Wielka Sala
+88
Gloria Stark
Rivius Fawley
Hope Colinz
Morpheus A. Maponos
Brandon Tayth
Aleksander Cortez
Isidora Tayth
María Velasquez
Cory Reynolds
Monika Kruger
Nevan Fraser
Ragna Kolbjørn
Jonathan Mills
Peter Raffles
Jamie Campbell
Prince Hamilton
Jason Snakebow
Fransis Molchester
Scarlett Molchester
Micah Johansen
Fèlix Lemaire
Marco Castellani
Jaakob Larsen
Blanche Aude Moreau
Antoinette Croisseux
Geraldine Dubois
Carla Stark
Kristian Lyberg
Elektra Fyodorova
Stella Stark
Andrew Wilson
Freddie Kingsley
Leanne Chatier
Gwendoline Allen
Matthew Sneddon
Femke van Rijn
Iris Xakly
Marcel Volante
Cassidy Thomas
Felicja Socha
Maja Vulkodlak
Pandora Evans
Antonija Vedran
Connor Campbell
Grace Scott
Meredith Cooper
Elijah Ward
Lena Gregorovic
Logan Campbell
Zoja Yordanova
Wyatt Walker
Marianna Vulkodlak
Lucas Castellani
Aaron Matluck
Dymitr Milligan
Christine Greengrass
James Scott
William Greengrass
Nicolas Socha
Heinrich Flammenwerfer
Nadia Milligan
Sora Iwahara
Charlotte Jeunesse
Aleksy Vulkodlak
Dylan Davies
Vin Xakly
Rhinna Hamilton
Suzanne Castellani
Blaise Harvin
Margaret Scott
Cherry Campbell
Aiko Miyazaki
Sasza Tiereszkowa
Sophie Fitzpatrick
Benedict Walton
Joel Frayne
Audrey Roshwel
Polly Baldwin
Andrea Jeunesse
Mistrz Gry
Anthony Wilson
Emily Bronte
Jeremy Scott
Gabriel Griffiths
Charles Wilson
Leslie Wilson
Hannah Wilson
Brennus Lancaster
92 posters
Magic Land :: Hogwart :: PARTER
Strona 1 z 25
Strona 1 z 25 • 1, 2, 3 ... 13 ... 25
Wielka Sala
Umiejscowione jest tutaj serce Hogwartu - tętniąca życiem Wielka Sala, w której uczniowie przesiadują niemal nieustannie od rana do wieczora.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Wielka Sala
Zadziwiające jak nudno i monotonnie można było spędzać każdą niedzielę. Ostatni dzień tygodnia u Hanki stawał się powoli rutynowym rytuałem, który powtarzała zawzięcie. Od rana biegała po całej szkole robiąc obchód, wstępując do biblioteki gdzie pisała wszystkie prace domowe jeszcze przed obiadem. Potem wstępowała do Wielkiej Sali na obfity obiad, po którym zaraz znowu udawała się na samotny spacer po zamku. Zawsze patrolowała to, co dzieje się w budynku, pozwalając aby błonia i jezioro żyły własnym życiem.
W tę pierwszą od wielu tygodni, słoneczną niedzielę, właśnie nastała pora obiadu i Hannah jak w zegarku pojawiła się równo pół godziny przed drugą w drzwiach zapełnionej ludźmi Wielkiej Sali. Zajęła miejsce przy stole Puchonów, jednak po siódmoklasistach nie było ani śladu, a Hanka uznała, że pewnie w weekend każdą wolną chwilę spędzają w Hogsmeade.
Nałożyła na srebrny talerz porządną, tłustą porcję mięsa i pieczonych ziemniaków. Wilkołak musiał jeść i musiał jeść dużo. Wyciągnęła z torby najnowsze wydanie Proroka codziennego i położyła przed sobą. Zagłębiając się w kolejne linijki tekstu i kolejne kawałki mięska wyłączyła się zupełnie, ignorując zgiełk i hałas panujący w sali.
W tę pierwszą od wielu tygodni, słoneczną niedzielę, właśnie nastała pora obiadu i Hannah jak w zegarku pojawiła się równo pół godziny przed drugą w drzwiach zapełnionej ludźmi Wielkiej Sali. Zajęła miejsce przy stole Puchonów, jednak po siódmoklasistach nie było ani śladu, a Hanka uznała, że pewnie w weekend każdą wolną chwilę spędzają w Hogsmeade.
Nałożyła na srebrny talerz porządną, tłustą porcję mięsa i pieczonych ziemniaków. Wilkołak musiał jeść i musiał jeść dużo. Wyciągnęła z torby najnowsze wydanie Proroka codziennego i położyła przed sobą. Zagłębiając się w kolejne linijki tekstu i kolejne kawałki mięska wyłączyła się zupełnie, ignorując zgiełk i hałas panujący w sali.
Re: Wielka Sala
Leslie przeciągnęła się niczym kotka po popołudniowej drzemce, przekraczając próg Wielkiej Sali. Zapach obiadu skutecznie wywabił ją z przyjemnie chłodnych lochów. Dziewczątko przeczesało dłonią swe rude włosy upięte w bliżej nieokreślonym nieładzie, który miał jednak swój urok.
- Hania! - pisnęła radośnie, zarzucając swe wątłe ramiona na szyję siostry. Na co dzień nie była tak wylewna, jednak widok najstarszej z rodu sprawił, że na bladej i zazwyczaj poważnej buźce Ślizgonki pojawił się szeroki uśmiech. Leslie usiadła okrakiem na ławce, zwracając się twarzą do Prefekt Naczelnej. Chwyciła jednego z ziemniaczków, jaki leżał na talerzu siostry i wepchnęła go sobie pospiesznie do ust.
- Zamierzasz zjeść to wszystko? - spytała z niedowierzaniem, lustrując nienaganną bądź co bądź sylwetkę Hanki. Przewróciła jedynie oczami i wytarła dłonie o jasne jeansy. Przechyliła się przed ramię i zaczęła czytać jej przez ramię, choć wiedziała, że Hanka tego nie znosi. Kogo by to jednak obchodziło?
- Hania! - pisnęła radośnie, zarzucając swe wątłe ramiona na szyję siostry. Na co dzień nie była tak wylewna, jednak widok najstarszej z rodu sprawił, że na bladej i zazwyczaj poważnej buźce Ślizgonki pojawił się szeroki uśmiech. Leslie usiadła okrakiem na ławce, zwracając się twarzą do Prefekt Naczelnej. Chwyciła jednego z ziemniaczków, jaki leżał na talerzu siostry i wepchnęła go sobie pospiesznie do ust.
- Zamierzasz zjeść to wszystko? - spytała z niedowierzaniem, lustrując nienaganną bądź co bądź sylwetkę Hanki. Przewróciła jedynie oczami i wytarła dłonie o jasne jeansy. Przechyliła się przed ramię i zaczęła czytać jej przez ramię, choć wiedziała, że Hanka tego nie znosi. Kogo by to jednak obchodziło?
Leslie WilsonKlasa V - Urodziny : 09/01/1999
Wiek : 25
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : Czysta
Re: Wielka Sala
Z zamyślenia i ogólnego prorokowego amoku wyrwał ją pisk najmłodszej siostry. Poczuła jak Ślizgonka zaciska swoje szpony wokół jej szyi, więc chcąc czy nie chcąc była zmuszona oderwać się od rozprawki na temat tego jaki metal jest najlepszy do wyrobu kociołków. Uśmiechnęła się na widok drobnej, bladej siostry. Zastanawiała się czy czy Leslie nie za dużo siedzi w lochach, do których nie dociera słońce. Przy niej wyglądała aż niezdrowo.
- No tak, a co? Chcesz trochę? - Zagaiła, podsuwając swój talerz bliżej niej. Pomimo tego, że stół uginał się pod ciężarem jedzenia, w Puchonce wyrobił się przez wiele lat tak niekontrolowany, prawie rodzicielski odruch. Gdyby nie fakt, że Hogwart i wszystkie jego dobra są za darmo, rodzinka Wilsonów-sierot nie wyglądałaby tak dobrze, a nawet można powiedzieć, że ledwo starczałoby im na zaspakajanie podstawowych potrzeb.
- No przestań, przecież tego nie wypierze się już - rzuciła machinalnie, okładając siostrę po chudych dłoniach kiedy ta wytarła cały tłuszcz w swoje jeansy. Hannah znała możliwości skrzatów domowych, które zajmowały się tym w szkole, ale znowu: niekontrolowany odruch.
- No, jak lekcje? W ogóle co z Anthonym, dawno go nie widziałam, zgaduję, że wy mijacie się w lochach - zagaiła, zwijając gazetę i odkładając ją na bok, aby ta nie rozpraszała dwójki sióstr.
- No tak, a co? Chcesz trochę? - Zagaiła, podsuwając swój talerz bliżej niej. Pomimo tego, że stół uginał się pod ciężarem jedzenia, w Puchonce wyrobił się przez wiele lat tak niekontrolowany, prawie rodzicielski odruch. Gdyby nie fakt, że Hogwart i wszystkie jego dobra są za darmo, rodzinka Wilsonów-sierot nie wyglądałaby tak dobrze, a nawet można powiedzieć, że ledwo starczałoby im na zaspakajanie podstawowych potrzeb.
- No przestań, przecież tego nie wypierze się już - rzuciła machinalnie, okładając siostrę po chudych dłoniach kiedy ta wytarła cały tłuszcz w swoje jeansy. Hannah znała możliwości skrzatów domowych, które zajmowały się tym w szkole, ale znowu: niekontrolowany odruch.
- No, jak lekcje? W ogóle co z Anthonym, dawno go nie widziałam, zgaduję, że wy mijacie się w lochach - zagaiła, zwijając gazetę i odkładając ją na bok, aby ta nie rozpraszała dwójki sióstr.
Re: Wielka Sala
Leslie wzruszyła ramionami i znów poczęstowała się ziemniakiem, skoro Hanka tak chętnie podsunęła jej talerz pod nos. Przy odrobinie wysiłku młodsza Wilsonówna mogłaby sobie przynieść cokolwiek innego, co bardziej lubiła. Ale właśnie - wymagało to podniesienia tyłka z miejsca, zabrania talerza i miliarda innych czynności, których Ślizgonce wykonywać się po prostu nie chciało. I po co, skoro dostawała wszystko pod nos?
- Jeny, przestań truć... - ruda żachnęła się i odsunęła do tyłu na taką odległość, by matczyne łapska Hanki nie były w stanie jej dopaść. Dziewczyna podebrała czysty kubek jakiemuś młodszemu Puchonowi i napełniła go sokiem pomarańczowym. Słysząc pytanie o Tośka, omal nie udławiła się słodkim napojem.
- A co mnie on obchodzi?
Leslie odstawiła kubek na stół i poczuła, jak na jej policzkach pojawiają się wypieki. Dlaczego Hanka zawsze musiała interesować się tymi gorszymi bliźniakami? Dziewczyna błysnęła gniewnie oczami i skrzyżowała przedramiona na klatce piersiowej.
- Jeny, przestań truć... - ruda żachnęła się i odsunęła do tyłu na taką odległość, by matczyne łapska Hanki nie były w stanie jej dopaść. Dziewczyna podebrała czysty kubek jakiemuś młodszemu Puchonowi i napełniła go sokiem pomarańczowym. Słysząc pytanie o Tośka, omal nie udławiła się słodkim napojem.
- A co mnie on obchodzi?
Leslie odstawiła kubek na stół i poczuła, jak na jej policzkach pojawiają się wypieki. Dlaczego Hanka zawsze musiała interesować się tymi gorszymi bliźniakami? Dziewczyna błysnęła gniewnie oczami i skrzyżowała przedramiona na klatce piersiowej.
Leslie WilsonKlasa V - Urodziny : 09/01/1999
Wiek : 25
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : Czysta
Re: Wielka Sala
Hanka westchnęła krótko. Wiedziała jakie emocje wywołują w Leslie starsze bliźnięta i wiedziała jakie emocje u nich wywołuje sama Leslie. Hanka starała się zaprowadzić pokój w tej nieposłusznej ferajnie od kiedy tylko najmłodsza, ruda potworzyca nauczyła się mówić. Bezskutecznie. Kiedy rodzice zginęli i przygarnęła ich ciotka, która na każdym kroku faworyzowała Florę ponad resztą rodzeństwa. Cadence zawsze powtarzała, że w środkowej siostrze widzi siebie z młodości. To tylko zaostrzyło relację Leslie-bliźnięta.
- Leslie, to Twój brat.. - powiedziała, ignorując fakt w jaki się teraz zachowywała. Hanka zawsze grała rolę mamki i starała się sprawiać, aby chociaż w jej obecności odnosili się do siebie i o sobie dobrze. - A Flora to Twoja siostra! Nie mniej niż ja - dodała, patrząc na nią pobłażliwie. Znowu westchnęła i przesunęła się bliżej Ślizgonki.
- Wiesz, że musimy trzymać się razem, bo nikt nam nie pomoże. Skończymy Hogwart i ciotka kopnie nas w dupę, wiesz dobrze... - Zaczęła, choć nie lubiła poruszać tego tematu. Zawsze jednak był to jej argument jeśli chodziło o rodzinne spory. - Dlatego kochanie, powiedz mi co dzieje się w lochach i gdzie w tym wszystkim stoi nasz brat - dodała, patrząc na nią zachęcającym wzrokiem.
- Leslie, to Twój brat.. - powiedziała, ignorując fakt w jaki się teraz zachowywała. Hanka zawsze grała rolę mamki i starała się sprawiać, aby chociaż w jej obecności odnosili się do siebie i o sobie dobrze. - A Flora to Twoja siostra! Nie mniej niż ja - dodała, patrząc na nią pobłażliwie. Znowu westchnęła i przesunęła się bliżej Ślizgonki.
- Wiesz, że musimy trzymać się razem, bo nikt nam nie pomoże. Skończymy Hogwart i ciotka kopnie nas w dupę, wiesz dobrze... - Zaczęła, choć nie lubiła poruszać tego tematu. Zawsze jednak był to jej argument jeśli chodziło o rodzinne spory. - Dlatego kochanie, powiedz mi co dzieje się w lochach i gdzie w tym wszystkim stoi nasz brat - dodała, patrząc na nią zachęcającym wzrokiem.
Re: Wielka Sala
Leslie, to Twój brat..., młodsza Wilsonówna przedrzeźniła Hankę w myślach, posyłając jej piorunujące spojrzenie. Puchonce brakowało jeszcze z wyglądu śmiesznych, ciotkowych okularów, długiej spódnicy, tandetnego futra w komplecie ze skórzanymi rękawiczkami i papierosa, by upodobniła się do cioteczki Cadence. Z charakteru Hanka postarzała się o jakieś 30 lat.
- Niestety wiem. - skwitowała krótko słowa o Florze, nim wsunęła sobie do buzi jeden owoc winogronu. Przegryzła go powoli, puszczając cały wywód Szkotki mimo uszu. Nie chciała się denerwować takimi błahostkami. Co ona biedna mogła poradzić na to, że wszyscy chcieli gadać tylko o tej pierdołowatej Florze i jej śmiesznym rycerzyku Tośku. Ten to gdyby mógł to by się z nią ożenił. Leslie jak to miała w zwyczaju, wzruszyła ramionami. Nie chciała jednak robić sobie wroga z Hanki, dlatego po krótkiej walce ze sobą znów zawisła na jej szyi.
- Oj, Haniu. Te wszystkie lekcje są taaaaaaakie nudne.
- Niestety wiem. - skwitowała krótko słowa o Florze, nim wsunęła sobie do buzi jeden owoc winogronu. Przegryzła go powoli, puszczając cały wywód Szkotki mimo uszu. Nie chciała się denerwować takimi błahostkami. Co ona biedna mogła poradzić na to, że wszyscy chcieli gadać tylko o tej pierdołowatej Florze i jej śmiesznym rycerzyku Tośku. Ten to gdyby mógł to by się z nią ożenił. Leslie jak to miała w zwyczaju, wzruszyła ramionami. Nie chciała jednak robić sobie wroga z Hanki, dlatego po krótkiej walce ze sobą znów zawisła na jej szyi.
- Oj, Haniu. Te wszystkie lekcje są taaaaaaakie nudne.
Leslie WilsonKlasa V - Urodziny : 09/01/1999
Wiek : 25
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : Czysta
Re: Wielka Sala
Odkąd Charles poukładał swoje sprawy z Polly na jego twarzy zagościł na dobre szeroki uśmiech. Jakby dostał jakimś poważnym zaklęciem którego efektem był szczękościsk. On jednak był najzwyczajniej w świecie szczęśliwy. Energia rozpierała go na tyle, że nawet poprawił wyniki w nauce, choć niektórzy jego koledzy sądzili, że to niemożliwe. Z PO zrobiły się praktycznie same W, a nauczyciele zaczęli już mówić "spójrzcie na Wilsona". Zbliżała się też wiosna, więc radość Prefekta Gryffinoru się podwajała. Radosnym krokiem wszedł do Wielkiej Sali na obiad ubrany w obcięte do kolan stare dżinsy i gryfońską koszulkę. Rude włosy jak zwykle były w artystycznym nieładzie i jak zwykle przypominały zmaltretowaną rudą owcę. O ile istniały rude owce, ale skoro bywały i czarne, musiały też gdzieś być i rude. Miał już właśnie zająć miejsce przy stole Gryfonów, kiedy kątem oka zauważył siedzące przy stole Puchonów dwie znajomo wyglądające postaci. Zmienił więc swój początkowy plan i podszedł do niewiast z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Cześć siostrzyczki! Co to za rodzinny zlot? - zapytał radośnie, po czym cmoknął Hannah w policzek i delikatnie pacnął w głowę swoją bliźniaczą siostrę.
- Zwinęłaś mi mój podręcznik od astronomii, mądralo. - przypomniał radośnie Leslie i zajął miejsce tuż obok niej. Widząc pełen talerz jedzenia westchnął teatralnie.
- To dla mnie? Naprawdę nie musiałaś. - wyciągnął dłoń po pieczonego kartofelka i wepchał go sobie do ust znów szeroko się uśmiechając.
- Cześć siostrzyczki! Co to za rodzinny zlot? - zapytał radośnie, po czym cmoknął Hannah w policzek i delikatnie pacnął w głowę swoją bliźniaczą siostrę.
- Zwinęłaś mi mój podręcznik od astronomii, mądralo. - przypomniał radośnie Leslie i zajął miejsce tuż obok niej. Widząc pełen talerz jedzenia westchnął teatralnie.
- To dla mnie? Naprawdę nie musiałaś. - wyciągnął dłoń po pieczonego kartofelka i wepchał go sobie do ust znów szeroko się uśmiechając.
Re: Wielka Sala
- Takie nudne? To dlatego na Zielarstwie nauczycielka suszyła mi głowę, że masz same Nędzne? - Uniosła lekko brwi. Zawsze kiedy Leslie albo Anthony (bo to ta dwójka miała najwięcej za uszami - charakterki po zmarłej mamusi) robili coś złego, profesorowie zwracali się bezpośrednio do niej. A kiedy Flora albo Chuck robili świetne postępy i zgarniali same pochwały (tutaj z kolei charakterki po tatusiu), tutaj również ona wkraczała jako głowa rodziny Wilsonów. - Czy ja wyglądam jak wasza matka? Nasza matka? - Dodała lekko zdezorientowanym tonem, kiedy Leslie uwiesiła się na jej szyi. Kiedy na horyzoncie pojawił się Chuck, Hannah zaczęła powoli modlić się w duchu aby chociaż ten nie zawiesił na jej szyi swojego ciężkiego cielska.
- O, Charlie, dobrze że jesteś. Pomożesz jej w Zielarstwie dziś wieczór w bibliotece - posłała mu lekki uśmiech widząc jego cierpiętniczą minę. - Przyjdę to sprawdzić - dodała jeszcze, patrząc na młodszą siostrę znaczącym wzrokiem, pod którego naciskiem można by złamać konia. - Nie chcesz chyba, żebym kochała go bardziej bo ma lepsze oceny i jest prefektem, co? - Dodała, parskając śmiechem.
- O, Charlie, dobrze że jesteś. Pomożesz jej w Zielarstwie dziś wieczór w bibliotece - posłała mu lekki uśmiech widząc jego cierpiętniczą minę. - Przyjdę to sprawdzić - dodała jeszcze, patrząc na młodszą siostrę znaczącym wzrokiem, pod którego naciskiem można by złamać konia. - Nie chcesz chyba, żebym kochała go bardziej bo ma lepsze oceny i jest prefektem, co? - Dodała, parskając śmiechem.
Re: Wielka Sala
Leslie wywróciła oczami, słysząc wzmiankę na temat nauczycielki Zielarstwa. Ta kobieta zdecydowanie się nie nauczy, że nie powinno się kablować, dopóki młodsza Wilsonówna naprawdę nie pokaże jej na co ją stać. Dziewczyna zapisała sobie w myślach, by nabyć przy okazji najbliższej wizyty Wymiotki Pomarańczowe i nauczyć tę staruchę kilku podstawowych zasad przetrwania w tej szkole.
- A tak, możesz już sobie zabrać te pierdoły. - ruda natychmiast poprawiła kok, który lekko przypłaszczył jej do głowy Gryfon. - Nie mogłam dosięgnąć najwyższej półki w szafie.
To było oczywiste, że Wilsonówna nie pożyczyła od brata książki by zgłębiać tajniki jakiejś tam nudnej astronomii. Brakowało jej kilku centymetrów, by dosięgnąć ulubionego swetra, a opasły tom na krzesełku świetnie sprawił się w roli podestu. Ślizgonka dźwignęła się z miejsca i właśnie zamierzała znów zniknąć w lochach, zaopatrzywszy się uprzednio o pucharek lodów czekoladowych, gdy słowa siostry zatrzymały ją w pół kroku. Początkowo przetarła oczy w niedowierzaniu i spojrzała to na Hankę, to na bliźniaka.
- Haha, udał Ci się żarcik, kochana. - Leslie poklepała siostrę po ramieniu. Kolejne słowa sprawiły, że w oczach dziewczyny zabłysnął gniewny chochlik.
- Wydziedziczcie mnie najlepiej, wszyscy będą mieli spokój.
- A tak, możesz już sobie zabrać te pierdoły. - ruda natychmiast poprawiła kok, który lekko przypłaszczył jej do głowy Gryfon. - Nie mogłam dosięgnąć najwyższej półki w szafie.
To było oczywiste, że Wilsonówna nie pożyczyła od brata książki by zgłębiać tajniki jakiejś tam nudnej astronomii. Brakowało jej kilku centymetrów, by dosięgnąć ulubionego swetra, a opasły tom na krzesełku świetnie sprawił się w roli podestu. Ślizgonka dźwignęła się z miejsca i właśnie zamierzała znów zniknąć w lochach, zaopatrzywszy się uprzednio o pucharek lodów czekoladowych, gdy słowa siostry zatrzymały ją w pół kroku. Początkowo przetarła oczy w niedowierzaniu i spojrzała to na Hankę, to na bliźniaka.
- Haha, udał Ci się żarcik, kochana. - Leslie poklepała siostrę po ramieniu. Kolejne słowa sprawiły, że w oczach dziewczyny zabłysnął gniewny chochlik.
- Wydziedziczcie mnie najlepiej, wszyscy będą mieli spokój.
Leslie WilsonKlasa V - Urodziny : 09/01/1999
Wiek : 25
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : Czysta
Re: Wielka Sala
Pieczone kartofelki wprost rozpływały się na podniebieniu młodego Gryfona powodując na jego twarzy błogi uśmiech. Sięgnął więc po czysty widelec i jak gdyby nigdy nic zajął się wyjadaniem z talerza siostry przeróżnych smakołyków przy okazji słuchając tego co Leslie ma do powiedzenia na temat jego podręcznika. Och, oczywiście, że nie posądzał ją o naukę. Ona była chodzącym geniuszem, nie musiała się uczyć. Ona była ponad to. Wywrócił teatralnie oczami kiedy usłyszał, że jego najdroższa siostrzyczka skorzystała ze starej, wysłużonej już księgi jako... schodka. O ile nie zostawiła śladów tenisówek czy innego obuwia na okładce jest w stanie jej to wybaczyć. Przestał radośnie przeżuwać w momencie kiedy usłyszał słowa Hannah skierowane do jego osoby. Oczy wyszły mu na wierzch, a wargi wygięły się w przerażeniu. O nie, nie będzie tracił swojego cennego czasu, zwłaszcza, że umówił się dzisiaj z pewną uroczą Krukonką.
- Nie dzisiaj, Haniuuu... - jęknął z pełnymi ustami po czym przełknął zawartość swojej paszczy.
- Po pierwsze, zaraz mam dyżur, a po drugie, na wieczór umówiłem się z Polly, mamy się uczyć ONMSu, a po trzecie... chyba chcesz żebym dożył końca szkoły? Proszę, nie każ mi tego robić. Proszę, proszę... okaż litość. - posłał jej niemalże błagalne spojrzenie składając ręce jak do modlitwy. Wiedział, że Leslie będzie się nad nim pastwić. Całe życie się nad nim w ten czy inny sposób pastwiła. A poza tym miał dzisiaj spędzić czas ze swoją dziewczyną, goddammit!
- Nie dzisiaj, Haniuuu... - jęknął z pełnymi ustami po czym przełknął zawartość swojej paszczy.
- Po pierwsze, zaraz mam dyżur, a po drugie, na wieczór umówiłem się z Polly, mamy się uczyć ONMSu, a po trzecie... chyba chcesz żebym dożył końca szkoły? Proszę, nie każ mi tego robić. Proszę, proszę... okaż litość. - posłał jej niemalże błagalne spojrzenie składając ręce jak do modlitwy. Wiedział, że Leslie będzie się nad nim pastwić. Całe życie się nad nim w ten czy inny sposób pastwiła. A poza tym miał dzisiaj spędzić czas ze swoją dziewczyną, goddammit!
Re: Wielka Sala
- Jasne! Niech nie zda i przynosi nam wstyd, najlepiej! - Żachnęła się, zaciskając usta w wąską kreskę. Westchnęła ciężko i machnęła ręką, patrząc na błagalny wzrok młodszego brata. - Odpuszczam wam dzisiaj tylko i wyłącznie ze względu na to, że Charlie umówił się z Polly! - Fuknęła, ściągając z siebie kościste ramiona swojej siostry. Wstała od stołu, zabierając ze sobą misę z winogronem z racji niedokończonego obiadu.
- Ale pomożesz jej w weekend, jasne? Odhacz sobie jeden dzień dla tego darmozjada, a jeśli Polly będzie bardzo samotna to może poniańczyć Antka, jemu też przydałyby się korepetycje - wywróciła oczami teatralnie, wskazując na odznakę prefekta naczelnego przypiętą do piersi. - Nie dawaj nam powodu do wstydu, Leslie - dodała na odchodnym, klepiąc brata po ramieniu, widząc jego cierpiętniczą minę.
Opuściła wielką salę bez pośpiechu.
- Ale pomożesz jej w weekend, jasne? Odhacz sobie jeden dzień dla tego darmozjada, a jeśli Polly będzie bardzo samotna to może poniańczyć Antka, jemu też przydałyby się korepetycje - wywróciła oczami teatralnie, wskazując na odznakę prefekta naczelnego przypiętą do piersi. - Nie dawaj nam powodu do wstydu, Leslie - dodała na odchodnym, klepiąc brata po ramieniu, widząc jego cierpiętniczą minę.
Opuściła wielką salę bez pośpiechu.
Re: Wielka Sala
Ruda wywróciła oczami i odprowadziła siostrę wzrokiem do wyjścia. Sama przysiadła jeszcze na chwilę na ławce i oparła się plecami o stół. Była Ślizgonką i inni co najwyżej mogli jej naskoczyć, jeśli chciała sobie posiedzieć przy innym stole. Z takiego założenia przynajmniej wychodziła.
- Zakochana para Jacek i Barbara, siedzą na kominie... - zanudziła, uśmiechając się szyderczo do brata. - A co będziecie robić? Rysować sobie serduszka w zeszytach?
Wilsonówna złożyła usta w dziubek i zamrugała szybko powiekami.
- Takie słodkie, że zaraz się zrzygam.
Kto jak kto, ale to właśnie Leslie jak mały lew broniła honoru Wilsonów. Może i nie przodowała w nauce, ale jeśli słyszała, że na korytarzu szkolnym ktoś zapędził się w słowach, pomimo wątłej postury potrafiła ustawić wszystkich do pionu.
- Nie będę się z Tobą uczyć. Mam nadzieję, że to jest dla Ciebie oczywiste i zrozumiałe. JASNE?!
- Zakochana para Jacek i Barbara, siedzą na kominie... - zanudziła, uśmiechając się szyderczo do brata. - A co będziecie robić? Rysować sobie serduszka w zeszytach?
Wilsonówna złożyła usta w dziubek i zamrugała szybko powiekami.
- Takie słodkie, że zaraz się zrzygam.
Kto jak kto, ale to właśnie Leslie jak mały lew broniła honoru Wilsonów. Może i nie przodowała w nauce, ale jeśli słyszała, że na korytarzu szkolnym ktoś zapędził się w słowach, pomimo wątłej postury potrafiła ustawić wszystkich do pionu.
- Nie będę się z Tobą uczyć. Mam nadzieję, że to jest dla Ciebie oczywiste i zrozumiałe. JASNE?!
Leslie WilsonKlasa V - Urodziny : 09/01/1999
Wiek : 25
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : Czysta
Re: Wielka Sala
W jego oczach było widać jawną panikę. Uważał, ze dokładnie dziewięć miesięcy z tym diabłem wcielonym w jednym, małym i dość ciasnym brzuchu matki wystarczyło mu na całe życie. Nie to, że jej nie lubił. Trudno było nie lubić czy nie kochać człowieka którego poznało się na samym początku swojej drogi życiowej. On jednak kochał Leslie tym bardziej im dalej jej pięści znajdowały się od niego. Słysząc, że ma zmarnować któryś dzień w weekend z cierpiętniczą miną pokiwał głową. I tak tego nie zrobi. Nikt go nie zmusi to nauczenia czegokolwiek największego lesera w tej szkole. Chociaż... pewnie złamałby się, gdyby sama go o to poprosiła. Wiedział jednak co usłyszy zaraz po tym, jak uszy Hannah opuszczą to pomieszczenie.
- Mówisz tak, bo Ciebie nikt nie chce. - wydusił z siebie po przełknięciu wszystkiego, po czym wytarł utłuszczone palce w spodnie. Ot, taki tam odruch. Spojrzał jeszcze na drzwi wejściowo-wyjściowe. Uszy Haneczki opuściły już lokal więc czas na... najsłodszą Leslie na świecie. Prychnął cicho.
- Myślisz, że marnowałbym dzień na Ciebie, kochana siostrzyczko? - zapytał z dość ironicznym uśmiechem na swojej piegowatej twarzy przechylając nieco głowę. Wiedział, że zaraz może zarobić, ale raz się żyje. A może lepiej uciekać? Podniósł się więc i wyciągnął odznakę Prefekta z kieszeni i przyczepił ją do swojej koszulki. Wskazał na nią palcem, po czym z szerokim uśmiechem przechylił się bliżej siostry ponad stołem.
- Nie dawaj nam powodu do wstydu, Leslie. - zanucił piskliwym głosem podobnym do głosu najstarszej siostry po czym posłał jej jeszcze buziaka w powietrzu i skierował swoje kroki w stronę wyjścia. Lepiej nie kusić losu bardziej. Wiedział, że kochana Ślizgonka jest w stanie spuścić mu lanie przy wszystkich i tą prefektowską tarczę będzie mógł sobie wtedy wetknąć w końcowy odcinek układu pokarmowego. W sumie dziwne miał z nią relacje. Z jednej strony nie pozwolił, żeby ktokolwiek o niej chociażby źle pomyślał, a z drugiej sam miał ją za bezdusznego potwora. Hm, a może to typowa relacja między rodzeństwem? Nie zastanawiając się dłużej nad tym problemem opuścił Wielką Salę kierując się na wyższe piętra.
- Mówisz tak, bo Ciebie nikt nie chce. - wydusił z siebie po przełknięciu wszystkiego, po czym wytarł utłuszczone palce w spodnie. Ot, taki tam odruch. Spojrzał jeszcze na drzwi wejściowo-wyjściowe. Uszy Haneczki opuściły już lokal więc czas na... najsłodszą Leslie na świecie. Prychnął cicho.
- Myślisz, że marnowałbym dzień na Ciebie, kochana siostrzyczko? - zapytał z dość ironicznym uśmiechem na swojej piegowatej twarzy przechylając nieco głowę. Wiedział, że zaraz może zarobić, ale raz się żyje. A może lepiej uciekać? Podniósł się więc i wyciągnął odznakę Prefekta z kieszeni i przyczepił ją do swojej koszulki. Wskazał na nią palcem, po czym z szerokim uśmiechem przechylił się bliżej siostry ponad stołem.
- Nie dawaj nam powodu do wstydu, Leslie. - zanucił piskliwym głosem podobnym do głosu najstarszej siostry po czym posłał jej jeszcze buziaka w powietrzu i skierował swoje kroki w stronę wyjścia. Lepiej nie kusić losu bardziej. Wiedział, że kochana Ślizgonka jest w stanie spuścić mu lanie przy wszystkich i tą prefektowską tarczę będzie mógł sobie wtedy wetknąć w końcowy odcinek układu pokarmowego. W sumie dziwne miał z nią relacje. Z jednej strony nie pozwolił, żeby ktokolwiek o niej chociażby źle pomyślał, a z drugiej sam miał ją za bezdusznego potwora. Hm, a może to typowa relacja między rodzeństwem? Nie zastanawiając się dłużej nad tym problemem opuścił Wielką Salę kierując się na wyższe piętra.
Re: Wielka Sala
Hannah zgodnie z poleceniem dyrektora prosto ze skrzydła szpitalnego popędziła do swojego dormitorium gdzie zrzuciła swoją piżamę w kociołki i zamieniła ją na pełne umundurowanie ucznia Hufflepuffu. Zawiązała ciasno pod szyją żółty krawat, a do piersi przypięła odznakę prefekta naczelnego. Zaplotła swoje rude włosy w ciasny warkocz, po czym opuściła oazę Puchonów i wspięła się z podziemia na parter.
Szkoła o tej porze była pusta, a jedyna osoba, która znajdowała się na korytarzu był dyrektor stojący u drzwi wielkiej sali.
- Będę potrzebowała jedynie wstępu do wszystkich pokoi wspólnych i dormitoriów. No i czasu, nic więcej - rzuciła na wstępie, stając przed starcem.
Szkoła o tej porze była pusta, a jedyna osoba, która znajdowała się na korytarzu był dyrektor stojący u drzwi wielkiej sali.
- Będę potrzebowała jedynie wstępu do wszystkich pokoi wspólnych i dormitoriów. No i czasu, nic więcej - rzuciła na wstępie, stając przed starcem.
Re: Wielka Sala
Była już późna godzina, ale jak to w nagłych sytuacjach... One nie mogą mieć miejsca w piękny, słoneczny dzień, gdzie ćwierkają ptaszki. Mrok nocy dodaje więcej dramaturgi. Światło księżyca, wycie wilków, łowcy wampirów na tropie... Chociaż chyba rozważniej byłoby jednak poczekać do ranka.
Mimo wszystko Gabriel Griffiths wstawił się na wezwanie dyrektora niemal od razu. Był ubrany w ciemne, eleganckie spodnie, czarną koszulę, czarną marynarkę i czerwony krawat dla efektu. Z kieszeni na piersi zwisał mu srebrny łańcuszek od oldschool'owego zegarka, a na nosie miał okulary by lepiej widzieć w mroku. W ręku miał już przygotowaną swoją różdżkę, którą oświetlał sobie dotąd szkolne korytarze.
Przed Wielką Salą czekał już na niego profesor Scott i Hannah Wilson, prefekt naczelna i wilkołak zarazem.
- Dobry wieczór Dyrektorze, Hannah. - przywitał się z dwójką czarodziei i naturalnie dla niego się uśmiechnął na powitanie, chociaż ten uśmiech nie dosięgał oczu.
- Czy tylko ja zauważam, że rodzeństwo Baldwin coś za często ląduje w Skrzydle Szpitalnym? - westchnął, chcąc tą uwagą jakoś rozwiać gęstą atmosferę wokół nich się unoszącą. - To już pewne, że to uczeń? - ostatnio był to James, ale teraz ewidentnie był to atak wampira, a wnuczek Jeremy'ego nim nie był.
Mimo wszystko Gabriel Griffiths wstawił się na wezwanie dyrektora niemal od razu. Był ubrany w ciemne, eleganckie spodnie, czarną koszulę, czarną marynarkę i czerwony krawat dla efektu. Z kieszeni na piersi zwisał mu srebrny łańcuszek od oldschool'owego zegarka, a na nosie miał okulary by lepiej widzieć w mroku. W ręku miał już przygotowaną swoją różdżkę, którą oświetlał sobie dotąd szkolne korytarze.
Przed Wielką Salą czekał już na niego profesor Scott i Hannah Wilson, prefekt naczelna i wilkołak zarazem.
- Dobry wieczór Dyrektorze, Hannah. - przywitał się z dwójką czarodziei i naturalnie dla niego się uśmiechnął na powitanie, chociaż ten uśmiech nie dosięgał oczu.
- Czy tylko ja zauważam, że rodzeństwo Baldwin coś za często ląduje w Skrzydle Szpitalnym? - westchnął, chcąc tą uwagą jakoś rozwiać gęstą atmosferę wokół nich się unoszącą. - To już pewne, że to uczeń? - ostatnio był to James, ale teraz ewidentnie był to atak wampira, a wnuczek Jeremy'ego nim nie był.
Re: Wielka Sala
Wielki księżyc (nie w pełni!) wyglądający zza ciemnych chmur podbudowuje atmosferę zdecydowanie lepiej niż kanarek śpiewające słodkie pieśnie. Na domiar złego owy kanarek może komuś obsrać szatę... albo brodę.
-Dostaniesz dostęp. - zapewnił dziewczynę.
Nie minęło nawet dziesięć sekund, kiedy to u progu Wielkiej Sali stanął jeden z najbardziej kompetentnych mężczyzn w tej szkole - Gabriel Griffiths.
- Obawiam się, że nie taki dobry - rzekł ponuro - Czeka nas przeszukanie dormitoriów i prawdopodobnie niekrótka podróż po zakazanym lesie.
Dyrektor mógł mówić otwarcie. Sala była pusta, a jedynymi świadkami rozmowy były tańczące ognie świec, które rzucały słabe światło na trzy postacie.
- Cóż, ich wrodzona naiwność przysparza nam sporo problemów. Niestety, obie dziewczyny wdały się w Rosie. - Jeremy podrapał się po brodzie - Nadzwyczajnie ciekawskie i niesamowicie wyszczekane. Tak można pokrótce opisać ową parę.
-Uczeń - kiwnął głową - Zdaniem Centaurów. Jednak trzeba być pewnym aby osądzić.
Rozmowa potrwała jeszcze chwilę, po czym - na polecenie dyrektora - cała trójka ruszyła w stronę dormitoriów.
*Haniu, opisz proszę naszą wycieczkę tutaj( a raczej Twoje wywąchiwanie^^). Nie będziemy tłuc się po tematach, a dobrze byłoby przyśpieszyć zwrot akcji.
-Dostaniesz dostęp. - zapewnił dziewczynę.
Nie minęło nawet dziesięć sekund, kiedy to u progu Wielkiej Sali stanął jeden z najbardziej kompetentnych mężczyzn w tej szkole - Gabriel Griffiths.
- Obawiam się, że nie taki dobry - rzekł ponuro - Czeka nas przeszukanie dormitoriów i prawdopodobnie niekrótka podróż po zakazanym lesie.
Dyrektor mógł mówić otwarcie. Sala była pusta, a jedynymi świadkami rozmowy były tańczące ognie świec, które rzucały słabe światło na trzy postacie.
- Cóż, ich wrodzona naiwność przysparza nam sporo problemów. Niestety, obie dziewczyny wdały się w Rosie. - Jeremy podrapał się po brodzie - Nadzwyczajnie ciekawskie i niesamowicie wyszczekane. Tak można pokrótce opisać ową parę.
-Uczeń - kiwnął głową - Zdaniem Centaurów. Jednak trzeba być pewnym aby osądzić.
Rozmowa potrwała jeszcze chwilę, po czym - na polecenie dyrektora - cała trójka ruszyła w stronę dormitoriów.
*Haniu, opisz proszę naszą wycieczkę tutaj( a raczej Twoje wywąchiwanie^^). Nie będziemy tłuc się po tematach, a dobrze byłoby przyśpieszyć zwrot akcji.
Re: Wielka Sala
- Dobry wieczór, profesorze Griffiths - odparła na powitanie nauczyciela, kiedy ten przybył i dołączył do ich zacnego grona. Puchonka wysłuchiwała w milczeniu krótkiej rozmowy obydwu mężczyzn, nie ważąc się im przerwać. Dopiero kiedy skończyli, rudowłosa postanowiła się odezwać.
- Powęszymy wśród uczniów, a jeśli tam go nie znajdziemy, poszukamy wśród nauczycieli - zaproponowała. Kiedy dyrektor zarządził rozpoczęcie poszukiwań, zgodziła się z nim krótkim skinieniem głowy. - Może zaczniemy od wież? Gryfoni i Krukoni? Wśród Puchonów nie ma wampirów, dam sobie głowę odciąć - odparła, a pozostali zgodzili się.
Ruszyli najpierw w stronę wieży Godryka Gryffindora. Gruba dama ustąpiła przed dyrektorem i nauczycielem Zaklęć. Była pewnie niezadowolona z faktu, że do środka wchodzi jeszcze osoba z innego domu, ale nic nie mogła na to poradzić.
Ich dochodzenie odbywało się spokojnie i bez słów. Cała trójka chodziła od dormitorium do dormitorium, a Hannah błądziła przez moment między łóżkami i siedzącymi w swoich sypialniach uczniami. Po chwili wychodzili, zostawiając zdezorientowanych uczniów na swoich miejscach. Po pół godziny obchód po pokoju wspólnym Gryfonów zakończył się. Kiedy detekstywi minęli portret Grubej Damy, odezwała się Hanka:
- Zupełnie nic, Gryfoni mogą czuć się bezpiecznie.
Po tych słowach ruszyli do wieży Krukonów. Tam również dostali się do środka bez problemu dzięki mądrości profesora Griffithsa, który znał odpowiedź na zagadkę. Tam poszukiwania nabrały nieco tempa. Wchodzili do dormitoriów, a Hanka znowu krążyła między łóżkami i.. znalazła je. Śmierdzące martwym, rozkładającym się ciałem łoże z zaciągniętym baldachimem. Nie wiedziała czy wampir znajduje się w środku czy zwyczajnie cuchną jego rzeczy z kufra, ale się nie odezwała się. Zachowali pozory i przeszukali resztę sypialń, a kiedy znaleźli się za drzwiami pokoju wspólnego na zupełnie pustym korytarzu, Hanka ściszyła głos.
- Obawiam się, że to w pańskim domu, panie profesorze - zwróciła się do nauczyciela Zaklęć. - Dormitorium męskie ostatniej klasy. Łóżko przy ścianie na samym końcu, miało zaciągnięte kotary - dodała, zerkając to na dyrektora, to na Gabriela.
- Powęszymy wśród uczniów, a jeśli tam go nie znajdziemy, poszukamy wśród nauczycieli - zaproponowała. Kiedy dyrektor zarządził rozpoczęcie poszukiwań, zgodziła się z nim krótkim skinieniem głowy. - Może zaczniemy od wież? Gryfoni i Krukoni? Wśród Puchonów nie ma wampirów, dam sobie głowę odciąć - odparła, a pozostali zgodzili się.
Ruszyli najpierw w stronę wieży Godryka Gryffindora. Gruba dama ustąpiła przed dyrektorem i nauczycielem Zaklęć. Była pewnie niezadowolona z faktu, że do środka wchodzi jeszcze osoba z innego domu, ale nic nie mogła na to poradzić.
Ich dochodzenie odbywało się spokojnie i bez słów. Cała trójka chodziła od dormitorium do dormitorium, a Hannah błądziła przez moment między łóżkami i siedzącymi w swoich sypialniach uczniami. Po chwili wychodzili, zostawiając zdezorientowanych uczniów na swoich miejscach. Po pół godziny obchód po pokoju wspólnym Gryfonów zakończył się. Kiedy detekstywi minęli portret Grubej Damy, odezwała się Hanka:
- Zupełnie nic, Gryfoni mogą czuć się bezpiecznie.
Po tych słowach ruszyli do wieży Krukonów. Tam również dostali się do środka bez problemu dzięki mądrości profesora Griffithsa, który znał odpowiedź na zagadkę. Tam poszukiwania nabrały nieco tempa. Wchodzili do dormitoriów, a Hanka znowu krążyła między łóżkami i.. znalazła je. Śmierdzące martwym, rozkładającym się ciałem łoże z zaciągniętym baldachimem. Nie wiedziała czy wampir znajduje się w środku czy zwyczajnie cuchną jego rzeczy z kufra, ale się nie odezwała się. Zachowali pozory i przeszukali resztę sypialń, a kiedy znaleźli się za drzwiami pokoju wspólnego na zupełnie pustym korytarzu, Hanka ściszyła głos.
- Obawiam się, że to w pańskim domu, panie profesorze - zwróciła się do nauczyciela Zaklęć. - Dormitorium męskie ostatniej klasy. Łóżko przy ścianie na samym końcu, miało zaciągnięte kotary - dodała, zerkając to na dyrektora, to na Gabriela.
Re: Wielka Sala
Pora była późna, zdecydowanie zbyt późna na szwendanie się po zamku, jednak konsekwencje nie przerażały jasnowłosej Krukonki, która tego niecnego czynu postanowiła dokonać. Myśl o szlabanie i czyszczeniu różnych niemiłych pomieszczeń czy też dotykaniu obrzydliwych rzeczy przegrała z poczuciem nudy i bezsilności. Dziewczę, wysunąwszy się spod ciepłej kołderki, chwyciło szary sweter, który chwilę później założyło przez głowę. Na bose stopy zaś, zielonooka wdziała czarne, krótkie trampki, pozostawiając sznurówki niezawiązane. Jedynie granatowe, krótkie spodenki w białe gwiazdki, stanowiły pozostałości po piżamie. Dziewczyna przemierzyła na palcach dormitorium, chwilę później ostrożnie zamykając drzwi. Przejście pokoju wspólnego nie stanowiło trudnego zadania, jako że pomieszczenie świeciło pustkami, a postaci z portretów smacznie spały, cicho pochrapując. Najlepsze w tym wszystkim było to, że Bronte nie miała jakiegoś konkretnego celu, nie wiedziała dokładnie gdzie się kieruje, pokonując kolejne stopnie kamiennych schodów. Krukonce przeszło przez myśl, by wyjść na zewnątrz, jednak tuż po naciśnięciu pozłacanej klamki wejściowych drzwi, Lena wiedziała, że to nie był dobry pomysł. Lodowate powietrze wpadło do pomieszczenia, rozwiewając jej jasne włosy. Zaklęła siarczyście pod nosem, na powrót je zamykając. Na skórze blondynki pojawiła się gęsia skórka, tak dotkliwa, że aż objęła dłońmi ramiona, próbując zachować resztki ciepła. W przypływie bezmyślności, szóstoklasistka, wsunęła niepewnie głowę, uchylając nieco wcześniej drzwi do Wielkiej Sali. Pusto i cicho. Jedynie wątłe światło pochodni oświetlało ogromną salę. To wystarczało. Lena cicho zamknęła za sobą drzwi, kierując się do stołu Kruczków. Usiadła tuż przy krańcu stołu, przygarniając dłońmi kolana. Sama nie wiedziała kiedy na drewnianym, dębowym blacie pojawił się kubek gorącego kakao. Jak dobrze, że te biedne skrzaciny pracują też nocą, pomyślała nieco egoistycznie, chwytając w dłonie kubek z parującą cieczą. Porcelana chętnie oddawała ciepło zziębniętym dłoniom, a para przyjemnie ogrzewała bladą twarzyczkę. Dziewczyna uśmiechnęła się, trochę sama do siebie, upijając kilka łyczków, powoli, by nie poparzyć sobie języka jak to zwykła robić.
Re: Wielka Sala
Praktycznie cały weekend młody Wilson spędził przebywając sam, co było dość sporym sukcesem dla ślizgona. Raczej rzadko bywał sam, bo przebywanie samemu skutkowało przemyśleniami, a ostatnio Tony miał wiele spraw do ogarnięcia. Był środek nocy i w sumie już od dwóch godzin leżał sobie w łóżku, ale nie mogąc zasnąć westchnął i mając na sobie jedynie dłuższe czarne spodnie od piżamy postanowił wyjść w poszukiwaniu przygód. Na nagi tors ubrał jedynie bluzę i wolnym krokiem nie przejmując się nikim postanowił wyruszyć za czymś do picia i jedzenia. Kiedy już przeszedł, Pokój Wspólny i wyszedł schodami na parter, dostrzegł, że dookoła jest całkowita pustka, a jedynie lekko uchylone drzwi do Wielkiej Sali zdawały się do siebie zapraszać. Starając się iść bezszelestnie ślizgon wsunął się pomiędzy wielkimi drzwiami i nagle, przy jednym ze stołów zobaczył posturę osoby której poznałby w każdym momencie. Podszedł więc po cichu do niej, stając za nią i pochyliwszy się dał jej całkiem niespodziewanego całusa w policzek.
- Co Ty tu robisz o tej porze Lena?- spytał siadając obok.- Będę musiał zacząć Cię pilnować...
- Co Ty tu robisz o tej porze Lena?- spytał siadając obok.- Będę musiał zacząć Cię pilnować...
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Wielka Sala
Lena, muskając opuszkami powierzchnię ciepłej filiżanki, zastanawiała się nad wszystkim co miało okazję wydarzyć się w ciągu kilku ostatnich dni. Niespokojne myśli co rusz wkradały się do głowy jasnowłosej, nakazując zakończenie tych fanaberii i skupienie się na nauce, która teraz powinna dla krukonki być priorytetem. Tylko, że Bronte nie potrafiła już tego zrobić. Może nawet nie chciała. Egzaminy przestały być tak ważne, jak jeszcze kilka miesięcy temu, wiedza traciła wartość. Wzdychając cicho, dziewczyna, uniosła wzrok przyglądając się sufitowi Wielkiej Sali, który stanowił rozgwieżdżony firmament. Gwiazdy połyskiwały w różnych kolorach, tworząc odległe gwiazdozbiory galaktyki. Zawsze lubiła wpatrywać się w niebo. Nie trzeba było się nad niczym zastanawiać, nic, tylko podziwiać to naturalne piękno. Nieszczęśliwie, a może i nie aż tak nieszczęśliwe jej samotność przerwało przybycie Wilsona. Bronte sama nie wiedziała co o tym myśleć. To, że zapomniał było raczej wątpliwe, a nadzieja, że nie wspomni o ich ostatnim spotkaniu wątła. Dziewczyna przeniosła nań spojrzenie czekoladowych tęczówek, a herbaciane wargi wygięły się w ledwie zauważalnym uśmiechu.
- Perpetua chrapie tak głośno, że nie da się zmrużyć oka. - Odrzekła, przenosząc wzrok na filiżankę. Fakt, że to myśli bardziej nie dawały spać, niż chrapanie koleżanki, postanowiła zachować dla siebie. Słysząc wzmiankę o pilnowaniu, westchnęła bezradnie. - Co może stać mi się w Wielkiej Sali? Skrzaty mnie uprowadzą do kuchni? - Dodała, popijając wystygłe już kakao.
- Perpetua chrapie tak głośno, że nie da się zmrużyć oka. - Odrzekła, przenosząc wzrok na filiżankę. Fakt, że to myśli bardziej nie dawały spać, niż chrapanie koleżanki, postanowiła zachować dla siebie. Słysząc wzmiankę o pilnowaniu, westchnęła bezradnie. - Co może stać mi się w Wielkiej Sali? Skrzaty mnie uprowadzą do kuchni? - Dodała, popijając wystygłe już kakao.
Re: Wielka Sala
Anthony sam nie wiedział czy powinien porozmawiać z nią o tym co stało się wtedy na polanie. Była pijana tamtego wieczoru i pewnie nawet nie chciała wspominać, a on sam nie wiedział jak ona to traktowała. Zmienił pozycję i przełożył nogę przez ławkę i siedział do niej twarzą na wprost. Nie miał ochoty nic jeść i gdyby nie spotkał tu Leny, pewnie wyszedłby od razu po tym jak zobaczyłby, że nic się tu nie dzieje. Nie lubił aż tak publicznych miejsc i nie czuł się tu specjalnie komfortowo, zwłaszcza, że Sala wyglądała na jeszcze większą kiedy siedzieli tu tylko we dwoje.
- Dokładnie. Chyba nie chciałabyś tanią siłą roboczą?- Lena wyglądała doprawdy uroczo w takim a nie innym stroju. Milczał przez chwilę wpatrując się w nią, jednak nie mógł tak długo wytrzymać.- Lena, ja muszę wiedzieć co jest w Tobie...to co się stało na polanie, muszę wiedzieć co czujesz.- wiedział, że berdzie jej z tym ciężko, jednak złapał ją lekko za podbródek i obrócił by patrzyła na niego.
- Dokładnie. Chyba nie chciałabyś tanią siłą roboczą?- Lena wyglądała doprawdy uroczo w takim a nie innym stroju. Milczał przez chwilę wpatrując się w nią, jednak nie mógł tak długo wytrzymać.- Lena, ja muszę wiedzieć co jest w Tobie...to co się stało na polanie, muszę wiedzieć co czujesz.- wiedział, że berdzie jej z tym ciężko, jednak złapał ją lekko za podbródek i obrócił by patrzyła na niego.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Wielka Sala
W wątłym świetle rzucanym przez pochodnie Wilson wydawał się krukonce nawet bardziej pociągający niż w świetle księżyca. Tak właśnie, pociągający. Lena jak ognia unikała tego właśnie określenia, ale w tym momencie nic innego nie przychodziło jej do głowy. Chwilę później zganiła się za tę myśl, uwagę skupiając na gładkiej fakturze już niemal pustej filiżanki.
- Gdyby nie moje dwie lewe ręce, to rzeczywiście mogłabym się im na coś przydać. - Dziewczyna znowu rozejrzała się po pomieszczeniu. Słysząc dalszą część wypowiedzi Tony'ego, przez jej twarz przemknął cień przerażenia. Czując jego dotyk, obróciła twarz w jego stronę. Czekoladowy wzrok błądził niepewnie po jego twarzy, starając nie zatrzymywać się na perfekcyjnie wykrojonych ustach chłopaka. Postanowiła być szczera, miała wiele do stracenia, ale wiedziała, że kręceniem i oszukiwaniem niczego nie osiągnie. Najwyżej wyjdzie na idiotkę, trudno.
- Przez chwilę, myślałam... myślałam, że to tylko taki moment słabości, że nas trochę poniosło. - Przygryzła lekko dolną wargę, milknąć na moment. - Ale to nie minęło... to dalej nie mija. Przynajmniej mnie. - Znów zamilkła. - Nie czuj się przez to, jakbyś miał jakiś obowiązek wobec mnie. To przejdzie, kiedyś. - Zakończyła, odwracając wzrok. Wilson chyba nie tego oczekiwał od dziewczyn, a ona nie chciała go do niczego zmuszać, nie chciała by czuł się skrępowany. Chciała by był szczęśliwy, nawet jeśli jej kosztem.
- Gdyby nie moje dwie lewe ręce, to rzeczywiście mogłabym się im na coś przydać. - Dziewczyna znowu rozejrzała się po pomieszczeniu. Słysząc dalszą część wypowiedzi Tony'ego, przez jej twarz przemknął cień przerażenia. Czując jego dotyk, obróciła twarz w jego stronę. Czekoladowy wzrok błądził niepewnie po jego twarzy, starając nie zatrzymywać się na perfekcyjnie wykrojonych ustach chłopaka. Postanowiła być szczera, miała wiele do stracenia, ale wiedziała, że kręceniem i oszukiwaniem niczego nie osiągnie. Najwyżej wyjdzie na idiotkę, trudno.
- Przez chwilę, myślałam... myślałam, że to tylko taki moment słabości, że nas trochę poniosło. - Przygryzła lekko dolną wargę, milknąć na moment. - Ale to nie minęło... to dalej nie mija. Przynajmniej mnie. - Znów zamilkła. - Nie czuj się przez to, jakbyś miał jakiś obowiązek wobec mnie. To przejdzie, kiedyś. - Zakończyła, odwracając wzrok. Wilson chyba nie tego oczekiwał od dziewczyn, a ona nie chciała go do niczego zmuszać, nie chciała by czuł się skrępowany. Chciała by był szczęśliwy, nawet jeśli jej kosztem.
Re: Wielka Sala
Dziwnie było siedzieć tu przed Leną i czuć przez Wilsona dwa sprzeczne uczucia. Patrząc na nią od niedawna nie widział w niej jedynie najlepszej przyjaciółki, praktycznie siostry, a także śliczną dziewczynę, tą z którą kiedyś mógłby być. Przy okazji nie miał pojęcia co ona w nim widzi, czemu zawsze w niego wierzyła i kompletnie odwzajemniła wszystko co zrobił w stosunku do niej na polanie.
Kiedy już popatrzyła na niego, wziął rękę z jej podbródka, bojąc się podświadomie, że w tym momencie zbyt duży kontakt fizyczny spowodowałyby typowe myśli.
- Nas nigdy nie poniosło, przez tyle lat.- na jego twarzy pojawił się nieznaczny uśmiech. - Dlaczego teraz to się stało Lena? Przecież nigdy nie było żadnych sytuacji...- był zaskoczony nie tylko jej zachowaniem ale i swoim, chciał wiedzieć czy kiedykolwiek ona myślała inaczej o nim aniżeli o przyjacielu. Patrzył jej prosto w oczy starając się nie rozpraszać jej kształtnymi ustami, delikatną bladą skórą.
Kiedy już popatrzyła na niego, wziął rękę z jej podbródka, bojąc się podświadomie, że w tym momencie zbyt duży kontakt fizyczny spowodowałyby typowe myśli.
- Nas nigdy nie poniosło, przez tyle lat.- na jego twarzy pojawił się nieznaczny uśmiech. - Dlaczego teraz to się stało Lena? Przecież nigdy nie było żadnych sytuacji...- był zaskoczony nie tylko jej zachowaniem ale i swoim, chciał wiedzieć czy kiedykolwiek ona myślała inaczej o nim aniżeli o przyjacielu. Patrzył jej prosto w oczy starając się nie rozpraszać jej kształtnymi ustami, delikatną bladą skórą.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Wielka Sala
Kompletny mętlik w głowie Bronte nie ułatwiał zadania ani trochę. Przeszywające spojrzenie Wilsona również. Kiedy zaczął tak na nią działać? Po tym, jak po pijaku powiedział jej, że ją kocha? Nie bądź nierozsądna, Bronte. Czy na pewno ich nie było? Może nie postrzegali tego w ten sposób, co nieuchronnie prowadziło ich do tego miejsca, kiedy zostali zmuszeni to dostrzec. Problem Leny polegał na tym, że ona do niektórych rzeczy nie chciała się przyznać sobie samej.
- Nie wiem, Tony. Naprawdę nie mam pojęcia. - Odrzekła cicho, odwzajemniając jego spojrzenie. Ich twarze były blisko siebie, Lena tylko siłą woli powstrzymywała się, by nie zasmakować jego miękkich ust. Znowu. - Może byliśmy zbyt blisko, by to dostrzec. - Dodała ciszej, odgarniając za ucho kosmyk łaskoczący policzek.
- Nie wiem, Tony. Naprawdę nie mam pojęcia. - Odrzekła cicho, odwzajemniając jego spojrzenie. Ich twarze były blisko siebie, Lena tylko siłą woli powstrzymywała się, by nie zasmakować jego miękkich ust. Znowu. - Może byliśmy zbyt blisko, by to dostrzec. - Dodała ciszej, odgarniając za ucho kosmyk łaskoczący policzek.
Strona 1 z 25 • 1, 2, 3 ... 13 ... 25
Magic Land :: Hogwart :: PARTER
Strona 1 z 25
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach