Wielka Sala
+88
Gloria Stark
Rivius Fawley
Hope Colinz
Morpheus A. Maponos
Brandon Tayth
Aleksander Cortez
Isidora Tayth
María Velasquez
Cory Reynolds
Monika Kruger
Nevan Fraser
Ragna Kolbjørn
Jonathan Mills
Peter Raffles
Jamie Campbell
Prince Hamilton
Jason Snakebow
Fransis Molchester
Scarlett Molchester
Micah Johansen
Fèlix Lemaire
Marco Castellani
Jaakob Larsen
Blanche Aude Moreau
Antoinette Croisseux
Geraldine Dubois
Carla Stark
Kristian Lyberg
Elektra Fyodorova
Stella Stark
Andrew Wilson
Freddie Kingsley
Leanne Chatier
Gwendoline Allen
Matthew Sneddon
Femke van Rijn
Iris Xakly
Marcel Volante
Cassidy Thomas
Felicja Socha
Maja Vulkodlak
Pandora Evans
Antonija Vedran
Connor Campbell
Grace Scott
Meredith Cooper
Elijah Ward
Lena Gregorovic
Logan Campbell
Zoja Yordanova
Wyatt Walker
Marianna Vulkodlak
Lucas Castellani
Aaron Matluck
Dymitr Milligan
Christine Greengrass
James Scott
William Greengrass
Nicolas Socha
Heinrich Flammenwerfer
Nadia Milligan
Sora Iwahara
Charlotte Jeunesse
Aleksy Vulkodlak
Dylan Davies
Vin Xakly
Rhinna Hamilton
Suzanne Castellani
Blaise Harvin
Margaret Scott
Cherry Campbell
Aiko Miyazaki
Sasza Tiereszkowa
Sophie Fitzpatrick
Benedict Walton
Joel Frayne
Audrey Roshwel
Polly Baldwin
Andrea Jeunesse
Mistrz Gry
Anthony Wilson
Emily Bronte
Jeremy Scott
Gabriel Griffiths
Charles Wilson
Leslie Wilson
Hannah Wilson
Brennus Lancaster
92 posters
Magic Land :: Hogwart :: PARTER
Strona 8 z 25
Strona 8 z 25 • 1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 16 ... 25
Wielka Sala
First topic message reminder :
Umiejscowione jest tutaj serce Hogwartu - tętniąca życiem Wielka Sala, w której uczniowie przesiadują niemal nieustannie od rana do wieczora.
Umiejscowione jest tutaj serce Hogwartu - tętniąca życiem Wielka Sala, w której uczniowie przesiadują niemal nieustannie od rana do wieczora.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Wielka Sala
Wystarczy dosięgać do Tablicy Ogłoszeń. Przecież ten liliput się nie będzie wydurniał i skakał, albo się gdzieś tam pomiędzy kolegów wpychał, kiedy pojawiają się na niej nowości. Wystarczyło, że usłyszała, że jest zabawa Andrzejkowa, a część z wykwintną imprezą jej po prostu umknęła.
Źle odczytała jego uniesione brwi do góry. Pomyślała, że naprawdę powinna wrócić na górę do Wieży Gryffindoru i przeczekać ten wieczór. Albo może zaszyć się teraz przy paru stoiskach z wróżbami (bo ciekawość zaczynała wygrywać ze wstydem) i dopiero po zakończonych czarach się ulotnić? Zarumieniona Bułgarka, zaczepiła prawy kosmyk włosów o ucho. Zmierzyła Gryfona nieufnym spojrzeniem, a zaraz skwitowała jego wypowiedź:
- Nie mam nic do garniturów. Są w pytkę. Bale są głupie ze względu na kreacje dziewczyn. Zamydlone oczęta tonami podkładów i ciężkie falbany. Jakbyśmy też nie mogły mieć jednej sukienki, fason małej czarnej i heja.
Zauważyła, że stara się dyskretnie rozglądać za kimś po parkiecie. Domyślała się, że nie chodzi mu o przyjaciela, skoro przed sekundą zauważył, że Ward postanowił nie przyjść. Ona sama z nim nie rozmawiała, więc wzruszyła jedynie ramionami, sygnalizując, że nie wie co u niego się dzieje.
Oświeciło ją nagle. Pacnęła się teatralnie w głowę, a chociaż uśmiechała się ciągle do chłopaka, to w brzuchu poczuła nieprzyjemny ścisk.
- O ja głupia... Przecież z kimś przyszedłeś, prawda? Nie zawracam Ci już głowy... - dodała pośpiesznie. - Pójdę sobie trochę powróżyć, może jeszcze na siebie wpadniemy... Ale zaraz będę się zbierać.
Źle odczytała jego uniesione brwi do góry. Pomyślała, że naprawdę powinna wrócić na górę do Wieży Gryffindoru i przeczekać ten wieczór. Albo może zaszyć się teraz przy paru stoiskach z wróżbami (bo ciekawość zaczynała wygrywać ze wstydem) i dopiero po zakończonych czarach się ulotnić? Zarumieniona Bułgarka, zaczepiła prawy kosmyk włosów o ucho. Zmierzyła Gryfona nieufnym spojrzeniem, a zaraz skwitowała jego wypowiedź:
- Nie mam nic do garniturów. Są w pytkę. Bale są głupie ze względu na kreacje dziewczyn. Zamydlone oczęta tonami podkładów i ciężkie falbany. Jakbyśmy też nie mogły mieć jednej sukienki, fason małej czarnej i heja.
Zauważyła, że stara się dyskretnie rozglądać za kimś po parkiecie. Domyślała się, że nie chodzi mu o przyjaciela, skoro przed sekundą zauważył, że Ward postanowił nie przyjść. Ona sama z nim nie rozmawiała, więc wzruszyła jedynie ramionami, sygnalizując, że nie wie co u niego się dzieje.
Oświeciło ją nagle. Pacnęła się teatralnie w głowę, a chociaż uśmiechała się ciągle do chłopaka, to w brzuchu poczuła nieprzyjemny ścisk.
- O ja głupia... Przecież z kimś przyszedłeś, prawda? Nie zawracam Ci już głowy... - dodała pośpiesznie. - Pójdę sobie trochę powróżyć, może jeszcze na siebie wpadniemy... Ale zaraz będę się zbierać.
Ostatnio zmieniony przez Zoja Yordanova dnia Pią 29 Lis 2013, 22:56, w całości zmieniany 1 raz
Re: Wielka Sala
Hanka uwielbiała obserwować, wręcz inwigilować uczniów tej szkoły. Musiała wszystko wiedzieć, dlatego też podsłuchiwała ukradkiem rozmowy i oglądała strojów oraz tańców, aż do momentu, w którym ktoś jej przeszkodził.
Mogę stanąć obok?
Hannah nie odpowiedziała młodszemu koledze z domu lwa tylko posłała mu chłodne, puste spojrzenie walcząc ze sobą aby nie zmarszczyć nosa z niezadowolenia.
- Może dlatego - odparła beznamiętnie, unosząc nieznacznie jedną brew ku górze.
Ach, taka robota jak to mówią, nie? Takie docinki ze strony uczniów były dla prefekta chlebem powszednim i Hanka była zupełnie do nich przyzwyczajona. Oswajała się z nimi przed ostatnie dwa lata kiedy to w piątej klasie przyznano jej odznakę prefekta domu.
- Wiem co znaczy to słowo, ale dziękuję za troskę o mój zakres słownictwa, Nicolasie - odparła, klaskając nieco sztucznie i bez emocji, kiedy na scenie pojawił się oczekiwany przed wszystkich zespół.
- Jeśli to twój sposób na poproszenie mnie do tańca, to wystarczyło zwyczajnie poprosić i wyciągnąć rękę - dodała, nie schodząc z tonu, nadal wpatrując się w wokalistę grupy, który wygłosił krótkie i głupie powitanie, na którego dźwięk żeńska część sali dostała orgazmu natychmiastowego.
Mogę stanąć obok?
Hannah nie odpowiedziała młodszemu koledze z domu lwa tylko posłała mu chłodne, puste spojrzenie walcząc ze sobą aby nie zmarszczyć nosa z niezadowolenia.
- Może dlatego - odparła beznamiętnie, unosząc nieznacznie jedną brew ku górze.
Ach, taka robota jak to mówią, nie? Takie docinki ze strony uczniów były dla prefekta chlebem powszednim i Hanka była zupełnie do nich przyzwyczajona. Oswajała się z nimi przed ostatnie dwa lata kiedy to w piątej klasie przyznano jej odznakę prefekta domu.
- Wiem co znaczy to słowo, ale dziękuję za troskę o mój zakres słownictwa, Nicolasie - odparła, klaskając nieco sztucznie i bez emocji, kiedy na scenie pojawił się oczekiwany przed wszystkich zespół.
- Jeśli to twój sposób na poproszenie mnie do tańca, to wystarczyło zwyczajnie poprosić i wyciągnąć rękę - dodała, nie schodząc z tonu, nadal wpatrując się w wokalistę grupy, który wygłosił krótkie i głupie powitanie, na którego dźwięk żeńska część sali dostała orgazmu natychmiastowego.
Re: Wielka Sala
Słysząc znajomy głos prefekt naczelnej odwróciła głowę w jej stronę i uśmiechnęła się szeroko machając jej wesoło. Widząc jak zmienia minę na widok Connora nie mogła się nie zaśmiać z czymś w rodzaju satysfakcji. Czyżby Campbell był nieakceptowany przez obecnie panujące Hogwarckie realia? Jeśli tak to idealnie nadawał się na partnera na dzisiejszy wieczór. Panna Vedran nie omieszkała także zauważyć pudrowego koloru sukienki Hannah, ale nie skomentowała go ani słowem. Najwidoczniej pudrowy róż i błyskotki były modne w tym sezonie! Gdy usłyszała, że jest nieznajomą wygięła usta w podkówkę. Nieznajoma? A tak się starała żeby być znajomą... Słowa wyjaśnienia padające z ust Ślizgona sprawiły, że znów się uśmiechnęła poprawiając nieco jego krawat.
- Najwidoczniej ta małpka urosła. Chodź zatańczyć! - rzuciła wesołym tonem, po czym zabrała go za rękę i pociągnęła w stronę Wielkiej Sali. Kilka kroków po wejściu zrobiło się jej już gorąco kiedy poczuła na sobie krytyczne spojrzenia niemalże wszystkich przedstawicielek płci pięknej wyznających zasadę solidarności jajników. Nieśmiałe rumieńce pojawiły się na jej obliczu a plecy automatycznie się wyprostowały jeszcze bardziej gotowe przyjąć każdy atak skierowany w jej kierunku. Ledwie doszli do miejsca gdzie miał być parkiet, a zespół zaczął grać pierwszą piosenkę. Miała dobre miejsce, więc miała je nie wykorzystać? Zaczęła więc niemrawo podrygiwać, bo w tych szczudłach nic nie było proste wciąż szeroko się uśmiechając. W końcu jednak się poddała.
- Kogo ja oszukuję... przecież nie umiem tańczyć. - westchnęła teatralnie wprost do Ślizgonowego uszka po czym pociągnęła go w kierunku stołów wyłożonych najróżniejszymi słodkościami. Wciąż ciepło się uśmiechając zaczęła przyglądać się różnym smakowitościom już zastanawiając się na co ma ochotę.
- Najwidoczniej ta małpka urosła. Chodź zatańczyć! - rzuciła wesołym tonem, po czym zabrała go za rękę i pociągnęła w stronę Wielkiej Sali. Kilka kroków po wejściu zrobiło się jej już gorąco kiedy poczuła na sobie krytyczne spojrzenia niemalże wszystkich przedstawicielek płci pięknej wyznających zasadę solidarności jajników. Nieśmiałe rumieńce pojawiły się na jej obliczu a plecy automatycznie się wyprostowały jeszcze bardziej gotowe przyjąć każdy atak skierowany w jej kierunku. Ledwie doszli do miejsca gdzie miał być parkiet, a zespół zaczął grać pierwszą piosenkę. Miała dobre miejsce, więc miała je nie wykorzystać? Zaczęła więc niemrawo podrygiwać, bo w tych szczudłach nic nie było proste wciąż szeroko się uśmiechając. W końcu jednak się poddała.
- Kogo ja oszukuję... przecież nie umiem tańczyć. - westchnęła teatralnie wprost do Ślizgonowego uszka po czym pociągnęła go w kierunku stołów wyłożonych najróżniejszymi słodkościami. Wciąż ciepło się uśmiechając zaczęła przyglądać się różnym smakowitościom już zastanawiając się na co ma ochotę.
Re: Wielka Sala
- Jakby tylko życie było takie proste Zoja.
Odpowiedział krótko na jej wywód na temat sukienek i ich ilości na różne okazje. Domyślał się, że dla wielu dziewcząt nie był to szczyt zabawy by babrać się ciągle w nowych sukienkach zamiast mieć jedną na ważne okazje, a reszta była by tylko na ciepłe, letnie dni, ale patrząc na to oczami faceta niestety nie mógł się z nią zgodzić.
- Ale niestety trzymam stronę strojenia się. Faceci to wzrokowcy, a jest na co popatrzeć w takich sytuacjach.
Dodał wzruszając ramionami. Co jak co, ale nawet gdy podoba się jedna konkretna dziewczyna, to nie można odmówić tego, że przyjemnie jest spojrzeć na wystrojone, ładne dziewczyny, które robią wiele by się pokazać jak najlepiej. Gdy Bułgarka nagle się ożywiła Matluck uspokoił ją machnięciem ręki.
- Spokojnie. Nie zostawię cię samej dopóki nie upewnię się, że się ktoś tobą nie zajmie. Chodź do wróżki, zobaczymy co ci powie.
Powiedział pokazując głową kierunek w którym mieli ruszyć. Nie czekając na reakcję gryfonki stanął w kolejce oczekując na to aż wróżka wywróży mu jaka przyszłość go czeka.
Odpowiedział krótko na jej wywód na temat sukienek i ich ilości na różne okazje. Domyślał się, że dla wielu dziewcząt nie był to szczyt zabawy by babrać się ciągle w nowych sukienkach zamiast mieć jedną na ważne okazje, a reszta była by tylko na ciepłe, letnie dni, ale patrząc na to oczami faceta niestety nie mógł się z nią zgodzić.
- Ale niestety trzymam stronę strojenia się. Faceci to wzrokowcy, a jest na co popatrzeć w takich sytuacjach.
Dodał wzruszając ramionami. Co jak co, ale nawet gdy podoba się jedna konkretna dziewczyna, to nie można odmówić tego, że przyjemnie jest spojrzeć na wystrojone, ładne dziewczyny, które robią wiele by się pokazać jak najlepiej. Gdy Bułgarka nagle się ożywiła Matluck uspokoił ją machnięciem ręki.
- Spokojnie. Nie zostawię cię samej dopóki nie upewnię się, że się ktoś tobą nie zajmie. Chodź do wróżki, zobaczymy co ci powie.
Powiedział pokazując głową kierunek w którym mieli ruszyć. Nie czekając na reakcję gryfonki stanął w kolejce oczekując na to aż wróżka wywróży mu jaka przyszłość go czeka.
Re: Wielka Sala
Spodziewał się tego od prefekt naczelnej. Najważniejsze jednak było to, że sama jego obecność mogła być nieprzyjemna. Zwłaszcza kiedy to się przyszło na bal w wycierusach i koszulce z krótkim rękawkiem. No przecież przyszedł na występ tej bandy Gryfków, a nie po to by powróżyć sobie z fusów i błyszczeć olśniewającym garniturem i dotrzymywać towarzystwa Hance. Tak oto mógł z brzydkiego kaczątka zrobić łabędzia bo oczywiście to go będą później krytykować, a nie prefekt naczelną. Ahhh jaki on dobroduszny... aż się niedobrze robi.
- Widzisz. To wszystko dlatego by nie musieć o to prosić i byś to ty sama o tym wspomniała. No i może taki mały zakład. Jeśli wygram to nic. Będę miał ogromną satysfakcję z tej wygranej, a jeśli ty wygrasz to będę musiał coś dla ciebie zrobić. Co ty na to?- powiedział spokojnie starając się zestroić z rytmem muzyki.
- Ja mówię, że nie wytrzymasz cały bal na parkiecie. A ty mi udowodnij, że się myliłem?- dodał tłumacząc na czym miałby polegać ich zakład. Po wszystkim jednak wyciągnął w jej stronę dłoń zapraszając do tańca. Jednakże tylko w wypadku kiedy to się zgodzi.
- Widzisz. To wszystko dlatego by nie musieć o to prosić i byś to ty sama o tym wspomniała. No i może taki mały zakład. Jeśli wygram to nic. Będę miał ogromną satysfakcję z tej wygranej, a jeśli ty wygrasz to będę musiał coś dla ciebie zrobić. Co ty na to?- powiedział spokojnie starając się zestroić z rytmem muzyki.
- Ja mówię, że nie wytrzymasz cały bal na parkiecie. A ty mi udowodnij, że się myliłem?- dodał tłumacząc na czym miałby polegać ich zakład. Po wszystkim jednak wyciągnął w jej stronę dłoń zapraszając do tańca. Jednakże tylko w wypadku kiedy to się zgodzi.
Re: Wielka Sala
Właściwie to spodziewała się podobnej odpowiedzi. Miała wyrobione zdanie na temat chłopców i ich właśnie natury wzrokowca. Ale mimo tego faceci rzadko mówią to tak wprost, na głos. I pewnie, gdyby nie był to Aaron to mogłaby się obrazić za podobną konkluzję, że wygląd zewnętrzny ma aż takie znaczenie. Tyle, że to był Aaron - ten szczery. I to jej się w nim podobało.
- Dlatego nie mówię, że stroje wizytowe są brzydkie, a jedynie przesada jest zła... - westchnęła, z rezygnacją wywracając oczami i tym samym kończąc ten wywód na temat ubioru. Hipokrytka. Gdyby ją było stać na jakieś bardziej wykwintne ubiory i złote naszyjniki to też pewnie by chętnie założyła. Jednak była wychowana w spodniach i dwudziestoosobowej rodzince, żyjącej w jednym pokoju, więc spojrzenie na tego typu rzeczy było inne.
Bez rajstop czuła się swobodniej. Tak jakby mogła nareszcie oddychać, więc te felerne oczko było dobrym zdarzeniem. Złapała Aarona niepewnie pod ramię, idąc w stronę kolejki do wróżki z czarodziejską kulą. Przed momentem tu stała sama i zagubiona... Teraz to było jakoś bardziej właściwe i od razu poczuła, że to bal.
- Jesteś pewien? Ja sobie poradzę. A jak powie mi coś osobistego? Albo Tobie? O tamtej dziewczynie? Ja nie wiem czy chcę tego słuchać... - znów miała słowotok, nad którym nie myślała, kiedy pojawiał się w jej ustach.
- Dlatego nie mówię, że stroje wizytowe są brzydkie, a jedynie przesada jest zła... - westchnęła, z rezygnacją wywracając oczami i tym samym kończąc ten wywód na temat ubioru. Hipokrytka. Gdyby ją było stać na jakieś bardziej wykwintne ubiory i złote naszyjniki to też pewnie by chętnie założyła. Jednak była wychowana w spodniach i dwudziestoosobowej rodzince, żyjącej w jednym pokoju, więc spojrzenie na tego typu rzeczy było inne.
Bez rajstop czuła się swobodniej. Tak jakby mogła nareszcie oddychać, więc te felerne oczko było dobrym zdarzeniem. Złapała Aarona niepewnie pod ramię, idąc w stronę kolejki do wróżki z czarodziejską kulą. Przed momentem tu stała sama i zagubiona... Teraz to było jakoś bardziej właściwe i od razu poczuła, że to bal.
- Jesteś pewien? Ja sobie poradzę. A jak powie mi coś osobistego? Albo Tobie? O tamtej dziewczynie? Ja nie wiem czy chcę tego słuchać... - znów miała słowotok, nad którym nie myślała, kiedy pojawiał się w jej ustach.
Re: Wielka Sala
William na zabawie Andrzejkowej to niespotykany widok, podobnie jak nowością było przebranie się na Noc Duchów. Dziś czuł się o niebo lepiej bo nie musiał robić z siebie idioty zakładając na twarz pokraczną maskę, a w butelkowozielonym fraku czuł się jak ryba w wodzie. Albo jak Greengrass we fraku.
Po raz kolejny nie doczekał się na Mariannę w pokoju wspólnym, więc nie zważając na konwenanse znowu wkroczył na zabawę sam licząc na to, że odnajdzie go w tłumie. Ostatnio unikali się jeszcze bardziej niż zwykle, co w cale nie dziwiło, bo po ich wieczorku zapoznawczym na polu kukurydzy raczej ciężko byłoby im chyba spojrzeć sobie w oczy. Przynajmniej Willowi ciężko było z tą sytuacją. Ale bal rządził się swoimi prawami i z narzeczoną trzeba było się pokazać, nawet jeśli to tylko szkolny bal.
- Ja się chętnie nią zajmę - rzucił wyniośle do gryfona jednocześnie wyciągając dłoń do Zoji pojawiając się przed nimi niemal jak spod ziemi.
Po raz kolejny nie doczekał się na Mariannę w pokoju wspólnym, więc nie zważając na konwenanse znowu wkroczył na zabawę sam licząc na to, że odnajdzie go w tłumie. Ostatnio unikali się jeszcze bardziej niż zwykle, co w cale nie dziwiło, bo po ich wieczorku zapoznawczym na polu kukurydzy raczej ciężko byłoby im chyba spojrzeć sobie w oczy. Przynajmniej Willowi ciężko było z tą sytuacją. Ale bal rządził się swoimi prawami i z narzeczoną trzeba było się pokazać, nawet jeśli to tylko szkolny bal.
- Ja się chętnie nią zajmę - rzucił wyniośle do gryfona jednocześnie wyciągając dłoń do Zoji pojawiając się przed nimi niemal jak spod ziemi.
Re: Wielka Sala
- Wchodzić, wchodzić, nie bać się. - Usłyszeliście ze środka głos starszej kobiety, która siedziała w jednym z namiotów. Trafiliście na wróżkę, która miała przed sobą talię dużych kart z dziwnymi symbolami i postaciami.
- Wchodzić, wchodzić. Przyszłość wam pokażę, wydarzenia wam odsłonię. Przestrzegam tylko, karty nie współpracują z tymi, co przychodzą w niedobrych intencjach.
Gdy Zoja i jej towarzysz (nie wiem w końcu kto wchodzi - Aaron czy William?) weszli do namiotu, wróżka wskazała krzesło Gryfonce.
- Panienka siada, pan czeka. Proszę przełożyć talię. O tak, świetnie. Nie bój się, moja droga - mówiła, wyciągając kolejno karty i układając je w dziwnych kombinacjach.
- Fatalne zauroczenie ojoj.. Nawet dwa. Fascynująca podróż... Niepewna przyszłość edukacyjna, ta ścieżka jest bardzo zamazana, lepiej dobrze zastanów się, dziecko czy studia będą dla Ciebie dobre...
- Wchodzić, wchodzić. Przyszłość wam pokażę, wydarzenia wam odsłonię. Przestrzegam tylko, karty nie współpracują z tymi, co przychodzą w niedobrych intencjach.
Gdy Zoja i jej towarzysz (nie wiem w końcu kto wchodzi - Aaron czy William?) weszli do namiotu, wróżka wskazała krzesło Gryfonce.
- Panienka siada, pan czeka. Proszę przełożyć talię. O tak, świetnie. Nie bój się, moja droga - mówiła, wyciągając kolejno karty i układając je w dziwnych kombinacjach.
- Fatalne zauroczenie ojoj.. Nawet dwa. Fascynująca podróż... Niepewna przyszłość edukacyjna, ta ścieżka jest bardzo zamazana, lepiej dobrze zastanów się, dziecko czy studia będą dla Ciebie dobre...
Mistrz Gry
Re: Wielka Sala
Zamienili ze sobą kilka słów, a on już rzucał jej wyzwanie w postaci zakładu. Hanka pokręciła głową z niedowierzaniem, odwracając wzrok na młodszego brata swojej współlokatorki. Oczy miał chytre jak sama Malina i wcale nie patrzyło mu z nich lepiej niż wyżej wspomnianej Czeszce.
- O nie nie, znam już takich jak Ty. Nie założę się z Tobą o nic i za żadne skarby. Na drugie imię masz pewnie Kombinator, a biorąc pod uwagę, że jesteś ze środkowej Europy, to wcale nie byłoby takie dziwne - żachnęła się, poprawiając sobie jedną z falbanek sukienki.
Prawdą było, że Nicolas i różni tacy mu podobni byli zmorą prefektów o ile nie całej szkoły. Spędzali nauczycielom sen z powiek, a ją przyprawiali o ból głowy z każdą kolejną krętacką akcją.
- Nie będę udowadniać, bo masz rację: nie wytrzymam całej nocy na parkiecie. Wątpliwe, że w ogóle postawię na nim swoją stopę - odparła, wzruszając po raz kolejny gołymi, nieco piegowatymi ramionami. Przekleństwo rudzielca.
Istniał oczywiście wyjątek od reguły, ale na razie Puchonka nie widziała go nigdzie w pobliżu. Może postanowił nie przyjść? Całkiem możliwe.
Wtem jednak sytuacja zmieniła się nieco, bo kiedy dzieciaki pobiegły na parkiet i odsłoniły widok na wejście do Wielkiej Sali, Hannah dostrzegła Aarona w towarzystwie jakiejś dziewczyny i chłopaka ze Slytherinu. Chyba szykowali się do wejścia do namiotu czy coś w tym rodzaju. Hannah pomachała mu krótko gdy spojrzał w ich stronę po czym ponownie zwróciła swój wzrok na Nicolasa.
- A Ty coś się tak wystroił, żartownisiu? Dobra, jeden taniec, ale bez wybryków - rzekła, wywracając młynka oczami.
- O nie nie, znam już takich jak Ty. Nie założę się z Tobą o nic i za żadne skarby. Na drugie imię masz pewnie Kombinator, a biorąc pod uwagę, że jesteś ze środkowej Europy, to wcale nie byłoby takie dziwne - żachnęła się, poprawiając sobie jedną z falbanek sukienki.
Prawdą było, że Nicolas i różni tacy mu podobni byli zmorą prefektów o ile nie całej szkoły. Spędzali nauczycielom sen z powiek, a ją przyprawiali o ból głowy z każdą kolejną krętacką akcją.
- Nie będę udowadniać, bo masz rację: nie wytrzymam całej nocy na parkiecie. Wątpliwe, że w ogóle postawię na nim swoją stopę - odparła, wzruszając po raz kolejny gołymi, nieco piegowatymi ramionami. Przekleństwo rudzielca.
Istniał oczywiście wyjątek od reguły, ale na razie Puchonka nie widziała go nigdzie w pobliżu. Może postanowił nie przyjść? Całkiem możliwe.
Wtem jednak sytuacja zmieniła się nieco, bo kiedy dzieciaki pobiegły na parkiet i odsłoniły widok na wejście do Wielkiej Sali, Hannah dostrzegła Aarona w towarzystwie jakiejś dziewczyny i chłopaka ze Slytherinu. Chyba szykowali się do wejścia do namiotu czy coś w tym rodzaju. Hannah pomachała mu krótko gdy spojrzał w ich stronę po czym ponownie zwróciła swój wzrok na Nicolasa.
- A Ty coś się tak wystroił, żartownisiu? Dobra, jeden taniec, ale bez wybryków - rzekła, wywracając młynka oczami.
Ostatnio zmieniony przez Hannah Wilson dnia Pią 29 Lis 2013, 23:45, w całości zmieniany 1 raz
Re: Wielka Sala
Słuchając słowotoku Zoji zaśmiał się cicho. Mimo wszystko cieszył się, że ma taką osobę jak ona w szkole, bo... Rzadko trafiają się tacy ludzie, z którymi łatwo się można dogadać i właśnie w ten sposób nie panować nad tym co się mówi.
- A jak powie ci coś osobistego, to będę miał na ciebie haka za ten zakład.
Powiedział szczerząc się wesoło. Nie miał zamiaru komentować napomknięcia o "tamtej dziewczynie" bo co tu komentować. Stanęli w kolejce do wróżki będąc już dosyć blisko jej stanowiska gdy nagle koło nich pojawiła się osoba, która znał z widzenia mimo, że jego nazwisko znał.
- Greengrass.
Rzucił krótko mrużąc nieco oczy. Nie wiedział o nim zbyt wiele, ale to co krążyło po korytarzach nie było niestety najlepszą sławą. Ale nie w każde plotki powinno się wierzyć. I wydawało się, że znają się nawzajem więc...
- Niegrzecznie się wpychać w kolejkę. Poczekaj chwilę.
Powiedział wchodząc za Zoją do namiotu wysłuchując co do powiedzenia ma wróżka. Nie było tak źle jeżeli chodzi o jej wróżbę. Nie padło nic prywatnego. Gdy nadeszła jego kolej posłusznie zrobił to czego wymagała stara baba. Gdy wyszli z namiotu Matluck podszedł do Williama.
- Zrób coś nie tak, a pożałujesz.
Mruknął na tyle cicho by tylko on to usłyszał po czym odwrócił się do Zoji.
- Zobaczymy się później. Jak wrócisz do Dormitorium przede mną to przegrałaś!
Powiedział wesołym tonem zaczepiając ją pod żebra, po czym ruszył w stronę rudowłosej, którą w końcu wypatrzył w tłumie. Nie podszedł jednak od razu widząc, że jest zajęta rozmową i rusza na parkiet z młodszym gryfonem, którego znał z pokoju wspólnego. Peszek.
(GM napisz mi najwyżej na PW moją wróżbę, bo nie chcę sztucznie kolejki tworzyć)
- A jak powie ci coś osobistego, to będę miał na ciebie haka za ten zakład.
Powiedział szczerząc się wesoło. Nie miał zamiaru komentować napomknięcia o "tamtej dziewczynie" bo co tu komentować. Stanęli w kolejce do wróżki będąc już dosyć blisko jej stanowiska gdy nagle koło nich pojawiła się osoba, która znał z widzenia mimo, że jego nazwisko znał.
- Greengrass.
Rzucił krótko mrużąc nieco oczy. Nie wiedział o nim zbyt wiele, ale to co krążyło po korytarzach nie było niestety najlepszą sławą. Ale nie w każde plotki powinno się wierzyć. I wydawało się, że znają się nawzajem więc...
- Niegrzecznie się wpychać w kolejkę. Poczekaj chwilę.
Powiedział wchodząc za Zoją do namiotu wysłuchując co do powiedzenia ma wróżka. Nie było tak źle jeżeli chodzi o jej wróżbę. Nie padło nic prywatnego. Gdy nadeszła jego kolej posłusznie zrobił to czego wymagała stara baba. Gdy wyszli z namiotu Matluck podszedł do Williama.
- Zrób coś nie tak, a pożałujesz.
Mruknął na tyle cicho by tylko on to usłyszał po czym odwrócił się do Zoji.
- Zobaczymy się później. Jak wrócisz do Dormitorium przede mną to przegrałaś!
Powiedział wesołym tonem zaczepiając ją pod żebra, po czym ruszył w stronę rudowłosej, którą w końcu wypatrzył w tłumie. Nie podszedł jednak od razu widząc, że jest zajęta rozmową i rusza na parkiet z młodszym gryfonem, którego znał z pokoju wspólnego. Peszek.
(GM napisz mi najwyżej na PW moją wróżbę, bo nie chcę sztucznie kolejki tworzyć)
Re: Wielka Sala
- Teraz pan, teraz pan.. Widzę sielską przyszłość w spokoju, ale to czego będzie brakowało to sukcesy zawodowe. Bardzo niespełniony zawodowo człowiek z pana będzie, ale szczęśliwy na swój prymitywny sposób - powiedziała do Aarona, kiedy zajął przed nią miejsce Zoi.
- Fałszywy przyjaciel, o, widzi pan tą kartę? Bardzo zły przyjaciel - mruczała, przekładając kolejne karty.
- Bardzo leniwe miesiące przed panem zakończone niegroźnym wypadkiem, ale wykaraska pan się. Kto następny?
Po tym zgoniła Aarona z krzesła.
- Fałszywy przyjaciel, o, widzi pan tą kartę? Bardzo zły przyjaciel - mruczała, przekładając kolejne karty.
- Bardzo leniwe miesiące przed panem zakończone niegroźnym wypadkiem, ale wykaraska pan się. Kto następny?
Po tym zgoniła Aarona z krzesła.
Mistrz Gry
Re: Wielka Sala
Uśmiechnęła się lekko do Aarona, patrząc na niego z wdzięcznością. Dobrze było sobie tak właśnie mówić i nie być negatywnie ocenianym z tej drugiej strony. Bo ludzi, którym naturalne zachowanie Zoi nie przeszkadzało, można było policzyć na palcach u jednej dłoni. Nie odpowiedziała mu już w żaden sposób, bo wtedy spod ziemi wyłonił się William. Yordanovej serce podskoczyło w okolice gardła, które nerwowo się zacisnęło. Tak długo go nie widziała! Chciała się rzucić przyjacielowi na szyję, ale znając swoje zdolności w wysokich butach, pewnie by się wywrócili pod naporem jej ciężaru. Lepiej było stać podpartym dalej o ramię Aarona, poza tym między chłopakami przebiegła złowroga iskra, którą wolała nie roziskrzać. Uśmiechnęła się jedynie uspokajająco do Ślizgona i kiwnęła głową, że wszystko w porządku.
- Zaraz do Ciebie wyjdę.
Jej wróżba okazała się bardzo ogólnikowa i tyczyła sztampowych dziedzin życia każdej dziewczyny w jej wieku. Czyli jednak nie miała spotkania z medium, prawda? Usłyszałaby pewnie wtedy coś bardziej konkretnego, coś bardziej istotnego. W żadne zauroczenia w końcu już nie wierzyła, było na nie za późno... A studia? Hej, naprawdę sobie nieźle radziła ostatnio z nauką, więc czemu by miała się nie dostać na tą medycynę? Co prawda, to nigdy nie było jej marzeniem. Chciała otworzyć własny biznes, a nie spędzić kolejne parę lat na uczeniu się rzeczy przydatnych jedynie czarodziejom. Sklep z ziółkami, to jest to.
Wyszli z namiotu, a przed nimi czekał nadal William ze swoją twarzą pokerzysty. Pogłaskała ostatni raz ramię Matluck'a. Niefajnie, że tak na siebie zawarczeli. Przecież nie było ku temu powodu, jeżeli obydwaj chłopcy nie stali po stereotypowych stronach swoich domów.
- Przecież wiesz, że wrócę... - westchnęła w odpowiedzi. Uśmiechnęła się pogodnie do Aarona i pomachała mu na pożegnanie. - Ale mam nadzieję, że przegrasz - zachowała się jak prawdziwa przyjaciółka, co? Chłopak się oddalił, a ona miała mieszane uczucia. Dobrze zrobiła? Znów to ją gryzło. Kurczę, przecież to niezależne od niej. Poszedłby do innej tak czy inaczej, więc czemu się przejmuje.
Ktoś się jej przyglądał, kiedy na moment się wyłączyła, więc zaraz spiorunowała wzrokiem panicza Greengrass'a i klepnęła go "na powitanie" w ramię.
- Teraz to się mną zajmujesz, tak? Teraz?! - mruknęła obruszona.
- Zaraz do Ciebie wyjdę.
Jej wróżba okazała się bardzo ogólnikowa i tyczyła sztampowych dziedzin życia każdej dziewczyny w jej wieku. Czyli jednak nie miała spotkania z medium, prawda? Usłyszałaby pewnie wtedy coś bardziej konkretnego, coś bardziej istotnego. W żadne zauroczenia w końcu już nie wierzyła, było na nie za późno... A studia? Hej, naprawdę sobie nieźle radziła ostatnio z nauką, więc czemu by miała się nie dostać na tą medycynę? Co prawda, to nigdy nie było jej marzeniem. Chciała otworzyć własny biznes, a nie spędzić kolejne parę lat na uczeniu się rzeczy przydatnych jedynie czarodziejom. Sklep z ziółkami, to jest to.
Wyszli z namiotu, a przed nimi czekał nadal William ze swoją twarzą pokerzysty. Pogłaskała ostatni raz ramię Matluck'a. Niefajnie, że tak na siebie zawarczeli. Przecież nie było ku temu powodu, jeżeli obydwaj chłopcy nie stali po stereotypowych stronach swoich domów.
- Przecież wiesz, że wrócę... - westchnęła w odpowiedzi. Uśmiechnęła się pogodnie do Aarona i pomachała mu na pożegnanie. - Ale mam nadzieję, że przegrasz - zachowała się jak prawdziwa przyjaciółka, co? Chłopak się oddalił, a ona miała mieszane uczucia. Dobrze zrobiła? Znów to ją gryzło. Kurczę, przecież to niezależne od niej. Poszedłby do innej tak czy inaczej, więc czemu się przejmuje.
Ktoś się jej przyglądał, kiedy na moment się wyłączyła, więc zaraz spiorunowała wzrokiem panicza Greengrass'a i klepnęła go "na powitanie" w ramię.
- Teraz to się mną zajmujesz, tak? Teraz?! - mruknęła obruszona.
Re: Wielka Sala
Zaśmiał się oschle słysząc jej tłumaczenie się i preteksty pod którymi wymigała się od jego zakładu.
- Psss, a Może to Anglicy są na tyle mało kreatywni i głupi, że uważają iż to Środek Europy zaludniają sami krętacze i "kombinatorzy" jak nas nazwałaś.- odpowiedział nie zerkając nawet na nią tylko wpatrywał się w tłum cały czas szukając pewnych osób. Może i miała rację co do charakteru mieszkającej tam ludności, ale to tym samym oznaczałoby, że on również miał rację co do nudnych Anglików.
- Ja zawsze ją mam. Tak samo jak zawsze wygrywam zakłady. Dlatego nie chciałem żadnej nagrody bo wiedziałem, że to może być nie fair wobec ciebie. - skomentował bardzo krótko jej słowa i uniósł ręce z zaciśniętymi pięściami w geście zwycięstwa. Bo tak jak obiecał on tylko z wygranej będzie miał przyjemność i nic więcej. Więc właśnie odbierał swoją nagrodę.
Chwycił za dłoń dziewczynę i pociągnął nieco w głąb bawiącego się pod sceną tłumu. A niech ludzie zobaczą, że ona także jest człowiekiem, a nie zaprojektowanym przez dyrektora stworem bez uczuć ukrywającym się pod skórą człowieka. Mając złudną nadzieję, że wtedy nikt nie rozpozna tego sztucznego zachowania.
Na parkiecie tańcząc zastanawiał się przez chwilę nas ostatnimi jej słowami i wzruszając ramionami przysunął się niby to w tańcu niby to celowo by móc odpowiedzieć na tyle cicho by tylko ona mogła usłyszeć.
- Byś to ty teraz w tej chwili była diamentem, a ja zwyczajnym węglem?- I to w zasadzie na chwilę obecną było ostatnim zdaniem które miał jej do powiedzenia. Więc dalej już tylko dał się porwać w wir tańczących uczniów. Wymuszając na Hannah tyle piosenek na ile mu na to pozwoliła. By po wszystkim po prostu odprowadzić ją na miejsce w którym to tak bardzo dobrze się czuła i bawiła w swoje prefektowanie.
Stanął na przeciwko niej i wkładając ręce do kieszeni udał lekkie skrępowanie tą jakże dziwaczną zmianą nastawienia i po chwilce ciszy znów na nią spojrzał.
- Może źle zaczęliśmy znajomość? Nie wiem, mniejsza o to. Ale skoro nie chcesz się trochę ze mną pobawić to lepiej miej oczy dookoła głowy bo z pewnością jeszcze nie raz z kimś się o coś założę. I to za pewnie głupiego... A jak już dobrze wiesz. Ja zawsze wygrywam zakłady.- powiedział spokojnie i jeszcze chwilę tak się w nią wpatrując i ewentualnie wysłuchując tego co ma mu do powiedzenia odwrócił się na pięcie i ruszył w tłum.
- Psss, a Może to Anglicy są na tyle mało kreatywni i głupi, że uważają iż to Środek Europy zaludniają sami krętacze i "kombinatorzy" jak nas nazwałaś.- odpowiedział nie zerkając nawet na nią tylko wpatrywał się w tłum cały czas szukając pewnych osób. Może i miała rację co do charakteru mieszkającej tam ludności, ale to tym samym oznaczałoby, że on również miał rację co do nudnych Anglików.
- Ja zawsze ją mam. Tak samo jak zawsze wygrywam zakłady. Dlatego nie chciałem żadnej nagrody bo wiedziałem, że to może być nie fair wobec ciebie. - skomentował bardzo krótko jej słowa i uniósł ręce z zaciśniętymi pięściami w geście zwycięstwa. Bo tak jak obiecał on tylko z wygranej będzie miał przyjemność i nic więcej. Więc właśnie odbierał swoją nagrodę.
Chwycił za dłoń dziewczynę i pociągnął nieco w głąb bawiącego się pod sceną tłumu. A niech ludzie zobaczą, że ona także jest człowiekiem, a nie zaprojektowanym przez dyrektora stworem bez uczuć ukrywającym się pod skórą człowieka. Mając złudną nadzieję, że wtedy nikt nie rozpozna tego sztucznego zachowania.
Na parkiecie tańcząc zastanawiał się przez chwilę nas ostatnimi jej słowami i wzruszając ramionami przysunął się niby to w tańcu niby to celowo by móc odpowiedzieć na tyle cicho by tylko ona mogła usłyszeć.
- Byś to ty teraz w tej chwili była diamentem, a ja zwyczajnym węglem?- I to w zasadzie na chwilę obecną było ostatnim zdaniem które miał jej do powiedzenia. Więc dalej już tylko dał się porwać w wir tańczących uczniów. Wymuszając na Hannah tyle piosenek na ile mu na to pozwoliła. By po wszystkim po prostu odprowadzić ją na miejsce w którym to tak bardzo dobrze się czuła i bawiła w swoje prefektowanie.
Stanął na przeciwko niej i wkładając ręce do kieszeni udał lekkie skrępowanie tą jakże dziwaczną zmianą nastawienia i po chwilce ciszy znów na nią spojrzał.
- Może źle zaczęliśmy znajomość? Nie wiem, mniejsza o to. Ale skoro nie chcesz się trochę ze mną pobawić to lepiej miej oczy dookoła głowy bo z pewnością jeszcze nie raz z kimś się o coś założę. I to za pewnie głupiego... A jak już dobrze wiesz. Ja zawsze wygrywam zakłady.- powiedział spokojnie i jeszcze chwilę tak się w nią wpatrując i ewentualnie wysłuchując tego co ma mu do powiedzenia odwrócił się na pięcie i ruszył w tłum.
Re: Wielka Sala
Wywrócił oczami, kiedy Matluck i Zoja weszli do namiotu. Że niby się wepchnął? Wcale nie miał zamiaru tam wchodzić, nie wierzył w takie bajki jak wróżby i przepowiednie. Wierzył w prawdziwą magię. Dlatego też czekał czekał przed namiotem z rękoma splecionymi za plecami rozglądając się za Marianną. Gdy po chwili wyszli z namiotu i Gryfon zwrócił się do niego parsknał cicho pod nosem.
- Grozisz mi? Bo chyba niedosłyszałem - warknął mrużąc oczy. Czy Williamem rządziły stereotypy? Po części chyba tak. Nie brał udziału w wojnie między domami, bo nie zniżał się do tak niskiego poziomu, co nie znaczy, że jej nie popierał. Wyprostował się dumnie jak paw odprowadzając gryfona wzrokiem, kiedy to Zoja zdzieliła go w ramię
- Za co? - spojrzał na nią zdezorientowany. Dopiero po jej słowach uzmysłowił sobie, że przecież była w szpitalu! Miał do niej napisać, ale tyle miał na głowie, że całkowicie o tym zapomniał.
- Tyle sie działo, nie miałem na nic głowy... - zaczął się marnie tłumaczyć - Przepraszam, no. Wybacz. Ale już chyba wszystko dobrze, prawda? Wypuścili cię... - uśmiechnął się nieznacznie jakby to cokolwiek miałoby pomóc.
- Grozisz mi? Bo chyba niedosłyszałem - warknął mrużąc oczy. Czy Williamem rządziły stereotypy? Po części chyba tak. Nie brał udziału w wojnie między domami, bo nie zniżał się do tak niskiego poziomu, co nie znaczy, że jej nie popierał. Wyprostował się dumnie jak paw odprowadzając gryfona wzrokiem, kiedy to Zoja zdzieliła go w ramię
- Za co? - spojrzał na nią zdezorientowany. Dopiero po jej słowach uzmysłowił sobie, że przecież była w szpitalu! Miał do niej napisać, ale tyle miał na głowie, że całkowicie o tym zapomniał.
- Tyle sie działo, nie miałem na nic głowy... - zaczął się marnie tłumaczyć - Przepraszam, no. Wybacz. Ale już chyba wszystko dobrze, prawda? Wypuścili cię... - uśmiechnął się nieznacznie jakby to cokolwiek miałoby pomóc.
Re: Wielka Sala
Dobrze, że Aaron już nie dosłyszał tej zaczepki. Naprawdę bezsensu się zaczęła ich znajomość. Szkoda, bo to właściwie były jej dwie, najżyczliwsze osoby w szkole i mogliby się chociaż zakolegować. Nie liczyła Ward'a, z którym tak naprawdę nigdy w życiu nie rozmawiała bez głuchego telefonu i Christine, która doszła do grona jej przyjaciół jedynie dzięki bratu.
- To nie rekompensuje mi tego czasu, zdajesz sobie z tego sprawę? - gdyby wpadli na siebie jeszcze parę dni temu, w tym momencie Gryfonce pojawiłyby się łzy w oczach i pewnie odstawiłaby jakąś scenę a'la drama. Teraz jednak podchodziła już do sprawy trzeźwiej, chociaż żal do Slizgona i tak zamierzała mieć. To, że udało jej się wyzdrowieć i dojść do siebie nie było jego zasługą.
- Wydaje mi się, że zasługuję na chociażby głupią kartkę... A gdybym umarła? Też byś nie miał na to czasu? - warknęła. Dalej torowali wejście do namiotu z wróżbami. To mogło się okazać niezłą nauczką dla paniczątka, więc nie zważając na jego protesty, wepchnęła Will'a do środka.
- On także chciałby dostać wróżbę - powiedziała do czarownicy, trzymając dłonie na plecach przyjaciela. Do ramion nie dosięgała, a to były w końcu jej stery.
- To nie rekompensuje mi tego czasu, zdajesz sobie z tego sprawę? - gdyby wpadli na siebie jeszcze parę dni temu, w tym momencie Gryfonce pojawiłyby się łzy w oczach i pewnie odstawiłaby jakąś scenę a'la drama. Teraz jednak podchodziła już do sprawy trzeźwiej, chociaż żal do Slizgona i tak zamierzała mieć. To, że udało jej się wyzdrowieć i dojść do siebie nie było jego zasługą.
- Wydaje mi się, że zasługuję na chociażby głupią kartkę... A gdybym umarła? Też byś nie miał na to czasu? - warknęła. Dalej torowali wejście do namiotu z wróżbami. To mogło się okazać niezłą nauczką dla paniczątka, więc nie zważając na jego protesty, wepchnęła Will'a do środka.
- On także chciałby dostać wróżbę - powiedziała do czarownicy, trzymając dłonie na plecach przyjaciela. Do ramion nie dosięgała, a to były w końcu jej stery.
Re: Wielka Sala
- Ja zwykle je przegrywam, dlatego też staram się nie zakładać. Broń Boże jeszcze w ramach przegranej musiałabym zrobić jakąś głupotę - odparła, wzdychając ciężko. Jak każdy wiedział, szaleństwa nie leżały w naturze panny Hanny.
Dziewczyna początkowo z lekkim oporem szła z chłopakiem na środek parkietu, bo w głowie już miała obraz jutrzejszej fali plotek, ale ostatecznie uznała, że pieprzyć to. Po pierwszych kilkunastu sekundach rozluźniła się na tyle, aby być zdatną partnerką do tańca. Obiecała jeden taniec, bo nogi już same rwały się w stronę starszego Gryfona, ale Nicolas zagadywał ją tak skutecznie, że przetańczyli razem kilka piosenek. Były dość szybkie i skoczne, więc uniknęli niezręcznego momentu kiedy to zaczynał się powolny rytm i amatorzy hulanek nie wiedzieli co ze sobą zrobić.
- Może.. Ale pamiętaj, mam oczy dookoła głowy. Za dużo naoglądałam się Jamesa i jego dziecinnych wybryków, więc znam te wasze.. zagrania - rzuciła mu jeszcze na odchodnym i odprowadziła go wzrokiem do momentu, w którym zniknął w tłumie.
W końcu jej wzrok skierował się w stronę Aarona, który stał nieopodal. Do tego wszystkiego z pola widzenia zniknęła jego koleżanka z Gryffindoru i Greengrass. Ruszyli jednocześnie w swoją stronę, aby spotkać się w połowie drogi.
- Jak było u wróżki? - Zapytała, splatając dłonie przed sobą, bo zwyczajnie nie wiedziała co z nimi zrobić. - Dowiedziałeś się czegoś ciekawego?
Dziewczyna początkowo z lekkim oporem szła z chłopakiem na środek parkietu, bo w głowie już miała obraz jutrzejszej fali plotek, ale ostatecznie uznała, że pieprzyć to. Po pierwszych kilkunastu sekundach rozluźniła się na tyle, aby być zdatną partnerką do tańca. Obiecała jeden taniec, bo nogi już same rwały się w stronę starszego Gryfona, ale Nicolas zagadywał ją tak skutecznie, że przetańczyli razem kilka piosenek. Były dość szybkie i skoczne, więc uniknęli niezręcznego momentu kiedy to zaczynał się powolny rytm i amatorzy hulanek nie wiedzieli co ze sobą zrobić.
- Może.. Ale pamiętaj, mam oczy dookoła głowy. Za dużo naoglądałam się Jamesa i jego dziecinnych wybryków, więc znam te wasze.. zagrania - rzuciła mu jeszcze na odchodnym i odprowadziła go wzrokiem do momentu, w którym zniknął w tłumie.
W końcu jej wzrok skierował się w stronę Aarona, który stał nieopodal. Do tego wszystkiego z pola widzenia zniknęła jego koleżanka z Gryffindoru i Greengrass. Ruszyli jednocześnie w swoją stronę, aby spotkać się w połowie drogi.
- Jak było u wróżki? - Zapytała, splatając dłonie przed sobą, bo zwyczajnie nie wiedziała co z nimi zrobić. - Dowiedziałeś się czegoś ciekawego?
Re: Wielka Sala
- To niech wchodzi, niech wchodzi -ponagliła, wskazując chłopakowi krzesło.
- Pan przełoży łaskawie. Tak dobrze - mruczała, oblizując swoje stare, spierzchnięte wargi.
- Życie pełne pięknych kobiet. Wiele pięknych kobiet, które będą od Ciebie po kolei odchodzić aż zostaniesz sam, to bardzo zła karta, widzi pan? Kobieta na koniu, po niej przychodzi ta runa, a trzecie w kolejności czarne słońce. Jedna umrze, druga odejdzie z własnej woli, trzecia zostanie wydarta siłą, a czwarta porwana przez innego mężczyznę. Pojawi się też piąta i szósta, zostaną na dłużej, ale ostatecznie przegonisz je pan gdzie pieprz rośnie - mówiła, wzdychając lekko.
- Choroba w rodzinie, w bliskiej, najbliższej. Na przełomie zimy i wiosny, proszę się przygotować. Oho, a tutaj przypływ gotówki, po nim czasowa zła sława rodziny - mówiła do siebie, zerkając na Williama. - Chcesz o coś zapytać, chłopcze?
- Pan przełoży łaskawie. Tak dobrze - mruczała, oblizując swoje stare, spierzchnięte wargi.
- Życie pełne pięknych kobiet. Wiele pięknych kobiet, które będą od Ciebie po kolei odchodzić aż zostaniesz sam, to bardzo zła karta, widzi pan? Kobieta na koniu, po niej przychodzi ta runa, a trzecie w kolejności czarne słońce. Jedna umrze, druga odejdzie z własnej woli, trzecia zostanie wydarta siłą, a czwarta porwana przez innego mężczyznę. Pojawi się też piąta i szósta, zostaną na dłużej, ale ostatecznie przegonisz je pan gdzie pieprz rośnie - mówiła, wzdychając lekko.
- Choroba w rodzinie, w bliskiej, najbliższej. Na przełomie zimy i wiosny, proszę się przygotować. Oho, a tutaj przypływ gotówki, po nim czasowa zła sława rodziny - mówiła do siebie, zerkając na Williama. - Chcesz o coś zapytać, chłopcze?
Mistrz Gry
Re: Wielka Sala
Nie usłyszał zaczepki? Wręcz przeciwnie, ale nie miał zamiaru robić niepotrzebnych scen na balu, z którym pewnie wiele osób wiązało spore nadzieje, a nagłe skakanie sobie do gardeł z Greengrassem nie było pewnie rzeczą, którą chcieli by oglądać. Chociaż z drugiej strony... Wtedy można by było uruchomić jakieś małe zakłady bukmacherskie, może by jeszcze na tym zarobił... Odprowadził wzrokiem Hankę na parkiet wraz z młodym gryfonem i nagle został bez pomysłu na siebie, dlatego też miał wielką nadzieję na zabawę w szpiega Zoji, jednakże ta postanowiła wepchnąć Williama do środka namiotu by pewnie i on dostał jakąś wróżbę. Nie sądził, że będzie się kiedykolwiek czuł tak zagubiony w tłumie, bo niestety był taką istotą, która do ewentualnej zabawy potrzebuje drugiej osoby, bo pląsy samemu... Nie są najlepsze. A przynajmniej wyglądają dosyć smutno z boku, nieważne jak wielki ubaw mogła by mieć osoba pląsająca. Podparł jedną ze ścian przeciągając się zamaszyście. Może jednak wróci do dormitorium i przekona Hobbita żeby przyszedł? Wtedy jednak pani prefekt wraz z towarzyszem do tańca wrócili z parkietu i najwyraźniej na tym zakończył się ich wieczór. Czy to dobrze czy niedobrze, tego nie wiedział, ale ruszył od razu w stronę rudowłosej, która postąpiła podobnie.
- Jesteś na fali, chodź.
Powiedział krótko i nim rudowłosa zdążyła zaprotestować złapał ją za rękę i zaciągnął ze sobą między tłum tańczących ludzi. Starał się nieco poprawić swoje umiejętności i nie był już tak koślawy w tańcu jak jeszcze niedawno, a nie miał ochoty stać dłużej jak ten kołek pod ścianą. Złapał dziewczynę za dłoń i w pasie przyciągając ją do siebie ignorując trochę tempo muzyki. Ot trochę stanowczości.
- Mam wrażenie, że ta wróżka jest niezbyt wartościowym źródłem informacji. Nie spełnię się zawodowo, ale będę szczęśliwy, mam koło siebie fałszywego przyjaciela i będę miał niedługo wypadek. A przynajmniej tak twierdzi.
Streścił pokrótce to co powiedziała mu kobieta w namiocie i jedyną rzeczą, która wprawiła go w nieprzyjemny nastrój była wzmianka o fałszywym przyjacielu. Teksty tego typu były mocno mącące w głowie, szczególnie gdy przyjaciół mimo wszystko miało się niewielu.
- A ty widzę taka cicha woda gustująca w Gryfonach.
Dodał uśmiechając się podejrzliwie.
- Jesteś na fali, chodź.
Powiedział krótko i nim rudowłosa zdążyła zaprotestować złapał ją za rękę i zaciągnął ze sobą między tłum tańczących ludzi. Starał się nieco poprawić swoje umiejętności i nie był już tak koślawy w tańcu jak jeszcze niedawno, a nie miał ochoty stać dłużej jak ten kołek pod ścianą. Złapał dziewczynę za dłoń i w pasie przyciągając ją do siebie ignorując trochę tempo muzyki. Ot trochę stanowczości.
- Mam wrażenie, że ta wróżka jest niezbyt wartościowym źródłem informacji. Nie spełnię się zawodowo, ale będę szczęśliwy, mam koło siebie fałszywego przyjaciela i będę miał niedługo wypadek. A przynajmniej tak twierdzi.
Streścił pokrótce to co powiedziała mu kobieta w namiocie i jedyną rzeczą, która wprawiła go w nieprzyjemny nastrój była wzmianka o fałszywym przyjacielu. Teksty tego typu były mocno mącące w głowie, szczególnie gdy przyjaciół mimo wszystko miało się niewielu.
- A ty widzę taka cicha woda gustująca w Gryfonach.
Dodał uśmiechając się podejrzliwie.
Re: Wielka Sala
Kiedy usłyszała, że znowu musi wrócić na zatłoczony parkiet pełen spoconych Krukonów i rozwrzeszczanych Puchonek, jęknęła przeciągle. Ruszyła się z miejsca dopiero kiedy poczuła szarpnięcie i nie było innego wyjścia. Przecisnęli się przez pierwsze warstwy tłumu aby znaleźć sobie kawałek podłogi tylko dla siebie gdzieś w środku, bo naturalnie nikt nie chciał tańczyć na widoku czyli z brzegu.
- Skoro koniec końców przepowiedziała Ci szczęście to chyba nieźle, co? - Zagaiła, zerkając na niego pomiędzy kolejnymi obrotami.
Sama nie udałaby się do wróżki, bo gdyby usłyszała jakiś zły omen, wpadłaby w obsesję i starała się za wszelką cenę zaprzeczyć fortunie i robić przeznaczeniu na przekór, a to nie było zdrowe. Ale kto wie, może w końcu dowiedziałaby się czy zrealizuje swój życiowy cel i zdobędzie bogactwo.
- To uważaj. I na ludzi, z którymi się zadajesz i na kłopoty. Przede wszystkim nie właź do lasu - krzyknęła mu do ucha, starając się przekrzyczeć dudniącą w sali muzykę.
- A ty widzę taka cicha woda gustująca w Gryfonach. Słysząc te słowa, parsknęła śmiechem.
- Tylko w jednym!
Nim jej krótka odpowiedź dobiegła końca, muzyka ucichła i Ryczące Gryfy postanowiły nieco zwolnić tempo, więc Hannah stanęła na moment, drapiąc się lekko po głowie. Nie była największą fanką wolnych pląsów i flegmatycznych ruchów.
- Spadamy? - Zapytała, rozglądając się dookoła po uczniach, którzy nadal cisnęli się na parkiecie jeden obok drugiego.
- Skoro koniec końców przepowiedziała Ci szczęście to chyba nieźle, co? - Zagaiła, zerkając na niego pomiędzy kolejnymi obrotami.
Sama nie udałaby się do wróżki, bo gdyby usłyszała jakiś zły omen, wpadłaby w obsesję i starała się za wszelką cenę zaprzeczyć fortunie i robić przeznaczeniu na przekór, a to nie było zdrowe. Ale kto wie, może w końcu dowiedziałaby się czy zrealizuje swój życiowy cel i zdobędzie bogactwo.
- To uważaj. I na ludzi, z którymi się zadajesz i na kłopoty. Przede wszystkim nie właź do lasu - krzyknęła mu do ucha, starając się przekrzyczeć dudniącą w sali muzykę.
- A ty widzę taka cicha woda gustująca w Gryfonach. Słysząc te słowa, parsknęła śmiechem.
- Tylko w jednym!
Nim jej krótka odpowiedź dobiegła końca, muzyka ucichła i Ryczące Gryfy postanowiły nieco zwolnić tempo, więc Hannah stanęła na moment, drapiąc się lekko po głowie. Nie była największą fanką wolnych pląsów i flegmatycznych ruchów.
- Spadamy? - Zapytała, rozglądając się dookoła po uczniach, którzy nadal cisnęli się na parkiecie jeden obok drugiego.
Re: Wielka Sala
- Ale nie umarłaś - powiedział z naciskiem. Naprawdę się o nią martwił! Ale martwił się też tym, co znowu nawywijał. Szedł nawet do sowiarni kilka razy, ale za każdym razem musiał zawrócić albo zboczyć z kursu, żeby uniknąć Noemi, albo Marianny. A potem zapominał. Ale i ona nie wysłała mu kartki na urodziny, czego teraz nie będzie jej wypominał.
- Ej, ej , nie! Zoja! - próbował się zaprzeć, ale ta usadowiła go skutecznie na krześle. - Dobrze wiesz, że nie wierzę w te bzdury - mruknął do niej cicho, ale dla świętego spokoju przełożył karty. Po pierwszych słowach wiedźmy wywrócił oczami. Każdy, kto czytuje Proroka wie, że w ostatnim czasie wiele piszą o nim i jego domniemanych miłosnych podbojach. Jednak z każdym kolejnym słowem tej chorej przepowiedni bladł coraz bardziej. Jedna umrze... Reszta zdawałoby się, że do niego nei docierała. Choroba... pieniądze... zła sława... Nie obchodziło go to.
- Która? - zapytał nieco drżącym głosem. Jak to kilka słów potrafi zmienić podejście do andrzejkowych zabaw.- Która umrze?
- Ej, ej , nie! Zoja! - próbował się zaprzeć, ale ta usadowiła go skutecznie na krześle. - Dobrze wiesz, że nie wierzę w te bzdury - mruknął do niej cicho, ale dla świętego spokoju przełożył karty. Po pierwszych słowach wiedźmy wywrócił oczami. Każdy, kto czytuje Proroka wie, że w ostatnim czasie wiele piszą o nim i jego domniemanych miłosnych podbojach. Jednak z każdym kolejnym słowem tej chorej przepowiedni bladł coraz bardziej. Jedna umrze... Reszta zdawałoby się, że do niego nei docierała. Choroba... pieniądze... zła sława... Nie obchodziło go to.
- Która? - zapytał nieco drżącym głosem. Jak to kilka słów potrafi zmienić podejście do andrzejkowych zabaw.- Która umrze?
Re: Wielka Sala
Gdy William pobladł, wróżka uśmiechnęła się. Gdy zadał pytanie, wyciągnęła kolejną kartę i położyła ją na stoliku przed nim.
- Blondynka.
Po tych słowach wróżka schowała swoje karty i popatrzyła na Williama z satysfakcją wymalowaną na twarzy.
- Blondynka.
Po tych słowach wróżka schowała swoje karty i popatrzyła na Williama z satysfakcją wymalowaną na twarzy.
Mistrz Gry
Re: Wielka Sala
James Scott był na uczcie od jej rozpoczęcia. Tradycyjnie już - chłopak stał w kącie, niezauważony przez nikogo. Jego ponura aura skutecznie 'odstraszała' wszelakich jegomościów, także Krukon nie musiał obawiać się towarzystwa. Ze zmarszczonymi brwiami i lekko znudzoną minął przyglądał się zabawie uczniów i nauczycieli, cóż, pewnie by go tu nie było, gdyby nie jedna, cholernie ważna sprawa. Coś, nad czym pracowali z Nicolasem od jakiegoś czasu.
Gdy wybiła 22 Scott odszukał wzrokiem Sochę, który skutecznie odciągał wzrok osób, które mogły by im zaszkodzić -tu np. taka pani Prefekt Naczelny.
- Świetnie. Wszystko idzie zgodnie z planem - przeszło przez głowę młodzieńca. Poczekał jeszcze parę sekund, po czym ruszył przed siebie. Do pierwszego z małych stoliczków, na których znajdowały się tradycyjne poncze owocowe.
Mijając kolejno bawiących się uczniów - którzy mieli go głęboko w dupie - James modlił się w duchu, aby nie wpaść na osóbkę, której zaczął ostatnio unikać - ale opis ów nawału emocji zostanie opisany w osobnym temacie, ażeby nie nudzić tych niezainteresowanych - Nancy Baldwin. Na szczęście, nie było jej nigdzie w pobliżu.
W końcu dotarł do pierwszej wazy z 'napojem'.
Upewniwszy się, iż w dalszym ciągu ludzie nie zwracają na niego uwagi, Krukon wyciągnął zza pazuchy maluteńką fiolkę. Otworzył ją i ukradkiem wlał zawartość do ponczu. Następnie wyjął różdżkę i stuknął w wazę, na której po chwili pojawiły się niewielkie litery układające się w zdanie: 'Miłej zabawy życzy Nitj'sefin'. Na pierwszy rzut oka nie widać. Ale gdy ktoś zainteresuje się sprawą, będzie o tym głośno. Taka reklama.
Przez kolejne 10 minut chłopak lawirował między ludźmi i powtarzał czynność, dopóty nie był pewny, iż każda waza została zmieszana w eliksirem.
Jak to eliksir pytacie? Otóż, miłości! Tak jest! Miłości. Ciężko jest sobie uzmysłowić, jak łatwo taką rzecz dostać! Od czasu, gdy Weasley'owie zaczęli sprzedawać tego typu caceńka, cały market oszalał. Ów potężny eliksir stał się tak łatwy do zdobycia, że głowa mała! Ten, który znajduje się w ponczu działa w prosty sposób: po wypiciu, ofiara zakochuje się w pierwszej osobie na którą spojrzy. Niestety nie jest to długotrwały efekt... a szkoda.
Gdy wszystko było gotowe, Scott posłał Nicolasowi spojrzenie - na które Gryfon czekał z utęsknieniem - i obaj panowie ( w dużym odstępie ) opuścili Wielką Salę, aby po kilku minutach znów wrócić i cieszyć się widokiem... niestety(lub stety) na korytarzu James natknął się na Nancy, ale o tym innym razem...
Gdy wybiła 22 Scott odszukał wzrokiem Sochę, który skutecznie odciągał wzrok osób, które mogły by im zaszkodzić -tu np. taka pani Prefekt Naczelny.
- Świetnie. Wszystko idzie zgodnie z planem - przeszło przez głowę młodzieńca. Poczekał jeszcze parę sekund, po czym ruszył przed siebie. Do pierwszego z małych stoliczków, na których znajdowały się tradycyjne poncze owocowe.
Mijając kolejno bawiących się uczniów - którzy mieli go głęboko w dupie - James modlił się w duchu, aby nie wpaść na osóbkę, której zaczął ostatnio unikać - ale opis ów nawału emocji zostanie opisany w osobnym temacie, ażeby nie nudzić tych niezainteresowanych - Nancy Baldwin. Na szczęście, nie było jej nigdzie w pobliżu.
W końcu dotarł do pierwszej wazy z 'napojem'.
Upewniwszy się, iż w dalszym ciągu ludzie nie zwracają na niego uwagi, Krukon wyciągnął zza pazuchy maluteńką fiolkę. Otworzył ją i ukradkiem wlał zawartość do ponczu. Następnie wyjął różdżkę i stuknął w wazę, na której po chwili pojawiły się niewielkie litery układające się w zdanie: 'Miłej zabawy życzy Nitj'sefin'. Na pierwszy rzut oka nie widać. Ale gdy ktoś zainteresuje się sprawą, będzie o tym głośno. Taka reklama.
Przez kolejne 10 minut chłopak lawirował między ludźmi i powtarzał czynność, dopóty nie był pewny, iż każda waza została zmieszana w eliksirem.
Jak to eliksir pytacie? Otóż, miłości! Tak jest! Miłości. Ciężko jest sobie uzmysłowić, jak łatwo taką rzecz dostać! Od czasu, gdy Weasley'owie zaczęli sprzedawać tego typu caceńka, cały market oszalał. Ów potężny eliksir stał się tak łatwy do zdobycia, że głowa mała! Ten, który znajduje się w ponczu działa w prosty sposób: po wypiciu, ofiara zakochuje się w pierwszej osobie na którą spojrzy. Niestety nie jest to długotrwały efekt... a szkoda.
Gdy wszystko było gotowe, Scott posłał Nicolasowi spojrzenie - na które Gryfon czekał z utęsknieniem - i obaj panowie ( w dużym odstępie ) opuścili Wielką Salę, aby po kilku minutach znów wrócić i cieszyć się widokiem... niestety(lub stety) na korytarzu James natknął się na Nancy, ale o tym innym razem...
Re: Wielka Sala
Słysząc jęknięcie za plecami już miał skomentować, że w tym momencie może uznać się za największego farciarza w całej szkole, że dziewczę, które zabiera na tańce tak entuzjastycznie nie chce tańczyć, ale zostawił to dla siebie, chociaż na jego twarz wpełzł niewielki uśmiech rozbawienia.
- Ta, może...
Nie był przekonany czy przepowiednia prymitywnego szczęścia jest tym o czym marzyła każda osoba, tym bardziej, że wiązała się z brakiem sukcesu zawodowego. Może i nie był w wieku kiedy każdy tylko myśli nad tym jak to zajebiście będzie mu się wiodło w pracy, ale plany miał każdy, a usłyszeć, że plany te będą mało owocne to cios poniżej pasa.
- Łatwiej powiedzieć niż zrobić, nie sądzisz?
Odpowiedział na jej cenną radę na temat kłopotów i znajomych. Zakazanym Lasem na szczęście nie musiała się przejmować, bo po ostatniej reklamie jakiej mu udzieliła, Aaronowi odechciało się tam włazić. Co jak co, ale szanował swoje zdrowie na tyle by powiedzieć sobie "nie" gdy 100% osób wchodzących tam wychodzi z obrażeniami i to dosyć ciężkimi.
Gdy muzyka zaczęła przygasać i Ryczące Gryfy postanowiły uraczyć wszystkich wolniejszym przerywnikiem do którego można by się powoli pobujać, Matluck musiał podjąć szybką decyzję. Uciekać czy zostać jeszcze chwilę.
- Naprawdę spieszy ci się aż tak do tego, żeby stać w miejscu? Bo co tu innego robić. Chyba, że planujemy się w ogóle urwać, wtedy mnie masz.
Na razie tematu gustowania nie poruszał. Przekrzykiwanie się w momencie gdy od siebie odstąpili po tańcu nie było chyba najlepszym pomysłem, bo jak wiadomo ściany mają uszy, a domyślał się, że jeżeli już plotki mają się pojawić, to Hannah wolała by, żeby były jak najmniejsze. Rozejrzał się po najbliższym otoczeniu, które powoli się zagęszczało. Wolne kołysanie miało to do siebie, że przyciągało więcej osób. Każdy umiał stanąć na środku, złapać dziewczę, które mu się podoba i pokołysać się przez 3 minuty w miarę zachowując takt.
- Ta, może...
Nie był przekonany czy przepowiednia prymitywnego szczęścia jest tym o czym marzyła każda osoba, tym bardziej, że wiązała się z brakiem sukcesu zawodowego. Może i nie był w wieku kiedy każdy tylko myśli nad tym jak to zajebiście będzie mu się wiodło w pracy, ale plany miał każdy, a usłyszeć, że plany te będą mało owocne to cios poniżej pasa.
- Łatwiej powiedzieć niż zrobić, nie sądzisz?
Odpowiedział na jej cenną radę na temat kłopotów i znajomych. Zakazanym Lasem na szczęście nie musiała się przejmować, bo po ostatniej reklamie jakiej mu udzieliła, Aaronowi odechciało się tam włazić. Co jak co, ale szanował swoje zdrowie na tyle by powiedzieć sobie "nie" gdy 100% osób wchodzących tam wychodzi z obrażeniami i to dosyć ciężkimi.
Gdy muzyka zaczęła przygasać i Ryczące Gryfy postanowiły uraczyć wszystkich wolniejszym przerywnikiem do którego można by się powoli pobujać, Matluck musiał podjąć szybką decyzję. Uciekać czy zostać jeszcze chwilę.
- Naprawdę spieszy ci się aż tak do tego, żeby stać w miejscu? Bo co tu innego robić. Chyba, że planujemy się w ogóle urwać, wtedy mnie masz.
Na razie tematu gustowania nie poruszał. Przekrzykiwanie się w momencie gdy od siebie odstąpili po tańcu nie było chyba najlepszym pomysłem, bo jak wiadomo ściany mają uszy, a domyślał się, że jeżeli już plotki mają się pojawić, to Hannah wolała by, żeby były jak najmniejsze. Rozejrzał się po najbliższym otoczeniu, które powoli się zagęszczało. Wolne kołysanie miało to do siebie, że przyciągało więcej osób. Każdy umiał stanąć na środku, złapać dziewczę, które mu się podoba i pokołysać się przez 3 minuty w miarę zachowując takt.
Re: Wielka Sala
Nie dało się nie zauważyć tej rudej, znienawidzonej przez Kanadyjczyka, czupryny, należącej do Prefekt Naczelnej, skoro zaczęła się wydzierać jak głupia. Campbell posłał jej przelotne spojrzenie, ponownie je zawieszając na przyjaciółce, która akurat patrzyła w zupełnie innym kierunku. Kanadyjczyk nie mógł nie skorzystać z okazji i nie przyjrzeć się swojej towarzyszce, która tego wieczoru wyglądała olśniewająco, co przez chwilę wprowadziło go w lekkie osłupienie. Fakt, znali się już dość czasu, aby poznać się na wylot, jednakże nie widzieli się na wzajem w aż takich wytwornych wydaniach.
Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, został zaciągnięty na parkiet. Z kolei zanim tam zdążył złapać rytm, został z niego ściągnięty i poprowadzony w stronę niewielkiego, okrągłego stoliczka.
- Kobieto. Wieczór się jeszcze porządnie nie zaczął, a ty mnie chcesz już zamęczyć? - zaśmiał się z niezdecydowania Puchonki, zajmując miejsce przy okrągłym, drewnianym meblu. Nieco zniesmaczonym spojrzeniem omiótł zawartość talerzy, znajdujących się na blacie. Nie znajdując nic ciekawego, co by mogło przykuć jego uwagę, sięgnął za pazuchę, rozejrzał się i upił łyka, niezidentyfikowanego dla postronnych obserwatorów, trunku.
- Nie smakują mi te poncze - mruknął, widząc wymowny wzrok Tonki, jednocześnie wykrzywiając usta w geście obrzydzenia. Wolał coś o wiele mocniejszego, niż mdły, sikowaty poncz. - Masz łyknij sobie to będzie Ci się łatwiej tańczyć - uśmiechnął się zawadiacko i wyciągnął piersiówkę w jej stronę.
Nie pytał co u niej słychać, gdyż widywali się prawie codziennie, starając się sobie na wzajem zapełnić wolny czas, który - będąc w związku - zapewne by spędzali ze swoimi drugimi połówkami.
Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, został zaciągnięty na parkiet. Z kolei zanim tam zdążył złapać rytm, został z niego ściągnięty i poprowadzony w stronę niewielkiego, okrągłego stoliczka.
- Kobieto. Wieczór się jeszcze porządnie nie zaczął, a ty mnie chcesz już zamęczyć? - zaśmiał się z niezdecydowania Puchonki, zajmując miejsce przy okrągłym, drewnianym meblu. Nieco zniesmaczonym spojrzeniem omiótł zawartość talerzy, znajdujących się na blacie. Nie znajdując nic ciekawego, co by mogło przykuć jego uwagę, sięgnął za pazuchę, rozejrzał się i upił łyka, niezidentyfikowanego dla postronnych obserwatorów, trunku.
- Nie smakują mi te poncze - mruknął, widząc wymowny wzrok Tonki, jednocześnie wykrzywiając usta w geście obrzydzenia. Wolał coś o wiele mocniejszego, niż mdły, sikowaty poncz. - Masz łyknij sobie to będzie Ci się łatwiej tańczyć - uśmiechnął się zawadiacko i wyciągnął piersiówkę w jej stronę.
Nie pytał co u niej słychać, gdyż widywali się prawie codziennie, starając się sobie na wzajem zapełnić wolny czas, który - będąc w związku - zapewne by spędzali ze swoimi drugimi połówkami.
Re: Wielka Sala
Tośka wprost kochała bale! Szkoda tylko, że miłość do tych wydarzeń kończyła się brutalnie już po piętnastu minutach od wejścia do Wielkiej Sali. Przynajmniej zwykle tak było. Dlaczego? Podekscytowana Puchonka chciała wszystko zaliczyć już, teraz, nie odkładając żadnych atrakcji na potem, a potem... potem zaczynała się nudzić. Usiadła ostrożnie na swoim krzesełku i z ciekawością wpatrywała się w zawartość talerzyków. Niestety... nie znalazła tam nic co mogłaby wziąć do ust ze swoją awersją do mięsa, więc przestała już szukać i powoli podnosiła się z krzesełka żeby zaciągnąć Campbella jeszcze do wróżki kiedy usłyszała jego komentarz. Opuściła więc głowę z lekkim uśmiechem i zaczęła stukać w wypolerowany blat stolika swoim długim paznokciem.
- Zamęczyć... Może lekko zmęczyć, ale zamęczyć? Nie, nie, nie. - mamrotała pod nosem wciąż z delikatnym uśmiechem na wargach. Dziś była już w miarę dobrym nastroju, a to wszystko było winą tego całego cyrku. Cyrku którego nie zamieniłaby na jakąś byle jaką imprezę za nic w świecie. Przecież te stroje, fryzury, zapach różnorakich perfum... to wszystko miało w sobie tyle uroku! Dlatego też zawsze przykładała się żeby wyglądać należycie. Może chwilami przesadzała, ale wyznawała zasadę, że lepiej przesadzić niż przyjść w byle jakiej sukience. Założyła nogę na nogę poprawiając jedną z falbanek żeby nie odsłonić za dużo kiedy Ślizgon wyciągnął swoją porcję dodatkowych procentów. Zapewne gdyby była postacią z bajki to teraz nad jej głową pojawiłby się wielki znak zapytania. Gdy piersiówka znalazła się w jej dłoniach na chwilę odłożyła ją na blat i zniknęła, by chwilę później pojawić się z nieszczęsnym ponczem w dwóch szklaneczkach na wypadek gdyby jednak chłopak się zdecydował po drobnym doprawieniu. Wlała trochę jego czystej do ponczu po czym opróżniła to jednym łykiem, by potem spojrzeć na niego radośnie.
- Wiesz jak to teraz dobrze smakuje? Spróbuj! - pisnęła radośnie podając mu znów piersiówkę i czując jak zaczyna się z nią dziać coś niedobrego. Serce trochę przyśpieszyło, w brzuchu obudziło się tak dawno nie spotykane stado motylków, a na twarzy pojawił ciepły, można nawet powiedzieć, że kuszący uśmiech. W głowie też się wszystko poprzestawiało. Obyś spłonął w piekle, Scott. Ty Socha też!
- Zamęczyć... Może lekko zmęczyć, ale zamęczyć? Nie, nie, nie. - mamrotała pod nosem wciąż z delikatnym uśmiechem na wargach. Dziś była już w miarę dobrym nastroju, a to wszystko było winą tego całego cyrku. Cyrku którego nie zamieniłaby na jakąś byle jaką imprezę za nic w świecie. Przecież te stroje, fryzury, zapach różnorakich perfum... to wszystko miało w sobie tyle uroku! Dlatego też zawsze przykładała się żeby wyglądać należycie. Może chwilami przesadzała, ale wyznawała zasadę, że lepiej przesadzić niż przyjść w byle jakiej sukience. Założyła nogę na nogę poprawiając jedną z falbanek żeby nie odsłonić za dużo kiedy Ślizgon wyciągnął swoją porcję dodatkowych procentów. Zapewne gdyby była postacią z bajki to teraz nad jej głową pojawiłby się wielki znak zapytania. Gdy piersiówka znalazła się w jej dłoniach na chwilę odłożyła ją na blat i zniknęła, by chwilę później pojawić się z nieszczęsnym ponczem w dwóch szklaneczkach na wypadek gdyby jednak chłopak się zdecydował po drobnym doprawieniu. Wlała trochę jego czystej do ponczu po czym opróżniła to jednym łykiem, by potem spojrzeć na niego radośnie.
- Wiesz jak to teraz dobrze smakuje? Spróbuj! - pisnęła radośnie podając mu znów piersiówkę i czując jak zaczyna się z nią dziać coś niedobrego. Serce trochę przyśpieszyło, w brzuchu obudziło się tak dawno nie spotykane stado motylków, a na twarzy pojawił ciepły, można nawet powiedzieć, że kuszący uśmiech. W głowie też się wszystko poprzestawiało. Obyś spłonął w piekle, Scott. Ty Socha też!
Strona 8 z 25 • 1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 16 ... 25
Magic Land :: Hogwart :: PARTER
Strona 8 z 25
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach