Pokój Williama i Cassidy
+4
Mistrz Gry
Dymitr Milligan
Christine Greengrass
William Greengrass
8 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Greenock :: Greengrass Manor
Strona 5 z 5
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pokój Williama i Cassidy
First topic message reminder :
Pokój Williama znajduje się na drugim piętrze w zachodniej części domu skąd rozciąga się widok na jezioro. Bogata biblioteczka zajmująca jedną ze ścian zapewnia Williamowi zajęcie na długie, nudne wieczory.
Do pokoju przylega przestronna, jasna łazienka.
Pokój Williama znajduje się na drugim piętrze w zachodniej części domu skąd rozciąga się widok na jezioro. Bogata biblioteczka zajmująca jedną ze ścian zapewnia Williamowi zajęcie na długie, nudne wieczory.
Do pokoju przylega przestronna, jasna łazienka.
Ostatnio zmieniony przez William Greengrass dnia Sro 11 Mar 2015, 20:40, w całości zmieniany 2 razy
Re: Pokój Williama i Cassidy
Nie tak to wszystko powinno wyglądać. Była tak cholernie smutna, że aż serce mu pękało. Dlaczego musiał być takim dupkiem? Dlaczego skrzywdził ją tak bardzo w ten najważniejszy dzień ich wspólnego życia? Nie miał nic na swoja obronę poza nazwiskiem. Był pieprzonym Greengrassem, synem swego ojca.
- Może uda mi się sprawić, że zapomnisz - odpowiedział równie smutno. Pozwolił jej odwiązać swoją muszkę, a gdy to robiła sam powoli zaczął rozpinać od dołu guziki opiętej kamizelki i koszuli. Drgnął pod wpływem jej dotyku. Oczywiście, że go znał i za nim tęsknił. Lubił gdy dotykała go w ten sposób i dobrze to wiedziała. Niby takie niewinne, a zawsze na niego działało. Zabrał kielich z jej dłoni i oba odstawił na szafkę. Przysunął się znowu całując ją po raz kolejny tym razem z większą pasją i zaangażowaniem. Na początku delikatnie raz po raz pogłębiając pocałunek. Nie odrywając się od niej nawet na chwilę sprawnie rozwiazał długie sznurówki butów, zsunął je z pięt i wepchnął kopnięciem pod łóżko. Gdy dłonie miał już wolne zszedł pocałunkami na szyję dziewczyny obejmując ją delikatnie w talii. Po kolejnej chwili całował już jej odkryty dekolt zsuwając się z łóżka na kolana. Spojrzał na nią z dołu. Smutek w jego oczach powoli ustępował silniejszym uczuciom. Podwinął ostrożnie długą suknię dziewczyny odsłaniając jej nogi. Ujął w dłoń jej stopę ostrożnie zdjął pantofelek i ucałował delikatnie uwolnione palce. To samo zrobił z drugą nóżką. Przejechał dłońmi w górę jej nagich łydek gdy wstawał, a później podał jej rękę by pomóc wstać i jej.
- Chodź - poprosił ją cicho, a gdy już oboje stali odwrócił ją do siebie plecami. Odgarnął jej włosy na bok i znowu zaczął obsypywać pocałunkami jej szyję, kark i plecy rozpinając drobniutkie guziczki jej sukni, a gdy już uporał się ze wszystkimi wsunął dłonie pod materiał zatrzymując je na talii małżonki.
- Zrozumiem jeśli... jeśli chciałabyś zaczekać - wyszeptał cicho do jej ucha jakby bał się, że ktoś może podsłuchiwać ich pod drzwiami i siłą zmusić do skonsumowania małżeństwa. tak bardzo chciał, by ten ich pierwszy raz był idealny... Mógł to zrobić wtedy na wzgórzu.
- Może uda mi się sprawić, że zapomnisz - odpowiedział równie smutno. Pozwolił jej odwiązać swoją muszkę, a gdy to robiła sam powoli zaczął rozpinać od dołu guziki opiętej kamizelki i koszuli. Drgnął pod wpływem jej dotyku. Oczywiście, że go znał i za nim tęsknił. Lubił gdy dotykała go w ten sposób i dobrze to wiedziała. Niby takie niewinne, a zawsze na niego działało. Zabrał kielich z jej dłoni i oba odstawił na szafkę. Przysunął się znowu całując ją po raz kolejny tym razem z większą pasją i zaangażowaniem. Na początku delikatnie raz po raz pogłębiając pocałunek. Nie odrywając się od niej nawet na chwilę sprawnie rozwiazał długie sznurówki butów, zsunął je z pięt i wepchnął kopnięciem pod łóżko. Gdy dłonie miał już wolne zszedł pocałunkami na szyję dziewczyny obejmując ją delikatnie w talii. Po kolejnej chwili całował już jej odkryty dekolt zsuwając się z łóżka na kolana. Spojrzał na nią z dołu. Smutek w jego oczach powoli ustępował silniejszym uczuciom. Podwinął ostrożnie długą suknię dziewczyny odsłaniając jej nogi. Ujął w dłoń jej stopę ostrożnie zdjął pantofelek i ucałował delikatnie uwolnione palce. To samo zrobił z drugą nóżką. Przejechał dłońmi w górę jej nagich łydek gdy wstawał, a później podał jej rękę by pomóc wstać i jej.
- Chodź - poprosił ją cicho, a gdy już oboje stali odwrócił ją do siebie plecami. Odgarnął jej włosy na bok i znowu zaczął obsypywać pocałunkami jej szyję, kark i plecy rozpinając drobniutkie guziczki jej sukni, a gdy już uporał się ze wszystkimi wsunął dłonie pod materiał zatrzymując je na talii małżonki.
- Zrozumiem jeśli... jeśli chciałabyś zaczekać - wyszeptał cicho do jej ucha jakby bał się, że ktoś może podsłuchiwać ich pod drzwiami i siłą zmusić do skonsumowania małżeństwa. tak bardzo chciał, by ten ich pierwszy raz był idealny... Mógł to zrobić wtedy na wzgórzu.
Re: Pokój Williama i Cassidy
Również był smutny... W ciemnych oczach igrała niepewność i pewna doza żalu, wskazująca na to, ze w istocie zdaje sobie sprawę, jak wiele tej nocy stracili...
- Spróbuj. - odszepnęła, czując, jak drgnął pod naporem jej palców. Skoro wciąż pociągał go jej dotyk, dlaczego, na Merlina, nie mógł się na nim dziś skupić, by jakoś przetrwać wesele? Zamknąć się na inne bodźce, przeistnieć przysięgę, zacisnąć zęby i uczucia... A potem cieszyć się pierwszym od dawna kontaktem z kobietą? (O ile to w istocie był "pierwszy od dawna", bo czasem Cassidy zdarzało się wątpić...)
Jednak oddawała jego pocałunki, czasem pozwalając sobie na zaczepianie go językiem. Przychodziło jej to swobodniej z racji ćmiącej gdzieś w głowie whisky, do tego, nie oszukujmy się, William prezentował się dziś naprawdę dobrze.
Mruknęła cicho, gdy zsunął się ustami na jej szyję. Te sferę miała wyjątkowo wrażliwą na bodźce, miała więc nadzieję, że William chwilę się tam zatrzyma, ten jednak osunął się na miękki dywan wyścielający podłogę sypialni. Gdy pozbawił ją butów i podkasał jej suknię, na szczupłych łydkach dziewczęcia pojawiła się gęsia skórka emocji.
Zawołał ją, wstała więc, czując, jak palce Williama sprawnie odpinają drobne guziczki sukni. Nie ustępował też z pocałunkami, co natychmiast przywiodło pannę młodą do przymknięcia powiek i delikatnego rozchylenia ust. Był delikatny, subtelny, właściwie... wymarzony. Czuła, jak idealnie skrojona suknia łagodnie się osuwa, choć William zawahał przed całkowitym pozbawieniem jej ślubnego odziewka.
- Długo już czekam, panie Greengrass... Chcę jednak, byś z niczym się nie spieszył. - odparła cicho i odwróciła się do niego, patrząc w te ciemne oczy z niemym wyzwaniem. Po czym sama zsunęła z siebie kreację, pozostając w komplecie bielutkiej bielizny. Staniczek trzymał się właściwie na plecionej, delikatnej jak mgiełka, srebrnej nici z włosia z ogona jednorożca, idącej ku karkowi. Plecy miała zupełnie nagie. Uniosła wzrok z leżącej na ziemi sukni za wór galeonów i spojrzała Williamowi w oczy. Naprawdę nie była warta jego zainteresowania?
- Spróbuj. - odszepnęła, czując, jak drgnął pod naporem jej palców. Skoro wciąż pociągał go jej dotyk, dlaczego, na Merlina, nie mógł się na nim dziś skupić, by jakoś przetrwać wesele? Zamknąć się na inne bodźce, przeistnieć przysięgę, zacisnąć zęby i uczucia... A potem cieszyć się pierwszym od dawna kontaktem z kobietą? (O ile to w istocie był "pierwszy od dawna", bo czasem Cassidy zdarzało się wątpić...)
Jednak oddawała jego pocałunki, czasem pozwalając sobie na zaczepianie go językiem. Przychodziło jej to swobodniej z racji ćmiącej gdzieś w głowie whisky, do tego, nie oszukujmy się, William prezentował się dziś naprawdę dobrze.
Mruknęła cicho, gdy zsunął się ustami na jej szyję. Te sferę miała wyjątkowo wrażliwą na bodźce, miała więc nadzieję, że William chwilę się tam zatrzyma, ten jednak osunął się na miękki dywan wyścielający podłogę sypialni. Gdy pozbawił ją butów i podkasał jej suknię, na szczupłych łydkach dziewczęcia pojawiła się gęsia skórka emocji.
Zawołał ją, wstała więc, czując, jak palce Williama sprawnie odpinają drobne guziczki sukni. Nie ustępował też z pocałunkami, co natychmiast przywiodło pannę młodą do przymknięcia powiek i delikatnego rozchylenia ust. Był delikatny, subtelny, właściwie... wymarzony. Czuła, jak idealnie skrojona suknia łagodnie się osuwa, choć William zawahał przed całkowitym pozbawieniem jej ślubnego odziewka.
- Długo już czekam, panie Greengrass... Chcę jednak, byś z niczym się nie spieszył. - odparła cicho i odwróciła się do niego, patrząc w te ciemne oczy z niemym wyzwaniem. Po czym sama zsunęła z siebie kreację, pozostając w komplecie bielutkiej bielizny. Staniczek trzymał się właściwie na plecionej, delikatnej jak mgiełka, srebrnej nici z włosia z ogona jednorożca, idącej ku karkowi. Plecy miała zupełnie nagie. Uniosła wzrok z leżącej na ziemi sukni za wór galeonów i spojrzała Williamowi w oczy. Naprawdę nie była warta jego zainteresowania?
Re: Pokój Williama i Cassidy
Oczywiście, że zdawal sobie sprawę z tego co zrobił. Ledwo co udało mu się wyprostować ich relację i znowu wszystko spieprzył. Do trzech razy sztuka? Miał taką nadzieję. Na jej dotyk reagował tak samo jak za pierwszym razem. Nie wiedział tylko, czy to wina długiego celibatu, czy tylko i wyłącznie jej zasługa. Na dotyk Candy też reagował podobnie... Do póki jej nie obrzygał.
- Dobrze, pani Greengrass. - odpowiedział z uśmiechem na chwile zabierając dłonie, gdy odwracała się w jego stronę. Suknia opadła na podłogę,a Will na chwilę wstrzymał oddech. Wyglądała cudownie. Wyciągnął niepewnie rękę by pogłaskac ją wierzchem dłoni po ramieniu. Przesunął dłoń w dół po jej zgrabnej talii zatrzymując palce na delikatnym materiale pasa. Przesunął po nim palcami jakby chciał sprawdzić jego fakturę. Na chwilę oderwał od niej wzrok by spojrzeć w oczy. Znowu pocałował ją krótko. Później szyję... ramię... obojczyk... Dłońmi cały czas próbował zbadać, jak pozbyć się z niej zbędnej garderoby. Nie widział takiego modelu biustonosza. Własciwie niewiele ich widział. W tamte pamiętne wakacje Claudia nosiła zwykle bikini, które wystarczyło pociągnąć za sznureczek, by pozbyć się go z łatwością. Tak więc zrobił i tym razem zrywając cienki łańcuszek ulpeciony z włosia jednorożca. Biustonosz opadł na podłoge obok sukienki uwalniając piersi dziewczyny. Z uśmiechem ujął je delikatnie w dłonie, jakby chciał sprawdzić, czy będą pasować. Zacisnął delikatnie palce, trącił kciukami jej sutki, a potem pochylił się by przywitać pocałunkiem każdy z osobna. Najchętniej rzuciłby ją na łóżku i wziął bez tych wszystkich ceregieli. Miał się nie spieszyć, ale to wcale nie było takie proste! Z każdą kolejną chwilą patrzył na nią z rosnącym pożądaniem w oczach. Nie tylko w oczach, ale na jego szczęscie ciężki sporran, który wciąż uczepiony był jego bioder skutecznie utrzymywał wszystko w ryzach. Naprawdę uważała, że się nią nie interesuje?
- Dobrze, pani Greengrass. - odpowiedział z uśmiechem na chwile zabierając dłonie, gdy odwracała się w jego stronę. Suknia opadła na podłogę,a Will na chwilę wstrzymał oddech. Wyglądała cudownie. Wyciągnął niepewnie rękę by pogłaskac ją wierzchem dłoni po ramieniu. Przesunął dłoń w dół po jej zgrabnej talii zatrzymując palce na delikatnym materiale pasa. Przesunął po nim palcami jakby chciał sprawdzić jego fakturę. Na chwilę oderwał od niej wzrok by spojrzeć w oczy. Znowu pocałował ją krótko. Później szyję... ramię... obojczyk... Dłońmi cały czas próbował zbadać, jak pozbyć się z niej zbędnej garderoby. Nie widział takiego modelu biustonosza. Własciwie niewiele ich widział. W tamte pamiętne wakacje Claudia nosiła zwykle bikini, które wystarczyło pociągnąć za sznureczek, by pozbyć się go z łatwością. Tak więc zrobił i tym razem zrywając cienki łańcuszek ulpeciony z włosia jednorożca. Biustonosz opadł na podłoge obok sukienki uwalniając piersi dziewczyny. Z uśmiechem ujął je delikatnie w dłonie, jakby chciał sprawdzić, czy będą pasować. Zacisnął delikatnie palce, trącił kciukami jej sutki, a potem pochylił się by przywitać pocałunkiem każdy z osobna. Najchętniej rzuciłby ją na łóżku i wziął bez tych wszystkich ceregieli. Miał się nie spieszyć, ale to wcale nie było takie proste! Z każdą kolejną chwilą patrzył na nią z rosnącym pożądaniem w oczach. Nie tylko w oczach, ale na jego szczęscie ciężki sporran, który wciąż uczepiony był jego bioder skutecznie utrzymywał wszystko w ryzach. Naprawdę uważała, że się nią nie interesuje?
Re: Pokój Williama i Cassidy
Zamarł, obserwując ją z rosnącym pożądaniem w oczach. Ostrożnie wysunął dłoń, dotykając jej ramienia. Uśmiechnęła się łagodnie, ostrożnie doń podchodząc, bosą stopą przekraczając krąg utworzony z leżącej na dywanie sukni.
Gdy badał fakturę i zapięcia jej bielizny, przyglądała mu się, czując, jak po półnagim ciele rozłażą się delikatne dreszcze. Kiedy jednak wprawnym ruchem zerwał delikatne nici jednorożca podtrzymujące stanik, poczuła pierwsze ugryzienie skromności. Na szczęście nie uniosła rąk, pragnąc ukryć biust przed jego wzrokiem. Jedynie drgnęła pod naporem jego dłoni... By po chwili westchnąć w głos, gdy trącił palcami jasnoróżowe, drobne sutki. Gdy do pieszczoty dołączyły również usta, Cass ponownie westchnęła, nieco już ciszej, po czym dłonią powiodła po jego klatce piersiowej. Powolutku, niespiesznie, rozpięła jeden z pozostałych guzików jego koszuli. Zajrzała mu w oczy, szukając w nich pewnego rodzaju potwierdzenia... i rozpięła ostatni. Następnie przylgnęła do jego klatki piersiowej, ciesząc się ciepłem jego ciała. Opierając na torsie męża nagie piersi, całowała jego szyję i obojczyki... By po chwili się odsunąć. By na niego spojrzeć. William Greengrass był jej. Ta sypialnia również. Długo o tym marzyła...
Ostrożnie rozpięła zapięty na biodrach chłopaka sporran. Odłożyła go na pobliski stoliczek, uśmiechając się mimochodem...
Gdy badał fakturę i zapięcia jej bielizny, przyglądała mu się, czując, jak po półnagim ciele rozłażą się delikatne dreszcze. Kiedy jednak wprawnym ruchem zerwał delikatne nici jednorożca podtrzymujące stanik, poczuła pierwsze ugryzienie skromności. Na szczęście nie uniosła rąk, pragnąc ukryć biust przed jego wzrokiem. Jedynie drgnęła pod naporem jego dłoni... By po chwili westchnąć w głos, gdy trącił palcami jasnoróżowe, drobne sutki. Gdy do pieszczoty dołączyły również usta, Cass ponownie westchnęła, nieco już ciszej, po czym dłonią powiodła po jego klatce piersiowej. Powolutku, niespiesznie, rozpięła jeden z pozostałych guzików jego koszuli. Zajrzała mu w oczy, szukając w nich pewnego rodzaju potwierdzenia... i rozpięła ostatni. Następnie przylgnęła do jego klatki piersiowej, ciesząc się ciepłem jego ciała. Opierając na torsie męża nagie piersi, całowała jego szyję i obojczyki... By po chwili się odsunąć. By na niego spojrzeć. William Greengrass był jej. Ta sypialnia również. Długo o tym marzyła...
Ostrożnie rozpięła zapięty na biodrach chłopaka sporran. Odłożyła go na pobliski stoliczek, uśmiechając się mimochodem...
Re: Pokój Williama i Cassidy
- Spoiler:
- Na szczęście nie uniosła rąk, pragnąc ukryć biust przed jego wzrokiem. Na szczęście pozwoliła się dotykać i całować. Na szczęście go nie odepchnęła. Chyba na chwilę udało mu się jednak sprawić, że zapomniała. Sam zapomniał o ich kłótni, bo był teraz w innym świecie. Próbował skupić się na tym, by dac jej jak najwięcej rozkoszy. Próbował przypomnieć sobie na co najbardziej reagowały dwie jego poprzednie partnerki. Wiedział, co sprawiłoby jej najwięcej przyjemności, ale nie chciał od razu rzucać ją na głęboką wodę. Miał się nie spieszyć, ciągle to sobie powtarzał. Gdy tylko przywarła swoim ciałem do jego torsu dłonie chłopaka nawet na chwilę nie zaprzestały wędrówki po jej nagim ciele. Dotykał jej pleców, ramion, zsunął dłonie na jej pośladki zaciskając na nich delikatnie palce jednocześnie rozkoszując się jej pocałunkami. Spinał lekko mięśnie pod wpływem jej dotyku, a gdy uwolniła go od ciężaru sakwy westchnął cicho. Kilt wyraźnie uniósł się nieco do góry zdradzając, co tez może dziać się właśnie pod spodem. Wbrew obawom Cassidy Will naprawdę nie miał nikogo. Nawet podczas tego feralnego wieczoru kawalerskiego do niczego nie doszło. Jego organizm natychmiastowo domagał się kobiecej ręki. Zrzucił z ramion koszulę i Cassidy za jej plecami, do których zaraz przywarł, więc zaraz mogła poczuć na własnej skórze jego podniecenie. Znowu całował odkryte ramię dziewczyny, a dłońmi badał jej nagie ciało. Drażnił jej sutki podszczypując je delikatnie raz za razem.
- Pragnę Cię - wyszeptał jej cicho do ucha. Nie było to kłamstwo. W tej chwili pragnął jej jak niczego innego na świecie. Chciał, by go poczuła. Chciał poczuć ją. Już, teraz, zaraz. Przesunął dłoń w kierunku jej łona dotykając jej kobiecości przez cienki, koronkowy materiał bielizny. Najpierw delikatnie ledwie muskając ją palcami, później coraz śmielej... mocniej. Wsunął w końcu dłoń pod materiał majteczek już bez przeszkód atakując jej najwrażliwszy punkcik. Pas do pończoch trochę mu to utrudniał, ale nie zamierzał się go pozbywać. Słyszał jej oddech, który z każdą chwilą wydawał się coraz cieższy i szybszy. Czuł drżenie jej ciała. Nie widział tylko jej twarzy, ale i tak to wszystko potęgowało tylko jego pragnienie. Zmusił ją kolanem, by rozchyliła szerzej nogi. Nie umiał i nie chciał się nie spieszyć. Jego ręka zdecydowanie nie usłuchała prośby dziewczyny, bo z każdą sekundą jego palce pocierały łechtaczkę szybciej i szybciej dając w końcu młodej żonie pierwszy orgazm tego wieczoru. Jeszcze chwila i sam zabrudziłby swój kilt. Był niemal na skraju podniecenia. Wyciągnął dłoń spod koronkowego materiału bielizny drugą ręką cały czas podtrzymując dziewczynę w okolicy brzucha. Jego wilgotne palce zdradzały stan do jakiego doprowadził swoją małą Cassi.
- Usiądź na łóżku. Dam Ci znacznie więcej - powiedział jej cicho do ucha ochrypłym z podniecenia głosem, a gdy spełniła jego prośbę odpiął skórzane klamerki spinające na biodrach jego kilt i ten opadł na podłogę.
Re: Pokój Williama i Cassidy
- i cóż było dalej?:
- Dotykał ją jak wirtuoz dotyka instrumentu. Czule, pewnie, z wyczuciem i troską. Sunął opuszkami po wrażliwych, erogennych punktach skóry, scałowywał stres, upajał szeptem. Gdy poczuła na sobie jawny dowód jego pożądania, po plecach przemknął jej zachłanny dreszcz, od którego aż wygięła się w delikatny łuk.
Zdążyła już poczuć przyjemne ciepło u dołu brzucha i lekki zawrót głowy, kiedy wargi Williama odnalazły jej ozdobione perłowym kolczykiem ucho. Jego eteryczny szept wywołał u dziewczęcia głębszy oddech. I nie pozwolił jej się uspokoić, bo po chwili jego dłoń zsunęła się po jej napiętym, pokrytym ciarkami brzuchu aż do koronkowych majteczek. Gdy jej dotknął, miauknęła, nie spodziewając się podobnego zalewu dreszczy. Automatycznie szerzej rozłożyła nogi, czując, jak wewnątrz robi się wilgotna i ciepła, a do tego bardzo ciekawa, co właściwie stanie się dalej...
Sprawna dłoń Williama zanurkowała pod koronkę a Cass, nie bardzo wiedząc, co zrobić z rękami, sięgnęła w tył i zacisnęła dłonie na materiale jego kiltu.
Nigdy nie zabrnęła tak daleko w kontaktach damsko-męskich. Tak naprawdę, był pierwszym mężczyzną, z którym się w ogóle całowała, cóż dopiero jeśli idzie o bardziej zaawansowane pieszczoty. Wszystkiego miała nauczyć się z nim, tutaj, w tej sypialni. Od dziś. Od teraz.
Stymulował ją i pocierał energicznie, aż zaczęła drżeć, aż zaczęła cicho pojękiwać, sama gubiąc się w nadmiarze bodźców i emocji. Czuła, jaka robi się mokra, czuła, że pięknie zdobiona, koronkowa bielizna wilgotnieje a męskość Williama niemal boleśnie wpija jej się w okolice pośladków. W końcu dopadły ją dziwne dreszcze, sprawiające, że ciało niemal nie chciało jej słuchać a dłonie boleśnie się zacisnęły. Owładnęło nią zupełnie nieznane, intensywne uczucie, które pochłonęło ją w całości, nie dając szansy na racjonalne przemyślenia, jakimi zwykle się kierowała...
Dobrze, że ją trzymał, bo chudziutkie nóżki mogłyby zawieść. Powrót do rzeczywistości chwilę jej zajął. Przylgnęła do męża, drżąc i próbując opanować oddech. Słysząc wydawane przez niego polecenie, natychmiast przysiadła na łóżku, wielkimi, błyszczącymi oczyma obserwując jak William odpina sprzączki kiltu.
Westchnęła w głos, obserwując jego wyprężoną męskość. Był to dla niej widok zupełnie nowy i nieznany, ale i fascynujący... Oczywiście, dużo czytała, wiedziała, co w teorii powinna byłaby zrobić i jak właściwie obchodzić się z mężczyzną... Jednak teoria właśnie wypadała jej z głowy, kiedy jej mąż podszedł do niej a w jego pociemniałych z pożądania oczach odkryła, że i on jest bardzo blisko tego intensywnego doznania, jakie obłapiło jej ciało i zmysły.
Zanim usiadła, odetchnęła i bardzo powolutku zsunęła z siebie wilgotne stringi.
- Chodź do mnie kochanie... - szepnęła, przelewając w te słowa całe swoje przywiązanie.
Re: Pokój Williama i Cassidy
- Spoiler:
- William także czytał ostatnio wiele na te tematy. Rozmawiał z matką... ba, nawet z ojcem! Naprawdę chciał, by ta noc była dla Cassidy niezwykłym przeżyciem, które zapamięta na długo. Dobrze zapamięta. Cholernie bał się jej niewinności, a jego wyobrażenie na temat pierwszego razu u dziewczyn było mocno przekoloryzowane. Bał się, że sprawi jej ból. Bał się morza krwi. Bał się, bo teraz o tym na chwilę zapomniał. Rosnące pożądanie i dawno nie rozładowane napięcie seksualne skutecznie odcięło go od strachu, który towarzyszył mu, gdy weszeli razem do pokoju. Teraz bał się bardziej tego, że straci kontrolę i wystrzeli jej w twarz niszcząc ten cudowny nastrój, który udało im się razem stworzyć. Dlatego nie musiała go dwa razy zapraszać. Niemal rzucił się na nią atakując jej usta wręcz brutalnym pocałunkiem. Gramoląc się na łózko sprawnie pozbył się z nóg długich, wełnianych skarpet, a różdżkę, która do tej pory była u jego prawej łydki rzucił na szafkę nocną. Teraz ważniejsza była ta druga, która pulsującym bólem domagała się uwagi. Od tak dawna nikt nią nie czarował! Nawet na chwilę nie odrywał ust od warg żony, gdy pociągnął ją w głąb łóżka.
- Powiedz, gdybym... gdybym miał przestać - powiedział ochryple patrząc jej w oczy. Sprawnie rozchylił nogi dziewczyny i jedną zarzucił sobie na biodro przez chwilę gładząc jej udo ozdobione podwiązką uczepioną do pasa. Otarł się o nią raz... drugi... I zapomniał całkowicie o tym, że miał być przecież delikatny. Że miał się nie spieszyć. Wcześniej długo rozważał jak właściwie powinien zacząć. Stopniowo? Powoli? Czy może zasadą zrywanego plastra: szybko i za jednym razem? Wszytsko sobie zaplanował, kroczek po kroczku i wszystkie te jego plany diabli wzięli bo nie przewidział, że podniecenie zawładnie nim tak bardzo. A więc plaster. Naparł na nią pomagając sobie ręką. Raz, drugi, trzeci... i wszedł w nią jednym szybkim pchnięciem.
Re: Pokój Williama i Cassidy
- dla ciekawskich...:
- Jej ciche zaproszenie podziałało na niego jak złoto na niuchacza - błyskawicznie znalazł się na łóżku, znalazł się na niej. Jego zachłanne usta odszukały jej łagodnie rozchylone usta i mocno, brutalnie ją pocałował. Oddawała je, w krótkich przerwach łapiąc oddech. Przesunął ją ku górze łóżka i na jeden, krótki moment utkwił spojrzenie w jej oczach. Było w nim pragnienie, szaleństwo i zdecydowanie. A potem przypomniał jej, że może kazać mu przestać. Kazać mu przestać... to?
A czym jest to?
Tym, jak się o nią otarł, aż się zatchnęła gdzieś pomiędzy pocałunkami?
Jak zrobił to drugi raz, przez co cały jej brzuch oblał się falą ciepła?
Jak pogładził jej nogę delikatnie, wzbudzając defiladę dreszczy?
Nie. Po chwili wiedziała już, że to czuje się zupełnie inaczej...
Gdy w nią wszedł, krzyknęła. Nie był delikatny, nie zastosował się do jej prośby, sprawił, że ugryzła go w usta z zaskoczenia i fali bólu, jaka oblała jej podbrzusze. Był to jednak zupełnie inny rodzaj bólu, niż sobie wyobrażała. Był... ustąpieniem pewnego napięcia, dziwacznie pulsującym bólem-niebólem, w jakimś stopniu poprawnym i właściwym, koniecznym i niezbywalnym. Kiedy się w niej poruszył, przywarła do niego, czując jak po plecach galopują jej ciarki a w podbrzuszu pulsuje jego męskość. Z kącików oczu popłynęły jej łzy, z ust urwało się kilka jęków.
- Will, nie przestawaj... - poprosiła mu w ucho. Im dłużej w niej był, tym mniej skupiała się na myślach w stylu a co, jak poplamiłam całe prześcieradło na korzyść tych w rodzaju kręci mi się w głowie z tej dziwnej przyjemności.
To zdecydowanie było zupełnie inne niż wszelkie jej wyobrażenia...
Re: Pokój Williama i Cassidy
- Spoiler:
- Krzyk dziewczyny był jak kubeł zimnej wody studzący jego zmysły. Sam miał ochotę krzyknąć po tym jak go ugryzła i podrapała, ale jego ból był teraz nie istotny. Skrzywdził ją tak jak sie tego obawiał. Wycofał się więc równie szybko jak w nią wszedł.
- Przepraszam - wyszeptał cicho czując metaliczny posmak krwi w ustach. Mimowolnie zerknął w dół na ich łączące się ciała. Oboje krwawili. Na szczęście daleko było do jego makabrycznych wyobrażeń.
Nie przestawiaj...
Jak ma nie przestawać, skoro wyraźnie sprawia jej ból? Patrzył w jej załzawione oczy, ale widział w nich tylko pragnienie. Spróbował więc znowu, tym razem powoli i delikatnie. Przez chwilę tkwił w niej bez ruchu scałowując łzy z jej policzków. Długo jednak tak nie wytrzymał. Pierwotne instynkty wzięły górę nad rozsądkiem i już po chwili poruszał się w niej. Powoli, coraz szybciej, i szybciej dysząc w jej szyję. Znowu znalazł się na skraju podniecenia a jego pchnięcia znowu były silne i głębokie, nieco chaotyczne. Doszedł szybko z głośnym jękiem stłumionym przez szyję Cassidy, do której przycisnął usta. Za szybko. Zbyt długo żył w celibacie by móc teraz cieszyć się długo przyjemnością. Będzie musiał to naprawić. Przez krótką chwile jeszcze pozostał w niej gdy znowu spojrzał jej w oczy. Oddech miał szybki i urywany, a jego czoło i plecy lśniły od potu.
- W porządku? - zapytał cicho próbując odczytać z jej twarzy jakiekolwiek emocje.
Re: Pokój Williama i Cassidy
- Niecierpliwi? :
- Przestraszyła go. Powiedziały jej o tym zdjęte przestrachem oczy, sztywniejące mięśnie, szybkie wycofanie się z dopiero co rozpoczętej przygody...
- Nnie... - jęknęła, czując, jak się z niej wysuwa. Nie chciała przerywać. Chciała być z nim blisko, czuć go, przeżywać to razem. Nawet, jeśli miało ćmić ją bólem w podbrzuszu... Ładunek emocjonalny ich pierwszego razu był tak ogromny, ze pomyślała nawet, iż mogłaby się do tego bólu przyzwyczaić. A nawet go polubić...
- Nie przepraszaj, wszystko w porządku... - Wtedy zauważyła, że rozcięła mu wargę do krwi. Uśmiechnęła się przepraszająco i scałowała słony szkarłat z jego ust, jednocześnie wijąc się pod nim delikatnie. Czuła, ze jej gorąco i że brakuje jej tego dziwnego uczucia wypełnienia, jakie jeszcze przed chwilą William zapewniał jej całym sobą.
Gdy upewnił się, że może kontynuować i delikatnie się w nią wsunął, jęknęła łagodnie. Tym razem nie był to dźwięk kojarzony z bólem... I jako taki solidnie Willa nakręcił, bo powolne i ostrożne ruchy prędko nabrały tempa. Wbiła paznokcie w jego kark, szczupłymi udami mocno się wokół niego owinęła. Płonęła w środku, jednak nie było to już nieprzyjemne, zdawało się uzależniająco wręcz narkotyczne - czuła się jak w eterycznym śnie pełnym silnych bodźców i zdarzeń...
Jej mąż znacznie przyspieszył, sprawiając, że głośno wzdychała w jego ucho przy każdym mocnym pchnięciu. Po chwili poczuła, jak męskość Williama pulsuje gdzieś tam, w środku... A następnie wypełnia ją mokre ciepło. Jej ukochany jęknął na głos prosto w jej wrażliwą szyję, co dodatkowo roznieciło jej pragnienia. Uśmiechnęła się, wzruszona i ucałowała go w policzek. Ramionami mocno go objęła, opuszkami palców badając pojedyncze krople potu na jego barkach i ramionach. Był w niej jeszcze chwilę, po czym ostrożnie się wysunął, patrząc na nią badawczo. Posłała mu pełne radosnego uniesienia spojrzenie.
- Taaak... - wymruczała, całując jego nos i usta.
A więc małżeństwo zostało skonsumowane. William Greengrass naprawdę był jej. Przywarła do niego, przymykając oczy. Była zmęczona i baaardzo szczęśliwa.
Re: Pokój Williama i Cassidy
Tak. A więc było jej dobrze. Misja zakończona sukcesem. Uśmiechnął się do niej lekko z wyraźną ulgą i opadł bezwładnie na jej nagie ciało. Serce biło mu jak oszalałe, a oddech wciąż miał niespokojny. Jemu też było dobrze. Bardzo dobrze choć nie był do końca usatysfakcjonowany. Chciał więcej, a nie był w stanie. No przynajmniej przez najbliższe pół godziny. Ostrożnie zsunął się po chwili z dziewczyny przysiadając obok niej i pociągnął za brzeg prześcieradła, żeby wytrzeć się skrawkiem materiału, a następnie znowu opadł na miękki materac obejmując żonę ramieniem przytulając ją do siebie.
- Z czasem będzie jeszcze lepiej. I lepiej... i lepiej - wymruczał cicho patrząc na nią przez chwilę spod przymkniętych powiek, aż w końcu zamknął oczy z błogim uśmiechem na ustach. Myślami znowu był na włoskiej plaży. Dobrze pamiętał swój pierwszy raz. I pamiętał też kolejne. Pamiętał jak wiele musiała nauczyć go Claudia i jak wiele czasu potrzebował by dojść do wprawy, by kochać się długo i namiętnie. Wtedy napawało go to wstydem. Claudia była doświadczona, miała swoje wymagania a on wysiadał już na wstępie. Teraz nie przejmował się tym aż tak bardzo. Wiedział, że to normalne i lada moment będzie w stanie dac żonie znacznie więcej niż dziś. Było mu lżej, bo Cassidy nie wiedziała czego powinna od niego wymagać. Chyba nie była rozczarowana, prawda?
- Zrobić Ci kąpiel? - zapytał cicho gładząc włosy Cassidy machinalnymi ruchami. Właściwie to nie miał ochoty ruszać się z miejsca. Najchętniej zasnąłby od razu już teraz. Nie chciał jednak,by pomyślała, że zrobił swoje i resztę ma gdzieś.
- Z czasem będzie jeszcze lepiej. I lepiej... i lepiej - wymruczał cicho patrząc na nią przez chwilę spod przymkniętych powiek, aż w końcu zamknął oczy z błogim uśmiechem na ustach. Myślami znowu był na włoskiej plaży. Dobrze pamiętał swój pierwszy raz. I pamiętał też kolejne. Pamiętał jak wiele musiała nauczyć go Claudia i jak wiele czasu potrzebował by dojść do wprawy, by kochać się długo i namiętnie. Wtedy napawało go to wstydem. Claudia była doświadczona, miała swoje wymagania a on wysiadał już na wstępie. Teraz nie przejmował się tym aż tak bardzo. Wiedział, że to normalne i lada moment będzie w stanie dac żonie znacznie więcej niż dziś. Było mu lżej, bo Cassidy nie wiedziała czego powinna od niego wymagać. Chyba nie była rozczarowana, prawda?
- Zrobić Ci kąpiel? - zapytał cicho gładząc włosy Cassidy machinalnymi ruchami. Właściwie to nie miał ochoty ruszać się z miejsca. Najchętniej zasnąłby od razu już teraz. Nie chciał jednak,by pomyślała, że zrobił swoje i resztę ma gdzieś.
Re: Pokój Williama i Cassidy
Przytuliła go, głowę opierając na jego wciąż niezgorzej ułożonych włosach. Oddychała nieco niespokojnie, na ustach wciąż błąkał się rozmarzony uśmiech. William nareszcie się odprężył. Po raz pierwszy od początku wesela był naprawdę sobą, co poniekąd i jej przyniosło niezłą ulgę.
- Już było wspaniale. - zapewniła go cichutko, rzeczywiście w to wierząc. Nie miała porównania, spodziewała się, że ból będzie wręcz paraliżujący... No i ona naprawdę coś do Williama czuła - na takie zwieńczenie okresu narzeczeństwa czekała naprawdę długo.
Było jej ciepło i przyjemnie, a nastawione na nowe bodźce, nagie ciało odpoczywało w ramionach męża. Jej również błogo zamknęły się oczy a głowę powoli otuliła wizja spędzenia pierwszej nocy przy boku ukovhanego... Jednak z tych sennych majaków sprawnie wydobyło ją gardłowe pytanie Williama.
Kąpiel? Stanowczo.
Przebudzona, usiadła na łóżku. Wokół rozciągała się jednoznaczna sceneria - rzucona w kąt ślubna suknia, części garderoby pana młodego bezładnie przemieszane na miękkim dywanie, zwinięte w barłóg, poplamione prześcieradło...
- Trzeba tu posprzątać... - szepnęła do Willa, palcami sunąc po jego karku i plecach.
- Już było wspaniale. - zapewniła go cichutko, rzeczywiście w to wierząc. Nie miała porównania, spodziewała się, że ból będzie wręcz paraliżujący... No i ona naprawdę coś do Williama czuła - na takie zwieńczenie okresu narzeczeństwa czekała naprawdę długo.
Było jej ciepło i przyjemnie, a nastawione na nowe bodźce, nagie ciało odpoczywało w ramionach męża. Jej również błogo zamknęły się oczy a głowę powoli otuliła wizja spędzenia pierwszej nocy przy boku ukovhanego... Jednak z tych sennych majaków sprawnie wydobyło ją gardłowe pytanie Williama.
Kąpiel? Stanowczo.
Przebudzona, usiadła na łóżku. Wokół rozciągała się jednoznaczna sceneria - rzucona w kąt ślubna suknia, części garderoby pana młodego bezładnie przemieszane na miękkim dywanie, zwinięte w barłóg, poplamione prześcieradło...
- Trzeba tu posprzątać... - szepnęła do Willa, palcami sunąc po jego karku i plecach.
Re: Pokój Williama i Cassidy
Uśmiechnął się pod nosem. Wspaniale. No, no, nieźle połechtała jego ego. Skoro już teraz po niespełna dwóch marnych minutach było jej wspaniale, to co powie później? Za tydzień? Miesiąc? Jeśli odpowiednio to wykorzysta owinie ją sobie wokół palca tak jak zrobił to jego ojciec. No chyba, że kłamała, żeby zrobić mu przyjemność. Nie wyglądała, by kłamała ale nie mógł popadać w samozachwyt.
- Zostaw. Skrzaty posprzątają - wymruczał w poduszkę patrząc na Cassidy kątem oka. Pod wpływem jej dotyku przeszedł go przyjemny dreszcz. Niechętnie usiadł powoli obejmując żonę od tyłu. - Jeszcze trochę nabałaganimy - ucałował z uśmiechem nagie ramię dziewczyny i zsunął się z łóżka i wyciągnął do niej ręce, a gdy wstała wziął ją znowu na ręce i zaniósł do łazienki. Znowu się zdziwił, bo gorąca kąpiel już na nich czekała.
- Ktoś chyba czyta mi w myślach - uśmiechnął się choć to wszystko było lekko niepokojące. Poczuł się nagle podglądany. Prawda była jednak taka, że wszystkim zawczasu zajęła się jego matka. Powinien jej chyba podziękować. W łazience również pełno było świec, które odbijały się dodatkowo w lustrze. Na wieszakach wisiały dwa wielkie ręczniki i dwa puchate szlafroki. Będzie się musiał przyzwyczaić do tego, że już nie będzie tu sam.
Ostrożnie postawił Cassidy w wannie pełnej pachnącej piany i sam powoli wszedł do wody. Gdy usiedli razem - Cassidy plecami oparta o tors Willa - woda przelała się przez brzegi rozchlapując się na podłodze.
- Mówiłem, że nabałaganimy. - znowu uśmiechnął się wesoło i ucałował skroń dziewczyny. Wyszukał w wodzie myjkę, co okazało się trudniejsze niż przypuszczał i woda znowu rozchlapała się dookoła, a gdy w końcu mu się udało delikatnie zaczął myć brzuch Cassidy, bo do niego miał najlepszy dostęp.
- Chciałabyś gdzieś teraz wyjechać? - zapytał cicho. Tej kwestii nie omówili. Byli w środku semestru, ale jeśli Cassidy chciałaby podroży poślubnej z prawdziwego zdarzenia, nie będzie miał nic przeciwko. - Moi rodzice kupili niedawno domek w Argentynie. Nie mieliby nic przeciwko, gdybyśmy chcieli go sobie pożyczyć. Możemy też wybrać się do Paryża, albo w Alpy. Gdziekolwiek byś chciała. Albo możemy zostać w domu i nie wychodzić z łóżka - to ostatnie wyszeptał jej cicho do ucha. Właściwie to gdzie by nie pojechali z łóżka jej łatwo nie wypuści.
- Zostaw. Skrzaty posprzątają - wymruczał w poduszkę patrząc na Cassidy kątem oka. Pod wpływem jej dotyku przeszedł go przyjemny dreszcz. Niechętnie usiadł powoli obejmując żonę od tyłu. - Jeszcze trochę nabałaganimy - ucałował z uśmiechem nagie ramię dziewczyny i zsunął się z łóżka i wyciągnął do niej ręce, a gdy wstała wziął ją znowu na ręce i zaniósł do łazienki. Znowu się zdziwił, bo gorąca kąpiel już na nich czekała.
- Ktoś chyba czyta mi w myślach - uśmiechnął się choć to wszystko było lekko niepokojące. Poczuł się nagle podglądany. Prawda była jednak taka, że wszystkim zawczasu zajęła się jego matka. Powinien jej chyba podziękować. W łazience również pełno było świec, które odbijały się dodatkowo w lustrze. Na wieszakach wisiały dwa wielkie ręczniki i dwa puchate szlafroki. Będzie się musiał przyzwyczaić do tego, że już nie będzie tu sam.
Ostrożnie postawił Cassidy w wannie pełnej pachnącej piany i sam powoli wszedł do wody. Gdy usiedli razem - Cassidy plecami oparta o tors Willa - woda przelała się przez brzegi rozchlapując się na podłodze.
- Mówiłem, że nabałaganimy. - znowu uśmiechnął się wesoło i ucałował skroń dziewczyny. Wyszukał w wodzie myjkę, co okazało się trudniejsze niż przypuszczał i woda znowu rozchlapała się dookoła, a gdy w końcu mu się udało delikatnie zaczął myć brzuch Cassidy, bo do niego miał najlepszy dostęp.
- Chciałabyś gdzieś teraz wyjechać? - zapytał cicho. Tej kwestii nie omówili. Byli w środku semestru, ale jeśli Cassidy chciałaby podroży poślubnej z prawdziwego zdarzenia, nie będzie miał nic przeciwko. - Moi rodzice kupili niedawno domek w Argentynie. Nie mieliby nic przeciwko, gdybyśmy chcieli go sobie pożyczyć. Możemy też wybrać się do Paryża, albo w Alpy. Gdziekolwiek byś chciała. Albo możemy zostać w domu i nie wychodzić z łóżka - to ostatnie wyszeptał jej cicho do ucha. Właściwie to gdzie by nie pojechali z łóżka jej łatwo nie wypuści.
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Greenock :: Greengrass Manor
Strona 5 z 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach