Salon i kuchnia połączona z jadalnią
+11
Luis Castellani
Antonija Vedran
Cory Reynolds
Quinn Larivaara
Charlotte Jeunesse
Mistrz Gry
Misza Gregorovic
Anthony Wilson
Audrey Roshwel
Joel Frayne
Connor Campbell
15 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Hogsmeade :: Downing Street :: Downing Street 3
Strona 3 z 11
Strona 3 z 11 • 1, 2, 3, 4 ... 9, 10, 11
Salon i kuchnia połączona z jadalnią
First topic message reminder :
Cały dom utrzymany jest raczej w minimalistycznym klimacie - ściany nie wykraczają poza beż czy kremowy, podłogi poza brąz, podobnie jak dodatki typu zasłony czy szafki. W salonie znajdują się wygodne fotele oraz kanapa, które kolorami stanowczo przełamują "nudę". Salon bezpośrednio łączy się z jadalnią i kuchnią.
Wydawałoby się, że kuchnia będzie najrzadziej uczęszczanym pomieszczeniem a jednak niemal codziennie roznoszą się z niej przyjemne dla nosa aromaty, począwszy od zwykłego aromatu kawy mielonej, aż po proste, ale smaczne, obiadki z babcinych przepisów.
W kuchni znajdują się drzwi prowadzące na ogród.
Wydawałoby się, że kuchnia będzie najrzadziej uczęszczanym pomieszczeniem a jednak niemal codziennie roznoszą się z niej przyjemne dla nosa aromaty, począwszy od zwykłego aromatu kawy mielonej, aż po proste, ale smaczne, obiadki z babcinych przepisów.
W kuchni znajdują się drzwi prowadzące na ogród.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
W pewnej chwili Waszą uwagę zwróciło ciche tąpnięcie, a zaraz po nim brzęk tłuczonego szkła - dźwięki dochodzące od strony kuchni.
Mistrz Gry
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Jej odpowiedź odnośnie leczenia nerwicy natręctw go nie usatysfakcjonowała. Jak mogła tego nie leczyć? A co jeśli to zamieni się w coś naprawdę poważnego i dziewczę zginie marnie? Chociaż... tego typu zaburzenia psychiczne rzadko prowadziły do takich odchyleń jak próby samobójcze, ale kto wie? Może właśnie Jeunesse będzie pierwszym przypadkiem u którego taki odchył nastąpi? Upił kolejny łyk whiskey przerywając te bezsensowne rozmyślania i utkwił znów spojrzenie w brunetce. Miała w sobie coś takiego, że jego spojrzenie mimowolnie wracało do jej twarzy, ale też nie wzbudzała w nim zbędnego napięcia erotycznego. Może po prostu była ładna? Jako amatorski koneser piękna powinien docenić jej urodę, zdecydowanie.
- Brzmi nieźle. - skomentował krótko jej opinię na temat poziomu trudności nauczania hogwardzkiego i odstawił na blat pustą już szklaneczkę. W Durmstrangu naukę było dość ciężko pogodzić ze sportem, bo wytworzył się mit głupiego sportowca i nauczyciele najczęściej po prostu gnoili zawodników szkolnej drużyny. Lekko więc tam nie miał. Nie będzie tęsknił za tamtejszą placówką dydaktyczno-wychowawczą. Zdecydowanie nie. Słysząc jej pytanie uśmiechnął się szeroko.
- Jestem z Rosji, dokładniej rzecz ujmując z Moskwy, chociaż moja mama jest Włoszką, stąd to wszystko. - machnął dłonią, mając na myśli swój wygląd, który jawnie stwierdzał, że czystym Rosjaninem nie był. - Mam bliźniaczą siostrę Lenę. Mama jest szefową moskiewskiego Munga, tata jest szefem moskiewskiej Fili Aurorów. Lubię grać w quidditcha. - wzruszył ramionami na koniec swojej opowieści i w pokoju zaległa cisza. Sięgnął niespiesznie po butelkę i dolał bursztynowego płynu do jej szklaneczki a potem uzupełnił swoją. Kiedy skończył rzucił radośnie:
- Teraz twoja kolej. - a ledwie skończył wypowiadać te słowa, usłyszał ciche tąpnięcie i brzdęk tłuczonego szkła. Dłoń automatycznie schował do kieszeni z której wyciągnął swoją różdżkę i podniósł się w gotowości.
- Mówiłaś, że jesteśmy sami. - mruknął podchodząc bliżej w kierunku źródła niechcianego dźwięku gotów rzucić stosowne zaklęcie w każdej chwili, albo dać komuś w dziób. To zależy od tego kto lub co kryło się za ścianą.
- Brzmi nieźle. - skomentował krótko jej opinię na temat poziomu trudności nauczania hogwardzkiego i odstawił na blat pustą już szklaneczkę. W Durmstrangu naukę było dość ciężko pogodzić ze sportem, bo wytworzył się mit głupiego sportowca i nauczyciele najczęściej po prostu gnoili zawodników szkolnej drużyny. Lekko więc tam nie miał. Nie będzie tęsknił za tamtejszą placówką dydaktyczno-wychowawczą. Zdecydowanie nie. Słysząc jej pytanie uśmiechnął się szeroko.
- Jestem z Rosji, dokładniej rzecz ujmując z Moskwy, chociaż moja mama jest Włoszką, stąd to wszystko. - machnął dłonią, mając na myśli swój wygląd, który jawnie stwierdzał, że czystym Rosjaninem nie był. - Mam bliźniaczą siostrę Lenę. Mama jest szefową moskiewskiego Munga, tata jest szefem moskiewskiej Fili Aurorów. Lubię grać w quidditcha. - wzruszył ramionami na koniec swojej opowieści i w pokoju zaległa cisza. Sięgnął niespiesznie po butelkę i dolał bursztynowego płynu do jej szklaneczki a potem uzupełnił swoją. Kiedy skończył rzucił radośnie:
- Teraz twoja kolej. - a ledwie skończył wypowiadać te słowa, usłyszał ciche tąpnięcie i brzdęk tłuczonego szkła. Dłoń automatycznie schował do kieszeni z której wyciągnął swoją różdżkę i podniósł się w gotowości.
- Mówiłaś, że jesteśmy sami. - mruknął podchodząc bliżej w kierunku źródła niechcianego dźwięku gotów rzucić stosowne zaklęcie w każdej chwili, albo dać komuś w dziób. To zależy od tego kto lub co kryło się za ścianą.
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
- Na gacie Merlina! - fuknęła pod nosem, nie mogąc uwierzyć, że ten wstrętny staruch odesłał ją do domu. Chociaż może i dobrze się stało? Przy takim obrocie spraw nie będzie musiała oglądać gęby tej przebrzydłej kreatury Nancy. Jeszcze dorwie ją w szkole. Najlepiej w jakimś ciemnym kącie, gdzie żaden ze Scottów nie przybiegnie jej na pomoc. No i nie będzie też wychudzonych skrzatów, pstrykających palcami na każdym rogu. Tak, w głowie Jeunesse już układał się podły, dopracowany plan. Jednak nie o tym teraz. Teraz, brązowowłosa musiała wrócić do rzeczywistości i stawić czoła gorszej, bliźniaczej połówce. Nie widziała An od zakończenia roku i wcale nie było jej do tego śpieszno. Muszę wspominać, że kiedy tak stała na środku głównej ulicy w Hogsmeade ludzie patrzyli się na nią podejrzanie i w pewien sposób wytykali ją palcami?
- Co do cholery.. - obruszyła się, wyrywając najnowszego Proroka jednemu z młodszych przechodniów. Krótki skan tekstu i już widziała ich zhańbione nazwisko tuż obok imienia jej starszej o pięć minut siostry. Szturchając młodzieniaszka barkiem rzuciła mu gazetą w twarz i niczym strzała popędziła w kierunku osiedlowych domków. Przez moment wyglądała jak obłąkana i niech was nie zmyli kolorowa wstążka we włosach czy dziewczęca sukienka w groszki. Jeunesse tylko z wierzchu prezentowała się kobieco. Głęboko w sercu była prawdziwą chłopczycą, która wykorzystywała słodki uśmiech do skopania ludziom tyłków.
Kiedy dotarła pod przeklęty adres, nawet nie pukała. Zamiast tego wyciągnęła zapasowy klucz schowany pod jednym z kamieni i wtargnęła do domu, niczym ćma lecąca w stronę zapalanego światła.
- DOM ROZPUSTY? - rzuciła od wejścia, całkowicie ignorując obecność jakiegoś chłopaka. Oczywiście, kogo innego miałaby spotkać pod tym adresem? - Żartujesz sobie ze mnie, prawda? Nie dość, że mamy zszargane nazwisko to jeszcze dom? - przetarła otwartą dłonią czoło, wyczuwając pod palcami fioletowy plaster. No tak, pamiątka po bójce z czarną Nancy. Czemu to Adrien nie mógłbyć jej bliźniakiem? Czemu musiała przytrafić się jej niewyżyta seksualnie siostra.
- Twoja reputacja doścignęła mnie nawet w Irlandii, rozumiesz? W Irlandii.. tym kraju leprokonusów. Nie mogę zjeść spokojnie popcornu na cmentarzu, bo ludzie złośliwie informują mnie o tym, że przespałaś się z Anthonym i do tego spraszasz do domu następną, potencjalną ofiarę. - wyliczała na palcach, odwracając spojrzenie w stronę ciemnowłosego chłopaka, dzierżącego w dłoni wyciągniętą różdżkę.
- To ten obcokrajowiec o którym pisali w gazecie? Misza?
- Co do cholery.. - obruszyła się, wyrywając najnowszego Proroka jednemu z młodszych przechodniów. Krótki skan tekstu i już widziała ich zhańbione nazwisko tuż obok imienia jej starszej o pięć minut siostry. Szturchając młodzieniaszka barkiem rzuciła mu gazetą w twarz i niczym strzała popędziła w kierunku osiedlowych domków. Przez moment wyglądała jak obłąkana i niech was nie zmyli kolorowa wstążka we włosach czy dziewczęca sukienka w groszki. Jeunesse tylko z wierzchu prezentowała się kobieco. Głęboko w sercu była prawdziwą chłopczycą, która wykorzystywała słodki uśmiech do skopania ludziom tyłków.
Kiedy dotarła pod przeklęty adres, nawet nie pukała. Zamiast tego wyciągnęła zapasowy klucz schowany pod jednym z kamieni i wtargnęła do domu, niczym ćma lecąca w stronę zapalanego światła.
- DOM ROZPUSTY? - rzuciła od wejścia, całkowicie ignorując obecność jakiegoś chłopaka. Oczywiście, kogo innego miałaby spotkać pod tym adresem? - Żartujesz sobie ze mnie, prawda? Nie dość, że mamy zszargane nazwisko to jeszcze dom? - przetarła otwartą dłonią czoło, wyczuwając pod palcami fioletowy plaster. No tak, pamiątka po bójce z czarną Nancy. Czemu to Adrien nie mógłbyć jej bliźniakiem? Czemu musiała przytrafić się jej niewyżyta seksualnie siostra.
- Twoja reputacja doścignęła mnie nawet w Irlandii, rozumiesz? W Irlandii.. tym kraju leprokonusów. Nie mogę zjeść spokojnie popcornu na cmentarzu, bo ludzie złośliwie informują mnie o tym, że przespałaś się z Anthonym i do tego spraszasz do domu następną, potencjalną ofiarę. - wyliczała na palcach, odwracając spojrzenie w stronę ciemnowłosego chłopaka, dzierżącego w dłoni wyciągniętą różdżkę.
- To ten obcokrajowiec o którym pisali w gazecie? Misza?
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Wlepiła błękitne tęczówki w twarz chłopaka, słuchając uważnie tego co do niej mówił. Już wtedy w parku stwierdziła, że jego rodzice muszą pochodzić z różnych miejsc, bo jeśli jego wygląd wskazywał na włoskie korzenie - tak akcent skutecznie temu przeczył. A może już wtedy jej powiedział skąd pochodzi? Nawet jeśli, nie pamiętała tego w tym momencie i wcale się tym nie przejmowała. Dopiła resztę zawartości swojej szklaneczki, odstawiając ją na stolik, po czym usiadła wygodniej.
- Niezłe perspektywy na przyszłość - wzruszyła ramionami, z kolei na jego słowa teraz twoja kolej nie zdążyła zareagować, słysząc dźwięk tłuczonego szkła z okolicy kuchni. Odwróciła głowę w tamtą stronę próbując cokolwiek dostrzec w panującym półmroku i wbrew pozorom nie spanikowała. I nie tylko dlatego, że nie była sama, gdzieś tam wgłębi nadal miała swój silny i ciężki charakter. Podniosła się z fotela, chcąc sprawdzić co się stało, jednak gdy Misza ją ubiegł, zmarszczyła zdezorientowana czoło.
- Uważaj, bo włamywacz wyśle Ci informację, że ma zamiar wkraść się do Twojego domu albo będzie czekać na specjalne zaproszenie - uśmiechnęła się pobłażliwie. Oczywiście miała nadzieję, że to tylko wiatr albo jakiś gnojek z sąsiedztwa rzucił kamieniem w szybę, bo wizja spotkania z bliżej nieokreślonym osobnikiem wcale jej nie odpowiadała. Z drugiej strony nie zdziwiłaby się bardzo, gdyby miała rację. W końcu jej ogród wyglądał jak dżungla - czyli tym, że wyglądając jak zaniedbany przyciągał potencjalnych włóczęgów.
A skoro o włóczęgach mowa... korzystając z tego, że Misza poszedł do kuchni, ona skierowała się szybko do miejsca, w którym leżała jej torebka. Wyciągnęła z niej pośpiesznie różdżkę i kiedy robiła krok w stronę, z której przyszła, usłyszała za sobą głos swojej siostry. Nie tyle co głos a przeraźliwe darcie japy. Wszelkie gesty, żeby się uciszyła nie pomogły a więc pozwoliła jej powiedzieć to co i tak by jej nie ominęło.
- Zamknij ryj do cholery - prychnęła, zatykając siostrze usta dłonią. - Ktoś się chyba włamuje do że-niby-domu-rozpusty, chociaż Twój krzyk pewnie skutecznie go odstraszył - wymruczała przez zaciśnięte zęby, swoją miną pokazując jej, że nie żartuje. Plaster na czole młodszej o pięć minut bliźniaczki nie wywołał u niej żadnej reakcji - prócz uniesienia jednej brwi do góry - bo i tak później by się dowiedziała co się stało. A nie chciała. Nie miała nawet ochoty patrzeć na to dziewczę, które było oczkiem w głowie rodziców.
- W ogóle nie wiem czego tutaj szukasz, siostruniu - otaksowała ją wzrokiem i bez następnego zbędnego komentarza odsunęła się od niej. Upewniając się, że Charlotte wyjęła różdżkę, złapała ją za rękę i pociągnęła w stronę kuchni, modląc się w duchu, by nic nikomu się nie stało.
- Niezłe perspektywy na przyszłość - wzruszyła ramionami, z kolei na jego słowa teraz twoja kolej nie zdążyła zareagować, słysząc dźwięk tłuczonego szkła z okolicy kuchni. Odwróciła głowę w tamtą stronę próbując cokolwiek dostrzec w panującym półmroku i wbrew pozorom nie spanikowała. I nie tylko dlatego, że nie była sama, gdzieś tam wgłębi nadal miała swój silny i ciężki charakter. Podniosła się z fotela, chcąc sprawdzić co się stało, jednak gdy Misza ją ubiegł, zmarszczyła zdezorientowana czoło.
- Uważaj, bo włamywacz wyśle Ci informację, że ma zamiar wkraść się do Twojego domu albo będzie czekać na specjalne zaproszenie - uśmiechnęła się pobłażliwie. Oczywiście miała nadzieję, że to tylko wiatr albo jakiś gnojek z sąsiedztwa rzucił kamieniem w szybę, bo wizja spotkania z bliżej nieokreślonym osobnikiem wcale jej nie odpowiadała. Z drugiej strony nie zdziwiłaby się bardzo, gdyby miała rację. W końcu jej ogród wyglądał jak dżungla - czyli tym, że wyglądając jak zaniedbany przyciągał potencjalnych włóczęgów.
A skoro o włóczęgach mowa... korzystając z tego, że Misza poszedł do kuchni, ona skierowała się szybko do miejsca, w którym leżała jej torebka. Wyciągnęła z niej pośpiesznie różdżkę i kiedy robiła krok w stronę, z której przyszła, usłyszała za sobą głos swojej siostry. Nie tyle co głos a przeraźliwe darcie japy. Wszelkie gesty, żeby się uciszyła nie pomogły a więc pozwoliła jej powiedzieć to co i tak by jej nie ominęło.
- Zamknij ryj do cholery - prychnęła, zatykając siostrze usta dłonią. - Ktoś się chyba włamuje do że-niby-domu-rozpusty, chociaż Twój krzyk pewnie skutecznie go odstraszył - wymruczała przez zaciśnięte zęby, swoją miną pokazując jej, że nie żartuje. Plaster na czole młodszej o pięć minut bliźniaczki nie wywołał u niej żadnej reakcji - prócz uniesienia jednej brwi do góry - bo i tak później by się dowiedziała co się stało. A nie chciała. Nie miała nawet ochoty patrzeć na to dziewczę, które było oczkiem w głowie rodziców.
- W ogóle nie wiem czego tutaj szukasz, siostruniu - otaksowała ją wzrokiem i bez następnego zbędnego komentarza odsunęła się od niej. Upewniając się, że Charlotte wyjęła różdżkę, złapała ją za rękę i pociągnęła w stronę kuchni, modląc się w duchu, by nic nikomu się nie stało.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Zaglądając do kuchni, nie dostrzegliście niczego nietypowego. Okna były całe, w środku nie napotkaliście nieproszonego gościa. Dźwięki także ucichły.
Miszo, głosy Twoich towarzyszek były znacznym utrudnieniem w zlokalizowaniu dokładnego źródła dźwięku, natomiast przez chwilę zdawało Ci się, że słyszysz cichy szmer dochodzący od strony jednej z kuchennych szafek.
Miszo, głosy Twoich towarzyszek były znacznym utrudnieniem w zlokalizowaniu dokładnego źródła dźwięku, natomiast przez chwilę zdawało Ci się, że słyszysz cichy szmer dochodzący od strony jednej z kuchennych szafek.
Mistrz Gry
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Podszedł bliżej do drzwi od kuchni i delikatnie je pchnął.
- Szkoda, że nie będę ani aurorem, ani uzdrowicielem. - mruknął bardziej do siebie niż do niej. Fakt, gdyby zdecydował się na któryś z tych zawodów nie miałby żadnego problemu w zdobyciu posady. Tatuś czy mamusia zatrudniliby go od ręki i z dumą mówiliby, że to "ich mały Misza tak urósł". Na szczęście miał inne zainteresowania i jego rodzice nie musieli robić czegoś, co ukryte jest pod hasłem "nepotyzm" czy jakoś tak. Prychnął cicho słysząc jej odpowiedź i wszedł do środka, mrucząc pod nosem Lumos. Na pierwszy rzut oka nie zobaczył nikogo, na drugi rzut oka też nie. Kuchnia była pusta, okno było zamknięte i nagle usłyszał trzask otwieranych drzwi i wrzaski nieznanej mu niewiasty. Ostrożnie odwrócił się przez ramię marszcząc czoło, a kiedy usłyszał swoje imię uśmiechnął się szeroko.
- Misza Gregorovic i nie zamierzam się z nią ruchać. - powiedział w ramach wyjaśnienia podobnej do Andrei dziewczynie i wrócił do nasłuchiwania tego co dzieje się w kuchni. Nie było to łatwe, bo obie darły japy, ale podjął próbę zlokalizowania źródła dźwięku. Przez chwilę miał dziwne wrażenie, że z jednej z kuchennych szafek dobiega szmer i otworzył ją pospiesznie bez zastanowienia z wycelowaną różdżką. Cóż tam zobaczył?
- Szkoda, że nie będę ani aurorem, ani uzdrowicielem. - mruknął bardziej do siebie niż do niej. Fakt, gdyby zdecydował się na któryś z tych zawodów nie miałby żadnego problemu w zdobyciu posady. Tatuś czy mamusia zatrudniliby go od ręki i z dumą mówiliby, że to "ich mały Misza tak urósł". Na szczęście miał inne zainteresowania i jego rodzice nie musieli robić czegoś, co ukryte jest pod hasłem "nepotyzm" czy jakoś tak. Prychnął cicho słysząc jej odpowiedź i wszedł do środka, mrucząc pod nosem Lumos. Na pierwszy rzut oka nie zobaczył nikogo, na drugi rzut oka też nie. Kuchnia była pusta, okno było zamknięte i nagle usłyszał trzask otwieranych drzwi i wrzaski nieznanej mu niewiasty. Ostrożnie odwrócił się przez ramię marszcząc czoło, a kiedy usłyszał swoje imię uśmiechnął się szeroko.
- Misza Gregorovic i nie zamierzam się z nią ruchać. - powiedział w ramach wyjaśnienia podobnej do Andrei dziewczynie i wrócił do nasłuchiwania tego co dzieje się w kuchni. Nie było to łatwe, bo obie darły japy, ale podjął próbę zlokalizowania źródła dźwięku. Przez chwilę miał dziwne wrażenie, że z jednej z kuchennych szafek dobiega szmer i otworzył ją pospiesznie bez zastanowienia z wycelowaną różdżką. Cóż tam zobaczył?
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
- Zabieraj ze mnie te wstrętne łapska! - wrzasnęła, widząc jak Andrea stara się zasłonić jej buzię. Nie udało się jej wyrwać w porę, więc bez żadnych skrupułów ugryzła ją w rękę. Tak jak przypuszczała, dziewczyna wycofała się automatycznie, więc Charlotte podała jej list od rodziców. Miała zostać z tą grzesznicą do końca wakacji. Sierpień nie malował się więc w jaskrawych kolorach, chociaż wieść o potencjalnym włamaniu dodał tej smutnej prawdzie trochę barw.
- A kto chciałby się tu włamywać? - idąc śladem Zielonej uniosła do góry ciemne brwi, mocniej zaciskając palce na rękojeści różdżki. Nie protestowała kiedy bliźniaczka złapała ją za rękę, wywracając tylko teatralnie czekoladowymi oczami. Fakt, że druga Jeunesse urodziła się o pięć minut szybciej sprawiał, że czasem An traktowała Charlotte jak młodszą siostrę. Słysząc głos stojącego nieopodal obcokrajowca, zwróciła na niego uwagę, przekrzywiając głowę na jedną ze stron.
- Dziękuję, że stawiasz sprawę jasno i dobitnie. - uśmiechnęła się szeroko, tak, że rozbłysły jej ciemne tęczówki. Jego wyznanie sprawiło, iż Jeunesse bez żadnych wątpliwości postawiła mu w myślach wielkiego plusa. - W końcu zjawia się tu ktoś, kto nie chce Cię zaliczyć. Muszę to gdzieś zapisać. - obmacała się po zwiewnej sukience, całkowicie zapominając, że przecież nie ma żadnych kieszeni. - Tak przy okazji jestem Charlie. Charlie bez nazwiska. - wyznała szeptem, robiąc do przodu kilka kroków i przyglądając się poczynaniom Miszy. Zauważyła ten pełen zainteresowanie wzrok, którym obdarował kuchenną szafkę. Miała tylko nadzieje, że nie otworzy jej bezmyślnie, jednak przeliczyła się zupełnie.
- A kto chciałby się tu włamywać? - idąc śladem Zielonej uniosła do góry ciemne brwi, mocniej zaciskając palce na rękojeści różdżki. Nie protestowała kiedy bliźniaczka złapała ją za rękę, wywracając tylko teatralnie czekoladowymi oczami. Fakt, że druga Jeunesse urodziła się o pięć minut szybciej sprawiał, że czasem An traktowała Charlotte jak młodszą siostrę. Słysząc głos stojącego nieopodal obcokrajowca, zwróciła na niego uwagę, przekrzywiając głowę na jedną ze stron.
- Dziękuję, że stawiasz sprawę jasno i dobitnie. - uśmiechnęła się szeroko, tak, że rozbłysły jej ciemne tęczówki. Jego wyznanie sprawiło, iż Jeunesse bez żadnych wątpliwości postawiła mu w myślach wielkiego plusa. - W końcu zjawia się tu ktoś, kto nie chce Cię zaliczyć. Muszę to gdzieś zapisać. - obmacała się po zwiewnej sukience, całkowicie zapominając, że przecież nie ma żadnych kieszeni. - Tak przy okazji jestem Charlie. Charlie bez nazwiska. - wyznała szeptem, robiąc do przodu kilka kroków i przyglądając się poczynaniom Miszy. Zauważyła ten pełen zainteresowanie wzrok, którym obdarował kuchenną szafkę. Miała tylko nadzieje, że nie otworzy jej bezmyślnie, jednak przeliczyła się zupełnie.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Oczywiście ugryzienie Charlotte nie pozostało bez odzewu poszkodowanej. Posłała jej bardzo nieprzyjemne spojrzenie, z kolei kartkę, którą jej podarowała wsunęła pod gumkę spódnicy. Prawdopodobnie gdyby od razu przeczytała to, co mieli do przekazania jej rodzice, zaczęłaby się drzeć jak niespełna rozumu istota rzucając w młodszą o pięć minut wszystkim co ma pod ręką. Niewykluczonym było - a nawet nieodłącznym - że gdy tylko zostaną same, zacznie się między nimi długo wyczekiwana i długo tłumiona wojna. Jej pytanie uznała za retoryczne, przewracając jedynie oczami, a kąśliwą uwagę puściła mimo uszu. Chociaż...
- A ja nie miałam zamiaru go przelecieć, to też sobie zapisz w swoim popapranym organizerze - szarpnęła jej ręką o tyle mocno, że na nadgarstku Charlotte pozostał czerwony ślad. Malutka zemsta za ugryzienie. No i chcąc nie chcąc na policzkach Andrei pojawiły się dwa, zawstydzone rumieńce. Być może w tym momencie pożal się Boże siostra zepsuła jej perspektywę na całkiem normalną znajomość niekoniecznie kończącą się w jeden sposób.
- Charlotte, jeżeli coś Ci nie pasuje, wiesz gdzie są drzwi, hotel albo pociąg i wyobraź sobie, że nie każdy ma ochotę mnie zaliczyć - westchnęła, zaciskając palce na różdżce, którą wymierzoną miała w stronę jednej z szafek kuchennych. Dla bezpieczeństwa cofnęła się dwa kroki do tyłu, oczekując dalszego ciągu przedstawienia. A może w szafce siedział bezpański kotek? Zawsze chciała małego kotka. Kotka, który nie chciał wyskoczyć na nią z zębiskami i chęcią mordu wymalowaną na pysku...
- A ja nie miałam zamiaru go przelecieć, to też sobie zapisz w swoim popapranym organizerze - szarpnęła jej ręką o tyle mocno, że na nadgarstku Charlotte pozostał czerwony ślad. Malutka zemsta za ugryzienie. No i chcąc nie chcąc na policzkach Andrei pojawiły się dwa, zawstydzone rumieńce. Być może w tym momencie pożal się Boże siostra zepsuła jej perspektywę na całkiem normalną znajomość niekoniecznie kończącą się w jeden sposób.
- Charlotte, jeżeli coś Ci nie pasuje, wiesz gdzie są drzwi, hotel albo pociąg i wyobraź sobie, że nie każdy ma ochotę mnie zaliczyć - westchnęła, zaciskając palce na różdżce, którą wymierzoną miała w stronę jednej z szafek kuchennych. Dla bezpieczeństwa cofnęła się dwa kroki do tyłu, oczekując dalszego ciągu przedstawienia. A może w szafce siedział bezpański kotek? Zawsze chciała małego kotka. Kotka, który nie chciał wyskoczyć na nią z zębiskami i chęcią mordu wymalowaną na pysku...
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Miszo, szafka początkowo stawiała opór, w jej otwarcie zacząłeś więc wkładać więcej siły. Gdy nagle działająca przeciw Tobie siła ustąpiła a mebel otworzył się gwałtownie, zatoczyłeś się do tyłu... wraz z pozostałą Ci w dłoni rączką od szafki.
W środku nikogo nie było, jednak dostrzec mogliście, że pochowane tam naczynia zmieniły swe położenie. Wiele z nich obsypanych było drobnymi grudkami piasku. Jeden szklany talerzyk był zbity.
Nie zdążyliście przyjrzeć się uważniej, gdy Waszych uszu dobiegł kolejny dźwięk - jakby tupot drobnych stóp. Źródło dźwięku prędko przemieszczało się najpierw pod Wami, potem zaś w kierunku salonu, by ucichnąć w rogu przy przeszklonym regale.
W środku nikogo nie było, jednak dostrzec mogliście, że pochowane tam naczynia zmieniły swe położenie. Wiele z nich obsypanych było drobnymi grudkami piasku. Jeden szklany talerzyk był zbity.
Nie zdążyliście przyjrzeć się uważniej, gdy Waszych uszu dobiegł kolejny dźwięk - jakby tupot drobnych stóp. Źródło dźwięku prędko przemieszczało się najpierw pod Wami, potem zaś w kierunku salonu, by ucichnąć w rogu przy przeszklonym regale.
Mistrz Gry
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Pociągnął mocniej za drzwi od szafki, ale te nie ustępowały.
- Lubię stawiać sprawy jasno i dobitnie. - powiedział ze swoim rosyjskim akcentem i uśmiechnął się ciepło do... Charlie, jeśli podała mu prawdziwe imię. O nazwisko nie musiał pytać, bo wyglądała na rodzinę Andrei. Były do siebie z wyglądu bardzo podobne, więc z góry i w ciemno obstawiałby, że to siostry. Na to, że są bliźniaczkami raczej by nie wpadł na pierwszy rzut oka. On i Lena zachowywali się trochę inaczej w stosunku do siebie, ale kto wie? Może tutaj w Anglii inaczej wychowują bliźniacze rodzeństwa? W pewnym momencie gniewnie szarpnął i zatoczył się do tyłu trzymając wciąż w dłoni rączkę od szafki. Wymamrotał pod nosem rosyjskie przekleństwo i z ciekawością zajrzał do szafki. Pusto, jeśli nie liczyć piasku. Nie wiedział, że naczynia są poprzestawiane, ale zauważył, że jeden z talerzyków był stłuczony.
- Trzymacie stłuczone talerze w szafce? - och, idiotycznie głupie pytanie z gatunku pytań retorycznych. Nie zdążył jednak przyjrzeć się bliżej, bo usłyszał tupot małych stóp (chyba był kiedyś taki film o pingwinach co się tak samo nazywał, nie?) lecący znikąd, potem jawnie pod nimi, a potem w kierunku salonu.
- Stawiam sykla, że to szczur. - wymamrotał radośnie, po czym ruszył w kierunku gdzie tupot stóp ucichł i uklęknął obok regału różdżką sobie oświecając drewnianą podłogę. Nie będzie im przecież zdzierał posadzki dla głupiego szczura. Chociaż...? Misza jest zdolny do wszystkiego.
- Lubię stawiać sprawy jasno i dobitnie. - powiedział ze swoim rosyjskim akcentem i uśmiechnął się ciepło do... Charlie, jeśli podała mu prawdziwe imię. O nazwisko nie musiał pytać, bo wyglądała na rodzinę Andrei. Były do siebie z wyglądu bardzo podobne, więc z góry i w ciemno obstawiałby, że to siostry. Na to, że są bliźniaczkami raczej by nie wpadł na pierwszy rzut oka. On i Lena zachowywali się trochę inaczej w stosunku do siebie, ale kto wie? Może tutaj w Anglii inaczej wychowują bliźniacze rodzeństwa? W pewnym momencie gniewnie szarpnął i zatoczył się do tyłu trzymając wciąż w dłoni rączkę od szafki. Wymamrotał pod nosem rosyjskie przekleństwo i z ciekawością zajrzał do szafki. Pusto, jeśli nie liczyć piasku. Nie wiedział, że naczynia są poprzestawiane, ale zauważył, że jeden z talerzyków był stłuczony.
- Trzymacie stłuczone talerze w szafce? - och, idiotycznie głupie pytanie z gatunku pytań retorycznych. Nie zdążył jednak przyjrzeć się bliżej, bo usłyszał tupot małych stóp (chyba był kiedyś taki film o pingwinach co się tak samo nazywał, nie?) lecący znikąd, potem jawnie pod nimi, a potem w kierunku salonu.
- Stawiam sykla, że to szczur. - wymamrotał radośnie, po czym ruszył w kierunku gdzie tupot stóp ucichł i uklęknął obok regału różdżką sobie oświecając drewnianą podłogę. Nie będzie im przecież zdzierał posadzki dla głupiego szczura. Chociaż...? Misza jest zdolny do wszystkiego.
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Na kolejne słowa niewyżytej An, brązowowłosa machinalnie ukryła twarz w dłoniach. Za jakie grzechy? Trwała w tej pozycji dłuższy moment, starając się zachować całkowity spokój.
O tak, wdech i wydech, Szarlotko.
- Oczywiście, że miałaś zamiar go przelecieć. Znam Cię nie od dziś. - zaznaczyła błyskotliwe, celując w nią oskarżycielsko palcem. - Mówisz tak tylko, żeby zachować twarz, ale nie martw się.. i tak niewiele z niej zostało. - uśmiechnęła się sztucznie, odsuwając się od siostry na bezpieczną odległość. Wiedziała, że w każdej chwili Andrea może stracić nad sobą panowanie. Obie panny Jeuesse miały niemałe problemy z radzeniem sobie z agresją. Młodsza z rodu pocieszała się tylko faktem, że była naprawdę zręczna w bójkach i najpewniej powaliłaby tą grzesznicę na kolana. Czy miała wyrzuty sumienia z powodu oczerniania bliźniaczki przed całkiem sympatycznym obcokrajowcem? Niekoniecznie.
- Masz zabawny akcent. - stwierdziła krótko, odwzajemniając uśmiech. Prawie podskoczyła, widząc jak chłopak niebezpiecznie zatacza się do tyłu wraz z drzwiczkami od kuchennej szafki. Jednym spojrzeniem oceniając, że nie stało mu się nic wielkiego, rzuciła się w stronę zniszczonego mebla. Misza sobie poradzi, a ona sprawdzi czy wśród talerzy na pewno nie ukrywa się jakiś nieproszony gość. Kiedy tylko przykucnęła, wsadziła rękę z różdżką do środka i oświetliła półkę. Prócz porcelanowych szczątków zastawy dostrzegła jedynie złote ziarenka piasku, których zdecydowanie nie powinno tam być. Dziwne.
- Stawiam galeona, że to wyjątkowo złośliwy duch, który zdemoluje nam dom za hańbę jaką przynosisz tej rodzinie. - rzuciła jeszcze do Andrei, a następnie udała się za włosko- rosyjską mieszanką do obszernego salonu. Dźwięk małych stóp, który zdawał się dochodzić spod podłogi brzmiał nadzwyczajnie przerażająco. Mogła śmiało stwierdzić, że przez moment poczuła się jak w środku mugolskiego horroru.
- Nie ma to jak w domu. - wzruszyła bezwiednie ramionami, nieustannie trzymając różdżkę w pogotowiu. Stała tuż za Gregorovic'em i z ciekawością obserwowała przeszklony regał. Jedynie wąskie spodnie chłopaka odwracały jej uwagę, ale skutecznie starała się to zignorować, marszcząc z niezadowolenia ciemne brwi.
O tak, wdech i wydech, Szarlotko.
- Oczywiście, że miałaś zamiar go przelecieć. Znam Cię nie od dziś. - zaznaczyła błyskotliwe, celując w nią oskarżycielsko palcem. - Mówisz tak tylko, żeby zachować twarz, ale nie martw się.. i tak niewiele z niej zostało. - uśmiechnęła się sztucznie, odsuwając się od siostry na bezpieczną odległość. Wiedziała, że w każdej chwili Andrea może stracić nad sobą panowanie. Obie panny Jeuesse miały niemałe problemy z radzeniem sobie z agresją. Młodsza z rodu pocieszała się tylko faktem, że była naprawdę zręczna w bójkach i najpewniej powaliłaby tą grzesznicę na kolana. Czy miała wyrzuty sumienia z powodu oczerniania bliźniaczki przed całkiem sympatycznym obcokrajowcem? Niekoniecznie.
- Masz zabawny akcent. - stwierdziła krótko, odwzajemniając uśmiech. Prawie podskoczyła, widząc jak chłopak niebezpiecznie zatacza się do tyłu wraz z drzwiczkami od kuchennej szafki. Jednym spojrzeniem oceniając, że nie stało mu się nic wielkiego, rzuciła się w stronę zniszczonego mebla. Misza sobie poradzi, a ona sprawdzi czy wśród talerzy na pewno nie ukrywa się jakiś nieproszony gość. Kiedy tylko przykucnęła, wsadziła rękę z różdżką do środka i oświetliła półkę. Prócz porcelanowych szczątków zastawy dostrzegła jedynie złote ziarenka piasku, których zdecydowanie nie powinno tam być. Dziwne.
- Stawiam galeona, że to wyjątkowo złośliwy duch, który zdemoluje nam dom za hańbę jaką przynosisz tej rodzinie. - rzuciła jeszcze do Andrei, a następnie udała się za włosko- rosyjską mieszanką do obszernego salonu. Dźwięk małych stóp, który zdawał się dochodzić spod podłogi brzmiał nadzwyczajnie przerażająco. Mogła śmiało stwierdzić, że przez moment poczuła się jak w środku mugolskiego horroru.
- Nie ma to jak w domu. - wzruszyła bezwiednie ramionami, nieustannie trzymając różdżkę w pogotowiu. Stała tuż za Gregorovic'em i z ciekawością obserwowała przeszklony regał. Jedynie wąskie spodnie chłopaka odwracały jej uwagę, ale skutecznie starała się to zignorować, marszcząc z niezadowolenia ciemne brwi.
/ GM! Możesz odpisać już teraz. An najprawdopodobniej odpisze dopiero później.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Miszo, gdy tylko uklęknąłeś przy regale, jedna z desek na podłodze uniosła się nagle, a spod niej wyskoczył z sykiem wychudzony, okryty tylko marnym skrawkiem brudnego materiału skrzat domowy. Nim ktokolwiek z Was zdążył zareagować, stworzenie uczepiło się dłoni Rosjanina, zaciskając na niej drobne ząbki.
Misza: - 5 pż
Nagle spojrzenie skrzata padło na Charlotte i Andreę. Oczy stworzenia rozszerzyły się znacznie, on sam zaś w jednej chwili puścił Miszę, uwalniając jego broczącą teraz świeżą krwią dłoń.
- Zły skrzat! Zły, zły skrzat! - Kuląc się na podłodze, skrzat objął się ramionami i zakołysał lekko, unikając Waszych spojrzeń. - Panienki Jeunesse ukarzą... Ukarzą biednego skrzata! Pani mówiła, pani uwolniła... Ale Nieśmiałek został. Zły skrzat!
Jeszcze bardziej skulił się w sobie, mamrocząc pod nosem.
Misza: - 5 pż
Nagle spojrzenie skrzata padło na Charlotte i Andreę. Oczy stworzenia rozszerzyły się znacznie, on sam zaś w jednej chwili puścił Miszę, uwalniając jego broczącą teraz świeżą krwią dłoń.
- Zły skrzat! Zły, zły skrzat! - Kuląc się na podłodze, skrzat objął się ramionami i zakołysał lekko, unikając Waszych spojrzeń. - Panienki Jeunesse ukarzą... Ukarzą biednego skrzata! Pani mówiła, pani uwolniła... Ale Nieśmiałek został. Zły skrzat!
Jeszcze bardziej skulił się w sobie, mamrocząc pod nosem.
Mistrz Gry
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Przewróciła teatralnie oczami, nie komentując całej tej sytuacji. Za to zajrzała do szafki. Piasek, stłuczony talerz?
- Naczynia są poprzestawiane. Wiem jak je tam układałam - stwierdziła marszcząc skonsternowana czoło. Na pewno nie mieli do czynienia z kotkiem. Z jakimś potworem najprawdopodobniej też nie. Angielka powędrowała za Miszą oraz Charlotte do salonu, zapalając przy okazji światło. Bo co, po ciemku mieli chodzić i poobijać się o wystające kanty szafek? A w życiu! I wtedy czas jakby przyśpieszył... nim zdążyła zorientować się w sytuacji, Krukon odskoczył od przeszklonej szafki a po jego dłoni spłynęła strużka krwi. Zaraz po tym pojawił się sprawca zamieszania. Jeszcze bardziej skonfundowana podeszła do swojej młodszej o pięć minut.
- Ciotka miała skrzata? - wyszeptała jej na ucho, drapiąc się różdżką po głowie. Pytanie było niemądre, bo Charlotte wiedziała tyle samo co i ona. Ich kontakt z ciotką ograniczał się do jednego listu w roku, ewentualnie dwóch, w porywach obopólnej miłości. Wzrokiem z kolei lustrowała stworzonko, ostatecznie wzdychając ciężko.
- Zrób coś z nim - rzuciła do siostry, posyłając jej spojrzenie typu "mógłby nam się przydać, jeśli nie będzie gryźć ludzi i rozbijać naczyń" a później z ciepłym uśmiechem wymalowanym na ustach chwyciła Miszę za nieokaleczoną dłoń.
- Chodź, opatrzymy to - i bez większego sprzeciwu z jego strony, pociągnęła go w stronę kuchni, sadzając na jednym z krzeseł. Później z szafki wyjęła opatrunek, wodę utlenioną i maść na szybsze gojenie się ran, po czym oparła się bokiem o blat i bez słowa najpierw ostrożnie starła krew i jednocześnie odkaziła mu rękę. Na koniec posmarowała ją maścią, zabandażowała bardziej dla ochrony niż większego pożytku i ostatecznie uniosła wzrok na twarz Rosjanina.
Po pewnym czasie stwierdziła, że jest wystarczająco zmęczona na dalszą wymianę zdań z Charlotte, pożegnała się z tą dwójką, po czym skierowała się do swojej sypialni. Rankiem z kolei zrobiła sobie szybką poranną toaletę, przebrała się i bez śniadania skoro świt zniknęła z domu rozpusty.
- Naczynia są poprzestawiane. Wiem jak je tam układałam - stwierdziła marszcząc skonsternowana czoło. Na pewno nie mieli do czynienia z kotkiem. Z jakimś potworem najprawdopodobniej też nie. Angielka powędrowała za Miszą oraz Charlotte do salonu, zapalając przy okazji światło. Bo co, po ciemku mieli chodzić i poobijać się o wystające kanty szafek? A w życiu! I wtedy czas jakby przyśpieszył... nim zdążyła zorientować się w sytuacji, Krukon odskoczył od przeszklonej szafki a po jego dłoni spłynęła strużka krwi. Zaraz po tym pojawił się sprawca zamieszania. Jeszcze bardziej skonfundowana podeszła do swojej młodszej o pięć minut.
- Ciotka miała skrzata? - wyszeptała jej na ucho, drapiąc się różdżką po głowie. Pytanie było niemądre, bo Charlotte wiedziała tyle samo co i ona. Ich kontakt z ciotką ograniczał się do jednego listu w roku, ewentualnie dwóch, w porywach obopólnej miłości. Wzrokiem z kolei lustrowała stworzonko, ostatecznie wzdychając ciężko.
- Zrób coś z nim - rzuciła do siostry, posyłając jej spojrzenie typu "mógłby nam się przydać, jeśli nie będzie gryźć ludzi i rozbijać naczyń" a później z ciepłym uśmiechem wymalowanym na ustach chwyciła Miszę za nieokaleczoną dłoń.
- Chodź, opatrzymy to - i bez większego sprzeciwu z jego strony, pociągnęła go w stronę kuchni, sadzając na jednym z krzeseł. Później z szafki wyjęła opatrunek, wodę utlenioną i maść na szybsze gojenie się ran, po czym oparła się bokiem o blat i bez słowa najpierw ostrożnie starła krew i jednocześnie odkaziła mu rękę. Na koniec posmarowała ją maścią, zabandażowała bardziej dla ochrony niż większego pożytku i ostatecznie uniosła wzrok na twarz Rosjanina.
Po pewnym czasie stwierdziła, że jest wystarczająco zmęczona na dalszą wymianę zdań z Charlotte, pożegnała się z tą dwójką, po czym skierowała się do swojej sypialni. Rankiem z kolei zrobiła sobie szybką poranną toaletę, przebrała się i bez śniadania skoro świt zniknęła z domu rozpusty.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Plan wypadu do Hogsmeade zapowiadał się całkiem nieźle. Następnego dnia (to jest w piątek) Angielka zerwała się na równe nogi, zarządziła godzinę zbiórki, po czym uradowana wybiegła z męskiego dormitorium, by załatwić szereg porannych czynności wokół siebie. Niespełna pół godziny później razem z Connorem odwiedzili wielką salę i tuż po śniadaniu zabrali kilka rzeczy ze swoich sypialni, kierując się do Hogsmeade.
- Jezu, jak dawno mnie tu nie było - stwierdziła zaraz po przekroczeniu nasmarowanej specyfikiem nieskrzypiącej bramki. Wzrokiem zaś omiotła dom, który na pierwszy rzut oka wydawał się być cały i zdrowy oraz ogródek, który domagał się porządków. Jesienna pogoda w tym dniu im się udała, to musieli przyznać, jednak wizja grabienia liści i kolejnych zabaw w ogrodnika jej się raczej nie uśmiechała. - Nawet nie wiem czy Charlotte wpadła na pomysł, żeby tu przyjść w któryś weekend, w ogóle nie mam kolorowego pojęcia co się z nią dzieje... - otworzyła drzwi wchodząc do środka i pierwszym co zrobiła było zdjęcie z siebie odzieży wierzchniej, szybkie przejście po wszystkich pokojach i posprzątanie ich za sprawą kilku machnięć różdżką. Na sam koniec podeszła do Kanadyjczyka, chwyciła go za dłoń i pociągnęła za sobą na kanapę, wtulając się nosem w jego szyję. Ot, w milczeniu.
- Jezu, jak dawno mnie tu nie było - stwierdziła zaraz po przekroczeniu nasmarowanej specyfikiem nieskrzypiącej bramki. Wzrokiem zaś omiotła dom, który na pierwszy rzut oka wydawał się być cały i zdrowy oraz ogródek, który domagał się porządków. Jesienna pogoda w tym dniu im się udała, to musieli przyznać, jednak wizja grabienia liści i kolejnych zabaw w ogrodnika jej się raczej nie uśmiechała. - Nawet nie wiem czy Charlotte wpadła na pomysł, żeby tu przyjść w któryś weekend, w ogóle nie mam kolorowego pojęcia co się z nią dzieje... - otworzyła drzwi wchodząc do środka i pierwszym co zrobiła było zdjęcie z siebie odzieży wierzchniej, szybkie przejście po wszystkich pokojach i posprzątanie ich za sprawą kilku machnięć różdżką. Na sam koniec podeszła do Kanadyjczyka, chwyciła go za dłoń i pociągnęła za sobą na kanapę, wtulając się nosem w jego szyję. Ot, w milczeniu.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Mimo tego, iż dość późno udało im się zasnąć, to wyjątkowo wcześnie wstali, odświeżyli się, zjedli i wyruszyli do Hogsmeade. W tak zwanym międzyczasie młody Campbell zdążył jeszcze skoczyć do sowiarni, aby wysłać krótki liścik.
Wędrówka nie zajęła im wiele czasu, jednakże ich krótki spacer był całkiem przyjemny. Gdy dotarli do niewielkiego domu, położonego w mieszkalnej części magicznej wioski Kanadyjczyk poczuł się dziwnie lekki, wolny od wszystkich obowiązków, które nałożyła na niego szkoła. Z lekkim uśmiechem przekroczył próg domu, idąc za Ślizgonką, która poprowadziła go.wprost do salonu i pociągnęła na niewielką kanapę. Oboje zapadli się w miękkich poduszkach mebla, ciesząc się swoim towarzystwem.
- Może po okolicy grasuje jakiś stwór, który porywa młodziutkie Gryfonki? - odpowiedział z ironicznym uśmieszkiem na twarzy. Następnie przeniósł spojrzenie za okno, z którego był dobry widok na uroczy ogród - w tym momencie zasypany liśćmi we wszystkich kolorach jesieni.
- Trzeba tu przewietrzyć - rzekł rzeczowo i podszedł do okna, otwierając je na oścież. Całe szczęście, że tego dnia była piękna pogoda, która sprzyjała jesiennym porządkom. Campbell wrócił na kanapę, przysunął do siebie popielniczkę, odpalił dwa papierosy, po czym jednego przykelił sobie do wargi, a drugiego podał Angielce.
- Może coś zrobimy w ogrodzie? Wygląda okropnie - zagaił, przenosząc spojrzenie z żarzącego się końca tytoniowego ruloniku na dziewczynę.
Kilka godzin później, kiedy podwórko, otaczające dom Andrei, było w dokładnie takim stanie jak je zastali, z ogromną niechęcią podnieśli się z wygodnej kanapy i ruszyli w stronę drzwi wyjściowych. Gdy znaleźli się w zamku czule się pożegnali i rozeszli w dwie strony.
Wędrówka nie zajęła im wiele czasu, jednakże ich krótki spacer był całkiem przyjemny. Gdy dotarli do niewielkiego domu, położonego w mieszkalnej części magicznej wioski Kanadyjczyk poczuł się dziwnie lekki, wolny od wszystkich obowiązków, które nałożyła na niego szkoła. Z lekkim uśmiechem przekroczył próg domu, idąc za Ślizgonką, która poprowadziła go.wprost do salonu i pociągnęła na niewielką kanapę. Oboje zapadli się w miękkich poduszkach mebla, ciesząc się swoim towarzystwem.
- Może po okolicy grasuje jakiś stwór, który porywa młodziutkie Gryfonki? - odpowiedział z ironicznym uśmieszkiem na twarzy. Następnie przeniósł spojrzenie za okno, z którego był dobry widok na uroczy ogród - w tym momencie zasypany liśćmi we wszystkich kolorach jesieni.
- Trzeba tu przewietrzyć - rzekł rzeczowo i podszedł do okna, otwierając je na oścież. Całe szczęście, że tego dnia była piękna pogoda, która sprzyjała jesiennym porządkom. Campbell wrócił na kanapę, przysunął do siebie popielniczkę, odpalił dwa papierosy, po czym jednego przykelił sobie do wargi, a drugiego podał Angielce.
- Może coś zrobimy w ogrodzie? Wygląda okropnie - zagaił, przenosząc spojrzenie z żarzącego się końca tytoniowego ruloniku na dziewczynę.
Kilka godzin później, kiedy podwórko, otaczające dom Andrei, było w dokładnie takim stanie jak je zastali, z ogromną niechęcią podnieśli się z wygodnej kanapy i ruszyli w stronę drzwi wyjściowych. Gdy znaleźli się w zamku czule się pożegnali i rozeszli w dwie strony.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Droga z farmy na Downing Street upłynęła im stosunkowo szybko i głównie na wyjaśnieniach tego po co, na co, kto, z kim będzie u niej mieszkać. Tak naprawdę Angielka dopiero oswajała się z tą świadomością i wpadła nawet na plan, by wywiesić super ważny i przejrzysty regulamin dla mieszkańców. Bo sama nie będzie sprzątać i utrzymywać tego burdelu.
Po wejściu do domu pierwszym co zrobiła było przywrócenie koloru swojej skóry do poprzedniego odcienia oraz włosów, do stanu przed przemianą w gnijącą pannę młodą, dlatego teraz jedynym co pozostało z kostiumu był makijaż i potargana, biała kiecka.
- Tak lepiej - z figlarnym uśmiechem na ustach przyjrzała się chłopakowi i niby to od niechcenia podeszła do niego, zupełnie przypadkowo ściągając z niego marynarkę. Później zaś zajęła się koszulą i takim sposobem wylądowali razem w łazience.
(...)Po tak mile zakończonym wieczorze Campbell poszedł spać do sypialni na górze, z kolei Angielka po dobrej godzinie czy nawet dwóch wiercenia się i przewracania z boku na bok zeszła na dół, do kuchni ubrana w długie spodnie od piżamy i luźną koszulkę. W domu póki co panowała cisza sugerująca tylko tyle, że poza nią i Connorem nie było nikogo. Złażąc po omacku po schodach (bo jest środek nocy i nie pali się żadne światło) dotarła do kuchni, gdzie wdrapała się na blat, popijając w spokoju sok pomarańczowy.
Po wejściu do domu pierwszym co zrobiła było przywrócenie koloru swojej skóry do poprzedniego odcienia oraz włosów, do stanu przed przemianą w gnijącą pannę młodą, dlatego teraz jedynym co pozostało z kostiumu był makijaż i potargana, biała kiecka.
- Tak lepiej - z figlarnym uśmiechem na ustach przyjrzała się chłopakowi i niby to od niechcenia podeszła do niego, zupełnie przypadkowo ściągając z niego marynarkę. Później zaś zajęła się koszulą i takim sposobem wylądowali razem w łazience.
(...)Po tak mile zakończonym wieczorze Campbell poszedł spać do sypialni na górze, z kolei Angielka po dobrej godzinie czy nawet dwóch wiercenia się i przewracania z boku na bok zeszła na dół, do kuchni ubrana w długie spodnie od piżamy i luźną koszulkę. W domu póki co panowała cisza sugerująca tylko tyle, że poza nią i Connorem nie było nikogo. Złażąc po omacku po schodach (bo jest środek nocy i nie pali się żadne światło) dotarła do kuchni, gdzie wdrapała się na blat, popijając w spokoju sok pomarańczowy.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Starszy Wilson spędził krótką chwilę na Halloween, jednak i to zdecydowanie mu się znudziło, jak zawsze wszystko- to była jego wada słomiany zapał. Lekko już podpity stwierdził, że nie ma sensu wracać do szkoły, a z tego co wiedział Tośka mieszka teraz u Andrei, a ta była na tyle miła, że użyczyła mu swojego łóżka a zarazem pokoju na czas kiedy nie znajdzie czegoś dla siebie. Niestety Tony nie miał gdzie mieszkać, nie miał domu i czuł się trochę jak bezdomny pies bez łapy, a może nawet bez dwóch łap. Ciężkie było jego życie. Kiedy dotarł do domu Andrei, stanął przed oknem do kuchni nadal w swoim stroju pomacał swój brzuch i uśmiechnął się kiedy wyczuł tylko butelkę wódki, wiedział, że dziś czeka go romantyczny wieczór z czterdziestoprocentową.
Nie wiedział gdzie Tośka trzyma klucze i czy w ogóle są one gdzieś w okół domu, dlatego, wiedząc lekko uchylone okno chyba do kuchni, wpadł na genialny pomysł wkradnięcia się do domostwa. Nie podejrzewał nawet, że ktokolwiek będzie w środku. Podszedł więc i starając się być jak najciszej podniósł okno do góry i zaczął wpełzać do środka co wychodziło mu to dość dobrze jak na osobę nie do końca trzeźwą. Jako, że było ciemno po prostu wpadł do pomieszczenia i kiedy wstał nawet nie zauważył Andrei siedzącej na blacie i całkowicie mimowolnie zaczął podążać w kierunku schodów. Stwierdził, że sprawdzi wszystkie pokoje poklei aż trafi na ten Tośki,w końcu znał ją od bardzo dawna więc pewnie rozpozna to pomieszczenie. Dla Andrei musiał to być niezły szok, widząc go w tym kostiumie.
Nie wiedział gdzie Tośka trzyma klucze i czy w ogóle są one gdzieś w okół domu, dlatego, wiedząc lekko uchylone okno chyba do kuchni, wpadł na genialny pomysł wkradnięcia się do domostwa. Nie podejrzewał nawet, że ktokolwiek będzie w środku. Podszedł więc i starając się być jak najciszej podniósł okno do góry i zaczął wpełzać do środka co wychodziło mu to dość dobrze jak na osobę nie do końca trzeźwą. Jako, że było ciemno po prostu wpadł do pomieszczenia i kiedy wstał nawet nie zauważył Andrei siedzącej na blacie i całkowicie mimowolnie zaczął podążać w kierunku schodów. Stwierdził, że sprawdzi wszystkie pokoje poklei aż trafi na ten Tośki,w końcu znał ją od bardzo dawna więc pewnie rozpozna to pomieszczenie. Dla Andrei musiał to być niezły szok, widząc go w tym kostiumie.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Panująca wokół cisza i zbyt bujna wyobraźnia Ślizgonki zaczęła jej podsyłać różnego rodzaju obrazy wyjęte z horrorów. W końcu mieli Halloween, więc tym bardziej czuła się wystraszona, niż zazwyczaj, kiedy kręciła się nocą po magicznej wiosce czy opustoszałym domu. Dokończyła picie soku i już miała zeskoczyć z szafki na ziemię, gdy usłyszała dziwny szmer dobiegający ze strony ogródka, a co za tym idzie ze strony okna prowadzącego do kuchni, znajdującego się z kolei obok drzwi wychodzących na byłe zielone królestwo byłej przyjaciółki Jeunesse (tj. ogród). Różdżki nie miała ze sobą, bo została ona prawdopodobnie na nocnym stoliku w sypialni, dlatego odzyskując resztki zdrowego rozsądku, nim zdążył sparaliżować ją strach, wsunęła się wgłąb blatu, chwytając z otworzonej do połowy szuflady nóż. Zacisnąwszy usta i zęby, przypatrywała się jak wielki psychopatyczny królik wchodzi przez okno do jej domu, a potem uświadomiwszy sobie, że jej nie widział i de facto stał teraz tyłem do niej, cicho zlazła z blatu, kierując się w przeciwną stronę niż TO COŚ. Tak naprawdę nie wiedziała co ma zrobić, więc niewiele myśląc zapaliła światło i dopiero teraz widząc całokształt przebierańca zaczęła piszczeć jak zarzynana świnia i... po prostu rzuciła nożem w Wilsona, gdy ten tylko zdążył obrócić się w jej stronę. Ten na szczęście - bądź nieszczęście - przeleciał tuż obok jego ramienia wbijając się prosto w szafkę, a Angielka w przypływie adrenaliny zaczęła chwytać pobliskie talerze i szklanki, ciskając nimi w osobnika. Hałas był niesamowity, jednak Campbell mógł go nie usłyszeć; wychodząc z pokoju Angielka zamknęła za sobą drzwi, a do tego postarała się, by przepuszczały one jak najmniej dźwięków. Kiedy skończyła się jej artyleria biegiem rzuciła się w kierunku schodów i idąc w ślad za mugolskimi bohaterkami w filmach grozy wywróciła się w ich połowie.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Faktycznie niezbyt mądrym posunięciem jak teraz zauważył już Tony, było wkradanie się do cudzego domu. Ale nie wpadłoby mu do głowy by ktokolwiek, w środku zabawy Halloweenowej siedział w domu. A tym bardziej nie podejrzewał o to Andree, raczej myślał, że zabawia się ze swoim casanovą. Od kiedy dowiedział się, że są znów razem a ta nawet nie raczyła mu o tym osobiście powiedzieć, chodził wściekły jak osa kiedy tylko o tym pomyślał.
Nagle usłyszał przeraźliwy pisk dochodzący gdzieś zza jego pleców i zdążył się tylko odwrócić, kiedy to nóż przeleciał mu obok ramienia a zaraz po tym ciskane były w jego kierunku talerze i inne sprzęty kuchenne. Przez chwilę starał się uchylać przed tym, jednak dziewczyna na nieszczęście trafiła jednym z nich w nogę. Przez chwilę myślał, że Angielka po prostu oszalała, ale zaraz po tym przypomniał sobie co za kostium ma na sobie. Faktycznie mogła mieć delikatny zawał serca.
- Oszalałaś ?! - wrzasnął uskakując w tym momencie przed jakąś szklanką, która trafiłaby w jego rękę. - Uspokój się, to tylko ja! - czym prędzej ściągnął maskę psychopatycznego królika i podniósł ręce do góry jak gdyby własnie się poddawał. W głowie jednak wyklinał ją okrutnie za to, że teraz dość mocno bolała go noga.
- Rzuciłaś we mnie nożem! NOŻEM! - wrzasnął niczym furiat patrząc zza pleców na nóż który wbił się w jakąś szafkę stojącą niedaleko. Mogła go zabić, jednak co jak co była to w pełni jego wina, nie musiał wkradać się przez okno tak od razu. Mógł przecież zapukać do drzwi, albo walić kamykami w okna. Nie poszedł jednak w jej kierunku, obawiając się kolejnego ataku paniki ze strony Andrei.
Nagle usłyszał przeraźliwy pisk dochodzący gdzieś zza jego pleców i zdążył się tylko odwrócić, kiedy to nóż przeleciał mu obok ramienia a zaraz po tym ciskane były w jego kierunku talerze i inne sprzęty kuchenne. Przez chwilę starał się uchylać przed tym, jednak dziewczyna na nieszczęście trafiła jednym z nich w nogę. Przez chwilę myślał, że Angielka po prostu oszalała, ale zaraz po tym przypomniał sobie co za kostium ma na sobie. Faktycznie mogła mieć delikatny zawał serca.
- Oszalałaś ?! - wrzasnął uskakując w tym momencie przed jakąś szklanką, która trafiłaby w jego rękę. - Uspokój się, to tylko ja! - czym prędzej ściągnął maskę psychopatycznego królika i podniósł ręce do góry jak gdyby własnie się poddawał. W głowie jednak wyklinał ją okrutnie za to, że teraz dość mocno bolała go noga.
- Rzuciłaś we mnie nożem! NOŻEM! - wrzasnął niczym furiat patrząc zza pleców na nóż który wbił się w jakąś szafkę stojącą niedaleko. Mogła go zabić, jednak co jak co była to w pełni jego wina, nie musiał wkradać się przez okno tak od razu. Mógł przecież zapukać do drzwi, albo walić kamykami w okna. Nie poszedł jednak w jej kierunku, obawiając się kolejnego ataku paniki ze strony Andrei.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Do spanikowanej dziewczyny dopiero po chwili dotarły słowa ze strony psychopatycznego królika. Zebrała się z ziemi, obracając w jego stronę i jednocześnie przyjmując pozycję obronną, a kiedy rzeczywiście ujrzała pod kostiumem twarz Wilsona, poczuła kolejny napływ, ale agresji i wściekłości. Z kocią gracją zeskoczyła ze schodów i podeszła niemal w jednym susie do chłopaka, obijając go rękami jak leci.
- TY IDIOTO! - krzyknęła na całe gardło, wpatrując się w Wilsona przez zaszklone oczy. Bo już nie wiedziała czy płakać czy się śmiać a niezaprzeczalnie zafundował jej niesamowity przypływ adrenaliny. - Chciałeś mnie wykończyć na zawał, tak? Zemsta za wszystko? Mogłeś mnie potraktować niewybaczalnym zaklęciem albo utopić, a nie zakradać się do mojego domu jak jakiś zasrany włamywacz - nabrała powietrza, opierając się plecami o ścianę za sobą. To, że jej kuchnia wyglądała jak powojenny krajobraz i to, że nie miała chyba więcej talerzy ani szklanek jej chwilowo nie interesowało. Podobnie jak to, że kawałek szkła z rozbitej szklanki wbił się w jej stopę, kiedy nadciągała z pięściami w stronę chłopaka.
- TY IDIOTO! - krzyknęła na całe gardło, wpatrując się w Wilsona przez zaszklone oczy. Bo już nie wiedziała czy płakać czy się śmiać a niezaprzeczalnie zafundował jej niesamowity przypływ adrenaliny. - Chciałeś mnie wykończyć na zawał, tak? Zemsta za wszystko? Mogłeś mnie potraktować niewybaczalnym zaklęciem albo utopić, a nie zakradać się do mojego domu jak jakiś zasrany włamywacz - nabrała powietrza, opierając się plecami o ścianę za sobą. To, że jej kuchnia wyglądała jak powojenny krajobraz i to, że nie miała chyba więcej talerzy ani szklanek jej chwilowo nie interesowało. Podobnie jak to, że kawałek szkła z rozbitej szklanki wbił się w jej stopę, kiedy nadciągała z pięściami w stronę chłopaka.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Wilson w tym momencie dziękował bogu, że dziewczyna się opamiętała, ale kiedy zaczęła kroczyć w jego kierunku, już wiedział co go czeka. Wyglądała jak wściekły chomik i pewnie roześmiałby się gdyby nie fakt, że zaczęła go tym razem okładać pięściami. Na chwilę złapał ją za nadgarstki, bo zaraz ponownie uszkodziłaby jego ciała. Kobieta furiat szła jak mugolski czołg, więc wolał jeszcze bardziej nie prowokować.
- Przepraszam- powiedział wypuszczając gwałtownie powietrze z ust, mając wrażenie, że jak na razie konflikt został trochę zażegnany.
- Nie, ja tu mieszkam, z Tonką - mruknął kiwając głową w stronę piętra i powiedział to tak lekko jak gdyby opowiadał o zeszłorocznym śniegu. - A Ty chciałeś mnie zabić! NOŻEM!- znów położył nacisk na ostatnie wypowiedziane słowo, bo w sumie był w lekkim szoku. W końcu dopiero co nóż przeleciał mu obok ramienia, tego co jak co, nie robił codziennie. Podszedł jednak do dziewczyny zauważając trochę krwi obok niej.
- Moja czy Twoja?- kiwnął głową i zaczął oglądać siebie czy przypadkiem nie został poszkodowany tak bardzo, że zaczął krwawić. Jednak jedyne uszkodzenie miał na kostiumie pod kolanem. W tym miejscu pewnie niebawem pojawi się spory siniak, ale co jak co zasłużył sobie na to.
- Przepraszam- powiedział wypuszczając gwałtownie powietrze z ust, mając wrażenie, że jak na razie konflikt został trochę zażegnany.
- Nie, ja tu mieszkam, z Tonką - mruknął kiwając głową w stronę piętra i powiedział to tak lekko jak gdyby opowiadał o zeszłorocznym śniegu. - A Ty chciałeś mnie zabić! NOŻEM!- znów położył nacisk na ostatnie wypowiedziane słowo, bo w sumie był w lekkim szoku. W końcu dopiero co nóż przeleciał mu obok ramienia, tego co jak co, nie robił codziennie. Podszedł jednak do dziewczyny zauważając trochę krwi obok niej.
- Moja czy Twoja?- kiwnął głową i zaczął oglądać siebie czy przypadkiem nie został poszkodowany tak bardzo, że zaczął krwawić. Jednak jedyne uszkodzenie miał na kostiumie pod kolanem. W tym miejscu pewnie niebawem pojawi się spory siniak, ale co jak co zasłużył sobie na to.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Naturalnie wyrwała nadgarstki z uścisku chłopaka odsuwając się nieufnie jeszcze dalej. Jego słowa, cóż, ogólnie informacja o jego zamieszkaniu pod jej dachem spowodowała, że zaczęła się śmiać jak wariatka.
- Kpisz sobie, prawda? - burknęła po chwili, krzyżując ręce pod piersiami. - Nie przypominam sobie, żeby mi coś wspomniała na ten temat. W ogóle nie ma mowy, dlaczego mam z Tobą mieszkać? Kurwa mać, to jakiś cyrk na kółkach, brakuje, żeby ktoś narobił na środku - machnęła ręką, zsuwając się po ścianie na ziemię a gdy zetknęła się pośladkami z chłodną posadzką, zerknęła na plamę krwi tuż obok siebie.
- Gówno mnie to obchodzi czyja - nie patrząc na Wilsona, obejrzała swoją stopę, krzywiąc się wraz z dotknięciem skóry obok skaleczenia.
- Kpisz sobie, prawda? - burknęła po chwili, krzyżując ręce pod piersiami. - Nie przypominam sobie, żeby mi coś wspomniała na ten temat. W ogóle nie ma mowy, dlaczego mam z Tobą mieszkać? Kurwa mać, to jakiś cyrk na kółkach, brakuje, żeby ktoś narobił na środku - machnęła ręką, zsuwając się po ścianie na ziemię a gdy zetknęła się pośladkami z chłodną posadzką, zerknęła na plamę krwi tuż obok siebie.
- Gówno mnie to obchodzi czyja - nie patrząc na Wilsona, obejrzała swoją stopę, krzywiąc się wraz z dotknięciem skóry obok skaleczenia.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
To co teraz widział to była typowa Andrea z niewiadomych powodów od razu zaczęła być dla niego niemiła. A to przecież ona mówiąc, że coś do niego czuję znów zaczęła być z Connorem. A właśnie ! Ten temat też musiał zostać jeszcze poruszony, ale może jak troszkę dziewczę się uspokoi.
- Nie, nie kpie - powiedział jak gdyby było to całkiem oczywiste.- Jak wiesz nie mam domu, więc kiedy dowiedziałem się, że Tośka będzie u Ciebie mieszkać zapytałem czy mogę z nią spać - wzruszył lekko ramionami jak gdyby było to oczywiste. Nie miał pojęcia, czy Angielka wie, że Antonija i on są dobrymi przyjaciółmi.
- Musisz mnie przygarnąć, błagam - wymruczał głosem dopiero co mocno zbitego psa. - Przecież wiesz, że nie mam gdzie mieszkać, nie bądźże bez serca - zrobił na chwilę podkówkę z ust, jednak podszedł do niej i kucnął oglądając zakrwawioną stopę. Nie chciał jej dotykać, bojąc się, że znów złapie za nóż i odetnie mu ręce. Kto wie, do czego jest zdolna rozwścieczona Andrea?
- Nie, nie kpie - powiedział jak gdyby było to całkiem oczywiste.- Jak wiesz nie mam domu, więc kiedy dowiedziałem się, że Tośka będzie u Ciebie mieszkać zapytałem czy mogę z nią spać - wzruszył lekko ramionami jak gdyby było to oczywiste. Nie miał pojęcia, czy Angielka wie, że Antonija i on są dobrymi przyjaciółmi.
- Musisz mnie przygarnąć, błagam - wymruczał głosem dopiero co mocno zbitego psa. - Przecież wiesz, że nie mam gdzie mieszkać, nie bądźże bez serca - zrobił na chwilę podkówkę z ust, jednak podszedł do niej i kucnął oglądając zakrwawioną stopę. Nie chciał jej dotykać, bojąc się, że znów złapie za nóż i odetnie mu ręce. Kto wie, do czego jest zdolna rozwścieczona Andrea?
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Dopiero teraz uniosła wzrok ze swojej rozwalonej stopy na twarz chłopaka, świdrując ją wielkimi jak monety błękitnymi oczyskami.
- No nie wierzę... znasz takie słowa jak przepraszam, proszę i błagam - uniosła brwi ku górze, uśmiechając się pod nosem. - Niech Ci będzie, macie nie narobić syfu. A Ty masz się nie zbliżać do Campbella, bo znowu rzucę w Ciebie nożem - skwitowała krótko temat jego mieszkania i jednocześnie jej związku, podnosząc się z ziemi. Na jednej nodze przykuśtyka do szafki, w której zaczęła poszukiwania wody utlenionej, gazika i bandaża nieelastycznego a gdy znalazła to wszystko, wdrapała się na blat.
- Dziwię się, że nie przyszedłeś z tym do mnie, tylko wryłeś się tu na krzywy ryj - powiedziała nagle, rozkładając zestaw małego medyka wokół siebie. Na dobrą sprawę sama nie była sobie w stanie poradzić z wyciągnięciem szkła, dlatego z wyraźną niechęcią zerknęła porozumiewawczo na Ślizgona.
- No nie wierzę... znasz takie słowa jak przepraszam, proszę i błagam - uniosła brwi ku górze, uśmiechając się pod nosem. - Niech Ci będzie, macie nie narobić syfu. A Ty masz się nie zbliżać do Campbella, bo znowu rzucę w Ciebie nożem - skwitowała krótko temat jego mieszkania i jednocześnie jej związku, podnosząc się z ziemi. Na jednej nodze przykuśtyka do szafki, w której zaczęła poszukiwania wody utlenionej, gazika i bandaża nieelastycznego a gdy znalazła to wszystko, wdrapała się na blat.
- Dziwię się, że nie przyszedłeś z tym do mnie, tylko wryłeś się tu na krzywy ryj - powiedziała nagle, rozkładając zestaw małego medyka wokół siebie. Na dobrą sprawę sama nie była sobie w stanie poradzić z wyciągnięciem szkła, dlatego z wyraźną niechęcią zerknęła porozumiewawczo na Ślizgona.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Postanowił nie kłócić się z Angielką, a przynajmniej zrobić wszystko co w swojej mocy by nie wywołać kolejnej awantury. W końcu faktycznie przychodzi tu na krzywy ryj i chce z nią mieszkać, razem z nią i jej fagasem, którego nie znosił. Na dodatek, Anthony był teraz przekonany, że Connor gra na dwa fronty z Tośką i An.
- Za co Ty mnie tak nienawidzisz?- westchnął czując dopiero teraz jak adrenalina uchodzi z jego ciała. Najwyższy czas, żeby napić się alkoholu. Patrząc na to co robi An, wyciągnął spod kostiumu butelkę i odkręciwszy ją napił się parę łyków. Oparł się o ścianę przyglądając się jak ta świetnie sobie radzi. On nigdy nie był w tym dobry, z resztą jego rany goiły się troszkę szybciej niż jej.
- Nie przyszedłem, a chciałem - zaczął.- Od kiedy dowiedziałem się, e Twoja wielka miłość do tego...Connora wróciła stwierdziłem, że spotkanie nie będzie najlepszym pomysłem - oj był bardzo wściekły, jednak starał się to w sobie tłumić. - Dziękuję Ci, że dowiedziałem się o tym od osób trzecich - znów się napił a jego słowa były przepełnione żalem. Przecież jeszcze niedawno mówiła, że do niego też coś tam czuje. To co już to uleciało, wyparowało?
- Za co Ty mnie tak nienawidzisz?- westchnął czując dopiero teraz jak adrenalina uchodzi z jego ciała. Najwyższy czas, żeby napić się alkoholu. Patrząc na to co robi An, wyciągnął spod kostiumu butelkę i odkręciwszy ją napił się parę łyków. Oparł się o ścianę przyglądając się jak ta świetnie sobie radzi. On nigdy nie był w tym dobry, z resztą jego rany goiły się troszkę szybciej niż jej.
- Nie przyszedłem, a chciałem - zaczął.- Od kiedy dowiedziałem się, e Twoja wielka miłość do tego...Connora wróciła stwierdziłem, że spotkanie nie będzie najlepszym pomysłem - oj był bardzo wściekły, jednak starał się to w sobie tłumić. - Dziękuję Ci, że dowiedziałem się o tym od osób trzecich - znów się napił a jego słowa były przepełnione żalem. Przecież jeszcze niedawno mówiła, że do niego też coś tam czuje. To co już to uleciało, wyparowało?
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Strona 3 z 11 • 1, 2, 3, 4 ... 9, 10, 11
Similar topics
» Salon/kuchnia/jadalnia
» Salon - kuchnia - jadalnia
» Salon połączony z kuchnią i jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Salon - kuchnia - jadalnia
» Salon połączony z kuchnią i jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Hogsmeade :: Downing Street :: Downing Street 3
Strona 3 z 11
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach