Salon i kuchnia połączona z jadalnią
+11
Luis Castellani
Antonija Vedran
Cory Reynolds
Quinn Larivaara
Charlotte Jeunesse
Mistrz Gry
Misza Gregorovic
Anthony Wilson
Audrey Roshwel
Joel Frayne
Connor Campbell
15 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Hogsmeade :: Downing Street :: Downing Street 3
Strona 6 z 11
Strona 6 z 11 • 1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 9, 10, 11
Salon i kuchnia połączona z jadalnią
First topic message reminder :
Cały dom utrzymany jest raczej w minimalistycznym klimacie - ściany nie wykraczają poza beż czy kremowy, podłogi poza brąz, podobnie jak dodatki typu zasłony czy szafki. W salonie znajdują się wygodne fotele oraz kanapa, które kolorami stanowczo przełamują "nudę". Salon bezpośrednio łączy się z jadalnią i kuchnią.
Wydawałoby się, że kuchnia będzie najrzadziej uczęszczanym pomieszczeniem a jednak niemal codziennie roznoszą się z niej przyjemne dla nosa aromaty, począwszy od zwykłego aromatu kawy mielonej, aż po proste, ale smaczne, obiadki z babcinych przepisów.
W kuchni znajdują się drzwi prowadzące na ogród.
Wydawałoby się, że kuchnia będzie najrzadziej uczęszczanym pomieszczeniem a jednak niemal codziennie roznoszą się z niej przyjemne dla nosa aromaty, począwszy od zwykłego aromatu kawy mielonej, aż po proste, ale smaczne, obiadki z babcinych przepisów.
W kuchni znajdują się drzwi prowadzące na ogród.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Ona byłą mądra, ale musiała udawać żeby nie wyszło podejrzanie, gdyby zaczęła gadać o tym co widziała podczas jednej, drugiej wojny, bo wiedzę miała ogromną. Cory Reynolds był trzecią osobą, który wie o jej tożsamości, oprócz niego był jeszcze dyrektor Hogwartu i jego wnuk, nikt poza tym. Zaufała mu, mimo, że nie robi tego zbyt często ale czuła, że ją nie wyda, zresztą domyślał się z konsekwencji gdyby pisnął jakieś słówko, zabić by go nie zabiła ale amnezja byłaby w tym momencie wskazana. Jednak nie wyda ją, nie on.
- Ciekawe co chłopaki powiedzą gdy to zobaczą - zagaiła trącając go lekko łokciem. Odkąd stałą się kim się stałą fascynowały ją uczucia i reakcje ludzi, lubiła na to patrzeć, lubiła wtedy czuć to emanujące od nich ciepło, ten zapach, który się nagle zmieniał w ciągu sekundy, było to intrygujące i chciała tego doświadczać jak najczęściej. Może i była bezuczuciowym stworzeniem ale jakiś tam procent człowieczeństwa w sobie miała.
- Zapalić? No dobra, ale na mnie to tak nie zadziała jak na Ciebie - wyszczerzyła się delikatnie odsłaniając nieco swojego kiełka. Zawsze mogła mu towarzyszyć, zresztą lubiła go bardziej niż innego człowieka więc co jej szkodziło, jedynie srebro, którego w skręcie być nie powinno.
- Ciekawe co chłopaki powiedzą gdy to zobaczą - zagaiła trącając go lekko łokciem. Odkąd stałą się kim się stałą fascynowały ją uczucia i reakcje ludzi, lubiła na to patrzeć, lubiła wtedy czuć to emanujące od nich ciepło, ten zapach, który się nagle zmieniał w ciągu sekundy, było to intrygujące i chciała tego doświadczać jak najczęściej. Może i była bezuczuciowym stworzeniem ale jakiś tam procent człowieczeństwa w sobie miała.
- Zapalić? No dobra, ale na mnie to tak nie zadziała jak na Ciebie - wyszczerzyła się delikatnie odsłaniając nieco swojego kiełka. Zawsze mogła mu towarzyszyć, zresztą lubiła go bardziej niż innego człowieka więc co jej szkodziło, jedynie srebro, którego w skręcie być nie powinno.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Cory przewrócił oczami.
- Jak nie zadziała. Psujesz całą zabawę – żachnął się. Zdążył już pochłonąć sporą część jedzenia zapłakanej Andrei bez mrugnięcia okiem i w sumie byłby w stanie skończyć resztę, ale palenie było jakoś tak bardziej kuszące i to jeszcze w pokoju i to jeszcze mając w perspektywie tyle czasu, gdzie najprawdopodobniej nikt nie będzie niczego od niego chciał… Ale nie. – A co działa? – zapytał, odkładając talerz i przez równe 12 sekund skupiając całą swoją uwagę na osobie Quinn.
Może trochę miał nadzieję, na jakieś wampirze ziółka, bo kto wie, może palą piołun albo coś takiego. No nic, Cory wiedziony dobitnie wbitym do głowy przeświadczeniem o NIE PALENIU w kuchni skinął głową na drzwi, po czym oboje poszli sobie do tajemnej twierdzy Cory’ego i Quinn, strzeżonej przez miliony cycków.
I nie miał zamiaru jej wydawać. Na całe szczęście nie miał w sobie pierwiastka bezsensownego zła, który kazał mu robić rzeczy zupełnie nieracjonalne i nie poparte żadnymi argumentami. Cory też był mądry, ha. A raczej o dziwo tolerancyjny, a przynajmniej z wyraźną zasadą: daj żyć.
- Jak nie zadziała. Psujesz całą zabawę – żachnął się. Zdążył już pochłonąć sporą część jedzenia zapłakanej Andrei bez mrugnięcia okiem i w sumie byłby w stanie skończyć resztę, ale palenie było jakoś tak bardziej kuszące i to jeszcze w pokoju i to jeszcze mając w perspektywie tyle czasu, gdzie najprawdopodobniej nikt nie będzie niczego od niego chciał… Ale nie. – A co działa? – zapytał, odkładając talerz i przez równe 12 sekund skupiając całą swoją uwagę na osobie Quinn.
Może trochę miał nadzieję, na jakieś wampirze ziółka, bo kto wie, może palą piołun albo coś takiego. No nic, Cory wiedziony dobitnie wbitym do głowy przeświadczeniem o NIE PALENIU w kuchni skinął głową na drzwi, po czym oboje poszli sobie do tajemnej twierdzy Cory’ego i Quinn, strzeżonej przez miliony cycków.
I nie miał zamiaru jej wydawać. Na całe szczęście nie miał w sobie pierwiastka bezsensownego zła, który kazał mu robić rzeczy zupełnie nieracjonalne i nie poparte żadnymi argumentami. Cory też był mądry, ha. A raczej o dziwo tolerancyjny, a przynajmniej z wyraźną zasadą: daj żyć.
zt i jedno i drugie
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
To był jego powrót do życia, to był powrót do szkoły i do domu Andrei w którym dalej mieszkał. Jeszcze miesiąc temu, po świętach nie powiedział nikomu, że wyjeżdża a w sumie ucieka, ale też nikt się tym nie przejął. Życie toczyło się dalej, bez niego jak gdyby nigdy nic się nie stało. Ten cały wyjazd był ponownym oczyszczeniem, zapomnieniem o Emily i o wszystkich problemach, był to po prostu powrót starego Wilsona. Tego pewnego siebie, aroganckiego i bezczelnego, wrócił już bez wyższych uczuć.
Stanął więc przed drzwiami domu z dwoma torbami ze swoimi rzeczami i uśmiechnął się lekko do siebie. Tu należał, to tu już chciał wrócić po tak długiej nieobecności i w sumie już się cieszył, bo nie tylko wygrał nowe życie, ale też przy okazji wrócił do tego co kochał. Łokciem otworzył drzwi wejściowe i wszedł do domu. W środku nie zauważył nikogo, co tym razem go trochę zasmuciło, miał nadzieję przywitać się po tak długiej nieobecności chociażby z Andreą. Torby zostawił przy drzwiach i rozebrał się z ciepłej kurtki po czym ruszył do kuchni. Na nic tak nie miał ochoty jak wypicie kubka herbaty, bo trochę zmarzł. Zagotował sobie więc wodę i zaczął szperać po szafkach w poszukiwaniu herbaty, a kiedy już ją znalazł i zalał sobie ją wrzątkiem, złapał kubek za ucho i ruszył z nim do salonu. Tam usiadł na kanapie i odetchnął głęboko, był zmęczony całą tą podróżą. Jako, że nikogo nie było w domu, a przynajmniej w salonie, Tony wyłożył nogi na stolik na przeciwko i zaczął dmuchać w gorąca herbatę upijając co jakiś czas łyka.
Stanął więc przed drzwiami domu z dwoma torbami ze swoimi rzeczami i uśmiechnął się lekko do siebie. Tu należał, to tu już chciał wrócić po tak długiej nieobecności i w sumie już się cieszył, bo nie tylko wygrał nowe życie, ale też przy okazji wrócił do tego co kochał. Łokciem otworzył drzwi wejściowe i wszedł do domu. W środku nie zauważył nikogo, co tym razem go trochę zasmuciło, miał nadzieję przywitać się po tak długiej nieobecności chociażby z Andreą. Torby zostawił przy drzwiach i rozebrał się z ciepłej kurtki po czym ruszył do kuchni. Na nic tak nie miał ochoty jak wypicie kubka herbaty, bo trochę zmarzł. Zagotował sobie więc wodę i zaczął szperać po szafkach w poszukiwaniu herbaty, a kiedy już ją znalazł i zalał sobie ją wrzątkiem, złapał kubek za ucho i ruszył z nim do salonu. Tam usiadł na kanapie i odetchnął głęboko, był zmęczony całą tą podróżą. Jako, że nikogo nie było w domu, a przynajmniej w salonie, Tony wyłożył nogi na stolik na przeciwko i zaczął dmuchać w gorąca herbatę upijając co jakiś czas łyka.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Jak co weekend nie chciała zostawać na piątkową i sobotnią noc w zamkowych murach dlatego ubrała ciepłe timberlandy zamiast trampków w których tak uwielbiała chodzić i na zwykły sweterek nałożyła jeszcze dwie bluzy, po czym założyła swoją kurtkę i zmusiła się do przebicia się przez śniegi aż do Downing Street, a konkretniej do numeru trzeciego. W przedpokoju zostawiła swoje buty i kurtkę, po czym poszła do swojego pokoju i już od piątku tkwiła tam czytając jakieś tkliwe romansidła, śpiąc lub odrabiając zaległe karty pracy. Pokój opuszczała jedynie aby zajrzeć do kuchni lub do łazienki, nic więcej.
W sobotni wieczór słychać było pośpieszne kroki stóp odzianych w długie podkolanówki na schodach, a potem wchodzące do kuchni. Tam otworzyła lodówkę, wyciągnęła jogurt i zamierzała nastawić wodę na herbatę kiedy zauważyła, że woda jest gorąca. Podniosła wzrok i widziała, że na półce brakuje jej ulubionego kubka. Kubka do którego teoretycznie nie miała żadnych praw, bo należał on do Wilsona. Ostrożnie odwróciła głowę i teraz go dostrzegła. Rozsiadł się na kanapie z tym kubkiem z którego tak lubiła pić herbatę i... siedział. Jakby nic się nie stało. Jakby był tu przez ostatni miesiąc, może trochę dłużej. Nie odezwała się do niego teraz, bo wiedziała, że i tak za chwilę czeka ich wielka afera. Wzięła łyżeczkę, otworzyła jogurt i usiadła na mini barku obok którego było przejście do salonu połączonego z jadalnią. Skrzyżowała kostki i jak gdyby nigdy nic wzięła się za konsumpcję. Długi do połowy uda szary sweter skutecznie zasłaniał jej tyłek, a nawet pełnił rolę sukienko-piżamy, a długie włosy powróciły z koloru jasnego blondu do dobrze znanego wszystkim brązu. Gdy skończyła odłożyła puste opakowanie z łyżeczką i zeskoczyła z blatu podchodząc do Wilsona i siadając obok niego. Najpierw się przytuliła, jak gdyby nigdy nic, żeby w pewnym momencie szczerze powiedzieć:
- Tęskniłam, Tony. - wciąż przytulając się do jego wielkiej klatki piersiowej. I w zasadzie trwała tak przez chwilę, aż w końcu się odsunęła ze strachem widocznym w czekoladowych tęczówkach.
- Cho... Cho... Chodzę z Campbellem. - wydusiła z siebie na wszelki wypadek odsuwając się na bezpieczną odległość.
W sobotni wieczór słychać było pośpieszne kroki stóp odzianych w długie podkolanówki na schodach, a potem wchodzące do kuchni. Tam otworzyła lodówkę, wyciągnęła jogurt i zamierzała nastawić wodę na herbatę kiedy zauważyła, że woda jest gorąca. Podniosła wzrok i widziała, że na półce brakuje jej ulubionego kubka. Kubka do którego teoretycznie nie miała żadnych praw, bo należał on do Wilsona. Ostrożnie odwróciła głowę i teraz go dostrzegła. Rozsiadł się na kanapie z tym kubkiem z którego tak lubiła pić herbatę i... siedział. Jakby nic się nie stało. Jakby był tu przez ostatni miesiąc, może trochę dłużej. Nie odezwała się do niego teraz, bo wiedziała, że i tak za chwilę czeka ich wielka afera. Wzięła łyżeczkę, otworzyła jogurt i usiadła na mini barku obok którego było przejście do salonu połączonego z jadalnią. Skrzyżowała kostki i jak gdyby nigdy nic wzięła się za konsumpcję. Długi do połowy uda szary sweter skutecznie zasłaniał jej tyłek, a nawet pełnił rolę sukienko-piżamy, a długie włosy powróciły z koloru jasnego blondu do dobrze znanego wszystkim brązu. Gdy skończyła odłożyła puste opakowanie z łyżeczką i zeskoczyła z blatu podchodząc do Wilsona i siadając obok niego. Najpierw się przytuliła, jak gdyby nigdy nic, żeby w pewnym momencie szczerze powiedzieć:
- Tęskniłam, Tony. - wciąż przytulając się do jego wielkiej klatki piersiowej. I w zasadzie trwała tak przez chwilę, aż w końcu się odsunęła ze strachem widocznym w czekoladowych tęczówkach.
- Cho... Cho... Chodzę z Campbellem. - wydusiła z siebie na wszelki wypadek odsuwając się na bezpieczną odległość.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Anthony nawet nie wiedział ile może już tak siedzieć. Patrzył przed siebie popijając herbatę. Na reszcie miał wrażenie, że wszystko co złe odeszło, że te wszystkie czarne myśli były jakimś chwilowym załamaniem i na reszcie się tego wyzbył. Mógł sobie spokojnie siedzieć w salonie i nie przejmować się tym co tam u Emily, czy kiedykolwiek do siebie jeszcze wrócą. Nie, to wszystko już nie zaprzątało jego głowy. Teraz jedynie o czym myślał to kiedy i z kim będzie mógł się wreszcie napić, przecież miesiąc bez alkoholu był wręcz katorgą.
Anthony nagle usłyszał kroki i odwrócił swoją głowę w stronę z której je usłyszał. Jego oczom ukazała się Tośka, za nią tęsknił chyba najbardziej. Niestety od kiedy zaczęła kumplować się bardziej z Connorem, Anthony wolał trzymać ich znajomość na dystans. Tak bardzo nienawidził tego chłopaka, że już nie raz planował jak go podejść i pobić tak by nie zostały ślady.
Kiedy Antonija podeszła i usiadła obok niego, Wilson odstawił kubek i objął dziewczynę ramieniem.
- Ja też tęskniłem, Tośka, ale już wróciłem takie trochę moje małe zmartwychwstanie - mrugnął do niej wesoło jednak przyglądał się jej mrużąc oczy, bowiem zauważył, że dziewczyna chce mu coś powiedzieć. Nie przypuszczał, że będzie to coś takiego, po jej słowach miał wrażenie, że czuje sie tak jak gdyby dostał pięścią prosto w twarz.
- Co kurwa!?- jego głos był zdecydowanie podniesiony, a on sam odsunął się od niej na drugi koniec kanapy.- Błagam, jeśli to nie żart to powyrywam mu nogi z dupy, przysięgam, że go zabiję - wstał wzburzony i zaczął chodzić wzdłuż stolika. - Widzę, że upodobał się każdą dziewczynę na której mi zależy, pieprzony gnój - mruknął pod nosem a potem odwrócił gwałtownie głowę w jej stronę patrząc na nią z lekko odrazą - Jak to się stało i co z tą puchonką? Upadłaś na głowę ? - słychać było, że jest ewidentnie zdenerwowany.
Anthony nagle usłyszał kroki i odwrócił swoją głowę w stronę z której je usłyszał. Jego oczom ukazała się Tośka, za nią tęsknił chyba najbardziej. Niestety od kiedy zaczęła kumplować się bardziej z Connorem, Anthony wolał trzymać ich znajomość na dystans. Tak bardzo nienawidził tego chłopaka, że już nie raz planował jak go podejść i pobić tak by nie zostały ślady.
Kiedy Antonija podeszła i usiadła obok niego, Wilson odstawił kubek i objął dziewczynę ramieniem.
- Ja też tęskniłem, Tośka, ale już wróciłem takie trochę moje małe zmartwychwstanie - mrugnął do niej wesoło jednak przyglądał się jej mrużąc oczy, bowiem zauważył, że dziewczyna chce mu coś powiedzieć. Nie przypuszczał, że będzie to coś takiego, po jej słowach miał wrażenie, że czuje sie tak jak gdyby dostał pięścią prosto w twarz.
- Co kurwa!?- jego głos był zdecydowanie podniesiony, a on sam odsunął się od niej na drugi koniec kanapy.- Błagam, jeśli to nie żart to powyrywam mu nogi z dupy, przysięgam, że go zabiję - wstał wzburzony i zaczął chodzić wzdłuż stolika. - Widzę, że upodobał się każdą dziewczynę na której mi zależy, pieprzony gnój - mruknął pod nosem a potem odwrócił gwałtownie głowę w jej stronę patrząc na nią z lekko odrazą - Jak to się stało i co z tą puchonką? Upadłaś na głowę ? - słychać było, że jest ewidentnie zdenerwowany.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Po spotkaniu z Aidenem postanowiła, że spędzi weekend w swoim własnym azylu. W tym celu wróciła do zamku, żeby zabrać kilka potrzebnych rzeczy i pech chciał, że jak usiadła na fotelu, tak usnęła, budząc się dopiero w sobotę, w porze obiadowej. Mimo wszystko nie zaniechała swojego planu, tak też chwyciła torebkę i ruszyła w stronę Hogsmeade. Nim dotarła na Downing Street odwiedziła Miodowe Królestwo i parę innych sklepików, a kiedy wieczorem drzwi ustąpiły bez najmniejszego oporu zdziwiła się. Prawdę powiedziawszy nie spodziewała się, że którykolwiek z jej współlokatorów wpadnie na podobny pomysł, jednak nie miała im tego za złe. W końcu mieli do tego domu nieco podobne prawa, co ona. Zdjęła buty, odkładając je na rozłożoną w przedpokoju ścierkę, by nie nanieść do środka błota, zdjęła płaszcz i inne zimowe dodatki a później skierowała się w stronę schodów. Dom ten miał taką wadę, że chcąc nie chcąc musiała minąć kuchnię... i minęła ją, w złym momencie. Chodzę z Campbellem. Angielka stanęła jak wryta, czując jak niewidzialna pięść uderza ją w splot słoneczny.
- To ciekawe, ostatnio mi powiedział, że nic szczególnego was nie łączy - nie byłaby sobą, gdyby przepuściła okazję do wbicia komuś szpilki. Jednocześnie dopiero teraz poinformowała tę dwójkę o swojej obecności w pomieszczeniu, ale nie miała zamiaru im przeszkadzać.
- Cześć Wilson, cześć Antonija - rzuciła jeszcze ze sztucznym uśmiechem, zgarniając z lodówki karton soku, a potem bez słowa udała się do swojego pokoju, ostentacyjnie trzaskając za sobą drzwiami. Wycieczkę do łazienki postanowiła przełożyć na środek nocy, by nie wpaść ani na nią, ani na niego. Z Anthonym w tej chwili łączyła ją dość chłodna relacja, bo od ostatniej rozmowy w piwnicy nie mieli okazji do wyjaśnienia sobie pewnych kwestii, a co do Puchonki, cóż, połączenie aktualnej i byłej jest najgorszym z możliwych.
- To ciekawe, ostatnio mi powiedział, że nic szczególnego was nie łączy - nie byłaby sobą, gdyby przepuściła okazję do wbicia komuś szpilki. Jednocześnie dopiero teraz poinformowała tę dwójkę o swojej obecności w pomieszczeniu, ale nie miała zamiaru im przeszkadzać.
- Cześć Wilson, cześć Antonija - rzuciła jeszcze ze sztucznym uśmiechem, zgarniając z lodówki karton soku, a potem bez słowa udała się do swojego pokoju, ostentacyjnie trzaskając za sobą drzwiami. Wycieczkę do łazienki postanowiła przełożyć na środek nocy, by nie wpaść ani na nią, ani na niego. Z Anthonym w tej chwili łączyła ją dość chłodna relacja, bo od ostatniej rozmowy w piwnicy nie mieli okazji do wyjaśnienia sobie pewnych kwestii, a co do Puchonki, cóż, połączenie aktualnej i byłej jest najgorszym z możliwych.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Słysząc wybuch podniosła nogi opierając też stopy o kanapę i objęła je wątłymi ramionami. Duże, czekoladowe tęczówki napełniły się łzami, a ona schowała twarz w tej małej przerwie pomiędzy kolanami, a jej własną klatką piersiową. Wiedziała, że tak to się skończy i wiedziała, że to nie będzie ani trochę łatwe. Podniosła jednak twarz w kierunku z którego doszedł do jej uszu głos Andrei. Na usta cisnął się złośliwy komentarz w stylu: "I pewnie Ci powiedział, że masz ładną fryzurę", ale wiedziała, że ten komentarz przepłaciłaby swoim własnym pokojem w jej domu. Dlatego ugryzła się w język zamiast tego mówiąc cicho:
- Tony miał się dowiedzieć najpierw. - odpowiedziała przenosząc na niego swoje przerażone spojrzenie. A on? On krzyczał na nią jak gdyby nigdy nic. Jednak to nie krzyki najbardziej bolały. Najbardziej bolało jego spojrzenie. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, a ona otarła ją szybko wierzchem dłoni.
- Quinn mnie zdradziła i... i... rozstałyśmy się. Potem poszliśmy razem na ten bal andrzejkowy i... i... jeszcze pojechaliśmy na święta do Irlandii i... zależy mi na nim i wydaje mi się, że jemu na mnie też i... i... mogłabym się w nim zakochać. - powiedziała cicho od czasu to czasu zacinając się, a na sam koniec swojej wypowiedzi pociągnęła nosem, a łzy w najlepsze spływały po jej policzkach.
- Nie bądź taki, proszę... - wyszeptała jeszcze posyłając mu błagalne spojrzenie, zanim znów chowała swoją twarz w tej małej przerwie między kolanami a klatką piersiową.
- Tony miał się dowiedzieć najpierw. - odpowiedziała przenosząc na niego swoje przerażone spojrzenie. A on? On krzyczał na nią jak gdyby nigdy nic. Jednak to nie krzyki najbardziej bolały. Najbardziej bolało jego spojrzenie. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, a ona otarła ją szybko wierzchem dłoni.
- Quinn mnie zdradziła i... i... rozstałyśmy się. Potem poszliśmy razem na ten bal andrzejkowy i... i... jeszcze pojechaliśmy na święta do Irlandii i... zależy mi na nim i wydaje mi się, że jemu na mnie też i... i... mogłabym się w nim zakochać. - powiedziała cicho od czasu to czasu zacinając się, a na sam koniec swojej wypowiedzi pociągnęła nosem, a łzy w najlepsze spływały po jej policzkach.
- Nie bądź taki, proszę... - wyszeptała jeszcze posyłając mu błagalne spojrzenie, zanim znów chowała swoją twarz w tej małej przerwie między kolanami a klatką piersiową.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Anthony już powoli przestał panować nad swoimi nerwami. Naprawdę mogłaby zacząć być z każdym, nawet z nauczycielem, ale nie tym gnojem. Anthony wiedział jak to wszystko się skończy, Connor jej namieszał w głowie a potem ją zostawi. Jego myśli zostały przerwane kiedy tylko usłyszał głos Andrei, odwrócił głowę w jej stronę jedynie na chwilę, bo ślizgonka już zniknęła w swoim pokoju zanim on zdążył cokolwiek powiedzieć.
- Czy Ty masz choć trochę moralności? Mieszkasz u niej, a teraz jak gdyby nigdy nic zakochana jesteś w jej byłym!? I nagle tworzycie tak świetną, uroczą parkę, ta!?- w tym momencie nie miał dla niej w ogóle współczucia, czuł wielki gniew, aż taki, że jego białka zrobiły się czerwone od pękających naczynkach. No pięknie, dopiero co wrócił a tu dowiaduję się takich rewelacji.
- Zależy Ci na nim? Czy Ty się słyszysz? Wyrucha Cię i zostawi, ale wtedy nie przychodź do mnie z płaczem, odcinam się od tego, rób sobie co kurwa uważasz! - warknął i ze złości kopnął ławę, która podsunęła się aż pod kominek. Anthony miał po dziurki w nosie tego chłopaka i wiedział, że tak tego nie zostawi.
- Napatrz się na jego śliczną buźkę, bo niebawem nie będzie już na co patrzeć - warknął jedynie patrząc na Tośkę z wyrzutem i widocznym niezrozumieniem po czym po prostu odwrócił się od dziewczyny i poszedł do pokoju Andrei, by nie zrobić nic czego później by żałował.
- Czy Ty masz choć trochę moralności? Mieszkasz u niej, a teraz jak gdyby nigdy nic zakochana jesteś w jej byłym!? I nagle tworzycie tak świetną, uroczą parkę, ta!?- w tym momencie nie miał dla niej w ogóle współczucia, czuł wielki gniew, aż taki, że jego białka zrobiły się czerwone od pękających naczynkach. No pięknie, dopiero co wrócił a tu dowiaduję się takich rewelacji.
- Zależy Ci na nim? Czy Ty się słyszysz? Wyrucha Cię i zostawi, ale wtedy nie przychodź do mnie z płaczem, odcinam się od tego, rób sobie co kurwa uważasz! - warknął i ze złości kopnął ławę, która podsunęła się aż pod kominek. Anthony miał po dziurki w nosie tego chłopaka i wiedział, że tak tego nie zostawi.
- Napatrz się na jego śliczną buźkę, bo niebawem nie będzie już na co patrzeć - warknął jedynie patrząc na Tośkę z wyrzutem i widocznym niezrozumieniem po czym po prostu odwrócił się od dziewczyny i poszedł do pokoju Andrei, by nie zrobić nic czego później by żałował.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Każde jego słowo było jak szpilka wbijająca się w jej biedne serduszko. Kiwała przecząco głową, a dolna warga jej drżała. Nigdy nikt ją tak nie skrzyczał. Nikt nigdy. I też nigdy nie założyłaby tego, że takie wrzaski usłyszy od Anthony'ego.
- Płacę czynsz i jej byłym. Nie odbiłam jej chłopaka! - wykrzyczała w ramach samoobrony czując, że i tak to nic nie zmieni. W oczach Wilsona, jej kochanego Wilsona który podobno nie oceniał ludzi z wyjątkiem Connora, była skreślona. A przecież nie zrobiła nic złego. Bo co złego jest w połowicznym zakochaniu się? Nic. Najwidoczniej tylko Nora potrafiła poprzeć jej decyzję. Wygięła usta w podkówkę, a poziom jak bardzo zrobiło się jej przykro wzrósł do ponad tysiąca. Słysząc słowo "wyrucha" od razu się skrzywiła, wręcz intuicyjnie. Nie, to nie wchodziło w grę. Przecież między nimi seksu nie było. I teraz na złość temu krzyczącemu Szkotowi chciała stracić swoją cnotę z Connorem. Przecież i tak ją już teraz nienawidził, prawda? Dłonie zaczęły jej się trząść jeszcze bardziej, aż w końcu schowała w nich swoją drobną, zapłakaną twarzyczkę. Ostatnie słowa sprawiły, że posłała mu przerażone spojrzenie.
- Nic mu nie zrobisz! - pisnęła, choć doskonale zdawała sobie sprawę, że nie ma racji. On go po prostu zabije w jakimś ciemniejszym korytarzu, albo nawet i na środku Wielkiej Sali. Widziała najczystszą wściekłość w jego tęczówkach. Wymieszaną z obrzydzeniem do niej. Stolik podjechał pod ścianę... no i co z tego? Przechyliła się tak, że teraz leżała zwinięta w pozycję embrionalną na kanapie i cicho płakała czując nic więcej poza smutkiem wymieszanym z rozczarowaniem. Nie tak miało być. Zdecydowanie.
- Płacę czynsz i jej byłym. Nie odbiłam jej chłopaka! - wykrzyczała w ramach samoobrony czując, że i tak to nic nie zmieni. W oczach Wilsona, jej kochanego Wilsona który podobno nie oceniał ludzi z wyjątkiem Connora, była skreślona. A przecież nie zrobiła nic złego. Bo co złego jest w połowicznym zakochaniu się? Nic. Najwidoczniej tylko Nora potrafiła poprzeć jej decyzję. Wygięła usta w podkówkę, a poziom jak bardzo zrobiło się jej przykro wzrósł do ponad tysiąca. Słysząc słowo "wyrucha" od razu się skrzywiła, wręcz intuicyjnie. Nie, to nie wchodziło w grę. Przecież między nimi seksu nie było. I teraz na złość temu krzyczącemu Szkotowi chciała stracić swoją cnotę z Connorem. Przecież i tak ją już teraz nienawidził, prawda? Dłonie zaczęły jej się trząść jeszcze bardziej, aż w końcu schowała w nich swoją drobną, zapłakaną twarzyczkę. Ostatnie słowa sprawiły, że posłała mu przerażone spojrzenie.
- Nic mu nie zrobisz! - pisnęła, choć doskonale zdawała sobie sprawę, że nie ma racji. On go po prostu zabije w jakimś ciemniejszym korytarzu, albo nawet i na środku Wielkiej Sali. Widziała najczystszą wściekłość w jego tęczówkach. Wymieszaną z obrzydzeniem do niej. Stolik podjechał pod ścianę... no i co z tego? Przechyliła się tak, że teraz leżała zwinięta w pozycję embrionalną na kanapie i cicho płakała czując nic więcej poza smutkiem wymieszanym z rozczarowaniem. Nie tak miało być. Zdecydowanie.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Zaraz po zajęciach udała się do Hogsmade, musiała odwiedzić kilka sklepów by uwarzyć nowe eliksiry do pustej półeczki w wieży. No i pozwiedzać okoliczne lasy co by wyssać jakiegoś śmierdzącego zwierzaka. Nie lubiła zwierzęcej krwi ale ludzkiej dostawała zbyt mało by nie chodzić z bolącymi kłami cały dzień i nie myśleć racjonalnie, wtedy to skupiała się tylko na żyłkach uczniaków a nie mogła ich atakować, nie w szkole i na jej terenach.
Będąc w Hogsmade musiała też zajrzeć do domu gdzie sobie pomieszkiwała z Reynoldsem. Zmarszczyła brwi wchodząc już na teren posiadłości Andrei, wyczuwała większość lokatorów co nie zbyt jej odpowiadało, zastanawiało ją też dlaczego tętna są tak szybkie, albo jakaś para właśnie przeżywała uniesienie albo się zabijali, choć nie, krwi nie czuła.
Weszła do domu, ściągnęła buty i odwiesiła płacz by zaraz rozglądnąć się po pomieszczeniach, Wilson z Andreą na górze, Tonka na dole, miło. Skręciła w kierunku kuchni i tam zobaczyła Puchonkę zwiniętą w kłębek i płaczącą słonymi łzami. Nie czekałą tylko od razu weszła do jej umysłu chcąc się dowiedzieć o czym myślała i dlaczego ryczała. Przymrużyła oczy bo to co wyczytała niezbyt jej się podobało, wyraźnie odczuwała stratę przyjaciela a ona stała tuż obok. Może wykorzystać okazję.
-Tonka? - zapytała niby zaskoczona i od razu podeszła do dziewczyny i usiadła obok niej, z kieszeni wyciągnęła paczkę chusteczek i podała je Chorwatce - czemu płaczesz, co się stało? - zapytała z czułością w głosie i nie wiedziała czy ma ją teraz przytulić czy lecieć zabić Wilsona.
Będąc w Hogsmade musiała też zajrzeć do domu gdzie sobie pomieszkiwała z Reynoldsem. Zmarszczyła brwi wchodząc już na teren posiadłości Andrei, wyczuwała większość lokatorów co nie zbyt jej odpowiadało, zastanawiało ją też dlaczego tętna są tak szybkie, albo jakaś para właśnie przeżywała uniesienie albo się zabijali, choć nie, krwi nie czuła.
Weszła do domu, ściągnęła buty i odwiesiła płacz by zaraz rozglądnąć się po pomieszczeniach, Wilson z Andreą na górze, Tonka na dole, miło. Skręciła w kierunku kuchni i tam zobaczyła Puchonkę zwiniętą w kłębek i płaczącą słonymi łzami. Nie czekałą tylko od razu weszła do jej umysłu chcąc się dowiedzieć o czym myślała i dlaczego ryczała. Przymrużyła oczy bo to co wyczytała niezbyt jej się podobało, wyraźnie odczuwała stratę przyjaciela a ona stała tuż obok. Może wykorzystać okazję.
-Tonka? - zapytała niby zaskoczona i od razu podeszła do dziewczyny i usiadła obok niej, z kieszeni wyciągnęła paczkę chusteczek i podała je Chorwatce - czemu płaczesz, co się stało? - zapytała z czułością w głosie i nie wiedziała czy ma ją teraz przytulić czy lecieć zabić Wilsona.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Zwinięta w kłębek nie mogła zapanować nad łzami które lały się ciągle i ciągle mocząc materiał kanapy i zostawiając na tym słoną plamę. Nie przejmowała się tym jednak. Leżała patrząc dość pustym wzrokiem na fotel naprzeciwko kanapy. Pewnie wcześniej po drodze byłby stolik, ale Wilson go skutecznie przesunął. Drgnęła słysząc znajomy głos Puchonki, która kiedyś była jej tak strasznie bliska. W sumie wciąż była bardzo bliska. Podniosła się do pozycji siedzącej, a kiedy Quinn zajęła miejsce na kanapie objęła ją swoimi wątłymi ramionami i oparła policzek o jej chłodne ramię. Chłód dziewczyny był tak znajomy, tak przyjemny, tak kojący. Oczywiście bez trudu kupiła bajkę w której na malutką Larivaarę zła czarownica rzuciła urok chłodu robiąc z niej małą wersję Królowej Śniegu. Tośka była dość naiwnym dzieciakiem jeśli chodzi o bajki brzmiało, a ta wersja brzmiała przecież bardzo baśniowo. Wzięła od niej chusteczkę odklejając się i wytarła policzki pociągając przy tym nosem. Słysząc jej pytanie na chwilę się zawahała, żeby powiedzieć w końcu wszystko.
- On wrócił, sk... skądś i ja mu po... powiedziałam, o tym, że... że spotykam się z... Co...Co... Connorem i on ba...ba...bardzo się zde... zdenerwował i na mnie krzy... krzyczał i chyba muszę się stąd wy...wy...wyprowadzić. I teraz ty mnie znie... znie... znienawidzisz. Prze... prze... prze... przepraszam. - wydusiła z siebie odklejając się od blondynki i znów siadając z podwiniętymi nogami i rękami owiniętymi wokół nich. Wciąż delikatnie drżała w palcach lewej dłoni ściskając chusteczkę którą dała jej Finka, a włosy, ciemne włosy, gdzieniegdzie przykleiły się do jej wilgotnej twarzy.
- Jestem tylko pro... pro... problemem. - wymamrotała cicho, oczywiście się jąkając. Tak miała gdy coś dogłębnie nią wstrząsnęło, lub gdy płakała. Nie zdarzało się to na szczęście często.
- On wrócił, sk... skądś i ja mu po... powiedziałam, o tym, że... że spotykam się z... Co...Co... Connorem i on ba...ba...bardzo się zde... zdenerwował i na mnie krzy... krzyczał i chyba muszę się stąd wy...wy...wyprowadzić. I teraz ty mnie znie... znie... znienawidzisz. Prze... prze... prze... przepraszam. - wydusiła z siebie odklejając się od blondynki i znów siadając z podwiniętymi nogami i rękami owiniętymi wokół nich. Wciąż delikatnie drżała w palcach lewej dłoni ściskając chusteczkę którą dała jej Finka, a włosy, ciemne włosy, gdzieniegdzie przykleiły się do jej wilgotnej twarzy.
- Jestem tylko pro... pro... problemem. - wymamrotała cicho, oczywiście się jąkając. Tak miała gdy coś dogłębnie nią wstrząsnęło, lub gdy płakała. Nie zdarzało się to na szczęście często.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Quinn od razu zauważyła zmianę koloru włosów Tonki na ten naturalny w którym wyglądała lepiej niż w jasnym blondzie choć w obu wersjach równie uroczo, jednak jako blondynka była zbyt podobna do jej Karin czego nie mogła zdzierżyć, bo tą straciła już ponad 100 lat temu.
Larivaara zamknęła powieki kiedy poczuła ciepło ciała Puchonki przytulające się do jej chłodnego. Już zapomniała jak to jest gdy ktoś płakał i się do niej przytulał od tak, minęło naprawdę dużo czasu przez co Quinn nie wiedziała jak ma zareagować ale starała się myśleć racjonalnie zwłaszcza, że czas polowania wyznaczyła sobie na tą noc a nie teraz. Pogłaskała dziewczynę po głowie żeby dodać jej otuchy w końcu było jej źle. W milczeniu wysłuchała słów dziewczyny próbując wszystko poukładać w sensownie brzmiące zdania i wzięła głęboko powietrze i zatrzymała je w nieczynnych płucach, tak jak w tych momentach robili to ludzie, spędzała z nimi wiele czasu i była dobrym obserwatorem a musiała wyglądać jak najbardziej naturalnie, po chwili znowu wypuściła je i popatrzyła lodowymi tęczówkami na dziewczynę.
- Chce żebyś była szczęśliwa - Finka powiedziała tylko tyle ale wyczuć można było, że nie była zadowolona i teraz śmiało mogłaby pomieszać w jej głowie tak by Tonka znowu wolała dziewczyny, nawet by jej to odpowiadało ale teraz zbyt ludzi wiedziało chyba o tym wszystkim a ona musiałaby u wszystkich ten zły zabieg spraktykować.
- Nie jesteś problemem, nigdy nie byłaś - powiedziała i teraz ona ją do siebie przytuliła wtulając nos w jej włosy i zaciągając się cudnym zapachem wsłuchując w szybkie bicie jej małego serduszka.
Larivaara zamknęła powieki kiedy poczuła ciepło ciała Puchonki przytulające się do jej chłodnego. Już zapomniała jak to jest gdy ktoś płakał i się do niej przytulał od tak, minęło naprawdę dużo czasu przez co Quinn nie wiedziała jak ma zareagować ale starała się myśleć racjonalnie zwłaszcza, że czas polowania wyznaczyła sobie na tą noc a nie teraz. Pogłaskała dziewczynę po głowie żeby dodać jej otuchy w końcu było jej źle. W milczeniu wysłuchała słów dziewczyny próbując wszystko poukładać w sensownie brzmiące zdania i wzięła głęboko powietrze i zatrzymała je w nieczynnych płucach, tak jak w tych momentach robili to ludzie, spędzała z nimi wiele czasu i była dobrym obserwatorem a musiała wyglądać jak najbardziej naturalnie, po chwili znowu wypuściła je i popatrzyła lodowymi tęczówkami na dziewczynę.
- Chce żebyś była szczęśliwa - Finka powiedziała tylko tyle ale wyczuć można było, że nie była zadowolona i teraz śmiało mogłaby pomieszać w jej głowie tak by Tonka znowu wolała dziewczyny, nawet by jej to odpowiadało ale teraz zbyt ludzi wiedziało chyba o tym wszystkim a ona musiałaby u wszystkich ten zły zabieg spraktykować.
- Nie jesteś problemem, nigdy nie byłaś - powiedziała i teraz ona ją do siebie przytuliła wtulając nos w jej włosy i zaciągając się cudnym zapachem wsłuchując w szybkie bicie jej małego serduszka.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
A na sam koniec przypomniało jej się, że nie powiedziała kto wrócił. Samo "On" mogło być niewystarczające więc znów otworzyła usta:
- An... An... Anthony wrócił. I on te... te... teraz jest z An... An... Andreą. On ją bardziej lu... lu... lubi niż mnie... - wyjęczała, aby na sam koniec z jej oczu znów pociekły słone łzy pełne smutku. Jej własna wyobraźnia wpoiła jej wizję Tonego mówiącego jedynie: "Uważaj na niego. Życzę Ci wszystkiego najlepszego z tym padalcem." więc stąd to jedno wielkie rozczarowanie. Padło zbyt wiele nieprzyjemnych słów które sprawiły, że czuła się teraz okropnie. Słysząc jej odpowiedź na jej wargi wpełzł pełen ulgi uśmiech.
- Dzię... dzię... dziękuję. - wydusiła z siebie, a w środku wzbierała się w niej jeszcze wściekłość. Dlaczego nie mogła panować nad językiem? Teraz była klasyczną jęczydupą. Wygięła wargi w podkówkę i oparła czoło o swoje własne kolano.
- Czuję się jak dzi... dzi... dziwka. - wymamrotała jeszcze ocierając znów twarz wierzchem prawej dłoni, po czym spojrzała na nią z troską i wstydem. W sumie miała powody żeby się tak czuć. Jeszcze nie tak dawno były razem, a ona nie wykazywała żadnego zainteresowania płcią przeciwną. A teraz? Teraz próbowała przekonać cały świat, że zdecydowanie woli chłopców. A przecież nie powinna się sprowadzać do takich ogólników. Lubiła Connora, więc to nie oznaczało, że była teraz stuprocentową hetero. Wciąż jeszcze czuła sporo rzeczy do Q. To było dość skomplikowane. Gdy teraz blondynka przytuliła ją do siebie chcąc nie chcąc jej serduszko nieco przyśpieszyło. Jej dotyk wciąż działał na nią tak jak kiedyś. Nienawidziła tego w sobie. Czuła się przez to taka zagubiona. Tak bardzo zagubiona. Jak dziecko we mgle.
- Je... je... jestem. Popatrz co narobiłam. - wyszeptała spuszczając ze wstydem wzrok na swoje zakolanówki.
- An... An... Anthony wrócił. I on te... te... teraz jest z An... An... Andreą. On ją bardziej lu... lu... lubi niż mnie... - wyjęczała, aby na sam koniec z jej oczu znów pociekły słone łzy pełne smutku. Jej własna wyobraźnia wpoiła jej wizję Tonego mówiącego jedynie: "Uważaj na niego. Życzę Ci wszystkiego najlepszego z tym padalcem." więc stąd to jedno wielkie rozczarowanie. Padło zbyt wiele nieprzyjemnych słów które sprawiły, że czuła się teraz okropnie. Słysząc jej odpowiedź na jej wargi wpełzł pełen ulgi uśmiech.
- Dzię... dzię... dziękuję. - wydusiła z siebie, a w środku wzbierała się w niej jeszcze wściekłość. Dlaczego nie mogła panować nad językiem? Teraz była klasyczną jęczydupą. Wygięła wargi w podkówkę i oparła czoło o swoje własne kolano.
- Czuję się jak dzi... dzi... dziwka. - wymamrotała jeszcze ocierając znów twarz wierzchem prawej dłoni, po czym spojrzała na nią z troską i wstydem. W sumie miała powody żeby się tak czuć. Jeszcze nie tak dawno były razem, a ona nie wykazywała żadnego zainteresowania płcią przeciwną. A teraz? Teraz próbowała przekonać cały świat, że zdecydowanie woli chłopców. A przecież nie powinna się sprowadzać do takich ogólników. Lubiła Connora, więc to nie oznaczało, że była teraz stuprocentową hetero. Wciąż jeszcze czuła sporo rzeczy do Q. To było dość skomplikowane. Gdy teraz blondynka przytuliła ją do siebie chcąc nie chcąc jej serduszko nieco przyśpieszyło. Jej dotyk wciąż działał na nią tak jak kiedyś. Nienawidziła tego w sobie. Czuła się przez to taka zagubiona. Tak bardzo zagubiona. Jak dziecko we mgle.
- Je... je... jestem. Popatrz co narobiłam. - wyszeptała spuszczając ze wstydem wzrok na swoje zakolanówki.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Ci ludzie to byli aż za bardzo uczuciowi, przejmowali się wszystkim, ryczeli nad rozlanym mlekiem jakby była to tragedia narodowa, Quinn kompletnie tego nie rozumiała jak można tek egzystować, ale nie ma się co dziwić.
- Tony jeszcze do Ciebie wróci, zobaczysz - machnęła ręką żeby się nim nie przejmowała. Nie lubiła ślizgonów wyjątkowo, ani Connora ani Anthonego, przez Tośkę, za bardzo jej mącili w głowie od samego początku ale gadanie Q nic nie dawało, bo Stonka sama o nich leciała. No to teraz płacze. Nie powie tego na głos, choć słowa cisnęły jej się na usta z niewyobrażalną siłą, ale czuła, że wtedy to już całkowicie pogorszy sprawę.
Miała ochotę zabić tą przeszkadzająca dwójkę, wtedy nie byłoby problemów, bo to właśnie oni stanowili największy problem a ona z łatwością przecież mogła ich wyeliminować gdyby się tylko postarała, jednak wtedy cała masa aurorów by ją ścigała a Jeremy w życiu by jej tego nie wybaczył była mu winna zbyt wiele rzeczy by go jeszcze narażać na to, że wpuścił niepoczytalnego wampira na teren szkoły. Trzeba to inaczej obmyślić, by nie było problemów żadnych. Quinni przewróciła oczami słysząc jej stwierdzenie o dziwkach. Gdybyś wiedziała ile dziwek wydało ostatnie tchnienie podczas mojej kolacji
- Przestań! Nie jesteś dziwką - stwierdziła dosadnie i miała nadzieje, że przekonywająco. Ciekawe skąd to określenie jej się wzięło, pewnie znowu słuchała plotek tych głupich współlokatorek, które myślały tylko o tym jak dobrać się do spodni tego Krukona czy innego Ślizgona.
Czując jej przyspieszone bicie serca delikatny ledwo zauważalny uśmiech sam wykwitł na jej bladej buzi. Czyli jednak nadal na nią reagowała, nie jest taką hetero tak jak Q myślała, że Chorwatka jest, to dobrze wróżyło, zawsze jakaś nikła nadzieja jest do przekonania, choć w myślach brunetki za dużo było atramentowego.
Quinni chwyciła za jej mokry od płaczu podbródek i nakierowała na swoją twarz, błękitne oczy wampirzycy popatrzyły w te czekoladowe Antoniji bardzo głęboko.
- To nie jest Twoja wina tylko moja, nie rozumiesz? Gdyby nie ja i to wtedy tam to może nadal byłybyśmy razem, nie przejmowałabyś się byle Wilsonem, może zamiast odgłosu płaczu słyszałabym Twój wesoły śmiech - mówiła nie odrywając wzroku ani na sekundę - Przestań się już obwiniać, bo zwariuję - dodała nieco warcząc na końcu by już przestałą się nad sobą użalać.
- Tony jeszcze do Ciebie wróci, zobaczysz - machnęła ręką żeby się nim nie przejmowała. Nie lubiła ślizgonów wyjątkowo, ani Connora ani Anthonego, przez Tośkę, za bardzo jej mącili w głowie od samego początku ale gadanie Q nic nie dawało, bo Stonka sama o nich leciała. No to teraz płacze. Nie powie tego na głos, choć słowa cisnęły jej się na usta z niewyobrażalną siłą, ale czuła, że wtedy to już całkowicie pogorszy sprawę.
Miała ochotę zabić tą przeszkadzająca dwójkę, wtedy nie byłoby problemów, bo to właśnie oni stanowili największy problem a ona z łatwością przecież mogła ich wyeliminować gdyby się tylko postarała, jednak wtedy cała masa aurorów by ją ścigała a Jeremy w życiu by jej tego nie wybaczył była mu winna zbyt wiele rzeczy by go jeszcze narażać na to, że wpuścił niepoczytalnego wampira na teren szkoły. Trzeba to inaczej obmyślić, by nie było problemów żadnych. Quinni przewróciła oczami słysząc jej stwierdzenie o dziwkach. Gdybyś wiedziała ile dziwek wydało ostatnie tchnienie podczas mojej kolacji
- Przestań! Nie jesteś dziwką - stwierdziła dosadnie i miała nadzieje, że przekonywająco. Ciekawe skąd to określenie jej się wzięło, pewnie znowu słuchała plotek tych głupich współlokatorek, które myślały tylko o tym jak dobrać się do spodni tego Krukona czy innego Ślizgona.
Czując jej przyspieszone bicie serca delikatny ledwo zauważalny uśmiech sam wykwitł na jej bladej buzi. Czyli jednak nadal na nią reagowała, nie jest taką hetero tak jak Q myślała, że Chorwatka jest, to dobrze wróżyło, zawsze jakaś nikła nadzieja jest do przekonania, choć w myślach brunetki za dużo było atramentowego.
Quinni chwyciła za jej mokry od płaczu podbródek i nakierowała na swoją twarz, błękitne oczy wampirzycy popatrzyły w te czekoladowe Antoniji bardzo głęboko.
- To nie jest Twoja wina tylko moja, nie rozumiesz? Gdyby nie ja i to wtedy tam to może nadal byłybyśmy razem, nie przejmowałabyś się byle Wilsonem, może zamiast odgłosu płaczu słyszałabym Twój wesoły śmiech - mówiła nie odrywając wzroku ani na sekundę - Przestań się już obwiniać, bo zwariuję - dodała nieco warcząc na końcu by już przestałą się nad sobą użalać.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Tak, leciała do nich od zawsze, a w zasadzie od zawsze ciągnęło ją do Tony'ego. I tu nie chodziło o jakikolwiek pociąg o podtekście erotycznym, a po prostu uwielbiała jego towarzystwo. I wbrew powszechnej opinii wcale nie miał na nią złego wpływu. Ale od zawsze był dla niej jak kolejny brat z tym, że był najbliższy jej serduszku ze wszystkich. Przyjaźnili się, naprawdę się przyjaźnili. A teraz? Teraz Toś miała wrażenie, że to wszystko upadło jak domek z kart.
- Jak zo... zo... zostawię Connora. - zauważyła dość smutno, wycierając teraz twarz rękawem. Właśnie tego się najbardziej obawiała. Tego, że to wszystko właśnie tak się skończy. Etap użalania się nad sobą powoli zaczynał jej przechodzić, a najlepszym tego znakiem był fakt, że po jej policzkach nie spływały już słone łzy. Teraz w ciszy przytuliła się do chłodnego ramienia Finki swoim rozgrzanym czołem, tak jakby chciała zbić temperaturę. To całe płakanie i użalanie się nad sobą to jednak męcząca sprawa. Przymknęła powieki i cicho westchnęła.
- Nie widziałaś jak na mnie patrzył. Nikt tak jeszcze na mnie nie krzyczał jak on dzisiaj. - powiedziała powoli, bez żadnego zająknięcia. Wciąż było jej przykro i wiedziała, że będzie jej jeszcze przykro przez długi czas. Gdy podniosła jej głowę do góry bez zastanowienia poddała się jej dotykowi i patrzyła na nią swoimi czekoladowymi tęczówkami. Gdy skończyła mówić z malinowych warg Tonki wyrwało się jeszcze:
- Prze... przepraszam. - po czym znów oparła głowę o jej ramię. Zapewne gdyby nie to, że była strasznie "zaCampbellowana" to już dawno wybaczyłaby Puchonce jej przewinienia i znów mogłyby sobie chodzić po tęczy lesbijskiej miłości. Nie mniej jednak obecnie jej myśli zajmował jedynie Connie i jego uroczy uśmiech.
- Powiedz mi coś wesołego. - poprosiła niczym małe dziecko proszące o bajkę na dobranoc wciąż z głową na jej ramieniu. Przecież wciąż były przyjaciółkami, prawda?
- Jak zo... zo... zostawię Connora. - zauważyła dość smutno, wycierając teraz twarz rękawem. Właśnie tego się najbardziej obawiała. Tego, że to wszystko właśnie tak się skończy. Etap użalania się nad sobą powoli zaczynał jej przechodzić, a najlepszym tego znakiem był fakt, że po jej policzkach nie spływały już słone łzy. Teraz w ciszy przytuliła się do chłodnego ramienia Finki swoim rozgrzanym czołem, tak jakby chciała zbić temperaturę. To całe płakanie i użalanie się nad sobą to jednak męcząca sprawa. Przymknęła powieki i cicho westchnęła.
- Nie widziałaś jak na mnie patrzył. Nikt tak jeszcze na mnie nie krzyczał jak on dzisiaj. - powiedziała powoli, bez żadnego zająknięcia. Wciąż było jej przykro i wiedziała, że będzie jej jeszcze przykro przez długi czas. Gdy podniosła jej głowę do góry bez zastanowienia poddała się jej dotykowi i patrzyła na nią swoimi czekoladowymi tęczówkami. Gdy skończyła mówić z malinowych warg Tonki wyrwało się jeszcze:
- Prze... przepraszam. - po czym znów oparła głowę o jej ramię. Zapewne gdyby nie to, że była strasznie "zaCampbellowana" to już dawno wybaczyłaby Puchonce jej przewinienia i znów mogłyby sobie chodzić po tęczy lesbijskiej miłości. Nie mniej jednak obecnie jej myśli zajmował jedynie Connie i jego uroczy uśmiech.
- Powiedz mi coś wesołego. - poprosiła niczym małe dziecko proszące o bajkę na dobranoc wciąż z głową na jej ramieniu. Przecież wciąż były przyjaciółkami, prawda?
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Mogłaby powiedzieć, że przyjaźń Tonki i Tonego to jak przyjaźń Quinn i Corego, jednak to nie było to samo, przecież właśnie przez ten niecny incydent dziewczyny się rozeszły, choć długo ten związek i tak by nie trwał, Quinn nie mogła pozwolić by Tonka zbyt bardzo się do niej przywiązała bez znajomości prawdy o niej, a ta w ogóle nie była gotowa by dowiadywać się, że jej była dziewczyna a obecna przyjaciółka ma ponad 180 lat, żywi się krwią i najchętniej to by spróbowała jak smakuje. Tonka nigdy nie dowie się prawdy a w pewnym momencie jej życia ona po prostu zniknie. Taka kolej rzeczy.
Quinn co chwilkę wchodziła do jej głowy by wyczytać kłębiące się myśli i uczucia, które nią targały. Nic tylko ten Campbell i wiedziała, że raczej go od tak nie zostawi, nawet dla Wilsona, już o samej Larivaarze nie wspominając.
- Jest zazdrosny ale mu przejdzie, zobaczysz - przekonywała ją ale chyba z nikłym skutkiem, nie znała aż tak zielonego Wilsona by stwierdzać czy mu rzeczywiście przejdzie, ale teraz zadaniem Finki było zmienienie toru myślenia Chorwatki na ten przyjemniejszy. Białowłosa znów sięgnęła do włosów Puchonki i delikatnie je głaskała co jakiś czas owijając je sobie wokół palców. Była tak blisko, tak dobrze mogła wyczuć krew przepływająca w jej niebieskich żyłkach, może gdyby były same Quinn wykorzystałaby okazję i zatopiłaby swe ostre jak brzytwa kły w jej delikatnej skórze, ale na górze była dwójka nastolatków i dziewczyna wyraźnie słyszała podniesiony głos Andrei, lada moment mogła tu zbiec wkurzona więc wolała nie ryzykować. Pieprzony wampiryzm.
- Za co Ty mnie przepraszasz? - zapytała, bo kompletnie tego nie rozumiała. Quinn nie była głupia tylko nie wiedziała za co te całe przeprosiny, za to, że chodziła z Connorem, że ją przyłapała, że się rozstały czy za płacz. Ludzie to jednak dziwne istoty.
- Wesołego? - zapytała z wyraźnym zaskoczeniem w głosie, Quinn nie znała żadnych wesołych historii, zawsze to Tonka była tą, która dużo mówiła dziwnych, śmiesznych rzeczy a wampirzyca tylko się uśmiechała albo nawet zdarzyło jej się cicho zachichotać. Puchonka sięgnęła pamięcią do ostatnich zdarzeń i przypomniała sobie coś co można by było uznać za wesołą historię.
- Wiesz czemu ta Miranda chodzi w czapce cały czas? Ta co się w Daviesie podkochuje. Wyobraź sobie, że pozazdrościła Ci zmiany koloru włosów i sama chciała coś w sobie zmienić, by zwrócić na siebie uwagę Dylana. Ale nie miały tego eliksiru więc ta jej koleżanka, wiesz, ta mała, grubsza wymyśliła, że zaklęciem zmieni jej ten kolor, one chyba nawet nie zdawały sobie sprawy, że siedzę na łóżku i wszystko widzę. Ta mała oczywiście wszystko pomieszała i Miranda od dzisiaj zamiast włosów na głowie ma gęsie pióra i to zielone - powiedziała spoglądając na twarz dziewczyny ale nie wiedziała czy ta historyjka była na tyle zabawna by się uśmiechać, nie była przecież dobra w opowiadaniu kawałów.
Quinn co chwilkę wchodziła do jej głowy by wyczytać kłębiące się myśli i uczucia, które nią targały. Nic tylko ten Campbell i wiedziała, że raczej go od tak nie zostawi, nawet dla Wilsona, już o samej Larivaarze nie wspominając.
- Jest zazdrosny ale mu przejdzie, zobaczysz - przekonywała ją ale chyba z nikłym skutkiem, nie znała aż tak zielonego Wilsona by stwierdzać czy mu rzeczywiście przejdzie, ale teraz zadaniem Finki było zmienienie toru myślenia Chorwatki na ten przyjemniejszy. Białowłosa znów sięgnęła do włosów Puchonki i delikatnie je głaskała co jakiś czas owijając je sobie wokół palców. Była tak blisko, tak dobrze mogła wyczuć krew przepływająca w jej niebieskich żyłkach, może gdyby były same Quinn wykorzystałaby okazję i zatopiłaby swe ostre jak brzytwa kły w jej delikatnej skórze, ale na górze była dwójka nastolatków i dziewczyna wyraźnie słyszała podniesiony głos Andrei, lada moment mogła tu zbiec wkurzona więc wolała nie ryzykować. Pieprzony wampiryzm.
- Za co Ty mnie przepraszasz? - zapytała, bo kompletnie tego nie rozumiała. Quinn nie była głupia tylko nie wiedziała za co te całe przeprosiny, za to, że chodziła z Connorem, że ją przyłapała, że się rozstały czy za płacz. Ludzie to jednak dziwne istoty.
- Wesołego? - zapytała z wyraźnym zaskoczeniem w głosie, Quinn nie znała żadnych wesołych historii, zawsze to Tonka była tą, która dużo mówiła dziwnych, śmiesznych rzeczy a wampirzyca tylko się uśmiechała albo nawet zdarzyło jej się cicho zachichotać. Puchonka sięgnęła pamięcią do ostatnich zdarzeń i przypomniała sobie coś co można by było uznać za wesołą historię.
- Wiesz czemu ta Miranda chodzi w czapce cały czas? Ta co się w Daviesie podkochuje. Wyobraź sobie, że pozazdrościła Ci zmiany koloru włosów i sama chciała coś w sobie zmienić, by zwrócić na siebie uwagę Dylana. Ale nie miały tego eliksiru więc ta jej koleżanka, wiesz, ta mała, grubsza wymyśliła, że zaklęciem zmieni jej ten kolor, one chyba nawet nie zdawały sobie sprawy, że siedzę na łóżku i wszystko widzę. Ta mała oczywiście wszystko pomieszała i Miranda od dzisiaj zamiast włosów na głowie ma gęsie pióra i to zielone - powiedziała spoglądając na twarz dziewczyny ale nie wiedziała czy ta historyjka była na tyle zabawna by się uśmiechać, nie była przecież dobra w opowiadaniu kawałów.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Zapewne gdyby Tośka dowiedziała się o wampiryźmie Quinn wpadłaby w szał i od razu pobiegłaby do wujka Jeremiego błagając na kolanach żeby znalazł jej szkołę. Taką szkołę bez wampirów. Bała się tych ponadnaturalnych istot o których czytała w książkach. Bała się ich tym bardziej kiedy raz znalazła psa Vedranów wyssanego do końca z krwi. Potem dopiero się okazało, że grupa pijawek chciała przekazać w ten sposób wiadomość Luciji Vedran dając jej do zrozumienia, że z nimi nie wygra. Bała się ich, naprawdę się bała. I Q. wchodząc do jej głowy musiała o tym doskonale wiedzieć. Słysząc jej słowa pocieszenia pokiwała głową, choć w głębi wiedziała, że raczej mu nie przejdzie. Na nikogo Wilson nie był tak cięty. Na nikogo. Przyjemnie było się tak o nią opierać, a jej bawienie się Tośkowymi włosami skutecznie poprawiało jej nastrój. Dolna warga przestała już smutno drżeć, a jej samej robiło się coraz lepiej.
- Za wszystko. - wymamrotała w odpowiedzi na jej pytanie, a na jej twarzy zabłąkał się nikły uśmieszek. Na chwilę się zabłąkał, bo zaraz znów miała kamienną twarz. Słysząc jej pytanie pełne zaskoczenia nie mogła się nie uśmiechnąć. Po prostu nie mogła. Larivaara była jedną z poważniejszych osób które poznała w swoim szesnastoletnim życiu, więc nie powinna liczyć z jej strony na przaśne historyjki które sprawią, że się zaśmieje. Nie mniej jednak czekała licząc na kreatywność Puchonki. Z uwagą wysłuchała opowieści o głupiej gęsi- Mirandzie, dokładnie trzeciej dziewczynie z ich dormitorium która swe uczucia ulokowała w Daviesie. I pomyśleć, że Tośka raz zaliczyła z nim całowanko. Zapewne gdyby te dziewczyny się dowiedziały to rozczłonkowałyby ją podczas snu.
- Ma za swoje. - przyznała z cichym śmiechem podnosząc się do pozycji siedzącej i odgarniając swoje ciemne włosy na jedną stronę.
- Muszę napisać do Co. Dzięki za pocieszenie, Larivaara. - w ramach podziękowania cmoknęła ją jeszcze przyjacielsko w policzek, po czym powędrowała na górę do swojego pokoju.
- Za wszystko. - wymamrotała w odpowiedzi na jej pytanie, a na jej twarzy zabłąkał się nikły uśmieszek. Na chwilę się zabłąkał, bo zaraz znów miała kamienną twarz. Słysząc jej pytanie pełne zaskoczenia nie mogła się nie uśmiechnąć. Po prostu nie mogła. Larivaara była jedną z poważniejszych osób które poznała w swoim szesnastoletnim życiu, więc nie powinna liczyć z jej strony na przaśne historyjki które sprawią, że się zaśmieje. Nie mniej jednak czekała licząc na kreatywność Puchonki. Z uwagą wysłuchała opowieści o głupiej gęsi- Mirandzie, dokładnie trzeciej dziewczynie z ich dormitorium która swe uczucia ulokowała w Daviesie. I pomyśleć, że Tośka raz zaliczyła z nim całowanko. Zapewne gdyby te dziewczyny się dowiedziały to rozczłonkowałyby ją podczas snu.
- Ma za swoje. - przyznała z cichym śmiechem podnosząc się do pozycji siedzącej i odgarniając swoje ciemne włosy na jedną stronę.
- Muszę napisać do Co. Dzięki za pocieszenie, Larivaara. - w ramach podziękowania cmoknęła ją jeszcze przyjacielsko w policzek, po czym powędrowała na górę do swojego pokoju.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Jeśli do tej pory uważała, że się nudzi, tak dzisiaj przebijała samą siebie. Odkąd otworzyła oczy, zdążyła posprzątać każde możliwe pomieszczenie w domu (nie licząc pokojów współlokatorów, do których raczej wstępu nie miała), sprawdzić czy jest czysto a potem jeszcze raz zdążyła przejechać szmatką po półkach i mopem po płytkach. W następnej kolejności ze sprzątaczki przemieniła się w ogrodnika, doprowadzając zielony teren za domem do ładu i w końcu po paru godzinach harowania wzięła relaksującą kąpiel. Resztę dnia chciała poświęcić na zajmowanie się swoją osobą, tak też przebrała się w koszulkę i spodenki "po domu", zawinęła mokre włosy w ręcznik i na sam koniec zahaczyła o kuchnię, gdzie planowała ugotować sobie smaczną obiadokolację. Póki co nie wiedziała na co ma ochotę, dlatego w tym celu wyjęła z szuflady sekretny zeszyt z babcinymi przepisami, przy okazji nalała sobie do szklanki (bo czegoś takiego jak kieliszki nie posiadała) napoczętego dawno temu wina i zasiadła na blacie, wertując kartki za potrawą na dzisiejszy wieczór.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Niby miał siedzieć w zamku, a nie w domu, czy tam pokoju, który wynajmował, a do którego miał nie wrócić. Wrodzona niestałość rzuciła go jednak do kuchni, gdzie Cory, w dobrym nastroju, postanowił zrobić sobie kanapki. Nie lubił skrzatów domowych. Toteż nie schodzić do kuchni i nie wykorzystywał ich, do robienia jedzenia, a podczas posiłków w Hogwarcie udawał, że to wcale nie te małe pokurcze porobiły całe to żarcie. Stąd też kanapki preferował tworzyć sam, a był to nielada twór, wymagający sporej fantazji, praktycznie całych jego pokładów.
- Cześć Jeunesse – przywitał się, gdzieś w głębi ciesząc się, że to nie Quinn, po czym niezrażony porządkiem i bardzo ambitnie wyglądającą dzisiaj Ślizgonką, podszedł do lodówki w poszukiwaniu weny twórczej i wszystkich składników, z których miał zamiar skompletować coś bardzo, bardzo niezdrowego. – Co wy rodzin nie macie, że albo w zamku, albo po tych domach siedzicie? – zainteresował się z głową w zamrażarce (nigdy nie wiadomo, co tam ciekawego mogło się trafić).
- Cześć Jeunesse – przywitał się, gdzieś w głębi ciesząc się, że to nie Quinn, po czym niezrażony porządkiem i bardzo ambitnie wyglądającą dzisiaj Ślizgonką, podszedł do lodówki w poszukiwaniu weny twórczej i wszystkich składników, z których miał zamiar skompletować coś bardzo, bardzo niezdrowego. – Co wy rodzin nie macie, że albo w zamku, albo po tych domach siedzicie? – zainteresował się z głową w zamrażarce (nigdy nie wiadomo, co tam ciekawego mogło się trafić).
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Była święcie przekonana, że jest w domu sama, dlatego nie przejmowała się swoim strojem. W gruncie rzeczy nie przejmowała się niczym, a jednak jakiś magiczny palec tknął ją w łazience, by założyła na siebie spodenki od piżamy. W jej mniemaniu chodzenie po domu w majtkach i koszulce nie było zbrodnią, ale z drugiej strony nie wiedziała jak zareagowaliby na to jej współlokatorzy, z którymi ostatnio miała dość marny kontakt. Gdy jak spod ziemi wyrósł obok niej Cory, uniosła leniwie wzrok znad zeszytu na jego sylwetkę, po czym zaraz wróciła do swojego zajęcia.
- Nie chce mi się tam siedzieć, do domu tym bardziej nie mam zamiaru wracać. Wywieźliby mnie w białym kaftanie bezpieczeństwa - odparła na jego pytanie, wertując kartki. W końcu westchnąwszy, uznała że zrobi wyliczankę. Tak też zamknęła oczy i otworzyła zeszyt na przypadkowej stronie. Co prawda potrawa, którą "ustrzeliła", nie urywała dupy, ale chyba była tak głodna, że było jej wszystko jedno co zje.
- Chcesz zjeść ze mną kolację? - spytała nagle, odkładając zeszyt na blat, który okupowała. Mogła brzmieć wyjątkowo dwuznacznie, ale i to jej nie interesowało. Zeskoczyła na ziemię, po czym zaczęła wyjmować z szafek potrzebne do spaghetti produkty.
- Nie chce mi się tam siedzieć, do domu tym bardziej nie mam zamiaru wracać. Wywieźliby mnie w białym kaftanie bezpieczeństwa - odparła na jego pytanie, wertując kartki. W końcu westchnąwszy, uznała że zrobi wyliczankę. Tak też zamknęła oczy i otworzyła zeszyt na przypadkowej stronie. Co prawda potrawa, którą "ustrzeliła", nie urywała dupy, ale chyba była tak głodna, że było jej wszystko jedno co zje.
- Chcesz zjeść ze mną kolację? - spytała nagle, odkładając zeszyt na blat, który okupowała. Mogła brzmieć wyjątkowo dwuznacznie, ale i to jej nie interesowało. Zeskoczyła na ziemię, po czym zaczęła wyjmować z szafek potrzebne do spaghetti produkty.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Jak miło, że ktoś tym razem zamiast rzucać się na niego i upijać alkoholem, zaproponował mu po prostu obiad. Do serca przez żołądek nabierało nowego znaczenia dla osoby takiej jak Reynolds, bo jako osoba leniwa, znał w sumie same podobnie leniwe lub ambitne w inny sposób (w końcu kto w Ravenclawie zajmowałby się gotowaniem, zamiast CZYMŚ BARDZIEJ AMBITNY?).
- Jakie jest prawdopodobieństwo śmierci? – zapytał rzeczowo. Oczywiście absolutnie nie miał zamiaru zrezygnować z kanapki, chociażby i chodziła po domu nago. I tak każda dziewczyna, jaką nieszczęśliwie znał, to praktykowała, więc trzeba było o wiele więcej, żeby Cory’ego Reynoldsa zbić z tropu, niż byle nagość.
Miał już w rękach papryczki chilli, musztardę, masło, pomidory i nadal był zaskoczony tym, jak dobrze zaopatrzone było to miejsce. Andrea mogła mówić, co chciała, ale za kilkanaście lat będzie przewyborną kurą domową, bardzo odpowiedzialnie prowadzącą kuchnię.
- Ktoś jeszcze je z nami? – zainteresował się, najwidoczniej podejmując dezycję i kładąc wszystko na blacie. – Ktoś jeszcze tu w ogóle mieszka? – sprostował, bo jakkolwiek widział tu często Puchonkę, tak resztę „domowników”, tak jak Tonkę czy kogoś tam jeszcze, widywał dosłownie od święta. Chyba tylko raz od początku szóstej klasy.
- Jakie jest prawdopodobieństwo śmierci? – zapytał rzeczowo. Oczywiście absolutnie nie miał zamiaru zrezygnować z kanapki, chociażby i chodziła po domu nago. I tak każda dziewczyna, jaką nieszczęśliwie znał, to praktykowała, więc trzeba było o wiele więcej, żeby Cory’ego Reynoldsa zbić z tropu, niż byle nagość.
Miał już w rękach papryczki chilli, musztardę, masło, pomidory i nadal był zaskoczony tym, jak dobrze zaopatrzone było to miejsce. Andrea mogła mówić, co chciała, ale za kilkanaście lat będzie przewyborną kurą domową, bardzo odpowiedzialnie prowadzącą kuchnię.
- Ktoś jeszcze je z nami? – zainteresował się, najwidoczniej podejmując dezycję i kładąc wszystko na blacie. – Ktoś jeszcze tu w ogóle mieszka? – sprostował, bo jakkolwiek widział tu często Puchonkę, tak resztę „domowników”, tak jak Tonkę czy kogoś tam jeszcze, widywał dosłownie od święta. Chyba tylko raz od początku szóstej klasy.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Kiedy zorganizowała sobie miejsce pracy oraz wszystkie potrzebne składniki i naczynia, przystąpiła do przygotowywania obiadokolacji. Uwagę chłopaka puściła mimo uszu, nie widząc sensu podejmowania tego tematu - w końcu po co miała się chwalić, że w dzieciństwie była pomocnikiem numer jeden w babcinej kuchni i do dziś czuła się w tym pomieszczeniu najswobodniej, znając podstawy gotowania.
- Chyba nie - stwierdziła, przemieszczając się od blatu do kuchenki i z powrotem. - Charlotte zaginęła w akcji, Wilson zresztą też. Quinn chyba nie ma w domu, a Stonka pewnie spędza czas z Campbellem - wzruszyła ramionami. [tutaj nastąpił bardzo "skomplikowany" proces robienia równie "skomplikowanej" potrawy jaką jest spaghetti] Na koniec dziewczyna ponownie usadowiła się na blacie, chwytając w dłonie szklankę z winem.
- Chcesz trochę wina? Nic innego nie mam, prócz wody z kranu - zajrzała wgłąb swojego naczynia, by zaraz po tym powrócić wzrokiem na Cory'ego. Jedno było pewne, a mianowicie to, że jak facet był głodny, to potrafił wstać i sobie przyrządzić jedzenie sam. - Jak żyjesz? Pewnie nie możesz się opędzić od naszych szkolnych koleżanek.
- Chyba nie - stwierdziła, przemieszczając się od blatu do kuchenki i z powrotem. - Charlotte zaginęła w akcji, Wilson zresztą też. Quinn chyba nie ma w domu, a Stonka pewnie spędza czas z Campbellem - wzruszyła ramionami. [tutaj nastąpił bardzo "skomplikowany" proces robienia równie "skomplikowanej" potrawy jaką jest spaghetti] Na koniec dziewczyna ponownie usadowiła się na blacie, chwytając w dłonie szklankę z winem.
- Chcesz trochę wina? Nic innego nie mam, prócz wody z kranu - zajrzała wgłąb swojego naczynia, by zaraz po tym powrócić wzrokiem na Cory'ego. Jedno było pewne, a mianowicie to, że jak facet był głodny, to potrafił wstać i sobie przyrządzić jedzenie sam. - Jak żyjesz? Pewnie nie możesz się opędzić od naszych szkolnych koleżanek.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Charlotte, kto to jest w ogóle Charlotte? Cory chyba nie miał przyjemności, toteż zrobił wielkie oczy do blatu i podobnie jak Andrea, postanowił nie ciąnąć tematu, bo sądząc po realiach tego domu, to mogła być jej córka, kochanka bądź matka i z żadnej opcji nie wolno mu się było śmiać. Czy też komentować. E tam żarciki, dobrze mu się tu żyło, każdy miał na niego tak wyjebane, jak by sobie życzył. Kiwnął głową na wino, chociaż nie był specjalnym smakoszem, czy chociażby fanem. Zbyt babski to napój, czy francuzowaty, a on, wychowany na chamskiej whisky, po prostu nie miał tak kulturalnego zmysłu do tego, żeby popijać sobie dla zabawy wino.
- Tam od razu opędzić – wzruszył ramionami. – Jedne są miłe, inne mniej, jak dla każdego – skwitował krótko swoje życie, a że nie miał do powiedze nia nic konkretniejszego czy ciekawszego, zainteresował się tym jej. – Campbell to nie czasem twój kochaś? – zapytał, jak zwykle bardzo na czasie Cory. Z nożem w ręku, co samo w sobie było dość niepokojące, krojąc warzywa na swoją prześwietną kanapkę. Zerkał na to, co robiła Andrea, ale generalnie jedzenia nigdy nie było zawiele. Kto wie, może jak będzie miła, to się z nią jeszcze podzieli?
Kulturalnie zdjął czapkę i rzucił ją na stół, mierzwiąc włosy i zastanawiając się, czy musztarda i ketchup powinny się zmieszać, czy zostać oddzielone grubą warstwą sera i majonezu.
- Tam od razu opędzić – wzruszył ramionami. – Jedne są miłe, inne mniej, jak dla każdego – skwitował krótko swoje życie, a że nie miał do powiedze nia nic konkretniejszego czy ciekawszego, zainteresował się tym jej. – Campbell to nie czasem twój kochaś? – zapytał, jak zwykle bardzo na czasie Cory. Z nożem w ręku, co samo w sobie było dość niepokojące, krojąc warzywa na swoją prześwietną kanapkę. Zerkał na to, co robiła Andrea, ale generalnie jedzenia nigdy nie było zawiele. Kto wie, może jak będzie miła, to się z nią jeszcze podzieli?
Kulturalnie zdjął czapkę i rzucił ją na stół, mierzwiąc włosy i zastanawiając się, czy musztarda i ketchup powinny się zmieszać, czy zostać oddzielone grubą warstwą sera i majonezu.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Ok. Pytanie Krukona spowodowało, że Angielka posłała mu początkowo mordercze spojrzenie, które po paru sekundach przerodziło się w pobłażliwe. W sumie miał prawo nie wiedzieć, bo nie interesował się sprawami swoich współlokatorek. Odchrząknąwszy, zlazła z blatu, po czym wyciągnęła z szafki czystą szklankę.
- Charlotte to moja siostra, z Connorem nie jestem od dawna, zerwał ze mną. Teraz jest z Antoniją i chyba mają się dobrze - w międzyczasie nalała wina do naczynia, stawiając je przed chłopakiem. W zasadzie nie była pewna, czy nie widziała się z tym oto Krukonem niewiele po rozstaniu z Campbellem, jednak nie miała pewności i wolała tego nie rozpamiętywać. Przemieszała sos, któremu brakowało paru minut, by nadawał się do spożycia, dlatego też korzystając z chwili, wytarła ręcznikiem włosy, zawieszając go na oparciu krzesła.
- W ogóle jak ci się z nami mieszka? - spytała nagle, chodząc wte i wewte po kuchni. - Wiesz, prawie same baby w domu... no, nie licząc Wilsona, który rzadko tutaj wpada. A do tego jeszcze dzielisz pokój z dziewczyną... - uśmiechnęła się pod nosem, wyraźnie zaciekawiona opinią chłopaka.
- Charlotte to moja siostra, z Connorem nie jestem od dawna, zerwał ze mną. Teraz jest z Antoniją i chyba mają się dobrze - w międzyczasie nalała wina do naczynia, stawiając je przed chłopakiem. W zasadzie nie była pewna, czy nie widziała się z tym oto Krukonem niewiele po rozstaniu z Campbellem, jednak nie miała pewności i wolała tego nie rozpamiętywać. Przemieszała sos, któremu brakowało paru minut, by nadawał się do spożycia, dlatego też korzystając z chwili, wytarła ręcznikiem włosy, zawieszając go na oparciu krzesła.
- W ogóle jak ci się z nami mieszka? - spytała nagle, chodząc wte i wewte po kuchni. - Wiesz, prawie same baby w domu... no, nie licząc Wilsona, który rzadko tutaj wpada. A do tego jeszcze dzielisz pokój z dziewczyną... - uśmiechnęła się pod nosem, wyraźnie zaciekawiona opinią chłopaka.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Pokój, który wynajmowała w Hogsmade był idealną przykrywką dla wampira, zwłaszcza gdy w domu mieszka mnóstwo osób i nie mają one pojęcia o dziwnych przypadłościach dziwnej dziewczyny, no może prócz Reynoldsa ale on sam był na swój sposób dziwny... i smaczny.
Po dosyć długim spacerze po Irlandzkich włościach swojego starego przyjaciela postanowiła wrócić do "uczniowskiej rzeczywistości" i nieco pomieszkać w tym domu jak już za niego płaciła tyle pieniędzy. Drugim powodem by wrócić było słońce, że też pogoda była taka beznadziejna i na niebie nie było żadnej burzowej chmury a Quinni musiała przed tymi osłabiającymi ją promieniami uciekać pod drzewa.
- Cześć - powiedziała kiedy to weszła do kuchni i wzrokiem omiotła pomieszczenie wraz z osobnikami, które tam się znajdowały. Andrea i Cory, miło. Posłała im swoje lodowe spojrzenie z lekko uniesionymi kącikami warg do góry a na Corego starała się patrzeć w miarę normalnie, ludzko i jej się to udawało, zwłaszcza, że bardzo była ciekawa jak mu się zagoiła ta rana na boku.
- Co jecie? - zapytała i od razu wsadziła nos do garnka, spaghetti i z pewnością był tam czosnek... - To smacznego, zjem sobie coś innego - powiedziała i otworzyła coś co ludzie nazywali lodówką a dla Quinn było czymś co było chłodne i nie raz lubiła tak po prostu przed nią stać, wyciągnęła sobie jakiś jogurt i oparła się tyłkiem o blat patrząc na tą dwójkę.
- Byle do wakacji, co? - zagaiła krótko, co by nie wyszło, że nie jest w cale taka aspołeczna a łyżeczką już mieszała w plastikowym kubku.
Po dosyć długim spacerze po Irlandzkich włościach swojego starego przyjaciela postanowiła wrócić do "uczniowskiej rzeczywistości" i nieco pomieszkać w tym domu jak już za niego płaciła tyle pieniędzy. Drugim powodem by wrócić było słońce, że też pogoda była taka beznadziejna i na niebie nie było żadnej burzowej chmury a Quinni musiała przed tymi osłabiającymi ją promieniami uciekać pod drzewa.
- Cześć - powiedziała kiedy to weszła do kuchni i wzrokiem omiotła pomieszczenie wraz z osobnikami, które tam się znajdowały. Andrea i Cory, miło. Posłała im swoje lodowe spojrzenie z lekko uniesionymi kącikami warg do góry a na Corego starała się patrzeć w miarę normalnie, ludzko i jej się to udawało, zwłaszcza, że bardzo była ciekawa jak mu się zagoiła ta rana na boku.
- Co jecie? - zapytała i od razu wsadziła nos do garnka, spaghetti i z pewnością był tam czosnek... - To smacznego, zjem sobie coś innego - powiedziała i otworzyła coś co ludzie nazywali lodówką a dla Quinn było czymś co było chłodne i nie raz lubiła tak po prostu przed nią stać, wyciągnęła sobie jakiś jogurt i oparła się tyłkiem o blat patrząc na tą dwójkę.
- Byle do wakacji, co? - zagaiła krótko, co by nie wyszło, że nie jest w cale taka aspołeczna a łyżeczką już mieszała w plastikowym kubku.
Strona 6 z 11 • 1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 9, 10, 11
Similar topics
» Salon/kuchnia/jadalnia
» Salon - kuchnia - jadalnia
» Salon połączony z kuchnią i jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Salon - kuchnia - jadalnia
» Salon połączony z kuchnią i jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Hogsmeade :: Downing Street :: Downing Street 3
Strona 6 z 11
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach