Błonia
+48
Lleu Miller
Freddie Kingsley
Elsa de la Vega
Fransis Molchester
Aleksander Cortez
Brandon Tayth
Nevan Fraser
Monika Kruger
Andrew Wilson
Kristian Lyberg
Nicolas Socha
Elijah Ward
Leanne Chatier
Pierre Vauquer
Matthew Sneddon
Adrienne Collins
Christine Greengrass
Wojtek Allsopp
Gabriel Griffiths
Jeremy Scott
Ethim Polansky
Samantha Davies
Dalila Mauric
Mackendra Tayth-Wilson
Aaron Matluck
Joel Frayne
Audrey Roshwel
Cole Bronte
Malcolm McMillan
Maja Vulkodlak
Aiden Williams
Emily Bronte
Marianna Vulkodlak
Rika Shaft
Adrien Jeunesse
Noemi Cramer
William Greengrass
Charles Wilson
Mistrz Gry
Logan Campbell
Nancy Baldwin
James Scott
Benedict Walton
Sophie Fitzpatrick
Andrea Jeunesse
Anthony Wilson
Blaise Harvin
Brennus Lancaster
52 posters
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Błonia
Strona 14 z 15
Strona 14 z 15 • 1 ... 8 ... 13, 14, 15
Błonia
First topic message reminder :
Rozległe, zielone tereny szkolnych błoni ciągnących się aż po skraj Zakazanego Lasu.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Błonia
Wracając spod altanki dostrzegł na błoniach kilka świateł. Nie byłby sobą jeśli nie podszedłby zobaczyć co to takiego jest. Zawsze był ciekawski, a tańczące światła nad jeziorem to raczej rzadkość. Nie używał różdżki przez co szedł w kompletnej ciemności, co również wpłynęło na to, że mógł podejść w miarę niezauważony.
Będąc w pobliżu jeziora dostrzegł i kolejne źródło światła. Tym razem nieco bardziej jaśniejszy. Dostrzegł sylwetkę nauczyciela i już był w połowie obrotu i myknięcia nim ktoś go zauważy. Ale z drugiej strony to bardzo się nudził, a i spać mu się nie chciało. No i myśl, że będzie musiał babrać się z starymi kociołkami, ale za to w klasie eliksirów, była dość kusząca. Kto wie jakie rzeczy będzie mógł znaleźć podczas odpracowywania szlabanu.
- Dobry wieczór - rzekł do mężczyzny, tak po prostu, spokojnie i posłał szybki uśmiech Stelli. A więc i z nią będzie musiał czyścić kociołki? Wcale nie taka zła wizja.
- No cóż to się dzieje, chwilę temu to mnie zaatakowała jakaś wiewiórka, teraz kolegów atakują ptaki. Czyżby matka natura się uwzięła na ślizgonów? - rzucił wysilając swój wzrok by dopatrzyć się tego przed czym jeden z chłopaków na miotle uciekał.
Będąc w pobliżu jeziora dostrzegł i kolejne źródło światła. Tym razem nieco bardziej jaśniejszy. Dostrzegł sylwetkę nauczyciela i już był w połowie obrotu i myknięcia nim ktoś go zauważy. Ale z drugiej strony to bardzo się nudził, a i spać mu się nie chciało. No i myśl, że będzie musiał babrać się z starymi kociołkami, ale za to w klasie eliksirów, była dość kusząca. Kto wie jakie rzeczy będzie mógł znaleźć podczas odpracowywania szlabanu.
- Dobry wieczór - rzekł do mężczyzny, tak po prostu, spokojnie i posłał szybki uśmiech Stelli. A więc i z nią będzie musiał czyścić kociołki? Wcale nie taka zła wizja.
- No cóż to się dzieje, chwilę temu to mnie zaatakowała jakaś wiewiórka, teraz kolegów atakują ptaki. Czyżby matka natura się uwzięła na ślizgonów? - rzucił wysilając swój wzrok by dopatrzyć się tego przed czym jeden z chłopaków na miotle uciekał.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Błonia
Krukonka zadowolona ze swojego dowcipu, nie spodziewała się tego, że ktoś się zaraz za nią nagle pojawi. Może i była skupiona na chłopakach, ale to dziwne, że nie usłyszała kroków profesora. Podszedł ją! Koncentracja blondynki szybko się rozproszyła, tak samo jak i ptaszki, które wcześniej wyczarowała. Zza jej pleców dobiegł znajomy, męski głos, który nieźle ją wystraszył, że aż podskoczyła w miejscu. No to wpadka...
Adrenalina przyspieszyła bicie serca dziewczęcia, a rumieńce wpłynęły niemal momentalnie, kiedy odwracała się w stronę pana Fawley'a. W zawstydzeniu wstrzymała oddech, nie wiedząc co odpowiedzieć na gratulacje, które z pewnością jej się nie należą. Schowała za plecami różdżkę, chociaż i tak z pewnością już widział co z nią robiła. Hej, ale przynajmniej nie lata nielegalnie nad jeziorem i nie wyczarowuje jakiś świecących, tajemniczych kręgów na wodzie! Posłała nauczycielowi jeden z tych niewinnych uśmiechów i wzruszyła bezradnie ramionami, a wtedy pojawiła się obok nich jeszcze jedna persona, należąca do wesołej gromadki Ślizgonów. Tak, brakowało tu tylko Corteza! Szykuje się dla niej cudowny szlaban w zielonym towarzystwie. A znając poprzednią opiekunkę Slytherinu, a matkę chłopaka... Tylko Stelli się pewnie oberwie.
- Dobry wieczór profesorze... Bo widzi Pan, byłam na treningu i straciłam poczucie czasu... - powiedziała przymilnym tonem, zerkając kątem oka na Aleksa, którego celowo nie powitała, ani nie skomentowała jego to niby beztroskiej uwagi. Ona tu walczy o przetrwanie i dobrą reputację, a on jeszcze jej od wiewiórek wymyśla!
- Wracając zobaczyłam chłopaków na brzegu i pomyślałam, że to trochę dziwne, więc chciałam ich przegonić. - Grzeczna dziewczynka. Chociaż nieźle kłamie to nie będzie im pomagała w wymyślaniu wymówek i wymyślaniu wspólnej wersji wydarzeń. Zobaczymy co z tego będzie. Zerknęła na Aleksandra, pytającym spojrzeniem mówiącym "Co robicie?".
Adrenalina przyspieszyła bicie serca dziewczęcia, a rumieńce wpłynęły niemal momentalnie, kiedy odwracała się w stronę pana Fawley'a. W zawstydzeniu wstrzymała oddech, nie wiedząc co odpowiedzieć na gratulacje, które z pewnością jej się nie należą. Schowała za plecami różdżkę, chociaż i tak z pewnością już widział co z nią robiła. Hej, ale przynajmniej nie lata nielegalnie nad jeziorem i nie wyczarowuje jakiś świecących, tajemniczych kręgów na wodzie! Posłała nauczycielowi jeden z tych niewinnych uśmiechów i wzruszyła bezradnie ramionami, a wtedy pojawiła się obok nich jeszcze jedna persona, należąca do wesołej gromadki Ślizgonów. Tak, brakowało tu tylko Corteza! Szykuje się dla niej cudowny szlaban w zielonym towarzystwie. A znając poprzednią opiekunkę Slytherinu, a matkę chłopaka... Tylko Stelli się pewnie oberwie.
- Dobry wieczór profesorze... Bo widzi Pan, byłam na treningu i straciłam poczucie czasu... - powiedziała przymilnym tonem, zerkając kątem oka na Aleksa, którego celowo nie powitała, ani nie skomentowała jego to niby beztroskiej uwagi. Ona tu walczy o przetrwanie i dobrą reputację, a on jeszcze jej od wiewiórek wymyśla!
- Wracając zobaczyłam chłopaków na brzegu i pomyślałam, że to trochę dziwne, więc chciałam ich przegonić. - Grzeczna dziewczynka. Chociaż nieźle kłamie to nie będzie im pomagała w wymyślaniu wymówek i wymyślaniu wspólnej wersji wydarzeń. Zobaczymy co z tego będzie. Zerknęła na Aleksandra, pytającym spojrzeniem mówiącym "Co robicie?".
Re: Błonia
- Nic nie usprawiedliwia wałęsania się po błoniach o takiej porze, panno Stark - odrzekł szorstko profesor. Po jego pogodnej minie nie było ani śladu, choć w głębi ducha wcale nie był zły. Nie zdziwił go zbytnio nawet widok kolejnego Ślizgona, który najwyraźniej za nic miał szkolny regulamin.
- Dobry wieczór. Ślizgoni to ostatnio wyjątkowo poszkodowane istoty.
Łypnął groźnie na nie zdających sobie sprawy z jego obecności dwóch chłopaków na miotłach. Czas przywołać ich do porządku. Spokojnie wyjął różdżkę z wewnętrznej kieszeni szaty i machnął od niechcenia w kierunku delikwentów.
- Levicorpus. - Zaklęcie poderwało paniczów za kostki głowami ku dołowi, pan Fawley zaś bez większego trudu "przylewitował" ich na sam brzeg. Kiedy znaleźli się tuż obok, smagnął różdżką, niezbyt łagodnie opuszczając Ślizgonów. Następnie przywołał ich miotły, które niespodziewanie zostały opuszczone przez swoich właścicieli. Na twarzy nauczyciela czaił się niezbyt przyjazny grymas.
- Czekam na wyjaśnienia.
- Dobry wieczór. Ślizgoni to ostatnio wyjątkowo poszkodowane istoty.
Łypnął groźnie na nie zdających sobie sprawy z jego obecności dwóch chłopaków na miotłach. Czas przywołać ich do porządku. Spokojnie wyjął różdżkę z wewnętrznej kieszeni szaty i machnął od niechcenia w kierunku delikwentów.
- Levicorpus. - Zaklęcie poderwało paniczów za kostki głowami ku dołowi, pan Fawley zaś bez większego trudu "przylewitował" ich na sam brzeg. Kiedy znaleźli się tuż obok, smagnął różdżką, niezbyt łagodnie opuszczając Ślizgonów. Następnie przywołał ich miotły, które niespodziewanie zostały opuszczone przez swoich właścicieli. Na twarzy nauczyciela czaił się niezbyt przyjazny grymas.
- Czekam na wyjaśnienia.
Re: Błonia
Spojrzał w stronę Jarsena, gdy ten rzucił zaklęcie. Ktoś ich szpiegował, a to ciekawe. Już się zjeżył. Widać Samuel nie przyniósł mu szczęścia w tej wyprawie.
Szarpnięty niespodziewanie za kostkę w powietrze zawisł nad wodą głową w dół. Spiął się na całym ciele, został przyłapany. Przy czym istniały tylko dwie opcje, kto mógł sięgnąć ich na tak daleki dystans, albo nauczyciel albo inny dorosły. Po chwili wiedział już, kto ich zaszczycił swoją obecnością.
Obejrzał się na miotłę i rybkę, na szczęście zdążył uwiązać łupy do miotły.
Docierając na brzeg spostrzegł, że profesor nie jest sam. Ciekawska Krukonka oraz Cortez. Zapowiadał się ciekawy szlaban. Nevan przez cały czas się nie odzywał.
Dopiero gdy opadł na ziemię wyswobodzony z zaklęcia, wstał, strzepnął płaszcz. Poczekał aż jego miotła wróciła do właściciela wraz z łupami, wtedy dopiero zabrał się za wyjaśnienia.
- Ciężko to będzie wytłumaczyć panie profesorze. A raczej porę. Bo powód mojej tutaj obecności jest dość prosty. W jeziorze jest sporo skarbów, więc postanowiłem zarobić na dodatkową ocenę z Historii Magii i zrobić pracę dodatkową z rekwizytami.
Wskazał na miotłę.
- Chciałem utrzymać to w tajemnicy, żeby pozytywnie zaskoczyć profesora.
Skazał ruchem głowy na Jarsena.
- On mi się napatoczył, więc pozwoliłem mu iść ze mną.
Spojrzał na Jarsena jakby to nie był jedyny powód dlaczego pozwolił chłopakowi iść ze sobą. Ot może tylko nastraszyć? W końcu Ślizgoni lubili robić sobie psikusy.
- Domyślam się, że to niewiele mi pomoże. Byłem świadom, że łamię szkolny regulamin, nie będę wymigiwał się od konsekwencji.
Dodał na sam koniec bez cienia błagalnego tonu.
Szarpnięty niespodziewanie za kostkę w powietrze zawisł nad wodą głową w dół. Spiął się na całym ciele, został przyłapany. Przy czym istniały tylko dwie opcje, kto mógł sięgnąć ich na tak daleki dystans, albo nauczyciel albo inny dorosły. Po chwili wiedział już, kto ich zaszczycił swoją obecnością.
Obejrzał się na miotłę i rybkę, na szczęście zdążył uwiązać łupy do miotły.
Docierając na brzeg spostrzegł, że profesor nie jest sam. Ciekawska Krukonka oraz Cortez. Zapowiadał się ciekawy szlaban. Nevan przez cały czas się nie odzywał.
Dopiero gdy opadł na ziemię wyswobodzony z zaklęcia, wstał, strzepnął płaszcz. Poczekał aż jego miotła wróciła do właściciela wraz z łupami, wtedy dopiero zabrał się za wyjaśnienia.
- Ciężko to będzie wytłumaczyć panie profesorze. A raczej porę. Bo powód mojej tutaj obecności jest dość prosty. W jeziorze jest sporo skarbów, więc postanowiłem zarobić na dodatkową ocenę z Historii Magii i zrobić pracę dodatkową z rekwizytami.
Wskazał na miotłę.
- Chciałem utrzymać to w tajemnicy, żeby pozytywnie zaskoczyć profesora.
Skazał ruchem głowy na Jarsena.
- On mi się napatoczył, więc pozwoliłem mu iść ze mną.
Spojrzał na Jarsena jakby to nie był jedyny powód dlaczego pozwolił chłopakowi iść ze sobą. Ot może tylko nastraszyć? W końcu Ślizgoni lubili robić sobie psikusy.
- Domyślam się, że to niewiele mi pomoże. Byłem świadom, że łamię szkolny regulamin, nie będę wymigiwał się od konsekwencji.
Dodał na sam koniec bez cienia błagalnego tonu.
Re: Błonia
Kiedy poczuł szarpnięcie w kostce jego mina wyraźnie zmieniła się na wysoce niezadowoloną, jednak gdy tylko zaczął lewitować w stronę brzegu, głową do góry już nie tylko Nevan, ale i zebrani na brzegu mogli usłyszeć jego gromki śmiech.
- To lepsze jak miotła, Fraser rozchmurz się trochę! - krzyknął w przerwie śmiechu. Salwa przerwała się dopiero w momencie, gdy wylądował na ziemi, co znowu mu się najwidoczniej nie spodobało. Przyjrzał się uważniej zebranym. Stark, Cortez i nauczyciel, pan Fawley.
- Nie za wcześnie na poranny spacer panie profesorze? - spytał jak gdyby nigdy nic prowadzili sobie miłą pogawędkę w środku dnia. Nieważne, że dochodziła trzecia nad ranem, jakie to miało znaczenie?
- Napatoczył? No teraz przesadziłeś! Kuro bierz go! - co prawda kot nie zareagował bo najzwyczajniej w świecie sobie chyba poszedł spać. Trudno.
Obrócił spojrzenie na Stellę - Jak Ci nie wstyd, tak okrutnie uciszać ptaszki - mruknął, jak gdyby to była największa zbrodnia, jaką w tej chwili dziewczyna popełniła. Co prawda karcący ton nie imał się do jego uśmiechu. Zupełnie jakby to była kolejna, zabawna przygoda. Podniósł się z ziemi i podszedł bliżej do profesora, od którego dało się wyczuć odrobinę alkoholu.
- O nie, to my czekamy na wyjaśnienia! Pił pan? - przekrzywił głowę marszcząc swój nos jak gdyby chciał wywąchać co tu się dzieje. Zmrużył oczy jak gdyby chciał w ten sposób skarcić nauczyciela.
- To lepsze jak miotła, Fraser rozchmurz się trochę! - krzyknął w przerwie śmiechu. Salwa przerwała się dopiero w momencie, gdy wylądował na ziemi, co znowu mu się najwidoczniej nie spodobało. Przyjrzał się uważniej zebranym. Stark, Cortez i nauczyciel, pan Fawley.
- Nie za wcześnie na poranny spacer panie profesorze? - spytał jak gdyby nigdy nic prowadzili sobie miłą pogawędkę w środku dnia. Nieważne, że dochodziła trzecia nad ranem, jakie to miało znaczenie?
- Napatoczył? No teraz przesadziłeś! Kuro bierz go! - co prawda kot nie zareagował bo najzwyczajniej w świecie sobie chyba poszedł spać. Trudno.
Obrócił spojrzenie na Stellę - Jak Ci nie wstyd, tak okrutnie uciszać ptaszki - mruknął, jak gdyby to była największa zbrodnia, jaką w tej chwili dziewczyna popełniła. Co prawda karcący ton nie imał się do jego uśmiechu. Zupełnie jakby to była kolejna, zabawna przygoda. Podniósł się z ziemi i podszedł bliżej do profesora, od którego dało się wyczuć odrobinę alkoholu.
- O nie, to my czekamy na wyjaśnienia! Pił pan? - przekrzywił głowę marszcząc swój nos jak gdyby chciał wywąchać co tu się dzieje. Zmrużył oczy jak gdyby chciał w ten sposób skarcić nauczyciela.
Samuel JarsenKlasa VI - Urodziny : 19/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Nowy York
Krew : Czysta
Re: Błonia
Jakby chciał tutaj komuś coś wymyślać to pewnie by powiedział, że jej siostra na niego zapolowała. To by nawet pasowało z dwóch powodów. Pierwszy to to, że obwiniał o to wiewiórkę, no a drugi to taki, że pasowałoby to nawet, że siostrzyczki chciały sobie poużywać magii i wybrały na cel bogu ducha winnych ślizgonów.
Na razie się nie odzywał, a jedynie słuchał tego co mówiła koleżanka i z całych sił starał się zachować powagę.
- No, no, musisz być bardzo odważna panno Stark skoro to w pojedynkę rzuciłaś się na ślizgonów. - Nie mógł powstrzymać się od nieskomentowania tego, ponieważ jakoś bardzo ciężko mu było sobie to wyobrazić.
Nie starał się ją wkopać, bo nie miał w tym większego powodu, jednak musiał przyznać, że świetnie się bawił widząc i słuchając tego jak Krukonka starała się wybronić za pewnie kłamiąc i zmyślając. Więc dlaczego miałby tego przedstawienia nie przedłużyć?
- W zasadzie to nie tylko ostatnio. Od pewnego czasu to tylko nas spotyka coś złego. Inni uczniowie atakują nas bez najmniejszego powodu. I jak tutaj siedzieć w nocy w zamku wiedząc, że polują na ciebie z każdej strony i zło zaciera ręce czekając aż któryś z nas zostanie sam - rozgadał się, choć to raczej przypominało zawodzenie Jęczącej Marty o tym jacy to oni są poszkodowani i w zasadzie też jakoś sam wykaraskać się z kłopotów i nie oberwać ujemnymi punktami.
Dostrzegł spojrzenie Stelli na co wzruszył ledwo barkami. On tam nic nie wiedziaaaał nic nie widział, jak zawsze zresztą kiedy to chodziło o Ślizgonów. i tym razem nawet nie kłamał, bo na prawdę nie miał pojęcia co chłopaki robili, więc sam czekał na to co powiedzą. Pierwszy odezwał się Nevan i na jego usta wpełzł szelmowski uśmieszek. STAŁ ZA PROFESOREM więc mógł sobie na taki pozwolić i teraz on zerknął na Stellę pełen dumy starając się jej powiedzieć: "No i tak wygląda dobra ściema". Dlaczego uważał, że to ściema? Otóż znał już trochę Nevana i wiedział, że może i chłopak przykładał się do nauki, no ale raczej nie aż tak, by w nocy latać nad jeziorem i odrabiać jakąś pracę domową. Oni byli jednak kumplami i znali mniej więcej swoje prawdziwe podejścia do pewnych spraw, chociaż z drugiej strony Fraser zawsze był enigmatyczną postacią, więc kto tam wie czy nie mówił prawdy. Najważniejsze tutaj było pytanie jak mocno znał go nauczyciel i czy uważał go za tak pilnego ucznia będącego w stanie złamać regulamin byleby dostać dodatkową ocenę i podnieść swoje ocenę
Kolejny odezwał się Sam, chociaż tak na prawdę to niewiele z tego zrozumiał i jedynie zaciekawiły go ostatnie słowa. Oj bardzo go zaciekawiły i nawet postawił kroczek na przód i pociągnął cicho nosem dwa razy starając się wyczuć jakiś alkohol od profesora.
Na razie się nie odzywał, a jedynie słuchał tego co mówiła koleżanka i z całych sił starał się zachować powagę.
- No, no, musisz być bardzo odważna panno Stark skoro to w pojedynkę rzuciłaś się na ślizgonów. - Nie mógł powstrzymać się od nieskomentowania tego, ponieważ jakoś bardzo ciężko mu było sobie to wyobrazić.
Nie starał się ją wkopać, bo nie miał w tym większego powodu, jednak musiał przyznać, że świetnie się bawił widząc i słuchając tego jak Krukonka starała się wybronić za pewnie kłamiąc i zmyślając. Więc dlaczego miałby tego przedstawienia nie przedłużyć?
- W zasadzie to nie tylko ostatnio. Od pewnego czasu to tylko nas spotyka coś złego. Inni uczniowie atakują nas bez najmniejszego powodu. I jak tutaj siedzieć w nocy w zamku wiedząc, że polują na ciebie z każdej strony i zło zaciera ręce czekając aż któryś z nas zostanie sam - rozgadał się, choć to raczej przypominało zawodzenie Jęczącej Marty o tym jacy to oni są poszkodowani i w zasadzie też jakoś sam wykaraskać się z kłopotów i nie oberwać ujemnymi punktami.
Dostrzegł spojrzenie Stelli na co wzruszył ledwo barkami. On tam nic nie wiedziaaaał nic nie widział, jak zawsze zresztą kiedy to chodziło o Ślizgonów. i tym razem nawet nie kłamał, bo na prawdę nie miał pojęcia co chłopaki robili, więc sam czekał na to co powiedzą. Pierwszy odezwał się Nevan i na jego usta wpełzł szelmowski uśmieszek. STAŁ ZA PROFESOREM więc mógł sobie na taki pozwolić i teraz on zerknął na Stellę pełen dumy starając się jej powiedzieć: "No i tak wygląda dobra ściema". Dlaczego uważał, że to ściema? Otóż znał już trochę Nevana i wiedział, że może i chłopak przykładał się do nauki, no ale raczej nie aż tak, by w nocy latać nad jeziorem i odrabiać jakąś pracę domową. Oni byli jednak kumplami i znali mniej więcej swoje prawdziwe podejścia do pewnych spraw, chociaż z drugiej strony Fraser zawsze był enigmatyczną postacią, więc kto tam wie czy nie mówił prawdy. Najważniejsze tutaj było pytanie jak mocno znał go nauczyciel i czy uważał go za tak pilnego ucznia będącego w stanie złamać regulamin byleby dostać dodatkową ocenę i podnieść swoje ocenę
Kolejny odezwał się Sam, chociaż tak na prawdę to niewiele z tego zrozumiał i jedynie zaciekawiły go ostatnie słowa. Oj bardzo go zaciekawiły i nawet postawił kroczek na przód i pociągnął cicho nosem dwa razy starając się wyczuć jakiś alkohol od profesora.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Błonia
O ile panicz Fraser brzmiał dość przekonująco i zaniechał tego tak bardzo nielubianego przez Fawleya błagalnego skamlenia, to drugi z delikwentów już trochę zirytował go swą dość beztroską postawą. Cóż, Ślizgoni nigdy nie byli łatwym orzechem do zgryzienia, o czym nauczyciel nie raz zdołał się przekonać, kiedy pracował w Hogwarcie już wcześniej przed kilkudziesięcioma laty.
Uwaga zuchwałego Jarsena na temat wypitego alkoholu bynajmniej nie wyprowadziła mężczyzny z równowagi. Na jego twarzy pojawił się pobłażliwy uśmiech.
- Drogi chłopcze, mógłbym założyć się o worek galeonów, że po kilku niewinnych drinkach w Trzech Miotłach padłbyś jak kawka. A ta uwaga właśnie pozbawiła Slytherin dwudziestu punktów.
Przeniósł spojrzenie czarnych oczu kolejno na Corteza i Frasera, jakoby zastanawiając się, cóż takiego z nimi zrobić.
- Wasze nocne eskapady również zaowocowały odebraniem dziesięciu punktów waszemu domowi. Za każdego z osobna, rzecz jasna. Jeśli jednak jesteście zainteresowani odrobieniem owych punktów, zapraszam do mojego gabinetu. A o szlabanie dowiecie się na najbliższej lekcji eliksirów, jak już przemyślę, co z wami zrobić.
Nie czekając na odpowiedź, odwrócił się na pięcie i już miał zamiar oddalić się w kierunku zamku, kiedy to przypomniał sobie o pannie Stark, którą chyba przestał zauważać, kiedy panicz Jarsen czynił mu bezczelne uwagi na temat picia.
- Co do panienki, to żywię głęboką nadzieję, że w przeciągu pięciu minut znajdzie się w swoim łóżku. W przeciwnym razie zastanowię się nad gorszym szlabanem niż tym, który odbędą trzej muszkieterowie.
I pogodnie pogwizdując, mistrz eliksirów ruszył ku lochom, zastanawiając się z pewnym zadowoleniem, czy chłopcy zaniechają snu tej nocy i podejmą wyzwanie. Oczywiście, że nie chciał odejmować nikomu żadnych punktów ani zadawać bezsensownych szlabanów, nocne życie w Hogwarcie rządziło się swoimi prawami, a on nie miał zamiaru walczyć z wiatrakami. Ale miał wielką ochotę utrzeć im nosa.
Uwaga zuchwałego Jarsena na temat wypitego alkoholu bynajmniej nie wyprowadziła mężczyzny z równowagi. Na jego twarzy pojawił się pobłażliwy uśmiech.
- Drogi chłopcze, mógłbym założyć się o worek galeonów, że po kilku niewinnych drinkach w Trzech Miotłach padłbyś jak kawka. A ta uwaga właśnie pozbawiła Slytherin dwudziestu punktów.
Przeniósł spojrzenie czarnych oczu kolejno na Corteza i Frasera, jakoby zastanawiając się, cóż takiego z nimi zrobić.
- Wasze nocne eskapady również zaowocowały odebraniem dziesięciu punktów waszemu domowi. Za każdego z osobna, rzecz jasna. Jeśli jednak jesteście zainteresowani odrobieniem owych punktów, zapraszam do mojego gabinetu. A o szlabanie dowiecie się na najbliższej lekcji eliksirów, jak już przemyślę, co z wami zrobić.
Nie czekając na odpowiedź, odwrócił się na pięcie i już miał zamiar oddalić się w kierunku zamku, kiedy to przypomniał sobie o pannie Stark, którą chyba przestał zauważać, kiedy panicz Jarsen czynił mu bezczelne uwagi na temat picia.
- Co do panienki, to żywię głęboką nadzieję, że w przeciągu pięciu minut znajdzie się w swoim łóżku. W przeciwnym razie zastanowię się nad gorszym szlabanem niż tym, który odbędą trzej muszkieterowie.
I pogodnie pogwizdując, mistrz eliksirów ruszył ku lochom, zastanawiając się z pewnym zadowoleniem, czy chłopcy zaniechają snu tej nocy i podejmą wyzwanie. Oczywiście, że nie chciał odejmować nikomu żadnych punktów ani zadawać bezsensownych szlabanów, nocne życie w Hogwarcie rządziło się swoimi prawami, a on nie miał zamiaru walczyć z wiatrakami. Ale miał wielką ochotę utrzeć im nosa.
Re: Błonia
Z wciąż zaróżowionymi policzkami, blondynka zamilkła, co jest dosyć nietypową reakcją w jej zachowaniu. Z innymi nauczycielami po prostu by sobie poradziła, ale pana Fawleya jeszcze nie znała na tyle, żeby móc użyć swojego wdzięku. Nie zapomnijmy też o obecności trójki Ślizgonów, z którymi Krukonka, jak wielokrotnie w tych retrospekcjach podkreślałam, Stella starała się mieć niewiele do czynienia. Nie widziała w nich do pewnego momentu interesu, dopóki Cortez nie zechciał z nią spotkać się parę razy nielegalnie na grzanym winku i dał sposób do odegrania się na koledze z drużyny, Zacharym. Z Aleksandrem czuła się tu najbardziej swobodnie, chociaż Samuel też zyskał już w jej oczach wizytówkę "śmieszka", a nie strasznego paniczątka. Znajomość z Nevanem jednak trochę komplikowało ten obraz, więc nie oceniaj od razu ghula po kształcie głowy.
Wracając, zamilkła i wysłuchała kary jakie spotkały kolegów ze szkoły. Sama została w tej chwili pominięta, więc pozwoliła sobie na wymianę spojrzeń z Aleksem i wytknięcie w jego stronę języka, kiedy nikt nie patrzył. Była pewna, że profesor ich zgarnie i odprowadzi po kolei do dormitoriów, więc zgarnęła swoją torbę z ziemi i zawiesiła na ramieniu. Mężczyzna jednak już się odwrócił i miał ruszyć w swoją stronę, zanim przypomniał sobie o obecności dziewczyny. Kiedy słowa zostały skierowane do niej, od razu naprężyła się jak struna i pokiwała pokornie głową. Rivius znowu się odwrócił od uczniów i wrócił na ścieżkę prowadzącą do zamku. Dziwne... Powinna była potruchtać za nim, ale miała ochotę sprawdzić, czy na pewno nauczyciel w ogóle się za nimi nie obejrzy.
- Odrobienie punktów? Macie za nim jeszcze teraz iść, a ja do łóżka? Coś mi tu śmierdzi - mruknęła, marszcząc brwi. Dlaczego ona nie ma takiej możliwości?! Profesor traktuje nierówno kobiety? Ech, życie. Łypnęła na Sama kątem oka i uśmiechnęła się cwanie.
- Gdyby mi nie przeszkodził, zrzuciłabym Cię z tej miotły. - Po tym zdaniu ruszyła z miejsca i zaczęła iść w stronę szkoły.
Wracając, zamilkła i wysłuchała kary jakie spotkały kolegów ze szkoły. Sama została w tej chwili pominięta, więc pozwoliła sobie na wymianę spojrzeń z Aleksem i wytknięcie w jego stronę języka, kiedy nikt nie patrzył. Była pewna, że profesor ich zgarnie i odprowadzi po kolei do dormitoriów, więc zgarnęła swoją torbę z ziemi i zawiesiła na ramieniu. Mężczyzna jednak już się odwrócił i miał ruszyć w swoją stronę, zanim przypomniał sobie o obecności dziewczyny. Kiedy słowa zostały skierowane do niej, od razu naprężyła się jak struna i pokiwała pokornie głową. Rivius znowu się odwrócił od uczniów i wrócił na ścieżkę prowadzącą do zamku. Dziwne... Powinna była potruchtać za nim, ale miała ochotę sprawdzić, czy na pewno nauczyciel w ogóle się za nimi nie obejrzy.
- Odrobienie punktów? Macie za nim jeszcze teraz iść, a ja do łóżka? Coś mi tu śmierdzi - mruknęła, marszcząc brwi. Dlaczego ona nie ma takiej możliwości?! Profesor traktuje nierówno kobiety? Ech, życie. Łypnęła na Sama kątem oka i uśmiechnęła się cwanie.
- Gdyby mi nie przeszkodził, zrzuciłabym Cię z tej miotły. - Po tym zdaniu ruszyła z miejsca i zaczęła iść w stronę szkoły.
Re: Błonia
Wiedział, że ta uwaga mogła rozgniewać nauczyciela, przez co Cortez spiorunował spojrzeniem kolegę. Chcąc dać mu do zrozumienia by nie przeciągał struny. I tak dostali łącznie o wiele punktów niż się spodziewał. Właśnie o te dwadzieścia za dużo. Jak tak stał i słuchał to co inni mieli do powiedzenia to pomyślał, że znów musiałby się gdzieś wybrać z Stellą, przecież na jednym wspólnym łamaniu regulaminu nie mogli poprzestać. Zwłaszcza, że ostatnio była jedyną dziewczyną z którą się dogadywał, co prawda Lena też chyba pomału wracała do normalnego stanu i przeszło jej złoszczenie się na niego o nic. Tą jednak mógł dopaść w każdej chwili w pokoju wspólnym, a Starkówny już nie. Niestety nie znał hasła do ich komnat, bo tak to mógłby się przebrać i spróbować się wkraść.
Kiedy to zobaczył wyciągnięty język w jego stronę zmrużył oczy i ściągnął brwi w geście niezadowolenia i milczącego protestu. No bo jak to tak? Co to za niesprawiedliwe traktowanie?! Szybko zadowolenie z twarzy Krukonki zniknęło i to teraz on wystawił jej lekko język, co z tego, że to dziecinne. Ona zaczęła!
- Może wyczuł, że to zaklęcie którego użyłaś kompletnie Cię wyczerpało i nie masz już sił by zmierzyć się z tym, z czym trzech muszkieterów będzie musiało walczyć - Odpowiedział w zasadzie na dwa jej zdania za jednym razem. Ciężko mu było sobie to wyobrazić, by dziewczyna miała się rzucić na ich trójkę i ich zaatakować. Równie dobrze mogła się położyć na drodze pędzącego stada centaurów i podobnie by to się skończyło. Nawet jeśli była krukonką i doskonale posługiwała się magią.
- Nie wiem jak wy panowie, ale ja idę. Nie chce mi się spać i teraz musimy odrobić jeszcze te dwadzieścia punktów. - Rzekł idąc w stronę zamku za nauczycielem.
Kiedy to zobaczył wyciągnięty język w jego stronę zmrużył oczy i ściągnął brwi w geście niezadowolenia i milczącego protestu. No bo jak to tak? Co to za niesprawiedliwe traktowanie?! Szybko zadowolenie z twarzy Krukonki zniknęło i to teraz on wystawił jej lekko język, co z tego, że to dziecinne. Ona zaczęła!
- Może wyczuł, że to zaklęcie którego użyłaś kompletnie Cię wyczerpało i nie masz już sił by zmierzyć się z tym, z czym trzech muszkieterów będzie musiało walczyć - Odpowiedział w zasadzie na dwa jej zdania za jednym razem. Ciężko mu było sobie to wyobrazić, by dziewczyna miała się rzucić na ich trójkę i ich zaatakować. Równie dobrze mogła się położyć na drodze pędzącego stada centaurów i podobnie by to się skończyło. Nawet jeśli była krukonką i doskonale posługiwała się magią.
- Nie wiem jak wy panowie, ale ja idę. Nie chce mi się spać i teraz musimy odrobić jeszcze te dwadzieścia punktów. - Rzekł idąc w stronę zamku za nauczycielem.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Błonia
Nie odzywał się od chwili, gdy wypowiedział ostatnie słowo. Przez chwilę będąc w centrum uwagi ledwo się powstrzymał, żeby nie wyjść z siebie. Lecz całą uwagę zebranych po chwili przejął bardzo skutecznie Samuel.
Jednakże z każdym kolejnym słowem Jarsena twarz Frasera tężała.
No to pozamiatane. A mogło się skończyć na kilku straconych punktach a nie całej puli.
Nevan złapał miotłę chowając zdobycze do torby, którą wyciągnął z kieszeni. Zarzucił sobie ją na ramię.
Sytuacja byłaby jeszcze znośna, gdyby nie jeden fakt. Krukonce się upiekło, zresztą jak zawsze. Krukonom takie rzeczy się wybaczało, Ślizgoni natomiast z góry byli osądzani, że knują coś złego.
Stella przeszkodziła mu w eksploracjach, jej wścibstwo przyniosło na nich uwagę nauczyciela. Jak to mawiają, ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
Chłopak po chwili wpatrywania się w Starkównę przeniósł wzrok na Corteza. Jedyny mówił z sensem, tak więc skinął mu głową by po chwili pójść w jego ślady i podążyć za nauczycielem. Trzeba jakoś odrobić punkty za tę wpadkę.
Jednakże z każdym kolejnym słowem Jarsena twarz Frasera tężała.
No to pozamiatane. A mogło się skończyć na kilku straconych punktach a nie całej puli.
Nevan złapał miotłę chowając zdobycze do torby, którą wyciągnął z kieszeni. Zarzucił sobie ją na ramię.
Sytuacja byłaby jeszcze znośna, gdyby nie jeden fakt. Krukonce się upiekło, zresztą jak zawsze. Krukonom takie rzeczy się wybaczało, Ślizgoni natomiast z góry byli osądzani, że knują coś złego.
Stella przeszkodziła mu w eksploracjach, jej wścibstwo przyniosło na nich uwagę nauczyciela. Jak to mawiają, ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
Chłopak po chwili wpatrywania się w Starkównę przeniósł wzrok na Corteza. Jedyny mówił z sensem, tak więc skinął mu głową by po chwili pójść w jego ślady i podążyć za nauczycielem. Trzeba jakoś odrobić punkty za tę wpadkę.
Re: Błonia
Chłopak nawet nie stracił swojego uśmieszku słysząc uwagę nauczyciela, jednak słowa wypowiedział już ciszej, kierując je jedynie do Stelli - Widzisz, jeszcze demoralizować młodocianych hazardem próbuje - pokręcił głową niczym starszy człowiek okazujący swoją dezaprobatę. To, że narobił kłopotów nie było widać jego największym problemem. W sumie to wcale nie było dla niego problemem z czym najwyraźniej Nevan i Aleks by się nie zgodzili.
Ani mu się widziało iść teraz za nauczycielem i odrabiać jakiekolwiek punkty i stał sobie spokojnie obok Stelli, która widać czekała aż wszyscy ruszą.
- Powinnaś się raczej cieszyć, zamiast dociekać. No chyba, że boisz się iż zrobił to na pokaz a jak pójdziemy za nim to je nam odda - Jarsen jednak wątpił w taką możliwość. Dopiero gdy dziewczyna ruszyła chłopak rozejrzał się jeszcze raz za swoim kotem i ruszył zrównując się ze Starkówną
- Jakoś Ci nie wierzę Stark. - Teraz i on zachowując się równie dziecinnie co Stella i Aleksander wystawił w jej stronę język. Rozglądał się idąc jakby szukał w międzyczasie sposobu na urwanie się spod oka nauczyciela, który w tej chwili nie zwracał już na nich większej uwagi.
- Ale jeśli chcesz możesz spróbować. O ile nie boisz się że jednak dostaniesz dzisiaj ten szlaban - zawadiacki uśmieszek i wyzywający ton chłopaka były namacalnym dowodem, że rzuca jej w tej chwili wyzwanie. I prawdę powiedziawszy liczył na to, że je przyjmie. Nie miał najmniejszej ochoty na powrót do zamku. Może właśnie dlatego nie przyzwał swojej miotły, która sobie dryfowała gdzieś po jeziorze.
Ani mu się widziało iść teraz za nauczycielem i odrabiać jakiekolwiek punkty i stał sobie spokojnie obok Stelli, która widać czekała aż wszyscy ruszą.
- Powinnaś się raczej cieszyć, zamiast dociekać. No chyba, że boisz się iż zrobił to na pokaz a jak pójdziemy za nim to je nam odda - Jarsen jednak wątpił w taką możliwość. Dopiero gdy dziewczyna ruszyła chłopak rozejrzał się jeszcze raz za swoim kotem i ruszył zrównując się ze Starkówną
- Jakoś Ci nie wierzę Stark. - Teraz i on zachowując się równie dziecinnie co Stella i Aleksander wystawił w jej stronę język. Rozglądał się idąc jakby szukał w międzyczasie sposobu na urwanie się spod oka nauczyciela, który w tej chwili nie zwracał już na nich większej uwagi.
- Ale jeśli chcesz możesz spróbować. O ile nie boisz się że jednak dostaniesz dzisiaj ten szlaban - zawadiacki uśmieszek i wyzywający ton chłopaka były namacalnym dowodem, że rzuca jej w tej chwili wyzwanie. I prawdę powiedziawszy liczył na to, że je przyjmie. Nie miał najmniejszej ochoty na powrót do zamku. Może właśnie dlatego nie przyzwał swojej miotły, która sobie dryfowała gdzieś po jeziorze.
Samuel JarsenKlasa VI - Urodziny : 19/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Nowy York
Krew : Czysta
Re: Błonia
Mieli wrócić do zamku, oni na jakąś nocną eskapadę, ona do pokoju... Mimowolnie patrzyła na sylwetkę kroczącą, parę kroków przed nią. Miała ochotę podbiec do Corteza i zagadać go swobodnie, ale nie wiedziała, czy nie jest zły na tą sytuację...
- ... No chyba, że boisz się iż zrobił to na pokaz a jak pójdziemy za nim to je nam odda
Nie pomyślałaby o tym, gdyby nie Sam! Zamarła w pół kroku, odwracając się do Ślizgona pozostawionego w tyle. Chyba nie w głowie mu dołączanie do kolegów z dormitorium, żeby razem odrabiać stracone punkty. Najpierw uniosła brew z zapytaniem, ale potem zmarszczyła już czoło, bo się dała temu podstępnemu nadepnięciu na Krukońską dumę. Że ona by sobie nie dała rady? Jeszcze ta wcześniejsza uwaga Aleksandra, że niby na taką zmęczoną wygląda po tak prostym zaklęciu... Już ona im pokaże, co niewinna blondyneczka trzyma w rękawie. Dosłownie, bo nie zdążyła jeszcze schować różdżki do kieszeni z tego wszystkiego.
- Levicorpus! - miejmy nadzieję, że wystarczająco go tym zaskoczyła. Taki cwany? No to niech się z tego wyplącze! Kuro nie miał zbyt wiele do gadania, kiedy jego właściciel został poderwany do góry za prawą kostkę. Zawisnął niewysoko nad ziemią, żeby móc dłońmi dotknąć ziemi, ale cóż... Blondynka nie pierwszy raz używała tego zaklęcia. Powiedzmy, że lubiła dokuczać Carli, nawet jeśli było to w Pokoju Wspólnym, a siostra miała na sobie szkolną spódniczkę.
- No i gdzie się podział ten twój niewyparzony języczek, Jarsen? - spytała, uśmiechając się złośliwie. Oby tylko nauczycielowi nie przyszło do głowy się po nich wrócić...
- ... No chyba, że boisz się iż zrobił to na pokaz a jak pójdziemy za nim to je nam odda
Nie pomyślałaby o tym, gdyby nie Sam! Zamarła w pół kroku, odwracając się do Ślizgona pozostawionego w tyle. Chyba nie w głowie mu dołączanie do kolegów z dormitorium, żeby razem odrabiać stracone punkty. Najpierw uniosła brew z zapytaniem, ale potem zmarszczyła już czoło, bo się dała temu podstępnemu nadepnięciu na Krukońską dumę. Że ona by sobie nie dała rady? Jeszcze ta wcześniejsza uwaga Aleksandra, że niby na taką zmęczoną wygląda po tak prostym zaklęciu... Już ona im pokaże, co niewinna blondyneczka trzyma w rękawie. Dosłownie, bo nie zdążyła jeszcze schować różdżki do kieszeni z tego wszystkiego.
- Levicorpus! - miejmy nadzieję, że wystarczająco go tym zaskoczyła. Taki cwany? No to niech się z tego wyplącze! Kuro nie miał zbyt wiele do gadania, kiedy jego właściciel został poderwany do góry za prawą kostkę. Zawisnął niewysoko nad ziemią, żeby móc dłońmi dotknąć ziemi, ale cóż... Blondynka nie pierwszy raz używała tego zaklęcia. Powiedzmy, że lubiła dokuczać Carli, nawet jeśli było to w Pokoju Wspólnym, a siostra miała na sobie szkolną spódniczkę.
- No i gdzie się podział ten twój niewyparzony języczek, Jarsen? - spytała, uśmiechając się złośliwie. Oby tylko nauczycielowi nie przyszło do głowy się po nich wrócić...
Re: Błonia
Prawdę powiedziawszy to zaskoczyła go całkiem nieźle, bo oto drugi raz tej nocy zawisnął głową do ziemi. Jednak znowu zamiast typowej w takiej sytuacji reakcji typu wnerwienie, jego twarz rozjaśnił rozbawiony uśmiech. Jak się bawić to na całego.
- Stark, igrasz z wężem wiesz o tym? - spytał wręcz przesadnie pogodnym tonem, który w zupełności już nie pasował do zmieniającej się mimiki jego twarzy. Bo oto oczy, w których chwilę temu błyskały iskierki radości, teraz były zmrużone i wręcz obojętne.
- Poza tym nie Ty jedna potrafisz się w to bawić. Wingardium Leviosa! - powstrzymał się jednak od podniesienia głosu, coby jednak nauczyciel nie zainteresował się ich osobą. Pomimo swojej odwróconej pozycji dość sprawnie dawał sobie radę z różdżką, która sterując unoszącą się Stellą sprawiła iż dziewczyna znalazła się jeszcze bliżej niego, w identycznej pozycji co on sam. W przeciwieństwie do zaklęcia dziewczyny, jego było z pewnością łatwiejsze do opanowania co pozwoliło mu kilkoma ruchami różdżki zakręcić dziewczyną, zupełnie jak gdyby była przyczepiona do koła fortuny. Minę miał wręcz wyzywającą i nadal nie próbował nawet powstrzymać działania zaklęcia dziewczyny, które pewnie zaraz samo przejdzie z powodu wariacji jakie wyczyniała w powietrzu, co w sumie skończy się dla niego lądowaniem na głowie. Najwidoczniej nie przemyślał tej kwestii.
- Stark, igrasz z wężem wiesz o tym? - spytał wręcz przesadnie pogodnym tonem, który w zupełności już nie pasował do zmieniającej się mimiki jego twarzy. Bo oto oczy, w których chwilę temu błyskały iskierki radości, teraz były zmrużone i wręcz obojętne.
- Poza tym nie Ty jedna potrafisz się w to bawić. Wingardium Leviosa! - powstrzymał się jednak od podniesienia głosu, coby jednak nauczyciel nie zainteresował się ich osobą. Pomimo swojej odwróconej pozycji dość sprawnie dawał sobie radę z różdżką, która sterując unoszącą się Stellą sprawiła iż dziewczyna znalazła się jeszcze bliżej niego, w identycznej pozycji co on sam. W przeciwieństwie do zaklęcia dziewczyny, jego było z pewnością łatwiejsze do opanowania co pozwoliło mu kilkoma ruchami różdżki zakręcić dziewczyną, zupełnie jak gdyby była przyczepiona do koła fortuny. Minę miał wręcz wyzywającą i nadal nie próbował nawet powstrzymać działania zaklęcia dziewczyny, które pewnie zaraz samo przejdzie z powodu wariacji jakie wyczyniała w powietrzu, co w sumie skończy się dla niego lądowaniem na głowie. Najwidoczniej nie przemyślał tej kwestii.
Samuel JarsenKlasa VI - Urodziny : 19/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Nowy York
Krew : Czysta
Re: Błonia
Szedł razem z Nevanem do szkoły kiedy to usłyszał jak wszystkim tutaj dobrze znane zaklęcie po raz kolejny tej nocy zostało użyte. Tym razem przez Stellę, której to głos spokojnie rozpoznał. Odwrócił się wzdychając ciężko. I ruszył w ich kierunku wyciągając różdżkę. Podczas jak kumpel rozmawiał on już pokonał 2/3 drogi ich dzielącej.
- Hej, hej. Spokojnie, dokończycie to dzisiaj rano, kiedy to kolejny profesorek nie będzie mógł wam odjąć kolejnych punktów. - Rzekł spokojnie i widząc to jak odpłacił się Krukonce mimowolnie roześmiał się. Cicho, ale jednak.
- Liberacorpus, mobilicorpus - rzucił błyskawicznie dwa zaklęcia zatrzymując Samuela tuż nad ziemią. Robiąc jeden płynny ruch ręką, przez co mobilicorpus może i był trochę nie dokładny i słabszy, ale było to zaklęcie tak łatwe, a on już posługiwał się magią bardzo dobrze, że nie miało to żadnego większego wpływu na efekt czaru. Obrócił Ślizgona by ponownie stanął na nogach. Po czym stając kawałek od Stelli odczekał na odpowiedni moment i wypowiedział zaklęcie:
- Finite Incantatem. - Wypowiedział dosyć silne zaklęcie uwalniające i zrobił to w momencie kiedy to obracała się już głową w dół, więc w efekcie czego na koniec obróciło ją w normalną stronę i za pewnie odrzuciło w jego stronę. Na co on był przygotowany i już stał z nieco rozstawionymi rękoma. Złapał lecącą w niego Krukonkę i był zmuszony zrobić kilka kroków do tyłu by się z nią nie przewrócić.
- Złapałem - powiedział z dumą wymalowaną na twarzy jakby to złapał złoty znicz podczas meczu.
Stał tak chwilę z blondynką obejmując ją, bo nie wiedział, czy po takim młynku jaki zaserwował jej Ślizgon ta nie padnie jak decha na ziemię.
- Koniec, już wystarczająco oberwaliśmy, a ja nadal mam zamiar wygrać ten puchar.- Uniósł nieco głos obdarowując kolegę nieprzychylnym spojrzeniem. Jeśli nie miał zamiaru pomagać im w odrabianiu tych punktów to niech przynajmniej nie przeszkadza i nie dostaje ich więcej. Przynajmniej dzisiaj.
- Hej, hej. Spokojnie, dokończycie to dzisiaj rano, kiedy to kolejny profesorek nie będzie mógł wam odjąć kolejnych punktów. - Rzekł spokojnie i widząc to jak odpłacił się Krukonce mimowolnie roześmiał się. Cicho, ale jednak.
- Liberacorpus, mobilicorpus - rzucił błyskawicznie dwa zaklęcia zatrzymując Samuela tuż nad ziemią. Robiąc jeden płynny ruch ręką, przez co mobilicorpus może i był trochę nie dokładny i słabszy, ale było to zaklęcie tak łatwe, a on już posługiwał się magią bardzo dobrze, że nie miało to żadnego większego wpływu na efekt czaru. Obrócił Ślizgona by ponownie stanął na nogach. Po czym stając kawałek od Stelli odczekał na odpowiedni moment i wypowiedział zaklęcie:
- Finite Incantatem. - Wypowiedział dosyć silne zaklęcie uwalniające i zrobił to w momencie kiedy to obracała się już głową w dół, więc w efekcie czego na koniec obróciło ją w normalną stronę i za pewnie odrzuciło w jego stronę. Na co on był przygotowany i już stał z nieco rozstawionymi rękoma. Złapał lecącą w niego Krukonkę i był zmuszony zrobić kilka kroków do tyłu by się z nią nie przewrócić.
- Złapałem - powiedział z dumą wymalowaną na twarzy jakby to złapał złoty znicz podczas meczu.
Stał tak chwilę z blondynką obejmując ją, bo nie wiedział, czy po takim młynku jaki zaserwował jej Ślizgon ta nie padnie jak decha na ziemię.
- Koniec, już wystarczająco oberwaliśmy, a ja nadal mam zamiar wygrać ten puchar.- Uniósł nieco głos obdarowując kolegę nieprzychylnym spojrzeniem. Jeśli nie miał zamiaru pomagać im w odrabianiu tych punktów to niech przynajmniej nie przeszkadza i nie dostaje ich więcej. Przynajmniej dzisiaj.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Błonia
Sukces! Kolejny raz zaskoczyła Ślizgona i siebie samą przy okazji, ponieważ nie miała przecież nawyku dokuczania innym... Siostrom tak, ale nie chłopakom ze szkoły. Widocznie taki mamy wieczór. Ucieszyła się na tyle, że nawet nie pomyślała o obronie przed zaklęciem Samuela. W tej pozycji miał utrudniony dostęp do różdżki, więc nie spodziewała się po nim odpowiedzi. Miał ją błagać o sprowadzenie na dół, a potem zebraliby się grzecznie do szkoły, ale jednak się przeliczyła. Nagłe zaklęcie chłopaka poderwało ją do góry, a sportowa torba zsunęła się z ramienia blondynki na ziemię. Naturalnie dla siebie pisnęła, ale to był raczej cichy dźwięk, który miał nie zwrócić uwagi osób, które już ruszyły ścieżką z błoni.
Obracanie się w powietrzu nie zakwalifikuje do ulubionych akrobacji. Mimo wszystko ich wymiana czarów nie była typowo złośliwa, ale miała zabawowy cel. Stella też nie zareagowała obrazą majestatu, a rozbawieniem, choć starała się jakoś powstrzymać, machaniem rękoma w powietrzu, te piruety.
- O nie, nie nie... Niedobrze mi - pierwszy obrót, drugi obrót... - Okey, okey... Rozumiem, rozejm...! - wydukała przez zduszony śmiech ze łzami, kiedy wykonywała kolejny piruet w powietrzu. Oczywiście, że w tej pozycji nie dostrzegła powrotu Aleksandra, a dopiero błysk jego różdżki i jej świat po chwili stanął ponownie w miejscu. Dosłownie. A potem grawitacja zrobiła swoje. A Samuela to tak zgrabnie sprowadził na ziemię!
Książę na czarnym koniu ustawił się na ratunek. Choć czuła, że zachwiał się pod jej ciężarem, utrzymał równowagę, a Starkówna wpadając mu ramiona, automatycznie objęła Corteza za szyję. No i znowu ją maca pod pretekstem ratunku... Było to jednak potrzebne, bo rzeczywiście kręciło jej się w głowie. Naturalnie dla siebie dostała rumieńców, ale można to tłumaczyć także tym, że gdy była do góry nogami to krew napłynęła jej do głowy, o. Odsapnęła parę razy, mając czoło na ramieniu Aleksa.
- Upadek godny Julii, dzięki za pomoc - zamruczała z uśmiechem i wyprostowała się, dodając już głośniej: - Oj Aleks, ale ja już sama hamowałam.
To w końcu jej wina, bo dała się podpuścić i wciągnąć w tą zabawę. Której nie można uznać za dokończoną... Zerknęła na Jarsena.
- Dalej podtrzymuję, że utarłabym Ci nosa, a teraz idziecie odrabiać swoje punkty, chociaż nie wiem czy powinnam Was do tego zachęcać... - wzruszyła ramionami z lekkim uśmiechem na ustach. - Możesz mnie już puścić. - dodała ciszej do Alka. Dziękujmy ciemności za to, że nie zdradza wypieków dziewczyny i tego jak zadziałała na nią ta nagła bliskość.
Obracanie się w powietrzu nie zakwalifikuje do ulubionych akrobacji. Mimo wszystko ich wymiana czarów nie była typowo złośliwa, ale miała zabawowy cel. Stella też nie zareagowała obrazą majestatu, a rozbawieniem, choć starała się jakoś powstrzymać, machaniem rękoma w powietrzu, te piruety.
- O nie, nie nie... Niedobrze mi - pierwszy obrót, drugi obrót... - Okey, okey... Rozumiem, rozejm...! - wydukała przez zduszony śmiech ze łzami, kiedy wykonywała kolejny piruet w powietrzu. Oczywiście, że w tej pozycji nie dostrzegła powrotu Aleksandra, a dopiero błysk jego różdżki i jej świat po chwili stanął ponownie w miejscu. Dosłownie. A potem grawitacja zrobiła swoje. A Samuela to tak zgrabnie sprowadził na ziemię!
Książę na czarnym koniu ustawił się na ratunek. Choć czuła, że zachwiał się pod jej ciężarem, utrzymał równowagę, a Starkówna wpadając mu ramiona, automatycznie objęła Corteza za szyję. No i znowu ją maca pod pretekstem ratunku... Było to jednak potrzebne, bo rzeczywiście kręciło jej się w głowie. Naturalnie dla siebie dostała rumieńców, ale można to tłumaczyć także tym, że gdy była do góry nogami to krew napłynęła jej do głowy, o. Odsapnęła parę razy, mając czoło na ramieniu Aleksa.
- Upadek godny Julii, dzięki za pomoc - zamruczała z uśmiechem i wyprostowała się, dodając już głośniej: - Oj Aleks, ale ja już sama hamowałam.
To w końcu jej wina, bo dała się podpuścić i wciągnąć w tą zabawę. Której nie można uznać za dokończoną... Zerknęła na Jarsena.
- Dalej podtrzymuję, że utarłabym Ci nosa, a teraz idziecie odrabiać swoje punkty, chociaż nie wiem czy powinnam Was do tego zachęcać... - wzruszyła ramionami z lekkim uśmiechem na ustach. - Możesz mnie już puścić. - dodała ciszej do Alka. Dziękujmy ciemności za to, że nie zdradza wypieków dziewczyny i tego jak zadziałała na nią ta nagła bliskość.
Re: Błonia
Zaskoczyć go nie jest bynajmniej tak trudno, jak panience Stark się wydaje. Jarsen za często myślami odbiega w dal, gdzieś w kosmiczne czeluści głupich przemyśleń. No ale jednak punkt dla niej.
Gdy w końcu wylądował minę miał nietęgą z powodu przerwanej zabawy.
- Cortez, nie masz może jednak ochoty również trochę pofruwać? - kręcił różdżką między palcami, jednak nie próbował w tej chwili rzucać na niego zaklęć, głównie dlatego iż drugi ślizgon zajęty był holowaniem Stelli.
Schował w końcu jednak swój magiczny patyczek do kieszeni, zabawa niestety skończona, bo panicz Cortez najwyraźniej jest jednym z tych ciętych na ilość punktów dla ich domu. Podejście Sama było całkowicie odwrotne. Chłopak popatrzył na odchodzącego z Nevanem nauczyciela i uniósł brwi.
- Nie wygląda jakby był specjalnie zainteresowany tym co się dzieje za jego plecami wiesz? - zwrócił się do Corteza machając lekceważąco dłonią na jego wzmiankę o wygraniu pucharu.
- Śnisz blondyneczko. Chętnie zaserwuję Ci powtórkę, ale trochę wyżej. Reflektujesz? - wyszczerzył rząd białych zębów niczym małe nikczemne stworzonko typu urwis, który udaje niewiniątko.
- A mówiąc poważnie to ja nigdzie za nim nie idę. - Uśmieszek zniknął z twarzy Jarsena kiedy wypowiadał te słowa w kierunku Aleksandra. No przynajmniej uprzedził, że jeśli Cortez oczekuje od niego odrobienia tych punktów to ową chęć może sobie wsadzić tam gdzie Sam ma u siebie punkty
Gdy w końcu wylądował minę miał nietęgą z powodu przerwanej zabawy.
- Cortez, nie masz może jednak ochoty również trochę pofruwać? - kręcił różdżką między palcami, jednak nie próbował w tej chwili rzucać na niego zaklęć, głównie dlatego iż drugi ślizgon zajęty był holowaniem Stelli.
Schował w końcu jednak swój magiczny patyczek do kieszeni, zabawa niestety skończona, bo panicz Cortez najwyraźniej jest jednym z tych ciętych na ilość punktów dla ich domu. Podejście Sama było całkowicie odwrotne. Chłopak popatrzył na odchodzącego z Nevanem nauczyciela i uniósł brwi.
- Nie wygląda jakby był specjalnie zainteresowany tym co się dzieje za jego plecami wiesz? - zwrócił się do Corteza machając lekceważąco dłonią na jego wzmiankę o wygraniu pucharu.
- Śnisz blondyneczko. Chętnie zaserwuję Ci powtórkę, ale trochę wyżej. Reflektujesz? - wyszczerzył rząd białych zębów niczym małe nikczemne stworzonko typu urwis, który udaje niewiniątko.
- A mówiąc poważnie to ja nigdzie za nim nie idę. - Uśmieszek zniknął z twarzy Jarsena kiedy wypowiadał te słowa w kierunku Aleksandra. No przynajmniej uprzedził, że jeśli Cortez oczekuje od niego odrobienia tych punktów to ową chęć może sobie wsadzić tam gdzie Sam ma u siebie punkty
Samuel JarsenKlasa VI - Urodziny : 19/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Nowy York
Krew : Czysta
Re: Błonia
Istniała możliwość by i Stellę sprowadził na ziemię tak samo jak Samuela? Ależ oczywiście, bo jaki niby był by to problem. Tutaj raczej chodziło o to, że chciał właśnie tak złapać dziewczynę.
Spodziewał, że chłopakowi mogło się to nie spodobać jak niszczy im zabawę, zwłaszcza, że zdecydowanie nie należał do towarzystwa któremu może zależeć na pucharze. No ale jednak nadal był z domu Węża, gdzie wbrew temu co wszyscy mówili mieli swój własny kodeks wobec siebie. Więc jeśli ślizgoni kiedyś będą chcieli to załatwić to zrobią to w swoim gronie by nie wyszło, że od tak z powodu innego domu można ich skłócić. Pewne pozory trzeba było stwarzać, czy się chciało, czy też nie. Domy posiadały jedną ogólną opinię i wszyscy musieli na nią pracować ponieważ każdy ją dostawał, a nie była ustalana pod konkretne jednostki.
- Nie dzięki, nie lubię. Jak myślisz dlaczego to mnie nawet na miotle nie zauważysz, a co dopiero tak fruwającego - odparł spokojnie dodając na koniec znikomy uśmiech.
Czując jak wiesza mu się na szyi poszerzył mu się uśmiech, a jej podziękowania spowodowały, że wyszczerzył się na chwilę.
- To łapanie Cię podchodzi już trochę pod rutynę Stella. - Również zauważył podobieństwo sytuacji z ich pierwszego spotkania. No ale by od razu próbować mu wmówić próby obmacywania?! Jakby chciał to by się umówił normalnie jak człowiek na randkę, czy coś, a nie polował tylko na takie sytuacje.
Na wzmiankę o Nevanie odwrócił wzrok w jego stronę widząc jak tamten nadal szedł przed siebie.
- Widocznie uznał, że poradzę sobie z uspokojeniem Was- Odparł i wzruszył obojętnie ramionami jakby to miało go interesować dlaczego kolejny z ślizgonów pozostawił ich.
Słysząc to jak dziewczyna informuje, że już może sama stać, to poluzował objęcia jakby sprawdzając czy aby mówi prawdę, a nie poleci za moment. Stała jednak dalej o własnych siłach, więc całkowicie wypuścił Krukonkę.
Sposępniał słysząc ich dalsze przekomarzanie się, jeśli nadal będą chcieli walczyć no to trudno, będzie to już ich sprawa, a on nie będzie się już wtrącać. To co mógł zrobić by ich powstrzymać wykonał, dalej to już tylko zależało od nich.
- Jasne, zrozumiałem za pierwszym razem. To chociaż nie zgarniaj ich więcej w tym dniu. - Powtórzył prośbę odwracając się pomału i już stawiając pierwsze kroczki skierował się do szkoły.
Spodziewał, że chłopakowi mogło się to nie spodobać jak niszczy im zabawę, zwłaszcza, że zdecydowanie nie należał do towarzystwa któremu może zależeć na pucharze. No ale jednak nadal był z domu Węża, gdzie wbrew temu co wszyscy mówili mieli swój własny kodeks wobec siebie. Więc jeśli ślizgoni kiedyś będą chcieli to załatwić to zrobią to w swoim gronie by nie wyszło, że od tak z powodu innego domu można ich skłócić. Pewne pozory trzeba było stwarzać, czy się chciało, czy też nie. Domy posiadały jedną ogólną opinię i wszyscy musieli na nią pracować ponieważ każdy ją dostawał, a nie była ustalana pod konkretne jednostki.
- Nie dzięki, nie lubię. Jak myślisz dlaczego to mnie nawet na miotle nie zauważysz, a co dopiero tak fruwającego - odparł spokojnie dodając na koniec znikomy uśmiech.
Czując jak wiesza mu się na szyi poszerzył mu się uśmiech, a jej podziękowania spowodowały, że wyszczerzył się na chwilę.
- To łapanie Cię podchodzi już trochę pod rutynę Stella. - Również zauważył podobieństwo sytuacji z ich pierwszego spotkania. No ale by od razu próbować mu wmówić próby obmacywania?! Jakby chciał to by się umówił normalnie jak człowiek na randkę, czy coś, a nie polował tylko na takie sytuacje.
Na wzmiankę o Nevanie odwrócił wzrok w jego stronę widząc jak tamten nadal szedł przed siebie.
- Widocznie uznał, że poradzę sobie z uspokojeniem Was- Odparł i wzruszył obojętnie ramionami jakby to miało go interesować dlaczego kolejny z ślizgonów pozostawił ich.
Słysząc to jak dziewczyna informuje, że już może sama stać, to poluzował objęcia jakby sprawdzając czy aby mówi prawdę, a nie poleci za moment. Stała jednak dalej o własnych siłach, więc całkowicie wypuścił Krukonkę.
Sposępniał słysząc ich dalsze przekomarzanie się, jeśli nadal będą chcieli walczyć no to trudno, będzie to już ich sprawa, a on nie będzie się już wtrącać. To co mógł zrobić by ich powstrzymać wykonał, dalej to już tylko zależało od nich.
- Jasne, zrozumiałem za pierwszym razem. To chociaż nie zgarniaj ich więcej w tym dniu. - Powtórzył prośbę odwracając się pomału i już stawiając pierwsze kroczki skierował się do szkoły.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Błonia
Nie może powiedzieć, że to jej się mimo wszystko nie podoba. Dlatego się nie wierciła i nie broniła niczym cnotka, a grzecznie czekała jak ją odstawi na ziemię. Chociaż wolałaby może to zaproszenie na randkę, zamiast takich podstępów? Jej opadanie w ramiona Aleksandra ciężko nazwać przypadkiem, ponieważ bez jego ingerencji... Za pierwszym razem "gdyby się nie wyładowywał na tym strachu na wróble"... Nie dochodziłoby do tego typu sytuacji. Stłukłaby sobie tyłek, albo w ogóle nie byłoby potrzeby jej łapania, bo Sam by w końcu ją zatrzymał.
Słysząc wymianę zdań Jarsena i Corteza, obrzuciła ich krótkimi spojrzeniami, a potem odwróciła się w stronę szkoły. Nie, jej też szkoda tych punktów i dodatkowego szlabanu. Nie przeciągaj włosa jednorożca, Stark. Poza tym poczuła się zmęczona po tym treningu, a nogi ma jak z waty, bo ją ktoś chwilę temu onieśmielił i przekoziołkował parę razy.
- Starczy mi na dzisiaj wrażeń - przyznała. Naprawdę nie była typem szwędającym się po godzinie policyjnej! Chociaż ostatnio nie dawała najlepszego o tym świadectwa... Obciągnęła swoją bluzę, która podniosła się lekko podczas tych fikołków i znowu się schyliła po torbę.
- Uważaj tylko na Kuro, żeby Ci znowu się gdzieś nie zawieruszył - rzuciła przez ramię w stronę Samuela. - Dobranoc! - Uśmiechnęła się do chłopaka, a potem poszła przed siebie, doganiając Ślizgona, który już ruszył. Skorzysta z okazji, żeby wrócić razem do szkoły, a co. Nie wiedząc czemu, nie chciała sprawiać mu więcej kłopotów i poczuła się zobowiązana do tego towarzystwa. A tak naprawdę to chciała z nim pójść. No nie ważne.
Poszli do zamku.
Słysząc wymianę zdań Jarsena i Corteza, obrzuciła ich krótkimi spojrzeniami, a potem odwróciła się w stronę szkoły. Nie, jej też szkoda tych punktów i dodatkowego szlabanu. Nie przeciągaj włosa jednorożca, Stark. Poza tym poczuła się zmęczona po tym treningu, a nogi ma jak z waty, bo ją ktoś chwilę temu onieśmielił i przekoziołkował parę razy.
- Starczy mi na dzisiaj wrażeń - przyznała. Naprawdę nie była typem szwędającym się po godzinie policyjnej! Chociaż ostatnio nie dawała najlepszego o tym świadectwa... Obciągnęła swoją bluzę, która podniosła się lekko podczas tych fikołków i znowu się schyliła po torbę.
- Uważaj tylko na Kuro, żeby Ci znowu się gdzieś nie zawieruszył - rzuciła przez ramię w stronę Samuela. - Dobranoc! - Uśmiechnęła się do chłopaka, a potem poszła przed siebie, doganiając Ślizgona, który już ruszył. Skorzysta z okazji, żeby wrócić razem do szkoły, a co. Nie wiedząc czemu, nie chciała sprawiać mu więcej kłopotów i poczuła się zobowiązana do tego towarzystwa. A tak naprawdę to chciała z nim pójść. No nie ważne.
Poszli do zamku.
Re: Błonia
ROK SZKOLNY 2015/2016
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Błonia
Spacerował po błoniach unosząc się cały czas kilka centymetrów nad ziemią. Pewna rzecz już od dawna nie dawała mu spokoju, to trwanie na tym świecie już zaczynało go męczyć. Choć nie czuł głodu, pragnienia, bądź zmęczenia, to cały czas czegoś szukał. Jego intuicja domagała się odpowiedzi, za nic jednak nie wiedział czego ta chce, czego potrzebuje. Wpierw myślał, że został tutaj ze względu na to by czynić psikusy, zauważył jednak, że one wcale nie dawały mu uczucia spełnienia. Nie wypełniały tej pustki jaką czuł. Więc zaczął z boku obserwować swoich najbliższych, myśląc, że to może był powód dla którego tutaj został. To również okazało się bezskuteczne, więc dlatego teraz latał bez sensu, trwając pozbawiony jakiegokolwiek sensu by dalej pozostać na tym świecie.
Szkoła dzisiaj jeszcze była opustoszała, był jeszcze dzień, wiec to nic dziwnego. Zawsze rozpoczęcie roku zaczynało się wieczorem. Podróż do szkoły zawsze była długa, nic dziwnego skoro jechało się tak starym pociągiem, aż cud, że nadal zipie. Przypomniała mu się pewna bajeczka o pociągu przez co na ułamek sekundy na jego ustach pojawił się drobny uśmiech. Szybko zniknął i na powrót smutne oczy obserwowały spokojne połacie zielonych pagórków, jezioro wiecznie spokojnie – choć były to jedyne mylne pozory, bo było niezwykle niebezpieczne miejsce z mnóstwem potworów czekających jedynie na nieostrożnego dzieciaka, by złapać go i pociągnąć na samo dno zbiornika.
Ruszył dalej i jego oczom ukazały się drzewa. Ach Zakazany Las, tak niewinnie wyglądający i tak łagodnie się zaczynający. Kilka drzew samotnie stojących przez których korony przebijają się nieśmiało promienie już o poranku, jednak z każdym kolejnym krokiem mrok czający się w głębi gęstnieje, zlewa się z pniami drzew, a nawet najmniejszy promyk światła nie śmie tam zajrzeć. Więc dlaczego on znów tam podąża? Dlaczego znów ten przeklęty las go wzywa? Zdecydowanie najbardziej najniebezpieczniejsze miejsce w szkole, a jednak ma w sobie to coś co zwabia do siebie niczym melanocetus johnsonii swoim światełkiem. Obiecując ciekawskim i rządnych wrażeń uczniom niezapomniane przeżycia, gwarantowany strach i ciągłą adrenalinę. Ta jak wiadomo szybko uzależnia, co na jego przykładzie można to potwierdzić. Szedł jednak dalej, bo niby co teraz może mu się tam stać? Umrze jeszcze raz? W zasadzie to nawet by już chciał stąd odejść, więc to nie była aż tak fatalna wizja. Tylko co jest w stanie zabić ducha? Jedynie co mu przyszło na myśl to bazyliszek. A więc kici kici taś taś, choć tutaj zasrańcu i przydaj się chociaż raz do czegoś cholerny lesie!
Szkoła dzisiaj jeszcze była opustoszała, był jeszcze dzień, wiec to nic dziwnego. Zawsze rozpoczęcie roku zaczynało się wieczorem. Podróż do szkoły zawsze była długa, nic dziwnego skoro jechało się tak starym pociągiem, aż cud, że nadal zipie. Przypomniała mu się pewna bajeczka o pociągu przez co na ułamek sekundy na jego ustach pojawił się drobny uśmiech. Szybko zniknął i na powrót smutne oczy obserwowały spokojne połacie zielonych pagórków, jezioro wiecznie spokojnie – choć były to jedyne mylne pozory, bo było niezwykle niebezpieczne miejsce z mnóstwem potworów czekających jedynie na nieostrożnego dzieciaka, by złapać go i pociągnąć na samo dno zbiornika.
Ruszył dalej i jego oczom ukazały się drzewa. Ach Zakazany Las, tak niewinnie wyglądający i tak łagodnie się zaczynający. Kilka drzew samotnie stojących przez których korony przebijają się nieśmiało promienie już o poranku, jednak z każdym kolejnym krokiem mrok czający się w głębi gęstnieje, zlewa się z pniami drzew, a nawet najmniejszy promyk światła nie śmie tam zajrzeć. Więc dlaczego on znów tam podąża? Dlaczego znów ten przeklęty las go wzywa? Zdecydowanie najbardziej najniebezpieczniejsze miejsce w szkole, a jednak ma w sobie to coś co zwabia do siebie niczym melanocetus johnsonii swoim światełkiem. Obiecując ciekawskim i rządnych wrażeń uczniom niezapomniane przeżycia, gwarantowany strach i ciągłą adrenalinę. Ta jak wiadomo szybko uzależnia, co na jego przykładzie można to potwierdzić. Szedł jednak dalej, bo niby co teraz może mu się tam stać? Umrze jeszcze raz? W zasadzie to nawet by już chciał stąd odejść, więc to nie była aż tak fatalna wizja. Tylko co jest w stanie zabić ducha? Jedynie co mu przyszło na myśl to bazyliszek. A więc kici kici taś taś, choć tutaj zasrańcu i przydaj się chociaż raz do czegoś cholerny lesie!
Re: Błonia
- Ojej, Moni, nie płacz! Nie miałem zamiaru doprowadzić cię do łez - zażartował, szczerząc zęby w uśmiechu. Pozwolił jej się wycałować, nie kryjąc przy tym, że jej radość z powodu prezentu sprawiła mu niemałą przyjemność. Sporo musiał się nagłowić nad znalezieniem odpowiedniego zaklęcia do zaczarowania biżuterii, nie wspominając już o tym, żeby umiejętnie owego zaklęcia użyć. Jedyną dziedziną, w jakiej Tayth był świetny, była transmutacja. A do zaczarowania naszyjnika potrzeba było bardziej zaawansowanej magii. No cóż, grunt, że się udało!
I kiedy wszystko poszło tak dobrze, pojawił się ten cholerny chochlik! Nawet nie zdążył mrugnąć, a niebieski gnojek porwał naszyjnik i począł uciekać z nim z prędkością światła.
- Hej, dupku! - krzyknął, puszczając Monikę i natychmiast pognał za stworem. Nie mógł dopuścić do tego, żeby jego starania poszły na marne, bo jakieś durnowate stworzenie postanowiło zabawić się ich kosztem. Włoch nawet się nie zorientował, kiedy dobiegł na błonia z różdżką ściskaną wściekle w dłoni.
I kiedy wszystko poszło tak dobrze, pojawił się ten cholerny chochlik! Nawet nie zdążył mrugnąć, a niebieski gnojek porwał naszyjnik i począł uciekać z nim z prędkością światła.
- Hej, dupku! - krzyknął, puszczając Monikę i natychmiast pognał za stworem. Nie mógł dopuścić do tego, żeby jego starania poszły na marne, bo jakieś durnowate stworzenie postanowiło zabawić się ich kosztem. Włoch nawet się nie zorientował, kiedy dobiegł na błonia z różdżką ściskaną wściekle w dłoni.
Brandon TaythKlasa VII - Urodziny : 27/08/1997
Wiek : 27
Skąd : Rzym
Krew : Czysta
Genetyka : Animag
Re: Błonia
A ona puściła się pędem ułamek sekundy później niż Brandon. Bieganie nigdy nie należało do jej ulubionych zajęć. Jesli chodzi o wysiłek fizyczny wolała namachać się pałką podczas treningu niż truchtać bez sensu.
Ah, jakże o wiele szybsza byłaby teraz, gdyby miała przy sobie miotłę! Niestety jej Błyskawica zamknięta tkwiła teraz w schowku, przypięta do ściany i nawet zaklęcie przywołujące na nic by się zdało w tej sytuacji. Ślizgając się na skąpo ośnieżonej trawie błoni starała się dotrzymać kroku Włochowi, mając nadzieję, że uda im się złapać tego paskudnego chochlika, który bezczelnie przywłaszczył sobie jej dopiero co otrzymany prezent.
Brakowało jej tchu. Zimne powietrze przenikały jej płuca powodując ukłucie przy każdym, nawet płytkim wdechu. Mimo to sięgała po pokłady nieznanych sobie wcześniej rezerw sił i to wbiegała na jeden z pagórków, to zbiegała z nich i uważała, by przypadkiem nie wywinąć widowiskowego orła. Była zdeterminowana by złapać złodzieja. Była zdeterminowana do tego stopnia, że nie zważała już, czy pobrudzi sobie płaszczyk siostry. Nieodłączną torebkę też przecież rzuciła pod nogi gdy wystartowała za chochlikiem. Wszystko, byleby tylko odzyskać naszyjnik.
- Brandon, może go spetryfikujemy? - spytała w biegu wytężając głos.
Ah, jakże o wiele szybsza byłaby teraz, gdyby miała przy sobie miotłę! Niestety jej Błyskawica zamknięta tkwiła teraz w schowku, przypięta do ściany i nawet zaklęcie przywołujące na nic by się zdało w tej sytuacji. Ślizgając się na skąpo ośnieżonej trawie błoni starała się dotrzymać kroku Włochowi, mając nadzieję, że uda im się złapać tego paskudnego chochlika, który bezczelnie przywłaszczył sobie jej dopiero co otrzymany prezent.
Brakowało jej tchu. Zimne powietrze przenikały jej płuca powodując ukłucie przy każdym, nawet płytkim wdechu. Mimo to sięgała po pokłady nieznanych sobie wcześniej rezerw sił i to wbiegała na jeden z pagórków, to zbiegała z nich i uważała, by przypadkiem nie wywinąć widowiskowego orła. Była zdeterminowana by złapać złodzieja. Była zdeterminowana do tego stopnia, że nie zważała już, czy pobrudzi sobie płaszczyk siostry. Nieodłączną torebkę też przecież rzuciła pod nogi gdy wystartowała za chochlikiem. Wszystko, byleby tylko odzyskać naszyjnik.
- Brandon, może go spetryfikujemy? - spytała w biegu wytężając głos.
Re: Błonia
Podążaliście za chochlikiem, nie wiedąc nawet kiedy doprowadził was na kraniec Zakazanego Lasu.
Przed wami postawiono trudny wybór: wycieczka do lasu i złamanie regulaminu czy odzyskanie błyskotki?
Przed wami postawiono trudny wybór: wycieczka do lasu i złamanie regulaminu czy odzyskanie błyskotki?
Mistrz Gry
Re: Błonia
- Cholera... - syknął pod nosem, kiedy dotarło do niego, dokąd chochlik ich zaprowadził. Nie mógł jednak pozwolić na to, żeby naszyjnik przepadł. Wydał na nieco całe swoje oszczędności, ale akurat to nie przejmowało Włocha najbardziej. Przecież Monika tak strasznie ucieszyła się z tego prezentu...
Brandon zazwyczaj nie zaprzątał sobie głowy myśleniem, wolał od razu przechodzić do działania, co nie zawsze mu się w życiu opłacało. Niestety tak to bywa z narwańcami. Nie odpowiadając dziewczynie na pytanie, od razu uniósł swoją różdżkę i wycelował w kierunku chochlika, nim całkowicie zniknął w głębi lasu.
- Petrificus totalus!
Brandon zazwyczaj nie zaprzątał sobie głowy myśleniem, wolał od razu przechodzić do działania, co nie zawsze mu się w życiu opłacało. Niestety tak to bywa z narwańcami. Nie odpowiadając dziewczynie na pytanie, od razu uniósł swoją różdżkę i wycelował w kierunku chochlika, nim całkowicie zniknął w głębi lasu.
- Petrificus totalus!
Brandon TaythKlasa VII - Urodziny : 27/08/1997
Wiek : 27
Skąd : Rzym
Krew : Czysta
Genetyka : Animag
Re: Błonia
The member 'Brandon Tayth' has done the following action : Rzut kostką
'Sześcienna' : 4
'Sześcienna' : 4
Mistrz Gry
Strona 14 z 15 • 1 ... 8 ... 13, 14, 15
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Błonia
Strona 14 z 15
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach