Błonia

+48
Lleu Miller
Freddie Kingsley
Elsa de la Vega
Fransis Molchester
Aleksander Cortez
Brandon Tayth
Nevan Fraser
Monika Kruger
Andrew Wilson
Kristian Lyberg
Nicolas Socha
Elijah Ward
Leanne Chatier
Pierre Vauquer
Matthew Sneddon
Adrienne Collins
Christine Greengrass
Wojtek Allsopp
Gabriel Griffiths
Jeremy Scott
Ethim Polansky
Samantha Davies
Dalila Mauric
Mackendra Tayth-Wilson
Aaron Matluck
Joel Frayne
Audrey Roshwel
Cole Bronte
Malcolm McMillan
Maja Vulkodlak
Aiden Williams
Emily Bronte
Marianna Vulkodlak
Rika Shaft
Adrien Jeunesse
Noemi Cramer
William Greengrass
Charles Wilson
Mistrz Gry
Logan Campbell
Nancy Baldwin
James Scott
Benedict Walton
Sophie Fitzpatrick
Andrea Jeunesse
Anthony Wilson
Blaise Harvin
Brennus Lancaster
52 posters

Strona 12 z 15 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14, 15  Next

Go down

Błonia - Page 12 Empty Błonia

Pisanie by Brennus Lancaster Wto 16 Kwi 2013, 19:03

First topic message reminder :

Rozległe, zielone tereny szkolnych błoni ciągnących się aż po skraj Zakazanego Lasu.
Brennus Lancaster
Brennus Lancaster
V-ce Dyrektor Szkoły


Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down


Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Brandon Tayth Nie 11 Sty 2015, 11:57

Sam do końca nie wiedział, co czuje w danym momencie. Wiedział tylko jedno - o dziwo nie była to złość. Chyba raczej coś zbliżonego do żalu zmieszanego z lekkim zażenowaniem. Ale nie złość. Nie miał zamiaru na nią wrzeszczeć ani ją zwyzywać od najgorszych, co oczywiście wielce go zdziwiło, bo spodziewał się raczej tego, że kiedy w końcu ją spotka, będzie miał ochotę po prostu ją poniżyć. Tayth chyba jednak pogodził się z tym, że Monika wybrała kogoś innego, to w zasadzie było do przewidzenia, nigdy nie był przykładnym facetem. Bolało go tylko to, że zrobiła to w taki sposób, tego uczucia wyzbyć za cholerę się nie mógł.
- Racja, nie mogę nic o tym wiedzieć. Wiem tyle, że znowu jestem na ustach całej szkoły, ale o dziwo nie z mojej inicjatywy. - Wzruszył ramionami obojętnie i przysiadł na trawie, oczywiście przy okazji odpalając sobie ukochanego papieroska. To, że na nią nie krzyczał ani w żaden inny sposób nie wylewał swojej złości, powinno ją uspokoić... A tu proszę, zamiast próbować się z nim dogadać, bezczelnie go wyganiała! Kiedy usłyszał jej ostatnie słowa, poczuł się już nieco rozjuszony. Ale jego twarz była podobna do kamienia, oczy również nie wyrażały absolutnie żadnych emocji. Dopiero, gdy przemówił w jej kierunku, w jego głosie wyczuć można była nutkę żalu.
- Jeśli jeszcze nie zauważyłaś, to oświecę cię trochę. Jak widzisz, dotąd ani jednym słowem nie dałem ci do zrozumienia, że mam zamiar się z tobą kłócić, więc mogłabyś być troszeczkę milsza. Tym razem to nie ja cię zostawiłem. - Nieprzeniknionym spojrzeniem szarych oczu zawiesił wzrok na jej twarzy. Nie był ani uprzejmy, ani też wredny. Był obojętny i nie miał już zamiaru zachować się wobec niej w inny aniżeli ten sposób. Obojętność była jego lekiem na złamane serce, które już co prawda zaczęło się goić.
- Jeśli chcesz, to pójdę, nie ma sprawy. Ale wiedz, że nigdy już więcej nie będziesz miała szansy na to, żeby ze mną normalnie pogadać. - Podniósł się, wypaliwszy papierosa do końca. Rzucił niedbale peta pod nogi i wolno odwrócił się w stronę zamku z zamiarem odejścia.
Brandon Tayth
Brandon Tayth
Klasa VII


Urodziny : 27/08/1997
Wiek : 27
Skąd : Rzym
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Monika Kruger Nie 11 Sty 2015, 14:26

Wytarła dłońmi resztki łez i na powrót utkwiła spojrzenie w chłopaku. Szczerze mówiąc, od kiedy tylko puściła go kantem okropnie bała się spotkania z nim. Jak się okazuje, zupełnie nie potrzebnie.
Nie wiedziała co ma w tej sytuacji zrobić. Oczekiwała, że Brandon wyleje na nią wiadro pomyj, w końcu wcale nie tak dawno potrafił przy wszystkich nazwać ją gwiazdą porno. Dziś, zupełnie tak, jakby zwyczajnie nie mając zamiaru robić nic z rzeczy których tak bardzo obawiała się Kruger usiadł obok i wyciągnął papierosa.
Chwilowo zamilkła wpatrując się w niego jak przypala końcówkę peta i zaciąga się dymem. Nigdy nie lubiła gdy to robił, teraz jednak jakoś jej to nie przeszkadzało. Nie mogła już mu niczego zabronić, ani niczego od niego oczekiwać. Jak zahipnotyzowana obserwowała jego profil i jak wypuszcza dym z płuc. Opuściła wzrok, gdy tylko się na tym przyłapała i utkwiła oczy w czubkach swoich butów.
- Po prostu chciałam, żebyś poczuł się tak jak ja się czułam gdy to ty mnie zostawiłeś... - zaczęła cicho, bardziej mówiąc to do siebie, niż do Brandona. - Zresztą sława jakoś nigdy ci nie przeszkadzała. To raczej ja z tego wszystkiego wyszłam bardziej na latawicę, niż ty na głupka - zauważyła jeszcze dość przytomnie. Nie chciała mu wcale niczego tłumaczyć, a przynajmniej tak wyglądała sytuacja jeszcze kilka chwil temu, zanim go zobaczyła. Zdecydowanie łatwiej było go nienawidzić gdy go nie było w pobliżu. Może też gdyby Monika nie była tak bardzo podłamana, nie czułaby teraz tych wszystkich uczuć, ani nie słyszałaby tych wszystkich głosów każących jej to co zrobiła zwyczajnie odpokutować.
- Nie jestem niemiła - powiedziała i chcąc się trochę usprawiedliwić dodała - po prostu tak jakoś... Trochę mnie zaskoczyłeś.
Była zupełnie nieświadoma tego, że używa w tym momencie tych samych słów, które kierował do niej Włoch w starym schowku na miotły gdy chciał ją przeprosić. Pamiętała, że wtedy mówił do niej całkiem szczerze, jednak pragnienie by odegrać się na nim było w tamtym momencie o wiele większe niż miłość jaką do niego pałała.
Znów na chwilę umilkła, tym razem patrząc mu w oczy gdy na nią spojrzał. Dostrzegła w szarych tęczówkach kompletną pustkę i obojętność czyli wszystko to, czego nie chciała w nich zobaczyć. A czego oczekiwała? Sama już nie wiedziała.
Gdy wstał z zamiarem odejścia, poczuła, że chyba jednak nie chce żeby wracał do zamku i zostawiał ją w jeszcze większym poczuciu kompletnej beznadziei.
- Przepraszam Brandon - wyrwało się jej, ale za co bardziej teraz przepraszała? Za to co powiedziała, czy za to co zrobiła? - W ogóle nie powinnam żyć wśród ludzi, wszystkich tylko potrafię ranić - zakończyła żałośnie mając na myśli siebie, Brandona, Mię no i nawet Corteza.
Monika Kruger
Monika Kruger
Klasa VI


Urodziny : 10/06/1999
Wiek : 25
Skąd : Doncaster
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1125-skrytka-pocztowa-moniki

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Brandon Tayth Nie 11 Sty 2015, 15:04

Co prawda to prawda, w sumie to z Moniki wszyscy mają większy polew niż z niego - w końcu to ona niejako potwierdziła jego gorzkie słowa o gwieździe porno i już dosłownie chwilę po ich zejściu wywinęła numer z Cortezem, to tylko utwierdziło szkolną gawiedź w przekonaniu, że dramatyczny Tayth miał rację co do swojej byłej dziewczyny.
Nie oznaczało to jednak, że Włoch zawsze był wobec niej fair. W zasadzie po niezbyt przyjemnej rozmowie z podnieconym Irytkiem poczuł wściekłość i zawładnęło nim poczucie wielkiej niesprawiedliwości. Ale kiedy już przeleżał swoje w dormitorium, wszystko zaczęło układać mu się w zgrabną całość. Domyśliwszy się, że cała akcja z powrotem Moniki do niego była jedynie zamiarem utarcia mu nosa, postanowił odpuścić mszczenie się na tej nieszczęsnej dziewczynie. Oczywiście miał ogromny żal, że dopuściła się w pewnym sensie zdrady z innym facetem. W końcu on, porzucając ją w Londynie, nie zrobił tego z powodu innej kobiety, tylko dlatego, że nie był po prostu pewien tego, czego chce od życia... Ale okej, powiedzmy, że teraz byli kwita. Z tym, że Tayth nadal haczył rogami o sufit, gdziekolwiek by nie wszedł.
- No to już wiem, jak się wtedy czułaś. Ale z kolei ty nie wiesz, jak to jest, gdy ktoś cię zdradzi z najlepszym kumplem. - Posłał jej gorzki uśmiech, który zniknął równie szybko jak się pojawił. Ton głosu wciąż miał nieznośnie nijaki.
Westchnął ciężko, odpalając kolejnego papierosa. Zawsze to robił, kiedy sytuacja była dla niego nieco stresująca, to zachowanie było chyba jedyną oznaką tego, że spotkanie Moniki nie spływa po nim jak po kaczce.
Kiedy usłyszał soczyste przeprosiny z ust panny Kruger, nie odpowiedział na nie ani słowa. No bo co miał powiedzieć? "Spoko, nic się nie stało"? Raczej nie... Raczej jeszcze nie był na to czas.
Na ostatnie zdanie uniósł brwi ku górze, zerkając na nią kątem oka.
- Nie przesadzaj. Aż taki zraniony się nie czuję, jak widzisz. - Ponownie usiadł na skraju jeziora, przez moment wyglądając na iście zamyślonego. Monika czasem miała skłonność do przesady, choć w głębi ducha cieszył się z tego, że teraz najwyraźniej wcale nie było u niej tak kolorowo jak mogłoby się wydawać. Z drugiej jednak strony nadal ją kochał. Ale po cholerę miała to wiedzieć?
- Mam tylko nadzieję, że jesteś zadowolona z wyboru, jaki dokonałaś - wymamrotał po dłuższej chwili milczenia, tym razem nie patrząc na nią. Niewidzącym wzrokiem błądził gdzieś po tafli jeziora.
Brandon Tayth
Brandon Tayth
Klasa VII


Urodziny : 27/08/1997
Wiek : 27
Skąd : Rzym
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Monika Kruger Nie 11 Sty 2015, 22:06

Może źle to wszystko zaplanowała, chociaż tak naprawdę poświęciła na to prawie całe wakacje. Jakoś wtedy wydawało się jej to całkiem świetnym pomysłem, takie odegranie się na Brandonie by pokazać mu dobitnie, że nie traktuje się tak Moniki Kruger. Wszystko jednak bardzo się pomieszało i w efekcie jedyną osobą która w tej chwili najgorzej na tym wyszła była właśnie ślizgonka, siedząca pod drzewem przy jeziorze i wyglądająca jak pół nieszczęścia. A Włoch, mimo spokojnego pozornie tonu, wbił jej właśnie szpileczkę w najczulszy punkt.
Dziewczyna skrzywiła się nieco słysząc słowa chłopaka, ale cóż, miał rację. Znaczy, nie aż tak całkiem do końca, ale miał.
Chciała mu powiedzieć, że z Cortezem nie doszło w zasadzie do niczego konkretnego poza całowaniem się, ale szczerze zwątpiła, czy by jej w ogóle uwierzył. Dla Brandona w tej chwili była kłamczuchą, no a na dodatek zdradziła go, co permanentnie musiało skreślać ją w jego oczach. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że nagle zaczęło zależeć jej by poprawić swój wizerunek, choć przecież była świadoma swojej z góry przegranej pozycji.
Przetarła twarz, zrezygnowana i jednocześnie strasznie tym wszystkim zmęczona. Sama się w to wpakowała, na co były jej intrygi? Gdyby nie one, kto wie czy miałaby w ogóle powód na rozmyślanie o swoim żałosnym położeniu pod tym cholernym drzewem.
- No nie wiem, i mam nadzieję, że nigdy się nie dowiem... - powiedziała.
Znów odpalił papierosa. To już drugi w przeciągu zaledwie kilku minut. Monika drgnęła delikatnie w jego stronę, wyciągnęła mu go z ust po czym sama zaciągnęła się nieznacznie co zaowocowało porządnym drapaniem w gardle i w efekcie ślizgonka przez kilka sekund dusząc się, o mało nie pozbyła się swoich płuc. Jemu to pomagało, głupia pomyślała, że może pomoże i jej. Oddała Wilsonowi papierosa z grymasem na twarzy, po czym pokręciła głową.
- Wiem, że przesadzam. Ale tak naprawdę mi na tobie zależało, że chciałam, żebyś poczuł ten sam ból jaki ja czułam. Ale skoro twierdzisz, że nie jesteś zraniony, to mi się po prostu nie udało.
Spojrzała na niego szukając w jego twarzy jakichś oznak tego, że wcale nie mówił prawdy. Z jednej strony cieszyła się, że go to aż tak mocno nie dotknęło, z drugiej jednak strony ewidentnie oznaczało to, że wcale jej nie kochał. Rachunek był prosty, dodając jedno do drugiego łatwo można było wyliczyć, że właśnie wyszła na idiotkę po raz kolejny.
Westchnęła przeciągle, czując jeszcze w ustach smak papierosa.
- Chęć odwetu jest takim głupim usprawiedliwieniem... - stwierdziła po chwili, bawiąc się zamkiem kurtki. - Nie musisz mi tego wybaczać i nie proszę o to. W sumie to bym się naprawdę zdziwiła, gdybyś to zrobił.
Kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada. To powiedzenie idealnie chyba wpasowało się w myśli dziewczyny ukazując jej, jak potężną głupotą musiała się kierować. Nie chciała już nikogo okłamywać, a tym bardziej siebie. Po ostatnich słowach chłopaka zwyczajnie więc pokręciła głową. Cóż, jak miała być zadowolona, skoro nigdy nie przestała go kochać?
Monika Kruger
Monika Kruger
Klasa VI


Urodziny : 10/06/1999
Wiek : 25
Skąd : Doncaster
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1125-skrytka-pocztowa-moniki

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Brandon Tayth Nie 11 Sty 2015, 23:49

Gdy wzięła od niego papierosa, spojrzał na nią nieco zdziwiony, ale nie oponował. Doskonale wiedział, że zacznie się krztusić, co też zresztą nastąpiło. Monika nigdy nie paliła i z pewnością nigdy się tego nie nauczy. No bo i po co... Ten nałóg do niej nie pasował.
Co do zranienia go, to przecież było jasne i oczywiste, że udało jej się to dokładnie tak jak zaplanowała. Ale przecież nigdy jej się do tego nie przyzna. Po co miała wiedzieć, że codziennie, gdy kładł się do łóżka i zamykał oczy, w wyobraźni widział jej twarz. No dobra, może od czasu świąt częściej rozmyślał o rudowłosej Leslie... To akurat też było zrozumiałe. Może i dobrze, że tak się podziało z kochaną kuzynką - klin klinem, jak to mówią. Trochę patologiczny układ, ale jakże pomocny! Przynajmniej nie kręcił się już nocami z boku na bok i nie zastanawiał się, co zrobić, żeby aż tak nie bolało. Co nie oznacza, że nie bolało już wcale...
- Może po prostu nie byliśmy sobie pisani - stwierdził z lekką nostalgią w głosie. - Tyle razy nam nie wyszło, to w końcu musiało się rozpaść na dobre. - Wzruszył lekko ramionami, w ogóle już na nią nie patrząc. Sam nie wiedział, czy w ogóle wierzył w to, co przed chwilą powiedział, ale nic innego na daną chwilę nie przychodziło mu do głowy. Gdyby mieli być ze sobą szczęśliwi to po prostu by byli. A nie wykręcaliby sobie coraz to nowe numery.
Znowu zapadło między nimi nieznośne milczenie, którego Włoch nie chciał zmącać niepotrzebną nikomu gadaniną o tym, jak to ona źle postąpiła, jak to straszliwie się puściła i jaką krzywdę mu wyrządziła. Znał ją dobrze i wiedział, że dostateczną karą dla niej są jej własne myśli, którymi z pewnością katowała się każdego dnia. Inaczej nie siedziałaby tu zapłakana... Może faktycznie wciąż ją jednak jakoś tam po swojemu kochał, skoro postanowił wspaniałomyślnie oszczędzić jej wywodów na temat tego, co mu zrobiła. W ogóle by to mu nie pomogło, ewentualnie ponownie rozpaliłoby gniew, jaki gdzieś tam tlił się na samym dnie udręczonego serca.
- Dam ci spokój, jeśli spojrzysz mi w oczy i odpowiesz na parę kwestii. - Nieoczekiwanie zwrócił się w jej kierunku i usadowił tak, by ich oczy były na tym samym poziomie, dokładnie tak, by mogła spojrzeć wprost na niego. Utrzymał kulturalnie kilka metrów wolnej przestrzeni, nie miał zamiaru aż tak jej osaczać. Ale nie chciał dać jej możliwości uciekania wzrokiem, gdzie popadnie.
- Chcę wiedzieć, czy go kochasz. I chcę wiedzieć, kiedy przestałaś kochać mnie. O nic więcej cię nie proszę. Chcę tylko móc w końcu zacząć funkcjonować jak człowiek.
Brandon Tayth
Brandon Tayth
Klasa VII


Urodziny : 27/08/1997
Wiek : 27
Skąd : Rzym
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Monika Kruger Pon 12 Sty 2015, 07:38

Teraz nawet cieszyła się, że go tutaj spotkała, a raczej, że on spotkał ją i nie odwrócił się od razu na pięcie by pognać w inną stronę, tylko jak człowiek usiadł obok i zdecydował się z nią porozmawiać. Chociaż od tej rozmowy nie robiło się Monice wcale lżej na sercu, to jednak jakiś ciężar z jej barku zdawał się spadać, bo przecież konieczność konfrontacji z Brandonem była tak czy siak nieunikniona i ciążyła na dziewczynie od dłuższego czasu.
- Raczej mi się wydaje, że to my to sobie za bardzo utrudnialiśmy - stwierdziła. Jakoś inne pary w zamku potrafiły zgodnie trwać i niejednokrotnie trwały jeszcze długo po zakończeniu edukacji. Tylko ta dwójka za cel obrała sobie wzajemne uprzykrzenie życia, choć nie od dziś wiadomo, że ten sposób jest najgorszym z możliwych.
Kruger nie mogła znieść tego, że ślizgon będąc praktycznie na wyciągnięcie ręki, jest tak nieznośnie dla niej nieosiągalny. Znała go przecież tak dobrze, zawsze najbardziej się dla niej liczył. Miała ochotę wyprostować dłoń, ułożyć ją delikatnie na karku chłopaka i przyciągnąć go do siebie, ale w życiu nie odważyłaby się wykonać jakikolwiek ruch. Zamiast tego spojrzała smętnie po raz kolejny na czubki swoich butów i oplatając ramionami kolana chciała bronić się przed ciepłem, jaki od Brandona bił.
Ciszę jaka między nimi teraz zapanowała, dało się kroić nożem. Monika zastanawiała się o czym chłopak myśli, jednocześnie bojąc się, że to już koniec ich rozmowy. Nie chciała wcale już jej kończyć, bo oznaczała namiastkę normalności, jaka jeszcze im pozostała. Nieoczekiwanie chłopak jednak przerwał milczenie zwracając się do niej całym ciałem tym samym zmuszając ją do patrzenia mu w oczy.
Powiedział, że po tym co dziewczyna odpowie da jej spokój, a przecież ona tak bardzo go nie pragnęła, tego spokoju. Tak samo jak wtedy w Pokoju Wspólnym, gdy powiedział to samo, dodając do tego słowa nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Nie chciała tego, chciała, żeby nadal mieli wspólne wszystko, doskonale jednak zdawała sobie sprawę, że zbyt wiele się już stało, żeby taki scenariusz w ogóle był brany pod uwagę.
- Brandon, to przecież nie ma znaczenia - odpowiedziała wymijająco, starając się jednak patrzeć nie w jego oczy a gdzieś za nim. Na Merlina, ten cholerny spokój. Po co on to powiedział? Z drugiej jednak strony zasługiwał na to, by znać prawdę. Chciał funkcjonować jak człowiek, sam to przyznał, więc jednak do tej pory nie specjalnie mu to wychodziło? Dziewczyna westchnęła, sama nie wierząc, że jednak wypowie słowa, które tak bardzo cisnęły się jej na usta.
- Nie ma znaczenia, że ja wcale nie przestałam cię kochać, nigdy. I nigdy też nie czułam do Corteza tego samego co do ciebie. To już się wcale nie liczy, bo jest o wiele za późno. - Tym razem jej wzrok nie wędrował gdzie popadnie, a zatrzymał się na twarzy chłopaka i na jego szarych tęczówkach, z których nie mogła dziś nic odczytać.
Monika Kruger
Monika Kruger
Klasa VI


Urodziny : 10/06/1999
Wiek : 25
Skąd : Doncaster
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1125-skrytka-pocztowa-moniki

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Brandon Tayth Pon 12 Sty 2015, 18:56

Nie ma znaczenia? Oczywiście, że ma znaczenie. Wszystko miało... Warto było wyprostować pewne kwestie chociażby po to, aby oboje w przyszłości nie popełniali podobnych błędów. Tayth nie wierzył już w to, że jeszcze kiedykolwiek się zejdą, ale po prostu musiał wiedzieć, czy ona jeszcze coś do niego czuła.
Może i było to nieco głupie, może nie wniesie w jego życie niczego szczególnego. W zasadzie nawet nie spodziewał się tego, co usłyszał z jej ust.
A więc ona nadal go kochała? Poczuł, że coś opada mu na dno żołądka. Czyżby to było niedowierzanie? A może znowu z nim grała... Za wszelką cenę postanowił nie zdradzać jakichkolwiek uczuć, mógłby potem tego pożałować, jak zawsze zresztą, kiedy dał się porywać emocjom. Nie miał już zamiaru znowu zrobić z siebie albo furiata, albo zakochanego idioty. Te czasy bezpowrotnie minęły.
- Jeśli nie czujesz do niego tego samego, co czułaś do mnie, to dlaczego się z nim spotykasz? - Wciąż wpatrywał się w nią świdrującym spojrzeniem, nie bardzo rozumiejąc cały ciąg zachowań panny Kruger. Skoro puściła do kantem, sądził raczej, że z Cortezem jest teraz o wiele bardziej szczęśliwa i wcale nie tęskni za swoim skurwielowatym byłym. Dlatego też nie do końca był przekonany o tym, co mówiła.
- Myślę, że z nim będzie ci lepiej - wymamrotał w końcu, odwracając wzrok i racząc się kolejnym papierosem. - Cortez jest w porządku. - Sam nie wierząc, że powiedział to na głos, wstał i przeciągnął się nieco rozkojarzony. Chyba próbował przekonać samego siebie o tym, że jego ukochana Monika zdecydowanie powinna ułożyć sobie życie z kimś innym. Wmówił sobie, że skoro tak wybrała, to tak właśnie powinno być i nie miał już zamiaru o nią zabiegać. Chociaż w głębi złamanego przez nią samą serca bardzo by tego chciał. Błądził spojrzeniem po błoniach, jakoś tak zmęczyły go te jej wpatrujące się w niego tęczówki. Nie wiedział tylko, co męczyło go bardziej - to, że nie dane mu było spoglądać w jej oczy od tak dawna, czy to, że teraz zagłębiał się w nich za długo.
- Czasami żałuję, że tak się stało między nami. - Ostatnie zdanie wypowiedział bardzo cicho, lecz Niemka z pewnością to dosłyszała. Ton jego głosu nadal pozostawał niezmiennie spokojny, ale przecież ona doskonale wiedziała, że mówił prawdę. W końcu znała go lepiej, niż on samego siebie, czyż nie?
Brandon Tayth
Brandon Tayth
Klasa VII


Urodziny : 27/08/1997
Wiek : 27
Skąd : Rzym
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Monika Kruger Pon 12 Sty 2015, 21:05

Doskonale wiedziała, że zapyta właśnie o to. Wręcz czekała na to i już miała przygotowaną odpowiedź, nad którą nie zastanawiała się ani chwili. Taka była prawda, która boleśnie teraz uświadomiła brunetce, że nie ma szans wygrać sama ze sobą, choćby nie wiadomo jak mocno się starała.
- Czasami, gdy znikasz, gdy nie spotykam cię przez dłuższy okres czasu mam wrażenie, że mogłabym z ciebie zrezygnować. Gdy nie dostrzegam cię nigdzie w tłumie, ani nie trafiam na ciebie w lochach wydaje mi się, że mogłabym żyć w świecie w którym ciebie nie ma. Ale gdy się gdzieś nagle pojawiasz, gdy jesteś gdzieś w pobliżu to wszystko się zmienia. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, co teraz czuję... - wyszeptała cicho mając nadzieję, że sens jej słów dotrze do chłopaka. Miała przecież dopiero szesnaście lat, mogła się pomylić, skąd mogła wiedzieć, że nigdy w życiu nie uda się jej wyzbyć uczucia do tego ślizgona i zastąpić namiastką innego? Nikt nigdy nie zastąpi Tayth'a pannie Kruger. Nawet jeśli teraz myśli o niej w samych negatywach, to może za dziesięć lat mu przejdzie, i gdy powie choć słowo, Kruger bez wahania do niego wróci.
Monika nie była przecież złą dziewczyną. Przede wszystkim była człowiekiem, który miał prawo do popełniania błędów, za które niestety trzeba zapłacić i choć dziewczyna do najbiedniejszych nie należała, to takiej waluty niestety nie dało się wymienić na galeony.
- Cortez jest spoko - potwierdziła ze smutkiem. - I właśnie dlatego nawet jeśli mi mogłoby być z nim dobrze, jak twierdzisz, to jemu nie będzie dobrze ze mną. Nie zasługuję na niego.
Zresztą Cortez jej nawet nie kochał, ale tego nie powiedziała już głośno. Spojrzała na Brandona, który wcale już na nią nie patrzył. Oczywiście wyciągnął kolejnego papierosa, ale czym się tak denerwował? Tym razem dziewczyna nie miała zamiaru zaciągać się tytoniem, wystarczył jej niesmak jaki pozostał w ustach po ostatnim razie.
- Ty za to powinieneś znaleźć sobie kogoś, kto w życiu nie wywinąłby ci takiego numeru. - Gorzki ton jej głosu jasno dawał do zrozumienia, że mimo wszystko ten pomysł wcale się jej nie podobał. Nie powiedziała też na głos jej imienia, ale oboje doskonale wiedzieli o kogo chodziło. Czy Monika chciałaby, żeby Brandon związał się z Nanette? Nigdy w życiu, zdaniem ślizgonki kompletnie do siebie nie pasowali. Puchonka była zbyt delikatna i zbyt filigranowa dla Włocha, jednak z drugiej strony przez myśl by nie przeszło jej zdradzenie chłopaka z jakimkolwiek, nie tylko najlepszym, kumplem. Chociaż, kto ją tam wie, cicha woda brzegi rwie, jak to mówią. Z Moniki kiedyś też nie była wcale taka rozrywkowa dziewczyna, a proszę, jak się rozkręciła.
- Czasami? - spytała już z lekką nostalgią w głosie, wwiercając się wzrokiem w zimną trawę, lub w cokolwiek, co nie było Brandonem.- Ja żałuję praktycznie codziennie.
Monika Kruger
Monika Kruger
Klasa VI


Urodziny : 10/06/1999
Wiek : 25
Skąd : Doncaster
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1125-skrytka-pocztowa-moniki

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Brandon Tayth Pon 12 Sty 2015, 22:39

Oj tam, Brandoś doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co teraz czuje panna Kruger. Kiedy przedstawiła całą sytuację głośno, doszedł do wniosku, że zapatruje się na nią niemal identycznie. Gdy nie widywał jej dłuższy okres czasu, stwierdzał, że da się bez niej jakoś żyć. Ale kiedy znowu pojawiała się na jego drodze, wszystkie plany Włocha trafiał szlag. Jeśli się nad tym dłużej zastanowić, to jego wybuch debilizmu w Pokoju Wspólnym Ślizgonów wcale nie wydawał się już taki dziwny... Wtedy ona po prostu spadła na niego jak grom z jasnego nieba - biedak po tylu miesiącach rozłąki nie spodziewał się, że nagłe spotkanie z Moniką spowoduje wybuch.
Cóż, razem żyć im było ciężko, ale osobno jeszcze gorzej. I co począć w takiej sytuacji?
- Ale ogólnie rzecz biorąc, teraz jesteście oficjalnie parą, tak? - zapytał ostrożnie, łypiąc na nią badawczo. Chciał wiedzieć, na czym stoi i przede wszystkim chciał wiedzieć, w jaki sposób ma postrzegać teraz Corteza. Gdyby ewentualnie zdarzyło się tak, że go gdzieś przypadkiem spotka, wolałby być trochę lepiej poinformowanym o statusie ich aktualnej relacji. Ot tak, ażeby po prostu nie wyjść na jeszcze większego rogacza.
Mimo wszystkich rozważanych już przez Brandona za i przeciw, było mu nadal troszeczkę przykro, że Krugerówna wywinęła mu taki numer i zamiast na dobre się zejść, postanowiła ostatecznie zemścić się na nim i to w dość chamski sposób. Owszem, wiedział, że w jakimś stopniu sobie na to zasłużył (kto normalny zostawia młodszą od siebie dziewczynę samiutką w Londynie tuż po ucieczce ze szkoły?), ale z drugiej zaś strony nie mógł pojąć, dlaczego akurat Cortez... Widocznie nie dane mu było już się tego dowiedzieć. Bądź co bądź, musiał być od niego lepszy w jakiejś kwestii, skoro zdecydowała się akurat na niego.
- No i niby kogo powinienem sobie znaleźć? - Wzruszył ramionami niedbale i zaśmiał się nieco sztucznie. - Nie oszukujmy się, Monika. Gdybym cię nie kochał, już dawno byłbym z kimś innym. Ale nie jestem i raczej nieśpieszno mi do tego. - Westchnął ciężko, trochę żałując tego, co właśnie powiedział. Tymi słowami dał jej jasno do zrozumienia, że dla niego nie ma nikogo ponad nią. Niestety.
Wciąż i wciąż powtarzał sobie, że powinien się uspokoić, zawrócić na pięcie i po prostu stąd pójść, ale coś nadal trzymało go na miejscu. Właściwie nie coś, ale ktoś - za każdym razem, kiedy miał od niej odejść, czuł dokładnie to samo. Nawet wtedy w Dziurawym Kotle, gdy wisiał nieruchomo nad jej łóżkiem i przyglądał się jej jak spała, nie był do końca pewien tego, czy dobrze robi, że od niej ucieka. Gdyby wtedy tam został, dzisiaj wszystko między nimi byłoby zupełnie inaczej. Trudno. Jego błąd, jego głupota. I chyba wcale nie jej wina... Fakt, była młodsza i przede wszystkim była kobietą, miała prawo się mylić i obawiać się tego, jaka przyszłość ją czeka u boku kogoś tak skrajnie nieodpowiedzialnego jak Tayth. On z kolei doskonale zdawał sobie z tego sprawę i może właśnie dlatego, stojąc bezradnie na tych przeklętych błoniach, przestał odczuwać do niej jakikolwiek żal za to, co zrobiła.
- Chciałbym, żebyś była szczęśliwa - powiedział wreszcie po kilku minutach wpatrywania się we własne buciory - dlatego nie będę cię już więcej namawiał do tego, żebyśmy spróbowali jeszcze raz. To nie ma sensu. Zawsze będziesz dla mnie najważniejsza, ale chyba nie potrafię dać ci tego, czego oczekujesz.
Po raz pierwszy dzisiejszego wieczoru jego twarz przepełnił dojmujący smutek. Rzadko okazywał jakiekolwiek emocje, ale odnośnie niej nigdy się to nie sprawdzało. Prędzej czy później zawsze pękał i był dla niej naprawdę jak otwarta księga. Teraz właśnie nastąpił ten moment.
W jednej chwili uświadomił sobie, że choćby nie wiadomo jak bardzo próbował o niej zapomnieć, nie dałby rady tego dokonać. Ale nie miał prawa niszczyć jej życia swoim wiecznym niezdecydowaniem, niestałością i zachwianym charakterem. Jeśli jednak miała możliwość bycia szczęśliwą chociażby i z tym nieszczęsnym Cortezem, nie będzie jej tego psuł. I postanowił odpuścić tylko dlatego, że wciąż ją kochał.
Czuł, że powinien się ulotnić. Ale nie mógł powstrzymać się, aby do niej nie podejść. W jednej chwili chwycił ją w ramiona, mocno przytulił do siebie i pocałował ten ostatni raz. Wszystko to trwało może kilka sekund, ale dla Włocha stanowiło wieczność. Nim na dobre odurzył się słodkim zapachem jej włosów, odsunął się szybko i odwrócił ku zamkowi z zamiarem odejścia. Serce waliło mu jak młotem, gdy począł sprężystym krokiem oddalać się od niej. Najbardziej bał się jednak tego, że Monika nie będzie miała zamiaru go zatrzymać. I może wcale nie powinna była tego robić, jeśli zależało jej na własnym szczęściu...
Brandon Tayth
Brandon Tayth
Klasa VII


Urodziny : 27/08/1997
Wiek : 27
Skąd : Rzym
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Monika Kruger Pon 12 Sty 2015, 23:35

To wszystko stawało się tak nieznośnie bolesne, że z każdym słowem chłopaka w jej serce wbijało się coś bliżej nieokreślonego. Gdy zapytał o status związku jej i Corteza, szczerze mówiąc, nie miała pojęcia co ma mu odpowiedzieć. Żadne z nich nie powiedziało sobie tego głośno, nie rozmawiali nigdy na temat nazewnictwa ich bieżącej relacji. Po dłuższej chwili namysłu stwierdziła nawet, że widywała się z nim tak mało razy, że ciężko było mówić o nich, że oficjalnie są parą. To, że przez Irytka byli na ustach wszystkich, wcale nie oznaczało, że byli razem. Zgodnie więc z własnymi myślami pokręciła przecząco głową, a by w końcu przerwać ciszę, jaka nastąpiła po pytaniu Brandona, dodała jeszcze:
- nie, nie jesteśmy.
Dlaczego wybrała akurat Aleksandra? Kompletnie nie miała pojęcia. Choć w zasadzie wśród wszystkich osobników płci przeciwnej on jako jedyny wydawał się być godny jakiejkolwiek uwagi dziewczyny. Był Tayth-Wilsona kompletnym przeciwieństwem pod względem charakteru, może myślała, że właśnie tego potrzebuje...
Monika też właśnie uświadomiła sobie, że gdy tylko wróci do zamku odszuka Corteza. Musi z nim porozmawiać, przeprosić go, wyjaśnić mu to wszystko. Nie może być z Brandonem, ale przez to nie może być z nikim innym a oszukiwanie samej siebie było pozbawione jakiegokolwiek sensu.
Nieoczekiwanie z jego ust padły słowa, które sprawiły, że zamarła. Nie od początku, bo najpierw chciała mu odpowiedzieć, że doskonale wie kogo miała na myśli, jednak gdy tylko dokończył swoją wypowiedź lekki szok i niedowierzanie wymalował się na jej twarzy, zastępując chwilowo smutek i żal, który wypełniał ją jeszcze przed ich rozmową.
Może nieświadomie, ale przed chwilą dobitnie przyznał, że nadal ją kochał. Serce dziewczyny drgnęło, nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszała. Może to właśnie dlatego nie mógł się na nią wściekać, może to też właśnie dlatego podszedł do niej dzisiejszego wieczoru i zajął miejsce obok.
Co z tego, że był skrajnie nieodpowiedzialny. Co z tego, że właściwie według opinii innych nie należał do osób, z którymi można zbudować stabilną przyszłość. To wszystko było nieistotne, bo Monika przecież go kochała, a to jej wystarczyło. Zakochała się w nim już w czasie pierwszego spotkania w ciemnym lochu, gdy pomógł jej trafić do Pokoju Wspólnego i od tamtej pory to się nie zmieniło, choć oczywiście niejednokrotnie wmawiała sobie coś zupełnie odwrotnego.
A potem kolejne słowa chłopaka po raz drugi wprawiły ją w lekki szok. Po tym wszystkim co mu zrobiła, on nadal chciał, żeby była szczęśliwa? Nie mieściło się jej to w głowie, nie słuchała już wcale reszty wypowiedzi, powtarzając w myślach to jedno zdanie nieustannie. Gdy dostrzegła jak z jego twarzy znika pustka a zamiast niej pojawia się udręczenie, chciała podejść do niego i nakazać mu się uspokoić. Co tam, pragnęła go przytulić, pocałować, przeprosić jeszcze milion razy i błagać go o to, by dali sobie ostatnią, tym razem naprawdę ostatnią, szansę.
Zanim jednak wykonała jakikolwiek ruch w jego stronę, Brandon sam, jakby czytając w jej myślach zbliżył się do niej i wpił w jej usta. Tak dobrze go znała, tak mocno za nim tęskniła, tak bardzo chciała wierzyć, że ten gest jest przełamaniem lodów, jakie się między nimi wytworzyły. Zanim jednak na dobre ślizgonka mogła zatracić się w tej trwającej chwili została brutalnie sprowadzona na ziemię. Tayth oderwał się od niej i bez słowa odwrócił na pięcie, swoje kroki kierując w stronę zamku, a przynajmniej tak się jej wydawało.
Pozostawił ją z bijącymi się myślami.
Nie zasługiwała na niego, nie miała prawa biec za nim po tym wszystkim co mu zrobiła. Chciał jednak by była szczęśliwa, a przecież właśnie przekonała się, że bez Włocha, jest to praktycznie nierealne.
Otrząsnęła się momentalnie, jak gdyby ktoś nagle wylał jej na głowę kubeł zimnej wody.
- Brandon! - krzyknęła za nim, ruszając z miejsca szybkim krokiem, by po kilku sekundach dopaść go w połowie drogi. Chwyciła go za rękaw, błagalnym tonem prosząc go by się zatrzymał.
- Nie chcę, żeby to się tak skończyło - powiedziała opadając na kolana. - Nie chcę, być z nikim innym Brandon, proszę. - Już prawie płakała. Oczy zaszkliły się jej już praktycznie, jednak powstrzymywała się przed uronieniem łez. Nie chciała się absolutnie rozklejać.
- Proszę cię o ostatni raz...
Monika Kruger
Monika Kruger
Klasa VI


Urodziny : 10/06/1999
Wiek : 25
Skąd : Doncaster
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1125-skrytka-pocztowa-moniki

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Brandon Tayth Wto 13 Sty 2015, 00:35

W pierwszej sekundzie błagał niebiosa, żeby dziewczyna rzuciła się za nim biegiem, jednak już w drugiej wyrzucił owe prośby z głowy, przekonując samego siebie o tym, że tak będzie najrozsądniej. On pójdzie w swoją stronę, ona w swoją i nie będą już nigdy przeszkadzać sobie nawzajem w budowaniu dalszego życia. Tiaaa, tak to miało wyglądać...gdyby Brandon rzeczywiście tego chciał. Nic bardziej mylnego! Po kolejnych kilku sekundach już wiedział, że Monika za nim biegnie i wcale nie ma zamiaru pozwolić mu zniknąć jak gdyby nigdy nic. Ach, cóż to była za kobieta! Chyba jednak idealnie do siebie pasowali - on słynął z tego, że jest straszliwie niezdecydowany i zmienny jak pogoda, ale to z nią nie można było być pewnym kolejnego dnia.
Nim zdołał się zorientować, że pokonał już połowę drogi, poczuł szarpnięcie rękawem i usłyszał jej zrozpaczony głos. Słowa uwięzły mu w gardle, gdy Krugerówna prosząc go o jeszcze jedną szansę osunęła się na kolana. Absolutnie nie spodziewał się aż tak emocjonalnej reakcji z jej strony, gdyby mógł to przewidzieć, zachowałby się nieco inaczej. Przede wszystkim nie pozwoliłby na to, by to ona musiała prosić jego o coś takiego, nie powinna była tego robić. Z jednej strony dało mu to jakąś dziwną satysfakcję, że tym razem to nie on padał przed nią w błagalnym geście, ale z drugiej zaś uwłaczało mu to, że miłość jego życia znowu w pewnym sensie przez niego cierpi.
- Monika, uspokój się - wydusił wreszcie, łapiąc ją za nadgarstki i klękając na trawie tuż naprzeciw niej. Szare oczy spotkały brązowe oczy i zatopiły się w nich na bardzo długą chwilę. Tayth kompletnie nie wiedział, co ma teraz zrobić. Trzymał jej dłonie kurczowo, jakoby obawiając się, że dziewczyna za chwilę rozpłynie się w powietrzu.
I co on miał o tym wszystkim myśleć? Ostatnim razem w schowku na miotły było całkiem podobnie...i okazało się, że Monika jedynie blefowała. Ale czy byłaby w stanie zrobić mu to po raz drugi? Miał nadzieję, że nie.
- Myślisz, że to ma jakikolwiek sens? - zapytał poważnym tonem, nadal jednak trzymając jej dłonie. - Ile wytrzymamy bez kolejnego świństwa? Tydzień? A co z Cortezem? - W jednej chwili wyrzucił swoje najważniejsze obawy, choć zapewne mógłby znaleźć jeszcze co najmniej kilka. W sumie Cortezem aż tak straszliwie się nie przejmował, ale mimo wszystko będzie on w dość posranym położeniu, kiedy słynna para kolejny raz do siebie wróci. Wtedy to Aleksander wyjdzie na idiotę, którego panienka Kruger sprytnie omotała w pustej klasie... Irytek już na pewno im nie odpuści i gdy zobaczy razem Brandona i Monikę, chyba do reszty zgłupieje.
Skonsternowany próbował podjąć jakąś racjonalną decyzję. Ale czy w miłości w ogóle da się zadecydować o czymkolwiek w racjonalny sposób? Tej dwójki z pewnością się to nie tyczyło.
- Dobrze wiesz, że ja bardzo chciałbym, żebyśmy byli razem. Ale chciałbym też, żebyś ty była tego absolutnie pewna. - Wypuścił powietrze ze świstem i kontynuował: - Powinnaś się z tym przespać, wyprostować swoje sprawy i wtedy moglibyśmy próbować od nowa. Co ty na to, Moniko?
Mówiąc o wyprostowaniu spraw, miał na myśli oczywiście Corteza. Jakoś nie poczuwał się w obowiązku rozmawiania z tym panem i uważał, że akurat ta jedna rzecz powinna zostać rozstrzygnięta przez Krugerównę we własnej osobie. O ile w ogóle chciała cokolwiek rozstrzygać... Miał szczerą nadzieję, że tak. Bo chyba nie spodziewa się, że Tayth będzie się z nią dzielił wraz z innym Ślizgonem. Dopóki owy mezalians nie zostanie rozwikłany, Włoch nie podejmie dalszych działań ku ratowaniu związku ze swoją jedyną miłością. I dla jej i dla własnego dobra. Przez ułamek sekundy nawet przeszło mu przez myśl, że stał się rozsądnym młodzieńcem...i poczuł się wręcz nieswojo.
- Wiesz, że i tak cię kocham. Ale co dalej z nami będzie, już nie zależy ode mnie. - Pogładził ją delikatnie po policzku, ale już nie ośmielił się pocałować. Zamiast tego podniósł się z trawy i pociągnął ją ku górze.
Gdyby była dla niego pierwszą lepszą, to od razu rzuciłby się na nią i przypieczętował swą miłość w najbardziej dwuznaczny sposób, jaki tylko można sobie wyobrazić i niespecjalnie przejmowałby się tym, jak będzie ona postrzegana w późniejszych dniach przez resztę szkoły, a zwłaszcza przez pozostałych Ślizgonów. No i przez Corteza. Też był w to zamieszany. Gdyby więc Tayth nie kochał Moniki, miałby to wszystko w dupie.
- Nie działajmy pochopnie - wygłosił aż nazbyt mądrze jak na swój ograniczony móżdżek, znów przywołując na twarz wyraz spokoju. - Dobrze, że się dziś tu spotkaliśmy. Ale myślę, że czas, aby każde z nas wpierw naprawiło to, co wcześniej popsuło.
Brandon Tayth
Brandon Tayth
Klasa VII


Urodziny : 27/08/1997
Wiek : 27
Skąd : Rzym
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Monika Kruger Wto 13 Sty 2015, 01:49

Tak strasznie bała się tego, że Brandon odtrąci ją i nie dając dojść do słowa zwyczajnie odejdzie w sobie tylko znanym kierunku. Gdy za nim biegła różne scenariusze przebiegały przez jej myśli, jednak żaden nie był tak optymistyczny jak to, co się właściwie wydarzyło, gdy go już dogoniła. Miała tylko nadzieję, że Włoch wierzy w szczerość jej słów, bo chociaż może i faktycznie ostatnim razem popisała się dość dobrymi zdolnościami aktorskimi, tak teraz w życiu nie byłaby w stanie udawać takiej szopki.
Może i nie powinna tak zareagować, ale emocje w zaledwie ułamku sekundy zawładnęły dziewczyną i kompletnie przejęły nad nią kontrolę. W jednej chwili uświadomiła sobie, że jeśli teraz pozwoli mu odejść, to straci go na zawsze.
W głębi duszy też jakiś cichy głosik podpowiadał jej, że zbyt wiele złych rzeczy mu wyrządziła i powinna jednak zostać w miejscu. Brandon w końcu by o niej zapomniał, ułożyłby sobie życie z kimś innym, a tak w dalszym ciągu będzie tkwił w tak mocno toksycznej relacji, jaka łączyła tę dwójkę. Szybko ów głosik jednak uciszyła, zdając sobie jednocześnie sprawę ze swojego egoizmu. Ów egoizm jednak stracił kompletnie na znaczeniu, gdy tylko Tayth otworzył usta.
Czuła na dłoniach jego uścisk i czuła, jak w środku jej serce próbuje wydrzeć sobie drogę na zewnątrz swoim potężnym biciem. Przytknęła jego dłoń do swojego policzka i zamknęła oczy. Tak bardzo kochała jego dotyk, tak mocno tęskniła za nim, choć wcale nie zdawała sobie tego sprawy.
- Wierzę, że ma - odpowiedziała w końcu, kładąc sobie jego ręce na ramionach i przybliżając się nieco. Już raz się do niej dzisiaj zbliżył, czym rozpalił to wszystko co tliło się w jej ciele. Zamiast go jednak pocałować, tak jak na poczatku planowała, popatrzyła mu w oczy świdrując szare tęczówki na wylot i szukając w nich tego, co widziała za każdym razem, gdy mówił, że ją kochał.
- Porozmawiam z Cortezem, jeśli się uda, to jeszcze dziś - przyrzekła, choć przecież wcale nie musiała. Cortez zrozumie. Nigdy jej nie kochał, te kilka spotkań zapewne uzna za kolejną zabawę. Cóż, jedna Kruger odhaczona, kto następny? Z drugiej jednak strony w ostatnim czasie zdawał się być dość mocno zaangażowany w ich relacje, kto wie, w jaki więc chłopak sposób przyjmie do wiadomości, że mimo wszystko nie ma dla niej nikogo innego poza Brandonem.
Serce jej urosło dwukrotnie, po deklaracji Włocha chciała rzucić wszystko co tylko mogło ją ograniczać i sprawić, żeby na powrót do siebie wrócili.
Sprawa tym razem jednak wcale nie była taka prosta. Chłopak ewidentnie oprzytomniał, albo po prostu dojrzał i nie chciał dawać Monice szansy tak od razu. Pokiwała gorączkowo głową, zapewniając jednocześnie, że wszystko wie, wszystko przemyślała i wcale nie potrzebuje na to całej nocy.
Przystała ochoczo na jego prośbę. Jeśli istniała jakakolwiek szansa na to, by wszystko wróciło do normy, to panna Kruger zamierzała ją w pełni wykorzystać.
- Zrobię wszystko, naprawdę. Masz rację. Przyjdę do ciebie, jak już załatwię wszystko i po zakańczam niepotrzebne sprawy.
Trochę jej oczywiście było żal Aleksandra. Też się przecież w to wszystko mimowolnie wplątał. Monika omamiła go przekonana, że jest on w stanie zastąpić Włocha, jednak jak się okazało, tamta znajomość nie miała sensu kompletnie. Miała zamiar porozmawiać z nim jak najszybciej, by pokazać Brandonowi, że faktycznie jej na nim zależy, no i również z obawy, by chłopak się przypadkiem nie rozmyślił.
Gdy w końcu wprost wyznał że ją kocha, Kruger uradowana stwierdziła, że nic jej już dziś do szczęścia potrzebne nie było. Pozwoliła mu na to by ją podniósł i patrząc mu w oczy obiecała nie tylko jemu, ale przede wszystkim samej sobie, że już nigdy nie posunie się do czegoś takiego. Choćby nie wiem jak była na niego zła, i choćby nie wiem jak ją zranił
- Od kiedy to zrobiłeś się rozsądniejszy ode mnie? - zapytała jeszcze na koniec, chcąc rozładować nieco napięta atmosferę. Nie przejmowała się tym, że jej spodnie praktycznie krzyczały o pranie. Nie przejmowała się również faktem, że delikatnie zmarzła od siedzenia pupą na zimnym podłożu. Brandon, którego kochała na zabój właśnie w pewnym sensie , choć podkreślał, że nie tak od razu, dał jej drugą szansę, której brunetka nie miała zamiaru zmarnować. Zdeterminowana zwróciła się jeszcze do ślizgona.
- Jeśli mi nawet nie wierzysz, to udowodnię ci jak bardzo cię kocham.
Monika Kruger
Monika Kruger
Klasa VI


Urodziny : 10/06/1999
Wiek : 25
Skąd : Doncaster
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1125-skrytka-pocztowa-moniki

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Aleksander Cortez Wto 13 Sty 2015, 16:02

Pomimo tego, że pogoda nie była najpiękniejsza to wyszedł się przewietrzyć. Na mały spacer, ubrany jedynie w koszulę z długim rękawem i gruby, ciemny wełniany sweter z naszytym herbem swojego domu. Na tyłku jakieś wycierusy i szare, lekkie byty zimowe. Pomimo, że śniegu nie było, ani z nieba nic nie spadało mu na głowę to i tak doskwierał mu nieco wiatr. Ruszył więc truchtem przed siebie, chcąc nieco zmusić ciało do wytwarzania większej ilości ciepła. Tak ruszył od dziedzińca głównego w stronę błoni, gdzie najczęściej biegał.
Dostrzegł jak jakieś dwie sylwetki kierują się w stronę szkoły, najwidoczniej wracając z jakiejś randki. Z każdą chwilą jego usta wyginały się pod wpływem smutku jaki go ogarniał. Trucht zwalniał stopniowo, aż w końcu przeszedł ponownie to chodu. Rozpoznał Monikę i Brandona co wywołało u niego mieszane emocje. Nie chciał jednak niczego oceniać, w końcu sam planował się z nim spotkać. Idąc w ich kierunku automatycznie sprawdził czy różdżka nadal jest w tylnej kieszeni i czując ją pod palcami ruszył bardziej pewnie.
- Cześć - rzucił sucho kiedy to byli na tyle blisko siebie by mogli go usłyszeć. Po czym się zatrzymał bo to i tak oni zmierzali w jego kierunku.
Aleksander Cortez
Aleksander Cortez
Klasa VII


Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Brandon Tayth Wto 13 Sty 2015, 17:28

- E tam rozsądniejszy - żachnął się z lekkim uśmiechem na ustach. - Po prostu mam chwilowy atak racjonalnego myślenia. Ale zaraz mi przejdzie, spokojnie. - Teraz już naprawdę szczerzył do niej zęby, czując, że ogarnia go poczucie szczęścia. Może i nieco złudnego i jeszcze niepewnego, ale nie zmieniało to faktu, że od dawna Tayth nie poczuł się tak radośnie. Wciąż starał się panować nad sobą, jednakże ciężko mu było powstrzymać potok pozytywnych myśli, które właśnie wylewały się wręcz na jego buźce.
Mimo wszystko był pod wrażeniem tego, że Krugerówna z taką determinacją zapragnęła o niego zawalczyć. Przecież on też nie był święty, z tej jego bujnej czupryny jak zwykle sterczącej na wszystkie strony świata wręcz wyzierały diabelskie rogi - co prawda niewidoczne, ale dla osoby, która go dobrze znała, z pewnością były dobrze dostrzegalne.
- Powiedzmy, że daję ci kredyt zaufania - rzekł, nadal trzymając ją za rękę. Nie chciał, żeby na siłę udowadniała mu cokolwiek. Uważał, że najlepiej będzie, jeśli wydarzenia rozwinął się same. Bo w razie gdyby jednak nic z tego wszystkiego nie wyszło, to Włoch nie cierpiałby już tak bardzo... Tak to już w życiu bywa, że kiedy coś notorycznie nie chce układać się tak jak powinno, człowiek po prostu zaczyna przyzwyczajać się do ciągłej porażki i za setnym razem już prawie wcale nie rozpacza. Dlatego właśnie on wolał zachować wszystkie środki ostrożności. Kolejny raz z rzędu począł zastanawiać się w duchu, co on do jasnej cholery robił w Slytherinie. Przecież w gruncie rzeczy były z niego ciepłe kluchy... Jedynym racjonalnym powodem, który przekonywał o słuszności dokonanego przez Tiarę Przydziału wyboru, było jego zachwianie emocjonalne i skłonność do egoistycznych wybuchów. Jednak, gdy przychodziło co do czego Tayth okazywał się być wrażliwym cieciem.
Już zbliżali się do zamku, kiedy Brandon dostrzegł sunącą w ich kierunku postać. Zaintrygowany zmarszczył brwi, będąc ciekawym, kto też o tej porze prócz nich postanowił udać się na mały spacer.
Rzeczywistość okazała się być niezbyt kolorową. Cortez we własnej osobie... Zbieg okoliczności?
Włoch przełknął ślinę głośno, mimowolnie na widok owego panicza poczuł zdenerwowanie. Czy wybaczył Monice, nie miało większego znaczenia... Cała sytuacja nadal wywoływania w nim dość nieprzyjemne emocje. Ale tym razem nie miał zamiaru odstawiać podobnych cyrków. Ponownie przywołał na twarz wyraz marmurowego posągu i przystanął, patrząc na Aleksa badawczo.
- Cześć, jak leci? - zagadnął spokojnie, ale bez jakiejkolwiek uprzejmości. Tradycyjnie sięgnął po papierosa, nadal stojąc obok Moniki. Podejrzewał, że to ona z całej trójki czuła się teraz najbardziej niezręcznie. Niestety nie wiedział jak i w sumie nie powinien był ratować jej z opresji... Jego ukochana naważyła piwa i musiała teraz je wypić. Tymczasem Włoch był ciekaw, jak potoczy się dalsza część spektaklu.
Brandon Tayth
Brandon Tayth
Klasa VII


Urodziny : 27/08/1997
Wiek : 27
Skąd : Rzym
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Monika Kruger Wto 13 Sty 2015, 18:27

Wcale już nie dziwiło ją, że uśmiech na jego twarzy poprawił jej humor pięciokrotnie. Po drugie jego żartobliwy ton dał jej jasno do zrozumienia, że oboje są na najlepszej drodze ku temu, by wszystko ułożyło się tak, jak powinno, gdyby tylko oboje nigdy nie wpadli na to, by wykręcić drugiemu nie całkiem śmieszny numer. Uścisnęła jego dłoń, śmiejąc się pod nosem, kompletnie nie myśląc jeszcze o tym jakimi słowami wytłumaczy to wszystko Cortezowi. Póki co stwierdziła, że nie ma co zaprzątać sobie tym głowy. Porozmawia z nim jutro, może po śniadaniu, a całe przemówienie przygotuje sobie dopiero gdy otworzy rankiem oczy. W tej chwili cieszyła się Brandonem, z którym póki co relacje były w miarę zreperowane.
Nigdy w życiu nie przypuszczałaby, że konfrontacja z nim zakończy się w ten sposób. Inaczej sobie to wyobrażała, a wszystkiego tego co się właśnie wydarzyło, jego pocałunek, te wszystkie słowa - nie wymarzyłaby nawet za milion lat.
Powiedzmy, że daję ci kredyt zaufania - usłyszała po chwili, gdy byli już prawie na dziedzińcu. Spojrzała na niego szczerze zdziwiona, bo przecież takie deklaracje nie często składały osoby, które zostały zdradzone. A jeśli nawet, to z pewnością nie tak szybko. Brandonowi naprawdę musiało na niej zależeć, skoro bez wahania stwierdzał takie rzeczy.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jednak nie poszedłeś sobie w siną dal, gdy kazałam ci spadać - zaśmiała się, podziwiając przez kilka sekund jego włoski profil. Jak mogła choć przez sekundę myśleć, że mogłaby być szczęśliwa z kimś innym? Zatruwała sobie myśli, kompletnie niepotrzebnie.
Kiedy dostrzegła w oddali zbliżającą się postać, nie przeczuwała jeszcze, że jest ona ostatnią osobą, którą dziewczyna miała ochotę teraz oglądać. Zaledwie kilka sekund jednak zajęło jej przyjęcie do wiadomości, że to Cortez. Cortez, z którym ostatni raz widziała się w Londynie.
Poczuła jak nagle kompletnie zaschło jej w ustach, bo Aleksander zdawał się zauważyć tę dwójkę ślizgonów i przystanął, czekając, aż sami do niego dojdą. Spojrzała nerwowo na Taytha, jednak on niewzruszony odpowiedział Anglikowi tonem kompletnie wypłukanym z wszelkich emocji. Monika spuściła wzrok, a gdy Brandon puścił jej dłoń by zapalić papierosa, poczuła się kompletnie bezbronna. Chciała z Cortezem porozmawiać na osobności, bez świadków, wyjaśnić mu wszystko jak najbardziej delikatnie. Los jednak zdawał się być mimo wszystko przeciwko Niemce, skoro na ich drodze postawił właśnie tego chłopaka.
- Aleks... - zaczęła, reszta zaś słów utknęła jej w gardle. Nie miała kompletnie pojęcia co ma mu powiedzieć. Nie był głupi, z pewnością zorientował się co się święci. Zwykli znajomi nie chadzają po błoniach ze splecionymi dłońmi szczerząc się do siebie. Na dodatek ta dwójka powinna wieszać na sobie psy! Z pewnością nie powinna być nastawiona do siebie tak przyjaźnie.
- Bardzo mi przykro - zdołała wyrzucić z siebie bez zbędnych wstępów i wyjaśnień.


Ostatnio zmieniony przez Monika Kruger dnia Wto 13 Sty 2015, 20:14, w całości zmieniany 1 raz
Monika Kruger
Monika Kruger
Klasa VI


Urodziny : 10/06/1999
Wiek : 25
Skąd : Doncaster
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1125-skrytka-pocztowa-moniki

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Aleksander Cortez Wto 13 Sty 2015, 19:40

Stojąc tak im na drodze patrzył się głównie w ich splecione palce i to jak trzymają się za dłonie idąc w jego stronę. Czuł jak coś w piersiach go rwie, bo nawet ukłuciem tego się nazwać nie dało. I podczas tego zastanawiał się za co ona mu to robi. Bo wolałby już ich chyba przyłapać na całowaniu się lub i seksie niż na tym, że idzie sobie w jego stronę za rączkę z innym. I poczuł ogromną złość nie na Wilsona, a na Monikę, że po tym wszystkim jeszcze tak się zachowuje w stosunku do niego. Bo jak Włocha był w stanie zrozumieć tak przez nią zaczął się zastanawiać co takiego jej uczynił, że ta tak bardzo się na nim mściła.
- A jak ci się wydaje? - rzucił odpowiedzią na pytanie ślizgona kierując je gdzieś pomiędzy nich. - W zasadzie to szukałem cię Brandon, miałem zamiar o niej z tobą pogadać. Ale z tego co widzę to już nieaktualne jest - dopowiedział, wkładając ręce do kieszeni. Nie wyjął ich jednak tylko skulił się w barkach bo w dodatku poczuł jak zimny wiatr uderza go w plecy mrożąc każdy mięsień i każdą kość. Nie miał zamiaru ich wyciągać bo nawet jeśli byłaby tam różdżka to nie miał prawa atakować Brandona. Jakby nie patrzeć to on się wmieszał ich związek, który rzekomo nie istniał. A on głupek dał się jej oszukać.
- Ohoo - rzucił unosząc zwieszoną głowę i wbity wzrok w buty na Niemkę. Bardzo dobrze wiedział co te słowa oznaczały, do czego był to wstęp. Ale słysząc jej słowa gorzko się zaśmiał i potrząsnął głową z niedowierzaniem.
- Serio tylko tyle? Na prawdę nie potrzebne mi są kolejne twe kłamstwa. Bo jeśli komuś tutaj może być przykro, to mi - powiedział i tutaj spojrzał się na Włocha, bo to jego przepraszał. - Przykro mi, że tak łatwo dałem się jej oszukać. Tak łatwo uwierzyłem w te wszystkie kłamstwa i wtrąciłem się ci do związku, nie ważne jak pokręcony by on nie był - kontynuował szybko nie chcąc by dziewczyna mu się wtrąciła w słowa.
- Bo gdybym znał prawdę, że jeszcze coś was łączy to wiesz, że nie mieszałbym się do tego - tutaj jego ton się zmienił. On na prawdę go za to przepraszał. Bo jak się okazało jednak nie był lepszy niż jego dawny przyjaciel. Tym samym tracąc kawałek swojej duszy.
Aleksander Cortez
Aleksander Cortez
Klasa VII


Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Brandon Tayth Wto 13 Sty 2015, 22:33

I to dopiero nazywała się niezręczna sytuacja... Ogólnie rzecz biorąc to nasz kochany Włoch wcale nie czuł się jakoś szczególnie nieprzyjemnie. Przecież tak naprawdę to on padł ofiarą rogaczowego impasu i aż do dzisiejszego wieczoru tkwił w punkcie bez wyjścia. Gdyby nie oczywiste zapewnienia Moniki o jej miłości do niego, najzwyczajniej w świecie by to olał i już nigdy nie próbowałby czegokolwiek ratować z ich związku. Ale, że sytuacja nieco się zmieniła, postanowił ten ostatni raz zawierzyć podszeptom serca i puścić w niepamięć jej wyskok sprzed miesiąca czy już nawet i miesięcy dwóch. Ależ ten czas szybko leciał...
Fakt, teraz role nieco się odwróciły i to Cortez był w najgorszym położeniu. Brandon nie był do końca pewnym, czy mu to wisi, czy raczej trochę mu współczuje. Z jednej strony miał do dawnego kumpla mieszane uczucia, ale zaś z drugiej... jego tłumaczenia wydawały się być dość racjonalnymi. No bo skąd facet miał wiedzieć, że Monice nagle wszystko się odwidzi i ponownie postanowi walczyć o nieokrzesanego Tayth-Wilsona... Przewidzieć mógł to tylko sam Brandon - w końcu znał ją najlepiej i doskonale wiedział, że coś takiego może mieć miejsce. Po pogawędce z Irytkiem gdzieś w głębi ducha przeczuwał, że kiedy już się spotkają, ponownie rozkwitną dawne uczucia. A że i on wywijał jej różne świństwa, odpuścił sobie mszczenie się zarówno na niej jak i na Bogu ducha winnemu Aleksandrowi. On chyba serio się zmienił...
- Wiem, że byś tego nie zrobił, stary. Nie ma o czym gadać - rzekł w końcu, spoglądając na Corteza. Ton jego głosu nieco zbił Włocha z tropu, nie spodziewał się czegoś takiego usłyszeć. Nie mniej jednak szczerze doceniał, że on odważył się powiedzieć mu właśnie takie słowa i był pewien, że Aleksander jest tego świadom.
- Monika, przepraszam cię, że to mówię, ale chyba obaj zostaliśmy trochę niesprawiedliwie potraktowani. Ale okej, mnie powiedziałaś już wszystko co powinnaś była! - Zaciągnąwszy się porządnie, wypuścił z ust długą chmurę dymi i zerknął na nią kątem oka z miną mającą dać jej do zrozumienia, że mimo całej miłości jaką do niej żywił, uważał, że powinna jeszcze coś z tą całą sytuacją zrobić.
Rzucił peta gdzieś w siną dal. Przygryzł lekko dolną wargę, zastanawiając się, co mógłby jeszcze mądrego powiedzieć. Ponownie zawiesił spojrzenie swoich szarych oczu na Cortezie.
- Na jej usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że Monika chyba trochę się pogubiła. I chciała dać mi nauczkę po tym całym cyrku w Pokoju Wspólnym i wcześniejszej akcji z ucieczką ze szkoły. - Wypuścił powietrze ze świstem i schował dłonie w kieszeniach płaszcza. Serio zaczynało mu być Aleksa najzwyczajniej w świecie szkoda. Został przez Niemkę delikatnie mówiąc wykorzystany, spełnił swoją rolę zastępcy i teraz już mógł się odczepić, bo ona tak czy siak wróciła do swojego księcia. A książę oczywiście ją przyjął, jakżeby inaczej. I nie miał zamiaru zmienić już zdania. Ale Monika musiała go zrozumieć, nie mógł teraz bezwarunkowo bronić jej dobrego imienia przed Cortezem, ponieważ musiała sobie uświadomić wagę błędu, jaki popełniła. Swoją drogą Brandon był ciekaw, jak ona sama by zareagowała, gdyby zamiast Corteza stała tutaj Nanette... I to Tayth byłby tym, który zdradził ją z tą uroczą Puchonką, a następnie próbował wrócić do łask Ślizgonki. Och, cóż za zrządzenie losu!
- Chcecie pogadać na osobności?
Brandon Tayth
Brandon Tayth
Klasa VII


Urodziny : 27/08/1997
Wiek : 27
Skąd : Rzym
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Monika Kruger Sro 14 Sty 2015, 11:14

Pojęcia zielonego nie miała, jakich użyć teraz słów, by się jeszcze bardziej nie pogrążyć. Nigdy, ale to nigdy nie miała jeszcze okazji osobiście znaleźć się w tak niekomfortowej sytuacji i już wiedziała, że w życiu by tego nie powtórzyła, choć to zapewne dopiero początek.
Monika oczywiście zdawała sobie sprawę z tego co zrobiła i jak parszywie musi teraz czuć się Cortez, bo przecież nie zasługiwał na to, a i ona przecież nie zrobiła mu tego specjalnie.
Jeszcze wcale nie tak dawno naprawdę wierzyła, że Aleks może być tym chłopakiem, który da jej szczęście, że da się zamienić Brandona na kogoś innego. Jak bardzo się myliła - właśnie teraz miała okazję boleśnie się przekonać. W pewnym sensie to było do przewidzenia, biorąc pod uwagę fakt, że panna Kruger okazała się być stała w uczuciach (he he) i kochać od samego początku do końca tylko jednego, roztrzepanego Włocha, który stał właśnie tuż obok.
Serce waliło jej jak oszalałe, ale oczywiście było to spowodowane czystą obawą przed tym, jak mocno zmieszać z błotem może ją teraz Aleksander. Psychicznie już zaczęła się na to przygotowywać. Nawet też zdążyła przyjąć na klatę kilka słów, kiedy po chwili zorientowała się, że reszta wypowiedzi wcale nie jest skierowana do niej, a do Brandona, który z pewnością słuchał ich z szokiem nie mniejszym niż tym Krugerowym. Cortez bowiem go przepraszał. Nie... Takiego obrotu spraw się kompletnie nie spodziewała. Jak widać życie dzisiejszego wieczoru postanowiło zaskoczyć ją niejednokrotnie. I to na dodatek w taki sposób!
Nie dowierzając temu wszystkiemu, co rusz przenosiła spojrzenie z Taytha na Aleksandra i na odwrót. Po ich ostatnim "starciu" w Pokoju Wspólnym, sądziła, że i tym razem będzie podobnie, chłopacy jednak postanowili się zsolidaryzować i już zaledwie po kilku sekundach Monika poczuła się jak jej ciało opuszczają ostatnie pokłady odwagi. Umiała przepraszać, co nie znaczy, że lubiła to robić. Wiedziała jednak, że jeśli ma jako tako wyjść z tego cało, powinna pokajać się przed obojgiem ślizgonów. Poza tym Cortezowi należały się najszczersze przeprosiny. Brunetka miała sumienie i w tym momencie ją ono jak najbardziej ruszało. Spojrzała z wdzięcznością na Brandona, który zaczął ją w pewnym momencie usprawiedliwiać i po dłuższej chwili łamania sobie palców z bezradności odetchnęła głęboko.
I wtedy coś ją uderzyło.
Oczywiście zrobiła źle, zmanipulowała Corteza, wiedziała to doskonale i on już teraz też, ale nie da z siebie zrobić idiotki. Chłopak miał prawo być wściekły, to zrozumiałe, ale przecież tak naprawdę i on nie pozostawał bez winy. Do niczego go przecież nie zmuszała! Poza tym, w tej pustej klasie, w której przyłapał ich Irytek, to on ją pierwszy pocałował. Panna Kruger w życiu by się na to nie odważyła, pamiętając jak to skończyło się na Halloween, gdy chciała ratować honor siostry. Też coś, jemu jest przykro.
Już w głowie formułowała sobie wypowiedź mówiącą dobitnie o tym, że jego niewiedza wcale nie usprawiedliwia go przed wsadzaniem jej rąk do majtek, jednak jedno szybkie spojrzenie na Brandona skutecznie ją przed wypowiedzeniem jej powstrzymało. Jeśli ma go na powrót do siebie przekonać, musi zwiesić głowę i powiedzieć to wszystko co powinna. Choć gdyby była z Aleksem sam na sam, pewnie by się nie powstrzymała.
Na pytanie Brandona pokręciła głową. Nie chciała, żeby ją teraz zostawiał. Podniosła wzrok wlepiony do tej chwili gdzieś w przestrzeń i wydukała :
- Przepraszam Cortez, za to, że cię wykorzystałam. I to dwukrotnie. Nie wiem co miałabym ci jeszcze powiedzieć, ale chcę żebyś wiedział, że to nie było specjalnie, tak wyszło...
Przecież ten chłopak i tak miał w głębokim poważaniu jej słowa, cóż więc innego mogła teraz zrobić?
Monika Kruger
Monika Kruger
Klasa VI


Urodziny : 10/06/1999
Wiek : 25
Skąd : Doncaster
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1125-skrytka-pocztowa-moniki

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Aleksander Cortez Sro 14 Sty 2015, 18:24

Wiedział, że takiego zachowania się po nim nie spodziewali, ale czuł, że musi tak postąpić. Bo zdał sobie sprawę z tego, że ponad głosem serca o wiele cenniejszy jest dla niego jego własny honor i poczucie własnej godności. Do dziewczyny stracił już wszelką sympatię. Bo tak jak poprzedni wyskok mógł jej wybaczyć, ponieważ robiła to dla siostry tak tego jego duma nie potrafiła wybaczyć i za pewnie nigdy jej tego nie wybaczy.
Stał się jedynie zabawką dziewczyny, jak widać wystarczą jedynie cycki i ładna buźka by omamić Corteza.
Widząc jaka to na prawdę jest Niemka nie czuł się wcale z tym źle by teraz trochę ją wykorzystać i jej kosztem nieco naprawić relacje z ślizgonem.
Uśmiechnął się słabo słysząc, że przynajmniej ten wie i rozumie to, dlaczego wlazł z buciorami tam gdzie nie powinien. Na co jedynie skinął głową, w geście, że przyjął to do wiadomości i nawet trochę poczuł się lepiej.
Z dziewczyną nawet nie chciało mu się rozmawiać, w zasadzie przyjął jej pierwsze słowa i uznał to za całe wytłumaczenia, takie najbardziej szczere. Te dwa zabawne słowa. Reszta to już będzie zaledwie kolejną bajeczką wymyśloną na szybko. Nie ważne, czy by mówiła z głębi serca, czy też nie. Dla niego już zawsze będzie kłamliwą smarkulą, która obrzucając go słowami Kocham nie wie co to oznacza. Może lepiej, że tak to się skończyło?
Obserwował jak Włoch wypuszcza dym papierosowy i przez tą całą sytuację sam poczuł chęć na coś mocniejszego, na jakiegoś magicznego skręta, po którym to będzie mógł się wyluzować i zapomnieć o wszelkich dręczących go myślach.
- Szkoda jednak, że w te mszczenie się wplątała mnie - odpowiedział jedynie Wilsonowi i na pytanie czy chcą zostać sami zareagował w identyczny sposób co dziewczyna.
- Nie, nie trzeba. Myślę, że już wszystko sobie powiedzieliśmy - powiedział i mimo wszystko jeszcze wysłuchał jej słów. Na prawdę nie potrzebował tych jej przeprosin, bo po co to mu było skoro cały czas się przyznawała do tego, że tak na prawdę go wykorzystywała? No i po co mieliby z sobą rozmawiać? Chciałaby mu powiedzieć, że to jego wina bo ją pocałował? Zabawne, niech lepiej policzy wszystkich facetów z którymi to się całowała b ę d ą c cały czas z Brandonem? Więc gdzie tutaj niby jego wina? Bo w odpowiedzi zacytowałby jej słowa. "Tak jakoś wyszło", on nie chciał by przez niego płakała, bo źle się z tym czuł i zrobił to co uznał za słuszne. Jednak czy i Niemka uważała, że słusznie okłamuje go mówiąc mu, że już między nimi nic nie ma? Rzucając mu puste słowa? Dlatego dalsza rozmowa z dziewczyną nie była nikomu potrzebna.
W dodatku nie miał też zamiaru opowiadać Brandonowi co to mu mówiła bo po co? Zdecydowanie nie był tym typem faceta. Wiedział kiedy powinien sobie odpuścić i nie chciał niczego jeszcze bardziej psuć kumplowi.
- Hej Brandon, tylko jest jedna sprawa. W sumie już raz widziałem jak płakała - zaczął przechodząc do zupełnie innego tonu. Ten był chłodny, poważny, wręcz śmiertelnie poważny. - Jeśli zobaczę, że płacze z twojego powodu to Cię zabiję. Zrobię sobie z Ciebie przynętę na wilkołaka i będę obserwował jak Cię zjada żywcem - dodał mówiąc wszystko nieco ściszonym głosem, na koniec unosząc kąciki warg w potwornym uśmiechu wpatrując się w niego chłodnymi, szarymi oczyma.
Oczywiście nie powiedział tego dlatego, że jeszcze coś czuł do Krugerówny, a jedynie dlatego, że mimo wszystko nadal była bliską osobą jego małego, blondwłosego kumpla i z jego powodu Monika stała się mu jedynie obojętną osobą. Przynajmniej dla niego, ale dla Davida była kimś więcej. Ten jednak znów gdzieś zniknął więc na całe szczęście nie będzie musiał jej oglądać teraz za często.
Powiedziawszy to zrobił krok wstecz i wyciągnął jedną dłoń z kieszeni spodni.
- Co więcej mogę powiedzieć. Powodzenia Wam życzę, a ja spadam bo zimno jest - mówiąc to na twarzy gościł lekki uśmiech i zaraz po tym obrócił się na pięcie i ruszył w stronę szkoły unosząc wyciągniętą dłoń na wysokość głowy i poruszał nią lekko w nadgarstku na pożegnanie im, by po wszystkim znów schować ją do kieszeni. Uśmiech który widniał na jego twarzy zniknął zaraz po tym jak tylko się odwrócił plecami do nich, a jego miejsce zajął smutek mieszany z elementami obojętności. Znów się skulił nieco pod wpływem zimna i począł znikać z tego miejsca.
Aleksander Cortez
Aleksander Cortez
Klasa VII


Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Fransis Molchester Pią 30 Sty 2015, 21:57

Szedłem przez Błonia, wyprostowany i dumny -rzucając spojrzenia naokoło. Ścigający i szukający, nawet obrońca budzili we mnie podziw. Jako pałkarz nie decydowałem o wyniku meczu. Nie czułem takiej presji jak oni, gra sprawiała mi przyjemność. Latałem za tłuczkami, broniłem i brałem na siebie ataki . To był mój żywioł. Podziwiałem Cory'ego, nie wydawał się przed meczem podenerwowany. Zawsze spokojny, niby znudzony. Później kopał im tyłki. Wyprostowałem ręce, przyzwoicie zbudowane - w końcu byłem pałkarzem.
Schyliłem się po śnieg i w dwie sekundy uformowałem kulkę. Odwróciłem się i rzuciłem nią w Cory'ego. Uderzyła go w ramię. Spojrzał na mnie, tymi swoimi niebieskimi gałami.
-Reynolds, rusz się.
Jak zwykle nad czymś rozmyślał. Wyszczerzyłem zęby.
Fransis Molchester
Fransis Molchester
Klasa VII


Urodziny : 14/11/1996
Wiek : 28
Skąd : pod Londynem
Krew : czysta

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Elsa de la Vega Czw 19 Mar 2015, 22:43

Elsa tego dnia zaraz po zajęciach położyła się aby trochę odpocząć. Dziewczyna mogła sobie pozwolić na odrobinę więcej snu z racji tego, że na jutro nie musiała odrabiać żadnych prac. Nie musiała też nigdzie się śpieszyć bo i po co? Na wszystko miała czas, nikt jej nie gonił ani do niczego nie zmuszał. Po pewnym czasie wstała sobie, spokojnie się ubrała i pomaszerowała do Wielkiej Sali na podwieczorek. Usiadłszy na swoim miejscu przy stole Krukonów powitała wszystkich szerokim uśmiechem i zabrała się za jedzenie.
Po skończonym posiłku zawędrowała jeszcze do dormitorium aby przywdziać coś odpowiedniejszego na tę porę roku. Padło na ulubione jeansy, dresową bluzę z kapturem oraz wygodne trampki w niebieskim. Kiedy dziewczyna była już gotowa zmierzyć się z marcową pogodą mogła swobodnie wyjść z zamku, nie martwiąc się, że złapie jakieś choróbsko albo zobaczy ją gajowy i znów będzie jej prawił kazanie.
Przechadzała się po pokrytych młodą trawą błoniach, co jakiś czas przystawając w miejscu i rysując różdżką na ziemi jakiś zabawny rysunek. Była wypoczęta, nudziło jej się i nie wiedziała co ma ze sobą zrobić.
Elsa de la Vega
Elsa de la Vega
Studentka: Magiczne Stworzenia


Urodziny : 06/06/1996
Wiek : 28
Skąd : Gerona, Spain
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t951-elsa-de-la-vega-skrytka-p

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Rhinna Hamilton Nie 22 Mar 2015, 22:25

Hamilton dzisiejszego dnia postanowiła wcześniej wstać. Ostatnimi czasy nie robiła nic innego, jak tylko ślęczała nad książkami i w ogóle nauka, nauka i tylko nauka. Cóż, powrót do szarej rzeczywistości, ktoś by rzekł. Po części to prawda, Rhinna sobie nawet tak powtarzała. Ale w sumie - trochę za tym tęskniła, kiedy jej nie było. Ale dzisiaj miało być inaczej - nie musiała odrabiać żadnej pracy domowej, niczego się uczyć, tylko poświęcić ten dzień na same przyjemne rzeczy. A od czego by tutaj zacząć?
Wstała rano, związała włosy w wysoką kitkę, by jej nie przeszkadzały. Ubrała się dość luźno, bo jasne jeansy, sportowe adidasy, luźną koszulkę, narzuciła na to cieplejszy, dłuższy sweterek. Złapała za swoją miotłę i ruszyła szybkim krokiem przez Pokój Wspólny, witając się z osobami, które spotkała po drodze na zewnątrz.
Skierowała się wpierw w stronę boiska, miejsca, którego tak dawno nie odwiedzała. Stanęła na murawie i odetchnęła głęboko. Po chwili wsiadła na miotłę i już jej nie było w miejscu, tylko wyskoczyła w powietrze.
Gdy skończyła trenować, wygłupiać się i postanowiła powoli się zbierać do zamku, postanowiła jeszcze zrobić sobie dodatkową wycieczkę po błoniach na miotle. Lecąc dośc wysoko, by nikomu krzywdy nie zrobić - gdyby minęła jakiegoś ucznia bądź nauczyciela - zauważyła znajomą jej osobę. Dziewczynę, którą poznała na Halloween - tak, pamiętne dla niej Halloween! - a później spotkały się jako malutkie dziewczynki.. Podleciała bliżej i gładko zeskoczyła z miotły, stając obok niej.
- Cześć!
Przywitała się wesoło, rozpuszczając włosy i poprawiając je nieco, przez co błękitne końcówki były teraz dość dobrze widoczne. Uśmiechnęła się radośnie, trzymając miotłę w jednej ręce.
Rhinna Hamilton
Rhinna Hamilton
Prefekt: Gryffindor

Prefekt: Gryffindor

Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 18
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t768-skrytka-pocztowa-rhinny-

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Elsa de la Vega Wto 24 Mar 2015, 19:14

W pewnym momencie z zamyślenia wyrwała ją dziewczyna, która  stanęła obok niej kiedy tylko zeskoczyła z miotły. Była to panna Hamilton we własnej osobie. Elsa uśmiechnęła się do niej i rzuciła wesołym ‘cześć’. Polubiła tą Gryfonkę. Miła i sympatyczna z niej osóbka.
- No co tam? – zapytała radośnie, przestając przy tym grzebać różdżką w ziemi. Przetarła swój patyczek z tarniny i spojrzała na wykonane „arcydzieło” przechyliwszy delikatnie głowę w bok.
- Coś Ty dziewczyno zrobiła z włosami? – de la Vedze chodziło oczywiście o błękitne końcówki Rhin. – Podoba mi się – uśmiechnęła się do koleżanki. – Wyglądasz teraz bardziej jak Krukonka niż Gryfonka – dziewczyna z taką fryzurą pewnie wzbudziła niemałe zainteresowanie wśród męskiej części Hogwartu. Może Elsa też powinna zrobić coś z włosami? Może powinna wrócić do naturalnego ciemnego koloru? Chociaż z drugiej strony wyglądałaby wtedy bardziej pospolicie.
- Jak się latało? – spojrzała z zaciekawieniem na miotłę trzymaną przez Rhinnę. Rhinna i Elsa różnią się pod wieloma względami. Jednym z nich jest miotła. Gryfonka, jak wszyscy wiedzą to pani kapitan drużyny, a Krukonka nie jest miłośniczką latania na miotle. Mimo to dziewczyny polubiły się, a to najważniejsze.
Było w miarę ciepłe marcowe popołudnie, słońce spoglądało na wszystkich przez puszyste chmurki zawieszone wysoko na niebie, a dziewczęta stały sobie na błoniach rozmawiając radośnie. Nic nie zapowiadało na aby ktoś albo coś zepsuło tę miłą atmosferę.
Elsa de la Vega
Elsa de la Vega
Studentka: Magiczne Stworzenia


Urodziny : 06/06/1996
Wiek : 28
Skąd : Gerona, Spain
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t951-elsa-de-la-vega-skrytka-p

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Rhinna Hamilton Wto 24 Mar 2015, 20:35

Hamilton uśmiechnęła się wesoło i poprawiła torbę, którą trzymała na ramieniu. Nie była to normalna, szkolna torba, tylko znacznie mniejszych rozmiarów. Najpewniej znajduje się w niej coś, co było jej potrzebne podczas treningu.
- A wszystko w porządku, jak widzisz spędzam czas na samych przyjemnościach.
Zaśmiała się cicho, przymykając na chwilę powieki. Słysząc uwagę Elsy na temat jej włosów, wsunęła palce wolnej dłoni we włosy i przesunęła nią, przez co kaskada blond włosów opadła swobodnie na jej ramiona. Chwyciła końcówkę jednego z kosmków i przyjrzała jej się.
- Cóż, potrzebowałam jakiejś zmiany, raz na jakiś czas coś można zrobić z włosami. Cieszę się, że Ci się podoba. Bycie Krukonem nie jest takie złe przecież! Choć wolę kolor czerwony, zdecydowanie.
Uśmiechnęła się szeroko. Cieszyła się z tego, w jakim domu jest. Mimo wszelkich wątpliwości, o których mówiła podczas jednej z rozmów z Nevanem - naprawdę cieszyła się, że jest w Gryffindorze. Spojrzała na swoją miotłę i uśmiechnęła się lekko.
- Wspaniale. Dawno nie miałam okazji polatać sama i poćwiczyć, choć strasznie za tym tęskniłam. Na szczęście - czas się sam znalazł. A u Ciebie? Dzieje się coś ciekawego?
Wesoła, spokojna rozmowa na błoniach. Ot, spotkały się dwie koleżanki, które dawno ze sobą nie rozmawiały i teraz wypadałoby to nadrobić. Czego chcieć więcej?
Rhinna Hamilton
Rhinna Hamilton
Prefekt: Gryffindor

Prefekt: Gryffindor

Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 18
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t768-skrytka-pocztowa-rhinny-

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Elsa de la Vega Czw 26 Mar 2015, 17:31

Na słowa koleżanki Elsa uśmiechnęła się.
- No to super – powiedziała całkiem szczerze. To miło kiedy ktoś spędza czas na robieniu tego co lubi, a nie tylko tego co musi. W szkole nie zawsze ma się czas na przyjemności, w końcu to szkoła. A jeszcze kiedy jest się w siódmej klasie czasu wolnego jest jeszcze mniej. Ci którzy chcą się dostać na studia to zazwyczaj siedzą przy książkach i nie widzą świata poza nimi.
- Pasuje Ci ten kolor. Mówię serio – kolejny raz obdarowała Gryfonkę uśmiechem. – Oj, no pewnie, że bycie Krukonem nie jest takie złe. Jestem dumna ze swojego domu, nie widać? – po tych słowach z dumą zaprezentowała skrywany pod bluzą łańcuszek z herbem Ravenclawu, który znalazła wraz z niuchaczem na zajęciach ONMSu. – Czerwony też jest całkiem spoko. A wracając do włosów to ja cały czas muszę brać cukierki zmieniające kolor żeby utrzymać na głowie ten biały kolor – przeczesała dłonią śnieżnobiałe włosiska.
Widząc szeroki uśmiech Rhinny, Elsa nie mogła go nie odwzajemnić. No cóż, lubiła się uśmiechać. Nic w tym dziwnego.
- Cieszy mnie, że Ty się cieszysz – zaśmiała się delikatnie – A u mnie dużo zakuwania, nic ciekawego się nie dzieje. Nawet nie ma żadnego przyzwoitego kandydata na horyzoncie żeby chociaż na chwilę zawiesić na nim oko – jeszcze tylko trochę, a de la Vega będzie mogła przenieść się do Londynu i poszerzyć krąg znajomych o nowych przystojniaków, aaa no i przy okazji zacznie studiować.
- Masz jakieś plany na resztę dnia? Dzisiaj akurat oderwałam się od książek i chętnie spędziłabym czas na babskich pogaduszkach. Co Ty na to? – zapytała zaciekawiona. Faktem jest, że do tej pory dziewczęta jakoś niezbyt miały kiedy porozmawiać bo zawsze coś wypadało albo jednej albo drugiej.
Elsa de la Vega
Elsa de la Vega
Studentka: Magiczne Stworzenia


Urodziny : 06/06/1996
Wiek : 28
Skąd : Gerona, Spain
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t951-elsa-de-la-vega-skrytka-p

Powrót do góry Go down

Błonia - Page 12 Empty Re: Błonia

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 12 z 15 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14, 15  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach