Salon i kuchnia połączona z jadalnią
+11
Luis Castellani
Antonija Vedran
Cory Reynolds
Quinn Larivaara
Charlotte Jeunesse
Mistrz Gry
Misza Gregorovic
Anthony Wilson
Audrey Roshwel
Joel Frayne
Connor Campbell
15 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Hogsmeade :: Downing Street :: Downing Street 3
Strona 5 z 11
Strona 5 z 11 • 1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9, 10, 11
Salon i kuchnia połączona z jadalnią
First topic message reminder :
Cały dom utrzymany jest raczej w minimalistycznym klimacie - ściany nie wykraczają poza beż czy kremowy, podłogi poza brąz, podobnie jak dodatki typu zasłony czy szafki. W salonie znajdują się wygodne fotele oraz kanapa, które kolorami stanowczo przełamują "nudę". Salon bezpośrednio łączy się z jadalnią i kuchnią.
Wydawałoby się, że kuchnia będzie najrzadziej uczęszczanym pomieszczeniem a jednak niemal codziennie roznoszą się z niej przyjemne dla nosa aromaty, począwszy od zwykłego aromatu kawy mielonej, aż po proste, ale smaczne, obiadki z babcinych przepisów.
W kuchni znajdują się drzwi prowadzące na ogród.
Wydawałoby się, że kuchnia będzie najrzadziej uczęszczanym pomieszczeniem a jednak niemal codziennie roznoszą się z niej przyjemne dla nosa aromaty, począwszy od zwykłego aromatu kawy mielonej, aż po proste, ale smaczne, obiadki z babcinych przepisów.
W kuchni znajdują się drzwi prowadzące na ogród.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Do przerwy świątecznej było coraz bliżej a ona, jako właścicielka domu, czuła się zobowiązana do chociaż minimalnego przystrojenia swojej chatki. Bo po pierwsze, nie miała ochoty wracać do rodziców w dzikim tłumie uczniów ze szkoły, a po drugie chciała swoim współlokatorom zapewnić odrobinkę świątecznej magii. Przynajmniej swojej siostrze, która stanowiła dla niej ostatnio priorytet i starsza o pięć minut wiedziała, że ta młodsza lubi tego typu rzeczy. Kiedy tylko w piątek po odrobieniu swoich zajęć mogła wrócić na Downing Street postanowiła pójść drogą okrężną i wydać trochę odłożonych zaskórniaków na niewielką choinkę (no cóż, choinka była nieco wyższa od niej, więc nie była taka niewielka) i świąteczne ozdóbki. Po wcześniejszej rozmowie z tymi milszymi szkolnymi skrzatami wiedziała gdzie może znaleźć takie rzeczy w przystępnej cenie i o dziwo - nie kłamały.
W domu znalazła się dopiero pod wieczór taszcząc za sobą cały ekwipunek i choinkę pomniejszoną dzięki zaklęciu, coby się nie zabiła po drodze. No i przy okazji wiedziała, że spędzi samotny weekend, co jej odpowiadało, bo nigdy nie lubiła jak ktoś wtrącał się w to, co robiła. Po wcześniejszym szybkim uprzątnięciu domu, ustawiła choinkę w rogu salonu i powiększyła ją dzięki kolejnemu zaklęciu, a potem nim zajęła się wieszaniem ozdóbek za pomocą swoich własnych dłoni postanowiła przyrządzić sobie gorącą czekoladę z dodatkiem mięty, przez co po domu rozniósł się aromatyczny zapach słodyczy. Przystrajanie świątecznego drzewka wprowadziło ją w dość dobry humor, ponieważ po dłuższej chwili zaczęła nucić pod nosem świąteczne piosenki zasłyszane kiedyś w mugolskim centrum handlowym.
W domu znalazła się dopiero pod wieczór taszcząc za sobą cały ekwipunek i choinkę pomniejszoną dzięki zaklęciu, coby się nie zabiła po drodze. No i przy okazji wiedziała, że spędzi samotny weekend, co jej odpowiadało, bo nigdy nie lubiła jak ktoś wtrącał się w to, co robiła. Po wcześniejszym szybkim uprzątnięciu domu, ustawiła choinkę w rogu salonu i powiększyła ją dzięki kolejnemu zaklęciu, a potem nim zajęła się wieszaniem ozdóbek za pomocą swoich własnych dłoni postanowiła przyrządzić sobie gorącą czekoladę z dodatkiem mięty, przez co po domu rozniósł się aromatyczny zapach słodyczy. Przystrajanie świątecznego drzewka wprowadziło ją w dość dobry humor, ponieważ po dłuższej chwili zaczęła nucić pod nosem świąteczne piosenki zasłyszane kiedyś w mugolskim centrum handlowym.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Był kolejny dzień, kolejny weekend nic nie znaczący dla Tony'ego, nie miał nawet ochoty żeby się upijać, papierosy nawet nie smakują tak samo. Nie wiedział skąd u niego taki humor, chyba chciał być wreszcie wolny. Bez żadnych rozterek miłosnych, bez żadnych problemów związanych z dziewczynami. Jego życie zaczynało coraz bardziej przypominać jakąś parodię, gdzieś między lataniem za Emily i comiesięcznymi zmianami w wilkołaka zatracił siebie. Tak naprawdę nie wiedział kim już jest i chyba stracił jakikolwiek charakter,a przynajmniej tak to teraz odczuwał.
Jako, że była sobota Anthony postanowił wybrać się do swojego nowego domu i zmienić piwnice na coś co bardziej przypominałoby pokój. Ostatnimi czasy kompletnie nie miał do tego głowy, a nawet nie podejrzwał, że ktoś może przebywać w środku, dlatego też pewnie włożył klucz do zamka drzwi i przekręcając go zorientował się, że są one otwarte. Przekraczając próg domostwa do jego nozdrzy od razu trafił przyjemny zapach czekolady, więc postanowił iść do miejsca skąd tenże zapach pochodzi. Będąc już w salobnie zauważył Andree która z radością małego dziecka przybierała choinkę.
- Cześć- odezwał się w końcu nie kryjąc uśmiechu na twarzy widząc ślizgonkę. - Widzę, że święta pełną parą - dodał podchodząc nieco bliżej do dziewczyny po drodze zdejmując z siebie kurtkę.- Dostanę jakiś prezent na gwiazdkę?- spytał, bo był świadomy że w tym roku spędzi święta sam nie mając najmniejszego zamiaru wracać do swojej rodziny.
Jako, że była sobota Anthony postanowił wybrać się do swojego nowego domu i zmienić piwnice na coś co bardziej przypominałoby pokój. Ostatnimi czasy kompletnie nie miał do tego głowy, a nawet nie podejrzwał, że ktoś może przebywać w środku, dlatego też pewnie włożył klucz do zamka drzwi i przekręcając go zorientował się, że są one otwarte. Przekraczając próg domostwa do jego nozdrzy od razu trafił przyjemny zapach czekolady, więc postanowił iść do miejsca skąd tenże zapach pochodzi. Będąc już w salobnie zauważył Andree która z radością małego dziecka przybierała choinkę.
- Cześć- odezwał się w końcu nie kryjąc uśmiechu na twarzy widząc ślizgonkę. - Widzę, że święta pełną parą - dodał podchodząc nieco bliżej do dziewczyny po drodze zdejmując z siebie kurtkę.- Dostanę jakiś prezent na gwiazdkę?- spytał, bo był świadomy że w tym roku spędzi święta sam nie mając najmniejszego zamiaru wracać do swojej rodziny.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Między wieszaniem jednych bombek a przewieszaniem drugich, wyglądała za okno obserwując sypiący się z nieba śnieg. Nie przepadała za zimą, ale skoro już miała obchodzić święta, to wolała je z białym puchem wokół, aniżeli z błotną ciapą, która jedynie brudziła buty. Nie zorientowała się nawet, gdy ktoś wszedł do środka, dopóki Wilson nie przyznał się do swojej obecności. Odwróciwszy się przez ramię przyglądnęła się mu a następnie powędrowała do kuchni, by sprawdzić czekoladę, która powinna była się zrobić w przeciągu kilku minut.
- Chcę wprowadzić chociaż trochę uśmiechu i kolorów do tego domu - powiedziała mijając Anthony'ego. Jej zachowanie było dziwne, jakby była na środkach odurzających i jednocześnie upiększających jej świat. Albo po prostu przebolała kilka ostatnich sytuacji i postanowiła otworzyć nowy rozdział w swoim życiu. Właściwie to sama nie była pewna co jej jest. Mogło być też tak, że otaczała się zwykłym murem, który w każdej chwili mógł się zburzyć.
- A byłeś grzeczny? Dam Ci ciepłe skarpety i sweter - stwierdziła, przelewając gorącą czekoladę do dwóch kubków. Potem wróciła do salonu, wcisnęła jedno z naczyń w ręce Ślizgona a sama usiadła w fotelu poprawiając swoje antypoślizgowe skarpetki w gwiazdki. - Co słychać? - przeniosła wzrok z twarzy chłopaka na pootwierane pudełka po ozdóbkach.
- Chcę wprowadzić chociaż trochę uśmiechu i kolorów do tego domu - powiedziała mijając Anthony'ego. Jej zachowanie było dziwne, jakby była na środkach odurzających i jednocześnie upiększających jej świat. Albo po prostu przebolała kilka ostatnich sytuacji i postanowiła otworzyć nowy rozdział w swoim życiu. Właściwie to sama nie była pewna co jej jest. Mogło być też tak, że otaczała się zwykłym murem, który w każdej chwili mógł się zburzyć.
- A byłeś grzeczny? Dam Ci ciepłe skarpety i sweter - stwierdziła, przelewając gorącą czekoladę do dwóch kubków. Potem wróciła do salonu, wcisnęła jedno z naczyń w ręce Ślizgona a sama usiadła w fotelu poprawiając swoje antypoślizgowe skarpetki w gwiazdki. - Co słychać? - przeniosła wzrok z twarzy chłopaka na pootwierane pudełka po ozdóbkach.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Zima była zdecydowanie porą roku Wilsona, nie było upalnie jak w lato, czego nienawidził, a poprzez podniesioną temperature ciała nigdy też nie było mu zbyt zimno.
- Skąd ta zmiana? Ty chcesz wprowadzić trochę uśmiechu? - spytał nieco zdziwiony, bo faktycznie Angielka zachowywałą się inaczej niż zwykle. W sumie to już dawno powinien przyzwyczaić się do jej nagłych zmian humoru, jednak za każdym razem potrafiła go zadziwić. On już dawno otoczył się wysokim i grubym murem, który budował od kiedy nie był z Emily i zaczął coraz bardziej zastanawiać się nad tym czy po prostu nie odpuścić. Nie zostać do końca swojego życia samemu i bawić się, tak po prostu.
- Bardzo! Nawet nie piję już tak dużo - pochwalił się wodząc wzrokiem za dziewczyną - Sama zrobisz, na drutach? - spytał unosząc jedną brew ku górze. Jej kolejne pytanie wprawiło go w chwilowe zamyślenie. Co miał jej niby powiedzieć? Miał opisywać i użalać się nad sobą i nad swoim żałosnym życiem? To na pewno nie było w jego stylu, a przynajmniej nie na trzeźwo.
- Co u mnie? Sam bym chciał wiedzieć - mruknął odbierając kubek z gorącą czekoladą i sam usiadł na przeciwko dziewczyny w jednym z foteli. - Wolałbym wysłuchać tego co ominęło mnie w Twoim życiu, nawet nie miałem ochoty żeby wysłuchać tych wszystkich plotek w szkole na Twój temat- posłał jej lekki uśmiech po czym upił kilka łyków z kubka. - Pyszne, dzięki.
- Skąd ta zmiana? Ty chcesz wprowadzić trochę uśmiechu? - spytał nieco zdziwiony, bo faktycznie Angielka zachowywałą się inaczej niż zwykle. W sumie to już dawno powinien przyzwyczaić się do jej nagłych zmian humoru, jednak za każdym razem potrafiła go zadziwić. On już dawno otoczył się wysokim i grubym murem, który budował od kiedy nie był z Emily i zaczął coraz bardziej zastanawiać się nad tym czy po prostu nie odpuścić. Nie zostać do końca swojego życia samemu i bawić się, tak po prostu.
- Bardzo! Nawet nie piję już tak dużo - pochwalił się wodząc wzrokiem za dziewczyną - Sama zrobisz, na drutach? - spytał unosząc jedną brew ku górze. Jej kolejne pytanie wprawiło go w chwilowe zamyślenie. Co miał jej niby powiedzieć? Miał opisywać i użalać się nad sobą i nad swoim żałosnym życiem? To na pewno nie było w jego stylu, a przynajmniej nie na trzeźwo.
- Co u mnie? Sam bym chciał wiedzieć - mruknął odbierając kubek z gorącą czekoladą i sam usiadł na przeciwko dziewczyny w jednym z foteli. - Wolałbym wysłuchać tego co ominęło mnie w Twoim życiu, nawet nie miałem ochoty żeby wysłuchać tych wszystkich plotek w szkole na Twój temat- posłał jej lekki uśmiech po czym upił kilka łyków z kubka. - Pyszne, dzięki.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Fakt. Wprowadzenie uśmiechu do domu w wykonaniu starszej o pięć minut Jeunesse było co najmniej dziwne i gdy przemyślała swoje słowa - sama się zdziwiła. Jednak nie pokazała tego po sobie, postanawiając udawać, że dokładnie wie co robi i jaki efekt chce uzyskać, dlatego też nie skomentowała jego pytania. Ponownie przeniosła wzrok, tym razem na kubek z czekoladą, skupiając się na słowach chłopaka.
- Mogę spróbować skarpety, tylko tyle pamiętam z nauk babci - uśmiechnęła się pod nosem wyjawiając jedną ze swoich ukrytych umiejętności. No tak, gdy w rodzinnym domu zaczynało wrzeć ona uciekała do babci i dziadka, z którymi miała o wiele lepszy kontakt do tej pory niż z własną matką czy ojcem. Wbrew pozorom Andrea nie była taka zła na jaką pozowała i w gruncie rzeczy była zwykłą, normalną dziewczyną, której w pewnym momencie coś odwaliło. Chuchając na swój napój, by go ostudzić, upiła łyk językiem zlizując czekoladę z górnej wargi i kącików ust.
- Coraz lepiej dogaduję się z Charlotte i nie miałbyś czego słuchać, prócz tego, że zostałam ze złamanym sercem a Campbell wrócił do gry - wzruszyła ramionami, wciskając się pomiędzy miękkie poduszki. - Zostawił mnie, bo podobno nie traktowałam go poważnie, dziewczyny mają kisiel w majtach, a ja wedle wersji ludzi z domu zamknęłam się załamana w domu. No i tak było do ostatniego weekendu - wyjaśniła krótko przebieg sytuacji, na koniec uśmiechając się sztucznie.
- Mogę spróbować skarpety, tylko tyle pamiętam z nauk babci - uśmiechnęła się pod nosem wyjawiając jedną ze swoich ukrytych umiejętności. No tak, gdy w rodzinnym domu zaczynało wrzeć ona uciekała do babci i dziadka, z którymi miała o wiele lepszy kontakt do tej pory niż z własną matką czy ojcem. Wbrew pozorom Andrea nie była taka zła na jaką pozowała i w gruncie rzeczy była zwykłą, normalną dziewczyną, której w pewnym momencie coś odwaliło. Chuchając na swój napój, by go ostudzić, upiła łyk językiem zlizując czekoladę z górnej wargi i kącików ust.
- Coraz lepiej dogaduję się z Charlotte i nie miałbyś czego słuchać, prócz tego, że zostałam ze złamanym sercem a Campbell wrócił do gry - wzruszyła ramionami, wciskając się pomiędzy miękkie poduszki. - Zostawił mnie, bo podobno nie traktowałam go poważnie, dziewczyny mają kisiel w majtach, a ja wedle wersji ludzi z domu zamknęłam się załamana w domu. No i tak było do ostatniego weekendu - wyjaśniła krótko przebieg sytuacji, na koniec uśmiechając się sztucznie.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
- Mogę zapalić? - spytał przy okazji wyjmując z kieszeni bluzy papierosy. Co prawda coraz rzadziej już palił, bo nie chciało mu się nawet szukać dogodnego miejsca w którym mógłby na spokojnie to robić. Wpatrywał się cały czas w dziewczynę i w jego mniemaniu wyglądała na nieco smutną osobę.
- Dobra, trzymam Cię za słowo. Najlepiej zielone - mrugnął do niej przyjacielsko. - Wybierasz się do rodziców na święta? - spytał z czystej ciekawości, bo w sumie chciałby aby została, nie chciał spędzać świąt całkowicie samotnie, już dość sam był na codzień. Pomimo wszystko Andrea była mu bliska i on bez problemu dałby jej miano przyjaciółki, choć wątpił by ona to odwzajemniała. Jej kolejne słowa wprawiły go w lekkie osłupienie i patrzył na nią przez chwilę nie odzywając się słowem. Analizował jej słowa.
- Od zawsze wiedziałem, że Campbell to gnój i męska szmata - odpowiedział całkowicie beznamiętnie. - Przecież to zwykły pies na baby. Nadal go kochasz? - spytał marszcząc brwi i w tym momencie do jego głowy przeszła mu przez myśl Tośka, która była całkowicie pod jego wpływem. Jego policzki zaczerwieniły się ze złości, a mina całkowicie mu już zrzedła. Przecież ja go zabiję pomyślał i w sumie nareszcie miałby jakiś konkretny powód żeby nakopać mu do dupy.
- Dobra, trzymam Cię za słowo. Najlepiej zielone - mrugnął do niej przyjacielsko. - Wybierasz się do rodziców na święta? - spytał z czystej ciekawości, bo w sumie chciałby aby została, nie chciał spędzać świąt całkowicie samotnie, już dość sam był na codzień. Pomimo wszystko Andrea była mu bliska i on bez problemu dałby jej miano przyjaciółki, choć wątpił by ona to odwzajemniała. Jej kolejne słowa wprawiły go w lekkie osłupienie i patrzył na nią przez chwilę nie odzywając się słowem. Analizował jej słowa.
- Od zawsze wiedziałem, że Campbell to gnój i męska szmata - odpowiedział całkowicie beznamiętnie. - Przecież to zwykły pies na baby. Nadal go kochasz? - spytał marszcząc brwi i w tym momencie do jego głowy przeszła mu przez myśl Tośka, która była całkowicie pod jego wpływem. Jego policzki zaczerwieniły się ze złości, a mina całkowicie mu już zrzedła. Przecież ja go zabiję pomyślał i w sumie nareszcie miałby jakiś konkretny powód żeby nakopać mu do dupy.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
- Pal, później się wywietrzy - wymruczała nie bardzo rozumiejąc po co zadał to pytanie. Fakt faktem dziewczyna również prawie wcale nie paliła, odkąd parę dni temu schlała się jak szmata, doprawiając wszystko paczką papierosów. Przesadziła wtedy do tego stopnia, że ledwo przeżyła weekend z powodu złego samopoczucia psychicznego i fizycznego. Zajmując się popijaniem przestudzonej czekolady słuchała słów Wilsona.
- Zostaję, myślisz, że po co robię to wszystko? - ruchem ręki omiotła salon, wskazując również na kuchnię, w której znajdowało się kilka produktów spożywczych i kartka z przepisami, które zaczerpnęła od skrzatów podczas jednej wizyty w szkolnej kuchni. Oczywiście były to proste i szybkie przepisy, a nie jakieś wyszukane. Ot, żeby miała co jeść, gdyby w razie czego nie chciała wracać do zamku. Ponadto lubiła kucharzyć i miała opanowane podstawy, coby nie spalić wody i domu.
Nadal go kochasz? Uniosła dość nieobecny jak na ten moment wzrok znad kubka, skupiając go na twarzy Ślizgona. Nie bardzo wiedziała co ma mu odpowiedzieć, bo nie była pewna co czuje.
- Pewnie trochę tak, ale mi przechodzi. Jestem młoda, wolna i piękna... - burknęła, wstając z miejsca. Odstawiła prawie pusty kubek na stolik i podeszła do choinki, kończąc strojenie jej. - Zostało jeszcze ozdobienie ogródka, przodu domu i gotowanie... ale poradzę sobie sama. Co z Emily? - spytała dość niepewnie, wieszając kolejne bombki na świątecznym drzewku. Dla jej przyjemności mógłby zostawić tę Krukonę w spokoju i być dla niej jako ktoś więcej niż przyjaciel, tak jak kiedyś tego chciała. Zwyczajna egoistyczna potrzeba. Ale wiedziała, że tak się nie stanie, no cóż, nie miała farta w miłości.
- Zostaję, myślisz, że po co robię to wszystko? - ruchem ręki omiotła salon, wskazując również na kuchnię, w której znajdowało się kilka produktów spożywczych i kartka z przepisami, które zaczerpnęła od skrzatów podczas jednej wizyty w szkolnej kuchni. Oczywiście były to proste i szybkie przepisy, a nie jakieś wyszukane. Ot, żeby miała co jeść, gdyby w razie czego nie chciała wracać do zamku. Ponadto lubiła kucharzyć i miała opanowane podstawy, coby nie spalić wody i domu.
Nadal go kochasz? Uniosła dość nieobecny jak na ten moment wzrok znad kubka, skupiając go na twarzy Ślizgona. Nie bardzo wiedziała co ma mu odpowiedzieć, bo nie była pewna co czuje.
- Pewnie trochę tak, ale mi przechodzi. Jestem młoda, wolna i piękna... - burknęła, wstając z miejsca. Odstawiła prawie pusty kubek na stolik i podeszła do choinki, kończąc strojenie jej. - Zostało jeszcze ozdobienie ogródka, przodu domu i gotowanie... ale poradzę sobie sama. Co z Emily? - spytała dość niepewnie, wieszając kolejne bombki na świątecznym drzewku. Dla jej przyjemności mógłby zostawić tę Krukonę w spokoju i być dla niej jako ktoś więcej niż przyjaciel, tak jak kiedyś tego chciała. Zwyczajna egoistyczna potrzeba. Ale wiedziała, że tak się nie stanie, no cóż, nie miała farta w miłości.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Kiwnął jedynie głową i zapalił papierosa spokojnie zaciągając się dymem. W jego wypadku upijanie się niestety nic mu nie dawało, czuł się tak samo beznadziejnie jak wtedy gdy nie pił, naprawdę miał dość swojej osoby, swoich problemów. Widział jednak, że gdziekolwiek by nie uciekł i tak to co jest w nim zostanie i on sam musi się po prostu z tym uporać.
- Więc święta spędzimy razem, hm?- popatrzył na nią a na jego ustach pojawił się uśmiech. W sumie to nawet ucieszył się, że właśnie z nią zostanie, może zapomną o swoich problemach, może wreszcie będą mieli czas by zostawić za sobą to wszystko co złe.
- Możemy wspólnie coś upiec, jeśli tylko się tego nie boisz- napił się kilka łyków czakolady, czując jak ciepło rozchodzi się po jego ciele. Chyba zaczynał co raz to bardziej traktować ten dom jak swój własny. Jego rodzina niestety nadal go nie akceptowała i w sumie była to ostatnia rzecz o którą by się martwił.
- Zapomnij o tym, on nie jest wart nikogo, a tym bardziej Ciebie- popatrzył za dziewczyną.- Pomóc Ci? - nigdy nie miał jakiegoś specjalnego gustu do ozdabiania choinki, ale lubił to, więc z ochotą zapytał ją o to.
- Z Emily? Nie wiem, dalej nie wiem. Co gorsze coraz bardziej dochodzi do mnie, że to przestaje mieć jakikolwiek sens. Nigdy nie będziemy już tacy sami, nasz związek już nigdy nie będzie idealny- wzruszył smutno ramionami i idąc za poczynaniami dziewczyny odstawił pusty kubek na blat w kuchni.
- Więc święta spędzimy razem, hm?- popatrzył na nią a na jego ustach pojawił się uśmiech. W sumie to nawet ucieszył się, że właśnie z nią zostanie, może zapomną o swoich problemach, może wreszcie będą mieli czas by zostawić za sobą to wszystko co złe.
- Możemy wspólnie coś upiec, jeśli tylko się tego nie boisz- napił się kilka łyków czakolady, czując jak ciepło rozchodzi się po jego ciele. Chyba zaczynał co raz to bardziej traktować ten dom jak swój własny. Jego rodzina niestety nadal go nie akceptowała i w sumie była to ostatnia rzecz o którą by się martwił.
- Zapomnij o tym, on nie jest wart nikogo, a tym bardziej Ciebie- popatrzył za dziewczyną.- Pomóc Ci? - nigdy nie miał jakiegoś specjalnego gustu do ozdabiania choinki, ale lubił to, więc z ochotą zapytał ją o to.
- Z Emily? Nie wiem, dalej nie wiem. Co gorsze coraz bardziej dochodzi do mnie, że to przestaje mieć jakikolwiek sens. Nigdy nie będziemy już tacy sami, nasz związek już nigdy nie będzie idealny- wzruszył smutno ramionami i idąc za poczynaniami dziewczyny odstawił pusty kubek na blat w kuchni.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Z drugiej strony wizja spędzenia świąt z Anthonym wcale nie była taka zła. Ostatnio nie miała okazji by z nim porozmawiać, bo praktycznie wcale się nie widywali. Mijali się w zamku, co było dość zabawne, zważywszy na fakt, że kiedyś wpadali na siebie niemal wszędzie. Było to do pewnego czasu irytujące, dopóki nie wywiązała się między nimi jakaś nić porozumienia.
- Na to wygląda - odparła krótko, po czym skupiła się na drzewku. Tu dodała, tam odjęła, powiesiła mieniący się w świetle lampki złoty łańcuch i na tym zakończyła ozdabianie świątecznego drzewka.
- Nie trzeba, choinka ubrana, na zewnątrz machnę różdżką parę razy, a gotować i piec póki co mi się nie chce - odwróciła się w stronę chłopaka, wracając na swoje miejsce. Gdy jej wzrok zatrzymał się na kanapie, na której siedział Ślizgon uśmiechnęła się pod nosem przypominając sobie pewną noc, podczas której przespali się ze sobą. Uśmiech zszedł z jej ust, kiedy tylko z jego strony padło słowo "związek". Podciągnęła nogi pod klatkę piersiową, objęła je rękami a podbródek oparła o kolano. - Nie wiedziałam, że byliście ze sobą... jako para.
- Na to wygląda - odparła krótko, po czym skupiła się na drzewku. Tu dodała, tam odjęła, powiesiła mieniący się w świetle lampki złoty łańcuch i na tym zakończyła ozdabianie świątecznego drzewka.
- Nie trzeba, choinka ubrana, na zewnątrz machnę różdżką parę razy, a gotować i piec póki co mi się nie chce - odwróciła się w stronę chłopaka, wracając na swoje miejsce. Gdy jej wzrok zatrzymał się na kanapie, na której siedział Ślizgon uśmiechnęła się pod nosem przypominając sobie pewną noc, podczas której przespali się ze sobą. Uśmiech zszedł z jej ust, kiedy tylko z jego strony padło słowo "związek". Podciągnęła nogi pod klatkę piersiową, objęła je rękami a podbródek oparła o kolano. - Nie wiedziałam, że byliście ze sobą... jako para.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Anthony ostatnimi czasy naprawdę się zmienił. Brakowało mu tej siły, tego uśmiechu który kiedyś był jego wizytówką. Dochodził więc coraz to bardziej do wniosku, że to miłość go zniszczyła. Kiedyś nie miał takich problemów, był wolny i na niczym mu nie zależało. Może to tez nie było do końca dobre, jednak nie raniło go aż tak mocno. Bał się jednak rezygnowac z Emily, że znów będzie żałować.
- Nie wyglądasz na zadowoloną. Jeśli będę Ci przeszkadzać to naprawdę nie musze spędzać tu świąt - odrzekł całkowicie z grzeczności, bo tak naprawdę zdawał sobie sprawę, że nie będzie miał się gdzie podziać.
- Przestań, nie chcę być kompletnym darmozjadem, wyznacz mi jakieś zadanie- uśmiechnął się do niej delikatnie i rozpiął bluzę, bo w domku naprawdę było ciepło, przynajmniej w jego mniemaniu.
- Ja to tak traktowałem...- odrzekł patrząc na Angielkę.- Ale to wszystko nie ma już przyszłości, tylko coraz gorzej wychodzi mi godzenie się z tym faktem. Nigdy za nikim tak nie latałęm, czuję się po części upokorzony- wzruszył delikatnie ramionami nie chcąc pokazywać, że gdzieś tam w środku jest mu naprawdę przykro.
- Nie wyglądasz na zadowoloną. Jeśli będę Ci przeszkadzać to naprawdę nie musze spędzać tu świąt - odrzekł całkowicie z grzeczności, bo tak naprawdę zdawał sobie sprawę, że nie będzie miał się gdzie podziać.
- Przestań, nie chcę być kompletnym darmozjadem, wyznacz mi jakieś zadanie- uśmiechnął się do niej delikatnie i rozpiął bluzę, bo w domku naprawdę było ciepło, przynajmniej w jego mniemaniu.
- Ja to tak traktowałem...- odrzekł patrząc na Angielkę.- Ale to wszystko nie ma już przyszłości, tylko coraz gorzej wychodzi mi godzenie się z tym faktem. Nigdy za nikim tak nie latałęm, czuję się po części upokorzony- wzruszył delikatnie ramionami nie chcąc pokazywać, że gdzieś tam w środku jest mu naprawdę przykro.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Mawiali, że nie ma takiego wagonu, którego nie da się odczepić, jednak Jeunesse miała swoją złotą zasadę, że nie rozwala związków. Mimo wszystko w przypadku Wilsona było to ciężkie, ogólnie ciężko jej było rozmawiać na temat jego przeżyć z niewydymką Bronte. Wiedziała, że chłopak ma do niej [Emily] słabość i gdy ta kiwnie palcem, on do niej poleci niczym wierny piesek, w którego zmieniał się co miesiąc. Zresztą, czy nie to zasugerował jej wtedy na huśtawce obok zamku, gdy uznał, że nie chce z nią być w związku? Angielka ponownie wyprostowała się, skrzyżowała ręce pod biustem i westchnęła teatralnie. Kwestię świąt pominęła, bo chciała je z nim spędzić w przyjaznej atmosferze, niż stanie wojennym, a zamiast tego skupiła się na jego kolejnych słowach i tym co może mu doradzić. No bo skoro byli przyjaciółmi to powinna była mu powiedzieć co myśli. I tak też zrobiła.
- Oj Wilson, Wilson, wiesz co ja sądzę na ten temat. Powinieneś ją olać, ale zakochałeś się po uszy. Nawet nie próbuj zaprzeczać, że tak nie jest. Dlatego nie wierzę w to co mówisz. Założę się o flaszkę, że przy kolejnej możliwej rozmowie z nią wszystko się ułoży tak jak tego chciałeś i zapomnisz o całym bożym świecie - mrugnęła do Ślizgona przyjaźnie, chociaż w głowie miała wizję jak morduje jego przyszłą-niedoszłą dziewczynę. Była zazdrosna, niekoniecznie na podłożu damsko-męskim, ot, wiedziała jak kończą się przyjaźnie, gdy jedna - lub obie - strona jest w związku. Jej wypowiedź niestety nie była czysto obiektywna, pojawiła się w niej egoistyczna sugestia, ale na to również nie miała wpływu. By uniknąć konsekwencji z tego powodu wstała i skierowała się do kuchni, po drodze zrzucając z siebie czerwony sweter. Zostając w luźnej bokserce częściowo wciśniętej pod pas jeansów, spod której dodatkowo wystawał jej czarny biustonosz, chwyciła kartkę z przepisami od skrzatów.
- Pieczemy pierniki? - rzuciła doniośle w stronę salonu połączonego z kuchnią i jednocześnie z tym zaczęła wyciągać potrzebne składniki na wyspę.
- Oj Wilson, Wilson, wiesz co ja sądzę na ten temat. Powinieneś ją olać, ale zakochałeś się po uszy. Nawet nie próbuj zaprzeczać, że tak nie jest. Dlatego nie wierzę w to co mówisz. Założę się o flaszkę, że przy kolejnej możliwej rozmowie z nią wszystko się ułoży tak jak tego chciałeś i zapomnisz o całym bożym świecie - mrugnęła do Ślizgona przyjaźnie, chociaż w głowie miała wizję jak morduje jego przyszłą-niedoszłą dziewczynę. Była zazdrosna, niekoniecznie na podłożu damsko-męskim, ot, wiedziała jak kończą się przyjaźnie, gdy jedna - lub obie - strona jest w związku. Jej wypowiedź niestety nie była czysto obiektywna, pojawiła się w niej egoistyczna sugestia, ale na to również nie miała wpływu. By uniknąć konsekwencji z tego powodu wstała i skierowała się do kuchni, po drodze zrzucając z siebie czerwony sweter. Zostając w luźnej bokserce częściowo wciśniętej pod pas jeansów, spod której dodatkowo wystawał jej czarny biustonosz, chwyciła kartkę z przepisami od skrzatów.
- Pieczemy pierniki? - rzuciła doniośle w stronę salonu połączonego z kuchnią i jednocześnie z tym zaczęła wyciągać potrzebne składniki na wyspę.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Jak najbardziej Anthony był zakochany po uszy, ale zaczęło go to po prostu męczyć. Nie zdawał sobie sprawy, że tak to będzie wyglądać. Chociaż gdyby nie fakt, że wtedy przespał się z Andreą może dalej byłby z Emily, może byliby szczęśliwi? Ale nie żałował tego, lubił Andree nawet czasami aż za bardzo, jednak nie wiedział czy kiedykolwiek ta dwójka mogłaby stworzyć szczęśliwy związek. A gdzieś w głębi tego chłopaka siedziały marzenia o wielkiej miłości do końca życia. Tylko po co miał o tym mówić? Zawsze przybierał maskę twardziela.
- Czemu mam ją olać skoro to ja zawiniłem?- zapytał z zaciekawieniem jej zdania, bowiem co jak co była kobietą tak samo jak Em i pewnie mogłaby mu w niektórych kwestiach dobrze doradzić. - Więc załóżmy się, to jest najwyższa pora żebym ogarnął swoje życie- westchnął jak umęczony życiem stary dziadek i popatrzył za dziewczyną, która teraz kierowała się do kuchni.
- Tak! Chociaż nigdy tego nie robiłem...- wstał ucieszony jej propozycją i zaraz był już obok niej, zerkając na listę stworzoną przez skrzaty. Wodząc wzrokiem po liście wybierał potrzebne składniki z szafek.
- Lepiej opowiedz o co konkretnie poszło z Campbellem- kiwnął głową opierając się bokiem o blat kuchni. - I dlaczego nie powiedziałaś mi w ogóle, że do niego wróciłaś? - w jego głosie nie było żadnego żalu, bo go nie miał już teraz. Jeszcze niedawno w sumie był na nią zły, kiedy tylko się dowiedział, bo przecież wtedy na huśtawce mówiła i robiła całkiem co innego.
- Czemu mam ją olać skoro to ja zawiniłem?- zapytał z zaciekawieniem jej zdania, bowiem co jak co była kobietą tak samo jak Em i pewnie mogłaby mu w niektórych kwestiach dobrze doradzić. - Więc załóżmy się, to jest najwyższa pora żebym ogarnął swoje życie- westchnął jak umęczony życiem stary dziadek i popatrzył za dziewczyną, która teraz kierowała się do kuchni.
- Tak! Chociaż nigdy tego nie robiłem...- wstał ucieszony jej propozycją i zaraz był już obok niej, zerkając na listę stworzoną przez skrzaty. Wodząc wzrokiem po liście wybierał potrzebne składniki z szafek.
- Lepiej opowiedz o co konkretnie poszło z Campbellem- kiwnął głową opierając się bokiem o blat kuchni. - I dlaczego nie powiedziałaś mi w ogóle, że do niego wróciłaś? - w jego głosie nie było żadnego żalu, bo go nie miał już teraz. Jeszcze niedawno w sumie był na nią zły, kiedy tylko się dowiedział, bo przecież wtedy na huśtawce mówiła i robiła całkiem co innego.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
A jednak konsekwencje jej nie ominęły, bo Wilson postanowił pociągnąć niewygodny temat. Zerknęła w jego stronę i zaklęła w duchu, równocześnie próbując znaleźć ładne wytłumaczenie.
- Zawiniłeś? Czym? - odbiła piłeczkę, a zaraz po tym dodała: - Powiedziałeś jej co czujesz? I nadal nie ma efektu? No to wybacz mi, słoneczko, ale dziewczyna się Tobą bawi. Nie lubię jej, dlatego będę widzieć w jej zamiarach same złe rzeczy - wzruszyła ramionami. Gdy tylko skompletowali wszystkie potrzebne przybory i składniki na stole, Angielka na moment wyłączyła się z dyskusji, skupiając się na swoich zapiskach.
- W dolnej szafce, o tam - wskazała palcem na szafkę przy wyjściu z kuchni. - Są foremki do ciastek. Robiąc porządek w Twoim nowym pokoju wynalazłam, że moja ciotka ma sporo takich. Niektóre są nie do użycia, ale to nic - ona sama w tym czasie zajęła się robieniem ciasta.
- Sama nie wiem, Anthony. Raz weszłam do szkolnej siłowni i widziałam jak taka jedna się ubiera w jego spodnie, życzyłam im miłej zabawy a ten się zaczął na mnie drzeć - zaczęła, zagniatając ciasto odrobinę mocniej niż do tej pory. - No i potem mnie unikał, aż w końcu spotkaliśmy się przypadkiem w Hogsmeade. Powiedział, że nie traktuję go poważnie, że mu nie ufam, że to nie ma sensu i ze mną zerwał - przeniosła wzrok na chłopaka, uśmiechając się ponuro. Kiedy wyrobiła ciasto, zawinęła je w resztkę folii i cisnęła do lodówki.
- Za jakąś godzinę możemy wycinać pierniki. Chcesz coś zjeść do tego czasu? - spytała, wsypując do osobnej miski cukier puder i wlewając odpowiednią ilość mleka. - Musisz to utrzeć na gładką masę, skoro chcesz mi pomagać - poinstruowała Ślizgona co ma robić, a sama umyła ręce i usadowiła się na blacie.
- Zawiniłeś? Czym? - odbiła piłeczkę, a zaraz po tym dodała: - Powiedziałeś jej co czujesz? I nadal nie ma efektu? No to wybacz mi, słoneczko, ale dziewczyna się Tobą bawi. Nie lubię jej, dlatego będę widzieć w jej zamiarach same złe rzeczy - wzruszyła ramionami. Gdy tylko skompletowali wszystkie potrzebne przybory i składniki na stole, Angielka na moment wyłączyła się z dyskusji, skupiając się na swoich zapiskach.
- W dolnej szafce, o tam - wskazała palcem na szafkę przy wyjściu z kuchni. - Są foremki do ciastek. Robiąc porządek w Twoim nowym pokoju wynalazłam, że moja ciotka ma sporo takich. Niektóre są nie do użycia, ale to nic - ona sama w tym czasie zajęła się robieniem ciasta.
- Sama nie wiem, Anthony. Raz weszłam do szkolnej siłowni i widziałam jak taka jedna się ubiera w jego spodnie, życzyłam im miłej zabawy a ten się zaczął na mnie drzeć - zaczęła, zagniatając ciasto odrobinę mocniej niż do tej pory. - No i potem mnie unikał, aż w końcu spotkaliśmy się przypadkiem w Hogsmeade. Powiedział, że nie traktuję go poważnie, że mu nie ufam, że to nie ma sensu i ze mną zerwał - przeniosła wzrok na chłopaka, uśmiechając się ponuro. Kiedy wyrobiła ciasto, zawinęła je w resztkę folii i cisnęła do lodówki.
- Za jakąś godzinę możemy wycinać pierniki. Chcesz coś zjeść do tego czasu? - spytała, wsypując do osobnej miski cukier puder i wlewając odpowiednią ilość mleka. - Musisz to utrzeć na gładką masę, skoro chcesz mi pomagać - poinstruowała Ślizgona co ma robić, a sama umyła ręce i usadowiła się na blacie.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Anthony nie czuł skrępowania kiedy rozmawiał z Andreą i miał wrażenie, że może jej powiedzieć wszystko. Był facetem i w sumie nie zdawał sobie sprawy z tego, że Andrea dalej może coś do niego czuć.
- Oj, nie o to chodzi, przespałem się z Tobą, kiedy byliśmy z Em razem. Jestem męską świnią i chyba coraz bardziej uświadamiam sobie, że chce nią być - wzruszył lekko ramionami nie chcąc już w sumie ciągnąc tego tematu. Najchętniej to by zapomniał o niej na zawsze, żeby żyć swoim starym życiem i nie być znów wiecznie smutnym.
Idąc za poleceniem Angielki zaczął szperać po wskazanych szafkach w poszukiwaniu foremem i kiedy już je znalazł uniósł je ku górze w geście triumfu.
- Mam - powiedział kładąc je obok miejsca w ktorym ona wyrabiała ciasto. - Ty faktycznie umiesz gotować - dodał z uśmiechem na ustach przyglądając się temu co wycznia dziewczyna. On chyba miał kompletny brak telantu jeśli chodzi o gotowanie.
- Może faktycznie byłaś zbyt przewrażliwiona, ale to nie zmienia faktu, że jest to pies na baby. Ty potrzebujesz jakiegoś ułożonego gryfona- wyszczerzył się do niej ciepło i kiedy tylko ślizgonka zaczęła go po raz kolejny instruować, ten po prostu zaczął to robić używając do tego wystarczającą ilość siły.
- Powiesimy je na choince?- spytał zerkając na nią kątem oka.- Z chęcią bym zjadł coś krwistego, jakieś mięso, stek...cokolwiek. Mam swoją wilczą dietę - mrugnął do niej przyjacielsko a kiedy już w misce pojawiła się jednolita masa odłożył misę na blat. - Co teraz?
- Oj, nie o to chodzi, przespałem się z Tobą, kiedy byliśmy z Em razem. Jestem męską świnią i chyba coraz bardziej uświadamiam sobie, że chce nią być - wzruszył lekko ramionami nie chcąc już w sumie ciągnąc tego tematu. Najchętniej to by zapomniał o niej na zawsze, żeby żyć swoim starym życiem i nie być znów wiecznie smutnym.
Idąc za poleceniem Angielki zaczął szperać po wskazanych szafkach w poszukiwaniu foremem i kiedy już je znalazł uniósł je ku górze w geście triumfu.
- Mam - powiedział kładąc je obok miejsca w ktorym ona wyrabiała ciasto. - Ty faktycznie umiesz gotować - dodał z uśmiechem na ustach przyglądając się temu co wycznia dziewczyna. On chyba miał kompletny brak telantu jeśli chodzi o gotowanie.
- Może faktycznie byłaś zbyt przewrażliwiona, ale to nie zmienia faktu, że jest to pies na baby. Ty potrzebujesz jakiegoś ułożonego gryfona- wyszczerzył się do niej ciepło i kiedy tylko ślizgonka zaczęła go po raz kolejny instruować, ten po prostu zaczął to robić używając do tego wystarczającą ilość siły.
- Powiesimy je na choince?- spytał zerkając na nią kątem oka.- Z chęcią bym zjadł coś krwistego, jakieś mięso, stek...cokolwiek. Mam swoją wilczą dietę - mrugnął do niej przyjacielsko a kiedy już w misce pojawiła się jednolita masa odłożył misę na blat. - Co teraz?
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Jako, że akcja rozgrywała się w weekend przed przerwą świąteczną robimy przeskok już na weekend po ogłoszeniu dni wolnych od szkoły
Angielka naprawdę nie miała pojęcia gdzie podziewali się jej współlokatorzy, jednak niespecjalnie się tym przejmowała, bowiem w domu pojawiały się różnego rodzaju znaki życia ze strony innej niż jej i Anthony'ego, który dość mozolnie urządzał swój nowy pokój w starej piwnicy. Tego ranka Angielka wstała wypoczęta jak nigdy dotąd i z uśmiechem na ustach, nucąc pod nosem pioseneczkę, zeszła na dół do kuchni (gdy tylko przed tym przebrała się w dres i umyła zęby). Nastawiła wodę na kawę, po czym rozejrzała się wokół siebie. Dom był urządzony "na świątecznie", i wewnątrz i z zewnątrz, pozostało jej ugotowanie oficjalnej kolacji i w zasadzie na tym kończyły się jej obowiązki gospodyni domu. Jeunesse wsypała do kubka półtorej łyżeczki kawy, po czym wdrapała się na blat, machając nogami w powietrzu.
Angielka naprawdę nie miała pojęcia gdzie podziewali się jej współlokatorzy, jednak niespecjalnie się tym przejmowała, bowiem w domu pojawiały się różnego rodzaju znaki życia ze strony innej niż jej i Anthony'ego, który dość mozolnie urządzał swój nowy pokój w starej piwnicy. Tego ranka Angielka wstała wypoczęta jak nigdy dotąd i z uśmiechem na ustach, nucąc pod nosem pioseneczkę, zeszła na dół do kuchni (gdy tylko przed tym przebrała się w dres i umyła zęby). Nastawiła wodę na kawę, po czym rozejrzała się wokół siebie. Dom był urządzony "na świątecznie", i wewnątrz i z zewnątrz, pozostało jej ugotowanie oficjalnej kolacji i w zasadzie na tym kończyły się jej obowiązki gospodyni domu. Jeunesse wsypała do kubka półtorej łyżeczki kawy, po czym wdrapała się na blat, machając nogami w powietrzu.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Anthony przez kilka poprzednich dni starał się zrobić w swoim nowym pokoju coś co naprawdę będzie oddawało jego osobę. Nie szło mu to jednak wybitnie dobrze biorąc pod uwagę, że co jakiś czas zmieniał wystrój bo nie pasowało to do jego osobowości.
Był kolejny zimowy poranek, a Anthony dopiero co wstał. Jako, że spał w piwnicy na materacu, co w jego mniemaniu było najwygodniejsze, wstał więc dość wyspany i zanim ruszył do kuchni przeczesał niedbale włosy ręką, co zawsze miał w zwyczaju robić rankiem. Nie spodziewał się by ktokolwiek siedział tak wcześnie w kuchni, więc nie mając na sobie nic prócz bokserek ruszył schodami ku górze. Zanim się do końca obudził zauważył, że w kuchni na blacie siedzi Andrea.
- Cześć - machnął do niej rozespany - zrób mi proszę kawy - mruknął ziewając zaraz po tym zakrywając ust dłonią.
Był kolejny zimowy poranek, a Anthony dopiero co wstał. Jako, że spał w piwnicy na materacu, co w jego mniemaniu było najwygodniejsze, wstał więc dość wyspany i zanim ruszył do kuchni przeczesał niedbale włosy ręką, co zawsze miał w zwyczaju robić rankiem. Nie spodziewał się by ktokolwiek siedział tak wcześnie w kuchni, więc nie mając na sobie nic prócz bokserek ruszył schodami ku górze. Zanim się do końca obudził zauważył, że w kuchni na blacie siedzi Andrea.
- Cześć - machnął do niej rozespany - zrób mi proszę kawy - mruknął ziewając zaraz po tym zakrywając ust dłonią.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Gdy z czeluści domu wyłonił się Wilson, zerknęła leniwie w jego stronę. Kiwnęła mu głową na powitanie, po czym bez słowa dostawiła kubek na blat. Niewiele później zalała naczynia wrzątkiem, dolała mleka, posłodziła i podsunęła jeden z kubków pod nos chłopaka.
- Co słychać? - rzuciła, przyciągając do siebie taboret z kąta kuchni. Usiadła na nim okrakiem, położyła głowę na blacie i ziewnęła przeciągle. Było dość wcześnie, więc miała nadzieję, że jej energia, z którą wstała nie rozpłynie się w powietrzu.
- Co jemy na śniadanie? - dodała po chwili, przymykając powieki. - Wiesz gdzie jest reszta ludzi? - ruchem ręki omiotła pomieszczenie, dopiero teraz zastanawiając się o losie swoich współlokatorów.
- Co słychać? - rzuciła, przyciągając do siebie taboret z kąta kuchni. Usiadła na nim okrakiem, położyła głowę na blacie i ziewnęła przeciągle. Było dość wcześnie, więc miała nadzieję, że jej energia, z którą wstała nie rozpłynie się w powietrzu.
- Co jemy na śniadanie? - dodała po chwili, przymykając powieki. - Wiesz gdzie jest reszta ludzi? - ruchem ręki omiotła pomieszczenie, dopiero teraz zastanawiając się o losie swoich współlokatorów.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Anthony posłał dziewczynie uśmiech pełen wdzięczności, za taki poranny prezent jakim była kawa. Chłopak całą noc coś kombinował, dlatego był kompletnie niewyspany, biorąc pod uwagę, że w jego głowie nawet kiedy spał kłębiło się masę pomysłów.
- W sumie nic, ale teraz staram się skupić na tej piwnicy, którą chcę jakoś przemeblować żeby pasowała do mnie. Masz może jakiś pomysł, w końcu jesteś dziewczyną? - zerknął na Andree zaraz po tym biorąc kubek do dłoni żeby wypić parę łyków jeszcze gorącej kawy.
- Ja chyba jeszcze nic, nie dobudziłem się do końca - potarł leniwie oczy i ziewnął ponownie zakrywając usta dłonią.
- A ktoś ma być jeszcze na święta? Reszta też nie ma swoich rodzin? - spytał lekko zdziwiony i oparł swoje nogi o krzesło na którym siedziała dziewczyna.
- W sumie nic, ale teraz staram się skupić na tej piwnicy, którą chcę jakoś przemeblować żeby pasowała do mnie. Masz może jakiś pomysł, w końcu jesteś dziewczyną? - zerknął na Andree zaraz po tym biorąc kubek do dłoni żeby wypić parę łyków jeszcze gorącej kawy.
- Ja chyba jeszcze nic, nie dobudziłem się do końca - potarł leniwie oczy i ziewnął ponownie zakrywając usta dłonią.
- A ktoś ma być jeszcze na święta? Reszta też nie ma swoich rodzin? - spytał lekko zdziwiony i oparł swoje nogi o krzesło na którym siedziała dziewczyna.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Wzruszyła ramionami, po czym podniosła swoje cztery litery z krzesełka. Ukroiła sobie kawałek najprostszego, a zarazem smacznego, ciasta, które zdążyła wczoraj upiec, następnie zaś wracając na miejsce zgarnęła z lodówki jogurt truskawkowy i z takim zaopatrzeniem wróciła na miejsce.
- Musiałabym tam iść zobaczyć co zrobiłeś, bo tak to ciężko mi cokolwiek powiedzieć - stwierdziła krótko, popijając przestudzoną kawę. Tak naprawdę mieli małe pole do popisu, ale najlepszym wyjściem były rzeczy proste.
- Została Antonija, Quinn, Cory i Charlotte. Chyba, że im się zmieniły plany, ale póki co nic mi nie wiadomo na ten temat - zaczęła zjadać kawałek ciasta, nie śpiesząc się za bardzo. Kilka minut później po zjedzeniu śniadania i dopiciu kawy do końca podniosła się na równe nogi, przeciągając się. - Chodźmy ogarnąć ten pokój - zarządziła. Chwilę później zniknęli w czeluściach byłej piwnicy.
/pisz już tam
- Musiałabym tam iść zobaczyć co zrobiłeś, bo tak to ciężko mi cokolwiek powiedzieć - stwierdziła krótko, popijając przestudzoną kawę. Tak naprawdę mieli małe pole do popisu, ale najlepszym wyjściem były rzeczy proste.
- Została Antonija, Quinn, Cory i Charlotte. Chyba, że im się zmieniły plany, ale póki co nic mi nie wiadomo na ten temat - zaczęła zjadać kawałek ciasta, nie śpiesząc się za bardzo. Kilka minut później po zjedzeniu śniadania i dopiciu kawy do końca podniosła się na równe nogi, przeciągając się. - Chodźmy ogarnąć ten pokój - zarządziła. Chwilę później zniknęli w czeluściach byłej piwnicy.
/pisz już tam
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Czy byli dla siebie stworzeni? Wielce prawdopodobne, ale Quinni o tym nie wiedziała i to chyba panicz Reynolds musiałby ją o tym uświadomić i to porządnie, bo jak na razie dziewczyna nadal obstawiała przy woleniu cycków a związki z chłopakami w ogóle nie zaliczały się do jej życiowych planów. Tak, to on musiałby chyba jej wytłumaczyć, że może lubić chłopaków jak normalna dziewczyna, a już oboje wiedzieli, że Larivaara do normalniejszych nie należała i dobrze jej z tym było.
Dziewczyna otworzyła dom kluczem, który znalazła w kieszeni zimowego płaszcza i wlazła wraz z Krukonem do środka. Szybko omiotła swoim lodowym spojrzeniem wszystkie otwarte przestrzenie na parterze.
- Poszalała z tymi dekoracjami - aż zagwizdała z wrażenia i ściągnęła swoje buty a płaszcz odwiesiła na wieszak. Nie była obwieszona torbami, kolorowymi pudełkami, bo wszystko miała schowane w pokoju, w końcu większość z nich wyszło spod jej ręki zużywając pieniądze tylko na farby czy tam inne artystyczne pierdoły.
- Jesteśmyyy! - obwieściła informując resztę domowników o ich przybyciu, wolała w ten sposób niż się skradać, bo nuż zastanie którąś parkę w intymnej sytuacji i potem będzie bardzo niekomfortowo, ona to już przeżyła i nie życzyła tego nikomu innemu.
- Patrz, jedzenie! - zawołała do Corego i od razu pognała w kierunku kuchni sprawdzić co tam dobrego pani domu upichciła, Finka nie ukrywała, że była głodna jak wilk, ale ona pewnie i tak skubnie trochę a jej żołądek już zaalarmuje, że jest pełny - Płacimy jej za mieszkanie tu więc nie otruje nas - mruknęła ściszonym tonem by przypadkiem Andrea tego nie usłyszała.
Dziewczyna otworzyła dom kluczem, który znalazła w kieszeni zimowego płaszcza i wlazła wraz z Krukonem do środka. Szybko omiotła swoim lodowym spojrzeniem wszystkie otwarte przestrzenie na parterze.
- Poszalała z tymi dekoracjami - aż zagwizdała z wrażenia i ściągnęła swoje buty a płaszcz odwiesiła na wieszak. Nie była obwieszona torbami, kolorowymi pudełkami, bo wszystko miała schowane w pokoju, w końcu większość z nich wyszło spod jej ręki zużywając pieniądze tylko na farby czy tam inne artystyczne pierdoły.
- Jesteśmyyy! - obwieściła informując resztę domowników o ich przybyciu, wolała w ten sposób niż się skradać, bo nuż zastanie którąś parkę w intymnej sytuacji i potem będzie bardzo niekomfortowo, ona to już przeżyła i nie życzyła tego nikomu innemu.
- Patrz, jedzenie! - zawołała do Corego i od razu pognała w kierunku kuchni sprawdzić co tam dobrego pani domu upichciła, Finka nie ukrywała, że była głodna jak wilk, ale ona pewnie i tak skubnie trochę a jej żołądek już zaalarmuje, że jest pełny - Płacimy jej za mieszkanie tu więc nie otruje nas - mruknęła ściszonym tonem by przypadkiem Andrea tego nie usłyszała.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
No cóż, jeśli on nie był dla niej stworzony, to ona na pewno była dla niego, ale czy to był problem? Nie dla Corego. Z resztą ona jeszcze nie wiedziała, że on jest dla niej stworzony, przecież tak cudownie do siebie nie pasowali wizualnie, jedyną rzeczą jaką dzielili był mniej więcej kolor oczu, czego chcieć więcej? No dobra, może jedzenia, którego widok Krukona bardzo zadowolił. Bo on dość prosty był w obsłudze: dać jeść, dać spać, zostawić w spokoju, ot, taka tam recepta na szczęśliwą i owocną egzystencję.
W każdym razie zignorował dekoracje, bo dla niego wyglądało to trochę dziwacznie i podszedł do stołu, przyglądając się potrawom z niedowierzaniem. Coś tu śmierdziało i to solidnie, prawie gotowy stół, pusty dom, on i blondynka sami… A może to ona zrobiła wszystko dla niego, chcąc go wyciągnąć na dziwaczną randkę, uwieść go i złamać mu serce? Tak się mogą bawić, byłoby nawet fajnie.
- Dlaczego jej tu nie ma? – zapytał podejrzliwie, siadając do stołu, bo też zbrodnią wydawało mu się pozwolenie na to, żeby żarcie stało sobie po prostu w garnkach. Co to jakaś Alicja w krainie czarów w roli głównej Cory Reynolds? Kiedy on się tak zjarał, po drodze? – Jedzmy zatem – spojrzał bardzo niewinnie na Quinn, czekając na jej następny krok, nawet jeśli miałaby wyskoczyć na niego z nożem.
W każdym razie zignorował dekoracje, bo dla niego wyglądało to trochę dziwacznie i podszedł do stołu, przyglądając się potrawom z niedowierzaniem. Coś tu śmierdziało i to solidnie, prawie gotowy stół, pusty dom, on i blondynka sami… A może to ona zrobiła wszystko dla niego, chcąc go wyciągnąć na dziwaczną randkę, uwieść go i złamać mu serce? Tak się mogą bawić, byłoby nawet fajnie.
- Dlaczego jej tu nie ma? – zapytał podejrzliwie, siadając do stołu, bo też zbrodnią wydawało mu się pozwolenie na to, żeby żarcie stało sobie po prostu w garnkach. Co to jakaś Alicja w krainie czarów w roli głównej Cory Reynolds? Kiedy on się tak zjarał, po drodze? – Jedzmy zatem – spojrzał bardzo niewinnie na Quinn, czekając na jej następny krok, nawet jeśli miałaby wyskoczyć na niego z nożem.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Tak rzeczywiście coś tu śmierdziało i ten smród dochodził z piwnicy. Wilson w domu, razem a Andreą, czuła ich chociaż smród psa bardzo to wszystko tłumił. Musiała się do tego przyzwyczaić, bo nie może zdradzić swojej mrocznej tajemnicy tylko dlatego, że mieszka z jakimś byle wilkołakiem. A nie chciała też wojennych ścieżek, była ostatnio bardzo pokojowa i najedzona więc żaden obecny tutaj czarodziej nie mógł się obawiać. Celowo przed przerwą świąteczną odwiedziła swojego starego przyjaciela Jeremiego by się nieco posilić i mieć spokój, przynajmniej chwilowy, bo z pewnością Larivaara jeszcze go odwiedzi albo kogo innego na obiadek.
- A jakoś mało mnie interesuje gdzie są - uśmiechnęła się delikatnie i nałożyła sobie na talerz to co było przygotowane, oczywistym było, ze jej "jedzenie" skończy się tylko na przekładaniem jedzenia i zrobienia wielkiego burdelu na talerzu by potem powiedzieć, że się najadła i wywalić resztki. Zawsze tak robiła i sam Cory już powinien się do tego przyzwyczaić.
- Mam prezent dla Ciebie, od dawna już go mam - powiedziała i pobiegła do pokoju przynosząc mały pakunek a w środku obrazek przedstawiający tą właśnie dwójkę, ale to nie wszystko, obrazek się ruszał jak te magiczne zdjęcia w proroku, Cory z Quinn tam robili jakieś głupie miny śmiali się i raz nawet jest pokazane, jak Żółta się na niego obraża trącając go bokiem, ot taki śmieszny portrecik.
- Żebyś nie zapomniał kiedyś jaką miałeś świetną współlokatorkę - powiedziała z lekkim uśmiechem wsłuchując się w bicie jego serca, była ciekawa jak zareaguje.
- A jakoś mało mnie interesuje gdzie są - uśmiechnęła się delikatnie i nałożyła sobie na talerz to co było przygotowane, oczywistym było, ze jej "jedzenie" skończy się tylko na przekładaniem jedzenia i zrobienia wielkiego burdelu na talerzu by potem powiedzieć, że się najadła i wywalić resztki. Zawsze tak robiła i sam Cory już powinien się do tego przyzwyczaić.
- Mam prezent dla Ciebie, od dawna już go mam - powiedziała i pobiegła do pokoju przynosząc mały pakunek a w środku obrazek przedstawiający tą właśnie dwójkę, ale to nie wszystko, obrazek się ruszał jak te magiczne zdjęcia w proroku, Cory z Quinn tam robili jakieś głupie miny śmiali się i raz nawet jest pokazane, jak Żółta się na niego obraża trącając go bokiem, ot taki śmieszny portrecik.
- Żebyś nie zapomniał kiedyś jaką miałeś świetną współlokatorkę - powiedziała z lekkim uśmiechem wsłuchując się w bicie jego serca, była ciekawa jak zareaguje.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Cory nie wiedział za bardzo, co śmierdzi, bo w sumie i tak wszystko mu było jedno. Dał już sobie spokój z teoriami spiskowymi na swój temat odrzucając obraz siebie i Quinn od teraźniejszości. Jakkolwiek on zdawał sobie sprawę, że ona marnuje jedzenie (na co skrzywił się, bo jak można było tak robić), tak ona powinna wiedzieć, że jakkolwiek zajebistą lokatorką by nie była, tak Cory lubił ciepło w nocy i normalne, nudne życie. I pod tym względem powinni się dogadać.
- Eh, Blondi – żachnął się, biorąc od niej prezent. Miał na tyle rozumu żeby zawstydzić się faktem, że w sumie nie miał dla niej nic. Nie był prezentową osobą, nie miał pomysłów, wychodził też z założenia, że nie lubił nikogo tak mocno, żeby się tak bardzo starać. No i nie miał hajsu bo jeszcze nie zarabiał, więc rodzina mu to puszczała płazem i nikt nie czuł się dotknięty egoizmem Reynoldsa. No, może tylko w tym momencie, bo kto daje prezent ZAWSZE oczekuje czegoś w zamian. Tak działał świat. – Po co ten prezent, przecież wiesz, że my działamy trochę inaczej. – Albo tak sobie wmawiał, programując Quinn tak, żeby robiła dla niego wszystko. Czy tam pod niego. Bez podtekstów.
I nagle przeleciała zapłakana Andrea. To było dziwne.
- A jej co się stało?
W sumie dobrze, że cokolwiek, bo temat prezentów takim oto cudem był już zamknięty. Cory trochę niewzruszony nadal nakładał sobie jedzenie, zerkając za Ślizgonką i czekając, czy Quinn coś zrobi. Bo wedle wszelkiego prawdopodobieństwa jedna laska leci za drugą jak któraś płacze, nie z empatii czy przyjaźni, a zwykłej ciekawości. Cory był ciekawy, ale był też gburem, a to już konflikt interesów.
- Eh, Blondi – żachnął się, biorąc od niej prezent. Miał na tyle rozumu żeby zawstydzić się faktem, że w sumie nie miał dla niej nic. Nie był prezentową osobą, nie miał pomysłów, wychodził też z założenia, że nie lubił nikogo tak mocno, żeby się tak bardzo starać. No i nie miał hajsu bo jeszcze nie zarabiał, więc rodzina mu to puszczała płazem i nikt nie czuł się dotknięty egoizmem Reynoldsa. No, może tylko w tym momencie, bo kto daje prezent ZAWSZE oczekuje czegoś w zamian. Tak działał świat. – Po co ten prezent, przecież wiesz, że my działamy trochę inaczej. – Albo tak sobie wmawiał, programując Quinn tak, żeby robiła dla niego wszystko. Czy tam pod niego. Bez podtekstów.
I nagle przeleciała zapłakana Andrea. To było dziwne.
- A jej co się stało?
W sumie dobrze, że cokolwiek, bo temat prezentów takim oto cudem był już zamknięty. Cory trochę niewzruszony nadal nakładał sobie jedzenie, zerkając za Ślizgonką i czekając, czy Quinn coś zrobi. Bo wedle wszelkiego prawdopodobieństwa jedna laska leci za drugą jak któraś płacze, nie z empatii czy przyjaźni, a zwykłej ciekawości. Cory był ciekawy, ale był też gburem, a to już konflikt interesów.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
W tym domu było zbyt dużo osób i zbyt dużo się działo jak na jeden raz, podsłuchiwała to co się dzieje w piwnicy, gdyby to były jęki i westchnięcia rozkoszy nie robiłaby tego, prywatność to prywatność, ona ją zachowuje, nawet będąc krwiożerczą bestią. Ale tam się kłócili i musiała pilnować by czasem nie zachciało im się rzucać zaklęciami, jeszcze Wilson się wkurzy i coś zrobi Andreji a ona będzie musiała wkraczać. Czy coś. A tak bardzo nie chciała ingerować w życie śmiertelników, zwłaszcza z którymi musiała egzystować pod jednym dachem.
- Wiesz, że lubię malować, więc to była dla mnie tylko przyjemność. Powiedz tylko czy się podoba - uśmiechnęła się dosyć niewinnie splatając ręce za sobą. Tak dziewczęco teraz wyglądała.
Wyczuła przyspieszone bicie serca, jednak nie było to serce Corego, a szkoda wielka! To Andrea, która teraz ich minęła ze słonymi łzami na policzkach i wybiegła z domu. Quinni podeszła do okna i zobaczyła w którą stronę biegnie ślizgonka.
- Nie będę za nią biec, pewnie chce być sama, może później z nią pogadam jak będzie chciała - powiedziała powracając do Krukona i wzruszyła ramionami. Jeżeli ktoś jej mówi, że chce być sam albo żeby za nim nie biec to nie biegnie, nie lubiła wysłuchiwać żali, krew przez to bardzo się psuła i nie była dobra a ona miała taką wtedy ochotę skrócić męki chociaż doprowadzając do omdlenia. Ale miała swoje zasady, nikogo bez zgody gryźć nie będzie i to ma być świadoma zgoda, bez ingerencji zaklęć czy tam wglądu do mózgu, Larivaarovie ją tego nauczyli.
- To co robimy teraz? Idziemy gdzieś, czy idziemy spać? - zapytała z błyskiem w oku rozsiadając się na krześle i spoglądając błękitną tęczówką na Reynoldsa.
- Wiesz, że lubię malować, więc to była dla mnie tylko przyjemność. Powiedz tylko czy się podoba - uśmiechnęła się dosyć niewinnie splatając ręce za sobą. Tak dziewczęco teraz wyglądała.
Wyczuła przyspieszone bicie serca, jednak nie było to serce Corego, a szkoda wielka! To Andrea, która teraz ich minęła ze słonymi łzami na policzkach i wybiegła z domu. Quinni podeszła do okna i zobaczyła w którą stronę biegnie ślizgonka.
- Nie będę za nią biec, pewnie chce być sama, może później z nią pogadam jak będzie chciała - powiedziała powracając do Krukona i wzruszyła ramionami. Jeżeli ktoś jej mówi, że chce być sam albo żeby za nim nie biec to nie biegnie, nie lubiła wysłuchiwać żali, krew przez to bardzo się psuła i nie była dobra a ona miała taką wtedy ochotę skrócić męki chociaż doprowadzając do omdlenia. Ale miała swoje zasady, nikogo bez zgody gryźć nie będzie i to ma być świadoma zgoda, bez ingerencji zaklęć czy tam wglądu do mózgu, Larivaarovie ją tego nauczyli.
- To co robimy teraz? Idziemy gdzieś, czy idziemy spać? - zapytała z błyskiem w oku rozsiadając się na krześle i spoglądając błękitną tęczówką na Reynoldsa.
Re: Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Niewinnie i dziewczęco mogła wyglądać, ale przecież dalej była potworem odgryzającym głowy! Cory zastanawiał się czasem jak to jest, że niby jest tyle starsza (czego nie znosił), a nie wydaje się ani trochę mądrzejsza niż typowa panna w tym wieku. I denerwowało go to, że może się zgrywać, bo jakkolwiek miał do siebie dystans tak naprawdę sporo go nie miał i nie znosił, kiedy ktoś sobie z niego kpił. I oto dlaczego nie lubił wampirów i nie chciał się do nich przekonać.
Ale Quinn była inna, chociaż też lubowała się w marnowaniu jedzenia i to na jego oczach (jak jej podobni na każdej hogwarckiej uczcie). Reynolds wcale nie czuł się specjalnie uduchowiony samym faktem, że wie. Nie interesowało go to. Wolałby nadal niczego nie ogarniać, ale spanie z wampirem ciągnęło za sobą konsekwencje: brak tajemnic, wszystko podane na tacy w swojej denerwująco szczerej formie i domagające się tego, żeby to zaakceptował. Bo innej drogi nie było, o dziwo nikt nie groził, że go zabije. To sobie akceptował na swój własny sposób.
- Nie wiem czy dobrze będzie wyglądało na ścianie pośród wszystkich tych cycków, ale zawsze może wisieć w dormitorium w Hogwarcie, pośród innych… - I uśmiechnął się do niej, bo to taki tkliwy i od serca prezent był, że gdyby zjarał dostatecznie dużo, to mógłby i się popłakać ze wzruszenia.
Nie pobiegła za Andreą. To znaczy, że on powinien?
- Spać? Nie chcesz zapalić? – wpadł na pomysł, skoro już jakimś cudem wpadło mu coś takiego do głowy. Co to za święta bez skręta no i mało co sprawiało mu przyjemność równie wielką, jak zadymienie ich domu w Hogsmeade.
Ale Quinn była inna, chociaż też lubowała się w marnowaniu jedzenia i to na jego oczach (jak jej podobni na każdej hogwarckiej uczcie). Reynolds wcale nie czuł się specjalnie uduchowiony samym faktem, że wie. Nie interesowało go to. Wolałby nadal niczego nie ogarniać, ale spanie z wampirem ciągnęło za sobą konsekwencje: brak tajemnic, wszystko podane na tacy w swojej denerwująco szczerej formie i domagające się tego, żeby to zaakceptował. Bo innej drogi nie było, o dziwo nikt nie groził, że go zabije. To sobie akceptował na swój własny sposób.
- Nie wiem czy dobrze będzie wyglądało na ścianie pośród wszystkich tych cycków, ale zawsze może wisieć w dormitorium w Hogwarcie, pośród innych… - I uśmiechnął się do niej, bo to taki tkliwy i od serca prezent był, że gdyby zjarał dostatecznie dużo, to mógłby i się popłakać ze wzruszenia.
Nie pobiegła za Andreą. To znaczy, że on powinien?
- Spać? Nie chcesz zapalić? – wpadł na pomysł, skoro już jakimś cudem wpadło mu coś takiego do głowy. Co to za święta bez skręta no i mało co sprawiało mu przyjemność równie wielką, jak zadymienie ich domu w Hogsmeade.
Strona 5 z 11 • 1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9, 10, 11
Similar topics
» Salon/kuchnia/jadalnia
» Salon - kuchnia - jadalnia
» Salon połączony z kuchnią i jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Salon - kuchnia - jadalnia
» Salon połączony z kuchnią i jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Hogsmeade :: Downing Street :: Downing Street 3
Strona 5 z 11
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach