Pokój nr 3
3 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Inne miejsca w Londynie :: Charing Cross Road :: Dziurawy Kocioł :: Pokoje do wynajęcia
Strona 1 z 1
Pokój nr 3
Prosty, niewielki pokój, jakich wiele znajduje się na piętrze.
Konrad MooreMinister Magii - Urodziny : 03/02/1943
Wiek : 81
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: Pokój nr 3
Ach, uwielbiał Anglię. Cały pokój wypełniony był... Łóżkiem. Ale i tak było o wiele ładniej, niż się spodziewał, sądząc po ruderze na dole i z zewnątrz (co było nie prawdą, bo Dziurawy Kocioł o siebie dbał, ale wyolbrzmianie i jęki też są okej). Przepuścił Femke przodem, po czym wszedł za nią, prawie od razu rzucając plecak i torbę na ziemię, żeby potem samemu rozwalić się na łóżku i odkryć, że jest zaśniedziałe i uklepane, ale do spania chyba się nada. Czyli nie było źle.
- No, co pokradłaś? – zapytał, patrząc na nią podejrzliwie. Kto wie, była na tyle nieobliczalna, żeby zamknąć się zaraz w łazience i wypić wszystko sama, a potem po prostu na niego rzucić. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że mogłaby go przypadkowo obrzygać, a nie było chyba lepszego anty-afrodyzjaku, niż coś takiego. Toteż Cory postanowił się troszczyć. Z pijanymi dziewczynami zawsze było trochę trudniej, o dziwo. – A ja cię miałem za tą spokojną – przewrócił oczami. W końcu Cory to wcielenie wszelkich cnót i uczciwości patrząc przez pryzmat van Rijn.
- Mama wie, że z ciebie taki dzikus? – wyszczerzył się, nie czekając dłużej i biorąc od niej butelkę. No, trochę ją wyrywając. Nie zdziwił się widząc whisky marki, której nie znał, ale co tam, mogą się struć, alkohol to alkohol, a oni byli tylko dzieciakami, które żłopały, co im w ręce wpadło.
Poklepał miejsce na łóżku, zaraz obok niego i odkręcił whisky.
- Popijasz? – mrugnął do niej. Oczywiście nie mieli niczego, czym można by było cokolwiek tu popić, poza zwykłą kranówą.
- No, co pokradłaś? – zapytał, patrząc na nią podejrzliwie. Kto wie, była na tyle nieobliczalna, żeby zamknąć się zaraz w łazience i wypić wszystko sama, a potem po prostu na niego rzucić. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że mogłaby go przypadkowo obrzygać, a nie było chyba lepszego anty-afrodyzjaku, niż coś takiego. Toteż Cory postanowił się troszczyć. Z pijanymi dziewczynami zawsze było trochę trudniej, o dziwo. – A ja cię miałem za tą spokojną – przewrócił oczami. W końcu Cory to wcielenie wszelkich cnót i uczciwości patrząc przez pryzmat van Rijn.
- Mama wie, że z ciebie taki dzikus? – wyszczerzył się, nie czekając dłużej i biorąc od niej butelkę. No, trochę ją wyrywając. Nie zdziwił się widząc whisky marki, której nie znał, ale co tam, mogą się struć, alkohol to alkohol, a oni byli tylko dzieciakami, które żłopały, co im w ręce wpadło.
Poklepał miejsce na łóżku, zaraz obok niego i odkręcił whisky.
- Popijasz? – mrugnął do niej. Oczywiście nie mieli niczego, czym można by było cokolwiek tu popić, poza zwykłą kranówą.
Re: Pokój nr 3
Pokój Reynoldsa okazał się wyglądać kompletnie inaczej od pokoju wynajmowanego bliźniaczkom. Łóżko zajmowało prawie całe wnętrze i przez chwilę Femke wpatrywała się w nie dość bezmyślnym wzrokiem. W dłoni wciąż dzierżyła skradzioną butelkę, a na twarzy wciąż malował się ten łobuzerski uśmiech. Potem patrzyła jak Krukon ląduje na łóżku i jedna z jej brwi uniosła się nieco wyżej. Mogłaby mieć w domu takie duże łózko. W zasadzie to łóżko nadawało się do przenocowania co najmniej czwórki osób- takie było duże. Słysząc jego pytanie z lekką niechęcią oderwała wzrok od mebla i spojrzała na butelkę na której wciąż kurczowo zaciskały się jej palce.
- Jakieś whiskey. - stwierdziła obojętnym tonem robiąc dwa kroki przed siebie. Teraz spojrzenie swoich ciemnych tęczówek utkwiła w jego twarzy i powoli wzięła się za odkręcanie butelki. Jednak to powoli przepłaciła utratą kryształu mocy na rzecz chłopaka. Praktycznie wyrwał jej z rąk jej złodziejską zdobycz. Jego pytanie skomentowała krótkim śmiechem i zaraz usiadła obok niego na troszkę twardym materacu. Kompletnie nie myślała o struciu się, kiedy znów wzięła od niego butelkę i upiła kilka łyków palącego płynu. Wcześniej jednak zaprzeczyła, jakoby mogła mieć cokolwiek wspólnego z popitką. Nieee... popitki są dla słabeuszy.
- Ojć... - wydusiła z siebie przykładając dłoń do ust, a oczy zaszły jej aż łzami. Ojć, mocne. Ojć, bardzo mocne. Od razu zaszumiało jej w głowie, a kiedy początkowe palenie w jamie ustnej ustało zabrała dłoń i uśmiechnęła się nieznacznie. Nie wiedziała zbytnio co ma ze sobą zrobić, bo wciąż nie była tak szalona jak Sanne w tych sprawach. Kradzież butelki to pikuś w porównaniu do rozpoczęcia czegokolwiek z chłopakiem w sytuacji sam na sam. Zwykle to oni zaczynali. Dlaczego czekając na pierwszy ruch Krukona ściągnęła ze stóp trampki samymi nogami i uśmiechnęła się zapraszająco. No dalej, Reynolds...
-
- Jakieś whiskey. - stwierdziła obojętnym tonem robiąc dwa kroki przed siebie. Teraz spojrzenie swoich ciemnych tęczówek utkwiła w jego twarzy i powoli wzięła się za odkręcanie butelki. Jednak to powoli przepłaciła utratą kryształu mocy na rzecz chłopaka. Praktycznie wyrwał jej z rąk jej złodziejską zdobycz. Jego pytanie skomentowała krótkim śmiechem i zaraz usiadła obok niego na troszkę twardym materacu. Kompletnie nie myślała o struciu się, kiedy znów wzięła od niego butelkę i upiła kilka łyków palącego płynu. Wcześniej jednak zaprzeczyła, jakoby mogła mieć cokolwiek wspólnego z popitką. Nieee... popitki są dla słabeuszy.
- Ojć... - wydusiła z siebie przykładając dłoń do ust, a oczy zaszły jej aż łzami. Ojć, mocne. Ojć, bardzo mocne. Od razu zaszumiało jej w głowie, a kiedy początkowe palenie w jamie ustnej ustało zabrała dłoń i uśmiechnęła się nieznacznie. Nie wiedziała zbytnio co ma ze sobą zrobić, bo wciąż nie była tak szalona jak Sanne w tych sprawach. Kradzież butelki to pikuś w porównaniu do rozpoczęcia czegokolwiek z chłopakiem w sytuacji sam na sam. Zwykle to oni zaczynali. Dlaczego czekając na pierwszy ruch Krukona ściągnęła ze stóp trampki samymi nogami i uśmiechnęła się zapraszająco. No dalej, Reynolds...
-
Femke van RijnKlasa VII - Urodziny : 27/12/1997
Wiek : 26
Skąd : Amsterdam, Holandia
Krew : czysta
Re: Pokój nr 3
Eh, no nie pozostawało mu nic jak pokręcić lekko głową. Siostry van Rijn faktycznie wydawały się być takie same, zdecydowanie pod względem początkowej pewności siebie, łobuzerstwa i wszystkiego, by w końcu spojrzeć na niego wielkimi oczami w sytuacji dość już dosłownej, w nadziei, że... Że co? To on miał być tu krzywdzony i nie znosił dziewczyn (tylko troszeczkę) przez to właśnie spojrzenie biednej, zagubionej, NIEŚMIAŁEJ, przez co mógłby się nawet poczuć bardzo źle, gdyby nie był przekonany o wewnętrznym zepsuciu Femke, tudzież takowych skłonnościach. Miał tylko nadzieję, że nie było trzeciej siostry, która z tym samym temperamentem okazałaby się dziewicą, którą by wykorzystał i zranił, bo poskąpiłby jej namiastki uczuć. Bo każdy numerek powinien mieć jakieś tam uczucia, nie?
Patrząc na nią czuł się trochę jak alfons, szczególnie zauważywszy, że tak dziewicze jak zachowanie, dziewczyna ma również gardło... Co wprawiło go w lepszy humor. Byli młodzi, czego on się tam spodziewał. Była na tyle ładna, żeby nie było mu nic więcej do szczęścia potrzebne. No, przynajmniej niedużo.
- Musisz szybko połykać, będzie mniej piekło – uśmiechnął się, unosząc dość sugestywnie brwi i chwytając ją lekko za podbródek. Starł jej łzy kciukiem, na tyle zaabsorbowany, żeby niezwrócić uwagi na jej uważne spojrzenie. Mówiąc szczerze szukał czegoś charakterystycznego, co odróżniłoby ją od siostry, ale na próżno. Wprost idealny klon.
- Chyba do końca życia będę was mylił – przyznał się w końcu, puszczając jej podbródek, nie znajdując żadnego punktu zaczepienia. Chwycił butelkę i stylem gimbusowskim wziął dwa potężne łyki. W przyszłości na pewno będzie czas na szklanki i lód. – Chociaż kto wie, może jak częściej będziemy tak grzecznie obok siebie siedzieć. Nawet buty ściągnęłaś, ładnie z twojej strony – powiedział trochę wrednie, ale chwalił sobie denerwowanie ludzi, których za dobrze nie zna. Jedni mają temperamencik, inni nie.
Patrząc na nią czuł się trochę jak alfons, szczególnie zauważywszy, że tak dziewicze jak zachowanie, dziewczyna ma również gardło... Co wprawiło go w lepszy humor. Byli młodzi, czego on się tam spodziewał. Była na tyle ładna, żeby nie było mu nic więcej do szczęścia potrzebne. No, przynajmniej niedużo.
- Musisz szybko połykać, będzie mniej piekło – uśmiechnął się, unosząc dość sugestywnie brwi i chwytając ją lekko za podbródek. Starł jej łzy kciukiem, na tyle zaabsorbowany, żeby niezwrócić uwagi na jej uważne spojrzenie. Mówiąc szczerze szukał czegoś charakterystycznego, co odróżniłoby ją od siostry, ale na próżno. Wprost idealny klon.
- Chyba do końca życia będę was mylił – przyznał się w końcu, puszczając jej podbródek, nie znajdując żadnego punktu zaczepienia. Chwycił butelkę i stylem gimbusowskim wziął dwa potężne łyki. W przyszłości na pewno będzie czas na szklanki i lód. – Chociaż kto wie, może jak częściej będziemy tak grzecznie obok siebie siedzieć. Nawet buty ściągnęłaś, ładnie z twojej strony – powiedział trochę wrednie, ale chwalił sobie denerwowanie ludzi, których za dobrze nie zna. Jedni mają temperamencik, inni nie.
Re: Pokój nr 3
I były takie same! No, może w dziewięćdziesięciu pięciu procentach. Sanne często pozwalała swojemu popędowi kierować sobą, co zazwyczaj objawiało się brakiem jakichkolwiek zahamowań. Femke z kolei potrzebowała o wiele więcej czasu na znalezienie sobie odpowiedniego kandydata do takich rozpustnych wyczynów. Z jednej strony sobie to chwaliła, bez względu na wszystko, oczywiście nie oceniając źle siostry, a z drugiej straszliwie ją to mierziło. Czasem, a zdarzało się to bardzo rzadko, szczerze zazdrościła swojej wiernej kopii łatwości w nawiązywaniu tak bliskich kontaktów z płcią przeciwną. Przecież były siostrami i to jednojajowymi! Czemu ona nie umiała tego co Sanke?
- Coś sugerujesz? - zapytała, jakby od niechcenia, jednakże w jej cielęcym spojrzeniu pojawił się nieśmiały, aczkolwiek iście diabelski błysk. Jednoznaczny uśmiech skutecznie ukryła za pomocą butelki, której szyjkę przystawiła do swych pełnych warg i pociągnęła dość sporego, jak na nią, łyka. Nie zdążyła się nawet skrzywić, a Anglik już trzymał ją za podbródek, ocierając kciukami łzy, które mimowolnie pociekły po jej gładkich policzkach. W tym momencie patrzyła mu prosto w oczy, zastanawiając się czego tak usilnie szuka w jej delikatnych, jeszcze nastoletnich, rysach. Bo najwyraźniej czegoś szukał. Uśmiechnęła się lekko. Reynolds mógł dostrzec, albo nie (jego problem), że prawy kącik jej ust zawadiacko unosi się wyżej niż lewy. U Sanne było na odwrót, co sprawiało, że jak stały na przeciw siebie, miały wrażenie, że patrzą w lustro, a nie na swojego klona.
- Skąd ta pewność, że po skończeniu szkoły się jeszcze spotkamy? - zapytała filuternie, śmiejąc się z jego stwierdzenia. Chyba tylko on w całej szkole miał problem z odróżnieniem sióstr van Rijn, co czyniło go pewnym ciekawym ewenementem wśród hogwarckiej społeczności.
Przez chwilę uważnie obserwowała chłopaka, aby później przenieść swe czekoladowe tęczówki na jego dłonie. Lubiła męskie dłonie, chyba jak każda dziewczyna. A te reynoldsowe nie były takie złe. Ni to za duże, ni to za małe, można by rzec, że w sam raz, gdyby tylko Fem wiedziała jakie są w dotyku...
- Widzisz, jestem panienką - tu urwała i posłała mu wielce szeroki uśmiech - z dobrego domu i wiem jak się zachowywać - otaksowała go wymownym spojrzeniem od góry do dołu. - W przeciwieństwie do Ciebie, Reynolds - dodała ganiącym tonem, po czym ponownie posłała w jego stronę łobuzerski uśmiech. Może nie była aż tak temperamentna, jakby Cory się tego spodziewał, patrząc na nią przez pryzmat jej bardziej zdemoralizowanej, chodzącej i myślącej połówki, ale chyba dobrze sobie radziła... Będąc po prostu sobą.
- Coś sugerujesz? - zapytała, jakby od niechcenia, jednakże w jej cielęcym spojrzeniu pojawił się nieśmiały, aczkolwiek iście diabelski błysk. Jednoznaczny uśmiech skutecznie ukryła za pomocą butelki, której szyjkę przystawiła do swych pełnych warg i pociągnęła dość sporego, jak na nią, łyka. Nie zdążyła się nawet skrzywić, a Anglik już trzymał ją za podbródek, ocierając kciukami łzy, które mimowolnie pociekły po jej gładkich policzkach. W tym momencie patrzyła mu prosto w oczy, zastanawiając się czego tak usilnie szuka w jej delikatnych, jeszcze nastoletnich, rysach. Bo najwyraźniej czegoś szukał. Uśmiechnęła się lekko. Reynolds mógł dostrzec, albo nie (jego problem), że prawy kącik jej ust zawadiacko unosi się wyżej niż lewy. U Sanne było na odwrót, co sprawiało, że jak stały na przeciw siebie, miały wrażenie, że patrzą w lustro, a nie na swojego klona.
- Skąd ta pewność, że po skończeniu szkoły się jeszcze spotkamy? - zapytała filuternie, śmiejąc się z jego stwierdzenia. Chyba tylko on w całej szkole miał problem z odróżnieniem sióstr van Rijn, co czyniło go pewnym ciekawym ewenementem wśród hogwarckiej społeczności.
Przez chwilę uważnie obserwowała chłopaka, aby później przenieść swe czekoladowe tęczówki na jego dłonie. Lubiła męskie dłonie, chyba jak każda dziewczyna. A te reynoldsowe nie były takie złe. Ni to za duże, ni to za małe, można by rzec, że w sam raz, gdyby tylko Fem wiedziała jakie są w dotyku...
- Widzisz, jestem panienką - tu urwała i posłała mu wielce szeroki uśmiech - z dobrego domu i wiem jak się zachowywać - otaksowała go wymownym spojrzeniem od góry do dołu. - W przeciwieństwie do Ciebie, Reynolds - dodała ganiącym tonem, po czym ponownie posłała w jego stronę łobuzerski uśmiech. Może nie była aż tak temperamentna, jakby Cory się tego spodziewał, patrząc na nią przez pryzmat jej bardziej zdemoralizowanej, chodzącej i myślącej połówki, ale chyba dobrze sobie radziła... Będąc po prostu sobą.
Femke van RijnKlasa VII - Urodziny : 27/12/1997
Wiek : 26
Skąd : Amsterdam, Holandia
Krew : czysta
Re: Pokój nr 3
Bez przesady, cielęce spojrzenie było zarezerwowne dla nieistniejącej trzeciej siostry van Rijn-dziewicy. I bez przesady. Nie był w stanie zauważyć czegoś tak błahego, jak kącik ust wywracająćy się w tę czy inną stronę, a już tym bardziej porównać tego z Sanne. Z którą, notabene, rozmawiał tylko raz, co wiadomo jak się skończyło. Generalnie zwrócił uwagę na jej inne części, ale nie sądził, żeby Femke była specjalnie zadowolona, gdyby teraz ściągnął z niej koszulkę i stanik i zaczął porównywać jej biust z siostry.
- Zawsze mogę spotkać twoją siostrę, wyjdzie na to samo – mrugnął do niej. Cory był lekkoduchem, stąd też odróżnianie dni tygodnia wymagało od niego wysiłku, bo generalnie tak czy tak robił, co mu się podobało. Sanne była jak wtorek, Femke jak środa. Niby jakaś tam różnica była, ale głównie taka, że jedna była bliżej weekendu, niż druga, ale jak to poznać na pierwszy rzut oka?
- Na taką wyglądasz – sparował. – Konserwatywna, grzeczna, zawsze porządnie ubrana – stwierdził tylko, taksując ją spojrzeniem. Bez butów wyglądała jeszcze bardziej jak ośmiolatka, brakowało jej tylko lizaka, albo czegoś innego w buzi. – Gdzie ja w ogóle z tobą na jednym łóżku śmiem siedzieć – wzruszył ramionami. Już nie szukał, chyba w końcu akceptując Femke jako osobne istnienie, odrębne od jej szalonej siostry. Z resztą na jego oko, jak do tej pory, Fem nie była tą spokojniejszą. Jakoś tak do końca się nie wydawała.
- Dobra van Rijn, nie upij mi się tu i nie zarzygaj łóżka – powiedział w końcu, oddając jej butelkę. - Mam mecz - dodał usprawiedliwiająco. Nie miał skrupułów w zostawianiu jej w pokoju, toteż zabrał swoją sportową torbę. - Do później - mrugnął do niej, po czym sobie poszedł.
zt
- Zawsze mogę spotkać twoją siostrę, wyjdzie na to samo – mrugnął do niej. Cory był lekkoduchem, stąd też odróżnianie dni tygodnia wymagało od niego wysiłku, bo generalnie tak czy tak robił, co mu się podobało. Sanne była jak wtorek, Femke jak środa. Niby jakaś tam różnica była, ale głównie taka, że jedna była bliżej weekendu, niż druga, ale jak to poznać na pierwszy rzut oka?
- Na taką wyglądasz – sparował. – Konserwatywna, grzeczna, zawsze porządnie ubrana – stwierdził tylko, taksując ją spojrzeniem. Bez butów wyglądała jeszcze bardziej jak ośmiolatka, brakowało jej tylko lizaka, albo czegoś innego w buzi. – Gdzie ja w ogóle z tobą na jednym łóżku śmiem siedzieć – wzruszył ramionami. Już nie szukał, chyba w końcu akceptując Femke jako osobne istnienie, odrębne od jej szalonej siostry. Z resztą na jego oko, jak do tej pory, Fem nie była tą spokojniejszą. Jakoś tak do końca się nie wydawała.
- Dobra van Rijn, nie upij mi się tu i nie zarzygaj łóżka – powiedział w końcu, oddając jej butelkę. - Mam mecz - dodał usprawiedliwiająco. Nie miał skrupułów w zostawianiu jej w pokoju, toteż zabrał swoją sportową torbę. - Do później - mrugnął do niej, po czym sobie poszedł.
zt
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Inne miejsca w Londynie :: Charing Cross Road :: Dziurawy Kocioł :: Pokoje do wynajęcia
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach