Siedziba kółka artystycznego
+15
Dymitr Milligan
Olivia McCartney
Sanne van Rijn
Femke van Rijn
Antonette Williams
Yumiko Miyazaki
Christine Greengrass
Charles Wilson
Anthony Wilson
Dalila Mauric
Mistrz Gry
Polly Baldwin
James Scott
Nancy Baldwin
Brennus Lancaster
19 posters
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VI
Strona 5 z 7
Strona 5 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Siedziba kółka artystycznego
First topic message reminder :
Przestronna, oświetlona sala. Niegdyś tłumnie uczęszczana, teraz stoi zapomniana i zakurzona. W kąt zostały zapchane drewniane sztalugi i płótna oraz stare pianino i kilka par skrzypiec bez strun, które tylko czekają aby na nowo je odkryć.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Siedziba kółka artystycznego
Przejrzała szafki, które miała tuż przed sobą, więc zrobiła krok w bok, by kontynuować poszukiwania, ale w innych szafkach. Jednak tym razem miała przed sobą kolumnę szuflad. Niektóre znajdywały się bardzo wysoko, stają na palcach do nich nie sięgała. Kucnęła i zaczęła przeszukiwać szuflady od tych na samym dole, powoli przenosząc się ku górze.
- Myślałam, ale nie ma takiej potrzeby. Jeśli tu są to znajdę je samodzielnie.- Odparła wzruszając ramionami. Cecha, jaką Olivia posiada odziedziczyła chyba po tatusiu. Dużo rzeczy chce robić samodzielnie, zdawać się na samą siebie. Użycie prostego zaklęcia "Accio" byłoby dla niej pójściem na łatwiznę, a kiedy ona wyznaczy sobie jakieś zadanie to chce wiedzieć, że zapracowała sobie na sukces. Co innego gdy ma jakieś obowiązki, prace domowe- wtedy robi wszystko byle jak.
Po chwili do jej uszu dotarły kolejne słowa ślizgona. Odwróciła głowę w jego stronę i spojrzała na nieco z uniesioną brwią.
- Mam to odebrać jako komplement czy co?- Spytała, nie wiedząc nawet czy chce odpowiedzi. Chciała otworzyć kolejną szufladę, ale była za wysoko. Dziewczyna Podeszła do jednej z ławek i wzięła krzesło, które było pod nią wsunięte. Zaniosła je pod szafki i weszła na nie. Otworzyła szufladę i zaczęła w niej grzebać. W końcu jej wyraz twarzy nieco rozpromieniał. Udało jej się znaleźć struny. Wyciągnęła je, zamknęła szufladę i zeszła z krzesła. Nie odłożyła go nawet na miejsce tylko od razu podeszła do ławki, na której położyła stare skrzypce. Otarła je jeszcze raz. Usiadła na blacie ławki i położyła instrument na kolanach. Zaczęła przeglądać struny, które znalazła i wyciągnęła z małego kartonowego pudełeczka jedną. Zaczęła ją spokojnie zakładać.
- Myślałam, ale nie ma takiej potrzeby. Jeśli tu są to znajdę je samodzielnie.- Odparła wzruszając ramionami. Cecha, jaką Olivia posiada odziedziczyła chyba po tatusiu. Dużo rzeczy chce robić samodzielnie, zdawać się na samą siebie. Użycie prostego zaklęcia "Accio" byłoby dla niej pójściem na łatwiznę, a kiedy ona wyznaczy sobie jakieś zadanie to chce wiedzieć, że zapracowała sobie na sukces. Co innego gdy ma jakieś obowiązki, prace domowe- wtedy robi wszystko byle jak.
Po chwili do jej uszu dotarły kolejne słowa ślizgona. Odwróciła głowę w jego stronę i spojrzała na nieco z uniesioną brwią.
- Mam to odebrać jako komplement czy co?- Spytała, nie wiedząc nawet czy chce odpowiedzi. Chciała otworzyć kolejną szufladę, ale była za wysoko. Dziewczyna Podeszła do jednej z ławek i wzięła krzesło, które było pod nią wsunięte. Zaniosła je pod szafki i weszła na nie. Otworzyła szufladę i zaczęła w niej grzebać. W końcu jej wyraz twarzy nieco rozpromieniał. Udało jej się znaleźć struny. Wyciągnęła je, zamknęła szufladę i zeszła z krzesła. Nie odłożyła go nawet na miejsce tylko od razu podeszła do ławki, na której położyła stare skrzypce. Otarła je jeszcze raz. Usiadła na blacie ławki i położyła instrument na kolanach. Zaczęła przeglądać struny, które znalazła i wyciągnęła z małego kartonowego pudełeczka jedną. Zaczęła ją spokojnie zakładać.
Olivia McCartneyKlasa VI - Skąd : Liverpool
Krew : Czysta
Re: Siedziba kółka artystycznego
Stanie w progu wydało mi się już bezsensowne. Wszedłem więc do środka i ruszyłem ku jakiejś sztaludze. Nie znałem się za bardzo na sztuce, ale jakoś umiem nazwać niektóre rzeczy znajdujące się w pomieszczeniu. Pomimo, iż są one zakurzone.
- Kiedyś na pewno je znajdziesz - odparłem.
Dużo czasu nie minęło, aż dziewczyna znalazła to, co szukała. Przedtem jeszcze powiedziała do mnie coś, na co się uśmiechnąłem.
- Możesz odebrać jako komplement - stwierdziłem.
Miło sprawić komuś przyjemność nawet drobnym komplementem. Spojrzałem na dziewczynę i uśmiechnąłem się. Po chwili odwróciłem się w swoją stronę i zacząłem szukać jakichś pędzli i płótna. Coś tam zawsze mogę spróbować namalować. Trzeba najpierw to wszystko jakoś odkurzyć, zanim zacznie się pracować. Przechadzałem się po pomieszczeniu w celu znalezienia jakiejś szmatki, którą mogę wszystko wytrzeć. Znalazłem ją na stoliku przy dziewczynie. Przystanąłem na chwilę i postanowiłem kontynuować rozmowę.
- A Ciebie cóż tutaj sprowadza? - zagaiłem. - Na pierwszy rzut oka wyglądałaś, jakbyś chciała coś znaleźć i zniknąć stąd jak najprędzej.
- Kiedyś na pewno je znajdziesz - odparłem.
Dużo czasu nie minęło, aż dziewczyna znalazła to, co szukała. Przedtem jeszcze powiedziała do mnie coś, na co się uśmiechnąłem.
- Możesz odebrać jako komplement - stwierdziłem.
Miło sprawić komuś przyjemność nawet drobnym komplementem. Spojrzałem na dziewczynę i uśmiechnąłem się. Po chwili odwróciłem się w swoją stronę i zacząłem szukać jakichś pędzli i płótna. Coś tam zawsze mogę spróbować namalować. Trzeba najpierw to wszystko jakoś odkurzyć, zanim zacznie się pracować. Przechadzałem się po pomieszczeniu w celu znalezienia jakiejś szmatki, którą mogę wszystko wytrzeć. Znalazłem ją na stoliku przy dziewczynie. Przystanąłem na chwilę i postanowiłem kontynuować rozmowę.
- A Ciebie cóż tutaj sprowadza? - zagaiłem. - Na pierwszy rzut oka wyglądałaś, jakbyś chciała coś znaleźć i zniknąć stąd jak najprędzej.
Re: Siedziba kółka artystycznego
Posłała mu delikatny uśmiech, gdy odpowiedział na jej pół-retoryczne pytanie. Skończyła zakładać jedna strunę, więc sięgnęła po kolejną i ponowiła wykonywanie czynności. W końcu miała zamiar założyć je szybciej. Kolejną strunę zakładała znacznie szybciej. Powody były proste: chciała jak najszybciej wypróbować instrument, zakładanie strun jest dla niej nudnym zajęciem, po założeniu pierwszej struny zawsze reszta idzie jej jakoś szybciej.
Po chwili jej wzrok powędrował za ciemnowłosym chłopakiem, który najwidoczniej postanowił wykombinować coś lub po prostu pooglądać stare płótna. Niektóre z nich były już częściowo pomalowane, jakby niedokończone, więc było co oglądać.
- Znudzenie, ciekawość...szukanie zajęcia.- Odpowiedziała w lekkim zastanowieniu, bo początkowo nie miała zamiaru tu przebywać. Obeszła kilka korytarzy, aż trafiła tutaj, a te drzwi zawsze ją ciekawiły, więc pewnego dnia po prostu tu weszła. Okazało się, że jest to pomieszczenie bardziej interesujące niż się spodziewało.
Gdy usłyszała jego stwierdzenie, dotyczące tego jak wyglądała z początku parsknęła cicho i zaśmiała się pod nosem. Kolejna struna była już założona, więc przeszła do następnych.
[b]- Malujesz?/b]- Spytała, bo spostrzegła, że jego zainteresowanie płótnami jednak jest większe niż zdawała sobie sprawę. Jej zamiłowanie do muzyki nie pozwoliło jej na dokładniejsze zwrócenie uwagi na zakurzone płótna.
Po chwili jej wzrok powędrował za ciemnowłosym chłopakiem, który najwidoczniej postanowił wykombinować coś lub po prostu pooglądać stare płótna. Niektóre z nich były już częściowo pomalowane, jakby niedokończone, więc było co oglądać.
- Znudzenie, ciekawość...szukanie zajęcia.- Odpowiedziała w lekkim zastanowieniu, bo początkowo nie miała zamiaru tu przebywać. Obeszła kilka korytarzy, aż trafiła tutaj, a te drzwi zawsze ją ciekawiły, więc pewnego dnia po prostu tu weszła. Okazało się, że jest to pomieszczenie bardziej interesujące niż się spodziewało.
Gdy usłyszała jego stwierdzenie, dotyczące tego jak wyglądała z początku parsknęła cicho i zaśmiała się pod nosem. Kolejna struna była już założona, więc przeszła do następnych.
[b]- Malujesz?/b]- Spytała, bo spostrzegła, że jego zainteresowanie płótnami jednak jest większe niż zdawała sobie sprawę. Jej zamiłowanie do muzyki nie pozwoliło jej na dokładniejsze zwrócenie uwagi na zakurzone płótna.
Olivia McCartneyKlasa VI - Skąd : Liverpool
Krew : Czysta
Re: Siedziba kółka artystycznego
Usiadłem sobie obok dziewczyny i przyglądałem się, jak zakłada struny na instrument. Już mnie ciekawiło, jak będzie brzmiała muzyka, która za kilka minut wydobędzie się spod strun instrumentu. Kiedyś już słyszałem, jak brzmi muzyka z instrumentu strunowego, nawet ze skrzypiec, ale to było bardzo dawno temu, jak byłem dzieckiem. Teraz nawet mam okazję być obok osoby, która widocznie umie obsługiwać się tym sprzętem. Wysłuchałem ją i kiwnąłem głową przerzucając ścierkę z ręki do ręki.
- Rozumiem - odparłem. - Nie ma co siedzieć ciągle w Pokoju Wspólnym - dodałem i zszedłem z ławki.
Podszedłem do płótna leżącego na podłodze i po podniesieniu go, przeniosłem rzecz na sztalugę. Wytarłem ścierką stojak jak i materiał.
- Nie, nie maluję. Ale zawsze mogę spróbować swoich sił. Może będę jak Picasso albo ktoś taki. Wystarczą kreski na materiale i będzie dzieło sztuki - odparłem wciąż wycierając przedmioty.
ten kurz jest taki okropny, że nawet nie idzie tego porządnie wytrzeć. Odrzuciłem w pewnym momencie ścierkę i wyciągnąłem różdżkę, której nie pozwolę już sobie odebrać. Skierowałem patyczek na sztalugę i płótno i cicho wypowiedziałem formułę zaklęcia czyszczącego:
- Chłoszczyść.
Po chwili przedmioty lśniły już czystością. Kurz narastał na nich chyba przez jakieś pięćdziesiąt lat. Ucieszyłem się ze swojej pracy i znów odwróciłem się w kierunku jeszcze nieznanej z imienia dziewczyny. Wypadałoby się przedstawić w końcu.
- Jestem Dymitr - powiedziałem podchodząc do niej.
Chwyciłem ją za rękę i ucałowałem. Jestem dżentelmenem, więc warto, abym pokazał, jaki mam szacunek do kobiet.
- Rozumiem - odparłem. - Nie ma co siedzieć ciągle w Pokoju Wspólnym - dodałem i zszedłem z ławki.
Podszedłem do płótna leżącego na podłodze i po podniesieniu go, przeniosłem rzecz na sztalugę. Wytarłem ścierką stojak jak i materiał.
- Nie, nie maluję. Ale zawsze mogę spróbować swoich sił. Może będę jak Picasso albo ktoś taki. Wystarczą kreski na materiale i będzie dzieło sztuki - odparłem wciąż wycierając przedmioty.
ten kurz jest taki okropny, że nawet nie idzie tego porządnie wytrzeć. Odrzuciłem w pewnym momencie ścierkę i wyciągnąłem różdżkę, której nie pozwolę już sobie odebrać. Skierowałem patyczek na sztalugę i płótno i cicho wypowiedziałem formułę zaklęcia czyszczącego:
- Chłoszczyść.
Po chwili przedmioty lśniły już czystością. Kurz narastał na nich chyba przez jakieś pięćdziesiąt lat. Ucieszyłem się ze swojej pracy i znów odwróciłem się w kierunku jeszcze nieznanej z imienia dziewczyny. Wypadałoby się przedstawić w końcu.
- Jestem Dymitr - powiedziałem podchodząc do niej.
Chwyciłem ją za rękę i ucałowałem. Jestem dżentelmenem, więc warto, abym pokazał, jaki mam szacunek do kobiet.
Re: Siedziba kółka artystycznego
Nie przeszkadzało jej, gdy chłopak patrzyła jak zakłada struny. Większość osób, nie znosi patrzenia się im na ręce, gdy coś robią, jednak jej to jakoś nie przeszkadzało. Zapewne dlatego, że podczas nauki posługiwania się tym instrumentem prawie zawsze to robiono, więc się przyzwyczaiła.
- Tam i tak nie ma nic do roboty.- Odparła wzruszając ramionami. Była akurat w trakcie zakładania ostatniej struny, więc na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Na skrzypcach gra jedynie gdy jest w domu na świętach lub wakacjach. Bardzo lubi to robić, więc czuła ekscytację, bo będzie mogła zagrać i tutaj.
- Będę czuła się zaszczycona, jeśli będę miała okazję być świadkiem odkrycia tak ogromnego talentu.- Powiedziała i zaśmiała się pod nosem. Czasami ludzie nie zdają sobie sprawy z tego jakie mają możliwości. Być może wśród czarodziejów jest tak częściej. Większość idzie na łatwiznę, używając czarów. Dopiero gdy spróbują zrobić coś ręcznie okazuje się, że mają do tego powołanie.
Skończyła już zakładać struny. Na szczęście żadnej nie urwała zakładają, bo zdarzały jej się takie sytuacje. Oli jest na tyle zdolną osobą, że potrafi zepsuć wszystko. Zostało jej jeszcze nastroić skrzypce i będzie już wszystko gotowe. Zaczęła więc od pierwszej, idąc w takiej kolejności jak je zakładała. W pewnym momencie ślizgon przerwał jej to zajęcie, ponieważ postanowił się jej przedstawić. W pewnym sensie to miłe uczucie, kiedy w tak przyjemny sposób rozmawia się z kimś kogo się nie zna, a imię tej osoby jest nieznane. Dopiero przy przedstawianiu się sobie ludzie zdają sobie sprawę z tego uczucia. No chyba, że tylko ja jestem taka dziwna i zachwycam się wszystkim.
Tak więc, przyszły Picasso wyjawił jej swoje imię i sięgną po jej dłoń, po czym ją delikatnie ucałował, co ją na krótką chwilę zdezorientowało, bo jeszcze nie miała do czynienia z osobą o takich manierach. Nie wiedziała czy powinna się zawstydzić czy zareagować neutralnie. Stwierdziła jednak, że mogłaby wyjść na idiotkę zachowując się jak nieśmiała niezdara. Posłała mu po prostu serdeczny uśmiech.
- Olivia.- Odpowiedziała spokojnym tonem. Gdy puścił jej dłoń, powróciła ona do strojenia skrzypiec. Została jej jeszcze tylko ostatnia struna. Minęła chwila i skrzypce były już gotowe. Zeszła z ławki i podeszła do kąta, w którym leżały skrzypce. Był tam jeszcze smyczek. Wzięła go do ręki i powróciła na swoje miejsce na ławce. Wzięła do rąk w odpowiedni sposób skrzypce, ułożyła palce w pierwszy chwyt jaki jej do głowy przyszedł. Przejechała delikatnie smyczkiem po strunach, a instrument wydał z siebie piękny, melodyjny dźwięk. Położyła ponownie skrzypce na kolanach.
- No i gotowe.- Odparła, a na jej twarzy była wypisana satysfakcja i spełnienie.
- Tam i tak nie ma nic do roboty.- Odparła wzruszając ramionami. Była akurat w trakcie zakładania ostatniej struny, więc na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Na skrzypcach gra jedynie gdy jest w domu na świętach lub wakacjach. Bardzo lubi to robić, więc czuła ekscytację, bo będzie mogła zagrać i tutaj.
- Będę czuła się zaszczycona, jeśli będę miała okazję być świadkiem odkrycia tak ogromnego talentu.- Powiedziała i zaśmiała się pod nosem. Czasami ludzie nie zdają sobie sprawy z tego jakie mają możliwości. Być może wśród czarodziejów jest tak częściej. Większość idzie na łatwiznę, używając czarów. Dopiero gdy spróbują zrobić coś ręcznie okazuje się, że mają do tego powołanie.
Skończyła już zakładać struny. Na szczęście żadnej nie urwała zakładają, bo zdarzały jej się takie sytuacje. Oli jest na tyle zdolną osobą, że potrafi zepsuć wszystko. Zostało jej jeszcze nastroić skrzypce i będzie już wszystko gotowe. Zaczęła więc od pierwszej, idąc w takiej kolejności jak je zakładała. W pewnym momencie ślizgon przerwał jej to zajęcie, ponieważ postanowił się jej przedstawić. W pewnym sensie to miłe uczucie, kiedy w tak przyjemny sposób rozmawia się z kimś kogo się nie zna, a imię tej osoby jest nieznane. Dopiero przy przedstawianiu się sobie ludzie zdają sobie sprawę z tego uczucia. No chyba, że tylko ja jestem taka dziwna i zachwycam się wszystkim.
Tak więc, przyszły Picasso wyjawił jej swoje imię i sięgną po jej dłoń, po czym ją delikatnie ucałował, co ją na krótką chwilę zdezorientowało, bo jeszcze nie miała do czynienia z osobą o takich manierach. Nie wiedziała czy powinna się zawstydzić czy zareagować neutralnie. Stwierdziła jednak, że mogłaby wyjść na idiotkę zachowując się jak nieśmiała niezdara. Posłała mu po prostu serdeczny uśmiech.
- Olivia.- Odpowiedziała spokojnym tonem. Gdy puścił jej dłoń, powróciła ona do strojenia skrzypiec. Została jej jeszcze tylko ostatnia struna. Minęła chwila i skrzypce były już gotowe. Zeszła z ławki i podeszła do kąta, w którym leżały skrzypce. Był tam jeszcze smyczek. Wzięła go do ręki i powróciła na swoje miejsce na ławce. Wzięła do rąk w odpowiedni sposób skrzypce, ułożyła palce w pierwszy chwyt jaki jej do głowy przyszedł. Przejechała delikatnie smyczkiem po strunach, a instrument wydał z siebie piękny, melodyjny dźwięk. Położyła ponownie skrzypce na kolanach.
- No i gotowe.- Odparła, a na jej twarzy była wypisana satysfakcja i spełnienie.
Olivia McCartneyKlasa VI - Skąd : Liverpool
Krew : Czysta
Re: Siedziba kółka artystycznego
Ja i odkrycie wielkiego talentu? Wszystko jest możliwe, ale jak to z tym będzie to zobaczymy za jakiś czas. Również zaśmiałem się. Z tego malowania nic mi raczej nie wyjdzie. Nie mam za bardzo duszy artysty. Nawet wzór mojego łańcuszka dla dziewczyny nie był tak ładny jak oryginał zrobiony przez złotnika.
- Pożyjemy, zobaczymy - skwitowałem rozbawionym tonem.
Co do mojego przywitania się razem z pocałowaniem dłoni to starałem się być dżentelmenem. Lubię odnosić się nonszalancją, być zauważanym z dobrej strony. gdyby dziewczyna od razu dowiedziała się, że ma do czynienia ze zdrajcą krwi to pewnie nie byłoby tak wesoło, jak jest to w tej chwili. Po jakimś czasie raczej mało kto będzie chciał mieć ze mną do czynienia. Uśmiechnąłem się jeszcze, kiedy dziewczyna wypowiedziała swoje imię i puściłem jej rękę.
- Miło poznać - dodałem i wróciłem do sztalugi.
Poszukałem farb oraz pędzli. Jak zwykle musiałem też je oczyścić z kurzu, bo tutaj wszystko musi być zakurzone. Co jakiś czas przyglądałem się dziewczynie. Dopiero teraz przyjrzałem się nawet jej ubiorowi. Jest ubrana dokładnie tak jak ja. Ten zielono-srebrny krawat da się rozpoznać wszędzie, nawet w pomieszczeniu, gdzie jest mało światła. Właśnie, światło. Trzeba by zapalić jakąś lampę, bo przez ten kurz mało co widać. Odłożyłem nieruszone jeszcze farby oraz pędzle i zacząłem szukać jakichś dwóch lamp, aby je zapalić. W tym czasie dziewczyna skończyła zakładać struny i stroić skrzypce. Po kilku chwilach udało mi się odnaleźć lampy na stole i zapaliłem je, oczywiście, za pomocą zaklęcia.
- Teraz możesz coś zagrać - zaproponowałem jej. - Ja za ten czas spróbuję swoich sił z farbami - dodałem i wróciłem do sztalugi.
Po drodze zabrałem też kubeczek na wodę, który napełniłem zaklęciem Aguamenti. Zamoczyłem pędzle, nałożyłem na jeden z nich farbę i zawisnąłem ręką w powietrzu, zastanawiając się, od czego by tu zacząć malowanie.
- Pożyjemy, zobaczymy - skwitowałem rozbawionym tonem.
Co do mojego przywitania się razem z pocałowaniem dłoni to starałem się być dżentelmenem. Lubię odnosić się nonszalancją, być zauważanym z dobrej strony. gdyby dziewczyna od razu dowiedziała się, że ma do czynienia ze zdrajcą krwi to pewnie nie byłoby tak wesoło, jak jest to w tej chwili. Po jakimś czasie raczej mało kto będzie chciał mieć ze mną do czynienia. Uśmiechnąłem się jeszcze, kiedy dziewczyna wypowiedziała swoje imię i puściłem jej rękę.
- Miło poznać - dodałem i wróciłem do sztalugi.
Poszukałem farb oraz pędzli. Jak zwykle musiałem też je oczyścić z kurzu, bo tutaj wszystko musi być zakurzone. Co jakiś czas przyglądałem się dziewczynie. Dopiero teraz przyjrzałem się nawet jej ubiorowi. Jest ubrana dokładnie tak jak ja. Ten zielono-srebrny krawat da się rozpoznać wszędzie, nawet w pomieszczeniu, gdzie jest mało światła. Właśnie, światło. Trzeba by zapalić jakąś lampę, bo przez ten kurz mało co widać. Odłożyłem nieruszone jeszcze farby oraz pędzle i zacząłem szukać jakichś dwóch lamp, aby je zapalić. W tym czasie dziewczyna skończyła zakładać struny i stroić skrzypce. Po kilku chwilach udało mi się odnaleźć lampy na stole i zapaliłem je, oczywiście, za pomocą zaklęcia.
- Teraz możesz coś zagrać - zaproponowałem jej. - Ja za ten czas spróbuję swoich sił z farbami - dodałem i wróciłem do sztalugi.
Po drodze zabrałem też kubeczek na wodę, który napełniłem zaklęciem Aguamenti. Zamoczyłem pędzle, nałożyłem na jeden z nich farbę i zawisnąłem ręką w powietrzu, zastanawiając się, od czego by tu zacząć malowanie.
Re: Siedziba kółka artystycznego
Dziewczyna usłyszała sugestię ślizgona. Niezbyt lubi ona występować, mogłaby zapisać się nawet do szkolnego chóru, ale takie rzeczy jej nie rajcują. Nie przepada za takim czymś i często zżera ją stres. W sumie nie musi o tym myśleć jak o występie, bo nie będzie grała specjalnie dla niego, będzie grała dla siebie, a on będzie przypadkowym światkiem.
- Co zamierzasz namalować?- Spytała po chwili, bo była ciekawa, czy ma on chociaż jakąś wizję. Ona zwykle sięgała po skrzypce gdy naszło ją na jakiś utwór, który lubi. Gdy sięgała po skrzypce ot tak z nudów to nigdy nie wiedziała co zagrać i robiła to z mniejszą pasją.
Weszła z ławki. Wolała grać na stojąco, ponieważ tak było wygodniej. Siedzenie w pewniej sposób ograniczało jej ruchy, a ona lubi na różne sposoby się kiwać, tak jakby całym ciałem gestykulowała, odczuwała muzykę, którą gra. Stanęła i strzeliła wpierw palcami. było to jej odruchem przed grą. Miała wrażenie, że jeśli tak nie zrobi to zaraz zrobi coś źle, bo "palce nie były rozgrzane". Trudno to jakkolwiek wyjaśnić, takie jedno z udziwnień Olivki. Ustawiła odpowiednio skrzypce, przyjęła dobrą do gry pozę. Do dłoni wzięła smyczek i zaczęła grać swój ulubiony utwór. Początkowo stała sztywno i grała, ale minęła parę sekund i patrzyła na chłopaka, po chwili jednak przymknęła delikatnie oczy, a jej ciało zaczęło delikatnie poruszać się zgodnie z melodią, którą grała. Oczywiście nie biegała po sali czy coś w tym stylu, ale w miejscu wykonywała delikatne ruchy.
- Co zamierzasz namalować?- Spytała po chwili, bo była ciekawa, czy ma on chociaż jakąś wizję. Ona zwykle sięgała po skrzypce gdy naszło ją na jakiś utwór, który lubi. Gdy sięgała po skrzypce ot tak z nudów to nigdy nie wiedziała co zagrać i robiła to z mniejszą pasją.
Weszła z ławki. Wolała grać na stojąco, ponieważ tak było wygodniej. Siedzenie w pewniej sposób ograniczało jej ruchy, a ona lubi na różne sposoby się kiwać, tak jakby całym ciałem gestykulowała, odczuwała muzykę, którą gra. Stanęła i strzeliła wpierw palcami. było to jej odruchem przed grą. Miała wrażenie, że jeśli tak nie zrobi to zaraz zrobi coś źle, bo "palce nie były rozgrzane". Trudno to jakkolwiek wyjaśnić, takie jedno z udziwnień Olivki. Ustawiła odpowiednio skrzypce, przyjęła dobrą do gry pozę. Do dłoni wzięła smyczek i zaczęła grać swój ulubiony utwór. Początkowo stała sztywno i grała, ale minęła parę sekund i patrzyła na chłopaka, po chwili jednak przymknęła delikatnie oczy, a jej ciało zaczęło delikatnie poruszać się zgodnie z melodią, którą grała. Oczywiście nie biegała po sali czy coś w tym stylu, ale w miejscu wykonywała delikatne ruchy.
Olivia McCartneyKlasa VI - Skąd : Liverpool
Krew : Czysta
Re: Siedziba kółka artystycznego
Stałem i nie wiedziałem, co mam zrobić. chyba potrzebny mi jest jakiś wzór tego, co chciałbym, aby znalazło się na płótnie, ponieważ w głowie nie mam żadnej konkretnej myśli.
- Nie mam pojęcia właśnie - odparłem i odłożyłem pędzel.
Chwilę jeszcze stałem odwrócony w kierunku podpórki i tablicy z materiałem. dziewczyna zaczęła już akurat grać. Muzyka, którą dziewczyna zaczęła tworzyć wydała się bardzo przyjazna dla ucha. Może nie przepadam aż tak za skrzypcami, ale ją będę mógł słuchać, naprawdę. Po chwili odwróciłem się w stronę Olivii i uśmiechnąłem się. Dziewczyna akurat zaczęła się kołysać, co pomagało jej się wczuć w muzykę. Rozumiem to, chociaż niekiedy ludzie wyglądają tak bardzo zabawnie. Przy okazji słuchania Ślizgonki mogę wymyślić coś, co mógłbym namalować. Za chwilę na pewno coś wymyślę.
- Nie mam pojęcia właśnie - odparłem i odłożyłem pędzel.
Chwilę jeszcze stałem odwrócony w kierunku podpórki i tablicy z materiałem. dziewczyna zaczęła już akurat grać. Muzyka, którą dziewczyna zaczęła tworzyć wydała się bardzo przyjazna dla ucha. Może nie przepadam aż tak za skrzypcami, ale ją będę mógł słuchać, naprawdę. Po chwili odwróciłem się w stronę Olivii i uśmiechnąłem się. Dziewczyna akurat zaczęła się kołysać, co pomagało jej się wczuć w muzykę. Rozumiem to, chociaż niekiedy ludzie wyglądają tak bardzo zabawnie. Przy okazji słuchania Ślizgonki mogę wymyślić coś, co mógłbym namalować. Za chwilę na pewno coś wymyślę.
Re: Siedziba kółka artystycznego
Na chwilę zdążyła zapomnieć o obecności chłopaka, o tym, że znajduje się w tej sali, że świat wokół niej wo ogóle istnieje. Już jako dziecko nauczyła się żyć muzyką, jest ona dla niej bardzo ważna, ponieważ Olivia się z nią w pewien sposób utożsamia, tak jakby muzyka była tylko dla niej, a ona dla muzyki.
Po paru minutach utwór się skończył. Wzięła powolny głęboki wdech i westchnęła beztrosko. Powoli otworzyła oczy, a na jej twarzy zawitał delikatny uśmiech. Cieszyła się, że mogła znowu zagrać na skrzypcach. Młodzież raczej nie przepada za tym instrumentem. Kojarzy im się jedynie z muzyką typowo klasyczną, operą, sztywniactwem. Jednak gra na skrzypcach nie ogranicza się tylko do stylu klasycznego. Jest to instrument jak każdy inny, można grać co się chce, trzeba mieć jedynie pasję i chęci.
Skierowała swoje spojrzenie na ciemnowłosego, a po chwili na płótno, które nadal było czyste. Nie znajdowała się na nim ani jedna plama farby. Oli odłożyła delikatnie skrzypce, i tak były już z niszczone, choć z drugiej strony nie chciała niszczyć ich bardziej. Bez słów podeszła do płótna. Rzuciła jeszcze jedno spojrzenie na chłopaka z zastanowieniem, po czym sięgnęła po pędzel.
- Więc co malujemy?- Spytała i posłała mu serdeczny uśmiech. Zamoczyła pędzel w wodzie i spojrzała na płótno z zamyśleniem. Grając na skrzypcach często wyobraża sobie różne rzeczy, może wpłynie to jakoś na twórczość malarską, choć talentu do malowania ona nie ma. Miała nadzieję, że Dymitr będzie chciał wspólnie z nią coś namalować.
- Może...Niech pomyślę. Jakie jest twoje ulubione miejsce? Pora dnia, roku?- Spytała po chwili. Miała nadzieję, że to im jakoś pomoże w wymyśleniu czegoś.
Po paru minutach utwór się skończył. Wzięła powolny głęboki wdech i westchnęła beztrosko. Powoli otworzyła oczy, a na jej twarzy zawitał delikatny uśmiech. Cieszyła się, że mogła znowu zagrać na skrzypcach. Młodzież raczej nie przepada za tym instrumentem. Kojarzy im się jedynie z muzyką typowo klasyczną, operą, sztywniactwem. Jednak gra na skrzypcach nie ogranicza się tylko do stylu klasycznego. Jest to instrument jak każdy inny, można grać co się chce, trzeba mieć jedynie pasję i chęci.
Skierowała swoje spojrzenie na ciemnowłosego, a po chwili na płótno, które nadal było czyste. Nie znajdowała się na nim ani jedna plama farby. Oli odłożyła delikatnie skrzypce, i tak były już z niszczone, choć z drugiej strony nie chciała niszczyć ich bardziej. Bez słów podeszła do płótna. Rzuciła jeszcze jedno spojrzenie na chłopaka z zastanowieniem, po czym sięgnęła po pędzel.
- Więc co malujemy?- Spytała i posłała mu serdeczny uśmiech. Zamoczyła pędzel w wodzie i spojrzała na płótno z zamyśleniem. Grając na skrzypcach często wyobraża sobie różne rzeczy, może wpłynie to jakoś na twórczość malarską, choć talentu do malowania ona nie ma. Miała nadzieję, że Dymitr będzie chciał wspólnie z nią coś namalować.
- Może...Niech pomyślę. Jakie jest twoje ulubione miejsce? Pora dnia, roku?- Spytała po chwili. Miała nadzieję, że to im jakoś pomoże w wymyśleniu czegoś.
Olivia McCartneyKlasa VI - Skąd : Liverpool
Krew : Czysta
Re: Siedziba kółka artystycznego
Słuchałem utworu granego przez Ślizgonkę do samego końca. Kiedy już skończyła, klasnąłem kilka razy w dłonie z aprobatą dla niej. Naprawdę ładnie grała. ja też dawno nie słuchałem żadnego utworu skrzypcowego, może też dlatego podobało mi się granie dziewczyny. Jak odkładała instrument na miejsce, odwróciłem się ponownie w stronę płótna i wziąłem do ręki czysty pędzel. Teraz na pewno coś powinno przyjść mi do głowy, a jak nie, to Olivia na pewno pomoże mi z tym. Nie myliłem się, zaczęła zadawać pytania, które mogłyby pomóc podczas tworzenia obrazu.
- Miejsce to Kotłas w Rosji, moje rodzinne miasteczko. A w nim na przykład stacja kolejowa, o! - oparłem. - Pora dnia to wieczór, może być nawet pora zachodzącego słońca. Najlepiej w czasie zimy. W Kotłasie jest wtedy pięknie - dodałem.
Jak byłem młodszy lubiłem chodzi na stację kolejową i patrzeć jak przyjeżdżają i odjeżdżają pociągi. Zanim nauczyłem się teleportacji, kolej była moim ulubionym środkiem transportu. Nawet niekiedy zamiast teleportacji używam tego środka transportu. Czas w nim spędzony jest niesamowity. Przynajmniej te widoki z okien, nie to co w innych pojazdach. A zima jest wspaniała, przynajmniej w Rosji, jak leży tam dużo śniegu. W Anglii to nie jest to samo co na wschodzie. Tutaj to prawie same deszcze i chlapy na każdym kroku. najlepiej jest, jak słońce już zachodzi. To niekiedy czerwone niego ładnie się komponuje z bielą śniegu. Nie wiedziałem, że tak pięknie może to wyglądać, dopóki nie zacząłem sobie tego wyobrażać. Jednakże ciężko będzie przelać te wyobrażenie na papier.
- Miejsce to Kotłas w Rosji, moje rodzinne miasteczko. A w nim na przykład stacja kolejowa, o! - oparłem. - Pora dnia to wieczór, może być nawet pora zachodzącego słońca. Najlepiej w czasie zimy. W Kotłasie jest wtedy pięknie - dodałem.
Jak byłem młodszy lubiłem chodzi na stację kolejową i patrzeć jak przyjeżdżają i odjeżdżają pociągi. Zanim nauczyłem się teleportacji, kolej była moim ulubionym środkiem transportu. Nawet niekiedy zamiast teleportacji używam tego środka transportu. Czas w nim spędzony jest niesamowity. Przynajmniej te widoki z okien, nie to co w innych pojazdach. A zima jest wspaniała, przynajmniej w Rosji, jak leży tam dużo śniegu. W Anglii to nie jest to samo co na wschodzie. Tutaj to prawie same deszcze i chlapy na każdym kroku. najlepiej jest, jak słońce już zachodzi. To niekiedy czerwone niego ładnie się komponuje z bielą śniegu. Nie wiedziałem, że tak pięknie może to wyglądać, dopóki nie zacząłem sobie tego wyobrażać. Jednakże ciężko będzie przelać te wyobrażenie na papier.
Re: Siedziba kółka artystycznego
Wysłuchała jego odpowiedzi. Cieszyło ją, że na nie odpowiedział, bo mógłby równie dobrze uznać ją za wariatkę, bo zadaje tak dziwne pytania, kiedy mają malować. To jest chyba kwestia charakteru. Niektórzy nie potrafią w najbanalniejszych rzeczach dostrzec coś więcej niż widać gołym okiem. Teraz przed ich oczami było puste, białe płótno. Żeby je zapełnić w należyty sposób nie wystarczy machnąć bezmyślnie parę kresek. Wystarczy zajrzeć choć odrobinę do własnej duszy, pragnień, wspomnień, a znajdzie się wizja na obraz. Najpierw trzeba stworzyć coś pięknego w głowie, by przelać to na płótno.
- Chciałabym to zobaczyć na żywo.- Odparła lekko rozmarzonym tonem głosu. Wyobraziła to sobie, pewnie inaczej niż wygląda to w rzeczywistości, ale jednak. Oczy wyobraźni potrafią widzieć jeden przedmiot w wielu perspektywach, barwach i charakterze.
- Właśnie to możemy spróbować namalować.- Powiedziała nieco energiczniej. Zamoczyła mokry pędzel w białej farbie i zaczęła powoli malować śnieg. Początkowo nie będzie widać efektu zwłaszcza, że płótno ma odcień kremowy, bardzo jasny.
- Chciałabym to zobaczyć na żywo.- Odparła lekko rozmarzonym tonem głosu. Wyobraziła to sobie, pewnie inaczej niż wygląda to w rzeczywistości, ale jednak. Oczy wyobraźni potrafią widzieć jeden przedmiot w wielu perspektywach, barwach i charakterze.
- Właśnie to możemy spróbować namalować.- Powiedziała nieco energiczniej. Zamoczyła mokry pędzel w białej farbie i zaczęła powoli malować śnieg. Początkowo nie będzie widać efektu zwłaszcza, że płótno ma odcień kremowy, bardzo jasny.
Olivia McCartneyKlasa VI - Skąd : Liverpool
Krew : Czysta
Re: Siedziba kółka artystycznego
Mam namalować to, za czym tak bardzo tęsknię? No dobra, może uda mi się tego dokonać, chociaż może być naprawdę ciężko zdając się jedynie na własną wyobraźnię. Szkoda, że nie mam przy sobie jakiegoś zdjęcia stacji kolejowej, na której stoi stara rosyjska lokomotywa wraz z wagoonami, gdzie wokół jest pełno śniegu. Dziewczyna chciałaby zobaczyć to na żywo. Mógłbym kiedys zabrać ją do Kotlas i pokazać ową stację. Teraz jednak wypadałoby zachęcić ją do tego za pomocą obrazu.
- Może uda nam się to odtworzyć - powiedziałem spokojnie i wziąłem pędzel do ręki.
Po chwili jednak stwierdziłem, że malowanie najlepiej było by zacząć przy pomocy ołówka. Zacząłem go szukać i znalazłem dopiero po kilku minutach.
- Zacznę od konturów, aby nie wyrzucać całego płótna, jak się pomylę - wyjaśniłem nowej koleżance i po tym zabrałem się do szkicowania.
Rysunak zacząlem od lokomotywy, ona musi się znaleźć na pierwszym planie. Potem zajmiemy się wagonami, torami i budynkiem stacji.
- Może uda nam się to odtworzyć - powiedziałem spokojnie i wziąłem pędzel do ręki.
Po chwili jednak stwierdziłem, że malowanie najlepiej było by zacząć przy pomocy ołówka. Zacząłem go szukać i znalazłem dopiero po kilku minutach.
- Zacznę od konturów, aby nie wyrzucać całego płótna, jak się pomylę - wyjaśniłem nowej koleżance i po tym zabrałem się do szkicowania.
Rysunak zacząlem od lokomotywy, ona musi się znaleźć na pierwszym planie. Potem zajmiemy się wagonami, torami i budynkiem stacji.
Re: Siedziba kółka artystycznego
Wyraźnie dało się zauważyć, że i tka on chyba miał więcej do czynienia z malowaniem czy rysowaniem. Ona poświęcała się jedynie muzyce i obowiązkom domowym oraz szkolnym. Nigdy nie próbowała rozwijać się plastycznie. Być może gdyby dużo ćwiczyła to by więcej potrafiła, jednak nigdy nie miała większych przejawów zainteresowania tym. Teraz ma okazję przekonać się, że na sto procent malowanie nie jest dla niej. Ona od razu zapaćkałaby całe płótno farbami jak leci, mając gdzieś, że może się pomylić, a gumką do mazania tego nie zmaże. Dobrze, że ślizgon przebywający tu z nią jest bardziej rozumny i postanowił naszkicować wszystko wpierw ołówkiem. farbą, w której zamoczyła pędzel zdążyła zrobić tylko niewielką kropkę. Kiedy zauważyła, że chłopak zaczyna szkicować odłożyła ponownie pędzel. Pozwoliła szarym komórkom trochę podziałać i nakłonić ją do odczekania, aż szkic będzie gotowy, bo to przecież Dymitr wiedział jak to powinno wyglądać. Po tym jak wyjaśnił jej co ma zamiar zrobić jedynie przytaknęła. Stwierdziła, że nie ma tu nic do gadania, a powody były proste. Po pierwsze- nie zna się kompletnie na malowaniu; po drugie- to on wie jak to wygląda; po trzecie- i tak nie miałaby nic mądrego do powiedzenia. Niech lepiej trzyma się swoich skrzypiec niż dowodzenia przy malowaniu, tą funkcję pozostawi ciemnowłosemu.
Olivia McCartneyKlasa VI - Skąd : Liverpool
Krew : Czysta
Re: Siedziba kółka artystycznego
Zanim narysowałem szkic, to trochę czasu minęło. nie umiałem za bardzo rysować czy też malować, dlatego ta lokomotywa wyglądała bardzo nieestetycznie i była prowizorycznie naszkicowana. Może uda jej się nadać odpowiedni kształt, kiedy będzie się nanosiło odpowiednie kolory.
- Dobra, teraz możesz mi pomóc - powiedziałem do Olivii. - Możesz pomalować tory na brązowo. Ja zajmę się lokomotywą - dodałem.
Wziąłem do ręki pędzel i zamoczyłem go w czarnej farbie. Nie za dużo, żeby nie napaćkać, ale też nie za mało, żeby nie dobierać do chwilę. Wystawiłem teatralnie język, tak że niby jestem bardzo skupiony na tym, co maluję. Na razie byłem skupiony, zaś później może być lepsza zabawa, jeśli mamy farby przy sobie.
- Dobra, teraz możesz mi pomóc - powiedziałem do Olivii. - Możesz pomalować tory na brązowo. Ja zajmę się lokomotywą - dodałem.
Wziąłem do ręki pędzel i zamoczyłem go w czarnej farbie. Nie za dużo, żeby nie napaćkać, ale też nie za mało, żeby nie dobierać do chwilę. Wystawiłem teatralnie język, tak że niby jestem bardzo skupiony na tym, co maluję. Na razie byłem skupiony, zaś później może być lepsza zabawa, jeśli mamy farby przy sobie.
Re: Siedziba kółka artystycznego
Przytaknęła energicznie, gdy pozwolił jej na pomoc. Tak jak jej polecił, tak zrobiła. wzięła pędzel, zamoczyła go jeszcze raz w wodzie, a potem w brązowej farbie. Wzięła głeboki oddech i przygotowała się do malowania. Ostrożnie, powoli i dokładnie zrobiła brązową kreskę na linii torów. Nie chciała zepsuć jego dzieła, choć i tak pewnie to zrobi. Po chwili ponownie zamoczyła pędzel w farbie i kontynuowała malowanie. Po dłuższej chwili tworzenia obrazu, zaczęło ją to nudzić. Zerknęła na ślizgona i uśmiechnęła się delikatnie sama do siebie, bo naszła ją dziwna myśl, nieco niespodziewana. Po raz kolejny włożyła pędzel w farbę i wyciągnęła. Spojrzała znów na ciemnowłosego i szybkim ruchem machnęła pędzlem i zrobiła brązową kreskę ma policzku chłopaka, po czym zaśmiała się cicho na twarzy.
- Twoja twarz wydaje się być lepszym płótnem.- Odparła dalej cicho się śmiejąc. - Czekaj, poprawię to.- Zawoła, zamoczyła pędzel w zielonej farbie i zrobiła plamę na jego nosie.
- Twoja twarz wydaje się być lepszym płótnem.- Odparła dalej cicho się śmiejąc. - Czekaj, poprawię to.- Zawoła, zamoczyła pędzel w zielonej farbie i zrobiła plamę na jego nosie.
Olivia McCartneyKlasa VI - Skąd : Liverpool
Krew : Czysta
Re: Siedziba kółka artystycznego
Obraz wcale nie musi być zniszczony przez Olivię. Równie dobrze sam mogę go zepsuć. Starałem się, żeby wyszedł całkiem nieźle, ale jak na osobę, która nie ma drygu do malowania, to wszystko może się stać z tym malunkiem. Dziewczyna moczyła pędzel w brązowej farbie, ja natomiast w czarnej. Staralem się robić staranne kreski na lokomotywie. Praca malarza jest naprawdę ciężka. Widać, że musi być on skupiony, bo ineczej jego praca wyjdzie nie taka jak potrzeba, pójdzie na marne. Mój i Olivii malunek mógł pójść na marne, w końcu nie jesteśmy kwalifikowanymi malarzami. Robienie tych starannych kresek było naprawdę nużące. Sam zastanawiałem się czy czegoś nie zrobić, ale dziewczyna mnie w tym uprzedziła.
- Jestem dobry płótnem, tak? - powtórzyłem po dziewczynie i zamoczyłem pędzel w czerwonej farbie.
Jak ja jestem pomalowany, to Ślizgonka też może być. Zacząłem odwdzięczać się jej pięknym za nadobne. Wystawiłem pędzel w kierunku twarzy dziewczyny i zacząłem robić kropki na jej policzkach. Wyglądały całkiem jak piegi, tyle, że były czerwone zamiast brązowych.
- Teraz pięknie wyglądasz - skomentowałem i zaśmiałem się.
To z malowaniem obrazu chyba koniec. Lepszą zabawą jest malowanie siebie nazwajem...
- Jestem dobry płótnem, tak? - powtórzyłem po dziewczynie i zamoczyłem pędzel w czerwonej farbie.
Jak ja jestem pomalowany, to Ślizgonka też może być. Zacząłem odwdzięczać się jej pięknym za nadobne. Wystawiłem pędzel w kierunku twarzy dziewczyny i zacząłem robić kropki na jej policzkach. Wyglądały całkiem jak piegi, tyle, że były czerwone zamiast brązowych.
- Teraz pięknie wyglądasz - skomentowałem i zaśmiałem się.
To z malowaniem obrazu chyba koniec. Lepszą zabawą jest malowanie siebie nazwajem...
Re: Siedziba kółka artystycznego
Przytaknęła energicznie, gdy powtórzy jej słowa, ale w pytaniu. Dobrze, że się o to nie rozzłościł. Są osoby, które mają tak małe poczucie humory, że niewinny psikus, żart od razu ich denerwuje, jakby przez to całe życie miało być zmarnowane. Tak to zmarnuje się odrobina wody i mydła, żeby to zmyć. No i farby, ale i tak pewnie nikt ich nie używa. Po stanie tej sali można od razu wywnioskować, że nie jest często odwiedzana, czy używana.
Po chwili chłopak odpłacił się jej tym samym. Zrobił jej czerwone piegi na policzkach. Syknęłam niby nerwowo, ale od razu było wiadomo, że to na żarty. Zamoczyła pędzel w niebieskiej farbie i zrobiła trzy kreski na jednym jego policzku.
-O! W niebieskim ci do twarzy.- Zawołała rozbawionym tonem i sięgnęła po niebieską farbę, gdyby chciała przypadkiem użyć jej więcej.
Po chwili chłopak odpłacił się jej tym samym. Zrobił jej czerwone piegi na policzkach. Syknęłam niby nerwowo, ale od razu było wiadomo, że to na żarty. Zamoczyła pędzel w niebieskiej farbie i zrobiła trzy kreski na jednym jego policzku.
-O! W niebieskim ci do twarzy.- Zawołała rozbawionym tonem i sięgnęła po niebieską farbę, gdyby chciała przypadkiem użyć jej więcej.
Olivia McCartneyKlasa VI - Skąd : Liverpool
Krew : Czysta
Re: Siedziba kółka artystycznego
// sorki, ze pisze bez polskich znakow, ale chce szybko napisac posta i jestem na telefonie
Nawet nie musi marnowac sie woda i mydlo, bo przeciez mozemy wyczyscic sie za pomooca zaklecia. Jestesmy czarodziejami, wiec mozemy ulatwiac sobie zycie, a higiena i tak jest wazna, wiec kapanie sie nie jest marnotrawstwem wody i mydla. Spojrzalem na Slizgonke spode lba, kiedy stwierdzila, ze do twarzy mi w niebieskim. Chcialem cos powiedziec na temat swojej dziewczyny z Krukolandu, ale Slizgonka nie musi nic o niej wiedziec.
- Dzieki - odparlem tylko i chwycilem mocniej pedzel, ktory mialem w rece.
Zamoczylem go w czerwonej i zoltej farbie, Olivia za chwile bedzie pomaranczowa. Tylko co by jej tu namalowac... O barwy wojenne! To znaczy te kreski na policzkach, czole i brodzie. Policzki zamierzalem oszczedzic, aby nie zakryc tych przepieknych czerwonych piegow. Zblizylem sie do dziewczyny, chwycilem ja za ramie i z wystawionym jezykiem w bok, zblizylem pedzel ku jej czolowi, aby namalowac na nim dwie kreski. Nastepnie jedna pozioma kreska pojawila sie na brodzie Slizgonki.
- Teraz mozesz kryc sie za jakimis pomaranczowymi krzakami - stwierdzilem ze smiechem.
~~edit~~
Zabawa farbami trwała jeszcze jakiś czas. Bawiłem się bardzo dobrze z dopiero co poznaną nową koleżanką. Może i została poznana w dniu dzisiejszym, ale ciężko było mi się powstrzymywać przed nadmiernym flirtowaniem z nią. Flirt to jeszcze nic złego, ale dziewczyna jest niczego sobie i zawsze mogłoby dojść do czegoś więcej. Przez długi czas jeszcze się śmiałem, byłem rozbawiony.
- Chodź się umyć - zaproponowałem po uspokojeniu się.
Potem pociągnąłem Olivię w kierunku naszego Pokoju Wspólnego, gdzie rozeszliśmy się do swoich dormitoriów.
z/t
Nawet nie musi marnowac sie woda i mydlo, bo przeciez mozemy wyczyscic sie za pomooca zaklecia. Jestesmy czarodziejami, wiec mozemy ulatwiac sobie zycie, a higiena i tak jest wazna, wiec kapanie sie nie jest marnotrawstwem wody i mydla. Spojrzalem na Slizgonke spode lba, kiedy stwierdzila, ze do twarzy mi w niebieskim. Chcialem cos powiedziec na temat swojej dziewczyny z Krukolandu, ale Slizgonka nie musi nic o niej wiedziec.
- Dzieki - odparlem tylko i chwycilem mocniej pedzel, ktory mialem w rece.
Zamoczylem go w czerwonej i zoltej farbie, Olivia za chwile bedzie pomaranczowa. Tylko co by jej tu namalowac... O barwy wojenne! To znaczy te kreski na policzkach, czole i brodzie. Policzki zamierzalem oszczedzic, aby nie zakryc tych przepieknych czerwonych piegow. Zblizylem sie do dziewczyny, chwycilem ja za ramie i z wystawionym jezykiem w bok, zblizylem pedzel ku jej czolowi, aby namalowac na nim dwie kreski. Nastepnie jedna pozioma kreska pojawila sie na brodzie Slizgonki.
- Teraz mozesz kryc sie za jakimis pomaranczowymi krzakami - stwierdzilem ze smiechem.
~~edit~~
Zabawa farbami trwała jeszcze jakiś czas. Bawiłem się bardzo dobrze z dopiero co poznaną nową koleżanką. Może i została poznana w dniu dzisiejszym, ale ciężko było mi się powstrzymywać przed nadmiernym flirtowaniem z nią. Flirt to jeszcze nic złego, ale dziewczyna jest niczego sobie i zawsze mogłoby dojść do czegoś więcej. Przez długi czas jeszcze się śmiałem, byłem rozbawiony.
- Chodź się umyć - zaproponowałem po uspokojeniu się.
Potem pociągnąłem Olivię w kierunku naszego Pokoju Wspólnego, gdzie rozeszliśmy się do swoich dormitoriów.
z/t
Re: Siedziba kółka artystycznego
Po chwili chłopak również postanowił umalować ponownie jej twarz. Użył do tego pomarańczowej farby i na jej twarzy zrobił kreski takie jak malują sobie niektórzy do wojny. Zaśmiała się wesoło, gdy skończył. Bawiła się z nim świetnie w taki sposób, więc pewnie nie dokończą malowania obrazu. Być może to nawet i lepiej dla sztuki.
Dymitr zaproponował, by pójść się umyć. Dziewczyna nie powstrzymywała ani siebie ani jego, bo w sumie już starczy tego, a umyć się trzeba. Ruszyli wspólnie w stronę pokoju wspólnego ślizgonów.
zt
Dymitr zaproponował, by pójść się umyć. Dziewczyna nie powstrzymywała ani siebie ani jego, bo w sumie już starczy tego, a umyć się trzeba. Ruszyli wspólnie w stronę pokoju wspólnego ślizgonów.
zt
Olivia McCartneyKlasa VI - Skąd : Liverpool
Krew : Czysta
Re: Siedziba kółka artystycznego
Campbell, oj Campbell... Co ty robisz z tym wolnym czasem, że tak go mało? Ciemnowłosy Ślizgon szwendał się po szkole, zastanawiając się gdzie może się w tej chwili znajdować jego księżniczka. Nie umawiał się z nią, ale dość często rozmyślał o tym co może porabiać jego ukochana Puchonka. Uwielbiał wyobrażać sobie co w tej chwili może robić, myśleć, o czym rozmawiać. Ot, zwykłe rozmyślania zakochanego po uszy człowieka. Często zdarzało się tak, i bardzo go to wytrącało z równowagi, że jego myśli przeskakiwały na temat Wilsona, chociaż był on zakodowany w głowie Kanadyjczyka jako temat tabu. A jednak, niekiedy jego myśli musiały staranować każdy temat, niczym stado rozjuszonych bawołów.
Jedyną czynnością, która skutecznie ujarzmiała rozbiegane myśli Connora, było bazgranie ołówkiem po pergaminie, bądź pędzlem po płótnie. Dotarcie na szóste piętro zajęło mu cały dzień, podczas którego odwiedził wszystkie możliwe, znane mu miejsca w szkole, aby wieczorem zasiąść przed sztalugą wziąć do ręki pędzel, bądź kawałek węgla i w końcu wyżyć się artystycznie.
Jak sobie wymyślił, tak i zrobił. Przekroczył próg siedziby kółka artystycznego, który był przestronną salą z ogromnymi oknami, które za dnia wspaniale oświetlały całe pomieszczenie, zastawione drewnianymi sztalugami z niedokończonymi obrazami na nich. Za każdym razem, wchodząc tu i patrząc na te niedokończone prace, Campbell miał wrażenie, jakby się przenosił do innego wymiaru, a przynajmniej do innej epoki. Każdy niedokończony obraz, każda niedociągnięta kreska, każdy nie zamalowany kontur, każdy nie wycieniowany kształt miał swoją odrębną historię, która mogłaby wiele powiedzieć o autorze danego "początku", jednakże nigdy nie będzie dane Connorowi poznać wszystkich sekretów, które skutecznie ukrywało to pomieszczenie. I właśnie to sprawiało, że ta sala była dla Kanadyjczyka tak... magiczna.
Ślizgon podszedł do okna, które zawsze służyło mu za miejsce do siedzenia oraz trzymania farb, słoiczków z wodą i wszystkiego innego co w danej chwili było mu potrzebne. Przysunął sobie sztalugę z czyściutkim płótnem, oparł cztery litery o kamienny parapet i wlepił swoje stalowe tęczówki w lekko kremową powierzchnię. Wyjął zza ucha tytoniowe zawiniątko i wpakował je sobie do ust, ostrożnie odpalając je różdżką. Najpierw, każdy jego pomysł na obraz musiał się zmiksować z szarawym tytoniowym dymem, który dopiero po tym mini rytuale mógł zostać przelany na chropowatą powierzchnię płótna, bądź kartki.
Jedyną czynnością, która skutecznie ujarzmiała rozbiegane myśli Connora, było bazgranie ołówkiem po pergaminie, bądź pędzlem po płótnie. Dotarcie na szóste piętro zajęło mu cały dzień, podczas którego odwiedził wszystkie możliwe, znane mu miejsca w szkole, aby wieczorem zasiąść przed sztalugą wziąć do ręki pędzel, bądź kawałek węgla i w końcu wyżyć się artystycznie.
Jak sobie wymyślił, tak i zrobił. Przekroczył próg siedziby kółka artystycznego, który był przestronną salą z ogromnymi oknami, które za dnia wspaniale oświetlały całe pomieszczenie, zastawione drewnianymi sztalugami z niedokończonymi obrazami na nich. Za każdym razem, wchodząc tu i patrząc na te niedokończone prace, Campbell miał wrażenie, jakby się przenosił do innego wymiaru, a przynajmniej do innej epoki. Każdy niedokończony obraz, każda niedociągnięta kreska, każdy nie zamalowany kontur, każdy nie wycieniowany kształt miał swoją odrębną historię, która mogłaby wiele powiedzieć o autorze danego "początku", jednakże nigdy nie będzie dane Connorowi poznać wszystkich sekretów, które skutecznie ukrywało to pomieszczenie. I właśnie to sprawiało, że ta sala była dla Kanadyjczyka tak... magiczna.
Ślizgon podszedł do okna, które zawsze służyło mu za miejsce do siedzenia oraz trzymania farb, słoiczków z wodą i wszystkiego innego co w danej chwili było mu potrzebne. Przysunął sobie sztalugę z czyściutkim płótnem, oparł cztery litery o kamienny parapet i wlepił swoje stalowe tęczówki w lekko kremową powierzchnię. Wyjął zza ucha tytoniowe zawiniątko i wpakował je sobie do ust, ostrożnie odpalając je różdżką. Najpierw, każdy jego pomysł na obraz musiał się zmiksować z szarawym tytoniowym dymem, który dopiero po tym mini rytuale mógł zostać przelany na chropowatą powierzchnię płótna, bądź kartki.
Re: Siedziba kółka artystycznego
Pomieszczenie zostało odkurzone. Wszystkie instrumenty nastrojono i porządnie wypolerowano. Teraz znów mogą służyć uczniom, jak przed laty. W pokoju pojawiło się również kilka dodatkowych sztalug, na których ustawiono czyste płótna. Wymieniono nawet zasłony w oknach, by do siedziby wpadało dużo więcej światła.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Siedziba kółka artystycznego
Nie mógł już wytrzymać już tego ciągłego chodzenia na każde zajęcia i dzisiaj postanowił, że jego stopa nie stanie w żadnej sali lekcyjnej. Zdjął więc szatę uczniowską na ten dzień i ubrał się w... białą koszulę, czarną kamizelkę, czarne spodnie i lakierki tegoż samego koloru. Jedynym dodatkiem był zielony krawat równiutko zawiązany i ułożony. Zabrał jeszcze tylko różdżkę, szpilę i zapalniczkę by wyruszyć na zwiedzanie szkoły. A jako, że nie miał za bardzo pomysłu gdzie by tutaj się wybrać, ruszył do pomieszczenia o którym wiele słyszał, a jeszcze go nie widział. Ani nie potrafił grać na instrumentach, ani też jakiegoś szczególnego talentu malarskiego nie miał, dlatego kiedy otworzył drzwi zajrzał wpierw tam niepewnie i wślizgnął się do środka zręcznie. Rozglądał się chwilę po pomieszczeniu i podszedł do pianina wydając z niego jakieś wysokie tony.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Siedziba kółka artystycznego
Tak się składało, że od dłuższej chwili siedziała w tym pomieszczeniu. A czemu? W zasadzie nie wiedziała czemu i po co w ogóle pojawiła się na szóstym piętrze. Niemniej, kiedy usłyszała skrzypnięcie drzwi i czyjeś kroki, a potem ponownie zamknięcie ich, powiodła wzrokiem w tamtym kierunku. Siedziała na jednym z krzeseł, z nogami wyciągniętymi i opartymi o jedną ze sztalug, skryta w półmroku sali. Dało jej to przewagę nad chłopakiem, bo mogła zorientować się z kim ma do czynienia, podczas gdy on dopiero co kręcił się jak dziecko we mgle po "obrzeżach" siedziby kółka artystycznego. Poznanie Aleksandra nie przysporzyło jej żadnego problemu; przecież zawsze się pamiętało swoich wrogów i pół-wrogów, prawda? Doszło nawet do tego, że wycelowała w niego różdżką, poprawiając wolną dłonią mundurkową spódnicę, która nieco zsunęła jej się z nogi (w kwestii mundurków było tak, że Angielka je nosiła, jednak zazwyczaj spódnica była albo zbyt podciągnięta albo nie zakładała do niej rajstop), ale poza tym nie uczyniła nic innego. Po prostu obserwowała w milczeniu Ślizgona, czekając na odpowiedni moment, żeby zrzucić mu coś na głowę.
Re: Siedziba kółka artystycznego
Z pewnością nie zauważył dziewczyny bo jego oczy nie przyzwyczaiły się do tego półmroku jaki tutaj panował. No ale musiało mu się w końcu znudzić to stukanie w klawisze pianina i odrywając się od niego nagle odwrócił się na pięcie i robiąc dwa kroki zamarł w półkroku. Patrzył się w stronę dziewczyny, siedziała sobie na krześle z wyciągniętymi nogami do góry, w przykrótkiej spódniczce, kusząc nogami. No ale moment, nie tak szybko. Bardziej niż na to zwrócił uwagę na wyciągniętą w jego stronę różdżkę. Z pewnością pamiętała ich ostatnie spotkanie, zresztą on je też pamiętał więc jakoś go ten widok nie zdziwił. Uznał wręcz, że to normalna reakcja na jego widok przez co kąciki warg drgnęły do góry. Swoją różdżkę miał schowaną w spodniach, w kieszeni. Nie miał więc szans by sięgnąć po nią i nie oberwać czymś. Cisza była jeszcze bardziej nieznośna, więc przełamał się i ruszył kilka kroków do przodu, w jej kierunku.
- No cześć, ponownie - powiedział w końcu wbijając się swoim wzrokiem w jej oczy, a nie już w różdżkę którą trzymała.
- No cześć, ponownie - powiedział w końcu wbijając się swoim wzrokiem w jej oczy, a nie już w różdżkę którą trzymała.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Siedziba kółka artystycznego
Chłopak bez różdżki - bez tej drewnianej różdżki do rzucania zaklęć, rzecz jasna... - wyglądał dość bezbronnie, jednak postanowiła nad tym nie dywagować. Początkowo nawet chciała w ogóle nie wstawać ze swojego miejsca, które nie dość, że było świetnym punktem widokowym na salę, to do tego na wyciągnięcie ręki miała kilka rzeczy, którymi mogła rzucić w chłopaka, lecz potem w jej głowie narodził się pewien pomysł. Wstała i mierząc wciąż w Aleksandra, podeszła do niego powolnym, by nie powiedzieć leniwym, kocim krokiem.
- No cześć, ponownie - powtórzyła po nim, kiedy znalazła się wystarczająco blisko. Wystarczająco blisko oznaczało tutaj tyle, co naruszenie sfery prywatności jednego i drugiego, bo Angielka zatrzymała się może pół kroku od chłopaka, jednocześnie tym samym wbijając koniec różdżki pod jego żebra.
- Zaczynam odnosić wrażenie, że faktycznie mnie śledzisz - stwierdziła spokojnie, przypatrując się gładkiej jak pupci niemowlęcia twarzy Ślizgona z dołu, zaraz po tym ponownie utrzymując z nim kontakt wzrokowy.
- No cześć, ponownie - powtórzyła po nim, kiedy znalazła się wystarczająco blisko. Wystarczająco blisko oznaczało tutaj tyle, co naruszenie sfery prywatności jednego i drugiego, bo Angielka zatrzymała się może pół kroku od chłopaka, jednocześnie tym samym wbijając koniec różdżki pod jego żebra.
- Zaczynam odnosić wrażenie, że faktycznie mnie śledzisz - stwierdziła spokojnie, przypatrując się gładkiej jak pupci niemowlęcia twarzy Ślizgona z dołu, zaraz po tym ponownie utrzymując z nim kontakt wzrokowy.
Strona 5 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VI
Strona 5 z 7
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach