Salon - kuchnia - jadalnia
+8
Malcolm McMillan
Liam Cryan
Rosalie Fitzpatrick
Marie Volante
Vincent Cramer
Zachary Devereux
Zoja Yordanova
Morwen Blodeuwedd
12 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Dzielnica mieszkalna :: Regen Street :: Regen Street 1
Strona 2 z 13
Strona 2 z 13 • 1, 2, 3, ... 11, 12, 13
Salon - kuchnia - jadalnia
First topic message reminder :
***
***
***
***
Ostatnio zmieniony przez Morwen Blodeuwedd dnia Nie 01 Lut 2015, 19:21, w całości zmieniany 1 raz
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Rezygnując z picia herbaty jak na razie, ujęła ostrożnie w dłoń kieliszek z winem, upijając spory łyk trunku.
- Jestem już po pracy, więc najlepiej w ogóle o niej nie mówmy. - puściła mu porozumiewawcze oczko, podsuwając przy okazji prawie pusty kieliszek. Gdy tylko mężczyzna napełnił go winem, ciemnowłosa podziękowała, po czym podniosła się z miejsca.
- Nie trzeba, maść mam, ale masażem nie pogardzę. - krzątając się chwilę między jedną szafką a drugą, wróciła do stołu z koszyczkiem wypełnionym przeróżnego rodzaju lekarstwami, maściami, aż po bandaże.
- Jestem już po pracy, więc najlepiej w ogóle o niej nie mówmy. - puściła mu porozumiewawcze oczko, podsuwając przy okazji prawie pusty kieliszek. Gdy tylko mężczyzna napełnił go winem, ciemnowłosa podziękowała, po czym podniosła się z miejsca.
- Nie trzeba, maść mam, ale masażem nie pogardzę. - krzątając się chwilę między jedną szafką a drugą, wróciła do stołu z koszyczkiem wypełnionym przeróżnego rodzaju lekarstwami, maściami, aż po bandaże.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
- Gdzie Twoja miłość do zawodu.- pokiwał głową z uśmiechem ucinając temat. On swoją pracę uwielbiał i to była jedyna jego odskocznia by uciec od problemów w domu, z córką. Upił jeszcze na szybko łyk wina po czym wstał stając za Morweną.
- Ściągnij bluzkę i daj maść rozgrzewającą.- zawsze całkiem nieźle radził sobie z dobieraniem lekarstw do przypadłości. Chciał iść na medycynę, jednak chęć bycia aurorem zwyciężyła.
- Jak tam u Zoji?- zagadał w oczekiwaniu aż dziewczyna ściągnie bluzkę. Czasami podziwiał Mor, że pomimo, że była młodsza i na dodatek kobietą tak dobrze radziła sobie ze wszystkim a przede wszystkim kontaktu z dziewczynką, zaś jemu kompletnie tego brakowało.
- Ściągnij bluzkę i daj maść rozgrzewającą.- zawsze całkiem nieźle radził sobie z dobieraniem lekarstw do przypadłości. Chciał iść na medycynę, jednak chęć bycia aurorem zwyciężyła.
- Jak tam u Zoji?- zagadał w oczekiwaniu aż dziewczyna ściągnie bluzkę. Czasami podziwiał Mor, że pomimo, że była młodsza i na dodatek kobietą tak dobrze radziła sobie ze wszystkim a przede wszystkim kontaktu z dziewczynką, zaś jemu kompletnie tego brakowało.
Zachary DevereuxNieaktywny - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Walijka posłała mężczyźnie wyjątkowo podejrzliwe spojrzenie.
- Żebyś oglądał mnie nago? Od bluzki niedaleka droga do majtek. - uśmiechnęła się pod nosem, ale znaczenie tego uśmiechu tak dobrze znała tylko ona. W końcu podniosła się z westchnieniem, jednak nim skierowała się do salonu na kanapę, chwyciła dłońmi koszulę mężczyzny i wyjęła ją ze spodni (o ile miał ją wsadzoną w spodnie). Chwilę potem leżała plackiem, na brzuchu bez bluzki na miękkiej kanapie, starając się nie usnąć.
- U Zoji... w porządku, większość czasu spędza w szkole i zapomina mnie odwiedzać na weekend. - odpowiedziała wzruszając ramionami - A Ty jak tam, tatusiu? Radzisz sobie? - w jej tonie można było usłyszeć nutkę złośliwości, choć tak naprawdę współczuła Zacharemu. Niełatwo było wychowywać samemu córkę w wieku dojrzewania.
- Żebyś oglądał mnie nago? Od bluzki niedaleka droga do majtek. - uśmiechnęła się pod nosem, ale znaczenie tego uśmiechu tak dobrze znała tylko ona. W końcu podniosła się z westchnieniem, jednak nim skierowała się do salonu na kanapę, chwyciła dłońmi koszulę mężczyzny i wyjęła ją ze spodni (o ile miał ją wsadzoną w spodnie). Chwilę potem leżała plackiem, na brzuchu bez bluzki na miękkiej kanapie, starając się nie usnąć.
- U Zoji... w porządku, większość czasu spędza w szkole i zapomina mnie odwiedzać na weekend. - odpowiedziała wzruszając ramionami - A Ty jak tam, tatusiu? Radzisz sobie? - w jej tonie można było usłyszeć nutkę złośliwości, choć tak naprawdę współczuła Zacharemu. Niełatwo było wychowywać samemu córkę w wieku dojrzewania.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
- Gdybym chciał oglądać Cię nago, sam bym Cię rozebrał.- odwzajemnił jej ukradkowym uśmiechem i przez chwilę podążał za nią wzrokiem, po czym ruszył i już za chwilę i usiadł na skraju kanapy mniej więcej na poziomie jej bioder. Wziął oczywiście ze sobą maść i widząc ozdobione plecy dziewczyny w siniaki, zacmokał kilkakrotnie. Nałożył sobie na ręce maść rozgrzewającą i zaczął na początek delikatnie masować jej plecy. Wcześniej oczywiście rozgrzewając sobie lekko dłonie.
- No, powinnaś się cieszyć, że co miesiąc nie dostajesz jakiegoś listu ze szkoły.- westchnął ciężko, bo jemu za to dawało się to we znaki. - Mam wrażenie, że im ona jest starsza tym gorzej jest nam się dogadać.- lekko zjechał dłońmi na jej łopatki wmasowując maść w jej skórę.
- No, powinnaś się cieszyć, że co miesiąc nie dostajesz jakiegoś listu ze szkoły.- westchnął ciężko, bo jemu za to dawało się to we znaki. - Mam wrażenie, że im ona jest starsza tym gorzej jest nam się dogadać.- lekko zjechał dłońmi na jej łopatki wmasowując maść w jej skórę.
Zachary DevereuxNieaktywny - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Idąc za swoją kobiecą ciekawością, odparła:
- Czyli w takim razie nie chciałeś mnie oglądać nago przez te kilka lat! Czuję się mało atrakcyjna. - westchnęła teatralnie, zamykając się automatycznie, gdy tylko Zachary zaczął ją masować. Szczerze mówiąc, za taki masaż dałaby się nawet sprzedać na pchlim targu. Nie protestowała, nie narzekała, czując jak każdy do tej pory napięty mięsień rozluźniał się.
- Ostatnio dostałam list, że była na imprezie. Ale co ja będę ją pouczać, skoro wcale nie byłam lepsza. - i nie jestem do tej pory, dodała sobie odpowiednio w myślach. Mimo, że chciała wymazać wszystkie swoje wybryki, nie potrafiła - Nie poradzisz, w tym wieku tak jest. Moja wymyśliła, że chce pracować w jednostkach medycznych Filii. - zagryzła policzki od środka, starając się znowu nie denerwować.
- Czyli w takim razie nie chciałeś mnie oglądać nago przez te kilka lat! Czuję się mało atrakcyjna. - westchnęła teatralnie, zamykając się automatycznie, gdy tylko Zachary zaczął ją masować. Szczerze mówiąc, za taki masaż dałaby się nawet sprzedać na pchlim targu. Nie protestowała, nie narzekała, czując jak każdy do tej pory napięty mięsień rozluźniał się.
- Ostatnio dostałam list, że była na imprezie. Ale co ja będę ją pouczać, skoro wcale nie byłam lepsza. - i nie jestem do tej pory, dodała sobie odpowiednio w myślach. Mimo, że chciała wymazać wszystkie swoje wybryki, nie potrafiła - Nie poradzisz, w tym wieku tak jest. Moja wymyśliła, że chce pracować w jednostkach medycznych Filii. - zagryzła policzki od środka, starając się znowu nie denerwować.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Zaśmiał się wesoło słysząc jej typowo kobiecą odzywkę.- Chciałem! Ale jestem na tyle przyzwoity, że jak widzisz stłumiłem to w sobie przez te parę lat.- ścisnął ją teraz nieco mocniej, ale nie tak by sprawić jej jakiś ból, a wręcz przeciwnie.
- Nawet gdybyś była najgorsza na świecie, dzieci to dzieci, trzeba je pouczać dla samej zasady. - on sam nie chciał by Su miała do niego kiedyś pretensje, że ją przed czymś nie ostrzegł. Jednak ta dziewczyna zdawała się go w ogóle i tak nie słuchać.
- Że co? Po co? Ile ona w ogóle lat?- zdziwił się bo ona chyba nie miała aż tak dużych problemów z Zoją jak on, jednak każdy ma jakieś swoje problemy.- Ciężko za nimi nadążyć.- jego dłonie wolno zsunęły się na jej bok, dochodząc powoli do linii jej spodni.
- Nawet gdybyś była najgorsza na świecie, dzieci to dzieci, trzeba je pouczać dla samej zasady. - on sam nie chciał by Su miała do niego kiedyś pretensje, że ją przed czymś nie ostrzegł. Jednak ta dziewczyna zdawała się go w ogóle i tak nie słuchać.
- Że co? Po co? Ile ona w ogóle lat?- zdziwił się bo ona chyba nie miała aż tak dużych problemów z Zoją jak on, jednak każdy ma jakieś swoje problemy.- Ciężko za nimi nadążyć.- jego dłonie wolno zsunęły się na jej bok, dochodząc powoli do linii jej spodni.
Zachary DevereuxNieaktywny - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Podłożyła sobie poduszkę pod głowę, układając się jeszcze wygodniej, mając wrażenie, że fizycznie czuje się lepiej. Psychicznie nie była pewna, dlatego picie na zły humor było trochę nierozsądnym posunięciem. Jak na razie kontrolowała się.
- A potem przyjdą i Ci powiedzą, że jesteś be, fuj i całym złem świata. - mruknęła. Ona nie miała na szczęście tego problemu z Zoją, ale wolała dmuchać na zimne i nie chwalić się zbyt szybko idealnym dzieckiem.
- Moja szesnastoletnia latorośl chce być uzdrowicielem. Ale w jednostkach medycznych w filii. Mam nadzieję, że zmieni zdanie. - skończyła szybko temat, czując jak dłonie aurora powoli zjeżdżają w stronę linii jej spodni, mijając przy okazji tatuaż po prawej stronie żeber w postaci pióra.
- A potem przyjdą i Ci powiedzą, że jesteś be, fuj i całym złem świata. - mruknęła. Ona nie miała na szczęście tego problemu z Zoją, ale wolała dmuchać na zimne i nie chwalić się zbyt szybko idealnym dzieckiem.
- Moja szesnastoletnia latorośl chce być uzdrowicielem. Ale w jednostkach medycznych w filii. Mam nadzieję, że zmieni zdanie. - skończyła szybko temat, czując jak dłonie aurora powoli zjeżdżają w stronę linii jej spodni, mijając przy okazji tatuaż po prawej stronie żeber w postaci pióra.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
- Coś Cię martwi?- spytał czując jak jej mięśnie dalej mimowolnie się spinają, czuł jej delikatną już bardziej rozgrzaną skórę i oczywiście przyglądał się jej ciału.
- Kim ona dla Ciebie jest?- zapytał z ciekawości bo może i mu mówiła, a zapomniał, w każdym bądź razie miał wrażenie,. że nie znał odpowiedzi na to pytanie.
- Aż tak Cię się to nie podoba?- spytał zaczynając już teraz nieco mocniejszy masaż, dotykał ją po całych plecach nie czując wobec niej jakiegoś skrępowania. - Przynieść Ci wino, herbatę? -spytał zaciekawiony, bo sam bardzo często kiedy wracał z pracy pił parę kieliszków wina na rozluźnienie.
- Kim ona dla Ciebie jest?- zapytał z ciekawości bo może i mu mówiła, a zapomniał, w każdym bądź razie miał wrażenie,. że nie znał odpowiedzi na to pytanie.
- Aż tak Cię się to nie podoba?- spytał zaczynając już teraz nieco mocniejszy masaż, dotykał ją po całych plecach nie czując wobec niej jakiegoś skrępowania. - Przynieść Ci wino, herbatę? -spytał zaciekawiony, bo sam bardzo często kiedy wracał z pracy pił parę kieliszków wina na rozluźnienie.
Zachary DevereuxNieaktywny - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
- Martwi mnie jej pomysł, bo sam wiesz jak jest w tym środowisku, a aktualnie to jest moja jedyna bliska osoba. - zaczęła, zgarniając ręką włosy z karku na bok, odsłaniając tym samym ślady po ugryzieniu wampira na szyi - To jest moja podopieczna. Byłam kiedyś w Bułgarii, wpadłam na nią przypadkiem, jak poprosiła mnie o kawałek czekolady, później okazało się, że chodzi do Hogwartu, ale na każde wolne musiała wracać do siebie... mam duży dom, mieszkam sama, dlatego zabrałam ją ze sobą. Jest do mnie strasznie podobna. - opowiedziała całą historię o przysposobieniu do życia w rodzinie bułgarskiej sieroty. Na pytanie z kolei odpowiedziała przecząco. Było jej tak dobrze, że nawet powstrzymywała się od picia.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
- Być może czegoś się nauczy, może odniesie sukces, zostanie uzdrowicielem i będziesz mogła być z niej dumna.- wzruszył lekko ramionami, pomimo tego, że dziewczyna tego nie widziała i uśmiechnął się lekko. Słuchając jej opowieści, nawet nie przypuszczał, że Mor mogłaby zaopiekować się kimś kogo kompletnie nie znała. Czasami zna się człowieka tylko na pozór i nie wiemy co w nim siedzi naprawdę.
- Na pewno jest jej lepiej u Ciebie.- kiedy maść była już dobrze rozprowadzona, Zachary zerknął na jej plecy.- I jak się teraz czujesz, lepiej?- no cóż, Devereux był tylko mężczyzną, dlatego nie omieszkał jeszcze raz dokładnie przyjrzeć się dziewczynie.
- Na pewno jest jej lepiej u Ciebie.- kiedy maść była już dobrze rozprowadzona, Zachary zerknął na jej plecy.- I jak się teraz czujesz, lepiej?- no cóż, Devereux był tylko mężczyzną, dlatego nie omieszkał jeszcze raz dokładnie przyjrzeć się dziewczynie.
Zachary DevereuxNieaktywny - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Po skończonym masażu omal nie krzyknęła głosem rozgoryczonej dziewczynki, że chce jeszcze i jeszcze więcej, ale powstrzymując się w ostatniej chwili, Walijka przeciągnęła się, po czym podniosła, rękami zasłaniając swoje piersi.
- Jasne, że lepiej. Dziękuuujęę! - uśmiechnęła się, w podziękowaniu całując Zacharego w policzek. Następnie odwróciła się, ubierając na siebie koszulkę i gdy tylko podniosła się leniwie z kanapy, wróciła po swój kieliszek z winem.
- A z tym rozbieraniem to była groźba czy obietnica, tak swoją drogą? - spytała zaczepnie, wypijając trochę trunku.
- Jasne, że lepiej. Dziękuuujęę! - uśmiechnęła się, w podziękowaniu całując Zacharego w policzek. Następnie odwróciła się, ubierając na siebie koszulkę i gdy tylko podniosła się leniwie z kanapy, wróciła po swój kieliszek z winem.
- A z tym rozbieraniem to była groźba czy obietnica, tak swoją drogą? - spytała zaczepnie, wypijając trochę trunku.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Mężczyzna uśmiechnął się lekko pod nosem, widząc, że jego "pacjentka" jest zadowolona i wstał powoli. - Umyję tylko ręce i wracam.- poszedł do łazienki gdzie umył porządnie ręce i wrócił do pokoju ze swoim kieliszkiem wina i całą butelką, żeby im nie brakło.
- Powinnaś wziąć sobie trochę wolnego, strasznie jesteś spięta.- usiadł na kanapie i odetchnął głęboko, zerkając cały czas na Morwen.
- Bardziej groźba.- mrugnął do niej porozumiewawczo, wypijając już do końca kolejny kieliszek. - Nie jesteś bezpieczna, po pracy spaceruje po domach niewiast pod pretekstem masażu...i sama rozumiesz.- popatrzył na nią kątem oka, po czym spojrzał na zegarek, było już dość późno i miał nadzieję, że Su nie wymyśli sobie dzisiejszego powrotu do domu, bo całkiem miło siedziało mu się u szefowej.
- Powinnaś wziąć sobie trochę wolnego, strasznie jesteś spięta.- usiadł na kanapie i odetchnął głęboko, zerkając cały czas na Morwen.
- Bardziej groźba.- mrugnął do niej porozumiewawczo, wypijając już do końca kolejny kieliszek. - Nie jesteś bezpieczna, po pracy spaceruje po domach niewiast pod pretekstem masażu...i sama rozumiesz.- popatrzył na nią kątem oka, po czym spojrzał na zegarek, było już dość późno i miał nadzieję, że Su nie wymyśli sobie dzisiejszego powrotu do domu, bo całkiem miło siedziało mu się u szefowej.
Zachary DevereuxNieaktywny - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Usiadła na kanapie w siadzie skrzyżnym a w oczekiwaniu na Zacharego wypiła zawartość swojego kieliszka do końca. Niezadowolona z tego faktu w myślach modliła się, by mężczyzna po drodze z łazienki zgarnął butelkę ze stołu, aby nie musiała wstawać. Na szczęście modlitwy zostały wysłuchane.
- Pożyjemy zobaczymy. - mruknęła, podstawiając mu swój kieliszek, po czym niemal od razu przyssała się do wina jak spragniona krwi pijawka.
- Ja tam nie będę narzekać, dostaniesz kopniaka albo zaklęciem i po sprawie. - uśmiechnęła się krótko - Chyba wyjadę z powrotem do Walii. - powiedziała po chwili ciszy, niepewnie oczekując reakcji.
Po pewnym czasie Zachary wrócił do domu, a ona zajęła się swoimi sprawami.
- Pożyjemy zobaczymy. - mruknęła, podstawiając mu swój kieliszek, po czym niemal od razu przyssała się do wina jak spragniona krwi pijawka.
- Ja tam nie będę narzekać, dostaniesz kopniaka albo zaklęciem i po sprawie. - uśmiechnęła się krótko - Chyba wyjadę z powrotem do Walii. - powiedziała po chwili ciszy, niepewnie oczekując reakcji.
Po pewnym czasie Zachary wrócił do domu, a ona zajęła się swoimi sprawami.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Droga z parku do domu aurorki minęła stosunkowo szybko, nie licząc krótkiego postoju w sklepie, by Walijka mogła uzupełnić zapasy żywności na najbliższe kilka dni. W końcu wzięła sobie wolne, a do tego dokładało się to, że Zoja mogła w każdej chwili ją odwiedzić. Lub wpaść do domu po kilka potrzebnych rzeczy, jak to miała w zwyczaju, nie mówiąc jej ani słowa...
Gdy tylko znaleźli się w jej mieszkaniu, kobieta dziękowała najwyższej świętości za wczorajsze nudzenie się do tego stopnia, że chwyciła za ściereczkę i posprzątała cały dom. Sama, bez różdżki! Dlatego teraz bez obaw skierowała się w stronę kuchni.
- Kawa, herbata, woda, soczek, wino? - zwróciła się tonem rasowej pani domu do swojego gościa, kładąc siatki z zakupami na wyspie. Potem z kolei otworzyła na oścież drzwi wychodzące na ogród, ale dopiero teraz czując jak słońce mocno świeci, schowała się z powrotem do środka.
- Nie jest Ci gorąco? - spytała, zaraz po tym jak zmierzyła Włocha wzrokiem i zajęła się rozpakowywaniem zakupów.
Gdy tylko znaleźli się w jej mieszkaniu, kobieta dziękowała najwyższej świętości za wczorajsze nudzenie się do tego stopnia, że chwyciła za ściereczkę i posprzątała cały dom. Sama, bez różdżki! Dlatego teraz bez obaw skierowała się w stronę kuchni.
- Kawa, herbata, woda, soczek, wino? - zwróciła się tonem rasowej pani domu do swojego gościa, kładąc siatki z zakupami na wyspie. Potem z kolei otworzyła na oścież drzwi wychodzące na ogród, ale dopiero teraz czując jak słońce mocno świeci, schowała się z powrotem do środka.
- Nie jest Ci gorąco? - spytała, zaraz po tym jak zmierzyła Włocha wzrokiem i zajęła się rozpakowywaniem zakupów.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Cramer oczywiście nie wiedział, że decydując się na odwiedzenie aurorki, pisze się jednocześnie na udział w zakupach. Nie znosił kręcić się po dużych marketach. Nawet małe, osiedlowe sklepiki źle na niego wpływały, gdy nie chodził do nich sam. Nie rozumiał ludzi, którzy błądzili po wąskich alejkach bez celu, obijając się wózkami o kolejne półki, czy inne wózki. Nie wyobrażał sobie wyjścia z domu na zakupy bez listy lub z pustym żołądkiem. Człowiek stawał się wtedy jeszcze bardziej podatny na te wszystkie marketingowe chwyty.
- Woda. Niegazowana. - mężczyzna odłożył na blat dwie płócienne torby zakupami. Jak na przedstawiciela płci brzydkiej przystało pomógł oczywiście pannie Blodeuwedd z doniesieniem na miejsce jej sklepowych zdobyczy. Rozpiął mankiety koszuli i podwinął rękawy niemal do łokci. Wsparł się tyłem o kuchenną wysepkę, wzrokiem śledząc młodą czarownicę. Wraz ze skrzypnięciem drzwi balkonowych do pomieszczenia wpadło gorące powietrze z zewnątrz.
- Umawialiśmy się na gotowanie, a nie na striptiz.
Cramer nachylił się nad torbą i zaczął wykładać zakupy na blat. W głowie wertował już przepisy na kolejne dania, szukając tego, które zajmie najmniej czasu i nie będzie wymagało dużego nakładu pracy.
- Woda. Niegazowana. - mężczyzna odłożył na blat dwie płócienne torby zakupami. Jak na przedstawiciela płci brzydkiej przystało pomógł oczywiście pannie Blodeuwedd z doniesieniem na miejsce jej sklepowych zdobyczy. Rozpiął mankiety koszuli i podwinął rękawy niemal do łokci. Wsparł się tyłem o kuchenną wysepkę, wzrokiem śledząc młodą czarownicę. Wraz ze skrzypnięciem drzwi balkonowych do pomieszczenia wpadło gorące powietrze z zewnątrz.
- Umawialiśmy się na gotowanie, a nie na striptiz.
Cramer nachylił się nad torbą i zaczął wykładać zakupy na blat. W głowie wertował już przepisy na kolejne dania, szukając tego, które zajmie najmniej czasu i nie będzie wymagało dużego nakładu pracy.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Zgodnie z życzeniem gościa, wyjęła niegazowaną wodę z lodówki i wlała ją do szklanki, zdjętej prosto z suszarki na naczynia. Później z uśmiechem na twarzy postawiła naczynie przed mężczyzną i wróciła do chowania zakupionych produktów w przeznaczone dla nich miejsce.
- Nikt nie mówi o striptizie. Po prostu pytam, bo jest gorąco a Ty latasz w ciemnych spodniach i koszuli z długim rękawem. Poza tym, nie wiem czy miałabym co oglądać... - popatrzyła wymownie na Vincenta. Mężczyzna pewnie dbał o siebie a jej słowa minęły się kompletnie z prawdą, jednak nie umiała nie być złośliwa. I oczywiście gdyby stwierdziła, że Włoch kompletnie nie jest w jej typie, skłamałaby.
- Więc co dobrego ugotujesz? - spytała, siadając na blacie zaraz przed Cramerem - Chętnie Ci pomogę, żeby nie wyjść na darmozjada. Nie lubię siedzieć bezczynnie.
- Nikt nie mówi o striptizie. Po prostu pytam, bo jest gorąco a Ty latasz w ciemnych spodniach i koszuli z długim rękawem. Poza tym, nie wiem czy miałabym co oglądać... - popatrzyła wymownie na Vincenta. Mężczyzna pewnie dbał o siebie a jej słowa minęły się kompletnie z prawdą, jednak nie umiała nie być złośliwa. I oczywiście gdyby stwierdziła, że Włoch kompletnie nie jest w jej typie, skłamałaby.
- Więc co dobrego ugotujesz? - spytała, siadając na blacie zaraz przed Cramerem - Chętnie Ci pomogę, żeby nie wyjść na darmozjada. Nie lubię siedzieć bezczynnie.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Wzrok mężczyzny błąkał się od jednych do drugich produktów do momentu, w którym nie przypomniał sobie jednego ze swych ulubionych dań. Może i nie było najprostsze, jednak nie jadł go tak dawno, że postanowił włożyć dziś w gotowanie więcej wysiłku, niż przewidział to 15 minut temu.
- Ravioli z grzybami w sosie śmietanowym.
Podszedł do zlewu i umył ręce, wycierając je o jedną ze ścierek, jakie wisiały na uchwycie piekarnika.
Może i miała trochę racji. Było dziś prawie trzydzieści stopni i o ile delikatny wiatr na zewnątrz skutecznie niwelował nieprzyjemne uczucie gorąca zwłaszcza w zacienionym parku, o tyle nagrzana kuchnia Morwen, która niebawem miała wypełnić się dodatkowo parą pochodzącą z gotowania była teraz niemalże komorą gazową.
- Ja też nie wiem. - westchnął i cały ciężar ciała przeniósł na dłonie, które podparł na krawędzi blatu. Nie był typem narcyza, który paradował kiedy tylko się dało z gołą klatą, świecąc efektami swojej ciężkiej pracy. Rozpiął jednak kolejny guzik koszuli i chwycił za skrawek materiału, by się nim lekko powachlować.
- Umyj i pokrój grzyby. Potrzebuję wałka.
Vincent przetarł marmurowy blat bawełnianą szmatką, która leżała na dnie zlewu i wysypał na niego torebkę mąki. Chwycił w dłoń pudełko z solą i wyjął z wytłaczanki jedno jajko.
- I kubek z ciepłą wodą.
- Ravioli z grzybami w sosie śmietanowym.
Podszedł do zlewu i umył ręce, wycierając je o jedną ze ścierek, jakie wisiały na uchwycie piekarnika.
Może i miała trochę racji. Było dziś prawie trzydzieści stopni i o ile delikatny wiatr na zewnątrz skutecznie niwelował nieprzyjemne uczucie gorąca zwłaszcza w zacienionym parku, o tyle nagrzana kuchnia Morwen, która niebawem miała wypełnić się dodatkowo parą pochodzącą z gotowania była teraz niemalże komorą gazową.
- Ja też nie wiem. - westchnął i cały ciężar ciała przeniósł na dłonie, które podparł na krawędzi blatu. Nie był typem narcyza, który paradował kiedy tylko się dało z gołą klatą, świecąc efektami swojej ciężkiej pracy. Rozpiął jednak kolejny guzik koszuli i chwycił za skrawek materiału, by się nim lekko powachlować.
- Umyj i pokrój grzyby. Potrzebuję wałka.
Vincent przetarł marmurowy blat bawełnianą szmatką, która leżała na dnie zlewu i wysypał na niego torebkę mąki. Chwycił w dłoń pudełko z solą i wyjął z wytłaczanki jedno jajko.
- I kubek z ciepłą wodą.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Uśmiechnęła się pod nosem, zeskakując z blatu a potem poprawiła zsuwające się nieco z bioder spodnie, podchodząc do szafki, z której wyjęła wałek. Podała go mężczyźnie, co uczyniła zaraz potem z kubkiem z ciepłą wodą. Później przystąpiła do swojego zajęcia. Po umyciu grzybów i swoich rąk przy okazji, chwyciła leżącą na suszarce miskę, nóż oraz deskę do krojenia i zasiadając przy stole, rozłożyła wszystko tak, by nic jej nie przeszkadzało a zarazem żeby miała wszystko pod ręką.
- No, to co u Ciebie słychać? - zagaiła, zabierając się do krojenia grzybów na nie za małe i nie za duże kawałki, wrzucając je do miski.
- Jak na osobę ciężko pracującą wyglądasz całkiem dobrze. - komplementy płynące z ust aurorki były zjawiskiem rzadkim do tego stopnia, że sama się sobie dziwiła. No cóż, chciała poznać jego sposoby na odpoczynek, by nie wyglądać potem jak wrak człowieka.
- No, to co u Ciebie słychać? - zagaiła, zabierając się do krojenia grzybów na nie za małe i nie za duże kawałki, wrzucając je do miski.
- Jak na osobę ciężko pracującą wyglądasz całkiem dobrze. - komplementy płynące z ust aurorki były zjawiskiem rzadkim do tego stopnia, że sama się sobie dziwiła. No cóż, chciała poznać jego sposoby na odpoczynek, by nie wyglądać potem jak wrak człowieka.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Gdy tylko wałek trafił do jego ręki, Vincent odłożył go na blat obok siebie i zaczął łączyć dłońmi wszystkie składniki, by powstała z nich jednolita masa. Powoli dolewał ciepłej wody, dopóki sypka mąka nie nabrała konsystencji ciasta na makaron. Gdy biały proszek w połączeniu z jajkiem, solą i ciepłą wodą zamienił się w żółtawą, plastelinową masę, Włoch chwycił pewnie za wałek i za pomocą sprawnych, wyćwiczonych ruchów rozwałkował ją do niemal przezroczystej postaci. W tym tkwiła cała tajemnica włoskich ravioli. Ciasto miało rozpływać się w ustach, lecz nie można było wyczuć jego smaku. To farsz miał grać pierwsze skrzypce.
- Wystarczy nie traktować pracy jak ciężki obowiązek. - wzruszył ramionami. Metodą prób i błędów odnalazł właściwą szufladę ze sztućcami, z której wydobył nóż. - A jak Twoim zdaniem powinien wyglądać człowiek na moim stanowisku?
Mężczyzna pochylił się na blatem i z pomocą noża podzielił rozwałkowane ciasto na kwadraty. Wyjął z pudełka ser, który rozłożył na co drugim krawacie i obejrzał się przez ramię, by sprawdzić jak sprawnie idzie Morwen krojenie grzybów.
- W takim tempie to do końca miesiąca będziemy tu siedzieć. Nie miażdż tych grzybów. Nóż ma być przedłużeniem dłoni. Tnij od góry... - mężczyzna chwycił za dłoń, w której czarownica trzymała nóż. Po napięciu jej mięśni zdążył wyczuć, że więcej siły wkładała w trzymanie trzonka, niż krojenie mięsistych grzybów. - Nie kazałem Ci ściskać noża, tylko kroić.
Brunet przewiesił sobie ścierkę przez ramię i lekkim szturchnięciem bioder odsunął brunetkę od stanowiska pracy.
- Wyjmij patelnię i pokój cebulę.
- Wystarczy nie traktować pracy jak ciężki obowiązek. - wzruszył ramionami. Metodą prób i błędów odnalazł właściwą szufladę ze sztućcami, z której wydobył nóż. - A jak Twoim zdaniem powinien wyglądać człowiek na moim stanowisku?
Mężczyzna pochylił się na blatem i z pomocą noża podzielił rozwałkowane ciasto na kwadraty. Wyjął z pudełka ser, który rozłożył na co drugim krawacie i obejrzał się przez ramię, by sprawdzić jak sprawnie idzie Morwen krojenie grzybów.
- W takim tempie to do końca miesiąca będziemy tu siedzieć. Nie miażdż tych grzybów. Nóż ma być przedłużeniem dłoni. Tnij od góry... - mężczyzna chwycił za dłoń, w której czarownica trzymała nóż. Po napięciu jej mięśni zdążył wyczuć, że więcej siły wkładała w trzymanie trzonka, niż krojenie mięsistych grzybów. - Nie kazałem Ci ściskać noża, tylko kroić.
Brunet przewiesił sobie ścierkę przez ramię i lekkim szturchnięciem bioder odsunął brunetkę od stanowiska pracy.
- Wyjmij patelnię i pokój cebulę.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Właściwie to ona nie do końca wiedziała, jak wyobraża sobie osobę na stanowisku, które zajmował Cramer. Żeby tego było mało, kilka lat temu, nim rozpoczęła swoje rządy w Filii, w życiu nie powiedziałaby, że ktoś taki jak ona nadaje się na tę posadkę. Może nie chodziło tu o wygląd, a bardziej o jej charakter. Niestety Morwen nie zaliczała się do osób spokojnych, wręcz przeciwnie - była wybuchowa. Ale jakimś cudem dostała awans...
- Zawsze wydawało mi się, że lekarze są bardziej zmęczeni, kiedy muszą siedzieć w domu a gdy idą do pracy, to narzekają, że przydałoby im się wolne.... - chciała dodać coś więcej, jednak widząc kątem oka jak Włoch zbliża się do niej, łapie ją za dłoń a potem bezczelnie poucza ją jak się kroi (!), do tego całkiem przejmując jej zadanie, spojrzała na niego wielce obrażona.
- Nie ucz ojca dzieci robić, Cramer, w mojej własnej świątyni. - zsunęła się mimo to posłusznie z krzesła, wyjmując z szafki patelnię. Postawiła ją na kuchence, a później zajęła się krojeniem cebuli, co poszło jej z pewnością o wiele szybciej i sprawniej. Może przez to, że się zdenerwowała, z kolei uzdrowiciel chyba zapomniał z kim ma do czynienia: często określana mianem aurorki - wariatki, a jak wiadomo powszechnie - nigdy nie wiadomo kiedy wariat żartuje. Do tego ten z nożem w dłoni.
Chwilę później umyła ręce mydłem neutralizującym zapach i stanęła w strategicznym miejscu: z dala od krzątającego się po pomieszczeniu Vincenta.
- Dokończysz sam czy mam Ci jeszcze w czymś pomóc a później słuchać, że źle to robię? - spytała spokojnie i bez zbędnej złośliwości, opierając się tyłem o blat.
- Zawsze wydawało mi się, że lekarze są bardziej zmęczeni, kiedy muszą siedzieć w domu a gdy idą do pracy, to narzekają, że przydałoby im się wolne.... - chciała dodać coś więcej, jednak widząc kątem oka jak Włoch zbliża się do niej, łapie ją za dłoń a potem bezczelnie poucza ją jak się kroi (!), do tego całkiem przejmując jej zadanie, spojrzała na niego wielce obrażona.
- Nie ucz ojca dzieci robić, Cramer, w mojej własnej świątyni. - zsunęła się mimo to posłusznie z krzesła, wyjmując z szafki patelnię. Postawiła ją na kuchence, a później zajęła się krojeniem cebuli, co poszło jej z pewnością o wiele szybciej i sprawniej. Może przez to, że się zdenerwowała, z kolei uzdrowiciel chyba zapomniał z kim ma do czynienia: często określana mianem aurorki - wariatki, a jak wiadomo powszechnie - nigdy nie wiadomo kiedy wariat żartuje. Do tego ten z nożem w dłoni.
Chwilę później umyła ręce mydłem neutralizującym zapach i stanęła w strategicznym miejscu: z dala od krzątającego się po pomieszczeniu Vincenta.
- Dokończysz sam czy mam Ci jeszcze w czymś pomóc a później słuchać, że źle to robię? - spytała spokojnie i bez zbędnej złośliwości, opierając się tyłem o blat.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
- Jak ktoś nie lubi tego, co robi to choćby miał leżeć na kanapie cały dzień to będzie marudził. - Włoch wrzucił grzyby na patelnię i gdy tylko Morwen uporała się z posiekaniem cebuli, podzieliła ona ich los na rozgrzanym teflonie. Mężczyzna przemieszał zawartość drewnianą łyżką, którą po chwili wsunął do ust.
- Daj mi sól i pieprz. I zioła prowansalskie.
Vincent podszedł do zlewu i odkręcił kurek ciepłą wodą. Donośny szum wypełnił całą kuchnię, mieszając się z odgłosem skwierczących na patelni grzybów. Mężczyzna wsunął do komory zlewu brudne noże, talerzyki, półmiski i deski jakie zostały zużyte podczas przygotowywania obiadu. Gdy kuchnia wydawała się być względnie czystą, a zawartość patelni przyjęła pożądaną konsystencję i miękkość, brunet zsunął ją z kuchenki i natychmiast przystąpił do rozkładania reszty farszu na placku makaronowym.
- Nie marudź, tylko wlej wodę do garnka, posól i dodaj trochę oleju. To chyba umiesz zrobić. - uzdrowiciel posłał jej przesadnie sztuczny uśmiech. Odłożył pustą już patelnię do zlewu i przykrył ciasto z farszem drugą porcją makaronowego placka. Początkowo ugniatał miejsca wokół wzniesień nadzienia palcami, a następnie pokroił całość na małe kwadraty.
- Daj mi sól i pieprz. I zioła prowansalskie.
Vincent podszedł do zlewu i odkręcił kurek ciepłą wodą. Donośny szum wypełnił całą kuchnię, mieszając się z odgłosem skwierczących na patelni grzybów. Mężczyzna wsunął do komory zlewu brudne noże, talerzyki, półmiski i deski jakie zostały zużyte podczas przygotowywania obiadu. Gdy kuchnia wydawała się być względnie czystą, a zawartość patelni przyjęła pożądaną konsystencję i miękkość, brunet zsunął ją z kuchenki i natychmiast przystąpił do rozkładania reszty farszu na placku makaronowym.
- Nie marudź, tylko wlej wodę do garnka, posól i dodaj trochę oleju. To chyba umiesz zrobić. - uzdrowiciel posłał jej przesadnie sztuczny uśmiech. Odłożył pustą już patelnię do zlewu i przykrył ciasto z farszem drugą porcją makaronowego placka. Początkowo ugniatał miejsca wokół wzniesień nadzienia palcami, a następnie pokroił całość na małe kwadraty.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Wzdychając jak cierpiętnica podeszła do jednej z szafek, wyjmując z niej kolejno sól, pieprz oraz zioła prowansalskie, stawiając je obok Vincenta, po czym ponownie oparła się biodrami o blat, obserwując uważnie jego poczynania. Chcąc nie chcąc przypominał jej teraz typową matkę przygotowującą w niedzielnie południe, bądź na święta i inne okazje, obiad dla całej rodziny, karcąc kręcące się jej pod nogami dzieci. Walijka aż uśmiechnęła się do swoich myśli, choć nie była pewna czy uśmiecha się do swojej głupiej imaginacji Włocha, czy do wspomnień z dzieciństwa... wróciła na ziemię, słysząc kolejne polecenie mężczyzny.
- No już dobra, dobra, nie krzycz na mnie, och fy duw!(z walijskiego: mój boże) Poza tym, śpieszy Ci się gdzieś? - gdy po pięciu sekundach znudziło jej się wznoszenie oczu ku niebu, spojrzała wymownie najpierw na zegarek, a potem na niego, lecz by nie spotęgować jego krzyku, wyjęła z szafki garnek, z kolei z lodówki olej. Następnie zrobiła jak prosił - wlała wodę do naczynia, posoliła, dodała trochę oleju i wstawiła na kuchenkę. Korzystając z wolnej chwili, podwinęła zsuwające się wciąż rękawy koszuli, zdjęła zegarek oraz bransoletkę odkładając je na półeczkę zwaną bezpiecznym miejscem na biżuterię a następnie zajęła się myciem naczyń.
- Dlaczego Ty taki jesteś? - spytała po chwili tonem głosu kompletnie nie podobnym do niej na co dzień, stojąc odwrócona plecami do mężczyzny - Taki pozornie oschły, czasem jakby kompletnie wypruty z emocji, hm? - dokończyła. Bywały takie dni, kiedy z braku zajęcia i ogarniającej ją nudy w pracy zastanawiała się nad sprawami tego pokroju. Ale przypadek Cramera był niestety nie do rozpracowania ot tak sobie, w pięć minut. I być może to ją w nim drażniło i pociągało zarazem.
- No już dobra, dobra, nie krzycz na mnie, och fy duw!(z walijskiego: mój boże) Poza tym, śpieszy Ci się gdzieś? - gdy po pięciu sekundach znudziło jej się wznoszenie oczu ku niebu, spojrzała wymownie najpierw na zegarek, a potem na niego, lecz by nie spotęgować jego krzyku, wyjęła z szafki garnek, z kolei z lodówki olej. Następnie zrobiła jak prosił - wlała wodę do naczynia, posoliła, dodała trochę oleju i wstawiła na kuchenkę. Korzystając z wolnej chwili, podwinęła zsuwające się wciąż rękawy koszuli, zdjęła zegarek oraz bransoletkę odkładając je na półeczkę zwaną bezpiecznym miejscem na biżuterię a następnie zajęła się myciem naczyń.
- Dlaczego Ty taki jesteś? - spytała po chwili tonem głosu kompletnie nie podobnym do niej na co dzień, stojąc odwrócona plecami do mężczyzny - Taki pozornie oschły, czasem jakby kompletnie wypruty z emocji, hm? - dokończyła. Bywały takie dni, kiedy z braku zajęcia i ogarniającej ją nudy w pracy zastanawiała się nad sprawami tego pokroju. Ale przypadek Cramera był niestety nie do rozpracowania ot tak sobie, w pięć minut. I być może to ją w nim drażniło i pociągało zarazem.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
- Wydaje Ci się.
Vincent wrzucił włoskie pierożki do gotującej się wody i wyciągnął z komory zlewu mokrą ścierkę, którą przetarł blat przyprószony mąką.
Naprawdę myślała, że Cramer usiądzie teraz na krześle, napije się łyka herbatki i zacznie opowiadać jej o tym jak życie bardzo skopało mu tyłek? Mężczyzna uśmiechnął się przelotnie i pokręcił głową z niedowierzaniem. Ostatnio weszło mu to w nawyk. Niedowierzanie. Miał swoje lata, a ludzie wciąż potrafili go zaskoczyć. Najczęściej negatywnie. Mugol, który powiedział kiedyś, że ludzka głupota nie ma granic, zdecydowanie miał rację.
Brunet wyciągnął z szafki łyżkę i przemieszał zawartość garnka, by ciasto się nie posklejało. Nie miał zamiaru odpowiadać na pytanie Morwen. Wszyscy wokół uważali go za zimnego drania bez serca, a jemu po prostu było z tym wygodniej. No bo kto by chciał rozmawiać z gburem? Vincent po prostu lubił tą swoją kontrolowaną samotność. Nie bał się wracać do pustego mieszkania, do pustego łóżka. Bał się jedynie tego, że nie będzie miał za kim tęsknić, kogo kochać. Spychał te myśli w najdalszy zakątek swej głowy, nie pozwalając dojść im do głosu.
- Podaj talerze.
Vincent wrzucił włoskie pierożki do gotującej się wody i wyciągnął z komory zlewu mokrą ścierkę, którą przetarł blat przyprószony mąką.
Naprawdę myślała, że Cramer usiądzie teraz na krześle, napije się łyka herbatki i zacznie opowiadać jej o tym jak życie bardzo skopało mu tyłek? Mężczyzna uśmiechnął się przelotnie i pokręcił głową z niedowierzaniem. Ostatnio weszło mu to w nawyk. Niedowierzanie. Miał swoje lata, a ludzie wciąż potrafili go zaskoczyć. Najczęściej negatywnie. Mugol, który powiedział kiedyś, że ludzka głupota nie ma granic, zdecydowanie miał rację.
Brunet wyciągnął z szafki łyżkę i przemieszał zawartość garnka, by ciasto się nie posklejało. Nie miał zamiaru odpowiadać na pytanie Morwen. Wszyscy wokół uważali go za zimnego drania bez serca, a jemu po prostu było z tym wygodniej. No bo kto by chciał rozmawiać z gburem? Vincent po prostu lubił tą swoją kontrolowaną samotność. Nie bał się wracać do pustego mieszkania, do pustego łóżka. Bał się jedynie tego, że nie będzie miał za kim tęsknić, kogo kochać. Spychał te myśli w najdalszy zakątek swej głowy, nie pozwalając dojść im do głosu.
- Podaj talerze.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Dokończyła mycie naczyń, odkładając mokre sztućce i talerze na suszarkę, a później wytarła ścierką blat wokół zlewu. Oczywiście nie uzyskała odpowiedzi na swoje pytanie, ale też nie miała zamiaru drążyć tematu. Skoro nie chciał o tym mówić - jego sprawa. Może kiedyś jednak się przed nią otworzy, chociaż na razie w ogóle na to nie liczyła.
- Mhm. - mruknęła tylko w odpowiedzi, powstrzymując się od dalszego komentarza. Poniekąd widziała w Cramerze niektóre ze swoich cech, jak na przykład to, że stwarzała wokół siebie pewnego rodzaju twierdzę. Ciemnowłosa odetchnęła głęboko, wyciągając z szafki talerze, a później podała je Vincentowi. Z szuflady z kolei wyjęła sztućce, kładąc je na stole, po czym przymknęła drzwi od balkonu, widząc nagłą zmianę pogody. Słońce przysłoniło się chmurami, które pewnie prędzej czy później przyniosą długo oczekiwany przez ludzi deszcz.
- Oj Vincent, Vincent... - zawiesiła głos, siadając na krześle. Łokieć oparła o stół, dłoń o policzek, przechylając lekko głowę na prawą stronę - Jesteś straszny. Ale Cię lubię... - uśmiechnęła się lekko. Nie była pewna po co to powiedziała. Po prostu odczuła taką potrzebę. Czasami Walijka wpadała na dziwne pomysły, lecz to chyba przestało dziwić jej znajomych. Nim uzyskała jakąkolwiek odpowiedź, do szyby zastukała mała sówka. Aurorka podniosła się z miejsca, zabrała list od zwierzęcia a później rozpakowała go i pobieżnie przeczytała co drugie zdanie. Ataki wampirów? Hogwart? Pięknie. Wyraźnie zaniepokojona skierowała się do swojego pokoju, wracając równie szybko, ale bez koperty. Zajęła z powrotem swoje miejsce, stukając nerwowo paznokciami w stół.
/kochany czytelniku, jak coś to Jeremy pozwolił na udzielenie mi tej informacji
- Mhm. - mruknęła tylko w odpowiedzi, powstrzymując się od dalszego komentarza. Poniekąd widziała w Cramerze niektóre ze swoich cech, jak na przykład to, że stwarzała wokół siebie pewnego rodzaju twierdzę. Ciemnowłosa odetchnęła głęboko, wyciągając z szafki talerze, a później podała je Vincentowi. Z szuflady z kolei wyjęła sztućce, kładąc je na stole, po czym przymknęła drzwi od balkonu, widząc nagłą zmianę pogody. Słońce przysłoniło się chmurami, które pewnie prędzej czy później przyniosą długo oczekiwany przez ludzi deszcz.
- Oj Vincent, Vincent... - zawiesiła głos, siadając na krześle. Łokieć oparła o stół, dłoń o policzek, przechylając lekko głowę na prawą stronę - Jesteś straszny. Ale Cię lubię... - uśmiechnęła się lekko. Nie była pewna po co to powiedziała. Po prostu odczuła taką potrzebę. Czasami Walijka wpadała na dziwne pomysły, lecz to chyba przestało dziwić jej znajomych. Nim uzyskała jakąkolwiek odpowiedź, do szyby zastukała mała sówka. Aurorka podniosła się z miejsca, zabrała list od zwierzęcia a później rozpakowała go i pobieżnie przeczytała co drugie zdanie. Ataki wampirów? Hogwart? Pięknie. Wyraźnie zaniepokojona skierowała się do swojego pokoju, wracając równie szybko, ale bez koperty. Zajęła z powrotem swoje miejsce, stukając nerwowo paznokciami w stół.
/kochany czytelniku, jak coś to Jeremy pozwolił na udzielenie mi tej informacji
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Mimo tego, że Zoja ostrzegła swoją opiekunkę, że mogą się nie spotkać do końca egzaminów, to młoda Bułgarka postanowiła odwiedzić dom. Jej wymówką nie były tym razem lekarstwa, których rzeczywiście znowu jej brakowało, ale normalna tęsknota. Dużo się działo ostatnio w szkole. Ten festyn, nauka, nerwy z powodu wybierania przedmiotów do następnej klasy. Dziewczyna potrzebowała chyba oparcia w kimś, szczególnie, że teraz jeszcze były te ataki w szkole.
Chociaż miała klucze od domu to najpierw zadzwoniła do drzwi, żeby ogłosić swoje przyjście. Było już późne popołudnie, więc Morwen albo już była w biurze, albo siedziała przy około obiadowej lampce wina z książką, przed kominkiem. We wszystkich możliwych scenariuszach nie chciała się narzucać.
Otworzyła drzwi i weszła do przedpokoju. Nie zauważyła dodatkowej pary obuwia w przejściu. Po prostu zostawiła swoje adidasy pod wieszakiem, odwiesiła szybko torbę ze szkoły i w podskokach ruszyła do kuchni, skąd usłyszała brzdęk rozstawianych talerzy.
- Dzień dobry! - oznajmiła z szerokim uśmiechem, zanim jeszcze zobaczyła obecne osoby w pokoju. Jej wzrok automatycznie zatrzymał się na dłuższą chwilę, na przystojnym Włochu. Znała go z Proroka Codziennego, Dyrektor Szpitala Świętego Munga.
- Oj... Przeszkadzam? - spytała z lekkim zmieszaniem. Przystąpiła z nogi na nogę. Chciało jej się siku od kiedy wyszła z pociągu, ale jak mogłaby teraz tak bezceremonialnie powędrować do toalety?!
Chociaż miała klucze od domu to najpierw zadzwoniła do drzwi, żeby ogłosić swoje przyjście. Było już późne popołudnie, więc Morwen albo już była w biurze, albo siedziała przy około obiadowej lampce wina z książką, przed kominkiem. We wszystkich możliwych scenariuszach nie chciała się narzucać.
Otworzyła drzwi i weszła do przedpokoju. Nie zauważyła dodatkowej pary obuwia w przejściu. Po prostu zostawiła swoje adidasy pod wieszakiem, odwiesiła szybko torbę ze szkoły i w podskokach ruszyła do kuchni, skąd usłyszała brzdęk rozstawianych talerzy.
- Dzień dobry! - oznajmiła z szerokim uśmiechem, zanim jeszcze zobaczyła obecne osoby w pokoju. Jej wzrok automatycznie zatrzymał się na dłuższą chwilę, na przystojnym Włochu. Znała go z Proroka Codziennego, Dyrektor Szpitala Świętego Munga.
- Oj... Przeszkadzam? - spytała z lekkim zmieszaniem. Przystąpiła z nogi na nogę. Chciało jej się siku od kiedy wyszła z pociągu, ale jak mogłaby teraz tak bezceremonialnie powędrować do toalety?!
Strona 2 z 13 • 1, 2, 3, ... 11, 12, 13
Similar topics
» Salon/kuchnia/jadalnia
» Salon połączony z kuchnią i jadalnią
» Salon i kuchnia połączona z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Salon połączony z kuchnią i jadalnią
» Salon i kuchnia połączona z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Dzielnica mieszkalna :: Regen Street :: Regen Street 1
Strona 2 z 13
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach