Klasa Transmutacji
+34
Adrien Rien
Gloria Stark
Abigail Wellington
Monika Kruger
Aleksej Nowikow-Priboj
Shay Hasting
Aleksander Cortez
Stella Stark
Elena Tyanikova
Raphael Lanneugrasse
David Ames
Nanette Myahmm
Mistrz Gry
Keitaro Miyazaki
Nora Vedran
Quinn Larivaara
Zoja Yordanova
Alice Volante
Christine Greengrass
Benedict Walton
William Greengrass
Colette Roshwel
Charles Wilson
James Scott
Blaise Harvin
Dymitr Milligan
Nancy Baldwin
Hannah Wilson
Noemi Cramer
Jeremy Scott
Polly Baldwin
Ian Ames
Baby Roshwel
Brennus Lancaster
38 posters
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VI
Strona 1 z 9
Strona 1 z 9 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
Klasa Transmutacji
Klasa, w której odbywają się zajęcia z transmutacji. Sala oraz jej zaplecze pozostają pod opieką nauczyciela transmutacji.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Klasa Transmutacji
Przez korytarz przemknęła drobna postać w narzuconej na ramiona szarej, wysłużonej już bluzie, jeansach i nieco zdezelowanych, czerwonych trampkach. Baby wślizgnęła się do sali zamykając za sobą cicho drzwi. Przyszła tu w określonym celu i z całą pewnością nie byłaby zadowolona gdyby ktokolwiek - skuszony hałasami dochodzącymi z tej części korytarza - przylazł tu za nią. A już szczególnie ktoś z kadry. Co robiła tu o tak późnej porze? Odpowiedź jest całkiem prosta. Na pojutrze miała do napisania zaległą pracę z transmutacji, a siedzenie i mozolne wyszukiwanie informacji w bibliotece nie leżało w naturze panny Roshwel. Szóstoroczna postanowiła więc poszperać trochę w klasie w poszukiwaniu starych prac wyższych roczników. Już niejednokrotnie udało jej się w ten właśnie sposób znaleźć potrzebne materiały między kartkami starych podręczników, ułożonych na półkach, bądź po prostu w jednej z zakurzonych szaf. Podeszła do jednego z niskich siedzeń opierając dłoń na wypchniętym biodrze, drugą zaś przeczesując długie, kasztanowe włosy. Dłuższą chwilę przypatrywała się wysokim segmentom umiejscowionym w rogu sali...tak, tam właśnie zacznie swoje wieczorne, nielegalne poszukiwania. Na samą myśl poczuła znajome mrowienie w nogach, co wskazywało na niezwykłe podniecenie i skok adrenaliny u piegowatej Ślizgonki. Niby powinna się już przyzwyczaić - przecież ona i Joel nieustannie wkradali się gdzieś i podstawiali łajnobomby, bądź pułapki na młodszych i mniej domyślnych uczniów - jednak każdy taki nie do końca legalny wypad ciągle sprawiał jej tyle samo radości. Nie zastanawiając się dłużej doskoczyła do rozpadających się mebli i przykucnąwszy zabrała do pracy. Przerzucając kolejne stosy papierów marszczyła lekko zadarty nosek, usilnie tłumiąc przemożną chęć kichnięcia.
Baby RoshwelKlasa VI - Urodziny : 09/06/1996
Wiek : 28
Skąd : Anglia, Londyn
Krew : pół na pół
Re: Klasa Transmutacji
Co robił Ian Ames o tej porze na szkolnym korytarzu? To co każdej innej nocy. Szukał kotów bez swoich właścicieli. Lubił taką ciepłą przekąskę na wieczór, a poza tym gówniarstwo nauczy się pilnować swoich czworonożnych pupili. Koty wbrew pozorom były całkiem smaczne, jak już się przywyknie. Co prawda nijak nie umywały się do krwi ludzkiej, ale skoro nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Syntetyczna krew którą załatwiała dla niego pielęgniarka była marną podróbą oryginału, ale też zaspokajała jego potrzeby, tak, że mógł w miarę normalnie funkcjonować w szkole. Właśnie siedział sobie na jednym z parapetów, kiedy do jego nozdrzy dotarł znajomy zapach. Odwrócił więc głowę w kierunku skąd zapach doszedł, a potem w wampirzym tempie przemieścił się na koniec korytarza, tak aby Baby go nie zauważyła. Widział dokładnie jak otwiera drzwi od sali transmutacji i wchodzi do środka rozglądając się wcześniej. Na jego twarzy pojawił się uśmiech pełen jawnego rozbawienia, po czym zaczął w myślach liczyć do piętnastu. Da jej szansę zacząć robić to co zamierzała tam zrobić. Prawdę mówiąc trochę liczył na to, że rozbierze się i zacznie pilnować swojego ubrania, ale to by było zbyt piękne, żeby stało się prawdziwe. Powoli, po człowieczemu doszedł do drzwi, po czym otworzył je i wszedł do środka. Ups, właśnie ktoś został złapany na gorącym uczynku. Serce jej przyspieszyło, czuć było już z daleka ten jej wzrost adrenaliny. Trudno mu było jednoznacznie określić czy jego widok tak na nią zadziałał, czy po prostu sam fakt, że została złapana dał ten, a nie inny efekt.
- Czego tu szukasz, cukiereczku, o tej porze? - zapytał z szerokim uśmiechem podchodząc bliżej. Kiedy znalazł się już dostatecznie blisko Ślizgonki wygiął usta w kształtną literę o, jakby oburzony faktem niecnego knucia dziewczyny.
- Och nie! Nie mów mi tylko, że szukasz prac starszych roczników, żeby oddać je na zaliczenie! - udał jawnie zaskoczonego i jednocześnie oburzonego, po czym podszedł do regału i sięgnął po najcieńszą książkę w całym zbiorze starego profesora, który zajął krzesło dyrektora tej szanowanej powszechnie szkoły. Otworzył na stronie dziesiątej i wyciągnął stamtąd obszerne wypracowanie na temat, który na ostatniej lekcji zadał Scott. Wypracowanie należało do samego Iana, i jeśli wierzyć dacie zostało napisane dokładnie pięć lat temu. Oj, szczegóły. Grunt, że dostał W z trzema wykrzyknikami. Machnął dziewczynie kartką przed nosem tak żeby zdążyła zobaczyć temat i ocenę, po czym odłożył książkę na miejsce, a sam usiadł na ławce i zaczął się teatralnie wachlować z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
- Czego tu szukasz, cukiereczku, o tej porze? - zapytał z szerokim uśmiechem podchodząc bliżej. Kiedy znalazł się już dostatecznie blisko Ślizgonki wygiął usta w kształtną literę o, jakby oburzony faktem niecnego knucia dziewczyny.
- Och nie! Nie mów mi tylko, że szukasz prac starszych roczników, żeby oddać je na zaliczenie! - udał jawnie zaskoczonego i jednocześnie oburzonego, po czym podszedł do regału i sięgnął po najcieńszą książkę w całym zbiorze starego profesora, który zajął krzesło dyrektora tej szanowanej powszechnie szkoły. Otworzył na stronie dziesiątej i wyciągnął stamtąd obszerne wypracowanie na temat, który na ostatniej lekcji zadał Scott. Wypracowanie należało do samego Iana, i jeśli wierzyć dacie zostało napisane dokładnie pięć lat temu. Oj, szczegóły. Grunt, że dostał W z trzema wykrzyknikami. Machnął dziewczynie kartką przed nosem tak żeby zdążyła zobaczyć temat i ocenę, po czym odłożył książkę na miejsce, a sam usiadł na ławce i zaczął się teatralnie wachlować z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
Re: Klasa Transmutacji
Wychyliła się nieco w przód, praktycznie wsuwają głowę do wnętrza komody. Do jej nozdrzy dotarła drażniąca woń kurzu i zżółkniętego ze starości papieru, na co szatynka skrzywiła się z obrzydzeniem. Właśnie wyciągała dwa z opasłych tomów w których potencjalnie mogły znajdować się potrzebne prace, kiedy do jej uszu dotarł dźwięk otwieranych drzwi. Nie dość, że serce prawie wyskoczyło jej z klatki piersiowej a ciśnienie podskoczyło w ułamku sekundy, to jeszcze wycofując sie - aby wpełznąć pod jakąś ławkę - z całej siły uderzyła głową w drzwiczki od komody. W momencie w którym jej wzrok napotkał Iana warknęła cicho, opadając na tyłek i rozmasowując sobie obolałe miejsce. - Musisz...sie...tak...zakradać? - mruknęła przez zaciśnięte zęby, celując w nieco oskarżycielsko palcem. - Wcale nie szukam! - odparła natychmiast, po raz kolejny zastanawiając się JAK ON TO ROBI? Ian - pan idealny, wszechwiedzący, chodzący cud natury. Tyle wystarczyło aby denerwował ją dostatecznie mocno ilekroć otworzy usta. - Zaraz, zaraz...jak ty mnie tutaj znalazłeś? Przecież byłam taka ostrożna...i nie widziałam, żebyś za mną szedł! - wybąkała, obserwując jak chłopak przemierza dzielącą ich odległość i bezpretensjonalnie wyciąga jedną z książek. Już po sekundzie machał jej przed oczami referatem z ogromnym, czerwonym "W" w narożniku...tematu niestety nie zdążyła przeczytać. - Przecież nawet nie wiesz o jaką pracę chodzi...chyba, że śledzisz moje poczynania? Tak, to byłoby możliwe. - zmrużyła czujnie powieki, wstając w końcu z podłogi i wycierając dłonie o materiał spodni. Znowu ją denerwował, był tak nienormalnie wręcz domyślny i kojarzący fakty! Czuła sie przy nim jak dzieciak! Przekrzywiła głowę nieco w bok, pozwalając ciemnym kosmykom opaść miękko na lewe ramię. Chwilowo straciła zainteresowanie referatem, oczekiwała odpowiedzi od tego nieznośnie idealnego Krukona.
Baby RoshwelKlasa VI - Urodziny : 09/06/1996
Wiek : 28
Skąd : Anglia, Londyn
Krew : pół na pół
Re: Klasa Transmutacji
Obserwował ją z łobuzerskim i jednocześnie pełnym satysfakcji uśmiechem. Słysząc jej tekst o zakradaniu wzruszył ramionami. Wcale się nie skradał. Chociaż? No może troszeczkę. Wykorzystał fakt, że dla ludzi jego chód może być zwyczajnie niesłyszalny. Czy chciał ją przestraszyć? No, troszeczkę. Lubił się z nią droczyć. Wbrew pozorom ogólnie ją lubił, nawet jeśli chwilami była niepełnosprytna, oczywiście nie zdając sobie z tego sprawy. Słysząc, że nie szuka przechylił głowę z ciekawością na nią spoglądając.
- W takim razie... odkurzasz z kurzu szafki starego Scotta? Och, kochanie, nie rób ze mnie idioty. Przecież nie ruszyłabyś się gdybyś nie miała szlabanu, a z moich źródeł wiem, że żadnego ostatnio, o dziwo, nie dostałaś. Wiem też, że gdybyś jednak miała jakiś szlaban nie miałabyś go o tej porze i nie byłabyś tu sama. Z tego co też wiem, ostatnio nie oddałaś referatu, bo jak sama mówiłaś naszemu dyrektorkowi: "Zapomniałaś go wziąć z dormitorium i przyniesiesz na następną lekcję". Więc, na logikę rzecz biorąc, przyszłaś tu zwędzić czyjś referat, albo znaleźć książkę potrzebną do napisania tego referatu. O to drugie jednak Cię nie posądzam. Mam oczy i uszy i całkiem nieźle kojarzę fakty. Nie trzeba Cię wybitnie śledzić, żeby to wiedzieć. - odpowiedział na zadane przez nią pytanie z szerokim uśmiechem na twarzy. Jego argumenty były racjonalne i zgodne z prawdą, nie mogła temu zaprzeczyć. Wzruszył jeszcze ramionami, jak gdyby takie szybkie kojarzenie faktów było najoczywistszą rzeczą na świecie. Do jego nozdrzy dotarł zapach Ślizgonki, a na jego ustach pojawił się bardziej... lubieżny uśmiech. Pachniała apetycznie, trzeba jej to było przyznać. Byłaby o wiele lepszą przekąską niż jeden z kotów. Gdyby była nieznajomą może i by się pokusił o jej spróbowanie. Niestety nie była nieznajomą. Była dobrą znajomą. Na tyle dobrą znajomą, że się na nią nie rzucił tylko siedział na ławce i machając referatem starał się odegnać od swoich nozdrzy kuszące zapachy.
- I wcale Cię nie szukałem... Sama się napatoczyłaś. - dodał jeszcze i cmokając z zadowoleniem spojrzał na swój stary referat z dumą. Był naprawdę inteligentnym młodym człowiekiem. Takie wnioski w wieku lat siedemnastu? Och, był naprawdę mądry. Teraz w sumie też był mądry, ale uważał, że od tamtego czasu wiele w tej kwestii się zmieniło na plus. Przeczytał więcej książek, obejrzał więcej filmów, zwiedził parę miejsc. W końcu... minęło prawie pięć lat od jego ostatniego pobytu w Hogwarcie. W momencie kiedy Aldur nauczył go niemalże pełnej kontroli nad sobą chciał wrócić. I wrócił. Był tutaj, w szkole, między wszystkimi uczniami udając jednego z nich, zwykłego człowieka. Oderwał kawałek pergaminu z imieniem, nazwiskiem, klasą i datą wykonania i schował go sobie do kieszeni. Zostawił jednak ocenę, żeby Baby widziała.
- Widziałem, jak taki Krukon chowa po książkach swoje prace, jak Scott kazał mi posprzątać tamtą szafkę. - wskazał kciukiem wielką szafę za swoimi plecami i wzruszył ramionami. - Masz jeszcze jakieś zaległości? Pomóc Ci w szukaniu, księżniczko? - powiedział bez cienia złośliwości, a na jego obliczu przez chwilę można było zobaczyć troskę. Martwił się trochę o nią. Nie wiedział dlaczego, po co i od kiedy, ale też nie chciał tego zbędnie analizować. Po prostu chciał, żeby zdała bez większych komplikacji i tyle. A te stare referaty? A na cholerę mu one, skoro napisze sobie nowe, lepsze?
- W takim razie... odkurzasz z kurzu szafki starego Scotta? Och, kochanie, nie rób ze mnie idioty. Przecież nie ruszyłabyś się gdybyś nie miała szlabanu, a z moich źródeł wiem, że żadnego ostatnio, o dziwo, nie dostałaś. Wiem też, że gdybyś jednak miała jakiś szlaban nie miałabyś go o tej porze i nie byłabyś tu sama. Z tego co też wiem, ostatnio nie oddałaś referatu, bo jak sama mówiłaś naszemu dyrektorkowi: "Zapomniałaś go wziąć z dormitorium i przyniesiesz na następną lekcję". Więc, na logikę rzecz biorąc, przyszłaś tu zwędzić czyjś referat, albo znaleźć książkę potrzebną do napisania tego referatu. O to drugie jednak Cię nie posądzam. Mam oczy i uszy i całkiem nieźle kojarzę fakty. Nie trzeba Cię wybitnie śledzić, żeby to wiedzieć. - odpowiedział na zadane przez nią pytanie z szerokim uśmiechem na twarzy. Jego argumenty były racjonalne i zgodne z prawdą, nie mogła temu zaprzeczyć. Wzruszył jeszcze ramionami, jak gdyby takie szybkie kojarzenie faktów było najoczywistszą rzeczą na świecie. Do jego nozdrzy dotarł zapach Ślizgonki, a na jego ustach pojawił się bardziej... lubieżny uśmiech. Pachniała apetycznie, trzeba jej to było przyznać. Byłaby o wiele lepszą przekąską niż jeden z kotów. Gdyby była nieznajomą może i by się pokusił o jej spróbowanie. Niestety nie była nieznajomą. Była dobrą znajomą. Na tyle dobrą znajomą, że się na nią nie rzucił tylko siedział na ławce i machając referatem starał się odegnać od swoich nozdrzy kuszące zapachy.
- I wcale Cię nie szukałem... Sama się napatoczyłaś. - dodał jeszcze i cmokając z zadowoleniem spojrzał na swój stary referat z dumą. Był naprawdę inteligentnym młodym człowiekiem. Takie wnioski w wieku lat siedemnastu? Och, był naprawdę mądry. Teraz w sumie też był mądry, ale uważał, że od tamtego czasu wiele w tej kwestii się zmieniło na plus. Przeczytał więcej książek, obejrzał więcej filmów, zwiedził parę miejsc. W końcu... minęło prawie pięć lat od jego ostatniego pobytu w Hogwarcie. W momencie kiedy Aldur nauczył go niemalże pełnej kontroli nad sobą chciał wrócić. I wrócił. Był tutaj, w szkole, między wszystkimi uczniami udając jednego z nich, zwykłego człowieka. Oderwał kawałek pergaminu z imieniem, nazwiskiem, klasą i datą wykonania i schował go sobie do kieszeni. Zostawił jednak ocenę, żeby Baby widziała.
- Widziałem, jak taki Krukon chowa po książkach swoje prace, jak Scott kazał mi posprzątać tamtą szafkę. - wskazał kciukiem wielką szafę za swoimi plecami i wzruszył ramionami. - Masz jeszcze jakieś zaległości? Pomóc Ci w szukaniu, księżniczko? - powiedział bez cienia złośliwości, a na jego obliczu przez chwilę można było zobaczyć troskę. Martwił się trochę o nią. Nie wiedział dlaczego, po co i od kiedy, ale też nie chciał tego zbędnie analizować. Po prostu chciał, żeby zdała bez większych komplikacji i tyle. A te stare referaty? A na cholerę mu one, skoro napisze sobie nowe, lepsze?
Re: Klasa Transmutacji
Słysząc jego odpowiedź przewróciła jedynie oczami i zacmokała ze zniecierpliwieniem wydętymi w ironicznym geście wargami. To wcale nie było takie logiczne! Gdyby to ona weszła do sali z pewnością najpierw pomyślałaby, że owy "włamywacz" chce podebrać podręcznik bądź zainstalować w szafie jakąś pułapkę...no ale tak, to było właśnie JEJ myślenie, podyktowane pod JEJ pomysły i nieco lekkomyślne podejście do sytuacji. Finalnie doszła do wniosku, że rzeczywiście, chłopak miał pełne prawo dojść do takich a nie innych wniosków i postanowiła dać temu spokój. - Dobra, brzmi racjonalnie, ale...no skąd wiedziałeś, że szukam akurat TEGO referatu? Przecież nie mamy razem zajęć! - zaraz też uśmiechnęła się nieco zbyt słodko, krzyżując ręce na klatce piersiowej i wbijając w niego spojrzenie intensywnie metalicznych tęczówek. Obserwowała cierpliwie jak chłopak oddziera kawałek papieru i chowa do kieszeni...no dziwak, nie da się zaprzeczyć. Aż trudno uwierzyć, ale Ślizgonka naprawdę ucieszyła się na widok młodego Amesa - no, jednak najpierw musiała chwilę ochłonąć po bolesnym spotkaniu z drzwiami komody - i takie właśnie przemyślenia zaczęły krążyć pod jej bujną czupryną. Zmarszczyła nieco zadarty, piegowaty nosek i podeszła bliżej Krukona, wyjmując mu z dłoni zapisane kartki. - Hmm...naprawdę, jesteś niemożliwy. Oszczędziłeś mi godzin szukania. Niczego mi już nie potrzeba. Dzięki... - wymruczała, spuszczając wzrok i wsuwając sobie zdobycz do tylnej kieszeni znoszonych jeansów. Nienawidziła dziękować za cokolwiek, ale kiedy już trzeba było to generalnie udawało jej się wydobyć z siebie te uprzejmości. Poza tym naprawdę była mu wdzięczna. - Będę ci się musiała odwdzięczyć, czy to tylko taka koleżeńska przysługa? - wyszczerzyła się, odgarniając za ucho pukiel ciemnych włosów. Ponownie zatrzymała wzrok na jego ciemnych tęczówkach i kolejny raz doszła do wniosku, że można się w nich dopatrzeć czegoś..."dzikiego". Z jednej strony niezwykle ją to fascynowało. - Iaan...masz papierosa? W ogóle to jestem głodna...może pójdziemy coś skombinować? - teatralnie zadarła podbródek i rzuciła mu wyzywające spojrzenie. Jeżeli ktoś ich złapie, to będą mieli przechlapane...chociaż szczerze wątpiła aby Amesowi przeszkadzała taka ewentualność. Doskonale pamiętała jak latem wkradli się na jedno z większych lodowisk w centrum Londynu i na samo wspomnienie uśmiechnęła się lekko. A pomyśleć, że początek ich znajomości prezentował się naprawdę...burzliwie. Nie żeby teraz jakoś specjalnie zmieniła do niego nastawienie...nie, do tego by się przecież nie przyznała!
Baby RoshwelKlasa VI - Urodziny : 09/06/1996
Wiek : 28
Skąd : Anglia, Londyn
Krew : pół na pół
Re: Klasa Transmutacji
Kolejne pytanie wcale nie zbiło go z tropu. Zaśmiał się cicho kiwając przecząco głową.
- Przecież sam byłem na szóstym roku... - dwukrotnie dopowiedział sobie już w myślach. - ... i wiem jak Scott ramowo zadaje eseje. - wzruszył ramionami jak gdyby to była najoczywistsza z rzeczy pod słońcem. Gdyby nie kupiła tej wersji miał drugą w zanadrzu. Mógł jej przecież powiedzieć, że siedział u niej na lekcji i układał książki na regale. Wątpił, żeby panna Roshwel jakoś specjalnie zwracała uwagę na to co dzieje się wokół niej w trakcie zajęć lekcyjnych. Mało który Ślizgon zwracał uwagę na to co się dzieje wokół. Byle odsiedzieć i wrócić do swoich lochów... Od zawsze tak było, jest i najprawdopodobniej tak właśnie zostanie. Pozwolił sobie zabrać referat i obserwował jak oczy jej się rozpogadzają. Ogólnie to lubił na nią patrzeć. I nie dało się ukryć, że nie miała na niego najlepszego wpływu. Wręcz przeciwnie. To przy niej stawał się typowym łobuzem. Przecież z nikim innym nie włamałby się na jedno z największych lodowisk w Londynie. Jej jednak nie mógł odmówić, chociaż sam nie wiedział czemu. Miała go w garści i gdyby kazała mu skoczyć z okna to pewnie by skoczył. Fakt, że teraz taki skok nie zrobiły na nim większego wrażenia, bo i tak by przeżył, ale zawsze to jakieś poświęcenie, prawda?
- Zastanowię się jeszcze. - powiedział przechylając niego głowię i wlepiając w nią swoje ciemne tęczówki. Dłonie schował do kieszeni wypchanych przeróżnymi przedmiotami a słysząc jej pytanie wstał i sięgnął do tylnej kieszeni wyciągając z niej zapalniczkę, a potem pogrzebał w przedniej lewej kieszeni i wyciągnął z niej pomiętą paczkę papierosów i podał je dziewczynie. Kiedyś namiętnie palił, w sumie teraz też, żeby stwarzać pozory. Nie dało się jednak ukryć, że teraz robił to bardziej z obowiązku niż z przyjemności. Już obiecał sobie, że w następnej wersji siebie nie będzie palił tylko pił alkohol. Alkohol był nadal smaczny. Na jej wyzwanie początkowo pokiwał przecząco głową z cichym westchnięciem. Może to nie był taki najgorszy pomysł? W końcu z jego słuchem był stanie usłyszeć zbliżające się niebezpieczeństwo w postaci podstarzałego belfra, kiedy ten zaledwie znajdzie się w drodze na piętro.
- Wyczuwam kłopoty w powietrzu... Wiesz, że jak Scott nas złapie to wylecę ze szkoły? - zapytał retorycznie, a mimo to zrobił krok w kierunku drzwi. Jakoś był gotów ponieść to ryzyko. W pewnym momencie nie chcąc przedłużać złapał Baby za rękę i pociągnął w kierunku kuchni.
- Przecież sam byłem na szóstym roku... - dwukrotnie dopowiedział sobie już w myślach. - ... i wiem jak Scott ramowo zadaje eseje. - wzruszył ramionami jak gdyby to była najoczywistsza z rzeczy pod słońcem. Gdyby nie kupiła tej wersji miał drugą w zanadrzu. Mógł jej przecież powiedzieć, że siedział u niej na lekcji i układał książki na regale. Wątpił, żeby panna Roshwel jakoś specjalnie zwracała uwagę na to co dzieje się wokół niej w trakcie zajęć lekcyjnych. Mało który Ślizgon zwracał uwagę na to co się dzieje wokół. Byle odsiedzieć i wrócić do swoich lochów... Od zawsze tak było, jest i najprawdopodobniej tak właśnie zostanie. Pozwolił sobie zabrać referat i obserwował jak oczy jej się rozpogadzają. Ogólnie to lubił na nią patrzeć. I nie dało się ukryć, że nie miała na niego najlepszego wpływu. Wręcz przeciwnie. To przy niej stawał się typowym łobuzem. Przecież z nikim innym nie włamałby się na jedno z największych lodowisk w Londynie. Jej jednak nie mógł odmówić, chociaż sam nie wiedział czemu. Miała go w garści i gdyby kazała mu skoczyć z okna to pewnie by skoczył. Fakt, że teraz taki skok nie zrobiły na nim większego wrażenia, bo i tak by przeżył, ale zawsze to jakieś poświęcenie, prawda?
- Zastanowię się jeszcze. - powiedział przechylając niego głowię i wlepiając w nią swoje ciemne tęczówki. Dłonie schował do kieszeni wypchanych przeróżnymi przedmiotami a słysząc jej pytanie wstał i sięgnął do tylnej kieszeni wyciągając z niej zapalniczkę, a potem pogrzebał w przedniej lewej kieszeni i wyciągnął z niej pomiętą paczkę papierosów i podał je dziewczynie. Kiedyś namiętnie palił, w sumie teraz też, żeby stwarzać pozory. Nie dało się jednak ukryć, że teraz robił to bardziej z obowiązku niż z przyjemności. Już obiecał sobie, że w następnej wersji siebie nie będzie palił tylko pił alkohol. Alkohol był nadal smaczny. Na jej wyzwanie początkowo pokiwał przecząco głową z cichym westchnięciem. Może to nie był taki najgorszy pomysł? W końcu z jego słuchem był stanie usłyszeć zbliżające się niebezpieczeństwo w postaci podstarzałego belfra, kiedy ten zaledwie znajdzie się w drodze na piętro.
- Wyczuwam kłopoty w powietrzu... Wiesz, że jak Scott nas złapie to wylecę ze szkoły? - zapytał retorycznie, a mimo to zrobił krok w kierunku drzwi. Jakoś był gotów ponieść to ryzyko. W pewnym momencie nie chcąc przedłużać złapał Baby za rękę i pociągnął w kierunku kuchni.
Re: Klasa Transmutacji
Jasnowłose dziewczątko wędrowało korytarzem na szóstym piętrze, mijając po drodze siedziby
szkolnych kół zainteresowań. Sama Polly należała do grupy Hogwardzkich szachistów, jednakże zajęcia nie odbywały się zbyt często, bowiem brakowało zainteresowanych grą członków. Listę osób, które uczęszczały na spotkania mogła zliczyć na palcach jednej dłoni.
Mamrocząc pod nosem przeróżne formułki skomplikowanych zaklęć, poprawiała marny opatrunek, który znajdował się na jej prawej ręce. Poskromienie kilku nieśmiałków, które profesor Farrington trzymała w zagrodach na błoniach, okazało się trudniejsze niż z początku przypuszczała Baldwin. Nacięcia po długich szponach były dość głębokie, więc dziewczyna podejrzewała, że jej młodzieńczy zapał i upór, pozostawi po sobie znamienne blizny.
- Najpierw obrót, potem dźgnięcie, delikatnie do góry iiii..i - brawo koleżanko! Angielka pacnęła się w czoło z wyraźną rezygnacją, wyciągając różdżkę i praktykując męczące ruchy nadgarstka. Transmutajca była jedną z najtrudniejszych dziedzin magicznych, ale mimo wszystko, Polly świetnie sobie w niej radziła. Jedyną rzeczą, która sprawiała jej kłopot była zamiana żółwia w popielniczkę. Krukonka nie miała najmniejszego pojęcia dlaczego akurat to zadanie przysparza jej taką trudność.
Kiedy dotarła pod drzwi odpowiedniej sali, przetarła dłońmi zarumienione policzki, poprawiła poły czarnej szaty i napierając dłonią na mosiężną klamkę, zwinnie wślizgnęła się do obszernego pomieszczenia. Z racji tego, że zjawiła się o wiele za wcześnie postanowiła odrobinę poćwiczyć. Mrużąc szafirowe tęczówki, rozglądała się uważnie po klatkach, chcąc odnaleźć niesfornego żółwia.
-Aha! Zobaczysz, zaraz zrobię z Ciebie ładną popielniczkę! - odparła z zaciętą miną, automatycznie zabierając się do pracy.
szkolnych kół zainteresowań. Sama Polly należała do grupy Hogwardzkich szachistów, jednakże zajęcia nie odbywały się zbyt często, bowiem brakowało zainteresowanych grą członków. Listę osób, które uczęszczały na spotkania mogła zliczyć na palcach jednej dłoni.
Mamrocząc pod nosem przeróżne formułki skomplikowanych zaklęć, poprawiała marny opatrunek, który znajdował się na jej prawej ręce. Poskromienie kilku nieśmiałków, które profesor Farrington trzymała w zagrodach na błoniach, okazało się trudniejsze niż z początku przypuszczała Baldwin. Nacięcia po długich szponach były dość głębokie, więc dziewczyna podejrzewała, że jej młodzieńczy zapał i upór, pozostawi po sobie znamienne blizny.
- Najpierw obrót, potem dźgnięcie, delikatnie do góry iiii..i - brawo koleżanko! Angielka pacnęła się w czoło z wyraźną rezygnacją, wyciągając różdżkę i praktykując męczące ruchy nadgarstka. Transmutajca była jedną z najtrudniejszych dziedzin magicznych, ale mimo wszystko, Polly świetnie sobie w niej radziła. Jedyną rzeczą, która sprawiała jej kłopot była zamiana żółwia w popielniczkę. Krukonka nie miała najmniejszego pojęcia dlaczego akurat to zadanie przysparza jej taką trudność.
Kiedy dotarła pod drzwi odpowiedniej sali, przetarła dłońmi zarumienione policzki, poprawiła poły czarnej szaty i napierając dłonią na mosiężną klamkę, zwinnie wślizgnęła się do obszernego pomieszczenia. Z racji tego, że zjawiła się o wiele za wcześnie postanowiła odrobinę poćwiczyć. Mrużąc szafirowe tęczówki, rozglądała się uważnie po klatkach, chcąc odnaleźć niesfornego żółwia.
-Aha! Zobaczysz, zaraz zrobię z Ciebie ładną popielniczkę! - odparła z zaciętą miną, automatycznie zabierając się do pracy.
Re: Klasa Transmutacji
Jeremy buszował właśnie na zapleczu, kiedy do jego starych uszu doszedł piskliwy głos dziewczyny. Czyby ktoś już przyszedł do klasy? Dzisiaj wieczorem miały odbyć się zajęcia dla zainteresowanych - czyli dla wszystkich, którzy chcieli zdać do następnej klasy - więc dyrektor spodziewał się raczej wysokiej frekwencji.
Drzwi od kantorka były uchylone, więc profesor łypnął okiem, aby wiedzieć, czy aby to nie jacyś niesforni pierwszoroczni, ale jego oku ukazała się Polly we własnej osobie. Cóż... Panna Baldwin miała o sobie wysokie mniemanie, zdaniem Jeremiego - zbyt wysokie. Nie to, że nie była mądrą dziewuszką, co to, to nie! Radziła sobie dobrze na wszystkich lekcjach, jednak Scott uważał, że brakuje jej pewnej ważnej cechy, która zawsze towarzyszy osobom wybitnym - subtelności ( jeśli chodzi o magię rzecz jasna). Jednak dziewczę jest młode. Może jeszcze ową cechę posiąść.
- Znów ten biedny żółw? - powiedział miło wychodząc zza drzwi. - Mam nadzieję, że dzisiaj odłożyłaś na bok wszelkie wspomnienia związane z Charlesem hm? - mruknął kiwając palcem - Ostatnie Twoje próby zakończyły się nieomal ugotowaniem żółwia.
Jeremy usiadł wygodnie zza biurkiem, wyjął fajkę i obserwował z zainteresowaniem poczynania krukonki.
-Postaraj się bardziej trzepnąć różdżką. - doradził
Drzwi od kantorka były uchylone, więc profesor łypnął okiem, aby wiedzieć, czy aby to nie jacyś niesforni pierwszoroczni, ale jego oku ukazała się Polly we własnej osobie. Cóż... Panna Baldwin miała o sobie wysokie mniemanie, zdaniem Jeremiego - zbyt wysokie. Nie to, że nie była mądrą dziewuszką, co to, to nie! Radziła sobie dobrze na wszystkich lekcjach, jednak Scott uważał, że brakuje jej pewnej ważnej cechy, która zawsze towarzyszy osobom wybitnym - subtelności ( jeśli chodzi o magię rzecz jasna). Jednak dziewczę jest młode. Może jeszcze ową cechę posiąść.
- Znów ten biedny żółw? - powiedział miło wychodząc zza drzwi. - Mam nadzieję, że dzisiaj odłożyłaś na bok wszelkie wspomnienia związane z Charlesem hm? - mruknął kiwając palcem - Ostatnie Twoje próby zakończyły się nieomal ugotowaniem żółwia.
Jeremy usiadł wygodnie zza biurkiem, wyjął fajkę i obserwował z zainteresowaniem poczynania krukonki.
-Postaraj się bardziej trzepnąć różdżką. - doradził
Re: Klasa Transmutacji
Zajęcia z transmutacji były chyba jedynymi, na które uczniowie tłumnie przychodzili. Może wynikało to z tego, że prowadził je sam dyrektor... Tak czy owak, Noemi także postanowiła zaszczycić go swoją obecnością.
Droga z lochów na szóste piętro trwała dla niej wieki. Nie mogła jednak nadal wsiąść na miotłę, bo lewa dłoń, jak się okazało - była zwichnięta. Przy upadku, podczas niedawnych wydarzeń na dziedzińcu, dziewczyna wykręciła ją sobie poważniej niż myślała. Pielęgniarka opatrzyła jej rękę, pomachała trochę różdżką i kazała chwilowo jej nie nadwyrężać. Żeby Włoszce przypadkiem nie przyszło to do głowy, założyła jej bandaż na nieco uzdrowioną już kończynę. Panna Gladstone załamała też ręce nad jej szyją, biadoląc coś o ugryzieniu. Cramerówna jednak za bardzo jej nie słuchała. W każdym bądź razie - podała jej eliksir, który sprawił, że przynajmniej czerwone ślady, jakie zostawiły jej paznokcie, zeszły. No i nie swędziało ją już aż tak bardzo.
- Bry... - powiedziała, otwierając drzwi klasy prawą ręką. Podrapała się po głowie, zastanawiając się, czemu tu tak pusto. Jednocześnie zaś, dotykając swoich krótko przyciętych włosów, wykrzywiła twarz w grymasie niezadowolenia.
Jeszcze się policzę z tymi dwoma pajacami... pomyślała z nienawiścią.
Droga z lochów na szóste piętro trwała dla niej wieki. Nie mogła jednak nadal wsiąść na miotłę, bo lewa dłoń, jak się okazało - była zwichnięta. Przy upadku, podczas niedawnych wydarzeń na dziedzińcu, dziewczyna wykręciła ją sobie poważniej niż myślała. Pielęgniarka opatrzyła jej rękę, pomachała trochę różdżką i kazała chwilowo jej nie nadwyrężać. Żeby Włoszce przypadkiem nie przyszło to do głowy, założyła jej bandaż na nieco uzdrowioną już kończynę. Panna Gladstone załamała też ręce nad jej szyją, biadoląc coś o ugryzieniu. Cramerówna jednak za bardzo jej nie słuchała. W każdym bądź razie - podała jej eliksir, który sprawił, że przynajmniej czerwone ślady, jakie zostawiły jej paznokcie, zeszły. No i nie swędziało ją już aż tak bardzo.
- Bry... - powiedziała, otwierając drzwi klasy prawą ręką. Podrapała się po głowie, zastanawiając się, czemu tu tak pusto. Jednocześnie zaś, dotykając swoich krótko przyciętych włosów, wykrzywiła twarz w grymasie niezadowolenia.
Jeszcze się policzę z tymi dwoma pajacami... pomyślała z nienawiścią.
Ostatnio zmieniony przez Noemi Cramer dnia Nie 12 Maj 2013, 20:13, w całości zmieniany 1 raz
Re: Klasa Transmutacji
Złote kosmyki wydostały się z grubego warkocza panienki, dostając się jej niesfornie do oczu. Polly jednak nawet na moment nie oderwała się od sumiennych ćwiczeń. Nadal wymachiwała różdżką, mrucząc pod nosem odpowiednie zaklęcie.
- Jeżeli zaraz nie zamienisz się w odpowiednią popielnicę to mnie popamiętasz! - pogroziła zwierzęciu palcem, posyłając mu przy tym piorunujące spojrzenie. Rezultatem jej pracy była maleńka misa, przypominająca skorupę żółwia, a nie zwykłą, szklaną popielniczkę. Niech to szlag! Westchnęła głęboko, zagryzając herbaciane wargi. Próbując odrobinę się uspokoić, już wyciągała różdżkę, kiedy z przyłączonego do sali gabinetu wyszedł sam dyrektor. Na jego wzmiankę o nieszczęsnym stworzeniu i prefekcie Gryfonów, policzki Polly pociemniały nieznośnie.
- Tak, tak. Zostanę dłużej po zajęciach i zastosuję się do pańskiej rady, profesorze. - uśmiechnęła się lekko, w pośpiechu chowając żółwia do klatki. Spoglądając kątem oka na tarczę zegara, uniosła do góry jasne brwi, nie mogąc uwierzyć, że ćwiczy już od godziny i dalej nie udało się jej poskromić tego czaru. Chcąc poczuć się lepiej, całą winę zwaliła na okaleczoną, prawą rękę.
Kiedy sala zaczęła napełniać się kolejnymi uczniami, złotowłosa zajęła miejsce w środkowej ławce od okna, wyciągając z torby kolekcję potrzebnych przyborów.
- Jeżeli zaraz nie zamienisz się w odpowiednią popielnicę to mnie popamiętasz! - pogroziła zwierzęciu palcem, posyłając mu przy tym piorunujące spojrzenie. Rezultatem jej pracy była maleńka misa, przypominająca skorupę żółwia, a nie zwykłą, szklaną popielniczkę. Niech to szlag! Westchnęła głęboko, zagryzając herbaciane wargi. Próbując odrobinę się uspokoić, już wyciągała różdżkę, kiedy z przyłączonego do sali gabinetu wyszedł sam dyrektor. Na jego wzmiankę o nieszczęsnym stworzeniu i prefekcie Gryfonów, policzki Polly pociemniały nieznośnie.
- Tak, tak. Zostanę dłużej po zajęciach i zastosuję się do pańskiej rady, profesorze. - uśmiechnęła się lekko, w pośpiechu chowając żółwia do klatki. Spoglądając kątem oka na tarczę zegara, uniosła do góry jasne brwi, nie mogąc uwierzyć, że ćwiczy już od godziny i dalej nie udało się jej poskromić tego czaru. Chcąc poczuć się lepiej, całą winę zwaliła na okaleczoną, prawą rękę.
Kiedy sala zaczęła napełniać się kolejnymi uczniami, złotowłosa zajęła miejsce w środkowej ławce od okna, wyciągając z torby kolekcję potrzebnych przyborów.
Re: Klasa Transmutacji
Nikt w tej szkole jak sama Hanka nie wiedział czym tak naprawdę jest transmutacja. No może oprócz profesora Scotta, choć też nie do końca. To właśnie ta niepozorna, ruda Puchonka poznawała każdego miesiąca transmutację na własnej skórze, przechodząc ją boleśnie i niekontrolowanie.
Hannah nie lubiła szczególnie zajęć, które polegały na teorii i machaniu różdżką. Jej największą miłością były zioła i ważenie eliksirów. To uważała za największą magię samą w sobie.
Pojawiała się jednak sumiennie na każdej transmutacji nie dlatego, że prowadził je dyrektor, a dlatego, aby poznać tajemnice swojego pieskiego rytuału przejścia od podszewki. A nóż kiedyś będzie w stanie wykorzystać wiedzę zdobytą w klasie.
- Dzień dobry - rzuciła na powitanie, jednak niezbyt radośnie. Standard: uczniowie, uczniowie, uczniowie. Żadnych znajomych, przyjaznych jej twarzy. Zajęła miejsce w pierwszej ławce pod oknem, aby ograniczyć strefę zakłóceń do minimum.
Hannah nie lubiła szczególnie zajęć, które polegały na teorii i machaniu różdżką. Jej największą miłością były zioła i ważenie eliksirów. To uważała za największą magię samą w sobie.
Pojawiała się jednak sumiennie na każdej transmutacji nie dlatego, że prowadził je dyrektor, a dlatego, aby poznać tajemnice swojego pieskiego rytuału przejścia od podszewki. A nóż kiedyś będzie w stanie wykorzystać wiedzę zdobytą w klasie.
- Dzień dobry - rzuciła na powitanie, jednak niezbyt radośnie. Standard: uczniowie, uczniowie, uczniowie. Żadnych znajomych, przyjaznych jej twarzy. Zajęła miejsce w pierwszej ławce pod oknem, aby ograniczyć strefę zakłóceń do minimum.
Re: Klasa Transmutacji
Na zajęciach z transmutacji pojawiła się również Nancy. Gryfonka - uchodząca za dobrą uczennicę, którą w istocie była - wchodząc do sali, przyciągnęła wzrok wszystkich obecnych w sali swoim białym, wielkim plastrem na głowie. Włosy zebrała opaską, dlatego też opatrunek rzucał się w oczy niczym błyszczący neon.
- Dzień dobry profesorze, witaj Pollyanne - rzuciła z radosną miną, dosiadając się do swojej siostry. Klapnęła ciężko na krzesło obok złotowłosej, wyciągając z torby podręcznik i różdżkę. Rozejrzała się dookoła, ale nie zarejestrowała osoby, której wypatrywała ostatnimi czasy w wielkiej sali i nie tylko. - Nie ma młodego Scotta? - Wyszeptała, nachylając się w stronę siostry. Oczywiście musiała utrzeć mu nosa, bo miała rację: Armaty z Hudley znowu uplasowały się na szczycie tabeli.
- Dzień dobry profesorze, witaj Pollyanne - rzuciła z radosną miną, dosiadając się do swojej siostry. Klapnęła ciężko na krzesło obok złotowłosej, wyciągając z torby podręcznik i różdżkę. Rozejrzała się dookoła, ale nie zarejestrowała osoby, której wypatrywała ostatnimi czasy w wielkiej sali i nie tylko. - Nie ma młodego Scotta? - Wyszeptała, nachylając się w stronę siostry. Oczywiście musiała utrzeć mu nosa, bo miała rację: Armaty z Hudley znowu uplasowały się na szczycie tabeli.
Re: Klasa Transmutacji
Nadszedł czas, kiedy warto zarobić jakieś punkty dla domu. Nie chciałem ich tracić, ale zarobić zawsze warto. Siedziałem bezczynnie w Pokoju Wspólnym. Dużo osób zbierało się na zajęcia, więc pomyślałem, że tez mogę pójść. najwyżej pośmieję się tylko z nauczyciela. Ruszyłem za tłumem. Ubrany byłem jak zwykle w szkolną szatę. Miałem na ramieniu torbę z ewentualnymi książkami, które mogą być mi potrzebne. Kiedy znalazłem się na odpowiednim piętrze wszedłem jak gdyby nigdy nic do sali. Zająłem ławkę gdzieś tam z tyłu i rozłożyłem się na krześle. Ręce schowałem do kieszeni i czekałem na rozwój wydarzeń.
Re: Klasa Transmutacji
W obowiązkach prefekta jest uczęszczać na wszelkie zajęcia, jakie dana osoba ma w swoim planie lekcji. Blaise niekiedy był leniem i nie chciało mu się, ale od kiedy piastował stanowisko prefekta zaczął bardziej przykładać się do swoich zadań. Piętro VI było bardzo wysoko jak dla osoby mieszkającej w lochach, jednak Harvin zebrał się w sobie i ruszył na to piętro. Szybko odnalazł klasę transmutacji i wszedł do środka. Omiótł wzrokiem przybyłych i uśmiechnął się. Skinął głową do nauczyciela i zajął miejsce pośrodku klasy. Wyciągnął przygotowane wcześniej rzeczy i czekał.
Re: Klasa Transmutacji
[Przypominam, że na lekcjach transmutacji rolę podobną do roli MG pełni ma osoba. Więc nie chcę widzieć, że ktoś sam decyduje o efekcie zaklęcia itp.]
- Praktyka jest kluczem do potęgi - odpowiedział na słowa Polly.
Sam profesor nie był fanem teorii, która mówi o tym, że każdy człowiek ma talent. Uważał, iż wszyscy rodzą się czyści jak kartka papieru i ich sposób życia decyduje o predyspozycjach.
Jeremy kiwał głową na powitanie kolejnych uczniów i kończył wypalać fajkę. Rzecz jasna okna były otwarte, gdyż wieczór zapowiadał się naprawdę przyjemnie.
- Witam - zaczął wstając. - Jak już to mam w zwyczaju, lekcję zacznę od kilku praktycznych pytań, które pobudzą wasze umysły. Następnie zaś przejdziemy do przyjemniejszej rzeczy, jaką jest praktyka.
Mistrz Transmutacji złączył swe palce patrząc kolejno na uczniów.
-Dobrze więc... niech pomyślę... Noemi, Blaise i Polly, wyjaśnijcie mi pojęcia: Transmutacja Letalna, Transmutacja Semi-Letalna, oraz Transmutacja Witalna. Jedna osoba - jedno pojęcie. Zaczyna Noemi.
Re: Klasa Transmutacji
James wślizgnął się do klasy zaraz przed tym jak profesor zaczął mówić. Nie patrząc na nikogo i nie myśląc o niczym, młody Scott usadowił się w najdalszej ławce. Tak, żeby mieć spokój. Chciał mieć pewność, że nikt nie będzie od niego nic chciał. Byleby w milczeniu przetrwać lekcję.
Re: Klasa Transmutacji
Chuck jak to niestety miał w zwyczaju musiał się spóźnić. Ubrany za to był schludnie w malinową szatę prefekta a na jego piersi dumnie błyszczała odznaka Prefekta. Z ramienia zwisała mu torba, a w niej miał wszystko co potrzebne do zajęć Transmutacji. Wszedł do klasy starając się być jak najciszej i skinął nauczycielowi na przywitanie dodając jeszcze:
- Przepraszam za spóźnienie. - po czym zajął miejsce tuż obok Hannah, którą od razu rozpoznał. Po rudych włosach, oczywiście.
- Coś mnie ominęło? - zapytał szeptem starszą siostrę. Wyciągając z torby swój podręcznik i kładąc różdżkę obok niego.
- Przepraszam za spóźnienie. - po czym zajął miejsce tuż obok Hannah, którą od razu rozpoznał. Po rudych włosach, oczywiście.
- Coś mnie ominęło? - zapytał szeptem starszą siostrę. Wyciągając z torby swój podręcznik i kładąc różdżkę obok niego.
Re: Klasa Transmutacji
Cramerówna zajęła miejsce gdzies po środku sali, siadając obok Slizgonki ze swojego roku. Wpatrywała się w sufit, podczas gdy dyrektor Scott zaczął swoje powitanie na zajęciach. Dziewczyna podskoczyła jak oparzona, gdy wymienił jej imię.
Nie dość, że jego młodsza kopia w postaci Krukona ucięła jej włosy, to jeszcze poszła na pierwszy ogień do odpowiedzi. Ślizgonka wstała z miejsca i patrzyła się tępo w ścianę.
- Transmutacja letalna... No więc... - mruknęła, zastanawiając się czy to pojęcie było na jakiś poprzednich zajęciach czy nie. Siedząca obok niej Ślizgonka jednak w porę przyszła jej z pomocą. "To ta martwa transmutacja..." - wyszeptała.
- No więc... letalna transmutacja to inaczej martwa transmutacja. I polega na... zamianie martwego przedmiotu w inny martwy przedmiot? - Noemi bardziej zapytała niż odpowiedziała.
Nie dość, że jego młodsza kopia w postaci Krukona ucięła jej włosy, to jeszcze poszła na pierwszy ogień do odpowiedzi. Ślizgonka wstała z miejsca i patrzyła się tępo w ścianę.
- Transmutacja letalna... No więc... - mruknęła, zastanawiając się czy to pojęcie było na jakiś poprzednich zajęciach czy nie. Siedząca obok niej Ślizgonka jednak w porę przyszła jej z pomocą. "To ta martwa transmutacja..." - wyszeptała.
- No więc... letalna transmutacja to inaczej martwa transmutacja. I polega na... zamianie martwego przedmiotu w inny martwy przedmiot? - Noemi bardziej zapytała niż odpowiedziała.
Re: Klasa Transmutacji
Wstyd się przyznać, ale panna Roshwel też zaliczyła spóźnienie. Niezbyt duże to było spóźnienie, bo zaledwie parę minut, ale zawsze. Nic dziwnego. Wszakże dopiero przed paroma minutami dowiedziała się o rozpoczynających się zajęciach. No a musiała jeszcze założyć swój mundurek szkolny, w którym zwykle nie chodziła. Niemalże wbiegła do klasy zziajana, a na jej zwykle bladych policzkach można było dostrzec rumieńce.
- Przepraszam. - wydusiła z siebie zajmując miejsce w wolnej ławce. Z plecaka wyciągnęła podręcznik i pomacała się po kieszeniach. Czyżby zapomniała różdżki? A nie, różdżkę też miała. Położyła ją obok podręcznika i poprawiła nieco kosmyk włosów, który wydostał się z jej kucyka. Oczy utkwiła w starym profesorze czekając na pytanie dla siebie.
- Przepraszam. - wydusiła z siebie zajmując miejsce w wolnej ławce. Z plecaka wyciągnęła podręcznik i pomacała się po kieszeniach. Czyżby zapomniała różdżki? A nie, różdżkę też miała. Położyła ją obok podręcznika i poprawiła nieco kosmyk włosów, który wydostał się z jej kucyka. Oczy utkwiła w starym profesorze czekając na pytanie dla siebie.
Colette RoshwelCzarownica - Urodziny : 17/06/1985
Wiek : 39
Skąd : Londyn, Anglia.
Krew : półkrwi.
Re: Klasa Transmutacji
Polly stukała paznokciami o blat wysłużonej ławki, wygrywając w ten sposób tylko sobie znaną melodię. Leniwym spojrzeniem obrzucała kolejnych uczniów, a kiedy w drzwiach nie pojawił się nikt interesujący, przeniosła szafirowy wzrok za okno. Wieczór był naprawdę przyjemny, a Krukonka czekała tylko, aż dzwonek obwieści koniec zajęć, zezwalając jej tym samym na powrót do ukochanych zagród.
- Nancy! Trochę gracji! - dziewczyna uśmiechnęła się pobłażliwie, podskakując w momencie w którym jej bliźniaczka klapnęła ciężko na krzesełko obok. Złotowłosa nie zdążyła jednak odpowiedzieć na pytanie siostry bowiem do jej uszu dotarł głos profesora, wypowiadającego jej imię.
- Transmutacja witalna? - powtórzyła niepewnie za nauczycielem, pocierając skroń okaleczoną ręką. Znalezienie poprawnej odpowiedzi zajęło jej dłuższą chwilę. Dziewczątko nie było fanką zapamiętywania suchych formułek. - Wydaje mi się, że jest to transmutacja żywa, kiedy zamieniamy kota w psa. - podrapała się po bladym policzku, spoglądając wyczekująco na profesora.
- Nancy! Trochę gracji! - dziewczyna uśmiechnęła się pobłażliwie, podskakując w momencie w którym jej bliźniaczka klapnęła ciężko na krzesełko obok. Złotowłosa nie zdążyła jednak odpowiedzieć na pytanie siostry bowiem do jej uszu dotarł głos profesora, wypowiadającego jej imię.
- Transmutacja witalna? - powtórzyła niepewnie za nauczycielem, pocierając skroń okaleczoną ręką. Znalezienie poprawnej odpowiedzi zajęło jej dłuższą chwilę. Dziewczątko nie było fanką zapamiętywania suchych formułek. - Wydaje mi się, że jest to transmutacja żywa, kiedy zamieniamy kota w psa. - podrapała się po bladym policzku, spoglądając wyczekująco na profesora.
Re: Klasa Transmutacji
Przyszła kolej na odpowiedź Blaise'a.
- Hmm... Transmutacja półżywa, semi-letalna. W przemianie występują przedmioty martwe i żywe, z żywego na martwy. jakoś tak to było - odpowiedział.
Wyprostował się, z uwagą słuchał odpowiedzi innych. Kończy w tym roku szkołę, więc musi przygotować się do egzaminów. Jeśli chce się dostać na wybrany przez siebie kierunek to musi coś tam wiedzieć.
- Hmm... Transmutacja półżywa, semi-letalna. W przemianie występują przedmioty martwe i żywe, z żywego na martwy. jakoś tak to było - odpowiedział.
Wyprostował się, z uwagą słuchał odpowiedzi innych. Kończy w tym roku szkołę, więc musi przygotować się do egzaminów. Jeśli chce się dostać na wybrany przez siebie kierunek to musi coś tam wiedzieć.
Re: Klasa Transmutacji
Rzecz jasna dyrektor udał, że nie widzi spóźniających się uczniów. Doskonale rozumiał, że niedzielne wieczory sprzyjają wszelakim sytuacjom, które stworzyłyby niesamowicie interesujące usprawiedliwienia.
- Tak, tak i tak - skwitował trzy odpowiedzi. - I własnie dzisiaj na lekcji zajmiemy się transmutacją semi-letalną. - profesor machnął różdżką i z małych terrariów wyleciały równie małe żółwie. - Ostatnio okazało się, że sporo z was ma dość duże trudności ze zmianą tych uroczych stworzeń w popielniczki. - profesor zademonstrował ruch różdżką - I pamiętajcie, zaklęcie brzmi : 'Frauxum Lanouxil'
Scott przechodził się między ławkami dając wskazówki i rady. A także co chwila prosząc o to, aby nie męczyli, nie karmili i nie kradli zwierzątek.
- Tak, tak i tak - skwitował trzy odpowiedzi. - I własnie dzisiaj na lekcji zajmiemy się transmutacją semi-letalną. - profesor machnął różdżką i z małych terrariów wyleciały równie małe żółwie. - Ostatnio okazało się, że sporo z was ma dość duże trudności ze zmianą tych uroczych stworzeń w popielniczki. - profesor zademonstrował ruch różdżką - I pamiętajcie, zaklęcie brzmi : 'Frauxum Lanouxil'
Scott przechodził się między ławkami dając wskazówki i rady. A także co chwila prosząc o to, aby nie męczyli, nie karmili i nie kradli zwierzątek.
Re: Klasa Transmutacji
Francesca nie była mistrzynią transmutacji, ale zwykle starała się robić wszystko doskonale. Dlatego też kiedy na jej ławce wylądował niewielki żółwik wiedziała, że musi się postarać inaczej nic z tego nie będzie.
- Frauxum Lanouxil - powiedziała cicho pod nosem machając różdżką nad stworzeniem. W myślach miała tylko jedno życzenie. Żeby tenże żółw zamienił się jak najszybciej w popielniczkę i żeby nie miała zaległości. Różdżką tak jakby trzepnęła w powietrzu w trakcie wypowiadania zaklęcia. Musiała to zaliczyć, po prostu musiała, choćby nie wiadomo co!
- Frauxum Lanouxil - powiedziała cicho pod nosem machając różdżką nad stworzeniem. W myślach miała tylko jedno życzenie. Żeby tenże żółw zamienił się jak najszybciej w popielniczkę i żeby nie miała zaległości. Różdżką tak jakby trzepnęła w powietrzu w trakcie wypowiadania zaklęcia. Musiała to zaliczyć, po prostu musiała, choćby nie wiadomo co!
Colette RoshwelCzarownica - Urodziny : 17/06/1985
Wiek : 39
Skąd : Londyn, Anglia.
Krew : półkrwi.
Re: Klasa Transmutacji
Noemi odetchnęła z ulgą.
- Dzięki... - powiedziała cicho do siedzącej obok niej dziewczyny. Ta tylko uśmiechnęła się, wzruszając ramionami. Racja, solidarność między Slizgonami była silna dopóki chodziło o punkty dla domu. W innych wypadkach w zasadzie - jedno drugie nie bardzo obchodziło.
Noemi pewną trudność sprawiało machanie prawą ręką. Była leworęczna. Wprawdzie dłoń niby miała już uleczoną, ale dłuższe trzymanie różdżki powodowało, że nagle zaczynała jej drętwieć albo co gorsza boleć. Chwyciła jednak różdżkę w lewą dłoń.
Próbując powtórzyć ruch ręki po profesorze, próbowała przemienić żółwia w popielniczkę.
- Fraxum Lanoxil... - co było dziwne, jak na nią, nawet starała się poprawnie wymówić słowa. Choć to chyba nie wyszło jej najlepiej. Syknęła zniechęcona, gdy przestała odczuwać lewą dłoń. Przerzuciła różdżkę do prawej ręki i oparła brodę na stole zastanawiając się, jaki sens ma zmienianie biednego żółwia w tak idiotyczną rzecz jak popielniczka.
- Dzięki... - powiedziała cicho do siedzącej obok niej dziewczyny. Ta tylko uśmiechnęła się, wzruszając ramionami. Racja, solidarność między Slizgonami była silna dopóki chodziło o punkty dla domu. W innych wypadkach w zasadzie - jedno drugie nie bardzo obchodziło.
Noemi pewną trudność sprawiało machanie prawą ręką. Była leworęczna. Wprawdzie dłoń niby miała już uleczoną, ale dłuższe trzymanie różdżki powodowało, że nagle zaczynała jej drętwieć albo co gorsza boleć. Chwyciła jednak różdżkę w lewą dłoń.
Próbując powtórzyć ruch ręki po profesorze, próbowała przemienić żółwia w popielniczkę.
- Fraxum Lanoxil... - co było dziwne, jak na nią, nawet starała się poprawnie wymówić słowa. Choć to chyba nie wyszło jej najlepiej. Syknęła zniechęcona, gdy przestała odczuwać lewą dłoń. Przerzuciła różdżkę do prawej ręki i oparła brodę na stole zastanawiając się, jaki sens ma zmienianie biednego żółwia w tak idiotyczną rzecz jak popielniczka.
Strona 1 z 9 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
Similar topics
» Gabinet nauczyciela transmutacji
» Klasa Mugoloznastwa
» Klasa Zaklęć
» Klasa Astronomii
» Klasa Wróżbiarstwa
» Klasa Mugoloznastwa
» Klasa Zaklęć
» Klasa Astronomii
» Klasa Wróżbiarstwa
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VI
Strona 1 z 9
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach