Obrzeża lasu
+22
Asher Stinkwood
Connor Campbell
Monika Kruger
Brandon Tayth
Aleksander Cortez
Mistrz Gry
Nevan Fraser
Rivius Fawley
Rhinna Hamilton
Elsa de la Vega
Blaise Harvin
Shay Hasting
Jason Snakebow
Freddie Kingsley
Lleu Miller
Ian Ames
Sanne van Rijn
Nora Vedran
Nicolas Socha
James Scott
Logan Campbell
Brennus Lancaster
26 posters
Strona 4 z 9
Strona 4 z 9 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
Obrzeża lasu
First topic message reminder :
Pierwsze kilkanaście metrów Zakazanego Lasu, czyli tam, gdzie mają odwagę i czelność zapuszczać się adepci magii z Hogwartu.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Obrzeża lasu
Wchodząc do lasu wyciągnął już różdżkę i wytworzył na jej końcu jasne światełko rzucając lumos. Choć z początku to mało co dawało, by było jeszcze zbyt jasno to jednak im dalej wchodzili w głąb lasu to zaklęcie oświetlało coraz więcej.
Kiedy to usłyszał słowa gajowego, to nieco się zdziwił. Zwłaszcza, że nieco rozbawiło go to jak je nazwał. Więc jakiego rozmiaru musiały być krzaki według tego faceta? Z początku nie dostrzegał żadnej zmiany w roślinności, dopiero po kilku minutach dostrzegł jakieś krzaki które to były nieco mniejsze od tych jakich miał szukać. Jednak mogły być nieco młodsze i dopiero rosnąć więc grzechem będzie tak przejść obok nich i nie zwrócić na nie żadnej uwagi.
- Tutaj są jakieś - Powiedział ślizgon i ruszył już w ich kierunku oświetlając go różdżką, a także drogę jaką to pokonywał. Nie chciał się w końcu o coś potknąć i zaliczyć bliskiego spotkania z ziemią, a już tym bardziej nie wpaść do jakiejś dziury z akromantulami. To byłoby dopiero nieprzyjemne spotkanie z naturą.
Kiedy to usłyszał słowa gajowego, to nieco się zdziwił. Zwłaszcza, że nieco rozbawiło go to jak je nazwał. Więc jakiego rozmiaru musiały być krzaki według tego faceta? Z początku nie dostrzegał żadnej zmiany w roślinności, dopiero po kilku minutach dostrzegł jakieś krzaki które to były nieco mniejsze od tych jakich miał szukać. Jednak mogły być nieco młodsze i dopiero rosnąć więc grzechem będzie tak przejść obok nich i nie zwrócić na nie żadnej uwagi.
- Tutaj są jakieś - Powiedział ślizgon i ruszył już w ich kierunku oświetlając go różdżką, a także drogę jaką to pokonywał. Nie chciał się w końcu o coś potknąć i zaliczyć bliskiego spotkania z ziemią, a już tym bardziej nie wpaść do jakiejś dziury z akromantulami. To byłoby dopiero nieprzyjemne spotkanie z naturą.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Obrzeża lasu
Wchodzili coraz glebiej w las. Blaise rowniez rozpalil swiatlo na swojej rozdzce i podazal w poszukiwaniu roslin. Widywal borowki, jagody, porzeczki, ktore mogly by sie nadac do naparu. Aleksander zobaczył jednak cos ciekawszego. Niewielko krzew o rozowych kwiatach oraz niewielu juz owocach w ksztalcie torebek.
- Dyptam - powiedzial podchodzac do ucznia. - To jest dyptam. Roslina lecznicza - powtorzyl i dopiwiedzial. - Dobra robota. Mozemy dalej szukac. Gdzies tam widzialem borowki - stwierdzil pokazujac w druga strone lasu.
Tak jak juz bylo wspominane wczesniej: Blaise sie czegos nauczy i Aleksander rowniez z tego skorzysta.
- Dyptam - powiedzial podchodzac do ucznia. - To jest dyptam. Roslina lecznicza - powtorzyl i dopiwiedzial. - Dobra robota. Mozemy dalej szukac. Gdzies tam widzialem borowki - stwierdzil pokazujac w druga strone lasu.
Tak jak juz bylo wspominane wczesniej: Blaise sie czegos nauczy i Aleksander rowniez z tego skorzysta.
Re: Obrzeża lasu
Spojrzał na roślinę i przyglądał jej się uważnie, jak wyglądają jej kwiaty, jaką mają barwę, kształt. Chciał go również powąchać, aby poznać i jego zapach. Z tego jednak zrezygnował, nawet pomimo tego, że usłyszał do czego się ją stosuje. W końcu różnie mogły wpływać na układ oddechowy, więc szkoda ryzykować. Spojrzał na budowę łodygi i sięgnął gdzieś za pazuchę po czym wyjął srebrną szpilę i nie zastanawiając się nad tym, czy mądrze jest pokazywać takie swoje sztuczki przy gajowym. Przemienił ją za pomocą różdżki w srebrny nożyk, którym ściął kwiaty zebrane w grono. - Do czego właściwie je używamy? - zapytał się rządny wiedzy jednak nie patrzył się na mężczyznę, bo zajęty był zdobywaniem reszty cennych części rośliny. Na końcu zebrał z ziemi jakieś kilka patyczków i układając ją w małą przeplatankę położył to wszystko na otwartej dłoni i zaczął transmutować to wszystko w koszyk. Trwało to chwilkę bo musiał wprowadzać co chwila jakieś zmiany w zaklęciach, wypowiadać coraz to inne regułki. Wpierw te trudniejsze, później łatwiejsze i na końcu to już była prościzna bo mając niemal wszelkie potrzebne składniki do utworzenia koszyka jedynie je połączył ze sobą. Po wszystkim ułożył roślinę w koszu i nożyk który to posłuży mu do ucinania roślin. Szkoda bowiem niszczyć całych krzaków, w barbarzyński sposób je wyrywając.
Po wszystkim wstał i świecąc przed siebie różdżką szedł obok Bleisa szukając borówek o których to wspomniał.
- A z borówek co zrobisz? Jakieś konfitury, czy może nalewkę? - Zapytał się go rozglądając się za nimi i uśmiechnął się do niego. Gajowy to mógł tutaj sobie nieźle dorobić. Mając w zasadzie dostęp do wszelkich roślin jakie by tylko chciał. Na całe szczęście Cortez nie był Gryffonem bo można by było powiedzieć, że mamy czerwonego kapturka, więc brakowałoby już tylko złego wilka. A tak to mamy tylko ślizgona z koszykiem i srebrnym nożem, który może zmienić się w miecz. Więc nadal brakuje tego wilka złego.
Po wszystkim wstał i świecąc przed siebie różdżką szedł obok Bleisa szukając borówek o których to wspomniał.
- A z borówek co zrobisz? Jakieś konfitury, czy może nalewkę? - Zapytał się go rozglądając się za nimi i uśmiechnął się do niego. Gajowy to mógł tutaj sobie nieźle dorobić. Mając w zasadzie dostęp do wszelkich roślin jakie by tylko chciał. Na całe szczęście Cortez nie był Gryffonem bo można by było powiedzieć, że mamy czerwonego kapturka, więc brakowałoby już tylko złego wilka. A tak to mamy tylko ślizgona z koszykiem i srebrnym nożem, który może zmienić się w miecz. Więc nadal brakuje tego wilka złego.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Obrzeża lasu
Gajowy dal adeptowi magii wolna reke, zeby zebral sobie troszke roslin. Patrzyl tylko czasami na niego, zeby nie zgubil sie w lesie.
- Do roznych eliksirow. Kazda czesc uzywa sie do roznych eliksirow - odparl.
Teraz ciezko mu bylo powiedziec, do czego sluzy dana czesc rosliny. Usmiechnal sie, kiedy Aleksander wspomnial o borowkach.
- Nalewka to dobry pomysl - zasmial sie. - Do herbaty tez moze sie nadac - dalej smiech.
Blaise wyciagnal przygotowana wczesniej torbe i urwal do niej troche galazek z borowkami. Przydadza mu sie wszystkie czesci rosliny. Nieopodal znajdowal sie oset. Oset do niczego raczej sie nie nada. Dalej mozna bylo zobaczyc roslinnosc siegajaca najwyzej do kolan. Blaise rozpoznal tam piolun i od razu podszedl do tej roslinki. Przykucnal i zaczal mowic:
- Tutaj mamy piolun. Nazwe pewnie kojarzysz. Uzywa sie go do wytworzenia miedzy innymi wywaru zywej smierci.
Mowil nieco podekscytowany. Cieszyl sie z tej wycieczki. Jednak beda musieli za niedlugo wracac. Harvin zerwal sobie nieco piolunu i wsadzil tez kilka bylinek do koszyczka ucznia.
- Do roznych eliksirow. Kazda czesc uzywa sie do roznych eliksirow - odparl.
Teraz ciezko mu bylo powiedziec, do czego sluzy dana czesc rosliny. Usmiechnal sie, kiedy Aleksander wspomnial o borowkach.
- Nalewka to dobry pomysl - zasmial sie. - Do herbaty tez moze sie nadac - dalej smiech.
Blaise wyciagnal przygotowana wczesniej torbe i urwal do niej troche galazek z borowkami. Przydadza mu sie wszystkie czesci rosliny. Nieopodal znajdowal sie oset. Oset do niczego raczej sie nie nada. Dalej mozna bylo zobaczyc roslinnosc siegajaca najwyzej do kolan. Blaise rozpoznal tam piolun i od razu podszedl do tej roslinki. Przykucnal i zaczal mowic:
- Tutaj mamy piolun. Nazwe pewnie kojarzysz. Uzywa sie go do wytworzenia miedzy innymi wywaru zywej smierci.
Mowil nieco podekscytowany. Cieszyl sie z tej wycieczki. Jednak beda musieli za niedlugo wracac. Harvin zerwal sobie nieco piolunu i wsadzil tez kilka bylinek do koszyczka ucznia.
Re: Obrzeża lasu
Nie miał zamiaru męczyć gajowego o to do jakich eliksirów się je stosuje. Miał od tego speca w domu i najwyżej matkę później o to wypyta. Na całe szczęście gajowy nie okazał się być typowym nauczycielem, który na samo wspomnienie o nalewce wlepi mu tyle punktów ujemnych by pozbyć się tej myśli raz na zawsze. Ten jednak zachował się tak jak to sobie wyobrażał. W końcu nie dzieliła ich aż taka przepaść w wieku i można powiedzieć, że w pewnych kwestiach mogli myśleć podobnie. Nie chciał jednak już kontynuować tematu nalewki. Łatwo bowiem było zniszczyć drobny żart i zrobić z tego nieprzyzwoitą propozycję sugerując coś co ewidentnie kadrze nauczycielskiej nie należy robić. Jeśli do tego dojdzie to zdecydowanie z jego inicjatywy.
- No to teraz będziemy mieli herbatę - powiedział i zaczął pomagać w zrywaniu borówek, a dokładniej całych gałązek, widząc jak i mężczyzna to robi. Na samym końcu wskazał mu roślinę którą to już widział nie raz w prywatnym składziku matki. W domu miała tego trochę. Znał więc tą roślinę, nie chciał jednak przerywać gajowemu i słuchał do samego końca.
- Cenne znalezisko w takim razie - powiedział do mężczyzny i również zaczął zbierać roślinę do swojego koszyka. Taka roślina zawsze mu się przyda w jego małym składziku, się znajduje w zaczarowanej skrzyni na ubrania. Chowa tam właśnie takie cenne rośliny i składniki na eliksiry które gdzieś w szkole może być trudno dostać.
- No to teraz będziemy mieli herbatę - powiedział i zaczął pomagać w zrywaniu borówek, a dokładniej całych gałązek, widząc jak i mężczyzna to robi. Na samym końcu wskazał mu roślinę którą to już widział nie raz w prywatnym składziku matki. W domu miała tego trochę. Znał więc tą roślinę, nie chciał jednak przerywać gajowemu i słuchał do samego końca.
- Cenne znalezisko w takim razie - powiedział do mężczyzny i również zaczął zbierać roślinę do swojego koszyka. Taka roślina zawsze mu się przyda w jego małym składziku, się znajduje w zaczarowanej skrzyni na ubrania. Chowa tam właśnie takie cenne rośliny i składniki na eliksiry które gdzieś w szkole może być trudno dostać.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Obrzeża lasu
O tej porze dnia ciężko było dostrzec różnice w roślinach, jeśli nie miało się wystarczająco mocnego światła z różdżki lub jakiejś latarni. Odeszli jeszcze na kawałek widząc zwykłą trawę wyłaniającą się z ziemi lub z pomiędzy korzeni drzew. Blaise wcześniej uśmiechnął się tylko na wspomnienie o borówkach jako herbata. Jeśli się do tego nie przyjmą, to tak jak już Aleksander wspomniał, zapewne powstanie z nich nalewka.
- Tak - odparł tylko.
Piołun był cenny. Aleksander będzie musiał sobie sam nieco doczytać o tych roślinach, gdyż Blaise na szybko nie umiał wyjaśnić za bardzo ich działania. Sam musi się tego douczyć, ale człowiek uczy się przez całe życie.
Robiło się już coraz ciemniej. Las o takiej porze dnia nie sprzyjał ludziom za bardzo. Gajowy spojrzał na ucznia i stwierdził bez ogródek:
- Wracajmy już. Któregoś dnia możemy wrócić, jak będzie jasno i wtedy zajdziemy dalej - zaproponował. - Teraz musisz zabrać bahanocyd i zabrać się za dehabanizację - dodał i ruszył w kierunku wyjścia z lasu.
- Tak - odparł tylko.
Piołun był cenny. Aleksander będzie musiał sobie sam nieco doczytać o tych roślinach, gdyż Blaise na szybko nie umiał wyjaśnić za bardzo ich działania. Sam musi się tego douczyć, ale człowiek uczy się przez całe życie.
Robiło się już coraz ciemniej. Las o takiej porze dnia nie sprzyjał ludziom za bardzo. Gajowy spojrzał na ucznia i stwierdził bez ogródek:
- Wracajmy już. Któregoś dnia możemy wrócić, jak będzie jasno i wtedy zajdziemy dalej - zaproponował. - Teraz musisz zabrać bahanocyd i zabrać się za dehabanizację - dodał i ruszył w kierunku wyjścia z lasu.
Re: Obrzeża lasu
Zbierał spokojnie cenne rośliny piołunu. Nie zamierzał zostawić ani jednego, a co! Każda z tych roślinek jest bardzo droga, a oni ryzykowali życiem wchodząc do tego lasu. To są łupy, a łupów się nie zostawia jeśli jest gdzie je wcisnąć. A jako, że Cortez miał duży koszyk to wszystko się tam bez problemu zmieściło.
Sam ślizgon zaczął się już niepewnie rozglądać po lesie słysząc jakieś głośne szelesty. Nie podobało mu się tutaj już aż tak bardzo. Na szczęście miał obok siebie gajowego, który pewnie zna bardzo dobrze ten las więc nie musiał się martwić, że się zgubią. - Tak, to odpowiednia pora by już wrócić - zgodził się z mężczyzną i podnosząc się z ziemi ruszył za nim zaciskając palce na różdżce i idąc tuż obok niego.
- No tak, taki szczęśliwy jestem z dzisiejszego wypadu, że prawie bym zapomniał o najważniejszym - odpowiedział i zaśmiał się lekko zakłopotany. Znikając również z gajowym i dochodząc bez problemu do chatki gajowego zabrał swoje rzeczy i zniknął kierując się do szkoły.
Sam ślizgon zaczął się już niepewnie rozglądać po lesie słysząc jakieś głośne szelesty. Nie podobało mu się tutaj już aż tak bardzo. Na szczęście miał obok siebie gajowego, który pewnie zna bardzo dobrze ten las więc nie musiał się martwić, że się zgubią. - Tak, to odpowiednia pora by już wrócić - zgodził się z mężczyzną i podnosząc się z ziemi ruszył za nim zaciskając palce na różdżce i idąc tuż obok niego.
- No tak, taki szczęśliwy jestem z dzisiejszego wypadu, że prawie bym zapomniał o najważniejszym - odpowiedział i zaśmiał się lekko zakłopotany. Znikając również z gajowym i dochodząc bez problemu do chatki gajowego zabrał swoje rzeczy i zniknął kierując się do szkoły.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Obrzeża lasu
- Naprawdę mnie zaskoczyłaś, jestem pełna podziwu. No to muszę Ci powiedzieć, że cukierki koloryzujące działają jak ta Twoja farba, z tym, że nie śmierdzą i są bardzo smaczne.Chociaż ich jedyną wadą jest czas działania. Mogłyby działać na stałe, ale wtedy Overton nie miałby takiego utargu. Tylko ciii.. Ty nic nie wiesz - przytknęła palec wskazujący do ust - ok? Kiedy nauczyciele się dowiedzą o jego interesach to nie będzie za wesoło - a Elsa straciłaby cenne źródło zaopatrzenia w czasami niezbyt legalne środki.Tego Rhinna już nie musiała wiedzieć. Kto mniej wie tym lepiej śpi i dłużej żyje.
- To miłe z Twojej strony - uśmiechnęła się. Po kolejnych słowach młodszej koleżanki jednak posmutniała. - Przepraszam, nie wiedziałam. Wybacz mi, naprawdę nie miałam pojęcia - było jej teraz głupio. Wiedziała jak to jest stracić kogoś bliskiego. Ona po śmierci swojej niani nie była już wstanie wsiąść na miotłę, choć rodzina bardzo często ją do tego namawiała, a w szczególności Zac.Rozumiała więc dlaczego w domu Gryfonki rezygnuje się z mugolskich rzeczy.
- No wiem, no wiem - powiedziała. - Każdemu przyda się dreszczyk emocji, przyznaj - posłała dziewczynie zadziorny uśmieszek.Skoro Rhin nie chciała wchodzić do lasu to tam nie wejdą. Prosta sprawa.
- Dobrze, jeśli tak bardzo Ci na tym zależy to tak właśnie będzie. Nie będę Cię nigdzie ciągnęła wbrew Twojej woli, ale jeśli jednak będziesz chciała zapuścić się w głąb lasu to powiedz - rzekła odwracając głowę w stronę koleżanki.
Szły dalej. Kiedy były już w pobliżu pierwszych drzew Zakazanego Lasu Elsa przystanęła. Wzięła głęboki oddech, podeszła bliżej jednego z drzew i dotknęła jego kory. Odwróciła się twarzą do Gryfonki i powiedziała:
- To w którą stronę idziemy? Wybór należy do Ciebie - uśmiechnęła się.
Prawdę mówiąc Elsa była bardzo ciekawa jakie stworzenia mogłyby zobaczyć - oczywiście myślała o tych miłych i przyjemnych. Nawet największy twardziel nie chciałby wpaść na jakiegoś wilkołaka czy nawet jadowitego węża. Każdy w Hogwarcie wie jak skończyła jedna z młodszych od Elsy Gryfonka. Jak jej było na imię? Samantha? Albo coś koło tego.
- To miłe z Twojej strony - uśmiechnęła się. Po kolejnych słowach młodszej koleżanki jednak posmutniała. - Przepraszam, nie wiedziałam. Wybacz mi, naprawdę nie miałam pojęcia - było jej teraz głupio. Wiedziała jak to jest stracić kogoś bliskiego. Ona po śmierci swojej niani nie była już wstanie wsiąść na miotłę, choć rodzina bardzo często ją do tego namawiała, a w szczególności Zac.Rozumiała więc dlaczego w domu Gryfonki rezygnuje się z mugolskich rzeczy.
- No wiem, no wiem - powiedziała. - Każdemu przyda się dreszczyk emocji, przyznaj - posłała dziewczynie zadziorny uśmieszek.Skoro Rhin nie chciała wchodzić do lasu to tam nie wejdą. Prosta sprawa.
- Dobrze, jeśli tak bardzo Ci na tym zależy to tak właśnie będzie. Nie będę Cię nigdzie ciągnęła wbrew Twojej woli, ale jeśli jednak będziesz chciała zapuścić się w głąb lasu to powiedz - rzekła odwracając głowę w stronę koleżanki.
Szły dalej. Kiedy były już w pobliżu pierwszych drzew Zakazanego Lasu Elsa przystanęła. Wzięła głęboki oddech, podeszła bliżej jednego z drzew i dotknęła jego kory. Odwróciła się twarzą do Gryfonki i powiedziała:
- To w którą stronę idziemy? Wybór należy do Ciebie - uśmiechnęła się.
Prawdę mówiąc Elsa była bardzo ciekawa jakie stworzenia mogłyby zobaczyć - oczywiście myślała o tych miłych i przyjemnych. Nawet największy twardziel nie chciałby wpaść na jakiegoś wilkołaka czy nawet jadowitego węża. Każdy w Hogwarcie wie jak skończyła jedna z młodszych od Elsy Gryfonka. Jak jej było na imię? Samantha? Albo coś koło tego.
Re: Obrzeża lasu
Rhinna spokojnym krokiem zmierzała obok Elsy z lekkim, choć niepewnym uśmiechem na ustach. Tak, perspektywa wejścia do Lasu nie bardzo jej się podobała - dlatego będzie się trzymać swojego zdania. Skierowała spojrzenie błękitnych tęczówek na koleżankę.
- Spoko, nie powiem nikomu. I nie masz za co przepraszać, nic się nie stało. Od śmierci mamy minęło już ładnych parę lat.
Spojrzała przed siebie, a dłonią odruchowo powędrowała do łańcuszka, który wisiał na jej szyi. Pamiątka po matce. Mimo smutnych myśli, uśmiechnęła się lekko. Co chodziło jej po głowie - wie tylko ona, nikt inny nie musiał. W końcu wróciła spojrzeniem na dziewczynę, gdy już dotarły na obrzeża lasu. Przyglądała jej się, gdy podchodziła do drzewa. Kiedy zadała jaj pytanie. Rhinna momentalnie zacisnęła mocniej dłoń na pasku od torby. Ona też zastanawiała się, co takiego mogą spotkać w lesie, jakie magiczne stworzenia.. Raz już spotkała przecież jednorożca. Szata od niego spoczywała bezpiecznie w torbie, którą miała przy sobie - nosiła ją praktycznie zawsze, nie wiedząc, kiedy owy ubiór może się przydać. Ale Gryfonka wiedziała, że w Zakazanym mogą spotkać nie tylko miłe stworzenia. Ale również mnóstwo innych, niebezpiecznych rzeczy. Przymknęła powieki i odetchnęła cicho.
- Chodźmy po prostu się przejść. Przy lesie, ale nie wchodźmy do niego.
Elsa mogła mieć Rhinnę za tchórza, ale Hamilton nie chciała przekonywać się na własnej skórze, jak to jest spotkać coś innego, niż przemiłe i przepiękne stworzenie, które ofiarowało Ci w podzięce coś cennego za uratowanie własnego życia. Choć gdyby zobaczyła znów taką sytuację, w jakiej zobaczyła tamtego biednego jednorożca.. Chyba by się nie zastanawiała zbytnio, czy ma wchodzić do lasu, tylko by pobiegła mu pomóc..
- Spoko, nie powiem nikomu. I nie masz za co przepraszać, nic się nie stało. Od śmierci mamy minęło już ładnych parę lat.
Spojrzała przed siebie, a dłonią odruchowo powędrowała do łańcuszka, który wisiał na jej szyi. Pamiątka po matce. Mimo smutnych myśli, uśmiechnęła się lekko. Co chodziło jej po głowie - wie tylko ona, nikt inny nie musiał. W końcu wróciła spojrzeniem na dziewczynę, gdy już dotarły na obrzeża lasu. Przyglądała jej się, gdy podchodziła do drzewa. Kiedy zadała jaj pytanie. Rhinna momentalnie zacisnęła mocniej dłoń na pasku od torby. Ona też zastanawiała się, co takiego mogą spotkać w lesie, jakie magiczne stworzenia.. Raz już spotkała przecież jednorożca. Szata od niego spoczywała bezpiecznie w torbie, którą miała przy sobie - nosiła ją praktycznie zawsze, nie wiedząc, kiedy owy ubiór może się przydać. Ale Gryfonka wiedziała, że w Zakazanym mogą spotkać nie tylko miłe stworzenia. Ale również mnóstwo innych, niebezpiecznych rzeczy. Przymknęła powieki i odetchnęła cicho.
- Chodźmy po prostu się przejść. Przy lesie, ale nie wchodźmy do niego.
Elsa mogła mieć Rhinnę za tchórza, ale Hamilton nie chciała przekonywać się na własnej skórze, jak to jest spotkać coś innego, niż przemiłe i przepiękne stworzenie, które ofiarowało Ci w podzięce coś cennego za uratowanie własnego życia. Choć gdyby zobaczyła znów taką sytuację, w jakiej zobaczyła tamtego biednego jednorożca.. Chyba by się nie zastanawiała zbytnio, czy ma wchodzić do lasu, tylko by pobiegła mu pomóc..
Re: Obrzeża lasu
Mimo waszego uporu by nie wejść do lasu wchodziłyście do niego coraz głębiej, tłumacząc sobie, ze to dalej są obrzeża.
Nie czułyście kiedy przekroczyłyście tą granicę. Wiatr, który zatańczył między waszymi kosmykami włosów, głaskał wasze twarze spodobał wam się, czułyście się z nim dobrze, swobodnie.
Nie czułyście kiedy przekroczyłyście tą granicę. Wiatr, który zatańczył między waszymi kosmykami włosów, głaskał wasze twarze spodobał wam się, czułyście się z nim dobrze, swobodnie.
Mistrz Gry
Re: Obrzeża lasu
Spacerowały wzdłuż lini drzew rozmawiając i śmiejąc się w głos. Rozmawiały chyba na każdy możliwy temat. Od nauki po plany na przyszłość. Od chłopaków do zwierząt.. Takie tam babskie pogaduszki. Były tak pochłonięte rozmową, że nie zdały sobie nawet sprawy z tego, że zaczynają wkraczać w las. Jednak po krótkim czasie, kiedy to 'ocknęły się' z niby transu chcąc obrać nowy kurs spostrzegły że, nie mają obok siebie drzew lecz są nimi otoczone. W którym momencie przechadzki weszły w las? Jednak to ich nie zrażało do dalszej wędrówki, mówiły sobie, że to dalej są obrzeża. Przecież widać jeszcze błonia i zamek więc nie ma czego żałować. W razie czego są blisko wyjścia.
- Jest super, nie uważasz? Zboczyłyśmy troszeczkę z trasy, ale jest bezpiecznie - powiedziała. Chyba nie była świadoma zagrożenia, które mogło na nie czyhać dosłownie wszędzie. Za drzewem, kamieniem, a nawet źdźbłem trawy. Toż to są uroki Zakazanego Lasu. Nigdy nie wiesz kiedy umrzesz.
Szły coraz dalej. Były spokojne. Towarzyszył im wiatr, który muskał delikatne twarze. Dziewczyny czuły się dobrze. Dlaczego? Kto to wie. Może była to sprawka magii? Być może.
- A Ty nie chciałaś iść dalej. Widzisz, jest ok - rzekła z niebywałą lekkością w głosie. Trzeba przyznać, czasami miała cykora. Jak każdy. Teraz jednak sądziła, że bezpodstawnie.
Jakaś magiczna siła ciągnęła Elsę coraz głębiej i głębiej w las. Krukonka nie mogła się temu oprzeć. A może nie chciała? Raczej jedno i drugie. Była bardzo ciekawą osobą i ciągnęło ją w nieznane. O konsekwencjach myślała bardzo często, jednak dzisiaj rozsądek nie miał nic do gadania. Liczyła się tylko przygoda. Nic więcej. Czy słusznie? Na pewno nie.
- Jest super, nie uważasz? Zboczyłyśmy troszeczkę z trasy, ale jest bezpiecznie - powiedziała. Chyba nie była świadoma zagrożenia, które mogło na nie czyhać dosłownie wszędzie. Za drzewem, kamieniem, a nawet źdźbłem trawy. Toż to są uroki Zakazanego Lasu. Nigdy nie wiesz kiedy umrzesz.
Szły coraz dalej. Były spokojne. Towarzyszył im wiatr, który muskał delikatne twarze. Dziewczyny czuły się dobrze. Dlaczego? Kto to wie. Może była to sprawka magii? Być może.
- A Ty nie chciałaś iść dalej. Widzisz, jest ok - rzekła z niebywałą lekkością w głosie. Trzeba przyznać, czasami miała cykora. Jak każdy. Teraz jednak sądziła, że bezpodstawnie.
Jakaś magiczna siła ciągnęła Elsę coraz głębiej i głębiej w las. Krukonka nie mogła się temu oprzeć. A może nie chciała? Raczej jedno i drugie. Była bardzo ciekawą osobą i ciągnęło ją w nieznane. O konsekwencjach myślała bardzo często, jednak dzisiaj rozsądek nie miał nic do gadania. Liczyła się tylko przygoda. Nic więcej. Czy słusznie? Na pewno nie.
Re: Obrzeża lasu
Hamilton ruszyła u boku Elsy. Cały czas będąc przekonaną, że nadal idą jedynie obrzeżami, szła bez jakiegoś większego stresu. W końcu obrzeża to obrzeża, miały nie wchodzić wgłąb, więc na pewno tego nie zrobią, ani tym bardziej zrobiły..
Oj, gdyby Rhinna wiedziała, jak bardzo się myliły, nie byłaby wcale taka wesoła i uśmiechnięta. Gdyby tylko zdała sobie sprawę z tego, że w którymś momencie przekroczą granicę obrzeży lasu, jeśli już tego nie zrobiły - szybko by stąd próbowała wyciągnąć Elsę. Nie była tchórzem - ale nie była też głupia, wiedziała, co można, a czego nie. A wchodzenie do Zakazanego Lasu było z jedną z tych zakazanych rzeczy!
Jednak w tym momencie była święcie przekonana, że są bezpieczne, przecież nawet fakt, że są otoczone drzewami wcale nie oznaczał, że są już w jego środku.. Przymknęła powieki czując łagodny powiew wiatru i odetchnęła z ulgą. Nie przejmowała się niczym w tym momencie, idąc obok Elsy, mają przewieszoną torbę na ramieniu, między innymi w której znajdywała się szata od jednorożca - Rhin zazwyczaj ją ze sobą nosiła, nigdy nie wiadomo, kiedy się przyda! - a w drugiej dłoni trzymając miotłę.
- Ta, coś w tym jest. Taki spacer nie zaszkodzi nam chyba.
Powiedziała cicho, kierując spojrzenie na dziewczynę i uśmiechnęła się łagodnie.
Oj, gdyby Rhinna wiedziała, jak bardzo się myliły, nie byłaby wcale taka wesoła i uśmiechnięta. Gdyby tylko zdała sobie sprawę z tego, że w którymś momencie przekroczą granicę obrzeży lasu, jeśli już tego nie zrobiły - szybko by stąd próbowała wyciągnąć Elsę. Nie była tchórzem - ale nie była też głupia, wiedziała, co można, a czego nie. A wchodzenie do Zakazanego Lasu było z jedną z tych zakazanych rzeczy!
Jednak w tym momencie była święcie przekonana, że są bezpieczne, przecież nawet fakt, że są otoczone drzewami wcale nie oznaczał, że są już w jego środku.. Przymknęła powieki czując łagodny powiew wiatru i odetchnęła z ulgą. Nie przejmowała się niczym w tym momencie, idąc obok Elsy, mają przewieszoną torbę na ramieniu, między innymi w której znajdywała się szata od jednorożca - Rhin zazwyczaj ją ze sobą nosiła, nigdy nie wiadomo, kiedy się przyda! - a w drugiej dłoni trzymając miotłę.
- Ta, coś w tym jest. Taki spacer nie zaszkodzi nam chyba.
Powiedziała cicho, kierując spojrzenie na dziewczynę i uśmiechnęła się łagodnie.
Re: Obrzeża lasu
Las wydawał się spokojny, do tej pory słyszałyście tylko szum wiatru i chrzest ściółki pod waszymi stopami. Jednak w pewnej chwili usłyszałyście z dala piskliwe "Ty szmato" po czym kolejnym dźwiękiem, który dotarł do waszych uszu było mlaskanie."Pieprzona cipo" i znów mlaskanie.
Mistrz Gry
Re: Obrzeża lasu
Szła obok Rhinny co jakiś czas zerkając w jej stronę. Była starsza i czuła się w pewnym stopniu odpowiedzialna za Gryfonkę. Blondynka ściskała trzymaną przez siebie miotłę oraz przewieszoną przez ramię torbę. Elsa nie miała zielonego pojęcia co Hamilton w niej ukrywa.
Las był spokojny, dało się słyszeć jedynie szum wiatru i chrzęst ściółki pod nogami dziewcząt. Do czasu. W pewnym momencie do uszu Elsy dobiegł jakiś dziwny dźwięk. Wyłapała z tego jak ktoś albo coś rzuciło kąśliwym "Ty szmato". Następnym co usłyszały było mlaskanie i "Pieprzona cipo".
- Musimy sprawdzić co się tam dzieje - powiedziała i pociągnęła koleżankę za rękę. Zbliżał się wieczór, Elsa wyciągnęła z głębokiej kieszeni bluzy swoją różdżkę, z którą się nie rozstawała. A po co ją wyciągnęła? Dla bezpieczeństwa. Będzie mogła szybko rzucić potrzebne zaklęcie.
Obie nastolatki ruszyły w stronę, z której dobiegły odgłosy kłótni. Będąc prawie na miejscu przystanęły za drzewem i przyglądały się tym, którzy wymieniali złośliwe uwagi na swój temat.
- Co o tym sądzisz? Moim zdaniem nie wygląda to zbyt groźnie aby trzeba było ingerować - rzekła spokojnym tonem. Starała się być na tyle cicho aby słyszała ja jedynie Rhinna. W razie potrzeby mogą wyskoczyć z ukrycia i przerwać słowną potyczkę. W tej chwili jednak nie jest to konieczne.
Las był spokojny, dało się słyszeć jedynie szum wiatru i chrzęst ściółki pod nogami dziewcząt. Do czasu. W pewnym momencie do uszu Elsy dobiegł jakiś dziwny dźwięk. Wyłapała z tego jak ktoś albo coś rzuciło kąśliwym "Ty szmato". Następnym co usłyszały było mlaskanie i "Pieprzona cipo".
- Musimy sprawdzić co się tam dzieje - powiedziała i pociągnęła koleżankę za rękę. Zbliżał się wieczór, Elsa wyciągnęła z głębokiej kieszeni bluzy swoją różdżkę, z którą się nie rozstawała. A po co ją wyciągnęła? Dla bezpieczeństwa. Będzie mogła szybko rzucić potrzebne zaklęcie.
Obie nastolatki ruszyły w stronę, z której dobiegły odgłosy kłótni. Będąc prawie na miejscu przystanęły za drzewem i przyglądały się tym, którzy wymieniali złośliwe uwagi na swój temat.
- Co o tym sądzisz? Moim zdaniem nie wygląda to zbyt groźnie aby trzeba było ingerować - rzekła spokojnym tonem. Starała się być na tyle cicho aby słyszała ja jedynie Rhinna. W razie potrzeby mogą wyskoczyć z ukrycia i przerwać słowną potyczkę. W tej chwili jednak nie jest to konieczne.
Re: Obrzeża lasu
Elso: Nikogo nie zobaczyłyście, słyszałyście tylko dźwięki, które były blisko.
Mistrz Gry
Re: Obrzeża lasu
Fakt, Elsa była rok starsza od dziewczyny, ale jak widać... Może nie mniej rozważna, czy odważna, ale na pewno bardziej ciekawska. Miała nadzieję, że ich to nie zgubi, to miał być tylko spacer po obrzeżach.. A Hamilton miała dziwne wrażenie, że te obrzeża powoli zaczynają znikać
- Nie masz wrażenia, że jesteśmy już trochę za daleko?
Zapytała cicho na spokojnie, kierując wzrok na Elsę. Rhinna nie panikowała, wręcz przeciwnie. Gdy do ich uszu dotarły słowa i dziwne dźwięki, blondynka zatrzymała się na chwilę. Wyglądało to tak, jakby chciała przeanalizować, czy mają iść dalej, czy może się wrócić, jednak nie było jej to dane zrobić, bo Elsa po prostu pociągnęła ją za rękę. Więc ruszyła za nią, wolną dłonią bez miotły wyciągając swoją różdżkę, tak na zaś, choć miała nadzieję, że nie będzie musiała z niej korzystać.
- Nie mam pojęcia, co to jest..
Mruknęła cicho, nasłuchując i rozglądając się dookoła, podczas gdy Elsa nadal ciągnęła ją za rękę. Zmrużyła powieki, chcąc wyostrzyć nieco wzrok i uważnie rozglądała się dookoła, trzymając różdżkę w pogotowiu.
- Nie masz wrażenia, że jesteśmy już trochę za daleko?
Zapytała cicho na spokojnie, kierując wzrok na Elsę. Rhinna nie panikowała, wręcz przeciwnie. Gdy do ich uszu dotarły słowa i dziwne dźwięki, blondynka zatrzymała się na chwilę. Wyglądało to tak, jakby chciała przeanalizować, czy mają iść dalej, czy może się wrócić, jednak nie było jej to dane zrobić, bo Elsa po prostu pociągnęła ją za rękę. Więc ruszyła za nią, wolną dłonią bez miotły wyciągając swoją różdżkę, tak na zaś, choć miała nadzieję, że nie będzie musiała z niej korzystać.
- Nie mam pojęcia, co to jest..
Mruknęła cicho, nasłuchując i rozglądając się dookoła, podczas gdy Elsa nadal ciągnęła ją za rękę. Zmrużyła powieki, chcąc wyostrzyć nieco wzrok i uważnie rozglądała się dookoła, trzymając różdżkę w pogotowiu.
Re: Obrzeża lasu
Dźwięki ustały, tak jak i mlaskanie. Znów słychać było tylko wiatr i zwyczajne leśne życie. Jednak gdy chciałyście kontynuować swą wycieczkę jedna z was zobaczyła niedaleko w krzakach łasicę, nieco większą niż normalnie, która spoglądała na was błyszczącymi oczyma.
Mistrz Gry
Re: Obrzeża lasu
Błonia już dawno zniknęły im z oczu. Nie zwracały na to uwagi. Przestało mieć to jakiekolwiek znaczenie.
- No coś Ty. Jeszcze nie jesteśmy aż tak daleko. Oj no weź. Przecież nic nam się nie stanie - machnęła ręką.
Wszystkie dźwięki ustały. Piskliwy głos jak i mlaskanie. Znów wiatr muskał twarze dziewczyn. Co to były za dźwięki? Kto je wydawał albo co? To pytanie zaczęło zaprzątać głowę Krukonki.
Chciały kontynuować swoją przechadzkę jednak dziewczyna zobaczyła nieopodal zwierzątko. Była to łasica schowana w krzakach, jednak nieco większa niż powinna być. Może to magiczna łasica? Zwierzak patrzył na dziewczęta błyszczącymi oczkami. To takie słodkie
- Zobacz, zobacz - ciągnęła koleżankę za rękę z entuzjazmem małego dziecka, które zobaczyło za witryną sklepu pyszne cukierki. Elsa kochała zwierzęta. Ta cecha była chyba dziedziczna w rodzinie białowłosej.
De la Vega starając się zachować ciszę chciała podejść do zwierzaka. Nieco zbyt duże maleństwo wyglądało uroczo i na pewno było przyjaźnie nastawione. Przynajmniej Elsa miała takie wrażenie. Wolną rękę wystawiła w stronę futrzaka.
- No chodź do mnie malutki, no chodź. Nic ci nie zrobię - mówiła spokojnie wolnym krokiem idąc w stronę łasiczki.
- No coś Ty. Jeszcze nie jesteśmy aż tak daleko. Oj no weź. Przecież nic nam się nie stanie - machnęła ręką.
Wszystkie dźwięki ustały. Piskliwy głos jak i mlaskanie. Znów wiatr muskał twarze dziewczyn. Co to były za dźwięki? Kto je wydawał albo co? To pytanie zaczęło zaprzątać głowę Krukonki.
Chciały kontynuować swoją przechadzkę jednak dziewczyna zobaczyła nieopodal zwierzątko. Była to łasica schowana w krzakach, jednak nieco większa niż powinna być. Może to magiczna łasica? Zwierzak patrzył na dziewczęta błyszczącymi oczkami. To takie słodkie
- Zobacz, zobacz - ciągnęła koleżankę za rękę z entuzjazmem małego dziecka, które zobaczyło za witryną sklepu pyszne cukierki. Elsa kochała zwierzęta. Ta cecha była chyba dziedziczna w rodzinie białowłosej.
De la Vega starając się zachować ciszę chciała podejść do zwierzaka. Nieco zbyt duże maleństwo wyglądało uroczo i na pewno było przyjaźnie nastawione. Przynajmniej Elsa miała takie wrażenie. Wolną rękę wystawiła w stronę futrzaka.
- No chodź do mnie malutki, no chodź. Nic ci nie zrobię - mówiła spokojnie wolnym krokiem idąc w stronę łasiczki.
Re: Obrzeża lasu
Hamilton westchnęła cicho. Nie wiedziała, czy nie powinna zaciągnąć z powrotem Elsy w stronę zamku, bo lada moment pójdą za daleko.
- Wierzę Ci na słowo.
Mruknęła niezbyt zadowolonym tonem. Zastanawiała się, czy to coś z nią jest nie tak, czy może z de la Vegą? Która z nich miała rację - powinny wracać, czy nadal są w takim miejscu, że bez problemu wrócą do zamku? Przetarła wierzchem dłoni czoło i odetchnęła cicho. Te dziwne dźwięki wcale nie pomagały jej myśleć, mówiąc szczerze. Choć najdziwniejsze było w tym wszystkim to, że właśnie ucichły. Rhinna zamrugała zaskoczona oczami i rozejrzała się dookoła, nieco zaskoczona. A po chwili znów została pociągnięta przez Elsę.
- C-co?
Spojrzała w stronę, w którą pociągnęła ją koleżanka. Łasica? Jakby nie patrzeć, jest to normalne w lesie, zwierzęta.. Ale czy ona nie wyglądała na nieco większą, niż być powinna? Spojrzała w jej oczy i zamrugała powiekami.
- Faktycznie..
Mruknęła cicho, odsuwając się nieco od Elsy i stanęła w miejscu. Widząc, jak dziewczyna kieruje się w stronę zwierzęcia, wzięła głębszy wdech.
- Myślę, że powinnyśmy być ostrożne, Elsa..
Powiedziała cicho, nie spuszczając wzroku z koleżanki i co chwila przenosząc spojrzenie na łasicę. Była naprawdę słodka, ale Rhin wolała być ostrożna.. Chociaż jak ratowała jednorożca to na nic nie zważała, tylko po prostu kosztem ran dłoni go uwolniła..
- Wierzę Ci na słowo.
Mruknęła niezbyt zadowolonym tonem. Zastanawiała się, czy to coś z nią jest nie tak, czy może z de la Vegą? Która z nich miała rację - powinny wracać, czy nadal są w takim miejscu, że bez problemu wrócą do zamku? Przetarła wierzchem dłoni czoło i odetchnęła cicho. Te dziwne dźwięki wcale nie pomagały jej myśleć, mówiąc szczerze. Choć najdziwniejsze było w tym wszystkim to, że właśnie ucichły. Rhinna zamrugała zaskoczona oczami i rozejrzała się dookoła, nieco zaskoczona. A po chwili znów została pociągnięta przez Elsę.
- C-co?
Spojrzała w stronę, w którą pociągnęła ją koleżanka. Łasica? Jakby nie patrzeć, jest to normalne w lesie, zwierzęta.. Ale czy ona nie wyglądała na nieco większą, niż być powinna? Spojrzała w jej oczy i zamrugała powiekami.
- Faktycznie..
Mruknęła cicho, odsuwając się nieco od Elsy i stanęła w miejscu. Widząc, jak dziewczyna kieruje się w stronę zwierzęcia, wzięła głębszy wdech.
- Myślę, że powinnyśmy być ostrożne, Elsa..
Powiedziała cicho, nie spuszczając wzroku z koleżanki i co chwila przenosząc spojrzenie na łasicę. Była naprawdę słodka, ale Rhin wolała być ostrożna.. Chociaż jak ratowała jednorożca to na nic nie zważała, tylko po prostu kosztem ran dłoni go uwolniła..
Re: Obrzeża lasu
"Głupia!" Znów usłyszałyście piskliwy głos, jednak znacznie bliżej niż wcześniej, bo z krzaków obok których stałyście. Łasica wystraszyła się i czmychnęła. "Wredna zołza!" Znów te same obraźliwe kwestie. Gałązki zatrzęsły się a w jej głębi ujrzałyście fretkę, sprawcę przekleństw.
Mistrz Gry
Re: Obrzeża lasu
Chciała zbliżyć się do się do łasiczki jednak ta czmychnęła wystraszona kiedy tylko usłyszała piskliwy głosik. Ten głos znów rzucał nieprzyjemnymi słowami.
- Nosz ludzie - powiedziała niezadowolona i tupnęła nogą ściskając pieścić. Była zła na to co wystraszyło futrzaka. Tym razem dźwięki wydawały się być znacznie bliżej. Jakby dobiegły z krzaków, w których siedziała przed chwilą łasica. Skoro zwierzak uciekł Elsa mogła śmiało podejść w tamto miejsce. Kiedy to zrobiła między gałązkami ujrzała fretkę, która to była sprawcą przekleństw. Gadająca fretka? Poważnie? No ale czego mogła się spodziewać w magicznym lesie.
Przetarła oczy i powiedziała:
- Rhinna, czy Ty widzisz to samo co ja? Nie jestem do końca przekonana czy mogę ufać swoim oczom. Albo mam omamy albo to jest naprawdę - była zaskoczona szczerze powiedziawszy..
Patrzyła na fretkę z nieco szerzej otwartymi oczami.
- Co się dzieje, że tak przeklinasz? - skierowała swe słowa do zwierzaka. Nie do pomyślenia. Mówiła do zwierzęcia. Czuła się z tym co najmniej dziwnie. A może powinny wycofać się póki miały jeszcze na to czas? Może Rhin miała rację? Raczej tak. Hmm.. A jakby tak zawrócić? Coś innego mówiło dziewczynie, że powinna zostać w miejscu, w którym obecnie była. Ciekawość podpowiadała, że warto rozwiązać zagadkę dotyczącą gadającego zwierzęcia.
- Nosz ludzie - powiedziała niezadowolona i tupnęła nogą ściskając pieścić. Była zła na to co wystraszyło futrzaka. Tym razem dźwięki wydawały się być znacznie bliżej. Jakby dobiegły z krzaków, w których siedziała przed chwilą łasica. Skoro zwierzak uciekł Elsa mogła śmiało podejść w tamto miejsce. Kiedy to zrobiła między gałązkami ujrzała fretkę, która to była sprawcą przekleństw. Gadająca fretka? Poważnie? No ale czego mogła się spodziewać w magicznym lesie.
Przetarła oczy i powiedziała:
- Rhinna, czy Ty widzisz to samo co ja? Nie jestem do końca przekonana czy mogę ufać swoim oczom. Albo mam omamy albo to jest naprawdę - była zaskoczona szczerze powiedziawszy..
Patrzyła na fretkę z nieco szerzej otwartymi oczami.
- Co się dzieje, że tak przeklinasz? - skierowała swe słowa do zwierzaka. Nie do pomyślenia. Mówiła do zwierzęcia. Czuła się z tym co najmniej dziwnie. A może powinny wycofać się póki miały jeszcze na to czas? Może Rhin miała rację? Raczej tak. Hmm.. A jakby tak zawrócić? Coś innego mówiło dziewczynie, że powinna zostać w miejscu, w którym obecnie była. Ciekawość podpowiadała, że warto rozwiązać zagadkę dotyczącą gadającego zwierzęcia.
Re: Obrzeża lasu
Hamilton wzdrygnęła się, słysząc piskliwy głos, o wiele bliżej, niż przed momentem. Wcale się nie zdziwiła, że łasica się wystraszyła i postanowiła uciec. W przeciwieństwie do Elsy, Rhin nie była niezadowolona.. A jeszcze bardziej czujna. Zmrużyła powieki i rozejrzała się dookoła, a gdy de la Vega podeszła bliżej do krzaków, otworzyła szerzej powieki widząc... kolejną łasicę. Zamrugała nimi i pokręciła głową.
- Mhm, widzę to samo. Fretkę.
Odpowiedziała jedynie, nadal stojąc w tym samym miejscu, kompletnie będąc teraz zdezorientowaną i nie wiedząc, co się dzieje, ani czego może się spodziewam w tym momencie. Zacisnęła dłoń na różdżce i wpatrywała się uważnym wzrokiem w zwierzę. Nie była pewna, czy Elsa powinna z nią rozmawiać, choć nawet nie było pewności, że zwierzę jej odpowie.
- Mhm, widzę to samo. Fretkę.
Odpowiedziała jedynie, nadal stojąc w tym samym miejscu, kompletnie będąc teraz zdezorientowaną i nie wiedząc, co się dzieje, ani czego może się spodziewam w tym momencie. Zacisnęła dłoń na różdżce i wpatrywała się uważnym wzrokiem w zwierzę. Nie była pewna, czy Elsa powinna z nią rozmawiać, choć nawet nie było pewności, że zwierzę jej odpowie.
Re: Obrzeża lasu
"Wredne cipsko... debil... idiota" - Taką dostałaś odpowiedź od tej fretki, która to nawet pokazała swoje małe ząbki wyraźnie niezadowolona z waszej wizyty. Rhinna, przyglądając się tak zwierzęciu przypomniało Ci się, że czytałaś o tym zwierzęciu.
/Rhinna, jako, że masz OMNS na II poziomie, powinnaś wiedzieć co masz przed sobą.
Mistrz Gry
Re: Obrzeża lasu
Elsa cofnęła się o krok kiedy usłyszała niemiłą odpowiedź od fretki. 'Wredne cipsko...'? Ok, była wredna (czasami albo często), ale to coś jej nie znało i nie miało prawa jej obrażać. 'debil..'? Spora przesada. 'idiota'? Kilka razy może zrobiła z siebie idiotkę, ale co to do jasnej cholery ma być? Nie pozwoli jakiemuś zwierzakowi, z którego byłoby niezłe futro się obrażać.
- Czym u licha jesteś i kto dał ci prawo mnie obrażać? - No super, najlepiej wdać się w kłótnię z jakimś stworzeniem w środku lasu. Po prostu bosko. Krukonka ludziom nie pozwala po sobie jeździć, a co dopiero jakiejś fretce. Mimo, iż lubiła zwierzęta to jednak najchętniej dałaby jej solidnego kopniaka. Ale co też sobie de la Vega myślała? Że w Zakazanym Lesie wszystko będzie piękne i kolorowe jak tęcza oraz słodkie jak cukierki? Głupia.
- Rhinna, chodźmy stąd może bo zaraz mnie coś trafi i przetrzepię tej fretce futro - powiedziała z nerwami, które bez problemu dało się wyczuć w tonie jej głosu. Nie chciałaby zrobić czegoś głupiego.
- Czym u licha jesteś i kto dał ci prawo mnie obrażać? - No super, najlepiej wdać się w kłótnię z jakimś stworzeniem w środku lasu. Po prostu bosko. Krukonka ludziom nie pozwala po sobie jeździć, a co dopiero jakiejś fretce. Mimo, iż lubiła zwierzęta to jednak najchętniej dałaby jej solidnego kopniaka. Ale co też sobie de la Vega myślała? Że w Zakazanym Lesie wszystko będzie piękne i kolorowe jak tęcza oraz słodkie jak cukierki? Głupia.
- Rhinna, chodźmy stąd może bo zaraz mnie coś trafi i przetrzepię tej fretce futro - powiedziała z nerwami, które bez problemu dało się wyczuć w tonie jej głosu. Nie chciałaby zrobić czegoś głupiego.
Re: Obrzeża lasu
Hamilton zmrużyła powieki, przyglądając się jeszcze przez chwilę łasicy. Zrobiła dwa kroki w przód.
- Czekaj, czekaj...
Położyła dłoń na ramieniu Elsy i pociągnęła ją nieco w tył widząc zachowanie zwierzęcia. Nie spuszczała cały czas z niego wzroku, choć już była nieco spokojniejsza.
- Nie dogadasz się z nią. To wozak, łasicopodobne stworzenie magiczne. Nie prowadzi się z nim żadnych rozmów, bo rzuca tylko krótkimi zwrotami, najczęściej obrażającymi. Nie jest bardzo groźne, ale lepiej uważać, zwłaszcza że chyba nie podoba mu się nasze towarzystwo...
Powiedziała spokojnie, zabierając dłoń z ramienia dziewczyny. Przyglądała się jeszcze chwilę zwierzęciu, po czym przeniosła spojrzenie na koleżankę.
- Czekaj, czekaj...
Położyła dłoń na ramieniu Elsy i pociągnęła ją nieco w tył widząc zachowanie zwierzęcia. Nie spuszczała cały czas z niego wzroku, choć już była nieco spokojniejsza.
- Nie dogadasz się z nią. To wozak, łasicopodobne stworzenie magiczne. Nie prowadzi się z nim żadnych rozmów, bo rzuca tylko krótkimi zwrotami, najczęściej obrażającymi. Nie jest bardzo groźne, ale lepiej uważać, zwłaszcza że chyba nie podoba mu się nasze towarzystwo...
Powiedziała spokojnie, zabierając dłoń z ramienia dziewczyny. Przyglądała się jeszcze chwilę zwierzęciu, po czym przeniosła spojrzenie na koleżankę.
Strona 4 z 9 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
Strona 4 z 9
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach