Pub
+38
Irina Voychenko
Zoja Yordanova
Asim Bahar
Aleksej Nowikow-Priboj
Lena Gregorovic
Marie Volante
Aaron Matluck
Hannah Wilson
William Greengrass
Femke van Rijn
Cory Reynolds
Niven Yates
Ana-Lucia Brooks
Mistrz Gry
Hyperion Greengrass
Adrienne Cryan
Juliette Griffiths
Ross Seth Davies
Brandon Tayth
Antonija Vedran
Vin Xakly
Francesca Moretti
Connor Campbell
Amandine Løvenskiold
Roland Fitzpatrick
Audrey Roshwel
Samantha Davies
Charlotte Jeunesse
Leanne Chatier
Milo Aslow
Christopher Gregorovic
Marco Castellani
Andrea Jeunesse
Misza Gregorovic
Penelope Gladstone
Morwen Blodeuwedd
Vincent Cramer
Konrad Moore
42 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Inne miejsca w Londynie :: Charing Cross Road :: Dziurawy Kocioł
Strona 9 z 11
Strona 9 z 11 • 1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11
Pub
First topic message reminder :
Bar ten znany jest w całym magicznym świecie. I choć nie grzeszy czystością, a i towarzystwo bywa w nim szemrane, zwłaszcza w wakacje i weekendy cieszy się dużą popularnością zwłaszcza wśród młodszej części społeczności. Barman Tom spełni wszystkie Wasze zachcianki.
Możecie wybrać spośród:
Wino z czarnego bzu
Wino pokrzywowe
Piwo kremowe
Ognista Whisky (Ogden's Old Firewhiskey i Blishen's Firewhisky)
Gorące wino z korzeniami i koglem
Brandy
Wódka
Grzany miód z korzeniami
Wino skrzatów
Rum porzeczkowy
Szampan
Sherry
Woda goździkowa
Sok z dyni
Jeśli zaś poczuliście się znużeni nadmiarem napojów wyskokowych lub nie macie się gdzie zatrzymać, do Waszej dyspozycji jest kilka pokojów noclegowych - po 2G za noc każdy.
Bar ten znany jest w całym magicznym świecie. I choć nie grzeszy czystością, a i towarzystwo bywa w nim szemrane, zwłaszcza w wakacje i weekendy cieszy się dużą popularnością zwłaszcza wśród młodszej części społeczności. Barman Tom spełni wszystkie Wasze zachcianki.
Możecie wybrać spośród:
Wino z czarnego bzu
Wino pokrzywowe
Piwo kremowe
Ognista Whisky (Ogden's Old Firewhiskey i Blishen's Firewhisky)
Gorące wino z korzeniami i koglem
Brandy
Wódka
Grzany miód z korzeniami
Wino skrzatów
Rum porzeczkowy
Szampan
Sherry
Woda goździkowa
Sok z dyni
Jeśli zaś poczuliście się znużeni nadmiarem napojów wyskokowych lub nie macie się gdzie zatrzymać, do Waszej dyspozycji jest kilka pokojów noclegowych - po 2G za noc każdy.
Konrad MooreMinister Magii - Urodziny : 03/02/1943
Wiek : 81
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: Pub
Skłamałaby mówiąc, że nie zaskoczyła ją wiadomość od Asima. Powinna była w ogóle nie odpowiadać i się nie pojawiać na umówionym spotkaniu, biorąc pod uwagę fakt, że był jej zupełnie obcą osobą? E tam. Skoro mieli niedługo zacząć razem studiować to naturalnym było wspólne wyjście na piwo kremowe. Poza tym trzeba było wziąć pod uwagę egzotyczne pochodzenie Asima, który może zechciał skorzystać jednak z jej pomocy w poznawaniu angielskich zwyczajów. I tak, przede wszystkim powinna zaprowadzić go do centrum handlowego, co mu dzisiaj zaproponuje.
Weszła do Dziurawego Kotła, nie wzbudzając jakiegoś szczególnego zachwytu swoim wyglądem, ale też w ogóle nie przyciągając uwagi. Zoja rosła w oczach, wyrastała już znad stołu, a też niektóre partie ciała zaczęły zdradzać, że jest kobietą. Wprost przeciwnie rosły jej włosy, które znowu osobiście sobie przycięła i poważnie myślała nad zmianą wyglądu, żeby "straszna Owena" jej nie rozpoznała. Ubierała się jednak nader przeciętnie, miała na sobie proste, jasne jeansy i czarną koszulkę na ramiączka z logiem mugolskiego zespołu rokowego. Na plecach miała skórzany, modny plecaczek z cekinami, a na głowie śmieszny, okrągły kapelusik. Włosy związane w dziewczęce warkoczyki i heja. Długo nie musiała szukać wzrokiem Araba. Wszystkie wzroki były skierowane w jego kierunku. Kurka! Czy on od początku zwracał na siebie taką uwagę kobiet?!
- Cześć - przywitała się z nim nieśmiało, podchodząc do baru. Kiedy w końcu zdejmie te szmatki to naprawdę będzie bożyszczem - pomyślała, poprawiając paski plecaczka.
- Gotowy?
Weszła do Dziurawego Kotła, nie wzbudzając jakiegoś szczególnego zachwytu swoim wyglądem, ale też w ogóle nie przyciągając uwagi. Zoja rosła w oczach, wyrastała już znad stołu, a też niektóre partie ciała zaczęły zdradzać, że jest kobietą. Wprost przeciwnie rosły jej włosy, które znowu osobiście sobie przycięła i poważnie myślała nad zmianą wyglądu, żeby "straszna Owena" jej nie rozpoznała. Ubierała się jednak nader przeciętnie, miała na sobie proste, jasne jeansy i czarną koszulkę na ramiączka z logiem mugolskiego zespołu rokowego. Na plecach miała skórzany, modny plecaczek z cekinami, a na głowie śmieszny, okrągły kapelusik. Włosy związane w dziewczęce warkoczyki i heja. Długo nie musiała szukać wzrokiem Araba. Wszystkie wzroki były skierowane w jego kierunku. Kurka! Czy on od początku zwracał na siebie taką uwagę kobiet?!
- Cześć - przywitała się z nim nieśmiało, podchodząc do baru. Kiedy w końcu zdejmie te szmatki to naprawdę będzie bożyszczem - pomyślała, poprawiając paski plecaczka.
- Gotowy?
Re: Pub
- Czeszć - uśmiechnął się szeroko i odłożył gazetę, gdy tylko Zoja pojawiła się obok niego. Może i byli sobie kompletnie obcy ale póki co była jedyną osobą, którą znał. No nie licząc starego Toma, z którym rozmawiał przy posiłkach, które tu jadał. Wciąż nie czuł się tu zbyt pewnie i ciężko było mu nawiązać nowe znajomości, więc uznał, że skoro Zoja już raz okazała się miła to i tym razem nie odmówi mu pomocy.
- Fajni, że jesteś. Trochę bałem się wychodzić daleko sam i miałem nadzieja, że pokażesz mi trochę miasta. - znowu uśmiechnął się jakby ten uśmiech przyklejony był na stałe do jego twarzy. Owszem, czuł na sobie spojrzenia ludzi dookoła i nieco go to krępowało, choć nie zwrócił zbytniej uwagi na to, aby przyglądały mu się same kobiety. Może Zoja to sobie ubzdurała? Wyciągnął rękę do przodu i złapał jedną z jej kitek ciągnąć za nią delikatnie wciąż susząc do niej zęby.
- Fajni, że jesteś. Trochę bałem się wychodzić daleko sam i miałem nadzieja, że pokażesz mi trochę miasta. - znowu uśmiechnął się jakby ten uśmiech przyklejony był na stałe do jego twarzy. Owszem, czuł na sobie spojrzenia ludzi dookoła i nieco go to krępowało, choć nie zwrócił zbytniej uwagi na to, aby przyglądały mu się same kobiety. Może Zoja to sobie ubzdurała? Wyciągnął rękę do przodu i złapał jedną z jej kitek ciągnąć za nią delikatnie wciąż susząc do niej zęby.
Asim BaharStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 15/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Al-Khawaneej, Dubaj, Zjedonoczone Emiraty Arabskie
Krew : 1/2
Re: Pub
- Eee - odparła nader inteligentnie, uśmiechając się wciąż głupawo. To głupie. Zawsze miała więcej kolegów, niż koleżanek, więc nie miała problemów z męskim kontaktem, a od czasów Waltona zaczęła się peszyć. Może nie tylko ciało zaczynało dorastać, hm? No, czas najwyższy. Zatrzęsła się, kiedy wyciągnął rękę w jej kierunku. Przede wszystkim powinna mu powiedzieć, że kontakt cielesny dozwolony od trzeciej randki. Niewiele myśląc złapała jego rękę za nadgarstek, dalej sympatycznie się do niego szczerząc.
- Nie ma problemu, chętnie Ci pokażę to i owo, ale najpierw musisz się ubrać jak prawdziwy Europejczyk, co Ty na to?
Nie miał zbyt wiele do gadania w tej kwestii. Nie będzie z nim chodziła po Londynie, jeżeli dalej będzie miał na sobie te szmatki. To na głowie może pozostać, jeżeli to jakaś jego kultura czy religia, ale płócienna sukieneczka musi odejść.
Asim dopił na prędce swoją lemoniadę i zaraz później deportował się z Zoją do alejki przy tutejszej galerii. Nie mogła mu pokazać metra, kiedy był tak ubrany, no nie!
- Nie ma problemu, chętnie Ci pokażę to i owo, ale najpierw musisz się ubrać jak prawdziwy Europejczyk, co Ty na to?
Nie miał zbyt wiele do gadania w tej kwestii. Nie będzie z nim chodziła po Londynie, jeżeli dalej będzie miał na sobie te szmatki. To na głowie może pozostać, jeżeli to jakaś jego kultura czy religia, ale płócienna sukieneczka musi odejść.
Asim dopił na prędce swoją lemoniadę i zaraz później deportował się z Zoją do alejki przy tutejszej galerii. Nie mogła mu pokazać metra, kiedy był tak ubrany, no nie!
Re: Pub
Z racji tego, że Asimowi chcąc nie chcąc, wciąż przybywało toreb, po udanym południu wrócili do Dziurawego Kotła, żeby chłopak mógł zostawić swoje zakupy, w wynajmowanym przez siebie pokoju. Zoja czekając na niego przysiadła się do wolnego stolika i zamówiła sobie kremowe piwo. Po drodze spotkała jeszcze parę znajomych twarzy ze szkoły, które szykowały się już do powrotu do Hogwartu. Prawie zapomniała, że wakacje chyliły się ku końcowi i niedługo czarodzieje z całego świata, znowu będą chcieli przystąpić do nauki w najlepszej szkole magii. Trochę im zazdrościła... Zaczynało do niej docierać, że już nigdy nie będzie spała w swoim dormitorium na wieży i nie będzie chowała się za pomnikiem Jednookiej Wiedźmy przed Ślizgonami. Dopadła ją jakaś nostalgia nad tym kubkiem słodkiego piwa z pianką.
Re: Pub
Cóż, geparda może i nie miał, ale za to w domu zostawił swojego kota, wielkiego asherę, krzyżówkę serwala z kotem domowym. Chciał go zabrać, ale uznał, że najpierw się tu urządzi. Poza tym nie wiedział, czy w akademiku będą tolerować zwierzęta. Może później go tu sprowadzi?
Gdy Asim wrócił po dłuższej chwili do Zoi przebrany w swoje nowe ciuchy. Na bordową koszulkę założył jedną z tych koszul, które mu wybrała, ale tym razem nie zapiął guzików. Wybrał tez zwykłe jeansy i trampki . Europejczyk pełną gębą. Dziwnie się czuł.
- Nie śpij - uśmiechnął się siadając obok zamyślonej dziewczyny.
- O czym tak myślisz, hm? Poprosiłaś już coś? - zapytał. Był głodny jak wilk, to łażenie po sklepach strasznie go zmęczyło.
- Mają tu pyszna zupa z pomidorów. Ja wezmę jedną, Tom - zwrócił się do pomarszczonego, łysego czarodzieja. Kremowa zupa pomidorowa bardzo mu tu zasmakowała i chyba stanie się jego ulubionym daniem.
Gdy Asim wrócił po dłuższej chwili do Zoi przebrany w swoje nowe ciuchy. Na bordową koszulkę założył jedną z tych koszul, które mu wybrała, ale tym razem nie zapiął guzików. Wybrał tez zwykłe jeansy i trampki . Europejczyk pełną gębą. Dziwnie się czuł.
- Nie śpij - uśmiechnął się siadając obok zamyślonej dziewczyny.
- O czym tak myślisz, hm? Poprosiłaś już coś? - zapytał. Był głodny jak wilk, to łażenie po sklepach strasznie go zmęczyło.
- Mają tu pyszna zupa z pomidorów. Ja wezmę jedną, Tom - zwrócił się do pomarszczonego, łysego czarodzieja. Kremowa zupa pomidorowa bardzo mu tu zasmakowała i chyba stanie się jego ulubionym daniem.
Asim BaharStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 15/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Al-Khawaneej, Dubaj, Zjedonoczone Emiraty Arabskie
Krew : 1/2
Re: Pub
Wyprostowała się momentalnie, kiedy Bahar pojawił się za jej plecami. Zdecydowanie za często się garbiła. I już bez tego przez ostatnie lata była uznawana za najniższą nastolatkę świata. Chwała, że się okazało po prostu, że później zaczęła dojrzewać...
Postawiła przed nim kubek z kremowym piwem i uśmiechnęła się zachęcająco.
- Specjał Trzech Mioteł w Hogsmeade, chociaż tutaj też jest dobre. A ja poproszę paluszki drobiowe - dodała, zwracając się do gospodarza. Zdecydowanie nie była zupowa, a pomidorów wprost nie znosiła. Tylko ketchup była w stanie zjeść, ale to z dobrze posolonymi frytkami.
Postawiła przed nim kubek z kremowym piwem i uśmiechnęła się zachęcająco.
- Specjał Trzech Mioteł w Hogsmeade, chociaż tutaj też jest dobre. A ja poproszę paluszki drobiowe - dodała, zwracając się do gospodarza. Zdecydowanie nie była zupowa, a pomidorów wprost nie znosiła. Tylko ketchup była w stanie zjeść, ale to z dobrze posolonymi frytkami.
Re: Pub
Asim także długo był raczej niskim chłopcem, ale kiedy już wystrzelił w górę wydawało się, że nigdy nie przestanie rosnąć. Na szczęście zatrzymał się na 192cm, więc jeszcze mieścił się w standardowe łóżka. Niech więc Zoja nie traci nadziei, może jeszcze trochę jej przybędzie.
Gdy tylko podsunęła mu kufel delikatnie odsunął go z powrotem.
- Dziękuje, ale nie piję.
W prawdzie w Kremowym alkoholu było tyle, co kot napłakał, ale nawet niewielka kropelka dyskwalifikowała ten wyśmienity napitek z listy dozwolonych. Szkoda, bo czytał, że jest znakomite.
- Hogsmeade to jakiś restauracja? - zapytał po chwili zaciekawiony.
Gdy tylko podsunęła mu kufel delikatnie odsunął go z powrotem.
- Dziękuje, ale nie piję.
W prawdzie w Kremowym alkoholu było tyle, co kot napłakał, ale nawet niewielka kropelka dyskwalifikowała ten wyśmienity napitek z listy dozwolonych. Szkoda, bo czytał, że jest znakomite.
- Hogsmeade to jakiś restauracja? - zapytał po chwili zaciekawiony.
Asim BaharStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 15/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Al-Khawaneej, Dubaj, Zjedonoczone Emiraty Arabskie
Krew : 1/2
Re: Pub
Nie jemy świńskiego żarcia, nie pijemy alkoholu i się nie dotykamy? Zapamiętane. To trochę jak Zojka, tylko jej tego żaden Koran nie zakazał, a po prostu nie miała zbyt wielu okazji. Może Asim powinien pójść do tutejszego klasztoru, niż pokazywać się publicznie. Kobietom języki do dupy wejdą, jak już zacznie się na co dzień ubierać normalnie.
Znów ją lekko rozbawił swoją niewiedzą, ale nie zaśmiała się już, bo miał prawo nie wiedzieć. Dziwnie było przebywać z kimś tak bardzo nietutejszym. Miała na roku w Ravenclawie jedną, prawdziwą księżniczkę Indyjską, ale przynajmniej od 11 roku życia uczęszczała do szkoły w Anglii. A ten? Jakby nagle się teleportował do innego świata. Na jego miejscu bałaby się czegoś takiego...
- Hogsmeade to czarodziejskie miasteczko nieopodal Hogwartu. Mugole tam nie mają dostępu, więc jest naprawdę magiczne. Wycieczka do niego była nagrodą za dobre zachowanie i dobre stopnie, mogliśmy chodzić tam weekendami, za zgodą opiekunów - opowiedziała wyraźnie rozmarzonym tonem. Zainteresowanie na twarzy chłopaka tylko ją zachęciło do kontynuowania.
- Jest tam bardziej popularny pub o nazwie Pod Trzema Miotłami, gdzie właśnie piło się kremowe piwo, ale większość chodziła do Hogsmeade i tak ze względu na Miodowe Królestwo. To jest taka magiczna cukiernia, która rzeczywiście przypomina świat stworzony z cukierków. Najbardziej lubiłam Musy Świstusy
Znów ją lekko rozbawił swoją niewiedzą, ale nie zaśmiała się już, bo miał prawo nie wiedzieć. Dziwnie było przebywać z kimś tak bardzo nietutejszym. Miała na roku w Ravenclawie jedną, prawdziwą księżniczkę Indyjską, ale przynajmniej od 11 roku życia uczęszczała do szkoły w Anglii. A ten? Jakby nagle się teleportował do innego świata. Na jego miejscu bałaby się czegoś takiego...
- Hogsmeade to czarodziejskie miasteczko nieopodal Hogwartu. Mugole tam nie mają dostępu, więc jest naprawdę magiczne. Wycieczka do niego była nagrodą za dobre zachowanie i dobre stopnie, mogliśmy chodzić tam weekendami, za zgodą opiekunów - opowiedziała wyraźnie rozmarzonym tonem. Zainteresowanie na twarzy chłopaka tylko ją zachęciło do kontynuowania.
- Jest tam bardziej popularny pub o nazwie Pod Trzema Miotłami, gdzie właśnie piło się kremowe piwo, ale większość chodziła do Hogsmeade i tak ze względu na Miodowe Królestwo. To jest taka magiczna cukiernia, która rzeczywiście przypomina świat stworzony z cukierków. Najbardziej lubiłam Musy Świstusy
Re: Pub
- Naprawdę? Mogliście wychodzić ze szkoła? - zapytał autentycznie zdziwiony tym faktem. Instytut Magii w Katarze, do którego uczęszczał nie dawał swoim uczniom wielu przywilejów i na okres nauki stawała się najzwyczajniej więzieniem dla swoich uczniów.
- My to tak właśnie nie mieliśmy gdzie wychodzić, bo nasz szkoła jest na... na... na piasku. Nic nie ma przed murem.
Mimo wszystko Asim dobrze wspominał czasy szkolne i nigdy nie narzekał na nudę. Czasem brakuje mu tych wyścigów latających dywanów, w których był mistrzem na swoim roku.
- I wasi nauczycieli pozwalali na picie? - kolejne zdziwione spojrzenie poleciało do Zoi. Właściwie to nie miał pojęcia ile tak naprawdę w tym piwie procent. Wiedział tylko, że alkohol tam jest, a że w znikomych ilościach, to już inna sprawa. Wprawiało w dobry nastrój? Wprawiało, a więc wpływało na stan umysłu czyli było złe.
- To waszy Królestwo brzmi całkiem smaczni - uśmiechnął się wyobrażając sobie wielki pałac wypełniony wszelkiej maści słodyczami. Jakże bardzo by się zdziwił, gdyby zobaczył starą drewnianą chatkę, w której znajdował się sklepik.
- Szwistusy? Co to takiego?
Po chwili na ladzie przed nimi pojawiły się zamówione potrawy.
- Może przenosimy do stolika? - zapytał wskazując stolik za nimi, który właśnie się zwolnił.
- My to tak właśnie nie mieliśmy gdzie wychodzić, bo nasz szkoła jest na... na... na piasku. Nic nie ma przed murem.
Mimo wszystko Asim dobrze wspominał czasy szkolne i nigdy nie narzekał na nudę. Czasem brakuje mu tych wyścigów latających dywanów, w których był mistrzem na swoim roku.
- I wasi nauczycieli pozwalali na picie? - kolejne zdziwione spojrzenie poleciało do Zoi. Właściwie to nie miał pojęcia ile tak naprawdę w tym piwie procent. Wiedział tylko, że alkohol tam jest, a że w znikomych ilościach, to już inna sprawa. Wprawiało w dobry nastrój? Wprawiało, a więc wpływało na stan umysłu czyli było złe.
- To waszy Królestwo brzmi całkiem smaczni - uśmiechnął się wyobrażając sobie wielki pałac wypełniony wszelkiej maści słodyczami. Jakże bardzo by się zdziwił, gdyby zobaczył starą drewnianą chatkę, w której znajdował się sklepik.
- Szwistusy? Co to takiego?
Po chwili na ladzie przed nimi pojawiły się zamówione potrawy.
- Może przenosimy do stolika? - zapytał wskazując stolik za nimi, który właśnie się zwolnił.
Asim BaharStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 15/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Al-Khawaneej, Dubaj, Zjedonoczone Emiraty Arabskie
Krew : 1/2
Re: Pub
Wiedziała, że przez wiele lat informacje na temat poszczególnych instytutów magii były tajemnicą, ale zaczynało się to powoli zmieniać. Od kiedy Hogwart był gospodarzem Turnieju Trójmagicznego w tym stuleciu, Europa wiedziała już mniej więcej jak się do niego dostać. Przede wszystkim przejście przez właśnie Hogsmeade było dosyć proste. Ale i tak nie wiedziała nic o tym co się dzieje w Azji, czy w Ameryce.
- Więc nie mieliście żadnych błoni? Gdzie spędzaliście przerwy? - spytała, nie wyobrażając sobie siedzenia w upalne dni w zamku. Zapominała, że u nich maksymalnie było powyżej trzydziestu stopni, a w Dubaju trochę cieplej i wtedy nie da się nawet wysiedzieć na dworze.
- To jest napój bezalkoholowy. Działa podobno tylko na skrzaty domowe - mrugnęła do niego wesoło, ale nie przysunęła do niego ponownie kufla. Mógł się poczęstować, jeśli będzie go to kusiło, ale nie chciała zmuszać. Zupełnie nie znała się na połączeniu religii z magią, więc z tym lepiej nie zadzierać. W końcu uczyła się na ostatnim roku o urokach i klątwach.
- Musy świstusy to takie smakowe kulki lodowe. Bardzo smaczne i niektóre rodzaje sprawiają, że na parę sekund Twoje całe ciało unosi się do góry. Taka mała ekstaza dla kubków smakowych - znowu się zaśmiała. Kiwnęła głową i wzięła swój talerz i kubek, żeby przestawić je na wolny stolik. Usiadła plecami do pół olbrzyma, który właśnie pożerał indyczą nóżkę, gryząc nawet kość. Ugh.
- Więc nie mieliście żadnych błoni? Gdzie spędzaliście przerwy? - spytała, nie wyobrażając sobie siedzenia w upalne dni w zamku. Zapominała, że u nich maksymalnie było powyżej trzydziestu stopni, a w Dubaju trochę cieplej i wtedy nie da się nawet wysiedzieć na dworze.
- To jest napój bezalkoholowy. Działa podobno tylko na skrzaty domowe - mrugnęła do niego wesoło, ale nie przysunęła do niego ponownie kufla. Mógł się poczęstować, jeśli będzie go to kusiło, ale nie chciała zmuszać. Zupełnie nie znała się na połączeniu religii z magią, więc z tym lepiej nie zadzierać. W końcu uczyła się na ostatnim roku o urokach i klątwach.
- Musy świstusy to takie smakowe kulki lodowe. Bardzo smaczne i niektóre rodzaje sprawiają, że na parę sekund Twoje całe ciało unosi się do góry. Taka mała ekstaza dla kubków smakowych - znowu się zaśmiała. Kiwnęła głową i wzięła swój talerz i kubek, żeby przestawić je na wolny stolik. Usiadła plecami do pół olbrzyma, który właśnie pożerał indyczą nóżkę, gryząc nawet kość. Ugh.
Re: Pub
- Błoni? Jakich błoni? - zapytał zabierając talerz na wskazany wcześniej stolik. Kompletnie nie miał pojęcia o co jej chodzi, a gdy wyjaśniła, że są to tereny zielone w okół zamku załapał i od razu zanotował w pamięci nowe słówko. Błonia.
- Niee, zieloni nie mieliśmy. U nas mało zieloni w ogóle. Za gorąca i za sucha pogoda. Ale mieliśmy taki... taki... kwadrat duży w środku... taki... Poczekaj - nie umiał się wysłowić więc wziął serwetkę ze stolika i starannie wydarł w niej na środku otwór po czym rozłożył ją przed Zoją.
- Tu my spali i jedli i uczyli - nakreślił kółko nad serwetką, - a tutaj błoni - wskazał na wydartą dziurę. Fort jak się patrzy. Swoim rozmiarem nawet nie przypominał Hogwartu, ale i tak Katarski Instytut Magii skrywał w swych podziemiach wiele tajemnic, których Asim nie zdążył poznać w trakcie swojej nauki. Krążyły legendy, że w pieczarach położonych najniżej uśpione są smoki, które obudzą się, gdy wybuchnie ostateczna świeta wojna by spalić wszystkich niewiernych. Wielu śmiałków zapuszczało się tam nie raz i nie dwa, ale smoków żadnych nikt nie znalazł.
- Piwo to piwo - koniec tematu. Przysunął sobie bliżej talerz swojej zupy, wymówił cicho Bismillach i dopiero wtedy zaczął jeść.
- O, to my chyba mamy taki sami. My to nazywamy... po waszemu to by było... zamarznięte kamienie. Takie owocowe w rózne kształty i one długo, długo nie nikną. Jak jest gorąco to dają zimno w buzi, ale nie latamy.
- Niee, zieloni nie mieliśmy. U nas mało zieloni w ogóle. Za gorąca i za sucha pogoda. Ale mieliśmy taki... taki... kwadrat duży w środku... taki... Poczekaj - nie umiał się wysłowić więc wziął serwetkę ze stolika i starannie wydarł w niej na środku otwór po czym rozłożył ją przed Zoją.
- Tu my spali i jedli i uczyli - nakreślił kółko nad serwetką, - a tutaj błoni - wskazał na wydartą dziurę. Fort jak się patrzy. Swoim rozmiarem nawet nie przypominał Hogwartu, ale i tak Katarski Instytut Magii skrywał w swych podziemiach wiele tajemnic, których Asim nie zdążył poznać w trakcie swojej nauki. Krążyły legendy, że w pieczarach położonych najniżej uśpione są smoki, które obudzą się, gdy wybuchnie ostateczna świeta wojna by spalić wszystkich niewiernych. Wielu śmiałków zapuszczało się tam nie raz i nie dwa, ale smoków żadnych nikt nie znalazł.
- Piwo to piwo - koniec tematu. Przysunął sobie bliżej talerz swojej zupy, wymówił cicho Bismillach i dopiero wtedy zaczął jeść.
- O, to my chyba mamy taki sami. My to nazywamy... po waszemu to by było... zamarznięte kamienie. Takie owocowe w rózne kształty i one długo, długo nie nikną. Jak jest gorąco to dają zimno w buzi, ale nie latamy.
Asim BaharStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 15/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Al-Khawaneej, Dubaj, Zjedonoczone Emiraty Arabskie
Krew : 1/2
Re: Pub
Jej jakimś życiowym marzeniem do spełnienia mogłoby być zwiedzenie wszystkich czarodziejskich fortec na ziemi. Na to by jej lat nie starczyło najprawdopodobniej, poza tym wiele z nich jest zbyt dokładnie strzeżonych, ale i tak może to być jakieś pragnienie. Wystarczyło tylko go posłuchać, żeby zapragnąć zwiedzić to przedziwne dla niej miejsce. Wydała z siebie jeszcze ciche "wow" zanim przestał opowiadać.
- A graliście w Quidditcha? - spytała jeszcze, sięgając po widelec. Wzięła kawałek swojego kurczaka do ust i odgryzła kawałek. W tym wszystkim najlepsza była panierka kukurydziana, a nie mięso. A co do jego awersji do alkoholu, cóż... Nie mogła nie skomentować po swojemu, czyli ironicznym westchnięciem.
- Tylko z nazwy, ale jak sobie tam chcesz. Więcej dla mnie.
Gdyby miała mieszkać w ciepłych krajach to uważałaby na lody, bo podobno łatwo wtedy o przeziębienie. Ale gdyby były takie, które od razu nie rozpuszczają się w ustach... Mmm! Genialne!
- Następnym razem będziesz miał wycieczkę do Hogsmeade w takim razie. Porównasz!
- A graliście w Quidditcha? - spytała jeszcze, sięgając po widelec. Wzięła kawałek swojego kurczaka do ust i odgryzła kawałek. W tym wszystkim najlepsza była panierka kukurydziana, a nie mięso. A co do jego awersji do alkoholu, cóż... Nie mogła nie skomentować po swojemu, czyli ironicznym westchnięciem.
- Tylko z nazwy, ale jak sobie tam chcesz. Więcej dla mnie.
Gdyby miała mieszkać w ciepłych krajach to uważałaby na lody, bo podobno łatwo wtedy o przeziębienie. Ale gdyby były takie, które od razu nie rozpuszczają się w ustach... Mmm! Genialne!
- Następnym razem będziesz miał wycieczkę do Hogsmeade w takim razie. Porównasz!
Re: Pub
- To ta wasza gra na miotły, tak? - zapytał, a gdy potwierdziła pokręcił przecząco głową.
- Nie używamy mioteł. My latamy na dywany, a w szkole lataliśmy na czasa. Nie chwale sie, ale byłem najlepszy - uśmiechnął się troszkę smutno. Naprawdę za tym tęsknił. W domu czasem ścigał się z rodzeństwem, ale to nie było to samo. Zawsze dawał im fory i pozwalał wygrać. Brakowało mu czasem tej adrenaliny związanej z wyścigami. Ileż to razy spadł z dywanu albo nie wyrobił się na zakręcie i uderzył w ścianę budynku...
Gdyby mieszkała w ciepłych krajach na pewno szukałaby sposobu, żeby się ochłodzić i nie myślałaby o przeziębieniu.
- Więc zapraszasz mnie na wycieczki, tak? - uśmiechnął się wesoło. W prawdzie chciał, żeby pokaała mu raczej Londyn, ale ich magiczną wioskę też chętnie obejrzy. No i może uda mu się zobaczyć ten ioch sławetny Hogwart? Bardzo był ciekawy jak się tu uczą.
- Jeśli kiedyś będziesz chcieć, to zabiorę Cię kiedyś do Dubai. - zaproponował zupełnei bez krępacji. Może i się nei znali, ale arabowie w Dubaju byli bardzo otwarci i Asimowi także ta otwartość się udzielała.
- Nie używamy mioteł. My latamy na dywany, a w szkole lataliśmy na czasa. Nie chwale sie, ale byłem najlepszy - uśmiechnął się troszkę smutno. Naprawdę za tym tęsknił. W domu czasem ścigał się z rodzeństwem, ale to nie było to samo. Zawsze dawał im fory i pozwalał wygrać. Brakowało mu czasem tej adrenaliny związanej z wyścigami. Ileż to razy spadł z dywanu albo nie wyrobił się na zakręcie i uderzył w ścianę budynku...
Gdyby mieszkała w ciepłych krajach na pewno szukałaby sposobu, żeby się ochłodzić i nie myślałaby o przeziębieniu.
- Więc zapraszasz mnie na wycieczki, tak? - uśmiechnął się wesoło. W prawdzie chciał, żeby pokaała mu raczej Londyn, ale ich magiczną wioskę też chętnie obejrzy. No i może uda mu się zobaczyć ten ioch sławetny Hogwart? Bardzo był ciekawy jak się tu uczą.
- Jeśli kiedyś będziesz chcieć, to zabiorę Cię kiedyś do Dubai. - zaproponował zupełnei bez krępacji. Może i się nei znali, ale arabowie w Dubaju byli bardzo otwarci i Asimowi także ta otwartość się udzielała.
Asim BaharStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 15/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Al-Khawaneej, Dubaj, Zjedonoczone Emiraty Arabskie
Krew : 1/2
Re: Pub
To dlatego nie widziała nigdy Emiratów Arabskich na mistrzostwach! To dziwne, że jest jeszcze skrawek świata, gdzie ich czarodziejska gra się nie rozpowszechniła. Myślała, że to jak z piłką nożną u mugoli, jest nawet w Brazylii. Przypomniało jej się również, że kiedy pierwszy raz spotkała Asima to ciągnął za sobą ten śmieszny dywan z frędzelkami. Więc to był jego środek transportu... Niezbyt powalający, ale zawsze jakiś. Może przyszłoby jej łatwiej na tym latać, niż na miotle. Kiedyś oglądała z dzieciakami film w klasztorze... Alladyna?
Na jej opalonych jeszcze policzkach, znowu pojawiły się rumieńce. Wzrok utkwiła w talerzu, nie wiedząc co mu odpowiedzieć. W końcu to brzmiało tak, jakby go cały czas gdzieś zapraszała i tym samym podrywała. Zakrztusiła się piwem kremowym, które wzięła akurat do ust, kiedy bezproblemowo zaprosił ją na drugi koniec świata. Odłożyła kubek głośniej, niż zamierzała.
- No co ty! Nie ma opcji! Prawie się nie znamy, a tam... No wiesz... Sprzedają dziewice za wielbłądy, no nie? Albo przyjęcie zaproszenia to prawie jak oświadczyny - znowu może myliła kultury, ale tak jej się kojarzyło cały czas z jakąś Modą na Sukces, czy coś.
- Przperaszam, jesteś bardzo fajny i w ogóle... Ale u nas jest reguła trzech randek! - wyjaśniła po prędce.
Na jej opalonych jeszcze policzkach, znowu pojawiły się rumieńce. Wzrok utkwiła w talerzu, nie wiedząc co mu odpowiedzieć. W końcu to brzmiało tak, jakby go cały czas gdzieś zapraszała i tym samym podrywała. Zakrztusiła się piwem kremowym, które wzięła akurat do ust, kiedy bezproblemowo zaprosił ją na drugi koniec świata. Odłożyła kubek głośniej, niż zamierzała.
- No co ty! Nie ma opcji! Prawie się nie znamy, a tam... No wiesz... Sprzedają dziewice za wielbłądy, no nie? Albo przyjęcie zaproszenia to prawie jak oświadczyny - znowu może myliła kultury, ale tak jej się kojarzyło cały czas z jakąś Modą na Sukces, czy coś.
- Przperaszam, jesteś bardzo fajny i w ogóle... Ale u nas jest reguła trzech randek! - wyjaśniła po prędce.
Re: Pub
To, że arabowie preferowali dywany nie oznacza, że Quidditcha u nich nie ma. Nie był jednak aż tak bardzo popularny. Trochę jak rugby w Polsce. W latach 90 ubiegłego wieku drużyna ZEA nawet dostała się do półfinałów, ale faktycznie, ostatnio nie udzielali się w światowym sporcie.
Widząc jej przerażenie zaśmiał się głośno zwracając na nich jeszcze większą uwagę. Naprawdę takie miała zdanie odnośnie jego kraju?
- Nie denerwuj się - zaczął, kiedy już się uspokoił i otarł łzy, które ze śmiechu napłynęłu mu do kącików oczu. - Nikt Cie nie sprzeda za wielbłąda. Jedna wielbłąda to zdecydowanie za mała. - wyszczerzył się wesoło.
- No ja mówię poważne. Jeśli kiedyś będziesz chcieć z rodzicami albo przyjacielami zrobić wakacje to nie będzie problem. Nikt Ci się nie będzie zaświadczał - zapewnił wciąż uśmiechając się szeroko. No to go rozbawiła. Naprawdę. Minęła chwila zanim znowu mógł zabrać sie za swoją zupę bez obawy, że się zadławi ze śmiechu.
- U nas nie ma randek.
Widząc jej przerażenie zaśmiał się głośno zwracając na nich jeszcze większą uwagę. Naprawdę takie miała zdanie odnośnie jego kraju?
- Nie denerwuj się - zaczął, kiedy już się uspokoił i otarł łzy, które ze śmiechu napłynęłu mu do kącików oczu. - Nikt Cie nie sprzeda za wielbłąda. Jedna wielbłąda to zdecydowanie za mała. - wyszczerzył się wesoło.
- No ja mówię poważne. Jeśli kiedyś będziesz chcieć z rodzicami albo przyjacielami zrobić wakacje to nie będzie problem. Nikt Ci się nie będzie zaświadczał - zapewnił wciąż uśmiechając się szeroko. No to go rozbawiła. Naprawdę. Minęła chwila zanim znowu mógł zabrać sie za swoją zupę bez obawy, że się zadławi ze śmiechu.
- U nas nie ma randek.
Asim BaharStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 15/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Al-Khawaneej, Dubaj, Zjedonoczone Emiraty Arabskie
Krew : 1/2
Re: Pub
Tym razem nie tylko się zawstydziła, ale też trochę obraziła. Skrzyżowała ręce na piersiach, odchylając się na oparcie krzesła. Teatralnie zmarszczyła nosek, kiedy chłopak nie mógł się powstrzymać od głupawego śmiechu. Nie powinien był się tak uśmiechać, bo jej serce mimowolnie zabiło szybciej. Z chwili na chwilę był coraz bardziej przystojny, goddamnit. Ale i tak nie pojedzie.
- No ja wiem, że nie ma. W końcu bierzecie co chcecie. Ja Ci jeszcze nie ufam - mruknęła, chociaż już widać było u niej też lekkie rozbawienie tą wymianą zdań.
- No ja wiem, że nie ma. W końcu bierzecie co chcecie. Ja Ci jeszcze nie ufam - mruknęła, chociaż już widać było u niej też lekkie rozbawienie tą wymianą zdań.
Re: Pub
Nie powinien się śmiać? A kiedy ona śmiała się z jego błędów? Wtedy to można, tak? A gdzie sprawiedliwość?
- Nie bierzemy - teraz to on się oburzył. Na poważnie. Może znowu coś źle zrozumiał, ale odebrał to trochę tak, jakby sugerowała mu, że zamierza ją sobie wziąć. Jak rzecz.
- To wy... wasze mężczyzny biorą sobie kobiety gdzie chcą i jak chcą nie szanując ich, psując ich niewinność. Nie musisz mnie ufać, ale nie obrażaj, jeśli nie znasz - powiedział spokojnie, choć widać było, że humor zmienił mu się o 180 stopni w ciągu jednej krótkiej chwili.
- Pomagasz mnie, chciałem się odwzajemnić, a Ty mówisz mi takie... szwiństwa.
- Nie bierzemy - teraz to on się oburzył. Na poważnie. Może znowu coś źle zrozumiał, ale odebrał to trochę tak, jakby sugerowała mu, że zamierza ją sobie wziąć. Jak rzecz.
- To wy... wasze mężczyzny biorą sobie kobiety gdzie chcą i jak chcą nie szanując ich, psując ich niewinność. Nie musisz mnie ufać, ale nie obrażaj, jeśli nie znasz - powiedział spokojnie, choć widać było, że humor zmienił mu się o 180 stopni w ciągu jednej krótkiej chwili.
- Pomagasz mnie, chciałem się odwzajemnić, a Ty mówisz mi takie... szwiństwa.
Asim BaharStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 15/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Al-Khawaneej, Dubaj, Zjedonoczone Emiraty Arabskie
Krew : 1/2
Re: Pub
Oho, chyba on nie zagrał tak jak ona, więc szybko się musiała zreflektować.
- Hej, ja żartowałam! - powiedziała szybko, widząc jak się obrusza. Po wejściu do pomieszczenia zdjęła swój śmieszny kapelusik, więc teraz mogła spokojnie pobawić się swoją własną kitką. Pociągnęła za jedną nerwowo, będąc naprawdę zmieszana.
- Chyba oboje trochę za bardzo opieramy się na stereotypach. Przepraszam
Starała się przy nim mówić pełnymi zdaniami i zrozumiałymi słowami, ale i tak dzieliła ich jakaś bariera językowa. I tak była lepsza, niż miałby na kogoś innego wpaść.
- To nie były świństwa, słowo - podniosła dwa palce do góry w ramach przysięgi i uśmiechnęła się do niego wesoło. Uroczo to mówił.
- Hej, ja żartowałam! - powiedziała szybko, widząc jak się obrusza. Po wejściu do pomieszczenia zdjęła swój śmieszny kapelusik, więc teraz mogła spokojnie pobawić się swoją własną kitką. Pociągnęła za jedną nerwowo, będąc naprawdę zmieszana.
- Chyba oboje trochę za bardzo opieramy się na stereotypach. Przepraszam
Starała się przy nim mówić pełnymi zdaniami i zrozumiałymi słowami, ale i tak dzieliła ich jakaś bariera językowa. I tak była lepsza, niż miałby na kogoś innego wpaść.
- To nie były świństwa, słowo - podniosła dwa palce do góry w ramach przysięgi i uśmiechnęła się do niego wesoło. Uroczo to mówił.
Re: Pub
- Zawsze są stereotypy, gdy arab w pokoju - mruknął dojadając zupę. Zawsze starał się ignorować szepty i spojrzenia za plecami, choć nie przychodziło mu to łatwo. A to wszystko przez jego współbraci w wierze, którzy dopuszczali się aktów terroryzmu. To dlatego ludzie patrzą krzywo no takich jak on. No i z niewiedzy. Było mu przykro, że Zoja miała takie, a nie inne zdanie na jego temat. Może i żartowała, ale i to i gorzej, skoro uważała ten temat odpowiedni, zeby się nabijać. Może powinien ją dokształcić? Może kupi jej jakąś książkę? Albo naprawdę zabierze ją do Dubaju, żeby poznała jego kulturę od kuchni? Fakt, nie znają sie zbyt dobrze... właściwie to nie znają sie wcale, ale to nie zmienia faktu, że Zoja była jedyną osobą, którą w ogóle tu znał, więc chciał, aby nie było więcej takich nieporozumień.
No i nastała taka niezręczna cisza, w czasie której Asim mieszał łyżką w pustym talerzu. W końcu wyciągnął różdżkę i odesłał talerz na bar.
- Ta... wasza wioska jest szwińska - stwierdził nagle ni z tego ni z owego rozmyślając wcześniej w ciszy o wycieczce, którą mu zaproponowała.
No i nastała taka niezręczna cisza, w czasie której Asim mieszał łyżką w pustym talerzu. W końcu wyciągnął różdżkę i odesłał talerz na bar.
- Ta... wasza wioska jest szwińska - stwierdził nagle ni z tego ni z owego rozmyślając wcześniej w ciszy o wycieczce, którą mu zaproponowała.
Asim BaharStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 15/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Al-Khawaneej, Dubaj, Zjedonoczone Emiraty Arabskie
Krew : 1/2
Re: Pub
Umówił się z Zoją w Dziurawym Kotle. Nie miał pojęcia co robiła przez ten czas. Wiedział tylko, że ma się zobaczyć z jakimś chłopakiem, który jest nowy w mieście. Ten czas kiedy i tak była pod okiem innej osoby spożytkował na szwendanie się tu i ówdzie. I tak nie byłby w stanie jej znaleźć w sklepach czy gdziekolwiek się udali dlatego gdy nie miał już kompletnie nic innego do zrobienia postanowił zafundować sobie kremowe piwo w Dziurawym. Gdy otworzył drzwi w twarz uderzył go charakterystyczny odór, który unosił się w tym miejscu odkąd pamiętał. I pomyśleć, że posiadając umiejętności magiczne można by było łatwo utrzymać tu w miarę świeży zapach. Rozejrzał się po pomieszczeniu i ku jego zdziwieniu Zoja już tu była. A wraz z nią... Nieco egzotyczny jegomość. Stereotypy na temat arabów były różne, a że on sam nigdy żadnego nie poznał, to nie pozostało mu nic innego jak się nimi kierować. Ot był taką płytką osobą czasem.
- Hej Zoja. Już jestem. A to jest...?
Zapytał podchodząc do stolika i mierząc wzrokiem nieznajomego. Ciekawe czy już w głowie miał ilość kóz i krów ile by za nią dał.
- Hej Zoja. Już jestem. A to jest...?
Zapytał podchodząc do stolika i mierząc wzrokiem nieznajomego. Ciekawe czy już w głowie miał ilość kóz i krów ile by za nią dał.
Re: Pub
Zrobiło jej się odrobinę niezręcznie. Nie wiedziała jak się zachować, a w ich rozmowę wdała się cisza, przerywana tylko skrobaniem widelca Zoi po talerzu. Kończyła powoli swoje danie, udając, że jest to bardzo zajmujące zadanie. Wtedy on wyskoczył z jakąś swoją rewelacją na temat Hogsmeade, którego w ogóle nie poznał.
- Hm? - podniosła na niego zaskoczone spojrzenie, nie rozumiejąc co ma na myśli. Na szczęście na wybawienie z opresji przybył już Aaron. Prawie zapomniała, że miał po nią przyjść i odprowadzić do domu. Nie chciała by nowo poznany kolega poczuł się nieswojo, ale było to zaplanowane z rozmysłem, żeby nie zostać samej, gdyby ich spotkanie wcześniej się skończyło. Dlatego dała wcześniej Matluckowi dokładne instrukcje o której godzinie będzie chciała być w Dziurawym Kotle. Przyszedł trochę wcześniej, ale chyba w samą porę.
Uśmiechnęła się do przyjaciela promiennie, kiedy zaszczycił ich swoją idealną wymową. Po paru godzinach słuchania gramatyki Asima to był miód na jej uszy. Dziewczyny leciały na brytyjski akcent.
- Asim Abdul Karim ibn Rashid Bahar - ohohoho! Zapamiętała! Dla zabawy nauczyła się na pamięć, kiedy wysłał jej list i podpisał z wierzchu kopertę wszystkimi swoimi imionami. Tylko czekała, żeby tym przyszpanować, ha! Spojrzała na obcokrajowca z uśmiechem i wskazała na Aarona.
- A to jest mój przyjaciel, Aaron Matluck i chyba nic więcej - zwróciła się znowu do anglika - Siadaj. Kończę piwo kremowe i możemy się zbierać
/sorki, ale zabieram Odpisz Asim do tego fragmentu, jeśli chcesz, a niżej wychodzimy
Po krótkiej, grzecznościowej wymianie zdań, Zoja pożegnała się z Asimem. Spędzili ze sobą prawie cały dzień, więc to był idealny moment, żeby się rozejść. Wyszła z Dziurawego Kotła pod opieką Aarona.
- Hm? - podniosła na niego zaskoczone spojrzenie, nie rozumiejąc co ma na myśli. Na szczęście na wybawienie z opresji przybył już Aaron. Prawie zapomniała, że miał po nią przyjść i odprowadzić do domu. Nie chciała by nowo poznany kolega poczuł się nieswojo, ale było to zaplanowane z rozmysłem, żeby nie zostać samej, gdyby ich spotkanie wcześniej się skończyło. Dlatego dała wcześniej Matluckowi dokładne instrukcje o której godzinie będzie chciała być w Dziurawym Kotle. Przyszedł trochę wcześniej, ale chyba w samą porę.
Uśmiechnęła się do przyjaciela promiennie, kiedy zaszczycił ich swoją idealną wymową. Po paru godzinach słuchania gramatyki Asima to był miód na jej uszy. Dziewczyny leciały na brytyjski akcent.
- Asim Abdul Karim ibn Rashid Bahar - ohohoho! Zapamiętała! Dla zabawy nauczyła się na pamięć, kiedy wysłał jej list i podpisał z wierzchu kopertę wszystkimi swoimi imionami. Tylko czekała, żeby tym przyszpanować, ha! Spojrzała na obcokrajowca z uśmiechem i wskazała na Aarona.
- A to jest mój przyjaciel, Aaron Matluck i chyba nic więcej - zwróciła się znowu do anglika - Siadaj. Kończę piwo kremowe i możemy się zbierać
/sorki, ale zabieram Odpisz Asim do tego fragmentu, jeśli chcesz, a niżej wychodzimy
Po krótkiej, grzecznościowej wymianie zdań, Zoja pożegnała się z Asimem. Spędzili ze sobą prawie cały dzień, więc to był idealny moment, żeby się rozejść. Wyszła z Dziurawego Kotła pod opieką Aarona.
Re: Pub
Nowe mieszkanie wciąż wymagało uwagi, jeśli miało być doprowadzone do stanu pełnej używalności, Irina jednak z każdym dniem traciła serce do jakichkolwiek zabiegów remontowych. Widok świeżo odmalowanych ścian z jednej strony cieszył, z drugiej jednak wystarczyło, by spojrzała na wciąż połowicznie puste szafki czy nierozpakowane kartony, by nie mogła usnąć nie irytując się przedtem. Nie lubiła się przeprowadzać i coraz częściej żałowała, że się na to zgodziła. Czym innym były wyjazdy w celach badawczych - na te brało się jedynie jedną torbę - a czym innym przenosiny całego życia do nowego, nieznanego miasta.
Tego dnia ledwie chwilę poświęciła na zastanawianie się, co będzie robić. Najrozsądniej byłoby dzień pozbawiony dyżuru w Mungu przeznaczyć na kolejne zakupy, ale sama myśl o tym sprawiała, że Voychenko mdliło z niechęci. Zamiast więc męczyć się kolejnym rajdem po sklepach, kupując to, czego wciąż w mieszkaniu jej brakowało, postanowiła pół dnia zmarnotrawić w łóżku, a potem wybrać się do Dziurawego Kotła, po drodze tylko kupując brakujące składniki, jakich potrzebowała do eliksiru na oparzenia, jakiego wciąż potrzebowało jej ramię. Ukrainę opuściła już jakiś czas temu, pozostawiając ogniska, nieprzespane noce i godziny czuwania wpatrzoną w niebo za sobą, ale nabyte tam obrażenia nie chciały goić się łatwo. Z Iriną i tak było stosunkowo dobrze, jedynym, czego dotąd się nie pozbyła, był opatrunek osłaniający oparzenie na ręce - opatrunek, który ukrywała teraz pod długim rękawem koszuli.
Przysiadając przy wolnym stoliku ze świeżym egzemplarzem Proroka zamówiła kufel grzanego miodu i przeciągnęła się lekko, w kolejnej chwili pogrążając się już w lekturze gazety. Głównym tematem, jak można było się domyślać, była rozprawa Gladstone'a, Irina skorzystała więc z okazji i zajęła się artykułem, chcąc porównać zawarte w nim przedstawienie sądu z jej własnymi obserwacjami, jakie poczyniła, będąc tam osobiście.
Tego dnia ledwie chwilę poświęciła na zastanawianie się, co będzie robić. Najrozsądniej byłoby dzień pozbawiony dyżuru w Mungu przeznaczyć na kolejne zakupy, ale sama myśl o tym sprawiała, że Voychenko mdliło z niechęci. Zamiast więc męczyć się kolejnym rajdem po sklepach, kupując to, czego wciąż w mieszkaniu jej brakowało, postanowiła pół dnia zmarnotrawić w łóżku, a potem wybrać się do Dziurawego Kotła, po drodze tylko kupując brakujące składniki, jakich potrzebowała do eliksiru na oparzenia, jakiego wciąż potrzebowało jej ramię. Ukrainę opuściła już jakiś czas temu, pozostawiając ogniska, nieprzespane noce i godziny czuwania wpatrzoną w niebo za sobą, ale nabyte tam obrażenia nie chciały goić się łatwo. Z Iriną i tak było stosunkowo dobrze, jedynym, czego dotąd się nie pozbyła, był opatrunek osłaniający oparzenie na ręce - opatrunek, który ukrywała teraz pod długim rękawem koszuli.
Przysiadając przy wolnym stoliku ze świeżym egzemplarzem Proroka zamówiła kufel grzanego miodu i przeciągnęła się lekko, w kolejnej chwili pogrążając się już w lekturze gazety. Głównym tematem, jak można było się domyślać, była rozprawa Gladstone'a, Irina skorzystała więc z okazji i zajęła się artykułem, chcąc porównać zawarte w nim przedstawienie sądu z jej własnymi obserwacjami, jakie poczyniła, będąc tam osobiście.
Irina VoychenkoNauczyciel: ONMS - Urodziny : 16/07/1983
Wiek : 41
Skąd : Grodno, Białoruś
Krew : czysta
Re: Pub
Z tego co korespondencyjnie ustaliłem z dyrektorem Szpitala Świętego Munga wychodziło na to, że pozostawało mi jeszcze dwa tygodnie urlopu, zanim na dobre zacznę swoją pracę na nowym stanowisku. Szczerze powiedziawszy było mi to na rękę, gdyż miałem okazję trochę pozwiedzać, poznać miasto, przyzwyczaić się do jego zgiełku i nieustannego pośpiechu. Dzięki mojemu szwendactwu udało mi się znaleźć parę magicznych miejsc, w których mogłem się obracać w jedynie magicznym środowisku.
Tego wieczoru postanowiłem się wybrać do pubu o wdzięcznej nazwie "Dziurawy Kocioł", przez który razem z Noah'em dostaliśmy się na Ulicę Pokątną w celu zakupienia książek oraz reszty przydatnych w roku szkolnym przedmiotów. I tym razem pub był pełen ludzi, rozmawiających, śmiejących się, ale również i tych cichych, zajmujących się swoimi sprawami. Lawirowałem między ludźmi, aby dostać się do baru, gdzie zamówiłem jeden puchar skrzaciego wina i wróciłem na salę w poszukiwaniu jakiegoś wolnego miejsca. W pewnym momencie mój wzrok przykuł wielki, tłusty nagłówek Miles Gladstone niewinny!, a pod nim ruchome zdjęcie, zrobione po zakończeniu rozprawy, o której ostatnio było tak głośno, a ja kompletnie nie byłem w temacie. W związku z tym, że tak się zaaferowałem tym nagłówkiem, na chwilę kompletnie się zapomniałem i z zapałem czytałem pierwszą stronę gazety, która zasłaniała twarz jej właściciela. Artykuł był krótki, więc nim ów osoba zdążyła się zorientować, że bezkarnie czytam sobie jej gazetę, przeniosłem wzrok na dłoń, obejmującą pergaminowe strony, zauważając iż jest ona damska.
- Pani wybaczy, że przeszkodzę, ale może byłaby Pani tak miła i uświadomiła mnie o tym co się dzieje w Anglii i na Świecie? - zapytałem uprzejmie, trzymając w dłoni pełny pucharek wina. - Przyznam szczerze, że jeszcze nie zaprenumerowałem tutejszej gazety i nie jestem na bieżąco w aktualnych wydarzeniach - dodałem w ramach wyjaśnienia, czekając na reakcję kobiety.
Re: Pub
...obecna była także nasza redakcja, wykazała, że oskarżony jest niewinny...
Przysuwając kufel z miodem bliżej siebie, zanurzyła wargi w ciepłym trunku, chwilę uwagi poświęcając drugiemu z ruchomych zdjęć, nieco mniejszemu, ukazującemu ujęcie całej sali sądowej z innej perspektywy, niż widziała ją sama kilka dni temu. Na fotografii nie było jednak nic, co zwróciłoby jej szczególną uwagę, w związku z czym ponownie zerknęła na linijki tekstu.
...winna porwania jest siostra Morwen Blodeuwedd (dyrektor Filli Aurorów) - Owena Blodeuwedd, która rzuciła klątwę imperius i...
Słysząc pytanie, nie od razu zorientowała się, że to do niej. W Dziurawym Kotle nie było może tłumów, ale i tak wystarczająco dużo osób, by mężczyzna zagadywał kogokolwiek. Dopiero krótką chwilę później uświadomiła sobie, że gdyby pytał kogoś innego, zapewne nie stałby obok niej - szczególnie, że przy najbliższych stolikach nikt nie siedział. Uniosła więc spojrzenie znad gazety i... napotkała znajomą sylwetkę Alsteena.
- O, cześć, Kurt - rzuciła z lekkim uśmiechem. Widzieli się wprawdzie jakiś czas temu (rok, półtora, może więcej? nie najlepiej było u niej z pamięcią), ale po wypiciu wspólnie kilku piw można było uznać ich za znajomych. - Jasne, streszczę ci, co wiem. Usiądź.
Złożyła gazetę tak, by nie oddzielać się nią od rozmówcy jak murem, po czym przesunęła ją w kierunku Kurta.
- Sąd Gladstone'a, zdaje się, że tym będziemy żyli przez najbliższe dni. Uzdrowiciel oskarżony o porwanie dziecka, okazał się nie być winnym, za to wilkołakiem, porywaczką natomiast jest siostra dyrektor Filii Aurorów... Materiał na dobrą książkę. - Wzruszyła ramionami. Zadziwiające, że zdążyła się tyle dowiedzieć podczas jednej tylko wizyty w Wizengamocie? - Urządzili otwarty proces ze względu na medialność sprawy.
Pozostawiając Proroka w rękach mężczyzny, upiła nieduży łyk ciepłego miodu i przyjrzała się koledze z ciekawością.
- A ty co właściwie robisz w Londynie? Nie powinieneś być w Danii? - To tam widziała go po raz pierwszy i ostatni, nie miała jednak pojęcia, na ile jej stan wiedzy o karierze mężczyzny jest aktualny. Gdyby nawet jego życie obróciło się o 180 stopni i tak by o tym nie wiedziała.
Przysuwając kufel z miodem bliżej siebie, zanurzyła wargi w ciepłym trunku, chwilę uwagi poświęcając drugiemu z ruchomych zdjęć, nieco mniejszemu, ukazującemu ujęcie całej sali sądowej z innej perspektywy, niż widziała ją sama kilka dni temu. Na fotografii nie było jednak nic, co zwróciłoby jej szczególną uwagę, w związku z czym ponownie zerknęła na linijki tekstu.
...winna porwania jest siostra Morwen Blodeuwedd (dyrektor Filli Aurorów) - Owena Blodeuwedd, która rzuciła klątwę imperius i...
Słysząc pytanie, nie od razu zorientowała się, że to do niej. W Dziurawym Kotle nie było może tłumów, ale i tak wystarczająco dużo osób, by mężczyzna zagadywał kogokolwiek. Dopiero krótką chwilę później uświadomiła sobie, że gdyby pytał kogoś innego, zapewne nie stałby obok niej - szczególnie, że przy najbliższych stolikach nikt nie siedział. Uniosła więc spojrzenie znad gazety i... napotkała znajomą sylwetkę Alsteena.
- O, cześć, Kurt - rzuciła z lekkim uśmiechem. Widzieli się wprawdzie jakiś czas temu (rok, półtora, może więcej? nie najlepiej było u niej z pamięcią), ale po wypiciu wspólnie kilku piw można było uznać ich za znajomych. - Jasne, streszczę ci, co wiem. Usiądź.
Złożyła gazetę tak, by nie oddzielać się nią od rozmówcy jak murem, po czym przesunęła ją w kierunku Kurta.
- Sąd Gladstone'a, zdaje się, że tym będziemy żyli przez najbliższe dni. Uzdrowiciel oskarżony o porwanie dziecka, okazał się nie być winnym, za to wilkołakiem, porywaczką natomiast jest siostra dyrektor Filii Aurorów... Materiał na dobrą książkę. - Wzruszyła ramionami. Zadziwiające, że zdążyła się tyle dowiedzieć podczas jednej tylko wizyty w Wizengamocie? - Urządzili otwarty proces ze względu na medialność sprawy.
Pozostawiając Proroka w rękach mężczyzny, upiła nieduży łyk ciepłego miodu i przyjrzała się koledze z ciekawością.
- A ty co właściwie robisz w Londynie? Nie powinieneś być w Danii? - To tam widziała go po raz pierwszy i ostatni, nie miała jednak pojęcia, na ile jej stan wiedzy o karierze mężczyzny jest aktualny. Gdyby nawet jego życie obróciło się o 180 stopni i tak by o tym nie wiedziała.
Irina VoychenkoNauczyciel: ONMS - Urodziny : 16/07/1983
Wiek : 41
Skąd : Grodno, Białoruś
Krew : czysta
Re: Pub
W momencie, gdy kobieta zniżyła gazetę, aby na mnie spojrzeć, i tym samym odsłoniła swoją twarz, coś mnie tknęło. Znałem te ostre, tak bardzo wyróżniające się, rysy twarzy. To znaczy widziałem je. Raz. Przez kilka godzin. Jednakże tak niespotykanie wyrzeźbionej twarzy nie da się zapomnieć.
- Irina Voychenko – kiwnąłem głową w ramach powitania. – Jak miło zobaczyć tu jakąś znajomą twarz. – Dodałem, odsuwając krzesło i przysiadając się do Białorusinki. Odetchnąłem bezdźwięcznie z niemałą ulgą, gdyż już myślałem, że nie znajdę żadnego wolnego miejsca, aby móc w spokoju degustować skrzacie wino. Parę lat temu miałem okazję spróbować tego trunku, który od razu zawojował moim podniebieniem, lecz od tamtej pory niestety nie udało mi się trafić na równie dobre wino.
Rozsiadłem się wygodnie na krześle, o ile w ogóle to było możliwe, gdyż każda jego część niemiłosiernie wpijała się w moje chude ciało. Mimo wszystko ignorowałem to tak skutecznie, że potrafiłem zachowywać się zupełnie naturalnie. Kwestia przyzwyczajenia. Upiłem łyk wina, pozwalając cieczy powoli rozlać się po języku, który następnie przytknąłem do podniebienia. Uniosłem obie brwi do góry, oglądając zawartość swojego pucharka. Nie mogłem się do niczego przyczepić, ale nadal to nie był ten sam smak, którego tak usilnie szukałem. Chwilę później Irina podała mi gazetę, a ja ująłem ją w wolną dłoń, przyglądając się zdjęciu kobiety o kruczoczarnych włosach i szalonym spojrzeniu. Nieprzyjemne ciarki przeszły po moich plecach gdzieś w okolicy linii kręgosłupa. – Przyznam, że mieszkając tu od początku wakacji, nie miałem pojęcia, że takie rzeczy się dzieją w Londynie – odparłem z nieukrywanym podziwem w głosie. – Uzdrowiciel wilkołakiem! – prychnąłem. - I może powiesz mi jeszcze, że pracował w Szpitalu Świętego Munga? – Odłożyłem gazetę na blat stołu, odsuwając nieco nadgarstkiem po czym upiłem spory łyk wina. Czułem, że jeden pucharek nie pomoże mi w spokoju przetrawić tych wieści, które zapewne były jedynie jedną czwartą całości zdarzeń.
- To dobre pytanie – uśmiechnąłem się i odstawiłem puchar na stół i splotłem palce obu dłoni, jakbym za chwilę miał zacząć odmawiać modlitwę, zamiast odpowiadać na pytanie Voychenko. – Jakiś czas temu złożyłem aplikację do tutejszego szpitala i jakoś w maju się do mnie odezwali z zaproszeniem na rozmowę, podczas której dowiedziałem się, że zostałem przyjęty. Więc wziąłem pod jedną pachę brata, a pod drugą walizkę no i jestem! – rozłożyłem obie ręce na boki, wzruszając ramionami. – Jestem ciekaw gdzie następnym razem się spotkamy – dodałem z nieśmiałym błyskiem zaciekawienia w ciemno-błękitnych tęczówkach.
- A Ty? Co tutaj porabiasz? Jakieś kolejne szkolenie, czy może akurat przetransportowałaś jakiegoś smoka, mającego chronić którąkolwiek instytucję, i odpoczywasz po wyczerpującej przeprawie? – Fakt. Może trochę za bardzo poniosła mnie wyobraźnia, ale w końcu wszystko mogło być możliwe!
- Irina Voychenko – kiwnąłem głową w ramach powitania. – Jak miło zobaczyć tu jakąś znajomą twarz. – Dodałem, odsuwając krzesło i przysiadając się do Białorusinki. Odetchnąłem bezdźwięcznie z niemałą ulgą, gdyż już myślałem, że nie znajdę żadnego wolnego miejsca, aby móc w spokoju degustować skrzacie wino. Parę lat temu miałem okazję spróbować tego trunku, który od razu zawojował moim podniebieniem, lecz od tamtej pory niestety nie udało mi się trafić na równie dobre wino.
Rozsiadłem się wygodnie na krześle, o ile w ogóle to było możliwe, gdyż każda jego część niemiłosiernie wpijała się w moje chude ciało. Mimo wszystko ignorowałem to tak skutecznie, że potrafiłem zachowywać się zupełnie naturalnie. Kwestia przyzwyczajenia. Upiłem łyk wina, pozwalając cieczy powoli rozlać się po języku, który następnie przytknąłem do podniebienia. Uniosłem obie brwi do góry, oglądając zawartość swojego pucharka. Nie mogłem się do niczego przyczepić, ale nadal to nie był ten sam smak, którego tak usilnie szukałem. Chwilę później Irina podała mi gazetę, a ja ująłem ją w wolną dłoń, przyglądając się zdjęciu kobiety o kruczoczarnych włosach i szalonym spojrzeniu. Nieprzyjemne ciarki przeszły po moich plecach gdzieś w okolicy linii kręgosłupa. – Przyznam, że mieszkając tu od początku wakacji, nie miałem pojęcia, że takie rzeczy się dzieją w Londynie – odparłem z nieukrywanym podziwem w głosie. – Uzdrowiciel wilkołakiem! – prychnąłem. - I może powiesz mi jeszcze, że pracował w Szpitalu Świętego Munga? – Odłożyłem gazetę na blat stołu, odsuwając nieco nadgarstkiem po czym upiłem spory łyk wina. Czułem, że jeden pucharek nie pomoże mi w spokoju przetrawić tych wieści, które zapewne były jedynie jedną czwartą całości zdarzeń.
- To dobre pytanie – uśmiechnąłem się i odstawiłem puchar na stół i splotłem palce obu dłoni, jakbym za chwilę miał zacząć odmawiać modlitwę, zamiast odpowiadać na pytanie Voychenko. – Jakiś czas temu złożyłem aplikację do tutejszego szpitala i jakoś w maju się do mnie odezwali z zaproszeniem na rozmowę, podczas której dowiedziałem się, że zostałem przyjęty. Więc wziąłem pod jedną pachę brata, a pod drugą walizkę no i jestem! – rozłożyłem obie ręce na boki, wzruszając ramionami. – Jestem ciekaw gdzie następnym razem się spotkamy – dodałem z nieśmiałym błyskiem zaciekawienia w ciemno-błękitnych tęczówkach.
- A Ty? Co tutaj porabiasz? Jakieś kolejne szkolenie, czy może akurat przetransportowałaś jakiegoś smoka, mającego chronić którąkolwiek instytucję, i odpoczywasz po wyczerpującej przeprawie? – Fakt. Może trochę za bardzo poniosła mnie wyobraźnia, ale w końcu wszystko mogło być możliwe!
Strona 9 z 11 • 1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Inne miejsca w Londynie :: Charing Cross Road :: Dziurawy Kocioł
Strona 9 z 11
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach