Wzgórze
+24
Owena Blodeuwedd
Aaron Matluck
Morwen Blodeuwedd
Morpheus A. Maponos
Maja Vulkodlak
Caitlyn A. Hathaway
Gloria Stark
Adrienne Matluck
Connor Campbell
Marianna Vulkodlak
Ian Ames
Misza Gregorovic
Iris Xakly
Antonija Vedran
Audrey Roshwel
Quinn Larivaara
Zoja Yordanova
Anthony Wilson
Andrea Jeunesse
Nancy Baldwin
Mistrz Gry
James Scott
Malcolm McMillan
Brennus Lancaster
28 posters
Magic Land :: Hogsmeade :: MIEJSCA
Strona 3 z 8
Strona 3 z 8 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Wzgórze
First topic message reminder :
Na uboczu magicznej wioski znajduje się niewysokie wzgórze, na które wspięcie się nie stanowi wyzwania nawet dla dziecka. Na jego szczycie znajduje się rozłożyste drzewo z huśtawką zrobioną przez uczniów Hogwartu.
Pomimo niezbyt stromego zbocza, uważaj. Niejeden skręcił tu już kark.
Na uboczu magicznej wioski znajduje się niewysokie wzgórze, na które wspięcie się nie stanowi wyzwania nawet dla dziecka. Na jego szczycie znajduje się rozłożyste drzewo z huśtawką zrobioną przez uczniów Hogwartu.
Pomimo niezbyt stromego zbocza, uważaj. Niejeden skręcił tu już kark.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Wzgórze
Malcolm zdecydowanie nie miał niczego do stracenia. Zoja rzeczywiście nie miała czego obawiać się z jego strony, bo w jego głowie póki co nie pojawiały się myśli świadczące o tym, że jest napalonym zboczeńcem. Na razie poznawał coś zupełnie nowego-uroki dziewczęcych ust i to było dla niego tak wielkim doświadczeniem, że nie zdołał teraz myśleć o niczym innym.
Okey? Kiedy zgodziła się, Krukon miał ochotę od razu przystąpić do działania, ale postanowił, że to dziewczyna powinna być tą, która wydaje ostateczną zgodę na takie rzeczy. Kiedy przysunęła się do niego, pochylił lekko głowę w dół, ponieważ była od niego znacznie mniejsza. Miał wrażenie, że jego serce wyskoczy zaraz przez gardło i odtańczy jakiś dziwny układ taneczny pomiędzy tą dwójką.
Kiedy Zoja wreszcie go pocałowała, w głowie chłopaka rozpoczął się pokaz barwnych fajerwerków. Nic dziwnego, że wszyscy to robili, skoro było to tak fajne doświadczenie. Jego usta były nieco nieporadne (nic dziwnego, to pierwszy pocalunek), a już kompletnie nie wiedział co zrobić z rękami. Jedną dłoń położył na jej talii, a drugą podparł się o ziemię. Jej włosy łaskotały go od czasu do czasu po policzkach. Pozwolił trwać tej chwili nieco dłużej, postanawiając, że to Gryfonce zostawi decyzję kiedy ta magnetyczna i uzależniająca czynność ma się skończyć.
Okey? Kiedy zgodziła się, Krukon miał ochotę od razu przystąpić do działania, ale postanowił, że to dziewczyna powinna być tą, która wydaje ostateczną zgodę na takie rzeczy. Kiedy przysunęła się do niego, pochylił lekko głowę w dół, ponieważ była od niego znacznie mniejsza. Miał wrażenie, że jego serce wyskoczy zaraz przez gardło i odtańczy jakiś dziwny układ taneczny pomiędzy tą dwójką.
Kiedy Zoja wreszcie go pocałowała, w głowie chłopaka rozpoczął się pokaz barwnych fajerwerków. Nic dziwnego, że wszyscy to robili, skoro było to tak fajne doświadczenie. Jego usta były nieco nieporadne (nic dziwnego, to pierwszy pocalunek), a już kompletnie nie wiedział co zrobić z rękami. Jedną dłoń położył na jej talii, a drugą podparł się o ziemię. Jej włosy łaskotały go od czasu do czasu po policzkach. Pozwolił trwać tej chwili nieco dłużej, postanawiając, że to Gryfonce zostawi decyzję kiedy ta magnetyczna i uzależniająca czynność ma się skończyć.
Re: Wzgórze
Pierwsze koty za płoty, ale wyedukowana swoimi wcześniejszymi "razami" wiedziała, że całus to nie tylko zetknięcie się ust ze sobą. Poczuła się w nastroju, żeby rozchylić lekko wargi i zachęcić chłopaka do bardziej namiętnego pocałunku. Usiadła przy tym niemal na kolanach, bo tak było jej wygodniej go objąć i wpleść wolną rękę we włosy Malcolma.
Ewidentnie go prowadziła. Nienachalnie przejechała językiem po dolnej wardze Krukona i zaraz ją lekko przygryzła, wzmacniając doznania. Czekała oczywiście na reakcję z jego strony, ale chciała mu równocześnie pokazać jakie to proste i przyjemne. Szczególnie dla tego dziwnego mrowienia w podbrzuszu warto było się całować. To tak jakby iskierki prądu przeskakiwały z ciała na ciało i oddziaływały w taki właśnie sposób.
Okey, trzeba było złapać oddech i sprawdzić reakcję McMillan'a na to wszystko. Odsunęła się nagle od chłopaka i znów usiadła na tyłku, tworząc miedzy nimi dystans. Patrzyła na niego w oczekiwaniu na komentarz, ale sama się nie odzywała. Potrzebowała chwili, żeby uspokoić galopujące serce w klatce piersiowej. W ogóle kiedy zaczęło tak szaleć z powodu tego bruneta, hm?
Ewidentnie go prowadziła. Nienachalnie przejechała językiem po dolnej wardze Krukona i zaraz ją lekko przygryzła, wzmacniając doznania. Czekała oczywiście na reakcję z jego strony, ale chciała mu równocześnie pokazać jakie to proste i przyjemne. Szczególnie dla tego dziwnego mrowienia w podbrzuszu warto było się całować. To tak jakby iskierki prądu przeskakiwały z ciała na ciało i oddziaływały w taki właśnie sposób.
Okey, trzeba było złapać oddech i sprawdzić reakcję McMillan'a na to wszystko. Odsunęła się nagle od chłopaka i znów usiadła na tyłku, tworząc miedzy nimi dystans. Patrzyła na niego w oczekiwaniu na komentarz, ale sama się nie odzywała. Potrzebowała chwili, żeby uspokoić galopujące serce w klatce piersiowej. W ogóle kiedy zaczęło tak szaleć z powodu tego bruneta, hm?
Re: Wzgórze
Malcolm też czuł to dziwne mrowienie w brzuchu, ale ze zdwojoną siłą ze względu na fakt, że było to dla niego zupełnie coś nowego. Może nawet lepiej, że Zoja przodowała w tym nieśmiałym całowaniu, bo on był totalnie nieporadny i speszony całym zajściem. Kiedy Gryfonka inicjowała kolejne posunięcia, nie pozostawał jej dłużny. Wiedział, że ta chwila może za moment się skończyć i kto wie-może znowu pojawi się dopiero za kolejne siedemnaście lat.
Kiedy Bułgarka odsunęła się, on również to zrobił, ale z niechęcią. Spojrzał na jej rozjarzone jak neony czerwone wargi i uśmiechnął się krótko. Nie wiedział dlaczego, ale czuł, że jakby wytrzeźwiał nieco przez to wszystko.
- Wszystko w porządku? - Zapytał.
W tej sytuacji zapomniał już jak bardzo kilka dni temu spodobała mu się Sophie. Wtedy już coś go uderzyło, ale było to nieporównywalne z tym co działo się teraz w jego głowie. Nadal miał zamiar spotkać się z Irlandką, ale nie wiedział jak zniesie to spotkanie skoro teraz wiedział, że dziewczyny tak potrafią umilać czas i niekoniecznie trzeba drzeć z nimi koty i ciągać za warkocze?
- Chcesz żebym Cię odprowadził? - Zapytał.
Zaczynało już świtać, ale nie w tym sęk. Nie wiedział teraz jak wybrnąć z tej sytuacji, w której znalazł się pierwszy raz. Nie wiedział co powiedzieć dziewczynie, z którą jeszcze przed chwilą sie całowalo.
Kiedy Bułgarka odsunęła się, on również to zrobił, ale z niechęcią. Spojrzał na jej rozjarzone jak neony czerwone wargi i uśmiechnął się krótko. Nie wiedział dlaczego, ale czuł, że jakby wytrzeźwiał nieco przez to wszystko.
- Wszystko w porządku? - Zapytał.
W tej sytuacji zapomniał już jak bardzo kilka dni temu spodobała mu się Sophie. Wtedy już coś go uderzyło, ale było to nieporównywalne z tym co działo się teraz w jego głowie. Nadal miał zamiar spotkać się z Irlandką, ale nie wiedział jak zniesie to spotkanie skoro teraz wiedział, że dziewczyny tak potrafią umilać czas i niekoniecznie trzeba drzeć z nimi koty i ciągać za warkocze?
- Chcesz żebym Cię odprowadził? - Zapytał.
Zaczynało już świtać, ale nie w tym sęk. Nie wiedział teraz jak wybrnąć z tej sytuacji, w której znalazł się pierwszy raz. Nie wiedział co powiedzieć dziewczynie, z którą jeszcze przed chwilą sie całowalo.
Re: Wzgórze
Głupio, że się o to pytał. Było więcej niż w porządku, ale nie miała ochoty mu tego mówić wprost. Sama w końcu liczyła na coś więcej niż takie wszystko w porządku. Kiwnęła więc jedynie głową i zaczynała wstawać z miejsca. Nie wiedziała jak będą teraz wyglądały ich relacje. Nie żałowała tego, że się odważyła, ale już byli speszeni i nie mieli o czym rozmawiać. Miała mu właśnie powiedzieć, że pewnie zaczną się niedługo o nią martwić i powinna wracać, ale sam to zaproponował. Uśmiechnęła się do niego łagodnie i drugi raz kiwnęła głową, ale tym razem z większym zadowoleniem. Chyba rozumieli się w tym momencie zupełnie bez słów i trzeba dać opaść emocjom.
- Poproszę - wystawiła rękę w jego kierunku, jakby chciała pomóc mu wstać. Jednak, kiedy Malcolm już był na równych nogach obok niej nie puściła jego dłoni. Uśmiechała się do siebie uroczo i ruszyła przed siebie w stronę domu koleżanki.
- Powinniśmy się jeszcze umówić. Regen Street 1. Jakbyś chciał znowu uciec na moment... - tymi słowami go pożegnała. Cmoknęła chłopaka jeszcze krótko w policzek, wspinając się wcześniej na palce nóg i już zniknęła za drzwiami.
- Poproszę - wystawiła rękę w jego kierunku, jakby chciała pomóc mu wstać. Jednak, kiedy Malcolm już był na równych nogach obok niej nie puściła jego dłoni. Uśmiechała się do siebie uroczo i ruszyła przed siebie w stronę domu koleżanki.
- Powinniśmy się jeszcze umówić. Regen Street 1. Jakbyś chciał znowu uciec na moment... - tymi słowami go pożegnała. Cmoknęła chłopaka jeszcze krótko w policzek, wspinając się wcześniej na palce nóg i już zniknęła za drzwiami.
Re: Wzgórze
W końcu słońce zaczęło zachodzić i zrobiło się nieco chłodniej, bo przez cały boży dzień nie dało się wytrzymać na tym upale, ani pół godziny, pot ściekał litrami po ludzkich ciałach, a ci, którzy nie zdążyli się przed wyjściem odświeżyć niestety dodawali temu cudownemu dniu nieco mniej cudownego zapaszku tłocząc się w autobusach. I weź tu człowieku znajdź inspirację jak wszystko dookoła odpycha.
Wzgórze o tej porze dnia było idealnym miejscem na zapełnienie barwami kolejnej kartki w jej wielkim bloku. Co z tego, ze ostatnimi czasy tylko ten widok znajdował się na ostatnich 10 stronach, tyle, że za każdym razem Quinn inaczej go ujmuje. Raz nawet użyła samych figur by odzwierciedlić to co widzi, albo samych kresek, albo używała samych odcieni zieleni. Jest dużo tych albo.
Ubrana w krótkie poszarpane spodenki i luźną bluzkę usiadła pod drzewem rozkładając dookoła swoje przyrządy, a miała ich sporo w swojej torbie, zazwyczaj nie rusza się nigdzie bez kartki papieru, ołówka i paczki woskowych kredek. Quinn wzięła głęboki oddech pozwalając by zapach lata wypełnił jej nozdrza i zmuszał do przelania swojej wyobraźni na tą jeszcze czystą kartkę.
Wzgórze o tej porze dnia było idealnym miejscem na zapełnienie barwami kolejnej kartki w jej wielkim bloku. Co z tego, ze ostatnimi czasy tylko ten widok znajdował się na ostatnich 10 stronach, tyle, że za każdym razem Quinn inaczej go ujmuje. Raz nawet użyła samych figur by odzwierciedlić to co widzi, albo samych kresek, albo używała samych odcieni zieleni. Jest dużo tych albo.
Ubrana w krótkie poszarpane spodenki i luźną bluzkę usiadła pod drzewem rozkładając dookoła swoje przyrządy, a miała ich sporo w swojej torbie, zazwyczaj nie rusza się nigdzie bez kartki papieru, ołówka i paczki woskowych kredek. Quinn wzięła głęboki oddech pozwalając by zapach lata wypełnił jej nozdrza i zmuszał do przelania swojej wyobraźni na tą jeszcze czystą kartkę.
Re: Wzgórze
Znów po rozmowie z Andreą wyjechał na pewien czas, musiał pokazać się nowym towarzyszom. Przebywanie w Maroku nie było męczące, wręcz przeciwnie, za to przesiadywanie tutaj zdawało się trwać wieki. Żeby jakkolwiek umilić sobie ten czas postanowił pospacerować po wiosce. Pełnia znów się zbliżała wielkimi krokami, dlatego Anthony nie mógł wytrzymać już bez uspokajaczy jakimi były papierosy. Jednego z nich wetknął do ust i odpalił, pośpiesznie zaciągając się dymem. Wyszedł na wzgórze i ku jego zaskoczeniu, była tam jakaś osoba. A mianowicie dziewczyna która dość dobrze kojarzył ze szkoły, ze swojej klasy. Miał tak platynowe włosy, że ciężko było to przegapić. Ich kontakty raczej były neutralne, ale Anthony całkowicie nic nie miał do tejże dziewczyny. Podszedł więc wypuszczając dym z papierosa by jej nie przeszkadzał i kiwnął głową.
- Co tam tworzysz, hm?- zagadał z dość wesołym tonem głosu i zerknął jej przez ramie by sprawdzić czy coś tam już ma. - wena nie dopisuje? - zadał ponownie pytanie po czym usiadł niedaleko dziewczyny przyglądając się jej, bo chyba nigdy nie miał okazji być jej tak blisko.
- Co tam tworzysz, hm?- zagadał z dość wesołym tonem głosu i zerknął jej przez ramie by sprawdzić czy coś tam już ma. - wena nie dopisuje? - zadał ponownie pytanie po czym usiadł niedaleko dziewczyny przyglądając się jej, bo chyba nigdy nie miał okazji być jej tak blisko.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Wzgórze
Dzisiaj kartka bardzo wolno zapełniała się kolorami. Ten widok przestawał ją już tak inspirować, przydałoby się coś co mogłoby pokazać nowe światło temu krajobrazowi, ale nie chciała, żeby tym czymś był klucz ptaków, który właśnie leciał pod niebieskim sklepienie, to było zbyt banalne. Quinn potrzebowała czegoś więcej, coś co można by było sprzedać za dobrą cenę, ludzie nie chcą już tego co mają za oknem, a kiedyś widoki tak dobrze się sprzedawały. Będzie chyba musiała wrócić do abstrakcji, narysuje czarny kwadrat na niebieskim tle i zostanie milionerką!
Już miała rzucić blokiem gdzieś przed siebie dając upust swojemu zażenowaniu obecnym brakiem pomysłów kiedy usłyszała jakiś głos za sobą. Odwróciła głowę w kierunku tegoż osobnika wlepiając swoje chłodne tęczówki w jego. Nie lubiła jak ktoś zagląda jej przez ramię gdy tworzy, ale akurat nie tworzyła więc go nie przegoniła.
- Nie dopisuje - odpowiedziała mu wracając do swojej kartki papieru, na której było tylko kilka kresek. Poczekała aż Anthony usiądzie i ponownie na niego popatrzyła z lekkim uśmiechem. Szybkim ruchem zgniotła zaczęty rysunek i rzuciła gdzieś za siebie.
- Nie ruszaj się - powiedziała tylko tyle i jej ołówek znowu zaczął pracować szkicując twarz ślizgona na kartce. - Anthony, chyba zostałeś moją dzisiejszą muzą - dodała z szerszym uśmiechem. Znała imię chłopaka, bo którzy nie znał szalonej rudej rodzinki?
Już miała rzucić blokiem gdzieś przed siebie dając upust swojemu zażenowaniu obecnym brakiem pomysłów kiedy usłyszała jakiś głos za sobą. Odwróciła głowę w kierunku tegoż osobnika wlepiając swoje chłodne tęczówki w jego. Nie lubiła jak ktoś zagląda jej przez ramię gdy tworzy, ale akurat nie tworzyła więc go nie przegoniła.
- Nie dopisuje - odpowiedziała mu wracając do swojej kartki papieru, na której było tylko kilka kresek. Poczekała aż Anthony usiądzie i ponownie na niego popatrzyła z lekkim uśmiechem. Szybkim ruchem zgniotła zaczęty rysunek i rzuciła gdzieś za siebie.
- Nie ruszaj się - powiedziała tylko tyle i jej ołówek znowu zaczął pracować szkicując twarz ślizgona na kartce. - Anthony, chyba zostałeś moją dzisiejszą muzą - dodała z szerszym uśmiechem. Znała imię chłopaka, bo którzy nie znał szalonej rudej rodzinki?
Re: Wzgórze
Dopalał papierosa nie śpiesząc się popatrzył jednak na dziewczynę, która teraz z zawziętością coś szkicowała na swoim bloku.
- Masz ochotę na papierosa?- spytał nie mając pojęcia czy dziewczyna pali, w sumie nie znał jej w zupełności. Kojarzył ją jako osobę i imię i to, że nie jest z Anglii. Słysząc jej rozkaz Anthony zamarł na chwilę, starając się nawet nie oddychać. Jednak po chwili odetchnął mocno wypuszczając całe powietrze z płuc, dalej starał się cały czas ruszać jak najmniej. Śmieszyło go to trochę, nigdy nie był nikogo muzą, jeśli chodzi o rysowanie, czy tam szkicowanie.
- Ja? Chyba wybrałaś sobie najgorszy możliwy obiekt.- uśmiechnął się wesoło i zmrużył lekko oczy znów się jej przyglądając. Wyglądała zabawnie w takim skupieniu.- Co robisz w wiosce, nie powinnaś spędzać wakacji w domu?- spytał nadal starając się nie wykonywać jakiś większych ruchów. Kiedy tylko papieros się wypalił zgasił go o ziemie i wyrzucił daleko za siebie.
- Masz ochotę na papierosa?- spytał nie mając pojęcia czy dziewczyna pali, w sumie nie znał jej w zupełności. Kojarzył ją jako osobę i imię i to, że nie jest z Anglii. Słysząc jej rozkaz Anthony zamarł na chwilę, starając się nawet nie oddychać. Jednak po chwili odetchnął mocno wypuszczając całe powietrze z płuc, dalej starał się cały czas ruszać jak najmniej. Śmieszyło go to trochę, nigdy nie był nikogo muzą, jeśli chodzi o rysowanie, czy tam szkicowanie.
- Ja? Chyba wybrałaś sobie najgorszy możliwy obiekt.- uśmiechnął się wesoło i zmrużył lekko oczy znów się jej przyglądając. Wyglądała zabawnie w takim skupieniu.- Co robisz w wiosce, nie powinnaś spędzać wakacji w domu?- spytał nadal starając się nie wykonywać jakiś większych ruchów. Kiedy tylko papieros się wypalił zgasił go o ziemie i wyrzucił daleko za siebie.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Wzgórze
Larivaara nie była duszą towarzystwa, nie przypominała sobie żeby kiedyś została zaproszona na jedną z tych wielkich i sławnych Hogwarckich imprez gdzie alkohol i póżniejsze bzykanie w schowku na miotły były główną atrakcją. Ona miała swój świat i swoje kredki.
- Dzięki, nie palę papierosów - odpowiedziała tak, bo czasem zdarzało jej się popalić co innego. Wysunęła koniuszek języka skupiając się na oczach chłopaka, które chciała wyróżnić w portrecie, nie od dziś wiadomo, że oczy są zwierciadłem duszy człowieka i dziewczyna na nich skupiała największą uwagę przy tego typu rysunkach.
- W tym momencie nie mam żadnego ciekawszego obiektu - dodała przerywając nieco na chwilę stukając ołówkiem o swoje czoło. - Dobra, możesz się już ruszać, zaraz skończę - powiedziała zmieniając ołówek na ten magiczny, dzięki któremu cały portret będzie ruchomy. Znowu przerwała przyglądając się swojemu jeszcze niedokończonemu dziełu.
- Byłam tam miesiąc i o miesiąc za długo - skwitowała krótko, życie z alkoholiczką nie była dobrym tematem do rozmowy. - Mimo braku reniferów, wolę Hogsmade - dodała weselszym tonem, kończąc powoli rysunek. Gdyby chciała użyć farb chłopak musiałby posiedzieć trochę czasu w nieruchomej pozie, łatwiej by było rzucić petrifikulusa ale wolała nie zmuszać w ten sposób do uspokojenia tyłka swoich modelów.
- A ty nie powinieneś spędzać wakacji z rodziną? - zapytała mając na myśli resztę Wilsonów.
- Dzięki, nie palę papierosów - odpowiedziała tak, bo czasem zdarzało jej się popalić co innego. Wysunęła koniuszek języka skupiając się na oczach chłopaka, które chciała wyróżnić w portrecie, nie od dziś wiadomo, że oczy są zwierciadłem duszy człowieka i dziewczyna na nich skupiała największą uwagę przy tego typu rysunkach.
- W tym momencie nie mam żadnego ciekawszego obiektu - dodała przerywając nieco na chwilę stukając ołówkiem o swoje czoło. - Dobra, możesz się już ruszać, zaraz skończę - powiedziała zmieniając ołówek na ten magiczny, dzięki któremu cały portret będzie ruchomy. Znowu przerwała przyglądając się swojemu jeszcze niedokończonemu dziełu.
- Byłam tam miesiąc i o miesiąc za długo - skwitowała krótko, życie z alkoholiczką nie była dobrym tematem do rozmowy. - Mimo braku reniferów, wolę Hogsmade - dodała weselszym tonem, kończąc powoli rysunek. Gdyby chciała użyć farb chłopak musiałby posiedzieć trochę czasu w nieruchomej pozie, łatwiej by było rzucić petrifikulusa ale wolała nie zmuszać w ten sposób do uspokojenia tyłka swoich modelów.
- A ty nie powinieneś spędzać wakacji z rodziną? - zapytała mając na myśli resztę Wilsonów.
Re: Wzgórze
Kiedy tylko dziewczyna odmówiła mu papierosa spojrzał na nią niepewnie. Często uważał, że ludzie którzy nie piją i nie palą w ich wieku są niegodni zaufania. Ale to było typowe myślenie młodego, niedojrzałego Wilsona. Wzruszył więc obojętnie ramionami chowając paczkę papierosów do kieszeni. Spoglądał jednak cały czas na puchonkę uśmiechając się lekko kiedy tylko widział skupienie na jej twarzy.
- Pamiętaj, że jeśli mój portret wycenią na miliony geleonów to dziesięć procent idzie do mnie.- wyszczerzył się głupkowato wstając. - Mam nadzieję, że następnym razem, kiedy już go skończysz pochwalisz się swoim dziełem, a na razie do zobaczenia.- machnął do niej na pożegnanie ręką i zszedł ze wzgórza kierując się w stronę wioski.
- Pamiętaj, że jeśli mój portret wycenią na miliony geleonów to dziesięć procent idzie do mnie.- wyszczerzył się głupkowato wstając. - Mam nadzieję, że następnym razem, kiedy już go skończysz pochwalisz się swoim dziełem, a na razie do zobaczenia.- machnął do niej na pożegnanie ręką i zszedł ze wzgórza kierując się w stronę wioski.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Wzgórze
Drgnęła, mrugając kilka razy. Od paru dobrych chwil siedziała bez ruchu na wykonanej z opony huśtawce i nie czuła, jak marznie, aż do teraz, gdy dłonie niemal zesztywniały jej zaciśnięte na brzegach rękawów, w których je ukrywała. Pogrążona dotychczas we własnych myślach, z trudem wróciła do rzeczywistości. Och, na Merlina, była niemal pewna, że przypłaci to zasiedzenie co najmniej katarem.
Sięgając po przewieszoną wcześniej na pobliskiej gałęzi kurtkę, narzuciła ją z powrotem na siebie i zapięła pod samą szyję. Nie marzła bardziej, niż inni, ale teraz niewiele brakowało jej do tego, by zaczęła szczękać zębami.
Westchnęła cicho. Jaki w ogóle dziś dzień? Ostatnio straciła rachubę. Przeglądając w myślach wyimaginowany kalendarz, nagle uśmiechnęła się nieznacznie. Nie musiała siedzieć tu sama, tylko... Nie wzięła sowy. Zresztą, kto normalny bierze swojego kuriera wszędzie, gdzie się rusza? Wyprawa do sowiarni w Hogsmeade nie umiała jej zaś do siebie przekonać. Choć więc miała Hogwart wraz z pozostałymi w nim znajomymi na wyciągnięcie ręki, nie miała możliwości sięgnąć po ich towarzystwo. Może więc wróci do domu, by napisać stamtąd? Nie. Jeszcze nie teraz.
Odepchnęła się lekko nogami od ziemi, obracając na oponie. Łapiąc się jej brzegów, wychyliła się do tyłu i zamknęła oczy. Tego typu zabawa przypominała jej dzieciństwo. Brakowało jej go. Brakowało jej czasów, gdy niczym nie musiała się martwić. Dorosłość wcale nie była tak fajna, jak wszyscy starali się im wmówić.
Sięgając po przewieszoną wcześniej na pobliskiej gałęzi kurtkę, narzuciła ją z powrotem na siebie i zapięła pod samą szyję. Nie marzła bardziej, niż inni, ale teraz niewiele brakowało jej do tego, by zaczęła szczękać zębami.
Westchnęła cicho. Jaki w ogóle dziś dzień? Ostatnio straciła rachubę. Przeglądając w myślach wyimaginowany kalendarz, nagle uśmiechnęła się nieznacznie. Nie musiała siedzieć tu sama, tylko... Nie wzięła sowy. Zresztą, kto normalny bierze swojego kuriera wszędzie, gdzie się rusza? Wyprawa do sowiarni w Hogsmeade nie umiała jej zaś do siebie przekonać. Choć więc miała Hogwart wraz z pozostałymi w nim znajomymi na wyciągnięcie ręki, nie miała możliwości sięgnąć po ich towarzystwo. Może więc wróci do domu, by napisać stamtąd? Nie. Jeszcze nie teraz.
Odepchnęła się lekko nogami od ziemi, obracając na oponie. Łapiąc się jej brzegów, wychyliła się do tyłu i zamknęła oczy. Tego typu zabawa przypominała jej dzieciństwo. Brakowało jej go. Brakowało jej czasów, gdy niczym nie musiała się martwić. Dorosłość wcale nie była tak fajna, jak wszyscy starali się im wmówić.
Re: Wzgórze
Uwielbiała weekendy głównie z tego powodu, że wtedy bezkarnie mogła wychodzić do Hogsmeade i kontrolować czy jej dom stoi w jednym kawałku na swoim miejscu. Dzisiejszego dnia nie widziała powodu, dla którego miałaby zaniechać swojego zwyczaju, zwłaszcza po tym co wydarzyło się z Wilsonem. Prosto z szóstego piętra poleciała do dormitorium i przebrawszy się w normalne ubranie, aniżeli mundurek, wrzuciła do torby kilka najpotrzebniejszych rzeczy, po czym ruszyła na Downing Street trzy. Na szczęście pogoda chwilowo była znośna, bo nie padało, stąd wcale nie musiała biec jak na złamanie karku. Szła więc spokojnie, przed siebie, oczywiście najpierw zahaczając o sklep a później o plac zabaw i o wzgórze. Nie wiedziała czemu tam poszła. Być może pokierowała się tam instynktownie, bądź bez większego powodu... w każdym bądź razie zdziwiła się, gdy ujrzała na huśtawce Audrey. Uśmiechnęła się lekko, podchodząc do przyjaciółki.
- No hej - wymruczała, łapiąc dłonią za sznur, który stanowił część prowizorycznej konstrukcji podtrzymującej oponę. - Co słychać? - spytała zaraz po tym, obserwując ze spokojem bladą twarz Angielki. Dawno nie rozmawiały i właściwie nie wiedziała czy nadal będą umiały ze sobą rozmawiać tak jak kiedyś.
- No hej - wymruczała, łapiąc dłonią za sznur, który stanowił część prowizorycznej konstrukcji podtrzymującej oponę. - Co słychać? - spytała zaraz po tym, obserwując ze spokojem bladą twarz Angielki. Dawno nie rozmawiały i właściwie nie wiedziała czy nadal będą umiały ze sobą rozmawiać tak jak kiedyś.
Re: Wzgórze
Odchylała się aż do chwili, gdy czubek jej końskiego ogona sięgnął kilku wyższych źdźbeł trawy porastających wzgórze. W pozycji niemal prostopadłej do zajmowanej opony, z nogami oderwanymi od podłoża, kręciła się to w jedną, to w drugą stronę, korzystając z wcześniejszego rozbujania huśtawki. Będąc jednym z tych szczęśliwych dzieci, które nigdy nie musiały martwić się nagłym atakiem mdłości wywołanym zawrotami w głowie, pamiętała zazdrość w oczach tych, które na podobną rozrywkę nigdy nie mogły sobie pozwolić z obawy na późniejsze złe samopoczucie. Pamiętała, że wiele razy huśtała się tak tylko na pokaz, by tę zazdrość widzieć. To było strasznie szczeniackie i przeszło jej wraz z dorastaniem. Nie minęło jej natomiast samo upodobanie do podobnych rozrywek.
Otworzyła oczy dopiero na dźwięk znajomego głosu. Zapierając się nogami o ziemię, zatrzymała oponę i wyprostowała się, napotykając spojrzenie Andrei. Na jej widok uśmiechnęła się szeroko. Rzeczywiście, ostatnio ich umiejętność komunikacji ze sobą nieco osłabła, Audi nie sądziła jednak, by miało to świadczyć o ich oddaleniu. Po prostu miały... kryzys? To zdarzało się w każdym związku - czy to opartym na miłości czy przyjaźni.
- Cześć, Jeunesse. U mnie... - Wzruszyła lekko ramionami. Po ostatniej rozmowie z Joelem nie miała już na sobie munduru, lecz zwykłe, cywilne ciuchy - parę sfatygowanych dżinsów i t-shirt niewidoczny teraz pod jesienną kurtką - dzięki czemu na parę chwil mogły poczuć się jak dawniej, gdy jeszcze nie była w wojsku. - Właściwie nic nowego. Kilka dni temu wróciłam do Londynu, żeby kontynuować ćwiczenia na miejscu i... Bez atrakcji. - Wzruszyła lekko ramionami. - A u ciebie? Co tracę przez nieobecność w Hogwarcie?
Otworzyła oczy dopiero na dźwięk znajomego głosu. Zapierając się nogami o ziemię, zatrzymała oponę i wyprostowała się, napotykając spojrzenie Andrei. Na jej widok uśmiechnęła się szeroko. Rzeczywiście, ostatnio ich umiejętność komunikacji ze sobą nieco osłabła, Audi nie sądziła jednak, by miało to świadczyć o ich oddaleniu. Po prostu miały... kryzys? To zdarzało się w każdym związku - czy to opartym na miłości czy przyjaźni.
- Cześć, Jeunesse. U mnie... - Wzruszyła lekko ramionami. Po ostatniej rozmowie z Joelem nie miała już na sobie munduru, lecz zwykłe, cywilne ciuchy - parę sfatygowanych dżinsów i t-shirt niewidoczny teraz pod jesienną kurtką - dzięki czemu na parę chwil mogły poczuć się jak dawniej, gdy jeszcze nie była w wojsku. - Właściwie nic nowego. Kilka dni temu wróciłam do Londynu, żeby kontynuować ćwiczenia na miejscu i... Bez atrakcji. - Wzruszyła lekko ramionami. - A u ciebie? Co tracę przez nieobecność w Hogwarcie?
Re: Wzgórze
Prawdopodobnie gdyby znajdowały się w domu to Angielka rzuciłaby się swojej koleżance na szyję w ramach powitania, teraz jednak wolała odpuścić sobie wszelkie czułości. Było mokro, a co za tym idzie - ślisko, a z jej zdolnościami do utrzymywania równowagi bywało różnie, kwadratowo i podłużnie. Dlatego stała spokojnie, kładąc torbę na swoich stopach, z kolei jedną z dłoni wsunęła do kieszeni czarnej, skórzanej kurtki, która niestety na taką pogodę była chyba nie najmądrzejszym wyborem.
- Wszystko tracisz - wzruszyła ramionami, nie zagłębiając się w szczegóły powodu, dla którego jest tutaj a nie tam. - Ktoś podrzucił jakiś syf do jedzenia na rozpoczęciu i wszyscy Ślizgoni wymiotowali, mnie tam oczywiście nie było, bo po co, później zginął jeden ze Ślizgonów, Dale, taki wysoki... mamy nowego opiekuna domu, przystojniak, ale już dostałam szlaban i musiałam czyścić kociołki. Poza tym jest też nowy od astronomii i jest bardzo niepewny, zapraszał mnie do gabinetu jak jakiś pedofil... - wydusiła niemal na jednym tchu, na koniec z trudem łapiąc powietrze. Mimo wszystko z jej twarzy nie schodził uśmiech szczęścia i niejakiej ulgi spowodowanej tym, że Roshwelowa żyje i nie zostawiła ich na pastwę losu.
- Co z Joelem? - spytała zaintrygowana przypominając sobie, że kiedy tylko wypuściła Connora do domu, przechodząc obok pokoju słyszała ich zawziętą wymianę zdań. Nic więcej, bo nie miała w zwyczaju podsłuchiwać, a nie chciała nawinąć im się jako tarcza przed nożami. - I co z moim domem, stoi cały? Właściwie się tam wybierałam... - wskazała ruchem głowy na torbę. Powinna zrozumieć, że coś było nie tak i nie miała ochoty wracać do zamku do końca weekendu.
- Wszystko tracisz - wzruszyła ramionami, nie zagłębiając się w szczegóły powodu, dla którego jest tutaj a nie tam. - Ktoś podrzucił jakiś syf do jedzenia na rozpoczęciu i wszyscy Ślizgoni wymiotowali, mnie tam oczywiście nie było, bo po co, później zginął jeden ze Ślizgonów, Dale, taki wysoki... mamy nowego opiekuna domu, przystojniak, ale już dostałam szlaban i musiałam czyścić kociołki. Poza tym jest też nowy od astronomii i jest bardzo niepewny, zapraszał mnie do gabinetu jak jakiś pedofil... - wydusiła niemal na jednym tchu, na koniec z trudem łapiąc powietrze. Mimo wszystko z jej twarzy nie schodził uśmiech szczęścia i niejakiej ulgi spowodowanej tym, że Roshwelowa żyje i nie zostawiła ich na pastwę losu.
- Co z Joelem? - spytała zaintrygowana przypominając sobie, że kiedy tylko wypuściła Connora do domu, przechodząc obok pokoju słyszała ich zawziętą wymianę zdań. Nic więcej, bo nie miała w zwyczaju podsłuchiwać, a nie chciała nawinąć im się jako tarcza przed nożami. - I co z moim domem, stoi cały? Właściwie się tam wybierałam... - wskazała ruchem głowy na torbę. Powinna zrozumieć, że coś było nie tak i nie miała ochoty wracać do zamku do końca weekendu.
Re: Wzgórze
Słysząc entuzjastyczną relację, uśmiechnęła się szerzej. To oczywiste, że strasznie brakowało jej szkoły. Dorosłe życie nie było nawet w połowie tak atrakcyjne, jak choćby jeden dzień w Hogwarcie. Cóż jednak miała na to poradzić? Skończyła osiemnaście lat znacznie szybciej, niżby chciała i zwyczajnie nie było już dla niej miejsca w zamku. Może później, jako nauczycielka... Wróć, jaka nauczycielka? Poszła do wojska. Niedługo przysięga i...
- Z Joelem... Chyba dobrze. Zakładam, że słyszałaś naszą ostatnią rozmowę. - Westchnęła cicho. Nie podejrzewała Andrei o podsłuchiwanie, ale była realistką - ich ostatniego spięcia zwyczajnie nie dało się nie słyszeć nie wychodząc z domu, a właściwie także poza teren ogrodu. - W dużym skrócie, ja wyszłam na głupią egoistkę nie patrzącą ponad czubek swojego nosa, on jednak, jakimś cudem, jeszcze nie kopnął mnie w dupę. - Wzruszyła lekko ramionami, po chwili wzdychając cicho. - Tęsknię za nim i naprawdę nie wiem, jak to wszystko będzie dalej wyglądało.
Opierając głowę o bok opony, uśmiechnęła się ze smutkiem do przyjaciółki. Pod oczami młodej rekrutki, teraz już całkiem wyraźnie, widać było cienie - skutek krótkich nocy i codziennego zmęczenia.
- Prawdę mówiąc, nie jestem pewna, co robię. - Wyrzuciła z siebie wreszcie. - Nie umiem znaleźć sobie miejsca, rozumiesz? Nie wiem, czy jest ono w wojsku. Nie wiem, czy jest w Filii. Nie wiem, gdzie, do cholery, ono jest.
- Z Joelem... Chyba dobrze. Zakładam, że słyszałaś naszą ostatnią rozmowę. - Westchnęła cicho. Nie podejrzewała Andrei o podsłuchiwanie, ale była realistką - ich ostatniego spięcia zwyczajnie nie dało się nie słyszeć nie wychodząc z domu, a właściwie także poza teren ogrodu. - W dużym skrócie, ja wyszłam na głupią egoistkę nie patrzącą ponad czubek swojego nosa, on jednak, jakimś cudem, jeszcze nie kopnął mnie w dupę. - Wzruszyła lekko ramionami, po chwili wzdychając cicho. - Tęsknię za nim i naprawdę nie wiem, jak to wszystko będzie dalej wyglądało.
Opierając głowę o bok opony, uśmiechnęła się ze smutkiem do przyjaciółki. Pod oczami młodej rekrutki, teraz już całkiem wyraźnie, widać było cienie - skutek krótkich nocy i codziennego zmęczenia.
- Prawdę mówiąc, nie jestem pewna, co robię. - Wyrzuciła z siebie wreszcie. - Nie umiem znaleźć sobie miejsca, rozumiesz? Nie wiem, czy jest ono w wojsku. Nie wiem, czy jest w Filii. Nie wiem, gdzie, do cholery, ono jest.
Re: Wzgórze
Oczywiście, że ich rozmowę można było słyszeć w całym domu i ogrodzie, ale przynajmniej dzięki temu wiedziała, że jeszcze jedno i drugie żyje i prawdopodobnie ma się całkiem dobrze. Wbrew pozorom mieszkanie pod jednym dachem nie oznaczało, że widywali się codziennie, bo każde albo miało własne zajęcia albo go nie było w domu lub po prostu zamykało się we własnym pokoju. Zresztą, przypuszczała, że Audrey słyszała nie jedną wymianę zdań między nią a Charlotte, jeśli była w tamtym czasie w domu.
- Nie przejmuj się, ja prawie rzuciłam w Charlottę nożem, gdyby nie skrzat, który jakimś cudem nadal mieszka w tym domu i zostawił ciotkę - uniosła otwarte dłonie do góry pokazując tym samym gest "ja mam rączki tutaj", a potem posłała przyjaciółce ciepły uśmiech. - A skoro jest przy Tobie to naprawdę nadal Cię kocha, nie? Nie robił w szkole nic za co mogłabym mu dokopać - nie myślała, że kiedykolwiek wypowie to zdanie, bo dla jej przyjemności Frayne mógł nie istnieć. Chociaż musiała przyznać sama przed sobą, że zdarzało im się rozmawiać całkiem normalnie czy to w kuchni gdy każde przygotowywało dla siebie posiłek, czy to w ogrodzie, który po pewnym czasie został przeznaczony do użytku codziennego. Poza tym wiedziała, że Audrey rzeczywiście kochała tego palanta a ona jako przyjaciółka nie miała zamiaru rozwalać im związku, dlatego że miała taki kaprys. Nie była takim typem ludzi i najnormalniej w świecie cieszyła się jej szczęściem.
- Audrey, kiciu... - westchnęła, kładąc ostatecznie torbę na ziemi. Chwyciła Angielkę za dłoń, swoją wolną głaszcząc ją po miękkich w dotyku włosach. - Uśmiechnij się, nie możesz się załamywać. Jak zmienisz zdanie, co do tej armii, to co zrobisz? Filia, ministerstwo? A może czekasz aż Frayne się oświadczy i będziecie mieć gromadkę dzieci a ja odstąpię wam górne piętro do użytku własnego? - dodała żartobliwie, spoglądając uważnie na twarz Roshwel z nadzieją, że chociaż odrobinę poprawi się jej humor.
- Nie przejmuj się, ja prawie rzuciłam w Charlottę nożem, gdyby nie skrzat, który jakimś cudem nadal mieszka w tym domu i zostawił ciotkę - uniosła otwarte dłonie do góry pokazując tym samym gest "ja mam rączki tutaj", a potem posłała przyjaciółce ciepły uśmiech. - A skoro jest przy Tobie to naprawdę nadal Cię kocha, nie? Nie robił w szkole nic za co mogłabym mu dokopać - nie myślała, że kiedykolwiek wypowie to zdanie, bo dla jej przyjemności Frayne mógł nie istnieć. Chociaż musiała przyznać sama przed sobą, że zdarzało im się rozmawiać całkiem normalnie czy to w kuchni gdy każde przygotowywało dla siebie posiłek, czy to w ogrodzie, który po pewnym czasie został przeznaczony do użytku codziennego. Poza tym wiedziała, że Audrey rzeczywiście kochała tego palanta a ona jako przyjaciółka nie miała zamiaru rozwalać im związku, dlatego że miała taki kaprys. Nie była takim typem ludzi i najnormalniej w świecie cieszyła się jej szczęściem.
- Audrey, kiciu... - westchnęła, kładąc ostatecznie torbę na ziemi. Chwyciła Angielkę za dłoń, swoją wolną głaszcząc ją po miękkich w dotyku włosach. - Uśmiechnij się, nie możesz się załamywać. Jak zmienisz zdanie, co do tej armii, to co zrobisz? Filia, ministerstwo? A może czekasz aż Frayne się oświadczy i będziecie mieć gromadkę dzieci a ja odstąpię wam górne piętro do użytku własnego? - dodała żartobliwie, spoglądając uważnie na twarz Roshwel z nadzieją, że chociaż odrobinę poprawi się jej humor.
Re: Wzgórze
Rzeczywiście, humor nieco jej się poprawił. Podczas, gdy samą siebie umiała jeszcze sobie wyobrazić w otoczeniu gromadki rozkosznych dzieci, tak już wizja Joela niańczącego łudząco do niego podobne szkraby zupełnie nie mieściła jej się w głowie. Andrei zresztą pewnie też nie, nie mówiąc już o samym Krukonie. A tak przy okazji - całkiem miło wiedzieć, że podczas jej nieobecności ktoś ma baczenie na jej chłopaka. Nie to, żeby mu nie ufała czy zamierzała na siłę trzymać przy sobie, gdyby stwierdził, że jednak nie na nią czekał, ale... Świadomość, że Andrea trzyma rękę na pulsie, była pokrzepiająca.
- Nie wiem, co bym wtedy zrobiła. Poszłabym pewnie na studia, ale musiałabym też jakoś zarabiać. Nie chcę pieniędzy od rodziny, bo nigdy nie mieliśmy ich za dużo, zresztą... Chciałabym się uniezależnić, stąd w ogóle pomysł armii. Wiesz, że nie poszłam tam ze względu na podniosłe idee. Po prostu przez wystarczająco długi czas byłam po prostu jedną z Roshwelów, teraz chcę być po prostu Audrey. - Uśmiechnęła się nieznacznie, oparła głowę o brzuch stojącej obok przyjaciółki. Za nią też tęskniła, bardzo, bardzo tęskniła.
Ostatecznie pociągnęła ją za rękę i usadziła na swoich kolanach. Przecież nie będzie zmuszała jej do stania obok lub, tym bardziej, siedzenia na wilgotnej ziemi, gdy huśtawka spokojnie mogła udźwignąć je obie.
- A ty, jak myślisz? Co powinnam zrobić? - Westchnęła cicho. - Z wojska wciąż mogę zrezygnować. I może powinnam. Nie jestem przekonana, czy to w ogóle kiedykolwiek był dobry pomysł. - Była pewna, że po rezygnacji będzie jej żal. Ale może powinna to znieść i potem poszukać sobie nowej drogi?
- Nie wiem, co bym wtedy zrobiła. Poszłabym pewnie na studia, ale musiałabym też jakoś zarabiać. Nie chcę pieniędzy od rodziny, bo nigdy nie mieliśmy ich za dużo, zresztą... Chciałabym się uniezależnić, stąd w ogóle pomysł armii. Wiesz, że nie poszłam tam ze względu na podniosłe idee. Po prostu przez wystarczająco długi czas byłam po prostu jedną z Roshwelów, teraz chcę być po prostu Audrey. - Uśmiechnęła się nieznacznie, oparła głowę o brzuch stojącej obok przyjaciółki. Za nią też tęskniła, bardzo, bardzo tęskniła.
Ostatecznie pociągnęła ją za rękę i usadziła na swoich kolanach. Przecież nie będzie zmuszała jej do stania obok lub, tym bardziej, siedzenia na wilgotnej ziemi, gdy huśtawka spokojnie mogła udźwignąć je obie.
- A ty, jak myślisz? Co powinnam zrobić? - Westchnęła cicho. - Z wojska wciąż mogę zrezygnować. I może powinnam. Nie jestem przekonana, czy to w ogóle kiedykolwiek był dobry pomysł. - Była pewna, że po rezygnacji będzie jej żal. Ale może powinna to znieść i potem poszukać sobie nowej drogi?
Re: Wzgórze
Usiadła na kolanach dziewczyny wiercąc się przez chwilę, by było im obydwu wygodnie, a gdy znalazła odpowiednią pozycję, objęła Roshwelównę w pasie, drugą dłonią wciąż głaskając ją po głowie.
- Nie mogę Ci mówić co masz robić - zaczęła, wzruszając odruchowo ramionami. - Zresztą sama nie wiem co bym zrobiła na Twoim miejscu. Co tak naprawdę chciałaś zawsze robić w przyszłości? Kim chciałaś być? - spytała, spoglądając spod przymrużonych powiek na twarz koleżanki. Wiedziała, że powinna jej doradzić, ale w tym momencie miała jedną wielką czarną dziurę w głowie.
- Nie mogę Ci mówić co masz robić - zaczęła, wzruszając odruchowo ramionami. - Zresztą sama nie wiem co bym zrobiła na Twoim miejscu. Co tak naprawdę chciałaś zawsze robić w przyszłości? Kim chciałaś być? - spytała, spoglądając spod przymrużonych powiek na twarz koleżanki. Wiedziała, że powinna jej doradzić, ale w tym momencie miała jedną wielką czarną dziurę w głowie.
Re: Wzgórze
Jedną ręką wciąż przytrzymując się opony, drugą ułożyła na udzie Andzi, stukając w nie lekko palcem w zamyśleniu. Kim chciałaś być? Wbrew pozorom to pytanie wcale nie było łatwe. Nie dlatego, że nie pamiętała swych dziecięcych marzeń - raczej dlatego, że odpowiedź na nie niczego nie rozwiązywała.
- Chyba tym, kim każdy. Lekarzem, aktorką, weterynarzem, piosenkarką, prawnikiem, gwiazdą quidditcha, póki nie okazało się, że latanie na miotle wcale nie jest takie fajne. - Wzruszyła lekko ramionami, grzebiąc w swych wspomnieniach. Nagle coś jej się przypomniało. - Podczas jakiejś kłótni z rodzicami rzuciłam też, poza wieloma przykrymi słowami, że będę miała kiedyś coś własnego. Małą restaurację, jakiś sklep... - Po chwili zamyślenia potrząsnęła gwałtownie głową. - Ale na to trzeba mieć pieniądze. Ja nie mam.
Opierając brodę na ramieniu Andrei, cmoknęła ją zaczepnie w szyję. Przyjaciółka taka jak Jeunesse to skarb i Audi często dziękowała w duchu, że ją ma. Rzadko jednak przyznawała to na głos. Dotychczas sądziła, że nie musi nic takiego mówić, ale teraz, po swym ostatnim egoistycznym popisie, kiedy nie zapytała o zdanie ani jej, ani Joela...
- Dobrze, że cię mam, An. - Uśmiechnęła się lekko, spoglądając na Ślizgonkę.
- Chyba tym, kim każdy. Lekarzem, aktorką, weterynarzem, piosenkarką, prawnikiem, gwiazdą quidditcha, póki nie okazało się, że latanie na miotle wcale nie jest takie fajne. - Wzruszyła lekko ramionami, grzebiąc w swych wspomnieniach. Nagle coś jej się przypomniało. - Podczas jakiejś kłótni z rodzicami rzuciłam też, poza wieloma przykrymi słowami, że będę miała kiedyś coś własnego. Małą restaurację, jakiś sklep... - Po chwili zamyślenia potrząsnęła gwałtownie głową. - Ale na to trzeba mieć pieniądze. Ja nie mam.
Opierając brodę na ramieniu Andrei, cmoknęła ją zaczepnie w szyję. Przyjaciółka taka jak Jeunesse to skarb i Audi często dziękowała w duchu, że ją ma. Rzadko jednak przyznawała to na głos. Dotychczas sądziła, że nie musi nic takiego mówić, ale teraz, po swym ostatnim egoistycznym popisie, kiedy nie zapytała o zdanie ani jej, ani Joela...
- Dobrze, że cię mam, An. - Uśmiechnęła się lekko, spoglądając na Ślizgonkę.
Re: Wzgórze
Wysłuchała uważnie wypowiedzi Audrey, opierając się policzkiem o jej czoło. Wiedziała, że pytanie, które zadała nie należało do łatwych, bo i ona sama nie miała pojęcia co by odpowiedziała. Nie chciała być aurorem, to na pewno, lekarzem też nie bardzo... ale mimo wszystko chciałaby być kimś na wysokim i liczącym się wśród społeczności magicznej stanowisku.
- Zawsze możesz spróbować zarobić. Albo spróbować u nas w domu, miejsca jest dużo, można przecież coś dobudować albo powiększyć, są zaklęcia... - uśmiechnęła się lekko na swoją wspaniałomyślność i kreatywność, która od pięciu minut jej nie opuszczała. Gdy zapanowała między nimi cisza nie miała zamiaru jej przerywać, jednak szczere wyznanie Audrey ją zdziwiło. Odsunęła się nieco do tyłu, by widzieć jej twarz a później uśmiechnęła się szeroko.
- I wzajemnie, Audi - pocałowała przyjaciółkę w policzek, na powrót opierając się policzkiem o jej głowę. - Wiesz, że w te wakacje przespałam się z Wilsonem, a dzisiaj się z nim całowałam? Tak zupełnie naturalnie to wyszło... - wypaliła nagle, domyślając się, że tych rewelacji Angielka nie puści mimo uszu. - Z Connorem też się całowałam, w wieczór waszej kłótni, odwzajemnił pocałunek, ale nie umiał mi powiedzieć, że również nadal mnie kocha i od tej pory się omijamy łukiem... a Misza ma mnie za łatwą szmatę i przystawia się do Charlotte, która chyba ma coś do jakiegoś Gryfona. W ogóle, nie chcę wracać do tej szkoły - zagryzła nerwowo wargę, wzdychając ciężko.
- Zawsze możesz spróbować zarobić. Albo spróbować u nas w domu, miejsca jest dużo, można przecież coś dobudować albo powiększyć, są zaklęcia... - uśmiechnęła się lekko na swoją wspaniałomyślność i kreatywność, która od pięciu minut jej nie opuszczała. Gdy zapanowała między nimi cisza nie miała zamiaru jej przerywać, jednak szczere wyznanie Audrey ją zdziwiło. Odsunęła się nieco do tyłu, by widzieć jej twarz a później uśmiechnęła się szeroko.
- I wzajemnie, Audi - pocałowała przyjaciółkę w policzek, na powrót opierając się policzkiem o jej głowę. - Wiesz, że w te wakacje przespałam się z Wilsonem, a dzisiaj się z nim całowałam? Tak zupełnie naturalnie to wyszło... - wypaliła nagle, domyślając się, że tych rewelacji Angielka nie puści mimo uszu. - Z Connorem też się całowałam, w wieczór waszej kłótni, odwzajemnił pocałunek, ale nie umiał mi powiedzieć, że również nadal mnie kocha i od tej pory się omijamy łukiem... a Misza ma mnie za łatwą szmatę i przystawia się do Charlotte, która chyba ma coś do jakiegoś Gryfona. W ogóle, nie chcę wracać do tej szkoły - zagryzła nerwowo wargę, wzdychając ciężko.
Re: Wzgórze
Po raz pierwszy dziecięcy pomysł, wykrzyczany bez wcześniejszego przemyślenia podczas rodzinnej awantury stał się czymś więcej, niż trudną do zrealizowania fantazją. Bo przecież musiała przyznać rację Andrei - przy odrobinie chęci dom w Hogsmeade był całkiem niezłym punktem zaczepienia... Ale to musiała jeszcze przemyśleć, przy czym nie teraz, gdy przyjaciółka raczyła ją takimi rewelacjami. Anthony, Connor, Misza. Życie towarzyskie Jeunesse nie straciło nic ze swojego kolorytu.
- A więc jednak, co? - Podczas, gdy wciąż uważała, że to Campbell był najlepszym, co mogło się Andzi trafić, nie mogła nie widzieć, jak bardzo ciągnęło ją do Wilsona. I na odwrót. Ich relacja była o tyle dziwna, że świadomie chyba żadne z nich nie zdecydowałoby się na związek z tym drugim, ale coś zdecydowanie pchało ich ku sobie. - Wilson... ale Ty nadal kochasz Campbella, prawda? - Uśmiechnęła się lekko, przez chwilę w zamyśleniu analizując rozterki sercowe Andrei. Potem zaś postanowiła nie być dłużną i uraczyć ją podobną rewelacją.
- Ja przespałam się z Tonką. - Nie wiedząc, na ile Jeunesse zna tę dziewczynę, uściśliła swą wypowiedź. - Tą Puchonką, Antoniją Vedran.
- A więc jednak, co? - Podczas, gdy wciąż uważała, że to Campbell był najlepszym, co mogło się Andzi trafić, nie mogła nie widzieć, jak bardzo ciągnęło ją do Wilsona. I na odwrót. Ich relacja była o tyle dziwna, że świadomie chyba żadne z nich nie zdecydowałoby się na związek z tym drugim, ale coś zdecydowanie pchało ich ku sobie. - Wilson... ale Ty nadal kochasz Campbella, prawda? - Uśmiechnęła się lekko, przez chwilę w zamyśleniu analizując rozterki sercowe Andrei. Potem zaś postanowiła nie być dłużną i uraczyć ją podobną rewelacją.
- Ja przespałam się z Tonką. - Nie wiedząc, na ile Jeunesse zna tę dziewczynę, uściśliła swą wypowiedź. - Tą Puchonką, Antoniją Vedran.
Re: Wzgórze
Sytuacja wcale nie była taka prosta jakby się wydawało osobie trzeciej, czyli zwykłemu słuchaczowi. Być może jej uczucie względem Connora wcale nie było uczuciem miłości a normalnym przywiązaniem, z kolei to co między nimi zaszło jedynie założyło jej klapki na oczy. Co do Wilsona - postawił sprawę w miarę jasno. Nie chciał związku, ale nie wykluczał tego, że coś go do niej ciągnie. Wszystko było nie tak jak powinno, ba, wręcz było przytłaczające. Angielka westchnęła, wzruszając ramionami.
- Nie wiem, Audrey, nic nie wiem - spojrzała w dal, a kiedy Roshwelówna uraczyła ją ciekawostką ze swojego życia, zerknęła na nią zszokowana. Co prawda pamiętała ich rozmowę na poddaszu na temat spróbowania ze sobą, ale nie sądziła, że ostatecznie którakolwiek się do tego przekona. - Co Ty mówisz... co na to Joel? Powiedziałaś mu? - spytała, uśmiechając się mimowolnie pod nosem.
Po pewnym czasie obydwie czarownice wróciły do domu.
- Nie wiem, Audrey, nic nie wiem - spojrzała w dal, a kiedy Roshwelówna uraczyła ją ciekawostką ze swojego życia, zerknęła na nią zszokowana. Co prawda pamiętała ich rozmowę na poddaszu na temat spróbowania ze sobą, ale nie sądziła, że ostatecznie którakolwiek się do tego przekona. - Co Ty mówisz... co na to Joel? Powiedziałaś mu? - spytała, uśmiechając się mimowolnie pod nosem.
Po pewnym czasie obydwie czarownice wróciły do domu.
Re: Wzgórze
Optymistyczna reakcja Finki sprawiła, że Tośka aż zaśmiała się cicho i specjalnie stała przy tej dyni dłużej i oglądała ją trzy razy bardziej wnikliwie niż przed chwilą. Quinn wprost przestępowała z nogi na nogę, a ta jak na złość ruszała się niczym mucha w smole. pozwoliła się pociągnąć w stronę stosika z jabłkami i czekała aż Puchonka przyniesie słodycze w międzyczasie oglądając swoje paznokcie pomalowane krwistoczerwonym lakierem. Kiedy znów pojawiła się jej dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i chwilę zastanowiła.
- Chodźmy stąd. Nie lubię Halloween. - powiedziała w końcu biorąc od niej jabłko z karmelem i ruszyła w stronę wyjścia z upiornej farmy. Ledwie ją opuściła, a jej twarz znów wyglądała jak jej twarz, a nie jak twarz Królewny Śnieżki. Może to i lepiej? Ugryzła ostrożnie swoje jabłko brudząc się przy tym karmelem, bo jakże by inaczej, a kroki prowadziły ją do niewielkiego wzgórza z którego widać całą magiczną wioskę, a można nawet rzec, że miasteczko. Po drodze zjadły swoje jabłka wyrzucając resztki do kosza na śmieci, po czym bez trudu weszły na sam szczyt pustego wzgórza. Tośka jak zwykle zajęła miejsce na huśtawce powoli odpychając się nogami. Z łobuzerskim uśmiechem na twarzy bujała się na starej oponie obserwując powoli Larivaarę.
- Możemy się tutaj całować czy nadal boisz się, że ktoś nas zobaczy? - zapytała w końcu nieco urażonym tonem. Miała już dość tego całego ukrywania się, bawienia się w kotka i myszkę. Lubiła jasne sytuacje i już.
- Chodźmy stąd. Nie lubię Halloween. - powiedziała w końcu biorąc od niej jabłko z karmelem i ruszyła w stronę wyjścia z upiornej farmy. Ledwie ją opuściła, a jej twarz znów wyglądała jak jej twarz, a nie jak twarz Królewny Śnieżki. Może to i lepiej? Ugryzła ostrożnie swoje jabłko brudząc się przy tym karmelem, bo jakże by inaczej, a kroki prowadziły ją do niewielkiego wzgórza z którego widać całą magiczną wioskę, a można nawet rzec, że miasteczko. Po drodze zjadły swoje jabłka wyrzucając resztki do kosza na śmieci, po czym bez trudu weszły na sam szczyt pustego wzgórza. Tośka jak zwykle zajęła miejsce na huśtawce powoli odpychając się nogami. Z łobuzerskim uśmiechem na twarzy bujała się na starej oponie obserwując powoli Larivaarę.
- Możemy się tutaj całować czy nadal boisz się, że ktoś nas zobaczy? - zapytała w końcu nieco urażonym tonem. Miała już dość tego całego ukrywania się, bawienia się w kotka i myszkę. Lubiła jasne sytuacje i już.
Re: Wzgórze
Larivaara lubiła Halloween ale nie chciała by Tonka źle się czuła, bo nie po to przyszły tu razem żeby jedna była w złym humorze podczas gdy druga świetnie się bawi dlatego nie sprzeciwiała się kiedy Stonka zarządziła, że wychodzą, może to i nawet lepiej. Po wyjściu byłą już zwyczajną bladą Quinn z zwyczajnymi włosami, które musiała swoimi długimi palcami rozczesać, bo czuła, że wyglądają strasznie po tej przemianie.
Wspięły się na wzgórze i poczekała aż Chorwatka usiądzie na huśtawce i trochę ją pobujała stojąc przed nią i nieznacznie unosiła kąciki ust, jednak oczy mimo, że lodowato niebieskie patrzyły na nią ciepłym pełnym uczucia wzrokiem. Finka bała się mówić o uczuciach, bo sama nie dostawała go zbyt wiele i było jej trudno mówić, miała nadzieję, że jej wzrok i delikatny uśmiech mówił wszystko, ale nie była tego pewna.
Zatrzymała huśtawkę słysząc słowa ciemnowłosej Puchonki i bez słowa do niej podeszła, jej oczy zmieniły nieco swój kolor na bardziej szarawy. Dłonią sięgnęła jej policzka delikatnie gładząc go kciukiem a sama przybliżyła swą twarz do niej.
- Ubrudziłaś się, wiesz? - zapytała szeptem i nie czekając na odpowiedź swoje jasnoróżowe wargi przytknęła do kącika jej warg i subtelnie zlizała karmel, którym się ufajdała, nie oderwała się od niej, przesunęła tylko usta wzdłuż jej kości policzkowej delikatnie obdarowując ją małymi pocałunkami kończąc na szyi, na której skupiła się nieco dłużej. Dłoń znowu z jej policzka przemieściła na jej ramię a drugą ręką trzymała sznurka żeby chociaż trochę ustabilizować huśtawkę.
Wspięły się na wzgórze i poczekała aż Chorwatka usiądzie na huśtawce i trochę ją pobujała stojąc przed nią i nieznacznie unosiła kąciki ust, jednak oczy mimo, że lodowato niebieskie patrzyły na nią ciepłym pełnym uczucia wzrokiem. Finka bała się mówić o uczuciach, bo sama nie dostawała go zbyt wiele i było jej trudno mówić, miała nadzieję, że jej wzrok i delikatny uśmiech mówił wszystko, ale nie była tego pewna.
Zatrzymała huśtawkę słysząc słowa ciemnowłosej Puchonki i bez słowa do niej podeszła, jej oczy zmieniły nieco swój kolor na bardziej szarawy. Dłonią sięgnęła jej policzka delikatnie gładząc go kciukiem a sama przybliżyła swą twarz do niej.
- Ubrudziłaś się, wiesz? - zapytała szeptem i nie czekając na odpowiedź swoje jasnoróżowe wargi przytknęła do kącika jej warg i subtelnie zlizała karmel, którym się ufajdała, nie oderwała się od niej, przesunęła tylko usta wzdłuż jej kości policzkowej delikatnie obdarowując ją małymi pocałunkami kończąc na szyi, na której skupiła się nieco dłużej. Dłoń znowu z jej policzka przemieściła na jej ramię a drugą ręką trzymała sznurka żeby chociaż trochę ustabilizować huśtawkę.
Re: Wzgórze
Pozwoliła się pobujać Quinn wpatrując się z czymś w rodzaju fascynacji na jej poczochrane włosy. Zawsze zadziwiał ją ten kolor. Nie to, żeby sama chciała taki mieć, bo kompletnie nie pasowałby do jej bladej karnacji, ale na Q. wyglądał świetnie. I pasował do jej oczu. Tośka ze swoimi czekoladowymi tęczówkami wyglądałaby co najmniej komicznie. Wolała swoje ciemnobrązowe włosy które 90% społeczeństwa uznawało za czarne. Niczym obrażone dziecko w trampkach nie pasujących kompletnie do niczego huśtała się patrząc na swoją towarzyszkę. Uwielbiała ją, naprawdę ją uwielbiała, ale... właśnie. Miała jakieś "ale". Bała się, że Puchonka wycofa się szybciej niż szybko i że zostawi ją samą ze sobą. Bała się, że znajdzie sobie jakiegoś fajnego chłopaka i stwierdzi, że jest całkowicie hetero. Bała się tego wszystkiego tak bardzo, że mimo iż już i tak strasznie się zaangażowała to jeszcze jej nie kochała. Wciąż tkwiła na etapie ślepego zauroczenia. Kiedy dziewczyna zaczęła ją całować wargi Stonki wygięły się w ciepłym uśmiechu, a nawet odchyliła nieco głowę, żeby mogła mieć lepszy dostęp do jej szyi. W okolicach brzucha zrobiło jej się naprawdę, naprawdę ciepło. Chciała ją mieć tu i teraz, ale na to wszystko było za zimno. Dlatego też ujęła jej twarz w swoje dłonie i złożyła na jej wargach długi i dość przyjemny pocałunek, w którym sporą rolę odegrały też języki dziewcząt.
- Chodźmy do mnie. - zaproponowała, po czym zgrabnie zeskoczyła z huśtawki i nie czekając na reakcję Finki pociągnęła ją w dół wzgórza w kierunku domów mieszkalnych wioski. Chciała spędzić z nią długą i pełną orgazmów noc. Czy to coś złego? Nie. Potrzebowała tego, naprawdę tego potrzebowała. Tak samo jak musiała wyswobodzić się z tej długiej do ziemi sukienki w której czuła się strasznie dziwnie.
- Chodźmy do mnie. - zaproponowała, po czym zgrabnie zeskoczyła z huśtawki i nie czekając na reakcję Finki pociągnęła ją w dół wzgórza w kierunku domów mieszkalnych wioski. Chciała spędzić z nią długą i pełną orgazmów noc. Czy to coś złego? Nie. Potrzebowała tego, naprawdę tego potrzebowała. Tak samo jak musiała wyswobodzić się z tej długiej do ziemi sukienki w której czuła się strasznie dziwnie.
Strona 3 z 8 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Magic Land :: Hogsmeade :: MIEJSCA
Strona 3 z 8
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach