Klasa Transmutacji
+34
Adrien Rien
Gloria Stark
Abigail Wellington
Monika Kruger
Aleksej Nowikow-Priboj
Shay Hasting
Aleksander Cortez
Stella Stark
Elena Tyanikova
Raphael Lanneugrasse
David Ames
Nanette Myahmm
Mistrz Gry
Keitaro Miyazaki
Nora Vedran
Quinn Larivaara
Zoja Yordanova
Alice Volante
Christine Greengrass
Benedict Walton
William Greengrass
Colette Roshwel
Charles Wilson
James Scott
Blaise Harvin
Dymitr Milligan
Nancy Baldwin
Hannah Wilson
Noemi Cramer
Jeremy Scott
Polly Baldwin
Ian Ames
Baby Roshwel
Brennus Lancaster
38 posters
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VI
Strona 7 z 9
Strona 7 z 9 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
Klasa Transmutacji
First topic message reminder :
Klasa, w której odbywają się zajęcia z transmutacji. Sala oraz jej zaplecze pozostają pod opieką nauczyciela transmutacji.
Klasa, w której odbywają się zajęcia z transmutacji. Sala oraz jej zaplecze pozostają pod opieką nauczyciela transmutacji.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Klasa Transmutacji
No i zaczęło się. Zaczęli przybywać uczniowie, co z początku bardzo go stresowało, bo pewnie plotka na jego temat poszła i to niejedna. Z czasem jednak bardziej przyzwyczajał się do obecności nastolatków, których ma uczyć. Był tylko ciekaw, jak go przyjmą. Wiadomo, że dzieci i nastolatkowie to sprawiedliwi, ale i surowi sędziowie. Wytkną każdą pomyłkę. Zauważą choćby najmniejszy błąd. Przybyło paru uczniów i uczennic. Z każdą kolejną chwilą serce podchodziło mu bardziej do gardła. Gdy już trochę osób się zebrało, postanowił wstać. I tak zrobił.
- Dzień dobry wszystkim... - w jego wypowiedziach mocno odznaczało się francuskie R oraz akcent wybitnie francuski. Stwierdził, że chyba wypadało by się przedstawić, skoro jest tu nowy. Ten stres...
- Nazywam się Raphael Lanneugrasse, mam 30 lat i jak już pewnie wiecie, będę Was uczył transmutacji... może na początku parę słów o sobie i o zajęciach... pochodzę z Francji, przez ostatnie cztery lata pracowałem w Departamencie Tajemnic jako łamacz klątw...to chyba tyle, jakbyście mieli jakieś pytania to proszę śmiało...co do zajęć, nie chcę się ograniczać jedynie do zaklęć transmutacyjnych...poszerzymy nieco pole popisu, pokażę Wam nieco ciekawych zaklęć, które poznałem podczas pracy łamacza klątw, a które z pewnością ułatwią Wam życie..."
Chrząknął.
- Z tego co się dowiedziałem z pewnych źródeł, poprzeczkę stawiacie raczej wysoko...
Tak, pierwsze koty za płoty, jak się to mówi. Pociągnął dalej.
- Dobrze, kto więc mi powie lub się domyśla, czym się dziś będziemy zajmować? Mamy na środku cztery buteleczki...
Spojrzał pytająco na zebranych czując, jak kropelki potu spływają mu pod koszulą. Stresował się.
- Dzień dobry wszystkim... - w jego wypowiedziach mocno odznaczało się francuskie R oraz akcent wybitnie francuski. Stwierdził, że chyba wypadało by się przedstawić, skoro jest tu nowy. Ten stres...
- Nazywam się Raphael Lanneugrasse, mam 30 lat i jak już pewnie wiecie, będę Was uczył transmutacji... może na początku parę słów o sobie i o zajęciach... pochodzę z Francji, przez ostatnie cztery lata pracowałem w Departamencie Tajemnic jako łamacz klątw...to chyba tyle, jakbyście mieli jakieś pytania to proszę śmiało...co do zajęć, nie chcę się ograniczać jedynie do zaklęć transmutacyjnych...poszerzymy nieco pole popisu, pokażę Wam nieco ciekawych zaklęć, które poznałem podczas pracy łamacza klątw, a które z pewnością ułatwią Wam życie..."
Chrząknął.
- Z tego co się dowiedziałem z pewnych źródeł, poprzeczkę stawiacie raczej wysoko...
Tak, pierwsze koty za płoty, jak się to mówi. Pociągnął dalej.
- Dobrze, kto więc mi powie lub się domyśla, czym się dziś będziemy zajmować? Mamy na środku cztery buteleczki...
Spojrzał pytająco na zebranych czując, jak kropelki potu spływają mu pod koszulą. Stresował się.
Raphael LanneugrasseNauczyciel: Transmutacja - Urodziny : 18/02/1984
Wiek : 40
Skąd : Francja
Krew : Półkrwi
Re: Klasa Transmutacji
Cholera jasna! Na wszystko jest zbyt mało czasu! W szkolnym korytarzu słychac było echo kroków, zdecydownie szybszych niż normalnie. Ciche przeklinanie pod nosem i nieco zbulwersowany wyraz twarzy świadczył, że osoba tworząca ów hałas nie była zachwycona sytuacją, w której się znalazła. Ubrana w szkolny mundurek z nienagannie wyprasowaną koszulą oraz skórzaną, czarną torbą na ramieniu Shay miała za mało czasu na wszystko. Była prefektem swojego domu o czym świadczyła błyszcząca na piersi odznaka, a to zobowiązywało. Pomagała uczniom, pracowała nad swoimi ocenami oraz wykonywała należące do niej obowiązki. Czasu dla siebie było naprawdę mało. Chodziła nieco zmęczona, a przede wszystkim stęskniona towarzystwa najinteligentniejszego chłopaka w szkole o ślicznych, zielonych oczach, który notabene był jej przełożonym. Odetchnęła gdy znalazła się pod właściwą salą i poprawiła wysokiego kucyka, w którego burza ciemnych włosów była związana. Z uśmiechem weszła do sali na zajęcia z transmutacji.
- Dzień dobry panie profesorze- rzuciła promiennie, kierując się na swoje miejsce w drugiej z ławek. Usiadła, rozłożyła pergaminy, atrament oraz pióra. Otworzyła podręcznik i ułożyła obok różdżkę, podnosząc wzrok na nauczyciela. Była pilną uczennicą, której zależało na dobrych wynikach oraz opinii wśród kadry szkoły. Przyglądała się młodemu mężczyźnie z zaciekawieniem i sympatią. Nowy mieli najgorzej, bo mimo wszystko młodzież w dzisiejszych czasach była niewdzięczna i wredna. Oczekiwała jednak wiele, skoro dostał posadę w tak prestiżowej szkole, a to co powiedział wpadło jej w gust bo transmutacje bardzo lubiła.
- Przewiduje pan zajęcia klubowe bądź dodatkowe szkolenia z przedmiotu, które w przyszłości zapewnią najlepszy wynik na egzaminach?- zapytała z ciekawością w głosie swoim pełnym energii, melodyjnym głosem. Jej czekoladowo złote oczy błyszczały drobnym podekscytowaniem. Uprzednio oczywiście podniosła rękę, czekając na zgodę na zabranie głosu.
- Dzień dobry panie profesorze- rzuciła promiennie, kierując się na swoje miejsce w drugiej z ławek. Usiadła, rozłożyła pergaminy, atrament oraz pióra. Otworzyła podręcznik i ułożyła obok różdżkę, podnosząc wzrok na nauczyciela. Była pilną uczennicą, której zależało na dobrych wynikach oraz opinii wśród kadry szkoły. Przyglądała się młodemu mężczyźnie z zaciekawieniem i sympatią. Nowy mieli najgorzej, bo mimo wszystko młodzież w dzisiejszych czasach była niewdzięczna i wredna. Oczekiwała jednak wiele, skoro dostał posadę w tak prestiżowej szkole, a to co powiedział wpadło jej w gust bo transmutacje bardzo lubiła.
- Przewiduje pan zajęcia klubowe bądź dodatkowe szkolenia z przedmiotu, które w przyszłości zapewnią najlepszy wynik na egzaminach?- zapytała z ciekawością w głosie swoim pełnym energii, melodyjnym głosem. Jej czekoladowo złote oczy błyszczały drobnym podekscytowaniem. Uprzednio oczywiście podniosła rękę, czekając na zgodę na zabranie głosu.
Re: Klasa Transmutacji
Kiedy klapnął obok kumpla i zajął się przygotowaniem do lekcji - czyli wyciągnięciem różdżki i położeniem jej na stole. Wtedy dotarły do niego też słowa towarzysza. Wysunął się nieco do przodu spoglądając na osobę siedzącą obok niego.
- Cześć Elena - rzucił jadowicie, jednak z przeuroczym uśmiechem do dziewczyny, ale zrozumiał, że nie przeszkadza to aż tak Davidowi, więc nie chciał się w to za bardzo mieszać. Jeśli by chciał to sam byłby w stanie sobie z nią poradzić. No chyba, że był w takim stanie jak dzisiaj to mogło być to trochę ciężkie. Jednak i on nie mógł mu za bardzo pomóc. A gdyby tak wykorzystać to małe tornado, które miał przed oczami i napuścić je na tą młodą? Może by dała mu spokój?
Wysłuchał co nauczyciel miał do powiedzenia i zakodował jego imię i nazwisko w głowie. Francuz, coś ostatnio dużo ich w tej szkole. Może jest opiekunem tych panienek z wymiany?
Zmrużył oczy kiedy to wspomniał o podwyższonym poziomie. Doskonale, tego właśnie mu brakowało, by można było się wykazać.
- Jak łatwo się domyślić będziemy pracować dziś na żywiołach - odpowiedział przenosząc zaciekawione spojrzenie znad kręcących się żywiołów na twarz profesora.
- Cześć Elena - rzucił jadowicie, jednak z przeuroczym uśmiechem do dziewczyny, ale zrozumiał, że nie przeszkadza to aż tak Davidowi, więc nie chciał się w to za bardzo mieszać. Jeśli by chciał to sam byłby w stanie sobie z nią poradzić. No chyba, że był w takim stanie jak dzisiaj to mogło być to trochę ciężkie. Jednak i on nie mógł mu za bardzo pomóc. A gdyby tak wykorzystać to małe tornado, które miał przed oczami i napuścić je na tą młodą? Może by dała mu spokój?
Wysłuchał co nauczyciel miał do powiedzenia i zakodował jego imię i nazwisko w głowie. Francuz, coś ostatnio dużo ich w tej szkole. Może jest opiekunem tych panienek z wymiany?
Zmrużył oczy kiedy to wspomniał o podwyższonym poziomie. Doskonale, tego właśnie mu brakowało, by można było się wykazać.
- Jak łatwo się domyślić będziemy pracować dziś na żywiołach - odpowiedział przenosząc zaciekawione spojrzenie znad kręcących się żywiołów na twarz profesora.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Klasa Transmutacji
Obejrzała się na koleżankę z roku i z drużyny (ponieważ Stella jeszcze niezapisana, ale gra na miotle), która niestety ją zignorowała. Miały jednak podobnie zafascynowane miny, kiedy nauczyciel pierwszy raz się odezwał. Krukonki jednak miały słabość do profesorów, Starkówna była jedną z członkiń fanklubu Griffiths'a, który prowadziła Polly, kiedy jeszcze tutaj nauczał. Od tamtej pory jakoś nie miały do kogo wzdychać, ponieważ pan Castellani miał mimo wszystko bardziej surowe zachowanie sportowca.
On się stresował? Co miała powiedzieć dziewczyna, która ogarniała podstawy transmutacji, a przed nią postawiono na wstępie tak wygórowane zadanie? Spojrzała niemal błagającym wzrokiem na Charlesa, który siedział nieopodal, jakby chciała go telepatycznie poprosić o pomoc. To było oczywiste, że dzisiaj będzie coś związanego z żywiołami. Nie wiedziała tylko konkretnie co, ponieważ miała nadzieję, że będzie szlifowała zamianę kielicha w królika, a nie... To?
On się stresował? Co miała powiedzieć dziewczyna, która ogarniała podstawy transmutacji, a przed nią postawiono na wstępie tak wygórowane zadanie? Spojrzała niemal błagającym wzrokiem na Charlesa, który siedział nieopodal, jakby chciała go telepatycznie poprosić o pomoc. To było oczywiste, że dzisiaj będzie coś związanego z żywiołami. Nie wiedziała tylko konkretnie co, ponieważ miała nadzieję, że będzie szlifowała zamianę kielicha w królika, a nie... To?
Re: Klasa Transmutacji
Czuł na sobie jakby miliony par oczu. Czuł się jakby na wyniosłym przemówieniu, a przed nim znajdowały się najznamienitsze postacie ze świata nauki. Cóż, skoro zaczął, nie mógł teraz wybiec, choć nadal cholernie zżerał go stres. Starał się jednak tego po sobie nie poznać. Co to, to nie. Byłby zapamiętany zbyt dobrze.
Gdy zaproponował zadawanie pytań przez uczniów nie musiał czekać długo. Pierwsze pytanie padło z ust Prefekta z Ravenclawu - miłej, pogodnie wyglądającej dziewczyny.
- Mam w planach zorganizować zajęcia nie tyle podwyższające umiejętności z transmutacji, ale także z magii ogólnej lub też obronnej, czas pokaże, panienko... Oczywiście zrobię wszystko, byście byli najlepsi, taki jest mój cel...
Chrząknął i już miał coś dopowiedzieć, gdy pewien chłopak w barwach Slytherinu odpowiedział na jego pytanie. Pokiwał głową.
- Brawo...pan Cortez, jak mniemam? - zapytał, unosząc brew. - Doszły do moich uszu pana wyczyny z bahankami...
Uśmiechnął się lekko, po czym kontynuował.
- Zajmiemy się dziś transmutacją elementarną, czyli dziedziną transmutacji bazującą na czterech głównych żywiołach...
Ujął różdżkę w dłoń i stanął na środku sali przed czterema stoliczkami z buteleczkami pełnymi żywiołów.
- Zaklęcie, które dziś chcę Wam pokazać to Mutationem Elementum... jak sama nazwa wskazuje, pozwala ono zmienić jeden żywioł w inny...niekoniecznie przeciwny...
Po tych słowach wykonał leniwą ósemkę w powietrzu po czym wskazał buteleczkę z ogniem, wypowiedziawszy formułę zaklęcia, stawiając akcent na "Mu" oraz "Elemen". Po wypowiedzeniu formuły buteleczka pękła uwalniając żywioł ognia, który po dosłownie paru sekundach zaczął zastygać, zmieniając się w grudki ziemi.
Machnął różdżką przywracając wszystko do stanu pierwotnego.
- Siła tego zaklęcia tkwi w elastycznym ruchu różdżką oraz w sile waszego umysłu..bo to WY decydujecie, jaki żywioł chcecie zamienić... wymagane jest więc wysokie skupienie...
Na koniec powiedział coś, co pewnie każdy chciał usłyszeć.
- Bardzo więc proszę, aby każdy po kolei podszedł i spróbował...proszę się nie bać, będę w pogotowiu...
Gdy zaproponował zadawanie pytań przez uczniów nie musiał czekać długo. Pierwsze pytanie padło z ust Prefekta z Ravenclawu - miłej, pogodnie wyglądającej dziewczyny.
- Mam w planach zorganizować zajęcia nie tyle podwyższające umiejętności z transmutacji, ale także z magii ogólnej lub też obronnej, czas pokaże, panienko... Oczywiście zrobię wszystko, byście byli najlepsi, taki jest mój cel...
Chrząknął i już miał coś dopowiedzieć, gdy pewien chłopak w barwach Slytherinu odpowiedział na jego pytanie. Pokiwał głową.
- Brawo...pan Cortez, jak mniemam? - zapytał, unosząc brew. - Doszły do moich uszu pana wyczyny z bahankami...
Uśmiechnął się lekko, po czym kontynuował.
- Zajmiemy się dziś transmutacją elementarną, czyli dziedziną transmutacji bazującą na czterech głównych żywiołach...
Ujął różdżkę w dłoń i stanął na środku sali przed czterema stoliczkami z buteleczkami pełnymi żywiołów.
- Zaklęcie, które dziś chcę Wam pokazać to Mutationem Elementum... jak sama nazwa wskazuje, pozwala ono zmienić jeden żywioł w inny...niekoniecznie przeciwny...
Po tych słowach wykonał leniwą ósemkę w powietrzu po czym wskazał buteleczkę z ogniem, wypowiedziawszy formułę zaklęcia, stawiając akcent na "Mu" oraz "Elemen". Po wypowiedzeniu formuły buteleczka pękła uwalniając żywioł ognia, który po dosłownie paru sekundach zaczął zastygać, zmieniając się w grudki ziemi.
Machnął różdżką przywracając wszystko do stanu pierwotnego.
- Siła tego zaklęcia tkwi w elastycznym ruchu różdżką oraz w sile waszego umysłu..bo to WY decydujecie, jaki żywioł chcecie zamienić... wymagane jest więc wysokie skupienie...
Na koniec powiedział coś, co pewnie każdy chciał usłyszeć.
- Bardzo więc proszę, aby każdy po kolei podszedł i spróbował...proszę się nie bać, będę w pogotowiu...
Raphael LanneugrasseNauczyciel: Transmutacja - Urodziny : 18/02/1984
Wiek : 40
Skąd : Francja
Krew : Półkrwi
Re: Klasa Transmutacji
Blondyn odwrócił głowę w stronę drzwi, kiedy wpadła przez nie kolejna osoba. I znów Krukonka. W dodatku zaraz przeszła do pytań wyraźnie wskazujących, że nie znalazła się w Domu Kruka bez powodu. Przewrócił oczami. Naprawdę zamierzała biegać na jakieś zajęcia dodatkowe? Ci Niebiescy to jednak mieli za dużo wolnego czasu, on by nie dał rady tego połączyć z imprezowaniem i całą resztą ważniejszych rzeczy...
Tymczasem profesor zadał im pytanie. David wciąż ledwie panował nad śmiechem, bo strasznie go bawił sposób, w jaki facet wypowiadał to swoje „r”.
Przyszło mu do głowy, że może chodzi o jakieś łączenie elementów, ale postanowił to zmilczeć. Nie lubił zgadywanek i nigdy nie był w nich dobry. Ot, niech taki Aleks mózguje, jemu to lepiej szło. Ziewnął, zasłaniając nawet usta dłonią, żeby Elenka znowu na niego nie fuknęła.
Sądząc po słowach nauczyciela dobrze zrobił, pozostawiając sprawę kumplowi. Tymczasem zaproszeni zostali do ćwiczeń praktycznych.
- Patrz i ucz się – powiedział do Eleny, po czym podniósł się ciężko.
Naprawdę był zmęczony. Cztery długie dni spędzone na tym, co Ames lubi najbardziej, nie wpłynęły za dobrze na jego kondycję ogólną. Doczłapał sobie do szklanych kul, jako jedyny chyba przyszedł na lekcję w pomiętej koszuli i bez krawata. Każdy i tak wiedział, że Ślizgon, więc co tam. Może dziewczyna miała trochę racji z tym niewychowaniem... Wydobył swoją różdżkę i stanął tak, by znaleźć się idealnie naprzeciwko Puchonki. Do przemiany wybrał sobie element ziemi, po czym machnął różdżką na kształt ósemki i wypowiedział inkantację. Po wszystkim jednak ręka mu się jakby lekko omskła, przez co różdżka śmignęła po powierzchni stworzonej właśnie przez niego wody, a kilka grubych kropel poleciało na Elenę.
Ucieszył się w duchu. Kac czy nie, ma się tego cela.
- Ajaj, soraski – przeprosił z szerokim uśmiechem i przyczłapał się z powrotem na miejsce - To tak wiesz, niechcący. Chyba nie jestem w tym tak dobry jak sądziłem.
Tymczasem profesor zadał im pytanie. David wciąż ledwie panował nad śmiechem, bo strasznie go bawił sposób, w jaki facet wypowiadał to swoje „r”.
Przyszło mu do głowy, że może chodzi o jakieś łączenie elementów, ale postanowił to zmilczeć. Nie lubił zgadywanek i nigdy nie był w nich dobry. Ot, niech taki Aleks mózguje, jemu to lepiej szło. Ziewnął, zasłaniając nawet usta dłonią, żeby Elenka znowu na niego nie fuknęła.
Sądząc po słowach nauczyciela dobrze zrobił, pozostawiając sprawę kumplowi. Tymczasem zaproszeni zostali do ćwiczeń praktycznych.
- Patrz i ucz się – powiedział do Eleny, po czym podniósł się ciężko.
Naprawdę był zmęczony. Cztery długie dni spędzone na tym, co Ames lubi najbardziej, nie wpłynęły za dobrze na jego kondycję ogólną. Doczłapał sobie do szklanych kul, jako jedyny chyba przyszedł na lekcję w pomiętej koszuli i bez krawata. Każdy i tak wiedział, że Ślizgon, więc co tam. Może dziewczyna miała trochę racji z tym niewychowaniem... Wydobył swoją różdżkę i stanął tak, by znaleźć się idealnie naprzeciwko Puchonki. Do przemiany wybrał sobie element ziemi, po czym machnął różdżką na kształt ósemki i wypowiedział inkantację. Po wszystkim jednak ręka mu się jakby lekko omskła, przez co różdżka śmignęła po powierzchni stworzonej właśnie przez niego wody, a kilka grubych kropel poleciało na Elenę.
Ucieszył się w duchu. Kac czy nie, ma się tego cela.
- Ajaj, soraski – przeprosił z szerokim uśmiechem i przyczłapał się z powrotem na miejsce - To tak wiesz, niechcący. Chyba nie jestem w tym tak dobry jak sądziłem.
Re: Klasa Transmutacji
Kiedy tylko do klasy weszła Shay cała uwaga Wilsona zeszła na tą brunetkę. Uśmiechnął się zawadiacko, ale ona najprawdopodobniej go nie zauważyła, bo zajęła miejsce wśród swoich koleżanek z domu. Jedna z krzaczastych brwi Rudego powędrowała nieco wyżej, ale nic nie powiedział przenosząc wzrok na Lanneugrasse'a który niewątpliwie był Francuzem. Każde słowo które padało z jego ust z tym akcentem potwierdzało początkowe wrażenie. Młody Francuz. Słysząc jego pierwsze pytanie znał odpowiedź, ale bardziej zainteresowała go wypowiedź Hasting, więc jego refleks okazał się jedną wielką porażką na rzecz Ślizgonów. Niech to szlag. Po tej cichej porażce postanowił skupić się na zajęciach. Gdy nadeszła jego kolej podszedł do pierwszego lepszego żywiołu, czyli ziemi i ze skupieniem wykonał nad nim stosowny ruch różdżką:
- Mutationem Elementum. - powiedział należycie akcentując i obserwował jak grudki ziemi zaczynają płonąć. Transmutacja nie miała przed Wilsonem tajemnic. Przynajmniej ta transmutacja której uczono w Hogwarcie. Masa dodatkowych zajęć z profesorem Scottem doprowadziła go na naprawdę wysoki poziom. Nie dało się też ukryć, że Charliemu zależało głównie na tym przedmiocie, bo wiązał z nim swoją przyszłość. Dlatego znów uniósł różdżkę i po wypowiedzeniu w skupieniu formułki ogień zamienił się w wodę. Jeszcze raz powtórzył zaklęcie i woda zmieniła się w mały huragan. Bez większego problemu za to ze skupieniem. Tak, zrobił to, żeby się pokazać. A co. Tak chyba nawet wypada.
- Mutationem Elementum. - powiedział należycie akcentując i obserwował jak grudki ziemi zaczynają płonąć. Transmutacja nie miała przed Wilsonem tajemnic. Przynajmniej ta transmutacja której uczono w Hogwarcie. Masa dodatkowych zajęć z profesorem Scottem doprowadziła go na naprawdę wysoki poziom. Nie dało się też ukryć, że Charliemu zależało głównie na tym przedmiocie, bo wiązał z nim swoją przyszłość. Dlatego znów uniósł różdżkę i po wypowiedzeniu w skupieniu formułki ogień zamienił się w wodę. Jeszcze raz powtórzył zaklęcie i woda zmieniła się w mały huragan. Bez większego problemu za to ze skupieniem. Tak, zrobił to, żeby się pokazać. A co. Tak chyba nawet wypada.
Re: Klasa Transmutacji
- Chyba żartujesz, ułomny człowieku - skwitowała rozkosznie jego przekonanie, że pożyczy mu podręcznik. Nie zraziło jej ani nadejście Corteza, ani udawane niezadowolenie Amesa z towarzystwa Eleny. Powiedzmy sobie szczerze - David ją lubił. Ona jego też. Czyż prawione sobie czułości tego nie dowodziło?
Słodkich słówek miała na podorędziu jeszcze więcej, ale tym razem mieli popróbować praktyki, więc tylko wystawiła do Ślizgona język i zakładając ręce na piersi, patrzyła, jak mu idzie. Wrodzony samokrytycyzm kazał blondynce przyznać, że Ames faktycznie jest lepszy... No, nie rozpędzajmy się! Lepszy w transmutacji, nie we wszystkim! Nie zdziwiła się więc, gdy transformacja żywiołu faktycznie mu wyszła, ale... Cóż, potraktowanie wodą też jej nie zaskoczyła. Zniosła to z godnością, a gdy tylko znalazł się ponownie obok niej, wstała jak dama i poprawiła szatę.
- Pomyleniec - podsumowała go, po czym, gdy nadeszła jej kolej, pomaszerowała do stanowiska i ujmując różdżkę, zastanowiła się nad tym, co w ogóle chce zrobić. To może, eee... Niech będzie ta ziemia. I może by ją tak w ogień? Tak, to chyba niezły pomysł, na pewno jej się uda!
Myślała tak do chwili rzucenia czaru. Akcent niby odpowiedni, ruch różdżką też, ale nie wyszło to, co miało wyjść. Zamiast radosnych ogników pojawiły się... kamyki? To chyba kwalifikowało się pod ten sam żywioł, nie? Niepewnie spojrzała na nauczyciela, nie wracając na swoje miejsce. Przecież chciała się nauczyć!
Słodkich słówek miała na podorędziu jeszcze więcej, ale tym razem mieli popróbować praktyki, więc tylko wystawiła do Ślizgona język i zakładając ręce na piersi, patrzyła, jak mu idzie. Wrodzony samokrytycyzm kazał blondynce przyznać, że Ames faktycznie jest lepszy... No, nie rozpędzajmy się! Lepszy w transmutacji, nie we wszystkim! Nie zdziwiła się więc, gdy transformacja żywiołu faktycznie mu wyszła, ale... Cóż, potraktowanie wodą też jej nie zaskoczyła. Zniosła to z godnością, a gdy tylko znalazł się ponownie obok niej, wstała jak dama i poprawiła szatę.
- Pomyleniec - podsumowała go, po czym, gdy nadeszła jej kolej, pomaszerowała do stanowiska i ujmując różdżkę, zastanowiła się nad tym, co w ogóle chce zrobić. To może, eee... Niech będzie ta ziemia. I może by ją tak w ogień? Tak, to chyba niezły pomysł, na pewno jej się uda!
Myślała tak do chwili rzucenia czaru. Akcent niby odpowiedni, ruch różdżką też, ale nie wyszło to, co miało wyjść. Zamiast radosnych ogników pojawiły się... kamyki? To chyba kwalifikowało się pod ten sam żywioł, nie? Niepewnie spojrzała na nauczyciela, nie wracając na swoje miejsce. Przecież chciała się nauczyć!
Elena TyanikovaKlasa V - Urodziny : 12/07/1999
Wiek : 25
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : czysta
Re: Klasa Transmutacji
Shay faktycznie przez pośpiech wielu ludzi nie zauważyła. Jednak zaraz po tym, gdy młody profesor odpowiedział na jej pytanie uważnie rozejrzała się po klasie. Wiele znajomych twarzy. Nieopodal siedziała Stella, której posłała promienny i przepraszający uśmiech za to, że nie zajęła miejsca obok- były z jednego domu i brunetka miała o blondynce bardzo dobre zdanie. Przesunęła podręcznik znajdujący się na ławce nieco w lewo, by następnie zapisać temat dzisiejszych zajęć na czystym pergaminie. I wtedy właśnie zauważyła rudą czuprynę nieopodal. Momentalnie cała jej uwaga skupiła się na prefekcie naczelnym szkoły magii i czarodziejstwa. No, teraz z pewnością ciężko będzie jej się skupić na zajęciach, bo ostatnio nie mieli dla siebie zbyt wiele czasu. Posłała mu przepraszające spojrzenie, sugerujące że wszystko mu wynagrodzi gdy spotkają się po zajęciach. Westchnęła cicho czując wyrzuty sumienia wobec swojego chłopaka. Ale to nie było tak jak myślał! Niemniej jednak z ogromnym trudem powróciła wzrokiem do profesora, notując kolejne rzeczy piórem. Żywioły? Mocny start, a tym samym budząca się nadzieja na ciekawe i nieco odmiennie niż dotychczas prowadzenie zajęć. Panna Hasting odgarnęła za ucho niesforny kosmyk włosów i wędrowała wzrokiem między nauczycielem, a Charles'em. Niemniej jednak miała podzielność uwagi i była gotowa na notatki bądź odpowiedź w razie zapytania. W końcu lubiła transmutacje.
Re: Klasa Transmutacji
Taak, teraz najtrudniejsza część. Jednocześnie pozwolić uczniom na spróbowanie czegoś nowego, ale z drugiej strony pilnowanie, by nikomu nic się nie stało.
I tak:
David Ames - wykonał zaklęcie prawie poprawnie i byłoby dobre, gdyby nie fakt, że grudka ziemi przy zamianie w wodę nie była zbyt stabilna. Raphael po jego próbie powiedział.
- Panie Ames, następnym razem proszę się bardziej skoncentrować...
Charles Wilson - chłopak od razu wiedział po co tu przyszedł i co chce pokazać. Wykonał małą serię zaklęć bez żadnego zająknięcia czy stresu. Raphael był pełen podziwu.
- Znakomicie! 5 punktów dla Gryffindoru, brawo.
Elena Tyanikowa - Puchonce nie wyszło, ale widząc jej błagalny wzrok Raphael odrzekł, podnosząc ją na duchu.
- Nic się nie stało, to nie jest łatwe, musisz się tylko bardziej skupić na żywiole...skupienie jest najważniejsze
Po całej serii prób i błędów, Raphael klasnął w dłonie i powiedział.
- Dobra, a teraz poznacie, jakim Wy sami żywiołem jesteście...
W celu zademonstrowania stanął przed buteleczkami, wyciągnął różdżkę dotykając wpierw swojego serca, nakreślił koło na swojej klatce piersiowej, szepcząc.
- Unum Idemque Elementum... - po wypowiedzeniu sformułowania pękła buteleczka z ogniem, a sam żywioł zaczął kreślić koła naokoło postaci nauczyciela. Po machnięciu różdżką, wszystko wróciło do stanu pierwotnego.
Raphael powiedział.
- To nie jest trudne, trzeba pamiętać o nakreśleniu w miarę równego koła na klatce piersiowej...jednak, bardzo proszę, w ramach ćwiczenia, odnaleźć swój żywioł i zmienić go w jakikolwiek inny zaklęciem Mutationem Elementum, dobrze? Do dzieła!
Tym razem proszę o rzuty kością
I tak:
David Ames - wykonał zaklęcie prawie poprawnie i byłoby dobre, gdyby nie fakt, że grudka ziemi przy zamianie w wodę nie była zbyt stabilna. Raphael po jego próbie powiedział.
- Panie Ames, następnym razem proszę się bardziej skoncentrować...
Charles Wilson - chłopak od razu wiedział po co tu przyszedł i co chce pokazać. Wykonał małą serię zaklęć bez żadnego zająknięcia czy stresu. Raphael był pełen podziwu.
- Znakomicie! 5 punktów dla Gryffindoru, brawo.
Elena Tyanikowa - Puchonce nie wyszło, ale widząc jej błagalny wzrok Raphael odrzekł, podnosząc ją na duchu.
- Nic się nie stało, to nie jest łatwe, musisz się tylko bardziej skupić na żywiole...skupienie jest najważniejsze
Po całej serii prób i błędów, Raphael klasnął w dłonie i powiedział.
- Dobra, a teraz poznacie, jakim Wy sami żywiołem jesteście...
W celu zademonstrowania stanął przed buteleczkami, wyciągnął różdżkę dotykając wpierw swojego serca, nakreślił koło na swojej klatce piersiowej, szepcząc.
- Unum Idemque Elementum... - po wypowiedzeniu sformułowania pękła buteleczka z ogniem, a sam żywioł zaczął kreślić koła naokoło postaci nauczyciela. Po machnięciu różdżką, wszystko wróciło do stanu pierwotnego.
Raphael powiedział.
- To nie jest trudne, trzeba pamiętać o nakreśleniu w miarę równego koła na klatce piersiowej...jednak, bardzo proszę, w ramach ćwiczenia, odnaleźć swój żywioł i zmienić go w jakikolwiek inny zaklęciem Mutationem Elementum, dobrze? Do dzieła!
Tym razem proszę o rzuty kością
Ostatnio zmieniony przez Raphael Lanneugrasse dnia Pon 29 Wrz 2014, 09:46, w całości zmieniany 1 raz
Raphael LanneugrasseNauczyciel: Transmutacja - Urodziny : 18/02/1984
Wiek : 40
Skąd : Francja
Krew : Półkrwi
Re: Klasa Transmutacji
Gdy nadeszła kolej na następne zadanie, Elena była zwarta i gotowa do działania. Bawiąc się różdżką, znalazła sobie kawałek wolnego miejsca i marszcząc nosek w skupieniu, dźgnęła się różdżką w serce, potem narysowała nią kółko, mamrocząc - jak sądziła - wystarczająco wyraźnie:
- Unum Indemque Elementum.
Czerwieniąc się z wrażenia i mrużąc oczy do rozmiarów ślepi azjatyckich, wydęła policzki jak chomik i... Czekała. Była pewna, że jej żywiołem jest powietrze. Musiało być, nie? Uwielbiała quidditcha, wyścigi na hipogryfach też zdobyły jej serce, poza tym... No, najbardziej pasowało! Chyba, że... Może... Ogień? Nieee, nie była aż tak żywiołowa, prawda? Nie była, ależ skąd! Ogień pasowałby do osoby gadatliwej, nie mogącej sobie znaleźć miejsca, a ona przecież nie mówiła tak wiele i... No to może woda? Nie, ta z kolei za spokojna! Znaczy, no tak, były sztormy i w ogóle, ale raczej nie. No i na pewno nie ziemia. Ziemia jest sztywna. Pachnie ładnie, szczególnie po deszczu, ale generalnie nie ma zalet. Na pewno nie była jej żywiołem, Elena była o tym święcie przekonana.
Ale Tyanikova często się myliła, niewykluczone więc, że i tym razem miała w zdumieniu spoglądać na efekt zaklęcia.
This dice is not existing.
- Unum Indemque Elementum.
Czerwieniąc się z wrażenia i mrużąc oczy do rozmiarów ślepi azjatyckich, wydęła policzki jak chomik i... Czekała. Była pewna, że jej żywiołem jest powietrze. Musiało być, nie? Uwielbiała quidditcha, wyścigi na hipogryfach też zdobyły jej serce, poza tym... No, najbardziej pasowało! Chyba, że... Może... Ogień? Nieee, nie była aż tak żywiołowa, prawda? Nie była, ależ skąd! Ogień pasowałby do osoby gadatliwej, nie mogącej sobie znaleźć miejsca, a ona przecież nie mówiła tak wiele i... No to może woda? Nie, ta z kolei za spokojna! Znaczy, no tak, były sztormy i w ogóle, ale raczej nie. No i na pewno nie ziemia. Ziemia jest sztywna. Pachnie ładnie, szczególnie po deszczu, ale generalnie nie ma zalet. Na pewno nie była jej żywiołem, Elena była o tym święcie przekonana.
Ale Tyanikova często się myliła, niewykluczone więc, że i tym razem miała w zdumieniu spoglądać na efekt zaklęcia.
This dice is not existing.
Elena TyanikovaKlasa V - Urodziny : 12/07/1999
Wiek : 25
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : czysta
Re: Klasa Transmutacji
Była dumna z punktów, które zdobył rudzielec mimo tego, że był z innego domu. To najlepszy uczeń roku i wiele od niego oczekiwano. Niemniej jednak nie zamierzała być gorsza. Cała jej ambicja i chęć rywalizacji skupiła się w jednym. Z cichym westchnięciem złapała za różdżkę oczyściła umysł, by następnie wypowiedzieć zaklęcie.
-Unum Indemque Elementum. - z ust brunetki płynnie wypłynęły słowa, a jej czekoladowe tęczówki zalśniły subtelnie od złotych żyłek, które je przecinały. Była ciekawa. Jakim żywiołem była? Co sobą reprezentowała? Nigdy nad tym nie myślała. Może po prostu miała w sobie cząstkę każdego? Kątem oka zerkała jakie żywioły przypadły pozostałym. Bardzo podobał się jej ten rodzaj zajęć oraz sposób, w jaki je prowadził nowy profesor. Mimowolnie przyczepiła mu bardzo pozytywną wizytówkę i wiele oczekiwała. Najfajniejszy był jednak efekt zaskoczenia i niespodzianki!Namiętny ogień czy rozsądna ziemia? A może szalona woda albo zaskakujące powietrze? Zagryzła dolną wargę i ponownie skupiła wzrok na buteleczce.
This dice is not existing.
Gdy butelka przyfrunęła cała zdziwiona aż nieco buzie otworzyła. Zdecydowanie o tym poczyta. Kolejne machnięcie różdżką- poprawne miała nadzieje i mała zmiana. Uśmiechnęła się pod nosem- dobrze się bawiła!
-Mutationem Elementum!
-Unum Indemque Elementum. - z ust brunetki płynnie wypłynęły słowa, a jej czekoladowe tęczówki zalśniły subtelnie od złotych żyłek, które je przecinały. Była ciekawa. Jakim żywiołem była? Co sobą reprezentowała? Nigdy nad tym nie myślała. Może po prostu miała w sobie cząstkę każdego? Kątem oka zerkała jakie żywioły przypadły pozostałym. Bardzo podobał się jej ten rodzaj zajęć oraz sposób, w jaki je prowadził nowy profesor. Mimowolnie przyczepiła mu bardzo pozytywną wizytówkę i wiele oczekiwała. Najfajniejszy był jednak efekt zaskoczenia i niespodzianki!Namiętny ogień czy rozsądna ziemia? A może szalona woda albo zaskakujące powietrze? Zagryzła dolną wargę i ponownie skupiła wzrok na buteleczce.
This dice is not existing.
Gdy butelka przyfrunęła cała zdziwiona aż nieco buzie otworzyła. Zdecydowanie o tym poczyta. Kolejne machnięcie różdżką- poprawne miała nadzieje i mała zmiana. Uśmiechnęła się pod nosem- dobrze się bawiła!
-Mutationem Elementum!
Re: Klasa Transmutacji
Pan Naczelny Prefekt podszedł do stolika i rozpoczął popisówę. W dodatku po wszystkim nagrodzony został punktami, co jakoś od razu nie spodobało się Amesowi w nowym nauczycielu. Wspiera takie akcje? Nagrodziłby lepiej tych, którzy nie umieją, ale się starają. Choćby taką Elanę, która jako jedyna z niezbyt obytych z transmutacją, mimo wszystko ruszyła tyłek i spróbowała.
No ale co on tam wiedział, pewnie to miało jakiś sens którego nie pojmował i kropka.
- Pomyśl sobie o kimś, kogo strasznie nie znosisz, poczuj tą nienawiść, wyobraź ją sobie jako ogień, a potem przywołaj to uczucia podczas przemiany. Ogień jest łatwy – zwrócił się cicho do dziewczyny, znów opuszczając swoje miejsce.
Na tyle cicho, aby nikt go nie usłyszał poza samą zainteresowaną. Jemu tam pasowało bycie nogą we wszystkim, nawet jeśli miał świadomie zaniżać swoje możliwości. Dziewczyna jednak wyraźnie chciała się nauczyć, a samo „skup się bardziej” to trochę mało. W ogóle to powinien raczej porównać ogień do ciepłych uczuć, jakie się do kogoś żywi... jednak jego skojarzenia były nieco kopnięte.
- Albo poczuj wodę, jeśli bardziej pasuje do Twojego charakteru. Żywioły łączą się z tymi, no... emocjami. Najłatwiej Ci będzie operować na tym, co z Tobą współgra. – dodał jeszcze, po czym dziugnął ją wskazującym palcem pod bok – Możesz też zniknąć go zupełnie i się kłócić, że transmutowałaś to w pustą butelkę jak tamte i udawać, że stworzyłaś powietrze które jest w środku.
Zamilkł, bo Aleksander podszedł do stolika. Miał jeszcze zaległe pierwsze ćwiczenie i Ames doskonale wiedział, w którą stronę to zmierza. Wilson nie był jedynyn w tej sali, który posiadał godne uznania zdolności. Cortez ciężko pracował, szlifując swoje umiejętności.
Czystokrwiści to mieli ciężko. Musieli się przejmować swoim wizerunkiem i w ogóle.
Patrzył, co tam kombinował jego kumpel. Trochę podziwiał, że mu się chciało tak powaznie podchodzić do zajęć. Sam był w zupełności usatysfakcjonowany swoimi efektami i nie zamierzał podjąć kolejnej próby.
Kolejne zadanie okazało się znacznie bardziej interesujące od poprzedniego i tym razem nauczyciel wcale nie musiał przypominać Amesowi, że podczas rzucania zaklęć powinno się na nich skoncentrować. Jaki mógł być jego żywioł. Nie wiedział o tym, ale postawił na to samo co Elena. Z prostego faktu, w końcu w łepetynie też miał tylko powietrze. Pasowało!
Jak wygląda skoncentrowany Ames?
Nie no, bez bajek, aż tak się nie postarał.
Mimo wszystko pozwolił, by formułka rozbrzmiała w nim, zanim wypowiedział ją na głos. Stuknął końcem różdżki w miejsce serca, zatoczył chyba dość równe koło, wypowiedział inkantację.
- Unum Indemque Elementum.
Starał się nie nastawiać na nic konkretnego, tylko zobaczyć co się stanie. Miał nadzieję, że nic nie wybuchnie. W końcu jakikolwiek by nie był jego żywioł, raczej spodziewał się jego objawienia w dość gwałtownej formie.
This dice is not existing.
No ale co on tam wiedział, pewnie to miało jakiś sens którego nie pojmował i kropka.
- Pomyśl sobie o kimś, kogo strasznie nie znosisz, poczuj tą nienawiść, wyobraź ją sobie jako ogień, a potem przywołaj to uczucia podczas przemiany. Ogień jest łatwy – zwrócił się cicho do dziewczyny, znów opuszczając swoje miejsce.
Na tyle cicho, aby nikt go nie usłyszał poza samą zainteresowaną. Jemu tam pasowało bycie nogą we wszystkim, nawet jeśli miał świadomie zaniżać swoje możliwości. Dziewczyna jednak wyraźnie chciała się nauczyć, a samo „skup się bardziej” to trochę mało. W ogóle to powinien raczej porównać ogień do ciepłych uczuć, jakie się do kogoś żywi... jednak jego skojarzenia były nieco kopnięte.
- Albo poczuj wodę, jeśli bardziej pasuje do Twojego charakteru. Żywioły łączą się z tymi, no... emocjami. Najłatwiej Ci będzie operować na tym, co z Tobą współgra. – dodał jeszcze, po czym dziugnął ją wskazującym palcem pod bok – Możesz też zniknąć go zupełnie i się kłócić, że transmutowałaś to w pustą butelkę jak tamte i udawać, że stworzyłaś powietrze które jest w środku.
Zamilkł, bo Aleksander podszedł do stolika. Miał jeszcze zaległe pierwsze ćwiczenie i Ames doskonale wiedział, w którą stronę to zmierza. Wilson nie był jedynyn w tej sali, który posiadał godne uznania zdolności. Cortez ciężko pracował, szlifując swoje umiejętności.
Czystokrwiści to mieli ciężko. Musieli się przejmować swoim wizerunkiem i w ogóle.
Patrzył, co tam kombinował jego kumpel. Trochę podziwiał, że mu się chciało tak powaznie podchodzić do zajęć. Sam był w zupełności usatysfakcjonowany swoimi efektami i nie zamierzał podjąć kolejnej próby.
Kolejne zadanie okazało się znacznie bardziej interesujące od poprzedniego i tym razem nauczyciel wcale nie musiał przypominać Amesowi, że podczas rzucania zaklęć powinno się na nich skoncentrować. Jaki mógł być jego żywioł. Nie wiedział o tym, ale postawił na to samo co Elena. Z prostego faktu, w końcu w łepetynie też miał tylko powietrze. Pasowało!
Jak wygląda skoncentrowany Ames?
Nie no, bez bajek, aż tak się nie postarał.
Mimo wszystko pozwolił, by formułka rozbrzmiała w nim, zanim wypowiedział ją na głos. Stuknął końcem różdżki w miejsce serca, zatoczył chyba dość równe koło, wypowiedział inkantację.
- Unum Indemque Elementum.
Starał się nie nastawiać na nic konkretnego, tylko zobaczyć co się stanie. Miał nadzieję, że nic nie wybuchnie. W końcu jakikolwiek by nie był jego żywioł, raczej spodziewał się jego objawienia w dość gwałtownej formie.
This dice is not existing.
Re: Klasa Transmutacji
Dodatkowe zajęcia? Nie to że narzekał na brak czasu, lecz postawił sobie w tym roku wielki cel, zdobyć puchar domów i jeśli te zajęcia przybliżą go do tego to choćby będzie musiał wstawać o wczesnej godzinie, chodzić spać... Pfu, położyć się na łóżku na tą chwilkę, czy dwie i na powrót zaczynać dzień od jakiś zajęć to da radę! Swoje żale zaleje razem z młodszym kolegą lub z Rienem. Weekend spędzi na leczeniu kaca i znów od poniedziałku zajęcia. Może jakoś z dwa tygodnie tak wytrzyma? Później za pewnie trafi do skrzydła szpitalnego. Ma nadzieję, że ktoś go przynajmniej odwiedzi, może uda się zawinąć kilka eliksirów, które się przydadzą później jemu i jego kumplom z bandy?
Z tego błogiego zamyślenia i błądzenia w chmurkach wyrwały go słowa profesora. Popatrzył na niego jak na jakąś zjawę, jakby nie wierzył w to co właśnie usłyszał. Skąd on znał jego nazwisko, a co ważniejsze skąd on wiedział o bahankach?! Przecież był tam tylko on i... Monika, jak ona mogła to komuś opowiedzieć. Był wkurzony na dziewczynę i to bardzo.
- Tak to ja - odpowiedział łącząc fakty, że to on jest powodem tej podwyższonej poprzeczki. Dobrze więc, da z siebie wszystko i podniesie ją na prawdę wysoko. Jeśli nauczyciel zamierzał sprowokować go do tego by zobaczyć na co go stać to właśnie mu się to udało. Obserwował to co robili uczniowie, to co zrobił Wilson, pokazał, że również radzi sobie z tym bardzo dobrze. Ale on miał zamiar pójść jeszcze dalej. Wyszedł jako ostatni, stanął przy żywiołach i spojrzał się na kawałek ziemi.
- Mutationem Elementum - zaakcentował poprawnie Mu, a także Elemen i zaczął przemieniać ziemię w wodę. Cały czas utrzymywał przed sobą ten żywioł dając profesorowi do zrozumienia, że jeszcze nie skończył. To było proste, za proste. Skupił się bardzo dokładnie na żywiole który posiadał, a także na kolejnym który zamierzał stworzyć. Stworzyć, tak to było najodpowiedniejsze określenie. Zamierzał zaryzykować i zrobić coś może nieco szalonego, ale Cortez był przecież hazardzistą, uwielbiał się zakładać, pojedynkować. A nowy nauczyciel wyzwał go na taki pojedynek, on jako człowiek dumny nie mógł rozczarować Raphaela.
- Mutationem Elementum - znów powiedział i zaczął przemieniać wodę w powietrze, ale nie do końca. Starał się przemienić tylko jakąś jego część, a drugą część pozostawić w pierwotnej postaci. Lodowate powietrze miało wirować wokół każdej kropelki wody ochładzać ją, do takiego stanu aż powstanie przezroczysta bryła lodu. Później przemieniał kolejne części wiatru w wodę, tworzył wir wokół nich i tak do końca aż pozostała tylko jedna duża lodowa kula. This dice is not existing.
Jeśli mu się to udało opuścił lud na ziemię i za pomocą prostego zaklęcia transmutacji zaczął ją wydłużać, zwiększać. Bawił się tym przez chwilę jakby pracował na glinie, aż udało mu się wyrzeźbić z tego lodowego węża w skali 1:1. Po wszystkim zamierzał ruszyć do swojego krzesła i poczuł jak mu się zaczęło kręcić w głowie. Mimo wszystko wymagało to od niego zbyt wiele siły i po tym jak niepewnie doszedł do stołów musiał się ich podtrzymywać by wrócić na swoje miejsce. Po wszystkim położył się na rękach i tak błądził na krawędzi snu i lekcją. Cały czas z tym swoim lekkim uśmieszkiem na buzi.
Jeśli się nie udało. No cóż, widocznie daleko mu jeszcze do opanowania takiej sztuki i choć nawet nieźle mu szło na samym początku to wszytko i tak przemieniło się w wodną kulę która z spadła na ziemię i go jedynie ochlapała. Nie pozostało mu wtedy nic innego jak wrócenie do ławki i dąsać się na cały świat. Nie mając ochotę nawet sprawdzać jaki to mu żywioł przypada.
Z tego błogiego zamyślenia i błądzenia w chmurkach wyrwały go słowa profesora. Popatrzył na niego jak na jakąś zjawę, jakby nie wierzył w to co właśnie usłyszał. Skąd on znał jego nazwisko, a co ważniejsze skąd on wiedział o bahankach?! Przecież był tam tylko on i... Monika, jak ona mogła to komuś opowiedzieć. Był wkurzony na dziewczynę i to bardzo.
- Tak to ja - odpowiedział łącząc fakty, że to on jest powodem tej podwyższonej poprzeczki. Dobrze więc, da z siebie wszystko i podniesie ją na prawdę wysoko. Jeśli nauczyciel zamierzał sprowokować go do tego by zobaczyć na co go stać to właśnie mu się to udało. Obserwował to co robili uczniowie, to co zrobił Wilson, pokazał, że również radzi sobie z tym bardzo dobrze. Ale on miał zamiar pójść jeszcze dalej. Wyszedł jako ostatni, stanął przy żywiołach i spojrzał się na kawałek ziemi.
- Mutationem Elementum - zaakcentował poprawnie Mu, a także Elemen i zaczął przemieniać ziemię w wodę. Cały czas utrzymywał przed sobą ten żywioł dając profesorowi do zrozumienia, że jeszcze nie skończył. To było proste, za proste. Skupił się bardzo dokładnie na żywiole który posiadał, a także na kolejnym który zamierzał stworzyć. Stworzyć, tak to było najodpowiedniejsze określenie. Zamierzał zaryzykować i zrobić coś może nieco szalonego, ale Cortez był przecież hazardzistą, uwielbiał się zakładać, pojedynkować. A nowy nauczyciel wyzwał go na taki pojedynek, on jako człowiek dumny nie mógł rozczarować Raphaela.
- Mutationem Elementum - znów powiedział i zaczął przemieniać wodę w powietrze, ale nie do końca. Starał się przemienić tylko jakąś jego część, a drugą część pozostawić w pierwotnej postaci. Lodowate powietrze miało wirować wokół każdej kropelki wody ochładzać ją, do takiego stanu aż powstanie przezroczysta bryła lodu. Później przemieniał kolejne części wiatru w wodę, tworzył wir wokół nich i tak do końca aż pozostała tylko jedna duża lodowa kula. This dice is not existing.
Jeśli mu się to udało opuścił lud na ziemię i za pomocą prostego zaklęcia transmutacji zaczął ją wydłużać, zwiększać. Bawił się tym przez chwilę jakby pracował na glinie, aż udało mu się wyrzeźbić z tego lodowego węża w skali 1:1. Po wszystkim zamierzał ruszyć do swojego krzesła i poczuł jak mu się zaczęło kręcić w głowie. Mimo wszystko wymagało to od niego zbyt wiele siły i po tym jak niepewnie doszedł do stołów musiał się ich podtrzymywać by wrócić na swoje miejsce. Po wszystkim położył się na rękach i tak błądził na krawędzi snu i lekcją. Cały czas z tym swoim lekkim uśmieszkiem na buzi.
Jeśli się nie udało. No cóż, widocznie daleko mu jeszcze do opanowania takiej sztuki i choć nawet nieźle mu szło na samym początku to wszytko i tak przemieniło się w wodną kulę która z spadła na ziemię i go jedynie ochlapała. Nie pozostało mu wtedy nic innego jak wrócenie do ławki i dąsać się na cały świat. Nie mając ochotę nawet sprawdzać jaki to mu żywioł przypada.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Klasa Transmutacji
Chyba się udało. Chyba się udało czymś ich zaciekawić. Czas pokaże jak będzie dalej. Raphael obserwował po kolei efekty ich pracy z wyraźnym zaciekawieniem.
Elena Tyanikowa - po wypowiedzeniu formuły zaklęcia pękła buteleczka z wodą, która momentalnie objęła całe ciało uczennicy sprawiając wrażenie, jakby Puchonka cała była zbudowana wyłącznie z wody. Chwilę w takiej postaci można było ją podziwiać, gdy po chwili za sprawą machnięcia różdżki nauczyciela, żywioł powrócił do naprawionej buteleczki.
- Brawo, panienko! 5 pkt dla Hufflepuffu, to było niesamowite!
Shay Hasting - w przypadku Krukonki zaklęcie przybrało nieoczekiwany obrót. Z początku pękła fiolka z ziemią, która objęła ją od stóp do pasa. Z nóg zaczęły wyrastać kwiaty oraz trawa. Po chwili pękła także butelka z ogniem, która zajęła górną część ciała. Jej włosy płonęły zywym ogniem, a czekoladowe tęczówki dziewczyny były jasne niczym słońce. Wyglądało to niesamowicie. Po paru sekundach Krukonka w stanie nienaruszonym znalazła się w swojej postaci.
- Ciekawe..połączenie dwóch żywiołów...wygląda na to, że panienka jest wielką, ale i intrygującą niewiadomą. Świetna robota, 5 pkt. dla Ravenclawu!
David Ames - po wypowiedzeniu formuły przez chłopaka okazało się, że jego wrodzonym żywiołem było powietrze. Małe tornado po chwili go pochłonęło i przed obecnymi stanął Ślizgon, którego włosy falowały jak oszalałe, a on sam był jakby przeźroczysty i sprawiał wrażenie nieokiełznanego. Bo pewnie i tak był.
- Brawo, panie Ames, zachęcam do częstych spacerów w ramach poznania swego żywiołu...5 pkt!
Aleksander Cortez - tutaj Ślizgon najwyraźniej chciał się popisać..i..wyszło mu. Połączył dwa żywioły i stworzył z obydwóch żywioł pośredni, w tym przypadku lód. Raphael obserwował wszystko z zaciekawieniem, jednak mrużył oczy, obserwując stan chłopaka. Wydawało mu się ,że aż nazbyt pan Cortez oceniał swe siły. Piękna lodowa kula pojawiła się przed obecnymi, by zaraz także zaczęła zmieniać swe kształty. Ale tylko na chwilę, gdyż zaklęcie mocno Corteza wyczerpało. Kula rozpadła się na podłodze.
- Panie Cortez, jestem pod wrażeniem pana umiejętności...widać, że opowieści nie są wyssane z palca, jednakże prosiłbym o nie wybieganie ponad to, o co prosiłem.. - powiedział spokojnie, bez żadnej złości. - 5pkt, panie Cortez. I proszę nie przesadzać.
Westchnął ciężko. Uśmiechnął się do uczniów, po czym powiedział.
- Pan Cortez niejako wprowadził nas do trzeciej części naszej lekcji, mianowicie transmutacji żywiołów pośrednich, czyli takich, które powstają po połączeniu co najmniej dwóch głównych żywiołów.
Chrząknął cicho.
- Zaklęcie An medii elementi jest najtrudniejszym z zaklęć transmutacyjnych dotyczących żywiołów. Poprzez skopiowanie Waszego osobistego żywiołu tworzy on z innym żywiołem wybranym przez Was żywioł pośredni. Najpierw, drodzy uczniowie, gesty i słowa.
Raphael stuknął końcem różdżki w swoją pierś, wykonując zaklęcie ukazania własnego żywiołu. Gdy pojawił się ogień, nauczyciel, wskazał różdżką fiolkę z ziemią, robiąc znak trójkąta i wymówił formułę zaklęcia An medii elementi, stawiając twardy akcent na An. Ziemia połączyła się z żywiołem tworząc płynną, gorącą magmę, która zawisła w powietrzu w postaci kuli. Jednym ruchem różdżki, czarodziej zneutralizował zaklęcie.
Po tym powiedział.
- Bardzo proszę Was o skupienie, bo nie jest to łatwe. Ostatnie zaklęcie mocno wyczerpuje, także nie oczekuję od Was tego, że Wam się uda. Chcę Wam poprzez dzisiejszą lekcję pokazać, jak mocną i trudną do opanowania energią są żywioły.
-Więc uczniowie... najpierw wywołajcie swój żywioł, wskażcie drugi, z którym chcecie stworzyć żywioł pośredni. Gdy poczujecie, że nie dajecie rady przerwijcie zaklęcie. Dobrze wykonane zaklęcia zaowocują dodatkowymi punktami. Powodzenia.
Po czym zwrócił się do Aleksandra.
- Panie Cortez, tym razem bez szaleństw proszę...
Elena Tyanikowa - po wypowiedzeniu formuły zaklęcia pękła buteleczka z wodą, która momentalnie objęła całe ciało uczennicy sprawiając wrażenie, jakby Puchonka cała była zbudowana wyłącznie z wody. Chwilę w takiej postaci można było ją podziwiać, gdy po chwili za sprawą machnięcia różdżki nauczyciela, żywioł powrócił do naprawionej buteleczki.
- Brawo, panienko! 5 pkt dla Hufflepuffu, to było niesamowite!
Shay Hasting - w przypadku Krukonki zaklęcie przybrało nieoczekiwany obrót. Z początku pękła fiolka z ziemią, która objęła ją od stóp do pasa. Z nóg zaczęły wyrastać kwiaty oraz trawa. Po chwili pękła także butelka z ogniem, która zajęła górną część ciała. Jej włosy płonęły zywym ogniem, a czekoladowe tęczówki dziewczyny były jasne niczym słońce. Wyglądało to niesamowicie. Po paru sekundach Krukonka w stanie nienaruszonym znalazła się w swojej postaci.
- Ciekawe..połączenie dwóch żywiołów...wygląda na to, że panienka jest wielką, ale i intrygującą niewiadomą. Świetna robota, 5 pkt. dla Ravenclawu!
David Ames - po wypowiedzeniu formuły przez chłopaka okazało się, że jego wrodzonym żywiołem było powietrze. Małe tornado po chwili go pochłonęło i przed obecnymi stanął Ślizgon, którego włosy falowały jak oszalałe, a on sam był jakby przeźroczysty i sprawiał wrażenie nieokiełznanego. Bo pewnie i tak był.
- Brawo, panie Ames, zachęcam do częstych spacerów w ramach poznania swego żywiołu...5 pkt!
Aleksander Cortez - tutaj Ślizgon najwyraźniej chciał się popisać..i..wyszło mu. Połączył dwa żywioły i stworzył z obydwóch żywioł pośredni, w tym przypadku lód. Raphael obserwował wszystko z zaciekawieniem, jednak mrużył oczy, obserwując stan chłopaka. Wydawało mu się ,że aż nazbyt pan Cortez oceniał swe siły. Piękna lodowa kula pojawiła się przed obecnymi, by zaraz także zaczęła zmieniać swe kształty. Ale tylko na chwilę, gdyż zaklęcie mocno Corteza wyczerpało. Kula rozpadła się na podłodze.
- Panie Cortez, jestem pod wrażeniem pana umiejętności...widać, że opowieści nie są wyssane z palca, jednakże prosiłbym o nie wybieganie ponad to, o co prosiłem.. - powiedział spokojnie, bez żadnej złości. - 5pkt, panie Cortez. I proszę nie przesadzać.
Westchnął ciężko. Uśmiechnął się do uczniów, po czym powiedział.
- Pan Cortez niejako wprowadził nas do trzeciej części naszej lekcji, mianowicie transmutacji żywiołów pośrednich, czyli takich, które powstają po połączeniu co najmniej dwóch głównych żywiołów.
Chrząknął cicho.
- Zaklęcie An medii elementi jest najtrudniejszym z zaklęć transmutacyjnych dotyczących żywiołów. Poprzez skopiowanie Waszego osobistego żywiołu tworzy on z innym żywiołem wybranym przez Was żywioł pośredni. Najpierw, drodzy uczniowie, gesty i słowa.
Raphael stuknął końcem różdżki w swoją pierś, wykonując zaklęcie ukazania własnego żywiołu. Gdy pojawił się ogień, nauczyciel, wskazał różdżką fiolkę z ziemią, robiąc znak trójkąta i wymówił formułę zaklęcia An medii elementi, stawiając twardy akcent na An. Ziemia połączyła się z żywiołem tworząc płynną, gorącą magmę, która zawisła w powietrzu w postaci kuli. Jednym ruchem różdżki, czarodziej zneutralizował zaklęcie.
Po tym powiedział.
- Bardzo proszę Was o skupienie, bo nie jest to łatwe. Ostatnie zaklęcie mocno wyczerpuje, także nie oczekuję od Was tego, że Wam się uda. Chcę Wam poprzez dzisiejszą lekcję pokazać, jak mocną i trudną do opanowania energią są żywioły.
-Więc uczniowie... najpierw wywołajcie swój żywioł, wskażcie drugi, z którym chcecie stworzyć żywioł pośredni. Gdy poczujecie, że nie dajecie rady przerwijcie zaklęcie. Dobrze wykonane zaklęcia zaowocują dodatkowymi punktami. Powodzenia.
Po czym zwrócił się do Aleksandra.
- Panie Cortez, tym razem bez szaleństw proszę...
Raphael LanneugrasseNauczyciel: Transmutacja - Urodziny : 18/02/1984
Wiek : 40
Skąd : Francja
Krew : Półkrwi
Re: Klasa Transmutacji
Takiego obrotu spraw prefekt domu kruka z pewnością się nie spodziewała. Jej zdziwienie obrazowała mina, którą pokazywała opalona twarz. Subtelnie rozchylone usta oraz z niedowierzaniem wpatrujące się w tańczące dookoła niej elementy żywiołów oczy. Nigdy nie interesowała się tą częścią transmutacji i był to niewątpliwie błąd. Postanowiła bardziej się temu przyjrzeć i z pewnością w wolniejszej chwili wstąpi do szkolnej biblioteki po stare, przydatne księgi. Słowa profesora wyrwały ją z zamyślenia i sprawiły, że nieco się zarumieniła, aczkolwiek obdarzyła przy tym mężczyznę subtelnym uśmiechem.
- Dziękuję, sama jestem zaskoczona. Aczkolwiek efekt wizualny jest.. Zapiera dech w piersiach. - odparła jeszcze raz zerkając na kwiaty oraz tańczące w jej brązowych włosach płomienie. Następnie rozejrzała się po sali- wszyscy uczniowie byli w towarzystwie ich naturalnych odzwierciedleń. Lód, woda.. Imponujące. Poziom ich grupy wydawał się naprawdę wysoki. Niemniej jednak to nie był koniec zadań na dziś. Skupiła na nim wzrok i skupiła umysł, przypatrując się gestykulacji oraz przysłuchując się sposobie wymowy. Swój żywioł, co? A gdy ona miała dwa? Westchnęła cicho w zamyśleniu, krzyżując ręce na piersiach.
- Panie profesorze? Jakbym połączyła obydwa żywioły, które odpowiedziały? Czy raczej lepiej by było, gdybym wybrała jeden i skupiła się na dwóch pozostałych?
Odpowiedź wcale nie ułatwiła jej zadania. Tak więc nieco niepewna krukonka pozostała z założonymi rękoma na piersiach, marszcząc nieco nosek i brwi. Podjąć ryzyko czy pójśc na łatwiznę? Była ambitna i do tego uparta, a dodatkowa fascynacja nowo odkrytymi tajemnicami transmutacji sprawiła, że pokochała ten przedmiot jeszcze bardziej. Wygrała więc opcja pierwsza. Wypuściła ze świstem powietrze z ust, odgarniając wysokiego i całkiem długiego kucyka na plecy, bowiem wcześniej spłynął jej na ramię. Chwyciła za wcześniej ułożoną na stoliku różdżkę i mocno zacisnęła na niej smukłe, długie palce. Całe szczęście, że zjadła porządny posiłek przed zajęciami i energii miała naprawdę sporo- to zawsze zwiększało szanse na powodzenie? Nasza optymistka kiwnęła głową jakby sama do siebie, dodając sobie odwagi. Przymknęła oczy mając nadzieję, że oba opiekujące się nią żywioły odpowiedzą zgodnie i stworzy się ten sam efekt, który miał profesor- w końcu oba elementy mieli identyczne. Namiętny, pełen temperamentu, nieprzewidywalny ogień oraz rozsądna, odpowiedzialna i nieugięta ziemia, która była swoistym wyznacznikiem siły. Użyła poprzedniego zaklęcia by po chwili znów obok tańczyły elementy płomieni jak i kwiatów. Dla Shay mimo tego, że była czarodziejem czystej krwi i od urodzenia miała do czynienia z magią było to przepiękne i budzące emocje wydarzenie. Kwintesencja magii, kiedy coś tak naturalnego i tworzącego w pewien sposób świat odpowiadało na machnięcie drewnianym kijem z ukrytym w środku rdzeniem. Następnie ponownie uniosła dłoń, pewnym ruchem powtarzając czynność, którą im zademonstrował.
- An medii elementi. - krukonka miała nadzieję, że wszystko się uda i w jej przypadku również pojawi się magma w postaci kuli, która jak gdyby nigdy nic dryfowała będzie sobie w powietrzu.
- Dziękuję, sama jestem zaskoczona. Aczkolwiek efekt wizualny jest.. Zapiera dech w piersiach. - odparła jeszcze raz zerkając na kwiaty oraz tańczące w jej brązowych włosach płomienie. Następnie rozejrzała się po sali- wszyscy uczniowie byli w towarzystwie ich naturalnych odzwierciedleń. Lód, woda.. Imponujące. Poziom ich grupy wydawał się naprawdę wysoki. Niemniej jednak to nie był koniec zadań na dziś. Skupiła na nim wzrok i skupiła umysł, przypatrując się gestykulacji oraz przysłuchując się sposobie wymowy. Swój żywioł, co? A gdy ona miała dwa? Westchnęła cicho w zamyśleniu, krzyżując ręce na piersiach.
- Panie profesorze? Jakbym połączyła obydwa żywioły, które odpowiedziały? Czy raczej lepiej by było, gdybym wybrała jeden i skupiła się na dwóch pozostałych?
Odpowiedź wcale nie ułatwiła jej zadania. Tak więc nieco niepewna krukonka pozostała z założonymi rękoma na piersiach, marszcząc nieco nosek i brwi. Podjąć ryzyko czy pójśc na łatwiznę? Była ambitna i do tego uparta, a dodatkowa fascynacja nowo odkrytymi tajemnicami transmutacji sprawiła, że pokochała ten przedmiot jeszcze bardziej. Wygrała więc opcja pierwsza. Wypuściła ze świstem powietrze z ust, odgarniając wysokiego i całkiem długiego kucyka na plecy, bowiem wcześniej spłynął jej na ramię. Chwyciła za wcześniej ułożoną na stoliku różdżkę i mocno zacisnęła na niej smukłe, długie palce. Całe szczęście, że zjadła porządny posiłek przed zajęciami i energii miała naprawdę sporo- to zawsze zwiększało szanse na powodzenie? Nasza optymistka kiwnęła głową jakby sama do siebie, dodając sobie odwagi. Przymknęła oczy mając nadzieję, że oba opiekujące się nią żywioły odpowiedzą zgodnie i stworzy się ten sam efekt, który miał profesor- w końcu oba elementy mieli identyczne. Namiętny, pełen temperamentu, nieprzewidywalny ogień oraz rozsądna, odpowiedzialna i nieugięta ziemia, która była swoistym wyznacznikiem siły. Użyła poprzedniego zaklęcia by po chwili znów obok tańczyły elementy płomieni jak i kwiatów. Dla Shay mimo tego, że była czarodziejem czystej krwi i od urodzenia miała do czynienia z magią było to przepiękne i budzące emocje wydarzenie. Kwintesencja magii, kiedy coś tak naturalnego i tworzącego w pewien sposób świat odpowiadało na machnięcie drewnianym kijem z ukrytym w środku rdzeniem. Następnie ponownie uniosła dłoń, pewnym ruchem powtarzając czynność, którą im zademonstrował.
- An medii elementi. - krukonka miała nadzieję, że wszystko się uda i w jej przypadku również pojawi się magma w postaci kuli, która jak gdyby nigdy nic dryfowała będzie sobie w powietrzu.
Ostatnio zmieniony przez Shay Hasting dnia Pon 29 Wrz 2014, 00:42, w całości zmieniany 1 raz
Re: Klasa Transmutacji
Siedząc na tyłku obserwował poczynania Dawida, a to mały leń! Widać było że wszystko robił na odczep się. Nie przykładał się do tego ani trochę. On tutaj się tak produkuje a ten nawet ma problem rzucić porządnie zaklęcie? Nie! Nie pozwoli mu na takie coś. Obserwował jak to Ślizgon łączy się z żywiołem powietrza. Wyglądało to fajnie. Zaczął się zastanawiać jaki to jemu przypisany był żywioł. Pewnie ogień, chaotyczny, niszczycielski, a zarazem dający tak wiele ciepła i pozytywnych emocji. To oczywiście dotyczyło tylko pewną grupę.
- Hejj David! - Rzucił do blondyna kiedy to wracał na miejsce by zwrócić na siebie jego uwagę. Pokazał mu ręką by podszedł do niego i powiedział cicho.
- Młody, jeśli się postarasz i zrobisz to zadanie jak na prawdziwego ślizgona przystało to zabieram cię do Świńskiego i płacę za alkohol - Wyszeptał do niego spoglądając na niego bardzo poważnie. - Ale tylko wtedy jeśli zaczniesz czarować normalnie a nie na odpierdziel! - Powiedział już nieco głośniej. Tego chłopaka trzeba umieć jedynie zmotywować, a pokaże jaki to potencjał w nim tkwi.
Muszał odpocząć chwilę więc na razie patrzył jak inni sobie radzą. W sumie wiedział co zawsze przywracało magiczne siły. Czekolada, tak, ona zawsze dobrze działała. Zaczął grzebać coś po kieszeniach i wyciągnął notes wyrwał z niego zapisane kartki i schował do kieszeni. Przyłożył różdżkę do notesu znów chcąc nieco się zabawić. To było jednak już tylko zabawą. Żegnaj wysłużony notesiku - pomyślał i przemienił go w czekoladę, którą po chwili zaczął pochłaniać łapczywie. Skupiając uwagę jedynie na Dawidzie. No dawaj przebiegły chrabąszczu!
//Za moment wstawię drugi post odnośnie zadania, teraz zbieram energię.
- Hejj David! - Rzucił do blondyna kiedy to wracał na miejsce by zwrócić na siebie jego uwagę. Pokazał mu ręką by podszedł do niego i powiedział cicho.
- Młody, jeśli się postarasz i zrobisz to zadanie jak na prawdziwego ślizgona przystało to zabieram cię do Świńskiego i płacę za alkohol - Wyszeptał do niego spoglądając na niego bardzo poważnie. - Ale tylko wtedy jeśli zaczniesz czarować normalnie a nie na odpierdziel! - Powiedział już nieco głośniej. Tego chłopaka trzeba umieć jedynie zmotywować, a pokaże jaki to potencjał w nim tkwi.
Muszał odpocząć chwilę więc na razie patrzył jak inni sobie radzą. W sumie wiedział co zawsze przywracało magiczne siły. Czekolada, tak, ona zawsze dobrze działała. Zaczął grzebać coś po kieszeniach i wyciągnął notes wyrwał z niego zapisane kartki i schował do kieszeni. Przyłożył różdżkę do notesu znów chcąc nieco się zabawić. To było jednak już tylko zabawą. Żegnaj wysłużony notesiku - pomyślał i przemienił go w czekoladę, którą po chwili zaczął pochłaniać łapczywie. Skupiając uwagę jedynie na Dawidzie. No dawaj przebiegły chrabąszczu!
//Za moment wstawię drugi post odnośnie zadania, teraz zbieram energię.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Klasa Transmutacji
A więc Elenka była wodą! Dobrze mu się wydawało, i jego zdaniem zupełnie to do niej pasowało. Wiele osób zakładało, że to spokojny i opanowany żywioł, ale niech by kiedyś zobaczyli takie tsunami. W sumie z jego powietrzem mogli stworzyć sztorm!
Sam moment odkrycia żywiołu niesamowicie mu się spodobał. Powietrze owionęło go ciepłym, mocnym tchnieniem i porwało ze sobą. Stał nieruchomo, sam jednak miał wrażenie, że obraca się razem z tornadem, które właśnie stworzyło się wokół. Ba, on sam był tym tornadem, bowiem na chwilę zatarła się granica między Davidem jako osobą a wiatrem jako żywiołem. Czuł, jak każda najmniejsza komórka jego ciała pozostaje w ruchu, zapomniał na moment gdzie jest. Poczuł nieskończoną wolność i świadomość, że może polecieć gdziekolwiek zechce, nic zaś nie będzie w stanie go skrępować ani go zatrzymać...
Kiedy profesor zakończył ćwiczenie, chłopina stał jeszcze przez chwilę nieruchomo, wypuszczając powoli powietrze z płuc.
Chciał jeszcze raz!
Niestety lekcja toczyła się swoim trybem, obiecał sobie jednak dodatkową zabawę później, w Pokoju Wspólnym. Popatrzył na kulę lodu, którą wytworzył Cortez. No ładnie, się chłopina postarał. Zaraz jednak okazało się, że każdy powinien wykonać coś podobnego. Profesor zaznaczył jednak wyraźnie, że mają się nie zmuszać do niczego i zakończyć gdy nie będą mogli kontynuować ćwiczenia.
W ogóle jaki żywioł miałby wybrać do swojego powietrza?
Dalszy plan wydawał mu się zupełnie oczywisty – trzeba zrezygnować już na starcie. Nie zależało mu jakoś na tych obiecanych punktach, natomiast męczenie się zdecydowanie nie wchodziło w grę. Widział przecież, jak Aleks wyglądał po zakończeniu swojej popisówy.
Tymczasem drugi Ślizgon przywołał go gestem. Blondyn zaklął w głowie pokaźną wiązanką, bo przeczuwał do czego to zmierza, i udawał że nie widzi. Niestety jednak Cortez był uparty. W końcu podszedł i wysłuchał go, krzywiąc się wyraźnie.
- Nienawidzę Cię – odpowiedział i było to chyba najlepsze potwierdzenie, że zamierzał podjąć się tego wyzwania.
To był naprawdę podły cios, jak przystało na wychowanka Domu Węża zresztą. Aleksander znał Amesa naprawdę dobrze i doskonale wiedział, że ten paciorka i alkoholu nigdy nie odmawia. Szaroniebieskie oczy miotały gromy, kiedy odwrócił się od kumpla i ruszył z powrotem na środek sali, choć teoretycznie pożegnał się już wcześniej ze słoiczkami, żywiołami i dziwnymi ćwiczeniami.
- Powietrze... – wymruczał niechętnie, próbując zmusić się do jakiegoś kreatywnego myślenia.
Nie bardzo wiedział, co jeszcze prócz lodu może osiągnąć z powietrzem. W głowie wciąż bardziej zajmował się wymyślaniem Cortezowi, jego matce, babce i tak aż siedem pokoleń wstecz... Jakby zmieszać powietrze z ogniem, dostanie tylko silniejszy płomień... powietrze z ziemią w ogóle się łączą? Pewnie jakiś piasek albo pył...
Spojrzał z żalem na Corteza. Jak on mógł?
Stuknął się końcem różdżki w pierś, po czym zatoczył koło. Wymówił treść zaklęcia i powietrze oplotło go znów, wywołane ze swojej butelki. Powróciło wrażenie ekscytacji, które towarzyszyło mu poprzednio. Głupie dylematy, tymczasem wystarczyło pójść na żywioł. Dosłownie. Wczuwał się przez chwilę w to swoje małe tornado, poznając jego naturę. Nigdy nie był dobry w mózgowaniu, za to łatwo przemawiało do niego to, co intuicyjne i emocjonalne. Różdżką wskazał fiolkę z wodą i wykonał gest trójkąta.
- An medii elementi – rzekł, tym razem chyba po raz pierwszy akcentując wszystko jak należy.
Był trochę oszołomiony, to dlatego.
Woda połączyła się z powietrzem, w burzliwym tornadzie, a potem David machnął różdżką, wskazując przestrzeń nad sobą. Fale wiatru poleciały tam, unosząc za sobą drugi żywioł. Zderzyły się silnie i wydawało się, że znany szkolny rozrabiaka zamierza właśnie zalać wodą całą salę.
Pamiętał słowa Aleksa.
Woda zderzyła się i spieniła, po czym rozeszła po sali w postaci wielkich, wypełnionych powietrzem baniek. Były przejrzyste, jasne i odbijały twarze osób, które na nie patrzyły. Wypełniły pomieszczenie i poznikały, gdy przyszło im zderzyć się z jakąś przeszkodą. Były... w zasadzie miały słabą użyteczność, może dla przesłonięcia czyjejś wizji i wywołania dezorientacji, jeśli się zrobiło ich dużo. Za to były ładne! Jak przystało na artystyczną duszę Amesa...
David odetchnął głęboko i popatrzył na profesora pytająco.
- Nada się? – zapytał, od tej odpowiedzi zależało, czy nie starał się właśnie zupełnie na marne.
A trzeba przyznać, że staranie się faktycznie było mu obce. Jak już się czegoś uczył, to dla dowcipu. Tak to już było, gdy nie miało się żadnych ambicji ani motywacji.
Miał tylko nadzieję, że się opłacało. Nie miał wątpliwości, że Cortez dotrzyma słowa. Jednak tylko wtedy, gdy punkty faktycznie wpłyną na konto Domu Węża.
Sam moment odkrycia żywiołu niesamowicie mu się spodobał. Powietrze owionęło go ciepłym, mocnym tchnieniem i porwało ze sobą. Stał nieruchomo, sam jednak miał wrażenie, że obraca się razem z tornadem, które właśnie stworzyło się wokół. Ba, on sam był tym tornadem, bowiem na chwilę zatarła się granica między Davidem jako osobą a wiatrem jako żywiołem. Czuł, jak każda najmniejsza komórka jego ciała pozostaje w ruchu, zapomniał na moment gdzie jest. Poczuł nieskończoną wolność i świadomość, że może polecieć gdziekolwiek zechce, nic zaś nie będzie w stanie go skrępować ani go zatrzymać...
Kiedy profesor zakończył ćwiczenie, chłopina stał jeszcze przez chwilę nieruchomo, wypuszczając powoli powietrze z płuc.
Chciał jeszcze raz!
Niestety lekcja toczyła się swoim trybem, obiecał sobie jednak dodatkową zabawę później, w Pokoju Wspólnym. Popatrzył na kulę lodu, którą wytworzył Cortez. No ładnie, się chłopina postarał. Zaraz jednak okazało się, że każdy powinien wykonać coś podobnego. Profesor zaznaczył jednak wyraźnie, że mają się nie zmuszać do niczego i zakończyć gdy nie będą mogli kontynuować ćwiczenia.
W ogóle jaki żywioł miałby wybrać do swojego powietrza?
Dalszy plan wydawał mu się zupełnie oczywisty – trzeba zrezygnować już na starcie. Nie zależało mu jakoś na tych obiecanych punktach, natomiast męczenie się zdecydowanie nie wchodziło w grę. Widział przecież, jak Aleks wyglądał po zakończeniu swojej popisówy.
Tymczasem drugi Ślizgon przywołał go gestem. Blondyn zaklął w głowie pokaźną wiązanką, bo przeczuwał do czego to zmierza, i udawał że nie widzi. Niestety jednak Cortez był uparty. W końcu podszedł i wysłuchał go, krzywiąc się wyraźnie.
- Nienawidzę Cię – odpowiedział i było to chyba najlepsze potwierdzenie, że zamierzał podjąć się tego wyzwania.
To był naprawdę podły cios, jak przystało na wychowanka Domu Węża zresztą. Aleksander znał Amesa naprawdę dobrze i doskonale wiedział, że ten paciorka i alkoholu nigdy nie odmawia. Szaroniebieskie oczy miotały gromy, kiedy odwrócił się od kumpla i ruszył z powrotem na środek sali, choć teoretycznie pożegnał się już wcześniej ze słoiczkami, żywiołami i dziwnymi ćwiczeniami.
- Powietrze... – wymruczał niechętnie, próbując zmusić się do jakiegoś kreatywnego myślenia.
Nie bardzo wiedział, co jeszcze prócz lodu może osiągnąć z powietrzem. W głowie wciąż bardziej zajmował się wymyślaniem Cortezowi, jego matce, babce i tak aż siedem pokoleń wstecz... Jakby zmieszać powietrze z ogniem, dostanie tylko silniejszy płomień... powietrze z ziemią w ogóle się łączą? Pewnie jakiś piasek albo pył...
Spojrzał z żalem na Corteza. Jak on mógł?
Stuknął się końcem różdżki w pierś, po czym zatoczył koło. Wymówił treść zaklęcia i powietrze oplotło go znów, wywołane ze swojej butelki. Powróciło wrażenie ekscytacji, które towarzyszyło mu poprzednio. Głupie dylematy, tymczasem wystarczyło pójść na żywioł. Dosłownie. Wczuwał się przez chwilę w to swoje małe tornado, poznając jego naturę. Nigdy nie był dobry w mózgowaniu, za to łatwo przemawiało do niego to, co intuicyjne i emocjonalne. Różdżką wskazał fiolkę z wodą i wykonał gest trójkąta.
- An medii elementi – rzekł, tym razem chyba po raz pierwszy akcentując wszystko jak należy.
Był trochę oszołomiony, to dlatego.
Woda połączyła się z powietrzem, w burzliwym tornadzie, a potem David machnął różdżką, wskazując przestrzeń nad sobą. Fale wiatru poleciały tam, unosząc za sobą drugi żywioł. Zderzyły się silnie i wydawało się, że znany szkolny rozrabiaka zamierza właśnie zalać wodą całą salę.
Pamiętał słowa Aleksa.
Woda zderzyła się i spieniła, po czym rozeszła po sali w postaci wielkich, wypełnionych powietrzem baniek. Były przejrzyste, jasne i odbijały twarze osób, które na nie patrzyły. Wypełniły pomieszczenie i poznikały, gdy przyszło im zderzyć się z jakąś przeszkodą. Były... w zasadzie miały słabą użyteczność, może dla przesłonięcia czyjejś wizji i wywołania dezorientacji, jeśli się zrobiło ich dużo. Za to były ładne! Jak przystało na artystyczną duszę Amesa...
David odetchnął głęboko i popatrzył na profesora pytająco.
- Nada się? – zapytał, od tej odpowiedzi zależało, czy nie starał się właśnie zupełnie na marne.
A trzeba przyznać, że staranie się faktycznie było mu obce. Jak już się czegoś uczył, to dla dowcipu. Tak to już było, gdy nie miało się żadnych ambicji ani motywacji.
Miał tylko nadzieję, że się opłacało. Nie miał wątpliwości, że Cortez dotrzyma słowa. Jednak tylko wtedy, gdy punkty faktycznie wpłyną na konto Domu Węża.
Re: Klasa Transmutacji
Charles szerokim uśmiechem podziękował profesorowi za dodatkowe punkty dla swojego domu, a potem opadł na swoje krzesełko przenosząc wzrok na Shay. Oczywiście słuchał instrukcji profesora, a sama formułka zaklęcia już pojawiła się w prenumerowanej przez Wilsonów "Transmutacji dla zaawansowanych mniej lub bardziej". Widząc jak panna Hasting bierze się za czarowanie jego oczy zrobiły się nieco większe, a wargi wygięły się w ciepłym uśmiechu. Pięknie. Był z niej dumny. To nic, że była z innego domu. Był jej przełożonym i z takiej perspektywy mógł czuć się dumny. No i był jej chłopakiem, a z tej perspektywy był jeszcze dumniejszy. Sam wyciągnął swoją różdżkę ze skupieniem wykonując odpowiedni ruch.
- Unum Idemque Elementum. - powiedział cicho świadom, że jego żywiołem jest ziemia. Nikt tak twardo po niej nie stąpał jak Rudy.
This dice is not existing.
Przy następnym poleceniu już się nie zawahał.
- Unum Idemque Elementum. - powiedział cicho kreśląc koło nad swoim sercem, a gdy pojawiły się grudki ziemi sięgnął po żywioł powietrza.
- An medii elementi. - to już powiedział głośno i wyraźnie, żeby uniknąć pomyłki.
This dice is not existing.
- Unum Idemque Elementum. - powiedział cicho świadom, że jego żywiołem jest ziemia. Nikt tak twardo po niej nie stąpał jak Rudy.
This dice is not existing.
Przy następnym poleceniu już się nie zawahał.
- Unum Idemque Elementum. - powiedział cicho kreśląc koło nad swoim sercem, a gdy pojawiły się grudki ziemi sięgnął po żywioł powietrza.
- An medii elementi. - to już powiedział głośno i wyraźnie, żeby uniknąć pomyłki.
This dice is not existing.
Re: Klasa Transmutacji
Teraz przyszła kolej na najtrudniejszą część zadania i szczerze trzeba przyznać, że Raphael niesamowicie się jej obawiał. Cóż, spójrzmy na efekty.
Shay Hasting - tutaj nauczyciel był najbardziej podekscytowany wewnętrznie, ponieważ dusza Krukonki ukazała się w postaci dwóch głównych żywiołów, przez co zadanie miała utrudnione. Nie mniej jednak obserwował jej poczynania. Po wypowiedzeniu formuły zaklęcia w najwyższym skupieniu, dwa główne żywioły wydarły się z jej ciała i zaczęły łączyć ze sobą. Po chwili przed panienką Hasting tańczyła maleńka kula lawy, która ochoczo obdarowywała ciepłem. Nie utrzymała się jednak długo, po paru chwilach spadła z syczącym pluskiem na podłogę. Raphael zneutralizował szybko powstały żywioł.
-Świetnie sobie poradziłaś, moja droga, wcale to łatwe nie było, otrzymujesz dodatkowe 2 pkt, brawo! - zaklaskał w dłonie.
David Ames - tutaj Raphael był niezmiernie ciekaw, czy tym razem Ślizgon się skoncentruje i zmobilizuje, ponieważ posiadał potencjał, a ograniczała go po prostu klątwa zwana leniem. Niestety efekt zaklęcia nie był tak bardzo idealny, jak Ślizgon go opisał. Co wcale nie oznacza, że nie był dobry. Co prawda, pięknie połączył swój żywioł powietrza z wodą, jednak wodne tornado, które utrzymywał zmieniło się jedynie po paru chwilach zmieniło się w małą chmurkę, z której zaczął padać deszcz. Czyli zupełnie inny efekt od zamierzonego, ale i tak bardzo dobry. I ładny.
- Brawo panie Ames, znakomicie, zdobył pan dodatkowe 2pkt dla swojego domu
Charles Wilson - przyszła kolej na ambitnego i zdolnego Gryfona. Najpierw rzucił zaklęcie rozpoznania żywiołu. Nie trzeba było długo czekać na efekt. Od stóp zaczęła pokrywać go ziemista skorupa. A więc ziemia, zupełnie tak, jak przypuszczał. Ambitnie chciał połączyć dwa przeciwstawne żywioły i z początku efekt był znakomity. Grudki ziemi obracały się biczowane przez powietrze i powoli się rozpadając, tworzyły coś na kształt popiołu. Sypka i mała ilość popiołu znajdowała się nad ich głowami, by po chwili dosłownie wybuchnąć, brudząc wszystko i wszystkich wokół. Raphael zakasłał, ale przywrócił czystość w klasie dwoma zgrabnymi ruchami różdżki. Po chwili powiedział.
- Dobra próba, panie Wilson, szczególnie, że wybrał pan przeciwstawne żywioły, a połączyć dwie przeciwstawne rzeczy wcale łatwo nie jest. Zdobył pan 1pkt dla Gryffindoru, było bardzo blisko.
Poklepał chłopaka po ramieniu, po czym podszedł do katedry i wyciągnąć parę tabliczek czekolady. Przeszedł po sali i rozdał każdemu po jednej. Po tej czynności oparł się o biurko i powiedział.
- A więc widzicie, że żywioły wcale tak łatwe do opanowania nie są i są siłą, z którą trzeba się liczyć. Ważne jest, by po tej lekcji każdy wiedział, jaki żywioł w nim drzemie. To też ułatwia poznanie siebie samego.
Chrząknął cicho i nawiązał do jednej rzeczy.
- Musicie wiedzieć jedną rzecz. Podczas okazywania własnego żywiołu jesteście tylko jego obrazem, nie przyjmujecie cech fizycznych danego żywiołu. Ponieważ widziałem te błyskawice w oczach pana Amesa muszę Was niestety rozczarować. Będąc powietrzem, nie będziecie nietykalni i niesamowicie szybcy, wodą nie ugasicie pożaru kładąc się na nim, ziemia nie będzie Was słuchała, a ogniem nie podpalicie niczego. Jak mówiłem, to tylko obraz.
Westchnął cicho, po czym zamyślił się.
- To tyle na dziś. Nie będę paskudnym belfrem i nie zadam Wam pracy domowej na pierwszych zajęciach - uśmiechnął się, po czym dodał. - Jeśli ktoś ma jakieś uwagi, pytania, to zapraszam serdecznie, słowa krytyki też będą jak najbardziej mile widziane...
Po czym czekał, obserwując obecnych uczniów. Chyba się udało i nie było aż tak źle.
Shay Hasting - tutaj nauczyciel był najbardziej podekscytowany wewnętrznie, ponieważ dusza Krukonki ukazała się w postaci dwóch głównych żywiołów, przez co zadanie miała utrudnione. Nie mniej jednak obserwował jej poczynania. Po wypowiedzeniu formuły zaklęcia w najwyższym skupieniu, dwa główne żywioły wydarły się z jej ciała i zaczęły łączyć ze sobą. Po chwili przed panienką Hasting tańczyła maleńka kula lawy, która ochoczo obdarowywała ciepłem. Nie utrzymała się jednak długo, po paru chwilach spadła z syczącym pluskiem na podłogę. Raphael zneutralizował szybko powstały żywioł.
-Świetnie sobie poradziłaś, moja droga, wcale to łatwe nie było, otrzymujesz dodatkowe 2 pkt, brawo! - zaklaskał w dłonie.
David Ames - tutaj Raphael był niezmiernie ciekaw, czy tym razem Ślizgon się skoncentruje i zmobilizuje, ponieważ posiadał potencjał, a ograniczała go po prostu klątwa zwana leniem. Niestety efekt zaklęcia nie był tak bardzo idealny, jak Ślizgon go opisał. Co wcale nie oznacza, że nie był dobry. Co prawda, pięknie połączył swój żywioł powietrza z wodą, jednak wodne tornado, które utrzymywał zmieniło się jedynie po paru chwilach zmieniło się w małą chmurkę, z której zaczął padać deszcz. Czyli zupełnie inny efekt od zamierzonego, ale i tak bardzo dobry. I ładny.
- Brawo panie Ames, znakomicie, zdobył pan dodatkowe 2pkt dla swojego domu
Charles Wilson - przyszła kolej na ambitnego i zdolnego Gryfona. Najpierw rzucił zaklęcie rozpoznania żywiołu. Nie trzeba było długo czekać na efekt. Od stóp zaczęła pokrywać go ziemista skorupa. A więc ziemia, zupełnie tak, jak przypuszczał. Ambitnie chciał połączyć dwa przeciwstawne żywioły i z początku efekt był znakomity. Grudki ziemi obracały się biczowane przez powietrze i powoli się rozpadając, tworzyły coś na kształt popiołu. Sypka i mała ilość popiołu znajdowała się nad ich głowami, by po chwili dosłownie wybuchnąć, brudząc wszystko i wszystkich wokół. Raphael zakasłał, ale przywrócił czystość w klasie dwoma zgrabnymi ruchami różdżki. Po chwili powiedział.
- Dobra próba, panie Wilson, szczególnie, że wybrał pan przeciwstawne żywioły, a połączyć dwie przeciwstawne rzeczy wcale łatwo nie jest. Zdobył pan 1pkt dla Gryffindoru, było bardzo blisko.
Poklepał chłopaka po ramieniu, po czym podszedł do katedry i wyciągnąć parę tabliczek czekolady. Przeszedł po sali i rozdał każdemu po jednej. Po tej czynności oparł się o biurko i powiedział.
- A więc widzicie, że żywioły wcale tak łatwe do opanowania nie są i są siłą, z którą trzeba się liczyć. Ważne jest, by po tej lekcji każdy wiedział, jaki żywioł w nim drzemie. To też ułatwia poznanie siebie samego.
Chrząknął cicho i nawiązał do jednej rzeczy.
- Musicie wiedzieć jedną rzecz. Podczas okazywania własnego żywiołu jesteście tylko jego obrazem, nie przyjmujecie cech fizycznych danego żywiołu. Ponieważ widziałem te błyskawice w oczach pana Amesa muszę Was niestety rozczarować. Będąc powietrzem, nie będziecie nietykalni i niesamowicie szybcy, wodą nie ugasicie pożaru kładąc się na nim, ziemia nie będzie Was słuchała, a ogniem nie podpalicie niczego. Jak mówiłem, to tylko obraz.
Westchnął cicho, po czym zamyślił się.
- To tyle na dziś. Nie będę paskudnym belfrem i nie zadam Wam pracy domowej na pierwszych zajęciach - uśmiechnął się, po czym dodał. - Jeśli ktoś ma jakieś uwagi, pytania, to zapraszam serdecznie, słowa krytyki też będą jak najbardziej mile widziane...
Po czym czekał, obserwując obecnych uczniów. Chyba się udało i nie było aż tak źle.
Raphael LanneugrasseNauczyciel: Transmutacja - Urodziny : 18/02/1984
Wiek : 40
Skąd : Francja
Krew : Półkrwi
Re: Klasa Transmutacji
Ames zamierzał go ignorować? Tak łatwo mu nie odpuści, uparcie próbował zwrócić jego uwagę, aż w końcu poddał się i podszedł do niego.
- Wiem Dejv, wiem. Ale zmienisz to zdanie w Świńskim Łbie - Odpowiedział i usiadł wygodnie opierając się o krzesło, a nie leżąc na ławce. Był ciekawy co takiego wyprodukuje chłopak. Znów wykonał zaklęcie i połączył się z swoim żywiołem. Widać było że bardzo mu się to podobało bo stał tak przez moment i błądził rozmarzony. Spodziewał się tego, że nie będzie zadowolony z powodu przymusowego kontynuowania zajęć. No ale opłaci się to wszystkim, zarówno jemu po zajęciach, jak i Domowi Węża. W zasadzie to postanowił, że niezależnie od tego jak mu to wyjdzie to zabierze go na to darmowe piwo. W końcu już samo to, że ponownie stanął na środku sali było odznaką tego, że się zmotywował na tyle by uczestniczyć w zajęciach.
W końcu chyba już wiedział jaki żywioł połączyć i kiedy dostrzegł, że będzie to woda od razu podniósł różdżkę do i wyciągnął srebrną szpilę do włosów. Przemienił ją w prosty parasol wykonany całościowo z metalu. Miał tylko nadzieję że nie zacznie trzaskać piorunami bo właśnie trzymałby w ręku piorunochron i źle by się to dla niego skończyło. Nie to, że nie wierzył w jego umiejętności, ale dobrze go znał i wcale by się nie zdziwił jakby to nagle stworzył ulewę w całym pomieszczeniu mocząc wszystkich. Taki to już był ten ich Dawidek. W zasadzie wyszło to co myślał dzięki czemu parasol ochronił go całkowicie od zmoczenia. Szybko go zneutralizował do poprzedniej postaci, coś mu nie pasowało. Zdecydowanie nie tak coś było z miną Amesa. Nie wyglądał jakby był zachwycony z tego co zrobił. Jakby miał zupełnie inny plan, lepszy, bardziej efektowny. Wiedział więc, że postanowił dać z siebie wszystko, a Cortez zdecydowanie to doceni. Najwyżej straci oszczędności, ale co tam. Ślizgon wywiązał się z swojej części to i on to zrobi.
- Niezła robota, choć po lekcji do Hogs. Jak obiecałem idziemy na piwo - powiedział i poklepał młodego kumpla po ramieniu na pocieszenie.
Na koniec dostali jeszcze po czekoladzie. Biedny notesik... Będzie musiał zabrać komuś inny. Ale tamten był taki fajny, kieszonkowy, wysłużony. Od tak dawna był z nim, a teraz skończył w brzuchu Corteza jako czekolada. Choć słodki, to jednak smutny koniec.
Mu nie dane było sprawdzić jaki to żywioł mu jest przeznaczony. No ale trudno, coś mu mówiło, że i tak byłby to ogień. Najważniejsze było to, że i tak wiedział jak wymawia się te wszystkie trzy zaklęcia, a także jakie ruchy trzeba wykonać. On już dokonał tego za pomocą pierwszego zaklęcia, które nie było do tego przeznaczone, więc łączenie ich za pomocą odpowiedniego powinno być łatwizną. No ale tego też nie mógł być pewny na sto procent. W końcu jak powiedział psor, były to żywioły i nie można było ich lekceważyć. Przytaknął tylko na jego słowa i odbierając swoją czekoladę zaczął ją łapczywie pożerać. Musiał szybko zregenerować siły by przetrwać dzisiejszą libację i w poniedziałek być w jako tako trzeźwym stanie.
- Niezła lekcja, mam nadzieję, że inne też będą takie - rzucił na koniec do mężczyzny. Musiał to przyznać. W końcu zmęczył go do tego stopnia, że późniejsze czarowanie musiał sobie odpuścić, a to bywało rzadkością. Dlatego mógł na spokojnie uznać, że zajęcia się udały. Niby dobrze, że nie zadał pracy domowej, ale z drugiej strony to zawsze dodatkowe punkty... Ohh Merlinie kiedy to się przemienił w takiego kujona! Musi coś wypić, dajcie mu piwo bo chłopak zaczyna bredzić i myśleć jak Krukon. Ruszył do wyjścia i skierował swe kroki do lochów. Trzeba było się przebrać, nie zamierzał chodzić po Hogs w szkolnych szatach, no i musiał wziąć ze sobą sporą garść brzęczących złotych monet.
- Wiem Dejv, wiem. Ale zmienisz to zdanie w Świńskim Łbie - Odpowiedział i usiadł wygodnie opierając się o krzesło, a nie leżąc na ławce. Był ciekawy co takiego wyprodukuje chłopak. Znów wykonał zaklęcie i połączył się z swoim żywiołem. Widać było że bardzo mu się to podobało bo stał tak przez moment i błądził rozmarzony. Spodziewał się tego, że nie będzie zadowolony z powodu przymusowego kontynuowania zajęć. No ale opłaci się to wszystkim, zarówno jemu po zajęciach, jak i Domowi Węża. W zasadzie to postanowił, że niezależnie od tego jak mu to wyjdzie to zabierze go na to darmowe piwo. W końcu już samo to, że ponownie stanął na środku sali było odznaką tego, że się zmotywował na tyle by uczestniczyć w zajęciach.
W końcu chyba już wiedział jaki żywioł połączyć i kiedy dostrzegł, że będzie to woda od razu podniósł różdżkę do i wyciągnął srebrną szpilę do włosów. Przemienił ją w prosty parasol wykonany całościowo z metalu. Miał tylko nadzieję że nie zacznie trzaskać piorunami bo właśnie trzymałby w ręku piorunochron i źle by się to dla niego skończyło. Nie to, że nie wierzył w jego umiejętności, ale dobrze go znał i wcale by się nie zdziwił jakby to nagle stworzył ulewę w całym pomieszczeniu mocząc wszystkich. Taki to już był ten ich Dawidek. W zasadzie wyszło to co myślał dzięki czemu parasol ochronił go całkowicie od zmoczenia. Szybko go zneutralizował do poprzedniej postaci, coś mu nie pasowało. Zdecydowanie nie tak coś było z miną Amesa. Nie wyglądał jakby był zachwycony z tego co zrobił. Jakby miał zupełnie inny plan, lepszy, bardziej efektowny. Wiedział więc, że postanowił dać z siebie wszystko, a Cortez zdecydowanie to doceni. Najwyżej straci oszczędności, ale co tam. Ślizgon wywiązał się z swojej części to i on to zrobi.
- Niezła robota, choć po lekcji do Hogs. Jak obiecałem idziemy na piwo - powiedział i poklepał młodego kumpla po ramieniu na pocieszenie.
Na koniec dostali jeszcze po czekoladzie. Biedny notesik... Będzie musiał zabrać komuś inny. Ale tamten był taki fajny, kieszonkowy, wysłużony. Od tak dawna był z nim, a teraz skończył w brzuchu Corteza jako czekolada. Choć słodki, to jednak smutny koniec.
Mu nie dane było sprawdzić jaki to żywioł mu jest przeznaczony. No ale trudno, coś mu mówiło, że i tak byłby to ogień. Najważniejsze było to, że i tak wiedział jak wymawia się te wszystkie trzy zaklęcia, a także jakie ruchy trzeba wykonać. On już dokonał tego za pomocą pierwszego zaklęcia, które nie było do tego przeznaczone, więc łączenie ich za pomocą odpowiedniego powinno być łatwizną. No ale tego też nie mógł być pewny na sto procent. W końcu jak powiedział psor, były to żywioły i nie można było ich lekceważyć. Przytaknął tylko na jego słowa i odbierając swoją czekoladę zaczął ją łapczywie pożerać. Musiał szybko zregenerować siły by przetrwać dzisiejszą libację i w poniedziałek być w jako tako trzeźwym stanie.
- Niezła lekcja, mam nadzieję, że inne też będą takie - rzucił na koniec do mężczyzny. Musiał to przyznać. W końcu zmęczył go do tego stopnia, że późniejsze czarowanie musiał sobie odpuścić, a to bywało rzadkością. Dlatego mógł na spokojnie uznać, że zajęcia się udały. Niby dobrze, że nie zadał pracy domowej, ale z drugiej strony to zawsze dodatkowe punkty... Ohh Merlinie kiedy to się przemienił w takiego kujona! Musi coś wypić, dajcie mu piwo bo chłopak zaczyna bredzić i myśleć jak Krukon. Ruszył do wyjścia i skierował swe kroki do lochów. Trzeba było się przebrać, nie zamierzał chodzić po Hogs w szkolnych szatach, no i musiał wziąć ze sobą sporą garść brzęczących złotych monet.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Klasa Transmutacji
Zgadza się, David nie był zadowolony z tego obrotu sprawy. Z drugiej strony, trochę się ucieszył. Oczywiście, pomyślał o chmurce, wydawało mu się jednak, że do tego potrzebuje również ognia. Zawsze blisko związany z naturą, czuł żywioły całkiem nieźle, w tym wypadku jednak najwyraźniej można to było zdobyć inaczej.
Chyba wiedział, w czym leżał problem. Zwyczajnie zapomniał o wmieszaniu w to magii. Jak zwykle nie wziął pod uwagę wszystkich elementów, i wyszło jak wyszło. Poczekał chwilę w miejscu, podczas gdy deszcz zmoczył mu włosy i koszulę.
Przynajmniej inni nie wiedzieli, co tak naprawdę zamierzał uzyskać. Mógł udawać, że o to właśnie od początku chodziło.
Skinął profesorowi głową z zadowoleniem. Punkty poleciały i to najważniejsze. Tylko czy nie za mało? Popatrzył na Aleksa, ale ten wydawał się usatysfakcjonowany. No i doskonale, dopiero teraz twarz Amesa rozjechała się w szerokim uśmiechu.
Choć trochę mu zadrżał, gdy ten cały Lanneugrasse znowu się odezwał. Młody Ślizgon podszedł do Corteza i westchnął ciężko. Przecież aż tak tępy to nawet on nie był, nie trzeba mu było mówić. Mimo wszystko trochę się też ucieszył. Skoro nauczyciel miał go za głupka, raczej nie będzie od niego wiele wymagać i nawet małe sukcesy weźmie za osiągnięte wielkim wysiłkiem. O tak, brzmiało doskonale.
- Szkoda – odezwał się więc, nawiązując do słów nauczyciela – Fajnie by było móc latać gdzie tylko ma się ochotę...
Urwał jednak, bo nie chciał przesadzić z udawaniem tej naiwności i ignorancji. Pozostało zebrać rzeczy – czyli aż różdżkę w ilości sztuk jeden – i powlec się do lochów za Cortezem. Popatrzył jeszcze na Elenę, która pakowała pergamin i podręcznik. Ha, i po co było tyle nosić? Jeszcze się garba kiedyś na takiej nadgorliwości dorobi... Przeszło mu przez myśl, że może i ją by się dało zabrać ze sobą do Hogs, zaraz jednak odrzucił ten pomysł. Z Cortezem wyraźnie nie przepadali za sobą, a on miał ochotę na leniwy wieczór wolny od ludzi żrących mu się nad głową.
- Jakbyś potrzebowała korepetycji, bo wiesz, SUMy się zbliżają, to wiesz gdzie szukać genialnego mnie – odezwał się na pożegnanie i z zadowolonym uśmiechem opuścił salę, nie interesując się nikim więcej.
Profesorowi też nie powiedział nic. Nie, że nie chciał z nim gadać, ale na razie jeszcze miał do niego dość ambiwalentne podejście. Musiał to sobie w głowie poukładać, najlepiej poznając przy tym faceta trochę lepiej. Słabo umiał się poznawać na ludziach, toteż opinię pozostawił wciąż otwartą.
Wyszedł leniwie i ruszył ku lochom.
Chyba wiedział, w czym leżał problem. Zwyczajnie zapomniał o wmieszaniu w to magii. Jak zwykle nie wziął pod uwagę wszystkich elementów, i wyszło jak wyszło. Poczekał chwilę w miejscu, podczas gdy deszcz zmoczył mu włosy i koszulę.
Przynajmniej inni nie wiedzieli, co tak naprawdę zamierzał uzyskać. Mógł udawać, że o to właśnie od początku chodziło.
Skinął profesorowi głową z zadowoleniem. Punkty poleciały i to najważniejsze. Tylko czy nie za mało? Popatrzył na Aleksa, ale ten wydawał się usatysfakcjonowany. No i doskonale, dopiero teraz twarz Amesa rozjechała się w szerokim uśmiechu.
Choć trochę mu zadrżał, gdy ten cały Lanneugrasse znowu się odezwał. Młody Ślizgon podszedł do Corteza i westchnął ciężko. Przecież aż tak tępy to nawet on nie był, nie trzeba mu było mówić. Mimo wszystko trochę się też ucieszył. Skoro nauczyciel miał go za głupka, raczej nie będzie od niego wiele wymagać i nawet małe sukcesy weźmie za osiągnięte wielkim wysiłkiem. O tak, brzmiało doskonale.
- Szkoda – odezwał się więc, nawiązując do słów nauczyciela – Fajnie by było móc latać gdzie tylko ma się ochotę...
Urwał jednak, bo nie chciał przesadzić z udawaniem tej naiwności i ignorancji. Pozostało zebrać rzeczy – czyli aż różdżkę w ilości sztuk jeden – i powlec się do lochów za Cortezem. Popatrzył jeszcze na Elenę, która pakowała pergamin i podręcznik. Ha, i po co było tyle nosić? Jeszcze się garba kiedyś na takiej nadgorliwości dorobi... Przeszło mu przez myśl, że może i ją by się dało zabrać ze sobą do Hogs, zaraz jednak odrzucił ten pomysł. Z Cortezem wyraźnie nie przepadali za sobą, a on miał ochotę na leniwy wieczór wolny od ludzi żrących mu się nad głową.
- Jakbyś potrzebowała korepetycji, bo wiesz, SUMy się zbliżają, to wiesz gdzie szukać genialnego mnie – odezwał się na pożegnanie i z zadowolonym uśmiechem opuścił salę, nie interesując się nikim więcej.
Profesorowi też nie powiedział nic. Nie, że nie chciał z nim gadać, ale na razie jeszcze miał do niego dość ambiwalentne podejście. Musiał to sobie w głowie poukładać, najlepiej poznając przy tym faceta trochę lepiej. Słabo umiał się poznawać na ludziach, toteż opinię pozostawił wciąż otwartą.
Wyszedł leniwie i ruszył ku lochom.
Re: Klasa Transmutacji
Raphael poczekał aż każdy z uczniów wyjdzie. Gdy w końcu został sam westchnął ciężko. Skubańcy byli dobrzy, zbyt dobrzy Ale już wiedział, co im pokaże na następnej lekcji.
Paroma ruchami różdżką uporządkował klasę i wyszedł zamykając ją na klucz.
Oficjalnie zakańczam lekcję
Paroma ruchami różdżką uporządkował klasę i wyszedł zamykając ją na klucz.
Oficjalnie zakańczam lekcję
Raphael LanneugrasseNauczyciel: Transmutacja - Urodziny : 18/02/1984
Wiek : 40
Skąd : Francja
Krew : Półkrwi
Re: Klasa Transmutacji
Lekcja transmutacji #2
Tym razem Raphael był pierwszy. Miał jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia lekcji, ale chciał wszystko przygotować. Ponownie zasłonił zasłony, by słońce nie przeszkadzało. W powietrzu umieścił paręnaście świec, których wosk na szczęście nie kapał na podłogę. Machnięciem różdżki ponownie ustawił stoliki w kształt litery U. Na środku sali postawił jedno krzesło. I to na tyle.
Stanął przy katedrze, poprawiając szatę. Ubrany był dziś w oficjalny strój łamacza klątw, koledzy z Ministerstwa pozwolili mu zatrzymać. Szata była zszyta razem z kapturem, czarnej maści, na prawej piersi widniał srebrny symbol MM. Srebrne elementy dekoracyjne znajdowały się także przy kapturze oraz na samym dole, przy końcowych skrawkach materiału. Ponadto na wysokości szyi znajdowała się regulowana zasłona na twarz. Działała ona jedynie, gdy miało się założony kaptur. Raphael chcąc przypomnieć sobie dawne czasy założył kaptur, a po chwili nasunął osłonę na twarz do połowy, zakrywając nos, przez co widoczne były tylko jego oczy. Ah, pięknie było być łamaczem klątw. Czekał na uczniów, wpatrując się w pustą przestrzeń przed sobą.
Tym razem Raphael był pierwszy. Miał jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia lekcji, ale chciał wszystko przygotować. Ponownie zasłonił zasłony, by słońce nie przeszkadzało. W powietrzu umieścił paręnaście świec, których wosk na szczęście nie kapał na podłogę. Machnięciem różdżki ponownie ustawił stoliki w kształt litery U. Na środku sali postawił jedno krzesło. I to na tyle.
Stanął przy katedrze, poprawiając szatę. Ubrany był dziś w oficjalny strój łamacza klątw, koledzy z Ministerstwa pozwolili mu zatrzymać. Szata była zszyta razem z kapturem, czarnej maści, na prawej piersi widniał srebrny symbol MM. Srebrne elementy dekoracyjne znajdowały się także przy kapturze oraz na samym dole, przy końcowych skrawkach materiału. Ponadto na wysokości szyi znajdowała się regulowana zasłona na twarz. Działała ona jedynie, gdy miało się założony kaptur. Raphael chcąc przypomnieć sobie dawne czasy założył kaptur, a po chwili nasunął osłonę na twarz do połowy, zakrywając nos, przez co widoczne były tylko jego oczy. Ah, pięknie było być łamaczem klątw. Czekał na uczniów, wpatrując się w pustą przestrzeń przed sobą.
Raphael LanneugrasseNauczyciel: Transmutacja - Urodziny : 18/02/1984
Wiek : 40
Skąd : Francja
Krew : Półkrwi
Re: Klasa Transmutacji
Z każdym kolejnym dniem w Hogwarcie Aleksej miał coraz większe wrażenie, że chciałby wrócić do Szwecji. Nauczyciele tutaj nie byli co prawda tacy źli... może mieli nieco luźniejszy stosunek do swojej pracy, ale nadal robili swoje. A może wcale nie byli tacy „luźni”, a jedynie było to jego wrażenie lub po prostu sobie coś takiego ubzdurał? Za to rówieśnicy z tego szkockiego zamku byli dziwaczni. W ogóle niemal wszystko tutaj było dla niego dziwaczne. Pomyśleć, że to tylko kilka tysięcy kilometrów różnicy w położeniu na mapie jest w stanie tak wpłynąć na człowieka!... Nie mógł jednak uciec, poza tym lubił wyzwania, chociaż nie lubić rzucać się w oczy (teoretycznie). Te cechu oddziaływały na niego tak bardzo, że aż podnosiły go na duchu. Gdyby tylko udało się jednym zaklęciem zamienić język, którym tu mówiono. Angielski dobitnie go irytował, nie wiedzieć dlaczego...
Ku swojemu zaskoczeniu postanowił udać się na transmutację, żeby zobaczyć jak ten przedmiot jest prowadzony w tej szkole. Chciał zabawić się w obserwatora, nieco rozluźnić się przed kolejnymi zabawami w tworzenie przepisów na lekko trujące eliksiry. Dotychczas pojawił się na niewielu zajęciach, więc wypadałoby w końcu zawitać na jakiś, żeby nie wylecieć stąd z hukiem i żeby nie otrzymać reprymendy od ojca, na przykład, w postaci pięknego, rosyjskiego wyjca pełnego zabawnie brzmiących dla Brytoli bluzgów. Pominąć należy to, że Aleksej nienawidził transmutacji, bo zwyczajnie była jego zmorą... no i że nie chciał jej nigdy zdawać na koniec swojej „wspaniałej” edukacji. Pal licho, najwyżej się zbłaźni, a potem będzie tego srogo, srogo żałować. Czegoś w życiu musi chyba żałować, prawda?
Jednak kiedy dumnym krokiem chciał wślizgnąć się do sali... zauważył, że jest pierwszą osobą w klasie jaka się pojawiła. Ścisnął swój pseudo-dziennik, który był zapełniony szkodliwymi, toksycznymi, niebezpiecznymi eliksirami (w większości niedopracowanymi). To miała być pierwsza oznaka jego tragicznego zaniepokojenia bycia sam-na-sam z kimś. Nie lubił czegoś takiego. Naprawdę nie lubił. Mężczyzna, który znajdował się w tej sali wydawał się być nauczycielem... W dodatku miał plakietkę/symbol „MM”, co sugerowało, że mógł być z Ministerstwa. Niby nic, ale ojciec zawsze powtarzał Aleksejowi: „Nigdy nie ufaj Brytolom, nigdy nie ufaj ich Ministerstwu”. Nowikow wydał się więc w ostateczności totalnie zakłopotany. Sam na sam, z takim człekiem, mateczko Rassijo ratujże! Chociaż... dlaczego miałby bać się kogoś tam takiego? Sam już nie wiedział jak powinien się zachował, ale ta ostatnia myśl-pytanie dodała mu nieco odwagi.
– Zdrast... – zaraz złapał się na tym, że chciał powitać się z hogwarckim nauczycielem po rosyjsku. – Znaczit... – znowu rosyjski – ...dzień dobry – dokończył już po angielsku. Tak czy siak nie brzmiał jakby był zestresowany. Bardziej jak gdyby ktoś ugryzł go w cztery litery lub nieco go rozdrażnił. Nie szło też o samego nauczyciela, ale o całokształt... ale nie miał wpływu już na to jak to mogło zabrzmieć dla osoby trzeciej.
Ku swojemu zaskoczeniu postanowił udać się na transmutację, żeby zobaczyć jak ten przedmiot jest prowadzony w tej szkole. Chciał zabawić się w obserwatora, nieco rozluźnić się przed kolejnymi zabawami w tworzenie przepisów na lekko trujące eliksiry. Dotychczas pojawił się na niewielu zajęciach, więc wypadałoby w końcu zawitać na jakiś, żeby nie wylecieć stąd z hukiem i żeby nie otrzymać reprymendy od ojca, na przykład, w postaci pięknego, rosyjskiego wyjca pełnego zabawnie brzmiących dla Brytoli bluzgów. Pominąć należy to, że Aleksej nienawidził transmutacji, bo zwyczajnie była jego zmorą... no i że nie chciał jej nigdy zdawać na koniec swojej „wspaniałej” edukacji. Pal licho, najwyżej się zbłaźni, a potem będzie tego srogo, srogo żałować. Czegoś w życiu musi chyba żałować, prawda?
Jednak kiedy dumnym krokiem chciał wślizgnąć się do sali... zauważył, że jest pierwszą osobą w klasie jaka się pojawiła. Ścisnął swój pseudo-dziennik, który był zapełniony szkodliwymi, toksycznymi, niebezpiecznymi eliksirami (w większości niedopracowanymi). To miała być pierwsza oznaka jego tragicznego zaniepokojenia bycia sam-na-sam z kimś. Nie lubił czegoś takiego. Naprawdę nie lubił. Mężczyzna, który znajdował się w tej sali wydawał się być nauczycielem... W dodatku miał plakietkę/symbol „MM”, co sugerowało, że mógł być z Ministerstwa. Niby nic, ale ojciec zawsze powtarzał Aleksejowi: „Nigdy nie ufaj Brytolom, nigdy nie ufaj ich Ministerstwu”. Nowikow wydał się więc w ostateczności totalnie zakłopotany. Sam na sam, z takim człekiem, mateczko Rassijo ratujże! Chociaż... dlaczego miałby bać się kogoś tam takiego? Sam już nie wiedział jak powinien się zachował, ale ta ostatnia myśl-pytanie dodała mu nieco odwagi.
– Zdrast... – zaraz złapał się na tym, że chciał powitać się z hogwarckim nauczycielem po rosyjsku. – Znaczit... – znowu rosyjski – ...dzień dobry – dokończył już po angielsku. Tak czy siak nie brzmiał jakby był zestresowany. Bardziej jak gdyby ktoś ugryzł go w cztery litery lub nieco go rozdrażnił. Nie szło też o samego nauczyciela, ale o całokształt... ale nie miał wpływu już na to jak to mogło zabrzmieć dla osoby trzeciej.
Strona 7 z 9 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
Similar topics
» Gabinet nauczyciela transmutacji
» Klasa Mugoloznastwa
» Klasa Zaklęć
» Klasa Astronomii
» Klasa Wróżbiarstwa
» Klasa Mugoloznastwa
» Klasa Zaklęć
» Klasa Astronomii
» Klasa Wróżbiarstwa
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VI
Strona 7 z 9
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach