Salon - kuchnia - jadalnia
+8
Malcolm McMillan
Liam Cryan
Rosalie Fitzpatrick
Marie Volante
Vincent Cramer
Zachary Devereux
Zoja Yordanova
Morwen Blodeuwedd
12 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Dzielnica mieszkalna :: Regen Street :: Regen Street 1
Strona 1 z 13
Strona 1 z 13 • 1, 2, 3 ... 11, 12, 13
Salon - kuchnia - jadalnia
***
***
Ostatnio zmieniony przez Morwen Blodeuwedd dnia Nie 01 Lut 2015, 19:21, w całości zmieniany 1 raz
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Nieczęsto przebywała w domu, w trakcie tygodnia. Zwykle o tej porze miała zajęcia, ale w ogóle z zamku wychodziła tylko na dłuższe święta i wakacje. Bywały jednak czasem takie nietypowe sytuacje jak dzisiaj, że musiała przyjechać do Londynu. Od paru dni źle się czuła przez wiosenną alergię, a jedyne leki, które posiadała zostawiła u cioci Morwen. U pielęgniarki nie doprosiła się tego co chciała, a na kupno nowych zapasów w Hogsmeade nie było ją stać. Cóż, musiała przyjechać.
Mijały już cztery lata odkąd zamieszkała w domu panny Blodeuwedd, z dala od Sofii. Dalej jednak wchodziła tutaj na paluszkach i czuła, że nadużywa gościnności swojej opiekunki. Od początku nie rozumiała, czemu ją ta przyjęła pod swoje skrzydła. Nie narzekała jednak i dziękowała za to schronienie w Anglii.
Zoja schodziła akurat ze strychu, gdzie miała swój pokój i rzeczy, których nie zabierała do dormitorium w Hogwartcie. Nie było tego wiele... Ale swoje. Uśmiechnęła się do tej myśli i przeszła przez salon, poprawiając torbę na ramieniu. Jeszcze przydałaby się jakaś kanapka na drogę powrotną, bo zgłodnieje. Nawet nie liczyła na to, że spotka dziś swoją ciotkę. Początek tygodnia i środek dnia, niemożliwe.
Mijały już cztery lata odkąd zamieszkała w domu panny Blodeuwedd, z dala od Sofii. Dalej jednak wchodziła tutaj na paluszkach i czuła, że nadużywa gościnności swojej opiekunki. Od początku nie rozumiała, czemu ją ta przyjęła pod swoje skrzydła. Nie narzekała jednak i dziękowała za to schronienie w Anglii.
Zoja schodziła akurat ze strychu, gdzie miała swój pokój i rzeczy, których nie zabierała do dormitorium w Hogwartcie. Nie było tego wiele... Ale swoje. Uśmiechnęła się do tej myśli i przeszła przez salon, poprawiając torbę na ramieniu. Jeszcze przydałaby się jakaś kanapka na drogę powrotną, bo zgłodnieje. Nawet nie liczyła na to, że spotka dziś swoją ciotkę. Początek tygodnia i środek dnia, niemożliwe.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Gdy wróciła do domu, zaraz po zrzuceniu niewygodnych szpilek, miała nadzieję, że zastanie w nim Zoję, kompletnie zapominając o tym, że jest piękny poniedziałkowy dzień i dziewczyna teoretycznie powinna być w szkole. No właśnie. Teoretycznie.
- Wagary? - jej ton na pewno nie był surowy. Sama była kiedyś w jej wieku i wiedziała jak męczące jest siedzenie w szkole, na zajęciach, dodatkowo w zamknięciu od świata z możliwością wyjścia tylko na weekend, a że była jeszcze w miarę młoda to o tym nie zapominała.
- Mam coś dla Ciebie - poinformowała ją radośnie, kładąc siatki z zakupami, na obiad i nie tylko, na stole. Później z jednej z nich wyjęła paczkę ze słodyczami, a do tego niewielką torebkę, w której znajdował się jakiś ciuch (wedle uznania sobie dobierz ;p).
- Jesteś głodna? - spytała, rozpakowując resztę zakupów.
- Wagary? - jej ton na pewno nie był surowy. Sama była kiedyś w jej wieku i wiedziała jak męczące jest siedzenie w szkole, na zajęciach, dodatkowo w zamknięciu od świata z możliwością wyjścia tylko na weekend, a że była jeszcze w miarę młoda to o tym nie zapominała.
- Mam coś dla Ciebie - poinformowała ją radośnie, kładąc siatki z zakupami, na obiad i nie tylko, na stole. Później z jednej z nich wyjęła paczkę ze słodyczami, a do tego niewielką torebkę, w której znajdował się jakiś ciuch (wedle uznania sobie dobierz ;p).
- Jesteś głodna? - spytała, rozpakowując resztę zakupów.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Stała akurat przy lodówce, układając w myślach przepis na ultra-szybką kanapkę, nad którą nie trzeba będzie się zbyt długo modlić. Nie lubiła robić cokolwiek w kuchni, dlatego była fanką fast food'ów i słodyczy. Łatwo było je wziąć do ręki i nie zaprzątać sobie później głowy tym, że trzeba pozmywać naczynia.
W tym momencie usłyszała za sobą znajomy głos i aż podskoczyła w miejscu. Uniosła brwi z rozbawieniem, które od razu wymalowało się na jej twarzy.
-Powinnam to samo powiedzieć o Pani? - no to zrobiła jej niespodziankę. Dyrektor Aurorów, który wraca o 15 z pracy do domu to nowość. Podskoczyła do cioci, żeby pomóc jej w zakupach. Ucałowała ją w locie, w policzek i zabrała od razu paczuszki, które jej podała.
- Wow! No nie wierzę... Dziękuuuję! - ucieszyła się na widok smakołyków z cukierni i nowej koszulki na lato. Narzekała ostatnio, że nie ma co założyć takiego przewiewnego, kiedy zrobi się cieplej. A tu proszę bardzo. Może powinna częściej wpadać z niezapowiedzianymi wizytami do domu?
Wytarła szybko nos chusteczką, którą cały czas trzymała w kieszeni bluzy w razie nagłego ataku kichania. Wyglądało do dość teatralnie, bo nagle przestała się uśmiechać i wycierała twarz, jakby miała zaraz się popłakać. A to ta diabelna alergia...
Pokiwała głową w odpowiedzi i znów się uśmiechnęła automatycznie, kiedy zobaczyła jak Walijka wyciąga jej ulubione warzywa z toreb.
- Skąd wiedziałaś, że przyjdę? Równie dobrze mogłybyśmy się spotkać dopiero pod koniec roku... - pokręciła głową z uznaniem i usiadła po drugiej stronie kuchennej wyspy, żeby obserwować ciocię.
- Wpadłam tylko po leki, bo u pielęgniarki mają tylko jakieś tanie suplementy, które nie pomagają na pyłki... Już nie wytrzymywałam w zamku. Za dużo zieleni na błoniach i kwitnący rzepak. Bleh.
W tym momencie usłyszała za sobą znajomy głos i aż podskoczyła w miejscu. Uniosła brwi z rozbawieniem, które od razu wymalowało się na jej twarzy.
-Powinnam to samo powiedzieć o Pani? - no to zrobiła jej niespodziankę. Dyrektor Aurorów, który wraca o 15 z pracy do domu to nowość. Podskoczyła do cioci, żeby pomóc jej w zakupach. Ucałowała ją w locie, w policzek i zabrała od razu paczuszki, które jej podała.
- Wow! No nie wierzę... Dziękuuuję! - ucieszyła się na widok smakołyków z cukierni i nowej koszulki na lato. Narzekała ostatnio, że nie ma co założyć takiego przewiewnego, kiedy zrobi się cieplej. A tu proszę bardzo. Może powinna częściej wpadać z niezapowiedzianymi wizytami do domu?
Wytarła szybko nos chusteczką, którą cały czas trzymała w kieszeni bluzy w razie nagłego ataku kichania. Wyglądało do dość teatralnie, bo nagle przestała się uśmiechać i wycierała twarz, jakby miała zaraz się popłakać. A to ta diabelna alergia...
Pokiwała głową w odpowiedzi i znów się uśmiechnęła automatycznie, kiedy zobaczyła jak Walijka wyciąga jej ulubione warzywa z toreb.
- Skąd wiedziałaś, że przyjdę? Równie dobrze mogłybyśmy się spotkać dopiero pod koniec roku... - pokręciła głową z uznaniem i usiadła po drugiej stronie kuchennej wyspy, żeby obserwować ciocię.
- Wpadłam tylko po leki, bo u pielęgniarki mają tylko jakieś tanie suplementy, które nie pomagają na pyłki... Już nie wytrzymywałam w zamku. Za dużo zieleni na błoniach i kwitnący rzepak. Bleh.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Posłała dziewczynie pobłażające spojrzenie, gdy ta zwróciła się do niej na per pani. Ile razy musiała jej powtarzać, żeby zwracała się do niej ciociu, bądź po prostu po imieniu? W końcu oparła się o krawędź blatu, obserwując jak Zoja ogląda swój prezent. Uradowana z tego, że trafiła w jej gust, przytuliła ją, wracając niebawem do chowania zakupów w odpowiednie miejsce.
- Przeczucie aurorki. - puściła jej porozumiewawcze oczko, nalewając do szklanek soku. Jedną wzięła ona, drugą postawiła przed swoją podopieczną.
- Skoro już tu jesteśmy obydwie to zjemy coś... na co masz ochotę? Ugotujemy obiad a nieobecność jakoś usprawiedliwimy - zaproponowała jej, a widząc zmieniający się wyraz twarzy Zoji z minuty na minutę, zaprzestała wszelkich czynności - Może pójdziemy do lekarza, żeby dał Ci jakieś lepsze lekarstwa? Z taką alergią to Ty mi zejdziesz gdzieś po drodze z błoń do zamku albo na odwrót.
- Przeczucie aurorki. - puściła jej porozumiewawcze oczko, nalewając do szklanek soku. Jedną wzięła ona, drugą postawiła przed swoją podopieczną.
- Skoro już tu jesteśmy obydwie to zjemy coś... na co masz ochotę? Ugotujemy obiad a nieobecność jakoś usprawiedliwimy - zaproponowała jej, a widząc zmieniający się wyraz twarzy Zoji z minuty na minutę, zaprzestała wszelkich czynności - Może pójdziemy do lekarza, żeby dał Ci jakieś lepsze lekarstwa? Z taką alergią to Ty mi zejdziesz gdzieś po drodze z błoń do zamku albo na odwrót.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Złapała sok obiema rękoma, jakby chciała sobie ocieplić dłonie. Tak naprawdę szklanka była chłodna, ale to tym lepiej dla gorących dłoni dziewczyny. Potrzebowała je czymś zająć, bo troszkę się poddenerwowała tym nagłym pojawieniem się Mor, prezentami i jeszcze teraz przytuleniem. Miała to już tyle lat, a dalej czuła się z tym nieswojo i była lekko speszona. Starała się jak mogła, ale był to już taki nawyk.
- Coś prostego, jeśli mam pomóc. Może naleśniki wytrawne z żółtym serem? Mogę zrobić ciasto, a Ty przygotujesz warzywa. - mimo tego speszenia, bardzo cieszyła się z obecności opiekunki. Dobrze się porozumiewały i naprawdę za nic nie chciała stąd odchodzić. Może dlatego właśnie się denerwowała, bo było jej tu za dobrze? Dzieci z sierocińców nie miały potem takiego dobrego życia, Zoś wierzyła, że jej się nie należy. Dlatego ją rodzice zostawili.
Pokręciła przecząco głową i uśmiechnęła się uspokajająco.
- To tylko pierwsze tygodnie, a później mija. Dam radę, skoro mam już moje leki. Lekarze są drodzy.
- Coś prostego, jeśli mam pomóc. Może naleśniki wytrawne z żółtym serem? Mogę zrobić ciasto, a Ty przygotujesz warzywa. - mimo tego speszenia, bardzo cieszyła się z obecności opiekunki. Dobrze się porozumiewały i naprawdę za nic nie chciała stąd odchodzić. Może dlatego właśnie się denerwowała, bo było jej tu za dobrze? Dzieci z sierocińców nie miały potem takiego dobrego życia, Zoś wierzyła, że jej się nie należy. Dlatego ją rodzice zostawili.
Pokręciła przecząco głową i uśmiechnęła się uspokajająco.
- To tylko pierwsze tygodnie, a później mija. Dam radę, skoro mam już moje leki. Lekarze są drodzy.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Widziała dziwne zachowanie Zoji, ale jak na razie nic się nie odzywała. Może tylko jej się wydawało a zmęczenie zaczęło płatać jej figle? Cóż. Wypiła sok prawie jednym haustem, następnie wyjmując wszystkie potrzebne naczynia i składniki do potrawy, o której mówiła Bułgarka.
- Dobra, to zrób ciasto a ja się zajmę warzywami. - jak powiedziała, tak zrobiła. Wzięła kupione warzywa, umyła je jak to zawsze powinno się robić, a później wedle przepisu, który miała w pamięci, zaczęła je przygotowywać.
- Jeśli się ma znajomego lekarza, to nie ma się czym martwić. Poza tym, nie przejmuj się pieniędzmi. A jak już chcesz się czymś przejmować to nie wiem... szkołą? chłopakami? Właśnie, jest jakiś uroczy uczeń z Twojego roku? - utkwiła zaciekawione spojrzenie w twarzyczce młodej dziewczyny.
- Dobra, to zrób ciasto a ja się zajmę warzywami. - jak powiedziała, tak zrobiła. Wzięła kupione warzywa, umyła je jak to zawsze powinno się robić, a później wedle przepisu, który miała w pamięci, zaczęła je przygotowywać.
- Jeśli się ma znajomego lekarza, to nie ma się czym martwić. Poza tym, nie przejmuj się pieniędzmi. A jak już chcesz się czymś przejmować to nie wiem... szkołą? chłopakami? Właśnie, jest jakiś uroczy uczeń z Twojego roku? - utkwiła zaciekawione spojrzenie w twarzyczce młodej dziewczyny.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Ciasto na naleśniki wytrawne nie było trudne. Po prostu było prawie takie samo jak na normalne, ale się nie słodziło, a więcej soliło. Temu zadaniu mogła podołać z przyjemnością, bo uwielbiała to danie. Zeskoczyła ze stolika barowego i poszła do lodówki po jajka i mleko. Wyjęła także mąkę, miski... Wszystko, co było jej potrzebne i zaczęła przygotowywać potrawę.
- Alergia to nie choroba, a po prostu przypadłość, na którą nie ma lekarstwa. Czasem jest, a czasem nie ma. To jak z katarem, który przechodzi w ciągu siedmiu dni, gdy jest się przeziębionym. Albo przechodzi w ciągu tygodnia, kiedy bierze się leki. Poza tym w domu opieki zrobiono mi test alergenów, kiedy miałam 5 lat. - trzymała się swojego zdania, że nie ma co kłopotać ciotki. Miała wystarczająco dużo obowiązków w pracy i w domu. Poza tym znana była z tych podrywów miłosnych, o które później zapytała Zoję. Gdzie tu jeszcze czas na takiego pasożyta?
Normalka. Wywróciła wymownie oczami, uśmiechając się do siebie. Zaczęła ubijać jajka, jakby miała tym zagłuszyć swoje słowa.
- Nie wiem, zarobiona jestem, nie znam się.
- Alergia to nie choroba, a po prostu przypadłość, na którą nie ma lekarstwa. Czasem jest, a czasem nie ma. To jak z katarem, który przechodzi w ciągu siedmiu dni, gdy jest się przeziębionym. Albo przechodzi w ciągu tygodnia, kiedy bierze się leki. Poza tym w domu opieki zrobiono mi test alergenów, kiedy miałam 5 lat. - trzymała się swojego zdania, że nie ma co kłopotać ciotki. Miała wystarczająco dużo obowiązków w pracy i w domu. Poza tym znana była z tych podrywów miłosnych, o które później zapytała Zoję. Gdzie tu jeszcze czas na takiego pasożyta?
Normalka. Wywróciła wymownie oczami, uśmiechając się do siebie. Zaczęła ubijać jajka, jakby miała tym zagłuszyć swoje słowa.
- Nie wiem, zarobiona jestem, nie znam się.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Przygotowywanie warzyw poszło jej bardzo sprawnie, dlatego kiedy skończyła spojrzała na Zoję, ale widząc, że sobie radzi i chyba sprawia jej to przyjemność, nie zapytała czy potrzebuje pomocy. Usiadła więc spokojnie, bo ciasto było podstawą w całym daniu, a na cały wywód o alergii przewróciła teatralnie oczami.
- Jak uważasz, Zoja, nie będę Cię do niczego zmuszać. - odpuściła. Przynajmniej na razie, coby nie denerwować dziewczyny czy niepotrzebnie niepokoić. Skoro uparcie trzymała swojego zdania, że nic jej nie jest i sobie poradzi, to wierzyła w to. Zresztą, to w niej lubiła; a w zasadzie to widziała w niej kilka swoich cech. Może przez to tak dobrze się dogadywały? Wyrwana z obserwacji, podparła się łokciem o krawędź wyspy a dłonią o policzek i westchnęła.
- Tyle się uczysz? - pytania z jej ust wypływały niemal co chwilę... jej ciekawość nawet jeśli była wrodzona, to w tym przypadku była równie szczera co zadawane pytania.
- Jak uważasz, Zoja, nie będę Cię do niczego zmuszać. - odpuściła. Przynajmniej na razie, coby nie denerwować dziewczyny czy niepotrzebnie niepokoić. Skoro uparcie trzymała swojego zdania, że nic jej nie jest i sobie poradzi, to wierzyła w to. Zresztą, to w niej lubiła; a w zasadzie to widziała w niej kilka swoich cech. Może przez to tak dobrze się dogadywały? Wyrwana z obserwacji, podparła się łokciem o krawędź wyspy a dłonią o policzek i westchnęła.
- Tyle się uczysz? - pytania z jej ust wypływały niemal co chwilę... jej ciekawość nawet jeśli była wrodzona, to w tym przypadku była równie szczera co zadawane pytania.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Gdy ciasto było gotowe, odstawiła je na moment. O ile dobrze pamiętała to tak trzeba było zrobić, żeby składniki się przegryzły ze sobą, zanim wrzuci się je na patelnię.
Stanęła w tym czasie przed ciotką, patrząc w jej oczy z rosnącym rozbawieniem. Też to w niej lubiła. Jako jedna z nielicznych osób naprawdę interesowała się jej życiem i widać było, że cokolwiek by nie odpowiedziała to i tak jest dla niej za mało. Na początku było to dziwne uczucie. Ktoś się troszczy i pyta o Twoje życie, jakby to cokolwiek dla niego znaczyło. Teraz się uczyła podobnych nawyków, ale o sowę dalej nie poprosi... Za duża odpowiedzialność dla kogoś, kto nigdy się o nikogo nie troszczył.
- Bardzo dużo się uczę. - odpowiedziała, opierając się o blat wysepki kuchennej. - Chyba postanowiłam już, na co chcę iść po szkole i muszę się teraz nad tym skupić. Wybrałam medycynę. - najpierw brzmiała pewnie, ale później spojrzała niepewnie na Mor, czekając na jej komentarz. Było to dla niej bardzo ważne, czy ciotka zaaprobuje ten pomysł.
Stanęła w tym czasie przed ciotką, patrząc w jej oczy z rosnącym rozbawieniem. Też to w niej lubiła. Jako jedna z nielicznych osób naprawdę interesowała się jej życiem i widać było, że cokolwiek by nie odpowiedziała to i tak jest dla niej za mało. Na początku było to dziwne uczucie. Ktoś się troszczy i pyta o Twoje życie, jakby to cokolwiek dla niego znaczyło. Teraz się uczyła podobnych nawyków, ale o sowę dalej nie poprosi... Za duża odpowiedzialność dla kogoś, kto nigdy się o nikogo nie troszczył.
- Bardzo dużo się uczę. - odpowiedziała, opierając się o blat wysepki kuchennej. - Chyba postanowiłam już, na co chcę iść po szkole i muszę się teraz nad tym skupić. Wybrałam medycynę. - najpierw brzmiała pewnie, ale później spojrzała niepewnie na Mor, czekając na jej komentarz. Było to dla niej bardzo ważne, czy ciotka zaaprobuje ten pomysł.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Słysząc co dziewczyna chce robić po szkole, początkowo wyglądała na zmieszaną, ale ostatecznie uśmiechnęła się promiennie. Czuła się dziwnie z tym, że przyciąga do siebie w większości ludzi mających coś wspólnego z uzdrawianiem innych, jednak jeśli to było marzenie czy zwykła ambicja młodej Bułgarki, nie miała nic przeciwko. Była tu dla niej; po to, żeby ją chronić, wspierać i opiekować się nią.
- Cóż... - zaczęła spokojnie - Jeśli chcesz być lekarką, to trzymam kciuki. - zacisnęła piąstki, pokazując je dziewczynie, a po chwili znowu podparła się o blat.
- Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że to wcale nie jest taki łatwy zawód? Zwłaszcza dla młodziutkiej, ślicznej osóbki, będę musiała pozabijać nieodpowiednie osoby i co? - podniosła się z miejsca, by zacząć smażyć naleśniki.
- Cóż... - zaczęła spokojnie - Jeśli chcesz być lekarką, to trzymam kciuki. - zacisnęła piąstki, pokazując je dziewczynie, a po chwili znowu podparła się o blat.
- Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że to wcale nie jest taki łatwy zawód? Zwłaszcza dla młodziutkiej, ślicznej osóbki, będę musiała pozabijać nieodpowiednie osoby i co? - podniosła się z miejsca, by zacząć smażyć naleśniki.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
- Co więcej... - wiedziała już, że nie będzie łatwo, bo wyłapała to chwilowe zamyślenie Mor. - Chcę należeć do Jednostek Medycznych w Filii Aurorów.
Dodała, patrząc uważnie, jak ciocia zaczyna robić naleśniki i przekładać je z boku na bok. Chwila i obiad gotowy. Czy już mówiłam jak bardzo lubiła takie proste dania?
- Wiem, że to nie będzie proste, ale chcę żebyś była ze mnie dumna. Chcę kiedyś bez wstydu po prostu się przyznać, że mnie przygarnęłaś i dzięki temu nie zostałam prostytutką na ulicy, jak większość biednych Bułgarek. - zaśmiała się cicho, chcąc rozładować atmosferę, którą sama nazbyt zbudowała.
Dodała, patrząc uważnie, jak ciocia zaczyna robić naleśniki i przekładać je z boku na bok. Chwila i obiad gotowy. Czy już mówiłam jak bardzo lubiła takie proste dania?
- Wiem, że to nie będzie proste, ale chcę żebyś była ze mnie dumna. Chcę kiedyś bez wstydu po prostu się przyznać, że mnie przygarnęłaś i dzięki temu nie zostałam prostytutką na ulicy, jak większość biednych Bułgarek. - zaśmiała się cicho, chcąc rozładować atmosferę, którą sama nazbyt zbudowała.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Stała zwrócona przodem do kuchenki, gdzie aktualnie smażył się pierwszy z naleśników, a tyłem do rozmówczyni, słuchając jej uważnie. Gdy Zoja uraczyła ją informacją o tym gdzie konkretnie ma zamiar pracować, uniosła wzrok znad patelni, jednak nie odwróciła się. Spojrzenie mające siłę pioruna rozładowała na ścianie naprzeciwko siebie, nie przerywając dziewczynie, choć wiedziała, że nie będzie łatwo wybić jej tego pomysłu z głowy. Z drugiej strony nie chciała krzyczeć, a że czasami nie potrafiła powstrzymać swojej impulsywności, tak bała się, że z każdym następnym zasłyszanym słowem przestanie się kontrolować.
- Zoja... - zaczęła nadal nie odwracając się do niej przodem. Chyba nie chciała, by Bułgarka widziała jej nieco skonsternowany wyraz twarzy - ...nie mogę Ci tego zabronić. Jako dyrektorka będę się cieszyć ze zdolnego i inteligentnego pracownika, ale jako Twoja opiekunka... nie no, nie, na dzisiaj nie chcę nawet słyszeć o Twoim pomyśle pracowania w Filii. To niebezpieczne, a ostatnim czego chcę w życiu to pochowanie kolejnej bliskiej osoby. - miała na myśli oczywiście swoje siostry. Zaraz po tym, nie chcąc psuć atmosfery, przełożyła kolejnego naleśnika na talerz a wlała następną porcję masy na patelnię i podeszła do Gryfonki.
- I tak będę z Ciebie dumna, nie rób czegoś dla mnie, tylko dla siebie, hm? - pogłaskała ją wierzchem dłoni po zaróżowionym policzku i chwilę później przeniosła usmażone naleśniki na wyspę, nalała im jeszcze po szklance soku i usiadła obok.
- Zoja... - zaczęła nadal nie odwracając się do niej przodem. Chyba nie chciała, by Bułgarka widziała jej nieco skonsternowany wyraz twarzy - ...nie mogę Ci tego zabronić. Jako dyrektorka będę się cieszyć ze zdolnego i inteligentnego pracownika, ale jako Twoja opiekunka... nie no, nie, na dzisiaj nie chcę nawet słyszeć o Twoim pomyśle pracowania w Filii. To niebezpieczne, a ostatnim czego chcę w życiu to pochowanie kolejnej bliskiej osoby. - miała na myśli oczywiście swoje siostry. Zaraz po tym, nie chcąc psuć atmosfery, przełożyła kolejnego naleśnika na talerz a wlała następną porcję masy na patelnię i podeszła do Gryfonki.
- I tak będę z Ciebie dumna, nie rób czegoś dla mnie, tylko dla siebie, hm? - pogłaskała ją wierzchem dłoni po zaróżowionym policzku i chwilę później przeniosła usmażone naleśniki na wyspę, nalała im jeszcze po szklance soku i usiadła obok.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Panna Blodeuwedd nie musiała się odwracać, żeby Zoja wiedziała jaki ma nastrój. Czuła chmury burzowe zbierające się nad głową Walijki i przez moment wizualizowała je sobie, w tej postaci dymu, który unosił się nad rozgrzaną patelnią.
Dziewczyna przygryzła lekko dolną wargę i wlepiła wzrok w drobną sylwetkę Morwen. Szykowała się na wykład połączony z gniewem. Jak na kogoś, komu powinna być przecież obca, była chwilami nadopiekuńcza.
- Jestem na szóstym roku dopiero... Może mi się jeszcze zmienić. - westchnęła, nie chcąc już kontynuować tej rozmowy. Wybadała grunt i na wszelki wypadek uprzedziła. Przynajmniej tyle, a rzeczywiście jak się w przyszłości ułoży to cholera go wie. Wczoraj jeszcze chciała być hydraulikiem, a jutro będzie zielarzem.
- W tym momencie pomyślałam o tym, bo naprawdę nieźle sobie radzę na Eliksirach i Zielarstwie. Niezbyt radzę sobie z zaklęciami... Mam słabą pamięć do ich nazw i te trudniejsze już przestawiam. To chyba wina tej niezdiagnozowanej dysleksji. Literówki kosztują, bo raz zamieniłam puchar w orangutana, zamiast w szczura...
Dziewczyna przygryzła lekko dolną wargę i wlepiła wzrok w drobną sylwetkę Morwen. Szykowała się na wykład połączony z gniewem. Jak na kogoś, komu powinna być przecież obca, była chwilami nadopiekuńcza.
- Jestem na szóstym roku dopiero... Może mi się jeszcze zmienić. - westchnęła, nie chcąc już kontynuować tej rozmowy. Wybadała grunt i na wszelki wypadek uprzedziła. Przynajmniej tyle, a rzeczywiście jak się w przyszłości ułoży to cholera go wie. Wczoraj jeszcze chciała być hydraulikiem, a jutro będzie zielarzem.
- W tym momencie pomyślałam o tym, bo naprawdę nieźle sobie radzę na Eliksirach i Zielarstwie. Niezbyt radzę sobie z zaklęciami... Mam słabą pamięć do ich nazw i te trudniejsze już przestawiam. To chyba wina tej niezdiagnozowanej dysleksji. Literówki kosztują, bo raz zamieniłam puchar w orangutana, zamiast w szczura...
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Zabrała się do jedzenia, co też poleciła krótkim jedzmy i smacznego Zoji, a następnie zamyśliła się nad treścią listu, który musiała wysłać do dyrektora Hogwartu, Jeremy'ego. Mieli raczej neutralne, ale pozytywne, relacje, dlatego sądziła, że krótkie usprawiedliwienie nieobecności swojej podopiecznej nie będzie problemem.
- Możemy poćwiczyć, jeśli chcesz. - zaproponowała jej lekcję zaklęć. W końcu ona miała je w małym palcu. Nie była tylko pewna czy umie uczyć drugą osobę, ale to chyba nie stanowiło problemu.
- Jeśli chcesz, to możesz zostać przez ten tydzień w domu. - popiła po chwili kawałek naleśnika napojem, widelcem grzebiąc w swoim talerzu.
- Możemy poćwiczyć, jeśli chcesz. - zaproponowała jej lekcję zaklęć. W końcu ona miała je w małym palcu. Nie była tylko pewna czy umie uczyć drugą osobę, ale to chyba nie stanowiło problemu.
- Jeśli chcesz, to możesz zostać przez ten tydzień w domu. - popiła po chwili kawałek naleśnika napojem, widelcem grzebiąc w swoim talerzu.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Również życzyła opiekunce 'smacznego' i zabrała się za jedzenie swojego naleśnika. Mmm... Pycha! Dostała porcję z ulubionymi brokułami w serze mozzarella. Specyficzne połączenie, ale Zoja kochała beszamel. Te zupełnie nieznane dania w Bułgarii poznała dopiero w Anglii, kiedy przeniosła się tutaj do szkoły. Od tamtej pory warzywa, zrobione w piekarniku pod beszamelem to ulubiony rarytas Yordanovej.
- Chętnie, chociaż nie wiem czy byś w końcu nie straciła do mnie cierpliwości. - mrugnęła z rozbawieniem do Morwen, kiedy zaproponowała jej pomoc w zaklęciach. Nie jeden dał by sobie nerkę wyrwać za praktyki z dyrektorem filii, ale to chyba wiązało się jednak z tym, że jakiś poziom trzeba pokazać. Wstydziła się swojej niechęci do machania drewnianym badylkiem, wolała jednak takie sadzić i coś z nich gotować.
Popiła kolejny kęs sokiem pomarańczowym i zmiotła kolejne kawałki naleśnika.
- Mmm... - przełknęła, żeby nie mówić z pełną buzią, ale zanim to zrobiła to energicznie pokiwała głową. - Nie powinnam. Mam sporo do zrobienia w tym tygodniu.
- Chętnie, chociaż nie wiem czy byś w końcu nie straciła do mnie cierpliwości. - mrugnęła z rozbawieniem do Morwen, kiedy zaproponowała jej pomoc w zaklęciach. Nie jeden dał by sobie nerkę wyrwać za praktyki z dyrektorem filii, ale to chyba wiązało się jednak z tym, że jakiś poziom trzeba pokazać. Wstydziła się swojej niechęci do machania drewnianym badylkiem, wolała jednak takie sadzić i coś z nich gotować.
Popiła kolejny kęs sokiem pomarańczowym i zmiotła kolejne kawałki naleśnika.
- Mmm... - przełknęła, żeby nie mówić z pełną buzią, ale zanim to zrobiła to energicznie pokiwała głową. - Nie powinnam. Mam sporo do zrobienia w tym tygodniu.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Jako, że była głodna i miała towarzyszkę do obiadu, to nie martwiła się, że i tym razem zrobiła czegoś za dużo, cóż, bo w składowaniu a potem wyrzucaniu resztek była mistrzem.
- Gdybyś chciała to po prostu powiedz. - uśmiechnęła się lekko. Kiedy skończyła jeść, czując, że więcej w siebie nie wciśnie, zebrała naczynia po sobie i wstawiła je do zlewu, a później usiadła z powrotem obok Zoji.
- Zuch dziewczyna. - pokiwała z aprobatą na jej słowa. Cieszyła się, że trafiła na dziecko wypełniające swoje obowiązki bez większych problemów a jej umiejętność kłamania mogła zostać na razie nieruszona.
- Gdybyś chciała to po prostu powiedz. - uśmiechnęła się lekko. Kiedy skończyła jeść, czując, że więcej w siebie nie wciśnie, zebrała naczynia po sobie i wstawiła je do zlewu, a później usiadła z powrotem obok Zoji.
- Zuch dziewczyna. - pokiwała z aprobatą na jej słowa. Cieszyła się, że trafiła na dziecko wypełniające swoje obowiązki bez większych problemów a jej umiejętność kłamania mogła zostać na razie nieruszona.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Dokończyła swoją porcję, a najedzenie podkreśliła wymownym rozłożeniem się na krześle i długim przeciągnięciem.
- Ojej, to było pyszne! - nie trudno było zadowolić Yordanównę, ale kuchnia Morwen była jej miłością. Wzięła ich talerze i wsadziła do zmywarki (o ile takową posiadamy ). Wróciła na miejsce żeby dokończyć picie soku, ale już siedziała na półdupku. Nie chciała wychodzić, ale o ile szybciej to zrobi, to mniej będzie cierpiała.
- Niedługo wakacje i będziesz miała mnie dosyć. Teraz się zbieram, bo praca na jutro czeka nienapisana w pokoju. - uśmiechnęła się lekko i odstawiła pustą szklankę. Znów podskoczyła do Mor, żeby ucałować ją w policzek i lekko przytulić. W jej wyrazie, te małe gesty znaczyły o wiele więcej, niż u innych ludzi.
- Uważaj na siebie i pamiętaj o mnie. Dziękuję za prezent. - spakowała pakunki od Blodeuwedd do swojej torby i narzuciła ją na ramię, gotowa do wyjścia.
- Nie obiecuję, ale może wpadnę w weekend. Napiszę sowę. - pomachała jej na pożegnanie, z uśmiechem na twarzy i wyszła z domu.
- Ojej, to było pyszne! - nie trudno było zadowolić Yordanównę, ale kuchnia Morwen była jej miłością. Wzięła ich talerze i wsadziła do zmywarki (o ile takową posiadamy ). Wróciła na miejsce żeby dokończyć picie soku, ale już siedziała na półdupku. Nie chciała wychodzić, ale o ile szybciej to zrobi, to mniej będzie cierpiała.
- Niedługo wakacje i będziesz miała mnie dosyć. Teraz się zbieram, bo praca na jutro czeka nienapisana w pokoju. - uśmiechnęła się lekko i odstawiła pustą szklankę. Znów podskoczyła do Mor, żeby ucałować ją w policzek i lekko przytulić. W jej wyrazie, te małe gesty znaczyły o wiele więcej, niż u innych ludzi.
- Uważaj na siebie i pamiętaj o mnie. Dziękuję za prezent. - spakowała pakunki od Blodeuwedd do swojej torby i narzuciła ją na ramię, gotowa do wyjścia.
- Nie obiecuję, ale może wpadnę w weekend. Napiszę sowę. - pomachała jej na pożegnanie, z uśmiechem na twarzy i wyszła z domu.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Kobieta obserwowała wszystkie poczynania młodej Bułgarki w milczeniu. Rysy jej twarzy na pewno były łagodniejsze niż wcześniej, gdy prowadziły nieco burzliwą konwersację o przyszłości Zoji, kiedy jednak uświadomiła sobie, że naprawdę mają czas i rzeczywiście może jej się zmienić decyzja milion razy, wolała odpuścić oraz nie myśleć o tym więcej.
- Ty też na siebie uważaj. - uśmiechnęła się, przytulając dziewczynę a następnie odprowadziła ją do drzwi.
- Trzymaj się. - pożegnała ją, po czym wróciła do kuchni, gdzie zrobiła porządki a następnie napisała list do dyrektora Hogwartu i zajęła się swoimi sprawami.
- Ty też na siebie uważaj. - uśmiechnęła się, przytulając dziewczynę a następnie odprowadziła ją do drzwi.
- Trzymaj się. - pożegnała ją, po czym wróciła do kuchni, gdzie zrobiła porządki a następnie napisała list do dyrektora Hogwartu i zajęła się swoimi sprawami.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Gdy tylko dotarli do domu znajdującego się zaledwie dziesięć minut spacerkiem od parku, jej humor poprawił się tylko odrobinę. I tylko dlatego, że w końcu nie będzie padać jej na głowę, co w zasadzie nie powinno robić jej już różnicy.
- Zawsze jest pora na herbatę, dlatego zapraszam. - uśmiechnęła się, zdejmując szpilki ze stóp. Położyła je koło grzejnika a następnie przyjrzała się z dołu swojemu towarzyszowi.
- Dlaczego wszyscy jesteście tacy wysocy? Czuję się jak wypierdek. - westchnęła, kierując się do salonu. Wszystkie mokre rzeczy położyła na stole, po czym za sprawą kilku podstawowych zaklęć osuszyła je. Szczególną uwagę skupiła na dokumentacji, która po takim zabiegu wyglądała na pewno lepiej, niż chwilę temu, gdy walała się po kałużach...
- Chcesz coś zjeść? - zerknęła przez ramię na Zacharego, kierując się do kuchni. Włączyła czajnik, wyjęła z szafki dwa kubki, wsadzając do nich po saszetce herbaty a następnie skierowała się do pokoju, mówiąc krótko, że zaraz wraca, jednocześnie pokazując mu lepiące się do ciała ubranie.
Jak obiecała, tak wróciła może pięć minut później w suchym ubraniu, bez makijażu i turbanem na włosach.
- Zawsze jest pora na herbatę, dlatego zapraszam. - uśmiechnęła się, zdejmując szpilki ze stóp. Położyła je koło grzejnika a następnie przyjrzała się z dołu swojemu towarzyszowi.
- Dlaczego wszyscy jesteście tacy wysocy? Czuję się jak wypierdek. - westchnęła, kierując się do salonu. Wszystkie mokre rzeczy położyła na stole, po czym za sprawą kilku podstawowych zaklęć osuszyła je. Szczególną uwagę skupiła na dokumentacji, która po takim zabiegu wyglądała na pewno lepiej, niż chwilę temu, gdy walała się po kałużach...
- Chcesz coś zjeść? - zerknęła przez ramię na Zacharego, kierując się do kuchni. Włączyła czajnik, wyjęła z szafki dwa kubki, wsadzając do nich po saszetce herbaty a następnie skierowała się do pokoju, mówiąc krótko, że zaraz wraca, jednocześnie pokazując mu lepiące się do ciała ubranie.
Jak obiecała, tak wróciła może pięć minut później w suchym ubraniu, bez makijażu i turbanem na włosach.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Docierając do domu Morweny, Zachary dokładnie wiedział gdzie iść, był już u niej parę razy, dlatego też nieco śmielej przekraczając próg.
- Zawsze jest też pora na wino.- uśmiechnął się i uniósł siatkę ku górze.- Kupiłem w mugolskim sklepie, uwielbiam ich wina.- pokiwał głową i podszedł do blatu kuchni, kładąc na niej siatkę. Oparł się tyłem i patrzył na to co robi dziewczyna, słysząc jej następne słowa zaśmiał się przeciągle.
- Naprawdę bozia poskąpiła Ci wzrostu.- zjechał po niej bezczelnie wzrokiem i pokiwał przecząco głową w odpowiedzi na jej kolejne pytanie.- No chyba, że masz coś co sama ugotowałaś.- poruszał kilka razy brwiami, bo w sumie jeszcze nie jadł, przez te wszystkie lata znajomości, nic co zrobiła mu Mor.
W tym samym czasie, co dziewczyna poszła doprowadzić się do porządku, od zaczął szukać wzorkiem w której szafce może trzymać kieliszki do wina.
- Zawsze jest też pora na wino.- uśmiechnął się i uniósł siatkę ku górze.- Kupiłem w mugolskim sklepie, uwielbiam ich wina.- pokiwał głową i podszedł do blatu kuchni, kładąc na niej siatkę. Oparł się tyłem i patrzył na to co robi dziewczyna, słysząc jej następne słowa zaśmiał się przeciągle.
- Naprawdę bozia poskąpiła Ci wzrostu.- zjechał po niej bezczelnie wzrokiem i pokiwał przecząco głową w odpowiedzi na jej kolejne pytanie.- No chyba, że masz coś co sama ugotowałaś.- poruszał kilka razy brwiami, bo w sumie jeszcze nie jadł, przez te wszystkie lata znajomości, nic co zrobiła mu Mor.
W tym samym czasie, co dziewczyna poszła doprowadzić się do porządku, od zaczął szukać wzorkiem w której szafce może trzymać kieliszki do wina.
Zachary DevereuxNieaktywny - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Dokończyła robienie herbaty, dopiero teraz odpowiadając na złośliwy komentarz w kwestii jej wzrostu.
- Małe jest piękne. Poza tym czasami wasz wzrost nie przekłada się na co innego... - tutaj posłała mu wymowne spojrzenie, uśmiechając się przy tym nikle. W zasadzie to była jedna z niewielu osób płci przeciwnej, którą znała już dobrych kilka lat i nigdy, ale to przenigdy nie doszło między nimi do niczego więcej, niż zwykłego przyjacielskiego uścisku. A lata leciały i jej uroda powolutku uciekała, przez co pogodziła się z myślą, że zostanie starą panną z kotem. W końcu usiadła na jednym z krzeseł, przyglądając się aurorowi.
- Kieliszki do wina są w szafce koło lodówki. - pokierowała go, następnie zastanawiając się nad jedzeniem - Właściwie to jestem tak zmęczona, że miałam zamiar iść spać głodna, ale mogę coś ugotować. - zawisła na oparciu krzesła.
- Małe jest piękne. Poza tym czasami wasz wzrost nie przekłada się na co innego... - tutaj posłała mu wymowne spojrzenie, uśmiechając się przy tym nikle. W zasadzie to była jedna z niewielu osób płci przeciwnej, którą znała już dobrych kilka lat i nigdy, ale to przenigdy nie doszło między nimi do niczego więcej, niż zwykłego przyjacielskiego uścisku. A lata leciały i jej uroda powolutku uciekała, przez co pogodziła się z myślą, że zostanie starą panną z kotem. W końcu usiadła na jednym z krzeseł, przyglądając się aurorowi.
- Kieliszki do wina są w szafce koło lodówki. - pokierowała go, następnie zastanawiając się nad jedzeniem - Właściwie to jestem tak zmęczona, że miałam zamiar iść spać głodna, ale mogę coś ugotować. - zawisła na oparciu krzesła.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
- Dlaczego niscy ludzie zawsze sobie to tak tłumaczą?- spytał retorycznie a przy okazji całkiem złośliwie, jednak to było zwyczajne drażnienie się z nią. - Oj! I tu byś się zdziwiła. - pokazał w tym momencie na siebie.- tutaj masz tego żywy, naturalny przykład.- pokiwał głową jak gdyby starał się ją za wszelką cenę przekonać, po czym uśmiechnął się w rozbawieniu. Sam już nie był najmłodszy, jednak miał już jedno dziecko do wychowania i to naprawdę zajmowało mu sporo czasu, biorąc pod uwagę jakie kłopoty potrafiła zrobić.
Kiedy Walijka wskazała umiejscowienie kieliszków, Zachary podszedł i wyjął dwa, następnie położył je na stole, jeden przed dziewczyną drugi w miejscu gdzie zaraz usiądzie. Po krótkiej chwili znalazł korkociąg i porozlewał wina, siadając obok dziewczyny i położył jej krótko rękę na jej dłoni.
- Nie trzeba. Wystarczająco mieliśmy dzisiaj pracy.- uśmiechnął się i wziął kieliszek do dłoni upijając z niego kilka łyków.
Kiedy Walijka wskazała umiejscowienie kieliszków, Zachary podszedł i wyjął dwa, następnie położył je na stole, jeden przed dziewczyną drugi w miejscu gdzie zaraz usiądzie. Po krótkiej chwili znalazł korkociąg i porozlewał wina, siadając obok dziewczyny i położył jej krótko rękę na jej dłoni.
- Nie trzeba. Wystarczająco mieliśmy dzisiaj pracy.- uśmiechnął się i wziął kieliszek do dłoni upijając z niego kilka łyków.
Zachary DevereuxNieaktywny - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
A ona na te wszystkie zapewnienia i próby przekonania jej, że się myli, skomentowała krótkim uniesieniem jednej brwi ku górze oraz wyzywającym uśmiechem, co znalazło niewiele później odzwierciedlenie w słowach.
- Udowodnij. - rzuciła spokojnie, z bijącą na odległość pewnością siebie. Odwróciła się przodem do stołu, ujmując w jedną dłoń ciepły kubek z herbatą, a drugą położyła bezwiednie na stole.
- Problem w tym, że skoro nie idę spać, to będę marudzić, że jestem głodna. - wyjaśniła, spoglądając na dłoń mężczyzny przez ułamek sekundy - I muszę zrobić porządek z tymi papierkami, muszę się wykąpać, a najbardziej przydałby mi się teraz masaż i maść na siniaki. - przetarła zmęczoną twarz dłonią, wzdychając jak największa męczennica na świecie.
- Udowodnij. - rzuciła spokojnie, z bijącą na odległość pewnością siebie. Odwróciła się przodem do stołu, ujmując w jedną dłoń ciepły kubek z herbatą, a drugą położyła bezwiednie na stole.
- Problem w tym, że skoro nie idę spać, to będę marudzić, że jestem głodna. - wyjaśniła, spoglądając na dłoń mężczyzny przez ułamek sekundy - I muszę zrobić porządek z tymi papierkami, muszę się wykąpać, a najbardziej przydałby mi się teraz masaż i maść na siniaki. - przetarła zmęczoną twarz dłonią, wzdychając jak największa męczennica na świecie.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
- Jak mam Ci to udowodnić? Czy to jest mobbing Proszę Pani?- zaśmiał się krótko znów upijając trochę wina. Teraz Zachary jednak uświadomił sobie, że ich przyjaźń była trochę dziwna, bo nawet ani razu nie widział jej nagiej. Przez tyle lat, to chyba naprawdę musiało być niezłe koleżeństwo.
- Jeśli tylko będziesz chciał żebym wyszedł, powiedz, nie chcę Ci przeszkadzać.- widział, że jego szefowa jest już nieco zmęczona i w zupełności się nie dziwił. Była w takiej samej sytuacji jak i on, obydwoje zajmowali się nie swoimi dziećmi, byli samotni i mieli na głowię naprawdę sporo.
- Maść mogę podrzucić Ci do pracy, a z masażem dałoby się coś zrobić.- mrugnął do niej porozumiewawczo i zaraz po tym dolał sobie wina, orientując się, że już wypił jedną lampkę.
- Jeśli tylko będziesz chciał żebym wyszedł, powiedz, nie chcę Ci przeszkadzać.- widział, że jego szefowa jest już nieco zmęczona i w zupełności się nie dziwił. Była w takiej samej sytuacji jak i on, obydwoje zajmowali się nie swoimi dziećmi, byli samotni i mieli na głowię naprawdę sporo.
- Maść mogę podrzucić Ci do pracy, a z masażem dałoby się coś zrobić.- mrugnął do niej porozumiewawczo i zaraz po tym dolał sobie wina, orientując się, że już wypił jedną lampkę.
Zachary DevereuxNieaktywny - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Strona 1 z 13 • 1, 2, 3 ... 11, 12, 13
Similar topics
» Salon/kuchnia/jadalnia
» Salon połączony z kuchnią i jadalnią
» Salon i kuchnia połączona z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Salon połączony z kuchnią i jadalnią
» Salon i kuchnia połączona z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Dzielnica mieszkalna :: Regen Street :: Regen Street 1
Strona 1 z 13
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach