Podest
+46
Rachel Montgomery
Nicolas Socha
Monika Kruger
Andrew Wilson
Lena Gregorovic
Marion Tully
Emily Bronte
Maud Moreau
Gloria Stark
Adrien Rien
Micah Johansen
Elektra Fyodorova
Peter Raffles
Elena Tyanikova
Morpheus A. Maponos
Adrienne Matluck
Genevieve White
Antonette Williams
Vanadesse Devereux
Aleksander Cortez
Dymitr Milligan
Quinn Larivaara
Nancy Baldwin
Benedict Walton
Alice Volante
Dalila Mauric
Charles Wilson
James Scott
Suzanne Castellani
Mistrz Gry
Aaron Matluck
Elijah Ward
Prince Scott
Christine Greengrass
Hannah Wilson
Dylan Davies
Chloe Lennox
Sophie Fitzpatrick
Joel Frayne
Borys Tiereszkowy
Andrea Jeunesse
Rika Shaft
Blaise Harvin
Gabriel Griffiths
Colette Roshwel
Brennus Lancaster
50 posters
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro III :: Sala pojedynków
Strona 16 z 21
Strona 16 z 21 • 1 ... 9 ... 15, 16, 17 ... 21
Podest
First topic message reminder :
Podest długi na dziesięć metrów, na którym pojedynkuje się dwójka przeciwników. Niegdyś była to siedziba prężnie działającego kółka pojedynków, jednak po jego rozwiązaniu przyciąga tylko nielicznych awanturników.
Podest długi na dziesięć metrów, na którym pojedynkuje się dwójka przeciwników. Niegdyś była to siedziba prężnie działającego kółka pojedynków, jednak po jego rozwiązaniu przyciąga tylko nielicznych awanturników.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Podest
Przegrała, ale... Było lepiej, nie? Na pewno było! Nie to, że oczekiwała pochwał, ale po prostu musiała upewnić się, że mimo wszystko coś potrafi. Gdy więc zbierała swą różdżkę z ziemi, raz jeszcze przeanalizowała rzucane przez siebie czary i...
- TY IDIOTO! - pisnęła, odskakując. Który to? Który to?! Staczając się niemal z podestu w zaaferowaniu, przyszpiliła Corteza wzrokiem bazyliszka, spoglądając zrozpaczonym spojrzeniem na swe przemoczone ubrania. Tak to jest, jak stoi się zbyt blisko nieokiełznanego, prymitywnego Ślizgona! Nawet nie mając większych uprzedzeń do przedstawicieli tego domu nie mogła określić go inaczej.
Dopiero po chwili, gdy znajdowała się już w bezpiecznej odległości od Aleksandra, dotarło do niej, co powiedziała. Odetchnęła więc cicho i spojrzała na Chloe.
- Przepraszam, pani profesor, ale no... Sama pani widzi! - Dźgnęła różdżką powietrze w kierunku Ślizgona. Magiczny kijek strzelił niewinnymi iskrami. Potrząsnęła głową zdegustowana, jeszcze raz spojrzała na przemoczony mundurek, potem odszukała wzrokiem Marion.
- Hej, to był dobry pojedynek! Dzięki! - zawołała wesoło i już chwilę później opuszczała salę, swe najbliższe plany ograniczając do znalezienia suchych ciuchów.
- TY IDIOTO! - pisnęła, odskakując. Który to? Który to?! Staczając się niemal z podestu w zaaferowaniu, przyszpiliła Corteza wzrokiem bazyliszka, spoglądając zrozpaczonym spojrzeniem na swe przemoczone ubrania. Tak to jest, jak stoi się zbyt blisko nieokiełznanego, prymitywnego Ślizgona! Nawet nie mając większych uprzedzeń do przedstawicieli tego domu nie mogła określić go inaczej.
Dopiero po chwili, gdy znajdowała się już w bezpiecznej odległości od Aleksandra, dotarło do niej, co powiedziała. Odetchnęła więc cicho i spojrzała na Chloe.
- Przepraszam, pani profesor, ale no... Sama pani widzi! - Dźgnęła różdżką powietrze w kierunku Ślizgona. Magiczny kijek strzelił niewinnymi iskrami. Potrząsnęła głową zdegustowana, jeszcze raz spojrzała na przemoczony mundurek, potem odszukała wzrokiem Marion.
- Hej, to był dobry pojedynek! Dzięki! - zawołała wesoło i już chwilę później opuszczała salę, swe najbliższe plany ograniczając do znalezienia suchych ciuchów.
Elena TyanikovaKlasa V - Urodziny : 12/07/1999
Wiek : 25
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : czysta
Re: Podest
Para 2: Lena Gregorovic i Aleksander Cortez
Lena: 2 + 0 + 5 = 7
Aleksander: 2 + 0 + 4 = 6
Różnica: 1 punkt
3:2 dla Leny - WYGRANA
Zaklęcie Leny odrzuciło Aleksandra o dobre kilka metrów do tyłu, co spowodowało, że jego ręka z różdżką uniosła się ku górze, kierując strumień wody na sufit. Zmoczył przy okazji siebie, swoje włosy i całe ubranie.
- Sześć punktów dla Slytherinu, za wygraną i za udział. Dobrze moi drodzy, to wszystko na dzisiaj. Chętnych zapraszam jutro na godzinę trzynastą. Wiem, że wielu z was wybiera się jutro do Hogsmeade, dlatego też nieobecność nie będzie miała żadnych negatywnych skutków. Do zobaczenia jutro.
Lena: 2 + 0 + 5 = 7
Aleksander: 2 + 0 + 4 = 6
Różnica: 1 punkt
3:2 dla Leny - WYGRANA
Zaklęcie Leny odrzuciło Aleksandra o dobre kilka metrów do tyłu, co spowodowało, że jego ręka z różdżką uniosła się ku górze, kierując strumień wody na sufit. Zmoczył przy okazji siebie, swoje włosy i całe ubranie.
- Sześć punktów dla Slytherinu, za wygraną i za udział. Dobrze moi drodzy, to wszystko na dzisiaj. Chętnych zapraszam jutro na godzinę trzynastą. Wiem, że wielu z was wybiera się jutro do Hogsmeade, dlatego też nieobecność nie będzie miała żadnych negatywnych skutków. Do zobaczenia jutro.
Chloe LennoxNauczyciel: OPCM - Urodziny : 18/11/1970
Wiek : 54
Skąd : Aberdeen - Szkocja
Krew : Czysta
Re: Podest
Poczuł jak odrywa się od podłoża i leci kawałek dalej ciekawe uczucie. Szybował przez chwilę i zaliczył mocne londowanie plecami o podłogę. Wysyczał coś bardzo cicho przez zęby i poczuł jak deszcz kropel wpierw spada mu na nos, a później na całą twarz i ubrania. Momentalnie przestał czarować zamykając oczy i słuchając co się dzieje. Lena wygrała... No trudno, jakiś piskliwy głosik wyrywał go chyba. Podniósł się więc do siadu i spojrzał przesłodzoną miną na dziewczynę.
- No nie bądź już taka zła. Raz na rok musisz się no wykąpać, a już wczoraj mi zaczynały oczy łzawić od tego zapachu jak walczyliśmy - odpowiedział kiedy to się już nieco uspokoiło i mogła go usłyszeć normalnie. Więc takimi oto słowami ją pożegnał. Spojrzał na Rafflesa, znał to spojrzenie - również przegrał? Ojj to dla przeciwnika źle się skończy. Podniósł się na nogi i zaskoczył na ziemię ruszając ku wyjściu zostawiając za sobą mokrą podłogę i odciski przemoczonych butów.
- Do jutra, dobrej nocy - pożegnał wszystkich i ruszył do lochów.
- No nie bądź już taka zła. Raz na rok musisz się no wykąpać, a już wczoraj mi zaczynały oczy łzawić od tego zapachu jak walczyliśmy - odpowiedział kiedy to się już nieco uspokoiło i mogła go usłyszeć normalnie. Więc takimi oto słowami ją pożegnał. Spojrzał na Rafflesa, znał to spojrzenie - również przegrał? Ojj to dla przeciwnika źle się skończy. Podniósł się na nogi i zaskoczył na ziemię ruszając ku wyjściu zostawiając za sobą mokrą podłogę i odciski przemoczonych butów.
- Do jutra, dobrej nocy - pożegnał wszystkich i ruszył do lochów.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Podest
Obserwował pozostałych w sali pojedynkowiczów spod byka. Dawno zawinąłby się na samotniczy spacer lub ewakuował do domitorium, nie dając innym zbyt wiele czasu na obserwowanie go po odniesionej porażce, miał jednak lichą nadzieję na dodatkową walkę. Chciał wgnieść tę Krukonicę w podest, odebrać jej wolę walki... A przede wszystkim zetrzeć z twarzy ten uśmiech radości, który nieopatrznie mu zaserwowała.
Ale Bronte wymknęła się z Sali czym prędzej, być może całkiem poprawnie odczytując grymas na bladej twarzy Ślizgona, a Lennox zapowiedziała kolejne zajęcia na następny dzień.
Zdążył wychwycić, jak jedna z Puchonek krzyczy do Corteza. Uniósł brew, głupota to była, nie odwaga. Przyjrzał jej się dokładniej, pragnąc sobie blond stworzenie dokładnie zapamiętać. Nikt, poza nim samym, nie będzie obażał członków jego bandy.
Wciąż wściekły Raffles machnął dłonią na żegnającego się Alexa, i uważając na rozległe ślady wody, ruszył w kierunku wyjścia.
Z tego pojedynku wyniósł jedną, szczególną lekcję. Nigdy więcej nie lekceważyć ludzi grających w Quidditcha. Nigdy nie pasjonował się grą, nie miał nawet ulubionej drużyny, i z pewną pobłażliwością traktował zapalonych w kibicowaniu Hogwartczyków... Aż do dziś. Uniki Emily nie były flegmatyczne i wymuszone, a pełne gracji i wyćwiczone. Refleks miała naprawdę niezły...
Choć, oczywiście, na niewiele jej się to zda, kiedy już ją dorwie... Wyobrażeniami na temat najbliższej przyszłości osłodził sobie gorzką wyprawę na terytorium Ślizgonów.
Ale Bronte wymknęła się z Sali czym prędzej, być może całkiem poprawnie odczytując grymas na bladej twarzy Ślizgona, a Lennox zapowiedziała kolejne zajęcia na następny dzień.
Zdążył wychwycić, jak jedna z Puchonek krzyczy do Corteza. Uniósł brew, głupota to była, nie odwaga. Przyjrzał jej się dokładniej, pragnąc sobie blond stworzenie dokładnie zapamiętać. Nikt, poza nim samym, nie będzie obażał członków jego bandy.
Wciąż wściekły Raffles machnął dłonią na żegnającego się Alexa, i uważając na rozległe ślady wody, ruszył w kierunku wyjścia.
Z tego pojedynku wyniósł jedną, szczególną lekcję. Nigdy więcej nie lekceważyć ludzi grających w Quidditcha. Nigdy nie pasjonował się grą, nie miał nawet ulubionej drużyny, i z pewną pobłażliwością traktował zapalonych w kibicowaniu Hogwartczyków... Aż do dziś. Uniki Emily nie były flegmatyczne i wymuszone, a pełne gracji i wyćwiczone. Refleks miała naprawdę niezły...
Choć, oczywiście, na niewiele jej się to zda, kiedy już ją dorwie... Wyobrażeniami na temat najbliższej przyszłości osłodził sobie gorzką wyprawę na terytorium Ślizgonów.
Peter RafflesKlasa VII - Urodziny : 13/01/2006
Wiek : 18
Skąd : stare śmieci - Hogsmeade
Krew : wątpliwie czysta
Re: Podest
Praktyka czyni mistrza. Tak mówią. A co jeżeli nie ma jak realizować swoich planów, bo w tej szkole większość rzeczy jest zakazana? Elektra coraz częściej zastanawiała się czy nie lepiej było wrócić do Durmstrangu i tam się szkolić na aurora i późniejszego łowcę. Jednak to wiązałoby się z powrotem do łask ojca, z którym niezbyt chciała utrzymywać kontakt jak już i tak nie byli w najlepszych stosunkach. Ich korespondencja ograniczała się jedynie do formalnych zwrotów a miłe słówka były pisane dłonią matki. Matka to jednak jest tylko jedna, zawsze się martwi, rozumie, nawet nie musząc pytać o nic. Ale nie. Musiała jeszcze wytrzymać tu pół roku, może coś się stanie, że jednak postanowi kontynuować naukę w Angielskiej szkole. Na razie nie było jednak ku temu powodów.
Sala pojedynków była jednym z miejsc, które sobie upodobała. Mogła bezkarnie ćwiczyć i nikt nie wyrzucał jej z sali. Mogła spokojnie wyciągnąć swoje magiczne sztylety i rzucać nimi w wyimaginowanych przeciwników.
Gdzieś w rogu sali stał wielki gramofon, dosyć wysłużony jednak nadal sprawny. Znalazła kilka płyt i jedną z nich położyła na adapterze pozwalając by igła sama odnalazła pierwszą nutę. Muzyka klasyczna. Walc a-mol, Chopin. Dźwięki tego spokojnego utworu już rozbrzmiały po całej sali. Chyba dawno takiego spokoju nie można tu było zastać, bo przeważnie rozbrzmiewał tu same krzyki, płacze i zgrzytanie zębów.
Stanęła na jednym końcu podestu i odrzuciła swą szatę na pobliskie krzesło, wcześniej wyjęła jeszcze swoje treningowe sztylety i zamkniętymi oczami zaczęła kroczyć w te i we wte oddychając głęboko nawet nie kontrolując tego co jej dłonie robiły z tymi ostrzami.
Sala pojedynków była jednym z miejsc, które sobie upodobała. Mogła bezkarnie ćwiczyć i nikt nie wyrzucał jej z sali. Mogła spokojnie wyciągnąć swoje magiczne sztylety i rzucać nimi w wyimaginowanych przeciwników.
Gdzieś w rogu sali stał wielki gramofon, dosyć wysłużony jednak nadal sprawny. Znalazła kilka płyt i jedną z nich położyła na adapterze pozwalając by igła sama odnalazła pierwszą nutę. Muzyka klasyczna. Walc a-mol, Chopin. Dźwięki tego spokojnego utworu już rozbrzmiały po całej sali. Chyba dawno takiego spokoju nie można tu było zastać, bo przeważnie rozbrzmiewał tu same krzyki, płacze i zgrzytanie zębów.
Stanęła na jednym końcu podestu i odrzuciła swą szatę na pobliskie krzesło, wcześniej wyjęła jeszcze swoje treningowe sztylety i zamkniętymi oczami zaczęła kroczyć w te i we wte oddychając głęboko nawet nie kontrolując tego co jej dłonie robiły z tymi ostrzami.
Elektra FyodorovaPrefekt: Hufflepuff - Urodziny : 20/11/2005
Wiek : 19
Skąd : Vorkuta, Rosja
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Podest
Zimno, jak okropnie było mu zimno. Każda część ciała wręcz błagała o jakieś źródło ciepła. Najlepszym byłby kominek i strzelający w nim płomień, gorąca kąpiel, czy też ciepła pościel. To jednak wymagało od niego brak jakiegokolwiek ruchu. Trwanie w bezruchu, kiedy to chciało mu się wrzeszczeć, tupać nogami, rzucać gromami z oczu i machać różdżką na prawo i lewo. Najlepiej byłoby rzucić pożogę, wtedy pozbyłby się całej złości i przy okazji ogrzał zmrożone kości. Niestety nie był pewien czy był w stanie rzucić te zaklęcie na tyle sprawnie, by wyszło i samemu nie zostać spalonym. To, że został oszukany nie nie oznaczało przecież tego, że zamierzał się zabić. Z takiego powodu... To byłoby głupie i dziecinne posunięcie. A on już dzieckiem nie był.
Wtedy pomyślał o tej sali. Tutaj mógł się rozgrzać, wyszaleć, pozbyć całej ogarniającej go złości.
Stojąc przy drzwiach usłyszał dziwaczną muzykę jak na takie miejsce. Co prawda to była szkoła, no ale w sali pojedynków ktoś słuchał Chopina? Przypomniało mu się jak na ostatnich zajęciach nauczycielka włączyła im muzykę i domyślił się, że to ten sam instrument gra te dźwięki.
Otworzył drzwi i wszedł do sali. Dostrzegł dziewczynę na podeście, która to tańczyła? Nie, ona nie tańczyła ale wyglądało to ciekawie. A zresztą... Nie ważne co by nie robiła i nie ważne jakby to świetnie nie wyglądało, on na chwilę obecną miał dosyć dziewczyn. Na jej szczęście była blondynką i różdżka sama nie wskakiwała mu do ręki chcąc ją zaatakować.
- To nieodpowiednie miejsce do ćwiczenia tańca. Są inne sale nadające się do tego - rzucił na tyle głośno by muzyka go nie zagłuszyła. Nawet nie zauważył kiedy wyciągnął z tylnej kieszeni różdżkę. Aż tak bardzo palił się do walki? Nie wiedział, ale nie zamierzał się powstrzymywać przed czymkolwiek.
Wtedy pomyślał o tej sali. Tutaj mógł się rozgrzać, wyszaleć, pozbyć całej ogarniającej go złości.
Stojąc przy drzwiach usłyszał dziwaczną muzykę jak na takie miejsce. Co prawda to była szkoła, no ale w sali pojedynków ktoś słuchał Chopina? Przypomniało mu się jak na ostatnich zajęciach nauczycielka włączyła im muzykę i domyślił się, że to ten sam instrument gra te dźwięki.
Otworzył drzwi i wszedł do sali. Dostrzegł dziewczynę na podeście, która to tańczyła? Nie, ona nie tańczyła ale wyglądało to ciekawie. A zresztą... Nie ważne co by nie robiła i nie ważne jakby to świetnie nie wyglądało, on na chwilę obecną miał dosyć dziewczyn. Na jej szczęście była blondynką i różdżka sama nie wskakiwała mu do ręki chcąc ją zaatakować.
- To nieodpowiednie miejsce do ćwiczenia tańca. Są inne sale nadające się do tego - rzucił na tyle głośno by muzyka go nie zagłuszyła. Nawet nie zauważył kiedy wyciągnął z tylnej kieszeni różdżkę. Aż tak bardzo palił się do walki? Nie wiedział, ale nie zamierzał się powstrzymywać przed czymkolwiek.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Podest
Zabawne jest to, że za każdym razem gdy człowiek potrzebuje ciszy i spokoju to ktoś musi to wszystko psuć. Tym kimś musiał być jednym ze ślizgonów, których spotykała w Pokoju Wspólnym i których jednocześnie mijała bez słowa. Kiedy się odezwał, Elektra jak oparzona obróciła się szybko i wypuściła sztylet z dłoni, który zatrzymał się przed twarzą długowłosego. Treningowe sztylety właśnie takie były, nie raniły, a od ciała dzielił zaledwie centymetr. Jednak nie tylko takie posiadała, te prawdziwe, ostre jak brzytwa też i miała je nawet przy sobie. Ukryte w specjalnych pochwach, które za pomocą pewnego zaklęcia kamuflującego były niewidoczne. Co z tego, że była w szkole. Jej mistrzowie nauczyli ją ostrożności i tego by nie ufać nikomu, nawet najbliższemu przyjacielowi. Kto wie, czy nie jest pod wpływem imperiusa? Albo co gorsza pod wpływem eliksiru miłosnego!
- Taniec? Kpisz sobie ze mnie? Nie jestem francuską pizdką- mruknęła zimno pod nosem i ruchem dłoni przywołała sztylet, który do niej wrócił. Elektra nie potrafiła tańczyć, nie uczyła się baletu. Było to zbyt dziewczyńskie, zbyt łagodne, zbyt słabe. A ona nie była słaba, nie mogła być uznawana za słabą.
Zerknęła na to co trzymał w dłoni i uśmiechnęła się mimowolnie.
- Różdżka? Wy potraficie coś jeszcze niż machać różdżkami? - zapytała i celowo zakacentowała liczbę mnogą coby zabrzmiało to dwuznacznie. Dziewczyna przysłuchiwała się plotkom i była dobrym obserwatorem. Przez te pół roku egzystencji zdążyła zauważyć, że przyrodzenia co poniektórych panów były bardzo często w ruchu czarując wnętrza tych mniej szanujących się uczennic. Cóż, co kraj to obyczaj.
- Taniec? Kpisz sobie ze mnie? Nie jestem francuską pizdką- mruknęła zimno pod nosem i ruchem dłoni przywołała sztylet, który do niej wrócił. Elektra nie potrafiła tańczyć, nie uczyła się baletu. Było to zbyt dziewczyńskie, zbyt łagodne, zbyt słabe. A ona nie była słaba, nie mogła być uznawana za słabą.
Zerknęła na to co trzymał w dłoni i uśmiechnęła się mimowolnie.
- Różdżka? Wy potraficie coś jeszcze niż machać różdżkami? - zapytała i celowo zakacentowała liczbę mnogą coby zabrzmiało to dwuznacznie. Dziewczyna przysłuchiwała się plotkom i była dobrym obserwatorem. Przez te pół roku egzystencji zdążyła zauważyć, że przyrodzenia co poniektórych panów były bardzo często w ruchu czarując wnętrza tych mniej szanujących się uczennic. Cóż, co kraj to obyczaj.
Elektra FyodorovaPrefekt: Hufflepuff - Urodziny : 20/11/2005
Wiek : 19
Skąd : Vorkuta, Rosja
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Podest
Na tym polegał urok tej szkoły. Miejsca które powinny być puste zazwyczaj były nawiedzane co chwila przez jakiś uczniów, czy duchy, a pokoje wspólne, gdzie powinno być masę ludzi świeciły pustkami. Od czasu do czasu goszcząc jedynie jakieś pojedyncze zgubione duszyczki.
W dodatku szukanie spokoju w takiej sali jak to nie jest nieco zabawne?
Nie zdążył nawet zbytnio zareagować kiedy to leciał w jego stronę sztylet. Zaklął cicho pod nosem widząc jak jeden z sztyletów dziewczyny zatrzymuje się tuż przed jego twarzą. Wkurzony uderzył w niego otwartą dłonią powodując, że ten odleciał kawałek od niego upadając na ziemię.
- Francuska, Niemiecka, czy Rosyjska, wszystko jedno - rzucił w jej stronę tym razem baczniej ją obserwując, by w razie konieczności rzucić zaklęcie lub wykonać unik. Wcześniej rzucony przez nią sztylet wrócił do niej i od razu zaczął się zastanawiać na jakiej podstawie to działa. Nie miała różdżki, a wątpił by od tak potrafiła go sobie przywołać. Może gdyby go chwycił jak ten zatrzymał się tuż przed nim to byłby jego nowym "właścicielem" i to jego poleceń słuchałby sztylet? Pewnie działało to podobnie jak to zaklęcie przywołujące ptaszki i rozkazujące im.
- Może tak, a może nie, co ci do tego? Wy za to najwidoczniej nie umiecie z nich korzystać w ogóle - odpowiedział ruszając w stronę podestu i począł wchodzić po stopniach by w końcu stanąć naprzeciwko dziewczyny. Skąd wiedział skąd jest? Dostrzegł jej szatę rzuconą na krzesło i strzelił ślepo jedną z narodowości jakie to przyjmuje do siebie Durmstrang. W dodatku wydawało mu się, że już ją gdzieś widział i to nie chodzi wyłącznie o pokój wspólny. Ale nie mógł sobie ani przypomnieć gdzie to mogło być, ani jak mogła mieć na imię.
Szybko zdjął z siebie sweter z godłem domu i ten poleciał sobie spokojnie na krzesło prosto się na nim wieszając. Pozostał jedynie w koszulce z długim rękawkiem. Jednak też i rękawy zaczął podwijać by mu nie przeszkadzały.
W dodatku szukanie spokoju w takiej sali jak to nie jest nieco zabawne?
Nie zdążył nawet zbytnio zareagować kiedy to leciał w jego stronę sztylet. Zaklął cicho pod nosem widząc jak jeden z sztyletów dziewczyny zatrzymuje się tuż przed jego twarzą. Wkurzony uderzył w niego otwartą dłonią powodując, że ten odleciał kawałek od niego upadając na ziemię.
- Francuska, Niemiecka, czy Rosyjska, wszystko jedno - rzucił w jej stronę tym razem baczniej ją obserwując, by w razie konieczności rzucić zaklęcie lub wykonać unik. Wcześniej rzucony przez nią sztylet wrócił do niej i od razu zaczął się zastanawiać na jakiej podstawie to działa. Nie miała różdżki, a wątpił by od tak potrafiła go sobie przywołać. Może gdyby go chwycił jak ten zatrzymał się tuż przed nim to byłby jego nowym "właścicielem" i to jego poleceń słuchałby sztylet? Pewnie działało to podobnie jak to zaklęcie przywołujące ptaszki i rozkazujące im.
- Może tak, a może nie, co ci do tego? Wy za to najwidoczniej nie umiecie z nich korzystać w ogóle - odpowiedział ruszając w stronę podestu i począł wchodzić po stopniach by w końcu stanąć naprzeciwko dziewczyny. Skąd wiedział skąd jest? Dostrzegł jej szatę rzuconą na krzesło i strzelił ślepo jedną z narodowości jakie to przyjmuje do siebie Durmstrang. W dodatku wydawało mu się, że już ją gdzieś widział i to nie chodzi wyłącznie o pokój wspólny. Ale nie mógł sobie ani przypomnieć gdzie to mogło być, ani jak mogła mieć na imię.
Szybko zdjął z siebie sweter z godłem domu i ten poleciał sobie spokojnie na krzesło prosto się na nim wieszając. Pozostał jedynie w koszulce z długim rękawkiem. Jednak też i rękawy zaczął podwijać by mu nie przeszkadzały.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Podest
Treningowe sztylety były przypisane do danego czarodzieja. No i nie robiły krzywdy. Uczyły precyzji, rzutów, uników, tego co w tym najważniejsze. Nawet gdyby Cortez złapał sztylet to nie byłby w stanie z nim nic zrobić, bo ten wróciłby do Elektry. No chyba, że by mu na to pozwoliła, no ale po co odbierać broń, która tak naprawdę nie była bronią? Bez sensu, nie?
- Mylisz się - powiedziała i lekko się uśmiechnęła bacznie obserwując to jak staje naprzeciwko niej. Wyglądał na bardzo pewnego siebie i gotowego, podwijanie rękawów, które prawdopodobnie mogłyby ograniczyć jego ruchy i tym samym odwieść go od zwycięstwa. Hogwart widać nie dbał o takie detale jak nie krępujące ruchów ubrania. Durmstrang uczył wojowników, dlatego dbał też o ubiór, który był indywidualnie dopasowywany do każdego ucznia, bo każdy był inny.
Dziewczyna wyciągnęła różdżkę i sama stanęła w pozycji gotowej do ataku, nieco jak w szermierce.
- Tarantallegra - rzuciła szybko co by nie tracić czasu na zbędne przywitania. Ot element zaskoczenia.
This dice is not existing.
- Mylisz się - powiedziała i lekko się uśmiechnęła bacznie obserwując to jak staje naprzeciwko niej. Wyglądał na bardzo pewnego siebie i gotowego, podwijanie rękawów, które prawdopodobnie mogłyby ograniczyć jego ruchy i tym samym odwieść go od zwycięstwa. Hogwart widać nie dbał o takie detale jak nie krępujące ruchów ubrania. Durmstrang uczył wojowników, dlatego dbał też o ubiór, który był indywidualnie dopasowywany do każdego ucznia, bo każdy był inny.
Dziewczyna wyciągnęła różdżkę i sama stanęła w pozycji gotowej do ataku, nieco jak w szermierce.
- Tarantallegra - rzuciła szybko co by nie tracić czasu na zbędne przywitania. Ot element zaskoczenia.
This dice is not existing.
Elektra FyodorovaPrefekt: Hufflepuff - Urodziny : 20/11/2005
Wiek : 19
Skąd : Vorkuta, Rosja
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Podest
W Hogwarcie może i nad tym się nie zastanawiali, a może i wręcz przeciwnie? Każąc uczniom walczyć w szatach, które w walce były niewygodne, dzięki czemu ucząc się walczyć i w takim stroju, były przygotowane do walki w luźnych łachmanach. No i jakby na to nie patrzeć to w tym prawdziwym świecie opanowanym przez czarodziei, gdzie to szanujący się czarodziej nie ubierał się jak mugol, to noszono właśnie takie szaty. Więc to był ubiór codzienny. Wygodny, czy też nie. Krępujący nieco ruchy, czy też nie, jednak i w takich ubraniach potrafili walczyć, czy Durmstrandczycy mogli to samo powiedzieć o sobie?
Po odwinięciu rękawów włożył dłoń do kieszeni i już wyciągał różdżkę kiedy to usłyszał jak wypowiada zaklęcie. Zaskoczyła go, wyszła pierwsza z inicjatywą i nie patyczkowała się. I bardzo dobrze, bo nie lubił tego. Zawsze pojedynek traktował poważnie, mógł dawać pewnym osobom fory, ale traktował to poważnie.
- Protego - rzucił chcąc odbić gdzieś w bok jej zaklęcie przesuwając się szybko w bok, tak aby zaklęcie było skierowany w jego lewy bok tam gdzie głównie skierował tarczę.
This dice is not existing.
Zaklęcie jednak przebiło się przez tarczę, która pojawiła się zdecydowanie za późno. Oj zdecydowanie. Uderzając go z całą siłą, a siłę miało dość mocną. Co skutkowało tym, że stojący na krawędzi podestu Cortez odleciał w bok niczym szmaciana lalka lądując na jakże miękkich... Krzesłach. Syknął z bólu leżąc w komicznej pozycji i przez parę sekund dochodził do siebie. Podniósł się z ziemi opierając się o poprzewracane krzesła i trzymając dłoń na jednym z nich cisnął je w stronę dziewczyny wyciągając w tym samym kierunku różdżkę.
- Expulso! - wycharczał w złości wiedząc, że to może być jedno z nielicznych zaklęć, które nadadzą temu przedmiotowi kilkukrotną prędkość, a i uderzające w nie zaklęcie nie złapie innych celów.
This dice is not existing.
Po odwinięciu rękawów włożył dłoń do kieszeni i już wyciągał różdżkę kiedy to usłyszał jak wypowiada zaklęcie. Zaskoczyła go, wyszła pierwsza z inicjatywą i nie patyczkowała się. I bardzo dobrze, bo nie lubił tego. Zawsze pojedynek traktował poważnie, mógł dawać pewnym osobom fory, ale traktował to poważnie.
- Protego - rzucił chcąc odbić gdzieś w bok jej zaklęcie przesuwając się szybko w bok, tak aby zaklęcie było skierowany w jego lewy bok tam gdzie głównie skierował tarczę.
This dice is not existing.
Zaklęcie jednak przebiło się przez tarczę, która pojawiła się zdecydowanie za późno. Oj zdecydowanie. Uderzając go z całą siłą, a siłę miało dość mocną. Co skutkowało tym, że stojący na krawędzi podestu Cortez odleciał w bok niczym szmaciana lalka lądując na jakże miękkich... Krzesłach. Syknął z bólu leżąc w komicznej pozycji i przez parę sekund dochodził do siebie. Podniósł się z ziemi opierając się o poprzewracane krzesła i trzymając dłoń na jednym z nich cisnął je w stronę dziewczyny wyciągając w tym samym kierunku różdżkę.
- Expulso! - wycharczał w złości wiedząc, że to może być jedno z nielicznych zaklęć, które nadadzą temu przedmiotowi kilkukrotną prędkość, a i uderzające w nie zaklęcie nie złapie innych celów.
This dice is not existing.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Podest
Była szybka, zaskoczyła go i tym samym miała nadzieję, że już jednym przy pierwszym zaklęciu pokazała, że różdżka wcale nie jest jej obca. Niestety uczniowie tej prestiżowej szkoły jakim jest Hogwart, myślą, że zi z północy to bezmózgie mieśniaki, które dobrze wyglądają w muskułach i potrafią się tylko bić. Nic bardziej mylnego! Jak już wcześniej wspomniałam, to wojownicy, a muszą być też strategami co wymaga właśnie wytężenia swojego mózgu. Owszem, niektórzy lepiej żeby tylko się lali, bo są w tym niewątpliwie bezkonkurencyjni dlatego idą na pierwszy ogień. Fyodorova była dalekodystansowcem, to wymagało więcej przemyślenia niż samego ataku. Ale co ten Hogwardczyk mógł o tym wiedzieć. Póki co leżał na krzesłach a ona tylko lekko uniosła brew w górę. Element zaskoczenia jednak się powiódł a on nie miał żadnej szansy na obronę. Cudownie.
Za to na odwet czekać nie musiała. Krzesło leciało w nią i w pewnym momencie przyspieszyło spowodowane zaklęciem wypowiedzianym przez chłopaka. Musiała jakoś uciec z toru tego lotu, bo nie chciała mieć żadnych śladów na twarzy. Choć to mogłoby dodać jeszcze brutalniejszego wyrazu, ale na razie wystarczył jej ten przerażający wzrok. Nie ma sensu się oszpecać.
- Protego
This dice is not existing.
/wykulkało 5
Zgodnie z planem. Krzesło odleciało w kierunku ściany i tam się roztrzaskało robiąc niezły początek syfu i to przy dźwiękach fortepianu i kwartetu smyczkowego. Cóż, panicz Cortez miał wyjątkowego pecha albo przeliczył się w swych umiejętnościach. Dziewczyna zdążyła poznać już tych przynależnych do Domu Węża, niestety żadne póki co nie wywołało u niej pozytywnych emocji. Wszyscy byli identycznie pyszni, identycznie cwaniakowali i wywyższali. W związku z tym nawet nie za bardzo chciała wchodzić w ich życie. Jak to mówią, wejdź między wrony, musisz krakać jak one. Czy coś w ten deseń.
- Lacarnum Inflamare - wypowiedziała z rosyjskim akcentem kreśląc odpowiedni znak w powietrzu. Jak on chciał ją rozbroić krzesłem to ona nieco podgrzeje atmosferę kilkoma kulkami ognia.
This dice is not existing.
Za to na odwet czekać nie musiała. Krzesło leciało w nią i w pewnym momencie przyspieszyło spowodowane zaklęciem wypowiedzianym przez chłopaka. Musiała jakoś uciec z toru tego lotu, bo nie chciała mieć żadnych śladów na twarzy. Choć to mogłoby dodać jeszcze brutalniejszego wyrazu, ale na razie wystarczył jej ten przerażający wzrok. Nie ma sensu się oszpecać.
- Protego
This dice is not existing.
/wykulkało 5
Zgodnie z planem. Krzesło odleciało w kierunku ściany i tam się roztrzaskało robiąc niezły początek syfu i to przy dźwiękach fortepianu i kwartetu smyczkowego. Cóż, panicz Cortez miał wyjątkowego pecha albo przeliczył się w swych umiejętnościach. Dziewczyna zdążyła poznać już tych przynależnych do Domu Węża, niestety żadne póki co nie wywołało u niej pozytywnych emocji. Wszyscy byli identycznie pyszni, identycznie cwaniakowali i wywyższali. W związku z tym nawet nie za bardzo chciała wchodzić w ich życie. Jak to mówią, wejdź między wrony, musisz krakać jak one. Czy coś w ten deseń.
- Lacarnum Inflamare - wypowiedziała z rosyjskim akcentem kreśląc odpowiedni znak w powietrzu. Jak on chciał ją rozbroić krzesłem to ona nieco podgrzeje atmosferę kilkoma kulkami ognia.
This dice is not existing.
Elektra FyodorovaPrefekt: Hufflepuff - Urodziny : 20/11/2005
Wiek : 19
Skąd : Vorkuta, Rosja
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Podest
Miał chwilkę by znów ruszyć ku podestu, kiedy to było rzucane zaklęcie tarczy, ale nie mógł jeszcze wejść na nie dając jej możliwości do wykorzystania tego. Był zły,tak potwornie zły. Nawet nie dlatego, że zaklęcie mu się nie udało, że oberwało mu się. Cały czas męczyło go to co się wydarzyło w najbliższym czasie. I pewnie też to spowodowało, że różdżka nie działała tak jak powinna. Tej nie był w stanie oszukać, czuła jego emocje i pobierała tą negatywną energię przez co zaklęcia się nie udawały. Bo to zdecydowanie nie było złym pomysłemwidząc jak krzesło się całe rozwaliło na przeszkodzie. Więc siła uderzenia była wystarczająco mocna by zrobić krzywdę. To wyłącznie jego wina, złe wykonanie.
Wyczyścić umysł! Tak to od tego powinien zacząć chcąc walczyć, zapomnieć o całym świecie i robić to co naprawdę kochał. Dać ponieść się tej chwili oddać wspaniałemu uczuciu zadowolenia jaki odczuwał jego mózg, choć ciało nieco było obolałe. Nagle znów poczuł tą jakby lekkość, poczuł jak energia znów napływa do jego ciała i wiedział, że magiczny badylek też to odczuł.
-Aquamenti! - Rzucił kontrczar mając zamiar wykorzystać zimny strumień pod dużym ciśnieniem zarówno do obrony przed ogniem, jak i do ataku. Chcąc by strumień porządnie zmoczył nieznajomą
This dice is not existing.
/Przed edycją 4
Woda zderzyła się z ogniem gasząc go momentalnie tworząc przy tym sporą ilość pary i chlapiąc nieco na boki. Towarzyszył temu głośny syk, po czym poszybowała dalej w stronę Elektry, zostawiając po drodze kałuże wody. Dzięki temu mógł też nieco nadrobić strat w pojedynku, choćby pod względem czasu jaki leżał pomiędzy krzesłami i będzie mógł wejść na arenę.
This dice is not existing.
Wyczyścić umysł! Tak to od tego powinien zacząć chcąc walczyć, zapomnieć o całym świecie i robić to co naprawdę kochał. Dać ponieść się tej chwili oddać wspaniałemu uczuciu zadowolenia jaki odczuwał jego mózg, choć ciało nieco było obolałe. Nagle znów poczuł tą jakby lekkość, poczuł jak energia znów napływa do jego ciała i wiedział, że magiczny badylek też to odczuł.
-Aquamenti! - Rzucił kontrczar mając zamiar wykorzystać zimny strumień pod dużym ciśnieniem zarówno do obrony przed ogniem, jak i do ataku. Chcąc by strumień porządnie zmoczył nieznajomą
This dice is not existing.
/Przed edycją 4
Woda zderzyła się z ogniem gasząc go momentalnie tworząc przy tym sporą ilość pary i chlapiąc nieco na boki. Towarzyszył temu głośny syk, po czym poszybowała dalej w stronę Elektry, zostawiając po drodze kałuże wody. Dzięki temu mógł też nieco nadrobić strat w pojedynku, choćby pod względem czasu jaki leżał pomiędzy krzesłami i będzie mógł wejść na arenę.
This dice is not existing.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Podest
ROK SZKOLNY 2015/2016
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Podest
Dzisiaj jest niedziela a on w szkole, co to się porobiło. Zamiast siedzieć w barze z kuflem piwa w towarzystwie znajomych on wolał wrócić dzień wcześniej do szkoły. Czego to w końcu nie robi się dla klubu pojedynków do którego przecież należał od bardzo dawna i jeśli taki był prowadzony w tym roku nie było możliwości by i tym razem nie wstąpił na bezkarne porzucanie czarami w uczniów.
Okazało się, że był pierwszy, co zresztą nikogo nie powinno dziwić ze względu na to iż do spotkania było jeszcze prawie dwie godziny. Wszedł do sali w szkolnych szatach. Nadal był tego zdania, że jeśli nauczą się walczyć w czymś tak niewygodnym to żaden inny ubiór nie przysporzy im problemu.
Stanął na środku sali i próbował rzucać zaklęcia patronusa. Nie udawało mu się to jednak, mimo to nie poddawał się i tak prawie dwie godziny mu upłynęły.
Okazało się, że był pierwszy, co zresztą nikogo nie powinno dziwić ze względu na to iż do spotkania było jeszcze prawie dwie godziny. Wszedł do sali w szkolnych szatach. Nadal był tego zdania, że jeśli nauczą się walczyć w czymś tak niewygodnym to żaden inny ubiór nie przysporzy im problemu.
Stanął na środku sali i próbował rzucać zaklęcia patronusa. Nie udawało mu się to jednak, mimo to nie poddawał się i tak prawie dwie godziny mu upłynęły.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Podest
Hogwarcki klub pojedynków różnił się od tego w Durmstrangu ale równie zaskarbił sobie jej waleczne serce. Uwielbiała czarną magię, wszelkie zaklęcia no i właśnie, te pojedynki. Patrzenie w oczy tuż przed atakiem chcąc odczytać zamiar przeciwnika zawsze ją ekscytowało mimo iż nie było tego po niej widać. Panna "kamienna twarz", tak ktoś ostatnio o niej powiedział na korytarzu.
Tak jak i panicz Cortez lubiła być wcześniej na zajęciach by odpowiednio przygotować swój umysł. Lubiła przechadzać się po samym podeście tam i z powrotem bez większego celu. Może i wydawało się to dziwne ale Fyodorova już tak miała i nikt nie był w stanie pojąć tych dziwactw.
- Znowu Ty - rzekła bez grama uśmiechu na ustach w stronę ślizgona kiedy to weszła do sali kwadrans przed umówionymi zajęciami. Również miała na sobie szkolne szaty jednak w barwach Huflepuffu wyglądała inaczej niż rok wcześniej kiedy to reprezentowała szkołę z północy. Było dziwnie ale to kwestia przyzwyczajenia. Miała tylko nadzieję, że decyzja zmiany szkoły nie była złą decyzją.
Tak jak i panicz Cortez lubiła być wcześniej na zajęciach by odpowiednio przygotować swój umysł. Lubiła przechadzać się po samym podeście tam i z powrotem bez większego celu. Może i wydawało się to dziwne ale Fyodorova już tak miała i nikt nie był w stanie pojąć tych dziwactw.
- Znowu Ty - rzekła bez grama uśmiechu na ustach w stronę ślizgona kiedy to weszła do sali kwadrans przed umówionymi zajęciami. Również miała na sobie szkolne szaty jednak w barwach Huflepuffu wyglądała inaczej niż rok wcześniej kiedy to reprezentowała szkołę z północy. Było dziwnie ale to kwestia przyzwyczajenia. Miała tylko nadzieję, że decyzja zmiany szkoły nie była złą decyzją.
Elektra FyodorovaPrefekt: Hufflepuff - Urodziny : 20/11/2005
Wiek : 19
Skąd : Vorkuta, Rosja
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Podest
Drzwi do sali się otworzyły i do środka weszła jakaś dziewczyna, z początku nawet jej nie rozpoznał. Oczywiście wszystko przez tą szatę, bo ostatnim razem jak się widzieli to narzekała na nie iż ograniczają ruchy.
- Nie inaczej panno? - odpowiedział bez większych emocji opuszczając rękę w której trzymał różdżkę. Dopiero teraz przyjrzał się jej uważniej.
- Jednak kogo to raczej moje oczy widzą? To aby nie dawna uczennica Dumstrangu? I to wśród Puszków?! Tiara już z starości przydziela jak popadnie, czy prosiłaś ją by nie trafić tylko do nas? - dodał podchodząc do krawędzi i zaskakując na podłogę.
- Ktoś jeszcze od Was będzie? - zapytał spokojnie, walczył już z tą dziewczyną i wiedział, że wiele potrafi. Dlatego jej obecność w tym miejscu wcale go nie zdziwiła, ale jeśli zamierza wpaść więcej Pucholandii to to już będą jakieś żarty i cały sens tego kółka pryśnie jak bańka mydlana.
- Nie inaczej panno? - odpowiedział bez większych emocji opuszczając rękę w której trzymał różdżkę. Dopiero teraz przyjrzał się jej uważniej.
- Jednak kogo to raczej moje oczy widzą? To aby nie dawna uczennica Dumstrangu? I to wśród Puszków?! Tiara już z starości przydziela jak popadnie, czy prosiłaś ją by nie trafić tylko do nas? - dodał podchodząc do krawędzi i zaskakując na podłogę.
- Ktoś jeszcze od Was będzie? - zapytał spokojnie, walczył już z tą dziewczyną i wiedział, że wiele potrafi. Dlatego jej obecność w tym miejscu wcale go nie zdziwiła, ale jeśli zamierza wpaść więcej Pucholandii to to już będą jakieś żarty i cały sens tego kółka pryśnie jak bańka mydlana.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Podest
Gregorovic, choć nie przepadała za wskazówkami zegara, rzadko się spóźniała. Nie lubiła również przybywać na miejsce zajęć zbyt wcześnie, gdyż znana ze swego braku cierpliwości, mogłaby zaraz popaść w nieznośną irytację. Wdziawszy jedną ze swych szkolnych szat dopasowanych do jej własnych preferencji (dotyczących długości oraz dopasowania materiału), zjawiła się na trzecim piętrze idealnie na czas. Rozejrzawszy się po sali, zaskoczona nieco ubogą jakże frekwencją, zbliżyła się do Corteza urządzającego sobie pogawędki z niezbyt jej znaną, dawną uczennicą Durmstrangu. Czyżby surowy rygor północy zmusił ją do zmiany szkoły na przyjazny tej najsłodszej i najsłabszej duszyczce Hogwart? Zlustrowała ją niedbałym spojrzeniem, po czym skinąwszy jej ledwo podbródkiem, przeniosła spojrzenie na Aleksa.
- Cześć Cortez. - Uśmiechnęła się doń całkiem przyjaźnie. Och, czyżby marudna królewna się wyspała? Obróciła różdżkę w dłoni, nie spuszczając zeń wzroku. - To co, dziś mały rewanżyk? - Wzniosła brwi do góry, starając się, by wyglądało to jak wyzwanie. Doskonale wiedziała, że ich Ślizgońska szajka niewielu ma sobie równych. Ciekawiło ją tylko, gdzie u licha podziewa się reszta składu, kiedy to rozpoczyna się rywalizacja na całkiem nie najgorszym poziomie?
- Cześć Cortez. - Uśmiechnęła się doń całkiem przyjaźnie. Och, czyżby marudna królewna się wyspała? Obróciła różdżkę w dłoni, nie spuszczając zeń wzroku. - To co, dziś mały rewanżyk? - Wzniosła brwi do góry, starając się, by wyglądało to jak wyzwanie. Doskonale wiedziała, że ich Ślizgońska szajka niewielu ma sobie równych. Ciekawiło ją tylko, gdzie u licha podziewa się reszta składu, kiedy to rozpoczyna się rywalizacja na całkiem nie najgorszym poziomie?
Lena GregorovicKlasa VII - Urodziny : 06/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Moskwa, Rosja
Krew : Czysta
Re: Podest
Spodziewała się tego, ze jej nie pozna. W końcu te szaty mocno się różniły od tych, które ona nosiła wcześniej.
Elektra wskoczyła na podest i stanęła na jednym z jego końców.
- Tiara stwierdziła, że jestem zbyt prawa na Slytherin aczkolwiek podobno też mogłabym tam pasować. Nie przepadam za żółtym ale nie narzekam póki co- powiedziała spokojnie wzruszając jeszcze ramionami. Przy okazji wyciągnęła swoją różdżkę i zaczęła nią sobie obracać między palcami a jej twarz nadal nie wyrażała żadnych emocji.
Fodorova sporo czytała o Hogwarcie i o tych Domach, znała historię i cechy każdego z nich, ale jak tak patrzyła na to to chyba w każdym by się odnalazła. Hufflepuf może i był uważany za niezdarnych ale ona miała zamiar dowieść, że to wcale nie jest prawdą.
- Nikogo jeszcze aż tak nie poznałam by wiedzieć czy ktoś ma zamiar brać w tym udział - odpowiedziała i przerzuciła swoje blond włosy na jedno ramię i podrapała się lekko po głowie. Chyba powinna kogoś poznać ze swojego domu jak już miała spędzić tu cały rok. Jednak outsiderska natura Fyodorovej jakoś nie pałała się do rychłego zawiązywania nowych znajomości.
Wskazówki zegara nieuchronnie zbliżały się by wybić pełną godzinę co miało zwiastować rozpoczęcie spotkania. Oboje tu obecni nie musieli długo czekać na kolejne persony pragnące rywalizacji. Znała tą dziewczynę, która podeszła do Corteza i tak jak ona, Fodorova skinęła głową na przywitanie. Bez zbędnego słowa.
Elektra wskoczyła na podest i stanęła na jednym z jego końców.
- Tiara stwierdziła, że jestem zbyt prawa na Slytherin aczkolwiek podobno też mogłabym tam pasować. Nie przepadam za żółtym ale nie narzekam póki co- powiedziała spokojnie wzruszając jeszcze ramionami. Przy okazji wyciągnęła swoją różdżkę i zaczęła nią sobie obracać między palcami a jej twarz nadal nie wyrażała żadnych emocji.
Fodorova sporo czytała o Hogwarcie i o tych Domach, znała historię i cechy każdego z nich, ale jak tak patrzyła na to to chyba w każdym by się odnalazła. Hufflepuf może i był uważany za niezdarnych ale ona miała zamiar dowieść, że to wcale nie jest prawdą.
- Nikogo jeszcze aż tak nie poznałam by wiedzieć czy ktoś ma zamiar brać w tym udział - odpowiedziała i przerzuciła swoje blond włosy na jedno ramię i podrapała się lekko po głowie. Chyba powinna kogoś poznać ze swojego domu jak już miała spędzić tu cały rok. Jednak outsiderska natura Fyodorovej jakoś nie pałała się do rychłego zawiązywania nowych znajomości.
Wskazówki zegara nieuchronnie zbliżały się by wybić pełną godzinę co miało zwiastować rozpoczęcie spotkania. Oboje tu obecni nie musieli długo czekać na kolejne persony pragnące rywalizacji. Znała tą dziewczynę, która podeszła do Corteza i tak jak ona, Fodorova skinęła głową na przywitanie. Bez zbędnego słowa.
Elektra FyodorovaPrefekt: Hufflepuff - Urodziny : 20/11/2005
Wiek : 19
Skąd : Vorkuta, Rosja
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Podest
O godzinie dwudziestej Andrew Wilson wszedł po raz pierwszy do sali klubu pojedynków, jako nauczyciel prowadzący zajęcia. Przejmował się tym trochę, ponieważ profesor Lennox świeciła perfekcyjną reputacją jako nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią. Zastępstwo zaproponował trochę naiwnie, ponieważ kobieta nie pojawiła się na rozpoczęciu roku szkolnego i nie wiadomo było czy wydobrzeje do końca tygodnia. Tym spotkaniem chciał rozruszać przede wszystkim ospałą młodzież, która nie mogła ćwiczyć rzucania zaklęć podczas wakacji. Lekcje lekcjami, ale dodatkowych godzin nigdy nie za wiele, szczególnie, że opierają się na czystej praktyce, a nie książkowej teorii.
Sam zdążył się zapoznać z zasadami, które wprowadziła do klubu Lennox i listą członków z zeszłego roku. Na szczęście wszystkich dobrze kojarzył, bo pamięć do imion swoich uczniów miał perfekcyjną.
- Dzień dobry, kochani. Widzę, że niektórym pora spotkania niezbyt przypasowała do gustu, skoro mamy tak małą frekwencję - zauważył, wchodząc na parkiet i witając się z trójką obecnych uczniów. Aleksander Cortez, Lena Gregorovic i Elektra Fyodrova, która zdecydowała się na pozostanie w Hogwarcie. Zaprosił ich do siebie ruchami obu dłoni i pokazał, żeby stanęli w półokręgu.
- Nie traćmy nadziei, może ktoś się jeszcze pojawi. Ale skoro jesteśmy na razie sami swoi, to chciałbym Ci Elektro pogratulować dostania się do Hufflepuffu i cieszę się bardzo, że spodobało Ci się w naszej szkole na tyle, żeby tutaj zostać - uśmiechnął się do blondynki, a kończąc tą małą dygresję klasnął w dłonie i potarł je o siebie. - No ale! Jesteśmy tu po to, żeby trochę potrenować, a nie prowadzić little chitchats. Pewnie chcielibyście się trochę rozruszać po tych dwóch miesiącach leżenia brzuchem do góry, hm? - zaproponował, a następnie wyciągnął swoją wykrzywioną różdżkę z wewnętrznej koszuli kamizelki.
- Najpierw przypomnicie mi zaklęcia ofensywne, na które zezwoliła profesor Lennox na używanie podczas pojedynków i użyjemy do małego pokazu manekinów. Potem zrobimy pojedynek mieszany, skoro jesteśmy na razie w nieparzystej grupie, a wygrany zmierzy się ze mną. Co wy na to? - mrugnął do grupy wesoło i zaklęciem wyprowadził pierwszego manekina na środek sali.
- Aleks, pokażesz nam zaklęcie Expelliarmus?
Sam zdążył się zapoznać z zasadami, które wprowadziła do klubu Lennox i listą członków z zeszłego roku. Na szczęście wszystkich dobrze kojarzył, bo pamięć do imion swoich uczniów miał perfekcyjną.
- Dzień dobry, kochani. Widzę, że niektórym pora spotkania niezbyt przypasowała do gustu, skoro mamy tak małą frekwencję - zauważył, wchodząc na parkiet i witając się z trójką obecnych uczniów. Aleksander Cortez, Lena Gregorovic i Elektra Fyodrova, która zdecydowała się na pozostanie w Hogwarcie. Zaprosił ich do siebie ruchami obu dłoni i pokazał, żeby stanęli w półokręgu.
- Nie traćmy nadziei, może ktoś się jeszcze pojawi. Ale skoro jesteśmy na razie sami swoi, to chciałbym Ci Elektro pogratulować dostania się do Hufflepuffu i cieszę się bardzo, że spodobało Ci się w naszej szkole na tyle, żeby tutaj zostać - uśmiechnął się do blondynki, a kończąc tą małą dygresję klasnął w dłonie i potarł je o siebie. - No ale! Jesteśmy tu po to, żeby trochę potrenować, a nie prowadzić little chitchats. Pewnie chcielibyście się trochę rozruszać po tych dwóch miesiącach leżenia brzuchem do góry, hm? - zaproponował, a następnie wyciągnął swoją wykrzywioną różdżkę z wewnętrznej koszuli kamizelki.
- Najpierw przypomnicie mi zaklęcia ofensywne, na które zezwoliła profesor Lennox na używanie podczas pojedynków i użyjemy do małego pokazu manekinów. Potem zrobimy pojedynek mieszany, skoro jesteśmy na razie w nieparzystej grupie, a wygrany zmierzy się ze mną. Co wy na to? - mrugnął do grupy wesoło i zaklęciem wyprowadził pierwszego manekina na środek sali.
- Aleks, pokażesz nam zaklęcie Expelliarmus?
Andrew Wilson- Urodziny : 12/02/1963
Wiek : 61
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : Czysta
Re: Podest
Pewna niewysoka blondynka biegła po schodach jak na złamanie karku. Trening Quidditcha, który dopiero kwadrans temu dobiegł końca, skutecznie uniemożliwił jej punktualnie przybycie na zajęcia Klubu Pojedynków. Rozwiane, krótkie włosy związała prędko w niezdarny kucyk, a mankiety mundurkowej koszuli rozpięła i podwinęła je aż do łokci. Na trzecie piętro dotarła zdyszana, z zaróżowionymi policzkami. Spóźniona dobre pięć minut, ale obecna. Dostrzegłszy kilkoro uczniów z nauczycielem na czele, prędko zbliżyła się w ich kierunku. Wsunąwszy srebrny zegarek wiszący na łańcuszku pod śnieżnobiałą, mundrukową koszulę, uśmiechnęła się niepewnie w stronę obecnych.
- Dzień dobry, profesorze. - Uśmiechnęła się doń, przepraszająco. - Proszę mi wybaczyć spóźnienie, trening się trochę przedłużył. - Wyjaśniła krótko, by zaraz zamilknąć już na dłużej. Dopiero gdy unormowała swój oddech, mogła odpowiedzieć na pytanie nauczyciela.
- Z tego co pamiętam, było Protego, Expelliarmus właśnie i Expulso. Przynajmniej dla piątoklasistów. - Dodała, wzdychając ciężko. Żałowała, że nie może jeszcze poznać bardziej zaawansowanych zaklęć.
- Dzień dobry, profesorze. - Uśmiechnęła się doń, przepraszająco. - Proszę mi wybaczyć spóźnienie, trening się trochę przedłużył. - Wyjaśniła krótko, by zaraz zamilknąć już na dłużej. Dopiero gdy unormowała swój oddech, mogła odpowiedzieć na pytanie nauczyciela.
- Z tego co pamiętam, było Protego, Expelliarmus właśnie i Expulso. Przynajmniej dla piątoklasistów. - Dodała, wzdychając ciężko. Żałowała, że nie może jeszcze poznać bardziej zaawansowanych zaklęć.
Re: Podest
Zasady pojedynkowania się!
Piszemy w poście zaklęcie i rzucamy kostką na stronie http://kostnica.eu/ ! 1 zaklęcie w poście. Gramy do trzech!Do ostatecznego wyniku liczą się:
a) poziom umiejętności: za poziom I dodajemy +1 punkt, za poziom II +2 punkty,
b) wiek: kiedy w parze znajduje się osoba minimum 2 lata starsza, dodaje +1 punkt
c) rzut ataku: czyli rzut kością.
Przykład: Zuzanna ma II poziom zaklęć, jest 3 lata starsza od swojego przeciwnika, wyrzuciła kostką 5. Ostateczny wynik: 2 + 1 + 5 = 8.
Instrukcja do strony http://kostnica.eu/ :
Spróbujemy dzisiaj trochę innej metody, która nadal jest prosta i bardzo czytelna. Trzeba się tylko naumieć z tego korzystać, ale to nic trudnego.
Musimy założyć konto użytkownika na swój adres e-mail i hasło. Nazwa użytkownika może być byle jaka, ponieważ podczas rzutu kostką wchodzimy w dodatkowe ustawienia, gdzie wpisujemy dla jakiej postaci jest ten rzut. Będziemy posługiwali się podstawową, jedną sześciościenną kostką, czyli 1d6. Do komentarzu dopisujemy formułkę Magic Land i Klub Pojedynków. Dzięki temu nie pogubimy się w rzutach, gdybyśmy chcieli korzystać z tego konta dla wielu sesji i na różnych postaciach. Przykład mojego konta: http://kostnica.eu/user/1ff4f2aa/0/
Pod koniec posta wklejcie po prostu link do swojego spisu rzutów.
https://2img.net/h/oi62.tinypic.com/15hc0af.jpg
https://2img.net/h/oi58.tinypic.com/fbg8bs.jpg
PS. Jeśli kostnica Was jednak przerośnie to rzucamy normalnie za pomocą mg
Ostatnio zmieniony przez Andrew Wilson dnia Nie 06 Wrz 2015, 23:53, w całości zmieniany 2 razy
Andrew Wilson- Urodziny : 12/02/1963
Wiek : 61
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : Czysta
Re: Podest
Obserwował w spokoju poczynania nowej uczennicy Puszków, był jednak spokojny, nawet kiedy to wyciągnęła różdżkę. Szczerze wątpił w to by nagle chciała go zaatakować i to bez powodu. Przybyli tutaj by się pojedynkować a nie odstawiać jakieś burdy.
Wysłuchał jej słów i wyłapał tą kwestię o tym, że musi sobie znaleźć znajomych. Czyżby nagle odezwała się w nim jakaś dobroć, która tkwi gdzieś głęboko, a może się jedynie zgrywał i znów udawał tego dobrego chłopca?
- W każdy domu są jakieś ciekawe osoby, jakbyś nie mogła się dogadać z innymi. - odparł i posłał swój uśmiech. Ten taki łagodny, uroczy, szczery i zdecydowanie najlepszy jaki mógł komuś podarować.
Wtedy pojawiła się Lena której również posłał uśmiech na powitanie. On już dobrze wiedział dlaczego się i ona raduje. To wszystko przez zbliżający się wielkimi krokami pojedynek.
- No cześć, cześć. A żebyś wiedziała, że jestem gotowy i mam nadzieję, że dzisiaj ubrałaś strój kąpielowy bo możesz się dzisiaj trochę zmoczyć. - Odparł z zadziornym uśmiechem.
Zaraz po tym wkroczył nauczyciel przez co przestał się szczerzyć.
- Dobry profesorze. - Przywitał się w taki sposób bo ciężko było uznać czy to nadal dzień, czy już może wieczór. Chociaż patrząc na ich ostatnią wycieczkę to nawet środek nocy dla Ślizgonów nie musi oznaczać, że pora iść spać.
- W zasadzie to nie było żadnych ograniczeń. Jedynie zakaz jest używania zaklęć czarnomagicznych, w tym sectumsempry ze względu na wiadome działanie tego zaklęcia. - Odparł na pytanie profesora i zbliżył się by wykonać polecone zadanie.
- Ale będziemy przypominać sobie każde zaklęcie? - Zadał pytanie pół żartem pół serio. - W końcu trochę ich już znamy - Dodał tłumacząc skąd to rozbawienie się pojawiło. Słysząc prośbę nauczyciela zrobił kilka kroków do przodu i wyciągając różdżkę przed siebie wypowiedział zaklęcie.
- Expelliarmus - Rzucił w eter i machnął drewienkiem w stronę jednego z manekinów.
Wysłuchał jej słów i wyłapał tą kwestię o tym, że musi sobie znaleźć znajomych. Czyżby nagle odezwała się w nim jakaś dobroć, która tkwi gdzieś głęboko, a może się jedynie zgrywał i znów udawał tego dobrego chłopca?
- W każdy domu są jakieś ciekawe osoby, jakbyś nie mogła się dogadać z innymi. - odparł i posłał swój uśmiech. Ten taki łagodny, uroczy, szczery i zdecydowanie najlepszy jaki mógł komuś podarować.
Wtedy pojawiła się Lena której również posłał uśmiech na powitanie. On już dobrze wiedział dlaczego się i ona raduje. To wszystko przez zbliżający się wielkimi krokami pojedynek.
- No cześć, cześć. A żebyś wiedziała, że jestem gotowy i mam nadzieję, że dzisiaj ubrałaś strój kąpielowy bo możesz się dzisiaj trochę zmoczyć. - Odparł z zadziornym uśmiechem.
Zaraz po tym wkroczył nauczyciel przez co przestał się szczerzyć.
- Dobry profesorze. - Przywitał się w taki sposób bo ciężko było uznać czy to nadal dzień, czy już może wieczór. Chociaż patrząc na ich ostatnią wycieczkę to nawet środek nocy dla Ślizgonów nie musi oznaczać, że pora iść spać.
- W zasadzie to nie było żadnych ograniczeń. Jedynie zakaz jest używania zaklęć czarnomagicznych, w tym sectumsempry ze względu na wiadome działanie tego zaklęcia. - Odparł na pytanie profesora i zbliżył się by wykonać polecone zadanie.
- Ale będziemy przypominać sobie każde zaklęcie? - Zadał pytanie pół żartem pół serio. - W końcu trochę ich już znamy - Dodał tłumacząc skąd to rozbawienie się pojawiło. Słysząc prośbę nauczyciela zrobił kilka kroków do przodu i wyciągając różdżkę przed siebie wypowiedział zaklęcie.
- Expelliarmus - Rzucił w eter i machnął drewienkiem w stronę jednego z manekinów.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Podest
The member 'Aleksander Cortez' has done the following action : Rzut kostką
'Sześcienna' : 4
'Sześcienna' : 4
Mistrz Gry
Re: Podest
Śledził wzrokiem jak biegnie korytarzem trzeciego piętra, uśmiechając się z nutą ponurej satysfakcji. W całym tym swoim galopie nawet nie zauważyła, że jest tak intensywnie obserwowana. O ile dawne zatargi w grupie Ślizgonów bledły z postępującym czasem, o tyle zadry z reprezentantami innych domów wręcz się nasilały... A ta mała, nędzna istota zasłużyła sobie na solidne potraktowanie kilkoma małymi klątwami.
Wszedł do sali niedługo po Bronte, dopiero wtedy odrywając wężowe spojrzenie od jej pleców. Następnie niedbale skinął głową profesorowi i odszukał wzrokiem dwójkę ze swojej paczki. Ruszył ku nim nieśpiesznie. Krótkim, energicznym ruchem ręki wysunął z rękawa szaty różdżkę, którą wprawnie złapał dłonią. Spłynęła z niej pojedyncza, jasna iskra. Jego drewienko cieszyło się z nadchodzącej chwili próby...
- Profesor Lennox zrezygnowała z tej funkcji? - spytał, trochę Wilsona, a trochę w eter. Nie było w tym pytaniu złośliwej nuty, raczej spora doza neutralności. Lennox była całkiem niezła w czary i pozwalała na kreatywność na podeście. Wilsona nawet lubił, chyba za to rozmiłowanie w możliwościach, jakie daje magia... Ale nie miał pojęcia, jak nauczyciel sprawdzi się w roli arbitra i w otoczeniu typowo ofensywnych rozbłysków... Pozostawało bacznie się przyglądać.
Wszedł do sali niedługo po Bronte, dopiero wtedy odrywając wężowe spojrzenie od jej pleców. Następnie niedbale skinął głową profesorowi i odszukał wzrokiem dwójkę ze swojej paczki. Ruszył ku nim nieśpiesznie. Krótkim, energicznym ruchem ręki wysunął z rękawa szaty różdżkę, którą wprawnie złapał dłonią. Spłynęła z niej pojedyncza, jasna iskra. Jego drewienko cieszyło się z nadchodzącej chwili próby...
- Profesor Lennox zrezygnowała z tej funkcji? - spytał, trochę Wilsona, a trochę w eter. Nie było w tym pytaniu złośliwej nuty, raczej spora doza neutralności. Lennox była całkiem niezła w czary i pozwalała na kreatywność na podeście. Wilsona nawet lubił, chyba za to rozmiłowanie w możliwościach, jakie daje magia... Ale nie miał pojęcia, jak nauczyciel sprawdzi się w roli arbitra i w otoczeniu typowo ofensywnych rozbłysków... Pozostawało bacznie się przyglądać.
Peter RafflesKlasa VII - Urodziny : 13/01/2006
Wiek : 18
Skąd : stare śmieci - Hogsmeade
Krew : wątpliwie czysta
Re: Podest
Niedbale upięte w wysoki, koński ogon włosy specjalnie przybrały dziś taką formę, by nie przeszkadzały podczas rzucania zaklęć. A Monika miała dziś ogromną ochotę na to, by komuś dokopać. Gdy weszła do sali (jak zwykle ostatnia, bo jakoś miewała problemy ze stawianiem się na czas), stwierdziła, że w środku znajdują się aż dwie osoby, którym z ogromną chęcią pokazałaby, że z pewnością ma o wiele więcej do zaoferowania niż myślą. Raffles i Gregorovic, a w szczególności ta druga. Osoba, która zalazła pannie Kruger za skórę zbyt wiele razy zeszłego roku, by móc o tym tak wielkodusznie zapomnieć. Może i Brandon w tej kwestii wykazał się wyrozumiałością, o jaką go wcale nie podejrzewała, kiedy to na imprezie zabawiał Corteza, ale choćby miał runąć Hogwart Monika nigdy nie poda ręki Lenie. I miała podstawy by sądzić, że sprawa wygląda podobnie w przeciwną stronę.
Poprawiła rękawy szkolnej szaty kiedy witała się z profesorem Wilsonem. Mrugnęła do Aleksandra i do Elektry, którą kojarzyła dość mocno, jednak nie potrafiła odpowiedzieć sobie skąd, po czym utkwiła spojrzenie w kandelabrach, które niezmiennie od wieków ozdabiały zamkowe ściany.
Prosiła w duchu jakąś wyższą siłę, by profesor dobrał ich w pary tak, jak tego chciała. Błagała, by jej przypadła rosjanka a oczami wyobraźni już wyobrażała ją sobie rozpłaszczoną na podłodze podestu. Jeśli można kogoś nienawidzić z całego serca, to Monika tak właśnie czuła się w stosunku do swojej koleżanki z domu.
Poprawiła rękawy szkolnej szaty kiedy witała się z profesorem Wilsonem. Mrugnęła do Aleksandra i do Elektry, którą kojarzyła dość mocno, jednak nie potrafiła odpowiedzieć sobie skąd, po czym utkwiła spojrzenie w kandelabrach, które niezmiennie od wieków ozdabiały zamkowe ściany.
Prosiła w duchu jakąś wyższą siłę, by profesor dobrał ich w pary tak, jak tego chciała. Błagała, by jej przypadła rosjanka a oczami wyobraźni już wyobrażała ją sobie rozpłaszczoną na podłodze podestu. Jeśli można kogoś nienawidzić z całego serca, to Monika tak właśnie czuła się w stosunku do swojej koleżanki z domu.
Strona 16 z 21 • 1 ... 9 ... 15, 16, 17 ... 21
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro III :: Sala pojedynków
Strona 16 z 21
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach