Salon i kuchnia połączona z jadalnią
+11
Luis Castellani
Antonija Vedran
Cory Reynolds
Quinn Larivaara
Charlotte Jeunesse
Mistrz Gry
Misza Gregorovic
Anthony Wilson
Audrey Roshwel
Joel Frayne
Connor Campbell
15 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Hogsmeade :: Downing Street :: Downing Street 3
Strona 7 z 11
Strona 7 z 11 • 1, 2, 3 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11
Salon i kuchnia połączona z jadalnią
First topic message reminder :
Cały dom utrzymany jest raczej w minimalistycznym klimacie - ściany nie wykraczają poza beż czy kremowy, podłogi poza brąz, podobnie jak dodatki typu zasłony czy szafki. W salonie znajdują się wygodne fotele oraz kanapa, które kolorami stanowczo przełamują "nudę". Salon bezpośrednio łączy się z jadalnią i kuchnią.
Wydawałoby się, że kuchnia będzie najrzadziej uczęszczanym pomieszczeniem a jednak niemal codziennie roznoszą się z niej przyjemne dla nosa aromaty, począwszy od zwykłego aromatu kawy mielonej, aż po proste, ale smaczne, obiadki z babcinych przepisów.
W kuchni znajdują się drzwi prowadzące na ogród.
Wydawałoby się, że kuchnia będzie najrzadziej uczęszczanym pomieszczeniem a jednak niemal codziennie roznoszą się z niej przyjemne dla nosa aromaty, począwszy od zwykłego aromatu kawy mielonej, aż po proste, ale smaczne, obiadki z babcinych przepisów.
W kuchni znajdują się drzwi prowadzące na ogród.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Wilson przez ostatnie tygodnie spędzał czas praktycznie w stu procentach samotnie, po prostu stronił od ludzi. Nie byłby jednak sobą gdyby robił tak dłużej, dlatego w końcu postanowił wyjść gdziekolwiek, a jako, że był już majowy weekend ten postanowił wybrać się wreszcie do domu w którym aktualnie przemieszkiwał. Wziął jedynie ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy i wyruszył do miasteczka z zamiarem spędzenia dzisiejszego wieczoru przy butelce wódki którą miał w plecaku.
Kiedy był już przed drzwiami domu Anthony otworzył je z impetem i tak samo wpadł do domu już na wstępie machając do wszystkich którzy byli w kuchni.
- Cześć dzieciaki! - uśmiechnął się szelmowsko i pociągnął nosem. - O, An gotujesz coś na mój przyjazd? Naprawdę dzięki, ale nie musiałaś - popatrzył na nią cały czas się uśmiechając i usiadł przy stole rozwalając się przy nim wygodnie. Spojrzał jeszcze na Coryego i Quinn i machnął do nich głowami.
- Też zjechaliście na przerwę? Jakie plany, pijemy coś?- spytał bo nie był świadomy nawet tego, że przerwał im randkę czy to cokolwiek co tutaj robili.
Kiedy był już przed drzwiami domu Anthony otworzył je z impetem i tak samo wpadł do domu już na wstępie machając do wszystkich którzy byli w kuchni.
- Cześć dzieciaki! - uśmiechnął się szelmowsko i pociągnął nosem. - O, An gotujesz coś na mój przyjazd? Naprawdę dzięki, ale nie musiałaś - popatrzył na nią cały czas się uśmiechając i usiadł przy stole rozwalając się przy nim wygodnie. Spojrzał jeszcze na Coryego i Quinn i machnął do nich głowami.
- Też zjechaliście na przerwę? Jakie plany, pijemy coś?- spytał bo nie był świadomy nawet tego, że przerwał im randkę czy to cokolwiek co tutaj robili.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
No, to popełnił swoje faux pas, bez którego nie obyłaby się żadna z rozmów w tym domu. Takie stwierdzenie powinno go skłonić do zainteresowania, chociaż pobieżnego, życiem swoich współlokatorów, ale zamiast tego Cory odkrył złoty sposób i skończył kanapkę. Ale docenił jej krótkie wyjaśnienie, zawsze jedna rzecz więcej, która nagle, niespodziewanie rozjaśniła mu się w głowie.
- A jak mi się ma żyć? – zapytał. Właściwie to bardziej mu się nieżyło, bo dosłownie zjawiał się w tym miejscu od święta i na bardzo krótko. Uśmiechnął się jednak, ciężko stwierdzić, czy do Anderi, czy do kanapki, która stała gotowa i dość ociekająca, gotowa do zjedzenia. – W porządku – stwierdził, nie zagłebiając się za bardzo w swoje niedawne odczucia względem pokoju z cyckami i bardzo dobrze, bo właśnie wtedy, jakby magicznie wezwana, pojawiła się Quinn, sprawiając, że natężenie wampirów w tym pokoju było dość znaczące. Zbyt wysokie, jak na jednego Korego. – Cześć – powiedział jej tylko przelotnie, też wcale normalnie, nic nie mogłaby mu zarzucić. Przyglądał jej się ciekawy, czy zainteresowała się spaghetti tylko dlatego, że miało czerwony kolor i wyglądało jak zmiksowane z krwią ludzkie zwłoki. Bleh. No i tyle, jeśli chodzi o jedzenie wspólnej kolacji. Nawet Wilson i jego magiczne słowa, na które Cory zazwyczaj rozjaśniłby się i rozchmurzył, nie sprawił, żeby atmosfera pomieszczenia się zmieniła, stąd też Reynolds podjął decyzję szybko i niespodziewanie, jak na samego siebie.
- No nic, to zwijam się do zamku – oświadczył wszystkim obecnym, zgarniając kanapkę i dość nienaturalnie się z kuchni ulatniając.
zt
- A jak mi się ma żyć? – zapytał. Właściwie to bardziej mu się nieżyło, bo dosłownie zjawiał się w tym miejscu od święta i na bardzo krótko. Uśmiechnął się jednak, ciężko stwierdzić, czy do Anderi, czy do kanapki, która stała gotowa i dość ociekająca, gotowa do zjedzenia. – W porządku – stwierdził, nie zagłebiając się za bardzo w swoje niedawne odczucia względem pokoju z cyckami i bardzo dobrze, bo właśnie wtedy, jakby magicznie wezwana, pojawiła się Quinn, sprawiając, że natężenie wampirów w tym pokoju było dość znaczące. Zbyt wysokie, jak na jednego Korego. – Cześć – powiedział jej tylko przelotnie, też wcale normalnie, nic nie mogłaby mu zarzucić. Przyglądał jej się ciekawy, czy zainteresowała się spaghetti tylko dlatego, że miało czerwony kolor i wyglądało jak zmiksowane z krwią ludzkie zwłoki. Bleh. No i tyle, jeśli chodzi o jedzenie wspólnej kolacji. Nawet Wilson i jego magiczne słowa, na które Cory zazwyczaj rozjaśniłby się i rozchmurzył, nie sprawił, żeby atmosfera pomieszczenia się zmieniła, stąd też Reynolds podjął decyzję szybko i niespodziewanie, jak na samego siebie.
- No nic, to zwijam się do zamku – oświadczył wszystkim obecnym, zgarniając kanapkę i dość nienaturalnie się z kuchni ulatniając.
zt
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
W pewnym momencie wyłączyła się, dosłownie na kilka minut, i gdy się ocknęła - mogła śmiało przyznać, że przestała ogarniać sytuację. Zamiast Cory'ego wyrósł w kuchni Wilson, wraz z Quinn. Z jednej strony się cieszyła, z drugiej nie wiedziała jaką relację ma ze Ślizgonem po ostatniej randce, która była randką w pełnym tego słowa znaczeniu, gdyby nie to, że uciekł. Przywitała się z nimi, a kiedy sos był gotowy do podania, zajęła się gotowaniem makaronu. Zyskując kilka minut, oparła się biodrami o blat, spoglądając to na dziewczynę, to na chłopaka.
- Jak masz i stawiasz, to pijemy. Poza resztką wina i wodą z kranu nie mam nic - stwierdziła. Nie mogąc ustać w miejscu, przemieściła się do jednej z szafek, wyjmując z niej talerze a z szuflady sztućce. Potem skierowała się z nimi w stronę stołu, gdzie je położyła. - Na pewno nie chcesz mojego wytworu, Quinn? - spytała grzecznościowo. Prawdopodobnie gdyby wiedziała, że jej współlokatorka ma pewną... przypadłość, to nie ugotowałaby nawet potrawy, która kolorystycznie mogła jej przypominać ludzką krew. Jeunesse nie byłaby sobą, gdyby nie popełniła dwóch błędów na raz. A mianowicie:
- Rozmawiałam z Corym przed chwilą jak mu się z nami mieszka. A Tobie, Q? W końcu dzielicie razem pokój - wydawałoby się, że Angielka w tej chwili ignorowała Anthony'ego i w zasadzie coś w tym było. Kiedy makaron był gotowy do podania, postawiła obydwie fundamentalne części spaghetti na stole, zabierając się do nakładania swojej porcji.
EDIT (03.05):
Z racji tego, że nikomu się nie chciało pisać, to wszyscy są "z tematu"
- Jak masz i stawiasz, to pijemy. Poza resztką wina i wodą z kranu nie mam nic - stwierdziła. Nie mogąc ustać w miejscu, przemieściła się do jednej z szafek, wyjmując z niej talerze a z szuflady sztućce. Potem skierowała się z nimi w stronę stołu, gdzie je położyła. - Na pewno nie chcesz mojego wytworu, Quinn? - spytała grzecznościowo. Prawdopodobnie gdyby wiedziała, że jej współlokatorka ma pewną... przypadłość, to nie ugotowałaby nawet potrawy, która kolorystycznie mogła jej przypominać ludzką krew. Jeunesse nie byłaby sobą, gdyby nie popełniła dwóch błędów na raz. A mianowicie:
- Rozmawiałam z Corym przed chwilą jak mu się z nami mieszka. A Tobie, Q? W końcu dzielicie razem pokój - wydawałoby się, że Angielka w tej chwili ignorowała Anthony'ego i w zasadzie coś w tym było. Kiedy makaron był gotowy do podania, postawiła obydwie fundamentalne części spaghetti na stole, zabierając się do nakładania swojej porcji.
EDIT (03.05):
Z racji tego, że nikomu się nie chciało pisać, to wszyscy są "z tematu"
Ostatnio zmieniony przez Andrea Jeunesse dnia Sob 03 Maj 2014, 19:50, w całości zmieniany 1 raz
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
W ogóle nie spodziewała się, że Cory aż tak ją będzie unikał, widocznie źle go oceniła i ten "wybryk" w postaci wgryzienia się w niego był zbyt wczesną zagrywką a ona teraz musiała wymyślać powód dlaczego Cory ją unika, bo z pewnością i Andrea, i Anthony właśnie tak to widzieli, że ją unika. Westchnęła jeszcze ze zrezygnowaniem zaraz po tym jak Reynolds opuścił dom, by swój jasnoniebieski wzrok pokierować w stronę innych współlokatorów.
- Nie, dziękuję, nie przepadam za pomidorami - skłamała, bo co innego miała powiedzieć, napieprzyłaś tam tyle czosnku, że mogłabym pomyśleć, ze chcesz mnie otruć? Mimo, że były to tylko dwa ząbki, góra trzy. - Zresztą i tak już jadłam - dodała jeszcze uśmiechając się lekko i łyżkę z jogurtem wsadziła sobie do buzi. Wolała nie marnować ludzkiego jedzenia, ale musiała pokazać w końcu, że jest zdolna do jedzenia a nie jest jakąś anorektyczką, która na widok jedzenia ucieka do drugiego pokoju. Spojrzała na Anthonego, który zaproponował picie.
- To sobie pijcie, ja nie piję, od zawsze - powiedziała co było prawdą, Quinn kilka razy w swoim długoletnim życiu tylko spróbowała alkoholu i jakoś nie przemawiało to do niej, wolała gdy ktoś się upijał a ona tylko patrzyła i cieszyła oko tym zabawnym widokiem oraz tym jak później łatwo można wykorzystać człowieka.
- Bardzo dobrze Andreo, chociaż teraz z Corym mamy ciche dni, pokłóciliśmy się, temu też wyszedł jak tylko mnie zobaczył - wzruszyła ramionami po tym jak wytłumaczyła zaistniałą wcześniej sytuację, co by nie było dalszych pytań.
- Idę do siebie, muszę skończyć obraz, miłej zabawy - rzuciła jeszcze po całkowitym pochłonięciu jogurtu i poszła do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi na klucz.
- Nie, dziękuję, nie przepadam za pomidorami - skłamała, bo co innego miała powiedzieć, napieprzyłaś tam tyle czosnku, że mogłabym pomyśleć, ze chcesz mnie otruć? Mimo, że były to tylko dwa ząbki, góra trzy. - Zresztą i tak już jadłam - dodała jeszcze uśmiechając się lekko i łyżkę z jogurtem wsadziła sobie do buzi. Wolała nie marnować ludzkiego jedzenia, ale musiała pokazać w końcu, że jest zdolna do jedzenia a nie jest jakąś anorektyczką, która na widok jedzenia ucieka do drugiego pokoju. Spojrzała na Anthonego, który zaproponował picie.
- To sobie pijcie, ja nie piję, od zawsze - powiedziała co było prawdą, Quinn kilka razy w swoim długoletnim życiu tylko spróbowała alkoholu i jakoś nie przemawiało to do niej, wolała gdy ktoś się upijał a ona tylko patrzyła i cieszyła oko tym zabawnym widokiem oraz tym jak później łatwo można wykorzystać człowieka.
- Bardzo dobrze Andreo, chociaż teraz z Corym mamy ciche dni, pokłóciliśmy się, temu też wyszedł jak tylko mnie zobaczył - wzruszyła ramionami po tym jak wytłumaczyła zaistniałą wcześniej sytuację, co by nie było dalszych pytań.
- Idę do siebie, muszę skończyć obraz, miłej zabawy - rzuciła jeszcze po całkowitym pochłonięciu jogurtu i poszła do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi na klucz.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Kiedy dotarli na Downing Street, Angielka puściła ramię chłopaka, wygrzebując z kieszeni kurtki klucze. Potem, gdy otworzyła drzwi, odruchowo zaczęła nasłuchiwać, czy rzeczywiście dom nadal stał pusty. I stał. Pusty, puściusieńki, bo nawet skrzat - pupil Charlotte - najwidoczniej wziął sobie wolne od życia. Po jej współlokatorach nie było ani śladu, więc z nikłym uśmiechem oparła się ramieniem o framugę. Ręce zaś skrzyżowała pod piersiami, spoglądając wyczekująco na swojego towarzysza.
- Odprowadziłeś mnie... i co teraz? Nie powinnam zapraszać nieznajomych do domu a ty taki jesteś. Nie znam nawet twojego imienia - stwierdziła niby to poważnym tonem głosu, mrużąc mimowolnie oczy. Fakt faktem, droczyła się z nim, a kwestia tego, że wciąż się sobie nie przedstawili była tylko wątkiem pobocznym i przeciąganiem rozmowy.
- Odprowadziłeś mnie... i co teraz? Nie powinnam zapraszać nieznajomych do domu a ty taki jesteś. Nie znam nawet twojego imienia - stwierdziła niby to poważnym tonem głosu, mrużąc mimowolnie oczy. Fakt faktem, droczyła się z nim, a kwestia tego, że wciąż się sobie nie przedstawili była tylko wątkiem pobocznym i przeciąganiem rozmowy.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Myślałem, że mieszka dalej. Sporo dalej. Na szczęście prawie całą drogę milczała czym zasłużyła sobie na kilka dodatkowych punktów z mojej strony. Potem obserwowałem swoimi dużymi, brązowo-złotymi tęczówkami jej każdy ruch, a na sam koniec uśmiechnąłem się enigmatycznie. O tak, tak też potrafiłem się uśmiechać. Wszakże jestem człowiekiem wszechstronnie uzdolnionym.
- Teraz masz dwie opcje. Możesz zaryzykować i zaprosić mnie do środka albo grzecznie się pożegnamy, a ja wrócę do Londynu. Wybór należy do Ciebie, chiquita. - znowu używałem hiszpańskich określeń. Znowu korzystałem ze stałych numerów. Dość skutecznych numerów. I znów stałem za blisko. W zasadzie gdybym wziął głęboki oddech to już moja klatka piersiowa dotknęłaby jej drobnego ciałka. Początkowo miałem puścić mimo uszu to pośrednie pytanie o imię, ale podświadomie wiedziałem, że jeśli wejdę to nie będzie już czasu na takie grzeczności.
- Luis. Teraz przestałem być nieznajomy? - krzaczasta brew powędrowała nieco wyżej, podczas gdy na twarzy pojawił się uśmiech pełen rozbawienia. Jeszcze jedna ósma kroku i już nasze ciała się stykały. Sam sobie odebrałem logiczne myślenie, a krew zaczęła powoli spływać w dół. Ale grzecznie stałem. Nawet rękami jej nie dotknąłem, tylko czekałem na jej odpowiedź.
- Teraz masz dwie opcje. Możesz zaryzykować i zaprosić mnie do środka albo grzecznie się pożegnamy, a ja wrócę do Londynu. Wybór należy do Ciebie, chiquita. - znowu używałem hiszpańskich określeń. Znowu korzystałem ze stałych numerów. Dość skutecznych numerów. I znów stałem za blisko. W zasadzie gdybym wziął głęboki oddech to już moja klatka piersiowa dotknęłaby jej drobnego ciałka. Początkowo miałem puścić mimo uszu to pośrednie pytanie o imię, ale podświadomie wiedziałem, że jeśli wejdę to nie będzie już czasu na takie grzeczności.
- Luis. Teraz przestałem być nieznajomy? - krzaczasta brew powędrowała nieco wyżej, podczas gdy na twarzy pojawił się uśmiech pełen rozbawienia. Jeszcze jedna ósma kroku i już nasze ciała się stykały. Sam sobie odebrałem logiczne myślenie, a krew zaczęła powoli spływać w dół. Ale grzecznie stałem. Nawet rękami jej nie dotknąłem, tylko czekałem na jej odpowiedź.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Ta rozsądniejsza strona podpowiadała jej, żeby się kulturalnie pożegnała i równie grzecznie wróciła na górę, do swojego łóżka, z kolei ta druga strona zadała jej podświadomie podstawowe pytanie - po co ma być rozsądna? Prawdopodobnie mogłaby mocno pożałować, gdyby odprawiła Luisa z kwitkiem. Uśmiechnęła się więc pod nosem, robiąc pół kroku w tył, tym samym ponownie zwiększając minimalnie dystans ich dzielący. Kiedy się przedstawił, czarujący uśmiech przerodził się w rozbawiony grymas.
- Miło mi cię poznać, Luis. Ładne imię - ona sama swojego nie zdradziła, jakby zapominając o tym drobnym szczególe. Nie przeciągając tej bezsensownej i chyba niepotrzebnej wymiany zdań, odsunęła się, wpuszczając swojego gościa do środka.
- Chodźmy na górę, ludzie w tym domu mają tendencję do wchodzenia w najmniej odpowiednich momentach - stwierdziła z rozbrajającą szczerością. W paru ruchach zamknęła drzwi na klucz, zdjęła buty wraz z peleryną, a swojego gościa ujęła za dłoń i pociągnęła za sobą na górę, do swojego pokoju. Jeszcze chwilę mogli przecież wytrzymać.
/pisz tu https://magic-land.forumpolish.com/t435p45-pokoj-andrei-na-pietrze#21938
- Miło mi cię poznać, Luis. Ładne imię - ona sama swojego nie zdradziła, jakby zapominając o tym drobnym szczególe. Nie przeciągając tej bezsensownej i chyba niepotrzebnej wymiany zdań, odsunęła się, wpuszczając swojego gościa do środka.
- Chodźmy na górę, ludzie w tym domu mają tendencję do wchodzenia w najmniej odpowiednich momentach - stwierdziła z rozbrajającą szczerością. W paru ruchach zamknęła drzwi na klucz, zdjęła buty wraz z peleryną, a swojego gościa ujęła za dłoń i pociągnęła za sobą na górę, do swojego pokoju. Jeszcze chwilę mogli przecież wytrzymać.
/pisz tu https://magic-land.forumpolish.com/t435p45-pokoj-andrei-na-pietrze#21938
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Słysząc jej uwagę na temat jego spóźnienia młody Wilson prychnął po cichu. - Musiałem się przygotować, wiesz prysznic nie bierze się codziennie- wywrócił oczami po czym spojrzał na nią już z normalnym uśmiechem. - Tak w ogóle to gdzie jakieś pocałunki na przywitanie, zwierzenia, że tęskniłaś? pozwolił sobie na lekkie szydzenie, wiedząc, że dziewczyna nie jest tym typem który rzuca co chwilę fochy. Tak w ogóle zdążył ją już bardzo polubić, co go trochę martwiło, zwłaszcza, że przyłapał się już nie raz na tym jak o nim myśli. A przecież nie powinien, prawda?
- Będziesz skłonna bo i tak nie masz lepszej opcji na dzisiejszy wieczór - wzruszył ramionami i złapał ją za rękę splatając swoje palce z jej w całkowicie przyjacielskim geście, a przynajmniej on to tak odbierał.
- Nie przejmuj się mam tez papierosy i wódkę jeśli sama moja osoba nie jest dla Ciebie wystarczającym przekupstwem- Anthony często grał zadufanego w sobie jeśli lekko się denerwował, a teraz tak się właśnie czuł.
- Oj to wycelowałem w zły target, myślałem, że jak Cię porę będę mógł rzucić szkołę i wyjechać na Jamajkę. Psujesz mi wizję na przyszłość - westchnął jak gdyby był zmęczony po całym dniu pracy i pociągnął ją w stronę domu który dzielił An i z innymi zwierzakami. Szli krótką chwilę, bo obydwoje narzucali tempo i już po chwili znaleźli się pod domem Andrei. Anthony otworzył drzwi wejściowe wpuszczając Sannke przodem oczywiście i stanął w salonie, który na całe szczęście nie był okupowany przez innych domowników.
- Zanim zacznę Cię upijać i wykorzystywać może zaproponować Ci coś do picia niekoniecznie z alkoholem?- posłał jej jeden z tych swoich uśmiechów które pojawiały się kiedy chłopak chciał wyglądać na grzecznego. Faktem jednak było że gdyby nawet dziewczyna przyszła ubrana w worku po ziemniakach to jemu by się podobała.
- Będziesz skłonna bo i tak nie masz lepszej opcji na dzisiejszy wieczór - wzruszył ramionami i złapał ją za rękę splatając swoje palce z jej w całkowicie przyjacielskim geście, a przynajmniej on to tak odbierał.
- Nie przejmuj się mam tez papierosy i wódkę jeśli sama moja osoba nie jest dla Ciebie wystarczającym przekupstwem- Anthony często grał zadufanego w sobie jeśli lekko się denerwował, a teraz tak się właśnie czuł.
- Oj to wycelowałem w zły target, myślałem, że jak Cię porę będę mógł rzucić szkołę i wyjechać na Jamajkę. Psujesz mi wizję na przyszłość - westchnął jak gdyby był zmęczony po całym dniu pracy i pociągnął ją w stronę domu który dzielił An i z innymi zwierzakami. Szli krótką chwilę, bo obydwoje narzucali tempo i już po chwili znaleźli się pod domem Andrei. Anthony otworzył drzwi wejściowe wpuszczając Sannke przodem oczywiście i stanął w salonie, który na całe szczęście nie był okupowany przez innych domowników.
- Zanim zacznę Cię upijać i wykorzystywać może zaproponować Ci coś do picia niekoniecznie z alkoholem?- posłał jej jeden z tych swoich uśmiechów które pojawiały się kiedy chłopak chciał wyglądać na grzecznego. Faktem jednak było że gdyby nawet dziewczyna przyszła ubrana w worku po ziemniakach to jemu by się podobała.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
- Wolę nic nie mówić, niż kłamać Ci w żywe oczy - posłała mu szeroki, aczkolwiek lekko doprawiony tajemniczością, uśmiech. Znali się dość dobrze, ale nie na tyle, aby mogła przed nim zrzucić swoją cienką, mizernie i własnoręcznie tkaną woalką pozorów. Co nie zmieniało faktu, że go bardzo lubiła i chyba powodem tego był to, że Szkot był dość wyjątkowym osobnikiem w całej "kolekcji" jej znajomych. Jeszcze do końca nie mogła go rozgryźć i chyba to ją najbardziej trzymało przy tej relacji.
- Właśnie czegoś mi brakowało - uśmiechnęła się lekko pod nosem. - Wilson bez wódki i papierosów, jak żołnierz bez karabinu. Niespotykane. Chyba nigdy nie dożyję tego momentu, kiedy oznajmisz mi, że nie pijesz i nie palisz - dodała, wlepiając w niego swe czekoladowe ślepia, wyczekując jakiejkolwiek reakcji z jego strony. Właściwie w tym momencie zaczęła się zastanawiać po co i właściwie dlaczego tak naprawdę wybiera się do miejsca, w którym znajduje się prywatny pokój Ślizgona. Gdyby był facetem, którego właśnie poznała, podobał by się jej i dobrze by się jej z nim rozmawiało, na pewno takie zachowanie miałoby sens. Ale nie był. A to co oboje zmierzali zrobić tego wieczoru totalnie nie miało sensu.
- Oh, niech mi łaskawy Pan wybaczy! Jak mogę to zrekompensować? - zapytała, zanim chłopak pociągnął ją w stronę magicznej wioski. Dojście do domu, w którym wynajmował pokój nie zajęło im więcej niż kilka minut. Grzecznie przekroczyła próg domu, gdzie ściągnęła swoje baleriny i ruszyła przed siebie do kuchni, połączonej z salonem. Wnętrze niewielkiego domu bardzo jej się spodobało, gdyż było zadbane i urządzone w całkiem dobrym guście.
- A więc to taką niespodziankę dla mnie zaplanowałeś? Upajanie alkoholem i wykorzystywanie? Boję się spytać w jaki sposób miałabym być wykorzystywana - zaśmiała się cicho i wzdrygnęła się, udając, że przechodzą ją ciary. Następnie przyłożyła opuszek palca do ust, które ułożyła w lekki dziubek i spojrzała w górę, usilnie się nad czymś zastanawiając. - Już wiem! - palec wystrzelił w górę, a na jej bladoróżowych ustach ponownie wymalował się szeroki uśmiech. - Napiłabym się jakiegoś dobrego likieru - dokończyła i opuściła dłoń na ramię Ślizgona, który stał tuż przy niej, siedzącej na blacie stołu.
- Właśnie czegoś mi brakowało - uśmiechnęła się lekko pod nosem. - Wilson bez wódki i papierosów, jak żołnierz bez karabinu. Niespotykane. Chyba nigdy nie dożyję tego momentu, kiedy oznajmisz mi, że nie pijesz i nie palisz - dodała, wlepiając w niego swe czekoladowe ślepia, wyczekując jakiejkolwiek reakcji z jego strony. Właściwie w tym momencie zaczęła się zastanawiać po co i właściwie dlaczego tak naprawdę wybiera się do miejsca, w którym znajduje się prywatny pokój Ślizgona. Gdyby był facetem, którego właśnie poznała, podobał by się jej i dobrze by się jej z nim rozmawiało, na pewno takie zachowanie miałoby sens. Ale nie był. A to co oboje zmierzali zrobić tego wieczoru totalnie nie miało sensu.
- Oh, niech mi łaskawy Pan wybaczy! Jak mogę to zrekompensować? - zapytała, zanim chłopak pociągnął ją w stronę magicznej wioski. Dojście do domu, w którym wynajmował pokój nie zajęło im więcej niż kilka minut. Grzecznie przekroczyła próg domu, gdzie ściągnęła swoje baleriny i ruszyła przed siebie do kuchni, połączonej z salonem. Wnętrze niewielkiego domu bardzo jej się spodobało, gdyż było zadbane i urządzone w całkiem dobrym guście.
- A więc to taką niespodziankę dla mnie zaplanowałeś? Upajanie alkoholem i wykorzystywanie? Boję się spytać w jaki sposób miałabym być wykorzystywana - zaśmiała się cicho i wzdrygnęła się, udając, że przechodzą ją ciary. Następnie przyłożyła opuszek palca do ust, które ułożyła w lekki dziubek i spojrzała w górę, usilnie się nad czymś zastanawiając. - Już wiem! - palec wystrzelił w górę, a na jej bladoróżowych ustach ponownie wymalował się szeroki uśmiech. - Napiłabym się jakiegoś dobrego likieru - dokończyła i opuściła dłoń na ramię Ślizgona, który stał tuż przy niej, siedzącej na blacie stołu.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Anthony jedynie posłał jej pytające spojrzenie, ale nie odpowiedział na to jej zdanie kompletnie nic. Kiedy już szli do wioski miał w głębi duszy nadzieję, że dziewczyna nie traktuje to jako randki, albo faktycznej chęci wykorzystania jej przez Wilsona.
- Żebyś się jeszcze nie zdziwiła. Myślisz, że do końca zamierzam być takim degeneratem społecznym?- posłał jej pobłażliwy uśmiech, bo choć odpowiadało mu takie życie, to miał nadzieję, że kiedyś uda mu się zmienić. Choć na dzień dzisiejszy musiałby to być jakiś bardzo silny bodziec lub przymus. - Z resztą obydwoje wiemy, że jesteś moim damskim odpowiednikiem w tej szkole- wzruszył ramionami, bo przez ten cały czas Anthony zdołał nasłuchać się nawet przypadkowo jakiś plotek o Sanne.
Wilson nie myślał za bardzo o konsekwencjach tego spotkania, bo w sumie nie szedł z dwuznacznymi zamiarem.
- Nie wiem, może tym razem ty wykażesz się kreatywnością- kiedy weszli do domu Anthony też ściągnął buty i podszedł do blatu w kuchni. Nie miał pojęcia czy ktokolwiek był w domu, a z drugiej strony miał nadzieję, że An jest nieobecna nie wiedział czy byłaby zadowolona, że przyprowadza tu swoich znajomych.
- Nie będzie to dla Ciebie pewnie jakąś specjalną nowością, ale pomyślałem, że możesz tęsknić trochę za domem- uśmiechnął się i wyciągnął z kieszeni bluzy zawiniątko w którym była mugolska trawa.
- A poza tym myślę, ze reszta się boi a ja nie miałem z kim zapalić- kiedy tylko dziewczyna poprosiła o likier Anthony zmarszczył brwi w zamyśleniu brwi i przeczesał włosy dłonią mierzwiąc je jeszcze bardziej. W koncu podszedł do jednej z szafek i starał się tam poszperać i coś znaleźć, ale wyciągnął jedynie czerwone wino.
- Niestety nie mamy zbyt dużego wyboru moja droga- podszedł do niej i postawił butelkę obok jej uda.a sam oparł się dłonią o blat tuż przy jej nodze.
- Żebyś się jeszcze nie zdziwiła. Myślisz, że do końca zamierzam być takim degeneratem społecznym?- posłał jej pobłażliwy uśmiech, bo choć odpowiadało mu takie życie, to miał nadzieję, że kiedyś uda mu się zmienić. Choć na dzień dzisiejszy musiałby to być jakiś bardzo silny bodziec lub przymus. - Z resztą obydwoje wiemy, że jesteś moim damskim odpowiednikiem w tej szkole- wzruszył ramionami, bo przez ten cały czas Anthony zdołał nasłuchać się nawet przypadkowo jakiś plotek o Sanne.
Wilson nie myślał za bardzo o konsekwencjach tego spotkania, bo w sumie nie szedł z dwuznacznymi zamiarem.
- Nie wiem, może tym razem ty wykażesz się kreatywnością- kiedy weszli do domu Anthony też ściągnął buty i podszedł do blatu w kuchni. Nie miał pojęcia czy ktokolwiek był w domu, a z drugiej strony miał nadzieję, że An jest nieobecna nie wiedział czy byłaby zadowolona, że przyprowadza tu swoich znajomych.
- Nie będzie to dla Ciebie pewnie jakąś specjalną nowością, ale pomyślałem, że możesz tęsknić trochę za domem- uśmiechnął się i wyciągnął z kieszeni bluzy zawiniątko w którym była mugolska trawa.
- A poza tym myślę, ze reszta się boi a ja nie miałem z kim zapalić- kiedy tylko dziewczyna poprosiła o likier Anthony zmarszczył brwi w zamyśleniu brwi i przeczesał włosy dłonią mierzwiąc je jeszcze bardziej. W koncu podszedł do jednej z szafek i starał się tam poszperać i coś znaleźć, ale wyciągnął jedynie czerwone wino.
- Niestety nie mamy zbyt dużego wyboru moja droga- podszedł do niej i postawił butelkę obok jej uda.a sam oparł się dłonią o blat tuż przy jej nodze.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
- Powiem Ci, że wiele razy próbowałam, ale naprawdę ciężko przewidzieć twoją przyszłość - odparła, spoglądając w oczy chłopaka, jednocześnie ponownie zastanawiając się jak może wyglądać jego życie za pięć, bądź dziesięć lat. - No tak, tylko mniej palę i piję, no i zdarza mi się bywać na wszystkich lekcjach - odpowiedziała z kpiącym uśmieszkiem na pełnych wargach. Jednakże nie zaprzeczyła stwierdzeniu chłopaka, co świadczyło tylko i wyłącznie o tym, że też tak uważa. Była jego damskim odpowiednikiem, bo lubi pewne zabawy dla dorosłych i dobrze stwarza pozory. Gdzieś pod tą skorupą pyszałkowatości i bezpruderyjności kryła się naprawdę delikatna i romantyczna Sanne, która zakopała się pod tym całym kamuflażem już kilka lat temu.
- Ja mam Ci wymyślać atrakcje na wieczór, na który to Ty mnie zaprosiłeś? - zapytała, unosząc obie brwi ku górze i wskazując palcem na siebie. - No kochany, teraz już się nie dziwię się, że cały czas jesteś wolny - zaśmiała się krótko i szybkim ruchem zanurkowała dłonią w kieszeni jego spodni, w której odbijała się paczka papierosów. Miała ogromną ochotę zapalić. Kiedy wyłowiła paczkę z czeluści kieszeni chłopaka, wyciągnęła jeden tytoniowy rulonik i wsadziła go sobie między wargi. Pozwoliła Szkotowi pomóc sobie w odpaleniu papierosa, po czym płytko zaciągnęła się dymem. Nienawidziła się zaciągać, ponieważ o wiele bardziej lubiła smak dymu oraz jego specyficzny, drażniący zapach.
- Ja się nie boję - odparła zupełnie poważnie, patrząc na swoją dłoń, spoczywającą na ramieniu chłopaka. Wiedziała, że nie powinna w ogóle go dotykać, ale po prostu nie mogła się powstrzymać. Tak samo jak nie mogła przed sobą ukryć tego, że od samego początku, kiedy tylko się poznali, ciągnęło ją do niego w cholernie silny sposób. Nie to, żeby się w nim zakochała... To nie było kochanie, a jedynie pożądanie. Wzrokiem, wraz z jego dłonią, przeczesała jego ciemną czuprynę, po czym westchnęła ciężko.
- Wino jest drugie na mojej liście dzisiejszych życzeń - rzekła z uroczym uśmiechem, przejmując od niego woreczek z "leczniczymi" ziółkami. Na chybił trafił, skierowała różdżkę i przywołała do siebie bibułki, bez których skręcenie czegoś porządnego nie byłoby możliwe. O dziwo, coś do niej przyleciało, a ona z murzyńską sprawnością skręciła zielonego papierosa. Skręt był wprost idealny. Nie za duży, nie za mały, nie za gruby, nie za cienki. Perfekcyjny. Holenderka wsunęła koniuszek jointa między wargi chłopaka i do drugiego końca przystawiła koniec różdżki, na którym tlił się mały, błękitny płomyk. Następnie sprawnie przejęła od Wilsona blanta i tym razem zaciągnęła się dymem o lekko mdłym posmaku. i słodkim zapachu.
- Ja mam Ci wymyślać atrakcje na wieczór, na który to Ty mnie zaprosiłeś? - zapytała, unosząc obie brwi ku górze i wskazując palcem na siebie. - No kochany, teraz już się nie dziwię się, że cały czas jesteś wolny - zaśmiała się krótko i szybkim ruchem zanurkowała dłonią w kieszeni jego spodni, w której odbijała się paczka papierosów. Miała ogromną ochotę zapalić. Kiedy wyłowiła paczkę z czeluści kieszeni chłopaka, wyciągnęła jeden tytoniowy rulonik i wsadziła go sobie między wargi. Pozwoliła Szkotowi pomóc sobie w odpaleniu papierosa, po czym płytko zaciągnęła się dymem. Nienawidziła się zaciągać, ponieważ o wiele bardziej lubiła smak dymu oraz jego specyficzny, drażniący zapach.
- Ja się nie boję - odparła zupełnie poważnie, patrząc na swoją dłoń, spoczywającą na ramieniu chłopaka. Wiedziała, że nie powinna w ogóle go dotykać, ale po prostu nie mogła się powstrzymać. Tak samo jak nie mogła przed sobą ukryć tego, że od samego początku, kiedy tylko się poznali, ciągnęło ją do niego w cholernie silny sposób. Nie to, żeby się w nim zakochała... To nie było kochanie, a jedynie pożądanie. Wzrokiem, wraz z jego dłonią, przeczesała jego ciemną czuprynę, po czym westchnęła ciężko.
- Wino jest drugie na mojej liście dzisiejszych życzeń - rzekła z uroczym uśmiechem, przejmując od niego woreczek z "leczniczymi" ziółkami. Na chybił trafił, skierowała różdżkę i przywołała do siebie bibułki, bez których skręcenie czegoś porządnego nie byłoby możliwe. O dziwo, coś do niej przyleciało, a ona z murzyńską sprawnością skręciła zielonego papierosa. Skręt był wprost idealny. Nie za duży, nie za mały, nie za gruby, nie za cienki. Perfekcyjny. Holenderka wsunęła koniuszek jointa między wargi chłopaka i do drugiego końca przystawiła koniec różdżki, na którym tlił się mały, błękitny płomyk. Następnie sprawnie przejęła od Wilsona blanta i tym razem zaciągnęła się dymem o lekko mdłym posmaku. i słodkim zapachu.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
On sam raczej starał się nie planować swojej przyszłości, bo planowanie czegokolwiek w jego mniemaniu było nudne, za to spontaniczność była czymś czym Anthony się kierował.
- Ja siebie nie widzę za pięć lat, pewnie zdechnę gdzieś w rowie z butelką wódki w ręku - wzruszył ramionami jak gdyby było to dla niego kompletnie obojętne. - Może i mniej pijesz i palisz, ale jesteś o wiele bardziej amoralna- wysunął w jej stronę oskarżycielsko palcem jak gdyby ta zabiła dopiero co jakiegoś niewinnego człowieka.
W sumie on i tak się uspokoił przez ostatnie miesiące, za to z tego co obiło mu się o uszy Sanne bawiła się w najlepsze. I tak jak nad tym teraz przez chwilę pomyślał, to nie wiedział czemu tak bardzo go do niej ciągnie skoro zawsze gustował w tych spokojnych i grzecznych dziewczynkach.
- Oj przepraszam, nie zaprosiłem Cie tu po to, żeby Cię zabawiać, nie jestem Twoim nadwornym błaznem panieneczko- pokiwał głową patrząc na nią cały czas a po chwili przeniósł wzrok z jej twarzy na jej rękę która spoczywała na jego ramieniu. Zmniejszanie dystansu między nimi było dla Anthony'ego bodźcem do przyszłych działań.
- Skąd pewność, że jestem wolny?- spytał unosząc brew ku górze. Oczywiste było, że gdyby był zajęty już cała szkoła by o tym huczała zastanawiając się jak szybko znajdzie sobie kolejną ofiarę.
- A może powinnaś się zacząć bać, przecież nie mam najlepszej reputacji...- poruszał znacząco brwiami po czym zmniejszył dystans dzielący ich ciała tak, że jej kolana dotykały jego brzucha, zaś jego dłoń która spoczywała na blacie przesunęła się trochę w jej strony by dziewczyna wyraźnie poczuła jej obecność.
- Więc jakie masz jeszcze te życzenia?- przechylił głowę na bok przyglądając się jej intensywnie jak skręca blanta, którego po chwili już od niej wziął i zaciągnął się głęboko kilka razy. No brakowało mu tego, biorąc pod uwagę, że ostatni raz palił kilka miesięcy temu.
- Czemu to nie jest legalne wszędzie i czemu czarodzieje mają takie uprzedzenie do mugolskiego zioła?- spytał raczej retorycznie oddając jej skręta i teraz już nieco bezwstydnie położył dłoń na jej udzie ściskając go lekko.
- Ja siebie nie widzę za pięć lat, pewnie zdechnę gdzieś w rowie z butelką wódki w ręku - wzruszył ramionami jak gdyby było to dla niego kompletnie obojętne. - Może i mniej pijesz i palisz, ale jesteś o wiele bardziej amoralna- wysunął w jej stronę oskarżycielsko palcem jak gdyby ta zabiła dopiero co jakiegoś niewinnego człowieka.
W sumie on i tak się uspokoił przez ostatnie miesiące, za to z tego co obiło mu się o uszy Sanne bawiła się w najlepsze. I tak jak nad tym teraz przez chwilę pomyślał, to nie wiedział czemu tak bardzo go do niej ciągnie skoro zawsze gustował w tych spokojnych i grzecznych dziewczynkach.
- Oj przepraszam, nie zaprosiłem Cie tu po to, żeby Cię zabawiać, nie jestem Twoim nadwornym błaznem panieneczko- pokiwał głową patrząc na nią cały czas a po chwili przeniósł wzrok z jej twarzy na jej rękę która spoczywała na jego ramieniu. Zmniejszanie dystansu między nimi było dla Anthony'ego bodźcem do przyszłych działań.
- Skąd pewność, że jestem wolny?- spytał unosząc brew ku górze. Oczywiste było, że gdyby był zajęty już cała szkoła by o tym huczała zastanawiając się jak szybko znajdzie sobie kolejną ofiarę.
- A może powinnaś się zacząć bać, przecież nie mam najlepszej reputacji...- poruszał znacząco brwiami po czym zmniejszył dystans dzielący ich ciała tak, że jej kolana dotykały jego brzucha, zaś jego dłoń która spoczywała na blacie przesunęła się trochę w jej strony by dziewczyna wyraźnie poczuła jej obecność.
- Więc jakie masz jeszcze te życzenia?- przechylił głowę na bok przyglądając się jej intensywnie jak skręca blanta, którego po chwili już od niej wziął i zaciągnął się głęboko kilka razy. No brakowało mu tego, biorąc pod uwagę, że ostatni raz palił kilka miesięcy temu.
- Czemu to nie jest legalne wszędzie i czemu czarodzieje mają takie uprzedzenie do mugolskiego zioła?- spytał raczej retorycznie oddając jej skręta i teraz już nieco bezwstydnie położył dłoń na jej udzie ściskając go lekko.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
- Wiem, że większość szkoły, w tym twoje prefekciarskie rodzeństwo, tak myśli, ale nie sądziłam, że i Tobie się udzieliło to przekonanie - odparła, unosząc obie brwi do góry. Niektóre zachowania Wlsona były dla Holenderki naprawdę niezrozumiałe, a to było jednym z nich, zważając na to, że człowiek z natury zaprzeczał temu co myślała większość społeczeństwa i robił wszystko, aby pokazać im i zarówno sobie, że wcale tak nie musi być.
- Jakoś musimy się uzupełniać. - Dobra, chyba akurat to jego, wcześniej wspomniane zachowanie, jednak bardzo dobrze rozumiała. Kobiety... Panienka van Rijn niekiedy nie była w stanie zrozumieć sama siebie i tkwiła w przekonaniu, że kobiety naprawdę są nieźle pogięte. Aż czasem żałowała, że nie jest facetem.
- A stąd, że gdy bujałeś się z Bronte - zaczęła, a zaskoczone spojrzenie chłopaka wywołało u niej rozbawienie. - Tak, wiem, że z nią byłeś. W końcu jest kapitanem naszej drużyny - wtrąciła, po czym nabrała powietrza w płuca, aby móc dalej kontynuować swoją wypowiedź. - Byłeś totalnie odcięty od rzeczywistości, teraz wydaje mi się, że jest z Tobą wszystko okej - zmierzyła go podejrzliwym spojrzeniem, po czym złapała kilka, może nazbyt łapczywych, łyków wina.
- Bać się? Ciebie? - zaśmiała się cicho, o mało co nie wypluwając na niego czerwonego płynu. - Przecież ty nie skrzywdziłbyś nawet muchy! - odparła z szerokim uśmiechem, ocierając sobie strużkę trunku z kącika ust, która jakimś cudem zdołała się wydostać z jamy ustnej Krukonki.
- Na chwilę zapomnieć o całym świecie i znaleźć się w jakimś wspaniałym miejscu - odparła z delikatnym rozmarzeniem, wlepiając maślane, już lekko "zielone" spojrzenie w Szkota. Wcale nie miała na myśli seksu. Naprawdę wystarczyłoby jej coś tak przyziemnego jak trochę trawki, wina i dobrego towarzystwa. W tym momencie chłopak mocniej zacisnął swoją dłoń na udzie Sanne, która aż podskoczyła, zaskoczona tym gestem. Spuściła spojrzenie na dłoń chłopaka, miętoszącą jej nogę. Cień uśmiechu pojawił się na jej bladych ustach, co chłopak mógł odebrać jako zachętę. Z jednej strony nie sądziła, że może to tak wyglądać, a z drugiej nie chciała, aby w tym momencie Anthony to przerwał, gdyż potrzebowała chociaż chwili czułości.
- Nie mam pojęcia - skwitowała jego pytanie, krótkim stwierdzeniem. - Przestań gadać - przytknęła palec do jego ust dosłownie na kilka sekund - i pal - podała mu skręta, uśmiechając się zachęcająco.
- Jakoś musimy się uzupełniać. - Dobra, chyba akurat to jego, wcześniej wspomniane zachowanie, jednak bardzo dobrze rozumiała. Kobiety... Panienka van Rijn niekiedy nie była w stanie zrozumieć sama siebie i tkwiła w przekonaniu, że kobiety naprawdę są nieźle pogięte. Aż czasem żałowała, że nie jest facetem.
- A stąd, że gdy bujałeś się z Bronte - zaczęła, a zaskoczone spojrzenie chłopaka wywołało u niej rozbawienie. - Tak, wiem, że z nią byłeś. W końcu jest kapitanem naszej drużyny - wtrąciła, po czym nabrała powietrza w płuca, aby móc dalej kontynuować swoją wypowiedź. - Byłeś totalnie odcięty od rzeczywistości, teraz wydaje mi się, że jest z Tobą wszystko okej - zmierzyła go podejrzliwym spojrzeniem, po czym złapała kilka, może nazbyt łapczywych, łyków wina.
- Bać się? Ciebie? - zaśmiała się cicho, o mało co nie wypluwając na niego czerwonego płynu. - Przecież ty nie skrzywdziłbyś nawet muchy! - odparła z szerokim uśmiechem, ocierając sobie strużkę trunku z kącika ust, która jakimś cudem zdołała się wydostać z jamy ustnej Krukonki.
- Na chwilę zapomnieć o całym świecie i znaleźć się w jakimś wspaniałym miejscu - odparła z delikatnym rozmarzeniem, wlepiając maślane, już lekko "zielone" spojrzenie w Szkota. Wcale nie miała na myśli seksu. Naprawdę wystarczyłoby jej coś tak przyziemnego jak trochę trawki, wina i dobrego towarzystwa. W tym momencie chłopak mocniej zacisnął swoją dłoń na udzie Sanne, która aż podskoczyła, zaskoczona tym gestem. Spuściła spojrzenie na dłoń chłopaka, miętoszącą jej nogę. Cień uśmiechu pojawił się na jej bladych ustach, co chłopak mógł odebrać jako zachętę. Z jednej strony nie sądziła, że może to tak wyglądać, a z drugiej nie chciała, aby w tym momencie Anthony to przerwał, gdyż potrzebowała chociaż chwili czułości.
- Nie mam pojęcia - skwitowała jego pytanie, krótkim stwierdzeniem. - Przestań gadać - przytknęła palec do jego ust dosłownie na kilka sekund - i pal - podała mu skręta, uśmiechając się zachęcająco.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
- Widzisz, to jest tak, że kłamstwo które wmawiasz sobie cały czas w końcu staje się prawdą- obydwoje zaczęli wchodzić na temat który Wilsonowi nie pasował, raczej nie lubił rozmawiać o rodzicie która traktowała go raczej jak niechcianego psa aniżeli równoprawnego członka rodziny.
- Nie przeszkadza Ci ta łatka którą już większość uczniów przykleiła Ci na czole?- spytał całkiem poważnie, bo była jedną z nielicznych która miała podobną a może nawet i gorszą opinie w szkole. O Tyle śmieszniej było w tym całym Hogwarcie, że jak się było dziewczyną i robiło się to samo co robił Anthony to opinia była znacznie gorsza, bo jak przecież kobieta może robić takie rzeczy!? Anthony z tego wszystkiego aż uśmiechnął się do swoich myśli. Wilson wziął od dziewczyny butelkę i napił się kilka łyków. Było dość smaczne jak na wino za którym Tony nie przepadał jakoś specjalnie.
- Byłem, ale na szczęście to już nigdy nie wróci. Raz się przejechałem na swojej wierności i na zapale dziewczyn do mnie, więc sorry ale tym razem rezygnuje - posłał jej wesoły uśmiech, bo chyba już mu to wszystko przeszło, z resztą minęło ponad pół roku...
Słysząc słowa dziewczyny Anthony zmrużył lekko oczy. Przecież nic nie stało na przeszkodzie by obydwoje wyszli do ogrodu. Dlatego też Anthony złapał od Sanne skręta pociągnął go kilka razy i oddał po czym złapał wino w rękę i odwrócił się do Holenderki tyłem tylko potem by złapać ją za uda i przyciągnąć ją do swoich plecach tak aby utrzymywana przez niego przylegała do Wilsona. Żwawym krokiem Szkot z Krukonką na plecach wyszedł z domu kierując się w stronę ogrodu, a kiedy już był na tyłach budynku puścił ją by sama mogła stanąć na nogach.
- Może nie jest to jakiś raj...- wzruszył ramionami- ale jest ciepły wieczór, miło i można poleżeć na trawie- Anthony wszedł wgłąb ogrodu, który był zasłonięty nieco bardziej drzewami i krzakami kiwając głową za Sanne by ta ruszyła za nim.
- Nie przeszkadza Ci ta łatka którą już większość uczniów przykleiła Ci na czole?- spytał całkiem poważnie, bo była jedną z nielicznych która miała podobną a może nawet i gorszą opinie w szkole. O Tyle śmieszniej było w tym całym Hogwarcie, że jak się było dziewczyną i robiło się to samo co robił Anthony to opinia była znacznie gorsza, bo jak przecież kobieta może robić takie rzeczy!? Anthony z tego wszystkiego aż uśmiechnął się do swoich myśli. Wilson wziął od dziewczyny butelkę i napił się kilka łyków. Było dość smaczne jak na wino za którym Tony nie przepadał jakoś specjalnie.
- Byłem, ale na szczęście to już nigdy nie wróci. Raz się przejechałem na swojej wierności i na zapale dziewczyn do mnie, więc sorry ale tym razem rezygnuje - posłał jej wesoły uśmiech, bo chyba już mu to wszystko przeszło, z resztą minęło ponad pół roku...
Słysząc słowa dziewczyny Anthony zmrużył lekko oczy. Przecież nic nie stało na przeszkodzie by obydwoje wyszli do ogrodu. Dlatego też Anthony złapał od Sanne skręta pociągnął go kilka razy i oddał po czym złapał wino w rękę i odwrócił się do Holenderki tyłem tylko potem by złapać ją za uda i przyciągnąć ją do swoich plecach tak aby utrzymywana przez niego przylegała do Wilsona. Żwawym krokiem Szkot z Krukonką na plecach wyszedł z domu kierując się w stronę ogrodu, a kiedy już był na tyłach budynku puścił ją by sama mogła stanąć na nogach.
- Może nie jest to jakiś raj...- wzruszył ramionami- ale jest ciepły wieczór, miło i można poleżeć na trawie- Anthony wszedł wgłąb ogrodu, który był zasłonięty nieco bardziej drzewami i krzakami kiwając głową za Sanne by ta ruszyła za nim.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Wakacje, wakacje, wakacje. Wszyscy sikali z podniecenia, że w końcu mieli dwa miesiące wolnego, a ona jakoś niespecjalnie się tym przejęła i nie wiedziała z czego to wynika. Pierwszego dnia, kiedy tylko przeniosła swoje rzeczy z zamku do pokoju na Downing Street, zamiast opalać chude cztery litery w ogródku, zasnęła w pozycji siedzącej na skraju łóżka i obudziła się wieczorem. Zapomniała też, że zaprosiła do siebie Lucasa, choć szczerze wątpiła, że przyjmie zaproszenie. W końcu mając do wyboru powrót do Argentyny a siedzenie w ponurym Hogsmeade, każdy wybrałby plażę i słońce. Niemniej, Angielka obudziła się poprzez upadek z łóżka, po czym otworzyła szafę przeglądając jej zawartość. Ślub Suzanne się zbliżał, więc musiała pomyśleć nad swoim strojem. Tym razem nie chciała wydawać pieniędzy na kolejną rzecz, którą założyłaby prawdopodobnie raz, a wisząca na wieszaku i w specjalnym pokrowcu sukienka wydawała jej się chyba całkiem odpowiednia na tę okazję. Nie zaprzątając sobie teraz tym głowy, zeszła do salonu, gdzie umieściła swoje stare kości na kanapie w towarzystwie czekolady i soku z dyni.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Kiedy Jeunesse zaproponowała Lucasowi przeniesienie się do jej domu w Hogsmeade zaraz po zakończeniu roku szkolnego, chłopak nie był przekonany co do tego pomysłu. Jakoś nigdy zbyt dobrze, albo w ogóle się nie dogadywał z najlepszą przyjaciółką jego siostry. Jednakże po dłuższym namyśle i wspaniale zaskakującej wieści, stwierdził, że woli w spokojnej atmosferze przeżyć pierwszy tydzień wakacji, od weselnego harmidru, który zapewne panował w Argentynie.
Dlatego też pojawił się przy Downing Street 3 z lewitującym kufrem za sobą (no bo przecież miał już siedemnaście lat). Argentyńczyk przez chwilę uważnie przyglądał się budynkowi i obejściu, gdyż styl w jakim został zrobiony kompletnie nie pasował do chłodnej i minimalistycznej Jeunesse. Może jego obserwacje wobec niej były nieco zaburzone poprzez pryzmat Suzanne, jednakże nie zamierzał się nad tym rozwodzić.
Odwrócił wzrok i obszedł dom, kufer zostawiając przy drzwiach frontowych. Traf chciał, że drzwi prowadzące na taras były otwarte, dlatego też cicho wsunął się przez nie i zakradł się do kanapy, na której siedziała Angielka. Szybkim ruchem jedną dłonią zasłonił jej oczy, a drugą usta, następnie zbliżył swoją twarz do jej ucha i zachrypniętym głosem, którego jeszcze ani razu do tej pory nie słyszała, odparł:
- Zbyt łatwo Cię podejść niezauważonym, kochanie. - Następnie rozluźnił uśmiech i obszedł kanapę, tak aby Andrea mogła zarejestrować jej spodziewanego gościa.
Dlatego też pojawił się przy Downing Street 3 z lewitującym kufrem za sobą (no bo przecież miał już siedemnaście lat). Argentyńczyk przez chwilę uważnie przyglądał się budynkowi i obejściu, gdyż styl w jakim został zrobiony kompletnie nie pasował do chłodnej i minimalistycznej Jeunesse. Może jego obserwacje wobec niej były nieco zaburzone poprzez pryzmat Suzanne, jednakże nie zamierzał się nad tym rozwodzić.
Odwrócił wzrok i obszedł dom, kufer zostawiając przy drzwiach frontowych. Traf chciał, że drzwi prowadzące na taras były otwarte, dlatego też cicho wsunął się przez nie i zakradł się do kanapy, na której siedziała Angielka. Szybkim ruchem jedną dłonią zasłonił jej oczy, a drugą usta, następnie zbliżył swoją twarz do jej ucha i zachrypniętym głosem, którego jeszcze ani razu do tej pory nie słyszała, odparł:
- Zbyt łatwo Cię podejść niezauważonym, kochanie. - Następnie rozluźnił uśmiech i obszedł kanapę, tak aby Andrea mogła zarejestrować jej spodziewanego gościa.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Była zaspana a więc myślami była kompletnie w innym miejscu, dlatego faktycznie nie usłyszała żadnego szelestu, kroków ani niczego, co mogłoby zwrócić jej uwagę. Szczęściem w nieszczęściu było to, że akurat w tym momencie nie jadła czekolady ani nie piła soku, co nie zmienia faktu, że poderwała się jak oparzona do góry, oblewając się napojem.
- Jezu, Lucas, puka się do drzwi! - jęknęła piskliwym tonem głosu, który wskazywał na to, że chłopak naprawdę ją przestraszył. Odstawiła szklankę na stolik, po czym zerknęła na plamę na swojej bluzce.
- Zapomniałam dodać, że jesteśmy tu prawdopodobnie sami, ale... śpisz w moim łóżku albo na kanapie. Albo ja pójdę spać do pokoju siostry a ty do mojego, jeśli ci to nie przeszkadza... spokojnie, pościel wymieniam regularnie - ostatnie słowa były nawiązaniem do niepochlebnych opinii na temat jej osoby, a także jej domu, mimo, że wiedziała, że Lucas raczej nie zaprząta sobie głowy takimi pierdołami. Chyba? Zmierzyła go wzrokiem od góry do dołu, w końcu uśmiechając się firmowym uśmiechem numer cztery dla odmiany.
- Rozgość się. Coś do picia, jedzenia? - spytała i kiedy tylko uzyskała odpowiedź, wymknęła się do łazienki, by tam przebrać mokrą koszulkę na czystą. Kilka sekund później pojawiła się z powrotem w salonie, bokiem opierając się o ścianę. - Jak tam weselny szał macicy na ulicy?
- Jezu, Lucas, puka się do drzwi! - jęknęła piskliwym tonem głosu, który wskazywał na to, że chłopak naprawdę ją przestraszył. Odstawiła szklankę na stolik, po czym zerknęła na plamę na swojej bluzce.
- Zapomniałam dodać, że jesteśmy tu prawdopodobnie sami, ale... śpisz w moim łóżku albo na kanapie. Albo ja pójdę spać do pokoju siostry a ty do mojego, jeśli ci to nie przeszkadza... spokojnie, pościel wymieniam regularnie - ostatnie słowa były nawiązaniem do niepochlebnych opinii na temat jej osoby, a także jej domu, mimo, że wiedziała, że Lucas raczej nie zaprząta sobie głowy takimi pierdołami. Chyba? Zmierzyła go wzrokiem od góry do dołu, w końcu uśmiechając się firmowym uśmiechem numer cztery dla odmiany.
- Rozgość się. Coś do picia, jedzenia? - spytała i kiedy tylko uzyskała odpowiedź, wymknęła się do łazienki, by tam przebrać mokrą koszulkę na czystą. Kilka sekund później pojawiła się z powrotem w salonie, bokiem opierając się o ścianę. - Jak tam weselny szał macicy na ulicy?
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
- Pukanie jest nudne - odparł, wzruszając ramionami. - Nie lubię robić tego co jest nudne i wpisuje się w konwencjonalne ramy - dodał niby od niechcenia, opierając się udem o podłokietnik jednego z foteli, znajdujących się w przytulnym salonie Angielki.
- Ledwo co tu przyszedłem, a już mnie zapraszasz do łóżka? - zapytał, unosząc jedną brew w znaczącym geście. - Nie jestem taki łatwy na jakiego wyglądam i na jaką opinię zapracował sobie mój ojciec, rozsławiając swoje nazwisko po świecie - dodał z lekko szyderczym uśmieszkiem. Oczywiście, że nie przywiązywał wagi do takich rzeczy jak plotki o sprawach intymnych. Była to nieodłączna część życia każdego człowieka, dlatego nie rozumiał po inni ludzie rozdrapywali sprawy innych.
Na propozycję Jeunesse kiwnął ochoczo głową i poprosił o zimne piwo z półki tych wyżej procentowych niż te kremowe siki, w których lubowała się większość z jego rówieśników. Cóż, wiele wspólnych wieczorów z Luisem, o wiele młodszym bratem jego ojca, zrobiło swoje.
- Nie mam zielonego pojęcia, co jest mi bardzo na rękę, dlatego też to był jeden z powodów, który zaważył na tym, że przyjąłem twoją propozycję. Dziwi mnie tylko to, że jako najlepsza przyjaciółka Suzanne nie jesteś teraz przy niej i nie pomagasz jej w przygotowaniach. Wy dziewczyny chyba lubicie takie bzdurki, hm? - mówił, patrząc w wygniecione miejsce na kanapie, podczas, gdy Ślizgonka na chwilę udała się do łazienki, a następnie do kuchni.
- Ledwo co tu przyszedłem, a już mnie zapraszasz do łóżka? - zapytał, unosząc jedną brew w znaczącym geście. - Nie jestem taki łatwy na jakiego wyglądam i na jaką opinię zapracował sobie mój ojciec, rozsławiając swoje nazwisko po świecie - dodał z lekko szyderczym uśmieszkiem. Oczywiście, że nie przywiązywał wagi do takich rzeczy jak plotki o sprawach intymnych. Była to nieodłączna część życia każdego człowieka, dlatego nie rozumiał po inni ludzie rozdrapywali sprawy innych.
Na propozycję Jeunesse kiwnął ochoczo głową i poprosił o zimne piwo z półki tych wyżej procentowych niż te kremowe siki, w których lubowała się większość z jego rówieśników. Cóż, wiele wspólnych wieczorów z Luisem, o wiele młodszym bratem jego ojca, zrobiło swoje.
- Nie mam zielonego pojęcia, co jest mi bardzo na rękę, dlatego też to był jeden z powodów, który zaważył na tym, że przyjąłem twoją propozycję. Dziwi mnie tylko to, że jako najlepsza przyjaciółka Suzanne nie jesteś teraz przy niej i nie pomagasz jej w przygotowaniach. Wy dziewczyny chyba lubicie takie bzdurki, hm? - mówił, patrząc w wygniecione miejsce na kanapie, podczas, gdy Ślizgonka na chwilę udała się do łazienki, a następnie do kuchni.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
- Spanie w łóżku to nie tylko seks. Spać można obok siebie na przykład. Tak czy inaczej, dbam o to, żeby cię nie bolał kręgosłup od spania na tej kanapie, ale jak uważasz... - wzruszyła ramionami. Słowa Lucasa od pewnego czasu przestały na niej robić wrażenie, więc już nie irytowała się nimi tak samo, jak kiedyś. Jako przykładna gospodyni zadbała o to, by jej gość nie był spragniony, a potem usiadła w fotelu, wracając do zjadania czekolady i popijania resztki soku dyniowego. Na jego słowa o weselu uniosła mimowolnie jedną brew ku górze. Miał trochę racji, jednak jej relacja z Suzanne od pewnego czasu się lekko ochłodziła, o czym nie miała zamiaru rozmawiać. Przynajmniej póki co.
- Prawdopodobnie właśnie w tym momencie jest zajęta swoim narzeczonym, a rola przyzwoitki albo trzeciej do trójkąta wykracza poza moje zajęcia - skwitowała krótko jego zarzut, że jako przyjaciółka powinna chodzić krok w krok za panną młodą. Zresztą, czuła się dziwnie. Jej przyjaciółka brała ślub z jej ex, z którym z kolei nie łączyły jej przyjazne relacje. Westchnęła ciężko, przyglądając się otworzonej kopercie z zaproszeniem leżącej na stercie mugolskich i czarodziejskich magazynów.
- Ej, Lucas? Masz towarzyszkę na ten ślub? Czy żadna z twojego wianuszka się nie załapała? - spytała nagle, wbijając przeszywające spojrzenie w Puchona.
- Prawdopodobnie właśnie w tym momencie jest zajęta swoim narzeczonym, a rola przyzwoitki albo trzeciej do trójkąta wykracza poza moje zajęcia - skwitowała krótko jego zarzut, że jako przyjaciółka powinna chodzić krok w krok za panną młodą. Zresztą, czuła się dziwnie. Jej przyjaciółka brała ślub z jej ex, z którym z kolei nie łączyły jej przyjazne relacje. Westchnęła ciężko, przyglądając się otworzonej kopercie z zaproszeniem leżącej na stercie mugolskich i czarodziejskich magazynów.
- Ej, Lucas? Masz towarzyszkę na ten ślub? Czy żadna z twojego wianuszka się nie załapała? - spytała nagle, wbijając przeszywające spojrzenie w Puchona.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
- A czy ja coś wspomniałem o seksie? - uśmiechnął się pod nosem, patrząc kątem oka na Angielkę. Straszliwie cisnęło mu się na usta powiedzenie głodnemu chleb na myśli, jednakże nie zostało ono przez Argentyńczyka wypowiedziane. Na razie atmosfera pomiędzy nimi była znośna, więc po co miałby to psuć i skazywać się na zbyt szybki powrót do domu?
Chwilę później z wdzięcznością wymalowaną na twarzy przyjął od niej chłodny trunek w butelce i zaczął go sobie popijać.
- Pokłóciłyście się? - zapytał właściwie bardziej z grzeczności niż z ciekawości. Akurat nie patrzył na Angielkę, więc nie zdołał zauważyć, iż nie ma ochoty o tym rozmawiać. Tym bardziej nie wiedział o konotacjach pomiędzy Andreą, a wybrankiem Suzanne, co również przyczyniło się do jego niezbyt delikatnego podejścia do tematu.
- Nie mam i raczej nie mam zamiaru mieć - odparł, kompletnie nie wyłapując "podstępu", stojącego za tym pytaniem. - Początkowo w ogóle nie chciałem iść na to wesele, kiedy okazało się, że rodzinny zjazd przeistoczył się w ślub. - Wywrócił teatralnie oczyma. - Ale kiedy sobie wyobraziłem jak ojciec, wujek i Luis mnie prześwięcą to mi się odechciało nie iść. Sądzę, że Suzanne nie zrobiłoby to zbyt dużej różnicy czy bym był czy nie, no ale... rodzinie się nie odmawia, prawda? - posłał Angielce krótki uśmiech, po czym upił trochę napoju z butelki.
Chwilę później z wdzięcznością wymalowaną na twarzy przyjął od niej chłodny trunek w butelce i zaczął go sobie popijać.
- Pokłóciłyście się? - zapytał właściwie bardziej z grzeczności niż z ciekawości. Akurat nie patrzył na Angielkę, więc nie zdołał zauważyć, iż nie ma ochoty o tym rozmawiać. Tym bardziej nie wiedział o konotacjach pomiędzy Andreą, a wybrankiem Suzanne, co również przyczyniło się do jego niezbyt delikatnego podejścia do tematu.
- Nie mam i raczej nie mam zamiaru mieć - odparł, kompletnie nie wyłapując "podstępu", stojącego za tym pytaniem. - Początkowo w ogóle nie chciałem iść na to wesele, kiedy okazało się, że rodzinny zjazd przeistoczył się w ślub. - Wywrócił teatralnie oczyma. - Ale kiedy sobie wyobraziłem jak ojciec, wujek i Luis mnie prześwięcą to mi się odechciało nie iść. Sądzę, że Suzanne nie zrobiłoby to zbyt dużej różnicy czy bym był czy nie, no ale... rodzinie się nie odmawia, prawda? - posłał Angielce krótki uśmiech, po czym upił trochę napoju z butelki.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Obiecała sobie, że rzuci palenie, jednak mało subtelne pytanie Lucasa poruszyło w niej któryś z trybików odpowiedzialnych za konieczność zapalenia. Podniosła się z powrotem z fotela, przeszukując wszystkie możliwe szafki i szuflady (nie wiedziała gdzie są papierosy, bo o ich schowanie poprosiła jednego ze współlokatorów metodą: napiszę kartkę, przykleję na paczce i może ktoś się zlituje) w zasięgu wzroku, a kiedy nie znalazła zbawiennej nikotyny, wróciła niezadowolona na swoje miejsce.
- Nie będę poruszać tego tematu na trzeźwo, ale nie, nie pokłóciłyśmy się. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo - wzruszyła wątłymi ramionami, przenosząc wzrok na okno. Było dość ciemno a ona straciła jakiekolwiek poczucie czasu w związku z jej nieplanowaną drzemką.
- Możemy iść razem - podciągnęła nogi pod klatkę piersiową, obejmując je rękami wokół. - Nie mam za bardzo ochoty tam iść, ale przyjaciółce się nie odmawia, prawda? - wykorzystując jego taktykę, uśmiechnęła się lekko. - Spokojnie, nie zapraszam cię na randkę ani nic zobowiązującego.
- Nie będę poruszać tego tematu na trzeźwo, ale nie, nie pokłóciłyśmy się. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo - wzruszyła wątłymi ramionami, przenosząc wzrok na okno. Było dość ciemno a ona straciła jakiekolwiek poczucie czasu w związku z jej nieplanowaną drzemką.
- Możemy iść razem - podciągnęła nogi pod klatkę piersiową, obejmując je rękami wokół. - Nie mam za bardzo ochoty tam iść, ale przyjaciółce się nie odmawia, prawda? - wykorzystując jego taktykę, uśmiechnęła się lekko. - Spokojnie, nie zapraszam cię na randkę ani nic zobowiązującego.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Castellani uważnie obserwował Angielkę, dlatego też bardzo zdziwiło go jej nagłe poruszenie i prawie nerwowe szukanie po szafkach tego "czegoś"... Jeden z kącików jego ust powędrował nieco wyżej, a jego czekoladowe tęczówki śledziły każdy krok dziewczyny.
- Czego ty właściwie szukasz? - zapytał z wyraźną nutą ciekawości w głosie. Lukas od zawsze był ciekawski. Można by nawet pokusić się na stwierdzenie, że był ciekawski świata. Praktycznie naprawdę niewielu jest na to odważnych, co oczywiście nie jest odzwierciedlone w teorii.
- To dobrze - odparł, dość lakonicznie. Taka odpowiedź dziewczyny dała mu wyraźny sygnał, iż nie ma zamiaru z nim na ten temat rozmawiać, dlatego też młody Castellani postanowił odpuścić. Spojrzenie Puchona nagle zmieniło swój cel, gdyż usłyszał dźwięk pukania w szybę. Okazało się, że sprawcą tego całego zajścia była mała sówka, która miała przyczepiony do szyjki niewielki rulonik. Chłopak ponownie spojrzał na Andreę, która od razu się podniosła i odebrała od sowy przesyłkę.
- Razem? - spojrzał na dziewczynę podejrzliwym wzrokiem, gdy ta nagle zaczęła się tłumaczyć. Zanim cokolwiek jej odpowiedział, wciąż wpatrywał się w nią w ten sam sposób, jakby próbował jej przewiercić dziurę w czole.
- Zastanowię się - odparł w końcu i przeniósł wzrok gdzie indziej, wyciągając paczkę z kieszeni koszuli i bez pytania odpalają papierosa. Przecież wiedział, że to właśnie tego szukała...
- Czego ty właściwie szukasz? - zapytał z wyraźną nutą ciekawości w głosie. Lukas od zawsze był ciekawski. Można by nawet pokusić się na stwierdzenie, że był ciekawski świata. Praktycznie naprawdę niewielu jest na to odważnych, co oczywiście nie jest odzwierciedlone w teorii.
- To dobrze - odparł, dość lakonicznie. Taka odpowiedź dziewczyny dała mu wyraźny sygnał, iż nie ma zamiaru z nim na ten temat rozmawiać, dlatego też młody Castellani postanowił odpuścić. Spojrzenie Puchona nagle zmieniło swój cel, gdyż usłyszał dźwięk pukania w szybę. Okazało się, że sprawcą tego całego zajścia była mała sówka, która miała przyczepiony do szyjki niewielki rulonik. Chłopak ponownie spojrzał na Andreę, która od razu się podniosła i odebrała od sowy przesyłkę.
- Razem? - spojrzał na dziewczynę podejrzliwym wzrokiem, gdy ta nagle zaczęła się tłumaczyć. Zanim cokolwiek jej odpowiedział, wciąż wpatrywał się w nią w ten sam sposób, jakby próbował jej przewiercić dziurę w czole.
- Zastanowię się - odparł w końcu i przeniósł wzrok gdzie indziej, wyciągając paczkę z kieszeni koszuli i bez pytania odpalają papierosa. Przecież wiedział, że to właśnie tego szukała...
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Pukanie w szybę spowodowało, że początkowo neutralna mina Ślizgonki zmieniła się w lekko skonsternowaną. Podeszła do okna, a kiedy odebrała i przeczytała list, jej konsternacja wzrosła. Najwidoczniej Jeunesse zaczynała być szczęśliwą posiadaczką dziur w mózgu. Marszcząc czoło i wlepiając jednocześnie wzrok w zgrabne pismo Suzanne, próbowała sobie przypomnieć kiedy rozmawiały na ten temat. I toteż ją nagle olśniło. Rzeczywiście, rozmawiały na ten temat i rzeczywiście, mogła się zgodzić na bycie druhną. A nie pamiętała o tym tylko dlatego, że kiedy Castellani wkraczała na temat swojego ślubu, ona po prostu wyłączała się z konwersacji.
- Druhna na ślubie swojego ex faceta, tylko ja mogę mieć takie szczęście - wymruczała pod nosem, nie dbając o to, że Lucas może usłyszeć i zrozumieć sens jej słów. Odłożyła list na stolik, tuż obok koperty z zaproszeniem, po czym usiadła obok Puchona, bez pytania zabierając mu jednego z papierosa. Zapaliła go, rozkładając się na wygodnych poduszkach.
- Co słychać? Działo się coś ciekawego ostatnio godnego uwagi? - skrzyżowała ręce pod biustem, obserwując żarzącą się końcówkę papierosa.
- Druhna na ślubie swojego ex faceta, tylko ja mogę mieć takie szczęście - wymruczała pod nosem, nie dbając o to, że Lucas może usłyszeć i zrozumieć sens jej słów. Odłożyła list na stolik, tuż obok koperty z zaproszeniem, po czym usiadła obok Puchona, bez pytania zabierając mu jednego z papierosa. Zapaliła go, rozkładając się na wygodnych poduszkach.
- Co słychać? Działo się coś ciekawego ostatnio godnego uwagi? - skrzyżowała ręce pod biustem, obserwując żarzącą się końcówkę papierosa.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Gdy tylko Andrea skończyła czytać wiadomość, którą przyniosła jej mała sówka, nie mogła się powstrzymać od zgryźliwego podsumowania. Lucas nawet nie musiał pytać kto i co do niej napisał, gdyż ironiczne stwierdzenie Ślizgonki mówiło samo za siebie.
- Niezła farsa - odparł kiwając głową to w górę, to w dół. Mimo wszystko sytuacja Andrei, w mniemaniu Castellaniego, nie była aż taka zła. Ona już od wieków nie była z Aleksym, a z Suzanne przyjaźniła się od pierwszej klasy, kiedy jeszcze nie myślała o chłopakach. Czyżby perypetie życiowe obu przyjaciółek były silniejsze niż ich przyjaźń? Lucasowi nie było dane to oceniać i całe szczęście!
Puchon nawet nie zaprotestował, kiedy tylko Angielka usiadła obok niego i ukradła mu papierosa z paczki, aktualnie leżącej na jednej z miękkich poduszek od kanapy. Jedynie zerknął na nią z ukosa jak odpala sobie papierosa i zamiast go palić, przygląda się pomarańczowemu żarowi. Przez chwilę milczał, zastanawiając się nad jej pytaniem.
- Wiesz, wszystko się teraz kręci wokół Suz. Nawet brat ojca cały czas nawija tylko o tym, mimo, że w ogóle nie ufa temu ruskowi, a za Suz niespecjalnie przepada. Wszystkim się coś na mózgi rzuciło odkąd się zaczęły przygotowania. Ojciec nawet mi nie odpisał na sowę z informacją, że zatrzymuję się u Ciebie do tego nieszczęsnego piętnastego lipca - westchnął ciężko i zaserwował swoim płucom porządną dawkę toksycznego dymu. - A tak poza tym to niespecjalnie. Z resztą trudno się nie domyślić - zaśmiał się i pokręcił głową z dezaprobatą. - Może u Ciebie działo się coś ciekawszego, hm? Widzę, że mimowolnie staję się monotonny.
- Niezła farsa - odparł kiwając głową to w górę, to w dół. Mimo wszystko sytuacja Andrei, w mniemaniu Castellaniego, nie była aż taka zła. Ona już od wieków nie była z Aleksym, a z Suzanne przyjaźniła się od pierwszej klasy, kiedy jeszcze nie myślała o chłopakach. Czyżby perypetie życiowe obu przyjaciółek były silniejsze niż ich przyjaźń? Lucasowi nie było dane to oceniać i całe szczęście!
Puchon nawet nie zaprotestował, kiedy tylko Angielka usiadła obok niego i ukradła mu papierosa z paczki, aktualnie leżącej na jednej z miękkich poduszek od kanapy. Jedynie zerknął na nią z ukosa jak odpala sobie papierosa i zamiast go palić, przygląda się pomarańczowemu żarowi. Przez chwilę milczał, zastanawiając się nad jej pytaniem.
- Wiesz, wszystko się teraz kręci wokół Suz. Nawet brat ojca cały czas nawija tylko o tym, mimo, że w ogóle nie ufa temu ruskowi, a za Suz niespecjalnie przepada. Wszystkim się coś na mózgi rzuciło odkąd się zaczęły przygotowania. Ojciec nawet mi nie odpisał na sowę z informacją, że zatrzymuję się u Ciebie do tego nieszczęsnego piętnastego lipca - westchnął ciężko i zaserwował swoim płucom porządną dawkę toksycznego dymu. - A tak poza tym to niespecjalnie. Z resztą trudno się nie domyślić - zaśmiał się i pokręcił głową z dezaprobatą. - Może u Ciebie działo się coś ciekawszego, hm? Widzę, że mimowolnie staję się monotonny.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Kiedy tak przyglądała się swojemu papierosowi, zamiast go palić, mogła sprawiać wrażenie, że jest w innym świecie i w tym momencie nie słucha Lucasa. Ale słuchała, całkiem uważnie jak na nią. Gdy chłopak skończył mówić, przeniosła na niego wzrok, w końcu zaciągając się i wypuszczając po chwili dym w bok, tak by nie chuchać prosto w twarz swojego rozmówcy. Całkiem kulturalny gest z jej strony zniwelowało kilka sekund później odrobinę bezczelne położenie nóg na chłopaku i zjechanie plecami na poduszki, do pozycji półleżącej.
- No, tak mi wygodniej - uśmiechnęła się pod nosem, analizując na spokojnie jego słowa i końcowe pytanie. - Suzanne to chyba córeczka tatusia, oczko w głowie, które do tego ma osiągnięcia sportowe i może zrobić niezłą karierę, więc się nie dziw i nie przejmuj. Po ślubie gołąbeczki zajmą się sobą, ona zapomni o tatku, on wróci do swoich codziennych zajęć i wszystko wróci do normy - wzruszywszy ramionami, zerknęła ukradkiem na Puchona. Jej ton, ani to co powiedziała, nie było ani trochę złośliwe. Przynajmniej ona tak uważała i nie chciała, żeby Castellani tak to odebrał. Zresztą, odpowiadała za to co mówi, a nie za to, jak ktoś zinterpretuje jej słowa.
- Marco ma brata? Fajny jakiś? Będę musiała na kimś zawiesić oko, żeby nie zatruć się całą miłością, która wokół mnie będzie - dodała żartobliwie, zmieniając bieg rozmowy. Oczywiście gdyby wiedziała, że bratem Marco jest ten sam facet, z którym się przespała z powodu kaprysu, zmieniłaby diametralnie swój wygląd na ten dzień lub w ogóle by się tam nie pojawiła, wymyślając sobie jednodniową nieuleczalną chorobę. Ale nie wiedziała o tym. Jeszcze... cóż, jedynym plusem sytuacji było to, że od czasu nocy z Louisem faktycznie majstrowała przy swoim wyglądzie, więc mogła mieć tylko nadzieję, że podczas ceremonii jej nie pozna lub w najgorszym przypadku zachowa ten news dla siebie. Co do samych zmian, przede wszystkim zmieniła trochę rysy twarzy, ust, kolor i długość włosów, a z autopsji wiedziała, że faceci nie mają pamięci do wyglądu. Przynajmniej tych, których znała.
- Nic się nie działo od naszej ostatniej rozmowy. Tkwię sama w tym domu, planuję zakup kota, bo chyba wizja starej panny z kotem będzie dla mnie odpowiednia - zgasiła papierosa w popielniczce, po czym zabrała się do oglądania swoich pomalowanych na czerwono paznokci. - Wypadłam z gry, nic się nie dzieje w moim życiu od pewnego czasu. Żadnych miłosnych dramatów, żadnych niewłaściwych decyzji, n i c, kompletnie - westchnęła ciężko. Jeunesse należała do osób, które nie przejmowały się na ogół takimi rzeczami, niemniej jednak teraz ją to zaczęło przytłaczać.
- No, tak mi wygodniej - uśmiechnęła się pod nosem, analizując na spokojnie jego słowa i końcowe pytanie. - Suzanne to chyba córeczka tatusia, oczko w głowie, które do tego ma osiągnięcia sportowe i może zrobić niezłą karierę, więc się nie dziw i nie przejmuj. Po ślubie gołąbeczki zajmą się sobą, ona zapomni o tatku, on wróci do swoich codziennych zajęć i wszystko wróci do normy - wzruszywszy ramionami, zerknęła ukradkiem na Puchona. Jej ton, ani to co powiedziała, nie było ani trochę złośliwe. Przynajmniej ona tak uważała i nie chciała, żeby Castellani tak to odebrał. Zresztą, odpowiadała za to co mówi, a nie za to, jak ktoś zinterpretuje jej słowa.
- Marco ma brata? Fajny jakiś? Będę musiała na kimś zawiesić oko, żeby nie zatruć się całą miłością, która wokół mnie będzie - dodała żartobliwie, zmieniając bieg rozmowy. Oczywiście gdyby wiedziała, że bratem Marco jest ten sam facet, z którym się przespała z powodu kaprysu, zmieniłaby diametralnie swój wygląd na ten dzień lub w ogóle by się tam nie pojawiła, wymyślając sobie jednodniową nieuleczalną chorobę. Ale nie wiedziała o tym. Jeszcze... cóż, jedynym plusem sytuacji było to, że od czasu nocy z Louisem faktycznie majstrowała przy swoim wyglądzie, więc mogła mieć tylko nadzieję, że podczas ceremonii jej nie pozna lub w najgorszym przypadku zachowa ten news dla siebie. Co do samych zmian, przede wszystkim zmieniła trochę rysy twarzy, ust, kolor i długość włosów, a z autopsji wiedziała, że faceci nie mają pamięci do wyglądu. Przynajmniej tych, których znała.
- Nic się nie działo od naszej ostatniej rozmowy. Tkwię sama w tym domu, planuję zakup kota, bo chyba wizja starej panny z kotem będzie dla mnie odpowiednia - zgasiła papierosa w popielniczce, po czym zabrała się do oglądania swoich pomalowanych na czerwono paznokci. - Wypadłam z gry, nic się nie dzieje w moim życiu od pewnego czasu. Żadnych miłosnych dramatów, żadnych niewłaściwych decyzji, n i c, kompletnie - westchnęła ciężko. Jeunesse należała do osób, które nie przejmowały się na ogół takimi rzeczami, niemniej jednak teraz ją to zaczęło przytłaczać.
Strona 7 z 11 • 1, 2, 3 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11
Similar topics
» Salon/kuchnia/jadalnia
» Salon - kuchnia - jadalnia
» Salon połączony z kuchnią i jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Salon - kuchnia - jadalnia
» Salon połączony z kuchnią i jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Hogsmeade :: Downing Street :: Downing Street 3
Strona 7 z 11
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach