Boisko
+39
Stella Stark
Marianne Ray
Monika Kruger
Jonathan Lemke
Elijah Ward
Curtis Rocheleau
Abigail Wellington
Nevan Fraser
Elena Tyanikova
Anthony Wilson
Morpheus A. Maponos
Charles Wilson
Marco Castellani
Mistrz Gry
Christine Greengrass
Charlotte Freya
Serena Valerious
Dymitr Milligan
Cory Reynolds
Sanne van Rijn
Shay Hasting
Misza Gregorovic
Aiko Miyazaki
Malcolm McMillan
Emily Bronte
Noemi Cramer
Nicolas Socha
Dylan Davies
Malina Socha
William Greengrass
Audrey Roshwel
Colette Roshwel
Wyatt Walker
Zoja Yordanova
Aleksy Vulkodlak
Suzanne Castellani
Alice Volante
Claudia Fitzpatrick
Brennus Lancaster
43 posters
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Boisko
Strona 3 z 12
Strona 3 z 12 • 1, 2, 3, 4 ... 10, 11, 12
Boisko
First topic message reminder :
Duży, zielony stadion do gry w Quidditcha z trzema pętlami, na którym odbywają się mecze i treningi.
Duży, zielony stadion do gry w Quidditcha z trzema pętlami, na którym odbywają się mecze i treningi.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Boisko
Nie miała kiedy przyjść? Najpierw się spóźnia a kiedy w końcu raczy się pojawić przerywa mu zabawę. Zamierzał właśnie po raz kolejny wykonać zwód Wrońskiego, kiedy jego uwaga została rozproszona przez wywołanie jego nazwiska. Mało nie rąbnął w ziemię jednak udało mu się twardo wylądować na nogach i jakimś cudem nie stracił uzębienia.
- Słucham? - Odruchowo zerknął na zegarek zanim spojrzał na swojego 'kata'. Cholercia, nie spodziewał się, że to właśnie panna Fitzpatrick będzie nadzorować jego karę, a chyba powinien, skoro został poproszony o stawienie się na boisku. Połowa męskiej społeczności uczniowskiej wzdychała do nauczycielki quidditcha i teraz stojąc tak z nią twarzą w twarz chyba zrozumiał dlaczego. Nawet skacowana z podkrążonymi oczami wzbudziła zainteresowanie ślizgona. Do tej pory widział ją tylko z trybun w czasie meczu, albo z daleka w wielkiej sali przy obiedzie. Oparł się nonszalancko o miotłę.
- Mam nadzieję, że nie ma pani nic przeciwko, że korzystając z pani nieobecności wykorzystałem część szlabanu na odrobinę przyjemności, pani profesor. - uśmiechnął się nieznacznie mimowolnie głaszcząc rączkę miotły.
- Słucham? - Odruchowo zerknął na zegarek zanim spojrzał na swojego 'kata'. Cholercia, nie spodziewał się, że to właśnie panna Fitzpatrick będzie nadzorować jego karę, a chyba powinien, skoro został poproszony o stawienie się na boisku. Połowa męskiej społeczności uczniowskiej wzdychała do nauczycielki quidditcha i teraz stojąc tak z nią twarzą w twarz chyba zrozumiał dlaczego. Nawet skacowana z podkrążonymi oczami wzbudziła zainteresowanie ślizgona. Do tej pory widział ją tylko z trybun w czasie meczu, albo z daleka w wielkiej sali przy obiedzie. Oparł się nonszalancko o miotłę.
- Mam nadzieję, że nie ma pani nic przeciwko, że korzystając z pani nieobecności wykorzystałem część szlabanu na odrobinę przyjemności, pani profesor. - uśmiechnął się nieznacznie mimowolnie głaszcząc rączkę miotły.
Re: Boisko
Claudii wciąż nieco szumiało w głowie. Przypomniała sobie bardzo wyraźnie, dlaczego z reguły stroni od alkoholu i potrafi (a nawet woli) się bawić bez niego. Kac nad ranem, gęsty i bolesny, skutecznie trzyma ją z daleka od napojów alkoholowych. Czarownica przyłożyła dłoń do czoła i ponownie westchnęła.
- W porządku, niech będzie - powiedziała, machając dłonią. Naprawdę, w dniu dzisiejszym było jej bardziej niż wszystko jedno. - Dobra... - Claudia potarła dłonią czoło, zastanawiając się, co dalej.
Jej dzisiejszy stan powinien ją zdecydowanie zwolnić ze wszelkich obowiązków. Była po prostu nie do życia i nie nadawała się do umoralniania uczniów.
- Za co w ogóle dostałeś szlaban? - zapytała, czując silnie pulsowanie w skroniach. - Trzeba odkurzyć tych kilka mioteł, które przyniosłam - wskazała na miotły, które leciały za nią posłusznie od samej sali wejściowej i obecnie zalegały na zielonej murawie boiska. - Plus, skoro jesteś taki zwinny, czeka cię wyczyszczenie obręczy - wskazała w górę na obręcze do gry. - A, bez czarów - dodała.
Cały ten wymysł szlabanów uważała w dniu dzisiejszym za wybitnie idiotyczny pomysł. Sama wprawdzie kilka dostała za jakieś wygłupy w czasie nauki w Hogwarcie, ale nawet wówczas wcale jej się to nie podobało. Teraz jednak była po drugiej stronie i skoro dostała polecenie przeprowadzenia takiego szlabanu, nie mogła nic z tym zrobić.
- Możesz zaczynać.
- W porządku, niech będzie - powiedziała, machając dłonią. Naprawdę, w dniu dzisiejszym było jej bardziej niż wszystko jedno. - Dobra... - Claudia potarła dłonią czoło, zastanawiając się, co dalej.
Jej dzisiejszy stan powinien ją zdecydowanie zwolnić ze wszelkich obowiązków. Była po prostu nie do życia i nie nadawała się do umoralniania uczniów.
- Za co w ogóle dostałeś szlaban? - zapytała, czując silnie pulsowanie w skroniach. - Trzeba odkurzyć tych kilka mioteł, które przyniosłam - wskazała na miotły, które leciały za nią posłusznie od samej sali wejściowej i obecnie zalegały na zielonej murawie boiska. - Plus, skoro jesteś taki zwinny, czeka cię wyczyszczenie obręczy - wskazała w górę na obręcze do gry. - A, bez czarów - dodała.
Cały ten wymysł szlabanów uważała w dniu dzisiejszym za wybitnie idiotyczny pomysł. Sama wprawdzie kilka dostała za jakieś wygłupy w czasie nauki w Hogwarcie, ale nawet wówczas wcale jej się to nie podobało. Teraz jednak była po drugiej stronie i skoro dostała polecenie przeprowadzenia takiego szlabanu, nie mogła nic z tym zrobić.
- Możesz zaczynać.
Re: Boisko
Panna Fitzpatrick musiała chyba ostro zabalować we wczorajszy wieczór. Wyraźnie było widac, że ten szlaban jest jej dziś nie na rękę. Jemu też, ale on nie miał tu nic do gadania.
- Za niewinność - odpowiedział bez wahania. W końcu został zaciągnięty na tą imprezę bezwiednie. - Świętowaliśmy urodziny koleżanki - dodał. No w prawdzie to za wiele nie poświetowali, ale niestety wystarczyło to, żeby znalazł się w tym miejscu. Za to pani profesor dała ostro w gaźnik
- Dobrze się pani czuje? - zapytał z troską. - Może przełożymy to na inny dzień? - nie żeby chciał odwlec swoją karę. No moze gdyby wiedział co go czeka...
Wysłuchał polecenia, a z każdym kolejnym słowem coraz bardziej rozdziawiał usta.
- Mam sprzątać? - zapytał powoli patrząc nieufnie na miotły. - Bez czarów?! Z całym szacunkiem, ale ja nigdy nie sprzątałem. - Powiedział to takim tonem, jakby była to oczywista oczywistość. Naprawdę nigdy nie sprzątał ani magicznie, ani tym bardziej mugolskimi sposobami. Zerknął jeszcze na obręcze po czym znowu przeniósł wzrok na miotły gapiąc sie na nie bez słowa, jakby miały przez to wyczyścić się same. Chyba jednak tak to nie działa.
- Pani profesor... nie mógłbym czegoś przepisywać? Mogę odpisywać na listy od wielbicieli! Na pewno dostaje ich pani całą masę, jest pani najpopularniejszą nauczycielką - uśmiechnął się słodko licząc, że wywinie się od sprzątania. Niestety, gdyby byłoto takie proste... Pewnie Scott specjalnie oddelegował go do sprzątania wiedząc, jakie to dla niego ciężkie,
- Za niewinność - odpowiedział bez wahania. W końcu został zaciągnięty na tą imprezę bezwiednie. - Świętowaliśmy urodziny koleżanki - dodał. No w prawdzie to za wiele nie poświetowali, ale niestety wystarczyło to, żeby znalazł się w tym miejscu. Za to pani profesor dała ostro w gaźnik
- Dobrze się pani czuje? - zapytał z troską. - Może przełożymy to na inny dzień? - nie żeby chciał odwlec swoją karę. No moze gdyby wiedział co go czeka...
Wysłuchał polecenia, a z każdym kolejnym słowem coraz bardziej rozdziawiał usta.
- Mam sprzątać? - zapytał powoli patrząc nieufnie na miotły. - Bez czarów?! Z całym szacunkiem, ale ja nigdy nie sprzątałem. - Powiedział to takim tonem, jakby była to oczywista oczywistość. Naprawdę nigdy nie sprzątał ani magicznie, ani tym bardziej mugolskimi sposobami. Zerknął jeszcze na obręcze po czym znowu przeniósł wzrok na miotły gapiąc sie na nie bez słowa, jakby miały przez to wyczyścić się same. Chyba jednak tak to nie działa.
- Pani profesor... nie mógłbym czegoś przepisywać? Mogę odpisywać na listy od wielbicieli! Na pewno dostaje ich pani całą masę, jest pani najpopularniejszą nauczycielką - uśmiechnął się słodko licząc, że wywinie się od sprzątania. Niestety, gdyby byłoto takie proste... Pewnie Scott specjalnie oddelegował go do sprzątania wiedząc, jakie to dla niego ciężkie,
Re: Boisko
- Nikogo nie skazują na szlaban za niewinność - Claudia wyjaśniła mu to tonem, jakim dorośli z reguły zwracają się do pięcioletnich dzieci. Pokręciła głową z niedowierzaniem. - Nie mogliście przenieść tej imprezy do Hogsmeade? - zapytała na głos, choć wcale tego nie chciała.
Wówczas ani ja, ani ty nie musielibyśmy tu dziś siedzieć popołudniem dokończyła już w myślach. Nie tak dawno sama potrafiła balować w Hogwarcie nocami, niemniej jednak obecnie uważała to nie tyle za kompletną nieodpowiedzialność, co raczej... za swoisty brak przewidywania konsekwencji takich działań. Zamiast balować w zamku, mogli przecież przenieść się kilka kilometrów dalej. Nikt by ich nie złapał, nie musieliby siedzieć teraz na szlabanie. Irlandka westchnęła cicho. Co się jednak stało, to się nie odstanie.
- Chciałbyś - powiedziała z nikłym uśmiechem. Ja zresztą też bym chciała... pomyślała, pocierając skronie.
Po chwili spojrzała na niego, nieco szerzej otwierając oczy. Trafił jej się wymuskany i wypielęgnowany przez rodzinę młody człowiek, który nigdy nie miał do czynienia ze sprzątaniem w formie, z jaką na co dzień spotykają się mugole. Nie bacząc na konwenanse, usiadła na murawie boiska i spojrzała na stojącego wciąż Greengrassa z rozdziawioną gębą naprzeciwko niej.
- Szkoda czasu, zaczynaj - powtórzyła. - Poza tym nie mam aż tylu wielbicieli, żebyś miał odpisywać na ich listy - dodała, ziewając lekko. Przeciągnęła się i podparła dłońmi za plecami. - Nawet zresztą, gdybym miała, z pewnością nie dopuściłabym cię do tych listów - dodała z lekko kpiącym uśmiechem.
Wówczas ani ja, ani ty nie musielibyśmy tu dziś siedzieć popołudniem dokończyła już w myślach. Nie tak dawno sama potrafiła balować w Hogwarcie nocami, niemniej jednak obecnie uważała to nie tyle za kompletną nieodpowiedzialność, co raczej... za swoisty brak przewidywania konsekwencji takich działań. Zamiast balować w zamku, mogli przecież przenieść się kilka kilometrów dalej. Nikt by ich nie złapał, nie musieliby siedzieć teraz na szlabanie. Irlandka westchnęła cicho. Co się jednak stało, to się nie odstanie.
- Chciałbyś - powiedziała z nikłym uśmiechem. Ja zresztą też bym chciała... pomyślała, pocierając skronie.
Po chwili spojrzała na niego, nieco szerzej otwierając oczy. Trafił jej się wymuskany i wypielęgnowany przez rodzinę młody człowiek, który nigdy nie miał do czynienia ze sprzątaniem w formie, z jaką na co dzień spotykają się mugole. Nie bacząc na konwenanse, usiadła na murawie boiska i spojrzała na stojącego wciąż Greengrassa z rozdziawioną gębą naprzeciwko niej.
- Szkoda czasu, zaczynaj - powtórzyła. - Poza tym nie mam aż tylu wielbicieli, żebyś miał odpisywać na ich listy - dodała, ziewając lekko. Przeciągnęła się i podparła dłońmi za plecami. - Nawet zresztą, gdybym miała, z pewnością nie dopuściłabym cię do tych listów - dodała z lekko kpiącym uśmiechem.
Re: Boisko
- Pani profesor... czy ja wyglądam na kogoś, kto z premedytacją łamie szkolny regulamin? - zapytał unosząc brew. William nie brał udziału ani tym bardziej nie urządzał tego typu przedsięwzięć. - Na tą całą, pożal się boże, imprezę zostałem podstępnie zaciągnięty przez jubilatkę. Nie odmawia się w takich sytuacjach. - Tak go wychowali taki był, zawsze poprawny. A więc nie ma wyboru. Chcąc nie chcąc usiadł na przeciwko nauczycielki mając przed sobą miotły. Sięgnął po jedną z nich przysuwając ją do siebie po czym niepewnie wziął jedną z przygotowanych dla niego szmat. Gdyby tylko jego ojciec dowiedział się, że każą mu sprzątać... Ale nie wiedział. William był zbyt dumny, żeby żalić sie byle szlabanem. Poza tym pewnie jeszcze miałby kłopoty w domu z tego powodu. Wolał więc przecierpieć i zniżyć się do poziomu... plebsu. Im szybciej się z tym upora tym szybciej będzie mógł wrócić do zamku.
- Jak mam to robić? - zapytał trzymając ścierkę dwoma palcami za jeden z jej rogów. Mogłaby pomyśleć, że się z niej nabija, ale poważnie nigdy nie miał ścierki w ręce.
- Oj zdziwiłaby się pani. - uśmiechnął się kokieteryjnie. Może spróbuje udobruchać ją swoim wrodzonym wdziękiem? o ile taki w ogóle posiada, Nigdy nie próbował takich sztuczek. - Jestem pewien, że sowy zabijają sie pod pani oknem walcząc o pierwszeństwo i dlatego nie dotarł jeszcze żaden liścik. - posłał jej kolejny uśmiech. Nie dopuściłaby? A to ciekawe. - I słusznie. Po tym co słyszałem na pani temat... Chyba nie przystoi o tym mówić przy damie. W każdym razie, byłem przekonany, że przesadzają, ale najwyraźniej się myliłem. - zmrużył lekko oczy. Przez chwilę chyba zapomniał, że ma odczynienia z nauczycielką, ale czemu się dziwić. Była niewiele starsza od niego
- Jak mam to robić? - zapytał trzymając ścierkę dwoma palcami za jeden z jej rogów. Mogłaby pomyśleć, że się z niej nabija, ale poważnie nigdy nie miał ścierki w ręce.
- Oj zdziwiłaby się pani. - uśmiechnął się kokieteryjnie. Może spróbuje udobruchać ją swoim wrodzonym wdziękiem? o ile taki w ogóle posiada, Nigdy nie próbował takich sztuczek. - Jestem pewien, że sowy zabijają sie pod pani oknem walcząc o pierwszeństwo i dlatego nie dotarł jeszcze żaden liścik. - posłał jej kolejny uśmiech. Nie dopuściłaby? A to ciekawe. - I słusznie. Po tym co słyszałem na pani temat... Chyba nie przystoi o tym mówić przy damie. W każdym razie, byłem przekonany, że przesadzają, ale najwyraźniej się myliłem. - zmrużył lekko oczy. Przez chwilę chyba zapomniał, że ma odczynienia z nauczycielką, ale czemu się dziwić. Była niewiele starsza od niego
Re: Boisko
Claudię zaczynała nużyć ta rozmowa. Nie dlatego, że była nieciekawa. Musiała przyznać, że Greengrass miał bogaty zasób słownictwa i całkiem potężny urok osobisty, który ewidentnie wiedział, jak należy wykorzystać. Niemniej jednak Irlandka była tak skacowana po wczorajszej imprezie w Londynie, że jedyne, na co miała ochotę w tej chwili to kilkugodzinna drzemka, poprzedzona odpowiednią porcją proszków przeciwbólowych.
- Wszyscy wyglądacie jak niewiniątka. - Ślizgon tym razem trafił jak kulą w płot z kolejnymi pochlebstwami. Nie tak dawno Claudia sama próbowała udobruchać profesorów metodą na tak zwane "piękne oczy" i własną niewinność. Prawda jednak była taka, że nikomu za niewinność nie przydzielano szlabanów. Ślizgon musiał więc w mniejszym lub większym stopniu narazić się profesor Scott, która nałożyła na niego taką karę.
- Jak mam to robić?
Irlandka otworzyła szeroko oczy, czując, że gwałtownie trzeźwieje. Był to jednak tylko kilkusekundowy stan, spowodowany nagłym szokiem.
- Żartujesz, prawda? - zapytała, przecierając oczy. Widząc jednak dezorientację na jego twarzy, pokręciła głową ze zdumieniem. Mimo najszczerszych chęci, nie mogła zrozumieć jakim cudem ktokolwiek - czy to czarodziej, czy mugol - nie mógł wiedzieć jak się używa ścierki. Opanowała się jednak i wzdychając wzięła od niego szmatkę, zagryzając zęby, żeby nie powiedzieć cisnących się jej na usta niepochlebnych słów.
- Po pierwsze, ta szmatka nie gryzie i - wbrew pozorom - nie jest brudna. Możesz ją więc złapać całą dłonią - pokazała mu, chwytając ją normalnie, a nie tak jak robił to William za jeden z rogów. - Po drugie... czyścisz jednostajnym ruchem całą rączkę miotły.
Zaprezentowała mu to, powoli przejeżdżając po miotle szmatką w jedną i w drugą stronę. Oddała mu szmatkę i wywróciła oczami.
- Nie bajeruj mnie, tylko bierz się do roboty. Nie będziemy tu siedzieć przez cały wieczór.
- Wszyscy wyglądacie jak niewiniątka. - Ślizgon tym razem trafił jak kulą w płot z kolejnymi pochlebstwami. Nie tak dawno Claudia sama próbowała udobruchać profesorów metodą na tak zwane "piękne oczy" i własną niewinność. Prawda jednak była taka, że nikomu za niewinność nie przydzielano szlabanów. Ślizgon musiał więc w mniejszym lub większym stopniu narazić się profesor Scott, która nałożyła na niego taką karę.
- Jak mam to robić?
Irlandka otworzyła szeroko oczy, czując, że gwałtownie trzeźwieje. Był to jednak tylko kilkusekundowy stan, spowodowany nagłym szokiem.
- Żartujesz, prawda? - zapytała, przecierając oczy. Widząc jednak dezorientację na jego twarzy, pokręciła głową ze zdumieniem. Mimo najszczerszych chęci, nie mogła zrozumieć jakim cudem ktokolwiek - czy to czarodziej, czy mugol - nie mógł wiedzieć jak się używa ścierki. Opanowała się jednak i wzdychając wzięła od niego szmatkę, zagryzając zęby, żeby nie powiedzieć cisnących się jej na usta niepochlebnych słów.
- Po pierwsze, ta szmatka nie gryzie i - wbrew pozorom - nie jest brudna. Możesz ją więc złapać całą dłonią - pokazała mu, chwytając ją normalnie, a nie tak jak robił to William za jeden z rogów. - Po drugie... czyścisz jednostajnym ruchem całą rączkę miotły.
Zaprezentowała mu to, powoli przejeżdżając po miotle szmatką w jedną i w drugą stronę. Oddała mu szmatkę i wywróciła oczami.
- Nie bajeruj mnie, tylko bierz się do roboty. Nie będziemy tu siedzieć przez cały wieczór.
Re: Boisko
No cóż, nie można mieć wszystkiego. Niepocieszony, że jego umizgi nie przyniosły żadnego skutku zmuszony był wziąć się do roboty. Z uwagą obserwował w jaki sposób ma czyścić miotłę. To wcale nie było takei trudne jak się spodziewał. Musiał tylko złapać trzonek miotły przez ścierkę i pocierać posuwistym ruchem. Banał. Skoro więc na tym miał polegać ten szlaban to mógł odetchnąć z ulgą. To dziwne, ale obserwowanie w jaki sposób robi to Fitzpatrick było... podniecające? Aż zrobiło mu się gorąco i musiał rozpiąć koszulę pod szyją, co było do niego niepodobne. Skup sie Williamie! To twoja nauczycielka!
- Ok, chyba już wiem o co chodzi. - wziął od niej ścierkę i zgodnie z instrukcją zaczął energicznie pocierać rączkę miotły.
- Z panią mógłbym siedzieć tu i do rana - uśmiechnął się. Skupienie jakie malowało się na jego twarzy pasowało bardziej do klejenia modeli a nie do sprzątania, widac było, że się stara robić to jak najlepiej. Zawsze dawał z siebie wszystko. Przy czyszczeniu drugiej miotły złapał się na tym, że mimowolnie zerka na nauczycielkę. Przy trzeciej miotle przerwał milczenie
- Czy pani narzeczony niema nic przeciwko temu, że cały rok siedzi pani zamknięta w zamku?
- Ok, chyba już wiem o co chodzi. - wziął od niej ścierkę i zgodnie z instrukcją zaczął energicznie pocierać rączkę miotły.
- Z panią mógłbym siedzieć tu i do rana - uśmiechnął się. Skupienie jakie malowało się na jego twarzy pasowało bardziej do klejenia modeli a nie do sprzątania, widac było, że się stara robić to jak najlepiej. Zawsze dawał z siebie wszystko. Przy czyszczeniu drugiej miotły złapał się na tym, że mimowolnie zerka na nauczycielkę. Przy trzeciej miotle przerwał milczenie
- Czy pani narzeczony niema nic przeciwko temu, że cały rok siedzi pani zamknięta w zamku?
Re: Boisko
Claudia miała chwilę spokoju. William zaczął wreszcie czyścić po kolei rączki mioteł. Czarownica przymknęła na chwilę oczy, czując, jak minimalnie zmniejsza się pulsowanie w jej skroniach. Kiedy ponownie podniosła powieki, ujrzała Ślizgona, który rozpiął górny guzik koszuli, czyszczącego zawzięcie kolejną miotłę. Irlandka przełknęła nieznacznie ślinę, czując, jak jej serce zaczyna szybciej bić. Zrzuciła jednak te dziwne emocje na karb dręczącego ją kaca.
- Jesteś uroczy - skwitowała jego pochlebne słowa, dotyczące długich godzin, które mógłby tu z nią spędzić. Miała nadzieję, że to trochę poskromi jego kolejne szczeniackie zaloty.
Tym bowiem były w jej mniemaniu. Przynajmniej - tym być powinny. Tak podpowiadał jej zdrowy rozsądek, który próbował przebić się przez jej poalkoholowe zamroczenie.
- Nie mam narzeczonego - westchnęła, ostentacyjnie, siadając w siadzie skrzyżnym. Zawsze uważała tę pozę za zdecydowanie wygodniejszą, aniżeli ciągłe podwijanie nóg. Nie nosiła zbyt często spódnic, toteż nie musiała zbytnio martwić się o zasłanianie kroku. Podobnie jak teraz. Ubrana w dżinsy i biały top, mogła spokojnie rozsiąść się w pozycji, która zasadniczo nie przystawała damie. Owinęła się wrzosowa szatą, którą według regulaminu, zawsze powinna nosić. Claudia próbowała więc wpasować się w ten schemat i mimo słońca na niebie, przywdziewała ją, ilekroć wychodziła poza swój gabinet.
- Zresztą, nie powinno cię to interesować - dorzuciła, przyglądając się jego pracy. - Jeszcze trzy miotły i bierzesz się za obręcze - powiedziała, spoglądając na zegarek. Mieli jeszcze ponad czterdzieści minut. Ślizgon nie wyrywał się zbytnio z narzekaniem na jej spóźnienie. Zresztą, nawet gdyby, godzina szlabanu i tak musiała przebiec przyjętym rytmem. Nie mniej, nie więcej. Zdecydowanie nie więcej... - sama nie wiedziała czemu, upomniała się w myślach.
- Jesteś uroczy - skwitowała jego pochlebne słowa, dotyczące długich godzin, które mógłby tu z nią spędzić. Miała nadzieję, że to trochę poskromi jego kolejne szczeniackie zaloty.
Tym bowiem były w jej mniemaniu. Przynajmniej - tym być powinny. Tak podpowiadał jej zdrowy rozsądek, który próbował przebić się przez jej poalkoholowe zamroczenie.
- Nie mam narzeczonego - westchnęła, ostentacyjnie, siadając w siadzie skrzyżnym. Zawsze uważała tę pozę za zdecydowanie wygodniejszą, aniżeli ciągłe podwijanie nóg. Nie nosiła zbyt często spódnic, toteż nie musiała zbytnio martwić się o zasłanianie kroku. Podobnie jak teraz. Ubrana w dżinsy i biały top, mogła spokojnie rozsiąść się w pozycji, która zasadniczo nie przystawała damie. Owinęła się wrzosowa szatą, którą według regulaminu, zawsze powinna nosić. Claudia próbowała więc wpasować się w ten schemat i mimo słońca na niebie, przywdziewała ją, ilekroć wychodziła poza swój gabinet.
- Zresztą, nie powinno cię to interesować - dorzuciła, przyglądając się jego pracy. - Jeszcze trzy miotły i bierzesz się za obręcze - powiedziała, spoglądając na zegarek. Mieli jeszcze ponad czterdzieści minut. Ślizgon nie wyrywał się zbytnio z narzekaniem na jej spóźnienie. Zresztą, nawet gdyby, godzina szlabanu i tak musiała przebiec przyjętym rytmem. Nie mniej, nie więcej. Zdecydowanie nie więcej... - sama nie wiedziała czemu, upomniała się w myślach.
Re: Boisko
Uroczy? To obraza czy komplement? Normalnie pewnie odpowiedziałby jakąś kąśliwa uwagą, ale do nauczycielki w końcu nie wypada. Tak jak nie wypada z nią flirtować. Jej uwaga spowodowała tylko, że zawzięciej zabrał sie za pucowanie kija.
- Nie? - uniósł lekko brew. - Proszę mi wybaczyć. Po prostu zawsze intrygowało mnie, czemu taka młoda, piękna kobieta.. jak pani... poświęca wszystko, rodzinę, życie towarzyskie żeby cały rok siedzieć z małolatami. Człowiek przez siedem lat myśli jak się stąd wyrwać, a pani tu wróciła. - William nigdy nie rozumiał czym kierowali się nauczyciele wracając na całe życie do szkoły. Może chcą się mścić na bogu ducha winnych uczniach za krzywdy wyrządzone przez swoich profesorów? Kiedy wspomniała o umyciu pętli jakby stracił zapał. Niby jak miał to zrobić bez użycia czarów? Czy miotła zalicza się do czarów? Machanie ręką było jednak na dłuższą metę męczące. Było mu gorąco i chciało sie pić, jednak nie chciał narzekać, żeby nie wyjśc na mięczaka. Przerwał na chwilę, żeby rozpiąć i podwinąć rękawy koszuli. Rozpiął też jeszcze dwa guziki. Gdyby wiedział, że tak to się skończy pewnie jednak znalazłby jakies bardziej odpowiednie ubranie. W milczeniu zabrał się na nowo za robotę nie spuszczając tym razem wzroku z kobiety. Kiedy skończył z ostatnią szkolną miotła przyniesioną przez trenerkę chcąc przedłużyć jeszcze to 'błogie' siedzenie na trawce, jednocześnie odwlekając wspinaczkę na obręcze, zabrał się jeszcze za swoją miotłę, która i tak lśniła nieskazitelną czystością. Nie mógł jednak czyścić jej w nieskończoność więc w końcu odłożył ścierkę.
- Skończyłem.
- Nie? - uniósł lekko brew. - Proszę mi wybaczyć. Po prostu zawsze intrygowało mnie, czemu taka młoda, piękna kobieta.. jak pani... poświęca wszystko, rodzinę, życie towarzyskie żeby cały rok siedzieć z małolatami. Człowiek przez siedem lat myśli jak się stąd wyrwać, a pani tu wróciła. - William nigdy nie rozumiał czym kierowali się nauczyciele wracając na całe życie do szkoły. Może chcą się mścić na bogu ducha winnych uczniach za krzywdy wyrządzone przez swoich profesorów? Kiedy wspomniała o umyciu pętli jakby stracił zapał. Niby jak miał to zrobić bez użycia czarów? Czy miotła zalicza się do czarów? Machanie ręką było jednak na dłuższą metę męczące. Było mu gorąco i chciało sie pić, jednak nie chciał narzekać, żeby nie wyjśc na mięczaka. Przerwał na chwilę, żeby rozpiąć i podwinąć rękawy koszuli. Rozpiął też jeszcze dwa guziki. Gdyby wiedział, że tak to się skończy pewnie jednak znalazłby jakies bardziej odpowiednie ubranie. W milczeniu zabrał się na nowo za robotę nie spuszczając tym razem wzroku z kobiety. Kiedy skończył z ostatnią szkolną miotła przyniesioną przez trenerkę chcąc przedłużyć jeszcze to 'błogie' siedzenie na trawce, jednocześnie odwlekając wspinaczkę na obręcze, zabrał się jeszcze za swoją miotłę, która i tak lśniła nieskazitelną czystością. Nie mógł jednak czyścić jej w nieskończoność więc w końcu odłożył ścierkę.
- Skończyłem.
Re: Boisko
- Człowiek przez siedem lat myśli jak się stąd wyrwać, a pani tu wróciła.
Claudia uśmiechnęła się delikatnie. Zasadniczo jego wątpliwości były słuszne i podyktowane całkiem zdrowym rozsądkiem. Sama Irlandka nie potrafiła jednak tego logicznie wytłumaczyć.
- Widzisz, niektórzy tak mają - odpowiedziała po chwili namysłu.
Claudia po prostu lubiła uczyć i kochała latanie na miotle, uwielbiała quidditcha. Niezwykłą radość sprawiało jej, gdy inni robili postępy. Oczywistym więc było, że wróci kiedyś do Hogwartu. Zresztą, żadna inna szkoła nie wchodziła w grę. Cześciowo więc, chodziło jej także o sam zamek szkoły. Emanowała z niej potęga i bezpieczeństwo, jakiego nie sposób zaznać gdzie indziej. Dla Fitzpatrickówny był to więc dobry czas, by odrobinę przystopować i zastanowić się nad koncepcją na życie.
Praca w szkole była bowiem miła i niezbyt wyczerpująca (przynajmniej dla Claudii, z racji tego, że robiła to, co lubi). Zarobki jednak nie były zbyt duże i Irlandka nie do końca chyba chciałaby utknąć w szkole po kres swoich dni.
- Skończyłem.
Claudia wyrwana w ten sposób z zamyślenia, skinęła głową.
- To teraz wsiądź na jedną z tych mioteł i wyczyść te obręcze. Aha, czyszczenie obręczy niczym nie różni się od czyszczenia mioteł. Musisz tylko zwrócić uwagę na ich wewnętrzną część czy nie ma tam rdzy lub innej narośli - wyjaśniła mu, zakładając, że skoro miał problem z czyszczeniem mioteł, to i przy tym zadaniu może taki wystąpić.
Claudia uśmiechnęła się delikatnie. Zasadniczo jego wątpliwości były słuszne i podyktowane całkiem zdrowym rozsądkiem. Sama Irlandka nie potrafiła jednak tego logicznie wytłumaczyć.
- Widzisz, niektórzy tak mają - odpowiedziała po chwili namysłu.
Claudia po prostu lubiła uczyć i kochała latanie na miotle, uwielbiała quidditcha. Niezwykłą radość sprawiało jej, gdy inni robili postępy. Oczywistym więc było, że wróci kiedyś do Hogwartu. Zresztą, żadna inna szkoła nie wchodziła w grę. Cześciowo więc, chodziło jej także o sam zamek szkoły. Emanowała z niej potęga i bezpieczeństwo, jakiego nie sposób zaznać gdzie indziej. Dla Fitzpatrickówny był to więc dobry czas, by odrobinę przystopować i zastanowić się nad koncepcją na życie.
Praca w szkole była bowiem miła i niezbyt wyczerpująca (przynajmniej dla Claudii, z racji tego, że robiła to, co lubi). Zarobki jednak nie były zbyt duże i Irlandka nie do końca chyba chciałaby utknąć w szkole po kres swoich dni.
- Skończyłem.
Claudia wyrwana w ten sposób z zamyślenia, skinęła głową.
- To teraz wsiądź na jedną z tych mioteł i wyczyść te obręcze. Aha, czyszczenie obręczy niczym nie różni się od czyszczenia mioteł. Musisz tylko zwrócić uwagę na ich wewnętrzną część czy nie ma tam rdzy lub innej narośli - wyjaśniła mu, zakładając, że skoro miał problem z czyszczeniem mioteł, to i przy tym zadaniu może taki wystąpić.
Re: Boisko
Wiele mu to nie powiedziało. Czyżby panna Fitzpatrick nie miała żadnych ambicji? Nie chciała spróbować swoich sił w quidditchu zawodowym? Była świetną nauczycielką, skoro nawet jego siostra dostała ostatnio W. Czyli musiała być dobra w tym co robi. Czemu więc wybrała tę żałosną forme trenerstwa? Ma wsiąść na jedną z mioteł? Oczywistym było, że wybierze swoją. Te stare rupiecie jeszcze gotowe się rozlecieć w powietrzu.
Przytaknął nauczycielce dając do zrozumienia, że zrozumiał jej słowa, wsiadł na swoją miotłę ze ścierką w ręce i odbił się od ziemi. Błyskawicznie znalazł sie przy pętlach. Chyba chciał pochwalić się swoją zwinnością i umiejętnościami w powietrzu. Postanowił zacząć czyszczenie od pionowych słupków. Złapał środkowy przez szmatkę tuz pod obręczą i niczym korkociąg zleciał w dół okrążając rurkę. To samo uczynił przy dwóch kolejnych po czym wleciał na górę zastanawiając się jak się za to zabrać, bo zgodnie z obawami były porośnięte jakimś mchem, który opierał sie mocy ścierki. Miał to zdrapać paznokciami? Chyba potrzebuje dokładniejszej instrukcji.
Zleciał w dół do trenerki wyhamowując tuż przed nia twarzą w twarz.
- Obręcze są czyms porośnięte, pani profesor. - poinformował pokazując jednocześnie brudną szmatę, którą próbował je zetrzeć. - I nie działa. Jak mam to zeskrobać?
Przytaknął nauczycielce dając do zrozumienia, że zrozumiał jej słowa, wsiadł na swoją miotłę ze ścierką w ręce i odbił się od ziemi. Błyskawicznie znalazł sie przy pętlach. Chyba chciał pochwalić się swoją zwinnością i umiejętnościami w powietrzu. Postanowił zacząć czyszczenie od pionowych słupków. Złapał środkowy przez szmatkę tuz pod obręczą i niczym korkociąg zleciał w dół okrążając rurkę. To samo uczynił przy dwóch kolejnych po czym wleciał na górę zastanawiając się jak się za to zabrać, bo zgodnie z obawami były porośnięte jakimś mchem, który opierał sie mocy ścierki. Miał to zdrapać paznokciami? Chyba potrzebuje dokładniejszej instrukcji.
Zleciał w dół do trenerki wyhamowując tuż przed nia twarzą w twarz.
- Obręcze są czyms porośnięte, pani profesor. - poinformował pokazując jednocześnie brudną szmatę, którą próbował je zetrzeć. - I nie działa. Jak mam to zeskrobać?
Re: Boisko
Claudia przymknęła ponownie oczy. Próbowała w jakiś nadnaturalny sposób zapanować nad okropnym skutkiem wczorajszego picia. Może odrobinę przesadziła z alkoholem, wynikało to jednak z nagłych i nie do końca trzeźwych - oświadczyn jej wujka. Gdyby mogła, chyba nawet teraz pociągnęła by z gwinta. Dobry Merlinie, i to z kim! Z matką Scotta, robiącego co tylko chce w szkole. Fitzpatrickówna wciąż uważała, że niesłusznie oskarżono także panienkę Baldwin. Ostatecznie, to ona została poturbowana przez tego chłopca nie do okiełznania.
Otworzyła ponownie oczy i nim spojrzała na poczynania Williama, rzuciła okiem an zegarek. Siedzieli tu już dobre trzy kwadranse. I całe szczęście już coraz bliżej końca...
Przyglądała się wirującemu w powietrzy Ślizgonowi. Uśmiechnęła się nawet pod nosem, widząc jak bardzo próbuje się popisać. Musiała przyznać, że wykonał całkiem niezły korkociąg, podczas gdy czyścił rurę utrzymującą obręcze. Kiedy podleciał do niej z wyraźnie zatroskaną miną (jeszcze trochę i Irlandka pomyślałaby, że naprawdę się angażuje w ten szlaban), Claudia ponownie rzuciła okiem na zegarek. Dziesięć minut do końca... chyba mnie nie wyrzucą, jak skończymy wcześniej...
- Trzeba było spróbować paznokciami - powiedziała z nikłym uśmiechem. - Chociaż to już nie dziś, może innym razem. Ktoś inny będzie się z tym męczył - dodała, obrzucając go badawczym spojrzeniem. - Ewentualnie... kiedy masz kolejny szlaban? - zapytała. Głowa powoli przestawała ją boleć, co uznała za swoiste wybawienie.
Williamie!
Wybacz, że tyle to trwało! Dodatkowo mogę być średnio osiągalna przez najbliższe dwa tygodnie. Nie wiem więc, czy na chwilę obecną nie lepiej by było na tym zakończyć.
Pozdrawiam, CF. (:
Otworzyła ponownie oczy i nim spojrzała na poczynania Williama, rzuciła okiem an zegarek. Siedzieli tu już dobre trzy kwadranse. I całe szczęście już coraz bliżej końca...
Przyglądała się wirującemu w powietrzy Ślizgonowi. Uśmiechnęła się nawet pod nosem, widząc jak bardzo próbuje się popisać. Musiała przyznać, że wykonał całkiem niezły korkociąg, podczas gdy czyścił rurę utrzymującą obręcze. Kiedy podleciał do niej z wyraźnie zatroskaną miną (jeszcze trochę i Irlandka pomyślałaby, że naprawdę się angażuje w ten szlaban), Claudia ponownie rzuciła okiem na zegarek. Dziesięć minut do końca... chyba mnie nie wyrzucą, jak skończymy wcześniej...
- Trzeba było spróbować paznokciami - powiedziała z nikłym uśmiechem. - Chociaż to już nie dziś, może innym razem. Ktoś inny będzie się z tym męczył - dodała, obrzucając go badawczym spojrzeniem. - Ewentualnie... kiedy masz kolejny szlaban? - zapytała. Głowa powoli przestawała ją boleć, co uznała za swoiste wybawienie.
Williamie!
Wybacz, że tyle to trwało! Dodatkowo mogę być średnio osiągalna przez najbliższe dwa tygodnie. Nie wiem więc, czy na chwilę obecną nie lepiej by było na tym zakończyć.
Pozdrawiam, CF. (:
Re: Boisko
- To może użyczyłaby mi pani swoich? - zaproponował odwzajemniając uśmiech. Koniec na dziś? Odetchnął z ulgą zsiadając z miotły i odrzucił ścierkę na ziemię. Najwyższy czas. Wysprzątał się za całe życie. Dosłownie. Gdyby kazała mu tam wrócić i zdrapywać to zielone coś to pewnie ktoś musiałby go później zdrapywać z ziemi.
- Kolejny szlaban? Mam nadzieję, że nigdy. Ten był mój pierwszy. - przyznał. Oparł sie o swoją miotłę przyglądając się kobiecie. Chociaż z drugiej strony, gdyby miał pewność, że znowu trafił by na pannę Fitzpatrick mógłby trochę nabroić.
- Kolejny szlaban? Mam nadzieję, że nigdy. Ten był mój pierwszy. - przyznał. Oparł sie o swoją miotłę przyglądając się kobiecie. Chociaż z drugiej strony, gdyby miał pewność, że znowu trafił by na pannę Fitzpatrick mógłby trochę nabroić.
Re: Boisko
- Bajerowanie jak widzę, masz we krwi... - skwitowała całokształt jego wypowiedzi skierowanych w jej stronę. Nie była nadal pewna, czy powinna traktować je jako komplement.
- Pierwszy? - spojrzała na niego uważniej, czując, że wraca jej trzeźwe myślenie. - Jak ty się uchowałeś przez tyle czasu? W której jesteś klasie - szóstej, siódmej? - zapytała, poważnie zastanawiając się, jak to możliwe.
Fitzpatrickówna nie była wprawdzie "szkolnym łobuzem", ale już w trzeciej klasie zdarzyło jej się dostać szlaban. Kolejne przychodziły jej z równą łatwością... to było coś, co na mugolskich studiach nazywało się: "student bez dwói, jest jak żołnierz bez karabinu".
- Naprawdę jesteś aż tak grzeczny, że nigdy nie nabroiłeś? Czy też po prostu nigdy nikt cię nie złapał?
Claudia nie wiedziała, dlaczego wciąż z nim rozmawia. Miała zakończyć ten szlaban i udać się do gabinetu, w którym to oddałaby się błogiemu leżeniu, a może nawet krótkiej drzemce. Nie musiała zresztą z nim rozmawiać. Wypełniła swój obowiązek, przeprowadziła szlaban. Dlaczego więc wciąż stała na murawie boiska i zasypywała go pytaniami?
Wciąż jesteś pijana... to na pewno dlatego. Czas jednak się zbierać, Claudio! Zanim zrobisz coś głupiego!
- Pierwszy? - spojrzała na niego uważniej, czując, że wraca jej trzeźwe myślenie. - Jak ty się uchowałeś przez tyle czasu? W której jesteś klasie - szóstej, siódmej? - zapytała, poważnie zastanawiając się, jak to możliwe.
Fitzpatrickówna nie była wprawdzie "szkolnym łobuzem", ale już w trzeciej klasie zdarzyło jej się dostać szlaban. Kolejne przychodziły jej z równą łatwością... to było coś, co na mugolskich studiach nazywało się: "student bez dwói, jest jak żołnierz bez karabinu".
- Naprawdę jesteś aż tak grzeczny, że nigdy nie nabroiłeś? Czy też po prostu nigdy nikt cię nie złapał?
Claudia nie wiedziała, dlaczego wciąż z nim rozmawia. Miała zakończyć ten szlaban i udać się do gabinetu, w którym to oddałaby się błogiemu leżeniu, a może nawet krótkiej drzemce. Nie musiała zresztą z nim rozmawiać. Wypełniła swój obowiązek, przeprowadziła szlaban. Dlaczego więc wciąż stała na murawie boiska i zasypywała go pytaniami?
Wciąż jesteś pijana... to na pewno dlatego. Czas jednak się zbierać, Claudio! Zanim zrobisz coś głupiego!
Re: Boisko
A dlaczego miałaby traktować jego słowa inaczej? Może i William nie uganiał się za dziewczynami tak jak robili to jego koledzy i nie sypiał z każdą po kolei, ale umiał docenić kobiece piękno.
- Pierwszy - powtórzył upewniając ją w przekonaniu, że wcale sie nie przesłyszała.
- Pani profesor, czemu miałbym... broić? Wychowano mnie w poszanowaniu do zasad, a jeszcze większy szacunek mam do swojego nazwiska. Niewłaściwe zachowanie po prostu nie przystoi Greengrassowi - wyjaśnił pokrótce. William wywodził sie ze starego, znanego rodu i wychowywany był według starych.. BARDZO starych zasad, więc jego zachowanie i podejście do życia było nieco staroświeckie. Nie upijał sie do nieprzytomności, nie wagarował, jednym słowem nie robił tego co robili jego rówieśnicy., w większości tylko po to, aby przypodobać się innym. I dlatego udało mu się uniknąć szkolnej kartoteki szlabanów. Do tej pory.
- Pierwszy - powtórzył upewniając ją w przekonaniu, że wcale sie nie przesłyszała.
- Pani profesor, czemu miałbym... broić? Wychowano mnie w poszanowaniu do zasad, a jeszcze większy szacunek mam do swojego nazwiska. Niewłaściwe zachowanie po prostu nie przystoi Greengrassowi - wyjaśnił pokrótce. William wywodził sie ze starego, znanego rodu i wychowywany był według starych.. BARDZO starych zasad, więc jego zachowanie i podejście do życia było nieco staroświeckie. Nie upijał sie do nieprzytomności, nie wagarował, jednym słowem nie robił tego co robili jego rówieśnicy., w większości tylko po to, aby przypodobać się innym. I dlatego udało mu się uniknąć szkolnej kartoteki szlabanów. Do tej pory.
Re: Boisko
Fitzpatrickówna pokiwała głową, pełna podziwu.
- W takim razie gratuluję. I życzę, żeby ten był jednocześnie ostatnim - dodała z uśmiechem. Spojrzała odruchowo ponownie na zegarek. Czas najwyższy był zejść już z błoni. Nauczycielowi nie przystawało aż tak bardzo zbliżać się do uczniów. Tym bardziej, że Claudia czuła dziwne łaskotanie w podbrzuszu.
- Godne podziwu, panie Greengrass.
Musiała jednak przyznać w duszy, że takie osoby zdarzały się coraz rzadziej. Poza tym - gdzie w tym wszystkim wówczas są przyjemności? Wiadomo, że wszystko, co przyjemne jest albo zakazane, albo tuczy, albo grozi ciążą... Irlandka póki co nie miała zaś zamiaru przekonać się o tym ostatnim.
Czarownica zebrała wszystkie leżące na ziemi specyfiki czyszczące jednym zaklęciem. Następnie kazała miotłom unieść się i podążać za nią.
- Na dziś to tyle. Mam nadzieję, że następnym razem zobaczymy się w bardziej przyjemnych okolicznościach - powiedziała do Ślizgona, okręcając się w stronę zamku. - Jest pan wolny, tylko niech pan pamięta, że o 22 zaczyna się cisza nocna* - dorzuciła, mrugając do niego okiem.
W następnej chwili szła już w kierunku zamku, a tuż za nią leciały produkty czyszczący, a po nich ustawione w zgrabnym szyku wyczyszczone miotły.
* Nie byłam pewna, o której zaczyna się cisza nocna w Hogwarcie, ale na potrzeby tego jednego zdania, myślę, że 22 wystarczy.
- W takim razie gratuluję. I życzę, żeby ten był jednocześnie ostatnim - dodała z uśmiechem. Spojrzała odruchowo ponownie na zegarek. Czas najwyższy był zejść już z błoni. Nauczycielowi nie przystawało aż tak bardzo zbliżać się do uczniów. Tym bardziej, że Claudia czuła dziwne łaskotanie w podbrzuszu.
- Godne podziwu, panie Greengrass.
Musiała jednak przyznać w duszy, że takie osoby zdarzały się coraz rzadziej. Poza tym - gdzie w tym wszystkim wówczas są przyjemności? Wiadomo, że wszystko, co przyjemne jest albo zakazane, albo tuczy, albo grozi ciążą... Irlandka póki co nie miała zaś zamiaru przekonać się o tym ostatnim.
Czarownica zebrała wszystkie leżące na ziemi specyfiki czyszczące jednym zaklęciem. Następnie kazała miotłom unieść się i podążać za nią.
- Na dziś to tyle. Mam nadzieję, że następnym razem zobaczymy się w bardziej przyjemnych okolicznościach - powiedziała do Ślizgona, okręcając się w stronę zamku. - Jest pan wolny, tylko niech pan pamięta, że o 22 zaczyna się cisza nocna* - dorzuciła, mrugając do niego okiem.
W następnej chwili szła już w kierunku zamku, a tuż za nią leciały produkty czyszczący, a po nich ustawione w zgrabnym szyku wyczyszczone miotły.
* Nie byłam pewna, o której zaczyna się cisza nocna w Hogwarcie, ale na potrzeby tego jednego zdania, myślę, że 22 wystarczy.
Re: Boisko
Na dworze nie było zbyt ciepło, więc na moich rękach szybko pojawiła się gęsia skórka. Od wyjścia z salonu narzuciłam dość szybkie tempo marszu. Było już dość późno i w każdej chwili ktoś mógł nas zawrócić do lochów.
Choć słońce zaszło już kilka godzin temu, boisko było oświetlone przez liczne lampy. Zielona trawa aż biła po oczach swoim żywym kolorem. Wyciągnęłam z kieszeni swoje ulubione rękawiczki i natychmiast wzbiłam się w powietrze przy pomocy swojej miotły. Była lekka, szybka i zwrotna. Aby to osiągnąć latami musiałam z nią biegać po różnorakich sklepach miotlarskich i słono płacić za odpowiednie przeróbki. Teraz śmiało mogłam rzec, że była idealna.
- Kto ostatni przy pętlach ten wraca do pokoju w majtkach - rzuciłam przez ramię i wystrzeliłam do przodu. Niemal położyłam się na trzonku, chcąc do minimum ograniczyć opór powietrza.
Choć słońce zaszło już kilka godzin temu, boisko było oświetlone przez liczne lampy. Zielona trawa aż biła po oczach swoim żywym kolorem. Wyciągnęłam z kieszeni swoje ulubione rękawiczki i natychmiast wzbiłam się w powietrze przy pomocy swojej miotły. Była lekka, szybka i zwrotna. Aby to osiągnąć latami musiałam z nią biegać po różnorakich sklepach miotlarskich i słono płacić za odpowiednie przeróbki. Teraz śmiało mogłam rzec, że była idealna.
- Kto ostatni przy pętlach ten wraca do pokoju w majtkach - rzuciłam przez ramię i wystrzeliłam do przodu. Niemal położyłam się na trzonku, chcąc do minimum ograniczyć opór powietrza.
Malina SochaKlasa VII - Urodziny : 05/02/1996
Wiek : 28
Skąd : Praga, Czechy
Krew : półkrwi
Re: Boisko
Jednak dobrze, że założył koszulkę, bo Malinie nie było zbyt ciepło, jemu w sumie również nie byłoby za gorąco, gdyby jednak wybrał wersję topless. Teraz było znośnie, Dylan miał dosyć grubą skórę i nie miał problemu z jakimiś niskimi temperaturami. Był do nich przystosowany dosyć dobrze, no może nie był morsem, ale znosił zdecydowanie niższe temperatury niż większość ludzi.
Dylan od razu, gdy już mógł to usiadł na miotłę, latał na niej już przez całe wakacje, czyli generalnie przystosował się do niej, albo ona do niego. Zresztą latał na niej też w reprezentacji, a oni swoim zawodnikom nie dawali byle jakich mioteł do latania. Cieszył się, że mógł ją sobie zabrać do szkoły, bo generalnie tak się do niej przyzwyczaił, że już nie wyobrażał sobie latania na jakiejś innej, a jakby miała mu się zepsuć. Nie chciał nawet dopuścić takie myśli do siebie.
Na wspomnienie o tym, że miałby wracać w samych gaciach to lekko się uśmiechnął. On w sumie nie miał z tym problemu, ale wolałby zobaczyć Malinę w tej sytuacji. Dlatego nie myśląc zbyt wiele ruszył za nią, aby tylko ją wyprzedzić.
- Niedoczekanie Twoje. - Dylan był mistrzem miotły i generalnie liczył się z tym, że musi być bardzo szybki, aby szukający drużyny przeciwnej nie pochwycił znicza przed nim.
Dylan od razu, gdy już mógł to usiadł na miotłę, latał na niej już przez całe wakacje, czyli generalnie przystosował się do niej, albo ona do niego. Zresztą latał na niej też w reprezentacji, a oni swoim zawodnikom nie dawali byle jakich mioteł do latania. Cieszył się, że mógł ją sobie zabrać do szkoły, bo generalnie tak się do niej przyzwyczaił, że już nie wyobrażał sobie latania na jakiejś innej, a jakby miała mu się zepsuć. Nie chciał nawet dopuścić takie myśli do siebie.
Na wspomnienie o tym, że miałby wracać w samych gaciach to lekko się uśmiechnął. On w sumie nie miał z tym problemu, ale wolałby zobaczyć Malinę w tej sytuacji. Dlatego nie myśląc zbyt wiele ruszył za nią, aby tylko ją wyprzedzić.
- Niedoczekanie Twoje. - Dylan był mistrzem miotły i generalnie liczył się z tym, że musi być bardzo szybki, aby szukający drużyny przeciwnej nie pochwycił znicza przed nim.
Re: Boisko
Prawda była taka, że w drużynie każdy musiał się spiąć. Szybkość nie była tylko domeną szukającego. Ścigający musieli mieć oczy dokoła głowy i starać się jak najszybciej przejąć kafel i przerzucić go przez pętlę. Obrońca musiał posiadać świetny refleks, by kafla odbić, a od prędkości pałkarzy zależały niepogruchotane kości zawodników. Wszystkim wydawało się, że to szukający jest najszybszy, najzwinniejszy i to od niego wszystko zależy. Owszem, mógł mieć horrendalny wpływ na wynik meczu, ale liczyła się praca zespołowa.
Na własne nieszczęście zapomniałam związać włosy i wiatr uporczywie pchał mi je do ust i oczu. Nie poddawałam się jednak łatwo. Cały czas napierałam na przód miotły, zmuszając ją do nabierania prędkości. Davies może i siedział mi na ogonie, ale niewiele mnie to w tej chwili obchodziło. Widziałam jedynie cel całego wyścigu - rysujące się majestatycznie w oddali pętle.
- Tylko na tyle Cię stać? - rzuciłam w przestrzeń wokół i znów przyspieszyłam. Pozostawiając - a przynajmniej na to liczyłam - Dylana daleko w tyle.
Na własne nieszczęście zapomniałam związać włosy i wiatr uporczywie pchał mi je do ust i oczu. Nie poddawałam się jednak łatwo. Cały czas napierałam na przód miotły, zmuszając ją do nabierania prędkości. Davies może i siedział mi na ogonie, ale niewiele mnie to w tej chwili obchodziło. Widziałam jedynie cel całego wyścigu - rysujące się majestatycznie w oddali pętle.
- Tylko na tyle Cię stać? - rzuciłam w przestrzeń wokół i znów przyspieszyłam. Pozostawiając - a przynajmniej na to liczyłam - Dylana daleko w tyle.
Malina SochaKlasa VII - Urodziny : 05/02/1996
Wiek : 28
Skąd : Praga, Czechy
Krew : półkrwi
Re: Boisko
Wiedział, że to już nie jest zabawa i trzeba zacząć poważnie o tym myśleć. To było latanie na miotle, tutaj trzeba było działać. Socha mogła myśleć, że on jest daleko w tyle, ale wystarczyła tylko chwila, żeby Davies przycisnął odrobinkę swoją miotłę i już zrównał się z Puchonką. Nie był może aż tak aerydynamiczny jak ona, ale wiedział jak znacząco zmniejszyć objętość na którą oddziaływał pęd powietrza i podobnie jak ona przycisnął się klatką piersiową maksymalnie do miotły jak się dało. Nie był to jednak pierwszy moment, gdy wsiadał na miotłę. Byli można powiedzieć na równej pozycji, ona miała problem z włosami, a on był zwyczajnie większy od niej. Oboje mieli dostosowane pod siebie miotły i generalnie chyba nie było w tym wyścigu faworyta. Coraz bardziej pewnie było to, że przekroczą linię mety razem, w tym samym czasie. A nawet jeśli któreś z nich będzie o ułamek sekundy szybsze to nie da się tego uchwycić.
Owszem, chłopak jest zgodny z Maliną co do tego, że każda osoba w drużynie jest ważna, ale im szybciej szukający złapie znicza tym szybciej będą mogli się cieszyć wygraną, o ile drużyna przeciwnie nie zdobędzie więcej punktów w ogólnym rozrachunku.
Chłopak postanowił nie mówić nic, ani jej nie słuchać. Był zdecydowanie skoncentrowany na tym, aby wygrać, aby to ona musiała wracać do pokoju wspólnego w samych gatkach. A gdy on miał zobaczyć dziewczynę w bardziej skąpym stroju to cuda były w granicach jego możliwości. Korzystając z tego, że dziewczynie przeszkadzały włosy to postanowił odrobinę jej przeszkodzić bardziej lekko spychając ją z trasy. Oczywiście nie było takie zepchnięcie, aby zrobić jej coś złego, tylko zwyczajnie wypchnąć ją z rytmu, zatoczyłaby kilka kółek, a Dylan były dawno na mecie.
Owszem, chłopak jest zgodny z Maliną co do tego, że każda osoba w drużynie jest ważna, ale im szybciej szukający złapie znicza tym szybciej będą mogli się cieszyć wygraną, o ile drużyna przeciwnie nie zdobędzie więcej punktów w ogólnym rozrachunku.
Chłopak postanowił nie mówić nic, ani jej nie słuchać. Był zdecydowanie skoncentrowany na tym, aby wygrać, aby to ona musiała wracać do pokoju wspólnego w samych gatkach. A gdy on miał zobaczyć dziewczynę w bardziej skąpym stroju to cuda były w granicach jego możliwości. Korzystając z tego, że dziewczynie przeszkadzały włosy to postanowił odrobinę jej przeszkodzić bardziej lekko spychając ją z trasy. Oczywiście nie było takie zepchnięcie, aby zrobić jej coś złego, tylko zwyczajnie wypchnąć ją z rytmu, zatoczyłaby kilka kółek, a Dylan były dawno na mecie.
Re: Boisko
Niekoniecznie na rękę byłby mi ten remis, bo w dalszym ciągu ślepo wierzyłam w to, że po prostu go wyprzedzę. Byłam lżejsza i mniejsza, mogłam więc szybko nabrać odpowiedniej prędkości, choć Dylanowi również nie brakowało odpowiedniej techniki.
- No kurde! - warknęłam pod nosem, gdy Puchon zbliżył się i zdecydowanie zepchnął mnie na bok. W pierwszej chwili byłam tym tak zaskoczona, że bezwiednie pozwoliłam miotle opaść w dół, zakręcając po drodze kilka śrub. Zamknęłam oczy i trzymałam się mocno trzonka. Zimne powietrze smagało moją twarz. Co ten gamoń sobie wyobraża?! Szybko odzyskałam rezon i wystrzeliłam w górę niczym strzała wypuszczona przez cięciwę łuku. Gdy zrównałam się z Dylanem postanowiłam sobie nie szczędzić. Chciał grać na 100%, to będzie grał. Kto jak kto, ale ścigający musieli wykazać się ogromną wyobraźnią w spowalnianiu przeciwników. Zwłaszcza, że przez większość czasu musieli trzymać miotłę tylko jedną ręką.
Znów pochyliłam się do przodu, a gdy nasze miotły zrównały się, podleciałam nieco wyżej. Trzonek mojego Nimbusa skrzyżował się z trzonkiem miotły Davies'a, a gdy to się stało, z całej siły odchyliłam się do tyłu, by zacząć ściągać zarówno siebie, jak i tego mądralę w dół. Prosto na murawę.
- No kurde! - warknęłam pod nosem, gdy Puchon zbliżył się i zdecydowanie zepchnął mnie na bok. W pierwszej chwili byłam tym tak zaskoczona, że bezwiednie pozwoliłam miotle opaść w dół, zakręcając po drodze kilka śrub. Zamknęłam oczy i trzymałam się mocno trzonka. Zimne powietrze smagało moją twarz. Co ten gamoń sobie wyobraża?! Szybko odzyskałam rezon i wystrzeliłam w górę niczym strzała wypuszczona przez cięciwę łuku. Gdy zrównałam się z Dylanem postanowiłam sobie nie szczędzić. Chciał grać na 100%, to będzie grał. Kto jak kto, ale ścigający musieli wykazać się ogromną wyobraźnią w spowalnianiu przeciwników. Zwłaszcza, że przez większość czasu musieli trzymać miotłę tylko jedną ręką.
Znów pochyliłam się do przodu, a gdy nasze miotły zrównały się, podleciałam nieco wyżej. Trzonek mojego Nimbusa skrzyżował się z trzonkiem miotły Davies'a, a gdy to się stało, z całej siły odchyliłam się do tyłu, by zacząć ściągać zarówno siebie, jak i tego mądralę w dół. Prosto na murawę.
Malina SochaKlasa VII - Urodziny : 05/02/1996
Wiek : 28
Skąd : Praga, Czechy
Krew : półkrwi
Re: Boisko
Chłopak również nie chciał oddać jej tej wygranej za łatwo, a właściwie w ogóle nie miał zamiaru tego przegrywać. Latał na miotle od najmłodszych lat i sporo osób widząc jego brawurę to śmiało się, że urodził się z miotłą przyczepioną do tyłka. W powietrzu czuł się jak ryba w wodzie, albo nawet lepiej niż one. W końcu musiał być dobry, bo przecież, gdyby nie miał żadnych sukcesów to byłby jednym z wielu przystojniaczków, którzy potrafią się jedynie ładnie szczerzyć. Davies potrafił latać i w tej chwili miał zamiar pokazać dziewczynie. Ponadto jeszcze nie osiągnął maksymalnej prędkości swojej Błyskawicy, a było to przecież aż sto pięćdziesiąt mil na godzinę. Jednakże, gdyby teraz osiągnął taką predkość to po przekroczeniu linii mety musiałby poderwać miotłę do góry, aby nie uderzyć we wieżyczki na trybunach, bo wtedy niewątpliwie by nie było z nim zbyt dobrze, no chyba, że nie trafiłby na jakieś mocne rzeczy tylko sam materiał.
Młody Puchon zauważając, że aktualnie Socha próbuje go wybić z rytmu uznał, że ona nie pozostawia mu wyboru. Skoro ona zamierza go ściągnąć na dół swoim Nimbusem, który ma zdecydowanie mniej mocy niż jego Błyskawica, to on zrobi takie coś, że przyspieszy ostrzej, aby trzonek jej miotły ześlizgnął się z niego, a on już z prawie pełną predkością będzie mógł nacierać do obręczy. Trudno, jak się rozwali to się rozwali, zakład to zakład. W takich momentach było lekkomyślny, ale wiedział, że jeżeli będzie choć cień szansy to na pewno się z tego wykaraska. Ruszył do przodu i nie radziłby teraz Malinie być przed nim, bo nie chciał, aby została staranowana przez rozpędzonego Puchona.
Młody Puchon zauważając, że aktualnie Socha próbuje go wybić z rytmu uznał, że ona nie pozostawia mu wyboru. Skoro ona zamierza go ściągnąć na dół swoim Nimbusem, który ma zdecydowanie mniej mocy niż jego Błyskawica, to on zrobi takie coś, że przyspieszy ostrzej, aby trzonek jej miotły ześlizgnął się z niego, a on już z prawie pełną predkością będzie mógł nacierać do obręczy. Trudno, jak się rozwali to się rozwali, zakład to zakład. W takich momentach było lekkomyślny, ale wiedział, że jeżeli będzie choć cień szansy to na pewno się z tego wykaraska. Ruszył do przodu i nie radziłby teraz Malinie być przed nim, bo nie chciał, aby została staranowana przez rozpędzonego Puchona.
Re: Boisko
Wyglądało na to, że kolejny dzień minie bez większych emocji i chwil mrożących krew w żyłach. Oczywiście taką chwilą mogły być zajęcia z którymś z psorem, jednak jak by to wyglądało jakby on był na lekcji? Jedynie siłą można było go tam zaciągnąć lub jeśli on sam miał z tego jakąś korzyść.
Tak więc najlepszym rozwiązaniem było wykorzystać wolny czas i moment kiedy to wszyscy szykowali się do kolejnych zajęć by mieć tereny zielone wyłącznie dla siebie. A chłopak rozumiał przez to trening. Ciągłe doskonalenie swego ciała, swojego yang. Choć zdecydowanie jego yin wymagało więcej doskonalenia niż pozostała reszta. Biegał już długo obracając w ustach lizaka w które wyposażył się zanim wyjechał z Czech. Tak... Ten towar był tutaj dość sporo warty i na imprezy idealnie się nadawał, ale to raczej czekolady i inne czekoladki. Lizakami się raczej nie dzielił, bo mało kto chciał coś z buzi. I już po trzecim lizaku dostał nieco głupawki. I wtedy to zauważył jak ktoś się ściga na miotłach. Zaciekawiło go to i pobiegł w ich stronę starając się dostrzec któż tam lata jak oszalały. Jednak to było zbyt trudne, zwłaszcza kiedy to jedna z osób siedzących na miotle okazała się być krową?! O włos nie potknął się i ustał na nogach wpatrując się z otwartą buzią w krowę... Pfu osobę z tyłu. Muszę zapamiętać, że przy trzecim mi starczy. - Pomyślał przecierając oczy by znów widzieć normalnie. Przynajmniej miał taką nadzieję.
Tak więc najlepszym rozwiązaniem było wykorzystać wolny czas i moment kiedy to wszyscy szykowali się do kolejnych zajęć by mieć tereny zielone wyłącznie dla siebie. A chłopak rozumiał przez to trening. Ciągłe doskonalenie swego ciała, swojego yang. Choć zdecydowanie jego yin wymagało więcej doskonalenia niż pozostała reszta. Biegał już długo obracając w ustach lizaka w które wyposażył się zanim wyjechał z Czech. Tak... Ten towar był tutaj dość sporo warty i na imprezy idealnie się nadawał, ale to raczej czekolady i inne czekoladki. Lizakami się raczej nie dzielił, bo mało kto chciał coś z buzi. I już po trzecim lizaku dostał nieco głupawki. I wtedy to zauważył jak ktoś się ściga na miotłach. Zaciekawiło go to i pobiegł w ich stronę starając się dostrzec któż tam lata jak oszalały. Jednak to było zbyt trudne, zwłaszcza kiedy to jedna z osób siedzących na miotle okazała się być krową?! O włos nie potknął się i ustał na nogach wpatrując się z otwartą buzią w krowę... Pfu osobę z tyłu. Muszę zapamiętać, że przy trzecim mi starczy. - Pomyślał przecierając oczy by znów widzieć normalnie. Przynajmniej miał taką nadzieję.
Re: Boisko
Niewinna zabawa po kilku minutach przerodziła się w zaciekły pojedynek charakterów i umiejętności. Gdybym teraz odpuściła, nie wybaczyłabym sobie do końca życia. Adrenalina niemal kipiała w moich żyłach. Wszystkie mięśnie miałam napięte, niczym drapieżnik szykujący się do ataku. Trzonki obu mioteł ocierały się o siebie jeszcze przez chwilę. Gdy Puchon przyspieszył impet spowodował, że musiałam natychmiast zrezygnować z pierwotnego planu.
Zniżyłam lot tak, by znajdować się po Daviesem. Nie zważając na to, że pędziłam jak oszalała, puściłam trzonek miotły i z całej siły chwyciłam od dołu za Błyskawicę. Jedną ręką chwyciłam za trzonek przed dłońmi Puchona, a drugą za nimi. A później kopniakiem odepchnęłam swojego Nimbusa. Wisiałam teraz na miotle Dylana jak mugolskie dzieci wiszą na podwórkowych trzepakach. Nie myślałam w tym momencie o niczym innym tylko o tym, by nie puścić tego kawałka drewna. W przeciwnym razie trzeba mnie będzie skrobać z boiska.
Pętle znajdowały się już bardzo blisko.
- Pierwsza przekroczę linię mety! - krzyknęłam. Moja twarz z wysiłku miała kolor dojrzałego buraka, a zaciśnięte na trzonku palce pobielały.
Zniżyłam lot tak, by znajdować się po Daviesem. Nie zważając na to, że pędziłam jak oszalała, puściłam trzonek miotły i z całej siły chwyciłam od dołu za Błyskawicę. Jedną ręką chwyciłam za trzonek przed dłońmi Puchona, a drugą za nimi. A później kopniakiem odepchnęłam swojego Nimbusa. Wisiałam teraz na miotle Dylana jak mugolskie dzieci wiszą na podwórkowych trzepakach. Nie myślałam w tym momencie o niczym innym tylko o tym, by nie puścić tego kawałka drewna. W przeciwnym razie trzeba mnie będzie skrobać z boiska.
Pętle znajdowały się już bardzo blisko.
- Pierwsza przekroczę linię mety! - krzyknęłam. Moja twarz z wysiłku miała kolor dojrzałego buraka, a zaciśnięte na trzonku palce pobielały.
Malina SochaKlasa VII - Urodziny : 05/02/1996
Wiek : 28
Skąd : Praga, Czechy
Krew : półkrwi
Re: Boisko
Davies był naprawdę zdziwiony widząc co Malina wyprawia. Co jej u licha uderzyło do głowy, żeby się tak narażać? No w sumie Dylan również nie zachowywał się jak normalny, tylko zwyczajnie miał ochotę udowadniać swoją wyższość nad Puchonką. Może dlatego, że chciał ją zobaczyć w samych majtkach? Te jej wyzwanie było bardzo kuszące. Ale teraz nie pora była na myślenie o wyzwaniu, pędzili z zawrotną prędkością, a w dodatku panna Socha wisiała na jego miotle, a chyba Tarzanem nie była?
Na początek trzeba było wyhamować, bo z taką prędkością to nawet jeżeli wciągnąłby ją na miotłę to potem rozbiliby się o bandy boiska, a to nie było wskazane. O ile jeszcze gdyby był sam to może podjąłby takie ryzyko, jednakże będąc odpowiedzialnym za bezpieczeństwo ciemnowłosej to nie mógł sobie pozwolić na takie coś. Wprawdzie to jej wina, że rzuciła się na jego miotłę, ale teraz nie pora było ją obwiniać.
Davies spokojnie zaczął wyhamowywać, a zaraz potem płynnie obrócił się tak, żeby wisieć głową w dół. Oczywiście nogami cały czas obejmował miotłę, bo inaczej on byłby w nieciekawej sytuacji. Z reguły nie musiał przejmować się uczepionymi dziewczynami do jego miotły, ale i taki trening był dobry. Malina nie była jakaś strasznie ciężka, a wręcz przeciwnie, Dylan objął dziewczynę rękami, tak, aby nie spadła.
- Steruj. - Warknął do niej, bo aktualnie ona nie musiała się już trzymać kurczowo jego miotły i mogła mieć wolne ręce, a on starał się, żeby absolutnie nie spadła. - Walić zakład dziewczyno, bylebyśmy zaraz nie zginęli. - Chłopak mógł to rozwiązać zdecydowanie lepiej, po prostu ją wciągnąć na miotłę, ale ona zawsze wpadał na różne głupie, ale często skuteczne pomysły. W końcu nie spadła, prawda?
Na początek trzeba było wyhamować, bo z taką prędkością to nawet jeżeli wciągnąłby ją na miotłę to potem rozbiliby się o bandy boiska, a to nie było wskazane. O ile jeszcze gdyby był sam to może podjąłby takie ryzyko, jednakże będąc odpowiedzialnym za bezpieczeństwo ciemnowłosej to nie mógł sobie pozwolić na takie coś. Wprawdzie to jej wina, że rzuciła się na jego miotłę, ale teraz nie pora było ją obwiniać.
Davies spokojnie zaczął wyhamowywać, a zaraz potem płynnie obrócił się tak, żeby wisieć głową w dół. Oczywiście nogami cały czas obejmował miotłę, bo inaczej on byłby w nieciekawej sytuacji. Z reguły nie musiał przejmować się uczepionymi dziewczynami do jego miotły, ale i taki trening był dobry. Malina nie była jakaś strasznie ciężka, a wręcz przeciwnie, Dylan objął dziewczynę rękami, tak, aby nie spadła.
- Steruj. - Warknął do niej, bo aktualnie ona nie musiała się już trzymać kurczowo jego miotły i mogła mieć wolne ręce, a on starał się, żeby absolutnie nie spadła. - Walić zakład dziewczyno, bylebyśmy zaraz nie zginęli. - Chłopak mógł to rozwiązać zdecydowanie lepiej, po prostu ją wciągnąć na miotłę, ale ona zawsze wpadał na różne głupie, ale często skuteczne pomysły. W końcu nie spadła, prawda?
Strona 3 z 12 • 1, 2, 3, 4 ... 10, 11, 12
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Boisko
Strona 3 z 12
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach