Park z placem zabaw
+23
Antonija Vedran
Christine Greengrass
Dymitr Milligan
Ethim Polansky
Sanne van Rijn
Abigail Wellington
Mistrz Gry
Misza Gregorovic
Alice Volante
Ian Ames
Marianna Vulkodlak
Mason Dolarhyde
Leanne Chatier
Aiden Williams
Polly Baldwin
Blaise Harvin
Audrey Roshwel
Anthony Wilson
Maja Vulkodlak
Nicolas Socha
Andrea Jeunesse
Connor Campbell
Konrad Moore
27 posters
Magic Land :: Hogsmeade :: MIEJSCA
Strona 1 z 10
Strona 1 z 10 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10
Park z placem zabaw
Park na peryferiach wioski przyciąga nie tylko mieszkańców, ale także uczniów pobliskiej szkoły. Jest niewielki, ale alejki są wystarczająco szerokie i rozgałęzione aby pomieścić wszystkich amatorów spacerów i zabaw na huśtawce.
Konrad MooreMinister Magii - Urodziny : 03/02/1943
Wiek : 81
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: Park z placem zabaw
Po porannych ćwiczeniach i prysznicu Connor postanowił wybrać się na długi spacer daleko poza mury szkoły. Niewiarygodnie męczyło go siedzenie w zamknięciu, a weekendowe wypady do Hogsmeade były dla jego psychiki i poczucia wolności wielce zbawienne.
Dzisiejszego dnia pogoda wyjątkowo dopisywała (pomimo tych przelotnych ulew), więc byłoby żal jej nie wykorzystać. Ubrany w beżowe, schludnie skrojone spodnie, koszulę w kratę z krótkim rękawem i sportowe buty, pasujące do całości stroju. Ponadto przez ramię miał przewieszoną cienką kurtkę w granatowym kolorze, a w jego dłoni spoczywała parasolka, na wypadek gdyby miała zaskoczyć go gwałtowna burza. Tak uzbrojony przekroczył linię ogrodzenia, otaczającego niemały park. Świeże, soczyście zielone listki, przyozdobione dużymi kroplami wody, które osadziły się na roślinach w wyniku niedawnej burzy, sprawiały wrażenie, jakby były zielonym niebem. Słońce, które nagle wyłoniło się zza chmur, delikatnie prześwitywało przez już wyjątkowo gęste listowie.
Kanadyjczyk delektował się ową chwilą, głęboko wciągając świeże powietrze w płuca i wystawiając twarz na działanie słabych, lecz jak zawsze łaskoczących promieni słonecznych. Mimo, iż chłopak nie patrzył pod nogi, skrzętnie omijał każdą, nawet najmniejszą, kałużę, jakby znał każde wgłębienie w wysłużonych alejkach tego parku.
Po krótkim czasie dotarł go końca uliczki, która zaprowadziła go na niewielki plac zabaw. W oczach bruneta zapaliły się małe ogniki, gdy jego umysł zalały wspomnienia, związane z placami zabaw. Ślizgon podszedł do masywnej, stabilnej huśtawki, która niemo krzyczała, aby z niej skorzystał. Parasolka, uprzednio znajdująca się w dłoni chłopaka, znalazła się na drewnianej ławce, znajdującej się nieopodal ławki, tak samo jak i kurtka. Następnie Campbell posadził swój zgrabny tyłek na szerokiej deseczce, przytwierdzonej do ramy huśtawki, grubymi łańcuchami. Mimo, iż przed chwilą nad Hogsmeade szalała obfita burza, tyłek Connora nie był narażony na zmoczenie, gdyż NA SZCZĘŚCIE nad huśtawką znajdowały się ciasno splecione i porośnięte zielonymi pąkami gałęzie.
Dzisiejszego dnia pogoda wyjątkowo dopisywała (pomimo tych przelotnych ulew), więc byłoby żal jej nie wykorzystać. Ubrany w beżowe, schludnie skrojone spodnie, koszulę w kratę z krótkim rękawem i sportowe buty, pasujące do całości stroju. Ponadto przez ramię miał przewieszoną cienką kurtkę w granatowym kolorze, a w jego dłoni spoczywała parasolka, na wypadek gdyby miała zaskoczyć go gwałtowna burza. Tak uzbrojony przekroczył linię ogrodzenia, otaczającego niemały park. Świeże, soczyście zielone listki, przyozdobione dużymi kroplami wody, które osadziły się na roślinach w wyniku niedawnej burzy, sprawiały wrażenie, jakby były zielonym niebem. Słońce, które nagle wyłoniło się zza chmur, delikatnie prześwitywało przez już wyjątkowo gęste listowie.
Kanadyjczyk delektował się ową chwilą, głęboko wciągając świeże powietrze w płuca i wystawiając twarz na działanie słabych, lecz jak zawsze łaskoczących promieni słonecznych. Mimo, iż chłopak nie patrzył pod nogi, skrzętnie omijał każdą, nawet najmniejszą, kałużę, jakby znał każde wgłębienie w wysłużonych alejkach tego parku.
Po krótkim czasie dotarł go końca uliczki, która zaprowadziła go na niewielki plac zabaw. W oczach bruneta zapaliły się małe ogniki, gdy jego umysł zalały wspomnienia, związane z placami zabaw. Ślizgon podszedł do masywnej, stabilnej huśtawki, która niemo krzyczała, aby z niej skorzystał. Parasolka, uprzednio znajdująca się w dłoni chłopaka, znalazła się na drewnianej ławce, znajdującej się nieopodal ławki, tak samo jak i kurtka. Następnie Campbell posadził swój zgrabny tyłek na szerokiej deseczce, przytwierdzonej do ramy huśtawki, grubymi łańcuchami. Mimo, iż przed chwilą nad Hogsmeade szalała obfita burza, tyłek Connora nie był narażony na zmoczenie, gdyż NA SZCZĘŚCIE nad huśtawką znajdowały się ciasno splecione i porośnięte zielonymi pąkami gałęzie.
Re: Park z placem zabaw
Może i początkowo trzymała się swojego planu, że pójdzie spać, jednak gdy dotarła do dormitorium doszła do wniosku, że skoro jeszcze jest weekend a ona nie przetrwa do następnego piątku na pięciu papierosach, wyruszyła na łowy do Hogsmeade. Miała w nosie to, że co dopiero się wyleczyła z kataru, zakazy nauczycieli i nawet pogodę, która aktualnie i tak była lepsza, niż rano. Na swoją luźną bluzkę, opadającą z ramienia, narzuciła jedynie czarną kurteczkę przypominającą skórkę a później wyruszyła przed siebie, wymachując wesoło parasolką.
Całe zakupy zajęły jej może dziesięć minut, choć znalezienie szlugów w magicznej wiosce graniczyło z cudem. Jednak poradziła sobie. Później doszła do wniosku, że zrobi sobie spacer po parku, który kiedyś wystąpił w jej śnie. Co prawda, porąbanym śnie. Nie dość, że miała dziecko, to jego ojcem był jej aktualny wróg publiczny numer jeden zwany Wilsonem, a żeby tego było mało, wtedy była wieczna zima i koniec świata czyhający za rogiem. Blondynka szła spacerkiem, omijając każdą z możliwych kałuży, a gdy zobaczyła przed sobą Connora, siedzącego na huśtawce, przyśpieszyła kroku i niespodziewanie uwiesiła się mu na szyi. Prawie jak ninja!
- I've got a burning desire for you, baby... - wymruczała mu melodyjnie do ucha i postanawiając dać mu chwilę na zorientowanie się, co właściwie się stało, z uśmiechem stanęła przed nim. Cieszyła się, że w końcu na niego wpadła, bo niby byli z tego samego domu, a jednak mijali się za każdym razem. Poza tym miała nadzieję, że poprawi jej humor, który był tylko minimalnie lepszy, dzięki rozmowie z Suzanne.
Całe zakupy zajęły jej może dziesięć minut, choć znalezienie szlugów w magicznej wiosce graniczyło z cudem. Jednak poradziła sobie. Później doszła do wniosku, że zrobi sobie spacer po parku, który kiedyś wystąpił w jej śnie. Co prawda, porąbanym śnie. Nie dość, że miała dziecko, to jego ojcem był jej aktualny wróg publiczny numer jeden zwany Wilsonem, a żeby tego było mało, wtedy była wieczna zima i koniec świata czyhający za rogiem. Blondynka szła spacerkiem, omijając każdą z możliwych kałuży, a gdy zobaczyła przed sobą Connora, siedzącego na huśtawce, przyśpieszyła kroku i niespodziewanie uwiesiła się mu na szyi. Prawie jak ninja!
- I've got a burning desire for you, baby... - wymruczała mu melodyjnie do ucha i postanawiając dać mu chwilę na zorientowanie się, co właściwie się stało, z uśmiechem stanęła przed nim. Cieszyła się, że w końcu na niego wpadła, bo niby byli z tego samego domu, a jednak mijali się za każdym razem. Poza tym miała nadzieję, że poprawi jej humor, który był tylko minimalnie lepszy, dzięki rozmowie z Suzanne.
Re: Park z placem zabaw
Lekko bujając się na huśtawce, wprowadził się w stan lekkiego zamyślenia, jakby sam się zahipnotyzował. Właściwie to nie myślał o niczym konkretnym, nieco tępym wzrokiem patrząc się w przestrzeń, jakby przed chwilą objawiła mu się jakaś niespotykana zjawa. Po kilku sekundach małej zawiechy, w końcu się ocknął i sięgnął do kieszeni, aby wyciągnąć paczkę papierosów i zapalniczkę, znajdującą się w tym samym miejscu, co fajki. Właśnie miał odpalić tytoniowy rulonik, kiedy jego szyja została opleciona przez ramiona należące do jakiegoś chudzielca. Connor momentalnie, odsunął papierosa od ust, chcąc się odwrócić i dowiedzieć kto go tak brutalnie zaatakował.
Słowa, wypowiedziane przez dziewczynę, prosto do jego ucha, mocno pobudziły nie tylko jego wyobraźnię. Cwaniacki uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdyż w końcu udało mu się wypracować w Ślizgonce uczucie tęsknoty za nim, która w tym momencie przejawiała się poprzez uwieszenie się na jego szyi. Do momentu, aż blondynka w końcu stanęła przed nim z szerokim uśmiechem, w ogóle się nie odzywał. Wolał w spokoju obserwować co się wydarzy. Wsadził papierosa pomiędzy wargi i go odpalił a gdy nie doczekał się niczego więcej ze strony dziewczyny uniósł brwi i spojrzał na nią wyczekująco.
- A gdzie jakiś całus dla mnie? - zapytał z nieukrywanym, a tym bardziej nieudawanym, oburzeniem. Posłał jej wyzywające spojrzenie, zastanawiając się czy Angielka znów powróci do swojego nieznośnego zwyczaju wzbraniania się przed nim. Z jednej strony chciałby, aby niedostępna księżniczka w końcu mu uległa, a z drugiej strony bawiło go zdobywanie jej. Już sam nie wiedział jaka opcja z tych dwóch bardziej by go ucieszyła. Zmarszczył ciemne, krzaczaste brwi dosłownie na ułamek sekundy, co mogło wydać jego wewnętrzną konsternację.
Z racji tego, iż Kanadyjczyk należał raczej do raptownych ludzi, których wszędzie było pełno i były cały czas w biegu, nie mógł długo czekać, aż Jeunesse łaskawie się namyśli. Chłopak przykleił papierosa do dolnej wargi i wyciągnął swe ramiona w kierunku dziewczyny, jakby był jakimś gadem, który łapie swą ofiarę na koniec kleistego języka. W tej samej sekundzie jego dłonie delikatnie złapały ją za biodra, które aktualnie znajdowały się na wysokości jego kończyn, a ramiona zgięły się w łokciach, tym samym przyciągając ją do Campbell'a. W efekcie jego nikczemnego podstępu Andrea znajdowała się tak blisko bruneta, że ten mógł zajrzeć w całkiem pokaźny, jak na taką chudzinkę, dekolt. Może takie zachowanie nie było godne dżentelmena, jednakże jego fizyczne ciągoty przeważały szalę.
Słowa, wypowiedziane przez dziewczynę, prosto do jego ucha, mocno pobudziły nie tylko jego wyobraźnię. Cwaniacki uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdyż w końcu udało mu się wypracować w Ślizgonce uczucie tęsknoty za nim, która w tym momencie przejawiała się poprzez uwieszenie się na jego szyi. Do momentu, aż blondynka w końcu stanęła przed nim z szerokim uśmiechem, w ogóle się nie odzywał. Wolał w spokoju obserwować co się wydarzy. Wsadził papierosa pomiędzy wargi i go odpalił a gdy nie doczekał się niczego więcej ze strony dziewczyny uniósł brwi i spojrzał na nią wyczekująco.
- A gdzie jakiś całus dla mnie? - zapytał z nieukrywanym, a tym bardziej nieudawanym, oburzeniem. Posłał jej wyzywające spojrzenie, zastanawiając się czy Angielka znów powróci do swojego nieznośnego zwyczaju wzbraniania się przed nim. Z jednej strony chciałby, aby niedostępna księżniczka w końcu mu uległa, a z drugiej strony bawiło go zdobywanie jej. Już sam nie wiedział jaka opcja z tych dwóch bardziej by go ucieszyła. Zmarszczył ciemne, krzaczaste brwi dosłownie na ułamek sekundy, co mogło wydać jego wewnętrzną konsternację.
Z racji tego, iż Kanadyjczyk należał raczej do raptownych ludzi, których wszędzie było pełno i były cały czas w biegu, nie mógł długo czekać, aż Jeunesse łaskawie się namyśli. Chłopak przykleił papierosa do dolnej wargi i wyciągnął swe ramiona w kierunku dziewczyny, jakby był jakimś gadem, który łapie swą ofiarę na koniec kleistego języka. W tej samej sekundzie jego dłonie delikatnie złapały ją za biodra, które aktualnie znajdowały się na wysokości jego kończyn, a ramiona zgięły się w łokciach, tym samym przyciągając ją do Campbell'a. W efekcie jego nikczemnego podstępu Andrea znajdowała się tak blisko bruneta, że ten mógł zajrzeć w całkiem pokaźny, jak na taką chudzinkę, dekolt. Może takie zachowanie nie było godne dżentelmena, jednakże jego fizyczne ciągoty przeważały szalę.
Re: Park z placem zabaw
Szczerze powiedziawszy już sama obecność Connora poprawiła jej humor. Kompletnie zapomniała o tym, że wstała lewą nogą, jak i o niezbyt sympatycznej rozmowie ze swoim byłym-niedoszłym. Oparła ręce o biodra wpatrując się ze stoickim spokojem w chłopaka, zastanawiając się które z nich pierwsze przerwie tą niezbyt komfortową ciszę. Bo ona nie miała zamiaru. Widać jej nastrój na zabawy w swoje chore gierki nadal się utrzymywał. Gdy w końcu chłopak postanowił ulec, uśmiechnęła się subtelnie.
- Nie ma. - opowiedziała pozornie poważnym tonem głosu a następnie dodała - Sam sobie weź. - posyłając mu nie mniej wyzywające spojrzenie. Odsunęła się przy tym nieco do tyłu, jednak nie na tyle, by nie mógł jej złapać. Campbell bywał czasami tak przewidywalny, że gdyby mogła, to sama nauczyłaby go ukrywania tego. Ale nie chciała, bo i po co? Kiedy Ślizgon przyciągnął ją do siebie, ujęła jego podbródek w dłoń i pociągnęła nieco do góry.
- Ja mam oczy tutaj. - pokręciła głową z dezaprobatą, po czym pocałowała go w policzek, blisko ust. To ona ustalała zasady w tej grze.
- Nie ma. - opowiedziała pozornie poważnym tonem głosu a następnie dodała - Sam sobie weź. - posyłając mu nie mniej wyzywające spojrzenie. Odsunęła się przy tym nieco do tyłu, jednak nie na tyle, by nie mógł jej złapać. Campbell bywał czasami tak przewidywalny, że gdyby mogła, to sama nauczyłaby go ukrywania tego. Ale nie chciała, bo i po co? Kiedy Ślizgon przyciągnął ją do siebie, ujęła jego podbródek w dłoń i pociągnęła nieco do góry.
- Ja mam oczy tutaj. - pokręciła głową z dezaprobatą, po czym pocałowała go w policzek, blisko ust. To ona ustalała zasady w tej grze.
Re: Park z placem zabaw
Kto by pomyślał, że szesnastolatek może być takim lowelasem, którego myśli wędrują po kosmatych morzach? On sam nigdy by siebie tak nie nazwał, gdyż uważał, że wszystko jest dla ludzi, nieważne w jakim wieku. W końcu, jeśli natura i rodzice obdarzyli go tak hojnie, to niby czemu miałby z tego nie skorzystać? Kanadyjczyk, podobnie jak hipisi w latach siedemdziesiątych, uważał, że powinniśmy czerpać pełnymi garściami z życia i kochać się przy każdej nadarzającej się sytuacji. W końcu seks to zdrowie!
Nagle, kiedy dziewczyna była już bardzo blisko bruneta, zaczął ją delikatnie i zmysłowo podgryzać w odsłoniętą część ramienia. Posłał jej wyzywające spojrzenie, po czym nagle przestał, aby pociągnąć kolejnego bucha papierosa, którego większość spaliła się sama.
Mimo, że blondynka pociągnęła jego głowę w górę, trzymając go za zarośnięty podbródek, Campbell - mały zboczeniec, nie dał za wygraną. Wyswobodził brodę z jej uścisku i jedną ręką bardziej odchylił koszulę od jej ciała, aby popatrzyć na krągłe kształty, kryjące się pod ubraniem dziewczyny.
- Te są równie piękne. - mruknął zaczepnie i wyszczerzył się w diabelskim uśmiechu, pozwalając sobie na położenie całej dłoni na jednej z jej piersi.
Nagle, kiedy dziewczyna była już bardzo blisko bruneta, zaczął ją delikatnie i zmysłowo podgryzać w odsłoniętą część ramienia. Posłał jej wyzywające spojrzenie, po czym nagle przestał, aby pociągnąć kolejnego bucha papierosa, którego większość spaliła się sama.
Mimo, że blondynka pociągnęła jego głowę w górę, trzymając go za zarośnięty podbródek, Campbell - mały zboczeniec, nie dał za wygraną. Wyswobodził brodę z jej uścisku i jedną ręką bardziej odchylił koszulę od jej ciała, aby popatrzyć na krągłe kształty, kryjące się pod ubraniem dziewczyny.
- Te są równie piękne. - mruknął zaczepnie i wyszczerzył się w diabelskim uśmiechu, pozwalając sobie na położenie całej dłoni na jednej z jej piersi.
Re: Park z placem zabaw
Angielka widząc, że jej mizerny plan odciągnięcia jego uwagi od swoich piersi zwiódł, wzniosła błagalnie oczy ku niebu, wzdychając ciężko. Początkowo nie reagowała, ale znana ze swoich wahań nastrojów i nieprzewidywalnych napadów złości, delikatnie, acz stanowczo, złapała dłoń Connora i zdjęła ją ze swojej piersi.
- Jak dziecko. Sprawdziłeś czy pasują do Twojej dłoni? Sprawdziłeś. To teraz nie zakłócaj ich przestrzeni osobistej. - powiedziała tonem rodu przemądrzalca, którym chcąc nie chcąc, zdarzało się jej bywać. Ale co mogła poradzić na to, że chłopak akurat trafił na jeden z tych dni, w których dziewczyna była niedotykalska i gryzła? Mógł się jedynie cieszyć, że nie odgryzła mu dłoni jak pirania a zamiast tego po chwili złapała go za nią w czułym geście. Drugą z kolei wyjęła z jego ust papierosa, dopaliła go sama i wyrzuciła resztkę za siebie, a później przytuliła się do niego swoim drobnym ciałem.
- Słyszałam, że rzesza fanek za Tobą biega. Chyba powinnam się obawiać o własne życie i usunąć się na bok, co? - popatrzyła wymownie na Ślizgona. W zasadzie to nie była pewna ich relacji. Z jednej strony jedno kleiło się do drugiego, z drugiej strony nawet nie byli ze sobą. Przynajmniej ona miała wrażenie, że czasem Campbell traktował ją jako opcję, do której wracał kiedy chciał, bo wiedział, że Angielka sobie na to pozwala. Postanowiła podjąć ten temat, ale dopiero później. Lubiła wiedzieć na czym stoi, zwłaszcza, że gdzieś tam w środku uczucie do chłopaka powoli kiełkowało. Nie chciałaby znowu czuć się tak, jakby ktoś rozdrapywał jej serce zardzewiałym widelcem.
- Właściwie to chyba powinnam stać metr od Ciebie, dla bezpieczeństwa. - dodała, nim towarzysz zdążył jej odpowiedzieć. W demonstracyjnym geście zmrużyła oczy, wyswobodziła się z uścisku i zrobiła krok w tył, ręce krzyżując pod piersiami. Teraz Connor, żeby się do niej zbliżyć, musiał wstać, czy mu się to podobało czy nie. Przecież nikt nie powiedział, że jej postawa niedostępnej księżniczki odeszła w niepamięć... jeśli tak uważał, to mógł się co najwyżej puknąć w czoło.
- Jak dziecko. Sprawdziłeś czy pasują do Twojej dłoni? Sprawdziłeś. To teraz nie zakłócaj ich przestrzeni osobistej. - powiedziała tonem rodu przemądrzalca, którym chcąc nie chcąc, zdarzało się jej bywać. Ale co mogła poradzić na to, że chłopak akurat trafił na jeden z tych dni, w których dziewczyna była niedotykalska i gryzła? Mógł się jedynie cieszyć, że nie odgryzła mu dłoni jak pirania a zamiast tego po chwili złapała go za nią w czułym geście. Drugą z kolei wyjęła z jego ust papierosa, dopaliła go sama i wyrzuciła resztkę za siebie, a później przytuliła się do niego swoim drobnym ciałem.
- Słyszałam, że rzesza fanek za Tobą biega. Chyba powinnam się obawiać o własne życie i usunąć się na bok, co? - popatrzyła wymownie na Ślizgona. W zasadzie to nie była pewna ich relacji. Z jednej strony jedno kleiło się do drugiego, z drugiej strony nawet nie byli ze sobą. Przynajmniej ona miała wrażenie, że czasem Campbell traktował ją jako opcję, do której wracał kiedy chciał, bo wiedział, że Angielka sobie na to pozwala. Postanowiła podjąć ten temat, ale dopiero później. Lubiła wiedzieć na czym stoi, zwłaszcza, że gdzieś tam w środku uczucie do chłopaka powoli kiełkowało. Nie chciałaby znowu czuć się tak, jakby ktoś rozdrapywał jej serce zardzewiałym widelcem.
- Właściwie to chyba powinnam stać metr od Ciebie, dla bezpieczeństwa. - dodała, nim towarzysz zdążył jej odpowiedzieć. W demonstracyjnym geście zmrużyła oczy, wyswobodziła się z uścisku i zrobiła krok w tył, ręce krzyżując pod piersiami. Teraz Connor, żeby się do niej zbliżyć, musiał wstać, czy mu się to podobało czy nie. Przecież nikt nie powiedział, że jej postawa niedostępnej księżniczki odeszła w niepamięć... jeśli tak uważał, to mógł się co najwyżej puknąć w czoło.
Re: Park z placem zabaw
Jego chęć na małe co nieco została przez Jeunesse spełniona, z racji tego, iż dłoń chłopaka nie została od razu odrzucona. Brunet uśmiechał się z rozmarzeniem, napawając się tą chwilą aż do samego końca. W tym momencie mógł wyglądać naprawdę dziwnie, jednakże Connor dałby sobie odciąć penisa, iż przy takich okolicznościach każdy facet na moment popadłby w błogostan.
Słowa Ślizgonki, które wypowiedziała tuż po odtrąceniu jego dłoni, Kanadyjczyk skwitował tylko oburzonym spojrzeniem i przedrzeźniającym ją ruchem głowy. To nie było ich pierwsze spotkanie, dlatego chłopak miał wiele, wyśmienitych okazji, aby zaobserwować jej zachowanie w poszczególnych sytuacjach. A bycie wzrokowcem umożliwiało mu zapamiętanie wszystkich min i ruchów blondynki. Wcale nie miał zamiaru ukrywać, iż taka wiedza pozwalała mu na niesamowicie realistyczne odegranie jej charakteru. Campbell czasem sie zastanawiał czy aby przypadkiem nie minął się z przeznaczeniem. Jako dusza artystyczna o wielu ciekawych umiejętnościach mógłby zostać hollywoodzkim aktorem, a nie kolejnym, bezużytecznym aurorem. Nawet nieskromnie uważał, że jego warunki fizyczne były wprost idealne do tego zawodu. Matka na pewno wsparłaby go w jakiejkolwiek jego decyzji lub przy jakimkolwiek pomyśle na życie.
- Rzesza fanek? - zapytał, jakby był przygłuchym dziadkiem, upewniającym się czy aby dobrze usłyszał to co zostało do niego powiedziane. Po chwili jego twarz nieco się rozpromieniła, kompletnie maskując jego konsternację. - Ano biega, biega. Powiem Ci, że masz bardzo duża konkurencję, więc kombinuj dziewczyno, nim twe wdzięki przeminą. - posłał jej cwaniacki uśmiech, w tym samym momencie odwzajemniając uścisk dłoni, który nie zaliczał się do rangi tych formalnych, ani nawet przyjacielskich. Nie dało się ukryć, że pomiędzy tą dwójką uczniówk domu Węża coś zaiskrzyło. Częste spotkania i otwarte zaloty Campbell'a nie pozostały bez reakcji. Jednakże Connor nie kłopotał się takimi pytaniami jak: "co z nami dalej?", "w ogóle o jesteśmy razem?", mimo tego, iż podejrzewał o to Jeunesse. Jakoś do tej pory wszystko co było związane z zawieraniem związków, w jego przypadku, jakoś tak samo wychodziło...
"Atramentowy" chłopak wzruszył ramionami i lekko przekręcił głowę na bok z taką miną, jakby odpowiadał na nieme pytanie, malujące się w jej oczach.
- Możesz sobie uciekać ode mnie ile chcesz, ale ja i tak Cie złapię. - odrzekł spokojnym głosem, gdy Andrea zaczęła się od niego odsuwać. Za tym stoickim spokojem, bęcącym rzadkością w zachowaniach przejawianych przez bruneta, krył się kolejny podstęp. Każdy, kto dobrze znał Campbell'a od razu by się domyślił, iż chłopak wyjaśnił co to za rewelacje szykuje dla blondynki, tylko że skrzętnie to ukrył w swej ostatniej wypowiedzi.
Słowa Ślizgonki, które wypowiedziała tuż po odtrąceniu jego dłoni, Kanadyjczyk skwitował tylko oburzonym spojrzeniem i przedrzeźniającym ją ruchem głowy. To nie było ich pierwsze spotkanie, dlatego chłopak miał wiele, wyśmienitych okazji, aby zaobserwować jej zachowanie w poszczególnych sytuacjach. A bycie wzrokowcem umożliwiało mu zapamiętanie wszystkich min i ruchów blondynki. Wcale nie miał zamiaru ukrywać, iż taka wiedza pozwalała mu na niesamowicie realistyczne odegranie jej charakteru. Campbell czasem sie zastanawiał czy aby przypadkiem nie minął się z przeznaczeniem. Jako dusza artystyczna o wielu ciekawych umiejętnościach mógłby zostać hollywoodzkim aktorem, a nie kolejnym, bezużytecznym aurorem. Nawet nieskromnie uważał, że jego warunki fizyczne były wprost idealne do tego zawodu. Matka na pewno wsparłaby go w jakiejkolwiek jego decyzji lub przy jakimkolwiek pomyśle na życie.
- Rzesza fanek? - zapytał, jakby był przygłuchym dziadkiem, upewniającym się czy aby dobrze usłyszał to co zostało do niego powiedziane. Po chwili jego twarz nieco się rozpromieniła, kompletnie maskując jego konsternację. - Ano biega, biega. Powiem Ci, że masz bardzo duża konkurencję, więc kombinuj dziewczyno, nim twe wdzięki przeminą. - posłał jej cwaniacki uśmiech, w tym samym momencie odwzajemniając uścisk dłoni, który nie zaliczał się do rangi tych formalnych, ani nawet przyjacielskich. Nie dało się ukryć, że pomiędzy tą dwójką uczniówk domu Węża coś zaiskrzyło. Częste spotkania i otwarte zaloty Campbell'a nie pozostały bez reakcji. Jednakże Connor nie kłopotał się takimi pytaniami jak: "co z nami dalej?", "w ogóle o jesteśmy razem?", mimo tego, iż podejrzewał o to Jeunesse. Jakoś do tej pory wszystko co było związane z zawieraniem związków, w jego przypadku, jakoś tak samo wychodziło...
"Atramentowy" chłopak wzruszył ramionami i lekko przekręcił głowę na bok z taką miną, jakby odpowiadał na nieme pytanie, malujące się w jej oczach.
- Możesz sobie uciekać ode mnie ile chcesz, ale ja i tak Cie złapię. - odrzekł spokojnym głosem, gdy Andrea zaczęła się od niego odsuwać. Za tym stoickim spokojem, bęcącym rzadkością w zachowaniach przejawianych przez bruneta, krył się kolejny podstęp. Każdy, kto dobrze znał Campbell'a od razu by się domyślił, iż chłopak wyjaśnił co to za rewelacje szykuje dla blondynki, tylko że skrzętnie to ukrył w swej ostatniej wypowiedzi.
Re: Park z placem zabaw
Ano biega, biega. Powiem Ci, że masz bardzo duża konkurencję, więc kombinuj dziewczyno, nim twe wdzięki przeminą. Po tych słowach dziewczyna aż musiała odwrócić się na pięcie, by nie zobaczył szyderczego uśmiechu, który wymalował się na jej twarzy. Bo albo nie powiedziała mu o swoich zdolnościach albo po prostu zapomniał, że w każdej chwili ta drobna blondynka może zmienić w sobie wszystko, prócz oczu. Jednak o ile dobrze pamiętała, to chyba nie zaliczał się do tego malutkiego grona osób, posiadających tę wiedzę. Nie lubiła się tym chwalić ani nawet o tym rozmawiać. Traktowała to raczej jak temat tabu, mając po dziurki pytań po co, na co, dlaczego, a jak to się stało i tak dalej, i tak dalej. Na jego kolejną wypowiedź wzruszyła ramionami, w dalszym ciągu prezentując mu swoje plecy i tyłek zarazem, skrzętnie ukryty pod opadającą koszulką.
- Jak chcesz. - mruknęła, nie przejmując się jego słowami i ruszyła prosto przed siebie, omijając kałuże niczym bohater Deszczowej Piosenki a przy tym wesoło nucąc sobie tekst tejże piosenki. Co z tego, że nie było deszczu? W końcu po dłuższej chwili skakania jak koza, przystanęła koło drzewa, oglądając dość malowniczą okolicę.
Gdy się znudziła, wyjrzała zza drzewa w stronę Connora, lecz widząc, że ten nadal siedzi na huśtawce, zmarszczyła czoło w wyrazie ogromnej konsternacji zastanawiając się przez chwilę nad powrotem do niego. Nie dając za wygraną, ukryła się za drzewem. Plecami oparła się o jego gruby pień, przymykając na chwilę oczy.
- Jak chcesz. - mruknęła, nie przejmując się jego słowami i ruszyła prosto przed siebie, omijając kałuże niczym bohater Deszczowej Piosenki a przy tym wesoło nucąc sobie tekst tejże piosenki. Co z tego, że nie było deszczu? W końcu po dłuższej chwili skakania jak koza, przystanęła koło drzewa, oglądając dość malowniczą okolicę.
Gdy się znudziła, wyjrzała zza drzewa w stronę Connora, lecz widząc, że ten nadal siedzi na huśtawce, zmarszczyła czoło w wyrazie ogromnej konsternacji zastanawiając się przez chwilę nad powrotem do niego. Nie dając za wygraną, ukryła się za drzewem. Plecami oparła się o jego gruby pień, przymykając na chwilę oczy.
Re: Park z placem zabaw
Connor niezmiernie się cieszył, iż dziewczyna nie poruszyła tematu związków, który niespecjalnie mu leżał. Uważał, że w tym momencie to nie czas i miejsce na takie rozmowy. Przejechał dłonią po ciemnych włosach i twarzy, jakby chciał z siebie ściągnąć ten niepokój przed nieporządanym tematem.
W momencie gdy chciał uraczyć dziewczynę jednym ze swoich super męskich uśmiechów, ta odwróciła się do niego plecami. Kanadyjczyk wywrócił teatralnie oczyma, sądząc, że Andrea znów prezentuje mu jej ulubione przedstawienie pod tytułem "Jak to ja umiem ładnie księżniczkować". Śligon patrzył pobłażliwie na jej, swoją drogą ponętny, tył i zastanawiał się co jeszcze wpadnie do jej blond główki.
Campbell nie musiał długo czekać na kolejny ruch dziewczyny, gdyż po jego kolejnych słowach Jeunesse wzięła nogi za pas i zaczęła biec na drugi koniec alejki. Kanadyjczyk, zamiast od razu pobiec za nią, pozostał na miejscu i obserwował rozwój wydarzeń. W momencie, gdy An się zatrzymała i oparła o drzewo, to był znak dla chłopaka, że na niego czeka. Chcąc potrzymać Jeunesse w napięciu postanowił poczekać na odpowiedni moment i dopiero ruszyć w jej stronę. Po chwili nadarzyła się idealna okazja, gdyż Ślzgonka schowała się za gruby pień. To umożliwiło chłopakowi ciche ppdkradnięcie się do niej, gdyby wychyliła się jeszcze raz cały jego plan wziąłby w łeb. Wykorzystując to, że dziewczyna kompletnie się nie spodziewała jaki ruch może wykonać Campbell, wyskoczył zza drzewa, złapał dziewczynę w pasie i przewiesił sobie przez ramię. Zachciało jej się księżniczkowania to teraz ma.
- Mówiłem, że Cię złapię. - mrukną triumfalnie, patrząc z ukosa na jej tyłek. - I nie wiem czy Cię teraz puszczę... - mruknął zadziornie, dając jej szansę na zaproponowanie mu jakiegoś "okupu".
W momencie gdy chciał uraczyć dziewczynę jednym ze swoich super męskich uśmiechów, ta odwróciła się do niego plecami. Kanadyjczyk wywrócił teatralnie oczyma, sądząc, że Andrea znów prezentuje mu jej ulubione przedstawienie pod tytułem "Jak to ja umiem ładnie księżniczkować". Śligon patrzył pobłażliwie na jej, swoją drogą ponętny, tył i zastanawiał się co jeszcze wpadnie do jej blond główki.
Campbell nie musiał długo czekać na kolejny ruch dziewczyny, gdyż po jego kolejnych słowach Jeunesse wzięła nogi za pas i zaczęła biec na drugi koniec alejki. Kanadyjczyk, zamiast od razu pobiec za nią, pozostał na miejscu i obserwował rozwój wydarzeń. W momencie, gdy An się zatrzymała i oparła o drzewo, to był znak dla chłopaka, że na niego czeka. Chcąc potrzymać Jeunesse w napięciu postanowił poczekać na odpowiedni moment i dopiero ruszyć w jej stronę. Po chwili nadarzyła się idealna okazja, gdyż Ślzgonka schowała się za gruby pień. To umożliwiło chłopakowi ciche ppdkradnięcie się do niej, gdyby wychyliła się jeszcze raz cały jego plan wziąłby w łeb. Wykorzystując to, że dziewczyna kompletnie się nie spodziewała jaki ruch może wykonać Campbell, wyskoczył zza drzewa, złapał dziewczynę w pasie i przewiesił sobie przez ramię. Zachciało jej się księżniczkowania to teraz ma.
- Mówiłem, że Cię złapię. - mrukną triumfalnie, patrząc z ukosa na jej tyłek. - I nie wiem czy Cię teraz puszczę... - mruknął zadziornie, dając jej szansę na zaproponowanie mu jakiegoś "okupu".
Re: Park z placem zabaw
Wystarczyła chwila nieuwagi, kilkusekundowe przymknięcie oczu a Connor wyrósł koło niej znikąd. Spojrzała na niego najpierw zdezorientowana, później wyraźnie zszokowana, a na sam koniec wystraszona, gdy ten złapał ją i przewiesił sobie przez ramię. Nie chciała spaść na ziemię, mimo, że zdawała sobie sprawę ze swojej wagi piórkowej, jednak w żartach wszystko było możliwe. Postanowiła się nie wyrywać, by dobrowolnie nie narazić się na upadek, lecz kiedy zaczęła się irytować, początkowo spokojnie powiedziała:
- Zwymiotuję a potem Cię wykastruję. - doszła do wniosku, że jej pogróżki może w jakiś sposób pomogą. Zwłaszcza, że Kanadyjczyk cenił sobie swoje przyrodzenie. Chwilę później bez zapowiedzi, zaczęła okładać go rękami po plecach. Dla pokazania, że naprawdę jest złośliwa z natury i zła w tym momencie, bez problemu wcisnęła mu rękę w kieszeń spodni, znajdującą się mniej więcej na wysokości jego tyłka (o ile nosi opuszczone spodnie) i... uszczypnęła. Tym razem to ona uśmiechała się triumfalnie.
- Dobra, ale puść mnie już, proszę. - spuściła nieco z tonu, niemal wymuszając z siebie ostatnie słowo. Niby nic, a jednak sprawiało jej duży problem. Podobnie jak przepraszam.
- Zwymiotuję a potem Cię wykastruję. - doszła do wniosku, że jej pogróżki może w jakiś sposób pomogą. Zwłaszcza, że Kanadyjczyk cenił sobie swoje przyrodzenie. Chwilę później bez zapowiedzi, zaczęła okładać go rękami po plecach. Dla pokazania, że naprawdę jest złośliwa z natury i zła w tym momencie, bez problemu wcisnęła mu rękę w kieszeń spodni, znajdującą się mniej więcej na wysokości jego tyłka (o ile nosi opuszczone spodnie) i... uszczypnęła. Tym razem to ona uśmiechała się triumfalnie.
- Dobra, ale puść mnie już, proszę. - spuściła nieco z tonu, niemal wymuszając z siebie ostatnie słowo. Niby nic, a jednak sprawiało jej duży problem. Podobnie jak przepraszam.
Re: Park z placem zabaw
Słysząc czcze pogróżki dziewczyny, Connor, parsknął śmiechem tak niepohamowanym, że zaczął się cały trząść. Tym samym Ślizgonka zaczęła podskakiwać na jego ramieniu w takt jego śmiechu.
- Czy ty mówisz poważnie?! Pozbawiłabyś mnie czegoś co może dać Ci rozkosz?! - dodał z szelmowskim uśmiechem na ustach, którego dziewczyna niestety nie mogła zobaczyć. Ten fakt dawał Campbell'owi duże pole do popisu, jak naprzykład klepnięcie jej w tyłek. Jak pomyślał tak zrobił. W tym samym momencie Jeunesse zaczęła go bić po plecach swoimi kościstymi piąstkami. Nie żeby go to bolało, ale cholernie łaskotało!
- Mała, nie podskakuj. - rzekł ostrzegawczym tonem po czym poprawił ją sobie na ramieniu, gdyż przez tą jej szamotaninę prawie się zsunęła. Nim brunet zdążył ujażmić owe dzikie dziewczę na swym ramieniu poczuł coś dziwnego jakby ukłucie, za pomocą bardzo grubej igły. Nie musiał się długo zastanawiać nad tym czyja to sprawka.
- Tak chcesz się bawić? - rzucił pytanie w przestrzeń, ściągając dziewczynę z ramienia, aby znowu ją na nie narzucić. Tym razem... do góry nogami. Oczywiście dziewczyna nie musiała się martwić o swoje życie, gdyż Kanadyjczyk miał wszystko pod kontrolą, a wyprawianie takich akrobacji nie było dla niego niczym nowym.
- Och... mam Cię puścić. - odrzekł lekko sarkastycznym tonem, patrząc na An o błagalnym spojrzeniu. - Już się robi, księżniczko. - odrzekł i nieco poluzował uścisk. Angielka była zawieszona nad ziemią dość wysoko, więc chłopak pozwolił sobie na taki manewr.
- Czy ty mówisz poważnie?! Pozbawiłabyś mnie czegoś co może dać Ci rozkosz?! - dodał z szelmowskim uśmiechem na ustach, którego dziewczyna niestety nie mogła zobaczyć. Ten fakt dawał Campbell'owi duże pole do popisu, jak naprzykład klepnięcie jej w tyłek. Jak pomyślał tak zrobił. W tym samym momencie Jeunesse zaczęła go bić po plecach swoimi kościstymi piąstkami. Nie żeby go to bolało, ale cholernie łaskotało!
- Mała, nie podskakuj. - rzekł ostrzegawczym tonem po czym poprawił ją sobie na ramieniu, gdyż przez tą jej szamotaninę prawie się zsunęła. Nim brunet zdążył ujażmić owe dzikie dziewczę na swym ramieniu poczuł coś dziwnego jakby ukłucie, za pomocą bardzo grubej igły. Nie musiał się długo zastanawiać nad tym czyja to sprawka.
- Tak chcesz się bawić? - rzucił pytanie w przestrzeń, ściągając dziewczynę z ramienia, aby znowu ją na nie narzucić. Tym razem... do góry nogami. Oczywiście dziewczyna nie musiała się martwić o swoje życie, gdyż Kanadyjczyk miał wszystko pod kontrolą, a wyprawianie takich akrobacji nie było dla niego niczym nowym.
- Och... mam Cię puścić. - odrzekł lekko sarkastycznym tonem, patrząc na An o błagalnym spojrzeniu. - Już się robi, księżniczko. - odrzekł i nieco poluzował uścisk. Angielka była zawieszona nad ziemią dość wysoko, więc chłopak pozwolił sobie na taki manewr.
Re: Park z placem zabaw
W tym momencie nerwy Angielki przejęły władzę nad jej próbą opanowania się i bycia miłą. Kiedy chłopak bawił się nią jak szmacianą lalką, przerzucając ją z pleców na przód, do góry nogami, poczuła jak krew spływa jej do głowy. Rzuciła wiązanką przekleństw i wyzwisk pod adresem Campbella, a później po dłuższej szamotaninie, uszczypnęła go dotkliwie w łydkę, tym samym powodując, że chłopak poluzował uścisk. Blondynka wykorzystała moment i nie zważając na to, że spadła na plecy, podniosła się. Rozmasowała obolałe plecy, otrzepała ubranie i gdy złapała kilka głębszych oddechów, spojrzała na Connora.
- Nienawidzę Cię. - stwierdziła krótko i bez odwracania się za siebie ruszyła w stronę zamku. Jej złość sięgała niemal zenitu.
- Nienawidzę Cię. - stwierdziła krótko i bez odwracania się za siebie ruszyła w stronę zamku. Jej złość sięgała niemal zenitu.
Re: Park z placem zabaw
Connor nie miał pojęcia po co An się tak piekli, kiedy jemu akurat bardzo dobrze się spędza czas w jej towarzystwie. Lekki uśmiech nie schodził z jego twarzy do momentu, gdy dziewczyna ponownie go uszczypnęła, tym samym zmuszając go do niekontrolowanego poluzowania uścisku. W wyniku nieroztropnych posunięć Jeunesse wylądowała na ziemi. Szczęście, że upadła na plecy a nie na głowę.
Najwyraźniej Ślizgonka nie doznała poważnych obrażeń, gdyż od razu podniosła się na równe nogi i, jak to lubiła najbardziej robić, odwróciła się i żwawym krokiem ruszyła w stronę Bramy Wejściowej.
- No trzymajcie mnie! - brunet wzniósł oczy ku niebu, prosząc bogów (w których, swoją drogą, nie wierzył) o litość. Najpierw sama przyczynia się do swojego upadku a teraz jeszcze się na niego obraża?! Chłopak stwierdził, że tak nie może być. Truchtając dogonił Angielkę, po czym ostentacyjnie zaszedł jej drogę, tak że dziewczyna omal na niego nie wpadła. W sumie, nie narzekałby na to.
- Złość piękności szkodzi, moja droga. - mruknął z takim niewinnym uśmiechem na ustach, ktory chociaż po części powinien załagodzić jej nerwy. Kiedy to nie podziałało chłopak westchnął głęboko i złapał z dziewczyną kontakt wzrokowy. - Przepraszam, może trochę przesadziłem. - odparł, tym samym dając za wygraną. Nie chciało mu się bawić w bezsensowne i prowadzące do nikąd sprzeczki. Campbell, nie czekając na jakąkolwiek reakcję, przyciągnął Ślizgonkę do siebie i użył ostatecznej formy przeprosin, jaką był długi i namiętny, a tym bardziej niespodziewany, pocałunek.
Najwyraźniej Ślizgonka nie doznała poważnych obrażeń, gdyż od razu podniosła się na równe nogi i, jak to lubiła najbardziej robić, odwróciła się i żwawym krokiem ruszyła w stronę Bramy Wejściowej.
- No trzymajcie mnie! - brunet wzniósł oczy ku niebu, prosząc bogów (w których, swoją drogą, nie wierzył) o litość. Najpierw sama przyczynia się do swojego upadku a teraz jeszcze się na niego obraża?! Chłopak stwierdził, że tak nie może być. Truchtając dogonił Angielkę, po czym ostentacyjnie zaszedł jej drogę, tak że dziewczyna omal na niego nie wpadła. W sumie, nie narzekałby na to.
- Złość piękności szkodzi, moja droga. - mruknął z takim niewinnym uśmiechem na ustach, ktory chociaż po części powinien załagodzić jej nerwy. Kiedy to nie podziałało chłopak westchnął głęboko i złapał z dziewczyną kontakt wzrokowy. - Przepraszam, może trochę przesadziłem. - odparł, tym samym dając za wygraną. Nie chciało mu się bawić w bezsensowne i prowadzące do nikąd sprzeczki. Campbell, nie czekając na jakąkolwiek reakcję, przyciągnął Ślizgonkę do siebie i użył ostatecznej formy przeprosin, jaką był długi i namiętny, a tym bardziej niespodziewany, pocałunek.
Re: Park z placem zabaw
Fakt. Może postąpiła idiotycznie szczypiąc go dość dotkliwie w łydkę, bo przecież mogła spaść na głowę i sobie w najlepszym wypadku nabić wielkiego guza. Jednak złego diabli nie biorą, bo podniosła się równie szybko co spadła i gdy tylko ruszyła w stronę zamku, starając się nie ziać ogniem na prawo i lewo, nie interesowała się co teraz Campbell zrobi. Była wkurzona, obrażona i nie miała ochoty z nim rozmawiać, dlatego kiedy ten zaszedł jej drogę, nie patrząc nawet na niego, spróbowała go wyminąć. Ten jednak, jak to Connor, nie dawał za wygraną i chcąc nie chcąc, blondynka musiała się zatrzymać. Mimo to, nie patrzyła w jego stronę. Skrzyżowała ręce pod piersiami, zacisnęła zęby i jednym uchem wpuszczając, drugim wypuszczając, słuchała tego co ma do powiedzenia - w tym momencie jej księżniczkowanie sięgnęło chyba najwyższego poziomu a dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że to po pewnym czasie zaczyna irytować jej towarzysza. Nie miała ochoty się nawet odezwać, dopóki w sekundzie nie poczuła jak chłopak przyciąga ją do siebie i jej złość stara się załagodzić pocałunkiem. Swoją drogą, bardzo przyjemnym. Jej emocje zeszły na drugi plan, ona odwzajemniła pocałunek, obejmując rękami szyję chłopaka. Kiedy tylko Angielka oderwała się od ust Ślizgona, oparła się czołem o jego czoło, a nosem przejechała po jego policzku, ostatecznie odsuwając się minimalnie do tyłu.
- Kim Ty dla mnie właściwie jesteś w tym momencie, Connor? - spytała po cichu, nie będąc pewną jakieś odpowiedzi się spodziewa a jakiej oczekuje - Bo czasem mam wrażenie, że po prostu się mną bawisz. - dodała. Może i cały romantyczny nastrój prysł, ale wolała się upewnić.
- Kim Ty dla mnie właściwie jesteś w tym momencie, Connor? - spytała po cichu, nie będąc pewną jakieś odpowiedzi się spodziewa a jakiej oczekuje - Bo czasem mam wrażenie, że po prostu się mną bawisz. - dodała. Może i cały romantyczny nastrój prysł, ale wolała się upewnić.
Re: Park z placem zabaw
Najwyraźniej najcięższe działa jakie miał w zanadrzu podziłały, gdyż Andrea nie odepchnęła go od siebie, a odwzajemniła jego pocałunek. Po miłych, romantycznych momentach Campbell obdarował Ślizgonkę uroczym uśmiechem, po którym Angielka poruszyła dość niewygodny temat. Brunet odruchowo nieco się odsunął, jednakże nie z powodu jej pytania, jedynie aby mieć z nią dobry kontakt wzrokowy. Przez chwilę nie wydawał z siebie żadnego dźwięku, jedynie by podbudować napięcie, bo tak naprawdę już miał gotową odpowiedź.
- Twoim chłopakiem. - odpowiedział śmiertelnie poważnie, robiąc wielce oburzoną minę, jakby jej pytanie go uraziło. Oczywiście się zgrywał, gdyż bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, iż nie mieli okazji wyjaśnić to co jest między nimi. Do tej pory Kanadyjczyk nie zdawał sobie sprawy z tego, iż od jakiegoś czasu w jego myślach gościła głównie owa blond Ślizgonka.
Campbell złapał za rękę swoją świeżo upieczoną partnerkę i ruszył przed siebie lekkim i wolnym krokiem, tym samym zmuszając dziewczynę do zrobienia tego samego. Po chwili wsadził do ust dwa ruloniki pełne suszonego tytoniu, odpalił je i jeden z nich podał Angielce.
- Rozchmurz sie nooo. - odrzekł lekko szturchając ją w ramię. - Zaskoczyłem Cię? - zapytał, patrząc gdzieś przed siebie. Zdawał sobie sprawę z tego jakie zdanie krążyło o nim po szkole, co wcale nie musiało znaczyć tego, że nie stać go na bycie w związku. Przytknął papierosa do ust, głęboko zaciągając się dymem, zarazem oczekując jakiejkolwiek reakcji ze strony Jeunesse.
- Twoim chłopakiem. - odpowiedział śmiertelnie poważnie, robiąc wielce oburzoną minę, jakby jej pytanie go uraziło. Oczywiście się zgrywał, gdyż bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, iż nie mieli okazji wyjaśnić to co jest między nimi. Do tej pory Kanadyjczyk nie zdawał sobie sprawy z tego, iż od jakiegoś czasu w jego myślach gościła głównie owa blond Ślizgonka.
Campbell złapał za rękę swoją świeżo upieczoną partnerkę i ruszył przed siebie lekkim i wolnym krokiem, tym samym zmuszając dziewczynę do zrobienia tego samego. Po chwili wsadził do ust dwa ruloniki pełne suszonego tytoniu, odpalił je i jeden z nich podał Angielce.
- Rozchmurz sie nooo. - odrzekł lekko szturchając ją w ramię. - Zaskoczyłem Cię? - zapytał, patrząc gdzieś przed siebie. Zdawał sobie sprawę z tego jakie zdanie krążyło o nim po szkole, co wcale nie musiało znaczyć tego, że nie stać go na bycie w związku. Przytknął papierosa do ust, głęboko zaciągając się dymem, zarazem oczekując jakiejkolwiek reakcji ze strony Jeunesse.
Re: Park z placem zabaw
Gdy przez dłuższą chwilę chłopak nie odzywał się, a nawet odsunął się od niej, spojrzała na niego zdezorientowana, czując się dość dziwnie. Przeczuwała nawet, że usłyszy mało satysfakcjonującą dla niej odpowiedź, lecz kiedy ten odezwał się... zamrugała kilkakrotnie oczami, próbując przetworzyć w głowie te dwa na pozór proste słowa. W końcu uśmiechnęła się szeroko, acz niepewnie, przytulając do Connora.
- To oznacza, że nie możesz biegać za nikim innym, tylko za mną. - wymruczała równie poważnym tonem głosu, co on. Gdyby się dowiedziała, że Ślizgon biega za inną, bądź tamta za nim, to któraś strona popamiętałaby ją raz na zawsze. Może nie wyglądała na osobę, która jest skora do kłótni czy rękoczynów, ale to było tylko takie złudne wrażenie. Umiała bronić swojego.
Ruszyła powoli za chłopakiem, wsadzając sobie zapalonego przez niego papierosa w usta, dłoń zaciskając mocno na jego dłoni.
- Przecież sam widzisz. - odparła spokojnie na jego pytanie, spoglądając to na swojego towarzysza, to pod nogi, coby się nie wywrócić. Już jedno spotkanie z ziemią jej wystarczyło w dniu dzisiejszym. Po chwili marszu zatrzymała się, wymuszając to na Campbellu.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że jak złamiesz mi serce, to Cię zabiję? - spytała, odsuwając papierosa na bok. Przypatrzyła się mu uważnie, swoją miną pokazując, że wcale nie żartuje. Już wystarczyło, że raz cierpiała przez faceta.
- To oznacza, że nie możesz biegać za nikim innym, tylko za mną. - wymruczała równie poważnym tonem głosu, co on. Gdyby się dowiedziała, że Ślizgon biega za inną, bądź tamta za nim, to któraś strona popamiętałaby ją raz na zawsze. Może nie wyglądała na osobę, która jest skora do kłótni czy rękoczynów, ale to było tylko takie złudne wrażenie. Umiała bronić swojego.
Ruszyła powoli za chłopakiem, wsadzając sobie zapalonego przez niego papierosa w usta, dłoń zaciskając mocno na jego dłoni.
- Przecież sam widzisz. - odparła spokojnie na jego pytanie, spoglądając to na swojego towarzysza, to pod nogi, coby się nie wywrócić. Już jedno spotkanie z ziemią jej wystarczyło w dniu dzisiejszym. Po chwili marszu zatrzymała się, wymuszając to na Campbellu.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że jak złamiesz mi serce, to Cię zabiję? - spytała, odsuwając papierosa na bok. Przypatrzyła się mu uważnie, swoją miną pokazując, że wcale nie żartuje. Już wystarczyło, że raz cierpiała przez faceta.
Re: Park z placem zabaw
Maszerując przed siebie, uważnie słuchał każdego słowa Angielki. Kiedyś ktoś powiedział mu, że jest bardzo dobrym słuchaczem, i od tamtego czasu starał się podtrzymać to wrażenie u każdego swego rozmówcy.
- Gdybym biegał za kimkolwiek innym a nie za Tobą to nie byłoby mnie tu. A co gorsza nie bylibyśmy razem. - z uśmiechem wyjaśnił jej swoje nastawienie do ich związku. Uniósł swoją wolną dłoń i pstryknął ją w nos, jakby była mała, nic nie rozumiejącą dziewczynką.
Dwójka Ślizgonów spędziła prawie cały dzień błądząc po alejkach ogromnego parku. Niebo zaczęło zmieniać swą barwę na granat, w wyniku czego latarnie zaczęły się stopniowo rozjaśniać, rzucając na alejkę żółty blask. W momencie, gdy chłopak przeniósł spojrzenie na Andreę, ta stała przed nim z poważną miną. Poczuł ukłucie strachu w dolnych partiach brzucha, zasanawiając się o co może jej znów chodzić.
- Czemu od razu zakładasz, że to ja będę tym, który zniszczy ten związek? - odpowiedział putaniem na pytanie. Nie spodobało mu się to, co dziewczyna mogła wyraźnie wyczytać z jego twarzy. Ciemne brwi były ściągnięte, jasne oczy, przyozdobione wachlarzem czarnych rzęs, były przymrużone, a wąskie usta ściśnięte. Kanadyjczyk dopalił papierosa i wywalił peta, którego rozgniótł butem z taką siłą jakby był wstrętnym karaluchem. Po czym poprzysiągł sobie, że zrobi wszystko co w jego mocy, aby pokazać dziewczynie, że może mu całkowicie zaufać.
- Gdybym biegał za kimkolwiek innym a nie za Tobą to nie byłoby mnie tu. A co gorsza nie bylibyśmy razem. - z uśmiechem wyjaśnił jej swoje nastawienie do ich związku. Uniósł swoją wolną dłoń i pstryknął ją w nos, jakby była mała, nic nie rozumiejącą dziewczynką.
Dwójka Ślizgonów spędziła prawie cały dzień błądząc po alejkach ogromnego parku. Niebo zaczęło zmieniać swą barwę na granat, w wyniku czego latarnie zaczęły się stopniowo rozjaśniać, rzucając na alejkę żółty blask. W momencie, gdy chłopak przeniósł spojrzenie na Andreę, ta stała przed nim z poważną miną. Poczuł ukłucie strachu w dolnych partiach brzucha, zasanawiając się o co może jej znów chodzić.
- Czemu od razu zakładasz, że to ja będę tym, który zniszczy ten związek? - odpowiedział putaniem na pytanie. Nie spodobało mu się to, co dziewczyna mogła wyraźnie wyczytać z jego twarzy. Ciemne brwi były ściągnięte, jasne oczy, przyozdobione wachlarzem czarnych rzęs, były przymrużone, a wąskie usta ściśnięte. Kanadyjczyk dopalił papierosa i wywalił peta, którego rozgniótł butem z taką siłą jakby był wstrętnym karaluchem. Po czym poprzysiągł sobie, że zrobi wszystko co w jego mocy, aby pokazać dziewczynie, że może mu całkowicie zaufać.
Re: Park z placem zabaw
Czasem Angielka potrafiła palnąć coś bez przemyślenia tego wcześniej, jednak bywały też takie chwile, że umiała ugryźć się w język i spokojnie wycofać. Tak jak teraz. Widząc niezbyt zadowoloną minę chłopaka na jej słowa, zmarszczyła czoło, przyglądając się mu. To był chyba trzeci raz, gdy widziała go tak poważnego. Dopaliła papierosa spokojnie, wyrzucając jego resztkę na chodnik, a później to ona stała przed Connorem z prawie-obrażonym wyrazem twarzy. Zarzucał jej, że to ona wskoczy komuś do łóżka? Że to ona rozwali ten związek? Dziewczyna pokręciła głową z dezaprobatą, zaciskając mocno zęby, by nie rozpocząć kolejnej kłótni.
- Lepiej nie mów nic więcej. - prychnęła i złapała Ślizgona za dłoń a później pociągnęła w stronę szkoły. Od czasu do czasu oczywiście robiła przymusowe postoje, żeby dać mu buzi, lecz czując, że jej nogi odmawiają powoli posłuszeństwa a oczy zamykają się, wtulając się w chłopaka, w końcu opuścili Hogsmeade, docierając do zamku. Tam po kilku minutach każde rozeszło się w swoim kierunku.
- Lepiej nie mów nic więcej. - prychnęła i złapała Ślizgona za dłoń a później pociągnęła w stronę szkoły. Od czasu do czasu oczywiście robiła przymusowe postoje, żeby dać mu buzi, lecz czując, że jej nogi odmawiają powoli posłuszeństwa a oczy zamykają się, wtulając się w chłopaka, w końcu opuścili Hogsmeade, docierając do zamku. Tam po kilku minutach każde rozeszło się w swoim kierunku.
Re: Park z placem zabaw
- No rzeczywiście ładnie, to muszę przyznać. Nie jesteś stąd prawda?- Powiedział zbierając dalsze części wypieków, ciastek, czekoladek, żelek, orzechów w czekoladzie, miodzie, prawie wszystko obok czego przechodzili. Nie zapomniał także o piciu, bo bez niego nie zjedli by tego nawet do połowy.
-Ja jestem Nicolas, Nico, Nikoś. Przeważnie tak do mnie mówią.- Odpowiedział będąc szczęśliwy, że znów plany się powiodły i udało mu się poznać imię dziewczyny. Mówiąc to odwrócił głowę w jej stronę uśmiechając się lekko. Na samym początku szukał jakiegoś skrawka wolnego terenu zielonego, jednak tam znalezienie takiego nie było możliwe. Wszędzie ludzie, hałas i syf. Bo wraz z każdą kolejną godziną pojawiało się coraz więcej papierków i innych śmieci. Postanowił więc wybrać się na dłuższy spacer i zaprowadził dziewczynę do parku pod same huśtawki które były miejscem docelowym tej wyprawy.
- To co wybierasz na samym początku?- Zapytał się spoglądając na pełne torby słodyczy, bo on prawdę mówiąc nie wiedział od czego by tutaj zacząć.
-Ja jestem Nicolas, Nico, Nikoś. Przeważnie tak do mnie mówią.- Odpowiedział będąc szczęśliwy, że znów plany się powiodły i udało mu się poznać imię dziewczyny. Mówiąc to odwrócił głowę w jej stronę uśmiechając się lekko. Na samym początku szukał jakiegoś skrawka wolnego terenu zielonego, jednak tam znalezienie takiego nie było możliwe. Wszędzie ludzie, hałas i syf. Bo wraz z każdą kolejną godziną pojawiało się coraz więcej papierków i innych śmieci. Postanowił więc wybrać się na dłuższy spacer i zaprowadził dziewczynę do parku pod same huśtawki które były miejscem docelowym tej wyprawy.
- To co wybierasz na samym początku?- Zapytał się spoglądając na pełne torby słodyczy, bo on prawdę mówiąc nie wiedział od czego by tutaj zacząć.
Re: Park z placem zabaw
Kiedy dotarli na plac zabaw, w Mai odezwało się duże dziecko. No, bo w zasadzie to w każdym przez całe życie zostaje coś z dziecka, nawet jeśli twierdzi, że tak nie jest. Jako pierwsza puściła rękę chłopaka i jako pierwsza niemal w podskokach skierowała się w stronę huśtawek, zajmując jedną z nich. Usiadła sobie wygodnie a później otworzyła papierową torbę, spoglądając to na ciastka, to na chłopaka.
- Nie mam pojęcia... - mruknęła zgodnie z prawdą. Po chwili Rosjanka wpadła na genialny pomysł. Podniosła się z miejsca, podchodząc do Gryfona a później zasłoniła mu ostrożnie dłonią oczy.
- Wybieraj. - powiedziała, oczekując aż chłopak zdecyduje się na któreś ciastko. Gdy to zrobił, odsłoniła mu oczy i wróciła na swoją huśtawkę.
- Masz rację, nie jestem stąd. Ja żywu w Rosji. (pochodzę z Rosji) - odpowiedziała dopiero teraz na jego pytanie dotyczące jej pochodzenia - Co mnie zdradziło? - dodała na koniec, bawiąc się kawałkiem papierka oderwanego z góry torebki.
- Nie mam pojęcia... - mruknęła zgodnie z prawdą. Po chwili Rosjanka wpadła na genialny pomysł. Podniosła się z miejsca, podchodząc do Gryfona a później zasłoniła mu ostrożnie dłonią oczy.
- Wybieraj. - powiedziała, oczekując aż chłopak zdecyduje się na któreś ciastko. Gdy to zrobił, odsłoniła mu oczy i wróciła na swoją huśtawkę.
- Masz rację, nie jestem stąd. Ja żywu w Rosji. (pochodzę z Rosji) - odpowiedziała dopiero teraz na jego pytanie dotyczące jej pochodzenia - Co mnie zdradziło? - dodała na koniec, bawiąc się kawałkiem papierka oderwanego z góry torebki.
Re: Park z placem zabaw
Wyszczerzył kiełki widząc jak dziewczyna biegnie do huśtawek. Usiadł obok i pomału zaczął też się bujać do momentu aż się do niego nie zbliżyła i jej dłonie nie sięgnęły jego oczu zasłaniając wszystko całkowicie. Wydał z ust głośne "hmmm" błądząc w powietrzu wykonując kilka kółek nad torbą by sięgnąć po jakieś ciastko. Jak się okazało było czekoladowe i strasznie słodkie. Wykonując te całe kółka miał jednak ochotę sięgnąć w stronę dziewczyny, jednak powstrzymał się od tego i to ciastko wylądowało w ustach.
- Imię, imię Cię zdradziło oraz lekki akcent. A imię dlatego, że nie spotyka się go tutaj za często.- Odpowiedział i na moment się podniósł by usiąść przodem do dziewczyny i nieco zmienić kierunek bujania się w stronę dziewczyny.
- Jsem z České republiky - Odpowiedział po krótkiej chwili przeżuwając kolejne ciastko, by już po tym kolejne wylądowało w jego ząbkach.
- Imię, imię Cię zdradziło oraz lekki akcent. A imię dlatego, że nie spotyka się go tutaj za często.- Odpowiedział i na moment się podniósł by usiąść przodem do dziewczyny i nieco zmienić kierunek bujania się w stronę dziewczyny.
- Jsem z České republiky - Odpowiedział po krótkiej chwili przeżuwając kolejne ciastko, by już po tym kolejne wylądowało w jego ząbkach.
Re: Park z placem zabaw
Rosjanka rozbujała się nieco, chowając pomięty papierek do kieszeni spodenek, po czym otworzyła torebkę i wyjęła pierwsze lepsze z brzegu ciastko. Ugryzła kawałek, po krótkiej chwili wygłaszając w myślach opinię na jego temat. Oblane w czekoladzie z nadzieniem toffi, całkiem niezłe, słodkie i może nieco mdłe. Maja po zjedzeniu słodyczy przetarła wierzchem dłoni usta, tym samym chcąc zetrzeć resztki czekolady z kącików.
- Przed dociekliwymi ludźmi nic się nie ukryje. A ja nawet nie zwróciłam uwagi na Twój akcent, wybacz. - uśmiechnęła się, siadając przodem do chłopaka. Dopiero teraz przyjrzała się mu uważniej, niż do tej pory.
- Tak właściwie to z której jesteś klasy? - spytała, nie mogąc przypasować Gryfonowi odpowiedniego wieku, bądź przypomnieć sobie, z której klasy mógłby być. W oczekiwaniu na odpowiedź zdążyła zjeść kolejne dwa kruche ciastka obsypane cukrem.
- Przed dociekliwymi ludźmi nic się nie ukryje. A ja nawet nie zwróciłam uwagi na Twój akcent, wybacz. - uśmiechnęła się, siadając przodem do chłopaka. Dopiero teraz przyjrzała się mu uważniej, niż do tej pory.
- Tak właściwie to z której jesteś klasy? - spytała, nie mogąc przypasować Gryfonowi odpowiedniego wieku, bądź przypomnieć sobie, z której klasy mógłby być. W oczekiwaniu na odpowiedź zdążyła zjeść kolejne dwa kruche ciastka obsypane cukrem.
Re: Park z placem zabaw
- Może tego nie widać na pierwszy rzut oka, ale jestem muzykiem i zwracam dużą uwagę na dźwięki. Ot już moje takie spaczenie.- Uśmiechnął się szeroko wodząc wzrokiem za huśtającą się Mają, która również pochłaniała ciastka. Widocznie trafił z tymi planami, i dobrze wiedział, że choć teraz te wchodzą bez problemu to za jakiś czas jak zje pół torby to dalej będzie musiał wciskać w siebie resztę. A jak tego nie będzie mógł zjeść to zacznie w dziewczynę. A co! Przecież mogła się na to nie zgodzić prawda?!
- Jak się uda nam jeszcze raz spotkać to będę mógł coś Ci zagrać jak będziesz chciała.- Dodał po chwili również zaczynając się bujać do przodu, więc w stronę rozmówczyni.
- Jestem teraz w czwartej, ale mam 15 lat.- Jakoś tak to lepiej brzmiało niż w czwartej ale rok sobie oblałem. Co prawda wymówkę dlaczego też zawsze miał i w zasadzie tak uważał więc jeśli jeszcze raz miałby to zrobić to nie widział zbytnio przeszkód. Lubił takie beztroskie życie w murach szkoły.
- A Ty Majo w której już jesteś?- Zapytał się chcąc się dowiedzieć nieco więcej na jej temat.
- Jak się uda nam jeszcze raz spotkać to będę mógł coś Ci zagrać jak będziesz chciała.- Dodał po chwili również zaczynając się bujać do przodu, więc w stronę rozmówczyni.
- Jestem teraz w czwartej, ale mam 15 lat.- Jakoś tak to lepiej brzmiało niż w czwartej ale rok sobie oblałem. Co prawda wymówkę dlaczego też zawsze miał i w zasadzie tak uważał więc jeśli jeszcze raz miałby to zrobić to nie widział zbytnio przeszkód. Lubił takie beztroskie życie w murach szkoły.
- A Ty Majo w której już jesteś?- Zapytał się chcąc się dowiedzieć nieco więcej na jej temat.
Re: Park z placem zabaw
Ona z kolei nie była uzdolniona muzycznie. Niby potrafiła zaśpiewać coś, nie fałszując przy tym, ale dla swojego dobra wolała tego nie robić.
- Przyjmuję propozycję. - stwierdziła spokojnie, zamykając swoją papierową torebkę z dorobkiem dzisiejszego wieczora - Ja się nie znam na muzyce. Bardziej na gotowaniu, a to są dwie różne dziedziny, niestety. - zeskoczyła z huśtawki, zdejmując swoją uczniowską szatę, która wyjątkowo jej dzisiaj wadziła niż dawała powód do dumy. Złożyła ją ładnie i położyła na huśtawce, co uczyniła również z ciastkami. W odpowiedzi na wiek Nicolasa pokiwała tylko głową, sugerując tym samym, że rozumie, lecz na zadane pytanie znowu nie odpowiedziała.
- Nie powiem. - uśmiechnęła się zaczepnie, powoli oddalając się od chłopaka. Coś na zasadzie gry w kotka i myszkę, bądź co mi zrobisz jak mnie złapiesz, wedle uznania. Maja skrzyżowała ręce za plecami, kręcąc się po placu zabaw.
- Przyjmuję propozycję. - stwierdziła spokojnie, zamykając swoją papierową torebkę z dorobkiem dzisiejszego wieczora - Ja się nie znam na muzyce. Bardziej na gotowaniu, a to są dwie różne dziedziny, niestety. - zeskoczyła z huśtawki, zdejmując swoją uczniowską szatę, która wyjątkowo jej dzisiaj wadziła niż dawała powód do dumy. Złożyła ją ładnie i położyła na huśtawce, co uczyniła również z ciastkami. W odpowiedzi na wiek Nicolasa pokiwała tylko głową, sugerując tym samym, że rozumie, lecz na zadane pytanie znowu nie odpowiedziała.
- Nie powiem. - uśmiechnęła się zaczepnie, powoli oddalając się od chłopaka. Coś na zasadzie gry w kotka i myszkę, bądź co mi zrobisz jak mnie złapiesz, wedle uznania. Maja skrzyżowała ręce za plecami, kręcąc się po placu zabaw.
Strona 1 z 10 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10
Magic Land :: Hogsmeade :: MIEJSCA
Strona 1 z 10
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach