Klasa Numerologii i Starożytnych Run
+16
Monika Kruger
Charles Wilson
Cleopatra Kaligaris
Valentine Vaughn
Nevan Fraser
Aleksander Cortez
Nanette Myahmm
Suzanne Castellani
Zoja Yordanova
Genevieve White
Eva Dolarix
James Scott
Nancy Baldwin
Ian Ames
Noemi Cramer
Brennus Lancaster
20 posters
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro V
Strona 4 z 4
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Klasa Numerologii i Starożytnych Run
First topic message reminder :
W tej klasie odbywają się zajęcia z dwóch przedmiotów: Numerologii i Starożytnych Run. Sala wraz z całym zapleczem oddana pod opiekę nauczycieli tych przedmiotów.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Klasa Numerologii i Starożytnych Run
Zagłębiając się w ten nieszczęsny pergamin, kątem oka dostrzegła jeszcze jedną krukonkę, która wbiegła do sali mocno spóźniona. No cóż, Krukoni mogą ewidentnie wszystko. Nauczycielka tylko z uśmiechem odprowadziła ją wzrokiem do ławki, i jak gdyby nigdy nic, kontynuowała lekcję.
Monika nie ukrywała, że był nią lekko znudzona. Nie wierzyła aż tak bardzo w numerologię. Co prawda coś tam się pokrywało ze sobą, ale według dziewczyny, był to najzwyklejszy w świecie przypadek. Położyła pergamin na krawędzi ławki i podparła coraz cięższą głowę na dłoni.
I wtedy, jakby przywołany myślami dziewczyny, wszedł Brandon.
Na jej twarzy automatycznie pojawił się szeroki uśmiech, który poszerzył się jeszcze bardziej, po otrzymaniu od chłopaka dyskretnego buziaka w policzek.
- Cześć - powiedziała cicho, po czym krótkim skinieniem głowy wskazała na nieopodal siedzących Corteza i Mię. - Moja siostra integruje się z Aleksem.
Na pytanie dotyczące minionej lekcji oczywiście pokręciła głową. Brandon tak naprawdę nic z niej nie stracił. A nawet jeśli uważał inaczej, to był na tyle bystry, by przyswoić w kilka sekund banały o których mówiła ta greczynka.
Oparła głowę na ramieniu chłopaka i wyjrzała przez okno. Nudna była ta lekcja, no ale punkty same się nie zdobędą.
Monika nie ukrywała, że był nią lekko znudzona. Nie wierzyła aż tak bardzo w numerologię. Co prawda coś tam się pokrywało ze sobą, ale według dziewczyny, był to najzwyklejszy w świecie przypadek. Położyła pergamin na krawędzi ławki i podparła coraz cięższą głowę na dłoni.
I wtedy, jakby przywołany myślami dziewczyny, wszedł Brandon.
Na jej twarzy automatycznie pojawił się szeroki uśmiech, który poszerzył się jeszcze bardziej, po otrzymaniu od chłopaka dyskretnego buziaka w policzek.
- Cześć - powiedziała cicho, po czym krótkim skinieniem głowy wskazała na nieopodal siedzących Corteza i Mię. - Moja siostra integruje się z Aleksem.
Na pytanie dotyczące minionej lekcji oczywiście pokręciła głową. Brandon tak naprawdę nic z niej nie stracił. A nawet jeśli uważał inaczej, to był na tyle bystry, by przyswoić w kilka sekund banały o których mówiła ta greczynka.
Oparła głowę na ramieniu chłopaka i wyjrzała przez okno. Nudna była ta lekcja, no ale punkty same się nie zdobędą.
Re: Klasa Numerologii i Starożytnych Run
Naprawdę rzadko sięgała po moc swojego uroku i naprawdę nie wiedziała dlaczego chce to właśnie teraz wykorzystać i to właśnie na Aleksandrze. Może po to, żeby jeszcze bardziej wkurzyć Monikę? Eliksiry które zażywała znacznie uspokajały Mię i może dlatego nie odezwała się ani słowem zajmując swoje miejsce, ale nie odbierały jej magii. Mityczny urok wil do którego wystarczy sięgnąć w odpowiedniej chwili. On jednak wydawał się odporny. Odporny na uśmiechy i zalotne spojrzenia spod rzęs. Wiedziała dlaczego. Nie patrzył na nią. Zajęty swoją kartką pergaminu i nauczycielką robił wszystko żeby ostentacyjnie ją ignorować. W normalnych okolicznościach nie darowałaby mu tego. Jednak nie były to normalne okoliczności. Byli na lekcji, ona łykała jakieś dziwne mikstury od matki po których gdzieś nikł jej butny temperament więc spokojnie siedziała.
- To się jeszcze zobaczy - odparła w miarę pogodnym tonem przestając już zabiegać o jego uwagę wystarczająco zadowolona spojrzeniami dwóch Krukonów z ławki obok. Sięgnęła po swoją przepowiednię w chwili w której do klasy wszedł Brandon. Ciekawe spojrzenie czekoladowych tęczówek odprowadziło go aż do ławki zajmowanej przez Monikę.
- Puściła Cię kantem dla Brandosia? - wyszeptała tak, żeby usłyszał nie racząc go już kolejnym spojrzeniem, bowiem zajęta była czytaniem swojej przepowiedni. Nie przejęła się nią wcale. Odłożyła nonszalanckim gestem na ławkę swój kawałek pergaminu i obróciła w palcach swoje długie pióro.
- Nie dziwię się jej - dodała uśmiechając się pod nosem złośliwie po czym zaczęła ostentacyjnie go ignorować spoglądając na nauczycielkę.
- To się jeszcze zobaczy - odparła w miarę pogodnym tonem przestając już zabiegać o jego uwagę wystarczająco zadowolona spojrzeniami dwóch Krukonów z ławki obok. Sięgnęła po swoją przepowiednię w chwili w której do klasy wszedł Brandon. Ciekawe spojrzenie czekoladowych tęczówek odprowadziło go aż do ławki zajmowanej przez Monikę.
- Puściła Cię kantem dla Brandosia? - wyszeptała tak, żeby usłyszał nie racząc go już kolejnym spojrzeniem, bowiem zajęta była czytaniem swojej przepowiedni. Nie przejęła się nią wcale. Odłożyła nonszalanckim gestem na ławkę swój kawałek pergaminu i obróciła w palcach swoje długie pióro.
- Nie dziwię się jej - dodała uśmiechając się pod nosem złośliwie po czym zaczęła ostentacyjnie go ignorować spoglądając na nauczycielkę.
Re: Klasa Numerologii i Starożytnych Run
Nie wiedzieć czemu zaczynał mieć aż tak skrajne uczucia do tej dziewczyny. Bo starał się ją nienawidzić za wszystko co go spotkało. W końcu to jej wina, że Monika go pocałowała na halloween. Bo zechciało jej się zemścić na tamtym kolesiu, więc to od niej się zaczęło, później Monika dołożyła swoje i wyszedł z tego mix nienawiści do tej rodziny. Jednak siedząc obok niej czuł jej zapach, włosów, perfum, do tego dochodził jej melodyjny głos, który odbijał mu się echem w głowie. I to powodowało, że zerknął mimowolnie na sąsiadkę, na to co robi. Miał w głowie jeden wielki mętlik i nie mógł się na niczym skupić. Patrzył się na pergamin z jego numerem, ale nie dostrzegł tego co było na nim napisane. Ściskając w pięści pióro. Jego myśli zaczęły błądzić wokół dziewczyny i cały czas ściskał to biedne pióro nie wiedząc co się z nim dzieje. Czuł się jakoś tak błogo, a zarazem miał wrażenie, że jego ciało całe drży z złości jaka go ogarnęła.
Wtedy do klasy weszły dwie osoby i to odwróciło na moment jego uwagę od ślizgonki. Wpierw weszła dziewczyna, której głos był mu znany, ale twarz nie mówiła niczego. Dotknął swojego czoła chcąc sprawdzić czy nie ma gorączki, w końcu wczoraj mogło go nieźle przewiać. Niestety tak to nie działało i nie wyczuł niczego. Brandonowi skinął jedynie głową i nie odprowadzał go do ławki. I tak dobrze wiedział dokąd zmierzał. Położył rękę na ławce zginając ją w łokciu i schował twarz w dłoni. Mia się odezwała do niego i jej słowa go zabolały. Dlaczego była dla niego okrutna? Zmówiły się przeciwko niemu i Mia miała go teraz dręczyć?
- Tak jakoś wyszło - odpowiedział jej pomiędzy ciężkimi i płytkimi oddechami, zaciskując drżącą dłoń na piórze, mając wrażenie, że zaraz się rozpłacze tam. Bo dlaczego taka dziewczyna jak ona mu to mówi?
"Nie dziwię się jej", nie, to już było za wiele. Wygiął pióro ściskane w dłoni łamiąc je, zęby zacisnął mocno, mając ogromną ochotę przyłożyć jej różdżkę do twarzy i wyczarować expulso nie dbając o to, że sam zapewnie grzmotnie plecami w ścianę. Nienawidził jej, a jednak w głowie cały czas coś mu mówiło, że nie wolno byłoby zrobić czegoś takiego Mii, że mogła sobie mówić co chciała, a on powinien tego słuchać i tępo przytakiwać głową.
- I kto to mówi?! Jak tam twój Rusek? Czy z jakiego on tam szałasu wypełzł, chyba miał cię głęboko w rzyci, albo nie mógł już wytrzymać z taką s.. Babą - tutaj się zawiesił, dlaczego nie powiedział tego co chciał powiedzieć? Zacisnął dłoń na twarzy bo głowa bolała go w tym momencie niemiłosiernie.
- Zresztą nie widać go ostatnio. Może się zabił by nie musieć dłużej cię znosić? Nie zdziwiłbym się gdyby to było prawdą - udało mu się to jakoś dokończyć i ostatnie słowa wręcz wysyczał akcentując każde słowo.
Wtedy do klasy weszły dwie osoby i to odwróciło na moment jego uwagę od ślizgonki. Wpierw weszła dziewczyna, której głos był mu znany, ale twarz nie mówiła niczego. Dotknął swojego czoła chcąc sprawdzić czy nie ma gorączki, w końcu wczoraj mogło go nieźle przewiać. Niestety tak to nie działało i nie wyczuł niczego. Brandonowi skinął jedynie głową i nie odprowadzał go do ławki. I tak dobrze wiedział dokąd zmierzał. Położył rękę na ławce zginając ją w łokciu i schował twarz w dłoni. Mia się odezwała do niego i jej słowa go zabolały. Dlaczego była dla niego okrutna? Zmówiły się przeciwko niemu i Mia miała go teraz dręczyć?
- Tak jakoś wyszło - odpowiedział jej pomiędzy ciężkimi i płytkimi oddechami, zaciskując drżącą dłoń na piórze, mając wrażenie, że zaraz się rozpłacze tam. Bo dlaczego taka dziewczyna jak ona mu to mówi?
"Nie dziwię się jej", nie, to już było za wiele. Wygiął pióro ściskane w dłoni łamiąc je, zęby zacisnął mocno, mając ogromną ochotę przyłożyć jej różdżkę do twarzy i wyczarować expulso nie dbając o to, że sam zapewnie grzmotnie plecami w ścianę. Nienawidził jej, a jednak w głowie cały czas coś mu mówiło, że nie wolno byłoby zrobić czegoś takiego Mii, że mogła sobie mówić co chciała, a on powinien tego słuchać i tępo przytakiwać głową.
- I kto to mówi?! Jak tam twój Rusek? Czy z jakiego on tam szałasu wypełzł, chyba miał cię głęboko w rzyci, albo nie mógł już wytrzymać z taką s.. Babą - tutaj się zawiesił, dlaczego nie powiedział tego co chciał powiedzieć? Zacisnął dłoń na twarzy bo głowa bolała go w tym momencie niemiłosiernie.
- Zresztą nie widać go ostatnio. Może się zabił by nie musieć dłużej cię znosić? Nie zdziwiłbym się gdyby to było prawdą - udało mu się to jakoś dokończyć i ostatnie słowa wręcz wysyczał akcentując każde słowo.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Klasa Numerologii i Starożytnych Run
Podczas dzisiejszej lekcji był większy szmer na sali niż zazwyczaj. Przeszkadzało jej to. Podniosła wzrok znad swojego pergaminu, dopiero kiedy skończyła nadrabiać zaległości i zapoznawać się z numerologiczną definicją jej liczby. Miała nareszcie chwilę, żeby zobaczyć kto dzisiaj zawitał na zajęcia, a widok większej ilości Ślizgonów od pozostałych ją zaskoczył. Zwykle byli zbyt leniwi lub durni, żeby docenić Numerologię i zaliczali inne przedmioty na jej miejscu. Tym najwyraźniej nie starczyło już weny na ten semestr, bo wyglądali dokładnie na tak rozproszonych i niezainteresowanych, jak to sobie Stella wyobrażała. Rozpoznała twarze przybyszów znad swoich czarnych oprawek. Nie dość że dzisiaj zaspała to jeszcze ominęły ją nowości z życia szkoły. Wszystko przez tą pieprzoną przerwę świąteczną i Carlę, dzięki siostro! Odwróciła swój pergamin z notatkami z lekcji, a z drugiej strony zanotowała: Monika Kruger, Brandon Tayth-Wilson, Mia Kruger, Aleksander Cortez... stalówka jej pióra zawibrowała przy kreśleniu ostatniego nazwiska. Pewnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że to z tym zombie właśnie miał okazję się spotkać podczas Halloween, kiedy oddalił się od swojej teraz ex-dziewczyny. Z przyzwyczajenia dotknęła końcówką pióra swojej dolnej wargi, postukując nią w zamyśleniu. Nie wyjawiła wtedy swojego imienia i niewiele osób tu się znajdujących wiedziało tak naprawdę kim jest Stella i co robi "poza zajęciami". Abigail wie. Uśmiechnęła się do znajomej z domu, która siedziała trochę dalej i tyłem do niej, dlatego nie miała okazji wyłapać tego niemego powitania. Wzrokiem wróciła do kąta Mii i Aleksa, którego najwyraźniej coś znowu wzburzyło i szmer ucichł, dając szansę podsłuchać niezbyt cichej wymiany zdań. Krukonka zanotowała kolejne spostrzeżenia, opisując dokładnie to jak była para stara się ignorować, ale Monika jest na tyle bezczelna by opierać się o "swojego zawsze-lubego". Gazetka szkolna kupi to w mgnieniu oka, jeżeli będzie pierwsza z tym materiałem. Och tak, proszę... Kto by się spodziewał, że pierwsza lekcja w nowym roku da jej tyle emocji i nadziei dotyczących jej dziennikarskiej kariery.
Edit: wybaczcie, że nie nadążam... Prowadzenie Stelli musi być jednak szczegółowe, więc ona musi mieć pojęcie o tym o czym ja nie mam. Przepraszam xd !
Edit: wybaczcie, że nie nadążam... Prowadzenie Stelli musi być jednak szczegółowe, więc ona musi mieć pojęcie o tym o czym ja nie mam. Przepraszam xd !
Ostatnio zmieniony przez Stella Stark dnia Pią 16 Sty 2015, 17:48, w całości zmieniany 1 raz
Re: Klasa Numerologii i Starożytnych Run
Znudzony ziewnął, przysłaniając usta. Numerologia nigdy specjalnie go nie interesowała, podobnie jak to całe bzdurne wróżbiarstwo, ale cóż począć. Rozejrzał się po sali, dłużej wzrok zatrzymując na Cortezie i siostrzyczce Moniki.
- Tia, integracja pełną parą - przytaknął Włoch, unosząc lekko brwi. Sam jakoś nigdy nie miał okazji zintegrować się z Mią i nie był pewny, czy w ogóle chciał. Coś mówiło mu, że narobiłby sobie przez to tylko kłopotów. Ale wiedział, że jak dotąd obie Krugerówny miały ze sobą dobry kontakt, dlatego nieco zdziwił go ton Moniki.
- Pokłóciłyście się czy co? Jakoś nie wydaje mi się, żeby siedziała z Cortezem z czystej sympatii do niego.
Zauważył również, że Aleks był nieco nerwowy, więc zapewne wcale nie chodziło o wzajemne uwielbienie tej dwójki. Włoch był niezmiernie ciekaw, czego tyczyła prowadzona dość ostrym szeptem wymiana zdań, ale jak zwykle nie mógł skupić się na tyle, żeby cokolwiek z tego wyłapać. Dopiero, kiedy do jego uszu dobiegł strzęp jego własnego imienia, poruszył się niespokojnie.
- Boże, nie rozumiem, czemu wszyscy przeżywają tę całą szopkę - burknął poirytowany, zerkając na swoją wybrankę. - Przecież i tak wracaliśmy do siebie ze sto razy, to myślałem, że za sto pierwszym już nikogo to nie zdziwi. - Zachichotał pod nosem, postanowiwszy olać te konspiracyjne szepty. Fakt, Aleksowi dostało się niesłusznie. Ale faktem było również to, że mógł być bardziej ostrożny, zważywszy na to,że Krugerówna kochała go już tyle czasu. Pewne uczucia nie wyparowują ot tak. I tu właśnie tkwiła cała przewaga Tayth-Wilsona.
Na moment jego uwagę przyciągnęła siedząca samotnie Krukonka. Kojarzył ją z nazwiska, ale chyba nigdy z nią nie rozmawiał... I wtem nagle go oświeciło. Przecież poznał jej siostrę, Carla bodajże. Nie dane mu było z nią pogadać zbyt długo, zresztą non stop nawijała coś o budowlach, ale kto by tam się tym przejmował...
Włoch oczywiście nie mógł wiedzieć, co też dziewczę zanotowało na swoim pergaminie, ale gdyby wiedział, to na pewno powiedziałby jej, że wcale nie jest nową zdobyczą Moniki - wszak zdobywała go tyle razy, że to określenie już dawno się zużyło.
- Tia, integracja pełną parą - przytaknął Włoch, unosząc lekko brwi. Sam jakoś nigdy nie miał okazji zintegrować się z Mią i nie był pewny, czy w ogóle chciał. Coś mówiło mu, że narobiłby sobie przez to tylko kłopotów. Ale wiedział, że jak dotąd obie Krugerówny miały ze sobą dobry kontakt, dlatego nieco zdziwił go ton Moniki.
- Pokłóciłyście się czy co? Jakoś nie wydaje mi się, żeby siedziała z Cortezem z czystej sympatii do niego.
Zauważył również, że Aleks był nieco nerwowy, więc zapewne wcale nie chodziło o wzajemne uwielbienie tej dwójki. Włoch był niezmiernie ciekaw, czego tyczyła prowadzona dość ostrym szeptem wymiana zdań, ale jak zwykle nie mógł skupić się na tyle, żeby cokolwiek z tego wyłapać. Dopiero, kiedy do jego uszu dobiegł strzęp jego własnego imienia, poruszył się niespokojnie.
- Boże, nie rozumiem, czemu wszyscy przeżywają tę całą szopkę - burknął poirytowany, zerkając na swoją wybrankę. - Przecież i tak wracaliśmy do siebie ze sto razy, to myślałem, że za sto pierwszym już nikogo to nie zdziwi. - Zachichotał pod nosem, postanowiwszy olać te konspiracyjne szepty. Fakt, Aleksowi dostało się niesłusznie. Ale faktem było również to, że mógł być bardziej ostrożny, zważywszy na to,że Krugerówna kochała go już tyle czasu. Pewne uczucia nie wyparowują ot tak. I tu właśnie tkwiła cała przewaga Tayth-Wilsona.
Na moment jego uwagę przyciągnęła siedząca samotnie Krukonka. Kojarzył ją z nazwiska, ale chyba nigdy z nią nie rozmawiał... I wtem nagle go oświeciło. Przecież poznał jej siostrę, Carla bodajże. Nie dane mu było z nią pogadać zbyt długo, zresztą non stop nawijała coś o budowlach, ale kto by tam się tym przejmował...
Włoch oczywiście nie mógł wiedzieć, co też dziewczę zanotowało na swoim pergaminie, ale gdyby wiedział, to na pewno powiedziałby jej, że wcale nie jest nową zdobyczą Moniki - wszak zdobywała go tyle razy, że to określenie już dawno się zużyło.
Brandon TaythKlasa VII - Urodziny : 27/08/1997
Wiek : 27
Skąd : Rzym
Krew : Czysta
Genetyka : Animag
Re: Klasa Numerologii i Starożytnych Run
Zerknął w bok na ławkę Corteza. Dobiegał stamtąd spory szum szeptów i coraz to bardziej wściekły głos Aleksandra. Przysłuchał się ich rozmowie.
Nie chciał by znów za głupotę Ślizgony straciły punkty.
Atmosfera zagęszczała się i można było ją powoli kroić nożem. Pochylił się w stronę przejścia pomiędzy ławkami. W tej chwili poszło pióro, czyli było gorzej niż Fraser myślał. Po ostatniej rozmowie z Mią wiedział, że potrafi być niezłym ziółkiem. A widząc, że Branon usiadł obok Moniki wszystko już było wiadome. Cortezowi doprawiono rogi. A jeszcze tak niedawno Irytek rozgłaszał nowe wieści.
A miał o tyle lepiej, że Cortez siedział od jego strony.
- Cortez.
Szepnął wystarczająco głośno, by Anglik go usłyszał. Gdy spojrzał na niego gestem pokazał mu by się przesiadł czy to do niego, czy do innej ławki.
Może odwrócenie uwagi Corteza od Mii uchroni resztę obecnych od sceny prowokacji i niepotrzebnych reprymend od strony pani profesor.
Nie chciał by znów za głupotę Ślizgony straciły punkty.
Atmosfera zagęszczała się i można było ją powoli kroić nożem. Pochylił się w stronę przejścia pomiędzy ławkami. W tej chwili poszło pióro, czyli było gorzej niż Fraser myślał. Po ostatniej rozmowie z Mią wiedział, że potrafi być niezłym ziółkiem. A widząc, że Branon usiadł obok Moniki wszystko już było wiadome. Cortezowi doprawiono rogi. A jeszcze tak niedawno Irytek rozgłaszał nowe wieści.
A miał o tyle lepiej, że Cortez siedział od jego strony.
- Cortez.
Szepnął wystarczająco głośno, by Anglik go usłyszał. Gdy spojrzał na niego gestem pokazał mu by się przesiadł czy to do niego, czy do innej ławki.
Może odwrócenie uwagi Corteza od Mii uchroni resztę obecnych od sceny prowokacji i niepotrzebnych reprymend od strony pani profesor.
Re: Klasa Numerologii i Starożytnych Run
- Robi mi na złość - powiedziała krótko. Doskonale wiedziała dlaczego Mia usiadła akurat obok jej byłego chłopaka i Brandon faktycznie miał rację. Nie było to z pewnością podyktowane sympatią do tego ślizgona, choć i tak blondynka niejednokrotnie dobitnie uświadamiała siostrze, że bardziej woli Corteza od obecnego również w sali Włocha. Trudno. Jej sprawa, może sobie lubić kogo chce, siadać w ławce z kim chce i obgadywać ją kiedy chce. Monika miała to w bardzo głębokim poważaniu.
- Pokłóciliśmy się w święta i do dziś ta pinda mnie nie przeprosiła za to, że... - i tu brunetka się nieco zawiesiła. Głupio wprost powiedzieć swojemu dopiero co odzyskanemu chłopakowi, że jej własna siostra nie przebierając w słowach stwierdziła, że Monika rozkłada nogi przed każdym ślizgonem. Chociaż to wcale nie była prawda to i tak jakoś nie bardzo mogło to przejść dziewczynie przez usta. -
Że się bezpodstawnie uniosła. I nie doceniła mojego prezentu, bo nie kupiłam go już w sierpniu, tylko w wigilię...
Głośniejsze tony dobiegające od strony dwojga delikwentów zmusiły brunetkę, do skierowania wzroku w tamtą stronę. Wszyscy ich obserwowali, mogliby więc chociaż trochę się wstrzymać z podnoszeniem głosu. Do uszu dziewczyny dobiegło jednak dzięki temu ostatnie zdanie wypowiedziane przez Mię.
Niee... Chyba się przesłyszała. To nie możliwe, żeby dziś z jej ust padło coś takiego. Zrobiła zdziwioną minę i taką też posłała Brandonowi. Widać było jednak wściekłość Corteza, ewidentnie więc słowa dziewczyny musiały go zaboleć. Na pewno w tej chwili gorzko żałował, że pozwolił Mii usiąść obok siebie. Przytomnością umysłu na szczęście jednak błysnął Nevan, który dość szybko zareagował. Monika tylko miała nadzieję, że Aleksander jej posłucha, nie chciała, by ta lekcja zakończyła się awanturą.
- Wszyscy chyba myśleli, że do tych stu razy sztuka. Wcale mi nie jest przykro, że ich zawiedliśmy - również zachichotała.
Chwyciła koniuszek pióra i poskrobała nim po pergaminie udając, że coś faktycznie notuje, chociaż pewnie niepotrzebnie się wysilała, wszak Brandon nawet nie otworzył swojej torby by wyciągnąć z niej cokolwiek, a pani profesor nawet nie zdawała się tym zbytnio przejmować. Dla niej chyba najważniejsze było to, że tyle osób dziś zawitało na jej lekcję.
- Pokłóciliśmy się w święta i do dziś ta pinda mnie nie przeprosiła za to, że... - i tu brunetka się nieco zawiesiła. Głupio wprost powiedzieć swojemu dopiero co odzyskanemu chłopakowi, że jej własna siostra nie przebierając w słowach stwierdziła, że Monika rozkłada nogi przed każdym ślizgonem. Chociaż to wcale nie była prawda to i tak jakoś nie bardzo mogło to przejść dziewczynie przez usta. -
Że się bezpodstawnie uniosła. I nie doceniła mojego prezentu, bo nie kupiłam go już w sierpniu, tylko w wigilię...
Głośniejsze tony dobiegające od strony dwojga delikwentów zmusiły brunetkę, do skierowania wzroku w tamtą stronę. Wszyscy ich obserwowali, mogliby więc chociaż trochę się wstrzymać z podnoszeniem głosu. Do uszu dziewczyny dobiegło jednak dzięki temu ostatnie zdanie wypowiedziane przez Mię.
Niee... Chyba się przesłyszała. To nie możliwe, żeby dziś z jej ust padło coś takiego. Zrobiła zdziwioną minę i taką też posłała Brandonowi. Widać było jednak wściekłość Corteza, ewidentnie więc słowa dziewczyny musiały go zaboleć. Na pewno w tej chwili gorzko żałował, że pozwolił Mii usiąść obok siebie. Przytomnością umysłu na szczęście jednak błysnął Nevan, który dość szybko zareagował. Monika tylko miała nadzieję, że Aleksander jej posłucha, nie chciała, by ta lekcja zakończyła się awanturą.
- Wszyscy chyba myśleli, że do tych stu razy sztuka. Wcale mi nie jest przykro, że ich zawiedliśmy - również zachichotała.
Chwyciła koniuszek pióra i poskrobała nim po pergaminie udając, że coś faktycznie notuje, chociaż pewnie niepotrzebnie się wysilała, wszak Brandon nawet nie otworzył swojej torby by wyciągnąć z niej cokolwiek, a pani profesor nawet nie zdawała się tym zbytnio przejmować. Dla niej chyba najważniejsze było to, że tyle osób dziś zawitało na jej lekcję.
Re: Klasa Numerologii i Starożytnych Run
Była okrutna. Wiedziała o tym. Nie panowała jednak nad złośliwościami. Chciała żeby cierpiał. Nie cieszył oczu jej widokiem, ignorował ją... zasłużył na dawkę "ciepłych słów" ze strony Mii. Ona jednak wydawała się nie dostrzegać tego, że się w nim zagotowało. Gdyby nie eliksiry od matki zapewne wszyscy byliby świadkami kłótni w stylu włoskim, czyli podniesione głosy, zniszczone przedmioty, a może nawet rękoczyny. Zamiast jednak typowej reakcji siedziała grzecznie na swoim krześle rysując nic nie znaczące kreski na dolnej części swojego pergaminu. Trzask łamanego pióra sprawił, że przeniosła na niego spojrzenie swoich dużych czekoladowych tęczówek sprawiając wrażenie najbardziej niewinnej jednostki na całej planecie. Przechyliła nieco głowę, a dolna warga nieco jej zadrżała. Celowo? Nie celowo? W każdym razie wyglądała jeszcze drobniej i jeszcze niewinniej. Jakby wcale go nie sprowokowała. Jakby była prawdziwą ofiarą tego terrorysty.
- Aż tak mnie nie znosisz, Cortez? - powiedziała cichutko, a oczy zaszkliły się nieco. Celowo? Nie celowo? Ciężko to jednoznacznie określić. Przecież była koszmarem wyglądającym jak marzenie. A teraz grała mu na nosie, bo odkąd pokłóciła się z Moniką właśnie taka była. Zaczepna. Złośliwa bardziej niż to konieczne. Zdecydowanie bardziej nieznośna. A jednocześnie spokojna. Nie mogła się na niego wkurzyć choć powinna. Och, nawet miała ochotę się wkurzyć. Tyle, że nie mogła. Jakby eliksir zablokował całkowicie tą część jej mózgu. Przeniosła spojrzenie na Nevana gdy ten zawołał Aleksandra. Cicho pociągnęła nosem i wróciła do swojej przepowiedni czytając ją jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz. Czysta niewinność.
- Aż tak mnie nie znosisz, Cortez? - powiedziała cichutko, a oczy zaszkliły się nieco. Celowo? Nie celowo? Ciężko to jednoznacznie określić. Przecież była koszmarem wyglądającym jak marzenie. A teraz grała mu na nosie, bo odkąd pokłóciła się z Moniką właśnie taka była. Zaczepna. Złośliwa bardziej niż to konieczne. Zdecydowanie bardziej nieznośna. A jednocześnie spokojna. Nie mogła się na niego wkurzyć choć powinna. Och, nawet miała ochotę się wkurzyć. Tyle, że nie mogła. Jakby eliksir zablokował całkowicie tą część jej mózgu. Przeniosła spojrzenie na Nevana gdy ten zawołał Aleksandra. Cicho pociągnęła nosem i wróciła do swojej przepowiedni czytając ją jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz. Czysta niewinność.
Re: Klasa Numerologii i Starożytnych Run
Val siedzial spokojnie i czekal na rozwoj wydarzeń. Rozgladal sie od czasu do czasu po sali i napotykal rozne dziwne spojrzenia czy slyszal fragmenty rozmow. Zeby tylko slizgoni nie stracili kolejnych punktow. Wszyscy tutaj sa tylko, a przede wszystkim po to, zeby zyskac troche punktow.
Kiedy tylko nauczycielka rozdawala pergaminy, Vaughn wzial wlasciwy dla siebie i od razu zaczal go czytac. Czekaja go same pozytywy, to dobrze.
Val uslyszal, jak Nevan wola Aleksa. Od razu spojrzal to na jednego i na drugiego i wtorowal Szkotowi w uciszaniu Corteza.
Kiedy tylko nauczycielka rozdawala pergaminy, Vaughn wzial wlasciwy dla siebie i od razu zaczal go czytac. Czekaja go same pozytywy, to dobrze.
Val uslyszal, jak Nevan wola Aleksa. Od razu spojrzal to na jednego i na drugiego i wtorowal Szkotowi w uciszaniu Corteza.
Valentine VaughnKlasa VI - Urodziny : 10/07/1998
Wiek : 26
Skąd : Holy Island, Anglia
Krew : Czysta
Re: Klasa Numerologii i Starożytnych Run
Bolące i ostre jak nóż słowa już nie wypływały z ust dziewczyny, to jednakże cały czas trzymał się za głowę wbijając swe palce w czaszkę. Musiał zachorować na jakaś magiczną, rzadką chorobę, która robiła mu mętlik w głowie, że zaczął się zastanawiać, czy nie zaczął mieć rozdwojenia jaźni. Nigdy o czymś podobnym nie słyszał, ale w zasadzie to nigdy też się tym nie interesował. To nie była jego specjalizacja, więc kto tam wie, co za cholerstwo czepiło się go na tym dworze.
W dodatku wszyscy się mu przyglądali, czuł na sobie spojrzenia wszystkich w klasie, co sprawiało, że denerwował się jeszcze bardziej.
Mia mu nie odpowiedziała przez co na prawdę poczuł ogromną ulgę, bo kolejne takie słowa wypowiedziane przez te usteczka były niczym chłosta przed publicznością. Bo nie dość, że bolały to jeszcze raniły jego i tak już w strzępkach dumę. Wykorzystany, oszukany, okłamywany, znów wykorzystany, a po tym wszystkim jeszcze dręczony przez dziewczynę, którą był gotowy bronić przed jakąkolwiek karą za łamanie regulaminu. Był głupi i to bardzo.
Na szczęście w tym wszystkim nie pozostał sam. Spojrzał na Nevana który to pokazał mu, że może zająć miejsce obok niego. Nie zamierzał czekać ani chwili dłużej. Nie patrząc się na dziewczynę zebrał swoje rzeczy i zamierzał już wstać kiedy to usłyszał pytanie Mii. Tylko po co się odwracał jeszcze w jej stronę?! Zawiesił się na chwilę starając się coś powiedzieć.
- Nni.... Nienawidzę cię. Nie zbliżają się nawet do mnie - wypowiedział wstając od krzesła i ruszył stanowczym krokiem do kolegi i usiadł jak najdalej od tamtej dziewczyny.
Opadł na krzesło skinął głową kumplowi w podzięce. Pomału zaczął odzyskiwać spokojny oddech i jasność myśli. Jednakże nie był jeszcze w stanie normalnie uczestniczyć w lekcji.
W dodatku wszyscy się mu przyglądali, czuł na sobie spojrzenia wszystkich w klasie, co sprawiało, że denerwował się jeszcze bardziej.
Mia mu nie odpowiedziała przez co na prawdę poczuł ogromną ulgę, bo kolejne takie słowa wypowiedziane przez te usteczka były niczym chłosta przed publicznością. Bo nie dość, że bolały to jeszcze raniły jego i tak już w strzępkach dumę. Wykorzystany, oszukany, okłamywany, znów wykorzystany, a po tym wszystkim jeszcze dręczony przez dziewczynę, którą był gotowy bronić przed jakąkolwiek karą za łamanie regulaminu. Był głupi i to bardzo.
Na szczęście w tym wszystkim nie pozostał sam. Spojrzał na Nevana który to pokazał mu, że może zająć miejsce obok niego. Nie zamierzał czekać ani chwili dłużej. Nie patrząc się na dziewczynę zebrał swoje rzeczy i zamierzał już wstać kiedy to usłyszał pytanie Mii. Tylko po co się odwracał jeszcze w jej stronę?! Zawiesił się na chwilę starając się coś powiedzieć.
- Nni.... Nienawidzę cię. Nie zbliżają się nawet do mnie - wypowiedział wstając od krzesła i ruszył stanowczym krokiem do kolegi i usiadł jak najdalej od tamtej dziewczyny.
Opadł na krzesło skinął głową kumplowi w podzięce. Pomału zaczął odzyskiwać spokojny oddech i jasność myśli. Jednakże nie był jeszcze w stanie normalnie uczestniczyć w lekcji.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Klasa Numerologii i Starożytnych Run
Odetchnął z ulgą na reakcję Corteza. Jedna drama mniej, ostatnio coś ciągle Ślizgoni robili bajzel na lekcjach. A jakoś się im to nie zbiegało z pragnieniem wygrania pucharu.
Spojrzał w stronę Mii, nie miał pojęcia co wstąpiło w tą uroczą dziewczynę. Jeszcze niedawno z nią rozmawiał i przysiągłby, że nie podejrzewałby jej o taki jad.
Spojrzał na Corteza, który wyglądał nieciekawie. Starając się go zrozumieć za bardzo nie wiedział co powiedzieć. Oparł się łokciem o ławkę ściągając usta w cienką linię.
- Nie ma sprawy. Masz. - Wyciągnął z torby zapasowe pióro podając je Anglikowi i pochylił się nad swoim pergaminem i notatkami.
Na lekcji to nie był czas na gadanie, może Aleks sam później do niego zagada. Nevanowi to było obojętne.
Spojrzał w stronę Mii, nie miał pojęcia co wstąpiło w tą uroczą dziewczynę. Jeszcze niedawno z nią rozmawiał i przysiągłby, że nie podejrzewałby jej o taki jad.
Spojrzał na Corteza, który wyglądał nieciekawie. Starając się go zrozumieć za bardzo nie wiedział co powiedzieć. Oparł się łokciem o ławkę ściągając usta w cienką linię.
- Nie ma sprawy. Masz. - Wyciągnął z torby zapasowe pióro podając je Anglikowi i pochylił się nad swoim pergaminem i notatkami.
Na lekcji to nie był czas na gadanie, może Aleks sam później do niego zagada. Nevanowi to było obojętne.
Re: Klasa Numerologii i Starożytnych Run
To ogóle rozproszenie i napięta atmosfera między uczniami naturalnie nie umknęła uwadze panny Kaligaris. Skarciła spojrzeniem Corteza, który niespodziewanie podniósł się z ławki i zmienił miejsce, po czym zaklaskała chcąc skupić uwagę wszystkich na swojej osobie.
- Wszelkie osobiste sprawy proszę załatwiać po lekcji a nie w jej trakcie - powiedziała. Machnęła różdżką tak, że wszystkie leżące na ławkach podręczniki otworzyły się na jednej stronie.
- Rozdział dziesiąty. Wyzwania. Proszę tylko o ustalenie przez was wyzwania głównego, natomiast o pierwszym i drugim chcę widzieć eseje na moim biurku do przyszłego piątku. Od każdego z was - obiegła wzrokiem całą salę z uśmiechem. - Nie muszą być długie. Teraz macie dziesięć minut i widzę ręce w górze.
- Wszelkie osobiste sprawy proszę załatwiać po lekcji a nie w jej trakcie - powiedziała. Machnęła różdżką tak, że wszystkie leżące na ławkach podręczniki otworzyły się na jednej stronie.
- Rozdział dziesiąty. Wyzwania. Proszę tylko o ustalenie przez was wyzwania głównego, natomiast o pierwszym i drugim chcę widzieć eseje na moim biurku do przyszłego piątku. Od każdego z was - obiegła wzrokiem całą salę z uśmiechem. - Nie muszą być długie. Teraz macie dziesięć minut i widzę ręce w górze.
Cleopatra KaligarisNauczyciel: Numerologia - Urodziny : 13/06/1984
Wiek : 40
Skąd : Ateny
Krew : Półkrwi
Re: Klasa Numerologii i Starożytnych Run
Od kiedy Cortez przesiadł się do niego spoglądał na reakcję pani psor. Gdy ta tylko przywołała ich do porządku skierował wzrok na podręcznik, który otworzył się na jednej ze stron.
Zajrzał do niego przyciągając do siebie tomiszcze. Przeczytał wstęp oraz obejrzał przykład obliczenia.
Po czym w notatniku zrobił krótkie notatki i rozpisał własne obliczenie.
22.9.1998
I Cykl - 4
II Cykl - 9
III Cykl - 9
I Wyzwanie - > 4 - 9 = 5
II Wyzwanie - > 4 - 9 = 5
Wyzwanie Główne - > 5 - 5 = 0
Uniósł lekko brwi zdziwiony. Spojrzał na listę objaśnień liczb i nie znalazł 0. Uniósł rękę.
- A co jeśli wychodzi 0?
Zajrzał do niego przyciągając do siebie tomiszcze. Przeczytał wstęp oraz obejrzał przykład obliczenia.
Po czym w notatniku zrobił krótkie notatki i rozpisał własne obliczenie.
22.9.1998
I Cykl - 4
II Cykl - 9
III Cykl - 9
I Wyzwanie - > 4 - 9 = 5
II Wyzwanie - > 4 - 9 = 5
Wyzwanie Główne - > 5 - 5 = 0
Uniósł lekko brwi zdziwiony. Spojrzał na listę objaśnień liczb i nie znalazł 0. Uniósł rękę.
- A co jeśli wychodzi 0?
Re: Klasa Numerologii i Starożytnych Run
Kiedy to nie siedział obok tej dziewczyny zaczynał czuć się lepiej, bezpieczniej. Nawet myśli zaczęły powracać do normy, ten drugi głos w głowie nikał wraz z każdą sekundą i wraz z tym pojawiał się spokój. Chciał spojrzeć na Ślizgonkę zastanawiając się co takiego mu zrobiła, jak mu to zrobiła. Może to nowy perfum, który doprowadza mężczyzn do obłędu? A może to urok który rzuciła na siebie, tak to bardzo możliwe. On się znał nieco na tych rzeczach i wiedział, że mogło do tego dojść. Ktoś to od małego miał do czynienia z istotami umiejącymi wpływać na emocje. Więc i jako łowca czuł chęć dobycia miecza i tak jak tam sobie siedziała oddzielenia głowy od tułowia. Bezlitosny, niemal bestialski umysł się włączał kiedy to mógł mieć do czynienia z nie człowiekiem. A to wszystko przez to, że nauczono go zabijać, myśleć jak ci których ścigała od zawsze jego rodzina. Może już nie wykonywało się starych obrzędów ze względu na to, że nie chciano by nazwano ich jakimś mrocznym bractwem, kultem szatana, czy innymi okropnymi nazwami.
Jednak powstrzymał tą chęć, nie miał żadnych dowód, nie chciał też tego robić na lekcji. Za dużo kłopotów i nawet jeśli miałby rację to uznano by go jedynie za szaleńca, który zabija bezbronne, śliczne dziewczęta. W najlepszym przypadku trafiłby do pokoju bez klamek na zawsze, co nie za bardzo mu się podobało. Dlatego potrzebował jakiś dowodów ukazujących jej winę, albo oczyszczających ją z jakiejkolwiek winy bycia nie czowiekiem. Oj tak, to zdecydowanie jest to spaczone myślenie o którym pisałem.
Więc by nie sprawdzać tego w tym momencie nawet nie ośmielił się znów na nią spojrzeć. Zwłaszcza, że urok który na siebie rzuciła mógł jeszcze działać, więc werdykt w dziewięćdziesięciu procentach mógł być błędny.
Jego ostatnie słowa do niej były również przestrogą, że zaczęła bawić się nie tą osobą co powinna. Bo nawet jeśli nie będzie miała nic wspólnego z nadprzyrodzonymi istotami to uzna ją za niebezpieczną dla środowiska, a według rodzinnego kodeksu... No cóż, będzie już za późno na to by mogła przemyśleć swoje czyny. Tylko teraz pytanie, jak poważnie odbierze jego słowa?
Uśmiechnął się lekko do Nevana widząc jak ten podaje mu swoje zapasowe pióro.
- Dzięki, za nie i za pomoc - wyszeptał do kolegi. Kiedy było trzeba to potrafił przepraszać, dziękować i nie zachowywać się jak prostak.
- Przepraszam, głową mnie boli i ogólnie źle się czuję, ale jeszcze wytrzymam do końca lekcji - te słowa skierował do nauczycielki, nie chcąc dostać ujemnych punktów za przeszkadzanie na lekcji.
Spojrzał na książkę i przeglądając co na niej się znajduje słuchał jakie zadanie mają wykonać. W zasadzie to wykonując to co sobie zażyczyła nauczycielka to przy okazji już odrabiają już swoją pracę domową. Ale pewnie chciała mieć coś na dokumencie na podstawie którego mogłaby wstawić im oceny. Nie widział więc powodu dla którego teraz miałby wykonywać coś ponad jej polecenie. Zwłaszcza kiedy to nie czuł się świetnie i na siłach by aż tak się męczyć.
Wziął pióro i szybko zaczął kreślić nim symbole na pergaminie. Wpierw wyszła mu 3, później. 4 i na końcu 1. Obok nich dopisał który z nich jest przypisany do dnia, miesiąca, a także roku. Usprawni to dalsze liczenie wyzwań. Wyzwanie pierwsze posiadało liczbę 1, kolejnemu była przypisana 3, a wyzwanie główne to dwójka.
- Wychodzi na to, że moje główne wyzwanie to dwójka - zgłosił się jako... Drugi(bo Nevan mi się wbił) A co! Musiał jakoś odpracować swoje zachowanie na dzisiejszych zajęciach. W tym samym czasie zaczął czytać co to znaczyło i trochę go zamurowało. W stu procentach pasowało do niego. Więc ten przedmiot nie był jedynie dla picu? Czyżby na prawdę potrafił obliczyć to co go czekało w przyszłości? Będzie musiał temu bardziej się przyjrzeć. Korzystając z czasu zaczął też czytać to co miał napisać w karcie pracy.
Przy okazji słuchał tego co oznaczało to, że wyszło zero.
Jednak powstrzymał tą chęć, nie miał żadnych dowód, nie chciał też tego robić na lekcji. Za dużo kłopotów i nawet jeśli miałby rację to uznano by go jedynie za szaleńca, który zabija bezbronne, śliczne dziewczęta. W najlepszym przypadku trafiłby do pokoju bez klamek na zawsze, co nie za bardzo mu się podobało. Dlatego potrzebował jakiś dowodów ukazujących jej winę, albo oczyszczających ją z jakiejkolwiek winy bycia nie czowiekiem. Oj tak, to zdecydowanie jest to spaczone myślenie o którym pisałem.
Więc by nie sprawdzać tego w tym momencie nawet nie ośmielił się znów na nią spojrzeć. Zwłaszcza, że urok który na siebie rzuciła mógł jeszcze działać, więc werdykt w dziewięćdziesięciu procentach mógł być błędny.
Jego ostatnie słowa do niej były również przestrogą, że zaczęła bawić się nie tą osobą co powinna. Bo nawet jeśli nie będzie miała nic wspólnego z nadprzyrodzonymi istotami to uzna ją za niebezpieczną dla środowiska, a według rodzinnego kodeksu... No cóż, będzie już za późno na to by mogła przemyśleć swoje czyny. Tylko teraz pytanie, jak poważnie odbierze jego słowa?
Uśmiechnął się lekko do Nevana widząc jak ten podaje mu swoje zapasowe pióro.
- Dzięki, za nie i za pomoc - wyszeptał do kolegi. Kiedy było trzeba to potrafił przepraszać, dziękować i nie zachowywać się jak prostak.
- Przepraszam, głową mnie boli i ogólnie źle się czuję, ale jeszcze wytrzymam do końca lekcji - te słowa skierował do nauczycielki, nie chcąc dostać ujemnych punktów za przeszkadzanie na lekcji.
Spojrzał na książkę i przeglądając co na niej się znajduje słuchał jakie zadanie mają wykonać. W zasadzie to wykonując to co sobie zażyczyła nauczycielka to przy okazji już odrabiają już swoją pracę domową. Ale pewnie chciała mieć coś na dokumencie na podstawie którego mogłaby wstawić im oceny. Nie widział więc powodu dla którego teraz miałby wykonywać coś ponad jej polecenie. Zwłaszcza kiedy to nie czuł się świetnie i na siłach by aż tak się męczyć.
Wziął pióro i szybko zaczął kreślić nim symbole na pergaminie. Wpierw wyszła mu 3, później. 4 i na końcu 1. Obok nich dopisał który z nich jest przypisany do dnia, miesiąca, a także roku. Usprawni to dalsze liczenie wyzwań. Wyzwanie pierwsze posiadało liczbę 1, kolejnemu była przypisana 3, a wyzwanie główne to dwójka.
- Wychodzi na to, że moje główne wyzwanie to dwójka - zgłosił się jako... Drugi(bo Nevan mi się wbił) A co! Musiał jakoś odpracować swoje zachowanie na dzisiejszych zajęciach. W tym samym czasie zaczął czytać co to znaczyło i trochę go zamurowało. W stu procentach pasowało do niego. Więc ten przedmiot nie był jedynie dla picu? Czyżby na prawdę potrafił obliczyć to co go czekało w przyszłości? Będzie musiał temu bardziej się przyjrzeć. Korzystając z czasu zaczął też czytać to co miał napisać w karcie pracy.
Przy okazji słuchał tego co oznaczało to, że wyszło zero.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Klasa Numerologii i Starożytnych Run
Pani profesor skończyła rozdawać pergaminy i spojrzała karcącym wzrokiem w kierunku źródła tego ogólnego zamieszania w klasie. Stella kończyła akurat pisać ostatnie słowa improwizowanego artykułu, który sam z siebie pojawił się w jej głowie i przerzuciła w końcu pergamin na stronę z właściwymi notatkami. Uniosła wzrok znad swojego pisma, żeby zobaczyć Aleksa zmieniającego ławki. Zrobiło jej się nagle głupio. Miała nigdy nie łączyć prywatnych odczuć z zawodowymi ambicjami, ale wiedziała już, że jak na Ślizgona to Cortez jest całkiem w porządku. Zaplusował tą pomocą na polu kukurydzy, a teraz miał tak smutny wyraz twarzy, że blondynkę aż dotknęło. No cóż... Krugerówny to niezłe ziółko i przede wszystkim jedne z ładniejszych dziewczyn w szkole. Nic dziwnego, że robią wokół siebie zamieszanie.
Dostali kolejne ćwiczenie, którego nie potrafiła obliczyć w pamięci. Zapisała ponownie swoją datę urodzenia i zaczęła sumować i odejmować. Cykl pierwszy wychodził w jej przypadku 1, drugi też 1 i trzeci osiem. Teraz wyzwania. Myliło jej się najpierw kiedy ma odejmować dzień, a kiedy miesiąc od siebie, dlatego chwilę jej to zajęło. Ubiegła ją ta dwójka siedząca z przodu i aż otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. Czyli jednak ktoś z nich uważał na tych zajęciach... Poza tym wydawali się szczerze zainteresowani znaczeniem swoich numerów, dlatego to było jeszcze bardziej zaskakujące. Siedziała sobie spokojnie z tyłu i mogłaby w ogóle nie być już zauważona do końca lekcji, ale nie byłaby jednak Krukonką, gdyby zaraz się nie ocknęła i samej nie podniosła ręki do góry.
- Moje pierwsze Wyzwanie również wskazało zero. Wydaje mi się, że chodzi o to, że do 31 roku życia nie będę napotykała większych przeszkód do osiągnięcia celów Drogi Życia. W przypadku Nevana może to być oznaka harmonijnego rozwoju osobistego.
Nie była pewna swojej odpowiedzi, ale tak to sobie tłumaczyła. Jej Wyzwanie Główne wyniosło siedem, co oznaczało, że z czasem będzie musiała poświęcić się większej ilości pracy nad sobą, ale nie było jej to straszne. Brała pod uwagę to, że nie będzie tańczyła do końca życia, dlatego interesowała się również innymi rzeczami. Wolała się jednak nie przyznawać na głos, że może mieć problemy z wymądrzaniem skoro takie miała osiągnięcia w rękawie...
Dostali kolejne ćwiczenie, którego nie potrafiła obliczyć w pamięci. Zapisała ponownie swoją datę urodzenia i zaczęła sumować i odejmować. Cykl pierwszy wychodził w jej przypadku 1, drugi też 1 i trzeci osiem. Teraz wyzwania. Myliło jej się najpierw kiedy ma odejmować dzień, a kiedy miesiąc od siebie, dlatego chwilę jej to zajęło. Ubiegła ją ta dwójka siedząca z przodu i aż otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. Czyli jednak ktoś z nich uważał na tych zajęciach... Poza tym wydawali się szczerze zainteresowani znaczeniem swoich numerów, dlatego to było jeszcze bardziej zaskakujące. Siedziała sobie spokojnie z tyłu i mogłaby w ogóle nie być już zauważona do końca lekcji, ale nie byłaby jednak Krukonką, gdyby zaraz się nie ocknęła i samej nie podniosła ręki do góry.
- Moje pierwsze Wyzwanie również wskazało zero. Wydaje mi się, że chodzi o to, że do 31 roku życia nie będę napotykała większych przeszkód do osiągnięcia celów Drogi Życia. W przypadku Nevana może to być oznaka harmonijnego rozwoju osobistego.
Nie była pewna swojej odpowiedzi, ale tak to sobie tłumaczyła. Jej Wyzwanie Główne wyniosło siedem, co oznaczało, że z czasem będzie musiała poświęcić się większej ilości pracy nad sobą, ale nie było jej to straszne. Brała pod uwagę to, że nie będzie tańczyła do końca życia, dlatego interesowała się również innymi rzeczami. Wolała się jednak nie przyznawać na głos, że może mieć problemy z wymądrzaniem skoro takie miała osiągnięcia w rękawie...
Re: Klasa Numerologii i Starożytnych Run
Gdy Cortez zmienił miejsce Monice zrobiło się go żal. Znała Mię jak nikt inny, doskonale więc wiedziała (szczególnie po ich własnej kłótni), jak wiele jadu potrafi się wydostać z tych ślicznych i ponętnych usteczek tej z pozoru niewinnej ślizgonki. Poza tym musiała powiedzieć coś, co naprawdę zabolało chłopaka, bo przecież z byle błahostki nie zaryzykowałby przeszkadzaniem na lekcji i utratą punktów tylko po to, by przesiąść się do innej ławki, dla własnego widzimisię. Nie należał do tego typu ludzi, poza tym doskonale widziała, że komu jak komu, ale to Cortezowi najbardziej zależało na zdobyciu pucharu domów. To wszystko złączone do kupy sprawiło, że Monika zapałała do siostry jeszcze większą złością, i gdyby tylko blondynka skierowała się w jej stronę, brunetka nie powstrzymałaby się przed posłaniem jej pełnego wściekłości spojrzenia.
Może i Cortez nie był już w kręgu zainteresowań Niemki, jednak na pewno nie zasłużył na to, by go tak torturować.
Dobrze, że przesiadł się do Nevana. Nevan był spoko.
Spojrzała na Brandona, by sprawdzić czy on również zarejestrował to co się przed chwilą stało. Wzruszyła ramionami, by jasno dać mu do zrozumienia, że nie wie o co Mii chodzi i nie ma z tym nic wspólnego, bo zaniepokoiła się chwilowo, że Tayth-Wilson tak właśnie może to odebrać. Chciała nawet posłać siostrze latający liścik, w którym dobitnie napisałaby, żeby ślizgonka dała anglikowi spokój. I nie zrobiłaby tego tylko z troski o Aleksandra. Mia narażała się na gniew Rafflesa, a czym to się kończy przecież na własnej skórze przekonał się jej obecny chłopak, Sneddon. Nie zrobiła tego jednak, bo jej natłok myśli przerwało nagłe poruszenie dobiegające z przednich ławek. Podsłuchała o czym mówił Fraser, potem zanotowała wypowiedź Corteza, dała jeszcze wypowiedzieć się tej dziwnej Krukonce po czym sama uniosła dłoń i wypaliła niepewnie.
- Też wyszło mi dwa... - podobieństwo splotu jej losów z losem Aleksandra było aż nienormalne. Dobrze, że Monika nie wiedziała o tym, że i przy poprzednim zadaniu wyszło im to samo. Wtedy to już w ogóle byłoby jej dość niezręcznie. - Czyli, nie mogę brać wszystkiego do siebie. Tak w skrócie. - Spojrzała jeszcze do podręcznika, by się upewnić, czy nie plecie bzdur, po czym kiwnęła głową na potwierdzenie swoich słów. Sama prawda.
Może i Cortez nie był już w kręgu zainteresowań Niemki, jednak na pewno nie zasłużył na to, by go tak torturować.
Dobrze, że przesiadł się do Nevana. Nevan był spoko.
Spojrzała na Brandona, by sprawdzić czy on również zarejestrował to co się przed chwilą stało. Wzruszyła ramionami, by jasno dać mu do zrozumienia, że nie wie o co Mii chodzi i nie ma z tym nic wspólnego, bo zaniepokoiła się chwilowo, że Tayth-Wilson tak właśnie może to odebrać. Chciała nawet posłać siostrze latający liścik, w którym dobitnie napisałaby, żeby ślizgonka dała anglikowi spokój. I nie zrobiłaby tego tylko z troski o Aleksandra. Mia narażała się na gniew Rafflesa, a czym to się kończy przecież na własnej skórze przekonał się jej obecny chłopak, Sneddon. Nie zrobiła tego jednak, bo jej natłok myśli przerwało nagłe poruszenie dobiegające z przednich ławek. Podsłuchała o czym mówił Fraser, potem zanotowała wypowiedź Corteza, dała jeszcze wypowiedzieć się tej dziwnej Krukonce po czym sama uniosła dłoń i wypaliła niepewnie.
- Też wyszło mi dwa... - podobieństwo splotu jej losów z losem Aleksandra było aż nienormalne. Dobrze, że Monika nie wiedziała o tym, że i przy poprzednim zadaniu wyszło im to samo. Wtedy to już w ogóle byłoby jej dość niezręcznie. - Czyli, nie mogę brać wszystkiego do siebie. Tak w skrócie. - Spojrzała jeszcze do podręcznika, by się upewnić, czy nie plecie bzdur, po czym kiwnęła głową na potwierdzenie swoich słów. Sama prawda.
Re: Klasa Numerologii i Starożytnych Run
Nie było to zadanie nad wyraz trudne i sprawiające kłopoty szóstoklasistom, toteż po chwili, zgodnie z jej przewidywaniami, w górę powędrowała ręka nikogo innego tylko Nevana Frasera, czyli ucznia, który od jakiegoś czasu należał do ścisłego grona ulubieńców panny Kaligaris. Z uśmiechem wysłuchała jego odpowiedzi. Ktoś z klasy musiał otrzymać taki wynik, nie spodziewała się tylko, że będzie to już pierwsza osoba, która się zgłosi.
- Jeżeli wyszło zero, to znaczy, że los nie stawia przed tobą żadnych wyzwań na całe życie. Na twoim miejscu bym się tylko cieszyła - uśmiechnęła się.
Po Nevanie zgłosił się Aleksander, który do tej pory zamiast brać udział w lekcji wolał szeptać coś z jedną z panienek Kruger. Jak widać przesiadka do Nevana dość szybko ożywiła jego szare komórki i dał nawet sensowną odpowiedź.
- Bardzo dobrze panie Cortez - pochwaliła go, choć on już chyba zdawał się być w innym świecie, sądząc po zamyślonym wyrazie jego twarzy.
- Panna Stark również bardzo dobrze, brawo. - Powróciła jeszcze do Nevana i skinęła głową.
- Dokładnie, Stella ma rację. Radzę ci to zanotować.
Na odpowiedź Monik uśmiechnęła się już tylko przyjaźnie. Popatrzyła chwilę po zebranych czekając, czy ktoś jeszcze się zgłosi, gdy jednak nic takiego się nie wydarzyło zaklaskała.
- Świetnie wam poszło! Myślę, że na tym możemy dziś zakończyć. Za aktywność na lekcji pan Fraser, pan Cortez, panna Stark i panna Monika Kruger otrzymują po siedem punktów. Po cztery punkty zaś panna Mia Kruger, pan Vaughn i panna Wellington. Panowie Wilson dziękuję za udział w lekcji, otrzymujecie po dwa punkty.
Zanim zniknęła za drzwiami przypomniała jeszcze uczniom o zadaniu domowym, po czym udała się do pokoju nauczycielskiego.
- Jeżeli wyszło zero, to znaczy, że los nie stawia przed tobą żadnych wyzwań na całe życie. Na twoim miejscu bym się tylko cieszyła - uśmiechnęła się.
Po Nevanie zgłosił się Aleksander, który do tej pory zamiast brać udział w lekcji wolał szeptać coś z jedną z panienek Kruger. Jak widać przesiadka do Nevana dość szybko ożywiła jego szare komórki i dał nawet sensowną odpowiedź.
- Bardzo dobrze panie Cortez - pochwaliła go, choć on już chyba zdawał się być w innym świecie, sądząc po zamyślonym wyrazie jego twarzy.
- Panna Stark również bardzo dobrze, brawo. - Powróciła jeszcze do Nevana i skinęła głową.
- Dokładnie, Stella ma rację. Radzę ci to zanotować.
Na odpowiedź Monik uśmiechnęła się już tylko przyjaźnie. Popatrzyła chwilę po zebranych czekając, czy ktoś jeszcze się zgłosi, gdy jednak nic takiego się nie wydarzyło zaklaskała.
- Świetnie wam poszło! Myślę, że na tym możemy dziś zakończyć. Za aktywność na lekcji pan Fraser, pan Cortez, panna Stark i panna Monika Kruger otrzymują po siedem punktów. Po cztery punkty zaś panna Mia Kruger, pan Vaughn i panna Wellington. Panowie Wilson dziękuję za udział w lekcji, otrzymujecie po dwa punkty.
Zanim zniknęła za drzwiami przypomniała jeszcze uczniom o zadaniu domowym, po czym udała się do pokoju nauczycielskiego.
Cleopatra KaligarisNauczyciel: Numerologia - Urodziny : 13/06/1984
Wiek : 40
Skąd : Ateny
Krew : Półkrwi
Re: Klasa Numerologii i Starożytnych Run
ROK SZKOLNY 2015/2016
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Similar topics
» Gabinet nauczyciela Numerologii
» Gabinet Nauczyciela Starożytnych Run
» Klasa Mugoloznastwa
» Klasa Zaklęć
» Klasa Astronomii
» Gabinet Nauczyciela Starożytnych Run
» Klasa Mugoloznastwa
» Klasa Zaklęć
» Klasa Astronomii
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro V
Strona 4 z 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach