Pub
+38
Irina Voychenko
Zoja Yordanova
Asim Bahar
Aleksej Nowikow-Priboj
Lena Gregorovic
Marie Volante
Aaron Matluck
Hannah Wilson
William Greengrass
Femke van Rijn
Cory Reynolds
Niven Yates
Ana-Lucia Brooks
Mistrz Gry
Hyperion Greengrass
Adrienne Cryan
Juliette Griffiths
Ross Seth Davies
Brandon Tayth
Antonija Vedran
Vin Xakly
Francesca Moretti
Connor Campbell
Amandine Løvenskiold
Roland Fitzpatrick
Audrey Roshwel
Samantha Davies
Charlotte Jeunesse
Leanne Chatier
Milo Aslow
Christopher Gregorovic
Marco Castellani
Andrea Jeunesse
Misza Gregorovic
Penelope Gladstone
Morwen Blodeuwedd
Vincent Cramer
Konrad Moore
42 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Inne miejsca w Londynie :: Charing Cross Road :: Dziurawy Kocioł
Strona 4 z 11
Strona 4 z 11 • 1, 2, 3, 4, 5 ... 9, 10, 11
Pub
First topic message reminder :
Bar ten znany jest w całym magicznym świecie. I choć nie grzeszy czystością, a i towarzystwo bywa w nim szemrane, zwłaszcza w wakacje i weekendy cieszy się dużą popularnością zwłaszcza wśród młodszej części społeczności. Barman Tom spełni wszystkie Wasze zachcianki.
Możecie wybrać spośród:
Wino z czarnego bzu
Wino pokrzywowe
Piwo kremowe
Ognista Whisky (Ogden's Old Firewhiskey i Blishen's Firewhisky)
Gorące wino z korzeniami i koglem
Brandy
Wódka
Grzany miód z korzeniami
Wino skrzatów
Rum porzeczkowy
Szampan
Sherry
Woda goździkowa
Sok z dyni
Jeśli zaś poczuliście się znużeni nadmiarem napojów wyskokowych lub nie macie się gdzie zatrzymać, do Waszej dyspozycji jest kilka pokojów noclegowych - po 2G za noc każdy.
Bar ten znany jest w całym magicznym świecie. I choć nie grzeszy czystością, a i towarzystwo bywa w nim szemrane, zwłaszcza w wakacje i weekendy cieszy się dużą popularnością zwłaszcza wśród młodszej części społeczności. Barman Tom spełni wszystkie Wasze zachcianki.
Możecie wybrać spośród:
Wino z czarnego bzu
Wino pokrzywowe
Piwo kremowe
Ognista Whisky (Ogden's Old Firewhiskey i Blishen's Firewhisky)
Gorące wino z korzeniami i koglem
Brandy
Wódka
Grzany miód z korzeniami
Wino skrzatów
Rum porzeczkowy
Szampan
Sherry
Woda goździkowa
Sok z dyni
Jeśli zaś poczuliście się znużeni nadmiarem napojów wyskokowych lub nie macie się gdzie zatrzymać, do Waszej dyspozycji jest kilka pokojów noclegowych - po 2G za noc każdy.
Konrad MooreMinister Magii - Urodziny : 03/02/1943
Wiek : 81
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: Pub
Kiedy jej humor i chęć do życia powoli wracały do normy a sprawy, które od pewnego czasu spędzały jej sen z powiek się mniej więcej wyjaśniły, postanowiła pojechać do Londynu. Nie wiedziała po co, na co i dlaczego, jednak uznała to za najlepszą perspektywę spędzenia dnia - może nawet kilku następnych - niż kolejne bunkrowanie się w pokoju czy salonie.
Wstała wcześnie rano i po krótkim przeglądnięciu swojej szafy, a późniejszym porównaniu tego z panującą na zewnątrz pogodą, przebrała się luźną koszulkę, której skrawek wsadziła do zwykłych jeansowych spodenek. Dobrała pierwsze z brzegu dodatki, nałożyła na twarz tak zwany "naturalny make-up", po czym nie informując nikogo ruszyła na wycieczkę. Gdy znalazła się na miejscu poszła tam gdzie poniosły ją nogi... krążyła w miarę dobrze znanymi sobie ulicami Londynu, a ostatecznie po kilku godzinach spacerowania zastał ją wieczór. Korzystając z okazji skierowała się do Dziurawego Kotła.
Jak na ten czas i dzień w pubie było stosunkowo mało ludzi, co z jednej strony ją cieszyło, z drugiej - nie miała kogo obserwować, dopóki nie znalazła się przy barze. Otóż po złożeniu zamówienia postanowiła zlustrować pomieszczenie wzrokiem i kiedy łaskawie odwróciła się w swoją prawą stronę, napotykając po drodze twarz Connora, zaniemówiła. Żałowała teraz, że nie została przy swoim ostatnim wyglądzie, bo z tym aktualnym podejrzewała, że chłopak na pewno nie będzie mieć problemu z poznaniem jej.
- No cześć, Connor - wymruczała po chwili, uświadomiwszy to sobie. Odebrała kremowe piwo, po czym najzwyczajniej w świecie uśmiechnęła się pod nosem, uciekając w najodleglejszy kąt sali. Stchórzyła. Ale co innego miała zrobić? Nie do końca była pewna, że nic do niego nie czuje a samo ujrzenie go wywołało w niej to samo uczucie co w okresie-przed-związkowym. Zagryzła policzki od środka, wzdychając przy tym jak egipska niewolnica, następnie zaś podparła się łokciem o blat stołu a dłonią o policzek, wlepiając nieco skonsternowany wzrok w swoje piwo. Palcem drugiej ścierała wytworzone na szkle kropelki wody, zastanawiając się dlaczego akurat teraz musiała wpaść na swojego ex. Nawet nie wiedziała jakie Campbell ma do niej nastawienie, w końcu ich ostatnie spotkanie zakończyło się dość... burzliwie.
Wstała wcześnie rano i po krótkim przeglądnięciu swojej szafy, a późniejszym porównaniu tego z panującą na zewnątrz pogodą, przebrała się luźną koszulkę, której skrawek wsadziła do zwykłych jeansowych spodenek. Dobrała pierwsze z brzegu dodatki, nałożyła na twarz tak zwany "naturalny make-up", po czym nie informując nikogo ruszyła na wycieczkę. Gdy znalazła się na miejscu poszła tam gdzie poniosły ją nogi... krążyła w miarę dobrze znanymi sobie ulicami Londynu, a ostatecznie po kilku godzinach spacerowania zastał ją wieczór. Korzystając z okazji skierowała się do Dziurawego Kotła.
Jak na ten czas i dzień w pubie było stosunkowo mało ludzi, co z jednej strony ją cieszyło, z drugiej - nie miała kogo obserwować, dopóki nie znalazła się przy barze. Otóż po złożeniu zamówienia postanowiła zlustrować pomieszczenie wzrokiem i kiedy łaskawie odwróciła się w swoją prawą stronę, napotykając po drodze twarz Connora, zaniemówiła. Żałowała teraz, że nie została przy swoim ostatnim wyglądzie, bo z tym aktualnym podejrzewała, że chłopak na pewno nie będzie mieć problemu z poznaniem jej.
- No cześć, Connor - wymruczała po chwili, uświadomiwszy to sobie. Odebrała kremowe piwo, po czym najzwyczajniej w świecie uśmiechnęła się pod nosem, uciekając w najodleglejszy kąt sali. Stchórzyła. Ale co innego miała zrobić? Nie do końca była pewna, że nic do niego nie czuje a samo ujrzenie go wywołało w niej to samo uczucie co w okresie-przed-związkowym. Zagryzła policzki od środka, wzdychając przy tym jak egipska niewolnica, następnie zaś podparła się łokciem o blat stołu a dłonią o policzek, wlepiając nieco skonsternowany wzrok w swoje piwo. Palcem drugiej ścierała wytworzone na szkle kropelki wody, zastanawiając się dlaczego akurat teraz musiała wpaść na swojego ex. Nawet nie wiedziała jakie Campbell ma do niej nastawienie, w końcu ich ostatnie spotkanie zakończyło się dość... burzliwie.
Re: Pub
Po kilku minutach od przybycia Kanadyjczyka do Dziurawego Kotła następowała zmiana barmanów. Okazało się, iż pracownik, który przyszedł na drugą zmianę do baru, jest starym, dobrym znajomym Campbell'a od piaskownicy. Nietrudnym do przewidzenia jest to, że chłopcy od razu zatopili się w rozmowie, gdyż w końcu nie widzieli się od wieków!
W tak wyśmienitej atmosferze te kilka godzin rozmowy przeleciało w mgnieniu oka.
- Stary... chyba się za bardzo zasiedziałem. Jeszcze przeze mnie wyleją Cię z roboty za opierdalanie się - rzekł Connor, otaksował wzrokiem całą salę i po kilku sekundach wybuchnął gromkim śmiechem. Tym, co go tak bardzo rozśmieszyło, była kompletna pustka w pomieszczeniu. Większość z nielicznych gości już spała, oparta o stoły, z głowami schowanymi w ramionach, bądź pod stołami. - Okej, cofam to i zamawiam kolejną kolejkę dla nas! - walnął pięścią w blat, aż zatrzęsły się wszystkie szklanki i kieliszki, które Barry (barman) miał pod ladą. W międzyczasie, gdy Ślizgon obserwował jak jego kolega uwija się po drugiej stronie lady, przy barze pojawiła się dziewczyna, którą od razu zauważył. Kątem oka bo kątem oka, ale zawsze! Nie wybaczyłby sobie, gdyby dopuścił się do takiej zniewagi, którą było niedostrzeżenie pięknej kobiety. Dał sobie chwilę na wybranie sposobu na zagadnie, jednakże dziewczyna była szybsza.
No cześć, Connor
W rezultacie ogromnego zaskoczenia Kanadyjczyk nie zdołał z siebie wydusić chociażby najkrótszego słowa. Po tym dość dziwnym powitaniu w wykonaniu jego ex, chłopak upił trochę swojego drinka, aby trochę ochłonąć i znormalizować swoje zachowanie. Gdy już stwierdził, że pierwsze zaskoczenie minęło, zsunął się ze stołka, złapał szklaneczkę z trunkiem i skierował swoje kroki ku stolikowi, przy którym Angielka ulokowała swoje cztery litery. Z gracją i lekkością pumy przemierzył dystans dzielący go od Jeunesse i przystanął nieopodal, czekając aż go zauważy. Gdy to się nie stało odchrząknął cicho i bardzo wolnym krokiem przeszedł na tę stronę mebla, po której znajdował się na przeciwko Andrei.
- Nie odebrałaś swoich rzeczy - powiedział w trakcie wędrówki z jednej strony stołu na drugą. - Boisz się mnie? - zapytał już stojąc przed nią. Skąd mu się wzięło to pytanie? Otóż jej dotychczasowe zachowanie mogło dać Campbellowi mylne wrażenie, iż Ślizgonka go unika. W żadnym wypadku nie miał zamiaru robić jej o to jakichkolwiek wyrzutów, jednakże był ciekaw, czemu Angielka cały czas to odkładała.
W tak wyśmienitej atmosferze te kilka godzin rozmowy przeleciało w mgnieniu oka.
- Stary... chyba się za bardzo zasiedziałem. Jeszcze przeze mnie wyleją Cię z roboty za opierdalanie się - rzekł Connor, otaksował wzrokiem całą salę i po kilku sekundach wybuchnął gromkim śmiechem. Tym, co go tak bardzo rozśmieszyło, była kompletna pustka w pomieszczeniu. Większość z nielicznych gości już spała, oparta o stoły, z głowami schowanymi w ramionach, bądź pod stołami. - Okej, cofam to i zamawiam kolejną kolejkę dla nas! - walnął pięścią w blat, aż zatrzęsły się wszystkie szklanki i kieliszki, które Barry (barman) miał pod ladą. W międzyczasie, gdy Ślizgon obserwował jak jego kolega uwija się po drugiej stronie lady, przy barze pojawiła się dziewczyna, którą od razu zauważył. Kątem oka bo kątem oka, ale zawsze! Nie wybaczyłby sobie, gdyby dopuścił się do takiej zniewagi, którą było niedostrzeżenie pięknej kobiety. Dał sobie chwilę na wybranie sposobu na zagadnie, jednakże dziewczyna była szybsza.
No cześć, Connor
W rezultacie ogromnego zaskoczenia Kanadyjczyk nie zdołał z siebie wydusić chociażby najkrótszego słowa. Po tym dość dziwnym powitaniu w wykonaniu jego ex, chłopak upił trochę swojego drinka, aby trochę ochłonąć i znormalizować swoje zachowanie. Gdy już stwierdził, że pierwsze zaskoczenie minęło, zsunął się ze stołka, złapał szklaneczkę z trunkiem i skierował swoje kroki ku stolikowi, przy którym Angielka ulokowała swoje cztery litery. Z gracją i lekkością pumy przemierzył dystans dzielący go od Jeunesse i przystanął nieopodal, czekając aż go zauważy. Gdy to się nie stało odchrząknął cicho i bardzo wolnym krokiem przeszedł na tę stronę mebla, po której znajdował się na przeciwko Andrei.
- Nie odebrałaś swoich rzeczy - powiedział w trakcie wędrówki z jednej strony stołu na drugą. - Boisz się mnie? - zapytał już stojąc przed nią. Skąd mu się wzięło to pytanie? Otóż jej dotychczasowe zachowanie mogło dać Campbellowi mylne wrażenie, iż Ślizgonka go unika. W żadnym wypadku nie miał zamiaru robić jej o to jakichkolwiek wyrzutów, jednakże był ciekaw, czemu Angielka cały czas to odkładała.
Re: Pub
Cały jej humor ulotnił się jak kamfora, bo Angielka w swoich zapędach masochistycznych ciągle rozdrapywała jakiś czas temu zakończony związek. Ciągle i ciągle do tego wracała, zastanawiając się co by było teraz, gdyby zachowała się inaczej; czy byliby ze sobą, czy może jednak nie dane im było pokonać konflikt interesów? Zmarszczyła czoło, gdy starła wszystkie kropelki ze szklanki, po czym upiła łyk piwa, naturalnie zauważając Campbella stojącego nieopodal. Po pierwszej fali zszokowania i konsternacji, którą przeżyła chwilę temu stojąc obok niego przy barze, teraz zachowała się całkiem normalnie. Nie zakrztusiła się piciem, nie oblała, nic co wskazywałoby na jej speszenie. Dopóki nie zadał tego wyjątkowo dziwnego i niewygodnego pytania.
- Dlaczego miałabym się bać? - odparła w końcu pytaniem na pytanie, spoglądając spod nieco przymrużonych powiek na chłopaka. To uczucie-przed-związkowe z każdą chwilą wzrastało, a co za tym idzie stawało się nie do zniesienia. Jadąc do Londynu nie zakładała, że akurat wpadnie na swojego ex i nawet nie brała takiej sytuacji pod uwagę, to też nie bardzo wiedziała jak się zachować. Ostatecznie mogła mu przecież powiedzieć, że chyba nadal do niego coś czuje i nie chciała kończyć tego związku, ale na takie wyznanie zdobyłaby się dopiero po kilku głębszych. Zresztą, znając Connora, na pewno nie próżnował i udobruchał sobie kogoś nowego.
- Możesz je wyrzucić, nie są mi potrzebne - dodała szybko, zaraz po tym jak skończyła wlepiać swoje błękitne ślepia w twarz Ślizgona. Pomimo tej eksplozji myśli w głowie głos miała wyjątkowo pewny siebie, z mimiką również nie szło jej najgorzej.
- U mnie została jakaś Twoja koszula i kilka innych rzeczy - co tam, że to moja ulubiona koszula i czuję się jak dziecko we mgle kiedy ją widzę. - Podrzucę Ci je na początku roku - dziewczyna wyprostowała się, założyła nogę na nogę, a następnie całą swoją uwagę skupiła na napoju stojącym przed nią.
Kiedy zapadła między nimi krępująca cisza, Jeunesse westchnęła głęboko i z całkiem przyjemnym dla oka uśmiechem, zapytała:
- Co słychać? - przecież nie mogła go wiecznie unikać. To znaczy mogła, ale na niewiele by jej się to zdało, skoro za parę dni zaczynał się rok szkolny a oni niestety należeli do jednego domu, więc... lepiej późno niż wcale.
- Dlaczego miałabym się bać? - odparła w końcu pytaniem na pytanie, spoglądając spod nieco przymrużonych powiek na chłopaka. To uczucie-przed-związkowe z każdą chwilą wzrastało, a co za tym idzie stawało się nie do zniesienia. Jadąc do Londynu nie zakładała, że akurat wpadnie na swojego ex i nawet nie brała takiej sytuacji pod uwagę, to też nie bardzo wiedziała jak się zachować. Ostatecznie mogła mu przecież powiedzieć, że chyba nadal do niego coś czuje i nie chciała kończyć tego związku, ale na takie wyznanie zdobyłaby się dopiero po kilku głębszych. Zresztą, znając Connora, na pewno nie próżnował i udobruchał sobie kogoś nowego.
- Możesz je wyrzucić, nie są mi potrzebne - dodała szybko, zaraz po tym jak skończyła wlepiać swoje błękitne ślepia w twarz Ślizgona. Pomimo tej eksplozji myśli w głowie głos miała wyjątkowo pewny siebie, z mimiką również nie szło jej najgorzej.
- U mnie została jakaś Twoja koszula i kilka innych rzeczy - co tam, że to moja ulubiona koszula i czuję się jak dziecko we mgle kiedy ją widzę. - Podrzucę Ci je na początku roku - dziewczyna wyprostowała się, założyła nogę na nogę, a następnie całą swoją uwagę skupiła na napoju stojącym przed nią.
Kiedy zapadła między nimi krępująca cisza, Jeunesse westchnęła głęboko i z całkiem przyjemnym dla oka uśmiechem, zapytała:
- Co słychać? - przecież nie mogła go wiecznie unikać. To znaczy mogła, ale na niewiele by jej się to zdało, skoro za parę dni zaczynał się rok szkolny a oni niestety należeli do jednego domu, więc... lepiej późno niż wcale.
Re: Pub
Campbell, jak przystało na kąpanego w gorącej wodzie, był niezmiernie ciekaw odpowiedzi dziewczyny. Jednakże starał się zachować pokerową twarz, aby Andrea przypadkiem mylnie nie odebrała tego, co mogłoby się dziać z jego mimiką.
Po całym czasie ich rozłąki Connor miał wrażenie, patrząc na Ślizgonkę, jakby była dla niego kimś kompletnie obcym, jakby przez ten czas diametralnie się zmieniła. Jednakże z drugiej strony z jego podświadomości nieśmiało wychylało się uczucie radości, które mogłoby pociągnąć za sobą całą falę przyjemnych wspomnień. Na razie Kanadyjczyk starał się stłumić tę radość, gdyż nie wiedział - zapewne tak samo jak Andrea - na czym stoi.
- Nie wiem. To ty mnie unikasz - mruknął, wzruszając ramionami. Brunet zajął miejsce na krześle, stojącym obok niego, gdy zorientował się, że jako jedyny stoi i skupia na sobie ciekawskie spojrzenia. Nieco zmieszany, o dziwo, przejechał dłonią po średniej długości, czarnych włosach, tym zabiegiem odgarniając je do tyłu.
- Mogę Ci je odesłać, jeśli nie masz czasu ich odebrać - rzekł zupełnie naturalnym tonem, wyzbytym jakichś wymuszonych uprzejmości. z resztą wątpił, aby te ciuchy nie były jej potrzebne, skoro tuż przed wyjazdem do Kanady je kupiła, aby olśnić rodzinę Connor'a.
- Zatrzymaj je, albo wyrzuć, albo spal - mruknął dość obojętnym tonem, gdyż w tym momencie jego rzeczy osobiste nie miały dla niego żadnego znaczenia. Jeśli w ogóle kiedykolwiek miały. Przytknął do ust szklankę z trunkiem i lekko ją przechylił, aby wlać jakąś część jej zawartości do gardła.
W wyniku diametralnej zmiany tematu, która wypłynęła od strony dziewczyny, Ślizgon uniósł obie brwi w geście zdziwienia. Spojrzenie jego jasnych tęczówek padło na malinowe wargi Jeunesse, które wyginały się w miłym uśmiechu. Chłopak na moment wsłuchał się w odgłosy magicznego pubu.
- Aktualnie chyba ktoś "umiera" w kiblu - zwrócił spojrzenie w stronę drzwi prowadzących do toalety, zza których wydobywały się nieprzyjemne, przytłumione odgłosy. Po twarzy Campbella prześlizgnął się nikły uśmiech, który jak na razie chyba nie miał ochoty zostać tam na dłużej. - A tak poza tym ohydztwem to kręcę się to tu to tam, próbując sobie znaleźć jakieś zajęcie - dodał szybko, z jednej strony chcąc podzielić się z byłą dziewczyną wiadomościami, a z drugiej strony nie. Nie pytał co u niej, gdyż czekał aż sama mu powie to co będzie chciała. Poza tym zbyt wiele naczytał się o niej w Proroku przez ten cały okres i wolał zostać na bezpiecznej pozycji, gdyż nie był pewien, które z tych artykułów były prawdą, a które nie.
Po całym czasie ich rozłąki Connor miał wrażenie, patrząc na Ślizgonkę, jakby była dla niego kimś kompletnie obcym, jakby przez ten czas diametralnie się zmieniła. Jednakże z drugiej strony z jego podświadomości nieśmiało wychylało się uczucie radości, które mogłoby pociągnąć za sobą całą falę przyjemnych wspomnień. Na razie Kanadyjczyk starał się stłumić tę radość, gdyż nie wiedział - zapewne tak samo jak Andrea - na czym stoi.
- Nie wiem. To ty mnie unikasz - mruknął, wzruszając ramionami. Brunet zajął miejsce na krześle, stojącym obok niego, gdy zorientował się, że jako jedyny stoi i skupia na sobie ciekawskie spojrzenia. Nieco zmieszany, o dziwo, przejechał dłonią po średniej długości, czarnych włosach, tym zabiegiem odgarniając je do tyłu.
- Mogę Ci je odesłać, jeśli nie masz czasu ich odebrać - rzekł zupełnie naturalnym tonem, wyzbytym jakichś wymuszonych uprzejmości. z resztą wątpił, aby te ciuchy nie były jej potrzebne, skoro tuż przed wyjazdem do Kanady je kupiła, aby olśnić rodzinę Connor'a.
- Zatrzymaj je, albo wyrzuć, albo spal - mruknął dość obojętnym tonem, gdyż w tym momencie jego rzeczy osobiste nie miały dla niego żadnego znaczenia. Jeśli w ogóle kiedykolwiek miały. Przytknął do ust szklankę z trunkiem i lekko ją przechylił, aby wlać jakąś część jej zawartości do gardła.
W wyniku diametralnej zmiany tematu, która wypłynęła od strony dziewczyny, Ślizgon uniósł obie brwi w geście zdziwienia. Spojrzenie jego jasnych tęczówek padło na malinowe wargi Jeunesse, które wyginały się w miłym uśmiechu. Chłopak na moment wsłuchał się w odgłosy magicznego pubu.
- Aktualnie chyba ktoś "umiera" w kiblu - zwrócił spojrzenie w stronę drzwi prowadzących do toalety, zza których wydobywały się nieprzyjemne, przytłumione odgłosy. Po twarzy Campbella prześlizgnął się nikły uśmiech, który jak na razie chyba nie miał ochoty zostać tam na dłużej. - A tak poza tym ohydztwem to kręcę się to tu to tam, próbując sobie znaleźć jakieś zajęcie - dodał szybko, z jednej strony chcąc podzielić się z byłą dziewczyną wiadomościami, a z drugiej strony nie. Nie pytał co u niej, gdyż czekał aż sama mu powie to co będzie chciała. Poza tym zbyt wiele naczytał się o niej w Proroku przez ten cały okres i wolał zostać na bezpiecznej pozycji, gdyż nie był pewien, które z tych artykułów były prawdą, a które nie.
Re: Pub
Nie do końca była pewna czy potrzebuje z powrotem te ciuchy, które kupiła specjalnie na wyjazd do Kanady, chociaż z drugiej strony długo się w nich nie nachodziła, a trzeba było przyznać, że jedna z sukienek była wyjątkowo ładna i leżała na niej jak szyta na miarę. Nim zdążyła odpowiedzieć chłopak ubiegł ją kompletnie obojętnym podejściem do kwestii jego rzeczy. Na te słowa uśmiechnęła się pod nosem, upijając łyk swojego piwa.
- Po prostu oddasz mi je na rozpoczęciu, ja Ci oddam Twoje. Nie będę palić tej fajnej koszuli, którą obydwoje lubiliśmy... - albo chodźmy po nie teraz. Na jej twarzy pojawił się wyjątkowo nieodpowiedni do sytuacji figlarny wyraz, niosący za sobą jedną z nocy w Kanadzie. Równie szybko znikł, kiedy Connor zabił rozmowę anegdotą o biednym człowieku w stanie przedagonalnym, oczywiście niosącym za sobą tylko morderczego kaca na drugi dzień. Pokręciła rozbawiona głową, kierując mimowolnie wzrok w stronę drzwi od łazienki.
- Współczuję mu z całego serca jutrzejszego dnia - oparła się plecami o krzesło przyjmując nieco bardziej rozluźnioną pozycję niż do tej pory. Widocznie Campbell nie miał w planach się z nią kłócić, bądź wytykać jej błędów, co spowodowało, że jej samopoczucie wzrosło. Przy kolejnych słowach pokiwała głową na znak, że rozumie, jednak wzrokiem od dłuższej chwili wodziła po ustach Ślizgona dopowiadając sobie swoje w myślach.
- Wakacje się kończą i nadal nie masz zajęcia? - wymruczała zdziwiona, unosząc jedną brew wyżej od drugiej. - A malowanie? I tatuaże? I... podróże? - wymieniła pokazując mu na palcach trzy z mnóstwa jego zainteresowań. Oczywiście kwestii siebie wolała nie poruszać, bo nie miała się czym chwalić. Co najwyżej szmacianymi artykułami w Proroku, które Connor widział z pewnością nie raz.
- Po prostu oddasz mi je na rozpoczęciu, ja Ci oddam Twoje. Nie będę palić tej fajnej koszuli, którą obydwoje lubiliśmy... - albo chodźmy po nie teraz. Na jej twarzy pojawił się wyjątkowo nieodpowiedni do sytuacji figlarny wyraz, niosący za sobą jedną z nocy w Kanadzie. Równie szybko znikł, kiedy Connor zabił rozmowę anegdotą o biednym człowieku w stanie przedagonalnym, oczywiście niosącym za sobą tylko morderczego kaca na drugi dzień. Pokręciła rozbawiona głową, kierując mimowolnie wzrok w stronę drzwi od łazienki.
- Współczuję mu z całego serca jutrzejszego dnia - oparła się plecami o krzesło przyjmując nieco bardziej rozluźnioną pozycję niż do tej pory. Widocznie Campbell nie miał w planach się z nią kłócić, bądź wytykać jej błędów, co spowodowało, że jej samopoczucie wzrosło. Przy kolejnych słowach pokiwała głową na znak, że rozumie, jednak wzrokiem od dłuższej chwili wodziła po ustach Ślizgona dopowiadając sobie swoje w myślach.
- Wakacje się kończą i nadal nie masz zajęcia? - wymruczała zdziwiona, unosząc jedną brew wyżej od drugiej. - A malowanie? I tatuaże? I... podróże? - wymieniła pokazując mu na palcach trzy z mnóstwa jego zainteresowań. Oczywiście kwestii siebie wolała nie poruszać, bo nie miała się czym chwalić. Co najwyżej szmacianymi artykułami w Proroku, które Connor widział z pewnością nie raz.
Re: Pub
Kanadyjczyk nieśpiesznie wodził palcami po szklanych ściankach naczynia, w którym znajdował się jego ulubiony, rdzawy trunek. Mogłoby się wydawać, iż na chwilę odleciał gdzieś do swego wyimaginowanego świata, kompletnie nie słuchając byłej dziewczyny. Jednakże było tylko złudne wrażenie, ponieważ Campbell bardzo uważnie słuchał każdego słowa, wychodzącego z ponętnych ust Jeunesse, jednocześnie zastanawiając się nad tym jak dalej potoczy się ich relacja.
- Nie ma sprawy - posłał Angielce lekki uśmiech, po czym zakrył go szklanką, którą tym razem opróżnił do samiutkiego dna. - Nie oddawaj mi jej. Na Tobie lepiej leży. Poza tym ja mam takich mnóstwo - rzekł po tym jak odpalił papierosa i przykleił go sobie do dolnej wargi. Otwartą paczkę położył na stole i szybkim ruchem przesunął ją w stronę Andrei, która, jak mniemał, miała ochotę zapalić, ale jak zwykle nie miała co.
- Poradzi sobie. Poza tym na kacu najlepiej się podrywa dziewczyny - posłał Ślizgonce porozumiewawczy uśmiech, mając na myśli dzień ich pierwszego pocałunku przy bramie wejściowej w trakcie pierwszego wiosennego deszczu.
- Tak szybko one minęły, że nawet nie zdążyłem usiąść i pomyśleć o tym jak aktywnie spożytkować wakacyjny czas - wyjaśnił częściowo zgodnie z prawdą. A tak szczerze to jego wakacyjne plany uległy diametralnej zmianie po rozstaniu z, siedzącą przed nim, brunetką. Ale tego nie musiała wiedzieć. - Na malowanie nie mam ochoty, a ponad to nie mam żadnej inspiracji, weny - wzruszył lekko ramionami. - Co do podróży to byłem we Włoszech no i teraz jestem tu... A na tatuaż nie miałem pomysłu z takich samych powodów jak przy moim nieszczęsnym malowaniu - wytłumaczył i dopiero teraz sam się zorientował, że wyglądało to tak jakby stracił tę swoją iskrę, która sprawiała, że zawsze się wszystkim ekscytował i miał milion pomysłów na sekundę i... i... właściwie nie wiedział dlaczego i kiedy to się stało?!
- Nie ma sprawy - posłał Angielce lekki uśmiech, po czym zakrył go szklanką, którą tym razem opróżnił do samiutkiego dna. - Nie oddawaj mi jej. Na Tobie lepiej leży. Poza tym ja mam takich mnóstwo - rzekł po tym jak odpalił papierosa i przykleił go sobie do dolnej wargi. Otwartą paczkę położył na stole i szybkim ruchem przesunął ją w stronę Andrei, która, jak mniemał, miała ochotę zapalić, ale jak zwykle nie miała co.
- Poradzi sobie. Poza tym na kacu najlepiej się podrywa dziewczyny - posłał Ślizgonce porozumiewawczy uśmiech, mając na myśli dzień ich pierwszego pocałunku przy bramie wejściowej w trakcie pierwszego wiosennego deszczu.
- Tak szybko one minęły, że nawet nie zdążyłem usiąść i pomyśleć o tym jak aktywnie spożytkować wakacyjny czas - wyjaśnił częściowo zgodnie z prawdą. A tak szczerze to jego wakacyjne plany uległy diametralnej zmianie po rozstaniu z, siedzącą przed nim, brunetką. Ale tego nie musiała wiedzieć. - Na malowanie nie mam ochoty, a ponad to nie mam żadnej inspiracji, weny - wzruszył lekko ramionami. - Co do podróży to byłem we Włoszech no i teraz jestem tu... A na tatuaż nie miałem pomysłu z takich samych powodów jak przy moim nieszczęsnym malowaniu - wytłumaczył i dopiero teraz sam się zorientował, że wyglądało to tak jakby stracił tę swoją iskrę, która sprawiała, że zawsze się wszystkim ekscytował i miał milion pomysłów na sekundę i... i... właściwie nie wiedział dlaczego i kiedy to się stało?!
Re: Pub
Komentarz Connora dotyczący koszuli i tego, że lepiej na niej leży, przyjęła ze zdawkowym uśmiechem, który poszerzył się wyjątkowo niepewnie ze skierowaną do niej aluzją. Oczywistym było, że wiedziała o co mu chodzi, w końcu do dzisiaj pamiętała tamten dzień. Pamiętała wszystko, ich rozmowę, deszcz i wyjęty żywcem z filmu pocałunek w deszczu.
- Taa... - wymruczała, odwracając wzrok od twarzy towarzysza na swoje piwo, którego resztę dopiła, o ile resztą można nazwać wypełnione prawie do połowy naczynie. Przesunęła kufel wgłąb stołu, stukając mimowolnie palcami w blat. Zazwyczaj oznaczało to u niej zniecierpliwienie, ale nie w tym przypadku. Tym razem zastanawiała się nad jego słowami i nim zdążyła ugryźć się w język, odparła:
- Nic nie dzieje się bez przyczyny - a następnie podniosła się z miejsca. - Wypijesz ze mną, prawda? - nie oczekując żadnej odpowiedzi, oddaliła się do baru. Wróciła po chwili, z wyjątkowo czarującym uśmiechem, stawiając procentowy napój przed chłopakiem.
- Wypijmy za to, żeby wszystko szło po naszej myśli - uniosła teatralnie szklaneczkę w górę, po czym opróżniła ją. I tak po pewnym czasie, po kilku głębszych, zebrało jej się na szczere wyznania. W sumie nie wiedząc nawet w którym momencie, Jeunesse zmniejszyła dzielący ją od chłopaka dystans, niby od niechcenia łapiąc go za dłoń i bawiąc się jego palcami.
- Wiesz, Connor... powiem to raz, pewnie o ten raz za dużo, ale trudno, nieważne, bo ja... ja Cię nadal kocham - westchnęła ciężko, wlepiając swoje błękitne, nieco błyszczące się, ślepia w Kanadyjczyka. - Nie chciałam, żeby to się tak skończyło - cóż, znieczulona alkoholem nie zdawała sobie sprawy z tego, że zrzuciła bombę, jedno i drugie miało poukładane życie, prawda? I wcale nie zdziwiłaby się, gdyby Campbell teraz wstał i sobie poszedł, co również skomentowała, nim się wydarzyło:
- Nie musisz odpowiadać, po prostu idź jak chcesz - oparła się plecami o krzesło, przesuwając puste szklaneczki po stoliku.
- Taa... - wymruczała, odwracając wzrok od twarzy towarzysza na swoje piwo, którego resztę dopiła, o ile resztą można nazwać wypełnione prawie do połowy naczynie. Przesunęła kufel wgłąb stołu, stukając mimowolnie palcami w blat. Zazwyczaj oznaczało to u niej zniecierpliwienie, ale nie w tym przypadku. Tym razem zastanawiała się nad jego słowami i nim zdążyła ugryźć się w język, odparła:
- Nic nie dzieje się bez przyczyny - a następnie podniosła się z miejsca. - Wypijesz ze mną, prawda? - nie oczekując żadnej odpowiedzi, oddaliła się do baru. Wróciła po chwili, z wyjątkowo czarującym uśmiechem, stawiając procentowy napój przed chłopakiem.
- Wypijmy za to, żeby wszystko szło po naszej myśli - uniosła teatralnie szklaneczkę w górę, po czym opróżniła ją. I tak po pewnym czasie, po kilku głębszych, zebrało jej się na szczere wyznania. W sumie nie wiedząc nawet w którym momencie, Jeunesse zmniejszyła dzielący ją od chłopaka dystans, niby od niechcenia łapiąc go za dłoń i bawiąc się jego palcami.
- Wiesz, Connor... powiem to raz, pewnie o ten raz za dużo, ale trudno, nieważne, bo ja... ja Cię nadal kocham - westchnęła ciężko, wlepiając swoje błękitne, nieco błyszczące się, ślepia w Kanadyjczyka. - Nie chciałam, żeby to się tak skończyło - cóż, znieczulona alkoholem nie zdawała sobie sprawy z tego, że zrzuciła bombę, jedno i drugie miało poukładane życie, prawda? I wcale nie zdziwiłaby się, gdyby Campbell teraz wstał i sobie poszedł, co również skomentowała, nim się wydarzyło:
- Nie musisz odpowiadać, po prostu idź jak chcesz - oparła się plecami o krzesło, przesuwając puste szklaneczki po stoliku.
Re: Pub
Campbell nie oczekiwał specjalnie żywej reakcji ze strony dziewczyny na jego komplement, gdyż zdawał sobie sprawę z tego, że Andrea jest świadoma swej aparycji oraz tego jak działa na płeć przeciwną. Odpowiedział półuśmiechem na jej znikomy uśmiech i opuścił wzrok na papierosa, o którym kompletnie zapomniał. Pomarańczowy filtr przyłożył do wąskich warg i głęboko zaciągnął się dymem, na kilka sekund przytrzymując go w płucach. Po tym zabiegu, nad którego wykonaniem, skupił się wyjątkowo pieczołowicie, podniósł wzrok i zawiesił spojrzenie na Jeunesse.
- Co racja to racja - rzekł lakonicznie, ratując ich przed krępującą ciszą. Na pytanie Ślizgonki, chłopak kiwnął twierdząco głową i czekał na powrót Angielki. Nic nie mówiąc, poszedł w jej ślady i uniósł szklankę do toastu. Brzęk stykającego się szkła poniósł się po pomieszczeniu, a dwójka uczniów Slytherinu wypiła całą zawartość naczyń jednym haustem.
Tego wieczoru bardzo ciężko było Connor'owi rozgryźć swą towarzyszkę, gdyż zmieniała swe maski w mgnieniu oka. Raz była zawstydzona, raz nieobecna, a jeszcze w innym momencie figlarny uśmiech gościł na jej ustach. Jednakże to co nastąpiło chwilę później każdą, niespodziewającą się tego, osobę wbiłoby w ziemię.
Kanadyjczyk przez chwilę nic nie odpowiadał. Oczywiście porywczość Andrei od razu nakazała jej pleść takie głupoty jak "Nie musisz odpowiadać, po prostu idź jak chcesz". Jednakże Connor nie mógł tego zrobić, ponieważ skoro już ten temat został poruszony powinien mu stawić czoła jak prawdziwy facet.
- Ja również nie chciałem, żeby się to tak skończyło. Nawet nie podejrzewałem, że właściwie o taką błahostkę ludzie potrafią się rozejść - powiedział patrząc jej prosto w oczy. To co właśnie powiedział było czystą prawdą, bo co jak co ale Campbell starał się nie kłamać. - Nie wiem czy w tej chwili mogę Ci wyznać to samo, co nie przeczy temu, że jakieś uczucie do Ciebie siedzi gdzieś tam we mnie - zawiesił głos, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, jednakże, gdy nic nie przychodziło mu do głowy, po prostu zacisnął wargi i spuścił głowę. Czasem nawet największy twardziel, macho lub inny kipiący testosteronem autorytet musiał stać się łagodny i zacząć mówić o swoich uczuciach.
- Co racja to racja - rzekł lakonicznie, ratując ich przed krępującą ciszą. Na pytanie Ślizgonki, chłopak kiwnął twierdząco głową i czekał na powrót Angielki. Nic nie mówiąc, poszedł w jej ślady i uniósł szklankę do toastu. Brzęk stykającego się szkła poniósł się po pomieszczeniu, a dwójka uczniów Slytherinu wypiła całą zawartość naczyń jednym haustem.
Tego wieczoru bardzo ciężko było Connor'owi rozgryźć swą towarzyszkę, gdyż zmieniała swe maski w mgnieniu oka. Raz była zawstydzona, raz nieobecna, a jeszcze w innym momencie figlarny uśmiech gościł na jej ustach. Jednakże to co nastąpiło chwilę później każdą, niespodziewającą się tego, osobę wbiłoby w ziemię.
Kanadyjczyk przez chwilę nic nie odpowiadał. Oczywiście porywczość Andrei od razu nakazała jej pleść takie głupoty jak "Nie musisz odpowiadać, po prostu idź jak chcesz". Jednakże Connor nie mógł tego zrobić, ponieważ skoro już ten temat został poruszony powinien mu stawić czoła jak prawdziwy facet.
- Ja również nie chciałem, żeby się to tak skończyło. Nawet nie podejrzewałem, że właściwie o taką błahostkę ludzie potrafią się rozejść - powiedział patrząc jej prosto w oczy. To co właśnie powiedział było czystą prawdą, bo co jak co ale Campbell starał się nie kłamać. - Nie wiem czy w tej chwili mogę Ci wyznać to samo, co nie przeczy temu, że jakieś uczucie do Ciebie siedzi gdzieś tam we mnie - zawiesił głos, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, jednakże, gdy nic nie przychodziło mu do głowy, po prostu zacisnął wargi i spuścił głowę. Czasem nawet największy twardziel, macho lub inny kipiący testosteronem autorytet musiał stać się łagodny i zacząć mówić o swoich uczuciach.
Re: Pub
Reakcja chłopaka odrobinę ją zdziwiła, bo szczerze wątpiła, że w ogóle podejmie ten temat tylko sobie pójdzie, zresztą tak jak mu zaproponowała. Zostawiła szklaneczki w spokoju, krzyżując ręce pod piersiami a wzrokiem wodziła kolejno po pubie, po stoliku, kończąc na twarzy Connora. Nie wiedziała co mu odpowiedzieć, dzięki czemu zapadła między nimi krępująca cisza, która w tym przypadku była wyjątkowo nie do zniesienia.
- Wracamy do mnie? - wymruczała w końcu. Uświadamiając sobie, że mogło to zabrzmieć dość dwuznacznie w zaistniałej sytuacji, szybko dodała: - Porozmawiać. Chyba nie ma nikogo, więc siedzenie w tym domu w pojedynkę nie jest zbyt fajnym uczuciem - uśmiechnęła się lekko. Uzyskując aprobatę ze strony Campbella, podniosła się z miejsca, chwyciła torebkę a następnie ruszyła wraz ze Ślizgonem w stronę wyjścia z pubu.
- Pamiętaj tylko, że prowadzę dom rozpusty i pewnie znowu pojawimy się na językach zdesperowanych nastolatków - rzuciła dla rozluźnienia atmosfery tuż zza drzwiami. Chwilę później już ich nie było w polu widzenia.
- Wracamy do mnie? - wymruczała w końcu. Uświadamiając sobie, że mogło to zabrzmieć dość dwuznacznie w zaistniałej sytuacji, szybko dodała: - Porozmawiać. Chyba nie ma nikogo, więc siedzenie w tym domu w pojedynkę nie jest zbyt fajnym uczuciem - uśmiechnęła się lekko. Uzyskując aprobatę ze strony Campbella, podniosła się z miejsca, chwyciła torebkę a następnie ruszyła wraz ze Ślizgonem w stronę wyjścia z pubu.
- Pamiętaj tylko, że prowadzę dom rozpusty i pewnie znowu pojawimy się na językach zdesperowanych nastolatków - rzuciła dla rozluźnienia atmosfery tuż zza drzwiami. Chwilę później już ich nie było w polu widzenia.
Re: Pub
Od dwóch dni Francesca nie czuła się najlepiej i również nie wyglądała najlepiej, dzięki czemu uzyskała dwa dni wolnego na żądanie i przy okazji ominęła huczne wesele Fitzpatricka z córką Scotta, gdzie redaktor naczelna gazety o dziwo pofatygowała się sama. Włoszka korzystała więc z ostatnich chwili spokoju, bo koniec wakacji zwiastował w jej mniemaniu tylko jedno - ogrom pracy... uczniowie wracali do zamku, czarodzieje do pracy, krótko mówiąc jak do tej pory szansa na znalezienie satysfakcjonującego tematu na artykuł była porównywalna do szukania igły w stogu siana, tak teraz raczej nikt z redakcji nie będzie mógł na to narzekać. Większość dnia spędziła w dresie, w swoim przytulnym apartamencie w starej kamienicy, jednak tego wieczora postanowiła trochę pokręcić się po Londynie. Nie miała siły na strojenie się, ani malowanie i czesanie, stąd poniekąd przypominała chodzące nieszczęście. Swój spacer zakończyła w pubie. Ach, ten Dziurawy Kocioł! Najlepsze miejsce na zalanie smutków, rozmyślania czy zwykłe spotkanie towarzyskie.
- Tom, co jest lepsze na przeziębienie? Grzany miód czy gorące wino? - uśmiechnęła się lekko w stronę barmana. Gość, całkiem sympatyczny, wydał jej się dobrym kompanem do krótkiej wymiany zdań w dniu dzisiejszym.
- Albo wezmę najpierw to, a później to - machnęła ręką, wyciągając z torebki paczkę chusteczek higienicznych. Po pięciominutowej luźnej pogawędce z chłopakiem prawdopodobnie niewiele starszym od niej, chwyciła kubek z grzanym miodem z dodatkiem korzeni w obydwie dłonie, tym samym lekko je ogrzewając, po czym ruszyła wgłąb sali. Jej miejsce, do którego rościła sobie prawa od pierwszej wizyty tutaj, z bardzo dobrym widokiem na pomieszczenie a odrobinę ukryte przed światem, było wolne, więc bez namysłu je zajęła. Usiadła na drewnianym krześle, podciągając rękawy czerwonego swetra. I zaczęła rozmyślać. Nad swoim życiem, nad problemami, nad kontynuacją książki, która zresztą ostatnio utknęła w martwym punkcie... a nawet nad powrotem do Florencji, do ojca. Westchnąwszy ciężko upiła łyk napoju parząc sobie przy tym lekko wargi oraz język, jednak zaraz potem wyjęła z torebki konkurencyjne czasopismo, wertując jego kartki nieobecnym spojrzeniem.
- Tom, co jest lepsze na przeziębienie? Grzany miód czy gorące wino? - uśmiechnęła się lekko w stronę barmana. Gość, całkiem sympatyczny, wydał jej się dobrym kompanem do krótkiej wymiany zdań w dniu dzisiejszym.
- Albo wezmę najpierw to, a później to - machnęła ręką, wyciągając z torebki paczkę chusteczek higienicznych. Po pięciominutowej luźnej pogawędce z chłopakiem prawdopodobnie niewiele starszym od niej, chwyciła kubek z grzanym miodem z dodatkiem korzeni w obydwie dłonie, tym samym lekko je ogrzewając, po czym ruszyła wgłąb sali. Jej miejsce, do którego rościła sobie prawa od pierwszej wizyty tutaj, z bardzo dobrym widokiem na pomieszczenie a odrobinę ukryte przed światem, było wolne, więc bez namysłu je zajęła. Usiadła na drewnianym krześle, podciągając rękawy czerwonego swetra. I zaczęła rozmyślać. Nad swoim życiem, nad problemami, nad kontynuacją książki, która zresztą ostatnio utknęła w martwym punkcie... a nawet nad powrotem do Florencji, do ojca. Westchnąwszy ciężko upiła łyk napoju parząc sobie przy tym lekko wargi oraz język, jednak zaraz potem wyjęła z torebki konkurencyjne czasopismo, wertując jego kartki nieobecnym spojrzeniem.
Re: Pub
Vincent właśnie wracał z zakupów. Tak, był obładowany torbami. Kilka książek, pergaminy, pióra, atrament, nowe szaty, ingrediencje do eliksirów, a na domiar złego jeszcze klatka z sową. Jak on nie cierpiał zakupów. Mógł wymienić jakieś sto tysięcy innych rzeczy, które można było robić zamiast nich. Wizyta w Dziurawym Kotle wchodziła w skład tych czynności. Trzeba było się trochę wyluzować, jutro bowiem miał przecież ruszyć nauczać. Znaczy nie do końca nauczać, a bardziej odwiedzić Hogwart. Przecież nie będzie od progu uczyć kogoś. Trzeba poczekać aż się zaczną zajęcia. Ale zawsze można zorganizować dodatkowe zajęcia dla uczniów, którzy chcą się bardziej przyłożyć do zajęć.
Ale w sumie nie czas myśleć o zajęciach. Przyszedł tu przecież, aby trochę posiedzieć, napić się czegoś. Obojętnie, byleby trochę odetchnąć od tych zakupów.
Mężczyzna rozejrzał się po pubie i generalnie za dużo osób nie było. Bez problemu mógłby sobie znaleźć miejsce w którym siedziałby sam. Jednakże jego wzrok przykuła pewna, niezbyt duża osóbka. Poznał ją już kiedyś, tylko, że teraz była trochę bardziej zmęczona. Widać było to po niej. Xakly postanowił, że podejdzie do niej. Zostawił swoje zakupy przy barze, aby ich nie targać przez cały pub i poszedł w stronę kobiety.
- Dzień dobry! - Mężczyzna uśmiechnął się szeroko widząc znajomą osobę, Francescę. - Mogę się dosiąść? - Nie czekał długo i ujął kobiecą dłoń, aby ją pocałować na przywitanie. Pytanie o to czy może się dosiąść potraktował jako formę grzecznościową i zwyczajnie zajął miejsce naprzeciw kobiety.
Ciekawiło go gdzie też poszła jego obecna rozmówczyni. Pamiętał ich pierwsze spotkanie po którym zniknęła mu z oczu. Nie mógł jej znaleźć, a poszedł aż pod Big Bena szukając uroczej Włoszki.
Ale w sumie nie czas myśleć o zajęciach. Przyszedł tu przecież, aby trochę posiedzieć, napić się czegoś. Obojętnie, byleby trochę odetchnąć od tych zakupów.
Mężczyzna rozejrzał się po pubie i generalnie za dużo osób nie było. Bez problemu mógłby sobie znaleźć miejsce w którym siedziałby sam. Jednakże jego wzrok przykuła pewna, niezbyt duża osóbka. Poznał ją już kiedyś, tylko, że teraz była trochę bardziej zmęczona. Widać było to po niej. Xakly postanowił, że podejdzie do niej. Zostawił swoje zakupy przy barze, aby ich nie targać przez cały pub i poszedł w stronę kobiety.
- Dzień dobry! - Mężczyzna uśmiechnął się szeroko widząc znajomą osobę, Francescę. - Mogę się dosiąść? - Nie czekał długo i ujął kobiecą dłoń, aby ją pocałować na przywitanie. Pytanie o to czy może się dosiąść potraktował jako formę grzecznościową i zwyczajnie zajął miejsce naprzeciw kobiety.
Ciekawiło go gdzie też poszła jego obecna rozmówczyni. Pamiętał ich pierwsze spotkanie po którym zniknęła mu z oczu. Nie mógł jej znaleźć, a poszedł aż pod Big Bena szukając uroczej Włoszki.
Re: Pub
Włoszka zupełnie wyłączyła się z otoczenia, bo poza swoimi myślami nie słyszała nic a nic. Podobnie było z przeglądaną gazetą - kilka razy czytała jedno zdanie w kółko, nie bardzo mając pojęcie co czyta. Na ziemię wróciła dopiero wtedy, gdy zupełnie przypadkiem uderzyła kolanem w stolik dzięki temu przypieczętowując swoją dzisiejszą wizytę w pubie fioletowym siniakiem. Nie przejęła się tym jednak jakoś szczególnie, wracając do swojego zajęcia i akurat zawiesiła się na jednym z ciekawszych artykułów, kiedy to usłyszała znajomy głos nad swoją głową. Uniosła więc wzrok znad drukowanych literek, bez słowa przyglądając się jak Vincent całuje ją w dłoń a później siada naprzeciwko niej.
- Ach, długo Ci zajęło odnalezienie mnie - kobieta uśmiechnęła się zdawkowo, zamykając czasopismo. Oczywistym było, że pamiętała tego mężczyznę. W końcu nie tak dawno obiecał jej, że będzie ją śledzić mimo jej zapewnień, że nie wyjdzie mu to tak łatwo, jak oczekiwał. I miała rację, jak zwykle.
- Co słychać? - poprawiła rękawy czerwonego swetra, chwytając między dłonie ciepły kubek z napojem, który podobno miał leczyć przeziębienie. Wzrokiem zaś wodziła po twarzy rozmówcy, który tym razem był na równi z nią a nie jak ostatnio - o kilka centymetrów wyższy.
- Ach, długo Ci zajęło odnalezienie mnie - kobieta uśmiechnęła się zdawkowo, zamykając czasopismo. Oczywistym było, że pamiętała tego mężczyznę. W końcu nie tak dawno obiecał jej, że będzie ją śledzić mimo jej zapewnień, że nie wyjdzie mu to tak łatwo, jak oczekiwał. I miała rację, jak zwykle.
- Co słychać? - poprawiła rękawy czerwonego swetra, chwytając między dłonie ciepły kubek z napojem, który podobno miał leczyć przeziębienie. Wzrokiem zaś wodziła po twarzy rozmówcy, który tym razem był na równi z nią a nie jak ostatnio - o kilka centymetrów wyższy.
Re: Pub
No tak, niezbyt mu wyszło poszukiwanie swojej obecnej i ówczesnej rozmówczyni. Wygląda na to, że powinien bardziej się postarać. Miał nadzieję, że ona dzisiaj nie będzie chciała go po raz kolejny wyprowadzić manowce i po jakimś czasie znowu gdzieś pójdzie próbując go zmusić do śledzenia jej. Owszem, mogło być to interesujące, ale zdecydowanie bardziej chciałby z nią porozmawiać. Ganianie za kobietą może być kuszące, ale miał dzisiaj ze sobą tyle zakupów, że byłoby to bardziej uciążliwe niż ciekawe.
Mężczyzna postawił na sok z dyni, po głębszym zastanowieniu nie chciało mu się niczego wysoko procentowego.
- No niestety zawiodłem. - Powiedział ze zrezygnowaniem, po czym lekko się uśmiechnął. - Muszę przyznać, że potrafisz się ukrywać. - Wystarczyło, że na kilka sekund stracił ją z oczu i już szanse na znalezienie jej zostały zaprzepaszczone. No trudno.
- Coś ciekawego? No właśnie za wiele się nie wydarzyło od naszego ostatniego spotkania Francesco. - Powiedział zgodnie z prawdą, bo jakichś wielkich, niesamowicie dużych zmian nie było. Rzucił okiem na swoje zakupy. - Musiałem się zaopatrzyć w parę niezbędnych rzeczy. - Spojrzał na gazetę, którą jeszcze przed chwilą czytała panna Moretti. - A co u Ciebie? Wiadomości ze świata czytasz? - Nie mógł przyuważyć co to za gazeta. To chyba nie był Prorok. On już zdążył zobaczyć co ciekawego jest w Proroku. Generalnie było w porządku, bo nic nie przeczytał na swój temat. Na szczęście. Lepiej, aby nic nie było, aniżeli jakiś artykuł niepochlebny. Mogliby wprawdzie chociaż wspomnieć o tym, że został nauczycielem w Hogwarcie, ale najwidoczniej mają ciekawsze tematy.
Mężczyzna postawił na sok z dyni, po głębszym zastanowieniu nie chciało mu się niczego wysoko procentowego.
- No niestety zawiodłem. - Powiedział ze zrezygnowaniem, po czym lekko się uśmiechnął. - Muszę przyznać, że potrafisz się ukrywać. - Wystarczyło, że na kilka sekund stracił ją z oczu i już szanse na znalezienie jej zostały zaprzepaszczone. No trudno.
- Coś ciekawego? No właśnie za wiele się nie wydarzyło od naszego ostatniego spotkania Francesco. - Powiedział zgodnie z prawdą, bo jakichś wielkich, niesamowicie dużych zmian nie było. Rzucił okiem na swoje zakupy. - Musiałem się zaopatrzyć w parę niezbędnych rzeczy. - Spojrzał na gazetę, którą jeszcze przed chwilą czytała panna Moretti. - A co u Ciebie? Wiadomości ze świata czytasz? - Nie mógł przyuważyć co to za gazeta. To chyba nie był Prorok. On już zdążył zobaczyć co ciekawego jest w Proroku. Generalnie było w porządku, bo nic nie przeczytał na swój temat. Na szczęście. Lepiej, aby nic nie było, aniżeli jakiś artykuł niepochlebny. Mogliby wprawdzie chociaż wspomnieć o tym, że został nauczycielem w Hogwarcie, ale najwidoczniej mają ciekawsze tematy.
Re: Pub
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, wypinając dumnie pierś do przodu. Była dziennikarką, więc umiejętność bycia incognito miała opanowaną niemal do perfekcji. Ale o tym fakcie nikt nie musiał wiedzieć, a tym bardziej osoba, z którą rozmawiała raz w życiu może przez pięć minut.
- Mówiłam Ci, że mogę być seryjną morderczynią... nie chciałeś mi uwierzyć - wzruszyła ramionami, upijając łyk miodu, który przestudzony nie smakował tak dobrze jak na gorąco. - Ewentualnie trafiłeś na mój dobry dzień i oszczędziłam Ci życie - Moretti puściła przyjazne oczko do mężczyzny, odstawiając kubek na stolik. Kiedy uzyskała odpowiedź na swoje pytanie, również mimowolnie powiodła wzrokiem na zakupy Vincenta.
- Uroki bycia nauczycielem - skwitowała krótko temat, choć nie była pewna czy właśnie nie podkopała sobie gruntu wiarygodności. Prawdę powiedziawszy nie pamiętała czy ostatnio uzyskała informację na temat tego jaki zwód wykonuje Xakly, czy wiedziała to tylko dlatego, że pracowała w gazecie. Uświadomiwszy sobie tę drobnostkę, na poczekaniu w razie czego przygotowała sobie wymówkę i argument na obronienie swoich racji.
- Nic nowego, żyję sobie spokojnie i jestem trochę przeziębiona - pomachała mężczyźnie chusteczkami higienicznymi przed nosem. - A nowinki ze świata niewiele mnie obchodzą. To był przerywnik przed dalszym sprawdzaniem prac moich podopiecznych - wyjęła z torebki kilka zapisanych kartek oraz czerwony długopis, w zamian za to chowając do niej czarodziejskie piśmidło. Były wakacje, ale właśnie to przez ten okres mugole szukali sobie zajęć i korepetycji z języków innych niż angielski a przy okazji w ten sposób sobie dorabiała i uczyła się zwyczajów ludzi z odmiennego półświatka.
- Mówiłam Ci, że mogę być seryjną morderczynią... nie chciałeś mi uwierzyć - wzruszyła ramionami, upijając łyk miodu, który przestudzony nie smakował tak dobrze jak na gorąco. - Ewentualnie trafiłeś na mój dobry dzień i oszczędziłam Ci życie - Moretti puściła przyjazne oczko do mężczyzny, odstawiając kubek na stolik. Kiedy uzyskała odpowiedź na swoje pytanie, również mimowolnie powiodła wzrokiem na zakupy Vincenta.
- Uroki bycia nauczycielem - skwitowała krótko temat, choć nie była pewna czy właśnie nie podkopała sobie gruntu wiarygodności. Prawdę powiedziawszy nie pamiętała czy ostatnio uzyskała informację na temat tego jaki zwód wykonuje Xakly, czy wiedziała to tylko dlatego, że pracowała w gazecie. Uświadomiwszy sobie tę drobnostkę, na poczekaniu w razie czego przygotowała sobie wymówkę i argument na obronienie swoich racji.
- Nic nowego, żyję sobie spokojnie i jestem trochę przeziębiona - pomachała mężczyźnie chusteczkami higienicznymi przed nosem. - A nowinki ze świata niewiele mnie obchodzą. To był przerywnik przed dalszym sprawdzaniem prac moich podopiecznych - wyjęła z torebki kilka zapisanych kartek oraz czerwony długopis, w zamian za to chowając do niej czarodziejskie piśmidło. Były wakacje, ale właśnie to przez ten okres mugole szukali sobie zajęć i korepetycji z języków innych niż angielski a przy okazji w ten sposób sobie dorabiała i uczyła się zwyczajów ludzi z odmiennego półświatka.
Re: Pub
Coś mu nie pasowało. Czyżby panna Moretti wykrakała z tym, że właśnie się zdradziła. Połączył jej dwie pierwsze wypowiedzi, tą odnośnie bycia seryjną morderczynią i "uroki bycia nauczycielem". Mężczyzna podniósł lekko brwi w geście zdziwienia. No to w że była seryjną morderczynią to nie uwierzyłby za nic. Nie byłaby chyba na tyle głupia, żeby się przyznawać facetowi, którego widziała kilka chwil, a może go śledziła i dlatego wiedziała o nim tyle. Nie, no to było wybitnie głupie. Jednakże w tej chwili chciał się dowiedzieć skąd ona wiedziała, że został nauczycielem.
- Morderczyni, która wszem wobec rozpowiada, że jest morderczynią? - Pokiwał głową na boki. - Słaby blef panno... - No i teraz zdał sobie sprawę, że nie ma zielonego pojęcia jak ona się nazywa. Nachylił się delikatnie nad stołem, żeby być bliżej kobiety i patrzeć jej prosto w oczy. - W co Ty grasz? - Zapytał, nie podobała mu się ta sytuacja. Wiedział, że kartki z wypracowaniami w języku włoskim, jak zdążył zauważyć, były blefem lub jakąś dodatkową pracą. Zastanawiał się czy kobieta mu odpowie, czy nadal będzie próbowała na nim jakichś swoich sztuczek. On jej kompletnie nie znał, nie licząc tego przypadkowego spotkania w parku, a ona wiedziała o nim chyba wiele. To nie była zbyt komfortowa sytuacja dla mężczyzny. Mężczyzna od momentu gdy się beztrosko uśmiechał do kobiety kompletnie się zmienił w ciągu tych kilku chwil. Był poważny, jego ton wyglądał na taki, który nie znosił sprzeciwu. Nie chciał jej przestraszyć, tylko zwyczajnie chciał się dowiedzieć prawdy.
- Morderczyni, która wszem wobec rozpowiada, że jest morderczynią? - Pokiwał głową na boki. - Słaby blef panno... - No i teraz zdał sobie sprawę, że nie ma zielonego pojęcia jak ona się nazywa. Nachylił się delikatnie nad stołem, żeby być bliżej kobiety i patrzeć jej prosto w oczy. - W co Ty grasz? - Zapytał, nie podobała mu się ta sytuacja. Wiedział, że kartki z wypracowaniami w języku włoskim, jak zdążył zauważyć, były blefem lub jakąś dodatkową pracą. Zastanawiał się czy kobieta mu odpowie, czy nadal będzie próbowała na nim jakichś swoich sztuczek. On jej kompletnie nie znał, nie licząc tego przypadkowego spotkania w parku, a ona wiedziała o nim chyba wiele. To nie była zbyt komfortowa sytuacja dla mężczyzny. Mężczyzna od momentu gdy się beztrosko uśmiechał do kobiety kompletnie się zmienił w ciągu tych kilku chwil. Był poważny, jego ton wyglądał na taki, który nie znosił sprzeciwu. Nie chciał jej przestraszyć, tylko zwyczajnie chciał się dowiedzieć prawdy.
Re: Pub
A ona ze stoickim spokojem obserwowała mężczyznę, pozwalając sobie na subtelny uśmiech, choć w głowie subtelny uśmiech przerodził się w ten szyderczy. Jeśli uważał, że ją złamie to był w ogromnym błędzie. Bo jeśli innym się to nie udało, to tym bardziej nie mogła sobie pozwolić, żeby byle jaki pierwszy z brzegu czarodziej poznał jej sekret. Byłaby skreślona na całej linii i na tym zakończyłaby się jej przygoda w Londynie. Położyła kartki na stoliku, krzyżując ręce pod piersiami.
- Wypraszam sobie. Dlaczego sądzisz, że w coś pogrywam? - westchnęła. - Morderczynią nie jestem, to fakt, a to, że prawdopodobnie jesteś nauczycielem można wywnioskować po tych zakupach - podbródkiem wskazała w stronę siatek. Nie zrobiła nic, co mogłoby ją zdradzić. Mowę ciała miała opanowaną na piątkę z plusem, a przy okazji miała dwie alternatywy. Udawanie głupiej, bądź faktyczne wyjaśnienie skąd mogła się domyślić, że jest nauczycielem.
- Kupowałbyś tyle rzeczy dla własnego kaprysu i bez powodu? Proszę Cię... swój swojego pozna na kilometr - pokręciła głową, zgrabnie chwytając czerwony długopis a następnie skupiła się na sprawdzaniu zapisanych kartek. Mimo wszystko czuła, że niedługo znowu dostanie po dupie za swoje kłamstewka i kręcenie.
- Wypraszam sobie. Dlaczego sądzisz, że w coś pogrywam? - westchnęła. - Morderczynią nie jestem, to fakt, a to, że prawdopodobnie jesteś nauczycielem można wywnioskować po tych zakupach - podbródkiem wskazała w stronę siatek. Nie zrobiła nic, co mogłoby ją zdradzić. Mowę ciała miała opanowaną na piątkę z plusem, a przy okazji miała dwie alternatywy. Udawanie głupiej, bądź faktyczne wyjaśnienie skąd mogła się domyślić, że jest nauczycielem.
- Kupowałbyś tyle rzeczy dla własnego kaprysu i bez powodu? Proszę Cię... swój swojego pozna na kilometr - pokręciła głową, zgrabnie chwytając czerwony długopis a następnie skupiła się na sprawdzaniu zapisanych kartek. Mimo wszystko czuła, że niedługo znowu dostanie po dupie za swoje kłamstewka i kręcenie.
Re: Pub
Mężczyzna nie był zadowolony z jej odpowiedzi. Cały czas czuł, że ona coś kręci. Jakoś tak za bardzo pewnie powiedziała w jego stronę, że jest nauczycielem. To mu nie dawało spokoju, jednakże nie zamierzał już tego drążyć. Nie było sensu, ale przyrzekł sobie, że będzie się pilnował przed jakimikolwiek wyznaniami w jej stronę. No i w dodatku będzie się jej przyglądał. Może nie był jakimś super obserwatorem, ale przynajmniej będzie się starał dostrzec jakiekolwiek oznaki tego, że Francesca blefuje lub też nie.
Kobieta nie znała go dobrze, może kupowanie szat i sowy mogło trochę zdradzić, że jest nauczycielem. No dobra, ilość papieru i piór też dawało jakiś tam obraz na to, że jest belfrem. Czyli tylko ingrediencje były bezpieczne? No najwyraźniej tak.
- Ale unikasz odpowiedzi. - Tak zauważył coś na co mu nie odpowiedziała. - Podczas gdy ja przedstawiłem z nazwiska na naszym pierwszym spotkaniu, to Ty wyjawiłaś mi tylko swe imię. - Teraz ją miał. Od razu zauważy, gdy coś będzie kręcić. Przecież nie wymyśli jakiegoś fikcyjnego nazwiska tak z chwili na chwilę. Będzie musiała trochę pogłówkować, a to jej zajmie troszeczkę czasu. Czyżby to był szach-mat panno, której nazwiska mężczyzna jeszcze nie znał, ale czuł, że lada chwila się dowie.
Kobieta nie znała go dobrze, może kupowanie szat i sowy mogło trochę zdradzić, że jest nauczycielem. No dobra, ilość papieru i piór też dawało jakiś tam obraz na to, że jest belfrem. Czyli tylko ingrediencje były bezpieczne? No najwyraźniej tak.
- Ale unikasz odpowiedzi. - Tak zauważył coś na co mu nie odpowiedziała. - Podczas gdy ja przedstawiłem z nazwiska na naszym pierwszym spotkaniu, to Ty wyjawiłaś mi tylko swe imię. - Teraz ją miał. Od razu zauważy, gdy coś będzie kręcić. Przecież nie wymyśli jakiegoś fikcyjnego nazwiska tak z chwili na chwilę. Będzie musiała trochę pogłówkować, a to jej zajmie troszeczkę czasu. Czyżby to był szach-mat panno, której nazwiska mężczyzna jeszcze nie znał, ale czuł, że lada chwila się dowie.
Re: Pub
Słysząc kolejne słowa Vincenta, Moretti uśmiechnęła się jeszcze szerzej, unosząc wzrok znad kartek na jego twarz.
- Faktycznie - przyznała mu rację, przypominając sobie tamtą sytuację. Jednak to nic nie znaczyło. Ona miała po prostu taki nawyk, przedstawiania się jedynie z imienia, bo jej tożsamość nie była ani niczym co ukrywała, ani niczym co mogłoby ją zdradzić. Wbrew pozorom magiczne - i nie tylko - gazety i pisemka dbały o swoich pracowników, a redaktorzy nigdy nie używali swoich prawdziwych danych tylko przyznany pseudonim.
- Francesca Moretti, lat dwadzieścia-osiem, pochodzę z Włoch, konkretniej z Florencji - wysunęła drobną dłoń w stronę Anglika, jednak szybko ją zabrała, kiedy dostała nagłego napadu kaszlu. Nijak nie udawanego rzecz jasna. Zasłoniła dłońmi usta i gdy udało jej się uspokoić, zaklęła pod nosem.
- Pięknie, kilka dni leżenia w łóżku z temperaturą, którą albo mam albo będę mieć za jakiś czas - dopiła resztę miodu do końca, zerkając spod przymrużonych powiek na swojego rozmówcę. - Mam Ci pokazać dowód osobisty albo coś takiego, żebyś zlitował się nad schorowaną korepetytorką i w końcu uwierzył? - zniechęcona do sprawdzania prac swoich podopiecznych spakowała kartki z powrotem do torebki, opierając się plecami o niewygodne oparcie drewnianego krzesełka.
- Faktycznie - przyznała mu rację, przypominając sobie tamtą sytuację. Jednak to nic nie znaczyło. Ona miała po prostu taki nawyk, przedstawiania się jedynie z imienia, bo jej tożsamość nie była ani niczym co ukrywała, ani niczym co mogłoby ją zdradzić. Wbrew pozorom magiczne - i nie tylko - gazety i pisemka dbały o swoich pracowników, a redaktorzy nigdy nie używali swoich prawdziwych danych tylko przyznany pseudonim.
- Francesca Moretti, lat dwadzieścia-osiem, pochodzę z Włoch, konkretniej z Florencji - wysunęła drobną dłoń w stronę Anglika, jednak szybko ją zabrała, kiedy dostała nagłego napadu kaszlu. Nijak nie udawanego rzecz jasna. Zasłoniła dłońmi usta i gdy udało jej się uspokoić, zaklęła pod nosem.
- Pięknie, kilka dni leżenia w łóżku z temperaturą, którą albo mam albo będę mieć za jakiś czas - dopiła resztę miodu do końca, zerkając spod przymrużonych powiek na swojego rozmówcę. - Mam Ci pokazać dowód osobisty albo coś takiego, żebyś zlitował się nad schorowaną korepetytorką i w końcu uwierzył? - zniechęcona do sprawdzania prac swoich podopiecznych spakowała kartki z powrotem do torebki, opierając się plecami o niewygodne oparcie drewnianego krzesełka.
Re: Pub
No tak, powiedziała to bez zająknięcia. Gdyby on chociaż podejrzewał, że była dziennikarką to mógłby skojarzyć, że oni faktycznie w gazetach podają się pod fikcyjnymi ksywkami. Ale zwyczajnie nie podejrzewał, że ona jest dziennikarką. Po prostu wbił sobie, że ona wie coś o nim i chciał się dowiedzieć skąd. Trudno, jego podejrzenia spełzły na niczym i musiał się z tym pogodzić.
Trochę głupio mu było, że ona tak się przedstawiła, a on był tak podejrzliwy jak niektórzy mugolscy politycy i widział wszędzie spisek. Tym bardziej głupie uczucie wzmagało to, że panna Moretti jest chora, no i przez to, że chciał usłyszeć od niej "spowiadanie się" z nazwiska to dostała jeszcze tego napadu kaszlu. Przez jego podejrzliwość ona się gorzej poczuła. Faktycznie niezbyt ciekawa sprawa.
- Nazwisko by wystarczyło. - Powiedział cicho, tak jakby mu było trochę wstyd. Vincent był dorosłym mężczyzną, a w tej chwili poczuł się ja gówniarz, który zarzucał coś komuś, kto był niewinny. A tym bardziej uśmiech kobiety wzmagał w nim takie poczucie winy. Gdyby na niego nawrzeszczała, że co on sobie wyobraża to chyba lepiej by to zniósł.
Xakly postanowił jednak zmienić temat i już nie gadać na ten temat.
- Przydałoby Ci się mleko z miodem, ząbek czosnku, gorąca kąpiel i spać. - Mężczyzna nie był jakimś znawcą, ale czasem też zdarzało mu się, że był chory i zwyczajnie miał parę sposobów, aby postawić się na nogi. - Wiem, że po czosnku wszelkie podrywanie i tego typu rzeczy są niewskazane. - Zaśmiał się cicho. - Ale lepiej chyba wyzdrowieć, a potem mieć siły na podryw. - Nie wiedział czemu tak powiedział. Może dlatego, że Francesca była młodą, ładną kobietą i pewnie zdarzało jej się zalecać do mężczyzn.
Trochę głupio mu było, że ona tak się przedstawiła, a on był tak podejrzliwy jak niektórzy mugolscy politycy i widział wszędzie spisek. Tym bardziej głupie uczucie wzmagało to, że panna Moretti jest chora, no i przez to, że chciał usłyszeć od niej "spowiadanie się" z nazwiska to dostała jeszcze tego napadu kaszlu. Przez jego podejrzliwość ona się gorzej poczuła. Faktycznie niezbyt ciekawa sprawa.
- Nazwisko by wystarczyło. - Powiedział cicho, tak jakby mu było trochę wstyd. Vincent był dorosłym mężczyzną, a w tej chwili poczuł się ja gówniarz, który zarzucał coś komuś, kto był niewinny. A tym bardziej uśmiech kobiety wzmagał w nim takie poczucie winy. Gdyby na niego nawrzeszczała, że co on sobie wyobraża to chyba lepiej by to zniósł.
Xakly postanowił jednak zmienić temat i już nie gadać na ten temat.
- Przydałoby Ci się mleko z miodem, ząbek czosnku, gorąca kąpiel i spać. - Mężczyzna nie był jakimś znawcą, ale czasem też zdarzało mu się, że był chory i zwyczajnie miał parę sposobów, aby postawić się na nogi. - Wiem, że po czosnku wszelkie podrywanie i tego typu rzeczy są niewskazane. - Zaśmiał się cicho. - Ale lepiej chyba wyzdrowieć, a potem mieć siły na podryw. - Nie wiedział czemu tak powiedział. Może dlatego, że Francesca była młodą, ładną kobietą i pewnie zdarzało jej się zalecać do mężczyzn.
Re: Pub
Podejrzliwość mężczyzny niespecjalnie ją wzruszyła. No, może przez chwilę czuła się skrępowana jego dociekliwością i była niemal pewna, że w związku z jej osłabioną czujnością wywołaną przez stan przedchorobowy, powie o kilka słów za dużo i najzwyczajniej w świecie się wyda. Ale dzielnie udało jej się wybrnąć z opresji, co spowodowało, że pomimo kaszlu i smarkania uśmiechnęła się najnaturalniej jak umiała.
- Też tak sądzę - stwierdziła krótko, w głowie wertując wszystko co miała w lodówce i szafkach. Mleko było, miód też, co do czosnku nie miała pewności, ale może i lepiej, bo nie przepadała za nim. Późniejsze słowa mężczyzny spowodowały, że Włoszka posłała mu zarówno rozbawione, jak i zdziwione spojrzenie.
- Podryw? - wymruczała, przesuwając pustym kubkiem po stoliku. - To mężczyźni są od podrywania, nie wiem czemu przyszło Ci do głowy, że jest na odwrót - uśmiechnęła się pobłażliwie, po czym podniosła się z miejsca.
- Na mnie pora - powoli zaczęła zbierać się do wyjścia, sprawdzając po kilka razy czy wszystko ze sobą zabrała. - Pocałowałabym Cię w policzek na pożegnanie, ale jestem chodzącym zarazkiem w tym momencie... pozostaje mi życzyć Ci miłego wieczoru i do zobaczenia - pożegnała się, a następnie wyminęła mężczyznę i powolnym krokiem skierowała się do wyjścia z pubu.
- Też tak sądzę - stwierdziła krótko, w głowie wertując wszystko co miała w lodówce i szafkach. Mleko było, miód też, co do czosnku nie miała pewności, ale może i lepiej, bo nie przepadała za nim. Późniejsze słowa mężczyzny spowodowały, że Włoszka posłała mu zarówno rozbawione, jak i zdziwione spojrzenie.
- Podryw? - wymruczała, przesuwając pustym kubkiem po stoliku. - To mężczyźni są od podrywania, nie wiem czemu przyszło Ci do głowy, że jest na odwrót - uśmiechnęła się pobłażliwie, po czym podniosła się z miejsca.
- Na mnie pora - powoli zaczęła zbierać się do wyjścia, sprawdzając po kilka razy czy wszystko ze sobą zabrała. - Pocałowałabym Cię w policzek na pożegnanie, ale jestem chodzącym zarazkiem w tym momencie... pozostaje mi życzyć Ci miłego wieczoru i do zobaczenia - pożegnała się, a następnie wyminęła mężczyznę i powolnym krokiem skierowała się do wyjścia z pubu.
Re: Pub
Wiadomo, jeżeli od niego by to zależało to chętnie posiedziałby jeszcze z miłą Włoszką, ale była nieźle przeziębiona. W takim wypadku przebywanie w barze przy takiej ilości ludzi przewijających się przez niego jest niezbyt rozsądne. Trzeba jak najszybciej pojawić się w domu i jak najszybciej wygrzać się i liczyć na to, że panna Moretti będzie zdrowa.
Co do podrywania to nie mógł się z nią zgodzić, bo przecież kobieta była tak samo uprawniona do tego jak mężczyźni. A nawet jeszcze bardziej, mogła puścić oczko, podwinąć delikatnie sukienkę/spódnicę, przeczesać włosy, uwypuklić biust. Fakt, to nie był taki typowy podryw, ale można było to podciągnąć pod działania dotyczące podrywu.
- No trudno, kiedy indziej mnie pocałujesz. - Mężczyzna lekko się uśmiechnął. - Do zobaczenia! Mam nadzieję, że następnym razem nie będziesz mi chciała uciec, ani nie będziesz chora. - No tak, fajnie by było, gdyby żadna z tych rzeczy nie miała miejsca przy następnym spotkaniu.
Vincent jeszcze podszedł do baru, wziął sobie jeszcze na koniec kieliszek wódki. Wypił go i zapłacił mu tyle, że starczyłoby na pokrycie rachunku jego, panny Moretti i jeszcze by wystarczyło. Wziął swoje szpargały i deportował się stąd.
Co do podrywania to nie mógł się z nią zgodzić, bo przecież kobieta była tak samo uprawniona do tego jak mężczyźni. A nawet jeszcze bardziej, mogła puścić oczko, podwinąć delikatnie sukienkę/spódnicę, przeczesać włosy, uwypuklić biust. Fakt, to nie był taki typowy podryw, ale można było to podciągnąć pod działania dotyczące podrywu.
- No trudno, kiedy indziej mnie pocałujesz. - Mężczyzna lekko się uśmiechnął. - Do zobaczenia! Mam nadzieję, że następnym razem nie będziesz mi chciała uciec, ani nie będziesz chora. - No tak, fajnie by było, gdyby żadna z tych rzeczy nie miała miejsca przy następnym spotkaniu.
Vincent jeszcze podszedł do baru, wziął sobie jeszcze na koniec kieliszek wódki. Wypił go i zapłacił mu tyle, że starczyłoby na pokrycie rachunku jego, panny Moretti i jeszcze by wystarczyło. Wziął swoje szpargały i deportował się stąd.
Re: Pub
- Wiesz, że żaden nauczyciel by w to nie uwierzył? - chłopak rzucił jej retoryczne pytanie i posłał w stronę Chorwatki diabelski uśmiech. Krótko kiwnął głową w odpowiedzi na jej uwagę dotyczącą punktualności. Cóż wszystko miało swoją cenę, a z zamku nie było tak łatwo się wymknąć po ostatnich dziwnych wydarzeniach.
Idąc w ślady ciemnowłosej towarzyszki przeszedł na drugą stronę bramy, którą chwilę później przymknął dla zachowania pozorów. W końcu nikt nie mógł się dowiedzieć o tym dlaczego i gdzie podziewa się dwójka hogwarckich uczniów.
- Od tej chwili postaraj się zachowywać cicho, bo będzie z nami źle jeśli ktokolwiek nas przyłapie - mruknął złowrogo, jednakże kilka sekund później wyraz jego twarzy złagodniał, a Ślizgon z jednym ze swych szelmowskich uśmiechów podszedł do dziewczyny z wyciągniętą ręką.
- Zawijka z tego winkla - szepnął, puścił Tonce oczko, aby się niczego nie bała i szybkim, stanowczym ruchem złapał jej dłoń. W tym samym momencie para znajomych zniknęła spod bramy, prowadzącej na tereny Hogwartu...
...i z tępym trzaskiem pojawiła się w zacienionym zaułku, zlokalizowanym nieopodal Dziurawego Kotła. Kanadyjczyk szybko rozejrzał się po ulicy, nieznacznie wychylając się z zaułka. W momencie, gdy stwierdził, iż są jak najbardziej bezpieczni i nikt ich nie widział, wtopili się w dużą grupkę mugoli, spacerujących nieopodal. Odłączyli się od nich dopiero przy magicznym Pubie, przy którym na chwilę przystanęli, aby Connor mógł udzielić Vedran kilku wskazówek.
- Teraz zachowuj się na luzie, jakbyś nie robiła niczego zakazanego. A no i jakby się ktoś pytał to właśnie idziemy na pierwszy rok studiów. Nie przewiduję żadnych komplikacji, ale w razie czego liczę na to, że bardzo dobrze improwizujesz - uśmiechnął się zawadiacko i lekko pchnął drzwi wejściowe. W barze panowała radosna atmosfera, tabun ludzi śmiał się i wlewał w siebie hektolitry alkoholu, co bardzo sprzyjało dwójce uczniów.
- Zamów sobie coś, a ja załatwię nam jakiś pokój - rzekł, jak tylko znaleźli się przy barze i znikł na chwilę. Oczywiście nie było mowy o żadnym spaniu, gdyż skoro się już wyrwali z zatęchłych szkolnych murów należało się nieźle wybawić! A pokój, jak to pokój, potrzebny był do przechowywania rzeczy oraz do odświeżenia się.
- No to co to będzie? I w jakim miejscu? - zapytał od razu, gdy wrócił, a w jego głosie dało się wyczuć niepohamowaną ciekawość. Z resztą każdy by się tak zachował, gdyby był wciąż trzymany w nieświadomości. Zajął miejsce obok Puchonki i zamówił sobie ulubiony trunek, czyli Ognistą.
Idąc w ślady ciemnowłosej towarzyszki przeszedł na drugą stronę bramy, którą chwilę później przymknął dla zachowania pozorów. W końcu nikt nie mógł się dowiedzieć o tym dlaczego i gdzie podziewa się dwójka hogwarckich uczniów.
- Od tej chwili postaraj się zachowywać cicho, bo będzie z nami źle jeśli ktokolwiek nas przyłapie - mruknął złowrogo, jednakże kilka sekund później wyraz jego twarzy złagodniał, a Ślizgon z jednym ze swych szelmowskich uśmiechów podszedł do dziewczyny z wyciągniętą ręką.
- Zawijka z tego winkla - szepnął, puścił Tonce oczko, aby się niczego nie bała i szybkim, stanowczym ruchem złapał jej dłoń. W tym samym momencie para znajomych zniknęła spod bramy, prowadzącej na tereny Hogwartu...
...i z tępym trzaskiem pojawiła się w zacienionym zaułku, zlokalizowanym nieopodal Dziurawego Kotła. Kanadyjczyk szybko rozejrzał się po ulicy, nieznacznie wychylając się z zaułka. W momencie, gdy stwierdził, iż są jak najbardziej bezpieczni i nikt ich nie widział, wtopili się w dużą grupkę mugoli, spacerujących nieopodal. Odłączyli się od nich dopiero przy magicznym Pubie, przy którym na chwilę przystanęli, aby Connor mógł udzielić Vedran kilku wskazówek.
- Teraz zachowuj się na luzie, jakbyś nie robiła niczego zakazanego. A no i jakby się ktoś pytał to właśnie idziemy na pierwszy rok studiów. Nie przewiduję żadnych komplikacji, ale w razie czego liczę na to, że bardzo dobrze improwizujesz - uśmiechnął się zawadiacko i lekko pchnął drzwi wejściowe. W barze panowała radosna atmosfera, tabun ludzi śmiał się i wlewał w siebie hektolitry alkoholu, co bardzo sprzyjało dwójce uczniów.
- Zamów sobie coś, a ja załatwię nam jakiś pokój - rzekł, jak tylko znaleźli się przy barze i znikł na chwilę. Oczywiście nie było mowy o żadnym spaniu, gdyż skoro się już wyrwali z zatęchłych szkolnych murów należało się nieźle wybawić! A pokój, jak to pokój, potrzebny był do przechowywania rzeczy oraz do odświeżenia się.
- No to co to będzie? I w jakim miejscu? - zapytał od razu, gdy wrócił, a w jego głosie dało się wyczuć niepohamowaną ciekawość. Z resztą każdy by się tak zachował, gdyby był wciąż trzymany w nieświadomości. Zajął miejsce obok Puchonki i zamówił sobie ulubiony trunek, czyli Ognistą.
Re: Pub
W szkole było setki uczniów, może nawet trochę więcej. Nikt nie zauważy chyba zniknięcia jednej, drobnej Puchonki i jednego już nie tak drobnego Ślizgona, prawda? Wychodząc więc z takiego założenia jakoś zbytnio się nie martwiła. Najwcześniej jutro powinni zauważyć ich obecność, a jutro przecież oni będą planować powrót. Przynajmniej taki był plan. Kiwnęła głową gdy do jej uszu dotarła jego uwaga. Zacisnęła mocno swoje palce na jego dłoni i zamknęła oczy. Czuła się dokładnie tak jakby ktoś przepychał ją przez naprawdę wąską rurę. Gdy znaleźli się już w Londynie przechyliła się do przodu aby złapać tlen do swoich mocno ściśniętych płuc. Na szczęście jej się nie cofnęło, choć przecież mogło. Teleportacja ze skrzatami była o wiele przyjemniejsza, ale pewnie miał na to wpływ fakt, że skrzaty są o wiele mniejszych rozmiarów niż drugi czarodziej. Nie zamierzała jednak teraz się nad tym zastanawiać. Teraz jedynie skupiała się na tym, aby zawartość jej żołądka została na miejscu. Gdy już poczuła się pewnie rozejrzała się po uliczce i poprawiła swoją torbę, żeby nie spadła na ziemię i jej zawartość się nie rozbiła. Dłoń którą jeszcze w trakcie teleportacji trzymała się chłopaka teraz spoczywała w miejscu jej żołądka. Wciągnęła znów głęboko powietrze w płuca i ruszyła dość dziarskim krokiem tuż obok kolegi wraz z grupką mugoli których śmiało można było nazwać mianem turystów, bo obwieszeni byli aparatami fotograficznymi i żaden z nich nie miał parasolki podczas gdy z nieba skapywały pojedyncze krople. Gdy oddzielili się od grupy nieznajomych im mugoli posłała mu nieco sympatyczniejsze spojrzenie niż to które mu zaserwowała tuż po teleportacji.
- Damy radę. - powiedziała wesołym tonem uśmiechając się równie wesoło weszła pewnym krokiem do środka podnosząc dumnie głowę i prostując plecy.Nie wyglądała jakoś rewelacyjnie dorośle, ale jej ruchy i gracja mogły uchodzić za grację dwudziestolatki. Ostrożnie usiadła przy barze zakładając nogę na nogę i spojrzała na barmana z delikatnym uśmiechem.
- Szklaneczkę ognistej. - zamówiła pewnym siebie tonem. Cóż, nikt tutaj nie wiedział, że ma szesnaście lat i dotychczas uwielbiała pijać kremowe piwo, bo tylko to legalnie wolno było jej zamówić. Odprowadziła wzrokiem plecy chłopaka, który znów pojawił się przy barze w momencie gdy obok niej została postawiona szklaneczka tego jakże zacnego trunku.
- Kontury mapy świata na lewym nadgarstku i wzorki na udach, ale do tego drugiego mam zdjęcie w torbie. - i to powiedziawszy ułożyła na swoich kolanach torbę i wyciągnęła z bocznej kieszonki rzeczone zdjęcie. Podała je chłopakowi z szerokim uśmiechem, który zaraz to schował się za szklaneczką. Upiła łyk i automatycznie się skrzywiła.
- To jak? Masz ten pokój? I da to się zrobić? - zapytała utkwiwszy w nim spojrzenie swoich sarnich oczu.
- Damy radę. - powiedziała wesołym tonem uśmiechając się równie wesoło weszła pewnym krokiem do środka podnosząc dumnie głowę i prostując plecy.Nie wyglądała jakoś rewelacyjnie dorośle, ale jej ruchy i gracja mogły uchodzić za grację dwudziestolatki. Ostrożnie usiadła przy barze zakładając nogę na nogę i spojrzała na barmana z delikatnym uśmiechem.
- Szklaneczkę ognistej. - zamówiła pewnym siebie tonem. Cóż, nikt tutaj nie wiedział, że ma szesnaście lat i dotychczas uwielbiała pijać kremowe piwo, bo tylko to legalnie wolno było jej zamówić. Odprowadziła wzrokiem plecy chłopaka, który znów pojawił się przy barze w momencie gdy obok niej została postawiona szklaneczka tego jakże zacnego trunku.
- Kontury mapy świata na lewym nadgarstku i wzorki na udach, ale do tego drugiego mam zdjęcie w torbie. - i to powiedziawszy ułożyła na swoich kolanach torbę i wyciągnęła z bocznej kieszonki rzeczone zdjęcie. Podała je chłopakowi z szerokim uśmiechem, który zaraz to schował się za szklaneczką. Upiła łyk i automatycznie się skrzywiła.
- To jak? Masz ten pokój? I da to się zrobić? - zapytała utkwiwszy w nim spojrzenie swoich sarnich oczu.
Re: Pub
Kwestię kamuflażu Connor już od dawna miał wypracowaną, gdyż jakoś dzień albo dwa przed spodziewaną akcją po prostu się nie golił, aby jego ciemny zarost mógł swobodnie pojawić się na jego policzkach i mocno zarysowanej szczęce. To ewidentnie dodawało mu lat i ktokolwiek obcy nawet nie śmiał wątpić w jego studencki wiek.
Swoją drogą bardzo lubił nosić brodę, zwłaszcza zimą, kiedy to - dzięki zarostowi - było mu o wiele cieplej w twarz. Kanadyjczyk uśmiechnął się pod nosem i posmyrał się po króciutkich włoskach na twarzy, kiedy to dziewczyna stwierdziła, iż poradzi sobie z graniem dwudziestolatki. W międzyczasie puścił jej oczko, udając się w miejsce, gdzie można było zapłacić za pokój. Mężczyzna, przyjmujący opłatę, w specyficzny sposób i wyjątkowo długo przyglądał się Connor'owi, który starał się zachowywać tak jak to nakazał Tonce - na luzie. Taki typ spod ciemnej gwiazdy, ale tych tu było na pęczki. Brunet, z kamieniem na sercu, kiwnął facetowi na odchodne, ściskając klucz w dłoni. Pierwszy etap misji zrealizowany!
W końcu znalazł się przy Puchonce, która raczej nie miała żadnych problemów, ponieważ stała przed nią szklaneczka z mocnym alkoholem, a barman wlepiał w nią maślane oczy. Campbell parsknął z rozbawieniem, co najwyraźniej ściągnęło barmana na Ziemię.
Od razu upił trochę Ognistej i zapalił papierosa, w międzyczasie próbując poczęstować fajkami Chorwatkę.
- Okej. Kontury na nadgarstku powinny pójść w miarę szybko, jeśli się nie będziesz wiercić i stękać, że boli... Bo będzie bolało - mruknął z lekkim zamyśleniem zawieszając wzrok na szklance w dłoni dziewczyny. - Pij, pij. Alkohol jest dobrym znieczulaczem - uśmiechnął się szeroko, wbijając w ciemnowłosą świdrujące spojrzenie swych przeraźliwie jasnych tęczówek. - Z tym drugim będzie więcej pieprzenia się, ale do rana powinienem zdążyć - dodał pośpiesznie, przypominając sobie, iż zupełnie ominął kwestię drugiego tatuażu. Musiał przyznać, iż dziewczyna wyjątkowo go zaskoczyła, gdy zgłosiła się do niego z tak nietypową prośbą. Jeszcze nie miał okazji robić tatuażu na kimś innym, niż na sobie, o czym Tonka została powiadomiona na samiuśkim początku. Cieszył się, że niedawno spotkał w Dziurawym Kotle swego starego kumpla, który mógł przechować Campbell'owi cały potrzebny sprzęt.
- Mam, mam. Spokojna głowa - pokiwał energicznie głową i wychylił zawartość swej szklanki na raz. - Musimy poczekać na Barry'ego. On ma cały sprzęt... Jakoś niedługo powinien być - mruknął i rozejrzał się czujnie po pomieszczeniu wypatrując znajomej twarzy.
Swoją drogą bardzo lubił nosić brodę, zwłaszcza zimą, kiedy to - dzięki zarostowi - było mu o wiele cieplej w twarz. Kanadyjczyk uśmiechnął się pod nosem i posmyrał się po króciutkich włoskach na twarzy, kiedy to dziewczyna stwierdziła, iż poradzi sobie z graniem dwudziestolatki. W międzyczasie puścił jej oczko, udając się w miejsce, gdzie można było zapłacić za pokój. Mężczyzna, przyjmujący opłatę, w specyficzny sposób i wyjątkowo długo przyglądał się Connor'owi, który starał się zachowywać tak jak to nakazał Tonce - na luzie. Taki typ spod ciemnej gwiazdy, ale tych tu było na pęczki. Brunet, z kamieniem na sercu, kiwnął facetowi na odchodne, ściskając klucz w dłoni. Pierwszy etap misji zrealizowany!
W końcu znalazł się przy Puchonce, która raczej nie miała żadnych problemów, ponieważ stała przed nią szklaneczka z mocnym alkoholem, a barman wlepiał w nią maślane oczy. Campbell parsknął z rozbawieniem, co najwyraźniej ściągnęło barmana na Ziemię.
Od razu upił trochę Ognistej i zapalił papierosa, w międzyczasie próbując poczęstować fajkami Chorwatkę.
- Okej. Kontury na nadgarstku powinny pójść w miarę szybko, jeśli się nie będziesz wiercić i stękać, że boli... Bo będzie bolało - mruknął z lekkim zamyśleniem zawieszając wzrok na szklance w dłoni dziewczyny. - Pij, pij. Alkohol jest dobrym znieczulaczem - uśmiechnął się szeroko, wbijając w ciemnowłosą świdrujące spojrzenie swych przeraźliwie jasnych tęczówek. - Z tym drugim będzie więcej pieprzenia się, ale do rana powinienem zdążyć - dodał pośpiesznie, przypominając sobie, iż zupełnie ominął kwestię drugiego tatuażu. Musiał przyznać, iż dziewczyna wyjątkowo go zaskoczyła, gdy zgłosiła się do niego z tak nietypową prośbą. Jeszcze nie miał okazji robić tatuażu na kimś innym, niż na sobie, o czym Tonka została powiadomiona na samiuśkim początku. Cieszył się, że niedawno spotkał w Dziurawym Kotle swego starego kumpla, który mógł przechować Campbell'owi cały potrzebny sprzęt.
- Mam, mam. Spokojna głowa - pokiwał energicznie głową i wychylił zawartość swej szklanki na raz. - Musimy poczekać na Barry'ego. On ma cały sprzęt... Jakoś niedługo powinien być - mruknął i rozejrzał się czujnie po pomieszczeniu wypatrując znajomej twarzy.
Re: Pub
Prawdę mówiąc po ostatniej przymusowej wizycie w Mungu i równie przymusowej rozmowie z "Vincentem jako psychologiem", a nie "Vincentem jako byłym ex-narzeczonym, któremu pasowałoby wydrapać oczy za to, że nie ma ochoty słuchać" czuła się lepiej. Zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Po przeziębieniu nie zostało ani śladu, dlatego bez problemu wróciła do swojej pracy ze zdwojoną siłą. Dzisiejszego wieczora po wyjściu z redakcji - bo po ostatniej nieprzewidzianej dłuższej nieobecności musiała odpracować swoje - skierowała się prosto do pubu. Miała ochotę wypić, przesadzić z alkoholem, jednak picie do lustra czy też z barmanem, który tylko może polewać, wcale nie było zadowalające. Liczyła na to, że może znowu spotka kogoś znajomego. Ubrana po swojemu, czyli elegancko, ale ładnie i nie do końca odpowiednio na tą pogodę, usiadła przy ladzie, spoglądając na Toma.
- Dziś żadnych herbat i miodków, mam ich dość. Za to poproszę ognistą, najlepiej całą butelkę - posłała mężczyźnie blady uśmiech, opierając się dłonią o podbródek. Zastanawiała się czemu do tej pory w gazecie nie pojawiła się żadna wzmianka na temat czarodziejskich pubów. Wątpiła w to, że ich właściciele i barmani byli święci, ale kogo to obchodziło? Przynajmniej miała gdzie pić. Kiedy Tom postawił przed nią szklaneczkę i butelkę z alkoholem bez słowa nalała sobie odpowiednią ilość whisky do naczynia, przytykając do szkła pomalowane na czerwono wargi.
- Dziś żadnych herbat i miodków, mam ich dość. Za to poproszę ognistą, najlepiej całą butelkę - posłała mężczyźnie blady uśmiech, opierając się dłonią o podbródek. Zastanawiała się czemu do tej pory w gazecie nie pojawiła się żadna wzmianka na temat czarodziejskich pubów. Wątpiła w to, że ich właściciele i barmani byli święci, ale kogo to obchodziło? Przynajmniej miała gdzie pić. Kiedy Tom postawił przed nią szklaneczkę i butelkę z alkoholem bez słowa nalała sobie odpowiednią ilość whisky do naczynia, przytykając do szkła pomalowane na czerwono wargi.
Strona 4 z 11 • 1, 2, 3, 4, 5 ... 9, 10, 11
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Inne miejsca w Londynie :: Charing Cross Road :: Dziurawy Kocioł
Strona 4 z 11
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach