Dziedziniec
+5
Benedict Walton
Zoja Yordanova
Aaron Matluck
Hannah Wilson
Konrad Moore
9 posters
Strona 1 z 2
Strona 1 z 2 • 1, 2
Dziedziniec
Piękny, trawiasty dziedziniec pomiędzy budynkami, pozwalający przechodzić pomiędzy wydziałami.[/center]
Konrad MooreMinister Magii - Urodziny : 03/02/1943
Wiek : 81
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: Dziedziniec
Zrobiła to, za namową wuja Andrewa złożyła podanie na studia. Wiedziała, że to nieco opóźni jej plany niezwiązane z edukacją, czyli zbijanie mamony, ale nadal miała plan B. Wydział przyrodniczy był dość ciekawy - nie był tak stary jak Hogwart, ale nadal było czuć stęchlizną staroci tak charakterystyczną dla murów mających więcej niż sto lat. Nie miała czasu obejrzeć go dokładniej, zwiedziła tylko gabinet uroczej pani prowadzącej rekrutację, która położyła jej podanie na odpowiedniej kupce papierów podpisanych "Alchemia".
Dotarcie na dziedziniec zajęło jej chwilę, bo przez jakiś kwadrans błądziła po nieznanych jej korytarzach. Gdy już wreszcie tam dotarła, to miejsce spodobało jej się na tyle, że nawet zaczęła się cieszyć z tego, że to jeszcze nie koniec jej magicznej edukacji. Dziedziniec był wielki, znacznie okazalszy niż ten w Hogwarcie, ale mimo wszystko trochę go przypominał. Spojrzała na zegarek. Aaron zaczął się spóźniać, ale Hannah zwaliła to na karb tego, że wydział aurorski pewnie zwalił go z nóg i musiał zajrzeć w każdy kąt.
Dotarcie na dziedziniec zajęło jej chwilę, bo przez jakiś kwadrans błądziła po nieznanych jej korytarzach. Gdy już wreszcie tam dotarła, to miejsce spodobało jej się na tyle, że nawet zaczęła się cieszyć z tego, że to jeszcze nie koniec jej magicznej edukacji. Dziedziniec był wielki, znacznie okazalszy niż ten w Hogwarcie, ale mimo wszystko trochę go przypominał. Spojrzała na zegarek. Aaron zaczął się spóźniać, ale Hannah zwaliła to na karb tego, że wydział aurorski pewnie zwalił go z nóg i musiał zajrzeć w każdy kąt.
Re: Dziedziniec
Uniwersytet go przytłoczył. Był ogromny, ludzi kręciło się znacznie więcej niż w szkole, a najgorsze w tym wszystkim było to, że były wakacje. Co tu się działo podczas roku? Musiał być sajgon. Po dosyć długim czasie poszukiwania swojego wydziału na który planował aplikować w końcu trafił na wydział aurorstwa i to co tam zobaczył oczarowało go. Gabloty z wieloma osiągnięciami studentów i wykładowców, wnętrza przyciągające wzrok i ta aura, która działała kojąco na myśli. To podniosło jego pewność, że na pewno nie trafił źle i chyba znalazł miejsce dla siebie. Gdy zostawił papiery na studia postanowił się nieco rozejrzeć i tak jak przypuszczała Hannah to było powodem jego spóźnienia. Nim się spostrzegł minęło znacznie więcej czasu niż zakładał i pędem ruszył na dziedziniec gdzie dostrzegł rudowłosą czuprynę.
- Uff... Przepraszam, ale... Sama rozumiesz. Tyle do zobaczenia.
Wydyszał starając się złapać oddech stając przed dziewczyną. Gdy już wrócił do siebie od razu wyprostował się i ucałował Wilsonównę na przywitanie. Tutaj mimo wszystko czuł się z tym pewniej niż w szkole. Mniej znajomych i szepczących twarzy.
- A jak wrażenia u Ciebie na wydziale?
Zapytał uśmiechając się szeroko. Był podekscytowany i trudno mu było to ukryć.
- Uff... Przepraszam, ale... Sama rozumiesz. Tyle do zobaczenia.
Wydyszał starając się złapać oddech stając przed dziewczyną. Gdy już wrócił do siebie od razu wyprostował się i ucałował Wilsonównę na przywitanie. Tutaj mimo wszystko czuł się z tym pewniej niż w szkole. Mniej znajomych i szepczących twarzy.
- A jak wrażenia u Ciebie na wydziale?
Zapytał uśmiechając się szeroko. Był podekscytowany i trudno mu było to ukryć.
Re: Dziedziniec
Podekscytowanie Aarona było zdecydowanie większe niż to, którym cieszyła się ona. Przyszła tutaj, bo tak nakazywał głos jej sumienia i głos jej wuja, ale czy studia były jej największym marzeniem? Chyba nie. Mimo wszystko wizja tego, że znowu stanie się częścią jakiejś społeczności młodzieżowej, w której ponownie będzie mogła coś osiągnąć, napawała ją swojego rodzaju ulgą.
- Przyrodniczy? Sądząc po twojej minie nie jest aż tak interesujący jak aurorski. Tak czy siak, chyba już nie ma odwrotu - odparła, wzruszając ramionami na swoje ostatnie słowa. Rozejrzała się niepewnie po dziedzińcu, aż wreszcie wskazała na walizkę stojącą za nią. No tak, spakowała się i nie miała zamiaru wracać do domu przez najbliższe kilka dni.
- To co teraz, masz zamiar wrócić do Liverpoolu? W sumie pomyślałam, że warto byłoby spędzić poza domem chociaż tydzień - zasugerowała, łapiąc jedną ręką dłoń chłopaka, a w drugą chwytając rączkę swojej walizki. Mogli się teleportować właściwie gdzie tylko zechcą. Jeśli Aaron zdecyduje się wracać do domu, zrobi sobie wakacje sama ze sobą. Miała właściwie kilka pomysłów.
- Chyba że jedziesz gdzieś z rodzicami, zrozumiem - dodała pospiesznie, bo w sumie nie umawiali się na nic takiego i Hanka nie wiedziała na ile wypali jej spontaniczny pomysł.
- Przyrodniczy? Sądząc po twojej minie nie jest aż tak interesujący jak aurorski. Tak czy siak, chyba już nie ma odwrotu - odparła, wzruszając ramionami na swoje ostatnie słowa. Rozejrzała się niepewnie po dziedzińcu, aż wreszcie wskazała na walizkę stojącą za nią. No tak, spakowała się i nie miała zamiaru wracać do domu przez najbliższe kilka dni.
- To co teraz, masz zamiar wrócić do Liverpoolu? W sumie pomyślałam, że warto byłoby spędzić poza domem chociaż tydzień - zasugerowała, łapiąc jedną ręką dłoń chłopaka, a w drugą chwytając rączkę swojej walizki. Mogli się teleportować właściwie gdzie tylko zechcą. Jeśli Aaron zdecyduje się wracać do domu, zrobi sobie wakacje sama ze sobą. Miała właściwie kilka pomysłów.
- Chyba że jedziesz gdzieś z rodzicami, zrozumiem - dodała pospiesznie, bo w sumie nie umawiali się na nic takiego i Hanka nie wiedziała na ile wypali jej spontaniczny pomysł.
Re: Dziedziniec
- Czy interesujący... Pewnie mi zbrzydnie już niedługo, ale i tak to coś nowego niż Hogwart.
Wzruszył ramionami. Pozwiedzał korytarze wydziału i był pod wrażeniem, ale znał siebie i swój zapał do nauki. Chyba, że jednak zajęcia aurorskie okażą się być tak interesujące jak mu się wydawało. I na to po cichu liczył. Widząc torbę, którą Hannah postanowiła przywlec ze sobą spodziewał się, że planuje zostać na dłużej. Ta myśl go niezmiernie uradowała z jednej przyczyny. On nie miał planów, a jak zwykle nie miał ochoty wracać do rodzinnego domu. Poza tym podobno Adrienne też gdzieś się zmyła, wiec może jakimś cudem na nią wpadnie. I dostanie wyzwiskami w twarz. Radość.
- Nie wracam do domu. Rodzice mają jakieś swoje plany, a ja nie mam ochoty siedzieć na tyłku.
Uśmiechnął się i chwycił dłoń dziewczyny mocniej.
- Tak więc prowadź! Potem wezmę swoje rzeczy jak dowiem się gdzie idziemy. Wiesz jak kocham deportację, więc póki nie wymagają ode mnie tego non stop na studiach to pokaż co potrafisz. Popisz się.
Powiedział wesołym tonem. Wiadomym było od samego początku, że Matluck nie jest zwolennikiem teleportacji, a niestety Aurorzy muszą to robić bez zająknięcia. Czeka go lato pełne próbowania.
Wzruszył ramionami. Pozwiedzał korytarze wydziału i był pod wrażeniem, ale znał siebie i swój zapał do nauki. Chyba, że jednak zajęcia aurorskie okażą się być tak interesujące jak mu się wydawało. I na to po cichu liczył. Widząc torbę, którą Hannah postanowiła przywlec ze sobą spodziewał się, że planuje zostać na dłużej. Ta myśl go niezmiernie uradowała z jednej przyczyny. On nie miał planów, a jak zwykle nie miał ochoty wracać do rodzinnego domu. Poza tym podobno Adrienne też gdzieś się zmyła, wiec może jakimś cudem na nią wpadnie. I dostanie wyzwiskami w twarz. Radość.
- Nie wracam do domu. Rodzice mają jakieś swoje plany, a ja nie mam ochoty siedzieć na tyłku.
Uśmiechnął się i chwycił dłoń dziewczyny mocniej.
- Tak więc prowadź! Potem wezmę swoje rzeczy jak dowiem się gdzie idziemy. Wiesz jak kocham deportację, więc póki nie wymagają ode mnie tego non stop na studiach to pokaż co potrafisz. Popisz się.
Powiedział wesołym tonem. Wiadomym było od samego początku, że Matluck nie jest zwolennikiem teleportacji, a niestety Aurorzy muszą to robić bez zająknięcia. Czeka go lato pełne próbowania.
Re: Dziedziniec
Minęło parę dni od incydentu na wzgórzu, a po obłąkanej cioteczce ślad zaginął. Morwen postanowiła się tym zająć osobiście i nie miała nic przeciwko temu, żeby Matluck się u nich na trochę zadomowił. Zajął oczywiście pokój gościnny na piętrze, ale i tak większość czasu przesiadywał w dwa razy mniejszym pomieszczeniu na strychu. To było raczej oczywiste, że Aaron nie wypuści jej na razie nigdzie samotnie. Kiedy jednak Zoja zakomunikowała, że musi wybrać się do kampusu, niechętnie za nią podążył. Była już oficjalnie przyjęta, dokumenty zostały złożone, ale brakowało jej wcześniej zdjęć do legitymacji studenckiej, więc musiała je donieść w trybie natychmiastowym. Jej przyjaciel poszedł w tym czasie na zwiedzanie okolic, a Bułgarka zajęła miejsce w kolejce do dziekanatu. Umówili się dopiero za godzinę, ale została szybciej przyjęta, niż to zakładali. Żeby nie szwendać się nigdzie samotnie, usiadła na ławce, na dziedzińcu, czekając na niego.
Re: Dziedziniec
Benedict do ostatniej chwili czekał na złożenie stosownych dokumentów w siedzibie uniwersytetu. Większość uczniów termin pierwszej rekrutacji z pomyślnym wynikiem miała już za sobą, podczas gdy Irlandczyk wciąż nie zrobił pożytku z listu polecającego od samego Rolanda Fitzpatricka. Ostatni rok szkolny sprawił, że ten ułożony młodzieniec nieco zagubił się w otaczającej go rzeczywistości. Wielkie marzenia o zawodzie uzdrowiciela zdawały się mu być teraz jedynie dziecięcymi mrzonkami. Kilka razy wypełniał i darł na strzępy formularz przyjęcia na studia. Nawet dziś, w swej czarnej teczce, niósł go w kilku wariantach. Za wyjątkiem aplikacji na sztukę uzdrowicielską.
Walton wybrał na dziś ciemnobrązowe, proste spodnie o kroju sięgającym 3/4 łydki, białą podkoszulkę i skórzane trampki. Za okularami przeciwsłonecznymi skrył malującą się w oczach niepewność. Był tak przejęty tym, co stanie się za kilka minut w sekretariacie, że idąc płochliwie przez dziedziniec nie zauważył siedzącej na ławce Bułgarki.
Walton wybrał na dziś ciemnobrązowe, proste spodnie o kroju sięgającym 3/4 łydki, białą podkoszulkę i skórzane trampki. Za okularami przeciwsłonecznymi skrył malującą się w oczach niepewność. Był tak przejęty tym, co stanie się za kilka minut w sekretariacie, że idąc płochliwie przez dziedziniec nie zauważył siedzącej na ławce Bułgarki.
Re: Dziedziniec
Tak naprawdę to niewielu było spóźnialskich, którzy jeszcze nie dostali się na studia. Z tego co wiedziała, to miejsca na kierunkach jeszcze były, więc nie było większego problemu z dostaniem się na poszczególne wydziały przy pierwszej turze. Teraz donoszenie dokumentów nie miało zbyt wielkiego sensu, bo drugą rekrutację otwierał dopiero sierpień, więc na dziedzińcu świeciło pustkami. Zoja dalej czekała cierpliwie na Aarona, bawiła się w tym czasie figurką Wiktora Kruma, którą dostała od Williama na mistrzostwach. Miniaturowy czarodziej przechadzał się po ławce, swoim kaczym chodem, a Bułgarka kładła mu na drodze kamyczki, żeby musiał je omijać. Wyglądała teraz jak paroletnie dziecko, a nie pierwszoroczna studentka Zielarstwa. Jednak po ostatnich wydarzeniach można jej to wybaczyć, że robiła wszystko by nie myśleć i nie szwendać się samej po kampusie.
Również nie dostrzegła Benedicta od razu. Schylała się właśnie pod ławkę po kolejny kamyk, a kiedy się wyprostowała, myślała, że to Matluck. Musiała się bardzo zdziwić... Szczególnie, że została totalnie olana przez swojego "niedoszłego".
No chyba sobie jaja robi...
Walton przeszedł obok niej, nie zerkając nawet w jej stronę, jakby się czymś bardzo denerwował. Z jej punktu widzenia to było bardzo wymowne. Niewiele myśląc ścisnęła kamyczek w dłoni, żeby potem rzucić nim w oddalającą się sylwetkę nastolatka. Trafiła nim idealnie w środek pleców Bena. Może to nie bolało jakoś przerażająco, ale poczuć musiał.
Również nie dostrzegła Benedicta od razu. Schylała się właśnie pod ławkę po kolejny kamyk, a kiedy się wyprostowała, myślała, że to Matluck. Musiała się bardzo zdziwić... Szczególnie, że została totalnie olana przez swojego "niedoszłego".
No chyba sobie jaja robi...
Walton przeszedł obok niej, nie zerkając nawet w jej stronę, jakby się czymś bardzo denerwował. Z jej punktu widzenia to było bardzo wymowne. Niewiele myśląc ścisnęła kamyczek w dłoni, żeby potem rzucić nim w oddalającą się sylwetkę nastolatka. Trafiła nim idealnie w środek pleców Bena. Może to nie bolało jakoś przerażająco, ale poczuć musiał.
Re: Dziedziniec
Zaraz po opuszczeniu Ministerstwa, gdzie uzyskał pozwolenie na posiadanie dywanu udał się na uczelnię celem zameldowania się w akademiku. Przyjeżdżając do Anglii zaraz po tym, jak otrzymał list potwierdzajacy przyjęcie go na studia nie przewidział jedynie, że nie będzie miał gdzie mieszkać przez wakacje. Jego ojciec wprawdzie upierał się, że kupi mu mieszkanie, ale Asim z kolei uparł się, że chce jak najlepiej poznać tutejszą kulturę i znaleźć przyjaciół, wiec akademik był idealnym miejscem do tego celu. Czarownica w dziekanacie okazała się wyjątkowo mało pomocna i chyba nieco uprzedzona. Załadował więc bagaże na dywan i ciągnąc go za frędzle na jednym z rogów wyszedł na dziedziniec studiując uważnie mugolski plan miasta trzymany w drugiej ręce. Próbował zlokalizować na nim Uniwersytet i ulice Pokątną, ale nie bardzo mu to wychodziło. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu pomocy. Jak na złość na dziedzińcu w tej chwili siedziała tylko jakaś dziewczyna. Nie od razu zdecydował się do niej podejść. ale w końcu chyba nie miał większego wyboru.
- Emm... wybacz mi. Chcesz mi pomóc? - zapytał swoim koślawym angielskim podsuwając dziewczynie plan. - Ty jesteś stąd? Potrzebuję pokój. Tu jest taki... Popsuty Kocioł? Pokażesz? - uśmiechnął się niepewnie do dziewczyny.
- Emm... wybacz mi. Chcesz mi pomóc? - zapytał swoim koślawym angielskim podsuwając dziewczynie plan. - Ty jesteś stąd? Potrzebuję pokój. Tu jest taki... Popsuty Kocioł? Pokażesz? - uśmiechnął się niepewnie do dziewczyny.
Asim BaharStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 15/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Al-Khawaneej, Dubaj, Zjedonoczone Emiraty Arabskie
Krew : 1/2
Re: Dziedziniec
Olał ją. Wolał zignorować fakt, że rzuciła w niego bezczelnie kamieniem, niż stanąć twarzą w twarz. Trudno powiedzieć, co Zoja poczuła. Miała naprawdę koszmarny tydzień za sobą, a jej książę z bajki przestał się do niej odzywać. Bał się, brzydził, wstydził? K**wa, Aaron, wracaj.
Usiadła z powrotem na ławce, kładąc nogę na nogę i krzyżując ręce na piersiach. Nie miała zbyt przyjaznej postawy, ani tym bardziej miny. Obserwowała budynek rektorski, oczekując, że spotka jeszcze sylwetkę Waltona. Zamiast niego pojawił się jednak wysoki, przystojny, ale bardzo wyróżniający się koleżka. Z różnorakich źródeł wiedziała, że ma typowo arabską urodę i przebranie. Ktoś powinien go zaprowadzić do sklepu handlowego, bo wyglądał cudacznie. Przebywając w świecie czarodziejów można się przyzwyczaić do dziwacznych szat, ale ich pokolenie już w nich nie chodziło. Z lekkim przerażeniem zauważyła, że ta bawrwna postać zbliża się do niej. No nikogo innego tutaj po prosu nie było... Nie była zbytnio w nastroju do pogaduszek, ale cóż mogła poradzić.
Jeśli muszę... Odpowiedziała sobie w myślach, patrząc na niego z zainteresowaniem. Kiedy zaczynała się uczyć angielskiego też popełniała takie błędy w gramatyce. Już jej się to nie zdażało, ale ten ból dobrze znała. Brytyjczycy patrzą na takich jak na najgorsze zło.
Uśmiechnęła się trochę na siłę. Sama wyglądała dzisiaj dość ładnie. Zrobiła sobie dwa dobierane warkoczyki, a na sobie miała letnią sukienkę w kwiatki. Wstała z ławki i wyciągnęła rękę po mapę przybysza. Pokaże mu drogę, a co.
- Dziurawy Kocioł, powiadasz? Najprościej by było, gdybyś wyszedł z terenu kampusu i wezwał sobie Błędnego Rycerza. To taki autobus dla czarodziejów.
Wyjaśniła. Dopiero teraz zorientowała się, że za jej plecami dalej wędrowała dziecięca figurka Kruma. Chłopak ją trochę speszył swoim wyglądem, ale przez śmieszne ciuchy i kolorowy dywan z frędzelkami, nie odnalazł się w jej guście. Pewnie zmieniłaby zdanie, gdyby ściągnął tą piżamę...
Usiadła z powrotem na ławce, kładąc nogę na nogę i krzyżując ręce na piersiach. Nie miała zbyt przyjaznej postawy, ani tym bardziej miny. Obserwowała budynek rektorski, oczekując, że spotka jeszcze sylwetkę Waltona. Zamiast niego pojawił się jednak wysoki, przystojny, ale bardzo wyróżniający się koleżka. Z różnorakich źródeł wiedziała, że ma typowo arabską urodę i przebranie. Ktoś powinien go zaprowadzić do sklepu handlowego, bo wyglądał cudacznie. Przebywając w świecie czarodziejów można się przyzwyczaić do dziwacznych szat, ale ich pokolenie już w nich nie chodziło. Z lekkim przerażeniem zauważyła, że ta bawrwna postać zbliża się do niej. No nikogo innego tutaj po prosu nie było... Nie była zbytnio w nastroju do pogaduszek, ale cóż mogła poradzić.
Jeśli muszę... Odpowiedziała sobie w myślach, patrząc na niego z zainteresowaniem. Kiedy zaczynała się uczyć angielskiego też popełniała takie błędy w gramatyce. Już jej się to nie zdażało, ale ten ból dobrze znała. Brytyjczycy patrzą na takich jak na najgorsze zło.
Uśmiechnęła się trochę na siłę. Sama wyglądała dzisiaj dość ładnie. Zrobiła sobie dwa dobierane warkoczyki, a na sobie miała letnią sukienkę w kwiatki. Wstała z ławki i wyciągnęła rękę po mapę przybysza. Pokaże mu drogę, a co.
- Dziurawy Kocioł, powiadasz? Najprościej by było, gdybyś wyszedł z terenu kampusu i wezwał sobie Błędnego Rycerza. To taki autobus dla czarodziejów.
Wyjaśniła. Dopiero teraz zorientowała się, że za jej plecami dalej wędrowała dziecięca figurka Kruma. Chłopak ją trochę speszył swoim wyglądem, ale przez śmieszne ciuchy i kolorowy dywan z frędzelkami, nie odnalazł się w jej guście. Pewnie zmieniłaby zdanie, gdyby ściągnął tą piżamę...
Re: Dziedziniec
Cóż, w jego kraju panowała jednak zupełnie odmienna kultura i w takich dziwacznych szatach chodziło się na co dzień bez względu na to, czy mężczyzna był czarodziejem czy nie. Na ulicy właściwie nie sposób było odróżnić maga od mugola. Dla niego pewną nowością były z kolei skąpo ubrane kobiety spacerujące po ulicach Londynu. W prawdzie w Dubaju spotkanie kobiety ubranej "po europejsku" nie było czymś niespotykanym, to jednak po przyjeździe tu uderzyła go ta różnorodność na ulicach. Krępowała go ta wszechobecna nagość. Półnagie kobiety na ulicach, na bilbordach reklamowych, w gazetach... Był tu dopiero kilka godzin a już był skołowany.
- Dziurawy - poprawił się szybko. W Dubaju nauczyciel powtarzał mu cały czas, że mówi bardzo dobrze, ale miał sporo braków i problemów, które upanuje, kiedy już się osłucha z językiem.
- A jaki jest numer na tego autobusa, żeby zadzwonić i wezwać? - zapytał wyciągając z kieszeni iPhone'a gotowy wybrać odpowiedni numer. W Emiratach oczywiście funkcjonował odpowiednik takiego magicznego autobusu, ale Asim nigdy z niego nie korzystał. Zawsze poróżowiał swoim samochodem i nigdy nie musiał uciekać się do tak pospolitego środka transportu. Skąd więc niby miał wiedzieć, że trzeba machnąć różdżką? Raz po raz mimowolnie uciekał wzrokiem do figurki latającej za głową dziewczyny odrobinę nią zafascynowany. ie umiał pojąc jak można latać siedząc na kiju szczotki.
- Dziurawy - poprawił się szybko. W Dubaju nauczyciel powtarzał mu cały czas, że mówi bardzo dobrze, ale miał sporo braków i problemów, które upanuje, kiedy już się osłucha z językiem.
- A jaki jest numer na tego autobusa, żeby zadzwonić i wezwać? - zapytał wyciągając z kieszeni iPhone'a gotowy wybrać odpowiedni numer. W Emiratach oczywiście funkcjonował odpowiednik takiego magicznego autobusu, ale Asim nigdy z niego nie korzystał. Zawsze poróżowiał swoim samochodem i nigdy nie musiał uciekać się do tak pospolitego środka transportu. Skąd więc niby miał wiedzieć, że trzeba machnąć różdżką? Raz po raz mimowolnie uciekał wzrokiem do figurki latającej za głową dziewczyny odrobinę nią zafascynowany. ie umiał pojąc jak można latać siedząc na kiju szczotki.
Asim BaharStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 15/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Al-Khawaneej, Dubaj, Zjedonoczone Emiraty Arabskie
Krew : 1/2
Re: Dziedziniec
- Zadzwonić? - byłoby to dla niej normalne, gdyby rozmawiała z mugolem, a nie czarodziejem na terenie magicznego kampusu. Zwykle to na jej słowa znajomi patrzyli z przrażeniem, ale teraz to ona miała wyraźnie zaskoczony wyraz twarzy, kiedy nieznajomy wyciągnął telefon z kieszeni. Niestety, albo stety, nie wiedziała, że to jakiś jeden z droższych modeli na rynku. Aż tak dobrze się na gadżetach nie znała.
- Nie, nie - dodała pośpiesznie, rozglądając się szybko na boki. Na szczęście nikogo w pobliżu dalej nie było. Asim zaczął ją zawtydzać, ale już nie z powodu swojego wyglądu, a zachowania. Ktoś powinien go tu wprowadzić, a nie pozwolić samemu się kręcić! - Wystarczy machnąć różdżką na ulicy.
Złapała figurkę, którą miała za sobą i schowała ją do torebki. Spojrzała jeszcze raz na bagaż chłopaka i doszła do wniosku, że nie potrafiłaby się teleportować z obcym i ogromnym dywanem na plecach.
- Pokazałabym Ci, ale czekam tu na przyjaciela. Obydwoje jesteśmy pierwszakami i kończymy formalności w dziekanacie. Dla przyjezdnych są już chyba przydzielone pokoje w akademiku, co?
- Nie, nie - dodała pośpiesznie, rozglądając się szybko na boki. Na szczęście nikogo w pobliżu dalej nie było. Asim zaczął ją zawtydzać, ale już nie z powodu swojego wyglądu, a zachowania. Ktoś powinien go tu wprowadzić, a nie pozwolić samemu się kręcić! - Wystarczy machnąć różdżką na ulicy.
Złapała figurkę, którą miała za sobą i schowała ją do torebki. Spojrzała jeszcze raz na bagaż chłopaka i doszła do wniosku, że nie potrafiłaby się teleportować z obcym i ogromnym dywanem na plecach.
- Pokazałabym Ci, ale czekam tu na przyjaciela. Obydwoje jesteśmy pierwszakami i kończymy formalności w dziekanacie. Dla przyjezdnych są już chyba przydzielone pokoje w akademiku, co?
Re: Dziedziniec
W połowie był mugolem, więc telefony, komputery i inna elektronika nie były mu straszne, wręcz przeciwnie, uwielbiał wszelkie nowinki techniczne i chętnie się nimi bawił. Był nowoczesnym czarodziejem. Skąd niby miał wiedzieć, jak ma wezwać autobus skoro nigdy tego nie robił? Pierwsze skojarzenie jakie przyszło mu do głowy to taksówka, po którą się dzwoni! Zdecydowanie przydałby mu się ktoś, kto pokazałby mu miasto i powiedział co i jak.
- Nie kłopotaj się, poradzę sobie sama, tylko która pokażesz, która ta ulica? - zapytał jeszcze raz podsuwając dziewczynie plan miasta. Weźmie mugolską taksówkę, tak chyba będzie najprościej, tylko musi wiedzieć gdzie dokładnie chce dojechać, w końcu Popsuty Kocioł nic kierowcy nie powie.
- Gdyby były pokoje to bym nie szukał. Kazali czekać do zaczęcia roku. - wyjaśnił pokrótce. Gdyby o tym wiedział pewnie przygotowałby się na taką okoliczność albo najzwyczajniej przyjechałby później, ale koniecznie chciał poznać okolicę.
- Ja tez jestem pierwszy na roku - uśmiechnął się szeroko prezentując swój nienaganny stan uzębienia. Czyżby pierwsza znajoma z roku? - Jakiego kierunka wybrałaś? Może będziemy się spotykać?
Oby nie zrozumiała tego opacznie. Oczywiście chodziło mu o to, że będą się widywać na zajęciach.
- Nie kłopotaj się, poradzę sobie sama, tylko która pokażesz, która ta ulica? - zapytał jeszcze raz podsuwając dziewczynie plan miasta. Weźmie mugolską taksówkę, tak chyba będzie najprościej, tylko musi wiedzieć gdzie dokładnie chce dojechać, w końcu Popsuty Kocioł nic kierowcy nie powie.
- Gdyby były pokoje to bym nie szukał. Kazali czekać do zaczęcia roku. - wyjaśnił pokrótce. Gdyby o tym wiedział pewnie przygotowałby się na taką okoliczność albo najzwyczajniej przyjechałby później, ale koniecznie chciał poznać okolicę.
- Ja tez jestem pierwszy na roku - uśmiechnął się szeroko prezentując swój nienaganny stan uzębienia. Czyżby pierwsza znajoma z roku? - Jakiego kierunka wybrałaś? Może będziemy się spotykać?
Oby nie zrozumiała tego opacznie. Oczywiście chodziło mu o to, że będą się widywać na zajęciach.
Asim BaharStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 15/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Al-Khawaneej, Dubaj, Zjedonoczone Emiraty Arabskie
Krew : 1/2
Re: Dziedziniec
Przez częste towarzystwo Williama trochę odpuściła w swoim zainteresowaniu techniką mugoli. Jeszcze rok temu marzyła o karierze w Departamencie Niewłaściwego Użycia Czarów, bo sama nielegalnie planowała majstrować w swoich zabawkach. Dzisiaj już nie chciała się wyróżniać i skupiła się na nauce warzenia eliksirów i rozpoznawania magicznych roślin.
Wzięła od Araba plan miasta, uśmiechając się przy tym uprzejmie. Starała się nie roześmiać, kiedy co i rusz robił jakiś błąd językowy. Jej było mimo wszystko łatwiej, bo uczyła się angielskiego od najmłodszych lat, a gdy poszła do Hogwartu, poprawiła swoją wymowę i pozbyła Bułgarskiego akcentu. Właściwie już nie myślała nawet w swoim rodzimym języku.
Wyjaśniła mu gdzie jest niepozornie wyglądająca knajpka, która jest dla nich Dziurawym Kotłem i jednocześnie przejściem na ulicę Pokątną. Zwróciła mu plan miasta i podjęła dalszą rozmowę.
- Jestem na Zielarstwie, natomiast ten przyjaciel na Aurorstwie. Ale myślę, że to nie będzie bolało przy spotykaniu się - zaśmiała się dźwięcznie - Od września będę też w żeńskim akademiku. Pewnie niejedna impreza przed nami.
Nabrała nagle śmiałości, bo i tak było jej lepiej, kiedy ktoś obok niej stał. Nie posądzała śmierdzącej Oweny o zaczarowanie kogoś tak sympatycznie wyglądającego.
- Zoja Yordanova, miło mi poznać.
Wzięła od Araba plan miasta, uśmiechając się przy tym uprzejmie. Starała się nie roześmiać, kiedy co i rusz robił jakiś błąd językowy. Jej było mimo wszystko łatwiej, bo uczyła się angielskiego od najmłodszych lat, a gdy poszła do Hogwartu, poprawiła swoją wymowę i pozbyła Bułgarskiego akcentu. Właściwie już nie myślała nawet w swoim rodzimym języku.
Wyjaśniła mu gdzie jest niepozornie wyglądająca knajpka, która jest dla nich Dziurawym Kotłem i jednocześnie przejściem na ulicę Pokątną. Zwróciła mu plan miasta i podjęła dalszą rozmowę.
- Jestem na Zielarstwie, natomiast ten przyjaciel na Aurorstwie. Ale myślę, że to nie będzie bolało przy spotykaniu się - zaśmiała się dźwięcznie - Od września będę też w żeńskim akademiku. Pewnie niejedna impreza przed nami.
Nabrała nagle śmiałości, bo i tak było jej lepiej, kiedy ktoś obok niej stał. Nie posądzała śmierdzącej Oweny o zaczarowanie kogoś tak sympatycznie wyglądającego.
- Zoja Yordanova, miło mi poznać.
Re: Dziedziniec
Robił błędy, bo nie miał kto mu ich wytykać. Przez rok uczył sie bardzo intensywnie, ale dopiero teraz, tu w Londynie przechodził pierwszy prawdziwy sprawdzian. Obawiał sie trochę, jak sobie poradzi na wykładach. Na pewno będzie korzystał z samopiszących piór, przynajmniej na początku, bo inaczej sobie tego nie wyobrażał. Czasem miał trudności z pisaniem po angielsku i zdarzało mu się pisać w odbiciu lustrzanym od prawej do lewej, jak to robił pisząc w swoim ojczystym języku. Najlepsze jednak było to, że potrafił to odczytać bez problemu. Przyjrzał się mapie zapamietując nazwę wskazanej ulicy i schował plan do bocznej kieszeni jednej z walizek.
- O, więc przynajmniej jedni zajęcia będziemy mieć wspólni. Ja będę na uzdrawianiu - odpowiedział z wyraźną dumą w głosie. W jego rodzinie wszyscy cieszyli się, że udało mu się dostać do tak elitarnej szkoły, choc ojciec początkowo chciał, aby Asim przejął jego biznes. Obietnica to jednak obietnica i Asim zrobi wszystko, by dopełnić słowa.
- Asim Abdul Karim ibn Rashid Bahar - przedstawił sie w odpowiedzi znowu się uśmiechając na widok jej miny. - Po prostu Asim.
- O, więc przynajmniej jedni zajęcia będziemy mieć wspólni. Ja będę na uzdrawianiu - odpowiedział z wyraźną dumą w głosie. W jego rodzinie wszyscy cieszyli się, że udało mu się dostać do tak elitarnej szkoły, choc ojciec początkowo chciał, aby Asim przejął jego biznes. Obietnica to jednak obietnica i Asim zrobi wszystko, by dopełnić słowa.
- Asim Abdul Karim ibn Rashid Bahar - przedstawił sie w odpowiedzi znowu się uśmiechając na widok jej miny. - Po prostu Asim.
Asim BaharStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 15/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Al-Khawaneej, Dubaj, Zjedonoczone Emiraty Arabskie
Krew : 1/2
Re: Dziedziniec
- Też myślałam o uzdrowicielstwie, ale i tak przez pierwsze lata będziemy mieli podobne zajęcia - zauważyła, chcąc tym podkreślić mu, gdzie popełnił błąd językowy w wypowiadaniu nazwy swojego kierunku. Mogłaby się z przyjemnością do tego przyzwyczaić, gdyby chciał, ale teraz wiedziała, że nie wypadało jej zwracać uwagi. I tak nieźle sobie radził jak na przyjezdnego.
- Asim - stwierdziła z wyraźną ulgą, kiedy skrócił swoje imię. Uśmiechnęła się przy tym szeroko i kiwnęła mu grzecznie. - Zgaduję, że to coś znaczy w Twoim języku?
Nie chciała być wścibska, ale zawsze interesowały ja odmienne kultury. Już naprawdę nie musiał nic mowić, żeby dziewczyna wiedziała, że pochodzi z Arabii. To wszystko mówiło samo przez się.
- Ja wychowałem się w Bułgarii, chociaż podobno coraz słabiej to słychać. - powiedziała z dumą.
- Asim - stwierdziła z wyraźną ulgą, kiedy skrócił swoje imię. Uśmiechnęła się przy tym szeroko i kiwnęła mu grzecznie. - Zgaduję, że to coś znaczy w Twoim języku?
Nie chciała być wścibska, ale zawsze interesowały ja odmienne kultury. Już naprawdę nie musiał nic mowić, żeby dziewczyna wiedziała, że pochodzi z Arabii. To wszystko mówiło samo przez się.
- Ja wychowałem się w Bułgarii, chociaż podobno coraz słabiej to słychać. - powiedziała z dumą.
Re: Dziedziniec
- Więc mam nadzieja, że pomożesz mi, gdybym nie zrozumiał coś. Dopiero jeden rok uczę się angielski i nie wszystko jeszcze umiem - przyznał z lekkim wstydem, choć tak naprawdę nie miał chyba czego się wstydzić. Skoro Zoja go rozumiała oznaczało to, że odrobił lekcje. Może nie na Wybitny, ale Zadowalający z wielkim minusem mógł sobie chyba postawić.
- Emm... Jakby to tłumaczyć... Asim to ten, który... emm... pilnuje? Ochrońca? Abdul to ten, który służy, a Karim-Hojny. To jedno z określeń Allaha. Ibn to syn, a mój ojciec ma na imię Rashid. Po angielsku to trochę bardziej komplikowane, nigdy się na tym nie myślałem.
Więc Asim chyba musiał jednak coś powiedzieć, bo pochodził z Emiratów Arabskich, no chyba, że miała na myśli ogólnie kraje arabskie.
- Nie słychać. Chciałabym tak mówić, jak ty. Długo Ci zajęło? - zapytał z ciekawością.Zastanawiał się jak długo musi się jeszcze uczyć, żeby dojść do takiej perfekcji. W pewnym momencie jedna z aplikacji w jego iPhone'ie zapikała cicho, więc odruchowo zerknął na zegarek.
- Muszę iść. Zbliża się czas na al-asr. Miło mi sie z Tobą mówiło. - uśmeichnął się wyciągając różdżkę i sprawnym machnięciem rzucił na dywan i bagaż zaklęcie kameleona.
- Więc mówisz, że machać różdżką, tak? I przyjedzie Rycerz, tak? - upewnił się jeszcze zanim ruszył w kierunku bramy.
- Emm... Jakby to tłumaczyć... Asim to ten, który... emm... pilnuje? Ochrońca? Abdul to ten, który służy, a Karim-Hojny. To jedno z określeń Allaha. Ibn to syn, a mój ojciec ma na imię Rashid. Po angielsku to trochę bardziej komplikowane, nigdy się na tym nie myślałem.
Więc Asim chyba musiał jednak coś powiedzieć, bo pochodził z Emiratów Arabskich, no chyba, że miała na myśli ogólnie kraje arabskie.
- Nie słychać. Chciałabym tak mówić, jak ty. Długo Ci zajęło? - zapytał z ciekawością.Zastanawiał się jak długo musi się jeszcze uczyć, żeby dojść do takiej perfekcji. W pewnym momencie jedna z aplikacji w jego iPhone'ie zapikała cicho, więc odruchowo zerknął na zegarek.
- Muszę iść. Zbliża się czas na al-asr. Miło mi sie z Tobą mówiło. - uśmeichnął się wyciągając różdżkę i sprawnym machnięciem rzucił na dywan i bagaż zaklęcie kameleona.
- Więc mówisz, że machać różdżką, tak? I przyjedzie Rycerz, tak? - upewnił się jeszcze zanim ruszył w kierunku bramy.
Asim BaharStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 15/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Al-Khawaneej, Dubaj, Zjedonoczone Emiraty Arabskie
Krew : 1/2
Re: Dziedziniec
- Uczysz się angielskiego dopiero od roku?! - powiedziała z wyraźnym podziwem, ale jednocześnie zaskoczeniem. To, że brzmiał jak przyjezdny to jedno, ale jego wypowiedzi były w zupełności do zrozumienia. Ona uczyła się tego języka znacznie dłużej, chociaż łączyło ich to, że znali inny alfabet poza łacińskim.
- Jejku... Ja od małego. Od siódmego roku życia chodziłam na dodatkowe zajęcia z angielskiego, a potem poszłam do Hogwartu, gdzie z łatwością się osłuchałam. Dzisiaj gorzej przychodzi mi mówienie w moim ojczystym języku - powiedziała szczerze. Trochę ją to speszyło, bo wychodziłoby na to, że Arab oprócz urody mógł pochwalić się inteligencją. Takich facetów na świecie nie było. Ewidentnie jest gejem i farbuje brodę.
Nie miała pojęcia czym jest ten alser, o którym powiedział, ale pokiwała mu głową z uprzejmym uśmiechem. Kiwnęła ponownie, kiedy zapytał się o magiczny autobus.
- Trzypiętrowy, purpurowy autobus. Znacznie się różni od tych mugolskich. Jeśli będziesz chciał poznać lepiej miasto to wyślij sowę! - zaproponowała niewiele myśląc. Odprowadziła chłopaka wzrokiem. Niedługo po odejściu Asima, Aaron w końcu pojawił się po Zoję i deprotowali się z kampusu.
- Jejku... Ja od małego. Od siódmego roku życia chodziłam na dodatkowe zajęcia z angielskiego, a potem poszłam do Hogwartu, gdzie z łatwością się osłuchałam. Dzisiaj gorzej przychodzi mi mówienie w moim ojczystym języku - powiedziała szczerze. Trochę ją to speszyło, bo wychodziłoby na to, że Arab oprócz urody mógł pochwalić się inteligencją. Takich facetów na świecie nie było. Ewidentnie jest gejem i farbuje brodę.
Nie miała pojęcia czym jest ten alser, o którym powiedział, ale pokiwała mu głową z uprzejmym uśmiechem. Kiwnęła ponownie, kiedy zapytał się o magiczny autobus.
- Trzypiętrowy, purpurowy autobus. Znacznie się różni od tych mugolskich. Jeśli będziesz chciał poznać lepiej miasto to wyślij sowę! - zaproponowała niewiele myśląc. Odprowadziła chłopaka wzrokiem. Niedługo po odejściu Asima, Aaron w końcu pojawił się po Zoję i deprotowali się z kampusu.
Re: Dziedziniec
POSZUKIWANA!
OWENA BLODEUWEDD
OWENA BLODEUWEDD
Ktokolwiek posiada informacje o pobycie ww. czarownicy jest proszony o natychmiastowy kontakt z aurorami!
Uwaga! Osoba skrajnie niebezpieczna!
Uwaga! Osoba skrajnie niebezpieczna!
Mistrz Gry
Re: Dziedziniec
Zgodnie z umową Asim pojawił się wyjątkowo punktualnie na dziedzińcu niosąc na ramieniu zwinięty w rulon bogato zdobiony dywan. Do zwykłych jeansów założył dziś prostą koszulę, na którą zarzucił marynarkę. Nie zrezygnował dziś jednak z tradycyjnego nakrycia głowy uważając, że w górze będzie przydatne. Gdy tylko dostrzegł Zoję, która wyraźnie się za nim rozglądała od razu jej pomachał.
- Gotowa? - zapytał uśmiechając się szeroko jak to miał w zwyczaju gdy tylko podeszła.
- Mam nadzieję, że nie masz wysokiego lęka ani choroby... ee... transportowej? - zapytał unosząc brew. Nie darowałby jej chyba, gdyby obrzygała mu dywan.
- Gotowa? - zapytał uśmiechając się szeroko jak to miał w zwyczaju gdy tylko podeszła.
- Mam nadzieję, że nie masz wysokiego lęka ani choroby... ee... transportowej? - zapytał unosząc brew. Nie darowałby jej chyba, gdyby obrzygała mu dywan.
Asim BaharStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 15/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Al-Khawaneej, Dubaj, Zjedonoczone Emiraty Arabskie
Krew : 1/2
Re: Dziedziniec
Zapięła skórzaną kurtkę i wsunęła sobie czarne rękawiczki bezdomnego na ręce. Wyglądała jakby szła na przejażdżkę motocyklem, a nie zaczarowanym dywanem.
- Choroba lokomocyjna? To ona istnieje też w powietrzu? - spytała naiwnie, patrząc z lekkim przerażeniem na Asima. - Powinnam Cię chyba była uprzedzić... Nienawidzę latania. Przynajmniej na miotle - dodała, ponieważ dywan wydawał jej się egzotycznym środkiem transportu i miała nadzieję, że jest to trochę inna wygoda. Teraz jednak straciła na pewności siebie, kiedy już się szykowali do lotu.
- Too... Siadamy po turecku i jak to się unosi? - spojrzała mimowolnie w niebo. Nad Londynem zbierały się czarne chmury, cudownie.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? Może jednak nas teleportować?
- Choroba lokomocyjna? To ona istnieje też w powietrzu? - spytała naiwnie, patrząc z lekkim przerażeniem na Asima. - Powinnam Cię chyba była uprzedzić... Nienawidzę latania. Przynajmniej na miotle - dodała, ponieważ dywan wydawał jej się egzotycznym środkiem transportu i miała nadzieję, że jest to trochę inna wygoda. Teraz jednak straciła na pewności siebie, kiedy już się szykowali do lotu.
- Too... Siadamy po turecku i jak to się unosi? - spojrzała mimowolnie w niebo. Nad Londynem zbierały się czarne chmury, cudownie.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? Może jednak nas teleportować?
Re: Dziedziniec
- Nie wiem, ja nie chorowałem nigdy. Ale krzycz, jakby Ci było niedobrzy, ok? - przyjrzał się jej badawczo po tych słowach. Może powinien dać jej torebkę?
- Jakby coś, to wylądujemy, oki? Nie ma się czego bać, wszystko Ci obtłumaczę i pokażę, a chmurę ominiemy - uśmiechnął się jeszcze ciepło i rzucił dywan na ziemię rozwijając go. Ten jednak nie pacnął na chodnik, a zawisł kilka centymetrów nad ziemią. Dywan Asima nie należał do największych, był to raczej model wyścigowy, ale we dwójkę zmieszczą sie bez problemu. Latał już w burze piaskową więc i w deszczu sobie poradzi. Od czego ma różdżkę?
- Po turecku? - zapytał unosząc lekko brew. - Najlepiej usiąść krzyżowo. Musisz się złapać mocno za brzeg. Siadaj.
Gdy tylko zaprosił Zoję, żeby usiadła dywan zwinął się z powrotem w rulon wzbijając kłęby kurzu.
- Nieśmiały jest - wyszczerzył się wesoło do dziewczyny i kopnął delikatnie w rulon by dywan znowu się rozwinął. Biedna Zoja mogła dostrzec, że nie posiada on żadnych pasów czy choćby zwykłych uchwytów. Przytrzymując dziewczynę za rękę pomógł jej zająć odpowiednie miejsce "za sterami", a sam usiadł za nią okrakiem niepewnie obejmując ją ręką w pasie.
- Złap się mocno. - poprosił spokojnie. Sam trzymał się tylko podczas wyścigów, bo w przeciwieństwie do miotły wprawny lotnik mógł kierować dywanem bez użycia rąk odpowiednio manewrując nogami. Dla Zoi lepiej jednak będzie, jak się przytrzyma. Powiedział ciche 'Ahga' i dywan powoli zaczął się unosić. Na razie jednak niezbyt wysoko.
- Trzymasz się? No to teraz lekcja pierwsza. Delikatni pociągnij w przód. Jakbyś chciała wyjąć go od nas. Tylko Delikatni!
- Jakby coś, to wylądujemy, oki? Nie ma się czego bać, wszystko Ci obtłumaczę i pokażę, a chmurę ominiemy - uśmiechnął się jeszcze ciepło i rzucił dywan na ziemię rozwijając go. Ten jednak nie pacnął na chodnik, a zawisł kilka centymetrów nad ziemią. Dywan Asima nie należał do największych, był to raczej model wyścigowy, ale we dwójkę zmieszczą sie bez problemu. Latał już w burze piaskową więc i w deszczu sobie poradzi. Od czego ma różdżkę?
- Po turecku? - zapytał unosząc lekko brew. - Najlepiej usiąść krzyżowo. Musisz się złapać mocno za brzeg. Siadaj.
Gdy tylko zaprosił Zoję, żeby usiadła dywan zwinął się z powrotem w rulon wzbijając kłęby kurzu.
- Nieśmiały jest - wyszczerzył się wesoło do dziewczyny i kopnął delikatnie w rulon by dywan znowu się rozwinął. Biedna Zoja mogła dostrzec, że nie posiada on żadnych pasów czy choćby zwykłych uchwytów. Przytrzymując dziewczynę za rękę pomógł jej zająć odpowiednie miejsce "za sterami", a sam usiadł za nią okrakiem niepewnie obejmując ją ręką w pasie.
- Złap się mocno. - poprosił spokojnie. Sam trzymał się tylko podczas wyścigów, bo w przeciwieństwie do miotły wprawny lotnik mógł kierować dywanem bez użycia rąk odpowiednio manewrując nogami. Dla Zoi lepiej jednak będzie, jak się przytrzyma. Powiedział ciche 'Ahga' i dywan powoli zaczął się unosić. Na razie jednak niezbyt wysoko.
- Trzymasz się? No to teraz lekcja pierwsza. Delikatni pociągnij w przód. Jakbyś chciała wyjąć go od nas. Tylko Delikatni!
Asim BaharStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 15/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Al-Khawaneej, Dubaj, Zjedonoczone Emiraty Arabskie
Krew : 1/2
Re: Dziedziniec
- Czyli po turecku - powiedziała cicho, widząc jak mają się ustawić. Widziała podobne dywany w Bułgarii, kiedy pracowała na rynku. Zawsze sprzedawał je jakiś typowy cygan, albo rumun, co znaczyło mniej więcej tyle, co handlowanie skradzionym towarem. Według niej były lekko kiczowate, a nie bogato zdobione. Przyzwyczaiła się już do zachodniego minimalizmu.
Niepewnie, ale wciąż z zainteresowaniem, obserwowała magiczny środek transportu Asima. Pewnie komuś innemu nie dałaby się posadzić na takim wynalazku, ale z niewiadomych powodów Arabowi już zaczynała ufać. Był po prostu zbyt pogodny i otwarty, żeby mieć jakieś ukryte zamiary. To najbardziej naiwne podejście na świecie, ponieważ to właśnie tacy ludzie zawsze okazują się tymi złymi.
Ich dłonie spotkały się po raz pierwszy odkąd się poznali. Ach! Rzeczywiście trzecia randka! Uśmiechnęła się mimowolnie, kiedy ją przepuścił, a jej conversy dotknęły śmiesznie miękkiego podłoża. Chciałaby się nauczyć kiedy lewitować, to tak jakby dotykać powietrze.
Ułożyli się w ten sposób, że Zoja rzeczywiście zajęła "stery". Jak na standardy Brytyjskie musieli zabawnie wyglądać w tej pozycji. I naprawdę nie wiedziała co ma teraz zrobić... Nie oglądała Alladyna.
- W ten sposób? - pociągnęła przód dywanu do siebie, a ten nagle nerwowo się poderwał i wystartował. Przesadziła, a jej ciało nie było do tego przyzwyczajone, więc wychyliła się niebezpiecznie w bok.
- Aaaaa!
Niepewnie, ale wciąż z zainteresowaniem, obserwowała magiczny środek transportu Asima. Pewnie komuś innemu nie dałaby się posadzić na takim wynalazku, ale z niewiadomych powodów Arabowi już zaczynała ufać. Był po prostu zbyt pogodny i otwarty, żeby mieć jakieś ukryte zamiary. To najbardziej naiwne podejście na świecie, ponieważ to właśnie tacy ludzie zawsze okazują się tymi złymi.
Ich dłonie spotkały się po raz pierwszy odkąd się poznali. Ach! Rzeczywiście trzecia randka! Uśmiechnęła się mimowolnie, kiedy ją przepuścił, a jej conversy dotknęły śmiesznie miękkiego podłoża. Chciałaby się nauczyć kiedy lewitować, to tak jakby dotykać powietrze.
Ułożyli się w ten sposób, że Zoja rzeczywiście zajęła "stery". Jak na standardy Brytyjskie musieli zabawnie wyglądać w tej pozycji. I naprawdę nie wiedziała co ma teraz zrobić... Nie oglądała Alladyna.
- W ten sposób? - pociągnęła przód dywanu do siebie, a ten nagle nerwowo się poderwał i wystartował. Przesadziła, a jej ciało nie było do tego przyzwyczajone, więc wychyliła się niebezpiecznie w bok.
- Aaaaa!
Re: Dziedziniec
Asim zły? Nie, zdecydowanie nie. Owszem, kiedy trzeba umiał być groźny i w ogóle, ale jeśli nie miał powodów nie robił nic złego. Nie biegał z bombami i nie zabijał w imię Allaha jak to się niektórym wydawało. Był tu, bo chciał pomagać innym. Czy takie osoby są złe?
- Nie! Delikatni! - niemal krzyknął obejmując Zoję mocniej, gdy wychyliła się niebezpiecznie w bok, a sam przechylił się w drugą stronę, żeby wyrównać tor lotu. Parę osób ryknęło śmiechem. No ciekawe jakby oni sobie radzili pierwszy raz, hm?
Biorąc pod uwagę, że dopiero co złapali się pierwszy raz za ręce to jak skomentować fakt, że Asim właśnie przykleił sie niemal do pleców dziewczyny trzymając dłoń na jej brzuchu? To już chyba wykracza poza tą "trzecią randkę".
- Delikatni, zobacz - przełoży drugą rękę tuż pod ramieniem Zoi by złapać brzeg dywanu, za który pociągnął delikatnie co spowodowało, że łagodnie ruszyli do przodu. Zaraz potem przeniósł ciężar ciała na prawą stronę i skręcili łagodnie w prawo. Następnie przechylili się delikatnie na lewo i w lewo sklecili.
- Jeździłaś kiedyś koniem? - zapytał opierając niemal brodę o jej ramię. - Musisz pracować ciałem. Dywan Cię poczuje, nie musisz szarpać mocno.
- Nie! Delikatni! - niemal krzyknął obejmując Zoję mocniej, gdy wychyliła się niebezpiecznie w bok, a sam przechylił się w drugą stronę, żeby wyrównać tor lotu. Parę osób ryknęło śmiechem. No ciekawe jakby oni sobie radzili pierwszy raz, hm?
Biorąc pod uwagę, że dopiero co złapali się pierwszy raz za ręce to jak skomentować fakt, że Asim właśnie przykleił sie niemal do pleców dziewczyny trzymając dłoń na jej brzuchu? To już chyba wykracza poza tą "trzecią randkę".
- Delikatni, zobacz - przełoży drugą rękę tuż pod ramieniem Zoi by złapać brzeg dywanu, za który pociągnął delikatnie co spowodowało, że łagodnie ruszyli do przodu. Zaraz potem przeniósł ciężar ciała na prawą stronę i skręcili łagodnie w prawo. Następnie przechylili się delikatnie na lewo i w lewo sklecili.
- Jeździłaś kiedyś koniem? - zapytał opierając niemal brodę o jej ramię. - Musisz pracować ciałem. Dywan Cię poczuje, nie musisz szarpać mocno.
Asim BaharStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 15/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Al-Khawaneej, Dubaj, Zjedonoczone Emiraty Arabskie
Krew : 1/2
Re: Dziedziniec
Koniem? Koniem?! Nie miała nawet chomika w dzieciństwie, więc co dopiero mowa o jakimś koniu, którego w życiu na oczy nie widziała. No dobra, gdzieś tam na polu z oddali, ale to się nie liczyło do znajomości z tym zwierzęciem.
- Nie! Nigdy! - odpowiedziała, będąc już nieźle poddenerwowaną tą wycieczką. Może to jego dłoń, męski zapach, albo coś tam, ale serce biło jej jak oszalałe. Chyba nie będzie w stanie się teraz skupić na jeździe i pracy... ciałem. Mimo wszystko chciała się nauczyć jeździć na tym cholerstwie. Mówiła to już Williamowi w wakacje, była zdeterminowana nawet, żeby wsiąść na miotłę, ale dywan wydawał się sto razy fajniejszy. Egzotyczny.
Kiedy wreszcie wznieśli się w górę, musieli wzlecieć nad chmury. Rozpadało się, ale dziewczyna zupełnie to ignorowała. Zoja była skupiona na delikatnych ruchach, które miały prowadzić dywanem.
- Hej! To działa! Łuhuuu! Lecimy do Hogsmeade!
- Nie! Nigdy! - odpowiedziała, będąc już nieźle poddenerwowaną tą wycieczką. Może to jego dłoń, męski zapach, albo coś tam, ale serce biło jej jak oszalałe. Chyba nie będzie w stanie się teraz skupić na jeździe i pracy... ciałem. Mimo wszystko chciała się nauczyć jeździć na tym cholerstwie. Mówiła to już Williamowi w wakacje, była zdeterminowana nawet, żeby wsiąść na miotłę, ale dywan wydawał się sto razy fajniejszy. Egzotyczny.
Kiedy wreszcie wznieśli się w górę, musieli wzlecieć nad chmury. Rozpadało się, ale dziewczyna zupełnie to ignorowała. Zoja była skupiona na delikatnych ruchach, które miały prowadzić dywanem.
- Hej! To działa! Łuhuuu! Lecimy do Hogsmeade!
Strona 1 z 2 • 1, 2
Strona 1 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach