Obserwatorium
+24
Samuel Jarsen
Stella Stark
Elektra Fyodorova
Monika Kruger
Brandon Tayth
Leanne Chatier
Femke van Rijn
Peter Raffles
Zoja Yordanova
Benedict Walton
Lena Gregorovic
Nicolas Socha
Maja Vulkodlak
Lucas Castellani
Borys Tiereszkowy
Andrea Jeunesse
Audrey Roshwel
Mistrz Gry
Sasza Tiereszkowa
Polly Baldwin
Nancy Baldwin
Claudia Fitzpatrick
Raphael Poussin
Brennus Lancaster
28 posters
Magic Land :: Hogwart :: WIEŻE :: Wieża astronomiczna
Strona 3 z 8
Strona 3 z 8 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Obserwatorium
First topic message reminder :
Obserwatorium znajdujące się na szczycie wieży. Wyposażone w teleskopy, lunety a także niezbędne przedmioty do obserwacji i opisu sfer niebieskich.
Odbywa się tutaj część praktyczna zajęć z astronomii.
Odbywa się tutaj część praktyczna zajęć z astronomii.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Obserwatorium
Niezbyt długo trwała jego obserwacja razem z Castielem, gdy nagle do Obserwatorium wparowała drobna blondynka z chusteczką przytkniętą do jej nosa. Micah momentalnie przestał głaskać swojego pupila i spoglądał na wycofującą się dziewczynę.
- Nie, nie, coś ty, nie przeszkadzasz, zostań - zwrócił się do niej z uśmiechem.
Nie chciał, by tak nagle wycofała się, bo jakiś chłopak i jego kot obserwują okolicę. Właściwie brakowało mu trochę rozmowy z drugą osobą. Dyskretnie zlustrował blondynkę i zauważył, że mimo ciepłego swetra, jej nogi okalały tylko getry, które nie wydawały się być znakomitym izolatorem zimna. Za to jej lekko zadarty nos był zupełnie czerwony. Ciekawe, gdzie się tak przeziębiła, pomyślał Micah. Tak się składało, że kojarzył dziewczynę ze swojego domu.
- Maja, tak?
- Nie, nie, coś ty, nie przeszkadzasz, zostań - zwrócił się do niej z uśmiechem.
Nie chciał, by tak nagle wycofała się, bo jakiś chłopak i jego kot obserwują okolicę. Właściwie brakowało mu trochę rozmowy z drugą osobą. Dyskretnie zlustrował blondynkę i zauważył, że mimo ciepłego swetra, jej nogi okalały tylko getry, które nie wydawały się być znakomitym izolatorem zimna. Za to jej lekko zadarty nos był zupełnie czerwony. Ciekawe, gdzie się tak przeziębiła, pomyślał Micah. Tak się składało, że kojarzył dziewczynę ze swojego domu.
- Maja, tak?
Re: Obserwatorium
Nie do końca przekonana jego słowami właśnie miała obrócić się na pięcie rzucając pierwszą lepszą wymówką, dla której powinna sobie pójść, jednak słysząc swoje imię zmieniła plany. Weszła do środka, zamknęła za sobą drzwi i podeszła do chłopaka.
- Maja, Maja. Miło, że ktoś pamięta jak mam na imię, zamiast wmawiać mi, że jestem rosyjską emigrantką - w istocie w tym co mówiła nadal pobrzmiewała nuta twardego, rosyjskiego akcentu. Ostatecznie machnęła ręką na ten temat, spoglądając na kota. Przez głowę przemknęła jej nie zbyt miła myśl, w której porównała tego małego futrzaka do siebie po zmianie, ale szybko się opanowała. Przykucnęła koło czworołapnego przyjaciela człowieka, głaszcząc go wolną od chusteczek ręką.
- Cześć panie kocie, byłbyś świetnym ogrzewaczem do łóżka - bo przecież by mnie wyrzucili, gdybym zrobiła przemarsz tygrysa po korytarzach zamku - uniosła wzrok na Puchona, uśmiechając się do niego lekko. - Co słychać? Czemu się alienujesz od reszty ludzi?
- Maja, Maja. Miło, że ktoś pamięta jak mam na imię, zamiast wmawiać mi, że jestem rosyjską emigrantką - w istocie w tym co mówiła nadal pobrzmiewała nuta twardego, rosyjskiego akcentu. Ostatecznie machnęła ręką na ten temat, spoglądając na kota. Przez głowę przemknęła jej nie zbyt miła myśl, w której porównała tego małego futrzaka do siebie po zmianie, ale szybko się opanowała. Przykucnęła koło czworołapnego przyjaciela człowieka, głaszcząc go wolną od chusteczek ręką.
- Cześć panie kocie, byłbyś świetnym ogrzewaczem do łóżka - bo przecież by mnie wyrzucili, gdybym zrobiła przemarsz tygrysa po korytarzach zamku - uniosła wzrok na Puchona, uśmiechając się do niego lekko. - Co słychać? Czemu się alienujesz od reszty ludzi?
Re: Obserwatorium
To fakt, słychać było u niej wyraźnie akcent rosyjski, jednakże sam Micah był z Argentyny, dlatego nie mógł się przyczepić pochodzenia Mai. Prawdopodobnie chłopak nie mówi z perfekcyjnym brytyjskim akcentem, mimo wielu lat praktyk ze strony rodziny jego ojczyma. Przez długi okres czasu ganiali go za wymawianie "r" zbyt twardo i zostało im to aż do teraz, chociaż Puchon bardzo się stara uważać.
- To chyba nie ma znaczenia, skąd są ludzie. Przynajmniej dla mnie nie ma to większego znaczenia niż ciekawa informacja - odpowiedział Micah.
On nigdy nie starał się zapamiętywać ludzi po ich pochodzeniu czy nazwisku, bo sam nie chciał być tak zapamiętany.
Gdy tylko Maja zwróciła się do Castiela, ten nagle zdębiał i zaczął uważnie się jej przyglądać oraz ją ostrożnie wąchać. Dał się pogłaskać, jednak nie wyglądał na spokojnego. Mic nie wiedział, co mu było, jednak trochę się zaniepokoił jego stanem. Po słowach Puchonki, brunet wziął kota pod pachy i uniósł do góry, potem trzymając go w rękach zaczął tarmosić jego zimne uszy. Musiał dużo się wybiegać, że są aż takie chłodne.
- Od razu alienujesz, przyszedłem na spotkanie ze swoim zwierzakiem. - Szeroko się uśmiechnął. - No a co z tobą? Chcesz się jeszcze bardziej przeziębić czy nie chcesz smarkać przy ludziach? - zrewanżował się pytaniami.
- To chyba nie ma znaczenia, skąd są ludzie. Przynajmniej dla mnie nie ma to większego znaczenia niż ciekawa informacja - odpowiedział Micah.
On nigdy nie starał się zapamiętywać ludzi po ich pochodzeniu czy nazwisku, bo sam nie chciał być tak zapamiętany.
Gdy tylko Maja zwróciła się do Castiela, ten nagle zdębiał i zaczął uważnie się jej przyglądać oraz ją ostrożnie wąchać. Dał się pogłaskać, jednak nie wyglądał na spokojnego. Mic nie wiedział, co mu było, jednak trochę się zaniepokoił jego stanem. Po słowach Puchonki, brunet wziął kota pod pachy i uniósł do góry, potem trzymając go w rękach zaczął tarmosić jego zimne uszy. Musiał dużo się wybiegać, że są aż takie chłodne.
- Od razu alienujesz, przyszedłem na spotkanie ze swoim zwierzakiem. - Szeroko się uśmiechnął. - No a co z tobą? Chcesz się jeszcze bardziej przeziębić czy nie chcesz smarkać przy ludziach? - zrewanżował się pytaniami.
Re: Obserwatorium
Widząc dziwne zachowanie kota odruchowo cofnęła dłoń, przyglądając mu się badawczo niebieskimi jak lazur tęczówkami. Nie sądziła, by kot wyczuł z kim ma do czynienia, a nawet jeśli to i tak prawdopodobnie w żaden sposób nie mogło jej to zaszkodzić.
- Chyba mnie nie polubił - westchnąwszy usiadła na tyłku i oparła się plecami o ścianę a wzrok skierowała na wszystko co znajdowało się w pomieszczeniu. Była tu chyba po raz trzeci, z własnej nieprzymuszonej woli.
- Myślałam, że na takie spotkania chodzi się z dziewczynami... ale każdy ma inne priorytety - stwierdziła pół żartem, pół serio, naciągając rękawy swetra na dłonie. - Dopadła mnie jesienna melancholia, więc się alienuję. A przeziębiona bardziej chyba być nie mogę - niemal od razu po skończeniu wypowiedzi kichnęła dwukrotnie, zasłaniając pół twarzy ręką. Cóż, chyba najrozsądniej byłoby zostać w łóżku z kubkiem herbaty zwiniętym z wielkiej sali.
- Chyba mnie nie polubił - westchnąwszy usiadła na tyłku i oparła się plecami o ścianę a wzrok skierowała na wszystko co znajdowało się w pomieszczeniu. Była tu chyba po raz trzeci, z własnej nieprzymuszonej woli.
- Myślałam, że na takie spotkania chodzi się z dziewczynami... ale każdy ma inne priorytety - stwierdziła pół żartem, pół serio, naciągając rękawy swetra na dłonie. - Dopadła mnie jesienna melancholia, więc się alienuję. A przeziębiona bardziej chyba być nie mogę - niemal od razu po skończeniu wypowiedzi kichnęła dwukrotnie, zasłaniając pół twarzy ręką. Cóż, chyba najrozsądniej byłoby zostać w łóżku z kubkiem herbaty zwiniętym z wielkiej sali.
Re: Obserwatorium
Micah postawił swojego futrzanego przyjaciela na murze i roześmiał się niezbyt głośno, nie przestając pieścić Castiela. Zostawił jej uwagę bez komentarza, za to powiedział:
- To chyba niezbyt rozsądne siadać na takim zimnym podłożu, nie uważasz? - Gdy kichnęła, dodał jeszcze: - No, przeziębiona może nie, ale jakiegoś zapalenia płuc jeszcze dostaniesz, czy czego tam... - Nie znał się na medycynie, dlatego w ciemno strzelił z tą chorobą.
Przejmował się dziewczyną, bo dlaczego miał się nie przejmować. Nie dość, że jest czarownicą, to do tego z Hufflepuff. Siłą rzeczy, takie osoby zawsze były kimś szczególniejszym dla chłopaka. Wiadomo, że są wyjątki, lecz o nich się nie mówi.
Pogoda niby ponura, jednak brunet znacznego zimna nie odczuwał, więc jego propozycja przeniesienia się do cieplejszej i bardziej zatłoczonej Wielkiej Sali nie wchodziła w grę. W końcu, jaki byłby sens "alienowania się".
- To chyba niezbyt rozsądne siadać na takim zimnym podłożu, nie uważasz? - Gdy kichnęła, dodał jeszcze: - No, przeziębiona może nie, ale jakiegoś zapalenia płuc jeszcze dostaniesz, czy czego tam... - Nie znał się na medycynie, dlatego w ciemno strzelił z tą chorobą.
Przejmował się dziewczyną, bo dlaczego miał się nie przejmować. Nie dość, że jest czarownicą, to do tego z Hufflepuff. Siłą rzeczy, takie osoby zawsze były kimś szczególniejszym dla chłopaka. Wiadomo, że są wyjątki, lecz o nich się nie mówi.
Pogoda niby ponura, jednak brunet znacznego zimna nie odczuwał, więc jego propozycja przeniesienia się do cieplejszej i bardziej zatłoczonej Wielkiej Sali nie wchodziła w grę. W końcu, jaki byłby sens "alienowania się".
Re: Obserwatorium
Uśmiechnęła się ponownie, kiedy tylko zdołała opanować kolejną salwę kichania i wysmarkiwania nosa. Uniosła wzrok na twarz chłopaka, przyglądając się mu uważnie. W pierwszej chwili nie mogła skojarzyć jego imienia, jednak po głębszym przeszukaniu pamięci przypomniała sobie jak się nazywał, choć miała malutki problem z wypowiedzeniem jego imienia.
- Masz jakąś propozycję? - spytała nawiązując do jego anegdoty o byciu chorą. Podniosła się z ziemi, otrzepując getry z kurzu a następnie po raz kolejny zerknęła na kota, który nie zmienił swojego nastawienia, bo wciąż przyglądał jej się wielkimi, nieufnymi ślepiami.
- Pan kot wyciągnąłby to choróbsko, ale chyba nie będzie się chciał rozstawać ze swoim właścicielem - stwierdziła szybciej, niż przemyślała swoje słowa, zerkając kątem oka na Puchona.
- Masz jakąś propozycję? - spytała nawiązując do jego anegdoty o byciu chorą. Podniosła się z ziemi, otrzepując getry z kurzu a następnie po raz kolejny zerknęła na kota, który nie zmienił swojego nastawienia, bo wciąż przyglądał jej się wielkimi, nieufnymi ślepiami.
- Pan kot wyciągnąłby to choróbsko, ale chyba nie będzie się chciał rozstawać ze swoim właścicielem - stwierdziła szybciej, niż przemyślała swoje słowa, zerkając kątem oka na Puchona.
Re: Obserwatorium
Obawiał się trochę, że Maja wyjedzie z takim pytaniem.
- Myślałem o Wielkiej Sali - odpowiedział jednak, gdy spostrzegł, iż Puchonka nie kwapi się, aby wstać z podłoża.
Wielka Sala o tej porze musiała być nieźle zatłoczona. Choć właściwie w niej zawsze jest pełno uczniów. Może przy okazji trafiłoby się na jakiegoś innego znajomego. W pewnym momencie blondynka się podniosła i jeszcze raz spojrzała na Castiela.
- Co masz na myśli? - Micah zupełnie nie załapał zdania wypowiedzianego przez dziewczynę przed chwilą.
Zmarszczył lekko czoło, przez co między brwiami pojawiła się lekka bruzda. Uważnie zaczął się zastanawiać nad tymi słowami, jednak za nic nie mógł rozszyfrować, co one dokładnie mogą znaczyć. Może taka pogoda nie służyła jego rozumowaniu i najlepiej by było przenieść się jak najszybciej do wnętrza zamczyska.
- Myślałem o Wielkiej Sali - odpowiedział jednak, gdy spostrzegł, iż Puchonka nie kwapi się, aby wstać z podłoża.
Wielka Sala o tej porze musiała być nieźle zatłoczona. Choć właściwie w niej zawsze jest pełno uczniów. Może przy okazji trafiłoby się na jakiegoś innego znajomego. W pewnym momencie blondynka się podniosła i jeszcze raz spojrzała na Castiela.
- Co masz na myśli? - Micah zupełnie nie załapał zdania wypowiedzianego przez dziewczynę przed chwilą.
Zmarszczył lekko czoło, przez co między brwiami pojawiła się lekka bruzda. Uważnie zaczął się zastanawiać nad tymi słowami, jednak za nic nie mógł rozszyfrować, co one dokładnie mogą znaczyć. Może taka pogoda nie służyła jego rozumowaniu i najlepiej by było przenieść się jak najszybciej do wnętrza zamczyska.
Re: Obserwatorium
Po ostatnich ekscesach w wielkiej sali - w których na szczęście nie uczestniczyła ani nie oglądała skutków marnego żartu któregoś ucznia - stroniła od tego miejsca. Chodziła tam jadać tylko wtedy kiedy rzeczywiście musiała, bądź jadła to co ktoś wcześniej wziął sobie na talerz. Tak dla bezpieczeństwa, w razie gdyby jedzenie nadal miało w sobie to wymiototwórczecoś.
- Nie jestem przekonana co do tego pomysłu - uśmiechnęła się przepraszająco, przenosząc wzrok z kota na twarz chłopaka. Na jego pytanie zaśmiała się cicho.
- Koty podobno wyciągają choroby z ludzi - odparła krótko. Kichnęła po raz kolejny i po raz kolejny wetknęła nos w chusteczkę higieniczną. - Na mnie pora, muszę zakopać się w swoich pieleszach - westchnęła, zerkając po raz ostatni na kota. W końcu ruszyła do wyjścia i rzucając "do zobaczenia" skierowała się do pokoju wspólnego.
- Nie jestem przekonana co do tego pomysłu - uśmiechnęła się przepraszająco, przenosząc wzrok z kota na twarz chłopaka. Na jego pytanie zaśmiała się cicho.
- Koty podobno wyciągają choroby z ludzi - odparła krótko. Kichnęła po raz kolejny i po raz kolejny wetknęła nos w chusteczkę higieniczną. - Na mnie pora, muszę zakopać się w swoich pieleszach - westchnęła, zerkając po raz ostatni na kota. W końcu ruszyła do wyjścia i rzucając "do zobaczenia" skierowała się do pokoju wspólnego.
Re: Obserwatorium
Na widok miny Mai, Micah momentalnie zrozumiał, o czym myślała.
- Rozumiem - odparł bez obrazy.
Gdy po jego pytaniu dziewczyna się zaśmiała, poczuł lekkie skrępowanie, które jeszcze mocniej mu się udzieliło po jej odpowiedzi.
- Że też nigdy o tym nie słyszałem... - Był naprawdę zaskoczony takim prawdopodobieństwem. Nigdy o tym nie słyszał, a tak naprawdę koty uwielbiał od wczesnego dzieciństwa. Chyba będzie musiał zajść do biblioteki i coś więcej na ten temat poczytać. Nagle Puchonka oznajmiła, że musi iść i opuściła Obserwatorium, co nieco wybiło bruneta.
- Cześć - powiedział w stronę zamkniętych drzwi.
Castiel momentalnie się uspokoił i zaczął cichutko pomrukiwać.
W towarzystwie Mai zachowywał się dość nietypowo. Czy coś z nią było nie tak? Kocur często wyczuwał nadzwyczajne rzeczy, co powoli Micah zaczął zauważać. Aby pomóc mu się zupełnie zrelaksować, Puchon zaczął drapać go po szyi i pocałował w tył łebka, spoglądając w stronę Zakazanego Lasu.
- Rozumiem - odparł bez obrazy.
Gdy po jego pytaniu dziewczyna się zaśmiała, poczuł lekkie skrępowanie, które jeszcze mocniej mu się udzieliło po jej odpowiedzi.
- Że też nigdy o tym nie słyszałem... - Był naprawdę zaskoczony takim prawdopodobieństwem. Nigdy o tym nie słyszał, a tak naprawdę koty uwielbiał od wczesnego dzieciństwa. Chyba będzie musiał zajść do biblioteki i coś więcej na ten temat poczytać. Nagle Puchonka oznajmiła, że musi iść i opuściła Obserwatorium, co nieco wybiło bruneta.
- Cześć - powiedział w stronę zamkniętych drzwi.
Castiel momentalnie się uspokoił i zaczął cichutko pomrukiwać.
W towarzystwie Mai zachowywał się dość nietypowo. Czy coś z nią było nie tak? Kocur często wyczuwał nadzwyczajne rzeczy, co powoli Micah zaczął zauważać. Aby pomóc mu się zupełnie zrelaksować, Puchon zaczął drapać go po szyi i pocałował w tył łebka, spoglądając w stronę Zakazanego Lasu.
Re: Obserwatorium
Spacerował po szkole i tak jakoś trafił do obserwatorium. Był już widoczny bo kawałek za Wielką Salą James go odczarował. Sam nie był w ty najlepszy. I chciał coś z tym zrobić, ale co? Przecież nie pójdzie do nauczycieli aby go uczyli. Nie miał zamiaru narobić sobie siary. I przyszedł tutaj właśnie w tym celu. Chciał trochę potrenować. Najlepiej bez żadnych świadków więc zaraz po tym jak wszedł do środka poobracał Wszystkie obrazy i wyciągając różdżkę z kieszeni wycelował przed siebie i zamarł w bezruchu.
Od czego mam właściwie zacząć?! - warknął do siebie. Dopiero po chwili dostrzegł że na parapecie siedział jakiś ptak, słabo dostrzegalny przez panujący w sali mrok. I ten ptak chyba się śmiał z niego, co trochę działało chłopakowi na nerwy.
Od czego mam właściwie zacząć?! - warknął do siebie. Dopiero po chwili dostrzegł że na parapecie siedział jakiś ptak, słabo dostrzegalny przez panujący w sali mrok. I ten ptak chyba się śmiał z niego, co trochę działało chłopakowi na nerwy.
Re: Obserwatorium
Został jej jeszcze tylko jeden dzień. Jeden jedyny, a potem wszystko miało być stracone. Gregorovic jednak nie traciła wiary w siebie, dziarsko przemierzając szkolne korytarze. Po krótkiej wizycie w bibliotece i napisaniu eseju z astronomii, Lena wpadła na pomysł by zajrzeć do obserwatorium. Pogoda wydawała się wręcz idealna do obserwowania rozgwieżdżonego firmamentu, na niebie nie było choćby chmurki. Strome schodki prowadzące do wieży były nad wyraz trudne do pokonania, tym bardziej, że jakiś kretyn pogasił pochodnie rozjaśniające drogę. Dziewczyna wyjęła zza pazuchy swoje hikorowe, wypolerowane drewienko.
- Lumos - Inkantacja zaklęcia padła niemal szeptem, a koniec różdżki dziewczyny rozjaśnił się jasną świetlistą łuną. Dziewczyna zatrzymała się gwałtownie przed wejściem, słysząc odgłos tupiących butów i skrzek ptaka. Serce zabiło mocniej w chwilowej euforii. Nie wiedziała czy jest sam, czy z kimś, czy może z tym swoim puchońskim, nadętym dziewczęciem. Wsunęła różdżkę do rękawa, tak, że jej uchwyt zaciskała w dłoni. Wolną ręką pchnęła drzwi, zastając w pomieszczeniu tylko Sochę i jakieś ptaszysko. Właściwie nie byle jakie, była to Shamira, kwezal Cassidy. Pytanie tylko, jak ten barwny ptak się tutaj znalazł? Spojrzenie dziewczęcia skupiło się jednak na Nicolasie.
- Socha. Co za miła niespodzianka. - Uśmiechnęła się doń, o dziwo bez aroganckiego grymasu. Różdżkę trzymała zaś w pogotowiu.
- Lumos - Inkantacja zaklęcia padła niemal szeptem, a koniec różdżki dziewczyny rozjaśnił się jasną świetlistą łuną. Dziewczyna zatrzymała się gwałtownie przed wejściem, słysząc odgłos tupiących butów i skrzek ptaka. Serce zabiło mocniej w chwilowej euforii. Nie wiedziała czy jest sam, czy z kimś, czy może z tym swoim puchońskim, nadętym dziewczęciem. Wsunęła różdżkę do rękawa, tak, że jej uchwyt zaciskała w dłoni. Wolną ręką pchnęła drzwi, zastając w pomieszczeniu tylko Sochę i jakieś ptaszysko. Właściwie nie byle jakie, była to Shamira, kwezal Cassidy. Pytanie tylko, jak ten barwny ptak się tutaj znalazł? Spojrzenie dziewczęcia skupiło się jednak na Nicolasie.
- Socha. Co za miła niespodzianka. - Uśmiechnęła się doń, o dziwo bez aroganckiego grymasu. Różdżkę trzymała zaś w pogotowiu.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Obserwatorium
Miał machnąć już różdżką i wypowiedzieć jakieś zaklęcie kiedy to usłyszał otwierające się drzwi i nie odwracając się jeszcze za siebie wrzasnął przed siebie.
- Jeśli to nic ważnego to wyp****ć!- wykrzyczał i dopiero teraz się odwrócił spoglądając na jakieś dziewczynkę, nijak dla niego nie wyglądającą. Jedna z setek takich samych, której zapamiętanie imienia graniczy z cudem, a jednak ona go znała. Tylko skąd... Zresztą co to miało teraz za znaczenie.
- Nie powiedziałbym.- odpowiedział oschle i podszedł nieco do dziewczyny i przyjrzał się jej dokładnie.
Coś ty właściwie za jedna? I czemu przeszkadzasz mi w... Odpoczynku.- powiedział do dziewczyny nie chcąc przyznać się zbytnio do tego, że ćwiczył w tym miejscu przez niecałą minutę. Też mi to trening. A co do ptaka to dziewczyna przez ten panujący mrok miała najwidoczniej jakieś zwidy. Bo był to nadzwyczajny czarny jak smoła kruk. Bo jeśli byłby to jakiś kolorowy ptaszek to już dawno leżałby sztywny, a on trzymałby jego wszystkie pióra.
- Jeśli to nic ważnego to wyp****ć!- wykrzyczał i dopiero teraz się odwrócił spoglądając na jakieś dziewczynkę, nijak dla niego nie wyglądającą. Jedna z setek takich samych, której zapamiętanie imienia graniczy z cudem, a jednak ona go znała. Tylko skąd... Zresztą co to miało teraz za znaczenie.
- Nie powiedziałbym.- odpowiedział oschle i podszedł nieco do dziewczyny i przyjrzał się jej dokładnie.
Coś ty właściwie za jedna? I czemu przeszkadzasz mi w... Odpoczynku.- powiedział do dziewczyny nie chcąc przyznać się zbytnio do tego, że ćwiczył w tym miejscu przez niecałą minutę. Też mi to trening. A co do ptaka to dziewczyna przez ten panujący mrok miała najwidoczniej jakieś zwidy. Bo był to nadzwyczajny czarny jak smoła kruk. Bo jeśli byłby to jakiś kolorowy ptaszek to już dawno leżałby sztywny, a on trzymałby jego wszystkie pióra.
Re: Obserwatorium
Zastukała podeszwą buta, mierząc go teraz beznamiętnym spojrzeniem. Zabawy nie będzie. Szybki, lecz pełen gracji ruch podciągający materiał szarej pozwolił jej na wyswobodzenie różdżki, i skierowanie jej wprost w pierś chłopaka. Lekko pochyliła ciało, przesuwając nieco lewą nogę w tył. Nie miał nawet chwili na reakcję.
- Petrificus totalus! - Ryknęła, przerywając mu wpół zdania. Kto by się przejmował zasadami pojedynków. Kto by się przejmował czymkolwiek? Liczyło się dlań jedynie, by zdobyć różdżkę, dzisiaj nic więcej. Kogo ten ptak obchodzi? Bo na pewno nie ją. Już ją miała, już to czuła. Socha miał zdecydowanie zbyt mało czasu na reakcję, tym bardziej na przybranie pozycji obronnej. Pomijając fakt dwóch lat różnicy i doświadczenia w zaklęciach, w których Lena nie miała sobie równych.
- Petrificus totalus! - Ryknęła, przerywając mu wpół zdania. Kto by się przejmował zasadami pojedynków. Kto by się przejmował czymkolwiek? Liczyło się dlań jedynie, by zdobyć różdżkę, dzisiaj nic więcej. Kogo ten ptak obchodzi? Bo na pewno nie ją. Już ją miała, już to czuła. Socha miał zdecydowanie zbyt mało czasu na reakcję, tym bardziej na przybranie pozycji obronnej. Pomijając fakt dwóch lat różnicy i doświadczenia w zaklęciach, w których Lena nie miała sobie równych.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Obserwatorium
To, że nie miał w ogóle czasu na reakcję nie było wcale prawdą. Zwłaszcza, że obserwował ją uważnie i widział ten grymas niezadowolenia na jej twarzy. A tym bardziej szarpnięcie rękawa, to co tam było było wręcz oczywiste, bo chyba każdy czarodziej trzyma tak swoją różdżkę. A on już swoją od dawna trzymał w ręce i skierowanie jej w stronę dziewczyny zajęło mu mniej czasu niż mogłoby jej się wydawać. Przesunął lekko lewą nogę do przodu i odbił się od podłogi by upaść plecami na ziemię i tym samym mając nadzieję, że zaklęcie które wypowiedziała dziewczyna przemknie mu nad głową.
- Drętwota! - krzyknął w locie mierząc do niej z różdżki. Znał to zaklęcie doskonale, bardzo często sam oberwał takim zaklęciem i dlaczego je polubił? Ponieważ jego wypowiedzenie trwało o wiele krócej niż inne.
// Załatwiamy to sami czy bierzemy MG aby poprowadził nam walkę?
- Drętwota! - krzyknął w locie mierząc do niej z różdżki. Znał to zaklęcie doskonale, bardzo często sam oberwał takim zaklęciem i dlaczego je polubił? Ponieważ jego wypowiedzenie trwało o wiele krócej niż inne.
// Załatwiamy to sami czy bierzemy MG aby poprowadził nam walkę?
Re: Obserwatorium
Lena, twoje zaklęcie pomimo perfekcyjnych umiejętności (poziom II) chybiło o włos - tylko dlatego, ze Nicolas był bardzo sprawny fizycznie i udało mu się wykonać zręczny unik.
Nicolas, twoje zaklęcie było rzucone nieudolnie z powodu stresu w którym się znalazłeś oraz niskich umiejętności czarowania (poziom 0). Lenie nic się nie stało.
Nicolas, twoje zaklęcie było rzucone nieudolnie z powodu stresu w którym się znalazłeś oraz niskich umiejętności czarowania (poziom 0). Lenie nic się nie stało.
Mistrz Gry
Re: Obserwatorium
Zaklęciowa tarcza nawet nie była jej potrzebna, wystarczyło, że odsunęła się nieco, choć i to tak do końca nie było konieczne. Socha był b e z n a d z i e j n y w zaklęciach. Kącik ust dziewczęcia uniósł się nieco ku górze. Przypływ pewności siebie nie pozbawiał jej zupełnie koncentracji. Widząc Nicolas jak umyka chyłkiem przed zaklęciem, nie zmartwiła się ani odrobinę. Wiedziała, że to tylko kwestia czasu.
- Rictusempra! - Warknęła z pełną mocą, mierząc w leżącego na ziemi Sochę. Nie miał zbyt wiele przestrzeni do ucieczki. Znajdowali się przecież nieopodal ściany, tuż przy wejściu została mu więc tylko jedna strona. Pomijając już sam fakt pogorszonej sprawności fizycznej w tak kiepskiej pozycji. Lena górowała nad nim, widząc każdy jego, choćby najmniejszy ruch.
- Rictusempra! - Warknęła z pełną mocą, mierząc w leżącego na ziemi Sochę. Nie miał zbyt wiele przestrzeni do ucieczki. Znajdowali się przecież nieopodal ściany, tuż przy wejściu została mu więc tylko jedna strona. Pomijając już sam fakt pogorszonej sprawności fizycznej w tak kiepskiej pozycji. Lena górowała nad nim, widząc każdy jego, choćby najmniejszy ruch.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Obserwatorium
Tak jak myślał dziewczyna ruszyła się jak mucha w smole. Więc może udało mu się uniknąć jednego zaklęcia, jednakże teraz był w fatalnym położeniu. Patrzył się z dołu na nią z nienawiścią i chęcią zrobienia jej krzywdy. Prawdziwej krzywdy, której nie zapomni nigdy. Leżąc tak na ziemi nie miał szans zrobić uniku, czego nawet nie zamierzał robić, co mogło samo w sobie być zaskoczeniem i dać mu cenne sekundy na dobre wycelowanie różdżką w ślizgonkę.
- Obscuro! - odpowiedział jej czarem i zaczął się śmiać nawet chyba nieco szybciej niż dotarło do niego zaklęcie przeciwniczki.
- Będziesz cierpieć, tak bardzo, że będziesz mnie błagała bym przestał. - mówił trochę nie wyraźnie bo cały czas się śmiał i musiał robić przerwy by złapać na tyle duży oddech by móc śmiać się dalej i mówić do niej.
Próbował szybko wstać z ziemi pomimo ciągłego niewidzialnego łaskotania.
- Obscuro! - odpowiedział jej czarem i zaczął się śmiać nawet chyba nieco szybciej niż dotarło do niego zaklęcie przeciwniczki.
- Będziesz cierpieć, tak bardzo, że będziesz mnie błagała bym przestał. - mówił trochę nie wyraźnie bo cały czas się śmiał i musiał robić przerwy by złapać na tyle duży oddech by móc śmiać się dalej i mówić do niej.
Próbował szybko wstać z ziemi pomimo ciągłego niewidzialnego łaskotania.
Re: Obserwatorium
- No nie wiem Socha, no nie wiem - Parsknęła, kiedy kolejna zaklęcie chłopaka skończyło się fiaskiem. Czas skończyć zabawę. Powoli, ta pseudo-wymiana zaklęciami zaczynała się jej nudzić. Biedaczek nie mógł skończyć nawet jednego ataku. Lena zmarszczyła ciemne brwi, lustrując chłopaka bacznym spojrzeniem onyksowych Chciała jak najszybciej to skończyć i móc oddać jego różdżkę Peterowi. Czuła się nieco dziwnie i odnosiła wręcz wrażenie, że dzieje się coś złego. Dlatego też starała się zachować jak najwięcej skupienia, by nie musieć powtarzać ataku kolejny raz.
- Incarcerous - kolejna inkantacja padła z ust Ślizgonki, gdy ta wymierzyła różdżkę wprost w Sochę. Lena rzeczywiście miała ochotę go skrzywdzić, chociaż nie myślała jawnie w ten sposób. To tkwiło głęboko w jej podświadomości, czyniąc to bardziej przerażającym.
- Incarcerous - kolejna inkantacja padła z ust Ślizgonki, gdy ta wymierzyła różdżkę wprost w Sochę. Lena rzeczywiście miała ochotę go skrzywdzić, chociaż nie myślała jawnie w ten sposób. To tkwiło głęboko w jej podświadomości, czyniąc to bardziej przerażającym.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Obserwatorium
I znów pudło do jasnej cholery - pomyślał stojąc już na wyprostowanych nogach. Podczas wstawania schował już niepotrzebną różdżkę do kieszeni w spodniach. (tak według najstarszej zasady. Milczenie jest zgodą). Nie miał zamiaru już więcej używać w tym spotkaniu tego drewnianego badyla. Powinien od razu potraktować tą nieznaną s*** na poważnie. Chciał się bawić to teraz ma za swoje. Jako, że znajdowali się w pobliżu ściany postanowił zaatakować z doskoku. Biegnąc ciągle prosto w jej stronę w którą to celowała różdżką by zaraz po wypowiedzianym zaklęciu odbić się od ziemi w bok - jeszcze dalej od ściany i wykonując tą samą czynność co poprzednio tyle, że drugą nogą doskoczyć do dziewczyny z zamiarem złapania za jej patyczek i pociągnięcia go w dół i w jej stronę. By bezczelnie go złamać. Tym samym przyciskając ją do jedynej drogi ucieczki jaka jej by pozostała - ściany.
Re: Obserwatorium
Nicolas, pęta związały Cię w momencie, w którym rzuciłeś się na Lenę. Padłeś na ziemię jak długi.
Mistrz Gry
Re: Obserwatorium
Ciemnoczerwone wargi Ślizgonki wykrzywił wyjątkowo arogancki uśmieszek. Poszło dużo łatwiej niż się spodziewała. Zaśmiała się złowrogo, widząc wijącego się jak piskorz Gryfona. Był w potrzasku, liny ciasno oplatały jego nadgarstki i kostki. Czarnowłosa podeszła bliżej, mierząc różdżką w okolice jego nóg.
- Accio różdżka - szybko użyła kolejnego zaklęcia. Onyksowe tęczówki wlepiła w bezradnego blondyna. Kiedy różdżka z czarnego bzu znalazła się w jej dłoni, Lena wsunęła ją do kieszeni czarnych jeansów i podeszła bliżej, odrobinkę.
- Następnym razem będzie rzeczywiście bolało - Uśmiechnęła się doń, przejeżdżając krańcem hikorowego drewienka po bladym policzku chłopaka - Jeśli nie Ciebie, to to jasnowłose puchonisko. - Obdarzyła go ostatnim, bardziej złowrogim grymasem, po czym nucąc pod nosem jedną z rosyjskich piosenek dla dzieci, skierowała się w stronę kamiennych schodków. Czas odwiedzić Peter'a. Zdecydowanie będzie zadowolony.
- Accio różdżka - szybko użyła kolejnego zaklęcia. Onyksowe tęczówki wlepiła w bezradnego blondyna. Kiedy różdżka z czarnego bzu znalazła się w jej dłoni, Lena wsunęła ją do kieszeni czarnych jeansów i podeszła bliżej, odrobinkę.
- Następnym razem będzie rzeczywiście bolało - Uśmiechnęła się doń, przejeżdżając krańcem hikorowego drewienka po bladym policzku chłopaka - Jeśli nie Ciebie, to to jasnowłose puchonisko. - Obdarzyła go ostatnim, bardziej złowrogim grymasem, po czym nucąc pod nosem jedną z rosyjskich piosenek dla dzieci, skierowała się w stronę kamiennych schodków. Czas odwiedzić Peter'a. Zdecydowanie będzie zadowolony.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Obserwatorium
Przymknął oczy i zacisnął zęby kiedy to po raz kolejny już dzisiaj zaliczył spotkanie z twardą podłogą. Mając skrępowane dłonie i nogi uśmiechnął się do nieznajomej. Uśmiechnął i nawet roześmiał się bardzo głośno, wręcz jak opętany i zapewne dziewczyna pomyślała sobie, że to przez ten czar, a to tylko fala tak długo stłumionego śmiechu. To oczywiście nie była prawda, a mu wcale, a wcale nie było do śmiechu przez czar jaki na niego rzuciła. Przestał działać, przyzwyczaił się do tył łaskotek, a z każdą sekundą zaczynały go wkurzać coraz bardziej. Więc co takiego go aż tak rozbawiło? Otóż przegrana, wygrana dziewczyny. No właśnie dziewczyny. A dlaczego? Ponieważ od zawsze blokowała go cienka granica, mur który nie pozwalał mu używać siły fizycznej wobec kobiet. I zawsze był tym dżentelmenem, po prostu mężczyzną który nie uderzy dziewczyny, kobiety. A teraz moi drodzy Lena Gregorovic wywalczyła dla swej płci równo uprawnienie. Coś do czego od zawsze chyba dążyły, do końca nie wiedząc co jest za tą drugą stroną muru. Muru który posypał się w momencie kiedy to Nicolas po raz kolejny padł na ziemię. Kiedy to zamiast porażki poczuł się zwycięsko, bo może przegrał jedną bitwę, ale wygrał wojnę wewnątrz swego umysłu niszcząc ostatnią przeszkodę która stała mu zawsze na drodze. Na samym początku był wściekły na nią kiedy przerwała mu trening. Jednak teraz zauważył, że jedynie mu pomogła. Wyniesie z tej walki o wiele więcej niż jakby miał ćwiczyć sam w tej sali. Teraz już nie będzie miało dla niego żadnego znaczenia czy to płeć brzydka czy piękna. I jeśli coś mu nie podpasuje to jego pięść zacznie wbijać się w szczękę owej osoby, bądź kolanko łamać żebra. Damski bokser. Tak! To będzie najsłuszniejsze określenie wobec takich czynów. Jednak czy naprawdę uwierzy ktokolwiek, że Nicolas Socha przejmie się tym jakkolwiek? Wątpliwe, wręcz niemożliwe.
Nawet nie przejął się tym, że zabrała jego różdżkę. Taka nauka wymagała dużej zapłaty, a on znajdzie jeszcze sposób by spłacić dług i odebrać swoją własność. Pomału się uspokoił kiedy to podeszła do niego i jej słowa znów go rozbawiły.
- Tylko wtedy chroń gardło!- wykrzyczał za nią i roześmiał się znów. Z Majką nie będzie miała tym bardziej szans. A jeśli na owym gardle się skończy to nieznajoma będzie mogła uważać się za wybrańca losu w czepku urodzoną. Jeszcze przez chwilę leżał na ziemi szczęśliwy wpatrując się w sufit. Po jakimś czasie zgiął się do siadu i przechylając ciężar do przodu wstał na nogi i podskakując jak kangur podszedł do czegoś ostrego i męcząc się z linami przeciął je uwalniając wszystkie kończyny i otrzepując się z paprochów i kurzu wyszedł z sali.
Nawet nie przejął się tym, że zabrała jego różdżkę. Taka nauka wymagała dużej zapłaty, a on znajdzie jeszcze sposób by spłacić dług i odebrać swoją własność. Pomału się uspokoił kiedy to podeszła do niego i jej słowa znów go rozbawiły.
- Tylko wtedy chroń gardło!- wykrzyczał za nią i roześmiał się znów. Z Majką nie będzie miała tym bardziej szans. A jeśli na owym gardle się skończy to nieznajoma będzie mogła uważać się za wybrańca losu w czepku urodzoną. Jeszcze przez chwilę leżał na ziemi szczęśliwy wpatrując się w sufit. Po jakimś czasie zgiął się do siadu i przechylając ciężar do przodu wstał na nogi i podskakując jak kangur podszedł do czegoś ostrego i męcząc się z linami przeciął je uwalniając wszystkie kończyny i otrzepując się z paprochów i kurzu wyszedł z sali.
Re: Obserwatorium
Kolejna deszczowa sobota. Tabuny spragnionych wyrwania się ze szkolnych murów uczniów wyruszyły skoro świt wąską ścieżką prowadzącą do Hogsmeade. Na śniadanie zeszło zaledwie kilkanaście osób. Błoga cisza panująca na ogromnej sali, zapach świeżych rogalików i ciepłego mleka, brak dziesiątek rozdziawionych dłoni sięgających nieuważnie po smakołyki na stole i zawzięcie mlaskających ust sprawił, że Walton przez chwilę czuł się nawet nieswojo. Nikt nie rozpychał się obok łokciami, nie zaglądał mu w talerz i nie mówił z pełnymi ustami, rozbryzgując wokół zmieszane ze śliną kawałki bułki. Delektując się leniwym porankiem Irlandczyk raczył się wyśmienitą herbatą z mlekiem i cukrem waniliowym, a gdy już poczuł że jego żołądek wypełnił się do granic możliwości, chwycił ostatniego croissanta z morelowym nadzieniem i dziarskim krokiem wymaszerował z sali w tylko sobie wiadomym kierunku.
Kolejna deszczowa sobota sprawiała również, że uczniowie na krótką chwilę mogli porzucić swe mundurki. Walton wygrzebał więc z szafy swe ulubione jeansy (o których matka zapewne już dawno myślała, że zostały wyrzucone z powodu przetarć i poszarpanych nogawek z wystającymi nitkami), które skomponował z białą, klasyczną koszulą.
Od dobrych kilkunastu minut wspinał się wytrwale po schodach. Mijał kolejne piętra, pogrążone w leniwym letergu obrazy i snujące się bez celu duchy. Gdy dotarł do wież nogi nie poniosły go jednak do własnego dormitorium, ale w kierunku zgoła odmiennym. Przeskakując po dwa schodki Benedict szybko pokonał różnicę poziomów dzielącą go od obserwatorium. Uchylił drzwi i wszedł do pustego pomieszczenia. Nie przysiadł jednak przy jednym z wielu teleskopów. Podszedł do przeszklonej ściany, dającej zapierający dech w piersiach widok na szkolne błonia, wsparł się plecami o lodowatą szybę i nucąc coś pod nosem, wpychał do ust kawałki ciepłego jeszcze rogalika, pogrążony we własnych myślach.
Kolejna deszczowa sobota sprawiała również, że uczniowie na krótką chwilę mogli porzucić swe mundurki. Walton wygrzebał więc z szafy swe ulubione jeansy (o których matka zapewne już dawno myślała, że zostały wyrzucone z powodu przetarć i poszarpanych nogawek z wystającymi nitkami), które skomponował z białą, klasyczną koszulą.
Od dobrych kilkunastu minut wspinał się wytrwale po schodach. Mijał kolejne piętra, pogrążone w leniwym letergu obrazy i snujące się bez celu duchy. Gdy dotarł do wież nogi nie poniosły go jednak do własnego dormitorium, ale w kierunku zgoła odmiennym. Przeskakując po dwa schodki Benedict szybko pokonał różnicę poziomów dzielącą go od obserwatorium. Uchylił drzwi i wszedł do pustego pomieszczenia. Nie przysiadł jednak przy jednym z wielu teleskopów. Podszedł do przeszklonej ściany, dającej zapierający dech w piersiach widok na szkolne błonia, wsparł się plecami o lodowatą szybę i nucąc coś pod nosem, wpychał do ust kawałki ciepłego jeszcze rogalika, pogrążony we własnych myślach.
Re: Obserwatorium
Weekend aż wołał do wyjścia z zamku. To był jedyny moment wytchnienia dla nastolatki, którą przez ostatnie siedem lat życia, przytłaczał monument starej, czarodziejskiej szkoły. Ale przecież w pewnym momencie każdy się zaczyna do tego przyzwyczajać. Znajduje swoje własne ścieżki i pomieszczenia, w których lubi przebywać by rzeczywiście odpocząć. Dla Gryfonki normalnie takim miejscem byłaby cieplarnia, ale dzisiejsza pogoda w ogóle nie zachęcała jej do opuszczenia dormitorium. Jej początkowym planem dnia było wylegiwanie się i czytanie kolejnych książek przygodowych, które miały ją zabrać w inne, nieistniejące krainy. Wstała z łóżka dopiero około jedenastej, kiedy pokój wspólny już dawno się opróżnił, a w Wielkiej Sali sprzątano pozostałości po śniadaniu. Wszędzie panował ten cudowny spokój i pustka, który odegnał wstrętne lenistwo, które nie chciało otworzyć oczu Bułgarki. No i zrobiło się nagle nudno.
Ostatnio, kiedy nie musiała zakładać szkolnego mundurka sięgała coraz częściej po ocieplane legginsy i swoje trampki na dwu centymetrowej platformie (kompleks niskiej osoby). Założyła do tego sięgającą za pupę koszulę jeansową i białą podkoszulkę pod spód. Zapominając zupełnie o pustym żołądku, a uzbrojona jedynie w butelkę wody i książkę Stephena Kinga, wybrała się na podróż między piętrami w poszukiwaniu nowej oazy.
- And you may find somebody kind to help and understand you - zanuciła, wchodząc w melodię Benedicta. Z początku nie poznała jego głosu, chciała po prostu komuś żartobliwie przeszkodzić. Wspięła się na ostatnie schodki do obserwatorium i zamarła w wejściu, zszokowana ciemnym cieniem Waltona na jasnej szybie.
Ostatnio, kiedy nie musiała zakładać szkolnego mundurka sięgała coraz częściej po ocieplane legginsy i swoje trampki na dwu centymetrowej platformie (kompleks niskiej osoby). Założyła do tego sięgającą za pupę koszulę jeansową i białą podkoszulkę pod spód. Zapominając zupełnie o pustym żołądku, a uzbrojona jedynie w butelkę wody i książkę Stephena Kinga, wybrała się na podróż między piętrami w poszukiwaniu nowej oazy.
- And you may find somebody kind to help and understand you - zanuciła, wchodząc w melodię Benedicta. Z początku nie poznała jego głosu, chciała po prostu komuś żartobliwie przeszkodzić. Wspięła się na ostatnie schodki do obserwatorium i zamarła w wejściu, zszokowana ciemnym cieniem Waltona na jasnej szybie.
Strona 3 z 8 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Magic Land :: Hogwart :: WIEŻE :: Wieża astronomiczna
Strona 3 z 8
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach