Błonia
+48
Lleu Miller
Freddie Kingsley
Elsa de la Vega
Fransis Molchester
Aleksander Cortez
Brandon Tayth
Nevan Fraser
Monika Kruger
Andrew Wilson
Kristian Lyberg
Nicolas Socha
Elijah Ward
Leanne Chatier
Pierre Vauquer
Matthew Sneddon
Adrienne Collins
Christine Greengrass
Wojtek Allsopp
Gabriel Griffiths
Jeremy Scott
Ethim Polansky
Samantha Davies
Dalila Mauric
Mackendra Tayth-Wilson
Aaron Matluck
Joel Frayne
Audrey Roshwel
Cole Bronte
Malcolm McMillan
Maja Vulkodlak
Aiden Williams
Emily Bronte
Marianna Vulkodlak
Rika Shaft
Adrien Jeunesse
Noemi Cramer
William Greengrass
Charles Wilson
Mistrz Gry
Logan Campbell
Nancy Baldwin
James Scott
Benedict Walton
Sophie Fitzpatrick
Andrea Jeunesse
Anthony Wilson
Blaise Harvin
Brennus Lancaster
52 posters
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Błonia
Strona 7 z 15
Strona 7 z 15 • 1 ... 6, 7, 8 ... 11 ... 15
Błonia
First topic message reminder :
Rozległe, zielone tereny szkolnych błoni ciągnących się aż po skraj Zakazanego Lasu.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Błonia
Nie skomentował uwagi na temat tego czemu się pakował do kabin damskiej toalety. Hej przecież mogły się tam zamknąć gdy spostrzegły się, że są w damskim kiblu i ktoś akurat wszedł prawda? Ruszył razem z Loganem na błonia w dalszych poszukiwaniach. Problem polegał na tym, że nie bardzo wiedział gdzie mogą szukać, bo do głowy nie przychodziło mu żadne miejsce w które mogły się udać dziewczęta.
- Chyba powinniśmy się rozdzielić. Szybciej może na coś wpadniemy niż jak będziemy chodzić razem.
powiedział przecierając swoją duchową twarz. A przynajmniej próbując, bo dłoń przeleciała mu przez jego własną głowę, a chwilę później przeszła przez nich kolejna grupa uczniów. Nigdy się do tego nie przyzwyczai.
- Ile oddałbym za możliwość poruszania przedmiotami.
Mruknął niezadowolony siadając bezradnie na ziemi. Poczuł nagłe uczucie kompletnego zagubienia. Ile by teraz oddał za to, żeby poczuć wiatr na skórze. Ale nie zapowiadało się na to by stało się to prędko.
- Sprawdzę stadion quidditcha, a ty... Nie wiem, wielką salę? Jakieś korytarze? Okolice pokoju wspólnego ślizgonów? Albo gdziekolwiek, przeszukamy zamek i spotkamy się jutro koło południa przy wejściu do Wielkiej Sali co ty na to?
(jeżeli się rozdzielamy to napisz, że też poszedłem w swoją stronę)
- Chyba powinniśmy się rozdzielić. Szybciej może na coś wpadniemy niż jak będziemy chodzić razem.
powiedział przecierając swoją duchową twarz. A przynajmniej próbując, bo dłoń przeleciała mu przez jego własną głowę, a chwilę później przeszła przez nich kolejna grupa uczniów. Nigdy się do tego nie przyzwyczai.
- Ile oddałbym za możliwość poruszania przedmiotami.
Mruknął niezadowolony siadając bezradnie na ziemi. Poczuł nagłe uczucie kompletnego zagubienia. Ile by teraz oddał za to, żeby poczuć wiatr na skórze. Ale nie zapowiadało się na to by stało się to prędko.
- Sprawdzę stadion quidditcha, a ty... Nie wiem, wielką salę? Jakieś korytarze? Okolice pokoju wspólnego ślizgonów? Albo gdziekolwiek, przeszukamy zamek i spotkamy się jutro koło południa przy wejściu do Wielkiej Sali co ty na to?
(jeżeli się rozdzielamy to napisz, że też poszedłem w swoją stronę)
Re: Błonia
- W sumie racja, więc nie widzę przeciwwskazań - odparł, znów stojąc w tłumie, który przez nich przeszedł. - Też dużo bym dał, ale najlepiej będzie, jak najszybciej odzyskamy swoje ciała... - mruknął. Miał wielką nadzieję, iż Krokonki nie będą się mścić za ich zabicie.
- Dobra, idź tam, a ja zajrzę do swojego Pokoju Wspólnego i pokręcę się w okolicy Ślizgonów. Może uda nam się na coś trafić - odparł. - Dobra, to widzimy się jutro około południa pod wielką salą, tylko stań gdzieś wyżej, bo o tej porze pewnie będzie tam tłum pierwszaków - rzucił. Po chwili każdy z nich ruszył w inną stronę, Aaron ruszył w kierunku stadionu, a on został jeszcze chwilę na błoniach szukając swojego ciała. Słysząc szelest w krzakach, poszedł tam z nadzieją, iż może tam je znajdzie. Niestety okazało się, iż to jacyś czwartoklasiści próbujący odpalić papierosa, a przy tym spalić połowę szkoły. Ostatnimi czasy na dworze panowały temperatury oscylujące w granicach trzydziestu stopni Celsjusza, sprawiło, iż większość rzeczy była sucha. Pokręcił głową z niedowierzaniem i poszedł z powrotem w kierunku szkoły.
- Dobra, idź tam, a ja zajrzę do swojego Pokoju Wspólnego i pokręcę się w okolicy Ślizgonów. Może uda nam się na coś trafić - odparł. - Dobra, to widzimy się jutro około południa pod wielką salą, tylko stań gdzieś wyżej, bo o tej porze pewnie będzie tam tłum pierwszaków - rzucił. Po chwili każdy z nich ruszył w inną stronę, Aaron ruszył w kierunku stadionu, a on został jeszcze chwilę na błoniach szukając swojego ciała. Słysząc szelest w krzakach, poszedł tam z nadzieją, iż może tam je znajdzie. Niestety okazało się, iż to jacyś czwartoklasiści próbujący odpalić papierosa, a przy tym spalić połowę szkoły. Ostatnimi czasy na dworze panowały temperatury oscylujące w granicach trzydziestu stopni Celsjusza, sprawiło, iż większość rzeczy była sucha. Pokręcił głową z niedowierzaniem i poszedł z powrotem w kierunku szkoły.
Re: Błonia
Od pogody w Anglii nie można było zbyt wiele wymagać, szczególnie teraz kiedy powoli rozpoczynał się okres jesienny. Duży deszcze padał na przemian z małą mżawką. Rano po zwleczeniu się z łóżka (które notabene trwało nad wyraz krótko) oczom Macki ukazało się słońce, które coraz chętniej wyłaniało się zza niewielkiej chmury. Dziewczę wielce uradowane postanowiło po zajęciach ruszyć swe zacne cztery litery gdzieś dalej niż Wielka Sala. Wybór padł na błonia.
Tak więc, kiedy z ust nauczyciela padły ostatnie słowa sugerujące koniec zajęć w dniu dzisiejszym, Włoszka z gracją słonia wypadła z klasy, a następnie ze szkoły.
- Ha... - wymruczała, podnosząc głowę do góry. - Pada... - zauważyła w inteligentny i charakterystyczny dla siebie sposób. Miała teraz do wyboru: wrócić do ciepłego dormitorium albo ruszyć przed siebie na zimno i deszcz. Wybór był oczywisty. Klnąc więc cichutko pod nosem rozpoczęła wędrówkę po mokrych błoniach. Można rzec, że Macka to całkiem niestrudzony osobnik, bo mimo iż po kilku krokach z jej trampek woda się wręcz wylewała, ta nadal dzielnie pruła do przodu, aby zasiąść sobie pod mokrym drzewem na mokrej trawie. Ah, w końcu raz się żyje!
Tak więc, kiedy z ust nauczyciela padły ostatnie słowa sugerujące koniec zajęć w dniu dzisiejszym, Włoszka z gracją słonia wypadła z klasy, a następnie ze szkoły.
- Ha... - wymruczała, podnosząc głowę do góry. - Pada... - zauważyła w inteligentny i charakterystyczny dla siebie sposób. Miała teraz do wyboru: wrócić do ciepłego dormitorium albo ruszyć przed siebie na zimno i deszcz. Wybór był oczywisty. Klnąc więc cichutko pod nosem rozpoczęła wędrówkę po mokrych błoniach. Można rzec, że Macka to całkiem niestrudzony osobnik, bo mimo iż po kilku krokach z jej trampek woda się wręcz wylewała, ta nadal dzielnie pruła do przodu, aby zasiąść sobie pod mokrym drzewem na mokrej trawie. Ah, w końcu raz się żyje!
Mackendra Tayth-WilsonKlasa VI - Urodziny : 24/09/1996
Wiek : 28
Skąd : Roma, Itala
Krew : czysta
Re: Błonia
Przybiegła, lekko zziajana bo przecież chciała wygrać. Tak jakoś ulokowało się w czarnej łepetynie że wszystko w życiu może być dobrą konkurencją.
Włosy powiewały za nią, a ostry wiatr tylko dorzucał swoje trzy grosze.
Pare minut zajęło jej uświadomienie sobie faktu, że jakaś chłodna ciecz pada wprost na nią. No pięknie, ulewy widocznie dalej trwały, a one wybrały sobie właśnie taką porę na spacer? Jakby nie patrzeć powietrze będzie świeższe co jest dodatkowym plusem na ich korzyść.
Zatrzymała się i schyliła opierając dłonie na kolanach. Wzięła kilka głębokich oddechów i przeciągnęła się napinając i rozluźniając mięśnie. Potrzebny był jej trening, zdecydowanie.
Czekała spokojnie na Gryfonkę.
Włosy powiewały za nią, a ostry wiatr tylko dorzucał swoje trzy grosze.
Pare minut zajęło jej uświadomienie sobie faktu, że jakaś chłodna ciecz pada wprost na nią. No pięknie, ulewy widocznie dalej trwały, a one wybrały sobie właśnie taką porę na spacer? Jakby nie patrzeć powietrze będzie świeższe co jest dodatkowym plusem na ich korzyść.
Zatrzymała się i schyliła opierając dłonie na kolanach. Wzięła kilka głębokich oddechów i przeciągnęła się napinając i rozluźniając mięśnie. Potrzebny był jej trening, zdecydowanie.
Czekała spokojnie na Gryfonkę.
Re: Błonia
Dziewczyna tylko popatrzyła na Dalilie, kiedy ta zaproponowała wyścigi. Zerknęła za krukonkom, kiedy ta ruszyła biegiem na błonia. Sam natomiast włożyła ręce w kieszenie bluzy, odepchnęła się nogą ściany i pomału pomaszerowała za dziewczyną. Kiedy ledwie wyszła na dwór, poczuła krople deszczu, mocno uderzające w twarz. Zarzuciła jedynie kaptur na głowę, przyspieszyła kroku, i zaraz znalazła się przy nowej koleżance.
- I co, jak się biegało? - zapytała przy czym na twarz dziewczyny wkradł się po raz kolejny złośliwy uśmieszek.
- I co, jak się biegało? - zapytała przy czym na twarz dziewczyny wkradł się po raz kolejny złośliwy uśmieszek.
Re: Błonia
Spojrzała na nią z lekkim zdziwieniem i przewróciła oczętami jak to miała w nawyku. Mimo to uśmiechnęła się co o dziwo coraz częściej się jej zdarzało.
- Przyda się zawsze. - Zrobiła jeszcze pare skłonów mimo że zimne krople wpadały jej za bluzkę i spływały po delikatnych plecach. Potrzebowała tych ćwiczeń.
- Znasz nauczyciela od eliksirów?
- Przyda się zawsze. - Zrobiła jeszcze pare skłonów mimo że zimne krople wpadały jej za bluzkę i spływały po delikatnych plecach. Potrzebowała tych ćwiczeń.
- Znasz nauczyciela od eliksirów?
Re: Błonia
Wsunął się na błonia w niezbyt dobrym humorze, co ulewa i wietrzysko nieźle to potęgowały. Myslał, że będzie nieco lepsza pogoda i będzie tu sam, ale jednak się pomylił, podwójnie w dodatku. Jednak uśmiechnął się, bo wcale nie było aż tak źle.
- Mauric?! - zawołał, co by dziewczę go usłyszało. Chciał się upewnić. Jego męski, dość ostry głos rozniósł się echem po zielonej, a w sumie teraz zielono-szarej błoni i dotarł po chwili do uszu młodej kobiety.
- Mauric?! - zawołał, co by dziewczę go usłyszało. Chciał się upewnić. Jego męski, dość ostry głos rozniósł się echem po zielonej, a w sumie teraz zielono-szarej błoni i dotarł po chwili do uszu młodej kobiety.
Ethim PolanskyCzarodziej - Urodziny : 30/01/1982
Wiek : 42
Skąd : Sankt Petersburg, Rosja
Krew : Półkrwi
Re: Błonia
- Na cóż te krzyki Ethimie? Nie przypominam sobie, abym zakazywał wychodzić uczennicom na błonia. Nawet w tak deszczowe dni - spokojny głos Jeremiego rozbrzmiał głośno zaraz po głośnym trzasku, który zwykle towarzyszył teleportacji. Sam Scott pojawił się za plecami profesora astronomii - około 5 metrów - dzierżąc w ręku różdżkę. Deszcz odbijał się od niego. Minęło sporo czasy odkąd zimne krople spadły na ciało Irlandczyka - magia bywa niesamowicie użyteczna.
- Dziewczynki - rzekł w stronę młodych panienek - Proszę, udajcie się do swoich dormitorium.
Niepokojącą wiadomość od profesora Xakly przybyła kilka chwil temu. Sprawa wydawała się na tyle poważna, iż Mistrz Transmutacji musiał interweniować niemal natychmiastowo. Rozesłał byłych dyrektorów Hogwartu po obrazach, aby wypytały się, czy przypadkiem pan Polansky nie był widziany z uczennicami sam na sam, w dziwnych miejscach. Okazało się, że był. Mógł oczywiście udać się prosto do Charles'a
- Doszły mnie dziwne słuchy, drogi Ethimie, iż dopuszczasz się niecnych czynów na moim podopiecznych - ton Jeremiego się nie zmienił, wciąż był spokojny i opanowany, jednak osoby znajdujące się w niedużej odległości od Scott'a mogły poczuć, że powietrze zgęstniało odrobinę, jak gdyby ciało czarodzieja pulsowała magią - Jednak Hogwart od dawna kieruje się prawami, których i ja przestrzegam: 'Niewinny, póki nie udowodni się winy'. Tak więc, zmuszony jestem prosić Cię o oddanie różdżki. Zapewniam, że jeśli jesteś niewinny, to żadna krzywda Ci się nie stanie, a i różdżka zostanie szybko zwrócona. Niemniej jednak, odmówienie znaczyć będzie tyle, iż masz coś do ukrycia, co ukryte zostać nie powinno. Osobiście pozbawię Cię wtedy różdżki, a muszę Cię nieskromnie powiadomić, że potrafię dość sporo jak na swój wiek - W jego słowach nie było groźby. Brzmiało to bardziej jak zwykłe stwierdzenie faktów. Czekał w sporej odległości od profesora, gotowy na każdą ewentualność.
- Dziewczynki - rzekł w stronę młodych panienek - Proszę, udajcie się do swoich dormitorium.
Niepokojącą wiadomość od profesora Xakly przybyła kilka chwil temu. Sprawa wydawała się na tyle poważna, iż Mistrz Transmutacji musiał interweniować niemal natychmiastowo. Rozesłał byłych dyrektorów Hogwartu po obrazach, aby wypytały się, czy przypadkiem pan Polansky nie był widziany z uczennicami sam na sam, w dziwnych miejscach. Okazało się, że był. Mógł oczywiście udać się prosto do Charles'a
- Doszły mnie dziwne słuchy, drogi Ethimie, iż dopuszczasz się niecnych czynów na moim podopiecznych - ton Jeremiego się nie zmienił, wciąż był spokojny i opanowany, jednak osoby znajdujące się w niedużej odległości od Scott'a mogły poczuć, że powietrze zgęstniało odrobinę, jak gdyby ciało czarodzieja pulsowała magią - Jednak Hogwart od dawna kieruje się prawami, których i ja przestrzegam: 'Niewinny, póki nie udowodni się winy'. Tak więc, zmuszony jestem prosić Cię o oddanie różdżki. Zapewniam, że jeśli jesteś niewinny, to żadna krzywda Ci się nie stanie, a i różdżka zostanie szybko zwrócona. Niemniej jednak, odmówienie znaczyć będzie tyle, iż masz coś do ukrycia, co ukryte zostać nie powinno. Osobiście pozbawię Cię wtedy różdżki, a muszę Cię nieskromnie powiadomić, że potrafię dość sporo jak na swój wiek - W jego słowach nie było groźby. Brzmiało to bardziej jak zwykłe stwierdzenie faktów. Czekał w sporej odległości od profesora, gotowy na każdą ewentualność.
Re: Błonia
- Owszem, nie ma żadnych zakazów co do błoń oraz przebywania na nich, Panie Dyrektorze jednakże panna Mauric miała się zgłosić do mnie w celu odrobienia szlabanu i jak widać celowo tego unika, dobrze bawiąc się w deszczu, niczym dziecko... - odpowiedział Dyrektorowi, odwracając się do niego przodem.
- Niech Pan pozwoli, iż oddam swą różdżkę po szlabanie panny Mauric. Zgłoszę się natychmiastowo po nim w celu zwrócenia różdżki do zbadania... - posłał delikatny uśmiech, wsuwając dłoń do kieszeni, w której miał drewienko.
Nie wiadomo, jak Dyrektor mógł zareagować, różnym starszym osobom różne szalone i dziwne rzeczy przychodziły do głów i nie zawsze były one bezpieczne i zgodne z zasadami.
Rzecz jasna nie kłamał, po co miał kłamać skoro ściany miały oczy i uszy? Doskonale wiedział, że był winny, że to nie był Durmstrang w którym to Nauczyciele stanowili osobny, wyższy poziom, niczym sarmancka szlachta i pospólstwo. Jednakże trudno było mu się do tego przyzwyczaić. Odpłaci swoją winę, zniknie, potem wróci, być może odmieniony...
- Niech Pan pozwoli, iż oddam swą różdżkę po szlabanie panny Mauric. Zgłoszę się natychmiastowo po nim w celu zwrócenia różdżki do zbadania... - posłał delikatny uśmiech, wsuwając dłoń do kieszeni, w której miał drewienko.
Nie wiadomo, jak Dyrektor mógł zareagować, różnym starszym osobom różne szalone i dziwne rzeczy przychodziły do głów i nie zawsze były one bezpieczne i zgodne z zasadami.
Rzecz jasna nie kłamał, po co miał kłamać skoro ściany miały oczy i uszy? Doskonale wiedział, że był winny, że to nie był Durmstrang w którym to Nauczyciele stanowili osobny, wyższy poziom, niczym sarmancka szlachta i pospólstwo. Jednakże trudno było mu się do tego przyzwyczaić. Odpłaci swoją winę, zniknie, potem wróci, być może odmieniony...
Ethim PolanskyCzarodziej - Urodziny : 30/01/1982
Wiek : 42
Skąd : Sankt Petersburg, Rosja
Krew : Półkrwi
Re: Błonia
Nie w porę? Jakże mi przykro. Jako prowadzący postacią Gabriela poczułem się w obowiązku, żeby zaznajomił się On z nowym "kolegą" i wziął udział w szkolnych eskapadach. Dlatego nauczyciel wieczorową porą przechadzał się po błoniach, paląc cienkie i dość krótkie cygaro (jednym słowem jakiś oszukany, mugolski bubel), które miało wspomóc jego walkę z nałogiem.
Pech chciał, że trafił na Dyrektora zamku, rozmawiającego z mężczyzną, którego jeszcze nie znał. Nie zjawił się na uczcie w Wielkiej Sali, prawda?
- Dobry wieczór Profesorze - przywitał się ze szkolną władzą, uśmiechając się kącikiem ust. Teraz było mu wstyd, że uwiodła go Londyńska kasjerka i zgodził się na ten barbarzyński tytoń. Podzieliłby się z Jeremym porządnym kubańskim cygarem, ale nie tym ścierwem.
- Gabriel Grifiths, nauczyciel zaklęć - przywitał się z nowym jegomościem, jednak nie wyciągając ręki. Do tak zupełnie obcych nie miał tego w zwyczaju. Poza tym wyglądem bardziej przypominał woźnego niż nauczyciela, więc przypuścił zupełnie inną teorię.
- Coś się stało? Panowie tutaj tak stoją, kiedy pada?
I tak Jeremy zyskał obstawę, gdyby jednak te stare kości nie miały odpowiednio dużo refleksu. Ale w jego zdolności nie wątpimy.
Pech chciał, że trafił na Dyrektora zamku, rozmawiającego z mężczyzną, którego jeszcze nie znał. Nie zjawił się na uczcie w Wielkiej Sali, prawda?
- Dobry wieczór Profesorze - przywitał się ze szkolną władzą, uśmiechając się kącikiem ust. Teraz było mu wstyd, że uwiodła go Londyńska kasjerka i zgodził się na ten barbarzyński tytoń. Podzieliłby się z Jeremym porządnym kubańskim cygarem, ale nie tym ścierwem.
- Gabriel Grifiths, nauczyciel zaklęć - przywitał się z nowym jegomościem, jednak nie wyciągając ręki. Do tak zupełnie obcych nie miał tego w zwyczaju. Poza tym wyglądem bardziej przypominał woźnego niż nauczyciela, więc przypuścił zupełnie inną teorię.
- Coś się stało? Panowie tutaj tak stoją, kiedy pada?
I tak Jeremy zyskał obstawę, gdyby jednak te stare kości nie miały odpowiednio dużo refleksu. Ale w jego zdolności nie wątpimy.
Re: Błonia
- Ach, jakże nieładnie z jej strony! Jednak muszę przypomnieć, iż panna Mauric wciąż jest dzieckiem, więc zabawy w deszczu są jak najbardziej wskazane - odpowiedział skinąwszy lekko głową.
Jeremy zauważył gest profesora Astronomii - którym było włożenie dłoni do kieszeni, w której zapewne spoczywała różdżka mężczyzny.
- Niestety - rzekł tonem nieznoszącym sprzeciwu - Dopóki nie rozwiążemy wszystkich zagadkowych niejasności związanych z Twą osobą Ethimie, dopóty będziesz zawieszony w prawach nauczyciela. Więc, jak pewnie się domyślasz, szlaban panny Mauric zostaje odroczony. A teraz proszę o różdżkę.
Przybycie Gabriela przywitał z poczuciem ulgi. Nie to, że dyrektor obawiał się młodego Polanskiego, po prostu Scott chciał uniknąć niepotrzebnej walki. Nie trudno było sobie wyobrazić jaką sensację wywołałby pojedynek profesorów. Im mniej zamieszania tym lepiej. Dyrektor wątpił iż były uczeń Durmstrangu będzie skory do walki przeciwko dwóm świetnie wyszkolonym czarodziejom.
- Witaj Gabrielu - rzekł przyjaźnie, jednak nie spuszczał wzroku z Ethima - Właśnie dyskutujemy z panem Polanskym na temat czystości imienia, oraz wagi jaką przywiązujemy do prawidłowego traktowania hogwarckich uczniów.
Jeremy zauważył gest profesora Astronomii - którym było włożenie dłoni do kieszeni, w której zapewne spoczywała różdżka mężczyzny.
- Niestety - rzekł tonem nieznoszącym sprzeciwu - Dopóki nie rozwiążemy wszystkich zagadkowych niejasności związanych z Twą osobą Ethimie, dopóty będziesz zawieszony w prawach nauczyciela. Więc, jak pewnie się domyślasz, szlaban panny Mauric zostaje odroczony. A teraz proszę o różdżkę.
Przybycie Gabriela przywitał z poczuciem ulgi. Nie to, że dyrektor obawiał się młodego Polanskiego, po prostu Scott chciał uniknąć niepotrzebnej walki. Nie trudno było sobie wyobrazić jaką sensację wywołałby pojedynek profesorów. Im mniej zamieszania tym lepiej. Dyrektor wątpił iż były uczeń Durmstrangu będzie skory do walki przeciwko dwóm świetnie wyszkolonym czarodziejom.
- Witaj Gabrielu - rzekł przyjaźnie, jednak nie spuszczał wzroku z Ethima - Właśnie dyskutujemy z panem Polanskym na temat czystości imienia, oraz wagi jaką przywiązujemy do prawidłowego traktowania hogwarckich uczniów.
Re: Błonia
Podał drewienko Profesorowi Scottowi i wyminął go, ruszając w stronę swojego gabinetu.
Najwidoczniej to nie był jeden z jego lepszych dni. Oj na pewno nie.
Najwidoczniej to nie był jeden z jego lepszych dni. Oj na pewno nie.
Ethim PolanskyCzarodziej - Urodziny : 30/01/1982
Wiek : 42
Skąd : Sankt Petersburg, Rosja
Krew : Półkrwi
Re: Błonia
Wszystkie te ćwiczenia rozciągające i pogłębiające tak mocno zaprzątnęły jej głowę, że z początku nawet nie zwróciła uwagi na to, że ktokolwiek ją woła.
Głos jednak niósł się uparcie i uderzył wprost w jej uszy niczym nikły szept. Uniosła głowę, a mokre już włosy uderzyły niezbyt przyjemnie o policzki. Odgarnęła je szukając osoby która wypowiedziała jej nazwisko.
Oczy zwęziły się gdy tylko dostrzegła że to niestety nauczyciel którego już zdążyła znienawidzić.
- No pięknie. - Obejrzała się na Gryfonkę i wzruszyła ramionami jakby naprawdę nie chciała tam podchodzić mimo to ruszyła w stronę nauczyciela.
Dziwnym trafem pojawił się sam dyrektor szkoły. Jęknęła cicho pod nosem zastanawiając się nad tym kiedy mają się z Tonym udać do owych wyższych rangą jegomościów.
- Dzień dobry dyrektorze. - Skłoniła się jak to miała w nawyku, efekt częstych walk bronią białą. Dodatkowo nie zbliżała się już do nich gdy tylko z ust padł rozkaz udania się do dormitorium. Nie zastanawiała się długo i... właśnie to uczyniła. Podbiegła do Sam i biorąc ją pod rękę czmychnęła czym prędzej wraz z gryfonką do zamku gdzie wpierw odstawiła ją pod jej dormitorium (obowiązek starszej koleżanki!) po czym udała się do wieży krukonów.
Głos jednak niósł się uparcie i uderzył wprost w jej uszy niczym nikły szept. Uniosła głowę, a mokre już włosy uderzyły niezbyt przyjemnie o policzki. Odgarnęła je szukając osoby która wypowiedziała jej nazwisko.
Oczy zwęziły się gdy tylko dostrzegła że to niestety nauczyciel którego już zdążyła znienawidzić.
- No pięknie. - Obejrzała się na Gryfonkę i wzruszyła ramionami jakby naprawdę nie chciała tam podchodzić mimo to ruszyła w stronę nauczyciela.
Dziwnym trafem pojawił się sam dyrektor szkoły. Jęknęła cicho pod nosem zastanawiając się nad tym kiedy mają się z Tonym udać do owych wyższych rangą jegomościów.
- Dzień dobry dyrektorze. - Skłoniła się jak to miała w nawyku, efekt częstych walk bronią białą. Dodatkowo nie zbliżała się już do nich gdy tylko z ust padł rozkaz udania się do dormitorium. Nie zastanawiała się długo i... właśnie to uczyniła. Podbiegła do Sam i biorąc ją pod rękę czmychnęła czym prędzej wraz z gryfonką do zamku gdzie wpierw odstawiła ją pod jej dormitorium (obowiązek starszej koleżanki!) po czym udała się do wieży krukonów.
Re: Błonia
Jedyne co mógł zrobić w tej sytuacji to unieść brwi do góry i zaszczycić pana Polanskiego swoim zaintrygowanym spojrzeniem. Prawidłowe traktowanie uczniów? Czyżby znalazł się ktoś w kadrze, kto nie będzie miał takiej nieskazitelnej opinii jak reszta? Za panowania Jeremy'ego Scott'a nie mieli jeszcze nikogo pokroju Beatrix.
Ethim zareagował na słowa dyrektora z wyraźną rezygnacją. Bez zbędnego słowa powitania, ani pocałuj mnie w dupę, oddał różdżkę i wycofał się w stronę szkoły.
- Mam ją zbadać? - spytał mężczyznę, kiedy zostali sami na błoniach. W końcu ta różdżka została po coś zabrana. Będzie mógł też delikatnie wypytać o sprawę, do której został wynajęty jego przyjaciel, Maximilian.
- Muszę w ogóle z Panem porozmawiać. Może w moim gabinecie?
Chyba nie chciał już dłużej tutaj stać i moknąć.
Ethim zareagował na słowa dyrektora z wyraźną rezygnacją. Bez zbędnego słowa powitania, ani pocałuj mnie w dupę, oddał różdżkę i wycofał się w stronę szkoły.
- Mam ją zbadać? - spytał mężczyznę, kiedy zostali sami na błoniach. W końcu ta różdżka została po coś zabrana. Będzie mógł też delikatnie wypytać o sprawę, do której został wynajęty jego przyjaciel, Maximilian.
- Muszę w ogóle z Panem porozmawiać. Może w moim gabinecie?
Chyba nie chciał już dłużej tutaj stać i moknąć.
Re: Błonia
Przyjął różdżkę i odprowadził profesora astronomii wzrokiem.
- Ethimie, zgłoś się do mego gabinetu dziś o 20 - rzekł za panem Polanskym, po czym zwrócił się do Gabriela. Młody nauczyciel mógł z łatwością zauważyć, że na twarzy dyrektora wymalowane było zmartwienie - Byłbym wdzięczny - odpowiedział na propozycję szkolnego mistrza zaklęć - I błagam, przypomnij mi, abym w przyszłości rozważniej podejmował decyzję przyjęcia dodatkowego personelu... A teraz prowadź do swego gabinetu.
Swoją drogą zabawny był fakt, iż tylko Jeremy był na tyle sprytny, aby użyć zaklęcia, które odbijało nieprzyjemne krople deszczu.
- Ethimie, zgłoś się do mego gabinetu dziś o 20 - rzekł za panem Polanskym, po czym zwrócił się do Gabriela. Młody nauczyciel mógł z łatwością zauważyć, że na twarzy dyrektora wymalowane było zmartwienie - Byłbym wdzięczny - odpowiedział na propozycję szkolnego mistrza zaklęć - I błagam, przypomnij mi, abym w przyszłości rozważniej podejmował decyzję przyjęcia dodatkowego personelu... A teraz prowadź do swego gabinetu.
Swoją drogą zabawny był fakt, iż tylko Jeremy był na tyle sprytny, aby użyć zaklęcia, które odbijało nieprzyjemne krople deszczu.
Re: Błonia
Gdy znalazł się na błoniach poszukał jakiegoś drzewa za którym by mógł się spokojnie skryć. Szybko zauważył ładne duże drzewo za którym spokojnie mógłby zapalić. Podszedł do drzewa i usiadł tak by nikt wchodzący na most nie mógł go zauważyć. Wsadził rękę do kieszeni i wyciągnął paczkę papierosów i różdżkę. Wycelował różdżką w papierosa i wypowiedział.
- Lacarnum Inflamarae
Z różdżki wyleciał mały płomień który podpalił papierosa chłopak wziął go do buzi i zaczął się zaciągać na chwile słuchał czy nie dostaje sygnału ale z biegiem czasu zapomniał o tym że musi uważać gdy skończył palić wstał i rzucił peta na ziemie i przydeptał go butem niespodziewanie usłyszał bardzo dziwne huczenie. Szybko sobie przypomniał że to był sygnał ostrzegawczy zaczął biegnąc w stronę mostu.
- Lacarnum Inflamarae
Z różdżki wyleciał mały płomień który podpalił papierosa chłopak wziął go do buzi i zaczął się zaciągać na chwile słuchał czy nie dostaje sygnału ale z biegiem czasu zapomniał o tym że musi uważać gdy skończył palić wstał i rzucił peta na ziemie i przydeptał go butem niespodziewanie usłyszał bardzo dziwne huczenie. Szybko sobie przypomniał że to był sygnał ostrzegawczy zaczął biegnąc w stronę mostu.
Wojtek AllsoppKlasa VI - Urodziny : 13/03/1996
Wiek : 28
Skąd : Londyn
Krew : Czysta
Re: Błonia
Od dłuższego czasu Christine chowa się gdzieś po kątach, mając tylko nadzieje że nie wpadnie gdzieś na Dymitra. Była już wystarczająco zdołowana i rozchwiana emocjonalnie, nie potrzebowała jeszcze jego do kompletu. A po tym co zrobiła ostatnio w Pokoju Wspólnym , najchętniej nie wychodziłaby ze swojego dormitorium, gdyby to było możliwe. Nie mogła jednak zaniedbać lekcji, ani swoich obowiązków, do których i tak nie przykładała się jak powinna. Dlatego uczęszczała na wszystkie zajęcia, zgrabnie unikając Dymitra. Tak ostatnie dni dziewczyny wyglądały tak: śniadanie, zajęcia, obiad, dormitorium. Miała jednak dość już tych zimnych lochów i dnia dzisiejszego zachęcona dość przyjemną pogodą, postanowiła wybrać się na spacer na błonia. Dlatego też zaraz po obiedzie, skoczyła do dormitorium na moment, przebrała się z mundurka w coś wygodniejszego, zarzuciła na siebie ciepły sweter, chwyciła swoją ulubioną torbę i opuściła mury zamku. Kiedy była już na błoniach upatrzyła sobie jedno z dużych drzew, w którego stronę się skierowała. Tam też usiadła sobie na trawie, wyciągnęła z torby podręcznik do Historii Magii, otworzyła na rozdziale, na którym skończyła ostatnio i próbowała skupić się tylko na lekturze. Nie było to jednak łatwe, gdyż rozpraszało ją wszystko dookoła.
Re: Błonia
Po wczorajszym wieczorze spędzonym w Hogsmeade ze swoją koleżanką dość szybko wróciły do zamku. Jak zwykle słuchała jej wyżaleń na temat chłopaków, ale co ją to obchodziło? Miała własne problemy i nikt nie jest chętny do pomocy dlaczego więc ona powinna to robić? O nie. Koniec tego. Prosiła ją o pomoc, ale co ona miała zrobić? Nie była nigdy w takiej sytuacji jak ona jak mogła jej pomóc? Gdy tylko wróciły ich drogi się rozeszły. Ona poszła od razu do pokoju wspólnego, a Adrienne jeszcze do Wielkiej Sali, aby cokolwiek zjeść. Droga była dość męcząca.
Nadal cały czas myślała o spotkaniu ze ślizgonem który kiedyś był jej bardzo bliski. Nadal jest, ale on doskonale dał jej do zrozumienia, że to koniec, ale Adrienne nie chciała tego końca, po prostu go nie widziała. Zobaczymy jak to dalej się potoczy, na pewno jeszcze na siebie trafią i może przyjdzie taki moment, że będą mogli porozmawiać na spokojnie. Na razie dziewczyna nie pokazywała tego po sobie, bo po co? Nie miała najmniejszego zamiaru potem od niego wysłuchiwać, że nadal się w nim kocha.
Postanowiła się przejść, sama. Porozmyślać, ale też zabrała ze sobą książkę do Starożytnych Run, może dlatego, że chciała w jakiś sposób nauczyć się jak dowiedzieć się o własnym życiu z symboli runicznych, jednak nie była doskonała w tej dziedzinie. Szła przed siebie, aż w końcu czytając książkę prawie potknęła się o ślizgonkę, ale na szczęście nie upadła, bo ta pewnie miałaby z niej niesamowity ubaw.
- Sorry... - mruknęła jedynie pod nosem do dziewczyny.
Nadal cały czas myślała o spotkaniu ze ślizgonem który kiedyś był jej bardzo bliski. Nadal jest, ale on doskonale dał jej do zrozumienia, że to koniec, ale Adrienne nie chciała tego końca, po prostu go nie widziała. Zobaczymy jak to dalej się potoczy, na pewno jeszcze na siebie trafią i może przyjdzie taki moment, że będą mogli porozmawiać na spokojnie. Na razie dziewczyna nie pokazywała tego po sobie, bo po co? Nie miała najmniejszego zamiaru potem od niego wysłuchiwać, że nadal się w nim kocha.
Postanowiła się przejść, sama. Porozmyślać, ale też zabrała ze sobą książkę do Starożytnych Run, może dlatego, że chciała w jakiś sposób nauczyć się jak dowiedzieć się o własnym życiu z symboli runicznych, jednak nie była doskonała w tej dziedzinie. Szła przed siebie, aż w końcu czytając książkę prawie potknęła się o ślizgonkę, ale na szczęście nie upadła, bo ta pewnie miałaby z niej niesamowity ubaw.
- Sorry... - mruknęła jedynie pod nosem do dziewczyny.
Adrienne CollinsKlasa VI - Skąd : Londyn
Krew : Półkrwi
Re: Błonia
No i siedziała tak z książką na kolanach, wpatrując się w literki, czytając cały czas jedno zdanie. Nie mogła się skupić... to jej myśli uciekały gdzieś głęboko, gdzie chował się Dymitr i jego dziewczyna, której tożsamość poznała podczas ostatniej rozmowy ze ślizgonem. Aiko... oczywiście że ją kojarzyła - poprzedniczka Pollyanny, która piastuje stanowisko prefekta Ravenclawu.
W pewnym momencie jej myśli ucięła grupka młodszych uczniów, którzy wyglądali jakby mieli się zaraz rzucić na siebie z zębami i pazurami.
- Hej, wy tam, rozejść się, nie dawajcie mi pretekstu do tego żebym do was podeszła... - krzyknęła w ich stronę, patrząc na nich groźnie, mając nadzieje że grzecznie posłuchają, gdyż nie miała najmniejszej ochoty wstawać. Stali wystarczająco blisko, więc nie mogli udawać że jej nie słyszą. Usłyszała tylko pomruki niezadowolenia i po chwili po dzieciakach nie było śladu. Przeniosła więc wzrok znowu na książkę. Nie zdążyła jednak zbyt wiele przeczytać, gdyż znowu ktoś zakłócił jej spokój. Tym razem to jakaś puchonka, która chyba jej nie zauważyła i potknęła się o jej nogi.
- Mówi się przepraszam... - mruknęła w odpowiedzi, po czym spojrzała z dołu na dziewczynę - nic Ci nie jest? - spytała tak na wszelki wypadek. Nie przewróciła się, to fakt, jednak bywały i takie osoby, którym potknięcie wystarczyło, żeby złamać nogę, rękę czy nawet nos.
W pewnym momencie jej myśli ucięła grupka młodszych uczniów, którzy wyglądali jakby mieli się zaraz rzucić na siebie z zębami i pazurami.
- Hej, wy tam, rozejść się, nie dawajcie mi pretekstu do tego żebym do was podeszła... - krzyknęła w ich stronę, patrząc na nich groźnie, mając nadzieje że grzecznie posłuchają, gdyż nie miała najmniejszej ochoty wstawać. Stali wystarczająco blisko, więc nie mogli udawać że jej nie słyszą. Usłyszała tylko pomruki niezadowolenia i po chwili po dzieciakach nie było śladu. Przeniosła więc wzrok znowu na książkę. Nie zdążyła jednak zbyt wiele przeczytać, gdyż znowu ktoś zakłócił jej spokój. Tym razem to jakaś puchonka, która chyba jej nie zauważyła i potknęła się o jej nogi.
- Mówi się przepraszam... - mruknęła w odpowiedzi, po czym spojrzała z dołu na dziewczynę - nic Ci nie jest? - spytała tak na wszelki wypadek. Nie przewróciła się, to fakt, jednak bywały i takie osoby, którym potknięcie wystarczyło, żeby złamać nogę, rękę czy nawet nos.
Re: Błonia
Również widziała tę grupkę uczniaków, których skarciła ślizgonka, mijali się z nią mrucząc coś pod nosem. Dobrze to znała, bo to raz dostała ostrzeżenie przez prefekta? Oczywiśćie jak była młodsza i jeszcze nie potrafiła się cokolwiek odezwać, teraz już miała na prawdę wygadaną buźkę i potrafiła nagadać nawet prefektowi. Z niej nie była taka doskonała uczennica, nie raz musiała sprzątać korytarz, bo coś tam przeskrobała.
Spojrzała z góry na ślizgonkę. Nawet była miła co ostatnio bardzo zdarza się u ślizgonów.
- Nie, nic mi nie jest. Przynajmniej mam taką nadzieję. - powiedziała do niej lekko się uśmiechając. Owszem są tacy ludzie i sama osobiście takowych znała, że nawet na prostej drodze są w stanie zrobić sobie krzywdę, ona na szczęście do takich osób nie należała.
- Prefekt Slytherinu o ile się nie mylę? - spojrzała na nią. Prefektów zazwyczaj się zna przynajmniej z widzenia.
Spojrzała z góry na ślizgonkę. Nawet była miła co ostatnio bardzo zdarza się u ślizgonów.
- Nie, nic mi nie jest. Przynajmniej mam taką nadzieję. - powiedziała do niej lekko się uśmiechając. Owszem są tacy ludzie i sama osobiście takowych znała, że nawet na prostej drodze są w stanie zrobić sobie krzywdę, ona na szczęście do takich osób nie należała.
- Prefekt Slytherinu o ile się nie mylę? - spojrzała na nią. Prefektów zazwyczaj się zna przynajmniej z widzenia.
Adrienne CollinsKlasa VI - Skąd : Londyn
Krew : Półkrwi
Re: Błonia
Kiwnęła tylko głową, na odpowiedź dziewczyny. Nie siliła się jakoś specjalnie na uśmiech czy bycie miłą. Nie dzisiaj, nie tym razem. Nie miała na to ochoty, po prostu. Fakt że dziewczynie nic się nie stało, cieszył ją bardziej z tego względu, że gdyby było inaczej, Chris miałaby wyrzuty sumienia i musiałaby zająć się puchonką, aniżeli że przejęła się jej losem. W normalnych okolicznościach pewnie byłoby inaczej, jednak nie kiedy Chris miała na głowie zdecydowanie za dużo swoich problemów. No cóż, nie można być całe życie miłą, wrażliwą i pomocną. Nawet w Christine czasami budzi się egoistka.
- Christine Greengrass, prefekt slytherinu, we własnej osobie - przytaknęła, przedstawiając się tak przy okazji. Nie wstała, nie wyciągnęła ręki, szczerze mówiąc miała nadzieje że dziewczyna zaraz po prostu sobie pójdzie. - A ty jesteś... - zapytała przyglądając się dziewczynie. Jakoś jej nie kojarzyła, co zapewne oznaczało że albo nie miały okazji się poznać, albo puchonka nie miała okazji podpaść Greengrass, ani też nie była zbyt interesują osobą, żeby ją pamiętać.
- Christine Greengrass, prefekt slytherinu, we własnej osobie - przytaknęła, przedstawiając się tak przy okazji. Nie wstała, nie wyciągnęła ręki, szczerze mówiąc miała nadzieje że dziewczyna zaraz po prostu sobie pójdzie. - A ty jesteś... - zapytała przyglądając się dziewczynie. Jakoś jej nie kojarzyła, co zapewne oznaczało że albo nie miały okazji się poznać, albo puchonka nie miała okazji podpaść Greengrass, ani też nie była zbyt interesują osobą, żeby ją pamiętać.
Re: Błonia
Wyrzuty sumienia u ślizgonki? To było na prawdę bardzo rzadka cecha spotykana u ślizgonów, ale jak już wcześniej było wspomniane chyba przyszła nowa era na ślizgonów. Pewnie Salazar Slytherin nie byłby z niej dumny. Wiadomo, Tiara przydziału nie raz mogła się pomylić, przecież nie każy trafia do domu gdzie wszystkie cechy ma identyczne. Wiadomo każdy jest inny, a Tiara jest tylko po to, aby pomóc zdecydować. Jeśli się ją ładnie poprosi jest w stanie zmienić zdanie i nawet jakby chciała ją przydzielić do Slytherinu może zmienić zdanie nawet na Gryffindor. Mimo iż każdy dom potrafiła tolerować była do nich trochę sceptycznie nastawiona, każdego chciała sprawdzić. Owszem była nieco naiwna, ale nie do takiego stopnia, aby zaufać pierwszej, lepszej osobie. Chyba, że dziewczyna miała w obowiązku prefekta zająć się każdym poszkodowanym? Adrienne nigdy nie była prefektem i raczej nie będzie więc nie interesowała się ich zasadami.
- I do tego jeszcze Slytherin. Chyba gorzej trafić nie mogłam... - mruknęła pod nosem, ale nadal lekko uśmiechała się do towarzyszki.
- Adrienne Collins. Nic nie znacząca puchonka z szóstego roku. - no tak, bo pewnie w jej mniemaniu tak to właśnie wyglądało, dla niej była zwykłym intruzem którego pewnie najchętniej pozbyła się.
- I do tego jeszcze Slytherin. Chyba gorzej trafić nie mogłam... - mruknęła pod nosem, ale nadal lekko uśmiechała się do towarzyszki.
- Adrienne Collins. Nic nie znacząca puchonka z szóstego roku. - no tak, bo pewnie w jej mniemaniu tak to właśnie wyglądało, dla niej była zwykłym intruzem którego pewnie najchętniej pozbyła się.
Adrienne CollinsKlasa VI - Skąd : Londyn
Krew : Półkrwi
Re: Błonia
Owszem, dziewczyna zawsze była inna, niż pozostałe uczennice z jej domu. Ale czy to oznaczało od razu że Salazar miałby nie być z jej dumny? Mimo że nie była wredną siksą, przynajmniej nie przynosiła hańby Slytherinowi, jak nie jeden przedstawiciel tego domu. I była naprawdę dumna z domu, do jakiego należała.
- Doprawdy? Masz jakiś problem z tym, z jakiego domu jestem? - oczywiście że usłyszała co dziewczyna powiedziała. Stała tuż nad nią, a ślizgonka głucha nie była. A nie miała także zamiaru puścić jej uwagi mimo uszu. - Czyżby kolejna szlama, która ze względu na swoją brudną krew miała nieprzyjemności z kolegami z mojego domu? Jak mi przykro... - perfekcyjnie zagrała jak bardzo jej przykro, jednakże w jej głosie można było wyczuć sporą ilość jadu.
- Miło mi poznać - rzekła z nutą ironii w głosie, siląc się nawet na wredny uśmieszek. Odłożyła książkę na bok, wciąż z dołu przyglądając się uważnie dziewczynie.
- Doprawdy? Masz jakiś problem z tym, z jakiego domu jestem? - oczywiście że usłyszała co dziewczyna powiedziała. Stała tuż nad nią, a ślizgonka głucha nie była. A nie miała także zamiaru puścić jej uwagi mimo uszu. - Czyżby kolejna szlama, która ze względu na swoją brudną krew miała nieprzyjemności z kolegami z mojego domu? Jak mi przykro... - perfekcyjnie zagrała jak bardzo jej przykro, jednakże w jej głosie można było wyczuć sporą ilość jadu.
- Miło mi poznać - rzekła z nutą ironii w głosie, siląc się nawet na wredny uśmieszek. Odłożyła książkę na bok, wciąż z dołu przyglądając się uważnie dziewczynie.
Re: Błonia
Nie, nie. Adrienne oczywiście nie uważała, że jest jakąś wrędną suką. Jedynie tak właśnie przedstawiani są ślizgoni i nie jej wina, że zna właśnie takich. Panna Collins również była bardzo dumna ze swojego domu do którego należała. Idąc do szkoły znała jedynie ten dom, bo wiele o nim jej matka jej opowiadała. Sama do niego należała i miała nadzieję, że jej córka również tam trafi i o dziwo trafiła. Bardzo była z tego faktu zadowolona.
- Nie, nie mam żadnego problemu. - mruknęła.
Słuchała dalej co ślizgonka ma do powiedzenia.
- Nie jestem szlamą. I takich ludzi inaczej się nazywa... Mugole tak? - spojrzała na nią nieco wrednym spojrzeniem jakby miała jej za chwilę coś zrobić. Adrienne na prawdę potrafiła być taka, nie raz się zastanawiała dlaczego nie jest w Slytherinie skoro nie raz zachowuje się dokładnie jak oni. Ale jeśli ktoś ją do tego zmusi przynajmniej swoim zachowaniem.
- Nie, nie mam żadnego problemu. - mruknęła.
Słuchała dalej co ślizgonka ma do powiedzenia.
- Nie jestem szlamą. I takich ludzi inaczej się nazywa... Mugole tak? - spojrzała na nią nieco wrednym spojrzeniem jakby miała jej za chwilę coś zrobić. Adrienne na prawdę potrafiła być taka, nie raz się zastanawiała dlaczego nie jest w Slytherinie skoro nie raz zachowuje się dokładnie jak oni. Ale jeśli ktoś ją do tego zmusi przynajmniej swoim zachowaniem.
Adrienne CollinsKlasa VI - Skąd : Londyn
Krew : Półkrwi
Re: Błonia
- Doprawdy? Tak, podziwiam twą bystrość i inteligencję. Strzelam że jesteś z ravenclawu, mam rację? - uniosła jedną brew ku górze, a w jej głosie cały czas słychać było przesiąknięty ironią ton. Z ust jednak znikł ten głupi uśmiech. - W jakie piękne słowo by nie ubrać, fakt jest taki że krew jest brudna, stłamszona przez mugoli. - odparła wzruszając ramionami. Przewróciła oczyma i chwyciła po swoją książkę. Z dwojga złego wolała chyba tę nudną lekturę, aniżeli dalszą dyskusję z tą dziewczyną.
- A teraz pozwolisz że będę kontynuować coś, co zaczęłam, zanim jakaś łamaga nie patrząca pod nogi, bezczelnie mi przerwała - powiedziała jeszcze oficjalnym tonem, nim zniknęła za grubą okładką podręcznika.
- A teraz pozwolisz że będę kontynuować coś, co zaczęłam, zanim jakaś łamaga nie patrząca pod nogi, bezczelnie mi przerwała - powiedziała jeszcze oficjalnym tonem, nim zniknęła za grubą okładką podręcznika.
Strona 7 z 15 • 1 ... 6, 7, 8 ... 11 ... 15
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Błonia
Strona 7 z 15
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach