Salon z kuchnią
2 posters
Strona 1 z 2
Strona 1 z 2 • 1, 2
Re: Salon z kuchnią
Hyperion pojawił sie z żoną w salonie niewielkiego domku na plaży trzymając jeden koniec srebrnej szczotki, która ich tu przysłała i która to odeśle ich z powrotem do domu na koniec tygodnia.
- Jak Ci się podoba? - zapytał rozglądając się po raczej pustym pomieszczeniu. Było tu w prawdzie parę mebli pozostawionych przez poprzednich właścicieli, ale zdecydowanie nie były w ich guście. Pstrokate i nieco podniszczone.
- Za godzinę przyjdą projektanci. Spełnią każdą Twoją zachciankę. Dom jest Twój - dodał widząc jej nieco zdziwiona minę. Dobrze wiedział, że zawsze o takim marzyła. Morze, plaża... Wszystko na wyciągnięcie ręki.
- Możemy spędzać tu weekendy, jeśli będziesz chciała.
- Jak Ci się podoba? - zapytał rozglądając się po raczej pustym pomieszczeniu. Było tu w prawdzie parę mebli pozostawionych przez poprzednich właścicieli, ale zdecydowanie nie były w ich guście. Pstrokate i nieco podniszczone.
- Za godzinę przyjdą projektanci. Spełnią każdą Twoją zachciankę. Dom jest Twój - dodał widząc jej nieco zdziwiona minę. Dobrze wiedział, że zawsze o takim marzyła. Morze, plaża... Wszystko na wyciągnięcie ręki.
- Możemy spędzać tu weekendy, jeśli będziesz chciała.
Re: Salon z kuchnią
Spodziewała się wakacji w domu Marco, bo przecież Marco jest teraz w Hogwarcie. Jakież więc było jej zdziwienie kiedy pojawili się w prawie pustym pomieszczeniu wypełnionym zaledwie kilkoma pstrokatymi gratami. Jedna z jej wyregulowanych brwi powędrowała nieco wyżej i zdjęła okulary przeciwsłoneczne aby upewnić się, że to wszystko jest prawdziwe. Słysząc jego pytanie posłała mu zdziwione spojrzenie. To komukolwiek może się tutaj coś podobać? Powoli podeszła do okna jakby obawiając się, że stary parkiet załamie się pod jej ciężarem, a kiedy tylko wyjrzała przez okno wiedziała, że jest coś co jej się tutaj podoba. Morze i plaża. Wszystko dokładnie takie jak w jej snach.
- Kupiłeś dom? - na jej twarzy malowało się teraz najszczersze zdziwienie, a dłoń którą zamierzała otworzyć okno aby upewnić się, że to nie iluzja, zamarła jej w powietrzu.
- Kupiłeś dom? - na jej twarzy malowało się teraz najszczersze zdziwienie, a dłoń którą zamierzała otworzyć okno aby upewnić się, że to nie iluzja, zamarła jej w powietrzu.
Catherine GreengrassCzarownica - Urodziny : 16/05/1975
Wiek : 49
Skąd : Szkocja.
Krew : Czysta.
Re: Salon z kuchnią
Nie było tu aż tak źle. Może i domek wymagał gruntownego odświeżenia, ale tym zajmie się magiczna ekipa remontowa jak tylko się tu zjawią. Kilkanaście minut roboty i będą mieli wymarzony kącik. Cathy będzie miała.
- Dla Ciebie. Taki o jakim marzyłaś. Przecież tego chciałaś. Obiecałem Ci, pamiętasz? - uniósł pytająco brew. Jeszcze na weselu Suzanne, gdy jeszcze wszystko wydawało się między nimi w porządku obiecał jej przecież ten dom. W prawdzie wtedy miał tym inny cel, ale obietnicę spełnił z myślą o niej. To naprawdę miał być prezent na zgodę. Podszedł do żony i objął ją niepewnie od tyłu opierając brodę ojej ramię.
- Piękny widok... Z sypialni na piętrze jest jeszcze ładniejszy. Rozejrzyj się trochę i pomyśl jak chcesz to urządzić. Masz wolną rękę.
- Dla Ciebie. Taki o jakim marzyłaś. Przecież tego chciałaś. Obiecałem Ci, pamiętasz? - uniósł pytająco brew. Jeszcze na weselu Suzanne, gdy jeszcze wszystko wydawało się między nimi w porządku obiecał jej przecież ten dom. W prawdzie wtedy miał tym inny cel, ale obietnicę spełnił z myślą o niej. To naprawdę miał być prezent na zgodę. Podszedł do żony i objął ją niepewnie od tyłu opierając brodę ojej ramię.
- Piękny widok... Z sypialni na piętrze jest jeszcze ładniejszy. Rozejrzyj się trochę i pomyśl jak chcesz to urządzić. Masz wolną rękę.
Re: Salon z kuchnią
Na jej twarzy pojawił się najszczerszy uśmiech który dotarł nawet do jej oczu. Dom. Dokładnie taki jaki chciała. Będzie mogła go urządzić tak jak chce. Będzie tu mogła spędzać weekendy i święta. Jej własna prywatna plaża na której będzie mogła siedzieć tyle ile będzie się jej to podobało. No może nie do końca tyle ile będzie się jej podobało. Bardziej: tyle ile jej skóra na to pozwoli. Nie będzie musiała się zapowiadać z wizytą i będzie tu mogła sama gotować. Nie sądziła, że naprawdę kupi dom. Sądziła, że to czcza obietnica która ma po prostu sprawić, że na chwilę się uśmiechnie.
- Pamiętam - wyszeptała jedynie w końcu otwierając okno. Od razu uderzyła ją morska bryza, a oczy poraziło tutejsze słońce. Zapach unoszący się w powietrzu upewnił ją w tym, że naprawdę są w Buenos. Jej ukochanym Buenos. Gdy objął ją w pasie ułożyła swoje dłonie na jego rękach i oparła plecy o jego tors, a szeroki uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- Och, dokładnie wiem jak to urządzić. Wyburzymy ten sufit, a na górze zostanie sama sypialnia z łazienką. Tutaj będzie wielki salon z jadalnią i kuchnią, a na dole piwniczka. Zrobimy jeszcze taras przy sypialni na którym będzie można spędzić miło wieczór - powiedziała cicho przymykając na chwilę powieki aby wsłuchać się w szum morza i spokojne bicie ich serc. Powoli obróciła się w jego ramionach układając dłonie na jego torsie.
- Dziękuję. To naprawdę dużo dla mnie znaczy - wyszeptała po czym uniosła się na palcach aby złożyć na jego ustach stosowny do okazji pocałunek.
- Pamiętam - wyszeptała jedynie w końcu otwierając okno. Od razu uderzyła ją morska bryza, a oczy poraziło tutejsze słońce. Zapach unoszący się w powietrzu upewnił ją w tym, że naprawdę są w Buenos. Jej ukochanym Buenos. Gdy objął ją w pasie ułożyła swoje dłonie na jego rękach i oparła plecy o jego tors, a szeroki uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- Och, dokładnie wiem jak to urządzić. Wyburzymy ten sufit, a na górze zostanie sama sypialnia z łazienką. Tutaj będzie wielki salon z jadalnią i kuchnią, a na dole piwniczka. Zrobimy jeszcze taras przy sypialni na którym będzie można spędzić miło wieczór - powiedziała cicho przymykając na chwilę powieki aby wsłuchać się w szum morza i spokojne bicie ich serc. Powoli obróciła się w jego ramionach układając dłonie na jego torsie.
- Dziękuję. To naprawdę dużo dla mnie znaczy - wyszeptała po czym uniosła się na palcach aby złożyć na jego ustach stosowny do okazji pocałunek.
Catherine GreengrassCzarownica - Urodziny : 16/05/1975
Wiek : 49
Skąd : Szkocja.
Krew : Czysta.
Re: Salon z kuchnią
Może na początku miało tak być. Może chciał, by przestała myśleć o jego kochankach tylko skupiła sie na swoim wymarzonym domku. Zapewne i tak w końcu zdobyłby się na ten zakup, jednak tylko po to, żeby miec gdzie zabawiać się z Adą, tudzież inną kochanką. Teraz jednak kochanki nie miał i nie zanosiło się na to, żeby w najbliższym czasie uległo to zmianie. Nie po tym co przeżył w ostatnich dniach. Mogłą być więc pewna, że dom będzie tylko jej.
- Widzę, że wszystko masz juz przemyślane. Przyznaj, Marco Ci powiedział, co? - zapytał unosząc brew. W końcu tylko on wiedział, że zamierza kupić tu dom i na któy się w końcu zdecydował. Możed tylko udawała zaskoczenie? Jest taką dobrą aktorką.
- Starałem się - uśmiechnął się nieznacznie po czym odwzajemnił czuły pocałunek. Po chwili odsunął się i przeszedł do częsci kuchennej.
- Zdobądź nowego skrzata, niech słucha tylko Ciebie żeby opiekował się Twoim domem, gdy będziesz w Szkocji. - powiedział nie patrząc na żonę. A więc jednak obawiał się, że w przyszłości mógłby jednak zhańbić to miejsce z inną kobietą?
- Widzę, że wszystko masz juz przemyślane. Przyznaj, Marco Ci powiedział, co? - zapytał unosząc brew. W końcu tylko on wiedział, że zamierza kupić tu dom i na któy się w końcu zdecydował. Możed tylko udawała zaskoczenie? Jest taką dobrą aktorką.
- Starałem się - uśmiechnął się nieznacznie po czym odwzajemnił czuły pocałunek. Po chwili odsunął się i przeszedł do częsci kuchennej.
- Zdobądź nowego skrzata, niech słucha tylko Ciebie żeby opiekował się Twoim domem, gdy będziesz w Szkocji. - powiedział nie patrząc na żonę. A więc jednak obawiał się, że w przyszłości mógłby jednak zhańbić to miejsce z inną kobietą?
Re: Salon z kuchnią
- To Marco wiedział? - odparła natychmiast, bo nie mogła sobie przypomnieć aby przyjaciel cokolwiek wspominał jej o planach nieruchomościowych Hyperiona. Nie, na pewno jej o tym nie wspomniał, a przecież widzieli się kilkakrotnie od wesela Suzanne.
- Chciałam taki dom odkąd pierwszy raz trafiłam do Buenos. W myślach urządzałam go już setki razy. Wiem czego chcę - powiedziała spokojnie, a jej dłonie prześlizgnęły się wyżej, na ramiona męża. Na jej twarzy wciąż widniał szeroki uśmiech, a oczy lśniły radośnie.
- Wiem - pogładziła dłonią jego policzek, a kiedy się odsunął aby ruszyć w stronę części kuchennej jej wzrok znów powędrował na piękny widok za oknem. Założyła dłonie na piesiach unosząc nieco wyżej podbródek. Jej dom. Nie jego dom. Nie ich dom. Jej dom. Kolejne słowa męża upewniły ją tylko w tym, że ten dom jest jej i tylko jej. Skoro umieści tu swojego skrzata on nie będzie mógł sprowadzać tutaj kochanek. I dobrze. Zbierało ją na mdłości na samą myśl, że mógłby spać z kimś innym w jej łóżku. Przechodząc do kuchni czujnym wzrokiem patrzyła czy jest tutaj coś co może jej przypaść do gustu. Póki co nic takiego tutaj nie było.
- Zajmę się tym - obiecała jeszcze zanim skierowała swoje kroki na schody. Gdy znalazła się na górze przestała być już tak opanowana. Podskoczyła kilkakrotnie niczym mała dziewczynka, a potem w podskokach podbiegła do okna z paskudną żaluzją aby szeroko je otworzyć. Gdy bryza uderzyła ją w twarz ona wysunęła się jeszcze bardziej opierając się o parapet wciąż szeroko się uśmiechając.
- Tutaj koniecznie okna od podłogi do sufitu - stwierdziła gdy dołączył do niej pan Greengrass.
- To najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam - przyznała jeszcze odwracając się w jego stronę.
- Chciałam taki dom odkąd pierwszy raz trafiłam do Buenos. W myślach urządzałam go już setki razy. Wiem czego chcę - powiedziała spokojnie, a jej dłonie prześlizgnęły się wyżej, na ramiona męża. Na jej twarzy wciąż widniał szeroki uśmiech, a oczy lśniły radośnie.
- Wiem - pogładziła dłonią jego policzek, a kiedy się odsunął aby ruszyć w stronę części kuchennej jej wzrok znów powędrował na piękny widok za oknem. Założyła dłonie na piesiach unosząc nieco wyżej podbródek. Jej dom. Nie jego dom. Nie ich dom. Jej dom. Kolejne słowa męża upewniły ją tylko w tym, że ten dom jest jej i tylko jej. Skoro umieści tu swojego skrzata on nie będzie mógł sprowadzać tutaj kochanek. I dobrze. Zbierało ją na mdłości na samą myśl, że mógłby spać z kimś innym w jej łóżku. Przechodząc do kuchni czujnym wzrokiem patrzyła czy jest tutaj coś co może jej przypaść do gustu. Póki co nic takiego tutaj nie było.
- Zajmę się tym - obiecała jeszcze zanim skierowała swoje kroki na schody. Gdy znalazła się na górze przestała być już tak opanowana. Podskoczyła kilkakrotnie niczym mała dziewczynka, a potem w podskokach podbiegła do okna z paskudną żaluzją aby szeroko je otworzyć. Gdy bryza uderzyła ją w twarz ona wysunęła się jeszcze bardziej opierając się o parapet wciąż szeroko się uśmiechając.
- Tutaj koniecznie okna od podłogi do sufitu - stwierdziła gdy dołączył do niej pan Greengrass.
- To najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam - przyznała jeszcze odwracając się w jego stronę.
Catherine GreengrassCzarownica - Urodziny : 16/05/1975
Wiek : 49
Skąd : Szkocja.
Krew : Czysta.
Re: Salon z kuchnią
- Wiedział. Dał mi namiary na warte uwagi domy na sprzedaż w okolicy. Ale to był mój pomysł i ostatecznie ja zdecydowałem, który wybrać - dodał jeszcze dla pewności, by nie myślała sobie, że to zasługa Marco. On był tylko pośrednikiem, który wiedział gdzie szukać.
Może teraz Hyperion nie planował skoku w bok, ale nigdy nie wiadomo co będzie za rok... dwa... miesiąc. Taki skrzat, nad którym nie będzie miał żadnej kontroli będzie idealnym zabezpieczeniem małego raju Catherine.
Po chwili dołączył do żony na piętrze. Tak, przeszklona ściana była tu wręcz obowiązkowa. Żal marnować takiego widoku. Nawet on musiał przyznać, że te widoki zapierają dech w piersiach. Zasypianie i budzenie się tu będzie czymś niesamowitym.
- Cieszę się, że Ci się podoba - uśmiechnął się. Naprawdę widok jej uradowanej twarzy sprawiał mu radość. Już dawno nie widział jej w takim stanie.
- Obejrzyj jeszcze ogród i plażę a ja zaraz wrócę. Muszę zapłacić resztę właścicielowi, skoro Ci się tu podoba.
Pocałował jeszcze krótko żonę w policzek i zszedł na dół, skąd się deportował.
Może teraz Hyperion nie planował skoku w bok, ale nigdy nie wiadomo co będzie za rok... dwa... miesiąc. Taki skrzat, nad którym nie będzie miał żadnej kontroli będzie idealnym zabezpieczeniem małego raju Catherine.
Po chwili dołączył do żony na piętrze. Tak, przeszklona ściana była tu wręcz obowiązkowa. Żal marnować takiego widoku. Nawet on musiał przyznać, że te widoki zapierają dech w piersiach. Zasypianie i budzenie się tu będzie czymś niesamowitym.
- Cieszę się, że Ci się podoba - uśmiechnął się. Naprawdę widok jej uradowanej twarzy sprawiał mu radość. Już dawno nie widział jej w takim stanie.
- Obejrzyj jeszcze ogród i plażę a ja zaraz wrócę. Muszę zapłacić resztę właścicielowi, skoro Ci się tu podoba.
Pocałował jeszcze krótko żonę w policzek i zszedł na dół, skąd się deportował.
Re: Salon z kuchnią
Pyk. Nawet nie doszła do końca plaży kiedy teleportowała się do ich sypialni wyciągając z kufra swój szmaragdowy kostium. Koniec sielanki. Czas do domu. Przebrała się w zastraszająco szybkim tempie, po czym z różdżką w dłoni koordynowała pakowanie rzeczy które ze sobą przywieźli. Głównie jednak jej uwaga skupiła się na rzeczach Hyperiona. Chciała, żeby znalazły się jak najszybciej w kufrze aby mogła mu je zostawić w salonie. Czuła się tak jakby to ona dostała ten siarczysty policzek w twarz. Dłoń wciąż lekko zaczerwieniona pulsowała bólem, a twarz aż płonęła z emocji. Czuła się jak sprawca chociaż była jawną ofiarą. Czuła się winna tego, że mąż ją zdradzał chociaż przecież nie miała prawa tak się czuć. Nigdy mu nie odmówiła, więc nie musiał szukać kogoś na jej miejsce. Ale to się zmieni. Już się zmieniło. Najpierw kupuje na przeprosiny dom, a potem pokazuje swoją samczość w najbardziej prymitywnym wydaniu. Gdy zapakowała oba kufry nasunęła na stopy swoje czarne szpilki i pociągnęła czerwoną szminką po lekko wysuszonych wargach. Do tego pasujące rękawiczki jak każdej damie przystało i z gracją zeszła ze schodów, zaklęciem kontrolując lewitujące przed nią bagaże. Poprawiła jeszcze swój kapelusz na miejscu i choć przekonana była o swojej kontroli nad sytuacją to mimo to opadła bez sił na kanapę wpatrując się pustym wzrokiem w kominek.
Catherine GreengrassCzarownica - Urodziny : 16/05/1975
Wiek : 49
Skąd : Szkocja.
Krew : Czysta.
Re: Salon z kuchnią
Pojawił się w domu jakąś chwilę po tym, jak Catherine opadła bezsilnie na kanapę. Policzek wciąż pulsował przypominając o tym jak silną kobietą potrafi być jego żona. Stanął w progu jak to miał w zwyczaju robić to w domu i oparł się ramieniem o futrynę.
- Jesteś zadowolona? - zapytał jakby to wszystko było jej winą. Bo było. Gdyby nie nie zaczęła tych swoich gierek nie musiałby się uciekać do swoich.
- Spieprzyłaś wszystko, co udało nam się naprawić przez ostatnie dni - powiedział z wyraźnym żalem. Naprawdę miał nadzieję, że sobie wzystko ułożą na nowo, ale jak widać grubo się pomylił.
- Jesteś zadowolona? - zapytał jakby to wszystko było jej winą. Bo było. Gdyby nie nie zaczęła tych swoich gierek nie musiałby się uciekać do swoich.
- Spieprzyłaś wszystko, co udało nam się naprawić przez ostatnie dni - powiedział z wyraźnym żalem. Naprawdę miał nadzieję, że sobie wzystko ułożą na nowo, ale jak widać grubo się pomylił.
Re: Salon z kuchnią
Słyszała jak wchodzi do domu. To tylko sprawiło, że wyprostowała się dumnie, a kij w jej tyłku, do tej pory niewidzialny znów się pojawił. Z jej twarzy zniknęły jakiekolwiek emocje podczas gdy w środku rozrywała ją wściekłość.
- Mam być zadowolona z tego, że mój mąż mnie upokorzył? Faktycznie, jest się z czego cieszyć - mówiła powoli starając się przybrać najbardziej bezbarwny ton spośród setek innych tonów które mógł przybrać jej głos. Odwróciła powoli głowę w jego stronę wcale nie tuszując bólu widocznego w jej oczach. Zranił ją bardziej niż mu się wydawało. Bardziej niż to było potrzebne. Podniosła się z miejsca stając naprzeciwko niego.
- Nie, Hyperionie. To ty to spieprzyłeś. Ja byłam tylko uprzejma - odpowiedziała tym samym bezosobowym tonem patrząc mu prosto w oczy. Potem jej spojrzenie zatrzymało się na zaczerwienionym policzku. Och, powtórzyłaby to z chęcią. Nie raz i nie dwa.
- Ty wyciągnąłeś brudy o których ja łaskawie zdążyłam już zapomnieć. Ale dzisiaj mi się przypomniało. Miałeś rację: czas na kochanka - mówiła powoli, a jej palce zaciskały się mocno na trzymanej w dłoni różdżce. Jednym machnięciem sprawiła, że spodnie od garnituru poleciały w jego kierunku, a klapa kufra zamknęła się z trzaskiem.
- Wracamy do Szkocji. - dodała jeszcze choć to było już chyba całkiem oczywiste.
- Mam być zadowolona z tego, że mój mąż mnie upokorzył? Faktycznie, jest się z czego cieszyć - mówiła powoli starając się przybrać najbardziej bezbarwny ton spośród setek innych tonów które mógł przybrać jej głos. Odwróciła powoli głowę w jego stronę wcale nie tuszując bólu widocznego w jej oczach. Zranił ją bardziej niż mu się wydawało. Bardziej niż to było potrzebne. Podniosła się z miejsca stając naprzeciwko niego.
- Nie, Hyperionie. To ty to spieprzyłeś. Ja byłam tylko uprzejma - odpowiedziała tym samym bezosobowym tonem patrząc mu prosto w oczy. Potem jej spojrzenie zatrzymało się na zaczerwienionym policzku. Och, powtórzyłaby to z chęcią. Nie raz i nie dwa.
- Ty wyciągnąłeś brudy o których ja łaskawie zdążyłam już zapomnieć. Ale dzisiaj mi się przypomniało. Miałeś rację: czas na kochanka - mówiła powoli, a jej palce zaciskały się mocno na trzymanej w dłoni różdżce. Jednym machnięciem sprawiła, że spodnie od garnituru poleciały w jego kierunku, a klapa kufra zamknęła się z trzaskiem.
- Wracamy do Szkocji. - dodała jeszcze choć to było już chyba całkiem oczywiste.
Catherine GreengrassCzarownica - Urodziny : 16/05/1975
Wiek : 49
Skąd : Szkocja.
Krew : Czysta.
Re: Salon z kuchnią
- To ty zaczęłaś tę szopkę. Ja tylko grałem w Twoją grę. - odpowiedział spokojnie choć nadal wściekle zaciskał szczeki. Dobrze wiedział jak musiała się teraz czuć, bo sam czuł się niewiele lepiej. Był wściekły i rozżalony zarazem.
- Uprzejma? Te docinki ociekające jadem i aluzje nazywasz uprzejmością? Czy może uprzejmie nie wydrapałaś jej oczu? - uniósł brew cały czas mówiąc cicho i spokojnie. Cała czwórka na plaży miała świadomość sytuacji i Catherine nei musiała udawać, że nic się nie stało. Wręcz przeciwnie, nikt chyba nie miałby do niej pretencji o to, gdyby wygarnęła dziewczynie to i owo. Jej słodkie słówka obróciły się przeciw niej.
- Gdybyś zapomniała nie rozmawialibyśmy teraz w ten sposób. - mruknął łapiąc spodnie w locie. Kolejne słowa kobiety dotknęły go do żywego.
- Nie zrobisz tego. Kochasz mnie Cathie.
Cóż, kiedy proponował jej, by sobie kogoś znalazła był niedysponowany. Teraz działał na pełnych obrotach. W nocy zaspokoił ją nie nie raz i nie dwa. Na co jej kochanek, do jasnej anielki?
- Uprzejma? Te docinki ociekające jadem i aluzje nazywasz uprzejmością? Czy może uprzejmie nie wydrapałaś jej oczu? - uniósł brew cały czas mówiąc cicho i spokojnie. Cała czwórka na plaży miała świadomość sytuacji i Catherine nei musiała udawać, że nic się nie stało. Wręcz przeciwnie, nikt chyba nie miałby do niej pretencji o to, gdyby wygarnęła dziewczynie to i owo. Jej słodkie słówka obróciły się przeciw niej.
- Gdybyś zapomniała nie rozmawialibyśmy teraz w ten sposób. - mruknął łapiąc spodnie w locie. Kolejne słowa kobiety dotknęły go do żywego.
- Nie zrobisz tego. Kochasz mnie Cathie.
Cóż, kiedy proponował jej, by sobie kogoś znalazła był niedysponowany. Teraz działał na pełnych obrotach. W nocy zaspokoił ją nie nie raz i nie dwa. Na co jej kochanek, do jasnej anielki?
Re: Salon z kuchnią
Teraz uparcie ignorowała jego słowa skupiona na tym jak naciąga na tyłek spodnie. Chciała teraz jak najszybciej wrócić do domu, skupić się na przygotowaniach do ślubu Williama i zapomnieć o całej tej farsie. Koniec balu, panno Lalu. Czas do domu.
Nie zrobisz tego. Kochasz mnie Cathie.
Podniosła wzrok na jego twarz przechylając głowę w lewo.
- I to właśnie mój największy życiowy błąd - powiedziała powoli ruszając w kierunku bagaży.
Nie zrobisz tego. Kochasz mnie Cathie.
Podniosła wzrok na jego twarz przechylając głowę w lewo.
- I to właśnie mój największy życiowy błąd - powiedziała powoli ruszając w kierunku bagaży.
Catherine GreengrassCzarownica - Urodziny : 16/05/1975
Wiek : 49
Skąd : Szkocja.
Krew : Czysta.
Re: Salon z kuchnią
Gdy tylko założył spodnie i zapiął pasek na srebrną klamrę podszedł do żony łapiąc ją za ramię może odrobinę za mocno, ale nei panował nad sobą. Zreflektował się jednak, gdy zdał sobei z tego sprawę i puścił ją tak szybko, jak ją złapał.
- Nie. Największym błędem było Twoje ciche przyzwolenie. Przez lata pieprzyłem te dziwki za Twoimi plecami, o czym dobrze wiedziałaś. Nie jesteś głupia, Catherine. A może jesteś, skoro na to pozwalałaś. Ja nie pozwolę. I wiedz, że zabiję każdego, kto spróbuje Cię tknąć - warknął. Dobrze wiedziała, że nigdy nie rzucał słów na wiatr. Byłby zdolny do zabójstwa? Oczywiście, ze tak. Dziwne, że jeszcze nei tak dawno sam proponował jej, by znalazła sobie kochanka, a teraz grozi, że zabije każdego osobnika, który odważy się tknąć jego kobietę. Cóż, wtedy sytuacja wyglądała inaczej. Miał depresję, był niedysponowany i nie chciał, by jego żona cierpiała jego kosztem. Teraz, gdy jego przyjaciel znowu wrócił do świata żywych pozwolenie straciło ważność.
- Nie. Największym błędem było Twoje ciche przyzwolenie. Przez lata pieprzyłem te dziwki za Twoimi plecami, o czym dobrze wiedziałaś. Nie jesteś głupia, Catherine. A może jesteś, skoro na to pozwalałaś. Ja nie pozwolę. I wiedz, że zabiję każdego, kto spróbuje Cię tknąć - warknął. Dobrze wiedziała, że nigdy nie rzucał słów na wiatr. Byłby zdolny do zabójstwa? Oczywiście, ze tak. Dziwne, że jeszcze nei tak dawno sam proponował jej, by znalazła sobie kochanka, a teraz grozi, że zabije każdego osobnika, który odważy się tknąć jego kobietę. Cóż, wtedy sytuacja wyglądała inaczej. Miał depresję, był niedysponowany i nie chciał, by jego żona cierpiała jego kosztem. Teraz, gdy jego przyjaciel znowu wrócił do świata żywych pozwolenie straciło ważność.
Re: Salon z kuchnią
Już miała się schylać aby wziąć do ręki rączkę swojego kufra aby teleportować się wprost to miejsca które było ich codziennością w której teraz królowała pani szanowna mamusia, kiedy gwałtownie obrócił ją w swoją stronę.
- Miałam Ci robić awantury? - powiedziała chłodnym tonem wzruszając ramionami. Zaraz jednak skrzyżowała dłonie na piersiach w typowo obronnej postawie.
- Nie wiem czy wiesz, ale czuję się trochę upokorzona kiedy mnie zdradzasz. I nie lubiłam i nie lubię o tym rozmawiać. I tak masz w nosie to co mówię. Więc tak, pozwalałam Ci na to, bo uznawałam, że tak będzie lepiej. Lepiej będzie udawać, że się nie wie i cierpieć. Lepiej zatajać przed samą sobą, że jest się tą drugą, bo one, nawet jeśli to trwało chwilę były na pierwszym miejscu. Nie ja. Ja byłam zawsze dodatkiem który pasuje do wielkich pieniędzy, twojego statusu społecznego i kariery. Zawsze byłam żoną którą wybrał Ci ojciec. I dlatego mnie nie znosisz, bo nie jestem Twoim wyborem - mówiła powoli, a w jej oczach widoczny był jedynie ból. Tak, właśnie tak to postrzegała w gorsze dni. A miała tych dni całą masę. I ten dzień, choć z początku zapowiadał się wspaniale, tak teraz też do tych złych dni się zaliczał. I tak, mogła trochę przesadzać, ale tylko dlatego, że była zła.
- Poza tym damy nie gniewają się na niewiernych mężów. To nie przystoi - w jej głosie słychać było nutkę cynizmu i już mógł wiedzieć, że tą naukę wpoiły jej ich własne matki.
- Miałam Ci robić awantury? - powiedziała chłodnym tonem wzruszając ramionami. Zaraz jednak skrzyżowała dłonie na piersiach w typowo obronnej postawie.
- Nie wiem czy wiesz, ale czuję się trochę upokorzona kiedy mnie zdradzasz. I nie lubiłam i nie lubię o tym rozmawiać. I tak masz w nosie to co mówię. Więc tak, pozwalałam Ci na to, bo uznawałam, że tak będzie lepiej. Lepiej będzie udawać, że się nie wie i cierpieć. Lepiej zatajać przed samą sobą, że jest się tą drugą, bo one, nawet jeśli to trwało chwilę były na pierwszym miejscu. Nie ja. Ja byłam zawsze dodatkiem który pasuje do wielkich pieniędzy, twojego statusu społecznego i kariery. Zawsze byłam żoną którą wybrał Ci ojciec. I dlatego mnie nie znosisz, bo nie jestem Twoim wyborem - mówiła powoli, a w jej oczach widoczny był jedynie ból. Tak, właśnie tak to postrzegała w gorsze dni. A miała tych dni całą masę. I ten dzień, choć z początku zapowiadał się wspaniale, tak teraz też do tych złych dni się zaliczał. I tak, mogła trochę przesadzać, ale tylko dlatego, że była zła.
- Poza tym damy nie gniewają się na niewiernych mężów. To nie przystoi - w jej głosie słychać było nutkę cynizmu i już mógł wiedzieć, że tą naukę wpoiły jej ich własne matki.
Catherine GreengrassCzarownica - Urodziny : 16/05/1975
Wiek : 49
Skąd : Szkocja.
Krew : Czysta.
Re: Salon z kuchnią
- Tak. Miałas robic awantury, skoro było to dla Ciebie ważne - odpowiedział spokojnie. Gdyby tylko porozmawiała z nim o tym po pierwszej zdradzie, której była świadoma z pewnością byliby teraz szczęśliwszym małżeństwem. Gdyby tylko pokazała mi, że to małżeństwo nie jest dla niej tylko fikcją, że kocha go szczerze, to by teraz nie gdybali. Pewnei byłby na nią zły, że w ogóle odważyła się podnieść na niego głos, ale przynajmniej wiedziałby, co czuje.
- Wystarczyło porozmawiać, ale skoro wolałaś udawać... - westchnął ciężko. Słowa kobiety były dla niego jak kubeł zimnej wody. Nigdy nie myślał nawet, że może czuć to wszystko na raz w stosunku do jego osoby. Że może ja tak bardzo krzywdzić.
- Jak możesz w ogóle tak mówić? One nic dla mnie nie znaczyły. To był tylko seks... Polowanie. Nic więcej. Żadna nie była ponad Ciebie. I nigdy nie powiedziałem, że Cię nienawidzę. Nigdy, słyszysz? - mówiąc to chwycił dłońmi jej twarz by spojrzała mu w oczy. Jej były smutne, jego pełne żalu. Naprawdę żałował.
- Wystarczyło porozmawiać, ale skoro wolałaś udawać... - westchnął ciężko. Słowa kobiety były dla niego jak kubeł zimnej wody. Nigdy nie myślał nawet, że może czuć to wszystko na raz w stosunku do jego osoby. Że może ja tak bardzo krzywdzić.
- Jak możesz w ogóle tak mówić? One nic dla mnie nie znaczyły. To był tylko seks... Polowanie. Nic więcej. Żadna nie była ponad Ciebie. I nigdy nie powiedziałem, że Cię nienawidzę. Nigdy, słyszysz? - mówiąc to chwycił dłońmi jej twarz by spojrzała mu w oczy. Jej były smutne, jego pełne żalu. Naprawdę żałował.
Re: Salon z kuchnią
Wpatrywała się w niego z szeroko otwartymi oczami. On nie wiedział co mówi. Jeśli ktoś teraz uważał Hyperiona Greengrassa za nieobliczalnego tyrana to nie znał go w wieku lat 30 tak dobrze jak Catherine. Awantury dałyby odwrotny do zamierzonego skutek. Jeśli wracał do domu na noc i w jakikolwiek sposób się nią interesował to tylko dlatego, żeby stworzyć stosowne pozory człowieka nie uwikłanego w żadną pozamałżeńską relację. Jeśli wiedziałby, że ona wie to uznałby, że stwarzanie pozorów nie ma głębszego sensu. Zostałby gościem w ich własnym domu będąc jednocześnie jego panem, a ona wtedy umarłaby z samotności i nieszczęścia. Tak przynajmniej nie była samotna. Kiedy ujął jej twarz w dłonie patrzyła mu prosto w oczy, a po policzku spłynęła pojedyncza łza. Pierwsza od dawna. Naprawdę bardzo dawna.
- Seks? Naprawdę Ci nie wystarczam? - powiedziała cicho marszcząc nieco czoło. Nie rozumiała tego. Nigdy nie pojmie tego jak mógł szukać czegoś co miał w domu na wyciągnięcie ręki. Ona nigdy mu nie odmawiała. Zawsze chętna, zawsze gotowa, z umiejętnościami i prawdziwą pasją. Bezpruderyjna i namiętna. Bez bólów głowy, chandry czy pytań z cyklu "rozwiedziesz się z nią?" tuż po. Nigdy tego nie zrozumie.
- Nie zdradzaj mnie więcej - powiedziała cichutko z lekko drżącą dolną wargą.
- Seks? Naprawdę Ci nie wystarczam? - powiedziała cicho marszcząc nieco czoło. Nie rozumiała tego. Nigdy nie pojmie tego jak mógł szukać czegoś co miał w domu na wyciągnięcie ręki. Ona nigdy mu nie odmawiała. Zawsze chętna, zawsze gotowa, z umiejętnościami i prawdziwą pasją. Bezpruderyjna i namiętna. Bez bólów głowy, chandry czy pytań z cyklu "rozwiedziesz się z nią?" tuż po. Nigdy tego nie zrozumie.
- Nie zdradzaj mnie więcej - powiedziała cichutko z lekko drżącą dolną wargą.
Catherine GreengrassCzarownica - Urodziny : 16/05/1975
Wiek : 49
Skąd : Szkocja.
Krew : Czysta.
Re: Salon z kuchnią
Był aż takim tyranem? Nie przesadzajmy... Wysłuchałby jej. Przynajmniej teraz tak twierdził. Nie mógł jednak zapewnić, że wziałby sobie jej słowa do serca. Może tak, a może nie. Może nadal zdradzałby ją, ale miałby wyrzuty sumienia? To znowu tylko gdybanie. Pochylił sie, by czule scałować łzę z jej policzka. Był tyranem, ale potrafił być też delikatny i czuły, jeśli chciał.
- To nie tak. Uwielbiam się z Tobą kochać, przecież wiesz. Nie umiem tego wytłumaczyć. Lubię ten dreszczyk... polowanie na kolejne... Taki już jestem. Taki był mój ojciec i taki będzie William. Powinnaś uprzedzić Cassidy, by nie popełniła Twojego błędu. - mruknął wciąż trzymając w dłoniach twarz kobiety. Cassidy miała tą przewagę, że umiała walczyć o swoje. Nie podobało mu się to. Z pewnością dziewczyna zmieni przyszłość rodu Greengrassów, tego był pewien i do końca będzie walczył, aby trzymać ją w ryzach i nauczy Williama jak to robić, skoro wciąż miał problem z tym, żeby się jej postawić.
- Mogę Ci obiecać, że będę się starał ze wszystkich swoich sił, aby do tego nei doszło.
- To nie tak. Uwielbiam się z Tobą kochać, przecież wiesz. Nie umiem tego wytłumaczyć. Lubię ten dreszczyk... polowanie na kolejne... Taki już jestem. Taki był mój ojciec i taki będzie William. Powinnaś uprzedzić Cassidy, by nie popełniła Twojego błędu. - mruknął wciąż trzymając w dłoniach twarz kobiety. Cassidy miała tą przewagę, że umiała walczyć o swoje. Nie podobało mu się to. Z pewnością dziewczyna zmieni przyszłość rodu Greengrassów, tego był pewien i do końca będzie walczył, aby trzymać ją w ryzach i nauczy Williama jak to robić, skoro wciąż miał problem z tym, żeby się jej postawić.
- Mogę Ci obiecać, że będę się starał ze wszystkich swoich sił, aby do tego nei doszło.
Re: Salon z kuchnią
Ten mężczyzna był największą zagadką z jaką przyszło się jej zmierzyć. Z jednej strony czuły, delikatny i wyglądający na kochającego, a z drugiej silny, brutalny i bezlitosny. Apodyktyczny bardziej niż to możliwe. Z jednej strony nie znosiła go i mogłaby bezdusznie udusić go poduszką podczas snu, a z drugiej nie wyobrażała sobie bez niego swojego życia i gdyby była taka potrzeba to skoczyła by za nim w ogień w imię najczystszej miłości pielęgnowanej przez ponad dwadzieścia lat. Zadrżała nieco czując jego wargi na swoim policzku, ale nie odezwała się ani słowem wsłuchując się w jego słowa. Nie chciała o tym rozmawiać. Nie lubowała się w poruszaniu intymnych spraw na głos w środku dnia. Wspomniał o Williamie. Chwilami był tak do niego podobny, że aż to przerażało Catherine. Chwilami jednak był jego zupełnym przeciwieństwem. Willy potrafił postawić się ojcu, potrafił być bardziej uparty i bardziej ambitny niż on nie zostając przy okazji bezdusznym. Był niebezpieczną mieszanką ich genów i był po prostu skazany na sukces. A Cassidy? Jeśli Will miał być głową to ona zdecydowanie była szyją. Ona miała nad nim władzę. I dobrze.
- Proszę, wróćmy do domu i zapomnijmy o wszystkim - powiedziała cichutko spuszczając wzrok podczas gdy na jej policzkach wykwitły czerwone plamy zawstydzenia jak w chwilach kiedy miała tylko naście lat, a on wprowadzał ją w najbardziej zażyłą nić relacji pomiędzy kobietą a mężczyzną.
- Zapomnijmy o Adrienne, o tym, że jestem wredną jędzą i o tej kłótni. Nie chcę się kłócić - niewiele głośniejszy od szeptu głos kobiety mógł dotrzeć do jego uszu, a na koniec uśmiechnęła się delikatnie, choć w oczach znów gościł ten sam ból co wcześniej.
- Proszę, wróćmy do domu i zapomnijmy o wszystkim - powiedziała cichutko spuszczając wzrok podczas gdy na jej policzkach wykwitły czerwone plamy zawstydzenia jak w chwilach kiedy miała tylko naście lat, a on wprowadzał ją w najbardziej zażyłą nić relacji pomiędzy kobietą a mężczyzną.
- Zapomnijmy o Adrienne, o tym, że jestem wredną jędzą i o tej kłótni. Nie chcę się kłócić - niewiele głośniejszy od szeptu głos kobiety mógł dotrzeć do jego uszu, a na koniec uśmiechnęła się delikatnie, choć w oczach znów gościł ten sam ból co wcześniej.
Catherine GreengrassCzarownica - Urodziny : 16/05/1975
Wiek : 49
Skąd : Szkocja.
Krew : Czysta.
Re: Salon z kuchnią
Niestety, ale to co miał w sobie najlepszego ukryte było głęboko pod tą zimna skorupą. Na zewnątrz był taki, jakim oczekiwano, że będzie. Jakim oczekiwał go jego ojciec. W środku skrywał zaś to, czego mężczyźnie nie wypadało pokazywać. Czego nie wypadało pokazywać Greengrassowi. Miał być silny i władczy. Miał kroczyć z głową podniesioną wysoko do góry. Nie było w tym miejsca dla czułości i miłości. To wszystko musiał ukrywać. Po tych wszystkich latach aż dziwne, że jeszcze umiał być delikatny. Czasem po prostu nie miał już siły i wtedy się obnażał. Tak jak teraz. tak jak kilka dni temu, gdy płakał nad martwym ciałem żony. A William... William miał jeszcze całe zycie przed sobą. Jeszcze zamknie sie w sobie tak jak on lata temu. Taka kolej rzeczy. Przytaknął jej nieznacznie. Najchętniej zapomniałby o tym wszystkim, ale nie da się. Pochylił się, by złożyc na ustach kobiety czuły pocałunek, a potem zniknęli z trzaskiem wciąz trzymając się mocno w objęciach. A rzeczy? Po rzeczy przyślą skrzata...
Re: Salon z kuchnią
Z mieszaniną smutku i goryczy zauważyła dzisiejszego poranka, że jej brzuch nie jest tak płaski jak zwykle. Zaczynała przybierać na wadze i robiła teraz wszystko żeby to ukryć. Nie mógł tego zauważyć Hyperion. Wiedziała co wtedy się stanie, a na to nie była jeszcze przygotowana. Dzisiejszy dzień miał być jednak dniem wesołym. Zamknęła się na dłuższy czas w swojej własnej kuchni, aby upiec dla niego ciasto czekoladowe, a potem przyozdobić je czterdziestoma siedmioma świeczkami. Zawsze tak robiła. To taka niepisana tradycja. Wyciągała jeszcze białe wino z naprawdę dobrego roku i pudełeczko z nowymi spinkami do mankietów, tym razem platynowymi, przewiązane czerwoną wstążeczką. Urodziny Hyperiona. Jak ten czas cholernie szybko leci. Po etapie pieczenia i wszelkich przygotowań przebrała się w naprawdę luźną letnią sukienkę w kolorze szmaragdowym po czym zeszła na dół aby jeszcze raz spojrzeć na przygotowany tort. Widać było, że nie przygotował go mistrz cukiernictwa z najwyższej półki. Widać jednak, że się starała. Jak zwykle z resztą. Kiedyś jednak doceniał jej starania bardziej. Westchnęła cicho chowając twarz w dłoniach. Ciche tykanie zegara odmierzało chwile podczas których siedziała na kanapie czekając, aż się obudzi i starając się nie myśleć o sobie, o dziecku, o Willu, o Cass, o Marco, o Suzanne, o Luisie, o Adrienne, o Lokim i o całej reszcie.
Catherine GreengrassCzarownica - Urodziny : 16/05/1975
Wiek : 49
Skąd : Szkocja.
Krew : Czysta.
Re: Salon z kuchnią
Znowu w Buenos. Chyba naprawdę polubił to miejsce. Za każdym razem, gdy tu przyjeżdżali zapominał o całym świecie. Naprawdę wypoczywał. Szum fal i lekka bryza działała na niego kojąco. Tylko ten nieznośny upał dawał mu się we znaki, przez co chyba zacznie w końcu korzystać z uroków basenu i morza.
Gdy Catherine krzątała się po kuchni on jeszcze spał w najlepsze zmęczony po upojnej nocy. No może nie aż tak upojnej jak podczas ich ostatniej wizyty w tym miejscu, bo Cath "zasnęła" już po drugim razie. Wyraźnie się oszczędzała, ale on tego nie dostrzegał tak samo, jak nie widział jej rosnącego brzucha. Fakt, trochę przytyła, ale on tego nie zauważał. Może gdyby nie widywał jej codziennie?
W końcu jednak obudził się kuszony pysznymi zapachami dobiegającymi do niego z kuchni. Wziął szybki, orzeźwiający prysznic i narzucił na nagie, mokre ciało cienki, satynowy szlafrok przewiązując go lekko w pasie po czym zszedł na dół do żony uśmiechnięty radośnie.
- A cóż tak... pachnie... - mruknął od razu tracąc humor, gdy dostrzegł na stole tort.
- Umawialiśmy się przecież. Żadnego tortu i żadnych świeczek.
Co rok ta sama gadka, a i tak co roku robiła to samo i co rok zmuszała go, by pomyślał życzenie i nadwyrężył swoje płuca zdmuchując świeczki. Co rok o jedną więcej. Już jakieś 15 lat temu powiedział co sądzi o obchodzeniu jego urodzin, a ona i tak swoje. Nie miał nic przeciwko świętowaniu urodzin pod warunkiem, że nie były to jego urodziny. Kolejny gwóźdź do trumny. Kolejny rok bliżej do niedołężnej starości.
Gdy Catherine krzątała się po kuchni on jeszcze spał w najlepsze zmęczony po upojnej nocy. No może nie aż tak upojnej jak podczas ich ostatniej wizyty w tym miejscu, bo Cath "zasnęła" już po drugim razie. Wyraźnie się oszczędzała, ale on tego nie dostrzegał tak samo, jak nie widział jej rosnącego brzucha. Fakt, trochę przytyła, ale on tego nie zauważał. Może gdyby nie widywał jej codziennie?
W końcu jednak obudził się kuszony pysznymi zapachami dobiegającymi do niego z kuchni. Wziął szybki, orzeźwiający prysznic i narzucił na nagie, mokre ciało cienki, satynowy szlafrok przewiązując go lekko w pasie po czym zszedł na dół do żony uśmiechnięty radośnie.
- A cóż tak... pachnie... - mruknął od razu tracąc humor, gdy dostrzegł na stole tort.
- Umawialiśmy się przecież. Żadnego tortu i żadnych świeczek.
Co rok ta sama gadka, a i tak co roku robiła to samo i co rok zmuszała go, by pomyślał życzenie i nadwyrężył swoje płuca zdmuchując świeczki. Co rok o jedną więcej. Już jakieś 15 lat temu powiedział co sądzi o obchodzeniu jego urodzin, a ona i tak swoje. Nie miał nic przeciwko świętowaniu urodzin pod warunkiem, że nie były to jego urodziny. Kolejny gwóźdź do trumny. Kolejny rok bliżej do niedołężnej starości.
Re: Salon z kuchnią
Każdy tak miał. Catherine o niebo lepiej wolała urodziny Hyperiona od swoich własnych. Zwłaszcza, że w tym roku skończy równe czterdzieści lat. CZTERDZIEŚCI! Przestanie być młoda i z pewnością jej uroda zniknie. I na pewno w swoje urodziny spędzi leżąc w Mungu i rozmiarami będzie przypominać małego walenia. Dokładnie tak będzie w maju. Póki co to on miał urodziny. Nie wiedziała dlaczego zawsze wstawała rano, żeby przygotować tort, wyciągnąć dobre wino i spinki zakupione o wiele wcześniej. Może dlatego, że sprawiało jej to frajdę? Zwykłą, najzwyklejszą frajdę.
- Wiem - powiedziała z szerokim uśmiechem podnosząc się ze swojego miejsca aby wziąć pudełeczko i pocałować go w policzek.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie - no i co z tego, że się starzał? Po nim tego nie widać. I to jedyna taka okazja żeby pobyć razem przed jej pobytem w Mungu. Długim pobytem. Tak długim, że zdąży się za nią stęsknić zanim wróci do domu. Zanim wrócą. Mały dziedzic przecież już był w jej brzuchu rozpychając go od środka. Już nie miewała mdłości, piersi powróciły do normy i tylko od czasu do czasu jadła jak smoczyca. Ale tylko od czasu do czasu.
- Co roku ta sama historia - stwierdziła widząc jego minę, ale widać było, że ona bawi się wprost doskonale.
- Wiem - powiedziała z szerokim uśmiechem podnosząc się ze swojego miejsca aby wziąć pudełeczko i pocałować go w policzek.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie - no i co z tego, że się starzał? Po nim tego nie widać. I to jedyna taka okazja żeby pobyć razem przed jej pobytem w Mungu. Długim pobytem. Tak długim, że zdąży się za nią stęsknić zanim wróci do domu. Zanim wrócą. Mały dziedzic przecież już był w jej brzuchu rozpychając go od środka. Już nie miewała mdłości, piersi powróciły do normy i tylko od czasu do czasu jadła jak smoczyca. Ale tylko od czasu do czasu.
- Co roku ta sama historia - stwierdziła widząc jego minę, ale widać było, że ona bawi się wprost doskonale.
Catherine GreengrassCzarownica - Urodziny : 16/05/1975
Wiek : 49
Skąd : Szkocja.
Krew : Czysta.
Re: Salon z kuchnią
Rutyna... Co roku tort, co roku wino i co roku spinki... Zmieniło się tylko jedno. Rok w rok tego dnia witała go w skąpej bieliźnie. Czemu więc do diaska ma na sobie tą zwiewną sukieneczkę?! Aż tak bała się, że mógłby coś zauważyć?
Wziął od żony pudełeczko unosząc lekko brew. Dobrze wiedział co jest w środku.
- Znowu spinki? - uśmiechnął się uchylając wieczko aksamitnego pudełka. Tak, znowu spinki. Piękne, błyszczące spinki. Uwielbiał spinki i dobrze o tym wiedziała. W garderobie miał specjalną szufladę przeznaczoną na te małe drobiazgi. Wszystkie poukładane parami w miękkiej gąbeczce wyściełanej jedwabnym materiałem. Miał kilka swoich ulubionych, które nosił najczęściej, ale gdyby chciał co dzień zakładać inną parę z pewnością przez pół roku nie założyłby tych samych. To taki jego mały snobistyczny bzik. On miał spinki, a Cath szpilki.
- Zadziwiasz mnie. Jak to jest, że wciąż wynajdujesz nowe wzory?
Czy zdąży zatęsknić? Prędzej ją znienawidzi, za to, że zostawi go dla tego małego pasożyta, który w niej rośnie. Dopiero co zaczęli wszystko od nowa i ma stracić to co odbudowali, bo zachciało jej się kolejnego bachora? Nie lubił dzieci. Dzieci to obowiązek, nic po za tym.
- Bo mnie nie słuchasz. Gdybyś choć raz zapomniała o tym, że się starzeję historia by się zmieniła.
Wziął od żony pudełeczko unosząc lekko brew. Dobrze wiedział co jest w środku.
- Znowu spinki? - uśmiechnął się uchylając wieczko aksamitnego pudełka. Tak, znowu spinki. Piękne, błyszczące spinki. Uwielbiał spinki i dobrze o tym wiedziała. W garderobie miał specjalną szufladę przeznaczoną na te małe drobiazgi. Wszystkie poukładane parami w miękkiej gąbeczce wyściełanej jedwabnym materiałem. Miał kilka swoich ulubionych, które nosił najczęściej, ale gdyby chciał co dzień zakładać inną parę z pewnością przez pół roku nie założyłby tych samych. To taki jego mały snobistyczny bzik. On miał spinki, a Cath szpilki.
- Zadziwiasz mnie. Jak to jest, że wciąż wynajdujesz nowe wzory?
Czy zdąży zatęsknić? Prędzej ją znienawidzi, za to, że zostawi go dla tego małego pasożyta, który w niej rośnie. Dopiero co zaczęli wszystko od nowa i ma stracić to co odbudowali, bo zachciało jej się kolejnego bachora? Nie lubił dzieci. Dzieci to obowiązek, nic po za tym.
- Bo mnie nie słuchasz. Gdybyś choć raz zapomniała o tym, że się starzeję historia by się zmieniła.
Re: Salon z kuchnią
Tak, bała się. Zwiewna sukienka nie odsłaniała kompletnie niczego oprócz jej smukłych nóg. Bez szpilek. Gdyby był odrobinę bardziej spostrzegawczy już wiedziałby, że coś przed nim ukrywa. Nie rozstawała się ze swoimi szpilkami. Miała ich całą masę, naprawdę całą masę. Poruszała się w nich z taką swobodą i elegancją jakby się w nich urodziła. Bez szpilek wydawała się poruszać bardziej niezdarnie niż w szpilkach. I była niższa. Zbyt niska jak na swój gust. Nie powinna jednak teraz nosić szpilek i dobrze o tym wiedziała.
- Zaczynam poszukiwania już w lutym - odpowiedziała z szerokim uśmiechem sięgając po swoją różdżkę, aby zapalić wszystkie świeczki za jednym zamachem. Słysząc jego narzekania skrzyżowała ręce na piersiach.
- Mnie nie przeszkadza, że się starzejesz. Lubię ten dzień. Zawsze mi udowadniasz, że przez noc nie zrobiłeś się niedołężny - jedna z jej brwi powędrowała sugestywnie do góry podczas gdy ona ostrożnie odłożyła swoją różdżkę na stolik po czym zajęła strategiczną pozycję za stolikiem na których stało najbardziej kaloryczne śniadanie świata zamknięte w czekoladowym torcie na którym paliły się świeczki. Wszystkie czterdzieści siedem.
- Nie każ mi śpiewać... - powiedziała cicho z delikatnym uśmiechem. Nie była najlepszą śpiewaczką. W zasadzie nigdy nie próbowała taką być. W pełni zadowalała się grą na fortepianie.
- Zaczynam poszukiwania już w lutym - odpowiedziała z szerokim uśmiechem sięgając po swoją różdżkę, aby zapalić wszystkie świeczki za jednym zamachem. Słysząc jego narzekania skrzyżowała ręce na piersiach.
- Mnie nie przeszkadza, że się starzejesz. Lubię ten dzień. Zawsze mi udowadniasz, że przez noc nie zrobiłeś się niedołężny - jedna z jej brwi powędrowała sugestywnie do góry podczas gdy ona ostrożnie odłożyła swoją różdżkę na stolik po czym zajęła strategiczną pozycję za stolikiem na których stało najbardziej kaloryczne śniadanie świata zamknięte w czekoladowym torcie na którym paliły się świeczki. Wszystkie czterdzieści siedem.
- Nie każ mi śpiewać... - powiedziała cicho z delikatnym uśmiechem. Nie była najlepszą śpiewaczką. W zasadzie nigdy nie próbowała taką być. W pełni zadowalała się grą na fortepianie.
Catherine GreengrassCzarownica - Urodziny : 16/05/1975
Wiek : 49
Skąd : Szkocja.
Krew : Czysta.
Strona 1 z 2 • 1, 2
Similar topics
» Salon z kuchnią
» Salon z otwartą kuchnią
» Salon/kuchnia/jadalnia
» Salon - kuchnia - jadalnia
» Salon i kuchnia połączona z jadalnią
» Salon z otwartą kuchnią
» Salon/kuchnia/jadalnia
» Salon - kuchnia - jadalnia
» Salon i kuchnia połączona z jadalnią
Strona 1 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach