Wielka Sala
+88
Gloria Stark
Rivius Fawley
Hope Colinz
Morpheus A. Maponos
Brandon Tayth
Aleksander Cortez
Isidora Tayth
María Velasquez
Cory Reynolds
Monika Kruger
Nevan Fraser
Ragna Kolbjørn
Jonathan Mills
Peter Raffles
Jamie Campbell
Prince Hamilton
Jason Snakebow
Fransis Molchester
Scarlett Molchester
Micah Johansen
Fèlix Lemaire
Marco Castellani
Jaakob Larsen
Blanche Aude Moreau
Antoinette Croisseux
Geraldine Dubois
Carla Stark
Kristian Lyberg
Elektra Fyodorova
Stella Stark
Andrew Wilson
Freddie Kingsley
Leanne Chatier
Gwendoline Allen
Matthew Sneddon
Femke van Rijn
Iris Xakly
Marcel Volante
Cassidy Thomas
Felicja Socha
Maja Vulkodlak
Pandora Evans
Antonija Vedran
Connor Campbell
Grace Scott
Meredith Cooper
Elijah Ward
Lena Gregorovic
Logan Campbell
Zoja Yordanova
Wyatt Walker
Marianna Vulkodlak
Lucas Castellani
Aaron Matluck
Dymitr Milligan
Christine Greengrass
James Scott
William Greengrass
Nicolas Socha
Heinrich Flammenwerfer
Nadia Milligan
Sora Iwahara
Charlotte Jeunesse
Aleksy Vulkodlak
Dylan Davies
Vin Xakly
Rhinna Hamilton
Suzanne Castellani
Blaise Harvin
Margaret Scott
Cherry Campbell
Aiko Miyazaki
Sasza Tiereszkowa
Sophie Fitzpatrick
Benedict Walton
Joel Frayne
Audrey Roshwel
Polly Baldwin
Andrea Jeunesse
Mistrz Gry
Anthony Wilson
Emily Bronte
Jeremy Scott
Gabriel Griffiths
Charles Wilson
Leslie Wilson
Hannah Wilson
Brennus Lancaster
92 posters
Magic Land :: Hogwart :: PARTER
Strona 17 z 25
Strona 17 z 25 • 1 ... 10 ... 16, 17, 18 ... 21 ... 25
Wielka Sala
First topic message reminder :
Umiejscowione jest tutaj serce Hogwartu - tętniąca życiem Wielka Sala, w której uczniowie przesiadują niemal nieustannie od rana do wieczora.
Umiejscowione jest tutaj serce Hogwartu - tętniąca życiem Wielka Sala, w której uczniowie przesiadują niemal nieustannie od rana do wieczora.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Wielka Sala
Jednak nie była dziewicą, no trudno. Matthew jakoś to przeżyje. W sumie był już z jedną dziewicą aż trzy lata i co. Zostawiła go dla miotły, co za żenada.
Ale co mu się urodziło w tej głowie, żeby ją pocałować? Sam nie wiedział. Z początku było nawet fajnie, dziewczyna jednak szybko odsunęła się od niego. Na dodatek zrobiła to tak gwałtownie, że prawie upadła. I dobrze, mogła spadać. Trochę by się potłukła, ale on nie skończyłby z rozwalonym nosem. Lena przytrzymała się jego ubrania i jako tako zachowała równowagę. A potem uderzyła go w twarz. No, domyślał się w sumie, że taka reakcja może paść z jej strony, ale myślał raczej o zwykłym plaskaczu w policzek a nie od razu o nokaucie! Jęknął z bólu i zasłonił połowę twarzy ręką. Czuł jak fala ciepła zalewa mu usta. Dotknął palcami nosa by sprawdzić czy jest złamany. Był bardzo obolały, ale na całe szczęście w jednym kawałku. Lepka maź która okazała się krwią umazała mu całą dolną część twarzy. A on jak na złość nie miał przy sobie nawet centymetra kwadratowego chusteczki.
Super.
Spojrzał wściekły na Rosjankę.
- Normalna ty jesteś? - spytał. Był zły, ale chyba każdy tak by miał gdyby właśnie ktoś chciał mu przetrącić pół facjaty. - Myślisz, że tak postępuje z każdą? Za kogo ty mnie masz? Naprawdę cię lubię, bo nie jesteś taką banalną laską jakich tu pełno a ty mnie lejesz...
Mówił podniesionym głosem już w sumie do jej pleców, bo ewidentnie opuszczała Wielką Salę. A niech sobie idzie. Krzyż na drogę i wszyscy święci. Nikt go w życiu jeszcze tak nie urządził jak ona. Siedział przy stole nadal macając się po twarzy i sprawdzając czy aby na pewno wszystko jest w porządku kiedy Lena jednak postanowiła wrócić.
- Jest cały, nie martw się - odburknął. Odjął dłonie z twarzy i zwrócił się w jej stronę z twarzą lekko czerwoną od krwi w kilku miejscach.
- Zrozumiałem okej? I przepraszam, że cię pocałowałem. Nie będę już tego robił. DOBITNIE pokazałaś mi, że sobie tego nie życzysz.
Ale co mu się urodziło w tej głowie, żeby ją pocałować? Sam nie wiedział. Z początku było nawet fajnie, dziewczyna jednak szybko odsunęła się od niego. Na dodatek zrobiła to tak gwałtownie, że prawie upadła. I dobrze, mogła spadać. Trochę by się potłukła, ale on nie skończyłby z rozwalonym nosem. Lena przytrzymała się jego ubrania i jako tako zachowała równowagę. A potem uderzyła go w twarz. No, domyślał się w sumie, że taka reakcja może paść z jej strony, ale myślał raczej o zwykłym plaskaczu w policzek a nie od razu o nokaucie! Jęknął z bólu i zasłonił połowę twarzy ręką. Czuł jak fala ciepła zalewa mu usta. Dotknął palcami nosa by sprawdzić czy jest złamany. Był bardzo obolały, ale na całe szczęście w jednym kawałku. Lepka maź która okazała się krwią umazała mu całą dolną część twarzy. A on jak na złość nie miał przy sobie nawet centymetra kwadratowego chusteczki.
Super.
Spojrzał wściekły na Rosjankę.
- Normalna ty jesteś? - spytał. Był zły, ale chyba każdy tak by miał gdyby właśnie ktoś chciał mu przetrącić pół facjaty. - Myślisz, że tak postępuje z każdą? Za kogo ty mnie masz? Naprawdę cię lubię, bo nie jesteś taką banalną laską jakich tu pełno a ty mnie lejesz...
Mówił podniesionym głosem już w sumie do jej pleców, bo ewidentnie opuszczała Wielką Salę. A niech sobie idzie. Krzyż na drogę i wszyscy święci. Nikt go w życiu jeszcze tak nie urządził jak ona. Siedział przy stole nadal macając się po twarzy i sprawdzając czy aby na pewno wszystko jest w porządku kiedy Lena jednak postanowiła wrócić.
- Jest cały, nie martw się - odburknął. Odjął dłonie z twarzy i zwrócił się w jej stronę z twarzą lekko czerwoną od krwi w kilku miejscach.
- Zrozumiałem okej? I przepraszam, że cię pocałowałem. Nie będę już tego robił. DOBITNIE pokazałaś mi, że sobie tego nie życzysz.
Re: Wielka Sala
Ostatnimi czasy nie wyglądał za dobrze. Pod oczami znów zjawiły się nieproszone cienie, na czole zagościła zmarszczka irytacji a cera nabrała niezdrowego kolorytu, jakby minione tygodnie spędzał jedynie na dotrzymywanie towarzystwa alkoholowym wybrykom Riena. Było jednak zupełnie inaczej - owładnięty wizją eksploracji najniższego poziomu szkoły, zajęty wymyślaniem bezlitosnego odwetu na pewnej Puchonce oraz dopracowywaniu swoich autorskich zaklęć, zapominał, kiedy właściwie należałoby spać i jeść.
Wsunął się przez odrzwia Wielkiej Sali jak wygłodniały wąż. Od godziny nie mógł się skupić na czytaniu starej kroniki szkoły. Dopiero przed chwilą uświadomił sobie, że nie rozumie, co czyta, bo całe jego ponure jestestwo skupia się jedynie na ściśniętym z głodu żołądku. Dopadł do stołu Slytherinu i, zupełnie nie zważając na goszczących tu uczniów, rozwalił się na wypolerowanej ławce. Dwie młodsze uczennice rzuciły mu płoche spojrzenia i odsunęły się dyskretnie.
Raffles zagarnął na swój talerz to, co znalazł w pobliżu. Spałaszował wszystko w nadzwyczaj ekspresowym tempie. Dopiero kiedy poczuł, że do obfitego posiłku przydałaby się również porcja soku dyniowego, rozejrzał się wokół. Zauważył potężny dzban nieopodal, wychylił się więc znad Mulcibera, ogromnego Ślizgona, który do tej pory skutecznie zasłaniał mu widoczność na resztę sali. Miał zamiar wycelować w dzban różdżką i przyzwać go wprost pod swój talerz, nawet, jeśli miałby przy tym pooblewać wszystkich wokół. Plan jednak szybko wypadł mu z głowy, kiedy spojrzenie Rafflesa napotkało dość... niecodzienną scenę. Na drugim końcu stołu wypierdek Sneddon obejmował Gregorovic. Ręką. W talii. Jakby to nie zasługiwało na oberwanie potężną klątwą, Ślizgon pochylił się nad czarnowłosą i soczyście ją pocałował.
Ręka z wciąż wycelowaną różdżką drgnęła lekko. Z końca drewienka wydostał się napędzany siłą agresji promień zaklęcia. Czar ugodził w dzbanek, rozwalając go na tysiące drobnych kawałków. Sok dyniowy wybuchnął gwałtownie, pryskając na twarze i posiłki zgromadzonych wokół uczniów.
A kiedy wszystkie głowy zwróciły się w poszukiwaniu winnego, za Mulciberem dawno nikogo nie było.
Wsunął się przez odrzwia Wielkiej Sali jak wygłodniały wąż. Od godziny nie mógł się skupić na czytaniu starej kroniki szkoły. Dopiero przed chwilą uświadomił sobie, że nie rozumie, co czyta, bo całe jego ponure jestestwo skupia się jedynie na ściśniętym z głodu żołądku. Dopadł do stołu Slytherinu i, zupełnie nie zważając na goszczących tu uczniów, rozwalił się na wypolerowanej ławce. Dwie młodsze uczennice rzuciły mu płoche spojrzenia i odsunęły się dyskretnie.
Raffles zagarnął na swój talerz to, co znalazł w pobliżu. Spałaszował wszystko w nadzwyczaj ekspresowym tempie. Dopiero kiedy poczuł, że do obfitego posiłku przydałaby się również porcja soku dyniowego, rozejrzał się wokół. Zauważył potężny dzban nieopodal, wychylił się więc znad Mulcibera, ogromnego Ślizgona, który do tej pory skutecznie zasłaniał mu widoczność na resztę sali. Miał zamiar wycelować w dzban różdżką i przyzwać go wprost pod swój talerz, nawet, jeśli miałby przy tym pooblewać wszystkich wokół. Plan jednak szybko wypadł mu z głowy, kiedy spojrzenie Rafflesa napotkało dość... niecodzienną scenę. Na drugim końcu stołu wypierdek Sneddon obejmował Gregorovic. Ręką. W talii. Jakby to nie zasługiwało na oberwanie potężną klątwą, Ślizgon pochylił się nad czarnowłosą i soczyście ją pocałował.
Ręka z wciąż wycelowaną różdżką drgnęła lekko. Z końca drewienka wydostał się napędzany siłą agresji promień zaklęcia. Czar ugodził w dzbanek, rozwalając go na tysiące drobnych kawałków. Sok dyniowy wybuchnął gwałtownie, pryskając na twarze i posiłki zgromadzonych wokół uczniów.
A kiedy wszystkie głowy zwróciły się w poszukiwaniu winnego, za Mulciberem dawno nikogo nie było.
Peter RafflesKlasa VII - Urodziny : 13/01/2006
Wiek : 18
Skąd : stare śmieci - Hogsmeade
Krew : wątpliwie czysta
Re: Wielka Sala
Lena czuła się wyjątkowo zażenowana swoim wybuchem. Co innego kogoś niewybrednie zwyzywać, a co innego dawać komuś w twarz. Wyraz jej twarzy uległ diametralnej zmianie, kiedy ponownie zbliżyła się do Ślizgona. Wyglądała na skruszoną i... biło od niej poczucie winy? Od Gregorovic, tej, dokładnie tej samiutkiej, która przed momentem dała Sneddon'owi w mordę. Dziewczyna przestąpiła z nogi na nogę. Dosłownie zabrakło jej języka w gębie, kiedy wkurzony Anglik wylewał swe słuszne żale.
- Ja... ja... przepraszam - Mruknęła cicho, wyjmując z kieszeni różdżkę. Akurat wtedy, względnie niski hałas panujący w Wielkiej Sali, został przerwany dźwiękiem tłuczonego szkła. Lena odwróciła się gwałtownie, lecz nie zauważyła sprawcy. Przyznawszy w myślach kilka punktów za odwagę Irytowi, odwróciła się w stronę szatyna.
- Pozwól mi naprawić, co zepsułam. - Dodała od razu, zauważając jego nietęgi wyraz twarzy. Był zły, wręcz wściekły. I ona wcale mu się nie dziwiła. Gdyby ktoś potraktował tak ją, zabiłaby. Problem Rosjanki rozrastał się do skali globalnej, gdy przypomniawszy ich jakże krótki pocałunek, nie śmiała nawet w myślach zaprzeczyć, że jej się podobał. I, że Sneddon, sam w sobie budził weń dużo więcej emocji, niż się czarnowłosej wydawało. Kilka leczniczych zaklęć, które Lenie udało się poznać w domu, wreszcie miały swój użytek. Wystarczyły ledwo dwie inkantacje, by przywrócić nieco uszkodzoną twarz Ślizgona do porządku. Skończywszy, Lena usiadła obok niego, wpatrując się w swoje blade dłonie.
- Nie, nie jestem normalna. W tym cały szkopuł Sneddon. - Dodała, mierząc go spojrzeniem onyksowych tęczówek. Wzrok Anglika mówił sam za siebie. - Rozumiem, że mam Cię teraz zostawić samego? - Lewy kącik jej ust uniósł się delikatnie ku górze. On zawsze prędzej wybaczał, teraz też wybaczy, no nie?
- Ja... ja... przepraszam - Mruknęła cicho, wyjmując z kieszeni różdżkę. Akurat wtedy, względnie niski hałas panujący w Wielkiej Sali, został przerwany dźwiękiem tłuczonego szkła. Lena odwróciła się gwałtownie, lecz nie zauważyła sprawcy. Przyznawszy w myślach kilka punktów za odwagę Irytowi, odwróciła się w stronę szatyna.
- Pozwól mi naprawić, co zepsułam. - Dodała od razu, zauważając jego nietęgi wyraz twarzy. Był zły, wręcz wściekły. I ona wcale mu się nie dziwiła. Gdyby ktoś potraktował tak ją, zabiłaby. Problem Rosjanki rozrastał się do skali globalnej, gdy przypomniawszy ich jakże krótki pocałunek, nie śmiała nawet w myślach zaprzeczyć, że jej się podobał. I, że Sneddon, sam w sobie budził weń dużo więcej emocji, niż się czarnowłosej wydawało. Kilka leczniczych zaklęć, które Lenie udało się poznać w domu, wreszcie miały swój użytek. Wystarczyły ledwo dwie inkantacje, by przywrócić nieco uszkodzoną twarz Ślizgona do porządku. Skończywszy, Lena usiadła obok niego, wpatrując się w swoje blade dłonie.
- Nie, nie jestem normalna. W tym cały szkopuł Sneddon. - Dodała, mierząc go spojrzeniem onyksowych tęczówek. Wzrok Anglika mówił sam za siebie. - Rozumiem, że mam Cię teraz zostawić samego? - Lewy kącik jej ust uniósł się delikatnie ku górze. On zawsze prędzej wybaczał, teraz też wybaczy, no nie?
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Wielka Sala
Jak ten cholerny nos bolał. Nie dawał oczywiście po sobie tego poznać, przecież w sumie nagle wszyscy na niego patrzyli, płakanie jak pierwszoklasista z powodu kuku uważał za kompletnie niemęskie.
No kurde, raczej, że takie było.
O co chodziło z tym rozbitym dzbanem? Czyżby Lena w momencie gdy chciała przemeblować mu twarz, trafiła niechcący w naczynie? Jakoś nie zauważył momentu by ktokolwiek go w ogóle dotknął, a dzbanek pękł najwyraźniej, rozlewając na stole resztki soku.
Gdyby dziewczyna nie wróciła, poszedłby pewnie do Skrzydła Szpitalnego i to od razu. Jednak fakt, że na powrót znalazła się przy nim i na dodatek go przepraszała, sprawił, że postanowił z tym pójściem do pielęgniarki poczekać.
- Trzeba było zwyczajnie powiedzieć, że mam trzymać ręce przy sobie, a nie od razu z łapami - odburknął. Nos palił go niemiłosiernie, co jeszcze bardziej potęgowało jego zły nastrój. Lena jednak postanowiła trochę ulżyć mu w cierpieniu i używając odpowiedniego zaklęcia nastawiła mu go, dzięki czemu nie odczuwał już takiego bólu.
No, od razu lepiej.
Zdobył się nawet na lekki uśmiech, kiedy już wytarł resztki krwi rękawem bluzy.
- No udowodniłaś, że nie jesteś całkiem normalna - powiedział już trochę weselszym tonem. W zasadzie nic takiego się aż nie stało. Trochę pobolało, ucierpiała jego męska duma, ale było już po wszystkim i nawet głowy co bardziej ciekawskich kolegów odwracały się już od nich w soje strony.
- No co ty. Nigdzie się nie ruszasz, póki nie odkupisz swojej winy. Nie wiem jak to zrobisz, ale musisz mnie spróbować przekonać, że naprawdę ci przykro.
No kurde, raczej, że takie było.
O co chodziło z tym rozbitym dzbanem? Czyżby Lena w momencie gdy chciała przemeblować mu twarz, trafiła niechcący w naczynie? Jakoś nie zauważył momentu by ktokolwiek go w ogóle dotknął, a dzbanek pękł najwyraźniej, rozlewając na stole resztki soku.
Gdyby dziewczyna nie wróciła, poszedłby pewnie do Skrzydła Szpitalnego i to od razu. Jednak fakt, że na powrót znalazła się przy nim i na dodatek go przepraszała, sprawił, że postanowił z tym pójściem do pielęgniarki poczekać.
- Trzeba było zwyczajnie powiedzieć, że mam trzymać ręce przy sobie, a nie od razu z łapami - odburknął. Nos palił go niemiłosiernie, co jeszcze bardziej potęgowało jego zły nastrój. Lena jednak postanowiła trochę ulżyć mu w cierpieniu i używając odpowiedniego zaklęcia nastawiła mu go, dzięki czemu nie odczuwał już takiego bólu.
No, od razu lepiej.
Zdobył się nawet na lekki uśmiech, kiedy już wytarł resztki krwi rękawem bluzy.
- No udowodniłaś, że nie jesteś całkiem normalna - powiedział już trochę weselszym tonem. W zasadzie nic takiego się aż nie stało. Trochę pobolało, ucierpiała jego męska duma, ale było już po wszystkim i nawet głowy co bardziej ciekawskich kolegów odwracały się już od nich w soje strony.
- No co ty. Nigdzie się nie ruszasz, póki nie odkupisz swojej winy. Nie wiem jak to zrobisz, ale musisz mnie spróbować przekonać, że naprawdę ci przykro.
Re: Wielka Sala
Lena widziała ból wymalowany na pobladłej twarzy młodzieńca. Mógł zgrywać twardziela, jednak każdy świadomy był tego, jak bardzo taki cios mógł boleć. I zapewne bolał. I Gregorovic wcale nie była zadowolona z tego powodu. Działa impulsywnie, nie bacząc na konsekwencje. Zdarzało się to zwykle, gdy ktoś zbyt gwałtownie wścibiał się w jej strefę prywatności. Często skutkowało najróżniejszymi obrażeniami ciała. Zbyt często.
Rosjanka przeczesała dłonią włosy, teraz nie mogła już wrócić do bycia wredną suką. Za późno. Wystawiła swoje przedstawienie, teraz musi zbierać owacje na stojąco.
- To już nie chodzi o to, żebyś trzymał łapy przy sobie, tylko na Merlina, mógłbyś nie tak gwałtownie?! - Sarknęła, dopiero po chwili uświadamiając sobie sens własnych słów. Właśnie przyznała, że to obłapianie wcale jej by nie przeszkadzało, gdyby akcja nie była przeprowadzona w tak ogromnym pośpiechu. - No znaczy no wiesz, masz trzymać. - Dodała po chwili zamyślenia. - To straszne, bo już nawet nie mogę być dla Ciebie wredna. Czy to nie jest wystarczająca kara? - Westchnęła z głębokim żalem, jednak cień uśmiechu błąkał się po jej wydatnych wargach. Odgarnęła za uszy czarne pasma i wlepiła oczekujące spojrzenie w Ślizgona.
- No weź mi coś wymyśl. Tylko takiego nie bardzo sprośnego. - Zmarszczyła lekko nos, czekając cierpliwie, aż się dobrze zastanowi. Niech już ma za ten nos, ale to ostatni raz!
Rosjanka przeczesała dłonią włosy, teraz nie mogła już wrócić do bycia wredną suką. Za późno. Wystawiła swoje przedstawienie, teraz musi zbierać owacje na stojąco.
- To już nie chodzi o to, żebyś trzymał łapy przy sobie, tylko na Merlina, mógłbyś nie tak gwałtownie?! - Sarknęła, dopiero po chwili uświadamiając sobie sens własnych słów. Właśnie przyznała, że to obłapianie wcale jej by nie przeszkadzało, gdyby akcja nie była przeprowadzona w tak ogromnym pośpiechu. - No znaczy no wiesz, masz trzymać. - Dodała po chwili zamyślenia. - To straszne, bo już nawet nie mogę być dla Ciebie wredna. Czy to nie jest wystarczająca kara? - Westchnęła z głębokim żalem, jednak cień uśmiechu błąkał się po jej wydatnych wargach. Odgarnęła za uszy czarne pasma i wlepiła oczekujące spojrzenie w Ślizgona.
- No weź mi coś wymyśl. Tylko takiego nie bardzo sprośnego. - Zmarszczyła lekko nos, czekając cierpliwie, aż się dobrze zastanowi. Niech już ma za ten nos, ale to ostatni raz!
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Wielka Sala
To straszne, bo już nie mogę być dla Ciebie wredna. Czyżby osiągnął zamierzony cel i złamał ją tak jak planował? Delikatne uczucie satysfakcji mile połechtało jego nadszarpnięte czynem dziewczyny ego. No proszę, przed chwilą była górą, a teraz z jej oczu aż biło zażenowanie spowodowane tym że prawie wbiła mu nos w głąb czaszki. Postanowił przez moment napawać się tą chwilą i popatrzył na nią z uśmieszkiem błąkającym się gdzieś w kącikach ust. Doskonale widział, że nie był Gregorovic obojętny. Gdyby był, raczej zostawiłaby go z tym zakrwawionym nosem a potem napuściłaby na niego swoich koleżków, za to, że się do niej dobierał.
No i chyba dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo ryzykował. Wolałby uniknąć zemsty Rafflesa, gdyby ta mu się poskarżyła, a jedynym sposobem na to byłaby... Ucieczka? Teraz już na to za późno, a po drugie też Rosjanka w zasadzie nie wykazywała żadnych chęci do zemsty, czy czegoś w tym rodzaju. Co więcej, nawet sama swoimi słowami zachęcała go, by znów ją objął.
O nie, on już tego nie zrobi. Przed chwilą dostał nauczkę, teraz trzy razy upewni się czy może, zanim zrobi cokolwiek.
Poudawał, że bardzo wnikliwie zastanawia się nad sposobem odkupienia winy przez Lenę, po czym z chytrym uśmieszkiem na twarzy i błyskiem w oku powiedział:
- Może po prostu dokończ to, co tak brutalnie mi przerwałaś.
No i chyba dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo ryzykował. Wolałby uniknąć zemsty Rafflesa, gdyby ta mu się poskarżyła, a jedynym sposobem na to byłaby... Ucieczka? Teraz już na to za późno, a po drugie też Rosjanka w zasadzie nie wykazywała żadnych chęci do zemsty, czy czegoś w tym rodzaju. Co więcej, nawet sama swoimi słowami zachęcała go, by znów ją objął.
O nie, on już tego nie zrobi. Przed chwilą dostał nauczkę, teraz trzy razy upewni się czy może, zanim zrobi cokolwiek.
Poudawał, że bardzo wnikliwie zastanawia się nad sposobem odkupienia winy przez Lenę, po czym z chytrym uśmieszkiem na twarzy i błyskiem w oku powiedział:
- Może po prostu dokończ to, co tak brutalnie mi przerwałaś.
Re: Wielka Sala
Silna wola Leny kurczyła się z każdym momentem. Na początku opierała się urokowi Sneddon'a skutecznie, jednak nic co dobre nie trwa wiecznie. Kogo próbowała oszukać? Najwyraźniej siebie samą, lecz i to nie szło jej najlepiej. Łobuzerski uśmiech i iście diabelski błysk w oku wzbudzał w pannie Gregorovic emocje, których dawno już nie czuła. Pociągał ją i temu wcale nie przeczyła, lecz gdy gdzieś w podświadomości, przez myśli jej przewijał się Raffles, krótkotrwałe uczucie mijało. Rosjanka czuła się z tym, dziwnie, niewygodnie. Nie cierpiała być zależną od kogoś, a niezmiennie odnosiła wrażenie, że to właśnie, sobie sama uczyniła. Kiedy Onyksowe oczy napotkały się z piwnym spojrzeniem Ślizgona, dziewczyna nie umiała powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na jej wargach. Zabawna historia. Najpierw rozmawiali sobie jak znajomi, którzy odnaleźli się po latach, potem nieśmiało zaczęli się obłapiać by koniec zwieńczyć pięknym ciosem w twarz zadanym przez Gregorovic. Doprawdy, wspaniała. I wyglądało na to, że zaczyna się od nowa. Pytanie tylko, czy z nieco innym zakończeniem?
Czarnowłosa przyglądała się głębokiej kontemplacji Matthew'a z rosnącym zainteresowaniem. Była wręcz pewna tego, co każe jej zrobić. Teraz, kiedy wyładowała całą swoją agresję na jego nosie, grzecznie przeprosiła i próbowała udobruchać, niewiele miała do stracenia.
- A niech Ci będzie okrutniku. Módl się tylko, żebym nie dostała ataku agresji. - Sarknęła, usadawiając się na jego kolanach. Najwyraźniej nie chciała, by zbyt wiele miał do powiedzenia, dlatego też zatkała mu usta pocałunkiem. Nie gwałtownym i porywczym, o jaki posądziłabyś charakterną Gregorovic. Była stanowcza, a jednocześnie pełna niepewności, jakby w obawie, że Sneddon mógłby jej oddać po ostatniej próbie nawiązania bliskich relacji.
Czarnowłosa przyglądała się głębokiej kontemplacji Matthew'a z rosnącym zainteresowaniem. Była wręcz pewna tego, co każe jej zrobić. Teraz, kiedy wyładowała całą swoją agresję na jego nosie, grzecznie przeprosiła i próbowała udobruchać, niewiele miała do stracenia.
- A niech Ci będzie okrutniku. Módl się tylko, żebym nie dostała ataku agresji. - Sarknęła, usadawiając się na jego kolanach. Najwyraźniej nie chciała, by zbyt wiele miał do powiedzenia, dlatego też zatkała mu usta pocałunkiem. Nie gwałtownym i porywczym, o jaki posądziłabyś charakterną Gregorovic. Była stanowcza, a jednocześnie pełna niepewności, jakby w obawie, że Sneddon mógłby jej oddać po ostatniej próbie nawiązania bliskich relacji.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Wielka Sala
Widział w jej oczach... w sumie sam nie wiedział co. Nie wiedział, czy to było wahanie, niepewność, obawa... Nie potrafił kompletnie nazwać tego co zobaczył. Ale jak widać nie było to na tyle ważne, żeby odpuścić, zabrać w troki tyłek. Zamiast zawinąć się i z dumnie uniesioną głową wyjść, jak sądził, że dziewczyna zrobi, ta usiadła mu na kolanach i najzwyczajniej w świecie pocałowała go.
Nie to, że się tego nie spodziewał, bo niby ten nos mu rozkwasiła, ale jednak wróciła. Trochę się tylko zdziwił, bo oczekiwał raczej, że powie coś w stylu "wal się idioto, moich ust mogą smakować tylko wybrańcy", albo coś równie zjadliwego.
Zdziwił się, ale oddał pocałunek. Działał na nią, widział to. Świadomość ta nagle sprawiła, że jego męska duma w mgnieniu oka sięgnęła zenitu, a wraz z nim poziom endorfin we krwi. Oto całował się w Wielkiej Sali z jedną z najbardziej niedostępnych dziewczyn w szkole. Coś tam podświadomie mu mówiło, że może jeszcze tego gorzko pożałować, bo wiedział, że ona trzyma z Rafflesem. Nie znał go za dobrze, ale obiło mu się o uszy, że tworzą oni z kimś tam jeszcze swego rodzaju bandę. Mogło się to źle skończyć, ale w sumie nie musiało. Sneddon postanowił, że raz kozie śmierć.
Usta Leny były zadziwiająco miękkie, a sama dziewczyna podczas pocałunku miękła mu na tych kolanach. Albo raczej topniała, to określenie jest o wiele trafniejsze.
Patrzcie jak pozory mogą mylić!
Miał tylko nadzieję, że na tym jednym pocałunku się nie skończy. Miał nadzieję, że Gregorović faktycznie wybierze się z nim jutro do Hogsmeade i spędzą razem miło dzień. Zaszyją się gdzieś w kącie Miodowego Królestwa i Sneddon będzie ją mógł sobie w spokoju poobłapiać.
Po dłuższej chwili, kiedy tak wzajemnie oddali się przyjemności, Matthew niechętnie, ale oderwał się od dziewczyny na milimetr.
- Chyba nie jestem taki zły na jakiego wyglądam co? Bo ty na pewno nie jesteś taka zimna na jaką się kreujesz. Wręcz przeciwnie, jesteś baaardzo gorąca - powiedział cmokając ją jeszcze raz w sam środek ust.
Nie to, że się tego nie spodziewał, bo niby ten nos mu rozkwasiła, ale jednak wróciła. Trochę się tylko zdziwił, bo oczekiwał raczej, że powie coś w stylu "wal się idioto, moich ust mogą smakować tylko wybrańcy", albo coś równie zjadliwego.
Zdziwił się, ale oddał pocałunek. Działał na nią, widział to. Świadomość ta nagle sprawiła, że jego męska duma w mgnieniu oka sięgnęła zenitu, a wraz z nim poziom endorfin we krwi. Oto całował się w Wielkiej Sali z jedną z najbardziej niedostępnych dziewczyn w szkole. Coś tam podświadomie mu mówiło, że może jeszcze tego gorzko pożałować, bo wiedział, że ona trzyma z Rafflesem. Nie znał go za dobrze, ale obiło mu się o uszy, że tworzą oni z kimś tam jeszcze swego rodzaju bandę. Mogło się to źle skończyć, ale w sumie nie musiało. Sneddon postanowił, że raz kozie śmierć.
Usta Leny były zadziwiająco miękkie, a sama dziewczyna podczas pocałunku miękła mu na tych kolanach. Albo raczej topniała, to określenie jest o wiele trafniejsze.
Patrzcie jak pozory mogą mylić!
Miał tylko nadzieję, że na tym jednym pocałunku się nie skończy. Miał nadzieję, że Gregorović faktycznie wybierze się z nim jutro do Hogsmeade i spędzą razem miło dzień. Zaszyją się gdzieś w kącie Miodowego Królestwa i Sneddon będzie ją mógł sobie w spokoju poobłapiać.
Po dłuższej chwili, kiedy tak wzajemnie oddali się przyjemności, Matthew niechętnie, ale oderwał się od dziewczyny na milimetr.
- Chyba nie jestem taki zły na jakiego wyglądam co? Bo ty na pewno nie jesteś taka zimna na jaką się kreujesz. Wręcz przeciwnie, jesteś baaardzo gorąca - powiedział cmokając ją jeszcze raz w sam środek ust.
Re: Wielka Sala
Gregorovic pomimo sprzecznych jakie żywiła do chłopaka, nie wkładała w ten miły gest zbyt wielu emocji. Bo właściwie dlaczego by miała? Znała go dosyć dobrze, gdy mięli po dwanaście lat, ale czy to ma jakiekolwiek odniesienie do tego, jaki jest teraz? Ot miła, bezmyślna igraszka na przeprosiny za złe zachowanie. Kiedy Sneddon odsunął się od niej i zaczął wszystko psuć gadaniem, przewróciła oczami.
- Jesteś jeszcze gorszy. - Mruknęła, nie zmieniając jednak pozycji. Wciąż siedziała mu na kolanach a blade dłonie dziewczęcia ułożone były na ramionach Ślizgona. Dopiero po dłuższej chwili, zorientowawszy się, iż czas zakończyć tę sielankę. Czarnowłosa podniosła się i zmierzyła spojrzeniem Matthiew'a.
- Jestem... albo będę... zobaczy się. - Westchnęła, poprawiając zmierzwione kosmyki. - W każdym razie Sneddon. To było tylko i wyłącznie za rozwalenie Ci nosa. Na nic więcej nie licz. - Wzruszyła ramionami, posyłając mu obojętne spojrzenie. I ruszyła do wyjścia. Tak po prostu, bez słowa.
- Jesteś jeszcze gorszy. - Mruknęła, nie zmieniając jednak pozycji. Wciąż siedziała mu na kolanach a blade dłonie dziewczęcia ułożone były na ramionach Ślizgona. Dopiero po dłuższej chwili, zorientowawszy się, iż czas zakończyć tę sielankę. Czarnowłosa podniosła się i zmierzyła spojrzeniem Matthiew'a.
- Jestem... albo będę... zobaczy się. - Westchnęła, poprawiając zmierzwione kosmyki. - W każdym razie Sneddon. To było tylko i wyłącznie za rozwalenie Ci nosa. Na nic więcej nie licz. - Wzruszyła ramionami, posyłając mu obojętne spojrzenie. I ruszyła do wyjścia. Tak po prostu, bez słowa.
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Wielka Sala
Mills zupełnie nie rozumiał tego, że w dawnych czasach posiłki w Hogwarcie podawano o stałej, niezmiennej porze. Nikt o zdrowych zmysłach nie zrywał się kilka godzin przed zajęciami, by zjeść śniadanie godne mistrza. Nie Jonathan, w każdym razie. Ku chwale, owe zarządzenie zostało zniesione kilka dobrych lat temu. Obecnie, uczniowie Hogwartu mogli odwiedzać wielką Salę w celu spożycia posiłku o dowolnej, niewymuszonej zasadami porze. Porządniejsi i zazwyczaj spokojniejsi uczniowie, jedli śniadania wcześniej, pogrążając się we względnej ciszy. Kolejni, przybywający do sali stanowili przykład całkowicie nieodstających od reszty uczniów. Ostatnia grupa, zaspanych, choć pełnych energii była najgorsza. Gdy tylko przelewali się przez otworzone na roścież drzwi Wielkiej Sali, pomieszczenie wypełniało się gwarem i śmiechem. Nici ze spokojnego powtarzania ośmiu sposobów wykorzystania smoczej krwi.
Wchodząc do sali, Krukon witał się ze znajomymi uśmiechem. Większość z nich była już w drodze na zajęcia. Johnatan cieszył się dodatkową godziną, którą podarowała całej siódmej klasie nauczycielka eliksirów, w postaci odwołanej lekcji. Cóż, niektórzy mają szczęście. Dotarłszy do samego początku stołu wychowanków Ravenclawu, zasiadł na swym stałym miejscu. Rozejrzał się uważnie po obszernym pomieszczeniu. Wyglądało, jakby kogoś szukał. Po chwili zmarszczył ciemne brwi. Na blacie dębowego, ciemnego stołu pojawił się talerz jajecznicy z ułożonymi na wzdłuż brzegów porcelanowego naczynia grzankami w kształcie stokrotek. Skrzatki zawsze sprawiały mu miłe niespodzianki. Chłopak uśmiechnął się szeroko do talerza, co wyglądało zresztą idiotycznie. Kilka łyków herbaty uspokoiło duszące pragnienie.
Wchodząc do sali, Krukon witał się ze znajomymi uśmiechem. Większość z nich była już w drodze na zajęcia. Johnatan cieszył się dodatkową godziną, którą podarowała całej siódmej klasie nauczycielka eliksirów, w postaci odwołanej lekcji. Cóż, niektórzy mają szczęście. Dotarłszy do samego początku stołu wychowanków Ravenclawu, zasiadł na swym stałym miejscu. Rozejrzał się uważnie po obszernym pomieszczeniu. Wyglądało, jakby kogoś szukał. Po chwili zmarszczył ciemne brwi. Na blacie dębowego, ciemnego stołu pojawił się talerz jajecznicy z ułożonymi na wzdłuż brzegów porcelanowego naczynia grzankami w kształcie stokrotek. Skrzatki zawsze sprawiały mu miłe niespodzianki. Chłopak uśmiechnął się szeroko do talerza, co wyglądało zresztą idiotycznie. Kilka łyków herbaty uspokoiło duszące pragnienie.
Jonathan MillsKlasa VII - Urodziny : 16/10/1997
Wiek : 27
Skąd : Leicester, Anglia
Krew : Czysta
Re: Wielka Sala
Hamilton nie czuła potrzeby, żeby na śniadanie przychodzić od rana. Czasami jej się zdarzało, że znalazła się wśród tych uczniów, którzy pojawiali się jako pierwsi, a wtedy najczęściej szybko jadła i wychodziła, kończąc pić sok dyniowy. A potem przez cały dzień potrafiła nic nie jeść. Cóż, nie bardzo zdrowie, ale czasami się tak zdarzało. Dziewczyna się nie głodziła, no, może czasami jadła za mało, ale to ze względu na to, że najczęściej... po prostu nie myślała o jedzeniu i nie miała na to czasu. O, i tak często potrafiła zjeść tylko śniadanie, a potem coś przekąsić pod wieczór w Pokoju Wspólnym. No, w trakcie dnia czasami coś podjadała z Amelią, ale na tym jej jedzenie się kończyła.
Dzisiaj spokojnie weszła do Wielkiej Sali, nie przejmując się tym, że jest już dość późno na śniadanie. Po prostu czytała książkę z tajemniczej komnaty do późna i przysnęła, budząc się późniejszym rankiem. Nie spiesząc się ubrała się, tym razem w mundurek szkolny i nie zakładając na siebie szaty, ruszyła w stronę Wielkiej Sali. Wypadało coś zjeść. Cokolwiek, naprawdę.
Weszła do wielkiego pomieszczenia, dość skocznym krokiem, witając się w progu ze znajomymi, którzy obok niej przeszli. Cóż, Melii już nie było w dormitorium, więc nie miała z kim przyjść, toteż wpadła tutaj sama. Podeszła, może nie na koniec stołu Gryfonów, ale na pewno bliżej końca niż środka i zasiadła na swoim miejscu. Jednym, szybkim ruchem związała rozpuszczone włosy w niesforny kok na głowie i z zadowoleniem na twarzy spojrzała na pełny już talerz. Siedząc i jedząc na spokojnie, rozglądała się po sali. Może jakaś znajoma twarz? Lub coś? Przecież nie jest powiedziane, że muszą siedzieć cały czas na swoich miejscach, prawda?
Dzisiaj spokojnie weszła do Wielkiej Sali, nie przejmując się tym, że jest już dość późno na śniadanie. Po prostu czytała książkę z tajemniczej komnaty do późna i przysnęła, budząc się późniejszym rankiem. Nie spiesząc się ubrała się, tym razem w mundurek szkolny i nie zakładając na siebie szaty, ruszyła w stronę Wielkiej Sali. Wypadało coś zjeść. Cokolwiek, naprawdę.
Weszła do wielkiego pomieszczenia, dość skocznym krokiem, witając się w progu ze znajomymi, którzy obok niej przeszli. Cóż, Melii już nie było w dormitorium, więc nie miała z kim przyjść, toteż wpadła tutaj sama. Podeszła, może nie na koniec stołu Gryfonów, ale na pewno bliżej końca niż środka i zasiadła na swoim miejscu. Jednym, szybkim ruchem związała rozpuszczone włosy w niesforny kok na głowie i z zadowoleniem na twarzy spojrzała na pełny już talerz. Siedząc i jedząc na spokojnie, rozglądała się po sali. Może jakaś znajoma twarz? Lub coś? Przecież nie jest powiedziane, że muszą siedzieć cały czas na swoich miejscach, prawda?
Re: Wielka Sala
Dziewczyna weszła do Sali pewnym krokiem, chociaż już w progu zwolniła, aby rozejrzeć się dookoła. Wyraźnie spięła się w pierwszej chwili, jakby spodziewała się nadlatującego tłuczka lub źle skordynowanego lotu sowy w kierunku jej twarzy. Do obrony była gotowa wykorzystać opasłe tomy, z czego jeden zdawał się cicho powarkiwać. Gdy się uspokoiła, oceniła zaludnienie pomieszczenia, po czym bez pośpiechu skierwała się do stołu Krukonów, by przycupnąć po turecku w najmniej zatłoczonym miejscu. Po drodze odsunęła się w bok, aby przepuścić biegnącą parę znacznie niższych od niej uczniów. Zerknęła za nimi bez większego zainteresowania, gdyż cokolwiek zamierzali ocalić lub zniszczyć, z pewnością nie wymagało to jej udziału.
Po dotarciu na miejsce położyła przed sobą przytaszczone książki i zgarnęła luźny warkocz włosów na lewe ramię. Po krótkiej chwili zastanowienia otworzyła ten mniej ożywiony wolumin, z którego od razu wyciągnęła kilka kartek odręcznych notatek, a następnie poukładała je w tylko sobie znanym porządku. Studiując lekturę co jakiś czas musiała pacnąć dłonią drugą książkę, gdy ta zaczynała zbyt głośno domagać się uwagi. Zagryzką do ciężkiej lektury miał być niewielki talerz ze świeżo upieczonymi jabłkami. Ragna strąciła widelcem cynamonowe pajączki, które już zaczęły tkać na jej posiłku pajęczyny z lukru, by leniwie skubać cieplutkie owoce.
Po dotarciu na miejsce położyła przed sobą przytaszczone książki i zgarnęła luźny warkocz włosów na lewe ramię. Po krótkiej chwili zastanowienia otworzyła ten mniej ożywiony wolumin, z którego od razu wyciągnęła kilka kartek odręcznych notatek, a następnie poukładała je w tylko sobie znanym porządku. Studiując lekturę co jakiś czas musiała pacnąć dłonią drugą książkę, gdy ta zaczynała zbyt głośno domagać się uwagi. Zagryzką do ciężkiej lektury miał być niewielki talerz ze świeżo upieczonymi jabłkami. Ragna strąciła widelcem cynamonowe pajączki, które już zaczęły tkać na jej posiłku pajęczyny z lukru, by leniwie skubać cieplutkie owoce.
Ragna KolbjørnUczennica: Durmstrang - Urodziny : 12/08/1998
Wiek : 26
Skąd : Gothenburg, Szwecja
Krew : Czysta
Re: Wielka Sala
Drzwi do Wielkiej Sali się uchyliły. Do wnętrza wśliznął się kolejny Ślizgon, rozejrzał się po pomieszczeniu zaciekawiony, gdyż pierwszy raz zdarzyło mu się o tak późnej porze śniadaniowej tutaj zawitać.
Mając jeszcze nadzieje na śniadaniowe menu zerknął na talerze spóźnialskich. Zadowolony z faktu, że jeszcze jest szansa przyśpieszył kroku.
Idąc w stronę stołu Ślizgonów zauważył znajomą twarz, a nawet dwie - Ragnę i Rhi.
Co do pierwszej nieco się zdziwił, że zajmowała miejsce u Krukonów, a do do drugiej spojrzał jedynie w jej stronę.
Ruszył wzdłuż stołu Krukonów chcąc go okrążyć. Zatrzymał się na chwilę obok Ragny.
- Uważaj, bo jak tu wpadnie jakiś z Beauxbatons, to będą burczeć, że nie siedzisz u ślizgonów.
Mając jeszcze nadzieje na śniadaniowe menu zerknął na talerze spóźnialskich. Zadowolony z faktu, że jeszcze jest szansa przyśpieszył kroku.
Idąc w stronę stołu Ślizgonów zauważył znajomą twarz, a nawet dwie - Ragnę i Rhi.
Co do pierwszej nieco się zdziwił, że zajmowała miejsce u Krukonów, a do do drugiej spojrzał jedynie w jej stronę.
Ruszył wzdłuż stołu Krukonów chcąc go okrążyć. Zatrzymał się na chwilę obok Ragny.
- Uważaj, bo jak tu wpadnie jakiś z Beauxbatons, to będą burczeć, że nie siedzisz u ślizgonów.
Re: Wielka Sala
Jedna z książek szczeknęła na powitanie Nevana i gdyby mogła, z pewnością zamerdałaby ogonem. Ragna zignorowała ten wybryk, ponieważ była zbyt skoncentrowana na rozszyfrowywaniu ryciny jakiegoś magicznego, mackowatego stwora. Przesuwała końcówką widelczyka po konturach, co pewnie pomagało jej w odnalezieniu się wśród plątaniny szczegółów anatomicznych. W pewnej chwili postukała sztućcem w miejscu, jakby wreszcie rozgryzła niewypowiedzianą zagadkę. Zerknęła na Ślizgona z wymownym uśmiechem.
- A ja mam tutaj coś, co nie tylko burczy, ale również gryzie. - Mruknęła wreszcie, tym razem głaszcząc agresywną księgę. Następnie klepnęła dłonią miejsce po swojej lewej. - Siadaj, opowiedz mi o innych rzeczach, którymi powinnam się przejmować.
- A ja mam tutaj coś, co nie tylko burczy, ale również gryzie. - Mruknęła wreszcie, tym razem głaszcząc agresywną księgę. Następnie klepnęła dłonią miejsce po swojej lewej. - Siadaj, opowiedz mi o innych rzeczach, którymi powinnam się przejmować.
Ragna KolbjørnUczennica: Durmstrang - Urodziny : 12/08/1998
Wiek : 26
Skąd : Gothenburg, Szwecja
Krew : Czysta
Re: Wielka Sala
Spojrzał na dziewczynę, po chwili skorzystał z zaproszenia siadając obok niej. Spojrzał na blat stołu licząc, że i jemu coś z kuchennych wyczynów skapnie. Pojawiła się jajecznica z grzankami i bekonem. Usiadł tyłem do blatu łapiąc talerz w rękę. Pałaszował ze smakiem późne śniadanie,
- W sumie to niewiele. Sama zauważysz z czasem co i jak.
Mruknął pomiędzy jednym a następnym kęsem. Widać nie chciał zdradzać Ragnie zbyt wiele szczegółów, może aby się przekonała na własnej skórze, albo może żeby nie psuć jej zabawy. Dziwny ten Hogwart.
- Jak się podoba szkoła?
Zerknął znad talerza na Ragnę ciekaw jej odpowiedzi.
- Jestem Nevan.
Dodał po chwili, gdyż kojarząc dziewczynę z zajęć dopiero od tego roku szkolnego nie miał okazji z nią porozmawiać.
- W sumie to niewiele. Sama zauważysz z czasem co i jak.
Mruknął pomiędzy jednym a następnym kęsem. Widać nie chciał zdradzać Ragnie zbyt wiele szczegółów, może aby się przekonała na własnej skórze, albo może żeby nie psuć jej zabawy. Dziwny ten Hogwart.
- Jak się podoba szkoła?
Zerknął znad talerza na Ragnę ciekaw jej odpowiedzi.
- Jestem Nevan.
Dodał po chwili, gdyż kojarząc dziewczynę z zajęć dopiero od tego roku szkolnego nie miał okazji z nią porozmawiać.
Re: Wielka Sala
- Ragna.
Nad pytaniem o Hogwart Szwedka musiała chwilę pomyśleć.
- Jest tu na pewno inaczej niż w Durmstrangu. Przytulnie jak u babci. Aż chce się ubrać pluszowe papcie i sączyć ciepłą herbatkę przy kominku.
Między uczniami pojawił się dzbanek i dwa drewniane kubki. Dziewczyna nalała sobie porcję soku z cytrusów, a potem przekręciła większe naczynie w stronę Nevana, zapewne w geście zaproszenia do poczęstunku.
- Oczywiście to tylko pierwsze wrażenie. - Dodała po pierwszym łyku napoju. - Liczę, iż Hogwart zdoła mnie jeszcze zaskoczyć.
Strzepnęła ze swojego ramienia jakiś pyłek i poprawiła fałdy szaty na kolanach. Z daleka, a nawet z bliska nie wyróżniała się ani urodą ani kobiecymi kształtami. Ot, Szwedka. Ubrana w schludny mundurek mogłaby bez trudu zniknąć w tłumie, a może i niepostrzeżenie wymknąć się z Wielkiej Sali zanim Ślizgon by to zauważył. Nawet z warczącym tomiszczem w dłoniach.
- Z kolei ty mówisz całkiem nieźle po angielsku jak na Szkota. Kiedy ostatnio próbowałam zapytać któregoś z was o drogę, usłyszałam serię charknięć i bulgotów. Na szczęście miał na tyle sprawne ręce, by pokazać mi, iż mam skręcić w lewo na końcu korytarza.
Nad pytaniem o Hogwart Szwedka musiała chwilę pomyśleć.
- Jest tu na pewno inaczej niż w Durmstrangu. Przytulnie jak u babci. Aż chce się ubrać pluszowe papcie i sączyć ciepłą herbatkę przy kominku.
Między uczniami pojawił się dzbanek i dwa drewniane kubki. Dziewczyna nalała sobie porcję soku z cytrusów, a potem przekręciła większe naczynie w stronę Nevana, zapewne w geście zaproszenia do poczęstunku.
- Oczywiście to tylko pierwsze wrażenie. - Dodała po pierwszym łyku napoju. - Liczę, iż Hogwart zdoła mnie jeszcze zaskoczyć.
Strzepnęła ze swojego ramienia jakiś pyłek i poprawiła fałdy szaty na kolanach. Z daleka, a nawet z bliska nie wyróżniała się ani urodą ani kobiecymi kształtami. Ot, Szwedka. Ubrana w schludny mundurek mogłaby bez trudu zniknąć w tłumie, a może i niepostrzeżenie wymknąć się z Wielkiej Sali zanim Ślizgon by to zauważył. Nawet z warczącym tomiszczem w dłoniach.
- Z kolei ty mówisz całkiem nieźle po angielsku jak na Szkota. Kiedy ostatnio próbowałam zapytać któregoś z was o drogę, usłyszałam serię charknięć i bulgotów. Na szczęście miał na tyle sprawne ręce, by pokazać mi, iż mam skręcić w lewo na końcu korytarza.
Ragna KolbjørnUczennica: Durmstrang - Urodziny : 12/08/1998
Wiek : 26
Skąd : Gothenburg, Szwecja
Krew : Czysta
Re: Wielka Sala
- Coś w tym jest.
Spojrzał po ogromnych oknach Wielkiej Sali. Zerknął na dzbanek częstując się, śniadanie zaś zakończył. Odstawił talerz na blat, gdzie ten zniknął w mgnieniu oka.
- Sądzę, że znajdziesz parę rzeczy, które mogą się w ten deseń wpisać.
Spojrzał na dziewczynę z taką miną, że od razu budziła się ciekawość o czym konkretnie chłopak mówi.
Na wzmiankę o języku ten się uśmiechnął z rozbawieniem.
- W mojej rodzinie poprawność języka to podstawa.
Akcent miał charakterystyczny z naciskiem na kilka zgłosek, lecz mówił wyraźnie i zrozumiale.
- I to też zależy z której części Szkocji. Podziały klanowe i te sprawy... Istny cyrk na kółkach.
Machnął ręką na znak, że to długi i nudny temat.
- Mogę się zrewanżować podobnym twierdzeniem, że jak na Durmstrang nieźle mówisz po angielsku.
Spojrzał po ogromnych oknach Wielkiej Sali. Zerknął na dzbanek częstując się, śniadanie zaś zakończył. Odstawił talerz na blat, gdzie ten zniknął w mgnieniu oka.
- Sądzę, że znajdziesz parę rzeczy, które mogą się w ten deseń wpisać.
Spojrzał na dziewczynę z taką miną, że od razu budziła się ciekawość o czym konkretnie chłopak mówi.
Na wzmiankę o języku ten się uśmiechnął z rozbawieniem.
- W mojej rodzinie poprawność języka to podstawa.
Akcent miał charakterystyczny z naciskiem na kilka zgłosek, lecz mówił wyraźnie i zrozumiale.
- I to też zależy z której części Szkocji. Podziały klanowe i te sprawy... Istny cyrk na kółkach.
Machnął ręką na znak, że to długi i nudny temat.
- Mogę się zrewanżować podobnym twierdzeniem, że jak na Durmstrang nieźle mówisz po angielsku.
Re: Wielka Sala
- Skoro tak twierdzisz. - Odrzekła z łagodnym uśmiechem, gdy Nevan ewidentnie próbował rozbuchać w niej zainteresowanie przeróżnymi zakamarkami szkoły. Jednak z jakichś przyczyn nie ciągnęła go za język, a niespiesznie zabrała się za zbieranie notatek.
Gdyby Ślizgon zapragnął poświęcić kilka chwil na identyfikację jej książek, dowiedziałby się, że jedna traktowała o anatomii i technikach uzdrawiania magicznych stworzeń, a druga... cóż, pewnie specjalizowała się w zadawaniu cierpień innym. Ten konkretny egzemplarz wyglądał na bardzo stary, najpewniej zaczerpnięty z odmętów jakiejś biblioteki. Obity łuskowatą skórą był pokryty kilkoma otworami gębowymi, a każdy z nich okraszały dwa rzędy drobnych zębów. Kłapały raz po raz i tylko dwie ćwiekowane taśmy trzymały wolumin w ryzach. Zapewne w przeciwnym wypadku rozpętałby w Wielkiej Sali istną jesień średniowiecza. Dodatkowo niepokojące usta otaczały kręgiem wielkie, zatopione w szklanej kopule, obserwujące obecnie Nevana oko. Na pierwszy rzut oka wyglądało jak smocze, ale równie dobrze mogło kiedyś należeć do brzydkiej jaszczurki. Tytuł został skrupulatnie wytłoczony złotą farbą, ale Ślizgon prócz zlepki przypadkowych, obco wyglądających literek, nie wyłowił z niego żadnego znaczenia.
- Nie musimy uczyć się norweskiego, by dogadać się z sąsiadami, więc mamy więcej czasu na szlif waszego dialektu. - Odrzekła z łagodnym uśmiechem. Po tych słowach rozejrzała się na boki. - Nie żeby był szczególnie trudny. Chociaż wydaje mi się, że największy problem mają z nim Słowianie. Ciężko im pozbyć się tego... trzeszczącego akcentu.
Gdyby Ślizgon zapragnął poświęcić kilka chwil na identyfikację jej książek, dowiedziałby się, że jedna traktowała o anatomii i technikach uzdrawiania magicznych stworzeń, a druga... cóż, pewnie specjalizowała się w zadawaniu cierpień innym. Ten konkretny egzemplarz wyglądał na bardzo stary, najpewniej zaczerpnięty z odmętów jakiejś biblioteki. Obity łuskowatą skórą był pokryty kilkoma otworami gębowymi, a każdy z nich okraszały dwa rzędy drobnych zębów. Kłapały raz po raz i tylko dwie ćwiekowane taśmy trzymały wolumin w ryzach. Zapewne w przeciwnym wypadku rozpętałby w Wielkiej Sali istną jesień średniowiecza. Dodatkowo niepokojące usta otaczały kręgiem wielkie, zatopione w szklanej kopule, obserwujące obecnie Nevana oko. Na pierwszy rzut oka wyglądało jak smocze, ale równie dobrze mogło kiedyś należeć do brzydkiej jaszczurki. Tytuł został skrupulatnie wytłoczony złotą farbą, ale Ślizgon prócz zlepki przypadkowych, obco wyglądających literek, nie wyłowił z niego żadnego znaczenia.
- Nie musimy uczyć się norweskiego, by dogadać się z sąsiadami, więc mamy więcej czasu na szlif waszego dialektu. - Odrzekła z łagodnym uśmiechem. Po tych słowach rozejrzała się na boki. - Nie żeby był szczególnie trudny. Chociaż wydaje mi się, że największy problem mają z nim Słowianie. Ciężko im pozbyć się tego... trzeszczącego akcentu.
Ragna KolbjørnUczennica: Durmstrang - Urodziny : 12/08/1998
Wiek : 26
Skąd : Gothenburg, Szwecja
Krew : Czysta
Re: Wielka Sala
Idąc do Wielkiej Sali już czuła, jak w brzuchu nieziemsko jej burczy. Trochę zaspała, ale było to wynikiem tego, że do późnych godzin nocnych odrabiała zadanie domowe Darcy'ego z eliksirów, bo chciała, żeby braciszkowi jak najlepiej w szkole szło.
Wygładziła szatę szkolną i podciągnęła rękaw, który podszedł jej do góry przez torbę, którą zawiesiła sobie na ramieniu, po czym pchnęła potężne drzwi i wkroczyła do środka. Rozglądając się po Wielkiej Sali ze zdziwieniem stwierdziła, że stół ślizgonów, jeśli nie liczyć kilkoro pierwszoroczniaków, jest całkowicie pusty, za to ten krukoński jakoś nienaturalnie przepełniony. Monika była zwierzęciem stadnym, więc już z dwojga złego, wolała otworzyć gębę do kogoś z Ravenclawu, niż siedzieć samotnie.
Okrążyła salę i dostrzegła, całkiem niedaleko, znajomą, ślizgońską buzię. Widać ktoś myślał podobnie jak i ona! Monika usiadła na przeciwko chłopaka, który zajmował miejsce tuż obok jakieś uroczej blond niewiasty. Rzuciła torbę na siedzenie tuż obok i klapnęła ziewając.
- Siema... - zaczęła próbując w pamięci przypasować do jego twarzy jakieś konkretne imię. Nie do końca się jej to udało, bo zdołała przypomnieć sobie tylko nazwisko, ale to już coś! - Siema Fraser!
Za jej plecami dwie trzecioklasistki z Hufflepuffu zaczęły głośno chichotać. Monika odwróciła się w ich stronę, z charakterystyczną dla siebie miną wyrażającą pogardę dla takiego szczeniackiego zachowania, a po dwóch sekundach powróciła wzrokiem do dwójki starszych uczniów, do których się przysiadła, przewracając oczami.
- Dzieci....
Przysunęła sobie talerzyk, chwyciła jeszcze ciepłą bułkę, nałożyła gorące kiełbaski i jajko sadzone. Uwielbiała brytyjskie żarcie. Z początku, gdy przeprowadziła się tu z Niemiec nie mogła się przyzwyczaić ale już po kilku miesiącach zupełnie zapomniała co to parówki ze słoika, za to namiętnie wsuwała smażony bekon.
Odgryzając kawałek pieczywa spojrzała na Nevana.
- Co tam? - spytała. Objęła wzrokiem również blondynkę siedzącą obok. Skądś ją kojarzyła... Może z Pokoju Wspólnego? Czy to nie była jedna z tych lasek, które przyjechały z Durmstrangu na wymianę? - To twoja dziewczyna? - wypaliła po chwili bez ogródek.
Musiała spytać, bo do tej pory jedyną żeńską towarzyszką Frasera była miotła. A tu nagle dziewczyna, cóż za miła odmiana!
Zwróciła się do niej:
- Ten wasz Jason to w szkole też taki Casanova? - spytała. - Jesteście tu tak krótko, a ten idiota już zdążył złamać mojej siostrze serce i zaleźć mi za skórę... - Mówiła oczywiście o Snakebowie, który również przyjechał do Hogwartu z zimnej północy, i którego, jak założyła Monika, Ragna pewnie zna.
Wygładziła szatę szkolną i podciągnęła rękaw, który podszedł jej do góry przez torbę, którą zawiesiła sobie na ramieniu, po czym pchnęła potężne drzwi i wkroczyła do środka. Rozglądając się po Wielkiej Sali ze zdziwieniem stwierdziła, że stół ślizgonów, jeśli nie liczyć kilkoro pierwszoroczniaków, jest całkowicie pusty, za to ten krukoński jakoś nienaturalnie przepełniony. Monika była zwierzęciem stadnym, więc już z dwojga złego, wolała otworzyć gębę do kogoś z Ravenclawu, niż siedzieć samotnie.
Okrążyła salę i dostrzegła, całkiem niedaleko, znajomą, ślizgońską buzię. Widać ktoś myślał podobnie jak i ona! Monika usiadła na przeciwko chłopaka, który zajmował miejsce tuż obok jakieś uroczej blond niewiasty. Rzuciła torbę na siedzenie tuż obok i klapnęła ziewając.
- Siema... - zaczęła próbując w pamięci przypasować do jego twarzy jakieś konkretne imię. Nie do końca się jej to udało, bo zdołała przypomnieć sobie tylko nazwisko, ale to już coś! - Siema Fraser!
Za jej plecami dwie trzecioklasistki z Hufflepuffu zaczęły głośno chichotać. Monika odwróciła się w ich stronę, z charakterystyczną dla siebie miną wyrażającą pogardę dla takiego szczeniackiego zachowania, a po dwóch sekundach powróciła wzrokiem do dwójki starszych uczniów, do których się przysiadła, przewracając oczami.
- Dzieci....
Przysunęła sobie talerzyk, chwyciła jeszcze ciepłą bułkę, nałożyła gorące kiełbaski i jajko sadzone. Uwielbiała brytyjskie żarcie. Z początku, gdy przeprowadziła się tu z Niemiec nie mogła się przyzwyczaić ale już po kilku miesiącach zupełnie zapomniała co to parówki ze słoika, za to namiętnie wsuwała smażony bekon.
Odgryzając kawałek pieczywa spojrzała na Nevana.
- Co tam? - spytała. Objęła wzrokiem również blondynkę siedzącą obok. Skądś ją kojarzyła... Może z Pokoju Wspólnego? Czy to nie była jedna z tych lasek, które przyjechały z Durmstrangu na wymianę? - To twoja dziewczyna? - wypaliła po chwili bez ogródek.
Musiała spytać, bo do tej pory jedyną żeńską towarzyszką Frasera była miotła. A tu nagle dziewczyna, cóż za miła odmiana!
Zwróciła się do niej:
- Ten wasz Jason to w szkole też taki Casanova? - spytała. - Jesteście tu tak krótko, a ten idiota już zdążył złamać mojej siostrze serce i zaleźć mi za skórę... - Mówiła oczywiście o Snakebowie, który również przyjechał do Hogwartu z zimnej północy, i którego, jak założyła Monika, Ragna pewnie zna.
Re: Wielka Sala
Łypnął na oko, które się w niego wgapiało. Fanem OMNS nie był, uczył się tego ile było trzeba aby coś potrafić ale do życia mu ta wiedza nie była aż tak potrzebna. Lecz ignorantem również nie był. Sięgnął po wyłupia stooką książkę. Nie odpiął spinek, lecz pomasował palcami grzbiet, nie było co drapać skoro to łuska. Później gdy książka została doprowadzona do względnej używalności a la wyczohrany pies otworzył ją spoglądając ciekawie po rycinach.
- Słyszałem, że Szwedzi nie mają problemu z angielskim i to u was jest drugi język urzędowy? – Spojrzał na Ragnę pytająco.
Gdy drzwi znów się otworzyły zerknął w tamtą stronę, zauważając Monikę a zwłaszcza zauważając to, ze kieruje się w ich stronę. Lekko przekrzywił głowę czekając na rozwój wydarzeń. Siedział tyłem do blatu opierając się o niego plecami.
Po przybyciu koleżanki z Domu siadł okrakiem na ławie i wsparł się łokciem o blat.
- Hej, Żmijka. – Przywitał ją zasłyszanym wielokrotnie pseudonimem panny Kruger. Spojrzał w jej stronę z lekko drgającym na ustach uśmieszkiem. Tyle lat w jednej klasie, a ona dalej nie pamięta imion co poniektórych osób. Życie.
- Nie. Ostrzegałem ją przed błękitnymi żabami, żeby się nie zdziwiła jak będą kumać o niej, że stoły pomyliła.
Na pytanie o Snakebow przekserował spojrzenie na Ragnę, sam był ciekawy. Krugerówna ze złamanym sercem? Nowość. Zwykle działo się w drugą stronę. Upił łyk naparu, który zmajstrowała Ragna.
Sam nie miał dziś na sobie mundurka, ot sweter i ciemne spodnie. Dosyć luźno jak na tę porę i widocznie wcale się nigdzie nie śpieszył. Bo pozwolił sobie na pogawędkę.
- Słyszałem, że Szwedzi nie mają problemu z angielskim i to u was jest drugi język urzędowy? – Spojrzał na Ragnę pytająco.
Gdy drzwi znów się otworzyły zerknął w tamtą stronę, zauważając Monikę a zwłaszcza zauważając to, ze kieruje się w ich stronę. Lekko przekrzywił głowę czekając na rozwój wydarzeń. Siedział tyłem do blatu opierając się o niego plecami.
Po przybyciu koleżanki z Domu siadł okrakiem na ławie i wsparł się łokciem o blat.
- Hej, Żmijka. – Przywitał ją zasłyszanym wielokrotnie pseudonimem panny Kruger. Spojrzał w jej stronę z lekko drgającym na ustach uśmieszkiem. Tyle lat w jednej klasie, a ona dalej nie pamięta imion co poniektórych osób. Życie.
- Nie. Ostrzegałem ją przed błękitnymi żabami, żeby się nie zdziwiła jak będą kumać o niej, że stoły pomyliła.
Na pytanie o Snakebow przekserował spojrzenie na Ragnę, sam był ciekawy. Krugerówna ze złamanym sercem? Nowość. Zwykle działo się w drugą stronę. Upił łyk naparu, który zmajstrowała Ragna.
Sam nie miał dziś na sobie mundurka, ot sweter i ciemne spodnie. Dosyć luźno jak na tę porę i widocznie wcale się nigdzie nie śpieszył. Bo pozwolił sobie na pogawędkę.
Re: Wielka Sala
- Też tak słyszałam - rzekła na pytanie Nevana o język urzędowy, unosząc kąciki warg ku górze. Nie oponowała przed grzebaniem w jej księgach, tylko kątem oka obserwowała, jak Nevan radzi sobie ze złośliwą okładką.
Tom zawierał ściany tekstu, tylko od czasu do czasu przerwane jakimś obrazkiem. Czasem był to paskudny bohomaz, innym razem misternie wykonana rycina. Nie ulegało wątpliwości, iż Ślizgon trzyma w dłoniach wolumin znacznie starszy od niego. Możliwe, że od jego dziadka też.
Na przybycie Moniki, Ragna nie zareagowała w żaden widoczny sposób. Obserwowała ją z uwagą i przekręciła nawet głowę jak zaciekawiony zwierzak. Kojarzyła jej twarz, ale najwyraźniej miała podobne podejście do niej, gdy chodziło o przywiązywanie wagi do imion innych humanoidów. Puściła mimo uszu pytanie o związek z Nevanem, gdyż Fraser sam załatwił tę sprawę. Odezwała się dopiero po tym, jak padło bezpośrednie pytanie o Jasona.
- Nie zainteresował mnie na tyle, abym zwróciła uwagę na jego rytuały godowe. - Odparła, ale zaraz dodała ze znaczącym uśmiechem. - Skoro zalazł ci za skórę, czemu jeszcze chodzi o własnych siłach?
Tom zawierał ściany tekstu, tylko od czasu do czasu przerwane jakimś obrazkiem. Czasem był to paskudny bohomaz, innym razem misternie wykonana rycina. Nie ulegało wątpliwości, iż Ślizgon trzyma w dłoniach wolumin znacznie starszy od niego. Możliwe, że od jego dziadka też.
Na przybycie Moniki, Ragna nie zareagowała w żaden widoczny sposób. Obserwowała ją z uwagą i przekręciła nawet głowę jak zaciekawiony zwierzak. Kojarzyła jej twarz, ale najwyraźniej miała podobne podejście do niej, gdy chodziło o przywiązywanie wagi do imion innych humanoidów. Puściła mimo uszu pytanie o związek z Nevanem, gdyż Fraser sam załatwił tę sprawę. Odezwała się dopiero po tym, jak padło bezpośrednie pytanie o Jasona.
- Nie zainteresował mnie na tyle, abym zwróciła uwagę na jego rytuały godowe. - Odparła, ale zaraz dodała ze znaczącym uśmiechem. - Skoro zalazł ci za skórę, czemu jeszcze chodzi o własnych siłach?
Ragna KolbjørnUczennica: Durmstrang - Urodziny : 12/08/1998
Wiek : 26
Skąd : Gothenburg, Szwecja
Krew : Czysta
Re: Wielka Sala
Nevan zwrócił się do niej przezwiskiem, jakiego używał zazwyczaj David, jej rodzeństwo i najbliższe otoczenie. Usłyszeć je z ust kogokolwiek innego było dziwnym, ale ciekawym doświadczeniem. Popatrzyła na niego wnikliwie i z tego patrzenia w końcu coś nawet wyszło.
- Nevan - powiedziała niechcący na głos, gdy nagle przypomniała sobie jak zwracali się do niego nauczyciele na lekcjach. Byli od sześciu lat w jednej klasie, Monika nie raz i nie dwa korzystała z jego pomocy naukowych, również nie raz i nie dwa obserwowała jego poczynania na boisku do Quidditcha, a jakoś ślizgonce nie przyszło do głowy umacniać z nim jakichś głębszych więzi.
Musiała jednak szybko coś dopowiedzieć, żeby sobie o niej nie pomyśleli, że lubi wymawiać pod nosem czyjeś imiona, czy coś. - Yyyy.. Napisałeś esej na transmutację?
Gdy zaprzeczył jakoby byli parą uśmiechnęła się tylko. Spodziewała się tego, że raczej nie będą się tym chwalić, ale nie wnikała już w to więcej za bardzo. Byli to fajnie, nie byli to też nic złego. Monika przez całą szerokość stołu wyciągnęła dłoń w stronę dziewczyny.
- Monika - przywitała się. - I nie słuchaj go, krukoni są chyba najbardziej spoko w tej szkole, oczywiście zaraz po nas. Nie zwrócą nam uwagi, że tu siedzimy. Zresztą przy naszym stole jest stypa - wzruszyła ramionami.
Zjadła już wszystkie kiełbaski, jajko, a także wciągnęła bułkę i nadal nie czuła się nawet w połowie syta. Jej trzeba było czegoś więcej. Sięgnęła po stojący kawałek dalej półmisek, wypełniony po brzegi dyniowymi pasztecikami.
- Jason jeszcze jest wśród żywych, bo ma to szczęście, że jeszcze nie przyszedł jego czas. Ale mam pewien plan i już wkrótce go zrealizuję - mrugnęła porozumiewawczo w stronę blondynki.
- A jak mi się to uda, to co planuję, to będzie żałował, że kiedykolwiek odważył się zbliżyć do mojej siostry. Ona ma za miękkie serce i woli machnąć ręką, ale ja tego tak nie zostawię.
- Nevan - powiedziała niechcący na głos, gdy nagle przypomniała sobie jak zwracali się do niego nauczyciele na lekcjach. Byli od sześciu lat w jednej klasie, Monika nie raz i nie dwa korzystała z jego pomocy naukowych, również nie raz i nie dwa obserwowała jego poczynania na boisku do Quidditcha, a jakoś ślizgonce nie przyszło do głowy umacniać z nim jakichś głębszych więzi.
Musiała jednak szybko coś dopowiedzieć, żeby sobie o niej nie pomyśleli, że lubi wymawiać pod nosem czyjeś imiona, czy coś. - Yyyy.. Napisałeś esej na transmutację?
Gdy zaprzeczył jakoby byli parą uśmiechnęła się tylko. Spodziewała się tego, że raczej nie będą się tym chwalić, ale nie wnikała już w to więcej za bardzo. Byli to fajnie, nie byli to też nic złego. Monika przez całą szerokość stołu wyciągnęła dłoń w stronę dziewczyny.
- Monika - przywitała się. - I nie słuchaj go, krukoni są chyba najbardziej spoko w tej szkole, oczywiście zaraz po nas. Nie zwrócą nam uwagi, że tu siedzimy. Zresztą przy naszym stole jest stypa - wzruszyła ramionami.
Zjadła już wszystkie kiełbaski, jajko, a także wciągnęła bułkę i nadal nie czuła się nawet w połowie syta. Jej trzeba było czegoś więcej. Sięgnęła po stojący kawałek dalej półmisek, wypełniony po brzegi dyniowymi pasztecikami.
- Jason jeszcze jest wśród żywych, bo ma to szczęście, że jeszcze nie przyszedł jego czas. Ale mam pewien plan i już wkrótce go zrealizuję - mrugnęła porozumiewawczo w stronę blondynki.
- A jak mi się to uda, to co planuję, to będzie żałował, że kiedykolwiek odważył się zbliżyć do mojej siostry. Ona ma za miękkie serce i woli machnąć ręką, ale ja tego tak nie zostawię.
Re: Wielka Sala
Słowa Ragny rozbawiły chłopaka, oho kolejna z tych niedostępnych i groźnych z natury. Cieszył się w duchu, że nie ciągnęło go do romansów i szopek z łamaniem serc i tym podobnych.
Gdy Monika wypaliła do niego po imieniu i wyraźnie skonsternowana palnęła pierwsze co jej na myśl przyszło on tylko spokojnie spojrzał na nią. Może nieco przeciągając to spojrzenie, jakby przyłapał psotliwego kota na gorącym uczynku i chciał wzbudzić w dziewczynie nieco zakłopotania lub złości.
- Oddałem w zeszłym tygodniu.
No to szansa odpisania właśnie przeszła Moni koło nosa.
- Mówiłem jej o francuzikach, do Krukonów nic nie mam. - Skinął głową w stronę jednego z niebieskich, który nawet nie reagował na napływ zielonych do nieswojego stołu.
W temacie Jasona nie wypowiadał się, chłopaka nie znał, tyle co go widział w Pokoju Wspólnym i gdzieś na zajęciach. Ale skoro już takie rzeczy robi, to tylko pożyczyć powodzenia.
Gdy Monika wypaliła do niego po imieniu i wyraźnie skonsternowana palnęła pierwsze co jej na myśl przyszło on tylko spokojnie spojrzał na nią. Może nieco przeciągając to spojrzenie, jakby przyłapał psotliwego kota na gorącym uczynku i chciał wzbudzić w dziewczynie nieco zakłopotania lub złości.
- Oddałem w zeszłym tygodniu.
No to szansa odpisania właśnie przeszła Moni koło nosa.
- Mówiłem jej o francuzikach, do Krukonów nic nie mam. - Skinął głową w stronę jednego z niebieskich, który nawet nie reagował na napływ zielonych do nieswojego stołu.
W temacie Jasona nie wypowiadał się, chłopaka nie znał, tyle co go widział w Pokoju Wspólnym i gdzieś na zajęciach. Ale skoro już takie rzeczy robi, to tylko pożyczyć powodzenia.
Re: Wielka Sala
No troszkę głupio wypaliła z tym imieniem. Zadanie z transmutacji odrobiła już dawno i również je oddała. Tym razem nie miała zamiaru od niego spisać, bo i tak zbyt wiele razy oddawała już eseje łudząco podobne do tych Nevanowych.
- To dobrze - powiedziała tylko, po czym zmieniła temat. - Wybierasz się na tę imprezę z okazji Halloween? Podobno ma być lepsza zabawa niż zwykle, bo będzie jakiś zespół, który jest teraz modny, ale nie wiem, nie znam się na tym bo nie słucham muzyki. - Wzruszyła ramionami po czym wepchnęła do ust kolejny pasztecik.
- Ja chyba pójdę, tylko nie mam stroju.
- To dobrze - powiedziała tylko, po czym zmieniła temat. - Wybierasz się na tę imprezę z okazji Halloween? Podobno ma być lepsza zabawa niż zwykle, bo będzie jakiś zespół, który jest teraz modny, ale nie wiem, nie znam się na tym bo nie słucham muzyki. - Wzruszyła ramionami po czym wepchnęła do ust kolejny pasztecik.
- Ja chyba pójdę, tylko nie mam stroju.
Re: Wielka Sala
Przeglądając dziwny tom ze stosiku książek Ragny na chwilę podniósł spojrzenie na Monikę. Zamyślił się nad jej pytaniem. W sumie to nie myślał o imprezie zbyt intensywnie do tej chwili.
- Pewnie się zjawię. Lepsze to niż siedzieć w pustym zamczysku. A nawet nie wiem kto ma grać, ale też słyszałem, że to ma być coś ciekawszego niż zwykle.
Zmarszczył brwi, najwyraźniej wpadł mu do głowy pomysł w co się przebrać.
- W sumie już wiem w co się przebrać.
Odłożył książkę na stolik, ta akurat się zatrzasnęła i kłapnęła zębiskami. Z doświadczenia wiedział, że tego typu woluminy szybko się nudzą pieszczotami i nauka z nich jest dosyć problematyczna. Temu wolał książki z transmutacji, nie miały tyle charakterku, może jedynie się przemieniały w dziwne rzeczy.
- Jak się ma Mia? - Mimo, że nie mieszał się w towarzyskie dramy to jednak los przyjemniejszej z sióstr Kruger nie był mu obojętny. A skoro już o tym była mowa, to nie wypada wyjść na gbura.
- Pewnie się zjawię. Lepsze to niż siedzieć w pustym zamczysku. A nawet nie wiem kto ma grać, ale też słyszałem, że to ma być coś ciekawszego niż zwykle.
Zmarszczył brwi, najwyraźniej wpadł mu do głowy pomysł w co się przebrać.
- W sumie już wiem w co się przebrać.
Odłożył książkę na stolik, ta akurat się zatrzasnęła i kłapnęła zębiskami. Z doświadczenia wiedział, że tego typu woluminy szybko się nudzą pieszczotami i nauka z nich jest dosyć problematyczna. Temu wolał książki z transmutacji, nie miały tyle charakterku, może jedynie się przemieniały w dziwne rzeczy.
- Jak się ma Mia? - Mimo, że nie mieszał się w towarzyskie dramy to jednak los przyjemniejszej z sióstr Kruger nie był mu obojętny. A skoro już o tym była mowa, to nie wypada wyjść na gbura.
Strona 17 z 25 • 1 ... 10 ... 16, 17, 18 ... 21 ... 25
Magic Land :: Hogwart :: PARTER
Strona 17 z 25
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach