Korytarz
+27
Richard Baizen
Rivius Fawley
Maddox Overton
Aiko Miyazaki
Emily Bronte
Brandon Tayth
Monika Kruger
Peter Raffles
Nevan Fraser
Jason Snakebow
Aleksander Cortez
Elektra Fyodorova
Fèlix Lemaire
Rhinna Hamilton
Gruby Mnich
Vanadesse Devereux
Suzanne Castellani
Logan Campbell
Hannah Wilson
Aaron Matluck
Dymitr Milligan
Christine Greengrass
Connor Campbell
Antonija Vedran
Adrienne Collins
Felicja Socha
Brennus Lancaster
31 posters
Magic Land :: Hogwart :: LOCHY
Strona 6 z 6
Strona 6 z 6 • 1, 2, 3, 4, 5, 6
Korytarz
First topic message reminder :
Szeroki korytarz wyłożony wielkimi, kamiennymi płytami. Jedne źródło światła stanowią tu liczne lampy przymocowane do wiecznie zimnych ścian. Zawsze panuje tu lekki chłód. Korytarz ten prowadzi do pokojów wspólnych Hufflepuffu i Slytherinu, a także do klasy eliksirów i nauczyciela tegoż przedmiotu. Znajduje się tu również kilka obrazów, lecz zazwyczaj pozostają one puste: ich mieszkańcy wolą cieplejsze pomieszczenia.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Korytarz
Dzień po wydarzeniach na boisku, bezpośrednio po opuszczeniu skrzydła szpitalnego
No i tak niosąc Leo przez zamek, ignorując niektóre niedowierzające spojrzenia i piorunujące spojrzenie ślizgonki, przerywane co jakiś czas komendami "odstaw mnie" dotarli do lochów. Oczywiście ani razu nie zamierzał dziewczyny odstawiać, ponieważ się uwziął, że odtransportuje ją bezpiecznie na miejsce. Kto wie, co stało się w skrzydle szpitalnym od ich wyjścia, być może opętana puchonka wydostała się spod działania zaklęcia piguły i właśnie siała zamęt w całym zamku, a oni niczego nieświadomi zrobili sobie spacer księcia niosącego księżniczkę. Kiedy dotarli do chłodnego korytarza, nadal nie odstawił jej, ponieważ teraz byli na etapie, w którym to ona musiała wskazywać mu drogę, a on najwyraźniej uznał, że łatwiej jej to będzie zrobić mając widok z wysoka. Co prawda wiedział, że tak nie jest, ale nie zamierzał tego przyznać.
- Dokąd teraz? - Rzucił jak gdyby nigdy nic, no ale przecież nie miał pojęcia gdzie znajduje się wejście do pokoju wspólnego Slytherinu, nigdy jakoś nie było okazji się tam zjawić.
No i tak niosąc Leo przez zamek, ignorując niektóre niedowierzające spojrzenia i piorunujące spojrzenie ślizgonki, przerywane co jakiś czas komendami "odstaw mnie" dotarli do lochów. Oczywiście ani razu nie zamierzał dziewczyny odstawiać, ponieważ się uwziął, że odtransportuje ją bezpiecznie na miejsce. Kto wie, co stało się w skrzydle szpitalnym od ich wyjścia, być może opętana puchonka wydostała się spod działania zaklęcia piguły i właśnie siała zamęt w całym zamku, a oni niczego nieświadomi zrobili sobie spacer księcia niosącego księżniczkę. Kiedy dotarli do chłodnego korytarza, nadal nie odstawił jej, ponieważ teraz byli na etapie, w którym to ona musiała wskazywać mu drogę, a on najwyraźniej uznał, że łatwiej jej to będzie zrobić mając widok z wysoka. Co prawda wiedział, że tak nie jest, ale nie zamierzał tego przyznać.
- Dokąd teraz? - Rzucił jak gdyby nigdy nic, no ale przecież nie miał pojęcia gdzie znajduje się wejście do pokoju wspólnego Slytherinu, nigdy jakoś nie było okazji się tam zjawić.
Prince HamiltonKlasa VII - Urodziny : 21/07/2005
Wiek : 19
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Re: Korytarz
Rzeczywiście był jakiś cień prawdy w tym, co mówił. Łatwiej będzie jej tłumaczyć się z panicza Hamiltona, który akurat był pod ręką, żeby ją rycersko nieść przez zamek, niż żeby mówić coś o tym, że ucieka przez nim, bo jest Gryfonem. Nie odpowiedziała mu więc, gdy jeszcze byli w Skrzydle Szpitalnym. Spojrzała jedynie na niego nieco posępnie, bo przecież nie mogła się zdradzić z żadną krztą sympatii. A zaskarbił ją sobie... NA PEWNO SZARLOTKĄ. Ta bowiem dzielnie lewitowała za nimi, niesiona mocą magiczną dziewczyny.
- Nigdy nie pogardzę widokiem młodego, męskiego ciała. - Odparła tajemniczo, a nawet i może nieco nęcąco. Cyknęła jedynak ostatecznie językiem o podniebienie i spojrzawszy po twarzy Prince'a, znów wydęła wargi, jakby coś jej się nie do końca stykało w jego zeznaniach. Widziała jego rozbawienie, dobry humor, a choć nie łączyła tego z byciem tak zabawną, że miał tyle funu z niej, pozwoliła się nadal nieść. W międzyczasie, zgodnie z tym, co napisałeś, mamrotała władczo ODSTAW MNIE, ale on sobie z tego nic nie robił. I o dziwo nie syczała często na niego za to bycie władczym. Czyżby jakiś mini kink się jej tworzył? Who knows, bo po niej wiele nie można się spodziewać.
- Tam. - Wskazała korytarz, a potem dodała. - I w lewo, prosto, a potem w lewo znów i będziemy. - Jednocześnie rozwaliła się w jego ramionach, jakby ją niósł co najmniej do ślubnego kobierca. Odchyliła głowę do tyłu, jej warkocze wdzięcznie poruszały się w powietrzu, a ona machała lekko nogami i co jakiś czas wzdychała, umęczona tą ciężką podróżą. Pal licho jej sterczące sutki, bo to detal mało istotny, ale ważne było to, że nagle usłyszała jakichś Ślizgonów i najwyraźniej był pośród tych osób ktoś na tyle ważny, żeby się z Gryfonem mu nie pokazywać. Butcherówna szybko zaczęła mamrotał do Hamilotna.
- Na Salzara, szybko tutaj w bok, dalej, dalej... W prawo. Okej, stój. - Byli teraz wciśnięci w mały ślepy zaułek, trochę mniej oświetlony, niż wcześniejsza trasa. - Postaw mnie, szybko, na moment. - Szarlotka do nich doleciała, a ona stała przy księżniczkowym ciele, nasłuchując intensywnie i napierając palcami na jego klatkę. Załapała kurczowo szczupłymi palcami jego szatę, starając się zweryfikować, czy już ekipa poszła, ale jak na ich złość, stanęli na rozwidleniu i intensywnie o czymś rozmawiali. Ślizgonka cofnęła się i najnormalniej w świecie spojrzała w ślepia Prince'a, unosząc wymownie jedną brew. Była w potrzasku, on przed nią, wokoło ściany, a tu... O. No. Ona przy nim.
- Nigdy nie pogardzę widokiem młodego, męskiego ciała. - Odparła tajemniczo, a nawet i może nieco nęcąco. Cyknęła jedynak ostatecznie językiem o podniebienie i spojrzawszy po twarzy Prince'a, znów wydęła wargi, jakby coś jej się nie do końca stykało w jego zeznaniach. Widziała jego rozbawienie, dobry humor, a choć nie łączyła tego z byciem tak zabawną, że miał tyle funu z niej, pozwoliła się nadal nieść. W międzyczasie, zgodnie z tym, co napisałeś, mamrotała władczo ODSTAW MNIE, ale on sobie z tego nic nie robił. I o dziwo nie syczała często na niego za to bycie władczym. Czyżby jakiś mini kink się jej tworzył? Who knows, bo po niej wiele nie można się spodziewać.
- Tam. - Wskazała korytarz, a potem dodała. - I w lewo, prosto, a potem w lewo znów i będziemy. - Jednocześnie rozwaliła się w jego ramionach, jakby ją niósł co najmniej do ślubnego kobierca. Odchyliła głowę do tyłu, jej warkocze wdzięcznie poruszały się w powietrzu, a ona machała lekko nogami i co jakiś czas wzdychała, umęczona tą ciężką podróżą. Pal licho jej sterczące sutki, bo to detal mało istotny, ale ważne było to, że nagle usłyszała jakichś Ślizgonów i najwyraźniej był pośród tych osób ktoś na tyle ważny, żeby się z Gryfonem mu nie pokazywać. Butcherówna szybko zaczęła mamrotał do Hamilotna.
- Na Salzara, szybko tutaj w bok, dalej, dalej... W prawo. Okej, stój. - Byli teraz wciśnięci w mały ślepy zaułek, trochę mniej oświetlony, niż wcześniejsza trasa. - Postaw mnie, szybko, na moment. - Szarlotka do nich doleciała, a ona stała przy księżniczkowym ciele, nasłuchując intensywnie i napierając palcami na jego klatkę. Załapała kurczowo szczupłymi palcami jego szatę, starając się zweryfikować, czy już ekipa poszła, ale jak na ich złość, stanęli na rozwidleniu i intensywnie o czymś rozmawiali. Ślizgonka cofnęła się i najnormalniej w świecie spojrzała w ślepia Prince'a, unosząc wymownie jedną brew. Była w potrzasku, on przed nią, wokoło ściany, a tu... O. No. Ona przy nim.
Leo ButcherKlasa VII - Skąd : chicago, usa
Krew : czysta
Re: Korytarz
No tak, nie pogardziłaby odrobiną młodego, męskiego ciałka? On pewnie też - Cóż, będziesz musiała obejść się smakiem moja droga. Chyba, że zaprosisz mnie na randkę na plaży, inaczej musiałabyś odhaczyć co najmniej z kilka zwykłych - Jak widać gryfon dalej zamierzał sobie żartować z dziewczyny, choć akurat w tym żarcie było więcej niż ziarno prawdy. Przecież ot tak nie będzie się przy kimś rozbierać. No dobra, znalazłyby się wyjątki, jak na przykład spotkanie kogoś przemokniętego, pewnie użyczyłby swojej koszuli, albo co najmniej bluzy. No i proszę, nawet mu dyktowała drogę do zakazanego terenu członków innych domów gdy... ich wyprawie przerwały głosy, które wyraźnie nakazały dziewczynie zmienić plan GPSa.
- Leo, wyluzuj dobra? - Wykonał jednak jej polecenia, bo widać ta grupka musiała mieć jakieś większe znaczenie niż mijani dotychczas młodsi uczniowie, szczególnie że większość była z innych domów niż Butcher. No i faktycznie, teraz to byli w potrzasku, ponieważ Prince za plecami z jednego boku miał zimną ścianę, od przodu Leo, której palce przywarły do jego klaty a z drugiego boku głosy rozmawiającej grupki. Znów cała ta sytuacja i te próby ukrywania się niczym zakazani kochankowie go rozbawiły więc przycisnął sobie pięść do ust przygryzając przy tym bok kciuka i zdradzało go jedynie to, że trząsł się lekko od tego śmiechu, którego nie mógł powstrzymać gdy dziewczyna jeszcze popatrzyła na niego z tą uniesioną brwią, jak gdyby pytała "no i co teraz?". On za to posłał jej przepraszające spojrzenie, gdyż już po prostu nie mógł się powstrzymać i w kącikach oczu zebrały mu się łzy z rozbawienia.
- Leo, wyluzuj dobra? - Wykonał jednak jej polecenia, bo widać ta grupka musiała mieć jakieś większe znaczenie niż mijani dotychczas młodsi uczniowie, szczególnie że większość była z innych domów niż Butcher. No i faktycznie, teraz to byli w potrzasku, ponieważ Prince za plecami z jednego boku miał zimną ścianę, od przodu Leo, której palce przywarły do jego klaty a z drugiego boku głosy rozmawiającej grupki. Znów cała ta sytuacja i te próby ukrywania się niczym zakazani kochankowie go rozbawiły więc przycisnął sobie pięść do ust przygryzając przy tym bok kciuka i zdradzało go jedynie to, że trząsł się lekko od tego śmiechu, którego nie mógł powstrzymać gdy dziewczyna jeszcze popatrzyła na niego z tą uniesioną brwią, jak gdyby pytała "no i co teraz?". On za to posłał jej przepraszające spojrzenie, gdyż już po prostu nie mógł się powstrzymać i w kącikach oczu zebrały mu się łzy z rozbawienia.
Prince HamiltonKlasa VII - Urodziny : 21/07/2005
Wiek : 19
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Re: Korytarz
Randka na plaży? Kilka zwykłych? O HELL NO. Leosia kompletnie nie czuła tego, co on tu sugerował. Kompletnie pokręciła głową "na nie" w myślach i odpuściła ewentualnie rozmowy o rozbieranych chwilach z Hamiltonem. Przecież nie dość, że nie wypada to jeszcze by to wymagało randek. Od niej. Zabawny jest ten Gryfon dość mocno.
- To mnie się zaprasza na randki. - Odparła frywolnie, ale skupiła się w chwilę potem na tym, co słyszała. Albo raczej, kogo. Ślizgońskie głosy? Ważna sprawa. Ona nie będzie wyluzowała, ani nawet minimalnie. Skupiła się, spoglądała gdzieś w stronę dźwięków. I te nie ściszały się, ale za to coś, albo ktoś inny się odpalił. Podrygiwanie ciała chłopaka sprawiło, że cofnęła na niego wzrok i w tym momencie i ona nie potrafiła się rozluźnić. Przytknęła dłoń do ust, zaczynając się cicho chichrać. No debile no!
Pokręciła intensywnie dłonią przed jego twarzą, kręcąc głową. Po chwili nawet wskazała na podcinanie szyi palcami. Z rozbawieniem błysnęła kłami w szerokim uśmiechu, bezgłośnie się chichrając. Zastanawiała się teraz, co powinna zrobić czy jak z tego wybrnąć. Ale zanim cokolwiek się nie stało, zza rogu wyjrzał w ich stronę Irytek. I jak gdyby nigdy nic, zaczął piać swoim irytującym tonem:
- ZZZZZAAAAAAAAAAAAAAAKOCHANA PAAAAAAAAARA, GRYFONIK I ŚLIZGONIAAAAAAAAAAAARA! - Ślizgoniara może i by pobladła nawet, ale pierw z impetem wycelowała różdżkę w stronę Irytka, sycząc. - Zamknij się, latająca ektoplazmo!
- To mnie się zaprasza na randki. - Odparła frywolnie, ale skupiła się w chwilę potem na tym, co słyszała. Albo raczej, kogo. Ślizgońskie głosy? Ważna sprawa. Ona nie będzie wyluzowała, ani nawet minimalnie. Skupiła się, spoglądała gdzieś w stronę dźwięków. I te nie ściszały się, ale za to coś, albo ktoś inny się odpalił. Podrygiwanie ciała chłopaka sprawiło, że cofnęła na niego wzrok i w tym momencie i ona nie potrafiła się rozluźnić. Przytknęła dłoń do ust, zaczynając się cicho chichrać. No debile no!
Pokręciła intensywnie dłonią przed jego twarzą, kręcąc głową. Po chwili nawet wskazała na podcinanie szyi palcami. Z rozbawieniem błysnęła kłami w szerokim uśmiechu, bezgłośnie się chichrając. Zastanawiała się teraz, co powinna zrobić czy jak z tego wybrnąć. Ale zanim cokolwiek się nie stało, zza rogu wyjrzał w ich stronę Irytek. I jak gdyby nigdy nic, zaczął piać swoim irytującym tonem:
- ZZZZZAAAAAAAAAAAAAAAKOCHANA PAAAAAAAAARA, GRYFONIK I ŚLIZGONIAAAAAAAAAAAARA! - Ślizgoniara może i by pobladła nawet, ale pierw z impetem wycelowała różdżkę w stronę Irytka, sycząc. - Zamknij się, latająca ektoplazmo!
Leo ButcherKlasa VII - Skąd : chicago, usa
Krew : czysta
Re: Korytarz
Widać ten pochód na rękach jak księżniczka sprawił, że nawet podejście miała teraz jak istna księżniczka. Bo co jak co, ale cięta Leo sprawiała wrażenie, że to ona jest tą co robi pierwszy krok. Ale jak widać takie było tylko wrażenie. No to chyba mieli impas co? Czy może jednak nie?
- Dobra, ale w razie czego Ty przynosisz koszyk piknikowy - No i może nie było to zaproszeniem, ale z pewnością brzmiało jak otwarta propozycja na przyszłość. Choć patrząc na to, gdzie się w tej chwili znajdowali, jakakolwiek schadzka tej dwójki zapewne musiałaby wręcz imitować spotkania Rhinny i Nevana - w sekrecie. Nie, na to on się raczej nie pisał.
I bądźmy szczerzy, cała ta sytuacja była najzwyczajniej w świecie komiczna, bo dwóch uczniów ostatniej klasy w tej chwili chowało się w zaułku korytarza, który kończył się absolutnie niczym, jak gdyby faktycznie byli tu na jakiejś schadzce. No dobra, sam stroj Butcherówny był wystarczającym powodem, dlaczego pewnie chciała się ukryć, choć podejrzewał, że większym powodem było jego towarzystwo. Ale cóż to?
Jeszcze tylko im tutaj Irytka brakowało, który teraz wydzierał się wniebogłosy, jak gdyby faktycznie przyłapał parę kochanków na uroczym tête-à-tête. Kiedy jednak poltergeist skupił swoją uwagę na różdżce ślizgonki, to nie miał możliwości dostrzec, że i jego wysunęła się z rękawa i celuje zza boku Leo prosto w jego przebrzydły ryjek.
- Jęzlep - Z racji, że nie chciał by duszek zobaczył jego intencje, to zbliżył głowę do ucha dziewczyny, zaklęcie wypowiadając szeptem, więc Leo mogła teraz poczuć jego ciepły oddech łaskoczący jej skórę. Dla rozwrzeszczanego Irytka było to raczej jak sygnał do dalszych prześmiewek.
- Dobra, ale w razie czego Ty przynosisz koszyk piknikowy - No i może nie było to zaproszeniem, ale z pewnością brzmiało jak otwarta propozycja na przyszłość. Choć patrząc na to, gdzie się w tej chwili znajdowali, jakakolwiek schadzka tej dwójki zapewne musiałaby wręcz imitować spotkania Rhinny i Nevana - w sekrecie. Nie, na to on się raczej nie pisał.
I bądźmy szczerzy, cała ta sytuacja była najzwyczajniej w świecie komiczna, bo dwóch uczniów ostatniej klasy w tej chwili chowało się w zaułku korytarza, który kończył się absolutnie niczym, jak gdyby faktycznie byli tu na jakiejś schadzce. No dobra, sam stroj Butcherówny był wystarczającym powodem, dlaczego pewnie chciała się ukryć, choć podejrzewał, że większym powodem było jego towarzystwo. Ale cóż to?
Jeszcze tylko im tutaj Irytka brakowało, który teraz wydzierał się wniebogłosy, jak gdyby faktycznie przyłapał parę kochanków na uroczym tête-à-tête. Kiedy jednak poltergeist skupił swoją uwagę na różdżce ślizgonki, to nie miał możliwości dostrzec, że i jego wysunęła się z rękawa i celuje zza boku Leo prosto w jego przebrzydły ryjek.
- Jęzlep - Z racji, że nie chciał by duszek zobaczył jego intencje, to zbliżył głowę do ucha dziewczyny, zaklęcie wypowiadając szeptem, więc Leo mogła teraz poczuć jego ciepły oddech łaskoczący jej skórę. Dla rozwrzeszczanego Irytka było to raczej jak sygnał do dalszych prześmiewek.
- kostki:
- parzyste* - zaklęcie trafia w Irytka uniemożliwiając mu dalsze wydzieranie się.
nieparzyste - zaklęcie chybia.
*wynik 2 i 6 - Irytek odpuszcza sobie dalsze nagabywanie
wynik 4 - atakuje ich już niewerbalnie
Prince HamiltonKlasa VII - Urodziny : 21/07/2005
Wiek : 19
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Re: Korytarz
The member 'Prince Hamilton' has done the following action : Rzut kostką
'Sześcienna' : 5
'Sześcienna' : 5
Mistrz Gry
Re: Korytarz
Dziewczyna nadal była nie do końca przekonana, co się tu dzieje między nią a Hamiltonem. Znany przecież był z tego, że dobra dupa i że przebierać może w ewentualnych kochanicach Księcia. Ale żeby ze Ślizgonką? Tego raczej jeszcze nie grali. Ani o nim, ani też w drugą stronę o Leo, żeby ta miała się gzić czy interesować nawet Gryfońskim pomiotem. A tfu. Toż to nie wypada. Słysząc, że kosz piknikowy ma jeszcze przygotować, rozdziawiła usta, jakby chciała się postawić takim planom, ale nie było jej dane. Impas czy nie, akcja była na tyle wartka przy nieco zdziwionych Ślizgonach, który po chwili zaczęli interesować się tym, kto si czai gdzieś za rogiem. Wszystko za sprawą boskiego Irytka. Duch ten winien być absolutnie rozłożony na czynniki pierwsze ektoplazmatyczne. A nie wchodzić z butami w nieswoje sprawy. I tak, komiczne co najmniej było to, jakie ona miała kapciuszki...
Ciche słowo Prince'a sprawiło, że lekko zadrżała, chociaż nie spodziewała się, że ta konkretna inkantacja może w jakikolwiek sposób pobudzić ją do czegokolwiek. Dreszczyk emocji, panno Butcher? Tak czy inaczej, zaklęcie nie trafiło w Irytka a w zaglądającego nagle Ślizgona i może to dobrze. Leo syknęła pod nosem - Obscuro - i w chwilę potem na tę dwójkę - Kameleon... I co się stało?
Ciche słowo Prince'a sprawiło, że lekko zadrżała, chociaż nie spodziewała się, że ta konkretna inkantacja może w jakikolwiek sposób pobudzić ją do czegokolwiek. Dreszczyk emocji, panno Butcher? Tak czy inaczej, zaklęcie nie trafiło w Irytka a w zaglądającego nagle Ślizgona i może to dobrze. Leo syknęła pod nosem - Obscuro - i w chwilę potem na tę dwójkę - Kameleon... I co się stało?
- kostki:
- obscuro
1, 2, 6 - weszło i duch ma magiczną opaskę na oczach
3, 4, 5 - Irytek ucieka od magicznej opaski
kameleon
1, 4 - weszlo oboje
2, 5 - nie weszło
3, 6 - 3 to leo w kameleonie, 6 to prince
Ostatnio zmieniony przez Leo Butcher dnia Pon 10 Kwi 2023, 10:35, w całości zmieniany 1 raz
Leo ButcherKlasa VII - Skąd : chicago, usa
Krew : czysta
Re: Korytarz
The member 'Leo Butcher' has done the following action : Rzut kostką
#1 'Sześcienna' : 5
--------------------------------
#2 'Sześcienna' : 1
#1 'Sześcienna' : 5
--------------------------------
#2 'Sześcienna' : 1
Mistrz Gry
Re: Korytarz
Oczywiście, że jego zaklęcie musiało chybić. Jak widać nie za dobrze skupił swój cel, zbyt dużą uwagę poświęcając na ukrywanie swych zamiarów. Zrzućmy winę za to na to, jak blisko się znaleźli. O właśnie. A rozdziawionych ust na szczęście dla niej nie zobaczył, twarz mając wciąż przy jej uchu.
Zaś zaklęcie, którym miał przykleić jęzor duszka do podniebienia ugodziło biednego ślizgona, który swoją ciekawość zapłacił tymczasową niezdolnością do werbalnej komunikacji, nim jednak zdążył dostrzec dwójkę w cieniu, Leo rzuciła szybko dwa zaklęcia. Musiał jej przyznać, że jednak nieźle nimi szyła, może powinna pomyśleć raczej o klubie pojedynków zamiast quidditchu?
Bo oto Irytek, który jakimś cudem uniknął obu zaklęć przestał ich widzieć, jak również otumaniony ślizgon, do którego dołączyła już reszta grupy. Hamilton nim Ci zdążyli przywyknąć do ciemności załamania korytarza przyciągnął dziewczynę bliżej siebie, tak aby oboje mogli pozostać w kompletnym bezruchu, tak więc teraz praktycznie stykali się ze sobą policzkami. Dostrzegł też przy tym, że Leo jest faktycznie od niego wyższa - niby tylko o centymetr ale jednak. A zawsze myślał, że są równego wzrostu.
- Nice - szepnął najciszej jak mógł, kwitując jej szybkie myślenie. Ostatecznie grupa uczniów Slytherinu, uznała chyba że Irytek robił sobie z nich jaja, jednak na razie stali w miejscu, starając się przypomnieć sobie przeciwzaklęcie by pomóc kompanowi. No, to musieli to teraz z Leo jednak przeczekać.
Zaś zaklęcie, którym miał przykleić jęzor duszka do podniebienia ugodziło biednego ślizgona, który swoją ciekawość zapłacił tymczasową niezdolnością do werbalnej komunikacji, nim jednak zdążył dostrzec dwójkę w cieniu, Leo rzuciła szybko dwa zaklęcia. Musiał jej przyznać, że jednak nieźle nimi szyła, może powinna pomyśleć raczej o klubie pojedynków zamiast quidditchu?
Bo oto Irytek, który jakimś cudem uniknął obu zaklęć przestał ich widzieć, jak również otumaniony ślizgon, do którego dołączyła już reszta grupy. Hamilton nim Ci zdążyli przywyknąć do ciemności załamania korytarza przyciągnął dziewczynę bliżej siebie, tak aby oboje mogli pozostać w kompletnym bezruchu, tak więc teraz praktycznie stykali się ze sobą policzkami. Dostrzegł też przy tym, że Leo jest faktycznie od niego wyższa - niby tylko o centymetr ale jednak. A zawsze myślał, że są równego wzrostu.
- Nice - szepnął najciszej jak mógł, kwitując jej szybkie myślenie. Ostatecznie grupa uczniów Slytherinu, uznała chyba że Irytek robił sobie z nich jaja, jednak na razie stali w miejscu, starając się przypomnieć sobie przeciwzaklęcie by pomóc kompanowi. No, to musieli to teraz z Leo jednak przeczekać.
Prince HamiltonKlasa VII - Urodziny : 21/07/2005
Wiek : 19
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Re: Korytarz
Dziewczyna miała lekki plan na swoje życie i z pewnością nie samym quidditchem żyła. Ba, ona miotłę miała zakończyć w szkole, ewentualnie jeszcze należeć do drużyny na studiach. Ale nie z tym wiązała swoją przyszłość. O tym jednak tutaj mieli nie rozmawiać, bo jakoś po drodze im do planów poza ferie nie było. Dziewczyna z niezadowoleniem zmarszczyła brwi, gdy Irytek uciekł przez jej zaklęciem, a Ślizgona zlała. Za to kameleon ładnie wszedł i teraz rzeczywiście... Należało się przestać ruszać, albo raczej odzywać. Czuła na swoich pleckach rękę Gryfona i jakoś tak byli dość blisko siebie. Wyższa? Nieistotne. Short kings też czasem robią robotę. Ale... Kiedy Irytek dostał kolejnymi klątwami, ale od Ślizgońskiej bandy, która uznała, że jęzozlep był jakąś formą duchowej rotacji czasem i przestrzenią, ta dwójka była bardzo blisko siebie. I teraz oboje siebie widzieli, ale tamci ich nie. Miała wargi Hamiltona przed sobą, jego rękę na sobie, jego perfumy wokoło siebie i generalnie jakoś z jego przeprosin wyszło, że są przy sobie. Najchętniej by się teraz oburzyła i poruszyła żywo włosami, żeby zrozumiał, że tak nie może być. Zamiast tego jakiś gnom w głowie jej podpowiedział coś, czego w ogóle nie przemyślała. Trzymając jedną rękę na jego ramieniu, a drugą luźno zwieszoną z różdżką w dłoni, przytknęła wargi do jego dolnej w nie tyle nieudolnej próbie pocałunku, co... Niepewnej. Bo może jej się coś wydaje a nie powinno. I za chwilę trzeba będzie grać, że to Irytek wrócił i ją pchnął mocą nieczystą w objęcia Gryfona.
Leo ButcherKlasa VII - Skąd : chicago, usa
Krew : czysta
Re: Korytarz
Również Hamilton nie wiązał swojej przyszłości z quidditchem. Jedynym powódem dla którego dołączył była jego siostra. Zdecydowanie wolał pracę ze zwierzętami, a jeśli uda mu się załatwić pracę przy smokach to byłby w siódmym niebie. No, ale wróćmy do rzeczywistości, bo to co się tutaj teraz działo z pewnością mijało się z pierwotnym planem gryfona na ten dzień. No dobra, przynajmniej się na niego nie gniewała a to był jakiś tam sukces z tych, na które liczył. Wzrok Prince'a nie rejestrował tego, co działo się wokół nich, bo cały czas zwalczał rozbawienie obecnej sytuacji. Dopiero gdy ich oczy się spotkały rozbawienie przeszło chyba raczej w zaciekawienie. Oboje z pewnością w tej chwili myślało to samo. Jak do tego wszystkiego w ogóle doszło? No, ale za dużo czasu na przemyślenia nie miał, bo ledwo przymknął na chwilę powieki to poczuł na dolnej wardze dotyk, który mógł już świadczyć tylko o jednym i momentalnie mina przeszła w zszokowaną. Nie odsunął jej jednak. Być może pragmatycznie, bo jeśli się teraz poruszą to już kompletnie się wyda, bo teraz wcześniejsze krzyki Poltergeista zostały chyba ubrane w ziarno prawdy, a być może po prostu dlatego, że był w szoku. W końcu kiedy głosy Irytka i grupy ślizgonów zaczęły się oddalać - ponieważ uczniowie nie zamierzali zostawić tej zniewagi bez kary - rozluźnił się nieco i najzwyczajniej w świecie również przytknął usta do jej ust, zamykając je w pocałunku. Równie niepewnym co jej i nadzwyczaj krótkim, bo zaraz jego usta się od niej odkleiły, a dłoń niczym u zakochanej nastolatki powędrowała do dolnej wargi, bo naprawdę niedowierzał temu co się stało.
- Leo, jestem zaszczycony ale wiesz... tak bez pierwszej randki? - Chyba ze względu na to, że się kompletnie tego nie spodziewał, postanowił odrobinę rozładować atmosferę. Nadal jednak trzymał ją blisko siebie, choć poczuł jak po jego plecach spływa już zimny pot. Najwyraźniej starał się grać bardziej wyluzowanego tą sytuacją niż był naprawdę. No i co ważniejsze, jeżeli ten dowcip wejdzie w zły sposób to z tej pozycji będzie jej go trudniej zaatakować.
- Leo, jestem zaszczycony ale wiesz... tak bez pierwszej randki? - Chyba ze względu na to, że się kompletnie tego nie spodziewał, postanowił odrobinę rozładować atmosferę. Nadal jednak trzymał ją blisko siebie, choć poczuł jak po jego plecach spływa już zimny pot. Najwyraźniej starał się grać bardziej wyluzowanego tą sytuacją niż był naprawdę. No i co ważniejsze, jeżeli ten dowcip wejdzie w zły sposób to z tej pozycji będzie jej go trudniej zaatakować.
Prince HamiltonKlasa VII - Urodziny : 21/07/2005
Wiek : 19
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Re: Korytarz
A jednak i ona umiała go zaskoczyć. Nie dość, że siebie samą to jeszcze i jego. Z pewnością będzie zganiać to na wszystkie możliwe moce natury oraz niebios, żeby nie było, że żywi jakiekolwiek uczucia do tego tutaj blondasa. Pan księżniczka nie mógł przecież być zwycięski w ich nie do końca świadomym pojedynku między domami. Teraz jednak przymknęła ślepia i ona i przez moment nie było to dziwne wciśnięcie się w ślepy zaułek. Krótki moment. Dziewczyna otworzyła oczy, gdy on mówił o pierwszej randce. Zdecydowanie mocno chlusnął jej nieobecną wodą w twarz. On rozładowywał atmosferę, a ona się naładowała nią momentalnie, gdy się odezwał. Zająknęła się bezradnie, nie odsuwając się jednak od niego i teraz gromowładnie się wpatrywała w jego dziwne tęczówki. Cały był dziwny. I jeszcze ją uderzył tłuczkiem, co sobie właśnie przypomniała.
- Bez, bo ja nie chodzę na randki. I więcej z tego nie będzie. Zaszczycony, pff, Hamilton. - Odchyliła się śmiesznie górą ciała, a jednak on dalej miał dłoń na jej plecach, a ona nie odsunęła się od jego ciała, jakby to był ostatni element, jaki łączył tę dwójkę, poza pozycją w drużynie domu na miotłach. - Jeśli kiedykolwiek użyjesz... Tej... Chwili słabości przeciwko mnie to się policzymy, rozumiemy się? - A jednak nie brzmiała na tak pewną siebie i zawziętą w planie wydłubania mu różdżką oczu, żeby już więcej się jej nie przyglądał nigdy więcej. - Nie śmiej się tak ze mnie... - Pufnęła, pierwszy raz unosząc brwi przy nasadzie nosa zamiast je gniewnie marszczyć. Westchnęła po chwili i jak gdyby nigdy nic, na przekór sobie, temu co mówiła i temu, co miała w głowie.. Znów pocałowała Hamiltona Tym razem zachłanniej, a co.
- Bez, bo ja nie chodzę na randki. I więcej z tego nie będzie. Zaszczycony, pff, Hamilton. - Odchyliła się śmiesznie górą ciała, a jednak on dalej miał dłoń na jej plecach, a ona nie odsunęła się od jego ciała, jakby to był ostatni element, jaki łączył tę dwójkę, poza pozycją w drużynie domu na miotłach. - Jeśli kiedykolwiek użyjesz... Tej... Chwili słabości przeciwko mnie to się policzymy, rozumiemy się? - A jednak nie brzmiała na tak pewną siebie i zawziętą w planie wydłubania mu różdżką oczu, żeby już więcej się jej nie przyglądał nigdy więcej. - Nie śmiej się tak ze mnie... - Pufnęła, pierwszy raz unosząc brwi przy nasadzie nosa zamiast je gniewnie marszczyć. Westchnęła po chwili i jak gdyby nigdy nic, na przekór sobie, temu co mówiła i temu, co miała w głowie.. Znów pocałowała Hamiltona Tym razem zachłanniej, a co.
Leo ButcherKlasa VII - Skąd : chicago, usa
Krew : czysta
Re: Korytarz
Jak widać oboje mieli talent do zaskakiwania siebie nawzajem. No cóż, podobno miłość to wojna i w tej chwili już trudno było powiedzieć kto tę wojnę przegrywał. Ale założenie było takie, że przegrywa to, które pierwsze się do niej przyzna? A nie czekaj, to wątek anime Love is War. Now back to reality (oops there goes gravity).
- Nie chodzisz na randki, ale zapraszać Cię trzeba? - Dziewczyna albo coś kręciła, albo jak dotąd nie znalazł się żaden na tyle odważny, by ją na randkę zaprosić. Nie miało to jednak znaczenia, bowiem stara mądrość mówi, że kobieta zmienną jest. Pytanie idealnie zostało uzupełnione uniesioną lewą brwią, jak gdyby nie dowierzał temu co słyszy.
Miałby to wykorzystywać przeciw niej? Czyżby sprawiał wrażenie osoby niehonorowej? No, ale w sumie mógłby jej to wytknąć na osobności, gdyby zrobiła się nazbyt krnąbrna, choć pewnie nigdy nie użyłby takiego argumentu w tłumie. Nie zamierzał jej przecież na poważnie zawstydzać.
Poza tym, on nie śmiał się z niej, tylko z całego dzisiejszego dnia. A że Butcher przy tym wszystkim pokazała też swoją delikatniejszą stronę to była to po prostu taka urocza wisienka na torcie.
- Gdzieżbym śmia... - No i chciał nawet powiedzieć, że przecież nie śmiałby się śmiać z jej osoby, ale właśnie w tym momencie dziewczyna postanowiła przeprowadzić na niego kolejny atak. I choć sytuacja definitywnie wymykała mu się teraz spod jakiejkolwiek kontroli, hormony wzięły nad nim górę. Przyciągnął więc ją bardziej ku sobie, również zatracając się w pocałunku. Lewa ręka spoczywała pewnie na plecach dziewczyny, tuż nad pośladkami, praktycznie dociskając jej ciało do swojego choć na tyle delikatnie, żeby nie mogła mu powiedzieć, że chce ją zmiażdżyć, zaś prawa powędrowała ku jej szyi, z kciukiem co rusz trącającym płatek jej lewego ucha, a pozostałymi palcami lekko łaskocząc skórę na jej karku.
- Nie chodzisz na randki, ale zapraszać Cię trzeba? - Dziewczyna albo coś kręciła, albo jak dotąd nie znalazł się żaden na tyle odważny, by ją na randkę zaprosić. Nie miało to jednak znaczenia, bowiem stara mądrość mówi, że kobieta zmienną jest. Pytanie idealnie zostało uzupełnione uniesioną lewą brwią, jak gdyby nie dowierzał temu co słyszy.
Miałby to wykorzystywać przeciw niej? Czyżby sprawiał wrażenie osoby niehonorowej? No, ale w sumie mógłby jej to wytknąć na osobności, gdyby zrobiła się nazbyt krnąbrna, choć pewnie nigdy nie użyłby takiego argumentu w tłumie. Nie zamierzał jej przecież na poważnie zawstydzać.
Poza tym, on nie śmiał się z niej, tylko z całego dzisiejszego dnia. A że Butcher przy tym wszystkim pokazała też swoją delikatniejszą stronę to była to po prostu taka urocza wisienka na torcie.
- Gdzieżbym śmia... - No i chciał nawet powiedzieć, że przecież nie śmiałby się śmiać z jej osoby, ale właśnie w tym momencie dziewczyna postanowiła przeprowadzić na niego kolejny atak. I choć sytuacja definitywnie wymykała mu się teraz spod jakiejkolwiek kontroli, hormony wzięły nad nim górę. Przyciągnął więc ją bardziej ku sobie, również zatracając się w pocałunku. Lewa ręka spoczywała pewnie na plecach dziewczyny, tuż nad pośladkami, praktycznie dociskając jej ciało do swojego choć na tyle delikatnie, żeby nie mogła mu powiedzieć, że chce ją zmiażdżyć, zaś prawa powędrowała ku jej szyi, z kciukiem co rusz trącającym płatek jej lewego ucha, a pozostałymi palcami lekko łaskocząc skórę na jej karku.
Prince HamiltonKlasa VII - Urodziny : 21/07/2005
Wiek : 19
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Re: Korytarz
Może i się lekko pogubiła w zeznaniach i chodziło jej bardziej o to, że to ją trzeba zapraszać, za nią się pouganiać, a nie że ona będzie tu nagle latała z wiankiem za młodym czarodziejem. Tak dobrze nie ma. On może i ma księżniczkowe nazwisko, ale to ona jest tą, która zastanawia się czy chce coś czy jednak nie.
Ślizgonka nie zapomniała o tym, że gdzieś obok lewituje jeszcze jej szalotka. Zajęta wargami Gryfona, nie miała jednak możliwości skontrolować czy ciasto jest obok nich, czy może ktoś je ukradł. Na przykład pieprzony Irytek. Skoro jednak poczuła na sobie żywszy, intensywniejszy dotyk Hamiltona, jej wargi dalej kontynuowały, a głowa zaczynała bić na alarm. I to dość mocno. Leo poruszyła się niepewnie pod palcami Prince'a, a delikatność jego dotyku ją generalnie zaskoczyła i chyba nawet przestraszyła. Dziewczyna cofnęła się nagle od niego, mamrocząc i kręcąc głową. - Nie, nie, nie, nie możemy... - Szybko zakryła dłońmi swoją twarz, jakby zawstydzona tym, co właśnie miało miejsce. Ona nie mogła się tak o poddać jakimkolwiek uczuciom. To przecież nie na miejscu! Jej nie wypada!
- Zapomnij, Hamilton. Zapomnij o tym. - Spojrzała pospiesznie spomiędzy palców na Gryfona i sapnąwszy nieporadnie, momentalnie się odwróciła z zamiarem ucieczki.
Ślizgonka nie zapomniała o tym, że gdzieś obok lewituje jeszcze jej szalotka. Zajęta wargami Gryfona, nie miała jednak możliwości skontrolować czy ciasto jest obok nich, czy może ktoś je ukradł. Na przykład pieprzony Irytek. Skoro jednak poczuła na sobie żywszy, intensywniejszy dotyk Hamiltona, jej wargi dalej kontynuowały, a głowa zaczynała bić na alarm. I to dość mocno. Leo poruszyła się niepewnie pod palcami Prince'a, a delikatność jego dotyku ją generalnie zaskoczyła i chyba nawet przestraszyła. Dziewczyna cofnęła się nagle od niego, mamrocząc i kręcąc głową. - Nie, nie, nie, nie możemy... - Szybko zakryła dłońmi swoją twarz, jakby zawstydzona tym, co właśnie miało miejsce. Ona nie mogła się tak o poddać jakimkolwiek uczuciom. To przecież nie na miejscu! Jej nie wypada!
- Zapomnij, Hamilton. Zapomnij o tym. - Spojrzała pospiesznie spomiędzy palców na Gryfona i sapnąwszy nieporadnie, momentalnie się odwróciła z zamiarem ucieczki.
Leo ButcherKlasa VII - Skąd : chicago, usa
Krew : czysta
Re: Korytarz
W tej chwili Hamilton raczej nie był zdolny do takich przemyśleń, choć tak naprawdę to trochę się z niej jednak zgrywał. Oczywiście, że gdzieś w zakamarkach świadomości zrozumiał jej przesłanie, jednak w tej chwili było ono na dalszym planie. No i nie tylko w jej głowie odezwał się alarm, bo i do Hamiltona dotarł sygnał mówiący "co Ty wyprawiasz?!". Nie miał przecież w zwyczaju tak poddawać się chwili, ale widać pozytywny nastrój i pokaz delikatniejszej strony Butcherówny otępiły rozsądek gryfona. Jego oddech nadal był lekko przyspieszony gdy dziewczyna się oderwała w końcu od jego ust i wyswobodziła z jego ramion, choć jeszcze chwilę ręka, która spoczywała na jej szyi wisiała jeszcze w powietrzu, by po chwili opaść luźno w tym samym momencie w którym plecy chłopaka zetknęły się ze ścianą jak gdyby właśnie opadł z sił. "Nie możemy" wibrowało teraz w jego głowie, zagnieżdżając się głęboko w zakamarkach świadomości. No i jak niby on miał o tym zapomnieć?
- Ja... przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło - Mruknął pod nosem niezwykle cicho, prawdopodobnie ledwo mogła go teraz dosłyszeć stojąc tyłem. Mówił jednak prawdę. Sam się nie spodziewał, że odda pocałunek. Cholera, nie spodziewał się przecież, że w ogóle do jakiegokolwiek pocałunku dojdzie, a już tym bardziej, że tak go owa sytuacja otumani. Z jego ust chciało się wyrwać "cholera, co Ty ze mną robisz dziewczyno?" jednak pozostało to jedynie myślą w głowie, która z wolna opadła jak u zawstydzonego uczniaka. Domyślał się, że Leo zamierza teraz nawiać i całkowicie to rozumiał. Z drugiej strony chciał ją przy sobie zatrzymać, ponieważ i ten drobny fakt był na swój sposób uroczy. Nie zrobił jednak żadnego ruchu, gdyż naprawdę sam nie wiedział co powinien zrobić, zupełnie jakby oberwał przed chwilą confundusem.
- Ja... przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło - Mruknął pod nosem niezwykle cicho, prawdopodobnie ledwo mogła go teraz dosłyszeć stojąc tyłem. Mówił jednak prawdę. Sam się nie spodziewał, że odda pocałunek. Cholera, nie spodziewał się przecież, że w ogóle do jakiegokolwiek pocałunku dojdzie, a już tym bardziej, że tak go owa sytuacja otumani. Z jego ust chciało się wyrwać "cholera, co Ty ze mną robisz dziewczyno?" jednak pozostało to jedynie myślą w głowie, która z wolna opadła jak u zawstydzonego uczniaka. Domyślał się, że Leo zamierza teraz nawiać i całkowicie to rozumiał. Z drugiej strony chciał ją przy sobie zatrzymać, ponieważ i ten drobny fakt był na swój sposób uroczy. Nie zrobił jednak żadnego ruchu, gdyż naprawdę sam nie wiedział co powinien zrobić, zupełnie jakby oberwał przed chwilą confundusem.
Prince HamiltonKlasa VII - Urodziny : 21/07/2005
Wiek : 19
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Re: Korytarz
Tak nie miał w zwyczaju oddawać się chwili, że on jej na chwilę słabości pozwolił! To niewybaczalne! Jak ona sobie spojrzy w lustrze w oczy?! Na pewno będzie musiała pójść niechętnie na imprezę i zapomnieć tam o Hamiltonie i miękkości jego pieprzonych warg. Musi sobie przetłumaczyć, że ona lepiej będzie wyglądała z kimś wyższym. to na pewno jej pomoże. Musi sobie natychmiast obrzydzić Gryfona i zacznie za chwilę.
Spojrzała przez ramię, niczym spłoszona łania, na swojego lwiego oprawcę i syknąwszy pod nosem z wybitnym niezadowoleniem, pokręciła głową, przekonując siebie samą, że to, co się tutaj zadziało... Nie może więcej mieć miejsca. Na Salazara, ona musi przestać o nim myśleć.
- Widzisz... Widzisz, co narobiłeś tym pojawieniem się... W Skrzydle. - Warknęła, pełna niezadowolenia dla tego, jak to teraz między nimi coś się objawiło. Zabić w zalążku, zakopać, polać kwasem i nie wspominać, to jest plan. Z nutą smutku spojrzała po jego sylwetce, ale zamknąwszy szybko powieki, odwróciła się ostatecznie.
- Ja... Ja też przepraszam. - Pufnęła pospiesznie, a w chwilę potem uciekła biegiem. A szarlotka lewitowała za nią... I jeśli Gryfon ruszył się w chwilę potem to niestety, drzwi do Pokoju Wspólnego Ślizgonów znikały już.
zt
Spojrzała przez ramię, niczym spłoszona łania, na swojego lwiego oprawcę i syknąwszy pod nosem z wybitnym niezadowoleniem, pokręciła głową, przekonując siebie samą, że to, co się tutaj zadziało... Nie może więcej mieć miejsca. Na Salazara, ona musi przestać o nim myśleć.
- Widzisz... Widzisz, co narobiłeś tym pojawieniem się... W Skrzydle. - Warknęła, pełna niezadowolenia dla tego, jak to teraz między nimi coś się objawiło. Zabić w zalążku, zakopać, polać kwasem i nie wspominać, to jest plan. Z nutą smutku spojrzała po jego sylwetce, ale zamknąwszy szybko powieki, odwróciła się ostatecznie.
- Ja... Ja też przepraszam. - Pufnęła pospiesznie, a w chwilę potem uciekła biegiem. A szarlotka lewitowała za nią... I jeśli Gryfon ruszył się w chwilę potem to niestety, drzwi do Pokoju Wspólnego Ślizgonów znikały już.
zt
Leo ButcherKlasa VII - Skąd : chicago, usa
Krew : czysta
Re: Korytarz
Nadal otumaniony całym zajściem, starał się rozwiązać tą magiczną zagadkę pod tytułem "Jak do tego wszystkiego do jasnej cholery doszło?". Nie wydwało mu się, żeby Leo była nim kiedykolwiek zainteresowana. Ba, powiedziałby prędzej, że już większe szanse były na to, że jest zainteresowana w ten sposób Wardem a nie nim, a tu proszę. Dlaczego ona musiała tak mu teraz we łbie namieszać.
- Co ja narobiłem? - Pomyślał jedynie, jak gdyby starając się spojrzeć na sytuację jej oczyma. Przecież on naprawdę nie zrobił nic! Przyszedł ją przeprosić, a skończyło się na tym, że to przecież ona go pocałowała!
I on szczerze nie wiedział co z tym wszystkim zrobić. Chyba najlepiej, przynajmniej na tą chwilę będzie trzeba puścić to w niepamięć ot co. Oczywiście teraz na pewno nie zjawi się na urodzinach Vedran, coby uniknąć niezręcznego spotkania z Butcher. No i będzie musiał przez jakiś czas unikać siostry, choć ta na szczęście wybierała się na ferie poza zamek, w ten sposób przynajmniej na razie będzie mógł uniknąć powiedzenia o tym komukolwiek. Rhinna raczej byłaby zaskoczona, ale wątpił, że wygadałaby się, że wie, jednak wolał po prostu się z tego nie tłumaczyć. Spojrzał jeszcze za dziewczyną, która pognała przed siebie i gdy tylko zniknęła mu z pola widzenia, chłopak dosłownie przejechał plecami po zimnej ścianie opadając na tyłek i siedział tak dobrych trzydzieści minut w ciemnym zaułku, rozmyślając nad wydarzeniami dzisiejszego dnia. W końcu uznał, że trzeba wziąć się w garść i zrobić jak powiedziała Leo, zapomnieć, że cokolwiek się stało. Poszedł więc powoli korytarzem w kierunku schodów i ruszył z powrotem do wieży gryffindoru. Najwyraźniej zamierzał położyć się spać dzisiaj wcześniej, choć pewnie długo czasu przeleży dalej rozmyślając nim zaśnie... o ile zaśnie w ogóle.
/zt
- Co ja narobiłem? - Pomyślał jedynie, jak gdyby starając się spojrzeć na sytuację jej oczyma. Przecież on naprawdę nie zrobił nic! Przyszedł ją przeprosić, a skończyło się na tym, że to przecież ona go pocałowała!
I on szczerze nie wiedział co z tym wszystkim zrobić. Chyba najlepiej, przynajmniej na tą chwilę będzie trzeba puścić to w niepamięć ot co. Oczywiście teraz na pewno nie zjawi się na urodzinach Vedran, coby uniknąć niezręcznego spotkania z Butcher. No i będzie musiał przez jakiś czas unikać siostry, choć ta na szczęście wybierała się na ferie poza zamek, w ten sposób przynajmniej na razie będzie mógł uniknąć powiedzenia o tym komukolwiek. Rhinna raczej byłaby zaskoczona, ale wątpił, że wygadałaby się, że wie, jednak wolał po prostu się z tego nie tłumaczyć. Spojrzał jeszcze za dziewczyną, która pognała przed siebie i gdy tylko zniknęła mu z pola widzenia, chłopak dosłownie przejechał plecami po zimnej ścianie opadając na tyłek i siedział tak dobrych trzydzieści minut w ciemnym zaułku, rozmyślając nad wydarzeniami dzisiejszego dnia. W końcu uznał, że trzeba wziąć się w garść i zrobić jak powiedziała Leo, zapomnieć, że cokolwiek się stało. Poszedł więc powoli korytarzem w kierunku schodów i ruszył z powrotem do wieży gryffindoru. Najwyraźniej zamierzał położyć się spać dzisiaj wcześniej, choć pewnie długo czasu przeleży dalej rozmyślając nim zaśnie... o ile zaśnie w ogóle.
/zt
Prince HamiltonKlasa VII - Urodziny : 21/07/2005
Wiek : 19
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Strona 6 z 6 • 1, 2, 3, 4, 5, 6
Magic Land :: Hogwart :: LOCHY
Strona 6 z 6
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach