Jezioro
+29
Elsa de la Vega
Maddox Overton
Leanne Chatier
Hannah Wilson
Genevieve White
Fèlix Lemaire
Wyatt Walker
Dymitr Milligan
Twyla Snow
Amandine Løvenskiold
Aiden Williams
Andrea Jeunesse
Blaise Harvin
Rika Shaft
Pierre Vauquer
Emily Bronte
Francesca Moretti
Brandon Tayth
Gabriel Griffiths
Florence Svensson
Penelope Gladstone
Christine Greengrass
Mistrz Gry
Serena Valerious
Malcolm McMillan
Suzanne Castellani
Vincent Cramer
Morwen Blodeuwedd
Konrad Moore
33 posters
Magic Land :: Hogsmeade :: MIEJSCA
Strona 5 z 8
Strona 5 z 8 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Jezioro
First topic message reminder :
W środku lasu znajduje się ukryte między drzewami jezioro. Znacznie mniejsze od zbiornika znajdującego się na terenie Hogwartu. Nieliczni śmiałkowie spróbowali w nim kąpieli, ale większość mieszkańców stroni od niego z daleka.
W środku lasu znajduje się ukryte między drzewami jezioro. Znacznie mniejsze od zbiornika znajdującego się na terenie Hogwartu. Nieliczni śmiałkowie spróbowali w nim kąpieli, ale większość mieszkańców stroni od niego z daleka.
Konrad MooreMinister Magii - Urodziny : 03/02/1943
Wiek : 81
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: Jezioro
Cramer też należał do tych osób, które nie lubią być niedoinformowane. Pewność, że coś zostało dobrze wykonane zyskiwał tylko wtedy, gdy przy danej procedurze asystował lub wykonał ją własnoręcznie. W praktyce przedkładało się to na nadgorliwość. Ta z biegiem lat przerodziła się w pracoholizm i patologiczny perfekcjonizm niezbędny na obejmowanym przez mężczyznę stanowisku, a mogący w skrajnym przypadku doprowadzić do obłędu. W szpitalu nie było jednak miejsca na pomyłki, przeprosiny i drugą szansę. Gdy o życiu lub śmierci decydowały sekundy nie było miejsca na emocje. Wszystko od początku do końca musiało być wykonane bezbłędnie.
Zaciągnął się po raz ostatni papierosem i odrzucił go przed siebie, wprost w wodne odmęty.
- Wiem, Amandine – brunet przykucnął obok aurorki i zsunął z głowy kaptur – Jeszcze nie teraz.
Løvenskiold przywodziła mu na myśl jedną z tych mugolskich, zręcznościowych gier tak uwielbianych przez mieszkańców Azji, w której z wieży pełnej drewnianych elementów należało wyciągać jeden po drugim, nie doprowadzając jej do upadku. Każde słowo, które miało między nimi zawisnąć musiało być odpowiednio wyważone. Od ich pierwszego spotkania stopniowo dozowała mu porcje wspomnień ze swej przeszłości. Powoli uczyła go jak poruszyć odpowiednie struny, by wyciągnąć na powierzchnię to, czego sama obawiała się wydobyć. To dlatego wybrał psychiatrię. W sprawnym posługiwaniu się skalpelem wystarczały wyuczone przez lata praktyki umiejętności. Tym, co różni wszystkich zbudowanych jednakowo pacjentów, jest to, co siedzi w ich głowie. Mózg był dla Vincent strukturą bezsprzecznie doskonałą i przerażającą.
- Sobota wieczorem, Pokątna.
Dodał jeszcze, nim odwrócił się na pięcie, wsunął dłonie do kieszeni bluzy i ruszył nieco zarośniętą ścieżką w kierunku majaczących w oddali zabudowań wioski.
Zaciągnął się po raz ostatni papierosem i odrzucił go przed siebie, wprost w wodne odmęty.
- Wiem, Amandine – brunet przykucnął obok aurorki i zsunął z głowy kaptur – Jeszcze nie teraz.
Løvenskiold przywodziła mu na myśl jedną z tych mugolskich, zręcznościowych gier tak uwielbianych przez mieszkańców Azji, w której z wieży pełnej drewnianych elementów należało wyciągać jeden po drugim, nie doprowadzając jej do upadku. Każde słowo, które miało między nimi zawisnąć musiało być odpowiednio wyważone. Od ich pierwszego spotkania stopniowo dozowała mu porcje wspomnień ze swej przeszłości. Powoli uczyła go jak poruszyć odpowiednie struny, by wyciągnąć na powierzchnię to, czego sama obawiała się wydobyć. To dlatego wybrał psychiatrię. W sprawnym posługiwaniu się skalpelem wystarczały wyuczone przez lata praktyki umiejętności. Tym, co różni wszystkich zbudowanych jednakowo pacjentów, jest to, co siedzi w ich głowie. Mózg był dla Vincent strukturą bezsprzecznie doskonałą i przerażającą.
- Sobota wieczorem, Pokątna.
Dodał jeszcze, nim odwrócił się na pięcie, wsunął dłonie do kieszeni bluzy i ruszył nieco zarośniętą ścieżką w kierunku majaczących w oddali zabudowań wioski.
Re: Jezioro
Nie odezwała się. Nie obejrzała się. Uniosła tylko papierosa do ust, znów zaciągnęła się. Tak, jakby Cramera nie było. Tak, jakby to wcale nie był jego papieros. Dopiero po pewnej chwili, gdy nogi zdrętwiały jej od zbyt długiego czekania, drgnęła i siadając na tyłku, przetarła twarz dłonią.
Jeszcze nie teraz.
Niedopowiedzeń i niejasności nie lubiła tak samo, jak niedoinformowania. Tego dnia zafundowano jej wszystko razem, a mimo to prezentowała postawę klasycznego stoika. To nie było tak, że się zmieniła, ani też tak, że ni z tego, ni z owego uporała się ze wszystkim, co ją dręczyło. Po prostu... Sama powiedziałaby pewnie, że jest zwyczajnie zmęczona. Taka odpowiedź pozwalała przynajmniej nie drążyć tematu.
Sobota wieczorem, Pokątna.
W porządku, może być. To dobre miejsce, by znów uciec... Lub by zostać. Nie było pułapką. Było możliwością. Przymykając oczy, dała sobie chwilę. Niemal bezwolnym gestem sięgnęła po kołnierz swetra, by przytulić do niego policzek. Mogło być inaczej. Niewiele było trzeba, by sobie przypomnieć. Całonocne dyżury, które spędzał przy stole operacyjnym. Kuliła się wtedy w łóżku i czekała. Umiała usnąć, gdy go nie było, ale nie chciała. Nawet przed nim nie przyznała się, jak bardzo się o niego bała, choć Mathias chyba wiedział. To nie ważne, że nie był pacjentem - że miał biały kitel, lśniące narzędzia chirurgiczne i wiedzę, której można było pozazdrościć. Dla Amandine równie dobrze mógłby leżeć na stole, bałaby się tak samo. Wierzyła w niego, bardzo. Ale zawsze mogła zadrżeć mu ręka. Zawsze mógł... Och, po prostu zawsze mógł poddać się zmęczeniu. Nie wierzyła, by jej czuwanie miało mu jakkolwiek pomóc, ale czekała. Nad ranem szła spać tak samo zmęczona, jak on. A gdy przeszedł na ratownika? Wtedy było tylko gorzej. Była aurorką, spotykali się w pracy. Gdy jednak oddawała mu rannych czy martwych, byli dla siebie jak obcy. Profesjonalni. Odlegli, choć w duchu to zawsze wtedy najbardziej pragnęła być blisko. Ale był chłód, maska. Tak było trzeba.
Trudno było rozluźnić jej zaciśniętą na materiale pięść. Odsunąć twarzyczkę, dopalić papierosa, wcisnąć go w wilgotną ziemię nieopodal. Potem wstać, otrzepać spodnie, rozprostować się i wrócić do domu. Pustego domu z kilkoma sztukami męskich ubrań, których nie umiała oddać.
Jeszcze nie teraz.
Niedopowiedzeń i niejasności nie lubiła tak samo, jak niedoinformowania. Tego dnia zafundowano jej wszystko razem, a mimo to prezentowała postawę klasycznego stoika. To nie było tak, że się zmieniła, ani też tak, że ni z tego, ni z owego uporała się ze wszystkim, co ją dręczyło. Po prostu... Sama powiedziałaby pewnie, że jest zwyczajnie zmęczona. Taka odpowiedź pozwalała przynajmniej nie drążyć tematu.
Sobota wieczorem, Pokątna.
W porządku, może być. To dobre miejsce, by znów uciec... Lub by zostać. Nie było pułapką. Było możliwością. Przymykając oczy, dała sobie chwilę. Niemal bezwolnym gestem sięgnęła po kołnierz swetra, by przytulić do niego policzek. Mogło być inaczej. Niewiele było trzeba, by sobie przypomnieć. Całonocne dyżury, które spędzał przy stole operacyjnym. Kuliła się wtedy w łóżku i czekała. Umiała usnąć, gdy go nie było, ale nie chciała. Nawet przed nim nie przyznała się, jak bardzo się o niego bała, choć Mathias chyba wiedział. To nie ważne, że nie był pacjentem - że miał biały kitel, lśniące narzędzia chirurgiczne i wiedzę, której można było pozazdrościć. Dla Amandine równie dobrze mógłby leżeć na stole, bałaby się tak samo. Wierzyła w niego, bardzo. Ale zawsze mogła zadrżeć mu ręka. Zawsze mógł... Och, po prostu zawsze mógł poddać się zmęczeniu. Nie wierzyła, by jej czuwanie miało mu jakkolwiek pomóc, ale czekała. Nad ranem szła spać tak samo zmęczona, jak on. A gdy przeszedł na ratownika? Wtedy było tylko gorzej. Była aurorką, spotykali się w pracy. Gdy jednak oddawała mu rannych czy martwych, byli dla siebie jak obcy. Profesjonalni. Odlegli, choć w duchu to zawsze wtedy najbardziej pragnęła być blisko. Ale był chłód, maska. Tak było trzeba.
Trudno było rozluźnić jej zaciśniętą na materiale pięść. Odsunąć twarzyczkę, dopalić papierosa, wcisnąć go w wilgotną ziemię nieopodal. Potem wstać, otrzepać spodnie, rozprostować się i wrócić do domu. Pustego domu z kilkoma sztukami męskich ubrań, których nie umiała oddać.
Re: Jezioro
Po wszystkich zajęciach dziewczę nałożyło na siebie luźniejsze, aczkolwiek ciepłe ubrania i ruszyło w stronę wioski. Dotarłszy na miejsce przystanęła i rozejrzała się dookoła by lepiej móc obrać cel dalszej wędrówki. Ruszyła jedną ze ścieżek. Nie kojarzyła dokąd mogła ona prowadzić, ale zaryzykowała. Spokojnym krokiem maszerowała między drzewami. Zapuszczała się coraz bardziej w las, aż w końcu dotarła w okolice jeziora. Rześkie powietrze i spokojna atmosfera sprzyjały odprężającym spacerom. Zbliżała się wiosna co było odzwierciedlone w roślinności obsypanej aksamitną, intensywną zielenią. Matka Natura zdążyła już pozbierać się po ziemie i pomalować świat na cieplejsze barwy.
Ślizgońska dziewczyna przykucnęła przy brzegu wlepiając swe piwne tęczówki w wodną czeluść. Wyglądało to jakby próbowała dotrzeć wzrokiem na dno jeziora. Nie zamierzała brać kąpieli w nieznanym zbiorniku, ale ciekawiło ją czy na jego dnie było coś ciekawego.
Ślizgońska dziewczyna przykucnęła przy brzegu wlepiając swe piwne tęczówki w wodną czeluść. Wyglądało to jakby próbowała dotrzeć wzrokiem na dno jeziora. Nie zamierzała brać kąpieli w nieznanym zbiorniku, ale ciekawiło ją czy na jego dnie było coś ciekawego.
Re: Jezioro
Nareszcie nadszedł weekend. Piątek po zajęciach, to już weekend, więc bez problemu można wybrać się do Hogsmeade na spacerek. W tej szkole już naprawdę nie ma co robić. Chodzi się tylko na zajęcia, a później odrabia się prace domowe. Ostatnio impreza w Pokoju Wspólnym miała być odetchnięciem od rutyny, jednak wyszło jak wyszło. Postanowiłem wyrwać się w końcu z zamku. zanim jeszcze zdążyłem pomyśleć, gdzie mógłbym pójść, przypomniałem sobie, że w kufrze mam otwartą butelkę spirytusu. Założyłem cienką kurtkę i schowałem do wewnętrznej kieszeni ową rozpoczętą szklaną butelkę z trunkiem. Zaraz po przekroczeniu bramu Hogwartu wyciągnąłem naczynie z alkoholem i od razu upiłem łyka. Ach ta rosyjska gorzałka. Schowałem później szkoło i szedłem przed siebie bez celu. Mijałem trochę osób. Widać, że zaczęła zbliżać się wiosna i ludzie mają dosyć siedzenia w czterech ścianach. Szedłem bez celu, aż w końcu znalazłem się nad jeziorem. Dopiero zaczynało się ściemniać, więc bez problemu dostrzegłem osobę kucającą przy brzegu jeziora. Odważnie podszedłem bliżej i postanowiłem zagadać:
- Uważaj, żebyś nie wpadła.
Mój akcent rosyjski stawał się coraz bardziej niewidoczny. Dużo używam języka angielskiego, będę musiał kiedyś spotkać swoją siostrę lub kogoś innego z Rosji i przypomnieć sobie, jak to się mówi w języku ojczystym.
- Uważaj, żebyś nie wpadła.
Mój akcent rosyjski stawał się coraz bardziej niewidoczny. Dużo używam języka angielskiego, będę musiał kiedyś spotkać swoją siostrę lub kogoś innego z Rosji i przypomnieć sobie, jak to się mówi w języku ojczystym.
Re: Jezioro
Chwile spędzone w ciszy i spokoju nieubłaganie dobiegły końca kiedy to na horyzoncie pojawił się kolejny uczeń. Twyla uniosła głowę ku górze by spojrzeć z wyrzutem na zbliżającego się ślizgona.
- Żebyś czasem Ty nie wpadł, a ja mogę Ci w tym pomóc – rzekła kąśliwie. Nie były to wcale żarty. Jedno niewłaściwe słowo chłopaka a wyląduje na dnie jeziora pożerany przez rybki i inne stworzenia wodne.
- Po coś tu przylazł? Tak źle było siedzieć w zamku? - wstała by móc spojrzeć na Ruska z lepszej perspektywy. Znalazłszy się w pozycji stojącej zmierzyła drugą postać wzrokiem od góry do dołu i dostrzegła delikatne wybrzuszenie w kieszeni jego kurtki. Od razu zorientowała się co tam chowa, ale udała i nic nie powiedziała. Nie to, że nie chciała wyjść na wścibską - bo czyjeś zdanie jej nie odchodziło - tylko uznała, że jeżeli będzie chciał to sam pokaże co tam ma ukrytego.
- Żebyś czasem Ty nie wpadł, a ja mogę Ci w tym pomóc – rzekła kąśliwie. Nie były to wcale żarty. Jedno niewłaściwe słowo chłopaka a wyląduje na dnie jeziora pożerany przez rybki i inne stworzenia wodne.
- Po coś tu przylazł? Tak źle było siedzieć w zamku? - wstała by móc spojrzeć na Ruska z lepszej perspektywy. Znalazłszy się w pozycji stojącej zmierzyła drugą postać wzrokiem od góry do dołu i dostrzegła delikatne wybrzuszenie w kieszeni jego kurtki. Od razu zorientowała się co tam chowa, ale udała i nic nie powiedziała. Nie to, że nie chciała wyjść na wścibską - bo czyjeś zdanie jej nie odchodziło - tylko uznała, że jeżeli będzie chciał to sam pokaże co tam ma ukrytego.
Re: Jezioro
Po przyjściu nad jezioro ustawiłem się gdzieś w odległości pięciu czy sześciu metrów od koleżanki z roku. Uśmiechałem się, jak to na mnie przystało. Jej kąśliwe uwagi jakoś nie zrobiły na mnie wrażenia. Zaśmiałem się nawet pod nosem unosząc lewy kącik ust do góry i stwierdziłem:
- Mogę znaleźć się w wodzie, ale na pewno nie sam.
Uniosłem dwa razy szybko drwi do góry. Dziewczyna może nie mówiła żartobliwie, ale dla mnie takie to było. Twyla wydawała się teraz komiczna (tylko się nie obraź, że oceniam Twoją postać nie znając jej, bo raz już była taka sytuacja na forum). Przybrałem swobodna pozę i zwróciłem twarz ku tafli jeziora. Było mniejsze niż to w Hogwarcie i zapewne też groźniejsze. Nigdy nie wiadomo, co czyha na nas pod wodą. Po kolejnych słowach Ślizgonki znów zwróciłem twarz w jej stronę i również przyjrzałem jej się od stóp po głowę.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo źle było siedzieć w zamku - odparłem spokojnie. - A przyszedłem tutaj, bo to fajne ustronne miejsce, w którym można się napić - dodałem i wyciągnąłem butelkę zza pazuchy.
Wzniosłem szkło na wysokość swoich oczy i przyjrzałem się zawartości, od której odbijało się światło zachodzącego, ledwo widocznego przez drzewa, słońca.
- Chcesz się napić? Prosto z Rosji - zapytałem i wyciągnąłem butelkę ku Ślizgonce.
Nadal staliśmy w znacznej odległości od siebie. gdyby dziewczyna chciała spróbować ruskiej gorzałki, będzie musiała się przybliżyć. Albo nawet ja będę mógł to uczynić, jest mi to bez różnicy, kto się przybliży jako pierwszy.
- Mogę znaleźć się w wodzie, ale na pewno nie sam.
Uniosłem dwa razy szybko drwi do góry. Dziewczyna może nie mówiła żartobliwie, ale dla mnie takie to było. Twyla wydawała się teraz komiczna (tylko się nie obraź, że oceniam Twoją postać nie znając jej, bo raz już była taka sytuacja na forum). Przybrałem swobodna pozę i zwróciłem twarz ku tafli jeziora. Było mniejsze niż to w Hogwarcie i zapewne też groźniejsze. Nigdy nie wiadomo, co czyha na nas pod wodą. Po kolejnych słowach Ślizgonki znów zwróciłem twarz w jej stronę i również przyjrzałem jej się od stóp po głowę.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo źle było siedzieć w zamku - odparłem spokojnie. - A przyszedłem tutaj, bo to fajne ustronne miejsce, w którym można się napić - dodałem i wyciągnąłem butelkę zza pazuchy.
Wzniosłem szkło na wysokość swoich oczy i przyjrzałem się zawartości, od której odbijało się światło zachodzącego, ledwo widocznego przez drzewa, słońca.
- Chcesz się napić? Prosto z Rosji - zapytałem i wyciągnąłem butelkę ku Ślizgonce.
Nadal staliśmy w znacznej odległości od siebie. gdyby dziewczyna chciała spróbować ruskiej gorzałki, będzie musiała się przybliżyć. Albo nawet ja będę mógł to uczynić, jest mi to bez różnicy, kto się przybliży jako pierwszy.
Re: Jezioro
- Śmieszny jesteś. Nie chciałoby mi się ściągać tego wszystkiego dla pięciu minut przyjemności – szyderczy uśmiech wpełzł na twarz dziewczyny. W jej oczach było widać jedynie pogardę dla całego świata. Pierwsza próba odstraszenia nieproszonego gościa nie przebiegła pomyślnie. Myślała, że po tych pierwszych nieprzyjemnych słowach wystraszony poleci z powrotem do zamku.
- Słyszałam o tej ostatniej imprezie w pokoju wspólnym. Miałam wpaść bez zaproszenia, ale postanowiłam niespostrzeżenie zakraść się do dormitorium – oj, tego dnia długo nie mogła zasnąć bo hałasy dobiegające z centralnego pomieszczenia obudziłyby nawet umarlaka. W momencie kiedy Dymitr wyciągnął butelkę skrywaną w kurtce uniosła delikatnie kąciki ku górze co było do niej niepodobne.
- Robisz to pewnie bym była chociaż odrobinę dla Ciebie milsza, ale ok, możesz dać łyka – czarnowłosa podeszła odrobinę do chłopaka i wzięła od niego butelkę z trunkiem. Upiła niemałego łyka po czym zaraz tego pożałowała bo zaczęło palić ją w przełyk. Ze skrzywioną miną oddała mu naczynie.
- Słyszałam o tej ostatniej imprezie w pokoju wspólnym. Miałam wpaść bez zaproszenia, ale postanowiłam niespostrzeżenie zakraść się do dormitorium – oj, tego dnia długo nie mogła zasnąć bo hałasy dobiegające z centralnego pomieszczenia obudziłyby nawet umarlaka. W momencie kiedy Dymitr wyciągnął butelkę skrywaną w kurtce uniosła delikatnie kąciki ku górze co było do niej niepodobne.
- Robisz to pewnie bym była chociaż odrobinę dla Ciebie milsza, ale ok, możesz dać łyka – czarnowłosa podeszła odrobinę do chłopaka i wzięła od niego butelkę z trunkiem. Upiła niemałego łyka po czym zaraz tego pożałowała bo zaczęło palić ją w przełyk. Ze skrzywioną miną oddała mu naczynie.
Re: Jezioro
Tak łatwo nie da się mnie wystraszyć, jestem w końcu wychowankiem domu Salazara Slytherina. Jednak jestem dosyć pozytywnie nastawiony do świata i na kontakty z ludźmi. Oprócz niektórych, ale to tak na marginesie. Ze swoimi zawsze się dogadam. Nie odpowiedziałem nic na pierwsze słowa dziewczyny. Popatrzyłem uważnie na jej twarz i zrozumiałem, że też nie chciałoby mi się ściągać wszystkich tych ozdób. Czasami nie rozumiałem, po co dziewczyny tak dziurawią swoją twarz. Najlepsze jest naturalne piękno, ale chyba nie każda osoba o tym wie. Ehh...
- Nie masz czego żałować, że Cię nie było - rzekłem. - na początku było dosyć drętwo, a później bójka, czyli nic wielkiego - dodałem wzruszając ramionami.
Zazwyczaj na jakiejś imprezie musiało dojść do bójki, to chyba było nieuniknione. jakby ludzie nie umieli ze sobą normalnie rozmawiać. A jak już mają ze sobą walczyć, to lepiej by było za pomocą magii, w końcu żyjemy w magicznym świecie. No dobra, sam wolę przyłożyć komuś z pięści, ale to tylko dlatego, że jestem dosyć słaby w zaklęciach. Muszę się podszkolić, jeśli kiedyś mam zamiar używać zaklęć niewybaczalnych.
- Nie robię tego, byś była milsza. mam to częstuję - sprostowałem i również przybliżyłem się do Ślizgonki, żeby zabrała ode mnie butelkę.
Po jej łyku omal nie wybuchłem śmiechem widząc jej skrzywioną minę.
- Zapomniałem dodać, że to czysty spirytus - powiedziałem roześmianym głosem.
Odkręciłem butelkę i wlałem w siebie trochę alkoholu. Przełknąłem go bez problemu. Pierwszy łyk tuż pod bramą był najgorszy, ponieważ trzeba przyzwyczaić się do tego piekła, zaś następne wchodzą już bez problemu. Przez to, że zacząłem się prawie śmiać to nie zdziwiłbym się, gdybym miał wylądować w jeziorze. Wszystko ładnie, pięknie, tylko żebym nie natrafił tam na trytony...
- Nie masz czego żałować, że Cię nie było - rzekłem. - na początku było dosyć drętwo, a później bójka, czyli nic wielkiego - dodałem wzruszając ramionami.
Zazwyczaj na jakiejś imprezie musiało dojść do bójki, to chyba było nieuniknione. jakby ludzie nie umieli ze sobą normalnie rozmawiać. A jak już mają ze sobą walczyć, to lepiej by było za pomocą magii, w końcu żyjemy w magicznym świecie. No dobra, sam wolę przyłożyć komuś z pięści, ale to tylko dlatego, że jestem dosyć słaby w zaklęciach. Muszę się podszkolić, jeśli kiedyś mam zamiar używać zaklęć niewybaczalnych.
- Nie robię tego, byś była milsza. mam to częstuję - sprostowałem i również przybliżyłem się do Ślizgonki, żeby zabrała ode mnie butelkę.
Po jej łyku omal nie wybuchłem śmiechem widząc jej skrzywioną minę.
- Zapomniałem dodać, że to czysty spirytus - powiedziałem roześmianym głosem.
Odkręciłem butelkę i wlałem w siebie trochę alkoholu. Przełknąłem go bez problemu. Pierwszy łyk tuż pod bramą był najgorszy, ponieważ trzeba przyzwyczaić się do tego piekła, zaś następne wchodzą już bez problemu. Przez to, że zacząłem się prawie śmiać to nie zdziwiłbym się, gdybym miał wylądować w jeziorze. Wszystko ładnie, pięknie, tylko żebym nie natrafił tam na trytony...
Re: Jezioro
- Kto tym razem zaczął i do kogo startował? - zapytała udając zaciekawienie. Było jej to obojętne bo i tak tego nie widziała. Co za pech. Na następną imprezę z pewnością wpadnie. Jak już wspominano o jakiej awanturze czy bójce to wolałaby zobaczyć to na własne oczy, najlepiej siedząc na trybunie lub w fotelu z kubełkiem popcornu. Miałaby przynajmniej z czego i z kogo podrwić.
- Każdy facet tak mówi, a potem wychodzi inaczej – uniosła obie brwi parodiując to co wcześniej zrobił chłopak. Zaśmiała się choć w przełyku nadal czuła piekielne palenie.
- Dzięki kretynie, że dopiero teraz to mówisz. Zasługujesz na to by powiesić Cie na drzewie na sznurówce za ptaszka – poważna mina powinna dodać tej sytuacji odrobiny grozy. W końcu była znana z iście szatańskiego charakteru. Kiedy Dymitr skończył wlewać w siebie alkohol Twyla zabrała mu butelkę również upijając odrobinę. Drugi łyk nie był już taki palący, co przyjęła z ulgą.
- Każdy facet tak mówi, a potem wychodzi inaczej – uniosła obie brwi parodiując to co wcześniej zrobił chłopak. Zaśmiała się choć w przełyku nadal czuła piekielne palenie.
- Dzięki kretynie, że dopiero teraz to mówisz. Zasługujesz na to by powiesić Cie na drzewie na sznurówce za ptaszka – poważna mina powinna dodać tej sytuacji odrobiny grozy. W końcu była znana z iście szatańskiego charakteru. Kiedy Dymitr skończył wlewać w siebie alkohol Twyla zabrała mu butelkę również upijając odrobinę. Drugi łyk nie był już taki palący, co przyjęła z ulgą.
Re: Jezioro
Wystarczyło tylko wspomnieć o bójce na imprezie i od razu zaciekawienie rośnie. Zaśmiałem się pod nosem ba pytanie Twyli.
- Wilson i Campbell, a kto do kogo to nie mam pojęcia - odparłem spokojnie.
Bójki same w sobie nie są takie złe, gorzej jest później usuwać ich skutki, m.in. złamania, stłuczenia. Powinno być też tak, że jak jest się świadkiem bójki, powinno się rozdzielić walczących. Dużo osób tego nie robi, bo boją się, że sami oberwą. Na imprezie ja nie miałem co się pchać do rodzielania chłopaków, bo robiły to już inne osoby.
Do następnych słów też się nie odezwałem. Widać, że dziewczyna miała do czynienia z kilkoma osobnikami płci męskiej, że tak twierdzi. Faceci to faceci, niemal wszyscy są tacy sami.
- Aż tak chcesz mnie ukarać? - zapytałem nieco zdziwiony.
Ja tylko nie powiedziałem na początku, że jest to spirytus, ale widząc, jak dziewczyna zabiera ode mnie butelkę, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Z czasem człowiek może przyzwyczaić się do smaku alkoholu.
- I jak, drugi raz łagodniejszy? - zapytałem retorycznie.
Uśmiechnąłem się szeroko i podszedłem bliżej tafli wody. Twyla jak chce to niech sobie jeszcze pije alkohol. W torbie mam jeszcze ze dwie butelki.
- Wilson i Campbell, a kto do kogo to nie mam pojęcia - odparłem spokojnie.
Bójki same w sobie nie są takie złe, gorzej jest później usuwać ich skutki, m.in. złamania, stłuczenia. Powinno być też tak, że jak jest się świadkiem bójki, powinno się rozdzielić walczących. Dużo osób tego nie robi, bo boją się, że sami oberwą. Na imprezie ja nie miałem co się pchać do rodzielania chłopaków, bo robiły to już inne osoby.
Do następnych słów też się nie odezwałem. Widać, że dziewczyna miała do czynienia z kilkoma osobnikami płci męskiej, że tak twierdzi. Faceci to faceci, niemal wszyscy są tacy sami.
- Aż tak chcesz mnie ukarać? - zapytałem nieco zdziwiony.
Ja tylko nie powiedziałem na początku, że jest to spirytus, ale widząc, jak dziewczyna zabiera ode mnie butelkę, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Z czasem człowiek może przyzwyczaić się do smaku alkoholu.
- I jak, drugi raz łagodniejszy? - zapytałem retorycznie.
Uśmiechnąłem się szeroko i podszedłem bliżej tafli wody. Twyla jak chce to niech sobie jeszcze pije alkohol. W torbie mam jeszcze ze dwie butelki.
Re: Jezioro
- I po co ja pytam? Mogłam się tego spodziewać. Oni to zawsze coś wymyślą. Najlepiej to niech się pozabijają. Przynajmniej będzie spokój – mówiła całkiem poważnie. A co do usuwania skutków... niech maczają w tym łapy specjaliści. Ona sama wolała komuś trzepnąć porządnego liścia, a nie opatrywać rany.
- Poproś ładnie, a obiecuję, że zawiśniesz. Jesteś na dobrej drodze by stracić klejnoty – prychnęła śmiechem. O matko, jak dawno nie była w takim stanie. Nie pamiętała kiedy to ostatnim razem tak zacieszała. Chyba alkohol pomału zaczął uderzać dziewczynie do głowy. Normalnie olała by Ruska albo rzuciłaby kilka chamskich komentarzy na temat kraju, z którego pochodzi.
- Ok, trzymaj to bo chcę jakoś potem wrócić do zamku albo doczłapać do pubu. Chyba, że masz lepszy pomysł – wyciągnęła rękę, w której trzymała butelkę w stronę Dymitra. To ostatnie było oczywiście żartem i miała nadzieję, że ten tak to właśnie odebrał.
- Poproś ładnie, a obiecuję, że zawiśniesz. Jesteś na dobrej drodze by stracić klejnoty – prychnęła śmiechem. O matko, jak dawno nie była w takim stanie. Nie pamiętała kiedy to ostatnim razem tak zacieszała. Chyba alkohol pomału zaczął uderzać dziewczynie do głowy. Normalnie olała by Ruska albo rzuciłaby kilka chamskich komentarzy na temat kraju, z którego pochodzi.
- Ok, trzymaj to bo chcę jakoś potem wrócić do zamku albo doczłapać do pubu. Chyba, że masz lepszy pomysł – wyciągnęła rękę, w której trzymała butelkę w stronę Dymitra. To ostatnie było oczywiście żartem i miała nadzieję, że ten tak to właśnie odebrał.
Re: Jezioro
- Mają jakichś zatarg, to niech go sobie rozwiązują. Mogliby chociaż wstrzymać się od świadków - skwitowałem część rozmowy o bójce dwóch Ślizgonów.
Ja przynajmniej dbałem, aby nikt nie widział mojej bójki z Williamem, chociaż korytarz przed schowkiem na miotły mógł być bardziej oblężony gapiami niż pokój wspólny Ślizgonów.
- Snow, nie przesadzaj. Klejnotów mi nie odbierzesz, bo kiedyś się przydadzą - odparłem i spojrzałem na nią spode łba.
Zaczynałem nie rozumieć tej dziewczyny. Swobodnie rozmawiamy, a ona chce mnie kastrować. Jednak na pewno się do niej nie zrażę, Ślizgoni mają różne charaktery i każdy ten charakter trzeba poznać. Śmiejąca się Twyla była już znośniejsza. Najprawdopodobniej alkohol tak na nią zadział. Spirytus potrafi czynić cuda, jak widać. Dziewczyna z oschłej i oziębłem zaczęła się chichrać. Zabrałem od niej butelkę i napisałem się.
- Jak nie o własnych siłach, to zawsze będę mógł Cię zanieść - zaproponowałem koleżance.
Chciałem jej puścić oczko, lecz powstrzymałem się przed tym. Jeszcze odebrałaby to, że jestem napalony na nią i naprawdę mógłby zawisnąć na jądrach, które w przyszłości na pewno mi się przydadzą, jeśli będę chciał mieć potomstwo. Jak na razie do dzieci mi daleko. Nie jestem na tyle dojrzały, by opiekować się bachorkami.
Ja przynajmniej dbałem, aby nikt nie widział mojej bójki z Williamem, chociaż korytarz przed schowkiem na miotły mógł być bardziej oblężony gapiami niż pokój wspólny Ślizgonów.
- Snow, nie przesadzaj. Klejnotów mi nie odbierzesz, bo kiedyś się przydadzą - odparłem i spojrzałem na nią spode łba.
Zaczynałem nie rozumieć tej dziewczyny. Swobodnie rozmawiamy, a ona chce mnie kastrować. Jednak na pewno się do niej nie zrażę, Ślizgoni mają różne charaktery i każdy ten charakter trzeba poznać. Śmiejąca się Twyla była już znośniejsza. Najprawdopodobniej alkohol tak na nią zadział. Spirytus potrafi czynić cuda, jak widać. Dziewczyna z oschłej i oziębłem zaczęła się chichrać. Zabrałem od niej butelkę i napisałem się.
- Jak nie o własnych siłach, to zawsze będę mógł Cię zanieść - zaproponowałem koleżance.
Chciałem jej puścić oczko, lecz powstrzymałem się przed tym. Jeszcze odebrałaby to, że jestem napalony na nią i naprawdę mógłby zawisnąć na jądrach, które w przyszłości na pewno mi się przydadzą, jeśli będę chciał mieć potomstwo. Jak na razie do dzieci mi daleko. Nie jestem na tyle dojrzały, by opiekować się bachorkami.
Re: Jezioro
- Oj nie patrz tak na mnie. Nie pasuje to do twojej buźki – podeszła bliżej i szturchnęła go delikatnie w ramię. Uważała przy tym by nie wpadł do wody. Nie chciałaby go wepchnąć, bynajmniej nie teraz.
- Skorzystam jeśli masz więcej butelek – zaśmiała się. Pomimo pierwszego palącego łyku nie zamierzała zaprzestać spożywania tego spirytusu. Chłopak wyjątkowo dzisiaj mógł czuć się bezpieczny. Nie zamierzała jednak odpuścić sobie żartów i wrednych odzywek. Taka już właśnie była. Miło jest napędzić komuś stracha. Żaden mężczyzna nie boi się o nic bardziej niż o swoje własne klejnoty.
- Zamierzasz tak wlepiać patrzałki w wodę czy usiądziemy – po tych słowach zdjęła kurtkę, położyła ją na ziemi i usiadła na niej. Ta pozycja gwarantowała brak siniaków przy upadku. W końcu z tej perspektywy do gruntu było niedaleko. Klepnęła miejsce obok siebie dając towarzyszowi do zrozumienia, że nie ma zamiaru mu nic zrobić.
- Skorzystam jeśli masz więcej butelek – zaśmiała się. Pomimo pierwszego palącego łyku nie zamierzała zaprzestać spożywania tego spirytusu. Chłopak wyjątkowo dzisiaj mógł czuć się bezpieczny. Nie zamierzała jednak odpuścić sobie żartów i wrednych odzywek. Taka już właśnie była. Miło jest napędzić komuś stracha. Żaden mężczyzna nie boi się o nic bardziej niż o swoje własne klejnoty.
- Zamierzasz tak wlepiać patrzałki w wodę czy usiądziemy – po tych słowach zdjęła kurtkę, położyła ją na ziemi i usiadła na niej. Ta pozycja gwarantowała brak siniaków przy upadku. W końcu z tej perspektywy do gruntu było niedaleko. Klepnęła miejsce obok siebie dając towarzyszowi do zrozumienia, że nie ma zamiaru mu nic zrobić.
Re: Jezioro
Klejnoty u mężczyzn to ważna rzecz, a strata ich byłaby okropna. Odwróciłem na chwilę wzrok od dziewczyny. Wcześniej patrzyłem na nią niemal jak zbity pies. Ta mina chyba naprawdę mi nie pasuje, nawet dziwnie się czułem, patrząc tak na dziewczynę.
- Więcej mam u siebie w dormitorium - stwierdziłem z bólem serca.
Popatrzyłem jednak na wnętrza butelki. Była tam jeszcze połowa jakoś. Połowa z pół litra to ćwiartka. Powinno nam tyle starczyć, tylko będziemy musieli teraz oszczędnie pić. Kiedyś zaproszę jeszcze dziewczynę do wspólnego picia. Jak jej posmakowało to czemu by nie.
- Usiądziemy, usiądziemy - odpowiedziałem wyrwany z zamysłu.
Ściągnąłem również swoją kurtkę, aby było więcej miejsca do siedzenia. Potem oczywiście usiadłem blisko dziewczyny i podałem jej butelkę.
- Trzeba pić oszczędnie, jak mamy spędzić tutaj trochę czasu - ostrzegłem pannę Snow.
Usiadłem w siadzie prostym podpartym. Skrzyżowałem nogi w kostkach i zerknąłem na wodę. Po kilku sekundach odwróciłem wzrok na Twylę i uśmiechnąłem się.
- A Ty co robiłaś tutaj taka samotna? - zagadnąłem w końcu.
Ślizgonka na mnie naskoczyła, że jej przeszkadzam, więc teraz pora dowiedzieć się, dlaczego byłem tutaj na początku tak niemile widziany.
- Więcej mam u siebie w dormitorium - stwierdziłem z bólem serca.
Popatrzyłem jednak na wnętrza butelki. Była tam jeszcze połowa jakoś. Połowa z pół litra to ćwiartka. Powinno nam tyle starczyć, tylko będziemy musieli teraz oszczędnie pić. Kiedyś zaproszę jeszcze dziewczynę do wspólnego picia. Jak jej posmakowało to czemu by nie.
- Usiądziemy, usiądziemy - odpowiedziałem wyrwany z zamysłu.
Ściągnąłem również swoją kurtkę, aby było więcej miejsca do siedzenia. Potem oczywiście usiadłem blisko dziewczyny i podałem jej butelkę.
- Trzeba pić oszczędnie, jak mamy spędzić tutaj trochę czasu - ostrzegłem pannę Snow.
Usiadłem w siadzie prostym podpartym. Skrzyżowałem nogi w kostkach i zerknąłem na wodę. Po kilku sekundach odwróciłem wzrok na Twylę i uśmiechnąłem się.
- A Ty co robiłaś tutaj taka samotna? - zagadnąłem w końcu.
Ślizgonka na mnie naskoczyła, że jej przeszkadzam, więc teraz pora dowiedzieć się, dlaczego byłem tutaj na początku tak niemile widziany.
Re: Jezioro
- Więc to więcej trzymaj na następny raz – uśmiechnęła się. Zapewne nie odpuści bo znalazła dobrego kompana do picia. Oboje należą do domu węża więc wystarczy wygonić kilku młodszych kolegów i już jest miejsce do popijawy.
- Dobrze. Jak trzeba to trzeba. Z tego co widzę przypadło Ci do gustu moje towarzystwo, skoro jeszcze nie uciekłeś – zaśmiała się ukazując rząd równiutkich zębów. Większość unikała Twyli by przypadkiem nie trafić na jej gorszy dzień. Ona chyba w ogóle nie miewała tych lepszych.
- Ehh, przecież ja zawsze szwędam się samotnie – odrzekła udając smutną – przynajmniej mam spokój, nikt mi nie gdera. Ale tak na powarzenie to wyszłam odetchnąć świeżym powietrzem ,a nogi jakoś tak same mnie tutaj przyprowadziły. Pierwszy raz jestem w tym miejscu – upiła niewielki łyk przejrzystej cieczy. Już prawie wcale nie paliło.
- Dobrze. Jak trzeba to trzeba. Z tego co widzę przypadło Ci do gustu moje towarzystwo, skoro jeszcze nie uciekłeś – zaśmiała się ukazując rząd równiutkich zębów. Większość unikała Twyli by przypadkiem nie trafić na jej gorszy dzień. Ona chyba w ogóle nie miewała tych lepszych.
- Ehh, przecież ja zawsze szwędam się samotnie – odrzekła udając smutną – przynajmniej mam spokój, nikt mi nie gdera. Ale tak na powarzenie to wyszłam odetchnąć świeżym powietrzem ,a nogi jakoś tak same mnie tutaj przyprowadziły. Pierwszy raz jestem w tym miejscu – upiła niewielki łyk przejrzystej cieczy. Już prawie wcale nie paliło.
Re: Jezioro
- Oczywiście - powiedziałem wesoło.
Taka ilość alkoholu szkoda pić samemu. Najlepiej jest pić w jakimś towarzystwie, bo inaczej trzeba by było wziąć lustro, usiąść przed nim i dopiero miałoby się kompana do picia. Samemu mogą pić tylko alkoholicy. Uczniowie Hogwartu popadają już trochę w alkoholizm, ale da się z tego wyjść.
- Towarzystwo tak uroczej kobiety zawsze przypadnie mi do gustu i nawet nie mam zamiaru uciekać - odparłem.
Ach jak ja lubię schlebiać kobietom. Nawet mężczyźnie robi się cieplej na sercu, kiedy powie kobiecie jakiś miłe słowa, które połechtają jej dumę. Nie mam co unikać Twyli, gdyż wydała mi się naprawdę interesującą osobą. Nawet więcej razy postaram się z nią spotkać, aby nie zaprzepaścić znajomości.
- Ojj... Niedobrze tak szwędać się samotnie - również udałem smutnego mówiąc te słowa. - Jak chcesz to mogę Ci nieco pogderać. Gder, gder, gder, gder... - zacząłem, aby nieco poddenerwować dziewczynę.
Następne jej słowa pozostawiłem bez komentarza. Widać, że przywiała nas w to miejsce ta sama sytuacja - nudy za murami zamku Hogwart. Jak dziewczyna upiła łyka, zaraz zabrałem od niej butelkę, żeby też się napić. Po łyku odstawiłem szklane naczynie pomiędzy nas. Popatrzyłem na Twylię i pomyślałem sobie: dziewczyno uważaj, bo jeszcze trochę alkoholu i możemy przestać panować nad sobą. Oczywiście nie miałem żadnych złych zamiarów, a co ma być to będzie. Spotkanie dopiero zaczęło się rozwijać.
Taka ilość alkoholu szkoda pić samemu. Najlepiej jest pić w jakimś towarzystwie, bo inaczej trzeba by było wziąć lustro, usiąść przed nim i dopiero miałoby się kompana do picia. Samemu mogą pić tylko alkoholicy. Uczniowie Hogwartu popadają już trochę w alkoholizm, ale da się z tego wyjść.
- Towarzystwo tak uroczej kobiety zawsze przypadnie mi do gustu i nawet nie mam zamiaru uciekać - odparłem.
Ach jak ja lubię schlebiać kobietom. Nawet mężczyźnie robi się cieplej na sercu, kiedy powie kobiecie jakiś miłe słowa, które połechtają jej dumę. Nie mam co unikać Twyli, gdyż wydała mi się naprawdę interesującą osobą. Nawet więcej razy postaram się z nią spotkać, aby nie zaprzepaścić znajomości.
- Ojj... Niedobrze tak szwędać się samotnie - również udałem smutnego mówiąc te słowa. - Jak chcesz to mogę Ci nieco pogderać. Gder, gder, gder, gder... - zacząłem, aby nieco poddenerwować dziewczynę.
Następne jej słowa pozostawiłem bez komentarza. Widać, że przywiała nas w to miejsce ta sama sytuacja - nudy za murami zamku Hogwart. Jak dziewczyna upiła łyka, zaraz zabrałem od niej butelkę, żeby też się napić. Po łyku odstawiłem szklane naczynie pomiędzy nas. Popatrzyłem na Twylię i pomyślałem sobie: dziewczyno uważaj, bo jeszcze trochę alkoholu i możemy przestać panować nad sobą. Oczywiście nie miałem żadnych złych zamiarów, a co ma być to będzie. Spotkanie dopiero zaczęło się rozwijać.
Re: Jezioro
- No nie wierzę. Jesteś pierwszym, którym zdał się na odwagę i powiedział coś do mnie, a tu proszę, jeszcze komplementy. No, no, ale i tak medalu za to nie dostaniesz – rzekła. Była mile zaskoczona. Jej chłodna osłona została przełamana. Być może powinna częściej pić by również inni ją poznali.
- A właśnie, że dobrze. Potrafię o siebie zadbać – skwitowała krótko pierwszą część patrząc prosto w niebieskie tęczówki bruneta.
- Te gder, gder, gder w twoim wykonaniu nie jest denerwujące, lecz zabawne – jeśli myślał, że uda mu się chociaż odrobinę ją rozzłościć to mu nie wyszło. Najzwyczajniej miał pecha. Po takiej ilości czystego spirytu poziom agresji ślizgonki znacznie zmalał. Sięgnęła lewą ręką po szkło stojące między nimi. Oszczędnie – jak zalecał Dymitr – upiła kolejnego łyka. Wieczór dopiero co się rozpoczynał. Zapowiadało się, że miło go spędzi.
- A właśnie, że dobrze. Potrafię o siebie zadbać – skwitowała krótko pierwszą część patrząc prosto w niebieskie tęczówki bruneta.
- Te gder, gder, gder w twoim wykonaniu nie jest denerwujące, lecz zabawne – jeśli myślał, że uda mu się chociaż odrobinę ją rozzłościć to mu nie wyszło. Najzwyczajniej miał pecha. Po takiej ilości czystego spirytu poziom agresji ślizgonki znacznie zmalał. Sięgnęła lewą ręką po szkło stojące między nimi. Oszczędnie – jak zalecał Dymitr – upiła kolejnego łyka. Wieczór dopiero co się rozpoczynał. Zapowiadało się, że miło go spędzi.
Re: Jezioro
Wcześniej myślałem, że panna Snow spotkała wielu osobników płci męskiej, ale jej słowa zaczęły mnie utwierdzać w przekonaniu, że owszem spotkała wielu mężczyzn, ale raczej z nimi nie rozmawiała. Miło mi było być tym pierwszym, który się do niej odezwał i nawet rzucił komplementem. O to też mi chodziło, żeby pokazała się prawdziwa Twyla, a nie jej sztuczna, pozbawiona uczuć maska. Zrzućmy w końcu te maski i bądźmy sobą! Nie udawajmy kogoś, kim nie jesteśmy, bo to nie wychodzi. Ludzie muszą się oswoić z nami takimi, jakimi jesteśmy. Ktoś w końcu i tak nas pokocha pomimo większej ilości wad niż zalet. Te wady niekiedy nawet są lepsze niż zalety. Na słowa dziewczyny uśmiechnąłem się tylko. Nawet ona miło mnie połechtała tym potokiem wyrazów.
- Każdy dorosły potrafi o siebie zadbać, ale czasem chyba miło jest wyjść z kimś albo z kimś się spotkać - oznajmiłem.
Ten wieczór zaczął się tak przyjemnie, że wolałem mówić spokojnie. Nie chciałem się kłócić z koleżanką, ponieważ nie widziałem w tym sensu.
- A chociaż przyjemnie zabawne? - zapytałem i nie mogłem się powstrzymać, żeby puścić do niej oczko.
Jak juz sobie tak słodzimy to czemu by nie posłodzić jeszcze więcej. Na początku chciałem ją poddenerwować tym gderaniem, a jak wyszło zabawne, to nie ubolewam nad tym. Może to i nawet lepiej. Kiedy dziewczyna schylała się po trunek, pukiel włosów wydostał się z jej ułożonej fryzury i poleciał jej na policzek. Postanowiłem się tym zająć. Zbliżyłem się do dziewczyny i wyciągnąłem rękę w stronę jej policzka. Założyłem pukiel czarnych włosów za ucho dziewczyny i uśmiechnąłem się delikatnie bez wystawiania ząbków.
- Każdy dorosły potrafi o siebie zadbać, ale czasem chyba miło jest wyjść z kimś albo z kimś się spotkać - oznajmiłem.
Ten wieczór zaczął się tak przyjemnie, że wolałem mówić spokojnie. Nie chciałem się kłócić z koleżanką, ponieważ nie widziałem w tym sensu.
- A chociaż przyjemnie zabawne? - zapytałem i nie mogłem się powstrzymać, żeby puścić do niej oczko.
Jak juz sobie tak słodzimy to czemu by nie posłodzić jeszcze więcej. Na początku chciałem ją poddenerwować tym gderaniem, a jak wyszło zabawne, to nie ubolewam nad tym. Może to i nawet lepiej. Kiedy dziewczyna schylała się po trunek, pukiel włosów wydostał się z jej ułożonej fryzury i poleciał jej na policzek. Postanowiłem się tym zająć. Zbliżyłem się do dziewczyny i wyciągnąłem rękę w stronę jej policzka. Założyłem pukiel czarnych włosów za ucho dziewczyny i uśmiechnąłem się delikatnie bez wystawiania ząbków.
Re: Jezioro
Owszem spotkała wielu mężczyzn, ale przez swój charakter przysłaniający wnętrze nikt się do niej nie zbliżył. Co ten chłopak miał w sobie, że już przy pierwszej rozmowie przebił się przez wierzchnią warstwę zacementowaną arogancją, wredotą i agresją. Procenty wzmocniły tyko tego skutki.
- Może i racja. Czasami miałam dość tego wiecznego unikania kontaktu z rówieśnikami – odparła. W tej chwili chyba nic nie doprowadziło by do kłótni. Czuła się zbyt dobrze, tak lekko.
- Skoro nie dostałeś jeszcze kopa to znaczy, iż Twoje gderanie było przyjemne – kiedy to Milligan puścił oczko na usta od razu wpełzł delikatny, aczkolwiek uroczy uśmiech. Musiała szczerze przyznać, że nie spodziewała się takiego kroku z jego strony. Wykorzystując sytuację spoglądała w czarujące tęczówki towarzysza. Jego uśmiech był równie czarujący co oczy.
- Może i racja. Czasami miałam dość tego wiecznego unikania kontaktu z rówieśnikami – odparła. W tej chwili chyba nic nie doprowadziło by do kłótni. Czuła się zbyt dobrze, tak lekko.
- Skoro nie dostałeś jeszcze kopa to znaczy, iż Twoje gderanie było przyjemne – kiedy to Milligan puścił oczko na usta od razu wpełzł delikatny, aczkolwiek uroczy uśmiech. Musiała szczerze przyznać, że nie spodziewała się takiego kroku z jego strony. Wykorzystując sytuację spoglądała w czarujące tęczówki towarzysza. Jego uśmiech był równie czarujący co oczy.
Re: Jezioro
Nie mam pojęcia, co mam w sobie takiego, że już podczas pierwszego dłuższego spotkania dziewczęta stają się uległe. Z jednej strony jest to plus, zaś z drugiej minus. Plusem jest, iż dziewczęta swobodnie sobie ze mną rozmawiają, zaś jako minus mogą mieć jakieś podejrzenia, że specjalnie je upijam czy coś. A to nie jest specjalnie, wychodzi tak całkiem przypadkiem. Widać po Twyli, że jest już leciutko podpita, ja za to jakoś jeszcze się trzymam, chociaż picie spirytusu bez popity może być dla kogoś zabójcze.
- Musisz się przełamać i zacząć łapać kontakt z ludźmi. O, może zapisz się do jakiegoś klubu, kółka, cokolwiek, byle być wśród rówieśników - zaproponowałem wesoło.
Wstąpienie do jakichś organizacji szkolnych jest najlepszym wyjściem na otworzenie się do ludzi. Niektórzy potrzebują jakiegoś pchnięcia do tego, inni zaś bez problemu sami dają sobie radę z poznawaniem nowych osób.
- Cieszę się bardzo z tego powodu - odparłem cichym tonem.
Słabszy ton mógł wydać się nawet przyjemniejszy dla ucha. Kiedy zakładałem dziewczynie włosy za ucho nie od razu opuściłem rękę. Pozostawiłem na chwilę kciuk na policzku dziewczyny i wpatrywałem się w jej piwne oczy. Zerkałem też co jakiś czas w kierunku jej ust, ale zaraz powracałem na oczy. Zjechałem palcem po szyi Ślizgonki i opuściłem dłoń. Zawsze może ona tam wrócić, jeśli tylko dziewczyna będzie tego pragnęła. Przekroczyłem barierę osobistą Ślizgonki, lecz jak na razie negatywnie nie reagowała. Uśmiechałem się do niej szarmancko.
- Masz ładne oczy - stwierdziłem w końcu po głębszym wpatrywaniu się w nie.
- Musisz się przełamać i zacząć łapać kontakt z ludźmi. O, może zapisz się do jakiegoś klubu, kółka, cokolwiek, byle być wśród rówieśników - zaproponowałem wesoło.
Wstąpienie do jakichś organizacji szkolnych jest najlepszym wyjściem na otworzenie się do ludzi. Niektórzy potrzebują jakiegoś pchnięcia do tego, inni zaś bez problemu sami dają sobie radę z poznawaniem nowych osób.
- Cieszę się bardzo z tego powodu - odparłem cichym tonem.
Słabszy ton mógł wydać się nawet przyjemniejszy dla ucha. Kiedy zakładałem dziewczynie włosy za ucho nie od razu opuściłem rękę. Pozostawiłem na chwilę kciuk na policzku dziewczyny i wpatrywałem się w jej piwne oczy. Zerkałem też co jakiś czas w kierunku jej ust, ale zaraz powracałem na oczy. Zjechałem palcem po szyi Ślizgonki i opuściłem dłoń. Zawsze może ona tam wrócić, jeśli tylko dziewczyna będzie tego pragnęła. Przekroczyłem barierę osobistą Ślizgonki, lecz jak na razie negatywnie nie reagowała. Uśmiechałem się do niej szarmancko.
- Masz ładne oczy - stwierdziłem w końcu po głębszym wpatrywaniu się w nie.
Re: Jezioro
- Co to, to nie. Żadnych klubów. Imprezki czy coś w tym stylu owszem, ale nie kółka – do wstąpienia do jakiejś organizacji nikt jej nie przekona. To nie dla niej. W tej kwestii nigdy nie zmieni zdania. Nie potrafi pracować w grupie i dzielić się z kimś zadaniami. Jak już coś robi to musi być to w stu procentach jej własna robota.
- Może tego tak nie widać, ale ja również – w momencie kiedy chłopak zakładał dziewczynie włosy za ucho poczuła przyjemne ciepło. Wiedziała doskonale, że Dymitr wpatrywał się w jej usta. Dla podgrzania nieco atmosfery przygryzła delikatnie dolną wargę.
- Dziękuję, Ty również – powiedziała cicho z ledwo słyszalnym śmiechem. Niebieski to jeden z jej ulubionych kolorów. Co za miły zbieg okoliczności.
- Dostrzegłam, i nie wypieraj się, że masz ochotę na moje usta – powiedziała bezpośrednio nie zważając na reakcję ślizgona.
- Może tego tak nie widać, ale ja również – w momencie kiedy chłopak zakładał dziewczynie włosy za ucho poczuła przyjemne ciepło. Wiedziała doskonale, że Dymitr wpatrywał się w jej usta. Dla podgrzania nieco atmosfery przygryzła delikatnie dolną wargę.
- Dziękuję, Ty również – powiedziała cicho z ledwo słyszalnym śmiechem. Niebieski to jeden z jej ulubionych kolorów. Co za miły zbieg okoliczności.
- Dostrzegłam, i nie wypieraj się, że masz ochotę na moje usta – powiedziała bezpośrednio nie zważając na reakcję ślizgona.
Re: Jezioro
- No dobra, to jak nie kluby, to częściej trzeba organizować jakieś popijawy - odparłem i zaśmiałem się. - Powiem Ci tylko, że świetny jest Klub Czarnego Kruka, klub eliksirów. Pracujesz tam sama, ale wokół Ciebie są też inne osoby - dodałem, żeby ją zachęcić.
Ależ to dziewuszysko jest uparte. Z czasem może uda mi się ją przekonać, ale to na pewno nie teraz.
Przyjemne gderanie, dziewczyna nieco złagodniała. To było to, do czego dążyłem. Chodzi oczywiście o spokój i harmonię, bez zbędnych złośliwości. Przyglądałem się całej twarzy dziewczyny i oczywiście dostrzegłem, jak przygryza ona dolną wargę. Sam automatycznie przygryzłem lekko wargę wciągając ją zębami delikatnie do środka. Słowa o oczach puśćmy już mimo uszu. Jednakże po zdaniu o ustach nieco mnie zamurowało, chociaż nie dałem tego po sobie poznać.
- Tak - odparłem patrząc w oczy dziewczynie. - Przejrzałaś mnie - dodałem.
wciąż nie spuszczałem z niej oczu. Gdybym to zrobił to cała ta atmosfera, ten czar by prysł. Tak jak jest w tej chwili jest niesamowicie. Ręka zawisła mi w powietrzu. Zastanawiałem się czy opuścić ją do końca czy powrócić nią na policzek. Po dwóch sekundach wybrałem tę drugą opcję. Kciuk znajdował się przed, a reszta palców za uchem dziewczyny. Uśmiechnąłem się delikatnie i przechyliłem lekko głowę, aby znalazła się w tej samej płaszczyźnie co dłoń.
Ależ to dziewuszysko jest uparte. Z czasem może uda mi się ją przekonać, ale to na pewno nie teraz.
Przyjemne gderanie, dziewczyna nieco złagodniała. To było to, do czego dążyłem. Chodzi oczywiście o spokój i harmonię, bez zbędnych złośliwości. Przyglądałem się całej twarzy dziewczyny i oczywiście dostrzegłem, jak przygryza ona dolną wargę. Sam automatycznie przygryzłem lekko wargę wciągając ją zębami delikatnie do środka. Słowa o oczach puśćmy już mimo uszu. Jednakże po zdaniu o ustach nieco mnie zamurowało, chociaż nie dałem tego po sobie poznać.
- Tak - odparłem patrząc w oczy dziewczynie. - Przejrzałaś mnie - dodałem.
wciąż nie spuszczałem z niej oczu. Gdybym to zrobił to cała ta atmosfera, ten czar by prysł. Tak jak jest w tej chwili jest niesamowicie. Ręka zawisła mi w powietrzu. Zastanawiałem się czy opuścić ją do końca czy powrócić nią na policzek. Po dwóch sekundach wybrałem tę drugą opcję. Kciuk znajdował się przed, a reszta palców za uchem dziewczyny. Uśmiechnąłem się delikatnie i przechyliłem lekko głowę, aby znalazła się w tej samej płaszczyźnie co dłoń.
Re: Jezioro
- Klub Kruka mówisz? Dowiem się czegoś więcej na ten temat, ale nie obiecuję, że tam wstąpię- no cóż była uparta. Odziedziczyła to w genach. Jak coś postanowi to nie ma zmiłuj. Zawsze musi postawić na swoim. Była teraz spokojna co było nowością. Zazwyczaj chodziła poddenerwowana.
- Jesteś taki przewidywalny. Musisz trochę bardzie przyłożyć się do maskowania niechcianych emocji. Wszystko jest zapisane w Twoich oczach. Nie bez powodu mawiają, że są one oczami duszy - w chwili gdy Dymitr przyłożył rękę do ciepłego policzka Twyli, ta ujęła ją w swoją. Podwójne ciepło zaczęło coraz bardziej wpływać na stan w jakim obecnie była. Oboje najwyraźniej zdążyli zapomnieć o przeźroczystym trunku, ponieważ byli za bardzo pochłonięci sobą nawzajem by przejmować się czymś innym.
- Jesteś taki przewidywalny. Musisz trochę bardzie przyłożyć się do maskowania niechcianych emocji. Wszystko jest zapisane w Twoich oczach. Nie bez powodu mawiają, że są one oczami duszy - w chwili gdy Dymitr przyłożył rękę do ciepłego policzka Twyli, ta ujęła ją w swoją. Podwójne ciepło zaczęło coraz bardziej wpływać na stan w jakim obecnie była. Oboje najwyraźniej zdążyli zapomnieć o przeźroczystym trunku, ponieważ byli za bardzo pochłonięci sobą nawzajem by przejmować się czymś innym.
Re: Jezioro
Kwestię klubów odstawiam na bok. Do tej rozmowy zdążymy jeszcze wrócić na pewno. Bardziej fascynujące w tej chwili było to, co działo się pomiędzy nami.
- Methings I see... where? In my mind's eyes - zacytowałem Williama Shakespeare'a i Adama Mickiewicza, co ma oznaczać Zdaje mi się, że widzę... gdzie? Przed oczyma duszy mojej.
Tyle w temacie oczy. Potwierdziłem własnie to, co powiedziała Twyla. Poczułem ciepło jej dłoni na swojej, kiedy chwyciła moją dłoń. zapomniałem nawet o alkoholu. Nie był on mi w tej chwili potrzebny. Serce zaczęło mi nieco szybciej bić. Nad brzegiem jeziora zrobiło się romantycznie, a tej chwili emocjo dodał nawet cytat z Hamleta czy Romatyczności. Patrzyłem dziewczynie w oczy i nic więcej się nie odzywałem. Zbliżyłem się jeszcze do niej. Podczas tego przybliżania się tylko raz spojrzałem na jej usta. Chwilę przed tym, zanim się złączyły. Przymknąłem oczy, żeby nadać tej chwili jeszcze więcej romantyzmu. Widać, że wystarczy pobyć ze sobą chwilę i człowiek odkrywa prawdziwe ja drugiej osoby. Nie trwałem długo w tym pocałunku. Odsunąłem się po chwili i popatrzyłem zdezorientowany na dziewczynę. Nie wiedziałem czy powinienem, czy mogłem ją pocałować.
- Methings I see... where? In my mind's eyes - zacytowałem Williama Shakespeare'a i Adama Mickiewicza, co ma oznaczać Zdaje mi się, że widzę... gdzie? Przed oczyma duszy mojej.
Tyle w temacie oczy. Potwierdziłem własnie to, co powiedziała Twyla. Poczułem ciepło jej dłoni na swojej, kiedy chwyciła moją dłoń. zapomniałem nawet o alkoholu. Nie był on mi w tej chwili potrzebny. Serce zaczęło mi nieco szybciej bić. Nad brzegiem jeziora zrobiło się romantycznie, a tej chwili emocjo dodał nawet cytat z Hamleta czy Romatyczności. Patrzyłem dziewczynie w oczy i nic więcej się nie odzywałem. Zbliżyłem się jeszcze do niej. Podczas tego przybliżania się tylko raz spojrzałem na jej usta. Chwilę przed tym, zanim się złączyły. Przymknąłem oczy, żeby nadać tej chwili jeszcze więcej romantyzmu. Widać, że wystarczy pobyć ze sobą chwilę i człowiek odkrywa prawdziwe ja drugiej osoby. Nie trwałem długo w tym pocałunku. Odsunąłem się po chwili i popatrzyłem zdezorientowany na dziewczynę. Nie wiedziałem czy powinienem, czy mogłem ją pocałować.
Re: Jezioro
Serce Twyli narzuciło szybsze tępo. Bez wątpienia romantyczne cytaty dodały temu wszystkiemu magi i wdzięku. Kiedy złączyli usta w ciepłym pocałunku zamknęła oczy by móc zebrać wszystkie myśli. Dzisiejszego dnia Snow nie była sobą. Z zimnej suki stała się romantyczką. Siedziała przy jeziorze z chłopakiem, którego nie powinno tam być. Wszyscy wiedzą jaki on jest, a ona naiwna dała się tak łatwo podejść. Była tylko kolejną jego ofiarą. Na pewno wyniesie coś z tej lekcji. 1. Jednak potrafisz z kimś rozmawiać. 2. Wystarczy naprawdę niewiele by być z kimś blisko, choć przez chwilę. Po przerwanym pocałunku jeszcze przez chwilę miała przymknięte powieki. Musiała się otrząsnąć. Otworzywszy oczy widziała, że nie tylko ona jest zdezorientowana. Dodało jej to otuchy. Jeśli chodzi o nią to była za by chłopak jeszcze kiedyś powtórzył ten pocałunek.
Strona 5 z 8 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Magic Land :: Hogsmeade :: MIEJSCA
Strona 5 z 8
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach