Salon - kuchnia - jadalnia
+8
Malcolm McMillan
Liam Cryan
Rosalie Fitzpatrick
Marie Volante
Vincent Cramer
Zachary Devereux
Zoja Yordanova
Morwen Blodeuwedd
12 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Dzielnica mieszkalna :: Regen Street :: Regen Street 1
Strona 12 z 13
Strona 12 z 13 • 1, 2, 3 ... , 11, 12, 13
Salon - kuchnia - jadalnia
First topic message reminder :
***
***
***
***
Ostatnio zmieniony przez Morwen Blodeuwedd dnia Nie 01 Lut 2015, 19:21, w całości zmieniany 1 raz
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Mimo swojego nucenia pod nosem, usłyszała otwieranie drzwi. Tylko dlatego, że ostatnio się psuły i zamek chodził z trudem, co miała w planach dzisiaj naprawić. Zamilkła, nie przerywając gotowania, a kiedy Zoja przytuliła się do jej pleców, uśmiechnęła się szeroko pod nosem, udając zaskoczenie jej obecnością. Kiedy cała masa jajeczna z dodatkiem mozzarelli była gotowa, ułożyła na niej pokrojone pomidory i wstawiła do nagrzanego piekarnika.
- Tylko jeśli chcesz spróbować frittaty z pomidorami i mozzarellą - podeszła do Bułgarki, obejmując ją a na koniec pocałowała ją w czoło. Dłońmi przejechała po gładkich policzkach dziewczyny i przyglądając jej się jak natarczywa ciotka, której każdy unika, westchnęła ciężko.
- Schudłaś. I zbladłaś. Kiedy jadłaś coś normalnego niż śmieciowe zupki chińskie? - jej ton był tonem typowej matki, ale cóż mogła poradzić? Miała pewne wyrzuty sumienia, że to przez nią, dlatego tym bardziej postanowiła w dniu dzisiejszym zamieszkać w kuchni.
- Chcesz coś do picia? Kawa, herbata, sok? - pogłaskała studentkę po głowie, podchodząc do szafki. - Jak egzaminy? Wszystko zaliczone czy jeszcze nie wiesz? - oczywiście, że pamiętała o egzaminach swojej córki. Aż tak złą matką nie była i wiedziała wszystko co powinna. Chyba.
- Tylko jeśli chcesz spróbować frittaty z pomidorami i mozzarellą - podeszła do Bułgarki, obejmując ją a na koniec pocałowała ją w czoło. Dłońmi przejechała po gładkich policzkach dziewczyny i przyglądając jej się jak natarczywa ciotka, której każdy unika, westchnęła ciężko.
- Schudłaś. I zbladłaś. Kiedy jadłaś coś normalnego niż śmieciowe zupki chińskie? - jej ton był tonem typowej matki, ale cóż mogła poradzić? Miała pewne wyrzuty sumienia, że to przez nią, dlatego tym bardziej postanowiła w dniu dzisiejszym zamieszkać w kuchni.
- Chcesz coś do picia? Kawa, herbata, sok? - pogłaskała studentkę po głowie, podchodząc do szafki. - Jak egzaminy? Wszystko zaliczone czy jeszcze nie wiesz? - oczywiście, że pamiętała o egzaminach swojej córki. Aż tak złą matką nie była i wiedziała wszystko co powinna. Chyba.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
- Cokolwiek to jest - zaśmiała się, patrząc na nieznaną jej studenckim kubkom smakowym masę. Wiadomo było, że żaden z niej kucharz, a najlepiej znane dania to fast foody i kanapki z masłem orzechowym. Uśmiechnęła się ciepło do Walijki, chłonąc przez moment tą bliskość. Naprawdę jej tego brakowało. Chyba bez względu na to ile by miała już lat, wyrosła z myśli, że ich więź to tylko okres przejściowy na czas jej edukacji. Miała nadzieję, że Morwen tak samo to ocenia i pozwoli jej zostać.
- Nie pamiętam. Przede wszystkim jestem po bardzo ciężkim tygodniu - westchnęła, rozkładając ręce w geście bezradności. Kawy dalej nie pijała, dlatego skrzywiła się na samą nazwę tego napoju i pokręciła głową.
- Herbata, mocna i gorzka.
Kiedy się od siebie odsunęły, Zoja oparła się bokiem o blat wyspy kuchennej i obserwowała swoją opiekunkę. Powinna była jej pomóc, podać kubki, albo zagotować wodę, ale miło jej się patrzyło na to, że ktoś się nią zajmuje. Potem się odwdzięczy, teraz trochę po-dziecinnieje.
- Przede mną jeszcze egzamin z roślin leczniczych, ale tak poza tym pierwszy semestr uważam za udany - powiedziała, nie kryjąc zadowolenia swoim ostatecznym wyborem kierunku. Odnalazła się na Zielarstwie, cokolwiek by ją po tym nie czekało. - Dobrze się składa, że jesteś w domu... - zaczęła niepewnie. Czym prędzej to załatwi tym lepiej. - Mój wybór o miejsce w akademiku był trochę pochopny i mam wrażenie, że oddalił nas od siebie. Chciałabym wrócić do domu. Na stałe. Lubię swoją współlokatorkę, ale zaczynam się męczyć w tym ciągłym towarzystwie. W Hogwarcie wyglądało to jednak nieco inaczej, a teraz... Chciałabym też zacząć staż w aptece niedaleko nas i nauczyć się dla Ciebie gotować. Skoro Liam jeszcze nie wraca, może chciałabyś odrobinę towarzystwa?
Rozgadała się. Tak jak zawsze, kiedy się trochę stresowała. Wyglądały teraz raczej jak siostry, niż matka z córką, ale to nie miało znaczenia. Najważniejsze, że Yordanova wreszcie poczuła, że ma prawdziwą rodzinę i chce o nią zadbać. Tak jak mówił to Aaron.
- Nie pamiętam. Przede wszystkim jestem po bardzo ciężkim tygodniu - westchnęła, rozkładając ręce w geście bezradności. Kawy dalej nie pijała, dlatego skrzywiła się na samą nazwę tego napoju i pokręciła głową.
- Herbata, mocna i gorzka.
Kiedy się od siebie odsunęły, Zoja oparła się bokiem o blat wyspy kuchennej i obserwowała swoją opiekunkę. Powinna była jej pomóc, podać kubki, albo zagotować wodę, ale miło jej się patrzyło na to, że ktoś się nią zajmuje. Potem się odwdzięczy, teraz trochę po-dziecinnieje.
- Przede mną jeszcze egzamin z roślin leczniczych, ale tak poza tym pierwszy semestr uważam za udany - powiedziała, nie kryjąc zadowolenia swoim ostatecznym wyborem kierunku. Odnalazła się na Zielarstwie, cokolwiek by ją po tym nie czekało. - Dobrze się składa, że jesteś w domu... - zaczęła niepewnie. Czym prędzej to załatwi tym lepiej. - Mój wybór o miejsce w akademiku był trochę pochopny i mam wrażenie, że oddalił nas od siebie. Chciałabym wrócić do domu. Na stałe. Lubię swoją współlokatorkę, ale zaczynam się męczyć w tym ciągłym towarzystwie. W Hogwarcie wyglądało to jednak nieco inaczej, a teraz... Chciałabym też zacząć staż w aptece niedaleko nas i nauczyć się dla Ciebie gotować. Skoro Liam jeszcze nie wraca, może chciałabyś odrobinę towarzystwa?
Rozgadała się. Tak jak zawsze, kiedy się trochę stresowała. Wyglądały teraz raczej jak siostry, niż matka z córką, ale to nie miało znaczenia. Najważniejsze, że Yordanova wreszcie poczuła, że ma prawdziwą rodzinę i chce o nią zadbać. Tak jak mówił to Aaron.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Przygotowała dla siebie kawę a dla Zoji herbatę - taką jaką chciała, w międzyczasie wyciągając z piekarnika frittatę. Wyglądała i pachniała tak jak należy, dlatego miała nadzieję, że posmakuje Bułgarce. Ostatni raz Morwen przyrządzała to danie ponad rok temu, wtedy, kiedy jeszcze miała czas i chęci do gotowania. Po długim monologu dziewczyny uznała, że chyba będzie musiała skrócić czas swojej pracy. Choć długo milczała, co mogło dawać mylne sygnały dziewczynie, chciała poczekać z tą rozmową, aż usiądą przy stole. Kiedy tak się stało, nałożyła im jedzenie na talerze.
- Frittata to taki włoski omlet, ale z warzywami i innymi dodatkami. Całkiem pożywne i zapewniające energię do obiadu co najmniej - uśmiechnęła się, upijając łyk kawy. - Smacznego, Zoju - uśmiechnęła się do dziewczyny, nabijając na widelec kawałek potrawy.
- Nie musisz pytać czy możesz wrócić, to twój dom. Był, jest i nim będzie - powiedziała w końcu. To, co powiedziała Bułgarka ją zaskoczyło (w końcu każdy chciał się szybko wyprowadzić z domu), ale w duchu się cieszyła. I to bardzo, do tego stopnia, że już zaplanowała im rozrywkę na najbliższe kilka dni.
- Frittata to taki włoski omlet, ale z warzywami i innymi dodatkami. Całkiem pożywne i zapewniające energię do obiadu co najmniej - uśmiechnęła się, upijając łyk kawy. - Smacznego, Zoju - uśmiechnęła się do dziewczyny, nabijając na widelec kawałek potrawy.
- Nie musisz pytać czy możesz wrócić, to twój dom. Był, jest i nim będzie - powiedziała w końcu. To, co powiedziała Bułgarka ją zaskoczyło (w końcu każdy chciał się szybko wyprowadzić z domu), ale w duchu się cieszyła. I to bardzo, do tego stopnia, że już zaplanowała im rozrywkę na najbliższe kilka dni.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Zasiadły do stołu w krępującej ciszy dla Zoi, a właściwie w oczekiwaniu na reakcję Morwen.
- Smacznego - odpowiedziała automatycznie i wzięła widelec do ręki, żeby spróbować potrawy. Nie była fanką surowych pomidorów, ale w daniach jej nie przeszkadzały. Właściwie kiedy doda się sera to wszystko jej smakowało. - Pycha! - pochwaliła od razu zdolności kulinarne kobiety. Trzeba przyznać, że dawno nie jadła czegoś ciepłego i jednocześnie domowej roboty. Mimo głodu, wszystko stanęło jej w gardle, kiedy usłyszała w końcu odpowiedź. Uśmiechnęła się radośnie i gdyby nie dzielący ich stół to pewnie rzuciłaby się na Morwen ze szczęścia. Może i inne dzieciaki wchodzące w dorosłość czekały na ten złoty moment, kiedy się w końcu wyprowadzą, ale z nią było inaczej. Zoja tak naprawdę to nigdy nie spędzała wiele czasu z opiekunką, nie licząc jej paru tygodni urlopu w wakacje. Jednak zawsze była w Hogwarcie, potem wyjeżdżała do Greengrassów, albo innych znajomych... Nie wychowała się z nią, choć obce dla siebie nie były. Ze względu na pracę aurorki też wiedziała, że ich spotkania nie będą tak częste jak w innych rodzinach, dlatego się dogadają i nie będą wchodziły sobie w paradę. Dadzą sobie radę i taka współlokatorka spełni jej oczekiwania.
- Nie boisz się? Będziesz miała młodą czarownicę na głowie i odwiedzających ją adoratorów! - zaśmiała się wesoło. I tak prędzej czy później, kiedy razem siedziały to przychodził William albo Aaron. Taka norma. Teraz jednak trzeba powiedzieć jeszcze o Asimie!
- Smacznego - odpowiedziała automatycznie i wzięła widelec do ręki, żeby spróbować potrawy. Nie była fanką surowych pomidorów, ale w daniach jej nie przeszkadzały. Właściwie kiedy doda się sera to wszystko jej smakowało. - Pycha! - pochwaliła od razu zdolności kulinarne kobiety. Trzeba przyznać, że dawno nie jadła czegoś ciepłego i jednocześnie domowej roboty. Mimo głodu, wszystko stanęło jej w gardle, kiedy usłyszała w końcu odpowiedź. Uśmiechnęła się radośnie i gdyby nie dzielący ich stół to pewnie rzuciłaby się na Morwen ze szczęścia. Może i inne dzieciaki wchodzące w dorosłość czekały na ten złoty moment, kiedy się w końcu wyprowadzą, ale z nią było inaczej. Zoja tak naprawdę to nigdy nie spędzała wiele czasu z opiekunką, nie licząc jej paru tygodni urlopu w wakacje. Jednak zawsze była w Hogwarcie, potem wyjeżdżała do Greengrassów, albo innych znajomych... Nie wychowała się z nią, choć obce dla siebie nie były. Ze względu na pracę aurorki też wiedziała, że ich spotkania nie będą tak częste jak w innych rodzinach, dlatego się dogadają i nie będą wchodziły sobie w paradę. Dadzą sobie radę i taka współlokatorka spełni jej oczekiwania.
- Nie boisz się? Będziesz miała młodą czarownicę na głowie i odwiedzających ją adoratorów! - zaśmiała się wesoło. I tak prędzej czy później, kiedy razem siedziały to przychodził William albo Aaron. Taka norma. Teraz jednak trzeba powiedzieć jeszcze o Asimie!
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
- Myślę, że i na adoratorów znajdzie się sposób - stwierdziła żartobliwym tonem głosu, obserwując przez chwilę Bułgarkę. Mimo tego, że Zoja nie była już małą dziewczynką a dojrzałą kobietką, dla Morwen wciąż była tym dzieckiem, którym się zaopiekowała i które wychowywała. Cieszyła się, że nie będzie wracać do pustego domu, do którego zazwyczaj nie miała ochoty wchodzić wiedząc, że nikogo w nim nie zastanie. Myślała nawet o tym, żeby przeprowadzić się do mieszkania, bo w zaistniałej sytuacji nie wiedziała po co jej tak wielki dom. Liama nie było a ona i tak prawdopodobnie nie mogła mieć dzieci i własne dziecko totalnie pogrążyłoby jej karierę. Zoja za jakiś czas znowu się wyprowadzi na swoje a do zapełnienia pustki chyba będzie musiała sobie kupić psa albo stado kotów.
- Cieszę się, że wszystko idzie jak po maśle z uczelnią. A co poza tym? Jakieś nowości czy nie masz się czym pochwalić? - zagaiła, nakładając sobie kolejną porcję frittaty. Nim jednak zabrała się za jedzenie, zajęła się piciem przestudzonej już kawy.
- Cieszę się, że wszystko idzie jak po maśle z uczelnią. A co poza tym? Jakieś nowości czy nie masz się czym pochwalić? - zagaiła, nakładając sobie kolejną porcję frittaty. Nim jednak zabrała się za jedzenie, zajęła się piciem przestudzonej już kawy.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Temat domu był kolejnym, który wypadałoby poruszyć, łącznie z tym, że Zoja nie była już jednak dzieckiem... Wolałaby z czasem wyprowadzić się z małego pokoju na strychu, albo go wyremontować i urządzić już trochę inaczej. Ale na to przyjdzie jeszcze czas. Tak samo na planowanie jej wyprowadzki, ponieważ na razie "wracała" i pierwszy raz zamierzała tak naprawdę zamieszkać z Morwen na stałe. Czekał je obie test.
Bułgarka kontynuowała jedzenie ze smakiem. Widać było, że to nie był problem z jej apetytem, a właśnie braku normalnego jedzenia, ponieważ pochłonęła połowę swojej porcji zanim Morwen wygodnie się rozsiadła.
- Poza uczelnią? Niewiele. Tak naprawdę to zamknęłam się w obrębie kampusu. Na święta byłam trochę w domu i u Aarona, ponieważ zamieszkał ze swoją dziewczyną w Dolinie Godyryka. Kojarzysz Wilsonów, prawda? Dziwna, ekscentryczna rodzina, której nie spotka się raczej na balu u Ministra... No to Hannah jest dziewczyną Aarona od niedawna i już ze sobą zamieszkali! - Plotki, ploteczki. Tego też jej trochę brakowało, ponieważ nie miała z kim podzielić się swoimi obawami.
- Poza tym... Jest taki chłopak, z którym spotykam się od.... no prawie wakacji. - Oho, zaraz się zacznie. - Tyle, że jest Arabem. I islamistą. Dlatego testujemy się na podłożu przyjacielskim, ale wyraźnie nie chodzi tylko o to. - Odłożyła widelec i położyła łokcie na stole, chowając usta w piąstkach, na których się oparła. No, to tego się najbardziej obawiała. I nie przekazała tego newsa zbyt kolorowo, więc nie zdziwiłaby się jakby Morwen zareagowała dokładnie w taki sam sposób jak połowa jej znajomych.
Bułgarka kontynuowała jedzenie ze smakiem. Widać było, że to nie był problem z jej apetytem, a właśnie braku normalnego jedzenia, ponieważ pochłonęła połowę swojej porcji zanim Morwen wygodnie się rozsiadła.
- Poza uczelnią? Niewiele. Tak naprawdę to zamknęłam się w obrębie kampusu. Na święta byłam trochę w domu i u Aarona, ponieważ zamieszkał ze swoją dziewczyną w Dolinie Godyryka. Kojarzysz Wilsonów, prawda? Dziwna, ekscentryczna rodzina, której nie spotka się raczej na balu u Ministra... No to Hannah jest dziewczyną Aarona od niedawna i już ze sobą zamieszkali! - Plotki, ploteczki. Tego też jej trochę brakowało, ponieważ nie miała z kim podzielić się swoimi obawami.
- Poza tym... Jest taki chłopak, z którym spotykam się od.... no prawie wakacji. - Oho, zaraz się zacznie. - Tyle, że jest Arabem. I islamistą. Dlatego testujemy się na podłożu przyjacielskim, ale wyraźnie nie chodzi tylko o to. - Odłożyła widelec i położyła łokcie na stole, chowając usta w piąstkach, na których się oparła. No, to tego się najbardziej obawiała. I nie przekazała tego newsa zbyt kolorowo, więc nie zdziwiłaby się jakby Morwen zareagowała dokładnie w taki sam sposób jak połowa jej znajomych.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Rozsiadła się wygodnie a domowe ubranie (to jest spodnie dresowe i bladoróżowa wkładana przez głowę bluza od dresu) jej tylko w tym pomogły. Dziś aurorka wyglądała jak typowa domatorka - zero makijażu, byle jaka fryzura i odpowiedni do siedzenia na tyłku strój. Brakowało jej tego, zwłaszcza, że prawie dzień w dzień wygląda elegancko i biega w szpilkach, przez które jej kręgosłup chyba zaczynał się buntować.
Ciemnowłosa raz po raz zamaczała wargi w swojej przestudzonej kawie, spoglądając z zainteresowaniem na Zoję. Wszystko co mówiła dokładnie analizowała i nie przepuszczała nawet najmniejszej uwagi. Z kolejną wypowiedzią podopiecznej chyba tego pożałowała, bo mina jej lekko zrzedła, ale nie dała tego po sobie poznać. Jako osoba, która powinna mieć minimalny zmysł dyplomatyczny, odchrząknęła i przyjęła na twarz tak zwany "poker face".
- Arab i islamista? Zoju, nie w każdej sytuacji możesz walić wprost. Gdybyś tak powiedziała w otwartej dyskusji to niektórzy mogliby się poczuć urażeni - odstawiła kubek na stół, grzebiąc widelcem w kawałku swojego omletu. - Kiedy go do nas zaprosisz? - choć nie podobał jej się ten pomysł i Zoja nieświadomie wyhodowała sobie złotą klatkę, Blodeuwedd wiedziała, że nie powinna skreślać ludzi od razu, jako że tak robiła kiedyś i kiedyś ona znalazła się w takiej sytuacji.
- Swoją drogą, Aaron też mógłby nas odwiedzić. Polubiłam tego chłopca i widzę z nim potencjał do bycia aurorem - zaskoczyła nagle, przypominając sobie historię z przeszłości.
Ciemnowłosa raz po raz zamaczała wargi w swojej przestudzonej kawie, spoglądając z zainteresowaniem na Zoję. Wszystko co mówiła dokładnie analizowała i nie przepuszczała nawet najmniejszej uwagi. Z kolejną wypowiedzią podopiecznej chyba tego pożałowała, bo mina jej lekko zrzedła, ale nie dała tego po sobie poznać. Jako osoba, która powinna mieć minimalny zmysł dyplomatyczny, odchrząknęła i przyjęła na twarz tak zwany "poker face".
- Arab i islamista? Zoju, nie w każdej sytuacji możesz walić wprost. Gdybyś tak powiedziała w otwartej dyskusji to niektórzy mogliby się poczuć urażeni - odstawiła kubek na stół, grzebiąc widelcem w kawałku swojego omletu. - Kiedy go do nas zaprosisz? - choć nie podobał jej się ten pomysł i Zoja nieświadomie wyhodowała sobie złotą klatkę, Blodeuwedd wiedziała, że nie powinna skreślać ludzi od razu, jako że tak robiła kiedyś i kiedyś ona znalazła się w takiej sytuacji.
- Swoją drogą, Aaron też mógłby nas odwiedzić. Polubiłam tego chłopca i widzę z nim potencjał do bycia aurorem - zaskoczyła nagle, przypominając sobie historię z przeszłości.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Uśmiechnęła się krzywo, słysząc tą odpowiedź. Do takich samych przemyśleń doszła chwilę potem, kiedy wyrzuciła już z siebie te wiadomości. Może celowo zostało to w ten sposób przekazane, bo to były jedyne wady jakie dostrzegała w Asimie? Niemniej jednak wiedziała, jak sama by zareagowała na taką rewelację, więc musiała wytrzymać spojrzenie Morwen i jej nie zdradzającą uczuć maskę, która wyrażała znacznie więcej, niż zechciałaby jej powiedzieć. Znała ten dyplomatyczny ton, którym opiekunka posługiwała się w pracy, nie jej mydlić oczy. Szczególnie, że wie jak zazwyczaj reaguje na jej nowych znajomych.
- Zanim go zaproszę... Chciałam, żebyś wiedziała, że to dobry chłopak. Bo na pierwszy rzut oka widać to co Ci powiedziałam, ale kiedy wyzbyć się uprzedzeń i pozna się jego kulturę, to dojdziesz do wniosku, że to najsympatyczniejszy i najbezpieczniejszy chłopak, z jakim przyszło mi się poznać. - Pomijając fakt, że nie czeka ich żadna wspólna przyszłość, jeśli nie będzie chciała z nim wyjechać, wejść w harem i poddać się tej samej religii. A nie będzie chciała, dlatego klatka niepotrzebna. Westchnęła cicho, spuszczając wzrok na kubek z herbatą, z którego pociągnęła parę łyków. Sama nie wiedziała co czuć. To nie ten etap, żeby ją zaślepiło zauroczenie i nie była ważna opinia innych ludzi. Objęła oburącz naczynie, odstawiając na blat stołu.
- Mogę do niego napisać. Był u nas jeszcze w zeszłym tygodniu, czasem mam wrażenie, że chętnie spędza czas tutaj, niż w tym swoim nowym gniazdku - przyznała mimowolnie. Nie mogła powiedzieć wszystkiego, ale było widać drugie dno w tej opowieści i niechęć Bułgarki do Wilsonowej. W końcu narażała życie jej przyjaciela. I nie widziała na jej szyi wyrazu uczucia do Aarona, chociaż naszyjnik wybierali jej wspólnie i z dużym rozmysłem!
- Zanim go zaproszę... Chciałam, żebyś wiedziała, że to dobry chłopak. Bo na pierwszy rzut oka widać to co Ci powiedziałam, ale kiedy wyzbyć się uprzedzeń i pozna się jego kulturę, to dojdziesz do wniosku, że to najsympatyczniejszy i najbezpieczniejszy chłopak, z jakim przyszło mi się poznać. - Pomijając fakt, że nie czeka ich żadna wspólna przyszłość, jeśli nie będzie chciała z nim wyjechać, wejść w harem i poddać się tej samej religii. A nie będzie chciała, dlatego klatka niepotrzebna. Westchnęła cicho, spuszczając wzrok na kubek z herbatą, z którego pociągnęła parę łyków. Sama nie wiedziała co czuć. To nie ten etap, żeby ją zaślepiło zauroczenie i nie była ważna opinia innych ludzi. Objęła oburącz naczynie, odstawiając na blat stołu.
- Mogę do niego napisać. Był u nas jeszcze w zeszłym tygodniu, czasem mam wrażenie, że chętnie spędza czas tutaj, niż w tym swoim nowym gniazdku - przyznała mimowolnie. Nie mogła powiedzieć wszystkiego, ale było widać drugie dno w tej opowieści i niechęć Bułgarki do Wilsonowej. W końcu narażała życie jej przyjaciela. I nie widziała na jej szyi wyrazu uczucia do Aarona, chociaż naszyjnik wybierali jej wspólnie i z dużym rozmysłem!
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Oczywiście nie wątpiła w to, że Zoja jest odpowiedzialna i wiedziała co robi, ale Morwen odnosiła wrażenie, że była wychowanka Gryffindoru nadal jest odrobinę zbyt ufna i może przez to naiwna. Wiedziała jednak, że z czasem jej to przejdzie - o ile już nie przeszło, po niezbyt sympatycznej akcji z Oweną w roli głównej. Nie chciała do tego wracać, dlatego spuściła nieco z dyplomatycznego tonu.
- Zoju, przestań proszę. Wiem jak się zachować. Przecież nie wyrzucę go z domu - uśmiechnęła się do dziewczyny, zjadając odrobinę zimnej frittaty a potem odłożyła widelec na talerz, dopijając resztę swojej kawy. Musiała przestać ją pijać. Ostatnio odczuwała obrzydzenie do tego napoju, ale przez przyzwyczajenie ciągle zapominała, że powinna odstawić kofeinę na bok.
- Jeśli byś chciała to możesz zaprosić przyjaciół do nas. Spokojnie, znajdę sobie wtedy zajęcie, żebyście nie czuli się pilnowani - propozycja, która wypłynęła z ust ciemnowłosej nie powinna nikogo zaskoczyć. Też kiedyś była na studiach, z tą różnicą, że jej przeszłość była dość... burzliwa. - Ale najpierw... - tutaj podniosła się z krzesła, zbierając naczynia ze stołu. - Nie chciałabyś może zrobić jakiegoś remontu w domu? Zaczyna mnie nudzić jeden i ten sam wygląd tych pomieszczeń - odniosła naczynia do kuchni, po czym oparła się bokiem o kuchenną wyspę.
- Zoju, przestań proszę. Wiem jak się zachować. Przecież nie wyrzucę go z domu - uśmiechnęła się do dziewczyny, zjadając odrobinę zimnej frittaty a potem odłożyła widelec na talerz, dopijając resztę swojej kawy. Musiała przestać ją pijać. Ostatnio odczuwała obrzydzenie do tego napoju, ale przez przyzwyczajenie ciągle zapominała, że powinna odstawić kofeinę na bok.
- Jeśli byś chciała to możesz zaprosić przyjaciół do nas. Spokojnie, znajdę sobie wtedy zajęcie, żebyście nie czuli się pilnowani - propozycja, która wypłynęła z ust ciemnowłosej nie powinna nikogo zaskoczyć. Też kiedyś była na studiach, z tą różnicą, że jej przeszłość była dość... burzliwa. - Ale najpierw... - tutaj podniosła się z krzesła, zbierając naczynia ze stołu. - Nie chciałabyś może zrobić jakiegoś remontu w domu? Zaczyna mnie nudzić jeden i ten sam wygląd tych pomieszczeń - odniosła naczynia do kuchni, po czym oparła się bokiem o kuchenną wyspę.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
To samo też mówiła Asimowi, ale przez jego wątpliwości sama się uczuliła na rozmowy o nim. A przecież powtarzała parokrotnie, że Morwen nie zrobiłaby nic co miałoby ją zranić, albo obrazić jej chłopaka. Liczyła jedynie na szczerość względem niej i pomoc, kiedy już się poznają.
- Dzięki - powiedziała mimo wszystko, z wyraźną ulgą w głosie. Nie musiała przytaczać tej nieudanej imprezy u Wilsonównej, kiedy zaprosiła swojego gościa? Chyba kiedyś wspominała Mor o tym, że była pani prefekt jest do niej uprzedzona, bo jest "brudna". Na myśl o tym, że mogłaby teraz sama urządzić podobny wieczorek to się skrzywiła. Chyba w innym życiu i z innymi znajomymi. Tylko Aarona byłaby w stanie znieść w spokoju...
Wstała za Walijką, pomagając jej posprzątać ze stołu.
- Remont? - Czy ta kobieta czytała jej w myślach? Oczy Bułgarki zaświeciły się na tą myśl i kiwnęła głową. Musiała tylko najpierw coś wiedzieć.
- Zdecydowanie. Jeśli tylko możemy na to sobie pozwolić, chętnie zmieniłabym wygląd swojego pokoju... Szafa robi się za mała - powiedziała z rozbaweniem. - A co do imprezy ze studentami, czuj się zawsze zaproszona. Wyglądasz młodziej, niż niejedna z moich rówieśniczek, pani Dyrektor.
Cmoknęła przelotnie ją w policzek, kiedy odkładała kubek po herbacie do zlewu. Wyciągnęła różdżkę i zaczarowała myjkę, żeby wykonała całą robotę za nie. Trik, który rzeczywiście przyda jej się po studiach.
- Dzięki - powiedziała mimo wszystko, z wyraźną ulgą w głosie. Nie musiała przytaczać tej nieudanej imprezy u Wilsonównej, kiedy zaprosiła swojego gościa? Chyba kiedyś wspominała Mor o tym, że była pani prefekt jest do niej uprzedzona, bo jest "brudna". Na myśl o tym, że mogłaby teraz sama urządzić podobny wieczorek to się skrzywiła. Chyba w innym życiu i z innymi znajomymi. Tylko Aarona byłaby w stanie znieść w spokoju...
Wstała za Walijką, pomagając jej posprzątać ze stołu.
- Remont? - Czy ta kobieta czytała jej w myślach? Oczy Bułgarki zaświeciły się na tą myśl i kiwnęła głową. Musiała tylko najpierw coś wiedzieć.
- Zdecydowanie. Jeśli tylko możemy na to sobie pozwolić, chętnie zmieniłabym wygląd swojego pokoju... Szafa robi się za mała - powiedziała z rozbaweniem. - A co do imprezy ze studentami, czuj się zawsze zaproszona. Wyglądasz młodziej, niż niejedna z moich rówieśniczek, pani Dyrektor.
Cmoknęła przelotnie ją w policzek, kiedy odkładała kubek po herbacie do zlewu. Wyciągnęła różdżkę i zaczarowała myjkę, żeby wykonała całą robotę za nie. Trik, który rzeczywiście przyda jej się po studiach.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Wizyty kontrolne u Zoi od jakiegoś czasu stały się takim jego małym rytuałem. Nie twierdził, że dziewczynie ciągle coś zagraża ale mimo wszystko gdzieś tam w głowie pozostała myśl, że nawiedzona i najwyraźniej chora umysłowo siostra Morwen może na nią czyhać. To właśnie prowokowało go do tego by czasem po prostu wpadać czy to do niej do Akademika czy to do domu. Przez to jak długo i dobrze się znali przestał nawet pukać i wiedział, które drzwi są otwarte do domostwa. A nawet jak nie były to załatwił sobie czasowo zastępczą różdżkę. Nie słuchała go zbyt dobrze, ale otworzyć zamek potrafiła. Wszedł do domu Blodeuwedd i zrzucił z siebie zimowe okrycie.
- Chowaj kij to tylko ja.
Rzucił żartobliwie zdejmując buty tracąc przy tym równowagę i prawie waląc głową o ścianę. Ruchy różowej pantery zawsze w modzie. Gdy w końcu się rozebrał i wszedł do kuchni w której słyszał jakieś ruchy i hałasy. Czyżby miała gości? Gdy zajrzał do pomieszczenia miał ochotę palnąć się w łeb. No tak, przecież Morwen też tu mieszka. Ostatnio często się z nią mijał i dlatego trochę mu się... Zapomniało.
- Witam piękne panie. Przepraszam za takie wtargnięcie, ale...
Podrapał się po policzku szukając jakiegoś wytłumaczenia. Skończyło się ono jednak wzruszeniem ramion
- Po prostu byłem w okolicy.
- Chowaj kij to tylko ja.
Rzucił żartobliwie zdejmując buty tracąc przy tym równowagę i prawie waląc głową o ścianę. Ruchy różowej pantery zawsze w modzie. Gdy w końcu się rozebrał i wszedł do kuchni w której słyszał jakieś ruchy i hałasy. Czyżby miała gości? Gdy zajrzał do pomieszczenia miał ochotę palnąć się w łeb. No tak, przecież Morwen też tu mieszka. Ostatnio często się z nią mijał i dlatego trochę mu się... Zapomniało.
- Witam piękne panie. Przepraszam za takie wtargnięcie, ale...
Podrapał się po policzku szukając jakiegoś wytłumaczenia. Skończyło się ono jednak wzruszeniem ramion
- Po prostu byłem w okolicy.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Na komplement ze strony Zoji uśmiechnęła się lekko, choć wiedziała czy stosunkowo młody wygląd (i w sumie wiek) w jej pracy raczej jej szkodził. Wiele osób uważało ją za niedoświadczoną i tu się mylili. Była zdolna i umiała kombinować, a przede wszystkim logicznie myśleć i była ambitna. Jej studia, mimo burzliwości samej w sobie, dały jej sporo pod względem nauki i wiedzy, bo faktycznie się uczyła. I faktycznie pracowała jak mrówka, żeby być w tym miejscu, w którym jest teraz.
Co do czytania w myślach - nie czytała. Myślała o remoncie już dawno, ale nie chciała robić nic bez ustalenia tego z resztą domowników. Tymczasem doszła do wniosku, że skoro Zoja chciałaby zrobić remont w swoim pokoju, to mogła zrobić jej niespodziankę. Znała gusta swojej podopiecznej, a przynajmniej takie miała wrażenie.
- Już nas na to stać - już, bo przecież sporą sumę dała Owenie, by puściła Zoję wolno i dała im święty spokój. Potem musiała pracować podwójnie, żeby sobie odrobić i pieniądze i niesmak po tym, że tak łatwo wyrzuciła je w błoto. - Jeśli masz jakiś zamysł na pokój to możemy się tym zająć nawet dzisiaj... - urwała w połowie zdania, słysząc jak ktoś wchodzi do domu. Liam? Przez chwilę miała nadzieję, że jej narzeczony postanowił zrobić im niespodziankę, ale kiedy w progu kuchni stanął Aaron, westchnęła cicho. Widać związek na odległość jej nie służył, tym bardziej brak kontaktu.
- Cześć, Aaron - uśmiechnęła się do chłopaka. - Nic się nie stało, rozmawiałyśmy o tobie. W zasadzie powiedziałam Zoji, że powinna cię do nas zaprosić na obiad - nie powiedziała nic niezgodnego z prawdą, skoro przecież niespełna dziesięć minut temu poruszały temat Matlucka.
- Właśnie skończyłyśmy jeść śniadanie, ale myślę, że załapiesz się na obiad - odwróciła się przodem do dwójki studentów, by móc widzieć ich oboje. - I jeśli masz czas to możesz nam pomóc z małym remontem domu - skrzyżowała ręce pod biustem na dresowej bluzie. - Napijesz się czegoś?
Co do czytania w myślach - nie czytała. Myślała o remoncie już dawno, ale nie chciała robić nic bez ustalenia tego z resztą domowników. Tymczasem doszła do wniosku, że skoro Zoja chciałaby zrobić remont w swoim pokoju, to mogła zrobić jej niespodziankę. Znała gusta swojej podopiecznej, a przynajmniej takie miała wrażenie.
- Już nas na to stać - już, bo przecież sporą sumę dała Owenie, by puściła Zoję wolno i dała im święty spokój. Potem musiała pracować podwójnie, żeby sobie odrobić i pieniądze i niesmak po tym, że tak łatwo wyrzuciła je w błoto. - Jeśli masz jakiś zamysł na pokój to możemy się tym zająć nawet dzisiaj... - urwała w połowie zdania, słysząc jak ktoś wchodzi do domu. Liam? Przez chwilę miała nadzieję, że jej narzeczony postanowił zrobić im niespodziankę, ale kiedy w progu kuchni stanął Aaron, westchnęła cicho. Widać związek na odległość jej nie służył, tym bardziej brak kontaktu.
- Cześć, Aaron - uśmiechnęła się do chłopaka. - Nic się nie stało, rozmawiałyśmy o tobie. W zasadzie powiedziałam Zoji, że powinna cię do nas zaprosić na obiad - nie powiedziała nic niezgodnego z prawdą, skoro przecież niespełna dziesięć minut temu poruszały temat Matlucka.
- Właśnie skończyłyśmy jeść śniadanie, ale myślę, że załapiesz się na obiad - odwróciła się przodem do dwójki studentów, by móc widzieć ich oboje. - I jeśli masz czas to możesz nam pomóc z małym remontem domu - skrzyżowała ręce pod biustem na dresowej bluzie. - Napijesz się czegoś?
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Już je stać. W myślach młodej czarownicy pojawiła się wypchana torba pieniędzy, którą jej opiekunka oddała, ponieważ Zoja była zbyt słaba by się przeciwstawić ciotce. Chociaż od tamtej pory uczyła się ciężej, niż kiedykolwiek to nigdy nie będzie tak silna w zaklęciach defensywnych jak Aaron. Zdawali sobie z tego sprawę, dlatego sprawowali nad nią pieczę. Czuła się czasem przez to mała i przytłoczona. Chociaż to irracjonalne myśli to miała czasem wrażenie, że nie spełnia oczekiwań Morwen. Jak na zawołanie usłyszały otwierające się drzwi wejściowe, a Bułgarka wyczuła szóstym zmysłem swojego przyjaciela. Po prostu reagowała na jego bliskość i wiedziała, że jest niedaleko, nawet nie patrząc w tamtą stronę. To chyba był ten inny rodzaj miłości, który po prostu jest wyczuwalny w powietrzu.
- No to znalazłyśmy właśnie tanią siłę roboczą - wyszczerzyła się wesoło dziewczyna i w podskokach wyszła na powitanie Matluckowi. Uwiesiła mu się na ramieniu i cmoknęła go szybko w policzek, co od razu oznaczało, że chce go wykorzystać.
- Obiad za pomalowanie pokoju, co Ty na to? - zawtórowała, kiedy usłyszała propozycję Walijki. Swoją drogą czekała je jeszcze jedna rozmowa i to na temat właśnie Liama, bez którego planowały remont. Zastanawiało ją to. Nie widziała go już od bardzo dawna i zastanawiała się czy planują jeszcze ślub w tym roku. Czas najwyższy, prawda?
- Postanowiłyśmy, że wracam na Regen Street - powiadomiła go, patrząc teraz z uśmiechem na pannę Blodeuwedd.
- No to znalazłyśmy właśnie tanią siłę roboczą - wyszczerzyła się wesoło dziewczyna i w podskokach wyszła na powitanie Matluckowi. Uwiesiła mu się na ramieniu i cmoknęła go szybko w policzek, co od razu oznaczało, że chce go wykorzystać.
- Obiad za pomalowanie pokoju, co Ty na to? - zawtórowała, kiedy usłyszała propozycję Walijki. Swoją drogą czekała je jeszcze jedna rozmowa i to na temat właśnie Liama, bez którego planowały remont. Zastanawiało ją to. Nie widziała go już od bardzo dawna i zastanawiała się czy planują jeszcze ślub w tym roku. Czas najwyższy, prawda?
- Postanowiłyśmy, że wracam na Regen Street - powiadomiła go, patrząc teraz z uśmiechem na pannę Blodeuwedd.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Rozmawiały o nim? Tego się raczej nie spodziewał. Gdy jednak Zoja po chwili zawtórowała, że znalazły tanią siłę roboczą Aaron wszystko zrozumiał. Potrzebowały taniego murzynka, który w czymś pomoże. Słysząc jej ofertę uniósł nieco brwi do gory.
- Czy ty myślisz, że jestem taki tani?
Zapytał wyraźnie oburzonym tonem.
- Dorzuć jeszcze jakiś deser a może będziesz miała deal Yordanova.
Powiedział uśmiechając sie szybko. Nie był w stanie udawać zdenerwowania czy innego rodzaju negatywnych uczuć. Pewnie się to kiedyś na nim odbije albo będzie musiał się nauczyć ale na ten moment aktorsko był dnem. Tak czy siak nie to było najważniejsze. Bardziej zainteresował go powrót Zoi do rodzinnego domu. Od początku uważał, że tak by było dla niej najlepiej ale uparła się na akademik i jakoś tam funkcjonowała, ale widział, że to nie to.
- I dobrze. Mimo wszystko nie ma to jak dom nie? I proszę się nie przejmować. Naleję sobie samemu. Jak już się wróciło do domu na trochę to trzeba odpoczywać, a nie podawać picie jakiemuś wyrostkowi co to się wprasza do domów.
Powiedział z uśmiechem do Morwen. Podszedł do jednej z szafek i wyciągnął sobie szklankę, którą po chwili wypełnił sokiem jakby był we własnym domu.
- Ale o jakim remoncie mówimy? Będę przykuty łańcuchami i obskoczyć cały dom czy jakiś jeden pokój?
Zapytał opierając się o blat kuchenny.
- Czy ty myślisz, że jestem taki tani?
Zapytał wyraźnie oburzonym tonem.
- Dorzuć jeszcze jakiś deser a może będziesz miała deal Yordanova.
Powiedział uśmiechając sie szybko. Nie był w stanie udawać zdenerwowania czy innego rodzaju negatywnych uczuć. Pewnie się to kiedyś na nim odbije albo będzie musiał się nauczyć ale na ten moment aktorsko był dnem. Tak czy siak nie to było najważniejsze. Bardziej zainteresował go powrót Zoi do rodzinnego domu. Od początku uważał, że tak by było dla niej najlepiej ale uparła się na akademik i jakoś tam funkcjonowała, ale widział, że to nie to.
- I dobrze. Mimo wszystko nie ma to jak dom nie? I proszę się nie przejmować. Naleję sobie samemu. Jak już się wróciło do domu na trochę to trzeba odpoczywać, a nie podawać picie jakiemuś wyrostkowi co to się wprasza do domów.
Powiedział z uśmiechem do Morwen. Podszedł do jednej z szafek i wyciągnął sobie szklankę, którą po chwili wypełnił sokiem jakby był we własnym domu.
- Ale o jakim remoncie mówimy? Będę przykuty łańcuchami i obskoczyć cały dom czy jakiś jeden pokój?
Zapytał opierając się o blat kuchenny.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Cieszył ją fakt, że Zoja dogadywała się z Aaronem i miała w nim oparcie. Prawdopodobnie przez to nie miała aż tak wielkich wyrzutów sumienia, jak do tej pory, kiedy nie widywała się ze swoją przyszywaną córką.
- Wróciłam do domu na trochę? - uniosła brew w geście zdziwienia. - Byłam w nim cały czas, tylko się trochę... mijaliśmy, to wszystko - wzruszyła ramionami przenosząc się do salonu. Oparła ręce o biodra, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Mówimy o przemeblowaniu całego domu. I może o przemalowaniu, znudziło nas to wnętrze a przede wszystkim chciałyśmy urządzić na nowo pokój Zoji - wyjaśniła pokrótce cały plan, który wyklarował się w jej głowie dziś rano. Wcześniej miała tylko pewien zamysł, a skoro i Zoja była na tak, to nie widziała żadnych przeciwwskazań do działania.
- Co byście zjedli na obiad? Dzisiaj mam dzień gotujący, więc zbieram listę życzeń - dodała po chwili, siadając na oparciu kanapy.
- Wróciłam do domu na trochę? - uniosła brew w geście zdziwienia. - Byłam w nim cały czas, tylko się trochę... mijaliśmy, to wszystko - wzruszyła ramionami przenosząc się do salonu. Oparła ręce o biodra, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Mówimy o przemeblowaniu całego domu. I może o przemalowaniu, znudziło nas to wnętrze a przede wszystkim chciałyśmy urządzić na nowo pokój Zoji - wyjaśniła pokrótce cały plan, który wyklarował się w jej głowie dziś rano. Wcześniej miała tylko pewien zamysł, a skoro i Zoja była na tak, to nie widziała żadnych przeciwwskazań do działania.
- Co byście zjedli na obiad? Dzisiaj mam dzień gotujący, więc zbieram listę życzeń - dodała po chwili, siadając na oparciu kanapy.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Wiedziała, że Hannah potrafi dobrze gotować, ale i tak cieszyło ją to, że Aaron przychodzi do niej zawsze łasy na ichnią "normalną" kuchnię. Szczególnie, że Zoja pod nieobecność Morwen dosyć często zamawiała dla siebie i przyjaciela pizzę i w tym chyba najlepiej się odnajdywali. Jednak skoro mają dzisiaj w kuchennym nastroju kobietę warto to wykorzystać.
- Po obiedzie pójdę po rogaliki z dziką różą do piekarni na rogu - zaproponowała od razu, ponieważ znała jego uzależnienie od słodkich bułek, które tam kupowała. Od tego ciągłego uśmiechu na twarzy powinna już boleć ją twarz, ale nic na to nie mogła poradzić. Cieszyła się mając po swoich obu stronach najbliższe dla niej osoby. Poszła w ślady Walijki do części wypoczynkowej i usiadła na kanapie. Oparła się wygodnie, a głowę skierowała do góry, rozglądając się za tym co można by zmienić w wystroju tego pomieszczenia.
- Nie mam zbyt bujnej wyobraźni przestrzennej, ale zawsze lubiłam nasze drewniane akcesoria. Pasują do łańcuchów - powiedziała siląc się na normalny ton, chociaż było to dość perwersyjne zdanie. Prychnęła, wyobrażając sobie Aarona z kulą u nogi. I tak byłoby mu tu lepiej, niż w pobliżu nieokiełznanego smoczęcia.
- Brokuły pod beszamelem i jakieś mięsko!
- Po obiedzie pójdę po rogaliki z dziką różą do piekarni na rogu - zaproponowała od razu, ponieważ znała jego uzależnienie od słodkich bułek, które tam kupowała. Od tego ciągłego uśmiechu na twarzy powinna już boleć ją twarz, ale nic na to nie mogła poradzić. Cieszyła się mając po swoich obu stronach najbliższe dla niej osoby. Poszła w ślady Walijki do części wypoczynkowej i usiadła na kanapie. Oparła się wygodnie, a głowę skierowała do góry, rozglądając się za tym co można by zmienić w wystroju tego pomieszczenia.
- Nie mam zbyt bujnej wyobraźni przestrzennej, ale zawsze lubiłam nasze drewniane akcesoria. Pasują do łańcuchów - powiedziała siląc się na normalny ton, chociaż było to dość perwersyjne zdanie. Prychnęła, wyobrażając sobie Aarona z kulą u nogi. I tak byłoby mu tu lepiej, niż w pobliżu nieokiełznanego smoczęcia.
- Brokuły pod beszamelem i jakieś mięsko!
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
- Oczywiście, że tak. Mój błąd, po prostu jakoś tak... Wymsknęło mi się.
Powiedział przyznając rację ,że po prostu mijał się z właścicielką domostwa. Przychodził faktycznie często o takich porach, że normalni ludzie z reguły pracują. Ruszył z paniami do salonu i zajął miejsce na jednym z krzeseł. Na samą myśl o rogalikach poczuł jak ślinianki rozpoczynają nadprodukcję.
- Ach. Czyli podstawa którą na szczęście da się ogarnąć prostymi zaklęciami. W takim razie pomogę z chęcią.
Stwierdził gdy zostało mu streszczone jakie są plany. Co prawda nie czuł się najpewniej z zastępczą różdżką jednakże tak proste czynności jak poprzestawianie mebli i malowanie nie powinny być problemem. A jeżeli będą to od czego ma się ręce prawda? Gdy Zoja powiedziała o drewnianych akcesoriach pasujących do łańcuchów Aaron nie mógł sobie odpuścić głupkowatej uwagi która od razu mu się nasunęła.
- Planujesz jakiś seks loch?
Zapytał rozbawionym tonem. Słysząc, że miałby się wypowiedzieć co chce jeść w głowie miał tylko jedną odpowiedź.
- Byle by było mięso. Reszta obojętna.
Powiedział przyznając rację ,że po prostu mijał się z właścicielką domostwa. Przychodził faktycznie często o takich porach, że normalni ludzie z reguły pracują. Ruszył z paniami do salonu i zajął miejsce na jednym z krzeseł. Na samą myśl o rogalikach poczuł jak ślinianki rozpoczynają nadprodukcję.
- Ach. Czyli podstawa którą na szczęście da się ogarnąć prostymi zaklęciami. W takim razie pomogę z chęcią.
Stwierdził gdy zostało mu streszczone jakie są plany. Co prawda nie czuł się najpewniej z zastępczą różdżką jednakże tak proste czynności jak poprzestawianie mebli i malowanie nie powinny być problemem. A jeżeli będą to od czego ma się ręce prawda? Gdy Zoja powiedziała o drewnianych akcesoriach pasujących do łańcuchów Aaron nie mógł sobie odpuścić głupkowatej uwagi która od razu mu się nasunęła.
- Planujesz jakiś seks loch?
Zapytał rozbawionym tonem. Słysząc, że miałby się wypowiedzieć co chce jeść w głowie miał tylko jedną odpowiedź.
- Byle by było mięso. Reszta obojętna.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Skoro kwestię obiadu mieli załatwioną, nie pozostało jej nic innego jak przejść się do pobliskiego sklepu na zakupu, bo w domu nie posiadała ani jednego składnika na tego typu obiad. Spojrzała na chłopaka i dziewczynę w milczeniu, po czym ponownie rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Najpierw musimy kupić farby i inne tego typu akcesoria. Niestety, nasza magia nie obejmuje czarowania z niczego - poza pędzlami w schowku nie mieli nic, co bym się przydało. - Zajmiemy się dzisiaj może twoim pokojem i salonem, jak wystarczy czasu, co? Chciałabyś nowe meble, czy spróbujesz wykorzystać artystyczną duszę na starych? - wlepiła wyczekujące spojrzenie w Zoję. Jeśli mieli działać, to nie mieli czasu do stracenia.
- Najpierw musimy kupić farby i inne tego typu akcesoria. Niestety, nasza magia nie obejmuje czarowania z niczego - poza pędzlami w schowku nie mieli nic, co bym się przydało. - Zajmiemy się dzisiaj może twoim pokojem i salonem, jak wystarczy czasu, co? Chciałabyś nowe meble, czy spróbujesz wykorzystać artystyczną duszę na starych? - wlepiła wyczekujące spojrzenie w Zoję. Jeśli mieli działać, to nie mieli czasu do stracenia.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Seks loch? Nawet nie wiedziała jakby to miało wyglądać, ale czasem wyobraźnia Matlucka ją przerażała. Pokazała mu język i pokręciła głową z rozbawieniem.
Tak, nie było czasu do stracenia. Działanie bez planu to też nijakie działanie, więc przydałoby się odwiedzić parę sklepów, zanim zaczną totalną rewolucję.
- Idziemy na zakupy! - oznajmiła dziarskim tonem, wstając z miejsca. Oczywiście nie wyobrażała sobie pani auror w sklepie w domowych dresach, ale skoro chcieli jeszcze dzisiaj coś zrobić to trzeba ruszyć tyłki.
- Odnowimy je jasnymi farbami i kupimy półki na książki - postanowiła z marszu.
Kiedy wszyscy już stali gotowi do wyjścia w przedpokoju, wyszli na ganek i deportowali się. Parę godzin spędzonych na chodzeniu po sklepach nie było z pewnością spełnieniem marzeń dla Aarona, ale kiedy wróciły do domu to odwdzięczyły mu się w postaci wspólnie przygotowanego obiadu. Po jedzeniu chwila relaksu i zaczęła się magia i gruntowne odnawianie wystroju...
Tak, nie było czasu do stracenia. Działanie bez planu to też nijakie działanie, więc przydałoby się odwiedzić parę sklepów, zanim zaczną totalną rewolucję.
- Idziemy na zakupy! - oznajmiła dziarskim tonem, wstając z miejsca. Oczywiście nie wyobrażała sobie pani auror w sklepie w domowych dresach, ale skoro chcieli jeszcze dzisiaj coś zrobić to trzeba ruszyć tyłki.
- Odnowimy je jasnymi farbami i kupimy półki na książki - postanowiła z marszu.
Kiedy wszyscy już stali gotowi do wyjścia w przedpokoju, wyszli na ganek i deportowali się. Parę godzin spędzonych na chodzeniu po sklepach nie było z pewnością spełnieniem marzeń dla Aarona, ale kiedy wróciły do domu to odwdzięczyły mu się w postaci wspólnie przygotowanego obiadu. Po jedzeniu chwila relaksu i zaczęła się magia i gruntowne odnawianie wystroju...
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Kiedy tylko dotarła do domu, zdziwiła się nieobecnością Zoji. Była niemal pewna, że jej podopieczna uciekając z namiotu chciała uciec z całej uroczystości, a tymczasem najwidoczniej postanowiła tam zostać. Walijka miała przeczucie, że jej kochana córcia wplątała się w miłosne kłopoty, chociaż jej o tym nie powiedziała - ale kto, jeśli nie ona, by wyczuwał to na odległość. Po przekroczeniu progu szybkim ruchem pozbyła się i butów, i sukienki, kierując się pod prysznic, a kilka minut później zawinięta tylko w szlafrok zaległa na kanapie z książką i lampką wina.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Jak widać cały ten ślub, ten zakład to było za dużo jak dla pani dyrektor. Marco nie wiedział o tym a gdyby wcześniej przypuszczał, że będzie się źle czuł to w życiu by nie zaproponował przyjścia w tej kiecce. Teraz sam czuł się winny i chciał to jej jakoś wynagrodzić. Gdy tylko Morwen zwiała z wesela po pierwszym tańcu on sam zniknął informując wcześniej, że jeszcze wróci tylko musi coś załatwić.
Szybko nacisnął na klamkę drzwi frontowych prowadzących do domu Walijki z butelką zwędzonego weselnego krwistego trunku. O dziwo drzwi puściły a szanowny argentyńczyk wprosił się bardzo niegrzecznie.
- Zostawiłaś mnie, księżniczko - odparł stając w progu z tym swoim firmowym uśmiechem - czuje się zdradzony, naprawdę - powiedział z udawanym bólem na domiar tego chwycił się jeszcze gdzieś za pierś krzywiąc się i głośno wzdychając. Chciał ją jakoś rozweselić. A on był podobno w tym mistrzem. Głupkowaty Castellani, który nigdy nie był tak do końca poważny stał teraz w tym garniaku, uczesany, wypachniony, aż żal marnować taki okaz!
Szybko nacisnął na klamkę drzwi frontowych prowadzących do domu Walijki z butelką zwędzonego weselnego krwistego trunku. O dziwo drzwi puściły a szanowny argentyńczyk wprosił się bardzo niegrzecznie.
- Zostawiłaś mnie, księżniczko - odparł stając w progu z tym swoim firmowym uśmiechem - czuje się zdradzony, naprawdę - powiedział z udawanym bólem na domiar tego chwycił się jeszcze gdzieś za pierś krzywiąc się i głośno wzdychając. Chciał ją jakoś rozweselić. A on był podobno w tym mistrzem. Głupkowaty Castellani, który nigdy nie był tak do końca poważny stał teraz w tym garniaku, uczesany, wypachniony, aż żal marnować taki okaz!
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Naturalnie usłyszała otwieranie drzwi. Ale je zamknęła. Chyba? Albo tego nie zrobiła i miała luki pamięci? Ostatnio często jej się to zdarzało. Nie odwracając się nawet w tamtą stronę, będąc po raz kolejny raz święcie przekonana, że to na pewno Zoja, krzyknęła:
- Wszystko w porządku, Zoju? - bardzo mocno się zdziwiła i niemal zadławiła winem, kiedy usłyszała głos Marco. Poderwała się z miejsca, upuszczając niechcący książkę i na szczęście opróżniony kieliszek na podłogę.
- Cholera jasna. Co ty tu...? Nie powinieneś zostać na weselu razem z Luisem, Adrienne i całą resztą przedstawicieli tego cyrku? - przyjrzała mu się uważnie, ignorując jego teatrzyk i późniejsze słowa. Stała nieruchomo, bo wciąż pamiętała, że pod nogami ma rozbite szkło, natomiast dopiero teraz przypomniała sobie, że miała na sobie tylko niedbale zawiązany satynowy szlafrok, który mimo wszystko zakrywał więcej niż tamta sukienka.
- Wszystko w porządku, Zoju? - bardzo mocno się zdziwiła i niemal zadławiła winem, kiedy usłyszała głos Marco. Poderwała się z miejsca, upuszczając niechcący książkę i na szczęście opróżniony kieliszek na podłogę.
- Cholera jasna. Co ty tu...? Nie powinieneś zostać na weselu razem z Luisem, Adrienne i całą resztą przedstawicieli tego cyrku? - przyjrzała mu się uważnie, ignorując jego teatrzyk i późniejsze słowa. Stała nieruchomo, bo wciąż pamiętała, że pod nogami ma rozbite szkło, natomiast dopiero teraz przypomniała sobie, że miała na sobie tylko niedbale zawiązany satynowy szlafrok, który mimo wszystko zakrywał więcej niż tamta sukienka.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
No co za kobieta! Ucieka mu z wesela na które powiedzmy, że pojawili się razem i teraz zdziwiona podskakuje! Szkoda, że nie wyciągnęła różdżki i nie zaczęła go obezwładniać. Z miną niewiniątka Marco Castellani uniósł swe obie dłonie do góry, w jednym rzecz jasna trzymał butelkę z winem.
- Myślę, że swoją robotę odwaliłem, najwyżej wrócę jak tak bardzo mnie tu nie chcesz - powiedział wzruszając ramionami patrząc się na nią wielkimi ciemnymi oczami jak mały szczeniak.
- Nie mogę Ci tak po prostu dać uciec, czuję się nieco winny w związku z tym, chociaż nadal nie rozumiem czemu się przejmujesz. Wyglądałaś BOSKO! - rzekł pozwalając sobie na opuszczenie rąk i podszedł do stolika na którym postawił butelkę z winem. Odwrócił się i dokładnie zmierzył Blodeuwedd z góry na dół oceniając jej wygląd w głowie i porównując do tego, która wersja mu bardziej odpowiada, ta czy w wyzywającej sukience. Całkowicie nie mógł się zdecydować, obie ukazywały wiele ale zakrywały to co potrzeba skazując biednego mężczyznę na wyobraźnię. Jednak Marco nie był typem faceta, który przechodził od razu do rzeczy, lubił trochę pozwodzić a tak naprawdę nie chciał niczego tu zaczynać. Bo ona potrzebowała chyba rozmowy, wygadania się. Jej narzeczony spylił a ona musiała stawić się na weselu zapewne widząc siebie przed ołtarzem. On też został porzucony, tylko, że Castellani pozostał z dwójką małych dzieci. Miał odrobinę gorzej, chyba tak. Jednak rozumiał jej sytuację i był w pewnym sensie dumny, że i tak na to wesele przybyła.
- Co jest, Morwen, nie ucieka się z wesel, chyba, że jest się panną młodą - powiedział i pozwolił sobie zdjąć marynarkę kładąc ją sobie na krześle. Zaś gdy zorientował się, że szkło leżało pod jej nóżkami, różdżką wyciągniętą z kieszeni i szybkim zaklęciem uprzątnął bałagan powracając do Pani Domu.
- Myślę, że swoją robotę odwaliłem, najwyżej wrócę jak tak bardzo mnie tu nie chcesz - powiedział wzruszając ramionami patrząc się na nią wielkimi ciemnymi oczami jak mały szczeniak.
- Nie mogę Ci tak po prostu dać uciec, czuję się nieco winny w związku z tym, chociaż nadal nie rozumiem czemu się przejmujesz. Wyglądałaś BOSKO! - rzekł pozwalając sobie na opuszczenie rąk i podszedł do stolika na którym postawił butelkę z winem. Odwrócił się i dokładnie zmierzył Blodeuwedd z góry na dół oceniając jej wygląd w głowie i porównując do tego, która wersja mu bardziej odpowiada, ta czy w wyzywającej sukience. Całkowicie nie mógł się zdecydować, obie ukazywały wiele ale zakrywały to co potrzeba skazując biednego mężczyznę na wyobraźnię. Jednak Marco nie był typem faceta, który przechodził od razu do rzeczy, lubił trochę pozwodzić a tak naprawdę nie chciał niczego tu zaczynać. Bo ona potrzebowała chyba rozmowy, wygadania się. Jej narzeczony spylił a ona musiała stawić się na weselu zapewne widząc siebie przed ołtarzem. On też został porzucony, tylko, że Castellani pozostał z dwójką małych dzieci. Miał odrobinę gorzej, chyba tak. Jednak rozumiał jej sytuację i był w pewnym sensie dumny, że i tak na to wesele przybyła.
- Co jest, Morwen, nie ucieka się z wesel, chyba, że jest się panną młodą - powiedział i pozwolił sobie zdjąć marynarkę kładąc ją sobie na krześle. Zaś gdy zorientował się, że szkło leżało pod jej nóżkami, różdżką wyciągniętą z kieszeni i szybkim zaklęciem uprzątnął bałagan powracając do Pani Domu.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Uważał, że uciekła przez sukienkę? Co za niedorzeczność. Nie miała ochoty iść na to wesele od początku, ale skoro się umówili to nie chciała tego odwoływać. Dobrze czuła się w towarzystwie Castellaniego, zwłaszcza na tego typu imprezach, bo oboje mieli podobne podejście. Dziś niestety wersja z darmowym piciem nie wyszła, a tylko dlatego, że Blodeuwedd stamtąd zwiała. Skrzyżowała ręce pod biustem, spoglądając pod nogi, zaś kiedy szkło zniknęło, podążyła do kuchni.
- Nic się nie stało przecież, słabo się poczułam, nic nadzwyczajnego - stwierdziła spokojnie, stając koło mężczyzny i wręczając mu jeden z kieliszków, wraz z korkociągiem. Czuła się teraz taka niska... cóż, bez magicznych obcasów była niższa od większości facetów w tym magicznym półświatku, dlatego też zakładała nałogowo szpilki. Taki symbol władzy i wyższości nad innymi, podtrzymujący jej ego.
- Rozgość się, a ja idę się ubrać - uśmiechnęła się nieco zakłopotana, po czym zniknęła z salonu, powracając do niego może dwie minuty później ubrana w najnormalniejsze w świecie spodnie dresowe i koszulkę. Takiej wersji Marco jeszcze chyba nie widział. A niech ma. Przecież nie musiała cały czas biegać ubrana jak kobieta.
- Nie chciałam ci zepsuć wieczoru - powiedziała w końcu, czując się winna temu, że być może zepsuła Argentyńczykowi dzisiejsze plany.
- Nic się nie stało przecież, słabo się poczułam, nic nadzwyczajnego - stwierdziła spokojnie, stając koło mężczyzny i wręczając mu jeden z kieliszków, wraz z korkociągiem. Czuła się teraz taka niska... cóż, bez magicznych obcasów była niższa od większości facetów w tym magicznym półświatku, dlatego też zakładała nałogowo szpilki. Taki symbol władzy i wyższości nad innymi, podtrzymujący jej ego.
- Rozgość się, a ja idę się ubrać - uśmiechnęła się nieco zakłopotana, po czym zniknęła z salonu, powracając do niego może dwie minuty później ubrana w najnormalniejsze w świecie spodnie dresowe i koszulkę. Takiej wersji Marco jeszcze chyba nie widział. A niech ma. Przecież nie musiała cały czas biegać ubrana jak kobieta.
- Nie chciałam ci zepsuć wieczoru - powiedziała w końcu, czując się winna temu, że być może zepsuła Argentyńczykowi dzisiejsze plany.
Re: Salon - kuchnia - jadalnia
Jak nie wyszło darmowe picie jak właśnie zwędził butelkę ze stołu przy którym zaszczyt mieli zasiadać? Hyperion się raczej nie obrazi, chociaż już wiedział, że będzie pytał dlaczego jego najlepszy przyjaciel zwiał z wesela jego własnego syna. No cóż, mój dogi Hyperionie, życie jest krótkie, trzeba łapać tego gołąbka, póki jest tak blisko i korzystać.
Nie wierzył w to "słabo się poczułam", czy on to miał mało do czynienia z kobietami? Jednak nie będzie komentował i dopytywał się co było prawdziwym powodem, będzie chciała to sama mu powie. A kobietki słynne były z tego, że musiały się wygadać, Castellani zaś był dobrym towarzyszem i słuchaczem.
Kiedy wyszła, opróżnił do połowy swój kieliszek coby się wprawić. Nie powinien pić za dużo ale przecież wino dobrze działało na serce, więc powiedzmy, że właśnie się leczył. Gdy wróciła wyglądała całkiem inaczej. Była w dresie. Zabieg celowy?
Przez około 4 kieliszki czerwonego trunku rozmawiali o swych problemach życiowych, o jej Liamie, który zwiał o tym co Zoja powie gdy się dowie, a on zaś wspomniał o swym podekscytowaniu ale i lęku jeżeli chodzi o dziecko Suzanne. Byli dobrymi znajomymi od takich rozmów i widać oboje tego potrzebowali. Chociaż Marco wiele rzeczy ukrywał i nie potrzebował paplania o swych rozterkach na prawo i lewo. Swe bolączki zazwyczaj topił w szklance whiskey grając w pokera z chłopakami.
-...życie jest krótkie, moja droga, trzeba z niego korzystać, nie wiadomo ile ci czasu zostało - zakończył swój monolog dopijając resztkę wina. Poluźnił krawat i rozpiął 2 górne guziczki w koszuli, alkohol i kobieta, nie potrzeba więcej argumentów. Rozsiadł się na kanapie wyciągając nogi przed siebie spoglądając na właścicielkę domu tak jak zawsze, z tym samym uśmiechem nr 5.
Nie wierzył w to "słabo się poczułam", czy on to miał mało do czynienia z kobietami? Jednak nie będzie komentował i dopytywał się co było prawdziwym powodem, będzie chciała to sama mu powie. A kobietki słynne były z tego, że musiały się wygadać, Castellani zaś był dobrym towarzyszem i słuchaczem.
Kiedy wyszła, opróżnił do połowy swój kieliszek coby się wprawić. Nie powinien pić za dużo ale przecież wino dobrze działało na serce, więc powiedzmy, że właśnie się leczył. Gdy wróciła wyglądała całkiem inaczej. Była w dresie. Zabieg celowy?
Przez około 4 kieliszki czerwonego trunku rozmawiali o swych problemach życiowych, o jej Liamie, który zwiał o tym co Zoja powie gdy się dowie, a on zaś wspomniał o swym podekscytowaniu ale i lęku jeżeli chodzi o dziecko Suzanne. Byli dobrymi znajomymi od takich rozmów i widać oboje tego potrzebowali. Chociaż Marco wiele rzeczy ukrywał i nie potrzebował paplania o swych rozterkach na prawo i lewo. Swe bolączki zazwyczaj topił w szklance whiskey grając w pokera z chłopakami.
-...życie jest krótkie, moja droga, trzeba z niego korzystać, nie wiadomo ile ci czasu zostało - zakończył swój monolog dopijając resztkę wina. Poluźnił krawat i rozpiął 2 górne guziczki w koszuli, alkohol i kobieta, nie potrzeba więcej argumentów. Rozsiadł się na kanapie wyciągając nogi przed siebie spoglądając na właścicielkę domu tak jak zawsze, z tym samym uśmiechem nr 5.
Strona 12 z 13 • 1, 2, 3 ... , 11, 12, 13
Similar topics
» Salon/kuchnia/jadalnia
» Salon połączony z kuchnią i jadalnią
» Salon i kuchnia połączona z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Salon połączony z kuchnią i jadalnią
» Salon i kuchnia połączona z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Dzielnica mieszkalna :: Regen Street :: Regen Street 1
Strona 12 z 13
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach