Wejście do domu
3 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Dzielnica mieszkalna :: Royal Street :: Royal Street 4
Strona 1 z 1
Re: Wejście do domu
Podróż do Londynu przebiegała pomyślnie. Już w drodze do dzielnicy mieszkalnej, Craig wyciągnął malutką karteczkę, na której miał zapisany adres swojego nowego lokum. Miał tam ktoś na niego czekać, kto oprowadzi go po domku i odda klucze w ręce właściciela. Nie wiedział kto, nie wiedział czy już tam na niego czeka. Spacerkiem maszerował sobie i zwiedzał kolejne ulice, aż dotarł w końcu na ulicę Royal Street. Numerek cztery. Tak było napisane. Jako że zaczynał od jedynki, nie trzeba było długo iść. W końcu dotarł do numeru, który zgadzał się z tym co było napisane na kartce. Mężczyzna zatrzymał się i jedynie obserwował okolicę. Trzeba było mniej więcej wstępnie obadać teren, w którym się będzie mieszkało. Nie tak źle szczerze mówiąc. Ciekawa okolica, ładne domy. Jego był niecodzienny. Niewielu ludzi buduje w ten sposób swoje wymarzone miejsce do mieszkania. Craig szukał czegoś unikalnego. Czegoś, co będzie się w pewien sposób wyróżniało, ale będzie miało tą nutkę swojskości. Podobało mu się z zewnątrz. Ładne, zadbane. Tak jak sobie życzył. Cena nie była jakoś wygórowana. W końcu to nie był nie wiadomo jaki pałac. Na takie wille to go stać nie było. Ten domeczek był... normalny. Nie za duży, nie za mały. Kolory w odcieniach szarości. Takie typowe u mężczyzn, szczególnie tych samotnych. Na dobrą sprawę aż tak nie wyróżniał się od pozostałych. Oczywiście skrywał w sobie wiele skarbów, jak choćby bardzo fajną sypialnię, piwnicę, która była na tyle ukryta, że byle pierwsza osoba jej nie znajdzie, czy łazienka z nietypową wanną. Wszystko to, te detale które sobie zażyczył, miały oddawać charakter Craiga, jego przywiązanie do szczegółów oraz podejście do życia. W samym domu prawdopodobnie znajdowała się już jego kolekcja noży, która była porozkładana po całym dosłownie domu, przez co czasami można pomyśleć, że Craig mieszka w jakimś muzeum. Przynajmniej miał taką nadzieję, że zastanie już swoje noże w domu.
Nie czas było jednak nad rozmyślania nad tym w czym mu przyjdzie mieszkać, a czas przekonać się co kryje się w środku. Pewnie na początku będzie trochę pogubiony, ale ma w planach spędzić tu trochę czasu. Zdąży opanować rozkład pomieszczeń i zacznie rozpoznawać drogę po ciemku do sypialni. Skoro już okolica wzrokiem ogarnięta, chociaż później jakiś spacer i zwiedzanie się przyda, to nadszedł czas aby odwiedzić swoje cztery ściany. Nie miał co szukać kluczy, bo ich oczywiście jeszcze nie posiadał. Nie miał jednak zamiaru pukać do drzwi, a po prostu chwycił za klamkę. Drzwi oczywiście były otwarte. Oznaczać to mogło jedynie, że osoba odpowiedzialna za przekazanie kluczy już na niego czeka. Chwycił za klamkę i wszedł pewnie do środka. W końcu był u siebie.
Nie czas było jednak nad rozmyślania nad tym w czym mu przyjdzie mieszkać, a czas przekonać się co kryje się w środku. Pewnie na początku będzie trochę pogubiony, ale ma w planach spędzić tu trochę czasu. Zdąży opanować rozkład pomieszczeń i zacznie rozpoznawać drogę po ciemku do sypialni. Skoro już okolica wzrokiem ogarnięta, chociaż później jakiś spacer i zwiedzanie się przyda, to nadszedł czas aby odwiedzić swoje cztery ściany. Nie miał co szukać kluczy, bo ich oczywiście jeszcze nie posiadał. Nie miał jednak zamiaru pukać do drzwi, a po prostu chwycił za klamkę. Drzwi oczywiście były otwarte. Oznaczać to mogło jedynie, że osoba odpowiedzialna za przekazanie kluczy już na niego czeka. Chwycił za klamkę i wszedł pewnie do środka. W końcu był u siebie.
Re: Wejście do domu
Miała rację. Zachowała przytomność umysłu i rozważyła wszelkie za i przeciw tego, czy zostawić zwłoki na chodniku, czy zabrać je ze sobą. Dzięki temu, że potrafiła się teleportować mogła bez problemu przetransportować denata do ich wspólnego mieszkania nie narażając się przy tym na zaskoczone spojrzenia przechodniów, które na pewno miałyby miejsce. Poza tym, jak miałaby go nieść? Nie użyłaby zaklęcia, by go za sobą lewitować, nie wezwałaby Błędnego Rycerza, by z nim pojechać na Kingsway, jedyną opcją była właśnie deportacja. Zaskoczony wyraz twarzy Sohalii mówił wiele, jednak nie to, co mówiłoby oblicze każdego innego człowieka na tej planecie. Ona nie była zaskoczona widokiem zwłok. Ona była zaskoczona widokiem zwłok w swoim mieszkaniu!
Savannah jednak nie była zadowolona z takiego obrotu spraw. Nie chciała absolutnie iść do żadnego "Mika", kimkolwiek by nie był. Nie chciała zwracać się o pomoc do jakiegoś nieznanego jej kompletnie faceta. Zawsze twierdziła, że jest samowystarczalna! Coś takiego burzyło jej osobiste przekonania.
Po minie siostry jednak widziała, że było już za późno. Zanim Savannah zdążyła się odezwać ta już wyrzucała swoją sowę przez okno.
- Szlag by to. Wierzę w twoje umiejętności, ale... - złapała rękę Sohalii i poczuła bardzo dobrze jej znane szarpnięcie w okolicy pępka. Kilka chwil później wylądowały przed jakimiś drzwiami, z ciałem martwego szczyla pod nogami. Młodsza z sióstr Quarrie pokręciła głową nie wierząc w to, co robi i walnęła trzykrotnie pięścią w drzwi.
Cisza. Spojrzała na Sohę wymownie i nie spuszczając z niej wzroku powtórzyła dobijanie się do drzwi tego kogoś.
- Nie ma go. Wracamy do domu. Nie uśmiecha mi się stanie tu i łomotanie w te cholerne wrota. Jeszcze ktoś nas zauważy.
Fakt, nie zdążyła się nawet przebrać. W tej ciemności jej idealnie skrojony, biały płaszcz był mimo wszystko doskonale widoczny.
- To nie ma sensu. Wracajmy, ja już sobie poradzę.
Savannah jednak nie była zadowolona z takiego obrotu spraw. Nie chciała absolutnie iść do żadnego "Mika", kimkolwiek by nie był. Nie chciała zwracać się o pomoc do jakiegoś nieznanego jej kompletnie faceta. Zawsze twierdziła, że jest samowystarczalna! Coś takiego burzyło jej osobiste przekonania.
Po minie siostry jednak widziała, że było już za późno. Zanim Savannah zdążyła się odezwać ta już wyrzucała swoją sowę przez okno.
- Szlag by to. Wierzę w twoje umiejętności, ale... - złapała rękę Sohalii i poczuła bardzo dobrze jej znane szarpnięcie w okolicy pępka. Kilka chwil później wylądowały przed jakimiś drzwiami, z ciałem martwego szczyla pod nogami. Młodsza z sióstr Quarrie pokręciła głową nie wierząc w to, co robi i walnęła trzykrotnie pięścią w drzwi.
Cisza. Spojrzała na Sohę wymownie i nie spuszczając z niej wzroku powtórzyła dobijanie się do drzwi tego kogoś.
- Nie ma go. Wracamy do domu. Nie uśmiecha mi się stanie tu i łomotanie w te cholerne wrota. Jeszcze ktoś nas zauważy.
Fakt, nie zdążyła się nawet przebrać. W tej ciemności jej idealnie skrojony, biały płaszcz był mimo wszystko doskonale widoczny.
- To nie ma sensu. Wracajmy, ja już sobie poradzę.
Savannah QuarrieStudentka: Prawo Czarodziejów - Urodziny : 12/05/1992
Wiek : 32
Skąd : Lyon, Francja
Krew : Półkrwi
Re: Wejście do domu
Mike wybrał się znów na spacer po Londynie. Cały dom był wysprzątany, on sam doprowadzony do porządku, tak samo jak piwnica. Urna z prochami wylądowała na półce w salonie, a on jak gdyby nigdy nic powędrował na podbój miasta. Dosyć długo go w domu nie było, jednak miał jeszcze odwiedzić parę miejsc. Nie mógł tego zrobić, bo dostał sówkę z wiadomością "Mam poważny problem. Jak Cię nie ma w domu to lepiej bądź bo się zjawię, nie sama. Tylko Tobie mogę zaufać. Sohalia".
Facet jak to facet, miał tysiąc myśli na minutę. Na pierwszy rzut oka wyglądało, jak gdyby znów chciała się pobawić. Problemem było jednak to, że go nie było w tym momencie w domu i nie ma gdzie jej koleżanka przenocować. Czy mógłby jej pomóc, w tej strasznej sytuacji? On z chęcią przenocuje jej koleżankę, jak i ją. Zapowiadał się wyjątkowo ciekawy wieczór. Z drugiej strony, było to dziwne. Nie sądził, że Sohalia będzie chciała nim się dzielić podczas spotkania. Dodatkowo nie zgadzał się termin. Zazwyczaj dłużej oczekiwał na to, aż znów zjawi się w jego domu. Dwie różne koncepcje, zero pomysłu co też mogło się właściwie stać, że taka niewyżyta się zrobiła.
Mężczyzna pojawił się z pyknięciem gdzieś na ulicy. Jakoś zawsze wolał ten krótki spacer, przed wejściem do własnego domu. Mimo iż to tylko cztery domy dalej. Nie śpieszyło mu się zbytnio. Jak kocha to poczeka. Był piękny wieczór, który chciał na siłę wydłużyć o kolejne minuty, aby zbyt szybko nie wpaść w jej szpony. Ciekawe jak ta koleżanka wygląda. Bo co innego miałoby go spotkać, jak nie jakaś urocza gra z jej strony.
Gdy już znalazł się koło numeru cztery, początkowo nie widział nikogo. Głosy jednak dochodzące gdzieś zza domu przyciągnęły jego uwagę. Nie rozpoznawał specjalnie tej barwy dlatego uważał, że to musi być głos tej drugiej. Skierował leniwie swoje kroki właśnie w tamtą stronę, będąc ubrany raczej na ciemno, począwszy od płaszcza po buty przypominające te od garnituru. Nie miał zbytnio problemu z zobaczeniem pierwszej sylwetki. Była ubrana, na tle tej całej ciemności dookoła, we wręcz oczojebny biały płaszcz. Mimo wszystko, właścicielka tego wdzianka była niczego sobie. Młodsza co prawda od Sohalii, ale mu to specjalnie nie przeszkadzało. Przez chwilę nawet, przemknął mu pomysł... nie. To akurat nie pasuje zbytnio.
Odwrócił wzrok na swoją towarzyszkę upojnych nocy zazwyczaj i już miał się odezwać, gdy widział iż mają trzeciego osobnika ze sobą. Jakiś mężczyzna, a raczej chłopak, który leżał gdzieś nieopodal. Nie ma śladów krwi, ani widocznych uszkodzeń ciała. A mimo to posiadał zamknięte oczy. Podszedł więc do ciała i bez zbędnych komentarzy, nachylił się nad tym biedakiem. Podniósł jedną i drugą powiekę, przekręcił jego głowę w jedną ze stron, sprawdził tętno, zostawił dłoń koło jego twarzy, ale jakiegoś podmuchu powietrza wydobywającego się z jego ciała się nie doczekał. Trup. Bez dwóch zdań. Przemknęło mu przez głowę tylko jedno słowo - kurwa. I chociaż nie miał na myśli tutaj żadnej z kobiet, wstał i odwrócił się w stronę Sohalii z pytającym wzrokiem. Bardzo, ale to bardzo interesowało go, po jaką cholerę przywlokła go w to miejsce. Mimo iż pewnie bardzo liczyła na to, że rzuci się z tekstem w stylu "Ależ oczywiście kochanie, pomogę Ci!", to nie doczekała się od niego żadnego słowa.
Sam chłopak nie należał do masywnych. Mężczyzna chwycił go za nogi i był gotów ruszyć do pomieszczenia, które było wystarczająco dobrze ukryte, aby przeciętny człowieczek, nawet o zawodzie aurora, miał problem z dostaniem się tam. Nie myślał jednak o tym, że te dwie będą w tym momencie wiedziały jak się tam dostać. Bardziej chciał zaciągnąć tam tego chłopaka, aby nie musiał oglądać go na własnym trawniku. Wskazywał tylko kiwnięciem głowy, w którą stronę mają iść. On zajmował się resztą. A droga prowadziła głęboko pod dom mężczyzny, gdzie robiło się coraz to chłodniej i ciemniej. Same wybrały tą drogę. Tak samo mroczną jak ta, którą teraz przyszło im iść.
Facet jak to facet, miał tysiąc myśli na minutę. Na pierwszy rzut oka wyglądało, jak gdyby znów chciała się pobawić. Problemem było jednak to, że go nie było w tym momencie w domu i nie ma gdzie jej koleżanka przenocować. Czy mógłby jej pomóc, w tej strasznej sytuacji? On z chęcią przenocuje jej koleżankę, jak i ją. Zapowiadał się wyjątkowo ciekawy wieczór. Z drugiej strony, było to dziwne. Nie sądził, że Sohalia będzie chciała nim się dzielić podczas spotkania. Dodatkowo nie zgadzał się termin. Zazwyczaj dłużej oczekiwał na to, aż znów zjawi się w jego domu. Dwie różne koncepcje, zero pomysłu co też mogło się właściwie stać, że taka niewyżyta się zrobiła.
Mężczyzna pojawił się z pyknięciem gdzieś na ulicy. Jakoś zawsze wolał ten krótki spacer, przed wejściem do własnego domu. Mimo iż to tylko cztery domy dalej. Nie śpieszyło mu się zbytnio. Jak kocha to poczeka. Był piękny wieczór, który chciał na siłę wydłużyć o kolejne minuty, aby zbyt szybko nie wpaść w jej szpony. Ciekawe jak ta koleżanka wygląda. Bo co innego miałoby go spotkać, jak nie jakaś urocza gra z jej strony.
Gdy już znalazł się koło numeru cztery, początkowo nie widział nikogo. Głosy jednak dochodzące gdzieś zza domu przyciągnęły jego uwagę. Nie rozpoznawał specjalnie tej barwy dlatego uważał, że to musi być głos tej drugiej. Skierował leniwie swoje kroki właśnie w tamtą stronę, będąc ubrany raczej na ciemno, począwszy od płaszcza po buty przypominające te od garnituru. Nie miał zbytnio problemu z zobaczeniem pierwszej sylwetki. Była ubrana, na tle tej całej ciemności dookoła, we wręcz oczojebny biały płaszcz. Mimo wszystko, właścicielka tego wdzianka była niczego sobie. Młodsza co prawda od Sohalii, ale mu to specjalnie nie przeszkadzało. Przez chwilę nawet, przemknął mu pomysł... nie. To akurat nie pasuje zbytnio.
Odwrócił wzrok na swoją towarzyszkę upojnych nocy zazwyczaj i już miał się odezwać, gdy widział iż mają trzeciego osobnika ze sobą. Jakiś mężczyzna, a raczej chłopak, który leżał gdzieś nieopodal. Nie ma śladów krwi, ani widocznych uszkodzeń ciała. A mimo to posiadał zamknięte oczy. Podszedł więc do ciała i bez zbędnych komentarzy, nachylił się nad tym biedakiem. Podniósł jedną i drugą powiekę, przekręcił jego głowę w jedną ze stron, sprawdził tętno, zostawił dłoń koło jego twarzy, ale jakiegoś podmuchu powietrza wydobywającego się z jego ciała się nie doczekał. Trup. Bez dwóch zdań. Przemknęło mu przez głowę tylko jedno słowo - kurwa. I chociaż nie miał na myśli tutaj żadnej z kobiet, wstał i odwrócił się w stronę Sohalii z pytającym wzrokiem. Bardzo, ale to bardzo interesowało go, po jaką cholerę przywlokła go w to miejsce. Mimo iż pewnie bardzo liczyła na to, że rzuci się z tekstem w stylu "Ależ oczywiście kochanie, pomogę Ci!", to nie doczekała się od niego żadnego słowa.
Sam chłopak nie należał do masywnych. Mężczyzna chwycił go za nogi i był gotów ruszyć do pomieszczenia, które było wystarczająco dobrze ukryte, aby przeciętny człowieczek, nawet o zawodzie aurora, miał problem z dostaniem się tam. Nie myślał jednak o tym, że te dwie będą w tym momencie wiedziały jak się tam dostać. Bardziej chciał zaciągnąć tam tego chłopaka, aby nie musiał oglądać go na własnym trawniku. Wskazywał tylko kiwnięciem głowy, w którą stronę mają iść. On zajmował się resztą. A droga prowadziła głęboko pod dom mężczyzny, gdzie robiło się coraz to chłodniej i ciemniej. Same wybrały tą drogę. Tak samo mroczną jak ta, którą teraz przyszło im iść.
Re: Wejście do domu
Gdyby Sohalia naprawę znów chciała się pobawić z pewnością nie wysłałaby takiej wiadomości tylko inną. Teraz rzeczywiście miała problem i musiała go jak najszybciej rozwiązać. A Mike był chyba jedyną osobą, która mogła jej w tym pomóc. Był jej pierwszą myślą. Czy dobrą? Zaraz się okaże.
Kiedy się pojawiły kobieta od razu zaczęła zaglądać w okna jego domu chcąc wypatrzyć właściciela. Jednak jego nie było. Pukania, walenie na drzwi nie dawało żadnego efektu. Nie dobrze...
Quarrie chwyciła się za głowę nie wiedząc co teraz zrobić. Nie mogą przecież zostawić trupa tak na chodniku, na widoku.
- Poradzisz? No jestem ciekawa jak! - uniosła swój głos w zdenerwowanym tonie. To wszystko było takie popieprzone a ona musiała brać w tym udział a teraz chciała wciągnąć w to Craiga.
Kurwa, gdzie on jest? Przeszło jej przez myśl patrząc się na tego młodego trupa. Usłyszała wnet kroki dochodzące z ulicy i które zmierzały w jej stronę. Bez zastanowienia chwyciła różdżkę z dłoń i mocniej ją ścisnęła będąc w gotowości. Jednak nie, to był Craig. Kamień spadł jej z serca nawet słychać było jak głośno odetchnęła.
- To jest ten problem - mruknęła tylko a on bez słowa podszedł do chłopaka i stwierdził zgon? No tak, był medykiem, oni tak chyba to właśnie robią. On ją zabije. To było pewne.
- Nie patrz tak na mnie! - wywróciła oczami widząc jego pytający wzrok, który czekał na wyjaśnienia. Wcale mu się nie dziwiła, że tak spojrzał. Na dobrą sprawę ona sama ich nie dostała i bardzo, bardzo chciała znać powód dlaczego jej siostrzyczkę uśmierciła jakiegoś chłopaka.
- Sava, może nam wyjaśnisz teraz wszystko? - zapytała zerkając teraz na siostrę. Miała nadzieję, że to był jakiś poważny powód a nie coś w stylu "bo się zdenerwowałam". W ogóle czy to była Avada? Czy ona do reszty oszalała?
Obie ruszyły za Mikiem i wchodziły gdzieś pod dom mężczyzny. Nie była tu i nie miała pojęcia, że ten dom miał takie miejsce. Nawet po jej skrupulatnych oględzinach kiedy ostatnim razem tu była.
Kiedy się pojawiły kobieta od razu zaczęła zaglądać w okna jego domu chcąc wypatrzyć właściciela. Jednak jego nie było. Pukania, walenie na drzwi nie dawało żadnego efektu. Nie dobrze...
Quarrie chwyciła się za głowę nie wiedząc co teraz zrobić. Nie mogą przecież zostawić trupa tak na chodniku, na widoku.
- Poradzisz? No jestem ciekawa jak! - uniosła swój głos w zdenerwowanym tonie. To wszystko było takie popieprzone a ona musiała brać w tym udział a teraz chciała wciągnąć w to Craiga.
Kurwa, gdzie on jest? Przeszło jej przez myśl patrząc się na tego młodego trupa. Usłyszała wnet kroki dochodzące z ulicy i które zmierzały w jej stronę. Bez zastanowienia chwyciła różdżkę z dłoń i mocniej ją ścisnęła będąc w gotowości. Jednak nie, to był Craig. Kamień spadł jej z serca nawet słychać było jak głośno odetchnęła.
- To jest ten problem - mruknęła tylko a on bez słowa podszedł do chłopaka i stwierdził zgon? No tak, był medykiem, oni tak chyba to właśnie robią. On ją zabije. To było pewne.
- Nie patrz tak na mnie! - wywróciła oczami widząc jego pytający wzrok, który czekał na wyjaśnienia. Wcale mu się nie dziwiła, że tak spojrzał. Na dobrą sprawę ona sama ich nie dostała i bardzo, bardzo chciała znać powód dlaczego jej siostrzyczkę uśmierciła jakiegoś chłopaka.
- Sava, może nam wyjaśnisz teraz wszystko? - zapytała zerkając teraz na siostrę. Miała nadzieję, że to był jakiś poważny powód a nie coś w stylu "bo się zdenerwowałam". W ogóle czy to była Avada? Czy ona do reszty oszalała?
Obie ruszyły za Mikiem i wchodziły gdzieś pod dom mężczyzny. Nie była tu i nie miała pojęcia, że ten dom miał takie miejsce. Nawet po jej skrupulatnych oględzinach kiedy ostatnim razem tu była.
Sohalia QuarrieNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 12/03/1988
Wiek : 36
Skąd : Lyon, Francja
Krew : Półkrwi
Similar topics
» Wejście do domu
» Wejście do domu
» Wejście do domu, ogród
» Wejście do domu, parter
» Wejście do domu i ogród
» Wejście do domu
» Wejście do domu, ogród
» Wejście do domu, parter
» Wejście do domu i ogród
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Dzielnica mieszkalna :: Royal Street :: Royal Street 4
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach