Komnata Czterech Pór Roku
+34
Samuel Jarsen
Noah Vedran
Mistrz Gry
Marianne Ray
Anthony Wilson
Elijah Ward
Antonija Vedran
Zoja Yordanova
Jonathan Lemke
Pierre Vauquer
Rhinna Hamilton
Jason Snakebow
Mia Kruger
Zacarias de la Vega
Leanne Chatier
Nevan Fraser
William Greengrass
Cassidy Thomas
Patrick Connolly
Christine Greengrass
Shay Hasting
Charles Wilson
Aleksy Vulkodlak
Suzanne Castellani
Sanne van Rijn
Alice Mickey
Connor Campbell
Lena Gregorovic
Flora Wilson
Aaron Matluck
Hannah Wilson
Cory Reynolds
Andrea Jeunesse
Brennus Lancaster
38 posters
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VII
Strona 5 z 9
Strona 5 z 9 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
Komnata Czterech Pór Roku
First topic message reminder :
Komnata Czterech Pór Roku to sala magicznej projekcji, która powstała w wyniku jednego ze szkolnych projektów lat sześćdziesiątych XX wieku, gdy jeden z nauczycieli z grupą uczniów zgłębiał tajniki wywoływania halucynacji za pomocą magii. Pokój został zaprojektowany w ten sposób, aby ukazywać jedną z czterech projekcji.
Masz dość srogiej zimy albo upalnego lata? Rzuć jedno z czterech, prostych zaklęć i rozkoszuj się wybranym przez siebie widokiem. Fonsendio - jedno pociągnięcie różdżką, a ukaże się Tobie łąka porośnięta wiosennymi kwiatami i kiełkującymi roślinami budzącymi się do życia po długiej zimie. Aestateum - po wypowiedzeniu tego prostego zaklęcia będziesz mógł rozkoszować się złotym piaskiem lazurowego wybrzeża, a w oddali zobaczysz błękit toni wodnej, czując na swojej twarzy lekki powiew morskiej bryzy.
Autumio i od razu przenosisz się do alei liściastych drzew, które zżółkniałe opadają powoli na ścieżkę prowadzącą w nieznane. Hiberniso - nim się obejrzysz, znajdziesz się na pokrytym śniegowym puchem wzgórzu, a w oddali zobaczysz jezioro, którego taflę wody przykrywa gruby lód.
Lecz pamiętaj! Projekcja odbywa się tylko w Twojej głowie i wszystko co widzisz jest iluzją. Choć czujesz miękki piasek albo chłodny śnieg pod stopami, nie istnieje on naprawdę. Odczuwanie temperatur to złudzenie, a im dalej będziesz podążał w stronę morza, jeziora, krzewów czy końca alei - będą się one oddalać coraz dalej.
Możesz patrzyć, ale nie możesz dotknąć.
Masz dość srogiej zimy albo upalnego lata? Rzuć jedno z czterech, prostych zaklęć i rozkoszuj się wybranym przez siebie widokiem. Fonsendio - jedno pociągnięcie różdżką, a ukaże się Tobie łąka porośnięta wiosennymi kwiatami i kiełkującymi roślinami budzącymi się do życia po długiej zimie. Aestateum - po wypowiedzeniu tego prostego zaklęcia będziesz mógł rozkoszować się złotym piaskiem lazurowego wybrzeża, a w oddali zobaczysz błękit toni wodnej, czując na swojej twarzy lekki powiew morskiej bryzy.
Autumio i od razu przenosisz się do alei liściastych drzew, które zżółkniałe opadają powoli na ścieżkę prowadzącą w nieznane. Hiberniso - nim się obejrzysz, znajdziesz się na pokrytym śniegowym puchem wzgórzu, a w oddali zobaczysz jezioro, którego taflę wody przykrywa gruby lód.
Lecz pamiętaj! Projekcja odbywa się tylko w Twojej głowie i wszystko co widzisz jest iluzją. Choć czujesz miękki piasek albo chłodny śnieg pod stopami, nie istnieje on naprawdę. Odczuwanie temperatur to złudzenie, a im dalej będziesz podążał w stronę morza, jeziora, krzewów czy końca alei - będą się one oddalać coraz dalej.
Możesz patrzyć, ale nie możesz dotknąć.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Nie zauważył, bo nigdy nie wysyłała mu wyraźnych sygnałów. Tu sprawa miała się podobnie jak z Zoją. W przypadku Cass jednak udało mu się zdążyć na czas z pierwszym pocałunkiem. Gdyby w ciągu tych kilku lat dała mu choć jeden znak, może wszystkie te złe rzeczy nie miałyby miejsca. Może skupiony na tej dziewczynie nie szukałby miłości u Claudii, może nie zniszczyłby przyjaźni z Zoją, a już na pewno nie użerałby się z Marianną. Wszystko mogło potoczyć się inaczej i dużo szybciej. Ale byli ulepieni z tej samej gliny. Jeszcze rok temu William skrywał swoje uczucia głęboko pod maską obojętności i nawet mu się nie śniło, że kiedykolwiek będzie uganiał sie za nauczycielką, albo upije się na tyle, by przespać się z kimś kogo nienawidzi. Nie było wtedy mowy, by głośno mówić o swoich uczuciach czy chociaż jawnie je okazywać. Ale czy czuł cokolwiek do tej dziewczyny? Z pewnością ją lubił, tu jej nie okłamał. Może nie tak bardzo, jak lubił kiedyś Zoję, ale jednak naprawdę ją lubił. I nic poza tym. Ten pocałunek nie wyzwolił w nim takich reakcji, jakie targały dziewczyną. Nie poczuł znajomych motylków, ani nawet nie zrobiło mu się gorąco. Nie kochał jej i pewnie nigdy nie pokocha tak bardzo jakby tego chciała, tak jak Hyperion nigdy nie pokochał swojej żony. Jeśli ich małżeństwo jednak dojdzie do skutku wtedy będzie się starał. Będzie robił wszystko, aby niczego jej nie zabrakło, aby była szczęśliwa. Czy dotrzyma słowa i będzie jej wierny? tego nie mógł być pewien.
- Tak zrobię - przytaknął i ostatni raz pogłaskał ją po policzku po czym odgarnął kosmyk jej ciemnych włosów za ucho i odsunął się. Uśmiechnął się, gdy usta Ślizgonki dotknęły jego policzka.
- Pamiętaj tylko, że wszystko zalezy od mojego ojca. Jeśli wybierze mi inną nie będę miał zbyt wiele do powiedzenia. I nie wiem jak zareaguje na zerwanie oświadczyn. Marianna twierdzi, że to i tak kwestia czasu, zanim sami to zrobią, ale jeśli dowie się, że wyszło to z mojej inicjatywy - czyli jeśli dowie się, że zdzielił Vulkodlakównę po pięknej buźce - nie będzie zachwycony.
- Tak zrobię - przytaknął i ostatni raz pogłaskał ją po policzku po czym odgarnął kosmyk jej ciemnych włosów za ucho i odsunął się. Uśmiechnął się, gdy usta Ślizgonki dotknęły jego policzka.
- Pamiętaj tylko, że wszystko zalezy od mojego ojca. Jeśli wybierze mi inną nie będę miał zbyt wiele do powiedzenia. I nie wiem jak zareaguje na zerwanie oświadczyn. Marianna twierdzi, że to i tak kwestia czasu, zanim sami to zrobią, ale jeśli dowie się, że wyszło to z mojej inicjatywy - czyli jeśli dowie się, że zdzielił Vulkodlakównę po pięknej buźce - nie będzie zachwycony.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Na wysyłanie jawnych sygnałów panna Thomas była zbyt dumna. Konserwatywny pogląd, że to kobieta powinna być adorowana, a pierwszy krok ku związkowi powinien wykonać mężczyzna tkwił w jej świadomości jak forma, rama, poza którą nie należało wychodzić. Gdyby jednak wiedziała, co dzieje się w głowie siódmorocznego, żałowałaby każdej chwili, w której nie ukazała Williamowi, że postrzega go inaczej, niż tylko jako kolegę z tego samego, arystokratycznego podwórka.
Słysząc jego napomnienia, westchnęła cicho i odsunęła się delikatnie. Jeżeli pan Greengrass zdecyduje, że musi ukarać syna za wystąpienie przeciwko Vukodlakom, a karą tą ma być odseparowanie go od Cassidy, czarno rysowała się przyszłość młodej Ślizgonki.
-Myślę, że nawet on nie dałby rady z tą lafiryndą. Może zrozumie. - Rozmarzone spojrzenie dziewczęcia nachmurzyło się, zniknęły gdzieś iskierki ufności. - Mogłeś mi to wszystko zadeklarować już po rozmowie z nim.
Ostatnie zdanie mogło brzmieć jak ostrożny wyrzut. Cassidy nie była przyzwyczajona do tego, aby ktokolwiek wydzierał szczęście z jej szczupłych dłoni. Tymczasem wszystko mogło zależeć od ludzi, na których żadne z nich nie miało większego wpływu. Winienie za to Wiliama nie miało większego sensu, ale zdążył już nieźle namieszać...
Pokręciła delikatnie głową, odgarnięty kosmyk wrócił na swoje miejsce przy jej twarzy. Sięgnęła po swoją przewieszoną przez oparcie torbę i spakowała jabłka, na których miała ćwiczyć zaklęcia. To zamienione w kamień odczarowała, by było lżejsze. Zdawała się całkowicie już ochłonąć, choć duże, zielone oczy nadal błyszczały niecodziennie.
Słysząc jego napomnienia, westchnęła cicho i odsunęła się delikatnie. Jeżeli pan Greengrass zdecyduje, że musi ukarać syna za wystąpienie przeciwko Vukodlakom, a karą tą ma być odseparowanie go od Cassidy, czarno rysowała się przyszłość młodej Ślizgonki.
-Myślę, że nawet on nie dałby rady z tą lafiryndą. Może zrozumie. - Rozmarzone spojrzenie dziewczęcia nachmurzyło się, zniknęły gdzieś iskierki ufności. - Mogłeś mi to wszystko zadeklarować już po rozmowie z nim.
Ostatnie zdanie mogło brzmieć jak ostrożny wyrzut. Cassidy nie była przyzwyczajona do tego, aby ktokolwiek wydzierał szczęście z jej szczupłych dłoni. Tymczasem wszystko mogło zależeć od ludzi, na których żadne z nich nie miało większego wpływu. Winienie za to Wiliama nie miało większego sensu, ale zdążył już nieźle namieszać...
Pokręciła delikatnie głową, odgarnięty kosmyk wrócił na swoje miejsce przy jej twarzy. Sięgnęła po swoją przewieszoną przez oparcie torbę i spakowała jabłka, na których miała ćwiczyć zaklęcia. To zamienione w kamień odczarowała, by było lżejsze. Zdawała się całkowicie już ochłonąć, choć duże, zielone oczy nadal błyszczały niecodziennie.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
I domyśl się sam człowieku. Całujesz - niedobrze, nie całujesz - też niedobrze. Dziewczyny powinny nosić jakieś plakietki, albo transparenty. to byłoby przydatne.
- Masz rację, powinienem poczekać. Nie spodziewałem się, że Cię tu spotkam. Nawet nie planowałem tej rozmowy w najbliższym czasie. To był impuls, Cass - spojrzał na nią nieco smutnym wzrokiem. Teraz widział, że powinien zaczekać z tą rozmową, ale to był impuls. Najpierw powiedział, a potem pomyślał.
- Napisz do matki - zaproponował cały czas bacznie obserwując dziewczynę. - Napisz jej, że zrywam z Marianną. Że wyszedłem do Ciebie z inicjatywą. Niech jak najszybciej idzie do mojego ojca i złozy ofertę. Nie, poczekaj, niech najpierw pójdzie do mojej matki. Miała go uprzedzić o moich planach, lepiej, żeby dowiedział się tego od niej. - uśmiechnął się delikatnie jakby chciał jej pokazać, że jest przekonany co do swojego pomysłu. To nie może się nie udać. Z drugiej strony William podpisał w ten sposób na siebie wyrok, bo jeśli Hyperion nie zamierzał go znowu swatać, to w tej chwili sam wkopał sie w małżeństwo. Ale lepsza Cass niż kolejna pokroju Vulkodlak. Przynajmniej sam ją wybrał, lubił ją, a ona nie widziała świata poza nim. Małżeństwo niemal idealne.
- Będzie dobrze, zobaczysz. A teraz idź. Napisz. - ponaglił ją przyglądając się jak zbiera swoje rzeczy. Sam chciał tu jeszcze chwile posiedzieć. Zanim jeszcze dziewczyna wyszła zmienił zaklęciem porę roku na słoneczne lato. Musiał wszystko sobie poukładać. Zniknęła ławka, więc siedział teraz na wydmie twarzą do słońca.
- Masz rację, powinienem poczekać. Nie spodziewałem się, że Cię tu spotkam. Nawet nie planowałem tej rozmowy w najbliższym czasie. To był impuls, Cass - spojrzał na nią nieco smutnym wzrokiem. Teraz widział, że powinien zaczekać z tą rozmową, ale to był impuls. Najpierw powiedział, a potem pomyślał.
- Napisz do matki - zaproponował cały czas bacznie obserwując dziewczynę. - Napisz jej, że zrywam z Marianną. Że wyszedłem do Ciebie z inicjatywą. Niech jak najszybciej idzie do mojego ojca i złozy ofertę. Nie, poczekaj, niech najpierw pójdzie do mojej matki. Miała go uprzedzić o moich planach, lepiej, żeby dowiedział się tego od niej. - uśmiechnął się delikatnie jakby chciał jej pokazać, że jest przekonany co do swojego pomysłu. To nie może się nie udać. Z drugiej strony William podpisał w ten sposób na siebie wyrok, bo jeśli Hyperion nie zamierzał go znowu swatać, to w tej chwili sam wkopał sie w małżeństwo. Ale lepsza Cass niż kolejna pokroju Vulkodlak. Przynajmniej sam ją wybrał, lubił ją, a ona nie widziała świata poza nim. Małżeństwo niemal idealne.
- Będzie dobrze, zobaczysz. A teraz idź. Napisz. - ponaglił ją przyglądając się jak zbiera swoje rzeczy. Sam chciał tu jeszcze chwile posiedzieć. Zanim jeszcze dziewczyna wyszła zmienił zaklęciem porę roku na słoneczne lato. Musiał wszystko sobie poukładać. Zniknęła ławka, więc siedział teraz na wydmie twarzą do słońca.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Gładko przyjęła jego wytłumaczenie. I spodobał się jej ten "impuls". Brzmiało dostatecznie szczerze, aby nie być wystudiowaną grą pozorów i manipulacją... Posłała mu łagodny uśmiech, wsuwając torbę na szczupłe ramię.
- Napiszę, i tak planowałam to zrobić. Ucieszy się. Już panikowała, że podobnie dobrej partii nie znajdę. - Wywróciła wymownie oczami, było to karykaturalne spłycenie tego, co dla niej było najwyższą świętością przez ostatnie dwa lata. Sięgnęła po zawieszony na szyi malutki, wiktoriański zegareczek. - Właściwie pójdę prosto do sowiarni, jeszcze został nam kawałek wieczoru do dyspozycji.
Poprawiła ramię torby i powiodła wzrokiem wokół, sprawdzając, czy niczego nie zapomniała. Po chwili nieco przydługich poszukiwań, uniosła spojrzenie na siedzącego obok młodzieńca.
- William... - lekka zmarszczka na czole, chwila zastanowienia... - miłego wieczoru.
Po czym wstała i spokojnie ruszyła ku wyjściu. Obecna w sali iluzja jesieni uleciała, teraz królowało nadmorskie lato. Uśmiechnęła się łagodnie i zniknęła za ukrytymi poza zaklęciem drzwiami. Udało jej się ani razu nie odwrócić, takie małe zwycięstwo.
Gdyby tylko wiedziała, dlaczego William tak bardzo lubi wspomnienie morza, nieco inaczej podeszłaby do tej nowo odkrytej, romantycznej strony przyszłego narzeczonego.
- Napiszę, i tak planowałam to zrobić. Ucieszy się. Już panikowała, że podobnie dobrej partii nie znajdę. - Wywróciła wymownie oczami, było to karykaturalne spłycenie tego, co dla niej było najwyższą świętością przez ostatnie dwa lata. Sięgnęła po zawieszony na szyi malutki, wiktoriański zegareczek. - Właściwie pójdę prosto do sowiarni, jeszcze został nam kawałek wieczoru do dyspozycji.
Poprawiła ramię torby i powiodła wzrokiem wokół, sprawdzając, czy niczego nie zapomniała. Po chwili nieco przydługich poszukiwań, uniosła spojrzenie na siedzącego obok młodzieńca.
- William... - lekka zmarszczka na czole, chwila zastanowienia... - miłego wieczoru.
Po czym wstała i spokojnie ruszyła ku wyjściu. Obecna w sali iluzja jesieni uleciała, teraz królowało nadmorskie lato. Uśmiechnęła się łagodnie i zniknęła za ukrytymi poza zaklęciem drzwiami. Udało jej się ani razu nie odwrócić, takie małe zwycięstwo.
Gdyby tylko wiedziała, dlaczego William tak bardzo lubi wspomnienie morza, nieco inaczej podeszłaby do tej nowo odkrytej, romantycznej strony przyszłego narzeczonego.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
ROK SZKOLNY 2014/2015
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Drzwi komnaty się uchyliły, echo cichego zgrzytu wrót poniosło się po komnacie. Po chwili do wnętrza wsunął się z dziewczyną w ramionach jeden ze ślizgonów. Rozejrzał się po komnacie, znalazł jakiś mebel z rodzaju tych wygodniejszych, na pewno ktoś tutaj w końcu przyniósł jakiś fotel albo przynajmniej koc chcąc się napawać widokami.
Usadził dziewczynę wygodnie i różdżką wykonał gest.
- Fonsendio.
A pokój nagle stal się łąką w pełni wiosny, kolorowe kwiaty rozkwitały muskane delikatnym, ciepłym wiatrem.
- Zostanę dopóki nie będę miał pewności, że nic Ci nie jest.
W międzyczasie ściągnął krawat stając się dla przeważającej części uczniów anonimowym dzieciakiem. Spojrzał na Chatier uważnie doszukując się negatywnych zmian, które mogło spowodować wiszenie głową w dół tyle czasu.
- Jak się czujesz?
Usadził dziewczynę wygodnie i różdżką wykonał gest.
- Fonsendio.
A pokój nagle stal się łąką w pełni wiosny, kolorowe kwiaty rozkwitały muskane delikatnym, ciepłym wiatrem.
- Zostanę dopóki nie będę miał pewności, że nic Ci nie jest.
W międzyczasie ściągnął krawat stając się dla przeważającej części uczniów anonimowym dzieciakiem. Spojrzał na Chatier uważnie doszukując się negatywnych zmian, które mogło spowodować wiszenie głową w dół tyle czasu.
- Jak się czujesz?
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Lea czuła się wyjątkowo lekko i zwiewnie, jakby była białym, miękkim piórkiem unoszącym się na wietrze. Kiedy pokonywali kolejne korytarze, Gryfonka nuciła jedną z jej ulubionych, francuskich piosenek. Latające, śpiewające piórko. Łabędzie. Kiedy dotarli do komnaty, Chatier z pewnym zdziwieniem przyznała w myślach, że nie ma zielonego pojęcia w jakiej części zamku się znajduje. Racja, posiadała tę rzadką umiejętność gubienia się na nawet najprostszej drodze, lecz zdawało jej się, że po roku przebywania w murach Hogwartu, zna każdy jego zakamarek. A tu Ci psikus. Kiedy Ślizgon wyczarował wiosnę, a następnie pomógł Chatier usiąść, dziewczyna uśmiechnęła się z zachwytem wymalowanym w srebrzysto-szarych tęczówkach.
- Och, jak tu pięknie! - Westchnęła, układając głowę na kocu. - Zobacz jakie niebo jest cudowne - Dziewczyna poklepała miejsce obok siebie, uśmiechając się do Ślizgona przyjaźnie. Entuzjastyczny ton Gryfonki wskazywał na to, że wciąż znajduje się w stanie podobnym, co kilka minut temu. Dziewczyna wyciągnęła ręce w górę, machając nimi niczym ptak swymi skrzydłami.
- Jak się czuję? Świetnie! - Niemal krzyknęła, głęboko wdychając powietrze.
- Och, jak tu pięknie! - Westchnęła, układając głowę na kocu. - Zobacz jakie niebo jest cudowne - Dziewczyna poklepała miejsce obok siebie, uśmiechając się do Ślizgona przyjaźnie. Entuzjastyczny ton Gryfonki wskazywał na to, że wciąż znajduje się w stanie podobnym, co kilka minut temu. Dziewczyna wyciągnęła ręce w górę, machając nimi niczym ptak swymi skrzydłami.
- Jak się czuję? Świetnie! - Niemal krzyknęła, głęboko wdychając powietrze.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Ślizgon spojrzał na wyczarowaną wiosnę, po czym usiadł niedaleko Gryfonki z zamiarem pilnowania jej. Rozejrzał się za jakąś magiczną tacą z jedzeniem i piciem. To również pewnie ktoś tu przytachał w międzyczasie.
Podał Chatier kubek wody.
- Jak długo tam wisiałaś? I dziwi mnie, że nikt ci nie pomógł, podpadłaś komuś?
Ślizgon dopiero w tym miejscu się trochę rozluźnił, spoglądał chwilę na piękny obraz wokół. Później skupił się na dziewczynie, czy już trochę wraca do siebie czy dalej majaczy od zawrotów głowy.
Podał Chatier kubek wody.
- Jak długo tam wisiałaś? I dziwi mnie, że nikt ci nie pomógł, podpadłaś komuś?
Ślizgon dopiero w tym miejscu się trochę rozluźnił, spoglądał chwilę na piękny obraz wokół. Później skupił się na dziewczynie, czy już trochę wraca do siebie czy dalej majaczy od zawrotów głowy.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Dziewczyna niemal jednym haustem wypiła wodę z podanego przez nad wyraz miłego ślizgona, kubeczka. W gardle piekło ją niemiłosiernie. Zakasłała cicho i zgniotła pusty kubeczek w dłoni, a on zniknął. Tak po prostu.
- Straciłam rachubę czasu. Założę się, że to sprawa Iryta. Nieznośny poltergeist. - Westchnęła, wciąż się uśmiechając. Wyglądało na to, że już jest z nią lepiej, ale niczego z Chatier nie można było być pewnym.
- Jesteś Nevan, prawda? - Spytała, marszcząc brwi. Zdawało jej się, że kojarzy go z drużyny Ślizgonów. Bardzo lubiła oglądać tę dyscyplinę sportową, choć talentu do niej nie posiadała żadnego. Jak widać, nie można mieć wszystkiego. Dziewczyna podparła podbródek o rękę, która z kolei oparła o ziemię. Wlepiła w chłopaka rozmarzone, szare spojrzenie.
- Masz takie piękne, niebieskie oczy. Takie piękne jak to niebo. - Rzekła, wzdychając głęboko.
- Straciłam rachubę czasu. Założę się, że to sprawa Iryta. Nieznośny poltergeist. - Westchnęła, wciąż się uśmiechając. Wyglądało na to, że już jest z nią lepiej, ale niczego z Chatier nie można było być pewnym.
- Jesteś Nevan, prawda? - Spytała, marszcząc brwi. Zdawało jej się, że kojarzy go z drużyny Ślizgonów. Bardzo lubiła oglądać tę dyscyplinę sportową, choć talentu do niej nie posiadała żadnego. Jak widać, nie można mieć wszystkiego. Dziewczyna podparła podbródek o rękę, która z kolei oparła o ziemię. Wlepiła w chłopaka rozmarzone, szare spojrzenie.
- Masz takie piękne, niebieskie oczy. Takie piękne jak to niebo. - Rzekła, wzdychając głęboko.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Oparł się na ramieniu czekając aż Chatier zaspokoi pragnienie. A widząc pozytywne objawy odetchnął z ulgą.
- Albo musi cię bardzo nie lubić albo masz wyjątkowego pecha.
Podsumował, w międzyczasie zmienił otoczenie szepcząc "Autumio". Komnata zaścieliła się kolorowymi liśćmi, chłopak uśmiechnął się bardziej zadowolony z tego widoku. Z krótkiej chwili zamyślenia wyrwało go pytanie dziewczyny. Spojrzał na nią z lekkim zaskoczeniem.
- Tak. Nevan, ścigający. Skąd wiesz jak się nazywam?
A o wzmiance odnośnie jego oczu ślizgon odchrząknął prostując się. Zmieszał się lekko na ten komplement, lecz nie pokazał tego po sobie. Zerknął na dziewczynę.
Coś miał ostatnio to szczęście albo nieszczęście trafiając na Gryfonki pochodzenia francuskiego. Po tej to rozpoznał od razu słysząc wcześniej na schodach francuskie mięso jakim rzucała i jej akcent.
- Jak ci na imię? Chyba jesteśmy z innych klas, bo nie za bardzo cię kojarzę. Ale ten akcent na pewno gdzieś słyszałem, może w Wielkiej Sali.
- Albo musi cię bardzo nie lubić albo masz wyjątkowego pecha.
Podsumował, w międzyczasie zmienił otoczenie szepcząc "Autumio". Komnata zaścieliła się kolorowymi liśćmi, chłopak uśmiechnął się bardziej zadowolony z tego widoku. Z krótkiej chwili zamyślenia wyrwało go pytanie dziewczyny. Spojrzał na nią z lekkim zaskoczeniem.
- Tak. Nevan, ścigający. Skąd wiesz jak się nazywam?
A o wzmiance odnośnie jego oczu ślizgon odchrząknął prostując się. Zmieszał się lekko na ten komplement, lecz nie pokazał tego po sobie. Zerknął na dziewczynę.
Coś miał ostatnio to szczęście albo nieszczęście trafiając na Gryfonki pochodzenia francuskiego. Po tej to rozpoznał od razu słysząc wcześniej na schodach francuskie mięso jakim rzucała i jej akcent.
- Jak ci na imię? Chyba jesteśmy z innych klas, bo nie za bardzo cię kojarzę. Ale ten akcent na pewno gdzieś słyszałem, może w Wielkiej Sali.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Dziewczyna znowu zanuciła piosnkę, palcami lewej dłoni wystukując rytm, niesłyszalny zresztą, bo na materiale koca.
- Irytek? Mamy za sobą kilka nieciekawych historii... - Wzruszyła ramionami, zagryzając dolną wargę. Życie zdawało się takie piękne i świat taki całkowicie uroczy.
- Jestem skrytą fanką Quidditcha, ale nie umiem utrzymać się na miotle dłużej niż pół minuty. Rzecz jasna, śledzę szkolne rozgrywki. I te ligowe też. - Wzruszyła ramionami, posyłając mu przyjazne spojrzenie. Oczywiście, że miała swoich ulubieńców. I wcale nie musiała mu mówić, że właśnie on jest jednym z nich. Gryfonce nie przystoi, czyż nie?
- Jestem Leanne. Rok temu przeniosłam się z Beauxbatons. Stare dzieje. - Wyjaśniła, bawiąc się kosmykiem włosów. Całkiem przypadkiem.
- Irytek? Mamy za sobą kilka nieciekawych historii... - Wzruszyła ramionami, zagryzając dolną wargę. Życie zdawało się takie piękne i świat taki całkowicie uroczy.
- Jestem skrytą fanką Quidditcha, ale nie umiem utrzymać się na miotle dłużej niż pół minuty. Rzecz jasna, śledzę szkolne rozgrywki. I te ligowe też. - Wzruszyła ramionami, posyłając mu przyjazne spojrzenie. Oczywiście, że miała swoich ulubieńców. I wcale nie musiała mu mówić, że właśnie on jest jednym z nich. Gryfonce nie przystoi, czyż nie?
- Jestem Leanne. Rok temu przeniosłam się z Beauxbatons. Stare dzieje. - Wyjaśniła, bawiąc się kosmykiem włosów. Całkiem przypadkiem.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
rzekrzywił głowę spoglądając na spadające liście. Piosenka Leanne zadziwiająco pasowała do tego obrazka.
Na wspomnienie o Irytku uśmiechnął się rozbawiony. Uniósł lekko brwi, gdy dziewczyna przyznała się do lekkich zatargów.
- W Beauxbatons nie macie poltergeistów? Czy raczej są bardziej subtelne ze swoimi psotami?
Gdy zdradziła skąd go zna, spojrzał na nią zaciekawiony. Fanka Quidditcha, ciekawe. A zwłaszcza Gryfonka znająca graczy z innych domów, tym bardziej ciekawe. Na wspomnienie o jej przygodzie chyba przyznał jej rację, że ona i grawitacja za bardzo się lubią, żeby oddzielać się przynajmniej schodami od siebie.
- Skoro nie masz do tego talentu, to rzeczywiście lepiej nie latać na siłę. Wśród Gryfonów sporo jest dziewczyn kibicujących rozgrywkom. Ale nie spodziewałem się, że masz też swoich faworytów w innych domach.
Spojrzał zaciekawiony na Gryfonkę wciąż półleżąc wsparty na ramieniu.
Na wspomnienie o Irytku uśmiechnął się rozbawiony. Uniósł lekko brwi, gdy dziewczyna przyznała się do lekkich zatargów.
- W Beauxbatons nie macie poltergeistów? Czy raczej są bardziej subtelne ze swoimi psotami?
Gdy zdradziła skąd go zna, spojrzał na nią zaciekawiony. Fanka Quidditcha, ciekawe. A zwłaszcza Gryfonka znająca graczy z innych domów, tym bardziej ciekawe. Na wspomnienie o jej przygodzie chyba przyznał jej rację, że ona i grawitacja za bardzo się lubią, żeby oddzielać się przynajmniej schodami od siebie.
- Skoro nie masz do tego talentu, to rzeczywiście lepiej nie latać na siłę. Wśród Gryfonów sporo jest dziewczyn kibicujących rozgrywkom. Ale nie spodziewałem się, że masz też swoich faworytów w innych domach.
Spojrzał zaciekawiony na Gryfonkę wciąż półleżąc wsparty na ramieniu.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
- Mamy, ale żaden z nich nie jest tak... brutalny - Zabawnie wymówiła "r" w ostatnim słowie wypowiedzi. Och, no jak to mają wszystkie urocze Francuzeczki. - Mamy Madame Maxime, dawną dyrektorkę. Co prawda nie jest poltergeistem, ale daje w kość tym, którzy lubią się migdalić po kątach. - Wcale nie zamierzała przyznać, że ona była jedną z tych osób, nawet jeśli była. Och no, cóż zrobić, że to dziewczę takie kochliwe. Kiedy spytał o powód jej zainteresowania, spuściła spojrzenie, lekko jakby speszona.
- Wiesz, bo tak właściwie to nigdy nie rozumiałam tego podziału między domami. I tej niechęci. Może dlatego, że nie uczę się tu od dziecka, sama nie wiem... - Odparła, znowu spoglądając na blondyna. - Mam, kilku. Właściwie niewielu. Niespecjalnie mi przeszkadza, że są ze Slytherinu. - Ugryzła się w język, przeklinając gorzko swoją głupotę.
- Liczą się przecież umiejętności, a nie kolor szaty. - Dodała, próbując uratować swoją marną sytuację.
- Wiesz, bo tak właściwie to nigdy nie rozumiałam tego podziału między domami. I tej niechęci. Może dlatego, że nie uczę się tu od dziecka, sama nie wiem... - Odparła, znowu spoglądając na blondyna. - Mam, kilku. Właściwie niewielu. Niespecjalnie mi przeszkadza, że są ze Slytherinu. - Ugryzła się w język, przeklinając gorzko swoją głupotę.
- Liczą się przecież umiejętności, a nie kolor szaty. - Dodała, próbując uratować swoją marną sytuację.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
O Madame Maxime słyszał i to wiele, ciekawie było słyszeć o niej nie tylko z gazet i plotek szkolnych a rzeczywiście od kogoś kto ją znał.
Skinął głową, gdy Leanne wyjaśniła kwestie poltergeistów. Jej akcent nie przeszkadzał mu, wręcz przeciwnie, francuski miał to do siebie, że był śpiewnym językiem, więc się go przyjemnie słuchało.
Sam miał specyficzny akcent, daleko mu było do tego jak mówiło się w Londynie. Był to szorstki akcent z mocnym "r" lecz nie takim gruchoczącym jak ten francuski, przy czym Lea mogła mieć wrażenie, że wciska niektóre litery przed słowa bez większej potrzeby ale na pewno nie losowo.
- Tak już tu się utarło i to od paru wieków. A później to trochę zanika, jak się pójdzie na studia. - Na zaplątanie się Gryfonki nie zareagował gniewem. Wzruszył ramieniem dając jej znak, że nie poczuł się obrażony.
- No właśnie, umiejętności. Jakoś na rozgrywkach profesjonalnych jakoś nikt nie uświadamia widzów z jakiego domu pochodzi szukający czy pałkarz.
Ściągnął lekko usta, już kolejny raz w tym tygodniu rozmawiał o różnicach i niechęci domów do siebie w Hogwarcie. Gdy się tak zamyślił Chater mogła go swobodnie obserwować, w pewnym momencie również dotarło do niej, że pod prawym okiem ślizgona maluje się fioletowy cień. Czyli standardowe limo. Ale cóż skoro obserwowała często mecze to i widywała jak obrywał od pałkarzy tłuczkami.
- To raczej tradycja. Powinno się ją szanować a nie wykorzystywać jako broń przeciw drugiemu.
Spojrzał po chwili na Chatier, nie był już taki spięty jak na korytarzu, przybrał teraz rozluźnioną pozę z niewielką nutą tajemnicy. Rzeczywiście był inny niż większość ślizgonów, ani arogancki, ani dumny. Ale pozory mogą mylić, chłopak wydawał się być bardziej cichy i zdystansowany.
Skinął głową, gdy Leanne wyjaśniła kwestie poltergeistów. Jej akcent nie przeszkadzał mu, wręcz przeciwnie, francuski miał to do siebie, że był śpiewnym językiem, więc się go przyjemnie słuchało.
Sam miał specyficzny akcent, daleko mu było do tego jak mówiło się w Londynie. Był to szorstki akcent z mocnym "r" lecz nie takim gruchoczącym jak ten francuski, przy czym Lea mogła mieć wrażenie, że wciska niektóre litery przed słowa bez większej potrzeby ale na pewno nie losowo.
- Tak już tu się utarło i to od paru wieków. A później to trochę zanika, jak się pójdzie na studia. - Na zaplątanie się Gryfonki nie zareagował gniewem. Wzruszył ramieniem dając jej znak, że nie poczuł się obrażony.
- No właśnie, umiejętności. Jakoś na rozgrywkach profesjonalnych jakoś nikt nie uświadamia widzów z jakiego domu pochodzi szukający czy pałkarz.
Ściągnął lekko usta, już kolejny raz w tym tygodniu rozmawiał o różnicach i niechęci domów do siebie w Hogwarcie. Gdy się tak zamyślił Chater mogła go swobodnie obserwować, w pewnym momencie również dotarło do niej, że pod prawym okiem ślizgona maluje się fioletowy cień. Czyli standardowe limo. Ale cóż skoro obserwowała często mecze to i widywała jak obrywał od pałkarzy tłuczkami.
- To raczej tradycja. Powinno się ją szanować a nie wykorzystywać jako broń przeciw drugiemu.
Spojrzał po chwili na Chatier, nie był już taki spięty jak na korytarzu, przybrał teraz rozluźnioną pozę z niewielką nutą tajemnicy. Rzeczywiście był inny niż większość ślizgonów, ani arogancki, ani dumny. Ale pozory mogą mylić, chłopak wydawał się być bardziej cichy i zdystansowany.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Fraser z pewnością zauważył, że Leanne wpatruje się w niego jak w obrazek. Pomimo swego zbyt długiego języka nie oblała się szkarłatnym uśmiechem, ani nawet nie zająknęła. Grunt to wyjść z opresji z klasą. Gdyby wiedziała, że w jakiś sposób zwraca jego uwagę, z pewnością by podobnych czynów zaniechała, jednakże, niewiele dawało się odczytać z z twarzy tego zdystansowanego młodzieńca. Zirytowało to Leę, która z odczytywaniem męskich uczuć i emocji nie miała większych problemów. To jak rebus, zagadka, nad którą siedzi się od tygodni i nawet gdy ktoś stara się o niej zapomnieć, nie potrafi.
- Teoretycznie, masz rację, ale gdybym powiedziała o tym jakiemuś zagorzałemu Gryfonowi, albo ty, jakiemuś najprawdziwszemu Ślizgonowi, to zostalibyśmy srogo wyśmiani. - Miała nadzieję, że nie zrozumiał tego, jakoby sugerowała mu, że prawdziwym Ślizgonem nie jest, bo tego zupełnie na myśli nie miała.
- Albo gdybym przyznała się w Pokoju Wspólnym, że podoba mi się ktoś ze Slytherinu. Przecież bym nie miała życia. - Och, już kiedyś, na samym początku, spróbowała. Pierwszy i ostatni raz nieopatrznie zwierzyła się nowym koleżankom z zadłużenia w Williamsie, jej ekschłopaku. Pamiętała te karcące spojrzenia i długie milczenie. Nigdy więcej!
- Teoretycznie, masz rację, ale gdybym powiedziała o tym jakiemuś zagorzałemu Gryfonowi, albo ty, jakiemuś najprawdziwszemu Ślizgonowi, to zostalibyśmy srogo wyśmiani. - Miała nadzieję, że nie zrozumiał tego, jakoby sugerowała mu, że prawdziwym Ślizgonem nie jest, bo tego zupełnie na myśli nie miała.
- Albo gdybym przyznała się w Pokoju Wspólnym, że podoba mi się ktoś ze Slytherinu. Przecież bym nie miała życia. - Och, już kiedyś, na samym początku, spróbowała. Pierwszy i ostatni raz nieopatrznie zwierzyła się nowym koleżankom z zadłużenia w Williamsie, jej ekschłopaku. Pamiętała te karcące spojrzenia i długie milczenie. Nigdy więcej!
Re: Komnata Czterech Pór Roku
- Owszem. Takich rzeczy się tutaj nie robi. Poniekąd ze względu na lojalność wobec domu w którym się jest.
Przyznał rację Lei, jej spojrzenie go nie krępowało, mogła zauważyć, że w pewien sposób nawet go to cieszyło. Pewnie jego postawa sprawiała, że często był kimś niewidzialnym w towarzystwie, ale to mu nie przeszkadzało. Otwierał się dopiero, gdy rozmowa zawężała się do małego grona, lub do rozmowy sam na sam.
- U was pewnie wszyscy byli na jednym poziomie i jedyna różnica to tylko różnica roczników?
Zerknął na Chatier zaciekawiony. Gdy ciekawość błyskała w jego oczach Lei od razu przychodziło do głowy wyobrażenie kota, spokojnego, wyrachowanego, którego jak już coś ciekawi to na prawdę jest interesujące.
- Więc jak już sama zauważyłaś, nasze spotkanie i tę rozmowę również będzie trzeba wsunąć pomiędzy tajemnice.
Przyznał rację Lei, jej spojrzenie go nie krępowało, mogła zauważyć, że w pewien sposób nawet go to cieszyło. Pewnie jego postawa sprawiała, że często był kimś niewidzialnym w towarzystwie, ale to mu nie przeszkadzało. Otwierał się dopiero, gdy rozmowa zawężała się do małego grona, lub do rozmowy sam na sam.
- U was pewnie wszyscy byli na jednym poziomie i jedyna różnica to tylko różnica roczników?
Zerknął na Chatier zaciekawiony. Gdy ciekawość błyskała w jego oczach Lei od razu przychodziło do głowy wyobrażenie kota, spokojnego, wyrachowanego, którego jak już coś ciekawi to na prawdę jest interesujące.
- Więc jak już sama zauważyłaś, nasze spotkanie i tę rozmowę również będzie trzeba wsunąć pomiędzy tajemnice.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
- Szkoda, że nie robią takich poradników, dla nowych w Hogwarcie. Wtedy bym o tym wiedziała. - Uśmiechnęła się lekko, odgarniając za ucho jasne kosmyki. Wspomnienia z jej pierwszych dni spędzonych w Hogwarcie wywołałyby uśmiech na niemal każdej uczniowskiej twarzyczce. Użeranie się z portretem Grubej Damy, puste talerze podczas śniadania i spotkania w męskiej toalecie w stanie pełnego negliżu. Każde jedno zdarzenie przyprawiało ją o salwę śmiechu. A wtedy wcale tak śmiesznie nie było. Wtedy każdy incydent wydawał się wręcz końcem świata.
Słysząc kolejne pytanie, skinęła w odpowiedzi głową i podparła podparła dłońmi potylicę. Wzrok znowu skierowała w stronę nieba. Wciąż pięknego.
- Nie żebym nawet miała się komu chwalić. Gryfonki nie są tak tolerancyjne jak się wydawało na początku - Wzruszyła ramionami, a po chwili przeniosła spojrzenie na Ślizgona. - Wmawiały mi za to, że każdy Ślizgon to świnia i idiota. Całe szczęście, że ich nie posłuchałam. - Uśmiechnęła się doń, mrużąc przenikliwie oczy. - Właściwie to lubię tajemnice, więc nie musisz się martwić. - Dodała, nie przykładając do znaczenia zdania większej uwagi.
Słysząc kolejne pytanie, skinęła w odpowiedzi głową i podparła podparła dłońmi potylicę. Wzrok znowu skierowała w stronę nieba. Wciąż pięknego.
- Nie żebym nawet miała się komu chwalić. Gryfonki nie są tak tolerancyjne jak się wydawało na początku - Wzruszyła ramionami, a po chwili przeniosła spojrzenie na Ślizgona. - Wmawiały mi za to, że każdy Ślizgon to świnia i idiota. Całe szczęście, że ich nie posłuchałam. - Uśmiechnęła się doń, mrużąc przenikliwie oczy. - Właściwie to lubię tajemnice, więc nie musisz się martwić. - Dodała, nie przykładając do znaczenia zdania większej uwagi.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Skinął głową słuchając relacji Gryfonki, w sumie to go trochę zdziwiło, wiedział o tym, że wszyscy jak jeden mąż w Hogwarcie przykładają uwagę, kto skąd jest i jakie barwy nosi. Ale nie spodziewał się po Gryfonkach takiego braku pomocy wobec uczennicy z innej szkoły. To już zdecydowanie uczniowie z Durmstrangu mieli lepiej w Domu Węża.
Na słowa o Ślizgonach Nevan się uśmiechnął rozbawiony. Chyba mu się spodobało, że złamał kanon i udowodnił w dość nietypowych okolicznościach bujdę tych plotek.
- Ciekawe, ciekawe... To ja lepiej nie będę mówił co się u nas o Gryfonach mówi. Nie chcę kaleczyć twoich uszu.
Uśmiechnął się zadziornie, dając do zrozumienia Lei, że na pewno nie są to miłe epitety.
Co do zapewnienia o tajemnicy, dla niego to było na rękę, Ślizgoni byli o wiele bardziej konsekwentni w wymierzaniu kary za odstępstwa od lojalności.
- Miło z twojej strony. Wiesz dlaczego ci pomogłem?
Na słowa o Ślizgonach Nevan się uśmiechnął rozbawiony. Chyba mu się spodobało, że złamał kanon i udowodnił w dość nietypowych okolicznościach bujdę tych plotek.
- Ciekawe, ciekawe... To ja lepiej nie będę mówił co się u nas o Gryfonach mówi. Nie chcę kaleczyć twoich uszu.
Uśmiechnął się zadziornie, dając do zrozumienia Lei, że na pewno nie są to miłe epitety.
Co do zapewnienia o tajemnicy, dla niego to było na rękę, Ślizgoni byli o wiele bardziej konsekwentni w wymierzaniu kary za odstępstwa od lojalności.
- Miło z twojej strony. Wiesz dlaczego ci pomogłem?
Re: Komnata Czterech Pór Roku
- Pozostawię to lepiej mojej wyobraźni i niech to tylko w tej sferze pozostanie. Dla mojego dobra. - Odwzajemniła uśmiech - Bo właściwie czasami i ja mam ich ochotę niezbyt miło nazwać. Czasami się zastanawiam, czy aby tiara nie popełniła jakiegoś fatalnego błędu, przydzielając mnie do nich - Podrapała się po policzku - Bo w sumie ani nie jestem odważna, ani nazbyt przyjacielska, co mi właściwie uświadomili Gryfoni. Myślisz, że w ogóle jest to możliwie, żeby się pomyliła ta starożytna czapka? - Spytała, krzywiąc się lekko. W Beauxbatons zawsze opowiadali o tej śmiesznej, gadającej tiarze, która budziła w uczniach francuskiej szkoły magii tak różne emocje. Większość jednak uważała jej mądrość za wierutną bzdurę i przydział do poszczególnych domów uznawała za dzieło przypadku. Chatier z kolei nie wiedziała aż do tej pory, co o tym rytuale sądzić.
- Zapewne z litości. Żal Ci się zrobiło biednej Gryfoneczki wiszącej bez różdżki głową do dołu. - Stwierdziła, wciąż wpatrując w niego szare ślepia. Każda kolejna wypowiedz Ślizgona obalała teorię zatwardziałych Gryfonic. W żadnym wypadku nie nazwałaby w sposób podobny co one. Panience Chatier wydawał się z lekka zdystansowany, ale taktowny i... wyjątkowo interesujący. A najbardziej jego tajemniczość. I błękit tęczówek.
- Zapewne z litości. Żal Ci się zrobiło biednej Gryfoneczki wiszącej bez różdżki głową do dołu. - Stwierdziła, wciąż wpatrując w niego szare ślepia. Każda kolejna wypowiedz Ślizgona obalała teorię zatwardziałych Gryfonic. W żadnym wypadku nie nazwałaby w sposób podobny co one. Panience Chatier wydawał się z lekka zdystansowany, ale taktowny i... wyjątkowo interesujący. A najbardziej jego tajemniczość. I błękit tęczówek.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Skoro tak uznała, nawet nie miał zamiaru jej wtajemniczać. Może ze względu na to, że nie chciał jej peszyć wulgarnym słownictwem, albo żeby po prostu jej bardziej do Hogwartu nie zrażać.
- Tiara... - Mruknął zamyślony. Spojrzał na Gryfonkę. - Nie do końca bym się zgodził. Nie znam cie ale już widzę, że masz cechy jakimi chwalą się Gryfoni. A sama tiara, jest bardziej przestarzała, ale na pewno nie głupia. Potrafi czytać nasze myśli, czytać charakter.. to jest coś co jest niebezpieczne.
Mówiąc o tiarze i wypowiadając ostatnią uwagę spojrzał na Gryfonkę znacząco.
- Wyobraź sobie jak można to wykorzystać, taką moc. Przeczesywanie umysłów. Ona nie tylko czyta to co potrzebne jest do schematu domu, inne rzeczy też wie.
Odnośnie powodu dlaczego uratował Leę pokręcił głową.
- Nie. Mój ojciec mnie uczył, że litowanie się to otwarcie bramki dla poszkodowanego do użalania się nad sobą i obniżenia samooceny tej osoby. Ściągnąłem cię stamtąd, ponieważ uznałem, że żart był wybitnie nieudany a wiem, że takie wiszenie głową w dół i też na pewno nie zlatywałaś powoi, może być niebezpieczne. Problem dla szkoły, problem dla twojego prefekta, problem dla przechodzących i przede wszystkim, a najważniejsze twoja krzywda.
Wyjaśnił to Gryfonce jakby było to coś oczywistego, widać ten chłopak wolał myśleć dwa kroki do przodu niż później zdławiać w sobie wstyd.
Spojrzał na Chatier, ponownie zauważył, że wciąż się na niego patrzy.
- Aż tak jestem ciekawy?
- Tiara... - Mruknął zamyślony. Spojrzał na Gryfonkę. - Nie do końca bym się zgodził. Nie znam cie ale już widzę, że masz cechy jakimi chwalą się Gryfoni. A sama tiara, jest bardziej przestarzała, ale na pewno nie głupia. Potrafi czytać nasze myśli, czytać charakter.. to jest coś co jest niebezpieczne.
Mówiąc o tiarze i wypowiadając ostatnią uwagę spojrzał na Gryfonkę znacząco.
- Wyobraź sobie jak można to wykorzystać, taką moc. Przeczesywanie umysłów. Ona nie tylko czyta to co potrzebne jest do schematu domu, inne rzeczy też wie.
Odnośnie powodu dlaczego uratował Leę pokręcił głową.
- Nie. Mój ojciec mnie uczył, że litowanie się to otwarcie bramki dla poszkodowanego do użalania się nad sobą i obniżenia samooceny tej osoby. Ściągnąłem cię stamtąd, ponieważ uznałem, że żart był wybitnie nieudany a wiem, że takie wiszenie głową w dół i też na pewno nie zlatywałaś powoi, może być niebezpieczne. Problem dla szkoły, problem dla twojego prefekta, problem dla przechodzących i przede wszystkim, a najważniejsze twoja krzywda.
Wyjaśnił to Gryfonce jakby było to coś oczywistego, widać ten chłopak wolał myśleć dwa kroki do przodu niż później zdławiać w sobie wstyd.
Spojrzał na Chatier, ponownie zauważył, że wciąż się na niego patrzy.
- Aż tak jestem ciekawy?
Re: Komnata Czterech Pór Roku
- Ale kto może ją wykorzystać, gadająca czapka? Ona też na pewno nie powie wszystkiego i każdemu. Poza tym wydaje się na tyle elokwentna, żeby umieć skłamać w razie niepożądanego użycia.
- Och, moją samooceną się nie musisz martwić. Francuzi nie cierpią na taką dolegliwość jak zaniżone poczucie wartości. - Zmarszczyła brwi, jakby było to coś zupełnie oczywistego. Chatier nie była z rodzaju tych pannic, które stojąc nad lustrem użalały się nad mankamentami urody. Francuzka zawsze je pomijała uznając za zupełnie nieznaczące. I żyła szczęśliwie, bez kompleksów. - Moja krzywda? Dostałabym najwyżej chwilowego pomieszania zmysłów - Wzruszyła ramionami, nie bardzo biorąc to za prawdziwy powód jego reakcji.
Lea była diametralnie od niego różna, pod tym względem. Najpierw robiła, potem myślała. Plątała się we własnych myślach i nie potrafiła znaleźć ładu i składu. Kiedy wyjątkowo dobitnie okazał swój brak zainteresowania względem Gryfonki, ta westchnęła z politowaniem.
- Oglądam jedyny, żywy okaz Ślizgona odzywającego się w sposób kulturalny i taktowny. Według Gryfonów oczywiście. Jesteś prawie jak okaz na wyginięciu. - Uśmiechnęła się doń łobuzersko, mając nadzieję odwrócić kota ogonem. Jeżeli był bystry, a w to wcale nie wątpiła, zauważył jej przesadne zainteresowanie. Pytanie tylko, dlaczego nie reagował? Czyżby Chatier, po raz pierwszy nie oddziaływała na przedstawiciela płci przeciwnej tak, jakby tego oczekiwała?
- Och, moją samooceną się nie musisz martwić. Francuzi nie cierpią na taką dolegliwość jak zaniżone poczucie wartości. - Zmarszczyła brwi, jakby było to coś zupełnie oczywistego. Chatier nie była z rodzaju tych pannic, które stojąc nad lustrem użalały się nad mankamentami urody. Francuzka zawsze je pomijała uznając za zupełnie nieznaczące. I żyła szczęśliwie, bez kompleksów. - Moja krzywda? Dostałabym najwyżej chwilowego pomieszania zmysłów - Wzruszyła ramionami, nie bardzo biorąc to za prawdziwy powód jego reakcji.
Lea była diametralnie od niego różna, pod tym względem. Najpierw robiła, potem myślała. Plątała się we własnych myślach i nie potrafiła znaleźć ładu i składu. Kiedy wyjątkowo dobitnie okazał swój brak zainteresowania względem Gryfonki, ta westchnęła z politowaniem.
- Oglądam jedyny, żywy okaz Ślizgona odzywającego się w sposób kulturalny i taktowny. Według Gryfonów oczywiście. Jesteś prawie jak okaz na wyginięciu. - Uśmiechnęła się doń łobuzersko, mając nadzieję odwrócić kota ogonem. Jeżeli był bystry, a w to wcale nie wątpiła, zauważył jej przesadne zainteresowanie. Pytanie tylko, dlaczego nie reagował? Czyżby Chatier, po raz pierwszy nie oddziaływała na przedstawiciela płci przeciwnej tak, jakby tego oczekiwała?
Re: Komnata Czterech Pór Roku
- Jest cwana i to bardzo. W końcu przetrwała te kilka setek lat i wciąż tu jest. - Przyznał rację Lei.
Na wzmiankę o samoocenie uśmiechnął się rozbawiony. Może tak bardzo francuskiego charakteru nie znał, ot miał okazje się zapoznać. To wprawiło go w lekki podziw, jak można tak swobodnie podchodzić do siebie samego i otoczenia. Dla niego to byłoby ciężkie zadanie. W końcu różnica kultur i różnica wychowania. Nevan to był chłopak z gór, trudne warunki nie były mu obce, wyzwania jakie stawiały rozległe krajobrazy tylko powodowały dreszczyk podniecenia.
- No cóż... Nie wszyscy muszą być podszywanymi arogancją chamami. - Zerknął na Leę uśmiechając się rozbrajająco.
Zauważył i to już dawno, lecz widocznie droczył się z dziewczyną sprawdzając jak daleko się posunie. Widziała, że się jej przygląda, że wychwytuje momenty, kiedy bawi się swoimi włosami albo przygryza usta. Nie odpychał jej, ani nie zakazywał zbliżyć się, siedział obok niej w tej chwili uchylając rąbka tajemnicy niczym lekko uchylona książka. Wystarczy tylko otworzyć, ale czy ma na tyle odwagi, by sprawdzić co jest wewnątrz?
Na wzmiankę o samoocenie uśmiechnął się rozbawiony. Może tak bardzo francuskiego charakteru nie znał, ot miał okazje się zapoznać. To wprawiło go w lekki podziw, jak można tak swobodnie podchodzić do siebie samego i otoczenia. Dla niego to byłoby ciężkie zadanie. W końcu różnica kultur i różnica wychowania. Nevan to był chłopak z gór, trudne warunki nie były mu obce, wyzwania jakie stawiały rozległe krajobrazy tylko powodowały dreszczyk podniecenia.
- No cóż... Nie wszyscy muszą być podszywanymi arogancją chamami. - Zerknął na Leę uśmiechając się rozbrajająco.
Zauważył i to już dawno, lecz widocznie droczył się z dziewczyną sprawdzając jak daleko się posunie. Widziała, że się jej przygląda, że wychwytuje momenty, kiedy bawi się swoimi włosami albo przygryza usta. Nie odpychał jej, ani nie zakazywał zbliżyć się, siedział obok niej w tej chwili uchylając rąbka tajemnicy niczym lekko uchylona książka. Wystarczy tylko otworzyć, ale czy ma na tyle odwagi, by sprawdzić co jest wewnątrz?
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Leanne była poważnie zaniepokojona swoimi umiejętnościami. Zazwyczaj bezproblemowe nawiązywanie bliższych znajomości, dzisiaj sprawiało jej nie lada trudność. Być może miało to związek z usposobieniem osoby, z którą przyszło jej ową relację nawiązywać. I być może dlatego, Chatier pragnęła tak bardzo zwieńczyć swe dzieło. Szczególnie teraz, kiedy wróciła do stanu sprzed chwili kontemplacji do góry nogami. Już nie miała zawrotów głowy i nie paplała głupstw. To znaczy paplała, ale z premedytacją a nie przypadkiem.
- Moim nowym celem życiowym jest obalanie fałszywych teorii na temat Ślizgonów - Odwzajemniła uśmiech, podnosząc się do pozycji siedzącej. Całkowicie przypadkiem musnęła opuszkami jego dłoń, kiedy się podnosiła. Rzuciła mu zlęknione spojrzenie, lecz wystarczyła chwila, by Francuzka powróciła do spojrzenie pełnego pewności siebie i wyrażającego zainteresowania osobą Nevan'a. Dziewczyna przekrzywiła lekko głowę, przyglądając się chłopakowi zza przymrużonych oczu.
- Naprawdę nie sprawiło Ci ani odrobiny radości przyglądanie się zmaganiom nieporadnej blondynki? - Spytała, poprawiając materiał spódniczki. - Tak czy siak mam teraz wobec Ciebie dług wdzięczności... - Westchnęła ciężko, zwracając ku twarzy chłopaka szare, duże oczy.
- Moim nowym celem życiowym jest obalanie fałszywych teorii na temat Ślizgonów - Odwzajemniła uśmiech, podnosząc się do pozycji siedzącej. Całkowicie przypadkiem musnęła opuszkami jego dłoń, kiedy się podnosiła. Rzuciła mu zlęknione spojrzenie, lecz wystarczyła chwila, by Francuzka powróciła do spojrzenie pełnego pewności siebie i wyrażającego zainteresowania osobą Nevan'a. Dziewczyna przekrzywiła lekko głowę, przyglądając się chłopakowi zza przymrużonych oczu.
- Naprawdę nie sprawiło Ci ani odrobiny radości przyglądanie się zmaganiom nieporadnej blondynki? - Spytała, poprawiając materiał spódniczki. - Tak czy siak mam teraz wobec Ciebie dług wdzięczności... - Westchnęła ciężko, zwracając ku twarzy chłopaka szare, duże oczy.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Zaśmiał się rozbawiony na to stwierdzenie, jego śmiech był dźwięczny i głęboki.
- To trudne zadanie, moja droga. Odradzam ci taką misję. Naprawdę, szkoda by było żebyś musiała znosić to co Ślizgoni potrafią wymyślić. Zdarzają się wyjątki, owszem.
Na muśnięcie zareagował, lecz dopiero po odpowiedniej chwili. Uniósł się powoli równając spojrzenie z Leą. Spojrzał głęboko w jej oczy, jakby chciał utopić ja w swoim szarobłękitnym spojrzeniu niczym bezkresna toń otchłani morskiej.
- Może trochę. Na pewno był to miły dla oka widok.
Mruknął z obezwładniającą szczerością.
- Przysługi są najbardziej owocne, dobrze mieć w zanadrzu kogoś, kto coś dla ciebie zrobi. Taka forma mi pasuje.
Sięgnął do jeden z jej kosmyków niesfornych opadających na twarz Lei, zsunął go za jej ucho uśmiechając się enigmatycznie do niej.
- To trudne zadanie, moja droga. Odradzam ci taką misję. Naprawdę, szkoda by było żebyś musiała znosić to co Ślizgoni potrafią wymyślić. Zdarzają się wyjątki, owszem.
Na muśnięcie zareagował, lecz dopiero po odpowiedniej chwili. Uniósł się powoli równając spojrzenie z Leą. Spojrzał głęboko w jej oczy, jakby chciał utopić ja w swoim szarobłękitnym spojrzeniu niczym bezkresna toń otchłani morskiej.
- Może trochę. Na pewno był to miły dla oka widok.
Mruknął z obezwładniającą szczerością.
- Przysługi są najbardziej owocne, dobrze mieć w zanadrzu kogoś, kto coś dla ciebie zrobi. Taka forma mi pasuje.
Sięgnął do jeden z jej kosmyków niesfornych opadających na twarz Lei, zsunął go za jej ucho uśmiechając się enigmatycznie do niej.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Lea zauważyła, że śmiech Fraser'a wyjątkowo mile działa na jej uszy. Niski i cudownie głęboki mógłby trwać w nieskończoność. Pomimo kilku porażek, nie spisywała wieczoru na straty. Jeszcze nie.
- Coś mi się zdaje, że jednak warto by było, dla tych wyjątków, nawet, gdyby się okazało, że ostał się tylko jeden - Odpowiedziała cicho, marszcząc ciemne brwi. Cel Anglika został zdecydowanie osiągnięty. Choć Chatier próbowała zachować resztki zdrowego rozsądku, nie potrafiła, kiedy wpatrywała się w ten bezkresny błękit. Błękit, który kilkukrotnie podnosił poziom adrenaliny w jej krwi. Dziewczyna nie spuściła jednak wzroku nawet na moment. Dziarsko znosiła spojrzenie, choć wewnątrz niej działo się tak wiele. Nieprzesadnie zaskoczył ją szczerym wyzwaniem. Zadowolenie wydawało się Lei widoczne przez krótki, króciusieńki moment. Ale nie to zastanawiało ją tak mocno. Ciekawiło ją, czy uchyli rąbka tajemnicy i czy przyzna jej rację. A jednak.
- Problem w tym, że ja nienawidzę mieć długów... Więc... tak się zastanawiam. Czy myślisz, że dałoby się coś z tym zrobić? - Spytała, dopiero teraz zauważając, że zbliżyła się do niego, zupełnie nieświadomie. Dotyk chłopaka przyprawił ją o przyjemny dreszcz rozchodzący się od karku, aż po sam dół kręgosłupa. Drugą dłoń blondyna musnęła znowu chłodnymi opuszkami palców. Czekała cierpliwie.
- Coś mi się zdaje, że jednak warto by było, dla tych wyjątków, nawet, gdyby się okazało, że ostał się tylko jeden - Odpowiedziała cicho, marszcząc ciemne brwi. Cel Anglika został zdecydowanie osiągnięty. Choć Chatier próbowała zachować resztki zdrowego rozsądku, nie potrafiła, kiedy wpatrywała się w ten bezkresny błękit. Błękit, który kilkukrotnie podnosił poziom adrenaliny w jej krwi. Dziewczyna nie spuściła jednak wzroku nawet na moment. Dziarsko znosiła spojrzenie, choć wewnątrz niej działo się tak wiele. Nieprzesadnie zaskoczył ją szczerym wyzwaniem. Zadowolenie wydawało się Lei widoczne przez krótki, króciusieńki moment. Ale nie to zastanawiało ją tak mocno. Ciekawiło ją, czy uchyli rąbka tajemnicy i czy przyzna jej rację. A jednak.
- Problem w tym, że ja nienawidzę mieć długów... Więc... tak się zastanawiam. Czy myślisz, że dałoby się coś z tym zrobić? - Spytała, dopiero teraz zauważając, że zbliżyła się do niego, zupełnie nieświadomie. Dotyk chłopaka przyprawił ją o przyjemny dreszcz rozchodzący się od karku, aż po sam dół kręgosłupa. Drugą dłoń blondyna musnęła znowu chłodnymi opuszkami palców. Czekała cierpliwie.
Strona 5 z 9 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VII
Strona 5 z 9
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach