Komnata Czterech Pór Roku
+34
Samuel Jarsen
Noah Vedran
Mistrz Gry
Marianne Ray
Anthony Wilson
Elijah Ward
Antonija Vedran
Zoja Yordanova
Jonathan Lemke
Pierre Vauquer
Rhinna Hamilton
Jason Snakebow
Mia Kruger
Zacarias de la Vega
Leanne Chatier
Nevan Fraser
William Greengrass
Cassidy Thomas
Patrick Connolly
Christine Greengrass
Shay Hasting
Charles Wilson
Aleksy Vulkodlak
Suzanne Castellani
Sanne van Rijn
Alice Mickey
Connor Campbell
Lena Gregorovic
Flora Wilson
Aaron Matluck
Hannah Wilson
Cory Reynolds
Andrea Jeunesse
Brennus Lancaster
38 posters
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VII
Strona 1 z 9
Strona 1 z 9 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
Komnata Czterech Pór Roku
Komnata Czterech Pór Roku to sala magicznej projekcji, która powstała w wyniku jednego ze szkolnych projektów lat sześćdziesiątych XX wieku, gdy jeden z nauczycieli z grupą uczniów zgłębiał tajniki wywoływania halucynacji za pomocą magii. Pokój został zaprojektowany w ten sposób, aby ukazywać jedną z czterech projekcji.
Masz dość srogiej zimy albo upalnego lata? Rzuć jedno z czterech, prostych zaklęć i rozkoszuj się wybranym przez siebie widokiem. Fonsendio - jedno pociągnięcie różdżką, a ukaże się Tobie łąka porośnięta wiosennymi kwiatami i kiełkującymi roślinami budzącymi się do życia po długiej zimie. Aestateum - po wypowiedzeniu tego prostego zaklęcia będziesz mógł rozkoszować się złotym piaskiem lazurowego wybrzeża, a w oddali zobaczysz błękit toni wodnej, czując na swojej twarzy lekki powiew morskiej bryzy.
Autumio i od razu przenosisz się do alei liściastych drzew, które zżółkniałe opadają powoli na ścieżkę prowadzącą w nieznane. Hiberniso - nim się obejrzysz, znajdziesz się na pokrytym śniegowym puchem wzgórzu, a w oddali zobaczysz jezioro, którego taflę wody przykrywa gruby lód.
Lecz pamiętaj! Projekcja odbywa się tylko w Twojej głowie i wszystko co widzisz jest iluzją. Choć czujesz miękki piasek albo chłodny śnieg pod stopami, nie istnieje on naprawdę. Odczuwanie temperatur to złudzenie, a im dalej będziesz podążał w stronę morza, jeziora, krzewów czy końca alei - będą się one oddalać coraz dalej.
Możesz patrzyć, ale nie możesz dotknąć.
Masz dość srogiej zimy albo upalnego lata? Rzuć jedno z czterech, prostych zaklęć i rozkoszuj się wybranym przez siebie widokiem. Fonsendio - jedno pociągnięcie różdżką, a ukaże się Tobie łąka porośnięta wiosennymi kwiatami i kiełkującymi roślinami budzącymi się do życia po długiej zimie. Aestateum - po wypowiedzeniu tego prostego zaklęcia będziesz mógł rozkoszować się złotym piaskiem lazurowego wybrzeża, a w oddali zobaczysz błękit toni wodnej, czując na swojej twarzy lekki powiew morskiej bryzy.
Autumio i od razu przenosisz się do alei liściastych drzew, które zżółkniałe opadają powoli na ścieżkę prowadzącą w nieznane. Hiberniso - nim się obejrzysz, znajdziesz się na pokrytym śniegowym puchem wzgórzu, a w oddali zobaczysz jezioro, którego taflę wody przykrywa gruby lód.
Lecz pamiętaj! Projekcja odbywa się tylko w Twojej głowie i wszystko co widzisz jest iluzją. Choć czujesz miękki piasek albo chłodny śnieg pod stopami, nie istnieje on naprawdę. Odczuwanie temperatur to złudzenie, a im dalej będziesz podążał w stronę morza, jeziora, krzewów czy końca alei - będą się one oddalać coraz dalej.
Możesz patrzyć, ale nie możesz dotknąć.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Jeunesse myślała, że widziała wszystkie pomieszczenia w zamku, dlatego kiedy zupełnie przypadkiem dowiedziała się, że na siódmym piętrze są drzwi, których jeszcze nie otworzyła lub nieświadomie je ominęła, niczym strzała wyleciała z pokoju wspólnego w tamtym kierunku. Jej humor balansował na cieniutkiej granicy złości i załamania a obojętności na wszystko - od tych dwóch, czy trzech dni, o dziwo udawało jej się nie płakać i nie myśleć o kolejnym, ostatecznym rozstaniu z Campbellem. Tak naprawdę nie wiedziała do tej pory jaka była prawdziwa przyczyna takiego ciągu wydarzeń, ale jak mawiają: nic nie dzieje się bez powodu. Tak czy inaczej, problem nie polegał na tym, że czuła się w jakiś sposób zostawiona na lodzie a na tym, że do Angielki automatycznie powróciła postawa cierpiętnicy przeżywającej co godzinę Weltschmerz, co chyba mówiło samo za siebie.
Kiedy tylko otworzyła wrota, wpadła do pomieszczenia rozglądając się wokół siebie i wtedy też dostała nagłego przebłysku - dawno temu, któryś z nauczycieli wspominał o hogwarckim eksperymencie, polegającym na próbie wywołania halucynacji za pomocą magii. Niestety wtedy nie była aż tak pochłonięta jakimikolwiek zajęciami, więc nie miała pojęcia czy to podziałało, czy pomieszczenie nie służy jako zwyczajna sala do ucieczki przed światem i czy przypadkiem, że żeby to sprawdzić musiała znać magiczne słowo. Opierając się plecami o ścianę zapadła w dziwny stan przypominający medytację tybetańskiego mnicha, starającego się skupić na jednej ważnej rzeczy głęboko zakorzenionej w pamięci i po blisko dziesięciu minutach łażenia po burdelu, który miała pod czaszką przypomniała sobie co powinna zrobić. Z tego co się orientowała miała do wyboru cztery projekcje, a odnalezienie odpowiedniego słówka na wybraną scenerię przyszło jej wyjątkowo łatwo.
- Aestateum - piasek, morska bryza, błękitna woda i przyjemne ciepło rozgrzewające jej ciało pod warstwą szkolnego mundurka. Można rzecz, że miejsce wymarzone zważając na to co aktualnie działo się za oknami, ale starsza o pięć minut bliźniaczka chyba właśnie dobiła do krytycznego punktu. Siadając tyłkiem na piasku-ziemi zawiesiła wzrok na martwym punkcie w oddali nie przejmując się tym, że po jej bladoróżowych policzkach ściekło kilka pojedynczych łez.
Kiedy tylko otworzyła wrota, wpadła do pomieszczenia rozglądając się wokół siebie i wtedy też dostała nagłego przebłysku - dawno temu, któryś z nauczycieli wspominał o hogwarckim eksperymencie, polegającym na próbie wywołania halucynacji za pomocą magii. Niestety wtedy nie była aż tak pochłonięta jakimikolwiek zajęciami, więc nie miała pojęcia czy to podziałało, czy pomieszczenie nie służy jako zwyczajna sala do ucieczki przed światem i czy przypadkiem, że żeby to sprawdzić musiała znać magiczne słowo. Opierając się plecami o ścianę zapadła w dziwny stan przypominający medytację tybetańskiego mnicha, starającego się skupić na jednej ważnej rzeczy głęboko zakorzenionej w pamięci i po blisko dziesięciu minutach łażenia po burdelu, który miała pod czaszką przypomniała sobie co powinna zrobić. Z tego co się orientowała miała do wyboru cztery projekcje, a odnalezienie odpowiedniego słówka na wybraną scenerię przyszło jej wyjątkowo łatwo.
- Aestateum - piasek, morska bryza, błękitna woda i przyjemne ciepło rozgrzewające jej ciało pod warstwą szkolnego mundurka. Można rzecz, że miejsce wymarzone zważając na to co aktualnie działo się za oknami, ale starsza o pięć minut bliźniaczka chyba właśnie dobiła do krytycznego punktu. Siadając tyłkiem na piasku-ziemi zawiesiła wzrok na martwym punkcie w oddali nie przejmując się tym, że po jej bladoróżowych policzkach ściekło kilka pojedynczych łez.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Komnata Czterech Pór Roku była na tyle wysoko, by dla Reynoldsa nie stanowić jakiejś większej tajemnicy. Aczkolwiek nie miał w zwyczaju przychodzenia tutaj i medytowania, spędzania czasu samotnie na rozmyślaniach o życiu i swojej przyszłości ani żadnej innej formy marnowania cennych minut swojego życia. Głównie dlatego, że prawie zawsze ktoś tu siedział, a jego rozrywką stało się sprawdzanie kto, kiedy wybierał się gdzieś dalej.
Troochę dziwny nawyk, ale w końcu inni mieli gorsze.
W każdym razie rytualnie zerkając do pomieszczenia teraz trochę się zdziwił, ale wszedł od razu, zamykając za sobą drzwi.
- Jeunesse, przecież tu jest pełno Gryfonów, co ty sobie za płacze uprawiasz? – zapytał prosto z mostu, prawdopodobnie wytrącając ją z jednego z tych dziwacznych transów. Może były piękne: ale to, co widział Cory, to dziewczę osobliwie siedzące i ryczące. Chociaż zawsze mogła tęsknić za wakacjami na Kostaryce. Usiadł naprzeciwko niej włączając swoje szczątki empatii i zastanawiając się, ile zajmie jej mózgowi, żeby na nowo się włączyć.
Jeśli chodzi o niego i jego halloweenowe przygody, to cały czas było mu trochę wesoło z tego powodu, chociaż z nikim się jeszcze wrażeniami nie dzielił. Mówiąc szczerze miał nadzieję, że Andrei szybko przejdzie, to jej poopowiadała. W końcu była dla niego jakimś rodzajem… Kumpeli. W końcu mieszkał u niej.
Troochę dziwny nawyk, ale w końcu inni mieli gorsze.
W każdym razie rytualnie zerkając do pomieszczenia teraz trochę się zdziwił, ale wszedł od razu, zamykając za sobą drzwi.
- Jeunesse, przecież tu jest pełno Gryfonów, co ty sobie za płacze uprawiasz? – zapytał prosto z mostu, prawdopodobnie wytrącając ją z jednego z tych dziwacznych transów. Może były piękne: ale to, co widział Cory, to dziewczę osobliwie siedzące i ryczące. Chociaż zawsze mogła tęsknić za wakacjami na Kostaryce. Usiadł naprzeciwko niej włączając swoje szczątki empatii i zastanawiając się, ile zajmie jej mózgowi, żeby na nowo się włączyć.
Jeśli chodzi o niego i jego halloweenowe przygody, to cały czas było mu trochę wesoło z tego powodu, chociaż z nikim się jeszcze wrażeniami nie dzielił. Mówiąc szczerze miał nadzieję, że Andrei szybko przejdzie, to jej poopowiadała. W końcu była dla niego jakimś rodzajem… Kumpeli. W końcu mieszkał u niej.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Nie zapadła w dziwaczny trans na tyle mocno, by nie usłyszeć wchodzącego do pomieszczenia intruza i przy okazji upewnienia się, że owy intruz jest jej współlokatorem, który aktualnie zburzył jej podziwianie wyimaginowanego lazurowego wybrzeża. Machinalnie przetarła nieco wilgotne policzki spoglądając na Cory'ego spod przymrużonych powiek, jakby nic się nie stało.
- Płacze? Jakie płacze? Coś Ci się musiało przywidzieć - skrzyżowała ręce pod piersiami przylegając plecami do chłodnej ściany. Wprawdzie nie miała zamiaru z nikim chwalić się piękną nowiną, że znów jest wolna i znów może robić miliard głupot na raz, z drugiej strony jednak wiedziała, że w końcu pęknie i prędzej czy później komuś się wygada. A być może właśnie Reynolds był najlepszym wyborem? Mieszkanie z kilkoma babami pod jednym dachem zobowiązywało go do wyćwiczenia anielskiej cierpliwości i wysłuchiwania czasem nijak spójnej paplaniny.
- Co słychać? Jak Ci się mieszka z Quinn w jednym pokoju? - spytała przerywając ciszę, która między nimi zapadła a w międzyczasie wyprostowała nogi krzyżując je w kostkach.
- Płacze? Jakie płacze? Coś Ci się musiało przywidzieć - skrzyżowała ręce pod piersiami przylegając plecami do chłodnej ściany. Wprawdzie nie miała zamiaru z nikim chwalić się piękną nowiną, że znów jest wolna i znów może robić miliard głupot na raz, z drugiej strony jednak wiedziała, że w końcu pęknie i prędzej czy później komuś się wygada. A być może właśnie Reynolds był najlepszym wyborem? Mieszkanie z kilkoma babami pod jednym dachem zobowiązywało go do wyćwiczenia anielskiej cierpliwości i wysłuchiwania czasem nijak spójnej paplaniny.
- Co słychać? Jak Ci się mieszka z Quinn w jednym pokoju? - spytała przerywając ciszę, która między nimi zapadła a w międzyczasie wyprostowała nogi krzyżując je w kostkach.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Zmarszczył tylko brwi i spojrzał na nią sceptycznie. Mówiąc szczerze te jego zdolności wysłuchiwania nie były na najwyższym poziomie z tego powodu, że bardzo często się wyłaczał. To opanował do perfekcji. Ale czyjeś marudzenie ogromnie działało mu na nerwy. W tej jednak chwili ona kłamała, co go zaciekawiło, toteż postanowił drążyć.
- Zdajesz sobie sprawę, że jak chcesz się naćpać, to są lepsze sposoby? – stwierdził omijając jej stwierdzenia, pytania i Andreę będącą Andreą. – Albo możesz się napić i wtedy nikt nie będzie się dziwił, że ryczysz – dodał. W sumie niby kumpela, ale nie znał jej za dobrze, toteż o jej związkach miał pojęcie bardzo mgliste, jak nie zerowe.
- No, przyznaj się, komu zrobiłaś na złość, że teraz ci tak smutno – zabrzmiał trochę jak Wujek Dobra Rada, ale Cory któremu na czymś zależało, nawet w tak krótkim terminie, potrafił zmienić się nie do poznania, a NAWET być bardzo miłym i rozumnym rozmówcą. I nawet chociaż został dość strategicznie zagadnięty o coś, z czego chętnie by się pośmiał, priorytetem była dla niego teraz Ślizgonka i jej nienaturalne zachowanie (tak daleko od lochów itd.).
- Zdajesz sobie sprawę, że jak chcesz się naćpać, to są lepsze sposoby? – stwierdził omijając jej stwierdzenia, pytania i Andreę będącą Andreą. – Albo możesz się napić i wtedy nikt nie będzie się dziwił, że ryczysz – dodał. W sumie niby kumpela, ale nie znał jej za dobrze, toteż o jej związkach miał pojęcie bardzo mgliste, jak nie zerowe.
- No, przyznaj się, komu zrobiłaś na złość, że teraz ci tak smutno – zabrzmiał trochę jak Wujek Dobra Rada, ale Cory któremu na czymś zależało, nawet w tak krótkim terminie, potrafił zmienić się nie do poznania, a NAWET być bardzo miłym i rozumnym rozmówcą. I nawet chociaż został dość strategicznie zagadnięty o coś, z czego chętnie by się pośmiał, priorytetem była dla niego teraz Ślizgonka i jej nienaturalne zachowanie (tak daleko od lochów itd.).
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Na chwilę przeniosła wzrok z twarzy Krukona na pomieszczenie, które teraz bez zaklęcia nie różniło się niczym od pozostałych miejsc w zamku. Cztery grube ściany, drzwi, okno, za którym rozciągało się szarawe niebo i świece, które służyły za niby-oświetlenie oraz tablica, która chyba wyjaśniała co też tu się wydarzyło. Ale nie mogła tego potwierdzić, bo siedziała za daleko. Gdy Cory postanowił drążyć temat, olewające jej pytania, nie była pewna czy ma siłę bawić się w tą psychologiczną gierkę.
- Nie dasz mi spokoju dopóki Ci nie powiem, co? - westchnąwszy na koniec swojej wypowiedzi i nie czekając nawet aż chłopak potwierdzi jej przypuszczenia, wyłożyła kawę na ławę. - Związki są do dupy. Starasz się a jak przyjdzie co do czego to i tak Ci się oberwie i wyjdzie na to, że Twoje starania nie były wystarczające. Campbell postanowił ze mną zerwać po malutkim wybuchu złości spowodowanym przez to, że zobaczyłam go w trochę dwuznacznej sytuacji z jakąś panną... "Andrea, jestem zmęczony", "po co ciągnąć to na siłę?", bla bla bla... - uśmiechnęła się ponuro, wzruszając mimowolnie ramionami. - Czekam na piątek, żeby móc wrócić do domu, zaszyć się z butelkami whiskey pod kocem, wylać morze łez i udawać, że mnie nie ma dla świata. Dlatego lepiej omijajcie mój pokój szerokim łukiem, bo utoniecie razem ze mną... i nie mów mi teraz, że będzie dobrze, wszystko się ułoży i że nie warto płakać, błagam, odpuść mi słuchanie tych bzdur - to nieważne, że przydałby mi się ktoś kto zbierze mnie z podłogi, nie potrzebuję litości - z drugiej strony najwidoczniej to rozstanie nie było aż tak bolesne, skoro siedziała tutaj normalnie o tym mówiąc, zamiast smarkać Reynoldsowi w rękaw. Do czasu.
- Chociaż... po co będę czekać, przedłużę sobie l-4 od świata. Szkoda, że poznajesz mnie od strony niezrównoważonej psychicznie wariatki - zachwycona swoją wspaniałomyślnością niezdarnie zaczęła podnosić się z ziemi, zagryzając policzki od środka.
- Nie dasz mi spokoju dopóki Ci nie powiem, co? - westchnąwszy na koniec swojej wypowiedzi i nie czekając nawet aż chłopak potwierdzi jej przypuszczenia, wyłożyła kawę na ławę. - Związki są do dupy. Starasz się a jak przyjdzie co do czego to i tak Ci się oberwie i wyjdzie na to, że Twoje starania nie były wystarczające. Campbell postanowił ze mną zerwać po malutkim wybuchu złości spowodowanym przez to, że zobaczyłam go w trochę dwuznacznej sytuacji z jakąś panną... "Andrea, jestem zmęczony", "po co ciągnąć to na siłę?", bla bla bla... - uśmiechnęła się ponuro, wzruszając mimowolnie ramionami. - Czekam na piątek, żeby móc wrócić do domu, zaszyć się z butelkami whiskey pod kocem, wylać morze łez i udawać, że mnie nie ma dla świata. Dlatego lepiej omijajcie mój pokój szerokim łukiem, bo utoniecie razem ze mną... i nie mów mi teraz, że będzie dobrze, wszystko się ułoży i że nie warto płakać, błagam, odpuść mi słuchanie tych bzdur - to nieważne, że przydałby mi się ktoś kto zbierze mnie z podłogi, nie potrzebuję litości - z drugiej strony najwidoczniej to rozstanie nie było aż tak bolesne, skoro siedziała tutaj normalnie o tym mówiąc, zamiast smarkać Reynoldsowi w rękaw. Do czasu.
- Chociaż... po co będę czekać, przedłużę sobie l-4 od świata. Szkoda, że poznajesz mnie od strony niezrównoważonej psychicznie wariatki - zachwycona swoją wspaniałomyślnością niezdarnie zaczęła podnosić się z ziemi, zagryzając policzki od środka.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
No i dostał litanię, której chciał. Naturalnie momentalnie pożałował, że to z niej wyciskał, bo coś za szybko pękła i nawet satysfakcja z tego, że dowiedział się, czemu osoba pozornie tak gruboskórna, – bo Cory lubił myśleć stereotypami – w sposób tak żałosny się wypłakuje. Z drugiej strony rzucił poprawkę na to, że miała tylko szesnaście lat i była normalnym człowiekiem. On z resztą też. Taki młody wiek, okropne.
Sam nigdy nie był w poważnym, długoterminowym związku, toteż niewiele mógł jej doradzić czy też powymądrzać się za bardzo, ale przez życie z bandą dziewczyn faktycznie nauczył się jednego: wyrozumiałej, spokojnej miny, oraz odrobiny więcej cierpliwości niż ta, którą mógł się pochwalić jakoś wcześniej. Toteż nie przerywał jej i kiwał lekko głową, a jak zaczęła się podnosić, on nie ruszył się z miejsca.
- Tylko co ci da siedzenie z tą whisky SAMA? – zapytał dość dobitnie, przy okazji automatycznie oferując swoje towarzystwo, skoro i tak nic specjalnego nie miało się w tym czasie dziać. I teraz kwestia sporna, czy chodziło mu o sam fakt picia whisky, czy dotrzymanie towarzystwa, czy picie whisky w towarzystwie Anderi, ale powiedzmy, że chciał pozostać w dobrych stosunkach, skoro wynajmowała mu pokój i pozwalała na takie i inne rzeczy pod swoim dachem. O których pewnie nie wiedziała. – Nie martw się, zapomnę – mrugnął do niej tylko, nadzwyczaj sympatyczny Cory, wciąż biernie obserwując, co tam Ślizgonka kombinuje. Miny w każdym razie nie miała za ciekawej.
Sam nigdy nie był w poważnym, długoterminowym związku, toteż niewiele mógł jej doradzić czy też powymądrzać się za bardzo, ale przez życie z bandą dziewczyn faktycznie nauczył się jednego: wyrozumiałej, spokojnej miny, oraz odrobiny więcej cierpliwości niż ta, którą mógł się pochwalić jakoś wcześniej. Toteż nie przerywał jej i kiwał lekko głową, a jak zaczęła się podnosić, on nie ruszył się z miejsca.
- Tylko co ci da siedzenie z tą whisky SAMA? – zapytał dość dobitnie, przy okazji automatycznie oferując swoje towarzystwo, skoro i tak nic specjalnego nie miało się w tym czasie dziać. I teraz kwestia sporna, czy chodziło mu o sam fakt picia whisky, czy dotrzymanie towarzystwa, czy picie whisky w towarzystwie Anderi, ale powiedzmy, że chciał pozostać w dobrych stosunkach, skoro wynajmowała mu pokój i pozwalała na takie i inne rzeczy pod swoim dachem. O których pewnie nie wiedziała. – Nie martw się, zapomnę – mrugnął do niej tylko, nadzwyczaj sympatyczny Cory, wciąż biernie obserwując, co tam Ślizgonka kombinuje. Miny w każdym razie nie miała za ciekawej.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Oczywiście, że wyłapała aluzję ze strony chłopaka. Gdy tylko zdołała się podnieść, oparła dłonie po obydwóch stronach bioder i wlepiła błękitne tęczówki w twarz Reynoldsa.
- Są lepsze sposoby na podrywanie dziewczyn, niż oglądanie ich pijanych, zasmarkanych i zdołowanych, Reynolds - powiedziała, najwidoczniej bardzo powoli zapominając, że rzeczywiście przed chwilą była załamana i nie wiedziała co ze sobą zrobić. Dochodząc do wniosku, że ta konwersacja może jednak być ciekawa ponownie usiadła, tym razem ramię w ramię z Krukonem.
- Możesz pójść ze mną w weekend. Możemy wcale nie wychodzić z zamku lub możemy narazić się na listy gończe, które ściągną nas tutaj z powrotem w czasie krótszym niż dziesięć minut, to ostatnie przerabiałam - uśmiechnęła się lekko, zakładając kosmyk brązowych włosów za ucho. Prawdę mówiąc nie chciała narażać się i dyrektorowi i opiekunowi domu, bo póki co zaczęła zyskiwać w oczach kadry. - To jak, nadal masz zamiar mnie podrywać na wsparcie-w-wypłakiwaniu-się?
- Są lepsze sposoby na podrywanie dziewczyn, niż oglądanie ich pijanych, zasmarkanych i zdołowanych, Reynolds - powiedziała, najwidoczniej bardzo powoli zapominając, że rzeczywiście przed chwilą była załamana i nie wiedziała co ze sobą zrobić. Dochodząc do wniosku, że ta konwersacja może jednak być ciekawa ponownie usiadła, tym razem ramię w ramię z Krukonem.
- Możesz pójść ze mną w weekend. Możemy wcale nie wychodzić z zamku lub możemy narazić się na listy gończe, które ściągną nas tutaj z powrotem w czasie krótszym niż dziesięć minut, to ostatnie przerabiałam - uśmiechnęła się lekko, zakładając kosmyk brązowych włosów za ucho. Prawdę mówiąc nie chciała narażać się i dyrektorowi i opiekunowi domu, bo póki co zaczęła zyskiwać w oczach kadry. - To jak, nadal masz zamiar mnie podrywać na wsparcie-w-wypłakiwaniu-się?
Re: Komnata Czterech Pór Roku
- Czemu miałbym cię podrywać, to już nie mogę być trochę empatyczny? – żachnął się, patrząc na nią z takim lekkim zdegustowaniem. Już najwidoczniej nikt nie wierzył w jego dobre intencje. – Poza tym byłbym pijany z tobą, także pewnie niewiele by mnie obchodziły twoje smarki. Do pewnego momentu – dodał, oczywiście i taką opcję rozważając. Nie miał jakiejś złotej zasady nie porywania dziewczyn po alkoholu, niewiele obchodził go honor w takich sprawach, bo też z nikim zawodów nie robił no i liczył się efekt końcowy, trochę może zbyt hedonistyczny, by wypowiadać go na głos. Co nie znaczy, że wrzucał koleżankom narkotyki do drinków, nadal mógłby być godny zaufania.
- Obojętnie – nie zależało mu ani na dyrektorze, ani na opiekunie domu, gdyż też żadnej jeszcze krzywdy z rąk tej dwójki nie zaznał, także nadszedł czas, żeby trochę pokozaczyć. – A chcesz jeszcze trochę? – błysnął zębami na jej ostatnie pytanie. Prywatnie to go raczej takie rzeczy cieszyły, także mógł nawet objąć ją ramieniem i dać jej się wypłakać, jeśli miałby później namacalne korzyści. Nie tylko fizyczne, ale psychiczne, bo który Ślizgon lubi, kiedy się rozpowiada jego słabość. Pod tym względem raczej nie był osobą, której można by było zaufać.
- Obojętnie – nie zależało mu ani na dyrektorze, ani na opiekunie domu, gdyż też żadnej jeszcze krzywdy z rąk tej dwójki nie zaznał, także nadszedł czas, żeby trochę pokozaczyć. – A chcesz jeszcze trochę? – błysnął zębami na jej ostatnie pytanie. Prywatnie to go raczej takie rzeczy cieszyły, także mógł nawet objąć ją ramieniem i dać jej się wypłakać, jeśli miałby później namacalne korzyści. Nie tylko fizyczne, ale psychiczne, bo który Ślizgon lubi, kiedy się rozpowiada jego słabość. Pod tym względem raczej nie był osobą, której można by było zaufać.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
No cóż, nie wierzyła w empatię i szczere intencje, wszędzie wietrzyła podstęp. Ale taka już była i nikt nie miał na to wpływu, nawet ona sama. Spoglądając pod nogi, prosto na czubki swoich butów, przemyślała na szybkości sprawę.
- Pójdziemy w piątek a potem nie wrócimy do zamku, proste i logiczne - ucinając temat, odwróciła głowę w stronę Reynoldsa niemal jednocześnie wraz z jego kolejnym pytaniem. - A pytasz poważnie? - zmrużyła oczy, podpierając się rękami z tyłu. Która dziewczyna nie lubiła być podrywana i adorowana w jakiś choćby minimalny sposób? Chyba nie znała takiej, przynajmniej nie przypominała sobie a przy okazji nie widziała przeciwwskazań, znów mogła robić co chce.
- Podrywaj sobie dalej, tylko może w inny sposób niż na smarkanie w rękaw... chyba, że chcesz przejąć rolę pocieszyciela - unosząc mimowolnie wyregulowane brwi ku górze posłała Krukonowi wymowne spojrzenie. Z jednej strony nie narzekałaby, z drugiej raczej nie chciała, żeby jej współlokator przejął tę rolę, bo co tu dużo gadać: pociągał ją fizycznie, póki co, i ciężko byłoby jej porzucić go jak zużytą zabawkę.
- Pójdziemy w piątek a potem nie wrócimy do zamku, proste i logiczne - ucinając temat, odwróciła głowę w stronę Reynoldsa niemal jednocześnie wraz z jego kolejnym pytaniem. - A pytasz poważnie? - zmrużyła oczy, podpierając się rękami z tyłu. Która dziewczyna nie lubiła być podrywana i adorowana w jakiś choćby minimalny sposób? Chyba nie znała takiej, przynajmniej nie przypominała sobie a przy okazji nie widziała przeciwwskazań, znów mogła robić co chce.
- Podrywaj sobie dalej, tylko może w inny sposób niż na smarkanie w rękaw... chyba, że chcesz przejąć rolę pocieszyciela - unosząc mimowolnie wyregulowane brwi ku górze posłała Krukonowi wymowne spojrzenie. Z jednej strony nie narzekałaby, z drugiej raczej nie chciała, żeby jej współlokator przejął tę rolę, bo co tu dużo gadać: pociągał ją fizycznie, póki co, i ciężko byłoby jej porzucić go jak zużytą zabawkę.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
A gdyby tak zrobiła, to pewnie on wypłakiwałby sobie oczy. W końcu był taki delikatny. Acz cechę mieli wspólną: Cory również nie był zbyt ufny tak naprawdę wobec nikogo, toteż miewając chwile słabości: a i takie pewnie się zdarzały, na pewno nie wybierał sal używanych przez spory odsetek uczniów. Zazwyczaj wtedy znikał na tak długo, jak potrzebował i niemożliwym było go znaleźć, jeśli tego nie chciał. Niektórzy myśleli, że lata po zakazanym lesie nago, inni że wiesza się w lochach, a w rzeczywistości siedział w dormitorium szczęśliwy, że z większością Krukonów pozostaje w stosunkach najzupełniej obojętnych. Właściwie to z większością zamku. I po problemie.
Nigdy nie patrzył na opuszczanie zamku jak na ucieczkę, chociaż miało to sens. W końcu NIE WOLNO im było wychodzić bez zgody, co podchodzi trochę niż bardziej pod więzienie.
- Nie – odparł. Podrywanie było fajną sprawą, ale co za dużo to niezdrowo, a on nie miał zamiaru nikogo nosić na rękach i adorować. Nudne to było i denerwujące, a jego życie z dziewczyną w pokoju i masą koleżanek bez benefitów i tak było już dostatecznie ciężkie. Toteż dla zdrowia własnego i komfortu nie przesadzał. Nie tak jak ostatnio. – Piątek, co? – zapytał, zerkając na nią. Wstał z ziemi i pomógł jej się podnieść, czy też podniósł ją niezależnie od tego, czy jej się to podobało czy nie. – Niech ci będzie, ale żadnych drinków czy kremowego piwa, tylko konkrety – i widząc, że na ryczenie już się nie zapowiada niczym książę na złotym koniu czy bez konia uśmiechnął się i sobie poszedł. Tadam.
Nigdy nie patrzył na opuszczanie zamku jak na ucieczkę, chociaż miało to sens. W końcu NIE WOLNO im było wychodzić bez zgody, co podchodzi trochę niż bardziej pod więzienie.
- Nie – odparł. Podrywanie było fajną sprawą, ale co za dużo to niezdrowo, a on nie miał zamiaru nikogo nosić na rękach i adorować. Nudne to było i denerwujące, a jego życie z dziewczyną w pokoju i masą koleżanek bez benefitów i tak było już dostatecznie ciężkie. Toteż dla zdrowia własnego i komfortu nie przesadzał. Nie tak jak ostatnio. – Piątek, co? – zapytał, zerkając na nią. Wstał z ziemi i pomógł jej się podnieść, czy też podniósł ją niezależnie od tego, czy jej się to podobało czy nie. – Niech ci będzie, ale żadnych drinków czy kremowego piwa, tylko konkrety – i widząc, że na ryczenie już się nie zapowiada niczym książę na złotym koniu czy bez konia uśmiechnął się i sobie poszedł. Tadam.
zt
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Dwójka uczniów szybkim krokiem pospieszała przez błonia w stronę zamku, który był jak temperaturowa ziemia obiecana w porównaniu z chłodem podwórka. Szli dość szybko, milcząc praktycznie przez większość czasu, bo wystawienie nosa zza szalika groziło odpadnięciem kawałka twarzy. Gdy dotarli wreszcie do wejścia i znaleźli się w sali wejściowej, zatrzymali się i mogli pomyśleć, co dalej.
- Nie znoszę zimy, a ta zbliża się wielkimi krokami. Gdyby nie święta, mogłabym zapadać w sen zimowy - rzuciła, wzdrygając się z zimna. Rozpięła guziki płaszcza i odwinęła szalik, który był owinięty ciasno wokół jej szyi.
- Wiesz co, pokażę Ci coś. Niewiele osób o tym wie, bo niewielu przeczytało Historię Hogwartu, a już w ogóle garstka jeśli chodzi o tę z poprawkami i uzupełnioną wydaną w latach osiemdziesiątych... - zaczęła, ruszając w stronę schodów prowadzących na piętro pierwsze. - W szkole jest tylko jeden egzemplarz, nie mam pojęcia dlaczego, za to najstarszego wydania jest dobry tuzin - ciągnęła, gdy mijali piętro pierwsze i Hanka skierowała się schodami na kolejne, wyższe piętro.
- Musimy iść na ostatnie piętro, ale jako Gryfon jesteś pewnie przyzwyczajony do schodów...
I tak mijali kolejne poziomy i setki schodów, które na szczęście nie spłatały im psikusa, aż w końcu ostatkami sił dotarli na najwyższą kondygnację budynku. Minęli róg korytarza i Puchonka otworzyła w końcu jedne z wielu drzwi znajdujące się na tym poziomie.
- Tadam - rzekła, wchodząc do środka jako pierwsza. Widok nie zachwycał, bo przed nimi rozciągała się szara, pusta sala jakich w szkole są setki dziesiątki. Puchonka wyciągnęła różdżkę i wycelowała nią w sufit. - Dobra, jaką porę roku lubisz najbardziej? Stawiam, że lato. Aestateum!
- Też to widzisz, nie?
- Nie znoszę zimy, a ta zbliża się wielkimi krokami. Gdyby nie święta, mogłabym zapadać w sen zimowy - rzuciła, wzdrygając się z zimna. Rozpięła guziki płaszcza i odwinęła szalik, który był owinięty ciasno wokół jej szyi.
- Wiesz co, pokażę Ci coś. Niewiele osób o tym wie, bo niewielu przeczytało Historię Hogwartu, a już w ogóle garstka jeśli chodzi o tę z poprawkami i uzupełnioną wydaną w latach osiemdziesiątych... - zaczęła, ruszając w stronę schodów prowadzących na piętro pierwsze. - W szkole jest tylko jeden egzemplarz, nie mam pojęcia dlaczego, za to najstarszego wydania jest dobry tuzin - ciągnęła, gdy mijali piętro pierwsze i Hanka skierowała się schodami na kolejne, wyższe piętro.
- Musimy iść na ostatnie piętro, ale jako Gryfon jesteś pewnie przyzwyczajony do schodów...
I tak mijali kolejne poziomy i setki schodów, które na szczęście nie spłatały im psikusa, aż w końcu ostatkami sił dotarli na najwyższą kondygnację budynku. Minęli róg korytarza i Puchonka otworzyła w końcu jedne z wielu drzwi znajdujące się na tym poziomie.
- Tadam - rzekła, wchodząc do środka jako pierwsza. Widok nie zachwycał, bo przed nimi rozciągała się szara, pusta sala jakich w szkole są setki dziesiątki. Puchonka wyciągnęła różdżkę i wycelowała nią w sufit. - Dobra, jaką porę roku lubisz najbardziej? Stawiam, że lato. Aestateum!
- Też to widzisz, nie?
Re: Komnata Czterech Pór Roku
- Gdyby nie święta i to, że na sen zimowy trzeba zakorkować tyłek, żeby nie wstawać do toalety.
Powiedział posłusznie wchodząc po kolejnych schodach na jedno z wyższych pięter w tej szkole. Może i był przyzwyczajony do schodów, ale nie znaczy to, że je lubił. Niestety nie był asem jeżeli chodzi o sporty i kondycję fizyczną dlatego też te cholerne schody za każdym razem go pokonywały więc z reguły albo pokonywał je na dwa razy albo odpoczywał przed portretem żeby nie wyjść w Pokoju Wspólnym na słabiaka, który zazipie się wchodząc parę pięter po stopniach. Teraz też musiał zgrywać twardego i wcale mu się to nie podobało.
- A ty rozumiem przeczytałaś oba wydania?
Zapytał będąc teraz nieco zaintrygowanym. Co jak co historia nie była jednym z pól jego zainteresowań, ale zawsze podziwiał osoby, które historia interesowała. Mimo wszystko był to spis tego co się wydarzyło i niektóre historyjki mogą być naprawdę interesujące, szczególnie jeżeli chodzi o magiczny świat. Nigdy jednak nie miał tyle samozaparcia by z przyjemnością usiąść do przeczytania jakiegoś opasłego tomiska samemu. Gdy wszeli do sali, a Hanka pokazała ją z energicznym "tadam", Matluck przetarł oczy zastanawiając się co takiego niezwykłego jest w tym miejscu. Ot kolejna obdrapana sala. Nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć całe pomieszczenie zamieniło się w plażę, a przyjemnie ciepły podmuch wiatru uderzył go w twarz.
- Wow...
Wymruczał cicho wpatrując się w piękny widok jaki przed nimi się rozpostarł.
- Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się tego.
Wydusił z siebie w końcu gdy minął pierwszy szok. Zdjął z siebie płaszcz z szalikiem i rzucił je na ziemię wypruwając biegiem parę kroków do przodu i rzucając się na piasek.
- Wakacjeee!
Krzyknął radośnie obracając się na plecy i wyrzucając garście piachu w powietrze. Nie przemyslał tego, bo potem wszystko będzie go od tego piachu drażniło.
Powiedział posłusznie wchodząc po kolejnych schodach na jedno z wyższych pięter w tej szkole. Może i był przyzwyczajony do schodów, ale nie znaczy to, że je lubił. Niestety nie był asem jeżeli chodzi o sporty i kondycję fizyczną dlatego też te cholerne schody za każdym razem go pokonywały więc z reguły albo pokonywał je na dwa razy albo odpoczywał przed portretem żeby nie wyjść w Pokoju Wspólnym na słabiaka, który zazipie się wchodząc parę pięter po stopniach. Teraz też musiał zgrywać twardego i wcale mu się to nie podobało.
- A ty rozumiem przeczytałaś oba wydania?
Zapytał będąc teraz nieco zaintrygowanym. Co jak co historia nie była jednym z pól jego zainteresowań, ale zawsze podziwiał osoby, które historia interesowała. Mimo wszystko był to spis tego co się wydarzyło i niektóre historyjki mogą być naprawdę interesujące, szczególnie jeżeli chodzi o magiczny świat. Nigdy jednak nie miał tyle samozaparcia by z przyjemnością usiąść do przeczytania jakiegoś opasłego tomiska samemu. Gdy wszeli do sali, a Hanka pokazała ją z energicznym "tadam", Matluck przetarł oczy zastanawiając się co takiego niezwykłego jest w tym miejscu. Ot kolejna obdrapana sala. Nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć całe pomieszczenie zamieniło się w plażę, a przyjemnie ciepły podmuch wiatru uderzył go w twarz.
- Wow...
Wymruczał cicho wpatrując się w piękny widok jaki przed nimi się rozpostarł.
- Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się tego.
Wydusił z siebie w końcu gdy minął pierwszy szok. Zdjął z siebie płaszcz z szalikiem i rzucił je na ziemię wypruwając biegiem parę kroków do przodu i rzucając się na piasek.
- Wakacjeee!
Krzyknął radośnie obracając się na plecy i wyrzucając garście piachu w powietrze. Nie przemyslał tego, bo potem wszystko będzie go od tego piachu drażniło.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
- No tak, oba. A ty nie? - Zmarszczyła brwi, patrząc na Aarona podejrzliwie, zupełnie jakby Historia Hogwartu była lekturą obowiązkową każdego szanującego się czarodzieja. Nawet takiego przed osiemnastym rokiem życia.
- Jest świetnie napisana, jak zbiór opowiadań a nie książka historyczna. Nim się obejrzysz, oglądasz tylną okładkę - dodała, dopuszczając ostatecznie fakt, że Aaron mógł nie przeczytać wszystkich wydań, albo raczej żadnego.
- Może to zachęci Cię do czytania. - Wzruszyła ramionami, patrząc jak chłopak pada brzuszyskiem na piasek, który w rzeczywistości był tylko złudzeniem w jego głowie. Postanowiła jednak nie informować go o tym przedwcześnie i nie skracać jego dziecięcej radości, którą wywołał widok piaszczystej plaży.
- Zaklęcia są dość proste, pochodzą od łacińskich nazw pór roku - rzuciła, ściągając płaszcz i szalik, które zostawiła na piasku pod swoimi stopami. Nie martwiła się o drobinki, które wejdą jej do kieszeni, bo wiedziała, że ów piasek zwyczajnie nie istnieje.
- Mówiłam Ci, że opłaci się te kilka schodów! - rzekła, podchodząc do niego i usiadła na wyimaginowanej plaży po turecku, podpierając się dłońmi za plecami.
- Jest świetnie napisana, jak zbiór opowiadań a nie książka historyczna. Nim się obejrzysz, oglądasz tylną okładkę - dodała, dopuszczając ostatecznie fakt, że Aaron mógł nie przeczytać wszystkich wydań, albo raczej żadnego.
- Może to zachęci Cię do czytania. - Wzruszyła ramionami, patrząc jak chłopak pada brzuszyskiem na piasek, który w rzeczywistości był tylko złudzeniem w jego głowie. Postanowiła jednak nie informować go o tym przedwcześnie i nie skracać jego dziecięcej radości, którą wywołał widok piaszczystej plaży.
- Zaklęcia są dość proste, pochodzą od łacińskich nazw pór roku - rzuciła, ściągając płaszcz i szalik, które zostawiła na piasku pod swoimi stopami. Nie martwiła się o drobinki, które wejdą jej do kieszeni, bo wiedziała, że ów piasek zwyczajnie nie istnieje.
- Mówiłam Ci, że opłaci się te kilka schodów! - rzekła, podchodząc do niego i usiadła na wyimaginowanej plaży po turecku, podpierając się dłońmi za plecami.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Na pytanie dziewczyny na temat tego, czy przeczytał Historię Hogwartu odpowiedział uśmiechem i dalszym wchodzeniem po schodach. I teraz wyjdzie jego nieuctwo. W końcu ten moment nadejść musiał, ale zaintrygowała go rekomendacja rudowłosej.
- Skoro to zbiór opowiadań to zwróciłaś moją uwagę. Obiecuję, że przeczytam.
Powiedział z uśmiechem. Podczas zabaw na piachu poczuł jak wstępuje w niego wolny, wakacyjny nastrój którego mu tak brakowało i zupełnie zapomniał o tym, że za oknami pogoda jest szara, bura i ponura. Gdy powiedziała mu jak zmusić pogodę do zmiany postanowił, że będzie musiał sprawdzić każdą jaka tylko jest dostępna. Nie miał pojęcia, że to wszystko jest tylko projekcją w jego głowie, bo pierwsze wrażenie pomieszczenie to zrobiło oszałamiające. Gdy rudowłosa usiadła obok niego postanowił się jednak nieco uspokoić, chociaż najchętniej wyprułby w stronę morza, złapał za wiadro i zbudował fort. Wielki fort.
- Miałaś rację i nigdy nie zwątpię w twoje słowa.
Powiedział gdy w końcu wrócił do pozycji siedzącej wpatrując się w błękit morza. Ściągnął usta zastanawiając się nad czymś.
- To morze nie jest prawdziwe nie?
Zapytał podciągając nogi bliżej ciała obejmując je rękami.
- Skoro to zbiór opowiadań to zwróciłaś moją uwagę. Obiecuję, że przeczytam.
Powiedział z uśmiechem. Podczas zabaw na piachu poczuł jak wstępuje w niego wolny, wakacyjny nastrój którego mu tak brakowało i zupełnie zapomniał o tym, że za oknami pogoda jest szara, bura i ponura. Gdy powiedziała mu jak zmusić pogodę do zmiany postanowił, że będzie musiał sprawdzić każdą jaka tylko jest dostępna. Nie miał pojęcia, że to wszystko jest tylko projekcją w jego głowie, bo pierwsze wrażenie pomieszczenie to zrobiło oszałamiające. Gdy rudowłosa usiadła obok niego postanowił się jednak nieco uspokoić, chociaż najchętniej wyprułby w stronę morza, złapał za wiadro i zbudował fort. Wielki fort.
- Miałaś rację i nigdy nie zwątpię w twoje słowa.
Powiedział gdy w końcu wrócił do pozycji siedzącej wpatrując się w błękit morza. Ściągnął usta zastanawiając się nad czymś.
- To morze nie jest prawdziwe nie?
Zapytał podciągając nogi bliżej ciała obejmując je rękami.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
- Nie obiecuj, bo pewnie i tak nie przeczytasz - odparła, uśmiechając się półgębkiem. W sumie cieszyła się trochę, że Aaron nie jest jakimś skujoniałym frajerem, bo takich miała na co dzień w swoim otoczeniu. Nie zniosłaby kolejnej osoby, z którą musiałaby prowadzić czcze dyskusje na poziomie, używając przy tym ciężkich słów. Czasami też chciała pogadać o czymś banalnym jak pogoda, dobre żarcie, wakacje czy ludzie dookoła. Aaron ze swoim prostym umysłem nadawał się do tego idealnie.
- Czasami się zastanawiam się co tacy ludzie jak ty robią z tym całym wolnym czasem, który mają? Bez przesadnej nauki, bez spotkań klubu ślimaka, bez treningów, bez pilnowania porządku... Co ty robisz całymi dniami? Pytam zupełnie serio - zapytała bez cienia złośliwości w głosie. Była zwyczajnie ciekawa.
- Nie.. Nie jest prawdziwe. - Pokręciła głową, klepiąc go lekko po ramieniu w pokrzepiającym geście. Hanka była człowiekiem małej wiary, ale do Matlucka pasowało to bezmyślne zachwycanie się czymś, co tak naprawdę istniało tylko w jego głowie.
- Jeśli zechcesz zmienić porę roku, to wiosna to Fonsendio, a jesień to Autumio. Zimy Ci nie powiem, bo nie chcę marznąć - dodała, ściągając ze stóp swoje czarne, szkolne buty, bo piasek zdawał się być nagrzany jak Ibiza w środku lata.
- Czasami się zastanawiam się co tacy ludzie jak ty robią z tym całym wolnym czasem, który mają? Bez przesadnej nauki, bez spotkań klubu ślimaka, bez treningów, bez pilnowania porządku... Co ty robisz całymi dniami? Pytam zupełnie serio - zapytała bez cienia złośliwości w głosie. Była zwyczajnie ciekawa.
- Nie.. Nie jest prawdziwe. - Pokręciła głową, klepiąc go lekko po ramieniu w pokrzepiającym geście. Hanka była człowiekiem małej wiary, ale do Matlucka pasowało to bezmyślne zachwycanie się czymś, co tak naprawdę istniało tylko w jego głowie.
- Jeśli zechcesz zmienić porę roku, to wiosna to Fonsendio, a jesień to Autumio. Zimy Ci nie powiem, bo nie chcę marznąć - dodała, ściągając ze stóp swoje czarne, szkolne buty, bo piasek zdawał się być nagrzany jak Ibiza w środku lata.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
- Jeszcze się zdziwisz!
Powiedział wielce urażony traktując to jak jedno z wielu wyzwań, których ostatnio się podejmował, chociaż to, które postawiła przed nim Zoja wydawało się być najpoważniejszym, ale z drugiej strony...
- Tacy ludzie jak ja? Poczułem się teraz jak nierób.
Stwierdził z udawanym smutkiem w głosie, ale Prefekcina miała wiele racji. Nie brał udziału w żadnych dodatkowych zajęciach poza Klubem Pojedynków, którego spotkania chyba zostały zawieszone. Ale tego nie mógł być pewien, bo nie śledził wszystkich nowinek w szkole, nawet tych, którego interesowały.
- A co robię... Głównie pałętam się po szkole, jem, spędzam czas ze znajomymi w Dormitorium. W zasadzie nic produktywnego. Czasem zabiorę się za jakąś książkę. Ale żeby nie było, nie jestem nieukiem. W końcu trzeba zdać egzaminy, ale moje zainteresowanie przytrzymują głównie zaklęcia i obrona przed czarną magią.
Wytłumaczył pobieżnie swój "zawalony" grafik. W porównaniu do tego co miała na głowie rudowłosa było to jedno wielkie nic i podziwiał ją za to, że wytrzymuje takie tempo w szkole i jeszcze jakoś dycha. Słysząc, że to wszytko jest nieprawdziwe nieco posmutniał. Marzył o tym, by w szkole był taki pokój gdzie będzie można swobodnie wbiec do morza w czasie przerwy i nie martwić się niczym. Chociaż z drugiej strony gdyby można było, to znalazł by się ktoś, kto zamienił by gorące morze w skute lodem jezioro.
- Szkoda. Zaciągnął bym cię do kąpieli. Jak nie słowami to siłą.
Powiedział spoglądając na Wilsonównę ze złowieszczym uśmiechem.
- I nie ma co zmieniać klimatu. Jest w sam raz.
Dodał kładąc się plackiem na rozgrzanym w jego głowie piachu chłonąc ciepłe promienie słoneczne.
Powiedział wielce urażony traktując to jak jedno z wielu wyzwań, których ostatnio się podejmował, chociaż to, które postawiła przed nim Zoja wydawało się być najpoważniejszym, ale z drugiej strony...
- Tacy ludzie jak ja? Poczułem się teraz jak nierób.
Stwierdził z udawanym smutkiem w głosie, ale Prefekcina miała wiele racji. Nie brał udziału w żadnych dodatkowych zajęciach poza Klubem Pojedynków, którego spotkania chyba zostały zawieszone. Ale tego nie mógł być pewien, bo nie śledził wszystkich nowinek w szkole, nawet tych, którego interesowały.
- A co robię... Głównie pałętam się po szkole, jem, spędzam czas ze znajomymi w Dormitorium. W zasadzie nic produktywnego. Czasem zabiorę się za jakąś książkę. Ale żeby nie było, nie jestem nieukiem. W końcu trzeba zdać egzaminy, ale moje zainteresowanie przytrzymują głównie zaklęcia i obrona przed czarną magią.
Wytłumaczył pobieżnie swój "zawalony" grafik. W porównaniu do tego co miała na głowie rudowłosa było to jedno wielkie nic i podziwiał ją za to, że wytrzymuje takie tempo w szkole i jeszcze jakoś dycha. Słysząc, że to wszytko jest nieprawdziwe nieco posmutniał. Marzył o tym, by w szkole był taki pokój gdzie będzie można swobodnie wbiec do morza w czasie przerwy i nie martwić się niczym. Chociaż z drugiej strony gdyby można było, to znalazł by się ktoś, kto zamienił by gorące morze w skute lodem jezioro.
- Szkoda. Zaciągnął bym cię do kąpieli. Jak nie słowami to siłą.
Powiedział spoglądając na Wilsonównę ze złowieszczym uśmiechem.
- I nie ma co zmieniać klimatu. Jest w sam raz.
Dodał kładąc się plackiem na rozgrzanym w jego głowie piachu chłonąc ciepłe promienie słoneczne.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
- Chciałabym się zdziwić!
Po raz kolejny spojrzała na niego w ten sposób, trochę pobłażliwie, trochę rozbawiona, a trochę pokazując wyraźne życzenie "zaskocz mnie!".
- Och no przestań, nie to miałam na myśli... To nic obraźliwego. Po prostu chcę wiedzieć co robią inne dzieciaki ze szkoły, bo ja sama nie mam wiele czasu żeby zgłębiać drugą stronę mocy...
Wysłuchała tego co miał do powiedzenia i uznała ostatecznie, że Aaron nie robił w zasadzie nic. Jak większość Hogwartczyków zresztą. Też miała czasami ochotę nic nie robić, ale zwyczajnie nie miała na to czasu.
- Musisz w takim razie dużo jeść i bardzo dobrze znać swoich kumpli z dormitorium, skoro to absorbuje większość twojego czasu - zaśmiała się, zgarniając rude włosy na jeden bok.
- Do kąpieli? Nie wydaje mi się - odparła, kręcąc lekko głową. Popatrzyła w stronę morza i chociaż wyglądało zachęcająco, to nawet gdyby było prawdziwe, to bardzo wątpliwe, że jej noga przekroczyłaby granicę wody. Hanka była cholernie niespontaniczna, a do tego... wstydliwa. Pokazanie piegowatych ramion i mlecznojasnego brzucha komukolwiek graniczyło z cudem.
- Jeśli tak bardzo zależy Ci na prywatnym, prawdziwym akwenie wodnym w szkole, to chyba mam coś idealnego dla Ciebie. Również odsyłam do wspaniałej Historii Hogwartu - zaśmiała się, rozkładając się na piasku obok Gryfona i wbijając wzrok w widok nad swoją głową. - Pokój przechodź-wychodź, pewnie słyszałeś. W środku znajdziesz dokładnie to, czego w danej chwili potrzebujesz i czego chcesz, o czym po prostu pomyślisz. A jeśli marzy Ci się basen z błękitną wodą to na pewno będzie w środku - dodała, wzdychając lekko pod nosem.
Po raz kolejny spojrzała na niego w ten sposób, trochę pobłażliwie, trochę rozbawiona, a trochę pokazując wyraźne życzenie "zaskocz mnie!".
- Och no przestań, nie to miałam na myśli... To nic obraźliwego. Po prostu chcę wiedzieć co robią inne dzieciaki ze szkoły, bo ja sama nie mam wiele czasu żeby zgłębiać drugą stronę mocy...
Wysłuchała tego co miał do powiedzenia i uznała ostatecznie, że Aaron nie robił w zasadzie nic. Jak większość Hogwartczyków zresztą. Też miała czasami ochotę nic nie robić, ale zwyczajnie nie miała na to czasu.
- Musisz w takim razie dużo jeść i bardzo dobrze znać swoich kumpli z dormitorium, skoro to absorbuje większość twojego czasu - zaśmiała się, zgarniając rude włosy na jeden bok.
- Do kąpieli? Nie wydaje mi się - odparła, kręcąc lekko głową. Popatrzyła w stronę morza i chociaż wyglądało zachęcająco, to nawet gdyby było prawdziwe, to bardzo wątpliwe, że jej noga przekroczyłaby granicę wody. Hanka była cholernie niespontaniczna, a do tego... wstydliwa. Pokazanie piegowatych ramion i mlecznojasnego brzucha komukolwiek graniczyło z cudem.
- Jeśli tak bardzo zależy Ci na prywatnym, prawdziwym akwenie wodnym w szkole, to chyba mam coś idealnego dla Ciebie. Również odsyłam do wspaniałej Historii Hogwartu - zaśmiała się, rozkładając się na piasku obok Gryfona i wbijając wzrok w widok nad swoją głową. - Pokój przechodź-wychodź, pewnie słyszałeś. W środku znajdziesz dokładnie to, czego w danej chwili potrzebujesz i czego chcesz, o czym po prostu pomyślisz. A jeśli marzy Ci się basen z błękitną wodą to na pewno będzie w środku - dodała, wzdychając lekko pod nosem.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
I jeszcze śmiała go bardziej podjudzać do tego, by to wyzwanie podjął. Jak ona śmiała! Ale mógł winić tylko siebie, że dawał się tak podpuszczać, bo przez moment w jego głowie królowała myśl nakazująca mu iść do biblioteki i prawie wstał już z ziemi po to przynieść sobie opasłe tomisko tutaj i zacząć lekturę. Z tego bojowego nastroju wyrwały go kolejne słowa dziewczyny, na które odpowiedział szczerym uśmiechem.
- Jem zdrowo i dużo, a jak!
Powiedział klepiąc się dumnie po brzuchu, który na całe szczęście nie był jednym z tych rosnących w zastraszającym tempie od nadmiaru jedzenia. Los był mu łaskawy.
- Stawiasz dzisiaj bardzo dużo wyzwań panienko Wilson. Nie wejdziesz do Zakazanego Lasu, nie przeczytasz książki, nie zaciągniesz mnie do kąpieli. Kiedy mi czasu wystarczy na to wszystko?
Zapytał odwracając wzrok z nieba w stronę Wilsonówny. Wysłuchując tego co miała do powiedzenia na temat kolejnego tajemniczego pomieszczenia w Hogwarcie, Matluck nie mógł ukryć zadziwienia. Może i kiedyś słyszał o takiej sali, ale nigdy nie do końca wiedział co ona robi, a tu proszę... Oczy aż mu się zaświeciły.
- Chodźmy tam!
Poderwał się do pozycji siedzącej będąc gotowym do szybkiego zabrania rzeczy i przeniesienia się w razie potrzeby do innej sali.
- Jem zdrowo i dużo, a jak!
Powiedział klepiąc się dumnie po brzuchu, który na całe szczęście nie był jednym z tych rosnących w zastraszającym tempie od nadmiaru jedzenia. Los był mu łaskawy.
- Stawiasz dzisiaj bardzo dużo wyzwań panienko Wilson. Nie wejdziesz do Zakazanego Lasu, nie przeczytasz książki, nie zaciągniesz mnie do kąpieli. Kiedy mi czasu wystarczy na to wszystko?
Zapytał odwracając wzrok z nieba w stronę Wilsonówny. Wysłuchując tego co miała do powiedzenia na temat kolejnego tajemniczego pomieszczenia w Hogwarcie, Matluck nie mógł ukryć zadziwienia. Może i kiedyś słyszał o takiej sali, ale nigdy nie do końca wiedział co ona robi, a tu proszę... Oczy aż mu się zaświeciły.
- Chodźmy tam!
Poderwał się do pozycji siedzącej będąc gotowym do szybkiego zabrania rzeczy i przeniesienia się w razie potrzeby do innej sali.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
- Nie masz nawet pojęcia co siedzi w tym lesie - powiedziała, kręcąc głową z lekkim niedowierzaniem, kiedy Aaron wspomniał po raz kolejny o rzuconym wyzwaniu.
Gryfon naturalnie nie mógł wiedzieć skąd Puchonka wie o tym, co faktycznie czai się w zakazanym lesie, a też ona nie planowała tego zdradzać. Fakt faktem, Hannah widziała w lesie podczas pełni niejedno, na całe szczęście wilkołaki stały dość wysoko w leśnej hierarchii, więc nie bała się. Ale oni, uczniowie, powinni.
- Nie słyszałeś o koleżance ze swojego domu? Jeździ na wózku, bo weszła do lasu i coś ją zaatakowało, a w Mungu nie byli nic z tym zrobić. Moją koleżankę z dormitorium Norę wyciągnęli stamtąd z połamanymi obiema nogami, a chłopaka, który jej towarzyszył coś pozbawiło palca - powiedziała, po raz kolejny stając się głosem rozsądku chłopaka.
- W szkole jest tyle świetnych miejsc, a ludzi ciągnie akurat do lasu. Masz tutaj morze to siedź tu na dupie, a nic Ci się nie stanie - dodała już nieco zabawniejszym tonem.
Gdy Anglik poderwał się na równe nogi, Hania również wstała.
- Nie pokażę Ci gdzie jest, musisz go znaleźć sam. Otworzy się kiedy bardzo będziesz czegoś chciał albo potrzebował... Kto wie, może już tam kiedyś byłeś, a nawet nie wiesz? - Rzekła tajemniczo, wzruszając ramionami. - Zobaczymy się na andrzejkach, nie? - Dodała jeszcze, schylając się i zabierając z piaszczystej plaży swój płaszcz i szalik.
Machnęła mu ręką na pożegnanie, odwróciła się na pięcie i wyszła z sali.
Gryfon naturalnie nie mógł wiedzieć skąd Puchonka wie o tym, co faktycznie czai się w zakazanym lesie, a też ona nie planowała tego zdradzać. Fakt faktem, Hannah widziała w lesie podczas pełni niejedno, na całe szczęście wilkołaki stały dość wysoko w leśnej hierarchii, więc nie bała się. Ale oni, uczniowie, powinni.
- Nie słyszałeś o koleżance ze swojego domu? Jeździ na wózku, bo weszła do lasu i coś ją zaatakowało, a w Mungu nie byli nic z tym zrobić. Moją koleżankę z dormitorium Norę wyciągnęli stamtąd z połamanymi obiema nogami, a chłopaka, który jej towarzyszył coś pozbawiło palca - powiedziała, po raz kolejny stając się głosem rozsądku chłopaka.
- W szkole jest tyle świetnych miejsc, a ludzi ciągnie akurat do lasu. Masz tutaj morze to siedź tu na dupie, a nic Ci się nie stanie - dodała już nieco zabawniejszym tonem.
Gdy Anglik poderwał się na równe nogi, Hania również wstała.
- Nie pokażę Ci gdzie jest, musisz go znaleźć sam. Otworzy się kiedy bardzo będziesz czegoś chciał albo potrzebował... Kto wie, może już tam kiedyś byłeś, a nawet nie wiesz? - Rzekła tajemniczo, wzruszając ramionami. - Zobaczymy się na andrzejkach, nie? - Dodała jeszcze, schylając się i zabierając z piaszczystej plaży swój płaszcz i szalik.
Machnęła mu ręką na pożegnanie, odwróciła się na pięcie i wyszła z sali.
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Flora nie miała zielonego pojęcia, czy ktokolwiek przyjdzie, ale zamarzyło jej się trochę psot w ten jesienny wieczór. Po co komu bal, skoro może mieć Hawaje? Właśnie taki był motyw przewodni. Zresztą zawiesiła na drzwiach plakat widoczny tylko dla uczniów:
ALOHA! Wskocz w bikini i hawajską spódniczkę, wejdź do komnaty, rzuć zaklęcie aestateum i rozkoszuj się hawajskim klimatem razem z nami! Przeganiamy jesienną chandrę!
Sama już miała na sobie stosowny strój ukryty pod obszerną szkolną szatą. Złota góra od bikini, którą transmutowała z bluzki współlokatorki i spódniczka z suchej trawy. Plus obowiązkowy naszyjnik z kwiatów. Pudło pełne takich ustawiła obok wejścia. We włosy wpięła błękitny kwiat. Brakowało tylko opalenizny, ale chyba nie wygląd był tu najważniejszy!
Z przepastnej torby wyjmowała kolejne półmiski z jedzeniem i stawiała je na wcześniej rozłożonych kocach. Czuła się świetnie. Gorący piasek, rozgwieżdżone niebo. Żyć nie umierać. Szklanki rozsądnie zostawiła w pudle, które stało gdzieś z brzegu, by nikt go nie wywrócił. Miała ze sobą alkohol, ale ukryty w torbie, dla niepoznaki wlany do termosu i zabezpieczony przed wydzielaniem zapachów. Czekała, czy ktokolwiek przyjdzie jej towarzyszyć.
Stare radio przeniesione z innej komnaty wygrywało radośnie wakacyjne hity, a rude dziewczę z nadzieją patrzyło na drzwi.
ALOHA! Wskocz w bikini i hawajską spódniczkę, wejdź do komnaty, rzuć zaklęcie aestateum i rozkoszuj się hawajskim klimatem razem z nami! Przeganiamy jesienną chandrę!
Sama już miała na sobie stosowny strój ukryty pod obszerną szkolną szatą. Złota góra od bikini, którą transmutowała z bluzki współlokatorki i spódniczka z suchej trawy. Plus obowiązkowy naszyjnik z kwiatów. Pudło pełne takich ustawiła obok wejścia. We włosy wpięła błękitny kwiat. Brakowało tylko opalenizny, ale chyba nie wygląd był tu najważniejszy!
Z przepastnej torby wyjmowała kolejne półmiski z jedzeniem i stawiała je na wcześniej rozłożonych kocach. Czuła się świetnie. Gorący piasek, rozgwieżdżone niebo. Żyć nie umierać. Szklanki rozsądnie zostawiła w pudle, które stało gdzieś z brzegu, by nikt go nie wywrócił. Miała ze sobą alkohol, ale ukryty w torbie, dla niepoznaki wlany do termosu i zabezpieczony przed wydzielaniem zapachów. Czekała, czy ktokolwiek przyjdzie jej towarzyszyć.
Stare radio przeniesione z innej komnaty wygrywało radośnie wakacyjne hity, a rude dziewczę z nadzieją patrzyło na drzwi.
Flora WilsonKlasa VII - Urodziny : 05/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : Wilkołak
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Lena miała wyjątkowo mieszane uczucia co do tej "tajnej" uczniowskiej imprezy. W normalnych warunkach zdecydowanie stroniłaby od udziału w podobnym przedsięwzięciu, lecz chęć dorwania Sochy wzięła górę. Szczerze liczyła, że go tam spotka i odgryzie się za nieodwracalne zniszczenie jej eseju na Historię Magii. Tak, niestety przyszło jej przebywać w bibliotece gdy wyżej wymieniony, nie powalający inteligencją Gryfon, niemal wysadził szkolną oazę spokoju w powietrze.
Teraz nadszedł czas zemsty. Dziewczę nie wysiliło się na iście hawajski strój, jeansowe szorty i krótka, odsłaniająca część brzucha koszulka w szarym kolorze musiała wystarczyć. Strój rzecz jasna zmieniła, dopiero będąc za drzwiami komnaty. Wystarczyło zaledwie kilka smagnięć magicznego drewienka i była gotowa. Ciemne włosy, niemuśnięte nawet szczotką skręcały się w lekkie fale, pasujące idealnie do nastroju. Kolejny ruch różdżką i wypowiedziane cicho: Aestateum sprawiło, że znalazła się na hawajskiej, cudownie spokojnej plaży. Było gorąco pomimo panującego od kilku dobrych godzin zmroku, ciepły piasek muskał co raz chłodne stopy Ślizgonki, gdy ta wędrowała wzdłuż piaszczystej plaży w stronę krzątającej się, młodszej Wilsonówny.
- Cześć Flora - Przywitała ją skinieniem i lekkim uśmiechem, wyjątkowo szczerym. - Czyżbym była pierwsza? - Uniosła ciemne brwi w geście zdumienia, zegarek na jej nadgarstku wskazywał porę o wiele późniejszą, niżeli widniała na kolorowym ogłoszeniu, które rzuciło jej się w oczy po dzisiejszym śniadaniu. Czyżby impreza chyliła się ku porażce? Szkoda.
Teraz nadszedł czas zemsty. Dziewczę nie wysiliło się na iście hawajski strój, jeansowe szorty i krótka, odsłaniająca część brzucha koszulka w szarym kolorze musiała wystarczyć. Strój rzecz jasna zmieniła, dopiero będąc za drzwiami komnaty. Wystarczyło zaledwie kilka smagnięć magicznego drewienka i była gotowa. Ciemne włosy, niemuśnięte nawet szczotką skręcały się w lekkie fale, pasujące idealnie do nastroju. Kolejny ruch różdżką i wypowiedziane cicho: Aestateum sprawiło, że znalazła się na hawajskiej, cudownie spokojnej plaży. Było gorąco pomimo panującego od kilku dobrych godzin zmroku, ciepły piasek muskał co raz chłodne stopy Ślizgonki, gdy ta wędrowała wzdłuż piaszczystej plaży w stronę krzątającej się, młodszej Wilsonówny.
- Cześć Flora - Przywitała ją skinieniem i lekkim uśmiechem, wyjątkowo szczerym. - Czyżbym była pierwsza? - Uniosła ciemne brwi w geście zdumienia, zegarek na jej nadgarstku wskazywał porę o wiele późniejszą, niżeli widniała na kolorowym ogłoszeniu, które rzuciło jej się w oczy po dzisiejszym śniadaniu. Czyżby impreza chyliła się ku porażce? Szkoda.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Komnata Czterech Pór Roku
- Taaaaak - widać było, że nie spieszyła się z przyznaniem do porażki - Chyba tracę moc - westchnęła.
- Ale nie możemy się poddawać! Trzeba walczyć z tymi smętnymi humorami - jak zwykle była pełna energii i optymizmu. Niby faza buntu, gdy nienawidziła całego świata jej minęła, ale nie mogła siedzieć spokojnie i nic nie kombinować. Na swój szalony sposób naprawiała świat.
- Hm... Nie wiem, czy zostawić te koktajle bezalkoholowe tutaj, czy lepiej odstawić w bardziej bezpieczne miejsce - trzy butelki owocowych mieszanek stały obok szklanek i czerwonego wykrzyknika, żeby uważać. Subtelne.
- Na pewno ktoś przyjdzie. A może zapomniałam o ulotkach?! - rozejrzała się po pomieszczeniu, a właściwie po plaży - Nieeee, wszystko zrobiłam jak należy. Czekamy - zadecydowała i wyciągnęła w stronę Leny termos z drinkiem - Na pewno w końcu ktoś przyjdzie.
Nie można powiedzieć, by nie było widać Flory zmartwienia. Ta zwykle promieniejąca osoba robiła się coraz bardziej oklapła z każdą minutą, gdy nikt nie przychodził. Co chwilę wstawała i coś poprawiała, nuciła, tańczyła i piła. Byle czymś zajmować ręce. Nie mogła uwierzyć, że stała się aż tak zapomniana przez swoją chwilę... buntu. Każdy ma gorsze dni! Ona miała tak z pół roku.
- Ale nie możemy się poddawać! Trzeba walczyć z tymi smętnymi humorami - jak zwykle była pełna energii i optymizmu. Niby faza buntu, gdy nienawidziła całego świata jej minęła, ale nie mogła siedzieć spokojnie i nic nie kombinować. Na swój szalony sposób naprawiała świat.
- Hm... Nie wiem, czy zostawić te koktajle bezalkoholowe tutaj, czy lepiej odstawić w bardziej bezpieczne miejsce - trzy butelki owocowych mieszanek stały obok szklanek i czerwonego wykrzyknika, żeby uważać. Subtelne.
- Na pewno ktoś przyjdzie. A może zapomniałam o ulotkach?! - rozejrzała się po pomieszczeniu, a właściwie po plaży - Nieeee, wszystko zrobiłam jak należy. Czekamy - zadecydowała i wyciągnęła w stronę Leny termos z drinkiem - Na pewno w końcu ktoś przyjdzie.
Nie można powiedzieć, by nie było widać Flory zmartwienia. Ta zwykle promieniejąca osoba robiła się coraz bardziej oklapła z każdą minutą, gdy nikt nie przychodził. Co chwilę wstawała i coś poprawiała, nuciła, tańczyła i piła. Byle czymś zajmować ręce. Nie mogła uwierzyć, że stała się aż tak zapomniana przez swoją chwilę... buntu. Każdy ma gorsze dni! Ona miała tak z pół roku.
Flora WilsonKlasa VII - Urodziny : 05/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : Wilkołak
Re: Komnata Czterech Pór Roku
- Kurczę, szkoda. Miałam nadzieję, że załatwię swoje stare porachunki - zacmokała, przestępując z nogi na nogę. Podziwiała optymizm Krukonki, nie bardzo jednak wiedząc, czy jest co podziwiać. Uśmiech rudowłosej bladł z minuty na minutę. Flora zdawała jej się najnormalniejsza z całego klanu Wilsonów. No, nie licząc Anthony'ego, który z całą pewnością został już przez swoją siostrę z ich rodziny wydziedziczony.
- Sądzę, że póki co, nie ma to większego sensu, wydaje mi się, że zarówno ty jak i ja wzrok mamy nie najgorszy. - Posłała dziewczynie przyjazny uśmiech, przysiadając na kocu.
- Miejmy nadzieję, że nie schlali się tylko w wielkiej sali. - Przekrzywiła lekko głowę wpatrując się w morskie fale. Ciekawe czy dałoby radę się wykąpać w tym wyimaginowanym, hawajskim światku? Chętnie chwyciła termos, ciesząc się na jego niebezalkoholową zawartość. Kilka łapczywych łyków ugasiło jej pragnienie, od razu czyniąc wieczór milszym. I barwniejszym. Dziewczę oddało Florze wzorzysty termos, uśmiechając się do rudowłosej z wdzięcznością.
- Zaraz się ktoś zjawi, zobaczysz. - Próbowała ją jakoś pocieszyć, choć sama już dawno straciła nadzieję. Straciła ją już chyba wtedy, gdy tylko dostrzegła samotnie siedzącą pannę Wilson.
- Sądzę, że póki co, nie ma to większego sensu, wydaje mi się, że zarówno ty jak i ja wzrok mamy nie najgorszy. - Posłała dziewczynie przyjazny uśmiech, przysiadając na kocu.
- Miejmy nadzieję, że nie schlali się tylko w wielkiej sali. - Przekrzywiła lekko głowę wpatrując się w morskie fale. Ciekawe czy dałoby radę się wykąpać w tym wyimaginowanym, hawajskim światku? Chętnie chwyciła termos, ciesząc się na jego niebezalkoholową zawartość. Kilka łapczywych łyków ugasiło jej pragnienie, od razu czyniąc wieczór milszym. I barwniejszym. Dziewczę oddało Florze wzorzysty termos, uśmiechając się do rudowłosej z wdzięcznością.
- Zaraz się ktoś zjawi, zobaczysz. - Próbowała ją jakoś pocieszyć, choć sama już dawno straciła nadzieję. Straciła ją już chyba wtedy, gdy tylko dostrzegła samotnie siedzącą pannę Wilson.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Komnata Czterech Pór Roku
Następnego wieczoru - po balu - Campbell szwendał się po szkole w poszukiwaniu jakiegoś sposobu na odreagowanie tego co się wydarzyło na balu. Odwiedził chyba każde możliwe miejsce, w którym mógłby się schować, lub zupełnie przeciwnie znaleźć masę ludzi, którzy z chęcią wybraliby się z nim na jakąś imprezę. Wóz albo przewóz, nie miał nic do stracenia.
Właśnie mijał dość dużą grupę uczniów, stojących w idealnym kółku, którzy jak jeden mąż pochylali się nad kawałkiem pergaminu, szepcąc coś między sobą. Komnata, cztery pory roku, siódme piętro - to były jedynie informacje, jakie udało się Campbellowi wyłapać z ich szeptów, które z daleka brzmiały jak szum wzburzonego morza. Jedna z jego brwi powędrowała ku górze, a on w tym samym momencie zaczął poważnie rozważać czy się pojawić na tym spędzie czy nie. Było mu szkoda czasu na pełną analizę opłacalności jego obecności na owej uczniowskiej, zapewne tajnej, imprezie, dlatego też od razu skierował swoje kroki do lochów, skąd zabrał ze sobą pękatą butelkę, którą schował na czarną godzinę. Następnie od razu ruszył na ruchome schody, które miały go przetransportować na siódme piętro, gdzie mieściło się jedno z ciekawszych pomieszczeń w szkolnych murach. Pewnie, że słyszał o tej komnacie, mimo tego, iż nie przeczytał Historii Hogwartu od deski do deski. Z resztą nie raz odwiedzał go ze swym najlepszym, włóczęgowskim kompanem - panienką Vedran... Właśnie, jeśli już mowa o Tośce to Kanadyjczyk miał totalny mętlik w głowie. Doznał niezłego szoku, gdy jego świadomość, wraz z końcem działania eliksiru, powróciła na swoje miejsce, a on nagle się zorientował, iż trzyma Chorwatkę w objęciach (a ona jego) w jednoznaczny sposób, znajdując się w bardzo dziwnym miejscu, jakim była dawno zapomniana łazienka Jęczącej Marty. Ani razu w swym krótkim życiu nie doznał tylu emocji na raz. Uczucie tak silnego zażenowania mieszało się z konsternacją, a najgorsze było to, iż wszystko, ale to wszystko pamiętał. Z kolei z drugiej strony nie mógł w racjonalny sposób wytłumaczyć jak to się stało, iż stracił panowanie nad swoją świadomością na równe dwadzieścia cztery godziny.
- Och błagam - warknął do swoich myśli, zaciskając spierzchnięte i obolałe usta w wąską linię. Szybkim ruchem pchnął drzwi, prowadzące do komnaty, od razu po wejściu używając odpowiedniego zaklęcia.
Sceneria natychmiastowo zamieniła się w iście rajski obraz, a na twarzy Connora pojawił się lekki uśmiech. Wyciągnął butelkę zza pazuchy i ruszył w stronę dwóch uczennic - swoją drogą jedynych osób w tym pomieszczeniu - zatrzymując się tuż przy nich.
- No, no... - zacmokał, wykopując świeże balowe wspomnienie w najodleglejszy zakątek swojego mózgu. - Za wcześnie przyszedłem? - zapytał, starając się przybrać zmartwiony ton głosu. Patrzył to na rudą to na brunetkę, przy okazji oczekiwania na ich reakcję, zauważając plażowe stroje swoich nowych towarzyszek.
- Upss... - syknął - tak to jest jak się podsłuchuje - mruknął, a na jego twarzy, zamiast zmieszania, pojawił się szeroki, czarujący uśmiech. Ale w końcu od czego jest brat refleks? Wyciągnął różdżkę, skierował jej koniec na siebie, zaczynając transmutowanie od jeansów, które chwilę później były krótkimi, szerokimi spodenkami, a kończąc na koszulce z nadrukiem, której zniknęły rękawy, ukazując jego umięśnione, wytatuowane ramiona. No! I teraz wyglądał jak surfer z prawdziwego zdarzenia!
Właśnie mijał dość dużą grupę uczniów, stojących w idealnym kółku, którzy jak jeden mąż pochylali się nad kawałkiem pergaminu, szepcąc coś między sobą. Komnata, cztery pory roku, siódme piętro - to były jedynie informacje, jakie udało się Campbellowi wyłapać z ich szeptów, które z daleka brzmiały jak szum wzburzonego morza. Jedna z jego brwi powędrowała ku górze, a on w tym samym momencie zaczął poważnie rozważać czy się pojawić na tym spędzie czy nie. Było mu szkoda czasu na pełną analizę opłacalności jego obecności na owej uczniowskiej, zapewne tajnej, imprezie, dlatego też od razu skierował swoje kroki do lochów, skąd zabrał ze sobą pękatą butelkę, którą schował na czarną godzinę. Następnie od razu ruszył na ruchome schody, które miały go przetransportować na siódme piętro, gdzie mieściło się jedno z ciekawszych pomieszczeń w szkolnych murach. Pewnie, że słyszał o tej komnacie, mimo tego, iż nie przeczytał Historii Hogwartu od deski do deski. Z resztą nie raz odwiedzał go ze swym najlepszym, włóczęgowskim kompanem - panienką Vedran... Właśnie, jeśli już mowa o Tośce to Kanadyjczyk miał totalny mętlik w głowie. Doznał niezłego szoku, gdy jego świadomość, wraz z końcem działania eliksiru, powróciła na swoje miejsce, a on nagle się zorientował, iż trzyma Chorwatkę w objęciach (a ona jego) w jednoznaczny sposób, znajdując się w bardzo dziwnym miejscu, jakim była dawno zapomniana łazienka Jęczącej Marty. Ani razu w swym krótkim życiu nie doznał tylu emocji na raz. Uczucie tak silnego zażenowania mieszało się z konsternacją, a najgorsze było to, iż wszystko, ale to wszystko pamiętał. Z kolei z drugiej strony nie mógł w racjonalny sposób wytłumaczyć jak to się stało, iż stracił panowanie nad swoją świadomością na równe dwadzieścia cztery godziny.
- Och błagam - warknął do swoich myśli, zaciskając spierzchnięte i obolałe usta w wąską linię. Szybkim ruchem pchnął drzwi, prowadzące do komnaty, od razu po wejściu używając odpowiedniego zaklęcia.
Sceneria natychmiastowo zamieniła się w iście rajski obraz, a na twarzy Connora pojawił się lekki uśmiech. Wyciągnął butelkę zza pazuchy i ruszył w stronę dwóch uczennic - swoją drogą jedynych osób w tym pomieszczeniu - zatrzymując się tuż przy nich.
- No, no... - zacmokał, wykopując świeże balowe wspomnienie w najodleglejszy zakątek swojego mózgu. - Za wcześnie przyszedłem? - zapytał, starając się przybrać zmartwiony ton głosu. Patrzył to na rudą to na brunetkę, przy okazji oczekiwania na ich reakcję, zauważając plażowe stroje swoich nowych towarzyszek.
- Upss... - syknął - tak to jest jak się podsłuchuje - mruknął, a na jego twarzy, zamiast zmieszania, pojawił się szeroki, czarujący uśmiech. Ale w końcu od czego jest brat refleks? Wyciągnął różdżkę, skierował jej koniec na siebie, zaczynając transmutowanie od jeansów, które chwilę później były krótkimi, szerokimi spodenkami, a kończąc na koszulce z nadrukiem, której zniknęły rękawy, ukazując jego umięśnione, wytatuowane ramiona. No! I teraz wyglądał jak surfer z prawdziwego zdarzenia!
Strona 1 z 9 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VII
Strona 1 z 9
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach