Błonia
+48
Lleu Miller
Freddie Kingsley
Elsa de la Vega
Fransis Molchester
Aleksander Cortez
Brandon Tayth
Nevan Fraser
Monika Kruger
Andrew Wilson
Kristian Lyberg
Nicolas Socha
Elijah Ward
Leanne Chatier
Pierre Vauquer
Matthew Sneddon
Adrienne Collins
Christine Greengrass
Wojtek Allsopp
Gabriel Griffiths
Jeremy Scott
Ethim Polansky
Samantha Davies
Dalila Mauric
Mackendra Tayth-Wilson
Aaron Matluck
Joel Frayne
Audrey Roshwel
Cole Bronte
Malcolm McMillan
Maja Vulkodlak
Aiden Williams
Emily Bronte
Marianna Vulkodlak
Rika Shaft
Adrien Jeunesse
Noemi Cramer
William Greengrass
Charles Wilson
Mistrz Gry
Logan Campbell
Nancy Baldwin
James Scott
Benedict Walton
Sophie Fitzpatrick
Andrea Jeunesse
Anthony Wilson
Blaise Harvin
Brennus Lancaster
52 posters
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Błonia
Strona 13 z 15
Strona 13 z 15 • 1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15
Błonia
First topic message reminder :
Rozległe, zielone tereny szkolnych błoni ciągnących się aż po skraj Zakazanego Lasu.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Błonia
Hamilton na szczęście w siódmej klasie jeszcze nie była. Choć z drugiej strony - też i trochę żałowała, że nie jest rok starsza. Jakby kończyła właśnie szkołę, byłoby łatwiej ze wszystkim. Ale nic straconego - jeszcze trochę!
- Dzięki. Mimo, że jestem w Czerwonej drużynie, to bardzo lubię kolor niebieski. Co zresztą widać po włosach.
Zaśmiała się radośnie, przez chwilę obracając w palcach końcówki blond włosów. Skierowała spojrzenie na Elsę i zamrugała zaskoczona oczami.
- Cukierki na zmianę koloru włosów? Nawet nie wiedziałam, że są takie!
Powiedziała bardzo szybko, puszczając momentalnie swoje włosy i przysunęła się bliżej koleżanki. Serio, nigdy nie słyszała o czymś takim.. Choć nawet, gdyby słyszała, to ona by z tego nie skorzystała, tak po prostu. Kochała swój kolor włosów, bardzo jej się podobał i nie zamierzała go zostawić.
Słysząc uwagę o kandydatach do zawieszenia wzroku zaśmiała się cicho i machnęła ręką.
- Na pewno jest ktoś taki, tylko nie zwracasz zbytnio uwagi. A nawet jeśli, to jak skończysz szkołę, to na pewno kogoś znajdziesz.
Uśmiechnęła się szeroko. Ona już miała swojego Księcia z bajki, ale nikomu o tym nie wspominała i nawet nie zwracała na niego większej uwagi w szkole, lub na korytarzach, gdy się mijali. Choć nie mogła przyznać, że nie czuła mocniejszego bicia serca.
- Nie, nie mam planów. Możemy usiąść i pogadać, jeśli chcesz, miła odmiana to na pewno będzie.
- Dzięki. Mimo, że jestem w Czerwonej drużynie, to bardzo lubię kolor niebieski. Co zresztą widać po włosach.
Zaśmiała się radośnie, przez chwilę obracając w palcach końcówki blond włosów. Skierowała spojrzenie na Elsę i zamrugała zaskoczona oczami.
- Cukierki na zmianę koloru włosów? Nawet nie wiedziałam, że są takie!
Powiedziała bardzo szybko, puszczając momentalnie swoje włosy i przysunęła się bliżej koleżanki. Serio, nigdy nie słyszała o czymś takim.. Choć nawet, gdyby słyszała, to ona by z tego nie skorzystała, tak po prostu. Kochała swój kolor włosów, bardzo jej się podobał i nie zamierzała go zostawić.
Słysząc uwagę o kandydatach do zawieszenia wzroku zaśmiała się cicho i machnęła ręką.
- Na pewno jest ktoś taki, tylko nie zwracasz zbytnio uwagi. A nawet jeśli, to jak skończysz szkołę, to na pewno kogoś znajdziesz.
Uśmiechnęła się szeroko. Ona już miała swojego Księcia z bajki, ale nikomu o tym nie wspominała i nawet nie zwracała na niego większej uwagi w szkole, lub na korytarzach, gdy się mijali. Choć nie mogła przyznać, że nie czuła mocniejszego bicia serca.
- Nie, nie mam planów. Możemy usiąść i pogadać, jeśli chcesz, miła odmiana to na pewno będzie.
Re: Błonia
Dziewczyna mogła się cieszyć bo siódma klasa jest chyba najgorsza ze wszystkich. Najwięcej nauki i w ogóle, chociaż dla kogoś kto opanowuje materiał na bieżąco nie powinno to sprawiać jakiegoś większego problemu, ale i tak, nawet najwięksi kujoni mają czasami jakieś trudności z nauką. Elsa gdyby uczęszczała do Beauxbatons to szkołę skończyłaby już w zeszłym roku, a teraz spokojnie kończyła pierwszy rok studiów, no ale nieee, rodzice wysłali ją wraz z rodzeństwem do Hogwartu. Chociaż w sumie to może i dobrze bo mają przynajmniej okazję szkolić języka angielski, poznawać ludzi, z którymi zapewne będą kontynuowali naukę na uniwersytecie.
- I tak trzymaj dziewczyno – zaśmiała się. Widząc reakcję Gryfonki na wypowiedź o cukierkach zmieniających kolor włosów zaśmiała się ponownie, tym razem jednak przetarła kciukiem kącik oka jakby ocierała łzy.
- Serio nie wiedziałaś, że istnieją takie? Mówisz poważnie? – powiedziała po tym jak już się uspokoiła. De la Vega nie miała zielonego pojęcia, że jest w szkolę ktoś takie kto nie wie o istnieniu tych magicznych cukierasków nie raz ratujących dziewczynom tyłki.
- No, ale tak na poważnie, to jak zrobiłaś te końcówki skoro nie wiedziałaś o cukierkach? Myślałam, że wszyscy o nich wiedzą – jakież wielkie było zdziwienie Hiszpanki.
Na uwagę o chłopakach prychnęła.
- Pfff.. Nie szukam nikogo na stałe, przynajmniej nie teraz. Jestem jeszcze za młoda na poważny związek, nie lubię też być przez nikogo ograniczana. No bo wiesz, kiedy się z kimś jest to trzeba zwracać uwagę na to co mu się podoba, a co nie. Wolę być wolnym duchem i robić co chcę – nikt nic na to nie poradzi. Elsa woli być singielką i tak pewnie zostanie na jeszcze spory okres czasu. Nie śpieszy jej się do wejścia w prawdziwe dorosłe życie.
- Skoro nie masz planów to fajnie.. no wiesz o co mi chodzi. Nie obraź się czy coś, ale wolę gdzieś pospacerować. Mam dosyć siedzenia na tyłku. Co powiesz na spacer obrzeżami lasu?
- I tak trzymaj dziewczyno – zaśmiała się. Widząc reakcję Gryfonki na wypowiedź o cukierkach zmieniających kolor włosów zaśmiała się ponownie, tym razem jednak przetarła kciukiem kącik oka jakby ocierała łzy.
- Serio nie wiedziałaś, że istnieją takie? Mówisz poważnie? – powiedziała po tym jak już się uspokoiła. De la Vega nie miała zielonego pojęcia, że jest w szkolę ktoś takie kto nie wie o istnieniu tych magicznych cukierasków nie raz ratujących dziewczynom tyłki.
- No, ale tak na poważnie, to jak zrobiłaś te końcówki skoro nie wiedziałaś o cukierkach? Myślałam, że wszyscy o nich wiedzą – jakież wielkie było zdziwienie Hiszpanki.
Na uwagę o chłopakach prychnęła.
- Pfff.. Nie szukam nikogo na stałe, przynajmniej nie teraz. Jestem jeszcze za młoda na poważny związek, nie lubię też być przez nikogo ograniczana. No bo wiesz, kiedy się z kimś jest to trzeba zwracać uwagę na to co mu się podoba, a co nie. Wolę być wolnym duchem i robić co chcę – nikt nic na to nie poradzi. Elsa woli być singielką i tak pewnie zostanie na jeszcze spory okres czasu. Nie śpieszy jej się do wejścia w prawdziwe dorosłe życie.
- Skoro nie masz planów to fajnie.. no wiesz o co mi chodzi. Nie obraź się czy coś, ale wolę gdzieś pospacerować. Mam dosyć siedzenia na tyłku. Co powiesz na spacer obrzeżami lasu?
Re: Błonia
Hamilton uśmiechnęła się. Siódma klasa po części sprawiała, że Hamilton nie chciała się w niej znaleźć. Wiedziała, że będzie ciężko jej wszystko pogodzić.. Ale jednak starała się nie myśleć jakoś bardzo negatywnie. Pozytywnie czasami było ciężko, ale chociaż obojętnie.
Na jej pytanie o włosy, Rhin złapała ich kosmyk i przez kilka chwil wpatrywała się w nie, obracając je w palcach. W końcu wzruszyła lekko ramionami i skierowała spojrzenie na dziewczynę.
- Em.. Byłam w domu, w Londynie, kiedy je zrobiłam. Mugolska farba, a teraz trochę magii.
Naprawdę ufarbowała sobie włosy farbą do włosów! Cóż, mugole musieli sobie jakoś radzić, czyż nie? Nie mieli czarów, a ich niektóre sposoby na radzenie sobie z różnymi rzeczami.. Bywały śmieszne. Aczkolwiek Hamilton, jako iż wychowywała się częściowo u mugoli, znała ich sztuczki. Nie narzekała na nie, choć gdy zaczęła uczyć się magii, nagle wszystko się zmieniło i było... ciekawsze. I prostsze!
Blondynka uśmiechnęła się lekko. Ona sama nie szukała, można powiedzieć. No bo nie rozglądała się za chłopakiem, to po prostu samo przyszło. Wzruszyła ramionami lekko.
- Co kto lubi. Ja nie wiem, mówiąc szczerze, nie zastanawiałam się nad tym nigdy.
Powiedziała spokojnie, zbierając niesforne kosmki włosów z twarzy. Na jej propozycję, spojrzała na nią wpierw zaskoczona. A po chwili odchrząknęła.
- Obrzeżami lasu? Możemy się nimi przejść.. Tylko bierzesz pod uwagę, że to nie jest najbezpieczniejsze miejsce, co?
Na jej pytanie o włosy, Rhin złapała ich kosmyk i przez kilka chwil wpatrywała się w nie, obracając je w palcach. W końcu wzruszyła lekko ramionami i skierowała spojrzenie na dziewczynę.
- Em.. Byłam w domu, w Londynie, kiedy je zrobiłam. Mugolska farba, a teraz trochę magii.
Naprawdę ufarbowała sobie włosy farbą do włosów! Cóż, mugole musieli sobie jakoś radzić, czyż nie? Nie mieli czarów, a ich niektóre sposoby na radzenie sobie z różnymi rzeczami.. Bywały śmieszne. Aczkolwiek Hamilton, jako iż wychowywała się częściowo u mugoli, znała ich sztuczki. Nie narzekała na nie, choć gdy zaczęła uczyć się magii, nagle wszystko się zmieniło i było... ciekawsze. I prostsze!
Blondynka uśmiechnęła się lekko. Ona sama nie szukała, można powiedzieć. No bo nie rozglądała się za chłopakiem, to po prostu samo przyszło. Wzruszyła ramionami lekko.
- Co kto lubi. Ja nie wiem, mówiąc szczerze, nie zastanawiałam się nad tym nigdy.
Powiedziała spokojnie, zbierając niesforne kosmki włosów z twarzy. Na jej propozycję, spojrzała na nią wpierw zaskoczona. A po chwili odchrząknęła.
- Obrzeżami lasu? Możemy się nimi przejść.. Tylko bierzesz pod uwagę, że to nie jest najbezpieczniejsze miejsce, co?
Re: Błonia
Prawdę mówiąc siódma klasa czeka każdego. No chyba, że ktoś jest prawdziwym idiotą, a jak wiadomo to się czasami zdarza.
- Mugolska farba do włosów? - spojrzała na Rhinnę szeroko otwartymi oczami. Elsa jako czystokrwista czarownica od dziecka wychowywała się z magią i nie o wszystkich mugolskich wynalazkach miała pojęcie. Owszem, wiedziała co to samochód, pociąg i takie tam, ale jak widać nie miała pojęcia co to zwykła farba do włosów, a dla Gryfonki było to coś zwyczajnego.
- Kiedyś będziesz musiała mi pokazać co nie co z mugolskiego świata - puściła w stronę Rhin oczko. De la Vega z chęcią czegoś się nauczy, a kto wie, może w przyszłości ta wiedza jej pomoże. Bycie po części mugolem miało swoje korzyści, dlatego Krukonka była tolerancyjna w kwestii czystości krwi.
- Przecież obrzeża to jeszcze nie las - machnęła ręką. Nie ma co się bać. - Nic nam się nie stanie. Nie będziemy wchodzić do lasu. Obiecuję - jeszcze nie teraz - pomyślała. Chyba każdego ucznia zastanawiało jak to jest w Zakazanym Lesie. Nawet sporo osób ośmieliło się do niego wejść. A to, że kilka osób z lasu nie wyszło to już inna sprawa. Hamilton miała rację, nawet obrzeża są niebezpieczne, jednak to nie wystarczy aby przekonać Else do zmiany decyzji. Nawet gdyby Rhinna godzinami mówiła o tym jakie to niebezpieczne, Elsa i tak by poszła. Uparciuch z niej.
- To jak, idziemy? - zapytała wesoło, a po chwili kierowała swe kroki w stronę, w którą raczej nie powinny iść, ale co tam.
- Mugolska farba do włosów? - spojrzała na Rhinnę szeroko otwartymi oczami. Elsa jako czystokrwista czarownica od dziecka wychowywała się z magią i nie o wszystkich mugolskich wynalazkach miała pojęcie. Owszem, wiedziała co to samochód, pociąg i takie tam, ale jak widać nie miała pojęcia co to zwykła farba do włosów, a dla Gryfonki było to coś zwyczajnego.
- Kiedyś będziesz musiała mi pokazać co nie co z mugolskiego świata - puściła w stronę Rhin oczko. De la Vega z chęcią czegoś się nauczy, a kto wie, może w przyszłości ta wiedza jej pomoże. Bycie po części mugolem miało swoje korzyści, dlatego Krukonka była tolerancyjna w kwestii czystości krwi.
- Przecież obrzeża to jeszcze nie las - machnęła ręką. Nie ma co się bać. - Nic nam się nie stanie. Nie będziemy wchodzić do lasu. Obiecuję - jeszcze nie teraz - pomyślała. Chyba każdego ucznia zastanawiało jak to jest w Zakazanym Lesie. Nawet sporo osób ośmieliło się do niego wejść. A to, że kilka osób z lasu nie wyszło to już inna sprawa. Hamilton miała rację, nawet obrzeża są niebezpieczne, jednak to nie wystarczy aby przekonać Else do zmiany decyzji. Nawet gdyby Rhinna godzinami mówiła o tym jakie to niebezpieczne, Elsa i tak by poszła. Uparciuch z niej.
- To jak, idziemy? - zapytała wesoło, a po chwili kierowała swe kroki w stronę, w którą raczej nie powinny iść, ale co tam.
Re: Błonia
Hamilton spojrzała na nią i uśmiechnęła się lekko.
- Tak, mugolska farba do włosów. Naprawdę, jest coś takiego. Co prawda, strasznie śmierdzi, ale jak widać jest skuteczna - na jakiś czas, bo w końcu trzeba farbować je na nowo, jak już odrosną - mugole nie mają jak zmienić swojego naturalnego koloru na stałe, tylko muszę co jakiś poprawiać.
Wzruszyła lekko ramionami i zaśmiała się cicho. Nie dziwiło jej to, że Elsa nie znała czegoś takiego. Wiadomo - czarodzieje, co po niektórzy przynajmniej, w miarę interesują się życiem mugoli. ale nie znali większości rzeczy, którymi oni się posługiwali. A już kto by pomyślał o farbie do włosów..
- Jasne, nie ma sprawy. Choć teraz już bardziej rezygnuje się z mugolskich rzeczy w moim domu, po śmierci mamy.
Przez tych ładnych parę lat dużo rzeczy niemagicznych zostało po prostu usuniętych z pokojów, z mieszkania. Wcale się temu nie dziwiła, jednak Hamilton lubiła co jakiś czas pochodzić po mugolskich sklepach, porozglądać się po ich świecie. Ot, zostało jej trochę po spacerach z matką na miasto. Jako iż nie mogła jej zaproponować nic magicznego, pokazywała jej od małego świat mugoli.
Widząc, jak Elsa powoli rusza w stronę lasu, Hamilton zawahała się. Nawet, jeśli miały chodzić po samych obrzeżach.. Zacisnęła mocniej jedną dłoń na miotle, drugą na pasku od torby.
- Obrzeża to nie las, ale z nich niedaleko do niebezpieczeństwa..
Mruknęła cicho, mrużąc powieki. Skierowała spojrzenie w stronę lasu. Cóż, chyba prosta sprawa, że nie chciała tam iść? I to już nawet nie chodziło o to, że tchórzy.. Może trochę. Ale jednak zasady to zasady - do lasu się nie wchodzi. Widząc jednak, jak Elsa ruszyła w stronę obrzeży, westchnęła cicho. Ruszyła w jej kierunku.
- Ale do lasu nie wchodzimy.
Rzuciła cicho, gdy już była obok niej. Cóż, będzie głosem rozsądku Elsy. Nie zamierzała jej pozwolić wejść między drzewa. Z drugiej strony - była młodsza, więc dziewczyna wcale nie musi jej posłuchać..
- Tak, mugolska farba do włosów. Naprawdę, jest coś takiego. Co prawda, strasznie śmierdzi, ale jak widać jest skuteczna - na jakiś czas, bo w końcu trzeba farbować je na nowo, jak już odrosną - mugole nie mają jak zmienić swojego naturalnego koloru na stałe, tylko muszę co jakiś poprawiać.
Wzruszyła lekko ramionami i zaśmiała się cicho. Nie dziwiło jej to, że Elsa nie znała czegoś takiego. Wiadomo - czarodzieje, co po niektórzy przynajmniej, w miarę interesują się życiem mugoli. ale nie znali większości rzeczy, którymi oni się posługiwali. A już kto by pomyślał o farbie do włosów..
- Jasne, nie ma sprawy. Choć teraz już bardziej rezygnuje się z mugolskich rzeczy w moim domu, po śmierci mamy.
Przez tych ładnych parę lat dużo rzeczy niemagicznych zostało po prostu usuniętych z pokojów, z mieszkania. Wcale się temu nie dziwiła, jednak Hamilton lubiła co jakiś czas pochodzić po mugolskich sklepach, porozglądać się po ich świecie. Ot, zostało jej trochę po spacerach z matką na miasto. Jako iż nie mogła jej zaproponować nic magicznego, pokazywała jej od małego świat mugoli.
Widząc, jak Elsa powoli rusza w stronę lasu, Hamilton zawahała się. Nawet, jeśli miały chodzić po samych obrzeżach.. Zacisnęła mocniej jedną dłoń na miotle, drugą na pasku od torby.
- Obrzeża to nie las, ale z nich niedaleko do niebezpieczeństwa..
Mruknęła cicho, mrużąc powieki. Skierowała spojrzenie w stronę lasu. Cóż, chyba prosta sprawa, że nie chciała tam iść? I to już nawet nie chodziło o to, że tchórzy.. Może trochę. Ale jednak zasady to zasady - do lasu się nie wchodzi. Widząc jednak, jak Elsa ruszyła w stronę obrzeży, westchnęła cicho. Ruszyła w jej kierunku.
- Ale do lasu nie wchodzimy.
Rzuciła cicho, gdy już była obok niej. Cóż, będzie głosem rozsądku Elsy. Nie zamierzała jej pozwolić wejść między drzewa. Z drugiej strony - była młodsza, więc dziewczyna wcale nie musi jej posłuchać..
Re: Błonia
Właściwie to Kingsley nie bardzo pałał radością na widok fajerwerków. Właściwie to... kiedyś doznał urazu, lekko i dyskretnie, więc nie bardzo było mu po drodze z tym pomysłem, ponieważ ilekroć spoglądał na to, co w łapskach niesie jego przyjaciel to miał to dziwne przeczucie, ze i tak się coś do jasnej cholery stanie i wylądują w skrzydle szpitalnym, zamiast ukończą sprawnie i szybko, na fachowca, stawianie magicznych fajerwerków. W sumie to miało nazwę, jak sprawdzanie, czy jeszcze potrafią dać czadu i są użyteczne, ale próbował im nie nadawać jeszcze tak wspaniałej opinii. Niedługo może zostać bez ręki, bez nogi, albo z obwisłym nosem. Wystarczy, że z jednym musi się borykać, nie zniósł by, gdyby coś mu się stało bodajże okrutnego albo jeszcze Millerowi. No przecież! To była kanalia, ale nie byle jaka i nie byle kogo. Nigdy przyznawać się nie chciał do większego okazywania mu uczuć albo coś tam innego, ale no pewnie, że go tam po swojemu ubóstwiał, bo bez chłopaka już dawno by zginął w tym całym Hogwarcie. Z nudów by poumierał albo stale by mu ktoś muki oddawał w ryja i biedny by chodził z ciągle poobijaną facjatą. Co miłe nie jest, uwierzcie. Ciota dba o wygląd zbytnio, odkąd przyuważył Lopez na horyzoncie. No, ale to tyle na temat bycia downem pospolitym w wersji gryfona.
- Boże, czy my musimy zawsze coś odpierdalać w porze obiadu.. Zjadłbym już tą zupę brokułowa z grzybami - Chciał dokończyć, że tą, co wtedy rzygali po niej w chacie, ale powstrzymał się, bo wspomina to znowuż niezbyt wesoło i.. niewiele tez pamięta, a jedynie z opowiadań kumpla. WIADOMO, że nikt jak Lleu potrafi stworzyć historyjkę, w którą łatwo uwierzyć i się zbłaźnić. Jezu, do teraz nie wie, czy na serio chciał zgwałcić swoją kanapę i musi iść na leczenie czy to po prostu część żartobliwa była. Spojrzał jeszcze z niechęcią własne pudło. Musiałby się czymś zjarać by to psychicznie przetrawić. - Lleu, gdzie my tak w ogóle idziemy? Mieliśmy tak gówniane lekcje i w dodatku, jest zimno. Weź zatrzymaj tą dupę już, nikogo raczej nie ma, kiedy piździ. - Bo piźdżiało, jak zdążył poczuć, gdy tylko wyszli z zamku, tak zawiało, że łohohoh. Kaptur? Co tam kaptur i ciepło. Im zimno straszne nie było, ale ledwo co utrzymali się na tych schodach. Stylówa na menela i jedziemy z koksem.
- Boże, czy my musimy zawsze coś odpierdalać w porze obiadu.. Zjadłbym już tą zupę brokułowa z grzybami - Chciał dokończyć, że tą, co wtedy rzygali po niej w chacie, ale powstrzymał się, bo wspomina to znowuż niezbyt wesoło i.. niewiele tez pamięta, a jedynie z opowiadań kumpla. WIADOMO, że nikt jak Lleu potrafi stworzyć historyjkę, w którą łatwo uwierzyć i się zbłaźnić. Jezu, do teraz nie wie, czy na serio chciał zgwałcić swoją kanapę i musi iść na leczenie czy to po prostu część żartobliwa była. Spojrzał jeszcze z niechęcią własne pudło. Musiałby się czymś zjarać by to psychicznie przetrawić. - Lleu, gdzie my tak w ogóle idziemy? Mieliśmy tak gówniane lekcje i w dodatku, jest zimno. Weź zatrzymaj tą dupę już, nikogo raczej nie ma, kiedy piździ. - Bo piźdżiało, jak zdążył poczuć, gdy tylko wyszli z zamku, tak zawiało, że łohohoh. Kaptur? Co tam kaptur i ciepło. Im zimno straszne nie było, ale ledwo co utrzymali się na tych schodach. Stylówa na menela i jedziemy z koksem.
Freddie KingsleyKlasa VI - Urodziny : 23/06/1997
Wiek : 27
Skąd : Londyn, Wielka Brytania
Krew : Czysta
Re: Błonia
Ja nie wiem dziecko czym cię w domu karmią. Gwarantuję ci jednak, że jak zawitasz w moim polskim, praskim pokoju nauczysz się szanować pokarm. Lleu także nie wiedział skąd ten wielkouszowiec brał gust kulinarny. Normalnie z dupy strony brokuły do grzybów?
Co też tym bogatomiejskim miesza w kale, buzi i talerzach? Lleu patrzył tylko z widocznym niesmakiem na swojego sponsora i przypomniał sobie, że musi się wysikać. Także odłożył na chwilę petardy. Wysikał się. Znowuż podniósł petardy.
- jesteś obleśny z tymi brokułami jak zrobimy, to co mamy zrobić, kupimy pulpety na czarno od tego głupiego skrzata handlującego żarciem. - pospieszał Freddiego dźgając go kijkiem w dupkę. - szybciej śmieciu - zaraz jednak znalazł sobie lepsze zajęcie.
- Będziemy wysadzać krety! Znajdziesz jakaś norę mów! - sam zaczął się rozglądać za kretami, bo dziś wybrali się jak prawdziwi gentlemani na polowanie. - W ogóle wiesz masz duże uszy
Co też tym bogatomiejskim miesza w kale, buzi i talerzach? Lleu patrzył tylko z widocznym niesmakiem na swojego sponsora i przypomniał sobie, że musi się wysikać. Także odłożył na chwilę petardy. Wysikał się. Znowuż podniósł petardy.
- jesteś obleśny z tymi brokułami jak zrobimy, to co mamy zrobić, kupimy pulpety na czarno od tego głupiego skrzata handlującego żarciem. - pospieszał Freddiego dźgając go kijkiem w dupkę. - szybciej śmieciu - zaraz jednak znalazł sobie lepsze zajęcie.
- Będziemy wysadzać krety! Znajdziesz jakaś norę mów! - sam zaczął się rozglądać za kretami, bo dziś wybrali się jak prawdziwi gentlemani na polowanie. - W ogóle wiesz masz duże uszy
Lleu MillerKlasa VI - Skąd : Saint Paul, Minnesota
Krew : Czysta
Re: Błonia
Pewnie, najlepiej w sam środek jego chudej dupy, bo nie ma to jak od tyłu, okeeej. Wyżcie mu go. Normalnie Freddie nie dostaje komplementów na aż tak fajny i zarazem drażliwy temat. Bo to są jego pierdolone uszy, pierdolone geny i pierdolony prapraprapradziad imigrant z tureckiego pałacyku o nazwie pożal się Boże w środkowej Azji. Nie znosił tej części swojego ciała, więc co on mu tutaj, z tym... Już chciał się tam pyskówą jakąś obszczycić, ale niestety nic mu nie wyszło, bo prędko zapomniał, jak się o coś znienacka potknął. Korzenie, kamyk.. trawa, nieistniejący i bliżej niezidentyfikowany przedmiot. Jeszcze by mu karton wyleciał z rąk. A nie było trzynastego piątku czy innego święta. Tak czy siak, gryfon wolałby, żeby jakaś normalna, w sensie oczywiście, umysłowym, dziewczyna mu powiedziała, no, ale zadowolił się z lekką niechęcią i tym. Uśmiechnął się na tyle gejowsko, ile umiał i zamrugał zalotnie, jakby był w nim zadurzony i wreszcie, wniebowzięty nagłą wzmianką, a to się nie zdarza często i trzeba celebrować!
- Jestes taki urocy, wies? Kiedy chces to umies, ty moja łachudro ty ty! Freduś już się nie gniewa! - Ale wszystko robił i mówił na odległość, bo by mu przywalił w mordę. Albo zaraz to bez problemu pewnie zrobi. Nie żeby mu całe życie przed oczami przeleciało i się bał tego czorta, ale oni co chwilę się bili, obrzucali jajkami w kuchni, czymkolwiek, czego.. już nie pamięta oczywiście. To było normalne, chociaż cykor istniał gdzieś tam, sobie i go wkurwiał. Wsłuchał się w Lleu i podrapał się po głowie.
- Jasne, po prostu zacznę się przechadzać po błoniach i je nawoływać.. One są pod ziemią nooooooooo i uciekają przed takimi debilami właśnie, jak my - Aż się zapowietrzył, uaa. Postawił karton na ziemi i już chciał usiąść z przyzwyczajenia, jak w lecie, ale tyłek by mu się zaziębił i prędko udał, że się rozciągał.
- Jestes taki urocy, wies? Kiedy chces to umies, ty moja łachudro ty ty! Freduś już się nie gniewa! - Ale wszystko robił i mówił na odległość, bo by mu przywalił w mordę. Albo zaraz to bez problemu pewnie zrobi. Nie żeby mu całe życie przed oczami przeleciało i się bał tego czorta, ale oni co chwilę się bili, obrzucali jajkami w kuchni, czymkolwiek, czego.. już nie pamięta oczywiście. To było normalne, chociaż cykor istniał gdzieś tam, sobie i go wkurwiał. Wsłuchał się w Lleu i podrapał się po głowie.
- Jasne, po prostu zacznę się przechadzać po błoniach i je nawoływać.. One są pod ziemią nooooooooo i uciekają przed takimi debilami właśnie, jak my - Aż się zapowietrzył, uaa. Postawił karton na ziemi i już chciał usiąść z przyzwyczajenia, jak w lecie, ale tyłek by mu się zaziębił i prędko udał, że się rozciągał.
Freddie KingsleyKlasa VI - Urodziny : 23/06/1997
Wiek : 27
Skąd : Londyn, Wielka Brytania
Krew : Czysta
Re: Błonia
Ojacie, to Freds ma tureckie korzenie? Szkoda, że Lleu jeszcze o tym nie słyszał, ale niebawem usłyszy i będzie mu wypominał CYGAŃSKIE życie. Bo Lleu, to taki geograficzny frajer, dlatego wszystko kojarzy mu się z cyganami. W szczególności bogactwo, żebranie o bycie tak fajnym jak on i duże uszy, to ideolo Freds. Nie no na kochankę, to Lleu by się znakomicie nadawał, jego chytrość i skłonność do bycia miłym za kebaba. Istne ore ore siabadaba amore.
Co z tego, że odszedł na odległość łachudra i tak dorwała Freds wpychając jego główkę pod swoją spoconą pachę.
- Nie przeszkadzaj pindo, tylko byś krytykował. - po czym dodał niczym typowa matka. - A do roboty, to nie ma komu!
Lleu ze zdziwieniem obserwował gimnastyczne wyczyny Fredsa.
- jeszcze się połamiesz deklu jak ostatnio, kiedy stawiałeś nogę na kiblo-prysznic w domu Beckleya[/b][/b]
Co z tego, że odszedł na odległość łachudra i tak dorwała Freds wpychając jego główkę pod swoją spoconą pachę.
- Nie przeszkadzaj pindo, tylko byś krytykował. - po czym dodał niczym typowa matka. - A do roboty, to nie ma komu!
Lleu ze zdziwieniem obserwował gimnastyczne wyczyny Fredsa.
- jeszcze się połamiesz deklu jak ostatnio, kiedy stawiałeś nogę na kiblo-prysznic w domu Beckleya[/b][/b]
Lleu MillerKlasa VI - Skąd : Saint Paul, Minnesota
Krew : Czysta
Re: Błonia
Cygańskie życie. To żeś tero podsumowoł.
Kingsley odchrząknął i zarzucił swoimi grzywkami, włoskami pięknymi, trzy dni niemyte i zobaczcie jakie jeszcze żywe i lśniące. Sam często się zastanawiał, jak był mały i nikt mu nie chciał dobrze odpowiedzieć na pytanie, wiec robili z niego większego kretyna... no ale wracając, to nie wiedział, jakie ma korzenie, dopóki mu matka nie wykrzyczała, gdy zbił jej ulubioną zastawę chińską, a potem biedaczysko wylądowało w pokoju na samej górze, gdzie rodzice chowali większość ich rzeczy z przeszłości. Były tam na prawdę straszne rzeczy. Ale na takiego Lleu to pewnie by nic nie podziałało.
- Cooo..co..co - Zahaczył, patrząc na kumpla z równie głupią i zdezorientowaną miną, chociaż był przekonany, że rozciąganie idzie mu znakomicie i wygląda profesjonalnie, że wie co robi. Hehe, a tu zdziwko. - Patrz na siebie, byś przypakował, na Beckhama!
- To co dalej robimy? Poza tym nie przypominaj mi, bo mam ochotę rzygać dalej niż widzę - Zaśmiał się i zaczął szukać czegoś w tym pudle, co tak niósł. Wziął do ręki fajerwerki o zaokrąglonym kształcie i zerknął na powrót na Millera z ciekawością. - Skąd ty wytrzasnąłeś to.. Lusiek, nie ukradłeś, prawda..hehem?
Kingsley odchrząknął i zarzucił swoimi grzywkami, włoskami pięknymi, trzy dni niemyte i zobaczcie jakie jeszcze żywe i lśniące. Sam często się zastanawiał, jak był mały i nikt mu nie chciał dobrze odpowiedzieć na pytanie, wiec robili z niego większego kretyna... no ale wracając, to nie wiedział, jakie ma korzenie, dopóki mu matka nie wykrzyczała, gdy zbił jej ulubioną zastawę chińską, a potem biedaczysko wylądowało w pokoju na samej górze, gdzie rodzice chowali większość ich rzeczy z przeszłości. Były tam na prawdę straszne rzeczy. Ale na takiego Lleu to pewnie by nic nie podziałało.
- Cooo..co..co - Zahaczył, patrząc na kumpla z równie głupią i zdezorientowaną miną, chociaż był przekonany, że rozciąganie idzie mu znakomicie i wygląda profesjonalnie, że wie co robi. Hehe, a tu zdziwko. - Patrz na siebie, byś przypakował, na Beckhama!
- To co dalej robimy? Poza tym nie przypominaj mi, bo mam ochotę rzygać dalej niż widzę - Zaśmiał się i zaczął szukać czegoś w tym pudle, co tak niósł. Wziął do ręki fajerwerki o zaokrąglonym kształcie i zerknął na powrót na Millera z ciekawością. - Skąd ty wytrzasnąłeś to.. Lusiek, nie ukradłeś, prawda..hehem?
Freddie KingsleyKlasa VI - Urodziny : 23/06/1997
Wiek : 27
Skąd : Londyn, Wielka Brytania
Krew : Czysta
Re: Błonia
Jarsen najwyraźniej miał niezłe problemy, skoro o tak późnej porze nadal nie leżał w łóżku. Chociaż prawda jest taka, że zdążył przespać z dwie godziny i najwyraźniej tyle mu całkowicie wystarczyło. Gdy tylko podniósł się z łóżka jego kot od razu zadowolony z możliwości spaceru ze swoim panem poprowadził go wprost na błonia.
Chłopak padł na plecy na trawie, ot tak żeby sobie popatrzeć w niebo, może nawet o czymś pomyśleć, zaś Kuro zajął się czymś pożytecznym i raz po raz przynosił swemu panu jakiegoś robaczka i lecąc po następnego za każdym razem gdy po otrzymaniu pochwały zjadał stworzonka.
- Cudownie, znajdź teraz coś jaśniejszego - powiedział uśmiechając się do kota, który z radosnym miauknięciem pognał przed siebie, zostawiając swojego pana na jakiś czas w samotności.
Sam wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, odpalił sobie jednego różdżką i wydmuchiwał kółka z dymu wprost przed siebie, a konkretnie to nad siebie, w końcu leżał.
Chłopak padł na plecy na trawie, ot tak żeby sobie popatrzeć w niebo, może nawet o czymś pomyśleć, zaś Kuro zajął się czymś pożytecznym i raz po raz przynosił swemu panu jakiegoś robaczka i lecąc po następnego za każdym razem gdy po otrzymaniu pochwały zjadał stworzonka.
- Cudownie, znajdź teraz coś jaśniejszego - powiedział uśmiechając się do kota, który z radosnym miauknięciem pognał przed siebie, zostawiając swojego pana na jakiś czas w samotności.
Sam wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, odpalił sobie jednego różdżką i wydmuchiwał kółka z dymu wprost przed siebie, a konkretnie to nad siebie, w końcu leżał.
Samuel JarsenKlasa VI - Urodziny : 19/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Nowy York
Krew : Czysta
Re: Błonia
Wśród ciemności i ciszy, która otulała przyjemnie Ślizgona zarysował się ciemny kształt. Coś sunęło w jego kierunku ze stałą prędkością, lekko unosząc się i opadając.
Dopiero po chwili dało się rozpoznać, że to grzywa jasnych włosów należąca również do mieszkańca Domu Salazara.
W pewnej chwili kształt się zatrzymał, zmierzył wzrokiem leżący obiekt a następnie nieśpiesznie podszedł. Czarny jak noc płaszcz spływał po ramionach chłopaka dając mu odpowiednie ukrycie w ciemnościach. Kaptur jednak leżał swobodnie na ramionach chłopaka.
Zatrzymał się obok Samuela, spod kurtyny materiału wychynęła dłoń Ślizgona. Machnął na boki rozpraszając dym.
- Że też wam się chce truć mugolskim tytoniem.
Mruknął z lekkim zawodem w głosie. Świat czarodziei znał o wiele lepsze używki, niż te którymi mugole się zachwycali popadając w coraz to głębsze odmęty nierzeczywistego świata.
Dopiero po chwili dało się rozpoznać, że to grzywa jasnych włosów należąca również do mieszkańca Domu Salazara.
W pewnej chwili kształt się zatrzymał, zmierzył wzrokiem leżący obiekt a następnie nieśpiesznie podszedł. Czarny jak noc płaszcz spływał po ramionach chłopaka dając mu odpowiednie ukrycie w ciemnościach. Kaptur jednak leżał swobodnie na ramionach chłopaka.
Zatrzymał się obok Samuela, spod kurtyny materiału wychynęła dłoń Ślizgona. Machnął na boki rozpraszając dym.
- Że też wam się chce truć mugolskim tytoniem.
Mruknął z lekkim zawodem w głosie. Świat czarodziei znał o wiele lepsze używki, niż te którymi mugole się zachwycali popadając w coraz to głębsze odmęty nierzeczywistego świata.
Re: Błonia
Chłopak skierował swoje spojrzenie na przybysza, którego jedynym odbiciem od ciemności były jego jasne włosy.
- Wiesz, wyglądasz prawie jak dementor - mruknął uśmiechając się pod nosem. Ach co to by było jakby dementor śmigał sobie po błoniach. No w zasadzie miałby nieźle przerypane ale jakoś się tym specjalnie w tej chwili nie przejmował.
- Seks mugole też uprawiają a jakoś nikt na to nie narzeka - odparł jak gdyby wzmianka o tym, że palenie jest be i mugolskie była dla niego osobistą obrazą.
Podniósł się powoli do pozycji siedzącej i przyjrzał uważniej dla chłopaka, którego dopiero teraz rozpoznał jako studenta z jego roku.
- Siemasz Fraser? - jak gdyby w ogóle wstępu w całej tej rozmowie nie było.
- Wiesz, wyglądasz prawie jak dementor - mruknął uśmiechając się pod nosem. Ach co to by było jakby dementor śmigał sobie po błoniach. No w zasadzie miałby nieźle przerypane ale jakoś się tym specjalnie w tej chwili nie przejmował.
- Seks mugole też uprawiają a jakoś nikt na to nie narzeka - odparł jak gdyby wzmianka o tym, że palenie jest be i mugolskie była dla niego osobistą obrazą.
Podniósł się powoli do pozycji siedzącej i przyjrzał uważniej dla chłopaka, którego dopiero teraz rozpoznał jako studenta z jego roku.
- Siemasz Fraser? - jak gdyby w ogóle wstępu w całej tej rozmowie nie było.
Samuel JarsenKlasa VI - Urodziny : 19/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Nowy York
Krew : Czysta
Re: Błonia
Może jak dementor, albo jaki duch. Co by nawet pasowało, bo wielu czasami zastanawiało się, czy aby na pewno Fraser jest żywą istotą. Chłopak schował dłoń pod poły płaszcza. I stojąc tak nad Samuelem niczym nocna mara nawet nie drgnął, czy chociażby się odsunął w chwili, gdy drugi ze Ślizgonów uniósł się do pozycji siedzącej.
- Siemasz Jarsen. - Mruknął w odpowiedzi.
Skoro temat używek ucięto, chłopak go nie kontynuował. Sam nawdychał się już w życiu tyle dymu tytoniowego, że mógłby uchodzić za czynnego palacza. Wystarczyło mu mugolskich eksponatów w laboratorium wujaszka.
- Spać nie możesz, czy kota wyprowadzasz?
Spojrzał w stronę, w która jeszcze chwilę temu skoczył koci futrzak.
- Siemasz Jarsen. - Mruknął w odpowiedzi.
Skoro temat używek ucięto, chłopak go nie kontynuował. Sam nawdychał się już w życiu tyle dymu tytoniowego, że mógłby uchodzić za czynnego palacza. Wystarczyło mu mugolskich eksponatów w laboratorium wujaszka.
- Spać nie możesz, czy kota wyprowadzasz?
Spojrzał w stronę, w która jeszcze chwilę temu skoczył koci futrzak.
Re: Błonia
Wydmuchał kilka ostatnich kółek z papierosa i wyrzucił niedopałek w powietrze, a machnięciem różdżki sprawił, że śmieć rozprysnął się i zniknął. No przynajmniej nie będzie śmiecił na błoniach.
- Skąd pewność, że to nie kot wyprowadza mnie? - spytał jak gdyby to była oczywista możliwość, którą najwyraźniej Nevan przeoczył. Przyjrzał się uważniej dla jego stroju. Jak można się ubierać całkowicie na czarno? Tego nigdy nie potrafił zrozumieć no ale co poradzić, skoro on zawsze musiał mieć na sobie jakieś kolory.
- Tak na poważnie. Starasz się kogoś wystraszyć, czy unikasz bycia złapanym po ciemku? - przekrzywił lekko głowę jak gdyby to pozwoliło mu lepiej zrozumieć sposób myślenia towarzysza
- Skąd pewność, że to nie kot wyprowadza mnie? - spytał jak gdyby to była oczywista możliwość, którą najwyraźniej Nevan przeoczył. Przyjrzał się uważniej dla jego stroju. Jak można się ubierać całkowicie na czarno? Tego nigdy nie potrafił zrozumieć no ale co poradzić, skoro on zawsze musiał mieć na sobie jakieś kolory.
- Tak na poważnie. Starasz się kogoś wystraszyć, czy unikasz bycia złapanym po ciemku? - przekrzywił lekko głowę jak gdyby to pozwoliło mu lepiej zrozumieć sposób myślenia towarzysza
Samuel JarsenKlasa VI - Urodziny : 19/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Nowy York
Krew : Czysta
Re: Błonia
Wzruszył ramionami. Kto tam wiedział tych właścicieli kotów, oni tacy sami jak i ich pupile. Mają swoje ścieżki.
- Kto jak woli. - Skomentował krótko.
Nevanowi czerń nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie, lubił ją.
Na pytanie Samuela chłopak uśmiechnął się enigmatycznie. Któż to wiedzial co się w ślizgonowatej głowie urodziło, że włóczył się po nocach.
- Straszenie wychodzi mi dobrze również w dzień.
Dodał niewiele wyjaśniając. Obejrzał się w stronę zamku. Po czym uniósł ramię wydobywając spod szaty różdżkę. Po krótkim "Lumos" na końcu drewienka zalśniła niewielka lampa, która ciepłym blaskiem oświetlała trawnik i okolice.
Zapalanie światła raczej nie szło w parze z ukrywaniem się.
- Dokądś idę. Jeśli chcesz, możesz też iść ze mną i zaspokoić swoją ciekawość.
Znów ten enigmatyczny ton, który wręcz zachęcał do przyjęcia propozycji.
- Kto jak woli. - Skomentował krótko.
Nevanowi czerń nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie, lubił ją.
Na pytanie Samuela chłopak uśmiechnął się enigmatycznie. Któż to wiedzial co się w ślizgonowatej głowie urodziło, że włóczył się po nocach.
- Straszenie wychodzi mi dobrze również w dzień.
Dodał niewiele wyjaśniając. Obejrzał się w stronę zamku. Po czym uniósł ramię wydobywając spod szaty różdżkę. Po krótkim "Lumos" na końcu drewienka zalśniła niewielka lampa, która ciepłym blaskiem oświetlała trawnik i okolice.
Zapalanie światła raczej nie szło w parze z ukrywaniem się.
- Dokądś idę. Jeśli chcesz, możesz też iść ze mną i zaspokoić swoją ciekawość.
Znów ten enigmatyczny ton, który wręcz zachęcał do przyjęcia propozycji.
Re: Błonia
Rozejrzał się za swoim pupilem, który dłuższą chwilę nie wracał z nową ofiarą. No najwidoczniej zatracił się w polowaniu albo zasnął, nieważne.
- Ja tam wolę wyprowadzać, ale Kuro pewnie uważa, że jest w tym lepszy - stwierdził machając ręką, jak gdyby chcąc zaakcentować to, jak Fraser zakończył ów temat.
- Z tą facjatą? To akurat oczywiste Nevan. - Jarsen wyszczerzył swoje zęby w idealnym, rozjaśnionym po chwili przez różdżkę kolegi światłem.
- Jeśli nie wiąże się to ze składaniem mnie w ofierze jakiemuś czemuś, albo gwałceniu to nie mam nic przeciwko by Ci towarzyszyć. Ale pamiętaj, mam Cię na oku - ostentacyjnie jedno oko zamknął a drugie wlepił we Frasera, jak gdyby miał dosłownie na myśli używanie jedne oka, które będzie uważnie obserwować towarzysza. Podniósł się do pozycji stojącej i przeciągnął się, pozwalając kościom na wydanie lekkiego trzasku. Nie ma to jak dobrze się przeciągnąć.
- Prowadź więc. Jestem ciekaw co też możesz robić po nocach na błoniach - oczywiście nie mogło zabraknąć w tym odrobiny ironii, na którą pokusił się Samuel, jednak kimże by był, gdyby tego nie zrobił, jakimś puchonem? Być może w jakimś tam stopniu nawet zaciekawiło go, co też ktoś kto nie wyprowadza zwierzaka mógłby robić o tak późnej - bądź jak kto woli - wczesnej porze na błoniach.
- Ja tam wolę wyprowadzać, ale Kuro pewnie uważa, że jest w tym lepszy - stwierdził machając ręką, jak gdyby chcąc zaakcentować to, jak Fraser zakończył ów temat.
- Z tą facjatą? To akurat oczywiste Nevan. - Jarsen wyszczerzył swoje zęby w idealnym, rozjaśnionym po chwili przez różdżkę kolegi światłem.
- Jeśli nie wiąże się to ze składaniem mnie w ofierze jakiemuś czemuś, albo gwałceniu to nie mam nic przeciwko by Ci towarzyszyć. Ale pamiętaj, mam Cię na oku - ostentacyjnie jedno oko zamknął a drugie wlepił we Frasera, jak gdyby miał dosłownie na myśli używanie jedne oka, które będzie uważnie obserwować towarzysza. Podniósł się do pozycji stojącej i przeciągnął się, pozwalając kościom na wydanie lekkiego trzasku. Nie ma to jak dobrze się przeciągnąć.
- Prowadź więc. Jestem ciekaw co też możesz robić po nocach na błoniach - oczywiście nie mogło zabraknąć w tym odrobiny ironii, na którą pokusił się Samuel, jednak kimże by był, gdyby tego nie zrobił, jakimś puchonem? Być może w jakimś tam stopniu nawet zaciekawiło go, co też ktoś kto nie wyprowadza zwierzaka mógłby robić o tak późnej - bądź jak kto woli - wczesnej porze na błoniach.
Samuel JarsenKlasa VI - Urodziny : 19/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Nowy York
Krew : Czysta
Re: Błonia
- To się okaże.
Ślizgon uśmiechnął się drapieżnie w odpowiedzi na komentarz Samuela o składaniu ofiar. Nevan dobrze bawił się wykorzystując otaczający ich mrok, jego dość niespodziewane przybycie na własną korzyść aby trochę podnieść Jarsenowi poziom adrenaliny we krwi.
Ruszył bez ostrzeżenia wymijając starszego kolegę by powoli wtopić się w panujący mrok. Jarsen miał tylko chwilę aby ruszyć za Nevanem zanim jego jasna czupryna zniknie w cieniach otoczenia.
Fraser zignorował ironiczny ton chłopaka, on po coś gdzieś szedł. Więc jaką przeszkodą było zgrywanie się Jarsena z nim? Żadną.
Po paru chwilach dość szybkiego marszu w towarzystwie nikłego światła latarni Frasera drugi ze Ślizgonów zdał sobie sprawę z faktu, iż zbliżają się do jeziora. Powietrze wyraźnie stało się chłodniejsze i bardziej rześkie. Cichy plusk leniwych fal niósł się echem po okolicy.
Ślizgon uśmiechnął się drapieżnie w odpowiedzi na komentarz Samuela o składaniu ofiar. Nevan dobrze bawił się wykorzystując otaczający ich mrok, jego dość niespodziewane przybycie na własną korzyść aby trochę podnieść Jarsenowi poziom adrenaliny we krwi.
Ruszył bez ostrzeżenia wymijając starszego kolegę by powoli wtopić się w panujący mrok. Jarsen miał tylko chwilę aby ruszyć za Nevanem zanim jego jasna czupryna zniknie w cieniach otoczenia.
Fraser zignorował ironiczny ton chłopaka, on po coś gdzieś szedł. Więc jaką przeszkodą było zgrywanie się Jarsena z nim? Żadną.
Po paru chwilach dość szybkiego marszu w towarzystwie nikłego światła latarni Frasera drugi ze Ślizgonów zdał sobie sprawę z faktu, iż zbliżają się do jeziora. Powietrze wyraźnie stało się chłodniejsze i bardziej rześkie. Cichy plusk leniwych fal niósł się echem po okolicy.
Re: Błonia
Nawet jeśli Jarsen cokolwiek podejrzewał, jego natura lekkoducha kazała mu to najzwyczajniej w świecie olać. Kierunek, który obrał Nevan szybko stał się jasny, gdy tylko wilgoć okolicy jeziora dała się we znaki Samuelowi.
- Dobra teraz zaczynam myśleć, że chcesz ze mną nago popływać - wyraźnie jego ton nie był zadowolony z takiej opcji. Może gdyby Nevan był Moniką, Mią, Leną, Stellą czy jakąkolwiek inną dziewczyną to taka możliwość byłaby dla Jarsena bardziej znośna. Niestety Nevan był Nevanem i nic nie dało się na to poradzić.
- Lumos - mruknął z lekkim ruchem różdżki, której od zniszczenia peta najzwyczajniej nie schował a na końcu magicznego patyczka pojawił się jasny punkt, który dodatkowo oświetlał mu zarówno drogę jak i plecy Nevana, z którym po chwili się zrównał.
- Dobra teraz zaczynam myśleć, że chcesz ze mną nago popływać - wyraźnie jego ton nie był zadowolony z takiej opcji. Może gdyby Nevan był Moniką, Mią, Leną, Stellą czy jakąkolwiek inną dziewczyną to taka możliwość byłaby dla Jarsena bardziej znośna. Niestety Nevan był Nevanem i nic nie dało się na to poradzić.
- Lumos - mruknął z lekkim ruchem różdżki, której od zniszczenia peta najzwyczajniej nie schował a na końcu magicznego patyczka pojawił się jasny punkt, który dodatkowo oświetlał mu zarówno drogę jak i plecy Nevana, z którym po chwili się zrównał.
Samuel JarsenKlasa VI - Urodziny : 19/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Nowy York
Krew : Czysta
Re: Błonia
Ślizgon ignorował Samuela. Nie komentował jego słów ani nie reagował na nie w żaden wyraźny sposób.
Jeszcze parę kroków i dotarli do brzegu jeziora. Szkot zatrzymał się niedaleko od linii wody. Uniósł różdżkę i posłał swoje światełko nad taflę wody.
Gdy kulka blasku frunęła nad powierzchnią czarnej cieczy pod jej powierzchnią zapalały się drobne światełka o niebieskiej barwie. Niczym małe świetliki punkciki światła zbierały się w większe skupiska tworząc świetlisty korytarz na spokojnych falach.
W tej chwili Fraser spojrzał na Samuela.
- Masz miotłę?
Po czym przywołał własną, która nadleciała od strony Boiska. Wszystkim było wiadome, że Fraser był wręcz fanatykiem Quidditcha i częściej można było go spotkać na miotle niż w towarzystwie innych uczniów. Chłopak zręcznie wsiadł nad miotłę, która zjawiła się niczym błyskawica.
Jeszcze parę kroków i dotarli do brzegu jeziora. Szkot zatrzymał się niedaleko od linii wody. Uniósł różdżkę i posłał swoje światełko nad taflę wody.
Gdy kulka blasku frunęła nad powierzchnią czarnej cieczy pod jej powierzchnią zapalały się drobne światełka o niebieskiej barwie. Niczym małe świetliki punkciki światła zbierały się w większe skupiska tworząc świetlisty korytarz na spokojnych falach.
W tej chwili Fraser spojrzał na Samuela.
- Masz miotłę?
Po czym przywołał własną, która nadleciała od strony Boiska. Wszystkim było wiadome, że Fraser był wręcz fanatykiem Quidditcha i częściej można było go spotkać na miotle niż w towarzystwie innych uczniów. Chłopak zręcznie wsiadł nad miotłę, która zjawiła się niczym błyskawica.
Re: Błonia
- Accio! - oczywiście, że posiadał miotłę. Jak ktoś z bogatszej rodziny nie miał posiadać miotły. Nie był może graczem ani nie umiał jakoś specjalnie dobrze latać, ale sprzęt posiadał całkiem dobry i to pozwalało mu przemieszczać się dość sprawnie. Gdy tylko jego sprzęt zjawił się obok, chłopak przerzucił jedną nogę przez trzonek dosiadając swojej miotły.
Zaczął się coraz bardziej zastanawiać co też Fraser szykuje dla niego, choć być może cała ta sytuacja w sumie nie była przygotowana pod niego, to jednak brał w niej udział.
Zaczął się coraz bardziej zastanawiać co też Fraser szykuje dla niego, choć być może cała ta sytuacja w sumie nie była przygotowana pod niego, to jednak brał w niej udział.
Samuel JarsenKlasa VI - Urodziny : 19/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Nowy York
Krew : Czysta
Re: Błonia
Brakuje mi już sensownych pomysłów, dla których Stella znowu miałaby łamać szkolne przepisy i kręcić się po błoniach, kiedy jest już dawno ciemno, chłodno i ogólnie pusto... Przecież nie należy do osób, które lubią się włóczyć samotnie po szkole. Z drugiej strony do prefekta też jest jej niestety daleko, więc nie można użyć wymówki pełnienia "dyżuru". Winny więc musi być trening Quidditcha, albo ogólne ćwiczenia na siłowni przed snem. Ze sportową torbą na ramieniu, kierowała się już ścieżką w stronę powrotną do zamku. Kiedy dostrzegła jednak rozbłyśnięcie różdżki Samuela na horyzoncie, wrodzona ciekawość nie pozwoliła jej przejść obojętnie obok jeziora i przez chłopaków nadłożyła drogi.
Gdyby wiedziała, że Ślizgoni planują nieoficjalną zabawę na miotłach to by nie siedziała samotnie na boisku! Chwilę obserwowała czarne postacie i tajemnicze, niebieskie koła na wodzie. Ewidentnie coś kombinowali! Była już trochę zmęczona, ale rozpoznała, że jednym z tych uczniów jest niedawno poznany Samuel. Znowu miał problemy ze spaniem?
Dziewczyna stanęła obok dużego drzewa, które rzucało na nią wystarczający cień, by jej jeszcze nie zauważyli. Rzuciła swoje rzeczy na ziemię i wyciągnęła różdżkę z tylnej kieszeni spodni. Zanim się do nich przyłączy to mogłaby się trochę powygłupiać...
- Avis - szepnęła, wyczarowując pięć niebieskich, małych ptaszków. - Silenco - dodała, żeby stworzenia się nie rozćwierkały, kreśląc koło. Następnie machnęła różdżką, wskazując miejsce gdzie mają polecieć ptaszki, a to było nie gdzie indziej jak w stronę dosiadających miotły chłopaków... Trzy rzuciły się w pogoń za Jarsenem, a dwa za Fraserem.
Gdyby wiedziała, że Ślizgoni planują nieoficjalną zabawę na miotłach to by nie siedziała samotnie na boisku! Chwilę obserwowała czarne postacie i tajemnicze, niebieskie koła na wodzie. Ewidentnie coś kombinowali! Była już trochę zmęczona, ale rozpoznała, że jednym z tych uczniów jest niedawno poznany Samuel. Znowu miał problemy ze spaniem?
Dziewczyna stanęła obok dużego drzewa, które rzucało na nią wystarczający cień, by jej jeszcze nie zauważyli. Rzuciła swoje rzeczy na ziemię i wyciągnęła różdżkę z tylnej kieszeni spodni. Zanim się do nich przyłączy to mogłaby się trochę powygłupiać...
- Avis - szepnęła, wyczarowując pięć niebieskich, małych ptaszków. - Silenco - dodała, żeby stworzenia się nie rozćwierkały, kreśląc koło. Następnie machnęła różdżką, wskazując miejsce gdzie mają polecieć ptaszki, a to było nie gdzie indziej jak w stronę dosiadających miotły chłopaków... Trzy rzuciły się w pogoń za Jarsenem, a dwa za Fraserem.
Re: Błonia
Chłód nocy sprzyjał orzeźwiającym spacerom, dlatego pan Fawley po drinku w Trzech Miotłach postanowił udać się jeszcze na szkolne błonia, nim skieruje swe kroki ku łóżku w lochach. Przyjemny wiaterek raz po raz mierzwił włosy profesora, którego wprawne oko od razu dostrzegło, iż ktoś również wyruszył na nocną eskapadę. Ruszył za dziewczyną, która dopiero co skierowała kroki w kierunku jeziora i zatrzymała sie w cieniu jednego z drzew, za cel obierając sobie dwójkę ślizgonów, również najwyraźniej nie przejmujących się szlabanem.
- Całkiem nieźle panience poszło, obstawiam, że nie będą zachwyceni - rzekł pogodnym tonem, wyłaniając się zza krzaków i stając tuż obok Krukonki. Przy jego ramieniu zawisł wyczarowany przez nauczyciela niebieski płomień, oświetlając zarówno twarz dziewczęcia jak i mistrza eliksirów.
- Całkiem nieźle panience poszło, obstawiam, że nie będą zachwyceni - rzekł pogodnym tonem, wyłaniając się zza krzaków i stając tuż obok Krukonki. Przy jego ramieniu zawisł wyczarowany przez nauczyciela niebieski płomień, oświetlając zarówno twarz dziewczęcia jak i mistrza eliksirów.
Re: Błonia
Ruszył sunąc nisko nad wodą. Nie czekał na Jarsena nabierając prędkości. Leciał wprost w stronę środka jeziora w towarzystwie lampy, która sunęła tuż przed miotłą Frasera.
W końcu się zatrzymał nad czarną masą wody. Rozejrzał się wokół jakby szukał punktu odniesienia. Po czym jego latarnia zanurzyła się pod wodą za rozkazem różdżki chłopaka.
Przez parę chwil nic się nie działo, woda pod powierzchnią w jednym punkcie była podświetlona. Ślizgon wpatrywał się w rozświetloną toń. Machnął na Jarsena aby ten się zbliżył jak najciszej.
W zasięgu światełka po chwili wyłonił się kulisty kształt otoczony jakby bańką. Do obiektu doczepiona była niewielka siatka rybacka w której znajdowało się kilka małych przedmiotów.
Kulisty kształt okazał się być małą rybką, która to zazwyczaj żyje w morskich wodach. Rybka - wydymka wzniosła się nad wodę w swojej bańce, gdy tylko sznur z przedmiotami wynurzył się z wody Ślizgon odczepił go od bańki i przywiązał do swojej miotły.
W końcu się zatrzymał nad czarną masą wody. Rozejrzał się wokół jakby szukał punktu odniesienia. Po czym jego latarnia zanurzyła się pod wodą za rozkazem różdżki chłopaka.
Przez parę chwil nic się nie działo, woda pod powierzchnią w jednym punkcie była podświetlona. Ślizgon wpatrywał się w rozświetloną toń. Machnął na Jarsena aby ten się zbliżył jak najciszej.
W zasięgu światełka po chwili wyłonił się kulisty kształt otoczony jakby bańką. Do obiektu doczepiona była niewielka siatka rybacka w której znajdowało się kilka małych przedmiotów.
Kulisty kształt okazał się być małą rybką, która to zazwyczaj żyje w morskich wodach. Rybka - wydymka wzniosła się nad wodę w swojej bańce, gdy tylko sznur z przedmiotami wynurzył się z wody Ślizgon odczepił go od bańki i przywiązał do swojej miotły.
Re: Błonia
Chłopak leciał zaraz za Fraserem, nie spodziewając się niczego za sobą. Jednak kim by był, gdyby nad wodą nie powygłupiał się na miotle? Gdy Nevan zatrzymał się na środku jeziora i zaczął coś kombinować, Samuel zamiast od razu się zatrzymać zrobił pętlę jakby chcąc zawrócić i gdy już zrównywał się z Fraserem jego oczom ukazała się banda małych, niezwykle cichych ptaków. Cichych?
- Finite! - machnął różdżką w stronę stworzonek. Część ptaków rozpadła się w piórka, reszta zamiast zniknąć, rozćwierkała się bo najzwyczajniej na nich jedynie zniwelował efekt uciszający.
- Fraser? Mocno jesteś zajęty? - chłopak nie zatrzymując się nawet znowu wywinął kilka kółek dookoła Nevana ściągając na siebie uwagę ptaszków. Jego mina mówiła sama za siebie, szeroki uśmiech i błysk w oku, mówiący "ktoś mnie atakuje, co za cudowny dzień!"
- Finite! - machnął różdżką w stronę stworzonek. Część ptaków rozpadła się w piórka, reszta zamiast zniknąć, rozćwierkała się bo najzwyczajniej na nich jedynie zniwelował efekt uciszający.
- Fraser? Mocno jesteś zajęty? - chłopak nie zatrzymując się nawet znowu wywinął kilka kółek dookoła Nevana ściągając na siebie uwagę ptaszków. Jego mina mówiła sama za siebie, szeroki uśmiech i błysk w oku, mówiący "ktoś mnie atakuje, co za cudowny dzień!"
Samuel JarsenKlasa VI - Urodziny : 19/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Nowy York
Krew : Czysta
Strona 13 z 15 • 1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Błonia
Strona 13 z 15
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach