Dziedziniec główny
+39
Jamie Campbell
Ian Ames
Elena Tyanikova
Callum Castellani
William Greengrass
Christine Greengrass
Quinn Larivaara
Claire Annesley
Emily Bronte
Elsa de la Vega
Meredith Cooper
Cassidy Thomas
Lena Gregorovic
Anthony Wilson
Vin Xakly
Jane Halsey
Aiko Miyazaki
Hannah Wilson
Charles Wilson
Leanne Chatier
Joel Frayne
Polly Baldwin
Colette Roshwel
Aiden Williams
Gabriel Griffiths
Sasza Tiereszkowa
Aleksy Vulkodlak
Maja Vulkodlak
Wyatt Walker
Audrey Roshwel
Noemi Cramer
James Scott
Malcolm McMillan
Blaise Harvin
María Velasquez
Mistrz Gry
Andrea Jeunesse
Suzanne Castellani
Brennus Lancaster
43 posters
Strona 3 z 11
Strona 3 z 11 • 1, 2, 3, 4 ... 9, 10, 11
Dziedziniec główny
First topic message reminder :
Kamienny plac szczególnie uwielbiany przez uczniów. Znajduje się w zachodnim skrzydle zamku, z którego rozciąga się idealny widok na błonia i jezioro. Okolony niewysokim murkiem, a w niektórych miejscach nieco wyższą balustradą.
Kamienny plac szczególnie uwielbiany przez uczniów. Znajduje się w zachodnim skrzydle zamku, z którego rozciąga się idealny widok na błonia i jezioro. Okolony niewysokim murkiem, a w niektórych miejscach nieco wyższą balustradą.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Dziedziniec główny
- Mam tylko nadzieję, że nie lubisz małych chłopców, bo inaczej będę musiał uciekać. I od razu uprzedzam, że na okup też bym na twoim miejscu nie liczył, mój ojczym mnie nie lubi, więc pewnie ucieszyłby się, gdybyś mnie sobie zabrała - dźgnął ją lekko łokciem w bok. Choć z drugiej strony mógłby dać się porwać skoro to Audrey lubi się opiekować innymi. Wyatt-sarenka. Zerknął mimowolnie na swoją ranę wojenną prostując nogę. Zrobił się już ładny strupek i zaczynało swędzieć. Nigdy by nie powiedział, że dopiero co rozbił sobie kolano. Te chusteczki sa cudowne!
Kątem oka obserwował dziewczynę i z lekka się przeraził myśląc, że chce się rozebrać. Nie żeby jej ciało było tak paskudne, że wywołało w nim strach, co to to nie! Audrey była piękną dziewczyną o pięknym ciele... tak przynajmniej ocenił przez ubranie. Przerażał go raczej sam fakt przebywania sam na sam z półnagą dziewczyną. Bo bolesna prawda była taka, że Walker nigdy nie widział nawet gołego cycka. Na żywo. Biedny, niewinny chłopczyk spalił buraka widząc, jak ślizgonka sprawnie zawiązuje koszule. Jak w ogóle mógł pomyśleć, że się rozbierze? Zmiana tematu, brawa za odwrócenie uwagi puchona od ślizgońskich cycków.
- Emm... chyba nie bardzo... A powinienem? - znowu zerknął na zieloną koleżankę, bo chwilę wcześniej wgapiał się w swoje trampki i skubał strup na kolanie nie chcąc pokazywać swoich wypieków. Co by sobie o nim pomyślała?
Kątem oka obserwował dziewczynę i z lekka się przeraził myśląc, że chce się rozebrać. Nie żeby jej ciało było tak paskudne, że wywołało w nim strach, co to to nie! Audrey była piękną dziewczyną o pięknym ciele... tak przynajmniej ocenił przez ubranie. Przerażał go raczej sam fakt przebywania sam na sam z półnagą dziewczyną. Bo bolesna prawda była taka, że Walker nigdy nie widział nawet gołego cycka. Na żywo. Biedny, niewinny chłopczyk spalił buraka widząc, jak ślizgonka sprawnie zawiązuje koszule. Jak w ogóle mógł pomyśleć, że się rozbierze? Zmiana tematu, brawa za odwrócenie uwagi puchona od ślizgońskich cycków.
- Emm... chyba nie bardzo... A powinienem? - znowu zerknął na zieloną koleżankę, bo chwilę wcześniej wgapiał się w swoje trampki i skubał strup na kolanie nie chcąc pokazywać swoich wypieków. Co by sobie o nim pomyślała?
Re: Dziedziniec główny
- Och, spokojnie. Mali chłopcy są w moim towarzystwie absolutnie bezpieczni. - Wolę starszych. Pewnych rzeczy jednak się nie mówiło. Nie to, żeby od razu były powodem do wstydu - po prostu, po co gorszyć młodszych? Jeszcze zostanie im jakaś trauma, dziwne wyobrażenie rzeczywistości. Nie, nie ma powodu do tego doprowadzać.
Zajęta przerabianiem koszuli początkowo nie zauważyła zawstydzenia Walkera. Ale gdy jednak w końcu do tego doszło, gdy ujrzała wypieki na policzkach Puchona i jego nagłą fascynację trampkami - wtedy to wyszedł na jaw ułamek jej ślizgońskich cech. Bo tak jak dotąd Audi całkiem nieźle się trzymała i jeśli śmiała się, to raczej z sympatią - tak teraz dostała ataku, który spokojnie można było uznać za atak wyśmiewania się. Leciutkiego, delikatnego, ale jednak.
- Ojej, zawstydziłam cię, chłopczyku? - Rżąc radośnie, spojrzała na Wyatta z filuternym błyskiem w oku. - Przepraszam. Nie jestem przyzwyczajona do przebywania w towarzystwie pra... - W porę ugryzła się w język. - ...prawdziwie niewinnych, nieskażonych jeszcze brzydkimi myślami chłopców. - To zabrzmiało zdecydowanie mniej ofensywnie niż prawiczków, co początkowo miała zamiar powiedzieć.
- Ach, tak, Franky. Sądziłam, że powinieneś, ale najwyraźniej dziewczynka nie postarała się jeszcze o odpowiednią popularność. - Wzruszyła lekko ramionami, stopniowo uspokajając wybuch rozbawienia. - Jest trochę podobna do mnie. Nie za dużo, ale jednak. To moja siostra, która ostatnio dziwnie mnie unika. Ciekawe dlaczego? - Bo przecież na pewno nie za te kilka słów za dużo, za nieustanne docinki i pełne miłości komentarze!
Zajęta przerabianiem koszuli początkowo nie zauważyła zawstydzenia Walkera. Ale gdy jednak w końcu do tego doszło, gdy ujrzała wypieki na policzkach Puchona i jego nagłą fascynację trampkami - wtedy to wyszedł na jaw ułamek jej ślizgońskich cech. Bo tak jak dotąd Audi całkiem nieźle się trzymała i jeśli śmiała się, to raczej z sympatią - tak teraz dostała ataku, który spokojnie można było uznać za atak wyśmiewania się. Leciutkiego, delikatnego, ale jednak.
- Ojej, zawstydziłam cię, chłopczyku? - Rżąc radośnie, spojrzała na Wyatta z filuternym błyskiem w oku. - Przepraszam. Nie jestem przyzwyczajona do przebywania w towarzystwie pra... - W porę ugryzła się w język. - ...prawdziwie niewinnych, nieskażonych jeszcze brzydkimi myślami chłopców. - To zabrzmiało zdecydowanie mniej ofensywnie niż prawiczków, co początkowo miała zamiar powiedzieć.
- Ach, tak, Franky. Sądziłam, że powinieneś, ale najwyraźniej dziewczynka nie postarała się jeszcze o odpowiednią popularność. - Wzruszyła lekko ramionami, stopniowo uspokajając wybuch rozbawienia. - Jest trochę podobna do mnie. Nie za dużo, ale jednak. To moja siostra, która ostatnio dziwnie mnie unika. Ciekawe dlaczego? - Bo przecież na pewno nie za te kilka słów za dużo, za nieustanne docinki i pełne miłości komentarze!
Re: Dziedziniec główny
- Oj już nie przesadzaj, nie jestem wcale tak bardzo od ciebie młodszy! Kiedy sie urodziłaś? - oho, czyżby Walker miał jej za złe, że nie chce go porwać? - I wcale nie tak łatwo mnie zgorszyć - dodał pokazując jej język. Dobry żart, biorąc pod uwagę, że spiekł buraczka na samą myśl o tym, że mogłaby się rozebrać. Kiedy zaczęła się z niego śmiac poczerwieniał jeszcze bardziej, o ile w ogóle było to możliwe. No heloł! Czy to jego wina, że był staroświecki i nie pieprzy się ze wszystkim co się rusza? Przecież nie może pójść do łóżka z pierwszą lepszą... A może może? Nie, raczej nie jest typem Casanovy. Prychnął krzyżując ręce na piersi.
- Czy ty myślisz, że ja nie...? Pfff... Obrażasz mnie - mruknął. Aż dziwne, że nos nie zaczął mu rosnąć. - Mam bujną wyobraźnię i nieco się zagalopowałem - zaczął się tłumaczyć, mając nadzieję, że nie pogrąża się jeszcze bardziej.
- Chyba wiem, która - mruknął nieco obrazonym tonem. Oj chyba czas uciekać.
- Czy ty myślisz, że ja nie...? Pfff... Obrażasz mnie - mruknął. Aż dziwne, że nos nie zaczął mu rosnąć. - Mam bujną wyobraźnię i nieco się zagalopowałem - zaczął się tłumaczyć, mając nadzieję, że nie pogrąża się jeszcze bardziej.
- Chyba wiem, która - mruknął nieco obrazonym tonem. Oj chyba czas uciekać.
Re: Dziedziniec główny
Pokręciła głową, rozbawiona z każdą chwilą coraz bardziej. Cóż mogła poradzić, że tak śmieszyła ją cudza wstydliwość? W przeciwieństwie do znacznej większości swego pokolenia, ona nie wyniosła z domu rodzinnego skromności i konserwatywnych poglądów. I nie chodziło o to, że nie próbowano ich jej tam wpoić. Rodzinie nie miała absolutnie nic do zarzucenia, oni naprawdę robili, co mogli, by wyprowadzić całe swoje stadko na ludzi. To tylko Audrey była tak oporna na wszelkie nauki. To tylko u niej wyrobiło się tak skrajnie liberalne podejście do relacji międzyludzkich. I nie miało to absolutnie nic wspólnego z brakiem poczucia własnej godności. Bo Roshwelówna była dumna - tylko, że nie uważała, by robienie tego, na co akurat miało się ochotę, było czymś złym i uwłaczającym. Nawet, jeśli zachcianką taką była jednorazowa przygoda z kimś zupełnie obcym, kto po prostu wygląda lepiej od innych i opowiada ciekawiej niż inni.
- Jasne, jasne - parsknęła śmiechem, potrząsając lekko głową. - Nie tłumacz się. Wszystko rozumiem. - Jasne ząbki błysnęły w szerokim uśmiechu.
Posiedziała jeszcze chwilę, by ostatecznie ruszyć swe zacne cztery litery z ziemi. Otrzepała spodnie z piachu, który zdążył się już do nich przyczepić i wyjęła z kieszeni paczkę papierosów. Wyciągając jednego, zapaliła go, najwyraźniej zupełnie nie przejmując się tym, że publiczne palenie może pozbawić jej dom kilku jakże cennych punktów, tak skrupulatnie gromadzonych przez tych bardziej przykładnych uczniów.
- Lecę - rzuciła krótko, spoglądając na niego z góry. - Może dla odmiany porobię coś bardziej przydatnego niż przesiadywanie tutaj i wyśmiewanie się z Bogu ducha winnych uczniów. - Uśmiechnęła się przekornie. - Na razie!
Odchodząc lekkim krokiem, zatrzymała się jeszcze na chwilę, obracając się przez ramię ku Walkerowi.
- A jeśli chodzi o datę urodzenia, zapytaj Franky. Jakby nie patrzył, jesteśmy z tego samego dnia. - Uśmiechnęła się szerzej. Mało kto wiedział, że są bliźniaczkami. Oczywiście, to było w papierach - ale przecież nikt z uczniów nie spędza wolnego czasu na przeglądaniu akt zgromadzonych w szkole. Biorąc zaś pod uwagę ich bardzo nieznaczne podobieństwo, domyśleć się było trudno. Trzeba było po prostu wiedzieć.
- I jak już będziesz z nią rozmawiał, to przekaż jej, że złość piękności szkodzi, a kilka słów prawdy nikomu jeszcze nie zaszkodziło.
Uraczywszy Wyatta małą rewelacją, ostatecznie obróciła się i oddaliła w kierunku szkoły, przekraczając próg zamku z uśmiechem rozbawienia wymalowanym na twarzyczce.
- Jasne, jasne - parsknęła śmiechem, potrząsając lekko głową. - Nie tłumacz się. Wszystko rozumiem. - Jasne ząbki błysnęły w szerokim uśmiechu.
Posiedziała jeszcze chwilę, by ostatecznie ruszyć swe zacne cztery litery z ziemi. Otrzepała spodnie z piachu, który zdążył się już do nich przyczepić i wyjęła z kieszeni paczkę papierosów. Wyciągając jednego, zapaliła go, najwyraźniej zupełnie nie przejmując się tym, że publiczne palenie może pozbawić jej dom kilku jakże cennych punktów, tak skrupulatnie gromadzonych przez tych bardziej przykładnych uczniów.
- Lecę - rzuciła krótko, spoglądając na niego z góry. - Może dla odmiany porobię coś bardziej przydatnego niż przesiadywanie tutaj i wyśmiewanie się z Bogu ducha winnych uczniów. - Uśmiechnęła się przekornie. - Na razie!
Odchodząc lekkim krokiem, zatrzymała się jeszcze na chwilę, obracając się przez ramię ku Walkerowi.
- A jeśli chodzi o datę urodzenia, zapytaj Franky. Jakby nie patrzył, jesteśmy z tego samego dnia. - Uśmiechnęła się szerzej. Mało kto wiedział, że są bliźniaczkami. Oczywiście, to było w papierach - ale przecież nikt z uczniów nie spędza wolnego czasu na przeglądaniu akt zgromadzonych w szkole. Biorąc zaś pod uwagę ich bardzo nieznaczne podobieństwo, domyśleć się było trudno. Trzeba było po prostu wiedzieć.
- I jak już będziesz z nią rozmawiał, to przekaż jej, że złość piękności szkodzi, a kilka słów prawdy nikomu jeszcze nie zaszkodziło.
Uraczywszy Wyatta małą rewelacją, ostatecznie obróciła się i oddaliła w kierunku szkoły, przekraczając próg zamku z uśmiechem rozbawienia wymalowanym na twarzyczce.
Re: Dziedziniec główny
- Okey... Dzięki za pomoc - krzyknął za odchodzą ślizgonką. Chyba przestał ją lubic tak szybko jak polubił. Foch z przytupem.
Po chwili oglądania swojego kolana również wstał, zabrał miotłę i wrócił do zamku.
Po chwili oglądania swojego kolana również wstał, zabrał miotłę i wrócił do zamku.
Re: Dziedziniec główny
Festyn powoli dobiegał końca, więc Maja nie widziała sensu w kolejnej wycieczce do Hogsmeade. Dla odmiany postanowiła pokręcić się trochę po terenach szkolnych, ale po wyjściu na dziedziniec doszła do wniosku, że był to głupi pomysł. Od pewnego zajścia między nią a pewnym chłopakiem stała się wyjątkowo rozkojarzona, z kolei uśmiech z jej twarzy nie znikał prawie wcale. Nawet teraz, kiedy prawie zderzyła się z filarem. Wymruczała pod nosem kilka przekleństw po rosyjsku, po czym usiadła na murku, z którego miała widok na dziedziniec i nawet na skrawek błoń. Plecami oparła się o ścianę, a nogi podkurczyła w kolanach, oglądając swoje paznokcie. Cóż, przypadkowy przechodzień mógłby sobie pomyśleć, że Puchonka jest opętana lub pomylona, skoro zaczęła uśmiechać się do swoich dłoni, a ona po prostu chyba zaczęła widzieć swój błąd, jakim było traktowanie płci męskiej jako zwykłych kolegów.
Re: Dziedziniec główny
Aleksy na jarmarku nie był, bo spał, a potem się uczył. Tak tak! W jego dłoniach dzisiejszego przedpołudnia można było spotkać wysłużoną książkę od anatomii, którą czytał z jawnym zainteresowaniem, które można było dostrzec w jego ciemnoniebieskich tęczówkach. Kiedy skończył rozdział dotyczący układu trawiennego uznał, że warto zadbać o swój, dlatego przebrał się z piżamy w węże, a raczej spodni od piżamy, bo koszulka zaginęła dawno dawno temu w okolicznościach bliżej nieznanych, w zwykłe dżinsy i czystą koszulkę z logiem Slytherinu. Blond włosy jak zwykle miał w artystycznym nieładzie, a na jego ustach błądził delikatny uśmieszek. Zbliżające się urodziny jedynie poprawiały jego humor, który i tak zwykle był w stanie dobrym. Po szybko zjedzonym obiedzie udał się na dziedziniec chcąc zaczerpnąć nieco świeżego powietrza. Zakaz wizyt w Hogsmeade przez dwa tygodnie... No chyba ich zgrzało. Nie będzie jednak robił żadnych ryzykownych numerów, bo zdawał sobie sprawę, że jeszcze jedno złamanie regulaminu i Fitzpatrick go zabije. O Farrington już nawet nie wspominając. A tak mało czasu do zakończenia tej placówki mu zostało! Powstrzyma się. Rozejrzał się po dziedzińcu, chcąc odnotować jakieś znajome mordki. Od razu zobaczył siedzącą złotowłosą Majkę i podszedł do niej luźnym krokiem.
- Nie pal trawki z nielegalnych źródeł, bo śmiejesz się do własnych palców. - przestrzegł jak dobry starszy brat, po czym pocałował ją w sam środek czoła, od tak, po prostu.
- Nie pal trawki z nielegalnych źródeł, bo śmiejesz się do własnych palców. - przestrzegł jak dobry starszy brat, po czym pocałował ją w sam środek czoła, od tak, po prostu.
Re: Dziedziniec główny
Puchonka w zasadzie miała w nosie to jak teraz wygląda i co ludzie o niej mogą pomyśleć. Czasem Maja żyła po prostu w swoim własnym świecie a mało kto potrafił ją zrozumieć. Nawet jej własne rodzeństwo, z którym nie widziała się już dość długo... każde z tej trójki miało własne życie i problemy, czasem zapominając o pozostałej dwójce, mimo mieszkania w tej samej szkole. O ile dobrze sprawdziła kalendarz, Aleksy na dniach miał urodziny a ona, jako młodsza kochająca latorośl, zaopatrzyła się w prezent dla niego. Jednak teraz siedziała pochłonięta myśleniem o niebieskich migdałach, gdy nagle spod ziemi obok niej wyrósł jej brat. Chwilowo wpatrywała się w niego jak w obrazek, sprawiając wrażenie, że nie zrozumiała tego co do niej mówił, lecz zaraz po tym wróciła na ziemię.
- Aleksy! - pisnęła, po czym korzystając z okazji, że chłopak aktualnie się pochylał nad jej czołem, uwiesiła mu się na szyi.
- Gdie Ty byl?!(gdzie się podziewałeś) - spytała odruchowo po rosyjsku, nie luzując swojego uścisku. Skoro już się napatoczył, mógł się spodziewać, że Maja szybko go nie puści.
- Aleksy! - pisnęła, po czym korzystając z okazji, że chłopak aktualnie się pochylał nad jej czołem, uwiesiła mu się na szyi.
- Gdie Ty byl?!(gdzie się podziewałeś) - spytała odruchowo po rosyjsku, nie luzując swojego uścisku. Skoro już się napatoczył, mógł się spodziewać, że Maja szybko go nie puści.
Re: Dziedziniec główny
Czując jak chude łapki młodszej siostry zawijają się na jego szyi już wiedział, że młoda tak szybko go nie wypuści. Fakt, niezaprzeczalny fakt: dawno się nie widzieli. Nie można jednak powiedzieć, że Aleksy kompletnie zapomniał o Puchonce, o nie! Przecież od czasu do czasu wysyłał jej paczki z żelkami i innymi przysmakami z Miodowego Królestwa, których nie miał sposobności przekazać osobiście. Niby mieszkali pod jednym dachem Hogwartu, ale każde z nich miało swoje odrębne życie. I jak jeszcze Marysię widywał w pokoju wspólnym, tak Mai nie miał okazji.
- To tu to tam. I pamiętaj. Tutaj rozmawiamy po angielsku, a w domu po rosyjsku. - pogroził jej nieco paluchem, chociaż ciarki przeszły mu po plecach słysząc język ojczysty. W szkole jednak musieli posługiwać się angielskim, nienagannym angielskim. Gdyby tylko Vulkodlak zaczął korzystać ze swojego języka najpewniej jego angielski by się zrusyfikował i jego akcent nad którym tak ciężko pracował poszedłby się kochać. Usiadł sadzając sobie siostrzyczkę na kolanach i opierając głowę na jej ramieniu.
- Jakieś listy od rodziców czy coś o czym powinienem wiedzieć, mała? - zapytał, a jedna z jego brwi powędrowała nieco wyżej.
- To tu to tam. I pamiętaj. Tutaj rozmawiamy po angielsku, a w domu po rosyjsku. - pogroził jej nieco paluchem, chociaż ciarki przeszły mu po plecach słysząc język ojczysty. W szkole jednak musieli posługiwać się angielskim, nienagannym angielskim. Gdyby tylko Vulkodlak zaczął korzystać ze swojego języka najpewniej jego angielski by się zrusyfikował i jego akcent nad którym tak ciężko pracował poszedłby się kochać. Usiadł sadzając sobie siostrzyczkę na kolanach i opierając głowę na jej ramieniu.
- Jakieś listy od rodziców czy coś o czym powinienem wiedzieć, mała? - zapytał, a jedna z jego brwi powędrowała nieco wyżej.
Re: Dziedziniec główny
Doskonale wiedziała, żeby kontrolować język, gdy widuje się z rodzeństwem. Zarówno Aleksy, jak i Marianna, co chwilę pouczali ją, by mówiła po angielsku, skoro uczęszcza do anglojęzycznej szkoły a ona nie umiała się powstrzymać. Szkoła szkołą, ale jednak była Rosjanką, która nie chciała zapomnieć jak się mówi w ojczystym języku. Maja spojrzała spode łba na Aleksego, nie komentując jego słów, po czym usiadła wygodnie na jego kolanach, rękami otaczając teraz klatkę piersiową chłopaka. Policzek oparła o jego głowę, a na pytanie uśmiechnęła się szeroko.
- Ostatnio nie dostałam żadnego listu od rodziców, a tak to w sumie nic się nie stało. - powiedziała, ale jeśli szło o rodzeństwo nie umiała kłamać tak gładko, jak to robiła z innymi ludźmi. Miała tylko nadzieję, że brat nie wyłapie dziwnej zmiany tonu głosu i nie zacznie przypadkiem drążyć tego tematu, dlatego Maja do swojej odpowiedzi dodała szybko:
- To prawda, że masz nową dziewczynę? - pewnie gdyby mogła, to posłałaby mu pełne zazdrości spojrzenie, lecz pozycja w jakiej się znajdowała jej to uniemożliwiała.
- Ostatnio nie dostałam żadnego listu od rodziców, a tak to w sumie nic się nie stało. - powiedziała, ale jeśli szło o rodzeństwo nie umiała kłamać tak gładko, jak to robiła z innymi ludźmi. Miała tylko nadzieję, że brat nie wyłapie dziwnej zmiany tonu głosu i nie zacznie przypadkiem drążyć tego tematu, dlatego Maja do swojej odpowiedzi dodała szybko:
- To prawda, że masz nową dziewczynę? - pewnie gdyby mogła, to posłałaby mu pełne zazdrości spojrzenie, lecz pozycja w jakiej się znajdowała jej to uniemożliwiała.
Re: Dziedziniec główny
Wpatrywał się w nią oczekując na odpowiedź z delikatnym uśmiechem na twarzy. Jasne, że wyłapał tą delikatną zmianę tonu, bo przecież znał ją od zawsze. Kto jak kto, ale on znał ją już od momentu kiedy komórka jajowa ich matki została zapłodniona przez plemnik ich ojca. Maja była jego oczkiem w głowie. Wiedział, po prostu wiedział, że kłamie. Nie miał jednak sposobności drążyć tematu, bo zapytała o jego nową dziewczynę. Na jego twarzy automatycznie pojawił się błogi uśmiech.
- Prawda. Suzie, pewnie kojarzysz. Szóstoroczna Ślizgonka. Takie ma dłuuugie włosy i zgrabne nogi i takie całkiem fajne oczy. - stwierdził całkiem obiektywnie przytulając się do siostry. Tęsknił za tą małą dziamotą. Naprawdę.
- A ty masz jakiegoś chłopaka na oku? - zapytał oczywiście mając z tym pytaniem jeden jedyny cel. Znaleźć i zabić. Przecież nikt nie będzie macał jego piętnastoletniej siostry, kurka lody! Była na takie zabawy za młoda. Zdecydowanie za młoda i zbyt niewinna. Za dużo tych popaprańców teraz chodziło po świecie. Za rok, to jeszcze przeboleje. W końcu sam był z Suzanną, która była od niego młodsza o rok, a starsza o rok od Mai. Więc za rok to jeszcze nie byłoby tak źle z ewentualnym chłopakiem. Teraz będzie gorzej.
- Prawda. Suzie, pewnie kojarzysz. Szóstoroczna Ślizgonka. Takie ma dłuuugie włosy i zgrabne nogi i takie całkiem fajne oczy. - stwierdził całkiem obiektywnie przytulając się do siostry. Tęsknił za tą małą dziamotą. Naprawdę.
- A ty masz jakiegoś chłopaka na oku? - zapytał oczywiście mając z tym pytaniem jeden jedyny cel. Znaleźć i zabić. Przecież nikt nie będzie macał jego piętnastoletniej siostry, kurka lody! Była na takie zabawy za młoda. Zdecydowanie za młoda i zbyt niewinna. Za dużo tych popaprańców teraz chodziło po świecie. Za rok, to jeszcze przeboleje. W końcu sam był z Suzanną, która była od niego młodsza o rok, a starsza o rok od Mai. Więc za rok to jeszcze nie byłoby tak źle z ewentualnym chłopakiem. Teraz będzie gorzej.
Re: Dziedziniec główny
Gdy brat potwierdził jej obawy, nad jej głową automatycznie pojawiły się czarne chmury a ona sama odsunęła się od niego na chwilę, przypatrując się jego twarzy. Oczywiście domyślała się, że właśnie to ta dziewczyna była jednym z powodów, dla których Aleksy nie miał czasu dla własnych sióstr, przez co automatycznie Rosjanka już za nią nie przepadała. Skrzyżowała więc ręce pod piersiami, mrużąc do tego oczy.
- Nie kojarzę, bo nie obchodzą mnie starsze roczniki. - powiedziała spokojnie, może nie do końca zgodnie z prawdą, ale co miała zrobić? By załagodzić sytuację, stwierdzając, że to co powiedziała raczej było nie zbyt miłe, dodała - Ale jak się uśmiechasz na jej myśl, to dobrze. - i przytuliła się z powrotem do Ślizgona, wzdychając cicho. Na jego pytanie wzdrygnęła się mimowolnie. Wiedziała, że tym razem to ona stąpa po kruchym lodzie a jej brat na pewno nie pozostanie obojętny wobec takiej wiadomości (co dopiero, gdyby się dowiedział, że znajomy z jego domu próbował wrzucić jego młodszą siostrzyczkę do jeziora, w ten sposób zakłócając jej przestrzeń osobistą...). Dlatego nawet przyszykowała sobie na tę okazję w miarę bezpieczną odpowiedź.
- Może tak, może nie, skąd to pytanie? - lubiła go drażnić, bo zazwyczaj po kilku minutach takich wymijających odpowiedzi sobie odpuszczał dalszą zabawę w detektywa.
- Nie kojarzę, bo nie obchodzą mnie starsze roczniki. - powiedziała spokojnie, może nie do końca zgodnie z prawdą, ale co miała zrobić? By załagodzić sytuację, stwierdzając, że to co powiedziała raczej było nie zbyt miłe, dodała - Ale jak się uśmiechasz na jej myśl, to dobrze. - i przytuliła się z powrotem do Ślizgona, wzdychając cicho. Na jego pytanie wzdrygnęła się mimowolnie. Wiedziała, że tym razem to ona stąpa po kruchym lodzie a jej brat na pewno nie pozostanie obojętny wobec takiej wiadomości (co dopiero, gdyby się dowiedział, że znajomy z jego domu próbował wrzucić jego młodszą siostrzyczkę do jeziora, w ten sposób zakłócając jej przestrzeń osobistą...). Dlatego nawet przyszykowała sobie na tę okazję w miarę bezpieczną odpowiedź.
- Może tak, może nie, skąd to pytanie? - lubiła go drażnić, bo zazwyczaj po kilku minutach takich wymijających odpowiedzi sobie odpuszczał dalszą zabawę w detektywa.
Re: Dziedziniec główny
Fakt. Trochę za dużo czasu spędzał ostatnio w towarzystwie Argentyńskiej piękności. Nie mógł sobie jednak odmówić tej przyjemności. Jakoś lepiej mu było kiedy ona była tuż obok. Liczył na to, że Majka to zrozumie i że nie dostanie bury za niedawanie znaków życia. Widział jednak jej brak entuzjazmu, ale nie miał jej tego za złe. On przecież pewnie też nie zaprzyjaźniłby się z chłopakiem Majki gdyby ona poświęcała mu aż tyle czasu przy okazji zapominając o reszcie Vulkodlaków. Chyba, że to byłby dobry chłopak i na dzień dobry postawiłby mu kilka flaszek dobrej wódki. Wtedy Majka mogła być jego ile chciała. No ale najwcześniej w przyszłym roku. Na razie powinna się uczyć. Słysząc jej pytanio-odpowiedź zmarszczył nieco czoło.
- Imię, nazwisko, dom i rocznik, Maja. Teraz. - powiedział patrząc na nią wyczekującym wzrokiem, który jasno mówił, że nie znosi sprzeciwu. Wiedział, że na tą małą cholerę mało co już działało.
- Imię, nazwisko, dom i rocznik, Maja. Teraz. - powiedział patrząc na nią wyczekującym wzrokiem, który jasno mówił, że nie znosi sprzeciwu. Wiedział, że na tą małą cholerę mało co już działało.
Re: Dziedziniec główny
Maja aż poderwała się do góry, kiedy brat wystrzelił do niej serią pytań jak z karabinu maszynowego, a przy okazji poczuła na sobie jego wzrok. Ten wzrok, którego bardzo nie lubiła i wiedziała, że jeśli nie odpuści to zaczną się kłócić lub znowu robić sobie po złości.
- Nie ma nikogo, przecież mówię! - krzyknęła, spoglądając na Aleksego spod przymrużonych powiek. Ale im dłużej milczał, tym bardziej miękła... i miękła... Dlatego westchnęła po chwili ciężko, wzniosła ręce na znak tego, że się poddała.
- No dobra, całowałam się, pierwszy raz, na festynie! Pasuje?! - a potem obróciła się obrażona do niego plecami, dla efektu krzyżując ręce pod piersiami i zadzierając nos do góry rodem Katarzyny Carycy I.
- Nie ma nikogo, przecież mówię! - krzyknęła, spoglądając na Aleksego spod przymrużonych powiek. Ale im dłużej milczał, tym bardziej miękła... i miękła... Dlatego westchnęła po chwili ciężko, wzniosła ręce na znak tego, że się poddała.
- No dobra, całowałam się, pierwszy raz, na festynie! Pasuje?! - a potem obróciła się obrażona do niego plecami, dla efektu krzyżując ręce pod piersiami i zadzierając nos do góry rodem Katarzyny Carycy I.
Re: Dziedziniec główny
Aleksy zacisnął usta w wąską kreskę wpatrując się w najmłodszą latorośl rodu Vulkodlaków (no chyba, że jest coś o czym nie wie, if you know what I mean). I patrzył na nią tym wzrokiem. Spojrzenie niegiętego Ślizgona wskazywało jasno na to, że nie popuści dopóki nie dostanie informacji której oczekuje. Jej krzyk, a dokładniej podniesiony głos i nieco agresywny ton uświadomił go jedynie w przekonaniu, że ktoś tam jednak jest. Przechylił więc nieco głowę nie odzywając się ani słowem. Wiedział, że milczenie może ją złamać. Skrzyżował ręce na piersi, a jedna z jego brwi powędrowała nieco wyżej. Czekał i to było widać, że czeka. I Maja powinna doskonale zdawać sobie sprawę, że jej tym razem nie odpuści.
- Imię, nazwisko, dom i rocznik, Maja. Szybciuchem. - powtórzył wpatrując się w nią wyczekująco. Jak ktokolwiek śmiał dotykać wargami jego kochaną siostrę! Co za bezczelny typ!
- Imię, nazwisko, dom i rocznik, Maja. Szybciuchem. - powtórzył wpatrując się w nią wyczekująco. Jak ktokolwiek śmiał dotykać wargami jego kochaną siostrę! Co za bezczelny typ!
Re: Dziedziniec główny
Widząc, że jej gra aktorska i spektakl pod tytułem "obraziłam się na Ciebie", nie poskutkował, objęła inną taktykę. W mgnieniu oka przyjęła minę zasmuconej i zagubionej w świecie dziewczynki, spoglądając przez ramię maślanymi oczami na Aleksego.
- Gryfon w moim wieku. - powiedziała spokojnie, nie zmieniając swojej miny. Ba, żeby tego było mało, uwiesiła się bratu na szyi, mając nadzieję, że chociaż to jakoś poskutkuje. Zwłaszcza, że częściowo odpowiedziała na jego pytanie!
- Aleeee Aleeeeksyyyyy... czemu taki jesteś? - jęknęła, tuląc się do niego najmocniej jak umiała.
- Gryfon w moim wieku. - powiedziała spokojnie, nie zmieniając swojej miny. Ba, żeby tego było mało, uwiesiła się bratu na szyi, mając nadzieję, że chociaż to jakoś poskutkuje. Zwłaszcza, że częściowo odpowiedziała na jego pytanie!
- Aleeee Aleeeeksyyyyy... czemu taki jesteś? - jęknęła, tuląc się do niego najmocniej jak umiała.
Re: Dziedziniec główny
Widział to spojrzenie i też doskonale je znał. To była typowa zmiana taktyki. Przechylił więc głowę i zmarszczył nos, dając jej jasno do zrozumienia, że jej milczenie zaczyna go już nieco niecierpliwić. Kiedy uzyskał połowę oczekiwanej odpowiedzi doszedł do wniosku, że go nie zabije. Niech chłopak ma chwilę radości. Dopóki błona dziewicza Mai jest w Mai wszystko było w porządku. Ona przecież miała dopiero 15 lat! No, ale nie był hipokrytą. On w jej wieku zaczynał, więc byłoby to bardzo nie fair, gdyby zabił tego "Gryfona w jej wieku".
- Bo się o Ciebie martwię. Boję się, że jakiś fagas zrobi Ci krzywdę, albo złamie serce. To chyba logiczne? - odpowiedział przytulając blondynę znów sprzedając jej całusa w czoło. Mówił prawdę. Tutaj, w Anglii czuł się trochę jak ojciec dziewczynek, a nie ich starszy brat. Musiał więc je bronić przed tym okrutnym światem, bo kto je obroni jak nie on? A świat damsko-męski był okrutny. Naprawdę okrutny. Dużo smutku i łez, chociaż bywają też lepsze chwilę.
- Bo się o Ciebie martwię. Boję się, że jakiś fagas zrobi Ci krzywdę, albo złamie serce. To chyba logiczne? - odpowiedział przytulając blondynę znów sprzedając jej całusa w czoło. Mówił prawdę. Tutaj, w Anglii czuł się trochę jak ojciec dziewczynek, a nie ich starszy brat. Musiał więc je bronić przed tym okrutnym światem, bo kto je obroni jak nie on? A świat damsko-męski był okrutny. Naprawdę okrutny. Dużo smutku i łez, chociaż bywają też lepsze chwilę.
Re: Dziedziniec główny
Gdy Aleksy odpuścił, uśmiechnęła się lekko, nie luzując swojego uścisku a w zasadzie to zacieśniła go, kiedy usłyszała odpowiedź na swoje jęczenie i marudzenie razem wzięte. Nie był to jednak na tyle mocny uścisk, żeby pozbawić chłopaka dopływu powietrza.
- Wiesz, że i tak mnie to kiedyś czeka a Ty mnie nie ochronisz przed całym złem świata? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, odchylając się do tyłu tak, by widzieć twarz brata. Maja mimo młodego wieku wydawała się być na wyższym poziomie intelektualnym niż rówieśnicy, tak że czasami potrafiła zagiąć i swoje rodzeństwo różnego rodzaju dywagacjami. W końcu poderwała się z miejsca.
- Siedź tu i się nie ruszaj, wracam za pięć minut! - krzyknęła z tajemniczym uśmiechem, kierując się w stronę swojego dormitorium. Jak mówiła, tak wróciła niewiele później, chowając za plecami zieloną torebkę z prezentem.
- Wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń i w ogóle czego sobie życzysz braciszku, ja liubliu tiebia! - zaserwowała Aleksemu buziaka w policzek, w ręce wciskając torebkę (a co w torebce to inwencja Twoja, o!). Później usiadła obok Ślizgona, opierając się plecami o ścianę.
- Wiesz, że i tak mnie to kiedyś czeka a Ty mnie nie ochronisz przed całym złem świata? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, odchylając się do tyłu tak, by widzieć twarz brata. Maja mimo młodego wieku wydawała się być na wyższym poziomie intelektualnym niż rówieśnicy, tak że czasami potrafiła zagiąć i swoje rodzeństwo różnego rodzaju dywagacjami. W końcu poderwała się z miejsca.
- Siedź tu i się nie ruszaj, wracam za pięć minut! - krzyknęła z tajemniczym uśmiechem, kierując się w stronę swojego dormitorium. Jak mówiła, tak wróciła niewiele później, chowając za plecami zieloną torebkę z prezentem.
- Wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń i w ogóle czego sobie życzysz braciszku, ja liubliu tiebia! - zaserwowała Aleksemu buziaka w policzek, w ręce wciskając torebkę (a co w torebce to inwencja Twoja, o!). Później usiadła obok Ślizgona, opierając się plecami o ścianę.
Re: Dziedziniec główny
Objął ją delikatnie zamykając oczy. Och, doskonale zdawał sobie sprawę, że pewnego dnia i tak to zło świata ją dosięgnie, ale starał się zrobić wszystko, żeby przesunąć ten dzień w czasie. Była jeszcze zdecydowanie na to za młoda! Miała zaledwie piętnaście lat!
- Wiem. Powoli przesuwam ten termin w czasie. - stwierdził całkiem poważnie pieszczotliwie niszcząc jej fryzurę swoją dłonią. Poczochrał ją. Uśmiechnął się do niej ciepło widząc jej naburmuszoną minę. Nie dało się zaprzeczyć, że rodzeństwo Vulkodlak grzeszyło inteligencją w tym samym stopniu. trudno powiedzieć dokładnie skąd się to u nich wzięło, bo przecież rodzice inteligencją nie grzeszyli. Kiedy poderwała się z miejsca posłał jej pytające spojrzenie, ale grzecznie siedział czekając na powrót siostry. Wróciła kilka minut później taszcząc sporych rozmiarów zieloną torbę. Zajrzał do środka, a jego uśmiech na twarzy się poszerzył. Model do złożenia! Jak pięknie! Uwielbiał takie trafione prezenty i już widział jak próbuje złożyć szkielet człowieka z różniastych kości, które mają haczyki. Przytulił ciepło siostrę w podziękowaniu, po czym zajrzał jeszcze raz do torby, a w jego oczach można było dostrzec prawdziwą radość, a nawet zachwyt.
- Idę go złożyć. Jak skończę to się odezwę. I uważaj na tego Gryfona... Faceci są okrutni. - no tak, to jedno wiedział z własnego doświadczenia. Sprzedał jej jeszcze buziaka w czoło po czym radosnym krokiem skierował się do lochów, żeby złożyć swojego Kostka.
- Wiem. Powoli przesuwam ten termin w czasie. - stwierdził całkiem poważnie pieszczotliwie niszcząc jej fryzurę swoją dłonią. Poczochrał ją. Uśmiechnął się do niej ciepło widząc jej naburmuszoną minę. Nie dało się zaprzeczyć, że rodzeństwo Vulkodlak grzeszyło inteligencją w tym samym stopniu. trudno powiedzieć dokładnie skąd się to u nich wzięło, bo przecież rodzice inteligencją nie grzeszyli. Kiedy poderwała się z miejsca posłał jej pytające spojrzenie, ale grzecznie siedział czekając na powrót siostry. Wróciła kilka minut później taszcząc sporych rozmiarów zieloną torbę. Zajrzał do środka, a jego uśmiech na twarzy się poszerzył. Model do złożenia! Jak pięknie! Uwielbiał takie trafione prezenty i już widział jak próbuje złożyć szkielet człowieka z różniastych kości, które mają haczyki. Przytulił ciepło siostrę w podziękowaniu, po czym zajrzał jeszcze raz do torby, a w jego oczach można było dostrzec prawdziwą radość, a nawet zachwyt.
- Idę go złożyć. Jak skończę to się odezwę. I uważaj na tego Gryfona... Faceci są okrutni. - no tak, to jedno wiedział z własnego doświadczenia. Sprzedał jej jeszcze buziaka w czoło po czym radosnym krokiem skierował się do lochów, żeby złożyć swojego Kostka.
Re: Dziedziniec główny
Chłodny wiatr nie zachęcał do spacerów, podobnie jak dość późna pora; zegar dawno wybił dwudziestą drugą. Mimo niesprzyjających warunków, młoda Rosjanka zaryzykowała ewentualne naruszenie szkolnego regulaminu i wyszła z zamku. Jeszcze jedna minuta spędzona w pokoju wspólnym i wyszłaby z siebie! Nigdy nie należała do osób kłótliwych czy też problematycznych, na co dzień bez problemu dogadywała się z pozostałymi Kruponami, ale tego wieczora była wyjątkowo rozdrażniona. Nikt, włączając w to samą Tiereszkową, nie wiedział dlaczego.
- Zimno, zimno, zimno – wymamrotała, kiedy tylko poczuła zimny powiew. Okazało się, że luźna, kraciasta koszula i zwykłe jeansy nie były najlepszym strojem na taką pogodę. Mimo że dziewczyna pochodziła z mroźniej Rosji, była niesamowitym zmarzluchem.
Brunetka zaczęła nerwowo krążyć po dziedzińcu, a jej szybki chód niedługo przerodził się w spokojniejszy i wolniejszy krok. Świeże powietrze było chyba najlepszym lekiem na jej skołatane nerwy.
- Zimno, zimno, zimno – wymamrotała, kiedy tylko poczuła zimny powiew. Okazało się, że luźna, kraciasta koszula i zwykłe jeansy nie były najlepszym strojem na taką pogodę. Mimo że dziewczyna pochodziła z mroźniej Rosji, była niesamowitym zmarzluchem.
Brunetka zaczęła nerwowo krążyć po dziedzińcu, a jej szybki chód niedługo przerodził się w spokojniejszy i wolniejszy krok. Świeże powietrze było chyba najlepszym lekiem na jej skołatane nerwy.
Re: Dziedziniec główny
Wampir został odnaleziony, ale ataki, które spowodował wywołały lekkie zamieszanie wśród uczniów. Gabriel nie mógł tak spokojnie spać, wiedząc, że stało się to w jego domu, którym się opiekował. Szczególnie, że na głowie miał już tą dwójkę, młodego Scott'a i McMillan'a. Wziął na siebie więcej nocnych dyżurów niż zwykle. Chodząc po pustych korytarzach i błoniach czuł się lepiej. Poza tym miał nadzieję, że następnym razem, kiedy będzie miało coś takie miejsce... To zjawi się na czas.
Griffiths wracał znad jeziora, nad którym zrobił kółeczko dla zdrowia i miał już kierować się do swojego gabinetu. Na dziedzińcu czekała na niego jednak niespodzianka.
- Sasza Tiereszkowa. - odezwał się niski głos mężczyzny. Te kręcone pukle, ciemnych włosów rozpoznałby wszędzie. Lekko ubrana dziewczyna w taką pogodę mogła świadczyć o lekkim upojeniu alkoholowym, więc nie może tego zignorować.
Nauczyciel był jak zwykle bardzo schludnie ubrany. Górne guziki jego błękitnej koszuli były odpięte, by pokazywać rodzinną pamiątkę, srebrny sygnet z wygrawerowanym imieniem mężczyzny. Dalej miał na sobie dopasowaną, granatową marynarkę z większym wcięciem niż te garniturowe.
- Mogę wiedzieć, co Pani tu robi? - uśmiechnął się uprzejmie, podchodząc do uczennicy z rękoma w kieszeni. Stanął przy niej, spoglądając w niebo. Pochmurnie, gwiazdy były zupełnie niewidoczne.
Griffiths wracał znad jeziora, nad którym zrobił kółeczko dla zdrowia i miał już kierować się do swojego gabinetu. Na dziedzińcu czekała na niego jednak niespodzianka.
- Sasza Tiereszkowa. - odezwał się niski głos mężczyzny. Te kręcone pukle, ciemnych włosów rozpoznałby wszędzie. Lekko ubrana dziewczyna w taką pogodę mogła świadczyć o lekkim upojeniu alkoholowym, więc nie może tego zignorować.
Nauczyciel był jak zwykle bardzo schludnie ubrany. Górne guziki jego błękitnej koszuli były odpięte, by pokazywać rodzinną pamiątkę, srebrny sygnet z wygrawerowanym imieniem mężczyzny. Dalej miał na sobie dopasowaną, granatową marynarkę z większym wcięciem niż te garniturowe.
- Mogę wiedzieć, co Pani tu robi? - uśmiechnął się uprzejmie, podchodząc do uczennicy z rękoma w kieszeni. Stanął przy niej, spoglądając w niebo. Pochmurnie, gwiazdy były zupełnie niewidoczne.
Re: Dziedziniec główny
Sasza nie pamiętała już, jak to było z tymi wszystkimi szkolnymi zakazami i nakazami – wygodne, hm? Jako Krukonka powinna dbać o przestrzeganie regulaminu i w normalnych okolicznościach starała się to czynić, ale dzisiejszy wieczór był inny; dzisiaj nie miała na to siły. Każdy człowiek, nawet wzorowa Sasza Tiereszkowa, miał prawo do gorszego dnia. W jej wypadku chyba nawet tygodnia.
- Krążę sobie, panie profesorze – cichy głos dziewczyny zdawał się być pozbawiony wcześniejszej irytacji, można było w nim usłyszeć chyba nawet odrobinę beztroski. Opiekun Ravenclawu pojawił się na szkolnym dziedzińcu dosłownie znikąd, bezszelestnie. Gdyby przykładowo głośno tupał, dałby jej chwilę na ewakuację i wszyscy byliby szczęśliwi, ale klamka zapadła. Ona, Tiereszkowa, przyłapana poza szkołą po jedenastej wieczorem.
- Wie pan, w szkole zrobiło się niebezpiecznie, wiosna i te sprawy – Krukonka wzruszyła bezwiednie ramionami, starając się powstrzymać subtelny uśmiech. Przyszedł maj i w Hogwarcie wszyscy jakby oszaleli; zaistniała wszechobecna integracja i nie byłoby to złe, gdyby nie było widoczne na każdym kroku. Tiereszkowa nie tyle była zazdrosna – a niech się tam parują – ale może odrobinę zniesmaczona i wyobcowana. Czuła się ostatnią niezależną dziewczyną w promieniu kilku kilometrów. Rosjanka zerknęła badawczo na stojącego obok nauczyciela. Młody wiek mężczyzny sprawiał, że wiele koleżanek z jej dormitorium czy nawet z innych domów, piszczały z uciechy na samą myśl o możliwości odbywania u niego szlabanu. Mimo całej przystojności i prezencji Griffiths’a, Tiereszkowa nie rozumiała tej fascynacji. TO PRZECIEŻ NAUCZYCIEL!
- Krążę sobie, panie profesorze – cichy głos dziewczyny zdawał się być pozbawiony wcześniejszej irytacji, można było w nim usłyszeć chyba nawet odrobinę beztroski. Opiekun Ravenclawu pojawił się na szkolnym dziedzińcu dosłownie znikąd, bezszelestnie. Gdyby przykładowo głośno tupał, dałby jej chwilę na ewakuację i wszyscy byliby szczęśliwi, ale klamka zapadła. Ona, Tiereszkowa, przyłapana poza szkołą po jedenastej wieczorem.
- Wie pan, w szkole zrobiło się niebezpiecznie, wiosna i te sprawy – Krukonka wzruszyła bezwiednie ramionami, starając się powstrzymać subtelny uśmiech. Przyszedł maj i w Hogwarcie wszyscy jakby oszaleli; zaistniała wszechobecna integracja i nie byłoby to złe, gdyby nie było widoczne na każdym kroku. Tiereszkowa nie tyle była zazdrosna – a niech się tam parują – ale może odrobinę zniesmaczona i wyobcowana. Czuła się ostatnią niezależną dziewczyną w promieniu kilku kilometrów. Rosjanka zerknęła badawczo na stojącego obok nauczyciela. Młody wiek mężczyzny sprawiał, że wiele koleżanek z jej dormitorium czy nawet z innych domów, piszczały z uciechy na samą myśl o możliwości odbywania u niego szlabanu. Mimo całej przystojności i prezencji Griffiths’a, Tiereszkowa nie rozumiała tej fascynacji. TO PRZECIEŻ NAUCZYCIEL!
Re: Dziedziniec główny
Uśmiechnął się lekko, słysząc odpowiedź dziewczyny. Na początku można było pomyśleć, że naprawdę miała na myśli niebezpieczeństwo, które czyhało na nią w szkole, ale dopiero później słowo "wiosna" wyjaśniało wszystko. Te dzieciaki jeszcze nic o świecie nie wiedziały, ale już walczyły z buzującymi hormonami. To było nie fair w stosunku do nich, bo na amory jeszcze przyjdzie czas, a teraz powinny skupić się na nauce.
- Myślałem, że bardziej niebezpieczne są stworzenia, które mogą przyjść z lasu, albo inni... obcy i źli ludzie. - powiedział tajemniczym tonem i rozejrzał się konspiracyjnie, jakby wypatrywał w ciemnościach jakiś zakapturzonych postaci.
Zauważył, że Sasza ma gęsią skórkę na rękach. Z pewnością musiało być jej zimno.
- W pokoju wspólnym jest aż tak źle? - spytał ze wszystkowiedzącą miną. Ściągnął z siebie marynarkę i położył ją delikatnie na ramionach Krukonki. Zaraz po tym geście, odsunął się od niej. Panienka Tiereszkowa na szczęście nie należała do jego psychofanek, którym przewodniczyła Polly Baldwin. Ale też nie chciał by odebrała jego troskę w niewłaściwy sposób.
- Myślałem, że bardziej niebezpieczne są stworzenia, które mogą przyjść z lasu, albo inni... obcy i źli ludzie. - powiedział tajemniczym tonem i rozejrzał się konspiracyjnie, jakby wypatrywał w ciemnościach jakiś zakapturzonych postaci.
Zauważył, że Sasza ma gęsią skórkę na rękach. Z pewnością musiało być jej zimno.
- W pokoju wspólnym jest aż tak źle? - spytał ze wszystkowiedzącą miną. Ściągnął z siebie marynarkę i położył ją delikatnie na ramionach Krukonki. Zaraz po tym geście, odsunął się od niej. Panienka Tiereszkowa na szczęście nie należała do jego psychofanek, którym przewodniczyła Polly Baldwin. Ale też nie chciał by odebrała jego troskę w niewłaściwy sposób.
Re: Dziedziniec główny
Krukonka roześmiała się perliście, a jej śmiech potoczył się cichym echem po dziedzińcu.
- Myślę, że nie ma nic straszniejszego niż dojrzewający nastolatkowi – zaczęła, przechodząc kilka kroków, by następnie znowu przystanąć na miejscu, tym razem z drugiej strony nauczyciela. Bezruch nie był dla niej. W tym niepozornym ciele kryły się nieskończone pokłady energii!
– Na wszelkich niebezpiecznych stworzeniach i złych ludziach można próbować zaklęć w ramach obrony, jednocześnie głupio byłoby przerzucać obściskujących się i obślinionych zakochanych w różne kąty pomieszczenia – wyjaśniła, marszcząc delikatnie nos. Miała zbyt dużą i zbyt plastyczną wyobraźnię. Niemal widziała już, jak jej znajomi odbijają się od ścian. A może była odrobinę zazdrośnicą?
- Zgoda, może nie jest aż taaak tragicznie, ale tu jest ciszej, spokojniej, łatwiej zebrać myśli – przyznała po kilku chwilach, przerywając ciszę. Rosjanka ze zdezorientowaniem zarejestrowała fakt, że na jej ramionach wylądowała nauczycielska marynarka. Nie oburzyła się i nie podniosła alarmu tylko i wyłącznie dlatego, że patrzyła na Griffiths’a jedynie jako na opiekuna Ravenclawu.
- Zachoruje pan – zawyrokowała dość szybko – jak z gorączką, katarem i tymi innymi niefajnymi objawami przeziębienia, ma Pan zamiar siać postrach w zamku?
- Myślę, że nie ma nic straszniejszego niż dojrzewający nastolatkowi – zaczęła, przechodząc kilka kroków, by następnie znowu przystanąć na miejscu, tym razem z drugiej strony nauczyciela. Bezruch nie był dla niej. W tym niepozornym ciele kryły się nieskończone pokłady energii!
– Na wszelkich niebezpiecznych stworzeniach i złych ludziach można próbować zaklęć w ramach obrony, jednocześnie głupio byłoby przerzucać obściskujących się i obślinionych zakochanych w różne kąty pomieszczenia – wyjaśniła, marszcząc delikatnie nos. Miała zbyt dużą i zbyt plastyczną wyobraźnię. Niemal widziała już, jak jej znajomi odbijają się od ścian. A może była odrobinę zazdrośnicą?
- Zgoda, może nie jest aż taaak tragicznie, ale tu jest ciszej, spokojniej, łatwiej zebrać myśli – przyznała po kilku chwilach, przerywając ciszę. Rosjanka ze zdezorientowaniem zarejestrowała fakt, że na jej ramionach wylądowała nauczycielska marynarka. Nie oburzyła się i nie podniosła alarmu tylko i wyłącznie dlatego, że patrzyła na Griffiths’a jedynie jako na opiekuna Ravenclawu.
- Zachoruje pan – zawyrokowała dość szybko – jak z gorączką, katarem i tymi innymi niefajnymi objawami przeziębienia, ma Pan zamiar siać postrach w zamku?
Re: Dziedziniec główny
Więc potrzebowała po prostu odetchnąć, co? Nigdy nie był w takiej sytuacji, kiedy chodził do szkoły. O tej porze chodził już spać, albo zaszywał się po prostu w swoim pokoju z książką. Nie tworzyło to od razu z niego osoby, która nie szczyciła się popularnością. Mógł liczyć na zainteresowanie innych osób (szczególnie płci pięknej) nie ze względu na osobowość, a samą urodę. Bo charakter to miał wtedy... paskudny. Bardzo dużo się uczył i wywyższał, bo miał lepsze wyniki w nauce od innych. W końcu jest najstarszym z rodzeństwa, musiał pokazać w czarodziejskiej rodzinie z tradycjami, że ma klasę.
Odbiegł myślami od miejsca, w którym stał, ale zaraz wrócił na ziemię. Jako dorosły mężczyzna i nauczyciel, Gabriel Griffiths.
- Mogłabyś też po prostu nie zwracać na nich uwagi. Poza tym jest przysłowie, że złość piękności szkodzi. - na jego twarzy pojawiło się rozbawienie. To reakcja na ten uroczy śmiech Krukonki. Obserwował ją, jak zmieniała co chwilę pozycję siedzenia.
- Wiesz, że to nie jest odpowiednia pora na zbieranie myśli. Musisz wrócić do pokoju, ubrać się w coś ciepłego i wskoczyć pod kołdrę. Zrozumiano? -zaśmiał się cicho, ze swoich własnych słów, które wypowiedział niczym młody tata.
- Bo jak później zamierzasz, taka zakatarzona, rzucać czarami na niewłaściwie zachowujące się pary? Na dodatek zdawać później egzaminy, które są już niedługo? Hę? - odciął się jej zgrabnie, uśmiechając się wesoło.
Wyciągnął na krótką chwilę rękę w kierunku Krukonki, żeby ją pogłaskać lekko po włosach. Te loki się o to prosiły.
- Wracamy do szkoły.
Odbiegł myślami od miejsca, w którym stał, ale zaraz wrócił na ziemię. Jako dorosły mężczyzna i nauczyciel, Gabriel Griffiths.
- Mogłabyś też po prostu nie zwracać na nich uwagi. Poza tym jest przysłowie, że złość piękności szkodzi. - na jego twarzy pojawiło się rozbawienie. To reakcja na ten uroczy śmiech Krukonki. Obserwował ją, jak zmieniała co chwilę pozycję siedzenia.
- Wiesz, że to nie jest odpowiednia pora na zbieranie myśli. Musisz wrócić do pokoju, ubrać się w coś ciepłego i wskoczyć pod kołdrę. Zrozumiano? -zaśmiał się cicho, ze swoich własnych słów, które wypowiedział niczym młody tata.
- Bo jak później zamierzasz, taka zakatarzona, rzucać czarami na niewłaściwie zachowujące się pary? Na dodatek zdawać później egzaminy, które są już niedługo? Hę? - odciął się jej zgrabnie, uśmiechając się wesoło.
Wyciągnął na krótką chwilę rękę w kierunku Krukonki, żeby ją pogłaskać lekko po włosach. Te loki się o to prosiły.
- Wracamy do szkoły.
Strona 3 z 11 • 1, 2, 3, 4 ... 9, 10, 11
Strona 3 z 11
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach