Jezioro
+29
Elsa de la Vega
Maddox Overton
Leanne Chatier
Hannah Wilson
Genevieve White
Fèlix Lemaire
Wyatt Walker
Dymitr Milligan
Twyla Snow
Amandine Løvenskiold
Aiden Williams
Andrea Jeunesse
Blaise Harvin
Rika Shaft
Pierre Vauquer
Emily Bronte
Francesca Moretti
Brandon Tayth
Gabriel Griffiths
Florence Svensson
Penelope Gladstone
Christine Greengrass
Mistrz Gry
Serena Valerious
Malcolm McMillan
Suzanne Castellani
Vincent Cramer
Morwen Blodeuwedd
Konrad Moore
33 posters
Magic Land :: Hogsmeade :: MIEJSCA
Strona 4 z 8
Strona 4 z 8 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Jezioro
First topic message reminder :
W środku lasu znajduje się ukryte między drzewami jezioro. Znacznie mniejsze od zbiornika znajdującego się na terenie Hogwartu. Nieliczni śmiałkowie spróbowali w nim kąpieli, ale większość mieszkańców stroni od niego z daleka.
W środku lasu znajduje się ukryte między drzewami jezioro. Znacznie mniejsze od zbiornika znajdującego się na terenie Hogwartu. Nieliczni śmiałkowie spróbowali w nim kąpieli, ale większość mieszkańców stroni od niego z daleka.
Konrad MooreMinister Magii - Urodziny : 03/02/1943
Wiek : 81
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: Jezioro
Kiedy znowu podniósł ją i zaczął się z nią kręcić, zaczęła się wyrywać i piszczeć głośno
- Nie, proszę! Zostaw mnie, prooooszę - nigdy nie lubiła się kręcić; nie lubiła wszelkich karuzel i wesołych miasteczek. Wynikało to z faktu że wystarczyła chwila, a dziewczynie od razu kręciło się w głowie. Bardzo tego nie lubiła. Odetchnęła więc z ulgą, kiedy postawił ją wreszcie na ziemi. Oczywiście w dalszym ciągu mocno trzymała się gajowego, bo inaczej zapewne już leżałaby na ziemi.
Wyszczerzyła się na jego słowa, ale również nie powiedziała już nic więcej. Bo co tutaj dużo mówić? Generalnie dziewczyna nie myślała teraz nad tym, jak będzie wyglądać ich związek. Była zbyt szczęśliwa żeby przejmować się teraz takimi szczegółami.
- Nie, proszę! Zostaw mnie, prooooszę - nigdy nie lubiła się kręcić; nie lubiła wszelkich karuzel i wesołych miasteczek. Wynikało to z faktu że wystarczyła chwila, a dziewczynie od razu kręciło się w głowie. Bardzo tego nie lubiła. Odetchnęła więc z ulgą, kiedy postawił ją wreszcie na ziemi. Oczywiście w dalszym ciągu mocno trzymała się gajowego, bo inaczej zapewne już leżałaby na ziemi.
Wyszczerzyła się na jego słowa, ale również nie powiedziała już nic więcej. Bo co tutaj dużo mówić? Generalnie dziewczyna nie myślała teraz nad tym, jak będzie wyglądać ich związek. Była zbyt szczęśliwa żeby przejmować się teraz takimi szczegółami.
Re: Jezioro
- Przepraszam - powiedział zasmucony. - Cieszę się po prostu jak małe dziecko, które otrzymało nową zabawkę pod choinkę - wyjaśnił, dlaczego kręcił tak dziewczyną.
Zrobiło mu się trochę głupio. Na przyszłość będzie pamiętać, aby nie kręcić Riką. Nie chciał, żeby dziewczyna od razu się na niego obrażała. Kiedy Rika wyszczerzyła się na poprzednie słowa gajowego, ten uśmiechnął się i znów ją pocałował. Całowanie chyba wychodziło im najlepiej. Blaise już nieco zmarzł na tym zimnie, mimo, iż nie byli tam zbyt długo. To chyba przez ten ciągły padający śnieg i przez wcześniejszą zabawę nim.
- Chcesz się napić czegoś ciepłego? - zapytał.
Miał do zaproponowania powrót na jarmark i napicie się gorącej czekolady oraz spacer do jego domku i ogrzanie się przed kominkiem.
Zrobiło mu się trochę głupio. Na przyszłość będzie pamiętać, aby nie kręcić Riką. Nie chciał, żeby dziewczyna od razu się na niego obrażała. Kiedy Rika wyszczerzyła się na poprzednie słowa gajowego, ten uśmiechnął się i znów ją pocałował. Całowanie chyba wychodziło im najlepiej. Blaise już nieco zmarzł na tym zimnie, mimo, iż nie byli tam zbyt długo. To chyba przez ten ciągły padający śnieg i przez wcześniejszą zabawę nim.
- Chcesz się napić czegoś ciepłego? - zapytał.
Miał do zaproponowania powrót na jarmark i napicie się gorącej czekolady oraz spacer do jego domku i ogrzanie się przed kominkiem.
Re: Jezioro
- Ależ nic się nie stało - powiedziała, kiedy już odetchnęła po tej karuzeli, którą chłopak uraczył Rikę. - Ale zapamiętaj sobie - nigdy więcej tego nie rób - powiedziała pół żartem, pół serio, po czym cmoknęła chłopaka w usta. Ach te ich słodkie pocałunki. Ale spokojnie, na tym się nie skończy ich związek, bez obaw!
- Tak! - zawołała chyba nieco zbyt entuzjastycznie, prezentując mu w uśmiechu swoje piękne uzębienie. - Chętnie się ogrzeje, jakimś ciepłym, słodkim napojem - dodała już nieco spokojniej, po czym wzięła chłopaka pod ramię i skierowała się w stronę jarmarku, gdzie mieli wypić sobie czekolady, a co potem? Wyjdzie w praniu.
- Tak! - zawołała chyba nieco zbyt entuzjastycznie, prezentując mu w uśmiechu swoje piękne uzębienie. - Chętnie się ogrzeje, jakimś ciepłym, słodkim napojem - dodała już nieco spokojniej, po czym wzięła chłopaka pod ramię i skierowała się w stronę jarmarku, gdzie mieli wypić sobie czekolady, a co potem? Wyjdzie w praniu.
Re: Jezioro
Ostatnimi czasy panienka Jeunesse nie robiła niż pożytecznego, prócz zabaw swoim wyglądem i denerwowania ludzi przybierając ich wizerunek, a potem najnormalniej w świecie zatruwając im życie. Karmiła tym swoje spaczone ego a i przy okazji zabijała czas, którego miała aż nadto, skoro przed i po zajęciach nie miała innych planów. Tego piątkowego popołudnia postanowiła jednak, że przejdzie się do Hogsmeade, ponieważ szkoła i ludzie zaczęli ją przytłaczać - wszędzie widziała te same twarze, tych samych ludzi, do tego ubranych niemal jednakowo.
Angielka spokojnym krokiem przedzierała się przez zalegający na ulicy śnieg, aż w końcu odbiła w kierunku jeziora. Wiedziała, że może tam zamarznąć, ale zdawała sobie sprawę z tego, że przynajmniej będzie tam mogła posiedzieć w samotności. Nie pomyliła się wiele: wokół poza śniegiem, śniegiem, śniegiem, jeziorem i drzewami, a potem śniegiem nie było nic innego. Poprawiwszy swoją białą czapkę oraz naciągnąwszy na nos biały szalik, podeszła do jednego z kamieni, zgarnęła z niego śnieg a następnie zaś poprawiła czarny płaszcz i usiadła na kamieniu, podciągając nogi pod klatkę piersiową. I w takiej pozycji Ślizgonka zastygła, przesuwając wzrokiem po tafli jeziora.
Angielka spokojnym krokiem przedzierała się przez zalegający na ulicy śnieg, aż w końcu odbiła w kierunku jeziora. Wiedziała, że może tam zamarznąć, ale zdawała sobie sprawę z tego, że przynajmniej będzie tam mogła posiedzieć w samotności. Nie pomyliła się wiele: wokół poza śniegiem, śniegiem, śniegiem, jeziorem i drzewami, a potem śniegiem nie było nic innego. Poprawiwszy swoją białą czapkę oraz naciągnąwszy na nos biały szalik, podeszła do jednego z kamieni, zgarnęła z niego śnieg a następnie zaś poprawiła czarny płaszcz i usiadła na kamieniu, podciągając nogi pod klatkę piersiową. I w takiej pozycji Ślizgonka zastygła, przesuwając wzrokiem po tafli jeziora.
Re: Jezioro
Hogsmeade postanowił odwiedzić tak nagle, że nawet nie zdążył się nad tym porządnie zastanowić, a już był w wiosce. Ostatnie dni spędzał w akademiku. Razem z kumplem z jednego roku zarywali nocki chcąc nadrobić materiał. Nie obyło się bez nerwów, humorków, przekleństw, a nawet spania z nosem w książce. Dzisiaj jednak student postanowił sobie odpuścić i odwiedzić stare śmieci. Kilka głębszych w świńskim łbie odpowiednio wzmocniły go do dalszej wędrówki. Zapiął ostatni guzik szarego płaszcza, a dłonie schował w kieszeniach. Idąc w stronę jeziora był w pełni przekonany, że nie spotka tam nikogo znajomego, a już na pewno nie kogoś ze szkoły. W końcu jest piątek, a wioskę odwiedzać można tylko w weekendy. Ale z drugiej strony są pewnie uczniowie, którzy tak jak i on nie przestrzegali szkolnych regulaminów. Siedzącą na kamieniu osóbkę poznał od razu. Poprawił czarny szalik i ruszył w stronę ślizgonki. Bez słowa przykucnął obok niej a policzek przyłożył do jej skrytego pod płaszczem ramienia. Tak dawno się nie widzieli. Wzrokiem powędrował za nią i wpatrywał się bezinteresownie w pobliskie jezioro.
Re: Jezioro
Była tak zamyślona, że nawet nie usłyszała skrzypiącego śniegu poprzez stawiane na nim kroki, dlatego kiedy poczuła przez milion warstw, że ktoś się o nią opiera, odsunęła się jak poparzona, niemal spadając z kamienia w sporą kupkę śniegu.
- Na rany Merlina, Aiden! - prychnęła, otrzepując płaszcz z białego puchu, gdy tylko wróciła do normalnej, siedzącej pozycji a nie półleżącej. - Wystraszyłeś mnie - udając obrażoną, zmierzyła chłopaka wzrokiem a potem... potem uśmiechnęła się szeroko i jakby nigdy nic rzuciła mu się na szyję, wciskając nos w jego szalik.
- Stęskniłam się. Co słychać? Co Ty tu właściwie robisz? - rzucając serią pytań odsunęła się na nieznaczną odległość od swojego znajomego, przypatrując mu się. Ostatni raz widzieli się dość dawno, bo chyba w tamtym roku, ale mimo to student nie zmienił się za bardzo z wyglądu. Ona też wyglądała podobnie, chociaż ostatnim razem chyba miała blond włosy i nieco inne rysy twarzy. Chyba. Pamięć jej szwankowała albo po prostu pamiętała to co chciała pamiętać.
- Na rany Merlina, Aiden! - prychnęła, otrzepując płaszcz z białego puchu, gdy tylko wróciła do normalnej, siedzącej pozycji a nie półleżącej. - Wystraszyłeś mnie - udając obrażoną, zmierzyła chłopaka wzrokiem a potem... potem uśmiechnęła się szeroko i jakby nigdy nic rzuciła mu się na szyję, wciskając nos w jego szalik.
- Stęskniłam się. Co słychać? Co Ty tu właściwie robisz? - rzucając serią pytań odsunęła się na nieznaczną odległość od swojego znajomego, przypatrując mu się. Ostatni raz widzieli się dość dawno, bo chyba w tamtym roku, ale mimo to student nie zmienił się za bardzo z wyglądu. Ona też wyglądała podobnie, chociaż ostatnim razem chyba miała blond włosy i nieco inne rysy twarzy. Chyba. Pamięć jej szwankowała albo po prostu pamiętała to co chciała pamiętać.
Re: Jezioro
Po polance rozniósł się cichy śmiech studenta wywołany reakcją brunetki. Strachliwe z niej dziewczę. O ile dobrze pamięta to nie pierwszy raz spotkała go taka reakcja. Uśmiechnął się przepraszająco do ślizgonki.
- Przepraszam - powiedział ściszonym tonem i pochwycił dziewczynę w ramiona. Trzymał ją przez chwilę w takim uścisku próbując przypomnieć sobie ich ostatnie spotkanie. I z przykrością stwierdził, że od tamtego momentu minęło sporo czasu.
- Ja bardziej. Studia, dom, studia, dom. Codzienna monotonia nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam te nudy - mruknął wyraźnie niezadowolony z takiego życia. Jakże chciałby wrócić czasami do Hogwartu. Tutaj zawsze miał co robić no i towarzystwo, które mu odpowiadało. A teraz? Rzadko kiedy spotyka się ze znajomymi, a jeśli chodzi o kobiety to już temat całkiem tabu.
Zmienia nam się chłopaczek na tych studiach.
- Odwiedzam stare śmieci - dodał po chwili i uśmiechnął się pogodnie do brunetki. - A Ty co tutaj robisz? - zapytał z zainteresowaniem przyglądając się dziewczynie.
- Przepraszam - powiedział ściszonym tonem i pochwycił dziewczynę w ramiona. Trzymał ją przez chwilę w takim uścisku próbując przypomnieć sobie ich ostatnie spotkanie. I z przykrością stwierdził, że od tamtego momentu minęło sporo czasu.
- Ja bardziej. Studia, dom, studia, dom. Codzienna monotonia nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam te nudy - mruknął wyraźnie niezadowolony z takiego życia. Jakże chciałby wrócić czasami do Hogwartu. Tutaj zawsze miał co robić no i towarzystwo, które mu odpowiadało. A teraz? Rzadko kiedy spotyka się ze znajomymi, a jeśli chodzi o kobiety to już temat całkiem tabu.
Zmienia nam się chłopaczek na tych studiach.
- Odwiedzam stare śmieci - dodał po chwili i uśmiechnął się pogodnie do brunetki. - A Ty co tutaj robisz? - zapytał z zainteresowaniem przyglądając się dziewczynie.
Re: Jezioro
Mimo wszystko lubiła Aidena i nie miała zamiaru się na niego rzeczywiście obrażać przez to, że ją wystraszył. Nie zrobił tego celowo, tak przynajmniej jej się wydawało. W końcu puściła chłopaka i odwróciła się do niego bokiem, wracając do obserwacji jeziora i okolicy.
- Trzeba było zostać w zamku, co chwilę coś się dzieje - podsumowała krótko, jakby miała mu za złe, że poszedł na studia. Bo w gruncie rzeczy miała mu to za złe, ale wiedziała, że nie było innej opcji. Ją też to podobno niedługo czeka, a wtedy, cóż, wcale nie jest powiedziane, że pójdzie na studia. Może wyjedzie na drugi koniec świata? Może założy własny biznes? A może po prostu założy prawdziwy dom rozpusty w swoim domku? Właśnie, dom. Niemal pacnęła się w czoło, kiedy przypomniała sobie, że miała iść na Downing Street zobaczyć czy jej posiadłość stoi na swoim miejscu.
- Ja? Ja tu mieszkam i chodzę do szkoły, a przy okazji uciekam od ludzi - mówiąc "mieszkam" miała na myśli "Hogsmeade", rzecz jasna. - Odziedziczyłam dom po ciotce, całkiem niedaleko. Muszę się tam przejść, sprawdzić czy dom rozpusty jest cały - rzuciła w ramach wyjaśnień i w ślad za tym wzruszyła ramionami, co pod warstwą swetra i płaszcza nie było łatwe. - Opowiadaj lepiej jak tam Twoje kobiety. Podobno studentki bywają... no wiesz - uśmiechnęła się pod nosem, spoglądając teraz prosto na twarz Aidena.
- Trzeba było zostać w zamku, co chwilę coś się dzieje - podsumowała krótko, jakby miała mu za złe, że poszedł na studia. Bo w gruncie rzeczy miała mu to za złe, ale wiedziała, że nie było innej opcji. Ją też to podobno niedługo czeka, a wtedy, cóż, wcale nie jest powiedziane, że pójdzie na studia. Może wyjedzie na drugi koniec świata? Może założy własny biznes? A może po prostu założy prawdziwy dom rozpusty w swoim domku? Właśnie, dom. Niemal pacnęła się w czoło, kiedy przypomniała sobie, że miała iść na Downing Street zobaczyć czy jej posiadłość stoi na swoim miejscu.
- Ja? Ja tu mieszkam i chodzę do szkoły, a przy okazji uciekam od ludzi - mówiąc "mieszkam" miała na myśli "Hogsmeade", rzecz jasna. - Odziedziczyłam dom po ciotce, całkiem niedaleko. Muszę się tam przejść, sprawdzić czy dom rozpusty jest cały - rzuciła w ramach wyjaśnień i w ślad za tym wzruszyła ramionami, co pod warstwą swetra i płaszcza nie było łatwe. - Opowiadaj lepiej jak tam Twoje kobiety. Podobno studentki bywają... no wiesz - uśmiechnęła się pod nosem, spoglądając teraz prosto na twarz Aidena.
Re: Jezioro
Nie miał ku temu żadnych wątpliwości. W szkole zawsze się coś działo i tak już będzie zawsze. Mógł oczywiście zaliczyć kibel i powtórzyć klasę, ale czy jest sens marnować czas? Skończy studia i będzie miał spokój, który śni mu się po nocach.
- Dość czasu tam spędziłem. Trzeba ustąpić miejsca młodszym pokoleniom - rzucił, a kąciki jest ust uniosły się mimowolnie. Williams rozglądał się bezinteresownie po otoczeniu szukając czegoś na czym ewentualnie mógłby zawiesić oko. Bez dwóch zdań najciekawszym obiektem była tu ślizgonka. Zatrzymał jednal wzrok na tafli jeziora delikatnie powiewanej przez zimny wiatr.
- I przy okazji łamię szkolne regulaminy - dodał za nią a na mordkę wkradł się uśmiech rozciagniety od ucha do ucha.
- Dom rozpusty? Ciekawie, ciekawie. Potowarzyszyć Ci? - zapytał rozbawiony. Doskonale pamiętał co wypisywali w proroku na temat Jeunesse. Nie przejmował się tym jednak. On zdążył się trochę opanowac, bo pewnie i na jego temat pisali by w tym szmatławcu. Na pytanie brunetki wzruszył ramionami i przechylił głowę na bok przyglądając się dziewczynie.
- Nie wiem jakie bywają i nie zamierzam póki co tego sprawdzać - odpowiedział zgodnie z prawdą. - Lepiej powiedz jak się mają Twoje podboje - dodał zaciekawiony unosząc jedną brew ku górze.
- Dość czasu tam spędziłem. Trzeba ustąpić miejsca młodszym pokoleniom - rzucił, a kąciki jest ust uniosły się mimowolnie. Williams rozglądał się bezinteresownie po otoczeniu szukając czegoś na czym ewentualnie mógłby zawiesić oko. Bez dwóch zdań najciekawszym obiektem była tu ślizgonka. Zatrzymał jednal wzrok na tafli jeziora delikatnie powiewanej przez zimny wiatr.
- I przy okazji łamię szkolne regulaminy - dodał za nią a na mordkę wkradł się uśmiech rozciagniety od ucha do ucha.
- Dom rozpusty? Ciekawie, ciekawie. Potowarzyszyć Ci? - zapytał rozbawiony. Doskonale pamiętał co wypisywali w proroku na temat Jeunesse. Nie przejmował się tym jednak. On zdążył się trochę opanowac, bo pewnie i na jego temat pisali by w tym szmatławcu. Na pytanie brunetki wzruszył ramionami i przechylił głowę na bok przyglądając się dziewczynie.
- Nie wiem jakie bywają i nie zamierzam póki co tego sprawdzać - odpowiedział zgodnie z prawdą. - Lepiej powiedz jak się mają Twoje podboje - dodał zaciekawiony unosząc jedną brew ku górze.
Re: Jezioro
Podboje? Jej mina w tym momencie była tak pochmurna jak niebo rozciągające się nad nimi. Ponownie więc wzruszyła ramionami i zeskoczyła z kamienia, otrzepując tyłek ze śniegu.
- Wilson mnie olał, Campbell ze mną zerwał, żeby wziąć się za jedną z moich współlokatorek... przy okazji, Wilson też mieszka pod moim dachem. Fajnie, nie? I jednego i drugiego będę widywać, czy tego chcę czy nie - nie wiedziała z czego wynika to zjawisko. Czy karma postanowiła się na niej zemścić, czy po prostu postanowiła zakpić jej prosto w twarz. Obydwie opcje były całkiem prawdopodobne, dlatego po głębokim westchnieniu, wcisnęła ręce do kieszeni płaszcza, spoglądając na Williamsa.
- Nie mam farta do miłości, Aiden. Jestem piękna, młoda, wolna i głupia. Miałam zamiar rzucić tę szkołę i wyjechać lub wrócić do rodzinnego domu, ale trzyma mnie tutaj jedynie siostra, z którą się pogodziłam po paru latach nieustannych wojen i kłótni - kąciki jej ust drgnęły w subtelnym uśmiechu. Tak, zdecydowanie to, że jej kontakt z siostrą uległ polepszeniu sprawiał, że nie czuła się do końca jak śmieć, którym w gruncie rzeczy była. Nie liczyła się z ludźmi i żywiła się ich negatywną opinią, a także plotkami. To już nawet nie podchodziło pod bycie księżniczką, a pod bycie prawdziwą panią śmieć.
- Ostatnimi czasy całe moje życie wygląda jak absurdalna komedia albo dramat, już sama nie wiem - zmarszczyła czoło, obracając się plecami do chłopaka. - I co najgorsze, nie mam ochoty nic z tym zrobić - nie przerywając swojej wypowiedzi, grzebała czubkiem buta w śniegu, próbując dokopać się do zalegającego pod nim błota.
- Wilson mnie olał, Campbell ze mną zerwał, żeby wziąć się za jedną z moich współlokatorek... przy okazji, Wilson też mieszka pod moim dachem. Fajnie, nie? I jednego i drugiego będę widywać, czy tego chcę czy nie - nie wiedziała z czego wynika to zjawisko. Czy karma postanowiła się na niej zemścić, czy po prostu postanowiła zakpić jej prosto w twarz. Obydwie opcje były całkiem prawdopodobne, dlatego po głębokim westchnieniu, wcisnęła ręce do kieszeni płaszcza, spoglądając na Williamsa.
- Nie mam farta do miłości, Aiden. Jestem piękna, młoda, wolna i głupia. Miałam zamiar rzucić tę szkołę i wyjechać lub wrócić do rodzinnego domu, ale trzyma mnie tutaj jedynie siostra, z którą się pogodziłam po paru latach nieustannych wojen i kłótni - kąciki jej ust drgnęły w subtelnym uśmiechu. Tak, zdecydowanie to, że jej kontakt z siostrą uległ polepszeniu sprawiał, że nie czuła się do końca jak śmieć, którym w gruncie rzeczy była. Nie liczyła się z ludźmi i żywiła się ich negatywną opinią, a także plotkami. To już nawet nie podchodziło pod bycie księżniczką, a pod bycie prawdziwą panią śmieć.
- Ostatnimi czasy całe moje życie wygląda jak absurdalna komedia albo dramat, już sama nie wiem - zmarszczyła czoło, obracając się plecami do chłopaka. - I co najgorsze, nie mam ochoty nic z tym zrobić - nie przerywając swojej wypowiedzi, grzebała czubkiem buta w śniegu, próbując dokopać się do zalegającego pod nim błota.
Re: Jezioro
Williams nie miał pojęcia, że życie Jeunesse wywróciło się do góry nogami. Wysłuchiwał jej słów z uwagą. Analizował zdanie po zdaniu i musiał przyznać, że los podle sobie z niej zakpił. Zmarszczył brwi przyglądając się brunetce.
- Żaden z nich nie był Ciebie wart. Pokazuj im jak dobrze sobie radzisz bez nich. Jesteś silną dziewczyną. Możesz mieć każdego, ale nie każdy może mieć Ciebie - skomentował zgodnie z prawdą. Przy kolejnych jej słowach pokiwał przecząco głową. Czy był sens rezygnować ze szkoły? Teraz, kiedy była już tak blisko jej ukonczenia.
- Widzisz? Jest w tym jakiś pozytyw. Może jeden, ale wystarczająco silny by Cię tu zatrzymać - dodał i przystanął tuż za jej plecami. Pogłaskał ją po ramieniu wiedząc jednak, że ten gest nic tu nie pomoże. - Zobaczysz... To Ty wyjdziesz z tej gry ze zwycięską ręką.
- Żaden z nich nie był Ciebie wart. Pokazuj im jak dobrze sobie radzisz bez nich. Jesteś silną dziewczyną. Możesz mieć każdego, ale nie każdy może mieć Ciebie - skomentował zgodnie z prawdą. Przy kolejnych jej słowach pokiwał przecząco głową. Czy był sens rezygnować ze szkoły? Teraz, kiedy była już tak blisko jej ukonczenia.
- Widzisz? Jest w tym jakiś pozytyw. Może jeden, ale wystarczająco silny by Cię tu zatrzymać - dodał i przystanął tuż za jej plecami. Pogłaskał ją po ramieniu wiedząc jednak, że ten gest nic tu nie pomoże. - Zobaczysz... To Ty wyjdziesz z tej gry ze zwycięską ręką.
Re: Jezioro
Angielka wcale nie miała zamiaru robić z siebie cierpiętnicy, bo wcale nie była święta w tej sytuacji. Uśmiechnęła się sztucznie, zwracając bokiem do chłopaka.
- Nie zależy mi na tym, Aiden - stwierdziła krótko, zaraz po tym dodając: - Poza tym nikt się mną nie przejmuje, ja się nie przejmuję nikim... prosta zależność - schyliła się, nabierając w dłonie śniegu a kiedy uformowała z niego niewielką kulkę, bez najmniejszego zawahania wymierzyła nią w stojącego tuż obok studenta. Była o tyle litościwa, że umazała go śnieżką po ramieniu a nie po twarzy, oszczędzając mu spływającej strużki wody za kołnierz. Zdając sobie sprawę z tego, że nie obejdzie się bez odzewu z jego strony odsunęła się kilka kroków do tyłu, nie spuszczając go z pola widzenia.
- A Ty? Jak tam z kobietami? Nie ma żadnej? - spytała wyraźnie zainteresowana tą kwestią. Pamiętała do dziś jak w izbie pamięci miziała go po ręce i uzyskała przez to miano najlepszej miziającej dziewczyny.
- Nie zależy mi na tym, Aiden - stwierdziła krótko, zaraz po tym dodając: - Poza tym nikt się mną nie przejmuje, ja się nie przejmuję nikim... prosta zależność - schyliła się, nabierając w dłonie śniegu a kiedy uformowała z niego niewielką kulkę, bez najmniejszego zawahania wymierzyła nią w stojącego tuż obok studenta. Była o tyle litościwa, że umazała go śnieżką po ramieniu a nie po twarzy, oszczędzając mu spływającej strużki wody za kołnierz. Zdając sobie sprawę z tego, że nie obejdzie się bez odzewu z jego strony odsunęła się kilka kroków do tyłu, nie spuszczając go z pola widzenia.
- A Ty? Jak tam z kobietami? Nie ma żadnej? - spytała wyraźnie zainteresowana tą kwestią. Pamiętała do dziś jak w izbie pamięci miziała go po ręce i uzyskała przez to miano najlepszej miziającej dziewczyny.
Re: Jezioro
Jak on zachowałby się w takiej sytuacji? Nie miał zielonego pojęcia. Obserwował dziewczynę nawet odrobinę zaniepokojony. Nie widział dalszegu sensu ciągnięcia tej rozmowy. Gdy spotkają się jednak następnym razem Williams znów poruszy ten temat. Kąciki jego ust zadrgały niebezpiecznie gdy ulepiła śnieżkę. Każdy sposób jest dobry na zmianę nastroju. Zerknął kątem oka na swoje ramię po czym przeniósł wzrok na ślizgonkę. Wzruszył beztrosko ramionami na zadane przez nią pytanie. Chwycił w dłonie większą garść śniegu, z której zaczął formować śnieżkę.
- Myślisz, że gdyby w moim życiu była jakaś kobieta to uważałbym swoje życie za nudne? - odpowiedział pytaniem na pytaniem. Obracał w dłoniach śnieżkę od czasu do czasu podrzucając ją lekko. Łobuzerski uśmieszek pojawił się na jego mordce gdy postawił jeden krok w przód.
- Myślisz, że gdyby w moim życiu była jakaś kobieta to uważałbym swoje życie za nudne? - odpowiedział pytaniem na pytaniem. Obracał w dłoniach śnieżkę od czasu do czasu podrzucając ją lekko. Łobuzerski uśmieszek pojawił się na jego mordce gdy postawił jeden krok w przód.
Re: Jezioro
Widząc wyraz twarzy Aidena wiedziała, że jej nie odpuści. W tym momencie bawił się nią jak kot myszą przed zjedzeniem, a ona nawet jeśliby mogła uciec, tak i tak by ją dogonił. Wizja spotkania z tym śniegiem była coraz bardziej namacalna i dziękowała w duchu Merlinowi za to, że się nie malowała. Mogłaby wyglądać dość dziwnie idąc przez magiczną wioskę z rozmazanym makijażem, niczym klaun.
- Czemu nie? - odparła retorycznie. - W związkach bywa nudno, może nie odpowiada Twoim gustom lub Ty jej, dużo jest takich przypadków - zerknęła kontrolnie na śnieżkę trzymaną przez chłopaka a potem nie zwlekając, ruszyła szybkim krokiem w stronę ścieżki prowadzącej na główną ulicę. - Żywcem mnie w tym śniegu nie wytarzasz - rzuciła przez ramię, a biały puch stanowczo ograniczał jej możliwość szybkiego i swobodnego poruszania się.
- Czemu nie? - odparła retorycznie. - W związkach bywa nudno, może nie odpowiada Twoim gustom lub Ty jej, dużo jest takich przypadków - zerknęła kontrolnie na śnieżkę trzymaną przez chłopaka a potem nie zwlekając, ruszyła szybkim krokiem w stronę ścieżki prowadzącej na główną ulicę. - Żywcem mnie w tym śniegu nie wytarzasz - rzuciła przez ramię, a biały puch stanowczo ograniczał jej możliwość szybkiego i swobodnego poruszania się.
Re: Jezioro
Jeunesse już doskonale wiedziała co ją czeka. Obserwował ją czujnym wzrokiem by w razie jej ucieczki zareagować jak najszybciej. Już wcześniej zauważył niezwykle kuszącą zaspę śniegu. Nie wielką, ale dla brunetki w sam raz. Uśmieszek wciąż malował się na jego buzi.
- Nie w moim życiu żadnej kobiety - powiedział spokojnym tonem wciąż nie spuszczając z niej wzroku. Gdy wyrwała się do ucieczki natychmiast zareagował. Wyrzucił śnieżke za siebie i ruszył za nią. Nie musiał się specjalnie nabiegać by ją złapać. Dłonie studenta zacisnęły się lekko wokół jej tali. Zaśmiał się wprost do jej ucha.
- To był bardzo kiepski pomysł - nie minęła chwila a brunetka jaka długa leżała na śniegu zablokowana ciężarem Williams'a. Ulepił średnich rozmiarów śnieżkę i przyglądając się z góry dziewczynie obracał ją w dłoniach.
- Nie w moim życiu żadnej kobiety - powiedział spokojnym tonem wciąż nie spuszczając z niej wzroku. Gdy wyrwała się do ucieczki natychmiast zareagował. Wyrzucił śnieżke za siebie i ruszył za nią. Nie musiał się specjalnie nabiegać by ją złapać. Dłonie studenta zacisnęły się lekko wokół jej tali. Zaśmiał się wprost do jej ucha.
- To był bardzo kiepski pomysł - nie minęła chwila a brunetka jaka długa leżała na śniegu zablokowana ciężarem Williams'a. Ulepił średnich rozmiarów śnieżkę i przyglądając się z góry dziewczynie obracał ją w dłoniach.
Re: Jezioro
Nie minęła chwila jak wylądowała w śniegu, przygwożdżona ciężarem Aidena. Po próbie wyrwania się skapitulowała - uspokoiwszy się, leżała na plecach, czując jak śnieg mrozi jej plecy, nogi i tyłek. Westchnęła, przypatrując się chłopakowi.
- No weź, przestań... - jęknęła, niby od niechcenia próbując zepchnąć z siebie Anglika. - Będę chora i będziesz winny... - wykorzystując argumenty słowne, jedną z dłoni zebrała śnieg z ziemi, tak na wszelki wypadek, gdy jednak student naprawdę chciał ją natrzeć.
- Pamiętasz nasze spotkanie w izbie pamięci? - spytała nagle, na samo wspomnienie uśmiechając się szeroko. - Pamiętasz, jak powiedziałeś mi wtedy, że moje dłonie są Twoimi ulubionymi? - dodała a następnie jedną z dłoni (tą bez śniegu i przy okazji bez rękawiczki, którą zdjęła w magiczny sposób) pogłaskała go po zaróżowionym policzku, musząc się przy tym nieco podnieść.
/ja spadam na jakiś czas robaczku
- No weź, przestań... - jęknęła, niby od niechcenia próbując zepchnąć z siebie Anglika. - Będę chora i będziesz winny... - wykorzystując argumenty słowne, jedną z dłoni zebrała śnieg z ziemi, tak na wszelki wypadek, gdy jednak student naprawdę chciał ją natrzeć.
- Pamiętasz nasze spotkanie w izbie pamięci? - spytała nagle, na samo wspomnienie uśmiechając się szeroko. - Pamiętasz, jak powiedziałeś mi wtedy, że moje dłonie są Twoimi ulubionymi? - dodała a następnie jedną z dłoni (tą bez śniegu i przy okazji bez rękawiczki, którą zdjęła w magiczny sposób) pogłaskała go po zaróżowionym policzku, musząc się przy tym nieco podnieść.
/ja spadam na jakiś czas robaczku
Re: Jezioro
Oczywiście nie chciał doprowadzić dziewczyny do choroby, ale musiał ją choć odrobinę pomęczyć, za ten cały okres kiedy się nie widzieli. Uśmiechnął się filuternie w jej stronę.
- I wtedy musiałbym się Tobą zaopiekować, a to mogłoby być ciekawe doświadczenie, nie sądzisz? - roześmiał się krotko nie zwracając uwagi na dłoń ślizgonki, w którą nabierała śniegu. Gdy chłodna dłoń brunetki przylgnęła do jego policzka, pokiwał głową z rozbawienia.
- Świetna próba zbicia mnie z tropu - mruknął cicho pochylając sie nad nią, ale tylko troszkę. Dłoń, w której trzymał śnieżkę niebezpiecznie zbliżała się do jej twarzy.
- Ostatnie życzenie? - zapytał przyglądając się jej zaczerwienionej od chłody twarzyczce.
- I wtedy musiałbym się Tobą zaopiekować, a to mogłoby być ciekawe doświadczenie, nie sądzisz? - roześmiał się krotko nie zwracając uwagi na dłoń ślizgonki, w którą nabierała śniegu. Gdy chłodna dłoń brunetki przylgnęła do jego policzka, pokiwał głową z rozbawienia.
- Świetna próba zbicia mnie z tropu - mruknął cicho pochylając sie nad nią, ale tylko troszkę. Dłoń, w której trzymał śnieżkę niebezpiecznie zbliżała się do jej twarzy.
- Ostatnie życzenie? - zapytał przyglądając się jej zaczerwienionej od chłody twarzyczce.
Re: Jezioro
Wizja Aidena jako jej osobistego lekarza była z jednej strony interesująca, z drugiej odrobinę śmieszna. Co miała poradzić na to, że miała bujną wyobraźnię?
- Szczerze w to wątpię, Williams - stwierdziła, po czym zabrała dłoń z policzka chłopaka, opuszczając ją na swój brzuch. Wcale nie chciała go zbić z tropu! No, może troszeczkę. Taka mała gra na czas, którą przejrzał.
- Nie wiem o czym mówisz - mimo wszystko udała oburzoną i zaskoczoną zarazem jego słowami. - Przypominam sobie tylko dni, kiedy było dobrze - albo prawie dobrze. Ich spotkanie wypadło wtedy, kiedy sprawy z Campbellem zaczęły nabierać tempa. Całkiem możliwe, że spotkanie z Aidenem w izbie pamięci wypadało na przeddzień pierwszego pocałunku z Connorem. Ach, durna pamięć. Człowiek pamiętał największą głupotę, największy szczegół sprzed paru lat, a nie potrafił spamiętać tego co robił na przykład wczoraj.
- Tak! - poderwała się ze śniegu do pozycji półleżącej, łokciami podpierając się z tyłu. - Nie nacieraj mnie - ostatnie życzenie, to ostatnie życzenie. Przekrzywiając głowę w bok, wlepiła wyczekujące spojrzenie w twarz Anglika.
- Szczerze w to wątpię, Williams - stwierdziła, po czym zabrała dłoń z policzka chłopaka, opuszczając ją na swój brzuch. Wcale nie chciała go zbić z tropu! No, może troszeczkę. Taka mała gra na czas, którą przejrzał.
- Nie wiem o czym mówisz - mimo wszystko udała oburzoną i zaskoczoną zarazem jego słowami. - Przypominam sobie tylko dni, kiedy było dobrze - albo prawie dobrze. Ich spotkanie wypadło wtedy, kiedy sprawy z Campbellem zaczęły nabierać tempa. Całkiem możliwe, że spotkanie z Aidenem w izbie pamięci wypadało na przeddzień pierwszego pocałunku z Connorem. Ach, durna pamięć. Człowiek pamiętał największą głupotę, największy szczegół sprzed paru lat, a nie potrafił spamiętać tego co robił na przykład wczoraj.
- Tak! - poderwała się ze śniegu do pozycji półleżącej, łokciami podpierając się z tyłu. - Nie nacieraj mnie - ostatnie życzenie, to ostatnie życzenie. Przekrzywiając głowę w bok, wlepiła wyczekujące spojrzenie w twarz Anglika.
Re: Jezioro
Uśmiechnął się pogodnie jednak pozostawił jej wypowiedź bez komentarza. On z całą pewnością znalazłby w tym coś ciekawego. Przyglądał się jej przez chwilę po czym wyprostował się. Na jej wytłumaczenie roześmiał się pogodnie. Z całą pewnością tak było, bo uwierzy.
- Jasne Jeunesse, bo Ci uwierzę -rzucił w jej stronę. Przyglądał się jej jeszcze przez chwilę po czym wstał z ziemi. Otrzepał się ze śniegu po czym wyciągnął dłoń w jej stronę.
- Twoje życie zostało darowane - dodał po chwili. Spodziewał się właśnie takiego życzenia. Gdy i dziewczyna podniosła się z ziemi Williams zerknął przelotnie na zegarek i pokręcił głową wyraźnie niezadowolony.
- Niestety muszę juz się zbierać - powiedział patrząc juz na nią. Miał jeszcze kilka spraw do załatwienia. No i musiał przemyśleć bo powie jutro Leanne. - Do zobaczenia, Jeunnese - to mówiąc uśmiechnął się ciepło i skinąwszy wcześniej głową na pożegnanie ruszył w stronę głównej ulicy.
- Jasne Jeunesse, bo Ci uwierzę -rzucił w jej stronę. Przyglądał się jej jeszcze przez chwilę po czym wstał z ziemi. Otrzepał się ze śniegu po czym wyciągnął dłoń w jej stronę.
- Twoje życie zostało darowane - dodał po chwili. Spodziewał się właśnie takiego życzenia. Gdy i dziewczyna podniosła się z ziemi Williams zerknął przelotnie na zegarek i pokręcił głową wyraźnie niezadowolony.
- Niestety muszę juz się zbierać - powiedział patrząc juz na nią. Miał jeszcze kilka spraw do załatwienia. No i musiał przemyśleć bo powie jutro Leanne. - Do zobaczenia, Jeunnese - to mówiąc uśmiechnął się ciepło i skinąwszy wcześniej głową na pożegnanie ruszył w stronę głównej ulicy.
Re: Jezioro
Vincent zsunął z nóg brązowe, zamszowe buty i pozostawił je na nieco wysuniętej kępce trawy. Jego blade z zimna stopy natychmiast omyła fala lodowatej wody. Niewielkie krople deszczu wsiąkały w gruby materiał szarej bluzy z kapturem. Niektórym z nich udało się zabłądzić na twarz mężczyzny, przecinając ją długimi, wodnymi strugami, by wsiąknąć ostatecznie w materiał bawełnianej podkoszulki.
Żaden dźwięk nie przebijał się przez monotonny szum. Deszcz omywał ciemnozielone źdźbła trawy i liczne krzewy, które na zimę nie straciły liści. Szumiała i woda w wezbranym jeziorze, spieniana podmuchami chłodnego wiatru.
Uzdrowiciel przymknął powieki i odchylił głowę do tyłu, pozwalając wodzie bezkarnie łaskotać swą skórę. Wsunął dłonie do kieszeni ciemnych jeansów, a trzymany w nich do tej pory świstek pergaminu opadł na ziemię. Nie minęła nawet minuta, nim kolejna fala zabrała go ze sobą wgłąb malachitowych odmętów.
Żaden dźwięk nie przebijał się przez monotonny szum. Deszcz omywał ciemnozielone źdźbła trawy i liczne krzewy, które na zimę nie straciły liści. Szumiała i woda w wezbranym jeziorze, spieniana podmuchami chłodnego wiatru.
Uzdrowiciel przymknął powieki i odchylił głowę do tyłu, pozwalając wodzie bezkarnie łaskotać swą skórę. Wsunął dłonie do kieszeni ciemnych jeansów, a trzymany w nich do tej pory świstek pergaminu opadł na ziemię. Nie minęła nawet minuta, nim kolejna fala zabrała go ze sobą wgłąb malachitowych odmętów.
Re: Jezioro
Londyn był męczący tym bardziej, im mniej czasu się w nim spędzało. Im dłużej było się z dala od angielskich ulic, tym trudniej było na powrót przyzwyczaić się do ich gwaru i wszechwładnego pośpiechu. Amandine na ponowną aklimatyzację potrzebowała więcej niż chwili potrzebnej na pstryknięcie palcami. Kilka dni spędzonych znów w swym mieszkaniu, znów w Filii, znów wśród Brytyjczyków zmęczyło ją bardziej niż trzy zarwane pod rząd noce. Wyrwała się stamtąd prędko. Och, nie, nie całkiem z Anglii - tej opuścić zwyczajnie nie wypadało, przecież dopiero co wróciła. Ale z Londynu. Ten zdecydowanie poradzi sobie bez jej obecności, co blondwłosa postanowiła skrupulatnie wykorzystać.
A więc Hogsmeade. Znacznie przyjemniejsze i łagodniejsze w stosunku do nowoprzybyłych. Nie atakujące nadmiernymi decybelami, nie wymagające uwagi, nie porywające z tłumem. Spokojne, ciche - idealne. Aportowała się z pyknięciem na obrzeżach wioski, by jej uliczki pokonywać już pieszo, stopniowo oddalając się także od jej zabudowań, zdecydowanie bardziej urokliwych niż londyńskie.
To, że zatrzymała się nad jeziorem, było zwykłym widzi-mi-się. Nie łowiła ryb, a choć nie miała problemów z pływaniem w zimnej wodzie, zwyczajnie brakowało jej teraz chęci. Chęci na cokolwiek. Tęskniła - do tego była zdolna bardziej, niż czegokolwiek innego. Nie czuła się tu dobrze. Nie tak, jak w domu. Mogła znać Londyn od podszewki, a i tak będzie tu obcą.
- Nie za zimno? - Zazwyczaj rozpoznawała znanych już wcześniej ludzi i teraz było podobnie. Vincent Cramer. W przypadku swego ostatniego wyjazdu, grzecznie mężczyznę o nim uprzedziła. Postęp? Może. Albo po prostu poddanie się. Może nie miała ochoty wiecznie upierać się przy swoim.
Wcisnęła dłonie głębiej w kieszenie długiego, ciepłego swetra. Na taką pogodę zwykle przywłaszczała sobie rzeczy swego eks-męża, ostatnio jednak zaczynała się od nich odzwyczajać i, czasami, rozważać myśl, by wreszcie mu je odesłać. Dwie bluzy i koszulę, do których już dawno nie miała żadnych praw.
A więc Hogsmeade. Znacznie przyjemniejsze i łagodniejsze w stosunku do nowoprzybyłych. Nie atakujące nadmiernymi decybelami, nie wymagające uwagi, nie porywające z tłumem. Spokojne, ciche - idealne. Aportowała się z pyknięciem na obrzeżach wioski, by jej uliczki pokonywać już pieszo, stopniowo oddalając się także od jej zabudowań, zdecydowanie bardziej urokliwych niż londyńskie.
To, że zatrzymała się nad jeziorem, było zwykłym widzi-mi-się. Nie łowiła ryb, a choć nie miała problemów z pływaniem w zimnej wodzie, zwyczajnie brakowało jej teraz chęci. Chęci na cokolwiek. Tęskniła - do tego była zdolna bardziej, niż czegokolwiek innego. Nie czuła się tu dobrze. Nie tak, jak w domu. Mogła znać Londyn od podszewki, a i tak będzie tu obcą.
- Nie za zimno? - Zazwyczaj rozpoznawała znanych już wcześniej ludzi i teraz było podobnie. Vincent Cramer. W przypadku swego ostatniego wyjazdu, grzecznie mężczyznę o nim uprzedziła. Postęp? Może. Albo po prostu poddanie się. Może nie miała ochoty wiecznie upierać się przy swoim.
Wcisnęła dłonie głębiej w kieszenie długiego, ciepłego swetra. Na taką pogodę zwykle przywłaszczała sobie rzeczy swego eks-męża, ostatnio jednak zaczynała się od nich odzwyczajać i, czasami, rozważać myśl, by wreszcie mu je odesłać. Dwie bluzy i koszulę, do których już dawno nie miała żadnych praw.
Re: Jezioro
Mężczyzna uniósł leniwie jedną powiekę, a zielona tęczówka szybko napotkała na smukłą, otoczoną jasnymi kosmykami twarz o surowych, nordyckich rysach.
Amandine Løvenskiold. Aurorka o niebywałej tendencji do pojawiania się i znikania. Bez uprzedzenia. Vincent przesunął dłonią po mokrej twarzy, ścierając z niech krople deszczu.
- Na pewno nie dla Ciebie - rzucany przez kaptur cień nie objął krótkiego uśmiechu, który pojawił się na twarzy mężczyzny. Cofnął się kilka kroków, natrafiając bosymi stopami na mokry piach, który zapadł się pod jego ciężarem.
- Ile mamy czasu tym razem?
W niskim tembrze jego głosu nie było jednak cienia złośliwości. Przywyknął do niecodziennych zwyczajów Løvenskiold. Tym razem na rękę było mu to, że ktoś inny wyznaczał reguły gry. Vincent Cramer, kolos na glinianych nogach, czasem również potrzebował, by ktoś wziął sprawy w swoje ręce.
- Mamy problem, Amandine.
Uzdrowiciel spojrzał w końcu na czarownicę. Jego bacznej uwadze nie umknął całkowicie nie pasujący do niej strój. Za duży, męski sweter przypisałby raczej Marie lub Penny, a nie twardo stąpającej po ziemi mistrzyni stwarzania pozorów. Statecznej aurorce, której życie podporządkowane było trzymaniu wszystkiego w rydzach. Ten niepozorny sweter sprawił, że po raz pierwszy Cramer spojrzał na nią inaczej. Jak na zwykłą, kruchą kobietę.
Amandine Løvenskiold. Aurorka o niebywałej tendencji do pojawiania się i znikania. Bez uprzedzenia. Vincent przesunął dłonią po mokrej twarzy, ścierając z niech krople deszczu.
- Na pewno nie dla Ciebie - rzucany przez kaptur cień nie objął krótkiego uśmiechu, który pojawił się na twarzy mężczyzny. Cofnął się kilka kroków, natrafiając bosymi stopami na mokry piach, który zapadł się pod jego ciężarem.
- Ile mamy czasu tym razem?
W niskim tembrze jego głosu nie było jednak cienia złośliwości. Przywyknął do niecodziennych zwyczajów Løvenskiold. Tym razem na rękę było mu to, że ktoś inny wyznaczał reguły gry. Vincent Cramer, kolos na glinianych nogach, czasem również potrzebował, by ktoś wziął sprawy w swoje ręce.
- Mamy problem, Amandine.
Uzdrowiciel spojrzał w końcu na czarownicę. Jego bacznej uwadze nie umknął całkowicie nie pasujący do niej strój. Za duży, męski sweter przypisałby raczej Marie lub Penny, a nie twardo stąpającej po ziemi mistrzyni stwarzania pozorów. Statecznej aurorce, której życie podporządkowane było trzymaniu wszystkiego w rydzach. Ten niepozorny sweter sprawił, że po raz pierwszy Cramer spojrzał na nią inaczej. Jak na zwykłą, kruchą kobietę.
Re: Jezioro
- Nie dla mnie - przytaknęła, podchodząc jeszcze dwa kroki bliżej, by zatrzymać się dopiero tuż za lewym ramieniem mężczyzny. Stanęłaby dokładnie obok niego gdyby nie niechęć do zamoczenia butów. Nie marzła jednak, jeszcze nie. Zimna woda też zapewne nie byłaby dla niej zbyt zimna, przynajmniej początkowo.
Na burzę blond kosmyków nasunęła kaptur - okazało się, że sweter był w niego zaopatrzony. Nie przeszkadzał jej wiatr znad wody, za to nie lubiła czerwieni na policzkach będącej jego skutkiem. Rumieńce odznaczały się na jej bladej cerze zbyt wyraźnie, by mogła je akceptować. Potem zaś wzruszyła ramionami.
- Nie wiem - odpowiedziała prostolinijnie i zgodnie z prawdą. - Pewnie więcej niż poprzednio. - Tym razem nic jej nie goniło. W domu nie było płaczących dzieci czy tęskniącego mężczyzny, nikt też chyba nikogo nie porwał i nie zamordował. Jedynym, kto na nią czekał, był Tores, ale ten przyzwyczaił się już do jej długich nieobecności, nadrabianych potem na wyczerpujących spacerach.
Natomiast na kolejne słowa nic nie było jej w stanie przygotować.
- Zdaje mi się, że to ja byłam tą z problemami. Jaki możemy mieć wspólnie? - zapytała spokojnie, bez cienia rozbawienia. Przez kilka dłuższych chwil wodziła wzrokiem ponad wodą, gdy zaś ponownie spojrzała na Cramera w jej oczach było pytanie. Nie była emaptyczną i otwartą na tyle, by wszystko zrozumieć, potrafiła jednak słuchać. Czy zastosować się do wszystkiego co usłyszy też potrafiła? Pewnie nie. Na pewno nie.
Wcisnęła dłonie głębiej w kieszenie, jak gdyby zapadnięcie się w sweter miało jej w czymkolwiek pomóc. Wielokrotnie prane ubranie nie miało już prawa pachnieć znajomo, Amandine jednak zdawało się, że wciąż czuje we włóczce wodę kolońską swego byłego partnera.
Na burzę blond kosmyków nasunęła kaptur - okazało się, że sweter był w niego zaopatrzony. Nie przeszkadzał jej wiatr znad wody, za to nie lubiła czerwieni na policzkach będącej jego skutkiem. Rumieńce odznaczały się na jej bladej cerze zbyt wyraźnie, by mogła je akceptować. Potem zaś wzruszyła ramionami.
- Nie wiem - odpowiedziała prostolinijnie i zgodnie z prawdą. - Pewnie więcej niż poprzednio. - Tym razem nic jej nie goniło. W domu nie było płaczących dzieci czy tęskniącego mężczyzny, nikt też chyba nikogo nie porwał i nie zamordował. Jedynym, kto na nią czekał, był Tores, ale ten przyzwyczaił się już do jej długich nieobecności, nadrabianych potem na wyczerpujących spacerach.
Natomiast na kolejne słowa nic nie było jej w stanie przygotować.
- Zdaje mi się, że to ja byłam tą z problemami. Jaki możemy mieć wspólnie? - zapytała spokojnie, bez cienia rozbawienia. Przez kilka dłuższych chwil wodziła wzrokiem ponad wodą, gdy zaś ponownie spojrzała na Cramera w jej oczach było pytanie. Nie była emaptyczną i otwartą na tyle, by wszystko zrozumieć, potrafiła jednak słuchać. Czy zastosować się do wszystkiego co usłyszy też potrafiła? Pewnie nie. Na pewno nie.
Wcisnęła dłonie głębiej w kieszenie, jak gdyby zapadnięcie się w sweter miało jej w czymkolwiek pomóc. Wielokrotnie prane ubranie nie miało już prawa pachnieć znajomo, Amandine jednak zdawało się, że wciąż czuje we włóczce wodę kolońską swego byłego partnera.
Re: Jezioro
Cramer uśmiechnął się blado.
- Masz rację. To wciąż są Twoje problemy - mężczyzna wsunął dłoń do jednej z kieszeni i wydobył z nich niewielką, prostokątną paczkę zawierającą rulony wypchane nikotynowym wkładem. Nim wsunął jednego z papierosów między swoje wargi wyciągnął opakowanie w kierunku czarownicy.
- Przed chwilą dostałem informację o tym, że w szpitalnym prosektorium leży jeden z Waszych aurorów wyssany do cna z krwi.
Odpalił używkę jednym z podstawowych zaklęć i zaciągnął się mlecznym dymem. W powietrzu uniosło się charakterystyczne trzaskanie palonego wkładu mugolskiej, popularnej używki, a płuca i krwiobieg bruneta wreszcie otrzymały upragnioną dawkę nikotyny.
- Rano będziesz miała na biurku wyniki sekcji - dodał jeszcze, po dłuższej chwili milczenia. Srebrny popiół opadł na mokry piasek. Chciał dodać coś jeszcze. Otworzył usta i zwrócił twarz w kierunku czarownicy, ale nie wydobył z siebie najmniejszego dźwięku. Spojrzenie jego jadeitowych tęczówek zawisło na pogrążonym w mroku horyzoncie.
Nie był jeszcze gotów, by poprosić ją o wyświadczenie przysługi. Nie dlatego, że jej nie ufał. Sam nie był przygotowany na skutek, jaki miała odnieść ta prośba. Te kilka niepozornych informacji mogło w ułamku sekundy zburzyć skrzętnie budowane przez kilka ostatnich dni pozory spokoju.
Jeszcze nie teraz.
- Masz rację. To wciąż są Twoje problemy - mężczyzna wsunął dłoń do jednej z kieszeni i wydobył z nich niewielką, prostokątną paczkę zawierającą rulony wypchane nikotynowym wkładem. Nim wsunął jednego z papierosów między swoje wargi wyciągnął opakowanie w kierunku czarownicy.
- Przed chwilą dostałem informację o tym, że w szpitalnym prosektorium leży jeden z Waszych aurorów wyssany do cna z krwi.
Odpalił używkę jednym z podstawowych zaklęć i zaciągnął się mlecznym dymem. W powietrzu uniosło się charakterystyczne trzaskanie palonego wkładu mugolskiej, popularnej używki, a płuca i krwiobieg bruneta wreszcie otrzymały upragnioną dawkę nikotyny.
- Rano będziesz miała na biurku wyniki sekcji - dodał jeszcze, po dłuższej chwili milczenia. Srebrny popiół opadł na mokry piasek. Chciał dodać coś jeszcze. Otworzył usta i zwrócił twarz w kierunku czarownicy, ale nie wydobył z siebie najmniejszego dźwięku. Spojrzenie jego jadeitowych tęczówek zawisło na pogrążonym w mroku horyzoncie.
Nie był jeszcze gotów, by poprosić ją o wyświadczenie przysługi. Nie dlatego, że jej nie ufał. Sam nie był przygotowany na skutek, jaki miała odnieść ta prośba. Te kilka niepozornych informacji mogło w ułamku sekundy zburzyć skrzętnie budowane przez kilka ostatnich dni pozory spokoju.
Jeszcze nie teraz.
Re: Jezioro
Papierosa przyjęła, dziękując nieznacznym skinieniem głowy. Już szmat czasu temu przestała choćby próbować się od nałogu odzwyczaić? Bo tak na prawdę - po co? Dla zdrowia. Każdy na coś umrze, ona mogła na raka płuc. A nikotyna ją uspokajała. Pozwalała trzeźwo myśleć? To zbyt daleko idący wniosek. Ale było jej po niej przyjemnie, nie widziała więc powodu, by jej sobie odmawiać. Argumenty o szkodliwości tytoniu, włącznie z obrazowymi zdjęciami płuc palaczy, niezbyt do niej przemawiały.
Nim jeszcze zapaliła używkę, jej brwi powędrowały ku górze. To, że Cramer poinformowany był lepiej od niej nie powinno jej dziwić (samo to, że w Filii była ledwie przelotem, a szpital był pierwszym miejscem, w którym pojawiały się ciała, mówiło samo za siebie), ale... Dziwiło. A raczej - irytowało. Nie lubiła nie wiedzieć. Nie lubiła, gdy ktoś informował ją o czymś, o czym powinna wiedzieć - jej zdaniem - jako pierwsza.
Jedynym, do czego była zdolna, było jednak skinienie głową. W porządku. Sekcja to nie jej sprawy. Wprawdzie powinna zapewne wziąć w niej udział - biorąc pod uwagę, że śmierć nie była naturalną, u boku lekarza powinien stać jakikolwiek auror patrzący mu na ręce (tak, jak gdyby rzeczywiście znał się na pracy patologa...) - ale nie weźmie, to jasne. Wciąż miała jeszcze dzień urlopu. Zwykły pracoholizm zapędził ją do biura. Jeśli by więc nawet stawiła się w szpitalu, zrobiłaby to jedynie dla siebie, bo sama jej obecność nie będzie mogła by być uznaną za wiążącą. Nie była przecież na służbie.
Wreszcie zaciągnęła się raz, bez pośpiechu. Przykucnęła nad wodą, a gdy się odezwała, nie spoglądała na Cramera... Co nie znaczyło, że drobna zmiana, jaka w nim zaszła, umknęła jej uwadze.
- Wysłuchiwanie zwierzeń to w pewnym sensie i moja branża, Vincencie. - Najwyraźniej z problemem, jakim początkowo było zwracanie się do mężczyzny po imieniu, już się uporała, a sama propozycja... Tak, to mogło zostać uznane za postęp. Nie był jej przyjacielem, jeszcze nie. Ale otwierała się przed nim. Potrzeba było tylko trochę czasu, by to dostrzec.
Nim jeszcze zapaliła używkę, jej brwi powędrowały ku górze. To, że Cramer poinformowany był lepiej od niej nie powinno jej dziwić (samo to, że w Filii była ledwie przelotem, a szpital był pierwszym miejscem, w którym pojawiały się ciała, mówiło samo za siebie), ale... Dziwiło. A raczej - irytowało. Nie lubiła nie wiedzieć. Nie lubiła, gdy ktoś informował ją o czymś, o czym powinna wiedzieć - jej zdaniem - jako pierwsza.
Jedynym, do czego była zdolna, było jednak skinienie głową. W porządku. Sekcja to nie jej sprawy. Wprawdzie powinna zapewne wziąć w niej udział - biorąc pod uwagę, że śmierć nie była naturalną, u boku lekarza powinien stać jakikolwiek auror patrzący mu na ręce (tak, jak gdyby rzeczywiście znał się na pracy patologa...) - ale nie weźmie, to jasne. Wciąż miała jeszcze dzień urlopu. Zwykły pracoholizm zapędził ją do biura. Jeśli by więc nawet stawiła się w szpitalu, zrobiłaby to jedynie dla siebie, bo sama jej obecność nie będzie mogła by być uznaną za wiążącą. Nie była przecież na służbie.
Wreszcie zaciągnęła się raz, bez pośpiechu. Przykucnęła nad wodą, a gdy się odezwała, nie spoglądała na Cramera... Co nie znaczyło, że drobna zmiana, jaka w nim zaszła, umknęła jej uwadze.
- Wysłuchiwanie zwierzeń to w pewnym sensie i moja branża, Vincencie. - Najwyraźniej z problemem, jakim początkowo było zwracanie się do mężczyzny po imieniu, już się uporała, a sama propozycja... Tak, to mogło zostać uznane za postęp. Nie był jej przyjacielem, jeszcze nie. Ale otwierała się przed nim. Potrzeba było tylko trochę czasu, by to dostrzec.
Strona 4 z 8 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Magic Land :: Hogsmeade :: MIEJSCA
Strona 4 z 8
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach