Sala eliksirów
+35
Monika Kruger
Lena Gregorovic
Curtis Rocheleau
Georgiana Lee
Ian Ames
Peter Raffles
Adrien Rien
Shay Hasting
Aiko Miyazaki
Cory Reynolds
Emily Bronte
Nicolas Socha
Mary Cox
Iris Xakly
Rowena Journey
Connor Campbell
Mistrz Gry
Maddox Overton
Dymitr Milligan
Christine Greengrass
Suzanne Castellani
Nora Vedran
Zoja Yordanova
Alice Volante
James Scott
Antonija Vedran
Sophie Fitzpatrick
Charles Wilson
Polly Baldwin
Maja Vulkodlak
Benedict Walton
Vin Xakly
Andrea Jeunesse
Beatrix Cortez
Brennus Lancaster
39 posters
Magic Land :: Hogwart :: LOCHY
Strona 8 z 10
Strona 8 z 10 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10
Sala eliksirów
First topic message reminder :
Ciemna, niska i chłodna osadzona w sercu szkolnych lochów. Znajduje się tutaj dwadzieścia stanowisk do sporządzania eliksirów, a także duże szafy, w których schowane są niezbędne składniki i odczynniki do sporządzania mikstur. Klasa oraz jej zawartość znajdują się pod opieką nauczyciela.
Ciemna, niska i chłodna osadzona w sercu szkolnych lochów. Znajduje się tutaj dwadzieścia stanowisk do sporządzania eliksirów, a także duże szafy, w których schowane są niezbędne składniki i odczynniki do sporządzania mikstur. Klasa oraz jej zawartość znajdują się pod opieką nauczyciela.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Sala eliksirów
Ciekawość? Menda nie odpowiedział jej nic a nic, a przez to oczko zaczęła podejrzewać, że jednak jakiś cel w przybyciu tutaj miał. No ale przecież nie musiał jej od razu mówić takich rzeczy. Podniosła na niego spojrzenie i przymrużyła nieco powieki z bardzo poważną miną. Zbyt poważną, by nie wyglądało to na żart.
A mina ta mówiła wyraźnie - "już ja się wszystkiego dowiem...".
Nie ma się jednak co spieszyć, czasu jest mnóstwo. Przynajmniej cały rok! Albo dopóki panicz Rocheleau nie zostanie capnięty przez taką, która nie pozwoli na swobodne pogawędki z innymi dziewczynami tym jasnym, francuskim wargom...
Zresztą, wtedy George i tak już by nie była ciekawa. No, może trochę.
- Masz jakiś swój ulubiony eliksir? - zapytała, nie spiesząc się zupełnie - Albo coś, co chciałbyś kiedyś uwarzyć, jakbyś cudem zdobył przepis?
A mina ta mówiła wyraźnie - "już ja się wszystkiego dowiem...".
Nie ma się jednak co spieszyć, czasu jest mnóstwo. Przynajmniej cały rok! Albo dopóki panicz Rocheleau nie zostanie capnięty przez taką, która nie pozwoli na swobodne pogawędki z innymi dziewczynami tym jasnym, francuskim wargom...
Zresztą, wtedy George i tak już by nie była ciekawa. No, może trochę.
- Masz jakiś swój ulubiony eliksir? - zapytała, nie spiesząc się zupełnie - Albo coś, co chciałbyś kiedyś uwarzyć, jakbyś cudem zdobył przepis?
Re: Sala eliksirów
Czasami Curtis zastanawiał się co powinien ograniczyć oprócz kalorii, które ograniczał cały czas. Uśmiech, czy puszczanie oczka. Ciekawe co dziewczyny wkurzało najbardziej. Kiedy tak patrzył na Georgiane miał ochotę ją pocałować od tak. Przyjacielski buziak byłby na miejscu, ale im dłużej spędzał czasu w jej towarzystwie miał wrażenie, że nie wyszedłby z takiego zagrania żywy.
- Weź nie patrz tak na mnie. Naprawdę czysta ciekawość...- Odparł Rocheleau, zastanawiając się czy uciekać, czy może się uśmiechnąć.- A ty Georgiano jakbyś miała taką okazje nie pojechałabyś do Beauxbatons? O tak z ciekawości?
No tak wróćmy do naszych kochanych eliksirów.
- Ulubiony mówisz...- Oj dużo tego było, a może jednak nie.- Sam nie wiem, ale ciekawi mnie działanie Eliksiru Wilczego Jadu. Wiesz... nie leczy przed zmianą w wilkołaka, ale powoduje że osoba która wypiję tą miksturkę panuje nad transmutacją. Interesujące, ale żeby sprawdzić to na sobie musiałbym być wpierw wilkołakiem. A tego raczej bym nie chciał. Zmieniać się w bestie co pełnie... koszmar.- Wzruszył ramionami.- Hmm... mówiłaś wcześniej coś o wykorzystywaniu właściwości eliksirów w sposób ofensywny? Mogłabyś mi powiedzieć coś więcej na ten temat?- Był strasznie ciekawy, ale czy panienka Lee chciała się z nim podzielić swoją wiedzą i eksperymentami?
- Weź nie patrz tak na mnie. Naprawdę czysta ciekawość...- Odparł Rocheleau, zastanawiając się czy uciekać, czy może się uśmiechnąć.- A ty Georgiano jakbyś miała taką okazje nie pojechałabyś do Beauxbatons? O tak z ciekawości?
No tak wróćmy do naszych kochanych eliksirów.
- Ulubiony mówisz...- Oj dużo tego było, a może jednak nie.- Sam nie wiem, ale ciekawi mnie działanie Eliksiru Wilczego Jadu. Wiesz... nie leczy przed zmianą w wilkołaka, ale powoduje że osoba która wypiję tą miksturkę panuje nad transmutacją. Interesujące, ale żeby sprawdzić to na sobie musiałbym być wpierw wilkołakiem. A tego raczej bym nie chciał. Zmieniać się w bestie co pełnie... koszmar.- Wzruszył ramionami.- Hmm... mówiłaś wcześniej coś o wykorzystywaniu właściwości eliksirów w sposób ofensywny? Mogłabyś mi powiedzieć coś więcej na ten temat?- Był strasznie ciekawy, ale czy panienka Lee chciała się z nim podzielić swoją wiedzą i eksperymentami?
Curtis Rocheleau- Urodziny : 05/03/1997
Wiek : 27
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Czysta
Re: Sala eliksirów
Pocałowanie panienki Lee w pierwszy dzień znajomości raczej nie byłoby najlepszym pomysłem. Nie przy jej nieufnym podejściu do ludzi, przy tej niemal paranoicznej ostrożności. Szare tęczówki obserwowały Curtisa zza szkieł, które nie miały niczego korygować. Ot, zwykła dekoracja, coby odróżnić się jakoś od Bonnie.
Żeby nie wyśmiewali się z jej siostry przez pomyłkę. Nie zasłużyła na to przecież.
- Do Beauxbatons? - zdziwiła się jego pytaniem, po czym wypaliła bez specjalnego namysłu, za to z wielkim przekonaniem - No jasne że nie!
Obcy ludzie, mnóstwo obcych nie znających jej przypadku i zakładających, że c z a r o w n i c a coś tam czarować powinna. Nie, nie, nie ma mowy. Zresztą, dyrekcja Hogwartu też na pewno by jej na żadną wymianę nie puściła. Przecież to okazja do popisania się swoimi wychowankami, idą tylko ci z przyzwoitymi umiejętnościami...
Zdała sobie jednak sprawę, że Curtis nie ma o tym wszystkim pojęcia i mogła go trochę obrazić tak gwałtownym protestem. No bo w końcu to jego szkoła, prawda? Gdyby tak ktoś się bronił przed Hogwartem, ona by na pewno zaczęła się zastanawiać, czy delikwent nie patrzy na nią z góry.
Trzeba to wyjaśnić.
- Nie mów na mnie Georgiana, to tak jakoś brzydko brzmi. Po prostu George.
Czuła w środku taki ciężar, porównywalny chyba tylko do SUMów z zaklęć. Panikowała i gadała nie o tym o czym chciała, poprawiła okulary, wzięła w dłonie zwoje tylko po to, by zaraz odłożyć je z powrotem. Prawie nie słyszała tego, co Curtis mówił o eliksirach. Wreszcie wzięła głęboki wdech i popatrzyła na niego jakimś takim innym wzrokiem. Odległym, obojętnym, jak na kogoś zupełnie obcego.
- Słuchaj, bo w końcu i tak się dowiesz. Ja to prawie charłak jestem, dobra? Więc no... - machnęła ręką w nieokreślony sposób, jakby chcąc pokazać, że cokolwiek chłopak uważa za stosowne teraz pomyśleć, ma sobie do tego pełne prawo.
Zakładała, że to koniec 'randki przy kociołku".
Żeby nie wyśmiewali się z jej siostry przez pomyłkę. Nie zasłużyła na to przecież.
- Do Beauxbatons? - zdziwiła się jego pytaniem, po czym wypaliła bez specjalnego namysłu, za to z wielkim przekonaniem - No jasne że nie!
Obcy ludzie, mnóstwo obcych nie znających jej przypadku i zakładających, że c z a r o w n i c a coś tam czarować powinna. Nie, nie, nie ma mowy. Zresztą, dyrekcja Hogwartu też na pewno by jej na żadną wymianę nie puściła. Przecież to okazja do popisania się swoimi wychowankami, idą tylko ci z przyzwoitymi umiejętnościami...
Zdała sobie jednak sprawę, że Curtis nie ma o tym wszystkim pojęcia i mogła go trochę obrazić tak gwałtownym protestem. No bo w końcu to jego szkoła, prawda? Gdyby tak ktoś się bronił przed Hogwartem, ona by na pewno zaczęła się zastanawiać, czy delikwent nie patrzy na nią z góry.
Trzeba to wyjaśnić.
- Nie mów na mnie Georgiana, to tak jakoś brzydko brzmi. Po prostu George.
Czuła w środku taki ciężar, porównywalny chyba tylko do SUMów z zaklęć. Panikowała i gadała nie o tym o czym chciała, poprawiła okulary, wzięła w dłonie zwoje tylko po to, by zaraz odłożyć je z powrotem. Prawie nie słyszała tego, co Curtis mówił o eliksirach. Wreszcie wzięła głęboki wdech i popatrzyła na niego jakimś takim innym wzrokiem. Odległym, obojętnym, jak na kogoś zupełnie obcego.
- Słuchaj, bo w końcu i tak się dowiesz. Ja to prawie charłak jestem, dobra? Więc no... - machnęła ręką w nieokreślony sposób, jakby chcąc pokazać, że cokolwiek chłopak uważa za stosowne teraz pomyśleć, ma sobie do tego pełne prawo.
Zakładała, że to koniec 'randki przy kociołku".
Re: Sala eliksirów
Problemy ze wzrokiem? W tych okularach panienka Lee wyglądała ślicznie. Do twarzy jej było. Oczywiście, Rocheleau nie miał zielonego pojęcia, że Georgiana miała siostrę bliźniaczkę. Fakt widział ją raz bez okularów, ale jak sądził była to ta Lee nie jakaś inna. Może po prostu zapominała okularów? Właśnie nie było w tym nic dziwnego.
- Dlaczego nie? Beauxbatons jest fajny.- Nie miał pojęcia, że puchonka nie jest najlepsza w czarowaniu. A kto tam jest nie? Znaczy on był niezły. No, ale za to oporny był na przykład ze starożytnych run, albo transmutacji. Nikt nie jest we wszystkim dobry. A jeśli chodzi o masę obcych ludzi? To sama frajda! Można poznać wiele interesujących twarzyczek i kumpli na całe życie. Zresztą nie należy oceniać szkoły w której się nawet nie było. Już miał coś rzucić na ten temat. W jakiś sposób dotknęła go ta odmowa przyjazdu do Beauxbatons.
- Po prostu George...- słowo charłak nie budziło w nim żadnych konkretnych uczuć, a w szczególności nienawiści, czy odtrącenia. Najwidoczniej dla Lee był to ciężki temat.
- A ja jestem anorektykiem.- No to zamiast lekcji eliksirów, urządzili sobie zajęcia ze szczerości i reakcji na tą szczerość. Obserwował cały czas G. Ręce zaś oparł o stół, gdzie leżały zwoje.
- Dlaczego nie? Beauxbatons jest fajny.- Nie miał pojęcia, że puchonka nie jest najlepsza w czarowaniu. A kto tam jest nie? Znaczy on był niezły. No, ale za to oporny był na przykład ze starożytnych run, albo transmutacji. Nikt nie jest we wszystkim dobry. A jeśli chodzi o masę obcych ludzi? To sama frajda! Można poznać wiele interesujących twarzyczek i kumpli na całe życie. Zresztą nie należy oceniać szkoły w której się nawet nie było. Już miał coś rzucić na ten temat. W jakiś sposób dotknęła go ta odmowa przyjazdu do Beauxbatons.
- Po prostu George...- słowo charłak nie budziło w nim żadnych konkretnych uczuć, a w szczególności nienawiści, czy odtrącenia. Najwidoczniej dla Lee był to ciężki temat.
- A ja jestem anorektykiem.- No to zamiast lekcji eliksirów, urządzili sobie zajęcia ze szczerości i reakcji na tą szczerość. Obserwował cały czas G. Ręce zaś oparł o stół, gdzie leżały zwoje.
Curtis Rocheleau- Urodziny : 05/03/1997
Wiek : 27
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Czysta
Re: Sala eliksirów
Zamrugała, zaskoczona. Nie tylko jej nie wyśmiał, co było w sumie do przewidzenia po tak porządnym chłopaku, ale w zasadzie to... zdawało się to w ogóle nie zrobić na nim wrażenia. Kompletnie. Tak jakby połowa jego znajomych była Charłakami. W pierwszej chwili gotowa była założyć, że gość po prostu nie rozumiał znaczenia tego słowa albo je z czymś pomylił, w tej chwili jednak usłyszała jego zwierzenie i zdumienie na bladej twarzy Puchonki tylko się pogłębiło. No co za dzień, z pewnością przyglądała mu się teraz z bardzo głupim wyrazem twarzy.
- Nie no, ale co ma anoreksja do charłactwa... to tylko... - oczywiście jej pierwszym skojarzeniem była niesamowicie szczupła figura i zero problemów z jakimikolwiek nadmiarami tu czy tam.
A potem przypomniała sobie, że zbyt chuda sylwetka też wcale nie jest fajna, wymiotowanie po każdym posiłku jest odpychające i męczące, a choroba nie leczona prowadzi do dość oczywistego skutku...
- O żesz ty... - zbladła, spoglądając na niego niepewnie.
Nie potrafiła tak jak on. Naturalnie się uśmiechnąć i powiedzieć, że to przecież nic takiego. A powinna, była mu to winna. Za ten komfort, który jej zaoferował. Za to, że jej nie wykpił ani nic. A jednak troska odbiła się na jej twarzy i nie mogła zupełnie nic na to poradzić.
Nie no, spoko, nic takiego, po prostu zagłodisz się na śmierć...
To było jedyne, co przeszło jej przez głowę. Była to też absolutnie jedyna rzecz, której w tej sytuacji nie powinna mówić. Poprawiła okulary by zyskać odrobinę czasu. Te ułamki sekund, podczas których jej szare tęczówki odważyły się poszukać jego spojrzenia. Widziała oczekiwanie w całej jego postawie, choć teoretycznie zdawał się zupełnie nieprzejęty tematem. I wciąż nie wiedziała, co powinna powiedzieć.
O rany, ależ była potworną osobą.
- Znaczy... pracujesz nad tym jakoś, czy nie masz zamiaru? - wydusiła wreszcie z siebie, choć i to nie było tym, co należałoby powiedzieć.
- Nie no, ale co ma anoreksja do charłactwa... to tylko... - oczywiście jej pierwszym skojarzeniem była niesamowicie szczupła figura i zero problemów z jakimikolwiek nadmiarami tu czy tam.
A potem przypomniała sobie, że zbyt chuda sylwetka też wcale nie jest fajna, wymiotowanie po każdym posiłku jest odpychające i męczące, a choroba nie leczona prowadzi do dość oczywistego skutku...
- O żesz ty... - zbladła, spoglądając na niego niepewnie.
Nie potrafiła tak jak on. Naturalnie się uśmiechnąć i powiedzieć, że to przecież nic takiego. A powinna, była mu to winna. Za ten komfort, który jej zaoferował. Za to, że jej nie wykpił ani nic. A jednak troska odbiła się na jej twarzy i nie mogła zupełnie nic na to poradzić.
Nie no, spoko, nic takiego, po prostu zagłodisz się na śmierć...
To było jedyne, co przeszło jej przez głowę. Była to też absolutnie jedyna rzecz, której w tej sytuacji nie powinna mówić. Poprawiła okulary by zyskać odrobinę czasu. Te ułamki sekund, podczas których jej szare tęczówki odważyły się poszukać jego spojrzenia. Widziała oczekiwanie w całej jego postawie, choć teoretycznie zdawał się zupełnie nieprzejęty tematem. I wciąż nie wiedziała, co powinna powiedzieć.
O rany, ależ była potworną osobą.
- Znaczy... pracujesz nad tym jakoś, czy nie masz zamiaru? - wydusiła wreszcie z siebie, choć i to nie było tym, co należałoby powiedzieć.
Re: Sala eliksirów
Od czasu pamiętnej próby niszczenia i zgładzenia wszystkiego co się ruszało w tym miejscu minęło wiele czasu. Rien celowo nie pojawiał się w lochu. Nie chciał znów wspominać tych chwil upokorzenia, złości i bezradności jaka go w tamtej chwili ogarnęła. teraz jednak wszystko się zmieniło. Czas leciał nieubłaganie, a on był zmuszony zarabiać na życie tworząc kolejne mikstury dla swych odbiorców. Ostatnio nawet przyłapała go Kruger kiedy odbierał przesyłkę od swoich dalekich "przyjaciół". Dobrze wspominał tamten wieczór, pierwszy raz z kimś tak swobodnie rozmawiał.Zdarzało mu się to jedynie przy obecności Rafflesa ale z nim ostatnio nie miał kontaktu. Wszyscy się porozchodzili w swoje zajęcia a i on ostatnio wiele pracował, chorował i wszystko mieszało mu się w jedno i jedno stawała się wszystkim. Te filozoficzne rozmyślenia zostawił przed drzwiami lochu w którym się pojawił. Rozejrzał się po pustym pomieszczeniu. Uważnie przyjrzał się wszystkim kątom, nie chciał być podglądany, przyuważony, nic z tych rzeczy. Chciał zachować dyskrecję tworzenia mikstur. Na wszelki wypadek wyjął różdżkę, skierował ją w przestrzeń.
- Homenum Revelio - wyszeptał cicho. Nie było żadnego odzewu. Był całkowicie sam. Uśmiechnął się do siebie. Podszedł do pierwszego stanowiska. Na drewnianym blacie stołu położył swoją wierzchnią szatę. Machnięciem różdżki rozpalił ogień w pobliskim palenisku i postawił nad nim kociołek.
- Niech się grzeje. - szeptał ciągle do siebie. Sam Rien poruszał się pomiędzy stanowiskami, zbiornikiem z wodą, a szafką z składnikami z taka gracja i finezja jakby tańczył przynajmniej jakiś dobry układ taneczny.Kiedy wszystko na stole zgromadził, a woda w kociołku zaczęła wrzeć wrzucił do niej ogon skorpeny i przygasił płomień. Mieszał powoli długą, cienką srebrną łyżką. Wiedział co robić, przepis na eliksir dobrego snu znał na pamięć. Wykonywał go już tak wiele razy że receptura utrwaliła mu się w pamięci. Wszystko dzięki Księgom Adriana Recendiforce'a - niedoścignionego mistrza eliksirów, który w swoich książkach zawarł nie tyle klasyczne eliksiry ale i porady jak skuteczniej i o większej mocy tworzyć mikstury.
- Homenum Revelio - wyszeptał cicho. Nie było żadnego odzewu. Był całkowicie sam. Uśmiechnął się do siebie. Podszedł do pierwszego stanowiska. Na drewnianym blacie stołu położył swoją wierzchnią szatę. Machnięciem różdżki rozpalił ogień w pobliskim palenisku i postawił nad nim kociołek.
- Niech się grzeje. - szeptał ciągle do siebie. Sam Rien poruszał się pomiędzy stanowiskami, zbiornikiem z wodą, a szafką z składnikami z taka gracja i finezja jakby tańczył przynajmniej jakiś dobry układ taneczny.Kiedy wszystko na stole zgromadził, a woda w kociołku zaczęła wrzeć wrzucił do niej ogon skorpeny i przygasił płomień. Mieszał powoli długą, cienką srebrną łyżką. Wiedział co robić, przepis na eliksir dobrego snu znał na pamięć. Wykonywał go już tak wiele razy że receptura utrwaliła mu się w pamięci. Wszystko dzięki Księgom Adriana Recendiforce'a - niedoścignionego mistrza eliksirów, który w swoich książkach zawarł nie tyle klasyczne eliksiry ale i porady jak skuteczniej i o większej mocy tworzyć mikstury.
Adrien RienKlasa VII - Urodziny : 01/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Londyn
Krew : Czysta
Re: Sala eliksirów
Stukot obcasów coraz donośniej rozbrzmiewał po pogrążonym w półmroku korytarzu lochów. Dwójka drugoklasistów knujących zawzięcie przy ośniedziałej zbroi Wulfryka Złośliwego, pierzchła prędko, na widok znajomej im Ślizgonki. Mało który drugoklasista przystałby na propozycję przypadkowego spotkania z Gregorovic. Właściwiej, jedynie szaleniec byłby w stanie. Lena nie cierpiała dzieci. Nie czuła względem nich żadnych z tych żenujących objawów "przyszło-matczynej miłości", co skutkowało wieloma nieprzyjemnymi incydentami, w których to ona wychodziła cało.
Kiedy srebrnowłosa dotarła do celu swej podróży, jakim jawiła się sala do eliksirów, wpierw, upewniwszy się, że nie spotka żadnej osoby, której towarzystwo byłoby co najmniej niepożądane, wsunęła się do środka.
Kilka inkantacji rzuconych przez blondynkę rozświetliło ciemne dotychczas pomieszczenie. Dziewczyna przysiadła na krańcu dębowego stołka, kładąc wolumin dzierżony w dłoniach na blat ławki. Otworzyła książkę na zaznaczonej stronie, a onyksowe tęczówki zaczęły prędko błądzić po podniszczonych, pożółkłych stronicach. Ślizgonka cały czas, w drugiej dłoni dzierżyła różdżkę, z którą nie rozstawała się od czasu spotkania z jej ulubioną zjawą.
Kiedy srebrnowłosa dotarła do celu swej podróży, jakim jawiła się sala do eliksirów, wpierw, upewniwszy się, że nie spotka żadnej osoby, której towarzystwo byłoby co najmniej niepożądane, wsunęła się do środka.
Kilka inkantacji rzuconych przez blondynkę rozświetliło ciemne dotychczas pomieszczenie. Dziewczyna przysiadła na krańcu dębowego stołka, kładąc wolumin dzierżony w dłoniach na blat ławki. Otworzyła książkę na zaznaczonej stronie, a onyksowe tęczówki zaczęły prędko błądzić po podniszczonych, pożółkłych stronicach. Ślizgonka cały czas, w drugiej dłoni dzierżyła różdżkę, z którą nie rozstawała się od czasu spotkania z jej ulubioną zjawą.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Sala eliksirów
Monika Kruger lubowała się w eliksirach. Był to jedyny przedmiot z którym Niemka nie miała absolutnie żadnych problemów, bo warzenie i przyrządzanie różnorakich magicznych płynów przychodziło jej z tak zadziwiającą łatwością, że to było aż dziwne. Z eliksirami wiązała swoją przyszłość. Nie miała oczywiście zamiaru zostawać nauczycielką, bo to absolutnie nie było jej powołaniem, ale może dla przykładu... Przygotowywanie wywaru żywej śmierci dla aurorów? Było naprawdę mnóstwo możliwości.
Ślizgonka już dawno przerobiła materiał, jaki obowiązywał ich w klasie szóstej. Profesor Beatrix zaproponowała jej nawet ostatnio, żeby zaczęła przygotowywać się już na następny rok, bo przecież szkoda marnować cennego talentu, jaki Monika niechybnie posiadała. To właśnie z podręcznika dla siódmoklasistów panna Kruger pobrała przepis na eliksir wielosokowy który wykorzystała wraz z siostrą podczas Nocy Duchów i to właśnie ten sam podręcznik przypadkowo pozostawiła niespełna kilka godzin wcześniej w sali eliksirów. A przecież chciała uczyć się dalej w dormitorium.
Nie wahając się ani chwili (klasa znajdowała się przecież w lochach, co nie było praktycznie żadną odległością do pokonania według dziewczyny), wybiegła przez próg przejścia w Pokoju Wspólnym Slytherinu i po usłyszeniu cichego pyknięcia znalazła się na korytarzu.
Omijając skrzętnie zejście do tych nieszczęsnych podwalin, zdecydowanym krokiem podążyła do sali, w której nie spodziewała się o tej godzinie zastać żywej duszy. Jakież więc było jej zdziwienie, kiedy po naciśnięciu mosiężnej klamki oczom jej ukazały się płonące wszystkie świeczki, oraz postać dziewczyny dostojnie studiującej jakąś księgę.
- Proszę, proszę. Nie sądziłam, że Lena Gregorovic zajmuje się czymkolwiek innym, oprócz uprzykrzania innym życia - powiedziała zamykając za sobą dębowe drzwi. Zrobiła kilka kroków w stronę miejsca, w którym uprzednio siedziała, przeczesując wzrokiem ławkę, a także przestrzeń pod nią.
- Nie przeszkadzaj sobie, tylko coś znajdę i już uciekam.
Ślizgonka już dawno przerobiła materiał, jaki obowiązywał ich w klasie szóstej. Profesor Beatrix zaproponowała jej nawet ostatnio, żeby zaczęła przygotowywać się już na następny rok, bo przecież szkoda marnować cennego talentu, jaki Monika niechybnie posiadała. To właśnie z podręcznika dla siódmoklasistów panna Kruger pobrała przepis na eliksir wielosokowy który wykorzystała wraz z siostrą podczas Nocy Duchów i to właśnie ten sam podręcznik przypadkowo pozostawiła niespełna kilka godzin wcześniej w sali eliksirów. A przecież chciała uczyć się dalej w dormitorium.
Nie wahając się ani chwili (klasa znajdowała się przecież w lochach, co nie było praktycznie żadną odległością do pokonania według dziewczyny), wybiegła przez próg przejścia w Pokoju Wspólnym Slytherinu i po usłyszeniu cichego pyknięcia znalazła się na korytarzu.
Omijając skrzętnie zejście do tych nieszczęsnych podwalin, zdecydowanym krokiem podążyła do sali, w której nie spodziewała się o tej godzinie zastać żywej duszy. Jakież więc było jej zdziwienie, kiedy po naciśnięciu mosiężnej klamki oczom jej ukazały się płonące wszystkie świeczki, oraz postać dziewczyny dostojnie studiującej jakąś księgę.
- Proszę, proszę. Nie sądziłam, że Lena Gregorovic zajmuje się czymkolwiek innym, oprócz uprzykrzania innym życia - powiedziała zamykając za sobą dębowe drzwi. Zrobiła kilka kroków w stronę miejsca, w którym uprzednio siedziała, przeczesując wzrokiem ławkę, a także przestrzeń pod nią.
- Nie przeszkadzaj sobie, tylko coś znajdę i już uciekam.
Re: Sala eliksirów
Pomalowany czarnym lakierem paznokieć sunął coraz wzdłuż pożółkłej stronicy, wyznaczając Ślizgonce czytane w danym momencie słowa. Choć wolumin, który leżał na dębowym blacie, niewiele miał wspólnego ze sztuką warzenia tajemnych mikstur, Gregorovic lubiła akurat to miejsce. Mało kto do niego zaglądał, kiedy nie tyczyło się to lekcji z prawdopodobnie najbardziej ekscentryczną profesor z całego grona pedagogicznego. Choć Cortez była specyficzna, Lena, choć w wyjątkowo niewielkim stopniu (choć jak na belfra, zaskakującym) darzyła ją skrawkiem sympatii.
Namiastka spokoju, jaką sobie sprawiła, przychodząc do tego zakurzonego, mrocznego pomieszczenia była jedynie iluzją. Kruger wparowała do środka, niszcząc wręcz intymną atmosferę, panującą dotychczas wewnątrz sali. Na początku bladą twarz przeciął grymas złości wymieszanej z wymowną irytacją. Dostrzegłszy jednak w panience, jedną z jej ślizgońskich ulubienic, na jej wydatnych wargach pojawił się uśmiech. Ociekający fałszem i obłudą grymas, który już na wstępie miał zaznaczyć stosunek Rosjanki do panny Kruger.
- Mnie z kolei na myśl by nie przyszło, byś choćby na moment mogła opuścić swego najdroższego Adonisa. Pogubiłam się tylko, który jest na czasie; Cortez, Rien czy Tayth-Wilson, chociaż sądząc po ostatnich wydarzeniach - Kąciki jej ust uniosły się jeszcze wyżej - Cortez się nie będzie zanadto cieszył na Twój widok. - Zmierzyła ją pustym, pełnym oceny wzrokiem, od palców aż po czubek głowy. Zastukała paznokciami o nierówny blat stołu, po czym sięgnęła po błyszczące w blasku świec, mahoniowe drewienko.
- Naprawdę, nie chcę być niemiła, mówię Ci to jak koleżanka koleżance... - Rzekła wyższym nieco tonem, wlepiając weń onyksowe tęczówki. - Nie uważasz jednak, że to ździebko... żałosne tak desperacko zabiegać o uwagę kogoś, kto jest z Tobą tylko z litości? - Ciemne brwi powędrowały ku górze, a Lena wlepiła weń pełne oczekiwania spojrzenie.
- Nie miałabym nic przeciwko, gdybyś nie robiła tego kosztem moich przyjaciół, ale w takim wypadku wręcz zmuszona jestem o to spytać. - Wzruszyła ramionami, wzdychając ciężko, jakoby marny stan owych młodzieńców wyjątkowo odbił się na nastroju Rosjanki.
Namiastka spokoju, jaką sobie sprawiła, przychodząc do tego zakurzonego, mrocznego pomieszczenia była jedynie iluzją. Kruger wparowała do środka, niszcząc wręcz intymną atmosferę, panującą dotychczas wewnątrz sali. Na początku bladą twarz przeciął grymas złości wymieszanej z wymowną irytacją. Dostrzegłszy jednak w panience, jedną z jej ślizgońskich ulubienic, na jej wydatnych wargach pojawił się uśmiech. Ociekający fałszem i obłudą grymas, który już na wstępie miał zaznaczyć stosunek Rosjanki do panny Kruger.
- Mnie z kolei na myśl by nie przyszło, byś choćby na moment mogła opuścić swego najdroższego Adonisa. Pogubiłam się tylko, który jest na czasie; Cortez, Rien czy Tayth-Wilson, chociaż sądząc po ostatnich wydarzeniach - Kąciki jej ust uniosły się jeszcze wyżej - Cortez się nie będzie zanadto cieszył na Twój widok. - Zmierzyła ją pustym, pełnym oceny wzrokiem, od palców aż po czubek głowy. Zastukała paznokciami o nierówny blat stołu, po czym sięgnęła po błyszczące w blasku świec, mahoniowe drewienko.
- Naprawdę, nie chcę być niemiła, mówię Ci to jak koleżanka koleżance... - Rzekła wyższym nieco tonem, wlepiając weń onyksowe tęczówki. - Nie uważasz jednak, że to ździebko... żałosne tak desperacko zabiegać o uwagę kogoś, kto jest z Tobą tylko z litości? - Ciemne brwi powędrowały ku górze, a Lena wlepiła weń pełne oczekiwania spojrzenie.
- Nie miałabym nic przeciwko, gdybyś nie robiła tego kosztem moich przyjaciół, ale w takim wypadku wręcz zmuszona jestem o to spytać. - Wzruszyła ramionami, wzdychając ciężko, jakoby marny stan owych młodzieńców wyjątkowo odbił się na nastroju Rosjanki.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Sala eliksirów
Choć usilnie starała się przypomnieć sobie w którym dokładnie miejscu mogła zostawić ten przeklęty podręcznik, w żaden sposób, nie mogła go znaleźć. Rozwiązania były dwa – albo na treningu z Nevanem uderzyła się w głowe tak mocno, że ma teraz luki w pamięci, albo ktoś rzucił na książkę zaklęcie ukrycia, by zrobić panience Kruger na złość. Tylko kto?
Słuchając jadowitej wypowiedzi Rosjanki na jej twarzy pojawił się uśmiech i rósł z każdym wypowiedzianym przez ślizgonkę słowem. Monika kompletnie nie przejmowała się takimi zarzutami. Odwróciła się w stronę Leny, zapominając przez chwilę o tym, że czegoś właśnie szukała i opierając się udami o jedną z drewnianych ławek, uniosła brwi i posłała dziewczynie spojrzenie w którym kryło się naprawdę mnóstwo pobłażliwości. Nie miała zamiaru w żaden sposób panny Gregorovic obrażać, bo to by oznaczało, że chce odeprzeć atak, a czy Monika tak naprawdę miała się przed czym bronić w obecności swojej znajomej z dmu Salazara?
- Biedny Cortez – powiedziała tylko, kręcąc głową z uśmiechem. - Jeśli nie może na mnie patrzeć, to cóż, jego strata. - Wzruszyła ramionami. Dostrzegła też, że jej rozmówczyni z pozoru niewinnie bawi się różdżką. Przez głowę Niemki przebiegła minimalna fala niepokoju. Czyżby Lena miała zamiar jej wkrótce użyć? Dobrze, że i Monika nigdy się ze swoją nie rozstawała, usiadła tylko na biurku, by upewnić się, że jej różdżka spoczywa tam gdzie zawsze – w prawej, tylnej kieszeni jej obcisłych jeansów. Splotła przedramiona na wysokości piersi, i nie pozbywając się z twarzy kpiącego uśmieszku utkwiła spojrzenie w pannie Gregorovic, której tak naprawdę nigdy nie lubiła. I nie było to podyktowane jakąś nieprzyjemną sytuacją z przeszłości. Monika zwyczajnie czuła do niej niechęć z zasady, a tyczyło się to również jej przydupasa Rafflesa. A czemu Lena nie przepadała za Kruger? Chyba z powodu zwyczajnej zazdrości.
- Nie muszę tłumaczyć ci się ze swojego, nie zaprzeczę, dość bogatego życia intymnego, a także absolutnie nie interesuje mnie co na ten temat myślisz ty, czy reszta Hogwartu – stwierdziła. - Na szczęście jeszcze żaden chłopak, który mnie chociażby wyłącznie pocałował, nie trafił przez to do skrzydła szpitalnego – uśmiechnęła się bardzo niewinnie, całkowicie pomijając kwestię litości, z jakoby której miałby z nią być teraz Brandon. Wiedziała, że prawda jest zupełnie inna i Lena prawdopodobnie również miała tego świadomość, a pytała o to tylko od tak, z czystej i niczym niezmąconej złośliwości.
- Kosztem twoich przyjaciół... - podchwyciła jeszcze. - Wielka szkoda, że Rien absolutnie nie uważa cię za swoją przyjaciółkę, Cortez jest lojalny, ale z tego co wiem nie pała do ciebie niczym innym niż zwyczajną tolerancją bo należycie do tej samej bandy, a Brandon? Brandon od czasu powrotu do zamku nie znajduje się nawet w kręgu twoich znajomych, a co dopiero przyjaciół. Jedynie twój pies ogrodnika zdaje się być więc kimś więcej niż tylko kolegą, ale nie musisz się obawiać. Nie spojrzałabym na Petera choćby i obiecali mi za to górę galeonów, lub zagrozili połamaniem różdżki.
Słuchając jadowitej wypowiedzi Rosjanki na jej twarzy pojawił się uśmiech i rósł z każdym wypowiedzianym przez ślizgonkę słowem. Monika kompletnie nie przejmowała się takimi zarzutami. Odwróciła się w stronę Leny, zapominając przez chwilę o tym, że czegoś właśnie szukała i opierając się udami o jedną z drewnianych ławek, uniosła brwi i posłała dziewczynie spojrzenie w którym kryło się naprawdę mnóstwo pobłażliwości. Nie miała zamiaru w żaden sposób panny Gregorovic obrażać, bo to by oznaczało, że chce odeprzeć atak, a czy Monika tak naprawdę miała się przed czym bronić w obecności swojej znajomej z dmu Salazara?
- Biedny Cortez – powiedziała tylko, kręcąc głową z uśmiechem. - Jeśli nie może na mnie patrzeć, to cóż, jego strata. - Wzruszyła ramionami. Dostrzegła też, że jej rozmówczyni z pozoru niewinnie bawi się różdżką. Przez głowę Niemki przebiegła minimalna fala niepokoju. Czyżby Lena miała zamiar jej wkrótce użyć? Dobrze, że i Monika nigdy się ze swoją nie rozstawała, usiadła tylko na biurku, by upewnić się, że jej różdżka spoczywa tam gdzie zawsze – w prawej, tylnej kieszeni jej obcisłych jeansów. Splotła przedramiona na wysokości piersi, i nie pozbywając się z twarzy kpiącego uśmieszku utkwiła spojrzenie w pannie Gregorovic, której tak naprawdę nigdy nie lubiła. I nie było to podyktowane jakąś nieprzyjemną sytuacją z przeszłości. Monika zwyczajnie czuła do niej niechęć z zasady, a tyczyło się to również jej przydupasa Rafflesa. A czemu Lena nie przepadała za Kruger? Chyba z powodu zwyczajnej zazdrości.
- Nie muszę tłumaczyć ci się ze swojego, nie zaprzeczę, dość bogatego życia intymnego, a także absolutnie nie interesuje mnie co na ten temat myślisz ty, czy reszta Hogwartu – stwierdziła. - Na szczęście jeszcze żaden chłopak, który mnie chociażby wyłącznie pocałował, nie trafił przez to do skrzydła szpitalnego – uśmiechnęła się bardzo niewinnie, całkowicie pomijając kwestię litości, z jakoby której miałby z nią być teraz Brandon. Wiedziała, że prawda jest zupełnie inna i Lena prawdopodobnie również miała tego świadomość, a pytała o to tylko od tak, z czystej i niczym niezmąconej złośliwości.
- Kosztem twoich przyjaciół... - podchwyciła jeszcze. - Wielka szkoda, że Rien absolutnie nie uważa cię za swoją przyjaciółkę, Cortez jest lojalny, ale z tego co wiem nie pała do ciebie niczym innym niż zwyczajną tolerancją bo należycie do tej samej bandy, a Brandon? Brandon od czasu powrotu do zamku nie znajduje się nawet w kręgu twoich znajomych, a co dopiero przyjaciół. Jedynie twój pies ogrodnika zdaje się być więc kimś więcej niż tylko kolegą, ale nie musisz się obawiać. Nie spojrzałabym na Petera choćby i obiecali mi za to górę galeonów, lub zagrozili połamaniem różdżki.
Re: Sala eliksirów
Onyksowe ślepia bacznie śledziły choćby najmniejszy ruch Ślizgonki. Niechęć bijąca od niej była dla Gregorovic najlepszą z możliwych nagród. Bo jak tu nie uwielbiać wręcz drżącej z powodu intensywności emocji atmosfery? Zgrzytu zębów i jeżących się na skórze przedramion włosków?
- Jak widać, od pewnego czasu stroni stanowczo od sióstr Kruger. Jeśli chodzi o Twoje puszczalstwo, wszystko jest jasne, ale doprawdy, ciekawi mnie cóż nawyczyniała najwspanialsza, najbardziej idealna z sióstr Kruger? - Wydęła usta, udając wyjątkowe zainteresowanie owym zagadnieniem. O ile Moniki Lena jawnie nie cierpiała, to Mia nie budziła weń głębszym uczuć. Była jej całkowicie obojętna, jednak nie znaczyło to wcale, że mogłaby sobie oszczędzić kilku złośliwości względem pół-wili.
Widząc niepewne spojrzenie Kruger skierowane na różdżkę, dzierżoną przez Rosjankę w dłoni, parsknęła gardłowym śmiechem.
- Kruger, czyżbyś się mnie bała? Przecież wiesz, że jestem łagodna jak baranek. - Szczery uśmiech rozjaśnił wydatne wargi Ślizgonki. Co dziwne uśmiech ten rzeczywiście wyjątkowo był zbliżony do grymasu, w którym zwykle wykrzywiała wargi w przypływach nagłej radości.
- Skrzydło Szpitalne i Sneddon? Z pewnością tak dobrze to dawno się nie bawił. - Zastukała palcem o różdżkę. - Swoją drogą, dzięki mnie trafił mu się awans społeczny. Z mamuciego wypierdka stał się przyjacielem samej Mii Kruger. - Wzruszyła z dumą ramionami. Kolejne słowa wprawiły ją w jeszcze większe niż dotychczas rozbawienie.
- Ach, no tak, zapomniałabym, że w czasie kiedy zaspokajacie swoje żądze, rozmawiacie o relacjach poszczególnych panów z samą Gregorovic? - Palce wolnej dłoni ułożyła pod podbródkiem, głęboko się nad tym zastanawiając.
- Swoją drogą to całkiem ciekawa koncepcja terapii. - Westchnęła.
- Jak widać, od pewnego czasu stroni stanowczo od sióstr Kruger. Jeśli chodzi o Twoje puszczalstwo, wszystko jest jasne, ale doprawdy, ciekawi mnie cóż nawyczyniała najwspanialsza, najbardziej idealna z sióstr Kruger? - Wydęła usta, udając wyjątkowe zainteresowanie owym zagadnieniem. O ile Moniki Lena jawnie nie cierpiała, to Mia nie budziła weń głębszym uczuć. Była jej całkowicie obojętna, jednak nie znaczyło to wcale, że mogłaby sobie oszczędzić kilku złośliwości względem pół-wili.
Widząc niepewne spojrzenie Kruger skierowane na różdżkę, dzierżoną przez Rosjankę w dłoni, parsknęła gardłowym śmiechem.
- Kruger, czyżbyś się mnie bała? Przecież wiesz, że jestem łagodna jak baranek. - Szczery uśmiech rozjaśnił wydatne wargi Ślizgonki. Co dziwne uśmiech ten rzeczywiście wyjątkowo był zbliżony do grymasu, w którym zwykle wykrzywiała wargi w przypływach nagłej radości.
- Skrzydło Szpitalne i Sneddon? Z pewnością tak dobrze to dawno się nie bawił. - Zastukała palcem o różdżkę. - Swoją drogą, dzięki mnie trafił mu się awans społeczny. Z mamuciego wypierdka stał się przyjacielem samej Mii Kruger. - Wzruszyła z dumą ramionami. Kolejne słowa wprawiły ją w jeszcze większe niż dotychczas rozbawienie.
- Ach, no tak, zapomniałabym, że w czasie kiedy zaspokajacie swoje żądze, rozmawiacie o relacjach poszczególnych panów z samą Gregorovic? - Palce wolnej dłoni ułożyła pod podbródkiem, głęboko się nad tym zastanawiając.
- Swoją drogą to całkiem ciekawa koncepcja terapii. - Westchnęła.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Sala eliksirów
Monika doskonale wiedziała, dlaczego Cortez Mii nie może znieść, dlaczego nagle zapałał do niej taką aż niemożliwie kipiącą nienawiścią, i dlaczego tak jawnie to okazywał. Równie dobrze jednak zdawała sobie sprawę, że tego powodu na głos wyjawić nie może, ponieważ absolutnie nikt nie mógł wiedzieć nic na temat pochodzenia jej siostry, A JUŻ TYM BARDZIEJ nie mogła tego wiedzieć Lena. Cóż więc mogła panna Kruger odpowiedzieć na to pytanie? Nic konkretnego tak w prawdzie, odbiegając więc nieco od tematu stwierdziła rzeczowo, choć nadal z lekko kpiącym towarzystwem uśmiechu, na jej niemieckiej buzi:
- skoro według ciebie tak się przyjaźnicie to na pewno sam ci to powie. Kto wie! Może nawet przyjdzie zasięgnąć porady, cóż ma uczynić z niesforną i tajemniczą złotowłosą ślizgonką?
Naprawdę z wielkim trudem opanowała prychnięcie, które o mały włos prawie wydostałoby się z jej ust. Nie powstrzymała jednak chichotu, który ogarnął ją tuż po tym, gdy usłyszała zarzut Leny skierowany w jej osobę.
- Naprawdę niewiele jest rzeczy, których się boję. Złośliwe i zgorzkniałe Rosjanki z pewnością do takich nie należą - odpowiedziała, nadal śmiejąc się w głos, bo sama myśl, że miałaby obawiać się tej dziewczyny, wywoływała u Moniki niekontrolowany przypływ rozbawienia. Kruger nie bała się jej, to czego ewentualnie się bała to fakt, że nawet jeśli obie zaczną rzucać w siebie urokami, to z pewnością obie na tym ucierpią. A Monika póki co, nie miała ochoty na żadne pojedynki, chociaż nie mogła ukryć przed samą sobą, że z ogromną chęcią popatrzyłaby na wykrzywioną grymasem bólu twarz panny Gregorovic. W kwestii przyjaźni Sneddona z Mią nie chciała zbyt mocno się rozwodzić. Nie było to wcale jeszcze nic stałego i pewnego, lepiej więc nie wypowiadać się w kwestiach, o których nie miało się zbyt dobrego pojęcia. Machając więc stopami pod ławką, uprzednio krzyżując je w kostkach i opierając dłonie o blat, wysiliła się na całkiem beztroski ton. Bardzo bawiła ją ta rozmowa z Leną. Ona chciała jej dopiec, a Monika w żadnym stopniu jeszcze nie poczuła się dotknięta...
- Skoro takie atrakcje serwujesz wszystkim twoim amantom, to wcale nie dziwię się, że kolejka zainteresowanych praktycznie od zawsze wynosiła... Zero - powiedziała, a ostatniemu słowu towarzyszyło również intensywne spojrzenie czekoladowych tęczówek na osobę panny Gregorovic. Dłuższą chwilę tak wpatrywała się w dziewczynę, chcąc doszukać się w jej sylwetce jakichś defektów, które również mogłaby wyłożyć na światło dzienne, ku swojemu niezadowoleniu jednak niczego takiego nie znalazła.
- A może ty lubisz dziewczyny! - wyszeptała nagle, otwierając szerzej oczy i nie mogąc wyjść z zdumienia dlaczego wcześniej na to nie wpadła. - Dlatego nie interesujesz się chłopakami! To znaczy, pewnie zaczniesz w momencie gdy już Raffles łaskawie dostrzeże, że masz cycki. No ale do tego czasu chcesz się zabawiać z tą samą płcią, bo tylko na to Peter ci pozwala! - Monika bawiła się doskonale wypowiadając te słowa. Sama nie wierzyła w ich realność, ale samo wyobrażenie Leny z inną ślizgonką było tego warte. Pokręciła głową i wytarła wyimaginowaną łezkę, która niby to pojawiła się nagle wywołana tym wybuchem wesołości w kąciku oka brunetki.
- No i zdziwiłabyś się. Ja nie zaspokajam tylko swoich żądz z mężczyznami. Ja z nimi również rozmawiam. Dałabyś wiarę?
- skoro według ciebie tak się przyjaźnicie to na pewno sam ci to powie. Kto wie! Może nawet przyjdzie zasięgnąć porady, cóż ma uczynić z niesforną i tajemniczą złotowłosą ślizgonką?
Naprawdę z wielkim trudem opanowała prychnięcie, które o mały włos prawie wydostałoby się z jej ust. Nie powstrzymała jednak chichotu, który ogarnął ją tuż po tym, gdy usłyszała zarzut Leny skierowany w jej osobę.
- Naprawdę niewiele jest rzeczy, których się boję. Złośliwe i zgorzkniałe Rosjanki z pewnością do takich nie należą - odpowiedziała, nadal śmiejąc się w głos, bo sama myśl, że miałaby obawiać się tej dziewczyny, wywoływała u Moniki niekontrolowany przypływ rozbawienia. Kruger nie bała się jej, to czego ewentualnie się bała to fakt, że nawet jeśli obie zaczną rzucać w siebie urokami, to z pewnością obie na tym ucierpią. A Monika póki co, nie miała ochoty na żadne pojedynki, chociaż nie mogła ukryć przed samą sobą, że z ogromną chęcią popatrzyłaby na wykrzywioną grymasem bólu twarz panny Gregorovic. W kwestii przyjaźni Sneddona z Mią nie chciała zbyt mocno się rozwodzić. Nie było to wcale jeszcze nic stałego i pewnego, lepiej więc nie wypowiadać się w kwestiach, o których nie miało się zbyt dobrego pojęcia. Machając więc stopami pod ławką, uprzednio krzyżując je w kostkach i opierając dłonie o blat, wysiliła się na całkiem beztroski ton. Bardzo bawiła ją ta rozmowa z Leną. Ona chciała jej dopiec, a Monika w żadnym stopniu jeszcze nie poczuła się dotknięta...
- Skoro takie atrakcje serwujesz wszystkim twoim amantom, to wcale nie dziwię się, że kolejka zainteresowanych praktycznie od zawsze wynosiła... Zero - powiedziała, a ostatniemu słowu towarzyszyło również intensywne spojrzenie czekoladowych tęczówek na osobę panny Gregorovic. Dłuższą chwilę tak wpatrywała się w dziewczynę, chcąc doszukać się w jej sylwetce jakichś defektów, które również mogłaby wyłożyć na światło dzienne, ku swojemu niezadowoleniu jednak niczego takiego nie znalazła.
- A może ty lubisz dziewczyny! - wyszeptała nagle, otwierając szerzej oczy i nie mogąc wyjść z zdumienia dlaczego wcześniej na to nie wpadła. - Dlatego nie interesujesz się chłopakami! To znaczy, pewnie zaczniesz w momencie gdy już Raffles łaskawie dostrzeże, że masz cycki. No ale do tego czasu chcesz się zabawiać z tą samą płcią, bo tylko na to Peter ci pozwala! - Monika bawiła się doskonale wypowiadając te słowa. Sama nie wierzyła w ich realność, ale samo wyobrażenie Leny z inną ślizgonką było tego warte. Pokręciła głową i wytarła wyimaginowaną łezkę, która niby to pojawiła się nagle wywołana tym wybuchem wesołości w kąciku oka brunetki.
- No i zdziwiłabyś się. Ja nie zaspokajam tylko swoich żądz z mężczyznami. Ja z nimi również rozmawiam. Dałabyś wiarę?
Re: Sala eliksirów
Gregorovic stłumiła ziewnięcie. Choć temperatura w pomieszczeniu nie należała do najwyższych senny nastrój opanował ciało Ślizgonki. Czyżby miało to związek z przesadnie nudnym towarzystwem? Całkiem prawdopodobne. Postawa panny Kruger była w ostatnich czasach dla Ślizgonów dość typowa. Na co dzień zachowywali się zupełnie zwyczajnie, nie zwracając na siebie uwagi swą złośliwością i jadem. Kiedy z kolei trafił się godny przeciwnik (oczywiście wedle nich), starali się wypaść jak najbardziej przekonująco. Zazwyczaj zupełnie na próżno.
- Rzeczywiście. Nie masz się czego bać. Całkowicie. - Rzekła chłodno, wstając z dębowego stołka. Cicho westchnęła, zdając sobie sprawę, że nie ma nawet najmniejszej ochoty na wysłanie Kruger do skrzydła szpitalnego.
- Na Merlina, bo jedyne, o czym marzę to jak największa liczba amantów. Niektórzy, mniej ograniczeni umysłowo, posiadają nieco inne priorytety. - Parsknęła, spoglądając z pogardą na Niemkę.
- Cóż za nadzwyczajna intuicja! - Wykrzyknęła, przytykając dłoń do rozwartych ust. - Tak błyskotliwej odpowiedzi nie spodziewałabym się nawet w najśmielszych snach. - Przepraszam Cię teraz, lecz z niezmiernym smutkiem jestem zmuszona Cię opuścić. Jedna z najgorętszych piątoklasistek czeka za zbroją rycerza. - Posłała jej krótki przesączony jadem uśmieszek. Chwyciła książkę i z uśmiechem pełnym wymownego zadowolenia wyszła z klasy. Z całkiem nie najgorszym planem układającym się w całość w popapranych myślach Ślizgonki.
- Rzeczywiście. Nie masz się czego bać. Całkowicie. - Rzekła chłodno, wstając z dębowego stołka. Cicho westchnęła, zdając sobie sprawę, że nie ma nawet najmniejszej ochoty na wysłanie Kruger do skrzydła szpitalnego.
- Na Merlina, bo jedyne, o czym marzę to jak największa liczba amantów. Niektórzy, mniej ograniczeni umysłowo, posiadają nieco inne priorytety. - Parsknęła, spoglądając z pogardą na Niemkę.
- Cóż za nadzwyczajna intuicja! - Wykrzyknęła, przytykając dłoń do rozwartych ust. - Tak błyskotliwej odpowiedzi nie spodziewałabym się nawet w najśmielszych snach. - Przepraszam Cię teraz, lecz z niezmiernym smutkiem jestem zmuszona Cię opuścić. Jedna z najgorętszych piątoklasistek czeka za zbroją rycerza. - Posłała jej krótki przesączony jadem uśmieszek. Chwyciła książkę i z uśmiechem pełnym wymownego zadowolenia wyszła z klasy. Z całkiem nie najgorszym planem układającym się w całość w popapranych myślach Ślizgonki.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Sala eliksirów
Emily nie przejęła się spóźnieniem Durmstrandczyka, bowiem jej myśli zaprzątały wyjątkowo fatalne mikstury, które ostatnio próbowała uwarzyć. Był Eliksir Wiggenowy, Eliksir Słodkiego Snu... wszystko to było dlań jedną wielką porażką. Śmierdzącą i duszącą w gardle. Kiedy przed jej oczami zjawił się Micah, przypominała sobie własnie żenujące spotkanie z Amesem, który od oparów jej eliksirów niemalże wyzionął ducha.
- Cześć Micah. - Przywitała się cicho, poprawiając pasek torby wpijający się w ramię. - Nie przejmuj się, przyszłam dopiero minutę temu. - Rzekła, posyłając mu nieśmiały uśmiech. Skinęła głową na jego pytanie, sarnie oczy powiodły za wystawionym przez ucznia ramieniem, a Emily popadła w nagłą konsternację. Nie chcąc jednak wyjść na okrutną i złą, wsunęła dłoń pod jego ramię. Zaledwie kilka minut zajęła im droga do lochów i ku zadowoleniu Krukonki obyła się ona bez spotkań z nieprzyjaznymi jej przedstawicielami domu Węża.
W sali czekały na nią przybory, które kilka godzin wcześniej zostawiła w ciemnym pomieszczeniu po zakończonej lekcji. Emily potarła zaróżowiony policzek, posyłając nieodgadnione spojrzenie Szwedowi.
- Jesteś pewien, że chcesz się podjąć tak beznadziejnego przypadku?
- Cześć Micah. - Przywitała się cicho, poprawiając pasek torby wpijający się w ramię. - Nie przejmuj się, przyszłam dopiero minutę temu. - Rzekła, posyłając mu nieśmiały uśmiech. Skinęła głową na jego pytanie, sarnie oczy powiodły za wystawionym przez ucznia ramieniem, a Emily popadła w nagłą konsternację. Nie chcąc jednak wyjść na okrutną i złą, wsunęła dłoń pod jego ramię. Zaledwie kilka minut zajęła im droga do lochów i ku zadowoleniu Krukonki obyła się ona bez spotkań z nieprzyjaznymi jej przedstawicielami domu Węża.
W sali czekały na nią przybory, które kilka godzin wcześniej zostawiła w ciemnym pomieszczeniu po zakończonej lekcji. Emily potarła zaróżowiony policzek, posyłając nieodgadnione spojrzenie Szwedowi.
- Jesteś pewien, że chcesz się podjąć tak beznadziejnego przypadku?
Re: Sala eliksirów
- Już się o to mnie raz pytałaś - zauważył, wyciągając różdżkę z kieszeni spodni, kiedy weszli do sali. Rozświetlił klasę, zapalając nad nimi ogień w lampionach. Przeszedł przez pomieszczenie w stronę szafek z używanymi podręcznikami.
- Od czego byś chciała zacząć? - spytał, wyciągając dla siebie egzemplarz podręcznika dla piątego roku. Nie bał się nauki z Emily, bo jeszcze tak naprawdę nie wiedział czego się spodziewać. Każda dziewczyna tak naprawdę lubiła dramatyzować, dlatego nie spodziewał się naprawdę "beznadziejnego przypadku". Po prostu trochę więcej praktyki, na którą nie zawsze jest czas na lekcjach. W korepetycjach nie było niczego złego, bo czasem czterdzieści pięć minut to było zdecydowanie za mało. Przekartkował szybko książkę, żeby sprawdzić, czy nie brakuje jej żadnej strony i podszedł do blondynki. A więc stanowisko miała gotowe! Znów uniósł różdżkę, żeby rozpalić pod kociołkiem. Z doświadczenia wiedział, że z ciepłym naczyniem pracowało się łatwiej, bo większość substancji była tłusta.
- Może coś co może się pojawić na egzaminie na rozgrzewkę?
- Od czego byś chciała zacząć? - spytał, wyciągając dla siebie egzemplarz podręcznika dla piątego roku. Nie bał się nauki z Emily, bo jeszcze tak naprawdę nie wiedział czego się spodziewać. Każda dziewczyna tak naprawdę lubiła dramatyzować, dlatego nie spodziewał się naprawdę "beznadziejnego przypadku". Po prostu trochę więcej praktyki, na którą nie zawsze jest czas na lekcjach. W korepetycjach nie było niczego złego, bo czasem czterdzieści pięć minut to było zdecydowanie za mało. Przekartkował szybko książkę, żeby sprawdzić, czy nie brakuje jej żadnej strony i podszedł do blondynki. A więc stanowisko miała gotowe! Znów uniósł różdżkę, żeby rozpalić pod kociołkiem. Z doświadczenia wiedział, że z ciepłym naczyniem pracowało się łatwiej, bo większość substancji była tłusta.
- Może coś co może się pojawić na egzaminie na rozgrzewkę?
Micah JohansenNieaktywny - Urodziny : 04/03/1998
Wiek : 26
Skąd : Bålsta, Szwecja
Krew : czysta
Re: Sala eliksirów
- Upewniam się tylko, że byłeś zdrowy na umyśle. - Kąciki ust drgnęły w lakonicznym uśmiechu. Krukonka musiała przyznać, że wystarczyły jej dwa spotkania, by w towarzystwie Szweda czuć się zdecydowanie spokojniej. Niebieskie tęczówki nie wydawały się jej już tak przerażająco zimne, a uśmiech szarmancko sztuczny.
- Muszę powtórzyć przygotowywanie Eliksiru Wiggenowego. Zawsze fatalnie mi wychodzi. - Mruknęła, sięgając po książkę, która była w jego dłoniach. Przecież i tak z pewnością znał tę miksturę na pamięć.
- Ugh, czemu śluz gumochłona musi tak cuchnąć... - Jęknęła, sięgając po fiolkę, z której wydzielał się wyjątkowo niemiły zapach.
- A więc od tego mam zacząć, tak? - Wlepiła weń czekoladowe tęczówki.
- Muszę powtórzyć przygotowywanie Eliksiru Wiggenowego. Zawsze fatalnie mi wychodzi. - Mruknęła, sięgając po książkę, która była w jego dłoniach. Przecież i tak z pewnością znał tę miksturę na pamięć.
- Ugh, czemu śluz gumochłona musi tak cuchnąć... - Jęknęła, sięgając po fiolkę, z której wydzielał się wyjątkowo niemiły zapach.
- A więc od tego mam zacząć, tak? - Wlepiła weń czekoladowe tęczówki.
Re: Sala eliksirów
Jej wypowiedź skwitował podobnym wyrazem twarzy, co dziewczyna. Nigdy nie można tak łatwowiernie zakładać, że ktoś kogo znasz od paru tygodni jest zdrowy na umyśle. Obrzucił szybkim spojrzeniem składniki, które naszykowała na stole i wykorzystała ten moment by mu zabrać podręcznik. Nie zwrócił na to jednak większej uwagi, bo już wiedział do czego się dzisiaj szykują. Czyli jednak zaczynamy od dołu, żeby wspinać się na coraz to wyższe szczebelki wtajemniczenia. Z tym da sobie radę.
- Jak wiesz śluz jest jednym z głównych składników Eliksiru Wiggenowego, ale sam w sobie też ma spore właściwości lecznicze. Sportowcy przykładają sobie opatrunki z niego na zwichnięcia, ponieważ lekarstwa nie mogą być ładne i perfumowane, mają działać. - To taki typowo męski styl mówienia. Prawdziwy mężczyzna musi zaznaczyć swoje terytorium śmierdzącym potem, kiedy wraca z polowania do swojej dziewicy!
Pokręcił przecząco głową i odchylił książkę na blat, żeby ją odłożyła. Postukał palcem w sposób przygotowywania eliksiru.
- Nie musisz czytać wszystkiego od razu, ale pierwszym punktem zawsze będzie przygotowanie sobie wszystkich składników. A jeśli chcemy nauczyć się je ze sobą mieszać to musimy znać każdy z osobna. Kora z drzewa Wiggen musi wylądować na dnie kociołka jako pierwsza, żeby ją potem przykryć podgrzanym ślazem. Dzięki temu nie usuniesz magicznych właściwości jarzębiny - wytłumaczył tonem mentora. Pomógł jej w krojeniu i potem przygotowywaniem wszystkiego, ale oczywiście głównym kociołkiem zajmowała się sama Emily. W końcu zdjęła naczynie i przykryła je szeroką gazą.
- Eliksir będzie gotowy za 32 godziny. Zanim pójdziesz na błonia go zakopać i podpalić to myślę, że zajmiemy się czymś co da się wykonać w przeciągu dziesięciu minut, a jest odrobinę trudniejsze. Eliksir Jasnego Umysłu, przyda się podczas nauki.
- Jak wiesz śluz jest jednym z głównych składników Eliksiru Wiggenowego, ale sam w sobie też ma spore właściwości lecznicze. Sportowcy przykładają sobie opatrunki z niego na zwichnięcia, ponieważ lekarstwa nie mogą być ładne i perfumowane, mają działać. - To taki typowo męski styl mówienia. Prawdziwy mężczyzna musi zaznaczyć swoje terytorium śmierdzącym potem, kiedy wraca z polowania do swojej dziewicy!
Pokręcił przecząco głową i odchylił książkę na blat, żeby ją odłożyła. Postukał palcem w sposób przygotowywania eliksiru.
- Nie musisz czytać wszystkiego od razu, ale pierwszym punktem zawsze będzie przygotowanie sobie wszystkich składników. A jeśli chcemy nauczyć się je ze sobą mieszać to musimy znać każdy z osobna. Kora z drzewa Wiggen musi wylądować na dnie kociołka jako pierwsza, żeby ją potem przykryć podgrzanym ślazem. Dzięki temu nie usuniesz magicznych właściwości jarzębiny - wytłumaczył tonem mentora. Pomógł jej w krojeniu i potem przygotowywaniem wszystkiego, ale oczywiście głównym kociołkiem zajmowała się sama Emily. W końcu zdjęła naczynie i przykryła je szeroką gazą.
- Eliksir będzie gotowy za 32 godziny. Zanim pójdziesz na błonia go zakopać i podpalić to myślę, że zajmiemy się czymś co da się wykonać w przeciągu dziesięciu minut, a jest odrobinę trudniejsze. Eliksir Jasnego Umysłu, przyda się podczas nauki.
Micah JohansenNieaktywny - Urodziny : 04/03/1998
Wiek : 26
Skąd : Bålsta, Szwecja
Krew : czysta
Re: Sala eliksirów
Emily wsłuchiwała się w uwagi Szweda z wyjątkową uwagą. Ton głosu Durmstrandczyka był stokroć milszy niż skrzek Hogwardzkiej profesor. Nigdy za Cortez nie przepadała, tym bardziej, że dozgonną i platoniczną miłością darzyła grupkę Ślizgonów, z którymi blondynka miała na pieńku. Chłopak mówił wyjątkowo spokojnie i choć bardzo rzeczowo, co w pełni odpowiadało Emily.
- O Merlinie. Nigdy nie zwróciłam uwagi na to, że to to tak cuchnie. - Zmarszczyła nos, demonstrując swoje zniesmaczenie. Przygotowując składniki zerkała przelotnie na swego korepetytora z nadzieją, że odpowiednio wykonuje wszystkie polecenia.
- Nie wiem dlaczego, ale chyba już z przyzwyczajenia czytam od razu wszystko, co jest napisane w podręczniku na temat danej mikstury. To chyba te złe, krukońskie nawyki. - Wzruszyła ramionami, dodając ostatnie składniki do parującego kociołka.
- Eliksir Jasnego Umysłu? - Wyregulowane brwi uniosły się ku górze. - Mam nadzieję, że nie zaleję znowu sali zieloną mazią. - Zacisnęła usta w wąską linijkę, jednocześnie wertując wysłużony podręcznik. Znalazłszy odpowiednią stronę, z zaciekawieniem prześledziła skład mikstury. Niedużo czasu zajęło jej znalezienie wszystkich składników, które starannie poukładane w maleńkich szufladkach, wręcz czekały na wykorzystanie. Byłoby dobrze, gdyby nie skrzydła żuka, które to przechylły szalę. Dodane w nieodpowiednim momencie spowodowały niegroźną eksplozję, która osmaliła sufit i twarze uczniaków. Czyżby kolejna osobista porażka, panno Bronte?
- O Merlinie. Nigdy nie zwróciłam uwagi na to, że to to tak cuchnie. - Zmarszczyła nos, demonstrując swoje zniesmaczenie. Przygotowując składniki zerkała przelotnie na swego korepetytora z nadzieją, że odpowiednio wykonuje wszystkie polecenia.
- Nie wiem dlaczego, ale chyba już z przyzwyczajenia czytam od razu wszystko, co jest napisane w podręczniku na temat danej mikstury. To chyba te złe, krukońskie nawyki. - Wzruszyła ramionami, dodając ostatnie składniki do parującego kociołka.
- Eliksir Jasnego Umysłu? - Wyregulowane brwi uniosły się ku górze. - Mam nadzieję, że nie zaleję znowu sali zieloną mazią. - Zacisnęła usta w wąską linijkę, jednocześnie wertując wysłużony podręcznik. Znalazłszy odpowiednią stronę, z zaciekawieniem prześledziła skład mikstury. Niedużo czasu zajęło jej znalezienie wszystkich składników, które starannie poukładane w maleńkich szufladkach, wręcz czekały na wykorzystanie. Byłoby dobrze, gdyby nie skrzydła żuka, które to przechylły szalę. Dodane w nieodpowiednim momencie spowodowały niegroźną eksplozję, która osmaliła sufit i twarze uczniaków. Czyżby kolejna osobista porażka, panno Bronte?
Re: Sala eliksirów
Skoro cuchnęło to oznaczało, że świeże. Nie chciał pytać skąd Emily miała te składniki, ale spodziewał się w tym pomocy mimo wszystko Cortezowej. I nadal, nie chciał pytać skąd pani Beatrix miała to wszystko zawsze pod ręką. Był w Hogwarcie już pół roku i oprócz nauczycielki od Zielarstwa nie widział nikogo kto by robił dostawy na zajęcia, albo chociażby robił to całe jedzenie w Wielkiej Sali. Nie czytał historii szkoły i nie wiedział o kuchni pełnej domowych skrzatów. A szkoda, dużo by mu się od tego wyjaśniło.
- Postaramy się uniknąć eksplozji - obiecał z figlarnym uśmiechem na twarzy. Powinien zacząć się już bać? E tam, będzie patrzył dziewczynie na ręce i wszystko się dobrze skończy. Wlali wodę do kociołka, Emily posiekała skrzydła i przygotowała orzech włoski... Pozostało czekać na odpowiednią temperaturę wody.
- I teraz! - dał znać, kiedy zaczęło bulgotać w kociołku. Krukonka szybko dodała niezbędny składnik do eliksiru i rzeczywiście nic się nie stało. - Sukces! - zaśmiał się Szwed. Po dziesięciu minutach dodali orzech, całość gotowali przez kolejne minuty i dodali skrzydło sowy. Eliksir nabrał mętnego koloru, który Micah ocenił na poprawny.
- Przyznaj, że jak się jest uważnym i cichym to jest nawet zbyt proste - powiedział, unosząc brew wyczekująco. Podał dziewczynie miedzianą chochlę z ich miksturą.
- Chcesz spróbować?
- Postaramy się uniknąć eksplozji - obiecał z figlarnym uśmiechem na twarzy. Powinien zacząć się już bać? E tam, będzie patrzył dziewczynie na ręce i wszystko się dobrze skończy. Wlali wodę do kociołka, Emily posiekała skrzydła i przygotowała orzech włoski... Pozostało czekać na odpowiednią temperaturę wody.
- I teraz! - dał znać, kiedy zaczęło bulgotać w kociołku. Krukonka szybko dodała niezbędny składnik do eliksiru i rzeczywiście nic się nie stało. - Sukces! - zaśmiał się Szwed. Po dziesięciu minutach dodali orzech, całość gotowali przez kolejne minuty i dodali skrzydło sowy. Eliksir nabrał mętnego koloru, który Micah ocenił na poprawny.
- Przyznaj, że jak się jest uważnym i cichym to jest nawet zbyt proste - powiedział, unosząc brew wyczekująco. Podał dziewczynie miedzianą chochlę z ich miksturą.
- Chcesz spróbować?
Micah JohansenNieaktywny - Urodziny : 04/03/1998
Wiek : 26
Skąd : Bålsta, Szwecja
Krew : czysta
Re: Sala eliksirów
Emily już kilka tygodni temu uprosiła profesor Cortez o dodatkowe porcje składników do przygotowywania mikstur. Przypłaciła za to mozolnym, ciągnącym się całe wieki przepisywaniem starych ksiąg w zimnych ścianach lochów. Krukonka doskonale zdawała sobie sprawę, że jej rówieśnicy ze Slytherinu mogli się ubiegać o dodatkowe składniki, całkowicie za nieodpłatnie, bez krzywych min i grymasów na bladej twarzy drogiej pani profesor.
Bronte zapalczywie siekała składniki, łamała gałązki na mniejsze, zgniatała orzechy, pilnie stosując się do uwag swego nauczyciela. W ciągu kilku dni zdążyła zapałać do niego czymś, co choć z niejakim trudem mogłaby nazwać zalążkiem sympatii. Blondynka spoglądała na Durmstradczyka przelotnie, starając się wychwycić, czy aby jest zadowolony z jej dalszych poczynań. Zastosowawszy się do wszystkich zaleceń, mikstura została uwarzona bez większych problemów. Poczucie dziwnej ulgi rozchodziło się od samych opuszków wgłąb ciała, czyniąc dziewczynę dużo spokojniejszą i pogodniejszą.
- Udało się! - Rzekła uradowana, klasnąwszy w drobne dłonie. Czekoladowe tęczówki błysnęły radośnie. Gdy chłopak podał jej chochlę, pokręciła głową.
- Chyba spasuję, teraz już mi się nie przyda. - Uśmiechnęła się doń nad wyraz szczerze. Wszak któż nie świętowałby dnia tak druzgocącego triumfu nad eliksirami?!
Bronte zapalczywie siekała składniki, łamała gałązki na mniejsze, zgniatała orzechy, pilnie stosując się do uwag swego nauczyciela. W ciągu kilku dni zdążyła zapałać do niego czymś, co choć z niejakim trudem mogłaby nazwać zalążkiem sympatii. Blondynka spoglądała na Durmstradczyka przelotnie, starając się wychwycić, czy aby jest zadowolony z jej dalszych poczynań. Zastosowawszy się do wszystkich zaleceń, mikstura została uwarzona bez większych problemów. Poczucie dziwnej ulgi rozchodziło się od samych opuszków wgłąb ciała, czyniąc dziewczynę dużo spokojniejszą i pogodniejszą.
- Udało się! - Rzekła uradowana, klasnąwszy w drobne dłonie. Czekoladowe tęczówki błysnęły radośnie. Gdy chłopak podał jej chochlę, pokręciła głową.
- Chyba spasuję, teraz już mi się nie przyda. - Uśmiechnęła się doń nad wyraz szczerze. Wszak któż nie świętowałby dnia tak druzgocącego triumfu nad eliksirami?!
Re: Sala eliksirów
- Taaak, na dzisiaj chyba wystarczy - stwierdził, nie mając wątpliwości, że mimo wszystko eliksir wyszedł bezbłędnie. Przysunął sobie puste fiolki, które wcześniej naszykowali i zaczął je napełniać, kiedy Emily ogarniała stanowisko pracy. Łącznie wyszło im aż pięć porcji, więc pozwolił sobie jedną zachować, a resztę oddał Krukonce, której się to bardziej przyda.
- Na niektórych egzaminach nie zezwalają na używanie wspomagaczy, ale eliksir jasnego umysłu jest właściwie niewykrywalny i działa tylko czterdzieści minut. Skoro zrobiłaś go sama to też Ci się należy, prawda?
Przeciągnął się, stojąc już w kierunku wyjścia. Też był z siebie dumny, a co. Chociaż nawet przez moment nie zwątpił w umiejętności Emily to i tak pierwsza lekcja eliksirów poszła im dosyć sprawnie. Spojrzał na zegarek... Oj, godzina policyjna za parę minut, a w brzuchu burczy.
- Zjadłbym coś - westchnął smutno. - Odprowadzę Cię do holu i sprawdzę czy coś zostało może z kolacji w Wielkiej Sali.
- Na niektórych egzaminach nie zezwalają na używanie wspomagaczy, ale eliksir jasnego umysłu jest właściwie niewykrywalny i działa tylko czterdzieści minut. Skoro zrobiłaś go sama to też Ci się należy, prawda?
Przeciągnął się, stojąc już w kierunku wyjścia. Też był z siebie dumny, a co. Chociaż nawet przez moment nie zwątpił w umiejętności Emily to i tak pierwsza lekcja eliksirów poszła im dosyć sprawnie. Spojrzał na zegarek... Oj, godzina policyjna za parę minut, a w brzuchu burczy.
- Zjadłbym coś - westchnął smutno. - Odprowadzę Cię do holu i sprawdzę czy coś zostało może z kolacji w Wielkiej Sali.
Micah JohansenNieaktywny - Urodziny : 04/03/1998
Wiek : 26
Skąd : Bålsta, Szwecja
Krew : czysta
Re: Sala eliksirów
Być może wcześniejsza burza spojrzeń, a może to już przyzwyczajenie sprawiły, że dotyk dłoni chłopaka nie wprawił jej w takie zakłopotanie, jakie zwykle niosły za sobą podobne sytuację. Posławszy mu ciche podziękowanie uwieńczone uśmiechem, ruszyła raźnym krokiem ku ogromnym, drewnianym drzwiom prowadzącym do hallu.
Problem Emily z samotnością opierał się nie na jej ogromnej upartości i niechęci, a bardziej na nauce na własnych doświadczeniach. Boleśnie zraniona przez Wilsona, jej najlepszego przyjaciela a następnie opuszczona przez Joel'a, który przecież wydawał się całkiem obiecującym kandydatem na powiernika tajemnic, stwierdził, że Bronte jest zbyt nudna. Taki już los szarych myszek.
Kiedy szli w stronę sali Eliksirów, Emily spuściła spojrzenie, nie chcąc przyciągnąć niepożądanej uwagi ze strony Ślizgonów. A już szczególnie Rafflesa i jego bandy. Doskonale wiedziała, że takie spotkanie nie skończyłoby się nazbyt miło.
- Chętnie, w sumie już dawno nie miałam okazji porządnie złoić komuś tyłka. - Przyznała dziarsko. - Wiem, że od razu po mnie widać, że wręcz uwielbiam przemoc fizyczną. - Uśmiechnęła się szerzej.
Gdy przekroczyli próg małej sali, zagraconej przez najróżniejsze naczynia, pudełka i szafeczki z małymi przegródkami, Emily cicho westchnęła. Znowu pojawiły się obawy odnośnie jej dosyć miernych umiejętności w warzeniu magicznych mikstur. Dziewczyna odłożyła swoją torbę na stojący nieopodal stołek, po czym zbliżyła się do stołu, na którym czekał jej cynowy kociołek, rozmiar 2, oczywiście.
- Melduję gotowość do pracy. - Zasalutowała, wdziawszy ochronną pelerynę i otworzywszy książkę na wyznaczonej stronie. Palnik pod kociołkiem zaczął już ogrzewać wodę, która dzięki zaklęciu dziewczyny pojawiła się w cynowym kotle.
Problem Emily z samotnością opierał się nie na jej ogromnej upartości i niechęci, a bardziej na nauce na własnych doświadczeniach. Boleśnie zraniona przez Wilsona, jej najlepszego przyjaciela a następnie opuszczona przez Joel'a, który przecież wydawał się całkiem obiecującym kandydatem na powiernika tajemnic, stwierdził, że Bronte jest zbyt nudna. Taki już los szarych myszek.
Kiedy szli w stronę sali Eliksirów, Emily spuściła spojrzenie, nie chcąc przyciągnąć niepożądanej uwagi ze strony Ślizgonów. A już szczególnie Rafflesa i jego bandy. Doskonale wiedziała, że takie spotkanie nie skończyłoby się nazbyt miło.
- Chętnie, w sumie już dawno nie miałam okazji porządnie złoić komuś tyłka. - Przyznała dziarsko. - Wiem, że od razu po mnie widać, że wręcz uwielbiam przemoc fizyczną. - Uśmiechnęła się szerzej.
Gdy przekroczyli próg małej sali, zagraconej przez najróżniejsze naczynia, pudełka i szafeczki z małymi przegródkami, Emily cicho westchnęła. Znowu pojawiły się obawy odnośnie jej dosyć miernych umiejętności w warzeniu magicznych mikstur. Dziewczyna odłożyła swoją torbę na stojący nieopodal stołek, po czym zbliżyła się do stołu, na którym czekał jej cynowy kociołek, rozmiar 2, oczywiście.
- Melduję gotowość do pracy. - Zasalutowała, wdziawszy ochronną pelerynę i otworzywszy książkę na wyznaczonej stronie. Palnik pod kociołkiem zaczął już ogrzewać wodę, która dzięki zaklęciu dziewczyny pojawiła się w cynowym kotle.
Re: Sala eliksirów
- Złoić komuś tyłka? - spojrzał na małą Ems z niedowierzaniem, ale słysząc jej słowa odsunął się teatralnie na odległość jednego kroku i uniósł ręce, jakby miał się zamiar poddać. - Panienko Bronte, nie sądzę by moje tyły zasłużyły na zmienianie stanu ich struktury - powiedział z rozbawieniem na twarzy, gdy przemierzali wilgotne lochy.
- Zgłaszam się na pojedynek fair play, kiedy tu skończymy, albo umówimy się na jutro.
Oczywiście znowu przystanął przed klasą zanim nie przeszła i wszedł za nią do pomieszczenia. Był tutaj wcześniej, żeby upewnić się, że mają odpowiednie składniki do zrobienia eliksiru i by wnieść klatkę z czterema białymi zajączkami. Leżały teraz pod tablicą, dokąd Micah skierował swoje kroki, niczym prawdziwy nauczyciel i obrócił zieloną planszę, pokazując starannie wymazany przez niego przepis:
SKŁADNIKI:
- Pomyślałem, że tak będzie łatwiej, niż grzebać znów w podręczniku - odpowiedział na niezadane mu pytanie, dlaczego dzisiaj wygląda to tak, a nie inaczej. Zdjął z siebie marynarkę mundurka szkolnego i odrzucił ją na krzesło, które zwykle zajmowała profesor Cortez. Został w czarnej koszuli, w której odpiął spinki od mankietów i podkasał rękawy. Podszedł do wolnego stanowiska z kociołkiem, które było nieznacznie oddalone od Emily i uśmiechnął się chytrze.
- Skoro masz zamiar dać mi popalić w Klubie Pojedynków to teraz zrobimy sobie małą kompetycję w warzeniu. Też mam ochotę się trochę pobawić. Przegrany sprząta i odnosi kicajki. Gotowa? Start!
- Zgłaszam się na pojedynek fair play, kiedy tu skończymy, albo umówimy się na jutro.
Oczywiście znowu przystanął przed klasą zanim nie przeszła i wszedł za nią do pomieszczenia. Był tutaj wcześniej, żeby upewnić się, że mają odpowiednie składniki do zrobienia eliksiru i by wnieść klatkę z czterema białymi zajączkami. Leżały teraz pod tablicą, dokąd Micah skierował swoje kroki, niczym prawdziwy nauczyciel i obrócił zieloną planszę, pokazując starannie wymazany przez niego przepis:
Eliksir tęczowy
- woda
- sproszkowany kamień księżycowy
- korzeń asfodelusa
- 5 płatków werbeny
- 3 dżdżownice Lubricidae (koniecznie żywe)
SPOSÓB PRZYGOTOWANIA:
Przygotowanie tego eliksiru jest dosyć proste, zalewamy kocioł wodą, tak gdzieś do połowy. Biorąc oczywiście za miarę standardowy kociołek. Rozgrzewamy wodę do momentu wrzenia. Potem należy wziąć kamień księżycowy i go sproszkować, jest to dosyć ciężka sprawa, bo potrzeba naprawdę mocny młynek, ale jeżeli ktoś takiego nie posiada to można kupić już gotowy. Wrzucamy proszek uzyskany z kamienia, mieszamy raz. Kroimy korzeń asfodelusa i wrzucamy do garnka, potem dodajemy pięć płatków werbeny. Im bardziej zróżnicowane kolory płatków tym dłużej działa eliksir. Mieszamy jeszcze trzy razy w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara i dodajemy ostatni składnik, a mianowicie żywe dżdżownice Lubricidae. Na końcu mieszamy i po około pięciu minutach możemy korzystać z tego eliksiru.
Działanie ma praktycznie natychmiastowe, nie trzeba długo czekać. Eliksir działa od 12 do 48 godzin w zależności od tego jak bardzo zróżnicowane są kolory płatków werbeny. Alkohol neutralizuje efekty tego eliksiru przed upłynięciem czasu.
- Pomyślałem, że tak będzie łatwiej, niż grzebać znów w podręczniku - odpowiedział na niezadane mu pytanie, dlaczego dzisiaj wygląda to tak, a nie inaczej. Zdjął z siebie marynarkę mundurka szkolnego i odrzucił ją na krzesło, które zwykle zajmowała profesor Cortez. Został w czarnej koszuli, w której odpiął spinki od mankietów i podkasał rękawy. Podszedł do wolnego stanowiska z kociołkiem, które było nieznacznie oddalone od Emily i uśmiechnął się chytrze.
- Skoro masz zamiar dać mi popalić w Klubie Pojedynków to teraz zrobimy sobie małą kompetycję w warzeniu. Też mam ochotę się trochę pobawić. Przegrany sprząta i odnosi kicajki. Gotowa? Start!
Micah JohansenNieaktywny - Urodziny : 04/03/1998
Wiek : 26
Skąd : Bålsta, Szwecja
Krew : czysta
Re: Sala eliksirów
- Zawsze ten ton zdziwienia. - Westchnęła z udawanym powątpiewaniem. Podwinęła rękawy białej koszuli, zerkając z ukosa na Szweda. Wydawał się bardziej podekscytowany od niej samej.
- Wszystko zależy od tego, jak po tym morderczym pojedynku z eliksirem będą wyglądały moje straty moralne. - Odrzekła beztrosko, wodząc za Durmstrandczkiem spojrzeniem. Zielona tablica prędko przykuła jej uwagę. Ciemna brew dziewczęcia powędrowała machinalnie ku górze. Receptura wydawała się dziwnie prosta. Zbyt prosta. Krukoński instynkt podpowiadał jej, że kryje się za tym coś podejrzanego. Tak czy inaczej, musiała podjąć wyzwanie. Tak robią Krukoni, no nie? Blondynka przyjrzała się leżącym na stole składnikom.
- Gotowa na pogrom? Zawsze! - Kąciki jej ust lekko uniosły się ku górze. Prędko sięgnęła różdżki mieszczącej się w kieszeni czarnych spodni. Krótkim machnięciem sprawiła, że poziom wody w kociołki nieco się podniósł, a płomień podgrzewający wodę wydał się nieco okazalszy. Mając nieco czasu sięgnęła po sproszkowany (ku chwale Merlina) kamień księżycowy. Przy pomocy metalowej wagi odmierzyła odpowiednią ilość, czekając aż woda zacznie wrzeć. Kiedy proszek powędrował do kociołka, Emily chwyciła szklaną chochlę i nieśpiesznie zamieszała w kociołku. Raz. Jak w przepisie. Czas na korzeń Afodelusa. Dziewczyna sięgnęła po jeden z mniejszych i nieco ostrzejszych nożyków. Twarda struktura Asfodelusa nie była do pokrojenia wcale taka łatwa, a Emily dodatkowo rozpraszała świadomość konkurowania z jednym ze zdolniejszych uczniów Durmstrangu. W kociołku nagle zawrzało, co sprawiło, że blondynka oderwała spojrzenie od nożyka krojącego korzenie. I to był jej pierwszy błąd. Ostrze przesunęło się wzdłuż małego i serdecznego palca, zostawiając po sobie dwie, dosyć głębokie pręgi. Kilka kropel ciepłej, gęstej cieczy spłynęło na pokrojone korzonki. Dziewczyna syknęła, odrzucając ostrze.
- Jeżeli dodam do kociołka korzenie z dodatkiem krwi niewinnej osoby, to eliksir nie wyjdzie mi bardzo bardzo, czy bardzo bardzo bardzo? - Oczywiście, że przyszło jej do głowy oczyszczenie składnika zaklęciem, jednak wszechwiedząca Bronte, wiedziała również, że tak samo jak i za pomocą magii nie można było ich pokroić tak samo nie dałoby się ich oczyścić.
- Wszystko zależy od tego, jak po tym morderczym pojedynku z eliksirem będą wyglądały moje straty moralne. - Odrzekła beztrosko, wodząc za Durmstrandczkiem spojrzeniem. Zielona tablica prędko przykuła jej uwagę. Ciemna brew dziewczęcia powędrowała machinalnie ku górze. Receptura wydawała się dziwnie prosta. Zbyt prosta. Krukoński instynkt podpowiadał jej, że kryje się za tym coś podejrzanego. Tak czy inaczej, musiała podjąć wyzwanie. Tak robią Krukoni, no nie? Blondynka przyjrzała się leżącym na stole składnikom.
- Gotowa na pogrom? Zawsze! - Kąciki jej ust lekko uniosły się ku górze. Prędko sięgnęła różdżki mieszczącej się w kieszeni czarnych spodni. Krótkim machnięciem sprawiła, że poziom wody w kociołki nieco się podniósł, a płomień podgrzewający wodę wydał się nieco okazalszy. Mając nieco czasu sięgnęła po sproszkowany (ku chwale Merlina) kamień księżycowy. Przy pomocy metalowej wagi odmierzyła odpowiednią ilość, czekając aż woda zacznie wrzeć. Kiedy proszek powędrował do kociołka, Emily chwyciła szklaną chochlę i nieśpiesznie zamieszała w kociołku. Raz. Jak w przepisie. Czas na korzeń Afodelusa. Dziewczyna sięgnęła po jeden z mniejszych i nieco ostrzejszych nożyków. Twarda struktura Asfodelusa nie była do pokrojenia wcale taka łatwa, a Emily dodatkowo rozpraszała świadomość konkurowania z jednym ze zdolniejszych uczniów Durmstrangu. W kociołku nagle zawrzało, co sprawiło, że blondynka oderwała spojrzenie od nożyka krojącego korzenie. I to był jej pierwszy błąd. Ostrze przesunęło się wzdłuż małego i serdecznego palca, zostawiając po sobie dwie, dosyć głębokie pręgi. Kilka kropel ciepłej, gęstej cieczy spłynęło na pokrojone korzonki. Dziewczyna syknęła, odrzucając ostrze.
- Jeżeli dodam do kociołka korzenie z dodatkiem krwi niewinnej osoby, to eliksir nie wyjdzie mi bardzo bardzo, czy bardzo bardzo bardzo? - Oczywiście, że przyszło jej do głowy oczyszczenie składnika zaklęciem, jednak wszechwiedząca Bronte, wiedziała również, że tak samo jak i za pomocą magii nie można było ich pokroić tak samo nie dałoby się ich oczyścić.
Re: Sala eliksirów
Proste, dlatego od razu uprzedził, że dzisiaj będzie zabawa. Naprawdę niewiele osób by sobie z tym nie poradziło i coś pokręciło, jeśli ma przed sobą przepis, prawda? Do tego przygotowane wcześniej składniki, zwierzątka doświadczalne... Warunki naprawdę godne porządnej lekcji eliksirów przed świąteczną przerwą. Odwzajemnił się Emily wyzywającym uśmiechem i przystąpili do dzieła. Najpierw tak samo jak dziewczyna, nastawił kocioł z wodą nad paleniskiem, ale kamienia księżycowego dodał już na czuja, a nie odmierzając specjalną ilość. Metalową, długą łyżką do warzenia eliksirów, zamieszał miksturę raz i odstawił narzędzie. Teraz korzeń asfodelusa, który trzeba pokroić. Sięgnął po deseczkę i nóż, zajmując się tym szybko i sprawnie. Miał wyćwiczone palce do robienia takich rzeczy, ponieważ miał w dzieciństwie gospodynię, która za swój życiowy cel ustaliła to, żeby panicz Johansen potrafił zachowywać się w kuchni. Oczywiście wszystko w pełnej konspiracji przed jego rodziną i o dziwo, młodzieniec to lubił! Wrzucił ingredient do kociołka, a jego uwagę odwróciły nagle słowa panny Bronte.
- Zraniłaś się? - spytał zaniepokojonym tonem i momentalnie odszedł od swojego stanowiska, żeby znaleźć się obok blondynki. Chwycił jej dłoń w powietrzu i nie przyglądając jej się zbyt długo, przyciągnął sobie krwawiący palec Krukonki do ust, żeby zająć się tym krwawieniem. Szorstkie usta Szweda objęły rankę na moment, a gdy się odsunęły, spojrzał od razu na pokrojone korzonki z czerwonym dodatkiem.
- Raczej nie chcemy ryzykować - stwierdził, nie puszczając jej od razu. - Lepiej wyrzucić te i zacząć od początku, okey?
- Zraniłaś się? - spytał zaniepokojonym tonem i momentalnie odszedł od swojego stanowiska, żeby znaleźć się obok blondynki. Chwycił jej dłoń w powietrzu i nie przyglądając jej się zbyt długo, przyciągnął sobie krwawiący palec Krukonki do ust, żeby zająć się tym krwawieniem. Szorstkie usta Szweda objęły rankę na moment, a gdy się odsunęły, spojrzał od razu na pokrojone korzonki z czerwonym dodatkiem.
- Raczej nie chcemy ryzykować - stwierdził, nie puszczając jej od razu. - Lepiej wyrzucić te i zacząć od początku, okey?
Micah JohansenNieaktywny - Urodziny : 04/03/1998
Wiek : 26
Skąd : Bålsta, Szwecja
Krew : czysta
Strona 8 z 10 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10
Magic Land :: Hogwart :: LOCHY
Strona 8 z 10
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach