Tajemnicza komnata
+19
Kelseigh Reidharsson
Kristian Lyberg
Charles Wilson
Shay Hasting
Joel Frayne
Mistrz Gry
Marianna Vulkodlak
Ian Ames
Dalila Mauric
Antonette Williams
Antonija Vedran
Nora Vedran
Emily Bronte
Connor Campbell
Andrea Jeunesse
Anthony Wilson
James Scott
Zoja Yordanova
Brennus Lancaster
23 posters
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VI
Strona 3 z 9
Strona 3 z 9 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
Tajemnicza komnata
First topic message reminder :
Wejście do niej znają jedynie nieliczni. Ten, kto odkrył komnatę raz - zazwyczaj przypadkiem - nie chce z nikim się nią dzielić. Pomieszczenie posiada aksamitną kanapę i wygodne krzesła z atłasowymi obiciami. Znajduje się tutaj wiele książek, stary gramofon oraz zawsze pełna misa z owocami.
Uwaga: Do komnaty można wejść jedynie wtedy, kiedy nie ma się absolutnie nic przy sobie. Nawet różdżki.
Wejście do niej znają jedynie nieliczni. Ten, kto odkrył komnatę raz - zazwyczaj przypadkiem - nie chce z nikim się nią dzielić. Pomieszczenie posiada aksamitną kanapę i wygodne krzesła z atłasowymi obiciami. Znajduje się tutaj wiele książek, stary gramofon oraz zawsze pełna misa z owocami.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Tajemnicza komnata
Kiedy jego zimno uspokajało, ją rozgrzewał miękki materiał granatowego koca. Dziewczyna poczuła się dużo lepiej, kiedy nie szczękała już zębami, a gęsia skórka pokrywająca ciało zniknęła. Nie czuła jeszcze kataru ani bólu gardła, lecz wiedziała, że oba objawy pojawią się w najbliższej przyszłości. No cóż, trudno, za głupotę trzeba płacić, Bronte. Dziewczyna usiadła wygodnie, opierając się plecami o poduchę i układając chłodne, gołe stopy na podłokietniku.
- Ma się rozumieć. Praktycznie nie śpię w swoim łóżku, Dorrit tak chrapie, że nie da się oczu zmrużyć - Wywróciła oczami, uwalniając dłonie spod koca. No cóż, skoro udawał, że między nimi nigdy nic się nie stało, to niech mu będzie. Wystarczyło jej już martwienia się o takie "drobnostki". Jedyne czego nauczyła się od Wilsona w ciągu tych kilku tygodni to to, by NIGDY ale to NIGDY nie brać go na poważnie. Tak, odkrycie roku.
- Ojej, niestety nie, wybacz. Dlatego się tak skrzętnie zakrywam! Takie w babcinych gaciach są bardziej pociągające, prawda? - Zacmokała, drapiąc się po policzku. - A skąd wiesz, że nie czekam na spotkanie z jakimś bad boyem stacjonującym w Zakazanym Lesie, co?
- Ma się rozumieć. Praktycznie nie śpię w swoim łóżku, Dorrit tak chrapie, że nie da się oczu zmrużyć - Wywróciła oczami, uwalniając dłonie spod koca. No cóż, skoro udawał, że między nimi nigdy nic się nie stało, to niech mu będzie. Wystarczyło jej już martwienia się o takie "drobnostki". Jedyne czego nauczyła się od Wilsona w ciągu tych kilku tygodni to to, by NIGDY ale to NIGDY nie brać go na poważnie. Tak, odkrycie roku.
- Ojej, niestety nie, wybacz. Dlatego się tak skrzętnie zakrywam! Takie w babcinych gaciach są bardziej pociągające, prawda? - Zacmokała, drapiąc się po policzku. - A skąd wiesz, że nie czekam na spotkanie z jakimś bad boyem stacjonującym w Zakazanym Lesie, co?
Re: Tajemnicza komnata
On traktował ją jak najbardziej poważnie, ale też miał swoje wątpliwości. Wiele składało się na to, że nie mógł i nie chciał też powiedzieć jej kim jest naprawdę. Nie chodziło o to, że jej nie ufał, jednak uważał, że im mniej osób o tym wie tym lepiej, poza tym nie było się czym chwalić, biorąc pod uwagę, że wilkołaki też są niebezpieczne. Miał też marzenie by jego dziecko też było tym kim on, pomimo, że nie szukał partnerki na stałe na razie nie chciał tracić najlepszej przyjaciółki, chociaż na dzień dzisiejszy naprawdę uważał, że ją kocha, bał się poruszać ten temat.
- Więc gdzie spędzasz noce?- spytał patrząc na nią podejrzliwie, był typowym tak zwanym "psem ogrodnika", tą wadę tez starał się sobie tłumaczyć tym, że jest młody i zanim cokolwiek zrobi nie pomyśli.
- Myślę, że babcine pantalony są całkiem seksowne, przy mnie potrzebowałabyś majtek z tytanu!- zaśmiał się cicho i kiedy wspomniała o jakimś bad boyu prychnął udając pogardliwie.
- Wskaż mi przynajmniej jednego w tej szkole prawdziwego bad boya.- rozczochrał sobie włosy a pomocną dłoni, ochlapując przy tym Lenę.
- Więc gdzie spędzasz noce?- spytał patrząc na nią podejrzliwie, był typowym tak zwanym "psem ogrodnika", tą wadę tez starał się sobie tłumaczyć tym, że jest młody i zanim cokolwiek zrobi nie pomyśli.
- Myślę, że babcine pantalony są całkiem seksowne, przy mnie potrzebowałabyś majtek z tytanu!- zaśmiał się cicho i kiedy wspomniała o jakimś bad boyu prychnął udając pogardliwie.
- Wskaż mi przynajmniej jednego w tej szkole prawdziwego bad boya.- rozczochrał sobie włosy a pomocną dłoni, ochlapując przy tym Lenę.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Tajemnicza komnata
- Och wiesz, Scott ma wygodne łóżko, młodszy rzecz jasna i McMillan, chociaż taki nieśmiały by się wydawał. Gustuję jedynie w lepszych partiach, jeśli wiesz co mam na myśli - Spojrzała nań znacząco, starając się nie wybuchnąć śmiechem. Niech ma za swoje, a co!
- Jezu, Wilson, chyba powinnam w tej chwili znacząco się od Ciebie odsunąć. - Na twarzy blondynki pojawił się krzywy grymas. Rzeczywiście z jego skłonnościami do wyznawania uczuć i a tak chętnego ukazywania ich, powinna znaleźć sobie lepszego kandydata na przyjaciela. Ale cóż, póki co nie zanosiło się na rozpoczęcie poszukiwań. Zawsze zostawał stary, dobry i uroczy Cole. No i w ostateczności Josh. Ale to doprawdy w ostateczności.
- No chociażby Twój młodszy brat. Tak uroczy, że nie ma mowy mu się oprzeć - Mówiąc to, parsknęła śmiechem co ku jej rozpaczy popsuło cały efekt. Kiepska z niej aktorka, doprawdy marna. Dziewczyna usadowiła się wygodniej, opierając się o jego ramię. - Tak naprawdę czekam na mego księcia z bajki, tego co na rumaku powinien nadjechać. - Parsknęła znów śmiechem. Kiedy ją ochlapał, sprzedała mu porządną sójkę w bok. - Mógłbyś? - Jej brwi automatycznie uniosły się ku górze. Ach ten Wilson.
- Jezu, Wilson, chyba powinnam w tej chwili znacząco się od Ciebie odsunąć. - Na twarzy blondynki pojawił się krzywy grymas. Rzeczywiście z jego skłonnościami do wyznawania uczuć i a tak chętnego ukazywania ich, powinna znaleźć sobie lepszego kandydata na przyjaciela. Ale cóż, póki co nie zanosiło się na rozpoczęcie poszukiwań. Zawsze zostawał stary, dobry i uroczy Cole. No i w ostateczności Josh. Ale to doprawdy w ostateczności.
- No chociażby Twój młodszy brat. Tak uroczy, że nie ma mowy mu się oprzeć - Mówiąc to, parsknęła śmiechem co ku jej rozpaczy popsuło cały efekt. Kiepska z niej aktorka, doprawdy marna. Dziewczyna usadowiła się wygodniej, opierając się o jego ramię. - Tak naprawdę czekam na mego księcia z bajki, tego co na rumaku powinien nadjechać. - Parsknęła znów śmiechem. Kiedy ją ochlapał, sprzedała mu porządną sójkę w bok. - Mógłbyś? - Jej brwi automatycznie uniosły się ku górze. Ach ten Wilson.
Re: Tajemnicza komnata
- Scott i McMillan? Naprawdę Lena mogłabyś mierzyć wyżej.- uśmiechnął się lekko, bo nie przepadał za tą dwójką, zwykli aroganci, którzy myśleli, że wszystko im wolno.- Z resztą jeden z nich jest chyba zajęty. Nie podejrzewałem Cie o bycie aż taką materialistką.- zaśmiał się krótko, bo pomimo tego, że nie słuchał plotek, to bardzo dobrze wiedział kim jest młody Scott i jaki ma posag.
- Kolejna.- mruknął udając niezadowolonego.- Czyżby poszła następna prawdziwa plotka o tym, że molestuje niewinne niewiasty?- zerknął na nią kątem oka.
- Wiedziałem, że na niego lecisz!- wskazał na nią palcem jak gdyby była trędowata.- Co wy wszystkie widzicie w tym dziecku z próbówki ?- spytał wywracając przy tym oczami. Kiedy oparła się o jego ramie, Anthony objął ją i ponownie poczochrał włosy.
- Mógłbym, ale potem jest i żyli długo i szczęśliwie, a to jest nudne, musisz wymyślić nam inny scenariusz.- jego pace zaczęły delikatnie dotykać odsłoniętego kawałka skóry na ramieniu krukonki.
- Kolejna.- mruknął udając niezadowolonego.- Czyżby poszła następna prawdziwa plotka o tym, że molestuje niewinne niewiasty?- zerknął na nią kątem oka.
- Wiedziałem, że na niego lecisz!- wskazał na nią palcem jak gdyby była trędowata.- Co wy wszystkie widzicie w tym dziecku z próbówki ?- spytał wywracając przy tym oczami. Kiedy oparła się o jego ramie, Anthony objął ją i ponownie poczochrał włosy.
- Mógłbym, ale potem jest i żyli długo i szczęśliwie, a to jest nudne, musisz wymyślić nam inny scenariusz.- jego pace zaczęły delikatnie dotykać odsłoniętego kawałka skóry na ramieniu krukonki.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Tajemnicza komnata
- Patrz, z drugiej strony zadaje się z Tobą i nie narzekam... Więc doprawdy, nie pogrążaj się kochanieńki. Oj tam, dziewczyna nie ściana, da się przesunąć. - Nie mogła się powstrzymać, by nie sprzedać mu tego żałosnego tekstu, używanego zawsze w chwili desperacji. Tak naprawdę jednak uważała go za dużo lepszego od Scotta czy McMillana, nie pod względem charakteru, bo tamtych nie znała, ale po prostu w jej osobistym rankingu był wyżej od tych dwóch panów.
- A nie molestujesz? - Zrobiła wielkie oczy, przyglądając mu się ze zdumieniem. Przecież to nawet nie plotki! To była prawda oczywista, że Anthony ma takie skłonności, niepodważalna. Słysząc oburzenie w jego głosie, z zadowoleniem stwierdziła iż osiągnęła pożądany efekt.
- To taka grzeczniejsza wersja Ciebie, sądzę, że dlatego. - Odparła, pogładziwszy go delikatnie po policzku prawdą dłonią. Koc zsunął się odrobinę, gdy wyswobodziła z niego rękę, odsłaniając ramię i obojczyk.
- Co?! Nie. Nie, nie nie! - Pokręciła gwałtownie głową - To za bardzo romantyczne czy cholera wie jakie, a ja nie dam rady nosić sukienki raz w tygodniu. Wybacz. Możemy być jak Sid i Nancy, ale chyba wiesz, jak jedno z nich skończyło... I wiesz... ja nie będę Nancy.
- A nie molestujesz? - Zrobiła wielkie oczy, przyglądając mu się ze zdumieniem. Przecież to nawet nie plotki! To była prawda oczywista, że Anthony ma takie skłonności, niepodważalna. Słysząc oburzenie w jego głosie, z zadowoleniem stwierdziła iż osiągnęła pożądany efekt.
- To taka grzeczniejsza wersja Ciebie, sądzę, że dlatego. - Odparła, pogładziwszy go delikatnie po policzku prawdą dłonią. Koc zsunął się odrobinę, gdy wyswobodziła z niego rękę, odsłaniając ramię i obojczyk.
- Co?! Nie. Nie, nie nie! - Pokręciła gwałtownie głową - To za bardzo romantyczne czy cholera wie jakie, a ja nie dam rady nosić sukienki raz w tygodniu. Wybacz. Możemy być jak Sid i Nancy, ale chyba wiesz, jak jedno z nich skończyło... I wiesz... ja nie będę Nancy.
Re: Tajemnicza komnata
- Nie porównuj mnie do tych bogatych dzieciaczków.- prychnął i chciał zrobić obrażoną minę, ale nie za bardzo mu to wyszło. - No, no Bronte nie wiedziałem, że masz takie podejście.- zaśmiał się mając na myśli oczywiście ten jej tekst o dziewczynie. Sam starał się nie traktować dziewczyn przedmiotowo, a i tak wychodził na faceta- amanta bez serca i moralnych zasad.
- Nie moja wina, że same chcę.- mruknął wzruszając ramionami.- Poza tym nie gwałcę po kątach.- nieco się naburmuszył, bo wszyscy to jego uważali za szkolnego podrywacza, a przecież Dymitr był gorszy.
- Grzeczniejsza, nudniejsza i bez wyrazu, więc co w nim jest interesującego?- spytał jeszcze raz, bo ostatnimi czasy bliźniacy drażnili go jeszcze bardziej niż Hanka i cała reszta szkoły. Kiedy jednak pogładziła go po policzku uśmiechnął się lekko, czując jej chłodna dłoń, było to zdecydowanie bardzo przyjemne. Nie omieszkał też zerknąć kiedy koc zsunął się z niej, przy czym poruszał znacząco brwiami.
- Prowokujesz, a potem będziesz zdziwiona, że nie umiem trzymać rąk przy sobie. - uśmiechnął się uroczo i podciągnął jej ten koc jak gdyby był porządnym chłopcem.
- Nie poświęciłabyś się dla mnie?- spytał mrużąc oczy.- Jesteś kobietą potworem, że też wcześniej tego nie zauważyłem...
- Nie moja wina, że same chcę.- mruknął wzruszając ramionami.- Poza tym nie gwałcę po kątach.- nieco się naburmuszył, bo wszyscy to jego uważali za szkolnego podrywacza, a przecież Dymitr był gorszy.
- Grzeczniejsza, nudniejsza i bez wyrazu, więc co w nim jest interesującego?- spytał jeszcze raz, bo ostatnimi czasy bliźniacy drażnili go jeszcze bardziej niż Hanka i cała reszta szkoły. Kiedy jednak pogładziła go po policzku uśmiechnął się lekko, czując jej chłodna dłoń, było to zdecydowanie bardzo przyjemne. Nie omieszkał też zerknąć kiedy koc zsunął się z niej, przy czym poruszał znacząco brwiami.
- Prowokujesz, a potem będziesz zdziwiona, że nie umiem trzymać rąk przy sobie. - uśmiechnął się uroczo i podciągnął jej ten koc jak gdyby był porządnym chłopcem.
- Nie poświęciłabyś się dla mnie?- spytał mrużąc oczy.- Jesteś kobietą potworem, że też wcześniej tego nie zauważyłem...
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Tajemnicza komnata
- Dobrze, już dobrze, nie rzucaj się tak... - Mruknęła ochryple, rozciągając się z zadowoleniem. Musiało być już dosyć późno, a wyziębione, drobne ciało zaczynało domagać się odpoczynku. Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu, słuchając jego krótkiego wywodu z uwagą.
- Och no tak, same chcą, same rozpinają im spodnie... i zdejmują koszulkę. Jeszcze powiedź, że się przed nimi bronisz - Uśmiechnęła się, nawet nie panując nad ironicznym oddźwiękiem jej wypowiedzi.
- Jak to co? Masz pewność, że za pięć minut nie znajdzie sobie nowej. Dla babek to dużo znaczy, przynajmniej dla większości. - No taka była prawda, że kobietki wolały być pewne, że ich za pięć minut nie porzuci miłość ich życia.
- Nie specjalnie przecież to zrobiłam, dobra? - Spojrzała nań z miną niewiniątka. Blada skóra bardzo dobrze odznaczała się na ciemnym tle. - O, jaki z Ciebie dobry chłopiec, Wilson. - Pogładziła go pieszczotliwie po głowie. - Poświęciłabym się... ale po co, skoro byś mnie zaraz po tym porzucił, co?
- Och no tak, same chcą, same rozpinają im spodnie... i zdejmują koszulkę. Jeszcze powiedź, że się przed nimi bronisz - Uśmiechnęła się, nawet nie panując nad ironicznym oddźwiękiem jej wypowiedzi.
- Jak to co? Masz pewność, że za pięć minut nie znajdzie sobie nowej. Dla babek to dużo znaczy, przynajmniej dla większości. - No taka była prawda, że kobietki wolały być pewne, że ich za pięć minut nie porzuci miłość ich życia.
- Nie specjalnie przecież to zrobiłam, dobra? - Spojrzała nań z miną niewiniątka. Blada skóra bardzo dobrze odznaczała się na ciemnym tle. - O, jaki z Ciebie dobry chłopiec, Wilson. - Pogładziła go pieszczotliwie po głowie. - Poświęciłabym się... ale po co, skoro byś mnie zaraz po tym porzucił, co?
Re: Tajemnicza komnata
Kto by pomyślał, że już pierwsze dni w szkole mogą być tak męczące? Oczywiście, wyczerpanie dotyczyło jedynie tych, którzy od samego początku postanowili ruszyć z kopyta i poświęcić się nauce. Takich osób było niewiele, ale Nora niewątpliwie była jedną z nich. Choć więc minęło ledwie parę dni, już zapragnęła chwili ciszy i spokoju. Chwilę taką najchętniej celebrowałaby z Brunem - odkąd go odzyskała, wciąż nie miała dość wspólne spędzanego czasu - ale gdy nie znalazła go w dormitorium ani Pokoju Wspólnym, postanowiła zaszyć się na osobności.
Już w drodze jednak zmieniła zdanie. Samotność nie była najlepszym sposobem na spożytkowanie chwili wolnego. Mimo wszystko - lepiej w towarzystwie, tylko w tym przypadku starannie dobranym. A więc Tonka, bo i kogo innego mogła porwać ze sobą? Jej również nie odnalazła w zgromadzeniu Puchonów, ostatecznie więc przekazała jednej z Żółtych obecnych w Pokoju Wspólnym, gdzie na siostrę będzie czekać, po czym ruszyła do tajemniczej komnaty.
Wszystko pozostawiając w dormitorium, przy sobie - a właściwie na sobie - mając jedynie szkolny mundurek i przypiętą do niego odznakę prefekta - nie miała problemów z przekroczeniem jej progu. Z cichym westchnieniem zamknęła za sobą drzwi azylu i opadła na kanapę. Podciągając nogi do piersi, objęła je poniżej kolan, na których z kolei oparła czoło i zamarła w takiej skulonej pozycji na kilka dłuższych chwil. Zamykając oczy, stłumiła ziewnięcie. Nie sądziła, by musiała czekać na Stonkę wybitnie długo, ale nie miała nic przeciw kilku chwilom na poukładanie sobie w głowie szalejących tego dnia myśli.
Już w drodze jednak zmieniła zdanie. Samotność nie była najlepszym sposobem na spożytkowanie chwili wolnego. Mimo wszystko - lepiej w towarzystwie, tylko w tym przypadku starannie dobranym. A więc Tonka, bo i kogo innego mogła porwać ze sobą? Jej również nie odnalazła w zgromadzeniu Puchonów, ostatecznie więc przekazała jednej z Żółtych obecnych w Pokoju Wspólnym, gdzie na siostrę będzie czekać, po czym ruszyła do tajemniczej komnaty.
Wszystko pozostawiając w dormitorium, przy sobie - a właściwie na sobie - mając jedynie szkolny mundurek i przypiętą do niego odznakę prefekta - nie miała problemów z przekroczeniem jej progu. Z cichym westchnieniem zamknęła za sobą drzwi azylu i opadła na kanapę. Podciągając nogi do piersi, objęła je poniżej kolan, na których z kolei oparła czoło i zamarła w takiej skulonej pozycji na kilka dłuższych chwil. Zamykając oczy, stłumiła ziewnięcie. Nie sądziła, by musiała czekać na Stonkę wybitnie długo, ale nie miała nic przeciw kilku chwilom na poukładanie sobie w głowie szalejących tego dnia myśli.
Re: Tajemnicza komnata
Ledwie wbiegła z torbą podejrzanie brzdękającą zawartością kiedy to złapał ją mały Ron z trzeciego roku.
- Twoja siostra powiedziała, że będzie na Ciebie czekać w komnacie i że będziesz wiedziała o co chodzi. - usłyszała jego jeszcze dziecięcy głosik, a jedna z ciemnych brwi powędrowała jej nieco wyżej. Czyżby kochana Nora przypomniała sobie o jej obecności? Puchonka potulnie jednak podrapała do swojego dormitorium by pozostawić w nim wszystkie swoje rzeczy łącznie z różdżką i wybiec stamtąd w pośpiechu. Ubrana w krótką czarną spódniczkę, białą bluzeczkę bez ramiączek i wysokie, białe zakolanówki i czarniutkie trampeczki pognała jak szalona na VI piętro. Tam wzięła głęboki oddech i weszła do komnaty jak gdyby nigdy nic. Proste włosy opadały na jej ramiona, a ich posiadaczka wydęła dumnie wargi.
- Czyżbyś sobie o mnie przypomniała, zapominalska małpo? - rzuciła z wyrzutem kierując w jej stronę swój oskarżycielski paluch. Wiedziała, że Nora o niej zapomniała, ale też doskonale wiedziała w którym momencie sobie o niej przypomniała. A raczej sama Tonka się przypomniała dzieląc się spostrzeżeniami odnośnie nowego nauczyciela eliksirów po wczorajszych zajęciach. Mimo to usiadła obok siostry krzyżując nogi w kolanach i oparła się o ścianę jak gdyby nigdy nic.
- Wybaczam. Znaj mą dobroć i miłosierdzie i mów gdzie się byłaś kiedy Cię nie było. Czekam. - powiedziała nieznoszącym sprzeciwu tonem, a na jej wargach znów wymalował się jej charakterystyczny sympatyczny uśmiech który aż prosił by odpowiedzieć tym samym. Poprawiła swoją krótką spódniczkę i spojrzała znów na siostrę swoimi ciemnymi tęczówkami. Tęskniła za nią, choć jeszcze jej tego nie okazała. Niech najpierw Nora spróbuje się wkupić w Stonkowe łaski, potem będziemy dyskutować o pełnym wybaczeniu i okazywaniu tęsknoty.
- Twoja siostra powiedziała, że będzie na Ciebie czekać w komnacie i że będziesz wiedziała o co chodzi. - usłyszała jego jeszcze dziecięcy głosik, a jedna z ciemnych brwi powędrowała jej nieco wyżej. Czyżby kochana Nora przypomniała sobie o jej obecności? Puchonka potulnie jednak podrapała do swojego dormitorium by pozostawić w nim wszystkie swoje rzeczy łącznie z różdżką i wybiec stamtąd w pośpiechu. Ubrana w krótką czarną spódniczkę, białą bluzeczkę bez ramiączek i wysokie, białe zakolanówki i czarniutkie trampeczki pognała jak szalona na VI piętro. Tam wzięła głęboki oddech i weszła do komnaty jak gdyby nigdy nic. Proste włosy opadały na jej ramiona, a ich posiadaczka wydęła dumnie wargi.
- Czyżbyś sobie o mnie przypomniała, zapominalska małpo? - rzuciła z wyrzutem kierując w jej stronę swój oskarżycielski paluch. Wiedziała, że Nora o niej zapomniała, ale też doskonale wiedziała w którym momencie sobie o niej przypomniała. A raczej sama Tonka się przypomniała dzieląc się spostrzeżeniami odnośnie nowego nauczyciela eliksirów po wczorajszych zajęciach. Mimo to usiadła obok siostry krzyżując nogi w kolanach i oparła się o ścianę jak gdyby nigdy nic.
- Wybaczam. Znaj mą dobroć i miłosierdzie i mów gdzie się byłaś kiedy Cię nie było. Czekam. - powiedziała nieznoszącym sprzeciwu tonem, a na jej wargach znów wymalował się jej charakterystyczny sympatyczny uśmiech który aż prosił by odpowiedzieć tym samym. Poprawiła swoją krótką spódniczkę i spojrzała znów na siostrę swoimi ciemnymi tęczówkami. Tęskniła za nią, choć jeszcze jej tego nie okazała. Niech najpierw Nora spróbuje się wkupić w Stonkowe łaski, potem będziemy dyskutować o pełnym wybaczeniu i okazywaniu tęsknoty.
Re: Tajemnicza komnata
Rzeczywiście, zapomniała. Ale odsuwanie rodzeństwa na bok było chyba rodzinne, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu i Anie trzeba było przypominać o swym istnieniu. Teraz zaś już nawet przypominajki straciły swój sens istnienia, bo najstarsza Vedranówna zwyczajnie się gdzieś zaszyła i tyle ją było widać. Z drugiej strony, owa tendencja do zapominania wiązała się może nie tyle z ich rodziną, co samym faktem dorastania? Do przewidzenia było, że kiedyś ich ścieżki zaczną się mniej lub bardziej rozchodzić. Czyżby już teraz?
- Jak widzisz. - Spojrzała spod oka na siostrzyczkę, po czym pokręciła głową z rozbawieniem. Ach, ta bijąca od Stonki miłość! Ale nie dziwiła się jej. Sama przy pierwszym po dłuuugiej przerwie spotkaniu z Aną potraktowała ją jeszcze mniej przyjemnie. Dużo mniej. Fakt, że została szybko udobruchana - to zupełnie co innego.
- Och, nie śmiałam nawet o tym marzyć! Jakże łaskawa dla mnie jesteś. - Nie zważając na chwilowy dystans, jakiego utrzymywanie Tonka najwyraźniej postawiła sobie za cel, rozczochrała jej ciemną czuprynę. - Byłam... U Wilsonów i Fitzpatricków. Głównie u tych drugich. W domu też byłam na chwilę, ale to... - Machnęła ręką w geście szkoda gadać. - W każdym razie, wiesz, co się stało? Bruno się stał. - Spojrzała na Tonkę z nieznacznym uśmiechem. Oczywistym było, że Vedranowe rodzeństwo znało całą historię. Nie mogąc liczyć na szczególne wsparcie - inne niż finansowe - ze strony rodziców, sami byli sobie grupą wzajemnej pomocy. Wiedzieli o sobie dużo, na bieżąco śledząc wzajemne życia - przynajmniej aż do teraz - i służąc dobrym słowem zawsze wtedy, gdy było to potrzebne. A jeśli nie dobre słowo było akurat niezbędne, to i opierniczyć zdrowo się potrafili, gdy sytuacja tego wymagała. - Sophie go ściągnęła na zamek, zamknęła nas w jadalni no i... - Uśmiechnęła się szerzej. W tej chwili była typową nastolatką uwielbiającą plotkować i przeżywać ze swą siostrą co radośniejsze chwile. - No i jest. Przeniósł się do Hogwartu! - Ostatkiem sił zachowywała jako taki fason i nie podskakiwała z entuzjazmem na kanapie.
- A ty? - Dźgnęła ją palcem w bok. - Co robiłaś?
O swej odznace jakoś nie wspomniała. Aż tak łatwo przyszło jej się do niej przyzwyczaić, że zapominała się nią chwalić?
- Jak widzisz. - Spojrzała spod oka na siostrzyczkę, po czym pokręciła głową z rozbawieniem. Ach, ta bijąca od Stonki miłość! Ale nie dziwiła się jej. Sama przy pierwszym po dłuuugiej przerwie spotkaniu z Aną potraktowała ją jeszcze mniej przyjemnie. Dużo mniej. Fakt, że została szybko udobruchana - to zupełnie co innego.
- Och, nie śmiałam nawet o tym marzyć! Jakże łaskawa dla mnie jesteś. - Nie zważając na chwilowy dystans, jakiego utrzymywanie Tonka najwyraźniej postawiła sobie za cel, rozczochrała jej ciemną czuprynę. - Byłam... U Wilsonów i Fitzpatricków. Głównie u tych drugich. W domu też byłam na chwilę, ale to... - Machnęła ręką w geście szkoda gadać. - W każdym razie, wiesz, co się stało? Bruno się stał. - Spojrzała na Tonkę z nieznacznym uśmiechem. Oczywistym było, że Vedranowe rodzeństwo znało całą historię. Nie mogąc liczyć na szczególne wsparcie - inne niż finansowe - ze strony rodziców, sami byli sobie grupą wzajemnej pomocy. Wiedzieli o sobie dużo, na bieżąco śledząc wzajemne życia - przynajmniej aż do teraz - i służąc dobrym słowem zawsze wtedy, gdy było to potrzebne. A jeśli nie dobre słowo było akurat niezbędne, to i opierniczyć zdrowo się potrafili, gdy sytuacja tego wymagała. - Sophie go ściągnęła na zamek, zamknęła nas w jadalni no i... - Uśmiechnęła się szerzej. W tej chwili była typową nastolatką uwielbiającą plotkować i przeżywać ze swą siostrą co radośniejsze chwile. - No i jest. Przeniósł się do Hogwartu! - Ostatkiem sił zachowywała jako taki fason i nie podskakiwała z entuzjazmem na kanapie.
- A ty? - Dźgnęła ją palcem w bok. - Co robiłaś?
O swej odznace jakoś nie wspomniała. Aż tak łatwo przyszło jej się do niej przyzwyczaić, że zapominała się nią chwalić?
Re: Tajemnicza komnata
Stonka nie znosiła Any co działało także w drugą stronę. Zbyt dużo sprzeczności w charakterach wymieszane w najgorszych momentach z podobieństwem. Obie tak samo pyskate, złośliwe i walczące o swoje z różnicą która podzieliła ich trzy lata temu. Najstarsza Vedranówna była wyjątkową konserwatystką, tak samo jak ich matka. Wyznanie: "Lubię też dziewczynki." - sprawiło, że siostra odsunęła ją od siebie niczym najobrzydliwsze stworzenie i trzymała ten dystans. Puchonka nie zamierzała się narzucać i tak oto ich drogi się rozeszły. Na zawsze i na wieki. Jej wyjazd spłynął więc po niej jak po kaczce i nie zrobił zbyt dużego wrażenia, za to przyniósł lekką ulgę, że nie będzie już oglądać jej twarzy i tego grymasu niezadowolenio-zawiedzenia wymieszanego z obrzydzeniem.
- Widzę i nie wierzę w to co widzę. - wymamrotała bardziej do swoich paznokci niż do kochanej siostry. I wygięła usta w podkówkę. Foch to foch! Niech ma za nieodzywanie się! Gdy rozczochrała jej starannie wyprostowane włosy posłała jej jeszcze bardziej obrażone spojrzenie, a zaraz nawet skrzyżowała ręce na piersiach odwracając teatralnie głowę w drugą stronę. Jak śmiała? Jednak wysłuchała uważnie jej odpowiedzi, a kiedy usłyszała, że w życiu jej starszej siostrzyczki znów jest Bruno obydwie brwi powędrowały nieco wyżej, a na twarzy wymalował się szeroki uśmiech. Kompletnie już zapomniała, że jest na nią zła. Bruno?
- Do Hogwartu? Może mi jeszcze powiesz, że jest Puchonem i ma sześciopak o tutaj? - wskazała dłonią na swój brzuch i zaśmiała się ciepło. Jeśli spełniałby kolejne wymagania to zdecydowanie byłyby w guście Nory i nie tylko Nory. Powinna go lepiej pilnować jeśli spełniał kolejne, niezbyt wygórowane wymogi!
- To co zwykle? - prychnęła mając na myśli swoje bogato rozwinięte na wszelakich płaszczyznach życie osobiste i pasję do eliksirów. Przygryzła jednak na chwilę dolną wargę i popatrzyła na siostrę.
- Byłam na weselu z Dylanem Daviesem i myślę, że mogłoby coś z tego być gdyby był mniej... rozchwytywany. Póki co nie jestem zainteresowana. Za to widziałaś Connora? Wyładniał. - wypeplała radosnym tonem przechylając się w stronę siostry. Oczywiście miała na myśli swojego kolegę ze Slytherinu z którym od jakiś dwóch dni planowała iście szatański plan. Plan za który Prefekt Hufflepufu ją zabije.
- Tak przy okazji... Kto jest naszym prefektem w tym roku? - zapytała jak gdyby nigdy nic.
- Widzę i nie wierzę w to co widzę. - wymamrotała bardziej do swoich paznokci niż do kochanej siostry. I wygięła usta w podkówkę. Foch to foch! Niech ma za nieodzywanie się! Gdy rozczochrała jej starannie wyprostowane włosy posłała jej jeszcze bardziej obrażone spojrzenie, a zaraz nawet skrzyżowała ręce na piersiach odwracając teatralnie głowę w drugą stronę. Jak śmiała? Jednak wysłuchała uważnie jej odpowiedzi, a kiedy usłyszała, że w życiu jej starszej siostrzyczki znów jest Bruno obydwie brwi powędrowały nieco wyżej, a na twarzy wymalował się szeroki uśmiech. Kompletnie już zapomniała, że jest na nią zła. Bruno?
- Do Hogwartu? Może mi jeszcze powiesz, że jest Puchonem i ma sześciopak o tutaj? - wskazała dłonią na swój brzuch i zaśmiała się ciepło. Jeśli spełniałby kolejne wymagania to zdecydowanie byłyby w guście Nory i nie tylko Nory. Powinna go lepiej pilnować jeśli spełniał kolejne, niezbyt wygórowane wymogi!
- To co zwykle? - prychnęła mając na myśli swoje bogato rozwinięte na wszelakich płaszczyznach życie osobiste i pasję do eliksirów. Przygryzła jednak na chwilę dolną wargę i popatrzyła na siostrę.
- Byłam na weselu z Dylanem Daviesem i myślę, że mogłoby coś z tego być gdyby był mniej... rozchwytywany. Póki co nie jestem zainteresowana. Za to widziałaś Connora? Wyładniał. - wypeplała radosnym tonem przechylając się w stronę siostry. Oczywiście miała na myśli swojego kolegę ze Slytherinu z którym od jakiś dwóch dni planowała iście szatański plan. Plan za który Prefekt Hufflepufu ją zabije.
- Tak przy okazji... Kto jest naszym prefektem w tym roku? - zapytała jak gdyby nigdy nic.
Re: Tajemnicza komnata
W przeciwieństwie do Any, Nora nie miała najmniejszych problemów z preferencjami Tonki. Gdy przy jednym z obiadów - tym spośród nielicznych, gdy towarzystwo rodzeństwa wzbogacone zostało także o obecność rodzicieli - Stonce zebrało się wreszcie na wyznania, reakcje były przeróżne. Lucija powoli odłożyła wtedy widelec i można by przysiąc, że pracujący na najwyższych obrotach umysł opracowywał właśnie najlepszą strategię zachowania w tej sytuacji. Davor, przez chwilę wyraźnie zaskoczony, uśmiechnął się wreszcie lekko, najwyraźniej nie widząc w tym problemu. Wszyscy bracia, jak jeden mąż, zakrztusili się konsumowanym akurat posiłkiem, gdy zaś doszli do siebie, na ich twarzach wymalowały się ogłupiałe uśmiechy. Ana naburmuszyła się jak zranione dziecko, a Nora... Nora jak to Nora. Zanim powstrzymała swój język, rzuciła komentarzem, które Luciję doprowadziło do szewskiej pasji, a wśród mężczyzn wywołało salwę śmiechu. Farciara, masz większy wybór!
Dla Nory bowiem preferencje siostry niczego nie zmieniały. Wciąż kochała ją tak samo, jak przedtem i nawet przez myśl jej nie przeszło, że mogłaby zacząć jej unikać. Bo i z jakiej racji? Gdy więc Ana pomaszerowała w przeciwnym kierunku, Nora wciąż lubiła spędzać czas z Tonką - i nie zmieniło się to nawet teraz, choć częstotliwość ich spotkań drastycznie zmalała.
- No, właściwie... - Słysząc komentarz Tonki, uśmiechnęła się jeszcze szerzej, z dziecięcą niewinnością wymalowaną na twarzy. Bruno może i był artystą - która to profesja rzadko kojarzy się ze szczególnie atrakcyjnym wyglądem - ale odkąd zaraziła go pasją do windsurfingu, zdecydowanie się wyrobił.
- Rozumiesz jednak, że masz trzymać swoje zachłanne rączki z daleka, prawda? - Nie podejrzewała Tonki o to, by ta mogła podkraść jej faceta, ale nic nie mogła poradzić na przebudzenie swojego, powiedzmy, instynktu terytorialnego.
- Dylan Davis... - Szybko połączyła nazwisko z twarzą znajomą z Hufflepuffu. - Kochanie, każdy facet może być rozchwytywany, ale ty nigdy nie miałaś problemu ze skupianiem uwagi takich tylko na sobie. - Uśmiechnęła się przekornie. Antonija Vedran była obiektem marzeń wielu chłopców i Nora dałaby sobie rękę uciąć, że jej siostrzyczka jest tego w pełni świadoma. - Connor Campbell? - Niejednemu przecież tak na imię, musiała się więc upewnić. - Rzeczywiście, to całkiem niezła partia. - Wyszczerzyła ząbki w szerokim uśmiechu. Odkąd Ślizgon wyrwał się ze związku z Jeunesse, zapewne niejedna knuła już, jak znaleźć się na jej miejscu.
Na ostatnie pytanie natomiast najpierw zamarła, by wreszcie z dumnym uśmiechem odsłonić bez słowa skrytą dotychczas w fałdach sweterka lśniącą odznakę.
Dla Nory bowiem preferencje siostry niczego nie zmieniały. Wciąż kochała ją tak samo, jak przedtem i nawet przez myśl jej nie przeszło, że mogłaby zacząć jej unikać. Bo i z jakiej racji? Gdy więc Ana pomaszerowała w przeciwnym kierunku, Nora wciąż lubiła spędzać czas z Tonką - i nie zmieniło się to nawet teraz, choć częstotliwość ich spotkań drastycznie zmalała.
- No, właściwie... - Słysząc komentarz Tonki, uśmiechnęła się jeszcze szerzej, z dziecięcą niewinnością wymalowaną na twarzy. Bruno może i był artystą - która to profesja rzadko kojarzy się ze szczególnie atrakcyjnym wyglądem - ale odkąd zaraziła go pasją do windsurfingu, zdecydowanie się wyrobił.
- Rozumiesz jednak, że masz trzymać swoje zachłanne rączki z daleka, prawda? - Nie podejrzewała Tonki o to, by ta mogła podkraść jej faceta, ale nic nie mogła poradzić na przebudzenie swojego, powiedzmy, instynktu terytorialnego.
- Dylan Davis... - Szybko połączyła nazwisko z twarzą znajomą z Hufflepuffu. - Kochanie, każdy facet może być rozchwytywany, ale ty nigdy nie miałaś problemu ze skupianiem uwagi takich tylko na sobie. - Uśmiechnęła się przekornie. Antonija Vedran była obiektem marzeń wielu chłopców i Nora dałaby sobie rękę uciąć, że jej siostrzyczka jest tego w pełni świadoma. - Connor Campbell? - Niejednemu przecież tak na imię, musiała się więc upewnić. - Rzeczywiście, to całkiem niezła partia. - Wyszczerzyła ząbki w szerokim uśmiechu. Odkąd Ślizgon wyrwał się ze związku z Jeunesse, zapewne niejedna knuła już, jak znaleźć się na jej miejscu.
Na ostatnie pytanie natomiast najpierw zamarła, by wreszcie z dumnym uśmiechem odsłonić bez słowa skrytą dotychczas w fałdach sweterka lśniącą odznakę.
Re: Tajemnicza komnata
Nie dało się ukryć, że mała Tonka dość skutecznie izolowała się od rodziców i Any i bardzo dobrze na tym wychodziła. Norę i braci kochała, ale tylko dlatego, że jej nie oceniali tylko kochali ją taką jaka jest. I bardzo sobie ceniła ich towarzystwo, choć nie zawsze jawnie to okazywała. Teraz jednak cieszyła się ze spotkania z siostrą i z wielką uwagą, ale także ciekawością obserwowała ją swoimi ciemnymi tęczówkami. Słysząc jej uwagę o trzymaniu rączkach przy sobie zaśmiała się ciepło.
- Nie martw się. Moje zachłanne rączki nie są zainteresowane Twoim Brunem nawet jeśli jest Puchonem i ma ładny brzuszek. - rzuciła wesołym tonem i usiadła po turecku ostrożnie, żeby nie wykonywać nazbyt gwałtownych ruchów i żeby nie widać było jej majtek w Myszkę Miki. W końcu damie nie przystoi świecić bielizną na prawo i lewo, prawda? Dlatego też w trakcie wykonywania tego manewru ze swoimi nogami też poprawiała swoją spódniczkę. Gdy już zasiadła w swojej ulubionej pozycji zaczęła szybko poprawiać włosy które potargała jej starsza siostra wciąż wlepiając w nią swoje gały.
- Davies. Brat Rossa. Tego Anowego Rossa. A raczej jej byłego. Wystawiła go pinda. - o tak, Tośka często gęsto nie wypowiadała się przychylnie o swoim starszym prawie klonie. W sytuacji gdy jej stateczna siostra zostawiła swojego długoletniego chłopaka w chwili gdy chciał się jej oświadczyć sprawiła, że miała o niej jeszcze gorsze mniemanie niż zwykle.
- Jak uraczysz mnie cudownym sposobem jak utrzymać gwiazdę Quidditcha przy sobie to się za to z chęcią wezmę. Przecież obie wiemy, że na wspólne zainteresowania nie da rady, bo znasz moje wszystkie spotkania z miotłą. - westchnęła ciężko na samo wspomnienie swoich spektakularnych czterech upadków z miotły które oczywiście zaliczyła. Od tamtej pory unikała latania na wszystkie możliwe sposoby chcąc jeszcze kiedyś w życiu chodzić. Po co kusić los? Po ostatnim upadku uzdrowiciel który ją poskładał jasno dał jej do zrozumienia, że jeszcze kilka takich razy i będzie miała zbyt uszkodzony kręgosłup żeby znów ją złożyć. Słysząc nazwisko swojego kolegi pokiwała głową dość energicznie. Cóż z tego, że dobra partia? Nie dla psa kiełbasa. Była w tej kwestii bez najmniejszych szans na powodzenie. Uśmiechnęła się więc tylko i nie powiedziała ani słowa więcej. Kwestia chłopców jest zamknięta. Czas otworzyć kwestię dziewczynek? Jakoś wątpiła, aby jej puchońska siostra chciała słuchać o kobiecej urodzie więc nie odezwała się na ten temat ani słówkiem. Gdy w odpowiedzi na jej pytanie starsza siostra zaprezentowała jej odznakę, małej Antoniji aż pociemniało na chwilę przed oczami. Więc osobą która ma ją ukamieniować za najbliższy wybryk była... JEJ WŁASNA SIOSTRA?
- Jak to się stało? - wydukała blada niczym ściana trochę nawet gestykulując. Młodsza Vedran była z regulaminem szkolnym nieco na bakier od czasu do czasu trochę bardzo nadginając niektóre punkty. Nie robiła tego w jakiś spektakularny sposób, ale gdyby mieli wytypować po pięciu łobuzów z każdego domu, na 94% byłaby dumną reprezentantką Hufflepuffu. Siostra Prefekt? To zdecydowanie musiało ją uspokoić w tym roku szkolnym...
- Nie martw się. Moje zachłanne rączki nie są zainteresowane Twoim Brunem nawet jeśli jest Puchonem i ma ładny brzuszek. - rzuciła wesołym tonem i usiadła po turecku ostrożnie, żeby nie wykonywać nazbyt gwałtownych ruchów i żeby nie widać było jej majtek w Myszkę Miki. W końcu damie nie przystoi świecić bielizną na prawo i lewo, prawda? Dlatego też w trakcie wykonywania tego manewru ze swoimi nogami też poprawiała swoją spódniczkę. Gdy już zasiadła w swojej ulubionej pozycji zaczęła szybko poprawiać włosy które potargała jej starsza siostra wciąż wlepiając w nią swoje gały.
- Davies. Brat Rossa. Tego Anowego Rossa. A raczej jej byłego. Wystawiła go pinda. - o tak, Tośka często gęsto nie wypowiadała się przychylnie o swoim starszym prawie klonie. W sytuacji gdy jej stateczna siostra zostawiła swojego długoletniego chłopaka w chwili gdy chciał się jej oświadczyć sprawiła, że miała o niej jeszcze gorsze mniemanie niż zwykle.
- Jak uraczysz mnie cudownym sposobem jak utrzymać gwiazdę Quidditcha przy sobie to się za to z chęcią wezmę. Przecież obie wiemy, że na wspólne zainteresowania nie da rady, bo znasz moje wszystkie spotkania z miotłą. - westchnęła ciężko na samo wspomnienie swoich spektakularnych czterech upadków z miotły które oczywiście zaliczyła. Od tamtej pory unikała latania na wszystkie możliwe sposoby chcąc jeszcze kiedyś w życiu chodzić. Po co kusić los? Po ostatnim upadku uzdrowiciel który ją poskładał jasno dał jej do zrozumienia, że jeszcze kilka takich razy i będzie miała zbyt uszkodzony kręgosłup żeby znów ją złożyć. Słysząc nazwisko swojego kolegi pokiwała głową dość energicznie. Cóż z tego, że dobra partia? Nie dla psa kiełbasa. Była w tej kwestii bez najmniejszych szans na powodzenie. Uśmiechnęła się więc tylko i nie powiedziała ani słowa więcej. Kwestia chłopców jest zamknięta. Czas otworzyć kwestię dziewczynek? Jakoś wątpiła, aby jej puchońska siostra chciała słuchać o kobiecej urodzie więc nie odezwała się na ten temat ani słówkiem. Gdy w odpowiedzi na jej pytanie starsza siostra zaprezentowała jej odznakę, małej Antoniji aż pociemniało na chwilę przed oczami. Więc osobą która ma ją ukamieniować za najbliższy wybryk była... JEJ WŁASNA SIOSTRA?
- Jak to się stało? - wydukała blada niczym ściana trochę nawet gestykulując. Młodsza Vedran była z regulaminem szkolnym nieco na bakier od czasu do czasu trochę bardzo nadginając niektóre punkty. Nie robiła tego w jakiś spektakularny sposób, ale gdyby mieli wytypować po pięciu łobuzów z każdego domu, na 94% byłaby dumną reprezentantką Hufflepuffu. Siostra Prefekt? To zdecydowanie musiało ją uspokoić w tym roku szkolnym...
Re: Tajemnicza komnata
Tonkowe jak to się stało? brzmiało tak dramatycznie, że zamiast kulturalnie podsumować wcześniej poruszone tematy, panienka Nora ryknęła śmiechem i przez dokładnie pięć minut walczyła o to, by się opanować. Jak to się stało? Zabili ci kota - jak to się stało? Straciłaś dziewictwo - jak to się stało? Twój brat siedzi w więzieniu - jak to się stało?
Ocierając łzy spływające jej radośnie po policzkach, zakrztusiła się jeszcze i dopiero po tym wszystkim spojrzała na Antoniję nie kryjąc rozbawienia.
- Na brodę Merlina, Tonka, pytasz tak, jakby mnie ktoś zgwałcił lub jakby matka nam zmarła... Chociaż nie, wtedy nie byłabyś pewnie tak przejęta. - Uśmiechnęła się pod nosem. Nie to, żeby rodzeństwo Vedran życzyło swej rodzicielce śmierci, ale trudno byłoby tęsknić za kimś, od kogo dostało się tak niewiele - jeśli nie liczyć pieniędzy na wszystkie zachcianki.
- Wiesz, że mam prawo poczuć się teraz urażona? - W geście udawanego oburzenia założyła ręce na piersi, spoglądając na siostrę spod oka. - Już dawno powinni mi ją przyznać, mała. Zapracowałam na tę odznakę i wreszcie to zobaczyli. To takie dziwne?
Nie znała jednak swej siostry od dziś, po pierwszym rozbawieniu więc nadszedł czas na zastanowienie się nad reakcją Puchonki. Faktem było, że szkolne prawo istniało dla niej zwykle tylko po to, by móc czemu się przeciwstawiać i co łamać, ale zazwyczaj nie było aż tak źle, jak mogłoby się wydawać. Czyżby teraz zapowiadało się coś gorszego niż zazwyczaj?
- Ej, co ty właściwie kombinujesz? - Zmarszczyła brwi, spoglądając podejrzliwie na Antoniję. - Wiem, że przestrzeganie szkolnych zasad przychodzi ci raczej z trudem, ale... - Starannie dobierała słowa. Oczywistym było, że wolałaby nie musieć karać swojej własnej siostry, ale równie jasne było, że gdyby została zmuszona, to z pewnością to uczyni. W przeciwieństwie do Tonki Nora do swych obowiązków podchodziła bardzo poważnie, a na prefektowską odznakę pracowała zbyt długo, by stracić ją przez nadmiar miłosierdzia.
Ocierając łzy spływające jej radośnie po policzkach, zakrztusiła się jeszcze i dopiero po tym wszystkim spojrzała na Antoniję nie kryjąc rozbawienia.
- Na brodę Merlina, Tonka, pytasz tak, jakby mnie ktoś zgwałcił lub jakby matka nam zmarła... Chociaż nie, wtedy nie byłabyś pewnie tak przejęta. - Uśmiechnęła się pod nosem. Nie to, żeby rodzeństwo Vedran życzyło swej rodzicielce śmierci, ale trudno byłoby tęsknić za kimś, od kogo dostało się tak niewiele - jeśli nie liczyć pieniędzy na wszystkie zachcianki.
- Wiesz, że mam prawo poczuć się teraz urażona? - W geście udawanego oburzenia założyła ręce na piersi, spoglądając na siostrę spod oka. - Już dawno powinni mi ją przyznać, mała. Zapracowałam na tę odznakę i wreszcie to zobaczyli. To takie dziwne?
Nie znała jednak swej siostry od dziś, po pierwszym rozbawieniu więc nadszedł czas na zastanowienie się nad reakcją Puchonki. Faktem było, że szkolne prawo istniało dla niej zwykle tylko po to, by móc czemu się przeciwstawiać i co łamać, ale zazwyczaj nie było aż tak źle, jak mogłoby się wydawać. Czyżby teraz zapowiadało się coś gorszego niż zazwyczaj?
- Ej, co ty właściwie kombinujesz? - Zmarszczyła brwi, spoglądając podejrzliwie na Antoniję. - Wiem, że przestrzeganie szkolnych zasad przychodzi ci raczej z trudem, ale... - Starannie dobierała słowa. Oczywistym było, że wolałaby nie musieć karać swojej własnej siostry, ale równie jasne było, że gdyby została zmuszona, to z pewnością to uczyni. W przeciwieństwie do Tonki Nora do swych obowiązków podchodziła bardzo poważnie, a na prefektowską odznakę pracowała zbyt długo, by stracić ją przez nadmiar miłosierdzia.
Re: Tajemnicza komnata
Bowiem jej "Jak to się stało?" było bardzo dramatyczne! Widząc jak jej siostra zaczyna śmiać się w głos zrobiła oczy duże niczym dwa galeony. Niebezpiecznie zaszklone tęczówki przypominały oczy kota ze Shreka z tą różnicą, że ona prawie płakała z rozpaczy. Jak Scott mógł się dopuścić czegoś takiego? Z jednej strony czuła, że to zaszczyt i takie tam, ale z drugiej strony należała do tego gatunku ludzi którzy Prefektów unikają jak ognia. Czyżby teraz zmuszona była unikać własnej siostry? Dla niej osobiście było to gorsze od gwałtu. To była istna katastrofa. Uważnie jednak wysłuchała co ma do powiedzenia jej starsza siostra starając się to jakoś ułożyć w swojej główce.
- Nie, to nie jest dziwne. Gratuluję. Wiem jak bardzo Ci na tym zależało... - powiedziała wymuszając na wargi swój najserdeczniejszy uśmiech. Zamiast tego wyszedł dziwny grymas. Tak, bardzo często Antosia była egoistką. Jak chociażby teraz. Teraz doskonale sobie zdawała, że to nie będzie superancki rok, a rok pełen krycia się przed własną, rodzoną siostrą. Z pewnością nie tak to miało wyglądać. Słysząc jej pytanie podniosła nieobecny wzrok z podłogi i teraz lepiej wymusiła szeroki uśmiech.
- Nic wielkiego, sama zobaczysz. Więc jak Ci tam z Brunem? To przez niego i przez odznakę masz tak mało czasu dla mnie, prawda? - szybka i taktyczna zmiana tematu. Miała też nadzieję, że skuteczna, bo nie była najlepszą kłamczuchą.
- Nie, to nie jest dziwne. Gratuluję. Wiem jak bardzo Ci na tym zależało... - powiedziała wymuszając na wargi swój najserdeczniejszy uśmiech. Zamiast tego wyszedł dziwny grymas. Tak, bardzo często Antosia była egoistką. Jak chociażby teraz. Teraz doskonale sobie zdawała, że to nie będzie superancki rok, a rok pełen krycia się przed własną, rodzoną siostrą. Z pewnością nie tak to miało wyglądać. Słysząc jej pytanie podniosła nieobecny wzrok z podłogi i teraz lepiej wymusiła szeroki uśmiech.
- Nic wielkiego, sama zobaczysz. Więc jak Ci tam z Brunem? To przez niego i przez odznakę masz tak mało czasu dla mnie, prawda? - szybka i taktyczna zmiana tematu. Miała też nadzieję, że skuteczna, bo nie była najlepszą kłamczuchą.
Re: Tajemnicza komnata
Rzeczywiście, Tonka nigdy nie kłamała najlepiej, ale to nie miało znaczenia. Nora nie miała bowiem w zwyczaju naciskać, gdy ktoś unikał odpowiedzi - zwłaszcza, jeśli ów ktoś należał do rodziny. Uznawała, że każdy ma prawo do sekretów i nawet, skrywane plany nie były zbyt rozsądne, wolała martwić się już po fakcie. Możliwość popełniania własnych błędów była tym, co kształtowało człowieka i Vedranówna nie miała zamiaru prawić moralizatorskich kazań po to, by wybić komuś z głowy głupotę.
Choć więc niewyraźna mina Tonki, jak również zgrabna zmiana tematu nie zwiastowała najlepiej, Nora postanowiła póki co się nie wtrącać.
- Zobaczę, tak? - Westchnęła tylko cicho, spoglądając z czułością na siostrzyczkę. - Nie szalej za bardzo, dobrze? - Daleka była od odwodzenia Stonki od jej planów, jakiekolwiek by one nie były, choć nie mogła pozbyć się wrażenia, że jeszcze tej swojej bierności pożałuje.
Nie mając zamiaru suszyć jednak młodszej Vedranównie głowy, bez wahania podchwyciła zmianę tematu, pozwalając tamtej myśleć, że rzeczywiście dała się złapać na ów wybieg.
- Z Brunem... Jest jak dawniej. Jak wtedy, gdy jeszcze nasza urocza rodzicielka nie wydała się ze swoimi knowaniami. - Pochmurniejąc lekko w chwili wspominania Luciji, chwilę później znów jaśniała szczęściem. - Właściwie, może jest i lepiej, niż wtedy? Ale tak, masz rację. To przez Bruna, odznakę i zaległości związane z Sophie nie miałam czasu ani dla ciebie, ani dla innych. - Westchnęła cicho. Rzeczywiście, te wakacje nie należały do najlepszych jeśli chodziło o kontakty z rodziną. Przez dwa miesiące działo się tak wiele, że Nora z trudem odnajdywała się pośród wszystkich wydarzeń.
- Swoją drogą, nie wiesz, co u naszych chłopców? - Luka i Noah mieli podobny nawyk pisania listów zdecydowanie rzadziej, niż Nora by sobie życzyła.
Choć więc niewyraźna mina Tonki, jak również zgrabna zmiana tematu nie zwiastowała najlepiej, Nora postanowiła póki co się nie wtrącać.
- Zobaczę, tak? - Westchnęła tylko cicho, spoglądając z czułością na siostrzyczkę. - Nie szalej za bardzo, dobrze? - Daleka była od odwodzenia Stonki od jej planów, jakiekolwiek by one nie były, choć nie mogła pozbyć się wrażenia, że jeszcze tej swojej bierności pożałuje.
Nie mając zamiaru suszyć jednak młodszej Vedranównie głowy, bez wahania podchwyciła zmianę tematu, pozwalając tamtej myśleć, że rzeczywiście dała się złapać na ów wybieg.
- Z Brunem... Jest jak dawniej. Jak wtedy, gdy jeszcze nasza urocza rodzicielka nie wydała się ze swoimi knowaniami. - Pochmurniejąc lekko w chwili wspominania Luciji, chwilę później znów jaśniała szczęściem. - Właściwie, może jest i lepiej, niż wtedy? Ale tak, masz rację. To przez Bruna, odznakę i zaległości związane z Sophie nie miałam czasu ani dla ciebie, ani dla innych. - Westchnęła cicho. Rzeczywiście, te wakacje nie należały do najlepszych jeśli chodziło o kontakty z rodziną. Przez dwa miesiące działo się tak wiele, że Nora z trudem odnajdywała się pośród wszystkich wydarzeń.
- Swoją drogą, nie wiesz, co u naszych chłopców? - Luka i Noah mieli podobny nawyk pisania listów zdecydowanie rzadziej, niż Nora by sobie życzyła.
Re: Tajemnicza komnata
Bardzo ceniła w swojej starszej siostrze fakt, że ta nigdy, ale to nigdy nie naciskała. Na razie. Pewnie odznaka prefekta wypleni niebawem tak lubianą przez Tosię cechę. Na szczęścia Norka wciąż była tą samą Norką co zawsze. Póki co. Słysząc jej uwagę zaśmiała się perliście.
- Tylko tyle co zwykle. - rzuciła wesołym tonem gdy już skończyła się śmiać i puściła nawet oczko Prefekt swojego domu. Z jednej strony była z niej dumna, że jej się udało, ale ta bardziej infantylna i egoistyczna strona jeszcze do końca tego nie zaakceptowała. Uznając, że siostra idealnie złapała haczyk słuchała jej odpowiedzi. Delikatne uczucie zazdrości dość boleśnie ukuło Tonkę między żebra. Pasmo sukcesów, pięknie. Odznaka, chłopak, przyjaciółka... wszystko o czym nastoletnia uczennica Hogwartu zwykle marzy. Zwykle. Tonka miała lekkie odstępstwa od normy jeśli oto chodzi. Chciała skończyć jak najszybciej szkołę i dobrze bawić się po drodze, nieważne czy z dziewczyną czy z chłopakiem, byleby czuć to coś. Przyjaciele? Przychodzą i odchodzą, ale w tym wieku nie ma co liczyć na cudy.
- To dobrze, że Ci się wszystko poukładało. - powiedziała jednak szczerze uśmiechając się ciepło. Na pytanie o braci na jej twarzy pojawił się iście szatański uśmieszek.
- Spędziliśmy lipiec na tym durnym obozie, a w sierpniu byliśmy u Scottów. Prawie cały czas. Miałam mały epizod w Hogsmeade, ale głównie byłam z nimi. W sumie to po staremu. - wzruszyła nieco ramionami. Fakt, lubiła towarzystwo swoich braci. Możliwe, że właśnie dlatego, że z nimi mogła do woli dyskutować na najbardziej intymne tematy, a oni odpowiadali jej tym samym. Wymiana doświadczeń? Można tak powiedzieć. W pewnym momencie Puchonka przypomniała sobie o kilku ważnych sprawach które miała jeszcze do zrobienia. Objęła więc siostrę swoim ramieniem i sprezentowała jej przyjacielskiego całusa w policzek. Bez podtekstowego, zdecydowanie!
- Uważaj na siebie i pilnuj Bruna. Na pewno spotkamy się po moim powro... - i w tym właśnie momencie ugryzła się w język i zasłoniła usta ręką. Prawie się wygadała! Prawie!
- Do zobaczenia! - rzuciła szybko i jeszcze szybciej podniosła się z ziemi nie patrząc już na to czy zaświeci majtkami przed Puchonką czy nie. Byleby jak najszybciej uciec, aby siostra jednak nie zmieniła zdania i nie zaczęła węszyć niczym rasowy Prefekt. Gdy znalazła się poza komnatą rozejrzała się jeszcze, poprawiła spódniczkę i szybkim krokiem skierowała się do swojego dormitorium.
- Tylko tyle co zwykle. - rzuciła wesołym tonem gdy już skończyła się śmiać i puściła nawet oczko Prefekt swojego domu. Z jednej strony była z niej dumna, że jej się udało, ale ta bardziej infantylna i egoistyczna strona jeszcze do końca tego nie zaakceptowała. Uznając, że siostra idealnie złapała haczyk słuchała jej odpowiedzi. Delikatne uczucie zazdrości dość boleśnie ukuło Tonkę między żebra. Pasmo sukcesów, pięknie. Odznaka, chłopak, przyjaciółka... wszystko o czym nastoletnia uczennica Hogwartu zwykle marzy. Zwykle. Tonka miała lekkie odstępstwa od normy jeśli oto chodzi. Chciała skończyć jak najszybciej szkołę i dobrze bawić się po drodze, nieważne czy z dziewczyną czy z chłopakiem, byleby czuć to coś. Przyjaciele? Przychodzą i odchodzą, ale w tym wieku nie ma co liczyć na cudy.
- To dobrze, że Ci się wszystko poukładało. - powiedziała jednak szczerze uśmiechając się ciepło. Na pytanie o braci na jej twarzy pojawił się iście szatański uśmieszek.
- Spędziliśmy lipiec na tym durnym obozie, a w sierpniu byliśmy u Scottów. Prawie cały czas. Miałam mały epizod w Hogsmeade, ale głównie byłam z nimi. W sumie to po staremu. - wzruszyła nieco ramionami. Fakt, lubiła towarzystwo swoich braci. Możliwe, że właśnie dlatego, że z nimi mogła do woli dyskutować na najbardziej intymne tematy, a oni odpowiadali jej tym samym. Wymiana doświadczeń? Można tak powiedzieć. W pewnym momencie Puchonka przypomniała sobie o kilku ważnych sprawach które miała jeszcze do zrobienia. Objęła więc siostrę swoim ramieniem i sprezentowała jej przyjacielskiego całusa w policzek. Bez podtekstowego, zdecydowanie!
- Uważaj na siebie i pilnuj Bruna. Na pewno spotkamy się po moim powro... - i w tym właśnie momencie ugryzła się w język i zasłoniła usta ręką. Prawie się wygadała! Prawie!
- Do zobaczenia! - rzuciła szybko i jeszcze szybciej podniosła się z ziemi nie patrząc już na to czy zaświeci majtkami przed Puchonką czy nie. Byleby jak najszybciej uciec, aby siostra jednak nie zmieniła zdania i nie zaczęła węszyć niczym rasowy Prefekt. Gdy znalazła się poza komnatą rozejrzała się jeszcze, poprawiła spódniczkę i szybkim krokiem skierowała się do swojego dormitorium.
Re: Tajemnicza komnata
Ostatnio każdy jej dzień wyglądał prawie tak samo. Wstawała, szła na swoje zajęcia a później zaszywała się w ciemnym kącie zamku oczekując na ciszę nocną, po której ukradkiem wracała do dormitorium i kładła się spać do swojego wielkiego łóżka. Ten dzień wcale nie odbiegał od innych; jakoś po godzinie osiemnastej przebrała się ze szkolnego mundurka w zwykłe, komfortowe i zarazem ciepłe ubranie, pozostawiła cały swój dobytek w postaci różdżki w dormitorium a następnie skierowała się spacerem na szóste piętro. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego gdzie idzie. Niedawno odkryta komnata zazwyczaj stała pusta - albo miała takiego farta i potrafiła wyczuć moment, w którym nikogo tam nie było - tym samym stanowiąc dla Antonette nową kryjówkę. Jesienna aura, która nadeszła zbyt szybko, mocno wpłynęła na nastrój młodej Gryfonki. Stała się ospała i pozbawiona chęci do dzikich wojaży z kolegami z domu, do tego dochodził brak odzewu ze strony Aidena i kolejna mało inteligentna kłótnia z Ivett, która przechodziła chyba opóźnioną fazę buntu młodzieńczego. Jedynym plusem tej rodziny w danej chwili było to, że przesłali jej rzeczy, o które się upomniała w ostatnim z listów.
Tymczasem wpełzła krokiem zbliżonym do ślimaka do środka i nim zaanektowała kanapę przystanęła tuż obok regału z książkami, wzrokiem prześlizgując po zakurzonych okładkach a kiedy dzięki dziecięcej wyliczance wybrała coś, w co będzie się wgapiać przez następne minimum trzy godziny, podeszła do wcześniej wymienionej kanapy. Usadowiła się na niej, otwierając książkę na pierwszej stronie i jakby tego było mało po chwili czytania jednego zdania w kółko uświadomiła sobie, że trafiła na tematykę duchów oraz innych istot, o których mugolom by się nie śniło. Problem polegał na tym, że Williamsówna mimo kolejnego roku w tej szkole nie przyzwyczaiła się do tych po drugiej stronie, a jak na ironię zaczytała się na dobre wiedząc, że później nie będzie mogła zasnąć albo wrócić spokojnie do wieży.
Tymczasem wpełzła krokiem zbliżonym do ślimaka do środka i nim zaanektowała kanapę przystanęła tuż obok regału z książkami, wzrokiem prześlizgując po zakurzonych okładkach a kiedy dzięki dziecięcej wyliczance wybrała coś, w co będzie się wgapiać przez następne minimum trzy godziny, podeszła do wcześniej wymienionej kanapy. Usadowiła się na niej, otwierając książkę na pierwszej stronie i jakby tego było mało po chwili czytania jednego zdania w kółko uświadomiła sobie, że trafiła na tematykę duchów oraz innych istot, o których mugolom by się nie śniło. Problem polegał na tym, że Williamsówna mimo kolejnego roku w tej szkole nie przyzwyczaiła się do tych po drugiej stronie, a jak na ironię zaczytała się na dobre wiedząc, że później nie będzie mogła zasnąć albo wrócić spokojnie do wieży.
Re: Tajemnicza komnata
Można by rzec że teraz to już uciekała. Od ludzi, od obcych, a nawet tych których znała. Od nauczycieli i lekcji. Za często wpadała teraz w dziwne sytuacje mimo że wcale tego nie planowała. Lepiej nie dawać innym więcej powodu do plotek.
Gdy dotarła na szóste piętro rozejrzała się uważnie za jakimś spokojnym miejscem, kryjówką przed natrętami gdzie w spokoju będzie mogła i najzwyczajniej w świecie porysować lub poczytać.
Było takie miejsce. Skierowała swe kroku ku komnacie, blada dłoń przytrzymywała bujającą się przy jej biodrze torbę. Już po chwili czarnowłosa wtykała głowę do środka próbując dostrzec czy nie schowała się tu grupka niesfornych dzieciaków. Nie zdziwiłoby jej to aż tak.
Widocznie jednak miała szczęście bo w ciemności nie dostrzegła nikogo. Weszła do środka zamykając ostrożnie drzwi i powoli udała się na jedno z krzeseł pod ścianą. O ironio nie dostrzegła nawet że jednak nie jest sama. Rzuciła torbę na drugie krzesło co wznieciło ogromną chmurę kurzu, która natarczywie wpychała się do jej nosa potęgując chęć kichania. - Cholera. - Blade dłonie poczęły latać przed jej nosem odganiając drobinki kurzu. Przysiadła wreszcie i wyciągnęła książkę do... historii magii. Wypadało się pouczyć czyż nie?
W końcu ostatnia klasa to nie przelewki, a chyba nie miała ochoty zawalić owutemów. Przydałoby się rozpocząć kolejny etap swojego życia.
Zielone oczy śledziły każdą linijkę tekstu, nie zauważyła że poczęła mruczeć pod nosem to co czytała.
Gdy dotarła na szóste piętro rozejrzała się uważnie za jakimś spokojnym miejscem, kryjówką przed natrętami gdzie w spokoju będzie mogła i najzwyczajniej w świecie porysować lub poczytać.
Było takie miejsce. Skierowała swe kroku ku komnacie, blada dłoń przytrzymywała bujającą się przy jej biodrze torbę. Już po chwili czarnowłosa wtykała głowę do środka próbując dostrzec czy nie schowała się tu grupka niesfornych dzieciaków. Nie zdziwiłoby jej to aż tak.
Widocznie jednak miała szczęście bo w ciemności nie dostrzegła nikogo. Weszła do środka zamykając ostrożnie drzwi i powoli udała się na jedno z krzeseł pod ścianą. O ironio nie dostrzegła nawet że jednak nie jest sama. Rzuciła torbę na drugie krzesło co wznieciło ogromną chmurę kurzu, która natarczywie wpychała się do jej nosa potęgując chęć kichania. - Cholera. - Blade dłonie poczęły latać przed jej nosem odganiając drobinki kurzu. Przysiadła wreszcie i wyciągnęła książkę do... historii magii. Wypadało się pouczyć czyż nie?
W końcu ostatnia klasa to nie przelewki, a chyba nie miała ochoty zawalić owutemów. Przydałoby się rozpocząć kolejny etap swojego życia.
Zielone oczy śledziły każdą linijkę tekstu, nie zauważyła że poczęła mruczeć pod nosem to co czytała.
Re: Tajemnicza komnata
Ian wprost kochał bezpieczne mury zamku! Przy pełni i zbliżającej się pełni. Oczywiście tylko przy pełni. Normalnie unikał pomieszczeń pełnych nastolatków, nie daj Boże podnieconych erotycznie nastolatków. Przyspieszony puls niektórych młodziaków doprowadzał go do szewskiej pasji, a mimo to musiał stać spokojnie i nie wykonać żadnego ruchu, który sprawiłby, że dzieciak zginie a on wyląduje w Ministerstwie. Miłość jednak kwitła w powietrzu i kiedy usłyszał podekscytowany organizm siedzącego obok chłopaka w Wielkiej Sali postanowił wstać i wyjść mocno zaciskając pięści i szczękę. Nikt jednak na niego uwagi nie zwracał. Uroki bycia niezauważalnym kujonem o zwyczajnej aparycji. Kiedy znalazł się na korytarzu czuł, że to już jest czas, żeby zamknąć się w Tajemniczej Komnacie i przesiedzieć, aż Zakazany Las będzie na tyle czystym od wilkołaków miejscem, że będzie mógł powrócić do jedzenia swojej małej zwierzyny która się napatoczy. Kiedy zamknął za sobą drzwi wciągnął powietrze do płuc i szybko rozplątał supeł krawata który miał zawiązany na szyi. Oczywiście był w swojej idealnie wyprasowanej szkolnej szacie spod której wystawały dżinsy i granatowe trampki. Krawat który jeszcze przed chwilą był na jego szyi teraz wystawał z kieszeni szaty, a wampir rozłożył się na podłodze utkwiwszy spojrzenie w suficie. W pewnej chwili rozpiął kilka guzików szaty ukazując pod spodem zwykły, granatowy podkoszulek i westchnął ciężko zamykając powieki. Po głowie jak zwykle chodziła mu panna Vulkodlak i jak zwykle nie miał nic przeciwko tym smutnym rozmyślaniom. Wsłuchiwał się w ciszę panującą w pomieszczeniu która zdawała się być ukojeniem dla jego nadszarpniętych nerwów.
- Jak ja nie znoszę smrodu nastolatków... - wymamrotał do siebie i znów cicho, po człowieczemu, westchnął.
- Jak ja nie znoszę smrodu nastolatków... - wymamrotał do siebie i znów cicho, po człowieczemu, westchnął.
Re: Tajemnicza komnata
Hogwart, hogwart, hogwart... Jakże ona nienawidziła tego miejsca! Oczywiście nie miała nic przeciwko przyspieszonym tętnom swoich kolegów i koleżanek, bo zwyczajnie miała je gdzieś, ale j z kolei trapiło coś innego. Nauka szła jej mozolnie i z trudem, a ona z każdą lekcją była coraz głupsza, to po pierwsze. Po drugie: ta cholerna szkoła z internatem odciągała ją od pasji, która została najpierw w Vorkucie, potem w Londynie. Po trzecie i najgorsze: Greengrassowie. Tutaj nie trzeba chyba mówić już nic więcej.
Pewnie się tego nie spodziewał, ale po krótkim czasie przebywania w komnacie, drzwi do niej w końcu otwarły się z impetem. Do środka wtargnęła tylko głowa ozdobiona jasnymi puklami, która zatrzymała się w miejscu na dłużej kiedy dostrzegła, że w środku ktoś siedzi.
- O, tutaj jesteś - rzuciła z dziwną ulgą pomieszaną z niecierpliwością w głosie. Wślizgnęła się do środka i zamknęła za sobą drzwi. Stojąc nadal kilka metrów od miejsca, w którym się znajdował, uśmiechnęła się lekko. Chyba wszystkie złości przeszły jej całkowicie.
- Mam dość - rzuciła nagle, wywracając finezyjnego młynka niebieskimi oczami. - Ten William to jakieś dno. Pomagał mi ostatnio robić pracę domową i to z jaką łaską... Jeszcze oburzony, że to nie jego interes, że nie zdam blabla... Ale to nie było najgorsze. Musiałbyś widzieć te jego włosy sklejone gównem. Ledwo powstrzymałam pawia - zasypała go informacjami, nadal stojąc pod drzwiami. Za plecami chowała.. książki. Z nieodrobionymi pracami domowymi oczywiście.
- A ta jego siostra.. Ją to zostawmy, ale ta koleżanka, z którą chodzi do jednej klasy? Ta Gryfonka? Mogłabym przysiąc, że to jedna z tych, które trzymają w kufrach ADIDASY. Adidasy, rozumiesz? - Dodała jeszcze, kończąc wylewanie swoich frustracji... Na razie.
Pewnie się tego nie spodziewał, ale po krótkim czasie przebywania w komnacie, drzwi do niej w końcu otwarły się z impetem. Do środka wtargnęła tylko głowa ozdobiona jasnymi puklami, która zatrzymała się w miejscu na dłużej kiedy dostrzegła, że w środku ktoś siedzi.
- O, tutaj jesteś - rzuciła z dziwną ulgą pomieszaną z niecierpliwością w głosie. Wślizgnęła się do środka i zamknęła za sobą drzwi. Stojąc nadal kilka metrów od miejsca, w którym się znajdował, uśmiechnęła się lekko. Chyba wszystkie złości przeszły jej całkowicie.
- Mam dość - rzuciła nagle, wywracając finezyjnego młynka niebieskimi oczami. - Ten William to jakieś dno. Pomagał mi ostatnio robić pracę domową i to z jaką łaską... Jeszcze oburzony, że to nie jego interes, że nie zdam blabla... Ale to nie było najgorsze. Musiałbyś widzieć te jego włosy sklejone gównem. Ledwo powstrzymałam pawia - zasypała go informacjami, nadal stojąc pod drzwiami. Za plecami chowała.. książki. Z nieodrobionymi pracami domowymi oczywiście.
- A ta jego siostra.. Ją to zostawmy, ale ta koleżanka, z którą chodzi do jednej klasy? Ta Gryfonka? Mogłabym przysiąc, że to jedna z tych, które trzymają w kufrach ADIDASY. Adidasy, rozumiesz? - Dodała jeszcze, kończąc wylewanie swoich frustracji... Na razie.
Re: Tajemnicza komnata
Najpierw leżał, potem siedział, potem znów leżał, a potem znów siedział. I właśnie w pozycji siedzącej zastały go otwierające się drzwi. Zapach który dotarł do jego nozdrzy sprawiał, że nie musiał podnosić głowy, aby wiedzieć kto wszedł do środka. Kultura jednak wypadała się ruszyć dlatego podniósł głowę do góry i ledwie cokolwiek zdążył powiedzieć, a Marianna zaserwowała mu relację ze spotkania ze swoim narzeczonym. Tak, narzeczonym. I już nic niestety nie mógł z tym zrobić. Czas jednak płynął nieubłaganie i jak tak dalej pójdzie to będzie musiał pożegnać się z byciem księciem w pięknym zamczysku i na równie urokliwym koniu. Wtedy będzie tylko księciem. Bez pieniędzy i bez tytułu: wprost cudownie. Nie mógł jednak myśleć o swoim ożenku w kwestiach formalnych jak po głowie ciągle i ciągle chodziła mu panna Vulkodlak. Podniósł się z miejsca i stanął naprzeciwko niej.
- Mogłaś przyjść do mnie z lekcjami i nie patrzeć na tego bawidamka. - powiedział po krótkiej chwili ciszy jaka w końcu nastała w pomieszczeniu i uśmiechnął się nieco. Tak, był głupim osłem gotowym odrobić za nią każdą, ale to każdą pracę domową i gotów był nawet pójść za nią na egzaminy byleby tylko nie miała kłopotów.
- Rozumiem, adidasy. Są jednak ludzie którzy lubią adidasy i powinnaś chociaż udawać, że Ci to nie przeszkadza. - dodał jeszcze i podszedł na tyle blisko, że schował jej za ucho blond kosmyk który znalazł się na jej twarzy. Chwilę później pochylił się nad nią i sprzedał jej przelotnego całusa prosto w czoło. Zimnego jak lód, jak zwykle z resztą.
- Mogłaś przyjść do mnie z lekcjami i nie patrzeć na tego bawidamka. - powiedział po krótkiej chwili ciszy jaka w końcu nastała w pomieszczeniu i uśmiechnął się nieco. Tak, był głupim osłem gotowym odrobić za nią każdą, ale to każdą pracę domową i gotów był nawet pójść za nią na egzaminy byleby tylko nie miała kłopotów.
- Rozumiem, adidasy. Są jednak ludzie którzy lubią adidasy i powinnaś chociaż udawać, że Ci to nie przeszkadza. - dodał jeszcze i podszedł na tyle blisko, że schował jej za ucho blond kosmyk który znalazł się na jej twarzy. Chwilę później pochylił się nad nią i sprzedał jej przelotnego całusa prosto w czoło. Zimnego jak lód, jak zwykle z resztą.
Re: Tajemnicza komnata
- Mogłaś przyjść do mnie z lekcjami i nie patrzeć na tego bawidamka.
Na dźwięk tych słów Marianna uśmiechnęła się słodko do granic możliwości. Może rzeczywiście nie powinna iść z tym do Greengrassa, ale chciała go w pewien sposób przetestować i sprawdzić. To odpowiednie słowa.
- Wiedziałam, że na ciebie można liczyć - rzekła, wzdychając, ale było to westchnienie zachwytu aniżeli wyraz zmęczenia. Wyciągnęła przed siebie dwie książki, w które wsunięte były pergaminy z zapisanymi pracami domowymi. Był Krukonem, a oni chyba byli jacyś mądrzy, prawda? W każdym razie Marianna wychodziła z założenia, że mądrzy ludzie muszą lubić takie rzeczy, więc oddawanie mu swoich zadań było w jej oczach dzieleniem się z nim tym, co lubił! Jak oddawanie swojego kawałka ciasta czy nowej pary butów. Ona bardzo chciałaby dostać od kogoś nową parę butów!
- Ale nie mogę udawać, adidasy są nie do przyjęcia. Powiedz każdej dziewczynie w adidasach, którą zobaczysz, żeby nawet na mnie nie patrzyła - odparła, dostając w tym samym momencie lodowatego buziaka w czoło. Uznała, że to pewnie wina złego krążenia albo ziąb. Nie była dobra w te klocki.
- Tak sobie ostatnio pomyślałam - zaczęła, mijając go i podchodząc do miękkiej kanapy, na którą od razu usiadła. - I tak nie podoba mi się w tej szkole, jeszcze Greengrassowie się tutaj kręcą. Myślałam żeby może stąd... uciec? - Zakończyła niepewnie, patrząc na niego z nadzieją w oczach.
Na dźwięk tych słów Marianna uśmiechnęła się słodko do granic możliwości. Może rzeczywiście nie powinna iść z tym do Greengrassa, ale chciała go w pewien sposób przetestować i sprawdzić. To odpowiednie słowa.
- Wiedziałam, że na ciebie można liczyć - rzekła, wzdychając, ale było to westchnienie zachwytu aniżeli wyraz zmęczenia. Wyciągnęła przed siebie dwie książki, w które wsunięte były pergaminy z zapisanymi pracami domowymi. Był Krukonem, a oni chyba byli jacyś mądrzy, prawda? W każdym razie Marianna wychodziła z założenia, że mądrzy ludzie muszą lubić takie rzeczy, więc oddawanie mu swoich zadań było w jej oczach dzieleniem się z nim tym, co lubił! Jak oddawanie swojego kawałka ciasta czy nowej pary butów. Ona bardzo chciałaby dostać od kogoś nową parę butów!
- Ale nie mogę udawać, adidasy są nie do przyjęcia. Powiedz każdej dziewczynie w adidasach, którą zobaczysz, żeby nawet na mnie nie patrzyła - odparła, dostając w tym samym momencie lodowatego buziaka w czoło. Uznała, że to pewnie wina złego krążenia albo ziąb. Nie była dobra w te klocki.
- Tak sobie ostatnio pomyślałam - zaczęła, mijając go i podchodząc do miękkiej kanapy, na którą od razu usiadła. - I tak nie podoba mi się w tej szkole, jeszcze Greengrassowie się tutaj kręcą. Myślałam żeby może stąd... uciec? - Zakończyła niepewnie, patrząc na niego z nadzieją w oczach.
Re: Tajemnicza komnata
Marianna oplotła go sobie wokół palca i zdawała się być tego kompletnie świadoma. Westchnienie pełne zachwytu tak połechtało jego człowiecze ego, że na twarzy pojawił się pełen satysfakcji uśmiech. Wziął od niej książki i podszedł z nimi na parapet na którym usiadł odkładając jedną książkę na bok. Drugą otworzył i spojrzał na tytuł eseju. Wydał mu się banalnie wręcz prosty, a potem spojrzał na drugi pergamin. Kolejny łatwy temat. Temat który zdążył przerobić już kilkakrotnie będąc uczniem tej szkoły.
- Masz coś do pisania? - zapytał patrząc na nią z niejaką nadzieją. Nie należał do tych osób które ciągle noszą pióro w kieszeni, czego czasem żałował. Jak chociażby teraz. Spokojne bicie serca Rosjanki wprawiło go raczej w dobry nastrój, więc na jego twarzy na dobre zagościł już uśmieszek. Jej wywód o adidasach też skomentował tymże uśmiechem i odłożył jedną książkę na drugą i powoli podszedł do kanapy, aby zająć miejsce obok niej. Słysząc jej słowa wywrócił młynek oczami.
- W ferie. Teraz dyrekcja się o tym dowie i poinformuje Twoich rodziców, dowie się Prorok, Prorok zaś nie omieszka poinformować o tym Greengrassów. Będzie spora draka. Po prostu... nie wrócimy z ferii do szkoły, to trochę bezpieczniejsze wyjście. Możemy wtedy uciec w miejsce gdzie nikt nas nie znajdzie... - ... ale wciąż będą tam zwierzęta i mugole, żebym Cię nie zjadł. - dodał już w myślach. Swoje prawie czarne tęczówki utkwił w jej posągowo pięknej twarzy i rozsiadł się wygodniej na kanapie.
- Aż tak bardzo przeszkadzają Ci te Szkockie bękarty? - zapytał, a jedna z brwi powędrowała mu nieco wyżej.
- Masz coś do pisania? - zapytał patrząc na nią z niejaką nadzieją. Nie należał do tych osób które ciągle noszą pióro w kieszeni, czego czasem żałował. Jak chociażby teraz. Spokojne bicie serca Rosjanki wprawiło go raczej w dobry nastrój, więc na jego twarzy na dobre zagościł już uśmieszek. Jej wywód o adidasach też skomentował tymże uśmiechem i odłożył jedną książkę na drugą i powoli podszedł do kanapy, aby zająć miejsce obok niej. Słysząc jej słowa wywrócił młynek oczami.
- W ferie. Teraz dyrekcja się o tym dowie i poinformuje Twoich rodziców, dowie się Prorok, Prorok zaś nie omieszka poinformować o tym Greengrassów. Będzie spora draka. Po prostu... nie wrócimy z ferii do szkoły, to trochę bezpieczniejsze wyjście. Możemy wtedy uciec w miejsce gdzie nikt nas nie znajdzie... - ... ale wciąż będą tam zwierzęta i mugole, żebym Cię nie zjadł. - dodał już w myślach. Swoje prawie czarne tęczówki utkwił w jej posągowo pięknej twarzy i rozsiadł się wygodniej na kanapie.
- Aż tak bardzo przeszkadzają Ci te Szkockie bękarty? - zapytał, a jedna z brwi powędrowała mu nieco wyżej.
Strona 3 z 9 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VI
Strona 3 z 9
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach