Kuchnia i jadalnia
+4
Christine Greengrass
Antonette Williams
Aaron Matluck
William Greengrass
8 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Greenock :: Greengrass Manor
Strona 1 z 3
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Kuchnia i jadalnia
W przeciwieństwie do innych pomieszczeń kuchnia nie była zbyt przestronna.
Nie było to miejsce, w którym Greengrassowie spędzali czas.
Zwykle krzątał się tu mały skrzat, bo to on przygotowywał rodzinie posiłki.
Jadalnia natomiast w odróżnieniu od kuchni była dużym pokojem z dużym stołem na środku.
To tu Greengrassowie jadali codzienne posiłki oraz spotykali się podczas świąt z krewnymi.
Nie było to miejsce, w którym Greengrassowie spędzali czas.
Zwykle krzątał się tu mały skrzat, bo to on przygotowywał rodzinie posiłki.
Jadalnia natomiast w odróżnieniu od kuchni była dużym pokojem z dużym stołem na środku.
To tu Greengrassowie jadali codzienne posiłki oraz spotykali się podczas świąt z krewnymi.
Ostatnio zmieniony przez William Greengrass dnia Czw 01 Sie 2013, 00:03, w całości zmieniany 1 raz
Re: Kuchnia i jadalnia
W milczeniu podążał za dziewczyną rozglądając się po korytarzach, które wyglądały zadziwiająco ładnie i można było sobie poświęcić trochę czasu na zwiedzanie. Tym bardziej, że jak widać tej rodzinie nie brakowało kasy, a już na pewno nie zamierzali tego ukrywać. Gdy usłyszał pisko-jęknięcie gdzieś przed sobą momentalnie wyrwał się z transu w który najwyraźniej wpadł wyłączając się na cały świat.
- Wszystko w porządku? A myślałem, że to ja mogę mieć problem z percepcją...
Powiedział nieco rozbawionym tonem, ale z drugiej strony budziła się w nim ta strona jego charakteru, która troszczyła się w jakiś sposób o innych. Gdy jednak okazało się, że pomieszczenie w którego drzwi przyfasoliła Gryfonka to właśnie kuchnia, wszystkie troski postanowiły opuścić jego myśli.
- Czegoś konkretnego? Oczywiście. Procenty zawsze w cenie.
Wszedł za nią do pomieszczenia i opierając się o blat. Nieco bał się ruszać cokolwiek w czyichś domach dlatego postanowił pozostawić szperanie dziewczęciu.
- Swoją drogą masz niezły talent do znajdywania rzeczy poprzez uderzanie w nie.. W zasadzie nie przedstawiliśmy się sobie. Aaron.
- Wszystko w porządku? A myślałem, że to ja mogę mieć problem z percepcją...
Powiedział nieco rozbawionym tonem, ale z drugiej strony budziła się w nim ta strona jego charakteru, która troszczyła się w jakiś sposób o innych. Gdy jednak okazało się, że pomieszczenie w którego drzwi przyfasoliła Gryfonka to właśnie kuchnia, wszystkie troski postanowiły opuścić jego myśli.
- Czegoś konkretnego? Oczywiście. Procenty zawsze w cenie.
Wszedł za nią do pomieszczenia i opierając się o blat. Nieco bał się ruszać cokolwiek w czyichś domach dlatego postanowił pozostawić szperanie dziewczęciu.
- Swoją drogą masz niezły talent do znajdywania rzeczy poprzez uderzanie w nie.. W zasadzie nie przedstawiliśmy się sobie. Aaron.
Re: Kuchnia i jadalnia
Tym razem to dziewczyna wyłączyła się z otoczenia, oglądając kuchnię. Różniła się od reszty domu i wręcz nie pasowała do niego, ale co ona mogła? Nie miała zamiaru narzekać, skoro właśnie przymusiła kuzynostwo do zrobienia imprezy, która najprawdopodobniej nie okaże się niewypałem w ogólnym podsumowaniu wakacyjnych libacji. Zgarnęła włosy w niedbałego kucyka, związując go mniej więcej w połowie głowy gumką, którą praktycznie cały czas przezornie nosiła na nadgarstku.
- Hm? - wymruczała w pewnym momencie, tym samym sugerując chłopakowi, że nie do końca go słuchała. - Przepraszam, wiesz, to uderzenie w drzwi mnie ogłupiło - wzruszyła ramionami, ostatecznie rozpoczynając grzebanie w szafkach. Ona osobiście trzymałaby alkohol albo w lodówce albo w czymś, co przypominało barek, jednak była bardziej niż pewna, że ta zasada nie dotyczyła Greengrassów.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Ty powinieneś był mnie ratować - żachnęła się, choć jej ton głosu nie zmienił się wcale. - Czekaj, czekaj. Aaron? TEN Aaron?! Cholera... - uśmiechnęła się szeroko, klaszcząc entuzjastycznie w dłonie. - Nie, wybacz, nigdy o Tobie nie słyszałam - odwróciła się na pięcie i gdy przekroczyła wielki łuk będący oddzieleniem kuchni od jadalni, otworzyła pierwszy z brzegu kredens. Bingo. Chwyciła whiskey, która wyglądała całkiem obiecująco, i wróciła do Gryfona.
- Antonette - wręczyła mu butelkę. - Potrzebujemy szklanek?
- Hm? - wymruczała w pewnym momencie, tym samym sugerując chłopakowi, że nie do końca go słuchała. - Przepraszam, wiesz, to uderzenie w drzwi mnie ogłupiło - wzruszyła ramionami, ostatecznie rozpoczynając grzebanie w szafkach. Ona osobiście trzymałaby alkohol albo w lodówce albo w czymś, co przypominało barek, jednak była bardziej niż pewna, że ta zasada nie dotyczyła Greengrassów.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Ty powinieneś był mnie ratować - żachnęła się, choć jej ton głosu nie zmienił się wcale. - Czekaj, czekaj. Aaron? TEN Aaron?! Cholera... - uśmiechnęła się szeroko, klaszcząc entuzjastycznie w dłonie. - Nie, wybacz, nigdy o Tobie nie słyszałam - odwróciła się na pięcie i gdy przekroczyła wielki łuk będący oddzieleniem kuchni od jadalni, otworzyła pierwszy z brzegu kredens. Bingo. Chwyciła whiskey, która wyglądała całkiem obiecująco, i wróciła do Gryfona.
- Antonette - wręczyła mu butelkę. - Potrzebujemy szklanek?
Re: Kuchnia i jadalnia
Rozglądał się przez chwilę po pomieszczeniu w którym byli i musiał przyznać, że było... Przytulniejsze niż reszta domu? Tak, to określenie ewidentnie pasowało do tego miejsca. Nie lubił dużych, otwartych przestrzeni w których przepych pieniężny aż się wylewał na osobę, która akurat się w tym pomieszczeniu znalazła, więc ta kuchnia była miłą odmianą. Słysząc uwagę na temat uderzenia w drzwi zaśmiał się cicho i postanowił nie drążyć tematu, ponieważ zrozumiał przesłanie, że pewnie przynudzał i dziewczę postanowiło go najzwyczajniej w świecie zignorować. Albo tak jak i on miała epizody wyłączania się. Obie rzeczy były wystarczająco prawdopodobne i całkowicie usprawiedliwiały niesłuchanie.
- Obiecuję, następnym razem jak zostaniesz zaatakowana przez drzwi, to nakopię im do klamek.
Powiedział przykładając prawą rękę do serca składając tą absurdalną obietnicę. Chociaż następnym razem jeżeli będzie świadkiem gdy gryfonka przywali ciałem w drzwi, to trzeba będzie faktycznie kopnąć drewniane ustrojstwo żeby się nauczyło, że jest słowny. Słysząc jej zdziwienie i widząc reakcję po poznaniu jego imienia uniósł nieco brew do góry.
- Krąży o mnie jakaś niechlubna plotka której powinienem się bać na przyszłość? I pozwól, że ty mi ładnie odpowiesz, a ja znajdę szklanki, bo do takiego alkoholu szklanki to podstawa.
Odepchnął się od blatu i zaczął szperać po szafkach. To było mniej wścibskie, bo normalne osoby trzymają takie rzeczy w górnych szafkach. Chociaż biorąc pod uwagę przepych tego miejsca... Nieważne.
- Obiecuję, następnym razem jak zostaniesz zaatakowana przez drzwi, to nakopię im do klamek.
Powiedział przykładając prawą rękę do serca składając tą absurdalną obietnicę. Chociaż następnym razem jeżeli będzie świadkiem gdy gryfonka przywali ciałem w drzwi, to trzeba będzie faktycznie kopnąć drewniane ustrojstwo żeby się nauczyło, że jest słowny. Słysząc jej zdziwienie i widząc reakcję po poznaniu jego imienia uniósł nieco brew do góry.
- Krąży o mnie jakaś niechlubna plotka której powinienem się bać na przyszłość? I pozwól, że ty mi ładnie odpowiesz, a ja znajdę szklanki, bo do takiego alkoholu szklanki to podstawa.
Odepchnął się od blatu i zaczął szperać po szafkach. To było mniej wścibskie, bo normalne osoby trzymają takie rzeczy w górnych szafkach. Chociaż biorąc pod uwagę przepych tego miejsca... Nieważne.
Re: Kuchnia i jadalnia
Jego komentarz o nakopaniu drzwiom puściła mimo uszu, chociaż przez jej twarz przemknął nieco normalniejszy uśmiech, niż ten, którym obdarzała otoczenie na co dzień, połączony z lekkimi rumieńcami wyraźnie odznaczającymi się na bladej twarzy Angielki. Z kolei późniejsze słowa Gryfona spowodowały, że uniosła zdziwiona brwi. Oparła się biodrami o blat, tuż obok miejsca, w którym przed chwilą znajdował się Matluck, po czym rozejrzała się wokół własnej osi. Zapewne gdyby na jej miejscu była inna uczennica, bardziej zainteresowana płcią przeciwną, wzrok miałaby utkwiony w jednym, kluczowym miejscu - tuż u zwieńczenia pleców Gryfona, a rozpoczęciu jego nóg.
- Dlaczego miałabym Ci odpowiedzieć? - spytała krótko, wsuwając się zgrabnie na blat. Dłońmi podparła się z tyłu, z kolei nogi skrzyżowała w kostkach, dopiero teraz pozwalając sobie spojrzeć na twarz chłopaka. Jej wcześniejsza reakcja była mimowolna i na pewno nie miała żadnej podstawy. Prócz tego, że Antonette czasami próbowała ćwiczyć swój talent aktorski, coby potem nie rumienić się jak burak przy każdej możliwej rozmowie. Tak radził psycholog...
- Nie jestem najlepszym źródłem informacji, jeśli chodzi o plotki, wybacz Aaronie - dodała, chwytając butelkę whiskey w dłonie. Nie znała się na alkoholu, to też co najwyżej mogła ocenić wygląd zewnętrzny naczynia. Jego smak za chwilę.
- Dlaczego miałabym Ci odpowiedzieć? - spytała krótko, wsuwając się zgrabnie na blat. Dłońmi podparła się z tyłu, z kolei nogi skrzyżowała w kostkach, dopiero teraz pozwalając sobie spojrzeć na twarz chłopaka. Jej wcześniejsza reakcja była mimowolna i na pewno nie miała żadnej podstawy. Prócz tego, że Antonette czasami próbowała ćwiczyć swój talent aktorski, coby potem nie rumienić się jak burak przy każdej możliwej rozmowie. Tak radził psycholog...
- Nie jestem najlepszym źródłem informacji, jeśli chodzi o plotki, wybacz Aaronie - dodała, chwytając butelkę whiskey w dłonie. Nie znała się na alkoholu, to też co najwyżej mogła ocenić wygląd zewnętrzny naczynia. Jego smak za chwilę.
Re: Kuchnia i jadalnia
Zaczął eksplorację szafek od tych po drugiej stronie pomieszczenia, ponieważ czuł, że to może być własnie to miejsce. Niestety jego przeczucie postanowiło sobie dzisiaj wziąć wolne i okazało się, że w tym miejscu leżały różne makarony i inne pierdoły. Tak samo niestety było z kolejnymi szafkami dlatego też poszukiwania zajęły mu nieco dłużej niż obstawiał, ale na szczęście w końcu udało mu się znaleźć szkło. Wyciągnął dwie dosyć pojemne szklanki, które są widywane w filmach. Skoro już są w domu pełnym przepychu, to niech i piją w przepychu! Nim jednak wrócił do swojej rozmówczyni zahaczył o zamrażarkę z której wyciągnął po dwie kostki lodu i wrzucił do szklanic. To też podpatrzył w filmach, bo normalnie whisky widzi tylko zza szyby.
- Dlaczego? Bo jestem miły i przyniosłem ci szklankę z lodem do whisky, chociaż chyba wcześniej nie szukałaś kuchni po to, żeby się napić hm?
Wystawił szklanki na prostych rękach przed siebie na taką wysokość by panienka mogła do nich nalać nieco alkoholu. Nie miał pojęcia ile tego powinno być i tak dalej, ale najwyżej poumierają i zostawią tutaj po sobie pamiątkę.
- Najlepsze czy nie najlepsze, każde źródło jest dobre! Wybacz... Nie jestem dobry w ukrywaniu wścibstwa...
- Dlaczego? Bo jestem miły i przyniosłem ci szklankę z lodem do whisky, chociaż chyba wcześniej nie szukałaś kuchni po to, żeby się napić hm?
Wystawił szklanki na prostych rękach przed siebie na taką wysokość by panienka mogła do nich nalać nieco alkoholu. Nie miał pojęcia ile tego powinno być i tak dalej, ale najwyżej poumierają i zostawią tutaj po sobie pamiątkę.
- Najlepsze czy nie najlepsze, każde źródło jest dobre! Wybacz... Nie jestem dobry w ukrywaniu wścibstwa...
Re: Kuchnia i jadalnia
Odkręciła butelkę, spoglądając na szklanki, po czym nalała odpowiednią ilość alkoholu do naczyń. Akurat to, ile whiskey powinna nalać wiedziała odkąd skończyła trzynaście lat, gdy zupełnie przypadkiem podpatrzyła jak jej ojciec po męczącym dniu zatapiał troski w trunku. Na koniec z przekąsem zlustrowała zawartość szklaneczek.
- Tyle powinno być, ale to chyba mało, co? - nie czekając na odpowiedź dolała odrobinę więcej whiskey, odstawiając później butelkę na bezpieczną odległość. Przecież nie chcieli, żeby ów trunek się rozlał. Chwyciła jedno z naczyń i przyłożyła do niego wargi, przechylając je, początkowo tylko kosztując smak tego, co zaraz miała wypić, a kiedy nie okazało się tak dużym paskudztwem, upiła niewielki łyk.
- Masz rację - westchnęła, machając nogami w powietrzu. - Ale skoro już tu jestem i już wręczyłeś mi szklankę... mam nadzieję, że nie jesteś jednym z tych co upijają dziewczyny, żeby dobrać im się do majtek - posłała Aaronowi uważne spojrzenie, sugerujące, że jej wypowiedź w połowie była na poważnie. Antonette przesunęła się na bok, robiąc Gryfonowi miejsce obok siebie.
- Problem w tym, że ja kompletnie nie mam rozeznania w plotkarskim świecie - zerknęła z uwagą na twarz chłopaka. Nowina ta była z pewnością szokująca, dlatego że każda kobieta, choćby nieświadomie, interesowała się innymi.
- Tyle powinno być, ale to chyba mało, co? - nie czekając na odpowiedź dolała odrobinę więcej whiskey, odstawiając później butelkę na bezpieczną odległość. Przecież nie chcieli, żeby ów trunek się rozlał. Chwyciła jedno z naczyń i przyłożyła do niego wargi, przechylając je, początkowo tylko kosztując smak tego, co zaraz miała wypić, a kiedy nie okazało się tak dużym paskudztwem, upiła niewielki łyk.
- Masz rację - westchnęła, machając nogami w powietrzu. - Ale skoro już tu jestem i już wręczyłeś mi szklankę... mam nadzieję, że nie jesteś jednym z tych co upijają dziewczyny, żeby dobrać im się do majtek - posłała Aaronowi uważne spojrzenie, sugerujące, że jej wypowiedź w połowie była na poważnie. Antonette przesunęła się na bok, robiąc Gryfonowi miejsce obok siebie.
- Problem w tym, że ja kompletnie nie mam rozeznania w plotkarskim świecie - zerknęła z uwagą na twarz chłopaka. Nowina ta była z pewnością szokująca, dlatego że każda kobieta, choćby nieświadomie, interesowała się innymi.
Re: Kuchnia i jadalnia
Przyglądał się uważnie jak dziewczyna nalewa trunek do szklanek. Wiedział tylko tyle, że nie powinno się tego pić na raz, a raczej się tym delektować dlatego też im więcej tym chyba lepiej prawda? W końcu można się dłużej delektować. Smak znał. Co prawda jak przez mgłę bo kiedyś wziął tylko jednego łyka, ale mimo wszystko coś tam w pamięci zostawało ale nigdy nie zaszkodziło nikomu aby sprawdzić czy pamięć nie zawodzi. Upił nieco słuchając tego co dziewczyna ma do powiedzenia. Gdy skończyła stęknął łapiąc się za miejsce gdzie powinno znajdować się serce.
- Chyba coś we mnie pękło.
Stęknął niby urażony opierając się o blat obok dziewczyny.
- Nie martw się, jesteś bezpieczna. Daleko mi do takich typów, bo to nieco poniżej męskiej godności, żeby wykorzystać osobę, która może nie do końca kontaktować.
Powiedział uśmiechając się lekko z pełną powagą w głosie. Nieważne jak ładna była dziewczyna, to takie zagrania są poniżej pasa i pokazują z jakim typem osoby mamy do czynienia. A Antonette była dziewczyną o interesującej urodzie, więc może kiedyś coś takiego prawie ją spotkało? Brał pod uwagę tylko opcję "prawie" ponieważ gdyby tak było, to pewnie nie mówiła by tego w formie żartu tak otwarcie.
- Ale skądś twoja reakcja się musiała wziąć prawda? To jest najgorsza rzecz na świecie, zareagować w taki sposób na kogoś, a potem nie chcieć mu powiedzieć dlaczego wiesz?
- Chyba coś we mnie pękło.
Stęknął niby urażony opierając się o blat obok dziewczyny.
- Nie martw się, jesteś bezpieczna. Daleko mi do takich typów, bo to nieco poniżej męskiej godności, żeby wykorzystać osobę, która może nie do końca kontaktować.
Powiedział uśmiechając się lekko z pełną powagą w głosie. Nieważne jak ładna była dziewczyna, to takie zagrania są poniżej pasa i pokazują z jakim typem osoby mamy do czynienia. A Antonette była dziewczyną o interesującej urodzie, więc może kiedyś coś takiego prawie ją spotkało? Brał pod uwagę tylko opcję "prawie" ponieważ gdyby tak było, to pewnie nie mówiła by tego w formie żartu tak otwarcie.
- Ale skądś twoja reakcja się musiała wziąć prawda? To jest najgorsza rzecz na świecie, zareagować w taki sposób na kogoś, a potem nie chcieć mu powiedzieć dlaczego wiesz?
Re: Kuchnia i jadalnia
Obserwowała to mini-przedstawienie, którym uraczył ją rozmówca, kręcąc głową ze zrezygnowanym wyrazem twarzy. Nie umiała się inaczej zachowywać, czyli nie umiała być jak większość szkolnych gwiazd od siedmiu boleści. Williamsówna była szczera, nie potrafiła kłamać, ani zachowywać się normalnie w obecności chłopców. Choć teraz szło jej chyba całkiem nieźle? Zacisnęła chude palce na szklaneczce, paznokciami drugiej stukając w blat, który okupowała od przynajmniej pięciu minut.
- Aktor z Ciebie jest tak samo kiepski, jak ze mnie baletnica - wymamrotała pod nosem. - Wybacz, jeśli uraziłam Twoje marzenia z dzieciństwa! A co do tego dobierania się do majtek to wiesz, ostatnio stało się to bardzo popularne wśród uczniów. Dlatego tak pytam na przyszłość, żeby wiedzieć kiedy uciec, bo głowę mam słabą - odwróciła wzrok z twarzy chłopaka na pocztówki i zdjęcia z podróży przypięte kolorowymi magnesami do lodówki. Tego tym bardziej nie spodziewała się po swoim kuzynostwie! Najwidoczniej znowu pochopnie oceniła drugą osobę.
- Chciałam sprawdzić jak zareagujesz na takie powitanie... i tak radził mi mój psycholog! Kazał mi ćwiczyć relacje międzyludzkie, co nie wychodzi mi tak kolorowo jak powinno. Muszę za to wypić - uniosła naczynie z połyskującą w świetle lamp cieczą do góry na znak toastu, a potem pociągnęła większy łyk, niż wcześniej.
- Aktor z Ciebie jest tak samo kiepski, jak ze mnie baletnica - wymamrotała pod nosem. - Wybacz, jeśli uraziłam Twoje marzenia z dzieciństwa! A co do tego dobierania się do majtek to wiesz, ostatnio stało się to bardzo popularne wśród uczniów. Dlatego tak pytam na przyszłość, żeby wiedzieć kiedy uciec, bo głowę mam słabą - odwróciła wzrok z twarzy chłopaka na pocztówki i zdjęcia z podróży przypięte kolorowymi magnesami do lodówki. Tego tym bardziej nie spodziewała się po swoim kuzynostwie! Najwidoczniej znowu pochopnie oceniła drugą osobę.
- Chciałam sprawdzić jak zareagujesz na takie powitanie... i tak radził mi mój psycholog! Kazał mi ćwiczyć relacje międzyludzkie, co nie wychodzi mi tak kolorowo jak powinno. Muszę za to wypić - uniosła naczynie z połyskującą w świetle lamp cieczą do góry na znak toastu, a potem pociągnęła większy łyk, niż wcześniej.
Re: Kuchnia i jadalnia
- Wiesz, biorąc pod uwagę grację z jaką uderzasz w drzwi jestem w stanie uwierzyć w to, że balet nie jest twoim powołaniem.
Stwierdził nieco uszczypliwie, ale zrobił to kompletnie nieświadomie. Nie chciał być niemiły, po prostu taki miał charakter i najpierw mówił, a potem myślał co czasem nie prowadziło do niczego dobrego. Słysząc kolejne zdanie ściągnął nieco usta w bok.
- Czyli jednak jakieś ploty znasz.
Skomentował krótko upijając łyk ze szklanki. Nie miał zamiaru komentować siły jej głowy bo nic mu do tego i w zasadzie jakoś nie miał zamiaru tego wykorzystywać w żaden sposób. Poza tym, to mogła być pułapka. Że niby się spije, a potem nagle kopnie go w twarz jakby zbliżył się za bardzo. Co to to nie.
- Przepraszam kto? Twój psycholog? Teraz to ja zaczynam się bać...
Powiedział spoglądając na Antonette mrużąc nieco oczy. Biorąc pod uwagę, że przed chwilą twierdziła, że ma slabą głowę, a teraz sama z siebie wlewa do gardła spory łyk whisky to nie wygląda to dobrze...
Stwierdził nieco uszczypliwie, ale zrobił to kompletnie nieświadomie. Nie chciał być niemiły, po prostu taki miał charakter i najpierw mówił, a potem myślał co czasem nie prowadziło do niczego dobrego. Słysząc kolejne zdanie ściągnął nieco usta w bok.
- Czyli jednak jakieś ploty znasz.
Skomentował krótko upijając łyk ze szklanki. Nie miał zamiaru komentować siły jej głowy bo nic mu do tego i w zasadzie jakoś nie miał zamiaru tego wykorzystywać w żaden sposób. Poza tym, to mogła być pułapka. Że niby się spije, a potem nagle kopnie go w twarz jakby zbliżył się za bardzo. Co to to nie.
- Przepraszam kto? Twój psycholog? Teraz to ja zaczynam się bać...
Powiedział spoglądając na Antonette mrużąc nieco oczy. Biorąc pod uwagę, że przed chwilą twierdziła, że ma slabą głowę, a teraz sama z siebie wlewa do gardła spory łyk whisky to nie wygląda to dobrze...
Re: Kuchnia i jadalnia
Komentarz rzeczywiście może i był uszczypliwy, lecz spłynął po Gryfonce jak po kaczce. Nigdy nie przykładała uwagi do tego typu rzeczy, ani nawet nie próbowała wdawać się w słowne przepychanki z delikwentem, który ją prowokował. Wolała przemilczeć sprawę i sobie pójść, czyli w tym przypadku zajęła się swoją szklaneczką z alkoholem. Kwestię plotek również pozostawiła bez odzewu, uśmiechając się jedynie półgębkiem, z kolei całą swoją uwagę poświęciła dyskusji na temat psychologa. Albo raczej analizowaniu słów Matlucka. Antonette u psychologa znalazła się głównie przez swoją matkę, która po dzień dzisiejszy uznawała, że coś jest z nią nie tak. Gdyby jednak Williamsówna mogła teraz wyjść z siebie i stanąć obok, jako osoba trzecia, tak doskonale zrozumiałaby zdziwienie Aarona.
- O mój dobry boże! - jęknęła, kiedy uświadomiła sobie jak krępująca zrobiła się atmosfera wokół nich. Szybko odstawiła szklaneczkę na bok i wsunęła dłonie między uda, zachowując się teraz tak, jakby to nie ona przed chwilą rozkoszowała się smakiem whiskey.
- Dobrze, nie brzmiało to najlepiej... - obróciła głowę, czując jak jej twarz na nowo oblewają rumieńce, których nie była w stanie skontrolować, a które podobno były całkiem urocze w wykonaniu Antonette. - No, nieważne! Nie było tematu, chyba się ulotnię - niezgrabnie zsunęła się z blatu na ziemię z zamiarem opuszczenia tego pomieszczenia. Nie widziała dalszego sensu w siedzeniu tutaj, skoro właśnie pogrzebała wszelkie szanse na normalną rozmowę i równocześnie znajomość.
- O mój dobry boże! - jęknęła, kiedy uświadomiła sobie jak krępująca zrobiła się atmosfera wokół nich. Szybko odstawiła szklaneczkę na bok i wsunęła dłonie między uda, zachowując się teraz tak, jakby to nie ona przed chwilą rozkoszowała się smakiem whiskey.
- Dobrze, nie brzmiało to najlepiej... - obróciła głowę, czując jak jej twarz na nowo oblewają rumieńce, których nie była w stanie skontrolować, a które podobno były całkiem urocze w wykonaniu Antonette. - No, nieważne! Nie było tematu, chyba się ulotnię - niezgrabnie zsunęła się z blatu na ziemię z zamiarem opuszczenia tego pomieszczenia. Nie widziała dalszego sensu w siedzeniu tutaj, skoro właśnie pogrzebała wszelkie szanse na normalną rozmowę i równocześnie znajomość.
Re: Kuchnia i jadalnia
I tym sposobem zabił konwersację. No cóż, czasem bywało tak, że coś sie powie i potem następuje krępujące milczenie, które nie jest łatwe do pokonania, a z racji tego, że to właśnie ego słowa zabiły rozmowę czuł się w obowiązku, by to jakoś naprawić, problem jednak w tym, że nie mógł znaleźć słów by powiedzieć cokolwiek. Dlatego też jedynym dobrym wyjściem było picie dalej. W końcu jednak dziewczę postanowiło przerwać milczenie głośnym wezwaniem do Boga. Interesujące rozwiązanie. On akurat też skończył pić, więc również odstawił swoją szklankę na blat myśląc o tym, że jeszcze tutaj wróci.
- Dobrze, tylko nie zapomnij tego po co tutaj przyszłaś, cokolwiek to było. A, i mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy i może wyjawisz mi o co chodzi z tym psychologiem. Żeby nie było, tylko żartowałem z tym strachem.
Powiedział z uśmiechem odpychając się od blatu i ruszając w stronę wyjścia. Przyjrzał się uważniej dziewczynie, na której twarzy pojawiły się delikatne rumień, które wyglądały... Całkiem uroczo. Może i była trudna w obejściu, ale gdyby przymknąć na to oko, to szło się moze przyzwyczaić. No i im więcej znajomych z domu gryfów, tym lepiej, czyż nie?
- Do zobaczenia Antonette.
Opuścił pomieszczenie ruszając z powrotem w stronę salonu. Zastanawiał się, czy Cole dostał wiadomość o tym wszystkim..
- Dobrze, tylko nie zapomnij tego po co tutaj przyszłaś, cokolwiek to było. A, i mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy i może wyjawisz mi o co chodzi z tym psychologiem. Żeby nie było, tylko żartowałem z tym strachem.
Powiedział z uśmiechem odpychając się od blatu i ruszając w stronę wyjścia. Przyjrzał się uważniej dziewczynie, na której twarzy pojawiły się delikatne rumień, które wyglądały... Całkiem uroczo. Może i była trudna w obejściu, ale gdyby przymknąć na to oko, to szło się moze przyzwyczaić. No i im więcej znajomych z domu gryfów, tym lepiej, czyż nie?
- Do zobaczenia Antonette.
Opuścił pomieszczenie ruszając z powrotem w stronę salonu. Zastanawiał się, czy Cole dostał wiadomość o tym wszystkim..
Re: Kuchnia i jadalnia
Mijały kolejne dni wakacji, a Christine ze zniecierpliwieniem czekała aż te się wreszcie skończą. Tak, miała już ich dosyć, a w szczególności miała dość tego domu. Chciała być już w Hogwarcie, ten o wiele bardziej pasował do słowa dom, aniżeli w tym momencie jej prawdziwy.
Był już wieczór, jednak do kolacji została jeszcze trochę czasu, a dziewczyna zdążyła już zgłodnieć. Dlatego wreszcie odstawiła książkę, w której zaczytana była cały dzień i zeszła do jadalni, gdzie zamówiła sobie coś na ząb. Nie musiała czekać długo, kiedy skrzat przyniósł jej ulubiony pudding czekoladowy. Jednak jak szybko się pojawił, tak samo szybko zniknął, zostawiając dziewczynę samą. Szczerze mówiąc Christine zaczęła już przeszkadzać ta samotność. Fakt, przez ostatni tydzień celowo unikała wszelkich mieszkańców domu jak tylko potrafiła. Jednakże teraz jakoś tak nagle zachciało jej się czyjegoś towarzystwa. Chciała z kimś pogadać, o czymkolwiek, tak po prostu otworzyć do kogoś buzię.
Był już wieczór, jednak do kolacji została jeszcze trochę czasu, a dziewczyna zdążyła już zgłodnieć. Dlatego wreszcie odstawiła książkę, w której zaczytana była cały dzień i zeszła do jadalni, gdzie zamówiła sobie coś na ząb. Nie musiała czekać długo, kiedy skrzat przyniósł jej ulubiony pudding czekoladowy. Jednak jak szybko się pojawił, tak samo szybko zniknął, zostawiając dziewczynę samą. Szczerze mówiąc Christine zaczęła już przeszkadzać ta samotność. Fakt, przez ostatni tydzień celowo unikała wszelkich mieszkańców domu jak tylko potrafiła. Jednakże teraz jakoś tak nagle zachciało jej się czyjegoś towarzystwa. Chciała z kimś pogadać, o czymkolwiek, tak po prostu otworzyć do kogoś buzię.
Re: Kuchnia i jadalnia
Tak, dni mijały, a z każdym kolejnym William był jakby w lepszym nastroju. Rozmawiał z ojcem, co oczywiście skończyło się kolejna awanturą, ale koniec końców obiecał zająć się tą sprawą. Nie miał pojęcia na jakim etapie była ta sprawa z szantażem, ale w każdym razie zdjęcie jak dotąd nie ukazało się w Proroku. Tą napięta sytuację w domu rozładował nieco fakt, ze jego siostrzyczka została mianowana prefektem. Oczywiście nie obyło się bez kąśliwych uwag, że ona mogła, a on nie. Oczywiście nie miał do siostry pretensji, wręcz przeciwnie, bardzo się cieszył z tego powodu.
- Szukałem cię - uśmiechnął się do Christine kiedy wszedł do przestronnej jadalni. Musiał prosić skrzata o wskazanie miejsca, w którym mógł znaleźć siostrę, bo miał wrażenie, że ta ostatnio go unika.
- Przejdziemy się gdzieś, pani prefekcyjna? Mam już dość tego więzienia, a ojciec nie puszcza mnie samego nawet do ogrodu... Mam dość plątania się Skrętka pod nogami. - mruknął. Ojciec chyba bał się, że jego synek w każdej chwili mógłby wylądować w krzakach z Claudią więc kazał skrzatowi mieć na niego oko dzień i noc. Nawet teraz stworzonko wystawiało nos zza drzwi.
- Szukałem cię - uśmiechnął się do Christine kiedy wszedł do przestronnej jadalni. Musiał prosić skrzata o wskazanie miejsca, w którym mógł znaleźć siostrę, bo miał wrażenie, że ta ostatnio go unika.
- Przejdziemy się gdzieś, pani prefekcyjna? Mam już dość tego więzienia, a ojciec nie puszcza mnie samego nawet do ogrodu... Mam dość plątania się Skrętka pod nogami. - mruknął. Ojciec chyba bał się, że jego synek w każdej chwili mógłby wylądować w krzakach z Claudią więc kazał skrzatowi mieć na niego oko dzień i noc. Nawet teraz stworzonko wystawiało nos zza drzwi.
Re: Kuchnia i jadalnia
Właśnie kończyła zjadać swój czekoladowy deser, od którego później będzie płakać że waży za dużo, kiedy do jadalni wszedł William. No proszę, proszę, czyżby jej brat czytał jej w myślach? Uśmiechnęła się do brata. Niesamowite było to że mimo iż mieszkali razem, to po tym tygodniu Chris, jakby się stęskniła za bratem. Dlatego na jego propozycję przystała z chęcią. Chęć rozmowy z bratem to jedno, a chęć opuszczenie tego budynku, to drugie. Dlatego kiedy już zjadła, wstała z krzesła, i razem z bratem skierowała się w stronę wyjścia.
Re: Kuchnia i jadalnia
Tak jak w zeszłym roku, Zoja została zaproszona przez Williama do ich domu, żeby spędzić święta. Wysłała Morwen wiadomość, czy się na to zgadza, ale tak jak się spodziewała, opiekunka wręcz nie ukrywała ulgi. Walijka była cudowną osobą, ale nie garnęła się do domowych obowiązków, gotowania czy sprzątania... Liam miał to powoli zmieniać, ale dajmy chłopakowi czas. Też chyba był ostatnio zabiegany i nie miała z nim kontaktu właściwie od wakacji. To nie był jeszcze ten etap, żeby poza rozmowami w domu, pisali do siebie jakieś listy. Dlatego panią Blodeuwedd i pana Cryan'a zostawiła samych sobie, a sama spakowała manatki z Hogwartu i wyjechała do Szkocji na przerwę świąteczną.
Było już późno, bo po dziesiątej w nocy. Gryfonkę złapała nieopisana ochota na coś słodkiego. Wszyscy się już dzisiaj porozchodzili do swoich pokojów, a ta mała brunetka, w czerwonej, świątecznej piżamie, zakradła się do kuchni by pogrzebać w szafkach. W końcu nie znalazła niczego ciekawego, oprócz gorzkiej czekolady. No to co? Zaczęła robić naleśniki. Tylko do nich może pasować ta gorzka niedola.
Było już późno, bo po dziesiątej w nocy. Gryfonkę złapała nieopisana ochota na coś słodkiego. Wszyscy się już dzisiaj porozchodzili do swoich pokojów, a ta mała brunetka, w czerwonej, świątecznej piżamie, zakradła się do kuchni by pogrzebać w szafkach. W końcu nie znalazła niczego ciekawego, oprócz gorzkiej czekolady. No to co? Zaczęła robić naleśniki. Tylko do nich może pasować ta gorzka niedola.
Re: Kuchnia i jadalnia
Kiedy tylko Zoja złapała za patelnie rozległ się przerażony pisk małego skrzata, który natychmiast pojawił się przy jej nogach.
- Panienka zostawi! Panienka nie może! Skrętek usmaży! Skrętek nie pozwala! - jęczał mały skrzat przeskakując z nóżki na nóżkę. Ale Zoja się uparła. Co miał zrobić mały skrzat? Poleciał od razu do Willa. Tak więc panicz Greengrass musiał pojawić się w w kuchni - w jedynym pomieszczeniu, do którego nie zaglądał.
- Co ty wyprawiasz? - zapytał od progu poprawiając szlafrok, pod którym skrywał jedynie czarne slipki. Zoja powinna chyba wiedzieć, że u nich w domu czarodzieje nie gotują, nie sprzątają i nie robią nic czego robić sami nie muszą.
- Odłóż to, niech skrzat dokończy. Jeśli jesteś głodna wystarczyło mu powiedzieć. Nie musisz gotować.
- Panienka zostawi! Panienka nie może! Skrętek usmaży! Skrętek nie pozwala! - jęczał mały skrzat przeskakując z nóżki na nóżkę. Ale Zoja się uparła. Co miał zrobić mały skrzat? Poleciał od razu do Willa. Tak więc panicz Greengrass musiał pojawić się w w kuchni - w jedynym pomieszczeniu, do którego nie zaglądał.
- Co ty wyprawiasz? - zapytał od progu poprawiając szlafrok, pod którym skrywał jedynie czarne slipki. Zoja powinna chyba wiedzieć, że u nich w domu czarodzieje nie gotują, nie sprzątają i nie robią nic czego robić sami nie muszą.
- Odłóż to, niech skrzat dokończy. Jeśli jesteś głodna wystarczyło mu powiedzieć. Nie musisz gotować.
Re: Kuchnia i jadalnia
- Ale chcę! - odpowiedziała tym samym tonem, co wcześniej Skrętkowi. Głupi skrzat. Była dla niego taka miła, a on musiał polecieć na skargę do Willa i ściągnąć go z łóżka. Nie dość, że było jej teraz wstyd za jej późne łakomstwo, to musiała odgarniać nogą, małe stworzenie, bo ręce miała zajęte robotą. W jednej trzymała patelnię, a drugą nalewała na nią ciasto.
- Co to za przyjemność, kiedy traci się najlepszą zabawę? Patrz co umiem! - Podrzuciła naleśnik w ten sposób, żeby się przekręcił w powietrzu. Słyszała w tym momencie zduszony syk, wydobywający się z płuc małego Skrętka i głośne odetchnięcie, kiedy sztuczka Bułgarki zakończyła się sukcesem. Wręcz nie mógł powstrzymać klaśnięcia w dłonie z podziwem, bo tak zgrabnie przerzuciła placka.
- Ty się tak nigdy nie nauczysz! - uśmiechnęła się wręcz wyzywająco do przyjaciela.
- Co to za przyjemność, kiedy traci się najlepszą zabawę? Patrz co umiem! - Podrzuciła naleśnik w ten sposób, żeby się przekręcił w powietrzu. Słyszała w tym momencie zduszony syk, wydobywający się z płuc małego Skrętka i głośne odetchnięcie, kiedy sztuczka Bułgarki zakończyła się sukcesem. Wręcz nie mógł powstrzymać klaśnięcia w dłonie z podziwem, bo tak zgrabnie przerzuciła placka.
- Ty się tak nigdy nie nauczysz! - uśmiechnęła się wręcz wyzywająco do przyjaciela.
Re: Kuchnia i jadalnia
mały skrzat aż zaczął ciągnąć się za uszy tupiąc nóżkami. Nie był przyzwyczajony do takiego traktowania.
- Zooojaaa... Zaraz będziesz miała na sumieniu mojego sługę - powiedział rozbawiony jakby w ogóle perspektywa śmierci skrzata wydawała mu się czymś śmiesznym. Właściwie to nie przejąłby się pewnie, gdyby Skrętek ukarał się skuteczniej niż zwykle. Sprawiłby sobie nowego skrzata. ten wprawdzie był prezentem od babci na 11 urodziny bliźniaków, ale Will nie był do niego jakoś szczególnie przywiązany. Gorzej z Christine.
Kiedy Zoja podrzuciła naleśnik Will z przerażeniem śledził jego lot. Gdyby tylko przykleił się do sufitu to... nikt by pewnie tego nie zauważył. Poza skrzatami.
- Wcale nie mam zamiaru - odpowiedział nadal rozbawiony podchodząc do dziewczyny. Kiedy tylko odstawiła patelnie na kuchnie objął ją od tyłu i złapał za ręce zmuszając, żeby odłożyła łyżkę.
- No już, już. Koniec zabawy.
- Zooojaaa... Zaraz będziesz miała na sumieniu mojego sługę - powiedział rozbawiony jakby w ogóle perspektywa śmierci skrzata wydawała mu się czymś śmiesznym. Właściwie to nie przejąłby się pewnie, gdyby Skrętek ukarał się skuteczniej niż zwykle. Sprawiłby sobie nowego skrzata. ten wprawdzie był prezentem od babci na 11 urodziny bliźniaków, ale Will nie był do niego jakoś szczególnie przywiązany. Gorzej z Christine.
Kiedy Zoja podrzuciła naleśnik Will z przerażeniem śledził jego lot. Gdyby tylko przykleił się do sufitu to... nikt by pewnie tego nie zauważył. Poza skrzatami.
- Wcale nie mam zamiaru - odpowiedział nadal rozbawiony podchodząc do dziewczyny. Kiedy tylko odstawiła patelnie na kuchnie objął ją od tyłu i złapał za ręce zmuszając, żeby odłożyła łyżkę.
- No już, już. Koniec zabawy.
Re: Kuchnia i jadalnia
Nie chciała przestawać, ale ta dwójka nie dawała jej spokoju. Odłożyła patelnię, żeby druga strona naleśnika się mogła podpiec, ale dalej stała z łyżką w cieście, jakby nie zamierzała się jeszcze odsunąć. A jeżeli Skrętek nie potrafi zrobić placków z jej przepisu? Dodawała w końcu więcej cukru i trochę proszku do pieczenia, żeby były miększe... No i wtedy William złapał ją od tyłu, a łyżka sama jej wypadła z powrotem do drewnianej miski. Reakcja niekontrolowana. Wiedział jak reaguje na spontaniczne uściski! Nieprzyzwyczajona do czułości Bułgarka podchodziła do swojego ciała jak do swoistej świątyni, długo trwało zanim zrozumiała, że trzymanie chłopaka pod rękę to już swoisty zwyczaj, kiedy gdzieś się razem idzie. On sam ją tego nauczył.
Zaczerwieniła się i odstąpiła od blatu, tym samym wpadając mocniej w ramiona Greengrassa. Też tego nie przemyślała, dlatego oswobodziła swoje ręce i odskoczyła w bok. Odwróciła się w stronę przyjaciela, posyłając mu gromiące spojrzenie i dźgnęła go palcem w brzuch. Akurat był na wysokości jej ręki.
- No już, już! - spapugowała jego wypowiedź z rozbawieniem. Kiwnęła w stronę skrzata, żeby przejął jej stanowisko.
- Zrobiłam wystarczająco dużo ciasta na nas dwoje, zainteresowany? Lubisz dżem czy może serek? - zagadnęła Ślizgona, uśmiechając się dumnie.
Zaczerwieniła się i odstąpiła od blatu, tym samym wpadając mocniej w ramiona Greengrassa. Też tego nie przemyślała, dlatego oswobodziła swoje ręce i odskoczyła w bok. Odwróciła się w stronę przyjaciela, posyłając mu gromiące spojrzenie i dźgnęła go palcem w brzuch. Akurat był na wysokości jej ręki.
- No już, już! - spapugowała jego wypowiedź z rozbawieniem. Kiwnęła w stronę skrzata, żeby przejął jej stanowisko.
- Zrobiłam wystarczająco dużo ciasta na nas dwoje, zainteresowany? Lubisz dżem czy może serek? - zagadnęła Ślizgona, uśmiechając się dumnie.
Re: Kuchnia i jadalnia
Gdyby tylko dała Skrętkowi instrukcję ten zrobiłby jej takie naleśniki jakich by zapragnęła. Helooooł! To był skrzat Greengrassów, a oni na pewno nie tolerowaliby służącego, który nie umie wykonać polecenia.
Puścił szybko dziewczynę, kiedy ta podskoczyła jak oparzona. Serio? Znali się tak długo i tak dobrze a mimo to nadal wzdryga się przed jego dotykiem?
- Powinnaś sobie znaleźć chłopaka - wywrócił oczami. To takie łagodniejsze stwierdzenie "Ktoś powinien cię w końcu przelecieć". oczywiście nie powie tego głośno. To jego Zoja a myśl o tym, że ktoś mógłby się do niej dobierać napawała go taką samą złością jak myśl o jego siostrze obściskującej się z Milliganem. Albo z kimś innym. Ale jeśli to miałoby odblokować Bułgarkę to mógłby przymknąć oko. Jego odblokowało, chyba nawet za bardzo sądząc po tym jak łatwo wylądował w łóżku z Marianną.
- Jeść? O tej porze? Podziękuję. - odpowiedział z uśmiechem poprawiając szlafrok po tym jak Zoja go dźgnęła.
Puścił szybko dziewczynę, kiedy ta podskoczyła jak oparzona. Serio? Znali się tak długo i tak dobrze a mimo to nadal wzdryga się przed jego dotykiem?
- Powinnaś sobie znaleźć chłopaka - wywrócił oczami. To takie łagodniejsze stwierdzenie "Ktoś powinien cię w końcu przelecieć". oczywiście nie powie tego głośno. To jego Zoja a myśl o tym, że ktoś mógłby się do niej dobierać napawała go taką samą złością jak myśl o jego siostrze obściskującej się z Milliganem. Albo z kimś innym. Ale jeśli to miałoby odblokować Bułgarkę to mógłby przymknąć oko. Jego odblokowało, chyba nawet za bardzo sądząc po tym jak łatwo wylądował w łóżku z Marianną.
- Jeść? O tej porze? Podziękuję. - odpowiedział z uśmiechem poprawiając szlafrok po tym jak Zoja go dźgnęła.
Re: Kuchnia i jadalnia
- W moim świecie nie jest to "ktoś", kogo sobie znajdujesz albo rodzice Ci go znajdują - odcięła się zgrabnie na jego uwagę. Zainteresowała się znowu kuchenką, gdzie skrzat chętnie przejął pałeczkę i zaczął smażyć kolejne placki. Był od niej dużo mniejszy, a jednak wydawałoby się, że robił to o wiele sprawniej. Rzuciła mu jeszcze parę uwag, co do nadzienia, z którym ma podać naleśniki i zamówiła dwie herbaty malinowe. Po tym zajęła się już Williamem, z którym przeszli do jadalni.
- Poza tym to nie jest tak późna pora... Ja nie wiem co Wy macie z tym wczesnym kładzeniem się do łóżek. Ja nie jestem jeszcze w stanie zasnąć o dziesiątej. - Zajęła miejsce przy stole, odpinając lekko zimową piżamkę. Zgrzała się w niej, przez to gotowanie. Pod spodem miała strój, w którym naprawdę sypiała. Lubiła chodzić po domu w polarze, ale pod kołdrą wolała mieć jak najmniej, bo się kręciła trochę po łóżku.
Skrętek dosyć szybko do nich przyszedł z gotowymi napojami, a na talerzyku położył pomarańczę z goździkami.
- Uwielbiam święta u Was w domu - skwitowała, chwytając oburącz kubek i zaciągnęła się zapachem malin. - Właściwie to czemu nie ma jeszcze Marianny? Tak naprawdę to myślałam, że w tym roku mnie nie zaprosicie i zajmie mój pokój... Już miałam Ci wysyłać list z pogróżkami.
Uśmiechnęła się do niego złośliwie.
- Poza tym to nie jest tak późna pora... Ja nie wiem co Wy macie z tym wczesnym kładzeniem się do łóżek. Ja nie jestem jeszcze w stanie zasnąć o dziesiątej. - Zajęła miejsce przy stole, odpinając lekko zimową piżamkę. Zgrzała się w niej, przez to gotowanie. Pod spodem miała strój, w którym naprawdę sypiała. Lubiła chodzić po domu w polarze, ale pod kołdrą wolała mieć jak najmniej, bo się kręciła trochę po łóżku.
Skrętek dosyć szybko do nich przyszedł z gotowymi napojami, a na talerzyku położył pomarańczę z goździkami.
- Uwielbiam święta u Was w domu - skwitowała, chwytając oburącz kubek i zaciągnęła się zapachem malin. - Właściwie to czemu nie ma jeszcze Marianny? Tak naprawdę to myślałam, że w tym roku mnie nie zaprosicie i zajmie mój pokój... Już miałam Ci wysyłać list z pogróżkami.
Uśmiechnęła się do niego złośliwie.
Re: Kuchnia i jadalnia
- To chyba pora zejść do tego prawdziwego - uśmiechnął się krzywo. Jeśli Zoja czekała na swojego księcia na białym koniu to miała pecha. Will był chyba ostatnim przedstawicielem swojego gatunku. Pozostali wyginęli. Jak dziewice. No nie licząc Zoi i Christine, choć jego siostra wykazywała jako takie zainteresowania płcią przeciwną. Niestety.
- A co innego mamy robić? - uniósł brew. Godzina dziewiąta była idealną porą na sen. - Przestawiłabyś się, gdybyś częściej u nas bywała. - uśmiechnął się. Greengrassowie wstawali wcześnie a wiec musieli wcześnie się kłaść. W przeciwieństwie do Bułgarki. W jadalni usiadł obok Zoi cały czas przyglądając jej się z uśmiechem, a kiedy Skrętek przyniósł herbatę nawet na niego nie spojrzał, o dziękowaniu nie wspominając.
- Bo... chyba jej nie będzie. Ojciec chce zerwać zaręczyny. Dziwne, nie? Sam to wymyślił a teraz coś mu nie pasuje. I to akurat w momencie, kiedy się dogadaliśmy. - wzruszył lekko ramionami mieszając łyżeczką w herbacie.
- A co innego mamy robić? - uniósł brew. Godzina dziewiąta była idealną porą na sen. - Przestawiłabyś się, gdybyś częściej u nas bywała. - uśmiechnął się. Greengrassowie wstawali wcześnie a wiec musieli wcześnie się kłaść. W przeciwieństwie do Bułgarki. W jadalni usiadł obok Zoi cały czas przyglądając jej się z uśmiechem, a kiedy Skrętek przyniósł herbatę nawet na niego nie spojrzał, o dziękowaniu nie wspominając.
- Bo... chyba jej nie będzie. Ojciec chce zerwać zaręczyny. Dziwne, nie? Sam to wymyślił a teraz coś mu nie pasuje. I to akurat w momencie, kiedy się dogadaliśmy. - wzruszył lekko ramionami mieszając łyżeczką w herbacie.
Re: Kuchnia i jadalnia
Zignorowała jego uwagę, bo i tak była według niej już zaczepką. Wiele razy mu powtarzała, że nastoletni wiek to dla połowy społeczeństwa na świecie, zdecydowanie za wczesny okres by się ustatkować. Szczególnie tu, w Europie. Siedemnaście lat i ma się zmuszać do tego, by kogoś sobie szukać? Miała zdecydowanie inne priorytety w życiu. Szczególnie, że dwaj mężczyźni najbliżsi jej sercu byli aktualnie pozajmowani...
- Nie ma mowy. Będę wstawała do pracy o szóstej rano przez resztę życia, kiedy zacznę pracę na stałe. Młodość jest po to, żeby się wyspać! - zaśmiała się cicho. - Poza tym ja potrzebuję sześciu godzin maks, a nie dziewięciu jak Wy.
Zatopiła usteczka w czerwonej herbacie i pociągnęła spory łyk, nie zważając na jej ciepło. Zimą piła gorący napój, a nie ostudzony. Kiedy powiedział jej o zerwaniu zaręczyn, odłożyła kubek na stół i spojrzała się na niego wymownie, z wymalowanym zaskoczeniem na twarzy.
- Co proszę? Czemu? Przecież jest wręcz idealną kandydatką, co? Widziałam Was na balu... Zbliżyliście się do siebie.
- Nie ma mowy. Będę wstawała do pracy o szóstej rano przez resztę życia, kiedy zacznę pracę na stałe. Młodość jest po to, żeby się wyspać! - zaśmiała się cicho. - Poza tym ja potrzebuję sześciu godzin maks, a nie dziewięciu jak Wy.
Zatopiła usteczka w czerwonej herbacie i pociągnęła spory łyk, nie zważając na jej ciepło. Zimą piła gorący napój, a nie ostudzony. Kiedy powiedział jej o zerwaniu zaręczyn, odłożyła kubek na stół i spojrzała się na niego wymownie, z wymalowanym zaskoczeniem na twarzy.
- Co proszę? Czemu? Przecież jest wręcz idealną kandydatką, co? Widziałam Was na balu... Zbliżyliście się do siebie.
Re: Kuchnia i jadalnia
A kto każe jej szukać? Sam by się znalazł, gdyby tylko pozwoliła się do siebie zbliżyć. Jeżeli reaguje na jego dotyk w tak gwałtowny sposób, a znają się przecież tyle lat, więc jak niby ma kogoś poznać, skoro nie dopuszcza do siebie nawet swojego przyjaciela?
- Kobiety nie powinny pracować - stwierdził. No i zaraz zacznie się kłótnia. Will wychowany był w takich a nie innych przekonaniach i powinna o tym wiedzieć. Kobiety Greengrassów nie pracowały. No chyba, że za prace można uznać rodzenie i wychowywanie dzieci w celu zapewnienia przetrwania prawdziwym czarodziejom.
- Nie wiem czemu. Ojciec jest zły. Podobno poszło o interesy. - wzruszył lekko ramionami. To zerwanie było mu całkowicie na rękę.
- Że co proszę? Ona idealna? Zoja... Czy my mówimy o tej samej Mariannie? Owszem, jest czystej krwi, jest z dobrego domu, jest ładna, ale na tym kończy się jej idealność. To wredna, mała dziwka, a w dodatku strasznie tępa. Widziałaś jej oceny? Jeżeli ojciec dowiedział się o tym wszystkim to wcale nie dziwię się, że skończył tę szkopkę - upił powoli łyk herbaty. To by snawet miało sens. Kiedy Zoja wspomniała o balu mimowolnie kąciki ust drgnęły mu w uśmiechu. - Zbliżyliśmy... No można tak powiedzieć.
- Kobiety nie powinny pracować - stwierdził. No i zaraz zacznie się kłótnia. Will wychowany był w takich a nie innych przekonaniach i powinna o tym wiedzieć. Kobiety Greengrassów nie pracowały. No chyba, że za prace można uznać rodzenie i wychowywanie dzieci w celu zapewnienia przetrwania prawdziwym czarodziejom.
- Nie wiem czemu. Ojciec jest zły. Podobno poszło o interesy. - wzruszył lekko ramionami. To zerwanie było mu całkowicie na rękę.
- Że co proszę? Ona idealna? Zoja... Czy my mówimy o tej samej Mariannie? Owszem, jest czystej krwi, jest z dobrego domu, jest ładna, ale na tym kończy się jej idealność. To wredna, mała dziwka, a w dodatku strasznie tępa. Widziałaś jej oceny? Jeżeli ojciec dowiedział się o tym wszystkim to wcale nie dziwię się, że skończył tę szkopkę - upił powoli łyk herbaty. To by snawet miało sens. Kiedy Zoja wspomniała o balu mimowolnie kąciki ust drgnęły mu w uśmiechu. - Zbliżyliśmy... No można tak powiedzieć.
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Similar topics
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia i jadalnia
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia z jadalnią
» Kuchnia i jadalnia
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Greenock :: Greengrass Manor
Strona 1 z 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach