Poddasze
+14
Lucas Castellani
Antonija Vedran
Maja Vulkodlak
Nicolas Socha
James Scott
Iris Xakly
William Greengrass
Noemi Cramer
Misza Gregorovic
Andrea Jeunesse
Audrey Roshwel
Connor Campbell
Hannah Wilson
Brennus Lancaster
18 posters
Magic Land :: Hogwart :: WIEŻE :: Wieża astronomiczna
Strona 4 z 9
Strona 4 z 9 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
Poddasze
First topic message reminder :
Stare, zapomniane przez wielu poddasze. Niskie pomieszczenie z małym okienkiem dachowym. Ulubione miejsce amatorów eksperymentów magicznych. Miejsce dość odosobnione i przytulne, jednak zewsząd czuć zapach staroci i kurzu.
Stare, zapomniane przez wielu poddasze. Niskie pomieszczenie z małym okienkiem dachowym. Ulubione miejsce amatorów eksperymentów magicznych. Miejsce dość odosobnione i przytulne, jednak zewsząd czuć zapach staroci i kurzu.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Poddasze
Mercedes nie wiedziała ile już tu leży, mogłoby to trwać dniami, godzinami...cokolwiek. W jej głowie była zupełna pustka, może czasami strach zawitał gdzieś w jej kąciku, jednak w środku nie miała już nic. W pewnym momencie usłyszała nieznajomy głos i stwierdziła, że jeśli się nie odwróci to może ten ktoś odejdzie i zostawi ją w spokoju. Niestety, chłopak podszedł na dodatek kopiąc ją nogą. Nie pozostało jej nic innego jak poczucie bezsilności i wielkiego smutku. Kiedy zaczął ją rozwiązywać, Mercedes popatrzyła na niego bez słowa nie wiedząc co ma mu powiedzieć. Na dziewczynę obok nie zwróciła nawet najmniejszej uwagi.
- Nie, nic. Dzięki - dopiero gdy ją całą wyswobodził Gryfonka wstała i podziękowała mu nawet nie patrząc mu w oczy, nie chciała by kolejna osoba się z niej naśmiewała, naprawdę miała już tego dość. Wyszła z pomieszczenia czym prędzej, wiedząc, że musi znaleźć Vina i błagać go o to by znów przeniósł ją do Durmstrangu.
- Nie, nic. Dzięki - dopiero gdy ją całą wyswobodził Gryfonka wstała i podziękowała mu nawet nie patrząc mu w oczy, nie chciała by kolejna osoba się z niej naśmiewała, naprawdę miała już tego dość. Wyszła z pomieszczenia czym prędzej, wiedząc, że musi znaleźć Vina i błagać go o to by znów przeniósł ją do Durmstrangu.
Iris XaklyKlasa VII - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta
Re: Poddasze
Kiedy pojawili się na poddaszu Puchonka i owszem, dostrzegła leżącą i związaną na ziemi dziewczynę, jednak wykazała się istnym brakiem empatii, bo po prostu usiadła na stole, bez słowa przypatrując się całej tej scenie. Nie bardzo interesowało ją kto, co, po co, na co i dlaczego, dlatego kiedy Gryfonka uciekła jak spłoszona sarna z pomieszczenia, drobna rosyjska obywatelka uśmiechnęła się rozbawiona pod nosem.
- Fajny miała kolor włosów... - rzuciła w stronę Nicolasa po dłuższej chwili milczenia. Szybko postanowiła zapomnieć o tej dziwnej dziewczynie, dodając: - Czyli próbujesz mi wmówić, że nagłe wybuchy w bibliotece wcale nie były Twoją sprawką?
- Fajny miała kolor włosów... - rzuciła w stronę Nicolasa po dłuższej chwili milczenia. Szybko postanowiła zapomnieć o tej dziwnej dziewczynie, dodając: - Czyli próbujesz mi wmówić, że nagłe wybuchy w bibliotece wcale nie były Twoją sprawką?
Re: Poddasze
A więc nic? No to dobrze. Po wszystkim zdążył tylko mruknąć ciche "yhym" bo tej już tam nie było. Wzruszył ramionami i podszedł po mału do Majki po czym przechylił lekko głowę w bok przyglądając się jej z uwagą.
- Ta, bardzo fajny. Zrób sobie taki a ogole cię na łyso. - odpowiedział i nie brzmiało to wcale jak żart.
- Czerwony jeszcze by jakoś uszedł. - dodał unosząc kąciki warg do góry.
Stanął przy samym stole zatrzymując się bardzo blisko swojego kociaka.
- No cóż to zależy od tego czy chcesz wierzyć w moją niewinność, czy wręcz przeciwnie. Bo przecież byłem cały czas z tobą. I to się stało po naszym wyjściu. No i w dodatku jeśli to byłbym ja to zrobiłbym to tylko dlatego by odwrócić wszystkich uwagę od bałaganu jaki ty narobiłaś. - odparł spokojnie wpatrujac się w niebieskie oczka dziewczyny. Widzicie? Nie dość, że wysadza bibliotekę dla dziewczyny to ta teraz ma mu to za złe?
- Ta, bardzo fajny. Zrób sobie taki a ogole cię na łyso. - odpowiedział i nie brzmiało to wcale jak żart.
- Czerwony jeszcze by jakoś uszedł. - dodał unosząc kąciki warg do góry.
Stanął przy samym stole zatrzymując się bardzo blisko swojego kociaka.
- No cóż to zależy od tego czy chcesz wierzyć w moją niewinność, czy wręcz przeciwnie. Bo przecież byłem cały czas z tobą. I to się stało po naszym wyjściu. No i w dodatku jeśli to byłbym ja to zrobiłbym to tylko dlatego by odwrócić wszystkich uwagę od bałaganu jaki ty narobiłaś. - odparł spokojnie wpatrujac się w niebieskie oczka dziewczyny. Widzicie? Nie dość, że wysadza bibliotekę dla dziewczyny to ta teraz ma mu to za złe?
Re: Poddasze
Wcale nie miała zamiaru mu teraz robić o to afery a wręcz przeciwnie. Uśmiechnęła się szeroko, obejmując chłopaka rękami wokół, policzkiem z kolei przykleiła się do jego klatki piersiowej.
- Oj Socha, Socha, nie znoszę Cię - powiedziała żartobliwie, zerkając z dołu na twarz Nicolasa. - Tęskniłam za Tobą - dodała, chłodnymi dłońmi wodząc po plecach Gryfona. Na sam koniec niespodziewanie wsunęła je pod jego koszulkę, delikatnie paznokciami drapiąc go po skórze. Mówiła prawdę, bo kiedy wszystko zaczęło się walić a jego nie było przy niej zaczynała wątpić w to, że kiedyś na nowo zacznie się układać.
- Oj Socha, Socha, nie znoszę Cię - powiedziała żartobliwie, zerkając z dołu na twarz Nicolasa. - Tęskniłam za Tobą - dodała, chłodnymi dłońmi wodząc po plecach Gryfona. Na sam koniec niespodziewanie wsunęła je pod jego koszulkę, delikatnie paznokciami drapiąc go po skórze. Mówiła prawdę, bo kiedy wszystko zaczęło się walić a jego nie było przy niej zaczynała wątpić w to, że kiedyś na nowo zacznie się układać.
Re: Poddasze
Zaśmiał sie cicho i przesunął się jeszcze dalej by ułatwić jej objęcie go.
- Hmm no ja cię też. - odpowiedział, przez chwilę się zastanawiając czy to jakieś nowy sposób wyznawania miłościwśród dziewczyn. Nie chciał jednak długo w to wnikać i niszczyć i tak już spaczonego mózgu. Skoro i tak nie zrozumie nigdy całkowicie kobiet. Syknął cicho kiedy to poczuł lodowate dłonie dziewczyny błądzące po jego plecach i w dodatku te pazurki.
- Ja także kocie. - powiedział tylko tyle bo zaraz po tym przesunął swoją twarz do jej i złożył długi pocałunek. Wpierw lekki wraz z czasem przemienił się w namietny. Jego dłonie pomału przesuwając się po policzku i szyi zaczęły stawać się coraz bardziej cięższe i same opadały coraz to niżej aż także nagle znalazły się pod ubraniem dziewczyny i tam swobodnie mogły sobie błądzić po plecach od czasu do czasu jadąc wzdłuż całego kręgosłupa.
Nagle się odkleił od jej ust i cofnął głowę do tyłu, jakby się rozmyślił i zrezygnował z tego co miał zamiar dalej zrobić.
- No to opowiadaj co tam u ciebie słychać. - mruknął nie wyciągając jednakże dłoni spod ubrań i nadal miział ją delikatne palcami. Nie miał zamiaru drapać pazurkami bo może i była twardym, wielkim kotem to nadal dla niego była tą samą drobną dziewczyną którą spotkał nad jeziorem. Opalającą się w promieniach ciepłego słoneczka siedząc w cieniu jednego z drzew. Zaśmiał się do samego siebie pod nosem wspominając to. Właśnie o tym mówił wcześniej... Nigdy nie zrozumie kobiet.
- Hmm no ja cię też. - odpowiedział, przez chwilę się zastanawiając czy to jakieś nowy sposób wyznawania miłościwśród dziewczyn. Nie chciał jednak długo w to wnikać i niszczyć i tak już spaczonego mózgu. Skoro i tak nie zrozumie nigdy całkowicie kobiet. Syknął cicho kiedy to poczuł lodowate dłonie dziewczyny błądzące po jego plecach i w dodatku te pazurki.
- Ja także kocie. - powiedział tylko tyle bo zaraz po tym przesunął swoją twarz do jej i złożył długi pocałunek. Wpierw lekki wraz z czasem przemienił się w namietny. Jego dłonie pomału przesuwając się po policzku i szyi zaczęły stawać się coraz bardziej cięższe i same opadały coraz to niżej aż także nagle znalazły się pod ubraniem dziewczyny i tam swobodnie mogły sobie błądzić po plecach od czasu do czasu jadąc wzdłuż całego kręgosłupa.
Nagle się odkleił od jej ust i cofnął głowę do tyłu, jakby się rozmyślił i zrezygnował z tego co miał zamiar dalej zrobić.
- No to opowiadaj co tam u ciebie słychać. - mruknął nie wyciągając jednakże dłoni spod ubrań i nadal miział ją delikatne palcami. Nie miał zamiaru drapać pazurkami bo może i była twardym, wielkim kotem to nadal dla niego była tą samą drobną dziewczyną którą spotkał nad jeziorem. Opalającą się w promieniach ciepłego słoneczka siedząc w cieniu jednego z drzew. Zaśmiał się do samego siebie pod nosem wspominając to. Właśnie o tym mówił wcześniej... Nigdy nie zrozumie kobiet.
Re: Poddasze
Odwzajemniając pocałunek zsunęła się na krawędź stolika wiedząc, że Nicolas ją trzyma. Kiedy jednak poczuła jego dłonie pod swoją koszulką, przylgnęła do jego torsu swoim drobnym ciałem i... właściwie nie wiedziała co się stało. Spoglądając wielkimi jak monety oczami na twarz Gryfona próbowała wyłapać odpowiedź na swoje nieme pytanie "co się stało i czemu przerwałeś?", ale zamiast tego wiedziała, że czeka ją długie wyliczanie tego co się wydarzyło w jej życiu podczas jego nieobecności.
- No... prócz tego, że nie podoba mi się zmuszenie Marianny do ślubu z tym kretynem, to chyba w porządku. Mania zakochała się w kimś innym, pobiłam kretyna-Williama, Aleksy zniknął razem ze swoją panną, większość czasu spędzam jako kot poza zamkiem... bez rewelacji, nie mam humoru prawie codziennie - wzruszyła ramionami starając się ograniczyć do minimum. - A u Ciebie? - przesunęła dłonie z pleców Czecha na jego brzuch, opuszkami palców lekko łaskocząc jego boki.
- No... prócz tego, że nie podoba mi się zmuszenie Marianny do ślubu z tym kretynem, to chyba w porządku. Mania zakochała się w kimś innym, pobiłam kretyna-Williama, Aleksy zniknął razem ze swoją panną, większość czasu spędzam jako kot poza zamkiem... bez rewelacji, nie mam humoru prawie codziennie - wzruszyła ramionami starając się ograniczyć do minimum. - A u Ciebie? - przesunęła dłonie z pleców Czecha na jego brzuch, opuszkami palców lekko łaskocząc jego boki.
Re: Poddasze
Oj gdyby tylko wiedziała, zw tak naprawdę nic się nie stało a tylko się z nią droczy zapewne zmieniłaby się w kota i rozszarpała go na strzępy. Dlatego na razie wolał ciągnąć tą grę, że jednak coś było nie tak. Później coś wymyśli jeśli będzie się dopytywać. Teraz spojrzał na nią przepraszająco i złożył jeszcze tylko szybko jednego całusa by powrócić do rozmowy.
- Pobiłaś tego kolesia? Że też tego nie widziałem. Zrobił ci coś? - zapytał się oglądając ją uważnie czy nie ma żadnych siniaków. Bo inaczej osobiście by się do niego wybrał.
- A mu ten ślub odpowiada? Bo może jeszcze można to jakoś odkręcić? porozmawiać z tym kolesiemi zmusić go do odwołania ślubu. Bo rozumiem, że Marianna nie może go odwołać ze względu na rodziców. Ale on chyba by mógł? No i chyba nie w tym samym kolesiu co mówiłaś ostatnio co nie? Co do Aleksego to nie wiem. Nie znam go, ale może trochę się przeraził tym ślubem siostry. No właśnie i przecież to jego kolega więc nie mógłby z nim porozmawiać na spokojnie na ten temat? - westchnął cicho. Jak dobrze, że on takich problemów nie miał i jego rodzice nie wybierali z kim to ma się żenić. Jakby to nie znali swoich dzieci i nie wiedzieli, że to nie przejdzie. Może dlatego nawet nie próbowali ich zmuszać. Dlatego współczuł Majce i jej siostrze. Bo widocznie Aleksy miał coś do powiedzenia i jak robiło się za gorąco to znikał na jakiś czas i nie mieszał się w sprawy rodzinne.
- Mogę więc coś zrobić by poprawić ci humor? A u mnie jak zwykle nuda łamane przez kłopoty. Teraz długo siedziałem w skrzydle szpitalnym po utracie kawałka palca u lewej ręki kiedy to jakiś wielki potwór zaatakował mnie i jakąś prefetkę w zakazanym lesie. I tak się zastanawiam co by zrobić aby dorósł. Hah gdybym to umiał się zmieniać w jaszczurkę to może by mi odrósł? - powiedział i wtulił się w dziewczynę. Bardzo chciał kontynuować to co zaczął wcześniej ale coś go powstrzymywało. Coś co go hamowało przed rzuceniem się ku sobie. Musiał z nią porozmawiać. Musiał i co najważniejsze chciał porozmawiać. Przymknął na moment oczy kiedy to smyrała boki jego brzucha. Uwielbiał to uczucie i moment kiedy już nie mógł wytrzymać dłużej by się w tamtych miejscach nie podrapać.
- Pobiłaś tego kolesia? Że też tego nie widziałem. Zrobił ci coś? - zapytał się oglądając ją uważnie czy nie ma żadnych siniaków. Bo inaczej osobiście by się do niego wybrał.
- A mu ten ślub odpowiada? Bo może jeszcze można to jakoś odkręcić? porozmawiać z tym kolesiemi zmusić go do odwołania ślubu. Bo rozumiem, że Marianna nie może go odwołać ze względu na rodziców. Ale on chyba by mógł? No i chyba nie w tym samym kolesiu co mówiłaś ostatnio co nie? Co do Aleksego to nie wiem. Nie znam go, ale może trochę się przeraził tym ślubem siostry. No właśnie i przecież to jego kolega więc nie mógłby z nim porozmawiać na spokojnie na ten temat? - westchnął cicho. Jak dobrze, że on takich problemów nie miał i jego rodzice nie wybierali z kim to ma się żenić. Jakby to nie znali swoich dzieci i nie wiedzieli, że to nie przejdzie. Może dlatego nawet nie próbowali ich zmuszać. Dlatego współczuł Majce i jej siostrze. Bo widocznie Aleksy miał coś do powiedzenia i jak robiło się za gorąco to znikał na jakiś czas i nie mieszał się w sprawy rodzinne.
- Mogę więc coś zrobić by poprawić ci humor? A u mnie jak zwykle nuda łamane przez kłopoty. Teraz długo siedziałem w skrzydle szpitalnym po utracie kawałka palca u lewej ręki kiedy to jakiś wielki potwór zaatakował mnie i jakąś prefetkę w zakazanym lesie. I tak się zastanawiam co by zrobić aby dorósł. Hah gdybym to umiał się zmieniać w jaszczurkę to może by mi odrósł? - powiedział i wtulił się w dziewczynę. Bardzo chciał kontynuować to co zaczął wcześniej ale coś go powstrzymywało. Coś co go hamowało przed rzuceniem się ku sobie. Musiał z nią porozmawiać. Musiał i co najważniejsze chciał porozmawiać. Przymknął na moment oczy kiedy to smyrała boki jego brzucha. Uwielbiał to uczucie i moment kiedy już nie mógł wytrzymać dłużej by się w tamtych miejscach nie podrapać.
Re: Poddasze
Po krótkim zastanowieniu wydała z siebie ciche "hm", uśmiechając się wciąż lekko pod nosem.
- Właściwie to rzuciłam się na niego z pięściami... na festynie halloweenowym, bo zaczął obrażać moją siostrę, to znaczy sprowokowała go... no ale chyba chciał mnie potraktować jakimś zaklęciem, tyle, że nie miał różdżki i zaczął interweniować nauczyciel... - wyciągnęła ręce spod koszulki Nicolasa, rozkładając je w bezradnym geście. - Wczoraj wpadłam na niego nad jeziorem i zaczęliśmy dyskutować, a potem przyczłapała jego wcale nie lepsza siostra - wzruszyła wątłymi ramionami, przesuwając się wgłąb stolika, by rzeczywiście nie przeważyć go i nie polecieć na twardą posadzkę wraz z Gryfonem. Jego poradę dotyczącą narzeczeństwa Marianny z Williamem doceniała, ale jedynym co zrobiła to wykonała gest "a jedzie mi tu czołg?", skupiając się na tym co miał jej ciekawego do powiedzenia. Informacja o skrzydle szpitalnym odrobinę ją przybiła, bo wyszła na niedobrą dziewczynę, która dowiadywała się jako ostatnia, jednak szybko się ożywiła słysząc wzmiankę o braku kawałka palca.
- Ale jak to... - zdziwiona, zaintrygowana i nieco przerażona obejrzała dłonie Sochy, szybko przesuwając wzrok na jego twarz. - Ogarnij się, bo kiedyś ktoś Cię zabije... w ogóle CO? Zakazany las?! Dobrze się czujesz? - fuknęła marszcząc czoło. Potem chciała wykonać dalszą część swojego wybuchu złości, lecz skończyło się to tym, że ciężar jej ciała przeważył stolik, ona zleciała wraz z chłopakiem na ziemię a stolik runął na szczęście na bok. Niczym żaba pokracznie leżała na swoim lovelasie, wzdychając głośno i jeśli Gryfon myślał, że przez ten drobny wypadek zapomni o tym, by go okrzyczeć grubo się mylił.
- Właściwie to rzuciłam się na niego z pięściami... na festynie halloweenowym, bo zaczął obrażać moją siostrę, to znaczy sprowokowała go... no ale chyba chciał mnie potraktować jakimś zaklęciem, tyle, że nie miał różdżki i zaczął interweniować nauczyciel... - wyciągnęła ręce spod koszulki Nicolasa, rozkładając je w bezradnym geście. - Wczoraj wpadłam na niego nad jeziorem i zaczęliśmy dyskutować, a potem przyczłapała jego wcale nie lepsza siostra - wzruszyła wątłymi ramionami, przesuwając się wgłąb stolika, by rzeczywiście nie przeważyć go i nie polecieć na twardą posadzkę wraz z Gryfonem. Jego poradę dotyczącą narzeczeństwa Marianny z Williamem doceniała, ale jedynym co zrobiła to wykonała gest "a jedzie mi tu czołg?", skupiając się na tym co miał jej ciekawego do powiedzenia. Informacja o skrzydle szpitalnym odrobinę ją przybiła, bo wyszła na niedobrą dziewczynę, która dowiadywała się jako ostatnia, jednak szybko się ożywiła słysząc wzmiankę o braku kawałka palca.
- Ale jak to... - zdziwiona, zaintrygowana i nieco przerażona obejrzała dłonie Sochy, szybko przesuwając wzrok na jego twarz. - Ogarnij się, bo kiedyś ktoś Cię zabije... w ogóle CO? Zakazany las?! Dobrze się czujesz? - fuknęła marszcząc czoło. Potem chciała wykonać dalszą część swojego wybuchu złości, lecz skończyło się to tym, że ciężar jej ciała przeważył stolik, ona zleciała wraz z chłopakiem na ziemię a stolik runął na szczęście na bok. Niczym żaba pokracznie leżała na swoim lovelasie, wzdychając głośno i jeśli Gryfon myślał, że przez ten drobny wypadek zapomni o tym, by go okrzyczeć grubo się mylił.
Re: Poddasze
A więc William i jego siostra mają przej**ane. Nie ważne czy któreś z nich jej coś zrobiło, William skończy pobity i zostawiony w krzakach na pożarcie przez stwory z zakazanego lasu. A jego siostra może się nauczy nie podskakiwać następnym razem jeśli się ją zwiąże i podtopi nieco w jeziorze. Jedno jest pewne tą lekcję zapamietają na bardzo długo.
- No to już nie wiem jak mogę pomóc w ich sprawie. Mogę co najwyżej wspierać cię mentalnie i być gdzieś w pobliżu w chwilach słabości. Ale to tak naprawdę jest twoja walka. - odparł jej spokojnie, jakby w ogóle nie dostrzegł tego gestu.
Oczywiście domyślał się że zostanie zbombardowany serią pytań i okrzyczany jednakże nie przejął się tym zbytnio i nie ukrywał swoich dłoni kiedy to chciała zobaczyć jego dłoń bez palca. Sam jeszcze bardzo często gapił się na ubytek godzinami podziwiając jak dziwacznie to wygląda. Zanim zdą żył jednak coś powiedzieć to Maja poleciała na niego. On sam poleciał dość boleśnie uderzając głową w podłogę przez co skrzywił jedynie lekko usta i wydał cichy syk.
- Jesteś cała? - zapytał się poważnie obserwując jej twarz i zerkając na stół który na całe szczęście poleciał na bok a nie na nich, a dokładniej na Majke, o co Nicolas się najbardziej przestraszył w tym wszystkim.
Jednak po chwilce ta powaga zmieniła się w rozbawienie a on zaczął się głośno śmiać.
- Jasne skarbie. Zabić mnie możesz nawet ty przez przypadek, los który zechce abym się poślizgnął na schodach schodząc z tej wieży. Wszyscy kiedyś umrzeć musimy. Co prawda śmierć z ukochaną pod stołem byłaby piękniejsza niż być zjedzonym przez jakieś bydle. Jednak co wtedy dla mnie to za różnica? A co do zakazanego lasu. To tak również wierzę w to, że Ty jako wielki kot biegasz sobie po placu zabaw między dziećmi? - odpowiedział bardzo spokojnie jak na tak bardzo poważny temat. I podnosząc prawą dłoń na wysokość twarzy dziewczyny zgarnął z jej buzi kilka blond kosmyków włosów i schował je za uszy dziewczyny. Nie odrywając dłoni od jej twarzy i policzka po którym pomalutku błądziła.
- A o palec się nie martw. Jeśli nie pielęgniarka to w Mungu mi pomogą. Bo mówiła, że to nie wielki ubytek i można to naprawić. - Powiedział uśmiechając się lekko leżąc na podłodze nie mając zamiaru z niej wstać. Bo może i wpierw twarda i nieprzyjemna zrobiła się bardzo wygodnym miejscem do leżenia. Zwłaszcza kiedy to miał pod kim leżeć.
- No to już nie wiem jak mogę pomóc w ich sprawie. Mogę co najwyżej wspierać cię mentalnie i być gdzieś w pobliżu w chwilach słabości. Ale to tak naprawdę jest twoja walka. - odparł jej spokojnie, jakby w ogóle nie dostrzegł tego gestu.
Oczywiście domyślał się że zostanie zbombardowany serią pytań i okrzyczany jednakże nie przejął się tym zbytnio i nie ukrywał swoich dłoni kiedy to chciała zobaczyć jego dłoń bez palca. Sam jeszcze bardzo często gapił się na ubytek godzinami podziwiając jak dziwacznie to wygląda. Zanim zdą żył jednak coś powiedzieć to Maja poleciała na niego. On sam poleciał dość boleśnie uderzając głową w podłogę przez co skrzywił jedynie lekko usta i wydał cichy syk.
- Jesteś cała? - zapytał się poważnie obserwując jej twarz i zerkając na stół który na całe szczęście poleciał na bok a nie na nich, a dokładniej na Majke, o co Nicolas się najbardziej przestraszył w tym wszystkim.
Jednak po chwilce ta powaga zmieniła się w rozbawienie a on zaczął się głośno śmiać.
- Jasne skarbie. Zabić mnie możesz nawet ty przez przypadek, los który zechce abym się poślizgnął na schodach schodząc z tej wieży. Wszyscy kiedyś umrzeć musimy. Co prawda śmierć z ukochaną pod stołem byłaby piękniejsza niż być zjedzonym przez jakieś bydle. Jednak co wtedy dla mnie to za różnica? A co do zakazanego lasu. To tak również wierzę w to, że Ty jako wielki kot biegasz sobie po placu zabaw między dziećmi? - odpowiedział bardzo spokojnie jak na tak bardzo poważny temat. I podnosząc prawą dłoń na wysokość twarzy dziewczyny zgarnął z jej buzi kilka blond kosmyków włosów i schował je za uszy dziewczyny. Nie odrywając dłoni od jej twarzy i policzka po którym pomalutku błądziła.
- A o palec się nie martw. Jeśli nie pielęgniarka to w Mungu mi pomogą. Bo mówiła, że to nie wielki ubytek i można to naprawić. - Powiedział uśmiechając się lekko leżąc na podłodze nie mając zamiaru z niej wstać. Bo może i wpierw twarda i nieprzyjemna zrobiła się bardzo wygodnym miejscem do leżenia. Zwłaszcza kiedy to miał pod kim leżeć.
Re: Poddasze
Zachowanie Nicolasa dla niej nie było dzisiaj wyjątkowo normalne i "nicosiowate", dlatego unosząc się nieco do góry wlepiła podejrzane spojrzenie w twarz chłopaka. Jego długą przemowę o umieraniu puściła mimo uszu, to o palcu również nie wywarło na niej specjalnego wrażenia. Nie miała kolorowego pojęcia co się dzieje, więc nie czekając dłużej usiadła na Gryfonie okrakiem przygważdżając go tym samym do ziemi. W zasadzie gdyby chciał to mógłby bez problemu ją z siebie zrzucić, ale póki co nie przejmowała się tym.
- Dobra, Socha... dziwnie się zachowujesz, jak nie Ty, co się stało? - spytała spokojnie zaciskając palce na materiale czarnego swetra.
- Dobra, Socha... dziwnie się zachowujesz, jak nie Ty, co się stało? - spytała spokojnie zaciskając palce na materiale czarnego swetra.
Re: Poddasze
No tak mógł się tego spodziewać, że będzie udawać iż w ogóle nie słyszała tego co jej przed chwilką powiedział. Jednak najbardziej zdziwiła go jej późniejsza reakcja. Nie zachowuję się jak ja? - Powtarzał sobie przez chwilę te słowa, zastanawiając jak to on się zachowuje. Raczej tak jak teraz. Wieczny lekkoduch, z małymi przerwami na poważne gadki typu ta którą przed momentem wygłosił. Z nieco sadystycznym podejściem do życia. Wzruszył ramionami nie wiedząc co za bardzo może odpowiedzieć dziewczynie.
- Nie wiem. Wydaje się, że wszystko ok i jak na razie to moim jedynym problemem jest to, że nie mam palca i to, że muszę się spotkać z tym Williamem.- Powiedział szukając jeszcze jakiś innych powodów, ale nie znalazł już więcej niczego. Podniósł się więc do siadu przylegając ciałem do dziewczyny, przybliżył swoje usta do jej na tyle blisko, że mógł poczuć jej ciepły oddech na swoich ustach.
- A co nie podoba ci się nowy ja?- wyszeptał błądząc wzrokiem po jej twarzyczce kierując go co chwilę na oczy i usta.
- Nie wiem. Wydaje się, że wszystko ok i jak na razie to moim jedynym problemem jest to, że nie mam palca i to, że muszę się spotkać z tym Williamem.- Powiedział szukając jeszcze jakiś innych powodów, ale nie znalazł już więcej niczego. Podniósł się więc do siadu przylegając ciałem do dziewczyny, przybliżył swoje usta do jej na tyle blisko, że mógł poczuć jej ciepły oddech na swoich ustach.
- A co nie podoba ci się nowy ja?- wyszeptał błądząc wzrokiem po jej twarzyczce kierując go co chwilę na oczy i usta.
Re: Poddasze
Spotkać się z Williamem? To była chyba ostatnia rzecz, której chciała, bo to wiązało się z tym, że Greengrass lub jego siostra polecą do ojca, ich ojciec do ojca Rosjanki i wtedy cała swoboda związkowa, którą póki co miała, zniknie.
- To nie najlepszy pomysł - powiedziała, patrząc wymownie na twarz chłopaka. Miała nadzieję, że Gryfon zrozumie o co jej chodzi i czemu jest pełna obaw co do tego pomysłu... chyba, że zrobiłby to incognito, wtedy mogła przemyśleć sprawę i ewentualnie się zgodzić, ale dla bezpieczeństwa ogółu wolała, żeby zostawił jej rozprawienie się z narzeczonym Marianny. Gdy Nicolas podniósł się do pozycji siedzącej przylegając do niej swoim ciałem nie ruszyła się ani o centymetr. W zamian za to poczuła się dziwnie nieswojo, zwłaszcza kiedy uświadomiła sobie, że Socha uaktywnił swój drugi mózg, if you know what I mean.
- Ym... muszę się przyzwyczaić dopiero... - wylewając chłopakowi kubeł zimnej wody na głowę, odwróciła speszona twarz w drugim kierunku wlepiając wzrok w punkcik na ścianie. To, że byli ze sobą wcale nie oznaczało, że na dobre pozbyła się swojej nieśmiałości. Wciąż nie miała pełnego obycia w kontaktach damsko-męskich, o czym zresztą Nicolas doskonale wiedział.
- To nie najlepszy pomysł - powiedziała, patrząc wymownie na twarz chłopaka. Miała nadzieję, że Gryfon zrozumie o co jej chodzi i czemu jest pełna obaw co do tego pomysłu... chyba, że zrobiłby to incognito, wtedy mogła przemyśleć sprawę i ewentualnie się zgodzić, ale dla bezpieczeństwa ogółu wolała, żeby zostawił jej rozprawienie się z narzeczonym Marianny. Gdy Nicolas podniósł się do pozycji siedzącej przylegając do niej swoim ciałem nie ruszyła się ani o centymetr. W zamian za to poczuła się dziwnie nieswojo, zwłaszcza kiedy uświadomiła sobie, że Socha uaktywnił swój drugi mózg, if you know what I mean.
- Ym... muszę się przyzwyczaić dopiero... - wylewając chłopakowi kubeł zimnej wody na głowę, odwróciła speszona twarz w drugim kierunku wlepiając wzrok w punkcik na ścianie. To, że byli ze sobą wcale nie oznaczało, że na dobre pozbyła się swojej nieśmiałości. Wciąż nie miała pełnego obycia w kontaktach damsko-męskich, o czym zresztą Nicolas doskonale wiedział.
Re: Poddasze
Wiedział, wiedział. Tak samo jak Maja powinna wiedzieć, że on był tym upartym osłem, który jak sobie już coś postanowi to nie zmieni zdania. Co najwyżej później będzie żałował swojej upartości. Ale wie, że przynajmniej spróbował. Zwłaszcza, że wie co robi i mu nic nie będzie groziło. Raczej powinna się martwić o tamto rodzeństwo. Co prawda dorwać ich razem i zrobić krzywdę byłoby o wiele przyjemniej, ale w zasadzie to czemu ta przyjemność nie mogła by być rozłożona na dwie części tym samym dłużej by trwała.
W pierwszej chwili nie wiedział o czym Rosjanka mówi, jednak zjeżdżając wzrokiem w dół wydał z siebie tylko ciche ups i starał się skontrolować to na ile tylko jego ciało mu pozwalało. Chciał znów mieć tylko jeden mózg na właściwym miejscu.
- Przepraszam, i rozumiem.- powiedział cicho i kładąc ręce na podłodze za plecami pociągnął swoje ciało w ich stronę wysuwając się nieco spod jej ciała tak aby tylko siedziała na jego nogach. Chociaż najbardziej to teraz chciałby je nieco podkulić by to zamaskować i pomóc powrócić krwi na swoje miejsce. Przez chwilę trwała dziwna cisza i Nicolas wyciągnął dłoń ku dziewczynie opierając się o jedną ze ścian. Jest przecież masę sposobów do przyzwyczajenia się do bliska drugiej osoby i nie kojarzące się tylko z jednym. No bo cóż, jeśli ktoś by teraz wszedł do pomieszczenia i zobaczył ich w niedawnej pozycji co miałby sobie pomyśleć?
W pierwszej chwili nie wiedział o czym Rosjanka mówi, jednak zjeżdżając wzrokiem w dół wydał z siebie tylko ciche ups i starał się skontrolować to na ile tylko jego ciało mu pozwalało. Chciał znów mieć tylko jeden mózg na właściwym miejscu.
- Przepraszam, i rozumiem.- powiedział cicho i kładąc ręce na podłodze za plecami pociągnął swoje ciało w ich stronę wysuwając się nieco spod jej ciała tak aby tylko siedziała na jego nogach. Chociaż najbardziej to teraz chciałby je nieco podkulić by to zamaskować i pomóc powrócić krwi na swoje miejsce. Przez chwilę trwała dziwna cisza i Nicolas wyciągnął dłoń ku dziewczynie opierając się o jedną ze ścian. Jest przecież masę sposobów do przyzwyczajenia się do bliska drugiej osoby i nie kojarzące się tylko z jednym. No bo cóż, jeśli ktoś by teraz wszedł do pomieszczenia i zobaczył ich w niedawnej pozycji co miałby sobie pomyśleć?
Re: Poddasze
Kiedy Nicolas wysunął się spod niej przez chwilę próbowała nie patrzeć w jego stronę. Czuła się dziwnie i cisza, która zapadła między nimi była siłą porównywalna do spadającej na głowę cegłówki. W końcu westchnęła i przysunęła się do Gryfona, ujmując w chłodne dłonie jego twarz. Opuszkami kciuków głaskała policzki Czecha, wpatrując mu się w oczy.
- Nie przepraszaj mnie, to... normalne - cmoknęła chłopaka prosto w usta, przytulając się do niego. Co miała zrobić? W pierwszej chwili chciała uciec, ale byłoby to nienormalne i poniżej krytyki.
- Nie przepraszaj mnie, to... normalne - cmoknęła chłopaka prosto w usta, przytulając się do niego. Co miała zrobić? W pierwszej chwili chciała uciec, ale byłoby to nienormalne i poniżej krytyki.
Re: Poddasze
Ale zaraz zaraz. On przecież nie przepraszał za to co wyczuła dziewczyna, bo jak słusznie to określiła - było to normalne. Zwłaszcza jeśli jest to twoja dziewczyna, co jakby nie patrzeć pociąga cię w niej coś bardziej od innych panienek, skoro nią jest. Prawda?
On raczej miał na myśli to, że próbował się zbliżyć aż tak do dziewczyny kiedy to najwidoczniej nie była jeszcze gotowa na tak wielki krok. I właśnie za podjęcie próby przeprosił. Jednakże co było w tym najważniejsze to to, że pierwszą taką sytuację mieli za sobą i może kiedyś kolejne nie będą wywoływały takich samych uczuć.
W tej samej chwili jak tylko położyła mu dłonie na twarzy uśmiechnął się lekko i otworzył oczy by na nią spojrzeć. Lecz ta już zdążyła go pocałować, nawet nie zdążył go odwajemnić, bo w ogóle nie był na niego przygotowany i nieco go zaskoczył. Mimo to zadziorny uśmiech nie zniknął.
- Ojj Maja, chyba kupię Ci jakieś grube rękawiczki w kształcie kocich łapek bo jak zwykle masz lodowate dłonie. - mruknął do dziewczyny kładąc ja jej dłoniach swoje i lekko nimi poruszając pocierał dłonie Rosjanki, która ze względu na to skąd pochodzi powinna mieć ciepłe ręce mieszkając w nie tak zimnym klimacie jak tam. A tutaj jednak są niczym sople lodu.
On raczej miał na myśli to, że próbował się zbliżyć aż tak do dziewczyny kiedy to najwidoczniej nie była jeszcze gotowa na tak wielki krok. I właśnie za podjęcie próby przeprosił. Jednakże co było w tym najważniejsze to to, że pierwszą taką sytuację mieli za sobą i może kiedyś kolejne nie będą wywoływały takich samych uczuć.
W tej samej chwili jak tylko położyła mu dłonie na twarzy uśmiechnął się lekko i otworzył oczy by na nią spojrzeć. Lecz ta już zdążyła go pocałować, nawet nie zdążył go odwajemnić, bo w ogóle nie był na niego przygotowany i nieco go zaskoczył. Mimo to zadziorny uśmiech nie zniknął.
- Ojj Maja, chyba kupię Ci jakieś grube rękawiczki w kształcie kocich łapek bo jak zwykle masz lodowate dłonie. - mruknął do dziewczyny kładąc ja jej dłoniach swoje i lekko nimi poruszając pocierał dłonie Rosjanki, która ze względu na to skąd pochodzi powinna mieć ciepłe ręce mieszkając w nie tak zimnym klimacie jak tam. A tutaj jednak są niczym sople lodu.
Re: Poddasze
Rękawiczki w kształcie kocich łapek? Rosjanka parsknęła perlistym śmiechem, zaciskając palce na dłoniach chłopaka. Wyglądało na to, że udawała, bądź zdążyła zapomnieć o tym co przed chwilą poczuła... zobaczyła... uśmiechnęła się szeroko, gdy tylko się uspokoiła, po czym przytuliła się do Gryfona, tym samym jednocześnie znowu przygwożdżając go do ziemi.
- Cieszę się, że Cię mam - stwierdziła nagle, ni stąd ni zowąd, a wyznanie to było o tyle szokujące, że Puchonka nie lubiła wyznawać uczuć. I nie umiała, dlatego sama się zdziwiła swoimi słowami, których mimo wszystko nie żałowała i mówiła szczerze, jak na ich wiek. - Przynajmniej Ty jesteś w miarę normalny w całym tym syfie... tylko nie masz kawałka palca, ale to nic - dodała, przymykając oczy i wtulając się nosem w zagłębienie między szyją a ramieniem Sochy. Po pewnym czasie parka opuściła poddasze.
- Cieszę się, że Cię mam - stwierdziła nagle, ni stąd ni zowąd, a wyznanie to było o tyle szokujące, że Puchonka nie lubiła wyznawać uczuć. I nie umiała, dlatego sama się zdziwiła swoimi słowami, których mimo wszystko nie żałowała i mówiła szczerze, jak na ich wiek. - Przynajmniej Ty jesteś w miarę normalny w całym tym syfie... tylko nie masz kawałka palca, ale to nic - dodała, przymykając oczy i wtulając się nosem w zagłębienie między szyją a ramieniem Sochy. Po pewnym czasie parka opuściła poddasze.
Re: Poddasze
Zanim Campbell znalazł się na poddaszu, zahaczył jeszcze o Pokój Wspólny, w którym zostawił ciepły płaszcz i szalik, zostając w jasnoniebieskiej, kraciastej koszuli, czarnych materiałowych spodniach i swoich karmelowych timberlandach.
Kiedy tylko uchylił wieko, prowadzące do niewielkiego pomieszczenia, w jego nozdrza wdarł się słodki, aczkolwiek lekko drażniący, zapach starych mebli oraz kurzu. Kanadyjczyk nieznacznie zmarszczył nos i wślizgnął się do niskiej komnaty, która niegdyś była jego ulubionym miejscem do palenia papierosów. Jednakże od momentu, w którym spotkał tu znienawidzoną Prefekt Naczelną, przestał tu przychodzić, na jakieś pół roku kompletnie zapominając, iż w zamku istnieje takie odosobnione miejsce, o którym wie niewielu uczniów.
Jego jasne tęczówki skanowały każdy centymetr ścian oraz każdy rupieć w poszukiwaniu czegoś ciekawego, na czym mógłby zawiesić oko w oczekiwaniu na Puchonkę. Nagle w oczy rzuciło mu się coś błyszczącego, jednakże z daleka nie mógł dostrzec czym jest ów świecidełko. Chłopak podszedł do ogromnej sterty staroci i zaczął w nich grzebać, aby znaleźć ten intrygujący, świecący przedmiot.
Kiedy tylko uchylił wieko, prowadzące do niewielkiego pomieszczenia, w jego nozdrza wdarł się słodki, aczkolwiek lekko drażniący, zapach starych mebli oraz kurzu. Kanadyjczyk nieznacznie zmarszczył nos i wślizgnął się do niskiej komnaty, która niegdyś była jego ulubionym miejscem do palenia papierosów. Jednakże od momentu, w którym spotkał tu znienawidzoną Prefekt Naczelną, przestał tu przychodzić, na jakieś pół roku kompletnie zapominając, iż w zamku istnieje takie odosobnione miejsce, o którym wie niewielu uczniów.
Jego jasne tęczówki skanowały każdy centymetr ścian oraz każdy rupieć w poszukiwaniu czegoś ciekawego, na czym mógłby zawiesić oko w oczekiwaniu na Puchonkę. Nagle w oczy rzuciło mu się coś błyszczącego, jednakże z daleka nie mógł dostrzec czym jest ów świecidełko. Chłopak podszedł do ogromnej sterty staroci i zaczął w nich grzebać, aby znaleźć ten intrygujący, świecący przedmiot.
Re: Poddasze
Gdy tylko napisała wiadomość do Connora od razu ruszyła do łazienki na szybki prysznic. Kiedy wróciła jej sowa siedziała na parapecie i czekała, aż Puchonka wpuści ją do środka. Szybko rozwinęła zwitek pergaminu na którym na odwrotnej stronie przyszła odpowiedź od chłopaka. Widząc ile dał jej czasu westchnęła ciężko odrzucając pergamin na parapet i wypuszczając sowę. Potem podeszła do swojej pseudo szafy i z wieszaka zdjęła przydużą koszulkę z Patrickiem z mugolskiej bajki w kolorze soczystego różu, a na to narzuciła czarną, sportową bluzę która też była przyduża. Do tego obcisłe, czarne rurki, a włosy wysuszyła jednym machnięciem różki sprawiając, że zostały długie, proste i ciemne, dokładnie takie jak stworzyła je matka natura. Zbiegła szybko po schodach, założyła różowe timberlandy, a potem szybko zaczęła owijać się swoim Puchońskim szaliczkiem i założyła na to jeszcze swój ciemny płaszcz, po czym ruszyła szybko w kierunku zamku. Trudno jasno określić ile czasu zajęła jej droga, ale kiedy dotarła do swojego dormitorium, żeby zostawić w nim płaszcz widziała na swoich policzkach piękne wypieki z wysiłku. Nie miała jednak czasu się nad tym użalać, bo musiała jeszcze wejść na samą górę. Została w samej bluzie, rozsuniętej, żeby było dokładnie widać jej wesołą koszulkę, ale bardziej po to, żeby nie było jej aż tak gorąco. Weszła powoli do pomieszczenia i rozejrzała się wokół. Na widok Campbella na jej wargach zagościł szeroki uśmiech.
- Co tam zgubiłeś? - zapytała cicho, po czym odwróciła się, żeby mieć pewność, że zamknęła za sobą klapę. Cieszyła się, że go widzi. Naprawdę się cieszyła. Dlatego, gdy odwrócił się w jej stronę od razu się do niego przytuliła.
- Co tam zgubiłeś? - zapytała cicho, po czym odwróciła się, żeby mieć pewność, że zamknęła za sobą klapę. Cieszyła się, że go widzi. Naprawdę się cieszyła. Dlatego, gdy odwrócił się w jej stronę od razu się do niego przytuliła.
Re: Poddasze
Ślizgon cierpliwie odrzucał rupieć po rupieciu, aby się dostać do miejsca w którym widział (a przynajmniej tak mu się wydawało) ów świecący przedmiot. Bardzo był ciekaw co to może być, gdyż jakoś nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek coś takiego się tu znajdowało. Z drugiej strony musiał sobie czymś zająć głowę, aby nie myśleć o liście od Tosi, gdyż obawiał się, iż złość rozsadzi go od środka, a Tosia zamiast żywego człowieka zastanie tu krwawą miazgę.
- Tosia? - odpowiedział pytaniem na pytanie, po czym odrzucił na bok szkatułkę, którą aktualnie trzymał w dłoni i odwrócił się plecami do sterty śmieci, a przodem do Puchonki. W tym samym momencie Chorwatka wbiła w jego ciało wszystkie swoje kości, powleczone pergaminową skórą. Delikatny, czuły uśmiech pojawił się na wąskich ustach chłopaka, który objął dziewczynę i sprzedał jej całusa w sam czubek głowy. Stęsknił się za nią straszliwie, a ich ostatnie spotkanie w schowku na miotły wydawało się być tak bardzo odległe. Momentami miał wrażenie, że wariuje z tęsknoty za tą małą, anemiczną istotką, która tak zawróciła mu w głowie.
- Ciebie zgubiłem - w końcu należycie odpowiedział na zadane przez nią pytanie po czym złapał ją lekko aczkolwiek stanowczo za dłoń i pociągnął w stronę dwóch miękkich puf, które jeszcze przed jej przyjściem oczyścił z kurzu.
- Chcę wiedzieć wszystko, co jest związane z tą sprawą, o której pisałaś - powiedział, silnie intonując trzecie słowo, gdy już usiedli na pufach. W tym momencie wyraz jego twarzy był poważny, a jego stalowe spojrzenie utkwione było w czekoladowych, zawsze ciepłych tęczówkach Puchonki.
- Tosia? - odpowiedział pytaniem na pytanie, po czym odrzucił na bok szkatułkę, którą aktualnie trzymał w dłoni i odwrócił się plecami do sterty śmieci, a przodem do Puchonki. W tym samym momencie Chorwatka wbiła w jego ciało wszystkie swoje kości, powleczone pergaminową skórą. Delikatny, czuły uśmiech pojawił się na wąskich ustach chłopaka, który objął dziewczynę i sprzedał jej całusa w sam czubek głowy. Stęsknił się za nią straszliwie, a ich ostatnie spotkanie w schowku na miotły wydawało się być tak bardzo odległe. Momentami miał wrażenie, że wariuje z tęsknoty za tą małą, anemiczną istotką, która tak zawróciła mu w głowie.
- Ciebie zgubiłem - w końcu należycie odpowiedział na zadane przez nią pytanie po czym złapał ją lekko aczkolwiek stanowczo za dłoń i pociągnął w stronę dwóch miękkich puf, które jeszcze przed jej przyjściem oczyścił z kurzu.
- Chcę wiedzieć wszystko, co jest związane z tą sprawą, o której pisałaś - powiedział, silnie intonując trzecie słowo, gdy już usiedli na pufach. W tym momencie wyraz jego twarzy był poważny, a jego stalowe spojrzenie utkwione było w czekoladowych, zawsze ciepłych tęczówkach Puchonki.
Re: Poddasze
Początkowa radość ze spotkania została szybko wyparta przez fakt, dlaczego się tutaj spotkali. Dlatego przestała się już szeroko uśmiechać, tylko nieznacznie kiedy to nasłuchiwała bicie jego serca obejmując go wątłymi ramionami. Dawno się nie widzieli, zbyt dawno. Mieli jednak jasną umowę. Ona powie wszystko Tony'emu i nie będą już musieli się ukrywać. I w zasadzie ona swoją część umowy już wykonała. Gdy poczuła jego wargi na czubku swojej głowy od razu zamknęła oczy, a uśmiech na chwilę kompletnie znikł z jej twarzy. Nie chciała mu zbytnio mówić co dokładnie się stało. Wstydziła się reakcji Anthony'ego. Wstydziła się tego, że potraktował ją jak małą puszczalską dziwkę, bo praktycznie to zrobił. Nie mniej jednak Connor zasługiwał na pełną wersję wydarzeń. Jego odpowiedź sprawiła, że jej wargi znów wygięły się w ciepłym uśmiechu.
- Słodziak z Ciebie, Campbell. - rzuciła wesołym tonem, po czym dała się pociągnąć w stronę puf obleczonych pstrokatym materiałem. Usiadła na jednej z nich i teraz to ona zatrzymała jego dłoń. Początkowo zachowywała się tak, jakby nie dosłyszała jego pytania. Usiadła, odwróciła jego dłoń i palcem wskazującym prawej dłoni, a raczej: opuszkiem tegoż palca zaczęła zakreślać nieznane nikomu wzory na jego skórze z widzialną czułością. W głowie zaś zbierała myśli, żeby w końcu zacząć powoli mówić:
- Spotkałam go w domu Andrei. Wrócił, nawet nie wiem skąd. W każdym razie powiedziałam mu od razu o nas i... Andrea też to słyszała. Powiedziała, że jej powiedziałeś, że my to nic szczególnego, a potem poszła do swojego pokoju. Za to Tony... - tu przerwała zaciskając wargi w wąską kreskę, a dłońmi ostrożnie odwróciła jego dłoń i zaczęła te same wzory obrysowywać na zewnętrznej stronie - ... zaczął krzyczeć, że... - tu znów się zacięła z cichym westchnięciem w końcu zostawiając jego dłoń, żeby ukryć swoją własną twarz w swoich dłoniach. - ... nie mam moralności, że mnie wyruchasz i zostawisz i nie powinnam później do niego przychodzić i że się od tego wszystkiego odcina, a potem, że mam się napatrzeć na twoją śliczną buźkę, bo niebawem nie będzie na co już patrzeć. - wydusiła z siebie cicho i powoli, robiąc wszystko, żeby tryb jąkały się nie włączył. Z oczu znów zaczęły płynąć jej łzy, a ona sama siedziała wciąż trzymając się za głowę. Jej czekoladowe tęczówki nie były już ciepłe. Były zimne i smutne.
- Potem posiedziałam chwilę z Quinn która wróciła do domu zaraz po tym jak Wilson poszedł pocieszać Jeunesse, a potem poszłam do siebie żeby do Ciebie napisać. Koniec historii. - skończyła, po czym podniosła na niego swój wzrok ocierając dłońmi słone łzy z policzków.
- Słodziak z Ciebie, Campbell. - rzuciła wesołym tonem, po czym dała się pociągnąć w stronę puf obleczonych pstrokatym materiałem. Usiadła na jednej z nich i teraz to ona zatrzymała jego dłoń. Początkowo zachowywała się tak, jakby nie dosłyszała jego pytania. Usiadła, odwróciła jego dłoń i palcem wskazującym prawej dłoni, a raczej: opuszkiem tegoż palca zaczęła zakreślać nieznane nikomu wzory na jego skórze z widzialną czułością. W głowie zaś zbierała myśli, żeby w końcu zacząć powoli mówić:
- Spotkałam go w domu Andrei. Wrócił, nawet nie wiem skąd. W każdym razie powiedziałam mu od razu o nas i... Andrea też to słyszała. Powiedziała, że jej powiedziałeś, że my to nic szczególnego, a potem poszła do swojego pokoju. Za to Tony... - tu przerwała zaciskając wargi w wąską kreskę, a dłońmi ostrożnie odwróciła jego dłoń i zaczęła te same wzory obrysowywać na zewnętrznej stronie - ... zaczął krzyczeć, że... - tu znów się zacięła z cichym westchnięciem w końcu zostawiając jego dłoń, żeby ukryć swoją własną twarz w swoich dłoniach. - ... nie mam moralności, że mnie wyruchasz i zostawisz i nie powinnam później do niego przychodzić i że się od tego wszystkiego odcina, a potem, że mam się napatrzeć na twoją śliczną buźkę, bo niebawem nie będzie na co już patrzeć. - wydusiła z siebie cicho i powoli, robiąc wszystko, żeby tryb jąkały się nie włączył. Z oczu znów zaczęły płynąć jej łzy, a ona sama siedziała wciąż trzymając się za głowę. Jej czekoladowe tęczówki nie były już ciepłe. Były zimne i smutne.
- Potem posiedziałam chwilę z Quinn która wróciła do domu zaraz po tym jak Wilson poszedł pocieszać Jeunesse, a potem poszłam do siebie żeby do Ciebie napisać. Koniec historii. - skończyła, po czym podniosła na niego swój wzrok ocierając dłońmi słone łzy z policzków.
Re: Poddasze
- Spoiler:
- - Wiem - odpowiedział zaczepnie, pozwalając, aby szeroki uśmiech wykrzywił jego usta ku górze. Jednakże nie zagościł on na dłużej, gdyż czekała na nich poważna rozmowa na temat, który dotychczas był dla nich tematem tabu. Campbell bardzo chciał, aby było inaczej, aby mogli zachowywać się jak normalna para, jednakże jednocześnie nie mógł nic poradzić na to, iż na drodze do uszczęśliwiania Tosi przez Connora, stał nie kto inny jak zielony Wilson. Campbell miał już go po dziurki w nosie, co skutkowało jedynie tym, iż przy każdej wzmiance o Wilsonie totalnie tracił humor, a ciśnienie podnosiło się mu tak wysoko, że dziwnym jest fakt, że jeszcze nie dostał zawału i twardo się trzyma przy życiu.
W momencie, gdy Puchonka zatrzymała jego dłoń na swych kolanach, Kanadyjczyk pozwolił jej robić z nią co tylko zechce i się nieco rozluźnił. Wiedział, iż Chorwatka potrzebuje dłuższej chwili na zebranie skołatanych myśli, dlatego jej nie pośpieszał, na razie spokojnie wpatrując się w koliste ruchy jej palców. Chwilę później potok słów wypłynął z jej pięknie wykrojonych, bladych ust, które zazwyczaj były koloru malinowego. Początek jej wypowiedzi nie był taki zły, jednakże to co nastąpiło później przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Poderwał się z miejsca i zaczął krążyć po niewielkim pomieszczeniu, starając się dotrwać do końca opowieści Antoniji, zanim wybuchnie.
- NO CO ZA SKURWYSYN! - odparł ze złością podniesionym głosem, a może wrzasnął? Już sam nie wiedział co robi i jak się zachowuje. Szedł na jeden koniec komnaty, aby po dotarciu do niego, odwrócić się na pięcie w miejscu i ruszyć ku przeciwległemu końcowi, z którego przed chwilą przywędrował. - Kutas, chuj, padalec, cholerny pędrak... - wyrzucał z siebie każde przekleństwo, jakie tylko przyszło mu na myśl, gdyż aktualnie każde z tych słów pasowało do opisu Wilsona.
- I on się nazywa twoim przyjacielem! BA! Ty go nazywasz swoim przyjacielem?! - prychnął, a jego wypowiedź wręcz ociekała sarkazmem, pomieszanym z niedowierzaniem. Kompletnie nie obchodziło go czy Wilson go w końcu dopadnie, co zapowiada już od jakiegoś roku, a nadal nie było widać żadnych postępów ku temu. A najbardziej bolało go to, że jego mała gwiazdka jest krzywdzona przez człowieka, któremu ufała, którego znała bardzo długo, który powinien życzyć jej szczęścia i trzymać kciuki, odrzucając na bok pewne zastrzeżenia co do jej wybranka. Czyż nie tak powinien się zachowywać przyjaciel?
- Jeszcze tego pożałuje gnój pieprzony. Niech trzyma nos przy swojej dupie... Tylko czekam, aż spełni te swoje pogróżki bez pokrycia... - warknął wciąż wzburzonym głosem i opadł na pufę, starając się jakoś ochłonąć. Pamiętał, iż Puchonka prosiła go, aby nie mówił źle o Wilsonie, jednakże dzisiejszego dnia ta umowa musiała pójść w zapomnienie, ponieważ po prostu zasłużył sobie na to.
Re: Poddasze
Ostatnie czego teraz potrzebowała to jeszcze większa ilość krzyków. Prawdę mówiąc krzyki ją przerażały, sprawiały, że zamykała się sama w sobie i wywoływały jeszcze większą ilość łez i wydzielin z nosa. Jakaś część, drobna część wiedziała jednak, że będą krzyki dlatego zanim jeszcze skończyła mówić zacisnęła drobne piąstki na wściekłoróżowym materiale koszulki zaciskając mocno powieki. Każde słowo wykrzyczane przez Kanadyjczyka pod adresem Wilsonowatego było nadzwyczaj trafne, ale ona wciąż nie mogła powiedzieć o nim złego słowa. Wciąż tkwiła w dziwnym poczuciu winy sądząc, że faktycznie powinna się wyprowadzić, aby teraz Andrea mogła sobie uwić gniazdko z nowym chłopakiem. Lata przyjaźni też do czegoś zobowiązywały. Anthony zapewne uznał, że te lata przyjaźni zobowiązują ją do chociażby połowicznej nienawiści do Campbella. Z pewnością nie spodziewał się tego, że jego najlepsza przyjaciółka aż tak zacieśni więzi z jego wrogiem. Nie mniej jednak Connor miał rację. Jeśli już do tego doszło to Wilson powinien wykazać odrobinę... zrozumienia. Nie musiał od razu iść na piwo z Connorem, ale mógł chociaż oszczędzić sobie nad nią krzyków.
- On jest silniejszy niż Ci się wydaje, Connie. Nie chciałabym oglądać twojej twarzy podczas wizyty w Mungu. W wakacje praktycznie zmiażdżył swojego brata! - przypomniała mu dość drżącym głosem o tym istotnym fakcie który sprawił, że w rodzinie Wilsonów nastąpił rozłam na tych za i przeciwko Anthony'emu. Jakby go to cokolwiek obchodziło. Gdy opadł na sofę naprzeciwko niej najpierw odczekała, aż chwilę się uspokoi, zanim podniosła się, żeby usiąść mu na kolanie. Objęła swoimi chudymi ramionami jego szyję, a palcami zaczęła gładzić jego kark.
- Uważaj na siebie, proszę. - powiedziała cicho, po czym na chwilę go puściła, żeby wytrzeć swoją zapłakaną twarz w rękaw czarnej bluzy. A kiedy już wytarła zapłakaną twarz sprzedała mu przelotnego całusa w policzek. W pomieszczeniu znów zagościła cisza, a ona oparła policzek o jego ramię. Od teraz to wszystko między nimi miało być normalne. I to chyba jedyna pozytywna strona całej tej chorej sytuacji.
- Nie złość się już. - wyszeptała mu do ucha, aby zaraz dodać - I nie mów na niego brzydko, bo wyrośnie Ci purchawa na języku. - zażartowała nawet, dając mu leciutkiego pstryczka w nos.
- On jest silniejszy niż Ci się wydaje, Connie. Nie chciałabym oglądać twojej twarzy podczas wizyty w Mungu. W wakacje praktycznie zmiażdżył swojego brata! - przypomniała mu dość drżącym głosem o tym istotnym fakcie który sprawił, że w rodzinie Wilsonów nastąpił rozłam na tych za i przeciwko Anthony'emu. Jakby go to cokolwiek obchodziło. Gdy opadł na sofę naprzeciwko niej najpierw odczekała, aż chwilę się uspokoi, zanim podniosła się, żeby usiąść mu na kolanie. Objęła swoimi chudymi ramionami jego szyję, a palcami zaczęła gładzić jego kark.
- Uważaj na siebie, proszę. - powiedziała cicho, po czym na chwilę go puściła, żeby wytrzeć swoją zapłakaną twarz w rękaw czarnej bluzy. A kiedy już wytarła zapłakaną twarz sprzedała mu przelotnego całusa w policzek. W pomieszczeniu znów zagościła cisza, a ona oparła policzek o jego ramię. Od teraz to wszystko między nimi miało być normalne. I to chyba jedyna pozytywna strona całej tej chorej sytuacji.
- Nie złość się już. - wyszeptała mu do ucha, aby zaraz dodać - I nie mów na niego brzydko, bo wyrośnie Ci purchawa na języku. - zażartowała nawet, dając mu leciutkiego pstryczka w nos.
Re: Poddasze
Nie chciał krzyczeć, strasznie nie chciał krzyczeć. Jednakże w przypadku, gdy ciśnienie gwałtownie mu podskakiwało nie ręczył za siebie i czasem nie był w stanie kontrolować swoich zachowań oraz tonu głosu. Taki porywczy był z niego typ... Mimo swego gwałtownego zachowania nie pozostawał ślepy na reakcje Antoniji nie tylko na jego słowa i czyny, ale również na jej zachowanie podczas opowieści. Co jak co, ale Puchonka była bardzo kiepska w ukrywaniu swych emocji, co pozwalało Connorowi czytać w niej jak w otwartej księdze. I to co zobaczył dziś wcale mu się nie podobało.
- Czemu się obwiniasz? - zapytał prosto z mostu, kompletnie olewając temat możliwej konfrontacji Connora z Anthonym.
W tym momencie nienawidził całego świata za to, że gdzieś tam istniał mały pędrak, potocznie zwanym Wilsonem, który uprzykrza mu życie odkąd tylko ich drogi się skrzyżowały. Westchnął ciężko, czując jak ucisk rozżalenia rodzi się gdzieś w jego podbrzuszu, a on nic nie może zrobić, aby ten ucisk chociaż trochę zelżał. Niespodziewanie Chorwatka wytrąciła go z zamyślenia poprzez ostentacyjne wepchnięcie się mu na kolana. Położył swoje wielkie dłonie na jej talii, lekko poruszając palcami i mając nadzieję, że taki prowizoryczny masaż pomoże jej się uspokoić.
- Dla Ciebie wszystko, moja Pani - odparł, a w jego głosie czaiła się nutka zadziorności. Trochę się uspokoił dzięki dotykowi i zapachowi Puchonki. Kurczę, nawet nie zdawał sobie sprawy, że lubi taki głaskanie po karku!
- Bardzo dobrze wiesz, że mu się należy i nawet nie staraj się go bronić po tym wszystkim - odparł śmiertelnie poważnym tonem, patrząc dziewczynie prosto w te wielkie, czekoladowe ślepia. Pogłaskał ją czule po głowie, po czym złapał kosmyk jej włosów między palce i się uśmiechnął.
- Lubię jak masz ciemne włosy. Wyglądasz w nich tak zadziornie, tajemniczo i nieprzewidywalnie - mruknął wprost do jej ucha, jakby znajdowali się w zatłoczonym miejscu, po czym złożył delikatny pocałunek na jej uchu.
- Czemu się obwiniasz? - zapytał prosto z mostu, kompletnie olewając temat możliwej konfrontacji Connora z Anthonym.
W tym momencie nienawidził całego świata za to, że gdzieś tam istniał mały pędrak, potocznie zwanym Wilsonem, który uprzykrza mu życie odkąd tylko ich drogi się skrzyżowały. Westchnął ciężko, czując jak ucisk rozżalenia rodzi się gdzieś w jego podbrzuszu, a on nic nie może zrobić, aby ten ucisk chociaż trochę zelżał. Niespodziewanie Chorwatka wytrąciła go z zamyślenia poprzez ostentacyjne wepchnięcie się mu na kolana. Położył swoje wielkie dłonie na jej talii, lekko poruszając palcami i mając nadzieję, że taki prowizoryczny masaż pomoże jej się uspokoić.
- Dla Ciebie wszystko, moja Pani - odparł, a w jego głosie czaiła się nutka zadziorności. Trochę się uspokoił dzięki dotykowi i zapachowi Puchonki. Kurczę, nawet nie zdawał sobie sprawy, że lubi taki głaskanie po karku!
- Bardzo dobrze wiesz, że mu się należy i nawet nie staraj się go bronić po tym wszystkim - odparł śmiertelnie poważnym tonem, patrząc dziewczynie prosto w te wielkie, czekoladowe ślepia. Pogłaskał ją czule po głowie, po czym złapał kosmyk jej włosów między palce i się uśmiechnął.
- Lubię jak masz ciemne włosy. Wyglądasz w nich tak zadziornie, tajemniczo i nieprzewidywalnie - mruknął wprost do jej ucha, jakby znajdowali się w zatłoczonym miejscu, po czym złożył delikatny pocałunek na jej uchu.
Re: Poddasze
Jego pytanie sprawiło, że aż zamrugała ze zdziwienia. Czytał jej w myślach czy znał ją już na tyle dobrze, żeby to wyczytać z jej twarzy? Na chwilę zacisnęła usta w wąską kreskę, ale nie przestała głaskać go po karku.
- Po latach przyjaźni i waszej wzajemnej nienawiści chyba oczekiwał ode mnie, że też Cię znienawidzę i poczuł się... no cóż... zdradzony. I to nie jest przyjemne uczucie, uwierz mi. Dlatego zareagował jak zareagował. I dlatego czuję się trochę winna. - tak, jak widać ciągle starała się usprawiedliwić Wilsona. Była w tym naprawdę dobra, bo przecież robiła to od lat. Nawet jak strasznie zawalił sprawę, ona zawsze była niedaleko gotowa wymyślić piękną wymówkę starając się go ochronić. Dla niej na tym właśnie polegała przyjaźń. To był jej nawyk. Nie mogła nic z tym nawykiem zrobić.
- Czyli on nie ma racji. Nie robisz tego żeby mu dopiec. - to nie było pytanie, tylko czyste stwierdzenie. Stwierdzenie które padło z jej ust zanim zdążyła nad tym zapanować. Mnóstwo w tym było ulgi, choć prawdę mówiąc nigdy nie brała pod uwagę faktu, że Connor mógłby sobie z nią od tak pogrywać. Przecież zaczynali od kumpli potem to wszystko przeszło w przyjaźń a teraz ta przyjaźń dalej ewoluuje. Gdy patrzył na nią tymi swoimi przeszywającymi jasnoniebieskimi tęczówkami westchnęła ciężko spuszczając na chwilę wzrok.
- Ciężko nie bronić kogoś kogo broni się od zawsze. Ale spieprzył. Wybrał Andreę, więc mam nadzieję, że będzie się rozkoszował tym wyborem, podczas gdy ja będę cieszyć się moim. - w końcu, w końcu powiedziała to głośno, a za chwilę jakby na potwierdzenie tych słów sprzedała mu kompletnie nieprzyjacielskiego całusa prosto w usta. Mimo całej tej afery, a raczej krzyków rozwścieczonego do granic możliwości Szkota, czuła, że podjęła właściwą decyzję. Przynajmniej jej kompletnie teraz nie żałowała. Dłonie z karku przeniosła na jego policzki głaskając je czule kciukami. Gdy zaraz wyszeptał jej do ucha kwestię odnośnie koloru włosów zaśmiała się cicho, a szeroki uśmiech rozpromienił jej twarz.
- Skoro już Wilson wie będziemy mogli skończyć z takimi małymi, ciemnymi pomieszczeniami jak schowki na miotły... - jedna z jej brwi powędrowała nieco wyżej kiedy mu o tym przypominała, a na twarzy zagościł łobuzerski uśmiech, który zaraz to znikł, kiedy znów przylgnęła do jego warg.
- Po latach przyjaźni i waszej wzajemnej nienawiści chyba oczekiwał ode mnie, że też Cię znienawidzę i poczuł się... no cóż... zdradzony. I to nie jest przyjemne uczucie, uwierz mi. Dlatego zareagował jak zareagował. I dlatego czuję się trochę winna. - tak, jak widać ciągle starała się usprawiedliwić Wilsona. Była w tym naprawdę dobra, bo przecież robiła to od lat. Nawet jak strasznie zawalił sprawę, ona zawsze była niedaleko gotowa wymyślić piękną wymówkę starając się go ochronić. Dla niej na tym właśnie polegała przyjaźń. To był jej nawyk. Nie mogła nic z tym nawykiem zrobić.
- Czyli on nie ma racji. Nie robisz tego żeby mu dopiec. - to nie było pytanie, tylko czyste stwierdzenie. Stwierdzenie które padło z jej ust zanim zdążyła nad tym zapanować. Mnóstwo w tym było ulgi, choć prawdę mówiąc nigdy nie brała pod uwagę faktu, że Connor mógłby sobie z nią od tak pogrywać. Przecież zaczynali od kumpli potem to wszystko przeszło w przyjaźń a teraz ta przyjaźń dalej ewoluuje. Gdy patrzył na nią tymi swoimi przeszywającymi jasnoniebieskimi tęczówkami westchnęła ciężko spuszczając na chwilę wzrok.
- Ciężko nie bronić kogoś kogo broni się od zawsze. Ale spieprzył. Wybrał Andreę, więc mam nadzieję, że będzie się rozkoszował tym wyborem, podczas gdy ja będę cieszyć się moim. - w końcu, w końcu powiedziała to głośno, a za chwilę jakby na potwierdzenie tych słów sprzedała mu kompletnie nieprzyjacielskiego całusa prosto w usta. Mimo całej tej afery, a raczej krzyków rozwścieczonego do granic możliwości Szkota, czuła, że podjęła właściwą decyzję. Przynajmniej jej kompletnie teraz nie żałowała. Dłonie z karku przeniosła na jego policzki głaskając je czule kciukami. Gdy zaraz wyszeptał jej do ucha kwestię odnośnie koloru włosów zaśmiała się cicho, a szeroki uśmiech rozpromienił jej twarz.
- Skoro już Wilson wie będziemy mogli skończyć z takimi małymi, ciemnymi pomieszczeniami jak schowki na miotły... - jedna z jej brwi powędrowała nieco wyżej kiedy mu o tym przypominała, a na twarzy zagościł łobuzerski uśmiech, który zaraz to znikł, kiedy znów przylgnęła do jego warg.
Re: Poddasze
Campbell pokręcił głową z dezaprobatą, wysłuchując wyjaśnień dziewczyny. Kanadyjczyk wiedział, że Wilson jest ch*jem, ale nawet nie zdawał sobie sprawy jakim jest egoistycznym dupkiem i hipokrytą. Jednakże prawda w końcu wychodzi na jaw, a dzisiaj był dzień ujawnienia prawdziwej twarzy znienawidzonego przez Connora Ślizgona.
- Nawet tego nie skomentuję, bo aż brak mi słów - westchnął ciężko i spuścił głowę, wbijając spojrzenie w dywan, który poszarzał przez zalegający na nim kurz. - Wilson po prostu nie zasługuje na uczucie jakim go darzysz. Nie zasługuje na nazywanie się i uważanie się za twojego przyjaciela. To, że on został wykiwany przez miłość swojego życia, nie znaczy, że wszyscy naokoło niego mają być tak nieszczęśliwi jak on. Nawet rodzina się od niego odwróciła, to musi o czymś świadczyć! - odparł spokojnym tonem, tym razem starając się przemówić do rozumu Chorwatki poprzez siłę perswazji, a nie wyzwiskami w kierunku Szkota.
- Vedran, ogarnij się! - złapał ją za ramiona i lekko potrząsnął. - Nigdy, PRZE-NI-GDY nie wykorzystałbym Cię tylko po to, żeby dopiec jakiemuś kolesiowi, który jest zwykłym karaluchem, nie różniącym się od całej reszty tych insektów swojego pokroju - Kanadyjczyk posłał jej pobłażliwe spojrzenie, w głębi ducha nie dowierzając temu, że taka irracjonalna myśl może się urodzić w tej pięknej główce. Jednakże nie miał zamiaru jej robić o to wyrzutów. Za bardzo mu na niej zależało, żeby chore idee Wilsona, nieświadomie wszczepione do głowy Puchonki, wywoływały między nimi kłótnie, prowadząc w stronę zła.
Kwestii Andrei oraz Quinn nie miał ochoty poruszać. Wilson wystarczająco dołożył do pieca, a o Quinn się nie martwił, bo ufał Tosi i miał nadzieję, że ona ufa jemu w kwestii Andrei. Poddał się delikatnemu, aczkolwiek stanowczemu, naciskowi pełnych ust Chorwatki na jego wąskie wargi. Łapczywie zagarniał ku sobie te chwile bliskości, które oferowała mu panienka Vedran, gdzieś w podświadomości tworząc ołtarzyk z tych najwspanialszych chwil z Puchonką.
- Szczęście w nieszczęściu - odparł szeptem, pozwalając ledwo widocznemu uśmieszkowi zbłądzić na swych wąskich wargach, aby później znów przylgnąć do Chorwatki, zatracając się w chwili, płynąc z prądem szczęścia.
- Nawet tego nie skomentuję, bo aż brak mi słów - westchnął ciężko i spuścił głowę, wbijając spojrzenie w dywan, który poszarzał przez zalegający na nim kurz. - Wilson po prostu nie zasługuje na uczucie jakim go darzysz. Nie zasługuje na nazywanie się i uważanie się za twojego przyjaciela. To, że on został wykiwany przez miłość swojego życia, nie znaczy, że wszyscy naokoło niego mają być tak nieszczęśliwi jak on. Nawet rodzina się od niego odwróciła, to musi o czymś świadczyć! - odparł spokojnym tonem, tym razem starając się przemówić do rozumu Chorwatki poprzez siłę perswazji, a nie wyzwiskami w kierunku Szkota.
- Vedran, ogarnij się! - złapał ją za ramiona i lekko potrząsnął. - Nigdy, PRZE-NI-GDY nie wykorzystałbym Cię tylko po to, żeby dopiec jakiemuś kolesiowi, który jest zwykłym karaluchem, nie różniącym się od całej reszty tych insektów swojego pokroju - Kanadyjczyk posłał jej pobłażliwe spojrzenie, w głębi ducha nie dowierzając temu, że taka irracjonalna myśl może się urodzić w tej pięknej główce. Jednakże nie miał zamiaru jej robić o to wyrzutów. Za bardzo mu na niej zależało, żeby chore idee Wilsona, nieświadomie wszczepione do głowy Puchonki, wywoływały między nimi kłótnie, prowadząc w stronę zła.
Kwestii Andrei oraz Quinn nie miał ochoty poruszać. Wilson wystarczająco dołożył do pieca, a o Quinn się nie martwił, bo ufał Tosi i miał nadzieję, że ona ufa jemu w kwestii Andrei. Poddał się delikatnemu, aczkolwiek stanowczemu, naciskowi pełnych ust Chorwatki na jego wąskie wargi. Łapczywie zagarniał ku sobie te chwile bliskości, które oferowała mu panienka Vedran, gdzieś w podświadomości tworząc ołtarzyk z tych najwspanialszych chwil z Puchonką.
- Szczęście w nieszczęściu - odparł szeptem, pozwalając ledwo widocznemu uśmieszkowi zbłądzić na swych wąskich wargach, aby później znów przylgnąć do Chorwatki, zatracając się w chwili, płynąc z prądem szczęścia.
Strona 4 z 9 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
Magic Land :: Hogwart :: WIEŻE :: Wieża astronomiczna
Strona 4 z 9
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach