Salon, foyer
+14
Logan Campbell
Claudia Fitzpatrick
Samantha Davies
Rika Shaft
Polly Baldwin
Nicolas Socha
Cole Bronte
Zoja Yordanova
Aaron Matluck
Maja Vulkodlak
Marianna Vulkodlak
Christine Greengrass
Antonette Williams
William Greengrass
18 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Greenock :: Greengrass Manor
Strona 4 z 7
Strona 4 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Salon, foyer
First topic message reminder :
Po przejściu przez niewielki przedsionek odwiedzający posiadłość Greengrassów ujrzy przestronny foyer, który podczas różnych rodzinnych uroczystości pełni rolę sali balowej. Przy kominku stoi wygodna kanapa, na której goście oczekują na przyjęcie przez któregoś z domowników. Znajduje się tu również fortepian. To stąd rozchodzą się mniejsze korytarze do poszczególnych pomieszczeń.
Bezpośrednio obok znajduje się główny salon z wyjściem do ogrodu.
Bezpośrednio obok znajduje się główny salon z wyjściem do ogrodu.
Re: Salon, foyer
Kiedy już znaleźli się przed tym zamczyskiem oczom ukazał jej się dosyć spora grupa ludzi. To była impreza na wielką skalę, myślała, że to będzie bardziej kameralne pijackie spotkanie, ale przeliczyła się. Szykuje się potężny Projekt X.
Przywitała się z kilkoma gośćmi, niektórych nie znała w ogóle a oni ją jakimś cudem tak. Może to tylko słaba pamięć, albo wynik amnezji przez zbyt dużą ilość alkoholu we krwi kiedy poznawała tych ludzi na poprzednich imprezach, to całkiem możliwe było.
- A czy to ważne Logaś? - zapytała wzruszając ramionami. Znała Willa już jakiś czas i w ogóle to bardzo się zdziwiła, ze ten grzeczny chłopak pełen cnót robi taką bibkę. Czuła, że do mocnych zawodników nie należał i znajdzie go gdzieś po zapachu wymiocin, ale szukać go teraz nie będzie, nie po to tu przyszła.
- O chodź, tam jest barek - powiedziała do Logana i pociągnęła go za rękę do stoiska suto zastawionego różnokolorowymi trunkami, do wyboru do koloru. Kiedy mieszała sobie drinka rozglądała się po gościach, może znajdzie się jakaś znajoma miła twarzyczka.
Przywitała się z kilkoma gośćmi, niektórych nie znała w ogóle a oni ją jakimś cudem tak. Może to tylko słaba pamięć, albo wynik amnezji przez zbyt dużą ilość alkoholu we krwi kiedy poznawała tych ludzi na poprzednich imprezach, to całkiem możliwe było.
- A czy to ważne Logaś? - zapytała wzruszając ramionami. Znała Willa już jakiś czas i w ogóle to bardzo się zdziwiła, ze ten grzeczny chłopak pełen cnót robi taką bibkę. Czuła, że do mocnych zawodników nie należał i znajdzie go gdzieś po zapachu wymiocin, ale szukać go teraz nie będzie, nie po to tu przyszła.
- O chodź, tam jest barek - powiedziała do Logana i pociągnęła go za rękę do stoiska suto zastawionego różnokolorowymi trunkami, do wyboru do koloru. Kiedy mieszała sobie drinka rozglądała się po gościach, może znajdzie się jakaś znajoma miła twarzyczka.
Re: Salon, foyer
- Może zaczyna dorastać - wzruszyła ramionami, szukając przy okazji wzrokiem chłopaka. Zabawowy Will jej nie przeszkadzał, chociaż rzeczywiście to było do niego niepodobne. To znaczy nie to, że był nudziarzem, bo w tym wypadku by się pewnie tak nigdy nie zaprzyjaźnili, ale jednak w towarzystwie utrzymywał taki arystokratyczny dystans do innych. Dzisiaj było inaczej.
- Albo odbija mu już od tego natłoku kobiet wokół i przydałaby mu się stabilizacja. Pradziadki powiedzą, że to naturalne i idealny wiek. Wam rodzina w końcu od malutkich szukała drugiej połowy - znów powiedziała szczerze co myślała, albo głośno analizowała. Cały czas robiła sobie przerwy sekundowe na pociągnięcie łyka alkoholu. Cokolwiek to było to miało lekki posmak słodyczy i gorycz grejpfruta. Pycha.
Christine od razu strzeliła w dziesiątkę.
- Wiem, że kocha... - nie przystanęła jak przyjaciółka, dalej się kręciła, bawiąc do skocznej muzyki - Dla niego natomiast niewiele znaczę. Wkurza mnie to, że nie musiał się w ogóle wkupywać w rodzinę... Został przedstawiony mi dopiero po fakcie. Jak już było pewne, że zostanie. Wolałabym go najpierw poznać, albo pogadać ze dwa razy... Pewnie, że to decyzja Morwen, ale on już z nami mieszka, rozumiesz?
- Albo odbija mu już od tego natłoku kobiet wokół i przydałaby mu się stabilizacja. Pradziadki powiedzą, że to naturalne i idealny wiek. Wam rodzina w końcu od malutkich szukała drugiej połowy - znów powiedziała szczerze co myślała, albo głośno analizowała. Cały czas robiła sobie przerwy sekundowe na pociągnięcie łyka alkoholu. Cokolwiek to było to miało lekki posmak słodyczy i gorycz grejpfruta. Pycha.
Christine od razu strzeliła w dziesiątkę.
- Wiem, że kocha... - nie przystanęła jak przyjaciółka, dalej się kręciła, bawiąc do skocznej muzyki - Dla niego natomiast niewiele znaczę. Wkurza mnie to, że nie musiał się w ogóle wkupywać w rodzinę... Został przedstawiony mi dopiero po fakcie. Jak już było pewne, że zostanie. Wolałabym go najpierw poznać, albo pogadać ze dwa razy... Pewnie, że to decyzja Morwen, ale on już z nami mieszka, rozumiesz?
Re: Salon, foyer
- Może masz rację, może rzeczywiście jestem nieco przewrażliwiona... - westchnęła i zmusiła się do lekkiego uśmiechu. Powiedziała to, wbrew temu co myślała. Tak naprawdę martwiła się o Willa. Wiedząc to, czego nie wiedziała Zoja, była przekonana że ten młodzieńczy bunt może sprowadzić tylko kłopoty. Ale chociaż bardzo chciałaby wyżalić się Zoji, opowiedzieć jej o wszystkim, to nie mogła tego zrobić. Mimo tego że była to najlepsza i jedyna przyjaciółka Willa, nie mogła się o tym wszystkim dowiedzieć. Dlatego uznała że nie warto drążyć temat. Jeszcze się przed nią wygada...
Taaak, przydałaby mu się stabilizacja. Coś w tym chyba było i Will rzeczywiście poczuł taką potrzebę. Ale dlaczego dziewczyną, a w zasadzie kobietą, z którą chciałby się ustabilizować była akurat panna Fitzpatrick?
Christine zaraz znowu przyłączyła się do Zoji i zaczęła kręcić biodrami, słuchając ją uważnie.
- Czekaj, czekaj, bo nie wiem czy ciebie dobrze rozumiem - zrobiła krótką przerwę i przyjrzała się uważnie Zoji - To dla ciebie po prostu za dużo na raz, tak? Chciałabyś poznawać go stopniowo, a zostałaś postawiona przed faktem dokonanym? - próbowała chociaż troszkę nadążyć nad tokiem rozumowania dziewczyny. Pewne było że nigdy doskonale nie zrozumie Zoji. Christine wychowywała się w całkiem innym środowisku, nigdy nie miała problemu z zaufaniem i nie miała do ludzi takiego dystansu, podczas gdy Zoja należała do osób bardzo nieufnych i trudno było jej pokochać. Ale zawsze starała się zrozumieć co czuje dziewczyna i wspierać ją jak najlepiej potrafiła.
Taaak, przydałaby mu się stabilizacja. Coś w tym chyba było i Will rzeczywiście poczuł taką potrzebę. Ale dlaczego dziewczyną, a w zasadzie kobietą, z którą chciałby się ustabilizować była akurat panna Fitzpatrick?
Christine zaraz znowu przyłączyła się do Zoji i zaczęła kręcić biodrami, słuchając ją uważnie.
- Czekaj, czekaj, bo nie wiem czy ciebie dobrze rozumiem - zrobiła krótką przerwę i przyjrzała się uważnie Zoji - To dla ciebie po prostu za dużo na raz, tak? Chciałabyś poznawać go stopniowo, a zostałaś postawiona przed faktem dokonanym? - próbowała chociaż troszkę nadążyć nad tokiem rozumowania dziewczyny. Pewne było że nigdy doskonale nie zrozumie Zoji. Christine wychowywała się w całkiem innym środowisku, nigdy nie miała problemu z zaufaniem i nie miała do ludzi takiego dystansu, podczas gdy Zoja należała do osób bardzo nieufnych i trudno było jej pokochać. Ale zawsze starała się zrozumieć co czuje dziewczyna i wspierać ją jak najlepiej potrafiła.
Re: Salon, foyer
To super, Nicolas. - Spoglądał na nią zdezorientowany, czy ona właśnie odpowiedziała na jego słowa i wyznanie tak obojętnie? Przyglądał się jej tak pustym wzrokiem, pozbawionym jakiegokolwiek życia i emocji. Niczym manekin, gdzie wystarczyło by lekkie popchnięcie by ten poleciał na ziemię. Co chwilę przenosił gdzieś swój wzrok chcąc dostrzec jakąś podpowiedź. Cokolwiek. Bo i w dziewczynie nie widział żadnych emocji.
- Majka o co ci chodzi? Bo słowami może i mówisz jedno, ale wszystko inne zdradza, że nadal jest coś nie tak. Co więc nie daje ci tego spokoju? - powiedział w końcu kiedy to miała zamiar się oddalić. Nie łapał jej jednak tym razem, stanął tylko krok bliżej i przyglądał się Majce.
Poczuł ogromną chęć by oddalić się teraz stąd jak najdalej, zaszyć w ciemnym miejscu i w samotności brzdąkać godzinami na gitarze. I kto wie czy teraz by tak nie zrobił gdyby nie fakt, że nie miał swojej gitary.
- Majka o co ci chodzi? Bo słowami może i mówisz jedno, ale wszystko inne zdradza, że nadal jest coś nie tak. Co więc nie daje ci tego spokoju? - powiedział w końcu kiedy to miała zamiar się oddalić. Nie łapał jej jednak tym razem, stanął tylko krok bliżej i przyglądał się Majce.
Poczuł ogromną chęć by oddalić się teraz stąd jak najdalej, zaszyć w ciemnym miejscu i w samotności brzdąkać godzinami na gitarze. I kto wie czy teraz by tak nie zrobił gdyby nie fakt, że nie miał swojej gitary.
Re: Salon, foyer
Najwidoczniej swoim humorem odebrała chłopakowi resztki chęci do dobrej zabawy i życia, co zdążyła wyłapać niemal od razu po jego wypowiedzi. Chwyciła go za dłoń i wyszła na taras, ponownie zajmując tę samą ławeczkę okupowaną niespełna godzinę temu.
- To skomplikowana historia - stwierdziła cichym, konspiracyjnym szeptem, rozglądając się wokół. Miała nie zwracać na siebie uwagi, co było równoznaczne z tym, że nie powinna rozmawiać na ten temat, jednak nie była pewna ile w tym było prawdy. Uniosła wzrok na twarz Gryfona, zaciskając palce na jego dłoni.
- Moja siostra tutaj chciała przyjechać, ale nie mogę Ci powiedzieć po co. Dowiesz się w swoim czasie, no a ja nie mam ochoty tutaj dłużej siedzieć, wyświadczyłam jej przysługę. A teraz przepadła jak kamień w wodę i muszę jakoś wrócić do domu. Nie lubię takich imprez, źle się tutaj czuję - wyjaśniła z minimalną poprawnością składniową, wtulając się w Sochę. Wolną dłonią pogłaskała go po policzku.
- Nie gniewasz się na mnie? - spytała nagle, zerkając na niego z dołu, ponieważ głową znajdowała się mniej więcej na wysokości klatki piersiowej Czecha.
- To skomplikowana historia - stwierdziła cichym, konspiracyjnym szeptem, rozglądając się wokół. Miała nie zwracać na siebie uwagi, co było równoznaczne z tym, że nie powinna rozmawiać na ten temat, jednak nie była pewna ile w tym było prawdy. Uniosła wzrok na twarz Gryfona, zaciskając palce na jego dłoni.
- Moja siostra tutaj chciała przyjechać, ale nie mogę Ci powiedzieć po co. Dowiesz się w swoim czasie, no a ja nie mam ochoty tutaj dłużej siedzieć, wyświadczyłam jej przysługę. A teraz przepadła jak kamień w wodę i muszę jakoś wrócić do domu. Nie lubię takich imprez, źle się tutaj czuję - wyjaśniła z minimalną poprawnością składniową, wtulając się w Sochę. Wolną dłonią pogłaskała go po policzku.
- Nie gniewasz się na mnie? - spytała nagle, zerkając na niego z dołu, ponieważ głową znajdowała się mniej więcej na wysokości klatki piersiowej Czecha.
Re: Salon, foyer
Westchnęła cicho, przewracając oczami. Przez moment nie odpowiadała Ślizgonce, samej sobie układając wszystko w głowie. Byłoby pewnie prościej gdyby był tutaj Malcolm. Z pewnością by ją zrozumiał. No, ale dla tych co mieli wszystko... To chyba zabieranie ukochanej osoby przez obcego też musiało być ciężkie i związane z zazdrością, prawda?
- Wyobraź sobie sytuację. Nie ma Twojego taty. Mama znajduje sobie faceta, z którym sypia codziennie, słyszysz ich odgłosy dobiegające z sypialni, ale dopiero po dwóch tygodniach zostaje Ci on przedstawiony z tekstem "Tak, tak, teraz tu będzie mieszkał i żyli długo i szczęśliwie. Ale Ciebie to nie dotyczy przecież, prawda? Jesteś dzieckiem z bidula, które bardzo mocno kocham, ale on Ciebie nie zna. Może wyjedziesz gdzieś na wakacje, bo chcemy się jeszcze trochę nacieszyć sobą w spokoju? Wiesz, młoda para". - W opowieści nie zabrakło sarkastycznej zmiany tonu i teatralnego machania ręką. Zatrzymała się w miejscu, stając przed przyjaciółką. Przesunęła ją do jakiegoś spokojnego kąta.
- Wiesz co, ja rozumiem postawę Liam'a. Chciał poczekać z tym aż będzie miał pewne miejsce, ale mimo wszystko czuję się trochę w to wciągnięta. Nie powinni zacząć od hoteli jak normalni ludzie? I tu właśnie zaczyna się kwestia z tym, że to był znak, że nie jest to mój dom. Nie mnie o nim decydować i właściwie mam szczęście, że tam jestem. Dlatego pomyślałam, że chcą mnie się pozbyć i mam się wyprowadzić. W końcu kończę siedemnaście lat - wreszcie wyrzuciła z siebie dosłownie wszystko. Oczywiście słowa były lekko przesadzone, ale ten kto znał Zoję wiedział, że przesadza przez emocje. Starała się udawać kogoś kogo to nie obchodzi, a jednak przejmowała się jak cholera. Może nawet bardziej od typowych nastolatek, bo właśnie była zbyt dojrzała jak na swój wiek.
- Wyobraź sobie sytuację. Nie ma Twojego taty. Mama znajduje sobie faceta, z którym sypia codziennie, słyszysz ich odgłosy dobiegające z sypialni, ale dopiero po dwóch tygodniach zostaje Ci on przedstawiony z tekstem "Tak, tak, teraz tu będzie mieszkał i żyli długo i szczęśliwie. Ale Ciebie to nie dotyczy przecież, prawda? Jesteś dzieckiem z bidula, które bardzo mocno kocham, ale on Ciebie nie zna. Może wyjedziesz gdzieś na wakacje, bo chcemy się jeszcze trochę nacieszyć sobą w spokoju? Wiesz, młoda para". - W opowieści nie zabrakło sarkastycznej zmiany tonu i teatralnego machania ręką. Zatrzymała się w miejscu, stając przed przyjaciółką. Przesunęła ją do jakiegoś spokojnego kąta.
- Wiesz co, ja rozumiem postawę Liam'a. Chciał poczekać z tym aż będzie miał pewne miejsce, ale mimo wszystko czuję się trochę w to wciągnięta. Nie powinni zacząć od hoteli jak normalni ludzie? I tu właśnie zaczyna się kwestia z tym, że to był znak, że nie jest to mój dom. Nie mnie o nim decydować i właściwie mam szczęście, że tam jestem. Dlatego pomyślałam, że chcą mnie się pozbyć i mam się wyprowadzić. W końcu kończę siedemnaście lat - wreszcie wyrzuciła z siebie dosłownie wszystko. Oczywiście słowa były lekko przesadzone, ale ten kto znał Zoję wiedział, że przesadza przez emocje. Starała się udawać kogoś kogo to nie obchodzi, a jednak przejmowała się jak cholera. Może nawet bardziej od typowych nastolatek, bo właśnie była zbyt dojrzała jak na swój wiek.
Re: Salon, foyer
Cóż, ludzi było więcej niż w rodzinnym domu, a on za tłumami niezbyt przepadał. Lubił ludzi, ale tam, gdzie było ich więcej czuł się dziwnie. Na imprezy chodził jedynie po to, aby się napić, czasami z kimś porozmawiać.
- Nie - pokręcił głową. Logasiu... nie lubił tego zdrobnienia, zresztą jak i innych, ale używać mogła go tylko matka. No i oczywiście Argentynka, którą wciąż skrycie kochał, ale idealnie to ukrywał, zresztą, jak większość swoich emocji. Rozejrzał się ponownie po pomieszczeniu, w którym znaczna ilość gości rozmawiała pomiędzy sobą.
- Idealnie! - uśmiechnął się szeroko. Barek, słowo, które uwielbiał. Nikt nie musiał kilka razy mu powtarzać, aby iść w tamtym kierunku, zwykle to on ciągnął innych do niego. Robiąc rozeznanie wśród alkoholi szybko zlokalizował butelkę z rdzawym płynem. Szybko napełnił jedną ze szklanek whisky, przyglądając się przy tym drinkowi Argentynki. Jakoś nie przepadał za mieszaninami, uznawał jedynie czystą, bądź whisky i te dwa alkohole głównie zakupywali z bratem na imprezy organizowane przy Rainbow Road. Upił łyk płynu rozglądając się ponownie po tłumie, liczył na to, że Greengrass, osoba taka ułożona i grzeczna zorganizuje małą imprezę dla kilku osób, a nie znacznej części szkoły.
- Nie - pokręcił głową. Logasiu... nie lubił tego zdrobnienia, zresztą jak i innych, ale używać mogła go tylko matka. No i oczywiście Argentynka, którą wciąż skrycie kochał, ale idealnie to ukrywał, zresztą, jak większość swoich emocji. Rozejrzał się ponownie po pomieszczeniu, w którym znaczna ilość gości rozmawiała pomiędzy sobą.
- Idealnie! - uśmiechnął się szeroko. Barek, słowo, które uwielbiał. Nikt nie musiał kilka razy mu powtarzać, aby iść w tamtym kierunku, zwykle to on ciągnął innych do niego. Robiąc rozeznanie wśród alkoholi szybko zlokalizował butelkę z rdzawym płynem. Szybko napełnił jedną ze szklanek whisky, przyglądając się przy tym drinkowi Argentynki. Jakoś nie przepadał za mieszaninami, uznawał jedynie czystą, bądź whisky i te dwa alkohole głównie zakupywali z bratem na imprezy organizowane przy Rainbow Road. Upił łyk płynu rozglądając się ponownie po tłumie, liczył na to, że Greengrass, osoba taka ułożona i grzeczna zorganizuje małą imprezę dla kilku osób, a nie znacznej części szkoły.
Re: Salon, foyer
Wódka limonkowa z sokiem porzeczkowym i bananowym, dzisiaj sobie to zaserwuje. Gdyby jej się chciało mogłaby się zatrudnić w jakiejś knajpie i robić za barem, ale jej się nie chce. Dodała 3 duże kostki lodu i od razy zaczęła się chłodzić owocowym drinkiem. Suzanne nie wiedziała o uczuciach Logana do niej, ona też coś czuła zawsze do niego ale nie mogła nazwać tego miłością, raczej była to relacja czysto przyjacielska zwłaszcza z jej strony, ale kto tam wie jak będzie kiedyś w przyszłości.
- Żeby tu jeszcze jakaś szycha była co by mnie do niebieskich wkręciła... nawet IV roczni są - powiedziała kiedy minęła ją jedna z czternastolatek w ręku trzymając szklankę z colą, zapewne z mocniejszą zawartością. Pokręciła głową z dezaprobatą i zerknęła w stronę miejsca gdzie tańczyło kilka par i jakieś pojedyncze laski. Samej pewnie zaraz zachce jej się tańczyć, ale musi jeszcze trochę wypić. - A Ty gdzie się w końcu wybierasz po Hogu? - zapytała odwracając głowę w kierunku puchona i zatrzepotała rzęsami.
- Żeby tu jeszcze jakaś szycha była co by mnie do niebieskich wkręciła... nawet IV roczni są - powiedziała kiedy minęła ją jedna z czternastolatek w ręku trzymając szklankę z colą, zapewne z mocniejszą zawartością. Pokręciła głową z dezaprobatą i zerknęła w stronę miejsca gdzie tańczyło kilka par i jakieś pojedyncze laski. Samej pewnie zaraz zachce jej się tańczyć, ale musi jeszcze trochę wypić. - A Ty gdzie się w końcu wybierasz po Hogu? - zapytała odwracając głowę w kierunku puchona i zatrzepotała rzęsami.
Re: Salon, foyer
Trzeba przyznać że Christine jakoś nigdy nie była najlepszą przyjaciółką której można było się zwierzyć i która zawsze pocieszy, czy dobrze doradzi. Już tym bardziej teraz, kiedy dziewczynie alkohol uderzył już nieco do głowy, nie nadawała się do tego za bardzo.
Kiedy Zoja powoli próbowała wprowadzić Chrissy w sytuację, ta uważnie słuchała i kiwała głową, analizując wypowiedziane przez gryfonkę słowa. Słuchała i zostawiała to bez zbędnego komentarza. Nawet kiedy dziewczyna już skończyła swój monolog, Chris się nie odezwała. Najzwyczajniej w świecie nie wiedziała co powiedzieć. Miała silić się na jakieś sztuczne wszystko się jakoś ułoży, czy wszystko będzie dobrze albo jakieś inne naciągane słowa otuchy? Przecież to wcale nie pomogłoby dziewczynie, dlatego dała jej się po prostu wygadać. Odeszła razem z Zoją w jakieś spokojniejsze miejsce, gdzie Yordanowa mogła w spokoju się wyżalić. Kiedy ślizgonka miała już pewność że to już koniec wywodu Bułgarki, położyła dłoń na jej ramieniu i uśmiechnęła się do niej niepewnie.
- Dlatego zostaniesz u nas tak długo jak będzie trzeba. Ochłoniesz trochę i sobie to wszystko ułożysz.
Złapała jednego skrzata, który niósł tacę z drinkami, wzięła dwie pełne szklanki, z czego jedną podała Zojce.
- A teraz pijemy, bawimy się, a wszelkie zmartwienia odstawiamy na bok, jasne? - powiedziała a oczy jej lekko zabłysnęły. Dodała do tego jeszcze iście łobuzerski uśmiech, stuknęła swoją szklanką o szklankę dziewczyny i łyknęła niewielkiego łyka. Zdecydowanie jeżeli chciała jeszcze się trochę pobawić powinna trochę zwolnić, bo w tempie jakie narzuciła wcześniej, nie pobawiłaby się długo.
Kiedy Zoja powoli próbowała wprowadzić Chrissy w sytuację, ta uważnie słuchała i kiwała głową, analizując wypowiedziane przez gryfonkę słowa. Słuchała i zostawiała to bez zbędnego komentarza. Nawet kiedy dziewczyna już skończyła swój monolog, Chris się nie odezwała. Najzwyczajniej w świecie nie wiedziała co powiedzieć. Miała silić się na jakieś sztuczne wszystko się jakoś ułoży, czy wszystko będzie dobrze albo jakieś inne naciągane słowa otuchy? Przecież to wcale nie pomogłoby dziewczynie, dlatego dała jej się po prostu wygadać. Odeszła razem z Zoją w jakieś spokojniejsze miejsce, gdzie Yordanowa mogła w spokoju się wyżalić. Kiedy ślizgonka miała już pewność że to już koniec wywodu Bułgarki, położyła dłoń na jej ramieniu i uśmiechnęła się do niej niepewnie.
- Dlatego zostaniesz u nas tak długo jak będzie trzeba. Ochłoniesz trochę i sobie to wszystko ułożysz.
Złapała jednego skrzata, który niósł tacę z drinkami, wzięła dwie pełne szklanki, z czego jedną podała Zojce.
- A teraz pijemy, bawimy się, a wszelkie zmartwienia odstawiamy na bok, jasne? - powiedziała a oczy jej lekko zabłysnęły. Dodała do tego jeszcze iście łobuzerski uśmiech, stuknęła swoją szklanką o szklankę dziewczyny i łyknęła niewielkiego łyka. Zdecydowanie jeżeli chciała jeszcze się trochę pobawić powinna trochę zwolnić, bo w tempie jakie narzuciła wcześniej, nie pobawiłaby się długo.
Re: Salon, foyer
Odetchnęła głośno. Wzięła od Ślizgonki nowego drinka, a kierowana już alkoholem i wzruszeniem, przyciągnęła ją na moment do siebie ramieniem.
- Jesteś cudowna. Dziękuję - powiedziała brunetce na ucho i odsunęła się z szerokim uśmiechem. Znów stuknęła w szklankę dziewczyny.
- Jasne!
//no i chyba tak można by długo, ale będziemy kończyć imprezę, co? także czas chyba na przyspieszenie akcji
Tańczyły i piły na parkiecie w domu Greengrassów do późnej godziny. Zoja w końcu odpadła, więc póki miała jeszcze władzę w nogach postanowiła pójść do swojego pokoju i się wyspać. To samo poleciła Christine, chociaż dalej nie widziały Will'a. Może też się już położył skoro był w takim stanie wskazującym najwcześniej z nich?
- Jesteś cudowna. Dziękuję - powiedziała brunetce na ucho i odsunęła się z szerokim uśmiechem. Znów stuknęła w szklankę dziewczyny.
- Jasne!
//no i chyba tak można by długo, ale będziemy kończyć imprezę, co? także czas chyba na przyspieszenie akcji
Tańczyły i piły na parkiecie w domu Greengrassów do późnej godziny. Zoja w końcu odpadła, więc póki miała jeszcze władzę w nogach postanowiła pójść do swojego pokoju i się wyspać. To samo poleciła Christine, chociaż dalej nie widziały Will'a. Może też się już położył skoro był w takim stanie wskazującym najwcześniej z nich?
Re: Salon, foyer
Dał się wyprowadzić bez problemu na taras trzymając dziewczynę przez chwilę za rękę, usiadł na wskazanej ławce i słuchał patrząc się na nią. Po pierwszych słowach od razu spojrzał nieco karcąco, że to zdecydowanie za mało jeśli chce mu wszystko nieco wytłumaczyć. Uniósł nieco brwi ze zdziwienia widząc jak dziewczyna bardzo się z tym kryje. Nie wiedział też czemu to przed nim ukrywała, przecież byłby w stanie to zrozumieć.
- Yhym, czyli na chwilę obecną tyle informacji mi będzie musiało starczyć.- odpowiedział błądząc gdzieś wspomnieniami. A dokładniej to cofając się do ich pierwszej randki. Do święta założycieli kiedy to też Maja wolała iść w jakieś ciche i spokojne miejsce niż siedzieć wśród tak dużego tłumu. Co zawsze dziwiło Nicolasa, że tak ruchowa dziewczyna nie lubiła imprez.
Objął ją kiedy ta się przytuliła do niego, siadając nieco bliżej.
- Nie, nie gniewam się. Ale dlaczego nie powiedziałaś tego od razu? No i do Londynu jest kawałek, wrócić z tobą? - powiedział zerkając w dół na Majkę i korzystając z tego, że na niego patrzyła pocałował ją zapominając na moment o całej tej imprezie, która trwała już jakiś czas.
- Yhym, czyli na chwilę obecną tyle informacji mi będzie musiało starczyć.- odpowiedział błądząc gdzieś wspomnieniami. A dokładniej to cofając się do ich pierwszej randki. Do święta założycieli kiedy to też Maja wolała iść w jakieś ciche i spokojne miejsce niż siedzieć wśród tak dużego tłumu. Co zawsze dziwiło Nicolasa, że tak ruchowa dziewczyna nie lubiła imprez.
Objął ją kiedy ta się przytuliła do niego, siadając nieco bliżej.
- Nie, nie gniewam się. Ale dlaczego nie powiedziałaś tego od razu? No i do Londynu jest kawałek, wrócić z tobą? - powiedział zerkając w dół na Majkę i korzystając z tego, że na niego patrzyła pocałował ją zapominając na moment o całej tej imprezie, która trwała już jakiś czas.
Re: Salon, foyer
Odrobinę jej ulżyło kiedy Nicolas przyznał, że się nie gniewa. Wtuliła się więc w chłopaka jeszcze bardziej, odwzajemniając pocałunek a po chwili oderwała się od jego ust, opuszkiem palca przejeżdżając po jego policzku.
- Zostań tutaj - uśmiechnęła się lekko. - Zobaczymy się jutro, co? - uniosła wzrok na twarz Gryfona, milknąc na moment. Wprawdzie nie chciała wracać sama, jednak nie chciała też psuć chłopakowi nastroju.
- Muszę porozmawiać z Marianną, a Ty chyba z przyjaciółką... - dodała, w końcu przerywając ciszę i podnosząc się z ławki. Wystawiła dłoń do Nicolasa, po czym znowu pociągnęła go w stronę drzwi. Przeszli przez salon, zatrzymując się przed drzwiami wyjściowymi.
- Do zobaczenia, kicia - pocałowała go po raz ostatni a następnie każde rozeszło się w swoją stronę.
- Zostań tutaj - uśmiechnęła się lekko. - Zobaczymy się jutro, co? - uniosła wzrok na twarz Gryfona, milknąc na moment. Wprawdzie nie chciała wracać sama, jednak nie chciała też psuć chłopakowi nastroju.
- Muszę porozmawiać z Marianną, a Ty chyba z przyjaciółką... - dodała, w końcu przerywając ciszę i podnosząc się z ławki. Wystawiła dłoń do Nicolasa, po czym znowu pociągnęła go w stronę drzwi. Przeszli przez salon, zatrzymując się przed drzwiami wyjściowymi.
- Do zobaczenia, kicia - pocałowała go po raz ostatni a następnie każde rozeszło się w swoją stronę.
Re: Salon, foyer
William wpadł rozwścieczony między tłum rozpychając się łokciami. Parę osób odepchnął, na kilka nawrzeszczał. Ogólnie wyglądał, jakby miał zaraz wybuchnąć i złością i płaczem jednocześnie. Był przerażony jak jeszcze nigdy wcześniej. Jeśli te zdjęcia trafią do Proroka to już po nim.
To koniec... Cały czas tłukło mu się to po głowie. Czy uda mu się jeszcze odkręcić to wszystko? A jeśli Claudia na prawdę go zostawiła?
Podszedł do prowizorycznego barku i wziął butelkę Ognistej opróżniając ją do połowy. Paliła go w gardło ale nie dbał o to.
Po chwili muzyka ucichła. To Will stał przy gramofonie z na wpół opróżnioną flaszką, którą cisnął zaraz o podłogę
- Wynoście sie! Wypad! No już - darł się na każdego kto nawinął mu się pod rękę. - Koniec imprezy! Wypier*alać! - darł się tłukąc kolejne butelki. Nie zwracał uwagi czy są pełne, czy puste, ale poskutkowało i ludzie zaczęli wysypywać się na zewnątrz. Alkohol w końcu go pokonał i powalił na podłogę.
To koniec... Cały czas tłukło mu się to po głowie. Czy uda mu się jeszcze odkręcić to wszystko? A jeśli Claudia na prawdę go zostawiła?
Podszedł do prowizorycznego barku i wziął butelkę Ognistej opróżniając ją do połowy. Paliła go w gardło ale nie dbał o to.
Po chwili muzyka ucichła. To Will stał przy gramofonie z na wpół opróżnioną flaszką, którą cisnął zaraz o podłogę
- Wynoście sie! Wypad! No już - darł się na każdego kto nawinął mu się pod rękę. - Koniec imprezy! Wypier*alać! - darł się tłukąc kolejne butelki. Nie zwracał uwagi czy są pełne, czy puste, ale poskutkowało i ludzie zaczęli wysypywać się na zewnątrz. Alkohol w końcu go pokonał i powalił na podłogę.
Re: Salon, foyer
Dziewczyny bawiły się jeszcze przez jakiś czas, kiedy w końcu uznały że pora kończyć. Rozejrzały się jeszcze za Willem, lecz kiedy go nie znalazły, postanowiły zostawić imprezę samą sobie i pójść spać. Chris pożegnała już Zoję, powiedziała ładne dobranoc i skierowała się do swojego pokoju. Już miała się kłaść, kiedy usłyszała na dolę jakieś wrzaski. Zbiegła więc szybko, żeby zobaczyć co się dzieje i wtedy zobaczyła że sprawcą tego całego zamieszania jest Will. Chwila moment dziewczyna już stała przy nim.
- Will na litość boską uspokój się! - krzyknęła na tyle głośno, żeby go przekrzyczeć, wyrywając mu jednocześnie z rąk butelkę, która zaraz miała podzielić los pozostałych.
- Co w ciebie wstąpiło? - ściszyła nieco ton, jednak w jej głosie dalej można było usłyszeć zdenerwowanie. Chłopak nie zdążył jednak nic powiedzieć i bezwładnie osunął się na ziemię. Rzuciła się, aby pomóc mu wstać, nie było to jednak łatwe, gdyż chłopak swoje ważył, a do tego dziewczyna sama nie stała na nogach tak pewnie. Zapewne by się jej nie udało, gdyby nie jakiś litościwy chłopak, który pomógł jej przetransportować Willa na górę.
- Will na litość boską uspokój się! - krzyknęła na tyle głośno, żeby go przekrzyczeć, wyrywając mu jednocześnie z rąk butelkę, która zaraz miała podzielić los pozostałych.
- Co w ciebie wstąpiło? - ściszyła nieco ton, jednak w jej głosie dalej można było usłyszeć zdenerwowanie. Chłopak nie zdążył jednak nic powiedzieć i bezwładnie osunął się na ziemię. Rzuciła się, aby pomóc mu wstać, nie było to jednak łatwe, gdyż chłopak swoje ważył, a do tego dziewczyna sama nie stała na nogach tak pewnie. Zapewne by się jej nie udało, gdyby nie jakiś litościwy chłopak, który pomógł jej przetransportować Willa na górę.
Re: Salon, foyer
Ze zdziwieniem obserwował jak jakiś IV roczny przemierza pomieszczenie ze szklanką wypełnioną najpewniej jakimś drinkiem. Pokiwał głową z dezaprobatą., nie przepadał za takimi imprezami, wolał jak było mniej ludzi i dzieci.
- Jeszcze nie wiem - wzruszył ramionami - może uniwersytet w Londynie, albo w Kanadzie - odparł upijając łyk alkoholu ze szklanki. Na dobrą sprawę jeszcze się nie zastanawiał co zrobi ze sobą po Hogwarcie. Jeśli na studia się nigdzie nie dostanie, zawsze może pracować jako mechanik samochodowy. Rozwinął by wtedy swoją pasję, a to mu by nie przeszkadzało, ale ojcu już tak. Nagle do pomieszczenia wpadł gospodarz tej imprezy i zaczął tłuc każdy alkohol napotkany na swojej drodze, rzucając przy tym wulgaryzmami na lewo i prawo.
- Nic tu po nas - złapał Argentynkę pod rękę, w międzyczasie ratując pełną butelką whisky przed potłuczeniem. Po chwili znaleźli się z powrotem w Whitehorse.
- Jeszcze nie wiem - wzruszył ramionami - może uniwersytet w Londynie, albo w Kanadzie - odparł upijając łyk alkoholu ze szklanki. Na dobrą sprawę jeszcze się nie zastanawiał co zrobi ze sobą po Hogwarcie. Jeśli na studia się nigdzie nie dostanie, zawsze może pracować jako mechanik samochodowy. Rozwinął by wtedy swoją pasję, a to mu by nie przeszkadzało, ale ojcu już tak. Nagle do pomieszczenia wpadł gospodarz tej imprezy i zaczął tłuc każdy alkohol napotkany na swojej drodze, rzucając przy tym wulgaryzmami na lewo i prawo.
- Nic tu po nas - złapał Argentynkę pod rękę, w międzyczasie ratując pełną butelką whisky przed potłuczeniem. Po chwili znaleźli się z powrotem w Whitehorse.
Re: Salon, foyer
Kiedy Nicolas pobiegł za Majką, Samantha rozejrzała się po zgromadzonych, szukając kogoś znajomego. Nikogo jednak nie znalazła, więc skierowała się w stronę kanapy, razem z kieliszkiem wina, który wcisnął jej wcześniej Nicolas. Rozsiadła się tak, żeby mieć dobry widok na drzwi, za którymi lada moment zniknął Nico z Mają.
Trochę poczekała, zanim w drzwiach ponownie stanął Nico. Dziewczyna odłożyła pusty już kieliszek i wróciła do przyjaciela.
- Sory... głupio wyszła - wymamrotała uśmiechając się niepewnie. Miała powiedzieć jeszcze coś, jednak nie zdążyła, bo została potrącona przez jakiegoś chłopaka, który nie patrząc na nic wparował do pomieszczenia. Zapewne wylądowałaby na ziemi, gdyby obok nie stał Nico który złapał ją w ostatniej chwili.
- Patrz jak leziesz, frajerze - krzyknęła jeszcze w stronę chłopaka. Zaraz potem jednak muzyka ucichła i wspomniany chłopak wydzierał się na cały głos, tłukł butelki i wyganiał wszystkich gości.
- Chodź, lepiej się zwijajmy... późno już - powiedziała do Nicolasa, ciągnąc go za rękę w stronę wyjścia. Zaraz potem znaleźli jakiegoś starszego znajomego, który również wybierał się do Londynu i był tak miły, że zabrał młodych ze sobą.
Kiedy wylądowali w Londynie, mieli do przejścia jeszcze kawałek, podczas którego mogli sobie pogadać. Nie trwało to jednak długo, bo zaraz byli już na Royal Street, pod domem Samanthy.
- No to na razie - uściskała Nicolasa jeszcze raz i rzuciła za nim, kiedy już odchodził:
- Odezwij się w tygodniu!
I pomachała mu na pożegnanie.
Trochę poczekała, zanim w drzwiach ponownie stanął Nico. Dziewczyna odłożyła pusty już kieliszek i wróciła do przyjaciela.
- Sory... głupio wyszła - wymamrotała uśmiechając się niepewnie. Miała powiedzieć jeszcze coś, jednak nie zdążyła, bo została potrącona przez jakiegoś chłopaka, który nie patrząc na nic wparował do pomieszczenia. Zapewne wylądowałaby na ziemi, gdyby obok nie stał Nico który złapał ją w ostatniej chwili.
- Patrz jak leziesz, frajerze - krzyknęła jeszcze w stronę chłopaka. Zaraz potem jednak muzyka ucichła i wspomniany chłopak wydzierał się na cały głos, tłukł butelki i wyganiał wszystkich gości.
- Chodź, lepiej się zwijajmy... późno już - powiedziała do Nicolasa, ciągnąc go za rękę w stronę wyjścia. Zaraz potem znaleźli jakiegoś starszego znajomego, który również wybierał się do Londynu i był tak miły, że zabrał młodych ze sobą.
Kiedy wylądowali w Londynie, mieli do przejścia jeszcze kawałek, podczas którego mogli sobie pogadać. Nie trwało to jednak długo, bo zaraz byli już na Royal Street, pod domem Samanthy.
- No to na razie - uściskała Nicolasa jeszcze raz i rzuciła za nim, kiedy już odchodził:
- Odezwij się w tygodniu!
I pomachała mu na pożegnanie.
Re: Salon, foyer
Był piękny, słoneczny dzień. Słońce świeciło na bezchmurnym niebie, ptaszki śpiewały... To taki dzień, w jaki zaczynają się najstraszniejsze horrory. I William własnie na taki horror czekał. Siedział przy fortepianie w foyer, w którym nie było już śladu po tej potwornej imprezie. Skrzat się wykazał i wszystko posprzątał na błysk. Will siedział tak i czekał na rodziców, bo ci jeszcze nie wrócili od dziadków. Widocznie matka chciała dać im czas, żeby się wyszaleli. Jak na złość, bo teraz właśnie potzrebował z nia porozmawiać. Chciał jej o wszystkim powiedzieć i poprosić o radę i teraz, kiedy najbardziej jej potrzebował nie mógł się z nią skontaktować. Nie chciał wysyłać jej sowy, jeszcze pomyślałaby, że coś im się stało. Nie pozostało mu więc nic innego jak siedzieć i czekać... Nawet nie wiedział kiedy zaczął bezwiednie walić palcem w klawisz.
Re: Salon, foyer
- Jezu... To jakaś nowa kompozycja, czy zabijasz kociaka?
Zza pleców chłopaka wyłoniła się postać, którą może niekoniecznie chciał teraz oglądać. Nad Williamem zdecydowanie zbierały się chmury burzowe odkąd goście opuścili posiadłość. Wolała wcześniej nie wchodzić w drogę i nie pytać rodzeństwa, co takiego się wydarzyło, kiedy poszła do swojego pokoju. Na szczęście nie była aż tak ciekawską istotką, na jaką wyglądała i potrafiła nie wpieprzać nosa w rodzinne sprawy. Ale cóż, Zoja i tak postanowiła zatrzymać się u Greengrassów na parę dni. Nawet jeśli atmosfera była tak napięta, że dałoby się ją kroić nożem. I tak wydawało się, że będzie tu spokojniej niż w domu. Potrzebowała jeszcze trochę wolnego, żeby wszystko sobie przemyśleć, co u niej natomiast się wydarzyło.
- Nie mogę znaleźć nigdzie soku pomarańczowego, jest tu barek? - oczywiście, że nie spyta się domowych skrzatów. Wystarczy, że podają jej codziennie herbatę do łóżka, odkąd bąknęła o tym, że zielona Breackfast London potrafi ją jedynie wybudzić do końca.
Gryfonka zaczęła się rozglądać po perfekcyjnie wysprzątanym salonie. Dziewczyna miała jeszcze wilgotne włosy, bo niedawno była pod prysznicem. Zarzuciła na siebie luźną podkoszulkę i krótkie szorty jeansowe, a po całym domu chodziła w białych skarpetkach z czerwonym paskiem od góry. Nie lubiła kapci, bo strasznie spowalniały chodzenie.
Zza pleców chłopaka wyłoniła się postać, którą może niekoniecznie chciał teraz oglądać. Nad Williamem zdecydowanie zbierały się chmury burzowe odkąd goście opuścili posiadłość. Wolała wcześniej nie wchodzić w drogę i nie pytać rodzeństwa, co takiego się wydarzyło, kiedy poszła do swojego pokoju. Na szczęście nie była aż tak ciekawską istotką, na jaką wyglądała i potrafiła nie wpieprzać nosa w rodzinne sprawy. Ale cóż, Zoja i tak postanowiła zatrzymać się u Greengrassów na parę dni. Nawet jeśli atmosfera była tak napięta, że dałoby się ją kroić nożem. I tak wydawało się, że będzie tu spokojniej niż w domu. Potrzebowała jeszcze trochę wolnego, żeby wszystko sobie przemyśleć, co u niej natomiast się wydarzyło.
- Nie mogę znaleźć nigdzie soku pomarańczowego, jest tu barek? - oczywiście, że nie spyta się domowych skrzatów. Wystarczy, że podają jej codziennie herbatę do łóżka, odkąd bąknęła o tym, że zielona Breackfast London potrafi ją jedynie wybudzić do końca.
Gryfonka zaczęła się rozglądać po perfekcyjnie wysprzątanym salonie. Dziewczyna miała jeszcze wilgotne włosy, bo niedawno była pod prysznicem. Zarzuciła na siebie luźną podkoszulkę i krótkie szorty jeansowe, a po całym domu chodziła w białych skarpetkach z czerwonym paskiem od góry. Nie lubiła kapci, bo strasznie spowalniały chodzenie.
Re: Salon, foyer
- Mój marsz pogrzebowy - mruknął. Zajęło mu mała chwilkę zanim zorientował się, o co zapytała go Zoja. Wtedy też zatrzasnął pokrywę i oparł na niej łokcie chowając twarz w dłoniach. - Albo weselny... Bez różnicy, ojciec na pewno połączy zgrabnie dwie uroczystości - uśmiechnął się krzywo zerkając na chwilę na dziewczynę.
Sik? Czy mają sok? A skąd miał, u licha, wiedzieć, czy mają w domu sok?
- Sprawdzałaś w kuchni? Nie wiem... zapytaj Skrętka? - Cóż, prawda była taka, że William zawsze prosił skrzata o takie rzeczy, w końcu od tego miał służbę. Może to dziwne, ale Will miałby pewnie problem z opisaniem wyglądu swojej kuchni, bo najzwyczajniej tam nie bywał, ale gdyby miał sam szukać napoju to właśnie tam zacząłby swoje poszukiwania.
- Powinnaś się ubrać. Jak ojciec wróci znowu zacznie te swoje tyrady na temat co wypada damie a czego nie wypada zakładać... Wiesz jaki on jest - wywrócił oczami. Chociaż z drugiej strony jeśli przyczepi się do Zoji może da mu na chwilę spokój.
Sik? Czy mają sok? A skąd miał, u licha, wiedzieć, czy mają w domu sok?
- Sprawdzałaś w kuchni? Nie wiem... zapytaj Skrętka? - Cóż, prawda była taka, że William zawsze prosił skrzata o takie rzeczy, w końcu od tego miał służbę. Może to dziwne, ale Will miałby pewnie problem z opisaniem wyglądu swojej kuchni, bo najzwyczajniej tam nie bywał, ale gdyby miał sam szukać napoju to właśnie tam zacząłby swoje poszukiwania.
- Powinnaś się ubrać. Jak ojciec wróci znowu zacznie te swoje tyrady na temat co wypada damie a czego nie wypada zakładać... Wiesz jaki on jest - wywrócił oczami. Chociaż z drugiej strony jeśli przyczepi się do Zoji może da mu na chwilę spokój.
Re: Salon, foyer
Tak, kuchnia to jednak bardziej prawdopodobne miejsce do przechowywania soków. Nie mieli w salonie baru, może jest w jakimś pokoju zabaw, albo po prostu w winiarni... Westchnęła cicho. No cóż, nie będzie samopas im grzebać po szufladach, więc trzeba kogoś poprosić o pomoc.
- Skrętek bawi się w moim pokoju zeszytem od Zonka, który opowiada kawały - powiedziała, jakby to było oczywiste, że w tym przypadku mu nie będzie przeszkadzała. Przeszła przez pokój, żeby dołączyć do Willa na ławeczce przed fortepianem. Teatralnie go stuknęła biodrem, żeby mieć więcej miejsca. Uśmiechnęła się niewinnie do chłopaka i zaraz przeniosła wzrok na klawiaturę instrumentu. Przejechała palcami po klawiszach i wystukała jednym palcem melodię "Wlazł kotek na płotek".
- A nie jestem ubrana? - spytała pogodnym tonem, zerkając kątem oka na Ślizgona. Jaki jest Jego ojciec to już miała okazję się dowiedzieć, ale wiadomo było, że ona też była uparciuchem niczego sobie. Rodzina chłopaka choć bardzo konserwatywna i zwolennik chodzenia od bladego świtu w lakierkach i szpileczkach, to ją bardzo lubili za prostą naturalność. Czasem miała wrażenie, że traktują ją jako zwierzątko, które można poprzebierać i się z niego ponabijać. Nie przeszkadza jej to dopóki czuje w tych działaniach czułość.
- Kiedy przyjeżdżają? - dodała szybko, jakby jednak się namyśliła i wolała przygotować, zanim pojawią się rodzice William'a.
- Skrętek bawi się w moim pokoju zeszytem od Zonka, który opowiada kawały - powiedziała, jakby to było oczywiste, że w tym przypadku mu nie będzie przeszkadzała. Przeszła przez pokój, żeby dołączyć do Willa na ławeczce przed fortepianem. Teatralnie go stuknęła biodrem, żeby mieć więcej miejsca. Uśmiechnęła się niewinnie do chłopaka i zaraz przeniosła wzrok na klawiaturę instrumentu. Przejechała palcami po klawiszach i wystukała jednym palcem melodię "Wlazł kotek na płotek".
- A nie jestem ubrana? - spytała pogodnym tonem, zerkając kątem oka na Ślizgona. Jaki jest Jego ojciec to już miała okazję się dowiedzieć, ale wiadomo było, że ona też była uparciuchem niczego sobie. Rodzina chłopaka choć bardzo konserwatywna i zwolennik chodzenia od bladego świtu w lakierkach i szpileczkach, to ją bardzo lubili za prostą naturalność. Czasem miała wrażenie, że traktują ją jako zwierzątko, które można poprzebierać i się z niego ponabijać. Nie przeszkadza jej to dopóki czuje w tych działaniach czułość.
- Kiedy przyjeżdżają? - dodała szybko, jakby jednak się namyśliła i wolała przygotować, zanim pojawią się rodzice William'a.
Re: Salon, foyer
- Skrętek nie jest tu po to, żeby się bawił. Skrętek! - krzyknął wołając skrzata i ten zaraz pojawił się obok nich skłaniając się nisko tak, że nosem dotykał podłogi. - Przynieś nam sok pomarańczowy - rozkazał nawet nie patrząc na stworzenie. William, podobnie jak jego ojciec oraz większość czarodziejów czystej krwi traktował skrzaty jak maszynki do usługiwania, które nie czują i nie myślą samodzielnie, więc można się czasem na nich wyżyć.
Zaśmiał się cicho, kiedy Zoja wystukała kilka nutek jednym palcem. Kiedy sobie tak stukała dołączył się "po swojemu".
- Może zaczniemy dawać koncerty, co? To byłoby coś. "Wlazł kotek na płotek - utwór na trzy ręce" - wyszczerzył się. Na chwile zapomniał o wszystkich problemach. Za to właśnie lubił Zoję, potrafiła go rozbawić zwykłym drobiazgiem. Skrzat przybiegł w między czasie i podał dziewczynie wysoką szklankę z sokiem, drugą podał Williamowi. - A teraz się wynoś - podziękował Skrętkowi za wykonaną usługę. Na pytanie gryfonki Will zmierzył ją krytycznym spojrzeniem
- Hm... W kryteriach mojego ojca masz na sobie jedynie bieliznę. Masz jakąś suknię balową? Albo strój żałobny? - Zażartował. Oczywiście trochę przesadził. Faktem jednak było, że ojciec Williama wolałby pewnie widzieć Zoję nieco bardziej zakrytą.
- Nie wiem... Myślałem, że wrócą wczoraj. Matka pewnie przytrzymała go trochę u dziadków, żeby dać nam trochę czasu dla siebie. Mogliby już przyjechać - skrzywił się lekko. Wyraźnie znowu popsuł mu się humor.
Zaśmiał się cicho, kiedy Zoja wystukała kilka nutek jednym palcem. Kiedy sobie tak stukała dołączył się "po swojemu".
- Może zaczniemy dawać koncerty, co? To byłoby coś. "Wlazł kotek na płotek - utwór na trzy ręce" - wyszczerzył się. Na chwile zapomniał o wszystkich problemach. Za to właśnie lubił Zoję, potrafiła go rozbawić zwykłym drobiazgiem. Skrzat przybiegł w między czasie i podał dziewczynie wysoką szklankę z sokiem, drugą podał Williamowi. - A teraz się wynoś - podziękował Skrętkowi za wykonaną usługę. Na pytanie gryfonki Will zmierzył ją krytycznym spojrzeniem
- Hm... W kryteriach mojego ojca masz na sobie jedynie bieliznę. Masz jakąś suknię balową? Albo strój żałobny? - Zażartował. Oczywiście trochę przesadził. Faktem jednak było, że ojciec Williama wolałby pewnie widzieć Zoję nieco bardziej zakrytą.
- Nie wiem... Myślałem, że wrócą wczoraj. Matka pewnie przytrzymała go trochę u dziadków, żeby dać nam trochę czasu dla siebie. Mogliby już przyjechać - skrzywił się lekko. Wyraźnie znowu popsuł mu się humor.
Re: Salon, foyer
Nadąsała się lekko, kiedy nakrzyczał na biednego skrzata. Zaczęła mieć wyrzuty sumienia, że zachciało jej się tego soku. Lincoln zniósł niewolnictwo już lata temu. Nie podobała jej się taka praca za darmo, nawet jeżeli te stworzenia nie były ludźmi... Dalej były mądre i powinny być wynagradzane jak gobliny w Banku Gringotta.
- Ty byś grał, a ja ładnie wyglądała - odpowiedziała mu, uśmiechając się mimo wszystko. Zauważyła, że jego humor lekko się poprawił, ale tylko na chwilę.
- Nie musiałeś być dla niego taki niemiły - westchnęła i uszczypnęła potentata wielkiej fortuny Greengrassów bezczelnie w bok.Zmarszczyła brwi, przyglądając się chłopakowi z boku.
- Z jednej strony chcesz, żeby już wrócili, ale z drugiej strony masz od razu zmarszczkę na czole, kiedy o tym myślisz - stwierdziła i dotknęła palcem wskazującym tą linię na czole Ślizgona, chcąc ją żartobliwie wyprostować. Nachyliła się przy tym nad fortepianem i głową odwróciła w kierunku chłopaka.
- Nie wzięłam nic takiego na wakacje, przepraszam. - Wystawiła figlarnie język i się wyprostowała. Założyła ręce na piersiach.
- Ty byś grał, a ja ładnie wyglądała - odpowiedziała mu, uśmiechając się mimo wszystko. Zauważyła, że jego humor lekko się poprawił, ale tylko na chwilę.
- Nie musiałeś być dla niego taki niemiły - westchnęła i uszczypnęła potentata wielkiej fortuny Greengrassów bezczelnie w bok.Zmarszczyła brwi, przyglądając się chłopakowi z boku.
- Z jednej strony chcesz, żeby już wrócili, ale z drugiej strony masz od razu zmarszczkę na czole, kiedy o tym myślisz - stwierdziła i dotknęła palcem wskazującym tą linię na czole Ślizgona, chcąc ją żartobliwie wyprostować. Nachyliła się przy tym nad fortepianem i głową odwróciła w kierunku chłopaka.
- Nie wzięłam nic takiego na wakacje, przepraszam. - Wystawiła figlarnie język i się wyprostowała. Założyła ręce na piersiach.
Re: Salon, foyer
- Ładnie wyglądać? W tym stroju? Zapomnij. Ewentualnie mogę pożyczyć ci swój frak. Albo kilt - wyszczerzył się. Zoja chyba jeszcze nie miała okazji oglądać gołych kolan panicza Williama. W końcu Will był dumnym Szkotem i w jego szafie wisiało kilka tradycyjnych kiltów na specjalne okazje. Może będzie miała okazję pośmiać się z niego już niedługo na zaręczynach... albo na pogrzebie.
- Nie byłem niemi-ała! - jęknął, kiedy go uszczypnęła i zdzielił ją po ręce. Był niemiły? Raczej nie zwracał na to uwagi, odnosił sie do skrzata tak jak był nauczony od dziecka.
Uśmiechnął się nieznacznie, kiedy próbowała rozprasować mu palcem czoło.
- Bo to patowa sytuacja. Muszę szybko pogadać z ojcem, chociaż wiem, że zabije mnie po tym co usłyszy - mruknął zerkając kątem oka na Zoję. Znowu zaczął brzdąkać coś bezładnego, chcąc tylko zając czymś ręce. Widząc pytające spojrzenie dziewczyny kontynuował.
- Na tej imprezie ktoś zrobił mi kompromitujące zdjęcia. Szantażuje mnie, grozi, że wyśle zdjęcia do wszystkich członków mojej rodziny a potem do Proroka. Więc sama rozumiesz, muszę z nim pogadać, zanim dostanie zdjęcie albo co gorsza przeczyta o tym w Proroku. Znasz go... "O Greengrassach mówić tylko dobrze" - idealnie naśladował wyniosły głos ojca. - Wolałbym, żeby się nie dowiedział, ale jeśli ktoś może to odkręcić to tylko on ze swoimi dojściami. Słabo trafiłaś z wypoczynkiem u nas, bo ostatnio panuje tu straszne piekło - znowu uśmiechnął się krzywo próbując obrócić wszystko w żart.
- Nie byłem niemi-ała! - jęknął, kiedy go uszczypnęła i zdzielił ją po ręce. Był niemiły? Raczej nie zwracał na to uwagi, odnosił sie do skrzata tak jak był nauczony od dziecka.
Uśmiechnął się nieznacznie, kiedy próbowała rozprasować mu palcem czoło.
- Bo to patowa sytuacja. Muszę szybko pogadać z ojcem, chociaż wiem, że zabije mnie po tym co usłyszy - mruknął zerkając kątem oka na Zoję. Znowu zaczął brzdąkać coś bezładnego, chcąc tylko zając czymś ręce. Widząc pytające spojrzenie dziewczyny kontynuował.
- Na tej imprezie ktoś zrobił mi kompromitujące zdjęcia. Szantażuje mnie, grozi, że wyśle zdjęcia do wszystkich członków mojej rodziny a potem do Proroka. Więc sama rozumiesz, muszę z nim pogadać, zanim dostanie zdjęcie albo co gorsza przeczyta o tym w Proroku. Znasz go... "O Greengrassach mówić tylko dobrze" - idealnie naśladował wyniosły głos ojca. - Wolałbym, żeby się nie dowiedział, ale jeśli ktoś może to odkręcić to tylko on ze swoimi dojściami. Słabo trafiłaś z wypoczynkiem u nas, bo ostatnio panuje tu straszne piekło - znowu uśmiechnął się krzywo próbując obrócić wszystko w żart.
Re: Salon, foyer
Wysunęła dolną wargę w reakcji na kolejną reprymendę dotyczącą stroju. Już chciała powiedzieć, że idzie się przebrać, ale zainteresowała ją ta sprawa ze szkockim kiltem.
- Naprawdę nie zakładacie majtek pod spód? - Poruszyła znacząco brwiami i wyszczerzyła swoje białe ząbki. Rzeczywiście jeszcze nigdy nie oglądała go w mniej sztywniackim garsonie. Powinni się wybrać kiedyś na basen.
Chłopak znów zaczął grać na fortepianie, a mina pannie Yordanovej zrzedła. Opowiedział już o całym zajściu i nie dziwiła już się czemu chłopak tak bardzo przeżywał. Nie bez powodu miał tą miotłę w pupie na czas różnych okoliczności... Greengrassowie powinni mieć ją ciągle i na okrągło.
- Nie może być aż tak źle... - powiedziała cicho, patrząc na niego niepewnie. Co Will mógł w końcu takiego odpieprzyć? Upić się? Spuścić komuś łomot? Zakląć? - Prorok to szmaciarz. Zawsze można powiedzieć, że zdjęcie zostało magicznie przerobione, albo prze kolorowane. Twój tata się pewnie nieźle wkurzy... Ale zaraz wyśle do redakcji odpowiednią sumę.
Spojrzała na swoje odkryte nogi. Skoro rzeczywiście sytuacja jest patowa to pójdzie się jednak przebrać. W końcu może założyć tą sukienkę z imprezy, wyglądała elegancko.
- Ale i tak wolę zostać i wesprzeć Was przyjacielskim ramieniem, niż zostawiać, skoro atmosfera jest napięta. Pójdę się przebrać - podniosła się z ławeczki.
- Naprawdę nie zakładacie majtek pod spód? - Poruszyła znacząco brwiami i wyszczerzyła swoje białe ząbki. Rzeczywiście jeszcze nigdy nie oglądała go w mniej sztywniackim garsonie. Powinni się wybrać kiedyś na basen.
Chłopak znów zaczął grać na fortepianie, a mina pannie Yordanovej zrzedła. Opowiedział już o całym zajściu i nie dziwiła już się czemu chłopak tak bardzo przeżywał. Nie bez powodu miał tą miotłę w pupie na czas różnych okoliczności... Greengrassowie powinni mieć ją ciągle i na okrągło.
- Nie może być aż tak źle... - powiedziała cicho, patrząc na niego niepewnie. Co Will mógł w końcu takiego odpieprzyć? Upić się? Spuścić komuś łomot? Zakląć? - Prorok to szmaciarz. Zawsze można powiedzieć, że zdjęcie zostało magicznie przerobione, albo prze kolorowane. Twój tata się pewnie nieźle wkurzy... Ale zaraz wyśle do redakcji odpowiednią sumę.
Spojrzała na swoje odkryte nogi. Skoro rzeczywiście sytuacja jest patowa to pójdzie się jednak przebrać. W końcu może założyć tą sukienkę z imprezy, wyglądała elegancko.
- Ale i tak wolę zostać i wesprzeć Was przyjacielskim ramieniem, niż zostawiać, skoro atmosfera jest napięta. Pójdę się przebrać - podniosła się z ławeczki.
Re: Salon, foyer
- Naprawdę naprawdę - odpowiedział szczerze rozbawiony. - Ale przy tobie chyba będę musiał olać tradycję i zabezpieczyć się przed twoimi głupimi pomysłami. - tym razem to on dźgnął ją lekko w bok. Z głupimi pomysłami gryfonki lepiej uważać, szczególnie podczas ważnych uroczystości.
- Wierz mi, gorzej być nie może. I już nawet nie chodzi o to, że ojciec sie wścieknie, kiedyś mu przejdzie... Ale to głupie zdjęcie może zniszczyć komuś życie. - mruknął cicho. Przez jego pijackie ekscesy Claudia może stracić pracę. Gdyby wtedy tyle nie wypił nie doszłoby do całej tej chorej sytuacji. - Już raz wysłał.Ale gdyby chodziło tylko o pieniądze sam bym to zrobił. Ten palant chce mojej siostry, wyobrażasz to sobie? Dlatego sama widzisz, że to nei takie proste - znowu wyglądał jakby miał sie rozpłakać. Znów poczuł się bezsilny i zagubiony.
- Idź, idź... Ja tu poczekam
- Wierz mi, gorzej być nie może. I już nawet nie chodzi o to, że ojciec sie wścieknie, kiedyś mu przejdzie... Ale to głupie zdjęcie może zniszczyć komuś życie. - mruknął cicho. Przez jego pijackie ekscesy Claudia może stracić pracę. Gdyby wtedy tyle nie wypił nie doszłoby do całej tej chorej sytuacji. - Już raz wysłał.Ale gdyby chodziło tylko o pieniądze sam bym to zrobił. Ten palant chce mojej siostry, wyobrażasz to sobie? Dlatego sama widzisz, że to nei takie proste - znowu wyglądał jakby miał sie rozpłakać. Znów poczuł się bezsilny i zagubiony.
- Idź, idź... Ja tu poczekam
Strona 4 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Greenock :: Greengrass Manor
Strona 4 z 7
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach