Salon - kuchnia - jadalnia
+8
Malcolm McMillan
Liam Cryan
Rosalie Fitzpatrick
Marie Volante
Vincent Cramer
Zachary Devereux
Zoja Yordanova
Morwen Blodeuwedd
12 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Dzielnica mieszkalna :: Regen Street :: Regen Street 1
Strona 11 z 13
Strona 11 z 13 • 1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13
Salon - kuchnia - jadalnia
First topic message reminder :
***
***
***
***
Ostatnio zmieniony przez Morwen Blodeuwedd dnia Nie 01 Lut 2015, 19:21, w całości zmieniany 1 raz
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Trwało to parę minut, ale dla niej wszystko jakby się działo w zwolnionym tempie. Powrót na Regen Street, łzy w oczach, prysznic, przebranie w czyste ubrania. Z wilgotnymi włosami usiadła na dole w salonie. Nie wiedziała co ze sobą tak naprawdę zrobić. Czy Morwen wyjechała na przerwę świąteczną do Liama? Czy była w pracy? Nawet na takie pytania nie była sobie Bułgarka w stanie odpowiedzieć. Znowu czuła się jak opuszczona sierota. Wiedziała, że w końcu ten moment nastąpi. Znajomi rozejdą się po swoich domach, Walijka będzie chciała ułożyć sobie swoje życie na nowo... Była taka młoda. Do Londynu przywiodła ją jedna rzecz - koperta którą dostała przed nowym rokiem w klinice świętego Munga. Znowu przeglądała karty dwóch pacjentek, które mogły się okazać jej biologiczną matką. Znała już imiona, adresy, grupę krwi. Wystarczyło wysłać dwa listy. Dlaczego jeszcze tego nie zrobiła?
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Dzień po imprezie był ciężki. Miał kaca jak zwykle po wypiciu nadmiernej ilości whisky, które tak na niego działało. Szkoda bo zbyt mocno je sobie cenił żeby zaprzestać go popijać okazyjnie. Gdy ogarnęli salon i tereny przyległe w przygotowaniu na nieuniknioną noc dla Hanki Aaron tego miesiąca postanowił się ulotnić na przemianę dziewczyny. Nie na całą, bo na noc planował powrót ale póki wieczór był spokojny wolała zostać sama. Matluck posłusznie przeniósł się więc do przyjaciółki, a w zasadzie w okolice jej domu. Mówiła, że tam własnie ma się znaleźć na resztę przerwy. Poza tym dobrze, że tak się stało bo od poprzedniego wieczoru huczała mu wieść na temat tego, że Yordanova prawdopodobnie odnalazła matkę. Nigdy jakoś nie przyjął do informacji, że będzie planowała jej szukać bo dobrze jej było z Morwen ale widać coś się zmieniło i Matluck nie mógł ukryć tego, że brzmiało to ekscytująco. Poza tym.. Zobaczymy co ma do powiedzenia na temat wrażeń Araba z którym się pojawiła. Zapukał grzecznie do drzwi opierając się o framugę masując skroń nie mogąc pozbyć się irytującego bólu głowy.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Rozważania zostawi sobie na potem. Cały czas zostawia to na potem. A i tak zrobiła więcej niżby się taki Matluck właśnie spodziewał. Wstała z kanapy i przeszła przez salon do przedpokoju, żeby przywitać gościa. Ona odświeżona, bez oznak jakiegokolwiek zaspania, włosy już jej lekko przeschły i pachniały zimowymi wiśniami, a na dodatek jedyne świeże ubranie jakie znalazła w swoim "wakacyjnym" pokoju był ciepły kombinezon w paski i sweter (avatar ). Po prostu rozkosz w swoim domku Tomku.
- Oho - uśmiechnęła się niemal bezczelnie na widok zbolałej miny przyjaciela. Pili jeszcze po jej wielkim wyjściu, czy naprawdę z nerwów jej ciało spaliło całą zawartość alkoholu, a inni nie mieli tyle szczęścia? Z tego co pamiętała to Hania nie była w lepszym stanie, niż ten nieszczęsny Asim.
- Chodź, mamy gdzieś eliksiry na taką okazję - wciągnęła go do pomieszczenia i dała się się rozebrać z kurtki i ciężkich butów. Wrócili do dziennej części domu i już wtedy Aaron mógł poczuć, że jest tu nienaturalnie pusto. Morwen jednak gdzieś wyjechała. Pamiętała by zamówić sprzątaczkę, która będzie podlewała kwiaty na parapecie, ale przez ten porządek... Było widać, że nikt dawno tutaj nie mieszkał. Jedyna rzecz która nie miała swojego miejsca to brązowa koperta na ławie.
Podeszła do szafek i przetrząsnęła parę fiolek w apteczce aż znalazła tą właściwą. Profilaktycznie sprawdziła datę spożycia, a potem podała ją studentowi.
- Powiedz, że z Wilsonówną nie jest lepiej, może wtedy wreszcie coś poprawi mój humor. Pewnie nie ma siły nawet wyciągnąć kociołka spod zlewu, żeby zrobić dla was porcje - uśmiechnęła się głupio na tą myśl. Śmianie się z dziewczyny Brytyjczyka to reakcja obronna jej organizmu na rozpoczęcie poważniejszych tematów.
- Oho - uśmiechnęła się niemal bezczelnie na widok zbolałej miny przyjaciela. Pili jeszcze po jej wielkim wyjściu, czy naprawdę z nerwów jej ciało spaliło całą zawartość alkoholu, a inni nie mieli tyle szczęścia? Z tego co pamiętała to Hania nie była w lepszym stanie, niż ten nieszczęsny Asim.
- Chodź, mamy gdzieś eliksiry na taką okazję - wciągnęła go do pomieszczenia i dała się się rozebrać z kurtki i ciężkich butów. Wrócili do dziennej części domu i już wtedy Aaron mógł poczuć, że jest tu nienaturalnie pusto. Morwen jednak gdzieś wyjechała. Pamiętała by zamówić sprzątaczkę, która będzie podlewała kwiaty na parapecie, ale przez ten porządek... Było widać, że nikt dawno tutaj nie mieszkał. Jedyna rzecz która nie miała swojego miejsca to brązowa koperta na ławie.
Podeszła do szafek i przetrząsnęła parę fiolek w apteczce aż znalazła tą właściwą. Profilaktycznie sprawdziła datę spożycia, a potem podała ją studentowi.
- Powiedz, że z Wilsonówną nie jest lepiej, może wtedy wreszcie coś poprawi mój humor. Pewnie nie ma siły nawet wyciągnąć kociołka spod zlewu, żeby zrobić dla was porcje - uśmiechnęła się głupio na tą myśl. Śmianie się z dziewczyny Brytyjczyka to reakcja obronna jej organizmu na rozpoczęcie poważniejszych tematów.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Słysząc znajome "oho" uniósł spojrzenie ku górze by spojrzeć na przyjaciółkę. Była w znacznie lepszym stanie i wyglądała na taką co ma siłę funkcjonować. Wiedział, że żyją w magicznym świecie ale nie miał pojęcia co to za magia tak ją nakręca do działania. Wszedł posłusznie do domu i rozebrał się z ciepłych ciuchów wyjściowych. Brak różdżki go skutecznie zmuszał do spacerowania i marznięcia na tej cudnej, jesiennej pogodzie angielskiej. Gdy dziewczyna poszła po eliksir on bezładnie padł na kanapę w salonie i nie miał ochoty się ruszać. Dopiero gdy pojawił się przed nim mały flakonik wypił szybko jego zawartość i dopiero wtedy zaczął się powoli czuć lepiej. Słysząc jej pytanie dotyczące stanu zdrowia Hanki uśmiechnął się pod nosem. Wiedział doskonale, że Hannah czuła się dobra. Jej przemiana materii w tym i alkoholu była nieco inna przez co z tego co mu wiadomo rzadko miała kaca.
- Taa. Też nie czuje się dobrze.
Skłamał skrzętnie poprawiając się na kanapie pozwalając Zoi usiąść obok. Rozejrzał się dopiero teraz po domu i dopiero zanotował, że było tu niezwykle... Sterylnie.
- Morwen wyjechała? Wygląda jakbyście wystawiali dom na sprzedaż i pokaz tak tu czysto...
Powiedział czując się prawie niekomfortowo w tak zadbanym wnętrzu. Kurzu widać nie było, wszystko stało w wyznaczonych miejscach, a po jakichkolwiek plamach od jedzenia w kuchni nie było śladu.
- Taa. Też nie czuje się dobrze.
Skłamał skrzętnie poprawiając się na kanapie pozwalając Zoi usiąść obok. Rozejrzał się dopiero teraz po domu i dopiero zanotował, że było tu niezwykle... Sterylnie.
- Morwen wyjechała? Wygląda jakbyście wystawiali dom na sprzedaż i pokaz tak tu czysto...
Powiedział czując się prawie niekomfortowo w tak zadbanym wnętrzu. Kurzu widać nie było, wszystko stało w wyznaczonych miejscach, a po jakichkolwiek plamach od jedzenia w kuchni nie było śladu.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Nie musiał teraz kłamać skoro już tyle wiedziała na jej temat, ale mimo wszystko rzeczywiście to drobne ominięcie się z prawdą poprawiło jej humor. No i dlatego przekładała ponad machanie różdżką warzenie eliksirów i znajomość na ziołolecznictwie. Taka wiedza była bardziej praktyczna i uniwersalna, kiedy tego drewnianego badylka mogło zabraknąć.
- Ha! Wiedziałam!
Nalała im po kubku gorącej mięty, położyła ją przed nimi na ławie i rozpaliła ogień w kominku prostym zaklęciem, tym wcześniej skrytykowanym w myślach narzędziem każdego porządnego czarodzieja. Oprócz czystości było dość chłodno, ponieważ nikt tu nie grzał. Prawie by nie wzięła prysznica, ponieważ nie miała ciepłej wody w bojlerze, ale jakoś temu zaraziła. Teraz tylko jakaś taka zziębnięta była...
- Sama nie wiem. Zwykle mi mówiła o swoich planach, ale z drugiej strony mogłam się tego spodziewać po tym, kiedy Liam wyjechał na praktyki do stanów. Pewnie są tam teraz razem na święta... - wzruszyła lekko ramionami, jakby ją to nie imało. Ale imało i to bardzo. Brakowało jej rodziny, do której się tak przyzwyczaiła. Brakowało jej przede wszystkim Greengrassów, z którymi spędzała prawie wszystkie przerwy świąteczne, ale nie zdawała sobie teraz z tego sprawy, oprócz dziwnego poczucia pustki w żołądku.
- Masz ochotę coś zjeść? - skoro o żołądku mowa... Mogła coś zwyczajowo zamówić. W lodówce pustki, więc nawet gdyby miała odpowiednie umiejętności to nie powstanie coś z niczego.
Usiadła po turecku, wychylając się w stronę telefonu stacjonarnego, który Walijka miała podłączony dla wyjątkowych sytuacji. Takich jak brak pizzy.
- Szczerze powiedziawszy to nie wiem czy nie będzie chciała rzeczywiście sprzedać tego domu. Chyba się obraziła, że wybrałam akademik... Nie widziałyśmy, ani nie kontaktowałyśmy się od wakacji.
- Ha! Wiedziałam!
Nalała im po kubku gorącej mięty, położyła ją przed nimi na ławie i rozpaliła ogień w kominku prostym zaklęciem, tym wcześniej skrytykowanym w myślach narzędziem każdego porządnego czarodzieja. Oprócz czystości było dość chłodno, ponieważ nikt tu nie grzał. Prawie by nie wzięła prysznica, ponieważ nie miała ciepłej wody w bojlerze, ale jakoś temu zaraziła. Teraz tylko jakaś taka zziębnięta była...
- Sama nie wiem. Zwykle mi mówiła o swoich planach, ale z drugiej strony mogłam się tego spodziewać po tym, kiedy Liam wyjechał na praktyki do stanów. Pewnie są tam teraz razem na święta... - wzruszyła lekko ramionami, jakby ją to nie imało. Ale imało i to bardzo. Brakowało jej rodziny, do której się tak przyzwyczaiła. Brakowało jej przede wszystkim Greengrassów, z którymi spędzała prawie wszystkie przerwy świąteczne, ale nie zdawała sobie teraz z tego sprawy, oprócz dziwnego poczucia pustki w żołądku.
- Masz ochotę coś zjeść? - skoro o żołądku mowa... Mogła coś zwyczajowo zamówić. W lodówce pustki, więc nawet gdyby miała odpowiednie umiejętności to nie powstanie coś z niczego.
Usiadła po turecku, wychylając się w stronę telefonu stacjonarnego, który Walijka miała podłączony dla wyjątkowych sytuacji. Takich jak brak pizzy.
- Szczerze powiedziawszy to nie wiem czy nie będzie chciała rzeczywiście sprzedać tego domu. Chyba się obraziła, że wybrałam akademik... Nie widziałyśmy, ani nie kontaktowałyśmy się od wakacji.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Upił łyk mięty którą przed nim postawiła ale oczywiście zapomniał o najważniejszym... Była gorąca. Miał ochotę wypluć wrzątek z ust ale zmusił się do połknięcia po czym jęknął żałośnie.
- Możliwe chociaż nie sadziłem, ze Morwen jest typem co w ogóle spędza święta gdziekolwiek indziej niż praca.
Powiedział mając ochotę wystawić język i wachlować go dłonią. Skinął głowa na znak ze jest głodny, ale nim zdążył powiedzieć co zauważył nieco duży dekolt dziewczyny i zaniemówił. Jakoś nigdy nie zwracał większej uwagi, ale tym razem jakoś dziwnie go trafiło. Odwrócił spojrzenie na chwile i gdy Zoja wróciła do pozycji pionowej uśmiechnął się do niej. Z reguły nie przeszkadzały mu takie widoki, ale mimo wszystko to Zoja. Dziwne uczucie.
- Nie sprzeda. Wie ze to jest miejsce które nazywasz domem dlatego nie ma się co martwić.
- Możliwe chociaż nie sadziłem, ze Morwen jest typem co w ogóle spędza święta gdziekolwiek indziej niż praca.
Powiedział mając ochotę wystawić język i wachlować go dłonią. Skinął głowa na znak ze jest głodny, ale nim zdążył powiedzieć co zauważył nieco duży dekolt dziewczyny i zaniemówił. Jakoś nigdy nie zwracał większej uwagi, ale tym razem jakoś dziwnie go trafiło. Odwrócił spojrzenie na chwile i gdy Zoja wróciła do pozycji pionowej uśmiechnął się do niej. Z reguły nie przeszkadzały mu takie widoki, ale mimo wszystko to Zoja. Dziwne uczucie.
- Nie sprzeda. Wie ze to jest miejsce które nazywasz domem dlatego nie ma się co martwić.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Zachichotała cicho, widząc jak pije świeżo co zrobiony napój. Musiało go naprawdę suszyć, ale nie ufała wodzie z kranu, dlatego oprócz wrzątku też niewiele miała.
- Dlatego do końca nie wiem gdzie jest, ale takie są moje domysły. Chyba jakby pani Dyrektor zaginęła to by Prorok o tym pisał, no nie? - to było raczej pytanie retoryczne, ponieważ nie czekała na jego reakcję. Wykręciła znany sobie na pamięć numer do pizzerii na rogu i zamówiła dużą pizzę z kebabem i cebulką. Może i czuła się dobrze, ale po ognistej zawsze miała ochotę na tłuste i mięsiste jedzenie. Domówiła jeszcze do tego dwulitrową butelkę coca coli i się rozłączyła. W ostatniej chwili wyłapała jego zaskoczone spojrzenie. A no tak. Poczuła się, aż za bardzo jak w domu. Arab to by już dawno ją okrzyczał za zepsucie, które rozpowszechnienia.
- Mam nadzieję, że chociaż Tobie tego religia nie zabrania - wywróciła wymownie oczami. Oparła się plecami o przeciwległe oparcie, żeby mogli na siebie patrzeć, kiedy tak sobie mięta stygła, a ogień wesoło trzaskał w kominku.
- To co z tą Twoją różdżką?
- Dlatego do końca nie wiem gdzie jest, ale takie są moje domysły. Chyba jakby pani Dyrektor zaginęła to by Prorok o tym pisał, no nie? - to było raczej pytanie retoryczne, ponieważ nie czekała na jego reakcję. Wykręciła znany sobie na pamięć numer do pizzerii na rogu i zamówiła dużą pizzę z kebabem i cebulką. Może i czuła się dobrze, ale po ognistej zawsze miała ochotę na tłuste i mięsiste jedzenie. Domówiła jeszcze do tego dwulitrową butelkę coca coli i się rozłączyła. W ostatniej chwili wyłapała jego zaskoczone spojrzenie. A no tak. Poczuła się, aż za bardzo jak w domu. Arab to by już dawno ją okrzyczał za zepsucie, które rozpowszechnienia.
- Mam nadzieję, że chociaż Tobie tego religia nie zabrania - wywróciła wymownie oczami. Oparła się plecami o przeciwległe oparcie, żeby mogli na siebie patrzeć, kiedy tak sobie mięta stygła, a ogień wesoło trzaskał w kominku.
- To co z tą Twoją różdżką?
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
- Pewnie tak.
Skwitował krótko. Nie był do końca pewien czy Prorok zaczął by rozpowiadać, że dyrektorka Filii Aurorów nagle zniknęła jeżeli sprawa byłaby poważna. A jeżeli nie była by poważna to pewnie znaleźliby sposób jak do niej dotrzeć tak czy siak. Dziennikarze to hieny. Tak czy siak nie było co gdybać gdzie Morwen mogła się udać, chociaż może ona by wiedziała co zrobić z jego problemem. Słysząc jej zamówienie aż zatarł dłońmi o siebie z zadowolenia. Mieli podobne gusta jedzeniowe szczególnie jeżeli chodziło o pizzę dlatego też trafiła w samo sedno tego czego potrzebował.
- Nie martw się. Moja religia zakazuje mi tylko umawiania się z brzydkimi laskami.
Powiedział żartobliwie. Nie chciał na razie dalej kontynuować tematu religijności pewnego jegomościa, ale miał do tego wrócić jak będzie najedzona. Najedzona Zoja to łatwiejsza w opanowaniu Zoja, to było jego motto. Słysząc jej pytanie skrzywił się nieco.
- Śmieszna historia...
Opowiedział na prędce całą sytuację. Inwentaryzację książek, tajemnicze znalezisko, próby otwarcia go, Camelot, Morganę i późniejszy powrót.
- I tak to właśnie wygląda... Nieciekawie, przyznaję, ale hej. Nie z takiego bagna wychodziłem prawda? Muszę tylko znaleźć Cassidy i razem coś wymyślimy.
Chciał to zbagatelizować, naprawdę. Ale wiedział, że i tak ona tego tak nie przyjmie. Poprawił się nerwowo na kanpie czekając na tą nieszczęsną pizzę...
Skwitował krótko. Nie był do końca pewien czy Prorok zaczął by rozpowiadać, że dyrektorka Filii Aurorów nagle zniknęła jeżeli sprawa byłaby poważna. A jeżeli nie była by poważna to pewnie znaleźliby sposób jak do niej dotrzeć tak czy siak. Dziennikarze to hieny. Tak czy siak nie było co gdybać gdzie Morwen mogła się udać, chociaż może ona by wiedziała co zrobić z jego problemem. Słysząc jej zamówienie aż zatarł dłońmi o siebie z zadowolenia. Mieli podobne gusta jedzeniowe szczególnie jeżeli chodziło o pizzę dlatego też trafiła w samo sedno tego czego potrzebował.
- Nie martw się. Moja religia zakazuje mi tylko umawiania się z brzydkimi laskami.
Powiedział żartobliwie. Nie chciał na razie dalej kontynuować tematu religijności pewnego jegomościa, ale miał do tego wrócić jak będzie najedzona. Najedzona Zoja to łatwiejsza w opanowaniu Zoja, to było jego motto. Słysząc jej pytanie skrzywił się nieco.
- Śmieszna historia...
Opowiedział na prędce całą sytuację. Inwentaryzację książek, tajemnicze znalezisko, próby otwarcia go, Camelot, Morganę i późniejszy powrót.
- I tak to właśnie wygląda... Nieciekawie, przyznaję, ale hej. Nie z takiego bagna wychodziłem prawda? Muszę tylko znaleźć Cassidy i razem coś wymyślimy.
Chciał to zbagatelizować, naprawdę. Ale wiedział, że i tak ona tego tak nie przyjmie. Poprawił się nerwowo na kanpie czekając na tą nieszczęsną pizzę...
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Miała ochotę na kąśliwą uwagę, ale w porę ugryzła się w język. Są gusta i guściki, prawda? Może jego zdziwiona mina wynikała właśnie z tego czego nie ma, ponieważ pewna znana im osobistość była wysoka, chuda i... No. A Zoja mała i drobno zaokrąglona - jak zawsze.
Następne pół godziny spędzili na opowieści Aarona. Mogła się spodziewać, że za tymi błahymi pytaniami chowało się coś większego, niż po prostu chęć zmiany tematu podczas imprezy i zwykłe zgubienie różdżki. Ten to zawsze potrafił się urządzić... Żałowała, że spędzają ze sobą ostatnio tak mało czasu, bo już od paru miesięcy nie spotkało ją coś magicznie fascynującego. I wycieczka bez niej do biblioteki? Łatwo było wyczuć zazdrość w jej głosie, kiedy więcej dopytywała na temat siostry Króla Artura. Widać, że miała pojęcie w temacie, bo rzeczywiście czytała z jedną czy dwie mugolskie książki o czarownicy.
Zmarszczyła lekko nosek, kiedy skończył.
- Czemu to musiała być akurat Cassidy. Pewnie już od dawna ma zastępczą różdżkę i zapomniała o tym wszystkim podczas planowania wielkiego dnia z młodym Greengrassem - po nazwisku, a nie po imieniu. Tak jakby to był tylko znajomy ze szkoły.
- Może ja byłam w stanie Ci pomóc? Półwysep Lleyn co prawda nie słynie z wielkich bibliotek, ale może od tamtej okolicy powinniśmy zacząć szukać? Zbyt proste?
Następne pół godziny spędzili na opowieści Aarona. Mogła się spodziewać, że za tymi błahymi pytaniami chowało się coś większego, niż po prostu chęć zmiany tematu podczas imprezy i zwykłe zgubienie różdżki. Ten to zawsze potrafił się urządzić... Żałowała, że spędzają ze sobą ostatnio tak mało czasu, bo już od paru miesięcy nie spotkało ją coś magicznie fascynującego. I wycieczka bez niej do biblioteki? Łatwo było wyczuć zazdrość w jej głosie, kiedy więcej dopytywała na temat siostry Króla Artura. Widać, że miała pojęcie w temacie, bo rzeczywiście czytała z jedną czy dwie mugolskie książki o czarownicy.
Zmarszczyła lekko nosek, kiedy skończył.
- Czemu to musiała być akurat Cassidy. Pewnie już od dawna ma zastępczą różdżkę i zapomniała o tym wszystkim podczas planowania wielkiego dnia z młodym Greengrassem - po nazwisku, a nie po imieniu. Tak jakby to był tylko znajomy ze szkoły.
- Może ja byłam w stanie Ci pomóc? Półwysep Lleyn co prawda nie słynie z wielkich bibliotek, ale może od tamtej okolicy powinniśmy zacząć szukać? Zbyt proste?
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Są gusta i guściki. I również Zoja leżała w jego, ale hej. Byli przyjaciółmi. Od zawsze. I mimo że go czasem może i pociągała nie przekraczał granicy, która wszystko pewnie by zrujnowała. Tak było... Bezpiecznie? Słysząc jednak uwagę o Cassidy wrócił na ziemię. Pokiwał głową z aprobatą.
- Na pewno ma nową różdżkę. Ma też pewnie suknię, złote talerze i jakiegoś służącego, ale jestem pewien, że każdy szanujący się czarodziej czy czarownica różdżki ot tak nie zostawi dopóki ta faktycznie nie zostanie zniszczona. A Cassidy ma głowę na karku. Może nie znam jej zbyt dobrze i długo, ale cóż... Z przyszłych państwa Greengrassów to z nią wolałbym być w to wplątany niż z bucem Williamem.
Stwierdził uśmiechając się szeroko. Słysząc jej pytania uniósł brew do góry. On nigdy nie pakował się w łatwe i bezpieczne kłopoty jak szlaban za dorysowanie portretowi wąsów. On albo tracił ucho albo spotykał Morganę LeFay i dlatego nie do końca był przekonany czy wciąganie w to Zoję jest dobrym pomysłem... Nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć usłyszał dzwonek do drzwi wejściowych. Zerwał się z kanapy każąc dziewczynie siedzieć co by już nie świeciła swoją domowością i dostawcy pizzy. Wrócił z pachnącym pudełkiem i domówioną butelką Coli. Zorganizował talerzyki i szklanki, a następnie powrócił na miejsce.
- Wiesz... Znasz się na Morganie lepiej niż ja jak widać.. Ale Cassidy idzie z nami. Przyda się, wierz mi.
Powiedział poważnym tonem. Każda para rąk się przyda skoro mają do czynienia z taką osobą jak owiana legendami czarownica. A Logana i tego... Czwartego co z nimi był nie chciał w to wciągać. Bardziej ufał sobie, a Loganowi wystarczająco dużo odebrał. A przynajmniej tak było w jego głowie.
- Na pewno ma nową różdżkę. Ma też pewnie suknię, złote talerze i jakiegoś służącego, ale jestem pewien, że każdy szanujący się czarodziej czy czarownica różdżki ot tak nie zostawi dopóki ta faktycznie nie zostanie zniszczona. A Cassidy ma głowę na karku. Może nie znam jej zbyt dobrze i długo, ale cóż... Z przyszłych państwa Greengrassów to z nią wolałbym być w to wplątany niż z bucem Williamem.
Stwierdził uśmiechając się szeroko. Słysząc jej pytania uniósł brew do góry. On nigdy nie pakował się w łatwe i bezpieczne kłopoty jak szlaban za dorysowanie portretowi wąsów. On albo tracił ucho albo spotykał Morganę LeFay i dlatego nie do końca był przekonany czy wciąganie w to Zoję jest dobrym pomysłem... Nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć usłyszał dzwonek do drzwi wejściowych. Zerwał się z kanapy każąc dziewczynie siedzieć co by już nie świeciła swoją domowością i dostawcy pizzy. Wrócił z pachnącym pudełkiem i domówioną butelką Coli. Zorganizował talerzyki i szklanki, a następnie powrócił na miejsce.
- Wiesz... Znasz się na Morganie lepiej niż ja jak widać.. Ale Cassidy idzie z nami. Przyda się, wierz mi.
Powiedział poważnym tonem. Każda para rąk się przyda skoro mają do czynienia z taką osobą jak owiana legendami czarownica. A Logana i tego... Czwartego co z nimi był nie chciał w to wciągać. Bardziej ufał sobie, a Loganowi wystarczająco dużo odebrał. A przynajmniej tak było w jego głowie.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
- Każdy Ślizgon to śmierdzący tchórz - skwitowała bardzo po Gryfońsku, ale i tak przyznała mu rację. Cassidy była zdolną uczennicą, ale nie tylko na pokaz tak jak William. Widać było, że zależy jej na edukacji skoro wybrała się na studia i to tak trudne. Pewnie to była przykrywka, żeby ludzie o niej źle nie mówili jak będzie siedziała tyłkiem na dupie w Greengrass Manor, kiedy wreszcie wsadzą ją już do złotej klatki, ale... I tak to doceniała.
Jej brzuch jak na komendę zawtórował dźwiękowi dzwonka. No nareszcie! Aaron uwinął się z zastawą, jakby był u siebie, ale nie miała nic przeciwko temu. Zanim zdążył przynieść talerz już otworzyła pudełko z pachnącym, ciepłym plackiem i porwała jeden kawałek łapczywie. Aaron podał jej naczynie, patrząc z politowaniem, a Zoja uśmiechnęła się słodko w odpowiedzi. Nie udało jej się zbyt dużo wczoraj pojeść, a potem już nic nie zjadła. Dopiero teraz do niej dotarło jak bardzo była głodna.
- Rozumiem, że musi być ten kto brał w tym udział... Ja pójdę jako znawca i strateg! Może się po drodze nie pogryziemy z panną Thomas - Tak naprawdę to czuła w tym bardziej pretekst do zimowego wyjazdu na sanki, niż jakąś przygodę. Bo jakie jest prawdopodobieństwo tego, że coś znajdą? Będzie musiała zajrzeć do paru książek w Esach, zanim wyruszą.
- Pojedziemy na weekend zwiedzić Camelot XXI wieku, co Ty na to? Chętnie poznam czarownicę, która tak jak ja wychowała się w klasztorze i nie dała się omotać - mrugnęła wesoło i znowu zajęła sobie buzię jedzeniem. Nawet nie kłopotała się z używaniem sosów przy tym pierwszym kawałku.
Jej brzuch jak na komendę zawtórował dźwiękowi dzwonka. No nareszcie! Aaron uwinął się z zastawą, jakby był u siebie, ale nie miała nic przeciwko temu. Zanim zdążył przynieść talerz już otworzyła pudełko z pachnącym, ciepłym plackiem i porwała jeden kawałek łapczywie. Aaron podał jej naczynie, patrząc z politowaniem, a Zoja uśmiechnęła się słodko w odpowiedzi. Nie udało jej się zbyt dużo wczoraj pojeść, a potem już nic nie zjadła. Dopiero teraz do niej dotarło jak bardzo była głodna.
- Rozumiem, że musi być ten kto brał w tym udział... Ja pójdę jako znawca i strateg! Może się po drodze nie pogryziemy z panną Thomas - Tak naprawdę to czuła w tym bardziej pretekst do zimowego wyjazdu na sanki, niż jakąś przygodę. Bo jakie jest prawdopodobieństwo tego, że coś znajdą? Będzie musiała zajrzeć do paru książek w Esach, zanim wyruszą.
- Pojedziemy na weekend zwiedzić Camelot XXI wieku, co Ty na to? Chętnie poznam czarownicę, która tak jak ja wychowała się w klasztorze i nie dała się omotać - mrugnęła wesoło i znowu zajęła sobie buzię jedzeniem. Nawet nie kłopotała się z używaniem sosów przy tym pierwszym kawałku.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Zaśmiał sie pod nosem słysząc jej słowa. Zgadzał się z tym stwierdzeniem w 100% bo opinię o Ślizgonach miał jedną. Byli to tchórze i rozpieszczone bachory, koniec kropka. Aczkolwiek Thomas pokazała się z zaskakującej strony ale mimo wszystko wiedział, że z jakiegoś powodu musiała trafić do zielonych w Hogwarcie i to pozostawało gdzieś na tyłach jego myśli. Widząc jak dziewczyna łapczywie rzuciła się na pizzę Aaronowi nie pozostało nic innego jak dołączyć do tego ucztowania. Złapał jeden kawałek i od razu zaczął go konsumować. Od razu czuł jak siły witalne do niego wracają. Nie ma nic lepszego na kaca jak tłuste żarcie, które potem sprawia, że masz ochotę poślubić toaletę. Sam smak.
- Mam nadzieję, że się nie pogryziecie, bo mimo wszystko stawka jest wysoka.
Powiedział przełykając kolejny kęs. Nie miał pojęcia czego mogą się spodziewać. Nie wiedział też czy uwolnili LeFay czy będą musieli jej szukać we wnętrzu tej nieszczęsnej książki która była jej światem i byli na z góry przegranej pozycji. Musi chyba odświeżyć umiejętności władania mieczem, tak na wszelki wypadek. Kto by pomyślał, że zajęcia do których zmusili go rodzice mogą się kiedyś przydać.. Słysząc jej propozycję pokiwał głową.
- Możemy. Wyślę do Cass sowę. Oby tylko wścibski Greengrass jej nie przechwycił.
Westchnął ciężko zapychając sobie usta pizzą.
- Mam nadzieję, że się nie pogryziecie, bo mimo wszystko stawka jest wysoka.
Powiedział przełykając kolejny kęs. Nie miał pojęcia czego mogą się spodziewać. Nie wiedział też czy uwolnili LeFay czy będą musieli jej szukać we wnętrzu tej nieszczęsnej książki która była jej światem i byli na z góry przegranej pozycji. Musi chyba odświeżyć umiejętności władania mieczem, tak na wszelki wypadek. Kto by pomyślał, że zajęcia do których zmusili go rodzice mogą się kiedyś przydać.. Słysząc jej propozycję pokiwał głową.
- Możemy. Wyślę do Cass sowę. Oby tylko wścibski Greengrass jej nie przechwycił.
Westchnął ciężko zapychając sobie usta pizzą.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Wywróciła oczami na stwierdzenie "wścibski Greengrass". Czy z tą "miłością" którą jej odebrał wszystkie miłe, wspólne wspomnienia też za tym poszły? Może bez przesady, ale przynajmniej zachowywała się teraz jak na Zoję przystało. Nigdy nie była zbyt tolerancyjna, ale w przeciwieństwie do Hanki to chodziło o głupotę i bucowate zachowanie, a nie kolor skóry. Ok, wyjątkiem był Walker, którego kolor skóry przypominał flaminga, ale po tej nocy dalej była zdania, że mogłaby się z czasem dogadać z Puchonem. Może w końcu pokazałaby mu mały warsztacik z mugolską kolekcją dziwnych urządzeń? Nikt tego do tej pory nie docenił...
- Dziwna sprawa, ale... Czuję się dziwnie rozmawiając o nich. Możemy przestać? Mam wrażenie jakby coś mi umykało, coś o czym powinnam pamiętać... a jednocześnie nic mnie to nie obchodzi. To uczucie mnie trochę irytuje.
Skończyła jeść pierwszy kawałek i ten drugi mogła już przyzwoicie położyć na talerzyku i oblać sosem pomidorowym. Nalała im też napoju do szklanek i popiła bombę tłuszczu bąbelkowym cukrem.
- Moja kolej - stwierdziła sztucznie lekkim tonem, podbródkiem wskazała na kopertę, która została teraz lekko zepchnięta na bok. - Przynajmniej w połowie nie jestem Bułgarką, możesz przekazać to Hani.
- Dziwna sprawa, ale... Czuję się dziwnie rozmawiając o nich. Możemy przestać? Mam wrażenie jakby coś mi umykało, coś o czym powinnam pamiętać... a jednocześnie nic mnie to nie obchodzi. To uczucie mnie trochę irytuje.
Skończyła jeść pierwszy kawałek i ten drugi mogła już przyzwoicie położyć na talerzyku i oblać sosem pomidorowym. Nalała im też napoju do szklanek i popiła bombę tłuszczu bąbelkowym cukrem.
- Moja kolej - stwierdziła sztucznie lekkim tonem, podbródkiem wskazała na kopertę, która została teraz lekko zepchnięta na bok. - Przynajmniej w połowie nie jestem Bułgarką, możesz przekazać to Hani.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
- Jasne, że możemy.
Powiedział uśmiechając się do dziewczyny, chociaż był zaskoczony takimi słowami. Może niekoniecznie tym, że nie chciała o nich rozmawiać, bo coś ją tam bolało, ale dalsza część jej wypowiedzi była po prostu... Dziwna. Nie pamięta o czymś ale jej to nie obchodzi? Nie do końca pasowało mu to do tego jak Zoja z reguły zachowywała się gdy mówili o Williamie. On go nie lubił, to pewne, ale teraz Zoja brzmiała tak jakby Greengrass nigdy jej nie obchodził, a to było.. Co najmniej zaskakujące i aż nienaturalne. Kiedyś będzie musiał ją skonfrontować na ten temat jeszcze raz żeby zobaczyć jej reakcję. Teraz jednak pociągnęła za odpowiednie struny i jego uwaga szybko przeniosła się na kopertę leżącą nieopodal.
- Wy dziewczyny i tak się gryziecie, nieważne co by się nie działo.
Powiedział rozbawionym tonem chociaż z drugiej strony za każdym razem czuł dyskomfort gdy tak się działo, ale hej, nie będzie przecież mediatorem i nie będzie starał się na siłę ich pogodzić.
- Masz tam tylko dane swojej matki? Chcesz ją zobaczyć?
Zapytał z zaciekawieniem. Nie mógł i nie umiał postawić się w jej sytuacji więc nie do końca był pewien co Bułgarka planuje. Będzie chciała poznać biologiczną matkę czy pozostanie przy Morwen?
Powiedział uśmiechając się do dziewczyny, chociaż był zaskoczony takimi słowami. Może niekoniecznie tym, że nie chciała o nich rozmawiać, bo coś ją tam bolało, ale dalsza część jej wypowiedzi była po prostu... Dziwna. Nie pamięta o czymś ale jej to nie obchodzi? Nie do końca pasowało mu to do tego jak Zoja z reguły zachowywała się gdy mówili o Williamie. On go nie lubił, to pewne, ale teraz Zoja brzmiała tak jakby Greengrass nigdy jej nie obchodził, a to było.. Co najmniej zaskakujące i aż nienaturalne. Kiedyś będzie musiał ją skonfrontować na ten temat jeszcze raz żeby zobaczyć jej reakcję. Teraz jednak pociągnęła za odpowiednie struny i jego uwaga szybko przeniosła się na kopertę leżącą nieopodal.
- Wy dziewczyny i tak się gryziecie, nieważne co by się nie działo.
Powiedział rozbawionym tonem chociaż z drugiej strony za każdym razem czuł dyskomfort gdy tak się działo, ale hej, nie będzie przecież mediatorem i nie będzie starał się na siłę ich pogodzić.
- Masz tam tylko dane swojej matki? Chcesz ją zobaczyć?
Zapytał z zaciekawieniem. Nie mógł i nie umiał postawić się w jej sytuacji więc nie do końca był pewien co Bułgarka planuje. Będzie chciała poznać biologiczną matkę czy pozostanie przy Morwen?
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Coś w tym było. Dlaczego jej przyjaciele musieli akurat wiązać się z dziewczynami, które były do niej uprzedzone i naturalnie reagowała na nie niechęcią? Skoro z Asimem związek jej nie wyszedł to nie zamierza już popełniać tego samego błędu i "zostawać przyjaciółmi". Nie zniosłaby kolejnej baby w towarzystwie, która sekretnie wbija jej szpilki w laleczkę voodoo. Wzruszyła lekko ramionami odkładając talerz z niedojedzonym brzegiem pizzy. No, teraz mogła zacząć z nim normalnie rozmawiać, kiedy brzuch jest pełen.
- Nie moja wina, wiesz o tym - westchnęła. Cóż, nie ona zaczęła tą dziecinną przepychankę i Aaron o tym wiedział. Starała się wyciągnąć rękę, dlatego zaprosiła ich na wspólne wakacje, ale... Była według Wilsonównej "brudna". No, już nie tylko według niej, więc czas sobie dać spokój z tym co inni o Tobie myślą. Miała inne problemy.
- Kiedy byliśmy w Bułgarii wymknęłam się na jeden dzień do Sofii, swojego dawnego... domu. Dowiedziałam się tam, że nie mają danych mojej matki, ale wszystko wskazywało na to, że była turystką. To mnie zaprowadziło do kliniki świętego Munga, gdzie podano mi dwie pacjentki, które pasują do opisu i miały wyznaczone terminy w okolice mojego urodzenia. Nie rodziły jednak już w Anglii. Pewnie ojciec był z Bułgarii i mnie nie chciał, a ona w rozpaczy mnie porzuciła. To tylko już moje domysły, ale ciężko chcieć się z kimś takim spotkać po takim okresie czasu, prawda? - westchnęła sięgając po kopertę. Wyciągnęła ją w kierunku Aarona, żeby zerknął jeżeli chce. - Nie wiem po co to robię i nie wiem czy chcę ją zobaczyć. Matilde Doreaux z Francji, albo Glenna Cymreiges... Pochodzenie nieznane. Czuję, że to "nieznane" to może być to. Co o tym myślisz?
- Nie moja wina, wiesz o tym - westchnęła. Cóż, nie ona zaczęła tą dziecinną przepychankę i Aaron o tym wiedział. Starała się wyciągnąć rękę, dlatego zaprosiła ich na wspólne wakacje, ale... Była według Wilsonównej "brudna". No, już nie tylko według niej, więc czas sobie dać spokój z tym co inni o Tobie myślą. Miała inne problemy.
- Kiedy byliśmy w Bułgarii wymknęłam się na jeden dzień do Sofii, swojego dawnego... domu. Dowiedziałam się tam, że nie mają danych mojej matki, ale wszystko wskazywało na to, że była turystką. To mnie zaprowadziło do kliniki świętego Munga, gdzie podano mi dwie pacjentki, które pasują do opisu i miały wyznaczone terminy w okolice mojego urodzenia. Nie rodziły jednak już w Anglii. Pewnie ojciec był z Bułgarii i mnie nie chciał, a ona w rozpaczy mnie porzuciła. To tylko już moje domysły, ale ciężko chcieć się z kimś takim spotkać po takim okresie czasu, prawda? - westchnęła sięgając po kopertę. Wyciągnęła ją w kierunku Aarona, żeby zerknął jeżeli chce. - Nie wiem po co to robię i nie wiem czy chcę ją zobaczyć. Matilde Doreaux z Francji, albo Glenna Cymreiges... Pochodzenie nieznane. Czuję, że to "nieznane" to może być to. Co o tym myślisz?
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
- Wiem, wiem.
Powiedział z uśmiechem. Nie miał zamiaru szukać winy u kogokolwiek. Po prostu tak się stało i tyle. Nic więcej nie da przecież rady zrobić, a jakoś trzeba żyć. Teraz miał znacznie bardziej interesującą rzecz na głowie, a mianowicie papiery, które Zoja mu sprezentowała. Wziął od niej kopertę spoglądając na dziewczynę. Słysząc słowa wypowiedziane w taki sposób i w takim kontekście zrobiło mu się smutno. Mimo wszystko każda historia dziecka, które zostało odstawione do Domu Dziecka jest tragiczna i działa na psychikę człowieka dobijająco mimo, że Zoja dawała sobie z tym radę i miała cudowną matkę w postaci Morwen. Spojrzał na papiery ukryte w kopercie i przeanalizował je pobieżnie.
- Jeżeli miałbym kogoś obstawiać to chyba faktycznie tą Glennę. Chociaż kto wie... Jeżeli postanowisz się spotkać z tymi kobietami to mimo wszystko zacząłbym od tej, której miejsce zamieszkania będzie łatwiejsze do znalezienia.
Miał tu oczywiście na myśli Francuzkę. Co jak co ale jeżeli będą wiedzieć gdzie zacząć szukać to łatwiej będzie też ustalić czy się gdzieś przenosiła czy też nie. Jakakolwiek decyzja Zoi by nie była wiedział jedno. Nie zostawi jej samej sobie i pomoże jak tylko będzie mógł.
Powiedział z uśmiechem. Nie miał zamiaru szukać winy u kogokolwiek. Po prostu tak się stało i tyle. Nic więcej nie da przecież rady zrobić, a jakoś trzeba żyć. Teraz miał znacznie bardziej interesującą rzecz na głowie, a mianowicie papiery, które Zoja mu sprezentowała. Wziął od niej kopertę spoglądając na dziewczynę. Słysząc słowa wypowiedziane w taki sposób i w takim kontekście zrobiło mu się smutno. Mimo wszystko każda historia dziecka, które zostało odstawione do Domu Dziecka jest tragiczna i działa na psychikę człowieka dobijająco mimo, że Zoja dawała sobie z tym radę i miała cudowną matkę w postaci Morwen. Spojrzał na papiery ukryte w kopercie i przeanalizował je pobieżnie.
- Jeżeli miałbym kogoś obstawiać to chyba faktycznie tą Glennę. Chociaż kto wie... Jeżeli postanowisz się spotkać z tymi kobietami to mimo wszystko zacząłbym od tej, której miejsce zamieszkania będzie łatwiejsze do znalezienia.
Miał tu oczywiście na myśli Francuzkę. Co jak co ale jeżeli będą wiedzieć gdzie zacząć szukać to łatwiej będzie też ustalić czy się gdzieś przenosiła czy też nie. Jakakolwiek decyzja Zoi by nie była wiedział jedno. Nie zostawi jej samej sobie i pomoże jak tylko będzie mógł.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Zgodziła się z nim poprzez kiwnięcie głową i zamyśliła się na moment, popijając powoli swoją porcję coli. Nie powiedział jej konkretnie co robić, bo już kiedyś o tym rozmawiali. Aaron powiedział, że jego by interesowało kim są jego prawdziwi rodzice... Zarzekła się wtedy, że z nią jest inaczej, bo ma już swoją prawdziwą rodzinę, ale z drugiej strony jakimś cudem rozpoczęła to całe dochodzenie.
- Cymreiges... Nazwisko brzmi trochę po walijsku, nieprawdaż? - Ostawiła szklankę i ponownie oparła się o przeciwległe oparcie kanapy, żeby siedzieć przodem do przyjaciela. Objęła nogi ramionami i oparła głowę na swoich kolanach.
- Do tej Francuzki mogę wysłać list choćby dzisiaj. Wydaje mi się... To bardziej na miejscu, niż zwalanie się na głowę, jeśli odpowiedź może być w stylu "nie chcę Cię znać, ani widzieć".
Nie wyglądała na szczególnie smutną, ale myślała o tym racjonalnie, z dystansem. Bo rzeczywiście inna sytuacja, gdyby oczekiwała kogoś kto przyjmie ją z otwartymi ramionami, ale tak naprawdę chciała po prostu poznać swoje korzenie. Nie zmieni to tego kim jest i kim jest jej prawdziwa rodzina.
- Zastanawiam się po prostu czy... Czy jesteśmy podobne. Nigdy nie potrzebowałam poznać swojej biologicznej matki, ale teraz kiedy nie wiem do końca co robić ze swoim życiem, a Morwen... Zaczyna życie tak jak każda młoda osoba w jej wieku powinna.. Zaczynam się zastanawiać - przyznała szczerze, uciekając wzrokiem w odsłonięte okno.
- Cymreiges... Nazwisko brzmi trochę po walijsku, nieprawdaż? - Ostawiła szklankę i ponownie oparła się o przeciwległe oparcie kanapy, żeby siedzieć przodem do przyjaciela. Objęła nogi ramionami i oparła głowę na swoich kolanach.
- Do tej Francuzki mogę wysłać list choćby dzisiaj. Wydaje mi się... To bardziej na miejscu, niż zwalanie się na głowę, jeśli odpowiedź może być w stylu "nie chcę Cię znać, ani widzieć".
Nie wyglądała na szczególnie smutną, ale myślała o tym racjonalnie, z dystansem. Bo rzeczywiście inna sytuacja, gdyby oczekiwała kogoś kto przyjmie ją z otwartymi ramionami, ale tak naprawdę chciała po prostu poznać swoje korzenie. Nie zmieni to tego kim jest i kim jest jej prawdziwa rodzina.
- Zastanawiam się po prostu czy... Czy jesteśmy podobne. Nigdy nie potrzebowałam poznać swojej biologicznej matki, ale teraz kiedy nie wiem do końca co robić ze swoim życiem, a Morwen... Zaczyna życie tak jak każda młoda osoba w jej wieku powinna.. Zaczynam się zastanawiać - przyznała szczerze, uciekając wzrokiem w odsłonięte okno.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
- Trochę tak, chociaż wiesz jak ja znam się na korzeniach nazwisk..
Przyznał szczerze uśmiechając się lekko. Cała ta sytuacja była.. Dziwna. Nie miał pojęcia co jej doradzić i jak powinna dalej postępować. Z jednej strony chciał jej powiedzieć żeby spotkała się z tą francuzką twarzą w twarz, ale z drugiej strony jak by miało to wyglądać? "Hej, mogę być twoją córką, oddałaś mnie do adopcji?". To się nie trzymało kupy i może faktycznie jej pomysł był lepszy.
- Tak, napisz list. Może faktycznie tak będzie lepiej i będziesz mogła się lepiej przygotować do spotkania w razie czego.
Powiedział spokojnie usadawiając się bliżej dziewczyny i gładząc ją po ramieniu. Widział, że jest tym nieco przytłoczona chociaż nie chce dać po sobie poznać, że jest inaczej. Słysząc jej wyznanie pogłaskał ją po głowie.
- Rozumiem to, ale pamiętaj, że rodzinę masz tutaj i nic nie musisz robić na siłę, a cokolwiek byś postanowiła zawsze będę z tobą. Morwen na pewno też.
Rozumiał jej rozterki i to, że może uważać, że wadzi matce. Ba, on pół swojego dotychczasowego życia spędzał poza domem nie wchodząc swoim rodzicom w paradę bo oni mieli swoje własne plany na życie. Może i nie był to perfekcyjny układ ale jakoś wyszedł na ludzi, nie to co jego siostra.
Przyznał szczerze uśmiechając się lekko. Cała ta sytuacja była.. Dziwna. Nie miał pojęcia co jej doradzić i jak powinna dalej postępować. Z jednej strony chciał jej powiedzieć żeby spotkała się z tą francuzką twarzą w twarz, ale z drugiej strony jak by miało to wyglądać? "Hej, mogę być twoją córką, oddałaś mnie do adopcji?". To się nie trzymało kupy i może faktycznie jej pomysł był lepszy.
- Tak, napisz list. Może faktycznie tak będzie lepiej i będziesz mogła się lepiej przygotować do spotkania w razie czego.
Powiedział spokojnie usadawiając się bliżej dziewczyny i gładząc ją po ramieniu. Widział, że jest tym nieco przytłoczona chociaż nie chce dać po sobie poznać, że jest inaczej. Słysząc jej wyznanie pogłaskał ją po głowie.
- Rozumiem to, ale pamiętaj, że rodzinę masz tutaj i nic nie musisz robić na siłę, a cokolwiek byś postanowiła zawsze będę z tobą. Morwen na pewno też.
Rozumiał jej rozterki i to, że może uważać, że wadzi matce. Ba, on pół swojego dotychczasowego życia spędzał poza domem nie wchodząc swoim rodzicom w paradę bo oni mieli swoje własne plany na życie. Może i nie był to perfekcyjny układ ale jakoś wyszedł na ludzi, nie to co jego siostra.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Był jedyną osobą z którą mogła o tym porozmawiać, chociaż też czuła się przy tym dziwnie. Rezerwacja głównego miejsca w jej serduszku obowiązuje jednak do przejęcia funkcji słuchacza i dlatego to ciężkie brzemię spadło na Aarona.
- Dziękuję - powiedziała cicho i przysunęła się do niego, zginając nogi na bok. Przychyliła się, żeby oprzeć głowę o jego ramię i przymknęła oczy czując to znajome, uspakajające ciepło. Przez moment znowu poczuła się jak zagubiona sierota, dlatego potrzebowała by ją ktoś przytulił, żeby nie czuć się samotnie. Nie wypowie jednak swojej zachciewajki na głos, bo po prostu nie wypadało. Mimo wszystko nie byli już dziećmi, a jego dziewczyna jej nie lubiła. Zadręczała się tym, jednocześnie myśląc o tym, że jak jej dzisiaj źle i niedobrze. Bardzo dobrze, że przyszedł.
Ckliwy moment zaburzyła cichym parsknięciem i głupim uśmiechem. Nie zmieniła jednak pozycji, a objęła Matlucka swobodnie.
- Skoro już jestem zepsuta to jak na zepsutą się będę zachowywała. Nie podoba Ci się Asim, co?
- Dziękuję - powiedziała cicho i przysunęła się do niego, zginając nogi na bok. Przychyliła się, żeby oprzeć głowę o jego ramię i przymknęła oczy czując to znajome, uspakajające ciepło. Przez moment znowu poczuła się jak zagubiona sierota, dlatego potrzebowała by ją ktoś przytulił, żeby nie czuć się samotnie. Nie wypowie jednak swojej zachciewajki na głos, bo po prostu nie wypadało. Mimo wszystko nie byli już dziećmi, a jego dziewczyna jej nie lubiła. Zadręczała się tym, jednocześnie myśląc o tym, że jak jej dzisiaj źle i niedobrze. Bardzo dobrze, że przyszedł.
Ckliwy moment zaburzyła cichym parsknięciem i głupim uśmiechem. Nie zmieniła jednak pozycji, a objęła Matlucka swobodnie.
- Skoro już jestem zepsuta to jak na zepsutą się będę zachowywała. Nie podoba Ci się Asim, co?
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Poklepał ją po ramieniu kilkukrotnie w odpowiedzi na jej dziękowanie. Nie miała za co dziękować. Hannah była mu bliska, ale mimo wszystko Zoja to ktoś z kim spędzał znaczną część czasu w Hogwarcie, a to przecież 7 lat... 7 lat ktore minęło zdecydowanie za szybko i nigdy nie przestanie żałować, że nie zrobił więcej, a mógł. Objął ją ramieniem bez słowa i przycisnął do siebie mocniej. Każda załamana osoba potrzebuje przytulenia, czy o tym mówi czy też nie. A Zoja była z przytulankowego typu. Słysząc i czując jej parsknięcie spojrzał na nią zdziwiony. Słysząc pytanie wciągnął więcej powietrza w płuca i wypuścił je ciężko.
- Nie no.. Jest...
Starał się znaleźć właściwe słowa. Naprawdę chciał zabrzmieć politycznie poprawnie i jakoś tak.. Neutralnie. W końcu widział, że się jej podobał ale.. No właśnie. Ale.
- Nie podoba. Bywa sympatyczny, ale mam wrażenie, że nie pasuje do Ciebie.
Powiedział uśmiechając się blado do Bułgarki. Nie był jej rodziną, bratem ani chłopakiem, więc nie mógł jej mówić co ma robić i zakazywać widywania się z kimkolwiek chce. Mógł jedynie doradzać.
- Już wolałem tego.. Malcolma? Chociaż on też nie.. Jemu dałbym w zęby jakbym tylko zobaczył. Greengrassowi też... Cholera dziewczyno, ty to masz gust!
Powiedział rozbawionym tonem przypominając sobie z kim się kręciła w ostatnich latach.
- Nie no.. Jest...
Starał się znaleźć właściwe słowa. Naprawdę chciał zabrzmieć politycznie poprawnie i jakoś tak.. Neutralnie. W końcu widział, że się jej podobał ale.. No właśnie. Ale.
- Nie podoba. Bywa sympatyczny, ale mam wrażenie, że nie pasuje do Ciebie.
Powiedział uśmiechając się blado do Bułgarki. Nie był jej rodziną, bratem ani chłopakiem, więc nie mógł jej mówić co ma robić i zakazywać widywania się z kimkolwiek chce. Mógł jedynie doradzać.
- Już wolałem tego.. Malcolma? Chociaż on też nie.. Jemu dałbym w zęby jakbym tylko zobaczył. Greengrassowi też... Cholera dziewczyno, ty to masz gust!
Powiedział rozbawionym tonem przypominając sobie z kim się kręciła w ostatnich latach.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Zachichotała raz jeszcze mimowolnie przypominając sobie twarz Hannah, kiedy weszli wczoraj do ich domu. Przynajmniej dla tego wyrazu było warto zaciągnąć do nich Asima. Poza tym przekonała się w jak różnych światach istnieją. Ta kolejna myśl nie była już tak wesoła, więc przywróciła na jej twarz smutny wyraz i westchnęła cicho na słowa Aarona.
- Z Greengrassem mnie nic nigdy nie łączyło więcej. Malcolm.... Lubię takie trudne przypadki, ale wsiąkł w tej swojej Transylwanii i utrzymuje chyba tylko kontakt z Twoją siostrą.
Wyprostowała się, chociaż nie uciekła z pod ramienia przyjaciela. Chwyciła swoje końcówki włosów między palce i zaczęła nimi się bawić bezmyślnie. Lubiła zmieniać fryzury. Opanowała już eliksir na porost włosów na głowie i tylko na głowie, dlatego tak szybko z fryzury sięgającej do uszu miała teraz średnią długość kłaków.
- Ale coś czuję, że Asim to przegrana sprawa. Nie chcę się wtrącać w jego religię, skoro jest dla niego najważniejsza. Nie potrafię jej też do końca pojąć, więc jakkolwiek nie byłby przystojny to musi mieć defekt, ech!
Dźgnęła go palcem w bok, szczerząc się lekko.
- Pasujesz do opisu. Przystojny masochista, skłonności do autodestrukcji, niebezpieczna dziewczyna i smoczę, o którym bardzo starałam się wczoraj nie myśleć, że na mnie wyskoczy na wejściu.
Oczywiście najlepszym i jedynym chłopakiem, którego przez moment miała Zoja był Benedict. Walton ją w sobie zauroczył i zostawił... Otrząsnęła się po tym, ale straciła na pewności siebie. Pewnie na dłuższą metę by się zanudziła w tym połączeniu, ale będzie miała zawsze sentyment do tych wspomnień. Siódmy rok i ostatnie walentynki w szkole dzięki niemu spędziła najlepiej.
- Z Greengrassem mnie nic nigdy nie łączyło więcej. Malcolm.... Lubię takie trudne przypadki, ale wsiąkł w tej swojej Transylwanii i utrzymuje chyba tylko kontakt z Twoją siostrą.
Wyprostowała się, chociaż nie uciekła z pod ramienia przyjaciela. Chwyciła swoje końcówki włosów między palce i zaczęła nimi się bawić bezmyślnie. Lubiła zmieniać fryzury. Opanowała już eliksir na porost włosów na głowie i tylko na głowie, dlatego tak szybko z fryzury sięgającej do uszu miała teraz średnią długość kłaków.
- Ale coś czuję, że Asim to przegrana sprawa. Nie chcę się wtrącać w jego religię, skoro jest dla niego najważniejsza. Nie potrafię jej też do końca pojąć, więc jakkolwiek nie byłby przystojny to musi mieć defekt, ech!
Dźgnęła go palcem w bok, szczerząc się lekko.
- Pasujesz do opisu. Przystojny masochista, skłonności do autodestrukcji, niebezpieczna dziewczyna i smoczę, o którym bardzo starałam się wczoraj nie myśleć, że na mnie wyskoczy na wejściu.
Oczywiście najlepszym i jedynym chłopakiem, którego przez moment miała Zoja był Benedict. Walton ją w sobie zauroczył i zostawił... Otrząsnęła się po tym, ale straciła na pewności siebie. Pewnie na dłuższą metę by się zanudziła w tym połączeniu, ale będzie miała zawsze sentyment do tych wspomnień. Siódmy rok i ostatnie walentynki w szkole dzięki niemu spędziła najlepiej.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Nie bardzo wiedział z czego się śmieje i miał nawet ochotę wypytywać ale Bułgarka postanowiła zacząć mówić. Słysząc słowa dotyczące Greengrassa uniósł nieco brew. Wiedział doskonale, że Zoja nie zwierza mu się ze wszystkiego ale obiło mu się o uszy, że coś tam z Williamem kiedyś... Chyba. Nie miał stuprocentowej pewności ale bardziej zdziwiło go, że powiedziała o nim po nazwisku. Zawsze było Will to Will tamto, Will nie jest takim nadętym bucem i 80% znajomych się myli. To było dziwne i nie wiedział skąd się wzięło.. Może on zbyt często tak mówił i podłapała? Słysząc jednak o Malcolmie i o tym, że pałęta się z jego siostrą cmoknął ustami kilka razy.
- Taa... Dla mnie jest skreślony przez to ciąganie za sobą Adrienne. Ona jest głupia i najprawdopodobniej puszczalska, a ten to wykorzystuje.
Pewnie prawda była inna albo jeżeli chodzi o podjudzanie jego młodszej siostry do niecnot, które sama i tak by pewnie zrobiła, to nie było przebacz i McMillan był na jego czarnej liście chyba, że uratuje mu kiedyś przypadkiem życie. Ale na to raczej nie liczył. Gdu Zoja mówiła o Asimie Aaron uśmiechnął się pod nosem.
- Tego kwiatu jest pół kwiatu podobno. Trafisz w końcu na takiego, który nie będzie popieprzony, mówię ci. Wiem, że ja jestem idealny w każdym calu. Drugiego takiego nie ma, ale może znajdzie się podobny. Mimo wszystko niestety Asim nie jest według mnie tym kimś, ale hej. To ty masz szukać szczęścia.
Powiedział szczerząc się do niej spoglądając nieco z góry widzac głównie jej włochaty czubek głowy.
- Taa... Dla mnie jest skreślony przez to ciąganie za sobą Adrienne. Ona jest głupia i najprawdopodobniej puszczalska, a ten to wykorzystuje.
Pewnie prawda była inna albo jeżeli chodzi o podjudzanie jego młodszej siostry do niecnot, które sama i tak by pewnie zrobiła, to nie było przebacz i McMillan był na jego czarnej liście chyba, że uratuje mu kiedyś przypadkiem życie. Ale na to raczej nie liczył. Gdu Zoja mówiła o Asimie Aaron uśmiechnął się pod nosem.
- Tego kwiatu jest pół kwiatu podobno. Trafisz w końcu na takiego, który nie będzie popieprzony, mówię ci. Wiem, że ja jestem idealny w każdym calu. Drugiego takiego nie ma, ale może znajdzie się podobny. Mimo wszystko niestety Asim nie jest według mnie tym kimś, ale hej. To ty masz szukać szczęścia.
Powiedział szczerząc się do niej spoglądając nieco z góry widzac głównie jej włochaty czubek głowy.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Nie była świadoma zaskoczenia Aarona. Nie pamiętała wspólnych całusów z Williamem, ani tego, że kiedykolwiek coś mogła do niego poczuć poza koleżeńskimi odruchami. Bo mimo wszystko dalej był jej znajomym, a Christine przyjaciółką. Przyjęli ją, kiedy Morwen ją adoptowała i wprowadziła w londyński świat czystokrwistych czarodziejów. Za to była teraz po prostu wdzięczna, ale naturalną koleją rzeczy było to, że jej drogi z Greengrassami się teraz rozeszły.
- Dla mnie też powinien być skreślony z innego powodu, ale... Łowca wampirów brzmi zbyt dumnie - uśmiechnęła się niewinnie, spoglądając na przyjaciela do góry. Wywróciła oczami na jego kolejne zdanie. Kurde, jest młoda i niebrzydka - musi tak być. Dokończyli pizzę i posiedzieli razem do wieczora. Wtedy Zoja spytała czemu Aaronowi się tak naprawdę nie śpieszy do domu i jak zwykle odpowiedział wymijająco. Jakby już nie wiedziała... To takie wyuczone kłamstwo, no ale...
- Chcesz to możesz u mnie przenocować. Sypialnia Morwen ma czystą pościel, moja właściwie także, więc do wyboru do koloru. Nie chce mi się wracać na uczelnię, a w towarzystwie raźniej. Pokonam Cię w gargulki!
- Dla mnie też powinien być skreślony z innego powodu, ale... Łowca wampirów brzmi zbyt dumnie - uśmiechnęła się niewinnie, spoglądając na przyjaciela do góry. Wywróciła oczami na jego kolejne zdanie. Kurde, jest młoda i niebrzydka - musi tak być. Dokończyli pizzę i posiedzieli razem do wieczora. Wtedy Zoja spytała czemu Aaronowi się tak naprawdę nie śpieszy do domu i jak zwykle odpowiedział wymijająco. Jakby już nie wiedziała... To takie wyuczone kłamstwo, no ale...
- Chcesz to możesz u mnie przenocować. Sypialnia Morwen ma czystą pościel, moja właściwie także, więc do wyboru do koloru. Nie chce mi się wracać na uczelnię, a w towarzystwie raźniej. Pokonam Cię w gargulki!
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Ostatnimi czasy Morwen znowu nie miała zbyt dobrego kontaktu z Zoją. Kiedy dziewczyna dorosła i poszła na studia, nieco oddaliły się od siebie. Nie ma się co dziwić - każda z nich miała swoje prywatne życie i życie, które dzieliły razem.
Tego dnia miała wolne a kobieca i matczyna intuicja podpowiadała jej, że Zoja może pojawić się w domu (lub miała tak dużą nadzieję), dlatego zebrała się z łóżka o w miarę wczesnej porze, poćwiczyła chwilę (ostatnio postanowiła zadbać o swoje kształty, niż o kondycję) a potem po szybkim prysznicu i ubraniu się w domowe ubranie, zeszła do kuchni. Po drodze w paru ruchach różdżką posprzątała jeszcze każde pomieszczenie w domu. Potem zajęła się przygotowywaniem śniadania lub obiadu, zależy jak na to patrzeć, nucąc pod nosem wesołą piosenkę, usłyszaną w mugolskim sklepie spożywczym.
Tego dnia miała wolne a kobieca i matczyna intuicja podpowiadała jej, że Zoja może pojawić się w domu (lub miała tak dużą nadzieję), dlatego zebrała się z łóżka o w miarę wczesnej porze, poćwiczyła chwilę (ostatnio postanowiła zadbać o swoje kształty, niż o kondycję) a potem po szybkim prysznicu i ubraniu się w domowe ubranie, zeszła do kuchni. Po drodze w paru ruchach różdżką posprzątała jeszcze każde pomieszczenie w domu. Potem zajęła się przygotowywaniem śniadania lub obiadu, zależy jak na to patrzeć, nucąc pod nosem wesołą piosenkę, usłyszaną w mugolskim sklepie spożywczym.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Wielkie umysły myślą podobnie.
Wiele się wydarzyło w życiu dziewczyny w ciągu tych ostatnich paru miesięcy. Kontrowersyjny chłopak, wymazany William z pamięci, kontakt z niby biologiczną matką i jeszcze sam fakt, że Zoja się starzeje i miewa początki kryzysu wieku średniego! Potrzebowała kontaktu z Morwen. Tęskniła za nią i było jej przykro, że tak to się wszystko toczyło w szaleńczym tempie i nie miały dla siebie czasu. Dlatego postanowiła zrezygnować z pokoju w akademiku i nie uzgadniając tego nawet z Walijką, spakowała się tej soboty i po prostu deportowała na ganek na Regen Street. Weszła do domu używając swoich kluczy. Skórzaną, starej daty walizkę zostawiła przy wejściu i rozebrała się najpierw w przedpokoju z ciężkich oficerek i zielonego płaszcza. W prostej, granatowej sukience i włosami upiętymi w wysoki kucyk, przeszła dalej. Jej serce zabiło głośniej w piersi, kiedy poczuła zapach domowego jedzenia i dźwięk przesuwanych naczyń. To była zawsze loteria, czy ktoś tu będzie, czy nie. Mogła to być równie dobrze sąsiadka, którą poprosiła o podlewanie kwiatków podczas ich nieobecności, ale wszystkie zmysły podpowiadały inaczej.
- Mor - zauważyła z uśmiechem, stając w przejściu do aneksu kuchennego. Niewiele myśląc podeszła do opiekunki i przytuliła się do jej pleców, gdy ta coś akurat mieszała w głębokiej patelni (nie wiem co to może być ;d).
- Załapię się na domowe jedzenie? - spytała słodkim tonem. Bułgarka wyraźnie schudła i znowu miała włosy sięgające za ramiona. Może trochę nadużywała swojego eliksiru na porost włosów, ale lubiła je ścinać na lato do uszu, a potem nagle zapuszczać. Dzisiaj była bladsza niż zwykle, ale to zapewne kolejny skutek niezdrowego odżywiania się i stresu związanego z egzaminami. Cóż, była w trakcie sesji jakby nie patrzeć.
Wiele się wydarzyło w życiu dziewczyny w ciągu tych ostatnich paru miesięcy. Kontrowersyjny chłopak, wymazany William z pamięci, kontakt z niby biologiczną matką i jeszcze sam fakt, że Zoja się starzeje i miewa początki kryzysu wieku średniego! Potrzebowała kontaktu z Morwen. Tęskniła za nią i było jej przykro, że tak to się wszystko toczyło w szaleńczym tempie i nie miały dla siebie czasu. Dlatego postanowiła zrezygnować z pokoju w akademiku i nie uzgadniając tego nawet z Walijką, spakowała się tej soboty i po prostu deportowała na ganek na Regen Street. Weszła do domu używając swoich kluczy. Skórzaną, starej daty walizkę zostawiła przy wejściu i rozebrała się najpierw w przedpokoju z ciężkich oficerek i zielonego płaszcza. W prostej, granatowej sukience i włosami upiętymi w wysoki kucyk, przeszła dalej. Jej serce zabiło głośniej w piersi, kiedy poczuła zapach domowego jedzenia i dźwięk przesuwanych naczyń. To była zawsze loteria, czy ktoś tu będzie, czy nie. Mogła to być równie dobrze sąsiadka, którą poprosiła o podlewanie kwiatków podczas ich nieobecności, ale wszystkie zmysły podpowiadały inaczej.
- Mor - zauważyła z uśmiechem, stając w przejściu do aneksu kuchennego. Niewiele myśląc podeszła do opiekunki i przytuliła się do jej pleców, gdy ta coś akurat mieszała w głębokiej patelni (nie wiem co to może być ;d).
- Załapię się na domowe jedzenie? - spytała słodkim tonem. Bułgarka wyraźnie schudła i znowu miała włosy sięgające za ramiona. Może trochę nadużywała swojego eliksiru na porost włosów, ale lubiła je ścinać na lato do uszu, a potem nagle zapuszczać. Dzisiaj była bladsza niż zwykle, ale to zapewne kolejny skutek niezdrowego odżywiania się i stresu związanego z egzaminami. Cóż, była w trakcie sesji jakby nie patrzeć.
Strona 11 z 13 • 1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13
Similar topics
» Salon/kuchnia/jadalnia
» Salon połączony z kuchnią i jadalnią
» Salon i kuchnia połączona z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Salon połączony z kuchnią i jadalnią
» Salon i kuchnia połączona z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Dzielnica mieszkalna :: Regen Street :: Regen Street 1
Strona 11 z 13
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach