Wejście do domu, parter
3 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Hogsmeade :: Prestwick Road :: Prestwick Road 5
Strona 1 z 3
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Wejście do domu, parter
Dom w Hogsmeade został zakupiony częściowo z oszczędności nauczycielki, częściowo z pieniędzy nabytych przy rozwodzie i również dzięki wsparciu finansowemu ze strony rodziców. Mieści się prawie na samym początku ulicy Prestwick Road, w okolicy parku i jednej z głównych ulic magicznej wioski a swoim wyglądem niespecjalnie wyróżnia się na tle innych.
Po przekroczeniu progu należy przejść przez korytarz - gdzie swoją drogą mieszczą się drzwi od łazienki - by dojść do salonu. Pierwszym co może rzucić się w oczy jest pełno koloru zielonego, kominek i dość eleganckie, może nawet babcine, meble czy dodatki. Jednak na kolor farby Jane nie miała żadnego wpływu, a meble przypominały jej o samych dobrych rzeczach, które ją spotkały, więc nie sposób było je wyrzucić. Pomimo mugolskiej krwi nie ma w tutaj żadnych przedmiotów, które mogłyby zdradzać jej pochodzenie.
Na prawo od wejścia do salonu znajdują się schody prowadzące na drugie piętro do sypialni właścicielki. Ponadto znajduje się tutaj otwarta kuchnia z jadalnią, które już zostały nieco unowocześnione, ale bez przesady.
Z salonu można wyjść do małego, ale zadbanego i ogrodzonego od gapiów, ogródka, gdzie znajdują się dwa leżaki i stoliczek, skryte pod dachem.
Po przekroczeniu progu należy przejść przez korytarz - gdzie swoją drogą mieszczą się drzwi od łazienki - by dojść do salonu. Pierwszym co może rzucić się w oczy jest pełno koloru zielonego, kominek i dość eleganckie, może nawet babcine, meble czy dodatki. Jednak na kolor farby Jane nie miała żadnego wpływu, a meble przypominały jej o samych dobrych rzeczach, które ją spotkały, więc nie sposób było je wyrzucić. Pomimo mugolskiej krwi nie ma w tutaj żadnych przedmiotów, które mogłyby zdradzać jej pochodzenie.
Na prawo od wejścia do salonu znajdują się schody prowadzące na drugie piętro do sypialni właścicielki. Ponadto znajduje się tutaj otwarta kuchnia z jadalnią, które już zostały nieco unowocześnione, ale bez przesady.
Z salonu można wyjść do małego, ale zadbanego i ogrodzonego od gapiów, ogródka, gdzie znajdują się dwa leżaki i stoliczek, skryte pod dachem.
Jane HalseyNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 05/06/1983
Wiek : 41
Skąd : Inverness, Szkocja
Krew : mugolska
Re: Wejście do domu, parter
Kto by pomyślał, że ten dzień się tak potoczy. Początkowo miał być to nic nieznaczący wieczór, którego będzie chciał spiąć się w sobie, żeby odzyskać energię na koniec tygodnia. A jednak jakoś tak się stało, że w przeciągu trzydziestu minut od umierania na kanapie, znalazł się teraz przed jednym z ładniejszych domów na Prestwick Road w Hogsmeade.
Gabrielowi udało się ogarnąć w swojej chorobie. Gardło dalej go lekko drapało, ale nie było tego po nim widać. Chociaż nie założył sztywnego garnituru, w których miał nawyk pojawiać się na szkolnych korytarzach, dalej był elegancki w swojej prostocie. Zwykłe jeansy zamienił na eleganckie spodnie, kapcie na porządne czarne buty z ecco, a pod sweter wsunął błękitną koszulę. Na całość ze względu na pogodę założył skórzaną kurtkę, a w wolnej ręce miał duży parasol.
Pojawił się tu i to nie w byle jakim towarzystwie. Jakiś czas temu udało mu się, po kolejnej chwiejnej kałuży błocka, namówić Jane na swoje pomocne ramię i szli teraz jak prawdziwa para, pośród ulicznego półmroku. Gdy dotarli na miejsce, kobieta oswobodziła się z jego uścisku, żeby otworzyć drzwi.
- Opłaca Ci się utrzymywać tutaj dom, kiedy większość roku spędzasz w szkole? - spytał z ciekawości. W końcu on dla swojej pracy poświęcił niezależność i dalej miał pokój w rodzinnym domu. Prywatne lokum uważał za zbyteczne w tej sytuacji.
Gabrielowi udało się ogarnąć w swojej chorobie. Gardło dalej go lekko drapało, ale nie było tego po nim widać. Chociaż nie założył sztywnego garnituru, w których miał nawyk pojawiać się na szkolnych korytarzach, dalej był elegancki w swojej prostocie. Zwykłe jeansy zamienił na eleganckie spodnie, kapcie na porządne czarne buty z ecco, a pod sweter wsunął błękitną koszulę. Na całość ze względu na pogodę założył skórzaną kurtkę, a w wolnej ręce miał duży parasol.
Pojawił się tu i to nie w byle jakim towarzystwie. Jakiś czas temu udało mu się, po kolejnej chwiejnej kałuży błocka, namówić Jane na swoje pomocne ramię i szli teraz jak prawdziwa para, pośród ulicznego półmroku. Gdy dotarli na miejsce, kobieta oswobodziła się z jego uścisku, żeby otworzyć drzwi.
- Opłaca Ci się utrzymywać tutaj dom, kiedy większość roku spędzasz w szkole? - spytał z ciekawości. W końcu on dla swojej pracy poświęcił niezależność i dalej miał pokój w rodzinnym domu. Prywatne lokum uważał za zbyteczne w tej sytuacji.
Re: Wejście do domu, parter
Kiedy znaleźli się przed drzwiami jej domu bez trudu odnalazła klucze w torebce i równie bez większego problemu otworzyła drzwi, wchodząc do środka. Zapaliła światło, zdjęła buty a płaszcz powiesiła na wieszaku, po czym zapraszającym ruchem dłoni wskazała Gabrielowi salon.
- Napijesz się czegoś? - spytała, przechodząc przez salon do kuchni. Nawet jeśli by odmówił, to ona i tak w wyrazie gościnności i zwyczajnej troski postanowiła zaparzyć herbatę, najlepiej z miodem, który akurat posiadała w jednej z szafek. Krzątając się po pomieszczeniu miała okazję, żeby namyślić się nad odpowiedzią.
- Wiesz... nigdy nie wiem jak długo wytrzymam w tym zamku - powiedziała, w międzyczasie przygotowując napoje, które zgodnie z ostatnim Prorokiem miały pomóc na przeziębienie. Nim jednak je skończyła musiała poczekać aż woda łaskawie się zagotuje, dlatego też wykorzystała moment i wróciła do swojego gościa. - Wcale nie jest tak trudno go utrzymać, jakby się wydawało, ale póki co mam pieniądze, więc... - wzruszyła ramionami, rozglądając się po pomieszczeniu. Wszystko stało na swoim miejscu, co oznaczało, że chyba nie miała do czynienia z nieproszonymi gośćmi.
- Sprzątanie to żaden problem - chwyciła w dłoń leżącą obok torebki różdżkę i w kilku zgrabnych ruchach, ponaglających zaklęciem, uprzątnęła ewentualny kurz czy brud. Kręcąc się jakby miała owsiki wróciła do kuchni, z której wyszła jakieś trzy minuty później, ale w towarzystwie dwóch kubków z ponad których unosiła się para i przyjemny dla nosa aromat. Postawiła je na stoliku, opadając w końcu na miękką kanapę.
- A jak kiedyś przyjdzie mi mieć rodzinę w postaci kolejnego męża i dziecka albo faceta i dziecka? W życiu nie wrócę do miasta, chociaż byłoby mi tak wygodniej... a jak mi odbije to mogę w każdej chwili go sprzedać, to też żaden problem - posłała Anglikowi uśmiech, przygarniając do siebie jedną z poduszek. - A Ty? Nie planujesz rodziny? Wieczny kawaler i te sprawy, hm? - niby to od niechcenia przyjrzała się dokładniej Gabrielowi, podświadomie dochodząc do wniosku, że mógłby być jej potencjalnym kandydatem na partnera.
- Napijesz się czegoś? - spytała, przechodząc przez salon do kuchni. Nawet jeśli by odmówił, to ona i tak w wyrazie gościnności i zwyczajnej troski postanowiła zaparzyć herbatę, najlepiej z miodem, który akurat posiadała w jednej z szafek. Krzątając się po pomieszczeniu miała okazję, żeby namyślić się nad odpowiedzią.
- Wiesz... nigdy nie wiem jak długo wytrzymam w tym zamku - powiedziała, w międzyczasie przygotowując napoje, które zgodnie z ostatnim Prorokiem miały pomóc na przeziębienie. Nim jednak je skończyła musiała poczekać aż woda łaskawie się zagotuje, dlatego też wykorzystała moment i wróciła do swojego gościa. - Wcale nie jest tak trudno go utrzymać, jakby się wydawało, ale póki co mam pieniądze, więc... - wzruszyła ramionami, rozglądając się po pomieszczeniu. Wszystko stało na swoim miejscu, co oznaczało, że chyba nie miała do czynienia z nieproszonymi gośćmi.
- Sprzątanie to żaden problem - chwyciła w dłoń leżącą obok torebki różdżkę i w kilku zgrabnych ruchach, ponaglających zaklęciem, uprzątnęła ewentualny kurz czy brud. Kręcąc się jakby miała owsiki wróciła do kuchni, z której wyszła jakieś trzy minuty później, ale w towarzystwie dwóch kubków z ponad których unosiła się para i przyjemny dla nosa aromat. Postawiła je na stoliku, opadając w końcu na miękką kanapę.
- A jak kiedyś przyjdzie mi mieć rodzinę w postaci kolejnego męża i dziecka albo faceta i dziecka? W życiu nie wrócę do miasta, chociaż byłoby mi tak wygodniej... a jak mi odbije to mogę w każdej chwili go sprzedać, to też żaden problem - posłała Anglikowi uśmiech, przygarniając do siebie jedną z poduszek. - A Ty? Nie planujesz rodziny? Wieczny kawaler i te sprawy, hm? - niby to od niechcenia przyjrzała się dokładniej Gabrielowi, podświadomie dochodząc do wniosku, że mógłby być jej potencjalnym kandydatem na partnera.
Jane HalseyNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 05/06/1983
Wiek : 41
Skąd : Inverness, Szkocja
Krew : mugolska
Re: Wejście do domu, parter
Wszedł do przedpokoju, rozglądając się z ciekawością. Poszedł w ślady gospodyni, zdejmując uprzejmie lekko przemoknięte buty na wejściu i odwieszając parasol z kurtką na wieszak. Przeszedł dalej, nie przestając oglądać wnętrze domu. Wystrój jak z gazetki Ikei, chociaż meble wyglądały na porządniejsze. Chodziło o to, że było przytulnie i kolorowo. Tak z kobiecym gustem, który się zawsze mężczyźnie bardzo podobał. Jego dom urządzała przede wszystkim matka. Juliette chyba nie odziedziczyła tego myku.
Jako fan numer jeden ciepłych napoi, przytaknął na herbatę. Głowa już go nie bolała, ale wolał dalej faszerować się witaminkami w razie czego. Usiadł sobie na kanapie, wygodnie opierając plecy o zieloną poduszkę. Patrzył na krzątającą się w kuchni Jenny z lekkim rozbawieniem, bo dalej widział w nią tą małą kujonkę ze szkolnych lat. Niesamowite, że się tak przeistoczyła. Kiwał ze zrozumieniem głową, kiedy tłumaczyła jej po co ten dom. Żyła w nim ze swoim byłym mężem? Czy myślała raczej przyszłościowo, że teraz to ona kogoś wyrzuci, jeśli drugi raz się zawiedzie.
- Jestem z malowniczego Dartford. Duże miasta to moja bajka, chociaż nasz dom jest bardziej obrzeżach... Od jeziora Brooklyn.
A Ty? Nie planujesz rodziny?
Zamarł na moment przez to pytanie. Po prostu trafiła w sedno. Przez ostatnie tygodnie bardzo intensywnie rozmyślał nad tym, że dorósł do stabilizacji w związku. Nie chciał jej jednak przestraszyć swoimi postanowieniami, męska duma... Maximilianowi czy innemu przyjacielowi było łatwiej bezpośrednio mówić o tym, że szuka kandydatki na żonę.
- Nie miałem szczęścia - przyznał z delikatnym uśmiechem. Wziął kubek gorącej herbaty z miodem do rąk i upił ostrożnie łyk napoju, żeby się nie oparzyć. - Byłem zaręczony na studiach, wiesz? Naprawdę myślałem, że to coś poważnego. To nie była Yvonne - dodał szybko, chociaż nie wiedział czy to istotne. Wtedy pojawiła się Audrey. Kolejna studencka historia, ale na tyle ważna by o niej teraz wspomnieć kiedyś. O niej też myślał swojego czasu bardzo poważnie. Właściwie to nigdy nie powiedzieli sobie, że się rozstają. Po prostu drogi się gdzieś po drodze rozeszły, kiedy poszli do prac.
- Musiałem się po tym trochę pozbierać, ale myślę, że jestem teraz w stanie myśleć o sobie w kategoriach dobrego kandydata na męża. Nawet Prorok to zauważył - zaśmiał się dźwięcznie.
Jako fan numer jeden ciepłych napoi, przytaknął na herbatę. Głowa już go nie bolała, ale wolał dalej faszerować się witaminkami w razie czego. Usiadł sobie na kanapie, wygodnie opierając plecy o zieloną poduszkę. Patrzył na krzątającą się w kuchni Jenny z lekkim rozbawieniem, bo dalej widział w nią tą małą kujonkę ze szkolnych lat. Niesamowite, że się tak przeistoczyła. Kiwał ze zrozumieniem głową, kiedy tłumaczyła jej po co ten dom. Żyła w nim ze swoim byłym mężem? Czy myślała raczej przyszłościowo, że teraz to ona kogoś wyrzuci, jeśli drugi raz się zawiedzie.
- Jestem z malowniczego Dartford. Duże miasta to moja bajka, chociaż nasz dom jest bardziej obrzeżach... Od jeziora Brooklyn.
A Ty? Nie planujesz rodziny?
Zamarł na moment przez to pytanie. Po prostu trafiła w sedno. Przez ostatnie tygodnie bardzo intensywnie rozmyślał nad tym, że dorósł do stabilizacji w związku. Nie chciał jej jednak przestraszyć swoimi postanowieniami, męska duma... Maximilianowi czy innemu przyjacielowi było łatwiej bezpośrednio mówić o tym, że szuka kandydatki na żonę.
- Nie miałem szczęścia - przyznał z delikatnym uśmiechem. Wziął kubek gorącej herbaty z miodem do rąk i upił ostrożnie łyk napoju, żeby się nie oparzyć. - Byłem zaręczony na studiach, wiesz? Naprawdę myślałem, że to coś poważnego. To nie była Yvonne - dodał szybko, chociaż nie wiedział czy to istotne. Wtedy pojawiła się Audrey. Kolejna studencka historia, ale na tyle ważna by o niej teraz wspomnieć kiedyś. O niej też myślał swojego czasu bardzo poważnie. Właściwie to nigdy nie powiedzieli sobie, że się rozstają. Po prostu drogi się gdzieś po drodze rozeszły, kiedy poszli do prac.
- Musiałem się po tym trochę pozbierać, ale myślę, że jestem teraz w stanie myśleć o sobie w kategoriach dobrego kandydata na męża. Nawet Prorok to zauważył - zaśmiał się dźwięcznie.
Re: Wejście do domu, parter
To nie tak, że mieszkała tutaj z byłym już mężem. Po rozwodzie potrzebowała odskoczni, dlatego kiedy nie mogła wytrzymać dłużej w rodzinnym mieście z rodziną na głowie wybrała się na spontaniczną wycieczkę. O tyle spontaniczną, że wróciła z niej tylko po pieniądze i swoje rzeczy. Od tamtej pory pomieszkiwała w Hogsmeade przez blisko rok, aż dowiedziała się, że Hogwart potrzebuje nauczycielki od mugoloznastwa. Jane nieco roztargniona zerknęła na swoją sukienkę, po czym podniosła się z kanapy.
- Wybacz mi na moment - uśmiechnęła się a następnie skierowała do swojej sypialni, z której wróciła ubrana w spodnie dresowe i koszulkę na ramiączkach. Tak było jej po prostu wygodniej. Na koniec związała włosy w niedbałego kucyka i z powrotem usiadła na kanapie, w siadzie skrzyżnym.
- No, tak lepiej - odetchnęła z ulgą. Przy okazji chciała sprawdzić czy Gabriel należał do tych panów, którzy patrzyli na kobietę przez pryzmat ubioru, mimo że wątpiła w to od ostatniego spotkania. Chwyciła między dłonie ciepły kubek, taksując spojrzeniem swojego rozmówcę. Zaręczyny na studiach, prawdziwa miłość... tak, tak, znała to z autopsji. Mina nieco jej zrzedła na samo wspomnienie kilku lat małżeństwa, chociaż na ustach kobiety wciąż widniał uśmiech.
- Nie żałuj. Skończyłbyś jak ja - wzruszyła ramionami, upijając spory łyk herbaty, nie zważając na to, że na własne życzenie oparzyła sobie język. Krzywiąc się na twarzy odwróciła wzrok na regał z książkami stojący koło schodów na piętro. Musiała pamiętać o podręcznikach na lekcję.
- Kandydat na męża? - zaśmiała się, ukazując rządek zadbanych zębów. - Połowa uczennic na Ciebie leci, Gabrielu, nie wiem czy to zauważyłeś. Ale jakby kto pytał... ja nic nie mówiłam - oparła się o poduszki, ziewając przeciągle.
- Wybacz mi na moment - uśmiechnęła się a następnie skierowała do swojej sypialni, z której wróciła ubrana w spodnie dresowe i koszulkę na ramiączkach. Tak było jej po prostu wygodniej. Na koniec związała włosy w niedbałego kucyka i z powrotem usiadła na kanapie, w siadzie skrzyżnym.
- No, tak lepiej - odetchnęła z ulgą. Przy okazji chciała sprawdzić czy Gabriel należał do tych panów, którzy patrzyli na kobietę przez pryzmat ubioru, mimo że wątpiła w to od ostatniego spotkania. Chwyciła między dłonie ciepły kubek, taksując spojrzeniem swojego rozmówcę. Zaręczyny na studiach, prawdziwa miłość... tak, tak, znała to z autopsji. Mina nieco jej zrzedła na samo wspomnienie kilku lat małżeństwa, chociaż na ustach kobiety wciąż widniał uśmiech.
- Nie żałuj. Skończyłbyś jak ja - wzruszyła ramionami, upijając spory łyk herbaty, nie zważając na to, że na własne życzenie oparzyła sobie język. Krzywiąc się na twarzy odwróciła wzrok na regał z książkami stojący koło schodów na piętro. Musiała pamiętać o podręcznikach na lekcję.
- Kandydat na męża? - zaśmiała się, ukazując rządek zadbanych zębów. - Połowa uczennic na Ciebie leci, Gabrielu, nie wiem czy to zauważyłeś. Ale jakby kto pytał... ja nic nie mówiłam - oparła się o poduszki, ziewając przeciągle.
Jane HalseyNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 05/06/1983
Wiek : 41
Skąd : Inverness, Szkocja
Krew : mugolska
Re: Wejście do domu, parter
Chyba przez ten krótki moment, jak Jane zniknęła w swoim pokoju, zrozumiał, że nie przyszli tu tylko na moment po książki. Skoro się nawet przebrała w domowe ubranie... Skwitował to uśmiechem, bo jakże mogłoby mu się to nie spodobać? Wyglądała pięknie w swojej czarnej, obcisłej sukience, ale w dresach też było jej bardzo do twarzy. Wyglądała naturalniej i tak młodzieńczo, kiedy jeszcze spięła włosy do góry. Znów jakby siedział z uczennicą, a nie swoją rówieśniczką. Odpiął górne guziki od koszuli, którą miał schowaną za swetrem. Też poczuje się trochę bardziej komfortowo, a co.
- Uważaj bo się...! - napiła się. Zaśmiał się widząc grymas na twarzy czarownicy. Sam już wypróbował herbatę. Była wyborna, ale jednak jeszcze za ciepła do picia. Przeczesał palcami swoje włosy do tyłu. Wysuszył je przed wyjściem, ale nie zdążył ułożyć. Falka kręciła się we wszystkie strony, nadając mu trochę łobuzerskiego wyglądu. A mógł nażelować...
- Chyba każda kobieta chciałaby skończyć jak Ty, Jenny! Piękna, mądra, ze stałą pracą, pożądana... Właściwie to dobrze, że żaden z nas nie jest po ślubie w kadrze, bo żony dałyby nam popalić za Ciebie. - O dyrektora chyba był spokojny. Troszeczkę nie ta epoka. Chciał jej do-komplementować, żeby nie myślała o sobie w kategoriach rozwódki. Była na to zdecydowanie za młoda. Co do jego fan klubów w szkole to nie miał komentarzy. Po prostu znowu się roześmiał, co przychodziło mu niezwykle łatwo w jej towarzystwie. Wzruszył bezradnie ramionami, mówiąc iście skromnie:
- Co począć... Jestem doskonały.
- Uważaj bo się...! - napiła się. Zaśmiał się widząc grymas na twarzy czarownicy. Sam już wypróbował herbatę. Była wyborna, ale jednak jeszcze za ciepła do picia. Przeczesał palcami swoje włosy do tyłu. Wysuszył je przed wyjściem, ale nie zdążył ułożyć. Falka kręciła się we wszystkie strony, nadając mu trochę łobuzerskiego wyglądu. A mógł nażelować...
- Chyba każda kobieta chciałaby skończyć jak Ty, Jenny! Piękna, mądra, ze stałą pracą, pożądana... Właściwie to dobrze, że żaden z nas nie jest po ślubie w kadrze, bo żony dałyby nam popalić za Ciebie. - O dyrektora chyba był spokojny. Troszeczkę nie ta epoka. Chciał jej do-komplementować, żeby nie myślała o sobie w kategoriach rozwódki. Była na to zdecydowanie za młoda. Co do jego fan klubów w szkole to nie miał komentarzy. Po prostu znowu się roześmiał, co przychodziło mu niezwykle łatwo w jej towarzystwie. Wzruszył bezradnie ramionami, mówiąc iście skromnie:
- Co począć... Jestem doskonały.
Re: Wejście do domu, parter
Fakt. Nie przemyślała swojego posunięcia z przebraniem się. Przyszła tu po książki i kilka innych rzeczy, jednak zawsze kiedy przekraczała próg domu czuła potrzebę zrzucenia kobiecych ciuchów na rzecz najwierniejszego i najwygodniejszego w świecie dresu. A nawet jeśli przyszłoby im zostać tutaj na noc... to co z tego? Byli dorośli. Kanapa była rozkładana i Gabriel spokojnie mógł się na niej przespać, więc w zasadzie nie robili nic złego. Zapobiegawczych słów Anglika, które wypowiedział po fakcie, nie skomentowała a co najwyżej odstawiła kubek na stolik, krzyżując ręce pod biustem, jednocześnie znowu nieco go unosząc.
- Och, błagam! Przestań mi rzucać takimi komplementami, nie przepadam za nimi - powiedziała zupełnie poważnie. Wyrobiła się to się wyrobiła, po co drążyć temat? Zwłaszcza, że nigdy nie lubiła i nie będzie lubić komplementowania jej osoby. Nie była do tego przyzwyczajona i wbrew pozorom nadal była skromną istotą, zwyczajną i normalną, jak w szkole. Kolejne słowa wypowiedziane przez mężczyznę trochę ją zaskoczyły, co było widać po jej minie.
- Nie dość, że irytująco inteligentny, to jeszcze tak skromny... - jej wypowiedź wprost ociekała ironią, jednak nie na tyle, by go urazić. Nie miała nawet takiego zamiaru! Wciąż pamiętała czasy szkoły, gdy była o ten punkt czy dwa gorsza od niego. - Swoją drogą nie wiem po dzień dzisiejszy co Ty widziałeś w Yvonne - diametralnie zmieniła temat, chcąc rozwiązać zagadkę sprzed kilku lat.
- Och, błagam! Przestań mi rzucać takimi komplementami, nie przepadam za nimi - powiedziała zupełnie poważnie. Wyrobiła się to się wyrobiła, po co drążyć temat? Zwłaszcza, że nigdy nie lubiła i nie będzie lubić komplementowania jej osoby. Nie była do tego przyzwyczajona i wbrew pozorom nadal była skromną istotą, zwyczajną i normalną, jak w szkole. Kolejne słowa wypowiedziane przez mężczyznę trochę ją zaskoczyły, co było widać po jej minie.
- Nie dość, że irytująco inteligentny, to jeszcze tak skromny... - jej wypowiedź wprost ociekała ironią, jednak nie na tyle, by go urazić. Nie miała nawet takiego zamiaru! Wciąż pamiętała czasy szkoły, gdy była o ten punkt czy dwa gorsza od niego. - Swoją drogą nie wiem po dzień dzisiejszy co Ty widziałeś w Yvonne - diametralnie zmieniła temat, chcąc rozwiązać zagadkę sprzed kilku lat.
Jane HalseyNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 05/06/1983
Wiek : 41
Skąd : Inverness, Szkocja
Krew : mugolska
Re: Wejście do domu, parter
Chciała się odegrać na nim za to, że poczuła się skrępowana. To oczywiste, dlatego z twarzy Gabriela nie schodziło lekkie rozbawienie. Ułożył się wygodniej w kanapie, powoli czując się jak u siebie w domu. Brakowało by tylko tego, żeby położył stopy na kanapie, ale nie miał zamiaru na razie się tak pokładać. W komentarzu do jej ironicznego odzewu, uniósł wysoko brwi do góry, uśmiechając się szelmowsko do kobiety.
- Drażnisz się ze mną, bo Ci się podobam - albo i podobałem już w szkole. Zostawił to jednak dla siebie, bo nie chciał jej jeszcze do końca rozjuszać. Miała cięty języczek, a Griffiths mimo swojej elokwencji przy tej panience może stracić argumentację w głowie. Dziwnie go rozpraszała. To chyba przez tą chorobę...
Nie chciał być niemiły i sprawiać, żeby była jeszcze bardziej zawistna o Yvonne, ale prawdą było, że nie widziała po prostu jego byłej dziewczyny w bikini. To w niej widział jako młodzieniec. Poza tym była czystokrwistą czarownicą ze znanej mu rodziny.
- Znasz to może z romansów... Kiedy rodzice spikają młodą parę, bo do siebie pasują pod względem wypchanego portfela i urody? Tylko to wtedy nie ma przyszłości. Ta dziewczyna zwykle okazuje się za przeproszeniem suką, a mężczyzna znajduje naturalną, zabawną i dość zwykle niezwykłą dziewczynę. - Nie musiał chyba mówić kto był kim w tej historii. Tylko on wtedy nie znalazł tej pięknej drugiej połówki. To Yvonne znalazła głupszą, męską wersję gwiazdy rocka na motocyklu i za nią pobiegła.
- Yv pasowała do mnie. Tak po prostu. - Bez fajerwerków i ckliwych opisów. Przechylił głowę na bok, patrząc na kobietę z zainteresowaniem.
- Teraz Ty mi opowiedz o swoim mężu.
Brakowało im chyba trochę alkoholu do tego typu rozmów.
- Drażnisz się ze mną, bo Ci się podobam - albo i podobałem już w szkole. Zostawił to jednak dla siebie, bo nie chciał jej jeszcze do końca rozjuszać. Miała cięty języczek, a Griffiths mimo swojej elokwencji przy tej panience może stracić argumentację w głowie. Dziwnie go rozpraszała. To chyba przez tą chorobę...
Nie chciał być niemiły i sprawiać, żeby była jeszcze bardziej zawistna o Yvonne, ale prawdą było, że nie widziała po prostu jego byłej dziewczyny w bikini. To w niej widział jako młodzieniec. Poza tym była czystokrwistą czarownicą ze znanej mu rodziny.
- Znasz to może z romansów... Kiedy rodzice spikają młodą parę, bo do siebie pasują pod względem wypchanego portfela i urody? Tylko to wtedy nie ma przyszłości. Ta dziewczyna zwykle okazuje się za przeproszeniem suką, a mężczyzna znajduje naturalną, zabawną i dość zwykle niezwykłą dziewczynę. - Nie musiał chyba mówić kto był kim w tej historii. Tylko on wtedy nie znalazł tej pięknej drugiej połówki. To Yvonne znalazła głupszą, męską wersję gwiazdy rocka na motocyklu i za nią pobiegła.
- Yv pasowała do mnie. Tak po prostu. - Bez fajerwerków i ckliwych opisów. Przechylił głowę na bok, patrząc na kobietę z zainteresowaniem.
- Teraz Ty mi opowiedz o swoim mężu.
Brakowało im chyba trochę alkoholu do tego typu rozmów.
Re: Wejście do domu, parter
Parsknęła perlistym i równie szczerym śmiechem, słysząc argument wyssany z palca. Nawet jeśli jej się podobał to nie miała zamiaru się do tego przyznawać, a jak już to nie na trzeźwo. I tu powstawał problem, bo Jane nie piła alkoholu a jak piła, to szybko kończyła. Jej głowa nie należała do najlepszych. Gdy opanowała swoje rozbawienie, przetarła ostrożnie dłonią policzki i w porównaniu z Gabrielem, wyłożyła swoje nogi na całą długość kanapy. W końcu była u siebie w domu, a obecność mężczyzny w niczym jej nie przeszkadzała jak na razie. Jeśli szło o historię z Yvonne, no cóż, znała takie przypadki. Z filmów, ale wolała nie mówić tego na głos, dlatego w odpowiedzi posłała mężczyźnie pokrzepiający uśmiech. Co mogła poradzić na to, że nie lubiła tej dziewczyny? Niestety u niej wygląd nie szedł nijak w parze z rozumem, przynajmniej według Jane, jednak to też pozostawiła dla siebie. W końcu podczas uczęszczania do Hogwartu była pulchniejszą kujonką, dziwakiem, który nie miał obycia w towarzystwie. Pytanie o męża zbiło ją nieco z pantałyku, lecz wybrnęła z tego z twarzą.
- Ex męża, mój drogi - wyprostowała się z dumnym uśmiechem na ustach, poprawiając Gabriela. - Nie ma co opowiadać. Podczas studiów wzięłam się za siebie, schudłam, co widać zresztą, zaczęłam się ubierać jak kobieta, malować, ale masz oczy... widzisz sam - rozłożyła bezradnie ręce, wracając do swojej opowieści. - Kiedy miałam praktyki w szkole poznałam go zupełnie przez przypadek na korytarzu. Był nauczycielem, starszy o trzy lata, przystojny... można było dla niego stracić głowę. Nasz związek był całkiem dobry, dopóki po czterech latach się nie dowiedziałam, że wolał zabawiać studentki na boku. Z jedną chyba ma dziecko, pewnie się cieszy, bo ja niestety poroniłam i później nasze kontakty łóżkowe się ochłodziły znacznie - odwróciła wzrok, opierając dłoń o policzek a łokieć o kanapę. Drugą dłonią zaś zaczęła nerwowo skubać guzik przyszyty do jednej z poduszek, aż w jej głowie pojawił się mało mądry pomysł. Podniosła się z miejsca wychodząc do kuchni, z kolei gdy wróciła trzymała w rękach szklaneczki i ognistą. Trudno, mogła wypić, zwłaszcza że przesilenie jesienne nie sprzyjało rozmowom na temat przeszłości, która jednak w jakiś sposób nadal ją przygnębiała.
- Nie wyrzucą nas z pracy za nieobecność? - spytała w międzyczasie nalewając odpowiednią ilość whiskey do jednego i drugiego naczynia.
- Ex męża, mój drogi - wyprostowała się z dumnym uśmiechem na ustach, poprawiając Gabriela. - Nie ma co opowiadać. Podczas studiów wzięłam się za siebie, schudłam, co widać zresztą, zaczęłam się ubierać jak kobieta, malować, ale masz oczy... widzisz sam - rozłożyła bezradnie ręce, wracając do swojej opowieści. - Kiedy miałam praktyki w szkole poznałam go zupełnie przez przypadek na korytarzu. Był nauczycielem, starszy o trzy lata, przystojny... można było dla niego stracić głowę. Nasz związek był całkiem dobry, dopóki po czterech latach się nie dowiedziałam, że wolał zabawiać studentki na boku. Z jedną chyba ma dziecko, pewnie się cieszy, bo ja niestety poroniłam i później nasze kontakty łóżkowe się ochłodziły znacznie - odwróciła wzrok, opierając dłoń o policzek a łokieć o kanapę. Drugą dłonią zaś zaczęła nerwowo skubać guzik przyszyty do jednej z poduszek, aż w jej głowie pojawił się mało mądry pomysł. Podniosła się z miejsca wychodząc do kuchni, z kolei gdy wróciła trzymała w rękach szklaneczki i ognistą. Trudno, mogła wypić, zwłaszcza że przesilenie jesienne nie sprzyjało rozmowom na temat przeszłości, która jednak w jakiś sposób nadal ją przygnębiała.
- Nie wyrzucą nas z pracy za nieobecność? - spytała w międzyczasie nalewając odpowiednią ilość whiskey do jednego i drugiego naczynia.
Jane HalseyNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 05/06/1983
Wiek : 41
Skąd : Inverness, Szkocja
Krew : mugolska
Re: Wejście do domu, parter
Chciał usłyszeć historię jej związku. Każdy z nich miał swój bagaż, a jej był trochę bardziej zaawansowany, bo w końcu doszło do ceremonii zaślubin. Znów mu przyszedł do głowy Ethim Polansky, kiedy usłyszał o obracaniu studentek. Trochę inna różnica wieku, ale mimo wszystko dalej dla Gabriela niewłaściwe. Nie wyobrażał sobie jak można po czymś takim utrzymać profesjonalne podejście do swojej pracy. Trochę go zakuło, kiedy powiedziała o poronieniu dziecka. Autentycznie go to zabolało i przyjąłby teraz z ulgą każdego rodzaju alkohol. Nie przyznała się do tego wcześniej. Dla kobiety to musiał być straszny cios, więc nic dziwnego, że potem w łóżku się zrobiło zimniej. Ale przecież mężczyzna powinien to zrozumieć i dotrzymywać swojej kobiecie towarzystwa, tworząc nad nią kopułę bezpieczeństwa. A nie unosić się hormonami... To takie prymitywne.
Uśmiechnął się na widok ognistej. Ona była gospodynią, więc obsłużyła go i podała szklankę. Mężczyzna od razu zapomniał o herbacie i upił solidny łyk dobrej whiskey.
- Ja jestem chory - odpowiedział z cwanym błyskiem w oku. - Mogę Cię zarazić - dodał żartobliwie, drugi raz przechylając szklankę. Nie wiedział, że jego rozmówczyni ma słabą głowę. On natomiast miał dobre tempo, żeby się rozluźnić.
- Poznałaś naszego nowego nauczyciela od astronomii? - spytał informacyjnie, chcąc zmienić temat. Nie potrafił się odnieść do tego, co powiedziała mu Jane. Sprawa dziecka nim trochę wstrząsnęła, dlatego chciał być delikatny.
Uśmiechnął się na widok ognistej. Ona była gospodynią, więc obsłużyła go i podała szklankę. Mężczyzna od razu zapomniał o herbacie i upił solidny łyk dobrej whiskey.
- Ja jestem chory - odpowiedział z cwanym błyskiem w oku. - Mogę Cię zarazić - dodał żartobliwie, drugi raz przechylając szklankę. Nie wiedział, że jego rozmówczyni ma słabą głowę. On natomiast miał dobre tempo, żeby się rozluźnić.
- Poznałaś naszego nowego nauczyciela od astronomii? - spytał informacyjnie, chcąc zmienić temat. Nie potrafił się odnieść do tego, co powiedziała mu Jane. Sprawa dziecka nim trochę wstrząsnęła, dlatego chciał być delikatny.
Re: Wejście do domu, parter
W tym momencie było lepiej. Przyswoiła sobie informację, że straciła dziecko i przy następnej próbie może być to samo, ale na razie nie zanosiło się nawet na zwyczajny seks a co dopiero na próbę zajścia w ciążę, więc po prostu o tym nie myślała. Miała inne zajęcia, które pochłaniały ją do tego stopnia, iż nie miała zwyczajnie czasu wracać do przeszłości czy do tego, by rozmyślać o przyszłości. Tak czy inaczej, nie lubiła planować. Kobieta w odniesieniu do swojej opowieści chwyciła szklaneczkę z whiskey i nieprofesjonalnie wypiła ją na raz, zaraz po tym wracając do herbaty. Do picia na raz lepsza byłaby wódka, której niestety nie posiadała w domu, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, trudno. Zacisnęła obydwie dłonie na wciąż ciepłym kubku i podkurczyła nogi w kolanach, spoglądając na Gabriela.
- To wtedy będziesz mnie leczyć na własną rękę, nie widzę problemu? - końcówkę dodała dość pytająco, a na pytanie o nauczyciela astronomii potrząsnęła głową. - Okazji nie miałam, ale słyszałam, że jest dziwny - zamoczyła wargi w herbacie, nie odrywając wzroku z Anglika. - Czemu pytasz?
- To wtedy będziesz mnie leczyć na własną rękę, nie widzę problemu? - końcówkę dodała dość pytająco, a na pytanie o nauczyciela astronomii potrząsnęła głową. - Okazji nie miałam, ale słyszałam, że jest dziwny - zamoczyła wargi w herbacie, nie odrywając wzroku z Anglika. - Czemu pytasz?
Jane HalseyNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 05/06/1983
Wiek : 41
Skąd : Inverness, Szkocja
Krew : mugolska
Re: Wejście do domu, parter
Ach te kosmate myśli Griffiths'a. Proszę pana Profesora, ona wcale nie poprosiła o zabawę w doktora. Mimo wszystko jego uśmiech się poszerzył, słysząc warunek kobiety. Kiwnął entuzjastycznie głową, a jego oczy zaiskrzyły się niemal figlarnie.
- Będę Ci nawet podawał śniadanie do łóżka, jeżeli sobie tego zażyczysz - powiedział wesoło, bawiąc się zawartością swojej szklanki. Uniósł brwi w wyrazie zaskoczenia, kiedy Jenny swoją ognistą na raz. Wzruszył ramionami z rozbawieniem i zawtórował jej zerując swoją zawartość szkła. Tym razem on polał im alkoholu z butelki. Nawet jak nie był w swoim domu... Dalej był mężczyzną i to oni powinni rozdysponowywać procentami.
Oparł się wygodnie, kładąc jedną rękę na oparciu kanapy.
- Jest dziwny to mało powiedziane. Już został zawieszony w prawach nauczyciela, gdyż jest podejrzany o molestowanie uczennic. Na razie nie potwierdzone. - Jane to nie to samo co Dalila. Nauczycielka miała prawo wiedzieć o zaistniałej sytuacji i zarzutach, które dawano Polanskiemu. Właściwie to mu ulżyło, że nie miała z nim styczności... Może by się dowiedzieli wtedy, że w ogóle ma słabość do płci pięknej. Przeszły po nim nieprzyjemne dreszcze, więc napił się jeszcze whiskey.
- Będę Ci nawet podawał śniadanie do łóżka, jeżeli sobie tego zażyczysz - powiedział wesoło, bawiąc się zawartością swojej szklanki. Uniósł brwi w wyrazie zaskoczenia, kiedy Jenny swoją ognistą na raz. Wzruszył ramionami z rozbawieniem i zawtórował jej zerując swoją zawartość szkła. Tym razem on polał im alkoholu z butelki. Nawet jak nie był w swoim domu... Dalej był mężczyzną i to oni powinni rozdysponowywać procentami.
Oparł się wygodnie, kładąc jedną rękę na oparciu kanapy.
- Jest dziwny to mało powiedziane. Już został zawieszony w prawach nauczyciela, gdyż jest podejrzany o molestowanie uczennic. Na razie nie potwierdzone. - Jane to nie to samo co Dalila. Nauczycielka miała prawo wiedzieć o zaistniałej sytuacji i zarzutach, które dawano Polanskiemu. Właściwie to mu ulżyło, że nie miała z nim styczności... Może by się dowiedzieli wtedy, że w ogóle ma słabość do płci pięknej. Przeszły po nim nieprzyjemne dreszcze, więc napił się jeszcze whiskey.
Re: Wejście do domu, parter
Śniadanie do łóżka było bardzo kuszącą perspektywą, a zabawa w doktora też wydawała się interesująca, gdyby nie drobny fakt w postaci nawrotu nieśmiałości i niepewności. Od przynajmniej trzech - może nawet więcej - lat nie wdała się w żadną interakcję z płcią przeciwną, nie licząc tej drobnej sprzed kilku dni, która kompletnie nic dla niej nie znaczyła. A to pech. Dopiła spokojnie swoją herbatę, odstawiając pusty kubek na stolik a w zamian za to chwyciła szklaneczkę z ognistą, która rzeczywiście działała podobnie do herbaty, rozgrzewając jej przełyk i żołądek. Nowinka o nauczycielu astronomii spowodowała, że prawie zakrztusiła się własną śliną.
- Co?! - pisnęła, wlepiając wielkie jak monety oczy w Gabriela. - Dobry Boże, jak to jest możliwe?! - przyłożyła dłoń do ust. Nie mogła sobie tego wyobrazić. Nie, wyobrazić sobie to mogła, bo w mugolskich mediach czasem aż huczało od tego typu informacji, ale w Hogwarcie? Teraz miała pewność, że to już nie jest ta sama szkoła co kilka lat temu. - Ostatnio przyłapałam uczniów chyba na uprawianiu dzieci i robieniu miłości - wyznała nagle, śmiejąc się na samo wspomnienie tamtego wieczora.
- Co?! - pisnęła, wlepiając wielkie jak monety oczy w Gabriela. - Dobry Boże, jak to jest możliwe?! - przyłożyła dłoń do ust. Nie mogła sobie tego wyobrazić. Nie, wyobrazić sobie to mogła, bo w mugolskich mediach czasem aż huczało od tego typu informacji, ale w Hogwarcie? Teraz miała pewność, że to już nie jest ta sama szkoła co kilka lat temu. - Ostatnio przyłapałam uczniów chyba na uprawianiu dzieci i robieniu miłości - wyznała nagle, śmiejąc się na samo wspomnienie tamtego wieczora.
Jane HalseyNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 05/06/1983
Wiek : 41
Skąd : Inverness, Szkocja
Krew : mugolska
Re: Wejście do domu, parter
Reakcja Jenny była zdrową reakcją. To dobrze, bo już myślał, że z nim coś jest nie tak skoro to nim tak niezwykle wstrząsnęło.
- Mugole nazywają to chyba socjopatią, prawda? - pokręcił głową z zażenowaniem. Ethim od razu wydał mu się dziwny. Z początku myślał, że to woźny, a nie ktoś mu równy. Dużo się nie mylił... Drugą szklankę whiskey miał już pustą. Przepalił bolące gardło ognistą, a ciepło teraz rozprowadzało się po całym jego ciele. Wyciągnął się już teraz trochę śmielej, czując powoli rozluźnienie ciała.
- Za naszych czasów złapanie za rękę było czymś niezwykłym... O seksie nawet nie myśleliśmy - przynajmniej on nie myślał za dużo - Patrz jak to do przodu idzie... Nie wiem czy to dobrze.
Trochę winił za to wszystko środowisko mugoli, które było coraz bardziej spaczone i to właśnie z ich świata dzieciaki brały takie rzeczy jak narkotyki, papierosy, kondomy...
Ziewnął, zasłaniając usta ręką. Chyba zrobiło się późno?
- Mugole nazywają to chyba socjopatią, prawda? - pokręcił głową z zażenowaniem. Ethim od razu wydał mu się dziwny. Z początku myślał, że to woźny, a nie ktoś mu równy. Dużo się nie mylił... Drugą szklankę whiskey miał już pustą. Przepalił bolące gardło ognistą, a ciepło teraz rozprowadzało się po całym jego ciele. Wyciągnął się już teraz trochę śmielej, czując powoli rozluźnienie ciała.
- Za naszych czasów złapanie za rękę było czymś niezwykłym... O seksie nawet nie myśleliśmy - przynajmniej on nie myślał za dużo - Patrz jak to do przodu idzie... Nie wiem czy to dobrze.
Trochę winił za to wszystko środowisko mugoli, które było coraz bardziej spaczone i to właśnie z ich świata dzieciaki brały takie rzeczy jak narkotyki, papierosy, kondomy...
Ziewnął, zasłaniając usta ręką. Chyba zrobiło się późno?
Re: Wejście do domu, parter
Doprawiła się kolejną dawką whiskey, która od dłuższej chwili zaczęła krążyć po jej organizmie. Westchnęła, odchylając głowę do tyłu.
- Racja, to się tak nazywa - przytaknęła. Przynajmniej nie musiała wyjaśniać na czym polega zjawisko socjopatii, skoro już jej rozmówca użył tego słowa. Taką miała nadzieję, a nadzieja bywała matką głupich.
- Czasy się zmieniają, mój drogi - uśmiechnęła się, przenosząc wzrok na Anglika. - Dzieci posuwają się do przodu. Przynajmniej te mugolskie, dziwi mnie, że te z czarodziejskiego półświatka dały się w to wszystko wciągnąć - oczywiście, że była zawiedziona tym co się działo w jej "drugim" świecie, ale jednocześnie nie miała na to żadnego wpływu. Na swoim przedmiocie niby mogła próbować nawoływać dzieci do powściągnięcia koni, ale one miały własny rozum. Gdy mężczyzna ziewnął, ziewnęła i ona.
- To zaraźliwa reakcja - wymruczała, zerkając na zegar wiszący na ścianie. - Wracamy do zamku, czy mam Cię przenocować w moich skromnych progach? - podniosła się z kanapy, opierając dłonie o biodra.
- Racja, to się tak nazywa - przytaknęła. Przynajmniej nie musiała wyjaśniać na czym polega zjawisko socjopatii, skoro już jej rozmówca użył tego słowa. Taką miała nadzieję, a nadzieja bywała matką głupich.
- Czasy się zmieniają, mój drogi - uśmiechnęła się, przenosząc wzrok na Anglika. - Dzieci posuwają się do przodu. Przynajmniej te mugolskie, dziwi mnie, że te z czarodziejskiego półświatka dały się w to wszystko wciągnąć - oczywiście, że była zawiedziona tym co się działo w jej "drugim" świecie, ale jednocześnie nie miała na to żadnego wpływu. Na swoim przedmiocie niby mogła próbować nawoływać dzieci do powściągnięcia koni, ale one miały własny rozum. Gdy mężczyzna ziewnął, ziewnęła i ona.
- To zaraźliwa reakcja - wymruczała, zerkając na zegar wiszący na ścianie. - Wracamy do zamku, czy mam Cię przenocować w moich skromnych progach? - podniosła się z kanapy, opierając dłonie o biodra.
Jane HalseyNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 05/06/1983
Wiek : 41
Skąd : Inverness, Szkocja
Krew : mugolska
Re: Wejście do domu, parter
Ano właśnie. Czasy się zmieniają. Średniowieczny zamek dalej był tym samym budynkiem, ale ludzie w nim zupełnie inni. Byłby hipokrytą, gdyby powiedział, że wtedy było lepiej... Sam przecież nie nosił się w typowych szatach czarodzieja, a w drogich, mugolskich markach. Kolejna słabość Gabriela - moda.
Uśmiechnął się delikatnie, kiedy wstała z kanapy. Przejechał wzrokiem po sylwetce kobiety od góry do dołu. Była już po domowemu, więc po co wracać do zamku. Ogromna zaleta posiadania domu w Hogsmeade. Mogłaby w nim mieszkać na co dzień gdyby tylko chciała. Wstaną jutro spokojnie o 7:30 i zdążą jeszcze na śniadanie w Hogwart'cie.
- Dasz mi kocyk i mogę iść grzecznie spać. - alkohol w nie za dużej dawce, a w takiej sam raz, pomagał zasnąć. Czuł się błogo i nie chciało mu się po prostu ruszać z miejsca. - Jest późno, naciesz się trochę domem, a jutro pobudka o siódmej rano. Co Ty na to?
Specjalnie darował sobie temat sypialni, czy cieszenia się z łóżka... Chociaż nie miał problemów ze swoimi "koniami" to i tak Jane działała na męską wyobraźnię.
Uśmiechnął się delikatnie, kiedy wstała z kanapy. Przejechał wzrokiem po sylwetce kobiety od góry do dołu. Była już po domowemu, więc po co wracać do zamku. Ogromna zaleta posiadania domu w Hogsmeade. Mogłaby w nim mieszkać na co dzień gdyby tylko chciała. Wstaną jutro spokojnie o 7:30 i zdążą jeszcze na śniadanie w Hogwart'cie.
- Dasz mi kocyk i mogę iść grzecznie spać. - alkohol w nie za dużej dawce, a w takiej sam raz, pomagał zasnąć. Czuł się błogo i nie chciało mu się po prostu ruszać z miejsca. - Jest późno, naciesz się trochę domem, a jutro pobudka o siódmej rano. Co Ty na to?
Specjalnie darował sobie temat sypialni, czy cieszenia się z łóżka... Chociaż nie miał problemów ze swoimi "koniami" to i tak Jane działała na męską wyobraźnię.
Re: Wejście do domu, parter
- W porządku. - uśmiechnęła się lekko, po czym zgrabnie rozłożyła kanapę. Pościeliła ją a po kołdrę i poduszkę nie musiała daleko biegać, bo wyjęła ją prosto z inteligentnie ukrytej szuflady w kanapie. Zebrała puste naczynia wynosząc je do zlewu w kuchni, a następnie zerknęła na Gabriela.
- Lecę pod prysznic. Przyjdę Ci jeszcze powiedzieć dobranoc, daleko nie mam, bo jedna jedyna łazienka mieści się tam - wskazała palcem osamotnione drzwi w korytarzu którym przeszli do salonu. - Czuj się jak u siebie.
Zgodnie z tym co powiedziała poszła najpierw na górę po rzeczy, a następnie skierowała się do łazienki, którą opuściła po jakichś piętnastu minutach - wypachniona, wysmarowana kremikami, przebrana w piżamę, z idealnie rozczesanymi włosami. Pogasiła światła w domu, zostawiając zapaloną lampę w rogu, która rzucała światło na cały salon. - No to... dobranoc, mój drogi? - uśmiechnęła się, zatrzymując się koło kanapy i jednocześnie Anglika.
- Lecę pod prysznic. Przyjdę Ci jeszcze powiedzieć dobranoc, daleko nie mam, bo jedna jedyna łazienka mieści się tam - wskazała palcem osamotnione drzwi w korytarzu którym przeszli do salonu. - Czuj się jak u siebie.
Zgodnie z tym co powiedziała poszła najpierw na górę po rzeczy, a następnie skierowała się do łazienki, którą opuściła po jakichś piętnastu minutach - wypachniona, wysmarowana kremikami, przebrana w piżamę, z idealnie rozczesanymi włosami. Pogasiła światła w domu, zostawiając zapaloną lampę w rogu, która rzucała światło na cały salon. - No to... dobranoc, mój drogi? - uśmiechnęła się, zatrzymując się koło kanapy i jednocześnie Anglika.
Jane HalseyNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 05/06/1983
Wiek : 41
Skąd : Inverness, Szkocja
Krew : mugolska
Re: Wejście do domu, parter
W swoim dorosłym życiu znali się niedługo, ale miał łatwość przebywania w towarzystwie Jenny. Dlatego perspektywa noclegu w jej domu nie wydała mu się niewłaściwa po tylu prywatnych i trudnych tematach, które dzisiaj poruszyli. Pomógł kobiecie pościelić sobie kanapę do spania. Chciał tylko kocyk, a dostał wspaniałe łoże, pachnące świeżym praniem. Zdecydowanie lepiej niż w zamku. Musi chyba popracować nad urządzeniem swojego gabinetu by było bardziej przytulnie.
- Miłej kąpieli - powiedział, przed jej wejściem do łazienki. Gabriel wypachnił się i wypucował przed wyjściem do Hogsmeade, dlatego nie widział sensu teraz w prysznicowaniu się. W trakcie jej urzędowania w łazience, mężczyzna się rozebrał do niebieskich bokserek, które miał dzisiaj na sobie. Nie pomyślał o żadnej podkoszulce, a w koszuli czy swetrze spać nie zamierzał. To w czym był dzisiaj ubrany starannie odłożył na bok, składając delikatnie w kostkę jak ostatni pedant. Nie zdążył wejść pod kołdrę, bo jeszcze przeszedł się do kuchni, żeby nalać sobie wody do szklanki. Na wypadek nagłego pragnienia. I tak oto zastała go prawie nagiego, stojącego obok kanapy ze szklanką wody niegazowanej.
Teraz poczuł się lekko zmieszany. Przez jej koszulę nocną widoczne były krągłości kobiety. Nawet nie wiedział kiedy jego wzrok przejechał po jej sylwetce, a na twarz wpłynął mu uroczy uśmiech.
- Awansowałem? - spytał wesoło, patrząc teraz jej w oczy. - Czyżbym mógł dostać buzi na dobranoc, moja droga?
Dodał dość bezpośrednio, ale dzięki temu dał jej drogę ucieczki. Dawno nie był tak blisko kobiety, więc nie chciał niczego schrzanić, sięgając po nią jak wygłodniały wilk po owieczkę. Poza tym bez przesady, chciałby dostać całusa w policzek, a nie od razu bóg wie co.
- Miłej kąpieli - powiedział, przed jej wejściem do łazienki. Gabriel wypachnił się i wypucował przed wyjściem do Hogsmeade, dlatego nie widział sensu teraz w prysznicowaniu się. W trakcie jej urzędowania w łazience, mężczyzna się rozebrał do niebieskich bokserek, które miał dzisiaj na sobie. Nie pomyślał o żadnej podkoszulce, a w koszuli czy swetrze spać nie zamierzał. To w czym był dzisiaj ubrany starannie odłożył na bok, składając delikatnie w kostkę jak ostatni pedant. Nie zdążył wejść pod kołdrę, bo jeszcze przeszedł się do kuchni, żeby nalać sobie wody do szklanki. Na wypadek nagłego pragnienia. I tak oto zastała go prawie nagiego, stojącego obok kanapy ze szklanką wody niegazowanej.
Teraz poczuł się lekko zmieszany. Przez jej koszulę nocną widoczne były krągłości kobiety. Nawet nie wiedział kiedy jego wzrok przejechał po jej sylwetce, a na twarz wpłynął mu uroczy uśmiech.
- Awansowałem? - spytał wesoło, patrząc teraz jej w oczy. - Czyżbym mógł dostać buzi na dobranoc, moja droga?
Dodał dość bezpośrednio, ale dzięki temu dał jej drogę ucieczki. Dawno nie był tak blisko kobiety, więc nie chciał niczego schrzanić, sięgając po nią jak wygłodniały wilk po owieczkę. Poza tym bez przesady, chciałby dostać całusa w policzek, a nie od razu bóg wie co.
Re: Wejście do domu, parter
Widok Gabriela w samych bokserkach spowodował, że przez pierwszą chwilę na policzkach kobiety pojawiły się dwa rumieńce. Podobnie jak on była nieco zmieszana, bo nie przewidziała, że wychodząc z łazienki Anglik będzie jeszcze na nogach. W zasadzie gdyby dokładnie przeszukała szafy to mogłaby znaleźć jakiś męski t-shirt, dobry na jedną noc, ale... po co? Byli dorośli, nie mieli już nastu lat, każde z nich było po przejściach. Kobieta szybko jednak uśmiechnęła się, krzyżując ręce za plecami.
- Mógłbyś - odparła po pozornej chwili zamyślenia, równie bezpośrednio, po czym nachyliła się nad Gabrielem składając na jego policzku całusa. Teoretycznie całus ten mógł być podobny do całusa, którym raczy matka swoje dziecko na dobranoc, praktycznie zaś... miał swoją drugą stronę, której Jane chyba nie była jeszcze świadoma. Odsuwając się na nieznaczną odległość przyjrzała się twarzy Anglika z szerokim uśmiechem. - Już nie masz takiej gładkiej buźki jak kiedyś - stwierdziła, coby przypadkiem nie było im zbyt słodko.
- Mógłbyś - odparła po pozornej chwili zamyślenia, równie bezpośrednio, po czym nachyliła się nad Gabrielem składając na jego policzku całusa. Teoretycznie całus ten mógł być podobny do całusa, którym raczy matka swoje dziecko na dobranoc, praktycznie zaś... miał swoją drugą stronę, której Jane chyba nie była jeszcze świadoma. Odsuwając się na nieznaczną odległość przyjrzała się twarzy Anglika z szerokim uśmiechem. - Już nie masz takiej gładkiej buźki jak kiedyś - stwierdziła, coby przypadkiem nie było im zbyt słodko.
Jane HalseyNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 05/06/1983
Wiek : 41
Skąd : Inverness, Szkocja
Krew : mugolska
Re: Wejście do domu, parter
Mamy nie całowały w ten sposób. Nie przytrzymywały dłużej ust na policzku swojego dziecka, żeby zaczerpnęło się jej zapachem. Nie sprawiały tym całusem, że świat na chwilę zamierał w miejscu i tam gdzie dotknęły wargi powstawał niewidzialny pulsator, wysyłający ciepło po całym ciele. Tak niewiele, a Gabrielowi wystarczyło by poczuć się naprawdę dobrze. Jak w domu. Ale znowu, nie z mamusią.
- Mówisz jakbyś miała kiedykolwiek możliwość porównania - uśmiechnął się szelmowsko. Miała rację, choć i tak dopiero niedawno zrezygnował z bujnej brody.
- Dobranoc Jenny - powiedział, po czym sam się pochylił w stronę kobiety i kierowany chwilą czułości, cmoknął ją czule w czoło.
Po tym usiadł na kanapie i wsunął się pod kołdrę, którą mu przygotowała. Zakaszlał mimowolnie, bo zmiana temperatur zadziałała na jego mini przeziębienie, które cały czas gdzieś się tam kręciło.
- Zaraz się bardziej postaram z tym zarażaniem, jeżeli będziesz dłużej stała w tym stroju, nad łóżkiem trzydziestoletniego kawalera - ponaglił Szkotkę z rozbawieniem.
- Mówisz jakbyś miała kiedykolwiek możliwość porównania - uśmiechnął się szelmowsko. Miała rację, choć i tak dopiero niedawno zrezygnował z bujnej brody.
- Dobranoc Jenny - powiedział, po czym sam się pochylił w stronę kobiety i kierowany chwilą czułości, cmoknął ją czule w czoło.
Po tym usiadł na kanapie i wsunął się pod kołdrę, którą mu przygotowała. Zakaszlał mimowolnie, bo zmiana temperatur zadziałała na jego mini przeziębienie, które cały czas gdzieś się tam kręciło.
- Zaraz się bardziej postaram z tym zarażaniem, jeżeli będziesz dłużej stała w tym stroju, nad łóżkiem trzydziestoletniego kawalera - ponaglił Szkotkę z rozbawieniem.
Re: Wejście do domu, parter
- Nie widzę przeciwwskazań - odparła krótko, po czym powolnym krokiem skierowała się do swojego pokoju. Niby nie minęło wiele czasu odkąd ostatni raz spała w swoim łóżku, ale czuła się w nim dość dziwnie. W porównaniu z łóżkami w szkole to było większe, miększe a pościel pachniała świeżością.
Zasnęła dopiero po jakichś dwóch godzinach przewracania się z boku na bok i nie przespała zbyt dużo, bo obudziła się koło godziny szóstej, jeśli nie wcześniej. Wstała więc i przyszykowała sobie ubranie oraz to, co chciała ze sobą zabrać, a następnie ubierając do piżamy spodnie dresowe po cichu zeszła na dół, do kuchni. Tam zaczęła przygotowywanie kawy i przeszukiwanie szafek za produktami, z których mogłaby zrobić chociażby naleśniki bądź omlety, starając się przy tym nie zachowywać jak słoń w składzie porcelany. Nie chciała budzić Gabriela, zważając na to, że do wyznaczonej godziny pobudki jeszcze miał trochę czasu.
Zasnęła dopiero po jakichś dwóch godzinach przewracania się z boku na bok i nie przespała zbyt dużo, bo obudziła się koło godziny szóstej, jeśli nie wcześniej. Wstała więc i przyszykowała sobie ubranie oraz to, co chciała ze sobą zabrać, a następnie ubierając do piżamy spodnie dresowe po cichu zeszła na dół, do kuchni. Tam zaczęła przygotowywanie kawy i przeszukiwanie szafek za produktami, z których mogłaby zrobić chociażby naleśniki bądź omlety, starając się przy tym nie zachowywać jak słoń w składzie porcelany. Nie chciała budzić Gabriela, zważając na to, że do wyznaczonej godziny pobudki jeszcze miał trochę czasu.
Jane HalseyNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 05/06/1983
Wiek : 41
Skąd : Inverness, Szkocja
Krew : mugolska
Re: Wejście do domu, parter
Zasnął niemal od razu po zamknięciu oczu. Był zmęczony całym dniem, chociaż nic szczególnie męczącego nie robił. Był jednak trochę zakręcony przez ten lekki stan podgorączkowy. Można nazwać to spokojnie zmęczeniem organizmu. Dlatego spał jak zabity przez całą noc i nie zamierzał się budzić, nawet kiedy Jane już zeszła na dół i urzędowała w kuchni. Chyba pochrapywał przez swój zatkany nos...
Re: Wejście do domu, parter
Po może pięciu minutach batalii i zabawy w poszukiwacza zaginionego skarbu znalazła składniki na omlety, a później z szafki, która pełniła funkcję apteczki, wyjęła środek na przeziębienie. Dokończyła robienie kawy, w międzyczasie przygotowując masę na omlety. Na koniec poustawiała wszystko na stole z lekkim uśmiechem podchodząc do kanapy, na której spał Gabriel. Pogłaskała go po głowie, zjeżdżając na policzek.
- Gabriel, słoneczko, obudź się - Jane czasem miewała matczyne odruchy, których nie umiała się pozbyć. - Śniadanie zaraz wystygnie.
- Gabriel, słoneczko, obudź się - Jane czasem miewała matczyne odruchy, których nie umiała się pozbyć. - Śniadanie zaraz wystygnie.
Jane HalseyNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 05/06/1983
Wiek : 41
Skąd : Inverness, Szkocja
Krew : mugolska
Re: Wejście do domu, parter
Aż tak mocnego snu nie miał, żeby zignorować słodki głosik, który go obudził. Było to jednak tak nienaturalne, że jego pierwszą myślą było to, że dalej śni. Uchylił powoli powieki, kiedy Jane przejeżdżała mu dłonią po policzku. Uśmiechnął się błogo, jakby chciał powiedzieć, że nie chce się wybudzać z tego snu. Jakimś cudem zapadł na poranną amnezję i nie pamiętał gdzie jest. Poczuł się więc jak w jednym ze swoich zboczonych marzeń nocnych. Ciekawe, że główną aktorką była w nim panna Halsey.
On nie myślał. On dalej spał. Więc chwycił za rękę, która go gładziła po głowie i pociągnął do siebie. Tak że musiała się położyć przy nim, a mężczyzna się przytulił w jej szyję, mrucząc coś niezrozumiałego dla ludzkiego ucha.
On nie myślał. On dalej spał. Więc chwycił za rękę, która go gładziła po głowie i pociągnął do siebie. Tak że musiała się położyć przy nim, a mężczyzna się przytulił w jej szyję, mrucząc coś niezrozumiałego dla ludzkiego ucha.
Re: Wejście do domu, parter
Tego się nie spodziewała. Kiedy Gabriel przyciągnął ją do siebie z siłą taką, z której nie mogła się wyswobodzić, wtulając się na koniec w jej szyję, z zdezorientowaną miną postanowiła się nie wierzgać. Przypuszczała, że poskutkowałoby to odwrotnym efektem do zamierzonego i w najgorszym wypadku z nagłego przypływu miłości Gabriel mógłby ją udusić.
- Gabrielu, radzę Ci się obudzić - powiedziała mu do ucha, starając się unieść na rękach. I udało jej się to, dlatego spoglądała na twarz mężczyzny ze zbyt bliskiej odległości.
- Gabrielu, radzę Ci się obudzić - powiedziała mu do ucha, starając się unieść na rękach. I udało jej się to, dlatego spoglądała na twarz mężczyzny ze zbyt bliskiej odległości.
Jane HalseyNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 05/06/1983
Wiek : 41
Skąd : Inverness, Szkocja
Krew : mugolska
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Hogsmeade :: Prestwick Road :: Prestwick Road 5
Strona 1 z 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach