Korytarz
+22
Kaya Reynolds
Audrey Fraser
Ophelia Cortez
Peter Raffles
Nevan Fraser
Marianna Vulkodlak
Maja Vulkodlak
Dymitr Milligan
Cheng Li
Pierre Vauquer
Genevieve White
Iris Xakly
Misza Gregorovic
Zoja Yordanova
William Greengrass
Nancy Baldwin
Poppy Chamberlain
Samantha Davies
Dalila Mauric
Andrea Jeunesse
Vin Xakly
Brennus Lancaster
26 posters
Magic Land :: Hogwart :: PARTER
Strona 5 z 5
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Korytarz
First topic message reminder :
Korytarz okalający szkolny dziedziniec. To właśnie nim wędrują uczniowie z wielkiej sali po śniadaniu na zajęcia, które odbywają się na zewnątrz.
Korytarz okalający szkolny dziedziniec. To właśnie nim wędrują uczniowie z wielkiej sali po śniadaniu na zajęcia, które odbywają się na zewnątrz.
Ostatnio zmieniony przez Brennus Lancaster dnia Nie 31 Sie 2014, 17:13, w całości zmieniany 1 raz
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Korytarz
Żadna tam Księga Potworów. Rae znokautowała coś innego, przez co młodsza Ślizgonka podniosła niesamowity pisk na cały korytarz. Aż się wszyscy wokół obejrzeli co się stało.
Obrócona na ziemie ruszyła ku skamlącej księdze, stukając metalowymi obcasami. Chwyciła ją w objęcia i zaczęła tulić.
- Czemu zrobiłaś to Włochaczowi? Jesteś nieczuła! - Ruszyła za Rae pukając obcasami przy każdym kroku.
Młodsza Ślizgonka się napowietrzyła wydymając policzki, jej kucyki podskakiwały wojowniczo w rytm kroków.
- Przeproś! - Zażądała stanowczo.
Obrócona na ziemie ruszyła ku skamlącej księdze, stukając metalowymi obcasami. Chwyciła ją w objęcia i zaczęła tulić.
- Czemu zrobiłaś to Włochaczowi? Jesteś nieczuła! - Ruszyła za Rae pukając obcasami przy każdym kroku.
Młodsza Ślizgonka się napowietrzyła wydymając policzki, jej kucyki podskakiwały wojowniczo w rytm kroków.
- Przeproś! - Zażądała stanowczo.
Audrey FraserKlasa I - Skąd : Aldourie Castle, Szkocja, Wielka Brytania.
Krew : Czysta
Re: Korytarz
Rea westchnęła, westchnęła wyjątkowo ciężko, pocierając opuszkami dłoni o blade, wysokie czoło.
- Jestem. Zamknij się lepiej teraz, albo zamienię Ci go w zimowe gacie. - Wzruszyła ramionami, za niewiele mając krzyk jasnowłosej dziewuchy. Kiedy Ślizgona zbliżyła się doń, ta wymierzyła weń mahoniowym drewienkiem. Szaro-błękitne tęczówki wpatrywały się weń, nie budząc ani grama sympatii.
- I mówiłam, zrób coś z tymi butami, bo zrzucę je razem z Tobą z wieży północnej! - Sarknęła, a po chwili zacisnęła blade usta w wąską linijkę. Nie chciała po dobroci, to się sama zaraz przekona, że obudziła smoka. I to nie norweskiego kolczastego.
- Jestem. Zamknij się lepiej teraz, albo zamienię Ci go w zimowe gacie. - Wzruszyła ramionami, za niewiele mając krzyk jasnowłosej dziewuchy. Kiedy Ślizgona zbliżyła się doń, ta wymierzyła weń mahoniowym drewienkiem. Szaro-błękitne tęczówki wpatrywały się weń, nie budząc ani grama sympatii.
- I mówiłam, zrób coś z tymi butami, bo zrzucę je razem z Tobą z wieży północnej! - Sarknęła, a po chwili zacisnęła blade usta w wąską linijkę. Nie chciała po dobroci, to się sama zaraz przekona, że obudziła smoka. I to nie norweskiego kolczastego.
Ophelia CortezKlasa IV - Urodziny : 17/09/2008
Wiek : 16
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Re: Korytarz
Spojrzała wojowniczo na różdżkę starszej Ślizgonki. Ona sama niewiele co potrafiła, ledwo podstawy jej pokazano i lewitowanie drobnych przedmiotów. Więc była bezbronna jak dziecko, którym była.
Ale nadrabiała charakterkiem i to aż nadto. Przeniosła wzrok na Rae, groźba sprawiła, że tym bardziej wwierciła w nią wzrok.
- Wystarczyło poprosić. A nie. Atakujesz, bijesz mi przyjaciela i jesteś niemiła. Taka ładna i oryginalna dziewczyna, a taka zołza... Czemu taka jesteś?
Waląc szczerością na oślep zastosowała sie do słów dziewczyny. Ściągnęła buty, chwytając je w dłoń. Uśmiechnęła się wesoło, stając w samych skarpetkach.
- Są już cicho. Może tak być?
Ale nadrabiała charakterkiem i to aż nadto. Przeniosła wzrok na Rae, groźba sprawiła, że tym bardziej wwierciła w nią wzrok.
- Wystarczyło poprosić. A nie. Atakujesz, bijesz mi przyjaciela i jesteś niemiła. Taka ładna i oryginalna dziewczyna, a taka zołza... Czemu taka jesteś?
Waląc szczerością na oślep zastosowała sie do słów dziewczyny. Ściągnęła buty, chwytając je w dłoń. Uśmiechnęła się wesoło, stając w samych skarpetkach.
- Są już cicho. Może tak być?
Audrey FraserKlasa I - Skąd : Aldourie Castle, Szkocja, Wielka Brytania.
Krew : Czysta
Re: Korytarz
Łagodny głos dziewczątka nie budził weń ani grama pozytywnych emocji. Wwiercał się boleśnie w korę mózgową, irytując szarooką do granic. Chora neurotyczka.
- Och, taka ładna i oryginalna dziewczyna... - Przedrzeźniała ją, używając słodkiego głosiku. Wargi wykrzywiła w fałszywym uśmieszku. Chwilę później mimika jej twarzy ograniczyła się zmrużonych szarych oczu świdrujących bladą twarz Ślizgonki.
- Bo lubię. - Syknęła ostro, stukając drewienkiem o opuszki drugiej, wolnej dłoni. Rea Laetitia odetchnęła głęboko, widząc, jak dziewczę stosuje się do jej głośnych żądań. Skronie przestały pulsować, a źrenice nieznacznie się rozszerzyły. Choć było cicho, Reę wciąż irytowała blada twarzyczka.
- Zejdź mi z oczu, bo nie wytrzymam. - Jęknęła, chowając twarz w kościstych dłoniach. Różdżkę wsunęła do rękawa, czekając aż mały potwór oddali się i przestanie jej przeszkadzać swoją natarczywością.
- Och, taka ładna i oryginalna dziewczyna... - Przedrzeźniała ją, używając słodkiego głosiku. Wargi wykrzywiła w fałszywym uśmieszku. Chwilę później mimika jej twarzy ograniczyła się zmrużonych szarych oczu świdrujących bladą twarz Ślizgonki.
- Bo lubię. - Syknęła ostro, stukając drewienkiem o opuszki drugiej, wolnej dłoni. Rea Laetitia odetchnęła głęboko, widząc, jak dziewczę stosuje się do jej głośnych żądań. Skronie przestały pulsować, a źrenice nieznacznie się rozszerzyły. Choć było cicho, Reę wciąż irytowała blada twarzyczka.
- Zejdź mi z oczu, bo nie wytrzymam. - Jęknęła, chowając twarz w kościstych dłoniach. Różdżkę wsunęła do rękawa, czekając aż mały potwór oddali się i przestanie jej przeszkadzać swoją natarczywością.
Ophelia CortezKlasa IV - Urodziny : 17/09/2008
Wiek : 16
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Re: Korytarz
Zamilkła słysząc tak bezczelne przedrzeźnianie. Ściągnęła brwi w grymasie złości nadymając policzki przy tym. Zaciskając dłonie w piąstki, naburmuszona spoglądała na Rae wzorkiem pozbawionym jakiejkolwiek sympatii.
Książka przestała już skamleć. Teraz przycupnęła przy nodze pierwszorocznej łypiąc na starszą Ślizgonkę równie nieprzychylnie.
- Włochacz, idziemy.
Po czym ruszyła unosząc głowę dumnie z wyższością. Gdy Rea chowała twarz w dłoniach młodsza dziewczynka obejrzała się. Oj, nie Audrey nie odpuści takiej zniewagi, najpierw robić jej kołowrotek a później krzyczeć bez powodu i kopać Włochacza. Wskazała dłonią książce plecy Rae a kudłata księga wyciągnęła swój długi jęzor cały w ślinie i smagnęła nim fioletowłosą od stóp do głów obśliniając na całej powierzchnii.
W następnej chwili Audrey już biegła (z butami na stopach stukając przy każdym kroku) trzymając włochacza pod pachą by oddalić się jak najprędzej z zasięgu zaklęć i rąk Rae gnając wprost do Lochów.
Książka przestała już skamleć. Teraz przycupnęła przy nodze pierwszorocznej łypiąc na starszą Ślizgonkę równie nieprzychylnie.
- Włochacz, idziemy.
Po czym ruszyła unosząc głowę dumnie z wyższością. Gdy Rea chowała twarz w dłoniach młodsza dziewczynka obejrzała się. Oj, nie Audrey nie odpuści takiej zniewagi, najpierw robić jej kołowrotek a później krzyczeć bez powodu i kopać Włochacza. Wskazała dłonią książce plecy Rae a kudłata księga wyciągnęła swój długi jęzor cały w ślinie i smagnęła nim fioletowłosą od stóp do głów obśliniając na całej powierzchnii.
W następnej chwili Audrey już biegła (z butami na stopach stukając przy każdym kroku) trzymając włochacza pod pachą by oddalić się jak najprędzej z zasięgu zaklęć i rąk Rae gnając wprost do Lochów.
Audrey FraserKlasa I - Skąd : Aldourie Castle, Szkocja, Wielka Brytania.
Krew : Czysta
Re: Korytarz
oczywiście. Jakby mogło być inaczej. Kaya z całą paletą przekleństw właśnie podnosiła się z ziemi. idąc na zewnatr, oczywiście potkneła się i teraz musiała pozbierac wszystkie swoje rzeczy. Na szczęście w okolicy nie bylo nikogo kto mógłby zobaczyc jej upokarzajacy upadek. To było jedyne dobre w tym całym jej "szczęściu", większość wypadków odbywało się w samotności. Kiedy wreszcie pozbierała wszystkie swoje duperele, usiadła z boku i odetchneła głęboko. Ludzie, czy to kolano musiało teraz tak boleć? Przymkneła oczy i zaczęła się rozmasowywać. Tragedii nie było, ale nadal bolało.
Kaya ReynoldsKlasa V - Skąd : Menchaster
Krew : pjur
Re: Korytarz
Lola nie widziała upadku, ale pech chciał (czy tam szczęście!), że w kilkanaście sekund po całej akcji znalazła się na tym samym korytarzu, najwidoczniej telepatycznie śledząc Kayę, albo po prostu wracając z zajęć z miną nietęgą, bo przecież nie lubiła się uczyć. Ale koniec końców była w dobrym humorze, bo w tym momencie roztaczał się przed nią obraz weekendu, podczas którego postanowiła nic nie robić. Nic a nic. Kto by pomyślał, że lenistwo to cecha charakterystyczna Gryfonów, na pewno nie Lola, kiedy w zamierzchłych czasach ktoś postanowił ją tam przydzielić.
- Kaya? Czemu siedzisz na ziemi – zapytała z zaskoczeniem obserwując Krukonkę, która zwykła ratować ją na dwa tygodnie przed egzaminami i zmuszać do nauki. Tak, przynajmniej lenistwo nie było charakterystyczną cechą Krukonów, toteż byli oni lepszym wyjściem w kwestii przyjaźni, niż na przykład Puchoni. Nie, Lola nie lubiła Puchonów, było w nich zdecydowanie coś dziwnego.
I zamiast podejść do dziewczyny i pomóc jej wstać, usiadła obok wychowanki domu Kruka, zerkając na nią ciekawie.
- Co robimy? – zapytała z lekkim uśmiechem, czającym się gdzieś w kącikach ust.
- Kaya? Czemu siedzisz na ziemi – zapytała z zaskoczeniem obserwując Krukonkę, która zwykła ratować ją na dwa tygodnie przed egzaminami i zmuszać do nauki. Tak, przynajmniej lenistwo nie było charakterystyczną cechą Krukonów, toteż byli oni lepszym wyjściem w kwestii przyjaźni, niż na przykład Puchoni. Nie, Lola nie lubiła Puchonów, było w nich zdecydowanie coś dziwnego.
I zamiast podejść do dziewczyny i pomóc jej wstać, usiadła obok wychowanki domu Kruka, zerkając na nią ciekawie.
- Co robimy? – zapytała z lekkim uśmiechem, czającym się gdzieś w kącikach ust.
Lola LopezKlasa VI - Skąd : Londyn, UK
Krew : 1/4
Re: Korytarz
Na szczescie Lola miała taką dobra duszyczkę jak Kaya pod ręką, która jej często pomagała w lekcjach (czyt. Robiła ok połowy za nią). Krukonce jednak to nie przeszkadzało. Lubiła gryfonkę, nauka nie sprawiała jej problemu, więc dlaczego miałaby jej nie pomagać? Zreszta z tego co wiedziała to Lola głupia nie była, po prostu leniwa. Niestety lenistwo to cecha której nie da się wytepić i po prostu trzeba sobie z tym radzić jak tylko się umie, na przykład prosić kogoś o pomoc.
- a tak sobie odpoczywam. – odpowiedziała nieco zgryźliwie. Na szczęście ból w kolanie już praktycznie jej przeszedł. Mogla normalnie wyprostować noge, bez większego skrzywiania się. Spojrzała na Gryfonkę i wzruszyła ramionami. W sumie, to było pytanie dnia. Co by tu robić.
- Trudne pytanie… - przyjrzała się dziewczynie. – Ej, ale ten uśmiech znaczy, ze masz już plan tylko szukasz towarzystwa czy jak?
- a tak sobie odpoczywam. – odpowiedziała nieco zgryźliwie. Na szczęście ból w kolanie już praktycznie jej przeszedł. Mogla normalnie wyprostować noge, bez większego skrzywiania się. Spojrzała na Gryfonkę i wzruszyła ramionami. W sumie, to było pytanie dnia. Co by tu robić.
- Trudne pytanie… - przyjrzała się dziewczynie. – Ej, ale ten uśmiech znaczy, ze masz już plan tylko szukasz towarzystwa czy jak?
Kaya ReynoldsKlasa V - Skąd : Menchaster
Krew : pjur
Re: Korytarz
ROK SZKOLNY 2015/2016
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Korytarz
Uczta w Wielkiej Sali trwała najlepsze, ale panna Hamilton postanowiła wyjść i powoli szykować się na rok szkolny, pełen jak zwykle radości i emocji. Ale wpierw - skierowała swoje kroki na zewnątrz i wyszła na korytarz. Zatrzymała się i podeszła do jednego z okien, wyglądając przez nie na zewnątrz. Nie patrzyła na dziedziniec, bo ten widok będzie teraz towarzyszył jej codziennie. W tym momencie patrzyła w dal, wyobrażając sobie, jakby to fajnie było wsiąść teraz na miotłę i ruszyć przez te zielone pola.. Cóż, będzie musiała kiedyś tak zrobić. Jasna sprawa, że nie poleci za daleko - po ostatnim spacerze w Zakazanym Lesie nie chciała za bardzo się oddalać od zamku. Co prawda, wszystkie ranki, rozcięcia, siniaki już zniknęły. Ale psychicznie nadal stu procentowo nie odzyskała pewności siebie i odwagi. Odchrząknęła cicho i usiadła na parapecie, kierując w tym momencie spojrzenie na dziedziniec.
Re: Korytarz
Żeby przejść do lochów gdzie siedzibę miał Dom Węża uczeń musiał przejść przez dziedziniec lub gdy pogoda nie dopisuje, przez korytarz dookoła niego. Tak i było tym razem gdy Suzanne zaraz po Uczcie rozpoczynającej rok szkolny chciała rozgościć się w swoim dormitorium. Miała tego trochę, a najwięcej zajmował chyba sprzęt miotlarski a nie mógł leżeć byle gdzie jakby czekał żeby jakaś dziewczyna się o niego potknęła nie dość, ze rozwalając swój łeb to jeszcze niszcząc JEJ drogie rzeczy.
Ale nie dane jej było zrobić to wszystko, wszak jej oczy napotkały blond istotkę siedzącą sobie na parapecie. Suzanne z uśmiechem godnego złoczyńcy stanęła tuż za nią i zaplotła swe ręce pod piersiami.
- Lepiej tak nie siedź, bo ktoś życzliwy Cię zrzuci a Ty sobie coś złamiesz i tym samym nie będziesz mogła ze mną konkurować... Hamilton - rzekła a w jej głosie można było usłyszeć nutkę zadziorności, tak jakby tym kimś mogłaby być właśnie sama Suzka. Jednak ślizgonka wolała czyste zagrania, bo co to za przyjemność wyeliminować przeciwnika jeszcze przed samą grą?
Ale nie dane jej było zrobić to wszystko, wszak jej oczy napotkały blond istotkę siedzącą sobie na parapecie. Suzanne z uśmiechem godnego złoczyńcy stanęła tuż za nią i zaplotła swe ręce pod piersiami.
- Lepiej tak nie siedź, bo ktoś życzliwy Cię zrzuci a Ty sobie coś złamiesz i tym samym nie będziesz mogła ze mną konkurować... Hamilton - rzekła a w jej głosie można było usłyszeć nutkę zadziorności, tak jakby tym kimś mogłaby być właśnie sama Suzka. Jednak ślizgonka wolała czyste zagrania, bo co to za przyjemność wyeliminować przeciwnika jeszcze przed samą grą?
Re: Korytarz
Słyszała jakieś kroki, ale nie zwróciła większej uwagi. Dopiero, gdy usłyszała czyiś głos za siebie, poczuła jak jej dreszcze przechodzą przez plecy. Momentalnie się odwróciła za siebie i spojrzała prosto na twarz Suzanne. Przez sekundę się jej przyglądała, po czym uśmiechnęła się dość wesoło, choć równie lekko zadziornie.
- Cześć, Castellni. Ciebie również miło widzieć!
Powiedziała spokojnie, po czym zeskoczyła gładko z murku i stanęła na ziemi. Odwróciła się do dziewczyny i oparła jedną rękę na biodrze.
- Osobiście wolę zostać kontuzjowana podczas meczu, niż gdy siedzę sobie spokojnie na murku i nikomu nie wadzę. A tak chociaż zmierzymy się po raz kolejny, nawet jeśli tylko przez kilka minut.
Uśmiechnęła się spokojnie, cofając się krok i oparła się plecami o mur za sobą.
- Jak tam drużyna Ślizgonów? Jakieś nowe nabytki?
- Cześć, Castellni. Ciebie również miło widzieć!
Powiedziała spokojnie, po czym zeskoczyła gładko z murku i stanęła na ziemi. Odwróciła się do dziewczyny i oparła jedną rękę na biodrze.
- Osobiście wolę zostać kontuzjowana podczas meczu, niż gdy siedzę sobie spokojnie na murku i nikomu nie wadzę. A tak chociaż zmierzymy się po raz kolejny, nawet jeśli tylko przez kilka minut.
Uśmiechnęła się spokojnie, cofając się krok i oparła się plecami o mur za sobą.
- Jak tam drużyna Ślizgonów? Jakieś nowe nabytki?
Re: Korytarz
Zawsze ją to zastanawiało, jak to jest, że gryfonki zawsze były takie pogodne, pełne szczerego uśmiechu i chyba nigdy nie widziała żeby któraś mogła się odegrać tak naprawdę wrednie. Oni musieli coś brać w tej swojej wieży. Na pewno!
Odpowiedziała na uśmiech uśmiechem. A co, trzeba stwarzać pozory. Ale tak na dobrą sprawę to Castellani nie należała do tej najgorszej wersji "typowego ślizgona", uwielbiała rywalizację i miała niewyparzony język ale mimo wszystko potrafiła się uspokoić i normalnie porozmawiać bez wyzwisk i głupich żartów. Od tego byli inni uczniowie.
- Spokojnie, z mojej strony nie musisz się niczego obawiać, skończyłam już z zrzucaniem z miotły - odpowiedziała z typową dla niej dumą w głosie. Spychanie przeciwnika było mocnym zagraniem i trochę nie fair a coraz bardziej ceniła sobie prawdziwą rywalizację w końcu to najlepszy trening, a musiała dużo trenować by dostać się do wymarzonego klubu.
- Mam kilka rybek na oku, które mam nadzieję, że mnie nie zawiodą. Przyjdź jutro na nabór to zobaczysz kto zmiażdży Twoje lwiątka - no ale tego nie mogła sobie darować, takie tekściki tylko podsycały tą gorącą rywalizacje.
Odpowiedziała na uśmiech uśmiechem. A co, trzeba stwarzać pozory. Ale tak na dobrą sprawę to Castellani nie należała do tej najgorszej wersji "typowego ślizgona", uwielbiała rywalizację i miała niewyparzony język ale mimo wszystko potrafiła się uspokoić i normalnie porozmawiać bez wyzwisk i głupich żartów. Od tego byli inni uczniowie.
- Spokojnie, z mojej strony nie musisz się niczego obawiać, skończyłam już z zrzucaniem z miotły - odpowiedziała z typową dla niej dumą w głosie. Spychanie przeciwnika było mocnym zagraniem i trochę nie fair a coraz bardziej ceniła sobie prawdziwą rywalizację w końcu to najlepszy trening, a musiała dużo trenować by dostać się do wymarzonego klubu.
- Mam kilka rybek na oku, które mam nadzieję, że mnie nie zawiodą. Przyjdź jutro na nabór to zobaczysz kto zmiażdży Twoje lwiątka - no ale tego nie mogła sobie darować, takie tekściki tylko podsycały tą gorącą rywalizacje.
Re: Korytarz
Hamilton rzadko kiedy chodziła przygnębiona. Od małego biegało takie uśmiechnięte stworzonko po korytarzach Hogwartu. Rhinna nigdy nie pokazywała swoich słabości czy złego humoru. Z reguły zajmowała się problemami innych ludzi, a nie swoimi. Tylko trzy osoby z Hogwartu wiedziały, kiedy dziewczyna nie jest szczera ze swoim zachowaniem i nastrojem. Jednym z nich był Ślizgon, który w tym momencie był najbliższą jej osobą w zamku. On potrafił z niej czytć jak z otwartej księgi, mimo, iż ta starała się nie pokazywać, iż jest smutna czy z czegoś niezadowolona.
- Nah, zrzucanie z miotły nie jest takie złe.. Oczywiście, jeśli jest zrobione nieumyślnie i jest na dość niskiej wysokości. Już dawno się nie zdarzyło, by ktoś kogoś zrzucił umyślnie.. Nawet Twoi zawodnicy grają fair!
Pokiwała głową z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Jej również zdarzyło się kilka razy zrzucić kogoś z miotły, ale zrobiła to przypadkiem, nigdy celowo! Po prostu za bardzo wczuwała się w grę, za bardzo chciała zabrać komuś kafla.. No i stało się. Ona też kilka razy lądowała na ziemi!
- Oooo, robisz nabór jutro? Z chęcią wpadnę, sama muszę ruszyć swoją drużynę i zacząć treningi. A nuż ktoś nowy i u mnie się trafi! Trzeba rozpocząć treningi. W tym roku nie będziecie mieli tak łatwo!
Pochyliła się nieco w przód, kierując spojrzenie na Suzanne. Oparła obydwie ręce na biodrach i z zadziornym, zadowolonym uśmiechem na ustach przyglądała się dziewczynie. Po chwili odetchnęła cicho i odrzuciła włosy z twarzy.
- Jak po wakacyjnych rozgrywkach w reprezentacji? Wygraliście dużo?
- Nah, zrzucanie z miotły nie jest takie złe.. Oczywiście, jeśli jest zrobione nieumyślnie i jest na dość niskiej wysokości. Już dawno się nie zdarzyło, by ktoś kogoś zrzucił umyślnie.. Nawet Twoi zawodnicy grają fair!
Pokiwała głową z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Jej również zdarzyło się kilka razy zrzucić kogoś z miotły, ale zrobiła to przypadkiem, nigdy celowo! Po prostu za bardzo wczuwała się w grę, za bardzo chciała zabrać komuś kafla.. No i stało się. Ona też kilka razy lądowała na ziemi!
- Oooo, robisz nabór jutro? Z chęcią wpadnę, sama muszę ruszyć swoją drużynę i zacząć treningi. A nuż ktoś nowy i u mnie się trafi! Trzeba rozpocząć treningi. W tym roku nie będziecie mieli tak łatwo!
Pochyliła się nieco w przód, kierując spojrzenie na Suzanne. Oparła obydwie ręce na biodrach i z zadziornym, zadowolonym uśmiechem na ustach przyglądała się dziewczynie. Po chwili odetchnęła cicho i odrzuciła włosy z twarzy.
- Jak po wakacyjnych rozgrywkach w reprezentacji? Wygraliście dużo?
Re: Korytarz
Z Wielkiej Sali Elijah wyszedł w towarzystwie Aarona, Zoi i Glorii, więc uznajmy, że znajomi celowo wybrali drogę naokoło, żeby jeszcze chwilę pokręcić się po szkolnych korytarzach w pierwszym dniu powrotu do Hogwartu. Skinęli do dziewczyn i ruszyli nie zatrzymując się, ale Ward jednym uchem usłyszał rozmowę Gryfonki ze Ślizgonką. Dał reszcie znać, żeby poszli do dormitorium bez niego, a sam się cofnął do pani kapitan.
- Ach, Rhi! Zapomniałbym o tym zupełnie. Chciałbym dołączyć w tym roku do drużyny - powiedział bez zbędnych wstępów, bo przecież widzieli się sekundę temu.
- Usłyszałem, że mówicie o naborze, więc wiedz, że się zgłaszam. Daj tylko znać kiedy przyjść na boisko. Słyszałem, że brakuje w drużynie pałkarza.
No tak. Patrząc na jego bary to od razu można się domyśleć, że aspiruje bardziej do wymachiwania kijem, niż zwinnym poruszaniem się w poszukiwaniu znicza.
- Ach, Rhi! Zapomniałbym o tym zupełnie. Chciałbym dołączyć w tym roku do drużyny - powiedział bez zbędnych wstępów, bo przecież widzieli się sekundę temu.
- Usłyszałem, że mówicie o naborze, więc wiedz, że się zgłaszam. Daj tylko znać kiedy przyjść na boisko. Słyszałem, że brakuje w drużynie pałkarza.
No tak. Patrząc na jego bary to od razu można się domyśleć, że aspiruje bardziej do wymachiwania kijem, niż zwinnym poruszaniem się w poszukiwaniu znicza.
Re: Korytarz
Gdyby Castellani miała jeszcze zajmować się problemami innych to by do reszty zwariowała. Nigdy nie pytała, nie dociekała. Po prostu gówno ją obchodzili obcy jej ludzie. Owszem, wyjątki stanowili tylko najbliższe jej persony, aczkolwiek i w tym wypadku nie bywała nachalna. Jak ktoś nie chciał pomocy to nie pchała się na siłę, bo po co marnować sobie czas i nerwy.
- Nawet? - zapytała czysto retorycznie nieco z wyrzutem. No taka, Slytherin ma najgorszą reputacje - Nie mają wyjścia, ale to nie oznacza, że będziemy grać jak pizdki - odpowiedziała przesłodzonym uśmiechem. Ostro grali, to fakt, dlatego i tak lepiej mocno się trzymać miotły.
- Mam nadzieję, że w tym roku w końcu uzbierasz drużynę godną rywalizacji, bo ostatnio było z tym marnie - przyznała ze najprawdziwszą szczerością. No co, będzie kłamać? Jednak w tym roku naprawdę liczyła na mocną konkurencję, chciała by inne domy dały z siebie wszystko, wtedy Suzanne będzie miała większą motywacje by jeszcze bardziej skopać im tyłki.
Kiedy to Rhinnka zadała ślizgonce pytanie wtem nadszedł jeden z jej czerwonych braci. Jakiś przystojniak, mięśniak, kolejny laluś z Gryfońskiej wieży. Pewnie jak cała reszta aż kipił entuzjazmem i rozpylał swe szczęście dookoła. Zlustrowała go trochę z tajemniczym uśmiechem na ustach przypominając sobie o pytaniu Hamilton.
- No wiesz, różnie to bywa, raz się wygrywa, raz przegrywa. Ale pniemy się w górę, cały czas - odpowiedziała nie chcąc zdradzać szczegółów, że zanim wróciła do Hogwartu bardzo "miło" pożegnała się ze swą narodową drużyną, obrzucając wszystkich, że są beznadziejni. Ah ten PMS.
- Pałkarz? No to liczę na bliskie spotkania podczas rozgrywek - rzekła z tym samym uśmieszkiem co wcześniej zerkając na gryfona. Ciekawiło ją czy większość pałkarzy ma zamiłowania do tego typu kształtów poza boiskiem...
- Nawet? - zapytała czysto retorycznie nieco z wyrzutem. No taka, Slytherin ma najgorszą reputacje - Nie mają wyjścia, ale to nie oznacza, że będziemy grać jak pizdki - odpowiedziała przesłodzonym uśmiechem. Ostro grali, to fakt, dlatego i tak lepiej mocno się trzymać miotły.
- Mam nadzieję, że w tym roku w końcu uzbierasz drużynę godną rywalizacji, bo ostatnio było z tym marnie - przyznała ze najprawdziwszą szczerością. No co, będzie kłamać? Jednak w tym roku naprawdę liczyła na mocną konkurencję, chciała by inne domy dały z siebie wszystko, wtedy Suzanne będzie miała większą motywacje by jeszcze bardziej skopać im tyłki.
Kiedy to Rhinnka zadała ślizgonce pytanie wtem nadszedł jeden z jej czerwonych braci. Jakiś przystojniak, mięśniak, kolejny laluś z Gryfońskiej wieży. Pewnie jak cała reszta aż kipił entuzjazmem i rozpylał swe szczęście dookoła. Zlustrowała go trochę z tajemniczym uśmiechem na ustach przypominając sobie o pytaniu Hamilton.
- No wiesz, różnie to bywa, raz się wygrywa, raz przegrywa. Ale pniemy się w górę, cały czas - odpowiedziała nie chcąc zdradzać szczegółów, że zanim wróciła do Hogwartu bardzo "miło" pożegnała się ze swą narodową drużyną, obrzucając wszystkich, że są beznadziejni. Ah ten PMS.
- Pałkarz? No to liczę na bliskie spotkania podczas rozgrywek - rzekła z tym samym uśmieszkiem co wcześniej zerkając na gryfona. Ciekawiło ją czy większość pałkarzy ma zamiłowania do tego typu kształtów poza boiskiem...
Re: Korytarz
- Wy akurat jesteście znani z bardziej brutalnej gry, ale na pewno nie gracie jak cioty. W sumie, to dobrze! Trochę emocji na boisku też jest dobre!
Uśmiechnęła się lekko, po czym usłyszała kolejne słowa Suz. Mina jej nieco zrzedła, ale po chwili machnęła kilka razy ręką.
- Nawet nie komentuj. W zeszłym roku ciężko było w drużynie. Choć usłyszenie tego tak.. szczerze i dobitnie jest wkurzające. W tym roku będzie lepiej!
Najwyżej Hamilton zamęczy ich wszystkich na boisku, nie będzie się z nimi cackać. W tym roku trzeba było zebrać dobrą drużynę do kupy, albo wytrenować tych, którzy byli słabsi. Wzruszyła ramionami i już coś chciała odpowiedzieć, gdy podszedł do niej Elijah. Spojrzała na niego zaskoczona, unosząc brwi do góry i wysłuchała go. Gdy tylko powiedział, że chce dołączyć do drużyny, momentalnie jej wyraz twarzy stał się bardziej... cwany. Odsunęła się od ściany, przy której stała, po czym przeszła wokół chłopaka, uważnie mu się przyglądając. Coś tam pomruczała do siebie pod nosem, po czym uśmiechnęła się szeroko i stanęła obok chłopaka, kładąc mu rękę na ramieniu, a spojrzenie skierowała na Suz.
- Widzisz, z takimi pałkarzami to szans nie macie. Widzimy się na boisku, wpadnę jutro.
Pokiwała znacząco głową, po czym pociągnęła Elijaha, który zdążył powiedzieć tylko 'cześć' do Suz. Razem z chłopakiem ruszyła w stronę dormitorium, umawiając się z nim na - bardzo - poranny trening.
Uśmiechnęła się lekko, po czym usłyszała kolejne słowa Suz. Mina jej nieco zrzedła, ale po chwili machnęła kilka razy ręką.
- Nawet nie komentuj. W zeszłym roku ciężko było w drużynie. Choć usłyszenie tego tak.. szczerze i dobitnie jest wkurzające. W tym roku będzie lepiej!
Najwyżej Hamilton zamęczy ich wszystkich na boisku, nie będzie się z nimi cackać. W tym roku trzeba było zebrać dobrą drużynę do kupy, albo wytrenować tych, którzy byli słabsi. Wzruszyła ramionami i już coś chciała odpowiedzieć, gdy podszedł do niej Elijah. Spojrzała na niego zaskoczona, unosząc brwi do góry i wysłuchała go. Gdy tylko powiedział, że chce dołączyć do drużyny, momentalnie jej wyraz twarzy stał się bardziej... cwany. Odsunęła się od ściany, przy której stała, po czym przeszła wokół chłopaka, uważnie mu się przyglądając. Coś tam pomruczała do siebie pod nosem, po czym uśmiechnęła się szeroko i stanęła obok chłopaka, kładąc mu rękę na ramieniu, a spojrzenie skierowała na Suz.
- Widzisz, z takimi pałkarzami to szans nie macie. Widzimy się na boisku, wpadnę jutro.
Pokiwała znacząco głową, po czym pociągnęła Elijaha, który zdążył powiedzieć tylko 'cześć' do Suz. Razem z chłopakiem ruszyła w stronę dormitorium, umawiając się z nim na - bardzo - poranny trening.
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Magic Land :: Hogwart :: PARTER
Strona 5 z 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach