Okno wychodzące na północ
+33
Shay Hasting
Mia Kruger
Isidora Tayth
Monika Kruger
Brandon Tayth
Meredith Cooper
Marco Castellani
Morpheus A. Maponos
Lola Lopez
Rhinna Hamilton
Nanette Myahmm
James Scott
Nancy Baldwin
Aaron Matluck
Dymitr Milligan
Christine Greengrass
Emily Bronte
Aiko Miyazaki
Keitaro Miyazaki
Dylan Davies
Samantha Davies
Mistrz Gry
Connor Campbell
Hannah Wilson
Audrey Roshwel
Joel Frayne
Charles Wilson
Maja Vulkodlak
Andrea Jeunesse
Logan Campbell
Anthony Wilson
Sophie Fitzpatrick
Brennus Lancaster
37 posters
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VI
Strona 2 z 10
Strona 2 z 10 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10
Okno wychodzące na północ
First topic message reminder :
Nieliczni wiedzą, że na jednym z końców labiryntu korytarza na szóstym piętrze mieści się szerokie okno z dużym, kamiennym parapetem, z którego wychodzi widok na szkolne błonia. Od wielu lat jest to ulubione miejsce samotników lubiących spokój i zakochanych par.
Nieliczni wiedzą, że na jednym z końców labiryntu korytarza na szóstym piętrze mieści się szerokie okno z dużym, kamiennym parapetem, z którego wychodzi widok na szkolne błonia. Od wielu lat jest to ulubione miejsce samotników lubiących spokój i zakochanych par.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Okno wychodzące na północ
Słońce na zewnątrz świeciło dość mocno i zachęcało do wychodzenia na spacer. Lecz nie wszystkich. Joel zastanawiał się jaki ludzie widzą sens w prażeniu się w słońcu, skoro później wracali do zamku i narzekali. Skoro im się to nie podobało, to po jaką cholerę wychodzili na błonia, gdzie kontaktu ze słońcem ograniczyć nie mogli?
Zaraz po wyjściu z pokoju wspólnego skierował się na szóste piętro, do okna, które wychodziło na tereny szkolne. Chciał jedynie się upewnić, że jego teoria na temat ludzkiej głupoty miała potwierdzenie wśród uczniów i nie mylił się. Usiadł na parapecie, spoglądając przez okno na malutkie poruszające się po zielonej planszy punkciki, skrawkiem koszulki przecierając zakurzoną szybę. Humor miał całkiem niezły, ale z pewnością mógłby być jeszcze lepszy, gdyby tylko pojawiła się tutaj któraś z jego uroczych rozmówczyń.
Zaraz po wyjściu z pokoju wspólnego skierował się na szóste piętro, do okna, które wychodziło na tereny szkolne. Chciał jedynie się upewnić, że jego teoria na temat ludzkiej głupoty miała potwierdzenie wśród uczniów i nie mylił się. Usiadł na parapecie, spoglądając przez okno na malutkie poruszające się po zielonej planszy punkciki, skrawkiem koszulki przecierając zakurzoną szybę. Humor miał całkiem niezły, ale z pewnością mógłby być jeszcze lepszy, gdyby tylko pojawiła się tutaj któraś z jego uroczych rozmówczyń.
Re: Okno wychodzące na północ
Nie bardzo wiedziała, co mogłaby ze sobą zrobić. Nauka nie wydawała się odpowiednim wyjściem na to popołudnie, tak samo też nie miała ochoty opuszczać szkolnych murów na rzecz spaceru - prażące słońce niewątpliwie wywabiło na zewnątrz stada amatorek opalania, o które teraz z pewnością potknęłaby się zaraz po opuszczeniu budynku. Ostatecznie więc postanowiła powałęsać się po korytarzach z nadzieją, że może w trakcie wpadnie na jakiś ambitny pomysł, jak zagospodarować sobie najbliższe godziny. Albo po prostu znajdzie Andzię.
Po ostatnich dniach przykładnego paradowania w regulaminowym mundurku, dziś postanowiła zrobić od niego odstępstwo. Zamiast szkolnego uniformu wcisnęła się więc w czarno-beżową, gorsetową, sięgającą kolan sukienkę, stopy skryła w czarnych balerinach, burzę kruczych włosów przewiązała zaś granatową wstążką. Parę razy obróciła się przed lusterkiem i usatysfakcjonowana opuściła dormitorium. Wprawdzie zazwyczaj, gdy rezygnowała z mundurka, wybierała zwykłe dżinsy i za duży t-shirt, czasami zdarzało jej się jednak ubrać bardziej kobieco. I jeśli już się na to decydowała, musiała wyglądać idealnie... no, przynajmniej w miarę.
Dziś otrzymany efekt był na tyle zadowalający, że nie zrezygnowała swej wędrówki szkolnymi korytarzami. Niespiesznie kluczyła labiryntem przejść, nadal nie mając pomysłu, co ze sobą zrobić. Rozważania tej kwestii natomiast tak ją wciągnęły, że naprawdę mało brakowało, by minęła Joela zupełnie nieświadoma jego obecności. To, że tak się nie stało, było najwyraźniej zrządzeniem losu.
Podeszła do niego lekkim krokiem i złożyła na policzku chłopaka krótki całus-niespodziankę. Prawdę mówiąc, od ostatniej rozmowy nie bardzo wiedziała, jak się w jego towarzystwie zachowywać - a dokładniej, na ile sobie pozwolić. Bo, gdyby to zależało od niej, wróciłaby właściwie do sytuacji, od której wszystko się popsuło. Teraz, gdy czarne chmury, jakie się nad nimi zebrały, zdawały się rozwiewać, chyba niczym złym by to nie poskutkowało. Ale tu nie chodziło przecież tylko o nią. Tu byli oni, a jej zachcianki nie miały monopolu na zaspokajanie.
- Cześć - rzuciła lekko, opierając się o parapet obok Krukona. Z nieznacznym uśmiechem zerknęła mu przez ramię na osłonecznione błonia.
Po ostatnich dniach przykładnego paradowania w regulaminowym mundurku, dziś postanowiła zrobić od niego odstępstwo. Zamiast szkolnego uniformu wcisnęła się więc w czarno-beżową, gorsetową, sięgającą kolan sukienkę, stopy skryła w czarnych balerinach, burzę kruczych włosów przewiązała zaś granatową wstążką. Parę razy obróciła się przed lusterkiem i usatysfakcjonowana opuściła dormitorium. Wprawdzie zazwyczaj, gdy rezygnowała z mundurka, wybierała zwykłe dżinsy i za duży t-shirt, czasami zdarzało jej się jednak ubrać bardziej kobieco. I jeśli już się na to decydowała, musiała wyglądać idealnie... no, przynajmniej w miarę.
Dziś otrzymany efekt był na tyle zadowalający, że nie zrezygnowała swej wędrówki szkolnymi korytarzami. Niespiesznie kluczyła labiryntem przejść, nadal nie mając pomysłu, co ze sobą zrobić. Rozważania tej kwestii natomiast tak ją wciągnęły, że naprawdę mało brakowało, by minęła Joela zupełnie nieświadoma jego obecności. To, że tak się nie stało, było najwyraźniej zrządzeniem losu.
Podeszła do niego lekkim krokiem i złożyła na policzku chłopaka krótki całus-niespodziankę. Prawdę mówiąc, od ostatniej rozmowy nie bardzo wiedziała, jak się w jego towarzystwie zachowywać - a dokładniej, na ile sobie pozwolić. Bo, gdyby to zależało od niej, wróciłaby właściwie do sytuacji, od której wszystko się popsuło. Teraz, gdy czarne chmury, jakie się nad nimi zebrały, zdawały się rozwiewać, chyba niczym złym by to nie poskutkowało. Ale tu nie chodziło przecież tylko o nią. Tu byli oni, a jej zachcianki nie miały monopolu na zaspokajanie.
- Cześć - rzuciła lekko, opierając się o parapet obok Krukona. Z nieznacznym uśmiechem zerknęła mu przez ramię na osłonecznione błonia.
Re: Okno wychodzące na północ
Również i on był tak zaabsorbowany obserwacją ludzi, że nie usłyszał kroków. W zasadzie połapał się o obecności Audrey dopiero wtedy, gdy pocałowała go w policzek. Nieco zaskoczony, uśmiechnął się, łapiąc dziewczynę w pasie i przyciągając do siebie. W porównaniu z nią, pozwolił sobie na więcej, ale uznał, że chyba ma do tego prawo po ostatniej rozmowie.
- Cześć, mała. - oparł głowę o ramię dziewczyny a jego uwadze nie umknął jej ubiór. Roshwel zawsze lubiła podkreślać swoje kształty, ale nie przeszkadzało mu to, zwłaszcza, że miała się czym pochwalić. Chociaż był zdania, że tu i ówdzie mogłaby nieco przytyć.
- Ładnie wyglądasz. - pochwalił ją, zaraz po tym jak przyjrzał się jej jeszcze raz. Jak to facet, wzrok zatrzymał na najbardziej uwydatnionej partii ciała dzięki gorsetowi, którą był biust, lecz żeby nie wyjść na skończonego chama, szybko przeniósł wzrok na te prawdziwe oczy Ślizgonki.
- Co słychać? Czemu nie spacerujesz po błoniach? - spytał, ruchem głowy wskazując na okno, z którego rozpościerał się widok na błonia.
- Cześć, mała. - oparł głowę o ramię dziewczyny a jego uwadze nie umknął jej ubiór. Roshwel zawsze lubiła podkreślać swoje kształty, ale nie przeszkadzało mu to, zwłaszcza, że miała się czym pochwalić. Chociaż był zdania, że tu i ówdzie mogłaby nieco przytyć.
- Ładnie wyglądasz. - pochwalił ją, zaraz po tym jak przyjrzał się jej jeszcze raz. Jak to facet, wzrok zatrzymał na najbardziej uwydatnionej partii ciała dzięki gorsetowi, którą był biust, lecz żeby nie wyjść na skończonego chama, szybko przeniósł wzrok na te prawdziwe oczy Ślizgonki.
- Co słychać? Czemu nie spacerujesz po błoniach? - spytał, ruchem głowy wskazując na okno, z którego rozpościerał się widok na błonia.
Re: Okno wychodzące na północ
Nie ulegało wątpliwości, że decydując się dziś na taki a nie inny strój chciała poczuć się atrakcyjną. Mundurek jak to mudnurek - wszystkich sprowadzał do stada klonów. A spodnie? Spodnie... Wygodnie. Ale nie kobiece. Zdecydowanie nie. Padło więc na sukienkę, która już od pierwszego spotkanego samca zaczęła spełniać swą funkcję, sprawiając, że Audi przemierzała korytarze odprowadzona mało przyzwoitymi spojrzeniami.
Tamte jednak nic nie znaczyły. Oczywiście, mile połechtały jej ego, ale na dłuższą metę mogłaby się bez nich obyć. Dużo ważniejsze było zainteresowanie Joela. Wprawdzie wybierając się na swą szkolną ekspedycję nie spodziewała się, że go spotka, skoro już jednak to się stało, byłaby wielce zawiedziona, gdyby nie docenił jej powierzchowności. Co jasne, nie umknęło jej spojrzenie Krukona wędrujące niekoniecznie tam, gdzie powinno, z rozbawieniem obserwowała więc, jak dzielnie stara się zwalczyć pokusę.
- A widzisz, w jakim stanie znajdują się błonia? - W odpowiedni na jego pytanie ruchem głowy wskazała na znajdującą się pod okupacją spragnionych słońca dziewcząt przestrzeń. - Powiedzmy, że to nie jest najlepsze dla mnie towarzystwo. Wiesz... - Uśmiechnęła się figlarnie. - Zbyt trudno mi powstrzymać się przy nich od szczerości.
Nie było tajemnicą, że Audi zupełnie nie rozumiała tego typu ludzi. Niby była przedstawicielką tej samej płci, ale godzinne dysputy o lakierach do paznokci i najlepszych sposobach na pozbycie się nieistniejących, zbędnych kilogramów nigdy szczególnie jej nie interesowały. No i zupełnie nie pojmowała też, jak można być tak zwyczajnie głupią. Patrząc na niektóre z tych pokrytych kilogramowymi tapetami panienek bardzo poważnie zastanawiała się, czy pod starannie ułożoną fryzurą kryje się choćby szczątkowy mózg.
- A ty? - Zerknęła na niego z rozbawieniem, w międzyczasie umiejscawiając się na parapecie obok Krukona i starannie wygładzając sukienkę. - Przynajmniej miałbyś na co popatrzeć.
Tamte jednak nic nie znaczyły. Oczywiście, mile połechtały jej ego, ale na dłuższą metę mogłaby się bez nich obyć. Dużo ważniejsze było zainteresowanie Joela. Wprawdzie wybierając się na swą szkolną ekspedycję nie spodziewała się, że go spotka, skoro już jednak to się stało, byłaby wielce zawiedziona, gdyby nie docenił jej powierzchowności. Co jasne, nie umknęło jej spojrzenie Krukona wędrujące niekoniecznie tam, gdzie powinno, z rozbawieniem obserwowała więc, jak dzielnie stara się zwalczyć pokusę.
- A widzisz, w jakim stanie znajdują się błonia? - W odpowiedni na jego pytanie ruchem głowy wskazała na znajdującą się pod okupacją spragnionych słońca dziewcząt przestrzeń. - Powiedzmy, że to nie jest najlepsze dla mnie towarzystwo. Wiesz... - Uśmiechnęła się figlarnie. - Zbyt trudno mi powstrzymać się przy nich od szczerości.
Nie było tajemnicą, że Audi zupełnie nie rozumiała tego typu ludzi. Niby była przedstawicielką tej samej płci, ale godzinne dysputy o lakierach do paznokci i najlepszych sposobach na pozbycie się nieistniejących, zbędnych kilogramów nigdy szczególnie jej nie interesowały. No i zupełnie nie pojmowała też, jak można być tak zwyczajnie głupią. Patrząc na niektóre z tych pokrytych kilogramowymi tapetami panienek bardzo poważnie zastanawiała się, czy pod starannie ułożoną fryzurą kryje się choćby szczątkowy mózg.
- A ty? - Zerknęła na niego z rozbawieniem, w międzyczasie umiejscawiając się na parapecie obok Krukona i starannie wygładzając sukienkę. - Przynajmniej miałbyś na co popatrzeć.
Re: Okno wychodzące na północ
Pytanie, które zdał może rzeczywiście niekoniecznie było zbyt mądre. W końcu na tyle znał Audrey, że mógł domyślić się odpowiedzi i właściwie niewiele się pomylił. Musiał jej przyznać rację - w szkole rzadko mógł trafić na normalną dziewczynę albo przynajmniej on miał jakieś wygórowanie żądania wobec płci żeńskiej. Dzięki temu nie zaliczał się do grona szkolnej śmietanki, która szukała sobie dziewczynę na jedną noc czy nie dłużej niż tydzień.
Puścił Ślizgonkę, robiąc jej miejsce obok siebie a gdy ta usiadła, uśmiechnął się do niej. Pytanie, które zadała spowodowało, że skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Wiem, że miałbym na co popatrzeć - odpowiedział, siląc się na poważny ton. Jego mina również była na tyle poważna, że nie dał po sobie poznać, że żartuje. Taktyka specjalna, dla zmylenia przeciwnika.
- Pogoda dopisuje, dziewczyny wskoczyły w spódniczki, krótkie spodenki albo nawet pływają nago w jeziorze... - postanowił potrzymać Ślizgonkę w niepewności, chcąc popatrzeć na jej reakcję, chociaż zdawał sobie sprawę, że w tej chwili może się na niego pogniewać.
Puścił Ślizgonkę, robiąc jej miejsce obok siebie a gdy ta usiadła, uśmiechnął się do niej. Pytanie, które zadała spowodowało, że skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Wiem, że miałbym na co popatrzeć - odpowiedział, siląc się na poważny ton. Jego mina również była na tyle poważna, że nie dał po sobie poznać, że żartuje. Taktyka specjalna, dla zmylenia przeciwnika.
- Pogoda dopisuje, dziewczyny wskoczyły w spódniczki, krótkie spodenki albo nawet pływają nago w jeziorze... - postanowił potrzymać Ślizgonkę w niepewności, chcąc popatrzeć na jej reakcję, chociaż zdawał sobie sprawę, że w tej chwili może się na niego pogniewać.
Re: Okno wychodzące na północ
Nie, dziś daleka była od gniewu czy nawet zwykłej irytacji. Humor jej dopisywał, toteż Joel raczej nie miał się czego obawiać... Ale nie musiał o tym wiedzieć, prawda? Nie, zdecydowanie nie musiał. Tak samo jak nie musiał też wiedzieć, co właśnie podsuwała Audrey jej chora, spaczona wyobraźnia.
W każdym razie, w tym momencie odwołała się do swoich talentów aktorskich i zamiast parsknąć śmiechem, uniosła tylko brwi w wyrazie dezaprobaty. To jednak było proste. Dużo trudniej było się wysłowić - i uczynić to przy zachowaniu odpowiednio chłodnego tonu.
- Żartujesz sobie ze mnie? - Założyła ręce na piersi, spoglądając na niego spod oka. - Chciałam ci przypomnieć, że nie dawniej jak kilka dni zwracałeś mi uwagę na mój sposób bycia, a teraz sam...
Policzki zaczerwieniły jej się i Audi miała nadzieję, że ów rumieniec da się zinterpretować jako wyraz irytacji. A że wcale nim nie był? Że czerwień ta związana raczej była z obrazami podsuwanymi jej przez rozszalały już umysł aniżeli z gniewem? Och, nie ważne. Najważniejsze, że w kontekście wypowiedzianych przez nią słów wyglądał na objaw zdenerwowania.
I niech się teraz chłopak postara! Po ich ostatnim spotkaniu, choć szczęśliwa z ostatecznego efektu, długo nie mogła pogodzić się z tym, co z siebie zrobiła. Bo, nie ukrywajmy, nie lubiła czuć się słabą. A przecież właśnie na taką wtedy wyszła. Na mazgaję, na ostatnią sierotę. I teraz czas było coś z tym zrobić.
W każdym razie, w tym momencie odwołała się do swoich talentów aktorskich i zamiast parsknąć śmiechem, uniosła tylko brwi w wyrazie dezaprobaty. To jednak było proste. Dużo trudniej było się wysłowić - i uczynić to przy zachowaniu odpowiednio chłodnego tonu.
- Żartujesz sobie ze mnie? - Założyła ręce na piersi, spoglądając na niego spod oka. - Chciałam ci przypomnieć, że nie dawniej jak kilka dni zwracałeś mi uwagę na mój sposób bycia, a teraz sam...
Policzki zaczerwieniły jej się i Audi miała nadzieję, że ów rumieniec da się zinterpretować jako wyraz irytacji. A że wcale nim nie był? Że czerwień ta związana raczej była z obrazami podsuwanymi jej przez rozszalały już umysł aniżeli z gniewem? Och, nie ważne. Najważniejsze, że w kontekście wypowiedzianych przez nią słów wyglądał na objaw zdenerwowania.
I niech się teraz chłopak postara! Po ich ostatnim spotkaniu, choć szczęśliwa z ostatecznego efektu, długo nie mogła pogodzić się z tym, co z siebie zrobiła. Bo, nie ukrywajmy, nie lubiła czuć się słabą. A przecież właśnie na taką wtedy wyszła. Na mazgaję, na ostatnią sierotę. I teraz czas było coś z tym zrobić.
Re: Okno wychodzące na północ
Nie do końca był pewien, czy uzyskał efekt, jakiego oczekiwał... dopiero zaczerwienione policzki Audrey sprawiły, że przekonał się do jej gry. Nie odpuszczał jednak tego co zamierzał, i kontynuował:
- A teraz sam co? - zszedł z parapetu, opierając się teraz o niego biodrami, ale wzroku nie spuszczał z twarzy dziewczyny. Jej mimika była teraz newralgicznym punktem do dalszej konwersacji. Musiał wiedzieć, kiedy przekroczy granicę i kiedy należy przestać.
- No co ja Ci poradzę na to, że lubię sobie popatrzeć na dziewczyny. To chyba normalne u faceta, prawda? - przypomniał jej ten malutki szczegół, na który mało kto miał odpowiedni argument. Facet to facet, zawsze oglądał przedstawicielki płci pięknej, nawet jeśli był wierny wybrance swojego serca. Poza tym wiedział, że jego zachowanie z dzisiaj było kompletnym zaprzeczeniem rycerza, którego zgrywał kilka dni temu nad jeziorem. I niewiele zmieniło się w tym aspekcie, bo wciąż Ślizgonka była dla niego ważna.
- A teraz sam co? - zszedł z parapetu, opierając się teraz o niego biodrami, ale wzroku nie spuszczał z twarzy dziewczyny. Jej mimika była teraz newralgicznym punktem do dalszej konwersacji. Musiał wiedzieć, kiedy przekroczy granicę i kiedy należy przestać.
- No co ja Ci poradzę na to, że lubię sobie popatrzeć na dziewczyny. To chyba normalne u faceta, prawda? - przypomniał jej ten malutki szczegół, na który mało kto miał odpowiedni argument. Facet to facet, zawsze oglądał przedstawicielki płci pięknej, nawet jeśli był wierny wybrance swojego serca. Poza tym wiedział, że jego zachowanie z dzisiaj było kompletnym zaprzeczeniem rycerza, którego zgrywał kilka dni temu nad jeziorem. I niewiele zmieniło się w tym aspekcie, bo wciąż Ślizgonka była dla niego ważna.
Re: Okno wychodzące na północ
Chyba było nieźle. Wprawdzie nie była pewna, czy udało jej się odpowiednio wypaść, ale zdawało się, że Joel się nabrał. Albo po prostu przejrzał ją na wylot, tylko dobrze to ukrywał. A zresztą, nieważne. Okaże się później, gdy któreś z nich w końcu odpuści.
- A teraz sam, jak gdyby nigdy nic, dzielisz się ze mną swoimi letnimi wizjami? - prychnęła ostentacyjnie. - Kiedy ja mówiłam o tym, że lubię chłopców, wielce cię to oburzało. - Zmrużyła oczy, przyjmując perfidnie złośliwy wyraz twarzy. - Ale co ja ci poradzę, że jestem tylko kobietą? - Choć nie używała wprost jego słów, jasne było, że parafrazowała właśnie jego ostatnią wypowiedź, traktując go jego własną bronią.
Fuknęła cicho, teatralnie urażona, po czym ignorując jego bliskość, wyjrzała za okno. Ot, jak gdyby wcale nie było go obok. A czy wypadła przekonująco? Trudno stwierdzić, ale miała nadzieję, że tak. Że w końcu przypomniała Frayne'owi, jak potrafi być zadziorna. Po tym, jak ostatnio rozpłakała się w jego objęciach, musiała naprawić swój wizerunek. Przynajmniej troszeczkę.
Poprawiając się na parapecie, zaczęła kołysać lekko smukłymi nogami, jednocześnie co i raz poprawiając sukienkę. Ta część garderoby, choć niewątpliwie całkiem atrakcyjna, miała niebywale irytującą tendencję do podciągania się, gdy tylko przyjmowało się pozycję inną niż stojącą. Teraz więc Audi dzielnie walczyła ze złośliwym skrawkiem materiału, dbając jednak o to, by unikać spojrzeń Joela. Unikać - tym razem nie w związku z nieśmiałością, lecz raczej klasycznym kobiecym fochem. To nic, że udawanym.
- A teraz sam, jak gdyby nigdy nic, dzielisz się ze mną swoimi letnimi wizjami? - prychnęła ostentacyjnie. - Kiedy ja mówiłam o tym, że lubię chłopców, wielce cię to oburzało. - Zmrużyła oczy, przyjmując perfidnie złośliwy wyraz twarzy. - Ale co ja ci poradzę, że jestem tylko kobietą? - Choć nie używała wprost jego słów, jasne było, że parafrazowała właśnie jego ostatnią wypowiedź, traktując go jego własną bronią.
Fuknęła cicho, teatralnie urażona, po czym ignorując jego bliskość, wyjrzała za okno. Ot, jak gdyby wcale nie było go obok. A czy wypadła przekonująco? Trudno stwierdzić, ale miała nadzieję, że tak. Że w końcu przypomniała Frayne'owi, jak potrafi być zadziorna. Po tym, jak ostatnio rozpłakała się w jego objęciach, musiała naprawić swój wizerunek. Przynajmniej troszeczkę.
Poprawiając się na parapecie, zaczęła kołysać lekko smukłymi nogami, jednocześnie co i raz poprawiając sukienkę. Ta część garderoby, choć niewątpliwie całkiem atrakcyjna, miała niebywale irytującą tendencję do podciągania się, gdy tylko przyjmowało się pozycję inną niż stojącą. Teraz więc Audi dzielnie walczyła ze złośliwym skrawkiem materiału, dbając jednak o to, by unikać spojrzeń Joela. Unikać - tym razem nie w związku z nieśmiałością, lecz raczej klasycznym kobiecym fochem. To nic, że udawanym.
Re: Okno wychodzące na północ
Zmrużył oczy, przypatrując się dziewczynie - widać stara Audrey wróciła. Nie ta płacząca w jego rękaw, a ta złośliwa i wredna, twardo stąpająca po ziemi. Jedyną rzeczą, która zdradziła to, że udaje, był złośliwy wyraz twarzy. Otóż zazwyczaj dziewczyna, która się obraża, odwraca twarz z miną taką, jakby ktoś zabił jej zwierzaka, do tego zadziera wysoko nos, krzyżuje ręce pod biustem i nie odzywa się. A jeśli już coś mówi, to na pewno z bardziej poirytowanym tonem głosu, z czasem zmieniającym się w krzyk. Joel odepchnął się od parapetu, zwracając przodem do Angielki.
- No dobrze, skoro tak, to zostawię Cię tutaj z Twoim fochem i pójdę sobie pooglądać zgrabne ciałka. - uśmiechnął się rozbawiony, po czym odwrócił na pięcie i zaczął wędrować w kierunku schodów.
- No dobrze, skoro tak, to zostawię Cię tutaj z Twoim fochem i pójdę sobie pooglądać zgrabne ciałka. - uśmiechnął się rozbawiony, po czym odwrócił na pięcie i zaczął wędrować w kierunku schodów.
Re: Okno wychodzące na północ
To... To było... Co to miało znaczyć?! Nie, nie, nie. Nie taki był plan! Och, powinna wiedzieć, jak to się skończy. Powinna bardziej uważać, i... Zresztą, potem się zastanowi, co poszło nie tak. Najpierw przecież trzeba go zatrzymać!
Co jasne, ponowny bieg za chłopakiem absolutnie nie wchodził w grę. Nad jeziorem to jeszcze przeszło, nikt nie widział, było w porządku. Ale tutaj? Nie ma mowy. Przecież nie będzie uganiała się za jakimś... jakimś...
Nagły niedobór słów związany w tym przypadku z prawdziwym oburzeniem sprawiał, że Krukon coraz bardziej się oddalał, a ona nie miała pojęcia, jak sprawić, by ponownie znalazł się obok. Bo to, że nie może pozwolić mu odejść, było oczywiste.
Ostatecznie, wciąż intensywnie myśląc nad jakimś sprytnym wybrnięciem z tej niekomfortowej sytuacji, zeskoczyła lekko z parapetu i po prostu... postanowiła urządzić scenę. Scena zawsze się sprawdzała. A przynajmniej zazwyczaj.
- Joel! - wydarła się, tym razem jednak nie ruszając się na krok. Założyła ręce na piersi, wbijając świdrujące spojrzenie w plecy Krukona. - Joel, co ty wyprawiasz?! - Nie bojąc się zwracać na siebie uwagi, nawet nie próbowała załatwić tego dyskretnie. - Wracaj tutaj, słyszysz? Joelu Frayne, proszę natychmiast się opamiętać!
Sytuacja bawiła ją coraz bardziej, ale przecież nie mogła parsknąć śmiechem, nie teraz. Bo teraz toczyli grę, której nie miała zamiaru przegrać. Już raz oddała mu wygraną i musiała się odegrać... Ale czy naprawdę musiał być tak trudnym przeciwnikiem?!
Co jasne, ponowny bieg za chłopakiem absolutnie nie wchodził w grę. Nad jeziorem to jeszcze przeszło, nikt nie widział, było w porządku. Ale tutaj? Nie ma mowy. Przecież nie będzie uganiała się za jakimś... jakimś...
Nagły niedobór słów związany w tym przypadku z prawdziwym oburzeniem sprawiał, że Krukon coraz bardziej się oddalał, a ona nie miała pojęcia, jak sprawić, by ponownie znalazł się obok. Bo to, że nie może pozwolić mu odejść, było oczywiste.
Ostatecznie, wciąż intensywnie myśląc nad jakimś sprytnym wybrnięciem z tej niekomfortowej sytuacji, zeskoczyła lekko z parapetu i po prostu... postanowiła urządzić scenę. Scena zawsze się sprawdzała. A przynajmniej zazwyczaj.
- Joel! - wydarła się, tym razem jednak nie ruszając się na krok. Założyła ręce na piersi, wbijając świdrujące spojrzenie w plecy Krukona. - Joel, co ty wyprawiasz?! - Nie bojąc się zwracać na siebie uwagi, nawet nie próbowała załatwić tego dyskretnie. - Wracaj tutaj, słyszysz? Joelu Frayne, proszę natychmiast się opamiętać!
Sytuacja bawiła ją coraz bardziej, ale przecież nie mogła parsknąć śmiechem, nie teraz. Bo teraz toczyli grę, której nie miała zamiaru przegrać. Już raz oddała mu wygraną i musiała się odegrać... Ale czy naprawdę musiał być tak trudnym przeciwnikiem?!
Re: Okno wychodzące na północ
Wsadził dłonie do kieszeni spodni pogwizdując wesoło pod nosem. Fakt, oddalał się coraz bardziej a gdy miał już znikać za rogiem, usłyszał za swoimi plecami krzyk. Zdezorientowany odwrócił się w stronę dziewczyny, ale nie podszedł do niej. Musiał przyznać, że miała parę w płucach.
- Coś się stało, królewno? - spytał z rozbrajającą szczerością, unosząc brew do góry. Przechodzących obok uczniów zignorował, choć scena, którą aktualnie odgrywali nie pozwalała przejść obojętnie, to też po pewnym czasie za jego plecami utworzyła się mała widownia. Krukon wyraźnie podirytowany tym faktem obrócił się i jakby nigdy nic ukłonił.
- A teraz dziękujemy państwu, kobieta zwariowała. Zaraz zacznie rzucać we mnie wszystkim co ma pod ręką. - na potwierdzenie swoich słów przystawił wskazujący palec do skroni i postukał się nim kilka razy. Podszedł powoli do dziewczyny, spoglądając na nią z góry.
- No, to co jest? Bo właśnie chciałem iść na spacer. - wbił wyczekujące spojrzenie w swoją towarzyszkę.
- Coś się stało, królewno? - spytał z rozbrajającą szczerością, unosząc brew do góry. Przechodzących obok uczniów zignorował, choć scena, którą aktualnie odgrywali nie pozwalała przejść obojętnie, to też po pewnym czasie za jego plecami utworzyła się mała widownia. Krukon wyraźnie podirytowany tym faktem obrócił się i jakby nigdy nic ukłonił.
- A teraz dziękujemy państwu, kobieta zwariowała. Zaraz zacznie rzucać we mnie wszystkim co ma pod ręką. - na potwierdzenie swoich słów przystawił wskazujący palec do skroni i postukał się nim kilka razy. Podszedł powoli do dziewczyny, spoglądając na nią z góry.
- No, to co jest? Bo właśnie chciałem iść na spacer. - wbił wyczekujące spojrzenie w swoją towarzyszkę.
Re: Okno wychodzące na północ
Och, oskarżenia o szaleństwo nie mogły jej zaszkodzić. Bo któraż kobieta tak naprawdę nie była szalona? Któraż miała wszystko poukładane, która była absolutnie racjonalna i rozsądna? No, właśnie. Żadna. Na słowa Krukona prychnęła więc tylko cicho i z hardą miną obserwowała go, jak wraca. Sam się prosił, czyż nie? Bo jej się od tak nie zostawia!
- Na spacer? Wyrywać dupy chciałeś iść, a nie na spacer! - rzuciła oskarżycielsko, próbując znieść to, że patrzy na nią z góry. Gdyby wiedziała, że dojdzie do czegoś takiego, założyłaby szpilki, wtedy przynajmniej byliby na równi. - Bo wciąż ci mało, prawda? - Wbrew działaniom Joela, widownia nieskora była do rozejścia się, toteż korytarz został nagle zablokowany małą grupką widzów zebranych dookoła awanturniczej pary.
- Potrzebujesz panienek, bo nie masz co zrobić z tym swoim... niewyżyciem. Typowe. - Uniosła twarzyczkę zadzierając nos i wysuwając lekko żuchwę. Ostatecznie jednak - czy naprawdę chcieli się tu kłócić? Nie, nie chcieli. Przynajmniej ona nie chciała.
- Ale wiesz co? - W jednej chwili wyraz jej twarzy nieco złagodniał, a oczy zalśniły figlarnie. - Myślę, że inne nie są ci już potrzebne. - W dwóch krokach pokonała dzielący ich dystans, stając tuż przed samym Joelem. - Myślę, że ja będę wystarczająco absorbująca.
Tym razem nie było mowy o tym, by dać chłopakowi czas na reakcję. Znów wymyśliłby coś, co popsułoby jej plany. Zanim więc zdążył ułożyć sobie odpowiednią ripostę, Audrey stanęła na palcach i, doskonale wiedząc, jakim cieszą się teraz zainteresowaniem, objęła Krukona za szyję i pocałowała go na zgodę. I jeśli nawet pocałunek ten okazałby się nie po jego myśli - w co jednak bardzo wątpiła - zawsze mogła stwierdzić, że zrobiła to tylko w celu wygrania ich małego starcia. I takie tłumaczenie przeszłoby. Bo przecież była kobietą i miała prawo stosować wszystkie zagrywki, jakie przyszłyby jej do głowy.
- Na spacer? Wyrywać dupy chciałeś iść, a nie na spacer! - rzuciła oskarżycielsko, próbując znieść to, że patrzy na nią z góry. Gdyby wiedziała, że dojdzie do czegoś takiego, założyłaby szpilki, wtedy przynajmniej byliby na równi. - Bo wciąż ci mało, prawda? - Wbrew działaniom Joela, widownia nieskora była do rozejścia się, toteż korytarz został nagle zablokowany małą grupką widzów zebranych dookoła awanturniczej pary.
- Potrzebujesz panienek, bo nie masz co zrobić z tym swoim... niewyżyciem. Typowe. - Uniosła twarzyczkę zadzierając nos i wysuwając lekko żuchwę. Ostatecznie jednak - czy naprawdę chcieli się tu kłócić? Nie, nie chcieli. Przynajmniej ona nie chciała.
- Ale wiesz co? - W jednej chwili wyraz jej twarzy nieco złagodniał, a oczy zalśniły figlarnie. - Myślę, że inne nie są ci już potrzebne. - W dwóch krokach pokonała dzielący ich dystans, stając tuż przed samym Joelem. - Myślę, że ja będę wystarczająco absorbująca.
Tym razem nie było mowy o tym, by dać chłopakowi czas na reakcję. Znów wymyśliłby coś, co popsułoby jej plany. Zanim więc zdążył ułożyć sobie odpowiednią ripostę, Audrey stanęła na palcach i, doskonale wiedząc, jakim cieszą się teraz zainteresowaniem, objęła Krukona za szyję i pocałowała go na zgodę. I jeśli nawet pocałunek ten okazałby się nie po jego myśli - w co jednak bardzo wątpiła - zawsze mogła stwierdzić, że zrobiła to tylko w celu wygrania ich małego starcia. I takie tłumaczenie przeszłoby. Bo przecież była kobietą i miała prawo stosować wszystkie zagrywki, jakie przyszłyby jej do głowy.
Re: Okno wychodzące na północ
Przyglądał się dziewczynie z niemałą uwagą, a jego wyraz twarzy zmieniał się z każdą chwilą coraz bardziej. Najpierw był zdezorientowany, potem zainteresowany jej słowami a na sam koniec zaczął się śmiać i pewnie śmiałby się dalej, gdyby nie to, że w sekundzie Audrey uwiesiła się mu na szyi i pocałowała. Nie, nie oderwał się od jej ust. Chociaż widownia tego oczekiwała a z drugiej strony pasowałoby mu to zrobić, żeby dalej ciągnąć tę głupią grę. Zamiast tego wpił się w miękkie wargi Ślizgonki, z kolei potem podniósł ją tak, by mogła objąć go nogami wokół pasa. Cały czas trzymał ją, żeby nie spadła, a żeby mieć tego pewność, chwilę później Audrey mogła poczuć pod sobą chłodny parapet. W jedną z dłoni ujął jej policzek, odsuwając stanowczo głowę do tyłu.
- No, no. To był wystarczający dowód na to, że masz rację, Roshwel. - mruknął uśmiechając się zaczepnie. Wolną dłoń położył na jej odsłoniętym udzie, niebezpiecznie przesuwając ją odrobinę w górę. Przypuszczał, że gdyby nie okoliczności, to dziewczyna już dawno straciłaby z siebie ten niepotrzebny skrawek materiału.
- No, no. To był wystarczający dowód na to, że masz rację, Roshwel. - mruknął uśmiechając się zaczepnie. Wolną dłoń położył na jej odsłoniętym udzie, niebezpiecznie przesuwając ją odrobinę w górę. Przypuszczał, że gdyby nie okoliczności, to dziewczyna już dawno straciłaby z siebie ten niepotrzebny skrawek materiału.
Re: Okno wychodzące na północ
I w tym momencie widownia przestała się liczyć. Audi słyszała jeszcze jakieś gwizdy, jakieś oklaski, gdy po początkowym zdezorientowaniu gapie wreszcie zdecydowali się zareagować na to, co widzieli - ale to nie było już istotne. Odruchowo objęła Krukona nóżkami, by z niechęcią puścić go dopiero wtedy, gdy posadził ją na parapecie. Nie ukrywała, że przebieg wydarzeń był jej na rękę. Póki nie odwzajemnił jej pocałunku, nie mogła być pewna jego reakcji, potem jednak wszystko stało się jasne. Na jaw wyszła cała nietypowość ich relacji. Bo przecież wszystko robili nie tak. Będąc ledwie znajomymi przespali się po to, by po jednej nocy nie wiedzieć, co z sobą zrobić. Teraz zaś, gdy przyznali się do swych uczuć, znów gotowi byli pominąć etap wszystkich tych podchodów i pierwszych pocałunków, by wrócić do punktu wyjścia - tym razem bez obaw jednak, że znów coś zepsują. Cóż, nie ulegało wątpliwości, że nie byli normalni.
- Nie rozumiem, jak mogłeś w ogóle dopuszczać inną możliwość - mruknęła cicho, po bokach podpierając się dłońmi o parapet. Mniej więcej w tej chwili przeszedł ją przyjemny dreszcz sprawiając, że jej pożądanie stało się niemal nie do zniesienia. Ale i to musiała zwalczyć, prawda? Bo przecież to on miał się starać.
Z drugiej strony, musiałby być ślepy, by nie widzieć, jaką słabość ma do niego Audrey. Nie do pomyślenia było, by uganiała się za jakimkolwiek chłopakiem... Ale za nim przecież pobiegła. I nie ulegało wątpliwości, że teraz, gdy jej policzki zapłonęły mocniej, a usteczka wygięły się w figlarnym uśmiechu, stała się dla Krukona otwartą księgą.
Mimo tego jednak postanowiła nie dolewać oliwy do ognia. Nie zamierzała stawać się jeszcze bardziej oczywistą. Po prostu czekała. Pozornie nie zwracając uwagi na wędrówkę dłoni chłopaka (jedynym objawem tego, że nie pozostaje na pieszczotę obojętna, była lekka gęsia skórka), przekrzywiła lekko głowę i wpatrywała się w Joela szeroko otwartymi, lśniącymi oczyma.
- Nie rozumiem, jak mogłeś w ogóle dopuszczać inną możliwość - mruknęła cicho, po bokach podpierając się dłońmi o parapet. Mniej więcej w tej chwili przeszedł ją przyjemny dreszcz sprawiając, że jej pożądanie stało się niemal nie do zniesienia. Ale i to musiała zwalczyć, prawda? Bo przecież to on miał się starać.
Z drugiej strony, musiałby być ślepy, by nie widzieć, jaką słabość ma do niego Audrey. Nie do pomyślenia było, by uganiała się za jakimkolwiek chłopakiem... Ale za nim przecież pobiegła. I nie ulegało wątpliwości, że teraz, gdy jej policzki zapłonęły mocniej, a usteczka wygięły się w figlarnym uśmiechu, stała się dla Krukona otwartą księgą.
Mimo tego jednak postanowiła nie dolewać oliwy do ognia. Nie zamierzała stawać się jeszcze bardziej oczywistą. Po prostu czekała. Pozornie nie zwracając uwagi na wędrówkę dłoni chłopaka (jedynym objawem tego, że nie pozostaje na pieszczotę obojętna, była lekka gęsia skórka), przekrzywiła lekko głowę i wpatrywała się w Joela szeroko otwartymi, lśniącymi oczyma.
Re: Okno wychodzące na północ
Wpatrywał się w hipnotyzujące oczy Angielki a jego dłoń swobodnie przemieszczała się po jej udzie, lecz zatrzymała się gdy napotkała na swojej drodze koronkowy materiał majtek dziewczyny. Tutaj pojawiała się wyznaczona przez niego granica. Zabrał rękę, obdarzając cwaniackim uśmiechem dziewczynę.
- Tyle Ci wystarczy. - stwierdził krótko, puszczając Audrey. Dla pokazania tego, że nie żartuje, wcisnął dłonie do kieszeni spodni, spoglądając spod przymrużonych powiek na dziewczynę. Właściwie to dopiero teraz postanowił odpowiedzieć na jej komentarz.
- Chciałem sprawdzić Twoją reakcję. - na moment odwrócił wzrok, by wyjrzeć zza okno. Słońce wciąż świeciło z taką siłą jak kilka minut temu, a na błoniach wciąż roiło się od roznegliżowanych panienek i nie tylko. Co do słabości... naturalnie, widział ją. Ale z racji wychowania wiedział, że to nie dawało mu prawa traktowania jej jak zabawki. Wiedział, że jeśli nie wiąże z nią żadnych planów powinien był to powiedzieć wtedy, nad jeziorem, albo w tym momencie, kiedy niemal rozbierał ją wzrokiem.
- Tyle Ci wystarczy. - stwierdził krótko, puszczając Audrey. Dla pokazania tego, że nie żartuje, wcisnął dłonie do kieszeni spodni, spoglądając spod przymrużonych powiek na dziewczynę. Właściwie to dopiero teraz postanowił odpowiedzieć na jej komentarz.
- Chciałem sprawdzić Twoją reakcję. - na moment odwrócił wzrok, by wyjrzeć zza okno. Słońce wciąż świeciło z taką siłą jak kilka minut temu, a na błoniach wciąż roiło się od roznegliżowanych panienek i nie tylko. Co do słabości... naturalnie, widział ją. Ale z racji wychowania wiedział, że to nie dawało mu prawa traktowania jej jak zabawki. Wiedział, że jeśli nie wiąże z nią żadnych planów powinien był to powiedzieć wtedy, nad jeziorem, albo w tym momencie, kiedy niemal rozbierał ją wzrokiem.
Re: Okno wychodzące na północ
I w tym momencie dochodzili do momentu, gdy dobrze byłoby powiedzieć sobie kilka rzeczy wprost. Dla własnego świętego spokoju. Dla jasności sytuacji. Rozumiała to gdy składała na jego wargach pocałunek i rozumiała teraz. Na to, że cofnął rękę, nijak więc nie zareagowała - choć jasnym było, że było jej trochę żal. Tym niemniej wiedziała, że pójście dalej byłoby błędem - takim samym, jak wtedy. Bo znów byli w podobnej sytuacji. Znów nie wiedziała, na czym dokładniej stoi. Tym razem jednak nie zamierzała znów zbłądzić.
- Moją reakcję... - Milczała przez dłuższą chwilę, spoglądając na Krukona. Nie próbowała usidlić go spojrzeniem ani w inny sposób zmusić do tego, by spoglądał tylko i wyłącznie na nią. Nie należała do tych, które wymagały od chłopaka zapatrzenia w nie jak w malowane wrota. Jej zdaniem to nie o to chodziło.
- Chyba powinniśmy coś sobie wyjaśnić - rzuciła w pewnej chwili cicho, przedtem upewniając się, że widownia ostatecznie się rozeszła i pozostali przy oknie sami. - Co my właściwie robimy, Joel? - Nie była napastliwa. Nie oczekiwała też tym razem szczególnych wyznań. Chodziło po prostu o jasność sytuacji. O to, by znów nie zranili się nawzajem. Nawet, jeśli na dłuższą metę ich relacja nie miałaby przekroczyć miana przyjaźni. Nawet, jeśli mieli balansować na granicy przyzwoitości, nigdy oficjalnie nie dając sobie prawa do większej bliskości. Nawet w takim przypadku chciałaby wiedzieć wcześniej. Bo nawet w takiej sytuacji nie chciałaby Joela stracić.
- Czego ode mnie oczekujesz? - Tym razem to ona uciekła spojrzeniem, przenosząc je na rozciągające się za oknem błonia. To oczywiste, że oczekiwała jakiejś tam jednej odpowiedzi i każda inna będzie mniej lub bardziej boleć. Ale w tej sytuacji to nie miało znaczenia. Jakoś przecież sobie poradzi, ale, do cholery, chce móc uniknąć kolejnych błędów. A by to było możliwe, musi wiedzieć, jak to naprawdę z nimi jest.
- Moją reakcję... - Milczała przez dłuższą chwilę, spoglądając na Krukona. Nie próbowała usidlić go spojrzeniem ani w inny sposób zmusić do tego, by spoglądał tylko i wyłącznie na nią. Nie należała do tych, które wymagały od chłopaka zapatrzenia w nie jak w malowane wrota. Jej zdaniem to nie o to chodziło.
- Chyba powinniśmy coś sobie wyjaśnić - rzuciła w pewnej chwili cicho, przedtem upewniając się, że widownia ostatecznie się rozeszła i pozostali przy oknie sami. - Co my właściwie robimy, Joel? - Nie była napastliwa. Nie oczekiwała też tym razem szczególnych wyznań. Chodziło po prostu o jasność sytuacji. O to, by znów nie zranili się nawzajem. Nawet, jeśli na dłuższą metę ich relacja nie miałaby przekroczyć miana przyjaźni. Nawet, jeśli mieli balansować na granicy przyzwoitości, nigdy oficjalnie nie dając sobie prawa do większej bliskości. Nawet w takim przypadku chciałaby wiedzieć wcześniej. Bo nawet w takiej sytuacji nie chciałaby Joela stracić.
- Czego ode mnie oczekujesz? - Tym razem to ona uciekła spojrzeniem, przenosząc je na rozciągające się za oknem błonia. To oczywiste, że oczekiwała jakiejś tam jednej odpowiedzi i każda inna będzie mniej lub bardziej boleć. Ale w tej sytuacji to nie miało znaczenia. Jakoś przecież sobie poradzi, ale, do cholery, chce móc uniknąć kolejnych błędów. A by to było możliwe, musi wiedzieć, jak to naprawdę z nimi jest.
Re: Okno wychodzące na północ
Chyba powinniśmy sobie coś wyjaśnić? Uśmiech na twarzy Krukona został zastąpiony przez przenikliwe i zaniepokojone spojrzenie. Bo te słowa nie zwiastowały nic innego, jak poważną rozmowę, której unikał jak ognia. Nie dlatego, że nie wiedział co powiedzieć. Po prostu był na nią nie do końca przygotowany. Nie zdołał ułożyć sobie w głowie wszystkiego, jak należy i czuł się odrobinę jak baba, bo zazwyczaj to faceci pierwsi wiedzieli czego chcą. Może obawiał się tego, że historia może się powtórzyć i chcąc nie chcąc wrócą do tego co się wydarzyło po tamtej nocy? Chłopak uniósł jedną brew, spoglądając wyczekująco na brunetkę. I w zasadzie nie wiedział co odpowiedzieć, stąd postawił na spontaniczność.
- Nic takiego, Audrey. Naprawiamy błędy a przy okazji sprawiamy sobie przyjemność. To chyba nic złego, czy się mylę? - mruknął, siadając ponownie na parapecie. Nim to uczynił, sam z własnej woli poprawił sukienkę dziewczyny, by nie świeciła majtkami na prawo i lewo. Ten widok był zarezerwowany w tym momencie tylko dla niego. Chyba. Nie patrzył na Ślizgonkę, tylko przed siebie, w głąb pustego korytarza.
- Chyba powinienem spytać czego Ty ode mnie oczekujesz - odbił piłeczkę. Nie chciał stawiać jej warunków albo czegoś podobnego. Wolał usłyszeć odpowiedź z jej ust, mając tylko nadzieję, że będzie ona podobna. Od razu przeszła mu ochota na dalsze droczenie się i wygłupianie.
- Nic takiego, Audrey. Naprawiamy błędy a przy okazji sprawiamy sobie przyjemność. To chyba nic złego, czy się mylę? - mruknął, siadając ponownie na parapecie. Nim to uczynił, sam z własnej woli poprawił sukienkę dziewczyny, by nie świeciła majtkami na prawo i lewo. Ten widok był zarezerwowany w tym momencie tylko dla niego. Chyba. Nie patrzył na Ślizgonkę, tylko przed siebie, w głąb pustego korytarza.
- Chyba powinienem spytać czego Ty ode mnie oczekujesz - odbił piłeczkę. Nie chciał stawiać jej warunków albo czegoś podobnego. Wolał usłyszeć odpowiedź z jej ust, mając tylko nadzieję, że będzie ona podobna. Od razu przeszła mu ochota na dalsze droczenie się i wygłupianie.
Re: Okno wychodzące na północ
Znów więc mieli impas, bo także Audrey nie chciała stawiać chłopakowi konkretnych wymagań. Może dlatego, że za bardzo bała się, że nie będą one współgrały z jego własnymi oczekiwaniami. I że znów coś między nimi pęknie - tym razem na dobre.
Z drugiej strony, była mu chyba coś winna. Niby za tamtą noc winę ponosili oboje, ale i tak Roshwel odnosiła wrażenie, że jeśli ktoś zawinił więcej, to właśnie ona. I choć teraz bardzo nie chciała ryzykować kolejnego niepowodzenia, choć wolałaby uniknąć odpowiedzi na pytanie, które przecież sama zadała - to chyba nie powinna się od niej wymigiwać. Bo jak mogłaby w takiej sytuacji żądać jakiejkolwiek deklaracji od Krukona, skoro sama nie byłaby gotowa takowej udzielić?
Chrząknęła cicho i zwiesiwszy głowę, wbiła spojrzenie w czubki swoich balerin. W wypadku rozmów tego typu była strasznym tchórzem, teraz jednak nie mogła się tym usprawiedliwiać.
- Ja... - Oczywistym było, że tradycyjne wyznanie nijak przez gardło jej nie przejdzie. Choć doskonale wiedziała, co chce powiedzieć, potrzebowała chwili, by ubrać swe uczucia w odpowiednie słowa. Słowa, które była w stanie wypowiedzieć na głos.
- Chciałabym, żebyś był obok mnie. Tylko obok mnie. - Gdy zaczęła mówić, jej głos stał się pewniejszy. Tym razem nie miała też wrażenia, że się kompromituje. Tym razem po prostu mówiła to, co prędzej czy później musiało zostać powiedziane. - Żebyś był... dla mnie. I dla nikogo więcej. Rozumiesz? - Odważyła się, by wreszcie na niego spojrzeć. Miała nadzieję, że nie oczekiwał od niej tradycyjnego wyznania w dwóch słowach. Kocham cię. Nie wiedziała, czy w ogóle potrafi te słowa wypowiedzieć. Czy powiedziała je komukolwiek w swojej rodzinie? Nie pamiętała. Teraz, oczywiście, również nie umiała się na to zdobyć, a jednak to, co padło z jej ust, było właściwie bardziej przejmujące - i mniej sztampowe.
Z drugiej strony, była mu chyba coś winna. Niby za tamtą noc winę ponosili oboje, ale i tak Roshwel odnosiła wrażenie, że jeśli ktoś zawinił więcej, to właśnie ona. I choć teraz bardzo nie chciała ryzykować kolejnego niepowodzenia, choć wolałaby uniknąć odpowiedzi na pytanie, które przecież sama zadała - to chyba nie powinna się od niej wymigiwać. Bo jak mogłaby w takiej sytuacji żądać jakiejkolwiek deklaracji od Krukona, skoro sama nie byłaby gotowa takowej udzielić?
Chrząknęła cicho i zwiesiwszy głowę, wbiła spojrzenie w czubki swoich balerin. W wypadku rozmów tego typu była strasznym tchórzem, teraz jednak nie mogła się tym usprawiedliwiać.
- Ja... - Oczywistym było, że tradycyjne wyznanie nijak przez gardło jej nie przejdzie. Choć doskonale wiedziała, co chce powiedzieć, potrzebowała chwili, by ubrać swe uczucia w odpowiednie słowa. Słowa, które była w stanie wypowiedzieć na głos.
- Chciałabym, żebyś był obok mnie. Tylko obok mnie. - Gdy zaczęła mówić, jej głos stał się pewniejszy. Tym razem nie miała też wrażenia, że się kompromituje. Tym razem po prostu mówiła to, co prędzej czy później musiało zostać powiedziane. - Żebyś był... dla mnie. I dla nikogo więcej. Rozumiesz? - Odważyła się, by wreszcie na niego spojrzeć. Miała nadzieję, że nie oczekiwał od niej tradycyjnego wyznania w dwóch słowach. Kocham cię. Nie wiedziała, czy w ogóle potrafi te słowa wypowiedzieć. Czy powiedziała je komukolwiek w swojej rodzinie? Nie pamiętała. Teraz, oczywiście, również nie umiała się na to zdobyć, a jednak to, co padło z jej ust, było właściwie bardziej przejmujące - i mniej sztampowe.
Re: Okno wychodzące na północ
Również i jemu takie rozmowy nie przychodziły łatwo. Nie cierpiał rozmawiać na poważne tematy, a gdy w rachubę wchodziły rozmowy o uczuciach, wybierał opcję spicia się, by dopiero wtedy móc cokolwiek powiedzieć. Wysłuchał uważnie tego, co ma mu do przekazania Angielka i odetchnął z ulgą na sam koniec jej monologu. Nie odezwał się, w ten sposób wprowadzając może i odrobinę nerwowy nastrój, ale zaraz po tym - po krótkim przeanalizowaniu sytuacji - objął Audrey ramieniem, przyciągając do siebie.
- Naturalnie, że rozumiem - uśmiechnął się, nos chowając we włosach czarownicy. Nie wiedział czy musi coś dopowiadać, skoro jego czyn był chyba klarowny i stanowił odpowiedź, ale dla świętego spokoju dodał:
- Spróbuj tylko być dla kogoś innego, to inaczej sobie porozmawiamy, Roshwel - jednak w jego tonie nie było żadnej groźby czy złośliwości. Ot, wypowiedział to pół żartem pół serio, składając na policzku młodej czarownicy pocałunek.
- Naturalnie, że rozumiem - uśmiechnął się, nos chowając we włosach czarownicy. Nie wiedział czy musi coś dopowiadać, skoro jego czyn był chyba klarowny i stanowił odpowiedź, ale dla świętego spokoju dodał:
- Spróbuj tylko być dla kogoś innego, to inaczej sobie porozmawiamy, Roshwel - jednak w jego tonie nie było żadnej groźby czy złośliwości. Ot, wypowiedział to pół żartem pół serio, składając na policzku młodej czarownicy pocałunek.
Re: Okno wychodzące na północ
Nie zorientowała się nawet, kiedy zaczęła wstrzymywać oddech. O tym, że to robiła, przekonała się dopiero w chwili, gdy usłyszała to, co chciała usłyszeć. Wypuszczając wtedy powietrze z ulgą, niemal słyszała huk spadającego jej z serca kamienia. To oczywiste, że póki Joel milczał, bardzo się bała, co może usłyszeć. A teraz? Och, teraz z pewnością była najszczęśliwszym dziewczęciem na świecie.
Gdy przygarnął ją ku sobie, przylgnęła do niego jak mały, rozkoszny kociak. Obejmując go w pasie, otarła się policzkiem o jego ramię.
- Och, niech cię o to głowa nie boli. - Roześmiała się cicho, słysząc jego ostatni komentarz. - Możesz być pewien, że nie dostarczę nam powodu do kolejnej poważnej rozmowy.
Rozkoszując się chwilą, przymknęła lekko oczy. W tym momencie być może warto byłoby wspomnieć o Andrei i ich wspólnych planach, które - Audi nie miała wątpliwości - prędzej czy później zostaną zrealizowane, ale... Nie. Nie była aż tak odważna. Nie była gotowa na aż taką szczerość.
Zamyślona, poprawiając swą pozycję, podparła się lekko za plecami Krukona, drugą dłoń układając na jego nodze. Już po chwili zupełnie nieświadomie zaczęła stukać w nią lekko opuszkami palców, jak zwykle robiło się w chwilach zniecierpliwienia. Och, a więc Audrey na coś czekała? Tak. Nie. Być może. Trudno powiedzieć.
Gdy przygarnął ją ku sobie, przylgnęła do niego jak mały, rozkoszny kociak. Obejmując go w pasie, otarła się policzkiem o jego ramię.
- Och, niech cię o to głowa nie boli. - Roześmiała się cicho, słysząc jego ostatni komentarz. - Możesz być pewien, że nie dostarczę nam powodu do kolejnej poważnej rozmowy.
Rozkoszując się chwilą, przymknęła lekko oczy. W tym momencie być może warto byłoby wspomnieć o Andrei i ich wspólnych planach, które - Audi nie miała wątpliwości - prędzej czy później zostaną zrealizowane, ale... Nie. Nie była aż tak odważna. Nie była gotowa na aż taką szczerość.
Zamyślona, poprawiając swą pozycję, podparła się lekko za plecami Krukona, drugą dłoń układając na jego nodze. Już po chwili zupełnie nieświadomie zaczęła stukać w nią lekko opuszkami palców, jak zwykle robiło się w chwilach zniecierpliwienia. Och, a więc Audrey na coś czekała? Tak. Nie. Być może. Trudno powiedzieć.
Re: Okno wychodzące na północ
Joel przytulił do siebie dziewczynę, dłoń wplatając ostrożnie w jej włosy, po czym palcami zaczął delikatnie gładzić skórę jej głowy.
- Oj Audrey, Audrey, ale wprowadziłaś zamieszania w moim życiu - mruknął do ucha Ślizgonki, oczywiście nie mając nic złego na myśli. Jego ton był żartobliwy, żeby nie powiedzieć pieszczotliwy, bo nie chciał żeby jego towarzyszka poczuła się w jakiś sposób urażona.
Czując jak Angielka stuka zniecierpliwiona palcami w jego nogę, Krukon ujął jej dłoń i ponownie przyciągnął do siebie.
- Nie masz się czego bać - pocałował ją w czoło, po czym w czubek nosa a na koniec w usta, poświęcając im więcej uwagi. Dopiero gdy zaprzestali publicznego okazywania miłości, Frayne pomógł zejść dziewczynie z parapetu.
- Chodź, mała, obgadamy sobie ludzi na błoniach - objął ją ramieniem i zaraz po tym zniknęli na schodach, kierując się przed siebie.
- Oj Audrey, Audrey, ale wprowadziłaś zamieszania w moim życiu - mruknął do ucha Ślizgonki, oczywiście nie mając nic złego na myśli. Jego ton był żartobliwy, żeby nie powiedzieć pieszczotliwy, bo nie chciał żeby jego towarzyszka poczuła się w jakiś sposób urażona.
Czując jak Angielka stuka zniecierpliwiona palcami w jego nogę, Krukon ujął jej dłoń i ponownie przyciągnął do siebie.
- Nie masz się czego bać - pocałował ją w czoło, po czym w czubek nosa a na koniec w usta, poświęcając im więcej uwagi. Dopiero gdy zaprzestali publicznego okazywania miłości, Frayne pomógł zejść dziewczynie z parapetu.
- Chodź, mała, obgadamy sobie ludzi na błoniach - objął ją ramieniem i zaraz po tym zniknęli na schodach, kierując się przed siebie.
Re: Okno wychodzące na północ
Jeśli drugi dzień jest tragiczny, to znaczy, że jest wtorek. Hannah po odebraniu swojej karty ocen z zielarstwa nie miała na co narzekać - same wybitne, ostatnie oznaczone nawet złotym plusikiem, jednak nie cieszyło jej to tak jak powinno. Po zakończonych lekcjach Puchonka przeszła do lochów gdzie znajdował się pokój wspólny Hufflepuffu i przebrała się w codzienne ubrania ( tak, Hannah miała także zwykłe ciuchy ).
Luźna koszulka z logo zespołu, który miał lata świetności dawno za sobą, na to rozpinany sweter i przetarte na nogawkach, dopasowane jeansy. Nie zdziwiłaby się, gdyby ludzie na korytarzu jej nie poznawali. Zdradzała ją tylko odznaka prefekta przypięta do piersi.
Nim się spostrzegła, wspięła się na jedno z wyższych pięter. Skoro już tutaj była, postanowiła odwiedzić miejsce, które lubiła szczególnie w tym skrzydle zamku - wielkie okno, z którego miała idealny widok na teren przy zamku.
Usiadła na kamiennym parapecie i nucąc jakąś dziwną melodię, przeglądała swoje arkusze ocen.
- Wilson, same wybitne, przytuliłabym samą siebie - mruknęła pod nosem, rozpływając się z zachwytu nad samą sobą.
Luźna koszulka z logo zespołu, który miał lata świetności dawno za sobą, na to rozpinany sweter i przetarte na nogawkach, dopasowane jeansy. Nie zdziwiłaby się, gdyby ludzie na korytarzu jej nie poznawali. Zdradzała ją tylko odznaka prefekta przypięta do piersi.
Nim się spostrzegła, wspięła się na jedno z wyższych pięter. Skoro już tutaj była, postanowiła odwiedzić miejsce, które lubiła szczególnie w tym skrzydle zamku - wielkie okno, z którego miała idealny widok na teren przy zamku.
Usiadła na kamiennym parapecie i nucąc jakąś dziwną melodię, przeglądała swoje arkusze ocen.
- Wilson, same wybitne, przytuliłabym samą siebie - mruknęła pod nosem, rozpływając się z zachwytu nad samą sobą.
Re: Okno wychodzące na północ
Tego dnia Campbell obudził się bardzo wczesnym rankiem, a było to wynikiem szalejącej na zewnątrz burzy. Mimo tego, iż w lochu nie było okien, Connor bardzo dobrze, tak jakby znajdował się na zewnątrz, słyszał jak ciężkie krople uderzają o ziemię oraz o ściany Hogwartu. Czas po przebudzeniu płynął chłopakowi bardzo leniwie, gdyż właściwie tego dnia nie miał nic konkretnego do roboty, oprócz odebrania ocen z przedmiotów.
Wszyscy uczniowie, w tym znajomi chłopaka, chodzili po szkole jakby byli na wielkim kacu (po części może to była prawda...), co niesamowicie dziwiło bruneta, który miał mnóstwo energii, mimo wczesnej pobudki. Najwyraźniej taka niżowa pogoda sprzyjała jemu samopoczuciu, o czym przekonał się dopiero dziś.
Kanadyjczyk bardzo się cieszył, że rozdanie wyników nie zajęło nauczycielom wielu nudnych godzin. Chłopak skrycie podejrzewał, że sami są znudzeni i z chęcią jak najszybciej powędrują do Pubu Pod Trzema Miotłami i zachleją pały jak ostatnie świnie. W końcu nauczyciel też człowiek. Z tą myślą i lekkim uśmiechem powędrował do dormitorium, w którym zostawił pergaminy ze swoimi ocenami, na które w ogóle nie spojrzał, jedynie szybko się przebrał ze szkolnej szaty w swoje wygodne, "cywilne" ubranie.
Po wyjściu z pustego dormitorium miał dylemat, w którym kierunku powinien się udać. W tym momencie jego spojrzenie padło na okno, po którym dosłownie spływał wodospad wody, a na myśl przyszło mu miejsce, z którego miałby o wiele lepszy widok na nadchodzący atmosferyczny spektakl.
Nim dotarł na szóste piętro, ciemne chmury niemal w całości zasnuły niebo nad zamkiem, a w samej monumentalnej budowli zrobiło się ciemno i mrocznie. Niewielkie pochodnie tliły się na ścianach, będąc jedynymi elementami, pełnymi światła i ciepła. Nagle wzrok chłopaka padł na osobę, której głowa przypominała jedną z pochodni, tylko, że zlokalizowaną w niewłaściwym miejscu. Zupełnie bez zastanowienia zaczął iść w stronę rudowłosej dziewczyny, nierozważnie zakładając, że właśnie spotkał Sophie, z którą tak dobrze mu się rozmawiało za pierwszym razem. Żwawym krokiem podszedł do szerokiego parapetu, który był wspaniałym dodatkiem to tego wielkiego okna. Zgrabnie, czterema literami, wsunął się na kamienną półkę, zajmując miejsce na przeciw dziewczyny, jednakże nie przypuszczał, że nie siedzi przed nim Fitzpatrick tylko...
- WILSON?! - Kanadyjczyk prawie wrzasnął i automatycznie odsunął się od dziewczyny na bezpieczną odległość. Nie był wystraszony, ani nic w tym stylu, po prostu zwykły odruch wywołany szokiem. - Myślałem, że ty to Sophie. - odrzekł w końcu, usadawiając się wygodniej, najwyraźniej nie mając zamiaru zmienić miejsca pobytu. W międzyczasie przyjrzał się dziewczynie, która wyglądała naprawdę dziwnie, a ponad to - ładnie. Connor zmarszczył czoło zastanawiając się co mu mogło umknąć.
Wszyscy uczniowie, w tym znajomi chłopaka, chodzili po szkole jakby byli na wielkim kacu (po części może to była prawda...), co niesamowicie dziwiło bruneta, który miał mnóstwo energii, mimo wczesnej pobudki. Najwyraźniej taka niżowa pogoda sprzyjała jemu samopoczuciu, o czym przekonał się dopiero dziś.
Kanadyjczyk bardzo się cieszył, że rozdanie wyników nie zajęło nauczycielom wielu nudnych godzin. Chłopak skrycie podejrzewał, że sami są znudzeni i z chęcią jak najszybciej powędrują do Pubu Pod Trzema Miotłami i zachleją pały jak ostatnie świnie. W końcu nauczyciel też człowiek. Z tą myślą i lekkim uśmiechem powędrował do dormitorium, w którym zostawił pergaminy ze swoimi ocenami, na które w ogóle nie spojrzał, jedynie szybko się przebrał ze szkolnej szaty w swoje wygodne, "cywilne" ubranie.
Po wyjściu z pustego dormitorium miał dylemat, w którym kierunku powinien się udać. W tym momencie jego spojrzenie padło na okno, po którym dosłownie spływał wodospad wody, a na myśl przyszło mu miejsce, z którego miałby o wiele lepszy widok na nadchodzący atmosferyczny spektakl.
Nim dotarł na szóste piętro, ciemne chmury niemal w całości zasnuły niebo nad zamkiem, a w samej monumentalnej budowli zrobiło się ciemno i mrocznie. Niewielkie pochodnie tliły się na ścianach, będąc jedynymi elementami, pełnymi światła i ciepła. Nagle wzrok chłopaka padł na osobę, której głowa przypominała jedną z pochodni, tylko, że zlokalizowaną w niewłaściwym miejscu. Zupełnie bez zastanowienia zaczął iść w stronę rudowłosej dziewczyny, nierozważnie zakładając, że właśnie spotkał Sophie, z którą tak dobrze mu się rozmawiało za pierwszym razem. Żwawym krokiem podszedł do szerokiego parapetu, który był wspaniałym dodatkiem to tego wielkiego okna. Zgrabnie, czterema literami, wsunął się na kamienną półkę, zajmując miejsce na przeciw dziewczyny, jednakże nie przypuszczał, że nie siedzi przed nim Fitzpatrick tylko...
- WILSON?! - Kanadyjczyk prawie wrzasnął i automatycznie odsunął się od dziewczyny na bezpieczną odległość. Nie był wystraszony, ani nic w tym stylu, po prostu zwykły odruch wywołany szokiem. - Myślałem, że ty to Sophie. - odrzekł w końcu, usadawiając się wygodniej, najwyraźniej nie mając zamiaru zmienić miejsca pobytu. W międzyczasie przyjrzał się dziewczynie, która wyglądała naprawdę dziwnie, a ponad to - ładnie. Connor zmarszczył czoło zastanawiając się co mu mogło umknąć.
Re: Okno wychodzące na północ
Hanka była właśnie w trakcie wyłapywania wszystkich słabszych ocen niż Wybitny na pergaminie - a było ich bardzo niewiele - gdy na horyzoncie pojawił się Connor. Nie zarejestrowała jego przybycia z początku, ale zauważyła go kiedy ni stąd ni zowąd usiadł obok niej na kamiennym parapecie. Uniosła swój wzrok z największą łaską, a kiedy ten wrzasnął jej nazwisko na cały głos, uniosła jedną brew ku górze.
- Nie, Aniołek Ameryki - żachnęła się, zalewając jego osobę kubłem zimnej wody w postaci suchego i lodowatego tonu. Niby ironiczny żart, a była w nim poważna jak zawsze.
Myślałem, że Ty to Sophie.
Nie było to specjalnie obraźliwe, bo z Fitzpatrick akurat mogła być mylona. Ślizgonka zresztą miała nawet zbliżony iloraz inteligencji więc tak, śmiało mogła uchodzić za Sophie Fitzpatrick. Przypatrywał się jej, zastanawiając się pewnie gdzie popełnił błąd.
- Raz człowiek ubierze się normalnie i nie poznają go na korytarzu. Co wy wszyscy sobie myślicie, że ja nie noszę prywatnych ciuchów? A w wakacje też może chodzę w szkolnej szacie - prychnęła, ale jej ton był zdawkowy.
Poprawiła włosy. Nie żeby ją interesowało jak ją widzi Connor Campbell, ale jego osoba nie dawała jej ostatnio spokoju. A konkretniej od momentu, kiedy wykrzyczała jak dzika jego imię w Izbie Pamięci. To było coś, co zataiła nawet przed samą sobą.
- Pewnie same Nędzne i Okropne, co, Campbell? - Uniosła lekko podbródek, patrząc na niego pobłażliwie.
- Nie, Aniołek Ameryki - żachnęła się, zalewając jego osobę kubłem zimnej wody w postaci suchego i lodowatego tonu. Niby ironiczny żart, a była w nim poważna jak zawsze.
Myślałem, że Ty to Sophie.
Nie było to specjalnie obraźliwe, bo z Fitzpatrick akurat mogła być mylona. Ślizgonka zresztą miała nawet zbliżony iloraz inteligencji więc tak, śmiało mogła uchodzić za Sophie Fitzpatrick. Przypatrywał się jej, zastanawiając się pewnie gdzie popełnił błąd.
- Raz człowiek ubierze się normalnie i nie poznają go na korytarzu. Co wy wszyscy sobie myślicie, że ja nie noszę prywatnych ciuchów? A w wakacje też może chodzę w szkolnej szacie - prychnęła, ale jej ton był zdawkowy.
Poprawiła włosy. Nie żeby ją interesowało jak ją widzi Connor Campbell, ale jego osoba nie dawała jej ostatnio spokoju. A konkretniej od momentu, kiedy wykrzyczała jak dzika jego imię w Izbie Pamięci. To było coś, co zataiła nawet przed samą sobą.
- Pewnie same Nędzne i Okropne, co, Campbell? - Uniosła lekko podbródek, patrząc na niego pobłażliwie.
Re: Okno wychodzące na północ
Raz człowiek ubierze się normalnie i nie poznają go na korytarzu.
Connor przez chwilę w ogóle nie kontaktował o czym mówi owa rudowłosa Puchonka. Zmarszczył w brwi w wymownym geście konsternacji, spuszczając wzrok w zamyśleniu, który padł na jej odznakę prefekta, przyczepioną do zwykłej koszulki z nadrukowanym logo jednego z legendarnych zespołów. W tym momencie jego brwi z zawrotną prędkością poszybowały w górę i gdyby nie to, że były wrośnięte w skórę na łukach brwiowych, zapewne znalazłyby się na samej linii jego czoła i włosów.
- Większość widzi Cię jedynie w ciągu roku. Gdy jedni zapieprzają w normalnych ciuchach, ty cały dzień latasz w szkolnej szacie i się dziwisz, że ludzie Cię nie poznają i myślą, że ją sobie przykleiłaś bo kochasz nad życie Hogwart, Prefekciarstwo i lizanie dup wszystkim nauczycielom i dyrkowi? - prychnął z rozbawieniem, niechcący zdradzając jej jedną setną plotek krążących o niej po szkole. Swoją drogą Connor w większość z nich nie wierzył, bo były tak absurdalne, że aż czasami mu było wstyd za tego, który to wymyślił.
Gdy jego wzrok ześlizgnął się na kartki, które dziewczyna trzymała w ręku, z jej ust padły kolejne sarkastyczne słowa. Podniósł wzrok, krzyżując z Angielką spojrzenia i uśmiechnął się lekko, z satysfakcją.
- Większość Zadowalających, kilka Wybitnych. - odpowiedział, pomijając Nędzny z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. To prawda, obijał się cały rok, ale z pomocą wielu znajomości, wielu życzliwych ludzi oraz wrodzonych umiejętności udało mu się bardzo dobrze zakończyć rok. Mimo hulaszczego trybu życia nie mógł się nazywać ani być nazywanym tępym bucem, który nic nie wie. Na dokładkę posłał dziewczynie wyzywające spojrzenie i szybkim ruchem złapał za jedną kartkę leżącą tuż przednią.
- No no no! Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami TYLKO Zadowalający? Co się z Tobą dzieje Wilson? Gdzie się podziały oceny Wybitne? - mruknął z wyraźnym rozbawieniem i sarkazmem wymalowanym na twarzy. Zapewne NIKT, nawet rodzeństwo Wilsonówny, nie miał wglądu w jej oceny, a Kanadyjczyk tak. Co prawda bez jej zgody, ale co tam! Minusowych punktów mu nie mogła bezprawnie wlepić.
Connor przez chwilę w ogóle nie kontaktował o czym mówi owa rudowłosa Puchonka. Zmarszczył w brwi w wymownym geście konsternacji, spuszczając wzrok w zamyśleniu, który padł na jej odznakę prefekta, przyczepioną do zwykłej koszulki z nadrukowanym logo jednego z legendarnych zespołów. W tym momencie jego brwi z zawrotną prędkością poszybowały w górę i gdyby nie to, że były wrośnięte w skórę na łukach brwiowych, zapewne znalazłyby się na samej linii jego czoła i włosów.
- Większość widzi Cię jedynie w ciągu roku. Gdy jedni zapieprzają w normalnych ciuchach, ty cały dzień latasz w szkolnej szacie i się dziwisz, że ludzie Cię nie poznają i myślą, że ją sobie przykleiłaś bo kochasz nad życie Hogwart, Prefekciarstwo i lizanie dup wszystkim nauczycielom i dyrkowi? - prychnął z rozbawieniem, niechcący zdradzając jej jedną setną plotek krążących o niej po szkole. Swoją drogą Connor w większość z nich nie wierzył, bo były tak absurdalne, że aż czasami mu było wstyd za tego, który to wymyślił.
Gdy jego wzrok ześlizgnął się na kartki, które dziewczyna trzymała w ręku, z jej ust padły kolejne sarkastyczne słowa. Podniósł wzrok, krzyżując z Angielką spojrzenia i uśmiechnął się lekko, z satysfakcją.
- Większość Zadowalających, kilka Wybitnych. - odpowiedział, pomijając Nędzny z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. To prawda, obijał się cały rok, ale z pomocą wielu znajomości, wielu życzliwych ludzi oraz wrodzonych umiejętności udało mu się bardzo dobrze zakończyć rok. Mimo hulaszczego trybu życia nie mógł się nazywać ani być nazywanym tępym bucem, który nic nie wie. Na dokładkę posłał dziewczynie wyzywające spojrzenie i szybkim ruchem złapał za jedną kartkę leżącą tuż przednią.
- No no no! Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami TYLKO Zadowalający? Co się z Tobą dzieje Wilson? Gdzie się podziały oceny Wybitne? - mruknął z wyraźnym rozbawieniem i sarkazmem wymalowanym na twarzy. Zapewne NIKT, nawet rodzeństwo Wilsonówny, nie miał wglądu w jej oceny, a Kanadyjczyk tak. Co prawda bez jej zgody, ale co tam! Minusowych punktów mu nie mogła bezprawnie wlepić.
Strona 2 z 10 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VI
Strona 2 z 10
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach