Boisko
+39
Stella Stark
Marianne Ray
Monika Kruger
Jonathan Lemke
Elijah Ward
Curtis Rocheleau
Abigail Wellington
Nevan Fraser
Elena Tyanikova
Anthony Wilson
Morpheus A. Maponos
Charles Wilson
Marco Castellani
Mistrz Gry
Christine Greengrass
Charlotte Freya
Serena Valerious
Dymitr Milligan
Cory Reynolds
Sanne van Rijn
Shay Hasting
Misza Gregorovic
Aiko Miyazaki
Malcolm McMillan
Emily Bronte
Noemi Cramer
Nicolas Socha
Dylan Davies
Malina Socha
William Greengrass
Audrey Roshwel
Colette Roshwel
Wyatt Walker
Zoja Yordanova
Aleksy Vulkodlak
Suzanne Castellani
Alice Volante
Claudia Fitzpatrick
Brennus Lancaster
43 posters
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Boisko
Strona 8 z 12
Strona 8 z 12 • 1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12
Boisko
First topic message reminder :
Duży, zielony stadion do gry w Quidditcha z trzema pętlami, na którym odbywają się mecze i treningi.
Duży, zielony stadion do gry w Quidditcha z trzema pętlami, na którym odbywają się mecze i treningi.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Boisko
Należał do tych cierpliwych, nie krzyczał, gdy Ślizgonka coś źle robiła, tylko tłumaczył, pokazywał. Skoro już go poprosiła o pomoc, to czemu ma być z tego powodu wredny?
Nic z tych rzeczy. A jako, że Monika kilka lat temu pojęła podstawy latania, to teraz tylko wystarczyło jej odświeżyć to wszystko. I widać tym się znudziła, zaczęła się popisywać. Latał niedaleko, trzymając się blisko dziewczyny.
Nim dziewczyna rąbnęła w deski on już był pewien, że tak się stanie. Widział, że za szybko leci, że nie poradzi sobie z siłą wyrzutu. Zeskoczył z miotły i podbiegł do leżącej Ślizgonki. Pomógł wstać, sprawdził, czy nic nie złamała.
Sam chłopak zachowywał się w tej chwili jakby został zaprogramowany. Totalnie zimna krew. Jedynie spojrzenie miał przejęte, wystraszył się czy nic się Moni nie stało. Wyciągnął różdżkę by przywołując zaklęcie uzdrawiające ograniczyć dyskomfort siniaków i zadrapań.
- Nie galopuj tak. - Westchnął cicho. - Jeszcze będziesz miała czym się popisywać.
Posłał Monice pocieszający uśmiech, nie chciał by się przejmowała. Swoje się już wystraszyła.
- Tak, wystarczy. I tak mieliśmy zaraz kończyć. - Rzucił zaklęcie na miotły by lewitowały za nim. - Chodź, dość wrażeń na dziś.
Poczekał aż dziewczyna ruszy z nim, odprowadził ją do Pokoju Wspólnego upewniając się, że wszystko jest w porządku.
Nic z tych rzeczy. A jako, że Monika kilka lat temu pojęła podstawy latania, to teraz tylko wystarczyło jej odświeżyć to wszystko. I widać tym się znudziła, zaczęła się popisywać. Latał niedaleko, trzymając się blisko dziewczyny.
Nim dziewczyna rąbnęła w deski on już był pewien, że tak się stanie. Widział, że za szybko leci, że nie poradzi sobie z siłą wyrzutu. Zeskoczył z miotły i podbiegł do leżącej Ślizgonki. Pomógł wstać, sprawdził, czy nic nie złamała.
Sam chłopak zachowywał się w tej chwili jakby został zaprogramowany. Totalnie zimna krew. Jedynie spojrzenie miał przejęte, wystraszył się czy nic się Moni nie stało. Wyciągnął różdżkę by przywołując zaklęcie uzdrawiające ograniczyć dyskomfort siniaków i zadrapań.
- Nie galopuj tak. - Westchnął cicho. - Jeszcze będziesz miała czym się popisywać.
Posłał Monice pocieszający uśmiech, nie chciał by się przejmowała. Swoje się już wystraszyła.
- Tak, wystarczy. I tak mieliśmy zaraz kończyć. - Rzucił zaklęcie na miotły by lewitowały za nim. - Chodź, dość wrażeń na dziś.
Poczekał aż dziewczyna ruszy z nim, odprowadził ją do Pokoju Wspólnego upewniając się, że wszystko jest w porządku.
Re: Boisko
Poniedziałkowe popołudnie sprzyjało wyjściu na zewnątrz. Dzień był przyjemny, szkoda było go tracić między murami zamku. Abigail umówiła się na spotkanie z Rhinną. Gryfonka uprzedzała Krukonkę, że chciałaby w któryś dzień polatać. Okazja na to ma miejsce właśnie dzisiaj! Abigail przygotowała się na ewentualną lekcję latania - nie była w tym najlepsza, mało czasu spędzała na miotle, miała po prostu inne zainteresowania. No więc przygotowała się na ewentualne latanie ubierając na siebie dosyć swobodne spodnie i o dziwo buty na płaskiej podeszwie. Na górę narzuciła cienką kurtkę, chociaż pod nią miała bardzo gruby sweter. W kieszeniach kurtki spoczywały rękawiczki czekając na ewentualne nałożenie ich, a na uszach znajdowały się ciepłe nauszniki. Było dosyć chłodno, ale jak każdy Brytyjczyk, Abi potrafi dostosować ubiór do pogody i do wykonywanego zajęcia.
Krukonka wyszła z zamku i po niedługim czasie znalazła się przy wejściu na boisko, gdzie oczekiwała na przyjaciółkę. Zdążyła zauważyć, iż ktoś zajmuje boisko i miała nadzieję, że dołączenie dwóch dziewczyn nie przeszkodzi w planach latających już uczniów. Wellingtonówna nie mogła się doczekać na Hamiltonównę. Włożyła ręce do kieszeni i przestępowała z nogi na nogę. Latający uczniowie powoli zaczęli się zbierać, lecz jeszcze nie do końca opuścili boisko.
Krukonka wyszła z zamku i po niedługim czasie znalazła się przy wejściu na boisko, gdzie oczekiwała na przyjaciółkę. Zdążyła zauważyć, iż ktoś zajmuje boisko i miała nadzieję, że dołączenie dwóch dziewczyn nie przeszkodzi w planach latających już uczniów. Wellingtonówna nie mogła się doczekać na Hamiltonównę. Włożyła ręce do kieszeni i przestępowała z nogi na nogę. Latający uczniowie powoli zaczęli się zbierać, lecz jeszcze nie do końca opuścili boisko.
Abigail WellingtonKlasa VI - Urodziny : 06/02/2007
Wiek : 17
Skąd : Devon
Krew : Czysta
Re: Boisko
Rhinna przez większość dnia nie ruszała się z łóżka. Nie wiedziała, czy złapała ją chandra, złe samopoczucie, czy cokolwiek innego. Ale wiedząc, że umówiła się z Abigail na boisku, wolała sobie pospać i poleżeć.
Gdy zbliżała się umówiona godzina, powoli podniosła się z łóżka. Przetarła oczy, będąc trochę na wpół przytomną. Ale chociaż czuła się lepiej. Wstała i zaczęła przygotowywać się do wyjścia.
Po kilkunastu minutach wyszła przez bramę. Stanęła i wzięła głębszy wdech. Czemu o tym wcześniej nie pomyślała? Że, jak źle się czuła, wyjść na zewnątrz i pobyć trochę na świeżym powietrzu? Od razu by jej się polepszyło!
Ruszyła w stronę boiska. Ubrana w jasne jeansy, wygodne buty sportowe i czarna kurtka, pod którym miała - tak, jak Abi - grubszy sweter. Postawiła na wygodę, rzadko kiedy można było ją zobaczyć w spodniach chociażby. Podejrzewała, że jak wsiądzie na swoją ukochaną miotłę - którą opierała o ramię trzymając ją w ręce - to zdejmie jeszcze kurtkę, żeby nie ograniczało w żadnym stopniu jej ruchów. Po to założyła gruby sweter.
Gdy zobaczyła Abigail, uśmiechnęła się szeroko i podeszła do niej nieco szybszym krokiem.
- Czeeeeeść!
Stanęła i na moment przytuliła dziewczynę.
- A co to, boisko zajęte?
Widziała dwie sylwetki na boisku, które co prawda zaczęły się już zbierać. Przechyliła bardziej głowę na bok, przyglądając się uczniom. Dziewczyny nie znała, natomiast chłopaka... Oj, znała. W sumie, mogła się spodziewać, że Nevan mógłby być na boisku. W końcu był również ścigającym w swojej drużynie, więc nic dziwnego, że znajdował się na boisku. Poczuła, jak jej serce mocniej zabiło, przez chwilę miała w głowie sytuację sprzed jakiegoś czasu, w sali pierwszorocznych. Gdyby sytuacja była inna - zapewne rzuciłaby się na niego i wtuliła. No, ale nie mogła - nie dość, że była z nią jej przyjaciółka, to jeszcze i z Nevanem była inna osoba. Tak naprawdę - nie miała pojęcia, co ze sobą zrobić. Poprawiła miotłę na ramieniu i czuła, jak zaczyna ogarniać ją jakieś dziwne zakłopotanie, że zaraz zrobi coś, co ją zdradzi.. Ale na szczęście rozwiązanie przyszło samo.
- A-psik!
Kichnęła cicho pod nosem, szybko zakrywając twarz dłonią. Kucnęła i przez moment zamrugała kilka razy oczami, gdy ogarnęło ją zdziwienie. Dobra, czas się ogarnąć, Rhinna! Nie możesz dać nic po sobie poznać. Szybko wstała i pokręciła głową, kierując spojrzenie na Abi.
- Wybacz, od rana jakoś słabo się czuję.
Uśmiechnęła się do niej przepraszająco, a gdy dwójka uczniów przechodziła obok nich z niezmiennym uśmiechem, który towarzyszył jej zawsze, nieważne, z kim była, podniosła miotłę i oparła ją o ziemię.
- Dobry trening nie jest zły, nie?
Zagadnęła, poprawiając szalik i spoglądając na dwójkę uczniów - może częściej jednak na Monikę, bo wiedziała, że jak spojrzy za długo na Nevana, to przestanie normalnie się zachowywać, tak, jak teraz. W sumie - nie zdradziła się i była z tego dumna. Hamilton potrafiła tak zagadać nawet do nieznajomych. Spojrzała w końcu na Abigail, poprawiając włosy związane w wysoką kitkę.
- To co, gotowa by choć trochę polatać?
Uśmiechnęła się do niej szeroko, pokazując białe ząbki.
Gdy zbliżała się umówiona godzina, powoli podniosła się z łóżka. Przetarła oczy, będąc trochę na wpół przytomną. Ale chociaż czuła się lepiej. Wstała i zaczęła przygotowywać się do wyjścia.
Po kilkunastu minutach wyszła przez bramę. Stanęła i wzięła głębszy wdech. Czemu o tym wcześniej nie pomyślała? Że, jak źle się czuła, wyjść na zewnątrz i pobyć trochę na świeżym powietrzu? Od razu by jej się polepszyło!
Ruszyła w stronę boiska. Ubrana w jasne jeansy, wygodne buty sportowe i czarna kurtka, pod którym miała - tak, jak Abi - grubszy sweter. Postawiła na wygodę, rzadko kiedy można było ją zobaczyć w spodniach chociażby. Podejrzewała, że jak wsiądzie na swoją ukochaną miotłę - którą opierała o ramię trzymając ją w ręce - to zdejmie jeszcze kurtkę, żeby nie ograniczało w żadnym stopniu jej ruchów. Po to założyła gruby sweter.
Gdy zobaczyła Abigail, uśmiechnęła się szeroko i podeszła do niej nieco szybszym krokiem.
- Czeeeeeść!
Stanęła i na moment przytuliła dziewczynę.
- A co to, boisko zajęte?
Widziała dwie sylwetki na boisku, które co prawda zaczęły się już zbierać. Przechyliła bardziej głowę na bok, przyglądając się uczniom. Dziewczyny nie znała, natomiast chłopaka... Oj, znała. W sumie, mogła się spodziewać, że Nevan mógłby być na boisku. W końcu był również ścigającym w swojej drużynie, więc nic dziwnego, że znajdował się na boisku. Poczuła, jak jej serce mocniej zabiło, przez chwilę miała w głowie sytuację sprzed jakiegoś czasu, w sali pierwszorocznych. Gdyby sytuacja była inna - zapewne rzuciłaby się na niego i wtuliła. No, ale nie mogła - nie dość, że była z nią jej przyjaciółka, to jeszcze i z Nevanem była inna osoba. Tak naprawdę - nie miała pojęcia, co ze sobą zrobić. Poprawiła miotłę na ramieniu i czuła, jak zaczyna ogarniać ją jakieś dziwne zakłopotanie, że zaraz zrobi coś, co ją zdradzi.. Ale na szczęście rozwiązanie przyszło samo.
- A-psik!
Kichnęła cicho pod nosem, szybko zakrywając twarz dłonią. Kucnęła i przez moment zamrugała kilka razy oczami, gdy ogarnęło ją zdziwienie. Dobra, czas się ogarnąć, Rhinna! Nie możesz dać nic po sobie poznać. Szybko wstała i pokręciła głową, kierując spojrzenie na Abi.
- Wybacz, od rana jakoś słabo się czuję.
Uśmiechnęła się do niej przepraszająco, a gdy dwójka uczniów przechodziła obok nich z niezmiennym uśmiechem, który towarzyszył jej zawsze, nieważne, z kim była, podniosła miotłę i oparła ją o ziemię.
- Dobry trening nie jest zły, nie?
Zagadnęła, poprawiając szalik i spoglądając na dwójkę uczniów - może częściej jednak na Monikę, bo wiedziała, że jak spojrzy za długo na Nevana, to przestanie normalnie się zachowywać, tak, jak teraz. W sumie - nie zdradziła się i była z tego dumna. Hamilton potrafiła tak zagadać nawet do nieznajomych. Spojrzała w końcu na Abigail, poprawiając włosy związane w wysoką kitkę.
- To co, gotowa by choć trochę polatać?
Uśmiechnęła się do niej szeroko, pokazując białe ząbki.
Re: Boisko
Już kończyli. Dwójka Ślizgonów stała i rozmawiała, miotły obok nich lewitowały swobodnie. Po chwili ruszyli w stronę wyjścia. Chłopak prowadził zaklęciem obie Błyskawice za sobą. Spoglądał na Monikę idąc obok, która to miała utytłaną w trawie kurtkę, ba nawet wydarta na łokciu i była ogółem poobijana, widać jakiś wypadek jej się przydarzył.
Przechodząc obok dziewczyn czekających na wolne boisko spojrzał w ich stronę. Dostrzegając Gryfonkę i Krukonkę uniósł rękę w zwykłym geście przywitania.
- Hej. Boisko już wolne. - Mruknął bez entuzjazmu. Skinął głową na pytanie Rhi. - Fajna pogoda, akurat na latanie.
Nigdy nie bucował do nikogo, ale też wylewny wobec innych uczniów spoza jego domu też nie był. On i Rhi grali w drużynach, przeciwnych. Do Krukonki nic nie miał. A wszyscy i tak chodzili na zajęcia wspólnie, gdyż te same roczniki. Zachował się jak zwykle czy to w sali lekcyjnej, czy na boisku.
Chociaż tak na prawdę w głowie myśli galopowały i zastanawiał się co powiedzieć, czy w ogóle się odzywać. Złapał się na tym i zdziwił. Wolałby się zapewne inaczej przywitać z Rhi, lecz nie mógł, bo cały plan tajemnicy runie w gruzach.
Po chwili przeszedł dalej puszczając Monikę przodem. Poszedł za nią prowadząc Błyskawice, nie obejrzał się na dziewczyny czekające na wolne boisko.
Przechodząc obok dziewczyn czekających na wolne boisko spojrzał w ich stronę. Dostrzegając Gryfonkę i Krukonkę uniósł rękę w zwykłym geście przywitania.
- Hej. Boisko już wolne. - Mruknął bez entuzjazmu. Skinął głową na pytanie Rhi. - Fajna pogoda, akurat na latanie.
Nigdy nie bucował do nikogo, ale też wylewny wobec innych uczniów spoza jego domu też nie był. On i Rhi grali w drużynach, przeciwnych. Do Krukonki nic nie miał. A wszyscy i tak chodzili na zajęcia wspólnie, gdyż te same roczniki. Zachował się jak zwykle czy to w sali lekcyjnej, czy na boisku.
Chociaż tak na prawdę w głowie myśli galopowały i zastanawiał się co powiedzieć, czy w ogóle się odzywać. Złapał się na tym i zdziwił. Wolałby się zapewne inaczej przywitać z Rhi, lecz nie mógł, bo cały plan tajemnicy runie w gruzach.
Po chwili przeszedł dalej puszczając Monikę przodem. Poszedł za nią prowadząc Błyskawice, nie obejrzał się na dziewczyny czekające na wolne boisko.
Re: Boisko
Abigail z minuty na minute odczuwala chlod panujacy na dworze. Dziewczyna jest cieplolubna, wiec najlepiej bt bylo, gdyby jak najszybciej znalazla sie w ruchu. Po niedlugiej chwili czekania zobaczyla na swojej drodze Rhinne, ktora zaraz przywitala sie z Krukonka. Wellingtonowna ucalowala przyjaciolke na powitanie.
- Juz sie zwalnia - odpowiedziala na pytanie o zajete boisko.
Zaraz po tych slowach na horyzoncie pojawila sie dwojka uczniow - chlopak i dziewczyna. Chlopak byl blondynem, ktory najwyrazniej dobrze latal, gdyz nie mial zadnych obrazen, natomiast jego towarzyszka brunetka byla poobijana i cala brudna. Jesli Abi mialaby tak wygladac po lataniu to chyba juz woli marznac. Kiedy tylko Slizgoni pojawili sie nieopodal przyjaciolek, Rhi nagle kichnela. Abi najpierw zerknela na znajomych uczniow z roku, a nastepnie podeszla do Rhinny.
- Nic Ci nie jest? - zapytala. - Mozemy sobie odpuscic latanie, jak zle sie czujesz - zaproponowala.
Wysluchala slow Slizgona i skinela glowa w jego strone. Pogoda byla dobra, ale samopoczucie Gryfonki chyba nie najlepsze. Nie sadzila, ze to zachowanie moze byc nerwowe. Rhi zle sie czula, wiec nie powinna latac, tyle.
- Juz sie zwalnia - odpowiedziala na pytanie o zajete boisko.
Zaraz po tych slowach na horyzoncie pojawila sie dwojka uczniow - chlopak i dziewczyna. Chlopak byl blondynem, ktory najwyrazniej dobrze latal, gdyz nie mial zadnych obrazen, natomiast jego towarzyszka brunetka byla poobijana i cala brudna. Jesli Abi mialaby tak wygladac po lataniu to chyba juz woli marznac. Kiedy tylko Slizgoni pojawili sie nieopodal przyjaciolek, Rhi nagle kichnela. Abi najpierw zerknela na znajomych uczniow z roku, a nastepnie podeszla do Rhinny.
- Nic Ci nie jest? - zapytala. - Mozemy sobie odpuscic latanie, jak zle sie czujesz - zaproponowala.
Wysluchala slow Slizgona i skinela glowa w jego strone. Pogoda byla dobra, ale samopoczucie Gryfonki chyba nie najlepsze. Nie sadzila, ze to zachowanie moze byc nerwowe. Rhi zle sie czula, wiec nie powinna latac, tyle.
Abigail WellingtonKlasa VI - Urodziny : 06/02/2007
Wiek : 17
Skąd : Devon
Krew : Czysta
Re: Boisko
Faktycznie, dziewczyna, z którą był Nevan, wyglądała na poobijaną dość mocno. Aż ją ciekawiło, co się takiego stało na tym treningu. Cóż, będzie miała okazję, to zapewne się dopyta. Wszystkiego, nawet tego, kim jest ta dziewczyna - choć Rhin jakoś bardzo zazdrosna nie była, aczkolwiek coś ją tam dźgnęło. Będzie mieś okazję, to się dopyta.
Po chwili spojrzała na Abi. Jak Nevan z koleżanką ich minęli, tak Hamilton również za nimi nie spojrzała. Byłoby to chyba zbyt podejrzane.
- Daj spokój, przeziębienie nie przeszkadza, by polatać!
Chwyciła szybko miotłę, zrzuciła z siebie kurtkę, zostając w grubszym, błękitnym swetrze i wskoczyła na miotłę, unosząc się w powietrzu.
- Wskakuj, będzie fajnie!
Sesja przeniesiona do retrospekcji.
Po chwili spojrzała na Abi. Jak Nevan z koleżanką ich minęli, tak Hamilton również za nimi nie spojrzała. Byłoby to chyba zbyt podejrzane.
- Daj spokój, przeziębienie nie przeszkadza, by polatać!
Chwyciła szybko miotłę, zrzuciła z siebie kurtkę, zostając w grubszym, błękitnym swetrze i wskoczyła na miotłę, unosząc się w powietrzu.
- Wskakuj, będzie fajnie!
Sesja przeniesiona do retrospekcji.
Re: Boisko
Miała szczerą ochotę zabrać na trening z Nevanem jego żartobliwy podarunek i kazać mu samemu na tej miotełce latać, ale powstrzymała się przed tym, bo w sumie przez tę całą aferę z Mią, jakoś nie miała nastroju na żarty.
Ubrana wyjątkowo ciepło i wyjątkowo nie powalająco, wyszła z lochów i o umówionym czasie pojawiła się na boisku, by wraz z Fraserem trenować latanie na miotle.
Trochę ją ta niewiara najbliższych bolała, postanowiła więc, że udowodni im wszystkim i pokaże, że skończyły się czasy, w których zainteresowania zmieniała jak rękawiczki i bardzo szybko się czymś nudziła. Poza tym - quidditch nawet ją wciągnął. Żałowała teraz, że sama dobrowolnie zrezygnowała z lekcji latania. Teraz by z pewnością nie potrzebowała uczyć się tego od Nevana.
Chwyciła miotłę pod ramię i oparła się o trybuny czekając na chłopaka.
Ubrana wyjątkowo ciepło i wyjątkowo nie powalająco, wyszła z lochów i o umówionym czasie pojawiła się na boisku, by wraz z Fraserem trenować latanie na miotle.
Trochę ją ta niewiara najbliższych bolała, postanowiła więc, że udowodni im wszystkim i pokaże, że skończyły się czasy, w których zainteresowania zmieniała jak rękawiczki i bardzo szybko się czymś nudziła. Poza tym - quidditch nawet ją wciągnął. Żałowała teraz, że sama dobrowolnie zrezygnowała z lekcji latania. Teraz by z pewnością nie potrzebowała uczyć się tego od Nevana.
Chwyciła miotłę pod ramię i oparła się o trybuny czekając na chłopaka.
Re: Boisko
Parę chwil później zjawił się na boisku. Niósł swoja miotłę na ramieniu. Dzisiaj ubrał cały strój do Quidditcha. Ciężko było określić czy to profilaktyka przed złością Moniki czy później planował trening dla siebie.
Gdy zobaczył Monię podszedł bliżej.
- Hej, Żmijka. Jak tam święta?
Zerknął na miotłę, którą przyniosła. Nie widział takiej w magazynku, uniósł lekko brwi.
Gdy zobaczył Monię podszedł bliżej.
- Hej, Żmijka. Jak tam święta?
Zerknął na miotłę, którą przyniosła. Nie widział takiej w magazynku, uniósł lekko brwi.
Re: Boisko
Miotłę kupiła jeszcze jak była w Londynie. Miała skorzystać z katalogu, ale skoro Pokątna była tak blisko to mogła sobie osobiście wybrać miotłę jaką chciała i tak właśnie zrobiła. Jej wybór padł na oczywiście Błyskawicę, innych modeli nawet nie zaszczyciła swoim wzrokiem. Nie od wczoraj było wiadomo, że tylko ta wersja cieszy sie dużym zainteresowaniem, bo prostu była najlepsza. Miotła Moniki na dodatek została wzbogacona o kilka wizualnych upiększaczy, które w żaden sposób nie wpływały na sposób jej działania, ale była dziewczyną, i ozdobne spinacze do witek, czy złote grawerowane litery na trzonku były ślizgonce niezbędne, ponieważ tak się jej akurat podobało.
Miała na niej latać dziś po raz pierwszy, zanim więc dostrzegła Nevana, kilka razy wtórowała przywołać miotłę by sprawdzić, czy ta w ogóle będzie jej słuchać. Całe szczęście nie było z nią problemów.
Widok chłopaka w pełnym stroju zawodnika ani trochę jej nie zdziwił. Widywała go w nim dość często, więc się do niego po prostu przyzwyczaiła.
- Cześć - powiedziała z uśmiechem błąkającym się gdzieś w kącikach jej ust. - Święta? Dobrze - skłamała bez mrugnięcia okiem, choć prawda była zupełnie inna. Kłótnia z siostrą zamieniła gwiazdkę w koszmar, który ciągnął się dalej co owocowało złym nastrojem Moniki. No ale teraz może zająć myśli czymś innym. Teraz znów wsiądzie na miotłę i nie będzie się dołować.
- Siniaki mi poznikały to mogę się dorobić kolejnych - powiedziała. - No i dziękuję za prezent, choć jak sam przyznałeś, był to pomysł genialnej Mii.
Monika była pewna, że skoro Nevan przysłał jej miotłę musiał być chwilowo pod wpływem magii krążącej we krwi blondynki. To ostatecznie utwierdziło Niemkę w przekonaniu, że Fraser nie ma dziewczyny, bo ten czar na zakochanych osobników zwyczajnie nie działał. Niech się cieszy, bo dzięki temu brunetka da mu spokój i nie będzie go już o to wypytywać!
- Muszę cię jednak zmartwić, bo ta miotełka nie dała rady unieść mojego tłustego zadka. Prawie się skichała.
Miała na niej latać dziś po raz pierwszy, zanim więc dostrzegła Nevana, kilka razy wtórowała przywołać miotłę by sprawdzić, czy ta w ogóle będzie jej słuchać. Całe szczęście nie było z nią problemów.
Widok chłopaka w pełnym stroju zawodnika ani trochę jej nie zdziwił. Widywała go w nim dość często, więc się do niego po prostu przyzwyczaiła.
- Cześć - powiedziała z uśmiechem błąkającym się gdzieś w kącikach jej ust. - Święta? Dobrze - skłamała bez mrugnięcia okiem, choć prawda była zupełnie inna. Kłótnia z siostrą zamieniła gwiazdkę w koszmar, który ciągnął się dalej co owocowało złym nastrojem Moniki. No ale teraz może zająć myśli czymś innym. Teraz znów wsiądzie na miotłę i nie będzie się dołować.
- Siniaki mi poznikały to mogę się dorobić kolejnych - powiedziała. - No i dziękuję za prezent, choć jak sam przyznałeś, był to pomysł genialnej Mii.
Monika była pewna, że skoro Nevan przysłał jej miotłę musiał być chwilowo pod wpływem magii krążącej we krwi blondynki. To ostatecznie utwierdziło Niemkę w przekonaniu, że Fraser nie ma dziewczyny, bo ten czar na zakochanych osobników zwyczajnie nie działał. Niech się cieszy, bo dzięki temu brunetka da mu spokój i nie będzie go już o to wypytywać!
- Muszę cię jednak zmartwić, bo ta miotełka nie dała rady unieść mojego tłustego zadka. Prawie się skichała.
Re: Boisko
Fiuu.... nowa miotła i to ta z najwyższej półki. Tego spodziewał się Fraser, a czegoż innego można się spodziewać po kimś, kto zwykle paraduje w markowych ubraniach i jest już przyzwyczajonym do wygody. Jak to każdy z tych nielicznych bogatych, do których Nevan również się zaliczał. Lecz on swoją miotłę dobrał bardziej ze względów praktycznych niźli szpanerskich czy podniesienia sobie samooceny.
Miał nadzieję, że pasja Moniki nie umrze z zarodku i jednak taka dobra miotła przyda jej się na zaś.
Dodatki nieco Szkoda zdziwiły, on nawet nie przeglądał katalogu dodatków estetycznych. Był minimalistą i estetą co zwykle owocowało, że wybierał przedmioty proste i eleganckie.
- Nie ma sprawy.
Mina i sposób w jaki Monika mówiła o miotełce upewniła Szkoda, że Ślizgonka nie odkryła drugiego dna tego figlarnego prezentu. Spojrzał jeszcze raz na Monię.
- Nie masz jej? W sumie myślałem, że oberwę z niej przy pierwszej możliwej okazji. Szkoda, że nie zabrałaś jej.
Nieświadomy tego, że Monika już nie będzie go dręczyć w temacie dziewczyny, gdyby się tylko o tym dowiedział, zapewne by odetchnął z ulgą.
Miał nadzieję, że pasja Moniki nie umrze z zarodku i jednak taka dobra miotła przyda jej się na zaś.
Dodatki nieco Szkoda zdziwiły, on nawet nie przeglądał katalogu dodatków estetycznych. Był minimalistą i estetą co zwykle owocowało, że wybierał przedmioty proste i eleganckie.
- Nie ma sprawy.
Mina i sposób w jaki Monika mówiła o miotełce upewniła Szkoda, że Ślizgonka nie odkryła drugiego dna tego figlarnego prezentu. Spojrzał jeszcze raz na Monię.
- Nie masz jej? W sumie myślałem, że oberwę z niej przy pierwszej możliwej okazji. Szkoda, że nie zabrałaś jej.
Nieświadomy tego, że Monika już nie będzie go dręczyć w temacie dziewczyny, gdyby się tylko o tym dowiedział, zapewne by odetchnął z ulgą.
Re: Boisko
- Nie, nie zabrałam, przecież nie będę cię nią bić, nie jestem z tych - zaśmiała się żartobliwie uderzając chłopaka delikatnie w ramię, choć w tym stroju mógł tylko widzieć, że to zrobiła, bo na pewno tego nie poczuł.
- Chociaż myślałam o tym, ale po to, żebyś mi pokazał jak się ją używa. Wisi u mnie w dormitorium, nad łóżkiem, będzie mi codziennie przypominać, jak bardzo we mnie nie wierzycie - powiedziała nieco uszczypliwie. - Bo nie wierzycie, widzę to.
Monika oderwała plecy od trybun i skierowała kroki na środek boiska. Przełożyła nogę ponad miotłą dosiadając jej, jednak nie oderwała się jeszcze od ziemi.
- Dobrze panie profesorze, to czego będziemy się dzisiaj uczyć? Może powinnam jeszcze poćwiczyć to hamowanie tyłem i przodem? Przyrzekam, że już mnie dziś tak nie poniesie - wyszczerzyła się i uniosła trzonek lekko do góry by zmusić miotłę do uniesienia się.
Pogoda nie sprzyjała dziś za bardzo ale panna Kruger stwierdziła, że tak naprawdę jej to nie przeszkadza. Obiecała sobie, że nauczy się latać choćby nie wiem co i lekki deszczyk czy wiaterek jej w tym nie przeszkodzi. Zapięła kurtkę pod szyją i zaczekała na reakcję Nevana.
- Chociaż myślałam o tym, ale po to, żebyś mi pokazał jak się ją używa. Wisi u mnie w dormitorium, nad łóżkiem, będzie mi codziennie przypominać, jak bardzo we mnie nie wierzycie - powiedziała nieco uszczypliwie. - Bo nie wierzycie, widzę to.
Monika oderwała plecy od trybun i skierowała kroki na środek boiska. Przełożyła nogę ponad miotłą dosiadając jej, jednak nie oderwała się jeszcze od ziemi.
- Dobrze panie profesorze, to czego będziemy się dzisiaj uczyć? Może powinnam jeszcze poćwiczyć to hamowanie tyłem i przodem? Przyrzekam, że już mnie dziś tak nie poniesie - wyszczerzyła się i uniosła trzonek lekko do góry by zmusić miotłę do uniesienia się.
Pogoda nie sprzyjała dziś za bardzo ale panna Kruger stwierdziła, że tak naprawdę jej to nie przeszkadza. Obiecała sobie, że nauczy się latać choćby nie wiem co i lekki deszczyk czy wiaterek jej w tym nie przeszkodzi. Zapięła kurtkę pod szyją i zaczekała na reakcję Nevana.
Re: Boisko
Zapowiadał się bezchmurny, ale wietrzny dzień. Temperatura spadała powoli poniżej zera, dlatego cieplejszy strój do lotu był koniecznością. Przed sezonem meczów quidditcha jeszcze trochę czasu, ale wraz z nim nowi zawodnicy wzbiją się na miotłach. Wśród nich niespodzianka, Puchon prosto z Korei Południowej, który wyróżnił się w tłumie. Jego egzotyczna uroda porcelanowej lalki z muzeum historii Azji wzbudziła oczywiście zainteresowanie Stelli. Były gusta i guściki, więc znała parę postaci, którym dość chuderlawy chłopak, w porównaniu do ich brytyjskich kolegów, spodoba się. Zaproszenie go na sesję zdjęciową okazało się nie tak trudnym zadaniem. Właściwie Thomas wydawał się zaintrygowany tym pomysłem, a pozujący i zainteresowany model - to najlepszy model.
Wymyśliła dla nich odpowiednią scenerię "w ruchu". Sama też wyszła na boisko w pełnym umundurowaniu szukającego i ze swoją miotłą pod pachą. Jej wygląd od tego który miała zawsze na treningach, różnił się tylko tym, że miała okulary na nosie i aparat fotograficzny na szyi. Przyzwała wcześniej na środek boiska piłki do ćwiczeń, bo już wyobrażała sobie zdjęcie kolegi z kaflem w ręku. Jeszcze kiedyś przyjdzie mu się na nich podpisywać jak dobrze pójdzie, kto wie! Światło było dobre, ale na wszelki wypadek sprawdziła raz jeszcze czy dobrze wyczyściła lampę błyskową. Pozostało jej czekać na przyszłego celebrytę.
Wymyśliła dla nich odpowiednią scenerię "w ruchu". Sama też wyszła na boisko w pełnym umundurowaniu szukającego i ze swoją miotłą pod pachą. Jej wygląd od tego który miała zawsze na treningach, różnił się tylko tym, że miała okulary na nosie i aparat fotograficzny na szyi. Przyzwała wcześniej na środek boiska piłki do ćwiczeń, bo już wyobrażała sobie zdjęcie kolegi z kaflem w ręku. Jeszcze kiedyś przyjdzie mu się na nich podpisywać jak dobrze pójdzie, kto wie! Światło było dobre, ale na wszelki wypadek sprawdziła raz jeszcze czy dobrze wyczyściła lampę błyskową. Pozostało jej czekać na przyszłego celebrytę.
Re: Boisko
Pan Rocheleau ostatnio bardzo nudził się w dormitorium puchonów. Nic ciekawego się nie działo. Postanowił wyjść i przejść się na spacer. Na boisko! Szczerzę to nie przepadał za tą grą na miotłach może dlatego, że nie był w tym najlepszy. Jego chuderlawe ciało... jedno dmuchnięcie powietrza powaliłoby go z miotły. Był jak kawałek tektury na wietrzę. Gorzej... jednakże nie przyszedł tu latać. Zapowiadał się zwyczajny spacer i tyle. Ubrał się w ciepłom podchodzącą pod kolor czerwieni kurtkę. Zmarźlak z niego był straszny. Założył szarą czapkę na głowę i jedynie co jeszcze zabrał ze sobą to książkę od zielarstwa. Nawet na spacerze postanowił się edukować. Właściwie to nie. Książka była mu tylko potrzeba po to, aby zająć czymś ręce. To był taki przekręt. Udawał zajętego, żeby mu nie przeszkadzano.
Pochmurne niebo i lekki wiaterek nie zwiastował dobrej pogody, aczkolwiek na spacer była ona nawet w sam raz. W końcu znalazł się na boisku i jak się okazało nie był tu sam. Któż to mógł być? Postanowił to sprawdzić.
- Belle.- Szepnął w swoim ojczystym języku i uśmiechnął się. Dobrze znał tą piękną damę. Zaczął iść w jej stronę. W końcu znalazłszy się na tyle blisko panny Stark, aby nie krzyczeć przywitał ją francuskim:
- Bonjour.- Ponowny szeroki uśmiech. Co za niespodzianka!
Pochmurne niebo i lekki wiaterek nie zwiastował dobrej pogody, aczkolwiek na spacer była ona nawet w sam raz. W końcu znalazł się na boisku i jak się okazało nie był tu sam. Któż to mógł być? Postanowił to sprawdzić.
- Belle.- Szepnął w swoim ojczystym języku i uśmiechnął się. Dobrze znał tą piękną damę. Zaczął iść w jej stronę. W końcu znalazłszy się na tyle blisko panny Stark, aby nie krzyczeć przywitał ją francuskim:
- Bonjour.- Ponowny szeroki uśmiech. Co za niespodzianka!
Curtis Rocheleau- Urodziny : 05/03/1997
Wiek : 27
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Czysta
Re: Boisko
Bardzo się napaliła na tą całą sesję zdjęciową. Przygotowała się porządniej, niż kiedykolwiek i miała dobrą pogodę (bo nie padało), chociaż zimno powoli zaczynało szczypać w blade zarumienione policzki. Ile już czekała? 10 minut? Jeszcze mógł się spóźnić, prawda? A jeśli się rozmyślił? Westchnęła cicho i przysiadła na skrzynce od piłek do treningu. Miotłę zostawiła na lekko wilgotnej ziemi, a sama wzięła w dłonie aparat i przystawiła go sobie do oczu. Strzeliła zdjęcie lecącym ptakom i przebijającym się promieniom słońca zza chmur. Zdecydowanie miała duszę romantyczki. Te dwa skowronki z pewnością będą wisiały w kolekcji nad jej łóżkiem, gdy wróci do domu na kolejną przerwę świąteczną.
Kątem ucha usłyszała zbliżające się w jej kierunku kroki ze strony wejścia na boisko. Wolałaby, żeby Thomas najpierw się przebrał w ich szatniach w domowy strój sportowy, ale najważniejsze, że przyszedł... Uniosła głowę i spojrzała w kierunku nadchodzących kroków. To nie był jednak chłopak, którego oczekiwała. Serce Krukonki zatrzepotało nieznacznie ze zdenerwowania i podniosła się z miejsca, upuszczając aparat bezwładnie na pasek, który miała przewieszony na szyi.
- Bonjour, Monsieur Rocheleau - odpowiedziała z uśmiechem, którym ją od wejścia zaraził. Z przyzwyczajenia złapała swoje czarne oprawki, które miała na nosie i podniosła je na czubek głowy. Była krótkowidzem, więc potrzebowała okulary przede wszystkim do pracy i czytania, ale gdy z kimś rozmawiała i stał od niej parę kroków dalej to już nie.
- Spacer czy podglądamy treningi brytyjskich drużyn? - spytała pogodnym tonem i zaraz dodała zmartwionym tonem: - Niestety dzisiaj boisko jest puste. Gdybym wiedziała, że przyjdziesz to wzięłabym ze sobą kanapki na piknik. Tak to mam tylko herbatę z rumem w termosie.
Już od jakiegoś czasu chciała go nakarmić. Miała do chłopaka słabość, odkąd pomógł jej na zajęciach z Transmutacji. Ten jednak zawsze się jej wykręcał i wciąż nie dał sobie podziękować. Nie lubiła mieć długów wdzięczności u nikogo, nawet u osób które lubiła.
Kątem ucha usłyszała zbliżające się w jej kierunku kroki ze strony wejścia na boisko. Wolałaby, żeby Thomas najpierw się przebrał w ich szatniach w domowy strój sportowy, ale najważniejsze, że przyszedł... Uniosła głowę i spojrzała w kierunku nadchodzących kroków. To nie był jednak chłopak, którego oczekiwała. Serce Krukonki zatrzepotało nieznacznie ze zdenerwowania i podniosła się z miejsca, upuszczając aparat bezwładnie na pasek, który miała przewieszony na szyi.
- Bonjour, Monsieur Rocheleau - odpowiedziała z uśmiechem, którym ją od wejścia zaraził. Z przyzwyczajenia złapała swoje czarne oprawki, które miała na nosie i podniosła je na czubek głowy. Była krótkowidzem, więc potrzebowała okulary przede wszystkim do pracy i czytania, ale gdy z kimś rozmawiała i stał od niej parę kroków dalej to już nie.
- Spacer czy podglądamy treningi brytyjskich drużyn? - spytała pogodnym tonem i zaraz dodała zmartwionym tonem: - Niestety dzisiaj boisko jest puste. Gdybym wiedziała, że przyjdziesz to wzięłabym ze sobą kanapki na piknik. Tak to mam tylko herbatę z rumem w termosie.
Już od jakiegoś czasu chciała go nakarmić. Miała do chłopaka słabość, odkąd pomógł jej na zajęciach z Transmutacji. Ten jednak zawsze się jej wykręcał i wciąż nie dał sobie podziękować. Nie lubiła mieć długów wdzięczności u nikogo, nawet u osób które lubiła.
Re: Boisko
Został również powitany entuzjastycznie i to uwielbiał, ale jeszcze w jaki sposób! Po francusku! Panienka Stark zawsze go zaskakiwała.
- Zdecydowanie spacer.- Odparł spokojnie, ciesząc się w duchu, że Stella nie zabrała kanapek.- Herbata zdecydowanie wystarczy.- Zaśmiał się i zerknął na aparat krukonki.- Widzę, że lubisz fotografować? Uchwyciłaś dzisiaj coś interesującego?- Curtis miał nadzieje, że rozmowa nie zejdzie na jedzenie. Czasami zastanawiał się czy dobrze zrobił pomagając pannie Stark na zajęciach z Transmutacji. Nie, żeby jej nie lubił. Wręcz przeciwnie uwielbiał. Była bardzo ciekawą osobą. Pełną niespodzianek i asów w rękawie. Dobrze, że nie kanapek. Jednakże te ciągłe wyciągnięcie go na wyżerkę? Przecież nie mógł tak dużo jeść. Chociaż... faktycznie. Niektórzy mówili mu, że jest za chudy, ale to na pewno były kłamstwa. Ostatnio jadł. Brat go pilnował i jakby tego było mało donosił ojcu. Nie mieli nic lepszego do roboty? To było czasem takie męczące, dlatego postanowił odpocząć od Hogwarckich murów i ukrywając się przed bratem wyszedł na małą przechadzkę.
- Zdecydowanie spacer.- Odparł spokojnie, ciesząc się w duchu, że Stella nie zabrała kanapek.- Herbata zdecydowanie wystarczy.- Zaśmiał się i zerknął na aparat krukonki.- Widzę, że lubisz fotografować? Uchwyciłaś dzisiaj coś interesującego?- Curtis miał nadzieje, że rozmowa nie zejdzie na jedzenie. Czasami zastanawiał się czy dobrze zrobił pomagając pannie Stark na zajęciach z Transmutacji. Nie, żeby jej nie lubił. Wręcz przeciwnie uwielbiał. Była bardzo ciekawą osobą. Pełną niespodzianek i asów w rękawie. Dobrze, że nie kanapek. Jednakże te ciągłe wyciągnięcie go na wyżerkę? Przecież nie mógł tak dużo jeść. Chociaż... faktycznie. Niektórzy mówili mu, że jest za chudy, ale to na pewno były kłamstwa. Ostatnio jadł. Brat go pilnował i jakby tego było mało donosił ojcu. Nie mieli nic lepszego do roboty? To było czasem takie męczące, dlatego postanowił odpocząć od Hogwarckich murów i ukrywając się przed bratem wyszedł na małą przechadzkę.
Curtis Rocheleau- Urodziny : 05/03/1997
Wiek : 27
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Czysta
Re: Boisko
Do tej pory dewiza "przez żołądek do serca" znajdywała wielu swoich amatorów. Nie to, że widziała już odnóża chorobowe w tej zawziętości Curtisa, ale po prostu taka idea wspólnego jedzenia to podstawa randkowania, a jego odmowy przyjmowała dwuznacznie. Zawsze się uśmiechał, zachowywał bardzo przyjaźnie, a potem tworzył dystans, mówiąc "nie". To było dla jej blond główki bardzo mylące.
Stella jako baletnica trzymała się diety. Jej ciało również było szczupłe i dla niektórych pewnie wychudzone, a to co się zaokrąglało to przede wszystkim mięśnie. Mało kobieca sylwetka, ale bardzo dziewczęca, gdy zakładała krótkie sukienki i spódniczki. Teraz w sportowym ubraniu mogłaby wyglądać jak chłopak, gdyby nie te długie pukle włosów, związane w kitkę na boku i różany uśmiech.
- Tylko to co widzisz. Chociaż specjalizuję się w fotografowaniu ludzi - przyznała, wzdychając znów cicho i spojrzała mimowolnie w stronę wejścia na boisko. Zdradziła tym, że jeszcze na kogoś czekała, więc wróciła wzrokiem do Francuza i mu wyjaśniła: - Byłam umówiona na sesję zdjęciową z pewnym Puchonem z naszej szkoły, który chciał dołączyć do drużyny. Chyba jednak nie uda mu się już przyjść. Szkoda, bo byłam dobrej myśli...
Widać było jej zaangażowanie w życie szkoły. To, że była szukającą dla Ravenclawu to jedno, ale drugie, że przede wszystkim była uczennicą Hogwartu. Schyliła się do drewnianej skrzynki, skrywającej piłki do treningu. Otworzyła oba zamki i uchyliła wieko, żeby pokazać, że w miejscu, gdzie zwykle szamotały się tłuczki, były teraz kubki i mały, turystyczny termos. Wyciągnęła je i wskazała na ławkę za nimi, tuż pod trybunami.
- Chcesz usiąść i poczekać jeszcze chwilę ze mną? - zaproponowała i nie czekając na odpowiedź, ruszyła w tamtym kierunku. Obróciła się, żeby iść tyłem i jednocześnie móc rozmawiać z kolegą. Może ten dzień nie do końca będzie stracony?
- Czy w Beauxbatons macie wybory Mistera na Roku? Albo funkcjonująca gazetkę szkolną?
Stella jako baletnica trzymała się diety. Jej ciało również było szczupłe i dla niektórych pewnie wychudzone, a to co się zaokrąglało to przede wszystkim mięśnie. Mało kobieca sylwetka, ale bardzo dziewczęca, gdy zakładała krótkie sukienki i spódniczki. Teraz w sportowym ubraniu mogłaby wyglądać jak chłopak, gdyby nie te długie pukle włosów, związane w kitkę na boku i różany uśmiech.
- Tylko to co widzisz. Chociaż specjalizuję się w fotografowaniu ludzi - przyznała, wzdychając znów cicho i spojrzała mimowolnie w stronę wejścia na boisko. Zdradziła tym, że jeszcze na kogoś czekała, więc wróciła wzrokiem do Francuza i mu wyjaśniła: - Byłam umówiona na sesję zdjęciową z pewnym Puchonem z naszej szkoły, który chciał dołączyć do drużyny. Chyba jednak nie uda mu się już przyjść. Szkoda, bo byłam dobrej myśli...
Widać było jej zaangażowanie w życie szkoły. To, że była szukającą dla Ravenclawu to jedno, ale drugie, że przede wszystkim była uczennicą Hogwartu. Schyliła się do drewnianej skrzynki, skrywającej piłki do treningu. Otworzyła oba zamki i uchyliła wieko, żeby pokazać, że w miejscu, gdzie zwykle szamotały się tłuczki, były teraz kubki i mały, turystyczny termos. Wyciągnęła je i wskazała na ławkę za nimi, tuż pod trybunami.
- Chcesz usiąść i poczekać jeszcze chwilę ze mną? - zaproponowała i nie czekając na odpowiedź, ruszyła w tamtym kierunku. Obróciła się, żeby iść tyłem i jednocześnie móc rozmawiać z kolegą. Może ten dzień nie do końca będzie stracony?
- Czy w Beauxbatons macie wybory Mistera na Roku? Albo funkcjonująca gazetkę szkolną?
Re: Boisko
Prawda była taka, że on do amatorów spożywania posiłków nie należał. Dlatego trzymał się od kobiet na pewien dystans. Wszystkie chciały jeść, chodzić do eleganckich restauracji, a potem narzekały na figurę. Czasami trudno mu było zrozumieć płeć piękną, która była bardzo interesująca, jednakże miała też w sobie wiele hipokryzji.
Panna Stark lubiła fotografować, a o tym hobby krukonki nie słyszał. Zawsze cenił w innych ludziach ich pasje. Od amatorszczyzny się zaczynało, a kończyło na czyś wspaniałym. Ważne, aby rozwijać swoje namiętności. Curtis sam kochał swój teatr i mugoli. To było coś z czego był bardzo dumny, jednak wiele czarodziei tego nie pochwalało. Sam ojciec Rocheleau nigdy nie zważał na to i powtarzał synowi, aby był sobą i dążył do tego co kocha i sprawia mu radość.
- Na pewno miał coś ważnego i dobrze wytłumaczy swoją nieobecność.- Odparł, starając się w jakiś sposób pocieszyć dziewczynę.
- Jak najbardziej.- Przytaknął i skierował się razem ze Stellą w stronę ławki.
- Szkoła, jak szkoła.- W jego angielskim słychać było akcent jego ojczystego języka. Dlaczego niby by nie mieli mieć wyborów Mistera na Roku, czy gazetki szkolnej? Uśmiechnął się, a jego wzrok powędrował na puste boisko. Quidditch? Nie, zdecydowanie nie był dla niego.
Panna Stark lubiła fotografować, a o tym hobby krukonki nie słyszał. Zawsze cenił w innych ludziach ich pasje. Od amatorszczyzny się zaczynało, a kończyło na czyś wspaniałym. Ważne, aby rozwijać swoje namiętności. Curtis sam kochał swój teatr i mugoli. To było coś z czego był bardzo dumny, jednak wiele czarodziei tego nie pochwalało. Sam ojciec Rocheleau nigdy nie zważał na to i powtarzał synowi, aby był sobą i dążył do tego co kocha i sprawia mu radość.
- Na pewno miał coś ważnego i dobrze wytłumaczy swoją nieobecność.- Odparł, starając się w jakiś sposób pocieszyć dziewczynę.
- Jak najbardziej.- Przytaknął i skierował się razem ze Stellą w stronę ławki.
- Szkoła, jak szkoła.- W jego angielskim słychać było akcent jego ojczystego języka. Dlaczego niby by nie mieli mieć wyborów Mistera na Roku, czy gazetki szkolnej? Uśmiechnął się, a jego wzrok powędrował na puste boisko. Quidditch? Nie, zdecydowanie nie był dla niego.
Curtis Rocheleau- Urodziny : 05/03/1997
Wiek : 27
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Czysta
Re: Boisko
Jego wymijające odpowiedzi ją trochę intrygowały. W końcu należała do ciekawskich osóbek, a ukrywanie przed nią tajemnic w większości przypadków nie miało największego sensu. Najlepiej wiedziały to jej siostry i może dlatego była od świąt poważnie skłócona z najmłodszą Starkówną. Nie da się jednak zmienić z dnia na dzień, poza tym nie uważała by ingerowała w życie innych ludzi w ten sposób, że od razu przekracza niepisane bariery. Po prostu była otwarta. Jej zainteresowania tego wymagały, poza tym miała coraz więcej zadatków na divę na parkiecie, więc to też by do tego pasowało.
- Nie chce mi się wierzyć, że tylko tyle. Francja brzmi fascynująco, chętnie bym do Was pojechała w przyszłym roku na wymianę.
Nalała im po kubeczku herbaty i podała parujący jeszcze napój Francuzowi. To była typowo zimowa mieszanka ziół, herbaty, pomarańczy i odrobiny rumu. Miała robić zdjęcia równocześnie będąc na miotle zimą, więc to oczywiste, że potrzebowałaby coś rozgrzewającego.
- Pewnie przywykłeś do towarzystwa tych wszystkich pięknych blondynek ze swojego kraju, prawda? - W ustach innej dziewczyny mogło to zabrzmieć sucho, albo nawet z odrobiną ironizmu. Stella jednak w tym pytaniu była naturalnie zainteresowana, ponieważ nie czuła zagrożenia ze strony przyjezdnych dziewcząt, jak większość jej koleżanek. Nie dlatego, że wywyższała się swoją urodą, ale jeszcze nie w głowie jej były amory. Jeszcze.
- Nie latasz? - zgadła po jego spojrzeniu na boisko. Zgięła jedną nogę w kolanie i oparła ją o kant ławki, przytulając do siebie udo. Przed sobą trzymała oburącz kubek w dłoniach z typowymi rękawicami dla szukającego. Mogłaby je już zdjąć, ale było jej chłodno.
- Ja dopiero zaczynam. Do tej pory niewiele robiłam poza spektaklami w grupie teatralnej.
sesja przeniesiona tu
- Nie chce mi się wierzyć, że tylko tyle. Francja brzmi fascynująco, chętnie bym do Was pojechała w przyszłym roku na wymianę.
Nalała im po kubeczku herbaty i podała parujący jeszcze napój Francuzowi. To była typowo zimowa mieszanka ziół, herbaty, pomarańczy i odrobiny rumu. Miała robić zdjęcia równocześnie będąc na miotle zimą, więc to oczywiste, że potrzebowałaby coś rozgrzewającego.
- Pewnie przywykłeś do towarzystwa tych wszystkich pięknych blondynek ze swojego kraju, prawda? - W ustach innej dziewczyny mogło to zabrzmieć sucho, albo nawet z odrobiną ironizmu. Stella jednak w tym pytaniu była naturalnie zainteresowana, ponieważ nie czuła zagrożenia ze strony przyjezdnych dziewcząt, jak większość jej koleżanek. Nie dlatego, że wywyższała się swoją urodą, ale jeszcze nie w głowie jej były amory. Jeszcze.
- Nie latasz? - zgadła po jego spojrzeniu na boisko. Zgięła jedną nogę w kolanie i oparła ją o kant ławki, przytulając do siebie udo. Przed sobą trzymała oburącz kubek w dłoniach z typowymi rękawicami dla szukającego. Mogłaby je już zdjąć, ale było jej chłodno.
- Ja dopiero zaczynam. Do tej pory niewiele robiłam poza spektaklami w grupie teatralnej.
sesja przeniesiona tu
Re: Boisko
Zima nie odpuszczała, śnieg pokrył tereny wokół szkoły białymi czapami. Jedyną oazą zieleni było boisko do Quidditcha. Odpowiednio dobrane zaklęcia nie pozwalały białemu puchowi zalegać na murawie ani na trybunach. Lecz to nie znaczyło, że było sucho i ciepło.
Niedzielnego poranka, gdy jeszcze wszyscy smacznie spali ciesząc się weekendem, jeden ze Ślizgonów jak zwykle zjawił się na opustoszałym boisku. Dziś bez stroju treningowego. Lecz opatulony w gruby szalik i ciepłą kurtkę. Siedząc na miotle, która wisiała kilkanaście centymetrów nad ziemią, przeglądał coś w dłoniach. Wyglądało to na karty. Obok niego lewitował parujący kubek, z którego wydobywał się ostry, cytrynowy zapach. Większość uczniów kojarzyła go ze specyfikiem Panny Gladstone, którym zaopatrywała przeziębionych uczniów.
Niedzielnego poranka, gdy jeszcze wszyscy smacznie spali ciesząc się weekendem, jeden ze Ślizgonów jak zwykle zjawił się na opustoszałym boisku. Dziś bez stroju treningowego. Lecz opatulony w gruby szalik i ciepłą kurtkę. Siedząc na miotle, która wisiała kilkanaście centymetrów nad ziemią, przeglądał coś w dłoniach. Wyglądało to na karty. Obok niego lewitował parujący kubek, z którego wydobywał się ostry, cytrynowy zapach. Większość uczniów kojarzyła go ze specyfikiem Panny Gladstone, którym zaopatrywała przeziębionych uczniów.
Re: Boisko
Wczorajszy dzień wcale nie minął Monice na załamywaniu rąk i rozpaczaniu nad swoim złamanym sercem, o nie. Postanowiła, że nie da po sobie poznać, że przechodzi dramat i gdy tylko wybiła dziewiąta dziewczyna ubrała się i wyruszyła do Hogsmeade, gdzie odwiedziła fryzjera. Cóż, nowy etap w życiu to i nowe włosy! Postanowiła, że grzywka całkiem odmieni jej oblicze, no i skróciła do ramion swoje długie kosmyki, przez co wyglądała o wiele poważniej. Trochę jak Mia.
W niedzielny poranek również nie miała w planach wylegiwania się do południa. Wszystkie jej współlokatorki smacznie chrapały i przewracały się na drugi bok, ale nie panna Kruger. Ślizgonka wciągnęła na tyłek ciepłe dresy i ciepłą kurtkę, chwyciła miotłę pod ramię i pognała na boisko, na którym czekał na nią już Nevan.
- Jak ci się podoba mój nowy image? - spytała gdy już dotarła na miejsce i wisząc kilka centymetrów nad powierzchnią znalazła się dokładnie na przeciwko Frasera. Dostrzegła parujący kubek lewitujący tuż obok jego ramienia i uniosła brwi.
- Chory jesteś? Mam nadzieję, że to nie skutek pocieszania mnie w piątek.
W niedzielny poranek również nie miała w planach wylegiwania się do południa. Wszystkie jej współlokatorki smacznie chrapały i przewracały się na drugi bok, ale nie panna Kruger. Ślizgonka wciągnęła na tyłek ciepłe dresy i ciepłą kurtkę, chwyciła miotłę pod ramię i pognała na boisko, na którym czekał na nią już Nevan.
- Jak ci się podoba mój nowy image? - spytała gdy już dotarła na miejsce i wisząc kilka centymetrów nad powierzchnią znalazła się dokładnie na przeciwko Frasera. Dostrzegła parujący kubek lewitujący tuż obok jego ramienia i uniosła brwi.
- Chory jesteś? Mam nadzieję, że to nie skutek pocieszania mnie w piątek.
Re: Boisko
Popijał od czasu do czasu ciepły płyn, który był zbawieniem dla zatkanych zatok i spuchniętego gardła. Dawno nie chorował, ale cóż raz na rok trzeba, nikogo nie ominie.
Widząc jak Moni wkracza na boisko i podlatuje do niego złożył karty w talie i skierował je w jej stronę.
Odkaszlnął, zasłaniając drugą dłonią usta.
- Panienka Kruger dorośleje. Jeszcze zaczną cię mylić na korytarzu z nauczycielami.
Wychrypiał rozbawiony. Zauważył nową fryzurę, gdy tylko Kruger się pojawiła w zasięgu wzroku. Zwykle nie zauważał małych zmian, ale skoro dorobiła się grzywki i o połowę ścięła włosy, byłoby trzeba być ślepym.
- Trochę. Piątek chyba mnie dobił. Tragedii nie ma.
Wskazał na karty, które dał Monice.
- Tu masz wyzwania treningowe. Codzienne ćwiczenia. Karty będą się zmieniały i to będą wyzwania na każdy dzień.
Widząc jak Moni wkracza na boisko i podlatuje do niego złożył karty w talie i skierował je w jej stronę.
Odkaszlnął, zasłaniając drugą dłonią usta.
- Panienka Kruger dorośleje. Jeszcze zaczną cię mylić na korytarzu z nauczycielami.
Wychrypiał rozbawiony. Zauważył nową fryzurę, gdy tylko Kruger się pojawiła w zasięgu wzroku. Zwykle nie zauważał małych zmian, ale skoro dorobiła się grzywki i o połowę ścięła włosy, byłoby trzeba być ślepym.
- Trochę. Piątek chyba mnie dobił. Tragedii nie ma.
Wskazał na karty, które dał Monice.
- Tu masz wyzwania treningowe. Codzienne ćwiczenia. Karty będą się zmieniały i to będą wyzwania na każdy dzień.
Re: Boisko
- No teraz to mi powiedziałeś - zaśmiała się mając nadzieję, że chłopak zauważy jaką gafę palnął. - Przecież nie wyglądam teraz AŻ tak staro.
Przechyliła głowę z wyrazem niczym niezmąconej troski na twarzy. Nevan zakatarzony i z taką chrypą nadal się dla niej poświęcał i chciał uczyć ją latać. To było w pewnym sensie niesamowicie miłe, z drugiej jednak strony wywoływało u Moniki niemałe poczucie winy. No bo tak naprawdę co on z tego miał? No i dziewczyna nigdy mu się za nic nie odwdzięczyła. No i jeszcze kupił jej prezent na gwiazdkę!
Panna Kruger postanowiła, że koniecznie musi coś z tym zrobić. Nevan w ostatnim czasie okazał się prawdziwym przyjacielem, a ona przyjaciółką była naprawdę do dupy.
- Wiesz co, dziś ograniczymy się do prawdziwego minimum. Nie mogę pozwolić, żebyś się rozłożył - stwierdziła a jej głos był naprawdę poważny. - No i trochę pokrzyżowałeś mi plany tą chorobą, bo chciałam trochę porzucać w ciebie śniegiem ale tak to nie mam serca - dokończyła pokazując mu język.
Podleciała bliżej i wyciągając dłoń przechwyciła magiczne karty które dla niej przygotował. Zaczęła przekładać je w palcach i spojrzała na Frasera zdumiona. Fakt, karty treningów to był świetny pomysł. Będzie mogła korzystać z nich w samotności i uczyć się codziennie zamiast nieustannie wyczekiwać treningów z ślizgonem.
- Świetne są. Czym ja sobie na to zasłużyłam? - spytała z uśmiechem.
Przechyliła głowę z wyrazem niczym niezmąconej troski na twarzy. Nevan zakatarzony i z taką chrypą nadal się dla niej poświęcał i chciał uczyć ją latać. To było w pewnym sensie niesamowicie miłe, z drugiej jednak strony wywoływało u Moniki niemałe poczucie winy. No bo tak naprawdę co on z tego miał? No i dziewczyna nigdy mu się za nic nie odwdzięczyła. No i jeszcze kupił jej prezent na gwiazdkę!
Panna Kruger postanowiła, że koniecznie musi coś z tym zrobić. Nevan w ostatnim czasie okazał się prawdziwym przyjacielem, a ona przyjaciółką była naprawdę do dupy.
- Wiesz co, dziś ograniczymy się do prawdziwego minimum. Nie mogę pozwolić, żebyś się rozłożył - stwierdziła a jej głos był naprawdę poważny. - No i trochę pokrzyżowałeś mi plany tą chorobą, bo chciałam trochę porzucać w ciebie śniegiem ale tak to nie mam serca - dokończyła pokazując mu język.
Podleciała bliżej i wyciągając dłoń przechwyciła magiczne karty które dla niej przygotował. Zaczęła przekładać je w palcach i spojrzała na Frasera zdumiona. Fakt, karty treningów to był świetny pomysł. Będzie mogła korzystać z nich w samotności i uczyć się codziennie zamiast nieustannie wyczekiwać treningów z ślizgonem.
- Świetne są. Czym ja sobie na to zasłużyłam? - spytała z uśmiechem.
Re: Boisko
- Poważniej, nie znaczy staro. A nasze niektóre nauczycielki są niczego sobie.
Wyszczerzył zęby w rozbawionym uśmiechu. Gafa, nie gafa a szczerość, której Nevan nigdy nie szczędził i jak już mówił to to co myśli. Troska na twarzy Moni wywołała zdziwienie na twarzy Ślizgona. Serio się nim zmartwiła? A to dziwna nowość. Taki wyraz twarzy oglądał jedynie u szkolnej pielęgniarki, albo u własnej matki. Od niedawna również u Rhi, która nie szczędziła mu innych emocji, do których Ślizgon dopiero co nawykał.
Nevan o nic nie prosił Moniki w zamian za lekcje, lecz nie znaczyło to, że wcale o tym nie myślał. Kruger dzielnie radziła sobie na treningach i nie marudziła, to wystarczyło, by zgadzał się na kolejne lekcje.
- Awww.... Kruger ma ciepłe serduszko. Nie wiem co mam powiedzieć. - Zachrypiał znów i zamilkł na chwilę, gdyż głos uwiązł mu w gardle. Popił lekarstwem i odkaszlnął.
- Kto jak kto, ale ciebie minimum dzisiaj nie obowiązuje. Ćwiczenia masz na wolne chwile, takie tam na kondycje i rozciąganie.
Zleciał na ziemię zsiadając z miotły. Kubek dzierżył w dłoni a miotła posłusznie frunęła za nim. Podszedł do skrzynki i kopniakiem ją otworzył, z wnętrza wyleciały malutkie, kolorowe papierowe ptaszki. Było ich na oko dziesięć, latały bardzo szybko i zachowywały się nieco jak ławica ryb frunąc w zwięzłej grupie.
- Na początek rozgrzewka. Złap je wszystkie.
Zamknął kufer i rozsiadł się na nim. Ptaszki otoczyły Monikę świergoląc do niej i kręcąc się wokół Ślizgonki prowokująco.
Wyszczerzył zęby w rozbawionym uśmiechu. Gafa, nie gafa a szczerość, której Nevan nigdy nie szczędził i jak już mówił to to co myśli. Troska na twarzy Moni wywołała zdziwienie na twarzy Ślizgona. Serio się nim zmartwiła? A to dziwna nowość. Taki wyraz twarzy oglądał jedynie u szkolnej pielęgniarki, albo u własnej matki. Od niedawna również u Rhi, która nie szczędziła mu innych emocji, do których Ślizgon dopiero co nawykał.
Nevan o nic nie prosił Moniki w zamian za lekcje, lecz nie znaczyło to, że wcale o tym nie myślał. Kruger dzielnie radziła sobie na treningach i nie marudziła, to wystarczyło, by zgadzał się na kolejne lekcje.
- Awww.... Kruger ma ciepłe serduszko. Nie wiem co mam powiedzieć. - Zachrypiał znów i zamilkł na chwilę, gdyż głos uwiązł mu w gardle. Popił lekarstwem i odkaszlnął.
- Kto jak kto, ale ciebie minimum dzisiaj nie obowiązuje. Ćwiczenia masz na wolne chwile, takie tam na kondycje i rozciąganie.
Zleciał na ziemię zsiadając z miotły. Kubek dzierżył w dłoni a miotła posłusznie frunęła za nim. Podszedł do skrzynki i kopniakiem ją otworzył, z wnętrza wyleciały malutkie, kolorowe papierowe ptaszki. Było ich na oko dziesięć, latały bardzo szybko i zachowywały się nieco jak ławica ryb frunąc w zwięzłej grupie.
- Na początek rozgrzewka. Złap je wszystkie.
Zamknął kufer i rozsiadł się na nim. Ptaszki otoczyły Monikę świergoląc do niej i kręcąc się wokół Ślizgonki prowokująco.
Re: Boisko
Przypomniała sobie całkiem niedawną rozmowę z Anthony'm, który również twierdził, że obok niektórych nauczycielek w Hogwarcie nie dało się przejść obojętnie i zaśmiała się w duchu. Cóż, już dawno minęły czasy w których to transmutacji uczyła McGonagall wraz ze swoim nieodłącznym kijem w tyłku, albo mugoloznastwa ta stara rura, która często stęka na obrazie. Mimo wszystko takie spostrzeżenia wypowiadane przez jej rówieśników na głos, wywoływały w pannie Kruger niemałe rozbawienie. Bo było to po prostu śmieszne, ot co.
- No dobra, dobra, uznaję to za komplement - powiedziała machając dłonią. Chwyciła kij oburącz i okrążyła Nevana z rozbawieniem. Zdecydowanie ten trening dobrze jej dzisiaj zrobi.
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak gorące jest moje serce! - krzyknęła gdy oddaliła się nieco, a gdy przybliżyła się na powrót, już normalnym tonem dodała. - To, że jestem Niemką i na dodatek ślizgonką wcale nie oznacza, że go nie mam w ogóle - puściła mu oczko, by podkreślić jeszcze powagę swoich słów.
Po chwili wygięła usta w podkówkę, słysząc, że mimo choroby Nevana on i tak nie zmienia postanowienia by dać Monice dziś porządny wycisk. Oczywiście w geście żartu. Absolutnie nie oczekiwała od Frasera żadnej taryfy ulgowej. Zamarzyło się jej latanie na miotle? Trudno, teraz musi się poświęcić.
- Jasne, jasne panie trenerze - zakręciła piruet w powietrzu i wzbijając się do góry obserwowała poczynania chłopaka. Karty, które jej dał schowała głęboko do kieszeni, by przypadkiem nie wypadły podczas ćwiczeń. Na pewno będzie z nich korzystać, bo w pewnym sensie i dzisiejszy trening a także każdy kolejny oddala jej myśli od tego, że rozstała się z Brandonem. No a przecież wszystko jest lepsze od rozmyślania o tym - nic więc dziwnego, że Monika dała się porwać takiemu nawałowi zajęć, nawet w niedzielę.
Gdy papierowe latające ptaszki uniosły się w powietrzy usta ślizgonki wygięły się w szerokim uśmiechu. Takie ćwiczenie od razu przypadło jej do gustu! Przecież to łatwizna....
... a przynajmniej tak wydawało się jej na początku. W rzeczywistości zadanie okazało się niezwykle trudne. Złapała zaledwie trzy ptaszki, a i te przy pomocy chyba cudu. Niezwykle szybkie i zwinne zaczarowane papierowe stworzonka odlatywały i odskakiwały natychmiast gdy tylko panna Kruger wyciągała po nie dłoń.
- No dobra, dobra, uznaję to za komplement - powiedziała machając dłonią. Chwyciła kij oburącz i okrążyła Nevana z rozbawieniem. Zdecydowanie ten trening dobrze jej dzisiaj zrobi.
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak gorące jest moje serce! - krzyknęła gdy oddaliła się nieco, a gdy przybliżyła się na powrót, już normalnym tonem dodała. - To, że jestem Niemką i na dodatek ślizgonką wcale nie oznacza, że go nie mam w ogóle - puściła mu oczko, by podkreślić jeszcze powagę swoich słów.
Po chwili wygięła usta w podkówkę, słysząc, że mimo choroby Nevana on i tak nie zmienia postanowienia by dać Monice dziś porządny wycisk. Oczywiście w geście żartu. Absolutnie nie oczekiwała od Frasera żadnej taryfy ulgowej. Zamarzyło się jej latanie na miotle? Trudno, teraz musi się poświęcić.
- Jasne, jasne panie trenerze - zakręciła piruet w powietrzu i wzbijając się do góry obserwowała poczynania chłopaka. Karty, które jej dał schowała głęboko do kieszeni, by przypadkiem nie wypadły podczas ćwiczeń. Na pewno będzie z nich korzystać, bo w pewnym sensie i dzisiejszy trening a także każdy kolejny oddala jej myśli od tego, że rozstała się z Brandonem. No a przecież wszystko jest lepsze od rozmyślania o tym - nic więc dziwnego, że Monika dała się porwać takiemu nawałowi zajęć, nawet w niedzielę.
Gdy papierowe latające ptaszki uniosły się w powietrzy usta ślizgonki wygięły się w szerokim uśmiechu. Takie ćwiczenie od razu przypadło jej do gustu! Przecież to łatwizna....
... a przynajmniej tak wydawało się jej na początku. W rzeczywistości zadanie okazało się niezwykle trudne. Złapała zaledwie trzy ptaszki, a i te przy pomocy chyba cudu. Niezwykle szybkie i zwinne zaczarowane papierowe stworzonka odlatywały i odskakiwały natychmiast gdy tylko panna Kruger wyciągała po nie dłoń.
Re: Boisko
Z tego wszystkiego wyczarował sobie słomkę, przez którą siorbał sobie ciepły wywar dla ludzi pociągających inaczej. Nie miał zamiaru dawać kiedykolwiek taryfy ulgowej Moni, gdyby przyszła chora bądź w inny sposób niedysponowana, odesłałby ja do dormitorium.
- Wierze, na słowo.
Nawet nie miał zamiaru wdawać się w dyskusję jakie Niemki mają wielkie serca i czy Ślizgonka może okazywać współczucie. Jak widać na załączonym obrazku, można.
Ptaszyny były szybkie i zwinne, Monice mogło to trochę przypominać uganianie się Szukających za zniczem. Lecz ona miała to ułatwienie, że ptaszki nie rozpływały się w powietrzu, gdyż nie były takie szybkie. W końcu po ponad dwudziestu minutach latania w te i w tamte złapała wszystkie.
Nevan odebrał pogniecione zdobycze i zamknął je w pudle, gdzie zapewne dojdą do siebie i będą gotowe na następną gonitwę. Monika miała chwilę by odsapnąć po dość wymagającym pościgu.
Ślizgon natomiast odesłał różdżką kuferek i wezwał kufer z tłuczkami.
- To po części był element treningu. Wcześniej uciekałaś, a tym razem to ty goniłaś. Masz jeszcze trochę niepewne ruchy, a zwłaszcza jak musisz zrobić naglę skręt. Ale to norma na początku.
Postawił nogę na podskakującym kufrze.
- Dzisiaj znów tłuczki. Ale trochę inne, te są wolniejsze ale biją o wiele mocniej. - Otworzył kufer wyciągając tłuczek i trzymał w rękach. Nieco się musiał z nim siłować, ale nie był to typowy, agresywny meczowy tłuczek. - Dzisiaj nauczysz się wykorzystywać tak zwane prze mugoli prawa fizyki. Czyli wykorzystywanie siły odśrodkowej by nabierać pędu w locie oraz dla poprawy manewrów. Gdy załapiesz o co chodzi, twoje latanie będzie płynniejsze i pewniejsze.
Przy coraz to bardziej zanikającym głosie musiał się nieco wysilić. Gdy skończył mówić zaniósł się kaszlem. Odszedł parę kroków by cisnąć tłuczek w powietrze wprost w stronę Kruger.
- Nie musisz lecieć tak szybko jak ostatnio. Wykorzystuj pętle, zwody i nagłe skręty. Lecz teraz masz okazję, żeby dopracować manewr. - Siorbnął soczku. - Gdy robisz zwód w dół, pozwól grawitacji zadziałać, lekko w górę i wykorzystaj przyciąganie aby manewr był szybszy. Przez to nie zlecisz z miotły.
A następnie zostawiając ją samą z nowym przyjacielem usadził tyłek na dość spokojnym kufrze z zawartością drugiego tłuczka.
- Wierze, na słowo.
Nawet nie miał zamiaru wdawać się w dyskusję jakie Niemki mają wielkie serca i czy Ślizgonka może okazywać współczucie. Jak widać na załączonym obrazku, można.
Ptaszyny były szybkie i zwinne, Monice mogło to trochę przypominać uganianie się Szukających za zniczem. Lecz ona miała to ułatwienie, że ptaszki nie rozpływały się w powietrzu, gdyż nie były takie szybkie. W końcu po ponad dwudziestu minutach latania w te i w tamte złapała wszystkie.
Nevan odebrał pogniecione zdobycze i zamknął je w pudle, gdzie zapewne dojdą do siebie i będą gotowe na następną gonitwę. Monika miała chwilę by odsapnąć po dość wymagającym pościgu.
Ślizgon natomiast odesłał różdżką kuferek i wezwał kufer z tłuczkami.
- To po części był element treningu. Wcześniej uciekałaś, a tym razem to ty goniłaś. Masz jeszcze trochę niepewne ruchy, a zwłaszcza jak musisz zrobić naglę skręt. Ale to norma na początku.
Postawił nogę na podskakującym kufrze.
- Dzisiaj znów tłuczki. Ale trochę inne, te są wolniejsze ale biją o wiele mocniej. - Otworzył kufer wyciągając tłuczek i trzymał w rękach. Nieco się musiał z nim siłować, ale nie był to typowy, agresywny meczowy tłuczek. - Dzisiaj nauczysz się wykorzystywać tak zwane prze mugoli prawa fizyki. Czyli wykorzystywanie siły odśrodkowej by nabierać pędu w locie oraz dla poprawy manewrów. Gdy załapiesz o co chodzi, twoje latanie będzie płynniejsze i pewniejsze.
Przy coraz to bardziej zanikającym głosie musiał się nieco wysilić. Gdy skończył mówić zaniósł się kaszlem. Odszedł parę kroków by cisnąć tłuczek w powietrze wprost w stronę Kruger.
- Nie musisz lecieć tak szybko jak ostatnio. Wykorzystuj pętle, zwody i nagłe skręty. Lecz teraz masz okazję, żeby dopracować manewr. - Siorbnął soczku. - Gdy robisz zwód w dół, pozwól grawitacji zadziałać, lekko w górę i wykorzystaj przyciąganie aby manewr był szybszy. Przez to nie zlecisz z miotły.
A następnie zostawiając ją samą z nowym przyjacielem usadził tyłek na dość spokojnym kufrze z zawartością drugiego tłuczka.
Strona 8 z 12 • 1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Boisko
Strona 8 z 12
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach