Boisko
+39
Stella Stark
Marianne Ray
Monika Kruger
Jonathan Lemke
Elijah Ward
Curtis Rocheleau
Abigail Wellington
Nevan Fraser
Elena Tyanikova
Anthony Wilson
Morpheus A. Maponos
Charles Wilson
Marco Castellani
Mistrz Gry
Christine Greengrass
Charlotte Freya
Serena Valerious
Dymitr Milligan
Cory Reynolds
Sanne van Rijn
Shay Hasting
Misza Gregorovic
Aiko Miyazaki
Malcolm McMillan
Emily Bronte
Noemi Cramer
Nicolas Socha
Dylan Davies
Malina Socha
William Greengrass
Audrey Roshwel
Colette Roshwel
Wyatt Walker
Zoja Yordanova
Aleksy Vulkodlak
Suzanne Castellani
Alice Volante
Claudia Fitzpatrick
Brennus Lancaster
43 posters
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Boisko
Strona 7 z 12
Strona 7 z 12 • 1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 10, 11, 12
Boisko
First topic message reminder :
Duży, zielony stadion do gry w Quidditcha z trzema pętlami, na którym odbywają się mecze i treningi.
Duży, zielony stadion do gry w Quidditcha z trzema pętlami, na którym odbywają się mecze i treningi.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Boisko
Jej czekoladowe tęczówki zjechały na kieszenie jego spodni, które faktycznie wyglądały jak do biegania. Cóż, skoro nie miał zamiaru biegać to się przebiegł, życie, shit happens, jak to mawiają Anglicy. To powiedzenie akurat jemu powinno być bardzo dobrze znane.
- Kilka godzin bez papierosa Cię nie zbawi, za to zupełnie przypadkowo los zgotował Ci wyborowe towarzystwo w mojej postaci - zaśmiała się i wystawiła koniuszek, różowego języka. Oczywiście, że się z nim drażniła! Lubiła to robić, lubiła patrzyć jak ludzie reagują na tego typu zabiegi, dzięki czemu wiedziała czy zdoła się dogadać z ów osobnikiem na dłuższą metę. Wilson najwyraźniej pasował do kryteriów jej oceny, co można było łatwo wywnioskować z tego, że nadal ma ochotę się do niego odzywać, rozmawiać, a może nawet - kto wie - spędzać nieco więcej czasu.
- Błagam Cię! - parsknęła ironicznym śmiechem. - Teraz nie dotknęłabym go nawet kijem! - pokręciła głową i zrobiła młynek swymi wielkimi ślepiami. Kiedyś, dość dłuższy czas temu, miała Campbella i to nawet na kilka nocy. Jednakże to nie były te z gatunku tych niezapomnianych, tylko i wyłącznie dlatego, że dopiero poznawali tajniki tej niesamowitej zabawy tylko dla dorosłych. Sanke była naprawdę nietypową nastolatką, która zaczęła bardzo wcześnie, zarazem mając kompletną świadomość tego co robi i jakie konsekwencje mogą iść za nierozważne używanie tego "przywileju".
- Może tę kwestię zostawimy na jakiś miły wieczór - zaproponowała, obserwując jak macha ręką i chowa ją do kieszeni swych spodni. Wiedziała, że ani on, a tym bardziej ona, nie jest w stanie wchodzić na tak grząski temat, jakim były relacje rodzinne. Jeszcze nie znali się na tyle, aby opowiadać sobie takie szczegóły z życia prywatnego.
- Hej, hej, zluzuj majty - posłała mu diabelski uśmiech. - Wcale nie powiedziałam, że miałeś błagalny wzrok. Mam zamknięte oczy, więc jak mogłam coś takiego zauważyć? - zachichotała, a na jej ustach na dłużej pozostał szeroki, perlisty uśmiech. - Co byłbyś w stanie zrobić, żeby się ze mną przespać? - zapytała w końcu, w odniesieniu do jego słów: Najważniejsze i tak jest to czy osiągnę swój cel, nie ważne jakim kosztem, prawda?
Po kilkugodzinnej, wyjątkowo przyjemnej rozmowie, oboje ruszyli do zamku i rozeszli się do swych domów.
- Kilka godzin bez papierosa Cię nie zbawi, za to zupełnie przypadkowo los zgotował Ci wyborowe towarzystwo w mojej postaci - zaśmiała się i wystawiła koniuszek, różowego języka. Oczywiście, że się z nim drażniła! Lubiła to robić, lubiła patrzyć jak ludzie reagują na tego typu zabiegi, dzięki czemu wiedziała czy zdoła się dogadać z ów osobnikiem na dłuższą metę. Wilson najwyraźniej pasował do kryteriów jej oceny, co można było łatwo wywnioskować z tego, że nadal ma ochotę się do niego odzywać, rozmawiać, a może nawet - kto wie - spędzać nieco więcej czasu.
- Błagam Cię! - parsknęła ironicznym śmiechem. - Teraz nie dotknęłabym go nawet kijem! - pokręciła głową i zrobiła młynek swymi wielkimi ślepiami. Kiedyś, dość dłuższy czas temu, miała Campbella i to nawet na kilka nocy. Jednakże to nie były te z gatunku tych niezapomnianych, tylko i wyłącznie dlatego, że dopiero poznawali tajniki tej niesamowitej zabawy tylko dla dorosłych. Sanke była naprawdę nietypową nastolatką, która zaczęła bardzo wcześnie, zarazem mając kompletną świadomość tego co robi i jakie konsekwencje mogą iść za nierozważne używanie tego "przywileju".
- Może tę kwestię zostawimy na jakiś miły wieczór - zaproponowała, obserwując jak macha ręką i chowa ją do kieszeni swych spodni. Wiedziała, że ani on, a tym bardziej ona, nie jest w stanie wchodzić na tak grząski temat, jakim były relacje rodzinne. Jeszcze nie znali się na tyle, aby opowiadać sobie takie szczegóły z życia prywatnego.
- Hej, hej, zluzuj majty - posłała mu diabelski uśmiech. - Wcale nie powiedziałam, że miałeś błagalny wzrok. Mam zamknięte oczy, więc jak mogłam coś takiego zauważyć? - zachichotała, a na jej ustach na dłużej pozostał szeroki, perlisty uśmiech. - Co byłbyś w stanie zrobić, żeby się ze mną przespać? - zapytała w końcu, w odniesieniu do jego słów: Najważniejsze i tak jest to czy osiągnę swój cel, nie ważne jakim kosztem, prawda?
Po kilkugodzinnej, wyjątkowo przyjemnej rozmowie, oboje ruszyli do zamku i rozeszli się do swych domów.
Re: Boisko
Trybuny i obręcze zostały odnowione, a cały stadion odświeżony i przygotowany do kolejnego roku szkolnego.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Boisko
Nowy rok szkolny był rokiem ważnych decyzji. Bardzo ważnych, bo przyszłościowych - i nie, wcale nie dotyczących zamążpójścia, o którym Elena, znając ją, nie pomyśli aż do trzydziestki, taki z niej dzieciak. Rok ten był więc rokiem decyzji dotyczących rozwoju zawodowego.
Historia historią, języki obce językami obcymi, ale prawdziwą, niezmąconą żadną powinnością czy tym, że wypada przyjemnością był dla Tyanikovej quidditch. Latała dużo i namiętnie, sama lub w towarzystwie, z faktycznymi piłkami lub udającymi je, zaczarowanymi kulkami z papieru i... Nic. Nie to, żeby jej nie ciągnęło do poważniejszych kroków - zwyczajnie o nich nie myślała. Elena generalnie miała to do siebie, że myślenie na poważne tematy sprawiało jej kłopoty, toteż fakt, że w tym roku podołała przynajmniej jednej kwestii, było nie lada sukcesem. Zwycięstwem, które należało czym prędzej przekuć w czyny, nim Rosjanka zdąży się rozmyślić.
I właśnie po to, by nie dać sobie takiej możliwości, zgłosiła się do drużyny Puchonów. Nie na szukającą - zadławiłaby się tym Zniczem prędzej, niż faktycznie by go znalazła. Nie na ścigającą - dziurawe ręce to cecha, z którą nie wróżyła sobie sukcesu na tej pozycji. Zgłosiła się na... pałkarza!
Siedząc teraz na wilgotnej murawie i wiążąc buty, których z jakichś względów nie zawiązała w szatni, zerkała na leżący obok ekwipunek z szerokim uśmiechem. Wiedziała, że tego akurat nikt się nie spodziewał. Była drobna. Chudziutka. I miała być pałkarzem? Wolne żarty.
To właśnie z tego względu była dziś na boisku. Dlatego, że ktoś nie wierzył, podzielił się swymi wątpliwościami z Castellanim i wyszło jak wyszło - czyli dokładnie tak, że musiała udowodnić, że się nadaje. Że te drobne rączki są w ogóle w stanie udźwignąć pałkę, a co dopiero mówić o odbijaniu tłuczka. To miał być test, sprawdzian mający uspokoić znerwicowanych lub upewnić ich w wątpliwościach. A Elena? Ani trochę się nie obawiała. Odkąd mając osiem lat przypadkowo wyrżnęła kijem w twarz przyjaciela tak, że tydzień spędził w Klinice Moskiewskiej, zanim poskładano mu twarzyczkę, pewna była, że sobie poradzi.
Historia historią, języki obce językami obcymi, ale prawdziwą, niezmąconą żadną powinnością czy tym, że wypada przyjemnością był dla Tyanikovej quidditch. Latała dużo i namiętnie, sama lub w towarzystwie, z faktycznymi piłkami lub udającymi je, zaczarowanymi kulkami z papieru i... Nic. Nie to, żeby jej nie ciągnęło do poważniejszych kroków - zwyczajnie o nich nie myślała. Elena generalnie miała to do siebie, że myślenie na poważne tematy sprawiało jej kłopoty, toteż fakt, że w tym roku podołała przynajmniej jednej kwestii, było nie lada sukcesem. Zwycięstwem, które należało czym prędzej przekuć w czyny, nim Rosjanka zdąży się rozmyślić.
I właśnie po to, by nie dać sobie takiej możliwości, zgłosiła się do drużyny Puchonów. Nie na szukającą - zadławiłaby się tym Zniczem prędzej, niż faktycznie by go znalazła. Nie na ścigającą - dziurawe ręce to cecha, z którą nie wróżyła sobie sukcesu na tej pozycji. Zgłosiła się na... pałkarza!
Siedząc teraz na wilgotnej murawie i wiążąc buty, których z jakichś względów nie zawiązała w szatni, zerkała na leżący obok ekwipunek z szerokim uśmiechem. Wiedziała, że tego akurat nikt się nie spodziewał. Była drobna. Chudziutka. I miała być pałkarzem? Wolne żarty.
To właśnie z tego względu była dziś na boisku. Dlatego, że ktoś nie wierzył, podzielił się swymi wątpliwościami z Castellanim i wyszło jak wyszło - czyli dokładnie tak, że musiała udowodnić, że się nadaje. Że te drobne rączki są w ogóle w stanie udźwignąć pałkę, a co dopiero mówić o odbijaniu tłuczka. To miał być test, sprawdzian mający uspokoić znerwicowanych lub upewnić ich w wątpliwościach. A Elena? Ani trochę się nie obawiała. Odkąd mając osiem lat przypadkowo wyrżnęła kijem w twarz przyjaciela tak, że tydzień spędził w Klinice Moskiewskiej, zanim poskładano mu twarzyczkę, pewna była, że sobie poradzi.
Elena TyanikovaKlasa V - Urodziny : 12/07/1999
Wiek : 25
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : czysta
Re: Boisko
Nowy rok szkolny wiąże się z nowymi obowiązkami a to dla Marco Castellaniego równało się ze znalezieniem odpowiednich osób na odpowiednich stanowiskach. Jednym słowem: drużyny. Duża część, która w zeszłym roku błyszczała na boisku teraz zajmowała się przygotowaniami do studiów a on pozostał z garstką uczniów. Już od pierwszych dni obserwował to co się dzieje na boisku, to jak niektórzy nieumiejętnie próbują się wkupić w jego łaski. Nawet zdecydowanie większa grupka dziewczyn myśląc, ze coś ugrają ubrały się bardzo wyuzdanie. Nauczyciel całkiem obojętny na wdzięki przyszłych kobiet od razu powiedział "NIE" i skreślał je ze swojej listy kandydatów.
No dlaczego tak mało osób traktowało ten sport poważnie? Jak tak dalej pójdzie to będzie musiał zakomunikować o rozwiązaniu składów ale tym samym skaże się na kompromitację. Zwłaszcza, że takie informacje idą w świat a nauczyciele Quidditcha z innych szkół będą niemało usatysfakcjonowani porażką Castellaniego. Dlatego nie mógł do tego dopuścić, za wszelką cenę.
Z kartą w dłoni, sportowym strojem na sobie i oczywiście nieodłączną w takich chwilach miotłą ruszył na boisko gdzie czekała na niego kolejna kandydatka. Elena Tyanikowa. Rosjanka! No proszę, a podobno Rosjanie przyjmowani są w Durmstrangu, cóż więc robią w Hogwarcie? Nie powinien szukać odpowiedzi na to pytanie zwłaszcza, że zarówno on jak i cała familia Castellanich zamiast uczęszczać do Amerykańskiej Akademii też na cel wzięli sobie Angielską Szkołę. Ale z tym związana jest inna historia. Długa dosyć.
- Witam Eleno, widzę, że jesteś niemal przygotowana. Startujesz na pozycję... - tu zrobił przerwę bo musiał sprawdzić w swoim małym kajecie w cóż to ta drobna dziewczynka celowała -... pałkarza, o proszę! - powiedział nieco zaskoczony jednak na jego twarzy widniał cały czas ten radosny uśmiech Pana Castellaniego.
Ruchem różdżki przywołał skrzynkę, która lewitowała za nim i otworzył ją ukazując wszystkie piłki potrzebne do gry.
- Zanim zaczniemy, muszę sprawdzić cię z wiedzy teoretycznej. Jakie ma zadanie pałkarz na boisku? - zapytał i wyciągnął kafla, którym zaczął sobie podrzucać patrząc cały czas na uczennicę.
No dlaczego tak mało osób traktowało ten sport poważnie? Jak tak dalej pójdzie to będzie musiał zakomunikować o rozwiązaniu składów ale tym samym skaże się na kompromitację. Zwłaszcza, że takie informacje idą w świat a nauczyciele Quidditcha z innych szkół będą niemało usatysfakcjonowani porażką Castellaniego. Dlatego nie mógł do tego dopuścić, za wszelką cenę.
Z kartą w dłoni, sportowym strojem na sobie i oczywiście nieodłączną w takich chwilach miotłą ruszył na boisko gdzie czekała na niego kolejna kandydatka. Elena Tyanikowa. Rosjanka! No proszę, a podobno Rosjanie przyjmowani są w Durmstrangu, cóż więc robią w Hogwarcie? Nie powinien szukać odpowiedzi na to pytanie zwłaszcza, że zarówno on jak i cała familia Castellanich zamiast uczęszczać do Amerykańskiej Akademii też na cel wzięli sobie Angielską Szkołę. Ale z tym związana jest inna historia. Długa dosyć.
- Witam Eleno, widzę, że jesteś niemal przygotowana. Startujesz na pozycję... - tu zrobił przerwę bo musiał sprawdzić w swoim małym kajecie w cóż to ta drobna dziewczynka celowała -... pałkarza, o proszę! - powiedział nieco zaskoczony jednak na jego twarzy widniał cały czas ten radosny uśmiech Pana Castellaniego.
Ruchem różdżki przywołał skrzynkę, która lewitowała za nim i otworzył ją ukazując wszystkie piłki potrzebne do gry.
- Zanim zaczniemy, muszę sprawdzić cię z wiedzy teoretycznej. Jakie ma zadanie pałkarz na boisku? - zapytał i wyciągnął kafla, którym zaczął sobie podrzucać patrząc cały czas na uczennicę.
Re: Boisko
Jeden but, drugi but i gdy Castellani zjawił się obok, była już... no, prawie gotowa! Wystarczyło jeszcze tylko wstać, otrzepać się, przygładzić sterczący od rana kosmyk włosów i mogła lecieć. To znaczy nie, przepraszam, nie mogła. Będzie mogła, jak jej pozwolą. Dopiero wtedy.
Póki co stała więc grzecznie, splatając ręce na plecach i spoglądała na nauczyciela z szerokim uśmiechem. Nie miała pojęcia, ile sprawdzonych kandydatów i kandydatek ma już za sobą - nawet będąc pasjonatką sportu wolała darować sobie widowisko, z jakim wiązały się podobne testy - i nie bardzo wiedziała, z kim tak naprawdę rywalizuje, ale co to miało za znaczenie? W całej swojej piętnastoletniej historii niczego nie była tak pewna, jak dwóch kwestii: tego, że umrze szybko i tego, że przedtem może pokazać innym, jak się lata na miotle. Te pierwsze przekonanie musiała zrewidować wprawdzie po kilku szpitalnych wizytach, podczas których nikt nie chciał zapowiedzieć jej rychłego zgonu, co jednak tylko utwierdziło ją w drugim temacie, bo nie dość, że zyskała więcej czasu, to jeszcze okazywała nie być się tak słabą, jak początkowo myślała. Świetnie!
- Dzień dobry, panie Castellani. - Przy całym swoim entuzjazmie nie zapomniała o tym, by stosownie się przywitać. I już, już prawie dygnęła uroczo, jak ją uczono, w porę jednak uprzytomniła sobie, że nie ma na sobie sukienki, a szatę sportową i podobny gest były najzwyczajniej w świecie głupi. Zamiast tego więc przytaknęła skinieniem głowy słowom mężczyzny - tak, zdecydowanie pałkarz! - i już sięgała po miotłę...
...tylko po to, by jeszcze przez chwilę tylko się na niej podeprzeć. No cóż.
- Pałkarz pilnuje, by nikt spośród jego kolegów i koleżanek z drużyny nie zarobił tłuczkiem w twarz. Albo w łokieć. Albo w cokolwiek innego. - Wzruszyła ramionami. Przecież to oczywiste. - Z drugiej strony funduje tego typu atrakcje przeciwnikom, gdy na zbyt wiele sobie pozwalają.
Póki co stała więc grzecznie, splatając ręce na plecach i spoglądała na nauczyciela z szerokim uśmiechem. Nie miała pojęcia, ile sprawdzonych kandydatów i kandydatek ma już za sobą - nawet będąc pasjonatką sportu wolała darować sobie widowisko, z jakim wiązały się podobne testy - i nie bardzo wiedziała, z kim tak naprawdę rywalizuje, ale co to miało za znaczenie? W całej swojej piętnastoletniej historii niczego nie była tak pewna, jak dwóch kwestii: tego, że umrze szybko i tego, że przedtem może pokazać innym, jak się lata na miotle. Te pierwsze przekonanie musiała zrewidować wprawdzie po kilku szpitalnych wizytach, podczas których nikt nie chciał zapowiedzieć jej rychłego zgonu, co jednak tylko utwierdziło ją w drugim temacie, bo nie dość, że zyskała więcej czasu, to jeszcze okazywała nie być się tak słabą, jak początkowo myślała. Świetnie!
- Dzień dobry, panie Castellani. - Przy całym swoim entuzjazmie nie zapomniała o tym, by stosownie się przywitać. I już, już prawie dygnęła uroczo, jak ją uczono, w porę jednak uprzytomniła sobie, że nie ma na sobie sukienki, a szatę sportową i podobny gest były najzwyczajniej w świecie głupi. Zamiast tego więc przytaknęła skinieniem głowy słowom mężczyzny - tak, zdecydowanie pałkarz! - i już sięgała po miotłę...
...tylko po to, by jeszcze przez chwilę tylko się na niej podeprzeć. No cóż.
- Pałkarz pilnuje, by nikt spośród jego kolegów i koleżanek z drużyny nie zarobił tłuczkiem w twarz. Albo w łokieć. Albo w cokolwiek innego. - Wzruszyła ramionami. Przecież to oczywiste. - Z drugiej strony funduje tego typu atrakcje przeciwnikom, gdy na zbyt wiele sobie pozwalają.
Elena TyanikovaKlasa V - Urodziny : 12/07/1999
Wiek : 25
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : czysta
Re: Boisko
Aż dziw, że takie drobne dziewczę chce być pałkarzem. Z jej posturą mogłaby być szukającym, jest szczupła i z pewnością lekka. Ale jej gabaryty też nie świadczą o tym, że mogła się nadawać na to stanowisko. Chciała zostać pałkarzem, więc trzeba sprawdzić jej siłę.
- Dobra odpowiedź - powiedział i zostawił już kafla w spokoju by też zabrać się za wypuszczenie tłuczka, który to najpierw poleci wysoko w powietrze.
- Nie przedłużajmy tylko od razu weźmy się do roboty. Chwyć pałkę i odbij tłuczka gdy będzie nadlatywał - powiedział i odsunął się nieco. Tłuczki działały na takiej zasadzie, że ścigały każdego gracza, a ona nim chciała być więc poleci na nią. I oby odbiła, nie miał zamiaru kolejnej osoby wysyłać do skrzydła szpitalnego ze złamaną ręką, żebrem, nosem czy nie daj Merlinie czaszką, a i takie przypadki się zdarzały.
- Pałka w jedną rękę - dodał przypominając sobie, że nie skonkretyzował. Chciał widzieć pracę jej mięśni gdy będzie ją odbijać, chciał wiedzieć jak daleko ją odbije i czy w ogóle Ten jeden ruch wiele świadczył o graczu a sam przecież grał na tej pozycji, wiec wiedział z czym się to je.
- Później sprawdzimy czy potrafisz się utrzymać na miotle.
- Dobra odpowiedź - powiedział i zostawił już kafla w spokoju by też zabrać się za wypuszczenie tłuczka, który to najpierw poleci wysoko w powietrze.
- Nie przedłużajmy tylko od razu weźmy się do roboty. Chwyć pałkę i odbij tłuczka gdy będzie nadlatywał - powiedział i odsunął się nieco. Tłuczki działały na takiej zasadzie, że ścigały każdego gracza, a ona nim chciała być więc poleci na nią. I oby odbiła, nie miał zamiaru kolejnej osoby wysyłać do skrzydła szpitalnego ze złamaną ręką, żebrem, nosem czy nie daj Merlinie czaszką, a i takie przypadki się zdarzały.
- Pałka w jedną rękę - dodał przypominając sobie, że nie skonkretyzował. Chciał widzieć pracę jej mięśni gdy będzie ją odbijać, chciał wiedzieć jak daleko ją odbije i czy w ogóle Ten jeden ruch wiele świadczył o graczu a sam przecież grał na tej pozycji, wiec wiedział z czym się to je.
- Później sprawdzimy czy potrafisz się utrzymać na miotle.
Re: Boisko
Skinęła głową na znak, że instrukcje rozumie, po czym chwyciła pałkę w dłoń. To, że zawinęła nią jeszcze młynka, nie było żadnym świadomym szpanerskim pokazem, Elena po prostu rozluźniała nadgarstek tak, by nie czuć każdego uderzenia we wszystkich stawach od tych łączących kości palców aż po zawiasy żuchwy, czym mogłoby skutkować nadmierne usztywnienie. To też już kiedyś na sobie sprawdziła. Podczas rozgrywek towarzyskich ze swymi rosyjskimi znajomymi, przy szczególnie popisowym wybiciu tłuczka (tj. kamienia zaczarowanego tak, by piłkę tą skutecznie udawał) w dziką galopadę za szukającym drużyny przeciwnej, czuła się jak operator młota pneumatycznego. Nie, żeby kiedyś faktycznie młot obsługiwała, sama pewnie też nie tak określiłaby swe ówczesne samopoczucie, ale trudno znaleźć lepsze porównanie.
Teraz, mając trochę miejsca, przez kilka krótkich chwil śledziła lot piłki, by w odpowiednim momencie zamachnąć się i, mając tłuczka w zasięgu, wybić go nieco w górę i gdzieś przed siebie. Nie miała żadnego porównania, by sama siebie ocenić (bo przecież do zawodowych graczy nie będzie się porównywać), zresztą, nawet gdyby miała, zapewne skończyłoby się wyłącznie na samokrytyce. Elena nie miała w zwyczaju za cokolwiek się chwalić czy prawić sobie przed lustrem komplementów, o czym przekonał się Ian podczas ich ostatniego spotkania. Znacznie łatwiej przychodziło jej wytykać sobie wady i wypominać potknięcia niż wskazywać na to, co poszło dobrze. Z tej perspektywy to, że w ogóle zgłosiła się do drużyny, było cudem, podobnie jak świadomość Tyanikovej, że poza quidditchem nieźle radzi sobie także z historią i nauką języków obcych. To jednak była granica, której Rosjanka nie zamierzała przekraczać, fundując sobie jakiekolwiek inne słowa uznania. Teraz, po odesłaniu tłuczka na chwilowo bezpieczną odległość, mogła tylko czekać na ocenę ze strony Castellaniego - sama wypominając sobie, że mogła uderzyć lepiej. Bo mogła, nie? Generalnie wszystko mogła robić lepiej, niż robiła.
Teraz, mając trochę miejsca, przez kilka krótkich chwil śledziła lot piłki, by w odpowiednim momencie zamachnąć się i, mając tłuczka w zasięgu, wybić go nieco w górę i gdzieś przed siebie. Nie miała żadnego porównania, by sama siebie ocenić (bo przecież do zawodowych graczy nie będzie się porównywać), zresztą, nawet gdyby miała, zapewne skończyłoby się wyłącznie na samokrytyce. Elena nie miała w zwyczaju za cokolwiek się chwalić czy prawić sobie przed lustrem komplementów, o czym przekonał się Ian podczas ich ostatniego spotkania. Znacznie łatwiej przychodziło jej wytykać sobie wady i wypominać potknięcia niż wskazywać na to, co poszło dobrze. Z tej perspektywy to, że w ogóle zgłosiła się do drużyny, było cudem, podobnie jak świadomość Tyanikovej, że poza quidditchem nieźle radzi sobie także z historią i nauką języków obcych. To jednak była granica, której Rosjanka nie zamierzała przekraczać, fundując sobie jakiekolwiek inne słowa uznania. Teraz, po odesłaniu tłuczka na chwilowo bezpieczną odległość, mogła tylko czekać na ocenę ze strony Castellaniego - sama wypominając sobie, że mogła uderzyć lepiej. Bo mogła, nie? Generalnie wszystko mogła robić lepiej, niż robiła.
Elena TyanikovaKlasa V - Urodziny : 12/07/1999
Wiek : 25
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : czysta
Re: Boisko
Dokładnie ją obserwował, to jak przygotowywała się do uderzenia, to jak śledziła piłkę mrużąc oczy. Każdy taki szczegół się liczył, to świadczyło o zaangażowaniu gracze. Bo jak wiadomo talent to tylko 20 procent sukcesu, reszta to ciężka praca. Pałkę chwyciła pewnie, rozluźniła nadgarstek, sam tak robił przez co uśmiechnął się do siebie pod nosem. Aż sobie przypomniał swoje początki z Quidditchem. To były czasy, ciągłe wstawanie wczesnym rankiem i ćwiczenia, nie raz był po mocno nakrapianej imprezie a mimo to nie zapominał o treningach. Te codzienne treningi nauczyły go systematyczności i dobrego wykorzystania mimo, że na początku bardzo mu się nie chciało a jego trener był takim chamem jak mało kto. Marco postanowił, że on będzie inny. Będzie nadal bardzo wymagający ale nie będzie takim wrzodem na dupie uczniów. Lubił jak go lubili, albo przynajmniej żeby mieli szacunek.
Nadlatuje tłuczek. Chwila koncentracji. I uderzenie. Mruknął coś pod nosem i zapisał w swoim zeszyciku wyniki tej próby. Oczywiście, że nie oceni jej już, w końcu musiała przejść cały test więc trzeba potrzymać ją jeszcze w niepewności. A to jak kto odbił tłuczka jeszcze o niczym nie świadczy.
- Okej, to teraz proszę wsiądź na miotłę, unieść się na wysokość hmm 5 stóp i zawiśnij głową do dołu, oczywiście z pałką w dłoni - powiedział i tym samym wyciągnął swoją różdżkę coby sprawdzić jej stabilizację na miotle. - Jak już będziesz gotowa to na mój znak będziesz próbowała usiąść normalnie na miotle zanim tłuczek wróci by znów go odbić. - wytłumaczył wszystko z uśmiechem czekając na wykonywanie zadania przez dziewczynę. Dla każdego potencjalnego kandydata miał inne zadania. Szukających sprawdzał na podstawie szybkości i dostrzegania małych obiektów, obrońców wiadomo jak nie dopuszczają do punktu dla przeciwnej drużyny i również równowaga. Ścigający mieli trudne zadanie, musieli znać mniej więcej wszystkie konfiguracje, komendy jakimi się posługiwali, musieli umieć stabilnie trzymać kafel by przeciwnik nie odebrał i oczywiście zwody, masa zwodów. A pałkarze, no tak jak w przypadku Eleny sprawdzał siłę i równowagę.
- Gotowa?
Nadlatuje tłuczek. Chwila koncentracji. I uderzenie. Mruknął coś pod nosem i zapisał w swoim zeszyciku wyniki tej próby. Oczywiście, że nie oceni jej już, w końcu musiała przejść cały test więc trzeba potrzymać ją jeszcze w niepewności. A to jak kto odbił tłuczka jeszcze o niczym nie świadczy.
- Okej, to teraz proszę wsiądź na miotłę, unieść się na wysokość hmm 5 stóp i zawiśnij głową do dołu, oczywiście z pałką w dłoni - powiedział i tym samym wyciągnął swoją różdżkę coby sprawdzić jej stabilizację na miotle. - Jak już będziesz gotowa to na mój znak będziesz próbowała usiąść normalnie na miotle zanim tłuczek wróci by znów go odbić. - wytłumaczył wszystko z uśmiechem czekając na wykonywanie zadania przez dziewczynę. Dla każdego potencjalnego kandydata miał inne zadania. Szukających sprawdzał na podstawie szybkości i dostrzegania małych obiektów, obrońców wiadomo jak nie dopuszczają do punktu dla przeciwnej drużyny i również równowaga. Ścigający mieli trudne zadanie, musieli znać mniej więcej wszystkie konfiguracje, komendy jakimi się posługiwali, musieli umieć stabilnie trzymać kafel by przeciwnik nie odebrał i oczywiście zwody, masa zwodów. A pałkarze, no tak jak w przypadku Eleny sprawdzał siłę i równowagę.
- Gotowa?
Re: Boisko
To jasne, że była ciekawa, co też Castellani mógł notować na jej temat. Pewnie: beznadziejnie. Sama tak by się oceniła. Przed testem mogła paradować dumna jak paw, przekonana, że sobie poradzi, ale gdy przyszło co do czego, jedyne, co widziała, to błędy, które wytykała sobie z chorobliwą manią. Nie umiała się docenić, była ślepa na ewentualne powodzenia - i stąd przekonanie, że w notesie Marco nie mogło pojawić się nic pozytywnego.
Dobrze więc, że mężczyzna nie zwlekał, tylko dał jej kolejne zadanie. Dzięki temu miała się czym zająć i mogła przestać uparcie się krytykować. Wsiadając na miotłę, pozostało jej tylko... niewiarygodnie się cieszyć. Uwielbiała latać, naprawdę uwielbiała. I nie ważne, czy wsiadała na miotłę dla własnej przyjemności, czy po to, by dać się ocenić. Lot ekscytował ją tak samo w obu wskazanych okolicznościach.
Głową w dół zawisła jeszcze nim miotła zatrzymała się całkiem na wskazanej wysokości i... Och, to nie było przyjemne. Cała ta krew spływająca do głowy, pulsowanie w skroniach i nienaturalne spoglądanie na świat nie było miłe. Ale skoro był to etap testu, to zamierzała go przejść. Poprawiając uchwyt na pałce - taka a nie inna perspektywa sprawiała, że Tyanikova miała nieodparte wrażenie, że narzędzie lada chwila wyślizgnie jej się z dłoni - spojrzała w kierunku murawy, odszukała Castellaniego i... Nie, nie odpowiedziała. Zamiast tego uśmiechnęła się nieznacznie i wyciągnęła dłoń tak, by uniesiony do góry kciuk rzeczywiście wskazywał niebo, nie ziemię. Lećmy z tym!
Oplatając miotłę nogami jak leniwiec czekała tylko na znak. Zawiśnięcie do góry nogami było znacznie prostsze niż powrót do cywilizowanej, stabilnej pozycji. A ona miała jeszcze zdążyć przed tłuczkiem! Cóż... Chyba nie było się co zastanawiać, czy jej wyjdzie, nie? Zamierzała się postarać i po prostu zobaczyć, czy naprawdę potrafi tyle, ile sądzi, że umie.
Dobrze więc, że mężczyzna nie zwlekał, tylko dał jej kolejne zadanie. Dzięki temu miała się czym zająć i mogła przestać uparcie się krytykować. Wsiadając na miotłę, pozostało jej tylko... niewiarygodnie się cieszyć. Uwielbiała latać, naprawdę uwielbiała. I nie ważne, czy wsiadała na miotłę dla własnej przyjemności, czy po to, by dać się ocenić. Lot ekscytował ją tak samo w obu wskazanych okolicznościach.
Głową w dół zawisła jeszcze nim miotła zatrzymała się całkiem na wskazanej wysokości i... Och, to nie było przyjemne. Cała ta krew spływająca do głowy, pulsowanie w skroniach i nienaturalne spoglądanie na świat nie było miłe. Ale skoro był to etap testu, to zamierzała go przejść. Poprawiając uchwyt na pałce - taka a nie inna perspektywa sprawiała, że Tyanikova miała nieodparte wrażenie, że narzędzie lada chwila wyślizgnie jej się z dłoni - spojrzała w kierunku murawy, odszukała Castellaniego i... Nie, nie odpowiedziała. Zamiast tego uśmiechnęła się nieznacznie i wyciągnęła dłoń tak, by uniesiony do góry kciuk rzeczywiście wskazywał niebo, nie ziemię. Lećmy z tym!
Oplatając miotłę nogami jak leniwiec czekała tylko na znak. Zawiśnięcie do góry nogami było znacznie prostsze niż powrót do cywilizowanej, stabilnej pozycji. A ona miała jeszcze zdążyć przed tłuczkiem! Cóż... Chyba nie było się co zastanawiać, czy jej wyjdzie, nie? Zamierzała się postarać i po prostu zobaczyć, czy naprawdę potrafi tyle, ile sądzi, że umie.
Elena TyanikovaKlasa V - Urodziny : 12/07/1999
Wiek : 25
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : czysta
Re: Boisko
Stella wymaszerowała na boisko w barwach Ravenclawu, niosąc pod jednym ramieniem pożyczony kuferek z piłkami do treningu, a w drugiej swoją miotłę - Zmiatacz 11. Chociaż interesowała ją tylko jedna pozycja w drużynie, nie była obojętna na to, że brakuje im również obrońcy. Miała nadzieję, że może dołączy do niej ktoś więcej, niż Emily, która chciała po prostu przetestować jej zdolności.
Stanęła pośrodku piaszczystej murawy i odłożyła kuferek na ziemię. Miotłę chwyciła oburącz i przełożyła przez nią prawą nogę. Dawno nie była w powietrzu. Przyszła wcześniej, żeby jeszcze samej poczuć wiatr uderzający w twarz i adrenalinę spowodowaną wysokością, na które potrafiła się wznieść. Stanowczo odepchnęła się od ziemi i zaraz unosiła się na wysokości dwóch metrów, zaczynając powoli krążyć. Pięty Krukonki miały miejsce pod miotłą, żeby się zaczepić, kiedy zyskała już równowagę i odpowiednią prędkość. Mocno spięte włosy na czubku głowy nie przeszkadzały jej w locie, ale i tak musiała założyć gogle na oczy. Dość wczesna pora równa się mgła w tych okolicach, a jej szkła miały specjalną polaryzację na taką pogodę. Zrobiła ósemkę między bramkami i zanurkowała znowu do dołu, przyspieszając swoje manewry.
Stanęła pośrodku piaszczystej murawy i odłożyła kuferek na ziemię. Miotłę chwyciła oburącz i przełożyła przez nią prawą nogę. Dawno nie była w powietrzu. Przyszła wcześniej, żeby jeszcze samej poczuć wiatr uderzający w twarz i adrenalinę spowodowaną wysokością, na które potrafiła się wznieść. Stanowczo odepchnęła się od ziemi i zaraz unosiła się na wysokości dwóch metrów, zaczynając powoli krążyć. Pięty Krukonki miały miejsce pod miotłą, żeby się zaczepić, kiedy zyskała już równowagę i odpowiednią prędkość. Mocno spięte włosy na czubku głowy nie przeszkadzały jej w locie, ale i tak musiała założyć gogle na oczy. Dość wczesna pora równa się mgła w tych okolicach, a jej szkła miały specjalną polaryzację na taką pogodę. Zrobiła ósemkę między bramkami i zanurkowała znowu do dołu, przyspieszając swoje manewry.
Re: Boisko
Dla Emily wstawanie o tak wczesnej porze nie był większym problemem. Kwestia przyzwyczajenia. Dziewczyna zerwała się z łoża z czterema kolumienkami, prędzej, niż sama sobie założyła. Stella, która miała zjawić się na dzisiejszej "próbie", spała pewnie jeszcze słodko. Miała wszak jeszcze sporo czasu do umówionej godziny. Emily ubrała się i odświeżyła wręcz bezszelestnie, nie budząc żadnej z dormitoryjnych koleżanek. I tak zawsze spały jak zabite. Tylko Bronte budził najmniejszy szmer czy pohukiwanie sowy. Schodząc do Wielkiej Sali, Emily poprawiała sznurowanie butów do gry i zapięcia ochraniaczy na nogi. Posiłkiem delektowała się nieśpiesznie, wszak do ustalonej godziny dużo było jeszcze czasu.
Będąc już na boisku, na które nie omieszkała przylecieć na miotle, Krukonka rozłożyła swoje rzeczy, które wyjęła z czarnego plecaka. Ot, zapasowe rękawice, woda w szklanej butelce i jabłko.
Dziewczyna poderwała się do lotu starając się oczyścić umysł ze zbędnych myśli. Wykonała kilka okrążeń wzdłuż rozległych terenów Hogwartu, zahaczając o Zakazany Las i brzegi jeziora. Kiedy wróciła, z zarumienionymi od chłodu policzkami, Starkówna była już na boisku. Przez mgłę obserwowała jej poczynania, starając się wychwycić ewentualne mankamenty w jej grze. Kiedy dziewczyna wylądowała, Emily zbliżyła się ku niej.
- Cześć Stella - Przywitała się, posyłając Krukonce przyjazny uśmiech. Bronte, mimo swojej nieumyślnej alienacji, była raczej spokojnym i przyjaznym dziewczęciem. - Wiem, że pogoda trochę płata nam figle - wyjaśniła, mając na myśli ciężką mgłę - ale bardzo bym chciała zobaczyć, jak Ci wychodzi łapanie znicza. Widziałam co nieco na lekcjach latania, ale obie wiemy, że to nie to samo. - Potarła policzek, świdrując czekoladowym spojrzeniem Stellę. - Na razie nie będziemy bawić się ze zniczem, bo w tej mgle, złapanie tak maleńkiego obiektu, to musiałby być nie lada wyczyn, a ja nie mam w zamiarze by Cię zestresować od razu. - Dodała, sięgając po drewnianą skrzyneczkę, która również wyciągnęła z plecaka. Gdy ją otworzyła, Stella mogła dojrzeć nagromadzenie różnych rzeczy w kształcie kulek - od najmniejszych, przezroczystych, szklanych, aż do mugolskiej piłeczki tenisowej, od której Emily postanowiła zacząć.
- Daj znać, jak będziesz gotowa - Rzekła w stronę blondynki, ściskając w dłoni żółtą piłeczkę do tenisa.
Będąc już na boisku, na które nie omieszkała przylecieć na miotle, Krukonka rozłożyła swoje rzeczy, które wyjęła z czarnego plecaka. Ot, zapasowe rękawice, woda w szklanej butelce i jabłko.
Dziewczyna poderwała się do lotu starając się oczyścić umysł ze zbędnych myśli. Wykonała kilka okrążeń wzdłuż rozległych terenów Hogwartu, zahaczając o Zakazany Las i brzegi jeziora. Kiedy wróciła, z zarumienionymi od chłodu policzkami, Starkówna była już na boisku. Przez mgłę obserwowała jej poczynania, starając się wychwycić ewentualne mankamenty w jej grze. Kiedy dziewczyna wylądowała, Emily zbliżyła się ku niej.
- Cześć Stella - Przywitała się, posyłając Krukonce przyjazny uśmiech. Bronte, mimo swojej nieumyślnej alienacji, była raczej spokojnym i przyjaznym dziewczęciem. - Wiem, że pogoda trochę płata nam figle - wyjaśniła, mając na myśli ciężką mgłę - ale bardzo bym chciała zobaczyć, jak Ci wychodzi łapanie znicza. Widziałam co nieco na lekcjach latania, ale obie wiemy, że to nie to samo. - Potarła policzek, świdrując czekoladowym spojrzeniem Stellę. - Na razie nie będziemy bawić się ze zniczem, bo w tej mgle, złapanie tak maleńkiego obiektu, to musiałby być nie lada wyczyn, a ja nie mam w zamiarze by Cię zestresować od razu. - Dodała, sięgając po drewnianą skrzyneczkę, która również wyciągnęła z plecaka. Gdy ją otworzyła, Stella mogła dojrzeć nagromadzenie różnych rzeczy w kształcie kulek - od najmniejszych, przezroczystych, szklanych, aż do mugolskiej piłeczki tenisowej, od której Emily postanowiła zacząć.
- Daj znać, jak będziesz gotowa - Rzekła w stronę blondynki, ściskając w dłoni żółtą piłeczkę do tenisa.
Re: Boisko
To, że była tutaj pierwsza okazało się mylnym wrażeniem. Niedługo po paru okrążeniach, dostrzegła kapitan drużyny, zawieszoną nad boiskiem. Żeby było im wygodniej porozmawiać, Stella skierowała się automatycznie w dół, gdzie widziała przygotowane kufry z piłkami do gry.
- Cześć - powiedziała, ściągając gogle na czoło, żeby widzieć Emily. Rzeczywiście pogoda nie rozpieszczała. W tych warunkach nie miała okazji grać jeszcze na boisku, bo do tej pory trenowała z siostrami i na obowiązkowych zajęciach z latania. Mimo wszystko uważała się za dobrego gracza i bardzo chciała się dostać do drużyny, więc dzisiaj da z siebie wszystko.
Wysłuchała dziewczynę ze zrozumieniem i obserwując ją, kiedy schyliła się nad skrzyneczką, którą ze sobą przyniosła. W takim razie nie będą korzystały z piłek, które zabrała do treningu? Połowy z tych rzeczy nie rozpoznała, a już tym bardziej nie wiedziała czym jest piłka do tenisa. Przypominała jej zabawkę dla psa, ale najważniejsze, że była jasna i większa od znicza.
- No to w drogę - odpowiedziała entuzjastycznie, odbijając się znowu od podłoża. Mgła unosząca się nad błoniami powoli już upadała, więc na razie chciała mieć pełen kąt widoczności. Gogle były super, ale miały jedną podstawową wadę przy grubych oprawkach - nie widziała tego co działo się na bokach. Ustawiła się w powietrzu, chwytając pewniej swojej miotły i pochyliła się lekko do przodu, jakby przygotowywała się do sprintu.
- Możemy zaczynać! - krzyknęła do dziewczyny, kiedy była już gotowa.
- Cześć - powiedziała, ściągając gogle na czoło, żeby widzieć Emily. Rzeczywiście pogoda nie rozpieszczała. W tych warunkach nie miała okazji grać jeszcze na boisku, bo do tej pory trenowała z siostrami i na obowiązkowych zajęciach z latania. Mimo wszystko uważała się za dobrego gracza i bardzo chciała się dostać do drużyny, więc dzisiaj da z siebie wszystko.
Wysłuchała dziewczynę ze zrozumieniem i obserwując ją, kiedy schyliła się nad skrzyneczką, którą ze sobą przyniosła. W takim razie nie będą korzystały z piłek, które zabrała do treningu? Połowy z tych rzeczy nie rozpoznała, a już tym bardziej nie wiedziała czym jest piłka do tenisa. Przypominała jej zabawkę dla psa, ale najważniejsze, że była jasna i większa od znicza.
- No to w drogę - odpowiedziała entuzjastycznie, odbijając się znowu od podłoża. Mgła unosząca się nad błoniami powoli już upadała, więc na razie chciała mieć pełen kąt widoczności. Gogle były super, ale miały jedną podstawową wadę przy grubych oprawkach - nie widziała tego co działo się na bokach. Ustawiła się w powietrzu, chwytając pewniej swojej miotły i pochyliła się lekko do przodu, jakby przygotowywała się do sprintu.
- Możemy zaczynać! - krzyknęła do dziewczyny, kiedy była już gotowa.
Re: Boisko
Emily nie przepadała za nadużywaniem swojej kapitanowskiej władzy. Właściwie, to starała się zachowywać względem zawodników dokładnie tak samo jak przed tym, gdy objęła to stanowisko. Wciąż spokojna i opanowana. Dziewczyna słysząc Stellę wzbiła się na miotle ku górze. Gdy znalazła się na wysokości odpowiadającej położeniu drewnianych trybun, przystanęła. W ręce trzymała piłkę tenisową, nieco mniejszą, kauczukową - czarną i białą piłeczkę do gry w tenisa stołowego. Sama nie miała najmniejszego pojęcia do czego służą one mugolom. Dlań stanowiły tylko narzędzie treningowe.
- Będę je rzucać w różnych kierunkach w małych odstępach czasowych - Wyjaśniła, poprawiając kosmyki przyklejające się do policzka. Gdy Stella potwierdziła swą gotowość, Emily chwyciła największa piłkę, tę żółto-zieloną i zamachnąwszy się, rzuciła ją w stronę trybun Gryfonów. Piłka nie miała największej prędkości, dlatego po chwili, zaczęła spadać w dół coraz szybciej i szybciej. Emily patrzyła na Starkównę wyczekująco. Złapie czy nie złapie.
Widząc jak dziewczyna chwilę później wynurza się z kłębów mgły, uniosła kolejną piłeczkę, czarną. Ta, poleciała w stronę szkolnej siłowni szybciej, niż można się było tego spodziewać. Co całkiem prawdopodobne, ze sprawą magii. Krukonka musiała wykazać się olbrzymią zręcznością, by złapać obiekt tak zupełnie nie wyróżniający się na szaro-burym tle.
Ostatnia piłeczka z kategorii tych większych poszybowała w górę, ale zdawała się uciekać, gdy tylko wyczuła obecność Stelli w niedalekiej odległości. Biel materiału, z którego była wykonana rzucał się w oczy, więc nie trudno było zidentyfikować jej położenie. Gorzej ze złapaniem uciekającej ciągle kulki.
- Będę je rzucać w różnych kierunkach w małych odstępach czasowych - Wyjaśniła, poprawiając kosmyki przyklejające się do policzka. Gdy Stella potwierdziła swą gotowość, Emily chwyciła największa piłkę, tę żółto-zieloną i zamachnąwszy się, rzuciła ją w stronę trybun Gryfonów. Piłka nie miała największej prędkości, dlatego po chwili, zaczęła spadać w dół coraz szybciej i szybciej. Emily patrzyła na Starkównę wyczekująco. Złapie czy nie złapie.
Widząc jak dziewczyna chwilę później wynurza się z kłębów mgły, uniosła kolejną piłeczkę, czarną. Ta, poleciała w stronę szkolnej siłowni szybciej, niż można się było tego spodziewać. Co całkiem prawdopodobne, ze sprawą magii. Krukonka musiała wykazać się olbrzymią zręcznością, by złapać obiekt tak zupełnie nie wyróżniający się na szaro-burym tle.
Ostatnia piłeczka z kategorii tych większych poszybowała w górę, ale zdawała się uciekać, gdy tylko wyczuła obecność Stelli w niedalekiej odległości. Biel materiału, z którego była wykonana rzucał się w oczy, więc nie trudno było zidentyfikować jej położenie. Gorzej ze złapaniem uciekającej ciągle kulki.
Re: Boisko
// nie będę prosiła o MG, ani rzucała kostką, oki? To i tak taki trening między nami
Te większe piłeczki, które wyróżniały się na szaroburym tle nie powinny stanowić dla niej problemu. Wraz z pierwszą, którą wypuściła Emily, Stella zręcznie popłynęła i złapała ją niewiele sekund później. Dobrze to dla niej rokowało. Szybko jednak zrozumiała, że przedwczesny zachwyt nie jest wskazany, ponieważ zaczynały od poziomu przedszkolaka, żeby szybko przejść do zaawansowanych ruchów. Pośpiesznie schowała pomarańczową piłeczkę do kieszeni szaty i pognała za czarną kulką. Ta leciała już szybciej, niż poprzednia, ale Stella była wystarczająco rozpędzona, żeby ją dogonić. Problem stanowił kolor piłeczki, który zlewał się z otoczeniem. Mogła jednak założyć te okulary... Uważała się za dobrego gracza, ale wada wzroku jej przeszkadzała w byciu Szukającym. Szansę widziała tylko w tym, że dostrzeże mały przedmiocik, jak będzie obok niego. Na szczęście nie była podkręcona, więc wiedziała w którym kierunku zmierza.
Zanim zdążyła złapać drugą piłeczkę, Bronte wypuściła białą kulkę, robiącą ósemki w powietrzu. Zręcznie chwyciła numer dwa, schowała ją do kieszeni, złapała się mocno miotły i wychyliła znowu w powietrzu, żeby nadać swojej miotle prędkości. Nie miała problemów z balansowaniem ciała, ani samym lotem. Pod wątpliwość można było jedynie postawić jej spostrzegawczość, co widać było wcześniej. Jednak kiedy już coś jej migało przed oczami, wiedziała przynajmniej w którym kierunku lecieć i w odpowiednim momencie wystawić rękę. Dlatego też białą, magicznie popychaną kulkę, złapała w oka mgnieniu, kiedy tylko się obok niej znalazła. Duża i kolorystycznie odpowiednia. Szkoda, że złoty znicz tak nie wyglądał...
Te większe piłeczki, które wyróżniały się na szaroburym tle nie powinny stanowić dla niej problemu. Wraz z pierwszą, którą wypuściła Emily, Stella zręcznie popłynęła i złapała ją niewiele sekund później. Dobrze to dla niej rokowało. Szybko jednak zrozumiała, że przedwczesny zachwyt nie jest wskazany, ponieważ zaczynały od poziomu przedszkolaka, żeby szybko przejść do zaawansowanych ruchów. Pośpiesznie schowała pomarańczową piłeczkę do kieszeni szaty i pognała za czarną kulką. Ta leciała już szybciej, niż poprzednia, ale Stella była wystarczająco rozpędzona, żeby ją dogonić. Problem stanowił kolor piłeczki, który zlewał się z otoczeniem. Mogła jednak założyć te okulary... Uważała się za dobrego gracza, ale wada wzroku jej przeszkadzała w byciu Szukającym. Szansę widziała tylko w tym, że dostrzeże mały przedmiocik, jak będzie obok niego. Na szczęście nie była podkręcona, więc wiedziała w którym kierunku zmierza.
Zanim zdążyła złapać drugą piłeczkę, Bronte wypuściła białą kulkę, robiącą ósemki w powietrzu. Zręcznie chwyciła numer dwa, schowała ją do kieszeni, złapała się mocno miotły i wychyliła znowu w powietrzu, żeby nadać swojej miotle prędkości. Nie miała problemów z balansowaniem ciała, ani samym lotem. Pod wątpliwość można było jedynie postawić jej spostrzegawczość, co widać było wcześniej. Jednak kiedy już coś jej migało przed oczami, wiedziała przynajmniej w którym kierunku lecieć i w odpowiednim momencie wystawić rękę. Dlatego też białą, magicznie popychaną kulkę, złapała w oka mgnieniu, kiedy tylko się obok niej znalazła. Duża i kolorystycznie odpowiednia. Szkoda, że złoty znicz tak nie wyglądał...
Re: Boisko
Emily obserwowała poczynania panny Stark z rosnącym zainteresowaniem. Krukonka poradziła sobie ze złapaniem piłeczek zaskakująco dobrze, co bardzo ucieszyło blondynkę.
Bronte, wisiała w powietrzu, co jakiś czas przesuwając się na miotle w lewo. Dobry wzrok pozwalał jej obserwować zmagania Stelli z tak dalekiej odległości. Poza tym mgła opadła prawie całkowicie, a to było znaczącym ułatwieniem. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc, że Stelli udało złapać się wszystkie trzy piłeczki. Emily zanurkowała gwałtowanie ku ziemi, chcąc zabrać ze skrzyneczki ostatnie trzy kulki. Tuż przed ziemią zawisła na miotle, wyciągając ręce w stronę kulek. Kiedy udało jej się włożyć do kieszeni wszystkie trzy (co nie było wcale łatwe), dziewczyna poderwała się do lotu, chwilę później zajmując tę samą co poprzednio pozycję. Ze skórzanej kieszeni wyjęła kulki, czekając na znak Stelli. Zaraz po jego otrzymaniu, Emily wyrzuciła na raz aż trzy kulki. Trzy, szklane, przezroczyste kulki. Pomimo swego ciężaru, nie zaczęły spadać na ziemię. Każda poszybowała w innym kierunku, co rusz zmieniając tor swojego lotu. Pomimo ogromnej prędkości, kulki krążyły wokół stadionu, prawdopodobnie przez to, że zaklęte były magią. Samo złapanie takiego przezroczystego maleństwa było dużo trudniejsze, przez jego wygląd. Emily posłała w stronę drugiej Krukonki oczekujące spojrzenie, lecz była niemal pewna, że Starkównie się uda.
Była całkiem usatysfakcjonowana umiejętnościami przyszłej szukającej. Była zwinna, mała szybka. Powinna sobie poradzić.
Bronte, wisiała w powietrzu, co jakiś czas przesuwając się na miotle w lewo. Dobry wzrok pozwalał jej obserwować zmagania Stelli z tak dalekiej odległości. Poza tym mgła opadła prawie całkowicie, a to było znaczącym ułatwieniem. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc, że Stelli udało złapać się wszystkie trzy piłeczki. Emily zanurkowała gwałtowanie ku ziemi, chcąc zabrać ze skrzyneczki ostatnie trzy kulki. Tuż przed ziemią zawisła na miotle, wyciągając ręce w stronę kulek. Kiedy udało jej się włożyć do kieszeni wszystkie trzy (co nie było wcale łatwe), dziewczyna poderwała się do lotu, chwilę później zajmując tę samą co poprzednio pozycję. Ze skórzanej kieszeni wyjęła kulki, czekając na znak Stelli. Zaraz po jego otrzymaniu, Emily wyrzuciła na raz aż trzy kulki. Trzy, szklane, przezroczyste kulki. Pomimo swego ciężaru, nie zaczęły spadać na ziemię. Każda poszybowała w innym kierunku, co rusz zmieniając tor swojego lotu. Pomimo ogromnej prędkości, kulki krążyły wokół stadionu, prawdopodobnie przez to, że zaklęte były magią. Samo złapanie takiego przezroczystego maleństwa było dużo trudniejsze, przez jego wygląd. Emily posłała w stronę drugiej Krukonki oczekujące spojrzenie, lecz była niemal pewna, że Starkównie się uda.
Była całkiem usatysfakcjonowana umiejętnościami przyszłej szukającej. Była zwinna, mała szybka. Powinna sobie poradzić.
Re: Boisko
Na boisku znów zjawił się stały bywalec, Fraser. Większość swojego wolnego spędzał właśnie tutaj na treningach. Czy to trenując latanie na miotle, czy z kaflem rzuty do bramki. Czasami też ktoś z nim przychodził z drużyny albo jego młodsza siostra od niedawna.
Dziś znów zanosiło się na to, że chłopak będzie z kimś trenował. Niósł dwie miotły, lecz póki co był sam. Audrey zwykle przychodziła razem z nim, a innym znajomym mioteł nie przynosił.
Zatrzymał się na środku boiska ustawiając obie miotły przygotowane do lotu. Poprawił czarno - zielony szalik zawiązując go na supeł pod szyją, by się mu w locie nie rozplatał.
Ubrany był po mugolsku, bez typowego przebrania sportowego. Wygodnie, luźno ale i ciepło.
Dziś znów zanosiło się na to, że chłopak będzie z kimś trenował. Niósł dwie miotły, lecz póki co był sam. Audrey zwykle przychodziła razem z nim, a innym znajomym mioteł nie przynosił.
Zatrzymał się na środku boiska ustawiając obie miotły przygotowane do lotu. Poprawił czarno - zielony szalik zawiązując go na supeł pod szyją, by się mu w locie nie rozplatał.
Ubrany był po mugolsku, bez typowego przebrania sportowego. Wygodnie, luźno ale i ciepło.
Re: Boisko
Idąc za radą Nevana, wstrzymała się jeszcze z kupnem własnej miotły, choć w zasadzie dla Moniki wydatek to był żaden. Plusem rozwodu rodziców było to, że chcąc zaskarbić sobie ich przychylność spełniali każdą zachciankę swoich dzieci. Darcy wykorzystywał to na swój sposób, ślizgonka na swój, jednak młodzi doskonale wiedzieli, że za galeony miłości nie da się kupić. Starszych jednak jak widać nikt jeszcze nie uświadomił w tym fakcie.
Zanosiło się na pierwszy trening, na który umówiła się z Fraserem i wkładając swoje najcieplejsze legginsy myślała już tylko o tym, że za moment wzbije się znów w powietrze, w żołądku poczuje ten naprawdę przyjemny przypływ adrenaliny, no i wiatr, porywający jej długie ciemnobrązowe włosy.
Nie założyła tej samej kurtki co poprzednio, tamta była zdecydowanie za długa. Tym razem postawiła na zwykłą czerwoną puchówkę od Monclera, kończącą się na wysokości pasa, która zdawała się dziewczynie najbardziej odpowiednia na takie nagłe zimowe fanaberie.
Spojrzała szybkim wzrokiem na zegarek zawieszony na jej lewym nadgarstku i przeklinając w duchu swoje spóźnialstwo, włożyła szybko na nogi jeszcze swoje najzwyklejsze kozaki i wybiegła z lochów, kroki swoje kierując na boisko, gdzie umówiła się z blondynem.
Dostrzegła go już z oddali, jak stał zgodnie z obietnicą z dwiema miotłami - jedną swoją, drugą zaś należąca do jego siostry.
- Przepraszam - przywitała się z uśmiechem. - Zagapiłam się.
Na szczęście było to zaledwie kilka minut, nawet nie pięć. W swoim życiu Kruger miała poślizgi dużo większe, bo zwyczajnie zapominała się, a po drugie czas zawsze leciał dla niej za szybko.
- To co, zaczynamy? - spytała szczerze przejęta. Nie mogła już doczekać się tego dnia, a i pogody nie mogła sobie wymarzyć lepszej. Trochę słońca, choć nie tak rażącego w oczy. No i zero wiatru.
- Tłumacz mi wszystko od zera, bo mogę wszystkiego nie pamiętać - podpowiedziała.
Zanosiło się na pierwszy trening, na który umówiła się z Fraserem i wkładając swoje najcieplejsze legginsy myślała już tylko o tym, że za moment wzbije się znów w powietrze, w żołądku poczuje ten naprawdę przyjemny przypływ adrenaliny, no i wiatr, porywający jej długie ciemnobrązowe włosy.
Nie założyła tej samej kurtki co poprzednio, tamta była zdecydowanie za długa. Tym razem postawiła na zwykłą czerwoną puchówkę od Monclera, kończącą się na wysokości pasa, która zdawała się dziewczynie najbardziej odpowiednia na takie nagłe zimowe fanaberie.
Spojrzała szybkim wzrokiem na zegarek zawieszony na jej lewym nadgarstku i przeklinając w duchu swoje spóźnialstwo, włożyła szybko na nogi jeszcze swoje najzwyklejsze kozaki i wybiegła z lochów, kroki swoje kierując na boisko, gdzie umówiła się z blondynem.
Dostrzegła go już z oddali, jak stał zgodnie z obietnicą z dwiema miotłami - jedną swoją, drugą zaś należąca do jego siostry.
- Przepraszam - przywitała się z uśmiechem. - Zagapiłam się.
Na szczęście było to zaledwie kilka minut, nawet nie pięć. W swoim życiu Kruger miała poślizgi dużo większe, bo zwyczajnie zapominała się, a po drugie czas zawsze leciał dla niej za szybko.
- To co, zaczynamy? - spytała szczerze przejęta. Nie mogła już doczekać się tego dnia, a i pogody nie mogła sobie wymarzyć lepszej. Trochę słońca, choć nie tak rażącego w oczy. No i zero wiatru.
- Tłumacz mi wszystko od zera, bo mogę wszystkiego nie pamiętać - podpowiedziała.
Re: Boisko
Nie niecierpliwił się jakoś wybitnie, już gorsze spóźnialstwa spotykał,a tych kilka minut to nie zbrodnia. Widząc Monikę machnął jej ręką na przywitanie.
- Hej. Nie ma sprawy.
Widząc przejęcie Ślizgonki uśmiechnął się rozbawiony. Wskazał dziewczynie miotłę, na której dziś będzie ćwiczyć.
- Pewnie. Bierz miotłę i zaczynamy. - Skinął głową.
Sam wsiadł na własną lewitując sobie nad ziemią spokojnie.
- Czyli jak pierwszoroczniakowi? No dobra.
Wzruszył ramionami. Siostrę kiedyś uczył, więc jakieś doświadczenie w nauce innych posiadał.
- No to najpierw ją przekonaj by podleciała do twojej ręki. Jak na pierwszej lekcji. Miotła musi wiedzieć kto tu rządzi.
- Hej. Nie ma sprawy.
Widząc przejęcie Ślizgonki uśmiechnął się rozbawiony. Wskazał dziewczynie miotłę, na której dziś będzie ćwiczyć.
- Pewnie. Bierz miotłę i zaczynamy. - Skinął głową.
Sam wsiadł na własną lewitując sobie nad ziemią spokojnie.
- Czyli jak pierwszoroczniakowi? No dobra.
Wzruszył ramionami. Siostrę kiedyś uczył, więc jakieś doświadczenie w nauce innych posiadał.
- No to najpierw ją przekonaj by podleciała do twojej ręki. Jak na pierwszej lekcji. Miotła musi wiedzieć kto tu rządzi.
Re: Boisko
Stała tak z rękoma schowanymi w kieszeniach, bo tak po prostu lubiła. Łapała każdą sekundę nadmiaru ciepła i chociaż nie zapomniała ani o rękawiczkach, ani o szaliku, to i tak z wielką chęcią ogrzewała dłonie we wnętrzu puchówki.
Parsknęła śmiechem słysząc ostatnie zdanie Nevana, który sam już dosiadł swoją miotłę i unosił się nad ziemią o kilka cali.
- Nie no bez przesady - powiedziała, jednak wyciągnęła dłoń nad leżącym na piachu kijem i zanim wypowiedziała stanowcze "do mnie" dodała jeszcze szybko - głupio się czuję, jak amatorka.
Miotła na szczęście nie miewała humorów i grzecznie wpasowała się do wnętrza dłoni ślizgonki. Dziewczyna złapała trzonek oburącz, jedną nogę przenosząc na drugą stronę i dosiadła ją, całkiem zgrabnie. Oczywiście jak na dziewczynę przystało.
- A ona nie będzie wiedziała, że ja to nie Audrey? - spytała wskazując na Błyskawicę, należąca do młodszej siostry blondyna. - Bo słyszałam, że czasem tak jest, że miotła czuje, że nie jest dosiadana przez właściciela, tylko przez kogoś innego.
Parsknęła śmiechem słysząc ostatnie zdanie Nevana, który sam już dosiadł swoją miotłę i unosił się nad ziemią o kilka cali.
- Nie no bez przesady - powiedziała, jednak wyciągnęła dłoń nad leżącym na piachu kijem i zanim wypowiedziała stanowcze "do mnie" dodała jeszcze szybko - głupio się czuję, jak amatorka.
Miotła na szczęście nie miewała humorów i grzecznie wpasowała się do wnętrza dłoni ślizgonki. Dziewczyna złapała trzonek oburącz, jedną nogę przenosząc na drugą stronę i dosiadła ją, całkiem zgrabnie. Oczywiście jak na dziewczynę przystało.
- A ona nie będzie wiedziała, że ja to nie Audrey? - spytała wskazując na Błyskawicę, należąca do młodszej siostry blondyna. - Bo słyszałam, że czasem tak jest, że miotła czuje, że nie jest dosiadana przez właściciela, tylko przez kogoś innego.
Re: Boisko
Zgrywał się przez chwilę, rozbawiony zaśmiał się widząc zbulwersowaną Monikę. Chciała od początku, to ma. Wisząc sobie swobodnie nad ziemią obserwował dziewczynę.
Miotła Audrey na szczęście należała do tych profesjonalnych, była zrobiona starannie i dokładnie. Nie wierzgała w rękach Moniki. Dziewczyna nie czuła aby się przedmiot miał za chwilę zbuntować.
- Czuć to i czuje. Ale nie powinno być problemu. Gdyby ta miotła była tak pogrzana jak moja siostra, to bym ci jej nie dawał.
Wzbił się wyżej w powietrze sunąc prosto w górę, jak windą.
- No to dawaj za mną. Podstawowe manewry sobie przypomnisz. Góra - dół i na boki. A później lądowanie.
Miotła Audrey na szczęście należała do tych profesjonalnych, była zrobiona starannie i dokładnie. Nie wierzgała w rękach Moniki. Dziewczyna nie czuła aby się przedmiot miał za chwilę zbuntować.
- Czuć to i czuje. Ale nie powinno być problemu. Gdyby ta miotła była tak pogrzana jak moja siostra, to bym ci jej nie dawał.
Wzbił się wyżej w powietrze sunąc prosto w górę, jak windą.
- No to dawaj za mną. Podstawowe manewry sobie przypomnisz. Góra - dół i na boki. A później lądowanie.
Re: Boisko
To nie bulwers, ale zwykłe zakłopotanie, choć już po chwili wiedziała, że chłopak podobnie jak ostatnio, zwyczajnie się zgrywał. No proszę, cicha woda brzegi rwie! Kto by pomyślał, że taki spokojny i nikomu nie wadzący Nevan będzie miał tak cięty język i tak chętnie będzie sobie z niej żartował. Na całe szczęście Monika bardzo lubiła takie potyczki słowne, bardzo dobrze się czuła w towarzystwie osób, które też to praktykowały zamiast rozczulać się nad sobą.
Słysząc jego wyjaśnienie pokiwała głową na znak, że rozumie. Podciągnęła również kij lekko do góry, z tego co pamiętała właśnie tak zmuszało się miotłę do latania. Niby się nie bała, ale w momencie kiedy podeszwy jej kozaków oderwały się od podłoża szkolnego boiska i zawisła gdzieś stopę nad ziemią nieco się zlękła. Co innego było latać sobie we dwoje, kiedy było się zwyczajnym pasażerem, odpowiedzialnym tylko za trzymanie się drugiej osoby, a co innego było latać w pojedynkę, kiedy każdy manewr mógł skończyć się na drzewie.
Spojrzała w dół i aż otworzyła oczy ze zdumienia jak wysoko poleciała. Z perspektywy trybun, latanie wydawało się bułką z masłem, jednak gdy się już na tej miotle siedziało, to... Rozmowa była już zupełnie inna. Spojrzenie przeniosła na Nevana, który strasznie zaczął imponować jej tym, że tak swobodnie czuł się w powietrzu. I już brunetka obrała sobie za cel, że do końca roku musi mu dorównać. Kto wie, może jeszcze przed zakończeniem kariery w Hogwarcie zdoła dostać się do drużyny?
Skręciła lekko w bok, minimalnie w lewo, chcąc przelecieć obok blondyna i zatrzymać się tuż za nim.
- Masakra, to nie takie łatwe - przyznała. - Chyba czeka nas ciężka przeprawa - powiedziała jakby chciała ostrzec chłopaka przed tym co go czeka i na co się zgodził.
Słysząc jego wyjaśnienie pokiwała głową na znak, że rozumie. Podciągnęła również kij lekko do góry, z tego co pamiętała właśnie tak zmuszało się miotłę do latania. Niby się nie bała, ale w momencie kiedy podeszwy jej kozaków oderwały się od podłoża szkolnego boiska i zawisła gdzieś stopę nad ziemią nieco się zlękła. Co innego było latać sobie we dwoje, kiedy było się zwyczajnym pasażerem, odpowiedzialnym tylko za trzymanie się drugiej osoby, a co innego było latać w pojedynkę, kiedy każdy manewr mógł skończyć się na drzewie.
Spojrzała w dół i aż otworzyła oczy ze zdumienia jak wysoko poleciała. Z perspektywy trybun, latanie wydawało się bułką z masłem, jednak gdy się już na tej miotle siedziało, to... Rozmowa była już zupełnie inna. Spojrzenie przeniosła na Nevana, który strasznie zaczął imponować jej tym, że tak swobodnie czuł się w powietrzu. I już brunetka obrała sobie za cel, że do końca roku musi mu dorównać. Kto wie, może jeszcze przed zakończeniem kariery w Hogwarcie zdoła dostać się do drużyny?
Skręciła lekko w bok, minimalnie w lewo, chcąc przelecieć obok blondyna i zatrzymać się tuż za nim.
- Masakra, to nie takie łatwe - przyznała. - Chyba czeka nas ciężka przeprawa - powiedziała jakby chciała ostrzec chłopaka przed tym co go czeka i na co się zgodził.
Re: Boisko
Dla ogółu był zwykle neutralny, wystarczająco miły, dosyć obojętny i zdystansowany. To się zmieniało im się go bardziej poznawało, tym chłopak więcej własnych cech objawiał. Co mogło zaskoczyć. Dosyć pozytywnie, bo zwykle jeśli kogoś polubił, był w porządku i tylko zyskiwał w oczach. Gorzej było w drugą stronę.
Obserwował Monikę cały czas. Gotów w odpowiedniej chwili podlecieć i ją złapać lub przytrzymać. Widząc jej reakcje na oderwanie stóp od ziemi nic nie robił, póki co. Dziewczyna sama musiała się oswoić z faktem, że się unosi.
- Nie wznoś się za wysoko. Na razie lataj maksymalnie do wysokości dwóch metrów.
Zmarszczył brwi obserwując ją, gdy kołowała wokół niego.
- Gdy skręcasz lekko się pochyl w daną stronę. Miotła będzie płynniej manewrować. Całym ciałem. Ale nie przesadź bo spadniesz albo zawiśniesz głową w dół.
Ruszył powoli zygzakiem pokazując dziewczynie jak powinna to robić. Później podleciał do niej i wskazał ręką by powtórzyła jego manewry.
Obserwował Monikę cały czas. Gotów w odpowiedniej chwili podlecieć i ją złapać lub przytrzymać. Widząc jej reakcje na oderwanie stóp od ziemi nic nie robił, póki co. Dziewczyna sama musiała się oswoić z faktem, że się unosi.
- Nie wznoś się za wysoko. Na razie lataj maksymalnie do wysokości dwóch metrów.
Zmarszczył brwi obserwując ją, gdy kołowała wokół niego.
- Gdy skręcasz lekko się pochyl w daną stronę. Miotła będzie płynniej manewrować. Całym ciałem. Ale nie przesadź bo spadniesz albo zawiśniesz głową w dół.
Ruszył powoli zygzakiem pokazując dziewczynie jak powinna to robić. Później podleciał do niej i wskazał ręką by powtórzyła jego manewry.
Re: Boisko
Słuchała rad chłopaka i starała się je wszystkie przyswoić. Gdy powiedział o tym przechylaniu się delikatnie na bok przy skręcaniu uzmysłowiła sobie, jak do tej pory sztywno trzymała się na kiju. Parsknęła śmiechem sama do siebie i spróbowała wprowadzić jego porady w życie. Faktycznie o wiele łatwiej jej się latało, gdy się trochę rozluźniła. No i wyobraziła też sobie jakby to było gdyby tak zawisła głową w dół. Zmniejszyła nieco odległość jaka dzieliła ją od podłoża.
- No fakt, z dwojga złego lepiej już spaść z dwóch metrów, niż z pięciu - zauważyła szczerząc się.
Od tych wszystkich emocji, od szczęścia spowodowanego lataniem i od strachu przed zrobieniem sobie krzywdy, zrobiło się jej bardzo ciepło. Gdyby się zderzyła nie daj Boże z którąś z obręczy... Ciekawe czy podobałaby się Aleksandrowi z takim podbitym okiem, albo siniakiem na pół czoła?
- I jak profesorze Fraser? Dobrze mi idzie? - spytała, gdy już sama stwierdziła, że takie latanie w kółko nieco ją już nudzi i najchętniej to by już spróbowała czegoś nowego.
- No fakt, z dwojga złego lepiej już spaść z dwóch metrów, niż z pięciu - zauważyła szczerząc się.
Od tych wszystkich emocji, od szczęścia spowodowanego lataniem i od strachu przed zrobieniem sobie krzywdy, zrobiło się jej bardzo ciepło. Gdyby się zderzyła nie daj Boże z którąś z obręczy... Ciekawe czy podobałaby się Aleksandrowi z takim podbitym okiem, albo siniakiem na pół czoła?
- I jak profesorze Fraser? Dobrze mi idzie? - spytała, gdy już sama stwierdziła, że takie latanie w kółko nieco ją już nudzi i najchętniej to by już spróbowała czegoś nowego.
Re: Boisko
Wisiał trochę poniżej Moniki, obserwował jak lata i manewruje. To tam gdzieś kazał jej się poprawić na miotle, to tu zrobić manewr inaczej. Rzucał jej zadaniami, by się za szybko nie znudziła. Zygzak w lewo, potem w prawo, później do góry i w dół.
Uważał cały czas wychwytując moment, kiedy byłoby trzeba pomóc Moni. Był tu też po to, by się Ślizgonka nie poobijała. Lecz póki co nic na to nie wskazywało. Dziewczyna się pilnowała i słuchała instrukcji chłopaka. Był jej za to wdzięczny, gdyż sam nie znosił, gdy ktoś parł do przodu i ignorował jego ostrzeżenia. Wtedy lekcja by się skończyła natychmiast.
- Dobrze. Jak na tyle czasu bez latania, jest ok. Polatasz jeszcze trochę i będzie coraz lepiej.
Po chwili dał znak ręką by się Monika zatrzymała, lecz nie lądowała. Podfrunął do niej równając się z nią.
- Teraz coś trudniejszego. - Wskazał na ścianę trybun. - Nagłe hamowanie. Do przodu i do tyłu. Najpierw do przodu. Najważniejsze jest to, aby się nie zsunąć i nie przelecieć przez miotłę. Wtedy możesz spaść i się poobijać.
Gestem wskazał by go uważnie obserwowała. Ruszył pędem w stronę ściany by jakieś kilkanaście metrów przed nagle pochylić sie do przodu i zatrzymać sie prawie w miejscu. Rączka miotły prawie dotknęła ziemi, natomiast witki sterczały w górę. Fraser wisiał przechylony do przodu. Podtrzymywał się na rękach a nogi miał ciasno skrzyżowane pod kijem.
- A teraz do tyłu. Lepiej co prawda hamować do tyłu. Bo zsuniesz się na witki i nie zlecisz. Hamowanie do przodu wymaga więcej siły.
Rozpędził się robiąc koło wokół Moniki. Po czym znów prawie, że zatrzymał się w miejscu stając dęba miotłą. Wyglądało to jakby manewrował na rodeo i ścierał się z dzikim rumakiem. Tym razem miotła podniosła się do góry. Witki szorowały trawę a Fraser siedział uczepiony kija. Jedną nogą podpierał się na wiązaniu kija z witkami.
- Ale upadek i z jednej i z drugiej strony boli. - Wskazał dziewczynie pole by ona teraz spróbowała. - Nie rozpędzaj się za bardzo. Najpierw spokojnie, później zaczniesz coraz szybciej.
Uważał cały czas wychwytując moment, kiedy byłoby trzeba pomóc Moni. Był tu też po to, by się Ślizgonka nie poobijała. Lecz póki co nic na to nie wskazywało. Dziewczyna się pilnowała i słuchała instrukcji chłopaka. Był jej za to wdzięczny, gdyż sam nie znosił, gdy ktoś parł do przodu i ignorował jego ostrzeżenia. Wtedy lekcja by się skończyła natychmiast.
- Dobrze. Jak na tyle czasu bez latania, jest ok. Polatasz jeszcze trochę i będzie coraz lepiej.
Po chwili dał znak ręką by się Monika zatrzymała, lecz nie lądowała. Podfrunął do niej równając się z nią.
- Teraz coś trudniejszego. - Wskazał na ścianę trybun. - Nagłe hamowanie. Do przodu i do tyłu. Najpierw do przodu. Najważniejsze jest to, aby się nie zsunąć i nie przelecieć przez miotłę. Wtedy możesz spaść i się poobijać.
Gestem wskazał by go uważnie obserwowała. Ruszył pędem w stronę ściany by jakieś kilkanaście metrów przed nagle pochylić sie do przodu i zatrzymać sie prawie w miejscu. Rączka miotły prawie dotknęła ziemi, natomiast witki sterczały w górę. Fraser wisiał przechylony do przodu. Podtrzymywał się na rękach a nogi miał ciasno skrzyżowane pod kijem.
- A teraz do tyłu. Lepiej co prawda hamować do tyłu. Bo zsuniesz się na witki i nie zlecisz. Hamowanie do przodu wymaga więcej siły.
Rozpędził się robiąc koło wokół Moniki. Po czym znów prawie, że zatrzymał się w miejscu stając dęba miotłą. Wyglądało to jakby manewrował na rodeo i ścierał się z dzikim rumakiem. Tym razem miotła podniosła się do góry. Witki szorowały trawę a Fraser siedział uczepiony kija. Jedną nogą podpierał się na wiązaniu kija z witkami.
- Ale upadek i z jednej i z drugiej strony boli. - Wskazał dziewczynie pole by ona teraz spróbowała. - Nie rozpędzaj się za bardzo. Najpierw spokojnie, później zaczniesz coraz szybciej.
Re: Boisko
Latanie naprawdę coraz bardziej zaczynało się jej podobać i naprawdę dziwiła się teraz, cóż takiego ją przed tym do dnia dzisiejszego powstrzymywało. Może to za dużo powiedziane, żeby na miotle czuła się jak ryba w wodzie, ale dzięki radom Nevana naprawdę szło jej nawet zadowalająco.
Kilka minut poświęcili na dokładne przyswojenie podstaw, latali naprawdę różnymi sposobami, pewnie najprostszymi, choć dla Moniki i tak wydawały się bardzo skomplikowane.
Wolała się nie odzywać. Wiedziała kto tu więcej potrafił w tej dziedzinie, więc tylko słuchała chłopaka uważnie, co rusz tylko kiwając głową.
No i patrzyła. Wciąż patrzyła jak blondyn wykonuje wszystkie swoje manewry mając nadzieję, że połowy nauczy się z samego tego patrzenia. W ogóle nie zagłębiła się w teorii, jeśli chodzi o miotły, a może powinna? Może gdyby nie popełniła tak karygodnego błędu, nie stałoby się za chwilę to, co się stało?
Otóż Krugerka chcąc zaimponować chłopakowi, w końcu zrobiła coś, przed czym ją przestrzegał. A przecież mówił! "Najpierw wolno, a potem coraz szybciej". W Monice jednak obudziła się chęć popisania się co skończyło się po prostu tym, że chwilę potem, jak wystartowała do przodu w stronę trybun, i zrobiła ruch, mający na celu zahamowanie przodem... Przeleciała przez miotłę i spadła z niej, boleśnie odbijając się od drewnianej konstrukcji by na końcu łupnąć niezdrowo o glebę. Na szczęście nic poważnego się nie stało. W końcu nie była też nad ziemią przesadnie wysoko. Kilka siniaków i zadrapań skutecznie jednak ozdabiały obolałą twarz ślizgonki, a kurtka na łokciu zdawała się być przetarta.
- Nic mi nie jest! - zawołała do Frasera, chcąc go uspokoić, bo zdążyła dostrzec już przerażenie w jego oczach. Czy się tym zniechęciła? Ani trochę.
- Może jednak na dziś już wystarczy... - zaproponowała.
Kilka minut poświęcili na dokładne przyswojenie podstaw, latali naprawdę różnymi sposobami, pewnie najprostszymi, choć dla Moniki i tak wydawały się bardzo skomplikowane.
Wolała się nie odzywać. Wiedziała kto tu więcej potrafił w tej dziedzinie, więc tylko słuchała chłopaka uważnie, co rusz tylko kiwając głową.
No i patrzyła. Wciąż patrzyła jak blondyn wykonuje wszystkie swoje manewry mając nadzieję, że połowy nauczy się z samego tego patrzenia. W ogóle nie zagłębiła się w teorii, jeśli chodzi o miotły, a może powinna? Może gdyby nie popełniła tak karygodnego błędu, nie stałoby się za chwilę to, co się stało?
Otóż Krugerka chcąc zaimponować chłopakowi, w końcu zrobiła coś, przed czym ją przestrzegał. A przecież mówił! "Najpierw wolno, a potem coraz szybciej". W Monice jednak obudziła się chęć popisania się co skończyło się po prostu tym, że chwilę potem, jak wystartowała do przodu w stronę trybun, i zrobiła ruch, mający na celu zahamowanie przodem... Przeleciała przez miotłę i spadła z niej, boleśnie odbijając się od drewnianej konstrukcji by na końcu łupnąć niezdrowo o glebę. Na szczęście nic poważnego się nie stało. W końcu nie była też nad ziemią przesadnie wysoko. Kilka siniaków i zadrapań skutecznie jednak ozdabiały obolałą twarz ślizgonki, a kurtka na łokciu zdawała się być przetarta.
- Nic mi nie jest! - zawołała do Frasera, chcąc go uspokoić, bo zdążyła dostrzec już przerażenie w jego oczach. Czy się tym zniechęciła? Ani trochę.
- Może jednak na dziś już wystarczy... - zaproponowała.
Strona 7 z 12 • 1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 10, 11, 12
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Boisko
Strona 7 z 12
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach