Klasa Transmutacji
+34
Adrien Rien
Gloria Stark
Abigail Wellington
Monika Kruger
Aleksej Nowikow-Priboj
Shay Hasting
Aleksander Cortez
Stella Stark
Elena Tyanikova
Raphael Lanneugrasse
David Ames
Nanette Myahmm
Mistrz Gry
Keitaro Miyazaki
Nora Vedran
Quinn Larivaara
Zoja Yordanova
Alice Volante
Christine Greengrass
Benedict Walton
William Greengrass
Colette Roshwel
Charles Wilson
James Scott
Blaise Harvin
Dymitr Milligan
Nancy Baldwin
Hannah Wilson
Noemi Cramer
Jeremy Scott
Polly Baldwin
Ian Ames
Baby Roshwel
Brennus Lancaster
38 posters
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VI
Strona 6 z 9
Strona 6 z 9 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
Klasa Transmutacji
First topic message reminder :
Klasa, w której odbywają się zajęcia z transmutacji. Sala oraz jej zaplecze pozostają pod opieką nauczyciela transmutacji.
Klasa, w której odbywają się zajęcia z transmutacji. Sala oraz jej zaplecze pozostają pod opieką nauczyciela transmutacji.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Klasa Transmutacji
Alice Volante
Zamiast uszu pojawiły się dwie skórki od banana. Na szczęście były białe i puszyste, więc ciężko było je odróżnić!
Zoja Yordanova
Twój królik-banan nie zareagował jakoś specjalnie na zaklęcie. Jedyną różnicą jest mały, puchaty ogonek.
Nancy Baldwin
Teraz banan ma nosek, oczka i uszy. Jest chyba trochę rozżalony, bo wpatruje się w Ciebie złowrogo.
Christine Greengrass
Kolejny huk, teraz bana ma uszy, nos, łapki, ale wydaje się być martwy.
Polly Baldwin
Udało Ci się... tak jakby. Twój królik ma około 5 centymetrów wysokości i jest baaaardzo gruby.
Dymitr Milligan
Jakimś dziwnym sposobem przemieniłeś banana w żółwia.
Keitaro Miyazaki
Skórka od banana zaczęła udawać żywego i żwawego królika.
Benedict Walton
Szkielet zaczął 'porastać' tkanką mięśniowa, oraz innymi narządami. Genialny rzecz na lekcje anatomii!
Zamiast uszu pojawiły się dwie skórki od banana. Na szczęście były białe i puszyste, więc ciężko było je odróżnić!
Zoja Yordanova
Twój królik-banan nie zareagował jakoś specjalnie na zaklęcie. Jedyną różnicą jest mały, puchaty ogonek.
Nancy Baldwin
Teraz banan ma nosek, oczka i uszy. Jest chyba trochę rozżalony, bo wpatruje się w Ciebie złowrogo.
Christine Greengrass
Kolejny huk, teraz bana ma uszy, nos, łapki, ale wydaje się być martwy.
Polly Baldwin
Udało Ci się... tak jakby. Twój królik ma około 5 centymetrów wysokości i jest baaaardzo gruby.
Dymitr Milligan
Jakimś dziwnym sposobem przemieniłeś banana w żółwia.
Keitaro Miyazaki
Skórka od banana zaczęła udawać żywego i żwawego królika.
Benedict Walton
Szkielet zaczął 'porastać' tkanką mięśniowa, oraz innymi narządami. Genialny rzecz na lekcje anatomii!
Re: Klasa Transmutacji
Królik otrząsnął się, jakby właśnie wyszedł z kałuży, a na czubku jego głowy pojawiła się para bananowych uszu. Były tak łudząco podobne do prawdziwych, że jedyne bystre oko wnikliwego obserwatora zauważyłoby różnicę. To jednak nie wystarczyło ambitnej pannie Volante. Dziewczyna chwyciła gryzonia za uszy i podniosła do góry. Zwierzę zaczęło wierzgać swymi długimi, tylnymi łapami.
- Profesorze? - zerknęła w kierunku nauczyciela, którzy krzątał się po klasie - Zgłaszam się na ochotnika do opieki nad zwierzętami.
Kilku uczniów spojrzało na nią spod byka. Właśnie dorobiła się etykietki lizuski roku. Nic sobie z tego nie robiąc uśmiechnęła się grzecznie do Dyrektora, unosząc brwi w wymownym geście. Doskonale wiedział co stanie się z tuzinem pluszowych, słodkich króliczków, gdy wpadną w ręce Krukonki.
- Profesorze? - zerknęła w kierunku nauczyciela, którzy krzątał się po klasie - Zgłaszam się na ochotnika do opieki nad zwierzętami.
Kilku uczniów spojrzało na nią spod byka. Właśnie dorobiła się etykietki lizuski roku. Nic sobie z tego nie robiąc uśmiechnęła się grzecznie do Dyrektora, unosząc brwi w wymownym geście. Doskonale wiedział co stanie się z tuzinem pluszowych, słodkich króliczków, gdy wpadną w ręce Krukonki.
Re: Klasa Transmutacji
W końcu coś zaczęło się dziać podczas tych zajęć z moim bananem. Jak nie na początku spalony banan, od którego na pewno było czuć spaleniznę, to teraz jest... Żółw! Tak moi państwo, Dymitrowi Milliganowi wyszedł żółw zamiast królika! Zacząłem się śmiać jak jeszcze nigdy. Zaczęły mi aż podchodzić zły do oczy z tego śmiechu. To był naprawdę genialny żart. Zacząłem oglądać swoją różdżkę, ale była normalna. Tak samo zaklęcie, którego użyłem było takie samo, jakiego używali inni obecni na sali.
- Jak to żółw? Jakim sposobem?! - zacząłem krzyczeć do siebie nadal się śmiejąc. - Profesorze, mogę go zatrzymać? - zapytałem głośno biorąc zwierzątko do ręki i wystawiając je ponad swoją głowę.
To było nienormalne. Wstałem z krzesła i wciąż śmiałem się wniebogłosy.
- Jak to żółw? Jakim sposobem?! - zacząłem krzyczeć do siebie nadal się śmiejąc. - Profesorze, mogę go zatrzymać? - zapytałem głośno biorąc zwierzątko do ręki i wystawiając je ponad swoją głowę.
To było nienormalne. Wstałem z krzesła i wciąż śmiałem się wniebogłosy.
Re: Klasa Transmutacji
Jeremy chodził po klasie obserwując poczynania podopiecznych i starając się dawać odpowiednie rady.
-Christine, staraj się mniej machać różdżką. Może to spowodować eksplozję. Benedykcie, za mało skupienie, za mało skupienia!- W ten usłyszał krzyk pana Milligana - Dymitrze, całkiem klawy żółw muszę przyznać. Tak, weź go ze sobą - Jego wzrok padł na pannę Volante - Oczywiście Alice, oczywiście. Tylko potem dokładnie SPRZĄTNIJ po sobie.
Wkrótce jednak rozległ się dzwonek.
-Dziękuję wszystkim za czynny udział w lekcji. Kto chce, to może zabrać swoje hm... stworzenie ze sobą i ćwiczyć w pokoju wspólnym. Do widzenia!
-Christine, staraj się mniej machać różdżką. Może to spowodować eksplozję. Benedykcie, za mało skupienie, za mało skupienia!- W ten usłyszał krzyk pana Milligana - Dymitrze, całkiem klawy żółw muszę przyznać. Tak, weź go ze sobą - Jego wzrok padł na pannę Volante - Oczywiście Alice, oczywiście. Tylko potem dokładnie SPRZĄTNIJ po sobie.
Wkrótce jednak rozległ się dzwonek.
-Dziękuję wszystkim za czynny udział w lekcji. Kto chce, to może zabrać swoje hm... stworzenie ze sobą i ćwiczyć w pokoju wspólnym. Do widzenia!
Re: Klasa Transmutacji
Za mało skupienia, za mało skupienia!
Te proste słowa mocno ubodły w dumę młodzieńca. Benedict jeszcze przez chwilę przyglądał się świetnemu preparatowi anatomicznemu, który wyszedł spod jego ręki. Zabrakło mu wprawy i opanowania. Chciał zapaść się pod ziemię, gdy dyrektor w obecności wszystkich uczniów zganił go za nieporadność.
Gdy profesor Scott ogłosił koniec zajęć, Krukon wsunął swoją różdżkę do kieszeni spodni i wstał z miejsca. Wsunął stołek pod ławkę i wyciągnął dłoń w kierunku Gryfonki.
- Daj znać, jeśli chciałabyś kiedyś wspólnie poćwiczyć - wydukał zakłopotany, a później szybko wyminął dziewczynę i pomknął ku wyjściu z klasy. Cały czas zachodził w głowę czemu w ogóle wyszedł z taką inicjatywą. Nim zdążył znaleźć odpowiedź, dawno już był w drodze do dormitorium. Miał jeszcze tyle prac domowych do odrobienia.
Te proste słowa mocno ubodły w dumę młodzieńca. Benedict jeszcze przez chwilę przyglądał się świetnemu preparatowi anatomicznemu, który wyszedł spod jego ręki. Zabrakło mu wprawy i opanowania. Chciał zapaść się pod ziemię, gdy dyrektor w obecności wszystkich uczniów zganił go za nieporadność.
Gdy profesor Scott ogłosił koniec zajęć, Krukon wsunął swoją różdżkę do kieszeni spodni i wstał z miejsca. Wsunął stołek pod ławkę i wyciągnął dłoń w kierunku Gryfonki.
- Daj znać, jeśli chciałabyś kiedyś wspólnie poćwiczyć - wydukał zakłopotany, a później szybko wyminął dziewczynę i pomknął ku wyjściu z klasy. Cały czas zachodził w głowę czemu w ogóle wyszedł z taką inicjatywą. Nim zdążył znaleźć odpowiedź, dawno już był w drodze do dormitorium. Miał jeszcze tyle prac domowych do odrobienia.
Re: Klasa Transmutacji
Na ławce blondynki pojawił się czarny, puchaty królik w którym Polly zakochała się od pierwszego wejrzenia.
- Jesteś takiiii... taki pociesznie grubiutki! - westchnęła z prawdziwym uwielbieniem, miziając zwierzątko po ciemnym futerku. Stworzenie nie było idealne, a raczej spłaszczone i spasione, ale dziewczynie nie przeszkadzało to zupełnie. Była ślepa na tak niewielkie niedoskonałości.
- Zaraz wymyślimy Ci jakieś imię! - założyła torbę na ramię i wzięła nowego pupila na ręce, czując, że trochę to on waży. Mówiąc do siebie pod nosem, poczekała, aż Charlie ogarnie się ze swoimi rzeczami i będzie gotowy do wyjścia. Nie zajęło mu to zbyt wiele czasu, dlatego chwilę później, wychodzili już z klasy, żegnając się radośnie z profesorem Scottem.
- Jesteś takiiii... taki pociesznie grubiutki! - westchnęła z prawdziwym uwielbieniem, miziając zwierzątko po ciemnym futerku. Stworzenie nie było idealne, a raczej spłaszczone i spasione, ale dziewczynie nie przeszkadzało to zupełnie. Była ślepa na tak niewielkie niedoskonałości.
- Zaraz wymyślimy Ci jakieś imię! - założyła torbę na ramię i wzięła nowego pupila na ręce, czując, że trochę to on waży. Mówiąc do siebie pod nosem, poczekała, aż Charlie ogarnie się ze swoimi rzeczami i będzie gotowy do wyjścia. Nie zajęło mu to zbyt wiele czasu, dlatego chwilę później, wychodzili już z klasy, żegnając się radośnie z profesorem Scottem.
Re: Klasa Transmutacji
Keitaro był zdziwiony tym, co wyszło z jego banana. Owoc ożył i to można uznać za plus. Kiedy zbierał się już do wyjścia usłyszał głośny śmiech ucznia siedzącego przy wejściu. Usłyszał potem jego imię. Spojrzał na niego i omiótł go wzrokiem. To ma być ten Dymitr Milligan, chłopak jego starszej siostry? No ładnie. Może i jest przystojny, ale na pewno niewychowany. Nie to co Miyazakowie. Oni przynajmniej potrafią powstrzymać się od okazywania emocji. Wychowali się w takiej rodzinie, że nie wzrusza ich, przynajmniej publicznie, to, co ktoś o nich powie.
Gryfon wstał i podszedł do biurka profesora Scott'a, aby zostawić na nim żywego i żwawego banana, którego ledwie udało się chłopakowi złapać. Odwrócił się tyłem do klasy i ruszył ku wyjściu.
- Phi - prychnął przechodząc obok cieszącego się Ślizgona.
Na pewno będzie musiał porozmawiać ze swoją siostrą, że ten jej men jest półgłówkiem.
Gryfon wstał i podszedł do biurka profesora Scott'a, aby zostawić na nim żywego i żwawego banana, którego ledwie udało się chłopakowi złapać. Odwrócił się tyłem do klasy i ruszył ku wyjściu.
- Phi - prychnął przechodząc obok cieszącego się Ślizgona.
Na pewno będzie musiał porozmawiać ze swoją siostrą, że ten jej men jest półgłówkiem.
Re: Klasa Transmutacji
-Jaki on słodziutki... - Znów skomentowała piskiem swoje dzieło, tym razem pojawienie się malutkiego, puszystego ogonka. Chciała go zabrać ze sobą, ale Alice się zaoferowała do opieki nad tymi stworzeniami. Właściwie to i lepiej, bo jedna z jej współlokatorek miała uczulenie na sierść, dlatego dziewczyny nie mogły mieć niczego poza sowami i żabami.
Sama nie wiedząc czemu, zarumieniła się, kiedy Ben zaproponował jej wspólną naukę i uścisnął jej dłoń. Stała chwilę w miejscu, z rozdziawioną buzią, ignorując kicającego banano-królika po ławce. Otrząsnęła się jednak zaraz i złapała swój mały eksperyment w ręce. Dalej był to bardziej banan. Skąd miała wiedzieć, że Alice bardziej zależy na krwi, niż na owocowym sorbecie? Dała Krukonce malucha.
- Tylko uważaj na niego - powiedziała jej i pożegnała się z czułością ze zmutowanym przyjacielem. Po czym zabrała teczkę spod ławki i wyszła z klasy, dziękując profesorowi za udaną lekcję.
Sama nie wiedząc czemu, zarumieniła się, kiedy Ben zaproponował jej wspólną naukę i uścisnął jej dłoń. Stała chwilę w miejscu, z rozdziawioną buzią, ignorując kicającego banano-królika po ławce. Otrząsnęła się jednak zaraz i złapała swój mały eksperyment w ręce. Dalej był to bardziej banan. Skąd miała wiedzieć, że Alice bardziej zależy na krwi, niż na owocowym sorbecie? Dała Krukonce malucha.
- Tylko uważaj na niego - powiedziała jej i pożegnała się z czułością ze zmutowanym przyjacielem. Po czym zabrała teczkę spod ławki i wyszła z klasy, dziękując profesorowi za udaną lekcję.
Re: Klasa Transmutacji
Pierwsza reakcja dziewczyny była taka, że ta uśmiechnęła się pod nosem. Pomału, małymi kroczkami, to po 5-10 próbie wyjdzie jej króliczek. Mina jej jednak nieco zrzedła kiedy zauważyła że banano-królik jest jakby martwy...
Do uszu dziewczyny trafił głośny śmiech, od razu rozpoznała kim jest właściciel tego śmiechu. Odwróciła się w stronę chłopaka i zobaczyła na jego stole żółwia. Wywróciła młynka oczami, chłopak zachowywał się tak głośno, że zaraz wszyscy dookoła widzieli efekt jego pracy.
- Dobrze panie profesorze... - odpowiedziała na radę dyrektora, jednak tak cicho, że nie miała pewności czy w ogóle to usłyszał.
Na dzwonek i kolejne słowa dyrektora, Christine schowała różdżkę do kieszeni i jeszcze w chwili milczenia obserwowała efekt swojej dzisiejszej pracy. No cóż... nie jest wcale tak źle, zawsze mogło być gorzej. Nie można powiedzieć że dziewczyna była z siebie zadowolona, ale jakieś postępy w tej transmutacji robiła. Teraz tylko ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć. Chwyciła więc futrzastego owoca z uszami, noskiem, oczami i łapami i wymaszerowała z klasy, kierując się w stronę lochów, do swojego dormitorium.
Zadania się same nie napiszą, a banan sam z siebie w królika się nie zamieni.
O tak dziewczyna była osobą ambitną, więc teraz postara się o to żeby w końcu zamiast banana, po pokoju wspólnym kicał słodki, mały króliczek.
Do uszu dziewczyny trafił głośny śmiech, od razu rozpoznała kim jest właściciel tego śmiechu. Odwróciła się w stronę chłopaka i zobaczyła na jego stole żółwia. Wywróciła młynka oczami, chłopak zachowywał się tak głośno, że zaraz wszyscy dookoła widzieli efekt jego pracy.
- Dobrze panie profesorze... - odpowiedziała na radę dyrektora, jednak tak cicho, że nie miała pewności czy w ogóle to usłyszał.
Na dzwonek i kolejne słowa dyrektora, Christine schowała różdżkę do kieszeni i jeszcze w chwili milczenia obserwowała efekt swojej dzisiejszej pracy. No cóż... nie jest wcale tak źle, zawsze mogło być gorzej. Nie można powiedzieć że dziewczyna była z siebie zadowolona, ale jakieś postępy w tej transmutacji robiła. Teraz tylko ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć. Chwyciła więc futrzastego owoca z uszami, noskiem, oczami i łapami i wymaszerowała z klasy, kierując się w stronę lochów, do swojego dormitorium.
Zadania się same nie napiszą, a banan sam z siebie w królika się nie zamieni.
O tak dziewczyna była osobą ambitną, więc teraz postara się o to żeby w końcu zamiast banana, po pokoju wspólnym kicał słodki, mały króliczek.
Re: Klasa Transmutacji
Miło było usłyszeć pochwałę od samego dyrektora. Dobrze, że mogłem zatrzymać żółwika. Był słodki. Jakoś go nazwę i będzie moim domowym pupilkiem. Dobrze jest mieć jakieś zwierzątko. najwyżej jak nie będzie chciało mi się nim opiekować to oddam żółwia profesorowi transmutacji lub gajowemu. W końcu oni zajmują się zwierzętami. Równie dobrze żółwia może też przyjąć nauczycielka Opieki nad Magicznymi Stworzeniami. Przestałem się śmiać, jak doszedł do mnie dźwięk dzwonka.
- Do widzenia! - pożegnałem się z nauczycielem.
Dałem sobie żółwia przed oczy, aby popatrzeć jeszcze na niego i po chwili wyszedłem z klasy ruszając w kierunku lochów.
- Do widzenia! - pożegnałem się z nauczycielem.
Dałem sobie żółwia przed oczy, aby popatrzeć jeszcze na niego i po chwili wyszedłem z klasy ruszając w kierunku lochów.
Re: Klasa Transmutacji
Mała wróżka na swoich błyszczących skrzydłach podleciała do dużej szafy stojącej w sali transmutacji na szarym końcu sali. Otworzyła je ledwo, dopiero z pomocą Nanette się udało. Obróciła się kilka razy wokół własnej osi, a w środku mebla powstał wir, coś jakby portal, przez który nakazała Ci przejść ciągnąc się za ręce.
Kiedy wyszłyście po drugiej stronie, znowu znajdowałyście się w Hogwarcie, także w sali transmutacji, jednakże twoje stopy nie dotykały podłoża, bo lewitowałaś jakieś trzydzieści centymentrów ponad podłogą.
- Chcę Ci coś pokazać, Nanette. Nie robimy tego często, a kiedy już to robimy, bardzo skrupulatnie dobieramy sobie odpowiednie do tego osoby. Nie myl nas z chochlikami kornwalijskimi, to nasi odlegli, wredni kuzyni - mówiła, wylatując z szafy.
Wszystko dookoła było rozmazane i bardziej płynne niż normalnie. Niczym hologram, który miał przedstawiać salę transmutacji i korytarz, który widać było za otwartymi drzwami.
Kiedy wyszłyście po drugiej stronie, znowu znajdowałyście się w Hogwarcie, także w sali transmutacji, jednakże twoje stopy nie dotykały podłoża, bo lewitowałaś jakieś trzydzieści centymentrów ponad podłogą.
- Chcę Ci coś pokazać, Nanette. Nie robimy tego często, a kiedy już to robimy, bardzo skrupulatnie dobieramy sobie odpowiednie do tego osoby. Nie myl nas z chochlikami kornwalijskimi, to nasi odlegli, wredni kuzyni - mówiła, wylatując z szafy.
Wszystko dookoła było rozmazane i bardziej płynne niż normalnie. Niczym hologram, który miał przedstawiać salę transmutacji i korytarz, który widać było za otwartymi drzwami.
Mistrz Gry
Re: Klasa Transmutacji
- Moje samopoczucie? - Spytała cicho, pokonując kolejne metry dzielące je od sali transmutacji. Dziewczątko minęło rzędy nadgryzionych zębem czasu ławek i pulpitów i posłusznie podeszło do starej szafy przy której zatrzymała się Zelena. Widząc, że wróżka usiłuje dostać się do środka, ochoczo jej pomogła. Zamrugała, widząc tworzący się wewnątrz mebla wir. Mimochodem sprawdziła, czy ma przy sobie swoją różdżkę.
- Co to takiego...?
Weszła w tajemny portal, unosząc ciemne łuki brwi w geście zadziwienia. Po chwili ponownie ukazała jej się sala do transmutacji... Jednak dziwnie niematerialna, odmienna, nieco niewyraźna... Widząc, że lewituje, Puchonka odetchnęła głęboko. Czyżby delikatna wróżka zapragnęła pokazać jej własną magię?
Jakby siłą woli ruszyła za chochliczką, wciąż nie mogąc się nadziwić tej cudacznej formie jaką przybrała rzeczywistość. Czuła narastającą falę ekscytacji, gdzieś wewnątrz.
- Zeleno, dokąd prowadzisz? Uda nam się wrócić? Nie będziesz miała z tego powodu jakichś problemów?
Jej pytania były ciche, nienapastliwe, podszyte dziecięcą fascynacją ale i troską.
- Co to takiego...?
Weszła w tajemny portal, unosząc ciemne łuki brwi w geście zadziwienia. Po chwili ponownie ukazała jej się sala do transmutacji... Jednak dziwnie niematerialna, odmienna, nieco niewyraźna... Widząc, że lewituje, Puchonka odetchnęła głęboko. Czyżby delikatna wróżka zapragnęła pokazać jej własną magię?
Jakby siłą woli ruszyła za chochliczką, wciąż nie mogąc się nadziwić tej cudacznej formie jaką przybrała rzeczywistość. Czuła narastającą falę ekscytacji, gdzieś wewnątrz.
- Zeleno, dokąd prowadzisz? Uda nam się wrócić? Nie będziesz miała z tego powodu jakichś problemów?
Jej pytania były ciche, nienapastliwe, podszyte dziecięcą fascynacją ale i troską.
Nanette MyahmmKlasa VI - Urodziny : 13/05/1998
Wiek : 26
Skąd : Obrzeża Plymouth, Wielka Brytania
Krew : Czysta, z domieszką krwi wil
Re: Klasa Transmutacji
- Oczywiście, że uda nam się wrócić, to bezpieczne - zapewniła.
Przeleciała przez klasę transmutacji i zatrzymała się w drzwiach, czekając na Ciebie. Korytarz na czwartym piętrze nie roił się od tłumów, ale na jego końcu mogłaś dostrzec jakąś parę trzymającą się za ręce. Nad ich głowami unosiło się coś dziwnego, błyszczącego, jakby drobinki złota i srebra.
- To moja droga jest szczęście - powiedziała Zelena, wylatując przez drzwi i lecąc powoli wzdłuż korytarza.
- A teraz spójrz pod sufit.
Znajdowała się tam trójka równie małych chochlików co Zelena, ale były czarne, ich twarze były wykrzywione i zdeformowane, jednym słowem: przerażające. Pożerały błyszczące pyłki wokół dwójki uczniów, ale zaraz pojawiały się nowe.
- To misernaki, żywią się ludzkim szczęściem.
Przeleciała przez klasę transmutacji i zatrzymała się w drzwiach, czekając na Ciebie. Korytarz na czwartym piętrze nie roił się od tłumów, ale na jego końcu mogłaś dostrzec jakąś parę trzymającą się za ręce. Nad ich głowami unosiło się coś dziwnego, błyszczącego, jakby drobinki złota i srebra.
- To moja droga jest szczęście - powiedziała Zelena, wylatując przez drzwi i lecąc powoli wzdłuż korytarza.
- A teraz spójrz pod sufit.
Znajdowała się tam trójka równie małych chochlików co Zelena, ale były czarne, ich twarze były wykrzywione i zdeformowane, jednym słowem: przerażające. Pożerały błyszczące pyłki wokół dwójki uczniów, ale zaraz pojawiały się nowe.
- To misernaki, żywią się ludzkim szczęściem.
Mistrz Gry
Re: Klasa Transmutacji
Rozglądała się wokół błyszczącymi, sarnimi oczyma. Zafascynowana światem, który ukazuje jej Zelena, kroczyła za nią posłusznie, aż natknęły się na celebrującą chwilę parę w załomie korytarza. Nanette zwolniła, nie chcąc im przeszkadzać. Widząc ich splecione dłonie i rozmarzone spojrzenia, uśmiechnęła się mimochodem. Po chwili dostrzegła również unoszące się nad nimi drobinki szczęścia, które wskazała jej chochliczka.
- To niesamowite... - rzuciła cicho, wyraźnie przejęta. Po chwili orzechowe oczy napotkały również opisywanie przez Zelenę misernaki.
- Na co dzień ich nie widać... Ale czasem czuć... - Przyglądała się zdeformowanym twarzom i zachłannym, czarnym ciałkom. - Dużo jest ich w Hogwarcie?
- To niesamowite... - rzuciła cicho, wyraźnie przejęta. Po chwili orzechowe oczy napotkały również opisywanie przez Zelenę misernaki.
- Na co dzień ich nie widać... Ale czasem czuć... - Przyglądała się zdeformowanym twarzom i zachłannym, czarnym ciałkom. - Dużo jest ich w Hogwarcie?
Nanette MyahmmKlasa VI - Urodziny : 13/05/1998
Wiek : 26
Skąd : Obrzeża Plymouth, Wielka Brytania
Krew : Czysta, z domieszką krwi wil
Re: Klasa Transmutacji
- Mniej więcej tyle ile nieszczęśliwych ludzi w Hogwarcie - odpowiedziała zatrwożona chochliczka, wzdychając ciężko.
- Robimy co możemy, podsuwając ludziom okazje na różne szczęśliwe i wesołe sytuacje, ale nie wszyscy chcą skorzystać z okazji. A teraz spójrz tam. - Obróciła się w stronę gdzie znajdował się parapet, z którego ją zabrała. W tym holograficznym i jakby nierzeczywistym dla chochlika wymiarze, Nanette nadal siedziała przy oknie i wpatrywała się w widok za szybą. Wokół jej głowy tańczyły czarne i brzydkie stworzenia, które pokazała jej wcześniej Zelena.
- Bardzo dużo kręci się ich wokół Ciebie. Jesteś nieszczęśliwa, Nanette?
- Robimy co możemy, podsuwając ludziom okazje na różne szczęśliwe i wesołe sytuacje, ale nie wszyscy chcą skorzystać z okazji. A teraz spójrz tam. - Obróciła się w stronę gdzie znajdował się parapet, z którego ją zabrała. W tym holograficznym i jakby nierzeczywistym dla chochlika wymiarze, Nanette nadal siedziała przy oknie i wpatrywała się w widok za szybą. Wokół jej głowy tańczyły czarne i brzydkie stworzenia, które pokazała jej wcześniej Zelena.
- Bardzo dużo kręci się ich wokół Ciebie. Jesteś nieszczęśliwa, Nanette?
Mistrz Gry
Re: Klasa Transmutacji
- Czyli te przypadkowe, niecodziennie wspaniałe chwile szczęścia, które spotykają hogwartczyków... To wasza zasługa? - Wyglądała na poruszoną faktem, że wie coś, o czym wspominają jedynie najstarsze księgi opowiadające o losach magicznej szkoły. - Niesamowite...
Gdy chochliczka poprosiła ją o spojrzenie w kierunku okna, Nanette odetchnęła ze zdumieniem. Po raz pierwszy doświadczyła dziwnego wrażenia obserwowania samej siebie... Co innego przeglądanie się w odwróconym obrazie jaki daje zwierciadło, do tego przyzwyczajeni byli wszyscy wokół. A to... było jak dotknięcie wyższego poziomu magii.
Obserwowała te stroskane, jasne oblicze, delikatnie zmarszczone brwi i splecione na podołku, małe dłonie. Taka była przyzwyczajona do tego, że nie zwraca uwagi na samą siebie, że zupełnie dziwną wydała jej się ta pogrążona w pewnej bolesnej nostalgii istotka na parapecie. Uniosła błyszczące, ciemne oczy na Zelenę.
- Ja... Cieszę się, gdy mogę sprawić przyjemność innym. I tak jest zbyt dużo niesprawiedliwego zła wokół, za dużo... misernaków. Może jak skupią się na mnie, innym będzie trochę łatwiej? - Spytała cicho, po raz pierwszy zaczynając się zastanawiać nad swoim chorobliwym altruizmem. Dlaczego ona sama nie była szczęśliwa?
Kiedyś była. Na wspomnienie dwóch szarych studni oczu, delikatnego dotyku dłoni na jej własnych, smoliście czarnych włosów... I słów, płynących gdzieś z głębi istoty człowieka. Ich listów, ich spojrzeń, ich wspólnego miejsca nad jeziorem.
Brandon nie był już osią jej świata, jej istnienie przestało być jednolicie z nim spojone. Odkąd uciekł z Moniką, znikając z codzienności Puchonki, powoli uczyła się życia bez niego.
Resztkę dawnej fascynacji nieco podsyciło ich spotkanie, tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego. Widziała jednak dzielącą ich przepaść, odrębność ich losów. On był już dorosłym czarodziejem z bagażem doświadczeń, o których nie chciał jej informować. Ona wciąż pozostawała wrażliwą uczennicą z delikatnym usposobieniem, starającą się zniknąć w tłumie.
- Był taki czas, kiedy zdarzało mi się płakać ze szczęścia. - Zaczęła cichutko, spuszczając oczy, jakby na podobną afirmację życia zupełnie nie zasługiwała. - Pewien Ślizgon sprawiał, że nie potrafiłam nazwać, co się właściwie dzieje z moimi emocjami, ale były to najpiękniejsze emocje, jakie zdarzyło mi się przeżywać.
Głos jej delikatnie zadrżał, wspomnienia żywo zalśniły pod powiekami.
- Już nie uczy się w Hogwarcie i ma własne życie. Pewnie dużo lepsze.
Oplotła się ramionami, zupełnie jak jej wersja siedząca na kamiennym parapecie. Nieszczęście było zimne.
Gdy chochliczka poprosiła ją o spojrzenie w kierunku okna, Nanette odetchnęła ze zdumieniem. Po raz pierwszy doświadczyła dziwnego wrażenia obserwowania samej siebie... Co innego przeglądanie się w odwróconym obrazie jaki daje zwierciadło, do tego przyzwyczajeni byli wszyscy wokół. A to... było jak dotknięcie wyższego poziomu magii.
Obserwowała te stroskane, jasne oblicze, delikatnie zmarszczone brwi i splecione na podołku, małe dłonie. Taka była przyzwyczajona do tego, że nie zwraca uwagi na samą siebie, że zupełnie dziwną wydała jej się ta pogrążona w pewnej bolesnej nostalgii istotka na parapecie. Uniosła błyszczące, ciemne oczy na Zelenę.
- Ja... Cieszę się, gdy mogę sprawić przyjemność innym. I tak jest zbyt dużo niesprawiedliwego zła wokół, za dużo... misernaków. Może jak skupią się na mnie, innym będzie trochę łatwiej? - Spytała cicho, po raz pierwszy zaczynając się zastanawiać nad swoim chorobliwym altruizmem. Dlaczego ona sama nie była szczęśliwa?
Kiedyś była. Na wspomnienie dwóch szarych studni oczu, delikatnego dotyku dłoni na jej własnych, smoliście czarnych włosów... I słów, płynących gdzieś z głębi istoty człowieka. Ich listów, ich spojrzeń, ich wspólnego miejsca nad jeziorem.
Brandon nie był już osią jej świata, jej istnienie przestało być jednolicie z nim spojone. Odkąd uciekł z Moniką, znikając z codzienności Puchonki, powoli uczyła się życia bez niego.
Resztkę dawnej fascynacji nieco podsyciło ich spotkanie, tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego. Widziała jednak dzielącą ich przepaść, odrębność ich losów. On był już dorosłym czarodziejem z bagażem doświadczeń, o których nie chciał jej informować. Ona wciąż pozostawała wrażliwą uczennicą z delikatnym usposobieniem, starającą się zniknąć w tłumie.
- Był taki czas, kiedy zdarzało mi się płakać ze szczęścia. - Zaczęła cichutko, spuszczając oczy, jakby na podobną afirmację życia zupełnie nie zasługiwała. - Pewien Ślizgon sprawiał, że nie potrafiłam nazwać, co się właściwie dzieje z moimi emocjami, ale były to najpiękniejsze emocje, jakie zdarzyło mi się przeżywać.
Głos jej delikatnie zadrżał, wspomnienia żywo zalśniły pod powiekami.
- Już nie uczy się w Hogwarcie i ma własne życie. Pewnie dużo lepsze.
Oplotła się ramionami, zupełnie jak jej wersja siedząca na kamiennym parapecie. Nieszczęście było zimne.
Nanette MyahmmKlasa VI - Urodziny : 13/05/1998
Wiek : 26
Skąd : Obrzeża Plymouth, Wielka Brytania
Krew : Czysta, z domieszką krwi wil
Re: Klasa Transmutacji
Klasa została odkurzona i przygotowana na przybycie uczniów w nowym roku szkolnym.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Klasa Transmutacji
BAM!
Nie, żadna stopa nie uderzyła właśnie w drzwi celem ich drastycznego otwarcia. Bliskie spotkanie zaliczyła twarz młodego Ślizgona, który wciąż idąc naparł na wrota zapominając, iż otwierają się do zewnątrz.
- Diabli nadali... - westchnął, masując paszczękę i normalnie już wchodząc do środka.
Sala była pusta. O dziwo. Oto on, Ames, przybywa pierwszy niczym prymus. Zamiast jednak zająć grzecznie miejsce przy pierwszym stoliku, walnął swój tyłek w ostatnim rzędzie, pozostawiając obok miejsce dla kumpla, którego się tu spodziewał zastać. Jeden rzut oka wystarczył by stwierdzić, że Dejf nie czuł się tego dnia najlepiej. Z drugiej strony jednak, ostatnio nikt nie widywał go w lepszym stanie, zaś jeszcze kilka dni temu w ogóle nie dało się go ujrzeć w szkole. Ot, nie ma to jak się spóźnić trzy tygodnie. Lekka obsuwka.
Półsiedząc, półleżąc tak na krześle, czekał na cokolwiek. Przy okazji udało mu się nieco kimnąć, choć sen był to tak płytki, że pierwsza osoba wchodząca do sali powinna być w stanie go zbudzić.
Łep ozdobiony blond czupryną opadł w dół i dało się słyszeć lekkie pochrapywanie.
Nie, żadna stopa nie uderzyła właśnie w drzwi celem ich drastycznego otwarcia. Bliskie spotkanie zaliczyła twarz młodego Ślizgona, który wciąż idąc naparł na wrota zapominając, iż otwierają się do zewnątrz.
- Diabli nadali... - westchnął, masując paszczękę i normalnie już wchodząc do środka.
Sala była pusta. O dziwo. Oto on, Ames, przybywa pierwszy niczym prymus. Zamiast jednak zająć grzecznie miejsce przy pierwszym stoliku, walnął swój tyłek w ostatnim rzędzie, pozostawiając obok miejsce dla kumpla, którego się tu spodziewał zastać. Jeden rzut oka wystarczył by stwierdzić, że Dejf nie czuł się tego dnia najlepiej. Z drugiej strony jednak, ostatnio nikt nie widywał go w lepszym stanie, zaś jeszcze kilka dni temu w ogóle nie dało się go ujrzeć w szkole. Ot, nie ma to jak się spóźnić trzy tygodnie. Lekka obsuwka.
Półsiedząc, półleżąc tak na krześle, czekał na cokolwiek. Przy okazji udało mu się nieco kimnąć, choć sen był to tak płytki, że pierwsza osoba wchodząca do sali powinna być w stanie go zbudzić.
Łep ozdobiony blond czupryną opadł w dół i dało się słyszeć lekkie pochrapywanie.
Re: Klasa Transmutacji
Raphael odczuwał niesamowity dyskomfort. Była to jego pierwsza lekcja, którą miał poprowadzić, dlatego też przygotował się najlepiej jak potrafił. Przede wszystkim to zrobić dobre, pierwsze wrażenie. Ubrany w czarną koszulę, ciemne, starte po bokach jeansy, wygodne półbuty. Na ramiona narzucona czarna szata, sięgająca kostek. Włosy w nieładzie, parudniowy zarost i przenikające spojrzenie. Ot, cały Francuz.
Gdy wszedł do sali, zatrzymał się w progu, a jego brew podjechała w górę. No proszę, nie był tu pierwszy. Wyciągnął różdżkę i zrobił parę ruchów w powietrzu. Stoły zaczęły się przesuwać razem z krzesłami tworząc kształt litery U z dużą ilością miejsca na środku. W jego torbie dźwięczały szklane buteleczki. Takie obrót spraw z pewnością obudził śpiącego ucznia.
- Dzień dobry... - powiedział nauczyciel, który zajął miejsce przy katedrze i zaczął rozpakowywać podręczniki, pióro z kałamarzem. Na środku sali postawił cztery, maleńkie stoliczki, a na każdym z nich postawił szklaną butelkę.
W pierwszej, znajdował się żywy płomień, w drugiej szalało małe tornado, w trzeciej leniwie leżała kostka ziemi, a w czwartej znajdowała się nieokiełznana woda. Gdy to zrobił, machnięciem różdżki zasłonił okiennice, usiadł przy biurku i czekał. To będzie ciężki dzień.
Miał tylko nadzieję, że lekcja mu się uda. Czuł niemiły skurcz w żołądku.
Gdy wszedł do sali, zatrzymał się w progu, a jego brew podjechała w górę. No proszę, nie był tu pierwszy. Wyciągnął różdżkę i zrobił parę ruchów w powietrzu. Stoły zaczęły się przesuwać razem z krzesłami tworząc kształt litery U z dużą ilością miejsca na środku. W jego torbie dźwięczały szklane buteleczki. Takie obrót spraw z pewnością obudził śpiącego ucznia.
- Dzień dobry... - powiedział nauczyciel, który zajął miejsce przy katedrze i zaczął rozpakowywać podręczniki, pióro z kałamarzem. Na środku sali postawił cztery, maleńkie stoliczki, a na każdym z nich postawił szklaną butelkę.
W pierwszej, znajdował się żywy płomień, w drugiej szalało małe tornado, w trzeciej leniwie leżała kostka ziemi, a w czwartej znajdowała się nieokiełznana woda. Gdy to zrobił, machnięciem różdżki zasłonił okiennice, usiadł przy biurku i czekał. To będzie ciężki dzień.
Miał tylko nadzieję, że lekcja mu się uda. Czuł niemiły skurcz w żołądku.
Raphael LanneugrasseNauczyciel: Transmutacja - Urodziny : 18/02/1984
Wiek : 40
Skąd : Francja
Krew : Półkrwi
Re: Klasa Transmutacji
Wilson pojawił się w klasie jak zwykle przed czasem. Jak zwykle miał na sobie idealnie wyprasowany szkolny mundurek i jak zwykle z ramienia zwisała mu stara skórzana torba w której trzymał rolki czystych pergaminów, swoje pióro i podręcznik do transmutacji. Rude włosy zaczynały się już lekko kręcić i Charles nie mógł nad nimi zapanować. Błyszcząca odznaka Prefekta Naczelnego błyszczała mu dumnie na piersi kiedy pewnym siebie krokiem przekraczał próg sali w której prowadzone były zajęcia z transmutacji. Na widok nowego profesora Transmutacji nieco zmarszczył czoło. Jednak kiwnął głową na przywitanie z grzecznym:
- Dzień dobry, panie profesorze - na ustach po czym zajął pierwsze lepsze miejsce z brzegu wyciągając z kieszeni jedynie swoją różdżkę. Brak starego profesora Scotta prawdę mówiąc zmartwił Rudego. Ze starym profesorem jego relacja była zdecydowanie bardziej zażyła niż na linii uczeń-nauczyciel. Stary profesor był dla niego jak dobry dziadek, który z pasją i uczuciem przekazywał mu całą swoją wiedzę na temat jednej z piękniejszych dziedzin magii. To dzięki staremu Scottowi był teraz zarejestrowanym animagiem. A teraz ulubionego profesora nie było. Nie miało najmniejszego sensu pytanie nowego nauczyciela co ze starym, bo skąd tamten mógł to wiedzieć? No właśnie. Dlatego bez słowa ze zmarszczonym czołem siedział obracając w palcach swoją różdżkę.
- Dzień dobry, panie profesorze - na ustach po czym zajął pierwsze lepsze miejsce z brzegu wyciągając z kieszeni jedynie swoją różdżkę. Brak starego profesora Scotta prawdę mówiąc zmartwił Rudego. Ze starym profesorem jego relacja była zdecydowanie bardziej zażyła niż na linii uczeń-nauczyciel. Stary profesor był dla niego jak dobry dziadek, który z pasją i uczuciem przekazywał mu całą swoją wiedzę na temat jednej z piękniejszych dziedzin magii. To dzięki staremu Scottowi był teraz zarejestrowanym animagiem. A teraz ulubionego profesora nie było. Nie miało najmniejszego sensu pytanie nowego nauczyciela co ze starym, bo skąd tamten mógł to wiedzieć? No właśnie. Dlatego bez słowa ze zmarszczonym czołem siedział obracając w palcach swoją różdżkę.
Re: Klasa Transmutacji
Rzeczywiście, zbudził się dość szybko, jako że i sen jego nie był specjalnie głęboki. Odruchowo sięgnął po różdżkę czując, że coś jest nie tak, szybko jednak zorientował się w sytuacji. Zwyczajne przemeblowanie. Niosło ze sobą taki plus dla nauczyciela, że teraz mógł każdego lepiej wiedzieć i cała grupa w zasadzie pracowała razem. Wszystko to z kolei dla młodego Ślizgona była ciężkim minusem. Podniósł się z krzesła, bo nie chciał być lewitowany razem z nim. Popatrzył tęsknie, jak odlatuje gdzieś na przód podkowy. Nagrzane było...
- Dobry psorze – odpowiedział, ziewając szeroko, po czym zupełnie bez zażenowania poszedł zająć miejsce spełniające dwa warunki.
Raz, możliwie najbardziej oddalone od katedry nauczycielskiej, dwa zaś – położone tak, by siedzący na ramieniu podkówki uczniowie mogli blondasa zasłonić samym swoim jestestwem. Tam wreszcie rozsiadł się z powrotem, odsuwając przy okazji krzesło obok na znak, że jest zaklepane dla kogoś jeszcze nieobecnego.
Zrobiło się w pomieszczeniu przyjemnie ciemno, ale jakoś nie szło zasnąć, przynajmniej dopóki ktoś go nie zasłoni. Choć jakoś w to wątpił. Wbił więc spojrzenie w szklane kule, które obserwował po kolei. Podobało mu się tornado. Ciekawe, czy jakby zbić opakowanie, rozrosłoby się i narobiło zamieszania?
Do pomieszczenia wszedł kolejny osobnik i Ames z niezadowoleniem rozpoznał prefekta. Naturalna niechęć, nic osobistego. Wrócił do kontemplacji kulek, czekając na któregoś ze swoich znajomych.
- Dobry psorze – odpowiedział, ziewając szeroko, po czym zupełnie bez zażenowania poszedł zająć miejsce spełniające dwa warunki.
Raz, możliwie najbardziej oddalone od katedry nauczycielskiej, dwa zaś – położone tak, by siedzący na ramieniu podkówki uczniowie mogli blondasa zasłonić samym swoim jestestwem. Tam wreszcie rozsiadł się z powrotem, odsuwając przy okazji krzesło obok na znak, że jest zaklepane dla kogoś jeszcze nieobecnego.
Zrobiło się w pomieszczeniu przyjemnie ciemno, ale jakoś nie szło zasnąć, przynajmniej dopóki ktoś go nie zasłoni. Choć jakoś w to wątpił. Wbił więc spojrzenie w szklane kule, które obserwował po kolei. Podobało mu się tornado. Ciekawe, czy jakby zbić opakowanie, rozrosłoby się i narobiło zamieszania?
Do pomieszczenia wszedł kolejny osobnik i Ames z niezadowoleniem rozpoznał prefekta. Naturalna niechęć, nic osobistego. Wrócił do kontemplacji kulek, czekając na któregoś ze swoich znajomych.
Re: Klasa Transmutacji
Wpadła jak wicher, roztrzepana, z zaczerwienionymi policzkami, torbą przewieszoną przez ramię byle jak i szatą sugerującą, że Tyanikova musiała niedawno zaliczyć bliski kontakt z faktycznym tornadem. Gdy dopadła drzwi, otworzyła je na oścież i przemknęła przez salę, była święcie przekonana, że się spóźniła. Musiała się spóźnić, przecież dokładnie to pokazywał jej zegarek! Fikuśny prezent, poza wskazywaniem faktycznej godziny, wył też i migotał wszystkimi kolorami tęczy, gdy gdzieś się spóźniała. I choć z żałosnymi jękami sobie poradziła, wygłuszając je skutecznie, tak istnej dyskotece na nadgarstku nie mogła podołać. Ostatecznie więc zegarek wylądował w kieszeni, a Elena - w klasie. Stosunkowo pustej klasie.
- Nie spóźniłam się? - wypaliła bez zastanowienia, spoglądając na nauczyciela, a potem na jedynego obecnego ucznia, w dodatku ucznia jej znajomego. Bez zastanowienia klapnęła na krzesło obok niego, z sapnięciem odgarniając z twarzy rozwichrzone kosmyki włosów. Dopiero wtedy przeszło jej przez myśl, że chyba wypadałoby się przywitać. - Dzień dobry - rzuciła więc, gdy już była w stanie nie dyszeć jak zgoniony polami pies.
- Co ty, Ames, ty niewychowany idioto, spałeś? - rzuciła tymczasem bardzo grzecznie do Davida, widząc ewidentne oznaki na jego twarzy. Jednocześnie zajęła się też wypakowywaniem różdżki, podręcznika oraz arkusza pergaminu i pióra. W końcu wypadałoby coś na zajęciach notować, prawda?
- Nie spóźniłam się? - wypaliła bez zastanowienia, spoglądając na nauczyciela, a potem na jedynego obecnego ucznia, w dodatku ucznia jej znajomego. Bez zastanowienia klapnęła na krzesło obok niego, z sapnięciem odgarniając z twarzy rozwichrzone kosmyki włosów. Dopiero wtedy przeszło jej przez myśl, że chyba wypadałoby się przywitać. - Dzień dobry - rzuciła więc, gdy już była w stanie nie dyszeć jak zgoniony polami pies.
- Co ty, Ames, ty niewychowany idioto, spałeś? - rzuciła tymczasem bardzo grzecznie do Davida, widząc ewidentne oznaki na jego twarzy. Jednocześnie zajęła się też wypakowywaniem różdżki, podręcznika oraz arkusza pergaminu i pióra. W końcu wypadałoby coś na zajęciach notować, prawda?
Elena TyanikovaKlasa V - Urodziny : 12/07/1999
Wiek : 25
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : czysta
Re: Klasa Transmutacji
Jako pilna uczennica nie mogła ominąć lekcji Transmutacji z nowym nauczycielem. Nie był to jej konik i pewnie dużo jej brakowało, żeby się kształcić w tej dziedzinie magii, ale szkolne korytarze huczały już od przeróżnych plotek na temat przystojnego profesora Lanneugrasse. Stella musiała przekonać się na własne oczy, że jest taki, jak go opisują. Weszła do sali w typowym, szkolnym mundurku dla Ravenclawu i ze skórzaną torbą na ramieniu. Od wejścia miała uśmiech na twarzy i obdarzyła go każdego z uczniów, znajdujących się już w środku.
- Dzień dobry.
Usiadła przy wolnej ławce, po środku sali. Nie widziała jeszcze żadnej ze znajomych twarzy. Z przyzwyczajenia postanowiła wyjąć podręcznik do zajęć oraz różdżkę.
- Dzień dobry.
Usiadła przy wolnej ławce, po środku sali. Nie widziała jeszcze żadnej ze znajomych twarzy. Z przyzwyczajenia postanowiła wyjąć podręcznik do zajęć oraz różdżkę.
Re: Klasa Transmutacji
Ruszył biegiem w stronę klasy nie chcąc się spóźnić na pierwsze zajęcia z nowym nauczycielem. Zwłaszcza, że był to jego ulubiony przedmiot i ciekawiło go to co wymyślił profesor na dzisiaj. Otworzył drzwi i spojrzał po wszystkich zebranych, zebrał się już mały tłum i dostrzegł blond czuprynę. Od razu na jego mordce pojawił się szelmowski uśmiech. No proszę a jednak dał radę tutaj przyjść.
- Dzień dobry panu - powiedział do nauczyciela wchodząc do sali i zamykając po sobie drzwi, podszedł do Dawida i klapnął na miejscu obok. Spojrzał na kumpla i powstrzymał się od śmiechu.
- Siema, żyjesz jakoś? - Przywitał się z Ślizgonem i zagadał chcąc zobaczyć jego zmęczoną twarz. Oj działo się działo. Pewnie dzisiaj znów będą to kontynuować, ale to nie miejsce i czas by o tym rozmyślać. Przeniósł wiec wzrok na nauczyciela czekając na to co powie.
- Dzień dobry panu - powiedział do nauczyciela wchodząc do sali i zamykając po sobie drzwi, podszedł do Dawida i klapnął na miejscu obok. Spojrzał na kumpla i powstrzymał się od śmiechu.
- Siema, żyjesz jakoś? - Przywitał się z Ślizgonem i zagadał chcąc zobaczyć jego zmęczoną twarz. Oj działo się działo. Pewnie dzisiaj znów będą to kontynuować, ale to nie miejsce i czas by o tym rozmyślać. Przeniósł wiec wzrok na nauczyciela czekając na to co powie.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Klasa Transmutacji
Przymknął oczy. Tak, podobało mu się tornado, ale to w kulce, nie zamieszanie jakie przyniosła ze sobą wychowanka Domu Borsuka. Właściwie nie musiał spoglądać by wiedzieć, kto właśnie zajął miejsce po jego drugiej stronie. Pięć lat, pięć długich lat. Do dziś pamiętał, jak czekając na przydział przed pierwszą ucztą powitalną założyli się, które z nich pierwsze wyląduje w drużynie Quidditcha. Co tam później musiał zrobić za przegraną?
Chyba zjeść paczkę fasolek wszystkich smaków z limitowanej edycji potrójnie większej obrzydliwości, w ciągu dwóch minut, bez popijania i bez wypluwania. Oczywiście wymioty nie dawały mu dodatkowego czasu.
- No spałem, ale gdzie tu niby niewychowanie? – zapytał, najwyraźniej już w „idiocie” nie widział żadnego problemu – Lepiej dla Ciebie, ja będę spać, Puszki zbiorą wszystkie punkty, puchar Wasz. Hah, kiedyś.. – dodał rozbawiony, bo wyraźnie miał co do tego inne zdanie.
Do pomieszczenia zaczęli wchodzić kolejni uczniowie. Jakaś nieznajoma mu Krukonka rozesłała uśmiechy na prawo i lewo, za nią do środka wcisnął się Cortez. Ames nie musiał machać ani nic, sam wiedział by siąść obok. W ten sposób ta trójka znalazła się naturalnie w jednej grupce.
- Ta, tylko widzisz, już mnie taka jedna dręczy od rana – odpowiedział kumplowi, wyraźnie mając na myśli Elenę.
Choć ton jego głosu wyraźnie wskazywał, że tak naprawdę mu to nie przeszkadza. Ciekawszy był raczej fakt, że taką godzinę uznawał za poranek.
- Wzięłaś podręcznik? Jak miło, podzielisz się Słonko – uśmiechnął się szeroko, wsuwając dłonie w kieszenie.
On przyszedł aż z różdżką. Typowe. I tak nie czuł się na siłach by cokolwiek pisać, nie mówiąc już - na Merlina! - o jakimkolwiek czytaniu. Mógł co najwyżej pooglądać obrazki.
Chyba zjeść paczkę fasolek wszystkich smaków z limitowanej edycji potrójnie większej obrzydliwości, w ciągu dwóch minut, bez popijania i bez wypluwania. Oczywiście wymioty nie dawały mu dodatkowego czasu.
- No spałem, ale gdzie tu niby niewychowanie? – zapytał, najwyraźniej już w „idiocie” nie widział żadnego problemu – Lepiej dla Ciebie, ja będę spać, Puszki zbiorą wszystkie punkty, puchar Wasz. Hah, kiedyś.. – dodał rozbawiony, bo wyraźnie miał co do tego inne zdanie.
Do pomieszczenia zaczęli wchodzić kolejni uczniowie. Jakaś nieznajoma mu Krukonka rozesłała uśmiechy na prawo i lewo, za nią do środka wcisnął się Cortez. Ames nie musiał machać ani nic, sam wiedział by siąść obok. W ten sposób ta trójka znalazła się naturalnie w jednej grupce.
- Ta, tylko widzisz, już mnie taka jedna dręczy od rana – odpowiedział kumplowi, wyraźnie mając na myśli Elenę.
Choć ton jego głosu wyraźnie wskazywał, że tak naprawdę mu to nie przeszkadza. Ciekawszy był raczej fakt, że taką godzinę uznawał za poranek.
- Wzięłaś podręcznik? Jak miło, podzielisz się Słonko – uśmiechnął się szeroko, wsuwając dłonie w kieszenie.
On przyszedł aż z różdżką. Typowe. I tak nie czuł się na siłach by cokolwiek pisać, nie mówiąc już - na Merlina! - o jakimkolwiek czytaniu. Mógł co najwyżej pooglądać obrazki.
Strona 6 z 9 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
Similar topics
» Gabinet nauczyciela transmutacji
» Klasa Mugoloznastwa
» Klasa Zaklęć
» Klasa Astronomii
» Klasa Wróżbiarstwa
» Klasa Mugoloznastwa
» Klasa Zaklęć
» Klasa Astronomii
» Klasa Wróżbiarstwa
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VI
Strona 6 z 9
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach