Siedziba kółka artystycznego
+15
Dymitr Milligan
Olivia McCartney
Sanne van Rijn
Femke van Rijn
Antonette Williams
Yumiko Miyazaki
Christine Greengrass
Charles Wilson
Anthony Wilson
Dalila Mauric
Mistrz Gry
Polly Baldwin
James Scott
Nancy Baldwin
Brennus Lancaster
19 posters
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VI
Strona 2 z 7
Strona 2 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Siedziba kółka artystycznego
First topic message reminder :
Przestronna, oświetlona sala. Niegdyś tłumnie uczęszczana, teraz stoi zapomniana i zakurzona. W kąt zostały zapchane drewniane sztalugi i płótna oraz stare pianino i kilka par skrzypiec bez strun, które tylko czekają aby na nowo je odkryć.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Siedziba kółka artystycznego
Tknij mnie albo to, co kiełkuje w moim brzuchu, a przysięgam, ze wywlekę Cię za te kłaki z zamku, a tam nawet twój dziadek nie powstrzyma mnie przed tym, żeby wykastrować Cię łyżką do sałatek. Rozumiesz?
-Plucie mi w twarz nie sprawi, że zrozumiem lepiej- mruknął podnosząc wolno rękę i wycierając buzię. Nie dziwił się, że Nancy spanikowała i niemal go zaatakowała. Mógł przewidzieć, iż widok różdżki i przyczajonego w kącie Scott'a wzbudzi dość... negatywne emocje u małej Gryfonki. Tak więc Krukon nawet się nie opierał, kiedy to panna Baldwin zabierała mu różdżkę - przekładanie jej między placami było niemalże tikiem chłopca - i złapała go za 'szmaty'.
- Pomyśl przez moment. Gdybym chciał Cię zaatakować, zrobił bym to już wcześniej - rzekł spokojnie, po czym położył otwartą dłoń na jej twarzy i odsunął ją lekko. Była zdecydowanie za blisko. Obiecał sobie, że przez długie lata nie będzie 'zbliżał' się do kobiet. Konsekwencje zdawał się być zbyt problematyczne.
Wiedział jednak, że dziewczę mu nie uwierzy, ot tak. Musiał więc wyjaśnić cel spotkania.
-Przez ostatnie parę dni leżenia w Mungu, miałem wystarczająco dużo czasu, żeby przemyśleć to i owo. Postanowiłem, że decyzje związaną z dzieckiem zostawię Tobie i zaakceptuje ją, jakakolwiek by ona nie była. - rzekł cicho. Jego ton nie był ni to miły, ni to lodowaty. - Również uważam, że powinnaś spędzić te wakacje w Zamku Scottów, gdzie będzie spełniona każda Twa zachcianka. To wszystko.
-Plucie mi w twarz nie sprawi, że zrozumiem lepiej- mruknął podnosząc wolno rękę i wycierając buzię. Nie dziwił się, że Nancy spanikowała i niemal go zaatakowała. Mógł przewidzieć, iż widok różdżki i przyczajonego w kącie Scott'a wzbudzi dość... negatywne emocje u małej Gryfonki. Tak więc Krukon nawet się nie opierał, kiedy to panna Baldwin zabierała mu różdżkę - przekładanie jej między placami było niemalże tikiem chłopca - i złapała go za 'szmaty'.
- Pomyśl przez moment. Gdybym chciał Cię zaatakować, zrobił bym to już wcześniej - rzekł spokojnie, po czym położył otwartą dłoń na jej twarzy i odsunął ją lekko. Była zdecydowanie za blisko. Obiecał sobie, że przez długie lata nie będzie 'zbliżał' się do kobiet. Konsekwencje zdawał się być zbyt problematyczne.
Wiedział jednak, że dziewczę mu nie uwierzy, ot tak. Musiał więc wyjaśnić cel spotkania.
-Przez ostatnie parę dni leżenia w Mungu, miałem wystarczająco dużo czasu, żeby przemyśleć to i owo. Postanowiłem, że decyzje związaną z dzieckiem zostawię Tobie i zaakceptuje ją, jakakolwiek by ona nie była. - rzekł cicho. Jego ton nie był ni to miły, ni to lodowaty. - Również uważam, że powinnaś spędzić te wakacje w Zamku Scottów, gdzie będzie spełniona każda Twa zachcianka. To wszystko.
Re: Siedziba kółka artystycznego
Jego słowa rzeczywiście dały jej do myślenia. Trzymała w ręku jego różdżkę, a on zdawał się nie protestować. Nancy przez długą chwilę przypatrywała mu się w milczeniu, analizując usłyszane właśnie słowa. Zbyt piękne aby było prawdziwe.
- Żartujesz? - Uniosła ku górze równe brewki, nie kryjąc zdziwienia. - Przemyślałeś to w szpitalu czy matka Ci nagadała? - Zagaiła, zakładając z góry to drugie.
Westchnęła ciężko, odrzucając mu różdżkę, którą zabrała kilka chwil wcześniej. Zrobiła to zbyt pochopnie? Nie, raczej mu ufała na swój chory sposób.
- Dziadek kazał Ci mnie zaprosić? - Zapytała, opadając na krzesło, które stało obok Jamesa. - Nie musisz tego robić, wystarczy powiedzieć. Mogę nawet napisać piękny list z odmową do Twojej rodziny, żeby wiedział, że spełniłeś jego wolę zapraszając mnie. Przy ostatnim spotkaniu zrozumiałam doskonale, że nie chcesz mnie widywać - wzruszyła ramionami. Uważała, że jest ostatnią osobą, jaką James chce oglądać u siebie na wakacjach. Sam powiedział jej ostatnio, że chciałby żeby umarła, albo po prostu zniknęła. A ona cóż, miała do niego słabość i chciała mu pójść na rękę.
- Tęsknię za Tobą, James - rzuciła, ale jej ton nie wskazywał na żadne emocje. Czysty przekaz informacji.
- Żartujesz? - Uniosła ku górze równe brewki, nie kryjąc zdziwienia. - Przemyślałeś to w szpitalu czy matka Ci nagadała? - Zagaiła, zakładając z góry to drugie.
Westchnęła ciężko, odrzucając mu różdżkę, którą zabrała kilka chwil wcześniej. Zrobiła to zbyt pochopnie? Nie, raczej mu ufała na swój chory sposób.
- Dziadek kazał Ci mnie zaprosić? - Zapytała, opadając na krzesło, które stało obok Jamesa. - Nie musisz tego robić, wystarczy powiedzieć. Mogę nawet napisać piękny list z odmową do Twojej rodziny, żeby wiedział, że spełniłeś jego wolę zapraszając mnie. Przy ostatnim spotkaniu zrozumiałam doskonale, że nie chcesz mnie widywać - wzruszyła ramionami. Uważała, że jest ostatnią osobą, jaką James chce oglądać u siebie na wakacjach. Sam powiedział jej ostatnio, że chciałby żeby umarła, albo po prostu zniknęła. A ona cóż, miała do niego słabość i chciała mu pójść na rękę.
- Tęsknię za Tobą, James - rzuciła, ale jej ton nie wskazywał na żadne emocje. Czysty przekaz informacji.
Re: Siedziba kółka artystycznego
-Gdybym nie chciał Cię zapraszać, to bym tego nie robił. - rzekł krótko. Czy naprawdę myślała, że Rosalie ma jakikolwiek wpływ na jego życie? Nie ma, żadnego. Tak samo Jeremy.
-Od ostatniego spotkania wiele się wydarzyło.
Rzecz jasna nie opowie jej spotkania ze 'złą Nancy bez makijażu'. To nie było w jego stylu. Wolał zachować to dla siebie. Czy to źle? Cóż, przyszłość pokaże.
Tęsknię za Tobą, James.
I cóżże miał odpowiedzieć? Ciąża panny Baldwin była dla niego tak wielkim szokiem, iż chłopiec przez najbliższe parę lat nie chce mieć z kobietami nic wspólnego - chodzi oczywiście o stosunki znacznie bliższe niż zwykła 'przyjaźń'. Nie tęsknił za nią. Scott schował wszystkie swoje uczucia za żelazną barierę, która trzymał na dnie serca. Tak mu było lepiej.
Pokiwał więc głową i rzekł:
-Daj znać jak się zdecydujesz. Na wakacjach przybędzie pełno czarodziejskiej śmietanki... innymi słowy 'debili'. Przygotujemy Ci komnatę w rodzinnym skrzydle, gdzie mało kto ma wstęp. - wyjaśnił - Jeśli chcesz, to przyprowadź też swoją szurniętą siostrę. Pewnie będzie Ci raźniej.
-Od ostatniego spotkania wiele się wydarzyło.
Rzecz jasna nie opowie jej spotkania ze 'złą Nancy bez makijażu'. To nie było w jego stylu. Wolał zachować to dla siebie. Czy to źle? Cóż, przyszłość pokaże.
Tęsknię za Tobą, James.
I cóżże miał odpowiedzieć? Ciąża panny Baldwin była dla niego tak wielkim szokiem, iż chłopiec przez najbliższe parę lat nie chce mieć z kobietami nic wspólnego - chodzi oczywiście o stosunki znacznie bliższe niż zwykła 'przyjaźń'. Nie tęsknił za nią. Scott schował wszystkie swoje uczucia za żelazną barierę, która trzymał na dnie serca. Tak mu było lepiej.
Pokiwał więc głową i rzekł:
-Daj znać jak się zdecydujesz. Na wakacjach przybędzie pełno czarodziejskiej śmietanki... innymi słowy 'debili'. Przygotujemy Ci komnatę w rodzinnym skrzydle, gdzie mało kto ma wstęp. - wyjaśnił - Jeśli chcesz, to przyprowadź też swoją szurniętą siostrę. Pewnie będzie Ci raźniej.
Re: Siedziba kółka artystycznego
- Więc jednak nie chcesz żebym umarła, ha! Wiedziałam. - Dźgnęła go palcem w bok w dokuczliwym geście. A jednak Nancy nie była masochistką, która ślepo chodziła za gościem, który ją nienawidził. Gryfonka wiedziała, że gdzieś tam James Scott ma w sobie różową polanę pełną pluszowych króliczków ulokowaną na dnie serca, bo widziała ją nie raz. Metaforycznie oczywiście. - Co więcej, chcesz żebym przyjechała na wakacje do Twojego domu... James, jak tak dalej pójdzie, zaczniesz trzymać mnie za rękę przy ludziach. Twoja reputacja ucierpi. - Znowu go dźgnęła, tym razem dołączając do tego minę złośliwego chochlika.
Można powiedzieć, że kamień spadł jej z serca. Naprawdę zależało jej na podtrzymaniu tej chorej relacji. Nie interesowało ją nawet to, że ludzie powiedzą, że zadaje się z debilem, który omal jej nie zabił.
- Podejrzewam, że Ty będziesz miał do niej wstęp? - Uniosła lekko jedną brew ku górze, posyłając mu uśmiech w stylu: jeśli wiesz, co mam na myśli! - Nie kłopoczcie się z osobną komnatą, mogę spać w Twoim łóżku - wstała z krzesła, po czym stuknęła go w czoło kilka razy zaciśniętą piąstką, zupełnie jakby pukała do drzwi. Kiedy wróciły pozytywne nastroje, wrócił jej tryb spoufalania się z potworem. Oswajanie monstrum, które tkwiło w Jamesie.
Odeszła od niego kilka kroków w tył, po czym usadowiła się na pudle pianina. Stopy położyła na krześle, które stało przy instrumencie.
- Polly będzie u Charlesa, więc pewnie nie przyjedzie. Tak sobie w ogóle pomyślałam, że może Twój dziadek mógłby... - urwała, drapiąc się po głowie. Zmieniła zdanie w ostatniej chwili. - Albo może Ty będziesz mógł to zrobić, jesteś dobry z zaklęć i tych wszystkich... Gdybyś tak rzucił zaklęcia zmniejszająco-zwiększające na moje szkolne szaty, żeby pomóc mi ukryć brzuch, bo już go widać - zagaiła, patrząc na niego z nadzieją. Sama nie była aż tak wprawna w czarowaniu, więc pewnie męczyłaby się z tym godzinami.
- Pokażę Ci coś, dobra? Ale nie zemdlej - ostrzegła, po czym rozpięła swój luźny sweter i uniosła ku górze bawełnianą bluzkę, która odsłoniła okrągły, widoczny już brzuch. - Jestem teraz grubą banią.
Można powiedzieć, że kamień spadł jej z serca. Naprawdę zależało jej na podtrzymaniu tej chorej relacji. Nie interesowało ją nawet to, że ludzie powiedzą, że zadaje się z debilem, który omal jej nie zabił.
- Podejrzewam, że Ty będziesz miał do niej wstęp? - Uniosła lekko jedną brew ku górze, posyłając mu uśmiech w stylu: jeśli wiesz, co mam na myśli! - Nie kłopoczcie się z osobną komnatą, mogę spać w Twoim łóżku - wstała z krzesła, po czym stuknęła go w czoło kilka razy zaciśniętą piąstką, zupełnie jakby pukała do drzwi. Kiedy wróciły pozytywne nastroje, wrócił jej tryb spoufalania się z potworem. Oswajanie monstrum, które tkwiło w Jamesie.
Odeszła od niego kilka kroków w tył, po czym usadowiła się na pudle pianina. Stopy położyła na krześle, które stało przy instrumencie.
- Polly będzie u Charlesa, więc pewnie nie przyjedzie. Tak sobie w ogóle pomyślałam, że może Twój dziadek mógłby... - urwała, drapiąc się po głowie. Zmieniła zdanie w ostatniej chwili. - Albo może Ty będziesz mógł to zrobić, jesteś dobry z zaklęć i tych wszystkich... Gdybyś tak rzucił zaklęcia zmniejszająco-zwiększające na moje szkolne szaty, żeby pomóc mi ukryć brzuch, bo już go widać - zagaiła, patrząc na niego z nadzieją. Sama nie była aż tak wprawna w czarowaniu, więc pewnie męczyłaby się z tym godzinami.
- Pokażę Ci coś, dobra? Ale nie zemdlej - ostrzegła, po czym rozpięła swój luźny sweter i uniosła ku górze bawełnianą bluzkę, która odsłoniła okrągły, widoczny już brzuch. - Jestem teraz grubą banią.
Re: Siedziba kółka artystycznego
Gdy Nancy nagle zmieniła swoje nastawienie, Scott pozostał bez zmian. Nie reagował na jej docinki zachowując minę pokerzysty. Podejrzewał teraz, że mała panna Baldwin będzie chciała wrócić do jakiś intymniejszych relacji. Jeśli okazałoby się to prawda, to niestety mógłby rozczarować Gryfonkę. Krukon nie podzielał takich zapędów.
-Nie, nie będę miał do niej wstępu. - mruknął cicho zapalając różdżką świece. W pokoju było zbyt ciemno, zbyt... przytulnie?
Tak naprawdę James zastanawiał się nad wyruszeniem na wyprawę w czasie wakacji. Nancy dostanie luksus i dobrobyt, tak jak powinna, a on będzie miał mnóstwo spokoju - żadnych głupich balów i nudnych gości.
Słysząc imię prefekta gryfonów, młodzieniec zmarszczył brwi. Już całkiem zapomniał, iż miał zemścić się na tej rudej małpie. Cóż, teraz miał masę innych problemów, jednak lato stwarza wspaniałe możliwości, czyż nie?
Albo może Ty będziesz mógł to zrobić, jesteś dobry z zaklęć i tych wszystkich... Gdybyś tak rzucił zaklęcia zmniejszająco-zwiększające na moje szkolne szaty, żeby pomóc mi ukryć brzuch, bo już go widać.
Spojrzał na nią uważnie. Z tego co kojarzył, panna Baldwin nie była nogą z zaklęć, a sam czar nie było niczym szczególnie ciężkim. Jednak prośba o małą pomoc mogła być próbą naprawienia ich relacji, więc chłopak kiwną głową.
-Tylko przynieś mi wszystkie swoje szaty. Zrobię to za jednym zamachem.
Jestem teraz grubą banią.
Kolejny raz James nie wiedział co ma powiedzieć. Widok ciężarnej dziewczyny nie zrobił na nim specjalnie wielkiego wrażenia, a fakt, że w środku brzucha tworzy się jego dziecko... cóż. Nie sądzę, żeby ktoś był w stanie opisać mieszankę emocji jakie poczuł Scott. Po raz kolejny dzisiejszego wieczora, Krukon kiwnął głową.
-Nie, nie będę miał do niej wstępu. - mruknął cicho zapalając różdżką świece. W pokoju było zbyt ciemno, zbyt... przytulnie?
Tak naprawdę James zastanawiał się nad wyruszeniem na wyprawę w czasie wakacji. Nancy dostanie luksus i dobrobyt, tak jak powinna, a on będzie miał mnóstwo spokoju - żadnych głupich balów i nudnych gości.
Słysząc imię prefekta gryfonów, młodzieniec zmarszczył brwi. Już całkiem zapomniał, iż miał zemścić się na tej rudej małpie. Cóż, teraz miał masę innych problemów, jednak lato stwarza wspaniałe możliwości, czyż nie?
Albo może Ty będziesz mógł to zrobić, jesteś dobry z zaklęć i tych wszystkich... Gdybyś tak rzucił zaklęcia zmniejszająco-zwiększające na moje szkolne szaty, żeby pomóc mi ukryć brzuch, bo już go widać.
Spojrzał na nią uważnie. Z tego co kojarzył, panna Baldwin nie była nogą z zaklęć, a sam czar nie było niczym szczególnie ciężkim. Jednak prośba o małą pomoc mogła być próbą naprawienia ich relacji, więc chłopak kiwną głową.
-Tylko przynieś mi wszystkie swoje szaty. Zrobię to za jednym zamachem.
Jestem teraz grubą banią.
Kolejny raz James nie wiedział co ma powiedzieć. Widok ciężarnej dziewczyny nie zrobił na nim specjalnie wielkiego wrażenia, a fakt, że w środku brzucha tworzy się jego dziecko... cóż. Nie sądzę, żeby ktoś był w stanie opisać mieszankę emocji jakie poczuł Scott. Po raz kolejny dzisiejszego wieczora, Krukon kiwnął głową.
Re: Siedziba kółka artystycznego
- Żałuję - wzruszyła ramionami, ale nie ciągnęła dalej kwestii prywatnej sypialni w rezydencji Scottów. Nancy nie musiała się długo zastanawiać, ponieważ powszechnie było wiadomo, że ta rodzina jest okropnie bogata. Nawet jeśli miałaby znosić straszne zachowanie Jamesa, to chociaż przez dwa miesiące miałaby spokój od ojca-mugola i matki, która zamknęłaby ją w pokoju aż do rozwiązania.
- James, mnie też nie uśmiecha się bycie matką w wieku szesnastu lat. Gdybyś ze mną o tym porozmawiał wcześniej, usłyszałbyś to - rzuciła, zauważając z miejsca, że James jest nieprzyjemny i nieobecny bardziej niż zwykle. Doszukiwała się przyczyny w sprawie, która bodła ich teraz najbardziej: dziecku. - Dlatego chcę żebyś wiedział, że nie zdecydowałam jeszcze do końca - dodała jeszcze, zaprzeczając swojemu dzikiemu atakowi na niego, którego dokonała kilka chwil temu.
Znacie na pewno sytuacje, w których kiedy zabroni się czegoś nastolatkom, one robią dokładnie na przekór? Tak właśnie było kiedy James zarządził pozbycie się dziecka. Teraz, kiedy dał jej wolną rękę, ciasny umysł Gryfonki nagle otworzył się na nowe opcje.
- Wiedziałam, że się zgodzisz - posłała mu krótki uśmiech. Już dawno nie miała sposobności uśmiechania się w jego kierunku.
Naprawianie relacji? Dobre sobie. Nancy nie była nogą z zaklęć i poradziłaby sobie pewnie po czasie, ale po co? Każdy wiedział, że kiedy tylko na moment straci czujność, Baldwinównie wyrastały diabelskie rogi w tej gęstwinie czarnych włosów. Nancy uwielbiała robić podchody, podstępy i kombinatorskie akcje.
Wstała, zeskoczyła z pianina i stanęła w odległości dwóch metrów od chłopaka. Zrzuciła z siebie luźne nakrycie w postaci luźnego swetra i bawełnianej bluzki, ukazując swój koronkowy stanik. Rzuciła oba materiały na ziemię pod nogi chłopaka. Patns-off dance off.
- Zacznij od tego.
To okrutne nawet jak na nią. I te sarnie, fioletowe oczy wbite prosto w jego twarz.
- James, mnie też nie uśmiecha się bycie matką w wieku szesnastu lat. Gdybyś ze mną o tym porozmawiał wcześniej, usłyszałbyś to - rzuciła, zauważając z miejsca, że James jest nieprzyjemny i nieobecny bardziej niż zwykle. Doszukiwała się przyczyny w sprawie, która bodła ich teraz najbardziej: dziecku. - Dlatego chcę żebyś wiedział, że nie zdecydowałam jeszcze do końca - dodała jeszcze, zaprzeczając swojemu dzikiemu atakowi na niego, którego dokonała kilka chwil temu.
Znacie na pewno sytuacje, w których kiedy zabroni się czegoś nastolatkom, one robią dokładnie na przekór? Tak właśnie było kiedy James zarządził pozbycie się dziecka. Teraz, kiedy dał jej wolną rękę, ciasny umysł Gryfonki nagle otworzył się na nowe opcje.
- Wiedziałam, że się zgodzisz - posłała mu krótki uśmiech. Już dawno nie miała sposobności uśmiechania się w jego kierunku.
Naprawianie relacji? Dobre sobie. Nancy nie była nogą z zaklęć i poradziłaby sobie pewnie po czasie, ale po co? Każdy wiedział, że kiedy tylko na moment straci czujność, Baldwinównie wyrastały diabelskie rogi w tej gęstwinie czarnych włosów. Nancy uwielbiała robić podchody, podstępy i kombinatorskie akcje.
Wstała, zeskoczyła z pianina i stanęła w odległości dwóch metrów od chłopaka. Zrzuciła z siebie luźne nakrycie w postaci luźnego swetra i bawełnianej bluzki, ukazując swój koronkowy stanik. Rzuciła oba materiały na ziemię pod nogi chłopaka. Patns-off dance off.
- Zacznij od tego.
To okrutne nawet jak na nią. I te sarnie, fioletowe oczy wbite prosto w jego twarz.
Re: Siedziba kółka artystycznego
-Przed chwilą niemal odgryzłaś mi twarz krzycząc przy tym, że mnie wykastrujesz jeśli tknę nienarodzone dziecko. Zdaje mi się, że już podjęłaś decyzję. Podświadomie. - rzekł cicho.
Fakt, James był dziwniejszy niż zawsze. Mniej wredny, bardziej nieobecny. Tak, jakby dusza wyleciała z chłopca pozostawiając samo ciało, które wydawało się zmęczone i pozbawione uczuć.
Wiedziałam, że się zgodzisz.
Scott nie spodziewał się takiego zachowania. Panna Baldwin po raz kolejny pokazała, że doskonale zdaje sobie sprawę ze swoich kobiecych atutów. Pewnie jednym z powodów dla których podjęła tą akcję, był fakt, iż Krukon unika patrzenia jej w oczy. Od początku rozmowy James, kiedy spoglądał na swą rozmówczynię, kierował wzrok na policzki, czoło lub obok gryfonki.
Kiedy górna część odzienia małej Nancy znalazła się tuż przed jego nogami, młodzieniec westchnął głośno. Wiedział, że w końcu jakąś karę odbyć będzie musiał za swoje złe uczynki - traktowanie przyszłej matki.
Scott schylił się i podniósł dziewczęce odzienie z ziemi. Następnie zsunął z ramion szkolną szatę - pod którą miał rzecz jasna koszulkę i długie spodnie. Nie patrzył na Nancy. Ruszył w stronę pianina i - kiedy mijał kobietkę - zarzucił nań długi, czarny 'płaszcz'.
-Zdecydowanie będzie chciała wrócić do intymnych relacji- przeszło mu przez myśl, kiedy to położywszy ciuchy na instrumencie zaczął wywijać różdżką.
Fakt, James był dziwniejszy niż zawsze. Mniej wredny, bardziej nieobecny. Tak, jakby dusza wyleciała z chłopca pozostawiając samo ciało, które wydawało się zmęczone i pozbawione uczuć.
Wiedziałam, że się zgodzisz.
Scott nie spodziewał się takiego zachowania. Panna Baldwin po raz kolejny pokazała, że doskonale zdaje sobie sprawę ze swoich kobiecych atutów. Pewnie jednym z powodów dla których podjęła tą akcję, był fakt, iż Krukon unika patrzenia jej w oczy. Od początku rozmowy James, kiedy spoglądał na swą rozmówczynię, kierował wzrok na policzki, czoło lub obok gryfonki.
Kiedy górna część odzienia małej Nancy znalazła się tuż przed jego nogami, młodzieniec westchnął głośno. Wiedział, że w końcu jakąś karę odbyć będzie musiał za swoje złe uczynki - traktowanie przyszłej matki.
Scott schylił się i podniósł dziewczęce odzienie z ziemi. Następnie zsunął z ramion szkolną szatę - pod którą miał rzecz jasna koszulkę i długie spodnie. Nie patrzył na Nancy. Ruszył w stronę pianina i - kiedy mijał kobietkę - zarzucił nań długi, czarny 'płaszcz'.
-Zdecydowanie będzie chciała wrócić do intymnych relacji- przeszło mu przez myśl, kiedy to położywszy ciuchy na instrumencie zaczął wywijać różdżką.
Re: Siedziba kółka artystycznego
- Możesz mieć trochę racji - odparła na jego słowa.
Prawdą było, że wtedy przemawiał przez nią instynkt, który niekoniecznie szedł w parze ze zdrowym rozsądkiem. Nancy nie wiedziała do końca czym ma się kierować: tym, czego chce czy tym, co będzie dla niej dobre?
James był dobry w byciu sobą. Ogarniało go zniechęcenie do świata i ludzkich emocji, to jego sprawa, skoro to właśnie czyniło go tym kim był, to jej się to podobało. Nancy w ogóle bardzo lgnęła do ludzi, którzy byli prawdziwi w tym co robią. Wiedziała jednak, że Scott ma kilka słabych punktów i niechybnie je wykorzystywała. Zaniepokoiła się poważnie kiedy dzisiaj za wszelką cenę chciał walczyć ze samym sobą. Na jej twarzy wykwitło zdziwienie kiedy poczuła, że na jej ramionach ląduje jego szata szkolna.
- Powiedz mi James, jak to jest, że Ty tak strasznie upierasz się, że nic Cię nie obchodzi i że jesteś tak strasznie do wszystkiego zniechęcony? Dużo razy pokazałeś, że jednak masz przebyłski normalności, ale nadal obstajesz przy swoim - rzuciła, siadając na krześle, które stało przy pianinie. Obróciła się na nim kilka razy, a jego szata załopotała lekko.
- Co Cię denerwuje tak naprawdę, co? - Znowu się obróciła na krześle. - Ale tak naprawdę doprowadza do furii. Tylko nie mów, że ja, bo wiem, że to nieprawda!
Aby go dodatkowo rozzłościć i podpuścić, pchnęła go lekko dłonią w bok, przeszkadzając mu w rzucaniu zaklęć. Złe emocje są lepsze niż żadne emocje.
- Dlaczego na mnie nie patrzysz, James? - Zagaiła, bo zauważyła, że unika jej wzroku. Zupełnie jakby miała lasery w oczach. - Czego się boisz? Boisz się, ze Twoja silna wola będzie zbyt słaba? Dlaczego jesteś taki słaby przy mnie? Spójrz na mnie, James! - Wrzasnęła, uderzając pięścią w pudło starego pianina.
Prawdą było, że wtedy przemawiał przez nią instynkt, który niekoniecznie szedł w parze ze zdrowym rozsądkiem. Nancy nie wiedziała do końca czym ma się kierować: tym, czego chce czy tym, co będzie dla niej dobre?
James był dobry w byciu sobą. Ogarniało go zniechęcenie do świata i ludzkich emocji, to jego sprawa, skoro to właśnie czyniło go tym kim był, to jej się to podobało. Nancy w ogóle bardzo lgnęła do ludzi, którzy byli prawdziwi w tym co robią. Wiedziała jednak, że Scott ma kilka słabych punktów i niechybnie je wykorzystywała. Zaniepokoiła się poważnie kiedy dzisiaj za wszelką cenę chciał walczyć ze samym sobą. Na jej twarzy wykwitło zdziwienie kiedy poczuła, że na jej ramionach ląduje jego szata szkolna.
- Powiedz mi James, jak to jest, że Ty tak strasznie upierasz się, że nic Cię nie obchodzi i że jesteś tak strasznie do wszystkiego zniechęcony? Dużo razy pokazałeś, że jednak masz przebyłski normalności, ale nadal obstajesz przy swoim - rzuciła, siadając na krześle, które stało przy pianinie. Obróciła się na nim kilka razy, a jego szata załopotała lekko.
- Co Cię denerwuje tak naprawdę, co? - Znowu się obróciła na krześle. - Ale tak naprawdę doprowadza do furii. Tylko nie mów, że ja, bo wiem, że to nieprawda!
Aby go dodatkowo rozzłościć i podpuścić, pchnęła go lekko dłonią w bok, przeszkadzając mu w rzucaniu zaklęć. Złe emocje są lepsze niż żadne emocje.
- Dlaczego na mnie nie patrzysz, James? - Zagaiła, bo zauważyła, że unika jej wzroku. Zupełnie jakby miała lasery w oczach. - Czego się boisz? Boisz się, ze Twoja silna wola będzie zbyt słaba? Dlaczego jesteś taki słaby przy mnie? Spójrz na mnie, James! - Wrzasnęła, uderzając pięścią w pudło starego pianina.
Re: Siedziba kółka artystycznego
Powiedz mi James, jak to jest, że Ty tak strasznie upierasz się, że nic Cię nie obchodzi i że jesteś tak strasznie do wszystkiego zniechęcony? Dużo razy pokazałeś, że jednak masz przebyłski normalności, ale nadal obstajesz przy swoim
- Ja jestem normalny. To świat jest zepsuty - mruknął.
Co innego mógł powiedzieć? Był jaki był. Zbyt dużo bólu? Za dużo goryczy? Może po prostu był przeklęty? Sam Scott nie miał pojęcia. Po prostu czuł, iż takie zachowanie jest poprawne.
Kolejny raz zignorował jej pchnięcia i fizyczne zaczepki.
Co Cię denerwuje tak naprawdę, co? Ale tak naprawdę doprowadza do furii. Tylko nie mów, że ja, bo wiem, że to nieprawda!
- Głupota ludzka. Niestety jestem nią otoczony niemal zawsze.
I to była akurat prawda. Krukon uważał się za lepszego od innych. Uważał, że widzi to, czego inni nie mogą dostrzec. Być może to właśnie było powodem jego wiecznego niezadowolenia, oraz ponurości. Cech, które z czasem ewoluowały w przegniłe serce.
Głośny huk spowodowany zderzeniem ręki Nancy ze starym pianinem zmusił chłopaka, aby ten spojrzał na dziewczynę. Gdy ich spojrzenia w końcu się spotkały, mała Baldwin mogła zauważyć, że oczy Scott'a są zimne i puste. Jakby czerń jego oczu była bezkresną głębią, która mogła pochłonąć ofiarę.
- Nie jestem słaby. Po prostu kiedyś, przez krótki moment, zdawało mi się, że coś do Ciebie czuję.
- Ja jestem normalny. To świat jest zepsuty - mruknął.
Co innego mógł powiedzieć? Był jaki był. Zbyt dużo bólu? Za dużo goryczy? Może po prostu był przeklęty? Sam Scott nie miał pojęcia. Po prostu czuł, iż takie zachowanie jest poprawne.
Kolejny raz zignorował jej pchnięcia i fizyczne zaczepki.
Co Cię denerwuje tak naprawdę, co? Ale tak naprawdę doprowadza do furii. Tylko nie mów, że ja, bo wiem, że to nieprawda!
- Głupota ludzka. Niestety jestem nią otoczony niemal zawsze.
I to była akurat prawda. Krukon uważał się za lepszego od innych. Uważał, że widzi to, czego inni nie mogą dostrzec. Być może to właśnie było powodem jego wiecznego niezadowolenia, oraz ponurości. Cech, które z czasem ewoluowały w przegniłe serce.
Głośny huk spowodowany zderzeniem ręki Nancy ze starym pianinem zmusił chłopaka, aby ten spojrzał na dziewczynę. Gdy ich spojrzenia w końcu się spotkały, mała Baldwin mogła zauważyć, że oczy Scott'a są zimne i puste. Jakby czerń jego oczu była bezkresną głębią, która mogła pochłonąć ofiarę.
- Nie jestem słaby. Po prostu kiedyś, przez krótki moment, zdawało mi się, że coś do Ciebie czuję.
Re: Siedziba kółka artystycznego
- Ty jesteś normalny tylko świat jest zepsuty? Czyli idąc tym tokiem rozumowania, ja jestem normalna, a cały świat jest szurnięty? To miałoby sens! - Stuknęła się kilkakrotnie palcem wskazującym po ustach, rozkładając jego wypowiedź na części pierwsze. Baldwin jeszcze nie wiedziała, do której kategorii zalicza ją James: zepsutej czy normalnej?
- Wszystko dlatego, że nas jest mniej. Gdyby było nas więcej, to normalni siedzieliby zamknięci w psychiatrykach - rzuciła, po raz kolejny okręcając się na krześle.
- Moja matka to czarownica, ale jest totalnie ciemna. Mój ojciec to mugol, który uważa, że magia może zrobić wszystko i kiedy akcje na giełdzie spadają w dół, zawsze mruczy pod nosem, że pewnie znowu czarodzieje majstrowali na rynku. Jakby nas to interesowało - pokręciła głową w zniechęceniu, nawiązując do jego słów o wszechobecnej głupocie. Może ją też uważał za głupotę, ale ona nie pojęła iluzji? Na szczęście, że nie pojęła.
- Wmawiają sąsiadom, że cierpię na jakąś genetyczną chorobę, która spowodowała zmętnienie barwnika w moim oku i dlatego tak wyglądam. A kiedy zaczęłam dostawać ataków bulimii i widzieć przyszłość, matka zawlekła mnie do psychiatry i chciała zamknąć w takiej prywatnej klinice w Londynie - mówiła, z każdym słowem otwierając się przed nim coraz bardziej. Nie wiedziała dlaczego mu to mówi, bo myślała, że James uważa wszystkie odchyły za złe. - Ale uznała, że lepiej odesłać mnie do Hogwartu, bo tutaj nie zarządzają obowiązkowych odwiedzin co weekend.
Nancy i James - czarne owce w swoich rodzinach.
- Czy ja naprawdę sprawiam wrażenie jakbym była stuknięta? Powiedz szczerze. Wiesz, wrażenie, bo tak naprawdę wiem, ze wszystko ze mną w porządku - powiedziała, ale w jej głosie słychać było lekkie wahanie. - Bo Ty sprawiasz takie wrażenie.
Kiedy Gryfonka spojrzała w te ciemne, obce oczy, po jej ciele przeszedł lekki dreszcz. Naprawdę nie wiedziała, co było przyczyną takiego nastroju połączonego z takim zachowaniem. Wyglądał jakby w każdej chwili mógł zadać nieoczekiwany cios, który zmiecie ją z powierzchni ziemi. Strach się bać tej twarzy, naprawdę. Ale Nancy nie bała się tego potwora, który przemawiał dziś przez niego. Czy to nie była właśnie cecha uczniów Godryka Gryffindora? Odwaga. Baldwin co prawda nie brała udziału w rycerskich pojedynkach na różdżki, ale ta cecha przejawiała się u niej na innym polu.
- Naprawdę? - Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, odchylając lekko głowę do tyłu. Wstała z krzesełka i bez ostrzeżenia zacisnęła Scotta w żelaznym uścisku, krępując jego ramiona. - Czas zapisać to w kalendarzu, James Scott pierwszy raz mówi o uczuciach! Jaka ulga, teraz wiem, ze masz serce. Stopiłam czubek góry lodowej pod Twoją skórą. Baldwin jeden, Scott zero - dodała, piszcząc z uciechy.
- Wszystko dlatego, że nas jest mniej. Gdyby było nas więcej, to normalni siedzieliby zamknięci w psychiatrykach - rzuciła, po raz kolejny okręcając się na krześle.
- Moja matka to czarownica, ale jest totalnie ciemna. Mój ojciec to mugol, który uważa, że magia może zrobić wszystko i kiedy akcje na giełdzie spadają w dół, zawsze mruczy pod nosem, że pewnie znowu czarodzieje majstrowali na rynku. Jakby nas to interesowało - pokręciła głową w zniechęceniu, nawiązując do jego słów o wszechobecnej głupocie. Może ją też uważał za głupotę, ale ona nie pojęła iluzji? Na szczęście, że nie pojęła.
- Wmawiają sąsiadom, że cierpię na jakąś genetyczną chorobę, która spowodowała zmętnienie barwnika w moim oku i dlatego tak wyglądam. A kiedy zaczęłam dostawać ataków bulimii i widzieć przyszłość, matka zawlekła mnie do psychiatry i chciała zamknąć w takiej prywatnej klinice w Londynie - mówiła, z każdym słowem otwierając się przed nim coraz bardziej. Nie wiedziała dlaczego mu to mówi, bo myślała, że James uważa wszystkie odchyły za złe. - Ale uznała, że lepiej odesłać mnie do Hogwartu, bo tutaj nie zarządzają obowiązkowych odwiedzin co weekend.
Nancy i James - czarne owce w swoich rodzinach.
- Czy ja naprawdę sprawiam wrażenie jakbym była stuknięta? Powiedz szczerze. Wiesz, wrażenie, bo tak naprawdę wiem, ze wszystko ze mną w porządku - powiedziała, ale w jej głosie słychać było lekkie wahanie. - Bo Ty sprawiasz takie wrażenie.
Kiedy Gryfonka spojrzała w te ciemne, obce oczy, po jej ciele przeszedł lekki dreszcz. Naprawdę nie wiedziała, co było przyczyną takiego nastroju połączonego z takim zachowaniem. Wyglądał jakby w każdej chwili mógł zadać nieoczekiwany cios, który zmiecie ją z powierzchni ziemi. Strach się bać tej twarzy, naprawdę. Ale Nancy nie bała się tego potwora, który przemawiał dziś przez niego. Czy to nie była właśnie cecha uczniów Godryka Gryffindora? Odwaga. Baldwin co prawda nie brała udziału w rycerskich pojedynkach na różdżki, ale ta cecha przejawiała się u niej na innym polu.
- Naprawdę? - Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, odchylając lekko głowę do tyłu. Wstała z krzesełka i bez ostrzeżenia zacisnęła Scotta w żelaznym uścisku, krępując jego ramiona. - Czas zapisać to w kalendarzu, James Scott pierwszy raz mówi o uczuciach! Jaka ulga, teraz wiem, ze masz serce. Stopiłam czubek góry lodowej pod Twoją skórą. Baldwin jeden, Scott zero - dodała, piszcząc z uciechy.
Re: Siedziba kółka artystycznego
Panna Baldwin była dzisiaj w nastroju do zadawanie niezręcznych pytań na które odpowiedzi nigdy nie powinny zostać wypowiedziane. Jej typowe biadolenie o rodzinie, oczach i innych mało ważnych rzeczach, zwyczajnie zignorował. Bo co mógł powiedzieć, 'Aha'?.
Czy ja naprawdę sprawiam wrażenie jakbym była stuknięta? Powiedz szczerze. Wiesz, wrażenie, bo tak naprawdę wiem, ze wszystko ze mną w porządku. Bo Ty sprawiasz takie wrażenie.
Czy to nie zabawne? Zazwyczaj wariaci uważają, że wszystko jest z nimi w jak najlepszym porządku. Dlatego choroby na tle psychicznym są taką udręką.
-Zdecydowanie za dużo gadasz - mruknął tylko podając jej zaczarowane już ciuchy. - Przynieś mi jutro całą resztę, zrobienie tego za jednym razem będzie zdecydowanie mniejszym problemem.
Odwaga, to cecha ciężka do określenia. Bo czy można stwierdzić, że odważny jest ten, kto w głupi sposób naraża życie przez fakt czucia braku strachu - np. gdy staje naprzeciw chmarze akromantul? Scott osobiście uważał, że odwaga tkwi w ludziach, którzy mimo strachu podejmują wyzwanie. Niestety połowa uczniów z Griffindoru nie znała subtelnej granicy między odwagą, a zwykłą głupotą - rzecz jasna cały ten wywód nie tyczy się małej Nancy. To zwykła obserwacja chłopca.
Powinien był przewidzieć jej nagły wybuch euforii, oraz rzucenie się na niego. Panna Baldwin miała to w sobie, iż nawet w nieprzyjemnych sytuacjach znajdowała jakieś plusy. Przynajmniej jeśli chodzi o Jamesa.
-Nie - rzekł po czym po raz kolejny tego wieczora położył dłoń na jej twarzy i odsunął delikatnie od siebie - Tak jak powiedziałem, tylko mi się zdawało. Tak więc Nancy, nie obnażaj się więcej przy mnie. Nie ściskaj i nie przytulaj. To nic nie da.
Czy ja naprawdę sprawiam wrażenie jakbym była stuknięta? Powiedz szczerze. Wiesz, wrażenie, bo tak naprawdę wiem, ze wszystko ze mną w porządku. Bo Ty sprawiasz takie wrażenie.
Czy to nie zabawne? Zazwyczaj wariaci uważają, że wszystko jest z nimi w jak najlepszym porządku. Dlatego choroby na tle psychicznym są taką udręką.
-Zdecydowanie za dużo gadasz - mruknął tylko podając jej zaczarowane już ciuchy. - Przynieś mi jutro całą resztę, zrobienie tego za jednym razem będzie zdecydowanie mniejszym problemem.
Odwaga, to cecha ciężka do określenia. Bo czy można stwierdzić, że odważny jest ten, kto w głupi sposób naraża życie przez fakt czucia braku strachu - np. gdy staje naprzeciw chmarze akromantul? Scott osobiście uważał, że odwaga tkwi w ludziach, którzy mimo strachu podejmują wyzwanie. Niestety połowa uczniów z Griffindoru nie znała subtelnej granicy między odwagą, a zwykłą głupotą - rzecz jasna cały ten wywód nie tyczy się małej Nancy. To zwykła obserwacja chłopca.
Powinien był przewidzieć jej nagły wybuch euforii, oraz rzucenie się na niego. Panna Baldwin miała to w sobie, iż nawet w nieprzyjemnych sytuacjach znajdowała jakieś plusy. Przynajmniej jeśli chodzi o Jamesa.
-Nie - rzekł po czym po raz kolejny tego wieczora położył dłoń na jej twarzy i odsunął delikatnie od siebie - Tak jak powiedziałem, tylko mi się zdawało. Tak więc Nancy, nie obnażaj się więcej przy mnie. Nie ściskaj i nie przytulaj. To nic nie da.
Re: Siedziba kółka artystycznego
- Gadam, bo Ty się nie odzywasz. Jesteś słuchaczem, to ktoś musi być rozmówcą, tak działają relacje między ludźmi, James. Albo tak mi się przynajmniej wydje, nie mam ich zbyt wiele. - Wzruszyła ramionami, opierając swoje ramiona o pudło pianina.
- Dobra, przyniosę. Nie obiecuję, że uniosę wszystko za jednym razem - odparła, już układając w myślach chytry plan, w którym będzie nosiła po jednym komplecie szat, aby widywać go jak najczęściej. Cwana Nancy. Naiwna Nancy!
Wstała z krzesełka, odebrała od niego swoje ubrania i wciągnęła je natychmiast na siebie. Bulimiczna niegdyś Nancy wyglądała w swoich oczach niemal groteskowo kiedy miała z przodu odstający brzuch.
- Dzięki - rzuciła krótko, po czym zamilkła na dłuższą chwilę.
Wolałaby nie słyszeć słów Jamesa, ale stało się. Zmarkotniała na chwilę i nie odzywała się przez chwilę. Kiedy umilkła, żadne słowa nie przecinały ciszy między tą dwójką i zrobiło się bardziej niż niezręcznie. Nagle Baldwinówna podjęła ostatnią rozgrywkę tego dnia i pocałowała Jamesa szybko w usta. Jeśli to nic nie pomoże, to nic nie wyciągnie go z tego letargu.
- Zrobiłam to dla siebie. Nie wspomniałeś o całowaniu. - Wzruszyła ramionami. Zupełnie jakby jej to nie dotyczyło, ale naprawdę bodło ją do żywego.
To dziwne, ale nawet w tak szalonej dziewczynie czasami zapał stygł. To była właśnie taka chwila. Westchnęła ciężko i opadła znowu na miękkie siedzenie krzesełka, które było nieodłączną częścią pianina.
- Zdawało Ci się, zdawało. Mi się nie zdawało! Nie puściłabym się z chłopakiem, do którego nie mam żadnych uczuć. Jeśli ty to zrobiłeś to dowodzi to tylko tego, że... szmacileś się. Nienawidzę tego najbardziej na świecie - uniosła lekko głowę, marszcząc brwi. Czyż nie miała pogardy do wszystkich facetów, którzy zaliczali laski bez wytchnienia i emocji? Miała.
- Czy to oznacza, ze mnie zwyczajnie wykorzystałeś?
Fani anime pewnie znają ten moment, kiedy główny bohater pozostaje sam w czarnej czeluści ekranu, a na głowę spada mu kilkusetkilowe kowadło, przygniatając go do ziemi. Tak właśnie teraz wyglądały myśli Nancy.
- Dobra, przyniosę. Nie obiecuję, że uniosę wszystko za jednym razem - odparła, już układając w myślach chytry plan, w którym będzie nosiła po jednym komplecie szat, aby widywać go jak najczęściej. Cwana Nancy. Naiwna Nancy!
Wstała z krzesełka, odebrała od niego swoje ubrania i wciągnęła je natychmiast na siebie. Bulimiczna niegdyś Nancy wyglądała w swoich oczach niemal groteskowo kiedy miała z przodu odstający brzuch.
- Dzięki - rzuciła krótko, po czym zamilkła na dłuższą chwilę.
Wolałaby nie słyszeć słów Jamesa, ale stało się. Zmarkotniała na chwilę i nie odzywała się przez chwilę. Kiedy umilkła, żadne słowa nie przecinały ciszy między tą dwójką i zrobiło się bardziej niż niezręcznie. Nagle Baldwinówna podjęła ostatnią rozgrywkę tego dnia i pocałowała Jamesa szybko w usta. Jeśli to nic nie pomoże, to nic nie wyciągnie go z tego letargu.
- Zrobiłam to dla siebie. Nie wspomniałeś o całowaniu. - Wzruszyła ramionami. Zupełnie jakby jej to nie dotyczyło, ale naprawdę bodło ją do żywego.
To dziwne, ale nawet w tak szalonej dziewczynie czasami zapał stygł. To była właśnie taka chwila. Westchnęła ciężko i opadła znowu na miękkie siedzenie krzesełka, które było nieodłączną częścią pianina.
- Zdawało Ci się, zdawało. Mi się nie zdawało! Nie puściłabym się z chłopakiem, do którego nie mam żadnych uczuć. Jeśli ty to zrobiłeś to dowodzi to tylko tego, że... szmacileś się. Nienawidzę tego najbardziej na świecie - uniosła lekko głowę, marszcząc brwi. Czyż nie miała pogardy do wszystkich facetów, którzy zaliczali laski bez wytchnienia i emocji? Miała.
- Czy to oznacza, ze mnie zwyczajnie wykorzystałeś?
Fani anime pewnie znają ten moment, kiedy główny bohater pozostaje sam w czarnej czeluści ekranu, a na głowę spada mu kilkusetkilowe kowadło, przygniatając go do ziemi. Tak właśnie teraz wyglądały myśli Nancy.
Re: Siedziba kółka artystycznego
Rozmowa zdecydowanie schodziła na zły tor. Na początku James planował wymienić maksymalnie trzy zdania z Nancy i udać się na zasłużony odpoczynek. Niestety, ciało panny Baldwin pewnie eksplodowało by z hukiem, gdyby ta chociaż na chwilę powstrzymała swe gadulstwo.
Chwila nieuwagi i proszę, sprytna gryfonka cmoka go w usta.
-Prosiłem Cię o coś... - mruknął w jej stronę. Jego głos nie był zimny czy wredny. Wręcz przeciwnie. Kurkon brzmiał jakby był znudzony rozmową.
Zdawało Ci się, zdawało. Mi się nie zdawało! Nie puściłabym się z chłopakiem, do którego nie mam żadnych uczuć. Jeśli ty to zrobiłeś to dowodzi to tylko tego, że... szmacileś się. Nienawidzę tego najbardziej na świecie. Czy to oznacza, ze mnie zwyczajnie wykorzystałeś?
- Nie wykorzystałem Cie i do niczego nie zmuszałem. Nie namawiałem i nie podpuszczałem. To Ty byłaś tą, która uwodziła i która wykonała pierwszy krok.
Tak, Scott zdecydowanie był zmęczony całym tym zajściem.
Chwila nieuwagi i proszę, sprytna gryfonka cmoka go w usta.
-Prosiłem Cię o coś... - mruknął w jej stronę. Jego głos nie był zimny czy wredny. Wręcz przeciwnie. Kurkon brzmiał jakby był znudzony rozmową.
Zdawało Ci się, zdawało. Mi się nie zdawało! Nie puściłabym się z chłopakiem, do którego nie mam żadnych uczuć. Jeśli ty to zrobiłeś to dowodzi to tylko tego, że... szmacileś się. Nienawidzę tego najbardziej na świecie. Czy to oznacza, ze mnie zwyczajnie wykorzystałeś?
- Nie wykorzystałem Cie i do niczego nie zmuszałem. Nie namawiałem i nie podpuszczałem. To Ty byłaś tą, która uwodziła i która wykonała pierwszy krok.
Tak, Scott zdecydowanie był zmęczony całym tym zajściem.
Re: Siedziba kółka artystycznego
Słowa Jamesa docierały do niej teraz jakby zza ściany, bo Gryfonka poczuła silny, kujący bół w podbrzuszu. Złapała się pianina, kładąc rękę na jakimś klawiszu i w sali rozległ się głośny ton. Usiadła na krześle ponownie i wbiła oczy w posadzkę.
- Jasne, jasne, zgadzam się na wszystko, James. Boli mnie brzuch. Odprowadź mnie do wieży, dobra? Twoja mama obecała mi, że jutro wezmie mnie do lekarza - odparła, ignorując jego wcześniejsze słowa.
Wzięła swoją torbę, która leżała gdzieś pod pianinem i skierowała się do wyjścia, ciągnąc za sobą Krukona.
- Jasne, jasne, zgadzam się na wszystko, James. Boli mnie brzuch. Odprowadź mnie do wieży, dobra? Twoja mama obecała mi, że jutro wezmie mnie do lekarza - odparła, ignorując jego wcześniejsze słowa.
Wzięła swoją torbę, która leżała gdzieś pod pianinem i skierowała się do wyjścia, ciągnąc za sobą Krukona.
Re: Siedziba kółka artystycznego
Najlepiej znaleźć ustronne miejsce i nigdzie się nie pokazywać. Taka zasada sprawdzała się od wielu lat gdy w tym zamczysku chciała pozbierać swoje skołatane myśli czy też nerwy. Niekiedy było to też wspaniałe miejsce na ucieczkę przed rozgderanymi dziewczynami którym podkradła ich chłopaków.
Przecież pożyczenie to jeszcze nie taka zła rzecz, prawda?
Strach przyznać, ale nawyk z Londynu pozostał. Z chęcią by zapaliła - to takie mugolskie, takie... nienormalne w rodzinie z której się wywodziła. Jednak nie wzięła ze sobą nawet głupiego ołówka by narysować kolejne arcydzieło.
Brednie! Arcydziełem nazywali to inni, ona w swoich szkicach nie widziała tego ideału który chciała osiągnąć. Zawsze czegoś jej brakowało. Nawet teraz, wyciągnęła szkicownik, a jej długie i smukłe palce poczęły przerzucać niedokończone rysunki. Jeden nawet wyrwała ze złością i gniotąc rzuciła gdzieś w kąt. W tej sali i tak pełno jest niedokończonej lub niespełnionej weny. Westchnęła cicho, a dźwięk poniósł się po pustce.
Przecież pożyczenie to jeszcze nie taka zła rzecz, prawda?
Strach przyznać, ale nawyk z Londynu pozostał. Z chęcią by zapaliła - to takie mugolskie, takie... nienormalne w rodzinie z której się wywodziła. Jednak nie wzięła ze sobą nawet głupiego ołówka by narysować kolejne arcydzieło.
Brednie! Arcydziełem nazywali to inni, ona w swoich szkicach nie widziała tego ideału który chciała osiągnąć. Zawsze czegoś jej brakowało. Nawet teraz, wyciągnęła szkicownik, a jej długie i smukłe palce poczęły przerzucać niedokończone rysunki. Jeden nawet wyrwała ze złością i gniotąc rzuciła gdzieś w kąt. W tej sali i tak pełno jest niedokończonej lub niespełnionej weny. Westchnęła cicho, a dźwięk poniósł się po pustce.
Re: Siedziba kółka artystycznego
Po bieganiu i spotkaniu z Andreą postanowił iść pod prysznic do dormitorium i orzeźwić się trochę, zmądrzeć i uspokoić emocje. Tak też zrobił, po czym ubrał się w całkiem zwyczajne czarne spodnie, koszulkę i trampki, po czym jeszcze z mokrymi włosami wyszedł z Pokoju Wspólnego z papierosami w kieszeni z chęcią samotnego przemyślenia swoich głupich poczynań. Nie wiadomo czemu stwierdził, że siedziba kółka artystycznego będzie odpowiednim miejscem do zapalenia szluga. Otrzepując jeszcze przed wejściem do sali swoje mokre włosy, nacisnął na klamkę i przekraczał próg akurat wtedy kiedy kulka z papieru przemknęła mu między nogami trafiając gdzieś w kąt sali. Anthony uniósł leniwie głowę w miejsce z którego ów kulka przyleciała i uśmiechnął się uroczo widząc Dalie, z która praktycznie nie rozmawiał już od jakiegoś czasu.
- Robisz coś innego prócz rysowania, moja droga?- przywitał ją tymże pytaniem i lekkim uśmiechem. Zamknął za sobą drzwi, na klucz, by nikt nie wszedł podczas gdy on będzie palić papierosa i podszedł do miejsca w którym siedziała stojąc na nią już ze szlugiem włożonym w wargi.
- Robisz coś innego prócz rysowania, moja droga?- przywitał ją tymże pytaniem i lekkim uśmiechem. Zamknął za sobą drzwi, na klucz, by nikt nie wszedł podczas gdy on będzie palić papierosa i podszedł do miejsca w którym siedziała stojąc na nią już ze szlugiem włożonym w wargi.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Siedziba kółka artystycznego
Kroki od razu wyrwały ją z zamyślenia, a raczej złości nad swoją nieudolnością. Mogłaby jeszcze tak długo użalać się nad sobą, ale jaki to ma sens?
Cmoknęła pełnymi ustami z dezaprobatą i wcisnęła szkicownik z powrotem. Nie spieszyło się jej do dormitorium, zamknięcie w klatce nie było dla takiej osoby jaką była Dalila. Potrzebowała otwartych przestrzeni - co prawda ciemnych.
Kto by pomyślał że kulka mogła trafić w taki ciekawy cel, no dobrze! o pare centymetrów skusiła. Kiedyś jednak trafi lepiej.
Czyżby..? No tak. W istocie Anthony. - Z rysowania dzisiaj nici, ale widzę że jak zawsze musisz kusić mnie czymś bardzo przyjemnym. - Tu znacząco spojrzała na... owego papierosa. Jeszcze od pierwszych słów miałby sobie pobłażać? Jej pamięć lubiła szwankować i zapominać niektóre epizody z życia, lecz ten był zabawny. Długo jej unikał, czy też ona jego! Jeden diabeł.
Zarzuciła jedną nogę na drugą i odgarnęła falę czarnych włosów.
Cmoknęła pełnymi ustami z dezaprobatą i wcisnęła szkicownik z powrotem. Nie spieszyło się jej do dormitorium, zamknięcie w klatce nie było dla takiej osoby jaką była Dalila. Potrzebowała otwartych przestrzeni - co prawda ciemnych.
Kto by pomyślał że kulka mogła trafić w taki ciekawy cel, no dobrze! o pare centymetrów skusiła. Kiedyś jednak trafi lepiej.
Czyżby..? No tak. W istocie Anthony. - Z rysowania dzisiaj nici, ale widzę że jak zawsze musisz kusić mnie czymś bardzo przyjemnym. - Tu znacząco spojrzała na... owego papierosa. Jeszcze od pierwszych słów miałby sobie pobłażać? Jej pamięć lubiła szwankować i zapominać niektóre epizody z życia, lecz ten był zabawny. Długo jej unikał, czy też ona jego! Jeden diabeł.
Zarzuciła jedną nogę na drugą i odgarnęła falę czarnych włosów.
Re: Siedziba kółka artystycznego
Anthony po tym wszystkim co się stało, myślał może o wyjściu do wioski, jednak postanowił poszukać atrakcji w zamku, wiedział, że tu zawsze znajdzie się ktoś, kto ma ukrytą w dormitorium wódkę, lub wino.
- A co tam nabazgrałaś, hm?- w sumie zawsze ciekawiły go czyjeś prace, zwłaszcza jeśli były to prace dziewczyny z która kiedyś łączyła go dość ciekawa przygoda. Był ciekawy co siedzi jej w głowie. - Może jak ładnie poprosisz to dostaniesz jednego...- spojrzał na nią mrużąc lekko oczy po czym usiadł obok niej i lekko potrząsnął głową przez co parę kropelek z jeszcze mokrych włosów spadło na krukonkę. Ostentacyjnie i zarazem złośliwie odpalił zapałkami papierosy zaciągając się głęboko.
- Jakieś plany na weekend?- spytał zerkając na nią kątem oka. Zbliżała się pełnia i miała być to po części próba czy jest wstanie utrzymać swoje hormony na uwięzi.
- A co tam nabazgrałaś, hm?- w sumie zawsze ciekawiły go czyjeś prace, zwłaszcza jeśli były to prace dziewczyny z która kiedyś łączyła go dość ciekawa przygoda. Był ciekawy co siedzi jej w głowie. - Może jak ładnie poprosisz to dostaniesz jednego...- spojrzał na nią mrużąc lekko oczy po czym usiadł obok niej i lekko potrząsnął głową przez co parę kropelek z jeszcze mokrych włosów spadło na krukonkę. Ostentacyjnie i zarazem złośliwie odpalił zapałkami papierosy zaciągając się głęboko.
- Jakieś plany na weekend?- spytał zerkając na nią kątem oka. Zbliżała się pełnia i miała być to po części próba czy jest wstanie utrzymać swoje hormony na uwięzi.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Siedziba kółka artystycznego
Faceci jak zawsze bezczelni przy kobietach. Ten styl chyba nigdy nie wyginie. Mimo to uśmiechnęła się złośliwie pod nosem i zwróciła ku niemu swoje oczęta jakże słodko trzepocząc rzęsami. - Coś w tym guście? - Nawet pochyliła się ku niemu tak że czarne pukle opadły na jego klatkę piersiową. W sumie włosy ładnie mu pachniały, ale nie dajmy się ponieść zmysłom. Papieros tak kusił. Tak, zdecydowanie.
- Prawdę mówiąc po prostu przeglądałam to czego nie dokończyłam. Pare portretów, błonia, widok z wieży krukonów i z okna na szóstym piętrze. W sumie.. też tam jesteś. - Głos niósł się po całym pomieszczeniu. Wszechobecna pustka była uspokajająca. Pewnie nikt nie zauważyłby jakby została tu na całą noc, a to nawet nie taki zły pomysł.
- Nie mam planów, a co? Masz jakieś ciekawe okazje? - Zmrużyła oczy zastanawiając się co takiego mógł jej kochany ślizgon wymyślić tym razem.
- Prawdę mówiąc po prostu przeglądałam to czego nie dokończyłam. Pare portretów, błonia, widok z wieży krukonów i z okna na szóstym piętrze. W sumie.. też tam jesteś. - Głos niósł się po całym pomieszczeniu. Wszechobecna pustka była uspokajająca. Pewnie nikt nie zauważyłby jakby została tu na całą noc, a to nawet nie taki zły pomysł.
- Nie mam planów, a co? Masz jakieś ciekawe okazje? - Zmrużyła oczy zastanawiając się co takiego mógł jej kochany ślizgon wymyślić tym razem.
Re: Siedziba kółka artystycznego
Do tego czasu, do dzisiaj naprawdę starał się być grzeczny. Udało mu się to przez parę miesięcy i czemu miałby zrujnować to w jeden dzień. Może dlatego, że miał dość udawania kogoś kim nie jest i może faktycznie nie miał już nic do stracenia. Rodzina miała go w dupie, Emily też, nie miał przyjaciół a jedynie spiskowców, którzy opisywali jego życie w gazetach. Kiedy tylko się pochyliła dokładnie wyczuł jej zapach, jego wyostrzone zmysły działały teraz ze zdwojoną siłą. Czuł zapach jej ciała, jej ust, jej włosów. Wyłożył papierosa ze swoich ust i przytknął do warg dziewczyny, ale tylko by mogła zaciągnąć się raz
- Naprawdę słabo prosisz- teraz on wziął duży wdech z dymem, po czym wypuścił go do góry. - Mam nadzieję, że na tym Twoim rysunku jestem ubrany całkowicie - uśmiechnął się lekko zwracając twarz w jej kierunku.
- Myślałem, żeby wreszcie się napić, moja abstynencja już sięga kilku miesięcy - westchnął jak gdyby był naprawdę umęczony tym faktem. Cieszył się, że ją spotkał, była jedną z niewielu która nie prawiła mu kazań.
- Naprawdę słabo prosisz- teraz on wziął duży wdech z dymem, po czym wypuścił go do góry. - Mam nadzieję, że na tym Twoim rysunku jestem ubrany całkowicie - uśmiechnął się lekko zwracając twarz w jej kierunku.
- Myślałem, żeby wreszcie się napić, moja abstynencja już sięga kilku miesięcy - westchnął jak gdyby był naprawdę umęczony tym faktem. Cieszył się, że ją spotkał, była jedną z niewielu która nie prawiła mu kazań.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Siedziba kółka artystycznego
Każdy potrzebował relaksu, a że niektórzy uważali że potrzeba im do tego dobrej zabawy, niekiedy pewnych używek to już kwestia indywidualna. Szkoła oczywiście nie pochwalała tego, jakżeby inaczej. Co jednak mogą poradzić na to uczniowie? Łamać zasady! Bo przecież smak ryzyka smakuje najlepiej zmieszany ze zwycięstwem.
- Ha! - Zaśmiała się satysfakcjonująco gdy począł się wyłamywać i uraczył swoim szlugiem. Małymi kroczkami dojdziemy do pięknego wysępienia całości. Zaciągnęła się z rozkoszą i odchyliła na ławce wypuszczając wolno dym.
W sumie gdy położyła się na ławce i wpatrywała w sufit to miała całkiem dobry widok. Tutaj ciemność, tam ciemność, pare starych sztalug, a raczej ich końców, no i oczywiście Anthony. Przymknęła oczy rozkoszując się spokojem od natrętów.
Miałaby prawić mu kazania? Gdzieżby! Przecież sama zachowuje się jak zdemoralizowany bachor.
- Muszę Cię zasmucić. Wolałam ując parę rzeczy z ostatniego spotkania bo było warto. A na ubrania straciłabym więcej ołówka. - Machnęła dłonią w powietrzu jakby pokazując że to nic wielkiego. Obrała sobie za punkt obserwacji odstającą mu grzywkę i musnęła ją koniuszkami palców by się lepiej ułożyła.
- Możemy gdzieś wyskoczyć. Zapewne Hogsmeade? Trzeba zaspakajać wszelkie apetyty. - Tak chyba mawiał jej ojciec... a może Eric? Na pewno któryś z tych dwóch kochanych panów!
- Ha! - Zaśmiała się satysfakcjonująco gdy począł się wyłamywać i uraczył swoim szlugiem. Małymi kroczkami dojdziemy do pięknego wysępienia całości. Zaciągnęła się z rozkoszą i odchyliła na ławce wypuszczając wolno dym.
W sumie gdy położyła się na ławce i wpatrywała w sufit to miała całkiem dobry widok. Tutaj ciemność, tam ciemność, pare starych sztalug, a raczej ich końców, no i oczywiście Anthony. Przymknęła oczy rozkoszując się spokojem od natrętów.
Miałaby prawić mu kazania? Gdzieżby! Przecież sama zachowuje się jak zdemoralizowany bachor.
- Muszę Cię zasmucić. Wolałam ując parę rzeczy z ostatniego spotkania bo było warto. A na ubrania straciłabym więcej ołówka. - Machnęła dłonią w powietrzu jakby pokazując że to nic wielkiego. Obrała sobie za punkt obserwacji odstającą mu grzywkę i musnęła ją koniuszkami palców by się lepiej ułożyła.
- Możemy gdzieś wyskoczyć. Zapewne Hogsmeade? Trzeba zaspakajać wszelkie apetyty. - Tak chyba mawiał jej ojciec... a może Eric? Na pewno któryś z tych dwóch kochanych panów!
Re: Siedziba kółka artystycznego
Anthony postanowił w swojej głowie, że to ostatni raz, że to po prostu jeden wybryk a potem wraca do starania się być największym świętoszkiem w tej szkole.
- Jestem zbyt dobry dla Ciebie - mruknął z lekkim uśmiechem na ustach patrząc na to jak rozkłada się teraz na ławeczce. Podświadomie, zaczął zastanawiać się, czy dziewczyna od ich ostatniego bliższego spotkania powiększyła ilość tatuaży, zwłaszcza w miejscach których często się nie odkrywa.
- Parę rzeczy? Co masz na myśli mówiąc parę rzeczy, hm? - popatrzył na nią podejrzliwie i pozwolił jej bez niczego dotykać swoich włosów pochylając się nad nią dość nisko i znów pozwolił się jej zaciągnąć papierosem a potem zgasił go w jakimś wazonie z farbą czy czymś. Słysząc jej propozycję posłał jej jednoznaczny uśmiech po czym wstał powoli i złapał ją za rękę, tak by dziewczyna wstała.
- Chodź, mała na podbój baru!- dalej trzymając ją za rękę wyszedł z pomieszczenia kierując się z nią do wioski.
// napisz już gdzieś w 3miotłach :>
- Jestem zbyt dobry dla Ciebie - mruknął z lekkim uśmiechem na ustach patrząc na to jak rozkłada się teraz na ławeczce. Podświadomie, zaczął zastanawiać się, czy dziewczyna od ich ostatniego bliższego spotkania powiększyła ilość tatuaży, zwłaszcza w miejscach których często się nie odkrywa.
- Parę rzeczy? Co masz na myśli mówiąc parę rzeczy, hm? - popatrzył na nią podejrzliwie i pozwolił jej bez niczego dotykać swoich włosów pochylając się nad nią dość nisko i znów pozwolił się jej zaciągnąć papierosem a potem zgasił go w jakimś wazonie z farbą czy czymś. Słysząc jej propozycję posłał jej jednoznaczny uśmiech po czym wstał powoli i złapał ją za rękę, tak by dziewczyna wstała.
- Chodź, mała na podbój baru!- dalej trzymając ją za rękę wyszedł z pomieszczenia kierując się z nią do wioski.
// napisz już gdzieś w 3miotłach :>
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Siedziba kółka artystycznego
Gdyby słyszała jego myśli to pewnie by mocno puknęła go w głowę. Świętoszkiem? A to już gorszych kar za grzechy nie było tylko akurat taka? Po co odbierać sobie przyjemność! Uniosła się na łokciach gdy znowu podzielił się z nią papierosem i spojrzała znacząco. - Nie ma w tym nic złego. - Zeskoczyła z ławki przeciągając się pare razy, jeszcze tego brakowało, czuła drżenie w nogach. Mrówki chodziły po nich i nie chciały odejść. Lepiej to zignorować i po prostu przejść do ich dalszego planu. Noc coraz ciemniejsza, a oni dopiero wychodzą, idealna pora jak to powiedział kiedyś jakiś filozof.
Stanęła tuż przed nim, kosmyk włosów opadł niesfornie na oczy.
- Pare ciekawszych rzeczy. - Szepnęła słodko i mrugnęła znacząco po czym udała się za nim na podbój nocy.
/ good
Stanęła tuż przed nim, kosmyk włosów opadł niesfornie na oczy.
- Pare ciekawszych rzeczy. - Szepnęła słodko i mrugnęła znacząco po czym udała się za nim na podbój nocy.
/ good
Re: Siedziba kółka artystycznego
Krótki list nabazdgrany pokraczną ręką Jamesa Scotta sprawił, że cała zgryzota, która siedziała w Gryfonce od miesięcy, odeszła w zapomnienie. Junior był cały i zdrowy. Baldiwn nie musiała go widzieć, nie musieli jej go przywozić i pokazywać, bo nie miała tej szczególnej potrzeby uściskania go. Wystarczyło, że żył i miał się nieźle.
Swoją drogą zaczęła zastanawiać się czy za jej życie też ktoś by wpłacił 100 tysięcy galeonów gdyby zaszła taka potrzeba. Po krótkich rozmyślaniach doszła do wniosku, że pewnie Pollyanne. Gdyby tylko siostra dysponowała taką sumą naturalnie.
Nawet prośba Krukona o spotkanie wypadła jakoś blado przy pierwszej wiadomości, ale Angielka nie mogła przepuścić tej okazji za nic świecie! Nawet jeśli nadal jej nienawidził, to ona żywiła do niego całą gamę pozytywnych uczuć.
Pierwszy raz od wielu dni Gryfonka ułożyła swoje kruczoczarne włosy i ozdobiła je cienką opaską, a nawet zrezygnowała ze szkolnej, kanciastej spódnicy i ubrała się w coś weselszego. Opuściła wieżę Gryffindoru na długo przed czasem umówionego spotkania, ale nieważne, bo lubiła te miejsce jak żadne inne.
Kiedy już znalazła się w środku, podskoczyła z zachwytu kilkakrotnie aż wyrąbała się z tego zachwytu o posadzkę. (Just Nancy being Nancy...) Podniosła się szybko, poprawiła włosy i jakby nigdy nic podeszła do pianina, na którego pudle usiadła, stopy kładąc na zakrytych klapą klawiszach.
Swoją drogą zaczęła zastanawiać się czy za jej życie też ktoś by wpłacił 100 tysięcy galeonów gdyby zaszła taka potrzeba. Po krótkich rozmyślaniach doszła do wniosku, że pewnie Pollyanne. Gdyby tylko siostra dysponowała taką sumą naturalnie.
Nawet prośba Krukona o spotkanie wypadła jakoś blado przy pierwszej wiadomości, ale Angielka nie mogła przepuścić tej okazji za nic świecie! Nawet jeśli nadal jej nienawidził, to ona żywiła do niego całą gamę pozytywnych uczuć.
Pierwszy raz od wielu dni Gryfonka ułożyła swoje kruczoczarne włosy i ozdobiła je cienką opaską, a nawet zrezygnowała ze szkolnej, kanciastej spódnicy i ubrała się w coś weselszego. Opuściła wieżę Gryffindoru na długo przed czasem umówionego spotkania, ale nieważne, bo lubiła te miejsce jak żadne inne.
Kiedy już znalazła się w środku, podskoczyła z zachwytu kilkakrotnie aż wyrąbała się z tego zachwytu o posadzkę. (Just Nancy being Nancy...) Podniosła się szybko, poprawiła włosy i jakby nigdy nic podeszła do pianina, na którego pudle usiadła, stopy kładąc na zakrytych klapą klawiszach.
Strona 2 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VI
Strona 2 z 7
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach